Węgiel, gaz łupkowy, energia jądrowa: w opozycji do alternatywnej

Transkrypt

Węgiel, gaz łupkowy, energia jądrowa: w opozycji do alternatywnej
Węgiel, gaz łupkowy, energia jądrowa: w opozycji do alternatywnej
polityki energetycznej*
W Brukseli polski rząd i eurodeputowani tłumią europejską politykę energetyczną i klimatyczną.
W Polsce organizacje społeczne robią na odwrót. Dążą w swoim kraju do wprowadzenia w życie
takich rozwiązań, by pozostawić węgiel i gaz łupkowy pod ziemią, narażając na wybuch jądrowy.
W zamian za to chcą, by masowo inwestowano w poszanowanie energii i w energię odnawialną.
Od Wrocławia do Gdańska, przez Lubin, Łódź i Gąski, staram się poznać to zjawisko.
Wtorek, 7 sierpnia 2012 roku. W małym zagraconym pokoju na parterze budynku położonego
przy bulwarze, który otacza stare centrum Wrocławia, Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia
Ekologicznego Eko-Unia oraz jeden z dwojga przewodniczących partii Zielonych 2004 gości
dziennikarza z redakcji „LaRevueDurable”. Obok niego siedzi Janusz Szymański – jego wieloletnia
prawa ręka. Na ścianie wisi ogromna mapa Polski.
Eko-Unia oraz Zieloni 2004 stoją na straży różnorodności ekologicznej, czuwają także nad zmianami
w polityce energetycznej w Polsce. „Podążamy za scenariuszem zarysowanym przez Greenpeace,
które przewidziało, że w 2050 roku cała produkcja energii odnawialnej zdecentralizuje się. W związku
z tym wspieramy zmiany w prawie dotyczące polityki energetycznej, podyktowane nowymi
dyrektywami unijnymi” – mówi Radosław Gawlik. „Współpracujemy w tym celu z organizacjami
konsumenckimi, które wpierają małych przedsiębiorców”.
Aktywny w środowisku ekologicznym od lat osiemdziesiątych w ramach Ruchu Wolność i Pokój oraz
Solidarność, Radosław Gawlik uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu jako reprezentant środowiska
ekologów. Przeszedł bardzo wzburzony czas transformacji na demokrację i gospodarkę rynkową,
będąc przez dwanaście lat posłem na Sejm RP jako członek patii postsolidarnościowych
(centroprawicowych), sprawując nawet funkcję wiceministra środowiska w rządzie Jerzego Buzka
w latach 1997-2000. Przyczynił się także do założenia partii Zieloni 2004, której współprzewodniczy
(wraz z Agnieszką Grzybek) od końca 2011 roku.
Dyskretny i jednoczący, wzbudzający ogromny szacunek za swoją trzydziestoletnią już aktywność
polityczną, Gawlik nie daje o sobie zapomnieć zainteresowanym stronom polityki kontroli energii.
Wyzwanie to czasem przypomina galijską wioskę. Eko-Unia, stowarzyszenie powołane w Gliwicach
w 1994 roku, któremu dzisiaj przewodniczy, w szczególności wspiera organizacje przeciwko trzem
problemom – odzyskiwaniu węgla, eksploatacji niekonwencjonalnych węglowodorów oraz
programowi jądrowemu – oraz współtworzy koalicję 22 polskich organizacji pozarządowych
działających na rzecz klimatu.
Nad tymi trzema opcjami „ślepej uliczki” pracuje w chwili obecnej rząd oraz siedem wielkich
państwowych przedsiębiorstw energetycznych, które blokują niezbędną transformację systemu
energetycznego w Polsce. Aby walczyć przeciwko temu bastionowi, Radosław Gawlik uważa, że
struktura społeczna powinna bardziej zaangażować się na rzecz zmian w Polsce i w Europie
w zrównoważony sposób. W zamian za to może liczyć na tych, których polityka energetyczna
w istocie dotyczy bezpośrednio.
Faktem jest, że kopalnie węgla są wciąż otwarte, a rozległe tereny z gazem łupkowym oraz centrale
nuklearne wywołują u okolicznych mieszkańców sprzeciw. Stąd wzrastające zainteresowanie
alternatywną polityką energetyczną.
NIE dla węgla!
Radosław Gawlik wskazuje na mapie ogromny kwartał w południowo-zachodniej Polsce. Większość
kopalni węgla, w tym węgla brunatnego koncentruje się w ogromnym dorzeczu od Wrocławia aż
do Lublina na wschodzie. W celu wyrównania dzisiejszego spadku liczby kopalń – wyjaśnia –
Warszawa planuje wydrążyć nowe na powierzchni ziemi blisko Lubina, w Brodowie
(woj. dolnośląskie), w Gubinie (woj. lubuskie), w Koninie (woj. wielkopolskie), a także
w województwie kujawsko-pomorskim i łódzkim. W planach jest także budowa nowych elektrowni.
Jednak wszędzie projekty te wzbudzają spore wątpliwości wśród lokalnej społeczności. Aby nadać im
znaczenie polityczne, jesienią 2010 roku na posiedzeniu Eko-Unii w Gubinie została powołana koalicja
„Rozwój Tak – Odkrywki Nie” przy współudziale władz Gubina, Brodowa i Lubina.
Po rozmowie z Radosławem Gawlikiem, Janusz Szymański zawiózł dziennikarzy LaRevueDurable
swoim małym samochodem prosto do Lubina, aby przedstawić im Ireną Rogowską, wójta Gminy
Lubin. Bezpośrednio zaangażowana w kopalniany projekt, ostro się mu sprzeciwia, a przy tym
przewodniczy wspomnianej kolacji „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”. Janusz Szymański natomiast
koordynuje NGO’sy zaangażowane w koalicję.
Lubin położony jest około 70 kilometrów na północny zachód od Wrocławia. Aby tam dotrzeć, należy
kierować się w stronę Niemiec aż do Legnicy nowo wybudowaną autostradą, a następnie zjechać
na drogę popularną wśród kierowców ciężarówek prowadzącą na północ. Wójt Gminy Lubin pełni
obowiązki na przedmieściach miasta. Sześćdziesięcioletni uśmiech Ireny Rogowskiej to dowód
zadowolenia z faktu, że zagraniczni dziennikarze zainteresowali się jej gminą.
„Najbardziej znaczące pokłady węgla leżą pod naszymi stopami, mniej więcej 200 metrów pod ziemią
– wyjaśnia. – Plan zakłada przygotowanie kopalni odkrywkowej tam, gdzie węgiel jest położony
najpłycej, czyli na terenie Gminy Miłkowice, 80 metrów w głąb. Następnie nastąpi przejście
do głębszych zasobów na terenie kilku sąsiednich gmin. Planowane są także dwie elektrownie
cieplne, zapewne o mocy 2000 megawatów.”
„Sześć gmin jest dotkniętych tą ogromną budową, więc w 2009 roku od Lubina do Miłkowic władze
miast zorganizowały referendum. Wyniki? 95% głosujących (przy mniej więcej
siedemdziesięcioprocentowej frekwencji) nie zgodziło się na eksploatację węgla pogarszającą ich
warunki życia, zanieczyszczającą zwierciadła wód podziemnych, ekosystemy oraz krajobrazy.”
Wydobycie może także doprowadzić do zmniejszenia się o 20 000 liczby potomków przesiedleńców
1945 roku z Lwowa, których władze Polski przeniosły na zachód, pozostawiając rozległe tereny
wschodnie na Ukrainie, Białorusi i Litwie, aby zająć tereny opuszczone przez Niemców. Dla osób
starszych, które przeżyły tę traumę, kolejne wywłaszczenie będzie istnym koszmarem.
2
W lutym 2010 roku Irena Rogowska przygotowała petycję skierowaną do władz unijnych, podpisaną
przez 6 000 osób. Bruksela zobowiązała się wysłać specjalną komisję badawczą do Lubina na wiosnę
2013 roku do oceny stopnia sprzeciwu. „Nieczęsto się zdarza, że unijni komisarze reagują
w przypadku wystąpienia konfliktu między władzami lokalnymi a krajowymi” – podkreśla.
Od Konina aż po Lubin
Wójt Gminy Lubin chciałaby, aby tak poważne inwestycje związane z wydobyciem węgla prowadziły
do powstawania energii odnawialnej. „Jednak rząd nie słucha nas, nie reaguje na nasze apele” –
przyznaje z wyrzutem. Przy takich okolicznościach władze lokalne nie mają jednak prawa sprzeciwić
się rządowi centralnemu, który narzuca im to rozwiązanie.
Nie wyklucza się nawet instytucjonalnego podzielenia regionu na dwie części. Znany ze swoich
kopalni miedzi i srebra, Lubin jest siedzibą dla głównego kopalnianego giganta – KGHM Polska Miedź.
Eksploatacja miedzi była niedawno przedmiotem ogromnego kontraktu zawartego w 2012 roku
z Chinami. Jednak wybrani urzędnicy Lubina, Legnicy i Głogowa, bez wątpienia czerpiący profity
z wydobycia węgla, nie pozwolili innym wyrazić swojego stanowiska.
Aby uzasadnić swoją strategię, Warszawa podkreśla takie zalety, jak bezpieczeństwo dostaw oraz
zatrudnienia. „Trzeba jednak zauważyć, że ta branża opiera się na ogromnych maszynach mało
twórczych dla pracowników. Ponadto, górnicy i inni pracownicy bardzo często pochodzą z Adamowa,
z okolic Konina i tylko dojeżdżają do Lubina – podkreśla Irena Rogowska. Takie rozwiązanie nie wróży
nic dobrego na przyszłość, grozi podwójnym zniszczeniem potencjału rozwojowego innego obszaru –
szczególnie potępiła przemysł drzewny i całą gamę aktywności ekonomicznych z tym związanych –
bez zapewnienia pracy autochtonom.”
Dla wzmocnienia rozwiązania rozwojowego dla Lubina, ale bez węgla, Irena Rogowska buduje relacje
z politykami niemieckimi, którzy po drugiej strony granicy również przewidują produkcję węgla.
Kontaktuje się także z austriackimi gminami wiejskimi, które szukają na przyszłość autonomii
w zakresie pozyskiwania energii. Zamierza także nawiązać bliźniaczą współpracę Lubina z SathonyCamp – francuską gminą z regionu Rodan-Alpy.
Nie będzie ementalera na Kaszubach
Piątek, 10 sierpnia, Łódź. Dziennikarze LaRevueDurable spotykają się w cieniu drzew ogrodu
botanicznego z reprezentantami koalicji „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”. Oboje to inżynierowie
środowiska, pięćdziesięciolatkowie, zdeterminowani i wytrwali. Teresa Adamska i Zbigniew Tyneński
są animatorami w Centrum Zrównoważonego Rozwoju (CZR) – organizacji poddawanej licznej
krytyce. Towarzyszy im młody łódzki przedsiębiorca, Konrad Palka, mieszkający na co dzień
w Holandii, który podziela ich zaangażowanie.
W trakcie rozmowy Teresa Adamska oddaje się typowo polskiemu zamiłowaniu – skubie nasiona
słonecznika, które wyjmuje prosto z kwiatostanu. W latach 2007-2008 CZR pomagało mieszkańcom
Zgierza – położonego na północ od Łodzi – sprzeciwiającym się planom zbudowania odkrywkowej
kopalni węgla. Zapewniono im niezbędne dane, argumenty oraz analizy. I wygrali.
W województwie łódzkim odkrywkowe kopanie węgla zlokalizowane są w Kleszczowie, w pobliżu
Bełchatowa oraz w Szczercowie. Intencją jest stworzenie nowych w ciągu 20 najbliższych lat
3
w Złoczewie – wyjaśnia Teresa Adamska. Ale oprócz tego zagrożenia wskazuje na bardziej konkretne:
udzielanie koncesji na wydobycie gazu łupkowego szerokim pasem w dół po przekątnej od części
centralnego wybrzeża nad Bałtykiem aż do Ukrainy. CZR jest w gotowości do wytyczenia szlaku
uciążliwości kopalnianych.
Niedziela, 2 września, Gdańsk. Spotkanie z Hieronimem Więckiem odbywa się przy wystawnej ulicy
w centrum miasta zrekonstruowanej cegła po cegle po zniszczeniach II. Wojny Światowej. Człowiek
ten jako pierwszy zorganizował manifestację przeciwko gazowi łupkowemu w Polsce. Na terenie
Gminy Stężyca na Kaszubach, na zachód od Gdańska w województwie pomorskim, 31 marca 2012
roku ok. 200 osób przeszło w marszu wymachując banerami z hasłami anty-łupkowymi.
Hieronim Więcek powołał w 2008 roku Stowarzyszenie Niesiołowice – Węsiory – "Kamienne Kręgi",
aby sprzeciwić się establishmentowi związanemu z branżą kruszywa z kamieniołomów. Po dwóch
latach sporu sądowego, koncesja została anulowana. Niesiołowice i Węsiory są miejscowościami
położonymi na terenie Gminy Stężyca i Sulęczyno. Kamienne Kręgi to prehistoryczne nagrobki, które
przypominają te ze „Szwajcarii Kaszubskiej” utrzymujące się z turystyki. Połączenie rezerwatu
dziedzictwa przodków z wydobywaniem kopalnianym nie jest dobrym rozwiązaniem.
Urodzony w Wągrowcu, położonym na północ od Poznania, Hieronim Więcek przez 30 lat mieszkał
w Gdańsku, a kolejne 5 na Kaszubach. Bardzo przywiązany do tych terenów, ma swoją dewizę: „Nie
pozwolę nikomu robić ementalera z moich Kaszub!”, innymi słowy: nie pozwoli podziurawić tej ziemi.
Poniedziałek, 3 września. U stóp monumentalnej Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, największego
ceglanego budynku sakralnego na świecie, zbudowanego przez Krzyżaków w XIV wieku, Marek Kryda,
wojujący gdańszczanin, wprawiony w zakresie konfliktogennych zagadnień ekologicznych – las
białowieski, GMO, przemysł wieprzowy etc. – odnajduje w gazie łupkowym podobny rodzaj
zagrożenia dla demokracji. Dwa lata temu dołączył do Instytutu Spraw Obywatelskich (Inspro) i jest
gotowy do pracy związanej z gazem łupkowym i demokracją w Polsce w gramach grantu
pochodzącego ze szwajcarskiego funduszu kohezyjnego.
Oprócz nich także, Gerard Lemoigne, francuski geolog przyrodnik, zamieszkały od piętnastu lat
w Kartuzach, stolicy Kaszub, kontaktujący się głównie telefonicznie, pomaga rozwikłać niektóre
z wielu wątków dotyczących gazu łupkowego w Polsce. I udowadnia, że państwo jeszcze nie
zaakceptowało zjawiska eksploatacji samego w sobie.
Powody frondy
Aby promować gaz łupkowy, Warszawa stara się uzyskać uniezależnienie od dostaw rosyjskiego gazu.
Dlatego wprowadza obserwatorów w zakłopotanie: bagatelizuje prawo odnoszące się do firm w
ramach nowych przepisów kodeksu górniczego obowiązującego od 1 stycznia 2012 roku i nie
rozumie, o ile zyski państwa i gminy spadną w ramach prac nad koncesjami sprzedawanymi spółkom
zagranicznym.
Dlaczego w takim razie chce uniezależnienia się od Rosji na rzecz oddawania swoich zasobów firmom
amerykańskim, czasami europejskim jak francuski Total (który zresztą w ogólne nie wydobywa
we Francji)? Albo chińskie China National Offshore Oil Corporation będące państwowym
przedsiębiorstwem, które właśnie kupiło kanadyjską firmę Nexen trzymające pozwolenia
eksploatacyjne w Polsce. „To bardzo naiwne myśleć, że Exxon Mobil, Chevron czy Total są warte
4
więcej niż Gazprom” podsumowuje Adam Wajrak, dziennikarz Gazety Wyborczej. A Teresa Adamska
rozstrzyga: „Nasze analizy kupna/sprzedaży pokazują, że Polacy zapłacą więcej nie wycofując się
z eksploatacji gazu łupkowego.”
Hieronim Więcek nie byłby aż tak bardzo przeciwko gazowi łupkowemu gdyby firmy operatorskie
były polskie. Udział zagranicznych firm wzbudza obawy dotyczące zanieczyszczenia. „Zagrożeniem
może wywołać ich przybycie, dokonanie poważnych szkód i odejście po zakończonym wydobyciu.”
wskazuje Marek Kryda. I dodaje, że czarny scenariusz przewiduje prześwidrowanie kieszeni zysków,
pozostawiając ludzi samym sobie z zanieczyszczeniami i poniesionymi wydatkami.
„Wjazdy i wyjazdy ciężarówek niszczą drogi, lecz kto zapłaci za naprawy? Kto poniesie koszty
odbudowy? I jakie są skuteczne narzędzia w rękach policji przeciw ryzyku zanieczyszczenia wody?" –
pyta Marek Kryda.
"Najważniejsza jest woda, mówi Hieronim Więcek. Gęstość zaludnienia jest w Polsce wysoka.
Perspektywa zanieczyszczenia wód gruntowych jest przerażająca. Ludzie mogą być zmuszeni
do opuszczenia swojej ziemi. Już teraz brakuje wody. Kraj nie może sobie pozwolić na luksus
technologii, która wykorzystuje tak dużą ilość wody i traci jej 70% w procesie szczelinowania
hydraulicznego." „To byłoby barbarzyństwo wydobywać ten gaz" dodaje Teresa Adamska gryząc
ziarna słonecznika. „Możemy żyć bez gazu, ale nie możemy obejść się bez wody” – mówi.
Gerard Lemoigne wyjaśnia: "Od momentu wejścia w życie nowego kodeksu górniczego, ani
właściciele ziemscy, ani gminy nie mogą powstrzymać firm, którym zezwolono na poszukiwanie gazu,
zajmując przy tym ziemię."
Podobnie jak w całej Europie, właściciel ziemi nie ma prawa do zasobów mineralnych z niej – należą
one do państwa. Nawet gminy nie mają już żadnych środków administracyjnych, aby chronić
realizację poszukiwań i wydobycie węglowodorów, na przykład powołując się problem ze zgodnością
z planami zagospodarowania przestrzennego.
„Właściwość administracyjna dla tego typu spraw została przekazana wojewodzie,
administracyjnemu odpowiednikowi prefekta regionalnego we Francji” mówi Gerard Lemoigne.
„Burmistrzowie gmin dotkniętych projektami górniczymi mają obowiązek aktualizować swoje plany
zagospodarowania decyzjami wyższego szczebla. I dla mieszkańców tych miast, perspektywa życia
w okolicy górniczych wykopów oznacza utratę realnej wartości ich ziemi z powodu ryzyka skażenia
z powodu szczelinowania hydraulicznego."
„Prawo jest prawem, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie!" mówi Teresa Adamska, potępiając
brak gwarantowania długoterminowych operatorów gazowych zarządzających terenami po fazie
eksploatacji złóż. Z zasady powraca na te tereny państwo, a firma nie jest już odpowiedzialna w
przypadku odkrycia ewentualnej katastrofy ekologiczne. Bardzo trudno jest także anulować koncesję.
Są to zmiany jurysdykcyjne, nad którymi CZR chciałoby pracować z europosłami oceniając ich
zgodność z przepisami UE. W Brukseli na tę chwilę, wszyscy polscy europarlamentarzyści
zaangażowali się w obronę gazu łupkowego!
Aby pójść wspólnym frontem, przedstawiciele jedenastu stowarzyszeń antyłupkowych
z województwa pomorskiego spotkali się w sierpniu 2012 w Łebie, nad morzem. Ich zadanie było
bardzo trudne, ponieważ w tym województwie, tylko prezydent miasta Stężyca odważył się
5
interpelować u premiera Tuska w sprawie przyszłości lokalnych społeczności i ich prawa
do samostanowienia. Od tego czasu się niewiele się zmieniło. A nie ma innej drogi, by wyrazić swoją
dezaprobatę w tej sprawie."
„Lokalne władze mówią, że każdy przejaw sprzeciwu może pozbawić ich środków na remont dróg”
mówi Marek Kryda. Wiele stanowisk kierowniczych w samorządzie podlega przynależności
politycznej. Jeśli partia rządząca twierdzi, że gaz łupkowy jest dobry dla kraju, to jest bardzo trudne
dla lokalnych urzędników do podważenia wytycznych rządu" - dodaje.
Kolejny słaby punkt: media, które próbują blokować niepokojące informacje. Na przekór im, INSPRO
rozpoczęło finansowany z Funduszu Spójności Szwajcarii projekt informacyjny skierowany
do obywateli odnośnie ich praw w zakresie gazu łupkowego i skutków jego wydobywania. Celem jest,
aby przekonać ich do obrony swoich praw.
Ze swojej strony CZR współorganizowało 30 czerwca 2012 r. w Łódzkim Domu Kultury, pierwsze
Forum Społecznego w sprawie energii. Cel: stworzenie bazy społecznej popierającej nową wizję
energii. W spotkaniu uczestniczyło piętnaście stowarzyszeń, naukowcy, wynalazcy i producenci
energii odnawialnej: biogazu, kotłów na drewno, pomp ciepła, itp. Ale obserwatorzy obawiają się, że
propaganda pro-łupkowa rządu, to silna przeszkoda w rozwoju energii odnawialnej w Polsce.
Wieki powrót energii nuklearnej
25 listopada 2011 roku PGE poinformowała o wybraniu trzech miejsc na budowę elektrowni
jądrowych o mocy od 3000 MW do 2024: Żarnowiec, Choczewo (wojskowa strefa Natura 2000)
na Pomorzu, i Gąski na wschodnim wybrzeżu. To ostatnie miejsce to całkowita niespodzianka: nigdy
wcześniej Gąski nie pojawiły się na liście 92 miejsc zakwalifikowanych przez rząd.
Oprócz ruin Żarnowca, gdzie elektrownia została zbudowana w 1980 roku, ale nigdy nie rozpoczęła
działalności i ostatecznie została opuszczona pod koniec 1990 r., Polska jest pozbawiona elektrowni
jądrowych. Dlaczego rząd chce więc obrać tę niebezpieczną ścieżkę? Oficjalna odpowiedź sprowadza
się do argumentów związanych ze zmianami klimatu i – oczywiście – bezpieczeństwa dostaw.
Mieszkanka Gąsek, Monika Wieruszewska mówi bez ogródek: „Jestem przeciwna energii nuklearnej
od 25 listopada 2011 roku. Dopiero gdy zostałam bezpośrednio dotknięta problemem, zdałam sobie
sprawę, że muszę uratować rodzinę i naszą społeczność. Od tego dnia, wraz z wieloma innymi
mieszkańcami Gąski, walczę z lobby atomowym."
Monika Wieruszewska przewodniczy lokalnej opozycji. 12 lutego 2012 r. w referendum 94%
głosujących odrzuciło projekt utworzenia elektrowni jądrowej w Gąskach. Wynik przypomina ten
z gminy Lubin w sprawie węgla brunatnego. I znowu, wierny swojej linii rząd jest nieugięty „Uzna
nielegalność głosowania i wcisną ludziom zmianę zdanie" mówi Monika Wieruszewska.
Wieczorem kobieta pokazuje pracę wielu organizacji: Eko-Unii, Zielonych 2004, Polskiego Klubu
Ekologicznego, Greenpeace, itd. a także Inicjatywy Antynuklearnej, nieformalnej grupy, która
powstała, gdy w 2009 roku rząd ogłosił zamiar uruchomienia programu jądrowego. Obecna w dużych
miastach (Warszawa, Gdańsk, Poznań), bliska jednak rozpadu, wzoruje się na francuskiej Sieci „Sortir
du nucléaire”, której tłumaczy broszury edukacyjne na język polski.
6
Polski ruch antynuklearny korzysta również z pracy takich ludzi, jak Grzegorz Wiśniewski, Zbigniew
Karaczun, Andrzej Kassenberg i wielu innych. Inspiracją i źródłem pomocy są dla nich niemieckie sieci
antynuklearne.
Większość obserwatorów uważa, że maszyny używane w elektrowniach jądrowych nie rozpoczęły
pracy z dwóch powodów: koszty programu nuklearnego są zbyt wysokie w czasach niedoborów
budżetowych oraz w następstwie sprzeciwów lokalnych. I rzeczywiście, po katastrofie w Fukushimie,
większość Polaków odrzuca tę metodę tworzenia energii, co widać w badaniach CBOS – 53% było
przeciwko, 40% za. Ale Monika Wieruszewska nie martwi się: „Nasza lokalna opozycja jest silna, choć
co do planów dla całej Polski, nie wiemy za wiele.”
Od lokalizmu do globalizmu
Ten szybki objazd po polskiej opozycji polityki energetycznej, pokazuje, że potrzebna jest realizacja
i promocja polityki bardziej sensownej. Wielu działaczy reaguje analogicznie do postawy NIMBY – Nie
na moim podwórku (ang. Not in my backyard) – choć odpowiedź na ewentualny niedługi atak może
być zarówno lokalna, jak i globalna, zarówno pozytywna, jak i negatywna.
Polska nie ma wyboru między energii nuklearną, a niekonwencjonalną, jak stwierdzono w artykule
opublikowanym w Le Monde z 18 listopada 2012. Faktem jest, że już nie może liczyć wyłącznie
na węgiel. Ona musi zdecydować, jak wszystkie inne państwa uprzemysłowione lub będące na drodze
do industrializacji, w jaki sposób zrezygnować z destrukcyjnej polityki energetycznej i przejść
do zrównoważonego rozwoju.
Można także zadać pytanie: co zrobić, by każdy Polak nie było obojętny wobec tej tematyki czuł
potrzebę szerokiej debaty na temat alternatywnych źródeł energii – jak Irena Rogowska, Teresa
Adamska i Monika Wieruszewska – by chciał i mógł współdecydować o – póki co – katastrofalnej
polityce energetycznej, w czasie gdy jego rząd stara się go skutecznie od tego odwieść?
WIĘCEJ INFORMACJI:
Na temat Koalicji „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”: http://stop-odkrywce.pl/
Na temat Eko-Unii: http://www.eko-unia.org.pl/ekounia/
Na temat kampanii INSPRO: http://obywateledecyduja.pl/
---------------------* org. „Charbon, gaz de schiste, nucléaire: de l’opposition à une politique alternative de l’énergie”. Artykuł został
opublikowany w czasopiśmie LaRevueDurable N˚47.
7