strony 05-08

Transkrypt

strony 05-08
5
pożegnanie
Wspomnienie o śp. Franciszku Majkowskim
Nie Kaszuba,
a jednak Kaszub
się w kapelę ludową z grupą wokalną. Jako
kierownik Wiejskiego Ośrodka Kultury w
Koleczkowie, wraz ze szkołą prowadził
rozległą działalność kulturalną. Po dziesięciu
latach klubowej działalności zespół w 1973
roku przyjął nazwę “Koleczkowianie” i w
maju dał swój pierwszy występ.
W
e wtorek 19 kwietnia 2005 roku
zaskoczyła mieszkańców Koleczkowa
i gminy Szemud wiadomość o śmierci śp.
Franciszka Majkowskiego. Z głębokim
żalem przyjęliśmy tę smutną wiadomość.
Pan Franciszek wraz z małżonką zamieszkał
w Koleczkowie w 1959 roku i od tego
czasu z każdym dniem, poprzez swoją
działalność kulturalną i społeczną, wpisywał
się w historię Koleczkowa, gminy Szemud,
powiatu Wejherowskiego, jak i naszą –
polską. Całe swoje życie poświęcił pracy dla
wsi Koleczkowo. Głównie Jego zasługą była
elektryfikacja tej miejscowości. Przez wiele
lat z przerwami był sołtysem Koleczkowa,
sekretarzem zarządu Ochotniczej Straży
Pożarnej w Koleczkowie. Był również
radnym Gromadzkiej Rady Narodowej w
Koleczkowie, Gromadzkiej Rady Narodowej
w Kielnie, a od 1976 roku Gminnej Rady
Narodowej w Szemudzie. Przez wiele
lat był ławnikiem sądu okręgowego oraz
wojewódzkiego. Każe działanie Pana
Franciszka skierowane było do ludzi i na
rzecz Koleczkowa. Ale największe zasługi
położył Pan Franciszek Majkowski na polu
kultury i kaszubszczyzny.
Urodzony w Brodnicy, czyli nie
Kaszub. Ale to On poprzez swoją działalność
kulturalną wydobył z kultury kaszubskiej,
społeczności Koleczkowa i okolicznych wsi
to, co najpiękniejsze: muzykę, taniec, pieśni
i piosenki kaszubskie. Z Jego inicjatywy w
1960 roku powstał zespół podtrzymujący
tradycje teatralne Ludowego Zespołu
Teatralnego, który później przekształcił
• kwiecień • 2005 •
To Pan Franciszek nawiązywał kontakty
ze znawcami kultury kaszubskiej i twórcami
ludowymi. Zabiegał o skompletowanie strojów
regionalnych i kszubskich instrumentów, a
przede wszystkim o ich autentyzm. Przez
dbałość o zachowanie tradycji we wszystkich
szczegółach zespół “Koleczkowianie” jest
w każdym detalu zespołem regionalnym,
kaszubskim. Zespół “Koleczkowianie” to
trzecie dziecko Franciszka Majkowskiego.
Od 1994 roku choroba serca
uniemożliwiła Mu wojaże z zespołem, ale
sercem był z nim zawsze. Jako ojciec, jako
kierownik i opiekun zespołu służył radą i
pomocą do swych ostatnich dni. To głównie
dzięki jego zaangażowaniu, pasji i ogromnemu
wysiłkowi zespół gra, śpiewa i tańczy już
ponad trzydzieści lat. Zespół dał na scenach
świata ponad 680 występów i jest jednym z
najlepszych ambasadorów gminy Szemud.
Pana Franciszka pożegnaliśmy 22
kwietnia, ale w naszej pamięci pozostanie na
zawsze. Przedstawiciele władz, przyjaciele
oraz mieszkańcy Koleczkowa i gminy
żegnając się podziękowali Mu za piękne
życie i za wszystko, co zrobił. Natomiast
zespół “Koleczkowianie” po raz ostatni
zaśpiewał najpiękniejsze pieśni kaszubskie
dla Najlepszego z Ojców.
Alojzy Nagel
Redakcja
6
pożegnanie
Jeśli papież zechce nas mieć u siebie, to tam dotrzemy.”
Historia jednej pielgrzymki
W niedzielę, 3 kwietnia w
że już w środę o 22.00 zamknięty
Ośrodku Doradztwa Rolniczego
będzie dostęp do Ojca Świętego.
w Gdańsku zakiełkował pomysł
Modliliśmy się o szczęśliwe dozorganizowania wyjazdu rolnitarcie do celu.
ków i pracowników ODR-ów na
„Nie traćcie wiary, jeśli Papogrzeb papieża . Wieść o tym
pież zechce nas mieć u siebie,
rozeszła się lotem błyskawicy
to tam dotrzemy” zapewniał
(czytaj: SMS-ów) i w poniedziałksiądz Zbyszek. Granice Rzymu
kowe popołudnie załatwione
przekroczyliśmy około północy.
były już wszelkie formalności
Ulice dojazdowe do Watykanu
oraz zgody na tę liczącą ponad
były zagrodzone przez włoskich
2000 km podróż. Był mikrobus,
carabinieri, a dojścia do bazyliki
dwóch kierowców oraz pilot i
Świętego Piotra zamknięte.
przewodnik duchowy w osobie
A jednak jakimś cudem
ks. Zbigniewa, duszpasterza
udało nam się ominąć policjanrolników w diecezji pelplińskiej.
tów. Zaparkowaliśmy mikrobus
Jako potencjalni pielgrzymi mie- Czwartek 7 kwietnia 2005. Pielgrzymi zdążają do Bazyliki Świę- bliziutko mostu Świętego Anioła
tego Piotra
liśmy kilka minut na podjęcie
i pod osłoną nocy przedostalidecyzji o wyjeździe, zaledwie
śmy się na drugą stronę rzeki.
noc i poranek na spakowanie niezbędnego bagażu i niezwyStamtąd ksiądz sobie tylko znanymi ścieżkami doprowadził nas
kle silną determinację znalezienia się w te dni przy Naszym
do uliczki, w której od paru już godzin pielgrzymi oczekiwali
Papieżu.
na swoją kolej pożegnania Ojca Świętego. Był czwartek, między
2.00, a 5.00 rano, przerwa na sprzątanie Bazyliki. Oczom naszym
Wyruszyliśmy z Gdańska we wtorek ok. godz. 11.00. Zamieukazał się smutny widok. Po ziemi walały się tony śmieci, butelek,
rzaliśmy w czwartek pożegnać się z Ojcem Świętym, w piątek
papierów i jakichś odpadków. Na nich koczowali ludzie - na czym
uczestniczyć w pogrzebie, a w drodze powrotnej odwiedzić grób
kto miał; na tekturach kocach, śpiworach, plecakach. Wolontaśw. Franciszka w Asyżu. Przewidywaliśmy, że dwie noce przyjdzie
riusze częstowali ciepłym kakao i herbatą . Widać było ogromne
nam spędzić pod gwiazdami na obrzeżach Watykanu, a pozostałe
zmęczenie pielgrzymów, ale oczy ich promieniały radością, że są
w tanich hotelach.
tu, tak blisko ukochanego Ojca.
Bez przeszkód przekroczyliśmy granice Polski, Czech i AuNad ranem otwarto Bazylikę. Ruszyliśmy ku niej w skupieniu.
strii.
Widok rozświetlonych okien tej największej świątyni i ukazujące
Środa, 6 kwietnia była pogodnym dniem. Podziwialiśmy
się na telebimach jej wnętrze i to nieruchome ciało najbardziej
przepiękne o tej wiosennej porze Alpy z ośnieżonymi białymi
kochanego człowieka na świecie rozbudziły nasze emocje. Nie
szczytami. Przejeżdżaliśmy podziemnymi tunelami przeszywajączuliśmy już zmęczenia po niewygodach podróży i nieprzespacymi na wylot ogromne góry. Na postojach wszędzie spotykaliśmy
nej nocy. Majestatyczna procesja na trasie kilkuset metrów alei
rodaków ciągnących w tym samym co my kierunku. Czuliśmy, że
Via Del Conciliatione trwała jeszcze kilka godzin. Około 10.00
uczestniczymy w jakimś osobliwym, pospolitym ruszeniu armii
stanęliśmy w głównych drzwiach Bazyliki Świętego Piotra. Na
Jana Pawła II na Rzym.
widok ciała ukochanego Ojca smutek i wzruszenie sięgnęły zenitu.
Tego narodowego zrywu przestraszyli się Włosi. Próbowali
„Szukałeś nas, teraz my przyszliśmy do Ciebie”- cisnęło się nam
wyhamować napływającą falę Polaków. Na terenie Italii zaczęły
na usta „ Przynosimy Tobie na tą obcą ziemię hołd wdzięczności
docierać do nas niepokojące, jak później się okazało, nie całkiem
z Polski…”
prawdziwe informacje, że 150 km od Rzymu nieprzejezdna jest
Około 15.00 ruszyliśmy na zwiedzanie Rzymu. Stare, wąskie
autostrada, że nie da się wjechać do wiecznego miasta i co najgorsze,
uliczki kryjące dziesiątki przytulnych kafejek, dostojne Koloseum,
Pomnik Ojczyzny, Bazylika Matki Boskiej Śnieżnej…, a ponad
tym wszystkim szokujący nas hałaśliwy ruch uliczny. Warczenie
niezliczonych tu motocykli, sygnały śmigających karetek pogotowia
i patroli policyjnych, klaksony jadących z nieprzepisową na pewno
prędkością eskort limuzyn VIP-ów.
Tygiel nacji i języków, ale wszędzie, napotkani obcokrajowcy
nam, Polakom, dawali dowody współczucia i sympatii. „ Papa Polacco na szóstkę” tu pokazywali sześć palców albo kładli dłonie na
sercu by na migi pokazać swoje uznanie dla nieżyjącego papieża.
Tutaj, jak nigdzie indziej, mogliśmy z podniesioną głową i bez
kompleksów powiedzieć o sobie dumnie: „my Polacy”.
Wróciliśmy do mikrobusu bardzo zmęczeni. Szybki posiłek,
drzemka w wąskim samochodowym fotelu i o godz.23.00 „ruszamy
na Watykan”. Wolimy tam przenocować pod gołym niebem, by mieć
pewność, że w dniu pogrzebu znajdziemy miejsce na placu Świętego
• kwiecień • 2005 •
pożegnanie
7
Dzień pogrzebu
Piotra. Bagaż redukujemy do minimum. Śpiwór, ciepłe ubranie i
obowiązkowo aparat fotograficzny. Trzeba było sprytnie ominąć
służby mundurowe aby dostać się w pobliże wjazdu na Via Del
Conciliatione, szerokiej alei prowadzącej do placu Świętego Piotra..
Okazało się, że przed nami wielu już było takich sprytnych. Na miejscu ogrodzonym barierkami chronionymi przez policję koczowały
tu setki młodych z reguły pielgrzymów, w większości Polaków, ale
też Włochów, Francuzów, Amerykanów, Brytyjczyków i innych.
Spali na ulicznym bruku skuleni, owinięci w śpiwory i koce ściśle
jeden przy drugim. Czas płynął bardzo powoli. Litościwi włoscy
wolontariusze rzucali do nas przez barierki butelki z napojami i
zafoliowane ciasteczka. Rozdawali zziębniętym koce jednorazowe.
Tu i ówdzie śpiewano pieśni religijne w różnych językach.
Na telebimach pokazywano wnętrze bazyliki
• kwiecień • 2005 •
Około piątej nad ranem na Via Del Conciliatione zaczęły się
przegrupowania służb mundurowych. Rozstawiano przegrody z
barierek, przestawiano wozy policyjne i ambulanse. Pielgrzymi
podnieśli się. Widać było, że mundurowi są równie niespokojni
jak stojący naprzeciw tłum. Napięcie narastało. Ktoś puścił wici:
śpiewamy Hymn Polski. Ksiądz Zbyszek pociągnął mocnym,
zdecydowanym głosem. Z tysięcy ust rozległ się Mazurek Dąbrowskiego. Setki flag biało-czerwonych załopotały nad tłumem.
Wyprostowały się zgarbione z zimna plecy, rozbłysły zamglone snem
oczy. Z niejednych oczu wzruszenie wytoczyło łzy. Poczuliśmy
niezwykłą jedność i siłę. To dla ciebie nasz Ojcze…Zaraz potem
zabrzmiały Czarna Madonna, Barka, Boże coś Polskę i młodzieżowe piosenki pielgrzymkowe. Włoscy pielgrzymi dołączyli do
nas rytmicznie klaszcząc i skandując: Gio-vanni-Pa-o-lo, na co
Polacy ripostowali: Ka-rol Woj-tyła. Na pobliskim telebimie ukazał
się obraz przedstawiający fragmenty pielgrzymek Jana Pawła II, a
pod nim różnojęzyczne napisy ostrzegawcze o treści: „nie popychaj,
nie będziesz popychany”. O szóstej zaległa pełna napięcia cisza.
Byliśmy bardzo zmęczeni tym wyczekiwaniem, a przejścia wciąż
nie otwierano. Tłum zafalował niespokojnie. Zaczęto złowrogo
szemrać. Ścisk zrobił się niemiłosierny, niewiele brakło, by mogło
dojść do tragedii.
Kilkanaście minut po szóstej otworzono przejście na Via Del
Cociliatione. Już tylko cztery godziny pozostały do rozpoczęcia
uroczystości pogrzebowych. Wiara, że Ojciec Święty pragnie
właśnie dziś mieć nas obok siebie, że przynosimy Mu na te chwile
całą ukochaną ojczyznę, była jak balsam na nasze obolałe krzyże i
nogi. Doznanie wypełnienia takiej misji przenikało się z uczuciem
żalu za Tym, Kogo Bezpowrotnie Utraciliśmy.
Anna Haase
8
kultura
EDUKACJA
KONKURS RECYTATORSKI LITERATURY KASZUBS
“Niechaj to narodowie wżdy postronni
znają, iż Polacy nie gęsi i swój język mają”
– ta myśl, którą wyraził Mikołaj Rej wiele
wieków temu, ma swoje odzwierciedlenie
w tradycji naszego regionu. My Kaszubi też
mamy swoje zwyczaje i tradycje, które pragniemy pielęgnować, a język stanowi ich
nieodłączny element. Jest on bodźcem jednoczącym wszystkich Kaszubów.
Jak co roku 13 kwietnia 2005 r. w siedzibie Biblioteki Gminnej w Szemudzie odbył
się Gminny Konkurs Recytatorski Literatury
Kaszubskiej “Rodno Mowa”. Stanowił on
eliminacje gminne do Turnieju Finałowego,
który odbędzie się w Chmielnie w dniach 28
i 29 maja 2005 r. Cały konkurs odbywa się
już po raz XXXIV i gromadzi uczestników
z całych Kaszub. Stanowi on ważny element
kultywowania rodzimego języka, przez co pomaga Kaszubom w zachowywaniu ich tożsamości regionalnej. W gronie organizatorów
turnieju gminnego znalazło się Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie
Oddział w Szemudzie, Biblioteka Publiczna Gminy Szemud i Urząd
Gminy w Szemudzie.
Uroczystość rozpoczęła się przemówieniem powitalnym,
które wygłosiła Pani Irena Piastowska. Prowadzeniem zajęły się
dziewczęta z gimnazjum w Szemudzie – Kinga Wansel i Emilia
Hirsz, które swoimi strojami i gwarą wprowadziły wszystkich
zgromadzonych w nastrój konkursowej rywalizacji.
Jak głosi regulamin “Rodnej Mowy”, celem konkursu jest poznawanie i popularyzacja literatury, tradycji i folkloru regionalnego,
a także pielęgnowanie mowy kaszubskiej. Uczestnicy przygotowują
po dwa utwory – wiersz i prozę, których prezentacja nie może
trwać dłużej niż 6 minut. Według zasad uczestnictwa obowiązuje
pamięciowe opanowanie utworów.
Komisja konkursowa, w skład której weszli pan Alfons Miłosz,
pan Zenon Gołąbek i pani Salomea Philipp, stanęła przed bardzo
trudnym zadaniem wytypowania zwycięzców. Jej członkowie
przede wszystkim brali pod uwagę przygotowanie uczestników i
ich umiejętność posługiwania się językiem. Liczył się także dobór repertuaru, interpretacja utworu i kultura słowa. Dużą rolę
odgrywał ogólny wyraz artystyczny występu.
Uczestnicy byli oceniani w czterech
kategoriach wiekowych.
W grupie przedszkolnej zwyciężyli:
•
Natalia Keslinka - I miejsce,
•
Kinga Brzozowska – II miejsce,
•
Agnieszka Zdybel - III miejsce.
W kategorii klas od I do III SP wśród
laureatów znaleźli się:
•
Agata Beśka - I miejsce,
•
Natalia Dargacz - II miejsce,
•
Patrycja Sikora - III miejsce.
W gronie zwycięzców trzeciej grupy – w
kategorii klas od IV do VI - najlepsza
okazała się:
•
Izabela Bojk – I miejsce,
•
Aneta Dampc – II miejsce,
Wśród gimnazjalistów zwyciężyli:
•
Daria Wiśniewska – I miejsce
• Anita Schroeder – II miejsce
Osoby te okazały się najlepsze w swoich kategoriach i reprezentowały naszą Gminę na eliminacjach powiatowych. Ich występy
wyróżniały się wśród innych dużym profesjonalizmem, zadziwiły
lekkością wymowy i łatwością w posługiwaniu się językiem.
Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy za udział w
konkursie. Ich zaangażowanie i wkład w rozwój kaszubszczyzny jest
dowodem na to, że młodzi ludzie wciąż pamiętają o dziedzictwie
kulturowym, które pozostawili po sobie ich przodkowie. Ogromne podziękowania należą się sponsorom, którzy po raz kolejny
pokazali, że można na nich liczyć. Pan Stanisław Malinowski
przekazał wyroby piekarnicze, a Pani Marzena Kazubowska
- owoce i słodycze na poczęstunek dla uczestników konkursu
i gości. Dzięki tym gestom mogliśmy umilić uczestnikom uroczystość i nadać jej bardziej swobodny charakter.
Poprzez konkursy takie jak “Rodno Mowa” dzieci od najmłodszych lat mają kontakt z językiem kaszubskim. Mają też
możliwość zapoznania się z twórczością naszych regionalnych
poetów i pisarzy. Przez długi okres czasu kultura kaszubska,
tak jak i polskość, czy religia były poddawane swoistej represji.
Jednakże, jak powiedział nasz regionalny poeta ks. Leon Heyke,
“Stôł sã cud kaszubskô wstała i zaczinô jic na nowò…”. Jesteśmy przekonani, że dzięki działaniom takim, jak organizowanie
uroczystości i konkursów, zwyczaje i tradycje będą gościły w
życiu Kaszubów przez jak najdłuższy czas.
Bibliotekarze Gminy Szemud
• kwiecień • 2005 •