Pobierz artykuł - Colloquia Anthropologica et Communicativa

Transkrypt

Pobierz artykuł - Colloquia Anthropologica et Communicativa
IGOR BORKOWSKI
Uniwersytet Wroc³awski
Postêp, dach z blachy i gromnica, czyli
jak publicyœci katoliccy interpretuj¹
kataklizmy naturalne, na przyk³adzie
„Goœcia Niedzielnego”, „Niedzieli”
i „Przewodnika Katolickiego”
Dziś, gdy domy blachą są pokryte, ubezpieczone piorunochronami, może już gromnica niepotrzebna? Potrzebna!1
Klęski żywiołowe prowokują katolickich publicystów do rozmaitych interpretacji przyczyn, przebiegu i skali zniszczeń, jakie te gwałtowne zdarzenia
po sobie pozostawiają. Stają się one zaczynem rozważań o charakterze doczesnym, ale przede wszystkim tych symbolicznych, etyczno-moralnych, wskazujących na semiotyczny i dyskursywny walor takich spektakularnych wydarzeń jako
wiecznotrwałego dialogu Boga ze stworzeniem.
W tekście tym postaram się wskazać, w jakich kierunkach zmierza interpretacja i wykorzystanie zdarzeń o charakterze klęsk żywiołowych w publicystyce
trzech ogólnokrajowych tygodników katolickich: „Gościa Niedzielnego” (w cytatach oznaczenie GN), wydawanego przez Kurię Metropolitalną w Katowicach,
„Niedzieli” (N), wydawanej przez Kurię Metropolitalną w Częstochowie, oraz
„Przewodnika Katolickiego” (PK), wydawanego przez Kurię Metropolitalną
w Poznaniu. Za przedmiot analiz wezmę teksty dotyczące, przynajmniej bazowo,
wydarzeń gwałtownych i spektakularnych, ale mających znamiona wypadków,
które nie zostały wywołane bezpośrednio działalnością i/lub z winy człowieka,
relacjonowanych szeroko przez media, a więc angażujących emocje odbiorców
samym faktem zaistnienia, szeroko znanych, lecz, co ważne, dotykających mieszkańców odległych krajów (są to w największej liczbie teksty dotyczące tsunami2
1
Kazanie ks. bpa Józefa Zawitkowskiego, cyt. za: „Nasz Dziennik” 7 lutego 2011, s. 10.
Tsunami [jap.] — fale morskie wywołane podwodnymi trzęsieniami ziemi lub wybuchami podwodnych wulkanów, na otwartym oceanie osiągają wysokość 0,1–5 m, w pobliżu lądu
10–50 m, Encyklopedia „Gazety Wyborczej”, t. 19, Warszawa 2005, s. 34.
2
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 119
2012-04-28 16:43:38
120
IGOR BORKOWSKI
w rejonie Azji Południowo-Wschodniej, trzęsienia ziemi w Nowym Orleanie oraz
kolejnego tsunami — w Japonii). Taki wybór jest świadomy, wydaje się bowiem,
że przestrzenny dystans do opisywanych i interpretowanych wydarzeń będzie
pozwalał autorom na swobodniejsze (odważniejsze) skojarzenia, oceny, wymiar
argumentacyjny i stylistyczny, będą one obarczone mniejszym ryzykiem bezpośredniego dotknięcia poszkodowanych lub krewnych jakimiś radykalnymi sformułowaniami3.
Przedmiotem moich rozważań będą tylko te fragmenty tekstów, w których
publicyści koncentrują się na analizach o charakterze perswazyjnym, starając
się poznać rzeczywiste, a więc w ich założeniu pozaprzyrodnicze przyczyny
gwałtownych zjawisk naturalnych, ich przebieg i intencje, jakie kierowały Bogiem, który kataklizmy na człowieka sprowadza lub ich zaistnienie dopuszcza.
Co ciekawe, w analizowanym materiale tylko wyjątkowo znajdziemy informacje
o charakterze przyrodoznawczym, które mogą być dla odbiorcy źródłem wiedzy
dotyczącej mechanicznych przyczyn i przebiegu takiego zjawiska, jak na przykład tsunami, trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu. Być może dzieje się tak dlatego,
że informacje tego rodzaju zamieszczane są w innych mediach, więc tu można
się skoncentrować na rekonstrukcji celowościowego ich przebiegu w kontekście
narracji biblijnej. Analizowane publikacje nie zawierają żadnych zachęt do organizowania lub zaangażowania się w prowadzone akcje charytatywne na rzecz
poszkodowanych w katastrofach naturalnych. Jeśli takie inicjatywy się pojawiają,
informuje się o nich w innych częściach omawianych czasopism. Dla publicystów
bowiem także takie pomocowe zrywy serc bywają przedmiotem krytyki lub są co
najmniej faktami mocno podejrzanymi. Jeśli wielość zjawisk traktuje się symbolicznie, to wydarzenia tego rzędu co kataklizmy nie są w swojej istocie ważne
na powierzchni zdarzeń, ale głębiej — w dziedzinie sensów, które naprawdę reprezentują.
Dziennikarze podkreślają, że aspekty, które biorą pod uwagę, gdy piszą o kataklizmach na świecie, nie są zauważane w innych mediach, że się je ignoruje, lekceważy lub po prostu przemilcza. Oni zaś starają się je zgłębić i pokazać
w pełni ich wagę i znaczenia. Ksiądz Czesław Galek4 pisze: „Każdy kataklizm
ma wymiar fizykalny, ekonomiczny, humanitarny, międzynarodowy, narodowy,
indywidualny itp. Ma również aspekt religijny, o którym w ogóle nie mówiono
przy komentowaniu skutków tsunami” (N 4, 2005). Takie działania budują wizerunek medium jako wyjątkowego, działają integracyjnie, skupiają wokół tytułu
grono wiernych zwolenników, którzy między wierszami mogą odczytać sygnał,
3 Oczywiście kaznodziejstwo strachu może brać i bierze przykłady temporalnie i geograficznie najbliższe, aby wskazać, że katastrofa czy kataklizm są bezpośrednim znakiem, karą
za przewiny, dowodem na gniew Boga.
4 Powołując się na poszczególnych autorów tekstów, konsekwentnie zaznaczam, czy są
to osoby duchowne, czy publicyści świeccy. Wydaje się, że taka specyfikacja jest dla omawianej
problematyki istotna.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 120
2012-04-28 16:43:38
Postêp, dach z blachy i gromnica
121
że tylko to konkretne medium jest nośnikiem prawdy, pojmowanej tu oczywiście
jako teandryczne rozumienie głębi rzeczywistości. Postawa publicystów wpisuje
się tym samym w główne przesłania katolickiej doktryny medialnej, którą Sobór Watykański II zapoczątkował dokumentem Inter mirifica, w którym czytamy,
że podstawową powinnością dziennikarza jest krzewienie i stanie na straży prawdy, a w jej ustalaniu i opisywaniu ma się on kierować przede wszystkim poszanowaniem porządku moralnego ustanowionego przez Stwórcę.
Takie postawienie sprawy pociąga za sobą konieczność dociekania niedocieczonego sensu wydarzeń nie tylko w kontekście homiletycznym, katechetycznym
czy innych form działalności duszpasterskiej. Musi ono znaleźć miejsce także
w mediach. Kataklizm nie przychodzi jako wynik naturalnych, mniej czy bardziej przewidywalnych procesów przyrodniczych. Kto tak uważa, daje dowód duchowej aberracji. Każdy kataklizm musi znaleźć usensownienie w szerokiej perspektywie historiozoficznej, musi zostać odpowiednio zinterpretowany, a przez
to poznany, oswojony, zawłaszczony i wpisany na listę zdarzeń, które mają jakąś
naddaną logikę i głębszy sens w dialogu Boga z człowiekiem: „jako chrześcijanie
powinniśmy sobie zadać pytanie o sens tego, co tam się zdarzyło”5 — pisze Czesław Ryszka w tekście „Tsunami” w rodzinę (N 4, 2005).
Kataklizm w katolickiej publicystyce ciągle ma bardzo aktualny i żywy komunikacyjny wymiar. Nie jest zdarzeniem o charakterze przyrodniczym, czysto
naturalnym, mniej lub bardziej spodziewanym, łatwiejszym lub trudniejszym
do zlokalizowania i przewidzenia. Katastrofy naturalne mają przede wszystkim
ogromny ładunek naddanej, domagającej się deszyfracji i zinterpretowania informacji. Pierwotnym założeniem tej publicystyki wydaje się przekonanie, że każde
zdarzenie w świecie natury jest w rzeczywistości zdarzeniem w świecie kultury,
możliwe jest nałożenie na nie siatki pojęciowej, która transformuje to, co materialne i doczesne, w to, co niematerialne i wiecznotrwałe. Zgromadzony materiał
ujawnia przede wszystkim tropy, jakimi posługują się w analizowaniu zjawisk
natury publicyści współczesnych katolickich tygodników w Polsce, oraz odsłania ogólniejsze zasady działania mediów konfesyjnych. Posługiwanie się obrazowym językiem przykładu, zaczerpniętym z poruszających odbiorcę emocjonalnie
spraw dziejących się aktualnie na świecie, wpisuje się w tendencję kaznodziejską,
by przekaz dotyczący Słowa Bożego opierać w jak największym stopniu nie na abstraktach, lecz na żywych, jednoznacznych, łatwych do deszyfracji obrazach.
Wszystko, co zmysłowo pojmowalne i możliwe do zbadania, połączone jest ze sobą wieloma
związkami, umykającymi naszej uwadze. Jednak ten, kto posiada „trzecie oko”, kto sercem szuka
5
Tsunami jest konglomeratem wielu nakładających się i różnie eksponowanych zjawisk,
publicyści wysuwają na czoło albo niszczycielski żywioł wody, albo głębię przepaści, która staje
się ośrodkiem trzęsienia ziemi, por. W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, s. 339–340,
475–479.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 121
2012-04-28 16:43:38
122
IGOR BORKOWSKI
ukrytej istoty rzeczy, może w gwiazdach, drzewach, zwierzętach i ludziach odkryć symboliczne
znacznie, które mówi o czymś wyższym i nieprzemijającym
— uważa znakomity niemiecki homileta Willi Hoffsümmer. Zgromadzony przeze
mnie materiał przykładowy pozwolił na wyodrębnienie pięciu podstawowych tropów interpretacyjnych zjawisk naturalnych współcześnie dotykających ludzkość.
Trop 1. Boskie „ostrzegam”
Liczne w ocenie mediów (zapewne nie tylko katolickiej proweniencji) klęski
naturalne, z jakimi ma do czynienia współczesny człowiek, domagają się jakiegoś
objaśnienia i uzasadnienia. W wypadku analizowanych tu tekstów raczej nie będzie to uzasadnienie o charakterze racjonalizującym. Takie zostaje zwykle albo
zignorowane, albo na wstępie zdezawuowane jako czcza ekwilibrystyka pysznego ludzkiego rozumu, który w ostateczności i tak pozostaje bezbronny i zmuszony, by przed tajemnicą, jaką są rzeczywiste znaczenia katastrofy, uklęknąć
w pokorze. Jak powiedziałby Gregory Bateson6, dziennikarze mediów katolickich
myślą w kategoriach jakichś historii. „Ludzie to zwierzęta opowiadające historie
— skonkretyzował te przeczucia Walter Fisher — doświadczają życia i pojmują je
jako ciąg rozwijających się narracji: konfliktów, postaci, rozpoczęcia, rozwinięcia
i zakończenia”7.
Katoliccy publicyści, przenosząc dysputę nad kataklizmami na poziom semiotyczny, zakładają, że są one kolejnymi rozdziałami opowieści. Koncentrują
się na dwóch zasadniczych pytaniach w ciągu przyczynowo-skutkowym: dlaczego (zdarzenie ma miejsce)? W jakim celu (dzieje się tu i teraz)?
Fundamentalne pytania zogniskowały się w tytule tekstu8 ks. Artura Stopki
Kara Boża czy ostrzeżenie? (GN 3, 2005). W kontekście tsunami w Azji autor
stawia takie właśnie pytanie: „Czy tragiczne tsunami można odczytywać jako
karę Bożą?”. Uzyskuje od ówczesnego księdza profesora Tomasza Węcławskiego odpowiedź łagodnie przeczącą, z którą wydaje się zgadzać: „mówienie o tym
wydarzeniu wprost jako o karze Bożej jest nadużyciem”. Niemniej samo wydarzenie nie ma charakteru li tylko przyrodniczego. Obaj dialogujący podkreślają,
że w tym zdarzeniu „mamy do czynienia z wyrazistym ostrzeżeniem”. Dotyczy
ono rychłej i niespodziewanej kary Bożej za grzech i występek, choć samo nią
6
G. Bateson, Umysł i przyroda, Warszawa 1996, s. 26.
W. Fisher, Human Communication as Narration. Toward a Philosophy of Reason, Value
and Action, Columbia 1987, s. 24.
8 W moim opracowaniu licznie pojawiać się będą przykłady tekstów, których nagłówki pełnią funkcję perswazyjną, ustanawiając perspektywę odbiorczą i linię interpretacyjną tekstu wobec
jego odbiorców. O takich zabiegach szczegółowo można przeczytać w tekście J. Kowalewskiej-Dąbrowskiej, Gry językowe w tekstach publicystycznych. Kreacja czy manipulacja?, [w:] Kreowanie światów w języku mediów, red. P. Nowak, R. Tokarski, Lublin 2007, s. 87–105.
7
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 122
2012-04-28 16:43:38
Postêp, dach z blachy i gromnica
123
jeszcze nie było. Autor przywołuje tu słowa Jezusa: „Jeśli się nie nawrócicie,
wszyscy tak samo zginiecie”, pomijając egzegetyczny kontekst przewidywania
kary wiecznej za grzech, a nie kary doczesnej. To ciekawe, gdyż wykład o rzeczywistym w ocenie piszących znaczeniu szczególnie kataklizmu tsunami w Azji
zawiera w sobie wiele sprzeczności. Zapał retoryczny unieważnia je i zawiesza
jakąkolwiek refleksję krytyczną.
Za boskie ostrzeżenie uważa się zwykle spektakularne, ale jednak odległe
przestrzennie od odbiorców tekstów wydarzenia, tak by mogły się spełnić słowa
Mirosława Salwowskiego:
Do każdego z nas należy jednak wybór — czy pójdziemy śladem niniwitów, którzy przejęci
ostrzeżeniami proroka Jonasza odwrócili się od swego występku, czy też podążymy śladem naśmiewających się z napomnień Noego ludzi zgładzonych później przez potop (PK 40, 2005)9.
Podobnie w Krótkich myślach o śmierci pyta ks. Paweł Bortkiewicz:
czy ta śmierć sprowokuje do myślenia — co pominięto chyba w komentarzach po azjatyckim tsunami — o pewnej przygodności człowieka, o jego bezradności wobec potęg przyrody, a zarazem
o wciąż aktualnym wezwaniu do czynienia sobie tej ziemi poddaną (PK 39, 2005).
Ksiądz Galek zastrzega: „Oczywiście, nie należy we wszystkich kataklizmach i nieszczęśliwych wypadkach widzieć kary Bożej. Niemniej jednak powinny one chrześcijan skłaniać do głębszej refleksji”. Następnie układa w pewien
cykl sceny zaczerpnięte z Ewangelii św. Łukasza (17, 26‒35) i stwierdza: „kiedy
oglądaliśmy obrazy telewizyjne z Dalekiego Wschodu, trudno było nie zauważyć
aktualności tych słów” (N 4, 2005). Wywód ten jawi się jako takie postrzeganie
interwencji Boga w sprawy tego świata, w którym w łańcuch wydarzeń łączy się
najpierw ta realna interwencja — zesłanie na ziemię kataklizmu, następnie jakieś
posłużenie się mediami i pracą dziennikarską, by przez wykorzystanie tych narzędzi sprokurować przekaz, który ma się stać zaczynem kaznodziejskiej interwencji
w umysłach i sumieniach oglądających, przynaglić ich do zmiany własnego postępowania.
Starotestamentalne skojarzenia wieść będą ku wieży Babel, która — niczym
ludzkie zabiegi wokół zabezpieczenia się przed nadejściem katastrofy — jest dowodem próżności ludzkiego wysiłku: „zachowujemy się niczym budowniczowie
biblijnej wieży Babel, zadufani we własną potęgę, uważając, że mamy prawo
czuć się równi Panu Bogu”10 — pisze po azjatyckim tsunami Jerzy Marek Nowakowski w tekście Wieża Babel (PK 2, 2005). Boskie „ostrzegam” bywa objaśniane jako swoiście wymuszona przez człowieka negatywna, obronna reakcja
9 Woda może być narzędziem kary, ale jednocześnie odkupieniem grzechów, które może dać
początek nowej ludzkości, nowemu pokoleniu, lepszemu światu, por. W. Kopaliński, op. cit., s. 477.
10 Pojawiająca się w Księdze Genesis wieża Babel symbolizuje przede wszystkim samozniszczenie wywołane pychą i megalomanią, przedsięwzięcie zmierzające do katastrofy, niespełnione marzenie, por. W. Kopaliński, op. cit., s. 461.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 123
2012-04-28 16:43:38
124
IGOR BORKOWSKI
ze strony sił transcendentnych. Jakby każdy zły postępek ludzkości powodował
reakcję po tej drugiej stronie, jakby trwała swoista licytacja, jakby bezwyjątkowo
obowiązywała zasada: wet za wet.
Zdaje się, że możemy się spodziewać dalszej eskalacji zjawisk w świecie fizycznym, bo i człowiek posuwa się w swych nienormalnych, a nawet perwersyjnych pomysłach. W tym rozszalałym
moralnie i fizycznie świecie mamy mimo wszystko zachowywać wstrzemięźliwość przed złem
(o. A. Pelanowski, Rentgen sumień, GN 48, 2007).
Rodzi się tu pewna komunikacyjna odpowiedniość, o której pisał Hans Mueller w wypadku kaznodziei:
musi mówić o tym, co duchowe, a więc ze swej istoty niewidzialne. Nie może czynić tego inaczej,
niż odwołując się do odpowiedników w tym, co widzialne, który to obszar jest wspólny dla mówiącego i jego słuchaczy11.
Owo boskie „ostrzegam” byłoby chyba najbliższe takiej interpretacji, w której
o Bogu mówi się, że jest „bezsilnym wobec ludzkiej wolności”, a co za tym idzie
w jakiejś mierze ograniczony do sygnalizowania tych postępków czy tego poziomu ludzkiej nieprawości i grzechu, które wymagają naprawy i pokuty. To właśnie
w momentach owej bezsilności, jak pisze abp Stanisław Wielgus, Bóg „daje człowiekowi znaki czasu, których ten jakże często nie dostrzega” (abp S. Wielgus,
Dlaczego zło?, N 3, 2005).
Trop 2. Znak
Dla publicystów katolickich kataklizmy były i są znakami, które Bóg przekazuje człowiekowi na przestrzeni dziejów stworzenia. Wcześniej, jak często podkreślają, znaki te były jednak zdecydowanie trafniej rozszyfrowywane, a ludzie,
którym zrozumienie ich nie przysparzało większej trudności, dostosowywali się
do tego, co im poprzez groźne siły natury zostało zakomunikowane. Już w tytule
swego tekstu odnoszącego się bezpośrednio do wydarzeń końca 2004 roku redaktor naczelny „Niedzieli”, ks. Ireneusz Skubiś, stawia pytanie: Czy dostrzeżemy ten
znak? (N 5, 2005).
Szumy komunikacyjne czy degradacja języka duchowej komunikacji są spowodowane dwoma procesami: przedkładaniem iluzorycznej potęgi oświeconego
rozumu nad prostą wiarę i ufność Opatrzności Bożej oraz zatruciem współczesnego człowieka nawałem medialnych, płytkich informacji: „My, ludzie XXI wieku,
karmieni postmodernistyczną papką, mamy skłonność do relatywizacji każdej
dziedziny życia”, pisze Małgorzata Szewczyk i zaraz dodaje: „Jesteśmy ślepi
na znaki Boga, bo przedkładamy rozum nad wiarę w niewytłumaczalne. Żyjemy
11
H. Mueller, Homiletyka na trudne czasy, Kraków 2003, s. 121.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 124
2012-04-28 16:43:38
Postêp, dach z blachy i gromnica
125
jak we mgle, a w dodatku z bielmem na oczach”12 (M. Szewczyk, Bo to, co nas
spotyka, przychodzi spoza nas, PK 48, 2010). Autorka daje czytelny wykład istoty
komunikacji Boga z człowiekiem za pomocą klęsk żywiołowych, przywołując te
najbardziej znane z historii biblijnej:
kiedyś Bóg jaśniej objawiał swoje nadprzyrodzone znaki. W przeszłości człowiek miał ścisły kontakt z przyrodą. Był wobec niej bezbronny, nie potrafił interpretować jej znaków: gwałtownych
zmian atmosferycznych, potęgi żywiołów. Nierzadko odczytywał je jako znaki woli Bożej. Bóg objawiał się niekiedy wśród potężnych grzmotów, trzęsienia ziemi lub też w łagodnym szumie wiatru.
Biblia wymienia też tęczę i zachód słońca jako Boży znak13.
Według publicystki „Przewodnika Katolickiego” te zdarzenia i zjawiska przyrodnicze wbrew racjonalizującemu wykładowi współczesnych niczego formalnie
nie straciły ze swojej nadprzyrodzonej mocy komunikowania woli Boga. To odbiorcy zdegradowali się na tyle, że nie potrafią tych komunikatów deszyfrować.
Tym, co ma decydujące znaczenie dla właściwego odczytania treści przesłania,
jest wewnętrzna dojrzałość, w której braku autorka upatruje największą przeszkodę we właściwym rozumieniu poszczególnych wydarzeń.
Ponieważ obserwowane zjawiska przyrodnicze są znakowo dość niejednoznaczne, potrzebne jest zastosowanie technik inkluzyjnych, stąd bardzo częste
w tych tekstach posługiwanie się zaimkiem „my” (ma on tu charakter ekskluzywny, wskazuje tych, którzy są wybrani, czyści, godni; oraz inkluzywny, buduje
grupę, nad którą można zapanować jako jej mędrzec-przewodnik, posługując się
zbiorowym głosem grupy — opinii powszechnej14). Tak też pisze o tym bp Andrzej Dzięga w tekście Głupstwo dla świata. Kazanie na Górze i Osiem Błogosławieństw zestawia z tym, co dzieje się w społeczności światowej na wieść o kataklizmach dotykających mieszkańców najodleglejszych nawet zakątków Ziemi.
To są w jego ocenie znaki, których właściwe rozpoznanie i zrozumienie pozwala
ludzkości się nawracać:
Gdy stanie się coś złego (pamiętasz jeszcze powodzie na polskiej ziemi sprzed kilku laty?
Pamiętasz jeszcze tsunami?), natychmiast świat przywołuje postawę dzielenia się z biedakami, którzy z godziny na godzinę stracili i dach, i chleb (bp Andrzej Dzięga, Głupstwo dla świata, N 6, 2005).
Ludzkie zaślepienie bywa, w ocenie publicystów, skutecznie leczone gwałtownością bożej interwencji, choćby takiej, jak tsunami, które zmienia szwedzkie
12 Autorka odwołuje się do częstego w Biblii porównania grzeszników do ślepców, por.
Mt 15, 14; Łk 6, 39.
13 Autorka ma na myśli: wiatr jako znak objawienia Boga lub zstąpienia Ducha Świętego,
J 3, 8; tęczę jako znak przymierza Boga z Noem, Rdz 9, 13; Słońce jako symbol Chrystusa (por.
W. Kopaliński, op. cit., s. 387).
14 O tym, jakimi technikami media mogą się posługiwać, by upowszechniać pewne poglądy
i oceny w grupie, w sytuacji, gdy wydarzenie jest niejednoznaczne, a jego ocena niepewna, pisze
H.M. Kepplinger w rozdziale Sposób radzenia sobie z niepewnością w książce Mechanizmy skandalizacji w mediach, Kraków 2008, s. 17–22.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 125
2012-04-28 16:43:38
126
IGOR BORKOWSKI
społeczeństwo (publicysta najpierw informuje czytelników, że wśród ofiar tsunami relatywnie wielu to Szwedzi, następnie konstatuje o społeczeństwie szwedzkim, że to „tzw. naród pogodnych racjonalistów i społeczeństwo, które w dużej mierze pozbawione jest odruchów wspólnotowych” (ks. Dariusz Madejczyk,
Ja to ujrzałem i daję świadectwo, PK 3, 2005), by następnie przejść do wykładu
celowościowego działania Boga poprzez tsunami:
stał się nagle potrzebny głos duchownych, a ludzie przypomnieli sobie, że mają sąsiadów. Potrzeba
czasami wielkich tragedii i ludzkich dramatów, by człowiek na nowo zwrócił się w stronę Boga
i zechciał posłuchać tych, co o Nim mówią.
Dzieje się tak zapewne również dlatego, że — jak uważa o. Augustyn Pelanowski:
Nic tak nie pomaga nam odkryć obecności i mocy Jezusa jak sytuacje krytyczne […]. Nasze
modlitwy w czasie spokoju przypominają odkurzanie starych mebli piórkową miotełką. Ale gdy
na horyzoncie pojawi się czarna chmura niebezpieczeństwa, modlitwa zamienia się w wyważanie
drzwi do nieba (o. A. Pelanowski, Maskota czy sternik?, GN 49, 2006).
W podobnym duchu rozumuje ks. Andrzej Draguła: „wielu ludzi na nowo
odkrywa wiarę, gdyż tylko w niej znajduje odpowiedzi na pytania, które sobie
stawia, tylko wiara pozwala odnaleźć ponowny sens egzystencji” (ks. A. Draguła,
Tsunami, czyli Bóg w piekle, N 5, 2005). Kaznodziejski styl analizowanych tutaj
tekstów nie wynika tylko z tego, że duża część publicystów katolickich łączy
profesję dziennikarską z kapłaństwem. Wydaje się, że nasycenie omawianych
materiałów specyficzną stylistyką jest związane przede wszystkim z przyjęciem
bardzo dziś popularnej postawy teocentrycznego, a nie antropocentrycznego ujmowania komunikowania perswazyjnego, którego te teksty są częścią. Tym bardziej gdy w grę wchodzi aspekt komunikacyjny między Bogiem a stworzeniem,
dziennikarz staje się TYLKO pośrednikiem15.
Naukowe poznawanie świata, które powinno prowadzić do łagodzenia lęków
przed nieznanymi mechanizmami nieokiełznanej przyrody, niczego takiego jednak w ludzkich umysłach nie czyni. Tak uważają katoliccy publicyści, wskazując,
że wszystko, co się dzisiaj dzieje w przyrodzie, jest czytelną realizacją słów Jezusa i wizji św. Jana z Apokalipsy:
Trudno zapewne uwierzyć w to wszystko, co Jezus zapowiedział o znakach poprzedzających
Jego przyjście, tym, którzy ciągle żyją w błogiej nieświadomości prawd objawionych. Nie da się
sprowadzić zapowiedzi Jezusa jedynie do metafory. W czasach, w których raz po raz słyszymy
o tsunami, wzmianka o trwodze narodów wobec szumu morza nie wydaje się być czymś fantastycznym (o. A. Pelanowski, Rentgen sumień, GN 48, 2007).
Właściwe odczytywanie znaków czasu właśnie w świetle narastającej —
w wizji publicystów katolickich — opresji natury staje się potrzebą chwili:
15 Por. A. Lewek, Współczesna odnowa kaznodziejstwa, z. II. Zarys homiletyki ogólnej,
Warszawa 1980, s. 85–101.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 126
2012-04-28 16:43:38
Postêp, dach z blachy i gromnica
127
w Wielkim Poście głębiej zastanowić się nad współczesnymi „znakami czasu”, do których niewątpliwie należą wydarzenia, które rozegrały się na Dalekim Wschodzie. Należy też sięgnąć do apokaliptycznych mów Pana Jezusa i Apokalipsy św. Jana. Wydają się one być najlepszą lekturą na dzisiejsze czasy (ks. C. Galek, Znaki czasu, N 4, 2005).
Czytelne znaki są według publicystów nieodzowne, by współczesny człowiek
pojął, jakie jest jego prawdziwe przeznaczenie i jaka jest głębia jego moralnej deprawacji. Wydaje się, że kataklizmy stają się w ich ocenie nie tylko nieodzowne,
lecz wprost pożądane i oczekiwane, bo tylko takimi jednoznacznymi i mocnymi
argumentami może dzisiaj Bóg przemawiać do człowieka:
potrzebuję tego bardziej niż powietrza. Miażdży mnie piekło interesów zgniłych elit i tsunami,
na które nie ma lekarstwa. Miażdży mnie brak pokory tych, których nie przekonuje nawet naoczny
dowód o tym, że prochem są i w proch się obrócą
pisze Anna Litwin w stylizowanym na lamentacje Jeremiaszowe tekście Zamienię
lęk na nadzieję (N 10, 2005).
Trop 3. Dowód
Wysiłek, aby klęskę naturalną usensownić, by nadać jej komunikacyjne znaczenie, bardzo często zmierza do tego, by dzięki niej znaleźć dowody na niedoskonałość natury — stworzenia, które mimo pochodzenia z ręki Boga jest jednak
skażone grzechem pierworodnym, a co za tym idzie skazane na cierpienie i niepowodzenia różnego rodzaju. Jak pisze ks. Mirosław Janiak w tekście Gdzie był Bóg?,
Kataklizm ten potwierdza, że świat natury i ludzi nie jest samowystarczalny […]. Żyjemy więc
ograniczeni na ziemi, która dopiero będzie odnowiona. Dla katolików obietnica zawarta jest w Apokalipsie, która mówi o nowym niebie i nowej ziemi na końcu czasu (GN 2, 2005).
Istotną cechą badanych tekstów jest interpretowanie kataklizmów jako dowodów szczególnej troski Boga o człowieka, w tym znaczeniu, że jest to objaw
Jego miłości do stworzenia i zatroskania kondycją moralną ludzkości, o czym
Mirosław Salwowski w tekście Między Sodomą a Nowym Orleanem pisze tak:
„Kogo Bóg miłuje, tego chłoszcze” — mówi św. Paweł. Poprzez ziemskie kary Wszechmogący próbuje ukazać nam marny los, do którego zmierzamy, brnąc i trwając w grzechu, i to jest właśnie
oznaka Jego miłości do nas (PK 40, 2005).
Bardzo zajmujący wykład sensów pojawienia się tsunami i dotknięcia przez
ten kataklizm takiego, a nie innego miejsca, daje w tekście z cyklu „Puls tygodnia” ks. Andrzej Draguła: „Tragedia nie dotknęła krajów zlaicyzowanych, gdzie
Bóg staje się jedynie muzealnym eksponatem. Przeciwnie, dotknęła ludy o niezwykłym wręcz poczuciu sakralności świata i obecności Boga” (ks. A. Draguła,
Tsunami, czyli Bóg w piekle, N 5, 2005). To bardzo interesujący sposób spojrzenia
na tragedię, jaka rozegrała się w Azji. Następuje tu swoista antropomorfizacja
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 127
2012-04-28 16:43:38
128
IGOR BORKOWSKI
Boga, który obraża się na tych, którzy się od Niego odwrócili, nie chce mieć z nimi
nic wspólnego i swoje negatywne emocje — tu akurat ich emanacją jest kataklizm
— kieruje na tych, którzy pozostali wierni, którzy mają świadomość Jego żywej
obecności w dziejach. Wydaje się, że logika tego wywodu ma przekonać czytelników, że bliski kontakt z Bogiem daje szanse na to, że i On podejmie jakąś aktywność komunikacyjną, ześle znak — ale tylko tym, którzy przeczuwają, że ów
znak może się pojawić. Oczywiście jest to także kolejny dowód na to, że dla publicystów katolickich katastrofy naturalne są narzędziem wychowawczym, które
Bóg wykorzystuje, by trawić w ogniu przeciwności dusze, które są Mu najbliższe,
ofiary zaś są poprzez to cierpienie wyróżnione i dowartościowane. Takie rozumienie staje w oczywistej sprzeczności z aktualnym nauczaniem Kościoła katolickiego, które na przykład Jan Paweł II nawiązujący podczas jednej z modlitw na Anioł
Pański do klęsk naturalnych interpretował następująco: „wiara uczy nas, że nawet
w najtrudniejszych i najboleśniejszych próbach, jak kataklizmy […] Bóg nigdy
nas nie opuszcza — w tajemnicy Bożego Narodzenia przybył, aby dzielić naszą
egzystencję”. Już przedsoborowa interpretacja miłosierdzia jako przymiotu Boga
wskazywała, że jest ono najważniejsze i poprzedza nawet sprawiedliwość, która
ustępuje współcierpieniu Boga zniżającego się w odkupieniu do stworzenia16.
Wskazany wcześniej wybór nie jest jedynym możliwym. Zdarza się, że kataklizm — tu oceniany jako świadoma boska interwencja — uderza w społeczeństwa o specyficznych cechach. Ma być dla nich lekcją, by nie rzec nauczką, jakimś
rodzajem skarcenia, które podejmuje Bóg Ojciec chcący być także skutecznym
wychowawcą:
Japonia nie jest krajem zbyt wrażliwym, odniesienie do Boga osobowego jest bardzo niewielkie […]. Trzeba zwrócić uwagę, że nieszczęście to dotyka ludzi, którzy bazują na rodzimej, bardzo
wysokiej technice, na własnej wspaniałej kulturze. Dlaczego jednak już dawniej słyszało się, że jest
w tym kraju bardzo wiele samobójstw? (ks. I. Skubiś, Japońska lekcja, N 13, 2011).
Kluczowe wydaje się w postawie publicystów katolickich kierowanie się takim podejściem do możliwości doświadczania prawdy, o którym pisał wybitny
filozof katolicki Hans Urs von Balthasar:
wina człowieka nie polega na tym, że zna on tylko pewien wycinek nieskończonej prawdy, lecz
na tym, że się tym wycinkiem zadowala, że się zamyka przed poszerzającym i uzupełniającym
spojrzeniem i przez to odgradza się od żywego źródła prawdy17.
Publicystyka katolicka stara się także pokazać, że kataklizmy dowodnie negują wiarę i zaufanie współczesnego człowieka w świat nauki i jego kompetencje,
za każdym razem sprowadzając wszystkie zachwiane przez kataklizm proporcje
do jakiegoś przedustawnego, odwiecznego i niepodważalnego ładu:
16
Por. J. Machniak, Doświadczenie Boga w tajemnicy Jego Miłosierdzia u bł. s. Faustyny
Kowalskiej, Kraków 1999, r. 1. Przymiot Bożego Miłosierdzia, s. 14–26.
17 H.U. von Balthasar, Teologika, t. 1. Prawda światła, Kraków 2005, s. 120.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 128
2012-04-28 16:43:38
Postêp, dach z blachy i gromnica
129
Straszliwe tsunami z drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia przypomniało ludziom na całym
świecie, że mimo naszych komputerów, samochodów i naszego przekonania o ludzkiej potędze,
jesteśmy bezsilni wobec sił natury (J.M. Nowakowski, Wieża Babel, PK 2, 2005);
oświeceniowy mit, że ludzki rozum i jego nadzwyczajne techniczne wytwory uczyniły człowieka
całkowicie samowystarczalnym, rządzącym skutecznie przyrodą i niepotrzebującym Boga, pęka jak
bańka mydlana (abp S. Wielgus, Dlaczego zło?, N 3, 2005).
Narzucający się tutaj wątek wanitatywny, owa anihilacja dorobku ludzkiej
myśli wobec sił Boga, które objawiają się nieokiełznanym żywiołem, jest zrozumiała. Media elektroniczne w dniach tego rodzaju katastrof godzinami karmią
odbiorców obrazami zniszczeń, degradacji, destrukcji, łatwo więc przenieść te
obrazy w stylistykę biblijnych skojarzeń i obrazowań. Co ciekawe, bywają one
niezmiernie dosadne na płaszczyźnie skojarzeń imaginatywnych:
potężne fale tsunami, które zabijają ok. 300 tys. ludzi. W jednej chwili tysiące wylegujących się
na plażach turystów zostaje pochłoniętych przez oszalałe fale morza. Ich pożółkłe, zesztywniałe
ciała straszyć będą swym widokiem na plażach, gdy woda opadnie (M. Salwowski, Między Sodomą
a Nowym Orleanem, PK 20, 2005).
Obrazowość ta realizuje zadania, jakie na przepowiadających, objaśniających
słowo Boże, a w tym wypadku tych, którzy przecież tłumaczą Jego znaki, nakłada
wybitny polski homileta Zygmunt Pilch: „do wszystkich mówić tak, żeby mogli
prawdę oglądać oczami umysłu […]. Otwierać słuchaczom jak najwięcej okien
mowie, niech przez nie zaglądają do królestwa prawdy”18. Słowo mówione i słowo pisane dopiero wtedy stają się narzędziem skutecznej perswazji: formującej
umysły, korygującej postawy, wzmacniającej lub osłabiającej postawy i zespoły
poglądów odbiorców.
Nawałnica ma nie tylko moc niszczącą. Jej skutki są niejako pozytywne,
przywraca ona bowiem właściwą hierarchię rzeczy:
nie pomogła wysoko rozwinięta nauka, ani ogromne możliwości umysłowe człowieka, ani pieniądze […]. Dotykamy tego wielkiego nieszczęścia, świadczącego o ludzkiej bezsilności i ograniczoności. Są bowiem granice dla możliwości człowieka. Człowiek nie jest wszechmocny — jest tylko
człowiekiem (ks. I. Skubiś, Czy dostrzeżemy ten znak?, N 5, 2005).
W podobnym stylu pisze ten sam autor, gdy tsunami uderza w Japonię:
Bogata, uporządkowana Japonia — cel marzeń i niedościgły wzór wielu gospodarek świata,
również polskiej. To wszystko w jednym momencie staje się niczym, nie przedstawia żadnej wartości (ks. I. Skubiś, Japońska lekcja, N 13, 2011).
To właśnie oczyszczający nas z ułudy marzeń o wielkości kataklizm, który
w ocenie publicystów wywołuje we współczesnych zupełnie inne lęki niż u poprzednich pokoleń, staje się źródłem swoistego dobra. Jest bowiem lekcją pokory
i sposobem na przywrócenie właściwej miary wszechrzeczy:
18
Z. Pilch, Wykład zasad kościelnej wymowy, Poznań 1958, s. 150.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 129
2012-04-28 16:43:39
130
IGOR BORKOWSKI
nie jesteśmy naprawdę panami stworzenia. I rzecz w tym, że sami tę swoją ziemię — nam, ludziom,
oddaną i poddaną — świadomie niszczymy” — uważa Maria Potocka, Kataklizmy (niestety) obecne, N 14, 2005).
Ciekawym przykładem teologii narratywnej (opartej na przykładach wziętych
z otaczającej rzeczywistości), tym razem wpisującej się w argumentację bliską
„naiwnym przykładom” z rozmaitych łańcuszków szczęścia, jest takie interpretowanie przypadków losu, by z nich wyciągnąć dowód na konieczność ciągłego
czuwania, na konieczność dokonania właściwego wyboru. Pisze więc publicysta w stylu, który bliski byłby retoryce wysłowienia purytańskich kaznodziejów:
„Cokolwiek się stanie, bądź gotowy na przejście z tego świata ciemności do światła. Odrzuć uczynki mroku, odrzuć hulanki, pijatyki, rozpustę, wyuzdanie, kłótnie
i zazdrość” (o. A. Pelanowski, Buduj arkę, GN 2, 2008). Ilustracją konieczności
owego nieustannego czuwania jest właśnie dowodny przykład wzięty z historii
osób uratowanych podczas kataklizmu azjatyckiego tsunami:
26 grudnia 2004 roku o godzinie 10.11 w Khan Lak, czeska modelka Petra Nemcova została zalana falami tsunami. Uchwyciła się drzewa palmowego i nie puściła. Jej przyjaciel, fotograf
Simon Atlee, puścił się gałęzi i już go nigdy nie zobaczyła.
Współczesne biograficzne exemplum przemawia nie samą swoją treścią,
ale nowym, nadbudowanym wtórnie sensem: „Barwny, jaskrawy przykład przyciąga bowiem uwagę słuchacza, wzmaga jego koncentrację na całym przekazie,
przyczyniając się do zapamiętania dominującego przesłania”19. Trwałość ludowego katolicyzmu dowodzona takim, jak omawiane tu, ukształtowaniem dyskursu
potwierdza się poprzez wybory językowe, stylistyczne i metaforyczne, których
za każdym razem, przystępując do pracy, muszą dokonywać publicyści omawianych tu mediów.
Gazeta używa własnej wersji języka publiczności, do której głównie się zwraca; własnej retoryki i metaforyki, które według niej stosują czytelnicy; wykorzystuje zasoby wiedzy, które uważa
za wspólne dla całego audytorium. Dzięki temu tworzy podstawę porozumienia między wydawcą
a czytelnikiem20.
Gwałtowność kataklizmu uznawana bywa za probierz ludzkiej uczciwości,
postaw moralnych, ale także za papierek lakmusowy wskazujący na dane talenty
lub wypracowane umiejętności związane z odpowiednim zachowaniem się w obliczu tragedii. To moment, który w ocenie publicystów katolickich pozwala dowodnie wskazać, kto tak naprawdę posiadł niezwykłe dzisiaj cechy: umiejętność
p r a w d z i w e g o dzielenia się z potrzebującymi, dostrzegania ich r z e c z y w i 19 R. Garpiel, Obrazowość w kaznodziejskim komunikowaniu perswazyjnym, [w:] Sztuka
perswazji. Socjologiczne, psychologiczne i lingwistyczne aspekty komunikowania perswazyjnego,
red. R. Garpiel, K. Leszczyńska, Kraków 2008, s. 111.
20 S. Hall et al., Policing the Crisis: Mugging, the State, and Law and Order, London 1978,
cyt. za: S. Allan, Kultura newsów, Kraków 2006, s. 86.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 130
2012-04-28 16:43:39
Postêp, dach z blachy i gromnica
131
s t y c h potrzeb, racjonalnej posługi wśród a u t e n t y c z n i e poszkodowanych.
Co ciekawe, ów czysto materialny wątek zostaje bezkompromisowo wpleciony
w tekst, który uwzniośla ocenę postępowania współczesnego kleru:
Patrzysz na osoby życia konsekrowanego i z niedowierzaniem (a może z rzeczywistym podziwem) przyjmujesz ich ślubowane ubóstwo. Oni to ubóstwo ślubują, przyjmują je w sposób wolny
i całkowicie świadomie. Łatwiej im potem głosić i łatwiej pociągać za Chrystusem. W rzeczywistości, łatwiej im także dzielić się z posiadającymi mniej niż oni (bp A. Dzięga, Głupstwo dla świata,
N 6, 2005).
Wydaje się, że omówiona w tej części argumentacja interpretacyjna może
mieć także walor terapeutyczny. Poszukiwanie legitymizacji kataklizmów staje
się lekiem na lęk, jaki narasta, gdy się owe kataklizmy szczegółowo śledzi, interpretuje, omawia i eksponuje w środkach masowego przekazu czy w wypadku,
który tu omawiamy, w dyskursie publicystycznym (i kaznodziejskim). Jest też
zapewne jakimś sposobem praktykowania władzy symbolicznej, jeśli ujmiemy
ją w ten sposób, że nie zajmuje się ona dążeniem do poznania ostatecznej natury
świata, czyli nie podejmuje prób odkrywania zależności i mechanizmów, które
go konstytuują, ale zajmuje się jego konstruowaniem w przestrzeni symbolicznej.
W takiej interpretacji to „władza definiuje, co jest uznawane za racjonalne i co jest
uznawane za wiedzę, a w rezultacie ustala, co jest uznawane za rzeczywistość”21.
Trop 4. Kara
Najciekawszym i najpłodniejszym tropem interpretacyjnym klęsk żywiołowych i katastrof naturalnych jest uznanie ich za karę bożą. Wydawać by się mogło, że taka stylistyka jest już współcześnie nie do przyjęcia. Wydaje się sprzeczna
nie tylko z ustaleniami nauki, ale — co w tym dyskursie oczywiście fundamentalne — z logiką teologii i filozofii stworzenia oraz bożej kreacji człowieka i życia
w ogóle. Okazuje się, że tak nie jest. Zasada, przytaczana zresztą expressis verbis
na łamach: kogo Pan Bóg kocha, tego chłoszcze, zostaje tu dość pokrętnie zinterpretowana jako względnie łagodne napomnienie i kara za wskazany i nazwany
z imienia grzech22.
Tak dzieje się w wypadku tekstów dotyczących huraganu Katrina i wyjaśniania przyczyn, dla których dotknął on akurat Nowy Orlean. Nieco trudniej jest
autorom wskazać na powiązania między lokalizacją tsunami w Azji Południo21
S. Wróbel, Perswazja jako forma władzy, [w:] Sztuka perswazji…, s. 37.
Być może jest to refleks myślenia tomistycznego, które zakładało, że nagroda, jaką Bóg
obdarza za dobre czyny, znacznie je przerasta, kara, jaką wymierza za grzech, jest zawsze znacznie mniejsza niż przewina, por. św. Tomasz z Akwinu, Summa theologica, I, q, 21, a. 4, c, wyd.
polskie, Suma teologiczna w skrócie, oprac. F. Bednarski, t. 1, Kraków 1997; M. Sopoćko, Miłosierdzie Boga w dziełach Jego, Londyn 1959, s. 18.
22
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 131
2012-04-28 16:43:39
132
IGOR BORKOWSKI
wo-Wschodniej a przewiną, jaka by go na tamte tereny ściągnęła (stąd chętniej
wskazuje się na inną, omówioną wcześniej drogę interpretacyjną). Przywołuje
się chętnie figurę katechizmowego Boga sprawiedliwego, tego, który za dobro
wynagradza, a za zło karze. Takie widzenie mechanizmów rządzących światem
w jego doczesnej i transcendentnej płaszczyźnie wpisuje się w perspektywę teorii
odpłaty, która łączy czyn i jego skutki w łańcuch cierpień: ofiary, ale i sprawcy,
jednocześnie lub następczo. Jej echa znajdujemy nie tylko w tekstach biblijnych,
lecz także w kulturach starożytnych czy w pewnym sensie w wierze w reinkarnację. Wątek kary dowodnie pokazuje trwałość poglądów i obrazów wywodzących się z ludowego katolicyzmu. Fenomen trwałości tego stylu kaznodziejskiego i rzeczywistej lub traktowanej à rebours popularności potwierdza niezwykłe
zainteresowanie, jakie budzi wśród internautów homiletyka ks. Piotra Natanka,
„proroka” z Grzechyni.
Mirosław Salwowski w bardzo obszernym i szczegółowym wykładzie powodów, dla których huragan Katrina należy uznać za przejaw bożego gniewu,
nie unika pozbawionych jakichkolwiek zniuansowań stwierdzeń. Swój wywód
buduje w udany perswazyjnie sposób, przedstawiając wyimki z polskiej prasy
(„Tygodnik Powszechny”, „Polityka”, „Wprost”), odwołując się do publikowanych tam tekstów dotyczących ciemnych stron współczesnego Nowego Orleanu:
rozbudowanego tam przemysłu pornograficznego, prostytucji, hazardu i pijaństwa. Dzięki temu uzyskuje pożądany efekt: negatywna ocena kondycji moralnej
nowoorleańczyków i w efekcie wydarzenie, jakim jest przejście huraganu, jest
łańcuchem przyczynowo-skutkowym dowiedzionym i powszechnie przyjętym
nawet w mediach świeckich. Od siebie dodaje:
ogromne wskaźniki przestępczości będące wielką bolączką Nowego Orleanu, bardzo silnie rozwinięty okultystyczny i semi-satanistyczny kult voodoo […]. Najgwałtowniejszy atak Katriny nastąpił
w dniach 29 i 30 sierpnia, czyli dokładnie w przeddzień planowanego na 31 sierpnia wspomnianego
wyżej „Festiwalu Dekadencji” — słynącej z ogromnego wyuzdania i bezwstydu wielkiej imprezy
sodomitów i lesbijek (Między Sodomą a Nowym Orleanem, PK 40, 2005).
W dalszej części tekstu Salwowski stara się przez wskazanie kilku przypadków z historii XX wieku udowodnić prawidłowość, że „przypadki bożego gniewu”
mają miejsce w sytuacjach, w których Bóg zostaje niejako zmuszony do destrukcyjnej interwencji. Wszystkie miejsca, które wylicza, określa zbiorczym mianem
„miejsc i rejonów wybijających się w swych zniewagach czynionych Wszechmogącemu”. Wspomina trzęsienie ziemi z 8 maja 1902 roku na Martynice: „Uczestnicy przebrani za zakonników i zakonnice kpili sobie z wiary katolickiej”; trzęsienie
ziemi w 1908 roku w Messynie, której „mieszkańcy lubowali się w bluźnierstwach
i rozpuście”; trzęsienie ziemi w mieście Meksyk w 1986 roku, kiedy to zniszczeniu uległa dzielnica, „w której nieco wcześniej odbywał się zjazd satanistów
i okultystów”; trzęsienie ziemi z 17 stycznia 1994 roku, które zniszczyło tę część
Los Angeles, w której znajdują się wytwórnie filmów pornograficznych; tsunami
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 132
2012-04-28 16:43:39
Postêp, dach z blachy i gromnica
133
w Azji Południowo-Wschodniej, o którym to rejonie stwierdza, że to „mekka seksturystyki, szczególnie ulubiona przez europejskich i amerykańskich pedofilów”.
Zbieżną argumentację znajdziemy w innym tekście, w którym autor za oczywistość
uznaje powody, dla których tsunami uderza właśnie w ten, a nie inny region świata: „nie można ukrywać faktu, że tereny te nazywano współczesną Sodomą i Gomorą, a ściślej mówiąc — słynęły z prostytucji uprawianej na skalę przemysłową,
z prostytucją dziecięcą włącznie” (C. Ryszka, „Tsunami” w rodzinę, N 4, 2005).
Kolekcjonowanie przykładów buduje potwierdzający się wzajem ciąg exemplów,
które przestają być zbiorem mniej lub bardziej poruszających historii dziejowych,
stają się w tym wtórnym w rozumieniu Rolanda Barthes’a systemie semiologicznym formą niosącą nowe znaczenie. Jest to znaczenie już nie słów, które zostały użyte, ale nowych symbolicznych odniesień, które z tego użycia wynikają23.
To istotnie ciekawe wyliczenie nie jest pozbawione pewnego dodatkowego ładunku naiwnej interpretacji. Oto za każdym praktycznie razem okazuje się,
że nadprzyrodzona interwencja następuje natychmiast lub prawie natychmiast
po jakimś spektakularnym akcie bluźnierstwa czy szyderstwa — osobliwie z treści religijnych nie tyle nawet chrześcijańskich, ile węziej: katolickich. Dodajmy tu
także, choć to wykracza poza spektrum omawianych przez nas zagadnień, że jako
przykład sprawiedliwego gniewu bożego u Salwowskiego wskazane zostaje także
zatonięcie Titanica 12 kwietnia 1912, a za jedną z istotnych przyczyn podaje się
napis, jaki miał sygnować burtę statku: „Nikt, nawet sam Jezus Chrystus, nie zdoła
zniszczyć tego statku” (jest to jeden z istotnych wątków pojawiających się na przykład w dyskusjach na portalach chrześcijańskich, w których twierdzi się, że Titanic był ozdobiony napisami jak przytoczony wcześniej, a także „Nie ma Boga ani
Pana” — na spodniej stronie statku i/lub „Nie ma Pana” — wynik specyficznego
odczytania cyfr, które miały być numerem statku).
Boska sprawiedliwość, którą możemy poznać za sprawą tej publicystyki,
wydaje się matematyczna i proporcjonalna. Odwołuje się do starotestamentowej
zasady „oko za oko, ząb za ząb”, jako dowód na to, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który według katechizmowej zasady za dobro wynagradza, a za zło karze,
przywołując widzenia polskich świętych: Faustyny Kowalskiej i służebnicy bożej
Rozalii Celakówny, które zapowiadały zniszczenie Warszawy „za liczne grzechy
aborcji i rozpusty”. Drugim argumentem uprawomocniającym takie odmierzanie
winy i kary są dla publicystów cytowane prorocze słowa św. Maksymiliana Marii
Kolbego „w II wojnie światowej zginie tylu ludzi, ile zamordowanych zostało
poczętych dzieci” (PK 40, 2005). Mamy tu do czynienia z pragmatycznym wykorzystaniem zasadniczo każdego mówienia o przyszłości postrzeganego jako przepowiednia/proroctwo24.
23
Por. R. Barthes, Mitologie, Warszawa 2000, s. 245–249.
Por. P. Kładoczny, Przepowiednie w Internecie, [w:] Nowe media — nowe w mediach, red.
I. Borkowski, A. Woźny, Wrocław 2001, s. 99–107.
24
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 133
2012-04-28 16:43:39
134
IGOR BORKOWSKI
Ta specyficzna odpowiedniość bywa odnajdywana także w analogiach między obrazem kar biblijnych i kar, które spadają na współczesnego człowieka:
Wzburzona woda, ogień błyskawic i gwałtowny wicher były to trzy plagi, które spadały
na ludzkość, kiedy odwracała się od Boga. Pokolenie Noego zostało zalane wodą, ogniem z nieba
zostało ukarane pokolenie Sodomy, a wichrami zostało rozrzucone po świecie pokolenie wieży Babel […]. Myślę o naszym świecie, na którym zdarzyły się już wielkie tsunami, pożary ogromnych
wież na Manhattanie, huragany niszczące wybrzeża
— tak dawne i obecne rozsierdzenie Boga na człowieka postrzega o. Augustyn
Pelanowski w tekście Maskota czy sternik (GN 29, 2006). To zestawienie ma jeszcze i tę wartość, że aktualizuje konteksty skojarzeniowe: woda, ogień, wiatr mają
wartość niszczącą, ale także oczyszczającą25.
Wspominanie tutaj o mistycznej logice, która zawiesza prawa logiki, jaką
znamy nawet z potocznego doświadczenia, a więc także z potocznej, zdroworozsądkowej wizji świata, pozwala publicystom katolickim na snucie rozważań,
które stawiając sobie za cel usensownienie kataklizmu, jednocześnie — bywa
— powodują, że powstają teksty dowodowo sprzeczne. Tak dzieje się nawet na łamach jednego czasopisma w wypadku azjatyckiego tsunami. Czytamy, że jego
gwałtowność i dotkliwość jest widoczną karą, jaką Bóg zsyła na ludzkość za to,
że niechrześcijanie ośmielili się świętować Boże Narodzenie. Tak sytuację tę postrzega ks. Dariusz Madejczyk:
Coś niezwykłego się wydarzyło, a właściwie nienormalnego. Nasze chrześcijańskie święta
zagarniają, przywłaszczają sobie i, nie wiedzieć czemu, świętują dziś wszyscy — niewierzący i wyznawcy innych religii […]. Kiedy idą święta, część z nich wyrusza, żeby się bawić. Najlepiej daleko
i tam, gdzie jest ciepło. Do Tajlandii lub Indonezji, na Sri Lankę i do Malezji (Ja to ujrzałem i daję
świadectwo, PK 3, 2005).
W tym samym jednak tygodniku czytelnik znajdzie tekst, z którego dowie
się, że ofiarami tsunami w większości nie byli turyści. Pochłonęło ono: „rybaków
i wieśniaków indonezyjskich, tajskich, cejlońskich” (J.M. Nowakowski, Wieża
Babel, PK 2, 2005). Inni publicyści interpretują tsunami jako karę, która spada
na chcących uniknąć świętowania Bożego Narodzenia:
Niektórzy nie chcieli przeżywać świąt w atmosferze chrześcijańskiej […]. Autochtoni, jak i przybyli na wypoczynek goście, nie spodziewali się, że zamiast zabawy, karnawałowych radości i „raju”,
przeżyją apokaliptyczne sceny, niemalże z piekła rodem (ks. C. Galek, Znaki czasu, N 4, 2005).
W bardzo podobne tony uderza inny publicysta „Niedzieli”. Wskazując
na motywację podróżowania w rejony Azji, które dotknęło tsunami w czasie świąt
Bożego Narodzenia, poucza:
25
Woda por. przyp. 9; ogień — jako instrument oczyszczenia równy wodzie lub od niej
skuteczniejszy, jako kara za grzechy, jako narzędzie bożej sprawiedliwości (miecz ognisty); wiatr
— jako narzędzie gniewu bożego (Jeremiasz 51, 1–2, Eklezjastyk 43, 17), jako gwałtowność i porywczość (Ezechiel 17, 21, Hiob 8, 2, Ozeasz 8, 7).
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 134
2012-04-28 16:43:39
Postêp, dach z blachy i gromnica
135
trzeba wiedzieć, że właśnie tam, w ten rejon Azji przybywały tysiące ludzi, żeby spędzić swój czas
wolny w sposób wyszukany, luksusowy, urozmaicony, a może też grzeszny […]. Są ludzie, którzy
powiedzą nawet, że Pan Bóg chciał ukarać bogaczy, którzy płacili duże pieniądze, żeby zapomnieć
o tym, że w Europie jest właśnie Boże Narodzenie — przypomnienie Boga, który przyszedł do ludzi. Zdegustowani i znudzeni często specjalnie na ten czas wyjeżdżali z domu — jak to powiedział
jeden z nich: uciekam, bo drażnią mnie te święta (ks. I. Skubiś, Czy dostrzeżemy ten znak?, N 5,
2005).
W ten sam kontekst wpisuje się pytanie ks. Henryka Seweryniaka: „nie sposób nie zapytać: czy to wydarzenie nie odsłoniło jeszcze raz zakłamania i iluzji naszej zachodniej współczesności?” (Jeszcze o tsunami, N 5, 2005). Właśnie
ucieczka przed Bożym Narodzeniem jest jednym z istotnych wątków, które publicyści wpisują w interpretację motywów kary, jaką było tsunami w Azji. Piszą,
że ten udawany niby-raj jest prosty do zdobycia, można go kupić za pieniądze.
Boża interwencja jest jednak dotkliwą lekcją, nauczką: oto Bóg dosięgnie cię
wszędzie, szczególnie właśnie w czas Bożego Narodzenia, nie uciekniesz od Niego, znajdzie cię i srogo ukaże:
tak uciekają w Boże Narodzenie tysiące Szwedów, Brytyjczyków, Niemców, Włochów… Na tę
ucieczkę nastawione są oferty biur turystycznych, które zapewniają słońce, plaże, palmy w środku
zimowej pluchy, szarości, a przy okazji wolność od tzw. Bożonarodzeniowego mitu (ks. H. Seweryniak, Jeszcze o tsunami, N 5, 2005)26.
Ów „bożonarodzeniowy mit” zmienia się w prezentowanej tutaj wizji w apokalipsę spełnioną. Trudno oceniać skuteczność takiego obrazowania, trzeba jednak zauważyć, że nie da się znaleźć merytorycznego uzasadnienia budowania koniunkcji między Bożym Narodzeniem a doczesną zemstą Boga zsyłaną na tych,
którzy z jakichś powodów nie chcą tego czasu spędzać według katolickiego wzorca obyczajowo-kulturowego. Autorzy łamią też tabu obyczajowe. W tekstach
nieczęsto zdarza się, by wyrażali, choćby skonwencjonalizowane, współczucie
wobec ofiar. Ich postawa nie nosi znamion satysfakcji z tego, co się wydarzyło,
kreują się oni raczej na tych, którzy w imię prawdy przeciwstawiają się czy ignorują polityczną poprawność27.
Przyczyn kary, jaka spada na człowieka pod postacią kataklizmu tsunami,
jest bez liku. Bardzo istotnym ich przejawem jest zatrata podstawowych, rzec
można czysto biologicznych, instynktów samozachowawczych ludzkości. To cywilizacja, współczesna kultura, a w największej mierze skażenie ludzkości grzechem powodują, że ślepa i głucha masa staje się ofiarą żywiołów. Znajdujemy
bowiem czytelny porządek argumentacyjny, który stawia w opozycji świat natury
26 Motyw ucieczki jest wpisany w obrazowanie scen Bożego Narodzenia, w opisie ewangelicznym to Święta Rodzina ucieka przed rzezią Heroda, współcześnie: grzesznicy uciekają przed
radością z narodzin Chrystusa.
27 Por. E. Laskowska, Wyrażanie emocji a poprawność polityczna, [w:] Tabu w języku i kulturze, red. A. Dąbrowska (= „Język a Kultura” 21), Wrocław 2009, s. 85–91.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 135
2012-04-28 16:43:39
136
IGOR BORKOWSKI
(tu zwierząt) i świat kultury (tu człowieka). Bliski on będzie także tej popkulturowej wizji, którą Jacek Cygan w tekście songu Pokonamy fale wyrazi słowami:
„W raju wstawał dzień, ludzie błękit wplatali we włosy, a bezdomne psy uciekały
w głąb wysp”. Publicyści katoliccy podchwytują ten wątek:
W okolicach parku narodowego na wybrzeżu Sri Lanki morze wyrzuca setki ludzkich ciał.
Tysiące zginęły w hotelach i chatach. Ale nie znaleziono ani jednego zabitego przez żywioł słonia
czy lamparta. Pół godziny przed nadejściem fali zwierzęta z parku narodowego zaczęły uciekać
w głąb lądu. Instynkt ostrzegł je przed niebezpieczeństwem (J.M. Nowakowski, Wieża Babel, PK
2, 2005).
Podobny obraz przywołuje abp Stanisław Wielgus:
bawią się, odpoczywają i rozkoszują słońcem bogaci, spragnieni rozkoszy i wrażeń turyści, […]
panuje niezmącony spokój. Nikt z turystów ani z miejscowych ludzi nie traci poczucia całkowitego
bezpieczeństwa. Jedynie zwierzęta i ptaki nie podzielają tego nastroju. Pospiesznie przenoszą się
na położone wyżej tereny (S. Wielgus, Dlaczego zło?, N 3, 2005).
Zwierzęta w tej interpretacji są reprezentantami czystości i porządku moralnego, dlatego udaje im się ujść z życiem28.
Katolicka publicystyka w pełni restytuuje idee manicheistycznej walki dobra
ze złem, wprowadza skojarzenia odwołujące się do swoiście pojętej psychomachii, gdy naprzeciw siebie staje dobro, ukonkretnione jako Bóg, i zło, wcielone
w szatana, i prowadzi — jak równy z równym — walkę o ludzką duszę. W ten
pełen zasadzek i podstępów labirynt wpadają niewinni, którym nie pozostaje żaden ratunek: „To nie Bóg czyha na naszą śmierć, ale szatan. Pragnie on bowiem
zaskoczyć nas zagładą w takim momencie, w którym jesteśmy najbardziej oddaleni od Jezusa” — pisze o. Augustyn Pelanowski (Buduj arkę, GN 2, 2008).
W interpretacji tej kataklizmy, jakie spadają na obszary szczególnie intensywnie
pleniącego się zła moralnego, uzasadnione są nie tyle karą czy gniewem Boga,
ile właśnie skutecznie wyprowadzonym ciosem ze strony szatana, który w takich
miejscach zbiera wśród grzesznych ludzi najobfitsze żniwo.
Ta bezpośrednia, spektakularna, rzec można — widowiskowa kara, jaka dotyka występnych, w omawianej publicystyce częściej jednak bywa rozumiana
jako natychmiastowa reakcja Boga na ludzką niedoskonałość i grzech. Stanowi
jednocześnie obrazową lekcję, gdy zestawi się ją z wieloma mającymi metaforyczne punkty styczne obrazami wydarzeń bliskich sobie także w aspekcie temporalnym. Tak się bowiem złożyło, że w czasie, gdy tsunami pustoszyło wybrzeża
azjatyckie, duet polskich podróżników: Marek Kamiński i Jan Mela (nastolatek
inwalida) zdobywał biegun południowy. Zbieżność czasowa tych dwóch wydarzeń daje ks. Jerzemu Hajdudze CRL asumpt do ukazania czytelnikom, jak ważna
jest uczciwa moralnie motywacja podejmowanych działań:
28
Por. W. Kopaliński, op. cit., s. 498–501.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 136
2012-04-28 16:43:39
Postêp, dach z blachy i gromnica
137
Pod Kamińskim i Melą nie zadrżała ziemia. Nie otworzyła się dla nich czeluścią, głębią piekieł. Są widocznie jeszcze takie kroki ludzkie, które niosą pokój i ufność, które wzbudzają uczucia
niekłamanej wdzięczności wobec Stwórcy (ks. J. Hajduga, Tsunami za i przed nami, N 5, 2005).
Trop 5. Polityka
Katoliccy publicyści wykorzystują klęski żywiołowe także do prowadzonej
przez siebie dysputy o charakterze politycznym. Oczywiście najczęściej formułując oceny czy posługując się argumentami związanymi z obrazem klęski żywiołowej, jej umotywowaniem i symboliką, wskazują na znaczenia o omówionych wcześniej właściwościach, a więc umieszczają je w kontekście rozważań
o charakterze etyczno-moralnej oceny współczesnego świata i zasiedlających go
katolików oraz innowierców. Zdarza się jednak także dość wyraźne zarysowywanie perspektywy o charakterze politycznym, gdy przywołanie katastrofy staje
się poręczną bronią w walce o idee polityczne, nie tylko (nie przede wszystkim)
etyczne. Tak można zapewne interpretować przekazy medialne dotyczące azjatyckiego tsunami, w których autorzy uwypuklają niesprawiedliwość zarówno
nierównomiernego obdarzania zainteresowaniem różnych obszarów klęsk, a co
za tym idzie różnych grup ludzkich, które zostały w ich wyniku poszkodowane,
jak i próby interpretowania wydarzeń w kontekście europejskiej czy światowej
polityki (i wykazywania jej nieprawomyślności). Zdarza się, że w interpretacji
mediów sens kataklizmu jest uogólniony, sprowadza się do pokazania odbiorcom,
gdzie są prawdziwe wartości, a gdzie ich nie ma lub gdzie zostały tak znieprawione, że nie ma sensu się ich tam doszukiwać. W takiej stylistyce pisze się o świecie
polityki, przeciwstawiając ją światu rozwoju duchowego wierzących, niejako wytyczając linię demarkacyjną pomiędzy społecznościami, linię tak wyraźną, że zapewne trudną do zatarcia:
potrzeba w tym wszystkim większego zawierzenia Opatrzności i spokojnej modlitwy, bo polityka
i gospodarka jednak nadal pozostaną takie same: rozbójnicze i nic a nic nie zainteresowane Bosko-ludzkimi związkami współpracy w trosce o tę ziemię (M. Potocka, Kataklizmy (niestety) obecne,
N 14, 2005).
Telewizje i gazety pełne są relacji z Tajlandii, Sri Lanki i Malediwów. Dlaczego? Bo tam
byli europejscy, amerykańscy i australijscy turyści. Czytamy z wypiekami na twarzy historię byłego
kanclerza Helmuta Kohla, który uratował się na trzecim piętrze hotelu zalanego do drugiego piętra
[…]. Gazety z zachodniej Europy publikują zestawienia, że zaginionych jest 1000 Niemców, 200
Duńczyków itd. A prawie nikt nie interesuje się północną Sumatrą, gdzie zginęło ponad 100 tysięcy
ludzi. No tak, ale tam nie było turystów, ofiary to zwykli chłopi rybacy (J. M. Nowakowski, Nowa
wieża Babel, PK 2, 2005).
Wątek otwartej krytyki mainstreamowych mediów jest bardzo ważnym rysem prasy, czy szerzej dziennikarstwa katolickiego, które stawia siebie za wzór,
wytykając innym liczne błędy warsztatowe lub wskazując na mechanizmy, które
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 137
2012-04-28 16:43:39
138
IGOR BORKOWSKI
znane są i opisywane od lat, gdyż cechują współczesną komunikację medialną
w ogóle, jako jakieś nowe zjawiska, zwykle godne napiętnowania. W dalszej części swego wywodu cytowany publicysta raz jeszcze wraca do krytyki mediów
i popkultury oraz cywilizacji „białych i bogatych”:
Obawiam się, że po paru tygodniach jedynym śladem tragedii będą opowiastki różnych gwiazdek filmowych, które będą w kolorowych gazetkach opowiadać o tragedii, jaką było utracenie ulubionego kostiumu kąpielowego w zaparkowanym przy plaży samochodzie.
To ciekawe sformułowanie i śmiała prognoza. Gdy powstawała, opinia publiczna była już dość dobrze poinformowana o skali tragedii, a relacje z dostępnych dla dziennikarzy miejsc oraz reakcja opinii publicznej, która przystąpiła
do aktywnej pomocy poszkodowanym, jasno dowodziły, że proces powodowanej
— w ocenie autora — przez stabloidyzowane media banalizacji wydarzenia raczej
ani tak szybko nie nastąpi, ani w przewidywanym kierunku nie pójdzie. Wydaje
się, że dzięki takiemu stawianiu sprawy chce się w pokataklizmowych tekstach
przede wszystkim doprowadzić do tego, by odbiorca uzyskał samopotwierdzenie
pewnej ogólniejszej tezy, wskazanej już wcześniej: znaki czasu są dzisiaj lekceważone, banalizowane, ogłupiony człowiek nie jest w stanie ich poprawnie odczytać.
Winne są zaś temu przede wszystkim laickie media i ideologia kapitalistyczna.
Istotnym obszarem polemiki politycznej, w którą wprzęgnięte zostają wątki
związane z klęskami żywiołowymi, są w analizowanym dyskursie kwestie równości,
praw człowieka i obywatela. Pauliński publicysta „Gościa Niedzielnego” zauważa:
Noe uratował tylko te istnienia, które tworzyły heteroseksualne pary. Świat dokoła niego był
pomieszany. Granice płci się zacierały, zacierając jednocześnie granice porządku Boskiego prawa.
Podobnie było z Sodomą. Jakimś znakiem dla świata, że czas następnego potopu może powtórnie
dotknąć współczesną generację, jest zacieranie granic przykazań Boga i kurczenie się porządku
heteroseksualnego […]. Warto o tym pamiętać w epoce, gdy karta praw człowieka jest ubłocona
propozycjami lekceważącymi prawa Boga (o. A. Pelanowski OSPPE, Arka z potopu nieprawości,
GN 45, 2010).
Motyw wciąż aktualnego, a może potęgującego się zagrożenia bywa wskazywany jako istotna cecha wysłowienia w mediach katolickich29.
Podsumowanie
Katoliccy publicyści widzą w zjawiskach naturalnych zmetaforyzowany
sposób komunikowania się Boga ze stworzeniem. Interpretacja nośnika i treści
29
G. Kisiel, Językowe bezdroża „Słowa Powszechnego” i „Naszego Dziennika”, [w:] Ideologie codzienności, red. I. Kamińska-Szmaj, T. Piekot, M. Poprawa, Wrocław 2009, s. 215–223.
Autorka wymienia między innymi słownictwo lękowe jako to, które pojawia się często, „dając
wrażenie bliskości i nieuchronności katastrofy”.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 138
2012-04-28 16:43:39
Postêp, dach z blachy i gromnica
139
wyrażanej przez wielką metaforę, jaką jest kataklizm, wydaje się jednak bardzo
uproszczona i objaśniana przez przyległości obrazów:
Obraz potopu odnosi się do zalewu, który dosłownie pogrąża ludzki świat. Mamy zalew fałszywych informacji, deprawacji, propagandy, wreszcie zalew ciemności, okultyzmu, bluźnierstwa,
magii […] biblijny potop jest jedną z takich informacji, która ciągle do nas powraca jako wyjaśnienie rzeczywistości aktualnej. Raz po raz następują jakieś potopy, choćby w Nowym Orleanie albo
na Nikobarach (o. A. Pelanowski, Arka z potopu nieprawości, GN 45, 2010).
W innym tekście, stosując czytelne zabiegi perswazyjne, autor przenosi konotację zjawisk naturalnych w świat doświadczenia duchowego: „Jezus wzywa
do modlitwy, bo dzień Jego przyjścia będzie tak niespodziewany i wstrząsający,
że dla wielu stanie się potrzaskiem, atakiem serca, tsunami duszy” (o. A. Pelanowski, Rentgen sumień, GN 48, 2007). Nasycanie omawianych tekstów metaforyką:
wyrazistą, nieskomplikowaną, o raczej słownikowych i skonwencjonalizowanych
nośnikach służy przede wszystkim nadaniu tekstom większej skuteczności, pomagając odbiorcom w zrozumieniu przekazu, który, gdyby posłużyć się metaforą
wyszukaną, o proweniencji poetyckiej, byłby zapewne dużo bardziej skomplikowany30. Jeśli, idąc za ustaleniami Józefa Maciuszka, uznamy, że „metaforyczne
opowieści pozwalają nie wprost przekazać pewne myśli, przesłania, idee, oraz je
interesująco czy przekonująco zilustrować i uzasadnić”31, to człowiek opowiadający historie, jakim jest publicysta piszący dla analizowanych tu mediów, będzie miał
niewyczerpalny wprost rezerwuar exemplów czerpanych z przyrodniczych kataklizmów, które nieustannie wstrząsają globem i ramówkami telewizji informacyjnych.
Żywy w pamięci odbiorców obraz zniszczeń, jakie sprowadza na ludzkość
tsunami, staje się dla dziennikarzy mediów katolickich skutecznym orężem w działaniach o charakterze perswazyjnym. Gdy trzeba w sposób nacechowany emocjonalnie przekazać swoje racje, chętnie korzysta się z tego, co najaktualniejsze,
najłatwiej dostępne w imaginarium pamięci czytelnika: „gdyby wspomniane trzy
projekty ustaw [O rejestrowanych związkach partnerskich; O równym statusie
kobiet i mężczyzn; O świadomym rodzicielstwie] znajdujące się w polskim parlamencie zostały uchwalone, byłyby takim uderzeniem tsunami w polskie rodziny”
(C. Ryszka, „Tsunami” w rodzinę, N 4, 2005). Autor dezawuuje rozmiary kataklizmu w Azji i jego ofiary, uważa bowiem, że takie realne, dziejące się na naszych
oczach, doczesne tsunami jest zgoła niczym w porównaniu z tym rzeczywistym
tsunami, które może uderzyć w „nasz polski dom. Nie trzeba będzie wówczas
pytać o karę Bożą […], ponieważ ukarzemy się sami wyniszczeniem moralnym
i biologicznym”.
30
31
Por. T. Dobrzyńska, Mówiąc przenośnie… Studia o metaforze, Warszawa 1994, s. 21.
J. Maciuszek, Metafora jako forma komunikacji perswazyjnej, [w:] Sztuka perswazji…,
s. 130.
Colloquia Anthropologica et Communicativa: Powodzie, plagi, życie i inne katastrofy, 2012
© for this edition by CNS
Katastrofy_imprima.indb 139
2012-04-28 16:43:39

Podobne dokumenty