Opór - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Opór - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Opór anarchistów likwidowany z rozkazu ministerstwa spraw
wewnętrznych. Republika hiszpańska II roku 1933 Casas Viejas Miejscowość
niedaleko miasta Kadyks, stała się w dniach 11-12 stycznia miejscem
krwawej akcji anarchistów, miejscem okrutnego rewanżu sił rządowych. W
dniu 11 stycznia rano grupa mieszkańców Casas Viejas, podająca się za
anarchistów, udała się do siedziby miejscowego burmistrza i zażądali od
niego ustąpienia, podobnie jak i wszystkich innych przedstawicieli władzy,
deklarując ustanowienie komunizmu libertariańskiego. W czasie szturmu na
posterunek dwóch gwardzistów zostało rannych. Zjawiły się posiłki:
kilkunastu Guardias de Asalto oraz kilku z Guardia Civil pod wodzą
porucznika nazwiskiem Fernandéz Artál. Policjanci wdzierali się do
mieszkań, bijąc mieszkańców i dewastując pomieszczenia. Francisco Curro
Cruz, zwany „Seisdedos” 9 sześciopalcy), schronił się wraz z rodziną i
paroma sąsiadami we własnym domu i rozpoczął ostrzeliwanie „asaltos”.
Tymczasem otrzymali oni dalsze posiłki pod wodzą kapitana Rojas,
pozostającego – co ważne – w bezpośredniej łączności z Madrytem.
Wyeliminowanych zostało z walki ponad dziesięciu gwardzistów. Kapitan
Rojas otrzymał telegram z ministerstwa spraw wewnętrznych z nakazem
likwidacji oporu. Wojskowy samolot przybyły do wsparcia akcji zrzucił
bomby, zapalając pomieszczenia. Wszyscy przebywający w środku, w liczbie
12 osób, zginęli pod gruzami albo spłonęli żywcem. Ocalała tylko wnuczka
„Seisdedos” Maria Silva Cruz nazwana później „Libertarią” (F. Ryszka, W
kręgu zbiorowych złudzeń. Z dziejów hiszpańskiego anarchizmu 1868-1939,
T. 2, Ośrodek Badań Społecznych, Warszawa 1991, s. 452). Federica
Montseny nazwała ją później „Joanną d'Arc anarchizmu (Federica Montseny,
Maria Silva la Libertaria, „Cahiers mensuales de culture”, Toulouse 1951, nr
39, s. 52 i n.). Hugh Thomas pisze, że ocalał jescze jeden chłopczyk (Hugh
Thomas, La guerra Civil Espanola, Vol. I, Grijalbo Mandadori. Barcelona
1995. Oryginał w języku angielskim: The Spanish civil war, 1976, s. 127). W
czasie ataku na posterunek Guardia Civil, w którym znajdowało się tylko
trzech funkcjonariuszy ranni zostali wszyscy trzej, w tym dwóch później zmarło
z odniesionych ran. Po zdobyciu posterunku anarchiści wywiesili czerwoną
flagę. Palą wszystkie dokumenty, przecinają linię telefoniczną i budują
barykady, aby uniemożliwić nadejście posiłków rządowych. Dochodzi do
regularnej bitwy. Ludność zostaje wezwana do wyjścia na ulice, aby nie można
było znaleźć sprawców ataku na posterunek policji. Znaleziono dwóch, którzy
poinformowali, że pozostali znajdują się zabarykadowani w domu „Seisdedos”
/J. Arrarás, Historia de la segunda república española, T. 2, wyd. 3 (wyd. 1
Madrid 1964), Editora Nacional, Madrid 1970, s. 52). Po godzinach walki
kapitan Rijas otrzymał telegram od ministra spraw wewnętrznych, którym był
Casares Quiroga, rozkazujący zrównać dom z ziemią. Wtedy to kapitan Rojas
podpalił dom a następnie rozkazał wyciągać z domów mieszkańców. Zebrał ich
wokół spalonego domu i powiedział im, że to było jedyne rozwiązanie dla
obrony republiki i rządu (Tamże, s. 54). Gdy zatrzymani patrzyli na zwęglone
szczątki jednego z zabitych policjantów, kapitan Rojas wystrzelił w kierunku
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
zatrzymanych a wraz z nim zaczęli strzelać też inni, zabijając czternaście osób
(Tamże, s. 55). Arrarás kreśli tragiczną sytuację mieszkańców. Co czwarty
cierpiał notoryczny głód, mając do dyspozycji jedynie 30 peset miesięcznie.
Wielu z nich wchodziło w szeregi anarchistów. Otrzymali rozkaz przyłączenia
się da rozruchów po stronie FAI. Wywiesili flagę czarno-czerwoną,
anarchistyczną, na budynku zarządu anarchistów w Casas Viejas (Tamże, s.
81). Podczas zdobywania domu w którym bronił się „Seisdedos”, gdy dom
został już podpalony, wyszła z niego kobieta z dzieckiem i w ten sposób
pozostali żywi. Inni pozostali w środku i zginęli (Tamże, s. 84.
+ Opór anarchistów wobec wojny trwał po roku 1914, z nielicznymi
wyjątkami. „Na łamach prasy brytyjskiej znajdowali możliwość wypowiadali
się w sprawie wojny intelektualiści rosyjscy, deklarujący się za wspólnotą
walki z mocarstwami centralnymi „w imię demokracji i wolności”. Wśród
piszących byli Kropotkin, znany teoretyk anarchizmu, mieszkający w Anglii
(1886-1917) /M.A. Miller, Kropotkin, Chicago 1976, s. 221-230/, oraz Paweł
Winogradow, historyk o liberalnym nastawieniu, przebywający od 1902 r. w
Oksfordzie. Kropotkin był głównym teoretykiem międzynarodowego ruchu
anarchistycznego. Przed 1914 r. deklarował się jako przeciwnik wojny ze
względu na zagrożenie rewolucją państw, które by ona objęła. Po jej wybuchu
nieoczekiwanie przyłączył się do orientacji antyniemieckiej, traktując konflikt
jako starcie „światła z ciemnością”. Próbował też przeorientować ruch
anarchistyczny w tym kierunku, przewartościować stosunek do militaryzmu,
napotkał jednak opór w szeregach swoich zwolenników. Antywojenne frakcja
ruchu anarchistycznego wydała manifest o wojnie (wiosną 1915 r.), aby
odseparować się od prowojennej postawy Kropotkina. Jego zwolennicy
odpowiedzieli kontrmanifestem (luty 1916 r.), uzasadniającym poparcie
wojny toczonej przez Ententę” /Cz. Madajczyk, Klerk czy intelektualista
zaangażowany? Świat polityki wobec twórców kultury i naukowców
europejskich w pierwszej połowie XX wieku. Panorama, Wydawnictwo
Poznańskie, Poznań 1999, s. 58/. „Włochy przystąpiły do wojny po roku jej
trwania. Marzyli o niej tamtejsi intelektualiści jako o eliksirze młodości lub
rewolucji narodów, parli do niej w nadziei przemian wewnętrznych; pacyfizm
nie istniał. Nie zaniepokoiło ich potępienie wojny przez papieża Benedykta
XV (28 lipca 1915 r. i 1 sierpnia 1917 r.). Wielu z nich nie taiło wrogości do
państwa liberalnego lub demonstracyjnie interesowało się ludem.
Przewodzący futurystom Filippo Marinetti traktował wojnę jako „jedyną
higienę świata”; odezwy tego nurtu artystycznego ją gloryfikowały” /Tamże,
s. 59.
+ Opór antropologów mitomanów przeciwko prawdom naukowym. „Przez
kilkadziesiąt lat tezy Mead /Margaret Mead Coming of Age In Samoa
(Dojrzewanie na Samoa), 1928/ nie były przez nikogo kwestionowane. Aż
wreszcie w 1983 roku naukowiec z uniwersytetu w Canberze, Derek
Freeman, opublikował książkę pt. Margaret Mead and Samoa: The ma king
and Unmaking of an Anthropological Myth (Margaret Mead a Samoa:
stworzenie i obalenie antropologicznego mitu). Była ona wynikiem
wieloletnich badań australijskiego antropologa, który nie tylko nauczył się
języka samoańskiego […], lecz również został jednym z samoańskich wodzów.
Poza tym – w odróżnieniu od Mead, która operowała raczej ogólnikami –
Freeman zebrał pokaźny zbiór dokumentacji, zarówno ze swoich badań
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
terenowych, jak też ze sprawozdań podróżników i misjonarzy. Z badań tych
wyłania się zupełnie inny obraz Samoa niż z książki Mead. […] W swym
studium
Freeman
rozprawił
się
ze
wszystkimi
tezami
Mead,
przedstawiającymi Samoa jako „raj wolnej miłości”. Okazuje się, że na
wyspach nie tylko panują surowe tabu seksualne, lecz również wielkim
szacunkiem w społeczeństwie cieszy się dziewictwo. Było ono niezwykle
cenione
zarówno
w
przedchrześcijańskiej
kulturze
pogańskiej
Samoańczyków, jak również po częściowej chrystianizacji archipelagu przez
protestantów. […] Bogato udokumentowana książka Freemana – zwłaszcza
gdy zestawić ją z ubóstwem źródeł Mead, która opierał się głównie na swoich
obserwacjach i intuicjach – nie pozostawia wątpliwości, czyj obraz Samoa
jest prawdziwy. Już 31 stycznia 1983 roku „The New York Times” na
pierwszej stronie streścił wynik badań australijskiego profesora, pisząc, że
„Margaret Mead dopuściła się poważnych przekłamań co do życia i
charakteru Samoańczyków”. Komentując Dojrzewanie na Samoa, Freeman
powiedział: „Cały akademicki establishment i wszystkie encyklopedie oraz
podręczniki akceptowały konkluzje zawarte w tej książce, a te konkluzje są
fundamentalnie błędne. Nie ma drugiego takiego przypadku samo oszukania
się w całej historii nauk behawioralnych”. Wyniki badań Freemana z
największym oporem spotkały się w kręgu antropologów” /E. Lobkowicz,
Obalenie dogmatu o nieomylności Margaret Mead, „Fronda” 36 (2005) 6-14, s.
10.
+ Opór biologów przed falsyfikacją teorii transformistycznych wynika z
ideologii. „Paradygmaty stanowią fundamenty koncepcyjne nauk, dlatego ich
falsyfikacja jest trudniejsza niż zwykłych twierdzeń naukowych. Działa tu
zarówno siła przyzwyczajenia naukowców, jak i świadomość, że po
zarzuceniu paradygmatu (szczególnie, jeśli nie proponuje się nic w zamian)
dotychczasowa organizacja danej nauki może po prostu runąć. Co więcej,
udaje
się
niekiedy
tak
zinterpretować
niekorzystne
wyniki
eksperymentatorów, by wpasować je w ramy danej dziedziny, tworzone przez
paradygmat (okres nauki normalnej wedle Kuhna, na którego powołuje się
Johnson). Kiedy dogmat ewolucjonistyczny stał się paradygmatem biologii,
twierdzenia
teorii
transformistycznych
zyskały
pewnego
rodzaju
nietykalność: jeśli odrzuca się (niechętnie) jedną z takich teorii, np.
neodarwinowską, to możliwe jest przejście do innego rodzaju transformizmu
(np. punktualizmu Gouda), ale nie odrzucenie ewolucji w ogóle. Istnieje
jednak pewna masa krytyczna falsyfikacji, która musi doprowadzić do
zmiany paradygmatu (rewolucji naukowej). Tak doszło np. do przewrotu
kopernikańskiego. Johnsosn wyraźnie sugeruje, że z podobną sytuacją
mamy do czynienia w biologii. Świadectwa przeciwne dogmatowi
ewolucjonistycznemu powinny przeważyć. Dlaczego tak się nie stało?” /R.
Piotrowski, Wstęp do wydania polskiego, w: P. E. Johnson, Sąd nad
Darwinem, Warszawa 1997, 7-14, s. 11/. „Dlaczego fizycy zdobyli się na
początku XIX w. na odrzucenie zakorzenionego od trzystu lat paradygmatu
newtonowskiego, wpartego z kolei na uznawanej od dwóch tysięcy lat
geometrii euklidesowej, a paradygmat ewolucjonistyczny, liczący niewiele
ponad wiek i poparty (jeśli w ogóle) nieporównanie mniejszym zasobem
świadectw doświadczalnych, broniony jest z taką zaciekłością? […] Zarówno
nadspodziewanie szybka akceptacja, jak i nadspodziewanie silny opór przed
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
falsyfikacją teorii transformistycznych wynikają z tej samej przyczyny:
ideologia, która z nich wyrosła jest systemem o aspiracjach totalnych. Daniel
Dennett (w artykule „Darwin’s Dangerous Idea”, The Sciences, maj/czerwiec
1995)
nazywa
darwinowską
koncepcję
ewolucji
uniwersalnym
rozpuszczalnikiem (alchemicy poszukiwali niegdyś alkahestu: cieczy, która
miała rozpuszczać wszystkie substancje) przeżerającym wszystkie inne
wyjaśnienia życia, umysłu i kultury” /Tamże, s. 12.
+ Opór chłopów wobec bolszewikom był silniejszy niż opór robotników.
„Nasze najważniejsze zadanie – deklarował wódz – to podjudzić chłopów
przeciwko obszarnikom, a następnie właściwie nie następnie, lecz
równocześnie, podjudzić robotników przeciwko chłopom! Należało nie tylko
zaszczepić wzajemną wrogość różnym kategoriom ludności, co w
bolszewickim języku nazywało się walką klasową. W zgiełku tej walki trzeba
było doszczętnie złupić wszystkie uczestniczące w niej strony. […] Na wsi
jednak sprawy nie potoczyły się tak gładko, jak w miastach. Chłopi
natychmiast zaczęli stawiać zaciekły opór” /I. Bunicz, Poligon Szatana. Złoto
dla partii, I. Inwazja, Gutenberg-Print, Warszawa 1996, s. 28/. „Zboże z
reguły trafiało do ośrodka powiatowego, tam zsypywano je byle jak i
przeważnie marnowało się, gniło. Zaś rozjuszeni chłopi z kłonicami i widłami
szli do ataku na karabiny maszynowe. Mimo stosów trupów – pisał w
raporcie do Moskwy jeden z wykonawców – ich zacietrzewienie jest
niesamowite” /Tamże, s. 29/. „Pierwsza, całkiem naturalną reakcją chłopów,
było zaprzestanie zasiewów. W swej naiwności nawet nie podejrzewali, że to
co robią, jest na rękę rządzącej bandzie. Bolszewicy chcieli wywołać w kraju
sztuczny głód, zrzucić za to winę na chłopów, a potem wymordować
dziesiątki milionów niepokornych. Pod osłoną niemieckich bagnetów Lenin
otrzymał po zawarciu traktatu brzeskiego swobodę działania na zdobytym
przez bolszewików terytorium z wyraźnym zaleceniem: rząd sowiecki ma
postępować tak, by Rosja, obrabowana i wykrwawiona, raz na zawsze
przestała istnieć jako imperium rywalizujące z niemiecką Rzeszą. Gdy
bolszewicy stłumili pierwsze powstanie chłopskie w guberni jarosławskiej,
powstańcy, którzy cudem ocaleli z rzezi, poddali się Niemcom. Niemieckie
komendantury znajdowały się wówczas we wszystkich guberniach
rosyjskich. Nazywano je komisjami niemieckimi, a powstały zgodnie z treścią
tajnych protokołów do traktatu brzeskiego” /Tamże, s. 30/. „Wszystkich
bojowników, którzy złożyli broń wydano władzom bolszewickim. Zostali
natychmiast rozstrzelani na oczach Niemców. […] Patrole rekwizycyjne, […]
rekrutowały się głównie z tzw. internacjonalnych oddziałów. Organizowały
one iście bandyckie napady na wsie, rabując i mordując ile dusza zapragnie.
Płonęło zboże, puszczano z dymem chłopskie chaty, ginęli ludzie. Chłopi
organizowali w odwecie komitety obrony, wyrzynali do nogi oddziały
rekwizycyjne, […] Obie strony stosowały średniowieczne egzekucje: palono
wrogów żywcem, wbijano na pal, rozdzierano żywcem przywiązując do drzew.
Szalała miła leninowskiemu sercu wojna domowa, a Rosja błyskawicznie
dziczała” /Tamże, s. 31.
+ Opór chrześcijan rozdrobnionych przeciwko islamowi początkowo był
słaby. Islam zalał Hiszpanię w wieku VIII. W roku 698 zdobyto bizantyjską
Kartaginę w północnej Afryce. W roku 711 dokonano najazdu na gocką
Hiszpanię. „W roku tym gubernator Ceuty, hrabia Don Julian, przyłączył się
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
do buntu przeciw wizygockiemu królowi Roderykowi i wezwał na pomoc
armię złożoną z siedmiu lub siedemnastu tysięcy północnoafrykańskich
Berberów pod wodzą Tarika. Roderyk był przekonany, że chodzi o wojsko
najemne” /C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot,
Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 47/. „Obciążony balastem, jaki stanowiła
złota korona, ciężki płaszcz, staroświeckie klejnoty oraz wóz z kości słoniowej
ciągnięty przez dwa białe muły, Roderyk, ostatni król Wizygotów, nie był w
stanie powstrzymać Maurów nad Gaudalete i poniósł klęskę „po ośmiu
krwawych dniach” walki na brzegach tej rzeki. Znad Gaudalete Arabowie
szybko rozprzestrzenili się ku północy, po Toledo i Pireneje. Hiszpania Gotów
przestała istnieć. Islam miał przetrwać na Półwyspie Iberyjskim przez 800
lat. Początkowo muzułmanie napotkali słaby opór ze strony rozdrobnionych
sił chrześcijańskich. Posuwali się coraz dalej, aż w roku 732 pod Poitiers
powstrzymał ich Karol Młot; islam nie zawładnął resztą Europy. W samej
Hiszpanii, jak głosi tradycja, pochód Maurów zatrzymany został w bitwie pod
Cavadonga przez wodza asturyjskich partyzantów Pelagiusza. Właśnie wśród
górskich mgieł Asturii przetrwało ziarno chrześcijańskiego oporu i stąd
rozpoczęło się wielowiekowe odpieranie Maurów ku południowi. Ponad 700
lat, między rokiem 711 a 1492, Arabowie i chrześcijanie przyglądali się sobie
zza płynnej granicy, staczali bitwy, a także mieszali ze sobą, wymieniając
kulturę, krew i namiętności, wiedzę i język. Czasami chrześcijańskie wojska
zapuszczały się na południe do najdalej wysuniętych przyczółków Kastylii,
Odpierano je z powrotem na północ, dopóki Maurowie tworzyli potężne
państwo. Kiedy jednak muzułmanie popełnili błąd dopuszczając do rozpadu
kraju na maleńkie, rządzone przez koterie królestwa, chrześcijanie ruszyli na
południe po raz kolejny, zdobyli Toledo i w roku 1221 zadali Maurom
decydującą klęskę w bitwie pod Las Navas de Tolosa. Od tej chwili ostrze
chrześcijańskich zwycięstw nieprzerwanie wskazywało na południe, w stronę
ostatniego, osamotnionego królestwa Maurów w Granadzie” /Tamże, s. 48.
+ Opór chrześcijan wobec islamu na Półwyspie Iberyjskim doprowadził do
rekonkwisty, zakończonej w roku 1492. „Zadziwiające, że biorąc pod uwagę
przewagę kulturalną oraz siłę islamu, chrześcijańska Hiszpania mu nie
uległa, jak wcześniej Syria i Egipt, których kultura miała długie i trwałe
tradycje hellenistyczne. Być może wiąże się to z równie długowieczną
hiszpańska tradycją partyzanckiej walki i oporu. Indywidualizm i kult
honoru głęboko wrosły w hiszpańską duszę. Oprócz tego stoicyzm, prawo
rzymskie, język romański oraz bez wątpienia świeży jeszcze i wojujący duch
chrześcijaństwa dały Hiszpanii tę moc. Jednak nade wszystko silniejszy był
chyba inny element: przywiązanie, jakim agrarne społeczeństwo, od czasów
celtycyberyjskich składające się głównie z rolników, wiejskich rzemieślników,
pasterzy i drobnych kupców, darzyło ojcowiznę, swój dom i wieś, rodzinę i jej
dzieje, więzy pokrewieństwa, pamięć i śmierć, pieśń i żniwo” /C. Fuentes,
Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s.
54/. „Hiszpania chrześcijańska musiała się określać w walce z islamskim
napastnikiem. Od najdawniejszych czasów zdobywana przez kolejne fale
najeźdźców, przygotowała się teraz do wydania wojny najbardziej
długotrwałej – wojny, która nie będzie podbojem lecz „od-bojem”, aż po
upadek ostatniego królestwa Maurów w roku 1492. Utracono Hiszpanie.
Hiszpania musiała zostać odzyskana. Sens i miano tego wielkiego
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przedsięwzięcia, które miało skupiać uwagę i wysiłki chrześcijańskiej
Hiszpanii przez nadchodzące 800 lat brzmi: rekonkwista. /”Zdobywamy nasz
chleb walcząc z Maurami”/ Rekonkwista była przede wszystkim
wydarzeniem natury militarnej. Wiele rzeczy kształtujących profil Hiszpanii i
hiszpańskiej Ameryki powstało i przetrwało dzięki wojnie. Najważniejszym
wydaje się fakt, który ma zarówno militarne, jak kulturalne znaczenie.
Spośród krajów europejskich tylko Hiszpania nie brała udziału w krucjatach
do Ziemi Świętej, zatrzymując w kraju wszystkie siły do walki z niewiernymi”
/Tamże, s. 55.
+ Opór chrześcijan wobec mahometan w Hiszpanii. „Sytuacja Kościoła
chrześcijańskiego była jednak o tyle trudna, że władcy wizygoccy przekazali
Arabom swe prawo mianowania biskupów, co z czasem doprowadziło do
oporu chrześcijan. […] Muzułmanie hiszpańscy byli przez okres panowania
dynastii Umajjadów sunnitami. Ale następne dwie wielkie dynastie
Almorawidów i Almohadów, przyniosły z sobą odnowicielskie, rygorystyczne
nurty religijne. […] Dynasta Almorawidów była od początku promotorem
ruchu reformatorskiego o hasłach demokratycznych. Przywiązani do litery
prawa, nietolerancyjni wobec innowierców, prześladowali inne ugrupowania
islamu, żydów i zwłaszcza chrześcijan, ale zdobywszy władzę i
zasmakowawszy w wyrafinowanej kulturze, następni władcy tej dynastii
stracili zapał religijny i stali się celem ataków ortodoksyjnych przedstawicieli
kleru muzułmańskiego. Almohadzi natomiast reprezentowali ruch religijny
ukonstytuowany na podstawach programu al-Ghazalego – łączenia
sunnizmu i sufizmu. Klasykiem tego ruchu był uczeń al-Ghazalego, Ibn
Tumart, głoszący idee powrotu do źródeł religijnych i do bezpośredniej wiary
oraz programu złamania przewagi prawników w islamie. Był to łagodniejszy
w formie, mniej nietolerancyjny ruch religijny od Almorawidów” /Z.
Kuksiewicz, Zarys filozofii średniowiecznej. Filozofia bizantyjska, krajów
zakaukaskich, słowiańska, arabska i żydowska, PWN, Warszawa 1982, wyd.
2, s. 534.
+ Opór człowieka przeciwko dobru Bożemu. „Dzieła Boże – Stworzenie,
pojednanie i odkupienie, czyli eschatologiczna pełnia, są manifestacją
miłości i wolności Bożej, zmierzającej do zespolenia się z ludźmi. Barth,
negując nieśmiertelność duszy na korzyść zmartwychwstania ciała, nie
wyjaśnił jednak do końca swych poglądów eschatologicznych i dlatego ich
logiczną konsekwencją, zwłaszcza doktryny o przeznaczeniu, wydaje się być
powszechna apokatastaza. Podstawę i pierwszy etap realizacji planu Bożego,
skoncentrowanego wokół osoby Chrystusa, stanowi stworzenie — podłoże
planowanego przymierza” /W. Dymny, Barth Karl, w: Encyklopedia katolicka,
T. II, red. F. Gryglewicz, R. Łukaszyk, Z. Sułowski, Lublin 1985, 68-74, k.
71/. „Cel i sens stworzenia wyraża się w umożliwieniu oraz inauguracji
przymierza Boga z człowiekiem, który jest centralną postacią wszystkich
bytów stworzonych; należy go rozpatrywać w świetle danych objawienia o
Chrystusie. Teologiczna antropologia musi być dalszym ciągiem chrystologii.
W strukturze bowiem Chrystusa, Syna Bożego, a zarazem człowieka
narodzonego w cudowny sposób z Dziewicy Maryi, Bóg ukazał, że człowiek
jest nie tylko bytem duchowo-cielesnym zamkniętym w granicach doczesnej
egzystencji, ale przede wszystkim partnerem niezniszczalnego i wiecznego
przymierza z Bogiem w Jezusie Chrystusie; nie jest więc na ziemi zdany
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
wyłącznie na własne siły, gdyż Bóg otacza go ojcowską troską swej
Opatrzności, która utrzymuje człowieka w istnieniu (conservatio), towarzyszy
jego działaniu (concursus) i rządzi nim (gubernatio). Wszechpotęga
Opatrzności Bożej chroni również człowieka przed zakłócającym i
unicestwiającym działaniem grzechu. Grzech uważa Barth za zupełną ruinę
człowieka, grzesznika zaś — za całkowicie przesyconego złem zarówno w
swoim istnieniu, jak i w działaniu, z konieczności zmierzającego do własnego
unicestwienia. Grzesznik nie tylko jest pozbawiony dobra, ale nadto stawia
mu opór, co wyraża się w buncie przeciw Bogu (Chrystus jest Bogiem), w
nieprzyjaźni w stosunku do innych ludzi, posuniętej aż do bratobójstwa
(Chrystus jest bratem wszystkich ludzi) i w zniszczeniu samego siebie
(Chrystus jest zasadą życia ludzkiego). Grzech jest zagrożeniem dla człowieka
i oznacza zniszczenie przymierza, ale tylko ze strony człowieka; jako działanie
ludzkie nie przekreśla on działań Bożych. Bóg, dochowując wierności
przymierzu, doprowadził je do skutku przez pojednanie, będące wolnym
czynem Boga, który przegraną sprawę ludzką potraktował w Chrystusie jako
własną. Treścią nauki o pojednaniu jest więc, wg Bartha, poznanie Jezusa
Chrystusa – z jednej strony uniżającego się i jednającego nas z sobą Boga, z
drugiej wywyższonego i pojednanego z Bogiem człowieka – który w
konsekwencji jest rękojmią i świadkiem naszego pojednania” /Tamże, k. 72.
+ Opór człowieka wobec Ducha Świętego przekonywającego o grzechu.
„Działalność Ducha Prawdy, zmierzająca do zbawczego „przekonywania o
grzechu”, spotyka się w ten sposób z wewnętrznym oporem człowieka, jakby
nieprzenikliwością sumienia, ze stanem duszy, która jakby utwierdziła się w
wolnym wyborze: Pismo Święte zwykło nazywać to „zatwardziałością serca”
(por. Ps 81 , 13; Jr 7, 24; Mk 3, 5). Takiemu nastawieniu umysłu i serca
odpowiada poniekąd w naszej epoce utrata poczucia grzechu, której szereg
swych kart poświęca Adhortacja Apostolska Reconciliatio et paenitentia. Już
Papież Pius XII stwierdził, iż „grzechem tego wieku jest utrata poczucia
grzechu”. Idzie ona w parze z „utratą poczucia Boga”. Czytamy w Adhortacji:
„W rzeczywistości Bóg jest początkiem i ostatecznym sensem człowieka, który
nosi w sobie Boże ziarno. Dlatego właśnie rzeczywistość Boga odsłania i
rozjaśnia tajemnicę człowieka. Nie można zatem spodziewać się, że umocni
się poczucie grzechu w odniesieniu do człowieka i wartości ludzkich, jeśli
zabraknie poczucia obrazy wyrządzonej Bogu, czyli prawdziwego poczucia
grzechu”” (Dominum et Vivificantem 47).
+ Opór człowieka wobec Opatrzności Bożej. Relacja wolności ludzkiej do
Opatrzności jest tym samym, co relacja wolności ludzkiej do łaski. Człowiek
ma wolność przyjęcia łaski, lub odrzucenia jej. „Przed Heglem, u Ojców aż do
Hegla, kres historii przedstawiał się jakby naznaczony pewnym, lecz
nieprzewidywalnym, nadejściem Antychrysta /Por. np. Amos z Halberstadt,
w: PL 177, 779. Św. Bonawentura (Hexaemeron, XV) wykłada „dwanaście
tajemnic” Antychrysta (francuski przekład w: Les six jours de la création,
Paris 1991, s. 337-351/. W Piśmie Świętym Opatrzność jest przedstawiana
nie jako nieodwracalna maszyneria, którą ludzkie siły popychają naprzód aż
do nadejścia królestwa, lecz jako dramat, gdyż zawsze natrafia ona na opór:
„Przeciwnik” (katechon – 2 Tes 2, 4) – to tajemnicze wyrażenie oznacza wolną
siłę opóźniającą koniec czasu i powstrzymującą jego doskonałe wypełnienie.
Termin ten zakłada możliwość złej wolności, opierającej się boskiej
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Opatrzności. Zobowiązuje nas on do porzucenia perspektywy Hegla i Marksa,
do myślenia o Opatrzności, która nie byłaby zwykłą teodyceą rozwiniętą w
historii. Eschatologia nie jest czymś progresywnym: oznacza bezpośrednią
bliskość naszego ostatecznego celu. Właśnie dlatego, że królestwo jest
bliskie, rozpętuje się przeciw niemu opór wolności („pojawiło się wielu
antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina” – 1 J 2, 18). Dla
chrześcijanina przyjście, ukrzyżowanie i zmartwychwstanie Chrystusa są
aktualne tu i teraz dzięki tej Obecności, która ofiarowana jest naszej
wolności do przyjęcia lub do odrzucenia. Lecz czy ten koniec, zawsze
niewidoczny a bliski, udaremnia odwoływanie się do Opatrzności? – Nie, jeśli
go pomyślano jako bipolarność: Chrystus/Antychryst; ten ostatni jest jak
siła, która powstrzymuje koniec, dopełnienie dobra lub zła absolutnego,
utrzymanie w szachu w dramacie. Tylko w ten sposób nie myli się
Opatrzności z teleologią Hegla. Opatrzność jest działaniem Ducha, łaski
Bożej, na świat zupełnie inny od widocznego układu rzeczy tego świata.
Człowiek jest więc zaproszony do dyspozycyjności, otwarcia się – mocą
własnej decyzji – na boską decyzję łaski, która nie jest z tego świata.
Opatrzność, skonfrontowana z radykalnie wolnym złem, nie odnosi się więc
do systemu świata, lecz do ludzkiej wolności” /O. Boulnois, Nasza koncepcja
Boga i Opatrzności, „Communio” 6 (2002) 78-103, s. 97.
+ Opór filozofii starożytnej wobec objawienia chrześcijańskiego trwał przez
ponad pięć wieków ery chrześcijańskiej. Filon Aleksandryjski nadał filozofii
status apokryficzny, czyniący z niej swoistą poezję pomagającą poglądowo
odczytywać Objawienie. Gdyby starożytni Grecy chcieli przyjąć ten nowy
status filozofii, wprost nie do pomyślenia jest, by filozofowie ci nie potknęli
się i by nie pochłonęła ich jakaś nowa poezja, nawet wtedy, gdy to nowego
rodzaju natchnienie byłoby radykalnie różne od wszystkiego, czego
doświadczyli w przeszłości. Tymczasem szkoły filozofów starożytnych
potrafiły przetrwać przez ponad pięć wieków ery chrześcijańskiej, co świadczy
o tym, że jednak byli w stanie oprzeć się wpływom chrześcijańskiego
objawienia. Filozofii przeszkadzała co najwyżej jej własna niepewność co do
swojej tożsamości, której towarzyszył wzrost szkół sokratycznych mniejszych,
jak również generalny sceptycyzm epoki hellenistycznej oraz rzymskiej.
Rozszerzenie pojęcia filozofii na studia o charakterze badań quasi-religijnych,
w które zaangażowana jest pewna wspólnota uczonych, nadało filozofom
pewne poczucie tożsamości, dzięki czemu nie tak łatwo było wchłonąć ich
jakiemukolwiek nowemu ruchowi duchowemu – a to przede wszystkim z
powodu ich sceptycyzmu, zorientowania praktycznego i wspólnego ducha. A
już szczególnie trudno byłoby ich wchłonąć takiemu ruchowi, który sam w
sobie przeżywał kryzys tożsamości próbując dopiero zdobyć dokładne
rozumienie własnej natury. I na tle tego ogólnego zawirowania pojawia się
ostatni wielki starożytny ruch filozoficzny – neoplatonizm. I to tu, jeżeli w
ogóle gdziekolwiek pośród wszystkich filozofów i prądów starożytnej filozofii
greckiej, szukać możemy przeszkody dla mojej tezy, że wszyscy ważniejsi
filozofowie greccy byli realistami, którzy swoje rozumowanie rozpoczynali od
wiedzy zmysłowej o bytach fizycznych. Biorąc pod uwagę (l) wpływ Filona i
chrześcijaństwa na niektórych wczesnych neoplatoników, (2) Środkowy
Wschód jako miejsce narodzin neoplatonizmu w Aleksandrii, jak też i (3)
dobrze znane pragnienie najsłynniejszego neoplatonika, jakim był Plotyn,
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
aby studiować myśl indyjską – to właśnie w neoplatonizmie, jeżeli w ogóle
gdziekolwiek, szukać możemy wyjątku od generalnej zasady starożytnego
realizmu filozoficznego /P. A. Redpath, Odyseja mądrości. Od filozofii do
transcendentalnej sofistyki, (Wisdom's Odyssey. From Philosophy to
Transcendental Sophistry, Copyright by Editions Rodopi B. V., AmsterdamAtlanta, 1997), Lublin 2003, s. 69.
+ Opór heretyków karany przez inkwizycję. Inkwizycja. „Inkwizycja (łac.
inquisitio badanie, dochodzenie), instytucje kościelne zwane trybunałami
wiary, powoływane od roku 1215 do wykrywania, nawracania i karania
opornych heretyków (inquisitio haereticae pravitatis). Od czasów papieża
Grzegorza IX (1231) autonomiczne wobec władzy świeckiej i lokalnych władz
kościelnych wyposażone w szerokie kompetencje, powoływane przez papieży i
przed nimi odpowiedzialne, działające w niektórych krajach katolickich do
początku XIX wieku (Hiszpania). Inkwizycją nazywa się też specjalny rodzaj
jurysdykcji sprawowanej przez przedstawicieli papieża w celu zwalczania
herezji. W języku potocznym terminu inkwizycja używa się do określenia
wszelkich form ucisku, zwłaszcza w sytuacjach, gdy instytucje władzy stają
się stróżami ideologii. W języku prawniczym inkwizycja oznaczała:
dochodzenie sądowe, uprawnienia sądowe, jurysdykcję” A. Weiss,
Inkwizycja, w: Encyklopedia Katolicka, T. VII, red. S. Wielgus, TN KUL,
Lublin 1997, 239-247, kol. 239.
+ Opór Indian plemienia Mapuche (Arakuanie w ówczesnym Chile) przeciwko
Hiszpanom, którzy po zwycięskiej bitwie w roku 1598 spalili wszystkie
miasta zbudowane na ich terytorium. Misjonarze kontynuowali
ewangelizację, lecz z miernym skutkiem. Indianie byli przekonani o wyższości
swojej religii nad chrześcijaństwem. Ich bogowie byli silniejsi, a Hiszpanie
byli przez nich znienawidzeni. Po zwycięskiej bitwie w roku 1598 nawet
ochrzczeni już Indianie porzucali wiarę chrześcijańską. Pod koniec wieku XVI
Chile było podzielone na dwie strefy: strefę wojny i strefę pokoju. Na
południu trwała wojna jeszcze trzy wieki. Na północy Chile miejscowa
ludność szybko się hiszpanizowała. Wojna spowodowała biedę w całym
kraju, rozproszenie ludności, nadużycia władzy. Do tego dochodziła
działalność korsarzy u wybrzeży Chile, trzęsienia ziemi, powodzie i epidemie
/M. Barrios Valdés, La primera evangelización en Chile, w: Actas del VII
simposio de teología histórica (28-30 abril 1992), Valencia 1993, 243-255, s.
245/. W tej sytuacji życie wspólnotowe chrześcijan nabrało szczególnych
kształtów, pod wpływem europejskiego baroku, i pod wpływem Soboru
Trydenckiego. Obfitości ozdób różnego rodzaju w barokowych kościołach
odpowiadała różnorodność grup społecznych, powiązanych ze sobą
skomplikowanymi więzami. Całość była barwna, ale niezbyt uporządkowana.
Społeczeństwo północnej części Chile jednoczyło chrześcijaństwo i jeden król.
Życie religijne i świeckie przepełnione było różnorodnymi świętami i
festynami ludowymi /Tamże, s. 246/. Kuźnią narodowości chilijskiej były
hacjendy, na których panowało prawo enkomiendy, czyli systemu dzierżawy
całkowicie uzależniającego rolników od właściciela hacjendy /Tamże, s.
248/. Z powodu braku rąk do pracy Hiszpanie ściągali przemocą mężczyzn z
terenów, które nie należały do Chile, niszcząc w ten sposób życie rodzinne.
Biskupi przez wieki protestowali przeciwko temu, śląc liczne skargi do
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
hiszpańskiego króla. Pełna ewangelizacja w tych warunkach była niemożliwa
/Tamże, s. 249.
+ Opór Indian wobec kolonizatorów hiszpańskich narastał. Vasco de
Quiroga, franciszkański biskup Michoacán, w latach trzydziestych XVI wieku
przybył do Meksyku z Utopią Tomasza Morusa i nie zwlekając zajął się
wcielaniem w życie zawartych w niej zasad. „Quirogę, którego Indianie do
dzisiaj nazywają Tata Vasco, ożywiała wizja Nowego Świata jako Utopii:
„Ponieważ nie na darmo, a dla ważnej przyczyny, świat ten nazywają Nowym
Światem. I jest on Światem Nowym, nie dlatego, że został na nowo
odnaleziony, lecz ponieważ co się tyczy ludzi, i niemal wszystkiego, jest
takim, jakim był świat wieków pierwszych i złotych, który przez nasza
przewrotność i wielką chciwość naszej rasy zamienił się na gorszy w wieku
żelaznym”. W miarę jak postępowała kolonizacja hiszpańska, indiańskie
chłopstwo stawiało opór, mieszało się z najeźdźcami albo wycofywało się.
Vasco de Quiroga próbował pogodzić interesy kolonialne Hiszpanii z
interesami rolniczych wspólnot. W sferze prawa jego wysiłek uwieńczyło
powodzenie. Gminna własność indiańskich wiosek była honorowana przez
cała epokę kolonialną aż po wiek XIX, kiedy to władze republikańskoliberalne ostatecznie skończyły z systemem wspólnot w imię własności
indywidualnej, utożsamianej z postępem. Opieka Korony uratowała jednak
od zagłady bardzo wiele indiańskich gmin. Tradycje tę wykorzystywali
buntownicy, jak Emiliano Zapata Meksyku, powołując się na prawo
przyznane przez hiszpańską monarchię. Gminy wiejskie w wyniku sporów
coraz bardziej dzieliły się na wsie czysto indiańskie oraz nowe wspólnoty
mieszane. Jednak podstawowe zasady stosunków pracy szybko się utrwaliły
w istniejącej po dziś dzień formie haciendy, wielkiej posiadłości ziemskiej.
Pojawiła się ona jako następstwo encomiendy, czyli zmuszania Indian do
pracy w zamian za opiekę i ewangelizację, oraz repartimiento – przydziału
indiańskiej siły roboczej na określony czas” /C. Fuentes, Pogrzebane
zwierciadło, tłum. E. Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 123.
+ Opór Izraelitów słuchających mowy Szczepana w Sanhedrynie. Znak
przybytku: „Nasi ojcowie mieli na pustyni Namiot Świadectwa. Ten bowiem,
który rozmawiał z Mojżeszem, rozkazał zbudować go według wzoru, który
[Mojżesz] ujrzał. Przyjęli go nasi ojcowie i pod wodzą Jozuego wnieśli do ziemi
pogan, których Bóg wypędził przed ojcami naszymi, aż do czasów Dawida.
On znalazł łaskę przed Panem i prosił, aby mógł wznieść przybytek dla Boga
Jakuba. Ale dopiero Salomon wybudował Mu dom. Najwyższy jednak nie
mieszka w dziełach rąk ludzkich, jak mówi Prorok: Niebo jest moją stolicą, a
ziemia podnóżkiem stóp moich. Jakiż dom zbudujecie Mi, mówi Pan, albo
gdzież miejsce odpoczynku mego? Czyż tego wszystkiego nie stworzyła moja
ręka? / Zakończenie mowy / Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy
zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy!
Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych,
którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i
zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz
nie przestrzegaliście go. / Męczeństwo św. Szczepana / Gdy to usłyszeli,
zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha
Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy
Boga. I rzekł: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy
10
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Boga. A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego
wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli
swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali
Szczepana, który modlił się: Panie Jezu, przyjmij ducha mego! A gdy osunął
się na kolana, zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu. Po tych
słowach skonał” (Dz 7, 44-60).
+ Opór jaźni wobec stawania się naturalny nie jest sam w sobie grzechem.
Droga do nieśmiertelności prowadzi przez śmierć. B. „Tak długo, jak celem
naszym jest utrzymanie naszego obecnego jestestwa, jak je teraz pojmujemy,
tak długo nie możemy wejść w większe jestestwo, które domaga się oddania
życia. Naturalny opór jaźni wobec stawania się nie jest sam w sobie
grzechem. Jest samo-zachowawczym narzędziem ludzkiego ducha; ale gdy
stanie się zaproszeniem, by użyć naszej wolności przeciwko ryzyku stawania
się, jest pokusą do grzechu. Istota grzechu zwykle nie polega na tym, że
umieszczamy siebie w centrum wszystkiego. Czynimy obecny stan naszego
jestestwa sensem istnienia, i w ten sposób odmawiamy głębszego znaczenia,
które spoczywa wewnątrz i poza tym, co tu i teraz. Kiedy owa odmowa staje
się odmową zaufania dawcy życia i większej społeczności, jaką tworzy, jest
grzechem (Daniel Day Wiliami, The Spirit and Form sof Love). „Mit Władcy
Pierścieni przedstawia dynamikę tego fundamentalnego wyboru, by oddać
życie za wyższe dobro, które stanowi sedno ludzkiej etyki. Atrakcyjna
trucizna, która odciąga nas od Bożych zamysłów ku swego rodzaju chwilowej
osobistej wszechmocy, jest daleko bardziej subtelna niż zło działające w
Śródziemiu. […] Ta „eskspiatyczna” literatura przedstawia w żywych,
dramatycznych obrazach to, co jest inaczej niedotykalne i niewyrażalne:
nasza walkę o zbawienie, o pokonanie owego przenikającego wszystko,
pełzającego dziedzictwa grzechu. Nadaje formę i substancję naszym jakże
rzeczywistym wędrówkom i poszukiwaniom i przekłada je na wyobrażony
wszechświat, gdzie ostateczne pytania są oślepiająco jasne, równie jasne, jak
poranne słońce świecące na wypolerowaną zbroję i czarne sztandary na tle
nieba” /S. McGrath, Pasja według Tolkiena, w: Tolkien. Księga pamiątkowa.
Studia o spuściźnie literackiej, red. J. Pearce, /Tolkien: A celebration,
HarperCollinsPublishers 1999/, tłum. J. Kokot, Zysk i S-ka, Poznań 2003,
162-170, s. 166.
+ Opór języka wobec zmianom kierunku rozwoju procesów kulturalnych.
Słowo jest czymś więcej niż znakiem. Wskazuje na znaczenie, na możliwości
znaczenia. Jego źródło tkwi w uniwersalnym metaforycznym charakterze
wszelkich obrazów dźwiękowych i we właściwościach słów, które w toku
przemian ubogacają się znaczeniowo. (K. Jaspers) Mowa (mówienie
wskazujące – zeigende Sage) ma charakter pozaznakowy). Mówienie nie jest
dodanym wyrazem do tego, co się jawi, raczej wszelkie jawienie się i
przejawianie spoczywa we wskazującym mówieniu. M. Heidegger wskazuje
na pierwszeństwo słuchania przed mówieniem: „mówimy nie tylko mową,
mówimy z niej”. Prekursor współczesnej filozofii języka, W. von Humbolt
(1767-1835) sądzi, że język dostosowuje się do indywidualności narodów i
jednostek /T. Paszkowska, Integrująca rola Słowa, RWKUL, Lublin 2000, s.
43/. Pismo jest systemem znaków utrwalających i przechowujących mowę i
podlega tej samej interpretacji filozoficznej co mowa (E. Gilson). Istnieją
jednak różnice w sposobie myślenia mówiącego i piszącego. W mowie słowa
11
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
tworzą się w miarę mówienia. Myśl tworząca słowa jest czynna i żywa, sam
mówca objawia się mówiącemu jako twórca słów. Spontaniczność mowy
może niekiedy godzić w porządek, żywa myśl nie łatwo daje się poddać
schematom. Natomiast pismo wiąże czytającego najpierw ze słowami tekstu,
wtórnie z autorem i jego myślą. Własna myśl zapisana staje się myślą byłą
(myślą tego, kim się było w momencie pisania). Styl wypowiedzi i charakter
pisma pozwalają „odczytać” (dodatkowo) nie tylko zamysł piszącego, ale też
cechy charakterystyczne jego osobowości /Tamże, s. 44/. Noetyczny świat
posiada właściwe sobie trendy zachowawcze, które T. Paszkowska nazywa
bezwładnością językową. Jest to własność, dzięki której język opiera się
zmianie kierunku rozwoju przeważających procesów kulturalnych. Ogromna
bezwładność sądów wartościujących oraz wiedzy nagromadzonej i
zdeponowanej w ludzkim języku, dyktującej uprzywilejowane schematy
myślenia i zachowania, ujawnia się w ciągu politycznej i intelektualnej
historii. Jednocześnie język ma zdolność zmieniania kierunku swego
rozwoju, ofiaruje możliwość nazwania rzeczy nieprzewidzialnie nowych
/Tamże, s. 45.
+ Opór katolicyzmu wobec protestantyzmu, a następnie socjalizmu i
komunizmu. Protestantyzm rozpoczął od niszczenia dogmatów. Wiek XIX był
już czasem otwartego niszczenia religii. Katolicyzm stawiał opór, najpierw
protestantyzmowi, a następnie socjalizmowi i komunizmowi. Wielką rolę w
tym procesie spełnił filozofizm i racjonalizm wieku XVII, naturalizm wieku
XVIII oraz filozofia panteistyczna wieku XIX. Podsumowaniem był komunizm
wieku XX. Katolicyzm oznacza pełnię chrześcijaństwa, natomiast
protestantyzm obok elementu chrześcijańskiego zwiera element protestancki,
pierwszy buduje, drugi oznacza destrukcję, przeradza się w filozofizm,
racjonalizm, naturalizm, panteizm, socjalizm, komunizm /J. Saiz Barbera,
Pensamiento histórico cristiano, Ediciones y publicaciones españolas S.A.,
Madrid 1967, s. 264/. W wieku XIX była jeszcze względna łatwości jedności
katolików i luteran w jednym Kościele. Już wtedy zdawano sobie sprawę z
tego, że samo czytanie Pisma Świętego nic nie daje, jeżeli nie przyjmuje się
na tej podstawie jednej i trwałej prawdy /Tamże, s. 265/. Protestantyzm
zezwala na dowolną interpretację Pisma Świętego, pozostawia wiernych w
labiryncie sprzeczności, a z liturgii czyni miejsce wyrażania dowolnych
kaprysów. Wśród protestantów jest wielkie rozproszenie doktrynalne i
liturgiczne. Każdy robi to, co mu się podoba, nie patrząc na to, jaka jest wola
Boża. Kościół luterański oddał swoje dobra i swoje przywileje duchowe
państwu, w zamian za opiekę materialną i polityczną. W ten sposób stał się
potężny i otoczony chwałą, ale ubogi i pokornie służący państwu. Dokonała
się pełnia przymierza Kościoła z Tronem. W ten sposób Kościół luterański
umiera /Tamże, s. 267/. Dziś stał się ofiarą przyjętych wcześniej zasad
/Tamże, s. 268.
+ Opór Koagulacja materii jedna z wielu. Jednorodność absolutna materii nie
istnieje (por. homo-jomerie Anaksagorasa, atomy Demokryta). „Człowiek a
„ciało”. Teologia ciała / c . d . / . 2° Posta cie materii. Materia jest
wielopostaciowa,
wielofunkcjonalna
i
multirelacyjna.
Jest
–
jak
wspominaliśmy – materia pierwsza jako ostateczny, najgłębszy i amorficzny
substrat świata i materia druga ukształtowana w konkretne rzeczy. Jest
materia głębinowa i powierzchniowa, tworzywowa i formalna, konkretna i
12
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
uniwersalna, sama w sobie i bezpośrednio relatywna (np. mózg człowieka),
ożywiona i martwa, pierwotna i wytworzona, materia „gruba” i „duchowa”,
świecka (materia profana) i sakralna (materia sacra, np. Ciało Jezusa),
błogosławiona i przeklęta, historyczna i chwalebna (zmartwychwstała).
Ostatecznie jest „pierworodną stworzenia”, ogrodem Eden, Ręką Bożą i
znakiem łaski i miłości Bożej. Nie ma ona postaci „czystej” ani absolutnie
jednorodnej (por. homo-jomerie Anaksagorasa, atomy Demokryta), lecz
konkretnie występuje w przeróżnych koagulacjach: kwanty, fale, pola, stany,
tory ruchów, nieograniczona morfologia, promienie, energie, substancje,
ciecz, gaz, pył, zjawiska zmysłowe (światło, barwa, kolor, dźwięk, opór,
temperatura, kinetyka, masa, ruch, kondensacja, „dziwność”). Materia
korpuskularna ma przeróżne względnie stałe ucieleśnienia: mikrocząsteczki,
atomy, molekuły, ciałka, rzeczy, przedmioty, warstwy, ciała niebieskie,
układy, systemy, galaktyki, supergalaktyki, światy... Są też niewidzialne
wiązania i odniesienia międzycząsteczkowe i międzykoagulacyjne. Są
ogromne
obszary
próżni:
wewnątrzatomowej,
międzyatomowej,
międzyplanetarnej, międzygalaktycznej. Odrzuca się już dogmat: natura
horret vacuum – nie wiemy bowiem, co to jest próżnia, może tylko pola
materii o zerowej aktywności lub relacyjności. Całość jednak jest zespolona w
zwartą jedność biegnącą ku Wielkiemu Finałowi. Materia ma głęboką
dialektykę. Jest korpuskularna i energetyczna, ewolucyjna i dewolucyjna,
podzielna i niepodzielna, węzłowa i stacjonarna. Ma ciągłość i nieciągłość,
wszechrozpiętość i punktowość, kondensację i ekstensywność, kontrakcję
(zdolność streszczania się) i równoważną rozpiętość, trwanie i przemijanie,
ruch i bezruch, przyciąganie i odpychanie, bezwład i aktywność, „twardość” i
plastyczność. Jest ona komunią rzeczy i ludzi, a zarazem podstawą
indywidualizacji (Św. Tomasz z Akwinu). Wszechświat materialny jest
fundamentalnym Zegarem Rzeczywistości” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka
Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 377.
+ Opór Kościoła wobec sekcji zwłok przezwyciężony w wieku XVI. Nowe
kierunki filozoficzne pojawiły się w XVI wieku. „Jakie to były kierunki?
Jest rzeczą znamienną, że inspirowały rozwój nauki kierunki różne, co
więcej, wprost przeciwstawne! Z jednej strony – empiryzm i materializm.
Materializm odegrał szczególną rolę w rozwoju anatomii i innych nauk
medycznych, przezwyciężając np. opory ze strony Kościoła wobec sekcji
zwłok. Ale odegrał rolę i w rozwoju fizyki, chociażby ze względu na
zawarty w jego tradycji atomizm, bez którego trudno sobie wyobrazić
rozwój fizyki, a potem chemii (Galileusz i Newton nie używali słowa
„atom”, ale mówili wiele o ruchu cząstek materii). Natomiast empiryzm
inspirował powstanie metody doświadczalnej, bez której rozwój
nowożytnej fizyki i w ogóle nauk przyrodniczych był nie do pomyślenia. Z
drugiej strony – pitagoreizm i platonizm, a więc kierunki idealistyczne i
racjonalistyczne, częściowo mistyczne, w każdym więc razie
przeciwstawne materializmowi i empiryzmowi. Kładą one nacisk na
matematykę, a dlatego te właśnie kierunki nas tu interesują. Wedle
Pitagorasa liczba jest podstawą wszystkich rzeczy; stosunki liczbowe
warunkują harmonię świata. Platon też, jak wiadomo, przywiązywał
wielką wagę do matematyki, umieszczając nawet na bramie swej
Akademii napis: „Niech nie wchodzi tu nikt, kto nie zna matematyki”. I
13
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
u niego mistyka liczb odgrywa dużą rolę w kosmologii. Jak głosi
Timajos, z początku powstały trójkąty, potem z nich tetraedry itd.
/Platon, Dialogi, Warszawa 1993/ Arystoteles zaś nie nadawał
matematyce większego znaczenia. W jego Kategoriach – ilość, ilość
(zresztą zawierającą nie tylko czas i przestrzeń, ale i mowę) jest zaledwie
jedną z 10 kategorii, mniej eksponowaną niż jakość, jakość /Arystoteles,
Kategorie i hermeneutyka, Warszawa 1975/. A w jego Fizyce matematyka
jest tylko marginesowo wspomniana /Arystoteles, Fizyka, Warszawa
1968/” /W. Krajewski, Platońskie inspiracje a platonizm. O problemach
filozoficznych matematyzacji nowożytnej nauki, w: Między matematyką a
przyrodoznawstwem, red. nauk. E. Piotrowska, D. Sobczyńska, Uniwersytet
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydawnictwo Naukowe Instytutu
Filozofii, Poznań 1999, 97-109, s. 98.
+ Opór Kościoła wobec teorii ewolucji. „Paradoks (kolejne zło z antycznego
punktu widzenia) polega na tym, że czysta nauka cieszyła się dawniej o wiele
zaszczytniejszą pozycją w społeczeństwie niż dziś, gdy stała się dla
społeczeństwa tak bardzo „użyteczna”. W starożytności i w czasach
odrodzenia astronomowie tradycyjnie zajmowali na dworach bardzo ważne
stanowiska, podobnie zresztą jako poeci. […] prowadzili prace badawcze […]
a mogli je prowadzić właśnie dlatego, że w dużej mierze byli odseparowani od
społeczeństwa. Oczywiście w epoce chrześcijaństwa uczni napotykali ze
strony doktryny Kościoła olbrzymie trudności, z których proces Galileusza
był tylko najgłośniejszym przykładem. Jednak w społecznej algebrze nauki
zmienna religijna miała zawsze tę sama wartość. Trwający po dziś dzień opór
Kościoła wobec teorii ewolucji oraz blokowanie badań nad płodem ludzkim –
by wymienić tylko te dwa przykłady – niewiele w istocie odbiegają od
argumentów, jakie z pobudek religijnych wytyczano przeciw nieortodoksyjnej
nauce pięć wieków temu” /J. James, Muzyka sfer. O muzyce, nauce i
naturalnym porządku wszechświata, (Tytuł oryginału: The Music of the
Spheres. Music, Science, and the Natural Order of the Uniwerse, Grove Press,
New York 1993), przełożył Mieczysław Godyń, Znak, Kraków 1996, s. 14/.
“W epokach wybitnego rozkwitu twórczego ducha, wspieranego przez
oficjalną władze – a więc za panowania Augusta, Medyceuszy, Elżbiety I czy
Ludwika IV – suweren był bezpieczny. […] Dopóki nauka nie była obdarzona
w społeczeństwie realną władzą, miała większą swobodę zdobywania wiedzy
dla niej samej. Przede wszystkim nie było wtedy konkurencji. Po drugie, za
omyłkę – która jest nieodłącznym składnikiem wszelkiej pracy naukowej – na
ogół nie groziły zbyt surowe kary. Do czasów rewolucji przemysłowej uczeni
byli zazwyczaj ludźmi żyjącymi z dala od społeczeństwa i wspieranymi przez
protektorów o klasycznym wykształceniu, którzy okazywali zainteresowanie
ich pracą poniekąd dla niej samej. Jeśli zdarzyło się, że z pracy tej wynikał
jakiś praktyczny pożytek, tym lepiej; ale nie był to nieodzowny warunek
uprawiania nauki. Dziś, jak się obawiam, jest bodaj odwrotnie. Ci, którzy w
swoim myśleniu pozostają wierni ostatecznym celom nauki, raczej nie
otrzymują
prestiżowych
stypendiów
ani
eksponowanych
posad
państwowych” /Tamże, s. 15.
+ Opór literatury francuskiej wobec nazwy „symbolizm”, początkowo. „Nazwa
„symbolizm” nasuwa się badaczowi poezji okresu Młodej Polski przede
wszystkim na skutek analogii do literatury francuskiej. Ta właśnie bowiem
14
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
nazwa, pomimo początkowych oporów i sprzeciwów, przyjmowała się we
Francji coraz szerzej, tym bardziej że utrwaliła ją powrotna fala symbolizmu
spod znaku Bergsona (Tancrède de Visan). Spośród dwóch nazw, w
początkowych latach ruchu symbolistycznego równorzędnie właściwie
traktowanych: „dekadentyzm” i „symbolizm”, zwyciężył „symbolizm”. Obecnie
„symbolizm” jest dla filologa francuskiego terminem jednoznacznym: określa
się przy jego pomocy literaturę końca XIX wieku i odłam literatury XX wieku
stanowiący jej kontynuację. Pisarze okresu Młodej Polski bronili się przez
nazwą „symboliści”, podobnie zresztą jak i w innych krajach.
Nieporównywanie jednak mniej zaciekle niż przed nazwą „dekadenci” (por. na
przykład wypowiedzi na łamach „Chimery”). Wiele natomiast pisano o
symbolizmie. Kwestionowano zatem ówcześnie istnienie jakiejś konkretnej
szkoły symbolistów (podobnie jak kwestionowano istnienie jakiejkolwiek
szkoły), nie odrzucano jednak teorii symbolizmu. Nie było ważniejszego
krytyka owej epoki, który by symbolizmowi nie poświęcił choć kilku stronic:
Antoni Langer, Zenon Przesmycki, Ignacy Matuszewski, Stanisław
Przybyszewski, Jerzy Żuławski, Zygmunt L. Zaleski, a także Marian
Massonius, Antoni Mazanowski, Anna Zamorska i inni. Niektórzy z nich, na
przykład Jerzy Żuławski, przeciwstawiając się nazwom innym, takim jak
„modernizm”, opowiadają się wyraźnie za „symbolizmem”. „Symbolizm”
pojawia się również w wypowiedziach dyskusyjnych przeciwników ówczesnej
„nowej” sztuki: Piotra Chmielowskiego, Aleksandra Świętochowskiego,
Stanisława Tarnowskiego, Stanisława Brzozowskiego (Zob. m.in. Programy i
dyskusje literackie okresu Młodej Polski. Oprac. M. Podraza-Kwiatkowska,
Wrocław 1973, 2 2yd.: 1977, BN, S. I, nr 212)” /M. Podraza-Kwiatkowska,
Symbolizm i symbolika w poezji Modej Polski, Uniwersitas, wyd. 2, Kraków
1994, s. 8.
+ Opór ludności miejscowej przeciwko Hiszpanom większy w Chile niż w
Meksyku. Teologia Ameryki Łacińskiej wieku XVI Marciano Barrios Valdés z
Wydziału Teologicznego na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Santiago
de Chile wygłosił referat na sympozjum poświęconym teologii historii w
Walencji (28-30 kwiecień 1992) dotyczący pierwszej ewangelizacji w Chile.
Pierwsza Eucharystia w Chile miała miejsce 13 grudnia 1540 roku, w dniu
św. Łucji, patronki niewidomych. W tym dniu Indianie tamtejsi mogli
zobaczyć światło Chrystusa w hostii uniesionej po konsekracji w górę przez
kapłana. Miejscowi czarownicy starali się odtąd o konsekrowane hostie, aby
wykorzystywać ich boską moc w swoich szamańskich obrzędach. Na wielu
synodach Kościoła w Chile wydawano rozporządzenia surowo zakazujące
tego procederu. Tymczasem już kilka miesięcy po pierwszej Eucharystii w
Chile zaczęli zakładać pustelnie. Rozpoczęła się trylogia pobożności
barokowej, składająca się z kultu do Jezusa Eucharystycznego, do Matki
Najświętszej oraz z różnych form życia zakonnego /M. Barrios Valdés, La
primera evangelización en Chile, w: Actas del VII simposio de teología
histórica (28-30 abril 1992), Valencia 1993, 243-255, s. 243/. Proces
ewangelizacji Indian w Chile był nietypowy. Uwarunkowania były w pewnym
sensie wspólne w całej Ameryce, jednak szybko zaznaczyły się różnice. Jak
wszędzie, Indianie żyli w rozproszeniu i komunikowanie się wzajemne nie
było łatwe. Co prawda nie było tak wielkiego zróżnicowania językowego, jak
w Meksyku, to jednak był większy opór miejscowej ludności przeciwko
15
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Hiszpanom. Po ośmiu latach od założenia Santiago w Chile, Pedro de
Valdivia starał się skoncentrować siły do podboju ziemi Indian Arakuanów.
Valdivia zginął w bitwie z Indianami w roku 1553. Ostatecznie, przy pomocy
wojsk wicekróla Peru, którym był Garcia Hurtado de Mendoza, Arakuanie
zostali pokonani i zmuszeni do ciężkiej pracy dla Hiszpanów. Przeciwko
takiemu traktowaniu Indian ostro sprzeciwił się król hiszpański Filip II w
liście z 27 maja 1582 roku do biskupa Antonio de San Miguel /Tamże, s.
244.
+ Opór ludzi wobec Ewangelii. „Bracia, z całego serca pragnę ich zbawienia i
modlę się za nimi do Boga. Bo muszę im wydać świadectwo, że pałają
żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu. Albowiem
nie chcąc uznać, że usprawiedliwienie pochodzi od Boga, i uporczywie
trzymając się własnej drogi usprawiedliwienia, nie poddali się
usprawiedliwieniu pochodzącemu od Boga. A przecież kresem Prawa jest
Chrystus, dla usprawiedliwienia każdego, kto wierzy. Albowiem o
sprawiedliwości, jaką daje Prawo, pisze Mojżesz: Kto je wypełnił, osiągnie
przez nie życie. Sprawiedliwość zaś osiągana przez wiarę tak powiada: Nie
mów w sercu swoim: Któż zdoła wstąpić do nieba? – oczywiście po to, by
Chrystusa stamtąd sprowadzić na ziemię, albo: Któż zstąpi do Otchłani? –
oczywiście po to, by Chrystusa wyprowadzić spośród umarłych. Ale cóż
mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest
to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS
JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych –
osiągniesz
zbawienie.
Bo
sercem
przyjęta
wiara
prowadzi
do
usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia. Wszak mówi
Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. Nie ma już różnicy
między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela
swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie
imienia Pańskiego, będzie zbawiony. „Jakże więc mieli wzywać Tego, w
którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli?
Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby
nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy
zwiastują dobrą nowinę! Ale nie wszyscy dali posłuch Ewangelii. Izajasz
bowiem mówi: Panie, któż uwierzył temu, co od nas posłyszał? Przeto wiara
rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa.
Pytam więc: czy może nie słyszeli? Ależ tak: Po całej ziemi rozszedł się ich
głos, aż na krańce świata ich słowa. Pytam dalej: czyż Izrael nie zrozumiał?
Mojżesz mówi: Wzbudzę w was zawiść do tego, który nie jest ludem, wzniecę
w was gniew do ludu nierozumnego. Izajasz zaś odważa się powiedzieć:
Dałem się znaleźć tym, którzy mnie szukali, objawiłem się tym, którzy o Mnie
nie pytali. A do Izraela mówi: Cały dzień wyciągałem ręce do ludu
nieposłusznego i opornego” (Rz 10, 1-21).
+ Opór ludzi wobec postępu w dziedzinie nauk historycznych Nauki
historyczne „zmieniają nie tyle formy życia, ile raczej formy myślenia tych
ludzi, którzy z owych nauk czerpią. Prowadzą one do poszerzenia i do
rozjaśnienia świadomości. […] Postępami w zakresie nauk historycznych
można się cieszyć natomiast tylko wówczas, gdy się w nich z własnej woli
uczestniczy. Nie przynoszą one pożytku ekonomicznego ani też wprost nie
dają skutków społecznych, których użyteczność dałoby się wymierzyć. Stąd
16
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
też postęp w dziedzinie nauk historycznych spotyka się z obojętnością, a
nawet z oporem interesownego egoizmu, który ucieleśniają rozmaite potęgi”
/E. R. Curtius, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze (Europäische
Literatur und lateinisches Mittelalter, A. Francke AG-Verlag, Bern 1948),
Kraków 1997, s. 9/. „Głębsze w ujęciu i nasycone całym ładunkiem
niemieckiej filozofii, teologii i historii było niedokończone dzieło Ernsta
Troeltscha Der Historizmus und seine Probleme (1922). Tworzenie się
nowoczesnej świadomości historycznej i jej bieżące problemy zostały tu
przedstawione
w
sposób
dotąd
wciąż
jeszcze
niedościgniony.
Uhistorycznienie wszystkich tradycyjnych wartości zaszło w Niemczech
znacznie dalej aniżeli w innych krajach. U Rankiego wiąże się ono z rozkoszą
estetycznej kontemplacji – współudział w wiedzy o całości (Mittessenschaft
des Alls). Historyzm żywy jest również u Burckhardta, jest on tam jednak
również mocno stonowany dzięki świadomości głębokich cieniów w całym
obrazie. Ta świadomość natchnęła autora do głoszenia proroczych przestróg
na temat nadużyć państwa wszechpotężnego – przestróg, które sprawdziły
się w w. XX. Pierwsza wojna światowa obnażyła w całości kryzys kultury
europejskiej. W jaki sposób kultury i będące ich nośnikami formacje
historyczne powstają, rosną i upadają? Tylko porównawcza morfologia kultur
odpowiednio zastosowana może spodziewać się uzyskania na te kwestie
odpowiedzi. Zadania tego podjął się angielski historyk Arnold Toynbee”
/Tamże, s. 10.
+ Opór matematyków przeciw geometriom nieeuklidesowym spowodowany
był wiarą, że geometria euklidesowa jest bezwzględnie prawdziwa i że
przysługuje jej cecha konieczności. „Doktrynę Newtona skrytykował ostro
Gottfried Wilhelm Leibniz. W ostatnim roku życia (1716) sformułował on swą
koncepcję przestrzeni, głosząc: „Uważam przestrzeń za porządek współistnień, tak jak czas jest porządkiem następstw. Przestrzeń oznacza
porządek rzeczy istniejących w tym samym czasie, uważanych za istniejące
razem”. Doskonałość tej definicji objawiła się w pełni dopiero w XX wieku,
kiedy zbadano głębiej sens pojęcia „współistnienie”. Rewolucji w myśleniu o
przestrzeni dokonał Immanuel Kant twierdząc, że czas i przestrzeń nie
istnieją obiektywnie, lecz są jedynie podmiotowymi formami oglądu, formami
zmysłowości. Stąd w szczególności wynikało, że wszystkie twierdzenia
geometrii można wyprowadzić a priori z intuicji z pewnością apodyktyczną.
Opierając się na tym, wierzono powszechnie aż do końca XIX wieku, że
geometria euklidesowa jest bezwzględnie prawdziwa i że przysługuje jej cecha
konieczności. To było też jednym ze źródeł oporu przeciw geometriom
nieeuklidesowym. Nie zauważono jednak, że Kant wyraźnie odróżniał
postulowanie istnienia obiektu od jego konstrukcji. A zatem nie wykluczał
on a priori możliwości zbudowania geometrii innych niż euklidesowa
(mówiliśmy o tym dokładniej w rozdziale 1.10). W ten sposób doszliśmy do
głównego momentu naszych rozważań, a mianowicie do wieku XIX i do
zasadniczej zmiany poglądów na geometrię jako naukę. Wiek ten przyniósł
bujny rozkwit samej geometrii (związane to było z powstaniem geometrii
nieeuklidesowych i z rozwojem teorii grup), jak i badań nad geometrią jako
nauką” /Murawski R. Filozofia matematyki. Zarys dziejów, PWN Warszawa
1995, s. 195.
17
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Opór materii bezwładnej nie zakłóca recepcji światła Bożego u aniołów
(duchy czyste). Aniołowie głoszą milczenie Boga. Są przekazicielami oraz
interpretatorami (hermeneutyka) Boga Nieosiągalnego dla umysłu ludzkiego.
Anioł jest obrazem Bożym. W substancji duchowej anioła odbija się światło
Boga. Czystość ontyczna anioła sprawia, że jest on doskonałym
zwierciadłem, w którym odbija się nieskończona piękność Boga,
nieskończona Dobroć odwiecznej ciszy. Anioł jest niedościgłym dla ludzi
wzorem wolności inteligencji, wolności myśli. Dar światła został
zaakceptowany. Recepcja jest pełna i czysta, nie zakłócona bezwładnym
oporem materii. Rączość ducha anioła jest nieskończona. Ludzie mogą
oczyszczać swoją duchową inteligencję i stawać się podobnymi w tym
względzie do aniołów. Światło Opatrzności nie niszczy daru światła
wrodzonego, nie ogranicza ludzkiej wolności, wręcz przeciwnie uwalnia
wolność, sprawia możliwość jak najpełniejszego korzystania z niej, zwłaszcza
w wymiarze inteligencji i wyrażania myśli /S. Zamboni, Luce dell’essere, Dio
della tenebra, Ermeneutica della luce nel «Corpus areopagiticum», Ricerche
Teologiche” 10 (1999) 119-167, s. 125/. Bóg jest nieskończoną dobrocią
wylewającą się na zewnątrz, Aitia ek-statycznym. Bóg jest miłością /Tamże,
s. 128/. Trójca Święta z istoty swojej jest dynamiczna. Dionizy daleki jest od
ukazywania Boga jako aseitas, nieruchomego Boga „dla siebie”,
abstrakcyjnego i aseptycznego. Nieskończony dynamizm nazywany jest
bezruchem w tym sensie, że nie można go zmierzyć. W boskiej
nieskończoności wszelkie atrybuty zlewają się, utożsamiają z istotą Boga,
którą jest absolutne istnienie. Zachodzi odwieczna dialektyka absolutnej, a
więc statycznej pełni i nieskończonego otwarcia, dynamicznego ruchu ku
innym. Dialektyka ta może się realizować w Trójcy Osób, ale nie w Bogu
jednoosobowym /Tamże, s. 130/. Dialektyka przeobfitości źródłowej nie jest
możliwa do pojęcia przez ludzki intelekt. Ciemnością dla człowieka jest nie
tylko niezgłębiona istota Boga, lecz również sposób współistnienia,
wzajemnego powiązania istoty i energii w Bogu. Dionizy dostrzegał
natomiast, że w mocy tej dialektyki Bóg stworzył świat. Wierny
neoplatonizmowi Dionizy głosił emanacjonizm, który jednak próbował łączyć
z objawionym nauczaniem o stworzeniu /Tamże, s. 131/. Podkreślał, że Bóg
jest Dobrem absolutnym, z tego powodu wszystkie byty stworzone przez Boga
też były bardzo dobre. Do myśli Dionizego nawiązał Włodzimierz Sołowiow
/Tamże, s. 132.
+ Opór materii przezwyciężony przez pracę. „Robotnik z fabryki broni kładzie
akcent nie tylko na brak kontroli nad społecznością, w której odbywa się jego
praca, lecz również na zafałszowanie całego systemu komunikacji, którym
jest świat pracy. Człowiek pozbawiony zostaje przeżycia sensu własnej pracy
i doświadczenia ludzkiej relacji do innych uczestników procesu pracy. Nie
spotykamy natomiast u Wojtyły jakiejkolwiek idealizacji pracy – ani jej
prometejskiego wyniesienia znanego z realizmu socjalistycznego, ani
spirytualizacji pracy obecnej w pewnej części tradycji katolickiej. Poeta chce
widzieć pracę tak, jak wygląda ona naprawdę. Dlatego przedstawia
ociekające potem od wysiłku mięśni ludzkie ciało, wysiłku, który niczym
potężny filar podtrzymuje całą budowlę cywilizacji. Praca, podobnie jak
ziemia, jest częścią tych ktonicznych sił, które w sposób najbardziej
pierwotny konstytuują człowieka. Nic nie jest tak dalekie od intencji naszego
18
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Autora, jak próba postawienia pracy intelektualnej ponad pracę rąk i wysiłek
ciała człowieka. Jawień widzi raczej, że kultura rodzi się z ludzkiej pracy, tak
jak woda, która tryska z ziemi i po raz pierwszy czyni ją naprawdę żyzną. W
ten sposób odwrócone zostaje, chociaż oczywiście nie w sensie powrotu do
idealizmu, marksistowskie rozumienie relacji pomiędzy pracą a kulturą.
Praca związana jest raczej – poza potrzebami techniczno-praktycznymi – z
potrzebą samoafirmacji i samozrozumienia człowieka; alienacja rodzi się
natomiast z negacji tej potrzeby. Kamieniołom przypomina śmierć kolegi w
wypadku przy pracy. Pierwsza część opisuje fizyczne zmaganie się człowieka
z materią. Aby przezwyciężyć opór materii, człowiek sam musi stać się
materią, musi zmierzyć się z materią na jej własnym terenie, czyniąc ze
swego ciała narzędzie, przez które poddaje ją sobie. Praca jest jednak
jednocześnie doświadczeniem człowieka, aktem całej osoby spełnianym
poprzez jej ciało” R. Buttiglione, Myśl Karola Wojtyły, tł. J. Merecki SDS
(oryg. Il pensero di Karol Wojtyła, Jaca Book, Milano 1982), Towarzystwo
Naukowe KUL, Lublin 1996, s. 346.
+ Opór materii rodzi gniew „Praca jest systemem komunikacji, która wiąże
ludzi relacjami etycznymi. Gniew rodzi się z oporu materii i z nierzetelności
człowieka. Robotnik odczuwa wielki gniew wobec towarzysza pracy, który
zawodzi, narażając go na niebezpieczeństwo lub czyniąc jego pracę
niesprawiedliwie ciężką. Tym większy jest gniew wobec całego systemu
społecznego, który opiera się na niesprawiedliwości i w którym nie
okazjonalnie, lecz systematycznie niektórzy przywłaszczają sobie owoce pracy
innych lub czynią ich życie dużo cięższym, aby potwierdzić swe panowanie w
społeczeństwie. Gniew rodzi się z lekceważenia powagi ludzkiej pracy. W
gniewie wyraża się jednak również ostateczna forma miłości. Praca jest
bowiem męczeństwem człowieka, tj. miejscem jego cierpienia i świadectwa.
Jaki jest właściwy sposób przeżywania gniewu? Odpowiedź Jawienia
wskazuje na drogę uznania własnego uczestnictwa w tajemnicy przemiany
wszystkich rzeczy. To uczestnictwo w spełnianiu się daru istnienia staje się
oczywiste w sytuacjach granicznych. A sytuacją graniczną par excellence jest
właśnie śmierć” R. Buttiglione, Myśl Karola Wojtyły, tł. J. Merecki SDS (oryg.
Il pensero di Karol Wojtyła, Jaca Book, Milano 1982), Towarzystwo Naukowe
KUL, Lublin 1996, s. 348. „Zadaniem kapłana jest odsłanianie sensu tego, co
dokonuje się w ciele i materii świata. Tylko ten, kto czyni własnym ten sens –
a dokonuje się to wobec krzyża w każdym momencie życia i w chwili śmierci
– naprawdę posiada świat i naprawdę żyje” Tamże, s. 350.
+ Opór materii świata wobec Kościoła. „Kościół katolicki gore zawsze w ogniu
próby. Jest takie nieustanne kuszenie Kościoła na scenie świata: perpetua
tentatio Ecclesiae. Jest taki „ogień zewnętrzny”: ciąg sytuacji dziejowych,
odmienne religie, inne wyznania, masoneria, pseudoreligie, jakiś opór materii
… I jest jakiś „ogień wewnętrzny”: kuszenie ateizmu, kuszenie szatańskie,
grzech, słabość duszy, rozbicie wewnętrzne, konfrontacyjne koncepcje
Kościoła. / Ponadto różnicują wiele sytuacje historyczne. W I tysiącleciu
nurty antyeklezjalne płynęły przeważnie korytem innych religii, kościołów,
kultur, królestw, ludów. A rozpowszechnianie się chrześcijaństwa
dokonywało się głownie na paśmie intelektualnym, tak bardzo
uprzywilejowanym przez kulturę grecką. Stąd też ataki na chrześcijaństwo
szły głównie ze strony doktrynalnej: antydogmaty, herezje, walczące między
19
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
sobą credo, rozdarcie między prawdą a nieprawdą, między rozumem a
nierozumem. W II tysiącleciu dojrzewał raczej byt społeczny chrześcijaństwa:
ewangelia królestwa, państwo chrześcijańskie, respublica christiana, regnum
christianum,
kultura
chrześcijańska,
zakony
jako
mikroeklezje…Konsekwentnie i ataki szły ze strony tentatio socialis: sekty,
schizmy (wschodnia i zachodnia), państwa narodowe, patologia socjalna,
rozbijanie zwierciadła świadomości chrześcijańskiej na religijną i świecką,
szybkie degenerowanie się zakonów. W III tysiącleciu, które się już zaczęło i
jeszcze nie, kształtuje się głównie moralność i praxis chrześcijańska, a więc
chodzi o agere christianum i operari christianum. Jest to epoka modelowania
relacji soterii chrześcijańskiej do creatio. Jest to tentatio saecularis. Ataki
suną głównie pod znakami sekularyzmu, negacji potrzeby zbawienia,
odrzucania etyki ewangelicznej, a wreszcie budowy świata bez Boga: mundus
sine Deo, jakiegoś „czynienia nie-Boga” (atheopoiesis)” Cz. S. Bartnik, Kościół
jako sakrament świata, Dzieła zebrane, T. IV, Lublin 1999, s. 61.
+ Opór materii wobec woli człowieka po grzechu Adama. „Péguy: Za bardzo
się zapomina, że wszechświat to stworzenie; a szacunek, podobnie jak
miłość, należy się całemu stworzeniu”. Jest to obecność osobowa, zarazem
ukryta i objawiona poprzez znaki, obecność, która budzi w nas religijną
bojaźń. W tej świątyni człowiek nie jest przede wszystkim u siebie, lecz u
Boga. Dlatego właśnie wie, że winien jest szacunek stworzeniom, które nie
należą do niego, i że niczego nie może dotykać bez pozwolenia: wszystko jest
święte; drzewa są pełne sakramentalnych tajemnic. A pierwotna ofiara jest
prostym uznaniem absolutnej własności Boga /J. Daniélou, Trójca Święta i
tajemnica egzystencji. Znak świątyni czyli o obecności Boga, tł. M.Tarnowska,
(oryg. La Trinité et le mystére de l’existence, Desclée Brouwer, 1968; Le signe
du temple ou de la présance de Dieu, Editions Gallimard, 1992), wyd. Znak,
Kraków 1994, s. 83/. Poprzez sakramentalne funkcje człowiek przekazuje
widzialnym rzeczom ich najwyższą godność, tak by nie tylko oznaczały one
coś czy symbolizowały, lecz skutecznie oddziaływały przez łaskę na dusze:
tak więc woda dokonuje oczyszczenia, olej przekazuje siłę i namaszczenie, sól
– smak rzeczy boskich. Człowiek w ten sposób jest pośrednikiem, dzięki
któremu widzialny wszechświat zostaje zebrany i ofiarowany, kapłanem tego
dziewiczego stworzenia, nad którym Bóg pochyla się z miłością. Dzięki niemu
milcząca liturgia rzeczy staje wyraźnym aktem adoracji /Tamże, s. 84/.
Świat, który znamy jest dla nas wrogi, wszystko stanowi dla nas zagrożenie. I
im bardziej stajemy się wrażliwi, tym bardziej tak się dzieje. Nikt nie
odczuwał tego dotkliwiej niż Rilke: „Obecność przerażającego w każdej
drobinie powietrza. Oddychasz nią wraz z jego przejrzystością”. Ten bunt
stworzeń to źródło cierpienia, a jest nim opór materii wobec naszej woli. Nie
istniał on w raju, nie będzie istniał w raju odzyskanym, a Jezus już
przywraca raj, rozkazując morzu i wichrom, uzdrawiając chorych. Rajskie
pojednanie znajdujemy u św. Franciszka z Asyżu, u św. Jana od Krzyża.
Kosmiczna groza została pokonana, wszechświat na powrót stał się
świątynią, gdzie bliski Bóg przechadza się pod wieczór i gdzie człowiek
postępuje naprzód, poważny, w milczeniu, oddany swym zajęciom jak
nieustannej liturgii, czujny wobec Obecności, która napełnia go szacunkiem i
czułością /Tamże, s. 86/.
20
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Opór miast hiszpańskich stawiony Maurom na pograniczu przeznaczonym
do ponownego zasiedlenia. Miasto wykorzystywał król dla osłabienia władzy
panów feudalnych, z którymi słabi monarchowie w Hiszpanii okresu
rekonkwisty musieli się liczyć, by skutecznie stawić czoło obecności Maurów.
„Nigdzie nie było tego widać wyraźniej niż w mózgu średniowiecznej
demokracji, czyli instytucji parlamentu. Faktem jest, ze pierwsze w Europie
parlamenty, którym udało się zapuścić korzenie głęboko i włączyć stan trzeci
– gmin – pojawiły się w Hiszpanii. Nazywane do dzisiaj las cortes (trybunały),
zgromadzenia te były wynikiem długiego rozwoju demokracji. Opierały się na
prawie miejskim lub statutach, wywalczonych dzięki oporowi stawionemu
Maurom na pograniczu przeznaczonym do ponownego zasiedlenia.
Mieszkańcy miast rozbudowali uprawnienia samorządów podlegających
obieralnym alcaldom i powołali zgromadzenia decydujące w sprawach
publicznych. Królowie, chcąc stworzyć podstawy swej władzy skierowanej
przeciw szlachcie, byli zainteresowani przyciągnięciem ludzi, których nie
krępowałyby feudalne obowiązki, a w związku z tym gotowi, by zatwierdzić
ich status wolnych obywateli. Wspólnoty miejskie udzielały królom pomocy
finansowej i militarnej, natomiast władcy nadawali miastom prawa
polityczne” /C. Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot,
Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s. 66/. W roku 1188 król Leonu Alfons IX
zwołał pierwszy hiszpański parlament, wcześniejszy o pół wieku od
zgromadzenia, które zebrało się w Niemczech Hohenstaufów w roku 1232.
Podobnie pierwsze trybunały Katalonii (1217) i Kastylii (na początku XIII
wieku) wyprzedzają pierwszy parlament angielski z roku 1265. We
wszystkich przypadkach parlament stanowił miejsce, w którym obok warstw
uprzywilejowanych, kleru i szlachty, zasiadali ci, których w Hiszpanii
nazywano „dobrymi ludźmi z miast”, w Anglii „gminem”, a we Francji
„stanem trzecim”. […] Obok parlamentu, miasta posiadały swoje własne
rady, które początkowo były otwartymi zgromadzeniami stosującymi
demokrację bezpośrednią, na co pozwalała niewielka liczba mieszkańców”
Tamże, s. 67.
+ Opór miast hiszpańskich wobec władzy feudalnej. Feudalizm hiszpański
podważany w trakcie rekonkwisty. „Przez osiem wieków rekonkwisty
Hiszpania dała odpowiedź nie tylko islamowi, lecz także Zachodowi, a przede
wszystkim sobie samej. Blisko związana z muzułmańskim wrogiem, z którym
biła się i obejmowała równocześnie, wplotła się również w ogólny wątek
dziejów Europy. Barbarzyńskie najazdy pozostawiły po sobie słabe królestwa,
pustkę prawną wypełnioną przez wpływowy Kościół oraz równie potężnych
panów feudalnych mających wsparcie lokalne w swych lennach. Feudalizm
wcześnie otrzymał w Hiszpanii obywatelstwo i miał wszystkie cechy, które
zwykliśmy z nim łączyć. Rozpad imperium rzymskiego stworzył miejsce dla
władzy lokalnych wodzów, którzy ziemi i uprawiającym ją ludziom narzucali
własne prawo, a nierzadko kaprysy. Wraz z ideą państwa rzymskiego rozwiał
się autorytet słabych królestw gockich, a prawo rzymskie zastąpiono
brutalną przemocą. Dążenie świętego Izydora do ożywienia rzymskiej tradycji
w królestwach gockich było ważnym elementem łagodzący feudalne kaprysy i
rozbicie władzy. Przywrócić rzymski legalizm oraz zdyskredytować porządek
feudalny – taki był cel, do którego stale zmierzały miasta i królestwa
Hiszpanii. Nie było to zadanie łatwe zwarzywszy podwójny ciężar wojny z
21
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
islamem oraz władzy feudalnej. Aby utworzyć nowe państwo prawa, należało
zastąpić prywatne zależności feudalne publicznymi interesami państwa i
rodzącego się narodu. Pomiędzy związki jednego i drugiego rodzaju
społeczeństwo próbowało włączyć trzeci czynnik, a mianowicie określenie
przez przynależność kulturową, która oddawałaby co cesarskie cesarzowi, a
co boskie Bogu. W Hiszpanii, podobnie jak w pozostałych częściach Europy,
arystokracja ziemska zdominowała społeczeństwo i narzuciła skalę wartości,
na której szczycie stała szlachta i kler /?, nie wszyscy księża byli w
warstwach wyższych/ a ludzie wolni zajmowali biegnące w dół szczeble
drabiny, z których najniższy stanowili pańszczyźniani chłopi” /C. Fuentes,
Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź 1994, s.
61.
+ Opór milczący mnichów wobec badań intelektualnych dokonywanych przy
pomocy dialektyki. Florilegium rodzajem literackim rozwiniętym przez
mnichów średniowiecznych (3). „Mnisi nie odrzekali się posiadania czy
przepisywania zbiorów zdań wywodzących się ze scholastyki; znajdowali w
nich teksty patrystyczne i teologię, którą mistrzowie wykładali z tych
tekstów. Ale także i w tej sprawie, jakby instynktownie, wybierali te szkoły,
których nauka odznaczała się najbardziej tradycyjnym charakterem.
Tekstami scholastycznymi najobficiej reprezentowanymi w bibliotekach
monastycznych XII wieku są dzieła Anzelma z Laonu, Wilhelma z Chameaux,
potem Hugona ze św. Wiktora. Ci mistrzowie to kanonicy regularni, których
klasztorny styl życia podobny jest do mniszego i których nauka jest ściśle
patrystyczna. Przeciwnie, w stosunku do Abelarda, Gilberta z la Porrée,
nawet Anzelma z Canterbury, słowem w stosunku do tych, których pisma
zdradzają wielką troskę o badania intelektualne dokonywane przy pomocy
dialektyki, mnisi zachowują postawę „milczącego oporu”; nie dyskutują, ale
nie czytają ich i nie przepisują; ten wybór świadczy o głęboko zakorzenionej
tendencji. Jeżeli używają pism szkoły z Laonu, jeśli kopiści z Laonu między
dzieła Wilhelma z Saint-Thierry lub św. Bernarda – których zdania
przypominają czasem zdumiewająco sentencje z Laonu – to dlatego, że
wszystkie te teksty na równi czerpią ze źródeł patrystycznych. Niektórzy
mnisi chcieli się przydać duchownym diecezjalnym. W XII wieku Werner z
Saint-Blaise, przejęty najwyraźniej duszpasterstwem liturgicznym, sporządza
dla księży parafialnych obszerny wybór tekstów patrystycznych i wyjątków z
kilku nowszych autorów, dla potrzeb kaznodziejstwa. Ale najczęściej
monastyczne florilegia mają, jak byśmy to dziś powiedzieli, charakter
ascetyczny i mistyczny: florilegia ascetyczne zachęcają do modlitwy,
utrzymują uwagę na obecności Boga, karmią kontemplację” /J. Leclercq
OSB, Miłość nauki a pragnienie Boga, tł. M. Borkowska (L’amour des lettres
et le désir de Dieu, Initiation aux auteurs monastique du moyen age, Les
éditions du Cerf, Paris 1990), Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 1997, s.
221/. „Temu ostatniemu rodzajowi zawdzięczamy niektóre z najpiękniejszych
tekstów, stworzonych przez średniowiecze monastyczne: te „modlitewniki”
Jana z Fécamp, w których trudno odróżnić, co jest od niego, a co jest z
Ojców” /Tamże, s. 222.
+ Opór myśli kalkulującej poprzez dowartościowanie zdolności człowieka do
wierzenia, Technika bez Opatrzności Bożej zniewala człowieka, który spada
najpierw w sferę materii, a wreszcie w niebyt. Natomiast otwarcie się na
22
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Stwórcę wywyższa człowieka ku sferze ducha, ku boskości, czyli ku pełni
istnienia. Nic nie pomaga nawet mistyka, gdy jest to mistyka bez Boga.
Sytuacja odrzucenia Opatrzności „rodzi niepokój znajdujących pozorne
ukojenie w odwołujących się do zachowań irracjonalnych i wierzeń
tajemnych. Można wysunąć tu hipotezę istnienia powiązań między
wyostrzeniem się racjonalności technicznej a umacnianiem się tego, co
irracjonalne, co wyraża się w takich zachowaniach, jak odwiedzanie wróżek,
sięganie do horoskopów czy odwoływanie się do astrologów. Człowiek nie
odnajduje
się
w
świecie
„odczarowanym”,
zracjonalizowanym,
stechnicyzowanym. Najprostszym sposobem wydostania się z tego modelu
ludzkości ukształtowanej przez technikę jest dowartościowanie tego, co w
człowieku stawia opór „myśli kalkulującej”, to znaczy dowartościowanie jego
zdolności wierzenia, w najbardziej dostępnych, najbardziej naiwnych, a
zwłaszcza najbardziej natychmiastowo dających się skonsumować
postaciach nadprzyrodzoności. Stąd taki rozkwit różnorodnych ofert
wróżenia i przepowiadania, które wszystkie odpowiadają na ten głód
Opatrzności w formie różnej od nieubłaganego postępu technicznego:
człowiek pozbawiony kontroli nad swym przeznaczeniem nie wie już, jakiemu
„guru” ma się powierzyć, by oddać się wierze w opatrznościowy porządek
istnienia, który ma, ze tak powiem, zapisany w sercu. Wierzenia te
zarysowują się w odwróconej symetrii do postulatu absolutnej wolności
człowieka: ponieważ postulat ten zostaje unieważniony przez niepodzielne
królowanie porządku technicznego, człowiek współczesny wyrzeka się praw
posługiwania się własną wolnością i zawierza fatalizmowi zapisanemu w
gwiazdach czy w kartach. Żądanie absolutnej wolności, nie uznającej „ani
boga, ani pana”, i uległe zawierzenie logice „tego, co zapisane”, to dwa
nierozdzielne oblicza tego samego zjawiska” /L. Lavaud, Opatrzność otwarta
na ryzyko wolności, „Communio” 6 (2002) 104-116, s. 108.
+ Opór narodu nie zrujnował Hiszpanii roku 1936, uczyniła to rewolucja,
niezależnie od tego, czy byłby opór, czy też nie; tak jak czynili to później w
Polsce hitlerowcy czy komuniści sowieccy. „Cóż było głównym przedmiotem
„czerwonej” akcji niszczycielskiej? Przede wszystkim to wszystko, co ma
jakikolwiek związek z kultem katolickim. Jest rzeczą widoczną, że „czerwoni”
władcy Hiszpanii postanowili przerobić Hiszpanię z kraju katolickiego na kraj
bezbożniczy, przy czym cel ten pragnęli osiągnąć nie drogą misjonarskiego
nawracania na swoją wiarę (anty-wiara też jest swojego rodzaju wiarą), ale
drogą narzucania krajowi nowych wierzeń, względnie wytępienia starych,
drogą przymusu państwowego” /J. Giertych, Hiszpania Bohaterska,
Ossolineum Nowy Świat, Warszawa 1937, s. 198/. „czerwoni władcy
Hiszpanii, z chwilą objęcia rządów, przystąpili z całą systematycznością i
energią do wytępienia wiary katolickiej, przede wszystkim przedsiębiorąc
wymordowanie duchowieństwa i w ogóle ludzi, przywiązanych do religii, oraz
zburzenie kościołów, klasztorów i innych miejsc i przedmiotów kultu.
Najwidoczniej, postawili sobie za zadanie wytępienie tych elementów, dzięki
którym wiara mogłaby się w masach ludności przechować – przez zniszczenie
tego wszystkiego co mogło by dawną wiarę przypominać, – na to aby można
było wychować nowe pokolenie w zupełnej już nieświadomości o wierze
ojców” /Tamże, s. 199/. „Obok wymordowania księży - wszędzie
systematycznie niszczono kościoły, klasztory kaplice, krzyże, obrazy. Bardzo
23
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
się myli ten, kto sądzi, że wandalizmy popełniane przez „czerwonych” w
Hiszpanii, były tylko wynikiem rozbestwienia niepoczytalnego motłochu:
wandalizmy te były organizowane zupełnie planowo” /Tamże, s. 200/. „Jeśli
zaś przypominamy sobie, że Hiszpania była zawsze najbardziej katolickim ze
wszystkich krajów na świecie, że wszystko, co jest dorobkiem cywilizacyjnym
w Hiszpanii – szkoły, uniwersytety, biblioteki, szpitale, malarstwo, rzeźba,
architektura – nierozerwalnie związane z katolicyzmem, to zrozumiałe, że
tępienie katolicyzmu, w Hiszpanii równoznaczne jest z przerabianiem jej na
kulturalną pustynię. Zwłaszcza, że obok rzeczy kościelnych niszczone są tam
też i rzeczy „burżujskie”: pałace królewskie (na szosie do Walencji wojska
narodowe znajdowały w rowach całe stosy tysiącletnich arabskich
manuskryptów, wywiezionych z bibliotek Escorialu), siedziby arystokratyczne
i. t. d. To są wszystko szkody nie do odrobienia. Za pieniądze się ich nie
naprawi. […] Hiszpania jest straszliwie zniszczona, ale nie przez wojnę, tylko
przez rewolucję. Propaganda masońska, komunistyczna i żydowska chce
nieszczęścia Hiszpanii przypisać wojnie, to znaczy, pośrednio, tym którzy ją
wszczęli: narodowym powstańcom. Ale propaganda ta mówi nieprawdę.
Trzeba sobie z tego zdawać sprawę” /Tamże, s. 201.
+ Opór natury ludzkiej wobec ideologii i woluntaryzmu materialistów. „Kiedy
mówimy o społeczności z katolickiego punktu widzenia, to mamy na myśli
głównie koagulacje naturalne: rodzinę, ród, szczep, plemię, lud, naród,
rodzinę narodów, rodzaj ludzki. Dopiero wtórnie myślimy o społecznościach
„sztucznych”, tworzonych według koncepcji człowieka, jak: zbiorowość
przygodna, wspólnota loci, stworzenie, partia, stan, klasa społeczna,
społeczeństwo, państwo. Formy naturalne są stworzone przez Boga,
przynajmniej wtórnie i pośrednio, mają wartość absolutną i są obwarowane
bezwzględnymi prawami Bożymi (np. rodzina). Społeczność sztuczna jest
tworzona przez człowieka według jego koncepcji, woli, interesu i na miarę
warunków materialnych. W tym drugim zakresie rozpanoszyła się dziś idea
„autokreacji” (hegliści, marksiści, egzystencjaliści, postmoderniści), według
której człowiek, zwłaszcza polityk, społecznik, ideolog, jest powołany do
swoistej „inżynierii społecznej”, żeby dowolnie kreować społeczności, ustroje,
państwa. Zwolennicy tej koncepcji opierają się przy tym na idealistycznej
koncepcji człowieka (nawet materialiści), operując kategorią „osoby”, ale nie
mogąc sobie poradzić z interpretacją natury ludzkiej, która nie poddaje się
ich ideologii i woluntaryzmowi. W rezultacie społeczności naturalne są dziś
gwałtownie zwalczane wraz z ideą Boga i religii. Inżynieria społeczna nie chce
słuchać Boga i Kościoła, lecz chce kreować wydumane społeczności według
własnych „pomysłów”, „receptur” i interesów. Tym współczesnym demiurgom
chodzi głównie o władzę i pieniądz” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t.
1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 409/. „Chcą więc zniweczyć
godność społeczności i jej absolutny charakter, aby nie wiązać sobie rąk
żadną etyką kategoryczną. Przypomina to – jak w przypadku socjalistów,
komunistów i neoliberałów – hodowanie gatunków „pożytecznych”
gospodarczo i socjalnie. W końcu są to kreacje potworów społecznych typu
frankensteinowskiego, jak słynny Homo Sovieticus w krytyce Aleksandra
Zinowjewa” /Tamże, s. 410.
+ Opór niektórych wobec nazywania władzy państwa imieniem boskim Car,
„ЦРЬ”, a nie „ЦАРЬ”. „Car/ Całkowite uwolnienie się Rusi od panowania
24
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Tatarów (1480) zbiega się z upadkiem Bizancjum (1453), co w aspekcie
duchowym odbierano jako przejęcie przez Ruś misji religijnej: podczas gdy w
Bizancjum zapanował Islam, na Rusi zwycięża Prawosławie. Jest to niejako
bezpośrednia przesłanka idei „Moskwa – Trzecim Rzymem”, a zarazem
bodziec do sakralizacji władzy państwowej (wielkiego księcia). Od tego czasu
władcy rosyjscy zaczynają się mianować „carami”, a od Iwana Groźnego (tj.
od 1547 roku) tytuł „cara” staje się już ich stałym oficjalnym atrybutem.
Słowo „car” (choć wprowadzone jako odpowiednik bizantyjskiego „basileus”)
miało szczególną tradycję w języku cerkiewno-słowiańskim i rosyjskim: traktowano je jako słowo pochodzące od Boga i używano go jako imienia Boga (ze
szczególnie przestrzeganą pisownią „ЦРЬ”, a nie „ЦАРЬ”). Początkowo przyjmowane przez wielu nie bez oporów, stopniowo się utrwaliło, przenosząc na
panującego monarchę swe konotacje sakralne. Z czasem monarchę się
określa Jako „prawiednoje sołnce” („sprawiedliwe”, ale i „prawdziwe”, w
znaczeniu – ustanowione przez Boga, „słońce”), choć w tekstach liturgicznych
dotychczas przysługiwał ten epitet wyłącznie Chrystusowi. Mając cara za
pomazańca Bożego i używając na jego określenie słowa „pomazannik”, za
Piotra I, T. Prokopowicz przywraca słowu „pomazannik” jego grecki
odpowiednik „christos” i stosuje niekiedy pisownię „Christos”, czyli wprost
nazywa Jezusem Chrystusem (niekiedy, jak to czynił S. Jaworski, używa się
wobec Piotra I nazwy „Spas” – Zbawiciel, a P. Krekszyn zwraca się w swych
Zapiskach o historii Piotra słowami modlitwy „Ojcze nasz, Piotrze Wielki! Tyś
nas z niebytu wyprowadził...”). Sam Piotr I również chętnie identyfikował się
z Chrystusem – po zwycięstwie pod Połtawą wjeżdżał do Moskwy (1709) w
wieńcu cierniowym, lud zaś go witał palmami i Hosanną. A w 1721 roku
kasuje on instytut patriarchy i ustanawia Kolegium Duchowne (później –
Synod), przejmując szereg pełnomocnictw, przysługujących uprzednio
patriarsze. Głową Cerkwi jednak jeszcze się nie ogłasza (traktując ten status
jako oczywistość – jako samoczynnie wypływający z władzy samodzierżcy).
Głową cerkwi będzie siebie nazywać Katarzyna II, a w roku 1797 Paweł I
zatwierdzi ten tytuł specjalnym aktem prawnym o dziedziczeniu tronu
(„monarchowie rosyjscy stanowią głowę Cerkwi”), i nawet będzie chciał
odprawiać nabożeństwa” /J. Faryno, Царь, w: A. Lazari (red), Mentalność
rosyjska. Słownik, Wyd. Śląsk, Katowice 1995, s. 101.
+ Opór obywateli wobec arogancji władz. Republika hiszpańska II roku 1932.
Zawiązywały się spiski monarchistyczne i lewicowe. Latem 1931 roku
najbardziej spiskowali generałowie Orgaz i Barrera. Niektórzy informatorzy
dołączali do nich nazwisko Franco. Azaña pisał” Franco jest najbardziej
niebezpieczny. Jedynie Franco jest niebezpieczny”. Nikt jednak nie stwierdził
jego uczestniczenia w jakimkolwiek spisku. Natomiast już od sierpnia 1931
roku najbardziej konspiracyjnym był generał Sanjurjo. Konfidenci donoszą o
jego relacjach z Miguel Maura albo z Lerroux (J. Arrarás, Historia de la
Segunda República Española, T. 1. wyd. 5, Editora Nacional, Madrid 1970, s.
470). W maju plotki o spisku monarchistów wzmogły się. 15 lipca policja
zatrzymała wiele osób, m.in. w Madrycie José Antonio Primo de Rivera w
Barcelonie generał Emilo Barrera w Santa Cruz de Tenerife generał Orgaz.
Minister sprawiedliwości Albornoz kpił sobie z plotek o spiskach. Kpiny
przeradzały się w obelgi kierowane w stronę podejrzanych o spisek generałów.
Azaña pisał w swym dzienniku, że takie zachowanie jest niebezpieczne, gdyż
25
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
może właśnie zrodzić opór i agresję (M. Azaña, Memorias íntimas, Ed. Arrarás,
Madrid 1939 s. 57). Generał Barrera, trzymany w więzieniu wojskowym
skierował 22 czerwca ostre słowa do ministra wojny, protestując przeciwko
słowom, które wypowiedział Albornoz. Minister sprawiedliwości zaprzeczył 25
lipca w sejmie, że mówił cokolwiek złego o armii. „Wobec armii odczuwałem
zawsze nie tylko szacunek ale nawet serdeczność”. „W ostatnich dniach
przechodziły z ust do ust fantastyczne wieści, głoszące, ze republika jest
zagrożone przez to lub inne niebezpieczeństwo...wszystkie te szepty są
pozbawione fundamentu. Żadne niebezpieczeństwo nigdy nie istniało dla
republiki, i teraz tez nie istnieje.” Tymczasem w Carabanchel 27 czerwca, w
ostatnim dniu wojskowych manewrów, doszło do incydentu. Na słowa
pozdrowienia, wypowiedziane przez generała Godet, na zakończenie
manewrów, pułkownik Mangada odpowiedział w sposób obelżywy. Został
aresztowany i osadzony w więzieniu wojskowym. Azaña uznał go za szaleńca,
gdyż był wegetarianinem, esperantystą i spirytystą. Mangada był bardzo
popularny w Ateneo de Madrid (M. Azaña, Memorias..., s. 138).
+ Opór obywatelski przeciwko bolszewizacji Hiszpanii roku 1936. Falanga
(Falange Española) zeszła do podziemia. José Antonio dnia 23 lutego wydał
polecenie, by nie działać przeciwko nowej władzy i nie solidaryzować się z
prawicą, która przegrała wybory. Przywódca falangi ufał, że Azaña wykaże się
dobrą wolą i dostrzeże, że Falanga jest mu potrzebna (J. Arrarás, Historia de la
Segunda República Española, t. 3, wyd. 1, Editora Nacional, Madrid 1970, s.
90). Tymczasem rząd aresztował przywódców falangi. Cała prawica zamilkła.
Nie było wieców ani nawet małych zebrań. Przywódca partii CEDA Gil Robles
miał nadzieje, że triumf lewicy jest przejściowy (Tamże, s. 91). Tymczasem
wielkie połacie kraju były w rękach anarchistycznych mas, nie słuchających
nikogo, nawet lewicowego rządu. Nie szanowano prawa, własności, a nawet
życia ludzkiego. Generał Franco dnia 21 lutego został pozbawiony funkcji szefa
sztabu i wysłany na Wyspy Kanaryjskie. Generał Godet został wysłany na
Baleary. Generał Varela zorganizował 19 marca 1936 roku w domu swego
przyjaciela José Delgado tajne spotkanie na którym wyraził myśl o
konieczności zorganizowania frontu wojskowych i cywili dla przeciwstawienia
się rządom lewicy /Tamże, s. 94). Generał Franco spotkał się kilka dni
wcześniej, 12 marca, z szefem falangi Jóse Antonio. Przed wyjazdem na Wyspy
Kanaryjskie Franco udał się do prezydenta Republiki Alcalá Zamora i wyraził
swe zaniepokojenie wobec zagrożenia ze strony dążących do władzy
komunistów. Prezydent uspakajał go słowami: „W Hiszpanii nie będzie
komunizmu”. Premierowi rządu Franco oświadczył, że byłby bardziej użyteczny
rządowi i Republice przebywając w Madrycie, a nie na peryferiach państwa.
Jednak premier Azaña nie potrzebował go, gdyż uważał siebie za mocnego
męża stanu Republiki, którego nic nie potrafi zwyciężyć (Tamże, s. 95).
+ Opór obywatelski spowodował upadek komunizmu. Państwa policyjne
manipulujące ideologią upadły w roku 1989 wskutek pokojowych
manifestacji i obywatelskiego oporu. Po upadku systemów totalitarnych
pozostał jednak „komunizm posttotalitarny” /A. Serrano de Haro, Fin de la
historia y comienzo de la política: de Havel a Arendt, Revista Española de
teología” 59 (1999) 85-102, s. 87/. Kłamstwo kolektywne przetrwało w
nowych formach politycznych /Tamże, s. 89/. Można zauważyć linie
myślenia: Husserl, Heidegger, Jan Potocka (inspirator Karty 77, zakatowany
26
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
na komisariacie milicji w marcu tego roku), Havel /Tamże, s. 91/. Ten
sposób myślenia zakorzeniony jest w rewolucji racjonalistycznej Galileusza.
W tym sposobie myślenia rozum matematyczno-fizyczny ogarnia i wyjaśnia
wszystko, tworzy metody prowadzące do formułowania wszelkich przejawów
życia /Tamże, s. 92/. Cała historia ludzka traktowana jest jako
skomplikowany, ale uporządkowany model, w którym trzeba wyjaśniać
wszelkie wydarzenia cząstkowe. Pojawił się w ten sposób nowoczesny
obiektywizm /Tamże, s. 93/. Havel ocenia wydarzenia roku 1989 jako
najwyższy, ostatni etap historii, w stylu przypominający to, o czym mówił
Fukuyama. Północnoamerykański heglista (Harvard) ocenia nową sytuację
jako szarą i smutną /Tamże, s. 95.
+ Opór pergaminu stawiany gęsiemu pióru czy trzcinie, nawet gdy był bardzo
starannie przygotowany. List gatunkiem literackim ulubionym przez
mnichów średniowiecznych, obok kazania. „Listy się „żłobiło”, „rzeźbiło” się
je, jakby uderzając (cudere) w pergamin, z którego się je wydobywało, jakby
orząc go czy kopiąc (exarare); on zaś, nawet po starannym przygotowaniu,
zawsze stawiał pewien opór gęsiemu pióru czy trzcinie. Skrawki (schedulae),
których używano na prywatne listy, musiały być często tylko zrzynkami;
daleko im było do jakości tych uczenie wyprawionych skór, które
zachowywano na księgi przepisywane w scriptoriach albo na publiczne [...]
przywileje. Toteż czasami rozmiary owego skrawka wpływały na długość
listu: brzeg pergaminu kończył wynurzenia. List nie powinien był być ani za
długi, ani za krótki; niemniej jednak jako rodzaj literacki (modus epistolaris)
w przeciwieństwie do „księgi” charakteryzuje się on zwięzłością, a
niewątpliwie było to jedno z wymagań tradycji literackiej, ale także i
konieczność praktyczna. Podstawowy materiał do pisania był rzadki i cenny,
toteż go oszczędzano. […] Toteż nawet i prywatne listy miały prawie zawsze
charakter niemal publiczny; zakładano powszechnie, że list trafi przed oczy
albo do uszu nie tylko adresata, że adresat będzie go rozpowszechniał. Stąd
bierze się fakt, że często piszący mówi swemu korespondentowi rzeczy, o
których obaj już wiedzą; przewiduje bowiem, że to, co napisał, będą również
czytać inni” /J. Leclercq OSB, Miłość nauki a pragnienie Boga, tł. M.
Borkowska (L’amour des lettres et le désir de Dieu, Initiation aux auteurs
monastique du moyen age, Les éditions du Cerf, Paris 1990),Wydawnictwo
Benedyktynów, Kraków 1997, s. 213/. „To nam wyjaśnia charakter wielu
listów, literacki zarazem i szczery; pisząc najzwyklejsze nawet wiadomości,
stosowano się do praw, którym podlegał modus epistolaris. Te zaś wymagały
pewnych zabiegów kompozycyjnych; zgodnie z tradycją sięgającą
starożytności list składał się bowiem z następujących części: pozdrowienie,
wstęp, opowiadania, prośba i wreszcie zakończenie /salutatio, exordium,
narratio, petitio, conclusio/, wszystko to ozdobione figurami retorycznymi i
wyrażone mniej lub więcej rytmicznym językiem” Tamże, s. 214.
+ Opór pogan wobec Ewangelii wynika ze służenia żądzom i rozkoszom.
„Przypominaj im, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom,
słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie
lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu
człowiekowi wszelką łagodność. Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni,
oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i
zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim. Gdy zaś
27
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze
względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego
zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym,
którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego,
abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia
wiecznego. Nauka ta zasługuje na wiarę, i chcę, abyś z całą stanowczością o
tym mówił, że ci, którzy wierzą w Boga, mają się starać usilnie o pełnienie
dobrych czynów. Jest to dobre i pożyteczne dla ludzi. Unikaj natomiast
głupich dociekań, rodowodów, sporów i kłótni o Prawo [Mojżeszowe]! Są
bowiem bezużyteczne i puste. Sekciarza po jednym lub drugim upomnieniu
wystrzegaj się, wiedząc, że człowiek taki jest przewrotny i grzeszny, przy
czym sam na siebie wydaje wyrok. Gdy poślę do ciebie Artemasa lub
Tychika, postaraj się czym prędzej przybyć do mnie do Nikopolis,
postanowiłem bowiem tam spędzić zimę. Zenasa, uczonego w Prawie, i
Apollosa zaopatrz należycie na drogę powrotną, by im na niczym nie zbywało.
Niechże i nasi wierni nauczą się przodować w [spełnianiu] dobrych czynów,
które służą zaspokojeniu koniecznych potrzeb – żeby nie byli bez zasług.
Pozdrawiają cię wszyscy z mego otoczenia. Pozdrów tych, którzy nas kochają
w wierze. Łaska z wami wszystkimi!” (Tt 3, 1-15).
+ Opór prawników hiszpańskich wieku XVI przeciwko ujęciom tradycyjnym
zagadnień społecznych w Ameryce. José María Desantes Guanter z Madrytu
dostrzega łączność między teologią i prawem w refleksji Franciszka Vitorii.
Artykuł pt. Teologia i prawo w wykładach Franciszka Vitorii ‘z Indii” referuje
jego dwa wykłady pt. Relecciones de Indis wygłoszone zostały w latach 15381539 na uniwersytecie w Salamance /J. M. Desantes Guanter, Teología y
derecho en las relaciones Vitorianas “De Indis”, w: Actas del VII simposio de
teología histórica (28-30 abril 1992), Valencia 1993, s. 71-81, s. 71/. Vitoria
był przeciwnikiem opinii wydawanych na ten temat przez prawników. Był on
przekonany, że chodzi o kwestię moralną, ogarniającą całą osobę ludzką, i to
w kontekście jego wiary. Jego myśli należą do zakresu teologii moralnej.
Trzeba też brać pod uwagę fakt, że jego wykłady były spisywane nie przez
niego samego, lecz przez jego uczniów. Opór przeciwko ujęciom zagadnień
społecznych w Ameryce sporządzonym przez prawników był uzasadniony.
Prawnicy w owym czasie byli wykształceni na świeckim prawie rzymskim. Ich
myślenie było kazuistyczne, przy czym, z oczywistych względów, opisywane
przez nich sytuacje nie odpowiadały zupełnie nowym sytuacjom, na nowo
odkrytym kontynencie. Ich język był swoistym „wulgaryzmem jurydycznym”,
powiązanym z płaszczyzną wyrażania się mos italicus, przechodzącą w mos
gallicus. Vitoria oskarżał ich, że ich słowa są „puste i absurdalne”, są „czystą
fantazją” itp. /Tamże, s. 72/. Drugi jego wykład dotyczył „prawa wojny”.
Połączył w nim dogmatykę, teologię moralną i dydaktykę /Tamże, s. 73/.
Według Vitorii nauki są uporządkowane według tego, czemu służą. Na
najwyższym szczeblu jest teologia, dotycząca celu ostatecznego. Prawo Boże
jest ponad prawem naturalnym, a to z kolei ponad prawem kanonicznym i
cywilnym. Dlatego prawa pozytywne oraz polecenia autorytetów nie mogą
zobowiązywać w świadomości wtedy, gdy są przeciwne prawu Bożemu. Prawo
nie może być sprzeczne z moralnością. Wszystkie dziedziny tworzą spójną
całość, choć są na różnych poziomach. Podporządkowanie nie jest
przypadkowe, kieruje się racjonalnymi prawami /Tamże, s. 74.
28
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Opór protestantyzmu wobec mistyki. Mistyka odgrywała w okresie
Renesansu ważną rolę, podobnie jak w każdym okresie rozwoju ludzkiej
kultury. W kontekście Renesansu trzeba zwrócić uwagę na etap od mistyki
nadreńskiej XIV wieku, do kwietyzmu wieku XVII. Według Alberta Wielkiego
„mistyka” i „encyklopedia” są dwiema dziedzinami aktywności intelektualnej,
poszukującej jedności i pojednania. W jednym przypadku Jedyny
poszukiwany jest ponad wszystkim, poprzez proces, w którym panuje
negowanie i oddzielanie. W drugim przypadku Jedyny dostrzegany jest we
wszystkim, w procesie pozytywnego artykułowania. W obu sytuacjach
Jedyny pozostaje niedostępny w swojej transcendencji. Poznanie całości
wszechrzeczy przybliża do zjednoczenia z ich Stwórcą. Renesans poznaje
poprzez symbol oraz stosując analogię formalną. Obie metody funkcjonują w
mistyce i w teologii systematycznej. W okresie Renesansu mistyka Jedynego
coraz bardziej zwracała uwagę na tajemnicę, na noc ciemną wiary. W szkole
nadreńskiej było jeszcze wiele interpretacji intelektualnej, natomiast w
mistyce flamandzkiej wieku XVI i w niektórych nurtach mistyki francuskiej
podkreślano bardziej uczucie, miłość, serce. Św. Jan od Krzyża, tworząc
literaturę mistyczną, podkreślał, że drogą miłości, czyli drogą krzyża człowiek
zmierza najpewniej do zjednoczenia z Jezusem Chrystusem. Postać Jezusa
Chrystusa staje coraz bardziej w centrum chrześcijańskiej mistyki /G.
Lafont, Storia teologica della Chiesa. Itinerario e forme della teologia, Edicioni
San Paolo, Torino 1997, s. 204/. Mistyka akceptowana była zarówno w
reformie katolickiej jak i protestanckiej, z wielkimi oporami. Obawiano się
niebezpieczeństw związanych z „wolnością Ducha”, a z drugiej strony z
wymieszaniem poszukiwań religijnych z poszukiwaniami intelektualnymi
czysto ludzkimi. Ostatecznie doszło do kryzysu mistyki, co powiązane było z
schyłkiem okresu Renesansu (lata 1563-1774). Mistyka, obawiająca się
intelektu, coraz bardziej się od niego oddalała. Intelekt nie pozostał dłużny,
rezygnował coraz bardziej z wsparcia wiary, aż ją odrzucił całkowicie. Droga
intelektu do jedności, do ujęcia całościowego wszechrzeczy prowadziła przez
obszar nauka matematycznych. Osiągnięcie identyczności matematycznej
miało doprowadzić do jedności realnej. Stąd odnowione zainteresowanie
liczbą. Liczby wiązano z figurami geometrycznymi, a następnie z realiami
tego świata. Poza analogią formalną liczb znajduje się rzeczywistość realna
/Tamże, s. 205.
+ Opór przeciwko Chrystusowi wśród słuchaczy Pawła był zapowiedziany mu
przez Chrystusa. „Niejaki Ananiasz, człowiek przestrzegający wiernie Prawa,
o którym wszyscy tamtejsi Żydzi wydawali dobre świadectwo, przyszedł,
przystąpił do mnie i powiedział: Szawle, bracie, przejrzyj! W tejże chwili
spojrzałem na niego, on zaś powiedział: Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś
poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego i Jego własny głos usłyszał. Bo
wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś.
Dlaczego teraz zwlekasz? Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając
Jego imienia! A gdy wróciłem do Jerozolimy i modliłem się w świątyni,
wpadłem w zachwycenie. Ujrzałem Go: Spiesz się i szybko opuść Jerozolimę
– powiedział do mnie – gdyż nie przyjmą twego świadectwa o Mnie. A ja
odpowiedziałem: Panie, oni wiedzą, że zamykałem w więzieniach tych, którzy
wierzą w Ciebie, i biczowałem w synagogach, a kiedy przelewano krew
Szczepana, Twego świadka, byłem przy tym i zgadzałem się, i pilnowałem
29
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
szat jego zabójców. Idź – powiedział do mnie – bo Ja cię poślę daleko, do
pogan” (Dz 22, 12-21). Paweł korzysta z praw obywatela rzymskiego.
„Słuchali go aż do tych słów. Potem krzyknęli: Precz z ziemi z takim, nie
godzi się bowiem, aby on żył! Kiedy oni krzyczeli i zrzucali szaty, i piaskiem
ciskali w powietrze, trybun rozkazał wprowadzić go do twierdzy i
biczowaniem wydobyć zeznanie, aby się dowiedzieć, dlaczego tak przeciwko
niemu krzyczeli. Czy wolno wam biczować obywatela rzymskiego? I to bez
sądu? – odezwał się Paweł do stojącego obok setnika, gdy go związano
rzemieniem. Usłyszawszy to, setnik poszedł do trybuna i powiedział mu: Co
chcesz robić? Bo ten człowiek jest Rzymianinem. Trybun przyszedł i zapytał
go: Powiedz mi, czy ty jesteś Rzymianinem? A on odpowiedział: Tak. Ja za
wielką sumę nabyłem to obywatelstwo – odrzekł trybun. A Paweł powiedział:
A ja mam je od urodzenia. Natychmiast też odstąpili od niego ci, co go mieli
badać. Dowiedziawszy się, że jest Rzymianinem, trybun przestraszył się, że
kazał go związać” (Dz 22, 22-29). Paweł Apostoł Przed Sanhedrynem.
„Następnego dnia, chcąc dowiedzieć się dokładnie, o co go Żydzi oskarżali,
zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać się arcykapłanom i całemu
Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła stawił go przed nimi” (Dz 22, 30).
+ Opór przeciwko komunizmowi w Hiszpanii wieku XX. Republika
Hiszpańska II od początku, czyli od roku 1931 była socjalistyczna. Jej celem
było wprowadzenie komunizmu, co o mały włos by się udało w roku 1936,
gdyby nie opór narodowy rozpoczęty w dniu, w którym miała wybuchnąć
rewolucja komunistyczna. Komunizm internacjonalny rywalizował wtedy na
terenie Hiszpanii z komunizmem rosyjskim, stalinowskim. Po trzydziestu
latach Hiszpania jest jedynym krajem w Europie, w którym rozwija się
wspaniale katolicyzm indywidualny i społeczny, w którym katolicka jest
rodzina i katolicki jest cały naród. Europa tymczasem tonie w
materialistycznym, pogańskim naturalizmie /J. Saiz Barbera, Pensamiento
histórico cristiano, Ediciones y publicaciones españolas S.A., Madrid 1967, s.
256/. Hiszpan jest z istoty swojej człowiekiem etycznym. Czuje etykę w głębi
swego wnętrza. W krajach anglosaskich ważniejsze od etyki jest stanowione
przez ludzi prawo. Hiszpanie są arystokratami świata (Barres). Hiszpania
wybrała życie w godności chrześcijańskiej /Tamże, s. 257/. Vázques Mella
ostrzegał, że cywilizacja, która się rozpada, ma już swoich barbarzyńców,
którzy tylko czekają na czas żniw (J. Vázques Mella, Predicaciones, Madrid
1040, s. 241). Gdy termometr moralny osiąga zero stopni, ogłasza nadejście
barbarzyńców.
„Cywilizacja
znajduje
się
w
niebezpieczeństwie:
niebezpieczeństwo społeczne i niebezpieczeństwo żółte. Czy nie można ich
uniknąć” Sądzę, że nie da się uniknąć ani jednego” (Tamże, s. 243). Jego
filozofia historii sięga do fundamentu biblijnego, do dziejów opisanych w
Starym Testamencie. Europa, albo nawróci się na wiarę katolicką, albo zginie
(Tamże, s. 244). Naturalizm, rozpoczęty w rewolucji francuskiej, prowadzi do
bezmiernej pustki, do braku Boga we wnętrzu natury ludzkiej. Z tej pustki
wyłania się panteizm, socjalizm i komunizm. Z protestantyzmu wypływają
dwa nurty naturalistyczne: naturalizm konserwatywny i walczący naturalizm
komunistyczny. Oba nurty prowadzą do nihilizmu, do pustki, w której tak
czy inaczej zwycięża komunizm. Społeczność Europejska uśpiła się w
naturalizmie i nie rozumie, co ją czeka /Tamże, s. 261.
30
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Opór przeciwko Leninowi w partii bolszewickiej. „Jeśli obalenie carskiego
samowładztwa w ogóle jakkolwiek zmieniło sytuację w kraju, to tylko na
gorsze. Gospodarka znajdowała się w stadium rozpadu […] Jedyną realną
zdobyczą rewolucji [lutowej[ była całkowita wolność słowa. Ta upajająca
wolność
przemieniała się w potężną broń bolszewików. Obiecują oni
wszystko i niezwłocznie” /M. Heller i A. Niekricz, Utopia u władzy. Historia
Związku Sowieckiego, T. 1 (napisał M. Heller: r. I-VI), tłum. A. Mietkowski,
Polonia, Londyn 1985, s. 25/. „5 września bolszewicy uzyskują większość w
sowiecie moskiewskim […] Przywódcy partii – Kamieniew, Zinowiew, Stalin –
zajmują znacznie bardziej umiarkowane stanowisko niż Lenin. Są
przekonani, że Wszechrosyjski Zjazd Sowietów, wyznaczony na 25
października, przekaże władzę bolszewikom drogą pokojową. Lenin nie
wytrzymuje i wraca do Piotrogrodu […] między 22 września i 7 października
[…], wziął udział w posiedzeniu KC 10 października. […] zażądał, by głosować
za powstaniem, […] Wszystkie argumenty Lenina okazały się błędne”
/Tamże, s. 26/. „Miał rację tylko w jednym punkcie: władzę można było
przechwycić, ponieważ nikt jej nie chciał bronić. […] Na najpoważniejszy opór
napotyka Lenin w KC partii: towarzysze obawiają się fiaska, pytają, co będą
robić po przechwyceniu władzy. […] historycy sowieccy do dziś nie uzgodnili
stanowiska co do daty przewrotu” /Tamże, s. 27/. „Władza rozpada się.
Garnizon piotrogrodzki pragnie tylko jednego: rozejść się do domów i wziąć
udział w rozdzielaniu ziemi. […] Po Piotrogrodzie krążą bez przerwy pogłoski
o gotującym się bolszewickim spisku, osiągając w październiku apogeum. 17
października gazeta M. Gorkiego „Nowaja żizń” […] publikuje artykuł
wstępny, w którym ostrzega partię bolszewików przed przewrotem, mogącym
doprowadzić do zagłady partii, klasy robotniczej i rewolucji. 18 października
pojawia się w „Nowoj żyzni” słynny list Kamieniewa i Zinowiewa, w którym
najbliżsi współtowarzysze Lenina oświadczają, że zbrojne powstanie na parę
dni przed zwołaniem zjazdu Sowietów stanowi krok niedopuszczalny, grożący
proletariatowi i rewolucji katastrofą. […] [planowana rewolta] dawno już nie
była to żadna tajemnica. […] Symptomem kompletnego rozkładu aparatu
państwowego było nie to, że problem zbrojnego powstania był otwarcie
dyskutowany w legalnej prasie, lecz, że władza nie przywiązywała do tego
żadnej wagi. […] Kiedy urzędnik miejski […] dowiedział się, że Lenin jest w
Piotrogrodzie, nikt nie poważył się aresztować szefa szykującego się
przewrotu” /Tamże, s. 28.
+ Opór przeciwko władzy politycznej potępiony przez kalwinizm wieku XVI. W
tradycji europejskiej myśli politycznej wiek XVI jest okresem, kiedy rozwijają
się coraz powszechniej pragmatyczny, antyarystotelesowski model państwa,
którego zasadą nie jest dobro wspólne, ale skuteczność w utrzymywaniu się
przy władzy. Zanikło bowiem przekonanie, że władza jest związana z
odpowiedzialnością i stanowi zdanie wobec społeczeństwa. Doktryny
polityczne Lutra i Machiavellego odchodzą od poczucia odpowiedzialności za
dobro wspólne. Koncepcja pobożnego księcia, któremu dozwolone będzie
użycie przemocy przeciwko „inaczej myślącym” otwiera drogę dla
despotyzmu. Protestancka teoria boskiego pochodzenia władzy świeckiej była
odwrotem do średniowiecza. Tymczasem w Kościele katolickim coraz
wyraźniejszy stawał się pogląd o świeckim pochodzeniu władzy królewskiej,
co wiązało się z odseparowaniem Kościoła od państwa (Suarez, Bellarmin /K.
31
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Koehler, Kościół reformacja dialog, „Fronda” 13/14 (1998) 28-47, s. 39/. „W
swoich początkowych formach kalwinizm zawierał nie tylko potępienie oporu,
ale także pozbawiony był jakichkolwiek wzmianek na temat liberalizmu,
konstytucjonalizmu lub zasad reprezentatywności politycznej. Kiedy miał
wolne pole działania, rozwijał charakterystyczną teokrecję, rodzaj oligarchii
skonstruowanej w oparciu o kler i szlachtę. [...] W praktyce kalwiński rząd
tradycyjne dwa miecze chrześcijańskiej tradycji ofiarował tylko w ręce
Kościoła” (G. H. Sabine, A history of Political Theory. New York 1961, s. 363).
Skarga mówił proroczo w swoich Kazaniach, że obce mocarstwa będą
rozgrywać nasze religijne podziały. Obcy będą zaprowadzać porządek
wymachując sztandarami tolerancji wobec wszelkiej maści dysydentów w
wierze. Tak działo się w czasie potopu szwedzkiego; taki był początek
politycznej i militarnej infiltracji społeczeństwa Rzeczpospolitej w czasie
regencji Sasów; taki też był zamiar Sowietów, rozgrywających „tradycyjny
polski antysemityzm” jako kartę przetargową w czasie Procesu
Norymberskiego /Tamże, s. 41.
+ Opór przestrzeni wobec zmienności, która nie może jej symetrii złamać,
przekroczyć. Czas według Kanta jest jednokierunkowy i monotonny.
„Sądzono zatem w XX w., że odkrycie relatywności czasu wobec przestrzeni
przekreśla Newtona, ale i zarazem Kanta. Tymczasem status i przestrzeni i
czasu miał być u niego tak dualny, iżby jeden z tych bytów nie wpływał na
drugi. Przestrzeń swoją paradoksalnością stawia opór tylko zmienności,
która nie może jej symetrii złamać, przekroczyć. Jest ona też czymś
obiektywnym dla myśli, bo myśl również nie może sobie przedstawić operacji,
która potrafiłaby stworzoną przez przestrzeń „różnię” (by użyć terminu J.
Derridy) przełamać. Możliwości myślowej manipulacji przestrzenią są właśnie
w przypadku brył trójwymiarowych szczególnie trudne. […] w momencie
rodzenia się geometrii nieeuklidesowych trzy różne kierunki filozofii w
charakterystyczny sposób zareagowały na sens tych nowych systemów.
Kantyzm, akurat odradzający się w umysłowości europejskiej w dwu
szkołach niemieckich: badeńskiej i marburskiej, odrzucił te wizję
przestrzenności i odwrotnie: jego twierdzenia o aprioryczności pojmowania
przestrzeni zostały, w powszechnej opinii, podważone S. Symiotiuk,
Filozoficzne aspekty problemu przestrzeni, w: Przestrzeń w nauce
współczesnej, S. Symiotiuk, G. Nowak (red.), Wydawnictwo Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1998, 9-29, s. 22.
+ Opór rozpaczliwy przeciwko automatyzmowi losu wskrzesi z siebie nową
wartość ludzką. „Dżuma Camusa uczy, jak kroczyć naprzód po omacku i
czynić dobrze. Greene naznaczył los człowieka piętnem grzechu,
beznadziejności i rozpaczy, ofiarowując mu w zamian za to możność ucieczki
w śmierć, świętość – dla Boga. Tej koncepcji bierności religijnej, za którą stoi
już tylko abstrakcja teologiczna – przeciwstawił Camus ustami ojca Paneloux
koncepcję „czynnego fatalizmu”, który nie odejmując rozpaczy zostawia –
nadzieję. […] trzeba walczyć tak długo, aż rozpaczliwy opór przeciwko
ślepemu automatyzmowi losu wskrzesi z siebie nową wartość ludzką, o
której można powiedzieć tylko tyle, że jest „bardziej godna podziwu niż
pogardy”. O ileż bliższy niż Greene jest tu Camus Conrada! […] „być
człowiekiem”, to znacznie ambitniejsze zamierzenie niż „być świętym”
[Bzdura! Święty to człowiek, nie można być świętym nie będąc prawdziwie
32
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
człowiekiem. Być człowiekiem świętym to znacznie więcej niż być
człowiekiem. Można być człowiekiem na miarę przeciętną, przyjmowana za
normę; trzeba być człowiekiem na miarę Chrystusa, to jest świętość. Nie
wystarczy czynić dobro obiektywne i doczesne. Trzeba dać drugiemu
człowiekowi wszystko, nie tylko dobra materialne, ewentualnie zdrowie, ale
dobra duchowe i życie wieczne. Katolicyzm myśli integralnie. Dar życia
wiecznego dawany jest w realiach tego świata]. Świętość laicka „wynika nie
tylko z najprostszych i niewyrozumowanych odruchów serca, ale i typowego
dla inteligencji rewolucyjnej poczucia winy za cierpienia upośledzonych i
wydziedziczonych. […] Ale […] pojęcie ludzkości równie jest obce człowiekowi
uwikłanemu w swój tragiczny los jak pojęcie boskości” /G. HerlingGrudziński, Godzina cieni, (Z. Kudelski, Wybór i opracowanie), Znak 1996, s.
44/. „pomiędzy abstrakcją teologiczna, która każe cierpieć w milczeniu dla
nagrody nieba, i abstrakcja humanistyczną która każe ginąc i zabijać dla
mirażu utopii, jest i pozostanie zawsze miejsce dla świętości laickiej, która
każe walczyć na przekór rozpaczy jedynie po to, aby ulżyć cierpieniom
ludzkim o każdej porze życia” /Tamże, s. 45.
+ Opór sił starego porządku nie usprawiedliwia zbrodni komunizmu.
Mądrość gromadzona przez wieki nie jest wykorzystywana. Doświadczenie
tradycji jest lekceważone. „Słusznie pisał Skoczyński, że problemów
poruszanych przez Zdziechowskiego nie podjęto i że w obecnej epoce warto
przemyśleć je na nowo. Przyznaję też dużo racji Czesławowi Miłoszowi,
według którego Zdziechowski był jednym z ostatnich prawdziwych myślicieli
religijnych, zdolnych sięgnąć w sens religii. Tym bardziej muszą zapytać się,
czy podana przez niego recepta na chorobę kultury zachodniej jest dzisiaj,
dzisiaj progu trzeciego tysiąclecia, skuteczna? W pismach polskiego
myśliciela znalazłem w zarodku idee, które w rozwiniętej postaci podbiły
umysły i panują dziś w salonach aintelektualnych. Mam na myśli choćby
przeciwstawienie sumienia i autorytetu; rozumienie wiary jako uczucia, a nie
aktu rozumowego; wagę przywiązywaną do czucia nieskończoności,
otwierającego człowiekowi drogę do Boga; doświadczenie absurdalności losu
ludzkiego i zakwestionowanie klasycznej wizji rządów Opatrzności nad
światem. […] Być może nie wszystkie swoje wcześniejsze sądy podtrzymałby
on pod koniec życia” /P. Lisicki, Szantaż serca, „Fronda” 13/14 (1998) 228254, s. 230/. Zdziechowski był jednym z ostatnich prawdziwych myślicieli
religijnych, zdolnych sięgnąć w sens religii. „Największą chyba zasługą
polskiego myśliciela było rozpoznanie znaczenia komunizmu. W okresie gdy
wielu intelektualistów fascynowała nowa idea, autor W obliczu końca chłodno
pokazywał jej skutki. Nie potrafił usprawiedliwiać zbrodni przyszłym dobrem
ludzkości, czy też oporem sił starego porządku. Opisał ze szczegółami
zabójstwo rodziny cara, masowe morderstwa popełniane w zdobytych przez
bolszewików miastach, cały straszny system terroru. Uczynił jeszcze więcej.
Dostrzegał w człowieku-komuniście oblicze Antychrysta. Widział, że
bolszewizm ze swej zasady nie jest jedynie wypaczoną sprawiedliwością ani
masowym sentymentem, ani nienawiścią do wszystkiego, co wyższe,
szlachetne i dobre w tradycji. W stanie czystym, jak w okresie rządów
bolszewickich w Rosji czy Hiszpanii, reżim ten musiał przede wszystkim
zwracać się przeciw religii. Idea religijna bowiem – czego polski autor zawsze
zdawał się być świadomy – „mieści w sobie wszystkie inne”. Religia jest
33
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
źródłem kultury. Stosunek człowieka do Boga jest czymś podstawowym dla
naszej natury. Próba budowy kultury czy cywilizacji bezbożnej może się
powieść tylko pod jednym warunkiem: że będzie to zarazem cywilizacja
nieludzka. Stąd bolszewizm – jako zdeklarowany ateizm i wrogość wobec
Boga – stawał się w oczach Zdziechowskiego podstawowym objawieniem zła
metafizycznego w dziejach” /Tamże, s. 230.
+ Opór starych wierzeń zmuszał ewangelizatorów do nieustannego wysiłku.
Mieszkańcy Ameryki przed Kolumbem byli bardzo podzieleni. Jedne grupy
etniczne innych nie uważały za ludzi. Do tego dochodziła antropofagia
„rytualna”, która de facto stała się zwyczajem. Nie było łatwo przekonać
wszystkich, że są równi, gdyż są stworzeni przez Jednego Boga i że są braćmi
jednej wielkiej rodziny ludzkiej /L. Tormo, La evangelización en el nuevo
mundo. Actas del VII simposio de teología histórica (28-30 abril 1992),
Valencia 1993, s. 21-33, s. 27 (Leandro Tormo, Valencia)/. Kolumb głosił, że
Indianie są łagodni i uważają Hiszpanów za wysłanników Boga. Tymczasem
było zupełnie inaczej, wielu ewangelizatorów umarło wskutek złego klimatu,
wielu ginęło, wielu było zniechęconych, odczuwających, że zostali oszukani,
wielu wracało do kraju. Na ich miejsce przybywało jeszcze więcej nowych
misjonarzy, bardziej realistycznie nastawionych, lepiej przygotowanych.
Ewangelizacja następowała w następujących etapach: Antyle, Wielkie
Kultury, ziemie na ich krańcach. Wysiłek musiał być nieustanny, wobec
wielkiego oporu starych wierzeń i powrotu do nich ludzi już ochrzczonych.
Bardzo często pojawiał się synkretyzm, zjawisko to jest w Ameryce Łacińskiej
silne do dziś. Poza tym Indianie byli traktowani za chrześcijan drugiej
kategorii. Nawet gdy byli traktowani jako równi, co do człowieczeństwa, nie
uznawano, że są zdolni do przyjęcia wiary chrześcijańskiej w jej pełni.
Sytuację utrudniał jeszcze fakt prześladowania „herezji” przez Inkwizycję.
Zamiast cierpliwego wspomagania był przymus. Zaprotestował przeciwko
temu Karol V, który zauważył, że trudności Indian z nową dla nich wiarą nie
można traktować jako świadomego odstępstwa. Ostudziło to zapał
inkwizytorów, ale Indianie byli już na stałe traktowani jako niezdolni do
pełnej odpowiedzialności, jak dzieci Tamże, s. 32.
+ Opór stawiany Bogu przez materię wieczną, z której Bóg stworzył świat.
Zdziechowski przyjmował, za Sołowiowem i Schellingem, że stworzenie zależy
od dwóch czynników: tego, co świadome, posiadające wolę i rozumne oraz
tego, co bezosobowe, konieczne, nieświadome i ślepe. Wydawało mu się, że
przyjęcie tej koncepcji pozwoli nam zdjąć z Boga odpowiedzialność. Takie
myślenie prowadzi jednak do wniosku, że Bóg nie stworzył świata z niczego,
lecz z wiecznej materii, która ciągle stawia Bogu opór. Bóg jest ograniczony.
„Nie da się pogodzić tych dwóch porządków: dobra i konieczności. Absolut
nie może być częściowo wolny i częściowo wszechmocny. Wszystko albo nic.
Albo uczynimy z najwyższego Boga element powszechnej konieczności, albo
uczynimy wolę i wiedzę podwaliną rzeczy. Próbę ominięcia tego „albo-albo”
była koncepcja Duszy Świata, której odpadnięcie od Boga wyjaśniałoby
genezę zła. Byłaby to jakaś istota pośrednia między absolutem a nami. Na
tyle nieboska, że jej upadek nie skaziłby Boga; na tyle wzniosła, iż jej
odwrócenie tłumaczyłoby zepsucie natury. […] Jak to się stało, że Dusza
Świata odpadła od Boga? Czym ona jest? Aniołem, demonem, demiurgiem,
praczłowiekiem? Kimkolwiek czy czymkolwiek by była, pytamy: czy miała
34
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
wolę? Czy mogła wybierać? Niezależnie czy mówimy o Duszy Świata
Sołowiowa, o naturze w Bogu Schelling, czy o Stworzeniu Secrétana, zawsze
pojawić się musza dwa pytania: jaką mocą dokonuje się bunt i jako związek
zachodzi między człowiekiem a owym przedświtowym zdarzeniem. Te dwa
pytania stara się właśnie wymijać gnoza” /P. Lisicki, Szantaż serca, „Fronda”
13/14 (1998) 228-254, s. 241.
+ Opór stawiany Duchowi Świętemu ukazuje św. Paweł w wymiarze
wewnętrznym i podmiotowym. „Opór stawiany Duchowi Świętemu, który
ukazuje św. Paweł w wymiarze wewnętrznym i podmiotowym jako napięcie,
walkę i sprzeciw w sercu ludzkim, znajduje niestety w różnych epokach
dziejów, a zwłaszcza w epoce nowożytnej, swój wymiar zewnętrzny,
zobiektywizowany jako treść kultury i cywilizacji, jako system filozoficzny,
jako ideologia, jako program postępowania i kształtowania ludzkich
zachowań. Najwyższym tego wyrazem jest materializm, z jednej strony – w
jego postaci teoretycznej – jako system myślenia; z drugiej strony – w postaci
praktycznej – jako sposób odczytywania i wartościowania faktów oraz jako
odpowiadający temu program postępowania. Systemem, który najbardziej
rozwinął i doprowadził do ostatecznych konsekwencji praktycznych tę formę
myślenia, ideologii i działania, jest materializm dialektyczny i historyczny,
uznawany wciąż za żywotną treść marksizmu. W teorii i praktyce materializm
wyklucza radykalnie obecność i działanie Boga, który „jest duchem”, w
świecie, a nade wszystko w człowieku, z tej podstawowej przyczyny, że nie
przyjmuje Jego istnienia, będąc systemem istotowo i programowo
ateistycznym. Przejmującym zjawiskiem naszych czasów, któremu Sobór
Watykański II poświęcił kilka ważnych paragrafów, jest ateizm. I chociaż nie
można mówić o ateizmie w sposób jednoznaczny ani też sprowadzać go do
filozofii materialistycznej – istnieją bowiem pewne jeszcze jego odmiany i
można by powiedzieć, że często używa się tego słowa niejednoznacznie – tym
niemniej jest rzeczą oczywistą, iż prawdziwy i właściwy materializm,
rozumiany jako teoria wyjaśniająca rzeczywistość i przyjęty jako zasada
kluczowa działania jednostkowego i społecznego, ma charakter ateistyczny”
(Dominum et Vivificantem 56).
+ Opór substancji języka, której rzemieślnik nadaje kształt poprzez cierpliwą
obróbkę lub gwałcące przedstawienie. „wielką rolę grają w świecie Schulza
obrazy przezwyciężalnej i zwycięskiej, gwałconej i uwalnianej, skupionej i
rozproszonej materii. Stwierdzenie, że współczesny artysta żyje sprzecznością
materii i formy jest oczywiście truizmem, ale u Schulza chodzi o coś więcej.
Robi on poetycki użytek z tego napięcia, paradoksalność tej relacji zostaje
wykorzystana w całym ciągu poetyckich obrazów. Schulzowska materia
realizuje się w najbardziej powszednich wcieleniach – sukno ze sklepu ojca,
drewno żyjące w meblach, zielsko rozpleniające się na podwórzu, orzech czy
kasztan. Zostaje wyprowadzona z abstrakcyjnej pojęciowej estetyki i filozofii,
wnikając w poetyckie obrazy, wydobywające jej gęstość, substancjalność,
skupienie. To zawsze materia „ze śladami walki”, ugniatana i gwałcona,
wybuchająca i „kaleczona” ludzką formą, nadającą jej kształt. Natarczywość
tych obrazów w prozie Schulza […] daje w każdym razie świadectwo
przesycenia tej wyobraźni konkretnością figuralizacji materia – forma,
przebijającą abstrakcyjny wzór pojęciowy” /K. Stala, Na marginesach
rzeczywistości. O paradoksach przedstawiania w twórczości Brunona
35
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Schulza, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995, 5-16, s. 37/.
„Pokazuje zjawisko bardzo współczesne – uwikłania myślenia o relacji formy i
materii w plastyczną figuralizację rzeźbiarza, rzemieślnika, krawca. Myślenie
o języku – jako o opornej, twardej substancji, której rzemieślnik nadaje
kształt poprzez cierpliwą obróbkę lub gwałcące przedstawienie – to jak
najbardziej współczesna topika mitu artysty, rodząca cały szereg pytań i
problematyzacji. Dynamika tych pytań gwałtownie daje o sobie znać w
Schulzowskich obrazach skupionej i rozpraszanej, formowanej i
samoformującej się, fermentującej substancji. Zmusza do zastanowienia się
nad złożonością relacji materii i formy, pozwala uchwycić dynamikę i topikę
procesu twórczego w tym właśnie horyzoncie interpretacyjnym,
krystalizującym się w konkretnych, zmysłowym materiale poetyckim.
Odpoznawanie źródłowych sensów „słowa poetyckiego”, wydobywanie jego
sensotwórczych mocy – to przecież również echa projektu Schulzowskiego
programu poetyckiego zawartego w Mityzacji rzeczywistości” /Tamże, s. 37.
+ Opór towarzyszy Lenina silniejszy niż ten, który stawił Rząd Tymczasowy.
„Walka o miasto – nikt nie uświadamia sobie jeszcze, że jest to walka o kraj –
odbywa się między 6-7 tysiącami zwolenników bolszewików […] z jednej
strony, i 1,5-2 tysiącami obrońców Rządu Tymczasowego. Potężny garnizon
piotrogrodzki ogłosił neutralność i nie interweniował. […] Nad ranem
ministrowie nie widzieli jeszcze, że utracili władzę. Nie mogli dowiedzieć się
tego z gazet, które ukazały się z beznadziejnie spóźnionymi artykułami:
„Izwiestia” uprzedzały bolszewików, by nie wdawali się w „bezsensowną
awanturę”. […] Lenin w tym momencie wiedział już, że zwyciężył. O 10.00
zwraca się „do obywateli Rosji” z odezwą: „Rząd Tymczasowy został obalony
[…]”/M. Heller i A. Niekricz, Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego,
T. 1 (napisał M. Heller: r. I-VI), tłum. A. Mietkowski, Polonia, Londyn 1985,
s. 30/. Nie zdobyto jeszcze co prawda Pałacu Zimowego, ale wódz rewolucji
chce za wszelką cenę ogłosić wieść o zwycięstwie na pierwszym posiedzeniu
Sowietów. I Lenin znów śle karteczki do członków WRK, domagając się
niezwłocznego szturmu. W razie niepodporządkowania się rozkazowi Lenina
grozi członkom WRK… egzekucją. Rozpoczyna się nowa era. Groźba
rozstrzelania, a potem same egzekucje staną się jednym z najważniejszych
elementów polityki. Zdobycie pałacu Zimowego […] Powstańcy pojedynczo, po
dwóch przedostają się doń przez niepilnowane „wejście kuchenne”. […] O
godz. 14.04 Pałac Zimowy został zdobyty. Zjazd Sowietów […] zatwierdza
„tymczasowy rząd robotniczo-chłopski” – Sowiet (Radę) Komisarzy Ludowych
(Sownarkom, SNK). […] Dwukrotnie w ciągu 1917 roku porażona niemocą
władza w Rosji zawaliła się od jednego szturchnięcia. […] Różnica między
dwiema rewolucjami polegała na tym, że w lutym władzę carską zdmuchnął
żywiołowy wybuch niezadowolenia, a w październiku Rząd Tymczasowy
obalony został przez partię, na czele której stał człowiek wiedzący czego chce,
niezłomnie przekonany, że ucieleśnia prawa historii, wierzący, że tylko on
jeden rozumie, co należy robić i w jakim kierunku zdążać, gdyż tylko on
jeden opanował w całości naukę Marksa-Engelsa. […] Lenin osiąga swój cel:
partia bolszewików stawia się na zjazd Sowietów po przejęciu władzy. Na
drodze do tego celu jej wódz musiał pokonać opór swych współtowarzyszy,
opór znacznie silniejszy niż ten, który stawił Rząd Tymczasowy” /Tamże, s.
31.
36
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Opór uczonych w Prawie nie zgadzających się z interpretacją Prawa
czynioną przez Jezusa. „Idąc jeszcze dalej, Jezus wypełnia Prawo dotyczące
czystości pokarmów, tak ważne w życiu codziennym Żydów, ukazując przez
Boską interpretację jego znaczenie „pedagogiczne”. „Nic z tego, co z zewnątrz
wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym... Tak uznał wszystkie
potrawy za czyste... Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z
wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli” (Mk 7, 18-21).
Podając z Boskim autorytetem ostateczną interpretację Prawa, Jezus spotkał
się z oporem niektórych uczonych, nie zgadzających się z Jego interpretacją
potwierdzoną nawet przez Boskie znaki, które jej towarzyszyły. Szczególnie
odnosiło się to do zagadnienia szabatu. Jezus przypomina, często posługując
się argumentami rabinistycznymi, że ani służba Bogu, ani służba bliźniemu,
jaką były dokonywane przez Niego uzdrowienia, nie zakłóca odpoczynku
szabatowego” (KKK 582).
+ Opór w wielu kręgach społeczeństwa rzymskiego wobec sprowadzenia
kultu Kybele był podobny do oporu, z jakim niegdyś spotykał się w Grecji
kult Dionizosa. „Misteriami dosyć bliskimi ruchowi dionizyjskiemu były
obrzędy ku czci Kybeli, Wielkiej matki Bogów. Ojczyzną ich była Azja
mniejsza. Wiemy, że zostały one sprowadzone do Rzymu w okresie drugiej
wojny punickiej za radą rzymskich kapłanów, którzy takiego właśnie
wskazania doczytali się w Przepowiedniach Sybillińskich przechowywanych
w Rzymie. W czasach republiki istniał przeciwko nim silny opór w wielu
kręgach społeczeństwa rzymskiego, podobny do oporu, z jakim niegdyś
spotykał się w Grecji kult Dionizosa. […] Istotę mitu Kybeli stanowiła jej
tragiczna miłość do młodego i pięknego Attisa, boga roślinności. Dzieje tej
miłości wykazują wielkie podobieństwo z inną mityczną opowieścią
rozpowszechnioną w epoce hellenistycznej i wywodzącą się również ze
Wschodu: z opowieścią o Afrodycie i jej młodzieńczym kochanku Adonisie.
Podobieństwo mitów sprawiało, że grecy nieraz utożsamiali Attisa i Adonisa.
W istocie obie wersje «świętego dramatu» były wyrazem bardzo podobnej
koncepcji mitologicznej: czym dla Syrii był Adonis (kojarzony tam z boginią
Asztarte, którą Grecy utożsamiali z Afrodytą), tym Attis był dla Frygii. Kult
Adonisa, którego szczęśliwe przywrócenie do życia święcono na wiosnę, był
bardzo rozpowszechniony w orientalnej części świata śródziemnomorskiego,
kult Attisa zaś zatoczył jeszcze szersze kręgi dzięki temu, że rozgościł się w
Rzymie” /E. Dąbrowski, Misteria – ich geneza i rola w świecie
hellenistycznym, w: Listy do Koryntian. Wstęp. Przekład z oryginału.
Komentarz, Pallotinum, Poznań 1965, 322-333, s. 329.
+ Opór wierzeń pogańskich Ameryki przyczyną wielkiego wysiłku
ewangelizacyjnego. Mieszkańcy Ameryki przed Kolumbem byli bardzo
podzieleni. Jedne grupy etniczne innych nie uważały za ludzi. Do tego
dochodziła antropofagia „rytualna”, która de facto stała się zwyczajem. Nie
było łatwo przekonać wszystkich, że są równi, gdyż są stworzeni przez
Jednego Boga i że są braćmi jednej wielkiej rodziny ludzkiej /L. Tormo, La
evangelización en el nuevo mundo. Actas del VII simposio de teología
histórica (28-30 abril 1992), Valencia 1993, s. 21-33, s. 27 (Leandro Tormo,
Valencia)/. Kolumb głosił, że Indianie są łagodni i uważają Hiszpanów za
wysłanników Boga. Tymczasem było zupełnie inaczej, wielu ewangelizatorów
umarło wskutek złego klimatu, wielu ginęło, wielu było zniechęconych,
37
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
odczuwających, że zostali oszukani, wielu wracało do kraju. Na ich miejsce
przybywało jeszcze więcej nowych misjonarzy, bardziej realistycznie
nastawionych, lepiej przygotowanych. Ewangelizacja następowała w
następujących etapach: Antyle, Wielkie Kultury, ziemie na ich krańcach.
Wysiłek musiał być nieustanny, wobec wielkiego oporu starych wierzeń i
powrotu do nich ludzi już ochrzczonych. Bardzo często pojawiał się
synkretyzm, zjawisko to jest w Ameryce Łacińskiej silne do dziś. Poza tym
Indianie byli traktowani za chrześcijan drugiej kategorii. Nawet wtedy, gdy
byli traktowani jako równi, co do człowieczeństwa, nie uznawano, że są
zdolni do przyjęcia wiary chrześcijańskiej w jej pełni. Sytuację utrudniał
jeszcze fakt prześladowania „herezji” przez Inkwizycję. Zamiast cierpliwego
wspomagania był przymus. Zaprotestował przeciwko temu Karol V, który
zauważył, że trudności Indian z nową dla nich wiarą nie można traktować
jako świadomego odstępstwa. Ostudziło to zapał inkwizytorów, ale Indianie
byli już na stałe traktowani jako niezdolni do pełnej odpowiedzialności, jak
dzieci Tamże, s. 32.
+ Opór właścicieli ziemskich hiszpańskich przyczyną wycofywania się z
projektów utopijnych w Meksyku wieku XVI. „Antonio Valeriano autorem
„Nican Mopohua” / wydarzenia, które zgodnie z tradycją określa się mianem
objawień guadalupańskich, odnoszą się do czterech spotkań Indianina
Juana Diego z matką Bożą oraz do cudownego uwiecznienia jej postaci na
tilmie Indianina w obecności jego samego, biskupa Juana de Zumárragi oraz
innych osób. […] Wśród dokumentów, które być może przerywają
powszechnie akceptowane ponad stuletnie milczenie wokół fenomenu
guadalupańskiego, znajdujemy właśnie Nican Mopohua, który pochodzi
bezpośrednio z rzeczywistości zderzenia kultury Starego i Nowego Świata,
albowiem został sporządzony w języku náhuatl /J. Achmatowicz, Nican
Mopohua. Główne źródło studiów nad objawieniami guadelupańskimi w
Meksyku w 1531 roku, ATUT, Wrocław 2010, s. 141/. „w przypadku Antonio
Valeriano mamy do czynienia z postacią wyjątkowa zarówno w sferze
kultury, jak i administracji pierwszego okresu hiszpańskiej dominacji
kolonialnej w Meksyku aż do roku 1605, potwierdzonej daty jego śmierci.
Valeriano jest osobą spinająca dwa okresy tej dominacji, które można by
określić jako utopię (1524-1571) i antyutopię (1571-1605). W tym [pierwszym
można zaobserwować próbę odbudowania najistotniejszych wartości
chrześcijaństwa właśnie w Nowym Świecie, a więc tam gdzie, jak zakładano,
nieobecne były wszelkie błędy, przywary, zło i powszechne zepsucie
charakterystyczne dla Starego Świata. Był to projekt niosący wiele treści
związanych z renesansową wizją reformy chrześcijaństwa, zwartych m.in. w
dziełach Erazma z Rotterdamu i Tomasza Morusa. Częścią tego projektu było
ufundowane w 1536 r. Kolegium Santa Cruz de Tlatelco, prace badawcze
Sahagúna i Motoliníi, jak też poszukiwanie szczególnego miejsca dla
niektórych warstw społeczności tubylczej, które zintegrowane zarówno z
nową władzą cywilną, jak i duchową, tworzyłyby podstawy dla harmonijnego
tworzenia rzeczywistości prawdziwie chrześcijańskiej i humanistycznej”
/Tamże, s. 146/. „Był to okres stosunkowo krótki. Co prawda uznaliśmy rok
1571 jako w pewnym sensie symboliczny, ponieważ w listopadzie tego roku
przybywa do Meksyku Pedro Moya de Contreras, inkwizytor i prokurator
zarazem, inaugurując tym samym oficjalne działanie inkwizycji w kolonii.
38
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Niemniej, już w kilka lat po ufundowaniu Kolegium Santa Cruz de Tlatelolco
można zaobserwować stopniowe wycofywanie się z utopijnych projektów,
spowodowane dwoma zasadniczymi przyczynami” /Tamże, s. 147/. „Z jednej
strony istniał potężny opór przeciwko tendencjom zmierzającym do
upodmiotowienia ludności tubylczej ze strony hiszpańskich właścicieli
ziemskich, którzy widzieli w tego typu tendencjach bezpośrednie zagrożenie
dla swych interesów. Istnienie tubylców sprowadzało się bowiem dla nich do
jednego tylko aspektu: taniej, a w wielu przypadkach darmowej siły roboczej.
Z drugiej strony wizja szybkiej integracji kulturowej i duchowej Indian
ustąpiła wobec rozczarowań, na co nałożyły się konflikty między zakonami
(franciszkanie, dominikanie, augustianie), które jako pierwsze prowadziły
proces ewangelizacyjny, i następnie pomiędzy władzami Kościoła oraz owymi
zakonami, które w fazie konsolidacji administracji kościelnej niechętnie
rezygnowały ze swoich przywilejów i ugruntowanej pozycji” /Tamże, s. 148.
+ Opór wobec Boga jest jak grzech wróżbiarstwa. „Samuel odrzekł: Czyż
milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi
Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość - od tłuszczu
baranów. Bo opór jest jak grzech wróżbiarstwa, a krnąbrność jak złość
bałwochwalstwa. Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana, odrzucił cię On jako
króla. Saul odrzekł na to Samuelowi: Popełniłem grzech: Przekroczyłem
nakaz Pana i twoje wskazania, bałem się bowiem ludu i usłuchałem jego
głosu. Ty jednak daruj moją winę i chodź ze mną, ażebym oddał pokłon
Panu. Na to Samuel odrzekł Saulowi: Nie pójdę z tobą, gdyż odrzuciłeś słowo
Pana i dlatego odrzucił cię Pan. Nie będziesz już królem nad Izraelem. Kiedy
Samuel odwrócił się, by odejść, Saul chwycił kraj jego płaszcza, tak że go
rozdarł. Wtedy rzekł do niego Samuel: Pan odebrał ci dziś królestwo
izraelskie, a powierzył je komu innemu, lepszemu od ciebie. Chwała Izraela
nie kłamie i nie żałuje, gdyż to nie człowiek, aby żałował. Odpowiedział Saul:
Zgrzeszyłem. Bądź jednak łaskaw teraz uszanować mię wobec starszyzny
mego ludu i wobec Izraela, wróć ze mną, abym oddał pokłon Panu, Bogu
twemu. Wrócił Samuel i szedł za Saulem. Saul oddał pokłon Panu. Samuel
dał potem rozkaz: Przyprowadźcie do mnie króla Amalekitów – Agaga! Agag
zbliżył się do niego chwiejnym krokiem i rzekł: Naprawdę znikła u mnie
gorycz śmierci. Samuel jednak powiedział: Jak mieczem swym czyniłeś
bezdzietnymi kobiety, także też niech będzie bezdzietna wśród kobiet twoja
matka! I Samuel kazał stracić Agaga przed Panem w Gilgal. Następnie udał
się Samuel do Rama, a Saul wrócił do swej posiadłości w Gibea Saulowym.
Odtąd już Samuel nie zobaczył Saula aż do chwili swej śmierci. Smucił się
jednak, iż Pan pożałował tego, że Saula uczynił królem nad Izraelem” (1 Sm
15, 22-35).
+ Opór wobec ewangelii przywódców Izraela od początku. Proces i
męczeństwo Szczepana relacjonowane na wzór procesu i śmierci Jezusa, jest
jednak różnica: Jezus umierając prosi o przebaczenie dla ludu izraelskiego,
zaś w perykopie Szczepana nie ma żadnych wezwań do nawrócenia. Dla
mieszkańców Jeruzalem nie ma już usprawiedliwienia; sami wyłączają się z
głoszenia zbawienia. Orędzie zbawienia przechodzi od Żydów do pogan.
Historia Szczepana punktem zwrotnym w historii zbawienia P25.4 55. Do
czasu męczeństwa Szczepana lud jerozolimski, w przeciwieństwie do swoich
przywódców, otwierał się na ewangelię i jej przepowiadanie (Dz 2, 47; 3, 10;
39
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
4, 21; 5, 12 n; 5, 16), w momencie złączenia się z przywódcami w
kamienowaniu Szczepana sam wyłączył się ze zbawienia głoszonego przez
wyznawców Jezusa P25.4 55-56. Perykopa Szczepana, ze szczytowym
punktem, jakim jest wizja i śmierć Szczepana, oznacza samowyłączenie się
Żydów jerozolimskich z głoszonej ewangelii i ze zbawienia, oraz przejście
dobrej nowiny od Żydów do pogan. Jeruzalem i jej duchowi przywódcy tracą
już przywilej bycia ogniskiem i ośrodkiem pierwotnego chrześcijaństwa.
Jeruzalem i jej świątynia nie są już konieczne dla powstałego Kościoła.
+ Opór wobec łaski przekreśla zbawienie. „Nie przystąpiliście bowiem do
dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do
grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli,
prosili, aby do nich nie mówił. Nie mogli bowiem znieść tego rozkazu: Jeśliby
nawet tylko zwierzę dotknęło się góry, winno być ukamienowane. A tak
straszne było to zjawisko, iż Mojżesz powiedział: Przerażony jestem i drżę. Wy
natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem
niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do
Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który
sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do
Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która
przemawia mocniej niż [krew] Abla. Strzeżcie się, abyście nie stawiali oporu
Temu, który do was przemawia. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary,
ponieważ odwrócili się od Tego, który na ziemi mówił, o ileż bardziej my, jeśli
odwrócimy się od Tego, który z nieba przemawia. Głos Jego wstrząsnął
wówczas ziemią, a teraz obiecuje mówiąc: Jeszcze raz wstrząsnę nie tylko
ziemią, ale i niebem. Te zaś słowa jeszcze raz wskazują, że nastąpi
zniszczenie tego, co zniszczalne, a więc tego, co zostało stworzone, aby
pozostało to, co jest niewzruszone. Dlatego też otrzymując niewzruszone
królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią! Bóg
nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym” (Hbr 12, 18-29).
+ Opór wobec okupantów karany pozbawieniem życia, a niewolnictwem.
Najazd muzułmanów w roku 711 spowodował na Półwyspie Iberyjskim
głęboką zmianę w strukturze politycznej, społecznej, ekonomicznej a przede
wszystkim religijnej. Na Północy pozostały niewielkie skrawki wolnej ziemi,
na których powstały później niezależne państwa, które podjęły trud
rekonkwisty, czyli walki z okupantem w celu wyzwolenia ojczyzny. W nowej
rzeczywistości społeczeństwo dzieliło się na kilka grup: baladíes, czyli
arabowie imigranci na stałe usadowieni na nowych ziemiach; bereberes,
pochodzący ze starożytnej Mauretanii i zajmujący się pasterstwem w
terenach górzystych; muladíes, czyli hiszpano-goci, którzy nawrócili się na
chrześcijaństwo; mozárabes, czyli hiszpanie, którzy nie przyjęli islamu,
posiadający status „Ludzi Księgi” (dhimmies), organizujący się we własnych
wspólnotach z własnymi instytucjami i lokalnymi władzami /A. Bayón, La
teología en la España de los siglos VIII-X, w: Historia de la Teología Española,
t. 1: Desde sus orígenes hasta fines del siglo XVI, M. Andrés Martinez (red.),
Fundación Universitaria Española: Seminario Suarez, Madrid 1983, 357-407
(r. III), s. 358/. Od wieku VIII najbardziej znaczne wspólnoty mozarabskie
były w miastach: Toledo, Córdoba, Sevilla i Mérida. Matropolią było nadal
Toledo, aż do wieku XI, za aprobatą omajadów. Wspólnoty chrześcijańskie
mogły zachować swoje kościoły, jednak bardzo rzadko władze muzułmańskie
40
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
pozwalały na budowę nowych kościołów. Mozarabowie zachowali kanony
prawa starożytnego Kościoła hiszpańskiego. (Simonet, F. J., Historia de los
mozárabes de España, Madrid 1897-1903, s. 116). Upadek dawnej
arystokracji spowodował zanik czynnika dążącego do jednolitości kulturowej.
Dlatego bardziej wyraźne stały się podziały kulturowe i rasowe. W państwach
rekonkwisty podziały te nie były tak ostre, gdyż walka ze wspólnym wrogiem
jednoczyła wszystkich. Chrześcijanie na terenach okupowanych przez islam
mieli jako taką swobodę religijną, gdyż byli uważani za „Ludzi Księgi” (ahl alkitab), posiadali teksty mówiące o Bożym objawieniu i dlatego posiadali
określone przywileje (ahl al-dhimma, dhimmies). W zamian za to byli
zobowiązani do płacenia specjalnego podatku (chizia). W rzeczywistości nie
wszyscy byli traktowani jednakowo. Jedni podali się okupacyjnej władzy i
zachowali określone przywileje osobiste i religijne. Ci natomiast, którzy
stawiali opór, jeżeli nie byli pozbawiani życia, byli pozbawiani majątku i
stawali się niewolnikami L. G. de Valdeavellano, Historia de las instituciones
Españolas, Madrid 1968, s. 223; /Tamże, s. 358.
+ Opór wobec stosowania terminu psyche w antropologii chrześcijańskiej. W
wyniku wysiłku zrealizowanym przez aleksandryjczyków w kwestii
przybliżenia chrześcijaństwa do kultury hellenistycznej, termin „psyche”
zadomowił się w chrześcijańskiej antropologii. Było, rzecz oczywista, wiele
oporów i sprzeciwów. Na tej linii sprzeciwu znajduje się słownictwo teologii
hiszpańskiej, a w tym słownictwo poety – teologa, Prudencjusza. Znakiem
tego sprzeciwu jest różnorodność jego słownictwa, aby nie doprowadzić do
jednoznacznych, a błędnych skojarzeń związanych z rozumieniem
poszczególnych terminów w greckiej filozofii. W1.1 173
+ Opór wobec szatana stawiany przez chrześcijan „Złączeni z Chrystusem w
Kościele i naznaczeni Duchem Świętym, „który jest zadatkiem dziedzictwa
naszego” (Ef 1, 14), nazywamy się prawdziwie i jesteśmy synami Bożymi (por.
1 J 3, 1), ale jeszcze nie ukazaliśmy się z Chrystusem w chwale (por. Kol 3,
4), w której będziemy podobni Bogu, ponieważ ujrzymy Go, jako jest (por 1 J
3, 2). Toteż „póki przebywamy w ciele, tułamy się daleko od pana” (2 Kor 5,
6) i mając pierwiastki Ducha we wnętrzu naszym wzdychamy (por. Rz 8, 23) i
pragniemy być z Chrystusem (por. Flp 1, 23). Ta sama zaś miłość przynagla
nas, abyśmy coraz bardziej żyli dla Tego, który za nas umarł i
zmartwychwstał (por. 2 Kor 5, 15). Usiłujemy tedy we wszystkim podobać się
Panu (por. 2 Kor 5, 9) i przyoblekamy się w zbroję Bożą, abyśmy mogli się
ostać przeciw zasadzkom diabelskim i stawić opór w złym dniu (por. Ef 6,
11-13)” (KK 48).
+ Opór wobec śmierci sam w sobie nie jest grzechem. Droga do
nieśmiertelności prowadzi przez śmierć. A. ”W jednym z listów J. R. R.
Tolkien pisze do przyjaciela, że tematem Władcy Pierścieni jest pokusa
nieśmiertelności. Nieśmiertelność, jaką muszą odrzucić główne postaci, to
mglista, ale bardzo realna, naturalna wszechmoc, oferowana im przez
Pierścień Czarnego Władcy. Podczas misji zniszczenia go wszyscy
bohaterowie trylogii – Bilbo, Frodo, Aragorn, Gandalf, Sam i Galadriela –
stają przed pokusą użycia mocy Pierścienia, by wywyższyć się ponad wszelką
miarę i samemu stać się Czarnym Władcą, wszechpotężnym i
nieśmiertelnym. Tak więc ich misja polegająca na zniszczeniu tej możliwości
jest wyrzeczeniem się samych siebie, odrzuceniem nadziei na
41
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
nieśmiertelność, wyprawą po śmierć. Staje się to oczywiste w chwili próby,
której poddana jest Galadriela, kiedy to jej wyobraźni jawią się możliwości,
jakie otworzyłyby się przed nią, gdyby przedłożyła Pierścień nad śmierć:
„Wytrzymam próbę – rzekła – Wyrzeknę się wielkości, odejdę na Zachód,
pozostanę Galadrielą” (Drużyna Pierścienia, s. 480). Przyjęcie Pierścienia i
użycie jego mocy do poszerzania obecnego ja o bezmierne trwanie ma swój
odpowiednik w każdym czynie, nieważne, jak trywialnym, który odrzuca
przemianę na rzecz osobistego wyniesienia. Nie możemy nic poradzić na to,
że chcemy siebie zachować, i w naszym nieświadomym oporze wobec śmierci
nie ma winy. Jednak w miarę jak coraz bardziej świadomi stajemy się Bożych
wymagań w stosunku do nas, jesteśmy bardziej wolni, a nasza wina – opór
wobec nakazu przemiany – coraz większa. Z instynktu zmienia się w grzech”
S. McGrath, Pasja według Tolkiena, w: Tolkien. Księga pamiątkowa. Studia o
spuściźnie
literackiej,
red.
J.
Pearce,
/Tolkien:
A
celebration,
HarperCollinsPublishers 1999/, tłum. J. Kokot, Zysk i S-ka, Poznań 2003,
162-170, s. 165.
+ Opór wobec terminu współistotny z Symbolu nicejskiego będzie w części
pochodzić od tego, że, jak podejrzewano, miał znaczenie sabeliańskie.
Modalizm pojawił się pod koniec II wieku. „Wielkim nazwiskiem, które w
historii reprezentuje modalizm jest Sabeliusz, Libijczyk, który przybył
nauczać do Rzymu, gdzie około roku 220 zostanie potępiony przez samego
papieża Kaliksta (zm. 222). Do naszych czasów nie dotrwał po nim żaden
dokument. Niewątpliwie należy dokonać rozróżnienia pomiędzy samym
Sabeliuszem, który wyznawał zapewne umiarkowany patripasjanizm, i jego
uczniami, twórcami prawdziwego modalizmu. Ich teologia będzie okazją do
kontrowersji między Dionizym Rzymskim a Dionizym Aleksandryjskim w
końcu III wieku. Po Soborze Nicejskim Sabeliusz staje się obowiązkowym
punktem odniesienia za każdym razem, gdy zagrożone wydawać się będzie
rozróżnienie Osób. Tak będzie w przypadku teologii Marcelego z Ancyry (zm.
około 375). Opór wobec słowa współistotny z Symbolu nicejskiego będzie w
części pochodzić od tego, że, jak podejrzewano, miał znaczenie sabeliańskie
/J. Woliński, Trynitarna ekonomia zbawienia (II wiek), w: B. Sesboüé SJ
(red.) Historia Dogmatów, T. 1, B. Sesboüé SJ, J. Woliński, Bóg Zbawienia.
Tradycja, reguła i Symbole wiary. Ekonomia zbawienia. Rozwój dogmatów
trynitarnych i chrystologicznych, (oryg. Le Dieu du salut), tł. P. Rak,
Wydawnictwo M, Kraków1999, 121-158, s. 162/. Modalizm sabeliański może
być interpretowany w kontekście teologii apofatycznej jako mówienie o trzech
działaniach personalnych Boga w zbawczej ekonomii z jednoczesnym
milczeniem o wnętrzu Boga. „Pewien „faktyczny sabelianizm” można by
dostrzec w swego rodzaju „agnostycyzmie teologicznym”. Miałby on polegać
na powoływaniu się na transcendencję Boga, by odmówić jakiejkolwiek
wartości ludzkiemu językowi mówiącemu o Bogu. Pismo i Tradycja mówiły
nam o Bogu wieloosobowym, ażeby lepiej do nas dotrzeć, ale należałoby
rozumieć, że ten dyskurs jest ważny jedynie z naszego punktu widzenia.
Objawienie byłoby tylko „funkcjonalne” [Por. H. de Lubac, La Foi chrétienne,
wyd. 2, Aubier, Paris 1970, s. 113-114]. Nie odpowiadałoby mu w Bogu nic
realnego. Jednak taka interpretacja kwestionuje istotną zasadę objawienia
chrześcijańskiego: Bóg objawia się nam taki, jaki jest, dlatego że daje się
nam w sposób wolny taki, jaki jest, czy dokładniej, ponieważ zdecydował
42
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
wziąć nas do siebie takiego, jaki jest naprawdę. Odpowiedniość między
ekonomiami trynitarnymi i Trójcą należeć będzie zawsze do istoty wiary
chrześcijańskiej” /Tamże, s. 163.
+ Opór wobec wartości cechą końca wieku XX W świecie dokonuje się
wieloaspektowy proces przemian kulturowo-społecznych. Jose Antonio Garcia
dostrzega cztery zasadnicze aspekty zachodzących przemian, dwie spośród
nich to 1) Upadek homo politicus. W dekadach poprzednich tworzono obraz
człowieka politycznego, zatroskanego o wielkie sprawy społeczne i polityczne.
Dekada lat osiemdziesiątych jest świadkiem zamierania tej kategorii. W jej
miejsce pojawia się homo psychologicus głęboko zatroskany o siebie samego, o
to co się dokonuje w nim; 2) „Przełamanie” myśli, brak zaufania do możliwości
rozumu. Przemianom tym towarzyszą na zasadzie reakcji, oporu,
przeciwdziałania określone przeciwnurty, wzmagające chaos i zagubienie.
Oprócz zaangażowania politycznego, które jest coraz bardziej brutalne,
bezwzględne, cyniczne i achrześcijańskie na uwagę zasługuje: ekologizm,
feminizm, pacyfizm oraz wszelkie tzw. ruchy alternatywne. Te nowe sposoby
zaangażowania negują wartości, które posiadają dotychczasowe normy
regulujące życie społeczne J. A. García, Impactos de la cultura actual a la vida
religiosa como sacramento y profecía del Reino de Dios, “Confer” 27(1988)4, s.
613; Ż2 19.
+ Opór wobec wiary w zmartwychwstanie był od początku chrześcijańska.
„Być świadkiem Chrystusa – to znaczy być „świadkiem Jego
zmartwychwstania” (Dz l, 22), „z Nim jeść i pić po Jego zmartwychwstaniu”
(Dz 10, 41). Chrześcijańska nadzieja na zmartwychwstanie jest cała
naznaczona doświadczeniem spotkań z Chrystusem Zmartwychwstałym. My
zmartwychwstaniemy jak On, z Nim i przez Niego” (KKK 995). „Od początku
chrześcijańska wiara w zmartwychwstanie spotykała się z niezrozumieniem i
oporami. „W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej
sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała”. Bardzo powszechnie
jest przyjmowane przekonanie, że po śmierci życie osoby ludzkiej trwa w
sposób duchowy. Ale jak wierzyć, że to ciało, którego śmiertelność jest tak
oczywista, mogłoby zmartwychwstać do życia wiecznego?” (KKK 996). „Co to
znaczy zmartwychwstać? W śmierci, będącej „rozdzieleniem duszy i ciała,
ciało człowieka ulega zniszczeniu”, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie
z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim
uwielbionym ciałem. Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym
ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą
Zmartwychwstania Jezusa” (KKK 997). „Kto zmartwychwstanie? Wszyscy
ludzie, którzy umarli: „Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na
zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie
potępienia” (J 5, 29)” (KKK 998). „W jaki sposób? Chrystus zmartwychwstał
w swoim własnym ciele: „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem” (Łk 24,
39); nie powrócił On jednak do życia ziemskiego. Tak samo w Nim „wszyscy
zmartwychwstaną we własnych ciałach, które mają teraz”, ale to ciało będzie
przekształcone w „chwalebne ciało” (Flp 3, 21), w „ciało duchowe” (1 Kor 15,
44): Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się
ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wcześniej nie
obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać
potem, lecz zwykłym ziarnem... Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś
43
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
niezniszczalne... Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w
niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność (1
Kor 15, 35-37. 42. 53)” (KKK 999).
+ Opór wolności wrogich wobec Syna Bożego jest niezrozumiały. Opatrzność
Boga Trójjedynego jest czynem wewnętrznym Trójcy Świętej. „Właśnie we
wnętrzu tej przestrzeni można usytuować miejsce pozostawione in blanco
przez tego, który par excellence o Niej mówi: właśnie tam można odnaleźć
miejsce Chrystusa i dostrzec w Nim wzór naszego miejsca. Doktryny nie
zogniskowane na wolności Osób Boskich nie mogą pojmować Opatrzności w
sensie naprawdę teologicznym (trynitarnym i chrystologicznym). U Hegla,
konieczne rozwinięcie problemu absolutu, który wschodzi w historię,
zapierając się siebie, zakłada, że każdy negatyw da się odzyskać w postaci
pozytywu (przez negację negacji). Lecz ten spójny system nie pozwala
zrozumieć złożoności wolności zaangażowanych w zło lub z nim walczących,
ani dopuścić, że istnieje cierpienie, które nie miałoby sensu. Opatrzność jako
działanie Boskiej wolności ujawnia się prawdziwie tylko z punktu widzenia
chrystologii. Jedynie życie Chrystusa pozwala ukazać atrybut Opatrzności w
całym jego bogactwie. Bo to sam Syn jest Opatrznością Ojca: „Do każdego
więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim
Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32). Wolność Boga interweniuje w historię
poprzez osobę Chrystusa, w której osiąga swój szczyt wszelkie
dobrodziejstwo Boga wobec jego ludu. Jego Opatrzność dobrowolnie się
uniża wcielając się, opróżnia ze swej boskości, aby zaangażować się w
działanie: przebaczanie, leczenie chorych, głoszenie zbawienia, doznawanie
niezrozumiałego oporu wrogich wolności oraz ostatecznie zniesienie
cierpienia i śmierci. Opatrzność chrześcijańska nie jest tak po prostu
zasadniczym atrybutem boskości, ale jest przede wszystkim Opatrznością
Chrystusa, który staje po stronie ludzi” /O. Boulnois, Nasza koncepcja Boga
i Opatrzności, „Communio” 6 (2002) 78-103, s. 99.
+ Opór zbrojny pogaństwa przeciwko władzy chrześcijańskiego cesarza w
wieku V w Rzymie, a także poza Italią, w Aleksandrii, Hiszpanii i na terenach
Grecji. Prawodawstwo umacniające chrześcijański charakter państwa i życia
przeciwko poganom, żydom, barbarzyńcom, heretykom i wszelkim
przeciwnikom religii chrześcijańskiej rozwinęło się w sposób drobiazgowy za
cesarza Teodozjusza II (408-450) (por. Codex Theodosianus). W Rzymie, a
także poza Italią, w Aleksandrii, Hiszpanii i na terenach Grecji istniały
ośrodki zbrojnego oporu pogaństwa przeciwko władzy chrześcijańskiego
cesarza /Cz. S. Bartnik, Fenomen Europy, Lublin 1998, s. 40/. O wiele
większe znaczenie miała jednak „opozycja ideowa pogaństwa, znacznie
silniejsza i dłużej trwająca, niż to przedstawiają podręczniki chrześcijańskiej
historii Kościoła. […] W sumie środowisko to było dosyć żywotne jeszcze za
pontyfikatu Leona Wielkiego”. Nie chcieli oni po prostu odgrzebywać stare
formy religii przodków. „Ich twór był już właściwie nową religią i nową
ideologią rzymską. Był to raczej swoisty, rozpaczliwy mesjanizm wergiliański.
Podstawowym dla nich założeniem była wiara w boską misję Rzymu,
zarówno miasta, jak i całego imperium. Imperium to miało być idealnym
państwem światowym, ponadnarodowym i niosącym światu doskonały
porządek życia” /Tamże, s. 41/. Poganie rzymscy w okresie narastania
chrześcijaństwa w wieku IV, idealizowali przeszłość. Jakby dla rekompensaty
44
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
za stan faktyczny rozwijali żywy patos rzymski i nadzieje na wieczność
Rzymu. „Nie dopuszczano myśli, by mógł powstać nowy świat rzymski. Z tej
pozycji przypuszczano ataki na chrześcijaństwo, chociaż programy odnowy
jednych i drugich były w gruncie rzeczy bardzo zbliżone” /Tamże, s. 42/.
Chrześcijanie w nowej sytuacji rozwijali szeroko filozoficzną i teologiczną
interpretację dziejów Imperium Rzymskiego. Powstawała całą specjalna
„teologia historii”, czyli teologiczna wizja dziejów ludzkich i świata /Tamże, s.
43.
+ opór złemu. „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja
wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w
prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i
wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc
kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego,
kto chce pożyczyć od ciebie.” (Mt 5, 38-42)
45

Podobne dokumenty