Miłość jak z bajki

Transkrypt

Miłość jak z bajki
Kategoria: Reportaż literacki
Ewa Knafel
III Liceum Ogólnokształcące im. C. K Norwida
ul. Kilińskiego 15
22-400 Zamość
Opiekun: Eliza Leszczyńska - Pieniak
„Miłość jak z bajki?”
Uwielbiała czytać książki o kobietach, które znajdują swojego królewicza na białym
koniu. Chętnie odjechałaby z takim w stronę zachodzącego słońca, o ile tylko zgodziłby
się, by wszystko było „po bożemu”.
Wieś na Lubelszczyźnie, jak każda inna. Dwa przystanki autobusowe, trzy
sklepy, szkoła, urząd gminy. Poczta i ośrodek zdrowia, z którego wciąż
bucha dym, śmierdzący, niczym trujące opary z komina fabryki
przemysłowej. To w „centrum” wsi, a w głębi kościół, cmentarz, plebania...
Ludzie żyją tu prosto. Ukrywają się za murami swoich domów, a miejscem
na plotki jest plac przed kościołem, zaraz po niedzielnej mszy. To właśnie tu
dowiesz się kto, z kim i kiedy. Ten znowu leżał w rowie, drugi umarł, a
tamci biorą ślub, zanim inni zorientują się, że ona zaciążyła.
Dorośli pracują albo są wciąż na zasiłku, a dzieci chodzą do szkoły.
Pozornie nic ciekawego.
Marysia
Marysia, jest wesoła, ma pięć lat. Zawsze starannie uczesana i ładnie
ubrana. Zazwyczaj na różowo, tak jak większość dziewczynek w jej wieku.
Wszyscy w rodzinie mają ciemne włosy, a ona jest blondynką. Włosy ma po
tatusiu.
Chodzi już do zerówki z sześciolatkami. Na pierwszy rzut oka niczym się od
nich nie różni. Umie już czytać, pisze pierwsze literki.
Trochę nieśmiała, ale ma parę koleżanek, z którymi bawi się po lekcjach.
Ma rodzinę, mamusię i tatusia. A nawet dwóch tatusiów.
On
Zaczęło się niewinnie. On młody, inteligentny z poczuciem humoru
skończył dziennikarstwo i teologię, prowadził weekendowe audycje w
Katolickim Radiu Zamość. Młodzież w gimnazjum, którą uczył religii od
razu go polubiła, a szczególnie dziewczęta, chociaż nie był typowym
przystojnym mężczyzną. Niewysoki, pulchny blondyn. Niektórzy nazywali
go pieszczotliwie - „Pulpecikiem”. Nie oglądano się za nim na ulicy. Jednak
potrafił zjednać sobie ludzi. Zaraził gimnazjalną młodzież swoją pasją do
dziennikarstwa, zapraszał zainteresowane dziewczęta do tworzenia i
współprowadzenia audycji radiowych.
Ona
Ona, wtedy świeżo upieczona licealistka. W gimnazjum dobrze jej
szło, choć nigdy nie była najlepsza w klasie. Nie miała wybujałych marzeń,
chciała tylko skończyć jakieś studia, znaleźć pracę i jak najszybciej założyć
rodzinę. Miłość to było to, co w jej życie liczyło się najbardziej. Wychowała
się w tradycyjnej rodzinie. Uwielbiała czytać książki o kobietach, które
znajdują swojego królewicza na białym koniu. Chętnie odjechałaby z takim
w stronę zachodzącego słońca, o ile tylko zgodziłby się, by wszystko było
„po bożemu”. Nie była infantylna, stąpała twardo po ziemi, ale wierzyła w
prawdziwą miłość.
Do dzisiaj nie do końca wiadomo, kiedy zaiskrzyło. Jednak nauczyciele
gimnazjum mówią, że on na balu tańczył tylko z Anią, wpatrzony w nią jak
w księżniczkę.
Ania angażowała się w życie parafii. Czytała w kościele, chodziła na
spotkania oazowe i jeździła na pielgrzymki.
Pewnego razu pojechała z nim i jeszcze jedną koleżanką z klasy na
pielgrzymkę do Francji, w nagrodę za wygraną w konkursie wiedzy biblijnej.
Jak podejrzewają ludzie, to właśnie wtedy musiało dojść do zbliżenia,
którego owocem jest Marysia.
Skandal
Ciążą Ani wywołała ogromne poruszenie na wsi. Dziewczyna była
niepełnoletnia, a wkrótce miała urodzić. Na początku nawet mama Ani nie
wiedziała, kto jest ojcem dziecka. Próbowała się domyślić, ale nikt nie
przychodził jej do głowy. Ania jeszcze nie miała chłopaka.
Po pewnym czasie wyznała prawdę. Matka natychmiast pobiegła na plebanię,
zawiadomić proboszcza, co zrobił jego nowy wikariusz.
On mężczyzna, ona kobieta, prosty przepis na miłość. Ale kiedy
mężczyzna nosi sutannę, przepis przestaje być dobry.
Szczęśliwe zakończenie?
Wszyscy we wsi byli przekonani, że wikary zrzuci sutannę i weźmie z Anią
ślub. Bo kto jak kto, ale ksiądz jak współżyje to tylko z czystej miłości. Ale
o ślubie i białej sukni dla Ani nie było nawet mowy.
Ksiądz został tymczasowo zawieszony, a później przeniesiony do innej
parafii. I teraz, po sześciu latach, wciąż jest księdzem, został nawet
proboszczem.
Ludzie ze wsi dowiedzieli się, że oprócz Marysi ma jeszcze drugie dziecko.
W tym samym wieku. Podobno z tą drugą kobietą, starszą od Ani, mieszkał
przez jakiś czas. Podobno, kiedy znów zaczął wykonywać swoje obowiązki
duszpasterskie, opuścił ją.
Prawdziwe życie
Ania skończyła liceum, zdała nawet maturę, ale na studia już nie
poszła. Pracuje w drogerii, w pobliskim mieście. Myśli o studiach na KULU,
na kierunku: marketing i zarządzanie. Ale nie teraz, dopiero, jak Marysia
podrośnie.
Parę lat temu wyszła za Marka, który bardzo kocha ją i Marysię. Tworzą
szczęśliwą rodzinę, niektórzy nawet twierdzą, że dziewczynka jest podobna
do Marka.
On płaci alimenty, odwiedza swoje dzieci. Jednak kiedy przyjeżdża do
Marysi, spaceruje z nią tylko po ulicy, przy której mieszka ona z mamą.
Marysia dostaje od swojego ojca prezenty na urodziny. Niedawno
obchodziła piąte i od tatusia dostała zabawkowy samolot. Kiedy pani w
szkole spytała ją, co dostała, wymieniła wszystko oprócz tego samolotu.
Mimo, że wszyscy we wsi wiedzą, czyją córką jest Marysia, ona nie
opowiada o tym zbyt chętnie. Kiedy była młodsza, mówiła w przedszkolu,
że ma dwóch tatusiów, jednak o tym, co robi jej biologiczny ojciec nie
wspomina nigdy.
„Widocznie rodzina powiedziała jej coś, co każe jej wstydzić się tego, czyim
jest dzieckiem” – mówi nauczycielka z zerówki –„Jednak nie jest to żadnym
powodem do wstydu dla Marysi, powinna nauczyć się mówić o tym
otwarcie i nie ukrywać tego, nawet jeśli wszyscy inni o tym wiedzą. Kiedyś
będzie musiała opowiedzieć o swojej rodzinie nowym kolegom i jeśli nie
zrobi tego szybko, wyręczy ją ktoś inny, co może się źle skończyć.
Wiadomo, jacy są ludzie.”
„Jednak najważniejsze, że Marysia jest teraz szczęśliwa” – dodaje na koniec
rozmowy jej nauczycielka.
We wsi nie mówi się już dużo o przypadku wikariusza. Nie musiało
upłynąć dużo wody, by większość ludzi o tym zapomniała. Mają ważniejsze
sprawy na głowie, trzeba pracować, wykarmić rodzinę. Ale na plotki wciąż
jest czas w niedzielę.

Podobne dokumenty