Prace wyróżnione w szkolnym konkursie „O czym szumią słowa”
Transkrypt
Prace wyróżnione w szkolnym konkursie „O czym szumią słowa”
Prace wyróżnione w szkolnym konkursie „O czym szumią słowa?” Kategoria WIERSZE I MIEJSCE NIKOLA BIAŁOGŁOWA, VI D „Leśna kołysanka” Przez otwarte okno w lesie Kołysankę wieczór niesie. Słyszę cudny ptaków śpiew, Uspokaja mnie szum drzew. Leśny zapach mnie urzeka, Płynie nurtem – niczym rzeka. Delikatne trzaski w dali Niesie echo tchnieniem fali. Już odpływam w otchłań snu, Czarowna magią leśnych słów. II MIEJSCE LIDIA KALINOWSKA, VID Tuż nad ranem, wczesnym latem, mały słowik śpiewająco wieść ogłosił alarmująco: „Nasz dostojny Puchacz Czarny zbiera wszystkie leśne bandy na zebranie w słońca blasku, po obiadku, w środku lasku.” Po południu się zebrali. Na początku się witali. Kret z sikorką, lis z wilkami I motyle z mróweczkami. Nagle trzask! Cisza nastała. Z nieba sfrunął jakby strzała silny, mądry i ogromny nasz Pan Puchacz Czarny. Czarne pióra tworzą frak, elegancki z niego ptak I dostojny, i odważny, a do tego dość poważny. Z hukiem stanął i przemówił: „Moi drodzy przyjaciele! Wszyscy chcemy żyć wygodnie, biegać, latać, czuć swobodnie. Wreszcie Puchacz przerwał starcie: „Zaczekajcie, zaczekajcie, zaraz was tam zaprowadzę, Wówczas wszystko wam pokażę.” Jest nas teraz coraz więcej, ale miejsca coraz mniej. I dlatego, moi mili, nasze domy przenosimy W nowe miejsce za strumykiem.” Wyruszyli, a po chwili, czysty strumyk zobaczyli. Maki, chabry i rumianki, Można pleść z nich piękne wianki. Ale jak to, dom opuścić, iść w nieznane? Cóż nam po tym pozostanie?” Wnet głos zabrał ślepy kret: „Wczoraj wykopałem korytarza cały metr!” A motyle zapiszczały „Tam jest strumyk piękny, mały, Jest tam trawa, jest i słońce I różyczki są pachnące!” Krzyczą bobry, rysiem, sarny: „Dla nas pomysł jest koszmarny! Przeprowadzka nic nie zmieni, To nic, że strumyk się w słońcu mieni.” Wszyscy stali zadziwieni, Nowe miejsce dużo zmieni. „Chcemy mieszkać teraz tutaj, Gdzie w oddali pachnie ruczaj.” Na to Puchacz: „Będzie jadło i schronienie, A ochrona jest dziś w cenie. Nowe miejsce, nowe życie, Pomieszkacie, zobaczycie.” II MIEJSCE JACEK BAGIŃSKI, VD „W moim lesie” Gdzieś tam kukułka kuka Nigdzie na świecie nie ma i dzięcioł w drzewo stuka, takiego lasu jak mój nocą sowa pohukuje na łące lis poluje Tu śpiewają drzewa tworząc z ptakami chór Lesie, mój lesie rankiem rosa osiada dobrze mi z Tobą na igłach, co w słońcu lśnią w cieniu Twych drzew odpoczywam sobie, wiatr je strząsa na ziemię szybko wsiąkają w nią wszystkie moje smutki i moje zmartwienia tu głośno mówię im do widzenia Będę Cię szanował, póki sił mi starczy chcę, by pokolenia użyły swej tarczy i tak Cię chroniły, tak Cię pokochały, że aż za Twoje życie, wszystko by oddały… III MIEJSCE MAŁGORZATA ŻYLIŃSKA, IVA „Las” Szumią drzewa w lesie, Wiatr powiewa, echo niesie. Po ściółce jeżyk chodzi, Mrówce to jednak nie szkodzi. My las kochamy, Dlatego zawsze o niego dbamy. Zwierzęta tam sobie mieszkają, O swoje nory dbają. W lesie są ptaki, Duże i małe zwierzaki. Kto las szanuje, Przyrodę ratuje! Patki gniazda budują, Sarny wysoko podskakują. Dzięcioł stuka w korę, Leczy drzewa chore. Kiedy szyszki z drzew spadają, Dzieci je często zbierają. Piękny jest nasz las, Pachnie w każdy czas. III MIEJSCE PATRYCJA LIPA, IVA „W lesie” W lesie zielono, radośnie, Gdzieś ptak snuje piosnkę o wiośnie. Tam grzybów jest cała masa, Tam dziewczynka sobie hasa. W leśnych gąszczach stoi sarenka, Ptaszek na ziemi szuka ziarenka. W dali słychać bobra, jak pracuje, Bo on codziennie swój domek buduje. Mech wielkie drzewa porasta, Ktoś po wędrówce z lasu wraca do miasta. Na wielkiej sośnie siedzi skowronek, Z daleka jakby malutki pionek. Czuć tu zapach zieleni, Jakiś ptak się z dala rumieni. Las tu swe snuje powieści, Może i do twego ucha wpadną te wieści. III MIEJSCE ANNA JAROSIŃSKA, IVA „Spacerek po lesie” Wybrałam się do lasu na krótki spacerek. Poszłam na piechotę, po co mi rowerek? Lubię słuchać, co mi mówią drzewa. Lubię też posłuchać, co mi ptak wyśpiewa. Szumią wierzby, szumią brzozy. Zimą im niestraszne mrozy. Wiosną pięknie liście puszą. Zawsze łatwo mnie tym wzruszą. W lesie wszystkie piękne chwile Lecą do mnie jak motyle. Lubię drzewa, kocham ptaki, Myszy, lisy, rosomaki. Tu się czuje, że się żyje. Las oddaje mi, co ma. Kategoria OPOWIADANIE klasy 2-3 I MIEJSCE JAKUB DZIERŻANOWSKI, IIIA „Gadająca wiewiórka i tajemniczy ogród” Tego roku wiosna nadeszła szybciej niż wszyscy myśleli. W lasach mazurskich rozwinęły się liście i słychać było śpiew ptaków. Marek uwielbiał tę porę roku. 23 kwietnia wybrał się do pobliskiego lasu. Podziwiał piękne jak lazurowe niebo przylaszczki. Obok nich rosły białe zawilce. Chciał zerwać kilka kwiatów. Nagle pojawiła się wiewiórka i ku jego zdziwieniu przemówiła ludzkim głosem: - Nie zrywaj tych kwiatów. - Dlaczego? – spytał Marek. - Bo są pod ochroną. Chodź, pokażę ci coś ciekawego – rzekła wiewiórka. Poszedł z nią do wielkiego dębu. Wspięła się ona na drzewo i przesunęła jedną gałązkę. W drzewie powstała dziura. Chłopiec poszedł w ślady rudej nieznajomej. Przeszli przez otwór. Po drugiej stronie był piękny ogródek. Marek zapytał wiewiórkę, czy może z krzewów zerwać kilka owoców. Ona się zgodziła. Były pyszne, więc chętnie je zjadł. Spędził w tym miejscu cały dzień. Nagle spostrzegł, że jest późno. Mimo że był nocnym markiem, musiał wracać do domu. Był dumny jak paw, że to on odkrył tajemniczy ogród. Cały czas chodził z głową w chmurach myśląc o ogródku. Od tej pory codziennie wędrował do lasu, przebywał w tajemniczym ogrodzie i spotykał się z wiewiórką. II MIEJSCE Zofia Pięcikowska, IIIA „Mała ratowniczka” Zosia była wnuczką leśniczego i często spędzała weekendy u dziadków w ich domu. Pewnej soboty wyszła na spacer do lasu. Bardzo lubiła takie leśne wyprawy. W ich trakcie obserwowała zwyczaje ptaków i drobnych zwierzątek, poznawał liście drzew i krzewów. Spacerując po lesie zobaczyła zraniona sarenkę. Dziewczynka była zbyt daleko domu, żeby biec po rodziców i zostawić poszkodowane zwierzę. Przewiązała nogę sarenki swoją chustką i zadzwoniła pod numer 112. potem powiadomiła rodziców i dziadka o zdarzeniu i wspólnie z nimi pojechała do kliniki weterynaryjnej, dokąd zabrano ranną sarenkę. Zuzia nie wiedziała, co się dalej działo ze zwierzęciem i bardzo się niepokoiła. Uspokoił ją pan weterynarz po wyjściu ze swojego gabinetu. Powiedział, że dzięki jej czujności sarenka szybko wróci do zdrowia, a uraz to tylko niewielkie skaleczenie. Pracownicy kliniki zajęli się poszkodowanym zwierzęciem dając mu spokój i opiekę. Weterynarz, dziadek i rodzice pochwalili dziewczynkę za jej odwagę i szybkie powiadomienie dorosłych o odkrytym zdarzeniu. Po jakimś czasie sarenka wróciła do lasu i Zuzia widywała ją na leśnych polankach podczas swoich wypraw. Zdarzenie potwierdziło to, co wiele razy powtarzał Zuzi dziadek: „Musimy szanować las i jego mieszkańców, ponieważ jest on naszym wspólnym skarbem”. III MIEJSCE ZOFIA WAJDA, IIIA „Przygoda w lesie” Pewnego majowego dnia rodzina Kowalskich postanowiła wyjechać na biwak. Tomek (syn pani Magdy) poprosił mamę o wyjazd z kolegą Kubą. Kobieta zgodziła się. Wszyscy zaczęli pakować potrzebne rzeczy. Gdy już byli gotowi, wyruszyli w stronę lasu. Rodzice rozłożyli namiot. Tomek i Kuba zapytali, czy mogą pograć w piłkę. Pani Magda zgodziła się, a chłopcy poszli do lasu. Kiedy skończyli się bawić, nie wiedzieli, którą drogą mają wrócić. Spanikowali. Na szczęście Tomka – miłośnika przyrody – las zawsze uspokajał. Zaczął podziwiać rośliny: paprocie, konwalie, zawilce. Rodzice zaczęli się niepokoić. Chłopców już długo nie było. Poszli więc do leśniczego, by pomógł im szukać dzieci. Mężczyzna powiedział, że zrobi, co w jego mocy. Tymczasem chłopcy byli już bardzo zdenerwowani. Nagle Tomek krzyknął: - Już wiem! Zapomniałem, że mech rośnie zawsze od północnej strony. Musimy iść w przeciwnym kierunku. - Przyznaję, nauka nie poszła w las!. Chłopcy szybko znaleźli mech. Poszli w przeciwną do północnej stronę. Po pewnym czasie zobaczyli namiot. Szybko weszli do środka. Było im bardzo zimno. - Gdzie są rodzice? – zapytał Tomek. - Skąd mam wiedzieć? – odpowiedział Koba. Rodzice nadal szukali chłopców, ale wreszcie opadli z sił. Postanowili wrócić i zgłosić zaginięcie na policję. Kiedy jednak wrócili do namiotu, usłyszeli śmiech chłopców. Mam zobaczyła Kubę i Tomka. Bardzo się ucieszyła, że znów są przy niej. Następnego dnia rano wszyscy wrócili do domu zdrowi i szczęśliwi. Długo jeszcze wspominali przygodę w lesie. Kategoria OPOWIADANIE klasy 4-6 I MIEJSCE Julia Grygo, VIA „Rodzinna wyprawa do lasu” W jesienne niedzielne przedpołudnie wybrałam się z rodzicami na spacer do pobliskiego lasu, aby podziwiać piękno przyrody i miło spędzić czas na świeżym powietrzu. Niebo było błękitne i słońce przebijając się przez konary wysokich drzew ogrzewało swoimi promieniami nawet najbardziej ukryte zakątki lasu. Spacerując wąskimi ścieżkami, obserwowaliśmy drzewa, które zmieniły swoją barwę, przybierając już kolory jesieni. Z daleka wyglądały jak wielobarwne dywany. W lesie było cicho i przyjemnie. Wiał lekki, delikatny i ciepły wietrzyk. Słyszeliśmy odgłosy konika polnego, który ładnie sobie przygrywał oraz głośne bzykanie owadów. Rozśpiewane ptaki z radością skakały po drzewach i ciemnozielonej trawie. Wśród puszystego mchu dostrzegliśmy ciemnobrązowe borowiki i nakrapiane kapelusze muchomorów. W pewnej chwili zauważyłam rudozłotą, puszystą kitkę wiewiórki, która prędko przebiegła drogę. Postanowiłam przez chwilę obserwować jej zachowanie. Zatrzymała się nieopodal, sprytnie chwyciła łapkami żołędzia i wspięła się na wysoki świerk. Pewnie robiła zapasy na zimę. Kiedy szliśmy dalej krętą ścieżką, ujrzeliśmy dużą polanę, na której kwitły fioletoworóżowe wrzosy. Niedaleko płynął wąski strumyk. Jego woda była krystalicznie czysta i bardzo zimna. Na dnie strumyka leżało mnóstwo kamieni porośniętych zielonym mchem. W pobliżu ujrzałam pełzającą po suchych liściach żmiję. Przerażona krzyknęłam. Gdy oddaliliśmy się od niej, rodzice wytłumaczyli mi: - Żmija zazwyczaj atakuje wtedy, gdy czuje się zagrożona, lecz trzeba w jej obecności zachować szczególną ostrożność. Obserwując piękno mijanych krajobrazów oraz bogactwo barw roślin postanowiliśmy wrócić do domu. Uwielbiam spacery po lesie. Przyjemnie jest zagłębiać się w czystą zieleń, słuchać śpiewu ptaków i czuć zapach starych świerków i jodeł. A w obecności bliskich osób to jeszcze bardziej przyjemne. II MIEJSCE OLGA BUJNOWSKA, VD „Przygoda w lesie” Był piękny, słoneczny, ciepły dzień. Na horyzoncie było widać pasmo ciemnych chmur, które zwiastowały nadchodzącą burzę. Siedziałam właśnie w salonie, w swoim ulubionym, głębokim fotelu czytając książkę, którą dostałam na urodziny od babci. Nagle zadzwonił telefon. Ociągając się wstałam, żeby odebrać. -Słucham – odezwałam się, przykładając słuchawkę do ucha. -Cześć, z tej strony Julka. Możesz teraz rozmawiać? Odruchowo spojrzałam w stronę leżącej na ławie otwartej książki. -Tak…- odpowiedziałam po chwili zastanowienia. -To wspaniale, bo mam dla ciebie dobrą wiadomość. Chłopcy znaleźli wspaniałe miejsce na piknik w lesie, więc pomyślałam, że może poszłabyś tam z nami. -Chętnie z wami pójdę. Wziąć coś do jedzenia? - Nie. Chłopcy mają się tym zająć. Przyjadę po ciebie zaraz, bo jestem w pobliżu. Wyjdź na dwór i czekaj na mnie. Nie czekając na moją odpowiedź, Jula się rozłączyła. Odłożyłam słuchawkę i w pośpiechu złapałam kurtkę, która była na wieszaku, a potem od razu wyszłam z domu i stanęłam na krawężniku, czekając na samochód taty Julki. Po chwili zza zakrętu wyłoniło się auto, w którym jechała moja przyjaciółka. Pojazd zatrzymał się przede mną i Julka, widząc mnie z uśmiechem otworzyła drzwi samochodu. Wsiadłam do niego i przycupnęłam nieśmiało koło Juli. Przez całą drogę żadna z nas nie pisnęła nawet słówka. Kiedy auto zatrzymało się przy lesie Julka wysiadła, zostawiając mi otwarte drzwi. Nieśmiało podziękowałam tacie mojej koleżanki za to, że mnie podwiózł. Wyszłam z pojazdu i powoli ruszyłam za Julą, zagłębiając się w przyjemnie szumiący las. W pewnej chwili moja koleżanka zatrzymała się i oznajmiła mi, że jesteśmy na miejscu. -Gdzie chłopcy?- zapytałam, tak samo jak ja, zdezorientowaną przyjaciółkę. Jula rozejrzała się chwilę aż w końcu wskazała jakiś punkt w oddali. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam chowających się chłopców. -Widać was!- wrzasnęłam, a oni od razu do nas podbiegli. -Nie przed wami się chowamy – mówiąc to Bartek wskazał na niebo. Chmury, które wcześniej gromadziły się na horyzoncie, pokryły już całe niebo. Ptaki przestały śpiewać, a drzewa zaczęły się huśtać na wietrze. -Zbliża się burza- powiedział Adam, podchodząc do nas,. -Po prostu świetnie- Julka wyciągnęła telefon i zaczęła wybierać numer do swojego taty, ale w tej samej chwili lunął deszcz. Był tak gęsty, że prawie nic nie było widać. -Mój telefon!- krzyknęła Julka. -Musimy się gdzieś schować!- krzyknął Adam, próbując przekrzyczeć deszcz. -Tam jest jakiś budynek- powiedziałam, pokazując na mały domek całkiem blisko nas. Wszyscy momentalnie pobiegliśmy w jego kierunku. Cali mokrzy weszliśmy do środka. Było tam dość przytulnie. Na jednej ze ścian zawieszone było poroże jelenia, a w kominku wesoło trzaskał ogień. Poszliśmy do niewielkiej łazienki, żeby się wytrzeć, ponieważ każdy z nas był przemoczony do suchej nitki. Wzięliśmy jakieś ręczniki i znów weszliśmy do pokoju z kominkiem, a tam- na pustym wcześniej- skórzanym fotelu siedział jakiś pan. Postanowiliśmy się wycofać i gdzieś się ukryć, ale nieznany nikomu mężczyzna odwrócił się w naszą stronę. Zamarliśmy z przerażenia. -Co tu robicie? -My…Byliśmy na pikniku, ale zaczęło padać, więc przyszliśmy, żeby się schronić odpowiedział za nas Adam. -Powinienem zadzwonić na policję, bo weszliście do mojego domu bez pytania, a to jest tak jakby włamanie. No cóż… jesteście jeszcze dziećmi i nie mieliście gdzie pójść, a na podwórku nie mogliście zostać, więc zadzwonię tylko po waszych rodziców, żeby was odebrali. To mówiąc starszy pan wziął telefon do ręki i poprosił nas o numery naszych rodziców. Kiedy nasi rodzice dowiedzieli się, co się z nami stało, od razu po nas przyjechali. Podziękowaliśmy starszemu panu za pomoc i wszyscy rozjechaliśmy się do swoich domów. Na pewno nigdy nie zapomnę tej wspaniałej, ale też niebezpiecznej przygody III MIEJSCE SANDRA GDULA, IVA „Przygoda w lesie” Pewnego dnia państwo Kowalscy, wraz z dziećmi, wybrali się na grzyby do pobliskiego lasu. Mimo wczesnej pory humory im dopisywały. Dzieci nie przestraszyły się nawet, gdy tata opowiedział im legendę o czarownicy żyjącej w tutejszych, leśnych stępach. Droga minęła im szybko i wkrótce znaleźli się w lesie. Pora była wczesna, więc panował półmrok. Państwo Kowalscy zbierali grzyby, a ich dzieci szukały jagód i poziomek. Gdy w koszach naszych grzybiarzy było już sporo podgrzybków, opieńków i borowików, a słoiki dzieci wypełniły się leśnymi owocami, usłyszeli dziwne odgłosy. Dobiegały one z pobliskiej polany, z której czuć było również zapach dymu. Wszyscy ucichli i zbliżyli się do leśnej łąki. Zobaczyli tam ognisko, nad którym wisiał kociołek, a obok biegała dziwna kobieta. Ubrana była w podartą odzież i nienaturalnie wymachiwała rękami. Krzyczała też coś niezrozumiale. Włosy miała potargane, twarz brudną i w dziwnych pryszczach. Kowalscy przestraszyli się, że legenda o czarownicy jest jednak prawdziwa. Kobieta przypominała czarownicę, która odprawiała jakieś czary. Uciekli szybko i zadzwonili po policję. Stróże prawa i porządku przyjechali bardzo szybko, a wystraszeni Kowalscy przyprowadzili ich w to straszne miejsce. Gdy podeszli bliżej i porozmawiali z kobietą, wszystko się wyjaśniło. Czarownicą okazała się zielarka, która niechcący zniszczyła ul z osami. Te w odwecie pożądliły ją nawet w twarz, stąd pryszcze, opuchlizna i niewyraźna mowa kobiety. Ubranie jej podarło się, a włosy potargały, gdy uciekała przez las przed osami. Kowalscy odetchnęli z ulgą, a policjanci zabrali kobietę do szpitala. Dopiero w domu nasi grzybiarze zaczęli śmiać się z tej dziwnej przygody. Kilka dni później przyszła do nich dobrze ubrana, ładna kobieta, która powiedziała, że jest tą „czarownicą z lasu”. Przeprosiła za to, że ich przestraszyła i podziękowała za pomoc, której dzięki nim jej udzielono. W prezencie przyniosła rodzinie zioła, które dobrze koją nerwy, żeby więcej niczego się nie bali. III MIEJSCE MICHALINA PRZEKOP, IVD „Przygoda w lesie” To był słoneczny dzień. Właśnie pakowałam rzeczy przed wyjazdem na zgrupowanie siatkarskie do Rajgrodu. Moja kotka Pusia cały czas kręciła się koło torby podróżnej. Nie zwracałam na nią uwagi, bo to jej normalne zachowanie. Koty uwielbiają, gdy coś się dzieje! Kiedy miałam już wychodzić z domu, nie mogłam nigdzie znaleźć Pusi. Pomyślałam, że schowała się pod łóżkiem, ale nie miałam czasu jej szukać. W autokarze siedziałam z przyjaciółkami. Miałam dziwne wrażenie, że moja torba jest zbyt ciężka. Do ośrodka "Knieja" była godzina jazdy. W połowie drogi zauważyłam, że bagaż się porusza. Oczywiście myślałam, że to tylko wstrząsy. Dojechaliśmy do lasu, bo tam właśnie znajdował się nasz ośrodek, a potem wypakowaliśmy walizki. Wszystkim zostały przydzielone pokoje. Ja dzieliłam salę z moimi koleżankami: Ewą, Anią i Olą. Rozpakowałyśmy rzeczy i wtedy - moja kotka wyskoczyła z torby jak oparzona. Zrobiłam wielkie oczy i krzyknęłam: - Pusiu, co ty tu robisz?! Oczywiście, że mi nie odpowiedziała, tylko położyła się na łóżku. Nie wiedziałam, co dalej robić. Dobrze, że przynajmniej dziewczyn już nie było w pokoju. Od razu o wszystkim doniosłyby trenerowi. Postanowiłam zadzwonić do mamy. Opowiedziałam jej całą historię. Obiecała, że zaraz przyjedzie po Pusię. W międzyczasie, chcąc ukryć kotkę, poszłam z nią do lasu. Rosły w nim wysokie świerki i sosny. Świergot ptaków stanowił raj dla uszu Pusi. Wyrwała mi się z rąk i z szybkością błyskawicy wdrapała się na drzewo. Chciała upolować słowika. Niestety, ptaszek okazał się sprytniejszy i odleciał. Kicia musiała obejść się smakiem. W dodatku nie potrafiła sama zejść na ziemię. Na szczęście w tej chwili zadzwonił mój telefon: - Cześć, mamo! - powiedziałam z radością. - Gdzie jesteś? - Już wjeżdżam do ośrodka. Czekaj na mnie w pokoju. - Stało się nieszczęście. Poszłam z Pusią do lasu, a ona wdrapała się na drzewo i nie potrafi sama zejść na dół. - Dobrze, nie odchodź stamtąd. Będę za pięć minut - zapewniła mama. Koleżanki szukały mnie wszędzie. Mama poinformowała o wszystkim trenera, który szybko zadzwonił po straż pożarną. Strażacy przybyli na miejsce razem z pozostałymi. Sprawnie przeprowadzili akcję ratunkową. Mama zabrała wystraszoną kotkę do domu, a trener od tej pory zabronił mi oraz innym dziewczynkom wychodzić z hotelu bez jego zgody. Tę historię zapamiętam na długo. Zawsze przed podróżą będę sprawdzać, czy moja wierna Pusia przypadkiem nie ukryła się znów w bagażu. Nie chciałabym narażać jej na takie niebezpieczeństwo. Na pewno nie wybiorę się też sama do lasu - po pierwsze mogłabym się zgubić, a poza tym nie powinnam płoszyć leśnych zwierząt. GRATULUJEMY I ŻYCZYMY DALSZYCH SUKCESÓW