lady w sercach i pamiöci

Transkrypt

lady w sercach i pamiöci
Henryk Goik
lady w sercach i pamici
KENIA – ZANZIBAR – TANZANIA
Henryk Goik
lady w sercach i pamici
KENIA – ZANZIBAR – TANZANIA
2013
PARTNER WYDANIA:
SPIS TRECI
Przed podró . . . . . . . . . . . .
5
Dzie pierwszy
Hotel Bamburi Beach . . . . . . .
8
Tekst: Henryk Goik
Zdjcia: Katarzyna i Julian Dec, Henryk Goik,
Krzysztof Laso, Arturo Mari, Barbara i Piotr
Posko
Redakcja: Teresa Wodzicka
Opracowanie graficzne,
skad i projekt okadki: Bogusaw Trybus
Dzie drugi
Organizacja safari. . . . . . .
11
Dzie trzeci
Koralowy ogród . . . . . . . .
16
Dzie czwarty
Poów ryb. Kuszenie. . . . .
22
Dzie pity
Przeprowadzka
– Hotel Southern
Palms Beach Resort. . . . .
26
Wydanie I, wrzesie 2013
© Copyright by Henryk Goik
Wydawnictwo „Bernardinum” Sp. z o.o.
ul. Biskupa Dominika 11, 83-130 Pelplin
tel. 58 536 17 57, fax 58 536 17 26
e-mail: [email protected]
www.bernardinum.com.pl
Druk i oprawa:
Drukarnia Wydawnictwa „Bernardinum” Sp. z o.o.,
Pelplin
ISBN 978-83-7823-256-8
Dzie szósty
Zanzibar. Targ Niewolników
i Hotel Hurumzi . . . . . . .
Dzie siódmy
Zanzibar.
ówie, rozgwiazdy
i czerwone kolobusy . . . . .
Dzie ósmy
Z Zanzibaru
nad jezioro Manyara . . . .
Dzie dziewity
Przez parki do Seronera
Lodge i lampartów . . . . . .
Dzie dziesity
Park Serengeti.
Balony, zebry i gnu . . . . .
30
Dzie jedenasty
Sawne Ngorongoro . . . . .
82
41
Dzie dwunasty
Z Tanzanii do czerwonych
soni w Kenii. Wspomnienie
Memorial Day . . . . . . . . . . .
89
51
Dzie trzynasty
Z Tsavo East
po spotkanie gwiazd
na wyspie Funzi . . . . . . .
96
55
Dzie czternasty
Przygotowania
do poegnania
wyspy Funzi i Afryki . . .
103
67
Dzie pitnasty
Powrót . . . . . . . . . . .
110
3
PRZED PODRÓ
Narodzi si pomys wspólnego wyjazdu zim. Na sugestie
Krzysztofa zaproponowaem Keni, któr znam troch i cigle mnie nadzwyczaj frapuje. Bd móg take spotka Adama
Ledwonia w jego „mateczniku” w Mombasie, w którym przebywa dwadziecia trzy lata, cho zapowiada powrót do Polski.
Ale jest tam potrzebny, bo tam yje jego kilkunastoletnia córka Helenka. Wyprawa do Kenii bdzie dla mnie take niejakim
rewanem za wypraw rodzin, któr zorganizowaem w sierpniu 2010 do Birmy i Laosu, a w której ze wzgldów zdrowotnych sam nie mogem uczestniczy. Krzysztof kraj zaakceptowa, bo wraz z on Ew spdzili tam wczeniej bardzo udane
wakacje. Teraz wic wszczepi swoje fascynacje córkom. Do
projektu przystpi Piotr, dotd wstrzemiliwy wobec Afryki,
ale poprosia go córka Barbara. Wreszcie dowiedziaem si,
e pragn si przyczy jeszcze Julian i Beata – przyjaciele
Krzysztofa i Ewy, albowiem ich córka Kasia szybko dorasta
i nie wiedzie, jak dugo zechce jeszcze towarzyszy swoim
rodzicom w wyjazdach. Mio do dzieci odegraa wic chyba
kluczow rol w realizacji tej inicjatywy. Moe nie za czsto
wygaszamy deklaracj mioci do dzieci na wzór amerykaskich filmów, ale kochamy i nie kalkulujemy, czy one si
odwzajemni. Sam wiele razy nie mogem wyj z podziwu,
ile wysiku wkada moja córka z mem w rozwój duchowy,
umysowy i fizyczny moich wnuków. Znowu bd wiadkiem
rónych piknych scen. W uformowanym zespole zostaem
tylko ja, bez penicego w podróy funkcji ojca i dziadka. Zebrao si wic dziesi osób.
Zaproponowaem wyjazd z biurem turystycznym na
tydzie pobytu w hotelu, a potem drugi tydzie urozmaiconego safari, przygotowanego przy pomocy przyjació
i znajomych mieszkajcych w Kenii. Safari w jzyku suahili
oznacza jakkolwiek podró, a nie tylko zanikajce wyprawy myliwych na polowania. Wobec cudzoziemców uywa
si dzisiaj pojcia safari, gdy mowa o podróach, nie tylko
do parków narodowych, ale do wszelkich interesujcych
miejsc. Tak wic po siedmiu dniach w hotelu – safari, a po
dwóch tygodniach pobytu w Kenii planujemy powrót pod
hotel wycznie na zbiórk, aby wróci do Polski samolotem
czarterowym. Apetyt na coraz bogatszy program rós w miar rozmów. Z inicjatywy Piotra narodzi si wariant wzbogacony, tym bardziej, e z pewnych moich propozycji trzeba
byo zrezygnowa. Wyjazd na planowane przeze mnie tereny
pónocnej Kenii (jezioro Turkana) by w tym czasie obarczony ryzykiem, a z nami byy przecie dzieci. Pomys Piotra,
polegajcy na odwiedzeniu niektórych parków narodowych
w Tanzanii, by nader kuszcy. Tak wic drugi tydzie pobytu zosta podzielony na safari w Tanzanii i w Kenii, a dla
niektórych uczestników jeszcze na wyspie Zanzibar. W tak
napitym programie trzeba byo zaplanowa skrócenie pobytu wypoczynkowego pierwszego tygodnia w hotelu.
Wylot z Katowic do Mombasy przewidziany zosta na godzin 0.55 w niedziel 5 lutego 2012 roku. Jeszcze w sobot
wieczorem byem na mszy witej o godzinie 18.00. Liturgia
sowa bya oczywicie niedzielna. Co za niespodzianka czyta. Znowu byy te same teksty liturgii sowa, jak w czasie
mojego spotkania z Ojcem witym Janem Pawem II w Watykanie w roku 1988. Od tamtego wydarzenia nie sposób mi
si oddali, tym bardziej, e miao ono i dalsze konsekwencje. Wspomniaem o nim w ksice „Bracia najmniejsi” wydanej w 2006 roku. Tak wiele osób pytao potem o szczegóy.
Dlatego przypominam tamte chwile.
Do Rzymu przyjechaem pocigiem z Florencji 5 lutego
1988 roku. Ju w sobot 6 lutego byem bardzo poruszony,
poniewa otrzymaem od ojca Konrada Hejmo informacj
o zaproszeniu na spotkanie z Janem Pawem II w Watykanie
w niedziel nastpnego dnia rano. Zawdziczam to porednio
prof. Walerianowi Pace, który wanie dziki ojcu Hejmo by
z wizyt u Papiea w 1984 roku, w czasie pobytu na stypendium naukowym rzdu woskiego. Pojechaem na takie samo
stypendium po niespena czterech latach. Stypendium byo
dramatycznie niskie i dlatego profesor Walerian, jak zwykle
yczliwy i przyjazny, wyposay mnie we wszystkie moliwe
adresy i kontakty, które sam zadzierzgn. Udanie si do ojca
Hejmo te byo jego pomysem. Liczyem jedynie na audiencj
generaln, ale tej w czasie mojego pobytu w Rzymie nie byo
i z tego powodu, ku mojemu nadzwyczajnemu zaskoczeniu,
zaproszony zostaem na w spotkanie w niewielkim gronie do
apartamentów papieskich w Watykanie.
W niedziel 7 lutego 1988 roku miaem si zjawi pod
Spiow Bram, aby wej na teren Pastwa Watykaskiego. Informacja bya lakoniczna, a wic, nie znajc zwyczajów, nie wiedziaem zbyt wiele. Mimo, e mieszkaem
niezbyt daleko, wstaem okoo godziny czwartej rano, aby
o umówionej godzinie 6.30 móc wej. Byo chodno, wrcz
zimno, a dugo oczekujc przed bram wejciow, troch 5
ciaa zawodników. To byy grona, w których najblisi masztu utrzymywa musieli ciar wasny i nadto jednego lub
dwóch zawodników. Wszystko to odbywao si w tropikalnych, cho wieczornych temperaturach, w wietle silnych
ska”. Powiedzia jednak co, co byo waniejsze i bardzo wiarygodne: sam jest zachwycony tutejszymi wschodami soca, nieraz stara si, cigle z siebie niezadowolony, o nich
opowiada w czasie pobytu w Polsce. Teraz, zwaszcza bliskiej znajomej, zafrapowanej Keni, po prostu przele moj
ksik o tym, czego nie potrafi wyrazi. Komplementy s
niezdrowe, ale mocno nie oponowaem.
DZIE DRUGI
ORGANIZACJA SAFARI
reflektorów i przy bezwietrznej pogodzie. Och, jak aowa
Adam, e Helenka tego nie oglda.
Warto powiedzie o zawodach krabów. Na play wystpuje ogromna ilo pewnej odmiany maych krabów, które
maj swoje norki w piasku, biegaj bardzo szybko, ale bokiem i s niezwykle aktywne wieczorem. Zapane kraby
umieszczano w wskiej i bardzo dugiej skrzynce, albo kartonowym pudle. Na obydwu kocach urzdzone byy „zagrody”. Kraby stamtd wypuszczone, biegn przed siebie na
drugi koniec i wpadaj do otwartej, drugiej zagrody, gdzie
s zamykane. Ten, który dobieg ostatni, czy nawet zatrzyma si i nie chcia biec dalej, odpada. W kolejnej gonitwie
odpadali nastpni. Gdy pozostay dwa kraby na placu boju,
przyjmowano zakady, obstawiano zwycizc.
Po kolacji rozmowy byy wielotematyczne, cho z podziaem na grupy wiekowe: modzie osobno, a doroli osobno.
Mówilimy o naszych proboszczach. Julek z Beat naleeli
kiedy do tej samej parafii, co ja. Obecnie, nie zmieniajc adresu, nale do innej. Adam przyzna si, e ju przed kolacj
przeczyta pierwsz cz mojej ksiki „Biblijne zegary nad
Oceanem Indyjskim”, któr wanie dzisiaj mu ofiarowaem.
Pikny jest wedug niego pierwszy wiersz „Inwokacja kenij-
Obudziem si wczenie rano o godzinie 5.30. To bya
moja tradycyjna godzina wychodzenia nad brzeg Oceanu
Indyjskiego, od kiedy odkryem pikno tamtejszych wschodów soca. Wczeniej jednak wyszedem na balkon, skd
mogem obserwowa, czciowo tylko przesonity przez
palmy i inne drzewa, widok na pla i na ocean, czyli na
wschodni stron nieba. Widok 6 lutego 2012 roku nie by
zachwycajcy. Kiedy po wyjciu na pla, ogarnem bez
przeszkód cay horyzont wschodniego nieba, zrozumiaem,
e nie doznam tych zachwytów, które miay miejsce w czasie
poprzednich wypraw, a które opisywaem i odmalowywaem
w ksice „Biblijne zegary nad Oceanem Indyjskim”.
Warstwa chmur bya na tyle jednolita, e nie mona byo
wyróni adnego ksztatu chmur, ot taka jednolita, pospolita powoka. Rzekem do siebie: to jest olbrzymia pachta
brezentowa, szarego, popielatego lub sinoszarego koloru,
niezbyt gsta, a zakrywajca wszystkie cuda nieba. Na play panowaa cisza, nie sycha ludzi, ani ptaków, jedynie cichy chlupot wody co kilkanacie sekund. Ocean by w fazie
niezakoczonego odpywu. Na suchych terenach, a take
tych pytkich teraz po odpywie wodach, cumowao wiele
jednostek. W stosunku do poprzednich lat wiksza bya ich
rónorodno: nowe odzie spacerowe, do nurkowania, do
gbokiego wdkowania oraz stare, tradycyjne katamarany
i mae czóna rybackie. Do póno i na krótko soce postanowio jako wynagrodzi mi lojalno i rzucio snop wiata przez powsta szczelin w warstwie chmur. Pojawi si
efekt, jaki daje owietlenie czci powierzchni nieba i wody
przez olbrzymi reflektor o szerokim pamie oddziaywania,
olbrzymia mocna lampa z duym misowatym kloszem. Im
dalej od róda wiata, tym szerszy pas. Widok fragmentu 11
powierzchni oceanu, owietlonej mocnym, acz mikkim,
pomaraczowoótym wiatem, wydzielajcy cz nieba
i ziemi od pozostaych rejonów, by dla mnie, wybrednego,
satysfakcjonujcy, a nadto odmienny od dotychczas podziwianych. Dalszy, nieowietlony horyzont oceanu sprawia
bowiem zudzenie bardzo wysokiej równej fali, a raczej wysokiego wau wody, na caej szerokoci jednolitego, bez jakichkolwiek rozbryzgów czy efektu przelewania si, który
podkrad si i czai tu za fragmentem owietlonym. Opuciem pla i wróciem pochylni na taras przed hotelem. Tu
rosy drzewa, rozoone byy leaki z materacami, a na nich
pierwsi nieliczni plaowicze, którzy chcieli przelee dzie
w moliwie najbardziej widokowym miejscu z dostpem do
cienia i do soca. Z jego braku oddani byli cichej wymianie
korespondencji listowej „via” sms. Teraz ju odzyway si
12
12
skrzeczce wrony, siedzce na palmach. Ale to brzmi: „wrony na palmach”.
Okoo godziny 6.30 byo ju jasno. Na leakach koczono
ukadanie materacy. Nadal sprztao si pla. Flotylla odzi
staa nieruchomo, do oddalona od brzegu. Chmury nadal
pokryway niebo, ale ich warstwa nie bya ju tak jednolicie
gsta jak w chwili mojego przyjcia na pla. O godzinie 7.00
wróciem do pokoju i bez przykrycia pooyem si na óku.
Dopiero boy hotelowy zbudzi mnie, pragnc posprzta pokój. Zerwaem si i popdziem po schodach, przez placyk
przy basenie, na niadanie. Na szczcie podaj je do godziny 9.30. Kasia z rodzicami przybya jeszcze póniej. O godzinie 10.00 ca grup usiedlimy przy innym stole. Byo
to zaaranowane i uzgodnione telefonicznie przez Adama
spotkanie z Haronem na tarasie skromnego baru Jully, tu
rozczarowania wielkiego nie byo. Ostatecznie owilimy,
a na wielk barakud i tak nie mielimy w tym rejonie nadziei. W drodze powrotnej nie omijay nas kontrasty: ód
o aglu z czarnej rozdartej pachty foliowej, pikne jachty na
nadbrzeu, osioek z wózkiem rozwocy wod.
Nieoczekiwane wydarzenie, które zmieniao nasze plany
wakacyjne, pojawio si w trakcie obiadu. Pod koniec obiadu, kiedy Pani Mercie dowiedziaa si, e jestem w Kenii
ósmy raz, a Ewa z Krzysztofem drugi raz, a potem jeszcze
koledzy podpowiedzieli, e pisz ksiki take o Kenii, tak to
sformuowali, a dodatkowo, e jedziemy nadto do Tanzanii,
zaproponowaa, aby reszt pobytu spdzi w innym hotelu
tego samego waciciela. Zaoferowaa nam pobyt w jednym
z hoteli zbudowanych przy plaach na poudnie od Mombasy w stron granicy z Tanzani, w rejonie Diana Beach.
Chyba zauwaya nasze zdziwienie i niezdecydowanie.
My za, obecni przy zoeniu propozycji, zaartowalimy
pógosem po polsku, e oto nadesza sodka, cho odoona w czasie, zemsta i kara za wydarzenia na pocztku poniedziakowej kolacji. Nie chc nas tu. Mercie kontynuowaa jednak w sposób, który nakazywa zaniechanie naszych
artobliwych podejrze. Zwracajc si do mnie, spytaa, czy
wiem, gdzie znajduj si plae Diana Beach. Przytaknem,
e wiem, chocia samych pla nie widziaem. Otó, kontynuowaa dalej Mercie, hotel, do którego proponuje nam si
przenie, jest w standardzie zdecydowanie wyszym, a ponadto plae s szersze, wiksze, bardzo czyste i nie ma chopców na play (beach boys), czyli sprzedawców i poredników
rónego autoramentu, którzy nieustannie nagabuj mzungu,
tzn. biaych turystów. To prawda. Niekiedy uwieraa troch
namolno plaowego towarzystwa kenijskiego. Ale ich nawoywania z ulubionymi zwrotami w jzyku angielskim, suahili lub mieszance tych dwóch jzyków: jumbo my friend
(witaj, przyjacielu), bwana (pan) i mama (pani), czy te
habari (co sycha), unatoka wapi (skd jeste), unaitwaje
(jak si nazywasz) byy tak barwne. Pomylaem, e kiedy
na nowym miejscu tego nie bdzie, poczuj si ogoocony
z folkloru i uznaem, e mi tego szkoda. Zapytaem, dlaczego
to proponuje? Bo to jest dobra propozycja, korzystna, otrzymujecie wicej i w bardziej komfortowych warunkach, bez
jakichkolwiek kosztów, a autobusik hotelowy dostarczyby
was jutro bezporednio do samego hotelu. Uzupenia jeszcze swoj prezentacj, mówic, e warunki pobytu zna doskonale, bo przez jeden rok wykonywaa identyczne funkcje
wanie tam. Poprosilimy o czas do namysu.
Okrelenie geograficzne Diana Beach oznacza take
nowy region zagospodarowania turystycznego. Hotele tam
powstae s nowszej generacji, o wyszym standardzie. Tyle
wiedziaem, nigdy nie byem.
Argumenty za pozostaniem w Bamburi Beach Hotel byy
nastpujce. Piotr, Basia i ja wylatujemy do Zanzibaru ju
w pitek rano, a wic akceptujc wyjazd z Bamburi i przyjazd
do hotelu w Diana Beach w czwartek okoo poudnia, spdzimy tam okoo dziesi godzin aktywnie i bardzo krótk noc. 23
nazwany Siti, znajdowa si po tej samej prawej stronie z wejciem w rodku salonu, z oknami na wsk uliczk, a trzeci
imienia Topana by na kocu salonu, z wejciem tym razem
po lewej stronie, naprzeciw „kuchni”, z oknami wychodzcymi na wski, mikroskopijny dziedziniec z odrobin zieleni.
Zastanawialimy si nad sposobem rozlokowania w przydzielonych nam dwóch komnatach. Basia przesdzia i zamieszkaa sama w komnacie Siti, której nazwa pochodzia od imienia piewaczki, sawnej artystki. Z Piotrem ulokowalimy si
w komnacie Topana, która przez to imi uwietniaa pami
Tharia Topana, indyjskiego kupca, najbogatszego czowieka
na wyspie i zarazem doradcy w sprawach celnych sutana.
Tharia Topan to bya posta niezwykle intrygujca, ciekawa
i zasuona. Za swoje zaangaowanie w zniesienie niewolnictwa, dobroczynno oraz pomoc odkrywcom Afryki: Livingstonowi i Stanley’owi, jako pierwszy w Indiach i Afryce otrzyma brytyjskie szlachectwo.
Okrelenie komnata nie byo naduyciem. Pokoje wyglday jak mae komnaty i takimi byy. Kada miaa du, odrbn azienk. Zamki do komnat budziy zaciekawienie swoj
nietypowoci: drzwi od wewntrz byy zamykane solidnymi,
nieco skomplikowanymi ryglami, a z zewntrz znajdoway si
zamknicia na solidny skobel z masywnymi, duymi kódkami.
Komnaty tony w pómroku. Okna byy mae, wskie, z póokrgym zakoczeniem, dotyczyo to nie tylko otworu okiennego, ale i stolarki okiennej. Wszystkie okna posiaday fragmenty witray z rónokolorowego szka. wiata wic nie byo
32
32
duo, ale byo nastrojowe. Strop taki jak w dawnych zamkach
– drewniany, wysoki z ciemnobrzowymi, solidnymi belkami.
Powierzchnia podogi naszej komnaty stanowia zagadk
ze wzgldu na kombinacj wzorów, kolorów i zastosowanych
materiaów. Przewaay pytki terakotowe w kolorze czerwonym i buraczkowym. Pozostae fragmenty to kwadraty w szachownic zielono-bia oraz stosunkowo due powierzchnie
z nieznanego materiau, chyba gadko wylanego betonu pomalowanego na zielono. Przy cianach stay drobne mebelki:
stoliki i komódki. Najbardziej dekoracyjne byy dwa óka:
drewniane, wysokie, szerokie, dwuosobowe, jednym sowem
ogromne. Pomidzy ókami oraz z drugiego boku kadego
óka byy wygodne przejcia a do ciany. óka sprawiay
imponujce wraenie ze wzgldu na swoj wielko, a zarazem lekko, uzyskan przez rzebione spiralne kolumny suce do podtrzymywania ramy moskitiery i szereg misternie
wycitych dodatkowych elementów, sucych li tylko dekoracji. Ozdoby óek, liczne i gustowne, skaday si z owali i kó,
w których znajdoway si medaliony z motywami rolinnymi
i kwiatowymi. Takich mniejszych medalionów nie zabrako
take na szafkach przy óku. Kolumny, podtrzymujce ram
moskitiery, po dwie z kadej strony óka, znajdoway si równolegle na rodku, jedna niedaleko od drugiej, w przeciwiestwie do typowo ustawianych kolumn w czterech rogach óka. Udrapowane firanki posiaday due zakadki dekoracyjne,
zarówno wtedy, gdy óko byo zacielone, jak i wtedy, gdy
picy chowa si pod opuszczon moskitier. Moskitiera,
cakowicie zaskakujco, zawieszona bya jednak nie na ramie
nad ókiem, ale wysoko u stropu pod belkami, na dodatkowej
ogromnej ramie rozpocierajcej si nad obydwoma ókami.
Firanki oddzielay cz, w której znajdoway si óka, co
stwarzao bardzo komfortowe warunki spania i wypoczynku.
To by pokój w pokoju, albo inaczej duy, wysoki ozdobny
namiot z tiulowej firanki rozstawiony w komnacie, w którym
znajdoway si dwa ogromne podwójne óka. U góry pod tym
baldachimem zawieszone byy dwa wentylatory. Ze ciany
spoglda na nas z portretu Tharia Topan.
W azience wraenie sprawiaa dua, masywna, gboka
wanna w ciemnym kolorze zielonym, Wanna, owszem czysta, wyszorowana, ale osobicie traktowaem j wycznie
jako olbrzymi, gbok mis, w której staem, aby wzi
prysznic. Pozostae elementy azienki, jak umywalka czy toaleta byy z biaego fajansu, ale wszystko to troch z powodu ksztatu i koloru wanny, nieprzystajce do siebie. Wanna
nadawaa jednak charakter oryginalnoci pomieszczeniu.
Cay ten Hotel Hurumzi sprawia na nas do mocne
wraenie. Rozmawialimy o tym, wspominajc, jak w trakcie przygotowa Piotr przej w pewnym momencie koordynacj zanzibarskiego fragmentu naszej podróy, w tym
zwaszcza szczegóow uwag powici negocjacjom z Asi
w sprawie wyboru hotelu, szukajc czego niepowtarzalnego
na okres naszego przyjazdu. Byo to wyranie utrudnione,
bo w tym samym czasie planowany by kolejny Afrykaski
Festiwal Muzyki Rozrywkowej „Sauti da busare”. Ocenili-
my, e upór Piotra oraz poszukiwania Asi przyniosy nadspodziewanie dobry rezultat.
Przed wydrukowaniem ksiki zoyo si tak, ju w Polsce, e odwiedziem Piotra, który przez kilka dni wyczony
by ze swoich zaj. W czasie wolnym przeczytaem mu dzie
szósty z maszynopisu ksiki o pierwszym dniu pobytu w Zanzibarze. Jego poszukiwania wiadomoci o Topanie pozwoliy
ustali nie tylko niezwyk osobowo sir Tharia Topana, ale
pozna yciorys i przy tej okazji histori hotelu, który pierwotnie by wanie jego domem, a komnata, w której spalimy,
bya przez niego najprawdopodobniej osobicie zamieszkiwana. A pokoje – komnaty w tym hotelu wszystkie byy niepowtarzalne, kady inny. W ten sposób otrzymaem lekcj pokory. Nie mona formuowa pospolitych spostrzee, kiedy
poruszamy si w rzeczywistoci mocno osadzonej w realiach
historycznych. Wiele wic zadziwiajcych i fascynujcych historii mona by teraz dopisa. Zawsze ronie apetyt na dalsz wiedz, doznania. I tylko czasu tak mao. Sprawdza si to,
o czym pomylaem w samolocie z Zanzibaru do Aruszy.
Program dnia by dawno przygotowany przez Asi i Dull,
który odda nas najpierw w rce przewodnika po miejskiej starówce. Pan Casi to cicerone miy, standardowo przygotowany
do swojej roli. Opowiada o wielokulturowoci spoeczestwa,
zrónicowaniu religijnym, etnicznym, podajc rónorodne
przykady. Prawie nic nie powiedzia o architekturze i o historii imperium Zanzibaru. Zacz oprowadzanie od wskich uliczek miasta w kierunku placu targowego. Trzeba byo bacznie
33
33
33
gow, a nie wokó gowy. Cay jednak blask pochodzcy od
soca, jawicy si na zachodniej stronie nieba, przybra wyranie ksztat ogromnego, jasnego oka, oprawionego popielatym kolorem nieba z plam soca na dnie oka. Dziki wiatu
zachodzcego soca, niezwykych, dodatkowych walorów
nabray, zreszt reprezentacyjne, budowle na ulicy wzdu
brzegu oceanu, powsta wrcz magiczny bulwar.
Oderwaem wzrok zwrócony w niebo. Wokó nas powoli
zamiera haas kpicych si dzieci. I cho nie odchodziy
jeszcze, wyranie uspokajay si. Nie byo ju wycigów,
gwatownych skoków do wody i wesoych krzyków. Uspokoia si take fala dobijajca do brzegu. Na wodzie pojawio
si znacznie wicej zacumowanych odzi, widocznie rybacy
i przewonicy turystów zakoczyli pracowity dzie. wiat
dokoa nas ukada si do snu. Natura i dzieci. Soce za
38 zrobio si óte, ale nie czerwone, jak oczekiwaem, coraz
bardziej odcinao si od otoczenia i pozwalao si oglda
bez mruenia oczu. Jeli spojrzao si wtedy na ca szerok
panoram nieba, widziao si odchodzc od soca, rozpraszajc si na duy fragment nieba powiat o ksztacie odwróconego stoka, którego czubkiem na dole byo soce,
a podstawa bya bardzo szeroka, nieco wybrzuszona rodkiem na ksztat grzyba. W kocu soce, niestety, zniko za
horyzontem. Szczelina, która na róne sposoby wczeniej je
ozdabiaa, pozostaa jeszcze niema chwil na niebie. Skoczyo si wiato dnia, zostanie jeszcze kilka godzin ciemnoci wieczoru i przeminie kolejny dzie ycia.
wiat wokó udawa si na spoczynek, a dzieci wyszy z wody
do domów lub na ulic nad brzegiem. Co innego doroli. Do duej restauracji przybywao coraz wicej goci. Robio si gwarno.
Z powodu naszego wczesnego przybycia i oczekiwania, zamówione menu przygotowano jednak wczeniej i jako pierwsi mo-
kradzieami przeniesiono je na t ma wysepk. Niezalenie
od tego, mae ówitka, po wylgniciu wielkoci 7,5 cm, zabiera si w osobne, nieznane miejsce, dopóki nie podrosn.
Jaja znoszone s od lutego do maja. Samica znosi od 8 do 25
jaj. Mona przyj, e nasze przybycie 11 lutego to prawie pocztek okresu godowego. Std zapewne ten gorczkowy ruch
i czste przemieszczanie si osobników. Uwaam, e mielimy
sporo szczcia. Aparatami fotograficznymi w krótkim czasie
dwukrotnie zarejestrowalimy bowiem intymne spotkanie samca z samic, nie nagrywajc jednak bardzo specyficznych, z wysikiem oddawanych jków samca. Najstarszy z ówi ma 125
lat, a na pancerzach wielu osobników jest wypisany ich wiek.
Niektóre pancerze s czciowo uszkodzone. Dorose samce
wa do 250 kg, a samice do 160 kg.
Po odwiedzinach w kolonii ówi, które zaprezentoway
nam w sumie wikszo scen ze swojego ycia codziennego
(spacery, przekszanie trawy, lici i owoców, popijanie wody
i akty fizycznych pocze) poszlimy w kierunku pozostaych obiektów murowanych. Ominlimy niewielki, bardzo
elegancki budynek hotelowy, znajdujcy si na skraju wyspy
od strony pomostu i poszlimy dalej wzdu brzegu. Mimo
zadbania, wszystkie nieliczne budowle sprawiay wraenie
opuszczonych. W jednym z nich mona byo co zje. Na
obszernym dziedzicu znajdowaa si zadaszona studnia
oraz stoy przeznaczone do jedzenia. W budynku obok bya
restauracja. Po przeciwnej stronie od wejcia na dziedziniec
szeroka, otwarta brama bez drzwi sprawiaa wraenie wyrwy
44
44
w murze albo wrót na inny wiat, na wiat morza. Tu za murem by balkonik, czyli wski wystp skalny, bez zabezpiecze. Kady wchodzcy tam mógby uy innej nazwy na to
miejsce. By to bowiem wski pas skay – ziemi tu za bram,
odchodzcy take ponad dwa metry na lewo i prawo wzdu
muru, czciowo z pozostaociami posadzki murowanej,
betonowej i kamiennej. Miejsce byo nierówne, obniajce
si w stron morza, take w postaci uskoków, a ponadto niebezpieczne, grozio upadkiem z wysokoci. A wysoko klifu sigaa w tym miejscu kilkunastu metrów. Kocówki tego
fragmentu „balkonika” w kadej chwili mogy run, gdy ten
by bardzo gboko podcity, a wic nawis by wysunity, niczym naturalna platforma nad pla. Wida to byo wyranie,
spogldajc na lewo i na prawo. Gdyby ten nawis si obsun,
prawdopodobnie zwaliby si i zewntrzny mur tej budowli.
Piotr ostrzega mnie kilkakrotnie w trakcie fotografowania.
Przecie jeszcze w Katowicach z wasnej i nieprzymuszonej
woli przyrzek mojej onie opiek nade mn. Ja te kontrolowaem ruchy Piotra. Basia nie emocjonowaa si zbytnio tym
miejscem widokowym i powrócia na dziedziniec.
Widok na ocean by rozlegy. Przed nami kilka planów
rónych kolorystycznie ze wzgldu na gboko otaczajcej
wody. To by inny widok ni poznany np. w Bamburi, czy na
plaach na pónoc od Mombasy, gdzie w odlegoci okoo
mili cignie si widoczny, prawie równy pas wysokiej czci
rafy. Tutaj, z naszego punktu obserwacyjnego, rafa otacza
tylko cz wyspy, no i wyglda inaczej. Okoo 200 metrów
do Parku Narodowego Jeziora Manyara. Ten wieczorny pobyt by wic krótki, wszystko powoli przygotowywao si do
snu lub nocnego polowania. Z wikszych zwierzt zobaczylimy tam sonie, pasce si bawoy, stado antylop impala,
pawiany.
Migunga Forest Camp – miejsce naszego noclegu, to
byo 21 domków wród wysokich drzew, jeszcze w granicach znajdujcej si obok Parku wioski Mto wa Mbu, ale
odsunitych od drogi gównej po wschodniej stronie jeziora.
Po tej samej stronie jeziora s te mokrada i bagna. Nie spa-
54
54
limy na mokradach, ale bylimy chyba niedaleko. Mto wa
Mbu oznacza w suahili – rzeka i komary.
W kompletnych ciemnociach tragarze drókami prowadzili nas do maych domków dwuosobowych z werand, sypialni,
azienk, toalet, ale i z trudnymi do otwarcia zamkami. Rozpezlimy si w ciemnociach, w wilgotnym powietrzu wród
rechotu tysicy ab. I tylko gdzieniegdzie byskaa latarka, albo
dobiegay przestraszone okrzyki dziewczt. Mój domek i Piotra, jak si okazao, by dwadziecia kroków od nich. Okrzyki strachu zamieniy si wkrótce w wesoe nawoywania. To
Miejscowo – ulubione miejsce noclegowe turystów – bya
zadbana, czysta, z rowami na poboczach, z mostkami do
przechodzenia i równolegymi drogami dla ruchu lokalnego
po obydwu stronach drogi gównej. A ponadto bya rudoczerwona od koloru ziemi i tona w kwiatach na drzewach
i krzewach. Wiele byo podobiestw do Mtu wa Mbu z jedn
niezaprzeczaln przewag: Karatu jest pooona wysoko, nie
ma wic zagroenia komarami, a w konsekwencji i malari.
Dobra, bardzo dobra droga prowadzia nas a do bramy
wjazdowej Ngorongoro Conservation Area (Obszar Chroniony Ngorongoro), czyli w skrócie do NCA, którego to
skrótu bd take uywa. Przejazd przez bram warunkowany jest uiszczeniem opat parkowych. Na parkingu przed
wjazdem wiele samochodów rónych biur podróy. Auta
wiksze i mniejsze, lepiej lub sabiej wyposaone, w lepszym
lub gorszym stanie technicznym. W czasie oczekiwania naliczyem ponad 20 rónych biur podróy. Oczywicie z niektórych wikszych, bardziej znaczcych firm, przyjechao i kilkanacie samochodów. Co rusz od strony Aruszy wjeday
nowe pojazdy, albo te zatrzymyway si te, które opuszczay
NCA. Wjazd do NCA nie oznacza samo przez si wjazdu do
samego krateru, a raczej kaldery, jak zauway Julek, ale
oczywicie umoliwia taki wjazd. Jadc od strony Aruszy
do Serengeti, nie sposób nie przejecha przez NCA. Wiele
wic pojazdów nie kieruje si do krateru Ngorongoro, ale
do Serengeti. Nasz plan te przewidywa przejechanie przez
NCA i dotarcie jak najszybciej do Parku Narodowego Se-
rengeti. Tak wic z chwil przekroczenia bramy jechalimy
szybko, ale niedaleko, a do pierwszego miejsca, skd widoczny jest krater Ngorongoro z góry. To ulubione miejsce
turystów i kady tu przystaje. Podziwiamy ogrom krateru
w dole, którego rednica wynosi od 18 do 22 km. Poszybowaa wtedy wyobrania przyjació, oj, poszybowaa. Widzieli
tam na dole czer bawoów, olbrzymie sonie, wielkie stada.
Ja we wszystko, co moi przyjaciele mówili, wierzyem. Sam
bowiem nie potrafiem, mimo wysiku, dostrzec niczego, co
uzasadniaoby a takie wypowiedzi. Ale „Sokole Oko” to ja
ju nie jestem, a pozostay mi tylko okulary zastpcze i wiara. Na zwiedzenie samego krateru przyjdzie czas pojutrze,
wic ruszylimy w dalsz drog. Sama okolica, czyli strefa
otaczajca krater, bya natomiast bardzo adna, bo pooona
wysoko w górach, ze starym drzewostanem. Droga tak bya
wytyczona, e waciwie jechalimy wród drzew, po koronie
samego krateru w bezpiecznej jednak odlegoci od urwiska.
Tylko kilka razy droga na tyle zbliaa si do krawdzi, e
moliwy by podgld, ale nigdzie a tak rozlegy jak na miejscu pierwszym.
Kiedy objechalimy ju kilkanacie kilometrów koron krateru, odbilimy naszymi pojazdami drog skrcajc
w lewo, oddalajc si od krateru. Rozpocz si ostry zjazd
serpentynami. Z drogi widzielimy ju stada pascych si
krów i kóz Masajów. Krajobraz bowiem zmieni si raptownie. Znikny lasy, tu pod nimi pojawio si troch pastwisk
57
zielonych, a niej wysuszonych.
58
58
si pod drzewem akacjowym samochody. Ani chybi, jaki drapienik na drzewie. Tak w pierwszym dniu pobytu w Seregeti,
w pobliu Seronera Lodge, zgromadzilimy si z innymi pod
duym drzewem akacjowym, gdzie w gaziach wypatrzono
lamparta. Pocztkowo, wród maskujcych konarów i w wietle sonecznym, dajcym róne refleksy na gaziach, nie mogem przez moje sabsze okulary dostrzec drapienika. Piotr
wiód mnie gosem po waciwym konarze, a i ja zobaczyem.
Wkrótce dojrzelimy kolejnego lamparta. Widok by wrcz
66
66
sodki: leay sobie te koty brzuchami na konarach, a apy zwisay im po przeciwnych stronach konaru. Ekscytacja trwaa
dugo, tak dugo, dopóki zwierzta nie zeszy z drzewa przed
wieczornym, nocnym polowaniem. Wtedy te okazao si, e
na drzewie odpoczyway trzy lamparty. To naprawd wielkie
wydarzenie wypatrze w warunkach cakowicie naturalnych
te drapieniki. Z grupy duych zwierzt wypatrzy je najtrudniej, tym bardziej, e poluj noc. Dla mnie byo to pierwszy
raz, mimo e bywaem w rónych parkach, w których s obec-
pólecej zacz taczy, czy raczej tarza si na trawie, bo
troch zaklinowaa si lina cumownicza od samochodu. Zdenerwowany pilot krzycza kilkakrotnie do personelu naziemnego, aby si pieszy. Kiedy wreszcie udao si uwolni
kosz z lin cumowniczych w samochodzie, podskoczylimy
do gwatownie w gór, ale te wreszcie stanlimy na wasnych nogach. Obserwowaem uwanie napicie i wysiki pilota, gdy miaem przedzia tu obok jego boksu, który by
podwójny, bo zajmowa ca szeroko wagoniku. No, ale
w jego pomieszczeniu znajdowaa si caa aparatura oraz cztery due, pkate zbiorniki gazu, wysokoci równej cianom
boksu. Równoczenie widziaem, e podnosz si i dwa pozostae balony; cho my wystartowalimy pierwsi. I wkrótce
z powietrza wzdu linii rzeki Seronera zaczlimy obserwowa w wodzie grupy hipopotamów i pojedyncze krokodyle.
Nad szerszym rozlewiskiem rzeki drzewa i krzewy obsiady
stada kilku gatunków duych ptaków. Nad rzek rosn róne, cho nieliczne drzewa z urokliwymi palmami wcznie,
a ich odbicia w wodzie dodaj uroku. Startowalimy wraz ze
wschodem soca, a wic wiata przybywao z kad chwil,
tym bardziej, e wznielimy si nad ziemi. Wschód soca
by zreszt pikny; mae chmurki bardzo rzadkie, podobne do
pojedynczych nieposprztanych róowych piórek flamingów,
które mocno owietlone, bo wysoko na niebie, dodaway uroku. Pogoda na lot balonem bya wymarzona.
W rónych miejscach, w bok od rzeki skubay traw pojedyncze gazele. Lecielimy najczciej nisko, niekiedy zdawa-
68
68
69
69
o si, e zahaczymy o wierzchoek drzewa. W ostatniej chwili pilot otwiera zbiorniki, a podtrzymujce gotowo pomyki, zamieniay si w rzeki ognia wlatujce do rodka balonu.
Nie mogem uwierzy, e reakcja balonu jest tak szybka.
Lecielimy najczciej w penej, urzekajcej ciszy, jakby cay
wiat dokoa wstrzyma oddech. Kiedy pilot wcza palniki,
ogie wpada w szeroki, okrgy otwór balonu i rozprzestrzenia si szybko, jakby chcia dotkn cian bocznych, a take
sign wysoko, wysoko górnej pokrywy balonu. Zagldajc
wraz z pilotem, widziaem u wejcia do balonu ju jedynie
70
70
morze ognia. Widok by zapierajcy dech, ale strach przed
podpaleniem balonu odczuwao si realnie. Kiedy obserwowao si z odlegoci podgrzewanie powietrza w innych leccych balonach, odnosio si wraenie, e dolna cz balonu
uzyskiwaa pomienny kolor. Groz wzmaga wysoki, ostry,
nieprzyjemny syk gazu wylatujcego z butli. Kilka razy bezgraniczn cisz tego poranka przerwaa te krótka rozmowa
pilota przez radiostacj z serwisem na ziemi.
Powierzchnia ziemi bya rónobarwna w zalenoci od
miejsca. Najwiksze poacie pod nami byy ótawe i brzo-
ków. Przypomniaem sobie moje wykady z „Ochrony wasnoci intelektualnej”, kiedy wyjaniaem, e mapy take s
utworami z wszystkimi cechami, definiujcymi utwór. Teraz
wystarczyoby pokaza studentom tak map.
Po okreniu do obszernego terenu, wrócilimy do naszego Seronera Lodge, aby si spakowa. Po posiku ruszyli-
my w drog powrotn, obierajc boczn drog, w kierunku
Nabi Hills. Zwróciem uwag na pikn i wcale niestrachliw,
stojc do nieruchomo tu przy drodze, pojedyncz antylop Kongoni (Coke’s Hartbees). Spokojnie pozowaa do portretu. Ma midzy innymi bardzo charakterystyczne: wsk
wyduon gow oraz rogi. W drodze powrotnej ujrzelimy
77
77

Podobne dokumenty