8. lipiec - sierpień - Dom Pomocy Społecznej NASZ DOM w Gliwicach
Transkrypt
8. lipiec - sierpień - Dom Pomocy Społecznej NASZ DOM w Gliwicach
Numer 7-8 Lipiec- Sierpień 2011 NASZ DOM SPIS TREŚCI: NA DOBRY POCZĄTEK TEMAT MIESIĄCA: Porwaliśmy własne dziecko URODZINY MIESIĄCA PRZEMYŚLENIA CIEKAWOSTKI WYDARZENIA OSTATNICH TYGODNI KSIĘGA IMION Redagują: I. Fedorek M. Pakuła A. Rzodkiewicz B.Wiechucka 1 NA DOBRY POCZĄTEK William Shakespeare Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. TEMAT MIESIĄCA Porwaliśmy własne dziecko Igor T. Miecik Polacy często uważają, że wszędzie w Europie dzieci wychowuje się tak samo – czasem przytula, czasem krzyczy. Nic bardziej błędnego. Rodzice 9-letniej Nikoli przekonali się, że w Norwegii wolno nie przytulać, ale za krzyki zabierają dziecko. By Nikolę odzyskać, musieli ją porwać z rąk norweskich służb socjalnych. Helena Rybka myślała, tak jak niemal każdy zostawiający za sobą gdzieś pod Kutnem czy Chojnicami dawne nieudane życie, że Norwegia to raj. Jest praca, pieniądze i godne życie. A że inne niż w Polsce? Co znowu! Wszędzie przecież ludzie wyznają to samo: nie zabijaj, nie kradnij, stój na czerwonym, ruszaj na zielonym. A reszta to głupstwa. Helena zostawiła pracę w szpitalu. Była salową. Wybrała sprzątanie norweskich szkół. Arek, jej mąż, porzucił stocznię, ale szybko znalazł pracę w norweskiej fabryce. Myśleli: przecież wszyscy chowają dzieci tak samo, całuje się je, przytula, czasem się krzyczy, czasem da klapsa. Teraz już wiedzą: w Norwegii można nie całować, można nie przytulać, ale krzyczeć i uderzyć nie wolno. Po pięciu latach w Norwegii Polska wydawała się Helenie bardzo odległa. Nawet jeśli języka wciąż nie znała, to na północy mieszkała już i pracowała cała jej rodzina: dwóch dorosłych synów z pierwszego małżeństwa, obecny mąż, do szkoły poszła ich córka Nikola. Dziewczynka w tym roku skończyła dziewięć lat i płynnie mówi po norwesku. Dziecko w norweskiej szkole to prawdziwy skarb. Zawsze można liczyć na pomoc, a to z gminy, a to od państwa. To wie tutaj każdy. Kiedy więc pierwszy raz przyszły urzędniczki, grzeczne, uśmiechnięte, serdeczne, i pokazały legitymacje Barnevernet (Urząd Ochrony Praw Dzieci), Helena szczerze się ucieszyła. Choć nazwy Barnevernet nigdy nie słyszała. Ale podpytała w szkole i tam powiedzieli, że to szacowna instytucja. Działa od pół wieku. I podlega specjalnemu ministerstwu do spraw dzieci i równości. Helenie spodobało się to, co usłyszała: urząd przyznaje 2 pomoc finansową, socjalną i psychologiczną rodzinom, które potrzebują wsparcia w wychowywaniu dzieci. Może np. opłacić pobyt dziecka w przedszkolu lub w świetlicy szkolnej, zorganizować i opłacić zajęcia pozaszkolne, korepetycje, sesje z terapeutą. Helena tak kombinowała: normalnie to człowiek od urzędu do urzędu się nabiega, żeby wyrwać jakąś pomoc, choć parę groszy, a tu, proszę, sami do domu przyszli. Jak się nie cieszyć? Jeśli jacyś norwescy urzędnicy interesują się jej rodziną, pytają, czego jej brakuje, jakie mają problemy, to może być z tego tylko coś dobrego. A właśnie to ich interesowało. Kiedy więc przyszli znowu, poskarżyła się, że musi żyć w kawalerce. Z mężem i Nikolą trochę ciasnawo. Tamci rozejrzeli się wokół, posiedzieli, pokiwali głowami, wyciągnęli kartki i długopisy, coś notowali, coś pogadali między sobą po norwesku. Co pisali i co mówili, tego Helena nie wie, bo języka nie zna, ale kiedy wychodzili, uśmiechali się do niej. Pomyślała, choć wszyscy Norwegowie ciągle się uśmiechają, że te ich uśmiechy to jednak dobry znak. I tak było! Po miesiącu Barnevernet przyznał Helenie dopłatę do czynszu, aby mogła wynająć dwa pokoje. Przyznali tę dopłatę Nikoli, żeby dziecko miało własny pokój. Starczyło nie tylko na dwa pokoje, ale i na ogródek, i mały trawnik, gdzie dziewczynka mogła się bawić. Następnym razem panie z Barnevernet od razu zwróciły uwagę na ten trawniczek. Uśmiechały się jak poprzednio, ale chyba nie były zadowolone. Zwróciły uwagę, że Nikola bawi się sama. Sama to niebezpiecznie, smutno i depresyjnie. Tyle Helena zrozumiała. Ale czym się przejmować, skoro oni tacy mili. Uśmiechali się i długo pytali o córkę. Czego Nikoli brakuje, co lubi robić, czym się interesuje? Może rysuje albo rzeźbi, a może biega albo pływa? Ma hobby? Na koniec obiecały opłacić dziewczynce zajęcia jazdy konnej i świetlicę, żeby po szkole dłużej mogła przebywać z rówieśnikami i szlifować norweski. Helena była szczęśliwa. Na to, że pytali też o nią i męża, machnęła ręką. To, o co pytali, było dla niej śmieszne, wręcz dziecinne. Ot, choćby ciche dni. Kiedy pytali o kłótnie małżeńskie, odpowiadała, że bywają, jak to w małżeństwie, normalnie. Ale krzyczeć na siebie to raczej nie krzyczą, a ciche dni to i owszem, nawet kilka z rzędu się zdarza. Wiadomo, ciche dni to na faceta najlepsza metoda! A pani z Barnevernet aż przysiadła, zbladła, jakby trupa ujrzała. Powiada: ciche dni, gorzej być nie może. Ciche dni to długotrwałe napięcie, które krzywdzi wszystkich w rodzinie. Nikoli bardzo szkodzi takie napięcie, rozbija ją emocjonalnie, destabilizuje. Jak są ciche dni, to konflikt nie ma rozwiązania, ujścia, a przez to zakończenia. 3 Pani z Barnevernet zasugerowała, że oboje z mężem powinni podjąć terapię w specjalnym ośrodku gminnym. Mówiła, że są tam pracownicy socjalni przeszkoleni w psychologii, mediacji i rozwiązywaniu konfliktów. Helena miała ochotę postukać się w głowę, ale nie chciała obrazić pani – w końcu to urzędniczka z wizytą, za świetlicę i jazdę konną córki obiecała płacić. Koleżanka Polka, co ma męża Norwega, mówiła później Helenie, że takie opowieści o kłótniach albo cichych dniach to dla norweskiego urzędnika może być szok. Lepiej już nic nie mówić. Mówiła, że Barnevernet szczególnie uważnie pilnuje rodzin polskich imigrantów. Wszystko dlatego, że Norki (jak Norwegów nazywają polscy imigranci) – opowiadała koleżanka – mają o Polakach wyrobioną opinię. Uważają, że Polacy swoje dzieci biją, poniżają słownie, krzyczą na nie, a w najlepszym razie bardzo surowo karzą. Dla Norwegów nie do pomyślenia są zakrapiane alkoholem grille z udziałem dzieci, palenie w pomieszczeniach, w których są dzieci, przeklinanie przy nich. A to wszystko, ich zdaniem, robią Polacy. Helena pamięta, że jak tego słuchała, to się śmiała. Myślała, że to żarty. Minął jakiś czas, w październiku ubiegłego roku pani z Barnevernet przyszła znowu. Uśmiechała się. Powiedziała jednak: mamy problem. Mówiła, że jest zmartwiona i zaniepokojona: był telefon ze szkoły Nikoli, powiedzieli, że dziewczynka ma poważne problemy, jest smutna, a ktoś nawet widział, że na przerwie płakała. Płakała! Jeśli dziewięcioletnie dziecko płacze, to oznacza jedno: potrzebuje natychmiastowej, kompleksowej pomocy. Dzieci same z siebie nie płaczą. Płacz dziecka na przerwie równa się kryzys. Helena, jak zawsze, posadziła panią z Barnevernet, podała herbatę, ciasteczka. Sama myślała: dlaczego zadzwonili do nich ze szkoły? Kto zadzwonił? Musiało się stać coś innego. Nie może chodzić o zwykły płacz. Tak kobieta nie mówi mi prawdy! Pani urzędniczce zaś wyjaśniła, że owszem, jest sytuacja ostateczna. Babcia Nikoli jest w szpitalu i najpewniej nie wyjdzie. Znaczy się, umrze. Pani z urzędu długo przyglądała się Helenie znad filiżanki herbaty. Nawet uśmiechać się przestała. Chyba była jeszcze bardziej zaniepokojona, niż kiedy przyszła. Musiała sobie pomyśleć, że w tym domu naprawdę jest poważny problem. Poważniejszy, niż mogła przypuszczać. Przecież nie płacze się dlatego, że babcia umiera. Śmierć to oczywisty finał życia. Po kilku dniach Helena dowiedziała się, że ostatnia rozmowa to także był efekt standardowej norweskiej procedury. Telefon ze szkoły także. Każda osoba pracująca z dziećmi: nauczyciel, trener, pediatra, ma ustawowy obowiązek zawiadomić Barnevernet, jeśli dostrzeże u dziecka niepokojące zachowanie: 4 smutek albo, jak u Nikoli, właśnie płacz. Płacz na liście niepokojących sygnałów jest bardzo wysoko. Później było już coraz gorzej. Helena widziała przez okno, że inna pani z urzędu raz i drugi odprowadza córkę po szkole do domu, przechadza się z nią, rozmawia. O czym rozmawiałyście? – pytała matka. – O tym, czego mi trzeba i czemu jestem smutna – odpowiadała córka. Kolejna wizyta. Tym razem konkretne pytanie prosto z mostu. Pani urzędniczka chciała wiedzieć, czy to prawda, że Helena zabroniła Nikoli spotykać się z norweską koleżanką z sąsiedztwa? Owszem, Helena zabroniła. Miała swoje powody. Opowiedziała pani z Barnevernet, że koleżanka z sąsiedztwa rozkręciła Nikoli komputer, a dla Heleny naprawa to poważny wydatek. Nie stać jej. To samo z pralką. Koleżanka z sąsiedztwa nasypała trocin do bębna, bardzo ją śmieszył ten dowcip, a Helena musiała pożyczać później na tę pralkę pieniądze. Na koniec koleżanka z sąsiedztwa chciała wołać policję, bo Nikola upuściła jej chomika na chodnik. Niby niechcący, ale stworzyła zagrożenie życia chomika. Koleżanka powiedziała, że Nikola maltretuje zwierzęta i nie respektuje ich praw, a tego robić nie wolno. To sprawa poważna. Można rzec, kryminalna. Helena nie chciała ani trocin w pralce, ani spraw kryminalnych, więc zabroniła Nikoli spotykać się z koleżanką. Powiedziała, że inaczej będzie szlaban. Pani z urzędu długo notowała coś w zeszycie. Widać, że była bardzo poruszona. Kiedy skończyła, powiedziała, że bardzo się martwi o Helenę. Nie wie, co ma począć. Z czymś takim nie spotkała się podczas całej kariery. Czyż Helena nie zdaje sobie sprawy, co takiego uczyniła? Czy tylko udaje? Przecież właśnie naruszyła podstawowe prawa człowieka – prawo do wolności własnej córki. A ten szlaban! To psychiczny terror w najczystszej postaci. Nikt nie ma prawa więzić drugiego człowieka, chyba że państwo po sądowym wyroku. A kolejna wizyta była już ostatnia. Panie z Barnevernet przyszły we dwie. Poleciły, żeby Nikola nazajutrz się spakowała. Pojedzie do rodziny zastępczej. Na jak długo? Może na 48 godzin, może na cztery tygodnie, góra na sześć. W tym czasie urząd podejmie decyzję, co dalej. Będą monitorować sytuację w rodzinie Heleny, jej stosunki z mężem. Będą obserwować, przeprowadzać badania, ankiety, testy – normalna procedura. Muszą się zorientować, czy Nikola może nadal wychowywać się w domu. Miały ze sobą raport. Pierwszy dokument przetłumaczony na język polski. Były tam notatki ze wszystkich wizyt, z tezami i wnioskami. Było o nieporadności rodziców, kłótniach małżeńskich, o cichych dniach, o samotnych zabawach Nikoli w ogródku, o śmierci babci, emocjonalnej 5 huśtawce i nieprzepracowanych negatywnych emocjach, które zamieniają się w płacz. Było w końcu o ograniczaniu wolności osobistej dziecka. Na koniec Helena znalazła cytat z wywiadu z córką. Nikola mówiła, że bardzo kocha mamę i martwi się, że mama nie ma pracy. Z tego powodu jest jej bardzo smutno, bo widzi, że mama bardzo się martwi tym brakiem pracy. Bardzo chciałaby mamie pomóc, ale nie wie jak. We wnioskach napisano, że matka nie jest w stanie zapewnić córce emocjonalnego bezpieczeństwa, zrzuca swoje problemy na barki dziecka, tworząc depresyjną atmosferę, to zaś uniemożliwia Nikoli harmonijny i bezpieczny rozwój. Następnego dnia Nikola odjechała ze szkoły z dwiema urzędniczkami. Mijały dni. Od Nikoli przychodziły SMS-y (nielegalne, Helena wcisnęła jej w tajemnicy przed urzędnikami komórkę). Co dzień o piątej, najpóźniej szóstej rano: „Mamo, kiedy mnie zabierzesz? Ile jeszcze? Kiedy wrócę do domu?”. Nikt nie przychodził, by obserwować życie Heleny. Nie było ankiet, monitorowania, badania, rozpytywania. Oprócz SMS-ów były jeszcze spotkania z Nikolą – dwie godziny raz w tygodniu. Trudne spotkania. Pani z Barnevernet powiedziała, że nie wolno płakać, nie wolno się też przytulać. Płakanie i przytulanie ma destrukcyjny wpływ na stan emocjonalny Nikoli. Ten zaś po odseparowaniu od nagromadzonych w domu rodzinnym nieprzepracowanych negatywnych emocji poprawia się z dnia na dzień. Trzeba było, co prawda, zamykać czasem nowy pokój Nikoli na klucz i odprowadzać ją do szkoły, ale jest naprawdę coraz lepiej. Dziewczynka jest radosna i ma apetyt. A następnego dnia o piątej rano znów SMS: „Mamo, kiedy mnie zabierzesz do domu? Czy jeszcze mnie chcesz?”. Helena powoli traciła zmysły. Co jeszcze można zrobić? Gdzie szukać pomocy? Pierwsza myśl: polski konsulat w Oslo. Druga: media. Źle to się skończyło. Pani konsul wysłała list z interwencją do Barnevernet. Napisała, że Nikola jest obywatelką polską i że nie można ot tak, nawet jeśli rodzina nie jest idealna, odebrać dziecka rodzicom. Powołała się na międzynarodowe konwencje i autorytet ONZ, ale odpowiedzi nie dostała. Jeszcze gorzej poszło z mediami. Jedna z gazet napisała, że Norwegowie porwali polskie dziecko i że pani konsul uważa Barnevernet za organizację totalitarną, mało tego, porównuje Barnevernet do Hitlerjugend. Wybuchł skandal. A rano przyszły kolejne SMS-y. Helena wzięła adwokata. Norwega. Ten przeczytał raport Barnevernet i powiedział, jaki jest scenariusz: za sześć tygodni będzie sprawa sądowa, którą Helena przegra. Straci prawa rodzicielskie. Nikola 6 trafi do rodziny zastępczej. Będzie tam aż do pełnoletności. Sąd zakaże jakichkolwiek kontaktów z biologicznymi rodzicami – to standardowa procedura. By chronić dziecko przed bolesnymi wspomnieniami i rozchwianiem emocjonalnym, będzie się też starać ograniczyć jej kontakty z mniejszością polską, a także z polskim językiem i kulturą. W tym celu wybierze dla niej odpowiednie – oddalone od tych destruktywnych czynników – miejsce osiedlenia. O piątej rano: „Mamo, kiedy wrócę do domu?”. Był 29. dzień u rodziny zastępczej. Helena postanowiła działać. Wezwano detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Wezwano – bo nikt się teraz nie przyznaje, że go wezwał. Ani Helena, ani konsulat. Matka przez tajny telefon zaczęła przygotowywać dziecko: „Nie możemy cię porwać. To ty sama musisz... Jeśli chcesz...”. Chciała. Wiadomość od Nikoli: „Mamo, nauczyłam się blokować okno. Jestem gotowa”. Człowiek od Rutkowskiego podrzucił dyskretnie linę. W nocy o umówionej porze czekał w ogródku. Dziewczynka zawiązała sznur na ramie łóżka. Potem piętro w dół. Przez zablokowane okno. Na dole człowiek Rutkowskiego. Miał asekurować Nikolę. Na ulicy czekały samochody. Do Nikoli dołączyli rodzice, którzy w Norwegii zostawili wszystko: meble, pracę. A potem była już tylko ucieczka: Szwecja, Dania, Niemcy, Szczecin. Kiedy rodzina zastępcza, której oddano Nikolę, się obudziła, dziewczynka była już w Polsce. W środę 29 czerwca o 9 rano norweska policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu Nikoli. Jeszcze tego samego dnia norweskie media podniosły alarm: porwano dziecko. Norweskie prawo nie zna określenia „rodzic”, tylko „opiekun”. Rodzic i opiekun w świetle prawa znaczy to samo. Pisano więc: „detektyw-kidnaper porwał dziecko prawowitym opiekunom”. Gazety dodają sensacyjne doniesienie: rodzice Nikoli kłócili się i byli bliscy rozstania! Stąd interwencja Barnevernet. Sam urząd niczego nie potwierdza, niczego nie komentuje. Rzeczy, którymi się zajmuje, są poufne. To rodzinne, intymne sprawy. Jednak bardzo martwią się o Nikolę. Przecież tyle zachodu kosztowało norweskie służby zapewnienie jej stabilnej emocjonalnie przyszłości. Autor Igor T. Miecik Z portalu Onet.pl skopiowała w całości Iwona F. URODZINY MIESIĄCA 7 SOLENIZANCI MIESIĄCA LIPCA I SIERPNIA Choina Dylong Koch Mikołajski Sienkiewicz Skalski Zofia Eryka Dorota Zbigniew Tadeusz Józef STANKIEWICZ MAKSYMILIAN Hruszka Rezler Ciuk Fulara German Godlewski Gołodkowska Jaszczyszyn Mucha Narożna Niedźwiedzka Opic Sandowicz Szegda Wolak Blacha Liszka Weimann Alfreda Maria Waldemar Ignacy Eliza Józef Nadzieja Stanisław Weronika Stefania Wiktoria Helena Halina Helena Halina Edward Józef Elfryda W dniu tak pięknym i wspaniałym życzymy Wam sercem całym zdrowia, szczęścia, pomyślności, stu lat życia i radości. Być może macie i inne życzenia, więc też życzymy ich spełnienia Dyrektor, personel oraz wszyscy mieszkańcy. PRZEMYŚLENIA 8 Przemyślenia- o kształtowaniu poglądów i wierze w ich działanie Ludzie są bardzo przywiązani do swoich poglądów. Poglądy – to dla potrzeb rozważań felietonowych - przekonania i przeświadczenia. Za przeświadczenia uważam umownie przekonania, w które bez zastrzeżeń się wierzy, bo są oczywiste. Ponieważ poglądy mogą być nieobiektywne (np. wynikające ze swojego „widzimisię”), należy je krytycznie analizować i pracować nad ich poprawnym kształtowaniem. Wydaje się, że jest to trudne, ale chyba możliwe, jeśli spróbujemy oddziaływać na ich źródła: świadomość i podświadomość. Trzeba oprzeć się przy tym na poznaniu prawdy obiektywnej o istniejącej rzeczywistości, aby stworzyć właściwą podstawę do zbudowania w miarę spójnego świata własnych myśli i postępowania. Poznawanie prawdy jest ciągłym procesem, trwającym przez całe życie człowieka - istoty myślącej („homo sapiens”). Prawdę , którą poznaliśmy reprezentują nasze poglądy: przekonania i przeświadczenia. Kształtują się one na drodze filtrowania rzeczywistości, czyli tego, co widzimy, słyszymy i odczuwamy. Niezbędna tu jest prawidłowa, tj. obiektywna interpretacja zjawisk, aby poprawna była nasza wizja zastanej rzeczywistości. Trzeba jednak zaznaczyć, że przeświadczenia mogą w jakiś sposób wpływać na obraz rzeczywistości i przekształcanie jej zgodnie z naszą wizją. Stopniowo to, w co wierzymy, staje się mimo woli jakąś naszą zmodyfikowaną rzeczywistością. Bowiem wiara ta kreuje określone postawy, a te maja wpływ na zachowanie nasze i zachowanie innych. To ostatnie dodatkowo wzmacnia nasze poglądy, które przestają być tylko naszą wyłączną domeną, a stają się upowszechnione w naszym 9 środowisku. Tak rodzą się uniwersalne poglądy w szerszej opinii publicznej. W postępowaniu kierujemy się też podświadomością, ale może ona wywołać zarówno efekty pozytywne, jak też negatywne, chyba w zależności od jej jakości, tj. zgodności z prawdą. Jest to trudne do stwierdzenia, bo niekoniecznie istnieje jakieś kryterium oceny impulsów podświadomości pod względem nieodbiegania przez nie od prawdy. Może działa tu intuicja jako autonomiczna władza duchowa? (wg niektórych jednak raczej nie, gdyż uważają , że intuicja jest emanacją podświadomości, do czego i ja też się przychylam). Czasem może się zdarzyć, że pozory prawdy, zawarte w poszczególnych przeświadczeniach mogą być motorem wadliwego działania świadomości i mogą pośrednio naruszać wiarygodność podświadomości. Jest to teza chyba zbyt daleko idąca, bo zakłada jakiś wpływ przeświadczeń na podświadomość. Nie można tego autorytatywnie ustalić. Niekiedy zaś nieprawda może opanować nasze myśli i poglądy, dezawuując bądź nawet niwelując pozytywne i wiarygodne impulsy podświadomości. Stać się mogą przy tym problematyczne nasze pierwotne poglądy, skażone bakcylem nieprawdy. Czy podświadomość można kształtować i w jaki sposób? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Moim zdaniem można zaryzykować hipotezę, że możliwe jest wpływanie zewnętrzne na podświadomość przez niektóre „media” człowieka („media” to swego rodzaju władze wewnętrzne, organy, atrybuty człowieczeństwa). Jest to amatorskie założenie robocze, a nie twierdzenie naukowe oparte na badaniach i doświadczeniach. Empiria jest tu trudna do stosowania, bo zagadnienia są nader skomplikowane i mają charakter interdyscyplinarny. Ale na tym polu są już pewne postępy nauki. 10 Autor artykułu kieruje się własnym rozumowaniem i wnioskami wysnutymi z literatury przedmiotu, nie będącej materiałem naukowym. Jak w dalszym tekście będzie więcej o tym mowa, jakiś wpływ na podświadomość może wywierać sumienie. Jest to ciekawe „ medium” ludzkie, oceniające, co jest dobre, a co złe w naszej rzeczywistości, nadające sygnały do podświadomości. Jeśli sumienie będzie poprawie funkcjonować , tj. odróżniać dobro od zła, wysyłać może do podświadomości sygnały informacyjne o charakterze pozytywnym. Niepoprawne sumienie może z kolei oddziaływać negatywnie na podświadomość, powodując jej wypaczenie. Jest to trudne do uchwycenia i udowodnienia, ale może być przyjęte jako wstępne założenie, punkt wyjścia do ewentualnych dociekań naukowych, jeśli temat ten zostanie podjęty prze właściwe gremia badawcze. Wracając do wiary w przekonania, tj. do przeświadczeń, można przytoczyć różne ich następstwa w praktyce. Przeświadczenie, że Papież Jan Paweł II jest świętym, ziściło się – znalazło swoje potwierdzenie w fakcie Jego beatyfikacji i oczekiwanej kanonizacji. Wiara w tę świętość zrodziła się nie tylko w kręgach praktykujących katolików, lecz także wśród ludzi nieżyjących według wskazań religijnych, a nawet wśród agnostyków. Zawołanie „Santo subito!” stało się intuicyjnym , proroczym wyrazem zbiorowego przeświadczenia. Inny przykład: W USA stwierdzono, że wiara, iż placebo jest lekiem, powoduje, że niektóre osoby po jego zażyciu czują się lepiej, tak jak po zażyciu właściwego lekarstwa. 11 Przeprowadzono tam też eksperyment polegający na tym, iż chorzy, którym podano placebo, mówiąc że to lek z dziedziny chemioterapii, utracili włosy (było ich ok. 33% badanej populacji). Sceptycy mogą uważać, że opisane zjawiska są następstwem działania sugestii czy autosugestii. Nie podzielam w pełni tego stanowiska (chociaż nie wykluczam), ponieważ warunkiem efektywnego skorzystania z wskazań obu tych „nadajników” jest wiara w ich skuteczność. Obdarzone wiarą sugestie przekształcają się w przeświadczenia w trakcie ich realizacji. Może jednak tak być, że sugestie są autonomiczne i nie muszą podlegać ocenie wiary, gdyż są spontaniczne i są „kuszące” dla ich odbiorców do łatwego ich przyjęcia. Nie miejsce tu na dalsze dywagacje na przedstawiony temat. Ja raczej trzymam się koncepcji wiary towarzyszącej korzystaniu z sugestii w życiu praktycznym. Sądzę, że wiara spełnia pierwszoplanową rolę w opisywanych procesach i to nie tylko wiara religijna , która nam się kojarzy z różnymi niewytłumaczalnymi faktami. Z wiary natury religijnej można zaś tu przytoczyć taki swoisty przykład z Ewangelii wg Mateusza (9.28) : „Gdy (Jezus) wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał : „czy wierzycie w to ,że mogę to uczynić?” (was uzdrowić). Oni zaś Mu odpowiedzieli : „Tak Panie!”. Wtedy dotknął ich oczu mówiąc: „według wiary waszej niech wam się stanie”. Z niektórych naszych własnych bądź słyszanych relacji wynika, że uprawnione jest powiedzenie, iż „wiara czyni cuda”. Ma to miejsce w odniesieniu np. do zjawisk w rodzaju tzw. „cudownych uzdrowień” opartych na wierze w skuteczność nowo stosowanej niekonwencjonalnej terapii. Inne przykłady działania wiary, tym razem religijnej mogą być w sferze tzw. „nawróceń” – nagłych zmian w życiu w następstwie 12 powrotu do Boga i praktyk religijnych w wyniku modlitw osób wierzących w pomoc Boską (nie zdarza się to jednak w każdym przypadku i po krótkim okresie czasu modlitwy). Można nie wierzyć w szczęście, ale można wierzyć, że każdy z nas ma w życiu wiele rozmaitych dobrych okazji ku temu, aby czuć się szczęśliwym. Ale tylko niektórzy potrafią te okazje rozpoznać i wykorzystać, a inni nie. Jeśli w głębi ducha wierzy się, że ludzie są z gatunku sympatyczni, to jest się na nich otwartym, łatwo się do nich uśmiechać i czuć się przy nich swobodnym. A to skłania obdarzone sympatią osoby do wzajemności, do otwarcia się, do swobodnego i miłego zachowania się w naszym towarzystwie. Podświadomie uznaje się to za dowód słuszności poglądu, że świat jest nam przychylny. W przypadku przeciwnym, gdy mniema się, że ludzie są źli, występuje u nas wrogość, która udziela się otoczeniu. Ludzie skłonni są zachowywać się zgodnie z tym, jak są postrzegani i identyfikować się ze swym obrazem w oczach innych. Ważne jest, żeby mieć w swoim środowisku osoby, które w nas wierzą, widząc i doceniając nasze zalety i zdolności. Wiara w siebie i w innych jest ważnym elementem kształtującym nasze postrzeganie świata i postępowanie. Natomiast wiara religijna w Boga i Jego objawienia może - moim zdaniem - wpływać pośrednio na naszą podświadomość. Czyni to między innymi poprzez poprawnie działające sumienie, które jest immanentnym atrybutem naszej osobowości i działa autonomicznie. Istnieć więc może jakiś związek pomiędzy wiarą religijną i sumieniem, a podświadomością. W ślad za tym można postawić tezę, że możliwe jest pośrednie wpływanie tych czynników na podświadomość i jej oddziaływanie na poglądy. 13 Nie ma tu jednak jakichś określonych reguł postępowania, bo proces taki odbywa się samoczynnie w sferze spontanicznych impulsów psychicznych niezbadanej proweniencji. Jest to, jak i całość zagadnień podświadomości, jedną z tajemnic ludzkiej egzystencji. Można próbować opisać związane z tym zjawiska, ale przestrzec się trzeba przed wyciąganiem zbyt daleko idących wniosków (przy obecnym stanie wiedzy). Do tego dodać można, że to, co wydaje się potocznie tzw. zbiegiem okoliczności w naszym życiu, to w rzeczywistości może być działaniem Opatrzności. Którego jeszcze nie rozumiemy (i chyba na tym świecie wcale nie zrozumiemy). Dotyczy to wprawdzie ludzi wierzących, ale niewierzący mogą też dopatrzyć się działania „siły wyższej” w różnych sytuacjach. Ponadto ciekawy jest ewentualny związek snu i intuicji z podświadomością , jeśli założymy że taki związek może istnieć. Wydaje się iż zarówno sen, jak też intuicja mogą być pewnymi wytworami (emanacją) podświadomości, z tym że ich treść może czasem wynikać z uprzednich procesów myślowych. Zdarzać się też jednak może, że sny i intuicyjne przeczucia nie są związane z naszymi myślami, co można interpretować jako autonomiczne działanie podświadomości. Nierozeznaną genezą jest pochodzenie snów fantastycznych, chociaż wpływ na ich powstanie może mieć przeczytana poprzednio odpowiednia lektura. Występowanie intuicji można próbować wytłumaczyć szczególną wrażliwością osobniczą, ukształtowaną przez podświadomość. Nie wgłębiając się więcej w te zagadnienia różnej natury, niezbadane przez naukę, trzeba wrócić do implikacji podświadomości w naszych poglądach i w ogóle w naszym życiu. W konkluzji można postawić tezę, że udane życie, to takie życie, które wiedziemy zgodnie z naszymi poglądami (przekonaniami 14 i przeświadczeniami), pozostając ze sobą samym w harmonii. Poglądy wynikają z naszych myśli, świadomości i podświadomości. Podświadomość kształtuje się według impulsów dobrze funkcjonującego sumienia, które wyraźnie wskazuje na istniejące dobro lub zło, tkwiące w poszczególnych zjawiskach i sytuacjach. Człowiek może czuć się szczęśliwym, jeśli jego poglądy pokrywają się z obiektywną rzeczywistością. Winny one być zakorzenione w zgodnej z impulsami sumienia podświadomości. Pomocną tu być może wiara religijna. Jakiś stopień szczęścia można osiągnąć, pracując nad sobą, nad własnym sumieniem, myślami, poglądami oraz wydobywając dobro tkwiące w nas i w innych ludziach. Podświadomość jest generalnym atrybutem każdego człowieka, a może być przez wierzących traktowana jako dar Stwórcy. Niniejsze przemyślenia oparte są częściowo na kanwie (cytowanej w poprzednim felietonie - nr 5 gazetki „Nasz Dom”) książki L. Gounelle’a: „O człowieku, który chciał być szczęśliwym” oraz w większości na własnych myślach i dociekaniach, zwłaszcza na temat ewentualnego związku podświadomości z sumieniem. Są to tematy do dyskusji, do której jestem gotów przystąpić, aby uzasadnić swoje przeświadczenia. „Jaspis” 15 CIEKAWOSTKI 1. Praca sprzątaczki jest lepsza niż praca bankowca. Przynosi większy dochód (społeczeństwu). Badania przeprowadzone przez brytyjski instytut New Economics Foundation (Fundacji Nowej Ekonomii) dowiodły, że każdy funt wypłacony szpitalnym salowym przynosi 10 funtów. A bankowcy? No cóż... Są jak studnia bez dna. Każdy funt zarobiony przez bankowca oznacza 7 funtów, straconych przez społeczeństwo. Wszystko przez szkody wyrządzane przez bankowców globalnej ekonomii. Z agentów reklamowych też nie ma zbyt dużego pożytku. Zajmują się głównie ''stresowaniem ludzi''. Tworzone przez nich kampanie prowadzą do niezadowolenia, biedy i nadmiernej konsumpcji. Natomiast zajęcie opiekunów dzieci i pracowników firm recyklingowych to czysty zysk. Ci ostatni na każdego wypłaconego im funta wytwarzają aż 12 funtów! 2. Samotność może być równie zaraźliwa, jak pospolite przeziębienie wynika z badań, które przeprowadzili amerykańscy naukowcy - podaje serwis BBC. Badacze z Uniwersytetów w Chicago, Kalifornijskiego i Harvarda stwierdzili, że osoby samotne wykazują tendencję do dzielenia swej samotności z innymi osobami w podobnej sytuacji. Jednak z upływem czasu grono znajomych stopniowo się kurczy. Samotnicy, zanim zajmą swoje miejsce na tzw. peryferiach sieci społecznej, zaszczepiają swoim bliskim poczucie osamotnienia oraz niechęć do nawiązywania nowych kontaktów - twierdzi Nicholas Christakis z Uniwersytetu Harvarda. Naukowcy przebadali 5 124 ochotników z miasteczka Framingham w stanie Massachusetts. Każdy uczestnik miał za zadanie podać nazwiska krewnych i przyjaciół, z którymi utrzymywał względnie stały kontakt. Badanie powtarzano co 2-4 lata, począwszy od roku 1948Wypełniane przez ochotników 16 ankiety stały się prawdziwą kopalnią wiedzy na temat więzi społecznych w miasteczku. Badanie wykazało, że samotnością dużo łatwiej "zarażamy się" od przyjaciół i znajomych niż od członków rodziny. Zauważono również, że to kobiety są o wiele bardziej podatne na "wirusa samotności". Poczucie osamotnienia nie oznacza, że nie mamy żadnych znajomych. Problem polega na tym, że kontakt z bliskimi po prostu nas nie satysfakcjonuje. Bardzo często samotność związana jest z poczuciem, że otaczający świat staje się nam wrogi i obcy - twierdzi John Cacioppo, psycholog z Uniwersytetu Chicago. Wcześniejsze badania amerykańskich naukowców wykazały, że samotność w znacznym stopniu wpływa na zachorowalność na liczne choroby, poczynając od Alzheimera, a kończąc na chorobach serca. 3. Cytrynę wielkości ludzkiej głowy i wadze prawie 2 kilogramów wyhodował na swym polu w miejscowości Bejt Sachur, niedaleko Betlejem, Palestyńczyk Isa Riszmaui - poinformowała palestyńska agencja prasowa Maan. Mieszkający na Zachodnim Brzegu rzeki Jordan rolnik przed trzema laty posadził cytrynowy gaj, który już po roku wydał pierwsze owoce, przy czym jedno drzewo od samego początku dawało rekordowy zbiór owoców cytrusowych, bardziej podobnych do małych dyń, niż do cytryn. W ubiegłym roku cytrynarekordzistka ważyła 1 kilogram, a w tym roku 1.950 gramów. Riszmaui nie tylko nie zajmuje się krzyżowaniem roślin w celu wyhodowania jakiegoś szczególnego gatunku owoców cytrusowych, ale praktycznie nie stosował nawozów dla wzmocnienia drzewek. Palestyński rolnik myśli teraz o tym jak uruchmić masową "produkcję" cytryn-gigantów, tym bardziej, że pod względem smaku nie różnią się one od tradycyjnych, a drzewa wyrastają ze zwykłych nasion. W całości skopiowane z portalu internetowego Anna.Rz. 17 WYDARZENIA OSTATNICH TYGODNI 21 czerwiec - Spartakiada, wyjazd do Świętochłowic 21 czerwiec - Piknik w DPS „OPOKA” 21 czerwiec - Występ przedszkola nr 29 w DPS „Nasz Dom” 30 czerwiec- Zakończenie roku, rozdanie dyplomów w DPS „Nasz DOM” 18 KSIĘGA IMION Znaczenie imienia Danuta Pochodzenie i znaczenie imienia Chrakterystyka imienia Odmiany i zdrobnienia Imieniny Patron Kolor i liczba Formy obcojęzyczne Danuta to imię pochodzenia litewskiego od słowa danutie (będącego połączeniem znaczeń niebo i córka) lub łacińskiego, od słowa donata (darowana przez Boga). Możliwe jest również iż wywodzi się z południowosłowiańskich imion Dana, Danka, Danica. Oznacza dziecko darowane przez Boga. Danuta jest osobą skrupulatną, wnikliwą i pracowitą. Charakteryzuje ją duża kultura osobista. Lubi poznawać tajemnice życia, dlatego dużo się uczy i czyta. To kobieta pełna energii i temperamentu, który spożytkowuje na niwelowaniu zmian w swym życiu, sytuacji wynikłych na skutek dość częstego popadania w melancholijne zamyślenia. Umie być zaborcza w inteligentny sposób, to znaczy podporządkowywać sobie innych nie przykuwając ich do siebie. Jest uczuciowa z pewną dozą fałszywej niewinności, która robi duże wrażenie na mężczyznach. Danuta to kobieta raczej tajemnicza. Potrafi być dwulicowa, czego jej otoczenie zazwyczaj nie dostrzega. Danka, Daniś, Danna, Danusia, Danuś, Danuśka, Danutana, Danute, Danutta, Danyta 3 stycznia, 10 stycznia, 16 lutego, 24 czerwca, 1 października Brak Fioletowy, 3 Danuta (ogólnie przyj. forma), Dany (fr.), Danuta (niem.), Dana, Danica, Danka (połud.-słow.) Powiedzonka Brak Znaczenie imienia Dariusz 19 Pochodzenie i znaczenie imienia Charakterystyka imienia Odmiany i zdrobnienia Imieniny Patron Kolor i liczba Dariusz jest to imię pochodzenia staro perskiego, od słowa Dãrayavahuš (podtrzymujący dobro). Imię to nosiło trzech perskich królów. Dariusz jest osobą o trudnym charakterze. To ekstrawertyk, dla którego liczy się tylko świat zewnętrzny. Nie daje się łatwo przekonać, przynajmniej nie od razu, gdyż po przemyśleniu czyichś argumentów czasem w duchu przyznaje mu rację. Kiedy wbije sobie coś do głowy, trudno go od tego odwieść. Otwiera drzwi każdemu, kto w nie zastuka, nawet jeśli szybko da mu do zrozumienia, że wizyta trwa już za długo. Kocha rodzinę, ognisko domowe, które służy mu za odskocznię od nowych przygód. Darek, Dareczek, Daruś 19 grudnia Brak Czerwony, 6 Formy obcojęzyczne Darius (ogólnie przyj. forma), Dario (wł., hiszp.), Dario, Darij, Darije, Darko (połud.słow.) Powiedzonka Brak Znaczenie imienia Dominika Pochodzenie i znaczenie imienia Charakterystyka imienia Dominika jest to imię pochodzenia łacińskiego, od słowa dominicus - Pański, należący do Boga. Dominika szuka samookreślenia raczej poprzez działanie niż słowa. Posiada męską umiejętność rządzenia. Jest obiektywna, pewna siebie. Dominika to wierna przyjaciółka zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, co rzadko się zdarza. Jednakże jej zachowanie wobec przyjaciół jest tak nierówne, że przypomina kolejkę górską. Łatwo wybucha, ale wykorzystuje te wybuchy, by wyrównać rachunki. To bardzo przekorna osoba, lubiąca mówić "nie", 20 sprzeczać się i upierać. Odmiany i zdrobnienia Nika, Niczka, Dominisia, Dominiczka Imieniny 6 czerwca, 6 lipca Patron Św. Dominika - (Kiriaka z Nikodemii), męczennica z pierwszych wieków chrześcijaństwa, zginęła prawdopodobnie w czasie prześladowania chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Kolor i liczba Żółty, 7 Formy obcojęzyczne Dominica, Dominika (ogólnie przyjęta forma), Dominique (fr.), Doma, Dominika, Domka (połud.-słow) Powiedzonka Brak Znaczenie imienia Dawid Pochodzenie i znaczenie imienia Dawid jest to imię pochodzenia hebrajskiego, oznacza: dowódca, opiekun, również godny kochania, ukochany. Charakterystyka imienia Dawid jest osobą aktywną i ruchliwą. Do dobrego samopoczucia potrzebuje uczestnictwa w życiu świata - koniecznie do wszystkiego musi się mieszać, doradzać, wybierać, zmieniać, inaczej czuje się niepotrzebny, a więc nieszczęśliwy. Jego słabym punktem jest duma, pragnienie imponowania i zyskiwania aprobaty. Jest on osobą pracowitą, posiada zdolności organizatorskie, zmysł dyplomaty, spryt handlowca. Jest również pomysłowy, ambitny i konsekwentny. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, a zwłaszcza materialnej. Ceni wartość majątku, a mimo to jest hojny i skłonny udzielać pożyczek. Odmiany i zdrobnienia Imieniny Dawidek, Widek 15 lipca, 29 grudnia, 30 grudnia 21 Patron ..Kolor i liczba Żółty, 1 Formy obcojęzyczne David (ogólnie przyj. forma) Powiedzonka Źle idzie, panie Dawidzie! Nie o tym Dawidzie rzecz idzie. Pójść z Dawidem na harfie grać. O którym Dawidzie rzecz idzie, o psalmiście, czy o żydzie? Skopiowała z Internetu B. Wiechucka 22