gdzie szum prutu, czeremoszu, tam moje korzenie

Transkrypt

gdzie szum prutu, czeremoszu, tam moje korzenie
Crodziskie Zeszyty Historyczne
NrS
Edward Laskowski
I
\.
I
GDZIE SZUM PRUTU, CZEREMOSZU,
TAM MOJE KORZENIE•..
(OCALIC OD ZAPOMNIENIA)
Dotychczas ukazaly si~:
1. Karniniarz J., Kubiak J., Rezler M.; Powstanie Wiellwpolskie 1918-1919 na
Ziemi Grodziskiej, l 999
2. Sobczak J., Koscioly drewniane na Ziemi Grodziskifj, 1999
3. Laskowski E., Ralwniewice i olwlica (fakty, wydarzenia, ciekmvostki), 1999
4. Mtuszewski, Kurkowe Bra~two Strzeleckie w Grodzisku Wielkopolskim
1646-1947, 2000
Grodzisk Wielkopolski - Rakoniewice 2000
Projekt okfadki serii i grafiki
Dariusz Matuszewski
Zdj~cia
Zbiory autora
Redaktor techniczny
lreneusz Karidufa
Skfad komputerowy, famanie, druk
Druk,nnia lwona Wafkiewicz, Grodzisk Wlkp. , ul. Bukowska 11
tel. (0-61) 44 45 996
Praca powstafa z inicjatywy
Muzeum Ziemi Grodziskiej
Towarzystwa Mifosnik6w Ziemi Rakoniewickiej
Towarzystwa Mifosnik6w Ziemi Grodziskiej
oraz
Starostwa Powiatowego w Grodzisku Wlkp.
Praca powstafa na zlecenie
Towarzystwa MHosnik6w Ziemi Rakoniewickiej
ISBN - 83-911135-4-1
Wydawnictwo Muzeum Ziemi Grodziskiej
przy MGOK w Grodzisku Wlkp.
Mojej Rodzinie,
Mieszkafzcom Tr6jcy
I Przyjaciolom
poswircam
Publikacja powstala
dzi~ki
A da m cz a ~
i yczliwosd
Jacek & Pi~tek Kazim ierz
Augustyniak Janusz
Ci orga Andrzej
Oarcz Eugeniusz
Fr~ckow ial{ Grzegorz
Gatczynski Btazej
Garcon Zb_igni~w
Grabowski Darwsz
Grobelny Tomasz
~ac z ma ~e~ Danuta
.<oler Elzbieta
~orzeni~wski ~tanistaw
Kotl arsk1Gracian
Kubec~ak_ Ewa .
Kuczynski Antoni
Kulesza Hubert
Lemanski Longin
Le~a. Pawef
Lesn11::zak Malgorzata i Jacek
na st ~p ujqcych
sponsor6w:
Upiriska Graiyna
Litwiilski Jan
Lore nc Piotr
luczak Sfawomir
l uczak Waldemar
Mrozek Beata i Btazej
Nowaczyk Szczepan
Piosik Barbara
Piosik Mariusz
Przewoina Krystyna
Stranz Julian
~zymkowiak Pawet
Swin iarek Czestawa
Walkowia k Grzegorz
Wieczorek Jan_
Witko wski Zenon
Woiniak Tadeusz
Wroblewski Marcin
Wroblewski Robert
Wysocki Mirostaw
Bar "POD SIODEMKJ'\"
Biblioteka Miejska
Bistro "Szaragma"
CENTRUM MEDYCZNE
FHU "AGRO MA"
Foto Studi o Express - Btaiejczak & Bi echowiak
Hurtow nia Artykutaw Sp ozywczych "RYWAL "
HURTOWN IA ODZI EiY - Hurt-Detal
Gospodarstwo Rolne skarbu Panstwa
Polski e Szkto Double B
PONETEX
P r z ed si~ b iorstw o Produkcyjno-Handl owe " RAKWIN"
RAKPOL
Roln icza Sp6fdzielnia "AGROCOOP "
Sklep " ALF"
Sklep "Danus ia"
Sklep " INTERKRAM"
Sklep "JUWIMA"
Sklep " MA-TRANS"
Sklep Odziezy Dzieci~cej - INSTAL-BUD-FRAN CO - Fra necki Dariusz
Skl_ep ~po_zywczy Ew~ Lesillska i Karina Woga
Spofdz1elma Produkcyino Ustugowa (produkcja podtoza pieczarek i przetw6rstwa)
Starostwo Powiatowe w Grodzisku
Zajazd "U BOGDANA"
Zaktad Napraw Urzctdzen Gazowych
Zaktad Konfekcyjny "U LITEX"
Od Wydawcy
Losy narodu polskiego wpisane w wydarzenia drngiej wojny swiatowej
mialy wyj<ttkowo tragiczny charakter. Konsekwentnie realizowana polityka
ekstenninacji, antagonizmy narodowosciowe, przesiedlenia i wywozki staly
si~ udzialem milionow Polak.ow.
Szczegolnie dotkliwie odczuli je mieszkancy dawnych kresow wschodnich, ktorych po cz~sto bolesnych doswiadczeniach ostatecznie wyp~dzono z
rodzinnej ziemi. Wielu z nich swoj drugi dom odnalazlo na terenie obecnego
powiatu grodziskiego, gdzie od lat wspohworz<t pomyslnosc swojej nowej
"Malej Ojczyzny".
Wspomnien Rodzinnej Ziemi nie da si~ wymazac. Jest na stale zakodowana w naszej pami~ci i zaszczepiona w przekazach naszych najblizszych.
Dlatego warto wracac do swoich korzeni, dajq_c jednoczefoie swiadectwo minionych wydarzen.
Kustosz Muzeum Ziemi Grodziskiej
mgr Dariusz Matuszewski
Prezes Towarzystwa Milosnik6w Ziemi Rakoniewickiej
Adam Mackowiak
Sekretarz Towarzystwa Milosnik6w Ziemi Groclziskiej
mgr Sebastian Skrzypczak
WST~P
W ±yciu ka.Zdego czlowieka przychodzi czas refleksji nad swojq_ przeszlosci'l:, swoimi osiq_gni~ciami i dokonaniami, pora.Zkami i kl~skami; czas zadumy nad kilkudziesi~cioletnim podr6zowaniem do ostatniej przystani.
Podr6z ka.Zdego z nas jest niepowtarzalna w czasie i scenerii; jedyna w
swoim rodzaju. Jest przebogata w dobre i przykre doswiadczenia ±yciowe. Jest
cz~sto uslana wybojami i niebezpiecznymi, wr~cz tragicznymi etapami pemymi burz historycznych i zawirowan spolecznych, w kt6rych chcq_c nie chcq_c
bierzemy czynny udzial lub jestesmy ich niemymi swiadkami. Bywa chwilami
wspaniala, zwlaszcza gdy biegnie zgodnie z naszymi planami ±yciowymi.
Ta podr6z wiq_Ze si~ z losami naszych najblizszych: Dziadk6w, Rodzic6w, Dzieci i Wnuk6w. Scisle jest Z\¥iq_zana z historiq_ pokolenia, z kt6rego
wyroslismy, z hist01iq_ ziemi, na kt6rej ±ylismy i ±yjemy obecnie. Jest to podr6z
fascynujq_ca i wr~cz tajemnicza. A kiedy dobiegnie konca, jej zm~czony podr6znik caly baga.Z doswiadczen i prze±yc zabiera z sob'l:, na zawsze, chyba ze ...
Chyba, ze zdq_Zy u kresu podr6±y zatrzymac si~ na chwil~ i spojrzec za
siebie na przebytq_ drog~. Zapytac si~, skq_d nasze korzenie, skq_d nasze ramiona? Kto dal mi to prawo i szcz~scie do wielkiej podr6±y? Jaka byla podr6z
moich Dziadk6w, Rodzic6w? Czy w pogoni za urzq_dzaniem coraz bardziej
dostatniego ±ycia materialnego mamy jeszcze czas do okazania wdzi~cznosci
tym, kt6rzy dali nam ±ycie i wychowanie? Jak cz~sto idziemy na cmentarz do
miejsc swi~tych z prochami naszych najbliZszych, by wspomniec Ich pielgrzymowanie?
Ta skrornna praca jest pr6bq_ odtworzenia jednej z wielu podr6±y. Jej
celem jest przyblizenie moim Dzieciom, Wnukom, mojej najblizszej Rodzinie,
moim wsp6lmieszkancom Tr6jcy i okolicy- moich los6w, historii mojego ±ycia, a na jego kanwie histori~ naszej Rodziny, Rodziny LASKOWSKlCH.
Prac~ tq_ dedykuj~ mojej Drogiej Zonie Danucie, kt6ra wiernie towarzyszy mi w doli i niedoli i pomagala mi w gromadzeniu material6w do niniejszego opracowania. Dedykuj~jq_tez moim Dzieciom i Wnukom. Moze kiedys po
latach znajdq_ chwil~ czasu, przejrzq_poz6lkle kartki tych wspomnien, por6wnajq_ swojq_podr6z z mojq_ i dojdq_ do wniosku, ze w wielu przypadkach etapy
podr6±y i doswiadczenia sq_ podobne, choc tak ·odlegle w czasie. Dzis mog~
±yczyc, aby Wasza podr6z byla udana; szcz~sliwa, bezpiecznai jak najdlu:lsza.
9
W pracy tej wyrazam wdziycznose moim sp. Rodzicom Antoninie i J6zefowi za dar :lycia i wychowania szczeg6lnie wlasnym przyl<ladem postypowania Matki i Ojca; za to, ze wszczepili we mnie najcenniejsz'l cechy,jakajest
wiara i pracowitose, czysto ponad sily dzieciycych w6wczas r'lk. Jestem Im
wdziyczny za <lane mi i moim Braciom wyksztalcenie oplacone ogromnym
wyrzeczeniem, za serce i milose. Ta szkola przydala mi siy w :Zyciu wlasnym, w
wychowaniu i postypowaniu z moimi dzieemi.
Praca ta jest pol<lonem przed naszymi drogim\ Przodkami. Jestem dumny, ze wywodzy siy z tak: licznego rodu. Ich :Zycie, czyny, pracowitose, m'l_drose,
honor i patriotyzm mog'l bye wzorem dla nas i nastypnych pokokn. Zdajy
sobie sprawy, ze nasi Przodkowie :Zyli w innych historycznie czasach stwarzaj'lcych okreslone warunki. My :lyjemy ju:Z inaczej; nasze Dzieci i Wnuki w
coraz lepszych warunkach cywilizacyjnych.
Ale gdzies glyboko w duszy cos gra z przeszlosci, cos wielkiego, co nas
l<tczy - wiyz rodzinna, rzecz najswiytsza, najwaZniejsza i najblizsza!
Domu rodzinny!
Byles mi kolebkq,
Przystani'l i milosci<t
Domu m6j rodzinny,
Wspominam Twe granie,
Diwiyk czysty, niewinny
I Twoje kochanie.
Stale wracam mysl'l
Do minionych dni
I czym prydzej biegny,
By stan'le u Twych drzwi.
Chey Ci spiewae ty piesn
Aw niej zamkn'l_e wszystko!
Milose gor'l_C'l i czese
I pragnienie
By zawsze bye z Tobq,
Bye blisko!
Pracy t<\_ w formie skromnej biografii, podzielilem na kilka rozdzial6w
obejmuj£tcych m.in. wczesne dziecinstwo w domu rodzinnym w Tr6jcy - a:Z do
repatriacji na Ziemie Zachodnie (do 1945 roku), okres adaptacji w nowym
10
miejscu zamieszkania i okres nauki szkolnej w Szkole Podstawowej w Jablonnie i w Liceum Og6lnoksztalc<tcym w Wolsztynie, zalozenie wlasnej rodziny,
okres pracy zawodowej oraz ostatni okres - w stanie spoczynku emerytalnego.
W te wspomnienia wplatam ciekawsze, nieraz trudne i tragiczne, wydarzenia wsp6lczesnej historii regionalnej, w kt6re bylismy ,,wpl'ltani", kt6re toczyly siy w ,,polu naszego widzenia" z naszym biemym lub czynnym udzialem
(np. eksterminacja ludnosci polskiej na Kresach Wschodnich, okupacja hitlerowska, walka zbrojnego podziemia w pierwszych latach powojennych, strajk
szkolny, okres stalinizmu w Polsce powojennej, stan wojenny oraz ostatnie lata
transformacji panstwa demokratycznego).
11
ROZDZIAL I
GDZIE SZUM PRUTU, CZEREMOSZU,
TAM MOJE KORZENIE
1. Tr6jca - moja wies rodzinna
Tr6jca- przed wojnq byla pi~knq wsiqpoloZonqna krancach pol:udniowo-wschodniej Rzeczypospolitej na Huculszczyinie, Ziemi Pokuckiej graniczqcej z Rumunict. Malowniczo polozona na
wielu stokach Pokucia, u
podn62a Karpat Wschodnich, w dolinie potoku
Horozna i przylegajctca do
prawego brzegu wartkiej
rzeki Prut.
Rye. 1. Widok z mostu
na rzek~ Prut brzemiennej
w wody podczas opad6w
i pefnej mielizn podczas
suszy
Wies ta byla bardzo
rozlegla, cictgn~la si~ kilka kilometr6w; zagrody
porozrzucane byly wsr6d
pag6rk6w na stokach Lysej Gory (355,5 m n.p.m.).
Tr6jca skladala si~ z kilku ,,dzielnic", m.in.: Chomowa, Petrylowa, Grabowc6w, Serednie (Centrum), Dolnego i G6mego Kqta; byla tam tez Ulica Polska.
Wies zamieszkiwalo w6wczas okolo dwa tysiqce osiemset mieszkai1c6w r62nej narodowosci - Polak6w, Ormian, Rusin6w, Ukramc6w, Zyd6w a
nawet Niemc6w. Przewa:lali Ukraincy. W okresie mi~dzywojennym Polacy
13
stanowili okolo 25 % mieszkanc6w wsi. Obok siebie mieszkaly rodziny r6znych nacji, m6wi<l_cych r62:nymi j~zykami i swietnie porozumiewaj<l_cy si~ tzw.
j ~zykiem kresowym, spiewnym j~zykiem polskim zrnieszanym z ukraiilskim i
fydowskim, kt6rym wszyscy mieszkancy Tr6jcy swietnie wladali. Tak wi~c
wszyscy byli ,,swoi". Nikomu nie przeszkadzalo i nikogo nie dziwilo, ze obok
Laskowskich mieszkal Budzyk, Ladowscy obok Adler6w, ci za8 obok Nahnenki,
kt6rzy z kolei graniczyli z Rozenbaumami. Wszyscy sq_sjedzi fyli w gl~bokiej
przyjaini. Pomagali sobie wzajemnie w pracy i codziennym fyciu, wymieniali
doswiadczenia w prowadzeniu gospodarki rolnej: w uprawie ziemi, hodowli
bydla i trzody chlewnej, plantacji tytoniu i innych plod6w rolnych. W czasie
Swia,t Bozego Narodzenia i Wielkanocy, a takie swi'ltrodzinnych (wesela, chrzciny, imieniny) odwiedzano si~ wzajemnie i goszczono ,,czym chata bogata".
Mlodziez razem bawila si~ na zabawach ludowych, tanczyla polskie krakowiaki, mazury i polki oraz ukramskie ,,huculki", spiewala razem polskie i ukrarnskie piesni i dumki. Zawierano wiele mieszanych malzenstw i nikogo to nie
dziwilo. Nie bylo podzialu na Polak6w i Ukrainc6w.
Na wies skladaly si~: charupy, przewaZnie drewniane i kryte strzechq, kosci6l rzymsko-katolicki (drewniany) b~d'lcy fili'lkosciola parafialnego p.w. SW.
Tr6jcy w Zablotowie, cerkiew p.w. sw. Tr6jcy, dwie polskie restauracje, dwie
fydowskie karczmy i ukramski szynk. Obok polskiego kosciola na dziedzmcu
przykoscielnym stala niewielka drewniana dzwonnica wzywaj'lca dwoma sygnaturkarni wiemych nanabozenstwakoscielne. Naprzeciw kosciola, po drugiej stronie
ulicy, na samym naroZniku stala pi~kna
drewnianakapliczka (ufundowana przez
szlacht~ polskaj, pod kt6r'l cz~sto mozna bylo spotkac naboZnie modl'lcych si~
rnieszkar1c6w Tr6jcy.
Rye. 2. Kapliezka w Tr6jey (odrestaurowana w 1992 r.)
Tuzprzy ko8ciele, za dziedzirlcem,
stal okazaly murowany Polski Dom Ludowy zbudowany ze spolecznych skladekPolak6w, w kt6rym odbywaly si~ ze14
brania wiejskie, wystawiane sztuki teatralne w wykonaniu rnieszkarlc6w Tr6jcy,
cwiczenia ch6ru, zabawy ludowe a takZe r6ine kursy i wyklady. Byla tez niewielka
Publiczna Szkola Powszechna im. Stanislawa Kostki (z klasarni l<tCzonyrni od 1-ej
do V-tej), do kt6rej uc~zczaly dzieci polskie, ukrairlskie i iydowskie (te, kt6re chcialy). W szkole tej uczyly dwie nauczycielki polskie. Natorniastreligii uczono w dw6ch
grupach: osobno dla dzieci polskich - ksi'l_dz katolicki, a dla dzieci ukrairlskich ~po~.
Nie moina nie wspomniec o duiym folwarku i uroczym dworku dz1edzic6w Zadurowicz6w i Dobk6w, ale to oddzielna historia, do kt6rej jeszcze wr6c~
niebawem. Na odnodze Prutu, za wsiq, bliZej Zablotowa, na tzw. Mlyn6wce stal
mlyn wodny obsluguj'lCY rolnik6w okolicznych wsi.
Nad wsi'lg6rowal kilkumetrowy krzyz wzniesiony przez Polak6w na najwyiszym wzniesieniu Chomowa. Tu r6wniez cz~sto odprawiano okolicznosciowe nabo2:enstwa, odmawiano litanie,
a w~drowcy odpoczywali i modlili
si~ w cieniu pot~inego krzyia. Wok6l Tr6jcy rozciqgaly si~ wyfynne
laj<i, pastwiska i bardzo fyzne pola
upraV{Ile.
Rye. 3. Ustawianie i poswi~eenie
krzyza ufundowanego w 1923 roku
przez szlaeht~ zagrodowq oraz
Oehotniezq Straz Ogniowq Tr6jey
Tr6jca-jakiezpolskajej nazwa, miala wiekowe tradycje dobrych stosunk6w mi~dzys'lsiedz­
kich. Od wiek6w zgodnie wsp6lZyli
tutaj Rusini, Ukramcy i Polacy, kt6rzy z dziada pradziada zd'lZyli tu
zapuscic gl~boko wielowiekowe
korzenie. Ponoc w XI wieku, jako
w~drowni kupcy, przybyli na okoliczne tereny, u boku wojsk Boleslawa Chrobrego, nasi polscy przodkowie. Zauroczeni Prutem i przepi~kn'l okolic'l zostali
w Tr6jcy, pobudowali domy i chwalili Pana na przyjaznej Ziemi Pokucia.
15
Mieszkancy Tr6jcy, zwlaszczaPolacy, trudnili siy hodowl'l bydla, trzody
chlewnej, owiec i ptactwa domowego. Uprawiali zbo:Za: dorodnq pszenicy,
jyczmien, kukurydzy, len i slonecznik, z okopowych- buraki cukrowe i ziemniaki a ponadto plantacje tytoniu, z kt6rych zbiory tytoniowych lisci, po uprzednim suszeniu, dostarczano do pobliskiej fabryki tytoniu w Zablotowie. Wielu z
Polak6w dodatkowo trudnilo siy rzemioslem na potrzeby mieszkanc6w okolicznych wsi, m.in. kolodziejstwem, krawiectwem, tkactwem, szewstwem, rymarstwem, kowalstwem, stolarstwem, gamcarstwem i innymi.
W Tr6jcy, w okresie miydzywojennym, warsztat kolodziejski prowadzil
Adler, warsztat szewski - Korzeniowski, warsztat krawiecki - dw6ch J6zef6w
·Laskowskich Geden z nich - to m6j Ojciec), warsztat tkacki - F. Laskowski (m6j
~
,
Dziadek), kuiniy i kowalstwo
- S. Rozycki. Handlem blawatami zajmowal siy Sz.
Kiirzberg, za5 r6inymi towa·~~ rami przemyslowymi handlowali: A. Solinski, A. Szech, S.
Sznap. Wyszynk trunk6w prowadzili Zydzi: E. Bejnisch i T.
Lieber.
-
Rye. 4. Cerkiew w Tr6jey
(stan z 1992 r.)
Rye. 5. Ottarz w eerkwi
w Tr6jey
(stan z 1992 r.)
We wsi mieszkaly dwie
akuszerki: A. Podlaska i P. Woronczuk gotowe na kaide wezwanie do rodzqcych matek,
bez wzgl¢u na to czy byla to
Polka, Ukrainkaczy Zyd6wka.
16
W Tr6jcy zawi<l_zala siy Sp6ldzielnia Spoiywc6w ,,Spolem" oraz kooperatywa ,,Jednist". Czynna tei byla olejarnia W. Bilika, w kt6rej tloczono oleje z lnu
i slonecznika na domowe potrzeby mieszkanc6w okolicznych wsi. Dzialaly tei
pryinie dwie organizacje: Zwi'l_Zek Strzelecki i Zwi'l_Zek Szlachty Zagrodowej.
Ukraincy, jak wiykszosc mieszkanc6w Tr6jcy, zajmowali siy takie rolnictwem na bardzo rozdrobnionych gospodarstwach, naleieli do biedoty chlopskiej i iylo im siy gorzej nii Polakom. Sezonowo najmowali siy do pracy na
majq_tku ziemskim u Zadurowicz6w i Dobk6w.
Czysc Polak6w r6wniei pracowala ,,na stale" na folwarku u dziedzica
na stanowiskach lefoiczych, lowczych, gaj owych, drwali, oborowych, masztalerzy, parobk6w, kucharzy, pokoj6wek (np. moja Mama). Kilku myiczyzn pracowalo w fabryce tytoniowej w Zablotowie (np. m6j dziadek- ojciec Mamy).
Kilka rodzin iydowskich zamieszkalych w Tr6jcy zajmowalo siy przewainie handlem, kupiectwem i przetw6rstwem mleka, a takie prowadzeniem
wiejskiej karczmy poloionej obok kosciola katolickiego.
W ,,Slowniku geograficznym Kr6lestwa Polskiego i innych kraj6w slowianskich" wydanego w 1892 roku znalazlem takq_ oto informacjy o wsi Tr6jca:
,,Tr6jca, wies w pow. sniatyrlskim, 28 km na zach6d od Sniatyna, 6 km
na pld od Zablotowa. Na pln leiq_Borszcz6w i Chlebiczyn Dolny, na wsch6d
Demycze i Ilirlce, na pld-wsch Troscianiec, na pld Chomczyn, na zach Mykietnice (obie w pow. kossowskim), na pld-zach Cuculin (czysc Siemiakowiec w
pow. kolomyjskim).
P6lnocnq_ krawydziq_ obszaru Tr6jcy przeplywa Prut. Wody z pln czysci
zabiera jego prawy doplyw, potok Horozna; z pld czysci potok Krewobrytki,
tworzq_cy wraz z Stefan6wkq_potok Cuculin (prawy doplyw Prutu) i potok Dolhowiec, prawy doplyw Cuculina. Srednie wzniesienie 300 ppm Na pld-zach Wznoszq siy: Grusz6w (349 m), Rypa (374 m) i Ploska w ,,Wielkim Lesie" (450 m).
W Tr6jcy istniala szlachta zasciankowa jui za czas6w I Rzeczpospolitej.
Miljqtek dworski w Tr6jcy naleial m.in. w latach 1780 - 1799 do Teodora hr.
Potockiego, p6Zniej, do 1799 roku- do Piotra Rojowskiego, na przelomie XVIII
i XIX wieku- do Aleksandra i Kajetany (zAbrahamowicz6w) Zadurowicz6w,
p6Zniej do ich c6rki Mieczyslawy, kt6ra wyszla za mq_i za Zdzislawa Dobka.
Ostatnimi wla8cicielami majq_tku w Tr6jcy byla Maria z Dobk6w Wartanowiczowa z m~iem. Uroczy dworek szlachecki z piyknym parkiem i ogrodem poloiony byl na uboczu wsi, w pobliiu Prutu.
17
Majqtek sl<ladal si~ z 601 ha, w tym 454 ha fyznej ziemi omej, 111 ha laj< i
ogrod6w, 15 ha pastwisk, 21 ha las6w. Pozostala powierzchnia giunt6w (1339 ha
ziemiomej, 797halqkiogrod6w, 828 ha pastwisk i 2 aty
lasu) nale:Zala do rozdrobnionych gospodarstw rolnych
mieszkallc6w grninyTr6jca.
Rye. 6. Dworek w Tr6jey
Tr6jca nalezala do
parafiirzymsko-katolickiej w
Zlblotowie, parafia greko-katolicka w miejscu, dekanat
kolomxjski. We wsi cerkiew pod wezwaniem Sw. Tr6jcy, kaplica, kasa po:Zyczkowo grninna z kapitalem 2980 zlr i mlyn".
LiczbaludnoSci wposzczeg61nych latach prz.edstawialasi~nastwujq_ro: w 1799r.
- 1102 mieszkallc6w, w 1816 r. - 1306 mieszkafJ.c6w, w 1824 r. - 1414 mieszkafJ.c6w, w
1880 r. - bylo 517 dom6w mieszkalnych i 5 dom6w mieszkalnych na obszarze
dworskim, 2295 mieszkanc6w w grninie, wtym: 1974
Rusin6w, 267 Polak6w, 99
Zyd6w, 90 Niemc6w.
Rye. 7. Prawdopodobny
wyglqd kosci6tka w Tr6jcy
(rys. E. Laskowski)
Wedlug wyznania:
1885 gr-kat, 391 rzymskokat, 99 izrael., 6 innych wyman." (przyp. moj: W roku 1929 liczba mieszkallc6w Tr6jcy przekroczyla 2800
os6h Stan ten utrzymal si~ a:Z do wybuchu II wojny swiatowej).
Tr6jca S<t5iadowalazwioskami llillce, TroScianiec, Rudniki, Tuczapy, Kniazie,
Zaprucie, Debeslawce, Demytcze, Chlebiczyn, Borszc:zOw i Siemiakowce.
18
2. Zabfot6w
Tr6jca nalezala do gminy Zablot6w, malego miasteczka (w roku 1925
okolo 5740 mieszkanc6w, w tym 25-28 % Polak6w) lezq_cego po drugiej stronie Prutu, wzdluZ jej brzegu. W Zablotowie miescily si~ najwa:Zniejsze urz~dy,
poczta, sklepy, stacja kolejowa z mozliwosciq_ dojazdu w kierunku Kolomyi
lub Sniatyna, kilka drobnych zal<lad6w przemyslowych, m.in. fabryka papieros6w i tartak parowy. Stal tez pi~kny, murowany kosci6l polski, kt6ry byl kosciolem parafialnym r6wniez dla mieszkanc6w Tr6jcy.
W cytowanym ju:Z wyzej ,,Slowniku geograficznym Kr6lestwa Polskiego ... " znalazlem ciekawe informacje sprzed 1890 roku o Zablotowie - najbliZszym miasteczku kolo Tr6jcy:
,
,,Zablot6w, miasteczko w pow. sniatyiiskim, 21 km na zach6d od Sniatyna; ma sq_d okr~gowy, stacj~ drogi zelaznej lwowsko-czerniowieckiej, mi~dzy
Kolomyjq_a Sniatynem, odlegle od Lwowa o 215 km, urzq_d pocztowy w miejscu. Na wsch6d lezq_ Kubaki i Tuluk6w, na poludnie Ilmce, na zach6d Demytcze, na p6lnoc Buczaczki i Trofan6wka (obie w pow. kolomyjskim). Poludniowq_ cz~sciq_ obszaru Zablotowa przeplywa Prut i Turka, doplyw Prutu, obie od
zachodu na wsch6d. P6lnocnq_ cz~sciq_ obszaru przeplywa Czarniawa, doplyw
Prutu, od pln-zach do pld-wsch. Wzniesienie obszaru wynosi 231 m. na poludniu, a dochodzi do 283 m na p6lnoc. Zabudowania lezq_ na lewym brzegu
Prutu i po obu bokach Turki. Poludniowq_ cz~sciq_ obszaru Zablotowa przebiega
gosciniec i tor kolejowy.
Majq_tek ziemski Zablotowa liczyl 155 ha ziemi omej, 7 ha laj< i ogrod6w,
15 ha pastwisk, 10 ar6w lasu. Na drobne gospodarstwa rolne sl<ladalo si~: 1310
ha ziemi omej, 328 ha laj< i ogrod6w 172 ha pastwisk, 7 ar6w las6w.
W roku 1890 w Zablotowie bylo 656 dom6w mieszkalnych, 4054 mieszka6.c6w w grninie (1652 gr-kat., 383 rzym-kat., 2009 Izrael., 10 innych wyznan).
Ludnosc: 1556 Rusin6w, 563 Polak6w, 1919Niemc6w, 6 innej narodo~osci). Parafia rzymsko-katolicka w miejscu, dekanat kolomyjski, archidiecezja lwowska. Do parafii nalezq_: Albin6wka, Borszcz6w, Chlebiczyn Dolny,
Demytcze, D:Zur6w, Hallkowce, Ilmce, Kielich6w, Lubkowce, Oleszk6w, Popielniki, Rudniki, Tr6jca (podkr. moje),Troscianiec, Tuluk6w, Widyn6w, Zadubrowce. Parafi~ fundowal w r.1605 Stanislaw Wolucki z Boguszyc, chonl:ly
rawski, dziedzic Zablotowa. Kosci6l drewniany, konsekrowany w 1833 roku,
19
pod wezwaniem sw. Michala. Zablot6w jest siedzib<t S<tdu powiatowego.
W miasteczku jest szkola etatowa dwukl.asowa. Zablot6w jest siedzib'l
c.k. zarzqdu fabryki i zakupna tytuniu".
W ,,Ksi~dze adresowej miejscowosci polskich na Kresach Wschodnich"
z 1929 roku odnotowalem niezwykle ciekawe informacje o funkcjonujqcych w
tym czasie w Zablotowie zawodach, zakladach i rzemioslach, oraz ich przedstawicieli i wla8cicieli. Warto o nich wspomniec.
W Zablotowie bylo kilka cech6w rzemieslniczych, dzialalo stowarzyszenie kupc6w. Ka.Zdego wtorku odbywaly si~ targi dla okolicznych wsi. Byly
trzy mlyny wodne. Znana byla Panstwowa Fabryka Wyrob6w Tytoniowych.
Burmistrzem Zablotowa byl w6wczas Polak Wl. Buszyilski, komendantem
Ochotniczej Stra.Zy Ogniowej - Jozef Tomaszewski. Dobrze prosperowala kasa
poiyczkowo-oszcz~dnosciowa pod nazwq ,,Kasa Stefczyka". W miescie czynne byl)r trzy jadlodajnie prowadzone przez S. Hoffenberga, N. Singera, L. Wallera if Eisenkrafta i dwie restauracje M. Krzywieckiego i E. Streiflera.
Do .wazniejszych zaklad6w naleiy zaliczyc:
• sp6ldzielnie (kooperatywy): KooperatywaRuska,,Powitowyj Sojuz" i ,,Wlasna Pomicz'', kt6rymi kierowali Ukrarncy,
• mleczamia (wlasnoscn J. Eisenkraft, D. Szom, J. Tanenupf),
• trzy mlyny wodne (1-y: D. Baranowski, 2-i: B. Kostiuk, 3-i: Rostin, D. Lukaszczuk),
• fabryka mydla ( S. Stahl),
• olejarnia (W. Bortaj, G. Kraum, D. Kurtycz, K. Lepcun, L. Melzer),
• handel bydlem (B. Fischel, H. Kreisel, L. Walter),
• handel drzewem (N. Kem, F. Kreszel, J. Spiner, J. Weich,
• pracownia torebek papierowych (A. Littman),
• Panstwowa Fabryka Monopolu Tytoniowego,
• agentura ubezpieczeniowa (E. Juris, L. Rubin),
• wytw6rnia material6w betonowych (M. Szuttner),
• fabryka w6d gazowych (S. Dunst, J. Engler),
• transport i komunikacja samochodowa (A Lukaszewicz i J. Wolanski).
Imponuj~ca jest wielorakosc zawod6w, In.in.:
• lekarze medyczni (dr M. Eisenberg, dr J. Fleiszman, dr Ar. Nussenblat),
• lekarz weterynarii (Wl. Borodajkiewicz),
• technik dentystyczny (M. Granik),
• adwokaci (dr Erdheim Pink, dr Z. Karpel, dr F. Teicher), dr Wl. Murynowicz,
dr S. Redisch),
• notariusz (W. Buszyilski, brat burmistrza),
• wla8ciciel ziemski (Grzegorz Jakubowicz),
• akuszerki (R. Jaworska, Z. Majer, A. Urbanska),
• bednarz ( E. Rozyniak),
• b~a~harze (M. ?oldhamer, M. Klein, S. Schargel, K. Rosentauer, W Steinkohl),
• c1esle (Ch. Chimiak, F. Fuchs, H. Pawluk),
• fryzjerzy (S. Birbaum, J. Hirom, M. Horn, B. Stenbock),
introligator (B. Gross),
.
• kolodzieje (J. Ceholnik, S. Goruk, K. Koblanski, J. Schnell),
• kominiarz (D. Jaremijczuk),
• koszykarz (N. Nag6rny),
.
• kowale (M. Botulinski, W. Druk, M. Ferst, M. Kusaniec, J. Nestoruk,
P. Nestoruk, J. Smetanski, J. Werstler),
.
• krawcy (Ch. Brecher, S. Drimer, A. Hechler, A. Hoffuer, M. Ostrowski,
S. Salomon, A. Strzempek, J. Weiner),
• kusnierze (J. Demianiuk, L. Demianiuk, M. Korzeniowski, M. Oryszczuk,
M. Spierer, J. Wenkert),
• malarz (W. Ochocrnski),
• murarze (J. Doczel, M. Mozdzierz),
• piekarze (M. Dunst, M. Feldschneider, M. Fund, M. Rubin),
· • powroinik (Ch. Burg),
• rymarze (N. Dobrowolski, S. Lewicki),
• rzeinicy (F. Botulillski, J. Breindel, M. Breindel, J. Schmik, M. Fischel
E. Grunka, B. Lieber, S. Lisowski, K. Luborak, J. Lazarow, M. Merzer'.
D. Schaffer, M. Sperber, J. Schmidt, N. Locker, K. Sojcher),
• stolarze_ (S. Bremdel, M. Gartenlaub, M. Grumer, M. Heichel, J. Helfenbein,
. P. MateJczuk, A. ~ozenbaum, A. Stempler, E. Tillinger, A. Wisniowski),
• szewcy (N. Bab1uk, W. Baczyiiski, M. Burg, X. Fingerer, Ochocinski
S. Poluk, L. Rejter, M. Sandler, M. Sloniowski, F. Skowronski, M. Thau'.
S. Zaleski,
• tapicer (S. Wieselberg),
• tokarz (M. Trechter),
• zegarmistrze (N. Heisler, H. Kramer, 0. Rosenkrantz).
20
21
Bylo tez wiele sklepow i skladow magazynowych, m.in.:
• apteka ,,Pod Opatrznosci'l Boskq'' (M. Barbag),
• sklepy z blawatami (S. Blaustein, N. Feliks, S. Felzenstein, A. Kressel, J. Preminger, F. Rubin, A. Rubinger, B. Thau, J. Thau, N. Thau, Ch. Rosenblatt),
• sklep z drozdZami do wyrobu win i pieczywa (A. Deutsch,, L. Tillinger),
• drogeria (M. Bechar),
• sklep z drobiem (S. Rein),
• skup i sprzedaijaj (D. Burg, J. Burg, M. Goldnar, H. Kreisel, Ch. Kranthamer,
A. Werth),
• sklep z naczyniami kuchennymi (M. Goldhammer, B. Grunwerg, F. Kresse!,
W. Steinkohl),
• ksi~gamia (J. Frost),
• m'lki i przetwmy zbozowe (Ch. Rubin, M. Chodowar),
• obuwie (F. Lindenhaum, S. Stengel, M. Thau),
• owocamia (owoce i warzywa) (Ch. Burg, Weiner, B. Burmil, 0. Friedman),
• narz~dzia rohlicze (A. Garfinkiel),
• rowery (H. Kramer),
• towary r6ine (J.Adlerstein, J. Burg, J. Diak, M. Dunst, M. Fritz, J. Frost,
L. Fuchs, M. Goldner, M. Goldschmied, P. Kamillska, K. KMotlarczuk,
J. Kr~buszniewski, M.Lindauer, B. Lindenbaum, J. Migocki, F. Pauker,
R. Rat, R. Reiner, M. Reiter, R. Rozenbaum, G. Schachter, C. Schachter,
M. Sojcher, D. Sonenblum, M. Steiner, L. Sternberg, R. Steinberg, Ch. Thau,
M. Thau, S. Tillinger, J. Urbanski, Ch. Walzer, M. Weiss, R. Wolanska),
• wyroby ze sk6ry (N. Klasz, Ch. Kreszel, F. Lindenbaum, Ch. Locker,
N. Locker, K. Sojcher),
• s61 (W. Schmidt),
• szl<lo okienne (M. Gartentaub, F. Kressel, Al. Werth, Ar. Werth),
• sledzie - rybny (H. Kramer),
• wyroby tytoniowe (N. Friedmann, W. Schmidt),
• ubrania gotowe (M. Gensler, H. Greif, N. Gutherz, D. Klier, J. Klinghofer,
R. Reiner),
• w~dliny (J. Botulin.ska, J. Gawronski, S. Lisowski),
• sl<lad opalowy z w~glem (A. Garfinkiel, A. Kem, J. Spiener),
• wyszynk trunk6w (G. Brettler, W. Danyluk, R. Druckman, R. Dunst, D. Engler,
Haber, Landau, F. Preminger, H. Suchar, B. Thau, X. Thau, S. Walzer),
22
• skup i sprzedai zboza (D. Adlerstein, S. Bloch, M. Dunst, H. Elster, J. Engler,
Ch. Bichsel, M. Gensler, M. Glatt, S. Glatt, F. Helfer, L. Korn, F. Sperber,
J. Sternberg, M. Sternberg, R. Sternberg,
• zelazne wyroby (S. Demer, A. Garfinkiel, M. Garfinkiel, 0. Haber, S. Rubin.
L. Walzer.
Zdziwiony jestes chyba Czytelniku tak dlugim wyliczaniem nazwisk ludzi zwiaµnych z iyciem gospodarczym Zablotowa. Widac wyrainie z tej ,,wyliczanki", ze wi~kszosc wl:aScicieli sklep6w, zal<lad6w, sl<lad6w, inteligencji,
zawod6w rzemieslniczych- to Zydzi i Niemcy a tylko znikoma cz~sc to Polacy
i Ukramcy.
,,
.
3. Sn1atyn
Tr6jca i Zablot6w naleialy do powiatu sniatyilskiego. SNIATYN to
kilkunastotysi~czne miasteczko nad Prutem odlegl:e od Tr6jcy o 28 kilometr6w, 92 km od Stanisl:awowa. Leiy przy trakcie kolomyjsko-czerniowieckim i
kolei lwowsko-czerniowieckiej biegn'lcej przeciwlegl:ym brzegiem Prutu.
Jest to gr6d si~gaj'lCY SW'l histori'l XI w. Byl: najezdZany i wydzierany
wzajemnie przez wielu ksiaj:'lt ruskich. Po wcieleniu Rusi Czerwonej do Polski w 1340 r. miasto Sniatyn jako przygraniczne zostal:o obsadzone przez kr6la
Ludwika zal:og'l w~giersk'l. W 1415 r. w miescie przebywal: kr61 Jagiello przyjmuj'lc hold i posl:uszenstwo od wojewody woloskiego Aleksandra, jego bojar6w oraz posl:6w od cesarza i patriarchy konstantynopolskiego prosz'lcych o .
pomoc kr6la przeciw Turkom. W 1448 r. kr61 Kazimierz IV zamienia prawa
mieszczan z polskiego i ruskiego na niernieckie. 20 wrzesnia 1485 r. przebywal
tu Kazimierz Jagiellonczyk, aw 1497 r. przeprawial si~ przez Prut pod Sniatynem Jan Olbracht ze SZC:zlltkami swych wojsk wracaja,.c z nieudanej wyprawy
woloskiej. W 1570 r. zaraza powietrza zdziesi'ltkowala mieszkanc6w rniasta i
okolicy. W 1576 r. w Sniatynie stan'll ze swoj'lswitq, tui po obiorze na kr6la,
ksi(\.Z~ siedrniogrodzki Stefan Batory.
Sniatyn byl rniastem handlowym, szedl tu trakt handlowy na wsch6d.
Slynne byly jarmarki, na kt6re zjezdZali si~ W~grzy, Wolosi i Grecy. Handlowano tu miodem, woskiem, kollrni i wolami. W czasie takiego targu w 1589 r.
na rniasto napadli Turcy, podpalili wiele dom6w i uprowadzili znaczn'l cz~sc
kupc6w i ich towary. W 1618 r. kr61 Zygmunt III uwalnia wszystkich rniesz-
23
czan Sniatyna od wszelkich ci~:Zar6w i podatk6w, by mogli vy zamian wzniesc
zamek warowny dla obrony rubie:Zy Rzeczpospolitej . W 1628 r. kr61 pozwala
Onnianom, Grekom i ludziom innego wyznania osiadac w Sniatynie, trudnic
si~ handlem i rzernioslami, zakladac folwarki, ogrody, pasieki, browaiy na sycenie miod6w a rniasto murem lub walem opasac. Nowo osiadaj<tcych si~ w
miescie uwalnia na 15 lat od wszelkich podatk6w. W 1662 r. kr61 Jan Kazimierz potwierdzil uwolnienie od wszystkich ci~:Zar6w i podatk6w dla mieszczan Sniatyna. W 1673 r. przez Sniatyn przechodzil kr61 Jan Sobieski ci~<tC z
wojskiem pod Chocim. W roku 1768 odnotowano istnienie: fary, klasztoru oo
dorninikan6w, kosciola onnianskiego, 6 cerkwi, 6 mlyn6w, palacu drewnianego, mostu przez fos~, spalonego rynku, posrodku kilka murowanych sklep6w.
W 1880 r. Sniatyn liczyl 10832 mieszka:rlc6w, w tym 4306 wyznania
grek.-kat., 1924 rzym.-kat., 82 orm., 82 gr.-wsch., 431 ewang., 4063 izrael. I 8
bezw. Parafia rzym.-kat. istniala juz przed 1568 r. (diecezja lwowska). W 1857
r. poswi~cono murowany kosci6l p.w. NMP. Sniatyn byl dawniej rezydencj<t
biskup6w bakonskich. W 1643 r. Piotr Potocki,, starosta sniaty:rlski, zalofyl
klasztor dominikan6w, zniesiony w 1788 r. W 1802 r. zostala utworzona parafia grek.-kat. z 4 samoistnych parochii.
W miescie byla wydzialowa szkola m~ska; szkola etatowa 4-klasowa
zenska. W 1843 r. zalozono dom kalek na 15 ubogich aw 1847 r. powstal
szpital powszechny na 14 chorych.
Powiat foiatynski stanowi cz~sc Pokucia. Graniczy na wsch6d i i poludnie z Bukowin<l, na pld-zach z pow. kosowskim, na zach z pow. kolomyjskim, na pln z pow. horodenskim. Dolina Prutu przecinaj<tca powiat w kierunku od zachodu na wsch6d, dzieli ten obszar na dwie polowy: p6lnocn'l z klimatem
stepowym (cz~sc wyfyny podolskiej) i poludniow<t, stanowi<tC'l cz~sc podn6:Za
karpackiego (Czamohory i Karpat siedmiogrodzkich). Lewe dorzecze Prutu to
kilka malych doplywow, prawe - to znaczne doplywy: Czeremosz i Rybnica
gromadz<tce wody licznych drobnych potok6w g6rskich.
Zyzna gleba cz~sci stepowej i dolin g6rskich sprzyjala uprawie kukurydzy, pszenicy, Zyta,j~czrnienia. Owies i ziemniaki uprawiano na podg6rskich
obszarach. Opr6cz tego uprawiano tyton, konopie, buraki cukrowe i koniczyn~ . Wa:ln<t gal~zi<t gospodarstwa byla hodowla bydla i owiec na rozleglych
poloninach. Byla tez niewielka kopalnia w~gla karniennego w Nowosielicy
(kolo Zablotowa).
24
W 1870 r. w powiecie bylo 8 cegielni, 8 gamcarzy, 3 krochmalnie, 55 mlyn6w,
1 browar, 3 gorzelnie, 3 fabryki tytoniu, 1 tartak wodny, 62 warsztaty tkackie. Pov.~at
liczyl 68.193 mieszkallc6w w 42 osadach, 41 grninach i 36 obszarach dworskich. Na
terenie powiatu byla szkola wydziakiwa -4-klasowa szkola zenska w Sniatynie, etatowe m~kie 2-klasowe szkoly w Zablotowie, Kaifowie i Ro:Znowie, 19 szk6l 1-klasowych, 4 filialne i 8 niezorganizowanych. Czynnych bylo wiele kas po:Zyczkowych, np.
w nm.each z wkl:adem 5195
zlr, w Tr6jcy - 2150 z1r.
Rye. 8. Centrum Sniatyna
(widok obecny -1992 r.)
Powiat Sniatyn w
okresie mi~dzywojennym
zajmowal obszar 567 krn2 i
mial okolo 80.000 mieszkanc6w, przewaZnie Rusin6w, Ukramc6w i Polak6w, kt6rych bylo okolo 10.000 os6b. Powiat skl:adal si~ z
czterdziestu wsi soleckich. Byly tu trzy parafie rzymsko-katolickie. Parafie powiatu
sniaty:rlskiego naleZaly do dekanat6w w Horodence i Kolomyi.
Liczb~ zamordowanych przez nacjonalist6w spod znak11 OUN-UPA okresla si~ szacunkowo na minimum 500 os6b, tj. okolo 5 % og6lu zamieszkalych w
tym powiecie Polak6w.
Nieco szerzej okres okupacji sowieckiej i niemieckiej podczas II wojny swiatowej przedstawiam na przykl:adzie powiatu kolomyjskiego, gdy:Z podobnie wygl<tdalo w sq_siednich powiatach wojew6dztwa stanislawowskiego, w tym w powiecie
sniaty:r1skim.
4. Koiomyja
.tvlieszkancy Tr6jcy i Zablotowa byli silnie zwi'l.Zani z Kolomyj<t ze wzgl~­
du na jego bliskosc - okolo 18 km, dobre pol1tczenie kolejowe, wi~ksz<t mozliwosc zbytu swoich plod6w rolnych oraz wymiany towarowej. Dlatego nie spos6b nie wspomniec o tym uroczym miasteczku.
Pierwsze wzrnianki o Kolomyi pochodz<t z 1240 r. w zwi1tzku z solonoSn<t ziemi<t kolomyjsk<t nalez<tC'l do ksi~stwa halickiego. Nazwa miasta naj25
trzy szkoly etatowe o l na-
prawdopodobniej wywodzi si~ z polq_czenia dw6ch wyrazO\'( kolo-Myja (slowianska nazwa rzeki). Osada powstawala kola Myji. Stq_d Kolomyja.
W XV w. ziemia kolomyjska wchodzq_ca w sklad Rusi Halickiej znalazla siy pod rzq_dami Korony. Pod opiekq_Kazimierza Wielkiego Kolomyja rozpocz~la nowy okres szybkiego rozwoju gospodarczego i politycznego. Kr61
Kazirnierz nadaje miastu prawo magdeburskie, zas kr61 Jagiello w roku 1424
rozszerza przywileje i przyznaje herb- ,,glow~ orlq_ ukoronowamt_" i zezwalana
umieszczenie kr6lewskiej korony w pieczyci miejskiej.
Miasto polozone jest na le,rym brzegu rzeki Prutu. Jest stolicetPokucia.
Wskutek cz~stych wylew6w i powodzi, wyrzq_dzajq_cych mieszkancom znaczne szkody, przeniesiono osiedla dalej od brzegu w bezpieczne miejsca. Kolomyja posiadala od samego poczettku bardzo korzystne warunki rozwojowe tak
pod wzgl~dem geograficznym, hydrograficznym jak i morfologicznym.
W 1412 r. kr61 Jagiello ufundowal kosci6l: z klasztorem dominikan6w. W
1443 r. kr61 Wladyslaw ustanawia przywilej zezwalajq_cy magistratowi Kolomyi
uruchomic woskob6jniy, w kt6rej mieszczanie mog<t za oplat<t wosk przetapiac.
15 wrzesnia w 1485 r. kr61 Kazimierz stanq_l z wojskami ,,obozem na szerokim
polu pod Kolomyjq, by potyg~ swq_przeciwstawic Turkom". W 1513 r. wojewoda woloski spalil doszczytnie Kolomyj~ czyniq_c spustoszenie a:Z pod Halicz.
W 1572 r. w Kolomyi bylo 7 kuSnierzy, 6 krawc6w, 12 bednarzy, slusarzy,
kowali, rymarzy i siodlarzy, 8 jatek rzeiniczych, 12 szewc6w, 10 garncarzy, 96
piekarzy, 6 pop6w.
Miasto posiadalo mocno obwarowany zarnek cz~to wystawiony na napady
nieprzyjaciela: w 1502 r. zdobyli go Wolosi, w 1532r.-Moldawianie,w1532 r. Turcy, kt6rzy miasto spalili a mieszkarlc6w wyci~li do nogi.
W 1869 r. miasto lic:zylo 460 dom6w i 8.000 mieszkarlc6w, w roku 1882
bylo ju:Z 24 662 mieszkanc6w. W 1775 r. poswi~cony zostal murowany kosci6l: pod
wezwaniem NMP Parafia grecko - katolicka posiadala dwie cerkwie: sw. Michala
iNMP.
W Kolomyi miescily si~: starostwo, powiatowa dyrekcja skarbu, setd obwodowy (obejmujq_cy 8 sq_d6w powiatowych w GwoZMcu, Horodence, Kosowie, Kutach, Obertynie, Peczeniiynie, Sniatynie i Zablotowie, urzq_d skarbowy, urzq_d cechowniczy miar i wag, poczta i telegraf, rabinat Z:ydowski. Przez Kolomyj~ biegnie
kolej lwowsko - czemiowiecka.
Bylo wiele szk6l: dwa gimnazja (od 1861 r.) dwie szkoly 4-klasowe m~skie,
Gmina zafozyla
kasy oszczydnosci, kt6ra
udzielala funduszu poiyczkowego potrzebujq_cym przemyslowcom. W 1835 r. ze skladek dobroczynnych wybudowano szpital publiczny.
Prze miasto biegly trzy waine tzw. ,,goscmce rzq_dowe": 1-y to gl6wny gosciniec karpacki, 2-i to gosciniec kutski prowadzq_cy do Kut na granicy Bukowiny, 3-i
gosciniec horodenski - przez Horodenky do Dniestru.
W miescie dzialaly dwa stowarzyszenia przemyslowe (gamcarzy i szewc6w) oraz towarzystwo muzyczne imienia ,,Moniuszki". W 1880 r. odsloniyto pomnik poety Franciszka Karpirlskiego.
Przemysl, raczej slaby, opanowany byl przez Zyd6w, podobnie handel zbozem, spirytusem, bydlem, miysem, drzewem i pierzem.
Warto dodac, ze od nazwy miasta pochodzi ,,kolomyjka'', ulubiony taniec na
Rusi Czeiwonej jak tez i piesni ,,kolomyjki" bardzo rozpowszechnione na calym
Pokuciu.
4 czeiwca 1898 r., w setnq_ rocznicy urodzin Adama Mickiewicza, na lewym
brzegu Rydyl6wki przeplywajq_cej przez park, na dwustopniowym cokole z kamienia larnanego ustawiono karpacki glaz, w kt6ryrn urnieszczono brq_zowy medalion
z wizerunkiem wieszcza. Wok6l: niego \\ykuto napis: ,,Adamowi Mickiewiczowi
Rodacy 1898 r."
Okres mi~ojenny to dalszyrozw6j miasta. Wybudowano cegielni(( Ramler6wk~, powstalo wiele restauracji, m.in. restauracja Sibzera, Gambrinusa, spotkac mo:lna bylo warsztat rymarza Deckera, krawca Priesla, aptek~ Bechera, podziwiac pomnikJ. Pilsudskiego, odwiedzic kino ,,Gwiazda". Powstaly nowe swiq_tynie
obrzq_dku greko-katolickiego, prawoslawnego i ewangelickiego.
26
27
uczyci el u, dwie szkoly
ewangelickie, szkola etatowa 4-klasowa zenska oraz
szkola gamcarska.
Rye. 9. Widok na Rynek
kotomyjski przed 1939 r.
Kwitlo niezap?mniane :Zycie jarmarczne na targowiskach pelnych chlopskich woz6w z okolicznych wiosek i
osad, wsr6d nich handluj&.cych Zyd6w,
Ukraillc6w, Hucul6w i Polak6w, kt6rych
8piewnamowakomponowalanow&.,,kolomyjk~".
Rye. 10. Taniec ,,koromyjka"
Tui: przed wybuchem II wojny .
swiatowej Kol:omyja liczyla okolo
45.000 mieszkanc6w. Procentowy
sklad narodowosciowy przedstawial si~
nast~puj&.co: Zydzi - 43%, Polacy 30%, Ukramcy- Rusini-21 %, Niemcy - 6%. W miescie mieszkalo okolo 17.500
Zyd6w, aw powiecie kolomyjskim okolo 28.500. Przewa2:ali tez w Zablotowie.
Wecllugstanuna 1.01.1939 roku powiatkol:omyjski zajmowalobszar 1.339
2
km • Zamieszkiwalo go 184.700 os6b. Przewa2:ala ludnosc ukraillska. Polak6w
bylo okolo 40.000, Zyd6w okolo 20.000, Niemc6w i innych okolo 3.000 os6b.
Rejon powiatu byl podzielony na 16 gmin, w tym dwie gminy miejskie:
Kolomyja i PeczeniZyn. Nale:Zaly do nich.82 wsie soleckie. Na terenie powiatu
znajdowal:o si~ 9 parafii rzymsko-katolickich.
19wrze8nia1939 roku do Kolomyi ~echal:y sowieckie czolgi owacyjnie witane przez miejscowych Ukraillc6w. Pod koniec wrze8nia 1939 r. wa:Ziljejsze stanowiska przej~li~cyZSRR, wtymr6wniezNKWD. Wpaidziemiku 1939r. Sowieci zmusili jenc6w -Zol:nierzypolskich do z<lj~ia z cokol:u pomnika J6zefaPil:sudskiego.
Okupacja sowiecka trwala do konca czeiwca 1941 r. W tym okresie NKWD, na
podstawie donos6w i list spomtdz,onych przez miejscowych Ukraillc6w, dokonala
aresztowan i zsyl:ek na Sybir okolo 3.000 Polak6w, w tym w pieiwszej kolejno8ci:
wojskowychzawodowych,policjant6w, ~6wpaiistwowychi samorzqdowych,
dzialaczy spolecznych i politycznych. W drugiej kolejnosci na listach zsyl:ek byli tzw.
,,koloniSci", kt6rzy osiedlili si~ na zakupionej ziemi z parcelacji maj&.tk6w po 1922 r.
Pod koniec pierwszej okupacji sowieckiej, na kilka dni przed wkroczeniem wojsk
niemieckich, dokonano masakty wi~Zni6w - Polak.ow i Ukraillc6w.
28
z pocz&.tkiem lipca 1941 r. na teren powiatu kolomyjskiego wkroczyly
wojska niemieckie i w~gierskie . Te ostatnie sprawowaly wladz~ przez jeden
miesi&.c. Dzi~ki :Zyczliwemu stosunkowi oficer6w i zol:nierzy w~gierskich unikni~to masowych mord6w przygotowywanych przez nacjonalist6w ukraillskich.
1 sieipnia 1941 roku wojew6dztwo stanislawowskie wlctczono do Generalnego Gubematorstwa. W Kolomyi utworzono starostwo powiatowe obejmuj&.ce dotychczasowe powiaty: kolomyjski, horodenski, kosowski i sniatyiiski. Starost&. (Kreishauptmann) zostal: prawnik Klaus Volkmann z siedzib&. w
przedwojennym budynku starostwa. Pod koniec sieipnia 1941 r. wl:adz~ przej~la
adn1inistracja niemiecka, kt6ra przekazala Ukramcom administracj~ .terenowac:
Nasilila si~ samowola policji ukraillskiej i przesladowania Polak6w i Zyd6w.
W listopadzie 1942 r. masowe aresztowania obj~ly ponad 100 os6b, z
tego w obozach zagl:ady zgin~l:o 70 % aresztowanych. Rok p6iniej w podobny
spos6b aresztowano ponad 200 os6b.
W latach 1941-1943 okupanci hitlerowscy wymordowali ponad 20.000
Zyd6w; najwi~cej podczas likwidacji getta w Kol:omyi. Bardzo aktywny udzial
w tym procederze bral:a policja ukramska.
W 1943 r. rozpocz~ly si~ pojedyncze i masowe mordy grabieze, palenia
polskich zagr6d dokonywane przez bandy UPA cz~sciowo ograniczane przez
wojska w~gierskie oraz polsk&. samoobron~. Najwi~ksze nasilenie napad6w
band UPA przypadl:o w pierwszym kwartale 1944 r. tuz przed wkroczeniem
Armii Czerwonej. Banderowcy wykorzystali tzw. ,,okres bezkr6lewia".
Po wkroczeniu wojsk sowieckich na pewien czas nastqpilwzgl~dny spok6j . Banderowcy ukryli si~ po lasach lub po wsiach ukrainskich. Po mobilizacji
do wojska Polak6w w domach rodzin polskich zostaly: dzieci, kobiety i staruszkowie niezdolni do samoobrony. Tymczasem szeregi banderowc6w zasilil:a ml:odziez ukramska, kt6ra uciekla przed poborem do Armii Czerwonej. Od
paidziernika 1944 r. ponownie nasilily si~ napady banderowc6w na polskie
zagrody, grabieze, spalenia i mordy.
Wobec zagrozenia ze strony banderowc6w, braku skutecznej ochrony przez
wladze sowieckie ludnosci polskiej juZ: od listopada 1944 roku wiele rodzin polskich
,,dobrowolnie" zgodzilo si~ na akcj~ wysiedleiiclll na tereny wyzwolonej Polski.
Wedl:ug szacunkowych danych w okresie od 1939 -1945 roku na terenie
powiatu kolomyjskiego z rctk banderowc6w, policji ukramskiej i band spod
znaku UPA zgin~lo co najmniej 3.000 Polak6w, w tym po kilkudziesi~ciu Ulaa29
inc6w z rodzin mieszanych lub udzielaj'l_cych pomocy Polakom oraz Zyd6w
ukrywaj'l_cych siy u polskich rodzin zamordowanych razem, z nimi,
Na podstawie: art Ks. St Turkowskiego: Horodenka, W: Gdzie szum Prutu... Nr 1(27) 1999 Wroclaw
W okresie miydzywojennym w czysci klasztoru miescilo siy starostwo
powiatowe, a podczas II wojny swiatowej i okupacji pomieszczenia NKWD,
Gestapo i znowu NKWD.
W 1745 r. wybudowano nowy, okazaly kosci6l rzymsko - katolicki pod
wezwaniem Wniebowziycia NMP. Wnytrze kosciola w stylu barokowym wyposafylwybitny artysta rzezbiarz Jan Jerzy Pinsel zwany ,,Witem Stwoszem" Podola. W 1945 r. kosci6l ten zostal calkowicie zdewastowany a wypos<lZenie i rzezby
o bezcennej wartosci artystycznej z nienawisci<t i barbarzyilstwem por'l_bane,
W 1763 r. Mikolaj Potocki ufundowal w Horodence cerkiew grecko katolick<t bogato zdobion'l_przez uczni6w Pinsla. W XIX w. wybudowano drng'l_
cerkiew pod wezwaniem sw. Mikolaja.
W wyniku I rozbioru Polski w 1772 r. cale Pokucie wraz z Horodenkq,
Kolomyjq, Zablotowem i Tr6jc'l_ znalazlo siy w zaborze austriackim. Horodenka
liczyla w6wczas okolo 5 tysiycy mieszkanc6w.
W zachodniej czysci miasta utworzono wiele sztucznych staw6w dla hodowli r6:Znych gatunk6w ryb. We wschodniej czysci za rniastem znajdowaly si~
karnieniolomy, z kt6rych wydobywano material budowlany oraz :Z:wirna budow~
i napraw~ dr6g. Tutaj w 1929 r. odkryto groty skalne zawieraj'l_ce narz~dzia i
naczynia ufywane przez czlowieka epoki karnienia.
W 1890 r. w rniescie wybudowano cukrowniy, kt6ra przerabiala buraki z
wielu okolicznych upraw. W 1907 r. powstala cementownia. Liczne browary,
gorzelnie, mlyny, male fabryczki i 70 warsztat6w tkackich zatrudnialy ludnosc
rniejscow'l_ i naplywow'l_. Miasto szybko siy rozrasta i jU.Z w 1880 r liczylo 10 .227
rnieszkanc6w.
W okresie zaboru austriackiego Polacy w Horodence jU.Z w 1880 r. utworzyli
Towarzystwo Gimnastyczne ,,Sok&" oraz Towarzystwo Szkoly Ludowej. Ukramcy mieli sw6j Narodnyj Dom ,,Proswita". Wsr6d Zyd6w zacz<tl siy rozwijac
ruch syjonistyczny. W powiecie horodenskim powstawaly tez kolonie nie1nieckie, podobnie jak w innych S<tSiednich powiatach.
W okresie rniydzywojennym powiatowe miasto Horodenka bylo siedzibq_
S<tdu Grodzkiego, Inspektoratu Strafy Granicznej, Kornisariatu Strafy Celnej,
Powiatowej Komendy Policji Panstwowej i wielu innych urzyd6w powiatowych
i miejskich. Pracownicy tych instytucji w okresie okupacji sowieckiej i nie1nieckiej w pierwszej kolejnosci zostali poddani haniebnej eksterminacji, r6wniez z
rajc OUN-UPA.
30
31
5. Horodenka 1
Miasto powiatowe, odlegle od Kolomyi o 21 km a od Zablotowa i Tr6jcy o 34
km, leZqc;e niedaleko granicy z Woloszczym'l_ nad niewielk'l_ rzeczk'l_ Horodenka,
doplyw~m Dniestrn. Nazwa Horodenka pochodzi od slowa ,,horod" - gr6d, zamek,
warowrua,
W XV w. Horodenka wraz z obronnym zamkiem wchodzil:a w sl<l:ad starostwa
kolomyjskiego, w xvn W. stala siy centralnym punktem Pokucia aw 1668 r. otrzymala status rniasta na prawie magdeburskim. W XVIl w. osiedlili siy tu Onnianie, kt6rzy
rozwinyli rzernioslo i handel oraz podnie81i poziom uprawy roli. Przynie8li ze sob<t
prastar'l_tradycjy chrzescijanskq, kultury orientaln<ti wysokie umiejytnosci artystyczne
i rze1nie81nic~e. Najstarszym kosciolem w Horodence byla Swi<ttynia ormianska pod
wezwaniem Sw. Kajetanaz 1706 r. Obokkosciola mmianskiego stalastarszaodniego
kaplica Matki Boskiej Loretarl.skiej, kt6ra sluZyla pierwotnie jako kosci6l parafialny
Orrnian horodeilskich.
W Horodence od XVI w. osiedlalo siy
r6wnieZwieluZyd6w. W 1743 r. wlaScicield6br
horoderlskichMikolaj Potocki, wojewodabelzki
i
nadal Zydom przywilej zezwalajq_cy na upra):!'..
·•·\
wianie handlu i rzerniosla oraz budowy synagogi, Ten.le Potocki budowal wiele Swi<ttyrl.,
m.in. kosci6l i klasztor Ksiyfy Misjonarzy, kt6ry prorriieniowal SW'l_ dzialalnoSci<t duszpasterskq, charytatywnq_ i kulturow'l_ na cale Pokucie.
W 1810 r. dekretem cesarzaJ6zefaII caly maj'l_tek wraz zbudynkiemklasztomymzostalskonfiskowany. 213 klasztoruzajwurz¢ypailstwowe a 1/3 rnieszkania proboszczowskie.
Rye. 11. Kosci6f parafialny w Horodence w
okresie mi~dzywojennym
1
W 1938 r. Horodenka liczyla okolo 14.000 mieszka.Ilc6w, w tym 1/3 Polak6w, 1/3 Ukraiilc6w i 1/3 Zyd6w i tylko 80 Onnian uwaZ.ajctcych si~ za Polak6w.
Inteligencja polska, ukraillska i iydowska (profesorowie gimnazj6w, nauczyciele,
adwokaci, lekarze, urz~dnicy) nadawali miastu wyraziste oblicze kulturowo - spoleczne. Wychowanie w rodzinie, w szkole i w kosciele wywarlo znaczctcy wplyw na
postaw~ patriotyczno - narodowct i spoleczn4
W miescie w okresie mi¢zywojennym bylo kilka szk6l powszechnych
m~kich i zenskich zar6wno polskich jak i ukraillskich, dwa gimnazja koedukacyjne: polskie i ukraillskie, Szkola Rolnicza i Szkbla Tkacka. Istnialy trzy przedszkola
i ochronka prowadzona przez siostry zakonne - albertynki. W miescie i powiecie
dzialaly m.in.: ,,Sok6l", Zwiq_zek Strzelecki, Harcerstwo, Czytelnia Mieszczailska,
TSL, Polska Bursa Girnnazjalna, Ochotnicza Stra:Z Ogniowa, LOPP oraz organizacje koscielne jak Akcja Katolicka, KSMM i KSMZ, a takZe stowarzyszenia i cechy
r6:Znych zawod6w. Ukraillskie iycie kulturalne skupialo si~ w ,,Narodnym Domu",
a Zydzi rozwijali swojct dzialalnosc w organizacji o nazwie ,,Agudat Izrael".
W Horodence i powiecie byla dobrze rozwini~ta sp6ldzielczos6, m.in.: PowiatowaKooperatywa Sp6ldzielcza, Rolnik, Kasa Stefczyka, Zwiq_zek Spoiywczy,
Sp6ldzielnia Mleczarska.
Miasto mialo polctczenie kolejowe z Kolomyjq, Stanislawowem, Stryjem i
Lwowem oraz Sniatynem, granic::trumuilskct i Czemiowcarni. Pociqgi odchodzily i
przychodzily z dw6ch dworc6w kolejowych: Cukrowni i Horodenki - Miasto.
Wedlug danych GUS z 1931 r. miasto mialo 2.106 budynk6w mieszkalnych
i zagr6d oraz 12.303 mieszka.Ilc6w. W 1939 r. liczba mieszka.Ilc6w zwi~kszyla si~
do 14.000 os6b. Ukramcy stanowili 40 %, Zydzi 35 % i Polacy 25 % og6lu mieszka.Ilc6w miasta. Parafia miala 4.424 wiemych.
Wedlug stanu na 1.01.1939 r. powiat Horodenka zajmowal obszar okolo 894
krn2, na kt6rym mieszkalo 98.800 os6b. PrzewaZ.ala ludnosc ukraillska, Polak6w
bylo okolo 15.000,Zyd6w 7.500. Ciostatni wlatach 1941-1943 zostali wymordowani przez hitlerowc6w i policj~ ukraillskq,
Powiat byl podzielony na 8 grnin, w tym jednct miejskct- Horodenka. Nale:Zalo do nich 47 wsi soleckich. Na tereniepowiatuznajdowalo si~ 6 parafiirzymskokatolickich podleglych dekanatowi w Horodence.
Od wrzesnia do grudnia 1939 roku wladze sowieckie i NKWD aresztowaly ponad 100 Polak6w, gl6wnie funkcjonariuszy policji panstwowej, zolnierzy zawodowych WP, urz~dnik6w panstwowych, dzialaczy Zwictzku Strzelec-
32
kiego oraz os6b organizuj::tcych i przeprowadzaj::tcych polskich uciekinier6w
za granic~ do Rumunii.
·
W lutym 1940 roku NKWD dokonalo maso:"Ych ~epo~c~i lu~o~ci ~ol.skiej, tzw. ,,wrog6w ludu" (ponad 1000 os6b) na Sybrr, w wi~kszosc1kob1e~1 dz1~L
W lipcu 1941 roku na tereny powiatu Horodenka wkroczyly wo~ska memieckie i w~gierskie; dzi~ki temu ludnosc polska unikn~a masowych rzez1 przygotowywanych przez boj6wki OUN-UPA. W sierpniu 1942 r. Niemcy dokonali os~­
tecznej likwidacji getta iydowskiego w Horodence. Pozostalych grupa essemanow
zgromadzila na rynku, ustawila ich w szeregu i nast~pnie zaZ<tdala po.50 gros~ na
wykup naboi, przy pomocy kt6rych mie~ bye rozstrzelani. Po zebramu okupu i tak
ich rozstrzelano. Ocalalo zaledwie kilku Zyd6w.
Pod koniec paidziemika Niemcy przej~li administracj~, powolali policj~
ukraillsk::t i wiele urz~6w terenowych powierzyli Ukramcom.
Od listopada 1941 roku do konca 1943 roku gestapo i policja ukrarnska .
stosowaly terror wobec Zyd6w i polskiej inteligencji. Aresztowania, zsylki do
oboz6w koncentracyjnych, pob6r na przymusowe roboty byl codzienn::tpraktyk::t
okupanta.
Od jesieni 1941 r. do sierpnia 1942 r. gestapo i policja ukramska wymordowaly ponad 7.000 Zyd6w - mieszkanc6w tego powiatu.
Od polowy 1943 r. rozpoczw si~ pojedyncze mordy Polak6:V lub. ca~ch
rodzin dokonywane przez bandy UPA. Pod koniec marca 1944 r. WOJSka mermeckie optiScily teren powiatu i w6wczas nasilily si~ napady bande~owc?w na l~dnosc
'polskq, przybieraj::tc masowy charakter pod koniec 1944 roku 1w p1erwszeJ polowie 1945 roku. Na terenie powiatu zgin~lo z rqk ukrarnskich terroryst6w spod znaku OUN-UPA ponad 2.000 Polak6w.
25 marca 1944 roku z Horodenki wycofaly si~ wojska niemieckie i wkroczyla Armia Czerwona. W kwietniu 1944 r. niemieckie lotni~two zbo~b~do:'alo
miasto Horodenk~. Zgin~lo wtedy 600 os6b, w tym 400 zolnierzy sow1eckich 1200.
cywilnych, w tym wiele Polak6w. PodcZa5 kolejnego nalotu na miasto w czerwcu
1944 roku zgin~lo zn6w wielu zolnierzy sowieckich i mieszka.Ilc6w.
.
Wkroczenie Armii Czerwonej nie dawalo gwarancji bezpieczenstwa rodz1nom polskim tym bardziej, ze NKWD podWo liczne aresztowania wsr6d polskiej
inteligencji i Zolnierzy AK. Utworzony Urzqd Repatriacyjny zmusil Polak6w do
,,dobrowolnego" opuszczenia (od czerwca 1945) roku rodzinnych stron i wyjazdu
na Zach6d do Polski.
33
6. Stanislaw6w
Do STANISLAWOWA, miasta wqjew6dzkiego, bylo okolo 100 kilometr6w
z Tr6jcy i Zabl:otowa. N~jbliZsze i mane miasteczka, z.amieszkaleprzezduZ.e sk:upiska
Polak6w, to Kolomyja, Sniatyn, Horodenka, Zaleszczyki, Nadw6ma, Tiumacz, Czortk6w, Buczacz, Podhajce; ju.Z nieco dalej na p6filoc Trembowla, Tamopol, Brzei.any,
Stiyj. Opisalem ju.Z pokr6tce histori~ Sniatyna, Kolomyi i Horodenki, by pokazaC
C~lnikowi jak wiele zawdzi~zajq_ Rzeczpospolitej i jak bardzo byly to polskie
miasta. Wypada wi~ wspomniet tez o historii naszego miasta wojew6dzkiego - o
Stanislawowie.
Miasto lefy na obszemej r6wninie zamkni~tej od poludnia pasmem Karpat
lesistych, pomi~ Bystrzycq_ Solotwiflskq_ i Nadwomia.Dsl«l, przy dw6ch liniach
kolejowych: lwowsko-czemi.owiecko-jaskiej i pa.Dstwowej. J'v1iasto skladalo si~ ze
sr6drnie8ciai czterech przedrnie86: Zablotowskie, Tysrnienickie, Lysieckie i Halickie.
Bylo 45 ulic zabudowanych jednopi~trowymi karnienicarni, 10 plac6w (m.in. Plac
Potockiego, Plac Mickiewicza). Przedmie8cia byly zabudowane drewnianyrni dworkarni, kt6re z czasem ustwowaly nowo wznoszonym kamierdcom.
Ludnosc od poczq_tk:u istnienia rniasta Gego pierwotna nazwa to Zablot6w)
skladala si~ z Polak6w, Rusin6w, Zyd6w, Orrnian, Woloch6w, a nawet Grek6w.
Na mocy przywileju J~ja Potockiego z 1662 r. rnieszkallcy otrzymali prawo
magdeburskie. Mic_isto szybko si~ rozrasta: w 1801 r. bylo 5402 rnieszkallc6w (3165
chrze8cijan, 2237 Zyd6w), w 1849 r. - 14.786 mieszkallc6w (w tyrn 6000 Zyd6w),
w 1869 r. - 14.786 mieszkallc6w, w 1880 r. - 18.626 rnieszkallc6w (w tym: 9734
Polak6w, 1643Rusin6w,6.998Niemc6wiZyd6w,42Czech6w, 1Slowak,1 W~gier
i 1 Wloch). Tylko 7.516 os6b wnialo czytaC i pisac, 10.591 os6b bylo analfabetarni.
W 1662 r. J~ej Potocki ufundowal drewniany kosci6l parafialny obrz<tdk:u
laciiiskiego; w 1669 r kosci6l ten zostal podniesiony do godno8ci kolegiaty. W tyrn
samym rok:u ten2e Potocki zalofyl fili~ akadernii krakowskiej pod kierownictwem
kapituly kolegiackiej. W 1703 r. dokonano konsekracji nowego kosciola ,,zkarnienia"
p.w. NMP i Sw. Andrzeja i Stanislawa. W 1673 r. hetman wielki koronny JozefPotocki kosci6l ten rozbudowal i bogato wyposa.Zyl jego wn~trze. W latach 1705 i 1730
rniasto nawiedzilo morowe powiet:rze (,,dZuma") i zdziesi<ttkowalo jego mieszkallc6w. W 1715 r. do rniasta przybyli jezuici i rozpoc~li budow~ kosciola p.w.Niepokalanego Poc~ia NMP. Budow~ kosciolazakonczono w 1829 r. W 1847 r., po kasacie
zakonu jezuit6w, kosci6l ten stal si~ unickq_ cerkwiq_para:fialrut Od 1744 r. istnialo
34
kolegium misyjne, przeksztalcone p6Zniej w gimnazjum. W 1762 r., z fundacji
J~jaPotockiego, oddano do uZytk:u ko8ci6l orrnia.Dsko-katolicki. Istnialy tez cerkwie Sw. Mikolaja, cerlciew NMP, cerlciew Sw. Barbary, zb6r augsbursko-ewangelicki, 1 synagoga i 3 domy mcxllitwy.
Okolice Stanislawowa c~ byly trapione przez rozboje, grasowanie band
i opiyszk6w dowodzonych przez Piskliwych, Dobosz6w, Bajurak6w i Martyr1czuk6w ulaywajctCYCh Si~ W g~tych lasach pog6rza km:packiego. Dla scigania tych ,janosik6w"utworzono zbrojnq_rnilicj~zwanq_,,smolakami",kt6ra po wyrok:u sq_du rniejskiego krwawo rozprawiala si~ ze skazanyrni. ,,Smolacy'' budzili postrach wsr6d
ludnoSci wiejskiej sympatyzujq_cej z opryszkarni.
W 1731 r. w Stanislawowie istnialy nast:taJujq_ce cechy: szewski, k:uSnierski,
rzeZniczy, garncarski, tkacki, krawiecki i nieco p6Zniej piekarski. W 1801 r. bylo tu
5 browar6w, 93 gorzelni, 1 rniodosytnia, 6 rnlyn6w i 1 cegielnia
W 1782 r. zalowno jeden cmentarz wsp61ny dla wszystkich wyznan chrze8cijar1skich.
'
W 1783 r. w Stanislawowie bawil cesarz Jozef II podejmowany okazale na
zamku przez licznie zebranych Potockich.
W 1874 r. wmiejsce filii akadernii krakowskiej powstalo gimnazjum 6-klasowe, a od 1850 r. - oSrnioklasowe. Opr6cz gimnazjum istnialy jeszcze: wy2sza szkola
reaina (od 1874 r.), m~e seminarium nauczycielskie wraz z wzorowq_ szkolq_ cwiczen (od 1871 r.), Zellska szkola wydzialowa 8-klasowa, dwie szkoly m~kie 4-klasowe, prywatnypensjonati:ellski 8-klasowy, prywatna szkola dlaksztalcenia sluZq_cych,
szkola przemyslowa dla terrninator6w (od 1833 r.), szkola zawodowa z warsztatarni
dla stolarstwa, tokarstwa i snycerstwa w drewnie (od 1884 r. ), szkola k:ursu handlowego oraz izraelsko-polska szkola ludowa W 1872 r. powstala biblioteka rniejska licLJlca
5700 dziel w 8000 tom6w w j~kach laciiiskim, polskim, francuskim i niernieckim
ale nikt z niej prawie nie korzystal. Mimo tylu szk6l stan oSwiaty w tyrn okresie
przedstawial si~ futalnie. Ponad polowarnieszkarlc6w (10.591 na 18.626) byla analfabetami. Najszybciej przybywalo Zyd6w. Od 1875r. do 1882r. ich liczba wzrosla o 20
%, katolik6w ob!LJldk:u laciiiskiego o 8 % a greko-katolik6w o 10 %.
W mieScie byly dwie drukamie, kt6re wydawaly liczne, ale kr6tkotrwale czasopisma (okolo 20 r6inych tytul6w).
W Stanislawowie byly apteki i 3 szpitale: garnizonowy, powszechny i fydowski Leczylo 11 lekarzy, 6 chirurg6w, 1 dentysta i 1 weterynarz. Porody odbieraly 22
ak:uszerki. Woda do picia w mie8cie byla bardzo zla i byla przyczynq_ wielu chor6b.
35
Mias to bylo siedzibq_ wielu urz~d6w panstwowych, _m.in.: radq_ miasta
i magistratem, wladze rzq_dowe (starostwo z oddzialem administracyjnym,
podatkowym, technicznym i okr~gowq_ inspekcj q_ le5nq_ dla 20 powiat6w, okr~­
gowa dyrekcja skarbu dla 7 powiat6w, okr~gowa rada szkolna (kuratorium)
dla 2 powiat6w, sq_d obwodowy dla 12 powiat6w, prokuratura panstwowa,
dwa notariaty, 12 adwokat6w, zaklad karny na 1000 wi~ini6w (z dwoma
kaplicami i szkolq), poczta i telegraf, urzq_d cechowniczy miar i wag, okr~go­
wy urzq_d g6rniczy dla
32 powiat6w i komenda zandannerii.
Rye. 12. Kosci6t
parafialny w Stanisfawowie (przed 1939 r.)
Wladze wyznaniowe stanowily: biskupstwo grecko-katolickie (unickie) istniejq_ce od 1850 r, dekanat rzymskokatolicki nalezq_cy do archidiecezji lwowskiej, dekanat ormiansko-katolicki
(archidiecezja lwowska), filial augsbursko-ewangelicki oraz gmina wyznaniowa :Zydowska.
28 wrze5nia 1868 r. pozar zniszczyl wi~kszq_ cz~sc miasta ale w ciq_gu
siedmiu lat d:lwign~lo si~ z upadku i urzq_dzilo kraj owq_ wystaw~ przemyslowq_.
W Stanislawowie bylo bardzo duzo najrozrnaitszychstowarzyszen, wsrod
nich m.in.: towarzystwo pedagogiczne, kolko nauczycieli szk6l wyzszych, towarzystwo lekarzy, prawnikow, towarzystwo oswiaty ludowej, oddzial towarzystwa tatrzanskiego, towarzystwo muzyki im. Moniuszki (ze szkolq_ muzycznq), towarzystwo ,,Czerwonego Krzyza", towarzystwo wzajemnej pomocy
nauczycieli, ochotnicza stra:Z ogniowa, towarzystwo gimnastyczne ,,Sokol",
stowarzyszenie ku wspieraniu i grzebaniu ubogich, stowarzyszenie r~kodziel­
nikow, kilkanascie funduszy po:Zyczkowych, bankow i kas oszcz~dnosci.
W woj. stanislawowskim glowne gal~zie przemyslu to mlynarstwo
i gorzelnictwo. Na przelornie XVIII/XIX w. bylo 76 gorzelni, 25 mlynow,
4 garbarnie, zaklad gazowy, zaklad wyrobu rumu i likieru, destylarnia nafty,
36
fabryka koronek i haftow, dwie drukarnie, fabryka papieru, 11 cegielni,
3 destylarnie wodki, 26 piekarni, fabryka nawozow sztucznych, warsztat
naprawy taboru kolejowego, okolo 30 fabryk drobnych zatrudniajq_cych po kilkunastu robotnikow, kilkaset warsztatow r~kodzielniczych i malych zaklad6w
rzernieslniczych. Czynnych bylo 273 hoteli, gospod, restauracji, kawiarni i wyszynk6w. Handlem trudnilo si~ prawie 2000 osob; w tej liczbie bylo handlarzy:
17 - konmi i bydlem, 53 - zbozem i produktami rolnymi, 34 - drzewem,
11 - zelazem, 15 - szklem i porcelanq, 39 - towarami galanteryjnymi, 24 - skorarni, 44 - towararni lokciowymi (materialy tekstylne), 34 - towararni kolonialnymi, 75 - mi~sem i :Zywnosciq, 19 - napojarni, 52 - olejami, tluszczami,
swiecarni i naftq, 235 kramarzy, 17 tandeciarzy, 48 handlujq_cych pieni~dzrni.
Wi~kszosc handlu i przemyslu bylaw r~kach obrotnych Zydow. Towary mo:Zna
bylo sprzedac lub kupic najarmarkach (8 w roku) i targach (w ka:Zdy czwartek).
Na koniec kilka slow o powiecie stanislawowskim.
Powiat Stanislaw6w zajmowal obszar 1.249 km 2 . Zamieszkiwalo
go w 1939 roku 211.900 os6b. Przewa:Zala ludnosc ukramska. Polacy stanowili
okolo 24 %, Zydzi okolo 15 %, Niemcy i inni okolo 1 %.
Powiat byl podzielony na 14 gmin, w tym 3 grniny miejskie: Bohorodczany, Halicz i Stanislawow. Na terenie powiatu znajdowalo si~ 10 parafii rzymsko-katolickich podleglych dekanatowi w Stanislawowie. Nale:Zalo do nich
87 wsi soleckich.
Okres okupacji sowieckiej i niernieckiej oraz metody terroru nacjonalistow ukramskich spod znaku OUN-UPA rnialy zupelnie podobny przebiegjak
w powiatach sniatynskim, kolomyjskim i horodeckim, 0 ktorych pisalemjuz
wczesniej.
7. I zn6w w Tr6jcy
Wrocmy jednak znowu do Trojcy polozonej, jak juz wspomnialem, na
wielu wzniesieniach lagodnie spadajq_cych w stron~ Prutu. Dla przykladu podam (wedlug danych z wojskowej mapy topograficznej grniny Zablotow z 1927
roku), ze wies Trojca i cale solectwo wzniesione byly od 234 m. do 650 m.
ponad poziom morza; np. Chom6w - 281 m., Lysa Gora- 355,5 m., Petrylow najwyzszy punkt- 650 m., kosciol polski - 226 m., cerkiew prawoslawna - 278
m., dworek Dobkow i caly folwark - 245 m., Dq_browa - 320 m. Najwyzszy
punkt wzniesienia w sq_siedniej wsi Ilmce wynosil 725 m. p.p.m.
37
cy. Krzyi widoczny byl z calej okolicy. ZaS z tego miejsca, jak na dloni, wida6 bylo
cal<t wie8, ws~g'I'. wija,cego sill'. Prutu a po jego drugiej stronie miasteczko Zablot6w.
Id<tc dalej gl6wn'l_ ulic<t mijamy po obu stronach domy to polskie, to
ukramskie, to iydowskie, ai dochodzimy do drewnianego mostu nad potokiem, za kt6rym po lewej stronie drogi skr~caj'lcej prawie pod k'ltem prostym
w kierunku Petrylowa, stal
drewniany kosci6l polski.
Rye. 14. Prawdopodobny
wyglqd kosei6tka w Tr6jey
(rys. E.Laskowski)
Aby do~c -~~ Tr6~cy z Zablotowa, naleialo przejsc przez Zelazny most
kratowy na Pruc1e, isc w kierunku na Ilillce i po przej8ciu okol:o 1 km skr~ic w
pi:awo poln'l ~og'l"".ij<tC'l sill'. wzdluZ pag6rkowatych laj<. po lewej stronie i fyznych
pol po praweJ strorue, by po czterech kilometrach pieszej w¢r6wki dotrze6 do
,,przedmie8cia" Tr6jcy - do Chomowa
. . P~erwszy dom po prawej stronie drogi to dom Budzyk6w, rodziny ukraiil.skieJ, a p1erwszy po lewej - to dom Lukaszewicz6w, rodziny polskiej. I teraz pros~
dobrze we~? sill'. i ~obrazic sobie to, o czym nie chcialem jeszcze w tym miejscu ~sp~mruec, ale rue ~6glb~ roZS'l_dnie opisywac w dalszym ciqgu mojej wsi
r~dzinneJ, gd~b~ ~omm'l_l drugi dom po prawej stronie drogi, za ~Budzy­
k~w. To przec1e~ MOJ,D?M RODZINNY, dommoichRodzic6w; dom, w kt6rym
rue~awem pIZY.Jdfl'. _na swiat. Jeszcze mnie nie ma, wi~ do mego domu rodzinnego
wrocfl'., by dokladnie go opisac nieco p6Zniej.
I?zie~y ~lej gl6Wfl'lpoin'l uliC'l (niestety, nie bylo w6wczas ani bruku, ani
asfaltu, Jedyrue gliniasta, szeroka droga Srodkiem wsi). Tuz za domem Lukasz:ewic~V: ~ija w~ka dr6Zka pod g6rkfl'.w stronfl'.Adler6w a wL.dluZplotu ogrodu prowadzi sc1eika, ~z pod g6rk~, do dom6w Sp6lnickich i Janlmwskich. Obok tych domostwnanaJwytszym wzniesieniu stalwysokikrzyid~bowyufimdowanyprzedlaty
przez szlach~ zagrodow'l i Polsk'l_ Ochotnic74 Strai Przeciwogniow'l_ sol:ectwa Troj-
Jemu wlaSnie pragnfl'.
poSwifl'.Ci6 wi~j uwagi, bo
dotarlem do niezwykle cennegooryginalnegodokumentu- ,,AktuKonsekracY.inego"
budowy ko8ciolarzymsko-katolickiego w Tr6jcy. AktKonsekracY.iny zostal zamkni~ty
w sz.czelnej kapsule metalowej i z.akopany w z.akrystii ko8ci6lka Dokument ten, mimo
tragicznych lat II wojny Swiatowej, cudownie ocalal. W 1949 roku Ukraillcy rozebrali
Swi'l1ynifl'.. Wtedy Stanislaw Podlaski -Polak, kt6ry pozostal w Tr6jcy, pod oslon'l nocy
wykopal kapsulfl'. i bezcenny dokument przechowywal w swoim domu. Dopiero w
1978 roku zostalpotajemnie, znaraieniem wlasnego iycia, przewieziony do Polski
przez bylych mieszka.Ilc6w Tr6jcy, Pan6w Michala Zaleskiego (mego kuzyna) i
JanaPodlaskiego (syna Stanislawa) zamieszkalego obecnie w Wolsztynie.
Tenie akt napisany zostal ffl'.Cznie pifl'.knym, kaligraficznym gotykiem w j'l'.zyku polskim na garbowanej sk6rze ciel~ej. Obecnie przechowywany jest, jak
swi'l'.ta relikwia, u wspomnianego wyiej Pana Jana Podlaskiego. Ze wzgl¢u na
wag~ tego dokumentu, wykazu sponsor6w budowanego kosciola z ich wlasnor~znymi podpisami, pragn~ przytoczyc jego fragmenty.
Na pierwszej stronie, u samej g6ry aktu, przyklejono oryginalny banknot
austriacko-w~gierski o nominale 10 koron (ZEHN KRONEN). Ciekawostk'l_ tego
banknotu jest to, Ze nominal jest wydrukowany w czterech jfl'.zykach, w tym w
jfl'.zyku polskim. Pieniqdze zbierano wsr6d rodzin polskich (i nie tylko) na sfinansowanie budowy kosciol:a.
38
39
Rye. 13. Mapa soteetwa wsi Tr6jea
Al<T J<ONSEl<RACYJN~
Xosciole£ fen wzmes1on5 zos!al hu chwale
Oto tekst tego wiersza:
YJoze/ i cf/a poi._ylhu
wiern_ych obrzqdhu rzymsho - haloficheyo - z dalhow dobrowofn_ych - w
rohu !ysiac du'ew1'ecsel piqlym po narodzeniu Ckyslusa :Pana naszeyo.
'l>zia.lo s1'cf lo h'edy w 'Jluslr_yipanowaf cesarz Jranciszeh :Jozef 9, a
na slohey 'Jlposlolsbe/ zasiadaf Yap1'ei. .'.Aus X Jl[arszalhem bra;u b_yf
wowczas Olanislaw hr. 2Jadeni - Xam1'eslnih'em 9ahcyi 'Jlndrze/ hr.
Jak ongi nasi rycerze starzy
W zbrojnych stanicach trzymali straz,
I my do dalszej wezwani strazy
Na kresach wschodnich wznosimy nasz.
Bron nasza - ksi(!ga, dluto i kielnia,
A teren boju - oswiaty szlak.
Stanica nasza - skromna uczelnia,
Gdzie strazy wodze - haslo i znak.
Yoloch' - 'Jl.rc_ybishupem !JI(e/ropohlq fwowshm hs. 'l>.r :Jozef 2Jilczewsh· marszalhem pow1'alu sma!ynsheyo o!efan Jl(o_ysa Y<osochach' - slarosla
pow1'alu .'.Ao!r f3ew1c£i· a naczefni.kiem yminy Jro;ca 'l>mylro Czorne/
JlGe/sca pod budowf doslarczyla bezpfalm'e ymina '.ko;ca a wfascic1ele '.ko/c:y 'Jlfeksander i Xa;'elana z 'Jl&·damow1cz6w Zaclu.row1czow1'e
przyczyni// s1'cf w znaczne/ czfsci do hoszlow budowy.
72J s£1ac/ Xom1/elu, hlory za/mowaf s1'cf budowq wc.hocfzq: Xaum1'erz
Zadurow1cz ;do przewodmczqc_y, s.p. 'Jlnloni Jl(oczydfowsh· i 'l>.r 0dmund
Ciszha ;do zasl?pc:y, druyi fez ;do sharbniJ', 7.Vlacfyslaw .'.A·ohopow1cz
;do sehrelarz, ludz1'ez 7/nloni YJerho, J!Gcliaf Jlankowski; 'l>r J!Gi'ofa/
Xzyszlojow1cz, :Jozef f3asbows£i; J!Gi'ola/ !3ashowski; CS!efan Jl(o_ysa :J<osochacb;
.ks. Bean XoWicki; 7acleusz .'.AasecEi; Jlan Yodlaski; 'Jin/om·
C5ofal_y9b; :Jan C5ohi1sb; 7.Vlacfyslaw C5ofs£i; Jlan Ow1ca i 'Jlfeksande.r Zadurow1cz ;do czfon£ow1'e Xom1/elu.
Xonsehracj.t' hosciofiia dohonal na ck1u
26
hslopada
1905
r. X1adz
Jlan !Jisc.her, proboszcz rzym.bal. w Omalyme, .hon. Xnomi' i dziehan w
asyslencfi hs1'cfdza f3eona Xow1cheyo, p.roboszcza rzym.kal. w Zabfo!ow1'e.
23udowa w_ybonana wecffuy pro;eklu 'Jlnlomeyo YJerEi; budowmczeyo
mie;sh'eyo w Omalyme.
Na drugiej stronie umieszczono przepi~kny wiersz patriotyczno-religijny doskonale koresponduj'l_cy z uroczyst(lkonsekracj'l_kosci6lka
40
Nie wielu nas tu kresowej braci,
Ale nam serca nie zl(!knie wrog,
Bo tylko rozyacz narody traci-A w nas jest wiara - i przy nas Bog!
p0 obu stronach wierszazl:o:Zono kilkadziesi'l_tpodpis6w mies~c6w Tr6jcy,
sponsor6w budowy kosci6lka Natomiastu dolu aktu dopisano jeszczeJedn'l_:zvvrotk~:
Jeszcze Polska nie zgin(!la
Choe nas jui nie h(!dzie,
Czego starosc nie dopi(!la
To mlodosc zdob(!dzie !
Do powtarzaj'l_cych si~ najcz~sciej nazwisk wlasn~r~~~e ~isan~ch
na pierwszej i drugiej stronie Aktu Konsekr~cyjnego. w_yrmem.c nalezy, oprocz
wymienionych osobistosci i czlonk6w Kormtetu, takie Jak: G~J,ewscy, Ja~ow­
scy, Laskowscy (kilkana8cie os6b), Podl~scy, S~l~tyccy, Sohn~cy, Woro~cz~­
kowie, Kotarscy, Sp6lniccy, Ambroziew1cze. Wsro~ tyc~ nazw1sk szczeg_olnie
drogie dla rnnie s'l_podpisy moich pr~dziadk6w i dz1adkow:
- Pawlina Willman - prababcia,
- Jozef Willman - pradziadek,
- Katarzyna Laskowska - babcia (c6rka Pawliny),
- Feliks Laskowski - dziadek .
Znalazlem tamjeszcze wielu innych moich imiennik6w, m.in.:
- Jozef Laskowski,
- Mikolaj Laskowski,
41
- Jan Laskowski,
- Paulina Laskowska,
- Jozef Laskowski (II),
- Jozef Laskowski (Ill),
- Paulina Laskowska (II),
- Katarzyna Laskowska,
- Rozalia z Laskowskich Solmska,
- Pawel Laskowski,
- Rozalia Laskowska,
- Feliks Laskowski,
- Jan Laskowski (II)
- Marcel Laskowski,
- Jan Laskowski (-j) III.
Najprawdopodobniej wi~kswsc z tych os6b jest zwiqz.ana wi~zami rodzinnymi (mo2e bracia i siostry dziadk6w, mo2e ich kuzynowie), nie jestem jeclnak w stanie
w obecnej chwili ustalic stopien pokrewielistwami~ I11illb a wymienionymi wszystkimi nazwiskami. Nazwiska te przez dziesi~iolecia powtarzajq_ si~ wsr6d mieszkaitc6w Tr6jcy. Dochodzq_ do nich Adlerowie, Aszenbrenerowie, Balewicze, Berlingowie, Chmielewscy, Dadyriscy, Gajewscy, Glowaccy, Gregoraszczukowie, Jankowscy,
Jaworscy, Kalinowscy, Korzeniowscy, Kotarscy, Krzywiiiscy, Ladowscy, Lukaszewicze, Moidzierwwie, Pasieczni, Piotrowscy,Podlascy, Pohrebieniuki, Poliiiscy, Samborscy, Semenczuki, R6fyccy, Solatyccy, Soliiiscy, Sp6Iniccy, Stawariscy, Swicowie,
Trzcillscy, WiSniewscy, Woronczaki, .2ajq_czkowscy, Zalescy, Zomerbauerzy i wiele
innych: Ichrozsiedlenie w Tr6jcy obrazuje schematycznamapa wsi odtworzona przeze mnie na podstawie rozm6w z dawnymi jej mieszkaitcami a szczeg6lnie z Matkq_ i
Ojcem. Mysl~, 2e Czytelnikowi wystarczy informacji, by miee og6lne poj~ie o
mojej wsi rodzinnej. Nie wspomnialem na pewno o wszystkim, bo nie chcialbym
zanudzaC zbytnimi drobiazgami. Jednaknakoniec wspomn~ o miejscu, kt6re istnieje
ws~e tam, gdzie Zyjq_ i umierajq_ ludzie, o cmentarzu w Tr6jcy, na Petrylowie. Byl
wsp6lny dla wszystkich mieszkallc6w Tr6jcy. Tam tez stala drewniana cerkiew. Na
tym cmentarzu pochowani wstali moi pradziadowie i wielu naszych krewnych.
Moma by pisat o roz:Spiewaniu mieszkaitc6w Tr6jcy, kt6iych pi~kne pieSni
ludowe, kolomyjki, dumk:i ukraillskie i huculskie rozbrzmiewaly echem po okolicznych g6rach, mo.zna by jeszcze pisat wiele...
42
8. M6j dom rodzinny...
Wspomnialem jliZ niecie1pliwie na jeclnej z poprzeclnichkart, ze chugi dom ~
prawej stronie wsi Tr6jca na Chomowie, od strony Zablot?';a, za za~cxlq_B~~kow
.
. domu Lukaszewicz6w' to dom moich Rodzicow,
to moJ dom .odzinny.
1naprzec1w
.
1 l
.ewiele r6Znil: si~ od innych chalup we wsi. Byl murowany, a e s~ na
D
om mzbel d~bowych; parterowy 0 dwuspadzistym dad1U?°i\1rn
dachowkafundamentach
-1 Jrl-o.-.
•J 1
(w1ele chatkrytych bylo
slomaj.
ll
Rye. 15. M6j dom
rodzinny juz po
przebudowie
i zamieszkaly przez
Ukrainc6w
Skladal si ~ z
trzech izb, kuchni, korytarza dzielq_cego dom
na dwie r6wne c~i oraz malej spiZarki na koncu sieni. Na strych wdra~ywalo si~ z
koiytarza po drabinie. Do domu wchodzilo si~ z podw~~ prz~z dre~any ganek.
Pomieszczenie z lewej strony domu spelnialo rol~ ~c?~ 1!ada~, a~ ~~lo warsztatem krawieckim mego Qjca. W tej wielofunkcYJneJ izb1e, tuZ przy wejscm po prawej stronie, byla kuchnia z przypieckiern, w scianie p.odw6rza d~a m~le okna ,z
.d ki
drogp~~
i "~"iad6w Lukasiewicz6w, pod mmi dluga lawa
moemna
· 1ogi· omnytes~6l
spelniajq_cy dwazadania: do spofywania posilk6w i do pr:zykrawaniana ~ma nal6w podczas prac krawieckich. Na czolowej scianie stalaJakaS ~zafa (~oze kredens:):
a pod oknem z widokiem na ogr6d i Prut stalo dliZe: ,drewmane. ~oZk.o. p~ drugie~
stronie koiytarza byly dwa male pokoje urz<tdwne ~osc skro~e, jeden ~ mch ~~
nial rol~ ,,magazynowq'.' (wykonane prace krawi~~e, matenaly, zapasy ~osc10we, itp.) a chugi byl sypialniq, w kt6rej staly d~a lo~ zl<l_cwne razem, ~uza s1:'1~a na
bielizn~ i odzie.Z, stojq_ce lustro aw jeclnym kq_c1e stoliczek~fi~kq_MatkiB?skieJ. Na
Scianienad 16.zkami wisialy dwareligijne obrazy. NadrewmaneJ podlodze leza~ chodniczki wykonane przez dziadka Feliksa. Podw6rze przed domem, przylegaJ'l_Ce do
gl6wnej drogi, bylo ogrodwne parkanem (wi~le innyc~ zagr6d o~o plotem z
plecionych witek wycinanych z l~g6w porastaJq_cych dziko nad brzegiem Prutu).
o?
43
, N~ podw~rzu, po lewej stronie domu, stala rnala stod6lka oraz chlewik, w
kt6ryrn irue;'zkal ~wentarz :Zywy Gedna krowa, kilka Swill i troch~ drobiu). W lewyrn
r?~ pod:'orza, tuz przy drodze, r6sl po~:Zny orzech wloski; kaZdej jesieni zrzucal z
s1eb1e tys1q_ce dorodnych owoc6w w po~kanych lupinkach.
Z drugiej strony dornu rozciqgal si~ ogr6d warzywny i sad zrri:Zajq_cy si~ wolnyrn_ spadem ai do rozlewisk i brzegu Prutu porosni~tych l~garni i tatarakiern. w
sadzie ~osly: rozloiysta.jabl:oll, srnul<la grusza, kilka wisni i sliw. wprzydornowyrn
o~~e ~a.i:ia uprawiala warzywa (kapust~, og6rki, marchew, itp.) oraz wczesne
ZiernmakI. Zb10ry byly zawsze udane i dorodne. Opr6cz ogrodu Rodzice rnieli kawal
bardzo ~ej zierni (o~~o d~6c~m6rg) na Chomowie, nakt6rej bujnie rosla pszenica, bmaki, ~dza 1ziernmaki. Calq_ zierni~ Rodzice uprawiali r~znie.
. . Trzeba Jeszcze wspornnie6 o ,,intyrnnyrn" rniejscu, do kt6rego nawet kr61 cho~p1eszo. ~b~kten stal:' l~iepodw6rza, mi~ stod6lkq_achlewikiern. Biegalo
s1~ zatern w dzien i w nocy, Zlfll'l I latem, o kaZdej porze za swojq_potrzebq,
~e~e ~ byl? innych utrudnieil. W domu,jak i w calej wsi, nie bylo prq_du, ani
gazu, am tez b1ezq_ceJ wody. Na dorniar zlego na naszyrn podw6rzu nie bylo studni. Po
:-voct~trze?a bylo chodzicz dworna wiadrarninanosidlachdo sq_siad6w Lukaszewicz6w
I tarn ~1erat wod~ kolowrotern. Gdy z.darza1y si~ lata bardzo suche i braklo wody w
s~dni, wtedy czerpano wod~~poto~6w lub bijq_cych Zr6deleknad brzegiemPrutu Tutaj·
U:z, .w up~e'. s~~nec~e, letme dnie gospodynie tr6jeckie urzq_dzaly generalne pranie
b1elimy, posc1~li 1odzie:Zy. Praly na drewnianych tarlcach uderzajq_c kijankq_ w bielim~
narn~zonq_ rri:~kkq_ rzeczrut wodq, Pranie suszylo si~ na rozlo:Zonych gal~ach przybrzezriych l~ow. T~ bylo pranie! Takiego jui dziS nik:t nie parni~ta i nie spotka
Pomewai ~e bylo prqdu, do oswietlenia rnieszkania po zrnroku uiywano
lamp naftowych, meraz bardzo prostych; tylko szklany klosz oslanial plonq_cy knot,
a z.a kl~sze~ ~oco:-vane bylo male lusterko odbijajq_ce nikle swiatlo na izb~. Nie
bylo tez am radia, a~ te~ewizora, wi~c kontak:t z wielkirn swiatem byl ograniczony
do wysluchanyc~ medzielnych kazaiJ. lub przeczytanych inforrnacji ze sp6Znionych
gazet. Zatern 1111eszkallcy Tr6jcy tworzyli wlasny swiat i wlasny klirnat, wlasnq_
kultur~ i wlasny j~zyk.
W. ~ dornu rodzinnym, w takirn maleilkim Swiecie z wlasnq_ kulturq_ i
9. Moi Rodzice
Dom, w kt6rym si~ urodzilem, byl domem wlasnym moich Rcx1zic6w, cx1ziedziczonym przez Matk~ po Jej Rcx1zicach - Stanislawie Gajewskim i Marii Gajewskiej
z cl Jankowska
Ogromnie ciekawa i wzruszajq_ca jest historia losu mojej Matki Antoniny urodzonej 19czerwcal920r. wTr6jcy.Jej MamaMaria(mojaBabcia)zmarlaw 1929r.na
zapalenie oponm6zgowych osierocajq_c nieoczekiwanie tr6jk~ dzieci; dw6ch chlopc6w
-Wladka (14 lat), J6zka (12 lat) i c6rlc~ Toni~ (9 lat). Ich owdowialy Ojciec pracowalw
fabryce tytoniowej w Zabl:otowie, dojeZdZajq_c tam ccx1ziennierowerem. Praca byla mamie
platna, tmdno wi~ bylo Mu utrzyrnae tr6jk~ dzieci. Podejmuje bardzo odwaZn.q_ i tragiczrutw skutkach dla swych dzieci decyzj~. Postanawia wyjechae do Kanadyw poszukiwaniu dobrej pracy. Obiecywal Sobie i dzieciom, z.e po zagospodarowarriu si~ i dostatnim ~niu, wr6ci po nie i zabierze do Kanady. Aby jednak zrealizowae ten zamiar,
trzeba bylo zebrat sporo grosza na rejs statkiern do An1eryki. Sp17.edaje wi~ czttS6
Zyz:nej ziemi, a dom wydzierZ.awia obcej rodzinie. Poz.egrianie dzieci z Ojcem Stachem
bylo pelne smutku iplaczu. Niestety,ju:Z nigdy swego Ojca nie zobaczyly. Dorabianie si~
w Kanadzie trwalo wiele lat i trzeba przyznac, ze Ojciec Antoniny, Wladka i J6zka
osiqgi1q_l spory rnajq_tek; wybudowal dorn w Chicago, otworzyl kilka sklep6w, posiadal wspanialy sarnoch6d osobowy rnarki Chevrolett.
·~·-· ·
Rye. 16. Dziadek z drugq
zonq i c6rkq w Kanadzie
f'
};
...
--
oznaJnuaJ~. wrzas~ern w ~e~glosy, z.e oto nareszcie jestem z Matki Antoniny
LaskowskieJ z cl Gcye~ska 1z OJ~ J6.zefa Laskowskiego, s. Feliksa. Jestern i od tego
rnornentu b¢~ tworzyc wlasnq_ histon~, rus~ w dlugq_ i nieznanq_podr6z fyciowq,
Zdecydowal w6wczas, ze zabierze do siebie swoje dzieci pozostawione wlasnernu losowi
w Tr6jcy. Wysyla po nich
specjalnego ernisariusza,
ale nic z tego.
Cala tr6jka nie wyraia zgody na wyjazd do Ojca, z r6Zn.ych wzg1~6w, o kt6rych wspornn~ przy nadarzajq_cej si~ okazji. Wyslannik wraca bez dzieci. Ich Ojciec zal<lada nowq_ rodzin~, na Swiat
44
45
wlas~yr_n}~kiemkresowym,21lipca1938roku, wczwartek,przych~naswiat
przychodZ4_ dwie c6rki. Raz po raz przysyla list z kilkudolarowym z.a!qcznikiem lub
zdj((Ciem swojej nowej roclziny.
·
Wr66nyjednakdomomentuwyjazduichOjcadoK.anady. Tr6jkadzieciwstala
zupelnie sama. Bracia Toni, jak:o nieletni chlopcy, pracowali dorywczo i sezonowo w
r62:nych warsztatach prywatnychrzernie8lnik6w, zdobywajq_c bardzo skronme 8rodkina
utrzymanie swoje i mlodszej siOstry Bieda byla niernilosiema Cz((Sto zaglqdal do domu
sierot gl6d i zimno. Brak bylo odzieiy ijak:ichkolwiek perspektyw fyciowych. Wladek
zaczql ,,terminowa.C'' w prywa1nym zakladzie stolarsko-ciesielskim zdobywajq_c zaw6d
kolodzieja, zaS mlodszy brat J6zek uczyl si~ za kowala, p6iniej za mechanika i szofera.
Najmlodsza ich siostra Toniq chodzilajeszcze do Szkoly Powszechnej w Tr6jcy,
w latach 1927-1931. Ukonczyla zaledwie cztery klasy, bo wi((Cej klas po prostu nie bylo.
Szkola.mie8cila si~ wadoptowanym budynkurnieszkalnym, kt6ry bylwlasnosciqZyda
TeriZeZyd wydzier2awil dom na potrzeby szkoly inspektorowi szkolnemu w Sniatynie.
Cz~s6 dzier2awy oplacali rodzice dzieci UCZ((Szczajq_cych do szkoly, a c~ dziedzice
Zadurowiczowie i Dobkowie, wlaSciciele Tr6jcy.
Szkola przylegala do drogi wiodq_cej z Chomowa na Petryl6w (na luku drogi,
okolo 500 m za koSciolem). W parterowym budynku byly dwie izby lekc)'.jne. W klasach staly dwarz~y dlugich, drewnianych lawek z odchylanymi pulpitarni, nakt6rych
w specjalnych otworach urnieszczone byly kalamarze z czamym atramentem (inkaustem). W klasie wisial krzyz i godlo Polski.
Brak bylojak:ichkolwiek pomocy szkolnych,
opr6cz tablicy, liczydla i mapy Polski.
Do szkoly tej, jak: jliZ wspomnialem wczeSniej, ucz~szczaly dzieci polskie
i ukramskie, uczqc si~ jednoczesnie obu
j~zyk6w: polskiego i ukramskiego. Lekcji udzielaly dwie nauczycielki - Polki,
Pani Weber6wna (panna, bardzo pobozna) i Pani Trzcinska (zam~.Zna). Obie
mieszkaly w Tr6jcy. Kilka latp6iniej kierowniczkq szkoly byl:a Pani Pasierbkowa
a nauczycielkq - Pani Stefank6wna.
Rye. 17. Antonina z Mamq Mariq
i Babciq
46
Rye. 18. Dzieci komunijne z ks. Sztauferem przed kosciorem wTr6jcy w 1928 r.
Na Iekcje religii do polskich dzieci przyjezd.Zal ~ ~ablotowa ksi'l:dz Sztaufer natorniast dzieci ukraillskie lekcje religii rnialy z rmeJscowym P?Pe~. Mama
w;pomina, ze w klasie pierwszej uczyla si~ pisa6 rysikiem na specJalneJ grafitowej tabliczce.
.
.. , . . , · dz. l
w klasie drugiej przyst~puje do PierwszeJ K~munu Swi~teJ, ~oreJ u ie .a
ks. Sztaufer. Sukienk~ do tego Sak:ramentu uszyla Jej Mama, ktora ruebawem zeJdzie z tego swiata, chora na zapalenie opon m6zgowych_.
. .
Niedol'l dziesi~cioletniej Toni zainteresowala SH~ dz1edz1c~a Dobk~wa,
c6rka Zadurowicz6w, kt6ra byla jliZ wdowq, Jej mqi: zmarl po.dlugnn leczeruu w
szpitalu lwowskim na rak:a pluc. Przyj~la To~~ na s~b.~ do shcznego dwor~ na
folwarku w Tr6jcy. Zostala pokoj6wkq; musiala dbac o idealny po~dek w w1e.l~
pokojach, froterowa6 ,,r~cznie" podlogi (polegalo t~ na pastowamu ~~?lo~ l
doprowadzariiu do polysku parkietu lub desek p~ez w1elokr~tn~ ,,szur~~ illl~k­
kirni, welnianyrni,jakby skarpetami zalozonyrm na bo~e, dziec1~ce ~o~)'. odkurza6 cenne i zabytkowe meble, nakr~cac ogrornny, stOJ'lCY w po~oJu gos~ll1Ilym
zegar z kurantem, pomagac cz~sto w kuchni w p~gotowywaruu '."Ykwrntnych
posilk6w, a potem zmywa6 stosy naczyn, pomagac p:aczce V: w1~kszyc~ pr~­
niach niezliczonej ilosci poscieli i bielizny Gedno pormeszczeme bylo specJalnie
47
przygotowane jako pralnia, w kt6rym zamont
.
do gotowania bielizny oraz ryczn
d owane b~ly ~anny Jkadzie, kociol
ogr6d kwiatowy, z kt6rego codz· a ~ompa o ~zerpan_ia_ wody), dbac r6wniez o
Na d . d , ,
Jennie przynos1la SWOJej Pani swieze kwiaty
wo1ze osc czysto odbywaly siy w·zyty
,. h
·
1
czone z balami i polowaniami W,
kilku
roz~yc osobistosci polq_. ,
· owczas
nastoletma To ·
· 1:
g1wac gosciom· a to odbierac 1 b d
,
mq_musrn a usluokrywac plede~
. t
u po awac plaszcze, kapelusze i parasole a to
nog1 s arszych pan podczas zim
h kul. ,
'
do obiadu, c2y inn ch raut,
. . o~c
igow, a to podawac
,,dobrodziej" wsun~l Toni ~~a~arzal~ S~\! meraz, ze wspanialomyslny jakis
wala" na swojq_ przyoszy o artuszka. Grosze te skrz\!tnie ,,choszlq_ wyprawy slubnq_.
Rye. 19. Dworek
Zadurowiez6w i
Dobk6w w Tr6jey
Za calodziennq_
pracy we dworze Toniq_
otrzyrnywa:l-a wyzywienie, odziez osobistq_
(po jednej sztuce bielizny, sukienk\!, obuwie
na lato i zirn\!, pfaszcz,
itp. ). Otrzymywala tez
niekt6re ,,obnoszone"
sukienki od Pani Dobkowej.
Rye. 20. Ofieyna
dworska dla stuzby
(drugie otwarte okno
to pok6j Antoniny) . '
Antonina ,,sluzyla" we dworze
. . ,I
. .
.
az 68 zlotych (wy t
i
. prawie Pl\!C at. Ucmlala z napiwk6w
s arczy10 to zaledw1e na bardz0 kr0
,
Przez te lata nauczyla siy wiele r
.d b
s U:nq_ ~prawy slubnaj.
zeczy, o rze gotowac, p1ec, dbac o porzq_48
dek w domu, kultury osobistej i oglady towarzyskiej. Tutaj, we dworze, dojrzala niepostrzezenie do najpiykniejszego okresu :Zycia. Jako piytnastoletnia
dziewczyna stala siy ,,obiektem" coraz czystszych i natarczywych umizg6w i
zalotow wielu chlopak6w z okolicy. Jak na sw6j wiek, byla zdrowq_, dojrzalq_,
pelnq_ wdziyku, uroczq_ dziewczynq_, przy tym bardzo skromnq_ i ubogq_. Jej
urody podziwiali nie tylko chlopacy, r6wniez dziedziczka Dobkowa z niepokojem dochodzila do wniosku, ze czas sluzby Toni dobiega konca naturalnq_
kolejq_ rzeczy.
Jej szczegolne zainteresowanie wzbudzil chlopak starszy o osiem lat
od niej (urodzony 4 lipca 1912 r.) z tej samej wsi, z Petrylowa, niejaki Jozef
Laskowski Uak siy poiniej okaze, moj Ojciec). Tenze Jozef pochodzil z rodziny raczej ubogiej, bo tkackiej. Jego ojciec (moj Dziadek) Feliks prowadzil domowy ryczny warsztat tkacki, caly drewniany i zajmujq_cy 3/4 duzego
pokoju. Matka Jozefa, Katarzyna (moja Babcia) z d. Willman, pomagala
my:lowi w wykanczaniu dywanikow, chodnikow, makatek, itp.
Jozef mial dwie siostry, starszq_ o 6 lat Rozaliy i mlodszq_ od siebie o 2
lata Bronislawy. Zanim nie wyszly za m<t:l, wspolnie z J6zkiem i Rodzicami,
oprocz pracy w warsztacie tkackim, uprawiali tyton, ktory po wysuszeniu
dostarczali do fabryki papierosow w Zablotowie.
Jozef uczyszczal do Szkoly Powszechnej w Trojcy i ukonczyl w niej
cztery klasy. Juz jako kawaler uczyl siy zawodu krawca, choc ta nauka nie
bardzo przypadala Mu do gustu. Wolal bardziej gra6 na roznych instrumentach, bo talent muzyczny w rodzie Laskowskich przechodzil z dziada pradziada az do dnia dzisiejszego, o czym tez jeszcze wspomny w odpowiednim
miejscu. Jozef swietnie gral na mandolinie, gitarze, akordeonie, organkach
ustnych, a nawet na skrzypcach. Przy tym ladnie spiewal i taf1czyl na wielu
zabawach ludowych i weselach wiejskich.
Beztrosky przerwala zasadnicza sluzba wojskowa, ktorq_ Jozef odbywal w okresie od 10 pazdziemika 1932 r. do 5 lutego 1934 r. w VI Pulku
Ulanow w Stanislawowie. Tysknil jednak za domem i ukradkiem poznan<t
dziewczynq_, ktorej na imiy bylo Antonina i ktora byla pokojowk<t na dworze
Dobk6w. Potrafil celowo spasc z konia podczas szwolezerki, zwichn<t6 ryky
po to tylko, aby dostac kilka dni wolnego i przyjecha6 w galowym mundurze
do najblizszych i najdrozszych, do ktorych, opr6cz rodzicow Jozka, nale:lala
Tonia.
49
Rye. 21.
Pi~tnastoletnia
Antonina
Po ~yciu zasadnicz.ej sluZby wojskowej
wraca d~ !roJcy, pomaga Rodzicom i siostrom, ale
Je?o mysli 1serce coraz ~tj biegrutdo dworu, w
~rym p:rzebywala Tonia Coraz cz¢:iej z.akradal
s1~ do ogrodu dworskiego pelnego kwiat6w i pod
oknem o:ficyny dworskiej, w kt6rej mieszkala Jego
~ranka T~nia,. ~i~ho gral na mandolinie (byla to
chy~ balalajka) 1 sp1ewal Jej fuyczne piosenki, wy~J'l.C w ten spos6b swoje uczucia i miloS6. Tym
sp1ewno-n:uzyc~ym wyznaniom towarzyszylo natarczyweujadanieps6w dworskich wyczuwajq_cych
kogos obcego i nieproszonego.
. Pewnego jesiennego wieczoru dziedziczka
.
,
.
Dobkowa, niepokojona juZ; od dluisz.ego czasu u·apsow, zorgamwwalazudzial:em parobk6w
g
~ dziewek dworskich, zasadzk~ na intruza zal<l6caJq_cego n~ c~ we dwo:rze, szcz.eg6lnie Jej matce, _stars~J JuZ pani .ladurowiczowej. Nie przeczuW~J'l.C me zlego, J6z.e~ jak zwykle, z mandolinq_ i
?m~em
wiqzankqgo~6w(pewnoz.erwanychprzedchwi­
lq_ :' ogrodzie dworskim), skradal si~ cichcem pod
okienko oficyny, zakt6rym cz.ekalaJego ukochana
Rye. 22. Antonina (z prawej) z kolezankq
Januszkq R6tyekq.
Niestety, nie z.dqfyl zapukaC w okienko nie
~:~~~cJej kwiat6w, niez.dqfylani~,
am
· · wysl\.oczyla
,,
zl zasp1ewac
al . . . Zewsz,qd,jak spod zierm,
gromada ludzi, otoczyla J6zka,
~ wystraszone~~' speszon~go ~rowadzila silq_pl7.ed oblicze Pani Do.
'.l ·
~byla paru i dob:rze wiedziala ,,po cz.emu lokiee". Z pow
i ledwie
widocznym usrmechem zwr6cila do pobladlego J6zka:
. ago,_
rit>nr'?,,
·
·
nie da. e-Acan
~ cz.ego
, szuka w moim
. ogrodzie, ""!"''""'
moJe
kwiaty,
niepokoi nasz.e psy
g VUJ:"-"'Z'lC u1rudzonym ci¢alp~ moim ludziom!? H~?
'
50
b:;w:.
ru:
si~
No c6z! Jozef z bukietem gozdzik6w w n~ce musial, niestety, zdradzic ta-
jemnic~ znan£l dot£td tylko Antoninie i Jemu. Z wielkim trudem, zawstydzony i w
pqsach wymal dziedziczce, ze calym sercem kocha Antonin~ Gajewsk4 pokoj6wk~ Ja8nie Pani, maj£t.C'l w6wc"ZJ3.S niewiele ponad pi~tna8cie lat. Pragnie si~ z Niq_
ozenic. Pani Dobkowa przywolala Toni~ do swego pokoju, w kt6rym pokomie
czekal J6zek, nie wiedz<lc jak dalej potocZ£t si~ losy.
- Tonciu, czy Ty znasz tego huncwota, kt6ry nie dose, ze wkrada si~ niepro··
szony do naszego ogrodu, to jeszcze osmiela si~ prosic mnie o Twojq_ r~k~ i to tak
pr~dko i nieoczekiwanie? - zapytala pani dworu.
Antoninazawstydzonado granic, pokornie przyznala, Z:e J6zka,,od dawna", Z:e
tez Go kocha, ze jest gotowa wyjsc za inq_2:,je81i tylko Pani dziedziczka da przyzwolenie. I na ich szc~cie, Pani Dobkowa przyzwolil:a, bo czyZ: mogla zabronic biednej
sierocie, kt6ra widziala w swoim chlopcu lepsZ£tprzyszlosc, swoje wlasne szc~scie?
Trwaly przygotowania do skrornnego slubu i jeszcze skromniejszego wesela. Za uciul:ane grosze Toni£t kupuje najpotrzebniejsZ£t wypraw~; pomaga Jej w
zakupach dziedziczka dokladaj£tc tez troch~ pieni~.
Wla8nie w tym go[£lczkowym okresie przygotowan do zawarcia zwiqzku
malZenskiego do Tr6jcy przyjechal wyslannik Ojca Toni z Kanady, by zabrac cal£t
tr6jk~ do Arneryki. Bylo jednakjuZ; za p6±no. Wladek, brat Toni juZ: si~ ozenil, drugi
brat- J6zio tez zamierzal ienic si~ z niejak3c_Broni£t Wilkowsk£t. KaZdy z nich zapuszczal nowe
korz;enie w swojej rodzinnej wsi i Z:adna sila nie
mogla temu przeszkodzic, nawet Ojciec Stach.
15 lutego 1936 r. w kosci6lku tr6jeckim
odbywa si~ skrornny slub Antoniny Gajewskiej
(wiek - 15 lat 8 miesi~cy) z J6zefem Laskowskim (wiek- 23 lata 8 rniesi~cy), swiadkiemjest
dziedziczka Dobkowa. Slubu udziela proboszcz
z Zablotowa, ks. Michal Rozlepilo.Warto dodac, ,,
ze zgod~ na zawarcie zwiqzku malZenskiego nieletniej Antoninie udziela Pani Dobkowa,jako Jej
opiekunka.
Rye. 23. Zdj~eie siubne Antoniny i J6zefa
Laskowskieh
51
Skromniutkie wesele odbylo si~ w domu rodzinnym Pana ivllodego na Penyluwie. W weselu uczes1niczyla tylko naJbliZsz.a rodz:ina Nowozenc6w; Rodzice i
rodze11stwo J6zka, bracia Toni i dziedziczka Dobkowa. Do ta.Ilea przygiywal na
skrzypcach Ste±ko Sp61nicki, ~iad i kolega Pana Mlodego, z Chomowa. Pocz~­
stunek w cz~ci z.afundowala Pani Zadurowiczowa, matka Dobkowej.
Tak zacz~la si~ tworzyc nowa rodzina Antoniny i J6zefa Laskowskich.
Pierwsze trzy rniesi:=tee po slubie mlode malZenstwo zamieszkalo u rodzic6w
J6zefa- Katarzyny i Feliksa Laskowskichna Petrylowie. Bylo ciasno i biednie;
tylko dwie izby (w tym w jednej Stal warsztat tkacki) i aZ szesc os6b. Matka
J6zka nie pozwalala ,,mlodym" na leniuchowanie i wylegiwanie si~ w l6Z...1ru.
Wczesnym rankiem ganiala ich do prac wiosennych w polu, by nie siedzieli
,,po pr6Znicy".
Antonina z J6zefem postanawiajq_ opuscic rodzinny dom J6zka zdajq_c
sobie spraw~, ze trzeba zaczq_c samodzielne zycie juZ tylko we dwoje. Postanawiajq_przeprowadzic si~ do domu rodzinnego Antoniny na Chomowie. Wypowiadajq_ rnieszkanie lokatorom, kt6rzy dose
pr~dko i bez opor6w przenoszq_ si~ do
Borszczowa.
licy. Szyl spodnie, ubrania, rubaszki, czapki, plaszcze, chalaty :lydowskie a
nawet ko:luchy - baranice. Ludzie za wykonanq_ prac~ placili najcz~sciej w
naturze; a to worek ziernniak6w lub zboza, a to mq_k&:, a to drobiem, nieraz
nawet prosiakiem. Tonia zacz~la samodzielnie kucharzyc wykorzystujq_c zdobyte umiej~tnosci kuliname z dworu i dbac o wlasny dom. Jej wiek, zaledwie
i 6 lat, nie pozwalal oboj~tnie przejsc obok r6wiesnik6w. Biegala wi~c zimq_ z
sankami na chomowskq_ g6r~ ,,pod krzyzem", lepila balwana z kolezankami,
wiosnq_ rzezbila garnki w glinie, latem zas pluskala si~ w nurtach Prutu. Mimo
skromnych warunk6w bytowania, w letnie wieczory, zbierali si~ wszyscy sq_siedzi na lawce przed domem, spiewali piosenki polskie, huculskie i ukraiii.skie
na wiele glos6w z akompaniamentem mandoliny J6zka i skrzypiec Stefka Sp61nickiego.
Mijajq_ dwa lata. Antonina jest w ciq_:ly. Trwajq_przygotowania do przyj~­
cia nowego czlonka rodziny. Jozef inwestuje swoje oszcz~dnosci w zakup
kol:yski, Toniq_gromadzi pieluszki, koszulki, kocyk i najniezb~dniejsze przedmioty dla noworodka.
Pierwsze macierzynstwo 18-letniej Toni zaczyna si~ szcz~sliwym rozwiq_zaniem w domu dnia 21 lipca 193 8 roku z fachowq_ pomocq_ akuszerki i
m~:la J6zefa. Na swiat przychodzi zdrowy, mocny chlopaczek. oznajmujq_cy
swojq_ obecnosc placzem i wierzganiem n6g.
Ryc.24. Ks. Michaf Rozlepifo proboszcz
parafii Zabfotowo
Dom byl bardzo zaniedbany. Zaczynaj'l_wi~c od najniezb~dniejszych napraw; uszczelniania okien, d.rzwi, dachu,
malowania izb. Przei)rnwa<lzaj<\_ si(( ,,na
swo)e" w sierpniu 1936 roku. Trzeba tu dodac, ze w remoncie domu pomagala
Pani Dobkowa, daj<tc nieodplatnie drzewo (desY.i, laty, kroh.'Wie). Na ,,dorobek" dostali od niej ponadto roczn.qjal6wk~ i swink~ - maciork(( do chowu, a
na zblizajq_cq_ si(( (na og6l) srogq_ zim~ fur~ d.rewna opalowego. C6rka <lziedziczki, zaprzyjainiona z Toniajeszcze we dworze, raz po raz wstt(powala ,,po
drodze" i zostawiala chleb, mq_k~, cukier, nieraz rni~so i w~dliny.
J6zefkupil u:lywanq_maszyn~ do szycia marki ,,Singer" i pilnie obszywal i naprawial odziez tak Polak.om jak Ukraiii.com i Zydom z calej wsi i oko-
52
Rye. 25. Pierwsze zdj~cie
autora tego opracowania
(mam juz 4 miesicice).
53
10. Moje wczesne dzieciristwo w Tr6jcy
Ten nowonarodzony dzieciaczek,
to nie kto inny, ale ja, piszq_cy po 60-ciu
latach sag(( mojej rodziny. Namiesz.alem
w domu niesamowicie. Rodzice moi, Jozefi Antonina, byli bardzo szc~li\vi, ale
zupclnie nieprzygotowani do nowej roli
Ojca i Matki. KaZdy moj placz, grymas,
brak apetytu, jakieS wysypki i biegunki
\VZbudzaly w Nich l((k, czy to nie jest cos
powa.Znego, zagrat.ajq_cego memu zdrowiu. W6wc72t5lecwny bylemdomowym
sposobem z.a poradq_ Babci Katarzyny,
wiejskiej ak.l.lSzerki lub doswiadcwnych
sqsiadek. Do lekarza i apteki daleka byla
droga; mo:Ze to dobrze?
Rye. 26. Koseirn parafiainy wZabtotowie
Rye. 27. Grob ks. Miehata Roziepito 2
W drugq_niedziel((\¥rZesnia 1938
roku zostalem ochrzcz.ony. Chrzest Swi((ty przyjq_lem w kosciele parafialnym w
Zablotowie, Sakramentu udzielil proboszcz ks. Michal Rozlepilo; ten, kiory
udzielal slubu moim Rodzicom. Mojq_
chrzestnq_byla corka Mieczyslavvy (Mici)
...
'"'' ,.": .
t ·< " ~ .{~£f~;'
~==~j!;~!~~~o~!~~~
1 Ks.MichalRozlepilo(ur.2.08.1884r.)zostalre, ··
.'
· '.~ :·~:'.h
.. ·'!~~;c;:
patriowanywioS!lll 1945 roku do wsi Kurowo kolo Drezdenka(woj. gorzowskie).Zdaj:ylzabra6zko5c1ola
w Zablotowie cz¢; sprz~tu liturgicznego, szat:y iiturgiczne oraz zabytkowe organy. Byl proboszczem
Kurowa do 1950 r. Zmarl 11 iutego 1950 r. pochowany na cmentarzu parafialnym w Kurowie.
54
chrzestnym - krewny i nasz dobry sq_siad
Marian Adler. Drog(( z Trojcy do kosciol:a
w Zablotowie (i z powrotem) odbywalem
powozem dworskim w asyscie Rodzic6w,
Pani Dobkowej i chrzestnych. Szkoda, ze
tego nie pami((tam!
Mijaly miesiq_ce. Po roku zaczq_lem
sprawnie chodzic i co nieco m6wi6, jak
kaZdenmmalnedziecko: mama, tata, baba,
lala, itp.
Okres mego wczesnego dziecil1stwa
z.aczq_l si(( splatac z burzliwq_ historiq_ ziem
polskich na Kresach.
1wrzesnia1939rokuwybuchdrugiej wojny swiatowej nic dlamnie nie znaczyl. Jeszcze w6wc72t5 nie rozumialem, ze
ta data b((dzie poczq_tkiem tragicznych los6w naszej rodziny. Jako roczne dziecko
nie moglem sobie zdawac sprawy, ze wok6l nas, w naszym wojew6dztwie stani~
slawowskim i sq_siednich zaczyna si(( dziac cos niedobrego,
zlowrozebnego, ze niektorzy
sqsiedzi - Ukraincy zaczynaj<t
nienawidzic zamieszkalych tu
od wiek6w Polak6w. To co teraz pisz((, to nie S<t osobiste
wspomnienia, ale gorzkie
wspomnienia moich Rodzic6w, przekazywane mi w miar(( dorastania w latach p6Zniejszy ch, kt6re utrwalalem
odpowiedniq_ lekturq_.
Rye. 28. Kapliea i grobowiee rodziny Abramowiez6w na ementarzu
w Zabtotowie
55
Ukraincy, w konspiracji przed wladzami polskimi, zaczyli tworzyc nacjonalistycznct organizacjy pararnilitamct skierowanct wrogo do ludnosci polskiej zarnieszkalej na Kresach Wschodnich. Po wejsciu Amill Czerwonej na tereny
Kres6w Wschodnich w okoiicznych wsiach i w Tr6jcy ujawnila siy terenowa
organizacja nacjonalistyczna OUN, kt6rej gl6wnym celem bylo Z!ldanie opuszczenia przez Polak6w tych ziem i w dalszej kolejnosci ich ekstenninacja. Kierownikiem terenowej grupy OUN w Tr6jcy i okolicznych wsiach ukramskich byl
miejscowy pop - ksi'ldz obmtdku grecko - katolickiego. W cerkwi, po nabozenstwach, jawnie nawoJ:ywal do zrywu ludu ukramskiego, do walki o wolnq i ,,samostijm( Ukrainy. Tak dobrze utrzymuj<\_ce siy dot<\_d stosunki miydzy Ukramcarni i Polakami nagle zaczyly siy pogarszac z dnia na dzien. Polak6w zaczyto
pogardliwie nazywac Lacharni.
Dziedzic Wartanowicz, zdaj<\_c sobie sprawy z niebezpiecznej sytuacji,
opuszcza po kryjomu sw6j dworek i caly majqtek i wraz z calqrodzinct udaje
siy do Rumunii. Ukraincy z Tr6jcy dokonali ,,podzialu" majqtku doszczytnie
rozgrabiajctc dobytek dworski.
Piszy jednak o tych wydarzeniach, gdyz dzialy siy one na mojej ziemi
tr6jeckiej, na kt6rej spydzy jeszcze kilka lat, lat bardzo trudnych. Nasila siy
ruch wyzwolenczy Zachodniej Ukrainy przejawiajctcy siy w okrutnych mordach na wybranych rodzinach polskich.
16 wrzesnia 1939 roku wojewoda stanislawowski - Jarecki informuje
premiera rz<\_du polskiego, gen. F.Slawoj - Skladkowskiego o krwawych pogromach ukrainskich na polskich ziernianach, nauczycielach, ksiyzach i urzydnikach w powiatach Stryj, Zydacz6w, Drohobycz, Kolomyja i Sniatyn (m6j powiat). Wyjcttkowo krwawe pogromy na rodzinach polskich rnialy w6wczas
miejsce we wsi Grabowiec i miasteczku Mikolajew - Rozd6l.
Aja fylem w swiecie ciszy, oazie bezpieczenstwa w objyciach stroskanych Rodzic6w, kt6rzy na pewno ju:l wtedy wiedzieli o nadchodzqcym zagrozeniu naszego fycia.
Historia pisze dalsze krwawe karty...
Z chwilct wybuchu II wojny swiatowej mego Ojca wezwano do Wojskowej Komendy Uzupelnien w Kolomyi, zakwaterowano w VI Pul:ku Ulan6w i
przygotowywano w trybie pilnym do walki z wrogiem. 17 wrzesnia 1939 r. na
tereny 6wczesnej Rzeczypospolitej, na Kresy Wschodnie, wkracza Armia Czerwona. Po bardzo nier6wnej walce pulk zostal rozbity i rozproszony; oficer6w
polskich i dow6dztwo intemowano i wywieziono w meznanym kierunku (moze
Starobielsk, moze Katyil?). Ojciec wraz z kolegq zdolali zbiec do Czerniowiec i
przez kilka rniesiycy ukrywali siy na pograniczu rumunsko-polskim w przebraniach hucul6w pokuckich, udajqc handlarzy owiec i koni. Rzecz siy powiod!a
m.in. dlatego, ze znali bardzo dobrze zwyczaje Ukramc6w i Hucul6w, a takZe ich
jyzyk. Pewnego razu od wpadki uratowala ich urniejytnosc bezblydnego wyrecytowania ,jednym duszkiem" pacierza w jyzyku ukrainskim. Okres ten ju:Z: w powojennej historii naszej Rodziny owiany byl tajemnicq i Ojciec niechytnie wyjawial mi szczeg6ly tej przykrej dla Niego porazki wrzesniowej na Kresach
Wschodnich, z wiadomych wzglyd6w i sytuacji politycznej po 1945 roku.
Tymczasem Armia Czerwona bezprawnie, w spos6b podstypny i w zasadzie bez wiykszego oporu, zajyla wschodnie rubieze Polski: wojew6dztwa wilenskie, lwowskie i stanis!awowskie. Na ulicach Zablotowa a takZe w Tr6jcy pojawili siy czerwonoarmisci. Poddano dotkliwym represjom ludnosc polskq, a
szczeg6lnie bogatych ziernian, wla8cicieli fabryk i warsztat6w, nauczycieli, ksiyZy i urzydnik6w, oficer6w rezerwy i policjant6w. NKWD pod byle spreparowanym pretekstem urzqdzalo nocne !apanki i zsy!alo ich na Sybir. Ostrq zim<l, przy
20-stopniowymrnrozie, ,,upatrzonym" nazsylky dawano 10 minut czasu na ubranie
siy i spakowanie najniezbydniejszych rzeczy na drogy, tyle ile samemu mo.ma
bylo uniesc. Przed domem stala ju:l furmanka albo sanie, wypelnione przera:lonyrni Polakami wyznaczonymi tej nocy do transportu na Sybir. Moma sobie
jedynie w czysci wyobrazic rozpacz, grozy i trwogy rodzin polskich, kt6rym wyrywano najbliZszych lub call\_ rodziny. Polak6w odwozono na stacjy kolejowq do
Zablotowa lub do Sniatyna. Wielu z nich ju:Z: podczas transportu zamarzalo na
srnierc, zwlaszcza male dzieci. Ludowy poeta z Tr6jcy, Franko Solatycki, ulozyl
tekst do smutnej piosenki o zsyke na Sybir, kt6rq wszyscy Polacy znali na parniyc
i spiewali w konspiracji:
,,Dziesiqty luty bedziem pamietali,
Gdy przyszli sowieci - iesmy jeszcze spali.
I nasze dzieci na sanie wsadzali,
Na gl6wnq stack nas odprowadzali.
Zegnaj, o Polska, iegnaj chato mila!
Zegnaj, o Ziemio, kt6ra8 nas karmila!
Zegnaj sloneczko i gwiazdy zlociste,
My odjeidiamy hen, z ziemi ojczystej!
56
57
0 straszna chwilo, o straszna godzino,
Rodzqcym b6lu swoim zapomina.
Ale owe} nigdy nie zapomn~ chwili,
Gdy w ciemne wagony jak w trumny wsadzili.
Dni cztery Polskq my jeszcze jechali.
C:hoc my jq tylko przez szpar~ iegnali.
Zegnaj sloneczko i gwiazdy zlociste,
My odjeidiamy ze ziemi ojczystej!
Wpiqty dzien maszyna sowiecka ryknr;_la,
Jakby sztyletem kaidego dotkn~la.
Mijamy gory, rosyjskie Urale
l wciqi jedziemy, i dale} i dale} !
Dzieci zmarzni~te z sani wypadajq
Ina postojach umarli zostajq
Gdzie biale skrzynki na bialo ubrane
Nad nimi matki kl~czq zaplakane.
Ostatni etap, jui nas •vysadzili
Do mroinych barak6w nas zaprowadzili.
Przejechalismy etap6w tysiqce,
Jui nam nie zaswieci nasze polskie slonce!
15 marca stan~la maszyna.
Jui inny transport z nami si~ zaczyna.
Jedziemy autem a potem saniami
.
Przez snieinq Tajg~, rzekami, lasami.
Zegnaj o Polska, iegnaj chato mila!
Zegnaj o ziemio, kt6ras nas karmila!
Dzisiaj w sybirskie tajgi przyjechalim,
Czy kiedys Polsk~ b~dziem oglqdali ?
0 smutna nasza byla karawana,
Kipiqtek z chlebem dali nam co rana.
Dzieci zmarzni~te z sani wypadajq
Ina noclegach umarli zostajq.
Sloneczko rano smutnie nas witalo
Gdy do barak6w do nas zaglqdalo.
Witaj sloneczko promieniami swymi,
My si~ zalewamy lzami rzewnymi!
)
58
Zegnaj m6j Kraju, ty Ojczyzno, Polska!
Zegnaj kraino, Ziemio Malopolska!
Zegnaj modra Wislo i Tatry zlociste,
Chyba Jui nie wr6cim do ziemi ojczystej!
Zegnaj o Polska, iegnaj chato mila,
iegnaj o ziemio, kt6ras nas rodzila
My idziemy dale}, ai na koniec Swiata,
Sowiet niewolnika zrobil z swego brata ".
W podobnym tonie i nastroju teI1Ze sam ludowy poeta tr6jecki napisal
o tragicznych wydarzeniach unicestwiania rodzin polskich 23 pazdziernika 1944 roku przez czlonk6w Ukrainskiej Powstanczej Annii mieniq_cych si~
teraz-zolnierzami 2•
2listopada1939 roku V SesjaRady Najwyzszej ZSRR podj~la uchwal~
o wcieleniu zaj~tych ziem polskich na Kresach Wschodnich do Ukrainskiej
Socjalistycznej Republiki Rad oraz do Bialoruskiej Socjalistycznej Republiki
Rad, zgodnie z ,,:lyczeniem" ich mieszkanc6w (Ukramc6w i Bialorusin6w).
Tak wi~c, majq_c jeden rok i trzy miesiq_ce, zostalem z moimi Rodzicami
bez mojej Ojczyzny, nadal jednak w Tr6jcy. Ukramcy, chcq_c nie chcq_c, po
wlq_czeniu ich do ZSRR, tez stracili swojq_ suwerennosc.
Ojciec w obawie przed lapankq_ NKWD cz~sto ukrywal si~ poza domem. Kilka razy przekraczal nawet ,,zielorn( granic~ Rumunii (Moldawia).
Mama ze rnnq_ :Zyla w ciq_glym strachu, czy kolejny dzien sp~dzimy jeszcze
wszyscy razem w naszym rodzinnym domu. Wszyscy Po lacy w naszej wsi byli
sterroryzowani przez cz~sto pijanych zolnierzy Czerwonej Armii, wprowadzajq_cych nowy lad proletariacki.
W Tr6jcy (jU.Z po wojnie) rozebrano kosci6lek, bo drewno bylo rzekomo
potrzebne jako budulec na nowy teatr w Zablotowie. Do przydro:Znej kapliczki
przywiq_zano liny i kofuni zawleczono jq_ do Prutu. Nasmiewano si~ przy tym z
obrazu Matki Boskiej, kt6ry wrzucono w nurt rzeki. Nast~pnego dnia dw6ch
Ukrainc6w, kt6rzy gorliwie pomagali bolszewikom zawlec kapliczk~ do Prutu,
zostalo smiertelnie przygniecionych furmankq_pelnq_ drzewa. Ten, kt6ry wrzucil obraz Matki Boskiej do Prutu (Ukrainiec Jaroslaw Dejnega) po kilku dniach
utopil si~ w tym samym miejscu w Prucie.
elegi~
2
Franko Solatycki: Salwe Regina. Tr6jca 23.l 0.1994.
59
Rye. 29. Tablica nagrobna J6zefa i
Wiktora Jaxa Dobk6w w kaplicy grobowcu w Zabtotowie (z lewej).
22 czeiwca 1941 roku Niemcy (IlI Rzesza) uderzyly na ZwiqzekRadziecki. Juz
w grudniu 1941 roku oddzialy hitlerowskie zbliZyly si(( do Moskwy i Leningradu. Wkroczyly r6'Wniez na polskie
. .. .
Kresy Wschodnie zaanektowaneprzezZSRR
w listopadzie 1939 roku.
Samoloty sowieckie
zbombardowalymost lctcz:q_cy Tr6je(( z Zablotowern. Zerwane prz~sla
Ugrz((zly Wdnie Pruh.L
~
Jakju±wspomnialerri,rozgrabiono doszc~tnie dworek Wartanowicz6w
( M. Dobkowej) oraz caly inwentarz
fywy, a bylo go sporo; kr6w, koni pociq_gowychi podsiodlo, wolc6w, du±o Swi.n
i niezliczone ilosci ptactwa domowego.
Mama opowiadala, re bolszewicy tlukli
drogie, porcelanowe setwisy, rajJali cenne meble, zegary scienne i stojq_ce z kurantem, rozrzucali bq9Z rozdawali srebme sztuece ,,biednym i uciemi~nym Ukramcom". Spalili bogatq_ bibliotek((, cerme obrazy i dywa.11y. Dworek i obejscia dworskie
zrownano z ziemiq_ tak, by nie bylo sladu po ,,polskich paniczach -krwiopijcach".
Pani Dobkowa oraz Wartanowicze z c6rkq_ zdaj'.yly uciec i przejsc przez
granic(( do Rumunii. Tam, na barlogu, wybiedzona i schorowana umiera Jej matka.
C6rka Mysia po wojnie podobno zamieszkala w poludniowej cz((sci Polski, ale
kontaktu nie moglem z Niq_ nawiq_z,ac.
Olbrzymi krzyZ d((bowy, g6rujq_cy nad Tr6jcq, stojq_cy od dziesiq_tk6w lat na
najwy2:szym wzg6rzu Chomowa, zostal sci((t)' i spalony. Kosci61 w Zablotowie
(murowany) zamkni((tO po uprzedniej profanacji swiq_tyrni (zniSZCZOilO cltarz, dewocjonalia, obrazy, zakrysti(( z calym wyposaieniem, a nawet lawki). Swiq_tyni((
zamieniono na magazyn nawoz6w sztucznych, kt6re przez lata leiakowania dokonaly ogrornnych zniszczen.
Okoliczne osady polskie, zamieszkale wylq_cznie przez Polak6w - oficer6w
i ich rodzin zasiedlonych po zwyci((stwie Marszalka J. Pilsudskiego nad bolszewikami w wojnie 1918 - 1920, zostaly zupelnie wysiedlone (masowe zeslania na
Sybir), a domy, koscioly i cmentarze polskie zr6wna.'1e z ziemiq_ i zamienione na
pola uprawne i kolchozy (np. wieS Michalk6w).
Prosz(( mi wybaczyc, ze zamiastpisac o moirn wczesnym dziecillstwie przywoluj(( karty historii, a tak malo wspominam o sobie. To wszystko wiq_Ze si((jednak
z losarni mego Ojca i mojej Matki, a wi((C i ze rnnq,
Przedostac si~ z
Tr6jcy do Zablotowa
· moma bylo tylko pieszo; albo w br6d przez
rzek(( (znajq_c dobrze
rnielizny i lachy na Prucie) albo przez zniszczony most, na kt6rym zerwane prz((Sla polqc:zono
ulownymi napr~ce deskarni, t\VOfZ'lCymi wq_skq, kilkumetrowq_ kladk~. Trzeba bylo bye odwamym lub zdesperowanym, aby
przejsc na drugi brzeg do Zablotowa
Niemcy, szukajqc: sojusznik6w przeciw Rosji Sowieckiej wsr6d Ukraillc6w,
obiecywali im Wolnct Ukrain(( (San1ostijnu Uk:rainu) po zwyci((stwie nad bolszewikami. Ta obietnica byla przyczynct nowej fali bezprzykladnego w historii narodu
polskiego bestialskiego unicestwiania rodzin polskich i calych wsi zamieszkalych
przez Polak6w. Zacz((ly si(( tworzyc oddzialy ,,rezun6w" UPA na czele z Banderq
60
61
Rye. 30. Zerwany most
na Prucie (u gory: ad
strony Zabtotowa na
dole: ad Tr6jcy)
slyna,_cym z wyra:finowanych tortur i okrucienstwa wobec Polak6w: Tr6jca jeszcze
nie doswiadczyla tych zbrodni, ale zewsza,_d docieraly hiobowe wie8ci, w kt6re nie
wszyscy pocza,_tkowo chcieli wierzyc.
Trwa jednak wojna! W wyniku trudnych rozm6w Sikorskiego ze Stalinem
dochodzi do porozumienia w grudniu 1941 roku, na mocy kt6rego na terenach
ZSRR powstanie armia polska- szesc dywizji licza,_cych okolo 96.000 ludzi i 30000
os6b formacji pomocniczej. Armia polska dochodzi do70.000 ludzi, ale z dniem 20
marca 1942 roku rza,_d radziecki ograniczyl ilosc racji fywnosciowych dla zolnierzy
polskich do 26.000 dziennie. Jednocze8nie zakazal definitywnie rekrutowania do
wojska polskiego Polak6w zamieszkalych na terenach wla,_czonych 2.11.1939 roku
do ZSRR traktuja,_c ich jako obywateli ZSRR. Pisz~ o tym tak szczeg6lowo dlatego,
ze ten zakaz dotyczyl, mi~ innyrni mego Ojca, kt6ry ju:Z w6wczas, jak wielu
innych mlodych Polak6w, chcial na ochotnika wst:Jpic do wojska polskiego i walczyc z Niemcami, i nie tylko, o wolna,_ Polskt;'..
Pogarszaja,_ce sit;'. stosunki ze Stalinem spowodowaly wyprowadzenie przez
gen. Ande1-sa w sierpniu 1942 r. wojsk polskich w liczbie 44.000 Zolnierzy i 25.000
ludnosci cywilnej poza granice Rosji. Nieco wcze8niej, bo ju:Z w kwietniu 1942 roku
ewakuowano zRosji 31.500 zolnierzy i 12.500 os6b cywilnych. Sowieci 25 kwietnia
1943 roku zerwali porozumienie i dalsza,_ wsp6lpracy z rza,_dem Sikorskiego.
Tymczasem nasze tereny wojew6dztwa stanislawowskiego w latach 1941
- 1944 okupuja,_ Niemcy. Podjt;'.ta w marcu 1942 roku przez hitlerowc6w akcja
tzw. "ostatecznego rozwia,_zania kwestii fydowskiej" nie omint;'.la r6wniez iyd6w
polskich zarnieszkalych od dziesia,_tk6w lat na Kresach Wschodnich Polski, w
tym u nas w Tr6jcy, w Zablotowie i okolicznych wsiach i rniasteczkach.
Pewnego wczesnego majowego ranka 1942 roku na skraj wsi Tr6jca, od strony Zablotowa, zajechaly dwasamochody ci~owe, zkt6rych pod silna,_eskoffiluzbrojonych Niemc6w i Ukramc6wwyprowadzono okolo dwudziestuiyd6w -mt;'.:Zczyzn,
kt6rych bez przerwy bito kolbami i nahajkami. Prowadzono ich gt;'.Siego, prostopadle
do drogi laj<ami Chomowa okolo 600 m. iydzi nie8li lopaty i dlugie, kilkumetrowe
deski. Przera:Zeni mieszkaftcy Chomowa (Lukaszewicze, Sp6lniccy, Solirlscy, Jankowscy), kt61ych domy staly na pag6rkach i najbliZej tego miejsca kaZni, byli Swiadkami przygotowywanej i zaplanowanej z niemieckll dokladnoscia,_ zbrodni. Niemcy
kazali kopa6 iydom dwa ogromne doly szerokie na okolo 2-3 m. i dlugie na okolo l 0
m, dose glt;'.bokie, bo kopia,_cym bylo widaC ledwie glowy, a wyrzucona z dol6w glina
tworzyla spont haldt;'. ziemi. Doly te kopano do zmierzchu, bez wytchnienia
Wiecwma,_ majowa,_ ciszy nagle przerwala seria z broni automatycznej; jedna,
druga, trzecia.... Takzgin~li pierwsi iydzi, kt6rzy sobie i nast@nyin ofiarom-wsp6lrodakom przygotowali wsp61na,_ mogilt;'.. Przez kilka nastt;'.pnych dni, zawsze o swicie,
przywo:Zono autami Cit;'.:Zarowymi gromady iyd6w z okolicznych wsi; dzieci, kobiety,
IDt;'.zczyzn w sile wieku i starc6w ~onych wcze8niej w wydzielonych gettach
Kolomyi. Samochody zatrzymywaly sit;'.przy drodze w odleglosci okolo 1200 metr6w
od pierwszych zabudowan Tr6jcy (m6j dom byl drugi z kolei). Niemcy i Ukrai6.cy
kilka razy prowadzili piesza,_ kolumnt;'. Zyd6w przez nasza,_ wies; wsr6d nich Mama
rozpoznala iyd6wkt;'. Hanszijicht;'., wla8cicielkt;'. sklepukolonialnego w Tr6jcy (CZt;'.Sto
u niej kupowali Rodzice na tzw. ,,borg", bo nie zawsze mieli pienia,_dze). Miala garb na
plecach, po kt6rym Ukrainiec bez przerwy walil nahajk:q, iyd6w - starc6w wieziono
na wozach, a mlodszych bito i ~no jak bydfo na klwawa,_ rzei. Wsr6d doroslych
wiele bylo dzieci, niekt6re matki niosly je na rt;'.kach, niekt6re trzymaly si~ kurczowo
za ft;'.kt;'.. Kolbami karabin6w i krzykiem ustawiali Zyd6w w dwuszereg, kt6ry po
chwili ruszal laj<ami Chomowa w kierunku wykopanych wcze8niej dol6w. Roztrzt;'.sionych iyd6w, blagaja,_cych o litosc i fycie, placza,_cych i krzycza,_cych matek, ojc6w i
dzieci a takZe staruszk6w, ustawiano na deskach wzdluZ dolu. Padaly serie karabinowe; ciala osuwaly sit;'. do dolu. Niekt6re jeszcze w agonii przysypywano warstwa,_
ziemi i zn6w nast@na kolejka, tak do ostatniego stracenca. Ostatnia,_ warstwt;'. cial
zasypano wapnem i warstwa,_gliny. Z opowiada.6. Mamy oraz Swiadk6w tego mordu
wiem, ze co odwaZniejsi poszli obejrze6 to miejsce kaini z bliska, gdy oba doly byly
ju:Z zasypane, egzekucja zakoncwna a Niemcy odjechali. Wok6l dol6w walaly sit;'.
buty, dzieciyce buciki i zabawki, kapelusze, chalaty, jakies chustki. Ziemia falowala
nasiajmit;'.taklwia,_i cialami pomordowanych. Zgint;'.li iydzi, kt6rych z imienia i nazwiska znali moi Rodzice, wsr6d nich wla8ciciele sklepo'w w Zablotowie karczmarze
'
'
tkacze, kupcy i handlarze. Czyi§c z nich (niewielu) zdq_Zyla zbiec przed lapanka,_ i
ukrywala Sit;'. W dzien W niedost@nych zaroslach nad Prutem, a W nocy pukala do
znajomych rodzin polskich prosza,_c o kawalek chleba i trocht;'. wody.
Uratowani i uklywaja,_cy si~ Zydzi bali sit;'. potworn.ie Niemc6w i Ukramc6w;
my r6wniez. Niekt6rym udalo sit;'. zbiec przez Rumunit;'. i dalej, a.Z do Kanady.
Szczt;'.Scie takie mial niejaki iyd Fajbysz Lieber, kt6ry mieszkal ze swoim ojcem w
~r6jcy i trudnil sit;'. rolnictwem i handlem kollmi. Nikt z fyja,_cych nie pamit;'.tal losu
Zyda Majorko, ale jego syn byl r6wiesnikiem mego Ojca - J6zefa. Chodzili razem
do jednej szkoly polskiej, przyjainili sit;'., spotykali na maj6wkach, a p6iniej Ojciec
szyl mu spodnie, chalaty, itp.
62
63
Terrie Fajbysz Lieber, podczas jednej z lapanek w Zablotowie i okolicznych
wsi, zbiegl z domu i przez wiele tygodni ukrywal: si~, wraz z kilkoma innymi Zydami,
w zaroslach, lygach i norach wyrytych w brzegu Prutu. Fajbysz, liczqc na dawnq_
przyjaiii z moim Ojcem i Mat.kq_ zakradal siy nocq_ od strony Prutu i naszego ogrodu,
pukal: do okna proszq_c o kawal:ek chleba i troch~ mleka lub wody. Byl: niesamowicie
wybiedzony, brudny, przemoczony i wystraszony. Ojciec, mimo ogromnego zagroienia, przygotowal: mu kryj6wky - nory pod obomikiem i slomq, pod Zl:obem w stajni,
gdzie stal:a krowa. Bylo tu chociai cieplo. Fajbysz przesypial: noc i bardzo wczesnym
rankiem wymykal: siy przez ogr6d do sobie znanych schowk6w nad Prutem. Ostatni
pobyt i poiegnanie z moimi Rodzicailli zakoiiczyl zdaniem:- 'Toniu i J6zku,jak przeiyjct, to ja wain tego nigdy nie zapomny. Muszy uciekaC za granic~. Moie siy uda!"
I udalo siy! Dostal: si~ do Kanady; z wdziycmosci za pomoc okazanq_przez
Rodzic6w przez kilka lat po wojnie pisal donas listy. Przysl:al kilka paczek z odzieiq_
i obuwiem. Niestety, Mamanie zdawala sobie sprawy,jak waine byl:yby te listy dla
udokumentowania tamtych fakt6w. Po prostu, spahla je; uwa2:ala, :le spel:nil:a sw6j
obowiq_zek chrze8cijaiiski i patriotycmy wobec bliZniego i kolegi Ojca. Tragedia
Zyd6w z Tr6jcy i Zablotowa byl:a kropl'l:_ holocaustu iydowskiego na Kresach
Wschodnich, dlatego obowiq_zkiem jest przypomniec ten bolesny okres chocby na
przykl:adzie losu wielu Zyd6w zwozonych do getta w Kolomyi.
11. Holocaust Zyd6w w Kofomyi3
W okresie okupacji niemieckiej powiat Sniatyn, podobnie jak Horodenka i
Kos6w, zostal:y wl'l:_czone do powiatu kolomyjskiego. Na terenie nowego obszaru
mieszkaio okolo 56.800 Zyd6w oraz znaczna liczba Zyd6w Wygierskich i uciekinier6w z centralnej Polski.
Adininistracja zaostrzyl:a polityky antyiydowsk'l:_ wykorzystujq_c w tym celu
utworzone na terenie Kolomyi niernieckie jednostki: policjy ochronnq_ (Schutzpolizei), policj~ bezpieczeiistwa (Sipo), policj~ graniczn'l:_ (Grenzpolizei), plac6wki SD,
SS, gestapo, policj~ kryminalnq_ (Kripo), Ukraiiisk'l:_ Policj~ Pomocniczq_ ((Hilfspolizei) oraz sl:uiby specjalnq_ (Sonderdienst) zl:ozonq_ z kolaborant6w i niemieckich
kolonist6w.
W lipcu, pod kontrolq_milicji ukraiiiskiej, zmuszono Zyd6w do zniszczenia
pomnika Lenina stojq_cego w Rynku. 18 sierpnia nacjonaliSci ukraiiiscy przep~
3
Na podstawie art. Bozeny Krupskiej: Holocaust w Kolomyi. W: Gdzie szum Prutu ... Nr 2(26),
Wroclaw 1998
64
2000 Zyd6w do pobliskiego lasu; w ostatniej chwili tragedii ich ekstenninacji
zapobiegli zolnierze w~gierscy, sprzymierzeiicy Niemc6w. 19 sierpnia nalozono
na Zyd6w kontrybucjy. Musieli oddac z!oto, srebro, biiuteriy, przedmioty antykwaryczne, futra, ubrania zimowe dla zolnierzy niemieckich na froncie wschodnim. Wprowadzono przymus noszenia opaski z gwiazdq_Dawida, przymus pracy,
skonfiskowano majq_tki, utworzono Rady Zydowskq_ (Judenrat), kt6rej przewodniczq_cym zostal lizus usluiny Niemcom-Mordechaj Horowitz. Przymusowq_rejestracjy prowadzil osobiscie starosta, kt6ry przy tej okazji zn~cal siy nad Zydami, bijq_c ich kijem. Gdy Niemcy jedli obiad, Zydzi musieli kl~czec i czekac na
zakoiiczenie posil:k:u. Byli przy tym ponifani i obrzucani pustymi butelkam:i.
Pie1wsza ,,akcja" likwidacj i gminy iydowskiej odbyla siy 12 paidziernika
1941 r. Policja niemiecka i ukraiiiska spydzila 3000 os6b do wiyzienia, a po
trzech dniach wszystkich rozstrzelano nad dolami, kt6re saini musieli wykopac w
lesie pod Szeparowcami, 8 km na zach6d od Kolomyi. 6 listopada ci sarni oprawcy ujyli kilkaset os6b i zamordowali na rniejscowym cmentarzu. 15 listopada
zlapano 500 os6b rzekomo wsp6lpracujq_cych z Sowietami i r6wniez zai11ordowano. 23 grudnia gestapo wezwa!o Zyd6w z paszportami. Zginy!o wtedy 1200
gl6wnie Zyd6ww~gierskich. 24 stycznia 1942 r. aresztowano 400 os6b inteligencji iydowskiej: lekarzy, adwokat6w, kupc6w, wl:ascicieli fabryk i warsztat6w,
nauczycieli. Po torturach wszystkich zamordowano. Niemcy dokonywali egzekucj i najednym z trzech cmentarzy, tzw. okopisku obok dworca kolejowego.
3 marca 1942 r. zarzq_dzeniem starosty utworzono w iniescie trzy oddzielne geri.a otoczone wysokim drutem kolczastym. Graniczne domy zaznaczano
bialym pasem. W gettach umieszczono okolo 18.000 os6b. Z glodu i zinma codziennie urnieralo 50 - 60 os6b.
3 i 4 kwietnia Niemcy wyslali pierwszy transp01t kolejowy do obozu
koncentracyjnego w Belieu, oko!o 5. 000 Zyd6w. Dalszych 250 zamordowano
w getcie.
Pod koniec kwietnia do kolomyjskiego getta spydzono Zyd6w z Kut, Kosowa, Zablotowa a nieco p6Zniej z Horodenki. W surnie 4849 os6b. W cze1wcu
w getcie kolomyjskim przebywalo w nieludzkich warunkach 18 832 Zyd6w, w
tym miesi'l:_CU wyslano kolejny transport 6.000 yd6w a 7 wrzesnia 7.000 Zyd6w
- do obozu koncentracyjnego w Belieu. Wiele os6b zmarlo w drodze a wielu
zabito na miejscu. 11 paidziernika 1942 r. wywleczono z sierociiic6w dzieci i w
kolejnym transporcie wywiezione je razem z 4.000 os6b do Belica.
z
65
Rye. 31. Transport
Zyd6w z Kofomyi do
Beftca w1942 r. 4
4 listopada 1942
r. zapydzono do Szeparowiec i tam zamordowano l 000 Zyd6w. W
polowie grudnia, po
spaleniu II i III getta
wraz z Wielkq Synagogq, pozostalych przy zyciu okolo 2000 os6b skoncentrowano w I getcie, a nastypnie wymordowano. W styczniu 1943 r. spydzono do
kilku dom6w 2000 os6b i po kilku dniach dokonano na nich mordu. Ocalalo
zaledwie 30 os6b. Wielu Zyd6w ocalalo dzi~ki uk.rywaniu ich przez Polak6w
mimo, iz grozila za to kara srnierci.
Szacuje siy, :le w Kolomyi uleglo zagladzie okol:o 30.000 Zyd6w z Pokucia. Dodajqc przedwojenne powiaty: horodenski, kosowski i sniatynski liczba ta wzrasta do 57.000-60.000 os6b.
12. Wojna, Rodzice i ja
Dzisiaj mogy sqdzic, jako dojrzaly ju:Z czlowiek, :le m6j Ojciec bydqcy
prostym czlowiekiem, kt6ry ukonczyl zaledwie szkoly podstawowq czteroklasowq, byl tylko krawcem i malorolnym (0,5 ha), w 1942 roku daleki byl od
zrozurriienia zawilej polityki rzqdu polskiego i sowieckiego. Na pewno do tak
odleglej rniejscowosci,jak Tr6jca, w kt6rej nie bylo prqdu, ani radia, ani zadnej
polskiej prasy, nie docieraly informacje o tworzeniu Armii Polskiej przez Sikorskiego w glybi ZSRR.
Ojciec wiedzial na pewno, :le Sowieci zabrali nam Ojczyzny, prze:Zywal
okupacjy niernieckq, kt6ra dotknyla nas osobiscie; zabrali nam inwentarz i zboze,
zabroniono zabijac wlasne swinie, wymordowano Zyd6w, znajomych Ojca ijego
klient6w. Rodzil siy bunt i ch¢ walki o swojq ziemiy, o Ojczyzny. Taki byl odruch
ka:Zdego Polaka na Kresach Wschodnich, kt6remu zabrano wolnosc i ojcowizny.
4
Reprodukcja zdj~cia z czasopisma: Gdzie szum Prutu ... Nr 2(26) Wroclaw 1998, s.29.
66
Tymczasem na przelomie lat
1942/43 armia hitlerowska ponosi klysky pod Stalingradem. Anni a Czerwona
przechodzi do kontrofensywy. Niemcy
w poplochu opuszczaj'l r6wniez nasze
okolice.
Mialem pisac o moim wczesnym
dziecmstwie, a ja zabawi:l:em si~ w historyka; uwazam jednak, :le te info1macje S'l potrzebne dla pelnego zrozumienia 6wczesnej sytuacji.
Rye. 32. Autor na r~kac h !Vlamy i Taty
Ja tymczasem mam juz prawie piyc
lat. Zaczynam pamiytac coraz wiycej obraz6w i fakt6w, pomawac coraz szerzej mojq okolicy, mojq rodzinn'l wies Tr6jCy. Pamiytam srogq ziiny 1942/43 roku; ogromne zaspy snie:Zne, sanne drogi i
przemykajqce przed naszym domem, w jednq_ i drug'l strony, sanie zaprzy:Zone w
dw6jky lub tr6jky koni z dzwoniqcyrni dzwoneczkarni uwieszonyrni na uzdach i
uprzy:Zy. Sanie byly proste; dwie polqczone plozy, a na nich dlugie deski przykryte
workami slomy lub siana. Na tych workach siedzieli skuleni raz Polacy, innym
razem Ukramcy w baranich ko:Zuchach i futrzanych czapach, rzadziej ocaleni
Zydzi w czamych plaszczach lub szubach, z brodami pokrytymi szronem.
Parniytam tez, ze Tato uszyl mi cieply ko:Zuszek i czapky, tzw. uszanky, a
mama kupila mi cieple, sznurowane trzewiki. Parniytam tez, ze w sloneczne dni
ziinowe Ojciec przywiq_zywal sanki do roweru i tak ciqgnql mnie w kierunku do
Jankowski.chi Adler6w na g6ry pod krzyZem stojqcym na Chomowie. Stqdzjezd:Zalismy dziesiqtki razy z Ojcem i Matk'l a:l do ogrodu R6:Zyckich. Bylem wtedy
bardzo szczysliwy i nieswiadom tego, :le wok6l szaleje wojna.
Zaczaj:em poznawac krewnych i pierwszych koleg6w. Parniytam,jak Tatko sadzal mnie na siodelko umocowane na ramie roweru i jechal ze mnqprawie
caly czas pod g6rk~ przez Dolny Kqt, Serednie, a:l na brzeg Petrylowa do Babci
Katarzyny i Dziadka Feliksa. Do dzis parniytam ciyilie sapanie Taty nad moj'l:
glowqpodczas jazdy rowerem.
67
Rye. 33. Na rowerz~ z Ojeem J6zefem na tie krzyza na Chomowie
AtamuDziadk6wmieszkal:atezciocia Bronia (siostra Ojca) z m~:Zem J6zefem
Kotarskim. Wlieli juz dwie c6reczki; Danusi~ (3 lata) i Ma.)'si~ (5 miesi~y), kt6rci.pami~tam placZ<plw l6Zeczku. Bardzo dol<ladnie pami~tam, jak ustawiony byl warsztat
tkacki Dziadkafeliksa Do domu Dziadk6w
wchodzilo si~ z ulicy przez ganek na kmytarzwychodz.qcyna podw6rze. Wkrnytarzu
bylydrzwizprawej ilewej strony. Teprawe
prowadzily do izby, w kt6rej stal dufy, drewniany warszta~ pel:en tajemniczych ram, stale w mchu, z napi~tymi kolorowymi nicmi.
Dziadek Feliks siedzial na drewnianej lawie przy scianie i bez prz.erwy ,,pedalowal"
dZwignie wprowadz.ajcice w ruch ramy z nicmi, a r~koma przesuwal cz6lenka w lewo
i w prawo, bardzo szybko, zwinnie i, zdawalo si~, bez ko11ca Na scianach wisialy
makatki i dywaniki, a na podlodze chodniczki wykonane na t:ym warsztacie prz.ez
Dziadka W tej izbie stal tez st&, a obok warsztatu l6:Zeczko, w kt6rym bawila si~
kilkumiesi~zna c6reczka cioci Brani. Pod oknem od podw6rza stalo l6Zko Dziadka z
wieloma poduszkami. Podczas odwiedzin u Dziadk6w baraszkowali8my z kuzynk<t
Danusi<t i zabawialismy jej mlodszq,
Coraz c~ciej biegalem sam do domu Adler6w, kt6rzy mieli dwie c6reczl\
Bylismy spokrewnieni, a ich ojciec byl moil
chrz.estnym. Wszystkie pogodne dni sp¢zali8my we czworo: Irka, Wisia, Meros i.
albo na podw6rzu Irki, albo u Merasia, albo u mnie. Tam tez nas karmiono; do don
swego nie bylo czasu wracae, gdy bawilo si~ w takim doborowym towarzystwie. C
czasu do czasu dochodzilo mi~ nami do konflikt6w na tle dos~u do upatrzony<
Irk~ (5 la~ t:yle co ja) i Wisi~ (2 latka).
zabaweklubzabaw(ktotuwaZniejszy).Konfliktmialcharak:termi~dzynarodowyi]
lcr6tkim starciu przegrywal kolega Meras - Ukrainiec z ogromn.q_prz.ewagq_ Polake
(3: 1). Nas~nego dnia zn6w trwal pok6j. Podczas niepogody lub zimna ulubiony
miejscem zabaw calej czw6rki byl ,,teren" pod stolem w kuchni. Moja Mama dok:
miala nas kroffik<t chleba lub cukrem, za kt6iym prz..."Padala Irka.
kilkumiesi~mq_ siostrzyczk~.
Bawilem si~ tez z r6wiesnikiem -Uk:raiiJ.cem, kt6remu bylo na
imi~ Meras. Lepilismy r6me zwierzaki i prz.edrniot:y ze Swietnego tworzywa,jakim byla glinaz dodatkiem
wody. Urnielismy tez strzelac z
,,plack6w" glinianych i z procy kulkarni ulepionymi z gliny.
Rye. 35. ,,Rodzinne" zdj~cie z sqsiadami (Jankowsey, Mo:idzierzowie, moi
Rodzice, a ten blondas z lewej to ja)
/ ij
Rye. 34. Dia mojej Mamy nazbierafem pierwsze fqkowe kwiatki (lato 1943 rok)
68
Latem w upalne, sloneczne dni Rodzice zabierali mnie nad rzek~,
razem wykq_pac si~ w czystej i zimnej wodzie Prutu. Swietnie plywali. Ta
69
wsadzal mnie na plecy (trzymalem si~ kurczowo za szyj~ Ojca) i doplywal na
plycizn~ - lach~ uslan'l olm1-_glymi, wygladzonymi przez wod~, kolorowymi
kamyczkami r6:Znej wielkosci i bardzo gorq_cymi. Tato uczyi mnie puszczac po
lustrze wody tzw. "kaczki". Bylo cudownie i beztrosko.
Nadszedl maj 1944 roku. W naszym domu zapanowala jakas zlowroga
cisza. Jako maly chlopiec wyczuwalem, ze dzieje si~ cos niedobrego. Mama
cz~sto ukradkiem ocierala l:zy. Ojciec chodzil z k<l_ta w k~J pos~pny i podenerwowany. Rozmawiali szeptem o sprawach, kt6rych nie rozumialem; nie chcieli
nmie w to wtajemniczac. Okazalo si~, ze ,,pospolite ruszenie" nacjonalist6w
uluaiiiskich zn6w skierowalo swoj<l_ nienawisc do zamieszkalych tu Polak6w
(Zyd6w juz unicestwiono). Rodzice dowiedzieli si~, ze w okolicznych wsiach
dochodziio do nocnych napad6w na rodziny polskie oraz do bestialskich mord6w i podpalen calych zagr6d i wsi polskich. W Tr6jcy bylo jeszcze spokojnie,
ale to cisza przed burz(\,
ROZDZIAlll
TROjCA GORE.
WYJAZD NA ZACHOD.
1. Moj Ojciec idzie na
wojn~
Trwa wojna. Niemcy pospiesznie opuszczaj<t nasZ<l_ okolicy. Za nimi wkracza Annia Czerwona ju:Z po raz wt6ry; tym razem nie do Polski, ale do Ukrail1skiej Socjalistycznej Republiki Rad.
W pierwszych dniach maja Oj_ciec, podobnie jak kilkudziesi~ciu innycl:
Polak6w z Tr6jcy, otrzymuje wezwanie z Wojskowej Komendy Uzupelnien de
tzw."Rejwojenkomatu" w Zahlotowie bezwzgl~dnego wstawienia si~ 15 maji
1944 r. do punktu zbomego taillZe. Wezwania takie otrzymali wszyscy Polacy
Ukraincy w wieku od 18 do 50 lat.
W domu moim Rodzicom na pewno nie bylo wesolo. Ojciec zdawal sobi1
spraw~, ze jest to wezwanie do wojska i na front, ze to nie cwiczenia, ale walk.an
smierc i fycie z okupantem hitlerowskim. Zdawal sobie tez spraw~, ze
do wojska WZ)'\vaj<t Go sowieckie
wladze wojskowe, kt6re tez okupowaly naszct ziemi~ ojczyst'l_. Rozlaj<:a
z zon'l_ i synem nie b~e kr6tka. Zostawia ich na pastw~ rozbestwionych
banderowc6w, kt6rzy niebawem t'l_
sytuacj~ wykorzystaj'l_ maksymalnie
i perfekcyjnie. Bowiem w domach
polskich zostan'l_ teraz tylko bezbronne kobiety z dziecmi, staruszkowie
niezdolni do sluZbywojskowej i osoby chrome.
Rye. 36. Od lewej: Kuzynl<a Hela z
jej mamq Rozaliq i moja Mama.
70
..... .
71
W przeddzien opuszczenia swego domu Ojciec pojechal rowerem na Petryl6w pozegnac sil( z Rodzicami, z siostrct Bronici._ i j~j dziecini (m<t:Z Broni tez
idzie do vV1".rCU). W drodze powrotnej wst~puje do siostry Rozalii i jej m<(Za Michala Korzeniowskich. Bylo to ostatnie spotkanie mego Taty z Ojcern Feliksem,
z siostrct Rozalict i szwagrem Michalem.
Rye. 37. Ostatni spacer Ojca z zonq Antoninq (z lewej) i ze swojq Matkq Katarzynq (z prawej) po rodzinnej wsi Tr6jca.
15 maja 1944 r. wczesnym rankiem odprowadzamy z Mama._ mego Ojca w
pieszej w<(dr6wce, ostatniej w((dr6wce w takim pelnym sl<l:adzie rodzinnym, polna._ drogctprzez laj.<i i pola Chomowa i zerwany most na Prucie - do Zablotowa.
Byl to ostatni marsz z Ojcem po tr6jeckiej, polskiej dla nas ziemi, a ju:l nie
naszej. Za nami i przed nami podaj:aj'l tez inne rodziny odprowadzaja.:ce swoich
. ml(z6w i ojc6w, podobnie jak my, do Zabl:otowa. Drog~ do punktu zbomego
przeszlismy w godzinie. Byla jednak za kr6tka, by wszystko sobie powiedziec i
obiecac. Stanl(liSmy wreszcie przed zelazn'l bramq i wysokim, zelaznym ogrodzeniem, za kt6rym byl park. Bylo w nim ju:l wielu m~zczyzn. Pozegnanie bylo
pelne piaczu i rozpaczy. Podobno trzymalem si~ kurczowo nogawek Ojca :nie
chc<1:.c Go puscic za bram~jednostki wojskowej.
Wracalismy z Mam<1:. smutni i bez Ojca. Dzis zdaj~ sobie spraw~, ile b6lu
i rozterek przezywali moi Rodzice w dn.iu rozl'lki i dopiero szesc lat po slubie.
72
Tymczasem Polacy i Ukramcy zgromadzeni w punkcie zbomym w Zablotowie zostali poddani bardzo pobieZn.ym ogl~dzinom i badaniom lekarskim. Wszyscy
byli zdrowi i zdatni do sluZby wojskowej. Tego samego dnia sf01mowano dwie
kolumny cywil6w; jednq_ z Polak6w, drugct z Ukramc6w. Ci ostatni zostali skoszarowani w jednostkach Armii Czerwonej. Pod dow6dztwem oficer6w sowieckich
kolumny, w znacznych odst@ach wyruszyly pieszo do Zaleszczyk (okolo 30 km).
Dotarli tam o zmierzchu, wyglodniali i zm~zeni. Nast@nego dnia zaladowano wszystkich do poci<jgll towarowego i przez kilkanaScie dni trwala podr6z (z c~ty­
rnipostojami) do miasteczka Sumy nadrzekq_Psiola, leZq_cymna p6lnocnywsch6d od
Charkowa - okolo 200 km. Tarn byly przygotowane koszary polowe wyposa:lone w
sprzl(t arnerykallski w rarnach pomocy alianckiej. Wszystkich dobrze nakarmiono,
nastwnie rozebrano do naga, ogolono wsZl(dzie, gdzie fOSil'l wlosy, poddano dezynfekcji (odpchlenie i odwszawienie) a nast@nie ,,przepl(clzono"
przez laini~ parowq, Tak odswiezeni, otrzymali dopiero
nowe mundury polskie.
Rye. 38. Naprawa mundur6w
i obuwia w polowym warsztacie szewsko - krawieckim
(Ojciec pierwszy z prawej).
Trzeba tu wspomniec,
ze jeszcze wiosnct 1944 r. w
Sumach powstal osrodek formowania nowych jednostek bojowych, a mianowicie 4 Dywizja Polska im. J
Kiliilskiego, 1 Batalion Kawalerii, 1,2,3 ,4 Batalion Artylerii, 1 Dywizja Artylerii
Przeciwlotniczej, 1 Batalion Saper6w,jednostki zapasowe, oddzialy obslugi on12
sklady i magazyny. Ojca,jako krawca z zawodu, przydzielono do oddzialu obslu·
gi 1 Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej.
C3.lct tct ,,Sodomct i Gomon:t" Gak mawial Ojciec) w Sumach kierowak
Dow6dztwo Formowania i Uzupelnien Armii Polskiej przeksztalcone p6iniej ~
Gl6wny Sztab Formowania Wojska Polskiego.
Tutaj, w Sumach, drogizolnierzy zTr6jcy si~rozchodza._(m.in. J6zkaR6:lyc
kiego, J6zia Laskowskiego - m~:la Heli z d. Korzeniowskiej). W pierwszej polowit
73
lipc~ 1944: roku Ojciec, wraz z jednostkami wojska polskiego, ~staje przerzucony
do Z~orme~ ~a Wolyniu, gdzie forrnuj'l sit( dalsze dywizje polskie. Tam Ojciec
zo~taJe pi:z;emes1ony do Batalionu Sztabowego 1Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej
w Zytormerzu (1 Almia Wojska Polskiego dzialala w skladzie wojsk 1Frontu Bialoruskiego).
?o~6d~'l 1 ,~i Woj_ska P_olskiego byl gen. Zygmunt Berling, kt6rego
korzeme s1l(gaJ'l TroJCY i naszeJ rodzmy ze strony Ojca
. Po~ dniach Ojciec wyrusza na front. Szlak bojowy jednostki Ojca wiedz1e przez Kiwerce, Lublin, Pulawy, Dl(blin. Uczestniczy w obronie przycz6lka
~arecko~ma~uszewskiego. Dociera na prawy brzeg Wisly na przedpola plon'lcej
1 krwaw~'lce} W~zawy. Jui drugi raz przefywa upokorzenie kl~ski, tym razem
P?wstama s:erpruowego bohater6w Stolicy. DalsZ'l ofensY'Nl(, mimo nalegan zolmerzy polskich, wstrzymalo dow6clztwo radzieckie, twierdz.q_c, ie nie nadeszly jeszcze
odwody wspieraj'lce natarcie przez Wisll(.
. ~opie~o w styczniu 1945 roku Ojciec przekracza Wisl~; ma przed sob'l bez~ar :mszczen Warszawy; ws~e ruiny, zgliszcza i pustka Jak p6Zniej stale wspomma:r, rmal wyrzuty sumienia; nie m6gl wybaczyc swemu dow6dztwu, ie tak biernie i tak dlugo zwlekalo ze zdobyciem Warszawy i niesieniem pomocy powsta.Ilcom.
Rye. 39. ?d lewej: Michat Adler, Michat Zaleski (kuzyn), Marian Woroszczuk,
Jozef Laskowski (m6j Ojciec) i Jozef Laskowski (m6j kuzyn).
74
Dalszy szlak bojmvy Ojca to marsz w kieruni.'11 Bydgoszczy. W styczniu
i w lutym 1945 roku bierze udzial w walce o przelamanie niemieckich fortyfikacji Walu Pomorskiego. W marcu uczestniczy w operacji pomorskiej, zdobywaj'lc m.in. Kolobrzeg. Na przelomie marca i kwietnia broni Wybrzeza na odcinku Kolobrzeg-Stepnice, a nast~pnie wraz ze swoj'ljednostk'lprzemieszcza
si~ do okolic Siekierek nad Odr4 16 kwietnia 1945 roku, w ramach operacji
berlillskiej, forsuje Odr~ i prowadzi natarcie na terenie Brandenburgii w kierunku zachodnim, na Berlin. Wraz z kolegami forsuj e kanal Hohenzollem6w,
nast~pnie Havellandischer
Grosser Haupt Kanai, zdobywa miasto Friesack, walczy z Niemcami w rejonie
Klietz.
Rye. 40. Ojeiee w mundurze zotnierskim tuz przed
zakor'lezeniem wojny
3 maja 1945 roku
Wojsko Polskie wraz z Ojcem dociera nad Lab~. Dochodzi do niecodziennego
spotkania z 9 Armi'l Amerykansk4 6 maja 1 Annia Wojska Polskiego, a z ni'l
Ojciec, koncentruje swoje sily w rejonie Wandlitz, na p6lnoc od Berlina.
8 i 9 maja 1945 roku nast~puje zrnasowany atak na Berlin wszystkich
wojsk sojuszniczych i ostateczny akt kapitulacji Niemiec hitlerowskich. Radosc Ojca nie miala granic. Przefyl koszrnar wojny! Po zakonczeniu dzialan
wojennych Ojciec wraca z zasa~cz'l czl(SCi'ljednostek 1 Armii Wojska Polskiego do kraju, ale przebywajeszcze w polowych koszarach w miejscowosci
Tomsel (nazwa niemiecka, nie wiem, czy dobrze okreslona), kolo Kostrzynia do 10 pazdziemika 1945 roku. Tego dnia, rozkazem nr 0181 Naczelnego Dow6dcy Wojska Polskiego, zostal zdemobilizowany i jako cywil szcz~sliwy wraca
do swojej Zony i syna, ale juz nie do rodzinnej wsi Tr6jca.
75
2. Nadchodzi burza ..... .
Wr6cmy zn6w do Tr6jcy. Od 15 maja 1944 roku zostalismy z Mam<tna
malym gospodarstwie,juz bez Ojca, sami. Byla wielka bieda; zboze i inwentarz
zabrali przedtem Niemcy, teraz wojska sowieckie - resztki :Zywnosci na zaopatrzenie frontu. Nie moZ:na bylo nigdzie nic kupic, ani za co. Nie wiem,jak Mama
wyczarowywala dla rnnie kubek cieplego mleka, krornk\ chleba, nieraz z maslem albo ze smalcem. Pami\tam, ze cz\sto jedlismy bardzo smaczn£tpotraw~ z
majd kukmydzianej (mielonej na zabytkowych zamach) zwanej ,,kuleszq'' (mamalygaj. Raz jedlismy j£t z mlekiem, innym razem ze skwarkami i polanym tluszczem albo z maslem i zsiadlyrn mlekiem a nawet ze swie:Zym twaroiliem. Mama
robila pyszne pierogi z serem albo gotowan<t kapusq albo z jakin1is owocami
(najCZ\SCiej Z sliwkami). Rzadko raczyliSmy Si\ mi\Sem lub w~dlinami; nieraz
zdarzal si\ ros6l z kury i skrzydelko lub n6Zka do obgryzienia.
Nadal codziennie, bo bylo lato, biegalem do moich r6wiesnik6w: Irki,
Wisi, Merosia i do kuzyna Bronka Gajewskiego. Kazde moje wybiegi musialem meldowac mojej Mamie, kt6ra kategorycznie chciala wiedziec, gdzie w
danej chwili jestem i gdzie moze mnie pr\dko znalezc. Buntowalem si\ na to,
ale nie zdawalem sobie sprawy, ze ta informacja dla Mamy jest tak wa:Zna i
moze uratowac mi :Zycie.
We wszystkich polskich domach wyczuwalo si\ trwog~, zbliZaj£tce si\
nieuchronnie niebezpieczenstwo i zagrozenie :Zycia ze strony coraz bardziej
nieufnych, agresywnych, co prawda - tylko niekt6rych, Ukrainc6w. W polskich domach nie bylo przeciez m\zczyzn, obronc6w domowego ogniska rodzinnego. W stron\ Polak6w sypaly si\ niewybredne pogr6ili: ,,Wy, Polaczki
dl:ugo tu miejsca nie zagrzejecie!", ,,wszystko wasze b\dzie nasze'', ,,na pohybel z Lachami! Przyjdzie dla was krwawy dzien", itp., oczywiscie w j\zyku
ukraillskim.
Ze wspomnien Mamy z tego okresu przytocz\jeden obrazek ilustruj£tcy
atmosfer\ tamtych dni. Bawilem si\, obok Mamy, tuZ przy drodze, kt6r<t przechodzil Ukrainiec Maksymiuk z S£tsiedniej wioski Ilillce. Zatrzymal si\ przy
plocie i zapytal rnnie: - A ty kto? Ja mu na to: - Malellki chlopczyk. A on z
nieukrywan<t nienawisciq_: - Ukrywajesz sja, polska hadyno! (ukrywasz si\,
polska gadzino). W6wczas zareagowala moja Matk:a: - Czego chcecie od tego
malego dziecka? On przeciez nic nie rozumie, ani warn nic nie zrobil! A on na
76
to: _Tu juz nie ma Polski, tu Ukraina, warn trzeba stqd uciekac, ale jak b\dzie
trzeba to my was znajdziemy i w Warszawie! Dla Mamy byly to slowa pelne
grozy. Mijalo ciepl:e lato. Na polach trwaly wykopki ziemniak6w, burak6w i
wycinanie dorodnej kukmydzy. Kolby wi£tzano w tzw. warkocze, suszono na
sloncu, by potem luszczyc ziamo r\cznie pocierajq_c kolb<t o kolb\. Na polach
ustawiano kopy ze snop6w kukurydzy.
.
.
,.
Polacy w obawie o swoje :Zycie przygotowywali po kryJornu rozne przemyslne i prymitywne schowki. Dziadkowie z cioci~ Broni<t.na Petrylow!e wykopali d6l w rodzaju ,,schronu". Nakryli go kolkamI, s;om~ I.stertq,ga.l\ZI brzozowych i wierzbowych. Do tego schronu trzeba bym wshzgn~c SI~ malym
otworem, pomi\dzy scian<t kurnika a stert<t gal\zi, kt6re na~chm.ias~ nasuwalo
si\ na otw6r. O tej kryj6wce wiedzieli tylko dorosli.' B~bcia z CiocI~zgro~a~
dzily ,,na wszelki wypadek" najniezb\dniejsz<t odziez 1 maly zapas zywnosc1
. .
.
. .
(m'l_ka, cukier, smalec, ,ziemni~ki, woda, itp).
.
1
z kolei u Adlerow, gdz1e cz\sto baw1lem SI\ z IrKC\._
I Wisiq, wpadh na
pomysl, by kryj6wk\ urz'l_dzic na strychu domu, ale ~oncepcj\ zm~~niono, gdy
doszly pogloski, ze banderowcy morduj'l_i palq_polskie domy. Kryjowk\ zat~m
przeniesiono do wolnostoj'l_cego pomieszczenia w podw6rzu, slu:Z<tcego megdys do przechowywania i prasowania liSci tytoniu.
Moja Mama poszerzyla kryj6wk\ w stajni, w kt6rej przedtem ukrywaJsi\ Zyd Fajbysz Lieber. Dost\pu do stajni i kryj6wki mial bronic gro:Zny owczarek Brys.
.
I tak ka:Zda rodzina polska starala si\ st\vorzyc chocby pozory bezpieczenstwa przygotowuj£tc dla siebie w podobny spos6b miejsce u~cia na wypadek napadu banderowc6w. Nie wszystkie jednak zdaly ~g:a~m. Narastala
psychoza strachu. Dochodzily, mrozctce krew w :Zylach'. wiesc1 o masowyc~1,
okrutnych mordach, zn\caniu si\, gwaltach i podpaleruach domostw rodzm
polskich.
.
. .
. ,
Jednak Polacy w Tr6jcy ludzili si\, ze to p1eklo omm1e nasz<t w1es, w
kt6rej od dziesi<ttk6w lat :Zyli zgodnie Polacy z Ukra~ncami_. Ludzili si\, ze
banderowcy nie odwa:Z<t si\ wejsc do Tr6jcy, kt6ra praw1e gram~zyla z Za?lotowem, lez£tcym po drugiej stronie Prutu. Tam przeciez byli zolmerze ra~Iecc~,
kt6rzy powinni dac odp6r banderowcom; tak nam si\ wydawalo. Przyw1£tzame
do rodzinnego domu bylo silniejsze niz strach.
77
3. Tr6jca gore, ludzie gin~ ...
I
i.
'i
.
I rozp((talo si(( pieklo na zierni tr6jeckiej, panli((tnego dnia 23 pa:Z:dziernika
1944 roku, w poniedzialek, w godzinach popoludniowych, w bialy dzien.
Jak zwykle, tego dnia pobieglem do Adler6w, kt6rzy mieszkali na dose
wysokim pag6rku blisko krzy:la, w odleglosci okolo 800 metr6w od naszego
domu. Widocznosc na calq_ okolicy byla wspaniala. Bawilismy si(( w domu, bona
dworze bylo jU.Z chlodno na dzieci((ce zabawy. Nikt z domownik6w nie przeczuwal tragedii, kt6ra jU.Z Si(( rozpoczyla w naszej rozleglej wsi. Od strony Dq_browy
i Debeslawiec i od p6lnocnej strony Chomowa - od Ilmc6w szerokq_ lawq_ szli
banderowcy, nacjonalisci ukramscy, uzbrojeni po Z((by w karabiny, noze, pistolety, widly i siekie1y. Szli z butnq_ nadziejq_ i pewnosciq_, ze zaskoczq_polskie rodziny
w domach, ze zdq_Zq_ zamknq_c szczelny pierscien wok6l Tr6jcy, przeciq_c jedynq_
drog~ ucieczki; drogy do mostu na Prucie do Zablotowa. Dla Polak6w zostalaby
tylko ucieczka przez wezbranq_ rzek((, na jej drugi brzeg.
Rzezie zacz((ly si(;'. na Petrylowie i Grabowcach. Nie spos6b opisac calej
tragedii wszystkich rodzin polskich w Tr6jcy. Nie mogy jednak pominq_c rnilczeniem czlonk6w naszej rodziny, kt6rzy w tym clniu zostali podst((pnie zamordowani.
Jak jU.Z wczesniej wspomnialem, na Petrylowie rnieszkali Dziadkowie
Katarzyna i Feliks Laskowscy, ich c6rka Bronia Kotarska z dw6jkq_ dzieci, piycioletniq_ Danusiq_ i kilkurniesiycznq_ Marysiq, W owym sq_dnym popoludniu, 23
pa:Z:dziernika 1944 roku, ich dom odwiedzila akuszerka Paulina Woronczak oraz
Ludwika Mozdzierzowa (,,Binuszka") z c6rkq_ i przygodnie zabranq_ dziewczynkq_ ukramskq, w wieku 4-5 lat. Przyszly po odbi6r chodniczk6w od Dziadka a
takZe na sq_siedzkq_ pogaw((dk(( o gro:Z:nej sytuacji Polak6w. Plakaly nad swoim
losem. W pewnej chwili Babcia Kasia wyszla na podw6rze i uslyszala niesarnowite ki.L)'ki, pojedyncze strzaly, wrzaski Ukramc6w. Zobaczyla plonq_ce domy w
dolinie Dq_browy i Petrylowa. Przera:lona zdq_Zyla wr6ci6 do rnieszkania i krzyknq_c: - Banderowcy! Uciekac, zabierac dzieci i chowac si((!
Babcia ponownie wybiegla na podw6rze, odchylila wejscie do kryj6wki,
wsun((la si(( do srodka i czekala na pozostalych. Ciocia Bronia w szoku nie mogla
znalezc Danusi, kt6ra pobiegla z r6wiesnikarni, gdzies w pobliZe. Podczas ucieczki
do schronu cioci(( zobaczyl jeden z biegnq_cych banderowc6w i krzyknq_l do niej:
- Kobieto, nie b6j si((, my tylko cos ci powiemy! Ale ciocia ostatkiem sil zdq_Zyla
wskoczyc do schronu i zasunq_c za sobq_ gal((zie.
78
Rye. 41. Tak wyglqdary polskie
zagrody po przejsciu banderowc6w1
Mozdzierzowa wsun((la si(( ze
swojq_ c6rkq_pod l6zko Dziadka i sciq_gn((la nakrycie z 16zka prawie a.Z do
ziemi. Byla ona jedynym, naocznym
swiadkiem strasznych seen w mieszkaniu Dziadk6w. Marysia plakala w
16zeczku, Danka i jej r6wiesnica, wystraszone siedzialy pod stolem. Dziadek, jak zawsze, spokojny siedzial przy
warsztacie tkackim. Do izby wpadlo trzech banderowc6w.
- Ty Polak? - zapytaljeden z Ukramc6w. ·
- Tak, jestem Polakiem - spokojnie odpowiedzial Dziadek Feliks.
- Ate dzieci czyje? - zn6w zapytal banderowiec.
- Nasze tr6jeckie - rzekl Dziadek.
Padl pie~szy strzal. Dziadek osunaJ si(( na rarny warsztatu. Resztkami sil,
w agonii, blagal o darowanie :lycia dzieciom. Na nic zdaly siy prosby konajq_cego
Dziadka. Banderowcy zastrzelili wpierw malutkq_Maiysi((, nast((pnie Danusiy i
jej koleZanky - l.Jkraink((. Zq_dni lmvi zacz~li na oslep strzelac po calej izbie.
Jedna z serii zabila cork~ ,,Binuszki" i rozszarpala Mozdzierzowej cale udo.
1 Rycin~
zaczerpni~to z ksi¥eczki Franko Solatyckiego: SALWE REGINA. Tr6jca 23.X. I944
79
. !
I
I,
I
!'
Banderowcy zdj((li ze scian lampy naftowe, potlukli klosze i rozlali naft(( po
calym mieszkaniu. Jeden ze zbir6w pobiegl z naftq_ do drugiego.pokoju z zamiarem
podpalenia mieszkania. Tam, ku swemu zaskoczeniu, znalazl zapasy maj.<:i, ziarna
pszenicy i kukurydzy. Wyniesli je na drog((. Na l6zeczko zabitej Marysi i l6Zko
Dziadka, pod kt6rym teraz leiala Ludwika Mozdzierzowa ze swojq_ c6reczkq_ Wandq, nakladli grubq_ warstw(( slomy powycia_ganq_ z siennik6w w drugim pokoju.
Slom(( oblali naftq, Potem <lorn podpalili i poszli dalej, do nast((pnych dom6w
rodzin polskich.
Mozdzierzowa ranna i krwawiq_ca, z trudem i w strachu, wyczolgala si(( z
pod l6ika, kt6re jui si(( tlilo. Wsz((dzie bylo pelno duszq_cego dymu. Zwloki Dziadka i dzieci leZaly na podlodze; obok nich poloiyla swojq_ nieiywq_ c6reczk((. Prawdopodobnie jej cialo uratowalo iycie matki. Resztkami sil wyczolgala si(( na korytarz, a potern przez drog~ - na podw6rze Ukrairlca Hrynyka. Jego :Zona udzielila
schronienia mirno duiego strachu przed banderowcami. Pod presjq_ synowej Hrynyka pozwolono jej przeczekac ,,nawal(( banderowc6w" w stodole na slomie. Mloda Hrynykowa przyniosla rarmej gamuszek rnleka i chleba. Wycienczona z uplywu
krwi i wyjq_tkowo zirnnej nocy Moidzierzowa doczekala rana. Dzi~ki tej rodzinie
ukrairlskiej jej iycie zostalo uratowane.
Jej rnq_Z Jozef, ostrzezony przez Gregoraszczuka o napadzie banderowc6w,
tego dnia zostal w Zablotowie. Wczesnym rankiem, niespokojny o los zony i dzieci,
wraca do Tr6jcy i od swojej rnatki dowiaduje si(( o ci((iko rannej zonie i smierci
c6rki Wandy. Z Zydem Haberern, kt6ry posiadal broil (walczylw pattyzantce rnajora sowieckiego Holubcowa) natychrniast udaje si(( do Hrynyka, gdzie prawie nieprzytorrmq, w kaluiy krwi, znaleziono ukrytq_ za wialnic:t do zbo:Za w stodole. Haber
ostro skarcil Hrynyka, ze w takim stanie, bez opatrzenia ran, zostawili samc:t rarmq,
Nakazal zrzucic z wozu ukopane ziernniaki, zaprzq_c konie i zawiezc najkr6tszq_
drogq, brodern przez rzek~, do Zablotowa. Tam ukraillski lekarz udzielil fachowej
pornocy wycienczonej Polee.
Wr6crny jednak do dornu Dziadk6w. Zapadal zrnrok. Z dornu wydobywaly
si(( kl((by dymu i ognia. Ciocia Bronia w kryj6wce dostala szoku; byla jui pewna, ze
jej Ojciec i dzieci nie iyjBc; nie wiedziala jeszcze, co stalo Si(( z resztc:tprzebywajq_cych w ich mieszkaniu. Nie miala odwagi ani sil wyjsc z kryj6wki. Babcia Katarzyna wyszla pierwsza, z duszq_ na rarnieniu, skierowala swoje kroki do plonc:tcego
domu. Na korytarzu stala du:Za beczka kiszonych og6rk6w. Garnkiern nabierala z
beczki kwasu og6rkowego i gasila nim plonq_ce rneble, warsztat i posciel. Zobaczy80
la zwloki swego m((Za. Feliksa i leZ<:tce przy nim zwloki wnuczq_t Marysi i Danusi.
a takZe c6rki Mo:Zdzierzowej i dziecka ukraillskiego. ,,Binuszki" jui nie bylo.
Trudno chybasobiewyobrazic, ile b6lu irozpaczy bylo w sercu Babci; ~e od"".ag
i nadludzkiej sily, by po kolei z plonq_cego domu wynosic po omacku wpierw c1al<
dzieci, anakoncu, przypomocyprzychylnego Polakom Ukrai:rlcaz~q_browy-Soroha·
na, wynieS6 cialo Dziadka Feliksa. Babcia z tymZe Sorohanem wyniosla z d~mu pust\
nadpaloajui szaf(( i w ogrodzie zloiyla do niej ciala pomordowanych. Prosil:a go, ab)
,,trumn((" pochowae we wsp61nej mogile na cmentarzu przykoscielnym.
P6:Znq_ nocq_ Babcia i Ciocia Bronia, pomodliwszy si(( i pozegnawszy z po
mordowanyrni, przepelnieni b6lem i strachem, sobie tyL1<o znanyrni scieikarn
i potokami, podobnie jak wielu innych, uciekaly w kierunku rzeki, d~ Zablot~wa.
Podobne dantejskie sceny rozgrywaly si(( w tym samym czas1e w kazdyn
polskim domu bardzo rozleglej Tr6jcy. Mordowano w bestialski spos6b bezbronn1
dzieci, kobiety i starc6w. Niekt6rych rozstrzeliwano, niekt6rych zarzynano no:Zarn
(stq_d nazwa ,,rezuny"), innym roztrzaskiwano glowy siekierami.
. . .
Znane byly przypadki wykluwania iywym ludziom oczu, obcmama J((zyk<
uszu, nosa, raj<, odrq_bywani
gl:owy lub wbijania wniq_gwo2
dzi, wrzucania w ogien iywyc:
niemowlq_~ przypalania ognierr
palenia iywcem calych rodzir
skr((powanych drutem kolczc
stym, w zamkni((tym domu cz
w stodole. Nie spos6b opisac '
szczeg6lach ogromu zbrodn
kt6re dotkn((ly kaidq_ niemal re
dzin(( polskq_ w Tr6jcy, gdyi ni
jest to celem tego opracowani:
Ograniczam si(( w zasadzie d
mojej najbliiszej rodziny.
Rye. 42. Jedna z wielu
egzekucji w Tr6jcy 2
2
Rycina zaczerpni((ta z ksiq_Zeczki Franko Solatyckiego: SALWE REGINA. Tr6jca 23.X.1944
81
piers. Ciala zbroczone tryskajq_cq_ krwiq_ osun~ly si~ na zierni~. Oboje skonali w
strasznych m~czarniach.
Banderowcy zacz~li plq_drowac dom. Szukali broni i amunicji, gdyzwujek,
jako soltys, rnial pozwolenie na broil ijej uiywanie w razie zagrozenia iycia.
Fakt ten tl:urnaczy, dlaczego przed wkroczeniem bandy UPA u wujka znalazl
si~ ,,interesant''. On tez byl banderowcem. Mial uniemozliwic wujkowi ewentualne uiycie broni w obronie wlasnego iycia i calej jego rodziny. Manewr ten
irn si~ udal. Bron znalezli. ,,Interesant" poinformowal, ze w domu byly jeszcze
dwie c6rki i zi~c, ale zdq_Zyli gdzies uciec. Banderowcy podeszli do obory i
stodoly krzyczq_c, ze jesli ktos tam jest, ma natychmiast wyjsc, bo oni zaraz
wszystko podpalq_. Jednak nikt nie wyszedl. Po chwili cale gospodarstwo: dom,
stodola i obora stan~ly w ogniu. Zrobili swoje i poszli dalej.
Tymczasem Marysia, Hela i J6zek bali si~ wyjsc z plonq_cej stodoly w obawie przed zasadzkq_ banderowc6w. Strach paraliiowal mysli i cialo. Schowali si~
przed piekq_cym ogniem i dymem do piwniczki pod sa,siekiem, w kt6rej przechowywano przez zirn~ plody rolne i zaprawy oraz zboze ukrywane przed zdaniem Niemcom na kontyngent. Nad nimi szalal ogien. Z trudem przecisn~li si~ przez male
okienko na zewnq_trz plonq_cej stodoly, do ogrodu, gdzie staly kupki kukurydzy (rodzaj mendli ustawionych ze snop6w kukurydzy). Kaidy ukryl si~ w innej kupce, by
napastnicy nie zlapali od razu cal:ej tr6jki. Mirno, ze zapadla jui noc, niebo rozja·
snione bylo lunarni poiar6w i widno bylo jak na dloni. Zdawalo si~, ze z kaidegc
zakamarka czyha smierc z r~ki banderowcy. w koncu przemogli strach i bmq_c
pobliskim potokiem, kt6rego brzegi porosni~te byly bujnymi lopianarni, doszli nae
ranem do Prutu i przedostali si~ wplaw na drugq_ strony, do Zablotowa. Po drodzc
widzieli dziesiq_tki pomordowanych dzieci, kobiet i starc6w oraz tlq_ce si~ zgliszcz<:
polskich zagr6d. Byli jednak: uratowani. J6zek wkr6tce wyjechal z zonq_ do Lublina
a starnt:q_d wr6cil do macierzystej jednostki. Opowiedzial wszystkim zohrierzom .
rnieszkarlcom Tr6jcy o potwomej zbrodni dokonanej przez bandy UPA na czlon·
kach ich rodzin. M6j Ojciec tez dowiedzial: si~ w6wczas, ze zamordowano Mt
Ojca Feliksa, siostry Rozali~, szwagra Michal:a, dwie siostrzenice i wielu dalszycl:
krewnych i znajomych. Wiedzial tez, ze Mama i ja Zyjemy, ze udalo siy nam szcz~·
sliwie, cudownie uniknq_c srnierci. Ale 0 tym niZej.
A co dzialo si~ w tym czasie ze mnq_? Nieco wczesniej wspomnial:em, zE
tego dnia bawilem si~ beztrosko z Irkq_ i Wisiq_ w ich domu. Dom stal na wzg6m
82
83
v;
·I
r~k~ na pieilku do rq_bania drzewa, a drugi banderowiec odciq_l cioci nozem jednq_
. ~6j wujek Michal Korzeniowski Gego :Zona Rozalia qyla siostrq_ mego
OJ~a-Jozefa~ byl soltysem wsi Tr6jca. Byl zatem osobctznaczq_cq_ w okolicy. Do
~OJ Ska go ~e wzi~to, poniewai utykal na jednq_ nog~. Mieli dwie c6rki: Marysi~
1s'.arszq_ o kilka lat Hel~, jui zarn~inq_ z J6zefem Laskowskirn (llni~ i nazwisko
zb1eine do mego Ojc~)~ kt6ry akurat przebywal na kilkudniowym urlopie z wojska. Dodam w ~ mieJscu, ze J6zek byl telefonistq_ w plutonie kierowniczym 16
~APlot. :V _stopruu szer~gowca. Wykorzystujq_c fakt, ze gen. Zygrnunt Berling byl
Je~~ WUJkiem, popros1l: general:a o urlop w celu odwiedzenia Z:ony i tesci6w w
Tro,1cy. Zgod~ takq_ otrzymal:, co bylo wydarzeniern wyjcttkowym w jednostce,
gd~z ~ frontu _strefie Anina i Wawra nikornu w6wczas nie udzielano urlopu.
Tak w1~c szcz~s~1wy J6zekLaskowski, zwany ,,kominiarczykiern" ze wzgl~du na
czarn~ wlosy i ~1emnq_ kamacj~ sk6ry, w mundurze zolnierza Ludowego Wojska
Pols~~go przyjech,al na urlop do rodzinnej wsi, gdzie przeiyl niespodziewanq_
na,Pa~c b~nder?wcow. na ~olak6w mieszkajq_cych w Tr6jcy, w tym na dom jego
tesc1ow, zony i szwag1erki.
w_ ~~ parni~.tn~m di.1.iu, 23 paidziemika 1944 roku, do wujka - soltysa
przyszedl: Jakis Ukralillec z sq_siedniej wsi, rzekomo w jakims interesie. RoZlllawial~ ~ kuchni. Nagle do rnieszkania wpadla zadyszana c6rka Hela i wykrztusila:
- Pali s1~ na Petrylowie! Slychac strzaly i krzyki ludzkie! Tato, mamo uciekajmy
to banderowcy!
'
. Natychmiast zaoponowal: 6w Ukrainiec: - Gl:upstwa gadasz, to cwiczenia
WOJskowe, nic warn nie grozi. Jestescie ze mnq_. Ja znam to wojsko! Ale Hela z
m~ze~ - ~6~em i siostrq_ ~arysiq_ wiedzeni zlym przeczuciem i wczesniejszymi
ostrzezeruam1, wyskoczyh z domu i ledwo zdq_Zyli wbiec do duiej, drewnianej
stodoly, gdy na podw6rze, od strony drogi, wbieglo kilku Ukraiii.c6w -banderowc6w uzbrojonych w karabiny, pistolety i siekiery. Wpadli do rnieszkania. Hela
J6zek i Marysia w przeraieniu obserwowali caly przebieg zbrodni przez szp~
rni~dzy deskarni w stodole.
Po chwili z rnieszkania wyprowadzono wujka i ciocil(. Wsr6d banderowc6w byl r6wniez rzekomy ,,interesant'', Ukrainiec z sq_siedniej wsi. Widac bvlo
zadowolenie ~a jego ~a.i:zy ze spelnionej rnisji przytrzymania soltysa ijego z;ny
w domu. WuJek musial Jeszcze wyniesc z domu law~, rniski i postawic je pod
plotem. Jeden z opryszk6w UPA odczytal kr6tki wyrok:
. - Na~ nie trzeba polskich soltys6w! ,,Budemo tobi krow puskaty" (b~dz1emy tob1e krew puszczac). Jeden ze zbir6w odrq_bal wujkowi siekierq_prawq_
i widocznosc byla dobra i daleka. Przed chwil'l zjedlismy smaczny obiad, bylo
popoludnie. Ciocia Petronela chciala jeszcze wykqpac Wisiy i lrky; zaczyla je
rozbierac, gdy nagle do domu wbiegl kilkunastoletni chlopak, bardzo wystraszony i zdyszany. Byl niemowq. Ryk'l energicznie przesuwal po gardle Gak pilaj i
j ednoczesnie drug<1_pokazywal n6i na stole. CiociaPetronela (wolali na niq_ zdrobniale Petrullka) wybiegla na podw6rze. Palily siy domostwa na Petrylowie i dalej,
r6wniei w Polskim Kq_cie. Zlapala mnie za ryky i krzyknyla: - Biegnij prydko, ile
sil w nogach, do Mamy i uciekajcie natychmiast do Zablotowa! Sama wsadzila
Wisiy na kark (,,na barana") i Irky za r<1_czky i prawie z nagimi dziecrni, zaczyla
zbiegac w d6l, do rzeki. Bez namyslu wskoczyla do wody i przeplynyla na drugi
brzeg, ratuj<1_c dzieci i siebie od niechybnej srnierci. Byla bohaterk<1_!
Niewiele czasu minylo, a banderowcy byli jl1Z w domu Adler6w. Rozwscieczeni, ie nikogo nie zastali w mieszkaniu, w kt6rym na kuchennym stole
stal gamek z ciepl<1_jeszcze zupq, aw piecu iarzyl si(( ogien, zdemolowali caly
dom, zabrali cenniejsze przedrnioty i cale gospodarstwo puscili z dyrnem. Na
,,oslody" zostaly kolejne domy Jankowskich, Sp6lnickich i Solillskich.
Naprzeciw mnie biegla jl1Z moja Mama, biegla jak wyploszona lania, z
wlosami rozwianyrni na wietrze. W r((ce trzyrnala m6j plaszczyk z futrzanyrn
kolnierzem i czapky. W sekundzie bylem ubrany.
- Uciekamy! - krzykn((la roztrzysiona Mama.
Bieglismy, trzymaj<1_c siy za ryce, w d6l, poln<1_ dr6Zk<1_ do rzeki. Byle do
brzegu! Moie uda siy jakos przebmq_c na drugq_ strony Prutu. Dobieglismy do
stromego w tym miejscu brzegu. Mama zatrzymala siy bezradna; nie rniala
odwagi skoczyc ze mnq_ do rw<1_cej, zimnej i glybokiej w tym miejscu wody.
Bala siy, ie utoniemy, ie nie podola ze mn<1_ w tym miejscu przeplyn'l:.c rzeky.
Podjyla dramatyczn<1_ decyzjy. Biegiem wracamy z Mam<1_przez nasz ogr6d do
domu, na podw6rze, a potem na drogy wiod3c_C<l do mostu na Prucie. Akurat w
tym momencie z domu, na przeciwko naszego, wybiega sq_siad Jozef Lukaszewicz, starszy pan, chory na astrny. Zaczynamy razem biec, ile sil w nogach,
drogq_ zbawienia lub smierci, do zbawiennego mostu. Przed narni i za narni tei
biegnq_grupki ludzi. Sq_siad coraz bardziej zostaje z tylu biegnq_cego peletonu.
Nie moie biec; zrezygnowany idzie coraz wolniej i wolniej. A my z Mam<1_
biegniemy bez wytchnienia wsr6d l<1_k Chomowa. Nagle zza jednego z pag6rk6w wylania siy lawa id<1_cych banderowc6w, okr'l:.iaj'l:.cych wies zaciskaj'1_c'l:.
siy srnierteln'\:.pytl'1_ - do rzeki.
84
Na czele biegl rnlody chlopak Gak siy p6Zniej okazalo, zakladnik), kt6ry
rnial wskazywac polskie rodziny na Chomowie. Mogliby do nas strzelac j~ ~~
zajycy, ale chyba nie chcieli hukiem wystrzal6w zdradzic swojej jl1Z tak bhskieJ
obecnosci. A my biegiem skrycamy z drogi na wq_sk'l scie:Zky prowadz<lc'l na
skr6ty do mostu. Caly czas biegny przed Mam<1_ i to ja wolam: .- Prydzej, ~ry~ej:
Slyszy, jak Mama ciy:Zko oddycha i jak siy modli; Boie, uratuJ nas! Jestesmy JUZ
blisko mostu; jeszcze 100 - 200 metr6w.
Oglq_damy siy za siebie; za nami biegnq_grupki ostatnich ocalaly~h Pol~6w.
Niestety, banderowcy zagrodzili drogy naszemu sq_siadowi Luk.aszewiczowi. Zlapali go. Prowadz<l zadowoleni z powrotem, do domu, bij<1_c go po. dro~~· Tam
potwornie maltretujq, o czym swiadczyly rozbryzgane plamy krwi na sc1anac~,
zakrwawione fyCzniki i posciel. Zginaj: srnierciq_myczenskq_rozstrzelany na podworzu Jana Korzeniowskiego razem zkilkomainnymi Polakami;
odnaleziony zostal
nastypnego dnia rano.
Rye. 43. Zerwany
most na Prucie
Jestdmy
przy moscie, zbombardowanym przez
Sowiet6w podczas wycofywania siy przed Niemcarni; jest prowizoryczny. Czysc
przysel jest zerwana i leiy w wodzie. Trzeba bylo przejsc po wq_skiej l<ladce,
uloionej na wystaj<1_cych elementach przysel. Nie bylo wiele czasu do ~amys~.
Mama wziyla mnie, szescioletniego i dose ciyikiego chlopca, na Tyce i przeruosla po drewnianej l<ladce na ocalal'l:. czysc mostu. Bylismy uratowani!
Patrzylismy na nasz'l:. wies rodzinn'l:.. Widac zewszq_d plonq_ce gospodarstwa: domy, stodoly i obory. Slychac bylo przera±liwe krzyki ludzkie rnieszajq_ce Siy z wyciem ps6w, rykiem kr6w, rieniem koni i kwikiem swin. Czujy, jak
cale cialo Mamy driy; cala dygoce. Nie wiem, czy z rozpaczy, ie wszystko
stracila, czy ze szczyscia, ie jeszcze iyjemy.
85 .
.
Zapada zmierzch. Nie mamy w Zablotowie Zadnej bliskiej rodzµiy. Nie mamy
~?~o, kto by ~as przygamq_l na noc. Do miasta jeszcze kawal drogi. Skr~ny na
J~es kukrnydziane pole. Stojq_ tu ustawione kupki kukrnydzy. Spotykamy tu kilku
m1eszkallc6w Tr6jcy, kt6rym udalo si~ zbiec, podobnie jak nam. Myslelismy, ze to
banderowcy, wi~ znowu chwile grozy.
.. Przed nami, oddzielona Prutem, pl:onq_ca Tr6jca w nocnej, niesamowitej sceneru. Rozrzucone po wzg6rzach polskie zagrody pl:onq_jak ogromne ogniska, jak
zapalone wici, wolajq_ce j~zorami ognia o pomst~ do nieba Wsr6d zgliszcz leZq_pomord~wani: nie ~~omo jeszcze ilu; nie wiadomo teZ, ilu jeszcze ukrywa si~ po
tamteJ strorne rzeki, ilu uprowadzono w nieznanym kierunku. Niesamowite wraz.enie
sprawia w tq_ tragicznq_ noc sama rzeka Prut. Jej wody wydajq_ si~ bye czeiwone odbijajq_c w lustrze luny i poZa!y; tak czeiwone, jak krew niewinnie pomordowanych
Polak6w. Widok przejmuje l~kiem i dreszczem tych, kt6rzy to pieklo przefyli.
Nastwnegodniakilkaodwazniejszychos6b, wtymimojaMama, wybralosi~
w godzinach poludniowych na ,,rekonesans" do spalonej Tr6jcy, do swoich dom6w,
by naocznie sprawdzie, jak wyglq_da sytuacja i czy mozua pochowae zabitych, czy
mozua jeszcze ,,uratowae" jakqS fywnose i zabrae jq_ do Zablotowa. z duszq_ na
ramieniu, z przemozuym strachem, przedzierali si~ na skr6ty, nadbrzezuymi l~gami,
do swoich zabudowait.
. To co zobaczyli, bylo wstrzqsajq_cym obrazem zniszczenia i zaglady. Tlq_ce si~
zgliszcza, porozrzucane na podw6rzach rzeczy, poprzewracane meble; a wsr6d tego
niesamowitego balaganu leZq_ce ciala pomordowanych Polak6w; niekt6re nadw~glo­
ne, pokurczone, w pozycjach wyraZ.ajq_cych doznawane okrucienstwo i m~zamie.
. Niekt6re ciala zwisaly na pl:otach; ws~e pelno bylo zakrzepl:ej krwi Iudzkiej.
M6j dam ocalal. Straszylpowybijanymi oknami, wyrwanymi drzwiami i okropnym balaganem; mieszkanie bylo splqdrowane.
Miejscowi Ukraiiicy, kt6rzy przez dziesiq_tki lat zgodnie wsp&Zyli z Polakami,
teraz pomagali ocalalym przy fyciu zebrae ze wszystkich zakq_tk6w Tr6jcy ciala pomordowanych i wozami konnymi zwiezc je obok kosciola polskiego, na polu Florka
Jankowskiego, ojca Stanislawa Wykopano wielkq, wsp6lnq_ mogil~. Ciala ukladano
do szaf, po kilka w jednej. Doliczono si~ 65 zabitych przez banderowc6w ale to nie
byli wszyscy. D6l zasypano gliniastq_ ziemi<t Nikt nie zatkn~ krzyZa, ani nie m6gl
pogrzebae ich w obl7<ldku chrzeScijanskim, z ksi¢zem katolickim. Miejsce to mialo
bye wymazane z pami~i Polak6w i tych, kt6rzy si~ tq_haitbq_ olayli, by po wielu latach
mogli si~ mienie bohaterami narodowymi, Zolnierzami Ukraillskiej Armii Powstait-
I
J
86
czej i domagae si~ wszelkich uprawnien kombatanckich za to, z.e mordowali podstwnie bezbronnq_ ludnose polskq_ na Kresach. A jednak, mimo upl:ywu dziesiq_tk6w la~
historii tej nie dalo si~ wymazae.
Nakoniec warto dodaC, 2e z Tr6jcy do Ukraillskiej Powstaitczej Armii wstqpilo tylko trzech szesnastoletnich chlopc6w i osiemnastoletnia dziewczyna. Polak6w w
Tr6jcy mordowali banderowcy z innych wsi ukraillskich. Natomiast wielu Ukramc6w w Tr6jcy ukrywalo w swoich domostwach przed rzeziami band UPA wielu zaprzyjainionych Polak6w i Zyd6w, a takZe ostrzegalo ich o zbliZajq_cych si~ napadach.
Wielu z nich przypl:acilo to fyciem. Napadu na Tr6j~ w dniu 23 paidziemika dokonala banda UPA, a dokladnie ,,strilci" (strzelcy) jednego z siedrniu kureni (batalionu)
Okr~III CZORNYJ LIS, obejmujq_cego swojq_zbrodniczq_dzialalnosciq_wojew6dztwo stanislawowskie. Naczele O~gu III stalpl:k Wasyl Andrusiak- ,,RIZUN', kt6ry
w 1948 roku z~ od skrytob6jczej kuli w pier8, ten kt6ry posylal swoich ,,strilciw"
do mordowanianiewinnych dzieci, kobiet i starc6w m.in. wnaszej Tr6jcy. Jego pobratyrniec tak pisze o ,,bohaterstwie" RIZUNA: ,,W 1948 roku umiera od zdradzieckiej
ku1i w pier8, nadzieja i nie8miertelna slawa sniatyr1szczyzny, jeden z bohater6w Karpa~ wielki syn Ukrainy -pulkownikRizun (Andrusiak Wasyl)." Nocami slychae bylo
odbijajq_ce si~ echem od drzew i g6r ich piosenki banderowskie ,,Polacy, Poiacy, my
was wszystkich zabijemy!" A Polacy wyp¢zeni ze swych dom6w ukrywali si~ po
lasach, polach, lq_kach i g6rach.
4. Relacje mieszkaric6w Tr6jcy o wydarzeniach
23. 10. 1944 roku
Aby nie bye poS<ldzonym, ze przejaskrawilem przedstawione fakty o tragicznych wydarzeniach wTr6jcy, pragn~ przytoczye kilka wypowiedzi mieszkaitc6w naszej wsi, zamieszczone w kwartalniku ,,NA RUBIEzY nr 5/1993 r. wydawanym
przez Stowarzyszenie Upami~tnienia Ofiar Ukraillskich Nacjonalist6w we Wroclawiu (str.16-18).
Tr6jca, wies parafiaZablot6w.
Duia wieS z przewagq ludnosci ukraifzskiej. Polak!Jw bylo pan.ad 350 os6b,
olwlo 100 zagr6d 23 paidziemika 1944 roku okolo godz. 15.00 banda UPA uzbrojona w karabiny i bran maszynowq otoczyla polskie domostwa i dolwnala rzezi bezbronnejpolskiej ludnosci. Napastnicy ograbili ispal.ili wi<{kszoscpolskich gospodarstw,
zniszczono r6wniei maly, filialny lwsci6lek rzymslw-katolicki. Mordercy t011urowali
swoje oftary, zabijali siekierami i noiami, obcinali piersi lwbietom, podrzynano gar87
I·
I
dla, wiele os6b splonr;_lo iywcem, do uciekajqcych strzelano. Zamordowano co najmnifij 65 os6b w r6tnym wieku, w wir;_kszosci starc6w, lwbiety i dzieci, gdyi mlodzi
mr;_:iczyini zostali zmobilizowani do Wojska Polskiego. Sowieci nie zapewnili bezpieczenstwa ich rodzinom.
Relacja J6zefa Laskowskiego (mqi mojej kuzynki Heli - c6rki Roza/ii,
siostry mego Ojca): Gen. Z. Berling byl moim wujkiem, dzir;_ki niemu,jalw szeregowiec - telefonista z 16 PAPlot, uzyskalem zgodr;_ na urlop do tony, kt6ra mieszkala
z rodzicami w Tr6jcy. 23 paidziernika 1944 roku bylem dzien na urlopie u te8ci6w
w Tr6jcy. Bylem w mundurze iolnierza polskiego, ale bez broni. Tego dnia po poludniu uslyszeli.Smy strzaly karabinowe i glosnq wrzawr;_. Uloyli.Smy sir;_ z :ionqHelenq
i jfij siostrq w stodole te8cia, gdzie ulaywano zbo:ie. Sciana byla zamaslwwana
slomq i sianem. Przez szczeliny w scianie widzialem jak wyprowadzono moich
te8ci6w z chaty. Kazano im przynie8c miski na krew. Te8ciowi obcir;_to rr;_~, a te8ciowej piers, szybko skonali. Banderowcy weszli do stodoly, pokrzyczeli, postrzelali i
podpalili stodolr;_. Na dworze ju:i robilo sir;_ szarawo. Zplonqcej stodoly wyczolgalismy sir;_ ukrytym wyjsciem. Uciekli.Smy do Zablotowa, a nast~nie do Lublina.
Relacja Stanislawa Jankowskiego (syn Fwriana): Mialem wtedy 15 lat.
Wponiedzialek 23 paidziernika 1944 roku pracowalem z rodzicami przy wykopkach ziemniak6w, razem z nami byla moja siostra Marysia i dziadek jej mr;_ia Antoni Solinski. Przyszedl do nas te:i sqsiad Ignacy Laskowski. Przyni6sl wiadomosc o ostatnim napadzie banderowc6wpoprzedniej nocy we wsi Diur6w i zamordowaniu Polak6w. Na tr;_ wie8c natychmiast poszli.Smy do domu, aby przygotowac
sir;_ do ucieczld. Po drodze spotkali.Smy sqsiadh( Ukrain~ Marusir;_ Bloszko, kt6ra
ostrzegla nas przed mo:iliwosciq napadu banderowc6w. Kiedy byli.Smy na vvzg6rzu,
: ojciec obejrzal sir;_ do tylu i zobaczyl idqcych drogq banderowc6w. Oni r6wniei nas
dojrzeli i zaczr;_li do nas strzelac, ale odleglosc byla du:ia, a strzaly niecelne. Zaczr;_li.Smy uciekac przez lq~ do Zablotowa. Razem z nami uciekali tr;_dy sqsiedzi Sp6lnicka z dw6jkq dzieci i Antonina Laslwwska z synem (to ja). Kiedy przeszli.Smy
przez rze~ Prut i dotarli.Smy do Zablotowa, widac bylo luny po:iar6w naszej wsi.
Nast~nego dnia (24 paidziernika) poszli.Smy z ojcem Florianem do naszej wsi po
jakie8 rzeczy. Na sqsiednim podw6rzu le:ial Jan Korzeniowski w kaluiy krwi, mocno poparzony, alejeszcze iyl. On opowiedzial nam jak banderowcy}ego, Antoniego
Solinskiego, Stefanie Gajewskq, J6zefaLukaszewicza iJ6zka Woronczaka, chlopca
dwunastoletniego schwytanego przez banderowc6w, posadzili na lawce, przed domem. Wtedy dow6dca kazal mlodemu banderowcowi rozstrzelac ich, a kiedy po88
spadali z lawki, niekt6rzy jeszcze iywi, naloiono na nich slomr;_ i podpalono. Jan
Korzeniowski zdolal wyczolgac sir;_ spod slomy, inni splonr;_li. M6j ojciec z innym
sqsiadem zabrali Korzeniowskiego do Zablotowa, niestety w wyniku cir;_ikich obra:ien oraz braku odpowiedniej opieki lekarskiej zmarl po dw6ch tygodniach. Tego
dnia widzieli.Smy wiele trup6w. WzdzieliSmy te:i cir;_:ilw rannq lwbietr;_ ze zwlokami
malego dziecka na rr;_kach. M6j ojciec bral udzial w zbieraniu zwlok pomordowanych. Odnaleziono 65 ofiar zbrodni. Pochowano ich we wsp6lnej mogile na naszym polu obok lwsci6lka.
Relacja Rozalii Jankowskiej: Tego tragicznego dnia z kuzynkqpojechalysmy wozami po ziemniaki na odlegle pole. Wzeczorem wracalysmy do do mu. Przed
samq wsiq zatrzymala nas grupa uzbrojonych banderowc6w i zaiqdali dokument6w. Powiedzialysmy po u!o-ainsku, ie jeste8my Ukrainkami i nie posiadamy dokument6w, puszczono nas. Na terenie wsi zatrzymano nam w6z i lwnie, m6wilysmy
dobrze po ukrainsku, pozwolono nam iSc. Budynki naszej zagrodyju:i dopalaly sir;_,
wpobliiu pogorzeliska spotkalam swojq siostrr;_; onapowiedziala mi, ie zginql nasz
ojciec,jej czteroletni synek, nasza bratowa z dziesir;_cioletniq c6rkq i niemowlr;_ciem
w kolysce oraz nasza sqsiadka, kt6ra byla w tym czasie u nas. Szczeg6lnym okrucienstwem wyr6:inial sir;_jeden banderowiec; kiedy kt6rys z nich chcial zastrzelic
niemowlr;_, ten powiedzial, :ie szlwda kuli i zabil dzieclw pilnikiem. Wzdzial to chlopiec ukryty pod l6:ikiem. On uratowal sir;_. Na drugi dzien zebralam z pogorzeliska
lwsci sze8ciu ofiar, wlo:iylam je do skrzynki i zanioslam do wsp6lnej mogily.
Relacja Maril Solillskiej c. Floriana (z domu Janlwwska): 15 maja po:iegnalam swego mr;_ia, kt6rego zabrano do wojska, byliSmy trzy miesiqce po slubie.
Mieszkalam u dziadka mego mr;_ia, Solinskiego. We wsi pozostali starcy, lwbiety,
dzieci i nieliczni mr;_iczyini. Tego dnia (23.10) poszliSmy z dziadkiem do moich
rodzic6w. Tam uslyszeli.Smy o napadzie i wymordowaniu Polak6w ubieglej nocy
we wsi D:iur6w. Wracajqc do domu zauwa:iyliSmy banderowc6w; zaczr;_liSmy uciekac przezpolaw kierunku rzeki. Banderowcy zaczr;_li strzelac, ale musieli przerwac,
by nie razic ukrainskich woz6w, kt6re jechaly drogq. Dziadek zostal w tyle,ja dogonilam Petronelr;_ Adler z dw6jkq nagich dzieci, kt6re w momencie napadu akurat
kqpala. Uciekalo wiele ludzi i kiedy byli ju:i po drugiej s[ro~ie Prutu, jeszcze byli
ostrzeliwani przez banderowc6w. Zastrzelono wtedy jednq Zyd6w~. Ja przele:ialam w wysokiej trawie, ai sir;_ sciemnilo. Dziadek Solinski zostal schwytany przez
banderowc6w. Zaprowadzono go na podw6rze Jana Korzeniowskiego .... (dalsza
relacja podobna do relacji Stanislawa Janlwwskiego) ... M6j dom i inne budynki,
89
podobnie jak wiele innych, byly kupqpopiolu. Wsz€dzie leialy zmasakrowane lub
ZWfglone zwloki. Wr6cilam do 'Zablotowa, gdzie znalazlam rodzic6w i brata.
Relacja Marii Krymskiej (z domu Sp6lnicka): Mia/am wtedy 19 lat. Podczas napadu zgin€li moi rodzice, Wojciech i Katarzyna Sp6lniccy; mieli powyi(j
pi€cdziesiqt lat. Ojca zastrzelili banderowcy podczas pracy w ogrodzie, matk{przy
kuchni. Podpalili nasz dam, po mamie zostaly ZWfftlone kosci i czaszka..... Moja
koleianka opowiadala, iejej mamie banderowiec poderinql gardlo, a inny obecny
przy zbrodni smial si€ i kpil m6wiqc: podstaw misk{ na krew. .. Nie mag€ zrozumiec,
dlaczego przez tyle lat nie wolno bylo m6wic prawdy o tragedii Polak6w naKresach
Wschodnich.
Relacja Franciszki Musionek ( z domu Podlaska): Nasz dam stal w pobliiu cerkwi. Dose CZf2SfO, mimo ie byliSmy wyznania rzymsko-katolickiego, chodzilam razem z rodzicami do cerkwi. Uwa±ali/;my, ie B6g jest }eden dla wszystkich.
Naszymi najbliiszymi sqsiadami byli Rusini i Ukraincy. Afoi rodzice iyli zawsze w
zgodzie i przyjaini z sqsiadami. M6j sbyj oienil si€ z Ukrainkq, mieli sze.§cioro
dzieci i byliprzykladnym malienstwem. Wsp6lnie Swi€towano polskie i ruskie Swi€ta. Wszystko zmienilo si€ w czasie wojny, a podczas okupacji niemieckicj popsuly
si€ stosunki sqsiedzkie, zacz€lO od nas stronic, coraz cz?_,Scicj slyszalo si£2 przezwiska:,, 7Y Lachu, ty Laszko ". Odpoczqtku 1943 roku do wsi naplywaly r6ine wiadomosci o mordach na Wolyniu dokonywanych na Polakach przez Ukrainc6w nazywanych banderowcami. W Tr6jcy pierwszy napad byl w marcu 1944 roku, ale
wtedy w domach bylijeszcze m((iczyini. Posiadali kilka karabin6w i napad odparli.
Ukraincy porwali wtedy Micha/a Solatyckiego, kuzyna moj(j mamy, kt6ry zostal
zamordowany. Zwloki )ego znaleziono na skraju sqsiedniej wsi. Podczas napadu
zginql od kul banderowskich Ukrainiec Petro Budzyk, kt6ry walczylpo stronie Polak6w oraz ranna zostala Ludwika Mozdzierz. Po napadzie malo kto nocowal w
domu; ludzie ulaywali si€ w zaroslach, na cmentarzu, w r6inych layj6wkach. Sama
ulaywalam si£2 u sqsiada Ukrainca. Tragediq nasz(j wsi stalo si€powolanie wi€kszosci m~iczyzn do wojska. ZostaliSmy zupelnie pozbawieni obrony i opieki. Tiykorzystywali to banderowcy. Napad na Tr6}c€ byl aktem calkowitej bezkamosci pod
sowieckq wladzq i odbyl si€ w bialy dzien, w godzinach popoludniowych, 23 paidziemika 1944 roku. Bezbronna ludnosc polska byla calkowicie zaskoczona. 'Zamordowano we wsi 65 os6b. Swiatlo dzienne utrudnialo ucieczk{. Z moj(j rodziny
zgin€lO 15 os6b: dziadek i babcia, Mikolqj iKatarzyna Korzeniowscy, moja dwuletnia siostra Janina Podlaska i osmiomiesi€czna kuzynka Wzktoria Korzeniowska,
PaulinaSwicaz dvv6jkq malych dzieci, JanKorzeniowski, Katarzynaladowska, Antoni
i Anna Solinscy i dvv6ch chlopc6w Michal Podlaski (9 lat) i JozefLaskowski (12 lat).
RelacjaAntoniego Kotarskiego: 22paidziemika1944 roku do naszego domu
przyszedl sqsiad Jgnacy Laskowski i opowiadal o wymordowaniu Polak6w ostatniej
nocy wDiurowie ispaleniu ich dom6w, ostrzegal tei, ie bandemwcy szykujq napad na
Tr6}c€. Spodziewano si€ napadu nast({}Jn(j nocy. Tymczasem Ukraincy byli tak pewni
swcj sily, ie nie czekali nocy. 23 paidziemika, okolo godziny 14.oo podczas pracy w
polu zobaczylem idq_cych od Dawydowa banderowc6w; byli w mundurach niemieckich i w cywilnych ubraninch. Szybko pobieglem do domu po matk~ i siostr€ i zacz~li­
smy uciekaC do Zablotowa. Na drodze kola krzyia spotkalismy Floriana Jankowsldego, Jana i kilka innych os6b. OstrzegliSmy ichprzed bandq idq_cq do wsi. Raze1112e mnq
uciekali mlodsi koledzy: JanekLaskows!d i Stanislaw Gajews!d. WZablotowie natychmi£lst poszliSmy do wojskowej komendantury jednostki radziec!df!f Przyjql nas a.fleer
dyiumy. Janka i Staszka zwolnil, a mnie kazal czekaC. Po 40 minutach zabral mnie do
samochodu z grupq 15 iolnierzy. PojechaliSmy do lasu kola Diurowa, gdzie stalo
wojsko. Tu dolqczyly donasjeszcze dvvasamochody z iolnierzami. PodjechaliSmy pod
wie.§ Tr6}c€ i weszliSmy na Lysq G6r~, skqd cala wid byla dobrze widoczna. Banderowcy -wystrzelili trzy rakiety, kolcjno binlq, zielonq i czervvonq. We wsi zacz€ly -wybuchac poiary. Zacz€liSmy iSc do wsi. Niedaleko pozostawionych okop6w artyleryjs!dch
zostaliSmy zaatakowani z karabinu maszynowego, }eden iolnierz zostal zabity. WskoczyliSmy do wykop6w, okolo godziny trwalawymiana ognin, zrobilo Si€ ciemno. U);cofaliSmy sie do samochod6w iwr6cilismy do Zablotowa. Na drugi dzien dowiedzialem
si€ o szczeg6lach dokonanej w Tr6jcy zbrodni. W zbiorowej mogile pochowano 65
ofiar. Nieznane sq nazwiska tych, kt6rych kule dopadly podczas uciecz!d oraz tych,
kt6rzy zgin€li w drodze do wolnosci. Ci, kt6rzy ocalili swoje iycie, zostali stloczeni w
zniszczonych budynkach iydowskiego getta, bez odzieiy ijedzenia. Wladze sowiec!de
nie dawaly iadnych szans na przeiycie,jedynqgwarancjq byla ucieczka na zach6d
Relacja Damiana R6iyckiego: Wspomnienia moje dotyczqjednej doby,
kt6ra wryla mi si€ doiywotnio nie tylko wpami€C ale i w psychik{. Maje wspomnienia b€dq o tyle inne ad pozostalych, ie jestem tzw. ,,polo-wynczykiem ". M6j biologiczny Ojciec byl Ukraincem. Ja urodzilem Si€ 3 miesiqce po ]ego smierci, a kiedy
mialem trzy lata, Mama wyszla powt6mie za mqi za Polaka - Mariana R6iyckiego,
kt6ry byl maim jaktycznym Ojcem a± do swoj(j smierci w dniu 18 wrzdnia 1996
roku. ff.Ychowywalem si€ wi€C w rodzinie jak najbardziej polskiej, chocia± mialem
bliiszych i dalszych krewnych Ukrainc6w.
90
91
W niedzielf& 22 paidziemika 1944 mku, cala nasza wie§ przez caly wiecz6r i
pol nocy obserwowala luny poiar6w wsi Rudnyld, odleglfj od nas okolo 8 - 10 km.
Slychac tei bylo strzaly karabinowe i seryjne z pepesz.
Poniedzialek, 23 paidziemika 1944 mku, byl dniem bardzo slonecznym i cieplym. W ogrodach i na polach staly kopy z±£2tej kukurydzy, gl6wnego zboia tamtych
teren6w. Mama wczesnym ranldem pojechala wozem do lasu wozic, w ramach fzvli
foszpanu, drzewo na opal do szkoly ukrainsldfj (byla w tym czasie r6wniei szkola
polska, do kt6rfj chodzilem do II klasy). Na ten sam dzien mieliSmy duio wcze§nifj
zaplanowane wykopld ziemniak6w. "Wykopld odbywaly si£2 bez Mamy, a ziemniald
zwozil namznajom:y Ukrainiec. Jaz Babciq i Ciociq (rodzonq siostrq Ojczyma) sortowaliSmyje i wrzucali do piwnicy pod domem. P6inym popoludniem Ciocia zacz£2la z
ldms z drogi glosno rozrnawiac. Nagle krzykn{la: ,,Jezus, Maria, dzieci!" i nic nie
m6wiqc pobiegla do drogi, w stron£2 swojego domu, odleglego o okolo 3 km. Wdomu
Ciocia zostawila c6r~ i syna, mojego r6wieinika oraz m¢a- szewca, kt6ry ze wzgl£2du na zle zdrowie nie poszedl na wojn~. (#ujka, mef,a Cioci, znaleziono dopiero po
dw6ch tygodniach bestialslw zamordowanego).
Babcia wyszla z piwnicy i poszliSmy na podw6rlw. Na drodze, za parkanem,
slychac bylo j~ bieganinf& krzyld, nawolywanie s~. W mi~czasie prz;jechala
do domu Mama. Zaraz przybieglo na nasze podw6rlw kilka os6b - sqsiadek, pytajqc
czy Mama nie widziala po drodze cos podejrzanego. Mama powiedziala, ie niczego
nie zauwaiyla. BandemwcyJui ldlkakrotnie usilowali napruc na naszq wie§, ale im
si£2 to nie udawalo z r6inych powod6w. Z:iwsze podchodzili od strony g6r i las6w;
wlrunie stamtqd wr6cila Mama. W ten tragiczny poniedzialek podeszli z nqjmnifj
spodziewanfj strony.
Mzmo taldq relacji Mamy Babcia zadecydowala, ieby nie wyprz~ae kobyly,
tylko ladowae na w6z,, mqjqtek" (pierzyna, dwie koldry i cztery poduszld) ipojedziemy do Zablotowa. W trakcie tych czynnosci przygotowawczych do ucieczld nie wytrzymalem nerwowo (ogromny strach) i wybieglem na ulicf& lderujqc si£2 w stron£2
dom6w Manyluk/Jw i Sachruk6w, kt6rzy znani byli z wielldq sympatii do swoich sqsiad6w - Polak6w. Po chwili uslyszalem glos Babci: ,, Uciekaj do Manyluk6w! ".
Dobra, kochana Babcia czuwala nad wszystldm i nad wszystldmi.
Biegnqc, minqf.em trzy domy sqsiad6w - Polak6w (na naszq ulicy mieszkali
tylko Polacy), ldedy od strony Manyluk6w i Sachruk6w uslyszalem strzaly karabinowe. Za domem Wujka Stasia Solinsldego skr£2cilem w prawo, w polnq dr6i~. Kawalek dalq, po !ewe} stronie tej dr6ild, stal malefzld domek pani Laskowsldej, kt6rq
92
wszyscy we wsi nazywali Jakubychq. Z okna tego domku machano r£2kami w mojq
stron£2 dajqc do zrozumienia, iebym tam podszedl. Woknie bylaJakubycha,jej c6rka
Mila i jej dwoje malych dzieci. Zacz£2ly mnie pocieszac, ie to nie banderowcy, tylko
rosyjscy partyzanci, kt6rzy po dw6ch tygodniach walk z bandemwcami w g6rach,
wracajq na swoje kwate1y. Tak rzekomo m6wil Mzli jakiS Witia -partyzant.
Wszedlem napodw6rko, gdzie po chwilizjawili si£2: sqsiadkalakubychi- Ula-ainka, kt6rq nazywano Hocychq oraz Wujek Sta.5 Solinsld. Wujek mial takq smiesznq
mowf2, m6wil bardzo szybko i niewyrainie. Byl bardzo zdener1yvowany, gdyi Ciocia
Kasia nie chciala z nim uciekac z domu, bo musi naprz6d skonczyc piemgi. Widzqc
moje zdenerwowanie i strach, mimo zapewnien, ie to partyzanci. ta do bra kobiecina
Hocycha o.fiarowala si£2 zapmwadzic mnie do mojej Babci - Ula-ainki, z kt6rq utrzymywaliSmy normalne mdzinne kontakty.
Od strony Manyluk6w - Sachruk6w co jakiS czas rozlegaly si£2 pojedyncze
strzaly karabinowe. Hocycha WZi£2la mnie za r£2~ i poszliSmy ponad slepq odnogq
Prutu, zwanq Rypq, w kierunku mojej Babci. Po drodze, na brzegu tej Rypy, stal dam
Grygoraszczuk6w (Polacy, mimo nazwiska typowo ukrainskiego). Na nieogrodzonym malutkim podw6rku tego domku staly trzy kopyf asoli,pod kt6rymi chowaly si£2
trzy dziewczynld, bo,, mama poszla do miasta ijeszcze nie wr6cila, a my si£2 boimy ''
-powiedziala nam moja r6wie§nica. Co kt6ra weszla pod kop~, to zaraz wylazila z
ni(ij; bo nie byl to iaden schowek- calfj osoby nie zakrywal. Dziewczynld plakaly, a
Hocycha je pocieszala jak umiala: ,, nie b6jcie si£2, jak przyjdq, to ja b£2d£2 z wami i
powiem. ie wy moje, aja Ruska, to mnie nic nie zrobiq. nie placzcie!" W trakcie tego
pocieszania zauwaiylem. ie od strony Manyluk6w - Sachruk6w biegnie w naszq
stron£2 ze slderowanymi do strzalu karabinami dw6ch banderowc6w (}a nie mialem
wqtpliwosci co do tego, ie to banderowcy). Krzyknqlem ,, Wzgno, pusldt '' 'i odruchowo ugryzlem swojq dobrodzifj~ w nadgarstek YfYrwalem re~ i bez zastanowienia
skoczylem z dose wysoldego blwgu do Rypy. Bylem bosy (wszyscy chodzili jeszcze
na bosaka), w kr6tkich, na trzy czwarte, spodniach i w baranim koiuszlat. kt6ry
przezomie zabralem, uciekajqc z domu. Kiedy bylem na frodku rzeld, uslyszalem
delikatne plu8ni£2cie wody z lewej strony glowy Szybko doplynqlem na drugi brzeg,
tu bylJui l~ - krzald wikliny,jetyn, topole. Od razu poloiylem si£2 w krzakach twarzq
do swoich prze§ladowc6w. Widzialem jak stali na brzegu i pi<;Sciami wygraiali w
mojq stron£2. Cos krzyczeli, ale zrozumialem tylko talde slowa: ,, Czekaj, czekaj Laszku, ciebie i tak szlag tra.fi ". To byli mlodzi chlopcy. Teraz zrozumialem, ie te plu8ni£2cia to byly kule, ale widocznie skonczyly sie im naboje, bo by na pewno pr6bowali
93
mnie trafic. Kiedy to zrozumialem, szybko podnioslem sie ipobieglem w glqb l&;U, w
strone prawdziwego Prutu. Na drugi dzien dowiedzialem sie, ie i Hocycha i dwie
mlodsze dziewczynki, - bliiniaczki, zostaly zamordowane. Moie to przez mojq uciecz~? W dwa tygodnie p6iniej banderowcy zamordowali Jej (Hocychy) 16-1 etniego
syna - partyzanta. Leia! w lesie pod Kosowem z odcietq glowq. Biegnqc w strone
Prutu ciqgle oglqdalem sie za siebie. Wpromieniach zachodzqcego slonca widzialem ki,lkunastu banderowc6w po cywilnemu, jak tyralierq z karabinami i automatami gotowymi do strzalu podchodzili w strone dworu. kt6ry z tego miejsca byl dobrze
widoczny, bo stal na g6rze. Wpewnym momencie zauwaiylem ki,lka pasqcych sie
kr6w. Znalem je wszysthe, wiec p6lglosem zaczqlem wolac ich wla§cicieli -pastuch6w: ,,Sta§ku, Misiu, J6zyku, Karolku! ". Niestety, nikt sie nie odzyival. Pobieglem
dale} i nagle padlem na ziemie, bo zauwaiylem cos dziwnego i r6wnoczdnie dla
mnie strasznego - cos czerwonego pokazywalo sie i znikalo. Po chwili uslyszalem, ie
ktos mniepo imieniu wola, ktos starszy, bo glos byl nie dziecieey. Pobieglem w strone
wolajqcego. Nad Prutem, pod brzegiem, ukrywal sie nasz sqsiad Stanislaw Laskowski - stolarz (u nas m6wili - ,, stelmach ') i Jego siostra Toncia z synkiem okolo 5 letnim. To czerwone, co mnie takprzestraszylo, to byl zwykly kapelusz wujka Stasia.
Wiijko Stas powiedzial, ie bedziemy ucieka.cprzez Borszcz6w do Zablotowa. 'Zapytal
mnie gdzie jest brad, bo do Borszczowa trzeba bylo iSc przez Prut wla§ciwy i jego
odgalezienie - Ryszto~. Wskazalem najglebsze na tym odcinku miejsce (skakaliSmy
tamzawsze na ,,glow~') ipierwszy zrobilem krokw te glebine. Wujekszybko chwycil mnie za wlosy i wyciqgnql z woqy PoszliSmy wyiej i tam, nie pytajqcJui mnie o
brad, sforsowaliSmy 17£~ raz, a po chwili drugi raz - Ryszto~. Po hlku minutach
szybkiego marszu byliSmy Jui w Borszczowie. Jdqc w kierunku Zablotowa, Jui w
srodku jakiejs wsi czysto ukrainskiej, napotkaliSmy grup~ bawiqcych sie dzieci. W
grupie tej bawil sie nasz kolega z pastwiska, Wasylko Szkwarok (moie to bylo przezwisko, nie wiem). Ten widzqc mnie, podszedl donas ip6lglosem, ieby koledzy nie
slyszeli. powiedzial, iebysmy nie szli do Zablotowa, bo tam sqjui banderowcy. Okazalo sie to nieprawdq, ale ktos pu8cil takqplot~ i Wasylko bylprzekonany, ie m6wil
prawde. P6iniej sie o tym wszystkim dowiedzialem. Wujek po kr6tkiej naradzie z
ciociq Tonciqpostanowil, ie p6jdziemy w strone Kolomyi, bo gdzid na tej trasie jest
wid, kt6rej nazwy nie pamietam. Tam przenocujemy ujakiegos dobrego znajomego
wujka -Ukrainca.
Doszlismy do szosy Zablot6w - Kolomyja i po kilkunastu minutach dose
szybkiego marszu zatrzymala sie kola nas wojskowa ci¢ar6wka,jadqca od strony
Kolomyi. Z szoferki wysiadl oficer radziecki (dwie alba trzy gwiazdki) i zapytal,
gdzie to siepali? Palqcq sit;; Tr6jc<;; bylo stqd widac jak na dloni, a bylo jui calkiem
ciemno. Wujek wytlumaczyl jak i co i cieiar6wka pojechala w strone Zablotowa.
Zauwaiylem, ie na samochodzie byla niewielka. armata i drzemiqcy na niej iolnierz. P6iniej dowiedzialem sit;;, ie byla to pierwsza pomoc wojskowa dla Zablotowa (20 km za Kolomyjq stal w tym czasie.fronO. Nad ranem strzelono z tej armatki,
kilka. razy w stron12 Tr6jcy, ale banderowc6w w tym czasieJui nie bylo. Gdzid okolo
p6lnocy (zegarka nikt nie miaO dotarliSmy wreszcie do tego znajomego UJ...-rainca,
kt6ry w czasie naszego tam przyjScia obserwowal z ionq luny z nod Tr6jcy. Tu Jui
bylo widac tylko luny dalekie i slychac bylo pojedyncze strzaly. Gospodarze nie ~vii
wcale zdziwieni naszym przyjsciem, jakby na nas czekali. Stalismy na podw6r!a1. a
gospodyni w mit;;dzyczasie ugotowala kuleszt;; i zawolala nas na kolacjt;;. Do kuleszy
bylo kwa§ne mleko. Pamit;;tam, ie zjadlem wyjqtkowo duio i z wielkim smahem. Po
kolacji gospodarz z wujkiem przynidli ze stodoly kilka snopk6w slomy i rozscielili
na polepie w kuchni. la i ciocia Tofzcia z synkiem szybko poloiyliSmy si12 do spania.
Spalem bardzo smacznie,jakwe wlasnym domu,jakby sit;; nic nie wydarzylo. Dziwne to, ale prawdziwe. Wujek z gospodarzem wyszli na podw6rze i czyms glofoo
rozmawiali. Wzem. ie przegadali calq nae. Ci gospodarze mieli dzieci, ale te jui
spaly w drugiej izbie, kiedy przyszlismy.
Gospodarz pojechaljeszcze ki,lkana§cie metr6w dale} i zapytal mnie: ,, A ty
chlopcze, gdzie?" Odpowiedzialem, ie do do mu, do Tr6jcy i ie tej strony miasta nie
znam i nie wiem jak i gdzie mam iSc. Ten grzecznie i spokojnie wythanaczyl mi, w
kt6rq stront;; mam iSc. Pocalowalem Go wrt;;~ i poszedlem we wskazanym kierunku. Okazalo sie, ie Zablot6w to nie taki,e zn6w wielkie miasto jak mnie si12 wczeiniej
wydawalo. Po kilku minutach biegu. znalazlem sit;; nad Prutem, w miejscu dobrze
mi znanym, bo t12dy chodziliSmy do kosciola. Nie namyslajqc si~ gdzie aktualnie
znajduje sie brad, wszedlem do wody i brnqc po pas w wodzie, szybko znalazlem si~
na drugim brzegu.. I zn6w biegiem do domu, do Mam}: do Babci, do _Braciszka.
Wpolowie drogi spotkalem sit;; z idqcymi w stront;; Zablotowa Ciociq (prawdziwq)
Petruniq Laskowskq (z domu Podlaskq, siostrq mojego Dziadka Michala) i JeJ Jui
w tym czasie zamt;;inq, c6rkq Helq Adlerowq. Obie byly zaplakane i mialy czerwone oczy. Ciocia powiedziala mi, ie Babcia i Mama szuka.jq mnie wsz~dzie, iebym
szybko szedl do domu. Pobieglem jak na skrzydlach.
Podejscie do naszej drogi - ulicy od strony Prutu bieglo troch~ pod gar~
i znajdowala sit;; tu tzw. TOLICZKA - niewielki placyk w ksztalcie ronda, gdzie
94
95
,
wieczorami spotykala si?: mlodziei i dzieci, ieby sobie pospiewac, pogadac itp.
Obok teJ toliczki, na lewo. pod skarpq, zauivaiylem Jui z daleka dwa trupy. Byli to
moi kuzyni - Jozek Las!wwski, syn Cioci Petruni, a brat Heli, lat 15 i Misio Podlaski, lat 11. Jozek leial na wznak. rozrzuconymi r?:kami i rozerwanq lewq dolnq
szcz?:kq z zakrzeplq krwiq, a Misio byl skulony (podlatrczone ai do brzucha nogi,
jakby spa!, glowq do gory i nie widac bylo iadnej krwi ani rany. Obmacalem cale
]ego cialo i w glowie, nad ciemieniem namacalem zakrzeplq krew. Teraz zrozumialem, dlaczego Ciocia i Hela byly tak zaplakane. Misio mial na sobie szeroki, wojs!wvvy pas, a kiedy rodzice po Niego przyszli, pasaJui nie bylo. T-fyszedlem na ulic?:
i zrobilo mi Si?: niedobrze. Wszystkie domy byly papa/one, z niektorych jeszcze si?:
dymilo i czulem dziwny, wczeinitj mi nieznany zapach spalenizny i czegosJeszcze.
Poin.iej dowiedzialem si?:, ie ten swqdpochodzil ze spalonych cial ludzldch i zwierz?:cych. Nasz dom, ostatni po leweJ stronie, stal. T-fystraszony wszedlem do srodka,
ale ni!wgo w nim nie bylo. Zapomnialem chyba co m6wila mi spotkana Ciotka, bo
szyb!w vvybieglem na drag?: i skierowalem si?: w stron?: Manyluk6w - Sachruk6w.
Po przeciwnej stronie naszego domu tlil si?:Jeszcze dam sqsiad6w Kotarskich, na ziemi leial blaszany dach. Za tym domem biegla polna droika i na niej, tui
obok naszej drogi, zobaczylem duio trupow, prawie na jednej kupie. Rozpoznalem
Jakubych?:, Jej cor~ Mil?: z dwojgiem dzieci i Wujka Stasia Solifzskiego. A wi?:C tych
wszystkich, z ktorymi widzialem si?: na podworku Jakubychi poprzedniego dnia.
Nie pami?:tam, czy Jeszcze ktos tam leial. Pobieglem dale}. Minqlem jeszcze trzy
spalone domy i znalazlem si?: na podworku Manyluk6w. Dom ich tei byl spalony,
Sachruk6w tei. U Manyluk6w nie bylo ni!wgo na podworku, natomiast u Sachruk6w (po drugiej stronie ulicy, aleJui nie,, naszej ") na frodku podworka o!wlonego
plotem z desek, doo!wla studni stojqceJ lek!w na gorce, w roinych pozach leialo
duio trupow. Wszedlem mi?:dzy te trupy i zaczqlem podnosic glovvy do gory, ieby
rozpoznac kto to jest. Szukalem Mamy i Babci. Do dzisiaj nie mag?: zrozumiec,
dlaczego to robilem. Przeciei wczeiniej wiedzialem, ie One iyjq i szukqjq gdzieS
mnie. Pod nogami czulem Jakqj dziwnq, grzqskq mas?: i straszny smrod Poiniej
dowiedzialem si?:, ie byla to vvymieszana krew, mozgu i pop?:kane wn?:trznosci. Po
jakim.5 czasie uslyszalem glos Babci: ,,Synku, co ty tam robisz, chodi, my ciebie
szukamy ad rana! ".
I w tym mieJscu moja, dotqdfotograficzna, pami?:C urywa si?: cal!wwicie. Nie
pami?:tam, co bylo daleJ tego dnia. Co dzialo Si?:p6in.iej,Jalw ta!w pami?:tam, ale
Jui nie z detalami i nie bardzo chronologicznie.
96
5. Lista pomordowanych Polak6w we wsi TROJCA
23 paidziernika 1944 roku
Lp. Nazwisko i imi~
1. Adler Wfadyslaw
2. Gajewski Franciszek
3. Gajewska Stefania
4. GfowackaAnna
5. Gregoraszczuk Maria
R.urodz.
1885
1885
1905
1880
1888
6. lwanicka Aniela (dziecko) ?
7. Jankowski Jozef (dziecko)?
1884
8. K~dzierska Maria
1883
9. Korzeniowski Michat
1878
1O.Korzeniowski Mikolaj
1892
11.Korzeniowski Jan
12.Korzeniowska Katarzyna 1893
13.Korzeniowska Rozalia 1906
14.Korzeniowska Wiktoria 8.mies
1894
15.Kotarski lgnacy
1939
16.Kotarska Danuta
1943
17.Kotarska Maria
191 0
18.Kuszerska Ludwika
1920
19.Laskowska Jozefa
1914
20.Laskowski Antoni
1906
21.Laskowska Komelia
1890
22.Laskowska Maria
?
23.Laskowska Emilia
24.Laskowski Feliks (dziadek)1882
25.Laskowski I (dziecko) ?
26.Laskowski II (dziecko) ?
27.Laskowski Ill (dziecko) ?
28.Laskowski IV (dziecko) ?
29.Laskowski V(dziecko) ?
1940
30.Mozdzierz Wanda
1896
31.Mozdzierz Aniela
1889
32.Piotrowski Pawet
1892
33.Piotrowska Anna
lp.
Nazwisko i imi~
R. urodz.
1881
Piotrowski Mikolaj
1882
PudloAnna
Podlaski Michat (dziecko) 1934
Podlaska Janina (dziecko) 1941
1910
Solatycka Jozefa
(i jej 3 dzieci):
?
39. Solatycki Walerian
?
40. Solatycka Maria
?
41. Solatycki Jozef
?
42. Solatycki Michat
1885
43. Solinski Stanislaw
1882
44. Soiinska Katarzyna
1880
45. Solinski Antoni
1882
46. Solinska Anna
1891
47. Spolnicka Katarzyna
1895
48. Spolnicki Wojciech
1918
49. Spolnicka Emilia
1925
50. $polnicki Stanislaw
1880
51. $wica Katarzyna
1920
52. Swica Paulina
?
53. SwicaJan
1880
54. Swica Franciszek
1906
55. Swica Paulina
1932
56. SwicaWanda
?
57. Swica Jozef (dziecko)
?
58. Woronczak Adam
1882
59. Woronczak Paulina
1906
60. ladowska Katarzyna
1890
61. Lukaszewicz Jozef
Zalewska
Janina
(
dziecko)
?
62
63. Gregoraszczuk I (dz. Marii) ?
64. Gregoraszczuk II (dz. Marii) ?
?
65. Kobieta 1-N.N.
?
66. Kobieta II- N.N.
97
34.
35.
36.
37.
38.
W wykazie w wyrnienionym Biuletynie nie podano nazwiska Kotarskiej
Marii, siostry Danuty (poz.17) - obie c6rki Bronislawy Kotarskiej, mojej cioci.
Nieznane S'l rniejsca kaini i poch6wku tych os6b, kt6re zaginyly podczas
pamiytnego napadu, zastrzelone podczas ucieczki ju:Z na innych terenach, po kt6rych zaginctl slad do dnia dzisiejszego.
Dodac nalezy, ze wielu Ukramc6w w Tr6jcy w tych tragicznych dniach
udzielilo schronienia rodzinom polskim i ostrzegalo o planowanym napadzie banderowc6w. Nalezeli do nich m.in.: Hrynykowie, Bloszkowie, Manylukowie i
Sachrukowie. Za sympatiy dla Polak6w ich domy zostaly doszczytnie spalone.
Mate1ial do Biuletynu o wydarzeniach w Tr6jcy zebral i opracowal Marian Woroszczuk, byly mieszkaniec Tr6jcy.
6. Eksterminacja ludnosd polskiej na Woiyniu
w latach 1942 - 1944
I.
11
I·
I
!I
j:
Mord dokonany na Polakach w Tr6jcy przez nacjonalist6w ukraillskich spod
znaku OUN-UPA to zaledwie kropla w morzu cierpieil, gwah6w i unicestwiania
narodu polskiego na Kresach Wschodnich. Dlatego warto bliZej przyjrzec siy mechanizmowi terroru ukraillskiego na ludnosci polskiej i zydowskiej zarnieszkalej na
tych zierniach przed II wojn'l swiatowej na przykladzie eksterrninacji ludnosci polskiej na Wolyniu. Przytoczy obszeme :fragmenty bardzo cennego opracowania Wladyslawa i Ewy Siemaszko, kt6rzy poswiycili wiele lat badall nad zbrodniarni OUNUPA dokonanyrni na Wolyniu.3
Najliczniejszct grup<t narodowosciow'l na Wolyniu byli Ukramcy - okol:o
78%, Polacy stanowili drug<tgrupy narodowosciow<t- okol:o 16,6%, reszta to Zydzi
i inne nacje. W miastach nad ludnosci<tpolsk<tprzewazala ludnosc zydowska (27,5%).
Na wsiach ludnosc polska byla rozproszona, niewielka liczba polskich wsi i osad
nie dor6wnywala liczebnoscict dtiZym wsiom ukraillskim. Polacy rnieszkali w ukraillskich wsiach, po jednej do kilkunastu rodzin.
Motorem zbrodni na ludnosci polskiej byla nacjonalistyczna organizacja
OUN-UPA. Jedna z instrukcji OUN-UPA glosila: ,,Nasza polityka w stosunku do
ludnosci polskiej powinna opierac siy na nastypuj<tcych zasadach:
a) ludnosc polsk<t uznajemy za obey element na ukraillskich zierniach,
b) jako obey element powinien on zostac usuniyty silq,
3
Na podstawie: Siemaszko Ewa: Eksterffiinacja ludnosci polskiej na Wolyniu w latach 19421944. W: Na Rubie:Zy Nr 41 1999 Wroclaw, s.14-18
98
c) przez usuni~ie (silq) Polak6w nalezy rozumie6 ich fizyczne unicestwienie,
d) rnienie zlikwidowanych Polak6w (bez r6Znicy plci i wieku) przechodzi
na wlasnosc narodu ukraillskiego,
e) eksterrninacjy ludnosci polskiej rozpoczct6 od fizycznej likwidacji inteligencji i ich rodzin,
f) stopniowo przygotowywac siy do masowej, fizycznej eksterminacji
Polak6w, itd.....
W terrorze ukramskim skierowanym przeciw Polakom podczas II wojny
swiatowej moma wyr6Znic nastypujctce okresy:
I okres-wrzesien-paidziemik 1939 r. - okres napad6w na wybrane grupy
os6b cywilnych oraz male grupki i pojedynczych zol:nierzy Wojska Polskiego.
II okres- rok 1942- napady na pojedyncze polskie gospodarstwa, nauczycieli, lesnik6w, ksiyZy i osoby, kt6re mogly odgrywac jak£t5 rol~ w spol:ecznosci polskiej -jako zapowiedi akcji mordowania totah1ego.
ill okres- rok 1943 - tzw. ,,rzezie wol:yllskie", czyli systematyczne ,,oczyszczanie" Wolynia z ludnosci polskiej przez dobrze zorganizowane napady na osiedla
polskie i Polak6w rnieszkajctcych w rozproszeniu we wsiach ukraillskich.
IV okres -rok 1944 i 1945 - okres pozbywania siy Z)jctcych jeszcze Polak6w
naWolyniu.
I okres - wrzesien 1939 roku i okupacj.a sowiecka:
Do antypolskich wysf4pien ze strony Ukramc6w dochodzilo ju:Z w pierwszych dniach wrzesnia, jeszcze przed wkroczeniem wojsk sowieckich. Dochodzilo wtedy do zab6jst\v pol:<tczonych z rabunkiem zol:nierzy, policjant6w, osadnik6w wojskowych, lesnik6w i uciekinier6w z Polski centramej i zachodniej,
rozbrajanie pojedynczych i malych grupek zol:nierzy, oddawanie w ryce NKWD
licz<tcych siy w zyciu spol:ecznym os6b, zastraszanie i poniZanie Polak6w, podpalanie gospodarstw. Trwalo to do pocz<ttku pa±dziemika 1939 r.
II okres rok 1942:
Z chwil<twybuchu wojny nierniecko -sowieckiej w czerwcu 1941 r. natychrniast prawie na calyrn Wolyniu zorganizowala siy samorzutnie policja ukramska,
kt6rct wladze niernieckie akceptowaly i poza uzbrojeniem i umundurowaniem wyposafyly w szerokie uprawnienia (dokonywanie rewizji, aresztowan, przesluchan,
przetrzymywania w aresztach, sci~ania kontyngent6w, odstawiania do transp01tu
99
III okres - 1943 - rzezie wolynskie:
Nasilenie napadow nastqpilo w marcu 1943 r. z chwilq_ dezercji policji
ukrainskiej ze sluzby niemieckiej. Uzbrojeni dezerterzy lq_czyli si~ z tworzq_cymi si~ nacjonalistycznymi oddzialami ,,Bulby" i ,,Bandery". Po drodze mordowali Polakow i palili gospodarstwa.
Mordami kierowali przywodcy OUN-UPA. W ich oddzialach byli miejscowi Ukraincy, w tym tak:Ze kobiety i wyrostki, :Zyjq_cy na co dzien w swoich
domach, a mobilizowani do wykonania okreslonej ,,akcji". ,,Niezorganizowanych" pociq_gala mozliwosc rabunku, ktory towarzyszyl wszystkim napadom.
Polacy, ktorym udalo si~ zbiec oprawcom, cz~sto rozpoznawali wsrod mordercow swoich sq_siadow ,,zza plotu", lub z sq_siedniej wioski, ktorzy wczesniej nie
okazywali wrogosci wobec Polakow. Bardzo cz~sto sq_siedzi - Ukrairlcy podst~pnie naklaniali do pozostawania w swoich domach lub powrotu do nich z
zapewnieniami, ze nic im nie grozi, by potem napad byl skuteczniejszy.
Moma wyroznic trzy typy napadow nacjonalistow ukrairlskich na ludnosc polskq_:
Pierwszy typ napad6w to eksterminacja du:Zych, czysto polskich kolonii
z u:Zyciem du:Zych sil napastnikow i dobrej organizacji. W jednym czasie napada-
no na kilka blisko polozonych kolonii polskich, a tak:Ze starano si~ wymordowac
Polakow mieszkajq_cych w okolicznych wsiach ukrairlskich. Jesli nie zdq_Zyli wymordowac w pierwszym napadzie, z reguly nast~powal drugi napad.
Napady na wi~ksze miejscowosci polskie przebiegaly w podobny sposob. Dzialano z zaskoczenia i wybierano por~, gdy prawie wszyscy znajdowali
si~ w swoich gospodarstwach; o swicie, w nocy a gdy mieszkancy ukrywali si~
w nocy poza domem, tow dzien podczas prac gospodarskich. Cz~sto uspokajano Polakow, ze nic im nie grozi, a ukrywajq_cych si~ uznawano za wrogow
Ukrainy. Wies otaczana byla kordonem ,,strilciw", ktorych zadaniem bylo strzelanie do uciekajq_cych. Pozostali napastnicy wyposa:Zeni w siekiery, noze, widly; kosy ustawione na sztorc, bagnety, kolki, lomy i ro:Zne narz~dzia gospodarskie, jak mlotki do zabijania zwierzq_t, rozbiegali si~ po wsi i mordowali ludzi
zastanych w domach, obejsciach i ogrodach. Cz~sto gromadzono schwytanych
ludzi w jednym miejscu, np. w szkole, w stodole, w kosciele, a p6Zniej budynki
podpalano. Wies byla starannie przeszukiwana a ofiary wyciq_gane z roznych
kryjowek. Na uciekinierow urzq_dzano oblawy w polach i lasach przez wiele
dni po likwidacji polskiej miejscowosci. Barbarzynskie, odra:Zajq_ce sposoby
mordowania stosowano nawet wobec dzieci; ofiarami mordu byli wszyscy
Polacy bez wzgl~du na plec i wiek. Wiele ofiar konalo w straszliwych m~czar­
niach. Rannych ludzi wrzucano do studni i plonq_cych zabudowan.
Drugi typ napad6w byl skierowany przeciwko Polakom mieszkajq_cym we wsiach ukrairlskich, w gospodarstwach polskich polozonych na uboczu. W tych mordach udzial brala niewielka grupa napastnikow dzialaj q_cych z
zaskoczenia. Szansa uratowania si~ byla nikla a rozproszenie Polakow po wsiach
ukrairlskich ulatwialo ich wymordowanie.
Trzeci typ napadow dotykal pojedynczych osob lub niewielkich grup
Polakow udajq_cych si~ np. do innych miejscowosci w zalatwianiu ro:Znych
spraw lub uciekajq_cych w bezpieczne miejsce, powracajq_cych po napadzie do
swoich gospodarstw po resztki ocalalego dobytku lub podst~pnie zwabieni
przez napastnikow poza swojq_ wies albo tez ludzi starszych, ktorzy powszechnie i naiwnie uwa:Zali, ze ,,starzy nikomu nie wadzq_''.
Wsp6lnct cechq_ napadow bylo bezprzykladne okrucienstwo, rabW1ek
mienia i palenie gospodarstw, a tak:Ze niszczenie materialnych sladow polskiej
obecnosci, jak dwory i cale majq_tki, kaplice, koscioly, przydro:Zne krzyze, sady
i ogrody.
100
101
wyznaczonych na przymusowe roboty do Niemiec). W policji ukrairlskiej bylo
wielu dzialaczy OUN. Polacy byli osaczeni z jednej strony przez represyjny stosunek okupanta, z drugiej za8 strony przez niech~tnq_ lub wrogo nastawionq_ ludnosc
ukrairlskq_. Policja ukrairlska cz~sto dokonywala rewizji w domach polskich w
poszukiwaniu broni i pod byle pretekstem aresztowala m~zczyzn, bila ich w areszcie, odwozila do wi~zien w miescie. W marcu 1943 r. kilka tysi~cy policjantow
ukrairlskich ucieklo do lesnych oddzialow UPA. W drugiej polowie 1942 r., w
okresie organizacji UPA, nasililo si~ gromadzenie w lasach zbrojnych grup Ukrairlcow a po wsiach ukrairlskich, cz~sto pod oslonq_ nocy, odbywaly si~ zebrania agitacyjno-propagandowe z udzialem dzialaczy OUN. Uswiadamiano na nich chlopow
ukrairlskich, ze dopoki chocjeden Polak zostanie na ukrairlskiej ziemi, to nigdy nie
b~ie ,,samostijnoj" Ukrainy.
W drugiej polowie 1942 r. nasilily si~ mordy pojedynczych Polakow i rodzin
polskich, m.in. lesnikow, osoby o du:Zym autorytecie, rowniez osoby przypadkowe,
mi~dzy nimi kobiety i dzieci. Rok 1942 byl okresem przygotowan do ostatecznej
rozprawy z ,,Lacharni".
Po kilku dniach ukrywania si~ w ro:lnych rniejscach na przedrniesciu
Zablotowa, znacznym wyczerpaniu psychicznym, wyglodniali i potwomie
zm~czeni, wszyscy uratowani rnieszkancy Trojcy zostali ,,skoszarowani" w
bylyrn getcie dla Zyd6w umiejscowionym przez Niemcow i Ukraiitc6w z formacji SS-Gallizien w budynkach fabrycznych (fabryki papieros6w) w Zablotowie. Miejsce to wyznaczyla miejscowa radziecka komendantura wojskowa.
· Wyznaczyla warty nocne wok6l zaj~tego, pi~trowego budynku, skladaj<tce si~
z mlodych chlopak6w - Polak.ow, ktorym udalo si~ uciec siepaczom banderow-
skim. Wszyscy bowiem obawiali si~, ze UPA upojona ,,zwyci~stwem" natl
bezbronn<t ludnosci<tpolsk<t w Trojcy, moze dokonac ponownego napadu, tyrn
razem w nocy, na zdziesiq_tkowanych i zdesperowanych ,,ludzi bezdomnych".
Obawy te okazaly si~ zasadne, bo po kilkU nocnych wartach zlapano dwoch
uzbrojonych w granaty banderowcow, kt6rzy chcieli dokonczyc dziela unicestwienia ocalalych Polakow (podobno zostali os<tdzeni w trybie pilnyrn przez
radziecki S<td polowy i rozstrzelani).
Zycie w getcie bylo gehennq_pod ka:Zdym wzgl~dem. Warunki sanitame
urctgaly wszelkirn normom; szerzyly si~ r6:Zne choroby zakaine; swierzb, biegunki, dyfteryt. Wszyscy byli zawszawieni i zapchleni. Dokuczal gl6d, brak
bielizny na zrnian~, srodk6w czystosci i lekarstw. Najmniej odpome byly dzieci i niemowl~ta. Dochodzilo do r6:Znych nieporozurnien spowodowanych wspolnym zajmowaniem ogromnej hali fabrycznej i brakiem jakiejkolwiek intymnosci w zalatwianiu podstawowych czynnosci fizjologicznych i nie tylko.
Byljuz listopad, dni coraz kr6tsze i chlodniejsze. Zblizala si~ zima, a my
nie wiemy, co z narni b~dzie. Mama kilkakrotnie ukradkiem ,,odwiedzala"
nasz dom w Tr6jcy. Byl w oplakanym stanie. Okna i drzwi powyrywane, izby
splq_drowane i zdewastowane, meble wyniesione lub polamane. Na pewno bardzo bala si~ wejsc do srodka. Ajednak ch~c fycia przemogla paniczny strach.
w przygotowanym juz dwa lata wczesniej schowku, w kt6rym wtedy
ukrywal si~ Zyd Fajbysz Lieber, a potem rnial bye naszym schronieniem przed
banderowcami, Mama rniala ukryte ,,na wszelki wypadek" niewielkie zapasy
fywnosci (mq_ka, cukier, smalec, w~dzona i solona slonina, itp.), kt6re teraz
byly dla nas na wag~ zlota i przetrwania. Wlasnie te ,,skarby" przynosila moja
Mama do naszego nowego miejsca pobytu. Tak przetrwalismy do wiosny, do
marca 194 5 roku.
Coraz cz~sciej i glosniej zacz~to m6wi6 o repatriacji rodzin polskich do
nowego kraju, do nowej dla nas Polski, gdyz nasza Ojcowizna i nasza Ojczyzna - to juz nie Rzeczpospolita; tu juz nie ma dla nas rniejsca. Trwaly gor<tczkowe przygotowania do dalekiej podrofy w nieznane. Nikt w6wczas nie byl jeszcze pewny, czy transport pojedzie na Zachod, czy na Wsch6d, na Sybir, bo i
takie pogloskidocieraly do zdezorientowanych rodzin tr6jeckich (podobno byly
przygotowane listy rodzin polskich do zeslania na Sybir przy pierwszym wejsciu Sowiet6w na Kresy Wschodnie, ale plany te pokrzyzowali Niemcy rozpoczynaj<tc w 1941 n:>ku wojn~ z ZSRR).
. 102
103
IV okres - rok 1944 -1945:
W 1943 roku z wi~kszosci obszaru Wolynia Polakow usuni~to. Resztki
Polakow znajdowalo si~ w rniastach i w osrodkach samoobrony. Napady na Polakow rnialy nadal rniejsce, nawet w 1945 roku, ale byly to ofiary pojedyncze.
Liczba zamordowanych Polak.ow na Wolyniu w latach 1939 - 1945 wynosi co najmniej 34.700 osob, co stanowi 11 % ludnosci polskiej Wolynia.
Mordowano w 1.950 rniejscowosciach na okolo 3.260 zamieszkalych przez
Polakow.
Trzeba tez podkreslic, ze bylo wielu Ukraiitcow, ktorzy udzieiali Polakom pomocy w ro:Znej formie -przechowywania, ukrywania, ostrzegania, wskazywania drogi ucieczki, czy nawet podawania wody i kromki chleba lub niesienia pomocy rannym w napadach.
Terror OUN-UPA glownie byl skierowany przeciw Polakom, ale ,,przy
okazji" gin~li tez:
·
a) Ukraiitcy - z rodzin mieszanych, udzielajq_cy Polakom pomocy i odmawiaj<tCY udzialu w mordach, odmawiaj<tCY wstipienia do UPA, uznani za
niepewnych i slabi duchem,
b) Zydzi - ukrywaj<tcy si~ w lasach, ukrywani przez Polak.ow, wykryci
przypadkowo, wytropieni podczas oblaw,
c) Czesi - z rodzin polsko-czeskich, pomagaj <tCY i ukrywaj <tCY Polakow
iZydow,
.
d) Rosjanie -jency sowieccy zbiegli z niewoli niernieckiej, pracujq_cy w
gospodarstwach polskich.
Podobnie dzialo si~ we wszystkich wojewodztwachKres6w Wschodnich.
7. W getcie pozydowskim w Zabiotowie
8. ,,Szli na Zachod osadnicy"
W ostatnich dniach marca 1945 roku na stacj(( kolejowq_ w Zablotowie
P?dstawiono bardzo dl:ugi sl<lad wagon6w towarowych. W przedniej cz((sci poc1qgu staly wagony odkryte, tzw. ,,lory". Za nimi szereg wagon6w krytych, tzw.
bydl~cych.
Zaladunek tego, co ocalalo i co moZn.a bylo ze sobq_ zabrac, trwal dwa dni.
Ka.Zdy staral si~ zabezpieczyc na dl:ug'l podr6z fywnosc, a wi~c maj% ziarno,
chleb, _smalec, slonin~ solon'l, W((dzone boczki i mi~so, a nawet wod~. Niekt6rzy
zdolah uratowac albo kupic inwentarz, kt6ry r6wniez ,,pakowali" do wagon6w.
B_Yly tam krowy, konie, cielaki, kozy, swinie i dr6b. Do wagon6w odkrytych
kierowano osoby zdrowe, mogq_ce przetrwac zimne dnie i noce podczas transportu. W jednym z takich wagon6w ulokowano moj'livfam~, cioci~ Broni~ Kotarsk4 cioci~ Broni~ Gajewsk'l, cioci(( Stefani(( Zaleskq_ i kilka innych kobiet w
wieku Mamy (22 - 30 lat). Do tych wagon6w pakowano tez przedrnioty trwalego
UZytku; meble, narz~ia gospodarskie, itp., takZe worki z ziemniakami i zbozem
a nawet w specjalnych skrzyniach z lufcikarni - kury, kaczki i prosi((ta.
W koncowych wagonach krytych urnieszczano ludzi starszych wiekiem,
schorowanych i dzieci. W takim wagonie ,,mieszkalem" z Babci'lKatarzyn'l, z
kuzynem Bronkiem (tych parni((tam) i wieloma osobarni starszyrni. Byl to trzeci
alb? czwarty wagon od konca sl<ladu pociqgu. W niekt6rych wagonach staly
uw1qnme krowy i konie. Z nimi przebywali starsi m((iczy±ni. Tam tez bylo siano
i sloma jako pasza i sci6lka. W naszym wagonie w jednym kq_cie le2:aly sienniki
wypchane slomq, na kt6rych w nocy spalismy pokotem aw dzien sl:uZyly nam za
wygodne fotele. Na srodku wagonu ustawiono zelazny piecyk; wok6l pelno bylo
r6Zn.ych waliz, kufr6w, paczek, work6w, skrzyll i B6g wie, czego tam jeszcze!
Nasz pociqg przypominal ark(( Noego; pow6c!i (banderowc6w) juz byla,
teraz czekalismy na dobry wiatr i to tylko ze wschodu.
Trzeba dodac, ze do naszego pociqgu kierowano nie tylko rnieszkanc6w z
Tr6jcy, ale i z sq_siednich, okolicznych wiosek i miasteczek, kt6rzy podobnie jak
my, ratowali sit( ucieczk'lprzed banderowcarni. Wszyscy byli przera.Zeni ogromem mord6w i podpalen w ka.Zdej miejscowosci zarnieszkalej przez Polak6w.
Wymordowano ich m.in. w Rudnikach, D2:urowie, Popielniku, Tuczapach, Zal:uczach, Zapniciu, Zawale, Michalkowie, Albin6wce, Usciu, Kielichowie, Chlebiczynie i wielu innych, kt6rych nie spcis6b tu wymienic.
104
Zbli2:al sit( czas odjazdu w nieznane. Jeszcze razz Mamq_pobiegliSmy nad
brzeg Prutu, by od strony Zablotowa spojrzec na nasZ'l rodzinnq_ wies, zdeptan4
spalornt um((czon'l krwiq_ wielu rodak6w. Nasz dom i ogr6d widoczny byl jak na
dloni. Zegnaj Tr6jco! Zegnaj domu rodzinny! Juz chyba nigdy nie wr6cimy w
twoje progi. Juz nigdy!
Wracamy smutni do naszego ,,domu" na kolach, do naszej arki. Powietrze
i nasze serca przeszywa przejmujq_cy gwizd parowozu. Powoli zbliza si(( tylem do
czola pociqgu; maszynista zaczepia nasze wagony. Nagle wszystkie wagony drgn~­
ly; znak, ie pociqg jest gotowy do odjazdu. Na stacji jest wielkie poruszenie,
bieganie po peronie, zegnanie sit( z tyrni, co zostaj4 wsz((dzie placz i rozpaczliwe
gesty pozegnania. Zasuwajq_ si~ drzwi wagon6w towarowych.
Parow6z bezustannie gwi.Zd.Ze i gwi.Zd.Ze, jakby przynaglal tych, co jeszcze
nie zilltlyli wskoczyc do swego wagonu. Zgrzyt k6l, szarpni((cie wagon6w i ruszamy bardzo powoli, majestatycznie w dl:ugq_podr6z. Jeszcze ostatnie spojrzenie przez
malutkie okienko i szpary w deskach wagonu na panoram~ rniasta, na Prut, na
oddalajqq si~ wies rodzinnq, na Tr6jc~. To juz naprawd(( ostatnie spojrzenie!
RuszyliSmy w godzinach popoludniowych, najprawdopodobniej ostatniego marca 1945 roku (nikt dol<ladnej daty nie pami~ta). Pociqgjechal bardzo wolno; parow6z ciqgnq_l dziesiq_tki wagon6w przepelnionych luclimi, zwierz~tami i
uratowanym dobytkiem. Parow6z sapal, dyrnil, puszczal l<l((by pary i co rusz
przera±liwie gwizdal, bo to byl parow6z sowiecki, z wielkq_ czerwon'lgvviazdq_ na
przodzie ogromnego kotla! Obsl:uga tez byla sowiecka.
Wieczorem dojezdZamy do malego rniasteczka - do Kolomyi. Na dworcu
roilo sit( od zolnierzy radzieckich, cywil6w z tobolami; wsr6d nich wielu Polak6w, kt6rzy tez czekali na ,,sw6j" pociqg do Polski. Nasz pociag; zostaje ,,odstawiony" na bocznic~ kolejowq_. Maszynista trzykrotnym, dhigim gwizdem daje
nam znak, ze post6j b~dzie dl:ugi. Parow6z odczepia wagony i odjezdia w si11'l
dal. Zostajemy sami, bezbronni, zdani na wlasne sily. Do naszego pocia,gu przychodzq_ niesmialo, czekaja,_cy juz od kilku dni na repatriacj~ Polacy, kt6rzy opowiadajq_ o dokonyvVanych bestialsk:ich mordach w ich wioskach dokon)'\vanych
przez bandy UPA. Pragn'l opuscic jak najpr((dzej te strony w obawie przed dalszymi napadarni.
Zapada noc. Na niebie zn6w widat dalekie luny poiar6w polskich dom6w.
Zn6w wieje grozq, Byle dotrwa6 do switu. Byle nasz pociqg ruszyl. A ruszyl dopiero
nast:i(pnego dnia w poludnie. Z Kolomyi i6lwim tempem jedziemy do Stanislawowa
105
(moje miasto wojew6dzkie). Po obu stronach, co jakiS czas, mijamy zgliszcza lub
tlq_ce si(( samotne zagrody albo cal:e zwarte wsie polskie. Widok mrozi krew w fylach
i sciska za gardlo, bo kaZdy wie, Ze tam powtarza si~ nasza tragedia z Tr6jcy.
W Stanislawowie stoimy dwa dni. Tutaj czujemy si~ bezpiecmi, bo na dliZej
stacji stoi wiele pociqg6w w kierunku frontu z wojskiem radzieckim, sp~t~ wojskowym (czol:gi, samochody, armaty, katiusze, a nawet samoloty ze zlo:Zonyrrn skrzydlami). Nasi wymieniaj'l_ z ,,ruskimi" towar za ,,tuszonk~" w konserwach, chleb, smalec itp. Babcia z Mam<t wystawiaj'l_ zeliwny piecyk: na zeWil'ltrz wagonu i gotujajak:iS
ciepl:y posil:ek Gorctce dania byly zawsze bardzo smaczne. A ja,jako prawie siedmioletni dzieciak:, z kuzynem Bronkiem i r6wie8nikami, biegali8my po torach, zdobywalismy od:Zolnierzy sow:ieckich r6:Zne znaczki, gwiazdy, guziki odmundur6w, zbieralismy h.lsk:i od naboj6w r6:Znego kalibru; te trofea byly naszymi zabawkami. .
.
Trzeciego dnia przeciqgly gwizd oznajmia, :le jestju:Z lokomotywa 1za chw1l~ b~dziemy ruszac w dalszct drog~, na Stryj. Jedziemy zn6w bardzo wolniutko,
chyba trzy dni, mijajq_c miasteczk:a Kalu:Z i Bolech6w. Jedziemy tylko w dzien. ~.a
noc maszynista odczepial parow6z i zostawial nas samych, cz~sto na malych, wieJskich bocznicach kolejowych. Te noce byly dla nas koszmarne i bardzo, bardzo
dlugie. Zn6w widzielismy ognie i dymy, slyszelismy wrzaski i rozpaczliwe krzyki,
strzaly i wybuchy. Zdarzalo si~, :le ratuj<tCY si~ ucieczk<t Polacy biegli do naszego
pociqgu, by uniknq_c smierci przed biegn'l_cymi za nimi banderowcarni. Kilku Polak6w zdaj'.ylo dobiec i ,,nasi" wciqgali ich, wycienczonych i przera:Zonych, za r~ce do
wagon6w i szybko zasuwali za nirni drzwi.
.
. ,. .
Do dzisiaj niezrozumialy dla mnie byl fakt, ze banderowcy me odwazyu sw
zaatakowa6 naszego bezbronnego pociqgu. Mogli przeciez nas wszystkich wyciq_6
co do jedn~go, mogli zagrabic caly nasz ocalaly dobytek. Mogli ....... Czyi.by Op~trznosc Boska po raz drugi da1:a szans~ prze'lycia mnie, mojej Marnie i reszc1e w
naszej arce? A moze mysleli, Zeto transport wojska, a moi.e sq_dzili, i.e to pulapka
zastawiona na nich, moZe przypuszczali, i.e skoro pociqg stoi noc'l_ w szczerym
polu, to musi miec silnq, uzbrojonq_ wart~, obstaw~? Bye moze, zaw~li ~~ro~e­
nie z now'l_ wladzct radzieckq, ze nie b~ przeszkadzac w repatnaCJl Polakow
z teren6w ,,Zachodniej Ukrainy", bo sam akt wysiedlenia byl unicestwieniem rodzin polsk:ich na tych ziemiach. Faktem jest, Ze ani razu banderowcy nie ~takowa­
li naszego pociqgu. Na nasze szcz~cie.... Dzis wierz~, :le nad naszym bezp1ecznym
podr6zowaniem czuwal KTOS WIELKI-WSZECH-MOCNY, kt6remu Mama
i Babc:ia zaufala w zarliwej modlitwie.
/
106
9. Przygoda malych uciekinier6w
Chcialbym w tym miejscu opisac przygod~, dla \vielu nieprawdopodobnq_ i
przyjmowanq_ z niedowierzaniem, jedriak: prawdziwq, bo dok:ladnie pami~tam, :le
po jej zakonczeniu (pomyslnym) dostalem od Mamy w ,,nagrod~" poi:zq.dne lanie
za niesubordynacj~. Ot6z nasz pociqg, jak: to cz~to si~ zdarzalo, zat:rzymal si~ na
dlu:Zszy post6j (trzy dlugie gwizdy lokomotywy) na jak:iejs malej stacyjce wiejskiej.
Dorosli wykorzystywali ten czas na \vynoszenie piecyk6w, gamk6w, zbieranie drzewa
na opal i pospiesznego gotowania cieplego posil:ku. Wielu biegalo w krzak:i ,,za
wlasn'l_potrzebq_''. Dzieciarnia, wsr6d nich ja i Brenek, tez rile mamowala czasu.
Bawilismy si~ na dworze, obok pociqgu, przy trzecim wagonie od konca skladu, w
kt6rym ,,mieszkalem" z Babci<t Kasiq, Nikt specjalnie nie zwracal na nas uwagi.
Mielismy swoje zabawki - trofea wojenne; gilzy, lusk:i, laski prochu,jak:ies swiecidelk:a od zolnierzy. Czas nam szybko umyk:al i nawet nie uslyszelismy przeciqglego
gwizdu parowozu. Przeciez mielismy swoje, wa:Zniejsze sprawy. Sygnal poderwal
na r6wne nogi wszystkich na zewn'l_trz pociqgu; zrobilo si~ ogromne zamieszanie,
pospieszne gaszenie palenisk, wrzucanie do wagon6w garnk:6w, misek i piecyk6w.
Maszynista (Rosjanin) chcial tym razem sprawic sobie frajd~ i kawal ,,Polaczkom";
ruszyl stalowego smoka. Pociqg powoli zaczctl si~ toczyc po szynach, naprawd~
bardzo wolniutko. Ludzie w biegu wskak:iwali do swoich wagon6w. Nie bylo to
trudne po wielu takich ,,cwiczeniach" i przy takiej pr~dkosci pociqgu. Moja Babcia
tez zdaj'.yla si~ jak:os wdrapac do swego wagonu. WidZ'l_c, ze wagony ,,o:Zyly'' i
zacz~ si~ przed narni przesuwac, a ponadto nie zauwa'lylem mojej Babci, wpadlismy w panik:~; chyba zostaniemy na nieznanej stacji. Podj~lismy blyskawicznq_
decyzj~ z Bronkiem: biegniemy do naszych Mam. No i bieglismy, ile sil w pi~tach,
scie:Zk:ct r6wnoleglq_ do tor6w, wzdluZ wolno toczctcych si~ wagon6w, do przodu,
ju:Z nie do Babci, ale ka:Zdy do swojej Matuli. A One, siedzctc w jedriym z pierwszych wagon6w nie przeczuwaly, Ze biegniemy do Nich, :le tak bardzo Je kochamy,
iZ na nic si~ zdaly wolania ludzi z mijanych przez nas wagon6w z ch~ci'l_pomocy,
podaniaraj<: i wciqgni~ianas na pok:lad. Dla nas przystaniq_mogla bye tylk:o Mama.
Bieglismy dalej; pociqgjechal z6lwim tempem i kto wie, czy maszynista nie obserwowal naszej gonitwy.
W mi((<lzyczasie Babcia Kasi.a, zorientowawszy si~, :le nie ma nas w Jej
wagonie, wyskoczyla w biegu pociqgu i zapewne zobaczyla dose daleko przed sob<t
migajq_C'l_jasnowloS'l_ k~erzawq_ czupryn~ niesfomego wnuka Edzia i kruczo107
wlosego Bronka. Zacz~a nas wola6 i jednoczesnie doganiac, ale mysmy o tym
jeszcze nie wiedzieli; nadal rwalismy do przodu. Ludzie krzyczeli cos donas, pokazywali r~koma do tyl:u (pewnie biegmtcct Babci~), ale nas nic nie obchodzilo. WolaliSmy tylko: Mama, mama! Wreszcie zobaczyliSmy nasze przeraZ.one mamyw otwartych, szerokich drzwiach wagonu. Ktos wyskoczyl z poprzedniego wagonu, wpierw
zlapal mnie, potem Bronka i po prostu wrzucil nas, jak dwa worki, do wagonu.
Bylem szcz~sliwy, bylem z mojct Mam<\:,
Tymczasem wspaniala i dzielna Babcia Kasia tez dobiegla do naszego wagonu; byla ju:Z u kresu sil, zdyszana, spocona i zmartwiona. Biegnctc kolo otwartych
drzwi, zapytala czy jestesmy cali. Tak, cali. Podala r~ce. Mama z Ciocict wciqgn~ly
Babci~ do srodka wagonu. Od tego dnia, a:Z do ostatnich dni swego :Zycia, utykala
nieznacznie na lewct nog~. Nigdy jednak nie uskar:Zala si~, ani nie robila wym6wek,
ze to bylo przeze mnie, przez nas urwis6w, malych uciekinier6w. Nie bylbym szczery, gdybym si~ nie przyznal, ze po ochloni~iu przez nas i Babci~, Mama urzqdzila
porzctdne ,,pranie" portek i tego co w portkach, przem6wila silct matczynych klaps6w do rozumu syna, ku przestrodze na przyszlosc i tak skuteczn.ie, ze banalnq_
h.istori~ zapami~talem z detalami i dlatego jq_ teraz przytaczarn.
Na najbli:Zszym wielogodzinnym postoju pod eskortq_ Mamy i Babci doprowadzono mnie do cieplejszego wagonu na koncu pociCWl. Przez wiele nast~pnych i podobnych dni posuwamy si~ wolno (dlugie noce zawsze stalismy)
przez Szczerzec do cudownego polskiego Lwowa. Zn6w kilka dni postoju. Stq_d
ruszamy przez Gr6dek Jagiellonski do Moscisk. Zbli:Zamy si~ do nowej, ,,slusznej" granicy Polski. Sp~dzamy jeszcze dwa dni po jej wschodniej stronie. Pewnie
trwajq_pertraktacje w sprawie przekazan.ia repatriant6w polskim wladzom.
Trzeba czytajq_cym te wspomnienia uswiadornic realia tych dni; w jakich
warunkach sanitarnych odbywalismy kilkutygodniowq_podr6z do celu. Nie bylo
ubikacji, a przeciez w wagonach przebywaly dzieci w r6znym wieku. Byly tez
osoby starsze; babcie i dziadkowie. Czynnosci fizjologiczne trzeba bylo zalatwic na postojach (cz~sto na sil~) lub w pryrnitywnych warunkach podczas
jazdy, w wagonie, w kt6rym jeden kq_t odgrodzono kocem zawieszonym na kiju
od szczotki, za kt6rym stalo wiadro z przykrywq_ do wiadomych cel6w. Nie
b~d~ wsporninal o ,,zapachach", bo zawartosc kubla opr6Zniano dopiero na
postoju.
Braklo tez wody. Byla na wag~ zlota. Oszcz~o jq_ i szanowano jak swi~­
conq_ wod~. Byla jednym z gl6wnych pokarm6w i napoj6w. Na niej gotowano
kaszki, kleiki, kules~, ziemniaki, gotowano herbat~ ziolowct i kaw~ zbozow'l, Spragnieni pili c~sto wod~ nie przegotowanq_. Ja tez. Brak wody nie pozwalal na przestrzeganie chocby najbardziej podstawowej h.igieny osobistej, a wi~c mycia raj.<_ po
ka:Zdym posilku (o myciu z~b6w nie bylo mowy), cz~stego mycia glowy i reszty
ciala. 0 kqpieli w cieplej wodzie mo:Zna bylo tylko marzyc. Osobny problem, to
pranie bielizny osobistej, kt6rej niewiele bylo na zrnian~.
Brak wody, brak informacji o czasie postoj6w pociqgu, niepogoda wiosenna, ciasnota w wagonie uniemo:Zliwiajctca wieszanie wi~kszego prania, wszystko to
razem sprawialo, ze nasza bielizna i odziez nie zawsze byly pierwszej czystosci;
byla brudna i przepocona, cz~sto podarta i zniszczona. Nikt bowiem nie wybieral
si~ w planowanctpodr6z ,,na wczasy". W wagonie, w kt6rym przebywalem z Babci'l, panowal nieprzyjernny, specyficzny zaduch i zapach zrnieszanego potu, moczu, cebuli, czosnku, zi6l, dymu papieros6w i licho wie, czego tarnjeszcze.
Trudno zatem si~ dziwic, ze zacz~ nan1 dokucza6 r6:Zne insekty, dolegliwosci i choroby zakaine i choroby ,,brudnych raj.<_", kt6rych nie spos6b bylo pozbyc si~
,,wagonowym" sposobem.
W drodze ze Lwowa do granicy zacz~lo si~ ze mnct dziac cos niedobrego.
Zbieralo mi si~ coraz cz~sciej na nudnosci, co chwil~ wymiotowalem, bolala mnie
glowa. ZacZ<tlem mocno gorq_czkowac. Niewiele pami~tarn z tych dni, ale Mama
byla przy mnie przez caly czas choroby. Opowiadala, :Ze majaczylem w gorq_czce, :Ze
mialem bardzo silnct biegunk~, :Ze krwawilem przy oddawaniu stolca. Stan mego
zdrowia byl powa:Zny; tak powa:Zny, :Ze moja ciocia (nie wspornn~ nazwiska -kt6ra
tez stracila swojct c6rk~ z raj.<_ banderowc6w) orzekla mojej Mamie, ze chyba z tego
si~ nie wy~, :Ze najlepiej b~e mnie zostawic na jakiejs stacji, bo i tak moje
godziny sctpoliczone. Moze m6wila prawd~, a moze wszyscy wok6l mieli dose ze
mnct klopotu. Marne byly szanse na wyzdrowienie w tak antysanitarnych warunkach i przy braku odpow.iednich lekarstw. A jednak dzi~ki nadludzkim wysilkom
Mamy i Babci, ich modlitwom o moje zdrow.ie,ju:Z po raz czwarty B6gpozwolil mi
:Zyc dalej. Przez wiele dni wracalem do pelni sil.
Nasz poci~ przekracza wreszcie nowctgranic~. Jedziemy przez Medyk~ do
Przemysla Tu zn6w stoimy dzien i noc. Odbyla si~ kolejna kontrola dokument6w.
Tras~ do Jaroslawia dl:ugosci 35 km pokonujemy od rana do w.ieczora. Cz~sto zatrzymujemy si~, aby przepu8cic inne poci~ osobowe i towarowe z wojskiem
108
109
10. Arka plynie dalej ...
i uzbrojeniem na Zach6d i ci~Zkim sprz~tem fabrycznym (maszyny i urz.qdzenia
zdemontowane z fabryk polskich i niemieckich) na Wsch6d. Prawie na calej trasie
przejazdu naprawiano zniszczone tory kolejowe, co znacznie wydluZalo czas jazdy.
Okolica pi~kna, gorzysta i podobna do naszych stron. Tutaj tez si~gala
jeszcze r~ka banderowcow, bo tu i 6wdzie noc<tpalily si~ wsie polskie. Byl to,
na szcz~scie, coraz rzadszy obraz. Po nocy sp~dzonej na bocznicy kolejowej
ruszamy przez Przeworsk i Lail.cut do Rzeszowa. Podr6z ciqgnie si~ az dwa
dni. Tutaj koczujemy caly dzien. Zaczyna nam dokuczac gl6d; po prostu zapasy :Zywnosci byly na wyczerpaniu. Na nasz'l bocznic~ przychodzili Rzeszowianie i przynosili nam chleb, mleko, m<tk~; to co mieli.
Aja wr6cilem do pelni zdrowia. Zn6w z kolegami buszowalem po bocznicy; zbieralem r6zne ,,skarby", najcz~sciej luski od naboj6w, przypadkowe
r6:lne militaria. Bawi~ismy si~ w ,,wojsko i wojn~", bo bylo to na czasie. Przeciez wojna jeszcze trwala.
Do Tarnowa (80 km) zn6w telepiemy si~ chyba trzy dni. Stoimy tu caly dzien
i noc. St<td ruszarny do Krakowa, o kt6ryrn Marna i Babcia, opowiadal:a mi wiele
niestworzonych i prawdziwych historii m.in. o wawelskim smoku, o Wandzie co
nie chciala Niemca, o kr6lu Kraku, o Wawelu i dzwonie Zygmunta. Marna nauczyla mnie piosenki: ,,Plynie Wisla, plynie po polskiej krainie, a dop6ki plynie, Polska
nie zaginie". Z niecierpliwosci'l czekalem na przejazd przez Wisl~ i Krakow.
Nareszcie jest ten slynny Krakow! Jest Wisla, szeroka, wij'lca si~ przez
sarno miasto; tuZ nad jej brzegiem widac Wawel i blyszczc:te'l kopul~ Zygmunta.
Tarn gdzies u podn6:Za Zamku musi bye smocza jarna, a w niej ziej<tCy ogniem
smok, o ktoryrn tyle slyszalem zlego. Z daleka widac kopiec Kosciuszki. Byly to
moje pierwsze lekcje historii i geogra:fii.
WjeZd.Zamy na ogromny dworzec, potem na boczni~. Zn6w dziesi<ttki pociqg6w z wojskiem, sp~tem wojennym, rannymi. Mrowie ludzi, handel wymienny na kaZdym kroku. S<ttez g6rale w strojach podobnych do stroj6w naszych hucul6w. Nikomu nie wolno oddala6 si~ z naszego pociqgu, bo mo:Zemy ,,za moment''
rusza6. Jak zwykle na postojach, trwa gof<tczkowe przygotowywanie cieplej strawy. Ludzie z miasta przynosZ'l narn r6:lne produkty fywnosciowe. Dostalem od
kogos dobrego kilka twardych cukierk6w mi~towych, kt6rych smak parni~tam do
dzisiaj. Okazuje si~jednak, ze nocujemy w starej stolicy kr616w polskich.
Rankiem ruszamy na Katowice, kt6re zdobywamy po calodziennej jezdzie z cz~stymi postojarni. z okienka pociqgu widac swieze pobojowiska po za110
ci~tych walkach z Niemcarni; rozbite czolgi, samochody panceme, armaty, ro:lne
pojazdy samobie:Zne. Przy nich pelno kr~c'lcych si~ ludzi, z kt6rych ka:Zdy chce
znalezc cos dla siebie.
WjezdZamy na teren bardzo zniszczonego Sla,_ska. Widac wiele ruin dom6w,
ulic zasypanych gruzem, rozbitych i spalonych aut i wagon6w, powykr~canych
szyn kolejowych, zerwanych most6w i wiadukt6w. Pierwszy raz w fyciu zobaczylem szyby w~glowe nieczynnych w6wczas kopalni oraz ogrornne kominy. Wsz~­
dzie bylo widac zniszczenia wojenne ale tez ch~c do nowego fycia.
Podczas kolejnego postoju w Katowicach przychodz<t do nas Sl~cy. Ich
mowa jest dla nas jakaS dziwna; m6wi<t troch~ po polsku, troch~ po nierniecku.
Panicznie boj'l si~ ,,ruskich", kt6rzy uwa:Zaj<t ich za ,,giermaii.c6w". Dowiadujemy
si~ od nich o obozie koncentracyjnym w Oswi~imiu i Brzezince, o ogrornnej zagladzie Polak6w, Zyd6w i innych w tej fabryce smierci. Trudno w to uwierzyc,
choc sarni przeszlismyprzez piel<lo w naszych rodzinnych stronach. A nas wioZ<tna
,,Ziernie Odzyskane". Co nas tam spotka?
Opuszczarny Katowice i ruszamy do Opola przez Strzelce Krajenskie. Podr6z z postojarni trwa 2-3 dni. Na cz~stych ,,popasach" nasi repatrianci biegn'l do
najbliZszych zabudowan wiejskich, by rozejrze6 si~ za ewentualnym nowym miejscem zarnieszkania. Wracaj'l rozgof<tczkowani i podnieceni. Niekt6rzy przynosZ'l
nawetr6:lne rzeczy; fywnosc, n~a rolnicze, odziez. Wiele dom6w, nieraz cale
wsie, stoj<tpuste, martwe. To wsie i gospodarstwa tzw. poniemieckie. Jeszcze ki1ka
tygodni temu t~tnily fyciem, jak nasza wies Tr6jca. Teraz ich wla.Sciciele - bauerzy
w poplochu przed wojskiem radzieckim zdqfyli uciec za Odr~ i Nys~ Lufyckq,
Niewiele mogli ze sob'l zabra6, podobnie jak my.
Wielu z ,,naszych" zaczyna dyskutowac, rozwa:Zac ewentualn<tmozliwosc
zakonczenia tak dlugiej podr6fy w jednej z tych poniemieckich miejscowosci.
Zach~caj<t do tego okazale domy, murowane zabudowania gospodarcze, wiele
sprz~tu rolniczego i dobrej klasy ziemia uprawna. Ka:Zdy jednak boi si~, ze to
poniemieckie, ze moze Niemcy wr6c<t i zn6w zacznie si~ wszystko od pocZ'ltku
(sceny podobne jak w filrnie ,,Sarni swoi"). DojeZdZamy wreszcie do Opola.
Miasto tez bardzo zniszczone. Widac jeszcze wsz~dzie napisy niernieckie na
dworcu, na sklepach i nazwach ulic. Wsz~dzie zolnierze rosyjscy i polscy, transporty itl<l w jedn'l i drug<t stron~, na peronie trwa handel wymienny za fywnosc.
Niekt6rzy z naszego pociqgu podejmuj'l fyciowe decyzje o ,,ostatniej wysiadce"
na najbliZszych stacjach kolejowych.
111
Nast~pnego
Jedziemy dalej, do Leszna. Posuwamy si~ znacznie szybciej i do celu dobijamy tego samego dnia wieczorem. Ruch,jak na ka.Zdej wi~kszej stacji; duzo wojska i milicji kolejowej. Nocujemy na bocznicy. Nast~pnego dnia, przed poludniem,
nasz pociqg wyrusza w kierunku Wolsztyna. Jest to eel naszej kilkutygodniowej
podr6zy. Dowiadujemy si~juz w pociqgu, ze Wolsztyn jest naszq docelowq_ stacjq;
ostatnia,_ stacjq, z kt6rej nasz pociqg dalej nie pojedzie.
Jak nas tu przyjmq? Jakie to miasto? Jacy tu ludzie? Czy to ta wyczekiwana
Polska? Czy znajdziemy dla siebie spokojne miejsce, w kt6rym nie b~dziemy
zagrozeni przez banderowc6w, bolszewik6w, Niemc6w? Gdzie b~iemy mieszkac i co b~dziemy jesc? Podobne pytania, wq_tpliwosci, obawy i nadzieje nasuwaly
si~ ka:ldemu z nas w pociqgu zbliZajq_cym si~ do mety, do Wolsztyna.
Wreszcie dlugi gwizd lokomotywy oznajmia nam, :le za chwil~ \.\jedziemy
na stack Po lewej stronie mijamy du:Zy mlyn i parowozowni~, a za niq_ widac tafl~
jeziora. Po prawej stronie z daleka widac dwie smukle wieze koscielne, a nieco w
prawo wie:Za cisnien podobna do grzyba. Zatrzymujemy si~ na dworcu, kt6ry nie
zrobilna nas dobrego wra:Zenia. Budynek dworcowy to zwykly, drewniany, parterowy barak. Jako doswiadczeni podr6Zni - widzielismy o wiele ladniejsze, choc cz~­
sto bardzo zniszczone. P6Zniej dowiedzielismy si~, :le dworzec kolejowy (ten poprzedni) zostal zniszczony w czasie niedawnych dzialan wojennych. Pociqg powoli
wycofuje si~ na bocznic~ wzdluZ rampy kolejowej. Wszyscy gora,_czkowo konczq
pakowa6 swoje rzeczy do waliz, kufr6w i work6w.
rank:a ruszamy na Wroclaw. W niekt6rych wagonach trwa
gorqczk:owe pakowanie swego dobytku; swoich rzeczy i pamiqtek z Tr6jcy.
Pociqg staje prawie na ka.Zdej stacji,jakby zach~caja,_c do wysiadki i zajmowania wolno stojqcych, opuszczonych przez Niemc6w, gospodarstw. Pierwsi na
odwag~ zdobywajq si~ w ladnym miasteczku Olawie. Wysiada kilka rodzin.
Zn6w placz i pozegnania. Stoimy tutaj caly dzien i noc, aby pierwsi ,,osadnicy"
mogli spokojnie wszystko wyladowac, w czym ch~tnie pomagali pobratymcy.
Coraz wi~cej ludzi postanawia szukac swego ,,sicz~scia" na Ziemiach
Odzyskanych. Wszyscy sqprzekonani, ze i tak dlugo tutaj nie zostanq, ze pr~­
dzej, czy p6iniej wr6cq do swojej Tr6jcy. To przekonanie tymczasowosci zostalo u wielu Kresowiak6w do dnia dzisiejszego.
Ruszamy w drog~ do Wroclawia. Miasto straszy calymi dzielnicami ruin
i zgliszcz. Na dworcach jeszcze napisy ,,Breslau". Podczas trzydniowego postoju wysiada znaczna cz~sc rodzin z calym swym ,,majqtkiem". Sq rozwozeni
do okolicznych wsi i miasteczek, m.in. do Olesnicy, Brzegu, Milicza, Slawoszewic, Godnowa. Od naszego pociqgu odczepiono kilka kolejnych wagon6w.
Moze pojedziemy dalej i pr~dzej ?
Dowiaduj emy si~ nieco p6iniej, :le w Godnowie zamieszkali Adlerowie
z dziecmi Irks,_ i Wisiq, w Slawoszewicach ciocia Ewa Laskowska z m~zem
Michalem i synem J6zkiem, Solatyccy, Kotarscy, Solmscy, Korzeniowscy
i wielu innych Polak6w z Tr6jcy.
Mama, Babcia i ciocia Bronia postanawiajqjechac dalej; osiedlic si~
na rdzennych ziemiach polskich, bye moze r6wniez dlatego, ze mielismy
kontakt listowny z moim Ojcem, kt6ry nie chcial mieszkac na ,,Ziemiach
Odzyskanych".
Podczas kilkudniowego postoju we Wroclawiu zdqfylem z moimi r6wiesnikami ,,obleciec" wszystkie okoliczne zakamarki, pelne tajemnic i niespodzianek. Na ulicach stalo wiele spalonych ba,_di rozbitych aut wojskowych,
pojazd6w gqsienicowych i czolg6w tak rosyjskich jak i niemieckich.
Dla nas, mlodych chlopc6w, byla to nie lada przygoda; wsz~dzie mo:lna
bylo zajrzec, udawac kierowc~, czolgist~ albo artylerzyst~. Amunicji tez bylo
pod dostatkiem. Dobrze, ze nie umielismy obslugiwac ,,zdobycznej" broni, w
tym ci~iliej, bo moglibysmy rozp~tac III wojn~ swiatowq, albo samemu ~gi­
nqc. Sarni swoi! Cud, :le nic si~ nam nie stalo; co krok na murach i tabliczk:ach
byly napisy ostrzegawcze w j~zyku rosyjskim: "Miny" albo ,,Min niet".
wi, milicja i sporo gapi6w. Wzdlu:l wagon6w stoi kilkanaScie woz6w konnych;niekt6re
na gw.nowych kolach. Nastwuje powolne sprawdzanie danych personalnych przybylych do Wolsztyna repatriant6w, wSr6d kt6rych bylem ja zMamq_ i resztq_ rodziny.
Segregowano nas rodzinarni spokrewnionymi mi~ sobq_i ustawiano przed
wagonarni. Bylo przy tym sporo zamieszania i nieporozumien. Calq_ akcja,_ kierowali
~dnicy Powiatowego Urz~u Repatriacyjnego powolanego juz wczesniej, bo 26
marca 1945 roku jako drugiego PUR-u w Wielkopolsce.
Trudno dzis ustalic dokladna,_ dat~ przybycia do Wolsztyna; byl to na pewno
koniec kwietnia lub pierwsze dni maja 1945 roku.
Mysl~, :le w tym miejscu konczy si~ m6j pierwszy etap :lycia, okres wczesnego dziecmstwa pelnego burzliwych prze:lyc, przykrych wspomnien i doswiadczefl, utraty domu rodzinnego i szukania nowego, zast~pczego, moze lepszego i
bezpieczniejszego.
112
113
Rozsuwajq_si~drzwiwagom1Narampieczekajq_nanasjacys~cy,wojsko­

Podobne dokumenty