Roman Chymkowski Dotyk maszyny. Szkic o nowych formach

Transkrypt

Roman Chymkowski Dotyk maszyny. Szkic o nowych formach
Roman Chymkowski
Dotyk maszyny. Szkic o nowych formach sprzedaży
Międzynarodowy dworzec autobusowy Warszawa Zachodnia – jest marzec 2011 roku, około
7:00 rano. Z wejścia do tuneli łączących budynek z peronami kolejowymi i z przystankami komunikacji miejskiej, nad którym widnieje zaopatrzona w logo PKS tablica wskazująca dwa możliwe
równorzędne kierunki przemieszczania się: w prawo „PKP”, w lewo „WC”, wyłania się tłum pasażerów, którzy – przemierzając dobrze sobie znane trajektorie – po chwili rozpraszają się w przestrzeni hali dworcowej, a właściwie skupiają wokół kilku miejsc – kas biletowych, bankomatu, zadziwiająco licznych kiosków z prasą i z przekąskami, drogerii, której obecność w tym szczególnym
środowisku wizualnym i zapachowym zwraca powszechną uwagę, i dwóch automatów sprzedających gorące napoje. Jeden z nich jest zaopatrzony w informację: „Uwaga! Automat nie wydaje reszty”. Mężczyzna w średnim wieku po zapoznaniu się z nazwami napojów, które można w ten sposób
nabyć, wrzuca do stosownego otworu dwie monety, a następnie wciska przycisk umieszczony po
prawej stronie obok odpowiedniego napisu. Na chwilę zastyga z wyciągnięta ręką w oczekiwaniu
na reakcję maszyny, a kiedy ta wydaje pierwsze dźwięki świadczące – jak można domniemywać – o
poprawnym funkcjonowaniu, rozluźnia się, podobnie jak dwie inne osoby oczekujące na swoją kolej. Jeszcze kilkanaście sekund i automat zasygnalizuje świeceniem odpowiedniej diody oraz charakterystycznym dźwiękiem, że proces przygotowywania napoju został zwieńczony sukcesem.
Mężczyzna ostrożnie bierze do ręki plastikowy kubek z napojem i oddala się, ustępując miejsca kolejnej osobie.
Tuż obok kilka innych osób wybiera słodycze i napoje w małych punktach sprzedaży rozmieszczonych wzdłuż ściany dworca. Za chwilę zapłacą za swoje zakupy, podając sprzedającym je
osobom banknoty; spotkają się przy tym z powtarzającym się co rano, niemal rytualnym stwierdzeniem, że nie ma jak wydać reszty, co w tym kontekście brzmi jak nieoczekiwane usprawiedliwienie
analogicznej dysfunkcji prostej maszyny, która wszak ani fizyczną formą, ani wbudowanym w logikę powtarzalnego działania stopniem przewidywania przyszłości nawet nie próbuje konkurować ze
swoim stwórcą.
Tylko pozornie mamy tu do czynienia z dwiema sytuacjami w tym sensie jakościowo odmiennymi, że w jednym przypadku można mówić o używaniu maszyny, podczas gdy w drugim – o
relacji swoiście społecznej. Wykraczając – śladem Bruna Latoura1 – poza nieuchronnie ontologiczne dociekania dotyczące tego, czym „w istocie” jest to, co „społeczne”, czy to, co „kulturowe”,
1 Por. B. Latour, Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci, przeł. J. Momro,
Universitas, Kraków 2010.
można powiedzieć, że w obu przypadkach zachodzi interakcja zakładająca pewne scenariusze działania. Maszyna w opisanej wyżej sytuacji jest partnerem interakcji, który – co warto podkreślić –
zostaje obarczony pewną liczbą wynikających z kontekstu założeń i który generuje niepewność
związaną z oczekiwanym rezultatem tej interakcji. Celem określonego z góry szeregu gestów wykonywanych przez osoby przybyłe na dworzec jest dokonanie transakcji zakupu, w której podmiot
ludzki czy sztuczny pełni rolę pośrednika. Zachodzące tu zapośredniczenie można zdefiniować jako
umożliwienie wymiany arytmetycznie mierzalnej wartości pieniężnej na ekwiwalent w postaci pożądanego przedmiotu. Im bardziej zautomatyzowany pośrednik tej wymiany, a więc im bardziej
przewidywalna instrumentalna interakcja z nim podjęta, tym lepiej z punktu widzenia transakcji. W
tym sensie w obu przypadkach można wręcz mówić o relacji z a u t o m a t e m i n t e r a k c y j n y m . Idealny automat interakcyjny jest przezroczysty; to nie na nim ma skupiać się uwaga, lecz
na dobrach, które poprzez niego stają się dostępne.
To pożądanie, które prowadzi do interakcji i stanowi jej treść, nie jest artykułowane przez
podmiot za pomocą starannie dobranych słów, lecz od początku do końca zdefiniowane przez maszynę. Utrwalone w formie literowej, następujące po sobie w porządku wertykalnym zwięzłe informacje, nazwy możliwych do kupienia za pośrednictwem automatu napojów są jak kafeteria zamkniętego pytania w ankiecie – nie ma tu miejsca na to, co nie zostało z góry przewidziane. Podobnie nie sposób sobie wyobrazić komentowania smaku tak nabytego napoju ani podważania jego jakości, tym bardziej, że jest do kogo – wszak z jednej strony są inni ludzie, których można przestrzec, z drugiej – jak pokazują przykłady używania komputerów osobistych czy automatów telefonicznych – maszynę można spersonalizować: nakrzyczeć na nią, zwyzywać, przekląć. Być może
zatem działają tu reguły grzeczności podobne do tych, które Byron Reeves i Clifford Nass badali w
kontekście pracy z komputerami osobistymi.2
***
Pozostając na poziomie rejestracji fizycznej strony opisanej sytuacji, łatwo dostrzec różnicę
w sposobie u r u c h a m i a n i a
ludzkiego czy maszynowego pośrednika. Z jednej strony są
ciągi wypowiadanych na głos słów, którym towarzyszą wskazujące ruchy dłoni czy głowy, z drugiej
– cicha lektura drukowanych komunikatów umieszczonych na maszynie, a następnie operacje polegające na wielorakim dotykaniu. Sprzedawców ludzkich się nie dotyka, można wręcz zaryzykować
tezę, że osoby te są niedotykalne w stopniu znacznie wyższym niż wiele innych i że stopień ten rośnie wprost proporcjonalnie do poziomu standaryzacji interakcji handlowej. To dlatego wydawanie
przez kasjerów w supermarketach reszty do ręki, zamiast na przewidzianą w tym celu tacę przywołuje kontekst obcy scenariuszowi tej sytuacji. Dotyk człowieka jest personalizujący, a logika wy2 Por. B. Reeves, C. Nass, Media i ludzie, przeł. Hanna Szczerkowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
2000, s. 30–94.
miany handlowej opiera się na standaryzacji towarów, cen, procedur i ról społecznych 3. Tymczasem
automat interakcyjny (w tym przypadku sprzedający towary), który nie jest człowiekiem, domaga
się takiego właśnie dotyku uruchamiającego ze strony niemych aktorów.
***
Najstarszy znany opis urządzenia dystrybuującego określoną ilość wody po wrzuceniu doń
monety o nominale pięciu drachm pochodzi z Pneumatyki4 Herona z Aleksandrii żyjącego, jak się
dziś przyjmuje, w I wieku n.e. Lucio Russo w pracy o „zapomnianej rewolucji naukowej”5 widzi w
nim nie tyle genialnego wynalazcę, ile odkrywcę i kompilatora znacznie wcześniejszej myśli naukowo-technicznej okresu hellenizmu. Sensacyjność tego rodzaju informacji dla czytelnika, który,
eufemistycznie rzecz ujmując, nie zna równie dobrze tej problematyki, wynika z faktu, że obraz zakupów dokonywanych przy udziale maszyn zrósł się z doświadczeniem późnej nowoczesności.
Niezależnie od genialnych osiągnięć zapomnianych uczonych sprzed dwóch tysięcy lat, interakcja z
maszyną wyznacza jedną z cech charakterystycznych współczesnej nam codzienności – jest ze
wszech miar nowoczesna.
Dotykanie po to, żeby posiąść pożądany przedmiot, którego posiadanie samo w sobie też jest
dotykiem, a w przypadku artykułów spożywczych – wprowadzaniem do wnętrza ciała, mieści się w
poetyce intymności. Głos oddala, dotyk przybliża. Zwalniając z obowiązku nazywania przedmiotów, maszyna zmniejsza dystans wobec nich, włącza w horyzont doświadczenia podobnego do zakupów w sklepie samoobsługowym, gdzie rzeczy są na wyciągnięcie ręki i nie potrzebują naszego
głosu jako bodźca uwalniającego je z zastanego porządku przestrzennego.
Ciche zakupy – jak cicha lektura6 – budujące opartą na złudzeniu anonimowości intymną relację z przedmiotem znajdują przedłużenie w bezgłośnej interakcji symbolicznej z automatyczną
kasą w supermarkecie. Chłodny, bezosobowy czytnik kodu paskowego pozbawiony jest wścibskości – nie semantyzuje przedmiotów w koszyku, nie konstruuje z nich szeregów znaczących, a tym
samym uwalnia od ryzyka wstydu. Biografia „pisana” kupowanymi w ten sposób rzeczami wydaje
się zamykać w tym, co prywatne, a więc wyłączone z publicznego.
A jednak to właśnie relacja z maszyną tego rodzaju napawa lękiem przed „prześwietleniem”;
zautomatyzowane odczytywanie kart płatniczych, rozpoznawanie kodów towarów znajdują podsumowanie w drukowanym dokumencie, jakim jest pokwitowanie dokonanej transakcji. Druga strona
tej – chciałoby się rzec – dialektyki anonimowości i totalnej kontroli właściwej nie-miejscom jako
3 Pomijam tu pozorowanie personalizacji sprzedaży towarów i usług mające na celu zatarcie czysto handlowego zachodzącej wówczas charakteru interakcji.
4 Por. Heron z Aleksandrii, The Pneumatics of Hero of Alexandria, przeł. i oprac. B. Woodcroft, Taylor Walton and
Maberly, London 1851, http://www.history.rochester.edu/steam/hero/index.html
5 Por. L. Russo, Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa a nauka nowoczesna, przeł. I. Kania, Universitas, Kraków 2005.
6 Por.: R. Chymkowski, Czytanie po cichu, „Rubikon” 2000 nr 3-4.
element potocznego doświadczenia wielkomiejskiej codzienności dała o sobie znać przy okazji dyskusji prasowej wokół wprowadzenia do użytku w Warszawie w 2009 roku nowej karty miejskiej ze
zdjęciem, która teoretycznie umożliwia sprawdzenie, gdzie i kiedy jej posiadacz korzystał z publicznej komunikacji7.
***
Logika wchodzenia w relacje przez dotyk, coraz ściślej definiująca doświadczenie kupowania rzeczy i usług za pośrednictwem interakcyjnych maszyn, znajduje realizację w jednej z najbardziej podstawowych form współczesnego kontaktu z tekstem. Podczas lektury na ekranie komputera dłonie czytającego, bardziej niż w przypadku posługiwania się kodeksem drukowanym, są stale
w pogotowiu. Opieranie ich na gotowej do użycia klawiaturze wykracza poza analogię z trzymaniem przed oczyma książki. Ten rodzaj praktyki trafnie nazywa neologizm „escrileitura” ukuty
przez Pedra Barbosę8, który stanowi połączenie dwóch rzeczowników portugalskich „escrita” i „leitura” nazywających czynności odpowiednio pisania i czytania. Wyrażenie to – jako „écrilecture”
(„écriture” + „lecture”) i „wreading” („writing” + „reading”) – zdążyło już zdobyć stosunkowo
dużą popularność wśród badaczy współczesnych praktyk lekturowych9. Tekst, którym w ten sposób
można manipulować (przy czym możliwość ta niepostrzeżenie staje się jego cechą definicyjną), nie
jest już abstrakcją wołającą „Noli me tangere”, lecz bytem dotykalnym, cielesnym, w przywoływanym przez Giorgia Agambena sensie sprofanowanym10.
Z dotyku czerpie swoją społeczną atrakcyjność nomen omen dotykowy ekran, w który wyposażanych jest coraz więcej telefonów komórkowych, przenośnych komputerów czy artykułów gospodarstwa domowego – pralek, lodówek itp. Sterowanie obrazem-znakiem poprzez dotykanie go
redukuje dystans wobec jego domyślnej referencji. W tym sensie strukturalistyczny koncept „obrazu a k u s t y c z n e g o ” w kontekście potocznego doświadczenia kulturowego jest dziś o wiele
mniej intuicyjny.
Wiele wskazuje na to, że samo manipulowanie obrazem za pomocą dotyku jest wyjątkowo
urzekające, skoro z tak entuzjastycznym przyjęciem spotkały się tablety, zanim jeszcze wykrystalizowało się ich praktyczne zastosowanie; świadectwem tego jest choćby występujący w jednej z telewizyjnych reklam emitowanych pod koniec 2010 roku zwrot „gadżet sezonu”, którym zachwalano ten typ produktu. Okazuje się, że istotą tego, co ma sobą do zaoferowania nowe urządzenie, jest
7 Sprawą zajął się także Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych; por.: „Gazeta Wyborcza Stołeczna” 16
czerwca 2009.
8 Por. P. Barbosa, A Ciberliteratura. Criaçâo Literària e computador, Cosmos, Lisboa 1996.
9 Por. A. Gillot, La notion d’«écrilecture» à travers les revues de poésie électronique KAOS et „alire” (1989-1995) ,
[w:] Littérature, informatique, lecture. De la lecture assistée par ordinateur à la lecture interactive, red. A. Vuillemin,
M. Lenoble, Presses Universitaires de Limoges, Limoges 1999.
10 Por. G. Agamben, Profanacje, przeł. M. Kwaterko, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2006.
właśnie wrażenie d o t y k a n i a p o j ę ć , które zyskują przez to pewną dozę materialności, a
więc realności.
***
W połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy wiele oczywistych dziś form wykorzystania internetu trudno było jeszcze przewidzieć, zastanawiano się m.in. nad tym, jakie dziedziny
handlu opanują sieć. W rozważaniach tych stale powracał pewien motyw, który można określić jako
problem kompatybilności świata wirtualnego i świata materialnych rzeczy. O ile bowiem stosunkowo łatwo wyobrażano sobie internetowe kupowanie książek, muzyki czy filmów, które i bez internetu należą do świata wirtualnego w sensie od dawna opisywanym choćby przez teoretyków literatury, o tyle nabywanie na przykład odzieży, której przeznaczeniem jest fizyczne przyleganie do ze
wszech miar materialnego ciała, podawano w wątpliwość. Czas pokazał, że także w tej dziedzinie
życia maszyna ma do odegrania ważną rolę.
Sposób kupowania odzieży, który wyklucza możliwość jej wcześniejszego przymierzenia,
wyostrza konieczność posługiwania się standardowymi miarami ciała, wydobywającymi jego potencjalną „niestandardowość”, a więc problematyczność. Dokonujący się tu w nieoczekiwanej formie t r i u m f a n t r o p o m e t r i i stanowi część szerszego zjawiska polegającego na tym,
że to nie rzeczy dopasowuje się do ludzkich ciał i ich potrzeb, lecz owe ciała oraz ich potrzeby formatuje za pomocą miar rzeczy, które maszyna przedstawia w formie zamkniętej kafeterii możliwości wyboru.
A Touch of the Machine. A Sketch on New Forms of Sale.
Two ways of buying commodities – via vending machines and via salesmen – are examples of the
relationship with an interactive automaton. An ideal interactive automaton is transparent; it is not supposed
to draw attention which should concentrate instead on the commodities it provides. The desire which leads to
interaction and seems to be its content is not articulated by the subject with the use of carefully selected
vocabulary but from the beginning to the end defined by an a priori assumed set of possible stimuli and
reactions. What distinguishes these two types of interactions on the physical level is the relation to the touch
– a vending machine is activated by the touch, while a salesman is generally not touched. A machine forming
human needs through standard measures of human body can be treated as an evidence of the victory of
anthropometry.