Piękne memento – Pomnik Dziecka Utraconego w Bochni

Transkrypt

Piękne memento – Pomnik Dziecka Utraconego w Bochni
Piękne memento
– Pomnik Dziecka Utraconego w Bochni –
Prosta
obserwacja życia codziennego pokazuje brutalnie, że niestety nie każdy
ojciec i nie każda matka mogą wziąć swoje upragnione dziecko w ramiona –
by je przytulić, uściskać, ucałować, nakarmić i przewinąć, potem czegoś nauczyć,
coś pokazać i jakieś wartości przekazać – Boga i miłości nauczyć… – w skrócie
zrodzić i wychować. W Bożych planach, w planach Bożej Opatrzności życie
niektórych poczętych dzieci kończy się, zanim się jeszcze na dobre mogło rozpocząć.
I nadzieja oczekiwania zamienia się w ból po stracie. Łzy, cierpienie, pustka…
Samotność… I myśl, że to nie tak miało być. Ale w tym miejscu warto sobie
uświadomić, że raczej tak właśnie miało być. Bo ból, strata, pustka i samotność też
mogą nas czegoś nauczyć. Czegoś dobrego! Z tego bólu i krzyku po stracie powinien
wznieść się krzyk pamięci o tych, co dnia przyjścia na świat nie doczekali. I krzyk
o naszej w pełni uzasadnionej nadziei na ich zbawienie, choć zmarli bez chrztu.
Wtedy
najczęściej pojawia się pytanie: Dlaczego? Dziecko umierające w łonie
matki, jeszcze przed narodzeniem, nie zostawia śladów swego istnienia. Nie ma
swoich ulubionych zabawek, swojego miejsca wśród domowników. Ale zostawia
po sobie niewypowiedziany żal, poczucie ogromnej straty.
Ta
sprawa nie jest sprawą marginalną. Wiele matek tak właśnie straciło swoje
dziecko. I może u niejednej czytającej ten tekst zakręci się teraz w oku łza.
Powstała
i w Bochni piękna inicjatywa – pomysł na piękne memento dla tych,
którzy przedwcześnie odeszli. Pomnik Dziecka Utraconego… Miejsce pamięci
o tych, których nie ujrzała matka, których nie wziął na ramiona ich ojciec, z którymi
nie pobawił się braciszek ani siostrzyczka… Ale którzy z pewnością byli, żyli
i żywimy ogromną nadzieję, że czekają na nas w domu Ojca… Tego w niebie.
Pomnik Dziecka Utraconego…
Nasza opinia nie może być z pewnością taka, jak na jednym z forów internetowych:
Znowu jakiś syfiasty pomnik stanie???, jak nie Jan Paweł II, to jakieś inne badziewie, nie ma
pieniędzy na inne cele? Nie da się ukryć, że realizacja tego pomysłu trochę, a może
nieco więcej niż tylko trochę będzie kosztować.
1
Bo Pomnik Dziecka Utraconego nie może być badziewiem… Zanim jednak ktoś
z nas wyda pochopną opinię o tym pomyśle matek dzieci utraconych i ojców dzieci
utraconych, powinien spróbować choć trochę wczuć się w ich sytuację, choć trochę
przejąć ich ból… Ból po stracie Kogoś przez duże „K”, kogo już tak bardzo zdążyło
się pokochać i z dnia na dzień kocha się chyba coraz bardziej…
Wzruszający
jest fragment listu mamy utraconego Jonaszka. Utraconego nie tak
dawno. I nie tak zupełnie daleko, bo u nas – w Bochni. – Po powrocie ze szpitala
znalazłam piękną modlitwę dla rodziców, takich, jak my. Pomaga nam, gdy modlimy się
z Twoim Tatusiem (…) Pozwoliła mi uwierzyć, że jesteś szczęśliwy i z jeszcze większą mocą
uwielbić Boga i dziękować Mu, że dał nam Ciebie chociaż na chwilkę. Że zdążyłam poczuć
Twoją obecność, że zdążyłeś pogłaskać moje serce i powiedzieć: „Kocham cię, mamusiu”,
chociaż zaraz potem cichutko odszedłeś, „wymknąłeś się do Boga”…
Tak
właśnie jest, że te dzieci jakby wymykają się do Boga… Swego najlepszego
Ojca. I do swojej najlepszej Matki – Maryi.
Myślę, że konieczne jest miejsce, by móc o tym fakcie pomyśleć. By móc to bolesne
wydarzenie przemodlić. By z Bogiem się o tym serdecznie pozwadzać. By próbować
zrozumieć. By wreszcie nadzieją szczęścia tego dziecka zacząć żyć…
Tej
niezmiernej próbie ma stawić czoła zaprojektowany Pomnik Dziecka
Utraconego. Prosty, ale jakże wymowny. Skupiona twarz skryta w dłoniach.
Pozostawiająca czas na myślenie, na zadumę, na modlitwę i westchnienie do Boga,
który jest Źródłem i Dawcą życia. A gdzieś pod sercem, a może właśnie w sercu –
ślad – wyraźny ślad tego, który nie zdążył się narodzić, choć przecież już żył.
I na zawsze żyć będzie w sercu swojej Mamy i swojego Taty. I ten jakże wymowny
napis, wyrastający spod ramion krzyża – znaku miłości i wiary: Nadzieja
zbawienia… Tak podpowiada przecież nasze serce… Nadzieja zbawienia tego
utraconego, nienarodzonego dziecka. I nadzieja dla jego rodziców na spotkanie
kiedyś w progach Ojca domu…
To nie miejsce i czas na wielkie konferencje na ten temat… Oby nikt z nas nigdy
nie przeszedł obok tego pomnika obojętnie. I od samego początku nie szukał dziury
w całym. Bo krytykować łatwo, zrobić coś samemu o wiele trudniej. Za kamieniem
kryć się będzie zaduma, refleksja, żal i ból, ale i ufna modlitwa wielu bocheńskich
matek i ojców, którzy nie doczekali się narodzin tego właśnie dziecka – tak bardzo
oczekiwanego i tak bardzo już przez nich pokochanego. A ono – a ono „wymknęło
się do Boga”… Do Ojca najlepszego z najlepszych, który jest w niebie…
I
niech ta myśl w nas pozostanie. Otoczmy modlitwą dzieci przedwcześnie
utracone. A może właśnie pozyskane… A z pewnością pokochane…
Ks. Kamil
2

Podobne dokumenty