KAZANIE NA ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO – ŁONIOWA

Transkrypt

KAZANIE NA ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO – ŁONIOWA
1
KAZANIE NA ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO –
ŁONIOWA - 26 CZERWCA 2015
Szanowna Pani Dyrektor! Czcigodni Nauczyciele,
wychowawcy i pracownicy naszej szkoły. Drodzy Rodzice! I
wy Kochane dzieci!
Ja w czasie wakacji i urlopu dużo czytam, nadrabiam cały rok. W
poprzedniej szkole jak pytałem panią dyrektor co słychać
dobrego, to najczęściej odpowiadała: Proszę księdza, tak dużo
pracy, że nie ma nawet czasu taczek załadować. I rzeczywiście w
ciągu roku szkolnego można się tak oddać aktywności, działaniu,
pracy i nauce, że już nie ma czasu aby pomyśleć: a po co mam się
uczyć, zdobywać wiedzę, pracować nad swoim charakterem. Co
innego w wakacje, wszystko temu sprzyja, człowiek się nie
spieszy, a i sama przyroda pomaga odpowiedzieć sobie na te
pytania.
No i właśnie w tamte wakacje będąc na polanie Doliny
Chochołowskiej, podziwiając piękne widoki, czekając na Msze
przy drewnianej kapliczce, która została wybudowana specjalnie
dla filmu „Janosik” na ślub Janosika z Maryną, oddałem się
lekturze takiej literackiej opowieści z południowych Chin pt.
„Inna piękność”. Wspominam ją dlatego, ponieważ ona dobrze
ukazuje sens trudu uczniowskiego, który trwał dziesięć miesięcy.
A zakończenie roku szkolnego, to świetna okazja aby taką
refleksję podjąć.
I nawiązując do tej chińskiej opowieści przyniosłem na potrzeby
mojego kazania filiżankę. Jednak ja uważam, że trzymam w ręku
glinę. To jest glina. Nie wiem, czy się z tym zgadzacie. Nie będę
tutaj robił głosowania, kto się z tym zgadza, a kto nie zgadza.
Powiem tylko krótko: To była kiedyś glina! Glina, która
znajdowała się gdzieś tam w południowych Chinach, bo jak
2
wiecie ojczyzną porcelany są właśnie Chiny. To kiedyś była glina
i ta glina spokojnie sobie leżała w ziemi i w pewnym momencie
ktoś podszedł do niej, wykopał ją, potem wziął w swoje ręce i
zaczął ją gnieść, dodał trochę wody, aż zrobiło się prawie błoto,
następnie dodał trochę skalenia i kwarcu.
Ta glina, jak czytamy w tej literackiej opowieści krzyczała i
płakała; - Zostaw mnie. W ziemi było mi dobrze, fajnie mi się
leżało, spało, dlaczego teraz tak mnie gnieciesz i coś ty mi
strasznego dosypał! Zostaw mnie! Ale ten,który ją gniótł, nie dał
jej spokoju. Potem tak wygniecioną i wyrobioną wrzucił na taką
karuzelę, czyli koło garncarskie, takie urządzenie służące do
wykonywania z gliny różnych przedmiotów technika toczenia.
A więc wrzucił tą glinę na tą karuzelę i zaczął nogami tym kołem
obracać. Wtedy glina znowu zaczęła mówić: - Zostaw mnie, bo
mi się w głowie kręci, zostaw, nie ruszaj mnie! Zostaw mnie tam
gdzie byłam, czyli w ziemi. Ale garncarz nie dawał za wygraną,
kręcił coraz szybciej i szybciej. Glinie w głowie tak wirowało, ze
już myślała, że to koniec świata. W pewnym momencie koło
garncarskie stanęło, karuzela się zatrzymała, a glina nabrała już
pewnych kształtów.
To jednak nie koniec tortur owej gliny. Ten który ja gniótł i
spowodował zawrót głowy, teraz wystawił ją na prażące słońce.
Glina znowu krzyczała: zostaw mnie, to słońce mnie wykończy!
Daj mnie do cienia, a najlepiej zakop z powrotem pod ziemię. Ale
ten, który ja tworzył, nie posłuchał jej. Glina, a właściwie ten
kształt gliny, który się pojawił myślał, że to koniec. I w tym
momencie, ten, który ja tworzył wziął do ręki pędzel i zaczął ją
malować. Najpierw farbę podkładową, potem lakiem, złote paski,
kwiatki, co bardzo podkreślało ten piękny kształt gliny. Ale glina i
tym razem krzyczała i się buntowała: Zostaw mnie w spokoju, nie
ruszaj mnie, bo to mnie bardzo łaskocze. Weź i daj mi w końcu
spokój. Myślała, że to już koniec tych tortur garncarza. I wtedy
3
ten który ja tworzył, włożył ja do rozgrzanego na tysiąc czterysta
stopni pieca. Glina czuła się jakby była w piekle, krzyczała w
niebogłosy: Zostaw, zostaw mnie! Już dłużej nie wytrzymam.
Jednak kiedy zobaczyła po wyjęciu z pieca kim jest, czym jest.
Kiedy zobaczyła, jak wszyscy się nad nią zachwycają i chcą ją
kupić, wtedy uchwyciła sens całego tego trudu, ofiary i wysiłku
od wykopania z ziemi, aż po włożenie do rozgrzanego pieca.
I teraz można się z niej napić aromatycznej kawy czy herbaty w
miłym towarzystwie.
Drodzy! I dzisiaj kiedy kończy się kolejny rok szkolny w naszym
życiu, chcę wam powiedzieć, że wszyscy jesteśmy taką gliną! Tak
gliną. I najważniejsze pytanie, jakie każdy z nas musi sobie
postawić z okazji zakończenia roku szkolnego: Na jakim etapie
kształtowania tej gliny jest! Czy jest dopiero na etapie
wychodzenia z ziemi, a więc jeszcze bez wyraźnie zarysowanego
kształtu. Często pytam maturzystów: i co dalej zamierzasz robić?
I kiedy po tylu latach edukacji odpowiada mi, że jeszcze nie wie,
to sobie myślę: dopiero wyszedł z ziemi, zatrzymał się na
poziomie dziecka przedszkolnego: czterolatka. Kochane dzieci!
Zapytam wprost: czy macie już jakiś kształt. Nie chodzi mi tu o
figurę, bo pod tym względem, to same modelki w naszej szkole.
Chodzi mi o oceny z poszczególnych przedmiotów, o ocenę z
zachowania, o zdobyte zasady na dobre.
Tak więc macie już jakiś kształt. Aby mieć ładny kształt, o który
chodzi Bogu potrzeba samodyscypliny, wysiłku, wyrzeczenia,
stawiania sobie poprzeczki coraz wyżej. Bo przypomnijcie sobie
jak to było w roku szkolnym ze stawaniem rano, z odrabianiem
lekcji, zadań domowych. Podejrzewam, że wszyscy, łącznie ze
mną. Trochę jak ta glina jęczeliście do mamy: zostaw mnie, nie
ruszaj mnie, ja chce zostać w łóżku. Nie jeden jęczał w
poniedziałek: znowu do szkoły, a tak było pięknie w weekend.
4
Tak, to prawda: przez te dziesięć miesięcy było gniecenie gliny,
czyli kształtowanie waszych umysłów i sumień. I tutaj
obowiązuje prosta zasada: im bardziej nauczyciele was gnietli,
tym piękniejsze i lepsze macie umysły, serca i charaktery.
Do nauczycieli powiem tylko jedno zdanie: Drodzy nauczyciele i
wychowawcy, w tym gnieceniu trzeba być prawdziwym artystą i
niesłychanie cierpliwym. Bo z gliny można zrobić drogocenne i
piękne przedmioty, ale i nocnik. Można z tej gliny zrobić coś, co
się nikomu i do niczego w życiu nie przyda. Bądźmy w tym
procesie kształcenia i wychowania artystami. Mamy wspaniały
materiał, o czym świadczą osiągnięcia naszej szkoły. Zawsze
twórzmy z tego materiału coś pięknego, z czego kiedyś będziemy
dumni. Bóg, który nazywany jest w Biblii garncarzem, Ten który
tworzy piękne dzieła, niech nam w tym dziele błogosławi.
Dzisiaj istnieje taka pokusa, aby kombinować przy wychowaniu i
kształceniu, by odrzucać wzorce, na których wyrosły całe
pokolenia Polaków, z których dzisiaj jesteśmy dumni. Bo
zauważmy, te różne rzeczy nowoczesne, czy modne prądy, czy
maja jakąś wartość. Czy postawimy w swoich meblach, w
witrynie kuchennej jakieś plastikowe nowoczesne kubki. Nie,
wydaje mi się, że każdy postawi jakąś porcelanową, być może
starą filiżankę. Coś co zostało zrobione na tych klasycznych
metodach wychowania.
Ta szkoła, której patronuje Św. Jan Paweł II dorobiła się już
pięknych tradycji, zbudowanych nie na lotnych piaskach
zwolenników totalnego luzu, ale na mocnym fundamencie
wartości chrześcijańskich. Dlatego powiem krótko: tak dalej
trzymać. Bądźmy wierni temu co ukształtowało mądrość patrona
Szkoły.
I na koniec zaapeluję do was słowami Św. Jana Pawła II
przyjaciela dzieci i młodzieży: Musicie od siebie wymagać. Idźcie
5
pod prąd. Pod prąd własnego egoizmu, pod prąd mody, pod prąd
opinii, pod prąd. Prawdziwy uczeń Chrystusa idzie pod prąd, nie
boi się iść pod prąd. Tylko zdechłe ryby płyną z prądem. A pod
prąd idą same szlachetne, mówił kiedyś ks. Józef Tischner.
Dlaczego to takie ważne: Bo droga pod prąd wiedzie do źródła,
bo droga pod prąd zaprowadzi was do Jezusa, a On jest naszym
najlepszym nauczycielem.

Podobne dokumenty