Jaś Niebądź i jego magiczny świat
Transkrypt
Jaś Niebądź i jego magiczny świat
Jaś Niebądź i jego magiczny świat Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: DartAnian W niewielkiej miejscowości na Mazowszu, w niewielkim domku mieszkali razem ojciec z synem. Łączyła ich bardzo szczególna więź. Mieli wspólne pasje i sekrety. Nie byli zbytnio wierzący, przynajmniej w kościelnym rozumieniu tego słowa. Obaj wierzyli w coś zupełnie innego. - Tato, a czy to prawda, że Harry Potter uczy w Hogwarcie? – spytał drobny, blondwłosy chłopiec. - Tak, Jasiu – odparł Wojciech Niebądź, szpakowaty mężczyzna w średnim wieku. – Być może i ciebie będzie uczył obrony przed czarną magią. - A co jeśli nie dostanę listu? – W jego głosie słychać było niepokój. – Przecież nie każde dziecko go dostaje. - Myślę, że dostaniesz – uspokoił go ojciec. – Czuję, że masz w sobie magiczne zdolności. - Ja trochę też... - No widzisz – schylił się i pocałował go w czoło. – Idź już spać, bo jutro wielki dzień. Lecimy do Londynu. - A poczytasz mi, jak walczyli z trollem? - Już późno – odparł mężczyzna. – Śpij, kochany. Rano obaj wstali i ruszyli na PKS do Warszawy. Miejscowość, w której mieszkali, liczyła niespełna pięćdziesięciu mieszkańców. Z grupy tej tylko jeden ze starców nie uważał ich za dziwaków. Sam bowiem, jak opowiadał, miał swego czasu styczność z magią. Poznał kobietę z magiczną mocą, która potrafiła przywracać życie w rzeczy „niemal martwe”. Nie chciał powiedzieć, o jakie rzeczy chodzi, ale nieraz wykrzykiwał, że było to „prawdziwe powstanie z martwych". Pozostali mieszkańcy patrzyli na nich dziwnie, szczególnie od momentu gdy Jaś opowiedział swoim kolegom, w tajemnicy oczywiście, o magii i szkole magów, do której ma nadzieję uczęszczać. A jak to w takich miejscowościach bywa, tajemnica pofrunęła lotem błyskawicy po wsi. Już tydzień później dzieci miały zakaz bawienia się z chłopcem, a starsi mieszkańcy spluwali na widok pana Niebądzia. Strona: 1/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl PKS, po ponad dwugodzinnej jeździe, dowiózł ich w końcu na Dworzec Zachodni w Warszawie. Tam po kolejnych przesiadkach dotarli na lotnisko i wsiedli do samolotu. Lecieli do stolicy Wielkiej Brytanii. To miała być nagroda za trud włożony w naukę angielskiego. Nagroda jak najbardziej adekwatna, gdyż chłopak po kilku latach nauki znał ten języka nie gorzej od ojczystego. W Londynie zajęli się zwiedzaniem centrum. Oglądali panoramę miasta z London Eye, pstryknęli sobie fotki pod Pałacem Buckingham i zjedli tradycyjną rybę z frytkami. Jednak najważniejszy punkt zwiedzania zostawili sobie na koniec... - To właśnie jest, synku, słynna stacja King's Cross. - Piękna jest – odparł, nie kryjąc zachwytu. – Wejdziemy do środka? - Jasne – odparł z promiennym uśmiechem ojciec – chodźmy. Gdy znaleźli się w środku od razu udali się w kierunku peronów dziewiątego i dziesiątego. Zastali tam fragment wózka wystający ze ściany z napisem "Platform 9 and ¾". Jaś nie potrafił ukryć ekscytacji: - Wow! Tato! To naprawdę to miejsce? - Niezupełnie, kochany – odparł tajemniczo Wojciech. – To jest jedynie atrapa dla niczego nieświadomych mugoli. Prawdziwe wejście na "ten" peron znajduje się trochę dalej. - A pójdziemy zobaczyć? – chłopiec zrobił duże oczka, którym nie sposób było odmówić. - Oczywiście! – ojciec zmierzwił malcowi czuprynę, objął go i ruszyli przed siebie. Kilkanaście metrów dalej przystanęli przed pustym kawałkiem muru. Ściany tej nie zdobił żaden plakat, billboard reklamowy ani nawet pojedynczy ślad po użyciu spreju. Starszy z Niebądziów skinął nosem w kierunku czerwonych cegieł. Na to młodszy zapytał z niedowierzaniem: - To ona? - Tak. - A czy... – zawahał się lekko, ale po chwili dokończył – mogę jej dotknąć? - Heh – zaśmiał się jego tata i od razu pozwolił mu, zastrzegając, że wejście jest dzisiaj nieaktywne. Chłopiec ochoczo podszedł do ściany i powoli ją obmacał. Potem nieśmiało przyłożył do niej ucho. Miał wrażenie jakby słyszał nadjeżdżający pociąg. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale czuł, że od ściany emanuje magią. Następny dzień minął im głównie na zwiedzaniu. Przyjemności musieli przerwać jedynie na kilka chwil, podczas których Wojciech wyskoczył na pocztę i do banku, żeby załatwić parę firmowych spraw. Jaś bardzo chciał iść na ulicę Pokątną, ale tata przypomniał mu, że do tego niezbędna jest różdżka albo proszek Fiuu. Chłopak odpuścił, jednak obiecał sobie, że zabierze tam ojca jak tylko będzie miał taką możliwość. Strona: 2/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Powrót do szarej rzeczywistości okazał się smutnym doświadczeniem. Wysiadając z PKS–u natknęli się na Brykasa, lokalnego pijaczka: - I co? Kedy synalek jedzie do tego Harwarda? - Niebawem – spróbował uciąć temat Wojciech. - A czemuś take głupoty pierdolisz, hę? – odparł lekko rozdrażniony. – Robisz barana z dobrego chłopaczyny! - Aj, tam – rzucił od niechcenia Wojciech. – A tobie co do tego? - A, bom interesowny – wyszczerzył na nich resztki zębów i wychrypiał: - Daj na wino! Niebądź, zrezygnowany, pokręcił głową i wyjął z kieszeni pięciozłotową monetę. - To to ja rozumiem – wymamrotał pijaczek i tracąc zainteresowanie dalszą rozmową, udał się do pobliskiej budy z napisałem „Sklep ogólnotowarowy”. Gdy się już oddalił, młody Niebądź zapytał: - Tato, a dlaczego oni się tak zachowują? Ci mugole? - Oni to robią nieświadomie, synu. To efekt niewiedzy połączonej z czystą głupotą... Kilka dni później wydarzyło się coś niesamowitego. Do skrzynki trafił list w brązowej kopercie zaadresowany do Jana Niebądzia. Dla chłopca była to nie lada atrakcja, bo jeszcze nigdy nikt do niego nie napisał. Z koperty wyciągnął złożoną na pół kartkę papieru. Gdy zajrzał do środka, otworzył szeroko usta, a kartka wypadła mu z rąk. - Co się stało, mały? – zapytał z nieukrywaną troską ojciec. – Co było w tym liście? - Napisali... – wydukał zszokowany Jaś – naprawdę napisali... Ekscytacja z przyszłej podróży i tego, co się wydarzy, sięgała zenitu. Chłopak nie mówił o niczym innym. Opowiadał o swoich planach dotyczących gry w Quidditch, o Gryffindorze, do którego chciał się dostać, i przedmiotach, których nie mógł się doczekać. Rozmowom nie było końca, gdy nagle zamilkł i zamknął się w sobie. Wojciech od razu zobaczył, że coś jest nie tak, kucnął naprzeciwko niego i zapytał: – Hej, mały, co cię gryzie? Ten z początku zawzięcie milczał i uciekał wzrokiem na boki, jednak w końcu się przełamał i po cichu wydukał: – Bo... ten... Myślę o mamie... To znaczy myśle o tych złych czarodziejach, którzy zrobili jej Strona: 3/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl krzywdę... Chłopak zawsze wzbraniał się przed bezpośrednik nazywaniem śmierci. Sama historia wciąż pozostawała dla niego bardzo tajemnicza. Wiedział jedynie tyle, ile powiedział mu ojciec, a ten nie był zbyt skory do rozmawiania na ten temat. Niemniej teraz chciał uspokoić malca, więc od razu podjął temat: – Synku, posłuchaj mnie. Ci zbrodniarze siedzą teraz w Azkabanie i nie stanowią dla nikogo, a zwłaszcza dla ciebie, żadnego zagrożenia. – Dotknął jego ramienia i zmusił go do spojrzenia sobie prosto w oczy. – Teraz rządzą tylko dobrzy czarodzieje. Tacy jak twoja mama. W kolejną podróż do Londynu udali się po wakacjach. Tym razem mieli do zrobienia coś znacznie ważniejszego niż zwiedzanie. Czekały ich wielkie zakupy przed rozpoczęciem roku szkolnego. A na Jasia - największa przygoda jego życia. Stali właśnie przed sklepem o nazwie Diagon Alley, położonym na obrzeżach Londynu. Przez brudne szyby nie sposób było zobaczyć, co jest w środku. Sam szyld nie robił najlepszego wrażenie. Deski ze zbutwiałego drewna były pokryte niezbyt wyraźnymi żółtymi literami. - Tato, a co z proszkiem Fiuu? – spytał zdziwiony chłopak. – Albo z przejściem w Dziurawym Kotle? - Heh, to tylko bajki dla mugoli – mężczyzna zatoczył rękami wielki łuk i rzekł: – To jest prawdziwa Ulica Pokątna. - Nieźle. - No pewnie. Wchodź do środka. Od razu po przejściu przez skrzypiące drzwi uderzył ich zapach stęchlizny i kurzu. W środku panował półmrok, w którym ciężko było zobaczyć coś więcej, niż kontury przedmiotów. Jednak już po chwili wzrok przyzwyczaił się i mogli dokładnie przyjrzeć się wnętrzu. Samo pomieszczenie na pierwszy rzut oka wydawało się znacznie większe niż wycinek budynku, w którym powinno się znajdować. Przy samym wejściu stały największe i najtoporniejsze przedmioty, takie jak wielkie czarne i brązowe kotły i różnorakie miotły. Na jednej z nich można było wyczytać napis ozdobną czcionką „Thunder". Po lewej stronie rozciągały się regały pełne ksiąg w starych okładkach. Gdy obaj rozglądali się z zaciekawieniem, nagle wyrosła przed nimi starsza kobieta o bladej twarzy, ubrana w czarną szatę: - Czym mogę służyć? - Och! – wykrzyknęli niemal jednocześnie, po czym Wojciech sprostował: – Wystraszyła nas pani. Jak pani to zrobiła? - Mam swoje sposoby – odparła tajemniczo kobieta, po czym lekko się zaśmiała. Po plecach Jasia przebiegł zimny dreszcz. Starucha wydawała mu się dziwnie przerażająca. Pierwszy odezwał się znowu ojciec: - Potrzebujemy paru rzeczy dla syna. Niedługo zaczyna naukę. - O, pierwszoroczniak! – ucieszyła się sprzedawczyni. – W takim razie zacznijmy od Strona: 4/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl magicznej różdżki. Po mniej więcej godzinie przeglądania, szukania i wybierania mieli już wszystko. Różdżkę z piórem Feniksa, kociołek cynowy numer dwa, zestaw szklanych fiolek, miedzianą wagę z odważnikami i najprawdziwszą sowę. Przed wyjściem sprzedawczyni ostrzegła ich, żeby trzymali ptaka pod materiałem i nie pokazywali jej publicznie, bo można za to dostać karę. Brakowało im tylko jednej rzeczy, ale ojciec Jasia nie miał wystarczająco pieniędzy. - A teleskopem się nie przejmuj – rzucił ojciec. – Pożyczysz se od kogo. - Tato! – wykrzyczał młody chłopak ze łzami w oczach. – Ja jestem najszczęśliwszych chłopcem na świecie! Nazajutrz to był w końcu ten dzień. To dziś mały Jaś miał dołączyć do Świata Czarodziejów, a życie jego i jego ojca miało odmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Wspólnie ustalili, że na peron numer dziewięć i trzy czwarte udadzą się razem. Znajdowali się teraz nieopodal tajnego przejścia z wielkim wózkiem z marketu. W wózku stała klatka przykryta kocem oraz skrzętnie zapakowane rzeczy chłopca. Było tam jeszcze nieco miejsca, co postanowili wykorzystać. Jaś z pomocą taty wskoczył do środka i złapał się poręczy. - Gotowy? - Gotowy! Wojciech ruszył wózek z miejsca. Duże obciążenie nie pozwalało od razu go rozpędzić, ale znaczna odległość od ściany ułatwiła zadanie. Jeszcze pięc metrów. Jeszcze trzy metry. Jaś zamknął oczy... Rozpędzony wózek przywalił z impetem prosto w nogi rosłego półobrzyma. Jaś od razu rozpoznał w nim słynnego gajowego Hagrida. Ten odwrócił się w ich stronę z chmurną miną, ale już po chwili rozpromienił się i powiedział: - Heh, widzę, żeś pierwszoroczniak to nie będę się czepiał, ale uważaj na przyszłość. - Dobrze, proszę pana – odparł zawstydzony Niebądź. - Zuch chłopak! Chcesz cukierka? – wyciągnął w stronę Jasia papierową torebkę z róznokolorowymi fasolkami. - Czy to słynne fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta? - Dokładne te. Chłopak zanurzył rękę w reklamówce i łapiąc od razu kilka sztuk, zapytał: - A mogę poczęstować też tatę? - Jeśli chcesz – odparł Hagrid i rozejrzał się do okoła. – A gdzie on jest? Dopiero teraz Jaś spostrzegł, że nigdzie nie ma jego taty. Trochę go to zmartwiło. Wypuścił z Strona: 5/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl ręki wszystkie fasolki i lekko zmieszany spojrzał na gajowego. Ten, powoli kiwając głową rzekł: - Musisz wrócić... Chłopak bez chwili wahania wyskoczył z wózka i pobiegł do tajnego przejścia. Ku jego zdziwieniu ściana stawiła opór i mógł jedynie bezsensu napierać na nią rękami. Odwrócił się w kierunku Hagrida, który wciąż powtarzał jak mantrę: - Musisz wrócić... Pomyślał o wózku, który wydał mi się teraz brakującym elementem. Z trudem obrócił go w stronę ściany i ruszył do przodu. Ku jego zaskoczeniu mur dalej stawiał opór. Spojrzał błagalnie na brodacza, ale ten jedynie powtórzył to co wcześniej. - Jak? Powiedz mi jak mam to zrobić! – krzyczał już przez łzy – Gdzie jest mój tata? Jak mogę wrócić? Hagrid w pewnym momencie przestał kiwać głową, złapach chłopaka za ramię, przybliżył twarz do jego twarzy i wolno powiedział: – Otwórz oczy! Lekko podpity Brykas przebudził się przed telewizorem. Właśnie leciały Wiadomości, więc nabrał ochoty rzucić pilotem w kineskop i dalej iść spać, ale jego rozmyty wzrok wychwycił w rogu ekranu znajomą gębę. Brudnym paluchem wdusił kilkakrotnie przycisk podgłaszania. Komentarz brzmiał: - (...) mężczyzna był trzeźwy, nie znajdował się pod wpływem żadnego narkotyku. Jego syn na skutek uderzenia stracił przytomność i trafił do szpitala. Obecnie znajduje się w stanie śpiączki. Co ciekawe, znajdującej się na wózku sowie na szczęście nic się nie stało. Mężczyźnie nie zostały jeszcze postawione żadne zarzuty. Czyżbyśmy mieli do czynienia z kolejnym numerem Zgredka, który zablokował wejście na peron dziewięć i trzy czwarte? Pijaczek z niedowierzaniem pokręcił głową i wymamrotał do siebie: - Zachciało się Harwardów zafajdanych. Jakby mało było czarowników na Wiejskiej, psia mać. Panująca w pomieszczeniu biel raziła po oczach. Jaś zorientował się, że leży na łóżku w niedużym pomieszczeniu. Poczuł silny ból głowy, na której odkrył spory zwitek bandaży. Nie wiedział, jak się tu znalazł ani co to za miejsce. Pamiętał jedynie Hagrida i dziwną rozmowę, i to, że otworzył oczy... Tymczasem drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich mężczyzna w stroju lekarza. Na widok Jasia rozpromienił się i rzucił po angielsku: - Ooo! Widzę, że się obudziłeś. To świetnie się składa. Jest tu ktoś, kto chciałby z tobą porozmawiać... Bez słowa wyjaśnienia zamknął za sobą drzwi i zostawił chłopca z wszystkimi kłębiącymi się Strona: 6/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl w głowie pytaniami. Na szczęście już po chwili wrócił razem z ciemnowłosą kobietą. - To ja zostawię was samych. Wpadnę za piętnaście minut. Wyszedł, a kobieta nieśmiało podeszła do łóżka i usiadła na krześle dla odwiedzających. Bez słowa przyglądała mu się, trochę jakby badając jego wygląd. Chłopak pierwszy przerwał ciszę, pytając po angielsku: - Gdzie jest mój tata? - Nie prędko go zobaczysz... – odparła czystą polszczyzną. – Zamknęli go w zakładzie dla umysłowo chorych. - Ja... jak to? – wydukał lekko skołowany. Teraz miał już kompletny mętlik w głowie. Jego mina musiała to wyrażać, bo nieznajoma od razu przystąpiła do wyjaśnień: - Jesteś w szpitalu od trzech dni po tym jak uderzyłeś głową w mur na stacji King’s Cross. Twój ojciec został po tym wydarzeniu zatrzymany. Na policji opowiadał o Hogwarcie, spóźnieniu się na pociąg i złośliwościach jakiegoś gnoma. Diagnoza była oczywista – wariat. - Ale przecież dostałem od nich list... – Chłopak wciąż nie mógł pogodzić się z tym, że jego świat zaczynał się walić. - Wysłał go twój ojciec – ucieła krótko kobieta. – Jak byliście poprzednim razem w Londynie. - To wszystko niemożliwe – odparł ciągle skołowany Jaś. – A kim ty właściwie jesteś? Na te słowa ciemnowłosa lekko zawahała się, po czym powoli zaczęła: - Może ci się to wydać trochę dziwne. – Zaczesała opadające na twarz włosy ręką i kontynuowała – Nie wiem, co powiedział ci twój tata – kontynuowała – ale ja jestem, Jasiu, twoją... matką. Chłopak zrobił wielkie oczy i wyszeptał: - Czyli nie zabili cię Śmierciożercy. - Jasne, że nie, głuptasie. Po czym wyciągnęła w jego stronę ręcę, a on po niezauważalnej chwili namysłu wtulił się w nią. Trwali tak przez dłuższy czas, a oczy ich wypełniały łzy szczęścia. - Mamo – użył tego słowa pierwszy raz, z nieukrywanym wahaniem – czyli to wszystko były bajki, a ty nie jesteś czarodziejką? - Tego nie powiedziałam... Strona: 7/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl