Wiadomości ASP nr 55
Transkrypt
Wiadomości ASP nr 55
Wiadomości ASP 55 Akademia październik 2011 Sztuk Pięknych ISSN 1505–0661 im. Jana Matejki www.asp.krakow.pl w Krakowie cena 6 zł (w tym 5% VAT) → Z NAROŻNIKA I PIĘTRA → Spis treści Idee 2 – Jacek Waltoś Przyswojenie, przetworzenie, obrazowanie 8 – Janusz Krupiński Człowiek i jego imago... 20 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Wymiary wolności, Czarno na białym, Labirynt wolności 23 – Bronisława Nowicka Labirynt wolności 24 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Wolność jest kobietą 30 – Jacek Dembosz Idee, cywilizacja, sztuka? Felietony 39 – Darek Vasina Druga świerzość 40 – Grzegorz Sztwiertnia Zanurzenie 1 Dyplomy 42 – Alicja Patyniak Do Damaszku Augusta Strindberga R 44 – Justyna Eliminowska Szklana menażeria Tennessee ozpoczynamy nowy, już 193. rok akademicki. Williamsa Jego inauguracja będzie miała miejsce w gma‑ 47 – Marta Kuliga Dziubałkowo chu nowej Opery Krakowskiej i zawierać będzie 49 – Matylda Bukaczewska Przestrzenie niczyje akcenty nawiązujące do ogłoszonego przez Aka‑ Wystawy demię Roku Jana Matejki. 51 – Łukasz Konieczko Kartka z podróży Wykład inauguracyjny, pod frapującym tytułem 56 – Antoni Porczak European Forum of History and Arts „Maluj, maluj i tak Matejką nie będziesz…” wygłosi 2011, Krzyżowa były student Uczelni, a teraz jej Honorowy Profesor 58 –Mariusz Front Wideomapowanie – światowej sławy reżyser Andrzej Wajda. 61 –Ewa janus Sztuka Papieru w Krzyżowej Po uroczystości odbędzie się ogłoszenie wyni‑ 65 – Krzysztof Mroczkowski, Piotr Łopalewski Muzeum ków studenckiego konkursu na pastisz dzieła Jana „sztuki” Lotnictwa Polskiego w Krakowie‑Czyżynach Matejki. Jego plon – kilkanaście dużych (2 × 5 m) 68 – Bogusław Bachorczyk, Jakub Piwowarski Iluminacje płócien zawiśnie na wysokich ścianach Opery. z Wenecji Intensywne zmagania młodych twórców z tym 70 – Darek Vasina Szkoła Rysunku Jacka Gaja w Radomiu tematem trwają przez całe wakacje. 74 – Witold Stelmachniewicz Przedmieścia Inauguracja będzie też okazją do zaprezentowa‑ 77 – Piotr Korzeniowski Miejsce Naznaczone nia wydanego właśnie przez nas albumu „Akademia w Norymberdze w Krakowie”, ukazującego w niekonwencjonalnej 78 – Julianna Nyzio, Paweł Szeliga Brinckenowie formie dorobek twórczy związanych z nią artystów na Floriańskiej (pedagogów i studentów) w zestawieniu ze stu kil‑ 81 – Niepokorny Dunikowski kudziesięcioma fotografiami krakowskiego pejzażu. Redakcja składa podzię‑ 83 – Paulina Kowalik Graficzne interpretacje muzyki Jestem przekonany, że to dwujęzyczne wydawnic‑ kowania prof. Jackowi 86 – Paweł Lewandowski‑Palle Pomiędzy realną emocją two będzie dobrze służyło promocji naszej Uczelni na całym świecie. Waltosiowi za projekt okładki do niniejszego a abstrakcyjną formą numeru „Wiadomości ASP”. 88 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Instynkt Życzę wszystkim jak najlepszej pracy w rozpo‑ czynającym się roku akademickim 2011/2012. Prof. Adam Wsiołkowski Rektor ASP w Krakowie Na okładce wykorzystano 90 – Joanna Wapniewska Golden Kentaur fragment jego obrazu pt. 91 – Bogusław Krasnowolski Mieszko Tylka Pod szpitalem II, akryl na płótnie, 100 × 140 cm, Wydarzenia 2003/2006. Publikacja 1 Idee J Przyswojenie, przetworzenie, obrazowanie Czy artystą kieruje przeczucie czegoś ostatecznego? krążących sił. Wtedy jeszcze czytałem Teilharda de Ono nie następuje, nie ma rozwiązania ostatecznego, Chardina. To były nadzwyczajne lektury. Jakieś ocza‑ bo nie może być, tak jak nie ma niczego ostatecznego. rowanie de Chardinem, jego próbą wyjścia od perso‑ nalistycznej tradycji do kosmologicznej wizji i zna‑ lezienia jakiejś równowagi. Jacek Waltoś Przemienność Pomiędzy Korzeń‑ptak. Przemienność kolorów w obrębie tej Ur. w 1938. Współzałożyciel Przełomowe znaczenie miał dla mnie ten obraz, grupy „Wprost”, działają‑ korzeń na plaży – Korzeń‑ptak, malowany w Jastrzę‑ kich elementów rzeczywistości. Od tamtego czasu biej Górze, nad brzegiem morza. W roku 1960. Zainte‑ wprowadziłem w moim malarstwie redukcję kolo‑ cej w latach 1966–1986. Brał udział we wszystkich figury była równocześnie przemiennością wszyst‑ wystawach Grupy, wraz resowała mnie dwuznaczność wypłukanego korzenia, rów, do czterech, które przeplatają się i przemieniają z którą otrzymał w 1967 jego kształtu, który równocześnie sugerował ptaka. postrzegane, zmysłowe wrażenia. roku Nagrodę Krytyki Korzeń i ptak, sprzeczność właściwie, jakaś niemoż‑ W tej czteroelementowej reprezentacji kolory‑ Norwida oraz w 1984 roku liwość, była figuratywną, pierwszą inspiracją. Drugą stycznej to, co było trwałe i suche, można powiedzieć Nagrodę Archidiecezji było to, że ten korzeń leżał na granicy między pia‑ – ogień i ziemia, było po jednej stronie – w kolorach Warszawskiej. Laureat skiem a wodą. ziemi, wszystkich odmian kolorów ziemi. Powie‑ Artystycznej im. C.K. Nagrody Alby Romer‑Tylor Oto obraz Trwać! (1965). Dyptyk: krzesło i kosmos trze i woda były po drugiej stronie. Drugą parą mał za całokształt twórczości obok. Zestawienie to miało uprzytomnić skalę odnie‑ przeciwną było światło i cień, biel i czerń. Bardzo malarskiej nagrodę im. Jana sień naszej wyobraźni. Najbliższe, co może być, proste to wszystko było. Uproszczenie? Redukcja (1994), w 2002 roku otrzy‑ Cybisa. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a w latach 1979–2004 to krzesło, drewniane krzesło. Ulubiony mój model. do czegoś zasadniczego. To była reakcja na kolory‑ Do dzisiaj mam takie krzesło, składane, drewniane. styczną, czarującą skądinąd, ogromną, niekończącą w Poznaniu. Pracom Jacka Obok zawirowanie. Wielki kosmiczny krąg. Po części się skalę kolorów, możliwości dobierania, uzupełnia‑ Waltosia powstałym w ostat‑ jako wynik mojego doświadczenia wizualnego, które nia, niuansowania wszystkich odmian temperatur, wyniosłem wcześniej z malowania młynów wodnych i tak dalej… A przypomnę, że byłem wychowywany w Świętokrzyskiem. Konkretne miejsce, gdzie były na Akademii przez kolorystów. Wobec tej nieskończo‑ nich latach Wiadomości ASP poświęciły miejsce w nume‑ rach 48 i 55. młyny; stary i nowy młyn. Te obroty wody i obroty nej możliwości doboru kolorów w trakcie malowania mechanizmu napędzanego wodą, czyli żywiołem, w Paczkowie, na plenerze w 1960, nagle sobie pomy‑ inercją przyrodniczą, stały się dla mnie inspiracją ślałem, że muszę się ochronić przed tą wielością nie do stworzenia całej serii Kręgów, w czterech kolorach do ogarnięcia. – biel, czerń, ziemia i błękit. To jest taka konstatacja, 2 Jak zrobić, żeby w jednym obrazowaniu można mała i dyskretna – można powiedzieć – konstatacja było zamknąć stałą przemianę, w której cztery ele‑ tej rozbieżności pomiędzy konkretem tuż obok nas menty, cztery symbolizujące te elementy kolory, a wielkim niepoznawalnym kosmicznym wymiarem były w ciągłym ruchu… By, po pierwsze, odebrały Wiadomości asp /55 właściwości koloru lokalnego, zmysłowego, chwilo‑ wego. Tego, który jest relatywny w związku ze świa‑ tłem, ze słońcem, tym wszystkim, co impresjonizm tak rozbudował w migotliwości wyrażającej nie‑ faktami. Jeżeli się w czyjąś wizję nie wejdzie, nie Korzeń‑ptak, olej, płótno, pewność świata i percepcji. Taka potrzeba gdzieś odczuje się jej, nie ma się z nią syntonii, to wtedy 20 × 30 cm, 1960 mi w głowie zaświtała. odbiór dzieła jest w ogóle nieporozumieniem. Albo Z czasem malowałem w ten sposób także z natury. fałszywym tropem. Zamiana w układ trwały tych rozmaitych zmienności. Pięknie jest podobno, kiedy wzór matematyczny Oczywiście, gdzieś tam daleko były te Cézanne’ow‑ traktowany jest jako wizja. To jest piękne, zadziwia‑ skie, Mondrianowskie świadectwa takich możliwości. jące. Coś takiego zachodzi w przypadku wielkich To mnie bardzo pociągało. Jak się ma te 22 lata… Silna naukowców. Prawda i estetyczna satysfakcja łączą się. pokusa. Wizja związana z przeżyciem jest nie do zdepre‑ Wróciłem 13 lat temu do tych czterech kolorów. cjonowania, dlatego że to jest ten człowiek, ten jego Ten powrót był mi potrzebny. Można powiedzieć, pod moment! Jak ja mógłbym deprecjonować czyjeś prze‑ koniec życia dokonuje się zamykanie tego, co się kie‑ życie? Dotyczyć to może i nauki, i sztuki. dyś zaczynało. (Fot. Janusz Krupiński) Doświadczenie mówi, że wizja stwarza na nowo świat, w którym się żyje, i nie ma innego w tym Siła wizji momencie. Dopiero za chwilę mogę tę wizję w jakiś Z punktu widzenia naukowego sztuka jest oskarżana sposób korygować, weryfikować, dystansować się o jakieś większe lub mniejsze oszustwo, o przeska‑ nawet, kiedy pracuje się nad nią, zamienia w dzieło. kiwanie nad faktami. Zastanowić się trzeba, które Kiedy chce się ją przedstawić. poznanie, która droga poznania jest mniej warta. Czy te podejścia są sprzeczne? Nie wszystkie dzieła powstają z wizji. Bywają składane… To jest jeden z problemów, kiedy maluje Siła wizji. Mamy przecież z nią do czynienia bar‑ się obraz: do pewnego momentu widzę to, to, to, ale dzo często, wizja jest tak sugestywna, że zapełnia nawet w zarysowaniu, szkicowaniu koncepcji, działa nasze intuicyjne widzenie wewnętrzną jakąś projek‑ się, że tak powiem, po kawałku. Bywają obrazy, które cją, która rządzi. Można powiedzieć, że nawet powo‑ nijak nie chcą się złożyć, i zostają kawałkami, skła‑ duje oślepienie na świat, na fakty. Wizja jest rodzajem danką nie na zasadzie kolażu czy gry elementów, strumienia, potoku, zawirowania, który pochłania którą ktoś założy programowo. Pozostają składanką, fakty. Fakty służą… Są gdzieś tam, po drodze, ale często porządnie wykonaną. Przeciwieństwem jest nie są same dla siebie argumentem, na przykład. nierozerwalna spójność. Od strony technicznej okre‑ Argumentem jest wizja, i to jest ta właściwość sztuki, ślana jest mianem kompozycji, dobrej kompozycji. że wizja artystyczna przestawia hierarchię, akcenty, Bywa właśnie wizją. Ale w odniesieniu do wielu znaczenia, jest rodzajem przemożnej siły, która rządzi działań dwudziestowiecznych zamiast o kompozycji 3 W Wizja jest rodzajem strumienia, potoku, zawirowania, który pochła‑ nia fakty. Fakty służą… Są gdzieś tam po drodze, ale nie są same dla siebie argumentem. Jeżeli się w czyjąś wizję nie wejdzie, to wtedy odbiór dzieła jest w ogóle nieporozumieniem. należy mówić o akcie twórczym. W jakimś momencie tylko osiąga tę pełnię, która jest w granicach jego artystom gestu, na przykład, coś się udawało. Jeden możliwości? To też jest spełnienie jakieś, zgodne z obrazów jest akurat zdarzeniem, a inne są powtó‑ z jego egzystencjalnymi możliwościami, z jego baga‑ rzeniami tylko. To jest ryzyko zawodowe; wiele rzeczy, żem przeżyć, z bagażem obserwacji, ze światem, z któ‑ wiele gestów, wiele poczynań składa się na to, żeby rym wizualnie miał do czynienia. W egzystencjalnej zaistniało, udało się, jedno tylko dzieło albo zaledwie interpretacji sztuki jest to pełnia zupełnie wystar‑ któreś z rzędu. czająca, nie musi być to pełnia pełni. „Pełnia pełni” Nie do przewidzenia jakiegoś idealnego wzoru, albo myśląc, albo przeczu‑ Podobnie jak to jest w muzyce. Słuchacz wchodzi wając jakiś wzór, i udaje mi się to osiągnąć, a w ten w pewną rzeczywistość, wie, że to jest zrobione, skom‑ sposób dzieło dopełnia się. W tym punkcie pojawia to utopijna koncepcja, zgodnie z którą ja sięgam ponowane, ale jak – nawet nie musi wiedzieć. Jest się pytanie. Problem. Jeżeli to właśnie dzieło jest zafascynowany utworem i nawet jak się dowie dokład‑ pełnią, to wszystkie inne dzieła wszystkich innych nie, jak jest on skonstruowany tonalnie, instrumen‑ autorów przestają istnieć w konsekwencji. Taka jest talnie itd., to nie przeszkodzi temu, że jest w środku konieczność. muzyki, ogarnięty nią, a rzeczowe cechy i analiza ani przeszkadzają, ani pomagają. Pozostaje przeżycie. Maksymiuk, w związku z wielką symfonią Pade‑ Pełnia ma wiele twarzy, oblicz? Wolę taką wersję; oczywiście. Ilość pełni świadczy o dążeniu do pełni, ale nie jest tak, że jedna spełnia się jako pełnia. Nie‑ rewskiego Polonia, którą dyrygował już wielokrotnie, zgłębialność. Bardzo lubię ten wymiar. Uprzytam‑ mówi, że muzyka ta posiada takie wartości i warstwy, niamy to sobie przy wszystkich aspiracjach i marze‑ których Paderewski prawdopodobnie sam nie prze‑ niach, które sztuka podpowiada. Lubię ten, co pewien widywał. Niezależnie od faktu, że dzisiaj nie ma już czas uprzytomniony, wymiar egzystencjalny granicy, instrumentów, na które on pisał, których nie potra‑ że na tyle mnie stać. fimy, nie możemy zrekonstruować i tamtych dźwię‑ Jestem w ruchu, jestem w ruchu, etapy są zro‑ ków już nie uzyskamy. Niezależnie od tego, w utworze bione. Coś jest odtąd dotąd, powiedzmy, osiągnięte. są takie niuanse i takie właściwości, że jest przeko‑ Nie wiem, na ile osiągnięte. Mówię w tej chwili nany, że kompozytor ich nie słyszał, nie przewidywał, o sobie, o podobnych doświadczeniach różnych mala‑ a można je wygrać z tego utworu. Coś się wymyka rzy czy innych artystów… Więc to wszystko jest taką autorowi, jest nie do opanowania przez niego. próbą, zawsze na jakimś etapie, świadczy o danym momencie, a mówi o szerszej jakiejś aspiracji czy 4 Pełnia pełni? marzeniu. Wolę nawet powiedzieć właśnie o marze‑ Czy artystą kieruje przeczucie czegoś ostatecznego? niu. Jednak świadomość, że ono się zamyka w tym, Może przeczucie doskonałości? Pragnienie pełni? co właśnie jest dostępne, warsztatowo, wizualnie, Własnej pełni, bo czasami nie dąży do doskonałości, w środkach, którymi dysponuję, świadomość tego, Wiadomości asp /55 W że w ogóle jest jakieś ograniczenie, ma pocieszające znaczenie. Ciągle wraca sprawa tego ograniczenia, że mistrzostwo w ograniczeniu, że ograniczenie określa wszystko – przychodzące z zewnątrz. Ale ja myślę w tej chwili o ograniczeniach pochodzących od wewnątrz: tylko tyle mogło być zrobione – i to wła‑ śnie jest pocieszające. Ktoś inny powie: „o, to dobrze, bo to właśnie świadczy, że malarz wybrał i ogranicza”. Ja nie wiem, zażenowany – to taki mały repertuar? Człowiek jest czy on wybrał, po prostu to jest jakaś determinacja, tak ograniczony, tu jest Fedra, tu jest Samarytanin, że nie może więcej. Ale o to chodzi, żeby sobie uprzy‑ a wszystko jest tym samym. Może właśnie podsta‑ tamniać, żeby nie iść za daleko i zgodzić się na to, wowy trop wizji byłby czymś wspólnym, byłby tym że tyle mogę, i już. To świadczy o dziele. Ograniczenia kluczem… człowieka, jakieś granice, może chwila przekraczania wieści, zacząłem malować jako odpowiedź na książkę. Płaszcz miłosiernego Samarytanina Rembrandta przypowieść o miłosiernym Samarytaninie Fedra Jeana Racine'a była przedsięwzięciem cało‑ w roku 1980. Uprzytomniłem sobie sens tej zawsze ściowym, w którym wykorzystałem trochę wcześniej‑ fascynującej przypowieści o miłosierdziu. W końcu sze motywy, mogę powiedzieć – doświadczenie, coś co jest najważniejsze, to właściwie akt miłosierdzia, w Krakowie, (Fot. W. Smolak). Sprowokował mnie Marek Rostworowski, który wydał ze swojego repertuaru. Płaszcz miłosiernego Sama‑ i w tradycji żydowskiej, i w chrześcijańskiej. Jak rytanina był o tyle podobnym rozwiązaniem, o ile to dzisiaj namalować? Co by tu można zrobić? Nie‑ przypominałem w nim tę figurę negatywu i nieobec‑ wiele, jak widać, miałem w repertuarze. Zrobiłem ności w środku obecności. jakiś skorupiasty kształt – rzeźbę, w której zjawia Miałem przygodę kiedyś w trakcie wykładu cement, wys. 170 cm, 1974, Muzeum Narodowe Motyw Samarytanina ze św. Łukasza, z przypo‑ granicy albo niemożność przekroczenia granicy? w latach 80. dla studentów w Poznaniu. Przez Fedra wg. Jeana Racine'a, się otwarcie dla drugiej osoby, i to była odpowiedź. Wcale nie była nowa. pomyłkę przeźrocze obrazu Miłosiernego Samaryta‑ Marka Rostworowskiego prosiłem wtedy o napi‑ nina ustawiło się pionowo, i okazało się, że obraz sanie wstępu do katalogu. Pierwszą taką wystawę był identyczny z Fedrą, stojącą figurą! Ujawniło się w całości o Samarytaninie zrobiłem na KUL‑u, w Gale‑ ograniczenie środków, perseweracja form i właści‑ rii Sztuki Sceny Plastycznej, którą prowadził wtedy wości symbolicznych poczynań. Ta cecha ujawniła Leszek Mądzik, w 1988 r. Bardzo to było sympatyczne się wtedy zresztą z taką oczywistością, że z jednej i ciekawe środowisko wtedy: Jacek Woźniakowski, strony miałem satysfakcję, bo jestem w środku cią‑ Stefan Sawicki, a Małgorzata Kitowska‑Łysiak otwie‑ gle tego samego problemu, z drugiej strony byłem rała wystawę. 5 Akademik dla mnie to jest ktoś, kto równoważy wiedzę, intuicję i doświadczenie, takie trzy ele‑ menty, które wspomagają uczenie. Być może wspomagają, a w każdym razie pomagają szukać nauczycielowi porozumienia ze studentami. Pierwsze, co zobaczył Marek Rostworowski, to to, zestawionej z ideą erosa… Malowałem to swoje ujęcie, że ja tam wszystko pomyliłem. Po pierwsze tam nie rysowałem i robiłem grafiki. Kiedy jest się na tropie ma żadnego płaszcza, został wymyślony. Napisał, jakichś spraw, to się znajduje teksty. Już po latach co też ja tam „naopowiadałem”. Znał tę ikonogra‑ różnych realizacji (1975–1980) spotkałem się z opra‑ fię, tym trafniej mógł zobaczyć. Nie ma płaszcza, cowaniem monograficznym księdza Franciszka Drąż‑ wszystko rozwinęło się w inną stronę… Potrzeba kowskiego na temat Klemensa Aleksandryjskiego odpowiedzenia na ten motyw z Rembrandta szła (wyd. 1983). Znalazłem rozważania cytowane przez za jakimś przeczuciem, nie licząc się z literą tekstu. tego monografistę. Ten głęboki myśliciel wczesno‑ Fakty, oczywiście apokryficzne, w tej przypowieści chrześcijański wiele przejmował z dzieł greckich. Jego niemniej są faktami literalnymi, tkwią w tekście myśl rozwijała się w tej polaryzacji, pomiędzy grecką Ewangelii. U mnie tekst został trochę na boku, myślą a chrześcijańską intuicją religijną. Tam znala‑ wszystko się rozwinęło w jeden kształt właściwie, złem potwierdzenie sensu tego, co zrobiłem w cyklu w którym się ma zamykać ta możliwość przyjęcia Eros/Agape. drugiego człowieka… Idea miłosierdzia to dwie obec‑ ności uzupełniające się w jednej figurze. Akademik Uważam się za akademickiego malarza, to znaczy 6 Od rzeźby… akceptuję jakiś stopień umiarkowania czy stopień Pierwsza była rzeźba…, modelem do obrazu jest dla kompilacyjności, podejmuję próby znalezienia rów‑ mnie bardzo często rzeźba, potrzeba takiego kon‑ nowagi między różnymi tendencjami. Akademik dla kretu, chociaż pustego, skorupiastego, ale jednak mnie to jest ktoś, kto równoważy wiedzę, intuicję konkretu rzeźbiarskiego. To była pierwsza wersja, i doświadczenie, takie trzy elementy, które wspo‑ potem malowałem obraz. Rzeźba powstała nad magają uczenie. Być może wspomagają, a w każdym morzem w Jastrzębiej Górze, tam została, i żeby wró‑ razie pomagają szukać nauczycielowi porozumienia cić do tego motywu w Krakowie, zacząłem malować ze studentami. obraz jeden za drugim, jeden za drugim, ponad dwa‑ Samoświadomość i namawianie do autorefleksji? dzieścia. Skończyło się na tym, że wypełniłem ten Ale równocześnie podstawą w dydaktyce dla mnie pusty płaszcz postacią ludzką malowaną z natury. jest jednak kształcenie widzenia i umiejętności, Wracałem do tego motywu też w wersjach rysunko‑ w najprostszym znaczeniu, zupełnie elementarnym. wych, rzeźbiarskich i graficznych. Nie był dla mnie To jest tradycja, której nauczył mnie Adam Hoffmann, ani skończony, ani wypowiedziany. Raczej zrezygno‑ przede wszystkim on, i to kontynuuję. Nie wiem, czy wałem z niego, po latach. cokolwiek dodaję do tego, co ten nauczyciel i artysta Idea miłosierdzia – idea agape? Nie chodziło nam, całej grupie ludzi miał do powiedzenia i czego mi o agape jako zgromadzenia wczesnych chrze‑ nas uczył. Widzenie to jest po prostu podstawa. ścijan. Wróciłem do pierwotnego znaczenia tej idei, On uczył przede wszystkim tego, że widzenie jest Wiadomości asp /55 praktyką, że malarz musi widzieć ciągle. Dlatego tyle to jest poziom mechaniczny, inne odwzorowanie. Prze‑ Płaszcz Miłosiernego znaczą szkicowniki, nie same realizacje. Znakomite noszenie z fotografii na obraz jest, zawsze podkreślam, Samarytanina XII, olej, widzenie sytuacji najbliższych. Ciągle koło siebie, przenoszeniem z jednego obrazu, inaczej zobaczonego, szkicownik jako podstawa, o czym Zbylut Grzywacz na inny obraz, z płaszczyzny na płaszczyznę. Nato‑ pisał wielokrotnie. Praktyka, którą właściwie malarze miast to, co jest takie twórcze i takie ważne: my tłu‑ od wieków mieli za podstawę. Dzisiaj trzeba to rekon‑ maczymy przestrzeń trójwymiarową na płaszczyznę. struować w dużym stopniu, kiedy za szkicownik ucho‑ I formując, wyrażamy swoje przeżycie. płótno, 100 × 200 cm, 1986–1987 (Fot. Marcin Limanowski). dzi aparat fotograficzny. Każdy musi to własne widzenie narysować, To się znajduje musi to widzenie udokumentować, musi poświad‑ „Przekład z natury” dokonuje się w bezpośred‑ czyć. Ręka razem z okiem dopiero tworzy to, co się nim akcie szczególnego emocjonalnego zagapienia, nazywa widzeniem malarza, nie może być inaczej. zachwytu albo odrazy. Wszystko tam jest. Z tym, Wychodzę z tego założenia, które jest może i sta‑ że gdy patrzymy, rysujemy albo malujemy bezpo‑ roświeckie. Niemniej, dla mnie ta ciągłość się nie średnio w naturze i z natury, to po pierwsze, przede urwała. W związku z tym, że jestem uczniem Adama wszystkim, mamy do ogarnięcia tę uciekającą prze‑ Hoffmanna, staram się kontynuować jego przesłania. strzeń. Musimy ją w jakiś sposób zamknąć na płasz‑ Byłoby to też odniesienie się do renesansu, do zasobu czyźnie, i przetworzyć. Przetworzenie jest podstawą. wiedzy i przekonań, od którego można się odbić, Bez przetworzenia w ogóle nie ma sztuki, nawet odejść – ale świadomie. jeżeli to jest bardzo naturalistyczna sztuka, przykła‑ dem Lucian Freud. Przetworzenie, uformowanie jest Zobaczenie pierwotne i przyswojenie rodzajem przyswojenia. W najbardziej elementarnym, Z używaniem fotografii zawsze miałem problem. Zde‑ pozytywnym znaczeniu tego słowa. cydowanie, można powiedzieć apodyktycznie nawet, Rysunek jest zobaczeniem pierwszym, pierwot‑ na pewnym etapie studiów w ogóle nie przewidywałem nym – konstrukcyjnym najczęściej. Wybiera się malowania z fotografii, wykluczałem posługiwanie jakieś elementy. Linearny rysunek uprzytamnia nam, się fotografią. To jest zupełnie inne widzenie, widze‑ że patrzenie to jest praca umysłu, która segreguje nie aparatu, a nie widzenie moje i inna forma z tego wszystkie bodźce, od razu wybiera. A tym wymyślo‑ wynika. Rzeczy być może zbyt subtelne dla kogoś nym sposobem, jakim jest linearny obrys czy line‑ z zewnątrz, kto sztuką się nie zajmuje. Przecież wyda‑ arny akcent, decyduje się, co jest pomiędzy światłem, wałoby się, że to i tamto jest podobne, i tu jest jakieś materią, przestrzenią, odległościami, migotaniem patrzenie, i tu. Tak, tylko że tam, jak wiadomo, aparat – dzieląc je i łącząc na nowo. można nastawić i odejść, a on sam pstryknie, i to on zobaczy. Nie chodzi mi o fotografię samą dla siebie, (Wypowiedź opracowana na podstawie rozmowy z artystą – J. K.) 7 Idee Człowiek i jego imago: Płaszcz… Jacka Waltosia Janusz Krupiński czynne w czyjejś nieświadomości? Uogólniając, nazwałbym tak pierwiastki przeciwstawne, opozy‑ Przypomnienie: imago, w znaczeniu psychologicz‑ cyjne w stosunku do tych, z którymi ktoś utożsamia nym, to czynny w czyjejś nieświadomości obraz dru‑ się na poziomie świadomości, szerzej: opozycyjne giego człowieka lub samego siebie. W biologii słowem do tych, które w nim dominują. „imago” nazwano w pełni ukształtowaną, dojrzałą Na serię Płaszcz miłosiernego Samarytanina Jacka płciowo, zazwyczaj skrzydlatą, zdolną do lotu Waltosia składają się dzieła malarskie, rzeźby, gra‑ Ur. w 1955 r. Filozof, formę owada. W starożytnym Rzymie nazywano tak fiki i rysunki (olej na płótnie, cement i grys mar‑ dr hab. prof. ASP pośmiertne maski przodków. W teologii chrześcijań‑ murowy, miękki werniks, akwaforta). Powstały skiej istotne jest określenie człowieka jako Imago w latach 1982–1990. Kontekst historyczny: duch wykłada teorię sztuki. Dei… Te wszystkie znaczenia słowa „imago” mogą „Solidarności”, „stan wojenny” (idea wolności). Kon‑ Prof. UP w Krakowie, być odniesione do dzieł Jacka Waltosia z serii Płaszcz tekst autorski: pod koniec lat 80. Waltoś tworzy cykl miłosiernego Samarytanina. Dr Freud bada duszę ludzką na wygnaniu… (idea duszy w Krakowie, Katedra Historii i Teorii Sztuki, Instytut Filozofii i Socjologii, wykłada estetykę oraz filo‑ zofię sztuki. www.krupinski. asp.krakow.pl 8 Czy tekst ten przeczyta ktokolwiek, kto pojęć na wygnaniu). imago nie zna? Z nadzieją taką ułatwię mu zadanie. Na wstępie jeszcze jedna uwaga, metodologicznej Kolejnym hasłem słownikowym, nieobojętnym w sto‑ natury: poniższy tekst miejscami przyjmuje formę sunku do serii Płaszcz…, wydaje się „alter Ego”. Obrazy wielogłosu. Powodem i racją tego sposobu interpre‑ Waltosia przywołują pojęcia alter Ego, „innego”, „dru‑ tacji jest polifonia (Bachtin), polilogiczność samego giego Ja”, jeśli nawet ostatecznie te miałyby okazać dzieła. Niejednoznaczność obrazów, poszczególnego się nieadekwatne w stosunku do ukazywanego przez obrazu, obrazów parami i wszystkich wzajem budzi nie rozumienia człowieka. Jedno z wyobrażeń alter wiele odmiennych myśli, głosów. Te nasuwają się Ego, jakkolwiek nieużywane pod postacią tego uczo‑ wraz z próbami spojrzenia na obrazy ze zmiennych nego terminu, pojawia się w wierzeniach wielu ludów: punktów widzenia, na wiele sposobów. Głosy przery‑ to coś, z czym ściśle związane jest życie i los kogoś, wające tok myśli, wcinające się, eksponuję w graficz‑ opiekuńcza duszacień… W kolejnych rozumieniach nej stylistyce literackiej („–”). to bardzo bliski, zaufany przyjaciel, powiedziałbym: Tysiąc głosów nie zastąpi jednego obrazu? sympatetyczny sobowtór. To strona (odszczepiona) Dzieło, np. malarskie, obrazami się staje, „zobraża” czyjejś duszy. U Freuda Es, Ono, strona popędowa. i „wyobrazowuje” dzięki głosom, których mu U Junga to obraz drugiej płci: Animus to obraz męż‑ udziela widz. Słowa nie tylko rejestrują, nazywają to, czyzny czynny w nieświadomości kobiety, zaś Anima co widzimy, ale współmyślane w widzeniu określają to obraz kobiety czynny w nieświadomości mężczy‑ to, co zobaczymy. Mają moc performatywną. W ten zny. A może, w nawiązaniu do pojęcia androgynii, sposób także tytuł dzieła do niego należy, nie jest to cechy, energie, pierwiastki drugiej płci obecne, obojętny, jako konstatacja byłby zbędny. Wiadomości asp /55 Płaszcz Miłosiernego Samarytanina, VII, Pierwsza wiosna, dedykowany W. Pruszkowskiemu, olej, płótno, 82 × 100, 1985 (Fot. Marcin Limanowski). w tych rękach wyłania się mgliście jak we śnie roz‑ Wizja – źródło obrazów myta druga głowa – kobieta w nią wtula swą roz‑ Za jaką wizją podążają dzieła Waltosia, gdzie biorą marzoną twarz… Sen w biało‑złoty dzień, ledwie początek składające się na nie obrazy? Jakie przeczu‑ muska gdzieś tu cień… Świetlistopłomienna, zjaw cia, jakie intuicje w nich dookreślają się, dojrzewają? pełna – łąka. Lewitacja. Płachta tkaniny zdaje się Wizja czy wizje (liczba pojedyncza odpowiadałaby unosić lekko. Sen od ziemi odrywa… ideałowi jedności dzieła)? To zasadnicza kwestia w sztuce. Lekcję na temat roli wizji w akcie twórczym biorę Motyw to nie wizja. Motyw podjąć można bez natchnienia, bezosobowo. Wizja podejmuje, poru‑ sza… Otwiera. Może dać początek wielu, różnorodnym u Wyspiańskiego. Czytając poniższy urywek, pamię‑ obrazom. Może być wspólna wielu artystom – do żad‑ tać warto, że wyobraźnia stanowi siłę generującą nego z nich nie należy, nie jest czyjąś własnością. obrazy. Należy też zdawać sobie sprawę z tego, że sam Nawet jeśli niedowiarkowie okrzykną ją „prywatnym artysta, jako twórca (!), jest widzem (tworzy w widze‑ objawieniem”. niu). Wyspiański: „wizja – podnieca wyobraźnię Bez wizji powstają zabawki, igraszki. Igrzyska. widza i każe mu myśleć nad sobą – zastanawiać się, Ekwilibrystyka. Formalne ćwiczenia, figury gimna‑ nie zejdzie mu z oczu, ale owszem, niezatarcie wryje styczne… Modele i modelki w zadziwiających pozach. się w jego pamięć i nie pozwoli o sobie zapomnąć”1. Same pozy, same dziwy. Tym stał się „model” w aka‑ Nie powinniśmy mylić wizji z motywem czy archetypem. Motyw postaci leżącej na i w kawałku demiach (model jako taki zastępuje coś nieobecnego, niedostępnego). materii znajduję także w obrazach Waltosia dalekich Wizja stanowi podstawową kategorię twórczości. od wizji inicjującej Płaszcz… Na przykład Sen i śnienie Określa dzieło jako otwarcie ku…, sama jest otwar‑ (I, 1988): naga kobieta, skąpana w słońcu, leży na nie‑ ciem. Wizja daje przeczucie pewnej rzeczywistości… dookreślonych warstwach tkaniny, pośród złocistej Innego. Przeczucie – jako wgląd, intuicja, trop. Prze‑ łąki. Rozmarzenie. Jej głowa we własnych rękach…, czucie – pierwsze majaczenie. Majaczenie czegoś? o nie, przyjrzyjmy się bliżej, to nie anatomiczne błędy: Czy, niestety tylko moje majaczenia, majaki? Budzi, 9 Płaszcz miłosiernego pobudza i wypatrywać, wsłuchiwać się każe. „Jak to, znaleźć można także w dziełach Michała Anioła. Trop Samarytanina, cement, tak to jest, jak?” – a więc wizja niesie ze sobą pytanie podejmowany i kreślony w słowach przez Leopolda grys marmurowy, o prawdę, i dlatego stanowi wezwanie i wyzwanie… Staffa, w wierszu Jeńcy Michała Anioła (pierwodruk 1988/1990, (Fot. Paweł Dla naszej wyobraźni, a przede wszystkim dla nas 1911, pod tytułem Bryły Michała Anioła). Wizję Zechenter). samych. Stwórcza: jako otwarcie re‑definiuje sens tę nazywa „wizją Jeńca”. 26 × 112 × 45 cm, egzystencji, człowieka, nas (jako dotyk, objęcie alter Przekonanie powyższe nie wymaga uwiarygod‑ Ego?). W gruncie nie jest kategorią artystyczną, ale nienia – a nawet w gruncie rzeczy nie może zostać kategorią ludzką. uwiarygodnione – ani poprzez sprawdzenie tego, czy twórczość tego rzeźbiarza, malarza i poety jest bliska Wizja Jeńca. Michał Anioł, Staff, Waltoś artyście Waltosiowi, ani poprzez ustalenie, czy kiedy‑ Przeglądam opublikowane wypowiedzi Jacka Wal‑ kolwiek czytał utwór Staffa. Skąd więc przekonanie? tosia. Okazjonalnie mówi o „pierwszym widzeniu”. Znaczenie ma obecność pokrewieństwa dzieł, tego, Słowa „wizja” użył, wypełniając ankietę. Na pytanie co w nich widzieć można, co widzę (jakkolwiek nawet o ingerencje konserwatorskie odpowiada: „Co zrobić, to, co widzę i że to właśnie widzę, nigdy nie ma roz‑ jeśli zmiany materiałowe okażą się zmianą wizji?”2. strzygającego znaczenia; wprawdzie owo „widzę” psy‑ Osią, zasadą konstrukcyjną, źródłem dzieła jest wizja. chologicznie bywa przekonywujące, zniewala mnie Z jakich wizji wypływają dzieła Waltosia, w szcze‑ – to jednak ma wartość nie większą niż jakakolwiek gólności te z serii Płaszcz? W jednym ze swych komen‑ oczywistość, z natury nieodróżnialna od poczucia tarzy twierdzi: „To inna wersja Piety, miłosierdzie oczywistości). jako otwarcie ku Drugiemu. Ten płaszcz (rodzaj apo‑ kryficznej interpretacji Ewangelii Łukaszowej) jest odniesień swej sztuki Waltoś uważa myśl i sztukę pod nieobecność Samarytanina. Cień w płaszczu jest renesansową, i przypomina, że swe grafiki i rzeźby pod nieobecność pobitego. Pozostać miała jedynie z roku 1968 poświęcił właśnie Michałowi Aniołowi, otwartość ku Innej Osobie” (z katalogu, 1986). tworzył je pod wrażeniem kaplicy Medycejskiej. Jeśli nawet można odróżnić rzeczywiste, fak‑ tyczne intencje, którymi ktoś się kieruje, od tego, 10 Skądinąd rzeczywiście za jedno z najważniejszych Profesor mówi o roli „powidoków”, jakie nosimy ze sobą po spotkaniu z dziełami sztuki. co sam zamierza (możliwość fałszywej samoświa‑ Po Michale Aniele, po spotkaniu z jakimś dzie‑ domości), oraz od tego, co innym mówi na ten łem, widzimy inaczej – a więc i co innego (jeśli nie, temat… – to w żadnym wypadku dla obcowania w takim razie dlaczego pewne dzieła zasługiwałyby z dziełem nie mają znaczenia intencje autora. Dzieło na miano wielkich?). Na czym polega takie widzenie przekracza swego autora, a on, w twórczej chwili, „po”? Przebiega w odniesieniu do czegoś, poprzez swoje intencje, samego siebie (znajdując – lepiej: „pryzmat” czegoś, co niegdyś doświadczyło, dotknęło znaleziony przez Alter Ego?!). Sądzę, że liczne kogoś. Doświadczenie dzieła zmienia go, zmienia jego obrazy Waltosia porusza (m.in.) wizja, której trop punkt widzenia. Patrzy odtąd innymi oczyma? Wiadomości asp /55 Po Michale Aniele, po spotka‑ niu z jakimś dziełem, widzimy inaczej – a więc i co innego (...). Na czym polega takie widzenie „po”? Przebiega w odniesieniu do czegoś, poprzez „pryzmat” czegoś, co nie‑ gdyś doświadczyło, dotknęło kogoś. Obszerne fragmenty wiersza, (poematu?) Jeńcy Na martwoty i życia każesz nam rozstaju Michała Anioła przystają nawet bardziej do malar‑ Stać wiecznie w ruchu, co się z kamienia wydziera, stwa Waltosia niż do rzeźb renesansowego mistrza. By nigdy się nie wydrzeć do światłości raju! Ograniczę się tutaj do przytoczenia najdobitniej‑ Krytyk, historyk sztuki, z myślą o Płaszczu Walto‑ szych (a czytać należałoby tu nieomal cały ten sia pisze: „...a sfera światła, choć bliska, nie dociera kilkustronicowy utwór Staffa). Czytajmy, patrząc jeszcze do konającego człowieka”. na dzieła Waltosia z serii Płaszcz miłosiernego – Największa realność, substancjalność właściwa Samarytanina. „Dzieła” – unikam słowa „obraz”, jest światłu…, patrzę w obraz XII z serii…, jakże mate‑ gdyż dzieła wszystkich sztuk mają obrazowy rialne, żywe, dotykalne, dotykalnie dotykające jest charakter . Obrazy, jakie niosą ze sobą te dzieła, to światło! Uderza falą – wtrącił głos z boku. 3 wydają się wzbudzone wizją Jeńca. Oto widzimy Odpowiedź? W reprodukcjach nic z tego nie można postacie „poniechane”: zobaczyć, obrazy Waltosia ulegają splakatowieniu. Przez mistrza, co z nich nie zdjął ostatniej obsłony, W fotografii właśnie światła podlegają tej postery‑ Skazawszy je na niebyt na progu porodu zacji, bez użycia filtra posterize, z natury podatne Patrzą jak w grób wkopane żywcem potępieńce. na prześwietlenie wychodzą jak „białe plamy”, puste Postacie, które mówią: „Biada nam, biada! pola… Uwaga o posteryzacji nie stanowi zakamuflo‑ Kształt jest początkiem wolności!”. Innymi słowy: wanej oceny, jakkolwiek często bywa, że w podobny bezforemność, bezformia jest zaprzeczeniem wol‑ sposób, nie wprost, ocenia się czyjeś dzieła. Na przy‑ ności! Waltoś deklaruje: „forma stanowi jakość ist‑ kład narzekając, że były tak źle eksponowane. Waltoś nienia”4. Jakość egzystencji! Płaszcz… ukazuje wyła‑ także zna tego typu cyniczne uwagi. nianie się kształtu z żywiołu bezformii. Słuchajmy dalej tych okrzyków rozpaczy: Maluje siebie? Przeklęty, który białe zapłodniwszy łono Marek Rostworowski (pamiętajmy, autor wystawy Zabił je, ostawiwszy w mogile wnętrzności Polaków portret własny): „Jeżeli ktoś maluje tyle jakiś Żyjący płód! Przeklęty, kto ręką szaloną temat – maluje siebie […]. Nagle jakby przypływ cier‑ Napisał słowo: Wolność! na więziennym murze, pienia i dramatu – w pięciu obrazach z lat 1985–7 Każąc nam być źrenicą i własną zasłoną!... postać bardziej cielesna i niespokojna tarza się w czer‑ Był sen bez snu i martwy niebyt, co jest niczem.... wonym tym razem płaszczu, zmieniają pozycję, a sfera Tyś stawił bolesną nicość przed obliczem światła, choć bliska, nie dociera jeszcze do konającego Żywota i tęsknoty w okrucieństw rozpuście. człowieka (zbójcy »odeszli, na pół umarłego zostawia‑ Tyś wcielił nas zaklęciem woli tajemniczem.... jąc«, Łukasz 10, 30)” (katalog, 1988). By nas w niedoskonałe pogrążyć czeluście!... Artysta „maluje siebie”. Podobne przekonanie Jak śmierć ciało na popiół rozkłada na nowo! wyrażają także inni komentatorzy (mimochodem?). Wyrwij nas z niedościgu żądz i snów omamień!... Przykładowo czytam: obrazy „mówią o wrażliwości 11 Płaszcz miłosiernego i uczuciowości Jacka Waltosia” (katalog, 2009). Naj‑ o płaszczu. Jednak krytyk sam dalej nakłada Samarytanina, cement, grys pewniej tak jest. Lecz rzecz to zupełnie nieistotna! tę opowieść jak płaszcz (mający coś przykryć?) Takie głosy krytyków, jak sądzę, są pogłosem eks‑ na te obrazy. marmurowy, 26 × 112 × 45 cm, 1988/1990, (Fot. Paweł presjonistycznej koncepcji sztuki: jakoby to w isto‑ Zechenter). – Podświadomie nie wytrzymuje ekshibicji roz‑ cie swej dzieło było wyrazem „ja”, osobowości czy chylonego płaszcza i sam ją przysłania przed sobą, intencji autora. Być może głosy takie odpowiadają nie widząc, że w tych obrazach nie chodzi o płaszcz, (bez)duchowi czasu, epoki, w której bez wstydu głosi że ten niby‑płaszcz nie „stoi tu za” płaszcz. się kult tożsamości, własnego ja, Ego. Gdy obnosi się Krytyk ten widzi coś, czego w obrazie nie ma. siebie i swe pragnienie bycia, kim się jest; autoero‑ W szczególności „konającego człowieka”. U Łukasza tyzm stał się cnotą; problem autentyczności, szcze‑ dosłownie nie ma płaszcza, u Waltosia nie ma dosłow‑ rości zastąpił problem prawdy; duchowość uchodzi nie konającego, jeśli w ogóle któreś z dzieł tej serii za nic, zostaje w to miejsce jedynie zabsolutyzowana ukazuje konanie. psychika (a ludzie mają problemy psychiczne). Skąd ten „płaszcz”? Tymczasem, twierdzę, dzieło, jako obraz, – „Manto”, ot co, dostał od zbójców ten człowiek, ma znaczenie nie ze względu na swego autora, lecz nad którym zlitował się Samarytanin. Musi być, że dla ze względu na to, ku czemu się otwiera. Pytanie: tego powodu Waltoś o tym manteau, przepraszam, „co to znaczy być człowiekiem?” poważnie postawione o płaszczu… Dali mu dobre manto, i leży! – wtargnął dotyczy mnie osobiście, także mnie, ale przedwczesną postronny głos z boku, łamiąc dobry ton i dostojność byłaby odpowiedź, że polega na byciu sobą, życiu rozmowy! Niemniej rozbawił Profesora. sobą, swoim ja, na pilnowaniu swoich granic… Próba – Tytuł tej serii wiedzie nas na manowce! odpowiedzi Waltosia dotyczy na równi jego samego, To zasłona ewangeliczna rzucona na tę ekshibicję, jak i każdego z nas. Dlatego jego sztuka może doty‑ o której mówię. kać każdego z nas. Podobnie, nie chodzi o uczucia W wielu obrazach ze zbioru Płaszcz… żadnego przeżywane przez autora, artystę, ale o to, czego „palta” nie znajduję, nie widzę. W XIII może płaszcz dzieła jego są odczuwaniem, co czynią obecnym… wodny, którym i w którym wlewa się ktoś trzeci. W X Na co uwrażliwiają… może dywan, „latający dywan”, co ponad czeluść W szczególności czym innym jest autoportret unosi leżącego… W innych obrazach, w niektórych jako portret osoby, czym innym jako portret arty‑ fragmentach to raczej pościel, koc, poszwa? W poety‑ sty, czym innym jako portret człowieka, w jego zującym uchu zabrzmi to jak zgrzyt: śpiwór. Jeśli człowieczeństwie. poszwa (powłoczka?), wór, to na człowieka. – Kawałek materii, widziany w dwuznaczności Płaszcz Rostworowski stwierdza, że malarz rozmija się z opowieścią ewangeliczną. Nie było w niej mowy 12 Wiadomości asp /55 tego określenia. Materialność. Tkanina. – Zbytnio draperie zaprzątają malarzy! Łachy plam. Płaszcz… yzny! – Czegóż w nich nie wynajdują? W płaszczu cho‑ się z niej, zatapiającą się w nią, podtrzymywaną ciażby, w co też nie układa im się ta martwa natura…. przez nią… Śniącą ją, czy siebie w niej? Konanie? – Ot, wór jakiś, animowany niczym Chochoł Jeśli konanie, to owe, które bywa dane kochankom z Wesela Wyspiańskiego? – oddanie ducha, paroksyzm… Konanie, które jest – To otulina? równoczesne z życiem, jakiego wymaga życie. Coś – Przenicowałbym ten płaszcz radykalniej! ginie, ustaje, by coś mogło się rodzić, wzrastać? Także To łono!? Macica! – Widzę raczej całun. Całun jak cień. Jak drugie ja. Jak drugi… w nas samych. Płaszcz miłosiernego Samarytanina XIV, Na bruku – dedykowany J. Czapskiemu, olej, płótno, 81 × 100 cm, 1987, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu (Fot. M. Limanowski) Dwie postacie. Dwie istoty. Dwójka czy dwoje? Para? Nierozłączni? – Całun, w którym spoczywa ciało? Spoczywa Powrócę do autokomentarza: „płaszcz (rodzaj tylko w rysunku‑grafice (miękki werniks, 1984). apokryficznej interpretacji Ewangelii Łukaszowej) Martwe lub śpiące. jest pod nieobecność Samarytanina. Cień w płasz‑ XII (Czerwony), 1986, o którym najpewniej mówią czu jest pod nieobecność pobitego. Pozostać miała cytowane powyżej słowa Rostworowskiego – czy on jedynie otwartość ku Innej Osobie”. W katalogach to widział, czy nie, czy autor widzi to, czy nie widzi ta wypowiedź autora zestawiona jest z obrazem XII, – ukazuje postać w białych blaskach strumienia zestawiona mechanicznie, bezmyślnie, na ślepo. Och, światła zanurzoną w postaci czerwonej, wyłaniającą co widać w XII? Raczej rękę niż rękaw, ręce niż rękawy. 13 Maderowe rozdarcia, jako barwa tła widocznego spoza pękającej, roz‑ rywającej się zasłony. Krawędzie rozerwań kreślą sylwetę wypeł‑ nioną barwą zastygłej krwi, madery. To sylwetka człowieka: puste miejsce rozerwania. Zasłona – maderowe rozdar‑ Widoczny i obecny jest także Samarytanin – jako czer‑ cie B, olej, płótno, wone otulenie, jako życiodajna energia. W tym obrazie 160 × 120 cm, 1995, światło buduje ciało, bryłę, kształt ciała, „wyformia” (fot. M. Limanowski). leżącego (gdzie te pobicia? raczej spękania, rozstępy). Maderowe rozdarcie A, olej, Najmocniej dookreślony kształt posiada ta pustka płótno, 72 × 59 cm, 1983, formy, ten niebyt, cień. Treść tego odautorskiego (fot. M. Limanowski). komentarza adekwatna jest bardziej w stosunku do XIII (Strefy), 1986, a najbardziej do I, 1982. (Nie)byt: odczuwalna nieobecność, brak jest formą obecności. Dwie plamy w zamiennej roli: figury i tła. Odpowiedniość negatywu i pozytywu (jakkol‑ wiek w fotografii negatyw być może jest zawsze bogat‑ szy, w wielość dających się z niego wydobyć pozy‑ tywów: „odbitek”). Odpowiedniość formy i odlewu. Pieta Płaszcz łączy się z przykryciem, powłoką, osłoną… Z ciepłem. Może nawet symbolizuje otulenie, a co za tym idzie – czułość, tkliwość, serdeczność. Tytuł serii Waltosia przywołuje to metaforyczne zna‑ czenie: zobaczcie, ta materia okrywa, otula. Obejmuje. Daje otuchę. Materia, tkanina jakaś? Jak drugi czło‑ wiek! Jak sam „Samarytanin” (imię miłosiernego), obejmuje… – To duch, co nachodzi…! Wysysa ciało żywiciela, Na bruku! – Remedia oferuje Jung, ten demonolog i egzorcy‑ sta. Wołajcie go na pomoc! – To strach na wróble! Ten stary łach trzepoczący na ramionach krzyża, z patyków… Aura, w XIV (Na bruku, 1987), spójrzmy. Aura 14 z kolei dotknięta przez opadający z góry, ukosem, na krzyż, biało‑niebieski strumień, przeniknięta jego energią? Strumień to ożywczy czy raczej grom, cios, przed którym człowieka aura chroni? Człowiek, ta płaska sylweta, naga, przepasana w biodrach jak Jezus z krzyża zdjęty? Dlatego Waltoś ma prawo mówić o Płaszczu… jako o wersji Piety? Aura, czyli Matka? – W sprawie płci… Plama, to ona. Płaszcz, on. całopalenia? Żywokrwista aura, siła podtrzymująca – Wiele obrazów z serii Płaszcz… ukazuje czło‑ i ogarniająca, duch opiekuńczy. Anioł Stróż? Ty sam, wieka o nieokreślonej płciowości. Niemniej np. w XIV zatroskany sobą, walczący o siebie… Aura, sama (Na bruku), a zwłaszcza w VII (Pierwsza wiosna, 1985) Wiadomości asp /55 Iwanow, Ludzie Czechowa, kredka na papierze, 190 × 120 cm, 1988–1991, (Fot. Mirosław Sikorski). 15 Fot. J. K. maderowa postać posiada kobiece cechy, kobiecą Racine’a. Lament Arycji, Lament Arycji – Pieta… Rzeźbę uczuciowość… Fedra – Oczekująca. 1974! Wskazuję na rysunek – Obraz XIV aluzyjnie naznacza patriotyczny ton. Biało‑czerwony… Ojczyzna, Polska, to ona… – Ona… ledwie cień, bez siły życiowej. – Zakrzepła kobiecość. Miłość Arycji odwzajemniona – Profesor komentuje: to „odwzajemniony, przelatujący kolorystycznie cień kobiety w sylwetce męskiej”! To właśnie kategoria miłości wydaje się adekwatna – Maderowa plama. Ten sam kolor wróci w pra‑ w stosunku do tego, co zobaczyć można w obrazach cach Waltosia z lat 1993–1995, Maderowe rozdarcia, serii Płaszcz… Ukazują problem miłości, miłość jako jako barwa tła widocznego spoza pękającej, rozrywa‑ problem, jako dramatyczne dążenie. W tytule pada jącej się zasłony. Krawędzie rozerwań kreślą sylwetę słowo „miłosierdzie”. Język polski, na poziomie wypełnioną barwą zastygłej krwi, madery. To syl‑ brzmienia, ustanawia zbieżność: „miłość”, „miło‑ wetka człowieka: puste miejsce rozerwania. sierdzie”. To magia języka. Miłosierdzie stanowi Człowiek, sylweta?, jak rozstęp, jak roz‑padlina! alter ego miłości (eros to jej ego?)?! Myśląc po pol‑ W kroczu Matki Ziemi. Płaszcz ziemi. Natury? XIV, sku, miłość w istocie domaga się miłosierdzia, bez spójrzmy. Po prawej, skorupy tego płaszcza niczym udo, niego jej nie ma (Norwid: caritas z amorem). Nawet kończyna… Rozchylone łono ziemi wydaje i pochłania łacińskie słowo misericordia wydaje się pozbawione tę rozpadlinę, szczelinę…, ten niebyt, człowieka. wspomnianej magii. Pośród znaczeń „miserere” – „Homo” od „humus” pochodzi! „Z prochu” powstał, „w proch się obraca”. tylko litościwość, rezygnacja z kary… Ot, taka łaska: zawieszenie sprawiedliwości…XIII, „pomarańczowa” plama („pomarańczowa”: róż angielski). Plama jako Hetairos – heteros W XIII, XII, także X… rzekomy płaszcz to forma, objęcie wracającego do bytu cienia... Zaraz ogarnie z którą (ten) człowiek się zmaga, którą przezwy‑ ich dwoje, Ego i jego alter Ego? Jego i cień (jego wła‑ cięża, tak jak przekracza się samego siebie, wychodzi sny?), wzbierająca fala… Wzbierająca czy raczej fala poza własne ja. Jak w przebudzeniu. Wyrywanie się odpływu? Fala wód nieba? ze snów, majaków, marzeń ku jawie. Zerwanie ich pęt. Powstanie z ułud. 16 płaszcz? Raczej jako otulenie, jako podtrzymujące Jak dobrze wiadomo, opowieść o Samarytaninie daje wzór postawy właściwej wobec obcego człowieka. W kręgu serii Płaszcz…, problemu spotkania Obcy nie jest swój. Opowieść poddaje krytyce partyku‑ dwojga, lokuję prace Waltosia ze zbioru Fedra według laryzmy, sprzeciwia się odruchom wsobnym. Neguje Wiadomości asp /55 postawę trzymania się w kręgu sobie podobnych. Ukazuje cud wyjścia ku innemu, obcemu. Ukazuje postawę miłości rozumianej jako agape. To właśnie pojęcie Waltoś przyswaja sobie już po ukończeniu serii Eros/Agape (1975–1978). Czytając monogra‑ Człowiek nigdy nie stanie się sobą, zawsze jest go dwoje, on i obraz sie‑ bie, jaki w sobie nosi, tworzy, z któ‑ rym stać się chce tożsamy. Obraz zmieniający jego, i przeobrażający się w takim dążeniu.–„Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, pominięcie własnej słabości i lęku, tym większa tęsknota za czymś, co […] da pewność i wiarę w siebie”. fię Kościół – agape, poświęconą Klemensowi Alek‑ sandryjskiemu (ok. 150–215), artysta rozpoznaje (przykładem konsumacja małżeństwa), ideał miło‑ problemy nurtujące jego własny Płaszcz… (obrazy ści. Pokrewną, cudowną, a więc nieosiągalną figurą znajdują swoje alter Ego w pojęciach i teoriach?, spotkania wydaje się także homonoia. W słowniku dookreślając się w ten sposób?). Klemensa to zgodność, wspólnota, harmonia. Nie Przeglądając Kościół i agape, szukam miejsca poświęconego Samarytaninowi. Tamże znamienny cytat wraz z uwagami etymologicznymi. Pośród opiera jej na podobieństwie, nie myli jej z jednolito‑ ścią czy jednomyślnością7. – „Człowiek jest właśnie tym: walczącą wolą, istotnych rysów agape Klemens wymienia „troskę nie ma niczego naprawdę zdobytego”, „tęsknota… o potrzeby towarzyszy”. Co to znaczy „towarzysz”? wysilająca się, spalająca w gorączce istota nasza, Klemens: „A towarzysz, to drugie ja” (Stromaty, II to właśnie rzeczywistość” – cytuję Idee Stanisława 41, 2). Drączkowski wyjaśnia: „Etymologia Klemensa Brzozowskiego. dotyczy języka greckiego. Por. hetairos – towarzysz; heteros – drugi, inny; – ja” . W heteros Samarytanin 6 – Alter Ego to przenicowanie Ego? Odwrotnie? I odwrotnie? znajduje hetairos (tego typu idee powszechnie kojarzy się dzisiaj z XX‑wiecznymi filozofami. Buber: Ja–Ty. Imago człowieka Levinas: Inny. Tymczasem ten ojciec Kościoła poka‑ Człowiek z obrazów serii Płaszcz…, XII¸ XIII, wydaje się zuje istotność tej idei dla chrześcijaństwa). zmagać ze sobą innym, z innym, ze swoim duchem, Istotą, którą w obrazach Waltosia symbolizuje ze swoim drugim Ja. Ze sobą, jakiego śni, jakiego (?), unaocznia płaszcz, byłoby więc drugie ja? Ten wyobraża sobie… A tamten zmaga się z nim. Czy prze‑ inny, obcy okazuje się siłą życiodajną, a relacja ciwnie, tamten, „Płaszcz”, budzi go ze snu, to znaczy biegunów Ego – alter Ego podstawowym napię‑ porusza? ciem życia? W każdym razie, nigdy nie staną się jednym. Czło‑ Dramatyzm, który przenika obrazy serii Płaszcz…, wiek nigdy nie stanie się sobą, zawsze jest go dwoje, polega na tym, że pomiędzy Ego i alter Ego nie jest on i obraz siebie, jaki w sobie nosi, tworzy, z którym możliwe osiągnięcie tożsamości wzajemnej ze sobą, stać się chce tożsamy. Obraz zmieniający jego, i prze‑ pełni scalenia, jedni w zjednoczeniu. Mistycznej unii obrażający się w takim dążeniu. przeciwieństw. To ideał, ideał consummatio, czyli speł‑ – „Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, nienia, osiągnięcia pełni w jedności przeciwieństw pominięcie własnej słabości i lęku, tym większa 17 Fedra wg Jeana Racine'a, tęsknota za czymś, co […] da pewność i wiarę w sie‑ – Pusty orzech. Śmierć Hipolita, Lament bie”, wyjaśnia Antoni Kępiński. Czyż nie miał – Skóra węża? Nie, gad zawsze wraca do pierwot‑ na oku nieistniejących jeszcze rzeźb Waltosia z serii nej postaci, nie odmieniony, a tylko nowo odrodzony. Arycji, cement, 28 × 41 cm, 1972/1974, Muzeum Narodowe w Krakowie, Płaszcz… gdy pisał: „Sam człowiek jest nieoznaczony; Sam siebie sobowtórzy. Nowe jak stare, żadna nowość (Fot. W. Smolak). da się jednak określić i oznaczyć to, co wyrzeźbił on jako taka…, nie niesie przemiany. swą osobą w otoczeniu, jeśli ślad po sobie zostawił”8? Jacek Waltoś upewnia się: – Naprawdę Kępiński napisał „wyrzeźbił”? Tuż – Kto tu myśli o konsumpcji! Barbarzyńcy mylą po ukończeniu studiów miałem pracować w zespole konsumację z konsumpcją. A przecież, pojęcie profesora Kępińskiego, zajmując się terapią konsumpcji adekwatne jest wyłącznie na pozio‑ poprzez plastykę. mie parzenia się. Tam pożycie jako spożycie, uży‑ – Człowiek to istota, „co nie była i nie będzie”. cie i używanie sobie. Konsumpcja cel i spełnienie W ten sposób Leśmian opiewa w Balladzie bezludnej ma zawsze po mojej stronie, we mnie, w moich sta‑ los człowieka: nieustannie niezjawiony, wciąż się nach. To kryptoonanizm. stwarza, wciela… puste miejsce zostawia… Człowiek. Nie może znaleźć sobie miejsca, swego – Uff! Właśnie, ten drugi, „płaszczowy” jest kani‑ balem? Nie widzicie tego w XIV? miejsca nie ma? Jakkolwiek zawsze pojawia się, dzieje, – Pożerający płomień, tak. staje, przemienia…, zawsze gdzieś – przemienia się Michał Anioł: wydobywać, odsłaniać, wyzwalać stamtąd wynikły, wygnany, wychodząc i odcho‑ istotę, która czeka, ukryta, uwięziona w materii. dząc… Wyciekając, odlatując. Stamtąd istni się. Jak Waltosia Płaszcz I, rzeźby z tej samej serii: człowiek Sen w słońcu i w cieniu… Patrzcie na rzeźbę Waltosia to puste miejsce, próżny kształt – nicość wobec mate‑ o tym tytule, z 1988 roku: istota w swej istocie zawsze rii, która go utrzymuje i podtrzymuje, okrywa. Jak pomiędzy, stroną jasną i stroną ciemną… płaszcz. Jak forma, foremka? Człowiek, w rozdarciu, napięciu pomiędzy Człowiek – istota, która nigdy nie osiąga sta‑ dwiema postaciami, jaką „był” i jaką „będzie”, (być dium imago. Nie osiągnie dojrzałości? Skrzydeł nie pragnie?), pomiędzy „skąd” a „dokąd”. Podwojony? rozwinie, nie wzleci? Nigdy, a więc to istota, której Dlaczego zamiast „wynikły” nie mówię „wynikający”? imago pozostaje nieznane, niewidzialne? To, co widzimy, co teraz, co zostaje, jedyny ślad tego – Imago Dei. Obraz, na podobieństwo Boga. procesu, zdarzenia – zawsze – to tylko jakaś wylinka. – Jak w Księdze Mojżeszowej, Pierwszej, gdzie Innotwór. Nie‑byt. Pustka pomiędzy. 18 – Zawinięty papierek, w którym nigdy nie było cukierka – wtrącił Sybaryta, ze słodyczą ironii w tonie głosu. Wiadomości asp /55 napisane jest: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę?”. Płaszcz I. To dzieło malarskie ukazuje obraz(y) bardzo bliski(e) obrazom, jakie dobitnie stawiają przed nami „cementy” Waltosia (Profesor: „rzeźby Iwanow II, Ludzie Czechowa, pastel na papierze, powstały wcześniej”). Wszystkie postacie pozo‑ 47 × 64 cm, 1990, (Fot. stają dalece niedookreślone, wyformiają się ledwie. Najbardziej czytelna, najbardziej człekokształtna, okazuje się atrapą. Skorupą? Ubraniem zastygłym w kształcie ciała człowieka, którego okrywało?, ten jednak porzucił swą okrywę? Zostało okrycie samo próbujące jeszcze zatrzymać, objąć ciało, które znik‑ nęło, pozostawiając jedynie puste miejsce. – Ślad. Cień. Muszla. – Vagina! – konsekwentnie uzupełnia Profesor. – Byt cienia, czyli nie‑byt? Fałdy, zmarszczenia, gesty kawałka materii, ciała, obejmują pustkę? Jako jej forma są duszą? – Dusza tchnieniem świateł i cieni pojawiających się na i w jakimś kawałku materii… Przywidzeniem… – Istota „niezjawiona”. „Co nie była i nie będzie”. „Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwa”, „Próżne miejsce na te dusze”, „A czuć było, jak boleśnie chce się stworzyć, chce się wcielić”, „jak się zmaga zdysza‑ nego męką łona” – współbrzmiały tu urywki Ballady bezludnej Leśmiana. – Temu poecie poświęciłem moją wystawę Pomię‑ dzy nami – kres, w roku 1978. Towarzyszył jej jeden wiersz Leśmiana – skomentował Profesor. – Który wiersz? – Skończoność. Mirosław Sikorski). Przypisy: 1.Stanisław Wyspiański, [Malarstwo a poezja], [w:] Dzieła zebrane, t. 14, s. 144. 2.Ankieta w: Grażyna Korpal, Autor – dzieło sztuki…, Kraków 2004, s. 146. Tamże na pytanie ankie‑ towe: „Który z motywów związanych z procesem twórczym jest w opinii pana najistotniejszy? – a. wzgląd na siebie; b. wzgląd na dzieło; c. wzgląd na odbiorcę” Waltoś odpowiada: „wzgląd na dzieło”. Nie zauważa przy tym kolizji tej odpowiedzi z pojęciem wizji. Pojęcie wizji unie‑ ważnia wszystkie trzy możliwości (a, b i c). Oto istota dzieła jako wizji (jako obrazu): nie cho‑ dzi o dzieło, ale o to, na co ono (się) otwiera. Ostatecznie w sztuce nie chodzi ani o sztukę, ani o dzieła. 3.Nasza, współczesna polszczyzna wpędza nas w pułapkę, od której wolne są określenia painting, peinture, Gemälde, czy pittura (po polsku mówiono niegdyś: „malatura”, „malunek”, „malowi‑ dło” – jak widać wszystkie te słowa nie czynią zadość godności artystów malarzy, a nawet im uwłaczają). 4.Jacek Waltoś: „Forma jest jakością istnienia. […] »Jakość istnienia« zapowiadała także dla mnie wartość moralną. I tak mi zostało to poczucie, marzenie o jakości istnienia jako o szansie, którą w życiu wyraża sztuka” (Pomiędzy rzeźbą a obrazem, katalog, 1996, s. 7). 5.Leopold Staff, Pisma zebrane, t. 1, PIW, Warszawa 1967, s. 895–898; na kolejnych stronach Głos ducha, w szczególności Jam jeńcem w was. Cytuję z myślą o przesłaniu, odsuwam na bok „poetyckość” oraz pytania o poetycką wartość wiersza Staffa. 6.Ks. Franciszek Drączkowski, Kościół – agape według Klemensa Aleksandryjskiego, KUL, Lublin 1983, s. 87. 7.Co do stylu prowadzonych tu rozważań, zastanawiam się, czy po części nie odpowiadają one wymaganiom, jakie narzucił sobie Klemens Aleksandryjski. Pisał: „Moje dzieło Stromaty, spra‑ wia wrażenie łąki, tak jest upstrzone przypadkowymi wyrażeniami, jakie nam tylko przycho‑ dzą na myśl, nie uporządkowanymi pod względem układu ani nie dopracowanymi stylistycz‑ nie, a rozsianymi naumyślnie tu i tam. […] Stromaty nie są podobne do tych ogrodów pięknie utrzymanych, w których wszystko starannie jest zasadzone rzędami ku rozkoszy wzroku. O nie!” (Stromaty, VI, 2,2; VII 111,1, przełożyła Janina Pliszczyńska, cyt. za: ks. F. Drączkowski, tamże, s. 23). 8.Antoni Kępiński, Psychopatie, Saginarius, Warszawa 1993, s. 47. 19 Idee Wymiary Wolności Czarno na białym Labirynt wolności Chociaż projekt nie został jeszcze zakończony Agnieszka Jankowska‑Marzec (jego ostatni etap Labirynt Wolności będzie realizo‑ wany w przyszłym roku), to wydaje mi się, iż można Historyk sztuki, dok‑ tor nauk humani‑ stycznych, pracownik Międzywydziałowej Katedry Wymiary Wolności, Czarno na białym, Labirynt Wolno‑ już chyba podjąć próbę jego wstępnej oceny i posta‑ ści to kolejne etapy niezwykłego projektu podejmują‑ wić pytanie: „co decyduje o jego wyjątkowym cha‑ cego fundamentalny problem w rozwoju cywilizacji rakterze?”. Wydaje się, że na jego sukces złożyło europejskiej, jakim jest wolność. Na pytania: „czym się kilka czynników. Na uznanie zasługują już nie‑ jest wolność?”, „co wolność oznacza dla artysty?” zwykle starannie przeprowadzone prace przygoto‑ próbowali znaleźć odpowiedź studenci i doktoranci wawcze do projektu – spotkania integracyjne jego biorący udział w projekcie, związani z I pracownią uczestników, wyjazdy w miejsca, gdzie artyści będą interdyscyplinarną prof. Zbigniewa Bajka Wydziału wspólnie pracować, czy wreszcie dbałość organizato‑ Historii i Teorii Sztuki ASP Malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. rów o nadanie mu charakteru interdyscyplinarnego. w Krakowie, autorka publi‑ Wśród uczestników znaleźli się także studenci i dok‑ Jego uczestnicy mieli bowiem możliwość spotkania toranci Wydziału Sztuki Uniwersytetu Ostrawskiego się z osobami, dla których problem wolności albo oraz artyści spoza wymienionych ośrodków. Czas (rok wpisuje się w zakres obowiązków zawodowych (psy‑ 2009) i miejsce (budynek opuszczonego przez pen‑ cholog więzienny, kapelan więzienny, prawnicy), albo kacji o sztuce XX wieku i współczesnej. 20 sjonariuszy Zakładu Karnego w Łęczycy) rozpoczę‑ stanowi szczególne doświadczenie życiowe (więźnio‑ cia prac nad projektem został wybrany nieprzypad‑ wie polityczni, uczestnicy ruchu kultury niezależnej), kowo. Przypadająca właśnie w 2009 r. 20. rocznica albo wreszcie przedmiot pogłębionej refleksji (filozo‑ odzyskania przez Polskę suwerenności, tak silnie fowie, duchowni rozmaitych wyznań). Działaniom związana z działalnością uczestników społecznego artystycznym towarzyszyła też konferencja naukowa ruchu „Solidarność”, skłaniała do snucia refleksji poświęcona problematyce wolności, podczas której nad fenomenem wolności. Budynek więzienia nato‑ referaty wygłosili pracownicy naukowi i studenci Uni‑ miast stanowił jakże wymowny symbol zniewolenia wersytetu Łódzkiego. Kolejnym elementem, który i cierpienia, jakiego doświadczali Polacy na drodze zadecydował o oryginalności projektu, jest odkry‑ do jej zdobycia. Warto jednak podkreślić, iż histo‑ wanie przestrzeni wystawienniczych dotychczas ryczny kontekst nie zdominował myślenia uczestni‑ wykorzystywanych przez artystów tylko w niewielkim ków projektu, których celem była przede wszystkim stopniu. Budynek więzienia w Łęczycy, które mieściło artystyczna podróż w poszukiwaniu uniwersalnego się w dawnych zabudowaniach klasztoru ojców domi‑ wymiaru ideału wolności. nikanów, został przez uczestników projektu wybrany Wiadomości asp /55 nie tylko ze względu na jego walory przestrzenne, ale szczególnie niebezpiecznych przestępców (choćby i ideowe. Podjęcie właśnie w nim działań artystycz‑ w słynnym Guantanamo) są właśnie w tym kolorze. nych to mozolna i niewdzięczna praca przywracania Natomiast biało‑czarna kolorystyka drugiej części świadomości społecznej miejsc wstydliwych, miejsc, projektu przynosi chwile ukojenia, bo to właśnie o których wolelibyśmy zapomnieć. Świadome wyko‑ ekspozycja Czarno na białym, rozpięta między wię‑ rzystanie walorów wizualnych, klimatu panującego ziennymi działaniami w Łęczycy i Nowym Wiśniczu, w opuszczonym więzieniu byłoby niemożliwe bez została pomyślana jako czas spokojnej, indywidu‑ śmiałego eksperymentu, w jakim zgodzili się wziąć alnej refleksji nad problematyką wolności. Z kolei udział artyści, spędzając w celach więziennych dobę. psychodeliczne wręcz, zielono‑magentowe barwy Więzienie zresztą, podobnie jak w Łęczycy zlokali‑ ostatniego etapu – Labirynt Wolności symbolizują zowane w zabudowaniach poklasztornych, będzie nadzieję, która zgodnie z potocznym doświadczeniem miejscem kolejnej akcji artystycznej podczas trze‑ umiera ostatnia, zwłaszcza w więzieniu. ciego etapu projektu, jaki „rozegra się” w roku 2012 w Nowym Wiśniczu. Trylogia wolności, bo tak chyba można nazwać omawiany projekt, pozwala również, zwłaszcza mło‑ Atutem nie do przecenienia wspomnianego pro‑ dym artystom, zmierzyć się z doświadczeniem pracy jektu jest także jego identyfikacja wizualna. Logo, zespołowej, zarazem wejść w nowe role – „artysty zaprojektowane przez prof. Bajka, przywodzące społecznika”, którego działania aktywizują lokalną na myśl więzienne, zakratowane okno, kolorystyka społeczność (Łęczyca), a być może w trudną i odpo‑ – inna dla każdego etapu projektu, specjalne stroje wiedzialną rolę „artysty terapeuty”, bo w ostatnim noszone przez artystów, wreszcie druki – plakaty, etapie projektu w więzieniu w Nowym Wiśniczu prze‑ katalogi, banery, flagi, budują spójny i czytelny widywane są spotkania z więźniami. komunikat. Zastosowane w identyfikacji wizualnej Wprawdzie większość prac realizowanych w cza‑ barwy poszczególnych etapów projektu pozwalają sie trwania projektu pomyślanych zostało jako dzieła zarazem umiejętnie stopniować napięcie działań site specific, to pokazywane one były także w gale‑ artystycznych trwających blisko 3 lata. Agresywny riach Radomia, Ostrawy, Zakopanego i Krakowa, oranż z jednej strony mocno kontrastuje z ponurymi, przyczyniając się niewątpliwie do spopularyzowania zniszczonymi pomieszczeniami więzienia w Łęczycy, idei projektu. Udział zaś w nim zagranicznych gości z drugiej zaś doskonale podkreśla pełen skrywanych – z Czech, stypendystów z Danii i Finlandii – udowod‑ namiętności nastrój panujący w tym budynku, zdaje nił, że temat wolności bez trudu przełamuje bariery się też przypominać, że kombinezony noszone przez językowe i kulturowe. 21 1. 2. 3. 4. Były Zakład Karny w Łęczycy, 2009 1. Adam Olejniczak 2. Łukasz Murzyn 3, 4. Zbigniew Bajek 5. Carlos Echeverria‑Kossak Last but not least – przemówić powinny same prace realizowane w ramach projektu – obrazy, fotografie, instalacje, projekcje, utwory muzyczne i teksty. Wydaje się, iż młodym artystom udało się doskonale oddać genius loci ponurego więzienia w Łęczycy, pracując w „oranżowym” rytmie silnych emocji i lęków, jakimi są przesycone jego mury, czy dla kontrastu zanurzając się w „walorową” [tak?] atmosferę ekspozycji Czarno na białym pokazywa‑ nej w galerii w Zakopanem. Jakie refleksje na temat wolności przyniesie ostatnia część trylogii, która powstanie w zamku i więzieniu w Wiśniczu? Czas pokaże, choć przed uczestnikami projektu niełatwe 5. 22 Wiadomości asp /55 zadanie, bo poprzeczka została ustawiona wysoko… Idee Labirynt Wolności Jeśli wolność posiada wymiary, labirynt może okre‑ na terenie tamtejszego więzienia. Będzie to możliwe ślać jeden z nich. Labirynt jest nie tylko budowlą, dzięki uprzejmości jego dyrektorów: majora Włodzi‑ podobnie jak wolności nie wyznacza jedynie tery‑ mierza Więckowskiego i majora Dariusza Bogacza. torium. Labirynt, tak jak wolność, jest sumą możli‑ Więzienie w Wiśniczu, podobnie jak to w Łęczycy, wości wyboru. Dane jednocześnie – mogą stanowić mieści się w byłym klasztorze. Od początków XVII pułapkę. Uwięziony zostaje ten, kto wybiera mylnie, do końca XVIII w. zajmowali go karmelici bosi. Grube i ten, kto nie wybiera wcale. Druga odsłona Wymia‑ mury. Wysokie sklepienia. Ciężkie drzwi z kołatkami. rów Wolności będzie spotkaniem z tymi, którzy Dziedziniec z głęboką studnią. Ruiny zniszczonego utknęli w labiryncie. przez hitlerowców klasztornego kościoła. W wąskich korytarzach rzędy cel. Spękane posadzki. Ściany mają swój zapach – pocą się starym kamieniem. Miejsce Bronisława Nowicka pobudza wyobraźnię. Oko samo zaczyna kadrować. STOP. Nie potrafię być bezosobowym narratorem. Porzucam dystans. Chcę pisać przez ja, bo ten projekt W I pracowni interdyscyplinarnej na Wydziale Malar‑ mnie elektryzuje. stwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, powstaje Jestem nałogowcem. Moją używką jest czło‑ kolejny projekt. Jego pomysłodawcą i opiekunem jest wiek. Jestem uzależniona od spotkania. Czym ono prof. Zbigniew Bajek. Labirynt Wolności w obszarze jest? Przytoczę definicje autorstwa dwojga moich Reżyser, scenarzysta, foto‑ idei stanowi kontynuację Wymiarów Wolności. Jego przyjaciół. grafik. Ukończyła Wydział celem jest podjęcie dalszej refleksji nad tym zagadnie‑ Ona mówi: „Człowiek nie kończy się tam, gdzie Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi (2004) oraz Studia Podyplomowe na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk niem; namysłu, który zaowocuje twórczym fermen‑ jego ciało; rozciąga się daleko poza nie; wyobrażam tem i nowymi dziełami. Trzonem Labiryntu Wolności sobie ten obszar w postaci głębokiego leja; spotkanie będzie 10‑dniowy pobyt jego uczestników w Nowym jest skokiem w lej”. Wiśniczu. Będą mogli gościć w mieście dzięki uprzej‑ Pięknych w Krakowie mości jego burmistrza, pana Stanisława Gaworczyka, (2011). który okazał zainteresowanie i przychylność dla pro‑ On: „Spotkanie, niezależnie od miejsca i czasu, wytwarza niedzielę”. Kiedy człowiek jest gotów na doświadczenie spo‑ jektu. Pobyt uczestników zainauguruje wystawa ich tkania z drugim: bycie – nie stanie obok, rozmowę prac w mieszczącym się w gmachu XV‑wiecznego – nie mówienie, wejrzenie – nie patrzenie, coś fak‑ zamku Muzeum Ziemi Wiśnickiej. Jego dyrektor, pani tycznie wydarza się z przestrzenią i czasem. Realna Renata Jonak, zgodziła się udostępnić w tym celu przestrzeń rozrasta się o wewnętrzną, którą zawiera jedno piętro z salami wystawienniczymi. Pierwsza w sobie każdy człowiek. Przeszłość staje się dostępna odsłona Wymiarów Wolności odbyła się na terenie tak jak teraźniejszość – ludzka pamięć działa jak byłego więzienia w Łęczycy. Uczestnicy Labiryntu Wol‑ wehikuł, kiedy rozmowa wkracza na teren prze‑ ności w Wiśniczu również podejmą działania twórcze szłego, podróż w pamięci staje się podróżą w czasie. 23 Spotkanie modyfikuje jeszcze jeden wymiar – wol‑ ↑ Tymoteusz Chliszcz które mówią o rzeczach pozornie błahych. Wałęsa, rysunek, druk ności. Prawdziwe – wyzwala, generuje niezawisły Detale wzruszają najbardziej: wspomnienie cyfrowy, 70 × 150 cm teren. Projekt Labiryntu Wolności ekscytuje mnie, ukochanej szmacianej lalki, guzika obraca‑ bo jego trzon ma stanowić spotkanie. Cele więzienia nego w zdenerwowanych palcach, drewnia‑ w Łęczycy były puste, emitowały zaledwie powidok nego koralika prowadzanego na nitce‑smyczy dawnej obecności. W więzieniu w Wiśniczu jest ponad zamiast psa, którego nie można było mieć; ktoś 400 osadzonych, którzy zabłądzili w labiryncie wol‑ wyciąga z pamięci przedwojenną wyliczankę, ności. Często to recydywiści. Z nimi spotkają się ktoś pierwszy pocałunek, inny – spalone uczestnicy projektu. Czuję, że niejednego czytelnika w akcie zakończenia dzieciństwa zabawki. Lubię ogarniają wątpliwości. Jak można odbyć spotkanie, detal w obrazach rozmów. Sygnalizuje istnienie w pełnym tego słowa znaczeniu, z ludźmi, którzy szerszego planu, którego jest częścią. Planu, wielokrotnie łamali prawo? którego czasem nie można wypowiedzieć przez Co z barierą mentalną, intelektualną? Przykła‑ ściśnięte płaczem gardło. Pozbierane detale danie kalki ze stereotypem kryminalisty do każdego układają się w kadr dużych rozmiarów. Syn‑ więźnia jest nakładaniem na niego dodatkowej kary. tetyzują w obraz ludzkiej kondycji. Oto war‑ Odmawiając komuś człowieczeństwa, sami powinni‑ tość spotkania – poznanie, w tym samego sie‑ śmy podlegać karze. Porzućmy stereotyp i osądzanie bie. Rozmowa jest pożywką spotkania, ale nie już osądzonych. Nie demonizujmy bariery mentalnej; jego warunkiem. Można spotykać się, milcząc. jedyną barierą uniemożliwiającą spotkanie jest brak Patrząc. Współodczuwając. chęci na nie. 24 Powstał już wstępny projekt zakładający Kiedy myślę o osadzonych, w ogóle nie inte‑ interakcję uczestnik – osadzony oraz eksplorację resuje mnie kwestia winy i kary. Ciekawi to samo, wybranych miejsc na terenie więzienia. Jego zapis co w przypadku innych ludzi: tęsknoty, poczucie w żadnym razie nie wytycza „programu obowiązko‑ braku (zmysł braku, jak pisał Henri Michaux), sny, wego”. Jest po to, by inspirować oraz uświadomić podróże po pamięci, marzenia, mierzenie się z cza‑ uczestnikom obszar, po którym mogą się poruszać. sem i przestrzenią (w więzieniu czas jest nadmiarem, Więzienie to labirynt pod specjalnym nadzorem. przestrzeń deficytem), przywiązanie do miejsc utra‑ Jego drogi, szczególnie dla osoby wchodzącej conych, przedmiotów (w więzieniu miejsce jest dane, z zewnątrz, wytycza prawo i procedura. Dyrek‑ przedmiot ocenzurowany). O tym chcę rozmawiać cja Zakładu Karnego w Nowym Wiśniczu uznała z ludźmi, których spotkam w Wiśniczu. założenia projektu za wykonalne. Zapoznanie się Mam kolekcję rozmów. Zbieram je od lat – z nim daje pojęcie o tym, jak szeroko zakrojone zapamiętuję, za zgodą rozmówców nagrywam – działania może planować każdy z uczestników później spisuję. Najbardziej cenię te fragmenty, Labiryntu Wolności. Wiadomości asp /55 na ułożenie z nich portretu człowieka. W kartotekach ↑ Tymoteusz Chliszcz Kartoteka rzeczy pozornie nieistotnych nie ma miejsca na opisy zdarzeń i emocji, które opi‑ Gandhi, rysunek, druk Kartoteki, katalogi, spisy; bazy informacji – niezależ‑ sywany sam uznałby za ważne; on nie współtworzy nie od tego, czy mają formę zadrukowanych kartek zbioru danych na swój temat; nie interpretuje faktów nadzianych na druty w drewnianych skrzynkach, – jest przez nie interpretowany. A gdyby w więzieniu teczek w pancernych szafach, czy elektronicznych powstała kartoteka dostępna dla więźniów, stworzona plików – sprowadzają człowieka do danych, których z myślą o nich? Zapis tego, co jednostkowe: wspo‑ ciągi formuje instytucjonalny język. Zapis dokonuje mnień, snów, lęków, kolorów, zapachów, obrazów się bez udziału opisywanego, który samym faktem z dzieciństwa, tęsknot za osobą czy miejscem? Czy istnienia dostarcza materiału do opisu. Jest datą nie byłaby dla osadzonych ważną dokumentacją? urodzenia, adresem zamieszkania, numerem ewi‑ Miejscem mentalnego spotkania ludzi wyłączonych dencyjnym. Wokół ludzi bezgłośnie pracują maszyny czasowo z życia toczącego się we wszystkich jego do zbierania danych; wolnych badają z zachowaniem przejawach za murami? Dowodem zachowanego, dystansu, do więźniów mają obowiązek podejść bliżej. mimo popełnionych przestępstw, człowieczeństwa? Więzień to człowiek bez zewnętrznej przestrzeni pry‑ Każdy uczestnik Labiryntu Wolności tworzyłby jedną watnej [pozostaje mu wewnętrzna czasoprzestrzeń kartę kartoteki rzeczy pozornie nieistotnych, do któ‑ wspomnień i projekcji przyszłości], czasowo wydzie‑ rej materiał pozyskiwałby w czasie spotkania i roz‑ dziczony z własności, nawet tak banalnej jak buty mowy z osadzonym. Kartoteka mogłaby być dziełem czy koszula. Raz na pół roku więźniowi przysługuje multimedialnym, łączącym słowo – jego graficzny szczotka do zębów, raz w miesiącu 200‑gramowe i dźwiękowy zapis, fotografię, rejestrację wideo oraz mydło, tubka pasty do zębów, tubka kremu do gole‑ ich transpozycje na inne środki obrazowania. cyfrowy, 70 × 150 cm nia, dwadzieścia deko proszku do prania – fakt ich wydania zostaje odnotowany w więziennym zeszycie Rewers lub komputerze. W ten sposób powstają bazy danych Jeśli między parami uczestnik – więzień wywiąże się odnoszące się do najbanalniejszej codzienności. dialog, powstanie materiał do wypełnienia rewersów Informacje o więźniu gromadzą się nie tylko w karto‑ kart kartoteki rzeczy pozornie nieistotnych. Para wię‑ tekach z urzędowymi pieczęciami, ale w magazynach zień – uczestnik nie tworzy opozycji pytany – odpo‑ odzieży, pralni, w punkcie wydawania środków czy‑ wiadający. Więzień może zadawać pytania; uczestnik stości. Te oficjalne i te tworzące się jakby mimocho‑ mówić o sobie, nawet nie pytany. Teren rozmowy jest dem – dla porządku, niezbywalnej dyscypliny – bazy nieznanym lądem. Kto zdobywa go za wszelką cenę, zawierają informacje, które po zestawieniu, mimo staje się barbarzyńcą. Kto wchodzi na niego z sza‑ ich wielości, składają się na opis pozostającego przy cunkiem i ostrożnością, staje się odkrywcą – także życiu obiektu. Zimna natura informacji nie pozwala siebie samego. Materiał uzyskany przez uczestników 25 Zamek w Nowym Wiśniczu na temat ich samych mógłby stać się podstawą auto‑ dana [możliwa] – przestrzeń wewnętrzna [nieograni‑ portretów umieszczanych na rewersach kart kartoteki czona] zachodzi również na terenie każdej twórczości. rzeczy pozornie nieistotnych, jak również innych prac Wszystko, co uzewnętrznione w procesie twórczym, o charakterze autoportretowym. podlega sformatowaniu. Gdyby malarz został skazany Portret poprzez przedmiot tych rozmiarów, fotograf czy filmowiec na taki obszar Klucz, telefon, karta bankomatowa, telewizor, port‑ kadrowanego – czy i na ile ich wolność zostałaby na płótno tych rozmiarów, performer na przestrzeń fel, ubranie i wiele innych przedmiotów – osadzony ograniczona? W jaki sposób przestrzeń do wyrażania zostawia je w więziennym depozycie w dniu, w któ‑ wpłynęłaby na wyrażone? rym trafia do celi. Przedmiot osadzonego jest wię‑ ziony jak on. Klucze nie otwierają drzwi. Telefony Napowietrzna galeria nie dzwonią. Buty nie chodzą. Karty nie wypłacają. Słowo to zaszyfrowany obraz, który może poruszać Nikt nie patrzy na zdjęcia dzieci w portfelu. Nie się w przestrzeni pod postacią dźwięku. Przestrzeń wszystkie zdeponowane przedmioty mają charakter między ustami wypowiadającymi obraz a przechwy‑ użytkowy, niektóre z nich są obdarzone stosunkiem tującymi go uszami nie stanowi bariery – dzięki emocjonalnym. Można myśleć o rzeczach z depozytu technice. Więzienny radiowęzeł mógłby posłać jako o zatrzymanych w czasie, skazanych na trwanie, zaszyfrowane obrazy – słowa od uczestników Labi‑ pozbawionych przynależnych im funkcji. Przedmiot ryntu Wolności do więźniów. W powietrzu mogłaby tak określony, niemalże budzi współczucie, podlega zawisnąć niewidzialna galeria nieograniczonych antropomorfizacji. Portret przedmiotu [grup przed‑ rozmiarów; z obrazami o treściach, kompozycjach, miotów] należącego do osadzonego byłby zarazem kolorach i emanacjach zależnych jedynie od tych, portretem więźnia. Spisy zdeponowanych rzeczy, frag‑ którzy je wypowiedzą. menty podań z prośbami o ich wydanie, opisy historii przedmiotów dokonane przez więźniów, mogłyby stać Inspiracja przestrzenią się integralną częścią portretów poprzez przedmiot. Łaźnia. Pralnia. Kuchnia. Świetlica. Piwnica. Maga‑ zyn odzieży. Magazyn żywności. Kaplica. Gabinet psy‑ 3m chologa. Strych. Spacerniak. Wszystkie te więzienne Zgodnie z obowiązującym prawem osadzonemu miejsca, udostępnione uczestnikom, mogą stanowić przysługuje w celi przestrzeń nie mniejsza niż 3m2. teren inspiracji, obserwacji, kontemplacji; obszar To minimalny, gwarantowany wymiar wolności grupowej lub indywidualnej pracy twórczej. 2 więźnia. Przestrzeń ta poszerza się o niewidoczny 26 metraż wewnętrzny – strefę umysłu; myśli, pamięci, Trwanie wykreowanego w wyobraźni obrazu, w tym obrazu Jak mierzyć się z czasem w więzieniu, gdzie liczba dowolnie dużej przestrzeni. Relacja: przestrzeń możliwych do wykonania czynności jest ograniczona? Wiadomości asp /55 Więzienie w Wiśniczu, podobnie jak to w Łęczycy, mieści się w byłym klasztorze. Od początków XVII do końca XVIII w. zajmowali go kar‑ melici bosi. Grube mury. Wysokie sklepienia. Ciężkie drzwi z kołat‑ kami. Dziedziniec z głęboką studnią. Dzielić go na jednostki? Obiadową, telewizyjną, spa‑ konieczności czystego trwania. Obie kamery miałyby Labirynt Wolności na kart‑ cerową, porządkową, higieniczną, leżącą, senną, sie‑ włączony tryb time code, w ten sposób czas, w postaci kach kalendarza dzącą, chodzącą w kółko? Kiedy ma się do dyspozycji odmierzających go cyfr, wpisałby się w obraz. Oba X 2011 – I 2012: otwartą przestrzeń, lepiej przemierza się połączony równolegle rejestrowane materiały po montażu – wyłonienie uczestników z nią czas. Można iść przed siebie, można biec, można mogłyby służyć do wykonania jednej lub szeregu płynąć, można jechać pociągiem. Więzienny czas jest instalacji wideo. inny. Trudno go definiować. Można go doświadczyć. Więzienie nie jest terenem przyjaznym dla spo‑ Przez określoną liczbę godzin [odpowiadającą liczbie tkania. To dom niczyj. Osadzeni nie są w nim gospo‑ uczestników] uczestnicy Labiryntu wolności zmie‑ darzami. Trzeba stworzyć odpowiednie warunki, żeby niają się [co godzinę] w celi identycznej jak te, w któ‑ podejmując nas, nie poczuli się osaczeni. Naszą obec‑ rych przebywają więźniowie. Uczestnik przebywający nością, wymierzonymi w nich oczami, pytaniami, w celi nie zabiera do niej żadnych przedmiotów. Jego obiektywami. towarzyszami w pomieszczeniu są: łóżko, trzyczę‑ Między Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie projektu – generowanie pomysłów działań w obrębie trzonu projektu – pobytu na tere‑ nie więzienia – przygotowanie cyklu warsztatów plastycznych dla osadzonych II – VI 2012: ściowy materac, taboret, szafka więzienna, talerze, a Zakładem Karnym w Nowym Wiśniczu została – realizacja cyklu warszta‑ sztućce, środki higieny i czystości – standardowe zawarta umowa o współpracy, która pozwoli stwo‑ tów plastycznych dla osa‑ wyposażenie celi, oraz kamera umieszczona na sta‑ rzyć dobry grunt dla spotkania uczestników Labi‑ tywie rejestrująca pomieszczenie w planie ogólnym. ryntu wolności z osadzonymi. Dyrekcja zakładu, Ziemi Wiśnickiej Uczestnik doświadcza czasu, na tym jego odcinku, w porozumieniu z więziennym psychologiem, VII 2012: który spędza w odosobnieniu. Działania, które wyłoni grupę więźniów, którzy są gotowi na takie – 10‑dniowy pobyt uczestni‑ podejmie, zależą tylko od niego. Obecną w pomiesz‑ doświadczenie. Gotowość oznacza przede wszystkim czeniu kamerę może wykorzystać jako dziennik, chęć, ciekawość; możliwość zaangażowania. Dla tej w tym wypadku jako godzinnik, do robienia nota‑ grupy osadzonych uczestnicy Labiryntu Wolności zor‑ tek z doświadczenia; może traktować ją jako sprzy‑ ganizują cykl warsztatów plastycznych. Warsztaty mierzeńca lub agresora. Równolegle, w innej celi, poprzedzą główną część projektu – działania twórcze pracuje druga kamera rejestrująca przebywającego uczestników na terenie więzienia. Wielu skazanych w niej więźnia. Kamera rejestrująca uczestników nie maluje, rysuje, rzeźbi, pisze: wiersze, opowiadania, zmienia położenia przez czas trwania akcji. Druga, pamiętniki. Robią to intuicyjnie; pozbawieni wiedzy pracująca równolegle, jest przestawiana z celi do celi na temat środków, formy, narzędzi. W czasie warszta‑ z wybranymi więźniami. Czas pracy kamery w jed‑ tów zyskaliby część tej wiedzy, zasięgnęli konsultacji nej celi z więźniem odpowiada jednostce czasowej na temat własnej twórczości, spróbowali nieznanych przebywania w celi uczestnika Labiryntu wolności. im dotąd technik. Cztery zaplanowane warsztaty będą Porównanie zachowań uczestnika i więźnia czasem wzajemnego oswajania, odkształcania bariery dawałoby obraz kondycji człowieka zaprawionego obcości, co – nam nadzieję – sprawi, że wydarzy się i niedoświadczonego w zmaganiach z czasem, wobec prawdziwe spotkanie. dzonych – przygotowanie prac na wystawę w Muzeum ków w Nowym Wiśniczu – przygotowanie i wernisaż wystawy w Muzeum Ziemi Wiśnickiej – działania twórcze na tere‑ nie zakładu karnego 27 Idee Wolność jest kobietą Agnieszka Jankowska‑Marzec W sławnym XVII‑wiecznym kodeksie ikonograficznych pojęć Ikonologii Cesarego Ripy, wolność, a jakżeby inaczej, jest kobietą! Wprawdzie odzianą w długie, białe szaty, trzymającą w prawej dłoni berło, w lewej zaś kapelusz, jednak jej płeć nie budzi wątpliwości. Pojęcie wolności zatem, od stuleci niezmiennie koja‑ rzono z kobiecością i podobnie jest w cyklu fotogra‑ ficznym Zbigniewa Bajka. Blisko 100 fotografii cyklu Wolność jest kobietą zostało wykonanych w budynku dawnego więzienia męskiego w Łęczycy. Opuszczone przez ostatnich pensjonariuszy przed kilkoma laty cele więzienne noszą jeszcze ślady męskich tęsknot i fantazji, uosobionych przez setki pornograficznych zdjęć, którymi wyklejali ściany miejsca swojego przy‑ musowego pobytu. W fotografiach Bajka pojawiają się także kobiety, młode, nagie kobiety, stojące naj‑ częściej na tle drzwi prowadzących do cel, czasami pozujące we wnętrzach pomieszczeń służących więźniom jako wspólne. Sposób ich przedstawienia daleki jest jednak nie tylko od konwencji ukazywania kobiet w pornograficznych czasopismach (co wydaje się oczywiste), ale także nie przypomina nam zna‑ nych z historii malarstwa wdzięcznych, zmysłowych kusicielek, którym, aby nie budzić publicznego zgor‑ szenia, nadawano imiona greckich bogiń czy odalisek, a które pod pędzlem artystów stawały się wymownym hymnem ku czci kobiecego piękna. Kobiety na foto‑ grafiach Zbigniewa Bajka, ujęte frontalnie lub od tyłu, mają zasłonięte oczy, we włosach zaś wplecione czer‑ wone wstążki, niekiedy zamotane wokół przegubów dłoni, a prawie zawsze spływające niczym strużki 28 Wiadomości asp /55 Fotografie Zbigniewa Bajka z cyklu Wolność jest kobietą krwi na podłogę. Nastrój powagi dodatkowo potęguje powtarzany przez nie gest rozpostartych dłoni. Kim zatem są te tajemnicze kobiety? Może jak starożytna bogini sprawiedliwości Temida, wyobrażana z opaską na oczach, uosabiają „ślepe prawo”? A może z zasło‑ niętymi oczami, uniemożliwiającymi ich jednostkową identyfikację, stają się tylko ciałem, materią przezna‑ czoną na ofiarę? Czerwone wstążki, zamiast je zdo‑ bić, przynoszą skojarzenia z krwią, cierpieniem… Wreszcie postawa, jaką przybrały, od zamierzchłych czasów kojarzona była z modlitwą i składaniem ofiar. Zbigniew Bajek nie daje jednoznacznej odpowiedzi na nurtujące widzów pytania, mnoży tropy inter‑ pretacyjne, przywołując odwieczne mity i symbole w nowym kontekście. Konsekwentnie buduje napięcie poprzez mocny kontrast – obskurnych, zniszczonych, choć niepozbawionych swoistej urody pomieszczeń więzienia z zagubionymi w nich, tajemniczymi kobie‑ tami. Kim zatem są te kobiety? Wolnością… 29 Idee Idee, cywilizacja, sztuka? Kámiros – greckie Pompeje, Líndos – jeden z cudów hellenizmu Jacek Dembosz Mimo wspólnych początków Kámiros i Líndos są sobie „przeciwstawne”. Nie tylko z racji usytu‑ Ur. w 1946 w Krakowie. W latach 1967–1973 stu‑ Cały rejon basenu Morza Śródziemnego obfituje owania: położone są po dwóch stronach wyspy. Kámi‑ w liczne zabytki. To nic nowego. Ale jest tam jeszcze ros na zachodzie, w raczej niezamieszkanej i mało wiele miejsc, gdzie motyka wbita w ziemię przez rol‑ uczęszczanej części wybrzeża, zalesione, niewidoczne nika otwiera archeologom drzwi do kolejnych odkryć. z drogi, nieopodal falującego – ale za to ciepłego – Zdarza się to też na greckich wyspach: na Krecie, Kos, Morza Egejskiego. Líndos na wschodzie, na wysokiej Cyprze, Rodos i paru innych. skale, rzut kamieniem od ruchliwej głównej drogi Pośród antycznych miejscowości na wyspie diował na Wydziale Rodos dwie z nich – Kámiros (Kamejros) i Líndos Form Przemysłowych łączącej północ Rodos z południem, nad spokojniej‑ szym Morzem Śródziemnym. Akademii Sztuk Pięknych zasługują na szczególną uwagę. Obydwie założono Jeśli obydwa miejsca nazwać „wykopaliskami”, w Krakowie. Dyplom uzy‑ mniej więcej w tym samym czasie. Według Homera, to zwrot ten należy traktować umownie. Bo jeśli już w pierwszym tysiącleciu p.n.e. wzięły one (wraz w przypadku Kámiros, które ukryte w naturalnej niecce, rownika Działu Promocji z trzecim z rodyjskich miast, Iasylos) udział w wojnie na zboczu wzniesienia, zostało – w dosłownym tego i Wydawnictw ASP. Zajmuje trojańskiej. Ich rozwój datuje się na okres od cza‑ słowa znaczeniu – odkopane, to Líndos (akropol i mia‑ skał u doc. Antoniego Haski. Obecnie pełni funkcję kie‑ się literaturą, fotografią, filmem. 30 sów stylu geometrycznego (styl dekoracji ceramiki, steczko) wystawione było (i jest) na widok z każdej murów i tkanin – X–VIII w. p.n.e.), a szczyt świetności strony, również z daleka, bo usadowiło się na 116‑metro‑ – na czasy archaiczne (VII–VI w. p.n.e.). wej litej skale, którą trudno skruszyć kilofem. Wiadomości asp /55 ← Świątynia Ateny Lindii → Ruiny Kámiros, w głębi wybrzeże tureckie Gdy powiemy, że obydwa leżą w ruinach, też nie Wiele ceramiki mykeńskiej, pochodzącej przeważ‑ będzie to ścisłe. Kámiros, nawiedzone w roku 142 nie z warsztatów na Rodos, odkryto w okolicach p.n.e. przez kolejne silne trzęsienie ziemi, zostało Tarentu (gr. Taras) w skolonizowanych przez Greków opuszczone. Przysypane przeleżało aż do roku 1859, południowych Włoszech. Jak głosi legenda, Atena, gdy zostało odkryte przez archeologów. W przeci‑ patronka rzemiosł, obdarzyła Rodyjczyków zręcz‑ wieństwie do innych osad wybudowanych na wyspie nością rzeźbienia posągów, które wyglądały „jakby Rodos, pozostało nietknięte przez Bizancjum, chrze‑ były żywe”. Gdy w 1859 r. ówczesny konsul brytyj‑ ścijan, joannitów i Turków, zyskując po odkryciu ski Biliotti i francuski archeolog Saltmann natrafili miano greckich Pompejów. W takiej postaci szczęśli‑ w Kámiros na bogato wyposażone grobowce, zrozu‑ wie dotrwało do wieku XIX. Ta zapaść w czasie ocaliła mieli, że wkroczyli na teren przysłowiowej wyspy je przed potraktowaniem jako kamieniołom, co przy‑ skarbów. Większość wykopalisk i przedmiotów, głów‑ trafiło się na przykład Ialissos, skąd brano kamień nie ceramiki, z której wykonywania słynęło Kámiros na budowę miasta Rodos. Zapobiegła też wcześniej‑ w całej Grecji, wywieziono do Anglii, Paryża i Berlina. szemu rozszabrowaniu bogactw ukrytych pod ziemią. Musiało tego być sporo, skoro tylko ta część, która Líndos, którego kamienne budowle rozkruszał pozostała na wyspie, prezentowana w muzeum arche‑ czas i ludzie, było wielokrotnie przywracane do życia. ologicznym w Rodos, przyprawia o zawrót głowy – Ruch w nim trwa nieprzerwanie od czasów starożyt‑ od ilości i wspaniałości. nych po dzień dzisiejszy. Dotyczy to tak ludzi, jak Nazwa Kámiros pochodzi od imienia wnuka boga i budulca, bo obok antycznych Greków dokładali słońca – Heliosa. Struktura miasta podkreślona jest kolejno swoje kamienie Bizantyjczycy, joannici, Turcy przez kolumny świątyń. Godne uwagi są ruiny świą‑ i – dokonujący już w naszych czasach restauracji tyni doryckiej wybudowanej w III w. p.n.e, także zabytku – Włosi i Grecy. ruiny świątyni Pallas Ateny, ołtarz Heliosa, łaźnie, Kámiros, otwarte z każdej strony, nie miało sklepy i domy. Miasto zostało wybudowane na tara‑ żadnego znaczenia strategicznego. Było to miasto sach, gęsta sieć domów była poprzecinana ulicami pracy i słynęło z bardzo dobrych rzemieślników. i placami. Z akropolu rozciągał się widok na miasto. 31 32 Wiadomości asp /55 ↗ Kámiros, cysterna na wodę Darujmy sobie szczegółowy opis świątyń, portali, de Riviere (1421–1437). Wzniesione na szczycie ← Lindos, zamek krzyżowców domostw, tarasów, ulic, cokołów, fontann, kolumn, muru bizantyjskiego szańce rycerzy św. Jana z Jero‑ miejsc ofiarnych, ołtarzy, łaźni. Zdumienie odwie‑ zolimy uczyniły z zamku w Líndos jeden z najpo‑ dzających budzi cysterna o głębokości 4 m, która tężniejszych ufortyfikowanych punktów obronnych zaopatrywała miasto w wodę z „wydajnością 400 na wyspie. Zgodnie z dekretem wielkiego mistrza rodzin”. Działała kanalizacja, osada wyposażona była Orsiniego (1474), twierdza była schronieniem dla w ceramiczne rury dostarczające nie tylko wodę, ale wieśniaków z Kalathos, Pylony, Lardos, Asklipeio i ciepłe powietrze. Najwspanialszą budowlą Kámiros i Gennadi. Mur został także wzmocniony wieżami, była 200‑metrowa stoa z dwoma rzędami doryckich jedną w narożniku południowo‑zachodnim zamku, kolumn. Nieopodal znajdują się także ruiny świątyni drugą – na zachód od głównej siedziby. Zachowała się Ateny Pallas. ona do dzisiaj. Do ufortyfikowania Líndos przyczynili Líndos, w przeciwieństwie do Kámiros, miało cha‑ się także Turcy otomańscy, gdy po podbiciu wyspy rakter strategiczny. Skała i osada były równocześnie w XVI i XVII w. i wycofaniu się rycerzy zakonnych miejscami kultu. Na szczycie wzniesiono akropol, na Maltę dobudowali przy trzech narożnikach zamku zespół świątyń uważany za jeden z cudów hellenizmu. bastiony, mające za zadanie stawienie czoła „obcej Początki obecności ludzi w tym miejscu datuje się artylerii balistycznej”. na okres neolitu (czwarte tysiąclecie p.n.e.). Skała Głównym obiektem na Líndos jest górujący Líndos od zawsze stanowiła naturalną fortecę i była na skale antyczny akropol, którego początki sięgają bezpiecznym schronieniem we wszystkich okresach II w. p.n.e. W kolejnych stuleciach był on przebudowy‑ historycznych. Wysokie, urwiste, z dwóch stron pio‑ wany, ślady ostatnich robót pochodzą ze średniowie‑ nowo opadające do morza kamienne ściany czyniły cza. Oprócz starożytnych budowli, ze szczytu akropolu tę świątynię‑twierdzę trudną do zdobycia. Pierwszy podziwiać można przepiękne widoki na otaczające ufortyfikowany okręg wybudował w połowie VI w. Líndos morze (port św. Pawła) oraz na samo mia‑ p.n.e. tyran, król, mędrzec Kleobulos (autor sen‑ steczko Líndos. tencji: „Pan metron ariston”, czyli „we wszystkim Na wzgórze świątynne, do bizantyjskiej bramy, trzeba znać umiar”). W następnych wiekach, w okre‑ prowadzą schody rycerskie. Kiedy patrzymy z dołu, sie hellenistycznym (początek III w. p.n.e.) na tym najpierw ukazuje się długa 87‑metrowa stoa, w okre‑ samym miejscu został zbudowany mur wzmoc‑ sie świetności wolno stojąca wydłużona hala kolum‑ niony prostokątnymi wieżami. Do dziś widoczne nowa. Prawdopodobnie została wybudowana pod są niewielkie części tych fortyfikacji i fundamentów koniec III w. p.n.e. Na prawo od stoi oglądać można dwóch wież po północnej stronie akropolu. Z kolei tylną ścianę bizantyjskiego kościoła wybudowanego twierdzę w czasach bizantyjskich w postaci zamku przez zakon joannitów. Po tureckich przeróbkach cza‑ joannitów rozbudowali wielcy mistrzowie zakonu, sowo pełnił on funkcję meczetu. W okresie rzymskim Pierre d’Aubusson (1476–1503) i Antoine Fluvian do południowej części dziedzińca dodano kolumnadę 33 ← Lindos na skale ↓ Bastion zbudowany przez Turków otomańskich ↑ Rekonstrukcja Propylei (E. Dyygve, 1960) kolor złoty – zachowane elementy kolor szary – nowe kamienie z lat 1936–40 kolor zielony – nowe kamienie z roku 2008 ↓ Wielkie schody 34 Wiadomości asp /51 jońską, tworząc portyk świątyni. Znalezioną na sta‑ mieszkańcy Líndos prawdopodobnie opuścili osiedle nowisku archeologicznym inskrypcję odnoszącą się i zamieszkali w zamku. do wielokolumnowej świątyni wiąże się z portykiem Świadectwami ciągłości życia w tym miejscu ku czci proroczego demona Psithyrosa, który zgod‑ w okresie bizantyjskim jest kilka małych kościołów. nie z tradycją był mediatorem pomiędzy bogami W średniowieczu, w czasach panowania zakonu szpi‑ i śmiertelnikami. talników, Líndos rozkwitało. W następnych stule‑ Schody o szerokości 21 m prowadzą do wznie‑ ciach, pod rządami Ottomanów, líndyjczycy stali się sionego na początku III w. p.n.e. propylonu (monu‑ ponownie żeglarzami, zdobywając bogactwo i potęgę, mentalnej bramy), skąd przez jedne z pięciu drzwi o czym świadczą konstrukcje słynnych „domów kapi‑ przejść można było do miejsca świętego. Składa się tańskich” (kapetaneika), rezydencji powstającej bur‑ ono z dziedzińca otoczonego kolumnami. Dalej znaj‑ żuazji. W skale, przed schodami do zamku, wykuty duje się już tylko świątynia Ateny Lindii wybudowana jest relief przedstawiający rufę statku wojennego. około 700 r. p.n.e. Rufa (triemolia), która zachowała ślady czerwonego Do skały z akropolem przylega współczesne pigmentu, jest oddana szczegółowo: z aphlastonem miasteczko Líndos, postawione na fundamentach (zakrzywioną częścią rufy) przy prawym końcu antycznego poprzednika. Archeolodzy nie będą i bogato zdobionym mostkiem kapitańskim w formie jednak prowadzić tam wykopalisk, bo miejscowość skrzydła ptaka. Kobiecą figurę z kalatos (koszykiem zaliczono do zabytków klasy światowej. Z treści uplecionym z wikliny) na głowie można zauważyć około czterdziestu inskrypcji wyrytych na pobli‑ z tyłu podstawy – stojącą w małej świątyni. Według skiej skale wynika, że w tamtejszym sanktuarium, inskrypcji na kadłubie statku, dzieło stworzone mieszczącym się od strony morza, poniżej akropolu, zostało przez uznanego rzeźbiarza z Rodos, Pytho‑ odbywały się obrzędy ku czci bogów. Składano ofiary kritosa, syna Timocharisa. Pythokritos uważany jest z wołów (byki zabijano w Voukoupion), odprawiano za autora Nike z Samotraki (190 r. p.n.e.). Uprzywile‑ rytuały religijne na cześć Smintheusa, Ateny Lin‑ jowanie przedstawień statków w sztuce mieszkańców dii (w czasach hellenistycznych było to centrum Rodos było ściśle powiązane z ich tradycją morską kultu). Z okresu hellenistycznego przetrwały dwa i zaufaniem do wojennych umiejętności. znaczące pomniki pogrzebowe – tzw. grób Kleobu‑ losa i Archokrateion. ↖ Niektórzy badacze przy‑ pisują Pythokritosowi pomnik Nike z Samotraki, teraz w Luwrze, ex‑voto Rodyjczyków w sanktu‑ arium w Kabeiroi, wyko‑ nane najprawdopodob‑ niej celem upamiętnienia bitwy morskiej pod Sidą w 190 r. p.n.e. ↑ Lindos. Płaskorzeźba rufy statku wojennego (triemiola). I znowu odmienne losy: jeśli ruiny Kámiros pozo‑ stawiono po odsłonięciu w stanie nienaruszonym, Líndos leży nad morzem. W VII i VI w. p.n.e Líndos przeciwnie – z ruin je reanimowano. W skład stało się mocarstwem morskim i kupieckim. Było obiektów, które poddawane są na akropolu interwen‑ pionierem w założonych koloniach Gela (na Sycylii cji konserwatorskiej, wchodzą: świątynia Ateny Lin‑ w 688 r. p.n.e. wraz z Kreteńczykami i Rodyjczykami, dii, stoa, monumentalne schody, propyleje, kościół Phaselis i Soloi w Azji Mniejszej. W okresie od VI Ayios Ioannis i zamek. Na Líndos nie byłoby tego do X w. n.e., który łączy się z najazdami Arabów, wszystkiego, gdyby nie prace konserwatorskie. 35 ↑ Wielkie schody i propy‑ Pierwsze wykopaliska na Líndos, w latach dotyczące statyki. Zastosowano metodę demontażu leje. Na pierwszym pla‑ 1900–14 rozpoczęli duńczycy z Carlsberg Institute. zabytków na części, aby uniknąć większego znisz‑ nie resztki olumn stoa. Rok 1903. ↗ Model akropolu w Lindos, okres starożytny Po zajęciu w roku 1912 wyspy Rodos przez Włochów, czenia na stanowisku archeologicznym i zachować w wyniku wygranej wojny z Turcją, zwycięzcy przy‑ włoską interwencję jako część historii miejsca. Rów‑ stąpili do szeroko zakrojonych prac. Warto w skrócie nocześnie poprawiono wcześniejsze błędy. przybliżyć te działania, obejmujące lata 1925–1940, Po demontażu kolumn starożytne elementy nie tylko z podziwu dla ich wysiłków, ale także zostały oczyszczone i zakonserwowane. Jednocze‑ ku przestrodze. w pozycji pierwotnej. Niestety, ich stan okazał się jaki dało rozpoczęcie restauracji akropolu w Líndos, znacznie gorszy, niż początkowo sądzono. Utlenianie i mimo dobrych – rzecz jasna – chęci, okazało się elementów żelaznych, wzmocnionego betonu w połą‑ mieć to nie najlepszy wpływ na starożytne zabytki. czeniach pomiędzy elementami oraz szybkie tempo Włosi zdołali podnieść z ruin zamek, mury i dużą erozji dodanego materiału budowlanego wywołało część antycznego kompleksu. Rzecz w tym, że robili fragmentację nie tylko bębnów kolumnowych, lecz to nieco bałaganiarsko, mieszali elementy z róż‑ także kamiennych bloków i fundamentów. Elementy nych budowli i dobudowywali inne. Dołożyła się też starożytne, które nie zachowały nawet swej pier‑ do tego słaba jakość używanego wówczas materiału wotnej wielkości, zostały z konieczności usunięte, budowlanego i popełniane błędy. Jak daleko zaszliby ponieważ nie mogły już znosić obciążeń. W rezultacie Włosi w swoich działaniach, nie dowiemy się nigdy. do rekonstrukcji wykorzystano tylko niewielki pro‑ Ich – mimo wszystko – chwalebną pracę (w mieście cent starożytnego budulca. Rodos odbudowali oni szpital i zamek) wstrzymał Materiałami użytymi do prac restauratorskich jesienią 1943 r. desant niemieckich spadochroniarzy. były: do nowych elementów architektonicznych – A Niemcy już co innego mieli w głowie. piaskowiec, do czopów oraz empolii (drewnianych Dzisiaj prace na akropolu są kontynuowane, 36 śnie oceniono możliwość ich powtórnego użycia Niezależnie od pozytywnego efektu estetycznego, elementów do łączenia w środku kolumny) – tytan a część błędów radykalnie korygowana, ale prawdą i specjalne zaprawy murarskie – do połączeń i uzu‑ jest również, że akropol będzie istniał już w formie pełnień. Powtórzono antyczną metodę wolnego nadanej im przez włoskich archeologów i w dużej podścielania elementów (połączenia pomiędzy ele‑ mierze dzięki ich wysiłkom. Greckie Ministerstwo mentami architektonicznymi) nie tylko z powodów Kultury rozpoczęło systematyczne badania i restau‑ dydaktycznych, lecz także aby zabezpieczyć je przed rację zabytku w 1985 r. poprzez włączenie projektu upadkiem na skutek występujących w tym rejonie do programu współfinansowanego przez Unię Euro‑ trzęsień ziemi. pejską. Projekt objął prace restauratorskie przeprowa‑ Najbardziej „widowiskowymi” obiektami na akro‑ dzone na portyku hellenistycznym i w świątyni Ateny polu były – i są nimi nadal (choć w stanie niekom‑ Lindii, gdzie zauważono najpoważniejsze problemy pletnym) – stoa z kolumnami, propyleje, wielkie Wiadomości asp /55 ↗ Widok świątyni Ateny, rysunek E. Dyggve z 1960 r. Kolor żółty oznacza zachowane mury, szary uzupełnie‑ nia konserwatorskie z lat 2000–2005 → Świątynia Ateny. Od lewej: stan przed przystąpie‑ niem do rekonstrukcji w roku 1903, po restau‑ racji dokonanej przez Włochów w 1938 r. i przed przystąpieniem do restauracji w roku 1999. schody i świątynia Ateny Lindii, a także pochodzący pod którym zachowały się archaiczne schody. Pod‑ ze średniowiecza kościół Ayios Ioannis (tu w postaci czas ostatnich interwencji betonowe płyty tarasu, wschodniej ściany) i zamek. O zamku już wspomina‑ na których stoją propyleje, zostały wzmocnione, liśmy, przyjrzyjmy się więc tylko pozostałym trzem a zachodnie skrzydło zrekonstruowane tak, aby budy‑ zabytkom. nek osiągnął swą pierwotną wielkość. Propyleje Świątynia Ateny Lindii Północna część sanktuarium Ateny była ograniczona Głównym miejscem sanktuarium Ateny Lindii propylejami, monumentalną bramą, przy której koń‑ była świątynia bogini zbudowana na najwyższym czyły się wielkie schody. Propyleje zostały zbudowane punkcie skały akropolu. Postawił ją król Kleobulos. w pierwszej połowie III w. p.n.e. Są one kolumnowym Kult Ateny prawdopodobnie zastąpił wcześniejszy budynkiem z jedną zewnętrzną dorycką kolumnadą kult nieznanego bóstwa w podziemiach, do których w kształcie otwartej litery Π, której skrzydłami są sze‑ wejście znajdowało się bezpośrednio pod świątynią. ściokolumnowe świątynie. Za kolumnadą znajdo‑ Podziemie w czasach późniejszych nadal było miej‑ wał się mur z pięcioma wejściami, które prowadziły scem kultu, tak jak kaplica Dziewicy Spiliotissy. na wewnętrzny dziedziniec, również mający charakter kolumnowy. Resztki architektoniczne należą do świątyni zbu‑ dowanej pod koniec IV w. p.n.e., po zniszczeniu przez Wykopaliska odsłoniły ślady fundamentów pro‑ ogień wcześniejszej świątyni w 392 r. p.n.e. Świątynia pylejów i część klatki schodowej, jak i wcześniejszą jest zbudowana w porządku doryckim, o przybliżo‑ klatkę schodową z epoki archaicznej, prowadzącą nych wymiarach 22 x 8 m. Zachowała się duża część do świątyni. zachodniego muru i niewielka część wschodniego. Wcześniej, w latach 1936–1940, wykonano prace W celli (głównym i najważniejszym pomiesz‑ rekonstrukcyjne na murach fundamentów propyle‑ czeniu świątyni) znajdował się niski gzyms, za któ‑ jów, w istniejącej dużej klatce schodowej i na tarasie, rym stał stół na ofiary i pomnik bogini. Na ścianie 37 ↗ Kościół Ayionnis Ioannis, widoczne są wyżłobienia na drewniane wsporniki z zewnętrznego muru. Później do północnej części stan obecny. Niżej stan i otwory po gwoździach do podtrzymania pokrycia kościoła dobudowano siedzibę rycerzy. W okresie wnętrza świątyni. władzy otomańskiej kościół został przekształcony przed rozpoczęciem rekonstrukcji z 1903 r. Po drugiej stronie bramy umieszczono prawdo‑ w meczet. Ślady mihrabu lub niszy modlitewnej Fotografie barwne: podobnie listę kapłanów, bardzo ważną inskrypcję, Jacek Dembosz, fotogra‑ w której wymieniono imiona kapłanów od 406 r. Większość kolumn i południowa ściana kościoła p.n.e. aż do roku 28 n.e. Część płyty z inskrypcją już nie istnieje. Zostały usunięte podczas wykopalisk, została użyta do ułożenia podłogi bazyliki wcze‑ aby usunąć starożytne inskrypcje wbudowane w ich snochrześcijańskiej. Świątynia została zbudowana konstrukcję. fie i rysunki czarno‑białe z archiwum greckiego Ministerstwa Kultury. z lokalnego piaskowca, który został powleczony gip‑ sem, tak jak inne budynki na akropolu. są widoczne w centralnej absydzie. W trakcie ostatnich 3 tys. lat przez wyspę Rodos przewinęli się Minojczycy (Kreteńczycy), Mykeń‑ W latach 1936–1940 odnowiono dwie kolum‑ czycy (Achajowie), Dorowie, Ateńczycy, Rzymianie, nady, a części murów bocznych świątyni uzupeł‑ Persowie, Grecy bizantyjscy, Arabowie, piraci morscy, niono. Podczas prac w latach 2000–2005 usunięto rycerze zakonu joannitów, Turcy, Włosi, Wenecjanie, wszystkie poprzednie uzupełnienia i zastąpiono Niemcy (spod znaku swastyki), Anglicy. Być może je nowymi materiałami budowlanymi. Poprawiono kogoś w tym tłumie pominąłem. Wszystkim przyświe‑ błędy po poprzednikach, na nowo obliczono wyso‑ cał podobny cel: chęć panowania nad wyspą i szla‑ kość kolumn, a pewne bloki kamienne pochodzące kami morskimi. Od 1948 r. wyspa należy do Grecji. ze starożytności umieszczono powtórnie. Ale czy na pewno? Kościół Ayionnis Ioannis „Against the Banks” (Przeciw bankom). Czy przyszli W Rodos natknąłem się na napis na murze: Kościół ten zbudowano na przełomie XII i XIII w., odkrywcy tej inskrypcji będą biedzić się nad odpowie‑ prawdopodobnie na miejscu wczesnochrześcijańskiej dzią na pytanie: kim byli owi Bankowie? Kolejnymi bazyliki z VI w. Jest to typ architektoniczny kościoła najeźdźcami? okupantami? ciemiężcami? Przeciw „krzyż w kwadracie”. Dwa rzędy kolumn dzielą kościół komu w XXI w. n.e. rodyjczycy protestowali? na trzy nawy, zakończone absydami przy końcu wschodnim. Trójstronna absyda w centrum wystaje 38 Wiadomości asp /55 My to wiemy. A oni? Zostawmy im tę zagadkę do rozwiązania. N i e ‑ F e l i e ton Druga świerzość Darek Vasina prima sort. Najpierw się zachwyciłem. Obejrzałem po raz drugi i jakoś tak mdło w ustach, bo – chcąc Po oglądnięciu wystawy końcoworocznej miałem nie chcąc – nie mogłem się opędzić jak od natrętnej w ustach smak słodko‑kwaśny. Z jednej strony pozo‑ muchy od wrażenia, że gdzieś już to widziałem. I ten stało mi wrażenie coraz większego profesjonalizmu, zapach farby drukarskiej, który płynnie przemienił obrazy jak spod igły, jeszcze „ciepłe”, gotowe do wsta‑ się w zapach odgrzewanego w panierce. wienia do galerii, jakby bardziej „galeryjne” niż gdy „No nie, błagamy cię! – powiecie – przecież tak Nauczyciel, rysownik, zawisną w galerii. Z drugiej jednak strony to nieod‑ było zawsze! Ludzie się na coś zapatrzą, spodoba im malarz i grafik. parte uczucie, że gdzieś to wszystko już widziałem, się, chcą robić tak samo dobrze, ładnie, efektownie, że to bardzo smaczny, ale jednak odgrzewany kotlet. a ty się czepiasz!”. Urodzony w 1964 r. Studia na Wydziale Grafiki w latach 1985–1990. I jeszcze ten duch młodego nadrealizmu pląsający Ten smak słodko‑kwaśny towarzyszy mi od pew‑ Prowadzi pracownię malar‑ po wszystkich salach, natarczywy, niepozwalający nego czasu. Pojawia się na wszelkiego rodzaju bien‑ ani na chwilę odetchnąć, mrugający zalotnie oczkiem nale, triennale, wystawach zbiorowych w kraju prawie z każdej wystawowej ściany. i za granicą, przy oglądaniu wszelkiego rodzaju stwa na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Od 2007 prof. ASP. „Ojej! – powiecie – przecież tak było zawsze! Ludzie przejawów twórczych w Internecie. się na coś zapatrzą, spodoba im się, chcą robić tak „No cóż, widocznie takie czasy. Wszyscy oglądają samo dobrze, ładnie, efektownie, a ty się czepiasz!”. wszystkich i tworzą jak wszyscy – pomyślałem – świat Jakiś czas później byłem członkiem jury konkursu zaczyna się zjadać od ogona”. plastycznego. Poziom artystyczny niczego sobie, prac A jednak sprawa nie jest wcale taka prosta, wielka obfitość. Oglądamy prace, sycimy oczy, niby bo przecież nie piszę tego tekstu jako jedyny sprawie‑ wszystko jak należy… ale ten smak słodko‑kwaśny, dliwy, sam wielokrotnie „odgrzewałem kotlety”, świę‑ posmak odgrzania, trochę makabryczny, bo przecież cie wierząc, że to kotlecik mojego przepisu, świeżutki, ten żył dawno temu, tego jakby pamiętam z dzieciń‑ oryginalny. A granice też są płynne. Gdzie kończy stwa, a tak to się rysowało w latach 50. ubiegłego wieku. się pastisz, a zaczyna „zrzynanie”? Jak daleko może „Litości! – powiecie – przecież tak było zawsze! sięgać „inspiracja”? A co z edukacyjnymi wartościami Ludzie się na coś zapatrzą, spodoba im się, chcą naśladownictwa wielkich mistrzów? A co, jak obrazek robić tak samo dobrze, ładnie, efektownie, a ty się zrobiony pod kogoś, ale „obłędny”, świetnie namalo‑ czepiasz!”. wany, obezwładniający swoją urodą? Przecież mamy Nie minęło parę dni, pojechałem odwiedzić znajo‑ w historii sztuki tysiące takich przykładów. A jak mego. Od progu macha do mnie pękatym katalogiem. pozbyć się z głowy czegoś, co nas zauroczyło i my też W środku prace studenckie jednej z pracowni aka‑ tak chcemy? Sprawa nie jest wcale taka prosta. demickich. Pycha! Katalog znakomicie zaprojekto‑ 20 VII 2011 r. zmarł Lucian Freud. Przez ostat‑ wany, efektowny, można by rzec – poziom światowy, nie lata wydawało mi się, że bezczelnie będzie żył 39 N i e ‑ F e l i e ton Ten smak słodko‑kwaśny towa‑ rzyszy mi od pew‑ nego czasu. Pojawia się na wszelkiego rodzaju biennale, triennale, wysta‑ wach zbiorowych w kraju i za granicą, przy oglądaniu wszel‑ kiego rodzaju prze‑ jawów twórczych w Internecie. Zanurzenie 1* Nieosiągalność ** Rzecz o uniwersalności poezji i malarstwa Grzegorz Sztwiertnia No, proszę sobie wyobrazić:/kwiecień albo maj/ (mmm… raczej maj), wieczór./Spotykam JT, jest pijany jak/świnia, a ja jestem trzeźwy/jak świnia. Idziemy na piwo./On – między morzem czerwonym wina a powrotem do domu./Ja – pomiędzy kłótnią/z jedną Ur. 1968 w Cieszynie. galerniczką a rozmową z drugą,/która być może także W latach 1987–1992 przemieni się w kłótnię./Co się wkrótce stało.///Sie‑ studiował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk i malował wiecznie. Jakby wbrew naturze i wielu przykładom z historii sztuki, jego obrazy nie traciły dzimy więc w knajpie,/(choćbym się nawet bardzo Pięknych w Krakowie skupił, nie pamiętam w jakiej)./On – pijany jak świ‑ w pracowni prof. Jerzego nia. A ja trzeźwy jak/świnia. Pijemy to piwo/i nagle Nowosielskiego. Od 2006 roku prowadzi pracow‑ nię interdyscyplinarną on, wskazując mi dwie kuratorki siedzące/przy sąsiednim stoliku, proponuje, byśmy/się do tych na jakości w miarę upływu czasu, tak jakby jego ciało, na Wydziale Malarstwa dwóch przysiedli, a ja mówię: Daj mi/spokój, ja nie intelekt i talent były na to odporne. To, co czyniło go krakowskiej ASP. Zajmuje mam ochoty./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/ wielkim, to także postawa, determinacja w wyborze własnej drogi, pewność tego wyboru, niezachwiana się malarstwem oraz tworzy instalacje, obiekty, wideo, performance. nieosiągalnym./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/ nieosiągalnym.///Pomiędzy kłótnią z jedną galer‑ wiara w słuszność własnego stylu, bez względu niczką/a rozmową z drugą,/która być może także się na czasy, bez względu na trendy, mody, głupotę, tan‑ przemieni w kłótnię,/(co się wkrótce stało),/ja to pier‑ detę i tani blichtr. Jego kotlet zawsze był świeży. dolę,/dziś jestem w nastroju/nieosiągalnym.///Więc Wielki Kucharz malarstwa nie żyje. rezygnuje. Rozmawiamy o czymś./O literaturze, być może nawet o czeskich aktorkach. Deszcz zaczyna padać./On trzyma się nieźle,/chociaż jest pijany jak Redakcja przeprasza za mylne świnia. Ja się nieźle trzymam,/chociaż jestem jak zamieszczenie okładki płyty świnia trzeźwy./I znowu on – wskazując te dwie, zespołu „Ballady i Romanse” pt. Zapomnij w poprzednim felieto‑ mówi:/Zobacz, to się nieźle składa, ich dwie i nas nie Darka Vasiny. Obok właściwa dwóch,/dosiądźmy się do nich. A ja, ja mówię: Nie okładka, projekt graficzny – Agata chcę,/nie, nie mam ochoty,/ja to pierdolę, dziś jestem Bartkowiak, na okladce wykorzy‑ w nastroju/nieosiągalnym./Ja to pierdolę, dziś jestem stano obraz Tomka Kowalskiego. (Chaos Managment Group s.c/ Ballady i Romanse) 2011 r. w nastroju/nieosiągalnym./Pomiędzy kłótnią z jedną galerniczką a rozmową z drugą,/która być może także się przerodzi w kłótnię,/(co się wkrótce stało),/ja nie 40 Wiadomości asp /55 To, że środowiska poetów (słowa, pojęcia i obrazy pisane) i mala‑ rzy (słowa, pojęcia i obrazy malo‑ wane) są od dłuższego czasu nie‑ przysiadalne, osobne oraz (poza nielicznymi wyjątkami) nic o sobie niewiedzące, jest dla tych środo‑ wisk niekorzystne.(...) Wydaje się (a ja jestem pewien), że Marcin Świetlicki, utrzymując liczne przy‑ jaźnie z malarzami, „jest tego całko‑ wicie świadomy i głęboko tym zanie‑ pokojony” (...). mam ochoty./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/ Rolling Stonesów). Z okazji wydania wszystkich jego nieosiągalnym.///Tak się zdarza czasami,/że jestem wierszy (Marcina, nie Billa) warto o tym pomyśleć: w nastroju/nieosiągalnym./Tak się zdarza zazwyczaj,/ w końcu malarze i poeci świadczą sobie liczne wza‑ że jestem w nastroju/nieosiągalnym./Siedzę sam jemne przysługi (choć wstydzą się do tego przyznać). przy stoliku/i nie mam ochoty/dosiąść się do was,/ Może najwyższy czas przemyśleć przypadek „szkoły choć na mnie kiwacie./Ja to pierdolę, dziś jestem nowojorskiej” ponownie? w nastroju/nieosiągalnym. Wnoszę o przyznanie tytułu doktora honoris causa To, że środowiska poetów (słowa, pojęcia i obrazy Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie panu Marci‑ pisane) i malarzy (słowa, pojęcia i obrazy malowane) nowi Świetlickiemu za jego ekumeniczne zasługi są od dłuższego czasu nieprzysiadalne, osobne oraz łączenia środowisk twórczych poetów i malarzy. (poza nielicznymi wyjątkami) nic o sobie niewie‑ dzące, jest dla tych środowisk niekorzystne. Przypa‑ dek amerykańskiego poety i krytyka sztuki Franka * Rozpoczynam nowy cykl Zanurzenia jako prze‑ O’Hary (1926–1966) (mam gdzieś jego wydany ciwwagę dla licznych Wynurzeń, których nieznośnie dawno temu zbiorek wierszy) pokazuje, że może ekshibicjonistyczna natura nadszarpnęła mi nerwy. być inaczej. Frank udowodnił, że poezja i malarstwo Zanurzenia będą próbą głębokich penetracji intry‑ mają więcej cech wspólnych niż się na ogół wydaje. gujących zjawisk oraz empatycznych zabiegów Wydaje się (a ja jestem pewien), że Marcin Świetlicki, na współczesnej kulturze. To ma ukoić moje nerwy. utrzymując liczne przyjaźnie z malarzami, „jest tego całkowicie świadomy i głęboko tym zaniepokojony” (za Billem Clintonem zapowiadającym koncert ** Parafraza wiersza M.Ś. Nieprzysiadalność z tomu 37 wierszy o wódce i papierosach (1996). 41 Dyplomy Do Damaszku Augusta Strindberga • Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa Fragment pracy dyplomowej • Kierunek: scenografia • Autor: Alicja Patyniak • Tytuł pracy: Do Damaszku Augusta Strindberga • Promotor: prof. ASP Małgorzata Komorowska • Recenzent: dr Barbara Stec Alicja Patyniak Jesteśmy w mieście. Przestrzeni syntetycznej, labiryn‑ o podświadomości Nieznajomego. Różowy pokój jest cie, którego nowe odsłony ukazują nam kolejne sytu‑ miejscem, do którego bohater pragnie powrócić, ale acje z przeszłości bohatera, miejsca, w które powraca, boi się, gdyż wie, że wróci tam po raz ostatni. Różowy by zamknąć za nimi drzwi. Scenografia rozwija się pokój nie istnieje. Jest wyobrażeniem, z którego, jak w przestrzeń komplikującego się stopniowo labi‑ z innych zmor przeszłości, Nieznajomy musi się uwol‑ ryntu, by w rezultacie utworzyć syntetyczne, puste nić, by znów tworzyć, doświadczać i czuć. wnętrze konotujące konstrukcyjnie pierwszą scenę, pozornie tworząc klamrę spektaklu ale już o innym natężeniu emocjonalnym i niosące inny komunikat. Barbara Stec Przestrzeń w opozycji do pierwszych obrazów pla‑ stycznych, jasna, otwarta i bezpieczna, zapowiada Sztuka, pisana przez Augusta Strindberga nowy rozdział w życiu bohatera. Dominują chłodne na przełomie XIX i XX w. (w 1898 r. była ukończona kolory i biel. Projekcje znikają. część I, w 1901 r. – część III, w 1904 – ogłoszona Zapala się światło robocze. Bohater wychodzi drukiem całość) została umieszczona przez autorkę drzwiami dla widowni. Konfrontacja z przeszłością, dyplomu w świecie z wyraźnymi odniesieniami umożliwia mu rozpoczęcie procesu niezależnej już do współczesności, w niejasno określonym, choć pre‑ autokreacji. Różowy pokój jest alegorią Idylli, która cyzyjnie zarysowanym architektonicznie i graficznie powstała w wyobraźni bohatera w oparciu o piękne wnętrzu. Wnętrze to ma dwa poziomy, zbudowane doświadczenie z przeszłości. Jego obecność czujemy jest ze ścian z tworzyw sztucznych lub stali, z żaluzji, podczas całego spektaklu, dzięki laserowym różowym schodów, krawędzi jako linii światła. W głębi znajduje konturom jeszcze nie powstałego wnętrza, z czasem się odmienna w fakturze i wyrazie ściana z drzwiami. bardziej dostrzegalnym przez ich eskalację. Bohater Wielość fragmentów wnętrza tworzy wrażenie chaosu, wchodzi z nimi w interakcję chcąc złapać, dotknąć, tak, że nie wiadomo, gdzie są granice wnętrza. nadepnąć wyświetlany kształt, ale ten gaśnie podczas każdej takiej próby. Całość konstrukcji jest bardzo starannie zapro‑ jektowana dla zmian poszczególnych scen. Ruchome Różowy pokój jest fragmentarycznie otwierany konstrukcje sprawiają, że wnętrze płynnie się zmie‑ na potrzebę innych scen, ulegając transformacji, nia, ma różną wielkość, jest bardziej zamknięte lub stając się elementem zawiłości labiryntu. Zderza‑ otwarte. W wielu scenach ściany pełne i utworzone jąc się z rozmaitymi obliczami id, w istocie prze‑ z żaluzji odbijają obrazy wielkiego miasta albo obrazy mierzamy wciąż spójną, choć rozbudowaną chro‑ z wyobraźni bohatera, zamazując jeszcze bardziej matycznie i światłocieniowo, encyklopedię wiedzy skalę i realną architekturę. 42 Wiadomości asp /55 Tak zaprojektowana scenografia działa jak sprawna maszyneria, przekształcająca jedno wnętrze w wiele różnych miejsc akcji. Widać, że jest to wciąż to samo wnętrze – świat bohatera. Autorka nazywa ten świat stanem umysłu bohatera. Tak też odczy‑ tuję w zaprojektowanych formach intencje pani Ali‑ cji. W moim odczuciu jest to zamiar przeprowadzony konsekwentnie, czytelnie, choć znaczenie i symbolika elementów tego świata, np. tak ważnych dla autorki różowych, świetlnych linii, ujawniające się w trak‑ cie trwania akcji, mogą być różnie odczytane przez widzów. Uzasadnienie tych form w głębokiej ana‑ lizie psychologii stanu Nieznajomego, odnoszonej do współczesnych zagrożeń osobowości jest tak osobi‑ ste, że może stwarzać w czasie spektaklu w jego odbio‑ rze rodzaj niezrozumienia i intelektualnego napięcia. (…) Kostiumy są współczesne, na tle scenografii wyglądają naturalnie. Można wyobrazić sobie tak ubranych ludzi na współczesnej ulicy Krakowa. Jed‑ nak kostiumy te są wymyślone w ścisłym związku z interpretacją postaci przez panią Alicję. Najbar‑ dziej przylegający do zaproponowanego świata sztuki 43 Dyplomy Szklana menażeria Tennessee Williamsa Fragment pracy dyplomowej • Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa • Kierunek: scenografia • Autor: Justyna Eliminowska • Tytuł pracy: Szklana menażeria Tennessee Williamsa • Promotor: prof. ASP Małgorzata Komorowska • Recenzent: dr Andrzej Witkowski Justyna Elminowska Szklana menażeria Tennessee Williamsa to historia pewnej rodziny, wycinek kilku dni z życia Wingfiel‑ dów. To, co widzimy na scenie jest wspomnieniem i nie jest realistyczne. Wspomnienie jest przecież czymś poetyckim. Pomija niektóre szczegóły, inne wyolbrzymia — zależnie od tego, jak mocno jesteśmy z nimi emocjonalnie związani. To wędrówka Toma, powrót do domu, z którego nigdy się nie wydostał. Nie wiemy gdzie jest. Wypowiada tekst tuż przed oczami i do charakteru postaci wydaje mi się kostium Pani. widza, w świetle publiczności. Nie ważne gdzie jest. On tłumaczy, kim jest Ewa – Ingeborga w świecie Niezależnie od miejsca i czasu ciągle jest w dusznym Nieznajomego. mieszkaniu, w którym żył ze swoją sfrustrowaną Pani Alicja Patyniak opanowała bardzo dobrze matką Amandą i siostrą kaleką — Laurą. warsztat projektowania scenografii, który pozwala Tom odtwarza kilka dni z przeszłości, powołuje na jednoznaczne i czytelne przedstawienie pomysłu do życia teatralny świat przedstawienia. Stara się aż do technicznej koncepcji wykonania. nim sterować. Obserwuje sytuację z dwóch pozio‑ Eksplikacja jest osobistą i logicznie przeprowa‑ mów — z wnętrza domu oraz z zewnątrz. Jednak bar‑ dzoną analizą utworu o dużej mocy intelektualnej. dzo szybko orientuje się, że powołane przez niego Wyjaśnione tu zostają znaczenia użytych form. Jest postaci wymykają się spod kontroli. Przestaje nad to rzetelne uzasadnienie przyjętej koncepcji. nimi panować, a dystans do przeżywanych wydarzeń Dzięki osobistemu odczytaniu utworu i intelek‑ też zaczyna być niemożliwy. Bolesna prawda przeszło‑ tualnej przenikliwości pani Alicji powstała praca ści żyje własnym życiem. Kluczową postacią okazuje konsekwentna i bardzo oryginalna. się Jim, gość, na którego ciągle czekali. Konfrontacja 44 Wiadomości asp /55 oczekiwań z rzeczywistością, nagłe obnażenie każ‑ Justyna jest jego współtwórcą. Zarówno przestrzeń dej z postaci przyniesie cios, po którym niełatwo się zaproponowana przez magistrantkę, jak i kostiumy podnieść. stanowią integralny składnik przedstawienia. Sztuka Scena odwiedzin gościa jest sceną, którą Tennessee Williamsa Szklana menażeria to typowy Tom po latach ciągle ma przed oczami, blizną, która tekst dramatyczny nurtu realizmu poetyckiego się nie goi. Zostają w tym obrazku wszyscy, łącznie i w taki sposób zwykle grywany na całym świecie z Jimem. Nikt nie wychodzi. Drugim ważnym pozio‑ od osiemdziesięciu lat. mem jest motyw filmu. Kino jest czymś, co naturalnie Nowatorstwo kaliskiego spektaklu nie polega przeplata się z odgrywanymi fragmentami czy szcząt‑ w tym konkretnym przypadku tylko na przeniesieniu kami przeszłości. Właściwie Tom funkcjonuje na gra‑ we współczesne realia, ale na realizacji w duchu teatru nicy dwóch równoległych światów. W jego wspomnie‑ postdramatycznego, gdzie przestrzeń i kostiumy nie niach prawda miesza się z fikcją. Na zwykłe domowe stanowią tylko oprawy plastycznej ale staja się aktyw‑ historie nakładają się historie hollywoodzkich super‑ nym uczestnikiem narracji. Hans‑Thies Lehmann, bohaterów. Przestrzeń jest przeskalowanym regałem główny teoretyk teatru postdramatycznego, podkre‑ z kolekcją Laury. Jednak zamiast szklanych figurek śla, że performatyka jest jedna z naczelnych idei tego są zmultiplikowane pluszowe koniki. I nie ma wśród nowego sposobu odczytywania scenicznego dramatów. nich jednorożca. Jego należy poszukać w bohaterach. Ogromny regał, który staje się głównym miejscem akcji a także miejscem przebywania, wyczekiwania postaci dramatu, realizuje poetycką metaforę zawartą Andrzej Witkowski w tytule. Nadwrażliwcy nie mogący odnaleźć się w realnym świecie, bezpiecznie czują się tylko tam, Praca dyplomowa pani Justyny Elminowskiej została gdzie życie nie stawia im wyzwań, stają się ekspona‑ zrealizowana w teatrze w Kaliszu, co stanowi jej nie‑ tami. Dodatkowym, a myślę, że w rezultacie nadrzęd‑ wątpliwy walor, ponieważ widząc gotowy spektakl nym walorem znaczeniowym regalu, jest fakt, że nar‑ mogłem przekonać się w jak znacznym stopniu Pani ratorem jest Tom, pracownik magazynu obuwniczego 45 i to w tej nudnej scenerii półek magazynowych snuje opowieść o swoim banalnym, nieudanym życiu nie‑ zrealizowanego poety i podróżnika. Kostiumowe cytaty, klisze kinowe z pop‑kultury, bardzo zręcznie dopełniają zamysł przestrzenny, a także oprawę muzyczną spektaklu. Służą również aktorom, specyficznie prowadzonym przez reżysera, który unika postaciowania i relacji psychologicznych. Tak ukostiumowane postacie stają się bytami nieza‑ leżnymi i paradoksalnie stanowią koherentną całość pomimo wrzaskliwej różnorodności.(…) 46 Wiadomości asp /55 Dyplomy Dziubaukowo Fragment pracy dyplomowej • Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby Marta Kuliga • Autor: Marta Kuliga • Tytuł pracy: Dziubaukowo […] Do dużego szklanego naczynia wkładałam odpo‑ • Promotor: prof. ASP Józef Murzyn wiednie elementy, dodawałam odpowiednią zalewę • Recenzent: dr Mariusz Front i zatykałam szczelnie korkiem. Gotowy przetwór można odstawić na półkę. To tak, jakbym zamary‑ nowała pewną myśl. Zakonserwowała wizualizację Obrazuje inny temat formalny i przedstawia inny marzenia, które już się nie zepsuje. Nie zostanie zapo‑ zestaw przedmiotów. mniane i nie ulegnie degradacji. W takim stanie może przetrwać nienaruszone długie lata. Formy są dobrane przede wszystkim pod kątem atrakcyjności i wyjątkowości. Oprócz tego na ich Dziubaukowo to cykl dziewięciu przezroczystych wybór miał wpływ aspekt tematyczny i stylistyczny. form (liczba może się powiększyć) o obłym kształ‑ Elementy te tworzą jak gdyby moją osobistą ikonogra‑ cie, przypominającym jajo. Mogą funkcjonować fię. Bąble zawierają w sobie odzwierciedlenie mojej jako zestaw lub w dowolnych kombinacjach, także specyficznej wrażliwości estetycznej. Budują skon‑ osobno. Zewnętrzne formy szklane są takie same, densowany wizerunek sposobu, w jaki postrzegam różnią się jedynie zawartością. Każda ze szklanych świat wizualny. Elementy występujące w tej pracy form ma 40 cm długości i 25 szerokości. Zatkane są odzwierciedleniem mojego zbioru „inspiracji”, nie są silikonowymi korkami. W środku znajdują się jest to więc uniwersalny zbiór, tylko bardzo subiek‑ elementy wykonane ze styroduru, metalu i plastiku, tywny. Wybrałam je na zasadzie intuicyjnej, dla‑ pokrytego akrylem i różnymi utrwalaczami. Małym tego elementy te niekoniecznie są ze sobą logicznie formom rzeźbiarskim towarzyszą kolorowe brokatowe powiązane. Zgrupowałam je w umowne kategorie: drobinki. Szklane naczynia wypełnione są zakonser‑ „Jadalne”, „Leśne”, „Podwodne”, „Bajkowe”, „Słod‑ wowaną wodą destylowaną. Dopełnienie pracy prze‑ kie”, „Cyrkowe”, „Żywotne”, „Praktyczne” i „Tęczowe”. strzennej stanowi film o tym samym tytule, stworzony Wymienione nazwy nie są istotne dla wymowy na bazie elementów zawartych w pracy. Film ten jest tej pracy. Mają zadanie pomocnicze i porządkujące. animacją poklatkową, pełni rolę wizualizacji towa‑ Są to jak gdyby zbiory sentymentalne. Niektóre przed‑ rzyszącej rzeźbie. mioty niosą ze sobą samodzielną historię. Na przy‑ Formy, które przypominają bąble, swoją kon‑ kład „Żółta łódź podwodna” jest odbiciem wrażenia, strukcją i zasadą nawiązują do popularnego bibelotu jakie 10 lat temu zrobił na mnie film. Kotwica i flaga – szklanej kuli, w której pływają śnieżne drobinki. piracka są odzwierciedleniem marzenia o morskich Te kule zamykają w sobie miniaturowy świat, coś podróżach. Robot nawiązuje do mojej wcześniej‑ na kształt marzenia i podobnie jest z moimi bąblami. szej pracy, stworzonej z części znalezionych w piw‑ Każdy z nich zawiera w sobie odrębne środowisko. nicy mego dziadka. Cyrk przywołuje czar taboru 47 i cygańskiego życia. Bębenek nawiązuje do Blasza‑ (...) Twórczyni światów w szklanych kulach two‑ nego bębenka, a kręgiel do Big Lebowskiego. Także rzy umowne ich kategorie, np. „Jadalne”, „Podwodne” postaci z ważnej dla mnie książki Przedziwna historia czy „Cyrkowe”. Każdy z tych wyodrębnionych światów o zbójniku Ondraszku, jak Pulcheria Chybidziura, Uto‑ wyobraźni ma swoją specyfikę, autonomię, symbolikę. piec i diabeł Rokitka. Brakować może zatem różnorodnego kształtowania formy, użycia odmiennego materiału czy bogatszych Mariusz Front kolorystycznych kontrastów. Marta Kuliga pracę zaczyna od próby zwerbalizo‑ porównałbym do tworzenia wyspecjalizowanej kolek‑ Pracę o enigmatycznej nazwie Dziubaukowo 48 wania pewnego manifestu, istoty swojej twórczości. cji. Zbiory składają się z wielu drobnych przedmiotów. Dokładnie precyzuje cel, do którego zmierza, two‑ Są to syntetyczne reprezentacje rzeczy, które każdy rząc swoje dzieła, jak i w jasny sposób określa zasady potrafi zidentyfikować. Pomimo ich znaczeniowego i normy wyznaczające jej proces twórczy. Dystansuje zróżnicowania, autorka operuje zrozumiałym, konse‑ się od publicystyki, dramatyzmu i powagi. Jak sama kwentnym kodem. Wszystkie obiekty mają czytelną, pisze – jest jej bliski ludyczny charakter sztuki. Myślę, spójną stylistyczną formę. W kolekcjach tych rze‑ że w tym wyznaniu zawarta jest pewna przewrotność czy pojęcia, zjawiska, symbole występują obok sie‑ natury rzeźbiarki. Bliskie ludyczności jest stwier‑ bie. Wyglądają jak przedmioty, które zapodziały się dzenie, że treść pracy bierze swój początek w for‑ w kieszeni właścicielki. Pomieszały się i teraz tworzą mie. Artystka nie traktuje jednak formy jako środka dla siebie nawzajem nowe, ciekawe, czasem zagad‑ wyrazu, którym operuje tylko pod wpływem niejasno kowe konteksty.(...) Marta kategoryzuje te przed‑ określonej intuicji czy przeczuć. mioty i wkłada do habitatów reprezentujących jej Na początku procesu twórczego padają pytania skojarzenia, wspomnienia z dzieciństwa, marzenia, o sens i estetykę formy oraz o to, jak powinien kształ‑ fragmenty snów. Mam nadzieję, że artystka dopuści‑ tować się ten proces, by jego wynikiem nie okazał łaby rekonfigurację tych zbiorów w celu stworzenia się banał. Wydaje mi się zresztą, że Marta Kuliga nowych systemów i kontekstów. zbyt asekuracyjnie zastrzega, że pewna trywiali‑ Nie mogę zgodzić się z konkluzją autorki, że piklo‑ zacja i ironia jest środkiem do zdystansowania się wanie i odstawienie na półkę pomoże przetrwać od swoich poczynań. Pisze, że unikanie przez nią marzeniom i myślom. Rzeczy, które tak nazywamy powagi i zaangażowania w tematykę projektu wiąże i pojmujemy, powinny trwać w innych przestrze‑ się z przekroczeniem kompetencji artystycznych. Czy niach. Zastrzegam przy tym, że ja bardzo lubię pikle. rzeczy nazywane „poważnymi” tworzone są tylko Te również mi smakują. Są apetycznie, lekko przy‑ przez twórców kompetentnych? A z drugiej strony, gotowane i urozmaicone. Przetrwała w nich świe‑ twory lekkie, ironiczne, barwne, komiksowe wskazują żość tego, z czego powstały: wyobraźni, wrażliwości na niekompetencję? i inspiracji artystki. Wiadomości asp /55 Dyplomy Przestrzenie niczyje After Darkness • Praca dyplomowa na Wydziale Grafiki • Katedra Filmu Animowanego, Fotografii i Mediów Cyfrowych • Autor: Matylda Bukaczewska „Give light and the darkness will disappear • Tytuł pracy: Przestrzenie niczyje. After Darkness of itself” • Promotor: prof. ASP Agata Pankiewicz („Wpuść światło, a ciemność sama zniknie”). • Recenzent: dr hab. Stanisław Jakubas Erasmus Matylda Bukaczewska Z olbrzymiego kompleksu fabryki pozostał tylko jeden budynek. To ten budynek staje się bohaterem Kodak Canada Inc., znana też jako Kodak Heights, opowieści fotograficznej. Jak przyznaje autorka, ten synonim fotografii i legenda przemysłu fotograficz‑ temat został wybrany z szeregu innych, które nie nego, produkowała dziennie 350 km 35‑milimetro‑ spełniły jej oczekiwań. wej błony fotograficznej. W 2004 r. Kodak ogłosił Pokonując trudności techniczne i administra‑ zamknięcie swojego kompleksu przy Eglinton Avenue cyjne – zakaz wstępu – Pani Matylda spędza w tym 3500 w Toronto, szokując społeczeństwo Mount Den‑ opuszczonym budynku wiele godzin i dni, usiłując nis, miasto, prowincję. Powód – digital revolution – przy pomocy aparatu, statywu i światła wydobyć spe‑ cyfrowa rewolucja. Firma z ponad 100‑letnią historią cyficzny charakter tego miejsca. nagle zniknęła z mapy przestrzennej miasta. Chroniony aktem prawnym zabytkowy budynek Fotografia zawsze operuje realnością – konkretem. Realność tego, co widzi obiektyw, jest jak skorupa nr 9 to widok, który szokuje nie tylko społeczność pokrywająca to, co widzi żywe ludzkie oko. Na bazie Mount Dennis, ale każdego, kto pojawi się w okolicy. tej różnicy tworzy się koncepcja artystyczna, buduje Smutny to widok, szczególnie dla tych, którzy tu kie‑ się indywidualne spojrzenie na temat. Pani Matylda dyś pracowali. Kodak był dla nich drugim domem, rychło przekonuje się, że inni fotograficy już eks‑ panowała tu zawsze rodzinna atmosfera, bardzo cie‑ ploatowali to miejsce, zatrzymując się na granicy pło wspominają te czasy. dokumentu. Stawia sobie zadanie przekroczenia tej After Darkness to fotograficzna rejestracja zde‑ konstruowanej przestrzeni miejskiej. Refleksja nad naturą i złożonością świata, gdzie wszystko ma cha‑ rakter przyczynowo‑skutkowy. Stanisław Jakubas Temat fotografii dotyczy instytucji wpisanej całym swoim jestestwem w historię i rozwój technologii fotografii – firmy Kodak. Materiały produkowane w firmie uzyskały najwyższą jakość dostępną w tej technologii. Światowy gigant nagle znika. Powodem jest rozwój nowych technik cyfrowych. Rewolucja w fotografii. 49 Jeden obraz naświetlany jest partiami i wielokrot‑ nie. Taka metoda pozwala autorce kształtować obraz fotograficzny według własnej koncepcji i celów arty‑ stycznych. Zdjęcie nie jest już tylko dokumentem, ale czymś więcej. Granica realności zostaje przekroczona. Zdjęcia powstałe z twardej rzeczywistości zamieniają się w kompozycje emanujące wymowną ciszą czasu spełnionego, czasu zamkniętego. Materia nasycona jest wymownym tonem mroku i światła, urodą złusz‑ 50 granicy. Aby tego dokonać, jest zmuszona przeorga‑ czonej farby i tajemniczą zachętą uchylonych drzwi. nizować warunki procesu fotografowania. Starannie Pusta przestrzeń zamknięta w tych zdjęciach staje się wybiera punkt, z którego robione jest zdjęcie. Usta‑ gęsta. Można mówić wręcz o warstwach przestrzeni – wia ten punkt tak, aby każdy element w kadrze, nie każda ze swoim piętnem – odmiennie prezentujących wyłączając przestrzeni pustych, pełnił jakąś rolę, był swoje walory estetyczne. potrzebny i związany z całością. Zaczyna się kom‑ Zdjęcia te zbliżają się swoją formą do grafik wyko‑ ponowanie struktury obrazu. Nie jest to już tylko nanych w technice wklęsłodruku. Emanują ciszą wycięty z innej całości kadr. i opuszczeniem, dotyczą wszak czasu przeszłego. Pokonanie ciemności panujących we wnętrzach Jedyne zdjęcie zrobione z zewnątrz budynku wymaga użycia specjalnego oświetlenia. Autorka wygląda jak pożegnanie. Starannie komponowane odkrywa tutaj nowe możliwości. Nie posługuje się z równie starannie wybraną porą dnia i warunkami tylko lampą błyskową. Światło zostaje tak zorgani‑ oświetlenia, kolorystyką i wyczuwalną gęstością zowane, że matryca jest naświetlana wielokrotnie, powietrza, stapia się w jedno z aurą wnętrz. Jest zdjęcie jest wręcz malowane wieloma światłami. pożegnaniem fabryki, pożegnaniem Kodaka. Wiadomości asp /55 W y s ta w y Kartka z podróży – czyli kilka spostrzeżeń z wystawy Najlepsze Dyplomy Akademii Sztuk Pięknych 2011 Łukasz Konieczko najlepiej ocenieni, z którymi wiąże się najwięk‑ Osoby, które na przełomie lipca i sierpnia odwie‑ bo konfrontując poszczególne artystyczne osobowości sze nadzieje. To uczelniane wskazanie jest istotne, Ur. 1964 w Krakowie. W latach 1984–1990 studio‑ dziły Gdańsk miały okazję zobaczyć trzy ekspozycje można równocześnie zobaczyć co rekomendują naj‑ prezentujące wybór najlepszych prac dyplomowych większe uczelnie artystyczne w naszym kraju, czym z sześciu uczelni artystycznych. Swoich dyploman‑ chce się pochwalić na wystawie o przeglądowej, ogól‑ tów zaprezentowały Akademie z Gdańska, Katowic, nopolskiej formule. Krakowa, Łodzi i Wrocławia oraz Uniwersytet Arty‑ Mam nadzieję, że nie naruszę tajemnicy obrad styczny z Poznania. Przegląd, który równocześnie jest jury zdradzając, że w odróżnieniu od zeszłorocznej konkursem z „przyzwoitymi” nagrodami – główna edycji, w tym roku zabrakło ewidentnego lidera. Juro‑ w Krakowie (dyplom w pra‑ Nagroda Rektorów to ponad siedemnaście tysięcy rzy mieli różnych faworytów, toteż można powiedzieć, cowni doc. Zbigniewa złotych (brutto), druga fundowana przez Ministra że ostateczny werdykt był wynikiem pewnego kom‑ wał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych Grzybowskiego). Działalność pedagogiczną w macierzystej uczelni roz‑ Kultury i Dziedzictwa Narodowego to piętnaście promisu. Czwórka laureatów, czyli zdobywcy naj‑ tysięcy, a dwie pozostałe nagrody również warte ważniejszych, regulaminowych nagród pieniężnych począł w 1990 roku; jest są uwagi (obie po osiem tysięcy) – daje możliwość szczęśliwie wywodzą się z różnych uczelni (Gdańsk, profesorem na Wydziale zobaczenia najmłodszego pokolenia dyplomowa‑ Wrocław, Katowice, Kraków) co szczególnie dobrze nych artystów, którzy ukończyli studia w dyscypli‑ wygląda w pokonkursowym protokole. W dodatku roku pełni funkcję prorek‑ nie artystycznej – sztuki piękne. Dla gorzej zorien‑ najpopularniejsze kierunki dość proporcjonalnie tora ASP. towanych w uczelnianej nomenklaturze dodam, zaznaczyły swoją obecność w grupie finalistów (trzy Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Od 2008 że „sztuki piękne” obejmują kierunki: malarstwo, osoby reprezentowały malarstwo, po dwie grafikę grafika, rzeźba, scenografia, intermedia oraz eduka‑ i rzeźbę, a jedna scenografię) i nie był to wynik kal‑ cja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych. Warto kulacji jurorów. nadmienić, że kierunki projektowe od zeszłego roku Najbardziej prestiżową Nagrodę Rektorów otrzy‑ mają bliźniaczą imprezę, która zwykle na początku mała Emilia Wojszel (malarstwo) z gdańskiej ASP września odbywa się w Katowicach. za zestaw obrazów i obiektów pod wspólnym tytu‑ Wystawa „Najlepsze Dyplomy” ma stały, spraw‑ łem „Nie wiem dlaczego, ale nie lubię różu ani fio‑ dzony scenariusz, choć w tym roku wprowadzono letu w obrazach”. Muszę się przyznać, że osobiście pewne zmiany w regulaminie konkursu – do tego‑ orędowałem innym propozycjom. Malarski pomysł, rocznej wystawy można było zgłosić jedynie dyplomy bardzo jednoznaczny i oszczędny w środkach, uzu‑ magisterskie (w zeszłym roku dopuszczone były pełniony jest przestrzennymi eksponatami, a może również dyplomy licencjackie), każdy ośrodek mógł nawet tworzy rodzaj przestrzennej aranżacji (zamysł zaproponować maksymalnie cztery osoby wybiera‑ ten czytelniej pokazuje fotografia zamieszczona jąc według własnego uznania tych, którzy zostali w katalogu wystawy). Parafrazując oryginalny tytuł 51 ↑ Monika Łukowska z ASP we Wrocławiu – nie wiem dlaczego, ale moje oczekiwania wobec obrazu są nieco większe, choć szanuję prostotę i formalną jednorodność oraz szczególny rodzaj ekspresji, który moim zdaniem, w tym przypadku, lepiej eksponuje się w pojedynczym obrazie niż w rozbudowanym zestawie, w którym można było odczuć pewną monotonię. Myślę, że naturalny i zro‑ zumiały zgiełk zbiorowej wystawy przytłumił klimat tej ekspozycji i utrudnił szukanie związków pomię‑ dzy obrazami a wspomnianymi już przestrzennymi obiektami. Jestem bardzo ciekaw jak rozwinie się artystyczna osobowość autorki, jak rozbuduje swój malarski świat? Wyrazistość i determinacja w dzia‑ łaniu – to cechy bardzo pomocne w artystycznym fachu. Mocne, klarowne działanie zaprezentowanych ↑ Emilia Wojszel z ASP w Gdańsku przez Emilię Wojszel obrazów jest ich ewidentnym walorem, a werdykt jury dowodzi, że jej twórczość potrafi zjednać sobie zwolenników. Bardzo interesującą pracę przedstawiła absol‑ wentka wrocławskiej uczelni, Monika Łukowska (grafika), która otrzymała Nagrodę Ministra Kul‑ tury i Dziedzictwa Narodowego. Praca zatytułowana „Chaos i porządek w sztuce Wschodu i Zachodu” 52 Wiadomości asp /55 ← Agnieszka Ciszewska z UAP w Gdańsku to zestaw jednobarwnych grafik, które gęstością najlepiej ocenionych walczyło o nagrody. W finałowej i spontanicznością gestu bardziej przypominają rywalizacji najlepiej poradził sobie Wojciech Sobczyk monochromatyczne malarstwo informel niż graficzne (grafika), którego praca zatytułowana „Teatr pamięci” struktury. Użycie nietypowych podkładów, takich jak otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska (dwie metalowa blacha czy przeźroczysta folia, pozwoliło pozostałe osoby otrzymały wyróżnienia honorowe). stworzyć intrygujące konteksty. Artystyczna wyobraź‑ Opisanie pracy Wojciecha Sobczyka nie jest nia, wyczucie materii działania, warsztatowa biegłość sprawą prostą, daleko wykracza ona poza ramy grafiki to cechy, które dobrze wróżą na przyszłość. warsztatowej w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, Kolejną nagrodzoną jest dyplomantka katowic‑ jest raczej zbiorem „eksponatów”, które konstruują kiej Akademii Sztuk Pięknych, Marzena Rakoniew‑ szczególny świat wspomnień budując intymną opo‑ ska (malarstwo), która za pracę pod tytułem „W pry‑ wieść o przeszłości, o śladach jakie pozostawia ona watnych miejscach” otrzymała Nagrodę Marszałka w naszej pamięci. Tytułowy „teatr” bardzo trafnie Województwa Pomorskiego. To najbardziej klasyczna oddaje przesłanie tej wieloelementowej ekspozycji, propozycja spośród nagrodzonych. Obrazy, w których w której poszczególne elementy biorą na siebie rolę ważną rolę odgrywa „opowieść” odmalowana z dużym rekwizytów, które zaskakująco aranżują przestrzeń, realistycznym zacięciem, oddziaływają mroczną, a co ważniejsze, również naszą wyobraźnię. może nawet tajemniczą atmosferą. W obrazach tych Podobne spostrzeżenia można mieć przy pracy można odnaleźć echa „wielkich realistów”, tych Marty Kuligi (rzeźba), której wodne mini‑światy ujaw‑ dawnych jak Georges de La Tour, ale również tych niają zaskakujące zderzenia rzeczywistych przedmio‑ współczesnych jak Eric Fischl. Czy jest to wynik fascy‑ tów z ich zdeformowanymi powiększeniami tworząc nacji? Przypadek? A może świadoma próba szukania jakąś dziwną mieszankę iluzji i realności. Szklanym, ciągłości i dialogu? jajopodobnym obiektom towarzyszyła projekcja video Tych odniesień, mniej lub bardziej ewidentnych, oparta na podobnym zamyśle, wpół realna, wpół można by na wystawie odnaleźć zdecydowanie więcej. animowana, pozostawia podobne odczucie dwóch Czy takie związki są przeszkodą? Wszystko zależy światów z pozoru odległych ale komplementarnych. od tego jak bardzo są w stanie zdominować przekaz. Warto dodać, że autorce udało się zbudować spójną Paradoks polega na tym, że im bardziej artyści eks‑ i przekonywującą całość, co w przypadku tak odle‑ ponują własną odmienność, tym chętniej próbuje im głych światów (film i rzeźbiarskie obiekty) nie jest się przypisać artystyczne powinowactwa. Może to zabrzmi jak autoreklama, ale krakowska „reprezentacja”, na tle pozostałych uczestników, wypa‑ sprawą łatwą i często prowadzi do powstania dość przypadkowych zestawów. Ostatnia wyróżniona praca Kamili Grzybowskiej dła bardzo korzystnie o czym świadczy fakt, że aż trzy (scenografia), podobnie jak omówione poprzednio, z czterech zaprezentowanych na wystawie prac dyplo‑ również wciąga widza w misternie wyreżyserowany mowych przeszło do ścisłego finału i w gronie ośmiu świat. W tym przypadku zadanie scenografa, kreatora 53 ↑ Marta Kuliga z ASP rzeczywistości na użytek fabularnej narracji, jest finału (wszyscy otrzymali nagrody lub wyróżnie‑ w Krakowie, (dyplom szczególnie trudne, bo ograniczone przesłaniem nia), mogą dumnie podnieść głowy. Mam nadzieję, utworu. To, że tak specyficzna praca została prawie że sukces doda im skrzydeł i ułatwi realizację arty‑ przez wszystkich zauważona i zaliczona w poczet stycznych zamierzeń. autorki jest prezentowany na stronach 47–48) tych najlepszych jest dużym osiągnięciem; oby Okres uczelnianej inkubacji dobiegł końca. Czy zaowocowało to równie udanymi realizacjami teraz, pozbawieni akademickiego parasola (a może w przyszłości. Osobiście naszym dyplomantom szczerze gratu‑ 54 uczelnianej smyczy?), nasi dyplomanci poczują się wreszcie wolni? A może kłopotliwie wolni? luję. Udało im się stworzyć dojrzałe, wyraziste i orygi‑ Przyszłość szybko zweryfikuje studenckie ran‑ nalne prace. Wszystkie krakowskie dyplomy, również kingi, oceny i tęsknoty, w ich miejsce pojawią się nienagrodzona praca Marty Antoniuk (malarstwo) nowe, często, o wiele bardziej złożone. Życie pisze zatytułowana „Fałsz – iluzja – prawda” łączy jedna różne scenariusze, zwykle chcemy się widzieć cecha, która moim zdaniem warta jest podkreślenia. w tym szczęśliwym. Niestety, żadna szkoła nie Zaprezentowane prace niosą w sobie bardzo osobiste, uzbroi nikogo w oręż gwarantujący sukces, żaden ale nie hermetyczne światy. Niezależnie od istotnych certyfikat nie rozwieje wątpliwości. Jedynym różnic w konwencji, poetyce, technologii, przyciągają słusznym drogowskazem jest zawołanie, by podą‑ uwagę i zmuszają do bardzo intensywnego odbioru. żać własną drogą. Konkursowe werdykty zwykle budzą dyskusje Publiczne prezentacje są istotną częścią artystycz‑ i kontrowersje i to zarówno wśród widzów jak i juro‑ nej profesji, możliwość skonfrontowania swojej twór‑ rów, nie mówiąc o autorach, którzy z pewnością mają czości w grupie wyselekcjonowanej elity jest warto‑ prawo reagować najbardziej emocjonalnie. Niestety ścią samą w sobie, gdański przegląd z pewnością jest żeby ktoś mógł wygrać, ktoś inny musi przegrać. ważnym miejscem na artystycznej mapie i niech nim Mam nadzieję, że młodzi artyści podejdą do sprawy pozostanie. Najbliższe lata pokażą, czy młode talenty z profesjonalnym chłodem, z pewnością grupa wykorzystają swój potencjał stając się ważną częścią ośmiu laureatów, którzy weszli do konkursowego artystycznej sceny. Wiadomości asp /55 Niestety żadna szkoła nie uzbroi nikogo w oręż gwarantujący sukces, żaden certyfikat nie rozwieje wątpliwości. Jedynym słusznym dro‑ gowskazem jest zawoła‑ nie, by podążać własną drogą. Najlepsze Dyplomy 2011 Po raz trzeci gdańska Akademia Sztuk Pięknych pod‑ → Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Naro‑ jęła się organizacji wystawy prezentującej najlepsze dowego (w wysokości 15 tys. zł) otrzymała Monika prace dyplomowe. Wszystkie zaproszone uczelnie Łukowska z ASP we Wrocławiu (promotor prof. Paweł – Akademie Sztuk Pięknych z Gdańska, Katowic, Kra‑ Frąckiewicz, prof. Eugeniusz Get‑Stankiewicz). kowa, Łodzi, Warszawy i Wrocławia oraz Uniwersytet → Nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego Artystyczny z Poznania – zgłosiły do konkursu 25 (w wysokości 8 tys. zł) otrzymała Marzena Rako‑ prac dyplomowych. W tym roku prezentowane były niewska z ASP w Katowicach (promotor Zbigniew kierunki: malarstwo, rzeźba, grafika warsztatowa, Blukacz prof. ASP). scenografia oraz edukacja artystyczna w zakresie → Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska (w wyso‑ sztuk plastycznych (każda uczelnia mogła do kon‑ kości 8 tys. zł) otrzymał Wojciech Sobczyk z ASP kursu wytypować maksymalnie 4 prace dyplomowe w Krakowie (promotor prof. Stanisław Wejman). zrealizowane w ramach dyscypliny artystycznej „sztuki piękne”). wyróżnienia honorowe następującym osobom: Aleksandrze Bajer z ASP w Katowicach (promotor zycja również została zorganizowana w trzech miej‑ prof. Kazimierz Cieślik), Annie Bujak z ASP we Wro‑ scach: w oddziale Muzeum Narodowego w Gdańsku cławiu (promotor prof. Christos Mandzios), Kamili w Zielonej Bramie, w Gdańskiej Galerii Miejskiej przy Grzybowskiej z ASP w Krakowie (promotor Małgo‑ ul. Powroźniczej oraz w galerii gdańskiej ASP. rzata Komorowska prof. ASP) oraz Marcie Kulidze, Na posiedzeniu w dniu 21 VII jury pod przewod‑ również z ASP w Krakowie (promotor prof. Józef nictwem Rektora ASP w Gdańsku, prof. Ludmiły Ostro‑ Murzyn prof. ASP). Dodatkowo Rektor naszej uczelni górskiej, postanowiło przyznać następujące nagrody: przyznał nagrodę Agnieszce Ciszewskiej (promotor → Nagrodę Rektorów Akademii Sztuk Pięknych z ASP w Gdańsku (promotor prof. Jerzy Ostrogórski). w Krakowie Jury konkursu postanowiło przyznać również Na wzór zeszłorocznej edycji tegoroczna ekspo‑ (w wysokości 17,5 tys. zł) otrzymała Emilia Wojszel ↑ Wojciech Sobczyk z ASP prof. Józef Petruk) z UA w Poznaniu. Wszystkim laureatom składamy serdeczne gratu‑ lacje i życzymy dalszych sukcesów! 55 We y is sta s w 20 y10 European Forum of History and Arts 2011, Krzyżowa → Projekt Dyslokacja – Katedra Intermediów → European Forum of History and Visual Arts Interdyscyplinarna i międzynarodowa „Mobilna uczelnia” → 10–21 IV 2011 r. Krzyżowa Antoni Porczak Patronat honorowy nad programem objęli Hans‑Die‑ trich Genscher (Niemcy) oraz Władysław Barto‑ szewski (Polska). W przedsięwzięciu wzięło udział w sumie 14 uczelni: 1. Fachhochschule Trier, Niemcy; 2. Universität Trier, Niemcy; 3. Universität des Saar‑ landes, Saarbrücken, Geschichte, Niemcy; 4. Uni‑ versity College Dublin, Irlandia; 5. National College of Art & Design Dublin, Irlandia; 6. École Supérieure d’Art de Lorraine, Metz, Francja; 7. Akademia Sztuk Pięknych, Kraków, Polska; 8. Akademia Sztuk Pięk‑ nych, Gdańsk, Polska; 9. Uniwersytet Opolski, Insty‑ tut Historii, Opole, Polska; 10. Uniwersytet Opolski, Instytut Sztuki, Opole, Polska; 11. Academie Royale d’Art de Liège, Belgia; 12. Universitait du Luxembourg, Luksemburg, Luksemburg; oraz gościnnie: 13. École Professionelle d’Art de la Ville de Paris, Francja; 14. Concordia University, Montreal, Kanada. Tegoroczne przedsięwzięcie to kontynuacja międzynarodowego interdyscyplinarnego projektu „Miejsca pamięci” 2007, 2008 oraz 2009, to pro‑ jekt stworzony i prowadzony przez prof. Annę Bulandę‑Pantalacci (Fachhochschule Trier, Univer‑ sität Trier, Niemcy), absolwentkę naszej uczelni. Jak pisze autorka: „Projekt z cyklu »Miejsca pamięci« jest kolejnym, już czwartym projektem, bazującym na idei »Mobilnej uczelni«, polegającym na współpracy kilku europejskich szkół artystycznych i projektowych, uni‑ wersytetów, ich artystów i naukowców (ok. 100 osób). Performance Wawrzyńca Tym razem na miejsce spotkania wybrano wieś Krzy‑ Woźniaka z Wydziału żową, siedzibę Fundacji Krzyżowa dla Porozumienia Rzeźby Europejskiego, miejsce spotkania i dialogu. Fundacja 56 Wiadomości asp /51 Przedstawimy część dokumenta‑ cji prac, nie tylko naszych studentów, po to, by wskazać na wielowarstwo‑ wość i skomplikowanie takiego pro‑ jektu jak „warsztaty Bulandy” – pod względem kulturowym, językowym, filozoficznym i artystycznym. Krzyżowa wspiera rozwój europejskiej społeczności Studenci stworzyli wiele interesujących dzieł, pra‑ obywatelskiej, a także pełni rolę gospodarza naszego cując w różnych materiałach, technikach i mediach. projektu… Projekt „Interdyscyplinarna i międzynaro‑ Dorobek artystyczny można udokumentować i poka‑ dowa mobilna szkoła 2011” swoją tematyką, „Migra‑ zać innym, jednak jest coś może ważniejszego (nara‑ cje wymuszone”, wpisuje się w tematykę działalności żam się) od praktyki artystycznej, myślę o doświad‑ Fundacji Krzyżowej”. czeniu współpracy, które – jak się wydaje – nie jest Warsztaty artystyczne są przeznaczone dla stu‑ mocną stroną studentów szkół artystycznych. W tym dentów, którym towarzyszą profesorowie oraz współ‑ sensie inicjatywa i koncepcja prof. Bulandy wydaje pracownicy uczelni, udzielający wsparcia technicz‑ się nie mieć sobie równych. Ogromne doświadcze‑ nego. Dziedziny obecne na warsztatach to: sztuka nie, umiejętności organizacyjne oraz niezaprzeczalne instalacji, film, wideo, dźwięk, performance, ekspre‑ osiągnięcia to ogrom pracy wykonanej przez lata dla sja ciała, sztuka papieru/rzeźba z papieru, działa‑ ww. programu przez autorkę projektu. Nie jest sztuką nia wizualne, fotografia, land art, visual art. Obok łatwą zewrzeć ze sobą tyle uczelni, zorganizować nie artystycznych, odbyły się też warsztaty historyczne, tylko warunki materialne, ale też przestrzeń kreatyw‑ stwarzające nowy kontekst spotkań dla studentów nej wymiany. Tradycyjnie grupy artystyczne dążą i pedagogów. do wyróżniania się, trwania przy swoim, często ukry‑ Udział w warsztatach jest traktowany jako część wania swoich strategii postępowania w przestrzeni programu nauczania uczelni, w zależności od stopnia wspólnej. Widać to było również podczas tych warsz‑ trudności i nakładu pracy wystawiane są studentom tatów i dlatego widzę sens ich dalszej kontynuacji, odpowiednie punkty ECTS (maks. 9). by kształtować nawyki współpracy. Przedstawimy Koncepcję warsztatów artystycznych opraco‑ część dokumentacji prac, nie tylko naszych studen‑ wali prof. Anna Bulanda z Fachhochschule Trier tów, po to, by wskazać na wielowarstwowość i skom‑ i prof. Antoni Porczak (ASP, Intermedia, Kraków). plikowanie takiego projektu jak „warsztaty Bulandy” Naszą uczelnię reprezentowało trzech opieku‑ – pod względem kulturowym, językowym, filozoficz‑ nów – dr hab. Ewa Janus, dr Mariusz Front oraz nym i artystycznym. Różnorodność form ekspresji prof. Antoni Porczak. Spośród studentów obecni oraz ich przestrzennego i temporalnego przejawiania byli: Ariel Wywrot, Wawrzyniec Woźniak, Julia Land, się spowodowała, że porównywanie artefaktów stało Jakub Garścia, Adam Gruba, Justyna Górowska, Prze‑ się trudne. Różnica jest jednak atrakcyjną wartością mysław Branas. Jako gość honorowy w dniu pokazu działań artystycznych, co było widoczne podczas warsztaty odwiedził prof. Jerzy Nowakowski, współ‑ warsztatów. Również strategie udostępniania publicz‑ organizator krakowskiej edycji warsztatów. Szkoda, ności powstałych prac były zróżnicowane – od tra‑ że z przyczyn obiektywnych w warsztatach nie mogli dycyjnych, które na miejsce ekspozycji wybierały wziąć udziału zaproszeni prof. Artur Tajber oraz główne szlaki komunikacyjne (przeważnie między prof. Marek Hołoniewski. stołówką a mieszkaniem), zmuszając przechodniów 57 Wideomapowanie Mariusz Front Krzyżowa to niewielka wieś, która blisko 70 lat temu nosiła nazwę Kreisau. Organizatorzy między‑ narodowych warsztatów wybrali to miejsce, aby dać pretekst studentom z różnych krajów do zmierzenia się z trudną, niejednoznaczną i do tej pory niepod‑ legającą prostej ocenie przeszłością. Teren Dolnego Śląska i jego historyczny kontekst, pomimo upływu lat, to dla 20‑latków terra incognita – wciąż można go odkrywać. Uczestnicy spotkań posługiwali się wieloma języ‑ Sceny z wideo mapowania do omijania obiektów, przez długie spacery „gid kami: polskim, niemieckim, francuskim, angielskim, Dyslokacja artu” w przestrzeniach krajobrazowych po obrze‑ słowackim. Dla studentów dzisiejszej Europy poro‑ żach ośrodka, po intymne performance, realizowane zumiewanie się w obrębie wielojęzycznej grupy nie raczej dla kamery wideo rejestrującej zdarzenie niż stanowi szczególnego problemu. Wielu z nich włada dla publiczności. Upublicznienie wyraźnie dzieliło kilkoma językami, a prawie wszyscy mówią po angiel‑ pokazy na „dzienne” (wystawy obiektów) i „nocne” sku. Jednak „urzędowym” językiem spotkań w Krzy‑ (projekcja, mapping, spektakl), przesuwając tym żowej był język sztuki. samym w czasie ogląd całości dokonań. Jako doku‑ Pretekstem do szukania inspiracji, tworzenia, pro‑ mentacja warsztatów powstanie wydawnictwo książ‑ jektowania, myślenia o języku plastycznym był temat kowe z aneksem elektronicznym, tym razem w 4 języ‑ warsztatów: „Forced migration /Wymuszona migracja”. kach (m.in. polskim), gdzie będzie można zapoznać Krzyżowa to miejsce‑świadek. Tutaj parę dekad się z większością działań artystycznych. „Warsztaty temu, po II wojnie światowej, rozegrała się swoista Bulandy” spełniły też funkcję promocyjną dla uczelni, wędrówka ludów. Dotychczasowi mieszkańcy, Niemcy, opinia współuczestników jest ważna, nawet nieko‑ musieli szukać dla siebie innego domu. Opuszczona niecznie pozytywna. Osobnym profitem są przyjaźnie wieś stała się nowym siedliskiem dla Polaków, studentów i profesorów różnych narodowości i kul‑ ludzi przybyłych z miejsc często odległych o setki tur, pomagające w przyszłej współpracy, nie tylko kilometrów. instytucjonalnej, ale również prywatnej. Unikam 58 Historia i kontekst konkretnego miejsca z nią ocen artystycznych wielopłaszczyznowych spotkań, związanego miały posłużyć za konstrukcję dla nie ograniczonych przecież jedynie do wytwarzania wypowiedzi nowoczesnego pokolenia. Czy historię obiektów artystycznych. i jej odkrywanie można pokazać za pomocą wideo, Wiadomości asp /55 land artu, rzeźby z papieru, performance’u, projekcji? i postępującej destrukcji. Druga zaś to sceny z zare‑ Na pytanie to odpowiedzieć mieli młodzi twórcy. jestrowanymi postaciami ludzkimi wykonującymi Niewielka grupa reprezentująca Katedrę Inter‑ zwykłe czynności: otwieranie drzwi, przechodzenie mediów z krakowskiej ASP – studenci Juliet Land przed oknami, noszenie różnych przedmiotów, praca. i Jakub Garścia oraz niżej podpisany – za narzędzie Materiały te zostały zmontowane w taki sposób, do skonstruowania swojej realizacji wybrali wideo aby opowiadały historię ludzi, którzy musieli nagle mapowanie, zwane też mappingiem. Jest to szcze‑ opuścić swoje miejsce – w pośpiechu wynosząc jakiś gólna forma projekcji multimedialnej wykonywanej dobytek, skacząc przez okna, gasząc pożar obejmu‑ przede wszystkim na budynkach. Mapping polega jący ich dom. Byli lokatorzy to zaledwie majaczące na wyświetleniu dopasowanego do danego budynku sylwetki, cienie. Opuszczony budynek ulega degra‑ obrazu wideo. Dzięki temu uzyskuje się niespoty‑ dacji – pojawiają się pęknięcia, plamy, odpadają kane, bardzo realistyczne efekty wizualne. Można mniejsze elementy. Odkryte zostają starsze warstwy. w ten sposób, posługując się optycznymi skrótami Ponieważ budynek został wcześniej dokładnie i iluzjami, wyginać elementy architektoniczne czy obrysowany za pomocą programu komputerowego wywoływać wrażenie przesuwania ścian lub wypa‑ i na jego powstałym w ten sposób rzucie oparto mon‑ dania cegieł z budynku. Wideo mapowanie zatytuło‑ taż poszczególnych scen, całość wygląda niezwykle wane Displacement /Dyslokacja zostało zaprojekto‑ realistycznie. Na rzeczywistą bryłę obiektu „nacią‑ wane dla niezbyt okazałego i mało reprezentacyjnego gnięto” warstwę, która z kartograficzną dokładno‑ (zwłaszcza na tle sąsiedniego pałacu, należącego ścią odpowiada jego kształtom, ale nadaje mu nowe kiedyś do rodu von Moltke) budynku gospodarczego. oblicze i znaczenie. Doszliśmy do wniosku, że prosta forma i kształt jego Widzimy otwierane drzwi, wychodzące z nich frontowej, dwuspadowej ściany, urozmaiconej tylko postacie, płomienie ognia wydostające się przez dwoma oknami i wielką bramą, będzie najlepszym futryny okien, rozświetlone nagle lampy nad bramą. miejscem do artystycznej interwencji. W którymś momencie cały budynek zamienia się Nienarzucająca się sylwetka domu, posiadająca w ogromny mechanizm starego zegara. Rzeczy te nie dużą powierzchnię projekcyjną, pozwoliła na nanie‑ dzieją się oczywiście naprawdę, ale dzięki dokładno‑ sienie tu materiału wideo zrealizowanego według wła‑ ści montażu przestrzeni realnej i projekcyjnej oraz snego scenariusza. Był on oparty na luźnej interpre‑ ich dopasowaniu możemy ulec bardzo sugestyw‑ tacji historii miejsca, w którym teraz pracowaliśmy. nemu złudzeniu. Gromadzony materiał wideo składał się z dwóch Projekcje‑mapowania są niezwykle wido‑ części. Pierwsza część to swoista inwentaryzacja wiskowe. Budynki służą niekiedy jako pretekst przeszłości Krzyżowej: starych zabudowań wiej‑ do pokazania zaawansowania technologicznego i ich skich, zniszczonej stacji kolejowej, zużytych urządzeń funkcja spłaszcza się do wykorzystania tylko jako i sprzętów. Był to zapis efektów upływającego czasu powierzchni ekranowej. 59 Studenci, autorzy projekcji w Krzyżowej, udowadniają, że nowe techniki nie są bezrefleksyj‑ nymi szybkimi narzędziami. (...) Wykorzystują je ze świadomością reżysera, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co chce prze‑ kazać, i wie, jakiego języka uży‑ wać, aby był on częścią zrozumiałego strumienia informacji. Studenci, autorzy projekcji w Krzyżowej, udowad‑ niają – do czego trzeba przekonywać już chyba tylko nielicznych – że nowe techniki nie są bezrefleksyj‑ nymi szybkimi narzędziami. W ich rękach technika wideo i zaawansowane programy do edycji obrazu są środkami artystycznymi i stylistycznymi. Wyko‑ rzystują je ze świadomością reżysera, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co chce przekazać, i wie, jakiego języka używać, aby był on częścią zrozumia‑ łego strumienia informacji. Pokazują nam świat, przeszłość, cząstkę wspólnej historii Europy, swoją wrażliwość – rzeczy, których w taki sposób nie moglibyśmy doświadczyć bez wyko‑ rzystania środowiska intermedialnego. 60 Wiadomości asp /55 Projekcja, trwająca zaledwie pięć minut, nie prze‑ każe nam pełnej historii nie tylko całego regionu i ludzi, którzy musieli migrować poganiani przez powojenny układ sił, ale i tego jednego budynku, który został do niej wykorzystany. Wystarczy jed‑ nak, żeby pokazać, że w dzisiejszych czasach prag‑ matyzmu, kiedy dyslokacja coraz częściej oparta jest na transferze cyfrowych danych i szybkim przemiesz‑ czaniu się pomiędzy kontynentami, ludzie wciąż odwołują się do przeszłości. Nie po to jednak, żeby wzmacniać podziały, jak chcieliby niektórzy. Prze‑ szłość jest nauką o tym, jak najlepiej wykorzystać swój potencjał, poznawać ludzi, dzielić z nimi pasje, tworzyć, rozwijać się, wykorzystywać szanse i przy okazji zmieniać świat. Dla przyszłości. Dokumentację wideomappingu zobaczyć można na: http://www.youtube.com/watch?gl=PL&v=iqLxLJvJGwY W y s ta w y Sztuka papieru w Krzyżowej Ewa Janus tego miejsca jest nadal wyraźnie słyszalny. Dzięki ich uważnej obserwacji, wyczuleniu na najsubtelniej‑ Koncepcja wprowadzenia warsztatu papieru w pro‑ sze podpowiedzi, szeroko rozumiane „znaki” zostały gram „Mobilnej uczelni” prof. Anny Bulandy‑Panta‑ wydobyte i wplecione w autorskie projekty, przydając lacci pojawiła się po raz pierwszy w Krzyżowej i z per‑ tym pracom wyjątkowej wiarygodności, ale przede spektywy doświadczenia wydaje się, że pomysł był wszystkim nadały im status uniwersalnego przesła‑ niezwykle trafny. Otwarta formuła warsztatu przy‑ nia mówiącego o utracie tożsamości, wyalienowaniu W latach 1986–1991 stu‑ ciągnęła liczną grupę studentów chcących tworzyć trwającym do dzisiaj jako konsekwencji splątanej diowała na Wydziale Rzeźby przestrzenne kompozycje, identyfikujące się wizu‑ ścieżki historii – kreślonej przecież ludzką ręką. Akademii Sztuk Pięknych alnie z problematyką projektu, nie mając przy tym Ur. 1964 w Łapanowie. w Krakowie w pracowni prof. Stefana Borzęckiego. Jako pedagog pracuje na macierzystej uczelni od zakończenia studiów; obecnie prowadzi pracow‑ Wielość różnorodnych rozwiązań formalnych istotnych ograniczeń w zakresie skali, formy czy sty‑ i interpretacyjnych była więc m.in. pochodną wła‑ listyki, a jedynie setki arkuszy papieru do dyspozycji. ściwego kontekstu dla powstania prac, wśród których Ważnym założeniem określającym specyfikę tego dominowały formy przestrzenne: stricte rzeźbiarskie, warsztatu było spojrzenie na temat przez pryzmat kameralne, ale również obiekty czy formy współgra‑ nię rysunku oraz zajęcia tworzywa, jakim jest papier – jego autonomiczny, jące z naturalnym otoczeniem zespołu zabytkowego. z rzeźby na niestacjonar‑ szlachetny język plastyczny, możliwości wyrazowe Wśród prac można przywołać choćby te najbar‑ nych studiach icencjac‑ przy jednoczesnym odwołaniu się do utrwalonej już dziej odmienne w charakterze wypowiedzi – Drzewne kich na Wydziale Malarstwa. Sprawuje funkcję prodzie‑ kana Wydziału Rzeźby. roli jako materii kulturowej, od tysięcy lat służącej księgi Wawrzyńca Woźniaka: wieloelementowa kom‑ wzajemnej komunikacji. Tak rozumiany papier jako pozycja złożona z samodzielnych obiektów w powią‑ medium – ulotny, efemeryczny, nietrwały, a jedno‑ zaniu z naturalnymi elementami drzew, szukająca cześnie niezwykle nośny metaforycznie, symbolicz‑ analogii między naturalnym i kulturowym zapisem nie – w pracach studentów nabrał właściwej i bardzo procesu przemijania; czy zespołowa realizacja stu‑ adekwatnej wymowy. Stał się nośnikiem refleksji dentek z Francji, wykorzystująca prosty paskowy nad historią, dialogiem pamięci poprzez formy moduł – w zwielokrotnieniu krzyżujących się splo‑ przestrzenne, współgrające w różnorodny sposób tów kompozycja nabrała wieloznacznych sensów: jak z przestrzenią i w przestrzeni miejsca, manifestu‑ gęsta sieć niekończących się barier i granic, mapa jąc współcześnie zapominany sposób rejestru jako jałtańskich strategii wojennych, a jednocześnie kom‑ fizycznie obecnego śladu. pozycja o strukturze dywanu, symboliczna tkanka Również Krzyżowa, jej otoczenie pełniło aktywną domu i wspólnotowości. I wreszcie kameralna praca rolę „uczestnika” warsztatów. Będąc miejscem nazna‑ Hugona Daumonta (Francja) w formie miniaturowej czonym trudną powojenną historią, stało się przed‑ teatralnej scenografii, tło dla zaskakującej, jakby nie‑ miotem szczególnej eksploracji. To właśnie studenci przystającej opowieści o Babie‑Jadze, mówiąca języ‑ dostrzegli, że dramatyczny głos płynący z przeszłości kiem bajkowych elementów o historii tak tragicznej, 61 62 że żaden inny język nie jest w stanie oddać skali tra‑ nieznanym. Wola zrozumienia istoty historycznych gizmu tamtych wydarzeń. przemian pozwoliła przekroczyć stereotypowe myśle‑ Studenci, jak zwykle, nie zawiedli organizatorów nie, przełożyła się na mozolne niekiedy przedzieranie i… samych siebie. Byłam zbudowana ich postawą, do różnych warstw tego problemu, by skoncentrować zdolnością przełożenia odległych zdarzeń na język się na tej najczulszej, jaką jest człowiek: uczestnik własnych emocji i refleksji, otwarciem i chęcią tamtych zdarzeń. To jego emocje, przeżycia, bezrad‑ pochylenia się nad tematem wielu ludziom niemal ność wobec historycznych zmian wyzwoliły potrzebę Wiadomości asp /55 Powstałe w Krzyżowej papierowe dzieła plastyczne nie zostały zdomi‑ nowane przez wątki treściowe, nie stały się komentarzem do historii ani też głosem w politycznej dysku‑ sji, a jednak sądzę, że wrażliwość i wyobraźnia studentów w połą‑ czeniu z wyzwalającą kreatywność prostotą materii papieru pomogły wygenerować autentyczny przekaz. treściowe, nie stały się komentarzem do historii ani też głosem w politycznej dyskusji, a jednak sądzę, że wrażliwość i wyobraźnia studentów w połączeniu z wyzwalającą kreatywność prostotą materii papieru pomogły wygenerować autentyczny przekaz. Uczestnikami byli głównie studenci wydzia‑ łów grafiki projektowej i sztuk wizualnych uczelni artystycznych Francji, Belgii, Niemiec, Irlandii oraz Stanów Zjednoczonych. Krakowską Akademię repre‑ zentowali studenci Wydziału Rzeźby: Wawrzyniec Woźniak (IV r.) i Ariel Wywrot (III r.). Opiekę meryto‑ ryczną powierzono prof. ASP Janinie Rudnickiej (ASP Gdańsk) oraz dr. hab. Ewie Janus (Wydział Rzeźby, ASP Kraków). Warsztaty były kolejną edycją między‑ narodowych spotkań. Chciałabym w tym miejscu raz jeszcze gorąco podziękować pani prof. Annie Bulandzie‑Pantalacci, inicjatorce projektu, osobie niezwykłej, na której barkach spoczął cały wysiłek administracyjny i logi‑ styczny, oraz prof. Jerzemu Nowakowskiemu, dzięki któremu warsztat papieru obdarowany hojnie „two‑ nie tylko formalnej interpretacji, lecz całe pokłady rzywem rzeźbiarskim” mógł pracować z twórczym empatii wobec nieznanych, którzy w momencie pod‑ rozmachem. jęcia tematu byli anonimowi i nieobecni, a ostatecz‑ Papier dostarczony przez sponsorów w ilościach nie stali się częścią, może nie tyle osobistej, co z pew‑ znacznych (kilka palet), będąc w tej postaci materią nością naszej wspólnej, ludzkiej historii. zgoła praktyczną, użytkową, od razu wyzwolił w gru‑ Powstałe w Krzyżowej papierowe dzieła pla‑ pie twórczy potencjał, sprawił, iż w krótkim czasie styczne nie zostały zdominowane przez wątki setki papierowych arkuszy, drukarskich ścinek, pudeł 63 i innych odpadowych produktów, przy inspiracji wie‑ dzą i wyobraźnią, zamieniły pomieszczenia „starej pralni” w warsztat intensywnej pracy i dobrej energii. Krótki, bo zaledwie kilkudniowy okres na dopraco‑ wanie koncepcji i fazę realizacyjną przyczynił się do działania w trybie bardzo intensywnym, co sprzy‑ jało koncentracji, sprawnej organizacji warsztatu, pełnemu zaangażowaniu, a jednak każda z powsta‑ łych prac wyróżnia się osobistą pogłębioną reflek‑ sją, próbą dopisania ciągu dalszego dramatycznych wydarzeń językiem metafory, abstraktu. 64 Wiadomości asp /55 W y s ta w y Muzeum „sztuki” Lotnictwa Polskiego w Krakowie‑Czyżynach Piotr Łopalewski, Krzysztof Mroczkowski miejsca łączą się tu w jedyną w swoim rodzaju całość. Lotnisko to było jednym z najstarszych lotnisk woj‑ Lotnictwo liczy ponad 100 lat. W ciągu tego okresu skowych Europy, pierwszym portem lotniczym pokonało długą drogę, począwszy od pierwszego prze‑ odradzającej się Rzeczypospolitej, zasłużonym dla mieszczenia się nad ziemią na odległość 36 m Flyera I1 historii polskich skrzydeł. Dziś w tym miejscu dawne czy przelotu 35 km nad kanałem La Manche filigrano‑ tradycje kontynuuje Muzeum Lotnictwa Polskiego. wym monoplanem Blériota XI . Przed naszymi oczami To muzeum wydarzeń, nie – rekwizytów; myśli, nie Piotr Łopalewski przesuwają się samoloty, piloci, ich dokonania: Żwirko – rzeczy; żywej pamięci – nie biografii. Zbiór dzieł Ur. w 1946. W latach i Wigura i RWD‑4, Florer i Dęblin3, Skarżyński i PZŁ sztuki inżynierskiego geniuszu. 1968–1974 studia na Ł‑2, Medwecki i P‑11c, Urbanowicz i Dywizjon 303, Historia lotniska jest dłuższa niż dzieje samej de Saint‑Exupéry, Pilot wojenny i Nocny lot, Orliński „motorowej awiacji”. Już około roku 1892 na rako‑ wania u prof. Andrzeja i Bréguet XIX, Zumbach i Hurricane, Tibbets i Enola wickich błoniach pojawiły się, będące pierwszymi Pawłowskiego. Od 1974 Gay , Chuck Yeager i Bell X‑1 . 2 WFP ASP, dyplom w kate‑ drze metodyki projekto‑ uprawia grafikę użyt‑ 4 5 statkami powietrznymi, balony obserwacyjne Te 100 lat – wiek podboju przestworzy maszy‑ austriackiego fortecznego oddziału balonowego przy projektowanie przemy‑ nami cięższymi od powietrza – to także wiek sztuki II Regimencie Artylerii Fortecznej barona von Beschi. słowe. Prezentował swoje lotniczej, bo projektowanie i wytwarzanie samolo‑ Lotnisko samolotowe założone zostało w 1912 r. prace na stu kilkudziesię‑ tów nierozerwalnie ze sztuką się łączy. Nie tylko dla oddziałów lotniczych Austro‑Węgier. Rozbudowy‑ sztuką pilotażu czy akrobacji, ale sztuką sensu wane od roku 1916 według awangardowych projek‑ stricte, jaką jest sam samolot. Bez względu na to, tów polskich inżynierów w służbie c.k. armii, stało kową, plakat, malarstwo, ciu wystawach indywidu‑ alnych w kraju i za granicą. Od 1994 pracuje w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. czy unosi się w powietrzu, czy odpoczywa w hanga‑ się 31 X 1918 r. pierwszą bazą lotniczą niepodległej rze, to specyficzny obiekt myśli projektantów, gdzie Rzeczypospolitej, przejętą wraz z całym sprzętem pojęcia designu, estetyki i funkcjonalności zlały się z inicjatywy kpt. pil. Romana Florera. w jedno. Bo przy powstawaniu samolotu nie można W roku 1921 na Rakowicach ulokowano 2. Pułk sobie nigdy pozwolić na partactwo, dezynwolturę, Lotniczy. 3 lata później rozpoczęto rozbudowę lotni‑ bylejakość, bo od tego zależy bezpieczeństwo jego ska, które w ciągu następnego 30‑lecia rozrosło się użytkowników. Dwie wojny światowe (i parędziesiąt innych), czterokrotnie, zmieniło układ przestrzenny, zyskało kilkanaście nowoczesnych budowli, a także zmieniło w których lotnictwo odgrywało kluczową rolę, miały nazwę – lotnisko zaczęto nazywać Rakowice‑Czyżyny. dla jego rozwoju niebagatelne znaczenie. Latanie nad W tym czasie uruchomiono też pierwsze stałe połącze‑ ziemią przygotowało również podwaliny do lotów nia komunikacyjne – krajowe i zagraniczne. w przestrzeń okołoziemską. W roku 1928, wraz z przybyciem do pułku dywi‑ Śledząc losy krakowskiego lotniska Rakowice‑Czy‑ zjonów myśliwskich, ukończono budowę pięciu kolej‑ żyny, można stwierdzić, że czas, zabytki i tożsamość nych hangarów, tym razem o najnowocześniejszej 65 – jak na owe czasy – stalowo‑betonowej konstruk‑ Od początku w muzeum gromadzono i zabez‑ cji łukowej. Lotnisko stało się wizytówką Krakowa, pieczano lotnicze relikty przeszłości, nie udostęp‑ podziwiane było m.in. przez Ministra Lotnictwa Repu‑ niając ich społeczeństwu. Muzealiami w pełnym bliki Francuskiej. tego słowa znaczeniu, które dały początek zbiorom, W 1931 r. ukończono budowę zespołu cywilnego były odnalezione w Czarnkowie i tamże porzucone portu lotniczego. W ostatnich latach II Rzeczypospoli‑ historyczne samoloty ewakuowane przez wojska tej zaczęto formować sieć dróg obwodowych lotniska. niemieckie z terenów Rzeszy, w tym wiele z okresu Prace te kontynuowali Niemcy, którzy w 1943 r. roz‑ pionierskiego, dwudziestolecia międzywojennego Krzysztof Mroczkowski poczęli też budowę 2‑kilometrowej betonowej drogi oraz obu wojen światowych. Znalezisko to obejmo‑ Ur. 1974 r. Doktor nauk startowej. wało kompletne i niekompletne egzemplarze pła‑ humanistycznych, histo‑ Podczas wojny zespoły hangarowe lotniska były towców oraz kilkadziesiąt historycznych silników dwukrotnie niszczone przez Niemców. W latach powo‑ lotniczych. Pośród nich znajdował się też najcen‑ jennych odtworzono jedynie dwa z wielkich hangarów, niejszy z historycznego i emocjonalnego punktu które przetrwały do dnia dzisiejszego, dając świadec‑ widzenia polski zabytek lotniczy – jedyny zacho‑ two ciągłości historycznej tego miejsca. wany na świecie egzemplarz samolotu myśliwskiego ryk wojskowości, autor publikacji z zakresu woj‑ skowości i muzealnic‑ twa techniczno‑wojsko‑ wego. Adiunkt w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, kierownik Lotnisko zamknięto w roku 1963. Na jego okro‑ PZL P‑11c. Mimo iż w opłakanym stanie, nieudolnie Działu Inwentaryzacji jonych terenach założono Stałą Wystawę Sprzętu konserwowany, zdekompletowany, po ponad 20‑let‑ Muzealiów, adiunkt Lotniczego Aeroklubu Krakowskiego. Był to zaczątek niej tułaczce powrócił na swoje macierzyste lotnisko, Muzeum Lotnictwa i Astronautyki, która obecnie nosi na którym służył w okresie poprzedzającym wybuch nazwę Muzeum Lotnictwa Polskiego. II wojny światowej. 66 Wiadomości asp /55 w zakładzie Historii Wojskowości Instytutu Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego. rys. Piotr Łopalewski Na atmosferę lat zimnej wojny nakładała się głę‑ boka podejrzliwość władz w stosunku do wszelkich przejawów historii lotniczej, traktowanej wręcz jako potencjalne źródło reakcjonizmu. Ogromna popular‑ ność lotnictwa w Polsce przedwrześniowej i legenda zmagań polskich lotników na Zachodzie u boku alian‑ tów w wojnie z Niemcami były dla władz z moskiew‑ skiego nadania niepożądanym „spadkiem” po II Rzeczypospolitej. Smutnym tego dowodem są losy dwóch samolotów Spitfire6, zniszczonych siekierami w Warszawie na polecenie komunistów. Do końca 1963 r. zwieziono do Krakowa 60 płatowców, 1 kompletną gondolę silnikową oraz 85 egzemplarzy silników lotniczych. Ocalone kon‑ Przypisy: 1. Znany także jako Wright Flyer oraz 1903 Flyer – pierwszy samolot silnikowy na świecie. Autorami projektu byli Orville i Wilbur Wright. Pierwszy lot odbył się 17 XII 1903 r. na wzgó‑ strukcje lotnicze, biorąc pod uwagę ich kruchość, rzach Kill Devil w Karolinie Połnocnej (nieoficjalnie 14 XII Wilbur w 4 s pokonał dystans 34 m). są świadectwem szacunku dla wielu – nieznanych Podczas 12‑sekundowego lotu Flyer I, pilotowany przez O. Wrighta, pokonał 36,5 m. Tego dnia dziś z nazwiska – osób, które uratowały tę cząstkę światowego dziedzictwa kulturowego. Atutem kra‑ kowskiego muzeum jest obecność maszyn latają‑ cych w ich naturalnym środowisku – na lotnisku z początku wieku i we wnętrzach dawnych i stylizo‑ wanych przestrzeni hangarowych. Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie to żyjąca opowieść o pięknym i strasznym wieku XX, który zrodził awiację. odbyły się łącznie cztery loty, z których najdłuższy trwał 59 s. 2. Blériot XI – jeden z pierwszych samolotów francuskich, zbudowany przez Louisa Blériota i Raymonda Saulniera w 1909 r. 3. Ośrodek Szkolenia Lotniczego w Dęblinie, a po ponownym przeformowaniu – Szkoła Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Pułkownik Roman Antoni Florer był jej dowódcą do roku 1929, kiedy to przeszedł w stan spoczynku. 4. Nazwa bombowca Boening B‑29 Superfortress, który 6 VIII 1945 r. zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. 5. Eksperymentalny samolot amerykański, który jako pierwszy przekroczył barierę dźwięku. 6. Supermarine Spitfire – brytyjski jednomiejscowy myśliwiec zbudowany w wytwórni Supermarine w Southampton w Anglii. Jeden z najsłynniejszych używanych podczas II wojny światowej samolotów bojowych, na którym walczyli również Polacy. 67 W y s ta w y Iluminacje z Wenecji Bogusław Bachorczyk, Jakub Piwowarski Bogusław Bachorczyk Ur. 1969 r. w Suchej Beskidzkiej. Studia malar‑ skiew Akademii Sztuk Widzimy to trochę z góry, bez grawitacji. Jakby Tinto‑ retto malował z pokładu sterowca. Światła mniej, gołębi dużo. Siedzą wszędzie, całe stada Drugim ukłonem w stronę malarstwa jest zestaw Pięknych 1993–1998 w pra‑ obsiadły wejście, stropy, prace. Siedzą wypchane obrazów Sigmara Polke. Jest to rekonstrukcja jego cowni prof. Włodzimierza nad obrazami, rzeźbami, instalacjami. Siedzą, nie wystawy z 1986 r. I malarstwa ze starego kontynentu komentują. Maurizio Cattelan, ten od papieża przy‑ byłoby na tyle. Zobaczymy je jeszcze w pawilonie gniecionego meteorytem, ustawił je najwyżej, ponad koreańskim, który kontynuuje dobre tradycje sztuki wszystkim. Nie wiemy, co sobie myślą. A my, chodząc europejskiej XX w. Szarą eminencją tegorocznego Kunza. Obecnie dok‑ tor w Katedrze Rysunku na Wydziale Malarstwa. Jakub Piwowarski Ur. 1985 r. w Kielcach. Studia na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym po pawilonie centralnym, widzimy: gadające głowy biennale jest architektura. To jej podporządkowana Nathaniela Mellorsa, Cindy Sherman w roli bogini, jest większość prac. Tak więc przestrzeń, zarówno oniryczne wizje Pipilotti Rist wyświetlane na wenec‑ ta fizyczna, jak i znaczeniowa. Tworzenie nowych kich landszaftach i zachwyceni przechodzimy przez przestrzeni, dzielenie ich, burzenie oraz konstru‑ w latach 2004–2010. pięcioramienny para‑pawilon Moniki Sosnowskiej. owanie od nowa jako ołtarza dla emanacji gestu. Obecnie doktorant A pośrodku, w największej sali – Tintoretto i jego Ta gra prowadzona według różnych reguł zdaje się obrazy. Niepotrzebna jest aranżacja i żadne dodatki. wszechobecna. w Katedrze Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii na tej uczelni. Wielkie wizyjne płótna. Obezwładnia nas magia Francja: Christian Boltański – Machina pamięci malarstwa, jego siła. Zwiedzający wyraźnie cichną, – na surowych budowlanych rusztowaniach rozpięta nie ma gwaru jak w innych salach, prawie słyszy się przeskalowana taśma filmowa z wizerunkami dzieci ptaki, które stwarza Bóg na jednym z obrazów. Wcho‑ wprawiana w cykliczny ruch. Jesteśmy w wielkiej dzimy w te obrazy – stając na placach i w renesanso‑ głowie. Można nacisnąć guzik maszyny losującej wych wnętrzach, po których chodzą ich bohaterowie. i stworzyć swoją wersję. Niemcy: galeria zmienia się w świątynię. Dwa rzędy kościelnych ław, ołtarz, witraże. Zwiedza‑ jący zachowują się jak na mszy. Wystrój wymusza zachowanie, powściągliwość. Przytłacza historia, ta wspólna i osobista – niedawno zmarłego autora. Wielka Brytania: długa kolejka do pawilonu, wpuszczają po kilka osób. Irytujące czekanie. Wcho‑ dzimy do zrujnowanego kolonialnego domu, jest duszno i ciasno, pełno kurzu, rupiecie. Wydaje się, że od dawna nikt tu nie mieszka, ale w jednym z pomieszczeń wiszą na sznurach świeżo wywołane zdjęcia. Chyba nieważne, co na nich jest. Z wyraźnym 68 Wiadomości asp /55 dyskomfortem przedzieramy się przez kolejne ramach, w sali oprócz luster nie ma nic. Słychać pomieszczenia wielopoziomowego labiryntu. Docho‑ strzały, lustra pękają, sypią się odłamki szkła, jesteśmy dzimy na poddasze, są drzwi, których nie można otwo‑ wewnątrz katastrofy i nie wiemy, skąd pochodzi obraz. rzyć. Wracamy tą samą trasą. Zejście do piwnicy jest Szwajcaria: współczesna jaskinia‑sklep. Grota zamknięte. Idziemy dalej. Nagle wydaje nam się, jak‑ Lascaux pełna kryształów, patyczków do uszu, folii byśmy już tu byli, jednak stoimy w miejscu, które było aluminiowej i innych śmieci. Szlachetność i pospo‑ za zamkniętymi drzwiami i wiemy, że nie jest to iluzja. litość, naturalność i sztuczność. A wszystko sklejone Austria: tu też labirynt. Wszystko przebudowane. Ściany zakrywają twarze i korpusy, widoczne są tylko szarą taśmą. Polska: trzy filmy i sterta plakatów. Manifest, nogi. Nogi widzów, nogi od stołu, nogi, które utknęły polityka, propaganda. Nastrój rewolucyjny, podniosły. w ścianie. We wnękach XIX‑wieczne portrety, na twa‑ Jesteśmy gdzieś na wschodzie, nie wiemy, czy to lata rzach domalowana biżuteria – protezy korekcyjne. 20., czy 50. Młodzież odświętnie ubrana buduje nowy Są też dwa filmy. Na dużych ekranach w dwóch róż‑ Biskupin, obóz koncentracyjny, kibuc? Iluminacja nych skrzydłach pawilonu, filmy o końcu dojrzało‑ przeszłości. ści. Akcja toczy się w zrujnowanym pałacu. Postacie Chiny: para, chmury, padający deszcz. wykonują synchronicznie ślady gestów, jednak tkwią Różne stany skupienia. Wnętrze XIX‑wiecznego w swoich samotnych światach. Wzajemny dotyk traci dworca‑fabryki, czujemy się jak na peronie. na realności, jest egzotyczny. Mężczyzna próbuje Po kątach tłoczą się tłumy glinianych dzbanuszków. wyciągnąć nogę, która utknęła w szczelinie, prze‑ Praca przywodzi na myśl Ai Weiweia, więc pytamy raża bezsilność. o niego. Panie pilnujące są wyraźnie zmieszane. Izrael: woda, sól, życie, wodociąg, plaża. Chłopaki Mówią: „U nas w Chinach wszyscy artyści tacy sami”. grają w wojnę patykami na piasku. Rurami płynie Widać że chcą, ale nie mogą swobodnie rozmawiać cenna woda. na ten temat. Korea: jak kiedyś w Europie, myślenie malarskie. Sala z ogromnymi lustrami w bogato zdobionych Po trzech tygodniach od powrotu wrażenia nie słabną, najlepiej zobaczyć to na własne oczy. 69 W y s ta w y Szkoła rysunku Jacka Gaja w Radomiu Dziennik pisany z pamięci Nauczyciel to zawód mało atrakcyjny. Bardzo trudny, → Szkoła rysunku Jacka Gaja w krakowskiej ASP bardzo wymagający, zabierający w gruncie rzeczy → Łaźnia – Radomski Klub Środowisk mnóstwo czasu, nerwów, mnóstwo energii. Nauczy‑ Twórczych i Galeria, Radom ciel to zawód, który w dzisiejszych czasach nie jest → 29 IV – 1 VII 2011 r. w wielkim poważaniu. Słabo opłacany, generalnie → kurator wystawy: Stanisław Zbigniew nieszanowany przez resztę społeczeństwa, jest raczej Kamieński synonimem przegranej niż profesją, o której marzą tysiące. Nauczyciel to jest zawód, w którym szybko ulega się wypaleniu. Polega m.in. na dzieleniu się Darek Vasina własną energią, własnym zapałem, własną wiedzą i własnymi pomysłami. Nauczyciel oddaje dużą część ↓ Andrzej Bujnowski Puszka w trawie, węgiel, tusz /pędzel, 51 × 73 cm, 1978/79 r. (IV rok) 27 V – piątek siebie innym. W przypadku nauczania artystycznego Godz. 14.10 – Właściwie powinienem zacząć od tego, tylko najlepsi potrafią być wielkimi nauczycielami że gdyby pewnego dnia Profesor nie wpadł na pomysł i wielkimi artystami. Prof. Jacek Gaj prowadził pra‑ odkładania wybranych rysunków do szuflady, two‑ cownię rysunku na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP rzenia archiwum pracowni, nigdy nie byłoby tej w latach 1973–2008. wystawy i tego katalogu. Kto lubi dokładać sobie roboty? Trzeba sukcesywnie pamiętać, wybierać, znaleźć miejsce, teczki, przenosić, wynosić, wkładać, sortować. Potężne zawracanie głowy. Z rozmyślań wybija mnie wesołe: „cześć!” Mateusza. Zupełnie pod‑ świadomie, mając do wyboru ze dwadzieścia kolejek po bilety, stanąłem, nie widząc go, tuż za nim. Godz. 15.30 – Jadę pociągiem do Radomia. Jest gdzieś po 15.00. Jest duszno. Kolejna zmiana pogody. Mateusz, nie przerywając swojej opowieść, mówi, żebym się nie przejmował, jak chcę się zdrzemnąć. Mimo wytrzeszczania oczu nie udało mi się ukryć opadających powiek. Przed zaśnięciem na pewno nie zastanawiam się, dlaczego ta wystawa odbywa się w Radomiu. Bo nie ma nad czym. Niezmordo‑ wany prof. Zbigniew Kamieński jest chyba jedynym człowiekiem, który mógł do tego doprowadzić, a już 70 Wiadomości asp /55 ↑ Jacek Gaj, Szkoła, miedzioryt, 15,5 × 15 cm, 1968 r. Właściwie powinienem zacząć od tego, że gdyby pewnego dnia pro‑ fesor nie wpadł na pomysł odkła‑ dania wybranych rysunków do szu‑ flady, tworzenia archiwum pracowni, nigdy nie byłoby tej wystawy i tego katalogu. Kto lubi dokładać sobie roboty? Trzeba sukcesywnie pamię‑ tać, wybierać, znaleźć miejsce, teczki, przenosić, wynosić, wkładać, sortować. Potężne zawracanie głowy. na pewno jedynym, który wiedział, jak przekonać i mistrza‑ucznia. Mijają minuty, a ja nadal wgapiam do wystawy prof. Jacka Gaja. Przed zaśnięciem zasta‑ się w brawurowo rysowane akwaforty, w wirtuozersko nawiam się tylko, dlaczego wystawa nie odbywa sie cięte miedzioryty. Nie proście mnie, żebym coś więcej w Krakowie, tu, gdzie była Jego pracownia. Zasypiam o nich pisał, nie czuję się na siłach. To legenda pol‑ klasycznie (o zgrozo!), „na skarbonę”. Godz. 17.30 – Na dworcu w Radomiu schodzimy skiej grafiki. Pamiętam natomiast to coraz rzadziej nawiedzające mnie uczucie podekscytowania, że dłu‑ w dół przejściem podziemnym. Zabawne, że więk‑ żej tu nie wytrzymam, że muszę do domu, natych‑ szość dworców opuszczamy w dół, nie wychodząc miast, rysować, malować, robić grafiki. Sala druga ↓ Mateusz Kamieński, potem do góry. Jakby większość miejscowości tak to rysunki z pracowni. Oglądam je z sentymentem. Kompozycja z Karoliną, tem‑ naprawdę znajdowała się pod powierzchnią ziemi. Większość znam z przeglądania archiwum, niektóre W galerii jesteśmy po 10 minutach szybkiego marszu. pamiętam, jak powstawały. Uderzająca jest jakość, pera, pędzel, flamaster, 70 × 100 cm, 2000/01 r. (V rok) Zza zakrętu wyłania się budynek w stylu charakte‑ rystycznym dla lat 70. To architektura mojego dzie‑ ciństwa, więc na wstępie robi mi się miło. Wystawa mieści się na pierwszym piętrze, w dwóch salach. Pierwsza, zakomponowana wedle zasady „mistrz i jego mistrz”, prezentuje akwaforty Mieczysława Wejmana oraz miedzioryty, akwaforty i rysunki Jacka Gaja. Druga sala to druga z trzech odsłon prezenta‑ cji rysunków z pracowni. Na pierwszej odsłonie nie byłem, a jeszcze nie wiem, że będę na finisażu trzeciej. Godz. 17.50 – Pierwsza sala to klucz do zrozu‑ mienia drugiej. To tam można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań dotyczących prowadzenia pracowni przez profesora. Język metafory, rzadko już dziś spotykany warsztat, zamiłowanie do detalu, magia, erudycja, to tylko niektóre cechy łączące mistrza 71 możemy sobie pozwolić! Wszystko zależy od wysiłku intelektualnego, wysiłku, który był w pracowni ważny na równi z ćwiczeniem oka i ręki. Rozmawiamy o pro‑ fesorze, jego mozolnej, dwuletniej pracy przy porząd‑ kowaniu archiwum. Rozmawiamy o świetnie wyda‑ nym katalogu, z interesującymi, osobistymi tekstami, które naprawdę się „czyta” (oprócz jednego, he he, sami wiecie kogo), z profesjonalnymi reprodukcjami ↑ Joanna Kaiser wysoki poziom warsztatowy przy niezwykłej różno‑ Szkic do portretu M.V., rodności stylów. Solidny warsztat to jedna z charak‑ węgiel, 100 × 70 cm, terystycznych cech tej pracowni, lecz warsztatu nigdy 1988/89 r. (III rok) nie uczyliśmy się dla niego samego. Warsztat to było ↗ Anna Poduszyńska narzędzie. Narzędzie niezbędne do nieskrępowanego Autopotret z czaszką, tem‑ wyrażania własnej indywidualności. Eksperymenty pera, pędzel, 70 × 50 cm, bardzo mile widziane! Pracownia Gaja to było miejsce 2003/04 r. (IV rok) specjalne. Na ścianach wiszą niezbite dowody. Godz. 18.05 – Prof. Kamieński otwiera wystawę → Łukasz Trzciński Rower, pędzel /tempera, krótkim exposé. Następnie moja kolej. Czuję, jak 91 × 70 cm, 2005/06 r. marynarka robi się niewygodna, sztywna, za ciepła. (IV rok) Zdania polepione plastrem. Rozmowa chwilę później toczy się dużo swobodniej. Rozmawiamy o rysun‑ kach, autorach, pracowni. Przytłaczająca większość rysunków na wystawie to studia z natury. Już samo to wydaje się dziś archaiczne. Lecz wbrew pozorom efekty są niezwykle postępowe, ponadczasowe. Jak szerokim pojęciem może być studium, na jak wiele 72 Wiadomości asp /55 → Jakub Julian Ziółkowski Model stojący (akt) z drą‑ giem, węgiel, tempera, pędzel, 70 × 100 cm, 2002/03 r. (III rok) rysunków wykonanymi w większości przez profesora. Wykonanie tak dobrych fotografii rysunków „poprze‑ cieranych”, w wielu przypadkach już słabo widocz‑ nych, narysowanych na pożółkłych, słabej jakości papierach kwasowych, wymagało odpowiedniej jako‑ ści sprzętu i wiedzy. Do tego inwentaryzacja imion, nazwisk, roczników, dat, grzebanie w zakamarkach pamięci, detektywistyczna robota. Dwa lata żmudnej pracy. 28 V – sobota Godz. 10.30 – Jadę „powrotnym” do Krakowa. Naprze‑ ciwko mnie siada energiczna, miła pani w wieku „balzakowskim”. Myślę o tym, że archiwum pra‑ cowni to jedyny sposób na zachowanie śladu pracy dydaktycznej, dowodu na istnienie tysięcy rozmów, dyskusji, sporów, wysiłku intelektualnego z obu stron trwającego bez mała kilkadziesiąt lat. To także często jedyny zapis rozwoju talentów, które potem, nierzadko po krótkim okresie rozkwitu, rozpłynęły się gdzieś, poznikały. Moja sąsiadka z naprzeciwka zasypia. Klasycznie, „na skarbonę”. Mimo że staram się nie patrzeć, co chwilę zerkam w czarną otchłań jej „otworu gębowego”. Powoli czarna dziura zaczyna mnie wciągać, wirować, zasysać wszystko, przedział, pasażerów, archiwum, tysiące rysunków. To chyba tunel za Kielcami… ostatnia myśl przed zaśnięciem… Rozmawiamy o rysunkach, auto‑ rach, pracowni. Przytłaczająca więk‑ szość rysunków na wystawie to stu‑ dia z natury. Już samo to wydaje się dziś archaiczne. Lecz wbrew pozo‑ rom efekty są niezwykle postępowe, ponadczasowe. Jak szerokim poję‑ ciem może być studium, na jak wiele możemy sobie pozwolić! Wszystko zależy od wysiłku intelektualnego, wysiłku, który był w pracowni ważny na równi z ćwiczeniem oka i ręki. 73 W y s ta w y Przedmieścia → 19 V – 11 VI, Galeria Nova, Ostrawa → 21 VIII – 29 VIII Alte Schieberkammer, Wiedeń Witold Stelmachniewicz Dlaczego akurat Przedmieścia? „A dlaczego nie?”, można odpowiedzieć tyleż enigmatycznie, co męt‑ jak już nadmieniłem, konfrontacja, nie asymila‑ nie. Można jednak spróbować odnaleźć jakąś intuicję, cja. Ta z kolei będzie możliwa, a nawet pożądana pozwalającą doprecyzować powody eskapady arty‑ pośród uczestników projektu pochodzących z Czech, stycznej, akurat w taki rejon i ewidentny kontekst Austrii i Polski. Kolejnym, równie istotnym wyzwa‑ (ur. 1970 w Jarosławiu) z nim związany. Termin „przedmieścia” dosyć jedno‑ niem w ramach tego przedsięwzięcia będą spotkania W latach 1991–1996 stu‑ znacznie ewokuje pewne skojarzenia natury socjolo‑ z dziećmi. Warsztaty z nimi to szukanie sposobów gicznej. Zatem ukierunkowanie uwagi właśnie tam na dotarcie najpierw do grupy, później – być może cowni doc. Zbigniewa to być może jeden ze sposobów „negocjowania” z pro‑ – do poszczególnych indywidualności. To umiejęt‑ Grzybowskiego. Pracuje blematyczną przypadłością każdego twórcy, jaką jest ność pokazania im, że poprzez najpewniej poznane autotematyczność i wynikająca z niej hermetyczność przez nich dyscypliny sztuki można się znakomicie poczynań. Tak, krytyczny dystans jest nieodzowny, bawić i uczyć. Możliwe, że suma wszystkich tych diował na Wydziale Malarstwa ASP w pra‑ na Wydziale Malarstwa kra‑ kowskiej ASP od 1996 roku; od 2005 roku na stanowi‑ sku adiunkta. Centralnym i nie sposób go nabrać, tkwiąc we własnej pracowni doświadczeń pozwoli nam zbliżyć się do tezy, którą obszarem aktywności arty‑ w centrum małego czy dużego miasta lub kontemplu‑ przed przeszło półwieczem wyartykułował John Cage: jąc podczas spaceru po egzotycznej plaży lub lesie. „Myślę, że potrzebujemy sztuki paradoksalnej, która stycznej jest malarstwo. 74 Przedmieścia to dla artysty autentyczna konfronta‑ odzwierciedla zarówno zbiorowe, jak i indywidualne cja, permanentny demontaż wartości wyobrażonych przekonania”. z rzeczywistością. Tutaj importować idee, zawłaszczać Powyższe słowa napisałem bodaj w kwietniu, inne, jest na swój sposób łatwo, ale i niebezpiecznie zatem zanim machina tego wieloaspektowego pro‑ zarazem. Wchodząc bowiem w relację z tożsamością jektu artystycznego została wdrożona w rzeczywi‑ konkretnie ulokowanej społeczności, twórca staje się stość. A stało się to za przyczyną Renaty Szułczyńskiej, poniekąd jej reprezentantem. Taka swoista antropo‑ głównej inspiratorki przedsięwzięcia, oraz czynnie logizacja może być oczyszczająca (powstają dzieła, wspierającej jej poczynania Małgorzaty Wielek‑Man‑ które nie podlegają natychmiastowej przemianie dreli i koordynującego całość prof. Zbigniewa Bajka. w produkt) i trywializująca jednocześnie (artefakty Projekt Przedmieścia to także, a może przede wszyst‑ mogą i zapewne będą postrzegane jako „optyczne kim efekt wielomiesięcznych przygotowań, negocjacji rebusy”). Ale w tym jest wyzwanie! Określić wła‑ i ostatecznie nawiązanie współpracy międzyregio‑ ściwy dla siebie balans, pozwalający z jednej strony nalnej w formie wymiany kulturowej pomiędzy Pol‑ na swobodne, odważne wejście w zastaną przestrzeń ską, Czechami i Austrią oraz umożliwiająca przejście społeczną. Z drugiej zaś – nie dać się jej całkowicie do bezpośredniego działania dotacja unijna. Oficjal‑ pochłonąć, bowiem istotą przedsięwzięcia pozostaje, nym organizatorem przedsięwzięcia jest Akademia Wiadomości asp /55 Sztuk Pięknych w Krakowie, a jej partnerami krakow‑ 5 artystów wiedeńskich: Evelyn Doll, Claudia Eipel‑ skie Centrum Sztuki Współczesnej Solvay, Wydział dauer, Stefanie Wuschitz, Ewa Zasada i Ulrich Gansert. Artystyczny Uniwersytetu w Ostrawie oraz Fundacja Tutaj, podobnie jak w Ostrawie, członkowie delegacji Wiener‑Krakauer Kultur‑Gesellschaft z Wiednia. Pro‑ z Polski wykonali działania plastyczne w przestrzeni jekt rozpoczął się w chwili wyjazdu jego uczestników miejskiej (jedni konsekwentnie realizowali koncepcje do Ostrawy. W dniach 11–20 V przebywało tam 10 sprawdzone wcześniej w Ostrawie, inni zaś dostoso‑ polskich artystów: Iwona Demko, Julita Malinowska, wali charakter działania do kontekstu kulturowego Magdalena Starska, Renata Szułczyńska, Mariola nowego miejsca) oraz razem z Austriakami odbyli Wawrzusiak, Małgorzata Wielek‑Mandrela, Bogusław warsztaty z dziećmi i młodzieżą. 21 VII w galerii Alte Bachorczyk, Zbigniew Bajek, Przemysław Pokrywka Schieberkammer odbył się kolejny wernisaż wystawy, oraz piszący te słowa. Na miejscu dołączyło 5 arty‑ tym razem pokazujący prace artystów z Polski stów czeskich: Pavel Albert, Darek Gajewski, Zbyněk i Austrii. Z przyczyn niezależnych od organizatorów Janáček, Libor Novotný i Marek Sibinský. W ciągu 9 wystawa w tym miejscu trwała do 29 VII, po czym dni delegacja polska wykonała zaprojektowane wcze‑ została przeniesiona do galerii Austellungsraum Der śniej działania w przestrzeni publicznej oraz odbyła Gebietsbetreuung Stadterneuerung, gdzie zorganizo‑ warsztaty artystyczne z dziećmi i młodzieżą. W warsz‑ wano drugie otwarcie, już pod nieobecność artystów tatach brali udział także artyści czescy. Z kolei 19 z Polski. Wystawa była czynna do 12 VIII. V w Galerii Nová odbył się wernisaż wystawy poka‑ Fot. Dominik Stanisławski W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję. Będąc zujący dokonania wszystkich wyżej wymienionych bowiem czynnym uczestnikiem zrelacjonowanych twórców z Polski i Czech. Wystawa trwała do 11 VI. w skrócie wydarzeń, dochodzę do wniosku, iż przywo‑ Po powrocie do kraju niemal od razu rozpoczęły się łany na wstępie tekst własny w dużym stopniu kore‑ przygotowania do „epizodu” wiedeńskiego. Pobyt sponduje z faktami, jakie udało mi się zaobserwować. w Austrii trwał od 15 do 24 VII. Do ekipy z Polski, Mimo, że był wynikiem bardziej kreatywnej fantazji która przybyła w niezmienionym składzie, dołączyło niż doświadczenia, dotyka w zasadzie wszystkich 75 istotnych kwestii, z jakimi przyszło nam się zetknąć w rzeczywistości. Czy tak jest naprawdę, przekonam się podczas ostatniej odsłony projektu, która nastąpi w dniach 28 IX – 7 X w Krakowie. W jej trakcie będzie miał miejsce bowiem panel dyskusyjny podsumowu‑ jący efekty działań wszystkich artystów we wszyst‑ kich 3 placówkach. Odbędą się także autoprezenta‑ cje dorobku wszystkich zaangażowanych twórców, zarówno z Polski, jak i Czech oraz Austrii. Wszyscy także podejmą działania w przestrzeni publicznej, a już tylko goście z zagranicy przeprowadzą warsztaty z dziećmi i młodzieżą. Ostatniemu etapowi projektu również będą towarzyszyć dwie równoległe wystawy. Pierwsza zostanie otwarta w Centrum Sztuki Współ‑ czesnej Solvay 29 IX i potrwa do 28 X, druga – w Gale‑ rii Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Wernisaż tej drugiej przewidziano na 6 X, zaś finał na 30 tego samego miesiąca. Jak powiedziałem wcze‑ śniej, projekt Przedmieścia był od samego początku planowany jako przedsięwzięcie o charakterze wielo‑ poziomowym i sądzę, że to owa wielość prawdziwie odzwierciedla myśl Johna Cage’a o potrzebie sztuki paradoksalnej, którą się posłużyłem dla hecy, ale teraz traktuję ją ze swoistym respektem. 76 Wiadomości asp /55 W y s ta w y Miejsce naznaczone w Norymberdze → Zentrifuge, Norymberga → 25 VI – 31 VII 2011 r. Fot. Janusz Radtke Piotr Korzeniowski Po krakowskiej polsko‑niemieckiej wystawie Miej‑ sce naznaczone, która miała miejsce w maju 2010 r. w XIX‑wiecznych magazynach kolejowych przy ul. Kamiennej 8, przyszedł czas na niemiecką edycję tego projektu. Inicjatywa polsko‑niemieckich arty‑ stycznych spotkań ma już za sobą 6 lat wspólnych doświadczeń – wystaw i działań artystycznych. Idea ta coraz bardziej się umacnia, czego wyrazem jest powołanie w Niemczech przez artystów, przyjaciół i pasjonatów tej inicjatywy stowarzyszenia Kultur‑ transporter. Organizatorzy krakowskiej wystawy – Jakub Najbart i Piotr Korzeniowski, zostali również tzw. zagranicznymi reprezentantami tej organizacji. Stowarzyszenie Kulturtransporter ma na celu budo‑ wanie i umacnianie realnej wymiany kulturalnej między Krakowem i Norymbergą, Polską i Niem‑ cami poprzez wystawy i projekty artystyczne, ale również przez szersze, wspólne inicjatywy realizujące na poziomie artystycznym ideę zjednoczonej Europy. To prawdziwa i ważna potrzeba uruchomiła ten potencjał. Jest wciąż wiele różnic na różnych pozio‑ mach między takimi krajami jak Polska czy Niemcy, ale nie tylko. Niektóre z tych różnic są cenne i warto‑ ściowe, i powinny zostać zachowane; inne są banalne i puste, bo wynikają z wstecznej postawy czy defe‑ tyzmu – i te warto byłoby zasypać… Sztuka jest tą szczególną przestrzenią, gdzie wszyscy możemy w sposób wzbogacający jednostkę doświadczać tych różnic, a w konsekwencji – nabywać świadomości o tym, co jest ważne i cenne, jak również o tym, co jest błahe i puste… 77 W y s ta w y Brinckenowie na Floriańskiej Poruszając się na takim ideowym podłożu, stowa‑ rzyszenie Kulturtransporter znalazło ciekawe miejsce do wspólnej wystawy w Norymberdze. W roku 2007 zamknięto dużą fabrykę urządzeń elektrycznych AEG w tym mieście. Obecnie w budynkach pofabrycznych mieszczą się różnego rodzaju instytucje, placówki Julianna Nyzio, Paweł Szeliga kulturalne i atelier dla artystów. Jedna z takich placó‑ wek – Zentrifuge – udostępniła dawną halę fabryczną Prezentowane na wystawie obrazy powstały w opar‑ na wystawę Miejsce naznaczone. W ten sposób 25 VI ciu o projekty witrażów Doroty Ćwieluch‑Brincken. 2011 r. została otwarta wystawa sztuki współczesnej, Osoby, którym nie jest obca twórczość obydwojga, w której wzięło udział blisko 30 artystów z Polski zauważą w ostatnich pracach Adama Brinckena coś, i Niemiec. Pokaz w Norymberdze prezentuje duży czego wcześniej w nich nie było, zwłaszcza w sposobie pluralizm artystyczny, uzewnętrzniający się poprzez budowania przestrzeni w obrazie, bardziej radykal‑ twórczą różnorodność w podejściu do materii, treści nym zestawieniu płaszczyzn. Jednak na wystawie i motywu. Artyści „oznaczyli” to miejsce nie tylko nie witraże zostały zestawione z obrazami, a obrazy obrazami i rzeźbami w ciekawych aranżacjach, ale z obrazami. (...) również instalacjami, obiektami, animacją wideo. Obrazy Doroty Ćwieluch‑Brincken mimo natural‑ Na wernisażu również przestrzeń słyszalna została nej inspiracji do przemyśleń, nie wymuszają na nas „zaanektowana” za sprawą instrumentalnej, muzycz‑ konkretnej odpowiedzi, nie narzucają się swoją nej instalacji wykonanej przez grupę Agressiva 69. Natomiast trwałym akcentem, który pozostanie po tej wystawie, jako ślad Miejsca naznaczonego w Norymberdze, jest mural Kamila Kuzki, zrealizo‑ wany na ścianie przed wejściem do hali wystawowej. Więcej o wystawie na stronie internetowej pro‑ jektu www.art2bridge.eu. 78 ↑ Adam Brincken, obrazy z cyklu Genesis Dzień III, w pracowni, 2011 r. → Genesis Dzień IV, obraz V, 207 × 106 × 6 cm, technika własna, akryl, płótno, szlak‑ metal, złoto, 2011 r. Wiadomości asp /55 formą, a bardziej wciągają nas w intrygujący świat. Zestawienia form, materii i kontrastujących barw przenoszą nas w coś nieokreślonego, w pewien stan. Pomiędzy płaszczyznami barw i niezamalowanego płótna czuć jakby podmuchy powietrza, czasem jest rześko, innym razem parno i ciężko. Wydaje się wręcz, że te obrazy są migawkami, zarejestrowaniem → Galeria Atelier, Kraków → czerwiec 2011 Prezentowane na wystawie obrazy powstały w oparciu o projekty witra‑ żów Doroty Ćwieluch‑Brincken. Osoby, którym nie jest obca twór‑ czość obydwojga, zauważą w ostat‑ nich pracach Adama Brinckena coś, czego wcześniej w nich nie było (...). przejściowych stanów duszy, wciąż powracających uczuć, ale też wspomnień z podróży. Tych dosłow‑ nych, przywołujących zdarzenia i rzeczy, jak i tych najbardziej skrytych. Również w obrazach pozbawio‑ nych ludzkiej sylwetki możemy odnaleźć człowieka. Te obrazy są ważne. Jeśli poświęcimy im choć krótkie, ale uważne spojrzenie, oczywiste będzie, że nie są to jedynie ozdobne obrazy z muszelkami i płaszczyznami o zróżnicowanej fakturze. Panuje w nich bezmiar, wieczność, patos. Są odzwiercie‑ dleniem stanu duszy, można zaryzykować – że rów‑ nież duszy świata. Konfrontacją człowieka z nim. Jest w nich wielkość i małość. Cisza i dźwięk. Stan przed i po burzy. Emocje i dystans. Intrygują poja‑ wiające się pionowe i poziome kreski pochodzące jakby z kolejnego wymiaru. Może to wąskie okienka do tych wewnętrznych światów, a może przeciwnie – są zdecydowanym zakotwiczeniem w rzeczywistości, czymś stałym, czego możemy się chwycić. Trudno zgadnąć, czy należą bardziej do świata obrazu, czy może do naszego, czy też wyłącznie do świata Doroty Ćwieluch‑Brincken. (...) Adam Brincken jest malarzem. Wielu piszących o nim twierdzi, że przedmiotem jego malarstwa jest właśnie malowanie – sam akt twórczy. Malarz ten pracuje obecnie nad serią obiekto‑obrazów, cyklem o nazwie Genesis. Cały cykl ma swoje prapoczątki w serii witraży zrealizowanych wraz z jego żoną Dorotą Ćwieluch‑Brincken dla kościoła w Wejhero‑ wie. Pierwszy obraz z tego cyklu nosi tytuł Dzień Pierwszy – światło dnia pierwszego i jest monu‑ mentalnym płótnem o fakturze niemal trójwymia‑ rowej, pokrytym złoceniami i wieloma warstwami farby. Jest częścią poliptyku – do tej pory Brincken 79 zrealizował 24 z planowanych 40 części mających planowanego cyklu 40 obrazów, jeśli udałoby się ↑ Dorota Ćwieluch‑Brincken, obrazować jego malarską wizję Stworzenia opisanego je umieścić w jednym pomieszczeniu, będą wręcz Martwa natura – błękitna w Księdze Rodzaju. przytłaczające. Tworzą odrębny świat, trudny do ogar‑ Obiekto‑obrazy Brinckena są malarskim ekspe‑ nięcia, osobny, dzieło prawdziwego twórcy ukazują‑ rymentem. Każdy akt twórczy, po tym pierwotnym cego akt stworzenia wraz z jego wszystkimi zmysło‑ akcie stworzenia, jest ludzkim eksperymentem. wymi implikacjami. Jego wielkość. Płótna Brinckena nie posiadają ram, kwadrat obrazu (…) Spór, jaki toczy malarz z fizyką materii malar‑ jest czymś zasadniczo wrogim naturze. Żaden akt skiej i ulotną subtelnością swojej wizji, ma swoje poznawczy nie mieści się w ramach, żadna idąca ukoronowanie w obrazie, który iskrzy się mocą tego za nim forma ekspresji – jeśli naśladować ma pierw‑ pierwszego – „Niech się stanie”. Malarstwo Brinckena sze słowa stworzenia: „Niech się stanie” – nie może ma w sobie tę świetlistość. Złoto na jego płótnach znaleźć dla siebie ram. Brincken zanegował już otwiera otchłanie, ukazuje je i odkrywa, lecz wraz w latach 70. ramy obrazu. Obiekto‑obrazy Brinckena z nimi pozwala zaistnieć całemu światu, który wyła‑ są całościami, na wzór rzeźby. Ale i częściami – uka‑ nia się wraz z gestem twórczym malarza. zującymi naturę działalności twórczej, jak ją przed‑ stawiono w Księdze Genesis. (…) Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju jest „pod‑ ręcznikiem” tworzenia. To tam Brincken znajduje inspirację dla swojego wspaniałego cyklu. Świat, który powstaje w tym pierwotnym akcie stwórczym, jest dla człowieka nie do ogarnięcia. Człowiek jest jego częścią i sam żyje dzięki światłu. Lecz to jemu spośród całego stworzenia Bóg błogosławi. Naka‑ zuje, by był płodny. Mówi mu: „Będąc stworzonym na Mój obraz i podobieństwo, powtarzaj akt stworze‑ nia, Ja Tobie błogosławię. Czyń, jak Cię nauczył Twój Ojciec niebieski”. Najpierw jest tworzenie, nazywanie – nieśmiertelność. Później – jako kara – znój i praca, a wraz z nią śmierć. I to w tym „później” odnajdujemy się, nie mogąc już ogarnąć świata. Dzieło Brinckena jest abstrakcyjne. Jego płótna są obiektami. Są monumentalne – po skończeniu 80 Wiadomości asp /55 przesłona, olej na płótnie, 80 × 190 cm, 2008 r. Obiekto‑obrazy Adama Brinckena są malarza malarskim traktatem o tworzeniu. ↓ Dorota Ćwieluch‑Brincken, Horyzontalny II, olej na płót‑ nie, 35 × 50 cm, 2010 r. W y s ta w y Niepokorny Dunikowski Niepokorny, czyli cała prawda o Xawerym Dunikowskim na wysta‑ wie z okazji 30‑lecia Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku ↗ Głowa bolszewika Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku we współpracy kroczącego dumnie z pełnym przekonaniem o swoim (J. Czechowski), beton paty‑ z Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego wyjątkowym geniuszu. W dodatku całość pracy nosiła nowany, 1917–1920 r. w Królikarni, oddziałem Muzeum Narodowego znamiona wpływu modnego w owym czasie w Paryżu w Warszawie, przygotowało wystawę poświęconą kubizmu, kompletnie niezrozumiałego na ziemiach najwybitniejszemu polskiemu rzeźbiarzowi – Xawe‑ polskich. W dwudziestoleciu międzywojennym remu Dunikowskiemu. Otwarcie wystawy odbyło się proponowany przez artystę pomnik Wdzięczności 9 VII 2011 r. o godz. 12.00 i było najważniejszym Ameryce, w nowatorskim kształcie fontanny, wzbu‑ elementem obchodów Jubileuszu 30‑lecia CRP – tej dził oburzenie do tego stopnia, że postanowiono go bardzo ważnej dla środowiska artystycznego w Pol‑ usunąć. Ówczesna prasa „wołała o pomstę do nieba” sce – a dla rzeźbiarskiego najważniejszej – instytucji. i uznawała dzieło za „rzecz poronioną”. Inne projekty W skład honorowego komitetu obchodów jubileuszu pomników Dunikowskiego odrzucano, a nawet jeżeli weszli: Magdalena Abakanowicz, Waldemar Dąbrow‑ udało mu się zdobyć intratne zamówienie, jak było ski, Jerzy Hausner, Ralf Kirberg, Michał Kleiber, w przypadku cyklu Głów wawelskich, to mimo wielu Maciej Klimczak, Aleksander Krawczuk, Adam Myjak, lat spędzonych nad realizacją założenia, nie zdecydo‑ Aleksander Pruszak i Andrzej Rottermund. wano się ostatecznie na umieszczenie głów w miejscu Xawery Dunikowski był z pewnością artystą ich przeznaczenia. Po wojnie artysta gładko dał się „niepokornym”. W każdej epoce twórczej swojego porwać ideałom socrealizmu. Cóż z tego, gdy wyrzeź‑ długiego życia zaskakiwał, a wręcz szokował publicz‑ bione przez niego demoniczne popiersie Lenina „wzbu‑ ność, wyprzedzając o kilka długości epokę, w której dziło konsternację”, zaś pomnik Józefa Stalina przed‑ przyszło mu pracować. Jego dzieła nazywano „straszy‑ stawiał „karła z wielką łapą”, a po jego odsłonięciu dłami gipsowymi”, a twórcę odsądzano od czci i wiary. „zapanowało nieme zdziwienie”. Dunikowskiemu tak W okresie Młodej Polski pokazał wiele symbolicznych naprawdę nie było po drodze z żadną ideologią i żadną grup rzeźbiarskich, jak Tchnienie, Jarzmo, Macierzyń‑ władzą. Pragnął realizować wyłącznie swoje, niczym stwo czy Fatum, które określano epitetami „pokrę‑ nieskrępowane wizje. Dopiero dzisiaj, gdy minęło już cone i dziwaczne”. Z kolei Kobiety brzemienne stały niemal 50 lat od śmierci artysty, jesteśmy w stanie się powodem skandalu nie tyle ze względu na formę, właściwie odczytać jego geniusz. Z tej perspektywy co tematykę, w tamtych czasach uznawaną za nie‑ jawi się on najwybitniejszym polskim rzeźbiarzem. moralną. W dodatku artysta ustawił je bezpośrednio Wystawa Xawerego Dunikowskiego w Centrum na posadzce, bez wykorzystania przynależnych rzeź‑ Rzeźby Polskiej w Orońsku była pierwszą, poza bie cokołów. Okres paryski (1914–1921) odcisnął się Królikarnią, prezentacją, która pokazuje przekrój następnym skandalem – prezentacją Autoportretu. całej twórczości artysty. Eksponowane prace pocho‑ Idę ku słońcu, ukazującego artystę w stroju Adama, dziły ze zbiorów Muzeum Rzeźby im. Xawerego 81 Xawery Dunikowski był z pewno‑ ścią artystą „niepokornym”. W każ‑ dej epoce twórczej swojego dłu‑ giego życia zaskakiwał, a wręcz szokował publiczność, wyprzedza‑ jąc o kilka długości epokę, w której przyszło mu pracować. ↗ Projekt pomnika Dunikowskiego w Warszawie. Wśród wielu arcy‑ podjął prace nad pomnikiem Czynu Powstańczego Sierp i młot, gips, dzieł znajdą się najważniejsze kompozycje z wcze‑ na górze św. Anny. Realizując ten monument, rozpo‑ 19,5 × 20 × 20 cm, ok. 1953 r. 82 snego okresu twórczości artysty: Fatum, Tchnienie, czął także prace nad pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Macierzyństwo. Zostaną zaprezentowane także trzy Warmińsko‑Mazurskiej dla Olsztyna. Fragment tego figury ze słynnego cyklu Kobiet brzemiennych oraz dzieła – głowa żołnierza radzieckiego będzie przy‑ portrety i wizerunki: od pracy dyplomowej na kra‑ kładem stosunku artysty do socrealizmu. Ten powo‑ kowskiej ASP – portretu Henryka Szczyglińskiego jenny wątek uzupełnią popiersie W. I. Lenina (1949) z 1898 roku, poprzez dekoracyjne, bliskie stylizacji i Robotnik (1946). Album towarzyszący wystawie był art deco, kobiece portrety z okresu paryskiego, rzeź‑ niezwykle istotnym wydarzeniem, uzupełniającym bione od 1914, aż do powstałych w latach 50. i 60. dotkliwy brak wydawnictw poświęconych artyście, podobizn Hanny Rudzkiej‑Cybisowej, Włodzimierza który cały swój dorobek twórczy zapisał państwu Sokorskiego, Aliny Ślesińskiej. Bliski sztuce portre‑ polskiemu. Album z kolorowymi zdjęciami uzupeł‑ towej jest słynny cykl Głów wawelskich, dotychczas nił tekst krytyczny Joanny Torchały, całość dopełni rzadko prezentowany. Na ekspozycji zostaną poka‑ kalendarium biograficzne oraz katalog prac artysty. zane 24 rzeźby z tego cyklu (z okresu 1925–1929 Wydawnictwo ukazało się w wersji polskiej i angiel‑ oraz lat 50. XX w.), ukazujące całe bogactwo typów skiej. Twórczość Dunikowskiego w orońskim Muzeum ludzkich, począwszy od postaci historycznych – Zyg‑ Rzeźby Współczesnej było można zobaczyć od 9 VII munta III Wazy, Stefana Batorego, Fryderyka Cho‑ do 18 IX 2011 r., następnie będzie pokazywana w war‑ pina – aż do współczesnych wizerunków przyjaciół szawskiej Królikarni, w Muzeum Narodowym we Wro‑ czy uczennic mistrza. Ważnym uzupełnieniem wawel‑ cławiu i Muzeum Narodowym w Szczecinie. skiej serii jest Autoportret. Poza sztuką kameralną, Ekspozycja stała się jako sztandarowe wydarze‑ Dunikowskiego pasjonowały monumentalne realiza‑ nie roku jubileuszowego w Centrum Rzeźby Polskiej cje pomnikowe. Na wystawie zobaczyliśmy projekty w Orońsku i z pewnością jednym z najważniejszych pomników. W paryskiej pracowni artysty w 1917 r. wydarzeń kulturalnych roku. powstał grobowiec Bolesława Śmiałego, pierwszy pro‑ W katalogu wystawy jej kurator, Joanna Torchała, jekt pomnika w twórczości Dunikowskiego, uznawany rozpoczęła tekst poświęcony artyście od zacytowania za arcydzieło. Na orońskiej ekspozycji znalazł się jego słów krytyka Młodej Polski – Eligiusza Niewiadom‑ odlew wykonany w gipsie. W dwudziestoleciu mię‑ skiego, najlepiej charakteryzujących postawę Duni‑ dzywojennym artysta zrealizował tylko dwa pomniki: kowskiego: „Bez słowa zachęty, bez jednego poklasku, w 1921 w Warszawie – pomnik Wdzięczności Ameryce ścigany głupio‑wrogimi spojrzeniami tłumu, Duni‑ i w 1936 w Krakowie – pomnik Józefa Dietla. Projekt kowski, z olimpijską pogardą pochwał i nagan, pły‑ tego drugiego, w skali 1:1, został także zaprezento‑ nie pod prąd, robi swoje wbrew smakowi i uczuciom wany na wystawie. Pomniki zdominowały powojenną otoczenia”. Te słowa układają się w naturalne motto twórczość Dunikowskiego. Już w 1946 r. artysta naszej wystawy Niepokorny. (Informacja prasowa) Wiadomości asp /55 W y s ta w y Graficzne interpretacje muzyki → 21 III – 30 III, Klub Pauza, Kraków → 26 V – 28 VI Magazyn Kultury → 3 VI – 30 VII, Dwór Czeczów zjawiska, wykorzystując twórczość m.in. R. Hauben‑ Paulina Kowalik stocka‑Ramtiego i B. Schaffera. Interpretacje w for‑ mie improwizacji muzycznych wykonali instrumenta‑ Z pasji studentka kulturo‑ znawstwa na UJ, stawiająca pierwsze kroki w dzienni‑ karstwie. Z zainteresowa‑ niem śledząca nowe ten‑ dencje sztuki współczesnej, współpracująca z Fundacją Art Forum. Koncepcja syntezy jest odzwierciedleniem poten‑ liści klasy akordeonu i skrzypiec Akademii Muzycznej cjału człowieka w wyrażaniu siebie na płaszczyźnie w Krakowie. Współczesne grafiki zostały odegrane sztuki. Sztuki traktowanej jako całość, percypowa‑ przez kompozytora, multiinstrumentalistę, Kazimie‑ nej wszystkimi niemal zmysłami, wykorzystującej rza Pyzika, akordeonistę, dr. Janusza Patera, solistkę wachlarz środków dostępnych malarstwu, muzyce Olgę Szwajgier oraz Bożenę Bobę‑Dygę. Było to otwar‑ i aktorstwu. Przywodzi to na myśl wagnerowski cie wachlarza możliwości, jakie daje przenikanie się Gesamtkuntswerk, będący odbiciem poszukiwań dwóch światów sztuki. nowych form wyrazu i niegasnącym polem inspira‑ cji w twórczości artystycznej XXI w. Warsztaty partytur graficznych narodziły się Następnego dnia młodzi artyści mieli możliwość tworzenia własnych malarskich transpozycji, prze‑ kładając język muzyki na papier. Pod kierunkiem z przekonania o potrzebie współistnienia różnych profesjonalistów: Kazimierza Pyzika, Olgi Szwajgier, form wyrazu artystycznego, wzajemnych inspira‑ Janusza Patera, Bożeny Boby‑Dygi, oraz przy współ‑ cji wymiarów – wizualnego i dźwiękowego, a także udziale prowadzących, rozpoczęli równocześnie współpracy twórczej między artystami. w dwóch pracowniach proces twórczy. Przy dźwię‑ Autorką projektu jest prezes Fundacji Art Forum, kach odtwarzanej muzyki współczesnej oraz trady‑ Bożena Boba‑Dyga, plastyk, kompozytor, wokalistka. cyjnej indyjskiej powstawały nowoczesne partytury. Partytury graficzne to koegzystencja dwóch dziedzin Symultanicznie improwizowane były przez muzyków, sztuki istniejących w odmiennych wymiarach czasu co odzwierciedlało ideę odgrywania obrazu, nadawa‑ i przestrzeni – malarstwa, wyrażanego poprzez nia mu amaterialnej formy, stającej się jednocześnie kolor, formę, kształt, oraz muzyki, której środkami kolejną inspiracją. Wielopłaszczyznowość i synchro‑ są dźwięki, dynamika, rytm. nizacja działań twórczych napełniała przestrzeń nie‑ Warsztaty odbyły się w dniach 14–16 III 2011 r. spożytą energią, ekspresją, wybuchem kreatywności, w dwóch pracowniach rysunku na Wydziale Malar‑ którego dowodem są tak licznie powstałe dzieła. Stwo‑ stwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rzono także partyturę opierającą się na formie walca (dr hab. Bogusławy Bortnik‑Morajdy oraz prof. Teresy zamontowanego na gramofonie. Wzbogacenie o nowy Kotkowskiej‑Rzepeckiej) z zaangażowaniem studen‑ środek wyrazu – ruch – sprawiło, że muzyczny zapis tów ASP oraz Akademii Muzycznej i Państwowej Wyż‑ w wykonaniu siedzącego dookoła kwartetu powsta‑ szej Szkoły Teatralnej w Krakowie. wał fragmentarycznie i całościowo zarazem, gdyż W pierwszym dniu warsztatów uczestnicy zapo‑ każdy z muzyków grał w tym samym momencie. znali się z filozofią i istotą partytur graficznych. Uwieńczeniem warsztatów było wspólne wykona‑ Zaprezentowano wykład oraz przedstawiono historię nie jednej wielkiej partytury przez każdą z pracowni. 83 Dwór Czeczów, fot. B. Boba‑Dyga Klub Pauza, koncert, fot. M. Lelek 84 Wiadomości asp /55 Powstały one na rolach papieru długości 10 m. Nieoczekiwany wybuch kreatywno‑ ści młodych artystów, zrodził ponad 150 autorskich prac. Wyjątkowe w swym założeniu warsztaty party‑ tur graficznych, (...) są dowodem na to, że muzykę można namalować, jej istotę wydobyć w obrazie, który może być „zagrany”. Wspólne działanie zjednoczyło twórców, którzy swoje wrażenia, emocje i uczucia wyrazili w intrygującej utalentowani akordeoniści młodego pokolenia, fuzji sztuk.. Warsztaty podsumowane zostały trzema studenci krakowskiej Akademii Muzycznej – lau‑ wystawami i koncertem. Na ekspozycjach można było reaci licznych ogólnopolskich i międzynarodowych podziwiać efekty pracy studentów w rozmaitych tech‑ konkursów akordeonowych. Towarzyszył im, grając nikach. Od monochromatycznych dzieł, wykonanych na flecie poprzecznym, Maciej Kwarciński, uczeń ołówkiem, węglem, sangwiną, do zaskakujących Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II feerią barw obrazów akwarelowych, pastelowych czy stopnia im. Fryderyka Chopina w Krakowie. niekonwencjonalnych, tworzonych w technikach wła‑ Trzecia edycja wystawy prac rozpoczęła się 3 VI snych i mieszanych, wśród których można wymienić br. w Dworze Czeczów, historycznym budynku wpi‑ origami i koronki. Szerokie spektrum kształtów, kolo‑ sanym w życie miasta Krakowa i dzielnicy Bieżanów. rów, czerpanie z historycznych synestezyjnych stylów Wernisaż wystawy został poprzedzony wykładem pokazuje, że plastycznie wyrazić można z powodze‑ Bożeny Boby‑Dygi dotyczącym istoty zjawiska, a zaty‑ niem zarówno harmonię, jak i dysonans. tułowanym: „Co to jest partytura graficzna? – zarys Pierwsza z wystaw rozpoczęła się 21 III w Klu‑ historii”. Następnie publiczność miała możliwość bie Pauza, mieszczącym się w stylowej XIX‑wiecznej posłuchania koncertu Karola Nepelskiego z udzia‑ kamienicy o minimalistycznie urządzonym wnętrzu. łem kwartetu klasycznego Contre, który zaprezento‑ Niespełna tydzień później, 27 III, została uświetniona wał partyturę kręcącą się na gramofonie, powstałą koncertem kwartetu Olgi Szwajgier, artystki obda‑ we współpracy dwóch studentek ASP z doktorantem rzonej „sopranem ekstremalnym”, która z właściwą Akademii Muzycznej. W szlacheckim dworku powsta‑ sobie ekspresją zinterpretowała muzycznie powstałe wała muzyka XXI w., czerpiąca z klasyki, będącej nie‑ w ramach projektu partytury graficzne, pojawiające się gasnącym źródłem inspiracji. jednocześnie na telebimach. Atmosferę występu pod‑ Szerokie zainteresowanie ze strony uczestników, kreślało subtelnie padające na scenę barwne światło. nieoczekiwany wybuch kreatywności młodych arty‑ Pozwoliło to widzom i słuchającym przeżyć swoistą stów, zrodziły ponad 150 autorskich prac. Wyjątkowe chromestezję. Ekspozycja czynna była do 30 III 2011 r. w swym założeniu warsztaty partytur graficznych, Kolejną edycję wystawy powarsztatowej można owocujące współpracą między muzykami, plasty‑ było oglądać w Magazynie Kultury na Kazimierzu, przy kami i aktorami są dowodem na to, że muzykę można ul. Józefa 17 (Kolanko No. 6) w dniach 26 V – 28 VI. namalować, jej istotę wydobyć w obrazie, który może Na wernisażu prezentowanym partyturom towa‑ być „zagrany”. Efekty poszukiwań odważnego wyra‑ rzyszył koncert muzyki improwizowanej. Zagrało żania własnych idei twórczych wzbogacają bowiem trio akordeonowe w składzie: Jacek Kopiec, Wie‑ świat doznań artystycznych. Kolejna edycja warszta‑ sław Ochwat oraz Maciej Zimka. Są to wybitnie tów planowana jest w następnym roku akademickim. 85 W y s ta w y Pomiędzy realną emocją a abstrakcyjną formą O malarstwie Grzegorza Bieniasa → Galeria Sztuki Współczesnej we Wrocławiu → MGS w Zakopanem → Płocka Galeria Sztuki Paweł Lewandowski‑Palle Cenię sobie polskie malarstwo, ba, uważam je za wyjąt‑ kowo wartościowe w przestrzeni malarstwa na świecie. Cenię je za wiarę w zachowanie granic, za przywią‑ zanie do tradycji, za umiar i pokorę, czyli mniej wię‑ cej za to, za co nie cenią sobie polskiego malarstwa Ur. w 1954 r. Pochodzi modni, także polscy, kuratorzy wielkich przedsięwzięć z Ciechocinka. W latach w obszarze sztuki. 1974–1979 studiował na kierunku malarstwo w PWSSP we Wrocławiu; dyplom pod kierun‑ kiem prof. Zbigniewa od siebie wystaw intencją było pokazanie jego aktu‑ alnych poszukiwań – artysty innego od dobrze zna‑ W pierwszym półroczu tego roku miałem przy‑ nych obrazów klasycznych. Bienias pracuje cyklami, jemność być kuratorem wystawienniczego tryptyku najczęściej bardzo długimi i niezamkniętymi, na róż‑ „Palimpsest” Bieniasa. W serii trzech różniących się nych podłożach, w tym na legendarnym już papierze z jedwabiu. Całość prezentacji pochodziła z drugiej Karpińskiego połowy pierwszej dekady XXI wieku i była wyborem i prof. Mieczysława – z pokaźnego dorobku cykli malarskich, graficznych Zdanowicza. Profesor zwyczajny i rysunkowych: Sen o górach, Odrębny świat, Palimp‑ w Katedrze Malarstwa sest, Sekwencje epizodów, Czarne obrazy, Cyfry oraz Architektonicznego i Multimediów ASP Wrocław. serii na płytach cynkowych i miedzianych – dyk‑ Uprawia malarstwo; autor towanym warunkami ekspozycyjnymi i logiką kon‑ ponad 750 obrazów, 55 strukcji. Te znakomite cykle to dziesiątki, setki prac wystaw indywidualnych, o samotności. brał udział w około 350 Wartością kluczową malarstwa Bieniasa ostat‑ wystawach zbiorowych) nich lat jest Czarny pejzaż, znany też pod tytułem Sen wynalazcy z lat 2007–2008, najważniejszy obraz w jego dorobku. Z jakiego jest snu? Rozważam go jako pejzaż, bowiem wskazuje na to jego konstrukcja z czytelnym podziałem niebo‑ziemia. Kolorystycznie to podział błękit‑czerń. Poziome smugi informelo‑ wych świateł rozwiewają jego wzniosłą, może ponurą → Horyzont zdarzeń, akryl, ciszę. Na przecięciu osi obrazu pojawia się konturowo olej, deska, 100 × 80 cm, określony znak kojarzący się może z Veraikonem, 2010 86 Wiadomości asp /55 bolesnym wizerunkiem głowy (twarzy), ale dla mnie do malowania. Wie to, kto prawdziwie tworzył swoje ↑ Sen wynalazcy, akryl, olej, będący przede wszystkim bijącym sercem obrazu. czarne obrazy. Ten najbardziej czarny obraz stał się płótno, 190 × 200 cm, 2007 Czy nie mówi on, całkowicie nieprzypadkowo, OTO też wartością ożywczą jego sztuki, wyprowadzając JESTEM? To obraz, od siły którego trudno się uwol‑ ją na nowe drogi, wiodące m.in. do … abstrakcji (cykl nić, posiada „dziwną energię” mrocznych tajemnic, Odrębny świat), która wydawała się dla niego dość obsesji, lęku, dramatów, tych ciemnych stron ducha. odległą formułą. W epoce jakże częstego wymyślania Malarze mają swoje niepewności własne. Krocząc obrazów i szukania sposobów, doszedł do niej przez po samotnej drodze rozstrzygnięć, są ludźmi niezwy‑ konsekwentną pracę, logicznie! kle samotnymi. Tej samotności Bienias próbuje nadać sens. Po takich obrazach niełatwo jest znaleźć siły Bienias nie kalkuluje. Jest sobą, jest wierny samemu sobie, swojemu o sztuce marzeniu. 87 W y s ta w y Instynkt O wystawie rzeźby Marioli Wawrzusiak‑Borcz → BWA w Sieradzu → czerwiec 2011 Macierzyństwo, metal spa‑ wany, 103 × 90 × 107 cm, 2010 88 Wiadomości asp /55 Agnieszka Jankowska‑Marzec melancholią, przybierają pozy niemal „figury fra‑ Trzepak, metal spawany, sobliwej”. Wrażenie dramatu jakiego doświadczają 250 × 350 × 200 cm, 2011 Wystawa prac rzeźbiarskich Marioli Wawrzusiak‑Borcz zdają się także potwierdzać nadane im przez artystkę nieprzypadkowo nosi tytuł Instynkt. W centrum zain‑ tytuły: Samotny, Milcząca, Bezradność, Nawoływanie, teresowania krakowskiej artystki jest bowiem czło‑ Opuszczony, Żebrak. Na szczęście, Mariola Wawrzu‑ wiek i jego złożona natura. Fascynuje ją nie tylko siak‑Borcz nie pozostawia widza w przeświadcze‑ dualizm naszej duszy i ciała, ale przede wszystkim niu, że życie ludzkie to jedynie nieustające pasmo świat pierwotnych instynktów i atawizmów, jakie cierpień. Nadzieję budzi wciąż odradzające się życie, dziedziczymy po naszych odległych przodkach. Jak witalne siły natury, instynkty, które wydaje się uosa‑ wiele pozostało w nas cech „szlachetnego dzikusa”, biać potężna figura kobiety‑matki (Macierzyństwo). czerpiącego z praw przyrody wiedzę i siłę duchową? W twórczości krakowskiej artystki treści meta‑ Czy rzeczywiście świat ludzi i zwierząt oddziela prze‑ foryczne ściśle wiążą się z problemami formalnymi. paść nie do zasypania? W dorobku artystki pojawiają Niezwykle umiejętnie wykorzystuje wartości ekspre‑ się zatem rzeźby zwierząt, a szczególnie licznie repre‑ syjne tkwiące w preferowanym przez nią tworzywie zentowane są wilki. Wilki, będące dla niej czytelną jakim jest metal. Konstruując swoje rzeźby z żelaznych, metaforą dzikich i drapieżnych instynktów drzemią‑ cywilizacyjnych odpadów, znajdowanych na złomowi‑ cych w każdym z nas, wilki, które w mitologiach wielu skach, wydobywa charakter materiału przez rozmaite ludów uchodziły za zwierzęta totemiczne. Zwierzęta zabiegi. Niekiedy podkreśla zwartość i masę wolu‑ totemiczne, od których wywodzić się bezpośrednio menu, kiedy indziej następuje zatracenie zwartości mógł praprzodek plemienia, bądź też, gdy znajdował bryły w poszarpanej powierzchni jej rzeźb. Zdarza się się w puszczy, zaprzyjaźniał się z nimi... Mariola Waw‑ też, że artystka osiąga niemal malarskie efekty, akcen‑ rzusiak‑Borcz to jednak przede wszystkim rzeźbiarka tując pobrużdżoną, jak gdyby chropowatą fakturę swo‑ zainteresowana postacią człowieka. Można chyba ich prac, wywołującą grę refleksów świetlnych. zaryzykować stwierdzenie, że udało się jej wykre‑ Twórczość Marioli Wawrzusiak‑Borcz wpisuje się ować „nową rasę” ludzi, o zdeformowanych ciałach, doskonale w tradycję XX‑wiecznej rzeźby, w której nienaturalnie wielkich głowach, pozbawionych rysów nurty ekspresjonistyczne odegrały znaczącą rolę. twarzy, z ustami otwartymi jak do krzyku, o wychu‑ Udowadnia zarazem, że natura ludzka i jej tajemnice dzonych, przesadnie wydłużonych członkach. Pełne pozostają wciąż atrakcyjnym tematem dla kolej‑nych niepokoju postacie zdają się zasłaniać oczy, wycią‑ pokoleń rzeźbiarzy, proponując widzowi dojrzałą gać ręce błagając o pomoc, niekiedy klęczą pogrą‑ refleksję egzystencjalną opartą na wrażliwości, intu‑ żone w niemej modlitwie, kiedy indziej ogarnięte icji i doskonałym warsztacie. 89 W y s ta w y Golden Kentaur Iluzja i rzeczywistość Laureatki konkursu, od lewej: Edyta Dufaj, Aneta Jeleń, Joanna Wapniewska, Natalia Wiernik Aneta Jeleń → Monachium, 2011 r. Joanna Wapniewska W dniach 4–7 V br. Dom Artysty w Monachium gościł ponad 100 studentów z 26 europejskich akademii sztuki. Okazją do spotkania było roz‑ strzygnięcie konkursu Golden Kentaur, którego medium była tym razem fotografia, a hasłem Iluzja i rzeczywistość. Laureatami zostali: Axel Braun – Ecole Nationale Superieure des Beaux‑Arts In Paris (I miejsce), Marian Gomez Goncalves – Iade, Creative University in Lisbon (II miejsce) i Kalle Kataila – The Aalto Univer‑ sity, School of Art. And Design/Photography In Helskinky (III miejsce). Wszystkie nadesłane prace zaprezentowano na wystawie. Pokazało to szeroki wachlarz możliwości młodej euro‑ pejskiej fotografii – od nowatorskiej instalacji, przez fotografię cyfrową, po wciąż żywą fotografię analogową. Polskę reprezentowały 4 studentki z kra‑ kowskiej ASP, z Pracowni fotografii dr hab. Agaty Pankiewicz: Aneta Jeleń, Natalia Wiernik, Edyta Dufaj i Joanna Wapniewska. Zacierająca się we współczesnej sztuce gra‑ nica pomiędzy iluzją i rzeczywistością stała się punktem wyjścia do artystycznych rozważań i porównań, do nawiązania kontaktów i wymiany doświadczeń w zakresie fotografii i działań plastycznych. Obcowanie z innymi twórcami, którzy wkrótce zaczną tworzyć europejski rynek sztuki, może być pierwszym krokiem do własnego 90 Wiadomości asp /55 Edyta Dufaj, z cyklu Flashback, 2011 Aneta Jeleń, 5 lic działania na skalę międzynarodową, a także impulsem do jeszcze prężniejszego rozwoju każdego przyszłego artysty. To nieodzowny element na drodze edukacji młodych artystów. Cel konkursu – doprowadzenie do dialogu – został spełniony. Organizatorzy konkursu uznali, że dotych‑ czasowe osiągnięcia młodych fotografów pozwa‑ lają wszystkich uznać za zwycięzców. W y s ta w y Mieszko Tylka Bogusław Krasnowolski Mieszko Tylka (ur. 1966) jest w dzisiejszej rzeź‑ Prof. Tylkę – jak tylu artystów w historii bie, w sztuce przełomu 2. i 3. tysiąclecia, zjawi‑ – interesuje niemal wyłącznie człowiek. Pre‑ skiem niezwykłym. Nie pociągają go ekspery‑ zentowaną wystawę nieprzypadkowo otwierają menty i tak typowa dla naszej burzliwej epoki dzieła poświęcone Janowi Matejce: popier‑ pogoń za nowością za wszelką cenę, szokowanie sie i projekt pomnika. To sztandarowa postać pomysłami, których nikt jeszcze nie realizował. w polskiej sztuce ostatniej tercji XIX wieku, Wie, że prowokacja traci sens w świecie, w któ‑ patron krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych rym stała się zjawiskiem powszechnym. Rozu‑ i jeden z twórców jej świetności (gdy nie miała mie, że wielka sztuka nie musi wypowiadać się jeszcze tytułu akademii), interpretował polską w odkrywaniu nowych horyzontów (czy takowe historię, ukazując człowieka. Jego bohaterowie jeszcze istnieją?): może być realizowana także zawsze pełni są dostojeństwa. I Tylka, jak jego przez podejmowanie odwiecznych motywów, wielki poprzednik, doskonale rozumie godność schematów zakorzenionych w realistycznej for‑ każdego człowieka, przysługującą mu w sposób mie i tradycyjnej ikonografii, studium proporcji, niezbywalny, właśnie z racji człowieczeństwa. pięknie zawartym w każdej ludzkiej postaci. Portrety autorstwa Mieszka Tylki są różnorodne, O nietypowym dziś stosunku do sztuki a zarazem rzetelne, oparte nie tylko na subiek‑ zadecydował chyba jego życiorys: studia tywnych odczuciach i interpretacjach, w których u prof. Mariana Koniecznego na krakowskiej tak łatwo wielu współczesnych artystów „prze‑ Akademii Sztuk Pięknych (1988–1993), a także myca” warsztatowe niedostatki, lecz właśnie pod praca dydaktyczna profesora tejże Akademii, względem warsztatowym perfekcyjne. Dotyczy nauczającego rzeźby przyszłych konserwatorów to nie tylko opanowania różnorodnych technik dzieł sztuki. Bo konserwator to artysta rzadko – mamy do czynienia z pracami modelowanymi spotykany w dzisiejszym świecie: przepełniony w gipsie, z terakotą, odlewami z brązu (a nie szacunkiem dla dzieł przeszłości, dla formy zapominajmy, że autor jest także malarzem) tradycyjnej, stawiający nieraz przeszłość wyżej – lecz nade wszystko wiązania własnej wizji od teraźniejszości, a uczciwość wobec konserwo‑ z poznaniem modela i z tak ważną dla tradycyjnej wanego dzieła znacznie wyżej od własnych ambi‑ sztuki sprawą, jak znajomość budowy i mecha‑ cji twórczych. Niżej podpisany miał przyjemność niki ludzkiego ciała. Mamy też liczne odniesie‑ podziwiania entuzjazmu prof. Tylki w zetknię‑ nia do historii jako mistrzyni dla artysty, poj‑ ciu z dawną sztuką podczas wspólnego wyjazdu mowanej zgodnie z wielowiekową, akademicką do Włoch: przeżywania sacrum mozaik Rawenny, tradycją. Prace Tylki zdają się wręcz dowodzić, głębi wielkich wizji Tycjana w weneckich świąty‑ że pogardliwe traktowanie akademizmu to takie niach, ludzkiego dramatu w Sądzie Ostatecznym samo doktrynerstwo jak dawne kpiny z gustów Signorellego w Orvieto, dynamizmu rzymskich, epok wprawdzie minionych, lecz głęboko zako‑ barokowych kreacji Berniniego. rzenionych w świadomości. 91 W y d ar z e nia Dwa tygodnie w świecie równoległym Olga Szczerba „Anno 2011, von Krakau abgereiset und den 16 Juli nach Münsterberg sind wir gekommen”1. W podobny sposób w roku 1660 zrelacjonował swój przyjazd z Królewca do Lubiąża sam Michael Leopold Willmann. Po trwającej ponad miesiąc podróży artysta spędził w Lubiążu długie 46 lat, swoim malarstwem przydając świetności inten‑ sywnie wówczas barokizowanemu, cysterskiemu założeniu klasztornemu. My, po niespełna 5 godzinach jazdy, pojawiliśmy się w Ziębicach na zaledwie 2 tygodnie… Nie była to moja pierw‑ sza wizyta w tym stosunkowo niewielkim mieście, znanym dawniej pod niemiecką nazwą Münster‑ berg. Za to pierwszy w życiu plener. Z założenia miał to być wyjazd jakże odmienny od zwyczajo‑ wych (a mnie znanych tylko z opowieści) pobytów na Harendzie. Tam Podhale, tu Dolny Śląsk. Tam ludowe rzemiosło artystyczne, tu znakomite przy‑ kłady działalności XVII- i XVIII‑wiecznych warsz‑ tatów snycerskich i rzeźbiarskich. Tam maje‑ statyczne masywy tatrzańskich zboczy, tu pola, lasy, łąki, pozostałości folwarcznych zabudowań, kościoły o pękatych hełmach, XIX‑wieczne wille miejskie… Ziębicki plener zasadzony miał być jednak nie tylko na próbie zmierzenia się z zupeł‑ nie innym pejzażem, inną formą, jaką przybrało tamtejsze dziedzictwo kulturowe, ale przede wszystkim – na przystąpieniu do pozytywistycz‑ nej niemal, organicznej pracy, pracy u podstaw. Trąci żeromszczyzną? Dobrze. Powinno. Wniknięcie w specyficzny klimat Dolnego Ślą‑ ska to zazwyczaj kwestia czasu, choć nie każdy jest predestynowany do zatracania się w śląskim baroku, podróżując od miasta do miasta, od wsi do wsi. Dzięki doktorowi Adamowi Organistemu, który wraz ze studentami kilkakrotnie już zjeź‑ dził tę krainę wzdłuż i wszerz, mogłam na Dol‑ nym Śląsku czuć się jak u siebie. Pierwsze dni 92 Wiadomości asp /55 pleneru pomyślane zostały jako próba oswojenia uczestników z wytworami lokalnych warsztatów rzeźbiarskich, fundacjami klasztorów cyster‑ skich, śladami dawnej świetności zapomnianego dziś regionu. Henryków. Przepiękne, pulsujące ciepłem drewna i muzyką w nim zaklętą stalle anielskie. Rozległe ogrody, Willmann na ścianach. Kamieniec Ząbkowicki. Absolutnie niezwykłe figury Czternastu Świętych Wspomożycieli dłuta Thomasa Weissfeldta, niekończąca się figura serpentinata! Stolec. Kompleks rezydencjalny z pozostałościami budynków gospodarczych o fol‑ warcznym charakterze oraz pałacem, zrujnowa‑ nym, położonym wśród rozległych buraczanych pól. Gotowa scenografia do Białej wstążki Micha‑ ela Hanekego. Bardo. Muzeum sztuki sakralnej, przypominające przytułek, gdzie zgromadzeni zostali niemi świadkowie splendoru Śląska w dobie baroku. Piękne i przeraźliwie smutne rzeźby Matthiasa Steinla, zdobiące niegdyś kościół klasztorny w Lubiążu. Byczeń, Krzelków, Witostowice… Określić można tę wędrówkę jako podróż do światów równoległych. Niby funkcjo‑ nują one w świadomości homo urbanus, ale tylko nieliczni przedstawiciele tej rasy sporadycznie zdobywają się na opuszczenie swojej miejskiej orbity, by wkroczyć w rewiry, które przeważnie nie krzyżują się ze ścieżkami ich codzienności. Doce‑ nić to, co pozostaje wciąż na marginesie współ‑ czesnego życia kulturalnego i artystycznego, nie jest rzeczą łatwą. Przełamać trzeba wpierw niewi‑ dzialną barierę wstydu przed przyznaniem, że to, co w opinii tzw. środowiska uchodzi za démodé, stanowi w istocie autentyczną wartość – w odróż‑ nieniu od fasadowości, jaka nierzadko cechuje szeroko pojętą sztukę współczesną. Rdzeniem ziębickiego pleneru miała się jed‑ nak okazać praca – rozumiana nie tylko w kon‑ tekście pracy twórczej, dialogu płótna i pędzla, ale również jako praca społeczna, czyli dialog artysty z odbiorcą jego sztuki. I ta właśnie praca spełnić miała rolę swoistego papierka lakmuso‑ wego stwierdzającego o powodzeniu bądź niepo‑ wodzeniu całego plenerowego przedsięwzięcia. Można teoretyzować swobodnie o wychodzeniu ze sztuką do ludzi, niesieniu kaganka oświaty, ale czy ludzie będą gotowi wyjść tej sztuce naprzeciw…? Tu i ówdzie uczestnicy pleneru poczęli roz‑ stawiać swój warsztat malarski. Przechodnie, początkowo nieufni, ze zdziwieniem obserwo‑ wali studentów Akademii Sztuk Pięknych, którzy zapuścili się między częściowo odarte z tynku kamienice ziębickich zaułków. Po niedługim cza‑ sie jednak pojedynczy mieszkańcy zaczęli pod‑ chodzić, zagadywać, pytać, chwalić, niektórzy zwracali uwagę na szczegóły, które my zdawali‑ śmy się przeoczyć. Wyrażali swoje zaskoczenie, ale i radość z tego, że to właśnie ich ulica wydała nam się atrakcyjnym motywem malarskim. I wtedy pojawiły się dzieci. Z całą swoją niespożytą energią, ciekawością świata i ostrością spojrzenia obsiadły chodnik ul. Kościelnej, zanurkowały do jednej ze studenc‑ kich toreb i wynurzyły się uzbrojone w kilkana‑ ście kolorów farb akrylowych, kredek, tuszów kreślarskich. Pytały, opowiadały, pokazywały. Chlapały tuszem i akwarelą, kładły grube war‑ stwy farb, posypywały piachem, wklejały pta‑ sie pióra. Obserwowały otoczenie i zaglądały do swoich własnych głów, niewyczerpanych skarbnic pomysłów. Największą radość sprawił im jednak fakt, że zarówno ich twórczość, jak i one same potraktowane zostały jak najbardziej poważnie. Ktoś poświęcił im swój czas, swoją uwagę, okazał zainteresowanie tym, co myślą, i tym, co chcą wyrazić poprzez kolor czy fakturę. Paradoksalnie, podczas tych ulicznych sesji malarskich powstało dużo więcej ciekawych i zaskakujących prac, aniżeli podczas później‑ szych warsztatów plastycznych przeprowadzo‑ nych pod koniec pleneru zarówno w Ziębicach, jak i w Henrykowie. Pozostawione z całkowitą dowolnością doboru tematu czy techniki, dzie‑ ciaki wkładały w pracę całe serce, pełne zaan‑ gażowanie. I tak jedna z dziewczynek, 12‑letnia Iga, przez półtorej godziny malowała fragment 93 schodów prowadzących do ziębickiego muzeum, zachowując pełną konsekwencję przy odwzoro‑ waniu kolorystyki, marmoryzacji, liczby elemen‑ tów dekoracyjnych. Spod pędzli dwóch innych małych artystów, 8‑letniego Piotrka i nieco star‑ szego Maćka, wyszło zaś kilkanaście fantastycz‑ nych, abstrakcyjnych „chlapanek”, które pod‑ czas wystawy zostały omyłkowo wzięte za szkice akwarelowe profesora Adama Brinckena… Prace ilustrujące zadane podczas warsztatów hasła cechowała już pewna odtwórczość. Znalazło się wśród nich wiele perełek, ale jednocześnie sporo powielało utarte schematy wyniesione z typo‑ wej, szkolnej lekcji plastyki. Niemałe zainte‑ resowanie ziębickimi warsztatami było jednak czytelnym sygnałem, że dzieci czerpią ogromną frajdę z takiej formy spędzania czasu wolnego. Cel pedagogiczny został osiągnięty. Ani plener, ani wystawa, ani warsztaty, objazdy i wykłady nie doszłyby jednak do skutku, gdyby nie ogromna życzliwość wszystkich pra‑ cowników i wolontariuszy ziębickiego Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego, z jego dyrek‑ torem Jarosławem Żurawskim, na czele. To ich praca przede wszystkim wpisała się w tę, wspo‑ mnianą wcześniej, żeromszczyznę. W jak naj‑ bardziej pozytywnym tego pojęcia znaczeniu. My mogliśmy spokojnie włóczyć się śladami Karla Denkego, słynnego ziębickiego kanibala. Zapuścić się wraz z całym warsztatem malarskim między wyzłocone słońcem łany zbóż, ze sztafa‑ żem w postaci imponującego stada zadziwiająco łagodnych byków. Zaszyć się na chwilę w jed‑ nej z muzealnych sal w towarzystwie dziadków do orzechów z przełomu wieków. Włóczyć się z aparatem wśród XIX‑wiecznych willi i obiek‑ tów poprzemysłowych. Przesiąkać zapachem naftaliny nad fantastycznymi starodrukami w muzealnej bibliotece. Słuchać donośnych salw 94 Wiadomości asp /55 pożegnalnych z hakownicy, późnośredniowiecz‑ nej broni palnej. I choć na moment zapomnieć o Wszystkim. A przynajmniej o tych gorszych aspektach Wszystkiego. Olga Szczerba Studentka III roku Wydziału Malarstwa, kierunku edukacja artystyczna. Przepełniona kulturą anglosa‑ ską i kulturą Dolnego Śląska, zawieszona (na razie) gdzieś pomiędzy Londynem a Lubiążem, pełna histo‑ rii sztuki i poczucia misji, by rozmawiać o tym i jakoś być wobec. Poszukuje źródeł, analogii, kontekstów i sensów. Przypisy: 1.Parafraza słów Michaela Leopolda Willmanna: „Anno 1660, Von Konigsbergk abgereiset den 19. 7bris und den 21. 8bris nacher Leubus kommen”; cyt. za: A. Kozieł, Wstęp [w:] Opactwo cystersów w Lubiążu i artyści, red. A. Kozieł, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2008, s. 9. Pomysł zorganizowania w Ziębicach 2‑tygodniowego pleneru artystyczno‑edukacyjnego (16–30 VI 2011 r.) zro‑ dził się w V 2010 r. Inicjatorami całego przedsięwzięcia byli dr Adam Organisty oraz Jarosław Żurawski, dyrektor ziębickiego Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego. Program pleneru, prócz sesji malarskich oraz warsztatów plastycznych dla najmłodszych, uwzględnił również cztery objazdy terenowe (Henryków, Osina Wielka, Dębowiec, Biskupi Las, Bożnowice, Dobroszów, Witostowice, Krzelków, Stolec, Kamieniec Ząbkowicki, Bardo, Byczeń oraz Kuks w Czechach), otwarte, wieczorne wykłady historyczno‑sztuczne [???], które wygłosili prof. Adam Brincken, dr Adam Organisty, dr Mirosław Sikorski i dr Sławomir Skrzyniarz, oraz wieczór poetycki, którego gośćmi byli Adam Wiedemann i Michał Sobol, a pośród słuchaczy zaproszo‑ nych do czytania swych wierszy – także poeta, ksiądz Andrzej Wałdowski. Uczestnicy pleneru mieli oka‑ zję poznać wolontariuszy i pracowników muzeum – rdzennych ziębiczan, którzy dzielili się z nami swoimi pasjami i uczestniczyli we wszelkich zajęciach, również tych ponadprogramowych (projekcje filmów, spa‑ cery, wieczorne dyskusje). Podsumowaniem dwóch tygodni aktywności twórczej i edukacyjnej stała się parogodzinna, umiejscowiona w sali ratusza, wystawa poplenerowa prac studentów, wykładowców i peda‑ gogów, jak i prac powstałych podczas warsztatów (także we wnętrzach henrykowskiego kościoła) oraz ulicz‑ nych sesji malarskich z udziałem dzieci. Wystawę połączono ze sprzedażą prac, pokazem slajdów dokumen‑ tujących objazdy terenowe oraz dwukrotną, przeprowadzoną z wielkim hukiem, demonstracją użytkowania hakownicy, późnośredniowiecznej broni palnej. Jesienią uczestnicy‑studenci edukacji artystycznej, a także członkowie Koła Naukowego Wydziału Malarstwa i pedagodzy‑opiekunowie pleneru przekażą do zbiorów muzeum w Ziębicach około 20 prac. One to, wraz z obrazami powstałymi już w zaciszu domowych i uczelnianych pracowni, współtworzyć będą oficjalną ekspozycję naszej „letniej” przygody poznawczej – pierwszej takiej w Ziębicach od, bagatela, stu lat… W y d ar z e nia „ASP w PWST” przechodzi do historii Łukasz Konieczko W pierwszych dniach czerwca odbyło się uroczy‑ ste otwarcie wystawy prezentującej dwie prace dyplomowe z Katedry Scenografii Wydziału Malarstwa (obie prace prezentujemy w tym numerze Wiadomości ASP). Oczywiście każdy wernisaż jest szczególny, głównie za sprawą autorów, którzy mogą zaprezentować publicz‑ indywidualne i zbiorowe, prezentowano doro‑ bek plenerów, warsztatów, konkursów, w ostat‑ nim roku swoje prace plastyczne pokazali nawet studenci PWST! Oprócz oczywistych korzyści pły‑ nących z możliwości prezentacji w miejscu tak chętnie odwiedzanym przez miłośników sztuki, tu warto nadmienić, że scena szkoły teatralnej przyciąga prawdziwe tłumy, Galeria pełniła bardzo ważną rolę, która dziś schodzi na drugi plan, ale może niedługo wszyscy zauważymy jej nie swoje dzieła, tym razem jednak określenie dotkliwy brak. Stała się miejscem spotkań stu‑ „szczególny” jest wyjątkowo uzasadnione, gdyż dentów i pedagogów naszych uczelni, które choć była to ostatnia wystawa, kończąca szesnastolet‑ spokrewnione artystyczną profesją, w praktyce nią działalność galerii sztuki prowadzonej przez rzadko znajdują czas i miejsce do wspólnych naszą Uczelnie w murach szkoły teatralnej. Były spotkań. Jestem przekonany, że tę lukę będzie kwiaty i podziękowania i miłe słowa, a licznie bardzo trudno zapełnić. Czy teraz, środowisko przybyli reprezentanci obu środowisk mogli teatralne będzie odwiedzać powstającą od paź‑ przekonać się na własne oczy, że czasami, tak dziernika,w podobnej formule, Galerię „Promo‑ zwana „integracja środowisk” nie jest wyłącznie cyjną” na placu Matejki? Czy nasi studenci będą pustym frazesem. „bywać” w szkole teatralnej? Cóż, może to naiwne Współpraca krakowskich uczelni, Pań‑ tęsknoty. stwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Akademii Sztuk Pięknych ma wieloletnią tradycję. Pomysł wykorzystania przestrzeni holu w budynku przy Franciszek Gałuszka ul. Straszewskiego na galerię sztuki pojawił się ponoć podczas wspólnego powrotu z Warszawy Wrzesień każdego następnego roku to, dzięki ówczesnych rektorów krakowskich uczelni arty‑ Resortowi Kultury, okazja do spotkania rek‑ stycznych, prof. Włodzimierz Kunza, prof. Jerzego torów i kanclerzy wyższych szkół artystycz‑ Stuhra, prof. Marka Stachowskiego oraz Kanc‑ nych w przepięknym ośrodku pracy twórczej lerza PWST mgr. Franciszka Gałuszki. Trudno w Radziejowicach. dociec z których ust padła koncepcja stworze‑ Początek lat ’90. tak w życiu społeczno‑gospo‑ nia galerii w szkole teatralnej, ale bezspornym darczym, jaki i w szkolnictwie wyższym to czas faktem jest, że wspomniane osoby z deklaracji się konsumowania zdobytej pełnej wolności, jak wywiązały i wprowadziły ją w życie i to na wiele również poszukiwanie sposobu na istnienie lat. Zadecydowano, że opiekę nad Galerią obej‑ w nowej rzeczywistości. mie z ramienia ASP prorektor ds. studenckich, Wspólny wyjazd w jednym przedziale prof. Piotr Kunce. Ten obowiązek, z urzędu, pociągu PKP do Warszawy rektorów krakowskich przejmowali kolejni prorektorzy dbając o wysoki uczelni artystycznych: Akademii Sztuk Pięk‑ poziom wystaw i ich odpowiednią oprawę. nych, Akademii Muzycznej i Państwowej Wyż‑ Pierwszą wystawą był pokaz pedagogów naszej uczelni. Przez wiele lat Galeria w szkole teatralnej, dawała możliwość promocji artystów wywodzących się z Akademii; swoje wystawy mieli tutaj studenci, doktoranci, absolwenci oraz pedagodzy naszej uczelni. Były wystawy szej Szkoły Teatralnej, to nieustające dyskusje i szukanie odpowiedzi na pytania, jacy jesteśmy, jaka jest młodzież wkraczająca w mury uczelni, jaką ofertę edukacyjną przygotować, aby uzyskać najlepsze efekty dydaktyczne i wychowawcze. Akademia Muzyczna w tym czasie poszukiwała sposobu na przejęcie budynku przy ul. św. Toma‑ sza na prowadzenie działalności dydaktycznej, Akademia Sztuk Pięknych straciła galerię zlo‑ kalizowaną przy ul. Brackiej, a PWST właśnie przejmowała od wykonawcy budynek na nową siedzibę przy ul. Straszewskiego 22. W odpo‑ wiedzi na problemy ASP zgłosiliśmy gotowość urządzenia galerii wystawienniczej w holu budowanej sali teatralnej. Wniosek prof. Jerzego Stuhra z radością przyjął prof. Włodzimierz Kunz, uznając ten pomysł za znakomitą oka‑ zję do kontynuowania wieloletniej współpracy. Do współdziałania zaproszono również rektora prof. Marka Stachowskiego, co przyjęte zostało z zadowoleniem. Galeria była inną formą wspólnej działal‑ ności międzyuczelnianej. Przestała już funk‑ cjonować wspólna sala gimnastyczna, studium języków obcych, a nawet wspólny radca prawny powołany do obsługi uczelni artystycznych w Krakowie w ramach realizowanego, na pole‑ cenie Resortu, programu oszczędnościowego. Prof. Kunz zaprosił mnie na spotkanie organizacyjne, na którym ustaliliśmy zasady funkcjonowania Galerii. Opiekunem progra‑ mowym został prorektor ASP ds. studenckich. Kolejno funkcję tę pełnili: prof. Piotr Kunz, prof. Józef Sękowski, prof. Jerzy Nowakowski, dr hab. Łukasz Konieczko. Organizację Galerii prowadziła Promocja PWST – Paweł Szot, Stani‑ sław Czecz, Magdalena Krawczyk, Andrzej Kiklica. Pierwsze wernisaże miały bardzo ciekawą oprawę. Prezentacji prac plastycznych towarzy‑ szyły występny studentów PWST z programem słownym i oprawę muzyczną w wykonaniu studentów Akademii Muzycznej. W 1995 roku Galeria rozpoczęła działalność prezentacją prac wybitnych pedagogów krakowskiej ASP – prof. Włodzimierz Kunz uświetnił pierwszy pro‑ gram pięknym przesłaniem. Przez 15 lat funkcjo‑ nowania Galeria cieszyła się przychylną opinią środowiska, prezentowano w niej prace najlepiej zapowiadających się studentów i dyplomantów. Cieszy nas fakt, że prezentacja prac w Gale‑ rii PWST stała się wyróżnieniem i liczyła się w dorobku artystycznym twórców. Niestety w czerwcu 2011 roku odbył się ostatni wernisaż prac studentów w ASP w Galerii PWST. Udane wernisaże, liczni widzowie, uatrakcyj‑ nienie działalności PWST, jak również ożywienie wnętrza budynku naszej Uczelni to pozytywny bilans działania Galerii. Serdecznie dziękuję za to, że miałem szansę współdziałać przy prowadzeniu Galerii. /Kanclerz PWST/ 95 W y d ar z e nia Rozstrzygnięcie Konkursu na Medal – małą formę rzeźbiarską „Wdowom katyńskim” 11 IV 2011 r. w budynku Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie odbyło się posiedzenie jury Ogólnopolskiego Konkursu na Medal – małą formę rzeźbiarską „Wdowom katyńskim”. Konkurs przeznaczony był dla młodych ludzi, którzy nie ukończyli 35 lat. Celem konkursu było uzyskanie prac o najwyższych wartościach ideowych i artystycznych, które wykorzystane zostaną do uhonorowania wdów po ofiarach zbrodni w Katyniu, Charkowie i Miednoje w roku 1940. Celem dodatkowym był wymiar edukacyjny. W konkursowe szranki stanęli studenci i nie‑ dawni absolwenci najlepszych polskich uczelni artystycznych. Do jury zaproszono znakomi‑ tych artystów, pedagogów, specjalizujących się w małych formach rzeźbiarskich: prof. Joannę Bebarską (UMK w Toruniu), prof. ASP Hannę Jelonek (Warszawa), prof. Jacka Dworskiego (ASP Wrocław), prof. Krzysztofa Nitscha (ASP Kraków), dr. hab. Jana Szczypkę (prodziekana ASP Gdańsk). Jury uzupełnili przedstawiciele organizatorów i patronów konkursu: Beata Przy‑ byszewska‑Kujawa (Warszawskie Stowarzyszenie Rodzina Policyjna 1939 r.), Romuald Stępniewski (przedstawiciel Komendanta Głównego Policji). Jury przewodniczył rektor Akademii Sztuk Pięk‑ nych, prof. Adam Wsiołkowski. Na konkurs nadesłano 46 prac. Jury pod‑ kreśliło na wstępie nadzwyczajne zainteresowa‑ nie młodych artystów konkursem, a także jego wysoki poziom. Po burzliwych obradach, które rozpoczęły się w godzinach rannych, wczesnym popołudniem wyłoniono zwycięzcę konkursu oraz przyznano wyróżnienia regulaminowe. Jury 96 Wiadomości asp /55 konkursu przyznało jedno wyróżnienie pozaregu‑ laminowe. I miejsce (nagrodę 7 000 zł oraz reali‑ zację pracy) zdobyła Sara Hejke, młoda artystka z Warszawy, absolwentka Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięk‑ nych w Warszawie. Przyznano także 9 wyróżnień. Główny cel konkursu został osiągnięty, praca młodej, warszawskiej artystki, będzie odlana, powielona i wręczona wdowom katyńskim na specjalnej uroczystości, którą zaplanowano na wrzesień w Warszawie. Żyje jeszcze garstka kobiet, wdów po ofiarach katyńskiej zbrodni, a wybrany drogą konkursu medal będzie skrom‑ nym hołdem dla nich, jako westalek naszej naro‑ dowej pamięci, ale też podziękowaniem za to, że stały się depozytariuszkami najwyższych humanistycznych wartości, takich jak miłość, prawda, wierność, które bliskie są nam wszyst‑ kim. Choć od tragicznych zdarzeń minęło 71 lat, ich wysiłek, by ocalić pamięć, został doceniony. Znamienne jest, że konkurs wygrała młoda kobieta, artystka, która jest w wieku, w jakim była część żyjących jeszcze kobiet, którym odda‑ jemy hołd, gdy doszło do tej strasznej tragedii. Praca Sary Hejke zwyciężyła w konkursie zde‑ cydowaną większością głosów, pod względem rozwiązań artystycznych i formalnych – meda‑ lierskich jest znakomita, dojrzała, dopracowana. Po dokonaniu wyboru otwarte zostały koperty z nazwiskami i załączonymi opisami prac. Jury oklaskami nagrodziło parę zdań napisanych przez laureatkę. Okazało się Sara Hejke nie tylko znakomicie zrealizowała cel konkursu i wspa‑ niale wczuła się w oczekiwania organizatorów, ale zrozumiała uczucia, których doświadczyły młode Polki, kobiety, wdowy po oficerach zamordowanych w Katyniu, Miednoje, Charko‑ wie i innych miejscach kaźni. Praca jest arty‑ stycznie skończona i broni się sama, ale te parę słów opisu utwierdziło organizatorów w prze‑ konaniu, że drugi cel konkursu – edukacyjny również został zrealizowany. Sarze Hejke udało się znakomicie odnaleźć w sztuce właściwy wyraz emocji i przemyśleń, który jest jej odpowiedzią na to, co stało się w roku 1940, i to, co dzieje się teraz, kiedy my ostatnim z żyjących kobiet mówimy symboliczne: „Dziękuję”. Warto dodać, że także pozostałe otwarte koperty zawierały opisy wskazujące na bardzo profesjonalne podejście i dojrzałe przemyślenia. Młodzi twórcy, przygotowując się do rozwiązania zadania rzeźbiarskiego, podjęli trud przygotowań, niektórzy – jak pan Maciej Rozwadowski – dotarli do oryginalnych dokumentów, relacji, fotografii. Wykonali wspaniałą pracę, za co należą się im wyrazy uznania. Należy też ich pedagogom pogra‑ tulować dobrze wykonanej pracy. Wykształcili nie tylko sprawnych warsztatowo twórców, ale nie pozwolili im się wyzbyć właściwej młodym ludziom wrażliwości. Owocuje to dobrym pozio‑ mem i pozwala mieć nadzieję, że młoda polska sztuka potrafi znaleźć odpowiedź na trudne tematy skomplikowanej historii i ludzkiej duszy. W y d ar z e nia VII Międzynarodowy Przegląd Eksli‑ brisu Drzeworytniczego i Linorytni‑ czego im. Pawła Stellera – Nagroda dla Franciszka Bunscha → Galeria Biblioteki Śląskiej w Katowicach → 30 VI 2011 r. Na wystawie w Katowicach zaprezentowano eks‑ librisy różnych autorów, w tym także nagrodzone I nagrodą ekslibrisy autorstwa Franciszka Bun‑ scha, emerytowanego profesora krakowskiej ASP. Z tej okazji twórca licznych ekslibrisów i specja‑ lista w tej dziedzinie, prof. Bunsch, podzielił się z nami paroma uwagami: „Wskutek umasowienia »produkowania« eksli‑ brisów ich autorzy często zwracają uwagę jedy‑ nie na efekt zewnętrzny, bez próby zrozumienia istoty zadania, jaką ekslibris powinien spełniać. Obecnie dominującą cechą ekslibrisu stała się przesadna narracyjność. Jak wiemy, ekslibris przeznaczony jest do umiesz‑ czenia w książce, pełniąc funkcję znaku własno‑ ści (obecnie wiedzie także żywot od książki nieza‑ leżny), nie tylko w znaczeniu materialnym. Przy projektowaniu ekslibrisu należy wziąć pod uwagę następujące elementy: jego charakter symbo‑ liczny, próbę wyrażenia osobowości właściciela księgozbioru i manifestację jego osobowości. Także rodzaj księgozbioru, któremu ekslibris ma służyć. Czy będzie to zbiór publiczny czy pry‑ watny, czy wyodrębniony dział tematyczny czy okazjonalny (szczególny) sposób upamiętnienia osoby. Zbiór publiczny wymaga zdecydowanego określenia przynależności. Wreszcie problem najtrudniejszy – kompozycja powinna wyrażać zamierzoną treść, a nie tylko powierzchownie ją opisywać. W ekslibrisie, typowej kompozycji graficznej, równorzędną rolę odgrywają elementy obrazowe i liternictwo. Wyraz plastyczny zastosowanego kroju pisma winien być adekwatny do treści, natomiast elementy obrazowe w swej plastycznej Bp Karol Wojtyła. Ewangelia a sztuka. Rekolekcje dla artystów interpretacji rzeczywistości zmierzać powinny w kierunku wyrażania symbolicznego, do syn‑ tezy znaku. Przy takim podejściu pismo i obraz zbliżają się do siebie, powstaje coś na kształt dia‑ logu pomiędzy obrazem a liternictwem. W wielu współczesnych ekslibrisach pismo traktowane jest jako dodatek, a nie pełnoprawny współ‑ uczestnik. Jest to prawdopodobnie rezultat zbyt małej wiedzy o zasadach budowy, komponowania i rozwoju liternictwa. Mam nadzieję, że tych kilka uwag może być pomocnymi przy przystąpieniu do projektowania ekslibrisów.” W ostatnich miesiącach ukazało się wiele ksią‑ żek o papieżu Janie Pawle II oraz publikacji, któ‑ rych autorem był sam Karol Wojtyła. Nad jedną z nich, zatytułowaną Bp Karol Wojtyła. Ewange‑ lia a sztuka. Rekolekcje dla artystów, patronat honorowy objął rektor Akademii Sztuk Pięk‑ nych im. Jana Matejki w Krakowie, prof. Adam Wsiołkowski. Ogromnym atutem tej książki, wydanej przez Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie oraz Fundację Jana Pawła II w Rzymie, jest piękna szata graficzna. Projekt graficzny jest dziełem prof. Władysława Pluty, pedagoga Wydziału Form Przemysłowych Aka‑ demii Sztuk Pięknych w Krakowie, znakomitego projektanta plakatów i książek. Książkę w forma‑ cie 31 x 25 cm otacza biała obwoluta z tytułem publikacji. Pod nią kryje się okładka pokryta pluszem w kolorze czerwonym. Czerwona barwa i materiał zastosowane na okładce to nie przypadek. Treścią książki są przecież nauki rekolekcyjne wygłoszone w Wielkim Tygodniu, bezpośrednio przed obchodami Triduum Pas‑ chalnego, a więc w czasie, gdy czerwień, kolor symbolizujący męczeństwo, jest w Kościele szczególnie obecny i ma swą czytelną wymowę. Czytanie niełatwego miejscami tekstu teologicz‑ nego ułatwia krój czcionki i przejrzysty układ z dużymi marginesami; rozległe przestrzenie białej powierzchni dają czytelnikowi oddech, ułatwiając mu przyswajanie treści rozważań rekolekcyjnych i stwarzając sposobność do chwili refleksji i zastanowienia. Piękno opracowania edytorskiego, w połączeniu z przekazywaną nam przez bpa Karola Wojtyłę treścią nie pozwala przejść obok tej publikacji obojętnie. Michał Pilikowski Bp Karol Wojtyła. Ewangelia a sztuka. Reko‑ lekcje dla artystów, Książka pod red. ks. Andrzeja Dobrzyńskiego, Kraków – Rzym 2011. 97 W y d ar z e nia Pożegnanie pedagogów 7 lipca br. w Sali Senackiej odbyło się spotkanie pedagogów odchodzących na emeryturę. Uczest‑ niczyli w nim: rektor prof. Adam Wsiołkowski, prorektorzy: prof. Antoni Porczak i prof. ASP Łukasz Konieczko, kanclerz mgr inż. Adam Oleszko, wicekanclerz mgr Barbara Waligórska oraz zaproszeni goście – były rektor prof. Stani‑ sław Rodziński, prof. Józef Nykiel, prof. Janusz Orbitowski, prof. Stanisław Wiśniewski, prof. Jacek Waltoś i st. wykładowca Andrzej Peller. Rektor, po powitaniu zebranych, podzię‑ kował pedagogom za wieloletnią pracę dydaktyczną w naszej Uczelni i wręczył im okolicznościowe adresy oraz upominki w postaci markowych wiecznych piór. Po spełnieniu toastu odbyła się nie‑ oficjalna część spotkania, przy kawie i (pysznym!) torcie, która upłynęła na wspomnie‑ niach – tych zaś nie brakowało żadnemu z jej uczestników. (info. wł.) Konferencja konserwatorska Grażyna Korpal, Maria Rogóż W dniach 30 VI – 1 VII br. odbyła się międzyna‑ rodowa konferencja poświęcona problematyce konserwacji obozu zagłady KL Auschwitz‑Birke‑ nau, organizowana przez Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki oraz Międzyuczelniany Instytut Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Współorganizatorami konferencji byli ze strony włoskiej: Accademia di Brera w Mediolanie, Wydział Architektury Uniwersytetu w Neapolu, Uniwersytet w Palermo, Parmie, Reggio Calabria, Catania, reprezentowane przez Międzyuczel‑ niane Studia Doktoranckie wyżej wymienionych uczelni. Konferencja została zorganizowana przy patronacie Narodowego Stowarzyszenia Archi‑ tektów Włoskich. Była to pierwsza międzynarodowa konfe‑ rencja podejmująca po raz pierwszy od 66 lat ten trudny temat. Określenie celu i zakresu kon‑ serwacji tego jedynego najlepiej zachowanego 98 Wiadomości asp /55 nazistowskiego obozu z pespektywy 66 lat, licząc od jego wyzwolenia poprzez skomplikowane dzieje powstania muzeum, jest zadaniem wyma‑ gającym szczególnej uwagi i oderwania od poli‑ tycznej hegemonii. Nie dziwi zatem fakt, że pre‑ zentowane tematy obejmowały szerokie spektrum, począwszy od zagadnień o charakterze czysto filo‑ zoficznym, poprzez tematykę aranżacyjno‑ekspo‑ zycyjną po konserwatorsko‑realizacyjną. Zwrócono również uwagę, że każdy następny dzień pisze historię tego szczególnego muzeum: pozostałości po Konzentrationlager Auschwitz‑Birkenau. Obecnie realizowane prace konserwatorskie były prezentowane na terenie obozu w drugim dniu konferencji. Niestety, z nie‑ zrozumiałych dla uczestników konferencji przy‑ czyn nie udostępniono, mimo wcześniejszych ustaleń, ekspozycji w pawilonie włoskim, tzw. Memoriale, prezentowanego w szerokim zakresie w referatach w pierwszym dniu konferencji. W y d ar z e nia Ekspedycja grafików Marta Bożyk, Tomasz Winiarski 10 VI 2011 r. o godz. 19.00 odbył się wer‑ nisaż w Galerii Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie, a niedługo później – 17 to nasze. My tęsknimy za piękną przyrodą i czy‑ stą, nieskalaną ludzkimi działaniami przestrze‑ nią. Tęsknimy też za ciszą, której w mieście nie VI – w Svolvaer w Norwegii otwarto bliźniaczą wystawę pod tytułem Ekspedycja Grafików/Nye Trykk. Wystawy są efektem wyjazdu grupy wykła‑ dowców z Wydziału Grafiki do Norwegii oraz przyjazdu artystów zrzeszonych w Nord Norsk Kunstnersenter do Polski. Artyści odbyli wspólną podróż – statkiem na północ, za koło polarne oraz do Krakowa i rejonów Małopolski. Inspiracją miały być pejzaże naszych krajów. Podczas realizacji projektu odbyliśmy szereg rozmów o sztuce, braliśmy udział w warsztatach graficznych, konferencjach z prezentacją sztuki, zwiedzaliśmy muzea, galerie, instytucje kultury, skanseny, sami prowadziliśmy warsztaty i pozna‑ liśmy wielu interesujących ludzi. Ku naszej rado‑ ści wystawa będzie pokazana jeszcze w piętnastu miastach Norwegii, a u nas – w trzech. Nasz projekt dobiega końca w październiku tego roku. Był ciekawym doświadczeniem dla nas i – jak sądzę – dla partnera norweskiego również. Norwegia jest przepięknym krajem fiordów, skał, chmur, dziwnego światła, a w lecie – nie‑ zachodzącego słońca. Norwegowie są ufnymi, otwartymi i hojnymi ludźmi. Wielki powierzch‑ niowo kraj przy niskim zaludnieniu – to spra‑ wia, że podróżowanie po Norwegii jest przyjemne i pozwala odpocząć od głośnych polskich ulic. Właściwie to pejzaż jest główną atrakcją. Miasta są niewielkie – a na pewno te, które oglądaliśmy z kolegami podczas wyprawy, takie były. Norwegowie szukają u nas kontaktów z innymi artystami, spotkań, wspólnych roz‑ ważań o sztuce, technikach i pracy artysty. W Krakowie znaleźli mnóstwo interesujących wydarzeń kulturalnych, wystaw i koncertów. U siebie, żyjąc z dala od dużych miast, tęsknią za kulturą, jaką oferują takie centra kultury jak ma, i za samotnością, przynajmniej chwilową. Oni – odwrotnie. Dzięki temu polsko‑norweskiemu projektowi spotkaliśmy ciekawych ludzi, którzy mieszkają w odległych częściach kraju, zaszyci na co dzień w malutkich miejscowościach, w których pra‑ cują w samotności. Jeden z norweskich kolegów mieszka na wyspie tylko z psem. Hanne mieszka w wiosce, w której jest tylko sześcioro dzieci, i to ona uczy wszystkich przedmiotów. Grethe mieszka w Svolvaer, do którego dotrzeć można drogą morską lub malutkim samolotem, który ląduje dwa razy w tygodniu, o ile jest pogoda. Już samo to, że wiemy, gdzie mieszkają i jak żyją nasi norwescy koledzy, otwiera horyzonty i pozwala pomarzyć, że można przeżyć życie w zupełnie innej rzeczywistości i co innego może mieć na nas wpływ, co innego możemy widzieć, gdy wstajemy rano i gdy kładziemy się spać. To bogactwo przyrody i inność daje poczucie ogromu Ziemi. Różnorodność doznań, myśli inspirowanych widokami, ilością świa‑ tła niewielką w ciągu roku, jest piękna. Trzeba podróżować, by nasze serca napełniły się rado‑ ścią, że jeszcze nie widzieliśmy wszystkiego i nie wiemy, jak zorza polarna biega po niebie w zimie, bo tam nas jeszcze nie było. Czy jesteśmy inni, gdy mieszkamy za kołem polarnym? Czy świat tam jest melancholijny? Dobrze jest to sprawdzić. Wszystkich gorąco zachęcam do zobaczenia Norwegii, jak również do skorzystania z gran‑ tów norweskich w ramach Funduszu Wymiany Kulturalnej. Obecnie planuję już nowy projekt i tym razem chciałabym za koło polarne zabrać studentów. Sprawdziliśmy z gremium peda‑ gogicznym i myślimy, że panują tam idealne warunki plenerowe. Pragnę tu podziękować artystce Elisabet Alsos Strand, pomysłodawczyni i koordynatorce ze strony norweskiej, za wyjście z inicjatywą, entuzjazm i wiarę we mnie. Jego Magnificencji Rektorowi, prof. Adamowi Wsiołkowskiemu i Dziekanowi Wydziału Gra‑ fiki, prof. Krzysztofowi Tomalskiemu, dziękuję za zaufanie i optymizm. Kanclerzowi, Adamowi Oleszce, i Zastępcy Kanclerza, Barbarze Waligór‑ skiej, oraz Pani Kwestor, Danucie Beniowskiej, za cierpliwość i wyrozumiałość, wszystkim pra‑ cownikom Działu Spraw Pracowniczych i Działu Finansowo‑Księgowego za wysiłek i pomoc. Ani Grzesiule za rozpoczęcie projektu. Katarzynie Kozińskiej i Katarzynie Gwieździe za prawidłowe wypełnienie i kreatywność przy pisaniu wnio‑ sku. Agnieszce Pletty za niezwykłą dokładność, uczciwość, mądrość, dociekliwość w administro‑ waniu i rozliczaniu projektu z ministerstwem oraz profesjonalizm w kontaktach międzyna‑ rodowych i ministerialnych. Kamili Skrzypulec za zaangażowanie, za udzielający się innym spokój wewnętrzny i ciepło we współpracy z artystami. Ekspedycja Grafików. Inspiracje Północną Norwegią i Małopolską /Expedition of Printma‑ kers. Inspired by North Norway and Małopolska – projekt został zorganizowany dzięki wsparciu udzielonemu przez Islandię, Liechtenstein oraz Norwegię poprzez dofinansowanie ze środ‑ ków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mecha‑ nizmu Finansowego. Uczestnicy projektu: NNKS – Are Andreassen, Grethe Irene Einarsen, Grete Hanne Einarsen, Thor Erdahl, Janne Juvi Rasmussen, Elisabet Alsos Strand, Grethe Wintersvendsen; Wydział Grafiki ASP – Marta Bożyk, Stefan Kaczmarek, Bogdan Miga, Monika Niwelińska, Krzysztof Świętek, Krzysztof Tomalski. 99 W s po m ni e ni e Profesor Włodzimierz Kotkowski – wspomnienie Dobry nauczyciel jest jak świeca – spala się, oświetlając drogę innym (anonim) Joanna Kaiser Kiedy ktoś odchodzi niespodziewanie, nie do końca umiemy w to uwierzyć. Niedokończone, porzucone tylko na moment rzeczy zdają się dawać gwarancję, że nieobecny wróci za chwilę. Nawet jeśli byliśmy na pogrzebie, ciągle sądzimy, że usłyszymy jego głos na schodach i zobaczymy go w drzwiach. Profesor Kotkowski miał za rok przejść na emeryturę; już samo to było trudne do wyobra‑ żenia. Jego młodzieńcza witalność i doskonała kondycja wydawały się przeczyć metryce. Nikt nie był przygotowany na to, że może Go nagle zabraknąć. Odszedł od nas wybitny artysta i pedagog. Prace profesora Kotkowskiego – wspaniałe mezzo‑ tinty i akwatinty – są klasyką polskiej grafiki. Dzieląc czas między własną twórczość a Akade‑ mię, wychował wiele pokoleń grafików. Przez wszystkie lata zarażał studentów entuzjazmem dla rysunku, wspierał eksperymentujących buntowników, otaczał opieką utalentowanych absolwentów. Swoją niespożytą energię angażo‑ wał w coraz to nowe projekty: wystawy, plenery, warsztaty. W ciągu swojej kariery akademickiej był dziekanem i wieloletnim kierownikiem Kate‑ dry. Hojnie dzielił się swoimi doświadczeniami i potrafił zacięcie bronić koncepcji, które Jego zdaniem leżały w głęboko pojmowanym interesie Akademii. Wszystkiemu, co robił, towarzyszyły prawdziwe, intensywne emocje. Być może to wła‑ śnie wyjątkowy temperament Profesora powodo‑ wał, że w Jego pracowni powstawały tak śmiałe, ekspresyjne rysunki, w których gest i intuicja grały wiodącą rolę. Tegoroczna wystawa prac stu‑ denckich kolejny raz pokazała, jak wspaniale potrafił inspirować swoich uczniów. Profesor Włodzimierz Kotkowski był jednym z filarów naszego Wydziału, w jego osobie utra‑ ciliśmy nie tylko Artystę i Nauczyciela, ale także Przyjaciela. 100 Wiadomości asp /55 → Deser, mezzotinta, 42,5 × 32 cm, 1993 ↓ Dziwna gruszka, mezzotinta, 40 × 31 cm, 1997 Profesor Mieczysław Górowski – pożegnanie Włodzimierz Kotkowski (1942–2011) Włodzimierz Kotkowski urodził się 7 VII 1942 r. w Łodzi. W latach 1961–1967 studiował na Wydziale Malarstwa, a następnie na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod kierunkiem Mieczysława Wejmana i Adama Stalonego‑Dobrzańskiego. W 1969 r. rozpoczął działalność pedagogiczną na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Do roku 1983 pracował jako asy‑ stent Andrzeja Pietscha, a następnie prowadził pracownię rysunku na Wydziale Grafiki. W latach 1985–1987 pełnił urząd prodziekana, a od 1987 do 1990 dziekana Wydziału Grafiki. Od 1993 r. sprawował funkcję kierownika Katedry Kształce‑ nia Ogólnoplastycznego oraz kierownika Katedry Rysunku i Malarstwa na Wydziale Grafiki. Swoje prace Włodzimierz Kotkowski naj‑ częściej realizował w technice mezzotinty. Jego nastrojowa i nostalgiczna sztuka eksponowana była na licznych wystawach indywidualnych (m.in. w Austrii, Norwegii, Włoszech czy Holan‑ dii) i zbiorowych (w USA, Japonii, Meksyku itd.). Artysta otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień – m.in. medal na Międzynarodowym Biennale Grafiki Frechen (Niemcy) i konkursach graficznych w Polsce. Jego prace znajdują się w licznych muzeach i kolekcjach prywatnych – m.in. w muzeum w Portland (USA), Bibliotece Narodowej w Waszyngtonie i wielu oddziałach Muzeum Narodowego w Polsce. Włodzimierz Kotkowski zmarł 22 VI 2011 r. Miejsce wiecznego spoczynku znalazł na cmen‑ tarzu Rakowickim w Krakowie. Michał Pilikowski Mieczysław Górowski (1941–2011) Mieczysław Górowski urodził się 5 lutego 1941 roku w Miłkowej koło Nowego Sącza. W 1959 roku ukończył Państwowe Liceum Technik Pla‑ stycznych w Tarnowie. W latach 1959–1960 studiował na Wydziale Architektury Wnętrz, w latach 1960–1963 na Wydziale Malarstwa u prof. Wacława Taranczewskiego, a od 1963 do 1966 na Wydziale Form Przemysłowych Aka‑ demii Sztuk Pięknych w Krakowie; dyplom uzy‑ skał w pracowni prof. Andrzeja Pawłowskiego. Działalność pedagogiczną na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rozpoczął w 1966 roku. W 2001 roku uzyskał tytuł naukowy profesora. Sprawował funkcję kierownika Pracowni Projektowania Alternatywnego. Mieczysław Górowski był znakomitym twórcą plakatu. Jego plakaty – a wykonał ich około 550 – cieszą się światowym uznaniem i renomą. W 52. numerze „Wiadomości ASP’ (z grudnia 2010 roku) pisaliśmy o wielkiej wystawie Mieczysława Górowskiego, która odbyła się w Szwajcarskim Muzeum Plakatu w Lozannie. Mówiąc o swo‑ ich pracach, Górowski zauważył: „Te plakaty pobudzają ludzi do myślenia, do poszukiwa‑ nia ukrytych treści. Ludzie przyglądają się i... stają się współtwórcami. Bo taki plakat nie jest jednoznaczny, trzeba trochę czasu poświęcić na jego interpretację. Ja, jako artysta, zrobiłem swoje, ale teraz widz – ten, który nie jest oczy‑ wiście biernym widzem – musi się uaktywnić intelektualnie i emocjonalnie, żeby móc plakat odpowiednio odczytać. Ma swoje przemyślenia na temat tego, na co patrzy, i całe szczęście, że jest coś takiego, że tak się to odbywa”. Za swą twórczość Mieczysław Górowski otrzymał wiele nagród – m.in. w Colorado (1983), Japonii (1985), Nowym Jorku (1987) czy na II Międzynarodowym Biennale Plakatu w Meksyku (2010). Był także cenionym malarzem. Mieczysław Górowski zmarł 31 sierpnia 2011 roku w Krakowie. Michał Pilikowski 101 P u b l ika c j e Od Prowansji po Zbrucz – nostalgiczne klimaty Jacek Dembosz Notatki z Prowansji, Adam Wodnicki, Wydawnic‑ two Austeria, Kraków 2011 Gdy mówię: „Włochy”, myślę: „Toskania”, gdy mówię: „Francja”, myślę: „Prowansja”. Takie automatyczne skojarzenia mam zarejestro‑ wane w mojej podświadomości. Książka Adama Wodnickiego Notatki z Prowansji ten mój zapis utrwala. Niezależnie od faktu istnienia całych państw czy krain, w ich obrębie znajdują się inne, mniej‑ sze, wyodrębnione obszary. Takie szczególne, jedyne w swoim rodzaju, specyficzne miejsca do radowania się życiem. Określamy je często pojęciem „małe ojczyzny”. Jako niepoprawny mól książkowy od razu zwróciłem uwagę na Notatki z Prowansji. Okładka wyciszona, nienachalna, wyróżniająca się ele‑ gancją. Na niej delikatna akwarela, szkic stamtąd. To książka służąca do czytelniczego smakowania, jak aromatyczne caffe espresso albo szklaneczka wytrawnego wina, którą niespiesznie podnosi się do ust, bujając się w fotelu na tarasie i spo‑ glądając na zachodzące słońce. Zagłębianiu się w lekturę towarzyszy odczucie, które tak trafnie określa tytuł niegdysiejszego bestsellera André Maurois Klimaty. Nie o prognozę pogody rzecz jasna tu idzie, lecz o ów niepowtarzalny, niedo‑ określony, ulotny stan ducha. Notatki z Prowansji to – jak czytamy na odwrocie okładki – „pierwsza książka Adama Wodnickiego – zbiór szkiców o miastach, ludziach i krajobrazach – zapis fascynacji autora historią, kulturą i językiem kraju, który zna od ćwierćwie‑ cza i uważa za swoją drugą ojczyznę. Opowiada o Prowansji, która jest miejscem na ziemi, lecz także ludowym świętem, żywą legendą, nigdy nienasyconą tęsknotą za harmonią, światłem i pięknem”. Adam Wodnicki był wieloletnim pedagogiem naszej Akademii, jest tłumaczem literatury francuskiej, głównie poezji. W dorobku literackim ma także eseje w języku francuskim. Jeśli więc chcielibyście uchylić okien i wpu‑ ścić do swoich domów szczyptę „prowansalskich 102 Wiadomości asp /55 przemierzała Galicję i (wraz z Marcinem Przy‑ byłko) przyjęła rolę wnikliwego obserwatora i dokumentalisty istniejącego stanu rzeczy. Foto‑ grafia jest mocną stroną tej książki, ale autorzy zdjęć starali się unikać „pułapki galicyjskich sko‑ jarzeń obrazowych” na rzecz obrazów, w które warto się „wczytać”. Zabrakło mi w tym zbiorze wśród autorów tekstów Leopolda Buczkowskiego i Stanisława klimatów”, nadarza się ku temu wspaniała oka‑ Vincenza, ale z pewnością udałoby się wymienić zja. Bo zapewne zioła prowansalskie już w waszej wśród nieobecnych znacznie większą gromadę kuchni goszczą od dawna. „galicyjczyków”, bo „Galicja” to przecież „nigdy Galicja. Opowiadać dalej?, Redakcja i autorzy nie kończąca się opowieść”. projektu: Monika Kozień, Marta Miskowiec, auto‑ rzy fotografii: Agata Pankiewicz i Marcin Przy‑ byłko, Muzeum Historii Fotografii, Kraków 2011 W Europie występują dwie, mylone ze sobą, historyczne i geograficzne Galicje. Są nimi: Galicja na Półwyspie Iberyjskim oraz Galicja obejmująca południowo‑wschodnie ziemie I Rzeczpospolitej znajdujące się obecnie w Pol‑ sce i na Ukrainie. Ta ostatnia dzieliła się też na Galicję Wschodnią i Zachodnią. Owo potoczne określenie narzucone zostało ziemiom polskim przez austriackiego zaborcę. Takie nazwy jak Drohobycz, Lwów, Koło‑ myja, Stanisławów, Tarnopol, Sambor, Złoczów, Żółkiew brzmią dzisiaj po trosze egzotycznie, po trosze nostalgicznie. Może nie dla ludzi, któ‑ rych stamtąd wypędzono, ale dla nas na pewno. Podczas ostatniej wojny „wniebowstąpienia” Znaczenia przemijania podejmują próbę przybli‑ (z niemieckiej ręki) doznali Żydzi, których żenia problematyki konserwacji sztuki współ‑ ogromna społeczność zamieszkiwała od dawna czesnej na przykładzie instalacji Ilji Kabakowa te tereny. To swego rodzaju kolejna, unicestwiona Szkoła nr 6 (1993), należącej do kolekcji Chi‑ na oczach świata Atlantyda. Smutne pokłosie nati Foundation w amerykańskim stanie Teksas. po dawnym zaborze austriackim, noszącym malowniczą nazwę Królestwo Galicji i Lodome‑ Argumentacja proponowanego programu ochrony i konserwacji instalacji, będącej rekonstrukcją rii. Trudno obecnie zamknąć Galicję w jakichś radzieckiej szkoły na terenie dawnego fortu woj‑ sztywnych granicach, a tym bardziej uchwycić skowego USA, naświetla zakres podejmowanych jej teraźniejszość, bo chociaż już fizycznie jej nie ma, to jednak po części niewidzialna, po czę‑ zagadnień oraz sposób postępowania konserwa‑ tora dostosowany do indywidualnego charakteru ści namacalna towarzyszy nam nieuchwytnie dzieła. Obok analizy wielowątkowego kontek‑ we wspomnieniach, na fotografiach, w książkach stu pracy, warunkującego powstanie i recepcję i nazwach. Kolejna opowieść o tej krainie, Galicja. Opo‑ instalacji, poznanie opinii artysty i interpretacja wiadać dalej? Ten mit i rozwiewa, i podtrzymuje. cechy nietrwałości składają się na uzasadnienie przedstawionych decyzji. Kwestia przemijania Bo Galicja ciągle, chociaż niby jej nie ma, JEST. Książka jest wyprawą w galicyjską i prze‑ dzieła odgrywa w rozważaniach rolę kluczową, stanowiąc podstawę artystycznej koncepcji oraz szłość, i teraźniejszość. Tak na fotografii znak rozpoznawczy współczesnej twórczości, ale (bo w książce zaprezentowany jest wybór dawnej także przyczynę konserwatorskiej interwencji i – fotografii), jak i w przytoczonych fragmentach tekstów. Spośród ludzi związanych z naszą Aka‑ paradoksalnie – przedmiot konserwacji. Skłania również do refleksji nad przemianą zadań i zało‑ demią „wspominają” Galicję na stronach książki żeń dziedziny konserwacji w wyniku konfronta‑ (niestety, pośmiertnie) Tadeusz Kantor i Jonasz cji z nietypowymi problemami, jakie prezentuje Stern. Ze współczesnych „obrazuje” ją Agata współczesna sztuka. Pankiewicz, która z aparatem fotograficznym Iljia Kabakow w książce Kingi Olesiejuk P u b l ika c j e Pięć i pół kilograma sztuki i Krakowa Nieomal równocześnie ukazały się w Wydaw‑ nictwie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie dwa znaczące albumy. Pierwszy to Wydział Malarstwa 2010, poświęcony, jak wskazuje tytuł, temu Wydziałowi właśnie. „Założeniem publi‑ kacji było pokazanie najnowszych dzieł twórców i pedagogów, których łączy Akademia. Album pre‑ zentuje powstałe w ciągu ostatnich 10 lat prace artystów i przybliża ich sylwetki. Brak takiego opracowania – mówi prof. Łaciak – i potrzeba jego pojawienia się w pejzażu Akademii były coraz wyraźniej odczuwane, bo od chwili wydania albumu pt. 175 lat nauczania, malarstwa, rzeźby i grafiki w krakowskiej Akademii minęło 17 lat”. Opracowanie potwierdza opinię, że Wydział Malarstwa prezentuje dzisiaj najwyższą dojrza‑ łość, mając świadomość swej spuścizny i tra‑ dycji, jest jednocześnie otwarty na wszystkie kierunki nowoczesności. W skład zespołu opra‑ cowującego album weszli m.in.: Zbigniew Bajek, Andrzej Bednarczyk, Piotr Korzeniowski i Witold Stelmachniewicz. Format: 34,5 × 24,5 cm, grubość grzbietu: 5,4 cm, oprawa: twarda, waga: 3,20 kg, 414 stron. Drugi album, Akademia w Krakowie, ustępuje pierwszemu ciężarem: liczy sobie 2,20 kg wagi, formatem: 21,5 × 29,5 cm, grubością grzbietu: 3,3 cm i liczbą stron: 368. Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną, artystyczną i jakość, obydwa idą łeb w łeb. Wydanie Akademii w Krakowie miało na celu wypromowanie miejsca, w którym Aka‑ demia istnieje, a więc grodu Kraków, który sam w sobie jest godny uwagi (podaruję sobie uzasad‑ nienie), oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki wraz z przeglądem różnorodnych dzieł sztuki stworzonych przez artystów wywodzących się z Akademii. Obydwa miejsca, Kraków i Akademia, czy – jak powiedziałby ktoś inny – Akademia i Kraków, przenikają się wzajemnie, stanowiąc szczególny tandem. Miasto słynne w Europie i jego młod‑ sza siostra, uczelnia artystyczna, w niczym mu nie ustępująca. Można by rzec, że bez Akademii Kraków też by istniał, ale z Akademią Sztuk Pięk‑ nych, swoistą perłą w koronie, ma się dużo lepiej. Album nie jest informatorem. Ze zrozumiałych względów nie pomieścił nawet połowy z tego, co z Krakowa pokazać można. Także z powodu braku dokumentacji spełniającej wymogi druku nie pomieścił licznych prac artystów, pedago‑ gów, absolwentów i studentów związanych z Akademią, które pokazać by warto. Zajęłoby to kilka kolejnych tomów. Ta księga to efekt pracy Działu Promocji i Wydawnictw, element promo‑ cji Krakowa i Akademii, szczególnie z myślą o odbiorcach spoza Polski. Pierwsze tak pomy‑ ślane wydawnictwo, chyba nie tylko w historii Akademii. Miasto ukazane inaczej, odmiennie od turystycznej sztampy, pełne magii, specy‑ ficznego klimatu, co zawdzięczamy fotografiom Pawła Krzana zestawionym ze zdjęciami prac artystów. Album przygotował duet Zbigniew Bajek i Jacek Dembosz. Obydwa albumy wydane są w wersji dwujęzycznej: polskiej i angielskiej. (inf. wł) Wydawca: Rektor ASP Zespół redakcyjny: Łukasz Konieczko, Janusz Krupiński, Kinga Nowak, Jacek Dembosz, Michał Pilikowski Kierownik działu wydawnictw i promocji: Jacek Dembosz, [email protected] Projekt i skład: Kinga Nowak Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Lucyna Sterczewska Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie plac Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 00, 012 422 09 22, fax 012 422 65 66 Rektor prof. Adam Wsiołkowski Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych Prof. Antoni Porczak Prorektor ds. Studenckich Dr hab. Łukasz Konieczko Kanclerz mgr inż. Adam Oleszko Wydział Malarstwa Dziekan prof. Roman Łaciak Prodziekan prof. ASP Janusz Matuszewski plac Matejki 13, 31-157 Kraków Tel. 012 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan ad. Ewa Janus plac Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski Prodziekan dr hab. Joanna Kaiser ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 012 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan prof. ASP Jacek Siwczyński Prodziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan prof. Grażyna Korpal Prodziekan dr Jarosław Adamowicz ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 012 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Jan Nuckowski Prodziekan dr Agata Kwiatkowska‑Lubańska ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 012 422 34 44 Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 012 292 62 77 w. 35 www.wiadomosciasp.pl Korekta: Adam Wsiołkowski Kontakt: 12/ 299 20 45 e‑mail: [email protected] Nakład: 1600 egz. Druk: Drukarnia Know-How ISsN 1505 – 0661 Redakcja nie zwraca materiałów niezamó‑ wionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów. 103 104 projekt okładki Jacek Waltoś