Ciocia dobra rada

Transkrypt

Ciocia dobra rada
Ciocia dobra rada
Jest pierwszą osobą, którą dzieci widzą przekraczając wejście szkoły, a zarazem
ostatnią, gdy ją opuszczają. Jest też ich przyjaciółką. Wiele z nich przychodzi do niej ze
swoimi problemami, nawet jeżeli są to tylko drobnostki. W pełni oddana pracy. Jest tu
głównie dla dzieci, które są dla niej całym życiem. Kilka dni temu miałam przyjemność
przeprowadzić rozmowę z przemiłą panią Lidią, jedną z woźnych w poznańskiej szkole
podstawowej, osobą bardzo pogodną i kontaktową, kobietą, „która żadnej pracy się nie
boi” i przełamała w zupełności stereotyp zwykłej sprzątaczki.
Kamila Berbecka: Nie chciałabym z Panią rozmawiać przede wszystkim o pracy...
Pani Lidia: A jest o czym! Nie jest to tylko siedzenie w malutkim kantorku całe dnie,
sprzątanie sal i korytarzy po lekcjach oraz otwieranie drzwi o godzinie 5:30 do szkoły.
KB: Wczesna pora, większość uczniów jeszcze wtedy śpi w najlepsze.
PL: (śmiech). To bardzo dobrze, muszą się wyspać przed kolejną klasówką z matematyki albo
innego przedmiotu, rano tylko czasami zdarza mi się wysłuchiwać zwierzeń, jaka to pani od
przyrody jest zła, bo tyle zadaje, jakie mają trudne sprawdziany. Pytają, czy za moich czasów
też tak było. Dzieci w tym wieku chyba jeszcze nie rozumieją jak ważne są dla nich te rzeczy,
a nauczyciele nie są tylko od wystawiania ocen i ganienia za nieodrobione zadania domowe.
Przypominam, że to też człowiek, któremu zależy na nich tak samo jak mnie.
KB: Przejmuje Pani rolę ich powiernika, dobrej cioci, która zawsze wysłucha, pocieszy...
PL: Powie, że warto się uczyć, że panie nauczycielki chcą dla nich jak najlepiej. Uwielbiam te
dzieci. Mam przyjemność pracować w szkole podstawowej już 25 lat, pamiętam nawet
niektórych rodziców maluchów, które uczęszczają teraz do tej placówki. Czuję się spełniona,
wiedząc, że przyczyniam się do ich rozwoju oraz pomagam się zmierzyć z codziennymi
trudnościami. Często zadają najprostrze pytania czy to tyczące się tego dlaczego nie wolno
biegać po korytarzu, czemu stoimy na baczność podczas hymnu, czy też dlaczego dzisiaj w
stołówce było akurat takie danie, a nie inne. Oczywiście im dzieci starsze tym ich pytania
stają się trudniejsze i raczej nie pytają o to dlaczego dzisiaj miały zupę ogórkową na obiad.
(śmiech)
KB: Pani zawód nie jest chyba zbytnio doceniany przez uczniów innych szkół tak jak to
wygląda w przypadku podstawówki? Czy miała Pani okazję pracować w gimnazjum lub
liceum?
PL: Niestety, a może i na szczęście nie. Moje koleżanki opowiadają, jak to wiele się zmieniło
w ostatnim czasie, jak to młodzież jest coraz bardziej bezpośrednia, bez poszanowania dla
pracy osób, które pracują na tym stanowisku co ja. Nie dałabym rady pracować w gimnazjum,
tam dzieciaki wychowuje się bezstresowo, co odbija się na ich zachowaniu w szkole. Nie
mogę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale mam wrażenie, że większość zachowuje się
w taki arogancki sposób, poprzez jakąś niestosowną odzywkę chce się przypodobać
koleżankom i kolegom. Nie mam zupełnie pojęcia czy dałabym radę tam pracować.
KB: Więc jak to dokładniej wygląda teraz w gimnazjum?
PL: W gimnazjum, w którym pracuje moja przyjaciółka, panuje zupełnie inna atmosfera niż
w podstawówce. Mówi, że gdy dopiero zaczynała pracę w nowo powstałych gimnazjach,
dzieci były grzeczne, uczynne, kulturalne, zawsze chętne do pomocy, a w tej chwili jest to
trudna szkoła. Nawet gdy widzi, że dziecko wyrzuciło opakowanie po napoju na korytarzu
czy boisku szkolnym i zwróci mu uwagę, to jest w stanie od niego usłyszeć: „Za kogo się pani
uważa, nie jest pani nikim żeby mnie pouczać tylko to sprzątnąć, za to się pani płaci w
końcu”. Chcą być traktowani jak dorosłe osoby, bo na takie się czują, ale nie mają
poszanowania nawet dla mienia szkolnego, ławki na boisku są ciągle niszczone, a toalety
popisane mazakami. Nawet ostatnio ktoś zalał łazienkę zatykając zlew papierem toaletowym i
puszczając wodę z kranów.
KB: To muszą być prawdziwie skrajne wyjątki.
PL: W sumie są, w każdym przypadku zdarzają się takie ancymony. Ale i tam bywają
uczniowie, którzy porozmawiają, podzielą się miłymi przeżyciami, opowiedzą, jak im minął
dzień w szkole, a nawet pomogą w szatni na dyżurze. Myślę, że praca z dziećmi jest
najwdzięczniejszą ze wszystkich, można ich nauczyć wielu dobrych rzeczy, które
niekoniecznie wyniosą z domu. Szkoła przygotowuje ich do dorosłego życia, uczy bycia
pomocnym dla drugiej osoby, czy to przy zadaniu domowym czy sprzątaniu auli po
przedstawieniu, pokazuje także jak wielkie znaczenie ma współdziałanie. Uwielbiam to co
robię, to daje mi wielką radość i chęć do życia.
KB: Pamiętam swoją panią woźną w szkole gimnazjalnej, nie było to nawet tak dawno, ale
była zupełnie inna niż Pani.
PL.: Każda osoba jest inna. Staram się być jak najbardziej otwarta i kontaktowa, bo małe
dzieci tego potrzebują. Czuję, jakbym była kimś więcej jak tylko zwykłą osobą od zamiatania
korytarzy i sprzątania w salach, w końcu czuję się potrzebna.
KB: Gdyby miała Pani możliwość zmiany zawodu, co by Pani wybrała?
PL: Za nic w świecie nie zmieniłabym mojego uwczesnego zajęcia na inne, za żadne skarby
świata! (śmiech)
Rozmawiała: Kamila Berbecka
V Liceum Ogólnokształcące im.Klaudyny Potockiej w Poznaniu