Pożegnanie Pani Profesor Marii Jelińskiej

Transkrypt

Pożegnanie Pani Profesor Marii Jelińskiej
Pożegnanie Pani Profesor Marii Jelińskiej
6 maja br. pożegnaliśmy nauczyciela Liceum profesor Marię Jelińską. Uroczystości pogrzebowe zgromadziły
absolwentów wielu roczników, nauczycieli i przedstawicieli uczniów. W imieniu wychowanków, członków szkolnego
kabaretu "Bagaż", Panią Profesor żegnali ksiądz profesor Jarosław Jagiełło, producent filmowy Sławomir Rogowski i
historyk, nauczyciel szkoły, Zbigniew Kowalski. Zamieszczamy tekst pożegnania wypowiedzianego przez Sławomira
Rogowskiego.
Szanowni Państwo, Dostojne Grono Pedagogiczne Liceum Żeromskiego, Koleżanki i Koledzy!
- Przede mną trudne wyzwanie, pisząc próbowałem sztuki opowiadania, powieści, słuchowiska, felietonu, ale dziś to
moje pierwsze takie „pożegnanie” a może wspomnienie, esej - mam opowiedzieć o naszej profesorce Marii
Jelińskiej…
- Wśród wychowanków Marii Jelińskiej znajdują się wybitni specjaliści z wielu dziedzin, ich sukcesy dokumentują Jej
osiągnięcia nauczycielskie; są to matematycy, informatycy, fizycy, dziennikarze, lekarze, księża, politolodzy,
nauczyciele i prawnicy, zazwyczaj są dziś aktywni zawodowo i społecznie -lub mają za sobą kariery naukowe,
profesorów i rektorów, posłów, ministrów, prezesów i dyrektorów. Do tak wielu różnych zawodów i funkcji prowadziła
ich ścieżka, najpierw uczniowska w I LO im St. Żeromskiego, również aktywność harcerska i artystyczna u boku pani
profesor. Po latach, z cichym uderzeniem serca śledziła ich kariery…
- Często mówi się, a słyszałem i czytałem o tym wielokrotnie, „życie w PRL-u było szare, bezbarwne”. Pewnie jest w
tym sporo racji, jednak świat Marii Jelińskiej był inny, w tamtych latach każdy jego dzień przeczył temu. Jej kredo
stanowiła „aktywność, niespożyta pozytywna energia, a zwłaszcza twórcze myślenie”. Sądzę, a nie ma w tym
przesady - że dzień w którym, po raz pierwszy, trafiłem na próbę szkolnego kabaretu miał istotny wpływ na dalsze
moje poczynania w Żeromskim, zapewne wpłynął na moje późniejsze losy zawodowe. Dotyczyło to wielu
absolwentów I LO; choć kończyli Uniwersytety i Politechniki, ale zachowywali wrażliwość i umiejętność widzenia
świata w innych kolorowych rejestrach; kończyli uczelnie zawodowe i akademie artystyczne, ale pamiętal,i że
pierwsze kroki artystyczne stawiali u boku Marii Jelińskiej - „Marylki” jak przez nas wszystkich była nazywana. To
dzięki niej „ów PRL” stawał się kolorowy. Na spektakle Kazika, Bagażu, Kasku przychodziły przysłowiowe tłumy, aula
była wypełniona po brzegi. Dzięki pani profesor Szkolny Kabaret nie był obok - był ważnym przedmiotem nauczania i
wychowania w tej niezwykłej szkole.
- Kabaret Kazik śpiewał –„ Nie zabierajcie nam drzew zielonych, zieleń jest przecież symbolem życia, niech pośród
stali, szkła i betonu w zieleni tonie każda ulica…”, zaś innym razem Bagaż-1 stanowczo intonował „chcemy desek,
chcemy sceny, tylko scena da nam blask”. Piosenki te nie były jedynie kolorowe i beztroskie, ich autorzy posiedli już
umiejętność pisania między wierszami, posługiwania się metaforą, czy ironiczna frazą. Jednak bywało, że czas naszej
młodości był nadzwyczaj ponury – to wtedy kiedy dobierała nam się do skóry cenzura. Nie można uznać za normalne,
kiedy w świat młodego, nastoletniego człowieka, w jego twórcze emocje wkracza urzędnik i mówi – NIE, nie pozwalam,
twoje słowa są niewłaściwe i godzą w pryncypia ustroju! - Pamiętam jak na Harcerskim Festiwalu Kultury Młodzieży
Szkolnej, pan cenzor zakwestionował Bagażowi-2, wyrwane z kontekstu, słowa piosenki,…. „ryczy kamieniczny
tłum”. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że w tamtym czasie mieszkaliśmy w blokach na socjalistycznych osiedlach, a
kamienice były symbolem wrogiego kapitalizmu, a klasy robotniczej tłumem nazywać było nie wolno. Z tego samego
Festiwalu chciano nas relegować za kuplety, w których żartowaliśmy z reprezentacyjnego zespołu ZHP Gawęda, że
parodiowaliśmy jego kierownika. Zmuszano nas do przeprosin, licealiści z Kielc mieli giąć kolana przed swoimi
rówieśnikami z Warszawy… Innym razem w Telewizji nie pozwolono nam zaśpiewać piosenki „Cicho Zdzichu”. W
takich sytuacjach Marylka zawsze broniła nas stanowczo i skutecznie. Jak matka lwica kiedy chroni swoje kocięta. To
była obrona nie tylko naszego kolorowego i beztroskiego dorastania, chodziło Jej o coś więcej… - o prawo do
mówienie własnym głosem… - o prawdę. Wszak jako fizyk wiedziała, że prawda w życiu jest konieczna, jak tlen
konieczny jest do oddychania, zaś prawo zachowania masy przekonuje nas o jednoczesnej zmienności i stałości
rzeczy w przyrodzie... Ufała nam. Dawała wielką swobodę - mądrze doradzała, a każdy nasz sukces był dla niej
1
najlepszą terapią na stresy i cięgi, których nie raz doświadczała.
- Skąd czerpała wieczny uśmiech, pogodę ducha, siłę do działania wbrew układom i utartym schematom? Odpowiedzi jest pewnie wiele, jak wiele jest dróg, które w końcu doprowadzają nas do tego samego celu…, zatem
wspominajmy Marię Jelińską jako optymistycznego przewodnika, wychowawcę i nauczyciela nie tylko fizyki, ale
czegoś więcej.., może nie-uchwytnego i uchwytnego – zrozumiałego jedynie na lekcji metafizycznej harmonii, która
uczy jak żyć pośród innych, w zgodzie z samym sobą. Taki bagaż dała nam na drogę w dorosłe życie. Przypomnę
strofę, wiem, że bardzo lubiła tę piosenkę:
„Stawaj w szeregu i nie zwlekaj, słyszysz - harcerska piosnka gra,
dni mijają, czas ucieka, w życiu każdego szkoda dnia…”
Sławek Rogowski, matura 1976, słowa pożegnania wypowiedziane w czasie pogrzebu profesor Marii Jelińskiej 6.05.
2016 r.
2