Jak Maria w Jaśkowicach przedszkole założyła

Transkrypt

Jak Maria w Jaśkowicach przedszkole założyła
REKLAMA
2767373/00
Już po raz kolejny w Województwie Śląskim wyłoniono finalistów w konkursie „PRESS EFS, czyli mieszkańcy Śląskiego
o Europejskim Funduszu Społecznym”. Zadaniem uczestników tego konkursu było opisanie, jak Europejski Fundusz Społeczny
zmienia życie, inspiruje samych autorów prac lub szerzej mieszkańców naszego regionu. Spośród wielu nadesłanych prac
komisja konkursowa wyłoniła najlepsze. 13 czerwca w Sali Kolumnowej Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach odbyła się gala
wręczenia nagród. Halina Pisarek, Zofia Prokopczyk, Janusz Grohman to laureaci Konkursu „PRESS EFS czyli mieszkańcy
Śląskiego o Europejskim Funduszu Społecznym” i autorzy artykułu pt. „Jak Maria w Jaśkowicach przedszkole założyła”. Konkurs
został zorganizowany przez Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego i Regionalne Ośrodki EFS w województwie śląskim.
Jak Maria w Jaśkowicach przedszkole założyła
Czterdziestka wywołała u niej bunt – bo jak można zajmować się przedszkolakami w 40-osobowych grupach. Czterdziestka i trzy
zera zmieniły jej życie – pomogły założyć domowe przedszkole.
– Mama, ty wiesz, wiela ty mosz lot? – to córka Kasia, oligofrenopedagog. Bała się przedszkola: że padnie, że się nie uda. Dziś opiekuje się tu maluchami.
Jej dziecko, które urodziło się, kiedy powstawało Piccolo, jest jednym z wychowanków.
– Bierz to, nie masz nic do stracenia – to druga córka, Ania. W przedszkolu
uczy włoskiego i angielskiego. W planach studia pedagogiczne.
Nim w domu powstało przedszkole, żadna z nich nie myślała o pracy z maluchami.
– Absolutnie, pod żadnym pozorem – to mąż. Ona mówi o jego poglądach na przedszkole „beton”. Pracował w Zrembie. Po 31 latach stracił pracę i zaczął brać zasiłek dla bezrobotnych. Będzie go dostawał do osiągnięcia wieku emerytalnego, bo pracował w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Nie chciał się zgodzić na domowe przedszkole, choć po tym, jak ona
straciła pracę, cztery osoby żyłyby za 600 zł. A teraz rządzi w ogrodzie – raju dla dzieci.
Na początku były cztery domy
Jaśkowice – dzielnica Orzesza, od wschodu graniczy ze Śródmieściem, z pozostałych stron otoczona lasem. Domy jednorodzinne, szkoła, przedszkole i kościół z lat trzydziestych zeszłego wieku pw. Narodzenie Jana Chrzciciela.
W styczniu tego roku wybuchł tu pożar. Gasiło go 30 zastępów strażaków. Nikomu nic się nie stało, ale spłonął dach. Cała Polska usłyszała ponownie o kościółku w Jaśkowicach, kiedy w kwietniu tego roku zdjęcie Michała Legierskiego, pokazujące mężczyznę wynoszącego krzyż z płonącej świątyni, wygrało
prestiżowy konkurs Grand Press Photo.
Nieco bliższy świat dowiaduje się o Jaśkowicach dzięki zespołowi regionalnemu Jaśkowiczanie. Pokazują się w Chorzowie, Zebrzydowicach, Bieruniu,
Brennej, Katowicach. Przywożą stamtąd nagrody.
Okno na świat to też stacja kolejowa. Stąd można dojechać do pracy w Katowicach, Rybniku, Czerwionce.
Kiedyś w Jaśkowicach było kilka kopalń, najdłużej – do 1911 r. – istniała „Fryderyk”. Jeszcze kilka lat temu wielkim pracodawcą była Fabryka Urządzeń Technicznych Zremb. Teraz Duńczycy mają tu NT Industry zajmujące się m.in. konstrukcjami stalowymi i aluminiowymi.
W 1784 r., kiedy wieś należała do Marii Heleny Woyskiej z Orzesza, był tu folwark, 4 domy i 14 mieszkańców. Dziś o jednego wychowanka więcej ma Domowe Przedszkole Piccolo Marii Swadźby, a całe Jaśkowice mają 2541 mieszkańców.
Fundusze dla 49 wspaniałych
Maria Swadźba doskonale pamięta swoje funduszowe kalendarium:
Rok 2009
Styczeń – informacja, że bezrobotna nauczycielka wychowania przedszkolnego Maria Swadźba nie dostanie jeszcze emerytury. Jest za młoda, ma tylko
55 lat.
Czerwiec – ogłoszenie w gazecie o konkursie mikołowskiego Urzędu Pracy
„Własna firma – nowe horyzonty”. Z Europejskiego Funduszu Społecznego można dostać na założenie swojej firmy 40 tys. zł. Kiedy Maria uczyła w przedszkolu, męczyły ją grupy 40-osobowe. Zawsze marzyła o własnym, maleńkim przedszkolu. Postanawia wystartować.
Lipiec – szkolenie dla 100 kobiet: jak założyć firmę, napisać biznesplan. Potem rozmowy z osobistym doradcą, który odpowiada na wszystkie szczegółowe pytania. No bo, jak obliczyć np., ile prądu zużyje domowe przedszkole? Póki nie ruszy, nie wiadomo, ile dzieci tam będzie, w jakich godzinach (każdy rodzic może wybrać swoje godziny) czy obiady będę gotowane na miejscu. Doradca pomógł to wyliczyć. Potem było jeszcze spotkanie z doradcą, który ocenił, czy Maria nadaje się do tej pracy. Nadawała się.
Sierpień – ostatni zasiłek dla bezrobotnej Marii.
Październik – ogłoszenie wyników konkursu. 49 osób dostaje dotacje na założenie firmy. Ile z nich ma ją do tej pory? Maria nie wie. Sklep ekologiczny chyba już nie działa. Nie wie, co z produkcją świec.
Listopad – założenie działalności gospodarczej.
Grudzień – pierwsza transza dotacji z EFS.
Rok 2010
Styczeń – wymiana okien. Bez nich nie można ruszyć z remontem środka.
A okna to dzieło męża Marii, mają już swoje lata. Projekt adaptacji musiał zrobić fachowiec – poszła na to część dotacji. Przed przedszkolem, na parterze
domu mieszkała ona z mężem, córki u góry. Przedszkole zajęło cały dół, a rodzina przeniosła się do góry. W łazience pojawiły się nowe jasne kafle, malutki
sedes, mała, nisko zawieszona umywalka, kabina prysznicowa, haczyki na ręczniki dla każdego malca, półki na kubki, dwa nocniki.
Kuchnia musiała zostać podzielona na dwie części: do wydawania posiłków
i do zwrotu naczyń. Teraz ścianka oddziela nawet dwie komory zlewu na brudne i czyste naczynia. Okno, które kiedyś przez przypadek zrobił pomiędzy kuchnią a pokojem ojciec pani Marii (miało nie być ściany, pospieszył się, więc zostało okno), teraz było jak znalazł. Nie gotują tu posiłków (są śniadanie, obiad
i podwieczorek), bo – choć w piwnicy mają wszystko przystosowane – brakuje
windy do wwożenia jedzenia na parter. Gdyby ją zbudować, musiałaby okrążyć
cały dom. Maria wynajęła firmę cateringową. Najpierw nikt nie chciał, bo szóstka dzieci to za mało. Brała więc obiady dla siebie. W końcu jednak firma padła,
a dostawy przejęła kolejna. Posiłki wozi codziennie z Żor. Frytki? Absolutnie nie
w Piccolo, tu ma być zdrowo.
Zabawki i mebelki do pokoi i szatni musiały mieć certyfikaty, więc cena podskakiwała odpowiednio wysoko.
Na to wszystko starczyło dotacji. Na resztę musiała zapracować: na wentylację, szafki, stoliki, pomoce dydaktyczne... W kwietniu tego roku zarobiła 7 zł
58 gr.
Dzień Dziecka – otwarcie Domowego Przedszkola Piccolo z szóstką podopiecznych. Dotacja z Urzędu Pracy pokrywa rachunki. Najpierw 600 zł, teraz
1100 zł. Za prąd, opał, wywóz śmieci. To ważne, bo w ich domu na parterze
prąd jest cztery razy droższy niż na piętrze. Tak to już jest – taryfa dla prywatnych i dla firm. Teraz Maria wie już, ile kosztuje prąd w Domowym Przedszkolu, w którym jest 15 przedszkolaków od 2 do 6,5 lat. Od września będzie 20 podopiecznych. Są już zapisani, jest nawet lista rezerwowa. Bo w okolicznych przedszkolach ciągle brakuje miejsc. Maluchy przyjeżdżają z Łazisk, Orzesza, Bujakowa, Czerwionki, Bełku, Palowic, Ornontowic.
Przedszkole czynne jest od godz. 7 do 17, ale w razie potrzeby zajmą się tu
dzieckiem przez całą dobę. Kiedyś pytał ktoś o taką opiekę, ale ostatecznie nie
skorzystał z niej.
Rok 2011
Styczeń – dotacja z Urzędu Miasta na uczniów. Na początku 50 proc., teraz
75 proc., a będzie 100 proc. Godzina w Piccolo kosztuje rodziców 3 zł (pięcioi sześciolatki nie płacą) plus wyżywienie. Wpisowe: 100 zł jednorazowo. Kiedyś
przyjechała do Piccola elegancka pani z sąsiednich Łazisk. Chciała porozmawiać o działaniu przedszkola domowego. U niej w Łaziskach 8 godzin kosztuje
800 zł. Swój wypasiony samochód postawiła koło dobrze zardzewiałego roweru Marii…
Na poligonie dzieci sadzą ziemniaki
Domowe Przedszkole Piccolo to piętrowy budynek numer 13e (trochę trudno tu trafić, bo numery nie po bożemu: po jednej stronie parzyste i nieparzyste)
z płaskim dachem, działka 12 arów. W oknach firanki z Misiem Puchatkiem, samochodami z filmu „Auta”. Na podwórku trampolina, huśtawka, zjeżdżalnia, piaskownica. Piasek, zawsze około tony, przywożą cztery razy w roku. Po prostu
ulatnia się, a to w kieszonkach, a to na bucikach... Ostatnio tonę przywiózł jeden z tatusiów. Nie chciał za to pieniędzy.
Szklarnia i ogromna rabata to poligon dla dzieci. Sadzą tu i sieją kwiaty, ziemniaki, truskawki, cebulę, szczypiorek, fasolę, sałatę, ogórki, agrest, porzeczki.
A potem sprzedają w „sklepiku ekologicznym” rodzicom. Miedziaki (grosze) idą
do skarbonki przedszkolnej, a większe kwoty do domowej. Z przedszkolnej jeszcze nic za nie nie kupili, a domowymi zakupami dzieci chwalą się w przedszkolu. To ich lekcja przedsiębiorczości.
W ogródku kiedyś była też koza. Teraz za płotem co chwilę pieje kogut i gdacze 10 kur, które dzieci przez oka siatki dokarmiają trawką. Zza płotu oglądają
też konie. To nauka przyrody.
Mąż Marii sam zrobił niedawno srebrny grill. Przypomina skrzynkę pocztową
z amerykańskich westernów. Przyda się już wkrótce. Po klasycznym Dniu Mat-
ki (wiersze, prezenty) w przedszkolu będzie Dzień Ojca, czyli Tatusiowe Turlanki. Najpierw zorbing (zabawa w dużych przezroczystych kulach) i zabawa z kolorową chustą, a potem grill.
Kto śpi w domku Baby Jagi
– How are you? – witają się dzieciaki.
– Buongiorno – inne.
Bo przedszkolaki uczą się tu angielskiego i włoskiego.
Wiktoria siada na ławeczce, zakłada buty. Nad nią napis „Sebastian”. – Czy
ty jesteś Sebastian? – pytamy. Dziewczynka przesiada się pod tabliczkę „Wiktoria”. Taki sam napis ma na krzesełku, wieszaczku, kubku i szufladzie z przyborami. Bo imię jest kluczem do nauki. Dzieci, nawet te dwuletnie, nie umiejąc
czytać, doskonale rozpoznają w Piccolo imiona. Nie tylko swoje. Dzięki napisom wiedzą, która szafka jest jego, a która koleżanki.
Ubrane maluchy biegną na podwórko. Nie muszą robić wszystkiego razem.
Sandra i Karolina grają w piłkę z logo Euro 2012. Kalina i Paulinka skaczą
na trampolinie. – Trzeba zamknąć zamek – pilnuje bezpieczeństwa jedna z nich.
Potem Kalinka oprowadza nas po ogródku, pokazuje, gdzie sadzi ziemniaki.
Sebastian wywija na huśtawce.
W ogrodzie miał też stać domek Baby Jagi, ale trafił do sali zabaw. Te dzieci, które w ciągu dnia są zmęczone, robią sobie w nim drzemkę. Pozostałe odpoczywają w czasie czytania bajek na dywanie.
Zajęcia plastyczne prowadzi nauczycielka – stażystka z urzędu pracy. Świetnie się sprawdza. Pomaga np. robić prezenty na Dzień Matki.
Dzieci mają już za sobą występ międzypokoleniowy: jasełka z uczniami pobliskiej szkoły i zespołem Marii, czyli Jaśkowiczanami. Sala pękała w szwach.
W przedszkolu religii nie ma, ale jeśli będą chętni – można lekcje rozpocząć.
Na razie ksiądz odwiedza maluchy po kolędzie.
W przedszkolu nie ma też komputerów. Bo dzieci mają ze sobą rozmawiać.
Kiedy są komputery, maluchy nie bawią się i nie rozmawiają.
Być może komputery pojawią się w nowym oddziale przedszkola domowego – w drugim rodzinnym budynku. Teraz mieszka tam Kasia. Jeśli zdobędą
fundusze, a będą się o nie starać, tam powstaną kolejne miejsca przedszkolne.
Będzie też sala gimnastyczna, bo w Piccolo trochę jej brakuje. Może też zorganizują kolonie językowe, bo wokół domu jest olbrzymi ogród.
Maluchy z Piccola zwiedzają też świat: właśnie jadą na wycieczkę do warowni koło Pszczyny. Będą m.in. zawody rycerskie.
W sierpniu co roku Piccolo ma miesięczne wakacje. A kiedy wakacje miała
Maria? Podobno niedawno: półtora dnia u córki i wnuczki.
Prasa, radio, telewizja
Maria Swadźba jest już znaną kobietą biznesu. Zaczynała od wielkiego plakatu sfinansowanego przez Urząd Pracy: uśmiechnięta Maria i dwoje dzieci.
Do tego napis: „Zmiany na dobre? W każdym wieku”. Były też: baner na jej płocie, reklamy w sklepach, strona internetowa (przedszkolepiccolo. boo. pl) i dobre opinie rodziców. W czasie naszej wizyty kilka razy dzwoni telefon: bo Piccolo przyjmuje nie tylko w kwietniu czy wrześniu.
Na I Forum Kobiet Ziemi Śląskiej pokazała ją TVS. Kiedy napisał o niej
i przedszkolu „Gość Niedzielny”, dziadek jednej z wychowanek był w siódmym
niebie. Maria była też w „Dzienniku Zachodnim”, TVP Info, a w kolejce czeka kolorowe pismo.
Maria jest też znana wśród blogerów. Blogerka Maria – sąsiadka, która codziennie obserwuje Domowe Przedszkole zza płotu – pisze: „Pani Maria uwielbia dzieci i ma do nich podejście. Spokojna, opanowana, na każde pytanie dziecka ma odpowiedź. Podziwiam ją za to”.
A pod jej postem opinia heni: „Gdyby to było w mojej miejscowości, na pewno zaglądałabym tam ze swoją trzyletnią wnusią. Życzę Pani Marii powodzenia w spełnianiu swoich marzeń.” I jeszcze Fusilla: „Silna motywacja, dobry
pomysł i konsekwencja w realizacji własnych marzeń – to klucz do sukcesu!”.
Autorzy: Halina Pisarek, Zofia Prokopczyk, Janusz Grohman,
Parkowa Akademia Wolontariatu
Publikacja i konkurs współfinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Podobne dokumenty