Łowicka Jaskółka - Diecezja Łowicka

Transkrypt

Łowicka Jaskółka - Diecezja Łowicka
Zarys historyczny Łowickiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.
Opracowanie: Jacek Rybus
Łowicka Piesza Pielgrzymka jest jedną z najstarszych pielgrzymek w Polsce. Jak
głosi tradycja, po raz pierwszy, mieszkańcy Łowicza i okolic wyruszyli na Jasną Górę
w 1656 r. Od tamtej chwili, pomimo licznych wojen i zawieruch dziejowych,
kontynuują swoje coroczne pielgrzymowanie. W tym roku pielgrzymka wyjdzie 361
raz.
„Panno Święta co jasnej bronisz Częstochowy”
Głównym impulsem do podjęcia przez Łowiczan pątniczego trudu, była wieść
o cudownej obronie jasnogórskiego sanktuarium przed Szwedami w 1655 r.
Wówczas, jak podają źródła: „Jasnej Góry broniło 160 żołnierzy, ludzi wziętych
przeważnie od „pługa”, 20 szlachciców ze służbą, 70 zakonników i grupa niewiast,
które oprócz pełnienia służby sanitarnej brały udział w gaszeniu ognia na
ostrzeliwanych dachach zabudowań. (…) Przeciwko nim stanęło ponad 3000
świetnie wyszkolonych żołnierzy generała Mullera.”
Plan szwedzkiej inwazji miał dwojakie cele. Jednym, z nich było powalenie katolickiej
Polski i utworzenie tzw. imperium balticum protestanticum, co wiązało się z
ówczesną ideologią państw protestanckich: Szwecji, Anglii, i księstw niemieckich,
objętych reformacją. Drugim celem, było poparcie niektórych możnowładców
polskich, którzy chcieli podzielić królestwo na udzielne księstwa. Zwycięska armia
szwedzka zajęła stolice Warszawę, Poznań, Toruń, a po krótkim oblężeniu Kraków i
prawie cały kraj. Król Jan Kazimierz zmuszony został do ucieczki na Śląsk, a hetmani
wraz z wojskiem uznali zwierzchnictwo króla szwedzkiego. Zdawało się, że przyszedł
koniec niepodległości Polski. I oto wówczas nastąpił fakt – z punktu widzenia strategii
wojskowej raczej błahy, lecz pociągający za sobą niezwykle wielkie konsekwencje
natury moralnej. Atak na Jasną Górę uznano za obrazę uczuć religijnych, a jej
obronę przypisano nie tyle wytrzymałości murów i sprawności załogi, na czele której
stanął przeor klasztoru Ojciec Augustyn Klemens-Kordecki, ale wstawiennictwu i
opiece samej Matki Najświętszej, osłaniającej wybrane i poświęcone sobie miejsce.
To wydarzenie, jak się później okazało miało wielkie znaczenie dla naszego kraju i
stało się punktem zwrotnym w okresie tzw. szwedzkiego „potopu”. Polacy zrozumieli,
że sami oddali własną niezależność szwedzkiemu okupantowi, wyrzekając się
prawowitego króla jakim był Jan Kazimierz i tym samym Rzeczypospolitej. Pośród
zawieruchy trwającej jeszcze wojny, rzesze ludzi zaczęły iść pieszo do Matki Bożej,
aby podziękować jej za cud ocalenia Sanktuarium, prosząc o przemianę serc
wszystkich Polaków i łaski na nadchodzące lata. Jedną z pierwszych była grupa
pątników z Łowicza.
Łowicz w latach potopu
Wojna i okupacja prawie całego naszego kraju przez wojska szwedzkie,
spowodowały w Rzeczypospolitej ogromne zniszczenia materialne, wielkie straty
dóbr kulturalnych, zagrabionych przez okupanta, a także znaczne straty ludnościowe
na skutek działań wojennych, głodu i chorób. Piękne niegdyś zamki i pałace pomimo,
że oddawane bez walki, były plądrowane i niszczone jako potencjalne miejsca oporu.
Wiele ze świetnych niegdyś rezydencji po potopie szwedzkim nigdy nie została
odbudowana i nie odzyskała świetności, a wizerunki niektórych z nich znamy tylko
dzięki pracy szwedzkiego wojskowego – Erika Dahlbergha. Taką rezydencją był m.in.
Zamek Prymasowski w Łowiczu. Z chwilą opuszczania go przez wojska szwedzkie,
część jego zabudowań zostały wysadzone w powietrze. Podobny los spotykał miasta
i wsie. Sytuację Łowicza w tym tragicznym czasie, doskonale ukazuje książka dr
Jana Wegnera pt.. „Łowicz w latach potopu” wydana w 1947 r.
„Spalony przez Szwedów Łowicz przedstawiał bardzo żałosny widok. Nie tylko
bowiem pojedyncze domy, lecz liczne ulice padły ofiarą płomieni. Tak np. Podgrodzie
całkowicie poszło z dymem, a na Bratkowicach zaledwie „kilka domów ocalało”.
Jedynie kupy gruzów i kominy na pogorzeliskach świadczyły, że tu istniały niedawno
siedziby ludzkie. Gromadki osowiałych bezdomnych nędzarzy, szukały teraz w tych
popiołach i zwęglonych zgliszczach ostatków mienia. Pastwą płomieni, oprócz blisko
300 domów, padły niemal wszystkie zabudowania gospodarcze, a więc stodoły,
stajnie i wozownie, a także płoty i parkany. Ogrody leżały ugorem i zarosły
chwastami, a sady, którymi chlubił się Łowicz, zostały wycięte na opał,
prawdopodobnie w ostrej zimie 1655/56 r. W ocalałych domach i kamienicach trudno
teraz było nieraz zamieszkać. Najczęściej brakowało okien i drzwi. Dachy gontowe
zmurszałe od wilgoci, zapadały się na domach drewnianych, przygarbionych, na wpół
wrośniętych w ziemię. Piękne renesansowe
i barokowe kurie kanoniczne
świadczące o lepszych czasach, były także zdewastowane i niezamieszkałe. Ulice i
place były źle utrzymane, a raczej wcale nie utrzymane; niektóre zmieniły się w
cuchnące śmietniska. Rowy miejskie i rynsztoki zalazły błotem, nieczystościami,
odpadkami. Łowicz posiadający przed wojną szwedzką ok. 3.500 mieszkańców, liczył
ich teraz 300 – 400. Ludność Łowicza nie tylko zmniejszyła się liczebnie, ale i
zubożała.”
Czas nie sprzyjał podróżowaniu. Na drogach było niebezpiecznie, panował głód i
wszędzie było widać zniszczenia wojenne. Jednak pomimo tych wszystkich
przeciwności, Księżacy postanowili wyruszyć w drogę do Matki Bożej
Częstochowskiej, której król Jan Kazimierz, 1 kwietnia 1656 roku we Lwowie, oddał
kraj pod opiekę i zobowiązał się poprawić dolę ludu walczącego wówczas ze
szwedzkim najeźdźcą.
Pierwszy raz na szlaku
Dziś trudno odnaleźć ślady, ukazujące wygląd pierwszej łowickiej kompani - bo tak
niegdyś mówiło się na grupę pielgrzymów. Z pewnością nie była ona tak liczna jak
dzisiaj. Próbę wypełnienia tej ważnej, historycznej luki podjął się Ks. Biskup Józef
Zawitkowski, opisując moment wyjścia pierwszej, łowickiej kompani w homilii „Miało
się na ładne lato”, wygłoszonej na Jasnej Górze w 2005 roku, podczas Jubileuszu
350-lecia Łowickiej Pieszej Pielgrzymki.
„Starsi opowiadają,
że tak to było:
Tego roku kobiety naprawiały
figurkę Matki Bożej
na Bratkowicach,
bo jakiś Szwed szablą pogańską
przeciął Matkę Boską na poprzek.
Jan Kosiorek, dobry zdun,
zebrał kawałki i starym wapnem
i sklecił figurkę Matuchny bez śladu.
Modliły się kobiety Zdrowaśkami,
bo wojna się skończyła,
Szwedzi odeszli,
bociany przyleciały
i miało się na ładne lato.
Chłopi siedzieli naciętym parsoku
Ii politykowali
że król wróci,
i że podobno przyjedzie do naszej Świętej Wiktorii w Łowiczu,
aby jej za ratunek podziękować.
Ale zanim co,
my Księżacy powinniśmy
iść z kompanią do Częstochowy,
żeby Matce Boskiej podziękować,
że nas od potopu uratowała
- radzili chłopi
i uradzili.
Ruszyli od Świętego Ducha
w poniedziałek przed Zielonymi Świątkami.
Szli z pokutą o chlebie i wodzie.
Kobiety wzięły suchary,
ser suszony i jaja
gotowane na twardo.
Szli…” )
Szli do słynnego już wówczas w Polsce i na Świecie Sanktuarium Jasnogórskiego,
którego sercem jest Cudowny Obraz Matki Bożej. Według tradycji namalowany został
on przez św. Łukasza Ewangelistę na desce stołu, przy którym modliła się i
spożywała posiłki Najświętsza Rodzina.
Jaskółka pieszego pielgrzymowania
Pielgrzymka z Łowicza przez Ojców Paulinów nazywana jest „jaskółką pieszego
pielgrzymowania”, ponieważ jako pierwsza, co roku, rozpoczyna sezon pieszych
pielgrzymek na Jasną Górę. Pielgrzymi po sześciodniowej wędrówce, pokonawszy
około 200 km, dochodzą „przed oblicze swojej Matki” zawsze na uroczystości
Zesłania Ducha Świętego tzw. Zielone Świątki.
Trasa pielgrzymki przebiega przez miejscowości: Łowicz, Pszczonów, Lipce
Reymontowskie, Słupię, Jeżów/Kosiska, Budziszewice, Ujazd, Wolbórz, Polichno,
Piotrków Trybunalski, Rozprzę (Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny
Rozprzańskiej Matki Życia, Gorzkowice, Plucice, Gosławice, Dmenin, Gidle
(Sanktuarium M. B. Gidelskiej), Kajetanowice/Garnek, Świętą Annę (Sanktuarium
Św. Anny Samotrzeciej), Wole Mokrzewską, Krasice, Mstów (Sanktuarium Matki
Bożej Miłosierdzia), Sanktuarium Ojca Pio, Mirów, Częstochowa – Jasna Góra.
Od wielu lat, błogosławi jej na drogę i wita u stup Jasnej Góry, wprowadzając
następnie do Kaplicy Cudownego Obrazu ks. bp. Józef Zawitkowski - Wielki
Dobrodziej i Przyjaciel pielgrzymki. Na przestrzeni lat posługę tę pełnili również: ks.
bp. Zbigniew Kraszewski, ks. bp Stanisław Kędziora, ks. bp Władysław
Miziołek, ks. bp. Alojzy Orszulik i ks. bp Andrzej Franciszek Dziuba, obecny
Ordynariusz Diecezji Łowickiej. Biskup Łowicki co roku odwiedza łowicką
pielgrzymkę na trasie by wspólnie modlić się podczas Mszy Świętej w jednym z
mijanych, parafialnych kościołów.
U celu swojej wędrówki, u stóp Jasnej Góry, pielgrzymi ubierają się w piękne,
kolorowe, księżackie stroje tzw. „pasiaki”, by swoją Matkę, powitać prastarymi
pieśniami „Śliczna, piękniś i przyjemna Pani Częstochowska, bądźże od nas
pozdrowiona z Łowickiego Księstwa.” oraz „ Bądź pozdrowiona Bogarodzico,
Prymasów Matko, Księżna Łowicka. Tęczą Pasiaków, wieńcami kwiatów. Bądź
pozdrowiona Mato Księżaków. Następnie wedle zwyczaju przodków, trzykrotnie
padają krzyżem wśród bicia bębna zwiastującego przybycie pielgrzymki. Tańczą
również uroczyście oberka przed pomnikiem Prymasa Tysiąclecia Stefana
Wyszyńskiego, dając tym samym, mimo zmęczenia, wyraz radości, że doszli do celu
swej wędrówki.
Przewodnicy pielgrzymki
Łowicka pielgrzymka jest jedną z niewielu grup pątniczych o charakterze ściśle
pokutnym, kultywującą stare tradycje przodków. Przez wiele lat szła ona bez księdza,
nie uzyskując pozwoleń od władz państwowych, prowadzona przez świeckich
przewodników, którzy dbali o jej organizację i wewnętrzny charakter. Jej
przewodnikami byli Jan Sierpowski (od 1861), Piotr Koza (od 1932), Franciszek
Perzyna (od 1946), Jerzy Kosiorek (od 1967), Wiesław Szkop (od 1984) i obecnie
ks. Wiesław Frelek (od 2001) były proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej
Pomocy na Korabce w Łowiczu, który nadał jej cechy pielgrzymki diecezjalnej.
W organizację pielgrzymki zaangażowani byli również Bernardyni, kapelanowie
Sióstr Bernardynek O. Jerzy Bielecki i O. Petroniusz Powęzka (zmarły w 2016 r.).
Brak oficjalnej obecności księży przez wiele lat w pielgrzymce, wynikało z
uwarunkowań społeczno-politycznych. Byli jednak tacy, którzy pomimo
niebezpieczeństw i szykan, służyli pielgrzymom, niektórzy potajemnie. Należy tu
wymienić: ks. Jana Buczyńskiego, ks. Zbyszka Rogatko, ks. Kazimierza Płatka,
ks. Andrzeja Świętochowskiego, ks. Stanisława Pisarka, ks. Henryka Mielcarza,
ks. Witolda Latochowskiego, ks. Stanisława Matysiaka, ks. Henryka Prożewski,
ks. Ojca Mirosława Wojdę - Pijara, ks. Wojciecha Drozdowicza, ks. Eugeniusza
Ledo, ks. Jerzego Górala – Pijra oraz Ojca Tadeusza - Franciszkanina z
Niepokalanowa. W pamięci pielgrzymów pozostała z pewnością także niestrudzona
siostra Norberta oraz siostra Teresa Tendaj. Obecnie co roku z łowicką kompanią
pielgrzymują ks. Wiesław Frelek, ks. Hubert Wiśniewski i ks. Ludwik Wnukowicz
– dzięki któremu, jak mówią pielgrzymi „idzie się znacznie łatwiej”
Podczas marszu (40 km dziennie) pielgrzymi odmawiają cztery części
różańca, uczestniczą we Mszy Świętej na trasie pielgrzymowania, a rankiem
śpiewają Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP. W trakcie drogi przeprowadzane
są różnego rodzaju konferencje i rozmyślania utrzymane w duchu hasła,
przypisanego w danym roku, pielgrzymce. W tym roku hasłem pielgrzymki jest zdanie
„Miłosierni w Ojcu”, patronujące Roku Miłosierdzia ogłoszonemu przez Ojca
Świętego, Franciszka.
Najstarszy pątnik pielgrzymki liczył 85 lat, a najstarszy stażem łowiczanin
szedł 44 raz. Od wielu lat najliczniejszą i najbardziej widoczną grupą (żółte koszulki)
wśród łowickiej kompanii jest młodzież z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych
w Zduńskiej Dąbrowie idąca razem ze swoim profesorem Aleksandrem
Frankiewiczem. Nie sposób wymienić wszystkich zasłużonych dla łowickiej
pielgrzymki pątników. Każdy z nich jest częścią jej wielkiej historii.
Kiedyś od Św. Ducha, dziś od Bernardynek
Pielgrzymka do 1962 r. wychodziła z kościoła Świętego Ducha, a obecnie swoje
wędrowanie pielgrzymi rozpoczynają z kościoła Sióstr Bernardynek. Zmiana miejsca
wyjścia pielgrzymi spowodowana była silnymi naciskami władz komunistycznych, na
ówczesnego proboszcza parafii „świętoduskiej”. Bojąc się szykan nie otworzył on
kościoła przed gromadzącymi się pielgrzymami. Sami pielgrzymi nie chcieli wyruszać
w drogę bez Mszy Świętej. Uradzono więc, że odbędzie się ona w pobliskim kościele
Sióstr Bernardynek. Sam proboszcz miął z tego względu wielkie wyrzuty sumienia,
bo jak się okazało jeszcze zanim kompania dotarła na Jasną Górę zmarł na zawał
serca.
Na pamiątkę Ojcom naszym…
To co wyróżnia łowicką pielgrzymkę z pośród innych, to przede wszystkim prastare
łowickie pieśni śpiewanie przez pielgrzymów, niektóre pochodzące z XVI w., a także
nawiedzanie licznych sanktuariów i kościołów (Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej w
Gidlach, Sanktuarium św. Anny Samotrzeciej pod Przyrowem, Sanktuarium Ojca Pio,
Kościół Kartuzki, Bazylika w Piotrkówie Trybunalskim.), a także miejsc historycznych
związanych z pielgrzymką. Do takich należy przydrożny krzyż choleryczny z 1895
roku, pod Gidlami.
W roku 1894 w Łowiczu panowała zaraza cholery, która dziesiątkowała ludność.
Ludzie umierali. W mieście słychać było tylko jęki żałobników. Czasy były bardzo
trudne. Szczegóły tych tragicznych wydarzeń możemy odnaleźć w opisie naocznego
świadka tych wydarzeń Władysława Tarczyńskiego z roku 1897:
„Najokropniejszy był miesiąc lipiec i połowa sierpnia, były bowiem dni , że po 30 osób
padało ofiarą cholery i to przy zmniejszonej ludności, gdyż wiele rodzin, a
szczególnie żydów z samego początku, gdy było jeszcze wolno wyjechało do miast
innych albo do lasów. Po kilka tygodni sklepy były pozamykane, targów nie bywało ni
żadnych dowozów żywności, przeto była wielka drożyzna. Miasto przez wszystkich z
dala było omijane wskutek tego panowała przerażająca pustka, cisza grobowa,
przerywana jedynie płaczem i lamentami na ulicach lub uwijaniem się licznej i bardzo
energiczniej dobrze zorganizowanej służby sanitarnej dzięki zaradności władzy i
czynnemu Komitetu złożonemu z obywateli miasta i lekarzy pod tym względem nie
pozostało ni więcej do życzenia.”
Wówczas łowiccy pielgrzymi postanowili na własnych barkach nieść do Matko Bożej
Częstochowskiej sporządzony przez miejscowego cieślę, drewniany krzyż jako
wotum przebłagalne, modląc się gorliwie o ustąpienie zarazy. Dochodząc pod Gidle,
po kilku dniach marszu, dobiegła ich wiadomość o ustąpieniu zarazy w mieście.
Ludzie zaczęli powracać do zdrowia. Na pamiątkę tego wydarzenia postanowili w
miejscu w którym usłyszeli tę dobrą nowinę wkopać niesiony przez siebie krzyż na
pamiątkę i cześć Maryi w podziękowaniu za uratowanie mieszkańców Łowicz od tej
strasznej choroby. Podczas kolejnych pielgrzymek przybywali do tego miejsca by
modlić się za ofiary epidemii jak również dziękować Maryi za opiekę podczas
wędrówki. Od tamtej chwili miejsce to nazywane jest również łowicką Przenośną
Górką, gdzie pielgrzymi wybaczają sobie nawzajem wszelkie urazy nagromadzone
przez całe życie i powstałe podczas drogi, by przed obliczem Maryi, najpierw w
Sanktuarium Gidelskim, a potem Jasnogórskim, stanąć z „czystym sercem”.
Drewniany krzyż z czasem zastąpił nowy, metalowy, wystawiony przez pielgrzymów
w 1970 r idących po raz 304. Na krzyżu umieszczono wówczas tabliczkę z tekstem:
„Na pamiątkę Ojcom naszym. Jako wotum dziękczynne Bogu za wygaśnięcie
choroby cholery w 1895 roku. Łowicz 1970 ”
Tradycją pielgrzymki stało się trzykrotne okrążenie krzyża na kolanach modląc się do
Boga w intencjach niesionych Matce Bożej oraz za wszystkie osoby zmarłe podczas
zarazy. W miejscu tym szczególny wydźwięk ma słowo, czasami ciężko
wypowiadane w codziennym życiu – Przepraszam. Będąc pod krzyżem warto
pomyśleć o przodkach, którzy kiedyś przed wiekami wytyczyli nam ten szlak do
nieba. Warto również wspomnieć sześciu powstańców z 1939-45 r., którzy niegdyś
byli pochowani, pod osłona nocy przez mieszkańców, przy krzyżu. Walczących o to
byśmy dziś mogli żyć w wolnej Polsce. Dziś, po ekshumacji w 1948 r. spoczywają oni
na gidelskim cmentarzu.
Krzyż stoi, chociaż Świat się kręci
Jak co roku krzyż został odnowiony, oczyszczony z rdzy i pomalowany czarną i
srebrną farbą. Otoczony jest metalowym płotkiem i umajony kolorowymi wstęgami
przypominającymi łowickie „pasiaki”. Na krzyżu widnieje obecnie tabliczka z tekstem
mówiącym o wydarzeniach sprzed lat i sentencją kartuską:
STAT CRUX DUM VOLITUR ORBIS KRZYŻ STOI CHOCIAŻ
ŚWIAT SIĘ KRĘCI
„NA PAMIĄTKĘ OJCOM NASZYM
JAKO WOYUM DZIĘKCZYNNE BOGU,
ZA WYGASŁĄ ZARAZĘ CHOLERY.
1895 – 1970
PIELGRZYMKA ŁOWICKA”
Jacek Rybus
Przewodnik PTTK oddział w Łowiczu

Podobne dokumenty