Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
ROK IX.
ODDZIAŁ
I.
N. 6.
PJlF.NUMERATA.
N::t Rok •..•.•.•••...•.••.••••••••.• fr. 1 :l,
fit' a 1uie3lecy s1es6 ••• „ ........ , , , . ;.
~ „ .l1 iesiecy triy ..•••.• , . , .....•. 4•
W Belgii opłaty i rozk•ay na D1ieonik
pnyjruuje ł'Ar;eoce Polooal8e, ro•
tle Kuisbrock, 56. Bruxellef;.
W Anglii : opłaty i rozkuy na Dzieo „
oi-' pr:ryjruuje lg. JAc1town:1. 10 Dulie
&rees •St· James'1,London.
Prertumeratę na Trzeci 1\fajt w Pa ·
ryżu, i po całej Francji, przyjmuj•
odtąd Bióra i Korespondenci l\le&sll·
gerles Lafllte et Calllar,d.
22 STYCZNIA t848.
r' •
rut Suger , 3.
f
Kronll1.a.
Czytainy w Le Portfeuil, Revue Diplomatique N. 3, artykuł widocznie wyszły z kancelarji Moskiewskiej w którym autor :
1°) dowodz\, ze Reskrypt dafocy nagrodę P. Bludoff, jest w rzeczy
samej dziełem Cesarza, bo on zasłużył, gdyż Konkordat w istocie już
podpisany przez Papieża Piusa JX 0 , - że to tylko Jezuici (!) synowie
Eskobara, ·l\lolina, Sz~arcza, Akwawiwy i innych, włozyli w usta Ojca
Sgo słowa, ze nadziei nawet niema co do Konkordatu z Hzi!dem rossyjskim.
2°) Usprawiedliwia Cara kruczkami moskiewskiemi we względzie
konfiskaty Dóbr duchowieństwa katolickiego na rzecz Skarbu; Ze śro­
dek ten był nawet z dobrem religji katolickiej, albowiem Duchowie1i·
stwo posiadafoc ogromne dobra, a tym sposobem będi!C niezawisłe od
Rzi!du, niedopełniało jak należy swych obowiijzków, teraz zaś płatne
przez Rzi!d, jest razem pilnowane i zmuszane do ścisłego takowych
wykonywania. - l:'odaje przykład ze W klasztorach Zakonnic pod l"Z\!·
dem duchownym utrzymywano dla chorych tylko 150 łóźek i to w sta nie opłakanym, gdy pod rzi!dem dzisiejszym cywilnym utrzymuje się
300 zakonników chorych - że w ogóle zakłady dobroczynne nietylko
niezniszczone, lecz powiększone. - Jest to wierutne kłamstwo moskiewskie, i tak : w Żytomierzu było u sióstr Miłosierdzia 600 osób,
dzieci i chorych„ a w liczbie tych ostatnich 20 izraelitów, gdy po zabraniu . przez Rzi!cl tego Zakładu, zostawiono fundusz tylko na 1.00
osób, dzieci.
3°) Przedstawia bardzo wielki! dobroczynność Cesarza dla religji
katolickiej w Polsce, bo xii!dz wyznania katolickiego bierze pensji 140
rubli, gdy wyznania greckiego bierze tylko 60 r., - bo z Seminarium
katolickiego w Peterzburgu zrobił cesarz Akademj\!. duchowni!. - I to
sronnik Moskwy bezczelnie prawi w obec kradzieźy ogromnych Dóbr
duct-ownych ·w Polsce, w obec zniszczenia Uniwersytetu wile1iskiego,
zniszczenia Seminariów które istniały w rozmaitych miastach, przez co
utrudzone zostało wejście do stanu duchownego na prowinciach, a
przez ze$rodkow.at~ie w Pcterzburgu u~atwione clemor~lizacJa i n.a~ie­
rowanie duchow1enstwa młodego w hamebnym celu, wcielema koscrnla
Polskiego do prawosławnej wiary.
u0 ) Utrzymuje ze duchowieństwo w Rossji jest niepodległe, albowiem Najświętszy Synod moskiewski jest najwyższi! władz!! w rzeczach
wiarv. -Jednak całemu światu wiadomo, że sołdat, adjutant jego Cesarsko-Mongolskiej mości, jest prezesem tego Najświętszego Synodu
j ten to adjutant stanowi prawa. - Powiada obro11r.a Cara że Kolleoium Rzymsko-katolickie w Peterzburgu ma takież same prawa jak i
Synód. Tu niemógl dobitniej okazać opłakanego stanu religji katolickiej w Imperium moskiewskim, minister Perowski· i sowietnik Skrypicyn Si! tam organizatorami Kościoła katolickiego.
5) Utrzymuje że Cesarz poblata duchowieństwu polskiemu i takie
daje przykłady : Xii!Że P~szk~ewicz za~rosil ~a objad_jed~ego Biskupa
katolickiego, ten odpowiedział, ze me będzie na obJedz1e, gdyz tam
znajdowae się ma Biskup greckiego wyznania i Biskup katolicld niebył
prześladowany ( ! ) - Tenże sam Biskup odwiedzajiJC kościoły i bierzmuji!C dzieci, mawiał kazania nieprzychylne dla Rzi!du i niebył prześladowany ( ! ) Tu możemy zapytać, a Gutkowski Biskup gdzie
'u„ ·
Wszelkie przesy_iki pienięioe adrea M. Boczkowski, franco,
sować
jest6)? yzna1e obronca
· Cara , ze
· w i•~i·ms
· ku byl y za konmce
· 1· ze
· ucie·
kły nie w skutek prześladowania , lecz z :lalu , że im odebrane zostały
majl!tki, z których rocznego dochodu miały 600,000 złp. - Dawniej
wszakże Moskale dowodzili, ze żadnych zakonnic nie bylo w l\lińsku !
7) Nakoniec (zapomniawszy o tem co wyżej utrzymywał) tak odsła­
nia, rzetelne pobudki konfiskaty dóbr duchowie1istwa katolickiego
w Polsce : « Księża utrzymywali najmocniej narodowość polski!-, najwięcej przez exaltaci;! kobiet w czasie spowiedzi. Znakomitsze Rodziny
Polskie chętnie obcowały z duchowie1istwem swojem przycii!gane jego
oświat!! a szczególnie blaskiem bytu materyalnego tego stanu, przez to
bogactwo, za którćm każdy Polak ubiega się nadewszystko. "
« Zabieraji!C dobra duchowieństwu katolickiemu Rzi!d Cesarski miał
cel polityczny : Zmniejszyć powagę , siłę , opór, środki działania rzeczonego duchowie1istwa, podkopać, zniszczyć tę potęgę slab~ na pozór,
ale straszni! rzeczywiście, której intrygi utrzymuji!C tajemnie od wieczni!
nienawiść narodowościów i wyzna11 religijnych, przeszkadzały przez
to wcieleniu dawnych prowincyi polskich i ich zlaniu się zupełnemu
w Państwo Rossyjskie. Slowem, walka była zupelnie polityczn~, Rzi!d
chciał ustalić mocno swe panowanie nad Krajem, któ1·y prawem mo·
cni"ejszego dany mu jest od trzech ćwierci wieku. »
Nigdy jeszcze Moskwa nie mówiła z taki! bezczelności!! o prawach
swych do Polski! Jasne tu Si! dla każdego cel i polityka wroga Polski.
W obec rozmaitych zamachów na zgubę nasz!! , czujemyz wszyscy zarówno, ze sprawa ojczysta zostawiona w takim jak doti!d była stanie,
traci na swej wartości, i ie wróg coraz blizej dochodzi celu swych usiłowań? Czas już wejść w samych siebie, obejrzeć swe obowiiJzki i powołanie Idzie tu bowiem o rzecz nadzwyczajnie ważni!, od której
przyszlość Ojczyzny zawisła! Co w obecnej chwili należy się sprawie
publicznej od Emigracyi, Krajowców od całego Narodu polskiego, to
będzie przedmiotem rozbioru i uwag naszych w dalszych artykułach
naszego Dziennika.
Peter11borg. - Jest tu do 7Ó,ooó wyrobników francuzów ; rzi\d, lę­
kajilc się propagandy tych cudzoziemców, postanowił rosporzi)dzenia utrudniaji\Ce wyrobnikom francuzom wstęp do kraju; dla Anglików tylko nie
ma źadnych przeszkód.
- S powodu imienin Cara, pietnastn Jenerał-Majorów zostało Jenerał­
Leitenantami, a 50 (!!) Pułkowników Jenerał-majorami. - Powiadajil ie
Car co roku tworzy najmniej ·150 Jeneralów,_a s tych co roku 50 przynajmniej, tworzy sołdatami.
- Dnia 10 Grudnia 1847 r. - Ukazem Mikołaja z 20 Listopada ł847
dozwolonem zostało chłopom całego Imperium kupować dobra szlacheckie,
na sprzedaż publiczn11 wystawione. Kupnem tych dóbr wchodz;! nabywcy
w prawa właścicielom slużilce, mog;! je odprzedawać. Należy wszakże, aby
d-0 kupna należała cała gmina i zostawiła część gruntu wolnego, kt(/ry nie
moźe być nigdy sprzedany, i do którego pozosta1111 pr:i;ywi~zani. Nabywcy
takich gruntów stajil się wolnymi posiarlaczami dóbr ziemskich i natychmiast prz e chodz~ pod juryzdykcyę ministra zawiaduj~cego dobrami pal1stwa.
-Przeraźaj~c~ wiadomość udzielajil dzienniki niemieckie o przesladowanin
wygnańców Polskich w Guberniach Wielko-.Rossyjskich. W Kos1romie naprzykłaa, podczas pożaru miasta, gmin, zapewne poduszczony przez urzę­
dników carskich, jak się z późniejszych ich czynności pokazuje, pod pretexte_m, że to Polacy pal11 mias\o (pożar trwał li godzin) napadli na domy
r?d~m polskich, i Gubernator oświadczaji!C iż mniemanie gminu ma podob1~nstwo prawdy {!) wszystkich męższczyn i wszystkie kobiety zabrał do
więzienia, obchodził się z nimi jak ze zbrodniarzami. Jego Cesarska i\lość
miała oddać pod s11d Gubernatora powołanego na ten cel do Petersburga.
~zieunik Niemiecki (Rerlin Narchrichten N. 12) powtarzaj11cy, i zapewniaJ\ICY o szczegółach tego smutnego przedmiotu, chwali Cara ze tak wspaniałomyślny, że aż Gubernatora pod Silcl oddał.
Włelleu. Gazeta Powszechna Pruska donosi z d. 27 b. m.
Rz~d Austryacki posuwa z wielki\ szybkości11 uzbrajanie armii, wszystko
tli dziś jest na stopie wojennej. Wydano na kupno koni do remonty niezmierni\ summę 1,500,000 guldenów konwencyjnych (4.000,000 zł. p.).
Wyprawiaj2 st~d ci\)gle ogromne transporta amunicji i dział przez Gratz
do armii konsysllljilcej we Włoszech, jakoteź do Budweis nad granicę Bawarsk11. Ogłoszony tu został reskrypt Cesarski, który powiada, że obecny
stan Królestwa Lombardzko-Weneckiego jest stanem rewolucyjnym i że
z tego powodu Władze wyższe Państwa otrzymały rozkaz użycia wszelkich
środków potrzebnych do przywrócenia spokojności 1 porzildku w tym
«
kraju. »
Włochy. - Umysły na półwyspie Włoskim coraz w większym niepokoju. - Król Neapolita1\ski zdaje się oddzielać od pomysłu Ojca S. w celu utworzenia jedności w zwiilzku celnym, na wzór Niemieckiego, czego
Żildaj11, oprócz Papieża, i inni ksiilŹęta Włoscy, wyj il wszy ma się rozumieć
księcia Modeny. - Rz1id Austryacki ogłosił Lombardyil w stanie rewolucyjnym, wymagaj11cym poskromienia przez siłę wojenni); Jenerał Hadecki nie
wydala się z fortecy.-Wojsko Sardyńskie, nadspodzianie, liczy dziś, za powołaniem rozerwów, do 90,000 żołnierzy. Na nieszczęście, stronnictwa demagogiczne, przeszkadzaj11 najszlachetniejszym rzildom we Włoszech; temu strouniclwu nie idzie o nic więcej, jak o zmiany : gdy się kręci\ w kółko,
zdaje im się źe idi!. Ci to demagogowie, wołaj~ : chcemy wolności, a Sil
pierwszymi pomocnikami Metternicha w utrzymaniu niewoli swojego kraju.
'Var11r1i1n.va. - Nowem boleśnem przypomnieniem straty niepodległości dla mieszkal1ców Królestwa Polskiego była, zamiana Kodexu Napoleona na Kodex Mikołaja, od 1 Stycznia wprowadzony. -Gazety z l\Ionachium Bawarska i Augsburska ogłosiły warunki umowy
Ojca Ś. z <..:arem Mikołajem, z dodatkiem, ze jakoby Papiez miał oświad­
czyć Panu Butenieffowi żal swój, że wiadomość o pot~Yierdzeniu tego przy·
mierza przez Cara nie doszła Go przed allokncyil. - Ze rzecz o tej umowie
jest klamiiwie pokazana w owych Dziennikach, a za niemi i w niektórych
francuskich, \~idoczn:i. st11d, że na Wołyniu pokazane s11 utworzone 2 Biskupstwa.: w Zytomierzu i w Łucku, a drugiej s1rony, zniszczone Biskup·
stwa na Zmudzi. Lecz co może być pewnego, to utworzenie nowego Biskup-
•
-
604
stwa Chersoi'tskiego, naostatek, ze Ojciec Święty będzie miał wpływ przy
mianowaniu Biskupów ; lecz to wcale nie konkordat. - Czekamy dla wyjaśnienia tej sprawy pewniejszych wiadomości.
Paryz - Dnia 15 b. m. w Izbie parów hrabiowie de Tacher i de
Montalambert zaproponowali dodatek do adressu dotycz~cy Polski, który
Izba przyjęła, następuj~cy:
« Współczucie dla narodów szlachetnych, pozostaje nieprzedawnionem
prawem. Wasza Kr. Mość zgodnie z uczuciami Francji, nie zapomni o Narodzie uciśnionym na którego korzyść już protestowałeś. »
W Izbie deputowanych dopiero dnia dzisiejsźego rozpoczyna się dyskussja nad adresem. - Komissja wyznaczona do zredagowania projektu do
adresu, takowy już złożyła przed Izb~ a w którym znajdujemy paragraf co
do Polski, jest on dobitniejszy jak w adresie Parów~
« Wierna sprawie szlachetnego Narodu Francja, przypomina Eurnpie o
prawach narodowości Polskiej, tak głośno zapewnionej przymierzami. »
OBCHODY 29. LISTOPADA PRZEŻ CUDZóZIE~lSKIClł
HADYKALISTÓW.
Dzienniki Republikanckich kolorów Francuskie i Belgijskie, jako
to: Reforme 1 l' Atelier i l' /1.venii· zdały sprawę z obchodów uroczystości
Polskiej 29. Listopada; odbytych w Londynie i Bruxelli przez Radykalów różnych narodów. - W tero zdaniu sprawy znajduji!- Republikanie Polscy wielki!- dla siebie naukę, albowiem w postan0wieniacb jakie
zapadły na rzecz01)ych obchodach, tak się wyrażano : Zgromadzeni Demokraci Francuscy, Niemieccy, Belgijscy i Angielscy i Polacy, na
obchód rocznicy Polskiej i t. d... Otóż owi cudzoziemcy DemokratoRepublikanie objawiali tylko sympatii!- SWi!- dla Polski, lecz nie przyjttltlji!- Polaków do swojej ligi, nie wskazywali ani Żi!-dali dla Polski Republikanizmu, bo jakkolwiek we własnych sprawach Si!- namiętni i zaślepieni, czuji!- jednak w sumieniu że Polslfa Republikancki!- być nie
może, ze musi ona skupić wszystkie swe siły w jedni!- potęgę, wpr_;Qdt
przeprowadzić dzieto niepodległosci a nie zmiany polityczne i spółeczE!Y
Widzimy także, że w oświadczeniu podziękowania wszystkim Dziennikom Demokratycznym nienazwali wcale w wyszczególnieniu innych,
Demokraty Polskiego, a chociaż na tych wszystkich zgromadzeniach
Demokratów Europejskich, Towarzystwo Wersalskie miało swych przedstawicieli. - Takie to oświadczenia Republikanów cudzoziemskich dla
Polaków w dniu święta narodowego Si!- jedynie znacz1ice, Si!- rzetelnym wyrazem ich pojmowania sprawy Polskiej, - pojedyncze zaś odezwy lub artykuły zamieszczone w tym lub owym cudzoziemskim Dzienniku radykalnym, gdzie pisarz pewien z ramienia Centralizacyi Wersalskiej , a najczęściej samze Polak szaleniec lub brudnych passii, zieji!-C wścieklościi!- i potwarzami na wszystko co prawdziwie narodowe
i patriotyczne udowodnia, ze Polska nieodmiennie Republikancki!- jest
i być powinna, jako pojedyncze objawy nie Si!- wyrazem przekonań i .
usposobień wspomnionych cudzoziemskich Radykałów.
ROZMAJTOSCI.
Towarzystwo Literackie odbyło swoje miesięczne posiedzellje d. 13
~- m. - Pań Kubalski przeczytał Nekrolog kapitana Pogonowskiego,
Jednego z członków Towarzystwa Liter. -Ziomka którego całe życie
bylo P?święcone pracy dla Ojczyzny i usługom dla niej, naprzód na
polu. bitew a potem w tułactwie. - P. Wincenty Budzy11ski przeczytał
3ci Akt swojego tluniaczenia Marvi Stuart z Szyllera. 3° Lute()'o
od0
będzie się zwyczajne publiczne posiedzenie Towarzystwa.
Wyjść ma wkrótce na świat tomów 3 Przegli!-du pisarstwa Emigracji
polskiej przez P. Zienkowicza Leona. Będzie to zda11ie sprawv z litera·
tury Emigracji co do jej cechy politycznej, co do jej di!-żnośd w myśli
wyswebodze~ia narodu. Pohiewaf zaś Emigracja składa się zróżnych
~rupp, P. Z1enkowicz pragnie niejako zebrać w jedno jej intelektualne
Jestestwo w swoim przegli!-dzie. - Si!-d jego o pismach wychodzi!-c ze stan~wiska niepodległości narodowej-podrzędne rozróżnienia zagładzi. ~ierozbieramy w tej chwili prospektu zostawuji!-c jeszcze sobie do powi~dzenia o nim słów kilka. -Tu tylko dodamy, iż pozytek podobnego
dziel~ dokor~any z punktu istotnie narodowego byłby do życzenia; jakkolwiek cznJemy ii .ta praca będzie tern trudniejszi!- dla autora źe je~~ze za w.ód E?1~~racji nieukończony, że jeszcze wiele zdań, wyobrazen, nam1ę~nosc1 Jest w·sporze. - Wszakże postawić jasno kwestj\ł oswobodzema, oczyszczaji!-C ji!- z lokalnych zawziętości, b~dzie juź rzeCZ\ł
po~ałł!!. - Autor usuwać się
rąusŹ\ł towarz.yszyć Przegli!-iłowi
zdaje sobie trudności nawet te, które
Emigracyjnej literatury, pisanej pod
wpływerti nierdztrzygdionych jeszcze dokładnie politycznych sporów
o środki zbawienia Kraju; powiada on bowiem iż przegli!-d jego bę­
dz!~ niejako sumieniem Emigracji. - Czekamy tegl1 nowego gościa
w Emigracji, przyznajemy, z pewni!- ciekawości\!. - Pan Zienkowicz _
Leon w istocie, o żadnym najmniej znanym lub najmniej zasług1,1ji!-cym
na wzmiankę pisarzu niezapomina w swojej grupie - zti!-d nieraz dziwacznie pomieszane SI! nazwiska, zapewne wypadkiem niewłaściwym,­
sumienie albowiem :lartować nie może. - Nam się zdaje iż wiele z tych
nazwisk niewyrobilo sobie żadnego wpływu w emigracyjnym pisarstwie, Si!- lub nieznane lub uznane za małe. - Wtedy tylko jest obowii!-zkiem pisarza podnosić takie imiona, jeśli te istotnie zasłuźone poznane były - w przeciwnym razie lepiej zamilczeć. Cokolwiek bi!-dź,
jeszcze raz powtarzamy, ciekawi jesteśmy jak wygliJdd to sumienie,
będziemy się pilnie i często przegli!-dać jego obliczu, jestli poważne,
lnb krbtochwilne, szczegćlh.ie ze występuje pod sam czas maskowych
balów- niechcielibyśrny przez wzgli!-d na ważność -zamiatu dópatrzyć
w nim znajomej nam ski!-d in1id fizognomji. - Żałuji!-CY za grzechy
Pszonka, bier:le filozoficzne szaty - rozmyślaj~cego pustelrtika - wtrę­
dowate ciało arlekina wst~pić ma dusza platoi1ska. Cżekamy objawienia tej wielkiej metampsykosy.
Na posiedzeniu puhlicznt!m 8towarżyszenid Trzr;ciegó
Mqja w Bourges P. J Rzewuslci odczytał sw~ pracę,
następujqcq :
Panowie!
Tydzieli tełnu, naglony przez kilku przyjaciół tu obecnych, abym i
ja także coś powiedział w rocznicę Iistodadowl!, więcej rachuji!-c na wła­
sne swoje chęci jak na siły, przyrzekłem zadbsyć uczynić ich życze­
niom. Tym czasem zatrudnienia moje codzienne, które po większej
części Si!- wam znane, nie zostawiaji!-c mi we dnie jednej wolnej chwili,
zabierały mi nawet wieczorni! dobę, tak, iż dzie1i uplywaji!-C za dniem nie
byłbym nigdy mógł dotrzymać obietnicy, bez następuji!-cego zdarzenia.
Jeden ze starych moich znajomych zamieszkuji!-C od dawnego czasu
w Afryce północnej do Francji naleź\łcej, wyuczył się był języka arabskiego. Ostatniemi czasy, wygrzebawszy gdzieś jakiegoś arabs~iego
pisarza, a znaji!-c moji!- słabość do powieści wschodnich, przetłumaczył
z nieb jednę i przesłał mi ji! nieba\vem. Pismo jego odebrałem wczor
rajszego wieczora, i, korzystaji!-c z bkoliczności, w miejscu swej wła­
snej pracy, odcżytam je wam, jeżeli mnie łaskawie posłuchać :aczycie.
TRZY WARUNKI SZCZĘSCIA NARODÓW.
POWIEŚĆ.
A.li Ben-Sidi, obji!-Wszy l'żl!dY pa11stwa po śmierci Sułtana swego
ojca, zajl!ł się był bezwłt:>cznie zaprowadzeniem ulepszeń; co jllk mil
się zdaweło, były zdolnll uszczęśliwić ludy zostajl!ce pod jego berłem.
Po kilkrl jednak latach, Blm-Sidi ż falern spostrzegł że jego ulepsza~
nia dalekie były od skutku jaki sobie z nich obiecywał; nie spuszczajl!C
się ptzeto na własni!- lll@drosć, 'zwołał był radę, złofon\ł z najznakomitszych ludii swego państwa, aby wspólnie z nim pracowała nad
szcżęściem całego narodu ; ale i ten środek nie osi\łgn\łł poŻi!-danego
celu. Nie zraźaji!-C się wszakże Ben-Sidi róznego rodzaju przeciwnościami jakie napotykał \\r dopełhieńiu raz zamierzonego przedsięwzię­
cia, wydał był odezwę do wszystkich ttczonych ludzi, zamieszkuji!-cych
nletylko j_ego ale i przyległe państwa, aby przybyli do stolicy na dzień
naznaczony, w celu wymienienia mu warunków jakieby kazdy z nich
mniemał za najpotrzebn,iejsze do uszczęśliwienia narodu.
Nagroda, przeznaczona temu któregoby mrśli były trafniejsze, sprawiła iz mnóstwo zgromadziło się było w miejscu wyz11aczonem. Nie
w1itpił w ów czas Bon-Sidi, widz\łc zwłaszcza tyle mędrców, aby dopii!-l swego zamiaru, i z żywi!- radości~, prżypominajl!c cel zebrania,
przemówił do licznych słuchaczy; a następnie, kaMy z kolei zaproszony był otworzyć swe zdanie.
Jeden z zawołanych miłośnikó\• nauk podniósł się najpierwszy. i
przez kilka godzin dowodził ze jedyne szczęście leży w naukach; że
nauki będi!-c pokarmem duchownym ludzi, wszystkiego dla nich zaniedbać potrzeba.
I sekretarz Ali Ben-Sidego, po skończonej owej mowie taki!- w treści
zapisał uwagę; « Znieść wszystkie stany i rzemiosła bez wyji!-tku i ża­
mienić caly Kraj w ogromni!- Akademiji!-. „
Drugi z rzędu byt lekarz uchodz~cy za jednego z najbieglejsz~ch
w tej sztuce, i znowu przez kilka godzin dowodził ,ze największe szczę­
ście leży w tdrówiu; ale że ono ulega licznym bardzo chorobom, największym przeto skarbem dla ludzkości Si!- dQbrzy lekarze, jak ró nie
•
60/J
najoikropniejszil plagi\ Sil eł wszyscy którzy nie będi\C doktorami, dajil
podobnym sobie rady lekarskie. A więc, aby się pozbyć tego nieszczę­
ścia, jeżeli nie karę śmierci, to przynajmniej więzienie na nich ustanowić naleźy.
I sekretarz Ali Ben-Sidego, po sko1iczonej mowie doktora, taki\
w treści zapisał uwagę :
« Poniewaz nie ma na świecie żadnego człowieka który by choć raz
w życiu nie dał podob~mu sobie jakiego lekarstwa, wszystkich tedy
ludzi, oprócz samych doktorów, uwięzić wypada. "
trzeci z kolei był sławny niegd'yś żołnierz. Ten znów przez kilka
godzin dowodził że, lubo zdrowie jest picnvszem szczęściem, można
je jednak zachować i bez lekarzy, byleby ciało zostawa~o ciilgle w ruchu; że trudy dodajil apetytu i pomagajil strawności. Ze zaś jedynie
wojna zdolna jest utrzymywać ciało w ciilglych tego rodzaju ćwicze­
niach, mniemał, iż wojna przyczynia się najwięcej do szczęścia ludzkiego.
I sekretarz Ali Ben-Sidego, po skor\czonej mowie wojaka, zapisał
w treści stosown;.i uwagę.
Trudno sobie wyobrazić zadziwienie dobrego sułtana, gdy, po wysłuchaniu kilkunastu podobnych mędrców, spostrzegł że każdy z nich
swoje własne passje, swoje własne słabości, przedstawiał za cel uszczę­
sliwienia całego narodu. Liczba jcdl1ak pozostałych mistrzów maj;.icych
jeszcze głos zabierać, pocieszała go nieco; albowiem, błędy hędi\C liczne ale prawda tylko jedna, nie mniemał aby dwóch przynajmniej,
w tak licznem gronie nie wpadło na jedni\ dobril drogę.
Po kilkunastu dniach, Ali Ben-Sidi, widzi!C iż tyle było różnych
zdari ilu mówców, i że, czem dłużej rozprawiali, tern więcej odbiegali
od założonego celu, postanowi! koniec położyć obradom. Juź właśnie
da~ znal} że sam .pragnie mówić, gdy, w tej samej chwili, kosztowny
dywan, miejsce drzwi zastępufocy, odchyliwszy się, dal wejście poważnemu starcowi. Starzec ów, odziany na sposób derwiszów wschodnich,
oddawszy ukłon Alemu, podał mu przez jednego z dworzan mall! tabliczkę. Ali, wśród powszechnego zadziwienia jakie sprawiło niespodziane
żjawienie się biednego pustelnika, przeczytał głośno następuj(lce wyrazy znajdujilce się na podanej mu tabliczce.
« Trzy Si! warunki szczęścia narodów: Równość, Jedność, Draterstwo. »
Lakoniczność ta uderzyła Alego znudzonego od niejakiego czasu nazbyt długiemi mowami tak zwanych mędrców; ale ani on, ani źaden
z obecnych nie pojmował myśli tajemniczego starca. Ten, zaproszony
o dokładniejsze wyłuszczenie zdania swego, tak przemówił do chciwie
pragnijcych usłyszeć go mistrzów.
" Pewne ksi(!Że indyjskie, odbywaj(lc przejazdkę na słoniu, zgubiło
kolek od swego parasola, i rozkazało dozorcy słonia zatrzymać się dla
wyszukania kawałka drzewa mog;!cego zasti\pić miejsce kołka, bez czego parasól niemógł zostsć rostwarty. Dozórca ów nie posiadajilc źa­
dnego narzędzia za pomoc{! którego mógłby był wystrugać kolek, prosił
pokornie pana swego o chwilę cierpliwości, dodajilc iź słoń mu znajdzie to co potrzeba. Jakoż, ujilwszy swój młotek co mu służył do wydawania rozkazów, uderzył nim kilka razy w głowę słonia, aby w nim
wzbudzić uwagę, i dal mu poznać źe coś ŻiJdano od niego. Słoń, nie
zatrzymujilc się bynajmniej, zebrał pęk gałęzi i podał je swemu dozorcy który je rzucił natychmiast; idi!C dalej, zebrał w tr;!bę kilka garści
piasku który równie był odrzucony. Kilka razów młotka dało uczuć
powolnemu zwierzęciu iż się po niem spodziewano więcej instynktu.
Wkrótce przenikliwe stworzenie podało swemu przewodnikowi kawa:lek suchego drzewa grubości ręki ; co zoczywszy dozorca dał słoniowi
pochwalę dla zachęty, ale razem wyra:1.it mu znakami ze drzewo było
za grube. W końcu, po kilku wprawdzie jeszcze próbach, z uciech{!
tak dla pana jako i dla przewodnika, słmi, nienstaj:,!c w biegu, wynalazł
kawałek drzewa mog:_icy przyzwoicie zastiJpić zgubiony kołek. »
Jeżeli w zwierzęciu, rzekł dalej sędziwy derwisz obracaj;.ic mowę do
mędrców, znajduje się tyle przenikliwości, czyliż wy, mistrze w naukach, nie możecie zrozumieć kilku wyrazów prostego człowieka? To
wyrzekłszy starzec i oddawszy ukłom Alemu, wyszedł z miejsca obrad,
zostawiwszy wszystkich w coraz wzrastajilcem zadziwieniu.
Ali Ben-Sidi, widzi\C iż nikt niemógł mn wytłumaczyć tajemnicy
zawartej w trzech wyrazach skreślonych ręki! biednego pustelnika,
l"ozwi;.izat zgromadzenie uczonych, i wydal stosowne rozkazy aby sprowadzono na dwór jego wzwyź rzeczonego derwisza.
Po dosyć długiem poszukiwaniu, Ben-Sieli dowiedział się że starzec
ów, którego powszechnie nazywano Al-B.ozum, rzadko obcował z ludź­
mi; ze pewne tylko dnie w roku w najbliższej przemieszkiwał puszczy,
trawiilc resztę czasu na dalekich podróżach; i ze w owej chwili był
nieobecny.
Ali, czekaji!c zawsze przybycia derwisza, zamierzył był jednego razu
odwiedzić jego chatkę, i w tym celu wywiedziawszy się o drodze która
do niej prowadziła, samodwój wybrał się w podróż.
Wicika by la radość B~11-Sidego gdy, za zbliźeniem się do opisanego
mu dobrze miejsca, zoczył starca siedzilcego pod domem, zatopionego
w głębokićm rozmyślaniu; dla tego też z kwapliwościil, o kilka jeszcze
kroków hęd:,!C od niego1 pozdrowił go zwyczajem krajowym, a nastę­
pnie opowiedział mu cel swoich odwiedzin.
Al-Rozum, dowiedziawszy się jakie były chęci .Ben-Sidego, w miejscu odpowiedzi, taki! mu przytoczył powieść:
« Na jednej z wysp śródziemnego morza, szczególniejsze niegdyś
istniały prawa. Mieszkańcy wszyscy byli podzieleni na dwie wielkie
klassy : na' bogatych czyli wolnych i na niewolników czyli pracujilcych.
Nie dosyć na tern, klassa uprzywilejowana, wybrawszy z pomiędzy
siebie radę do rzildzenia wyspi\, podzieliła klassę pośledni\!. na kilka jeszcze odcieni; i, jakby niewola nie była sama największem nieszczę­
ściem, niewolnicy tem mniej byli uważani, im cięźszemi lub przykrzejszemi zatrudniali się rzemio słami. Nadto, klassa zamożnych, lę­
kajilc się z czasem utracenia ogarniętej władzy, postanowiła karę śmier­
ci na tego coby niechciał się zatrudniać rzemiosłem swego ojca.
« I zdarzyło . się byto że jednego roku morowe powietrze padło na
owę wyspę; a jak zwykle bywa, zaczęło wybierać swe ofiary między
najbiedniejszemi ludźmi; tak iż, w kilka dni, całe przedmieście zamieszkane przez szewców zostało wyludnione; a w kilka dni później,
przedmieście krawców, i w kilka dni po tern, przedmieście piekarzy.
W ko1icu, zostawiwszy liczne ślady swego przechodu i w innych czę­
ściach miasta, zaraza znikła zupełnie.
" Klassa zamoźna ochlonilwszy z pierwszego strachu, zaczęła myśleć jakim sposobem zasti\pić utraconych rzemieślników. Chciała naprzód sprowadzić podobnych robotników z innyi:h krajów, ale nikt
nie chciał zostać dobrowolnie niewolnikiem. Następnie, zniosła karę
śmierci ustanowionil poprzednio na tych coby zmieniali rzemiosło ; ale
żaden z krajowców nie chciał tego uczynić: raz niedowierzaj:,!c kaście
zamożnych; powtóre, że to były właśnie najwięcej uposledzone zatrndnienia.
« Tymczasem, wszystkje zasoby będ;.!C zużyte, bogacze, nie tylko
boso, ale w krótce i bez odzienia chodzić musieli; aż wreszcie, lękajilc
się i umrzeć z glodu dla braku chleba, zgodzili się na to że los miał
wybrać i nich pewni! liczbę na zasti).pienie straconych rzemieślników.
Tym znowu sposobem wybrani, obawiaj(lc się utraty prerogatyw,
oświadczyli iż przekładaj\!. umrzeć raczej, jak przejść do stanu niewolniczego. W końcu stanęło na tem, że im święcie przyrzeczono, iż no·
wy ich stan nie odejmie im żadnego politycznego znaczenia.
« Jeżeli tak ma być, odezwał się wreszcie jeden z pomiędzy tych
ostatnich, że my, wam równi wewszystkiem, mamy przejść na niewolników, czemu z nic możecie uczynić niewolników równemi nam ? Takim sposobem nie tylko odzyskacie utracone zaufanie, ale oszczędzicie
nam najtrudniejszych i najnieprzyjemniejszych zatrudnień.
<1 Wszyscy ci którzy byli padli losem na zamianę stanu poklasnęli
mówcy; krewni i przyjaciele ich toż samo uczynili. A tak, zanim
słońce zaszło, wydano nowe prawo mocil którego równość wszystkich
mieszkariców została ogłoszona. I ustanowiono w tej samej chwili że,
ponieważ wszystkim radzić niepodobna, każdy stan, kazde bez wyji!tku
rzemiosło, wybierze z pomiędzy siebie kilku ludzi, którzyby w ich imieniu wpływali do rady ogólnej rz~dzilcej wysp\!..
« Nie długo czekano owoców tak mildrego prawa; bo, na drugi zaraz dzień znaczna liczba postradanych przez morowi\ zarazę rzemieślni­
ków, zast;!pionil została. Tym tedy sposobem, z równości il polityczni\
znikła niewola ; a cudzoziemcy dowiedziawszy się że wszyscy mieszkańcy
wyspy byli wolni, napływali ze wszystkich stron; i w kilka lat owa wyspa stała się jedni\ z najobfitszych i najpożildańszych siedzib ludzkich.
« Równość więc polityczna wyradza wolnośc; a wolność jest najpierwszym warunkiem szczęścia narodów. „
Zaledwie Al-Rozum sko1iczył SWil powieść, gdy Ali Ben-Sidi, uści­
sni\wszy go serdecznie, oświadczył mu swoje zadowolnienie; a pragnilc
jak najprędze.i podobne prawa ustanowić w swem państwie, pozegnat
czcigodnego derwisza, przyrzekaji\C mu odwiedzić go, dla zdania mu
sprawy z wprowadzonych ulepszeń.
I stało się było podług życzenia Alego; albowiem, po pewnym przecii!gu czasu, państwo jego doznawało nieznanego mu dotild szczęścia.
Wkrótce jednak potem, rz(ldcy Silsiednich prowincji, widZi!C stan
kwitni!CY kl'ainy Alego, krzywem na niego okiem patrzeć zaczęli, zwykle bowiem szczęście jednych rodzi zawiść drugich; i rzeczy do tego
stopnia doszły ie, porozumiawszy się między sob\!., zazdrośni owi Si\siedzi, umyślili pozbawić IIl;!drego rzildcę jego szczęśliwego narodu,
albo zniszczyć owo szczęście przez wyzucie z tronu Alego.
Ben-Sidi, dowiedziawszy się o knowanych na niego zamachach, przysposabiał się do obrony, gdy mu wpadła w oczy tabliczka derwisza
któri! byt z wdzięczności:,! przechowywał. Prawda że już rozumiał co
miała znaczyć równość; ale następny wyraz jedność był jeszcze dla
niego zagadki).. Dla tej przyczyny, w miejsc!\ zwoływania mędrców,
jak to był czynił dawniej, postanowił szukać światła u nieocenionego
pustelnika, i natychmiast wyruszył do niego, tak jak poprzednim razem. Nie zastał był derwisza w doma, co go mocno zasmuciło; ale,
wszedłszy do otwartej chatki, znalazł na stole tabliczkę na której wy·
czytał następuji\Cil powieść:
« Podróżujilc pewnego razu
w zimniejszych jak u nas krajach, zdziwiony zostałem pięknościii jednej okolicy. Pysznie ubarwione ł;!ki,
poprzerzynane strumieniami czystej wody ; pola jedne zaorane, drugie
odpóczywaj(lce po kilkoletniej pracy, rozlegaly się na kilkanaście tysię­
cy kroków. Wielka rzeka z jednej strony stanowiła granice tego ob-
"
,,...°'ROYĄL
„ .-·
·~
szaru; pagórki, a dalej góra, zam
~jg.iej .; ny; lasy i bory
otaczały go z dwóch innych stró
r,t.,sr ~ -_" aitych zwierzilt
domowych pasło się w róznych
.
'.'pO ~ j~rtjrch budynkach,
yąz!aiiY. O.o starannego naw bliskości rzeki stoj:Jcych, wida~ . .
leżały gospodarza.
-~~ ~~ ;f,'; _::rj;i;j
•
« W chwili właśnie gdy nasyciw'szy o~~
,.;;ięknym widokiem
miałem się oddalić, spostrzegłem chmarę wlfkow wypadajilcych z boru,
i biegnilcych w kierunku pastwisk. Wszystkie pasilce się zwierzęta
struchlały zoczywszy znagla naturalnych swych nieprzyjaciół. Konie,
wiedzione instynktem, zaczęty uciekać ku folwarkowi; bydło rogate
rozbiegło się; a owce, biedne owce, rozpierzchły się na wszystkie strony. Kilka tylko psów którym straż, jak się zdawało, była powierzona,
rzuciło się na wilków; ale też nieboraki padły najpierwsze ofiariJ. swego
pośw.ięcenia, nie będilc zdolne na chwilę nawet, wstrzymać natarczywości napastników.
" W śród powszechnych mordów jakie wkrótce nastilpiły, jedno
tylko stado wzbudziło we mnie mocne zadziwienie. Stado to złożone
było z wieprzy, które, poznawszy że szło o ich całość, skupiły się
wszystkie tyłami, a głowy, obronne ogromnemi kłami, obrócone były
na zewniltrz ze wszystkich strón. Kilka razy wilki przybliżały się do
stada wieprzy , ale niemaj<JC zapewne sposobu do naruszenia tak zgodnie i tak dobne bronionego okręgu, zaniechaly go, szukajiJ.c gdzie
indziej łatwiejszej zdobyczy. "
·
O cudowny derwiszu ! wykrzykni!l Ali Ben-Sidi, sko1iczywszy powieść co, jak mniemał, umyślnie dla niego skreślił byt Al-Rozum.
Wiem teraz co znaczy twoja jedność. Ty, przez twe stado nieczystych
stworzeń dajesz mi poznać abyśmy wszyscy razem, wszyscy w zgodzie,
nie stanowili jak tylko jeden ła1icuch wielkiego okręgu; i że, tym tylko
sposobem, nie dawszy się nadwerężyć dzikim najezdcom, używać bę­
dziemy niczem nienarusznej niepodległości. Bo niepodległość nie jestże
owocem jedności jaki! mi zalecasz? - Cześć ci niech będzie wielebny
starcze za iskrę światła którii mi udzielić raczyłeś!
I stało się byto to czego się Ali był spodziewał. Za powrótem albowiem do stolicy wydawszy odezwę do narodu w której okazał źe wspolne niebezpiccze1istwo, wspólnemi siłami odwrócić naleźało ; że każdy
człowiek tworzy jakby ogniwo jednego ogromnego łańcucha co tern jest
tmdniejszy do rozerwania im ściślej jego ogniwa Si! z sob\! spojone,
dokazał tego Ze wszyscy mieszkańcy jednozgodnie się uzbroili; a naczelnicy i podwładni wspólnem zwi<J.iani zaufaniem, z niecierpliwościi!­
oczekiwali zaczepki nieprzyjaciół. O czem ci ostatni dowiedziawszy się,
lękajj!C się siły powstajilcej ze zgody i z jedności narodu, więcej jak
wojska Ali Ben-Sidego, zaniechawszy tuz przygotowanej napaści, powrócili kaźdy do swego własnego kraju.
Po pewnym przeciilgu czasu, Ali, zwiedzaj\!C państwo przez niego
rz<J.dzone, zasmucony został nędzii niektórych jego mieszkańców; a źe
sam był wspaniałomyślny, nie mógł pojiić dla czego kraj ski!-d ini!-d zupełnie, jak mniemał, szczęśliwy, mógł w sobie zawierać tyle biednych
ludzi.
Właśnie nad tćm rozmyślał jednego poranku, jak się znalazł przypadkiem w bliskości ogromnego jeziora które o kilka mil dalej miało
ujście do morza. Jezioro nic w sobie niemiało szczególniejszego coby
mogło było zwrócić na siebie uwagę Alego; ale Ben-Sidi spostrzegłszy
znagla po nad głowi!- wielki! chmurę wśród wszędzie pogodnego nieba,
zastanowił się był nieco. Chmura ta nie była nic innego jak tylko kilkadziesij!t pelikanów, białych, pstrych i siwych ogromnej wielkości,
które pokri!-Żywszy czas niejaki nad jeziorem, spuściły się wreszcie do
wody, a w tej samej chwili innych mniejszych ptaków, jako to, zimorodków, jaskułek morskich i tym podobnych, nie wiadomo skiid mnóstwo się zjawiło.
W miejscu gdzie jezioro tworzyło jednę z większych zatok, gdzie
woda była płytsza i wolna od bałwanów, pelikany, przodem obrócone
ku brzegu, zebrały się w półksiężyc. Odległość jednego ptaka od drugiego zdawała się doskonale wyrachowana, gdyz zajmowała tylko prze·strzeń roztwartych dwóch skrzydeł, co mogło wynosić od 9 do 12 stóp.
Biji!c często wodę skrzydłami, ogromne ptaki zbliżały się zwolna razem
do brzegu, juzto majilc szyję naprzód wycii!-gnięt\!, juzto zanurzajilc się
do potowy dla uchwycenia ryb; te albo były natychmiast połykane,
albo wsuwane do przestronnej torby którl! natura sama przymocowała
pod szyjl! pelikanów. Ale ciekawszem do widzenia było to, ze wszystkie
mniejsze ptaki kr<J.żyły swobodnie w koto pelikanów, porywajilc spło­
szone i odurzone ryby co wyskakiwały po nad wodii. Widać było źe
pelikany przywykłe były do towarzystwa swych nierównie mniejszych
braci, i że nawet znajdowały rodzaj przyjemności we wspólnym poło­
wie, gdyż niekiedy, zartujęc dziobem podrzucały w górę mniejsze ryby,
a te natychmiast przez inne ptaki zostawały chwytane. Co więcej, skoro pelikany ścieśniajilc coraz barclziej swój półksiężyc, przygnały pozostałe ryby do piasczystego brzegu, wyszły samr. na l~d z dobrze obtadowanemi torbami, i wypróżniwszy je na suchej ziemi z uciech\! ogl<J.dały swój połów. Następnie, jedne z nich, które zapewne miały dzieci,
powsuwały na powrót do torby mniej lub więcej ryb wybranych, dla
karmienia swych piskl{!t ; drugie zaś, zaopatrzywszy się nieco wty·
606
wność. spoźywaly resztę połowu wraz z innemi ptaszętami które świer­
goczi!C skakaty radośnie między niemi.
Wspólność ta istniej(!.ca pomiędzy olbrzymiemi ptakami i małemi
ptaszynami, w zadumienie wprawiła Alego. Przez długi jeszcze zapewne czas nasycałby był swe oczy tym widokiem gdyby się nie byt uczuł
z .lekka _uderzony P.o ramieniu: a odwróciwszy g~owę, ujrzał tuz przy
mm stOJl!Cego sędziwego derwisza. Ten, wskszUJ:JC mu palcem odlatu.iilce z radościiJ. ptaki, wyrzekł tylko to słowo: braterstwo I Allach
niech będzie pochwalony! krzyknl!ł Ben-Sidi uchwyciwszy rękę któr~
mu podał Al-Rozum. Dzięki ci składam niepojęty starcze za tak trafne
"'.Ytłómaczenie mi ostatniego wyrazu twego polecenia. Odtj!.d, spokojme będę oczekiwał śmierci bo mam nadzieję, iż naród mój, poznawszy
~e br~ters~wo ma za owoc dobry byt wszystkich bez wyj:Jtku, tak duzych Jako 1małych, prawdziwego szczęścia na przyszłość używać będzie.
I stało się było jak byl przeczuł Ali Ben-Sidi. - Rozdzieliwszy część
zna~znych swych skarbów pomiędzy najwięcej potrzebujilcych, zalecił
ludziom zamoznym aby pamiętali o biedniejszych; a wszystkim w ogóle dat przykład że nikt, myśll!c o samym sobie, nie powinien spuszczać z oka potrzeb bliźniego.
Tak tedy, równość zasiana przez Alego pomiędzy swemi ludami wydawszy wolność; jedność zapewniwszy im niepodległość, a braterstwo
sprowadziwszy dobry byt, nie było na świecie narodu szczęśliwszego
jak ów rziidzony kiedyś przez Alego; ale też nie było odti!d nigdzie
rziidcy podobnego Ali Ben-Sidemu.
Nekrolo;;.
Rouen 5 Stycznia i848.
Dnia ł6 Grudnia 1847 r. umarł w mieście Rouen, dotknięty piersiowQ.
chorobi! Frydrych (Józef} członek Towarzystwa Trzeciego Maja, miał
lat '-17. Wszedł jako ochotnik do Pułku 4 ułanów w r. 1824, ozdobiony
krzyżem srebrnym wojskowym, post\łpił w r. 1831 na Podporucznika
w tymże Pułku. - W Emigracji oddał się Litografii i w tej sztuce doszedł
do wysokiego stopnia doskonałości. Przez wzorowe postępowanie i piękny
charakter, zasłuzył sobie na szacunek i przyjaźń nietylko rodaków, lecz
nadto wielkiej liczby mieszkaf1ców miasta Rouen, którzy licznie zgromadzeni wraz ze wszystkiemi Emigrantami mieszkajl!cymi w tem mieście, odprowadzili zwłoki jego na miejsce wiecznego spoczynku. Nad grobem przemówił w języku francuskim Ziomek Edward Witkowski, b. Porucznik Pułku
czwartego Strzelców konnych. Po nim zabrał głos Pan Błeriot, dystyngowany Litograf, przypomniał on wymownie rozrzewnionym słuchaczom,
nieszczęscia naszej Ojczyzny, cierpienia wygnania, i oddał zasłużone pochwały harakterowi i talentom zmarłego.
Wydawca odpowiedzialny : .JANUSZ WORONICZ.
OGŁOSZENIE.
lledal wybity dla Xięcia Czartoryskiego przez Wydział Historycznysprzedaje się w Księgarni Katolickil!j Polskiej, 16 rue de Seine St-Germain.
Cena exeplarza bronzowego f. 6.
Id.
srebrnego fr. 100.
Exemplarze srebrne Si! numerowane. Dochód ze sprzedarzy jest przeznaczony na powiększenie funduszów Wydziału Historycznego.
Wyszła z druku i sprzedaje się w Xięgarniach Polskich po 4 fr. grama
tyka języka Polskiego podług nowego układu, przez Xawerego Bronikow~
skiego.
Wyszedł z druku Zbiór Mów Xięcia Adama Czartoryskiego od roku 1.838
do 1.847, cena fr. ł c. 75. - Sprzedaje się w Biórze Interessów Polslicb,
chez MM. Germain freres, pzy ulicy St.-Honore N. 385.
Dostać można w Biórze Trzeciego i\laja, przy ulicy St.-Andl'l!-desArts, N. 3.
Siedmioletni Zbiór Trzeciego Maja.- fr. 70.
Kraj i Emigracya Zeszytów H,-fr. 15.
. Ogólny zarys przyczyn rozrostu i upadku Pa1lstwa Polskiego, przez Oskara
Zebrowskiego, z dwiema kartami,- fr. 4.
Sur la Serbie, prez Hr. L. B.- fr. l_i.
O Wojnie Partyzanckiej, przez .Jenerała Chrzanowskiego,- c. 50.
Kopia Dziennika Rzi!du Rewolucyjnego (Gazeta Krakowska), z relacH o
zaszłych wypadkach w rokn :1846, przez naocznego świadka,- fr. 5.
Dzieł tych równieź dostać mozna w Xięgarni Katolickiej, :16 rue de Seine
St.-Germain, i w Biórze Interessów Polskich, przy ulicy St.-Honore;
N. 385.
2898 -
W Drukarni i l.itografii M&ulde i Renou 1 przy 11liey Bailleul,
9·11

Podobne dokumenty