Pobierz - ePrasa.pl

Transkrypt

Pobierz - ePrasa.pl
FOT. FEATUREFLASH PHOTO AGENCY/SHUTTERSTOCK.COM
28
ZE ZDZISŁAWEM
KRASNODĘBSKIM
ROZMAWIAJĄ
JACEK I MICHAŁ
KARNOWSCY
45
Ž[
NA POCZĄTEK
38
PRZEGLĄD TYGODNIA
6
40
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
TRENDY I OWĘDY
9
KORSUN CHILI KORSUN
48
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
KRZYSZTOF FEUSETTE
MARTA KACZYŃSKA
12
REPRYWATYZACJA WARSZAWY
13
KOD JAKO FARSA
JAN PIETRZAK
BRONISŁAW WILDSTEIN
WYCINKI WARZECHY
14
ŁUKASZ WARZECHA
Ž[
MAREK PYZA, MARCIN WIKŁO
Ž[
KRAJ
ATOMOWA NIESPODZIANKA
PINK FLOYD – GRA SKRAJNOŚCI
55
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
55
TEST (NIE)SCENICZNY
56
CZYTAJCIE „PARAGRAF 22”
POWRÓT DO SKOK WOŁOMIN
PIOTR ZAREMBA
FOT. EAST NEWS/WOJTEK LASKI
publicysta,
komentator
polityczny
D
laczego podczas manifestacji KOD
4 czerwca 2016 r. tak mocno wyeksponowano byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego oraz byłą premier
Ewę Kopacz? Dlaczego bardzo ważną
częścią manifestacji 4 czerwca uczyniono
list byłych prezydentów III RP (Wałęsa,
Kwaśniewski, Komorowski), szefów MSZ
rządów III RP (Cimoszewicz, Olechowski,
Sikorski) oraz bardzo obecnie przychylnych establishmentowi III RP opozycjonistów z czasów PRL (Frasyniuk, Lis, Staniszewska)? Nic tu nie jest przypadkowe,
bowiem Komitet Obrony Demokracji
26 |
ewoluuje w stronę ścisłego zaplecza establishmentu III RP. W razie potrzeby to
zaplecze wyłoni z siebie partię albo komitet wyborczy, które w 2019 r. będą walczyć
w wyborach o ciągłość trwania i władzy
establishmentu III RP.
Przemiana KOD w zaplecze śmietanki elit
politycznych III RP wiąże się też ze zmianami we władzach KOD. Nieprzypadkowo
19 czerwca 2016 r. do zarządu KOD wszedł
Krzysztof Król, były polityk Konfederacji
Polski Niepodległej, poseł I i II kadencji,
w latach 2011—2015 doradca prezydenta
Komorowskiego. To Królowi przypisuje się
to, że w manifestacji 4 czerwca brali udział
byli prezydenci Kwaśniewski i Komorowski,
to on ma odpowiadać za plan przekształcenia KOD w polityczne zaplecze byłego
prezydenta Bronisława Komorowskiego, co
mogłoby mu umożliwić start w wyborach
prezydenckich w 2020 r. Przedstawiając
Króla na nadzwyczajnym walnym zebraniu członków KOD, Mateusz Kijowski mówił
o nim, że w Komitecie jest „od zawsze”,
„od początku był doradcą zarządu”, „służył swoimi kontaktami”, „pomógł nam wielokrotnie, organizując bardzo konkretne
działania”. I wprawdzie „przez długi czas
unikał wysuwania się do pierwszej linii […],
zawsze był w ogniu wydarzeń i zawsze czuwał nad naszym ruchem i stowarzyszeniem.
Wpływał też niezwykle uspokajająco w sytuacjach konfliktowych, […] miał znaczący
udział w budowaniu wizerunku i pozycji
KOD oraz tworzeniu jego programu”. Dodajmy, że to Krzysztof Król był inicjatorem
utworzenia w Warszawie skweru Martina
Luthera Kinga, który otwierano 9 lipca
2016 r. podczas szczytu NATO w Warszawie,
kiedy to kuriozalne przemówienie wygłosił
Adam Michnik. Od warszawskich działaczy
KOD dowiedziałem się, że Król bardzo się
starał, żeby wśród działaczy i gości Komitetu na skwerze Kinga choćby na chwilę pojawił się prezydent Barack Obama. Z tych
planów jednak nic nie wyszło.
18—24 LIPCA 2016
4|
18—24 LIPCA 2016
Drugi obieg finansowy
Nowa, establishmentowa linia KOD budzi
niechęć wielu inicjatorów ruchu współtworzących go jako przeciwwagę dla
elit III RP i odtrutkę na ich zblatowanie.
Teraz okazało się, że te elity weszły do
KOD kuchennymi drzwiami i stały się
głównym lokatorem. Przeciwnicy Kijowskiego, Króla i Marciniaka twierdzą, że
KOD przyciąga coraz mniej uczestników
na manifestacje właśnie dlatego, że stał
się mocno establishmentowy. Podkreślało
to zdominowanie akcji 4 czerwca 2016 r.
przez Kwaśniewskiego i Komorowskiego,
a tych 9 lipca 2016 r. przez Adama Michnika. Sam Mateusz Kijowski jest oskarżany
o zupełne nieliczenie się z głosem „dołów”
ruchu oraz „pasożytniczy” styl funkcjonowania. Kijowskiego nazywa się z tego
powodu „kawiorowym trybunem ludu”,
który zdradził pierwotne cele ruchu i stał
się ważnym elementem „klasy próżniaczej
III RP”. Nie przeszkadza to wprawdzie tzw.
Sam Mateusz Kijowski jest oskarżany o zupełne
nieliczenie się z głosem „dołów” ruchu oraz
„pasożytniczy” styl funkcjonowania
łania Kijowskiego koordynatorów wojewódzkich: Annę Grzybowską z Warmii
i Mazur oraz Andrzeja Miszka z Mazowsza.
To oni najgłośniej zarzucali kierownictwu
KOD brak demokratycznej legitymacji,
a Kijowskiemu wodzowski styl zarządzania. Jarosławowi Marciniakowi udało się
wyeliminować z zarządu Jacka Parola,
znanego głównie z tekstów na portalu
Studio Opinii. Parol został wycięty jako
ekstremista, bo polemizował z Marciniakiem i twierdził, iż lud kodowski jest
de facto suwerenem zdolnym, poprzez
działania na ulicy czy poprzez organizowanie czegoś w rodzaju Majdanu, obalać
rządy i mającym do tego prawo. Takie
warszawce, głównie obecnej na manifestacjach w stolicy, ale przeszkadza już bardzo
działaczom i zwolennikom w terenie. Zarzucają oni Kijowskiemu, Królowi i Marciniakowi, że dokonali w KOD „kontrrewolucji” czy też „restauracji” starego porządku.
Krytyka triumwiratu rządzącego obecnie KOD dotyczy także finansów ruchu.
Terenowi działacze i sympatycy oraz ci,
którzy zostali w ruchu zmarginalizowani,
zarzucają przede wszystkim Mateuszowi
Kijowskiemu trwonienie pieniędzy na promocję siebie, czyli głównie na zagraniczne
wojaże. Kijowski twierdzi, że ogromną
większość tych kosztów pokrywają ci,
którzy go zapraszają. Zarzuca się także
władzom ruchu stworzenie i tolerowanie
dwóch systemów finansowych. Oficjalnie,
wedle stanu na 31 maja 2016 r. (gruntowne
rozliczenie finansów KOD ma nastąpić
30 września 2016 r.), KOD zebrał nieco ponad 1,2 mln zł: z indywidualnych wpłat, ze
zbiórek podczas akcji i manifestacji oraz
wpłat przez portal Zrzutka.pl. Przy czym
najwięcej, prawie 700 tys. zł, pochodziło ze
zbiórek. Z tej sumy wydano ok. 427 tys. zł,
głównie na organizację zgromadzeń publicznych (ok. 215 tys. zł) oraz wyposażenie
biur (ok. 97 tys. zł) i działania informacyjne
(ok. 86 tys. zł). To ma być jednak tylko
oficjalna odsłona finansów KOD, bowiem
znacznie większe pieniądze mają przepływać nieformalnie, czyli z ręki do ręki. I mają
one pochodzić zarówno z kraju (w tym od
biznesu), jak i z zagranicy (od cichych sponsorów). Działacze i sympatycy KOD określający się jako przeciwnicy obecnej trójki
kierowniczej, z którymi rozmawiałem,
twierdzą, że w sprawie drugiego obiegu
finansowego ruchu złożyli doniesienia do
Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz
Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W tych doniesieniach mają być nie tylko
wątki dotyczące drugiego obiegu, lecz
i używania tych pieniędzy na prywatne
cele. Władze KOD konsekwentnie twierdzą,
że nie ma żadnego drugiego obiegu finansowego, a wszystko w finansach jest jawne
i transparentne. Zdecydowanie zdementowały też to, co mówił publicznie Paweł Kukiz, jakoby KOD finansował George Soros.
Informacje o finansowaniu KOD dementowała także Fundacja Batorego, którą Soros
założył jeszcze w czasach PRL (w 1988 r.).
i która środki czerpie m.in. z darowanego
przez Sorosa kapitału wieczystego oraz
z jego fundacji Instytut Społeczeństwa
Otwartego.
W KOD zachodzą wszystkie te negatywne zjawiska, które są znane z ruchów
oddolnych przekształcanych „w biegu”
w formalne struktury. Najważniejsze jest
wyłonienie się władz w sposób nieczytelny dla większości członków i sympatyków, a potem poszerzanie ich władzy
i ograniczanie demokratycznych mechanizmów. Alienacja władz postępuje tym
szybciej, im większymi pieniędzmi one
dysponują. I bardzo szybko dochodzi
też do prób przejmowania takiego ruchu
przez establishment, w który miał on być
wymierzony. Ewolucja KOD w stronę zaplecza lub następcy establishmentu III RP
wszystko to potwierdza.
86
Ž[
18—24 LIPCA 2016
| 27
ŁUKASZ WARZECHA
Ž[
94
DRUGI OBIEG 2.0
95
WOJCIECH WENCEL
AUTOBIOGRAFIA KACZYŃSKIEGO
WOJCIECH RESZCZYŃSKI
FELIETONY
dziennikarz
śledczy
adszedł czas, by to, co się w głowie nie mieściło, przyjąć do wiadomości. By niemożliwe uznać
za rzeczywiste. By odłożyć na półkę
uspokajacze w postaci umiaru słów. By
ignorować zarzuty histerii — bo nazywanie rzeczy po imieniu nie jest wyrazem
histerii, ale trzeźwości umysłu. Nadszedł
czas, by nie bać się w opisie dzisiejszej
władzy porównań i metafor, które — choć
zawsze ryzykowne — są coraz bardziej uzasadnione” — tym manifestem pod tytułem
„Narodowy test odwagi”, opublikowanym
w „Newsweeku” nr 18/2016, Tomasz Lis
18—24 LIPCA 2016
96
98
LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI
ANDRZEJ RAFAŁ
POTOCKI
92
93
BRONISŁAW WILDSTEIN
SPORT
Krajem rządzi faszystowska dyktatura, ślepo wspierana przez lud o mentalności prowincjonalnego
taksówkarza, mająca oparcie w owładniętym żądzą władzy i obsesjami starych facetów Kościele
katolickim. W tym opresyjnym systemie nikt nie może się czuć naprawdę wolny i bezpieczny.
Także kobiety, które przez zmowę samców z ministrem zdrowia na czele są taranowane
penisem jak młotem pneumatycznym. Taki obraz Polski pod rządami PiS serwuje swoim
czytelnikom „Newsweek”, który przez ostatni rok od krytyki przez histerię doszedł do obłędu
40 |
Ž[
przyznał, że dał sobie zielone światło na
pisanie wszystkiego, „co mu ślina na język
przyniesie”. Tygodnik „Newsweek” wydawany przez niemiecko-szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer, już
od momentu, kiedy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, pokazuje, że każdy
chwyt jest dozwolony, byle dokopać przeciwnikowi. Tym przeciwnikiem jest wizja
Polski reprezentowana przez PiS. Odnosi
się wrażenie, że w tej wizji Polski redaktor
naczelny i inni autorzy tygodnika widzą
totalne zagrożenie nie tylko dla swojego
światopoglądu, swoich przyzwyczajeń,
lecz wręcz całego swojego jestestwa.
Już 26 października („Newsweek”
44/2015), kiedy stało się jasne, że PiS
wzięło „całą pulę”, Tomasz Lis zdefiniował w prostych, żołnierskich słowach
niebezpieczeństwo, które zawisło nad
środowiskiem do tej pory wiernie popierającym politykę poprzedniej władzy:
„W wyborczą niedzielę doszło więc do
bolesnej porażki umiaru, przewidywalności i orientacji proeuropejskiej. Zwyciężyły radykalizm, populizm i nacjonalizm. […] Zwyciężyli, co stanowi swego
rodzaju kuriozum, ludzie o mentalności
bolszewickiej. […] Nienawiść przestała być
uczuciem, stała się narzędziem. Strach nie
jest tylko niemiłym odczuciem, jest celem
osiąganym za pomocą instrumentu, jakim
jest zastraszanie”.
Od tamtej pory „Newsweek” w wywiadach, artykułach poruszających tematy
polityczne oraz społeczne czy felietonach
bezpardonowo atakuje rząd PiS, ale nie
tylko. Ujmując sprawę szerzej, przedstawiciele ideologii lewicowo-liberalnej od
zarania zwalczają pojęcie narodu. Nie
chcą zrozumieć różnicy pomiędzy społeczeństwem a narodem, jak w cytowanej
przez stałego komentatora „Newsweeka”,
muzyka Zbigniewa Hołdysa („Prawdziwi
Polacy”, „Newsweek” 26/2016) rozmowie prof. Zbigniewa Mikołejki z jednym
z posłów PiS: „— Nie ma czegoś takiego
jak »jeden naród polski«” — stwierdził autorytatywnie uczony. — Istnieją obywatele,
społeczeństwo, zbiorowisko różnych ludzi, wyznających różne poglądy, pochodzących z różnych miejsc… Poseł zarechotał: — Jak to: nie istnieje naród polski? Jest
pan profesorem i nie wie pan, że słowo
»naród« oznacza, że jesteśmy jednym
rodem, z jednego pnia? Profesor zdążył
odpowiedzieć z nutą irytacji: — Ależ nie
jesteśmy! I w tym momencie prowadzący
zakończył rozmowę”.
Ponieważ trudno przejść do porządku
dziennego nad zwykłą konstatacją, że
naród to grupa ludzi, których jednoczą
pochodzenie, kultura, tradycja, język, religia, historia, emocje przeszłe i teraźniejsze etc., a społeczeństwo to większa grupa
ludzi, których łączą tylko kraj, miasto czy
praca, należy uderzyć propagandowo, kładąc na szali własne „ja”, co w przypadku
aspirującego do roli intelektualisty Hołdysa jest dość częstym zabiegiem. „Ufam
profesorowi Zbigniewowi Mikołejce — wali
były lider grupy Perfekt — którego poznałem osobiście i wiem, że uwielbia wymianę argumentów. Wiem, że nad tezami
oponenta pochyla się wnikliwie, analizuje
je z wielką uprzejmością i życzliwością,
nierzadko je akceptuje, ale też rzuca niebanalne swoje i wtedy zmusza do myślenia. Trzeba mieć niewiele oleju w głowie,
by lekceważąco rechotać, gdy się go słyszy”. Gwoli przypomnienia filozof prof.
Mikołejko jest autorem słów obwieszczonych na łamach „Gazety Wyborczej”, że
to „polski cham” pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu rządzić w sposób „brutalny,
bezczelny, bezpardonowy”, przy czym
zdefiniował „chama” jako człowieka bez
właściwości i tchórza, który „kryje się
po jakichś kątach czy norach” i czasem
z nich „wypełza”. Ze słów tych bije wręcz
pogarda dla Polaków, którzy głosowali na
PiS lub tę partię popierają. Bowiem właśnie w polskości redaktorzy i rozmówcy
„Newsweeka” widzą największe zagrożenie. Ona ich drażni i generalnie jest im
obca. Dlatego ją zwalczają.
Antypolska propaganda Lisa i jego akolitów atakuje różne sfery. Od wyśmiewanych patriotycznych postaw młodzieży
począwszy, na seksie skończywszy. Przeglądając kolejne numery tego pisma, od
NIESMAK PO EURO
CEZARY KOWALSKI
Ž[
NA KONIEC
MEDIA
N
JANUSZ SZEWCZAK
SPORT
PRZEŁAMAĆ OLIGARCHIĘ
EUROKRACI I SPEKULANCI
razu przychodzą na myśl gazety z czasów
II wojny światowej wydawane dla Polaków
w Generalnej Guberni. Choć wnikliwy badacz mógłby zaryzykować twierdzenie,
że nasycenie antypolskimi epitetami, porównaniami i skojarzeniami było w ówczesnych gadzinówkach mniejsze niż dziś
w lewicowo-liberalnej prasie. W wywiadzie „Łatwopalny tłum” Aleksandry Pawlickiej z autorem m.in. książki „Śmierć
czeskiego psa” Januszem Rudnickim
(„Newsweek” 23/2016) widzimy wręcz
modelowy atak na naród i w konsekwencji
na to, co nazywamy polskością.
Najpierw ustala się standardy. „Czym
jest naród?” — pyta dziennikarka. „Tłumem. Łatwopalnym, podatnym na manipulacje. Nieobliczalnym, zakochującym się w dyktatorach, wynoszącym ich
do władzy, ale i potrafiącym ich obalić
w pięknym zrywie. Co innego społeczeństwo. — Co innego? — To zgrana orkiestra,
podmiotowa całość ze zdolnością do samoorganizacji. Jego podniebienie ma
barwę obywatelską, narodu — etniczną.
Społeczeństwo obchodzi i pięćset na dziecko, i Trybunał Konstytucyjny”.
Kiedy czytelnik widzi już różnicę i nie
musi się utożsamiać z narodem, prowadząca rozmowę przechodzi do konkretów. „Co dalej z Polską? — Kobieto, wiosna
w pełni, kwiaty rosną, Wisła w słońcu
lśni. Po co dupę Polską zawracać?” — odpowiada pisarz Rudnicki. Ale po kilku
dalszych pytaniach dopada go frustracja
i postanawia się połączyć ideowo z prof.
Mikołejką. „Odcina się pan od ludu?” —
pada kolejne pytanie. „Lud ma mentalność prowincjonalnego taksówkarza.
Wygląd zresztą też. Mistrzowie Polski
w jęczeniu, coraz gorzej, panie, no coraz
gorzej… Kierowcy własnego nieszczęścia. Tak, ja, polski inteligent odcinam się
od polskiego ludu. On ciągle jeszcze nie
przejrzał na te kaprawe ślepia, bo jak wytłumaczyć tak wysokie wciąż notowania
PiS w sondażach?” — odpowiada Rudnicki.
Takich przemyśleń nie powstydziłby się
żaden z czołowych „publicystów” „Völkischer Beobachter” wobec narodu żydowskiego przed 1939 r.
Ale skoro uderzamy w naród, to również
Kościołowi katolickiemu należy poświęcić nieco uwagi. Ta sama autorka w wywiadzie z innym prozaikiem oraz poetą
Andrzejem Stasiukiem („Polska Ziemia
Niczyja”, „Newsweek” 18/2016). Według
jej rozmówcy: „Polskim Kościołem,
18—24 LIPCA 2016
| 41
FELIETONY
KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ
SPYTAJCIE BIELECKIEGO
ALEKSANDER NALASKOWSKI
BORIS PARLE FRANSE
ROBERT MAZUREK
FELIETONY
MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI
JUŻEŚMY NIE CHAMY
WIKTOR ŚWIETLIK
SPOWOLNIĆ I UPROŚCIĆ ŚWIAT!
ANDRZEJ ZYBERTOWICZ
FRANCJA 2016
ZMIERZCH EURO
W RADOSNEJ
FORMULE
Nie było ataku terrorystycznego.
Udało się w miarę bezpiecznie
przeprowadzić imprezę, którą
zapowiadano jako tykającą bombę
i której Europa się obawiała
FOT. EAST NEWS/AFP PHOTO/THOMAS SAMSON
STANISŁAW
JANECKI
tezy uznano za prowokację i usprawiedliwianie odwoływania się PiS do suwerena.
Zmarginalizowano również w obecnym
KOD pomysłodawcę ruchu Krzysztofa
Łozińskiego. Oznacza to wyeliminowanie
wszystkich tych, którym nie podobały się
umizgi Mateusza Kijowskiego do establishmentu III RP i przekształcanie KOD w jego
zaplecze czy też politycznego następcę.
EWA WESOŁOWSKA
STANISŁAW JANECKI
63
KRAJ
POLITYKA
STAWKĄ JEST ŻYCIE
82
KAMILA ŁAPICKA
Ž[
GOSPODARKA
78
7 GRZECHÓW „DOBREJ ZMIANY”
68
ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI
TAK SIĘ SYPIE KOD
DOOKOŁA EUROPY
KRYSTYNA GRZYBOWSKA
AREK LERCH
60
67
GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS
Triumwirat KOD
JAN ROKITA
76
52
66
STANISŁAW JANECKI
Obecnie zarząd KOD liczy wprawdzie
dziewięciu członków, ale faktycznie organizacją rządzi Mateusz Kijowski z pomocą
Krzysztofa Króla i Jarosława Marciniaka.
Król jest głównym politycznym i programowym zapleczem Kijowskiego, natomiast
Marciniak jest jednoosobowym komitetem
wykonawczym. Przeciwnicy Kijowskiego
w KOD, a tych jest całkiem sporo, twierdzą,
że faktycznie organizacją rządzi zza kulis Krzysztof Król, a Mateusz Kijowski jest
tylko jej twarzą. Piotr Chabora, Magdalena
Filiks, Beata Kolis, Joanna Roqueblave, Radomir Szumełda i Maria Wojciechowska
są w zarządzie tylko po to, żeby formalnie
wyglądał on na zróżnicowany. Ale faktycznie nie mają większego wpływu na żadne
ważne działania i decyzje. Może z wyjątkiem Piotra Chabory, który odpowiada za
budowę stabilnego finansowego zaplecza
KOD. Jego awans do zarządu mieści się jednak w planie umocnienia roli organizacji
jako zaplecza establishmentu III RP. Chabora był bowiem asystentem szefów MSZ
III RP Włodzimierza Cimoszewicza i Bronisława Geremka, pochodzi więc z samego
serca lewicowo-liberalnych elit III RP.
Kilka miesięcy temu ostatecznie „z powodów osobistych” zniknął z zarządu KOD
Piotr Cykowski, na początku sprawujący
funkcję prezesa zarządu. Wcześniej wyeliminowano dwójkę kontestujących dzia-
PRYNCYPIALNA TERESA MAY
74
OPINIE
TAK SIĘ SYPIE KOD
Coraz mniej ludzi na manifestacjach, wycinanie działaczy, niejasne układy
i zakulisowe gry składają się na prawdziwy obraz tej nowej partii
ŚWIAT
ROZMOWA TOMASZA ZBIGNIEWA ZAPERTA
KRAJ
36
ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM PERSAKIEM
Ž[
MILCZENIE WOJCIECHA KILARA
ADAM CIESIELSKI
SEKRET FORTUNY ADAMOWICZA
32
JEDWABNE: JAKA JEST PRAWDA
70
Ž[
DEBATA O RZĄDACH PiS
TEMAT TYGODNIA
26
HISTORIA
ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI
PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK
18
POLSKA JAKO JASON BOURNE
DARIUSZ KARŁOWICZ
Ž[
NEWSWEEKOWY OBŁĘD
POLECA I ODRADZA
58 ŁUKASZ
ADAMSKI
FELIETONY
15
69
eprasa.pl
PAMIĘĆ I CHAOS
11
KOALICJA DLA POLSKI
ROZMOWA Z DAWIDEM JACKIEWICZEM
ZE SCENY I ZZA KULIS
51
TYSIĄCE ZNAKÓW
10
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
W SIECI KULTURY
RYSZARD MAKOWSKI
9
ZMYSŁY MONIKI BELLUCCI
CEZARY
KOWALSKI
komentator
Polsatu Sport
G
dyby cztery lata temu
ktoś powiedział, że
miarą sukcesu Euro
2016 będzie fakt, że w jego
trakcie nie zginęli ludzie,
uznalibyśmy go za pomylonego. Czasy są jednak takie, że
triumf organizatorów polega
przede wszystkim właśnie na
tym. A że gdzieś przy okazji
86 |
18—24 LIPCA 2016
bytków, przyrody, kuchni etc.,
tylko atmosferę, którą, jak wiadomo, czynią przede wszystkim ludzie.
I kiedy po dziesięciu dniach
spotkałem w Saint-Étienne kultowego już sprawozdawcę polskiego radia Andrzeja Janisza,
który jeździł po Francji nieco
innym szlakiem, i usłyszałem,
że to zmierzch mistrzostw Europy w znanej nam formule,
odetchnąłem. To znaczy, że
nie popadłem w jakiś skrajny
pesymizm, nie przesadzam
z oczekiwaniami i odczuciami.
W ten sposób odbierała atmosferę podczas turnieju większość gości tej imprezy.
Z ust komentatorów i kibiców rozeźlonych na wszechogarniający bałagan padały
nawet takie słowa, że jeśli
Europa zacznie się rozpadać,
to wszystko zacznie się właśnie we Francji. Trzeba było
widzieć złość Polaków, którzy
z braku miejsca pod stadionem
parkowali samochody w wąskich uliczkach podparyskiego
Saint-Denis (mecz z Niemcami), a kiedy wrócili, zastali
je zdewastowane. I policjanta,
który mówi, że muszą to zgłosić na komisariacie, ale nie
ma pojęcia, gdzie on się znajduje, bo… nie jest stąd. Tylko
na Euro ściągnięto go z innej
części Francji. A już na miejscu
okazywało się, że na przyjęcie
zgłoszenia trzeba czekać może
nawet do rana, bo… kolejka
jest długa, a przyjmujący tylko
jeden! Resztę skierowano do
zabezpieczenia meczu.
Paradoksy czasu
uleciały sport i autentyczna
radość, jaką dotychczas niosły tego typu imprezy, to
już inna sprawa. I jakby nie
najważniejsza.
Po zamachach jesienią ubiegłego roku w Paryżu i tych tegorocznych w Brukseli było
oczywiste, że organizacja piłkarskich mistrzostw Europy to
dla Francuzów raczej kłopot
niż powód do świętowania.
Biorąc pod uwagę to, że nałożyły się na to w czasie różne
tarcia socjalne, strajki, kłopoty
ekonomiczne, można sobie
było wyobrazić, na którym
miejscu w hierarchii zaprzątania sobie głowy stawiali futbol
gospodarze imprezy. Powie-
dzenie, że mieli Euro głęboko
w nosie byłoby przesadą, ale…
W zderzeniu z tym, co widzieliśmy w 2012 r. w Polsce
i na Ukrainie, z tą autentyczną
świeżością, mimo nazbyt nachalnej często propagandy,
impreza we Francji była jak
posiadówka u zblazowanego,
podstarzałego bogacza, który
postanowił podjąć gości czipsami i od początku modlił się
o to, aby wszyscy jak najszybciej poleźli do domów.
Dziwne uczucie
Podczas Euro przemierzyłem
po Francji tysiące kilometrów
bez przerwy, nieco na siłę szu-
kając pozytywów, czegoś, co
mnie zaskoczy, zafascynuje,
sprawi, że rozdziawię usta i powiem pod nosem: Wow! Jaki
to był dobry pomysł, że UEFA
postanowiła zorganizować
rozgrywki właśnie tutaj. I nie
mam tu na myśli oczywiście całego wspaniałego francuskiego
dziedzictwa kulturowego, za-
Wyjście na poranny pociąg
stanowiło od pierwszego dnia
mistrzostw pewną loterię.
Odjedzie TGV, na który masz
wykupiony bilet za 80, 100,
czy 150 euro, lub nie odjedzie.
Będzie strajk czy nie? Emocje
jak podczas meczu. Często zdarzały się też pociągi, na który
wystawiono elektroniczne
bilety, a których ogóle nie
było w rozkładzie. Pół biedy,
jeśli odjeżdżał następny skład
i można się było załapać na klikugodzinną jazdę na stojąco.
Ale bywało, że reporterzy i kibice, aby dojechać na mecz
z jednego wielkiego europejskiego miasta do drugiego,
skrzykiwali się i wynajmowali
busy. Strajki w Air France podczas imprezy, na którą zjechało
się kilka milionów ludzi, także
nie ułatwiały życia.
Jasne, że towar jest warty
tyle, ile ktoś za niego zapłaci,
ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że 10 euro za lekkie małe
piwo w plastikowym kubeczku
to wynik jedynie rachunku
ekonomicznego. Chyba raczej
tego, że ktoś tu kogoś robi
w konia. Albo cena za nocleg
w dwugwiazdkowym hotelu
w Marsylii w dniu meczu:
390 euro za pokój bez żadnych
wygód i choćby szklanki wody.
Pamiętam, jak cztery lata
temu przekonywano nas, że
mistrzostwa to szansa dla nas
wszystkich, aby zarobić, otworzyć się na świat jeszcze mocniej, pokazać, jacy jesteśmy
wspaniali, uczynni, gościnni,
jak świetnie posługujemy się
językami obcymi. I odnoszę
wrażenie, iż z szansy skorzystaliśmy. Francuzi wyglądali,
jakby swoje pozytywne cechy
za wszelką cenę chcieli ukryć.
Wyobrażałem sobie, jak bogaci muszą być taksówkarze
w Bordeaux czy w Lyonie,
kiedy widziałem na lotnisku
czy dworcu kolejowym długie
kolejki oczekujących na podwózkę po kilkadziesiąt minut.
„Dokąd?” — zapytał kierowca,
gdy cudem udało mi się złapać
taxi na mieście w dniu meczu.
„Na stadion” — odparłem. „Nie
jadę” — mruknął i zasunął okno.
W kilkukilometrowej drodze na
stadion w formule „z buta” był
czas, aby powspominać filmy
Barei. Nie mam też pojęcia,
co to za biznesowa zasada,
która nakazywała zamykać
18—24 LIPCA 2016
| 87