1 Z życia Bogdana ex-policjanta Pić zacząłem dosyć wcześnie

Transkrypt

1 Z życia Bogdana ex-policjanta Pić zacząłem dosyć wcześnie
Z życia
Bogdana
ex-policjanta
Pić
zacząłem
dosyć
wcześnie.
Pamiętam, że film urwał mi się w dość
młodym wieku, bo wtedy miałem piętnaście
lat i tak się to ciągnęło przez trzydzieści trzy
lata. Miałem nawet mocne postanowienie,
że przestanę pić. Gdy na przykład wyszedłem z wojska, miałem dziewczynę
i chciałem się z nią ożenić. Ponieważ jednak ona nie tolerowała alkoholu, chciałem
skończyć z piciem, ale nic mi z tego nie wychodziło. Aż kiedyś przyjrzałem się
patrolowi milicyjnemu na ulicy i pomyślałem, że to moja szansa, by przestać pić, bo
faceci są trzeźwi, fajnie ubrani, a był to rok 1973. Zdecydowałem się więc zostać
policjantem. Ksywka policjant została mi do dzisiaj, ale z pozostałych planów nic nie
wyszło. Niestety, dopiero w policji rozpiłem się na dobre i w krótkim czasie stałem się
alkoholikiem. Zamiast przestać, piłem coraz więcej. W tym czasie zdążyłem się już
ożenić i to z kobietą, która też miała problem z alkoholem, więc nie musiałem się już
później z tym ukrywać. Fajnie nam się początkowo żyło: razem chodziliśmy na
imprezki, na świat zaczęły przychodzić dzieci. Niestety, sielanka nie trwała długo
i nasze drogi powoli zaczęły się rozchodzić. Pojawiły się awantury, nienawiść,
rękoczyny, po prostu wszystko to, co może być najgorszego w takim pijackim życiu.
Przestałem panować nad wszystkim. W pracy także podpadłem za wódkę, za co
chcieli zwolnić mnie dyscyplinarnie, ale dzięki Bogu skończyło się na degradacji
stopnia i stanowiska, jakie zajmowałem. Cudem przepracowałem dwadzieścia jeden
lat i poszedłem na emeryturę. Niestety, stanęło na dobrych chęciach, by w końcu
skończyć z piciem. Były pieniądze, to elegancko wraz z żoną popijało się nadal.
Wreszcie przyszedł taki dzień, że żona po kilku dniach pijaństwa, przyszła
i powiedziała: Bogdan, pomóż mi, bo ja już nie chcę więcej pić. Zobaczyłem drugą
szansę zerwania z tym nałogiem, ale okazało się, że było to zbyt trudne dla mnie
i żony, ponieważ ona po około sześciu tygodniach wróciła z powrotem do swojego
pijackiego towarzystwa. Ja natomiast nienawidziłem siebie, nienawidząc całego
świata, dzieci, żony i wszystkich po kolei. Łaziłem i piłem od tego czasu codziennie.
Ciągnęło się to przez trzy lata. Wreszcie okazało się, że mam padaczkę alkoholową,
że przestałem panować nad moczem, nad wszystkim po kolei, aż pewnego dnia żona
postanowiła jechać na leczenie do Rybnika. Ucieszyłem się, że nie będę jej oglądał,
bo pomyślałem, co ja mam do szukania w domu z alkoholiczką? Rozstaliśmy się, jak
obcy sobie, nienawidzący się ludzie. Po pewnym czasie dzieci zapragnęły odwiedzić
matkę na odwyku w szpitalu. Nie miałem ochoty na tą wizytę, ale pojechałem ze
względu na nie. Pojechaliśmy raz, za tydzień ponownie, aż trafiłem na koniec
spotkania Misji ELIM. Pamiętam, że była to przedostatnia sobota lutego 1999 roku.
To, co usłyszałem, zaintrygowało mnie na tyle, że spytałem żony, co to jest? Ona
1
odpowiedziała mi, że jeśli to mnie interesuje, to mogę przyjechać za tydzień. Na
szczęście zadziałała moja ciekawość zawodowa i przyjechałem ponownie, by
posłuchać, co ci ludzie mają do powiedzenia. Usłyszałem, że jest ktoś, kto mnie
kocha i nie mogłem w to uwierzyć, jak można kochać takiego łajdaka, ateistę,
komunistę i alkoholika, jak ja? Jednak Pan Jezus może i ja wtedy w to uwierzyłem
a moje życie zaczęło się zmieniać. Nie ciągnęło mnie już tak do alkoholu, obiecałem
nawet żonie, że wychodząc dziesiątego marca 1999 roku po terapii, przyjadę po nią,
zabiorę ją stamtąd i siedemnastego marca pojedziemy na Dni Trzeźwości, które były
w Wiśle Malince. Tak się stało i wtedy w Wiśle żona oddała swoje życie Jezusowi.
Ja wtedy nie mogłem się jeszcze przełamać. Siedziałem tam, słuchałem ze ściśniętym
gardłem, łzy mi się lały, ale wciąż czułem jakiś mur, przez który nie mogłem się
przebić. Jaki przyjechałem, taki wyjechałem z powrotem, ale dało mi to dużo do
myślenia. Żona dostała tam mały, niebieski Nowy Testament i ja zacząłem go czytać.
Choć nie wiem, po co wziąłem go do ręki, nagle wiele wersetów zaczęło docierać do
mojego serca, że nie ma innej drogi, jak tylko przyjście pod krzyż. Zrozumiałem, że
to najlepsze miejsce, by zostawić swój bagaż zła. Zacząłem myśleć, by samemu
także pojechać na leczenie odwykowe, ale okazało się, że to nie było w planie
Bożym. Od marca do kwietnia była akurat pięciomiesięczna przerwa między Dniami
Skupienia, a dla mnie te pięć miesięcy było już prawdziwą katorgą. Wtedy
próbowałem kolejny raz wyjść o własnych siłach z alkoholizmu, ale w połowie tego
czasu strasznie zachciało mi się pić i wtedy dotarło to do mnie, że jestem zbyt słaby,
że jestem bezsilny wobec nałogu i jeżeli nie przyjdę i nie zawołam o pomoc Pana
Jezusa, nic z tego nie wyjdzie. Tak się właśnie stało, że gdy w kwietniu przyjechałem
na Dni Trzeźwości, zareagowałem na pierwsze wezwanie do modlitwy. Wybiegłem do
przodu i wiecie, przez całe długie życie zawsze sądziłem, iż jestem twardym facetem,
ale wtedy okazało się, że bez Pana Jezusa jestem niczym. Gdy się przyznałem do
tego wszelkiego zła, jakie wyrządziłem, poczułem, że Bóg mi przebaczył. Wcześniej
twierdziłem, że go nie ma bo jakby był, to miałbym inne życie. W jednej chwili
pojąłem, jak wiele złego uczyniłem własnym dzieciom, że zabijałem w nich miłość,
radość dzieciństwa, odbierałem nadzieję na normalne życie. Alkohol zniszczył
wszystko i jest mi przykro o tym mówić, ale mówię to dlatego, że dzisiaj wierzę, że
Pan Jezus przebaczył mi te grzechy. Wiem, że moje dzieci mi przebaczyły, a było mi
naprawdę ciężko uniżyć się przed nimi i poprosić o wybaczenie. Przeprosiłem je
jednak i wiem, że udało mi się to zrobić tylko dzięki studiowaniu Słowa Bożego, które
zaczęło mnie kształtować i wskazywać błędy. Wszystkiego złego jeszcze się
oczywiście nie pozbyłem, ale z łaski Jezusa pozbyłem się najważniejszego: powrotów
do choroby. Dlaczego nie pojechałem na typową terapię? Bo widzicie, gdy
zastanawiałem się nad swoim życiem, doszedłem do wniosku, że moja terapia trwała
dwadzieścia jeden lat. Tak długo, jak pracowałem w policji w typowym plutonie
interwencyjnym, wciąż jeździliśmy na interwencje, gdzie napatrzyłem się na niedolę
ludzką, pobite żony, zapłakane dzieci, nienawiść i agresję i to powinno do mnie
dotrzeć, abym zmienił swoje życie, żeby tak nie postępować. Ale to do mnie nie
2
docierało. Wręcz odwrotnie, upodabniałem się właśnie do tych ludzi, którzy fizycznie
i psychicznie znęcali się nad własnymi rodzinami. Nienawidziłem tych wszystkich
alkoholików, bo każda taka interwencja kończyła się zazwyczaj “pałowaniem” i izbą
wytrzeźwień. Tak naprawdę byłem od nich gorszy, bo byłem stróżem porządku
a sam go wielokrotnie łamałem. Bóg jest jednak wielki i chwała Jezusowi
Chrystusowi, że mnie nie odrzucił, bo obiecał to w Swoim Słowie. Wyrwał mnie ze
szpon alkoholizmu. Teraz, gdy do Niego przychodzę przeżywam wielką radość
i cieszę się, gdy mogę pojechać na detoks, na odwyk i podzielić się tą właśnie
wspaniałą nowiną, że Pan Jezus każdemu może pomóc, uwolnić go od nałogu
i przebaczyć mu wszystkie grzechy. Mam ogromną satysfakcję, że od dłuższego
czasu mogę przyjeżdżać na Dni Trzeźwości, że mogę pracować na zapleczu
i doświadczać łaski Bożej. Nikt inny nie był w stanie mi pomóc wygrać z alkoholem.
Wierzcie mi, próbowałem. Nie dość, że nic z tego nie wychodziło, to było coraz
gorzej. Jeśli więc Ty odczuwasz pragnienie w swoim sercu i wiesz, że potrzebujesz
pomocy, nie zastanawiaj się ani chwili; oddaj swoje życie Jezusowi, poproś go
o przebaczenie i uwolnienie a zobaczysz, że On ma prawdziwą moc, by na zawsze
zerwać twoje kajdany. Uwierz mi; szkoda twojego czasu na rozmyślanie. W Bogu nie
ma ‘jutro’, ‘pojutrze’, ‘za tydzień’, ‘za rok’. U niego jest ‘dzisiaj’, dzień łaski i dzień
zbawienia jest teraz. Przyjmij prawdziwą wolność, którą tylko On może Ci ofiarować!
Umieszczono za zgodą
Chrześcijańska Fundacja Elim
Wisła
3