O (nie)równości społecznej

Transkrypt

O (nie)równości społecznej
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
O (nie)równości społecznej
Joanna Kusiak
istotnie związane z intuicyjnym pojęciem sprawiedliwości, domagającym się zniesienia sztucznych barier blokujących rozwój jednostek.
Społeczna nierówność, podobnie zresztą jak
społeczna równość, jest nieustannym źródłem konfliktu, w którym każdy obawia się swojej krzywdy.
Przeciwnicy nierówności zarzucają jej przywiązanie ludzi do tego, co nie pozostaje w sferze wyboru
ani zasługi, niemożność przekroczenia przypisanego arbitralnie urodzenia i uposażenia, jakie losowo
wybrała dla człowieka natura. Obawiają się
zamknięcia przyszłości w ramach tego, co już ustanowione. Z kolei antagoniści równości wskazują
na okrucieństwo rozwiązania Prokrusta – boją się,
że to co wśród innych jednostek w społeczeństwie
jest najbardziej ich własne, co w populacji ludzkiej
stanowi niejako ich differentia specifica, zostanie im
przez równość odebrane. Przyszłość tym samym
znów zostaje zawłaszczona; tym razem przez to, co
dopiero ma być ustanowione. Wysiłek zmiany okazuje się nieekonomiczny, skoro jej efekt ma zostać
zrównany albo równo podzielony z tymi, którzy
nie dokonywali wysiłku. Wszelka indywidualna
motywacja zostaje wyrugowana, jeżeli nie ma hierarchii, po której szczeblach mamy się wspiąć.
Radykalna równość i radykalna nierówność stawiają nas wobec podobnych zagrożeń. Konflikt
trwa, a obie strony próbują wygrać przez rozwiązania mniej radykalne. Dlaczego więc równość? Dlaczego nierówność? Czyj argument zwyciężyłby
sprawiedliwie?
Istota dążenia do równości jednak nie tylko
do jej negatywnego, emancypacyjnego aspektu się
sprowadza. Wszechobecność <egalitaryzmu> ma
swoje uzasadnienie. Trudno zdobyć moralną wiarygodność bez traktowania wszystkich – w jakiejś
[podkr. Sen] istotnej dla danej teorii przestrzeni – w
sposób jednakowy (…) Przesadą może jest twierdzić
(jak chcą niektórzy), że stanowi to logiczną przesłankę, albo też po prostu element języka nauk moralnych.
Tym niemniej ciężko byłoby zrozumieć, jak etyka
mogłaby zyskać ogólną wiarygodność społeczną bez
traktowania wszystkich pod pewnym względem jednakowo (Sen, 2000, s. 17).
Charles Taylor korzeni egalitaryzmu dopatruje się w odwołaniu J. J. Rousseau do pojęcia
równej godności (dignity) wszystkich obywateli,
które, implikując konieczność zniesienia podziału
na obywateli pierwszej i drugiej kategorii, prowadzi do polityki uniwersalistycznej, wyrównującej
prawa i przywileje. Idealna instancja sprawiedliwości społecznej oparta na pojęciu równej godności
ma być ślepa na różnice (difference-blind), dostrzegając jedynie to co jednakowe, jednakowo godne, a
więc równe, u kobiet i mężczyzn, biednych i bogatych, białych i czarnych.
Dlaczego równość
Kluczowa dla Rousseau, jako krytyka nierówności, jest nierozdzielność równości i wolności,
ich wzajemne uwarunkowanie. Kondycji zniewolenia, upośledzenia przez cywilizację i nierówność,
przeciwstawia Rousseau stan wolności-w-równości.
Równość ma więc zarówno znaczenie autoteliczne, jako wartość sama w sobie, jak i też – co być
może ważniejsze – jest warunkiem możliwości
wolności. Skoro nikt nie będzie tedy różnił się od
swoich bliźnich, nikt nie będzie mógł sprawować
władzy tyrańskiej. Ludzie będą doskonale wolni,
Pytanie dlaczego równość? jest pytaniem w
pewnym sensie niewymagającym odpowiedzi.
Dobrodziejstwa równości dają się odczuć natychmiast,
a ich źródło jest wyraźnie widoczne. (…) Najszlachetniejsze serca nie pozostają na nie obojętne, lubują się
w nich także najpospolitsze dusze. Namiętność zrodzona przez równość jest więc zarazem intensywna i
powszechna (Tocqueville, 1976, s. 337). Równość
rozumie się przede wszystkim negatywnie, jako
zniesienie opresywnych form nierówności życia
społecznego, a tym samym zapewnienie każdemu
jednakich szans osiągania celów i podejmowania
życiowych wyborów. Pragnienie równości jest
. Por. także Rae D., 1981, Harvard University Press , s.151:
(…) jedyną ideą donioślejszą niż porządek, efektywność czy też
swoboda przeciwstawiania się równości jest sama równość.
www.erazm.uw.edu.pl
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
ponieważ wszyscy będą całkowicie równi, i będą
doskonale równi, ponieważ będą całkowicie wolni. Ku
takiemu właśnie ideałowi zmierzają społeczeństwa
demokratyczne (Tocqueville, 1976, s. 335).
równość oszukuje się sama, albo inaczej: to sama
równość zostaje w końcu przez egalitarystów oszukana.
Poszczególne rozwiązania egalitariańskie są
przedmiotem ostrych polemik, z których żadna
strona nie wychodzi jednoznacznie zwycięsko.
Pojęciu równej godności zarzuca się brak rozpoznania jako godne tego, co indywidualne. Z kolei polityka uznania, afirmacji jednostek i kultur jako różnych nie pozwala na ustanowienie jakiejkolwiek
hierarchii odróżniającej sferę wyższych wartości.
Równość szans edukacyjnych, choć stała się już
właściwie normatywem niepodważalnym, nastręcza poważnych trudności praktycznych. Równość
ekonomiczna możliwa jest tylko przez ciągłe ponawianie aktu redystrybucji albo całkowite zniesienie
wolnego rynku, którego zasady nieuchronnie prowadzą do odtworzenia i pogłębienia nierówności.
Przykłady można by mnożyć, podobnie krytykowane są właściwie wszystkie teoretyczne formacje
egalitaryzmu.
Dlaczego nie równość
Zasadniczą wadą myślenia o równości Jeana
Jacquesa Rousseau, znanego proklamatora natury,
jest nieuwzględnienie tego, że to właśnie z natury
ludzie równi nie są. Różnice między nimi obejmują nie tylko te wygenerowane przez ustrój, pojęcie
honoru i system dziedziczenia, ale także te pierwotne, wrodzone – naturalne. Trudno o banalniejszą konstatację od tej, że wszyscy jakoś różnimy się
urodą, inteligencją, sprawnością fizyczną, temperamentem, etc. Jednak (…) siła perswazji sformułowania mówiącego o <równości między ludźmi> często
odwraca uwagę od wspomnianych zróżnicowań (Sen,
2000, str. 35)”, a w każdym razie od ich realnej
wagi. Perswazja ta ma oparcie w religii i potocznej
intuicji sprawiedliwości-w-równości. Ale wszelkie
podejście do równości zakładające pierwotną jednorodność jest z istoty błędne. Stan pełnej równości ma charakter czysto postulatywny. To nie neguje
jego wartości normatywnej, przeciwnie – każe
szukać możliwych sposobów realizacji. Logicznie
rzecz biorąc, gdyby pełna równość istniała z natury,
problem z natury byłby rozwiązany, a wszelkie rozważania na temat równości i nierówności bezzasadne. Tymczasem stan genetycznej nierówności
jest wyzwaniem dla polityki i myśli społecznej, stawiającej sobie za zadanie usunięcie wynikających z
tej nierówności opresji – zniesienie dominacji i
przyznanie wolnym jednostkom równej godności.
W takiej negatywnej wolności i pozytywnym, godnościowym braterstwie, zatriumfować ma równość
sama, jednocząc słynną rewolucyjną triadę.
Tym co wspólne dla krytyków egalitaryzmu,
jest zwrócenie uwagi na pęknięcie, które pojawia
się na pojęciu równości, kiedy w prosty sposób chce
się implementować je w społeczeństwo. Rzecz w
tym, że postulat równości w odniesieniu do jednej
zmiennej może (…) powodować, iż teoria staje się
nieegalitarna w odniesieniu do innej. Jest bowiem całkiem prawdopodobne, że uwzględniane perspektywy
są ze sobą sprzeczne (…) w rzeczywistości, a nie tylko
w teorii (Sen, 2000, s. 8-9). Egalitaryści skupiają się
więc na pytaniu równość czego? i polemizują między
sobą co do wyboru sfery centralnej, w imię równości w której będzie można poświęcić sfery peryferyjne. Jednak kontrowersje wokół każdego z rozwiązań, proponowanych wersji czy sfer równości,
skłania ku postawieniu bardziej ogólnego pytania;
nie dlaczego nie równość szans? ani nie dlaczego nie
równość ekonomiczna?, ale dlaczego nie równość?.
Określiliśmy wcześniej równość jako wartość samą
w sobie, dodatkowo służącą wolności. Wydaje się
jednak, że – paradoksalnie – dlatego nie równość,
że na postulacie równości najbardziej traci ona
sama przy okazji gubiąc ideę wolności.
Formy egalitaryzmu zbudowane są wokół
różnych odpowiedzi na pytania równość czego? i
równość gdzie?, świadomi jego proklamatorzy
wiedzą bowiem, że gdyby odpowiedź równość
wszystkiego i równość wszędzie mogła zadziałać,
zadziałałaby samorzutnie, negując rację istnienia
egalitaryzmu. Co jednak ciekawe, zestawienie
argumentów krytyków marszu równości i obserwacja konsekwencji znanych nam historycznie prób
jej urzeczywistnienia pokazuje, że – z jakiegoś
powodu – implementowana w społeczeństwo
. W innym kontekście zauważa to również Walzer: Equality
literally understood is an ideal ripe for betrayal (Walzer, 1983,
Preface, s. xi).
. Piszą o tym m.in. Walzer (1983), Letwin (1983), Lucas
(w: Letwin, 1983)
. Znamienne, że najrzetelniejszymim krytykami egalitarystycznych rozwiązań są inni egalitaryści.
. Sen pisząc o tym włącza w to także przesłankę wszyscy ludzie zostali stworzeni równi – por. Sen, 2000, s.9
www.erazm.uw.edu.pl
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
Egalitarystyczne korekty systemu społecznego
wymagają bowiem instancji politycznej, która ustanowi system regulacji. Ów ośrodek decyzyjny, jako
dysponujący większą władzą, musiałby oczywiście
być nierówny. Nawet jego demokratyczny charakter nie wyklucza zagrożenia tyranią – tyranem
zamiast jednostki czy grupy rządzącej może stać
się większość. Stąd myśliciele tacy jak Tocqueville,
choć przyznają, że równość i wolność nie muszą i
nie powinny być ze sobą sprzeczne, dostrzegają
istotny problem w ich pogodzeniu.
ski, kapitał, edukacja, boska chwała, władza państwowa (…) Dominacja jest zawsze zapośredniczona
przez jakiś zestaw społecznych dóbr (Walzer, 1983,
s. xiii). Dobra społeczne nie są dobrami samymi w
sobie, są nimi poprzez zestaw znaczeń i preferencji,
zanim trafią do ludzkich rąk, trafiają do ludzkich
umysłów” (ibidem, s. 7) Efekt dominacji dotyka
ludzi osobiście, ale dominacja sama nie jest, wedle
Walzera, spowodowana przez cechy osobiste, nie
musi więc wymagać represji żadnych osób. Wystarczy zrozumieć i kontrolować przepływ dóbr.
Dlaczego nierówność
Propozycja Walzera nie opiera się na wyróżnieniu żadnej sfery ani na chaotycznych z konieczności próbach zaprowadzenia równości we wszystkich sferach naraz. Priorytetem nie jest przełamanie
żadnego konkretnego monopolu, ale redukcja
dominacji którejkolwiek ze sfer w ogóle. Wewnątrz
każda ma być maksymalnie autonomiczna, a to
znaczy dopuszczenie w niej wielu form hierarchii i
nierówności. Zasady dystrybutywne powinny być
zróżnicowane, adekwatnie do zróżnicowania konkretnych sytuacji dystrybutywnych: czasem wedle
zasług, kiedy indziej wedle potrzeb, niekiedy wedle
umiejętności, etc. W ten sposób wewnątrz każdej
sfery będzie panowała maksymalna wolność, co
oczywiście spowoduje hierarchię i dopuści
wewnątrz każdej z tych sfer także do form dominacji.
Problem z równością z pewnego punktu
widzenia ma charakter pojęciowy. Pojęcie równości
wywodzi się z geometrii, gdzie odnosi się do stosunkowo nieskomplikowanej, jednorodnej zasady
pomiaru. Tymczasem pojęcie równości, które w
jakikolwiek sposób może rościć sobie adekwatność
do społeczeństwa, musi mieścić w sobie jego cechę
konstytutywną – nierówność. Nierówność jest –
według Arystotelesa – samym źródłem społeczeństwa. Inaczej mówiąc, w pojęciu społecznej równości tkwi głęboko ukryta społeczna nierówność. Ta
paradoksalna, a zarazem subtelna sytuacja nie
narzuca się bynajmniej swoją oczywistością. Większość teorii egalitarystycznych nie bierze jej pod
uwagę, ustawiając nierówność w prostej opozycji
do równości. Nieuwzględnienie – lub pozorne
uwzględnienie – nierówności działa tymczasem
analogicznie do Freudowskiej figury wyparcia. Niedoceniona czy wypchnięta z pewnej sfery nierówność powraca w innych sferach ze zdwojoną siłą,
przecząc postulowanej równości, blokując wolność
i dezintegrując system. Jeśli utrzymać tę psychoanalityczną metaforę, być może należałoby świadomie przyznać miejsce społecznym nierównościom,
zaafirmować je dla dobra samej równości?
Tym, co odróżnia pomysł Walzera od prostego pozostawienia spraw tak, jak właściwie się
mają, jest wprowadzenie nadrzędnej zasady dystrybutywnej, która mówi, że żadne społeczne dobro
x nie powinno być dystrybuowane komuś, kto posiada
inne społeczne dobro y tylko ze względu na to, że posiada już dobro y, bez uwzględnienia znaczenia dobra x
(Walzer, 1983, s. 20). Innymi słowy, dominacja w
jednej sferze nie może stawać się automatycznie
dominacją w innej sferze. Najjaskrawiej konieczność ustanowienia autonomii sfer widać na przykładzie sfery polityki i kapitału: potentat gospodarczy nie powinien mieć możliwości kupowania
korzystnych decyzji politycznych, nie należą one
bowiem do sfery dóbr wymienialnych na pieniądze. Nie znaczy to z drugiej strony, że polityk nie
może się wzbogacić, ani że dobry przedsiębiorca
nie może zostać politykiem, znaczy to tylko, że do
każdej z tych sfer dominacji musi dojść oddzielnie,
wedle obowiązujących w niej zasad.
Michael Walzer w Spheres of Justice przekonuje, że społeczeństwo wolne od dominacji – a
takie niewątpliwie jest celem politycznego egalitaryzmu – wcale nie wymaga, aby wszyscy byli identyczni, ani aby posiadali te same ilości tych samych
dóbr. Jesteśmy sobie równi (w sensie moralnym i politycznym), kiedy nikt nie posiada ani nie kontroluje
środków dominacji. Ale środki dominacji są różne w
różnych społeczeństwach – urodzenie, majątek ziem-
. Warto zwrócić uwagę, że Tocqueville, który pierwszą
część O demokracji w Ameryce rozpoczyna pochwałą równości możliwości, kończy dzieło rozważaniem zagrożenia centralizacją.
www.erazm.uw.edu.pl
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
•••
Oddzielnych sfer dystrybutywnych jest u
Walzera wiele, a można znaleźć ich jeszcze więcej.
Nikt nie może zyskać pełni władzy. Nawet jeśli – co
wątpliwe – pojawi się osoba jednocześnie obdarzona bogactwem, zdrowiem, naturalną inteligencją,
wykształceniem, sprytem, urodą, wszechstronnym
talentem, charyzmą polityczną, dobrym sercem i
zdolnością zaskarbiania sympatii, budząca miłość i
emanująca boską chwałą, będzie to albo cud, albo
przypadek marginalny, który można pominąć, tym
bardziej, że taka osoba i tak prawdopodobnie nie
miałaby czasu, aby dominować we wszystkich sferach i z czegoś musiałaby zrezygnować. Pozostali,
nawet jeśli dominują w jednej czy kilku sferach, w
innych są podporządkowani. W ich interesie leży,
aby osoba dominująca w innej niż oni sferze nie
wchodziła w ich kompetencje i nie zagarniała im
należnych nagród. Przy utrzymaniu maksymalnej
odrębności sfer osoby, grupy, czy instytucje dominujące w poszczególnych sferach trzymają się w
szachu, nie pozwalając nikomu objąć całości i wybić
się ponad miarę przez łamanie zasad. Sytuacja
szachu usuwa jeden z najważniejszych problemów
egalitaryzmu, przez Flewa (Flew, [w:] Letwin,
1983, s. 163) przywołany w powracającym pytaniu: And who will equalise the equalisers?
Nierówność to stan naturalny, równość to
naturalna namiętność. Jeśli ta ostatnia pragnie
urawniłowki, z dużym prawdopodobieństwem
opiera się na resentymencie. Równość możliwości,
jaką opisuje Tocqueville, za cel stawia sobie raczej
bardziej sprawiedliwy rozkład nierówności, w
którym najwyższe pozycje potencjalnie dostępne
są dla każdego – choć ostatecznie nie każdy je zajmuje. Na Tocqueville’owskie ostrzeżenie przed
centralizacją władzy Walzer odpowiada ściągając
sferę polityczną pomiędzy inne i przyznając im
równe prawo do dominacji. Chociaż polityka w
pewnym stopniu reguluje zasady działania
wewnątrz sfer, dbając np. o równość szans edukacyjnych lub równe uznanie dla mniejszości, imperatywem dla wszystkich grup interesu jest zachowanie
równej zależności pomiędzy sferami, aby rząd nie
decydował o wartości kultury, elity finansowe o
działaniach rządu, itd. Najlepszym ze sposobów
limitowania siły politycznej jest, według Walzera,
jej szeroka dystrybucja. Zagrożeniem są odnawiające się monopole dominacji ogarniające społeczeństwo w całości – plutokracja, biurokracja, technokracja, merytokracja, itd. Jeżeliby próbować znaleźć
u Walzera odpowiedź na pytanie równość czego?,
odpowiedzią byłyby równość nierówności, równość dominacji i równość bycia zdominowanym.
Swoją wizję równoprawnych nierówności
Walzer nazywa complex equality. W istocie bowiem
jest to równość – taka, która dostrzega i afirmuje
immanentną sobie nierówność. Jest to koncepcja
wymagająca od wszystkich ciągłego napięcia uwagi.
Szach (ang. check), w którym mają utrzymywać się
dominujący w poszczególnych sferach, to przecież
ciągle ponawiana deklaracja sprawdzam cię (I check
you), to ostrzeżenie, że wystarczy chwila nieuwagi
i będzie mat, i gra w równość skończy się formą tyranii, dominacji. Jeśli w imię równości zgadzamy się
na ten wysiłek, pytanie dlaczego nierówność? odsyła
nas z powrotem do pytania dlaczego równość?. Dlaczego równość? Podziwiam ją – pisze Tocqueville –
gdyż w umyśle i w sercu każdego człowieka zaszczepia owo niejasne zrazu pojęcie wolności i ową
instynktowną skłonność do niezależności politycznej,
przygotowując w ten sposób lekarstwo na zło, które
sama rodzi (Tocqueville, 1976, s. 447). Owym
lekarstwem jest być może zawarta w niej samej nierówność.
Propozycja Walzera wymaga szeregu zastrzeżeń. Najważniejsze z nich czyni sam Walzer, a
zwraca na nie uwagę Dahrendorf. Complex equality
. Max Scheler pokazuje, że źródłem resentymentu w społeczeństwach demokratycznych często jest niemożność pogodzenia się z naturalną nierównością i próba zanegowania wartości istniejącej hierarchii: Największy ładunek resentymentu
tkwi więc nieuchronnie w takim społeczeństwie, w którym (…)
względna równość politycznych i pozostałych praw lub oficjalnie
uznana formalna równość społeczna idą w parze z ogromnym
zróżnicowaniem w zakresie faktycznej władzy, faktycznego posiadania i faktycznego wykształcenia, w społeczeństwie, w którym każdy <ma prawo> równać się z każdym, a mimo to <faktycznie zrównać się nie może>. Następnym krokiem jest więc
zrównanie, rozumiane jako przycięcie do nowej, zafałszowanej tabeli wartości (Scheler Max, 1977, Resentyment a moralność, przeł. J.Garewicz, Czytelnik, Warszawa, s.41)
. Należy podkreślić, że Walzer odrzuca całkowicie dotychczasowych propozycji egalitariańskich (czym różni się od
większości krytyków egalitaryzmu), a jedynie podkreśla ich
niedoskonałość i partykularność. Postulaty prostej równości
funkcjonują wewnątrz sfer, zawsze jednak w ograniczonym
zakresie i w miarę możliwości z uwzględnieniem szczegółowych okoliczności.
www.erazm.uw.edu.pl
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
wymaga bowiem przede wszystkim jednego silnego
ograniczenia: ustanowienia wewnątrz niektórych
sfer granicy, poniżej której jednostka nie może
spaść, aby nie została wykluczona ze społeczeństwa. Istnieje pewien poziom ubóstwa, z którego
jednostka nie jest w stanie sama się wydostać, który
odbiera jej prawa polityczne, możliwość edukacji,
godność, honor i uznanie, minimalizuje nawet jej
szanse na miłość i uniemożliwia jakiekolwiek życie
zawodowe. To radykalna forma nierówności, która
w ogóle na trwałe wyklucza ze sfery porównywania.
Kiedy jednostka zostaje wykluczona z gry, musimy
złamać zasady tej gry na rzecz solidarności. Powyżej tej granicy, musimy pozwolić wszystkim na działanie i rywalizację, na nierówność, która jest motorem społecznej zmiany (Dahrendorf, 2005). W tym
sensie należy uczynić np. sferę wolnego rynku tylko
w pewnym aspekcie nieszkodliwą – aby jego ciosy
nie były zabójcze. Ale rynek – pisze Walzer (1983,
s. 107) – pozostaje sferą ryzyka, gdzie ludzie wygrywają i przegrywają, minimalizują ryzyko albo
wykupują ubezpieczenie i gdzie pucybut może stać
się milionerem. Podobnie, choć wedle innych zasad,
ryzykiem objęte są wszystkie sfery.
egalitariańskich dążyło tymczasem do zgody,
Rousseau’ańskiej woli powszechnej. Równość u
Rousseau miała znieść wszelki antagonizm i ustawić wszystkich w odniesieniu do wspólnego celu.
Inne rozwiązania chciały ustanowić powszechną
zgodę na jakąś wizję sprawiedliwości, wobec której
nie byłoby się już po co i o co się kłócić. Niemożność tego rozwiązania sprawiała, że na równość
padał w końcu cień totalności.
Założeniem rozwiązań totalnych jest zwycięstwo dla wszystkich, ale owo założenie nazbyt
często kończy się dla wszystkich przegraną. Partia
szachów rozgrywana przez mistrzów może się
nigdy nie zakończyć; w tym sensie nikt nie wygrywa, ale i nikt nie przegrywa. W partii rozgrywanej
między równością a nierównością nic jeszcze nie
jest rozstrzygnięte, choć gra już dawno się rozpoczęła; układ figur na szachownicy zmienia się w
czasie. Choć poszczególne figury mają ograniczoną
możliwość ruchu, każda potencjalnie może zaszachować króla. Jeden fałszywy ruch wystarczy, by
sama została zaszachowana. Complex equality to
dynamiczna sekwencja następujących po sobie szachów, która łączy dynamikę społecznego rozwoju
ze stabilnością równego rozkładu konfliktów.
Sfery Walzera nie stanowią systemu harmonicznego, zasady dystrybutywne obowiązujące
wewnątrz nich nie zawsze dają się pogodzić z
innymi. Na granicach pomiędzy sferami powstają
konflikty. W dodatku można na różny sposób interpretować, gdzie właściwie leżą te granice, ile jest sfer
i jakie to są sfery. Nie musi być to jednak zarzutem.
Proces zmiany społecznej może przemieszczać
sfery i przesuwać węzłowe punkty konfliktu. Ustanowienie complex equality nie zatrzyma (na szczęście) gry o równość i nierówność prowadzonej przez
poszczególne grupy interesu – gry raczej niż walki,
bo przeciwnik nie musi być wrogiem. Jest w tym
podobieństwo do tego, co Ernesto Laclau nazywa
nieskończoną grą różnic, która zakłada niemożność
utrwalenia ostatecznego rozwiązania. Analogicznie, u Walzera ani równość ani nierówność nie ma
możliwości zwyciężenia w ostatniej instancji.
Równość społeczna wymaga więc od nas ciągłego egzystencjalnego napięcia i równość społeczna wymaga społecznej nierówności. Nie jest to
bynajmniej odmiana (nie)egalitariańskiej teodycei,
ale jeden z refleksów kondycji ludzkiej.
Postulat Laclaua, aby tworzyć jak najwięcej
skonfliktowanych grup roszczeniowych, które znosiłyby kolejno ustanawiane hegemonie da się przesunąć do teorii Walzera jako przyzwolenie na mnożenie ograniczających się sfer i wyzyskiwanie
powstałych między nimi konfliktów dla potrzeb
sprawiedliwości społecznej. Większość rozwiązań
www.erazm.uw.edu.pl
Wokół Debat Tischnerowskich - Tischner Debates Online
Joanna Kusiak
Zasady cytowania
Studentka Międzywydziałowych Indywidualnych
Studiów Humanistycznych UW, studiuje filozofię
i socjologię. Laureatka Międzynarodowej Olimpiady Filozoficznej w Seulu w 2004 r (srebrny medal).
Zajmuje się filozofią polityki, historią idei oraz
pograniczami filozoficzno-literackimi. Wolne
chwila poświęca ukochanemu miastu, poznając
warszawskie ulice przez literaturę i flâneuryzm..
Joanna Kusiak, O (nie)równości społecznej
Wokół Debat Tischnerowskich - www.erazm.uw.edu.pl
Bibliografia
1. Dahrendorf, R. (2005) On Inequality (video), zapis wystąpienia do debaty O nierówności społecznej,
http://www.iwm.at/index.php?option=com_content&task=view&id=165&Itemid=242
2. Laclau, E., Niemożliwość społeczeństwa, przeł. Lotar Rasiński, http://www.nowakrytyka.phg.pl/article.
php3?id_article=70&var_recherche=Laclau
3. Letwin, W. (red.) (1983) Against Equality. Readings on Economic & Social Policy, The Macmillan Press,
London
. Rousseau, J. J. (1987) The Basic Political Writings, przeł. D.A.Cress, Hacket Publishing Company, Indianapolis
5. Sen A. (2000), Nierówności. Dalsze rozważania, przeł. Irena Topińska, Znak, Kraków
6. Taylor Ch. (1997), Philosophical Arguments, Harvard University Press, Harvard
7. Tocqueville, A., de, (1976) O demokracji w Ameryce, przeł. M.Król, PIW, Warszawa
8. Walzer M. (1983) Spheres of Justice. A Defense of Pluralism and Equality, Basic Books, Nowy Jork
www.erazm.uw.edu.pl