Pożar z czaru - Reszel moje miasto

Transkrypt

Pożar z czaru - Reszel moje miasto
Polityka - nr 25 (2559) z dnia 2006-06-24; s. 110-115
Społeczeństwo / Półprzewodnik Polityki / Wakacje z duchami
Joanna Podgórska, Artur Podgórski [wsp.]
Pożar z czaru
Reszelski zamek w swojej blisko 700-letniej historii bywał twierdzą, wielokrotnie obleganą
i zdobywaną, rezydencją myśliwską biskupów warmińskich; za czasów pruskich został
zmieniony w więzienie, gdzie przetrzymywano ostatnią – już w XIX w. – spaloną czarownicę
w Europie. Po wojnie stał się domem pracy twórczej.
Jednym z najpiękniej położonych miast Warmii jest Reszel. Wzgórze nad Sajną – miejsce z natury
obronne i leżące przy odwiecznym szlaku handlowym z Mazowsza na Sambię (kraina historyczna
zamieszkana przez Prusów, obecnie teren obwodu kaliningradzkiego) – było zasiedlone niemal od zawsze.
– Każdy wykop musi być robiony pod kontrolą archeologów, bo każda warstwa odsłania historię tego
miejsca – mówi Bolesław Marschall, administrujący zamkiem od 1972 r. – Pod kotłownią odkryliśmy
części drewnianych umocnień i gliniane naczynia – pozostałość po grodzisku Prusów. W przedbramiu
odkopaliśmy szczątki konia przygniecionego głazem, a pod murem, gdzie było śmietnisko, głowę tura.
Prusacy, Krzyżacy, Polacy
Prusowie zamieszkiwali teren Warmii jeszcze przed naszą erą. Nie budowali miast ani świątyń, polowali
i nieustannie ze sobą walczyli. Czcili słońce, księżyc, gwiazdy, ogień, wodę, boga grzmotu Perkuna i boga
urodzaju Kurke. Byli oporni na chrystianizację, co św. Wojciech i św. Brunon przypłacili życiem.
Z ludnością słowiańską żyli bezkonfliktowo. Nawet po śmierci św. Wojciecha chętnie wskazywali pątnikom
z terenów dzisiejszej Polski drogę do pierwszego miejsca jego pochówku. Kłopoty zaczęły się, gdy na
Warmii pojawili się profesjonaliści od nawracania – Krzyżacy. Pierwsze wzmianki o zbudowanej przez nich
na reszelskim wzgórzu drewnianej strażnicy pochodzą z 1241 r. Już rok później zostaje ona przez Prusów
zniszczona. Groźniejsze było jednak drugie powstanie pruskie, które wybuchło w 1261 r. Te ziemie
należały do nich od setek lat i nie chcieli ich łatwo oddać.
Gdy papież Innocenty IV podzielił Warmię między zakon krzyżacki a biskupów, ziemie wokół Reszla
przypadły Kościołowi. W XIV w. zaczęły się spokojniejsze czasy. Mieszczanie z Braniewa założyli u stóp
strażnicy osadę handlową, która rozwijała się tak dynamicznie, że już w 1337 r. otrzymała prawa
miejskie. Druga połowa XIV w. to dla Reszla boom inwestycyjny. Zbudowano rynek z ratuszem, mury
miejskie z bramami i basztami, dwa kamienne mosty, kościół pod wezwaniem Piotra i Pawła i – co było
ewenementem w XIV w. – system kanalizacji i wodociągów. Miasto wzniesione na gliniastym podłożu
zawsze miało kłopoty z wodą. Poprowadzono więc drewniany rurociąg, który z odległego o 6 km
strumienia doprowadzał wodę do centralnego zbiornika, a stamtąd do studni miejskich. System
drewnianych i kamiennych koryt przebiegających przez piwnice budynków służył do odprowadzania
nieczystości. Część tej kanalizacji funkcjonowała aż do XIX stulecia.
Reszel stał się trzecim co do wielkości miastem Warmii. W tym też czasie, w 1350 r., biskup Jan z Miśni
rozpoczął budowę murowanego zamku na reszelskim wzgórzu.
Wiek XV to znów niepokoje. Po bitwie grunwaldzkiej Reszel uznał zwierzchnictwo króla polskiego, ale
władza zakonna została szybko przywrócona. Niezadowoleni mieszczanie przystąpili do Związku Pruskiego
i w 1454 r. wypowiedzieli posłuszeństwo Wielkiemu Mistrzowi. Na mocy traktatu toruńskiego (1466 r.)
biskupia Warmia przeszła pod opiekę króla polskiego, z zachowaniem odrębności, ale bez rangi księstwa
duchownego. Ta podwójna władza nadal rodziła konflikty. W 1478 r. wybuchła tzw. księża wojna.
Desygnowany przez papieża, ale nie uznawany przez króla Kazimierza Jagiellończyka, biskup Mikołaj
Tungen zajął zbrojnie część Warmii i oblegał zamki. W Reszlu broniła się załoga pod dowództwem
powołanego przez króla rycerza mazurskiego. Tungen porwał syna dowódcy i w zamian za jego wydanie
żądał poddania zamku. Reszel się obronił, a zbuntowany biskup musiał wycofać się z szantażu.
Gdy biskupem warmińskim został Łukasz Watzenrode, wuj Mikołaja Kopernika, wybudował wokół zamku
mury obronne. Reszel znów miał dobrą passę. Miasto ominął potop szwedzki. Sprowadzili się tu jezuici,
zakładając słynne w całej Rzeczpospolitej kolegium. Świetnie rozwijało się rzemiosło, pracujące na
potrzeby odległego o 5 km sanktuarium w Świętej Lipce. Mieszczanie wzbogacili się na tyle, że w 1655 r.
wykupili się spod władzy biskupiej.
Reszel aż do rozbiorów był w polskich rękach. Ostatni biskup warmiński Ignacy Krasicki często odwiedzał
zamek. Funkcję kanonika sprawował tu jego brat Marcin. Jedną z rozrywek braci było prowadzenie na
wzgórzu poszukiwań archeologicznych. Odnalezioną starożytną urnę z prochami sprezentowali królowi
Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. W tym samym czasie w Reszlu osiadła katolicka rodzina Pohlów
von Pollendorf, która uciekła z Anglii przed prześladowaniami. Szybko ulegli polonizacji, a ich syn
Wincenty zmienił nazwisko na Pol. Autor zapomnianej dziś nieco „Pieśni o ziemi naszej” wziął udział
w powstaniu listopadowym i został odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Zaprzyjaźniony z Krasickim często
bywał na zamku. Dziś jedna z baszt – zaadaptowana na trzypoziomowy apartament – nosi jego imię.
Zarazy, pożary, tortury
Wraz z rozbiorami karta znów odwróciła się od Reszla. Przejęła go administracja pruska, a zamek
zmieniono w więzienie. W 1806 r. wybuchł pożar, którzy strawił niemal całe miasto. Po przejściu wojsk
napoleońskich wybuchła zaraza, a w 1807 r. kolejny pożar. O podpalenie miasta za pomocą czarów
oskarżono Barbarę Zdunk – 38-letnią nędzarkę zakochaną w młodym chłopcu. Kochanek, zamiast
spędzać czas z nią, przesiadywał w knajpie w zaułku. Porzucona kobieta zaglądała tam, próbując ściągnąć
go do domu i grożąc zemstą.
W nocy z 16 na 17 września 1807 r. w zaułku podłożono ogień, zginęło dwoje ludzi. Podejrzenie padło na
Barbarę, która została aresztowana. Śledztwo wykazało, że podpaliła miasto za pomocą czarów, a miejski
sąd wydał wyrok skazujący ją na stos. Sprawa nie była oczywista, przeszła przez wszystkie instancje
sądownictwa pruskiego. Wreszcie trafiła do króla Fryderyka Wilhelma II, który wyrok potwierdził. Przez
cały ten czas Barbara Zdunk była więziona na zamku.
21 sierpnia 1811 r., na wzgórzu szubienicznym przy drodze z Reszla do Korsz zapłonął stos – ostatni
w Europie. Podobno sprowadzony z Lidzbarka Warmińskiego kat litościwie udusił kobietę, zanim podłożył
ogień. Za czasów oświeconego biskupa Krasickiego, który nie tolerował wyroków śmierci ani tortur, takie
barbarzyństwo byłoby niemożliwe. Barbarzyństwo tym większe, że Barbara Zdunk była prawdopodobnie
upośledzona umysłowo, a co więcej – zdaniem historyków – całkowicie niewinna, bo Reszel tak naprawdę
podpalili polscy żołnierze z armii napoleońskiej. Dziś Barbara stała się częścią reszelskiej legendy, a jej
celę na zamku można zwiedzać.
Przed II wojną liczący 4,5 tys. mieszkańców (głównie Niemców) Reszel był miasteczkiem zamożnym. Miał
dwa hotele, codzienną gazetę, dwadzieścia lokali gastronomicznych, cztery banki, dwie apteki i dom
schadzek. – Na starych fotografiach widać bogatych mieszczan w cylindrach, którzy witają Hindenburga
– opowiada Bolesław Marschall. – Podobno przyjeżdżał tu często, a nawet świętował urodziny.
Po wojnie miasteczko zostało niemal całkowicie wyludnione i znacznie zniszczone. Część budynków
z podzamcza, które ocalały, rozebrano, a pozyskana cegła poszła m.in. na odbudowę Warszawy. Nowi
mieszkańcy, głównie wysiedleńcy z akcji Wisła, przybyli tu dopiero po 1949 r. Gruntownie odrestaurowany
zamek przekazano w 1958 r. Stowarzyszeniu Społeczno-Kulturalnemu Pojezierze na dom pracy twórczej
dla artystów plastyków. Bolesław Marschall, członek Pojezierza, rzeźbiarz, absolwent gdańskiej ASP,
w 1972 r. objął administrację i sprowadził się tu wraz z rodziną.
W 1989 r. państwo przekazało Pojezierzu zamek pod warunkiem, że samo go utrzyma. Powstało nowe
Stowarzyszenie Kulturalne Zamek i powołało spółkę (jej prezesem jest Bartłomiej, syn Bolesława
Marschalla), która prowadzi restaurację i hotel: 21 pokoi, głównie dwupoziomowych apartamentów
urządzonych przez plastyków.
Udało się także utrzymać ideę domu pracy twórczej, choć pobyt artystów finansują dziś sponsorzy
w zamian za obrazy. Co roku dwa letnie miesiące spędza na zamku Franciszek Starowieyski. Jego
obecność przyciąga marszandów i turystów, którzy chcą popatrzeć na mistrza przy pracy. Bywa, że nie
tylko popatrzeć. Zdarzało się, że rysunki ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Część zamku mieści
sale ekspozycyjne, gdzie wystawiają znani polscy artyści: Adam Myjak, Edward Dwurnik, Teresa
Pągowska. Z miejscem tym związany jest także Stasys Eidrigevicius, który miał tu pierwszą dużą
wystawę po wywiezieniu swoich prac z Wilna.
Leżący u stóp zamku, nieco senny dziś Reszel zachował układ średniowiecznego grodu. Zachowały się też
kamienne, gotyckie mosty, część murów z basztami, trzynawowy kościół farny Piotra i Pawła. Miasto jest
wpisane na listę zabytków UNESCO, a ostatnio zostało wytypowane do stowarzyszenia Slow City. Jest to,
zapoczątkowany we Włoszech, ruch grupujący turystyczne miasteczka z przeszłością, starą zabudową,
pielęgnujące dawne tradycje rzemieślnicze. Może dla Reszla znów odwróci się karta.
Biskupi, rozbójnicy, artyści
Będąc w Reszlu trudno ominąć Lidzbark Warmiński z jednym z najlepiej zachowanych zamków
gotyckich w Polsce. Oglądać można nie tylko piękny dziedziniec, otoczony arkadowym krużgankiem, ale
także zbrojownie i wnętrza z ekspozycją pamiątek po mieszkańcach. A przyznać trzeba, że miejsce to
miało szczęście. Na liście biskupów warmińskich są wybitni polscy intelektualiści: Jan Dantyszek,
Stanisław Hozjusz, Marcin Kromer, Adam Stanisław Grabowski, który w zamkowej bibliotece odnalazł i dał
do publikacji kronikę Galla Anonima, wreszcie Ignacy Krasicki. Wśród kanoników dość wymienić Mikołaja
Kopernika i Łukasza Górnickiego. Na zamku jest także sala z ekspozycją drewnianej rzeźby gotyckiej
i muzeum malarstwa polskiego, o którym najkrócej można powiedzieć, że gromadzi mniej znane dzieła
bardzo znanych malarzy.
W Lidzbarku zachował się także największy na Warmii fragment średniowiecznej fortyfikacji, tzw. Wysoka
Brama. Nieco na uboczu leży inny ciekawy obiekt. Drewniany kościół ewangelicki, ufundowany przez
Fryderyka Wilhelma, po 1945 r. zamieniony w cerkiew. Na zwiedzanie wnętrza trzeba się umawiać (numer
telefonu wisi przy wejściu), bo poza godzinami nabożeństw dla garstki wiernych świątynia jest zamknięta.
Za to kościół w Świętej Lipce (5 km od Reszla) jest ciągle oblężony. To jeden z najpiękniejszych
zabytków polskiego baroku, ale miejscem kultu jest już od średniowiecza. Według legendy,
pewnemu złoczyńcy, oczekującemu na wykonanie wyroku śmierci w Rastemborku (dziś Kętrzyn), ukazała
się Matka Boska. Dała mu kawałek drewna, nóż i kazała wyrzeźbić swój wizerunek. Drewnianą figurkę
miał pokazać sędziom, a gdy ci go uwolnią, powiesić ją na pierwszej napotkanej lipie. Tak się stało,
a figurka zaczęła czynić cuda. Przenoszona do kościoła w Rastemborku, dwukrotnie w tajemniczy sposób
powracała na lipę, wokół której w XV w. wybudowano kaplicę, a miejscowość nazwano Świętą Lipką.
Sława tutejszej Matki Boskiej była tak wielka, że pieszo pielgrzymował tu ostatni mistrz zakonu
krzyżackiego Albrecht Hohenzollern. Jednak po sekularyzacji, już jako książę pruski, zabronił pielgrzymek
i długo nie pozwalał odbudować kaplicy zburzonej przez protestanckich obrazoburców. Uczyniono to
dopiero po interwencji Zygmunta III Wazy. Gdy opiekujący się Świętą Lipką jezuici zdecydowali o budowie
kościoła, składki zbierano w całej Polsce. Na utrzymanie sanktuarium łożyli królowie i rody magnackie. Do
dziś zachowały się ornaty ufundowane przez Marysieńkę Sobieską i Marię Leszczyńską. Gdy w 1771 r.
kościół wzbogacił się o przepiękne organy, zakonnicy założyli tu szkołę muzyczną, której najsłynniejszym
absolwentem był autor „Roty”, Feliks Nowowiejski. Koncerty organowe i sława cudownego obrazu
przyciągają dziś do Świętej Lipki tysiące zwiedzających.
Położone niedaleko Świętej Lipki (4 km, jadąc na Wilkowo) Bezławki to miejsce mniej znane. Turyści
rzadko tu zaglądają, a warto. Na wzgórzu wśród pól stoi mały zameczek. Wybudowano go pod koniec
XIV w. z inicjatywy Ulricha von Jungingena jako graniczną strażnicę i bazę do wypadów zbrojnych na
Litwę. Jedna z tych wypraw, podjęta w 1402 r., była wyjątkowo udana, dotarła bowiem aż pod Wilno. Brał
w niej udział niejaki Świdrygiełło, awanturnik i zabijaka, rodzony brat Władysława Jagiełły. Pozbawiony
ziemi i władzy na Litwie sprzymierzył się z Krzyżakami. Po tej wyprawie dostał od nich w prezencie
zameczek w Bezławkach wraz z załogą. Gdy Świdrygiełło je opuścił, zameczek stracił znaczenie.
W 1513 r. zmieniono go na kościół, a 70 lat później – na zbór ewangelicki. Dziś jest czynnym kościołem
katolickim. Otaczają go resztki murów obronnych i kilka starych grobów. Poza godzinami mszy rzadko kto
tu zagląda. Panuje absolutna cisza, a widok na okolicę jest niezwykły.
Konie, vipy, wariaci
Album „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich” autorstwa Małgorzaty Jackiewicz-Garniec i Mirosława
Garnca liczy ponad 70 pozycji. Wybór miejsc do zwiedzania jest więc niemal nieograniczony. Jednak
większość z opisanych przez nich budowli przedstawia dziś smutny widok. Doprowadzone do ruiny,
dożywają swoich dni.
Łężany (ok. 10 km na południe od Reszla) miały szczęście. Piękny neobarokowy pałacyk, będący niegdyś
własnością kontradmirała von Fischer-Lossainen, został tylko splądrowany, wojnę przetrwał w stanie
prawie nienaruszonym. Zachował się także otaczający go park krajobrazowy, przechodzący w naturalny
las, niedaleko pałacu jest też Jezioro Legińskie – doskonałe miejsce na odpoczynek.
Galiny (przy drodze Bartoszyce–Bisztynek) – majątek, jaki w nagrodę za służbę otrzymali w XV w.
rycerze zakonu krzyżackiego z rodu Eulenburg – zostały uratowane w ostatnim momencie. Bolesław
Marschall przywiózł tu zaprzyjaźnione małżeństwo, Joannę i Krzysztofa Pałysków. Zastali dziurawy dach,
szczeliny w ścianach, brzozy i paprocie rosnące na piętrze. Pomyśleli, że tylko wariat mógłby to kupić. Po
czym kupili. Od tego momentu każdą złotówkę zarobioną przez ich firmę produkującą kosmetyki
inwestują w remont. Pałac jest już niemal gotowy, w tym roku ma tam ruszyć stylowy hotel. Za
rewaloryzację ogrodu wyróżniono ich w 2000 r. złotym medalem w konkursie organizowanym pod
patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W folwarku urządzili stajnie na ponad setkę
koni. Co roku organizowane są tu zawody jeździeckie, na które przyjeżdża nawet trzy tysiące ludzi. Panie
z loży VIP obowiązkowo w kapeluszach. Już dziś Galiny zyskały miano polskiego Ascot. Ostatnio
przyjacielem domu został hrabia Udo Graf zu Eulenburg, jeden z ostatnich potomków rodu dawnych
właścicieli.
Głodem, kajakiem, piechotą
Wyprawa do Pieniężna jest już trochę dłuższa (ok. 80 km od Reszla), ale warto poświęcić na nią choćby
dzień. Urocze miasteczko z bogatą historią i położony koło niego rezerwat Dolina Rzeki Wałszy
zrekompensują trud podróży.
Pieniężno powstało na miejscu staropruskiej osady, a przywilej lokacyjny uzyskało już w 1312 r. Wtedy
nazywało się Mehlsack, czyli worek mąki. Legenda głosi, że nazwa pochodzi od fortelu, jaki oblegani
mieszczanie zastosowali wobec nieprzyjaciół. Ponieważ miasto było silnie ufortyfikowane, najeźdźcy za
jedyny sposób zwycięstwa uznali wzięcie grodu głodem. Zastanawiali się tylko, czy warto. Czy w mieście
jest dużo zapasów żywności i czy załoga długo wytrzyma? Dowiedziawszy się od szpiegów o tych
naradach mieszczanie wysupłali ze spichlerza ostatni worek mąki i rozsypali z murów na przeciwnika.
Oblegający, pod wrażeniem zasobności miasta, odstąpili od murów. Piękna opowieść, gdyby nie fakt, że
w źródłach tymi najeźdźcami są Szwedzi, a ich w XIII w. – kiedy nazwa Mehlsack już była znana – na
pewno nie było na tych terenach.
Miasto ma historię trochę podobną do Reszla. Przeżywało wzloty i upadki, by w czasach współczesnych
trochę podupaść. Jako jedyne na Warmii stanęło po stronie zakonu. W dowód wdzięczności Krzyżacy
je złupili. A po nich Prusacy. A po nich wojska Albrechta Hohenzollerna. Potem Szwedzi, Napoleon i Armia
Czerwona. W XVIII w. przeszła jeszcze dżuma. W czasach między zawieruchami miasto jednak kwitło.
Urzędowali tu m.in. Mikołaj Kopernik i książę Siedmiogrodu kardynał Andrzej Batory (bratanek króla
Stefana). W XIX i na początku XX w. miasto tętniło życiem. Stały trzy cegielnie, mleczarnia, trzy hotele,
kino, pensjonaty, szkoła nauki jazdy, a nawet trzy wypożyczalnie aut.
Dzisiaj śladów świetności trzeba szukać. Cienie lepszych lat kładą się wśród ruin zamku kanoników,
odbudowywanego ratusza czy we wnętrzu imponującego kościoła Piotra i Pawła, górującego nad okolicą.
Jest sennie, leniwie, czas płynie tu wolniej.
Dlatego, żeby otrząsnąć się z letargu, warto przejść się jednym ze szlaków niedaleko miasteczka.
Największą atrakcją jest rezerwat Dolina Rzeki Wałszy. Ścieżki prowadzą do kapliczki, źródełka
żelazistego (z wodą o cudownych ponoć właściwościach), klasztoru w Kajmitach, staropruskiego
grodziska, odrestaurowanej leśniczówki, możemy też obejrzeć XIX-wieczny, najwyższy w Polsce czynny
most kolejowy.
Ale chyba największą atrakcją jest przyroda. Gęsty, mroczny las z ciekawym drzewostanem, malownicze
wzniesienia i przepięknie wijąca się w jarze bystra Wałsza. Rzeką można spłynąć kajakiem, ale jest dość
ostra, pełna zakrętów, pocięta zwalonymi drzewami, a brzegi bywają strome, zarośnięte i trudno
dostępne. Przeniesienie kajaka nie zawsze będzie łatwe. To jednak jedno z tych miejsc, do których chce
się wracać.
Joanna Podgórska
Współpraca i fotografie Artur Podgórski
W cyklu „Wakacje z duchami” wydrukowaliśmy: „Rady na zdrady” (Czocha), POLITYKA 24.