W czasach dawnych, które pamiętać mogą jeszcze przodkowie
Transkrypt
W czasach dawnych, które pamiętać mogą jeszcze przodkowie
Legenda o rycerzu Szczodrym i Jeziorze Turawskim Autorzy: Izabela Marczyk, Luiza Smandzich Szkoła: GZS Gimnazjum nr 1 w Ozimku Opiekunowie: Małgorzata Dziewuska, Dominika Kulczyńska W czasach dawnych, które pamiętać mogą jeszcze przodkowie rodzin zamieszkałych na terenach Jeziora Turawskiego jedynie z opowieści swoich dziadków oraz pradziadków, wieś dziś nosząca miano Szczedrzyka - była miejscem otoczonym lasami i łąkami, a życie wyglądało zupełnie inaczej. Pośród traw wyrastały kwiaty niezwykle rzadkie, o których w dzisiejszych czasach słuch zaginął. Pszczoły wiedzione ich zapachem chętnie je odwiedzały. Zauważywszy to, miejscowa ludność postanowiła zakładać ule. Osada zaczęła otrzymywać miód najlepszej jakości. Gdy miód został zmieszany z kilkoma składnikami, potrafił uleczać nawet najcięższe choroby, goił rany i zakażenia. Wiedza wyrabiania nalewki była trzymana w tajemnicy i tylko nieliczni wędrowcy o czystym sercu otrzymywali zdrowotny płyn. Proporcje sporządzanej nalewki potrafiły dodać zdrowia, długowieczności, lecz gdyby któryś ze składników został zmieszany w złej kolejności - nalewka stałaby się śmiertelną trucizną. Wiele osób poświęciło życie, zanim znaleziono odpowiednią proporcję. Jedyną osobą, której udało się to zrobić, był Mędrzec. Jedynie on znał recepturę i sam zażywał mieszaniny- codziennie po siedem kropli. Robił tak już przez sto dwadzieścia pięć lat. Pewnego razu do osady dotarł Rycerz Szczodry. Przebył bardzo długą drogę, w której towarzyszył mu jedynie jego koń. Rycerz otrzymał swój przydomek już w młodym wieku. Kiedy był jeszcze giermkiem i usługiwał swojemu panu, na królestwo napadli barbarzyńcy i w nocy wykradli wszystko co cenne - jedzenie, uzbrojenie, konie oraz bydło. Giermek zamieszkiwał niewielką część lasu oddalonego o kilka kilometrów od królestwa jego pana, więc nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Gdy rankiem zobaczył na własne oczy, co się stało, szybko przybiegł do swojego pana, aby zorganizować pomoc. Giermek postanowił oddać wszystkie zapasy jedzenia, które posiadał, aby uchronić wieś od głodu. Od tej pory zapamiętano go jako szczodrego i oddanego. Rycerz Szczodry, usłyszawszy pogłoski o uzdrawiającym miodzie, postanowił poszukać miejsca, w którym mógłby go znaleźć. Wsiadł na konia i wiedziony miejscową wiedzą, dotarł po trzydziestu trzech dniach i trzydziestu trzech nocach do celu. Rycerz pragnął zdobyć miód dla swojej chorej żony Eryki. Nikt nie potrafił jej pomóc. Nie znano przyczyny jej choroby, więc jedyna nadzieja pozostała w Szczodrym. Na dworze panował mrok. Rozejrzawszy się dookoła, postanowił wejść do najbliższej gospody, aby zapytać o życiodajny miód. W gospodzie zauważono przybysza. Niecodziennie zjawiał się we wsi rycerz. Chłopi spojrzeli na niego nieufnie. Jedynie Mędrzec, który siedział wśród nich odezwał się: - Czegóż szukasz w naszej wsi? - Witaj panie. Moje imię to Szczodry. Jestem rycerzem i jechałem tu w trzydzieści trzy dnie i noce, aby znaleźć odpowiedź. Jeżeli pozwolicie, chciałbym pomówić z waszym miejscowym medykiem. - W naszej wsi tylko ja jeden zajmuję się uzdrawianiem. Mów mi „Mędrzec”. Pytaj więc, o to, co cię trapi. Podszedł do Mędrca, przysiadł się i zaczęli rozmowę. - Mędrcu, czy to prawda, że potraficie z miodu stworzyć napój uzdrawiający?- zapytał. - Ha! Napój powiadasz... Cóż mam ci odrzec... Nie znam cię i nie wiem czy mogę ci ufać, rycerzu. To wielka tajemnica. Niejeden się zarzekał, że warty jest nalewki. - Czyli istnieje coś takiego, nalewka życia, czyż nie?- zapytał Szczodry. Powiedz mi rycerzu Szczodry, w jakim celu potrzebny ci jest miód? Moja żona... Moja ukochana Eryka! Cierpi, medycy nie potrafią jej pomóc. Ostatnia nadzieja jest w leku z waszej wsi. - Widzisz mój drogi, jeżeli chcesz udowodnić, że zasługujesz na nalewkę, musisz iść ze mną. Rycerz Szczodry nie wahał się ani chwili. Mędrzec prowadził go przez wąską, leśną ścieżkę. Wkrótce dotarli do chaty Mędrca - małej, zagraconej przeróżnymi przedmiotami oraz księgami. Świece tliły się gasnącym płomykiem, więc wszędzie panował półmrok. Podszedł do walizki, aby wyciągnąć z niej niewielką buteleczkę. - Nalewka- zwrócił się do Szczodrego - jest przyrządzana jedynie przeze mnie. Według specjalnej receptury i wiedz, że jeżeli użyjesz jej niewłaściwie, nie ujdziesz z życiem. Nie próbuj jej wykradać, bo bez odpowiedniej wiedzy biada ci. Nie możesz też nikomu powiedzieć o naszym eliksirze. Zapamiętaj- nikomu! Rycerz Szczodry przestraszył się nieco, ale to wciąż nie zgasiło jego zapału. - Mów Mędrcu, co mam robić? Nie mogę czekać dłużej! - Trzeba zapytać duchów. Jedyne one mogą patrzeć w serce człowieka i osądzić o jego czystości. Wiedz, że wielu próbowało okłamać mnie i duchy, ale one zawsze wiedzą. Zawsze... Mędrzec postawił nalewkę na stole, wyciągnął zza pazuchy garść proszku i rzucił nim o podłogę. Huk! Zabłysnęło, płomienie świec buchnęły żywym ogniem. Starzec mruczał pod nosem formułki, oczy miał zamknięte i pełne skupienia. Po chwili zapanowała cisza. Mędrzec rzekł: - Duchy uważają, że twoje serce jest czyste. Rycerz nie mógł uwierzyć, że uda mu się uratować swoją żonę. Szybko podziękował Mędrcowi, wziął buteleczkę nalewki i galopem zmierzał do swojego królestwa. Mijały miesiące, lecz ani Mędrzec, ani chłopi nie słyszeli o Szczodrym, aż pewnego dnia z lasu wyłonili się rycerz z Eryką- jego żoną. Była zdrowa i wyglądała olśniewająco. Za nimi zaprzężone konie wiozły wóz, który pełen był złota, skarbów, bogactw oraz minerałów. Szczodry pragnął podziękować Mędrcowi. Ofiarował mu wszystkie cenne rzeczy, jakie tylko można było znaleźć w jego królestwie. Chłopi, mimo że mieli miód życia, nie byli bogaci, dlatego usłyszawszy te wieści, uradowali się. Mędrzec zaproponował Szczodremu, by ten zamieszkał w jego wsi. Mógł wziąć ze sobą wszystkich swoich bliskich. Szczodry zgodził się. Mędrzec ogłosił, że odtąd wieś ta będzie nazywała się Szczedrzyk - w imię rycerza Szczodrego, który obdarował ludzi bogactwami. Szczedrzyk rozrastał się, a ludzie zawsze mieli wszystkiego pod dostatkiem. Rycerz jednak z upływem lat coraz bardziej starzał się. Podobnie jego żona. Jedynie Mędrzec zażywał krople nalewki, aby sekret ich sporządzania był w odpowiednich rękach. Wiedział jednak, że przyjdzie dzień, w którym będzie zmuszony przekazać go komuś odpowiedniemu. Rycerz Szczodry był już zbyt stary, więc sekret miodu musiałby zostać przekazany komuś innemu niedługo potem. Gdyby pił krople eliksiru nie zestarzałby się, ale czyż nie zostałoby to zauważone i czyż nie budziłoby podejrzeń? Rycerz Szczodry miał dwóch synów, bliźnięta: Tura oraz Wacława. Mędrzec uznał, iż spośród nich wyłoni kandydata, któremu przekaże sekret nalewki. Tur był młodym mężczyzną, jednak w jego naturze nie było bycie honorowym i bezinteresownym, lecz, aby - nie narażać się ojcu, zawsze grzecznie mu usługiwał i pomagał. Wacław natomiast był synem mądrym i odziedziczył dobre cechy po ojcu, jednak po ludzku miał prawo do błędów, więc wiele rzeczy mu nie wychodziło - zdecydowanie brakowało mu sprytu i przebiegłości Tura. Bracia nie byli sobie wrogami, podobnie jak nie byli wrogami ojca. Zawsze ze sobą rywalizowali i gdy tylko dowiedzieli się o eliksirze, postanowili stanąć w szranki. Mędrzec wyjaśnił im, iż recepturę przyrządzania nalewki przekaże temu, kogo cele i zamiary będą najbardziej prawowite, a charakter nie pozwoli na odkrycie sekretu, a jedynie na pomaganie ludziom w potrzebie. Muszą poświęcić się również, pijąc eliksir do momentu, aż odnajdą odpowiednią osobę, która ów zwyczaj przekaże dalej. Tur i Wacław zgodzili się. Tur postanowił za wszelką cenę zdobyć eliksir, aby móc korzystać z jego dóbr na swoją korzyść i postanowił, iż gdy tylko zdobędzie recepturę, przekaże ją wszystkim, aby sekret długowieczności stał się dostępny dla każdego. Wacław był gotów utrzymać w tajemnicy wiedzę, którą miał poznać. Mędrzec nie wiedział o zamiarach żadnego z nich, ani nie znał ich prawdziwego oblicza. Postanowił poddać ich testom, które wyłonią zwycięzcę. Uznał, że trzy testy wystarczą, aby znaleźć właściwego brata. Każdy test zaplanował ze swoimi przyjaciółmi. Pierwszy test miał sprawdzić ich gotowość do utrzymania sekretu jedynie dla siebie. Tur oraz Wacław nie wiedzieli nic o sprawdzianie ich charakterów, aby nie mogli oszukiwać. Pewnego poranka, gdy Tur przechodził przez las, spotkał kobietę, która skaleczyła się w nogę i bardzo cierpiała, gdyż wdało się zakażenie. Podeszła do Tura, aby poprosić o pomoc. Tur nie przejął się kobietą i nie miał zamiaru pomagać jej, tracąc czas. Powiedział jej, że dom miejscowego Mędrca jest niedaleko i może tam iść, a on ją opatrzy. Kobieta podziękowała i odeszła. Ta sama sytuacja spotkała Wacława. Kiedy tylko ujrzał kobietę, postanowił pomóc. Bardzo jej współczuł i od razu pomyślał o nalewce. Nie chciał tracić czasu na próby, które miały sprawdzić, czy można zdradzić sekret miodu, bo twierdziła, że czas jest jej wrogiem i wkrótce straci nogę. Wacław powiedział jej, aby przekazała Mędrcowi, iż „Wacław prosi o uleczenie jej magiczną nalewką z miodu”. Kobieta zrobiła, jak jej nakazał. Po tej próbie Mędrzec stwierdził, że test zdał Tur. Nie wiedział jednak, że kierował się egoizmem, by tylko zbyć natrętną kobietę i w ogóle jej nie żałował. Druga próba miała ukazać, który z braci okaże się gotowy do poświęceń. Do ich wioski przybili posłowie z pobliskiego królestwa, lecz ich wóz zaprzężony w konia utknął na bagnie, które znajdowało się nieopodal drogi. Było to w czasie, kiedy bracia zmierzali do gospody, gdzie mieli zostać obdarowani złotem. Zobaczył to Tur, lecz przeszedł obojętnie. Nie chciał stracić okazji do świętowania i wzbogacenia się. Wacław postanowił poświęcić się i pomógł przepchać wóz przez bagna. Stracił okazję, którą Tur wykorzystał. Mędrzec orzekł, iż tym razem wygrał Wacław. Udowodnił swoją chęć poświęcenia się dla większego dobra. Ostatnia, najważniejsza próba, dotyczyła sprawdzenia ich odpowiedzialności. Każdy z braci otrzymał drogocenny dzban od rycerza Szczodrego, który miał mieć w sakwie przez cały czas, w ciągu całego tygodnia. Dzban był wyjątkowo kruchy, więc aby nie rozbił się, bracia musieli być wyjątkowo ostrożni. Ojciec zapewnił ich, że wykonał go specjalnie na tę okazję z materiału, który przy najmniejszym wstrząsie pęka. Wygrać miał ten, którego dzban nie ulegnie zniszczeniu. Tur był pewny, że wygra i nie przejął się. Schował go do sakwy i zapomniał. Wacław bardzo troszczył się o dzban. Nie pozwolił, aby się potłukł. Ostatniej nocy Tur przypomniał sobie o dzbanie. Kiedy tylko otworzył sakwę, ujrzał setki drobnych kawałeczków. Dzban się stłukł. Nie mógł uwierzyć własnemu nieszczęściu, zaczął panikować. Był wściekły i nie mógł pozwolić na utratę szansy poznania sekretu wiecznego życia. Szybko pobiegł do Wacława, którego dzban nie został zniszczony. - Wacławie, szybko, w naszym lesie czai się niedźwiedź! Trzeba go upolować, bo gdy dotrze do wsi, będzie niebezpiecznie!- krzyknął Tur. - Niedźwiedź? W naszym lesie? - odrzekł Wacław. - Trzeba go wypędzić albo zabić. Sam nie dam rady... - Oczywiście, pomogę ci. Wacław wsadził dzban do sakiewki, zabrał ze sobą i pobiegł wraz z Turem do lasu. Gdy dotarli do samego środka lasu, zatrzymali się. - Turze, gdzieś ty widział tego niedźwiedzia. Jak okiem sięgnąć, żadnego zwierza tu nie ma- stwierdził Wacław. - Dobrze go widziałem. Musi być niedaleko. O, o... Widzisz- wskazał palcem Tur- Tam jest. Tylko cicho, bo śpi... Jak nas usłyszy, to zaatakuje. - Nic tam nie widzę, bracie. - Idź do niego lepiej, tylko daj mi tę sakwę z dzbanem, bo go stłuczesz, a jak ty go po cichu zajdziesz i zabijesz, ja dzban przypilnuję. - Niech ci będzie, tylko uważaj- zgodził się Wacław. Wacław szedł po omacku w stronę wskazaną przez Tura. Jego brat poczekał, aż się oddali. Po chwili wyciągnął nóż i zabił swojego brata, a sam uciekł z dzbanem. Nazajutrz rano poszedł do ojca i Mędrca, aby powiedzieć, że Wacław uciekł ze wstydu, kiedy nie podołał ostatniemu zadaniu. Na dowód tego pokazał potłuczony dzban. Naczynie, które ukradł Wacławowi, mianował jako swoje. - Turze, przeszedłeś próbę, która pokazała, żeś odpowiedzialny- powiedział Mędrzec. Jesteś tym samym godzien poznania sekretu długiego życia. Mędrzec przekazał Turowi przepis na nalewkę. Tur postanowił poczekać do śmierci Mędrca i ojca ze swoimi planami rozpowiedzenia sekretu wszystkim we wsi. Kiedy tak się stało, o nalewce wiedziała cała wieś i nie mogła uwierzyć, że Szczodry oraz Mędrzec zatajali prawdę. - Pozwalali patrzeć na śmierć mojej żony! - krzyczeli jedni. - Mogli pomóc mojemu umierającemu ojcu! - protestowali inni. Ci, którzy rozumieli powody, dla jakich Mędrzec nie rozpowiadał ludziom o nalewce, zostali uśmiercani, gdyż od tej pory Tura widziano jako łaskawego króla, a każdy, kto mu się sprzeciwia, był uważany za szaleńca pragnącego czyjegoś zgonu, tak więc sam warty był śmierci. We wsi nikt nie chorował ani nie umierał już przez dziesięć lat. W ludziach zaczęła rodzić się obojętność wobec śmierci, nie przejmowano się niczym. Wizja życia wiecznego na ziemi sprawiła, że przestano zajmować się czymkolwiek użytecznym. Życie i śmierć przestało mieć znaczenie. Ludzie zmienili się na gorsze. Podczas obchodów Pierwszego Dnia Wiosny, postanowiono przywoływać duchy rodzin, aby móc je przeprosić za Mędrca i Szczodrego. Zgodnie z tradycją robiono to co dekadę na łące kwiatów życia. Zebrała się cała wieś. Mieszkańcy usiedli w wielkim kole, na środku którego paliło się ogromne ognisko. Tur rzucił prochem w ognisko, które zazieleniło się, a ludzie zaczęli przywoływać dusze. Chwilę potem wszystko ucichło. Nic się nie działo, gdy nagle nad ogniskiem uniosły się dusze Mędrca, Szczodrego i Wacława. Ludzie zaczęli się oburzać, że winowajcy zjawili się jako pierwsi. - Cisza! Cisza! – ryknął Mędrzec. - Czyż nie widzicie, do czego doszło przez wasze pragnienia?! Wasze życie wieczne okupione zostało śmiercią wielu niewinnych ludzi! Głupcy...Czy naprawdę nie wiecie, dlaczego nie chciałem, aby zmieniano prawa natury? Życia i śmierci. Spójrzcie, co się stało. Ludzie ucichli, chociaż nie wszystko było dla nich jasne. - Dlaczego pojawił się duch Wacława? Czy umarł, gdy uciekł?- spytał ktoś. - Wacława zamordował własny brat. Tur! Moim błędem było zaufanie Turowi. Teraz wiem, że to była zła decyzja. Tur rozglądnął się niepewnie. Zaczął się bać. - Teraz jedyną rzecz, która pozostała mi do zrobienia, to sprawienie, iż miejsce to pochłonie woda, aby kwiaty, z których pszczoły robią miód, zostały zniszczone, żeby nikt już nie poświęcał jednego życia za inne. Dar życia powinien być traktowany z szacunkiem, a kiedy zaciera się granica pomiędzy życiem a śmiercią, to nic nie ma znaczenia. Niech ta łąka, niech wiedza o tym, co tu się działo, przepadnie na wieki! Na te słowa Mędrca, woda z rzeki zaczęła wrzeć i wylewać się litrami na łąkę. Zalano większą część wioski wraz z ludźmi, którzy winni byli śmierci drugiego człowieka. Woda zniszczyła wszystko... Dziś owe jezioro nazywa się Jeziorem Turawskim. Kto wie, może nasionko kwiatu życia wciąż spoczywa gdzieś na dnie. Ale czy ktoś odważyłby się po nie sięgnąć? Bibliografia: Notatki na temat historii wsi Szczedrzyk anonimowego autora Reportaż „Radia Opole” na temat 1600-lecia Szczedrzyka