Mapy i odbiorniki GPS Rozpalanie ognia Rośliny

Transkrypt

Mapy i odbiorniki GPS Rozpalanie ognia Rośliny
Numer 1/Grudzień 2012
Kniejołaz
Rocznik o Puszczy Bukowej
Turystyka - Przyroda - Historia
Artykuły:
Z czym do lasu?
Mapy i odbiorniki GPS
Przeżyć w lesie
Rozpalanie ognia
Las to nie tylko drzewa
Rośliny terenów
podmokłych
Opisy wycieczek:
Ze wschodu na zachód
Rowerem przez las
Wycieczka do Kołbacza
Wyprawy Prim8
Zimowa wyprawa
Osobowości
Antoni
Adamczak str. 6
Wokoło Puszczy
Słowiańska
str. 16
wiara
Rowerem przez las
Rower górski
technika jazdy str. 52
LAS TO NIE
TYLKO DRZEWA
Wstęp
Spis treści
Witam Was gorąco, pomimo mało letniej temperatury za
oknem. Nastała jesień, przyroda zapada powoli w zimowy
sen, a ja zachęcam do lektury Kniejołaza, na łamach którego
podsumowujemy kończący się rok i wydarzenia w Puszczy
Bukowej.
W numerze znajdziecie teksty związane z Knieją np. opisy
wycieczek i ciekawych miejsc, których historię warto
poznać. Poza tym piszemy o sprawach luźno związanych
z podszczecińskim lasem, ale ciekawych, a czasem
przydatnych dla każdego turysty jak rozpalanie ognia czy
nawigowanie przy pomocy GPS. Dużą gratką jest wywiad
z Antonim Adamczakiem z cyklu Osobowości Puszczy.
Poza wspomnieniami sprzed 50 lat pokazujemy archiwalne
zdjęcia Pana Antoniego. Wiele z pokazanych na nich obiektów
niestety już nie istnieje lub zostały zmienione nie do poznania.
W 2012 roku miało miejsce kilka ciekawych wydarzeń
z punktu widzenia przyrodników i historyków. Jednym była
wizja lokalna przedstawicieli Regionalnej Dyrekcji Ochrony
Środowiska, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych
i Klubu Kniejołaza w Puszczy Bukowej. Drugim ważnym
wydarzeniem była decyzja Rady Ochrony Zabytków o wpisaniu obiektów małej architektury na listę zabytków. Chodzi
tu głównie o kamienne mostki, drogi oraz mniejsze obiekty,
jak kamienie graniczne i pomniki. Decyzja ta była ważna, gdyż
te elementy krajobrazu Puszczy Bukowej szybko znikają i jeśli
nie zostaną poddane ochronie i opiece mogą zniknąć
bezpowrotnie. Z miejsca ruszyła także sprawa zniszczenia
siedliska przyrodniczego w dolinie Chojnówki. Po kilku latach
od zgłoszenia sprawy - czas najwyższy.
Życzę wszystkim ciekawej lektury i do zobaczenia na szlaku w
Bukowej Kniei.
4
Kronika
Co wydarzyło się w 2012 roku?
6
Osobowości Puszczy
Antoni Adamczak
12 Wycieczki po Puszczy
Ze wschodu na zachód
14 Puszczańskie wsie
Binowo
16 Wokoło Puszczy
Rodzima słowiańska wiara
22 Puszcza w obiektywie
Jezioro Glinna
24 Las to nie tylko drzewa
Rośliny terenów
podmokłych
26 Z czym do lasu?
Odbiorniki GPS
34 Przeżyć w lesie
Rozpalanie ognia
46 Leśne paragrafy
Zakaz wjazdu do lasu
Redakcja
Redaktor naczelny, grafika i skład:
Krzysztof Matysiak
[email protected]
Rowerem przez las
50 Wycieczka do Kołbacza
52 Rower górski - technika jazdy
Redakcja:
Robert Biegas
Anna Bielecka
Andrzej Ceranowski
Paweł Herbut
Dorota Markiewicz
Mirosław Wacewicz
Edward Zadorski
Interwencja
54 Dolina Chojnówki
58 List otwarty i wizja lokalna
Ilustracje:
Roman Kurzawa
Marcin Przydatek
Okładka:
Rezerwat przyrody
„Źródliskowa Buczyna”.
Fot. Krzysztof Matysiak
62 Legendy
Święta góra
64 Wyprawy Prim8
Zimowa wyprawa
www.bukowa.szczecin.pl
3
Kronika
STYCZEŃ
15.01 - Wycieczka KK - Inwentaryzacja kamieni
granicznych (morowców).
Podczas wycieczki zmierzyliśmy, sfotografowaliśmy
i nanieśliśmy na mapy wszystkie znane nam kamienie
graniczne. Materiał ten pomocny był później przy
zgłoszeniu kradzieży jednego z nich oraz przy prośbie
o wpis na listę zabytków.
29.01 - Wycieczka KK - Sułtańska Woda.
Zimowa wyprawa miała na celu weryfikację informacji
z Leksykonu Lipniackiego w terenie. Trasa wiodła przez
drogą Dobropolską, Spaloną Górę, Dolinę Sułtańskiej
Wody w okolice Zamecznej Góry.
LUTY
4.02 - Wycieczka KK - okolice Wzgórza Akademickiego.
Wyprawa przy 20 stopniowym mrozie w poszukiwaniu
tajemniczych sztolni pod Akademickim oraz wspinaczka
pod szczecińską „Orlą Perć”, czyli 50 metrową skarpę
wyrobiska dawnej kopalni kredy.
11.02 - VIII Zimowy Rajd Kniejołaza.
Tematem przewodnim rajdu były duchy i demony. Liczne
legendy powtarzane od wieków przez okoliczną ludność
były inspiracją do wywołania ducha, który poprowadził
uczestników przez ciemy las. Na szczęście przygotowane
były pochodnie rozświetlające mrok.
26.02 - Kradzież kamienia granicznego (morowca).
Kamień zabrano z okolic strzelnicy wojskowej. Sprawa
została zgłoszona do prokuratury oraz odbyła się wizja
lokalna z przedstawicielami Straży Leśnej i Nadleśnictwa
Gryfino.
4
Kronika I Co wydarzyło się w 2012 roku?
MARZEC
4.03 - Wycieczka KK - Królewskie Źródła.
Trasa wiodła z Płoni, gdzie udało się nam zwiedzić
zabytkowy kościółek, Doliną Leszczyńca, Szczucin
do Zbójnego Traktu. Powrót doliną strumienia Bukowa
Woda, przez uroczysko Królewskie Źródła w pobliżu
którego odkryliśmy znaczne skupisko głazów.
Największy z nich otrzymał nazwę Królewski Głaz,
a skupisko mniejszych nazwane zostało Książęcymi.
11.03 - Wycieczka KK - Ukryty Głaz.
Wycieczka w dolinę Utraty w poszukiwaniu Ukrytego
Głazu, zatopionego częściowo w wodach strumienia.
Po drodze natknęliśmy się na duży głaz nazwany Jelenim
z powodu stada jeleni przechodzących obok.
24.03 - Wycieczka KK - Dąb Dziadek.
Wyprawa na teren Wilekiego Moczaru gdzie stoi piękny,
pomnikowy dąb Dziadek, duma Nadleśnictwa Gryfino.
30.03 - ujawnienie i zgłoszenie sprawy zaorania
siedlisk przyrodniczych na terenie proponowanego
rezerwatu "Węglino”. Brak reakcji RDOŚ na zgłoszenie
było tematem listu otwartego do powyższego urzędu.
KWIECIEŃ
14.04 - Wycieczka KK - Lwia Paszcza .
Przyjęcie sprawozdania finansowego za 2011 rok.
28.04 - Pierwsza rocznica spotkania Miłośników
Puszczy Bukowej, czyli powstania Klubu Kniejołaza.
29.04 - IX Wiosenny Rajd Kniejołaza.
Tematem przewodnim Rajdu była woda. Trasa wiodła
dolinami Rudzianki, Małej i Dużej Niedźwiedzianki,
Słupiennicy, Leniwki i Chojnówki. Uczestnicy przeszli 16
km i poznali największe strumienie Puszczy Bukowej.
Kronika
30.04 - Odnalezienie w Kołowie pomnika poległych
podczas I WŚ sportowców. Sprawa zgłoszona na policję.
30.04 - Noc Walpurgii.
Nocne wyjście do lasu podczas którego sprawdziliśmy
czy na Górze Słup odbywa się spotkanie czarownic.
MAJ
1.05 - Leksykon Puszczy Bukowej wydany drukiem
oraz zaktualizowany w wersji internetowej.
3.05 - Wycieczka rowerowa do Kołbacza.
W majowy weekend KK przygotował coś dla
rowerzystów. Trasa wiodła z os. Bukowego, przez
Kołowo, Dobropole do Kołbacza, gdzie zwiedziliśmy
kościół i grodzisko. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy
się w ogrodzie dendrologicznym w Glinnej na odpoczynek przy ognisku.
LIPIEC
1.07 - Spacerowa Niedziela - Stara Kopalnia.
2.07 - Na Bukowcu stanął pomnik ku pamięci ofiar
katastrofy lotniczej z 1935 roku.
8.07 - Spacerowa Niedziela - Za Autostradą.
15.07 - Spacerowa Niedziela - Polany widokowe.
22.07 - X Letni Rajd Kniejołaza.
Tematem Rajdu był „Człowiek i natura”, a uczestnicy
mogli dowiedzieć się jak na przestrzeni wieków zmieniało
sie podejście ludzi do zasobów naturalnych oraz jakie
zagrożenia czekają las w przyszłości.
26.07 - Wykonanie fotografii lotniczej Puszczy.
29.07 - Spacerowa Niedziela - Dawne granice.
30.07 - Przekazanie do RDOŚ listu otwartego wraz z 879
podpisami. Dzięki akcji urzędnicy wyznaczyli termin wizji
lokalnej.
5.05 - Zgłoszenie obiektów zabytkowych w Puszczy
do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z prośbą
o wpis do rejestru
6.05 - Spacerowa Niedziela - Wokół Równi.
9.05 - W wyniku nacisków Klubu Kniejołaza sprawa
zasypania doliny strumienia Chojnówka rusza z
miejsca. Urząd Miasta wreszcie podejmuje konkretne
działania.
13.05 - Spacerowa Niedziela - Przez Zielawę.
19.05 - Wycieczka KK - Lwia Paszcza.
Przyjęcie nowego członka - Nortusa.
20.05 - Spacerowa Niedziela - Przeskok.
25.05 - Audycja „Migawka” na antenie Radio Szczecin
w całości poświęcona fotografowaniu Puszczy Bukowej.
27.05 - Spacerowa Niedziela - Gęsia Szyja.
CZERWIEC
3.06 - Stoisko Klubu Kniejołaza na Pikniku pod
Platanami, rozpoczęcie zbierania podpisów pod listem
otwartym do RDOŚ.
3.06 - Spacerowa Niedziela - Góry i Doliny.
10.06 - Spacerowa Niedziela - Królewska Ścieżka.
17.06 - Spacerowa Niedziela - Wokół Lisiej Góry.
19.06 - Audycja „Szczecin we Wtorek” na antenie Radia
Szczecin w całości poświęcona Puszczy Bukowej.
23.06 - Bieg na Orientację w ramach Rajdu Promocji
Zdrowia.
24.06 - Spacerowa Niedziela - Dzieje Klęskowa.
SIERPIEŃ
5.08 - Spacerowa Niedziela - Psie Pole.
12.08 - Spacerowa Niedziela - Morowce.
18.08 - Wycieczka KK - Płonia, Jez. Glinna, Podjuchy.
Trasa wiodła z Płoni do Podjuch przez Puszczę Bukową.
Łącznie przeszliśmy 34,5 km, a największą atrakcją
i próbą sił okazał się nocleg nad brzegiem jeziora Glinna.
19.08 - Spacerowa Niedziela - Uroczysko Mosty.
26.08 - Spacerowa Niedziela - Do Szwedzkiego Głazu.
WRZESIEŃ
2.09 - Spacerowa Niedziela - Góry i Doliny.
8.09 - Wycieczka KK - Bukowe, Piaseczna Góra, Czarne
Wyprawa przez środkową partię Wzgórz Bukowych
i nad brzegami jezior Piasecznik Mały, Wężówka, Czarne,
z noclegiem pod gwiazdami.
9.09 - Spacerowa Niedziela - Legendy Puszczy.
16.09 - Spacerowa Niedziela - Katastrofa JU-52.
23.09 - Spacerowa Niedziela.
30.09 - Spacerowa Niedziela.
PAŹDZIERNIK
28.10 - XI Jesienny Rajd Kniejołaza.
29.10 - spotkanie KK z Nadleśnictwem Gryfino
w sprawie zagospodarowania turystycznego Puszczy,
kamieni z drogowskazami, wiat i miejsc do odpoczynku
oraz porządków w lesie.
5
Duchem nadal
jestem młody.
Rozmawiali:
Anna Bielecka
i Krzysztof Matysiak
Antoni Adamczak
Umówić się z Panem Antonim nie było łatwo, bo pomimo że jest na emeryturze, ciągle
jest czymś zajęty. Niejedna młoda osoba mogłaby pozazdrościć tej energii i entuzjazmu.
W końcu jednak spotkaliśmy się na Uroczysku Mosty by w cieniu drzewa usiąść
i porozmawiać o czasach, w których Knieja Bukowa była odkrywana przez pionierów
turystyki zachodniopomorskiej. To między innymi dzięki Panu Antoniemu możemy
przemierzać las wzdłuż wyznaczonych szlaków. Jemu także zawdzięczamy nazwy
terenowe, według których łatwiej orientować się w terenie. Przeczytajmy zatem
o czasach, kiedy do Puszczy zapuszczali się tylko najodważniejsi.
6
Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak
Urodził się Pan pod Poznaniem, spędził tam młodość.
A jak to się stało, że znalazł się Pan w Szczecinie?
Urodziłem się w Skórzewie koło Poznania (obecnie część
miasta), a w Napachaniu, podpoznańskiej wsi przeżyłem
dzieciństwo wojenne i lata szkoły podstawowej. Mając 18
lat ukończyłem Państwowe Liceum Pedagogiczne nr 1
w Poznaniu. Absolwenci naszego liceum otrzymywali
nakazy pracy na okres trzech lat; kierowano nas do
woj. szczecińskiego i zielonogórskiego. Dostałem nakaz
pracy, „walizeczkę” (błogosławieństwo od rodziców)
i nocnym pociągiem z Rokietnicy do Szczecina przyjechałem w dniu 15 sierpnia 1954 r. Nie był to mój wybór,
a przeznaczenie. W dzisiejszych czasach niektórzy
chcieliby mieć takie przeznaczenie, żeby była praca.
Jeśli chodzi o młodość, to pomimo sędziwego już wieku,
duchem nadal jestem młody.
Antoni Adamczak - Urodzony w Skórzewie koło Poznania
w 1936 roku. Emerytowany nauczyciel, działacz PTTK,
przewodnik, instruktor krajoznawstwa. Przodownik
Turystyki Pieszej (znakarz szlaków turystycznych),
Pr zodownik Tur ystyki Kolarskiej, Instr uktor
Przewodnictwa i Krajoznawstwa Polski, Społeczny
Opiekun Zabytków, Strażnik Ochrony Przyrody. Inicjator
umieszczenia na terenie miasta 12 tablic pamiątkowych,
m.in. Prawd Polaków i Głazu Rodła, współfundator tablicy
upamiętniającej gen. Chłapowskiego, fundator tablicy
pamiątkowej ku czci rektora UJ – Antoniego z Napachania
(1494–61), inwentaryzacja 350. tablic pamiątkowych
Szczecina i opracowanie ich katalogu, twórca wielu nazw
miejscowych, pomysłodawca powrotu do Szczecina
z Warszawy pomnika Colleoniego i Mojżesza.
Autor przewodnika „Znakowane szlaki turystyczne woj.
szczecińskiego”, „Puszcza Wkrzańska i Wzniesienia
Szczecińskie”, „Przewodnik po woj. zachodniopomorskim”. Autor map turystycznych: Okolice
Szczecina, Puszcza Bukowa. Współautor „Przewodnik po
Szczecinie”, „Szczecin i okolice”, „ Leksykon Puszczy
Wkrzańskiej”, Encyklopedia Szczecina - Suplement 1 - 3.,
Pomniki akcenty rzeźbiarskie, tablice pamiątkowe
Szczecina, mapa Puszcza Wkrzańska.
Hobby: fotografika, bibliofilstwo, prelekcje, turystyka
zagraniczna i krajowa (piesza i rowerowa).
Antoni Adamczak (wychowawca) ze swoją klasą, z którą
wędrował po Kniei Bukowej - rok 1955.
Przyjechał Pan do Szczecina i od razu zaczął pracę
w szkole?
Nakaz pracy dostałem do szkoły TPD nr 7 przy
ul. Królowej Jadwigi. W liceum, przed maturą,
przedstawiciel szczecińskiego Kuratorium Oświaty
obiecywał przyszłym nauczycielom czekające na nas
wille, a okazało się, że zamieszkałem na poddaszu S.P.
nr 1 na rogu al. Piastów i ul. Jagiellońskiej. W dawnej sali
lekcyjnej podczas wakacji, było szkolne schronisko
wycieczkowe. Umieszczono tam kilku młodych
nauczycieli po maturze. Warunki mieszkaniowe były
gorsze niż w poznańskim licealnym internacie, a mi
to nie za bardzo odpowiadało. Mnie, młodego 18-latka
skierowali do prowadzenia drużyny harcerzy, a była
wtenczas organizacja harcerska na wzór pionierstwa
radzieckiego. Nie było możliwości organizacji wycieczek,
do tego liczne rocznice np. rewolucji październikowej.
Nie podobało mi się to i pracowałem tam tylko przez
3 miesiące. Z powodów zdrowotnych jak i warunków
w szkole (lekcje WF na korytarzu lub na podwórzu, brak
boiska, o sali gimnastycznej nawet nie można było
marzyć), pozwoliłem sobie opuścić pracę w TPD nr 7
(złamałem socjalistyczną dyscyplinę pracy i przez tydzień
leczyłem się u rodziców w Napachaniu). Po powrocie do
Szczecina kierowniczka szkoły stwierdziła „Pan u mnie
nie pracuje” i odesłała mnie do inspektora oświaty który
stwierdził ,że musi mnie ukarać. „Zesłano mnie” na peryferie Szczecina, do SP nr 24 w Kluczu na ul. Rymarską 48.
Bardzo mnie to ucieszyło. Zostałem dokwaterowany do
kolegi - kierownika szkoły. Mieszkaliśmy w wilii obok
szkoły, dostałem pokój z używalnością kuchni. Praca była
na miejscu, a przy okazji było blisko do pięknej Puszczy
Bukowej. W Kluczu prowadziłem WF, nauczałem też
geografii i historii. Również musiałem zostać
przodownikiem OH (dostałem pod opiekę drużynę
harcerską), ale nastawiłem się na działalność
turystyczno-krajoznawczą. Z drużyną zaczęliśmy
chodzić po szlakach, które wtedy wyznaczył Stanisław
Groński. Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne przyjęło imię Stanisława Grońskiego.
Na Głazie Grońskiego przy marmurowej tablicy - rok 1965.
7
Kiedy pierwszy raz wyruszył
Pan w Knieję Bukową?
Pionier na ul. Wojska Polskiego),
wtenczas wstąpiłem do tego
Towarzystwa. Miałem możność
poznania Stanisława Grońskiego,
To był rok 1955, bo w połowie
„Mojżesza” w 1955 roku. Mam takie
grudnia 1954 r. zamieszkałem
wspomnienie z wycieczki, kiedy na
w Kluczu. Od 1955 roku z przerwą
Drodze Dolinnej nad Rudzianką
na „kamasze” czyli służbę
autobus „ogórek” zakopał się w błocie,
w marynarce wojennej, w której
koła obsunęły się na wąskim bruku.
szczęśliwie byłem niecałe 2 lata,
Młodzi nauczyciele razem
a nie 3 jak to zwykle bywało. Trafiłem
z Mojżeszem wypchnęli autobus
do Ośrodka Szkolenia Specjalistów
z gliniastego podłoża i tak
Morskich w Ustce gdzie byłem
dojechaliśmy przez Binowo do
radiotelegrafistą czyli tzw. „druciŻelisławca. Tam, pod pomnikowym
kiem”. Potem wysłano mnie do
Dębem pod Gryfem, zostało zrobione
Gąsek koło Kołobrzegu. Tam byłem
grupowe zdjęcie, które jest w książce
niecały rok. W roku 1958 z powodu
pt. Szczecin - miasto parków i zieleni,
braku nauczycieli w kraju, osoby ze
autorstwa Czesława Piskorskiego
świadectwem maturalnym ukońi Stefana Kownasa (PWN 1958 r.).
czenia liceum pedagogicznego,
Organizatorem tej wycieczki był
zwalniano ze służby i trafiłem
Czesław Piskorski - mój nauczyciel
z powrotem do Klucza.
przewodnictwa i krajoznawstwa,
z którym odbyłem wiele wypraw
Czy Puszczę Bukową poznawał Pan Z uczniami SP-24 (SKKT) na wieży
turystycznych
(w 1970 r. przez dwa
na własną rękę czy dzięki komuś?
triangulacyjnej na Bukowcu - rok 1959.
tygodnie wędrowaliśmy rowerami
po Ziemi Lubuskiej, był to obóz wakacyjny moich uczniów
Z zasadzie sam poznawałem Puszczę, bo była blisko.
z SP nr 56). Dr Czesław Piskorski, geograf o zainteresoLudzie w Kluczu opowiadali o wojennym obozie pracy,
waniach historycznych, napisał kilkadziesiąt przewodnibarakach w lesie w pobliżu strzelnicy wojskowej i to
ków o Szczecinie i Pomorzu Zachodnim. Bolesław Czwójwzbudzało ciekawość. Na Czajczej Przełęczy stał
dziński, pierwszy szczeciński przewodnik i prezes PTK
drogowskaz metalowy na Żydowce, więc można było
w Szczecinie, miłośnik historii (wprowadził mnie do P.T.
trafić „na azymut”. Węzeł znakowanych szlaków
Historycznego), kreślił mapy historyczne i turystyczne
turystycznych zaczynał się wtedy przy stacyjce PKP
m.in. Kniei Bukowej. Współpracowałem z Wincentym
Zdroje (ul. Letniskowa), przy jeziorze Szmaragdowym
Zającem, który razem ze Stanisławem Grońskim założył
i w Klęskowie. Początek niektórych szlaków był również
w Szczecinie Klub Wysokogórski. Niestety Groński zginął
na wiadukcie podszczecińskiej autostrady, po której się
w Alpach w 1957 roku, kiedy ja byłem w wojsku.
wówczas spacerowało. Stanisław Groński w swojej
Z inicjatywy Wincentego Zająca, Bolkowy Kamień
książeczce „Knieja Bukowa” z 1953 roku zamieścił opisy
nazwano Głazem Grońskiego i umieszczono na nim
i schematy szlaków, które już były przez niego
marmurową tablicę pamiątkową (obecnie jest odlew
wyznakowane i to też pomagało w wędrówkach
żeliwny). Od Witka otrzymałem niemiecką mapę Kniei
z harcerzami i uczniami mojej klasy. Z innych publikacji,
Bukowej z 1936 roku, która była bardzo przydatna
które pozwalały zdobywać wiedzę krajoznawczą to:
w poznawaniu Puszczy i wytyczaniu w niej szlaków
Czesława Piskorskiego „Wycieczki i wczasy jednoznakowanych oraz w późniejszych pracach nad nazwami
dniowe Szczecina” (1951 r.) i Wiesława Romanowskiego
topograficznymi.
„Szczecin informator i plan miasta” (1956 r.).
Młodemu nauczycielowi w szkole dawano tzw. „michałki”
czyli przedmioty typu W-F, plastyka, ZPT. A jak W-F
to była okazja na szkolenie. Tak się złożyło, że ferie
zimowe w roku 1955/56 spędziłem w Wiśle-Głębce,
na obozie narciarskim zorganizowanym przez M.O. i W.,
gdzie zrobiłem uprawnienia instruktora. Podczas zimy
stulecia (styczeń 1956) Puszczę poznawałem na
poniemieckich, jesionowych nartach, które dostałem
od znajomego kolegi za ćwiartkę „czystej”.
Poznał Pan szczecińskich pionierów turystyki?
Tak, gdyż ze szczecińskim PTTK „nawiązałem romans”
od wypożyczenia nart na obóz zimowy do Wisły
(wypożyczalnia sprzętu turystycznego była koło kina
8
Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak
Lisi Potok, węzeł szlaków znakowanych - rok 2001.
Kiedy zajął się Pan na poważnie turystyką?
W 1955 roku wstąpiłem do PTTK, a w 1959-60 odbył
się kurs dla nauczycieli na przewodnika PTTK i tak zaczęła
się przygoda z krajoznawstwem. Od 1960 roku jestem
pr zewodnikiem tur ystycznym po Szczecinie
i województwie oraz pilotem wycieczek. W 1968 r.
zostałem wiceprzewodniczącym Okręgowej Komisji
Pieszej Turystyki i szefem podkomisji znakowania
szlaków. W 1978 r. z Wojciechem Lipniackim opracowaliśmy Kanon znakowanych szlaków w Puszczy Bukowej.
Miał on wpłynąć na stabilność sieci szlaków. Mojego
autorstwa „Szlaki turystyczne województwa szczecińskiego” (wyd. Centralny Ośrodek Informacji Turystycznej, 1994) podaje, że na terenie Puszczy Bukowej
i Równinny Wełtyńskiej mamy 21 szlaków o łącznej
długości 314 km. Szlaki prowadzą z Prawobrzeża
Szczecina przez Knieję do Morzyczyna, Wełtynia,
Chwastnicy i Gryfina. Zamieszczony w przewodniku
schemat szlaków, jest do tej pory przez niektórych
powielany bez żadnej aktualizacji. Pierwszy szlak,
który wyznakowałem, to był rok 1968, to szlak
Ar tyleryjski. Prowadził przez Uroczysko Mosty,
które w latach 70 i 80-tych zostało ogrodzone przez
jednostkę saperów, powiększając tereny strzelnicy
i poligonu. Do początku lat 90-tych nie było większych
trudności z odnawianiem szlaków (prace renowacyjne
wykonywali znakarze, a merytoryczny nadzór sprawowała Komisja Piesza ZG PTTK). Puszcza była oznakowana,
otablicowana i nawet podczas stanu wojennego,
udało nam się umieścić drogowskazy w lesie, pomimo
wojska patrolującego teren. Po roku 1992, kiedy
rozwiązano zarząd wojewódzki PTTK, a Komisja Piesza
miała mniejszy wpływ na pracę nowych znakarzy,
zaczęła się radosna twórczość na życzenie gospodarzy
gmin. Niektóre szlaki zostały pozostawione same sobie
bez nadzoru, a niektóre „szlag trafił”.
Puszcza BUKOWA - sieć szlaków znakowanych w 1969 r.
Jakie różnice dostrzega Pan między Puszczą z lat 50
tych a obecną?
Gospodarka leśna w latach 50-tych nie była aż tak
intensywna, a dla przeciętnego turysty prawie nieznana,
trudno dostępna (zła komunikacja, niebezpieczne
pamiątki wojenne). Czesław Piskorski proponował, aby
Knieja otrzymała status parku narodowego. W latach 70tych pracownicy Regionalnej Dyrekcji Lasów
Państwowych (Jerzy Jackowski i Stanisław Kmiecik)
oraz leśnicy: Jagła, Kaczmarek i Mazurkiewicz,
konsultując z działaczami OKTP-PTTK realizowali
zagospodarowanie turystyczne Kniei. Wyznaczono
wówczas miejsca postojowe z paleniskami,
wybudowano wiaty, zagospodarowano uroczysko Lwia
Paszcza. Współpracowano również przy wytyczaniu
i oznakowaniu szlaków pieszych. Nie było wtenczas,
dzisiaj tak modnych szlaków rowerowych, dla kolarzyturystów wystarczały szlaki wytyczone przez PTTK.
Po zakończeniu prac przy wywozie drewna, tam gdzie
biegł szlak, od razu równiarką droga była naprawiana.
Teraz się to trochę zmieniło.
Polana Patelnia koło Jeziora Szmaragdowego - turyści
SKKT - SP 56, na mecie „Rajdu Jesień '64” - rok 1964.
Jak wyglądał ruch turystyczny od lat 60-tych?
W rejonie Jeziora Szmaragdowego, gdzie jest Wzgórze
Armatnie, na którym jeszcze w 1956 roku były resztki
lawety armatniej, na wiadukcie autostrady A6 zaczynały
się niektóre szlaki prowadzące w głąb Puszczy.
Autostrada była otwarta dla ruchu dopiero od 1971 roku,
kiedy otwarte zostało przejście graniczne w Kołbaskowie
i dopiero wtedy szlaki zostawały z niej wycofywane.
Jeszcze w 1968 roku wyznakowaliśmy szlak
wolnościowy (im. gen. Pawła Batowa), który prowadził
z Puszczy Bukowej przez Klucz do Siadła Dolnego i do
Ustowa, a spacerowało się i jeździło rowerem nieczynną
autostradą.
Od 15 września 1965 roku rozpoczęły się „Leśne
Niedziele” organizowane przez Szkolny Ośrodek Sportu
i Turystyki (ul. Tkacka - WKKFiT). Były to imprezy
organizowane dla uczniów wędrujących pod opieką
nauczycieli. Dwa razy w miesiącu odbywały się wyprawy
do trzech podszczecińskich puszcz (Wkrzańska, Goleniowska, Bukowa), ale najczęściej wyruszaliśmy do
Puszczy Bukowej. A że map nie było, nauczyciele nie znali
Puszczy, to ja i kolega Oleg Wacławik, jako przewodnicy,
prowadziliśmy tymi szlakami, które istniały. Podczas
jednej z listopadowych „Leśnych Niedziel”, podczas mgły
szliśmy na azymut kiedy zauważyłem wiadukty.
Myślałem, że już jesteśmy przy autostradzie a okazało
się, że do niej był jeszcze kawałek drogi, a my byliśmy
9
na Uroczysku Mosty. Od 1981 roku wędrówki odbywają
się w soboty pod nazwą „Leśna Sobota”. Na początku
2012 r. odbyła się 850-ta, organizowana obecnie przez
szczeciński Pałac Młodzieży.
Jak Pan porównuje kondycję turystyki pieszej w latach
70-tych i 80-tych do obecnej?
Wtedy turystyka była organizowana w większości przez
szkoły i PTTK, na trasę prowadzili przodownicy T.P.;
propagowali zdobywanie odznak turystyki kwalifikowanej
– OTP. Teraz jest większy dostęp do map, przewodników,
GPS. W latach 50-tych i 60-tych, kiedy wytyczaliśmy
szlaki, dysponowaliśmy mapami w skali 1 cm - 5 km.
Obecnie preferowana jest turystyka indywidualna,
w małych grupach towarzyskich, rodzinna, czy też przez
powstałe nowe kluby turystyczne, jak Klub Kniejołaza.
Głaz Kołyska - Leśna Niedziela€- turyści z Pałacu
Młodzieży wraz z opiekunem A.A. - rok 1979.
Skąd wzięły się polskie nazwy miejsc w Kniei?
W 1952 roku Czesław Piskorski na dwóch posiedzeniach
szczecińskiego oddziału PTG zaproponował ok. 90 nazw
fizjograficznych w referacie pt. „Nazewnictwo Kniei
Bukowej i okolicy”. Największe zasługi w kompleksowym
opracowaniu nazw terenowych Puszczy Bukowej ma
Wojciech Lipniacki, którego poznałem w 1972 roku.
W następnym roku Pan Wojciech opuścił Warszawę
i zamieszkał w Szczecinie na ul. Wyspiańskiego.
Jako instruktorzy krajoznawstwa PTTK zaczęliśmy
współpracę. Wędrowaliśmy po Kniei (dla pana Wojciecha
stałem się „Kniejobukowym Sabałą”), poznając nowe
obiekty. Spotykaliśmy się w naszych mieszkaniach,
pracując z mapą autorstwa Meyera z 1936 roku,
uzgadnialiśmy nazwy terenowe i wprowadzaliśmy nowe.
Jednak nie wszystkie nazwy można było przełożyć
z języka niemieckiego na polski. Większość wywodziła
się z nazw słowiańskich i część z nich odniemczyliśmy.
Natomiast nazwy, które były związane np. z hitlerowcami,
wymyślaliśmy nowe, żeby nie gloryfikować narodowego
socjalizmu, a te które były neutralne historycznie
przyjmowaliśmy. Nazwy były przydatne dla lepszej
orientacji, żeby łatwiej było się poruszać. Szukaliśmy
z kolegami w literaturze przewodnickiej nazw
istniejących, żeby nie tworzyć nowych, a i tak niektóre
10
Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak
obiekty mają teraz po dwie nazwy (np. Polana Słoneczna
w 1964 r. została nazwana Patelnią). Przy węzłach
szlaków bezimienne głazy i drzewa pomnikowe otrzymały
nazwy, np.: Głaz Błażej, Antoni, Dąb Frater, Dęby
Wartownicy, Lipa Walpurga, Cis Warcisława. Chcieliśmy
też upamiętnić niektórych ludzi, nazwać to co nienazwane
i oswoić ziemię po polsku. Wojciech Lipniacki, w roczniku
PTTK Ziemia (1977, s.133-150), opublikował pionierski
artykuł pod tytułem „Nazwy terenowe Kniei Bukowej”. Po
opublikowaniu tego artykułu opracował „Leksykon
Puszczy Bukowej”. W podzięce za współpracę przekazał
mi kopię maszynopisu.
A nazwy szlaków turystycznych?
Szlaki turystyczne otrzymały nazwy dlatego, aby upamiętnić ludzi i najnowszą historię tej ziemi. Mapa Kniei
Bukowej kreślona przez Bolesława Czwójdzińskiego
i propagowanie okolicznych zabytków m.in. ruin
kościółka w Klęskowie, upoważniało mnie, aby
zaproponować imię tego szlaku zielonego zaczynający
się przy dębach Krzywoustego. Szlak Stanisława
Pawelskiego, przewodnika, zasłużonego dla turystyki
pieszej, twórcy KTP „Wiercipięty”. Pawelski - mgr
farmacji zamieszkał w Szczecinie w 1953 roku. W czasie
wojny działał również w konspiracji, pomagając
partyzantom Armii Krajowej. W 1945 r. został wywieziony
do Związku Radzieckiego, udało mu się tam objąć funkcję
zastępcy kierownika apteki. Z tego tytułu miał możliwość
odbycia wielu długich podróży służbowych (zwiedził
Moskwę, Kazań, był na Uralu), ale o tej działalności w
tamtych latach głośno się nie mówiło. Szlak Nadodrzański, to szlak tzw. wolnościowy. Tworzone były
w latach 60 i 70-tych i wyróżniały się znakami, gdzie
zasadniczy kolor nie był w środku, ale na zewnątrz. Szlak
im. II Dywizji Artylerii W.P. - jednostka ta wspierała
piechotę radziecką podczas walk na terenie Kniei
Bukowej, likwidując przyczółek Altdamm’ski (Dąbie Gryfino) 20 marca 1945 r.
Uroczysko Lwia Paszcza - miejsce biwakowe - rok 1971.
Szlak im. gen. Pawła Batowa biegnie przez tereny Kniei,
na których jego wojska stały od 20 marca do połowy
kwietnia, szykując się do ofensywy forsowania Odry
wzdłuż autostrady. Szlak Woja Żelisława, nazwany
jeszcze przez Czesława Piskorskiego, ze względu
na legendę związaną ze wsią Żelisławiec.
Szlak Grońskiego, niebieski, najdłuższy szlak prowadzący
przez Puszczę, nazwany po śmierci alpinisty, który
w latach 50-tych znakował w Kniei pierwsze szlaki. Szlak
czarny Dąbie - Brama Czwójdzińskiego „Vadam”- to
pierwsza nazwa Dąbia (1124 rok).
Czym poza turystyką się Pan zajmował?
Będąc młodym człowiekiem zafascynował mnie profesor
Józef Kostrzewski, archeolog, który prowadził wykopaliska w Biskupinie. W liceum mój profesor historii (Jan
Szczepański), opiekun kółka historycznego, organizował
wycieczki historyczno-archeologiczne. Jako licealiści
pomagaliśmy przy pracach wykopaliskowych na
stanowiskach w Biskupinie, Kopaninie koło Poznania
i w Nacławiu. Z liceum byłem na wycieczce w Warszawie
i w Tatrach. Pamiętam dobrze pierwszą szkolną
wycieczkę rowerową do Kórnika. Na rowerze „Bałtyk”
(ojciec kupił go na talon), z Napachania przez Poznań
i powrót do rodziców (80 km.).
Lubiłem też pracę z młodzieżą (oprócz liceum,
studiowałem geografię w szczecińskim Studium
Nauczycielskim i w Poznaniu na UAM - mgr geografii).
Geografii uczyłem m.in. w SP-24 i 56 oraz w LO III i IV.
Pracowałem w Urzędzie Celnym, Liceum Morskim
i Pałacu Młodzieży. Dzięki pracy w Liceum Morskim na
s/s K. Maciejewicz, statkami PŻM podczas wakacyjnych
rejsów z jungami, docierałem do portów afrykańskich.
Wcześniej, ucząc się o wojnach punickich, nie marzyłem
że będę w Kartaginie.
Wycieczka podczas Europejskich Dni Dziedzidctwa
przy głazie Serce Puszczy rok -2006.
W 1982 roku zainicjowałem - odbywający się do chwili
obecnej - Rajd Szlakiem Artylerzystów Polskich, który
odbywa się w połowie marca przebiega szlakami
Puszczy Bukowej. W Chlebowie, z mojej inicjatywy,
w 1981 roku postawiono obelisk z tablicą pamiątkową.
W 1989 r. w „Informacjach krajoznawczych” wydanych
przez RPK-PTTK, opisałem kilkadziesiąt głazów
narzutowych zalegających w Puszczy Bukowej. W 1996
r. zinwentaryzowałem głazy pomnikowe woj. szczecińskiego, w tym Kniei Bukowej.
Prelekcje, szkolenia krajoznawcze, pogadanki, czy
wydawnictwa ilustruję własnoręcznie wykonanymi
zdjęciami czy przezroczami krajoznawczymi, mającymi
w znacznej mierze charakter dokumentacyjny. Zgromadziłem kilkadziesiąt tysięcy zdjęć (pierwsze zdjęcia
aparatem 6x6 - Altisa wykonałem w 1955 r.). W 2000 r.
wyróżniony zostałem w konkursowym albumie
dziennika „Kurier Szczeciński” - „Szczecin w rodzinnych
albumach”.W 2009 r. zostałem wyróżniony godnością
Członka Honorowego PTTK.
Czym się Pan zajmuje obecnie?
Głaz Antoni nad Sarnią Drogą (obwód 8,3 m,
wysokość 1,2 m) - rok 1996.
Wyjeżdżałem na wakacyjne obozy wędrowne, rowerowe.
W 1968 roku, kiedy była inwazja na Czechosłowację,
jechaliśmy do Legnicy i minęła nas kolumna pojazdów
wojskowych. Myśleliśmy, że to jakieś ćwiczenia. Dopiero
po powrocie do Szczecina zobaczyłem w telewizji te
samochody i okazało się, że jechały do Czechosłowacji.
Rower, który mam w piwnicy był ze mną na placu Pigalle
w 1987 roku, gdzie przez RFN, kraje Beneluxu dotarliśmy
do Francji. Miesięczną wyprawę zorganizował Klub
Kolarski „88”, założony przez Stefana Kaczmarka. Klub,
którego byłem członkiem organizował wyprawy na Węgry, do Włoch, Czech i Austrii. Pedałowałem dolinami Alp.
Od ćwierć wieku jestem na zasłużonej nauczycielskiej
emeryturze, a osiemnaście lat temu zakończyłem
nauczanie geografii. Na emeryturze poświęciłem się
przewodnictwu turystycznemu, oprowadzam wycieczki
zawodowo i społecznie. Również jestem członkiem
komisji egzaminacyjnej przy Urzędzie Marszałkowskim.
Społecznie pracuje jako radny w Osiedlu Centrum (kilka
kadencji), w PTTK i PTG.
Obecnie zakończyłem korektę przygotowanego do druku
katalogu „350. tablic pamiątkowych w Szczecinie”.
Mam opracowane mapy szlaków turystycznych Puszczy
Wkrzańskiej i Bukowej. W 2007 r. komputerową wersję
tych map zakupił Urząd Miasta Szczecin i mam nadzieję
na wydanie drukiem zaktualizowanej wersji map (brak
w terenie korekty niektórych szlaków np. w Kluczu węzeł S-3).
11
Ze wschodu na zachód
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matysiak
Wiosną, podczas jednego ze spotkań Klubu Kniejołaza, ktoś rzucił pomysł żeby iść na
noc do lasu. Przyszło lato, noce stały się krótkie i ciepłe, zatem pomysł można było
wcielić w życie. Jako, że samo spanie w lesie nie jest arcyciekawe, dodaliśmy do tego
34 km marszu. Kiedy człowiek się zmęczy, lepiej śpi... podobno.
Odcinek z Płoni do Jezierzyc
Na miejsce zbiórki, na przystanek „Unikon” w Płoni
wszyscy dojechali autobusem. Jako, że trasa była typu
„z punktu A do punktu B”, nikt nie miał zamiaru zostawiać
auta na starcie, żeby po zakończonym marszu jeszcze
po nie wracać. Dochodziła godzina 11:00 i żeby nie stać
na słońcu, które mocno już grzało, szybko pomaszerowaliśmy do lasu. Plan był prosty - iść niebieskim szlakiem
z Płoni do Jezierzyc. I było by prosto gdyby nie fakt,
że brzeg Płoni okazał się tak malowniczy, że postanowiliśmy trzymać się rzeki, a nie szlaku. Początkowo teren
był łatwy, szło sie szybko, a jedyne przerwy były w celu
zrobienia zdjęć. Jednak z każdym kilometrem ilość
gęstych zarośli i błota zwiększała się skutecznie
spowalniając marsz. Bagna omijaliśmy na dwa sposoby.
Idąc naokoło albo prosto przez środek po powalonych
drzewach. Czasowo wyszło podobnie ale więcej emocji
wzbudzało chodzenie po pniach drzew. Bardzo przydatne
Długość trasy: 34,5 km
Czas przejścia: 24 h (z noclegiem)
Teren: leśne ścieżki, drogi utwardzone, bagna
12
w takiej sytuacji były kijki, pomagające utrzymać
równowagę na śliskiej powierzchni. Gdyby nie głośno
zachowujący się kajakarze płynący Płonią, można by się
poczuć jak w odległej dżungli. Wrażenie to jednak bardzo
szybko minęło kiedy tylko zbliżyliśmy się do Jezierzyc.
Domy, ogródki działkowe, wędkarze nad brzegiem rzeki
przypominały nam, że to jednak polski las.
Odcienk od Jezierzyc do Dobropola
Tak dotarliśmy do Jezierzyc, na ulicę Relaksową. Tu też
wróciliśmy na niebieski szlak i z nim dotarliśmy pod Lipę
Walpurgia, gdzie urządziliśmy chwilę przerwy. Dalej
ruszyliśmy szlakiem czarnym, kierując się na Wielecki
Staw. Po drodze nie mogliśmy odmówić sobie wizyty w
sklepie, celem zakupu lodów na patyku. Trzeba było
korzystać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie następna
okazja. Idąc czarnym szlakiem minęliśmy zabudowania
leśniczówki i niecały kilometr dalej przecięliśmy szosę
nr 3. Stąd było już blisko do Wieleckiego Stawu, zbiornika
wykorzystywanego do hodowli ryb. Szliśmy brzegiem
jeziora po usypanej grobli aż na południowy kraniec gdzie
należało zejść ze szlaku w kierunku południowym. Z mapą
w ręku dotarliśmy do drogi Trawiastej tuż przy granicy
rezerwatu Osetno. Jest to najnowszy rezerwat przyrody
utworzony w Puszczy Bukowej w 2008 roku. Na tablicy
Dobropole Gryfońskie - wieś sołecka we wschodniej części
Polany Dobropolskiej, na skrzyżowaniu Drogi Kołowskiej
(z Podjuch do Kołbacza) oraz Dobropolskiej (ze Śmierdnicy do
Starego Czarnowa). Założenie przestrzenne wsi: owalnica.
We wsi stoi kościół granitowy, neogotycki (1863 r.) oraz
kilkanaście budynków ryglowych i szachulcowych. Na
północnym skrzyżowaniu dróg słupek kamienny z wyrytym
monogramem i datą: FD 1892 (Försterei Dobberphul).
Wycieczki po Puszczy I Ze wschodu na zachód
informacyjnej można poczytać o war tościach
przyrodniczych rezerwatu i obejrzeć zdjęcia. Idąc wzdłuż
granicy rezerwatu (zielone kreski na drzewach)
doszliśmy do skrzyżowania z Drogą Kołowską (zielony
szlak). Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy nią na zachód
w kierunku Dobropola. Po drodze atrakcją były
przydrożne, owocowe drzewa. Wielbiciele śliwek i jabłek
byli w raju.
Ognisko pozawala ogrzać się po chłodnej nocy.
Jezioro Dereń
Odcinek z Dobropoloa nad jez. Glinna
W Dobropolu skorzystaliśmy ponownie z oferty sklepu
i zakupiliśmy lody na patyku i wodę na resztę marszu.
Jak się okazało był to ostatni otwarty sklep aż do
zakończenia wycieczki. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy
zielonym szlakiem do ogrodu dendrologicznego w
Glinnej. Pod wiatą można było rozpalić ognisko i zrobić
dłuższą przerwę, zjeść obiad i zebrać siły na
najtrudniejszy odcinek tego dnia. Po godzinie wszyscy
ochoczo ruszyli czarnym szlakiem, wzdłuż granicy
rezerwatu przyrody „Źródliskowa Buczyna”. Od razu dały
się we znaki powalone na ścieżkę drzewa, które trzeba
było albo obejść albo przeskoczyć. Z wyładowanym
plecakiem ani jedno ani drugie nie jest proste. Doszliśmy
jednak do Drogi Siennej, gdzie przeskoczyliśmy ze szlaku
czarnego na niebieski (ten sam, który zostawiliśmy w
Jezierzycach) i nim doszliśmy nad Jezioro Dereń. Ścieżka
prowadzi wzdłuż brzegu, więc można było podziwiać
ciche, urokliwe jezioro. Po chwili doszliśmy nad Jezioro
Leniwe, chyba jeszcze ładniejsze. Choć jeziora nazwa nie
motywowała do wysiłku musieliśmy przyśpieszyć,
bo zbliżał się wieczór, a rozbijanie namiotów po ciemku
nie jest proste. Również przejście niebieskiego szlaku
w okolicy jeziora Glinna nie nalezy do prostych. Wiosną
Ogród dendrologiczny w Glinnej - w roku 1823 ówczesny
właściciel folwarku Glinna założył szkółkę drzew i krzewów
rodzimych z myślą o obsadzaniu nimi okolicznych dróg.
Wkrótce jednak zaczęto w szkółce hodować okazy gatunków
egzotycznych. 1862 zainteresował się szkółką Carl Ludwig
Gené, nadleśniczy ze Śmierdnicy. Z jego inicjatywy zaczęto
stopniowo powiększać obszar szkółki. W 1878 roku szkółka
została uznana jako Królewski Ogród Dendrologiczny. Podjęto
intensywne nasadzenia i większość najstarszych i najwartościowszych okazów pochodzi właśnie z tego okresu. W 1986
roku powiększono teren ogrodu, założono staw z wysepką
i malowniczym, drewnianym mostkiem. Przy ogrodzie stoi
wiata z miejscem na ognisko oraz punkt informacji
przyrodniczo-leśnej.
ścieżka ginie w bagnie, a latem, kiedy woda opada, da się
jako tako przejść. Kto nie miał wprawy w przemierzaniu
bagien wyniósł nieco błota na butach. Dodatkowo
pojawiły się komary. Gonieni przez roje krwiopijców
doszliśmy do czarnego szlaku i dalej w kierunku ośrodka
wypoczynkowego na zachodnim brzegu Jeziora Glinna.
Udało się dotrzeć na miejsce, rozbić namioty i nazbierać
drewna na ognisko przed zachodem słońca. Kto miał siły
ten wskoczył do jeziora, kto był głodny skorzystał z
ogniska a, śmiertelnie zmęczeni poszli spać. Pierwszy
odcinek trasy miał 21 km długości i przejście go z ciężkim
plecakiem zapewne zmęczyłoby niejednego. Plan na
następny dzień był już mniej ambitny. Pobudka na wschód
słońca i 13 km do przejścia.
Uroczysko Mosty
Odcinek znad Jeziora Glinna do Podjuch
Po śniadaniu i zwinięciu obozu obraliśmy kierunek na
Binowo, do którego prowadzi brukowana droga. Szliśmy
z nadzieją, że zastaniemy otwarty sklep, jednak
dotarliśmy o conajmniej 2 godziny za wcześnie bo
w niedziele otwierany jest o 11. Tak więc nic nie wyszło
z uzupełnienia zapasów wody i porcji lodów na patyku.
W centrum wsi weszliśmy na szlak zielony w kierunku
północnym i zajadając się jabłkami z przydrożnych drzew
doszliśmy do Drogi Chlebowskiej. Kierując się na północ
doszliśmy do Uroczyska Mosty. Są to pozostałości
przedwojennego ośrodka szkolenia saperówniemieckich.
Uczyli się wysadzać różne konstrukcje - mosty, drogi,
tory kolejowe. Do dziś pozostały betonowe konstrukcje
3 mostów. Stąd już było blisko do Podjuch gdzie kończyła
się nasza wyprawa. Trasa nie była łatwa ale widoki
w trakcie marszu zrekompensowały trudy. Niektórzy
dowiedzieli się także, że warto zabrać śpiwór i namiot,
aby spać we względnie komfortowych warunkach.
13
Historia Binowa
Wykopaliska z epoki brązu wskazują, że Binowo
to bardzo stara wieś słowiańska. Należała w przeszłości do cystersów z Kołbacza. Nazwa dzierżawcza pochodzi od Bień (1234 Bienowo), skrótu
imienia Benedykt. W średniowieczu zasłynęło ze
względu na znajdujące się tu cudowne źródełko.
Lecznicze właściwości tego źródła znane były
nie tylko na Pomorzu. Wprowadzenie reformacji
oraz sekularyzacja klasztoru w Kołbaczu nie
zmniejszyła liczby przybywających tutaj ludzi.
W XVIII wieku, wykorzystując popularność tego
miejsca, planowano utworzenie w wiosce
uzdrowiska. Realizację tych planów porzucono,
gdyż przeprowadzone badania wody nie
potwierdziły jej leczniczych właściwości.
Do Binowa prowadzą szlaki turystyczne:
- z Klucza przez Bukowiec
z Gryfina przez Stare Brynki i Chlebowo
- z Podjuch (PKP) przez Żydowce, Klucz,
Chlebowo
- ze Zdrojów (Szmaragdowe)
z Gryfina, przez Wełtyń, Zelisławiec
- ze Zdrojów (krzyżówka) przez Kijewko,
Kołowo
z Wielgowa, przez Płonię, Jezierzyce,
Śmierdnicę, jez. Glinna
PKS do Binowa kursuje z Gryfina lub Kołbacza.
Dojazd samochodem od Podjuch, (ul. Smocza)
dalej Drogą Kołowską i w prawo Mazowiecką.
Binowo Park Golf Club
Pole golfowe powstało w 2000 roku na skraju
Puszczy Bukowej. Znajdują się tu 9-dołkowe pole
treningowe, 18-dołkowe pole mistrzowskie,
tereny do ćwiczeń oraz budynek klubowy z
restauracją i salą konferencyjną.
Pomysłodawcą budowy pola był szwedzki
przedsiębiorca Sven-Olov Brax. W roku 1990
zainwestował on w gospodarstwo rolne
zajmujące obszar ok. 1.500 ha. Od 1997 roku
grunt przekształcano na potrzeby pola
golfowego. Latem 1999 roku zakończono
pierwszą część projektu golfowego. Jesienią,
główne 18-dołkowe pole zostało obsiane, a w
lipcu 2000 oddane do użytkowania.
Projekt pola oparto na pięknej rzeźbie terenu
Binowa z jego naturalnymi oczkami wodnymi i
stawami.
Oficjalne otwarcie 18-dołkowego pola w Binowie
nastąpiło 3 września 2000 r. Wśród honorowych
gości byli m.in. Księżniczka Szwedzka Birgitta
oraz szwedzka legenda golfa - Sven Tumba.
14
Puszczańskie wsie I Binowo
Binowo
Jezioro Binowskie
polodowcowe jezioro, leżące w środkowej części
Polany Binowskiej, bezodpływowe, zasilane
spływami wód opadowych. Powierzchnia 52,4
ha. Głębokość średnia 5,5 m, największa 9,4 m.
Brzegi od zachodu suche, zalesione, od wschodu
i północy częściowo podmokłe, zarastające
trzciną i szuwarami. Niegdyś miało idealnie
czystą wodę, słynęło z wyjątkowej obfitości ryb i
raków. Akwen nadal jest atrakcyjny dla wędkarzy,
jednak postępujące zanieczyszczenie wody
powoduje nieodwracalne szkody, np. wyginęła
sieja i sielawa.
Wypoczynek nad jeziorem możliwy jest na plaży
niestrzeżonej „Jarząbki”, po zachodniej stronie
jeziora (w okresie letnim funkcjonuje tu pole
namiotowe) jak również w prywatnych ośrodkach wypoczynkowych, np. www.zielonazatokabinowo.pl. Działa też wypożyczalnia sprzętów
wodnych.
Kościół
Na uwagę zasługuje gotycki kościół filialny p.w.
św. Maksymiliana Marii Kolbego. Usytuowany
jest na naturalnym wzniesieniu terenu
w centralnej części wsi. Wzniesiony był w XIV
wieku z kamieni narzutowych na planie
prostokąta. Wieża została dobudowana później.
Kościół popadł w ruinę po 1945 roku, odbudowany w latach 1979-82 i poświęcony 7 listopada
1982 roku.
Przed wojną jezioro Binowskie było
celem licznych wycieczek. Aby zapewnić
turystom obsługę gastronomiczną
powstały zajazdy i gospody. W centrum
wsi stał Gasthof von Albert Schulz.
Budynek już nie istnieje. Stał 150 m od
budynku szkoły, przy drodze prowadzącej do plaży Jarząbki. Seeblick restauracja i kawiarnia prowadzone
przez Waltera Zehm’a stała nad jeziorem
Binowskim w miejscu dzisiejszej plaży
Jarząbki. Po budynkach zachowała się
piwnica i część fundamentów. Binower
Spitze - przysiółek wsi Binowo nazywany
przez turystów „Karczma”. Budynek
zachował się jednak nie jest prowadzona
tu żadna działalność turystyczna.
Restauration Fliederbruch - restauracja
stała na północnym krańcu Polany
Binowskiej, nazywanym obecnie
Stępnówka. Budynki już nie istnieją.
Cudowne źródło i wizerunek Madonny
Od wczesnego średniowiecza Binowo było słynnym miejscem pielgrzymkowym. Czczony był tu
wizerunek (obraz? figurka?) Madonny z Dzieciątkiem, którego sława rozprzestrzeniała się dzięki
zakonnikom po całym terenie Pomorza. Istniało tu
również cudowne źródełko, w pobliżu którego
powstała początkowo kamienna kaplica,
a następnie kościół. Jedna z dwóch
gotyckich r zeźb
Madonny tronującej, jakie znaleziono w pobliskim
Gardnie, może być
repliką cudownego
wizer unku Marii
z Dzieciątkiem z
Binowa.
Prawdopodobna replika Madonny z Binowa (XIII w.)
15
Rodzima wiara
Tekst: Robert Biegas
Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
Czym jest rodzima wiara? Najprościej i bardzo skrótowo rzecz ujmując, jest to
system wierzeń przedchrześcijańskich Słowian (a więc także Polaków), upatrujący
w działających w naszym świecie siłach natury przejawu działalności istot
wyższych, zwanych bogami. Czy jednak da się w dzisiejszych czasach wierzyć tak,
jak nasi przodkowie przed wiekami? Czy nie koliduje to z naszą - znacznie bardziej
rozwiniętą - wiedzą o tym, czym są siły działające w naturze? I wreszcie,
po co w ogóle wracać do tego, co zostało zapomniane, wymazane z naszej historii?
Lecz czy aby napewno wymazane?
16
W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara
Badanie wierzeń naszych przodków to trudne zadanie.
Chrystianizacja prowadzona przez misjonarzy kościoła
katolickiego miała na celu wymazanie wszelkiego śladu
po "pogańskich wierzeniach" i w dość dużym stopniu im
się to udało. Mimo, iż najprawdopodobniej bezpowrotnie
zniszczyli sporą część naszych wierzeń, to zostawili też
wiele tekstów i kronik, które dzisiaj pomagają nam je
rekonstruować. Poza tym istnieją jeszcze równie
pomocne w poznawaniu przeszłości Słowiańszczyzny
teksty ze źródeł niechrześcijanskich, jak np. opisy
podróżnika i kupca Ibrahima Ibn-Jakuba. Kroniki oraz
przekazy, zarówno te rodzime jak i zagraniczne są, bardzo
ważnym źródłem wiedzy, dzięki któremu wiemy m.in.
jakie imiona nosili bogowie, którym przodkowie oddawali
cześć, jakie funkcje im przypisywano (choć w przypadku
niektórych bogów, wśród badaczy nadal trwają spory co
do tego), jakie składano im ofiary itd. Bardzo ważnym
źródłem jest także... folklor. To właśnie folklor, zwany też
kulturą ludową, jest tym, co przechowało najwięcej
zwyczajów, praktyk, klechd oraz mitów. Można nawet
posunąć się do stwierdzenia, że folklor to nic innego jak
do pewnego stopnia schrystianizowane pogaństwo,
z którego po zdjęciu płaszczyka chrześcijańskich
interpretacji i symboliki wyłoni się to, co staramy się
zrekonstruować.
Obserwowany współcześnie swoisty renesans rodzimej
słowiańskiej wiary zawdzięczamy ciężkiej pracy wielu
badaczy. Prekursorem badań nad przedchrześcijańskimi
wierzeniami Słowian jest bez wątpienia Zorian DołęgaChodakowski (właściwie Adam Czarnocki) - etnograf,
archeolog i historyk - którego dzieło „O Sławiańszczyźnie
przed chrześcijaństwem” zapoczątkowało badania
w dziedzinie wierzeń i obyczajów słowiańskich,
prowadzone później przez takich badaczy jak Aleksander
Gieysztor, Henryk Łowmiański, Jerzy Strzelczyk,
Kazimierz Moszyński, Artur Kowalik i wielu innych. Dzięki
nim możliwe stało się odtworzenie nie tylko schematu
pewnych kluczowych świąt i obrzędów, ale w dużym
stopniu także symboliki tak ważnej dla rytuałów
i odczytania ich pierwotnego znaczenia. Tak więc
połączenie wiedzy zawartej w tekstach i kronikach,
z analizą kultury ludowej, pozwoliło już teraz w dość
sporym stopniu odtworzyć to, co przed wiekami starano
się całkowicie wytępić. Badania cały czas są prowadzone
- nie tylko w Polsce, ale też w innych krajachsłowiańskich,
nie tylko przez profesjonalnych badaczy, ale i przez
samych rodzimowierców.
Jako iż temat dawnych wierzeń jest tak rozległy,
że można by napisać na ten temat książkę - i w istocie nie
jedna już powstała - postaram się przedstawić to zagadnienie na tyle zwięźle na ile jest to możliwe, a przy tym na
tyle dokładnie, aby przybliżyć je w formie zrozumiałej
i spójnej dla niezorientowanej w temacie osoby.
Tyle bowiem uczymy się w szkołach o mitologii Greków
i Rzymian, zaś o rodzimej - nic lub prawie nic, poza
ogólnikowymi (i przeważnie od dawna już zdezaktualizowanymi ze względu na postęp w badaniach)
stwierdzeniami, że była. A przecież - jak pisał Mikołaj Rej „Niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie
gęsi, iż swój język mają.” Ba! Nie tylko język, ale i kulturę,
wierzenia oraz mitologię!
W co wierzyli dawni Słowianie?
Wierzenia naszych przodków można scharakteryzować
jako politeizm (wielobóstwo) lub henoteizm (wielobóstwo, z jednym bogiem nadrzędnym), gdzie poszczególni bogowie sprawują pewne określone funkcje i przez
to są gwarantem utrzymania porządku we wszechświecie. Bogów zaś przodkowie upatrywali w siłach
natury, wierząc, że są one widocznym w naszym świecie
przejawem Ich istnienia i działalności. Zrekonstruowany
na podstawie informacji zawartych w kronikach i analizie
folkloru oraz innych źródeł panteon bogów Słowian,
uznawany przez dzisiejszych rodzimowierców prezentuje
się mniej więcej tak:
Trygław (Trzygłów) - ojciec bogów. To on dał początek
wszystkim pozostałym bogom. Trzy głowy znajdujące się
na posągu przedstawiającym go, symbolizują jego
władzę zwierzchnią nad trzema światami, co czyni go
także strażnikiem równowagi panującej we wszechświecie. Jego głównym ośrodkiem kultowym na Słowiańszczyźnie był Szczecin, gdzie znajdowała się jego
świątynia, przy której hodowany był czarny koń
poświęcony Trygławowi i którego wykorzystywano do
wróżb, decydujących m.in. o podejmowaniu wypraw
wojennych.
Perun - gromowładny bóg wojny, walki i oręża, patron
wojowników. Opiekun świata ludzi. Czczony przez
wszystkich Słowian, a także Bałtów, czego dowiodły
badania językoznawcze. Za dom boży Peruna, jak wynika
z opisów Hieronima z Pragi (XV w.) szerzącego
chrześcijaństwo na Litwie, uważano najstarszy dąb
w lesie. Bronią Peruna w tradycji słowiańskiej są pioruny,
którymi w czasie burzy ciska on w czarty i inne złe istoty
demoniczne, oraz w złych ludzi. Wg mitologii jest jednym
z dwóch bogów (drugim jest Weles), którzy stworzyli
świat (ten w którym żyjemy) a potem ludzi.
Perperuna - bogini urodzaju i wegetacji (utożsamiana
z deszczem), towarzyszka Peruna.
Weles - bóg magii, wiedzy i przysiąg, opiekun zmarłych
i władca Nawii - podziemnego (jest to metafora położenia
Nawii, która wg wierzeń dawnych Słowian znajduje się
w korzeniach Drzewa Wszechświata) świata umarłych.
Patron kupców, poetów, muzyków i uczonych. Razem
z Perunem stworzyli świat oraz (później) ludzi. Według
mitologii Perun stworzył ciało człowieka, zaś Weles
tchnął w nie duszę, dlatego za życia należymy do Peruna,
zaś po śmierci nasze dusze wracają do krainy Welesa.
Nyja - bogini śmierci i odrodzenia (reinkarnacji),
towarzyszka Welesa.
Swaróg - boski kowal, bóg słońca i ognia wszelakiego.
Opiekun świata niebiańskiego (świata bogów). Patron
kowali i czynności agrarnych. Ojciec Dadźboga
i Swarożyca.
Dadźbóg - syn Swaroga, bóg słońca (utożsamiany ze
17
słońcem jako ciałem niebieskim), dawca bogactw
i pomyślności. Najprawdopodobniej Dadźbóg oraz
Swarożyc są braćmi bliźniaczymi.
Swarożyc - syn Swaroga, bóg ognia wszelakiego
(utożsamiany z ogniem jako żywiołem), w szczególności
ognia ofiarnego i domowego.
Mokosz - bogini matka (matka ziemia), patronka kobiet
i kobiecej sfery działalności (dom, kobiece prace oraz
seksualność).
Strzybóg - bóg niekorzystnych zjawisk atmosferycznych
oraz wiatru.
Pogoda - bogini korzystnych zjawisk atmosferycznych,
towarzyszka Strzyboga.
Rod - bóg narodzin i płodności, dawca życia. Opiekun
rodu i rodziny.
Rodzanice - trzy córki Roda, boginki losu i ludzkiej doli.
W pierwszą noc po narodzeniu dziecka przędą nić jego
losu i pieczętują go niewidzialnym dla ludzi znakiem
na czole dziecka.
Perepłut - bóg wody, opiekun stworzeń żyjących
w jeziorach, rzekach, morzach i oceanach. Patron
piwowarów i miodosytników.
Łada - bogini wegetacji i płodności.
Jarowit (Jaryło) - bóg wiosny, płodności i sił witalnych,
patron mężczyzn.
Marzanna (Morena) - zła bogini zimy i śmierci.
Chors - chtoniczny bóg księżyca (utożsamiany
z księżycem jako ciałem niebieskim), opiekun nocnych
stworzeń i istot demonicznych.
Świętowit - bóg wojny, urodzaju, losu i przepowiedni.
18
Błędnie określany czasami jako Światowid. Czczony
głównie w Arkonie na Rugii, gdzie znajdowała się
największa na Słowiańszczyźnie jego świątynia,
przy której hodowany był poświęcony Świętowitowi
biały koń służący do wróżb. W dłoniach przedstawiającego go posągu umieszczony był róg obfitości, który
co roku napełniany był nowym winem lub miodem
w trakcie święta zwanego Libacją. Świątynia prawdopodobnie pełniła także rolę skarbca publicznego Rugian,
zaś do jej ochrony służyła tzw. „Drużyna Boga” licząca
300 konnych wojów.
Aby jednak lepiej zrozumieć jak nasi przodkowie
postrzegali otaczający Ich świat, należy także zapoznać
się z występującą w ich wierzeniach koncepcją
trójpodziału wszechświata, wyrażoną na posągu zwanym
Światowidem ze Zbrucza, który został wydobyty z rzeki
Zbrucz na Ukrainie w 1848 roku, a obecnie znajduje się
w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Koncepcja
ta mówi, że wszechświat składa się z trzech światów
(w rozumieniu dzisiejszej nauki, określilibyśmy je jako
inne wymiary) ułożonych wertykalnie (pionowo) na tzw.
Drzewie Wszechświata. Są to kolejno: świat bogów
(umiejscawiany w jego koronie), świat ludzi oraz świat
zmarłych (umiejscawiany w jego korzeniach).
Światy te do pewnego stopnia przenikają się (w czasie
przesileń i równonocy nawet mocniej, dlatego okresy
te są tak ważne), dzięki czemu możemy zauważyć
w naszym świecie zarówno przejawy działania bogów
(siły natury) jak i wpływ świata zmarłych (pojawiające się
W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara
od czasu do czasu dusze, przypadki nawiedzeń miejsc
oraz nawiązywania kontaktów z duchami - choć wśród
tych przypadków są i fałszerstwa, to jednak istnieją
przypadki uznane przez naukę za autentyczne).
Jest pewne, że dawni Słowianie wierzyli także
w reinkarnację, a raczej wędrówkę dusz odbywającą
się pomiędzy naszym światem a światem umarłych
(zwanym Nawią), czego echa można doszukać się także
w naszym folklorze. Nie przebiegała ona jednak tak jak
w wierzeniach hinduistycznych, gdzie wierzy się,
że człowiek może odrodzić się jako dowolna istota
w zależności od jego Karmy - dobrej lub złej.
Nasi przodkowie wierzyli, że dusza ludzka może odrodzić
się jedynie w obrębie własnego rodu lub plemienia (a więc
tylko jako człowiek i w którymś ze swoich potomków),
czego pozostałością jest m.in. zanikający już dzisiaj
zwyczaj nadawania dzieciom imion po przodkach
(np. nieżyjącym już dziadku) w nadziei, że zyska ono
dzięki temu jakieś pozytywne cechy owego przodka.
Słowianie wierzyli więc w powtarzający się cykl narodzin
życia i śmierci. Zaświaty tedy pełniły rolę odmienną niż
w religiach monoteistycznych, takich jak judaizm,
chrześcijaństwo czy islam - gdzie dusze udawać się mają
w zaświaty na stałe. Wg wierzeń dawnych Słowian
zaświaty są tylko "przystankiem", gdzie dusza udawać się
miała w celu oczyszczenia i przygotowania do kolejnego
wcielenia. Do Nawii jednak nie każdy mógł trafić - tam
udać się mogła jedynie dusza człeka prawego, dobrego.
Niegodziwców czekał inny los. Za popełnione niegodziwości dusza miała błąkać się po naszym świecie jako
upiór tak długo, aż odpokutuje za swe przewiny.
Skoro więc istniały złe dusze, to należało się przed nimi
chronić. Wierzono tedy, że pewne rośliny (oprócz
właściwości leczniczych) oraz przedmioty posiadają
magiczne właściwości apotropeiczne, czyli odstraszające złe duchy oraz wszelkie nieprzyjazne człowiekowi
byty demoniczne. Mogły to być wszelkiej maści ostre
przedmioty, jak np. noże, miecze, topory, czy nawet
zawieszane na ścianach domostwa poroże zwierząt,
a w przypadku roślin określone zioła, których zapachu złe
istoty demoniczne miały nie znosić i przez to trzymać się
z dala od obejścia. Powszechna była też wiara w moc
amuletów (zwanych kaptorgami) oraz określonych
symboli magicznych. Jednak oprócz istot złych, wierzono
też w istnienie szeregu istot demonicznych bytujacych
czy to w lasach, czy na polach i łąkach, nastawionych
pozytywnie lub neutralnie w stosunku do człowieka
(w zależności od sytuacji lub intencji człowieka, mogły
mu pomóc lub zaszkodzić), oraz w różnego rodzaju dobre
duszki domowe (np. Ubożę lub Domowik), mające
opiekować się obejściem, a nawet wykonywać pewne
domowe prace oraz chronić domowników i hodowane
zwierzęta przed nieszczęściami. Ponadto bardzo bogata
demonologia (opisy demonów występujących
w wierzeniach Słowian) jest jednym z tych elementów
w naszym folklorze, które zachowały się najlepiej.
19
Święta i zwyczaje.
Dawni Słowianie byli przede wszystkim ludem rolniczym,
żyjącym z uprawy ziemi i hodowli zwierząt (choć jak
wynika z kronik, byli także ludem wojowniczym i skorym
do zaczepki), tedy bardzo ważny był dla nich cykl pór
roku, wedle którego organizowali swój harmonogram
zajęć na cały rok. Był więc czas na pracę, był i na
świętowanie oraz zabawy. Harmonogram ten wyglądał po krótce rzecz przedstawiając - w następujący sposób :
Roczny cykl zarówno wegetacyjny jak i obrzędowy
zaczynał się dla dawnych Słowian z chwilą zimowego
przesilenia 21-22 grudnia, czyli świętem Szczodrych
Godów, kiedy to - do tej pory krótkiego - dnia, zaczynało
przybywać zaś nocy ubywać. Był to czas, w którym
słońce (Dadźbóg) odradzało się i od tego momentu
stopniowo odzyskiwało panowanie nad światem,
pokonując ciemność. Pierwotnie święto Szczodrych
Godów było rozciągnięte w czasie i trwało najprawdopodobniej przez kilkanaście dni, w czasie których
zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano czas
na wzajemnych odwiedzinach, ucztach, zabawach
i radowaniu się, że zima (czas chłodu i śmierci) zaczyna
odchodzić. Oryginalnie Szczodre Gody były czasem
przejściowym, czasem "styku" starego i nowego roku
(stąd zresztą nazwa miesiąca - „styczeń”). Był to także
czas poświęcony duszom zmarłych przodków, więc na
cmentarzach urządzano uczty, zostawiano jedzenie
i palono ogniska, aby dusze (które przebywały w naszym
świecie od czasu święta Dziadów i pozostające między
nami aż do czasu Jarych Godów) mogły się posilić
i ogrzać.
Potem, po bardzo trudnym dla ludzi okresie zimy,
następował powrót wiosny rozpoczynający się świętem
Jarych Godów 21 marca - a więc w dniu wiosennej
równonocy. Towarzyszące temu okresowi obrzędy miały
wnieść do domostw radość życia oraz zapewnić urodzaj
na cały rozpoczynający się rok. Bardzo ważnym rytuałem
było palenie lub topienie kukły przedstawiającej złą
boginię zimy i śmierci - Marzannę (Morenę). Czynność
ta miała przegnać zimę precz - jej czas już minął, a nastał
czas odradzania się życia. Bóg wiosny, sił witalnych
i patron mężczyzn - Jaryło (Jarowit) powrócił, więc po
rytuale przepędzenia zimy przychodziła kolej na
powitanie wiosny. W tym celu na wzgórzach
i wniesieniach mężczyźni rozpalali ogniska mające
dodatkowo przyspieszyć nadejście oczekiwanych
ciepłych dni. W czasie tym sprzątano obejścia, prano
i szykowano nowe odzienie, pieczono ciasta (tzw.
kołacze) a także malowano jajka - symbol życia oraz
płodności, zaś młodzi zajmowali się poszukiwaniem
witek (gałązek) wierzbowych i leszczynowych pokrytych
pąkami bazi, z których następnie robili wiechy (coś w
rodzaju dzisiejszych palm wielkanocnych). W czasie
święta urządzano barwne pochody i muzykowano, robiąc
przy tym bardzo dużo hałasu aby wywołać burzę i deszcz.
Powodem tego było przekonanie, że dopiero po pierwszej
20
wiosennej burzy matka ziemia (bogini Mokosz) staje się
płodna i dopiero wtedy można rozpocząć prace związane
z uprawą roli.
Kolejnym ważnym świętem było dla przodków Święto
Kresu zwane też Nocą Kupały, która miała miejsce w
czasie letniego przesilenia, najczęściej (nie uwzględniając roku przestępnego) w noc z 21 na 22 czerwca.
Było to święto wody i ognia (żywiołów mających wtedy
nabierać mocy oczyszczającej - woda oczyszcić miała
ciało z chorób i dolegliwości, zaś ogień - duszę),
ale przede wszystkim życia, miłości i płodności w trakcie
którego młodzi ludzie mieli jedyną wówczas możliwość
skojarzenia się w pary wedle własnego uznania
(wówczas małżeństwa były aranżowane przez rodziców
młodych lub starszyznę rodu). Obchody Nocy Kupały
rozpoczynały się tuż po zachodzie słońca. Rozpalano
wtedy ogniska (zwane sobótkami), w których palono
zioła mające odegnać od świętujących złe moce,
zażywano w rzekach lub jeziorach rytualnej kąpieli dla
oczyszczenia ciała, zaś wsród radosnych zabaw częste
były tańce, wróżby i skoki przez ogniska. Dziewczęta
plotły wianki z ziół i kwiatów, w które wplatały płonące
łuczywa a następnie puszczały nurtem rzeki - dalej zaś
czekali już chłopcy, aby wyłowić wianek i móc znaleźć
jego właścicielkę - najprawdopodobniej jednak
dziewczęta potajemnie informowały swoich wybranków
o tym, który wianek mają wyłowić. Po dobraniu się
w pary, młodzi udawali się na poszukiwania kwiatu
paproci, mającego przynieść znalazcy szczęście
i bogactwo oraz pomyślny los. Najprawdopodobniej
jednak "swieżo upieczona" para inaczej pożytkowała
ten czas, zwłaszcza że w tą noc młodzież mogła sobie
pozwolić - bez żadnego sprzeciwu ze strony rodziców
i straszyzny rodu - na miłosne figle jeszcze przed
swadźbą (ślubem).
W okresie równonocy jesiennej 23 września, przodkowie
świętowali Dożynki zwane też Świętem Plonów.
Dożynkom towarzyszyły różne praktyki i (nawet do
niedawna zachowane) zwyczaje związane np. z ostatnią
kępą niezżętego zboża, które po żniwach przez jakiś czas
pozostawiano na pustym już polu dla ciągłości urodzaju.
Właściwe święto rozpoczynało się wiciem przez kobiety
wieńca (z tych wcześniej pozostawionych na polu zbóż)
i udekorowania go ziołami oraz kolorowymi wstążkami.
Ponadto w okresie tym dziękowano bogom za plony
i proszono o jeszcze lepsze w przyszłym roku, a także
czyniono wróżby. Z części zebranych plonów pieczono
ogromny kołacz, kapłan w trakcie uroczystości stawał
za nim i pytał świętujących czy go widzą,
jeśli odpowiadali że go widać, to życzył świętującym,
aby w przyszlym roku plony były tak obfite, aby nie było
go zza kołacza widać.
Następnie przychodził czas na święto przodków - Dziady,
obchodzone w okolicach końca października początku listopada. Święto to jako jedyne nie miało stałej
daty, ponieważ było ściśle zależne od faz księżyca.
W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara
Obrzęd "Dziadów" należało odprawić, gdy księżyc
znajduje się w fazie nowiu, a więc gdy jest go najmniej,
ponieważ wierzono, że jego światło szkodzi duszom
zmarłych. W okresie tym otwierały się wrota Nawii i dusze
zmarłych mogły powrócić do naszego świata,
aby odwiedzić swych żyjących krewnych. Należało je
tedy ugościć (np. miodem [pitnym], kaszą lub jajkami)
coby zapewnić sobie ich przychylność, a może zanim
odejdą z powrotem do Nawii wspomogą nas w czymś;
wskażą w czasie snu rozwiązanie jakiegoś trapiącego nas
problemu? W dzień święta przodków ludzie udawali się
na cmentarze oraz rozstaje dróg (wierzono, że są to
miejsca magiczne, będące miejscami przejścia pomiędzy
światami żywych i umarłych) i rozpalali ogniska
(pozostałością tego zwyczaju są dzisiaj zapalane
na grobach znicze), aby wskazać przybywającym
duszom drogę do domostw ich bliskich oraz aby mogły
się one ogrzać. I tak, stary rok kończył się ponownie 2122 grudnia świętem Szczodrych Godów, które
jednocześnie rozpoczynały nowy rok i nowy cykl
wegetacyjny.
szczególnie wyczuwalne, ale też nasila się działalność sił
chtonicznych, dlatego w trakcie obrzędów żercy (czyli
kapłani) wykonują czynności mające odegnać od
świętujących złe moce. Czynią to poprzez usypanie
(wokół miejsca, w którym odbywa się obrzęd) kręgu
za pomocą soli, wyznaczając w ten sposób granicę
pomiędzy sferą sacrum i profanum oraz spalając w ogniu
konkretne zioła. Dopiero wtedy może zacząć się właściwa
część obrzędu, podczas której zostaną złożone
dla bogów obiaty (ofiary), na które składają się - tak jak
za dawnych czasów - płody rolne, kasza, piwo, miód
pitny, kołacze a czasami także mięsiwo. Po części
obrzędowej zawsze odbywa się wesoła część biesiadna,
która czasami np. przy okazji Nocy Kupały, trwa
przeważnie do białego rana i kończy się powitaniem
wschodzącego słońca.
Strony traktujące o wierzeniach Słowian:
www.rbi.webd.pl, www.gniazdo.rodzimowiercy.pl,
www.slowianie.republika.pl, www.slowianskawiara.pl,
www.fronsac.republika.pl, www.rodzimawiara.org.pl
Rodzima wiara dzisiaj.
Po około kilkuset latach zapomnienia, nasza rodzima
słowiańska wiara przeżywa swój renesans. Nie jest to
jednak tendencja wyłącznie Polska, gdyż wzrost
zainteresowania religiami pogańskimi (etnicznymi)
i neopogańskimi odnotowywany jest w wielu krajach
europejskich. Na chwilę obecną działają w Polsce
przynajmniej trzy różne związki wyznaniowe deklarujące
się jako rodzimowiercze, są to: Rodzima Wiara (dawniej
Zrzeszenie Rodzimej Wiary), Rodzimy Kościół Polski
oraz Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy
"Słowiańska Wiara". Wszystkie działają oficjalnie i są
wpisane do rejestru wyznań i kościołów Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ponadto istnieje
wiele stowarzyszeń, organizacji i inicjatyw kulturalnych
o takim profilu. Są to m.in. Stowarzyszenie na Rzecz
Tradycji i Kultury „Niklot”, Wspólnota Śląskich
Rodzimowierców „Watra” czy Grupa Obrzędowa „WiD”.
Pomimo sporej ilości faktycznych wyznawców (a także
sporego grona sympatyków) rodzimej wiary w całej
Polsce, niemożliwe jest oszacowanie dokładnej ich liczby,
gdyż nigdy nie prowadzono w tym kierunku żadnych
badań ani statystyk. Zadanie jest o tyle trudne, że oprócz
zarejestrowanych grup rodzimowierczych istnieją także
rodzimowiercy nigdzie nie zrzeszeni.
Niezależnie jednak od tego, czy dana grupa działa
oficjalnie, jako zarejestrowany związek wyznaniowy czy
pozostaje wspólnotą nieformalną, łączy je wszystkie to,
że tak jak przodkowie, upatrują one boskości w naturze
oraz siłach w niej działających, choć ich postrzeganie
może być różne u poszczególnych grup, a nawet
pojedynczych osób. Daty głównych świąt obchodzonych
przez wyznawców rodzimej wiary wyznaczają daty
przesileń i równonocy. Są to szczególne dni, w których
moc oraz obecność bogów w naszym świecie stają się
Mimo, iż na ogół rodzima wiara wzbudza u ludzi raczej
życzliwą ciekawość, będąc dla przeciętnego Polaka
czymś niemal "egzotycznym", nie brakuje też ludzi
krytykujących powrót do dawnych wierzeń uznając,
że skoro współczesna nauka wyjaśniła już czym są
zjawiska takie jak np. pioruny, to nie ma już sensu wierzyć
w ich boskość, bo jest to dzisiaj czymś - mówiąc
delikatnie - naiwnym. Podejście takie nie jest jednak
słuszne, gdyż wychodzi z założenia, że rodzimowiercy
uważają owe zjawiska za bogów samych w sobie i to
im oddają cześć. Rodzimowiercy jednak postrzegają
je jedynie jako przejawy działalności bogów widoczne
w naszym świecie i pomimo faktu, że jest to nadal kwestia
wiary, to jednak takie podejście - przynajmniej moim
zdaniem - nie kłóci się z posiadaną przez nas wiedzą
o tych zjawiskach, a po prostu patrzy na nie z innego
(duchowego, mistycznego) punktu widzenia. Po co
jednak do tego wracać? Cóż, nie jest żadną tajemnicą,
że ludzie mają swoje potrzeby duchowe, a nie zawsze
potrzeby te są zaspokajane przez nauki głoszone
w religiach monoteistycznych, takich jak chrześcijaństwo, judaizm czy islam lub ich odłamy. Zresztą już samo
istnienie tych odłamów świadczy o tym, że różni ludzie
inaczej pojmują kwestię boskości i inaczej postrzegają
otaczający ich świat oraz swoje miejsce w nim.
Jeżeli więc w poszukiwaniu religii pasującej do swoich
przekonań i swojej wizji świata, rodzima wiara może być
dla kogoś alternatywą, to czemu nie? Zwłaszcza,
jeśli dostarczy ona człowiekowi satysfakcjonujących
go odpowiedzi na stawiane przez niego pytania o sens
życia, jego (ewentualny) los po śmierci, miejsce
w świecie itp. Na dzień dzisiejszy, obchody świąt
rodzimowierczych organizowane są w całej Polsce, także
w szczecińskiej Puszczy Bukowej, gdzie w okolicach 2122 grudnia celebrowane jest przez Szczecińskich
rodzimowierców święto Szczodrych Godów.
21
Jezioro Glinna
Największe z jezior Puszczy Bukowej. Na skutek
wypłycania się południowo wschodnia zatoka
wyodrębniła się od reszty jeziora, w związku z czym
należy mówić o dwóch jeziorach: Glinnie Wielkiej i Glinnie
Wąskiej.
Glinna Wielka: lustro wody na wysokości 25,2 m n.p.m.,
powierzchnia 65,6 ha, długość ok. 1350 m, szerokość
150-650 m. Linia brzegowa dobrze rozwinięta, długości
5,3 km. Przez południowo-zachodnią część przepływa
jeden ze źródłowych potoków Krzekny. Od północy
przyjmuje kilka strumieni, m.in. Wężówkę i cieki
wypływające z Mokrego. Można wyróżnić pięć zatok:
północno-zachodnią Zatokę Wężówki, albo Pieprzową.
W północnym krańcu znajduje się ujście Wężówki,
na północnym-wschodzie Zatoka Leniwa, albo Gniła - tu
22
Puszcza w obiektywie I Jezioro Glinna
uchodzi krótki ciek z Jeziora Leniwego, na południowymzachodzie Zatoka Krzekny do której wpływa jeden
z potoków źródłowych Krzekny i obok, najsłabiej
zarysowana Zatoka Ujście, gdzie znajduje się jego
wypływ. Na południowym-wschodzie część dawnej
Zatoki Promna, która wąską i płytką cieśniną o długości
ok. 300 m łączy się z jez. Glinna Wąska.
Jezioro jest bardzo malownicze. Brzegi są płaskie,
częściowo podmokłe, zarośnięte gęsto drzewami
i krzewami. Zarybione. U nasady półwyspu rozdzielającego zatokę Leniwą i Promna jest grodzisko wczesnośredniowieczne, z którym wiążą się legendy miejscowe.
Wzdłuż zachodniego brzegu jest ciąg widokowy. Liczne
rzadkie elementy flory: elisma wodna, grążel drobny a na
brzegu kilka gatunków chronionych storczyków.
23
Rośliny terenów podmokłych
Tekst: Dorota Markiewicz
Zdjęcie: Krzysztof Matysiak
Kiedy myślimy „las”, przed oczami pojawia nam się obszar pokryty bardziej lub mniej regularnie
rozmieszczonymi drzewami. Widzimy dęby, buki, klony… Dopiero po dłuższym zastanowieniu między
drzewami umiejscawiamy krzewy, krzewinki, zioła, grzyby. Do naszego perfekcyjnego obrazu lasu dodamy
jakąś sarnę, może dzika, pokrytą rosą pajęczynę rozpiętą między źdźbłami trawy i oczywiście - komary…
Z każdą minutą zastanawiania się, jak naprawdę wygląda las - przybywa w nim szczegółów. Pojawiają się
zwalone pnie, pokryte mchami i porostami, rozświetlone słonecznymi promieniami i porośnięte
soczystozieloną trawą polany, krzewinki jagód i różnokolorowe, zwykle drobne leśne kwiatki. Umieszczamy
w nim także strumienie, mniejsze i większe jeziorka, oraz mroczne, tworzące nastrój grozy mokradła.
Robimy to dość przypadkowo, przypominając sobie, co widzieliśmy podczas naszych wizyt w lesie, bo nie
każdy zdaje sobie sprawę, że rozmieszczenie roślin, występowanie tych, a nie innych gatunków w danym
miejscu nie jest przypadkowe. Botanicy, obserwując szatę roślinną porastającą dany obszar, są w stanie
dokładnie określić rodzaj podłoża i stopień jego uwodnienia. Szczególnie atrakcyjne wizualnie są
ekosystemy terenów podmokłych. Różnorodna szata roślinna, często zwarta, tworząca mroczne, niemal
pierwotne skupiska, z prześwitującymi gdzieniegdzie lustrami wody daje człowiekowi złudzenie kontaktu
z przyrodą sprzed stuleci. Próby pokonania takich przestrzeni często kończą się porażką, gdy wędrowiec
zapada się po kolana w miejscu, które uznał za zwykłą łąkę.
Wzdłuż strumieni rosną lasy łęgowe. Tworzą je olchy,
wiązy, jesiony, topole, wierzby i dęby. W Puszczy Bukowej
dominują łęgi jesionowo-olszowe, a ze względu na
intensywny sposób gospodarowania na tym terenie króluje w nich olsza czarna. Tam, gdzie człowiek nie
wtrąca się w działania przyrody, pojawia się także jesion
wyniosły. W strefie podszytu odnajdziemy tu czarny bez,
czeremchę i głóg jednoszyjkowy. Runo jest zróżnicowane
w zależności od stopnia zabagnienia terenu. Na
obszarach bardziej podmokłych dominuje turzyca błotna,
na suchszych - wśród runa spotkamy między innymi
pokrzywę zwyczajną, niecierpka pospolitego i szczyr
trwały. W strefie łęgów jesionowych odnajdziemy rośliny,
które dość popularne w Puszczy Bukowej, poza nią są
gatunkami zagrożonymi. Do tej grupy należy między
innymi turzyca zgrzebłowata i czartawa pośrednia.
Ze względu na fakt, iż gleba obszarów łęgowych jest
bardzo atrakcyjna dla rolnictwa, powierzchnie tych
24
siedlisk skurczyły się w Polsce znacząco. W chwili
obecnej można je spotkać głównie w dolinach strumieni
większych kompleksów leśnych, tak jak to ma miejsce w
Puszczy Bukowej. Łęgi, ze względu na skład gatunkowy,
a często i ukształtowanie terenu, są siedliskami bardzo
atrakcyjnymi wizualnie.
W małych, nisko położonych dolinkach, gdzie odpływ
wody jest utrudniony, spotkamy lasy bagienne, które
mają zwykle strukturę kępową. Siedliska zasobne porasta
ols porzeczkowy (olszyna żyzna), w którym
charakterystyczną rośliną podszytu jest porzeczka
czarna, a w runie dominuje flora szuwarowa i błotna turzyce, trzcina zwyczajna, skrzyp bagienny, sitowie
leśne, knieć błotna i inne. Obszary uboższe
zagospodarowała olszyna kwaśna, zwana także olsem
torfowcowym, którą poza olchą tworzy brzoza omszona.
Wśród runa znajdziemy na przykład czermień błotną,
Las to nie tylko drzewa I Rośliny terenów podmokłych
siedmiopalecznik błotny, a w warstwie mszarnej
torfowiec nastroszony. Najuboższe tereny porasta
brzezina bagienna, z dominującym gatunkiem brzozy,
a na słabo rozłożonych torfach pojawia się bór bagienny,
z bardzo ubogim runem, w którym występuje wełnianka
pochwowata, sit rozpierzchły i trzęślica modra. Olsy są
kompleksami pierwotnymi - ciemnymi, gęstymi,
bagnistymi, trudnymi do przebycia, często dzięki temu
stanowiąc ostoję rzadkich gatunków roślin i zwierząt.
W Puszczy Bukowej lasy bagienne występują na
niewielkich obszarach, mocno rozproszonych.
Ciekawe rośliny można spotkać w strefie jezior i oczek
wodnych. Skład gatunkowy zależy od stopnia żyzności
wód. Wody eutroficzne, czyli żyzne, mają dobrze
wykształcone, rozległe obszary szuwarowe (na przykład
szuwar trzcinowy, szuwar turzycy brzegowej, szuwar
mozgowy), występuje w nich obfitość roślinności
zanurzonej - rdestnica połyskująca, wywłócznik
kłosowaty, a także objęty częściową ochroną grążel żółty
i szczególnie efektowny, będący pod ochroną, grzybień
biały. Jeziorka eutroficzne są dominującym typem
zbiorników wodnych Puszczy Bukowej.
Wody skąpożywne, inaczej zwane oligo- lub
mezotroficznymi, charakteryzują się niską zawartością
substancji odżywczych i wysoką zawartością tlenu. Są
bardzo przejrzyste, a te o wysokiej zawartości wapnia
mają piękną, niebieską barwę. Fantastyczne podwodne
łąki tworzą w nich zespoły glonów - ramienic. W Kniei
Bukowej przez długi czas flora skąpożywnych zbiorników
wodnych utrzymywała się w Jeziorze Binowskim.
Obecnie większość roślinności charakterystycznej dla
tego typu jezior zanikła, pozostały tylko łąki ramienic
i zbiorowiska ponikła igłowatego.
Bogate w związki humusowe, ale ubogie w składniki
mineralne wody nazywane są wodami dystroficznymi.
Są to jeziora wśród torfowisk, zwykle żółtej lub brązowej
barwy o kwaśnym odczynie wody. Niewielkie ilości
składników mineralnych uniemożliwiają rozwijanie się
roślinności podwodnej, a jedynym miejscem, gdzie flora
znajduje miejsce do życia jest tafla wody. Na niej rozwijają
się często bardzo rzadkie gatunki, jak grążel drobny,
grzybienie północne, pływacz drobny i inne. Z czasem
warstwa roślin staje się coraz grubsza, korzenie i mchy
torfowce splatają się, nie pozwalając odpłynąć czy
utonąć materii organicznej, tworząc tak zwaną spleję. Na
niej pojawiają się stopniowo rośliny zielne (na przykład
wełnianka, rosiczka, bobrek trójlistkowy), potem
krzewinki, jak żurawina, krzaczki brzozy, a na końcu
drzewa - sosny i brzozy. Tak zarośnięty zbiornik staje się
bardzo niebezpiecznym miejscem. Obecność drzew daje
złudzenie stabilności podłoża, ale wystarczy postawić na
nim stopę, by się przekonać, że cała powierzchnia ugina
się i faluje. Jeziorka te są często głębokie, a zapadnięcie
się w wodę może skończyć się tragicznie - przerwana na
moment spleja zasklepia się błyskawicznie i odnalezienie
otworu w splątanej masie korzeni, w ciemności, jest
bardzo trudne. W Puszczy Bukowej możemy podziwiać
sporo zbiorników dystroficznych, głównie niewielkich,
porośniętych mietlicą psią, tor fowcami, sitem
rozpierzchłym i czermienią błotną.
Roślinność cieków wodnych dostosowana jest do
szybkości nurtu. W strumieniach o szybkim prądzie
znajdziemy gatunki poddające się nurtowi, zwykle o
kształcie wydłużonym, biczowatym. Często poza prądem
rośliny te przybierają zupełnie inne kształty - przykładem
może być strzałka wodna, której pokrój zależy od
miejsca, w którym występuje, a jedna roślina może
wytwarzać wszystkie rodzaje liści - zarówno wystające
ponad wodę, jak i pływające na jej powierzchni, czy
unoszące się z nurtem. Taką roślinność możemy
obserwować spacerując brzegiem Płoni. Cieki o
spokojnym, leniwym prądzie, jak na przykład Regalica,
porasta flora zbliżona do występującej w jeziorach
żyznych - grążele, grzybienie, płaty rdestnic, obfite pasy
szuwarów.
Omawiając roślinność terenów podmokłych nie można
pominąć torfowisk. W bagiennym, beztlenowym
środowisku procesy rozkładu obumarłej tkanki
organicznej są niemal całkowicie zahamowane. Martwa
roślinność przechodzi proces torfienia, tworząc zwykle
niejednorodne warstwy. W Puszczy Bukowej duże
obszary torfowisk niskich do niedawna były użytkowane
rolniczo - po odwodnieniu urządzano na nich łąki i
pastwiska. Obecnie porastają je turzycowiska i łąki
ziołoroślowe. Zajmujące niewielkie powierzchnie
torfowiska przejściowe powstają w procesie zarastania
jezior. Zakwaszenie siedliska powoduje wypadanie roślin
charakterystycznych dla torfowisk niskich, pojawiają się
w to miejsce elementy mszarów, w tym torfowce.
Tworząc pło stanowią warstwę pionierską, zarastającą
lustro wody. Na nich rozwijają się inne gatunki, na
przykład sit rozpierzchły, turzyca nitkowata, wełnianka
pochwowata. Torfowiska wysokie charakteryzuje
występowanie między innymi brzeziny bagiennej,
żurawiny błotnej, rosiczki okrągłolistnej czy bagna
zwyczajnego.
Flora terenów podmokłych tworzy siedliska szczególnie
atrakcyjne wizualnie. Przyciągają człowieka swym
pierwotnym, dzikim pięknem. Różnorodność gatunków
sprawia, że nie sposób opisać wszystkich roślin na kilku
stronach rocznika. Niniejszy artykuł zachęcić ma do
samodzielnego zagłębienia się w świat siedlisk
przyrodniczych strumieni, rzek, jezior i moczarów,
zwłaszcza Puszczy Bukowej. Pokazując zaledwie
fragmenty, liczymy na Państwa zainteresowanie
poznaniem zarówno poszczególnych roślin, odkryciem
gatunków nie wymienionych przez nas, jak i procesów
zachodzących nieustannie na tych obszarach. Tworzenie
się torfowisk, rozwój i adaptacja roślin wodnych,
nieustanna walka o światło, wodę, składniki odżywcze,
która trwa w przyrodzie jest ciekawsza niż niejeden film
sensacyjny.
25
Mapy i GPS
Tekst: Edward Zadorski
Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
26
Z czym do las? I Mapy i GPS
Kompas a busola.
Dwa pojęcia kompas i busola są najczęściej mylonymi
lub stosowanymi zamiennie zwrotami w topografii.
Pamiętajmy, że mimo swych podobieństw, są to dwa
różne urządzenia. Zarówno kompas jak i busola
pozwalają nam określić strony świata. Tak naprawdę to
wyznaczają kierunek północ-południe, a na tej podstawie
poznajemy resztę. Kompas to urządzenie składające się
z pudełka, wewnątrz którego znajduje się zawieszona na
ostrzu igła magnetyczna (często wyposażona w blokadę)
oraz tarcza, na której znajdują się oznaczenia kierunków
i podziałka stopniowa. Busola natomiast jest bardziej
rozbudowana niż kompas. Również posiada podstawę,
na której znajduje się obrotowy pierścień z podziałką
w stopniach (tzw. limbus, wewnątrz którego znajduje się
igła magnetyczna). Busola często posiada blokadę
tej igły. To, co dodatkowo ułatwia pracę, a stanowi
o różnicach, to przyrządy celownicze: muszka i szczerbinka a także zwierciadło i linijka.
Kierunek północy.
Już w szkole podstawowej uczono nas, że kierunek
północy jest "na górze" mapy. Jednak zagłębiając się
w temat pojawia się pytanie o której północy mówimy.
Istnieją trzy rodzaje kierunku północnego. Północ
geograficzna jest kierunkiem do geograficznego bieguna
północnego i często nazywana jest kierunkiem północy
rzeczywistej. W tym kierunku przebiegają stopnie
długości (południki). Ponieważ Ziemia jest kulą
(dokładniej: elipsoidą obrotową), południki nie są
równoległe, lecz zbiegają się na biegunach
i maksymalnie odsuwają od siebie na równiku.
Na mapach topograficznych zazwyczaj tylko lewa i prawa
krawędź mapy przebiega w kierunku północy geograficznej, nie są one całkiem równoległe. Im bliżej
bieguna, tym większe odchylenie. Północ magnetyczna
w uproszczeniu jest kierunkiem do magnetycznego
bieguna północnego, czyli kierunkiem jaki wskazuje igła
kompasu. Bieguny magnetyczne Ziemi znajdują się
w pewnej odległości od biegunów geograficznych,
a odległość ta ulega ciągłym zmianom. Dodatkowo
występują lokalne zniekształcenia pola magnetycznego.
Północ topograficzna jest to kierunek jaki wskazują linie
siatki układu współrzędnych prostokątnych na mapie.
W odróżnieniu od południków biegną one równolegle
i w najlepszym wypadku jedna linia siatki może pokrywać
się z geograficznym kierunkiem północnym. Na dobrych
mapach, na dole arkusza pojawiają się informacje
o odchyleniach pomiędzy poszczególnymi kierunkami
północnymi.
6000 tysięcznych. Czasami obie podziałki występują
jednocześnie. Na tarczy oznaczone są też cztery
podstawowe kierunki: północ (North, 0 stopni), wschód
(East, 90 stopni), południe (South, 180 stopni), zachód
(West, 270 stopni).
Azymuty w terenie.
Wyznaczając azymut podnosimy busolę na wysokość
oczu tak, aby utrzymywać urządzenie poziomo, jednocześnie spoglądając przez muszkę i szczerbinkę na
kierunek dla jakiego chcemy wyznaczyć ten azymut.
Ustawiamy lusterko pod kątem umożliwiającym kontrolę
wskazań tarczy. Następnie kręcimy tarczą busoli tak,
aby północ na podziałce tarczy pokrywała się z kierunkiem północy wskazywanym przez igłę magnetyczną.
Azymut odczytujemy z podziałki na tarczy w pobliżu
muszki. Czasami będziemy w sytuacji odwrotnej.
Będziemy chcieli dostać się z obecnego miejsca
do nieznanego nam punktu, mając podany azymut do
niego. Wtedy ustawiamy na busoli podaną wartość
azymutu naprzeciwko muszki, bierzemy busolę tak jak
wcześniej i patrząc na lusterko obracamy się w miejscu
tak, aby igła magnetyczna wskazywała na tarczy północ
(nie kręcimy tarczą). Gdy spojrzymy przez przyrządy
celownicze wybieramy sobie jakiś charakterystyczny
punkt w terenie, do którego rozpoczynamy wędrówkę.
Azymuty na mapie.
Aby wyznaczyć azymut z jednego punktu do następnego
na mapie, należy najpierw zorientować mapę. Teraz
z pomocą przyjdzie nam linijka znajdująca się na busoli.
Na zorientowanej poprawnie mapie ustawiamy busolę
tak, aby linijką połączyć interesujące nas punkty na mapie
(dla których wyznaczamy azymut). Następnie poruszamy
tarczą busoli (nie ruszając już samej busoli) tak, aby
kierunek północy pokrył się ze wskazaniami igły magnetycznej. Liczba wskazana przy muszce jest wyznaczonym azymutem. Znając punkt na mapie w jakim się
znajdujemy i azymut do następnego jesteśmy w stanie
odnaleźć go na mapie. Najpierw orientujemy mapę.
Następnie na tarczy busoli na przeciwko muszki
ustawiamy wartość azymutu. Przykładamy jeden z końców linijki do punktu na mapie z którego znamy azymut (w
którym się znajdujemy), a następnie obracamy tak busolą
(ale już nie tarczą), aby igła magnetyczna wskazała
kierunek północy na tarczy. Tutaj należy pamiętać o takim
ruchu busolą, aby koniec linijki zawsze znajdował się w
punkcie, z którego rozpoczynamy.
0 1'
o.
3
-3 n. top
pł
Przy pomocy busoli możemy wyznaczyć azymut, czyli
kąt zawarty między północą, a interesującym nas
kierunkiem, mierzony zgodnie z ruchem wskazówek
zegara. Tarcza busoli podzielona jest na 360 stopni lub
płn +5 50
. m 5'
agn
.
płn. geogr.
Azymuty.
190
Zbieżność południków: -3031'
Uchylenie magnetyczne: +5055'
Zboczenie magnetyczne na 2001r.: +2025'
Roczna zmiana zboczenia magnet.: +0005,5'
27
Kąt zawarty pomiędzy północą geograficzną a magnetyczną nazywany jest deklinacją magnetyczną (zboczeniem
magnetycznym). Deklinacja może przyjmować wartości
dodatnie (igła wychyla się bardziej na wschód) lub
ujemne (igła wychyla się bardziej na zachód). Dla Polski
kąt ten jest niewielki i podawany jest jako lokalna wartość
deklinacji. W tym samym miejscu na arkuszu pojawia się
również informacja o tym, jak biegun magnetyczny
zmienia swoje położenie względem geograficznego
w ciągu roku - jest to roczna zmiana deklinacji. Znajdziemy również informację o uchyleniu magnetycznym
(odchyleniu igły magnetycznej), czyli kącie pomiędzy
północą topograficzną a magnetyczną. Zbieżność
południków jest kątem pomiędzy północą topograficzną
a geograficzną.
mapach drukuje się podziałkę liniową. Podziałka liniowa
jest graficznym obrazem skali i dzięki niej możemy
dokonywać szybkiego pomiaru na mapie. Jest to linia
prosta podzielona na odpowiednio opisane odcinki,
przedstawiające stosunek odległości na mapie i w
terenie. Poza wymienionymi już rodzajami skal (liczbową
i liniową), możemy spotkać się jeszcze ze skalą mianowaną 1cm - 5 km.
Na mapie Puszczy Bukowej (wydanej przez DTP System)
umieszczone są wszystkie rodzaje podziałek i skal.
Dodatkowo widzimy współrzędne narożników mapy
w układzie geograficznym i UTM, pomocne przy kalibracji
mapy dla urządzeń GPS. O urządzeniach GPS
i wykorzystaniu ich do współpracy z papierową mapą
przeczytamy w dalszej części.
Mapy i ich rodzaje.
Mapa jest uproszczonym obrazem całej powierzchni
lub części Ziemi, przedstawionym na płaszczyźnie przy
użyciu umownych znaków, w określonym odwzorowaniu
i określonej skali. Mapy są tworzone według różnych
sposobów oraz prezentują różne informacje wynikające
z celu dla jakiego zostają wykonane. Podział map geograficznych chyba najlepiej ilustruje poniższa lista:
1. Ogólnogeograficzne:
- topograficzne wielkoskalowe - 1:5 000 i 1:10 000
- topograficzne średnioskalowe - 1:25 000 i 1:50 000
- topograficzne małoskalowe - 1:200 000 i 1:500 000
- poglądowe - 1:1 000 000 i mniejsze
2. Tematyczne:
- społeczno-gospodarcze
- gospodarcze (mapa zasadnicza, zagospodarowania
terenu, uzbrojenia terenu, komunikacji, gospodarki
mieszkaniowej, przemysłu, rolnictwa, usług)
- społeczne (demograficzne, wybranych elementów)
- socjalno-bytowe
- przyrodnicze
- fizjograficzne (geologiczne, rzeźby terenu, hydrograficzne, klimatu, glebowe, szaty roślinnej, świata
zwierzęcego)
- sozologiczne (zagrożenia środowiska, ochrony
środowiska)
3. Turystyczno-krajoznawcze.
Mapa i jej skala.
Skala to stosunek odległości w terenie do odległości
na mapie. Jeśli patrzymy na mapę w skali 1:50 000
oznacza to, że jeden centymetr na mapie odpowiada
50 000 centymetrów w rzeczywistości, a więc 500 m.
Należy wiedzieć, jaką skalę wybrać. Od skali zależy
między innymi dokładność i szczegółowość mapy.
Dokładniejsze są mapy wykonane w większej skali (1:10
000, 1:25 000), te w mniejszej skali (1:100 000, 1:500
000) posiadają większe uproszczenie. Przy dokonywaniu
częstych pomiarów odległości na mapie, posługiwanie
się skalą liczbową jest czasochłonne i wymaga każdorazowo dokonywania obliczeń, dlatego obok niej na
28
Z czym do las? I Mapy i GPS
Mapy i ich treść.
Na treść mapy składają się różne symbole topograficzne
(znaki umowne), których znaczenie na każdym arkuszu
wyjaśnia legenda. Znaki umowne nie zawsze są takie
same na różnych mapach. Dlatego ważne jest zapoznanie się z legendą zanim zaczniemy „czytać mapę”,
mimo, iż wydaje nam się, że wszystkie znaki już znamy.
Znaki można natomiast pogrupować; i tak mamy znaki:
konturowe (powierzchniowe) - opisujące przedmioty
terenowe, których kształt na mapie odpowiada dokładnie
kształtowi w terenie. Znaki konturowe składają się
z konturu - granicy obiektu, wewnątrz którego umieszcza
się znaki wypełniające, czyli symbole, a czasami kolory,
opisujące teren ograniczony konturem - lasy, łąki, bagna,
jeziora itp.
punktowe - opisujące przedmioty, których rozmiary
w naturze są tak niewielkie, że nie da się ich przedstawić
w skali mapy, gdyż byłyby na niej niewidoczne - pomnik,
kapliczka, stacja benzynowa, wiatrak, samotne drzewo,
stodoła itp.
liniowe - ponieważ w skali mapy nie można wiernie oddać
szerokości obiektu przyjęto, że oś znaku odpowiada
rzeczywistemu umiejscowieniu obiektu w terenie - drogi,
rzeki, linie telefoniczne, linie energetyczne itp.
objaśniające - nie występujące samodzielnie lecz jako
uzupełnienie do znaków umownych opisanych wyżej.
Na przykład strzałka na rzece wskazuje kierunek prądu,
a znak drzewa iglastego czy liściastego wewnątrz konturu
wskazuje na dominujący gatunek drzew w tym lesie.
Mapy i odwzorowanie powierzchni.
Ziemia nie jest idealną kulą, jej powierzchnia nie jest
płaska, w związku z tym wierne przedstawienie
powierzchni Ziemi oraz wyznaczenie pozycji na mapie
zawsze stwarzało problem. Od wieków starano się
określić wielkość Ziemi oraz przyjąć jakiś kształt, łatwy
do opisania matematycznie, jako powierzchnię figury
odniesienia. W geodezji przyjmuje się, że Ziemia ma
kształt geoidy, czyli bryły geometrycznej, ograniczonej
powierzchnią ekwipotencjalną, pokrywającą się z
powierzchnią oceanów przy pełnej równowadze
znajdujących się w nich mas wodnych. Powierzchnia
ta jednak ulega ciągłym zmianom, dlatego nie można
określić jej w sposób matematyczny.
Najprostszą bryłą matematyczną, najbardziej zbliżoną
do kształtu geoidy jest elipsoida obrotowa o niewielkim
spłaszczeniu. Ustalenie rozmiarów elipsoidy odniesienia,
której kształt byłby najbardziej zbliżony do rzeczywistego
kształtu Ziemi, ma kluczowe znaczenie przy opracowaniach dokładnych map topograficznych, wymagających
rzutowania powierzchni Ziemi na powierzchnię elipsoidy.
Przez lata udoskonalano parametry elipsoidy, a kolejne
ich nazwy pochodziły od nazwisk naukowców je definiujących. Wykorzystanie sztucznych satelitów Ziemi
pozwoliło na zebranie odpowiednio dużej liczby danych,
aby zdefiniować elipsoidę odniesienia najlepiej (w tym
momencie) opisującą naszą planetę. Tak powstał Światowy System Geodezyjny (World Geodetic System WGS) w kilku już wersjach, z WGS-84 jako najnowszym.
Poza ustaleniem powierzchni odniesienia (elipsoidy
odniesienia), pozostaje nadal problem rozwinięcia tej
figury na płaszczyznę. Problemem tym zajmują się różne
odwzorowania kartograficzne. Dla map w skalach 1:1
000 000 i większych (1:100000, 1:50000) przyjmuje się
powierzchnię Ziemi jako elipsoidę, dla map w skalach
mniejszych niż 1:1 000 000 Ziemię traktuje się jako kulę.
Na terenie Polski najczęściej spotykanymi są: odwzorowanie quasi-stereograficzne - przedwojenne mapy WIG
(Wojskowy Instytut Geograficzny) oraz mapy w układzie
1965 - odwzorowanie walcowe poprzeczne GaussaKrügera - pozostałe mapy. Bardzo istotną informacją na
arkuszach map topograficznych jest układ odniesienia.
Na świecie istnieje kilkaset różnych układów odniesienia.
Ten sam punkt w każdym z nich będzie miał inne
współrzędne.
Dla przykładu:
Szwedzki Kamień w układzie odniesienia WGS84,
czyli na najnowszych mapach ma współrzędne:
53° 21' 4,13” N 14° 37' 58,28 E
Natomiast ten sam kamień na mapach w układzie
odniesienia Pułkowo 1942 będzie miał współrzędne:
53° 21' 5,43” N 14° 38' 5,08” E
Układy odniesienia dla map topograficznych Polski to:
- Borowa Góra (BG 1925) - przedwojenne mapy WIG
- Pułkowo 1942 (S-42 Poland) - wojskowe mapy Układu
Warszawskiego i geodezyjne mapy „poprzedniego
systemu”
- WGS84 (GRS80) - współczesne mapy wojskowe i geodezyjne.
Współrzędne.
Współrzędnymi nazywamy wielkości kątowe lub liniowe,
wyznaczające położenie punktu na dowolnej powierzchni
lub w przestrzeni, w sposób względny w stosunku do
przyjętych za początek układu płaszczyzn lub linii. Istnieje
wiele układów współrzędnych. W geodezji stosuje się
zazwyczaj współrzędne geograficzne na powierzchni kuli
lub elipsoidy, współrzędne prostokątne płaskie.
Współrzędne geograficzne.
Współrzędnymi geograficznymi nazywamy wielkości
kątowe (szerokość B i długość L geograficzną),
określające położenie punktu na powierzchni Ziemi.
Pojedyncze arkusze mapy topograficznej obejmują
zwykle tak małe obszary, że południki i równoleżniki
można traktować jako linie proste. Każdy arkusz mapy ma
więc kształt zbliżony do trapezu, którego podstawę dolną
i górną tworzą równoleżniki, a boki południki
geograficzne. Korzystanie ze współrzędnych geograficznych jest jednak bardzo utrudnione, ponieważ współrzędne te dotyczą powierzchni kuli albo elipsoidy, a nie
powierzchni płaskiej.
Współrzędne prostokątne płaskie.
Ponieważ posługiwanie się współrzędnymi geograficznymi byłoby zbyt uciążliwe, zaistniała potrzeba
dokładnego wyznaczania punktów na mapie za
pomocą współrzędnych prostokątnych płaskich.
Współrzędne prostokątne płaskie określone są w miarach
liniowych. W tym wypadku znając współrzędne
prostokątne płaskie dwóch punktów, można łatwo
obliczyć odległość między nimi oraz azymut
wyznaczonego przez te punkty kierunku z pomocą
wzorów z geometrii analitycznej płaskiej.
W celu naniesienia siatki współrzędnych prostokątnych
w przyjętym odwzorowaniu przyjmuje się zazwyczaj
prostoliniowy obraz południka osiowego (środkowego)
za oś x układu współrzędnych, zaś prostą prostopadłą
do tego południka w określonym punkcie za oś y.
Orientację układu współrzędnych prostokątnych przyjmujemy zgodną z ruchem wskazówki zegara. Na tych
dwóch osiach układa się odcinki, jedno- lub wielokilometrowe, przez które przeprowadza się proste równoległe do osi. W ten sposób powstaje siatka współrzędnych prostokątnych, którą nazywamy zwykle siatką
kilometrową, ponieważ tworzące ją linie są od siebie
wzajemnie oddalone o pełną liczbę kilometrów w skali
mapy. Na podstawie siatki kilometrowej można bardzo
łatwo wyznaczyć współrzędne prostokątne (x, y) dowolnego punktu. W celu uniknięcia liczb względnych przy
oznaczaniu punktów za pomocą współrzędnych
przyjmuje się zazwyczaj dla punktu początkowego układu
zamiast x=0 pewne dostatecznie duże liczby dodatnie
tak, aby dla określonego obszaru nie było współrzędnych
ujemnych.
29
Układy współrzędnych prostokątnych płaskich stosowane dla map w Polsce:
układ odniesienia Pułkowo 1942 (S-42 Poland)
- układ współrzędnych 1942
- układ współrzędnych 1965
układ odniesienia WGS84
- PUWG 1992 (Państwowy Układ Współrzędnych Geodezyjnych 1992)
- UTM (Universal Transverse Mercator)
- układ współrzędnych 2000
Jak działa GPS?
Skrót GPS pochodzi od angielskich słów Global Positioning System, czyli światowy system określania położenia. Satelitarny odbiornik sygnałów GPS informuje
użytkownika o jego dokładnej aktualnej pozycji na Ziemi.
System GPS został pierwotnie opracowany na potrzeby
armii USA, która używa go od połowy lat osiemdziesiątych do określania pozycji i naprowadzania pocisków
na cel. Później system został udostępniony również
użytkownikom cywilnym. Początkowo sygnały zawierały
sztucznie wygenerowane błędy - z tego powodu pozycja
dawała się określić tylko z dokładnością do 100 m.
1 maja 2000 roku Ministerstwo Obrony USA wyłączyło
generowanie zakłóceń i dokładność urządzeń GPS
wzrosła do 5-25 m (w zależności od warunków odbioru
sygnałów satelitarnych), co wystarcza do prywatnego
użytku.
z czterech satelitów. Aby więc dokładnie wyznaczyć
pozycję odbiornika GPS (szerokość i długość geograficzną oraz wysokość nad poziomem morza), niezbędne
jest obliczenie odległości od co najmniej czterech
satelitów. Oczywiście im więcej satelitów, tym precyzyjniej można określić pozycję odbiornika.
Podczas normalnej eksploatacji po każdej z sześciu
różnych orbit poruszają się cztery satelity GPS. W sumie
daje to zawsze przynajmniej 24 działające satelity.
Wszystkich satelitów jest 31 (stan na 5 wrzesień 2009).
W obecnie działającej wersji systemu GPS do pozycjonowania używanych jest 28 satelitów, pozostałe to satelity
rezerwowe, po które można sięgnąć w przypadku awarii
jednego lub kilku satelitów bazowych.
Jak GPS oblicza pozycję?
Satelita wysyła informację o własnej pozycji. Odbiornik
GPS oblicza odległość od satelity. Na tej podstawie wie,
że znajduje się w dowolnym miejscu niebieskiego okręgu
(z każdego miejsca tego okręgu odległość do satelity jest
taka sama).
Jeśli nawigacja odbiera sygnały z dwóch satelitów, liczba
miejsc, w których znajduje się aktualnie odbiornik,
zawęża się do dwóch, które leżą w miejscu przecięcia
okręgów wyznaczonych dla każdego satelity.
Satelity GPS okrążają Ziemię. Każdy z nich wysyła swój
sygnał rozpoznawczy, aktualną pozycję na orbicie
i dokładny czas. Zasada wyznaczania pozycji opiera się
na pomiarze czasu dotarcia sygnału z satelity do
odbiornika, co jest niezbędne do obliczenia odległości
pomiędzy odbiornikiem i satelitą. W jaki sposób można
zmierzyć ten czas? Po pierwsze wiadomo, w jakim
momencie sygnał został wysłany z satelity. Znana jest
również chwila dotarcia sygnału do odbiornika. Jednak
zegar znajdujący się w odbiorniku nie jest tak dokładny,
jak ten umieszczony w satelicie. Różnicę tę można
skorygować w oparciu o rezultat pomiaru czasu sygnału
30
Z czym do las? I Mapy i GPS
Odbierając trzy sygnały satelitarne, odbiornik GPS może
obliczyć dokładną pozycję, ponieważ wszystkie okręgi
przecinają się tylko w jednym miejscu. Niestety, w takiej
sytuacji nie ma możliwości określenia wysokości, na
której znajduje się odbiornik GPS.
Aby określić również wysokość potrzebny jest odbiór
sygnałów co najmniej z czterech satelitów.
Wszystkie urządzenia nawigacyjne działają na bazie tej
samej zasady. Wbudowany odbiornik GPS oblicza
pozycję i wyświetla ją na ekranie. Może także zaznaczyć
ją na elektronicznej mapie. Nawigacja GPS potrafi nie
tylko wyświetlać aktualną pozycję, ale również prędkość
i kierunek ruchu. W podobny sposób można ustalić
kierunek, w którym porusza się odbiornik GPS.
Nawigacja wyświetla kierunek jako elektroniczny kompas
na ekranie albo strzałkę na cyfrowej mapie. Sygnał GPS
jest bardzo słaby i nie wszędzie można go odbierać.
Na przykład wewnątrz budynków czy tuneli GPS zwykle
nie działa prawidłowo, ponieważ beton i inne materiały
budowlane silnie tłumią sygnał z satelity.
Trochę starszy „eTrex”...
Odbiorniki GPS
Jest wiele rodzajów odbiorników do nawigacji GPS.
Informacje na ich temat można bez trudu znaleźć
w Internecie. My zajmiemy się tutaj dedykowanymi
odbiornikami do szeroko pojętej turystyki. W Polsce
najbardziej popularne są urządzenia firmy „Garmin”.
Spowodowane jest to zarówno dużą ofertą elektronicznych map wektorowych do tych odbiorników, jak również
możliwość tworzenia własnych map przy pomocy
programu GpsMapEdit.
...I najnowszy „Oregon”
Najnowsze urządzenia tej firmy oferują bardzo
zaawansowane funkcje.
Dla przykładu, możliwości odbiornika „Oregon 450T”:
- automatyczne wyznaczanie trasy (dokładna nawigacja
po drogach) - jeżeli zainstalowane są odpowiednie mapy,
- elektroniczny kompas (z kompensacją nachylenia, 3osiowy),
- dotykowy ekran,
- wysokościomierz barometryczny,
- obsługa funkcji geocache,
- obsługa własnych map rastrowych,
- nawigacja do zdjęć (nawigacja na podstawie zdjęć
oznaczonych znacznikami geograficznymi),
- kalendarz myśliwski/wędkarski,
- informacje o położeniu słońca i księżyca,
- tabele pływów,
- pomiar powierzchni,
- własne punkty POI,
- przesyłanie między urządzeniami (bezprzewodowe
udostępnianie danych podobnym urządzeniom),
31
- wodoszczelność (IPX7)
Opis funkcji odbiornika pochodzi ze strony
www.garmin.com/pl
Oprócz tych zaawansowanych, każdy odbiornik Garmina
oferuje funkcje podstawowe:
- wyświetlanie pozycji,
- zapis śladu, waypointów (ulubione pozycje), tras,
- nawigacja do wyznaczonego celu,
- nawigacja po trasie,
- prędkość i kierunek poruszania się.
Dla starszych (powojennych) map Polski prawidłowym
układem jest Pułkowo1942 Poland (S-42). Takiego
układu nie ma menu odbiornika. Musimy więc ustawić
własny układ.
Wybranie własnego układu odniesienia i elipsoidy:
Mapy papierowe a odbiornik GPS.
Na polskim rynku spotykamy mapy wykonane w kilku
różnych układach odniesienia, z różnymi siatkami
współrzędnych prostokątnych płaskich (siatkami
kilometrowymi). Istnieje możliwość takiej konfiguracji
odbiornika GPS, aby posługiwać się identycznymi
współrzędnymi jakie znajdziemy na ramce mapy z
odpowiednią siatką kilometrową. W terenie (posiadając
mapę z siatką kilometrową i linijkę w kompasie) o wiele
łatwiej jest używać systemu dziesiętnego, niż przeliczać
w pamięci minuty i sekundy. Dodatkowo odbiornik GPS
będzie wyświetlał współrzędne na swoim ekranie w
formie identycznej z siatką mapy papierowej.
Ustawienia odbiornika GPS definiujące układ odniesienia i
format pozycji (układ współrzędnych), podamy na
przykładzie odbiornika Garmin OREGON 450.
Dla innych odbiorników ekrany „menu” mogą się różnić.
Zasada wprowadzania parametrów jest jednak bardzo
podobna.
Takie parametry należy wpisać dla elipsoidy układu
Pułkowo 1942 dla Polski.
Pozostaje nam jeszcze wybrać format pozycji dla mapy z
siatką kilometrową.
Dla współczesnych map wojskowych będzie to UTM. Dla
map geodezyjnych np. układ PUWG1992, a dla
wojskowych map Układu Warszawskiego 1942.
I tego układu również nie znajdziemy w odbiornikach
Garmina.
Musimy także wpisać go w formacie pozycji usera
(własna siatka).
Przede wszystkim należy ustawić układ odniesienia
i format pozycji.
Dla map z siatką współrzędnych geograficznych będą to
takie ustawienia:
Takie parametry wpisujemy dla układu współrzędnych
1942 i południka środkowego 15° (np. dla obszaru
Puszczy Bukowej).
Można również ustawić inny format wyświetlania
współrzędnych geograficznych. Może to być stopnie minuty lub stopnie - minuty - sekundy.
Układ WGS84 jest prawidłowy dla nowych map,
wydawanych od lat 90-tych ubiegłego wieku.
32
Z czym do las? I Mapy i GPS
Więcej o układach znajdziemy na stronach:
http://www.syryjczyk.krakow.pl/turystyka_i_gps.htm
http://gps.put.mielec.pl
Poniżej podajemy parametry niektórych układów.
Układ współrzędnych 1942.
1942/15
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 3500000
Odchylenie na północ (FN): 0
Skala: 1.0
Południk odniesienia (południk środkowy): 15 E
Równoleżnik odniesienia: 0
1942/21
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 4500000
Odchylenie na północ (FN): 0
Skala: 1.0
Południk odniesienia (południk środkowy): 21 E
Równoleżnik odniesienia: 0
1942/27
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 5500000
Odchylenie na północ (FN): 0
Skala: 1.0
Południk odniesienia (południk środkowy): 21 E
Równoleżnik odniesienia: 0
Układ współrzędnych 1965.
Strefa 1
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 4637000
Odchylenie na północ (FN): -142347
Skala: 0.9998
Południk odniesienia (południk środkowy): 21° 05.000' E
Równoleżnik odniesienia: 0
Strefa 2
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 4603000
Odchylenie na północ (FN): -67766
Skala: 0.9998
Południk odniesienia (południk środkowy): 21° 30.167' E
Równoleżnik odniesienia: 0
Strefa 3 (w tej strefie leży Puszcza Bukowa)
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 3501000
Odchylenie na północ (FN): 60545
Skala: 0.9998
Południk odniesienia (południk środkowy): 17° 00.500' E
Równoleżnik odniesienia: 0
Strefa 4
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 3703000
Odchylenie na północ (FN): -98647
Skala: 0.9998
Południk odniesienia (południk środkowy): 16° 40.333' E
Równoleżnik odniesienia: 0
Strefa 5
Układ odniesienia (datum):
Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland)
Odchylenie na wschód (FE): 237000
Odchylenie na północ (FN): -4700000
Skala: 0.999983
Południk odniesienia (południk środkowy): 18° 57.500' E
Równoleżnik odniesienia: 0
Układ współrzędnych PUWG 1992.
Układ odniesienia (datum): WGS84
Odchylenie na wschód (FE): 500000
Odchylenie na północ (FN): -5300000
Skala: 0.9993
Południk odniesienia (południk środkowy): 19° E
Równoleżnik odniesienia: 0
33
,
Ogien
dar od bogów
Tekst: Robert Biegas
Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
Opanowanie umiejętności niecenia ognia było prawdopodobnie największym przełomem w dziejach
ludzkości - przełomem, od którego tak naprawdę rozpoczęła się cała nasza cywilizacja. Dzięki
umiejętności wzniecania ognia, nasi przodkowie mogli zapewnić sobie bezpieczeństwo od
drapieżników, z którymi wówczas rywalizowali o pożywienie i przestrzeń życiową, ogrzać
się w chłodne noce i zimowe dni, zagotować wodę, przygotować jedzenie czyniąc je smaczniejszym
oraz - choć z przyczyn oczywistych, nasi przodkowie nie mogli o tym wiedzieć - także
bezpieczniejszym do spożycia, ponieważ obróbka cieplna eliminuje większość mikroorganizmów
mogących wywoływać groźne choroby. Dzięki ogniowi możliwe stało się m.in.
oświetlenie drogi w ciemności, a także wykonywanie coraz lepszych oraz bardziej
wyspecjalizowanych narzędzi i broni - słowem, ogień dał naszym przodkom przewagę nad wszystkimi
innymi drapieżnikami i istotami w ogóle.
34
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
Dzisiaj umiejętność krzesania ognia postrzegana jest
przez większość ludzi jako relikt przeszłości - mamy
przecież zapałki i zapalniczki, dzięki którym za sprawą
jednego ruchu nadgarstka bądź kciuka otrzymujemy
otwarty płomień, który zagwarantuje nam rozpalenie
ognia. Nic bardziej mylnego. Ludzie tak bardzo nauczyli
się ufać tym narzędziom, że zapomnieli, iż zarówno
zapałki jak i zapalniczki bywają zawodne - wystarczy
że zamokną lub zmarzną i stają się bezużyteczne.
W takiej sytuacji, wiedza którą uważa się za "relikt
przeszłości" może nawet uratować życie. Należy zdać
sobie sprawę z tego, że umiejętność niecenia ognia nie
ogranicza się tylko do uzyskania płomienia i nie tylko gdy
w lesie jest sucho, ale także - a może przede wszystkim do zamienienia tego płomienia w ognisko niezależnie
od warunków pogodowych. Do tego zaś potrzebna jest
wiedza dotycząca: wyboru i przygotowania miejsca pod
palenisko tak abyśmy zawsze mieli kontrolę
na ogniskiem które rozpalamy; właściwości drewna
i wreszcie różnych typów ognisk stosowanych
w zależności od tego po co rozpalamy ogień. Te wszystkie
czynności składają się na umiejętność niecenia ognia,
swego rodzaju rytuał który wykonany poprawnie, może
być różnicą między życiem a śmiercią lub przynajmniej
zaoszczędzi zmartwień straży pożarnej oraz leśnikom.
A więc po kolei...
Jak wybrać i przygotować miejsce na ognisko?
Przede wszystkim należy pamiętać, że w polskich lasach
obowiązuje zakaz wzniecania ognia poza miejscami
specjalnie do tego wyznaczonymi. Załóżmy jednak,
że znajdujemy się w sytuacji, w której z jakichś bliżej
nieokreślonych względów nie możemy pozwolić sobie
na poszukiwanie takiego specjalnie wyznaczonego
miejsca... Wybierając samemu miejsce na ognisko
należy zwrócić uwagę na szereg elementów. Po pierwsze
należy zadbać o to, by miejsce było dobrze osłonięte
od wiatru, a następnie upewnić się, że tuż pod ziemią,
w miejscu gdzie zapłonąć ma nasze ognisko nie znajdują
się korzenie drzew. Niektóre drzewa, takie jak świerki,
mają bardzo specyficzny system ukorzenienia, który nie
wrasta w głąb ziemi, tylko rozrasta się horyzontalnie na
wszystkie strony tuż pod jej powierzchnią. Mało kto wie,
że korzenie drzew mogą się żarzyć a nawet palić także
pod ziemią, co w efekcie może po jakimś czasie
doprowadzić do pożaru lasu. Dokładnie to samo tyczy się
właściwości torfu, w związku z czym na torfowiskach
obowiązuje bezwzględny zakaz rozpalania ognia.
Kolejnym elementem na który trzeba zwrócić uwagę jest
rodzaj lasu, w którym rozpalamy ogień. Zadecyduje to
o minimalnej odległości naszego ogniska od najbliższych
drzew. W lasach iglastych (sosnowych lub sosnowoświerkowych) należy zadbać o większą niż w przypadku
innych lasów odległość ogniska od drzew, ponieważ
każdy element drzew iglastych jest łatwopalny - zielone,
żywe igliwie także - ze względu na wysoką zawartość
żywic. Każdy, kto wie jak łatwo żywica zajmuje się
ogniem, może bez problemu sobie wyobrazić,
czym mogłoby się skończyć wymknięcie się ognia spod
kontroli w lesie iglastym. Zanim przystąpimy do kolejnego
etapu, czyli przygotowania samego paleniska trzeba
jeszcze zwrócić uwagę na przestrzeń znajdującą się
nad naszym planowanym ogniskiem. Nigdy nie rozpalamy ogniska w miejscu, w którym na względnie niedużej
wysokości nad planowanym paleniskiem znajdują się
gałęzie drzew - zwłaszcza gałęzie uschnięte - które
mogłyby zająć się od buchającego w górę płomienia
i spowodować pożar lasu. Najlepszymi miejscami na
rozpalenie ogniska są zaś takie miejsca, w których gleba
ze względów naturalnych jest wilgotna np. niedaleko
strumyków, potoków, rzek lub stawów - wówczas
prawdopodobieństwo zaprószenia ognia znacznie
maleje. Niezależnie jednak od tego gdzie przyjdzie nam
rozpalić ogień, powinniśmy zawsze mieć przy sobie
butelkę lub inny pojemnik z wodą przeznaczoną tylko
i wyłącznie do zagaszenia ognia w razie gdyby wymknął
się spod kontroli lub gdy będziemy musieli zagasić go,
aby wyruszyć w dalszą drogę.
Gdy już wybierzemy miejsce, w którym zapłonąć ma
nasze ognisko, musimy je do tego odpowiednio
przygotować. Należy pamiętać, aby nigdy nie palić ognia
bezpośrednio na ściółce leśnej, czyli trawie lub - jeszcze
gorzej - suchych liściach. Należy oczyścić do gołej ziemi
obszar o średnicy ok. 1 metra (lub więcej, jeżeli ognisko
ma być większe), czyli po prostu odgarnąć warstwę liści.
Jeśli akurat w wybranym przez nas miejscu rośnie trawa
lub mech, należy ostrożnie zdjąć odpowiednio duży
kawałek ściółki a po zagaszeniu ognia nałożyć go
z powrotem w to samo miejsce. Czynimy tak z dwóch
powodów: po pierwsze, dzięki temu zabiegowi znacznie
zmniejszamy prawdopodobieństwo wymknięcia się
ognia spod naszej kontroli, a po drugie gdy przyjdzie nam
zagasić ogień i ruszyć w dalszą drogę, znacznie łatwiej
będzie nam zamaskować miejsce po palenisku pamiętajmy, że nie jesteśmy jedynymi gośćmi w lesie
i pozostawiając po sobie wypaloną w ściółce dziurę,
postępujemy nieelegancko względem innych miłośników
lasu oraz nieprofesjonalnie.
Jakiego drewna użyć?
Pierwsza myśl, jaka przyjdzie nam do głowy brzmi
oczywiście: suchego, co oznacza że w grę wchodzi
wykorzystanie tylko martwego, wysezonowanego już
drewna. Ścinanie żywych drzewek jest pozbawione
sensu - ze względu na dużą zawartość wody w świeżym
drewnie, bardzo kiepsko się ono pali. Warto także
wiedzieć, że poszczególne gatunki drzew różnią się
od siebie nie tylko wyglądem, ale - co za tym idzie
- także właściwościami które można wykorzystać,
aby zwiększyć efektywność naszego ogniska w zależności od tego, w jakim celu chcemy je rozpalić. Jedne
gatunki drzew dają bowiem płomień o większej temperaturze niż inne, co można wykorzystać gdy ognisko
rozpalamy po to, aby coś nad nim ugotować; inne bardzo
łatwo zajmują się ogniem, w związku z czym świetnie
35
Gatunek drzewa
Dąb
Buk
Brzoza
Grab
Topola
Olcha
Sosna
Modrzew
Jesion
Wiąz
Świerk
Wierzba
Jodła
Klon
Lipa
Twardość
Bardzo twarde
Twarde
Miękkie
Twarde
Miękkie
Miękkie
Miękkie, żywiczne
Twarde, żywiczne
Twarde
Twadre
Miękkie, żywiczne
Miękkie
Miękkie, żywiczne
Miękkie
Miękkie
Ilość ciepła
Duża
Duża
Średnia
Średnia
Mała
Mała
Średnia
Mała
Średnia
Średnia
Średnia
Mała
Średnia
Średnia
Mała
spiszą się jako rozpałka, zaś jeszcze inne wolno się
spalają dając jednocześnie dużo ciepła, dzięki czemu
będą najlepszym wyborem, gdy ognisko ma nas ogrzać
w zimną noc np. na biwaku. Powyższa tabelka zawiera
wykaz drzew najpospoliciej występujących na obszarze
Polski pod kątem ilości ciepła jakie generują w procesie
spalania, ilości żaru jaki pozostaje po ich spaleniu,
średniego czasu spalania oraz sugerowanego
zastosowania dla drewna poszczególnych gatunków
drzew.
Z tabeli wynika więc, że w przypadku gdy potrzebujemy
ognia mającego ogrzać nas przez całą noc, powinniśmy
użyć drewna dębowego lub bukowego - ze względu
na ilość generowanego przez nie ciepła w stosunku
do wolnego czasu spalania. Jeżeli zaś potrzebujemy
rozpalić ogień, aby coś sobie ugotować, wówczas najlepiej będzie wykorzystać sosnę, grab, jesion lub klon.
Z kolei szukając najlepszego drewna na rozpałkę,
powinniśmy wykorzystać drzewa iglaste - a więc sosnę,
świerk, jodłę lub modrzew - choć niektóre drzewa liściaste takie jak brzoza, buk czy wierzba również dobrze się
w tym celu sprawdzą. Rzeczywistość jednak bywa
bardziej skomplikowana i często nie będziemy mieli aż tak
dużego wyboru drewna, np. przebywając na obszarze
porośniętym monokulturą sosnową jakich w Polsce
mnóstwo, będziemy mogli wykorzystać tylko drewno
sosnowe - co biorąc pod uwagę właściwości sosny,
wcale nie jest najgorszą okolicznością.
Jakiego rodzaju ogniska użyć?
Istnieje kilka różnych rodzajów ogniska, jakie możemy
zastosować w zależności do naszych potrzeb. Jedne
lepiej sprawdzą się do gotowania, inne do ogrzewania
a jeszcze inne do sygnalizacji (warto wiedzieć, iż słup
gęstych kłębów białego dymu jest jednym z międzynarodowych sygnałów wzywania pomocy). Najbardziej
powszechnym i zarazem najczęściej stosowanym
rodzajem ogniska jest po prostu stosik bezładnie
ułożonych płonących gałęzi. Jest to wprawdzie ognisko
najbardziej uniwersalne, jednak ta uniwersalność staje się
36
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
Ilość żaru
Duża
Średnia
Średnia
Średnia
Mała
Średnia
Mała
Mała
Duża
Średnia
Mała
Mała
Mała
Średnia
Mała
Czas spalania
Wolny
Wolny
Szybki
Średni
Średni
Średni
Szybki
Szybki
Średni
Średni
Szybki
Szybki
Szybki
Wolny
Średni
Zastosowanie
Gotowanie, ogrzewanie, światło
Gotowanie, ogrzewanie, światło
Rozpałka, światło
Gotowanie, ogrzewanie
Rozpałka, światło
Rozpałka, światło
Rozpałka, gotowanie
Rozpałka, światło
Gotowanie, ogrzewanie, światło
Gotowanie, ogrzewanie
Rozpałka, światło
Rozpałka, światło
Rozpałka, światło
Gotowanie, ogrzewanie
Rozpałka, światło
wadą, gdy ogień jest nam potrzebny do konkretnego celu,
lub gdy rodzaj ogniska musimy dostosować do panujących warunków pogodowych (np. wietrzna pogoda).
Przyjrzyjmy się zatem kilku innym rodzajom ogniska,
jakie warto znać i stosować, gdy zajdzie potrzeba...
Ognisko stożkowe.
Przeznaczone jest do gotowania gdy nie mamy do
dyspozycji zbyt dużo miejsca na większe palenisko
lub ogrzewania. Jednakże ze względu na fakt iż zużywa
ono bardzo dużo paliwa, nie jest zalecane gdy dysponujemy ograniczoną ilością drewna opałowego. Układa się
je w sposób następujący: na środku przygotowanego
paleniska wbijamy w ziemię jakikolwiek prosty patyk,
u spodu którego układamy podpałkę. Następnie, dookoła
owego patyka układamy rozpałkę w taki sposób,
aby opierała się ona u góry o wbity w ziemię patyk - tak
samo postępujemy również z grubszymi patykami
będącymi paliwem. Należy także pamiętać, aby od strony
nawietrznej zostawić niewielką otwartą przestrzeń
dla zapewnienia dostępu tlenu, w innym wypadku będzie
konieczne podsycanie ogniska aby nie zgasło, przy
pomocy częstego dmuchania w nie - co jest nie tylko
męczące ale także absorbuje czas, jaki można
by poświęcić na wykonanie innych ważnych prac
obozowych.
Ognisko piramidka.
Ten rodzaj ogniska doskonale sprawdzi się,
gdy potrzebujemy ognia, który ma płonąć długo
bez konieczności ciągłego dorzucania do niego.
Przy odpowiednim doborze rodzaju oraz grubości
drewna, ognisko takie potrafi płonąć przez kilka godzin - z
tego też względu zwane jest czasami ogniskiem
całonocnym. Jego przeznaczeniem jest więc głównie
ogrzewanie nas podczas snu. Układa się je w sposób
następujący: na samym dole układamy obok siebie
(jednak z niewielkimi odstępami dla dopływu tlenu)
najgrubsze gałęzie lub szczapki drewna tak aby wyglądały
jak drewniana platforma, wyżej układamy w poprzek
trochę cieńsze i tak na przemian układamy kilka
poziomów, pilnując aby na każdym kolejnym poziomie
drewno było coraz cieńsze. Na samej górze zaś
układamy niewielki stosik z podpałką i rozpałką,
którego zadaniem ma być zainicjowanie procesu
spalania. Ognisko to powinno spalać się jak świeczka
- od góry w dół.
Ognisko studnia.
ogień jest nam potrzebny do gotowania, kiedy planujemy
obozować w danym miejscu przez dłuższy czas i często
będziemy zawieszać kociołek nad ogniem. Jest to chyba
najprostszy i najbezpieczniejszy rodzaj ogniska,
ze względu na bardzo duży poziom kontroli nad nim
ze strony użytkownika i możliwość regulacji wielkości
płomienia. Regulacja ta polega na delikatnym odsunięciu
od siebie poszczególnych polan drewna, gdy ogień staje
się zbyt duży, zaś gdy za bardzo przygasa - przysuwamy
je do siebie. Ułożenie tego rodzaju ogniska jest proste
i bardzo szybkie: grubsze gałęzie układamy tak,
aby stykały się w centrum, tworząc kształt gwiazdy któremu właśnie zawdzięcza swą nazwę. W środku,
na lub pod gałęziami układamy podpałkę i trochę rozpałki,
co jest konieczne aby zainicjować proces spalania
grubszych gałęzi.
Ognisko syberyjskie.
Tak skonstruowane ognisko daje dużo ciepła oraz światła,
ze względu na bardzo dobry dostęp tlenu do płonących
polan. Przy zastosowaniu odpowiednio grubych gałęzi
można wykorzystać to ułożenie także do sygnalizacji wystarczy ułożyć na górze studni zielone drewno i kilka
warstw gałęzi ze świeżymi liśćmi, a ku górze wzniosą
się gęste kłęby białego dymu, co jest jednym
z międzynarodowych sposobów wzywania pomocy.
Sposób wykonania tego ogniska jest następujący:
najpierw układamy rdzeń ogniska, najlepiej będzie
zastosować opisane wcześniej ognisko stożkowe jako
formę wyjściową. Dookoła rdzenia zaś układamy
naprzemiennie gałęzie lub polana tworząc ażurową
konstrukcję w formie kratownicy, delikatnie zwężającej
się ku górze. Oczywiście po jakimś czasie konstrukcja
ta zawali się, co jest zupełnie normalne, jednak do tego
czasu napewno spełni swoje zadanie.
Ognisko gwiazda.
Ze względu na fakt, iż ten rodzaj ogniska jest bardzo
oszczędny w zużyciu opału, najlepiej sprawdzi się gdy
Ponieważ ognisko to pali się bardzo powoli, nazywane
jest czasami ogniskiem długotrwałym. Przygotowuje się
je w sposób następujący: najpierw wykopujemy prosty,
podłużny dołek głęboki na ok.10-15 cm, potem z obu
stron układamy po jednej kłodzie o minimalnej średnicy
15 cm. Dobrze jest umieścić je na jakichś grubszych
gałęziach, tak aby obie kłody były lekko uniesione nad
ziemią - zapewni to lepszy dopływ tlenu do ognia płonącego w rowku pomiędzy nimi. Ten typ ogniska przeznaczony jest zarówno do gotowania jak i ogrzewania szczególnie jesienią lub zimą, gdy nocujemy w terenie.
Dzięki temu iż ognisko to jest dość długie a obie kłody
ułożone są w stosunkowo niewielkiej odległości
od siebie, można postawić nad płonącym pomiędzy nimi
ogniem naczynia do gotowania nawet dla większej
grupy osób. Po zastosowaniu twardego drewna z drzew
liściastych, ognisko takie świetnie sprawdzi się do ogrzewania schronień ustawionych po obu jego stronach
czołem do niego, zapewniając komfortowy sen,
ponieważ ogrzewa człowieka jednocześnie na całej jego
długości - od stóp po głowę.
37
Ognisko zwiadowcy.
Jeżeli z jakichś względów zależy nam na rozpaleniu
ogniska które byłoby dyskretne lub w przypadku, gdy
zwyczajnie pogoda jest bardzo wietrzna a trudno
o jakąkolwiek naturalną osłonę od wiatru, warto
zastosować tzw. ognisko zwiadowcy. Jest to niewielkie
ognisko rozpalone w dole głębokim zwykle na 25-30 cm,
z wąskim tunelem wykopanym od strony nawietrznej
w odległości ok. 25 cm od niego i łączącym się z nim.
Tunel ten zapewnia ognisku ciągłe dostawy tlenu, nawet
w przypadku gdyby główny otwór został zakryty
np. płaskim kamieniem, który po nagrzaniu się działałby
jak prymitywna patelnia. Tego rodzaju ognisko przeznaczone jest głównie do gotowania lub pieczenia, gdyż
ze względu na efekt komina całe ciepło skierowane jest
bardziej ku górze niż na boki - jak to ma miejsce
w ogniskach rozpalanych na powierzchni gleby. Znacznie
łatwiej jest też zabezpieczyć je przed deszczem niż
pozostałe typy ognisk, ponieważ ze względu na jego
raczej niewielkie rozmiary, wystarczy już na wysokości
ok 1,5 m nad miejscem w którym jest ono zlokalizowane
rozpiąć np. płachtę biwakową, która przy okazji zapewni
ochronę od deszczu także nam.
Jak skrzesać ogień?
W dzisiejszych czasach dysponujemy bardzo szeroką
gamą specjalistycznych narzędzi służących do rozpalania ognia - zapałki, różnego rodzaju zapalniczki,
krzesiwa syntetyczne, środki chemiczne itd. Nasi
przodkowie jednak nie mieli takiego komfortu, zapałki
wymyślono dopiero w XIX w. zapalniczkę zaś w XX,
a więc - patrząc z perspektywy czasu - stosunkowo
niedawno. Jak więc dawniej ludzie radzili sobie z nieceniem ognia? Zaczynając od czasów najdawniejszych:
w okresie paleolitu czyli tzw. epoki kamienia łupanego
używano do tego pirytu i krzemienia; następnie mniej
więcej w okresie neolitu, pojawiły się różnego rodzaju
metody polegające na tarciu o siebie specjalnie
obrobionych drewnianych elementów; gdy człowiek
posiadł umiejętność pozyskiwania i obróbki żelaza,
zaczęto stosować stalowe krzesiwa i krzemienne skałki.
Krzesiwo było narzędziem przez długi okres czasu
funkcjonującym obok metod polegających na tarciu
drew, ponieważ stal z której je wykonywano była
materiałem drogim i na wyroby z niej stać było jedynie
co bogatszych ludzi, pozostali musieli więc radzić sobie
za pomocą metod przekazywanych z pokolenia na
38
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
pokolenie. Jako narzędzie do niecenia ognia stało się
powszechne dopiero wiele wieków od czasu jego
wynalezienia, bo w ok. XVI-XVII w. i było używane aż
do wieku XIX, kiedy to zostało ostatecznie wyparte przez
zapałki.W wieku XX pojawiły się kolejno zapalniczki
benzynowe i gazowe. Następnie - na potrzeby wojska opracowane zostały krzesiwa syntetyczne. Ideą kryjącą
się za ich powstaniem było zapotrzebowanie na narzędzie
do rozpalania ognia, które nie zawiedzie w żadnych
warunkach atmosferycznych. Każda z metod niecenia
ognia, czy to historycznych czy współczesnych,
ma oczywiście zarówno zalety jak i wady np. zapałki może
i znacznie szybciej pozwalają uzyskać płomień,
ale gdy zamokną stają się bezużyteczne, na krzesiwie
syntetycznym zaś wilgoć nie zrobi wrażenia, ale by za
jego pomocą uzyskać płomień potrzeba trochę więcej
czasu i wprawy niż w przypadku zapałek. Przyjrzyjmy
się zatem dokładniej poszczególnym narzędziom
służącym do niecenia ognia, których przy odrobinie
wprawy możemy z powodzeniem używać.
Prymitywne techniki ogniowe.
Ręczny świder ogniowy.
Jest to jedna z najwcześniejszych metod niecenia ognia
poprzez tarcie drew. Niezaprzeczalnym plusem tej
metody jest jej prostota, gdyż do uzyskania za jej pomocą
żaru potrzebne są tylko dwa elementy: świder oraz
podkładka. Minusem jest zaś to, iż opanowanie jej nie jest
łatwe. Wymaga bowiem odrobiny kondycji, cierpliwości,
regularnego treningu i wiedzy odnośnie materiałów jakie
można zastosować, a te choć bywają różne, mają jedną
wspólną cechę - muszą być suche jak pieprz, ponieważ
jakakolwiek wilgoć obecna w nich znacznie utrudnia
uzyskanie żaru.Technika ta polega na obracaniu świdra
umieszczonego pomiędzy dłońmi tak, aby obracał się
w jednym miejscu przy jednoczesnym dociskaniu go
do podkładki. Zasada działania jest ta sama, co we
wszystkich metodach opierających się o tarcie drew.
Szybkość obracania świdra i nacisk wywierany na
podkładkę powodują tarcie, zaś tarcie generuje energię
cieplną. Jeżeli odpowiednio dobierzemy szybkość i siłę
nacisku, świder oraz podkładka zaczną się ścierać na
bardzo drobny proszek, który po uzyskaniu odpowiedniej
temperatury zacznie się najpierw zwęglać a potem
żarzyć. Jak wykonać poszczególne elementy potrzebne
do niecenia ognia tą metodą? Zacznijmy od świdra:
powinien on być wykonany z możliwie jak najbardziej
prostego, okrągłego kawałka drewna miękkiego
o średnicy maksymalnie 8 mm i długości ok. 35-40 cm,
choć bardziej doświadczeni użytkownicy tej metody
potrafią z powodzeniem używać świdrów znacznie
krótszych. Jako świder sprawdzą się np. bez czarny,
pałka szerokolistna, konyza kanadyjska (pospolity
chwast na obszarze całej Polski), wierzba, leszczyna itd.
Podkładka zaś powinna być wykonana z prostego
kawałka drewna miękkiego grubości ok. 1 cm
i szerokości min. 2,5 cm. Przygotowanie jej nie jest
trudne - wystarczy znaleźć suchą, okrągłą gałąź
i zastrugać ją z dwu stron na płasko, aby pewnie leżała
na ziemi. Drewno, które nada się na podkładkę to np.
wierzba, topola, olcha, lipa itd. Jednym z najbardziej
uniwersalnych drzew na podkładkę jest świerk, ponieważ
można go z powodzeniem stosować w połączeniu
ze świdrami wykonanymi z szerokiej gamy materiałów.
Zanim zaczniemy niecić ogień, musimy odpowiednio
przygotować obydwa elementy. Końcówkę świdra
strugamy tak, aby przypominała spłaszczony stożek,
następnie w podkładce, ok. 1 cm od jej krawędzi
wykonujemy za pomocą noża wgłębienie pasujące
kształtem do zastruganej końcówki świdra. Zadaniem
tego wgłębienia jest utrzymanie świdra w jednym miejscu
podczas obracania go za pomocą dłoni. Aby zacząć
niecenie, musimy docisnąć kolanami lub stopą podkładkę
do podłoża, by ją unieruchomić. Następnie, należy
umieścić świder we wgłębieniu tak, aby znajdował się
pod kątem 90 stopni względem podkładki i ułożyć dłonie
w jego górnej części tak, aby znajdował się on pomiędzy
dłońmi. Teraz już można przystąpić do świdrowania.
Zaczynamy powoli obracać świder poruszając jedną
dłonią w przód a drugą w przeciwnym kierunku w tym
samym momencie i stopniowo przyspieszamy kręcenie,
starając się coraz bardziej dociskać świder do podkładki
poprzez przesuwanie dłoni w dół świdra. Gdy tylko dłonie
znajdą się przy podkładce, szybko unosimy je z powrotem na koniec świdra i powtarzamy operację.
Gdy zauważymy, że z miejsca w którym świdrujemy
unosi się dym, przyspieszamy świdrowanie, zwiększamy
nacisk i kręcimy jeszcze przez kilka sekund, po czym
przerywamy. Teraz musimy wykonać nacięcie w kształcie
literki V, odchodzące od mniej-więcej środkowej części
dołka powstałego po świdrowaniu. Celem tego nacięcia
jest zebranie w jednym miejscu zwęglonego proszku
drzewnego, w którym będzie się tlił żar. Po wykonaniu
nacięcia, umieszczamy pod nim coś, co posłuży do
przetransportowania zgromadzonego żaru do przygotowanej wcześniej hubki i powtarzamy operację
świdrowania dopóki całe nacięcie w podkładce nie
wypełni się zwęglonym, żarzącym się proszkiem
drzewnym. Aby upewnić się, czy udało się nam uzyskać
żar, możemy chwilkę poczekać i sprawdzić czy z proszku
drzewnego unosi się dym - jeżeli tak, to pozostaje nam
już tylko ostrożne umieścić żar w hubce i rozdmuchać go
w płomień. Jeśli nie, to próbujemy ponownie - ważne jest
aby się nie zniechęcać - niezwykle rzadko sztuka ta udaje
się komuś za pierwszym razem.
Łuk ogniowy
Technika ta pojawiła się jako udoskonalenie ręcznego
świdra ogniowego, w związku z czym jest skuteczniejszą
metodą niecenia ognia, a napewno znacznie łatwiejszą
do opanowania. Zasada działania jest identyczna, jak w
przypadku poprzedniej metody - dążymy do uzyskania
żaru w postaci zwęglonych wiórów drzewnych, które po
umieszczeniu w hubce rozdmuchamy w płomień. Bardzo
dużą zaletą łuku ogniowego jest fakt, iż do wykonania
poszczególnych elementów koniecznych do rozniecenia
ognia za jego pomocą, nie musimy już ograniczać się
tylko do drewna miękkiego. Pamiętać jednak należy,
że im twardszego drewna użyjemy tym bardziej
wymagające będzie niecenie, dlatego warto zacząć
ćwiczyć na drewnie miękkim, a dopiero z czasem
próbować swoich sił z drewnem twardym. Jak sama
nazwa wskazuje, w metodzie tej świder nie jest obracany
ręcznie lecz za pomocą tzw. łuku - może to być zwyczajna
gałąź, ważne jednak jest, aby posiadała ona choć
niewielką krzywiznę (nie może być prosta) oraz by była
choć w małym stopniu giętka. Ułatwi nam to
umieszczanie świdra w cięciwie łuku i zapewni
odpowiednie napięcie samej cięciwy podczas
świdrowania. W przypadku łuku ogniowego, świder
wygląda inaczej niż ten używany do metody ręcznego
świdra - powinien być wysoki na tyle, aby po postawieniu
go na podkładce sięgał nam mniej więcej do połowy kości
piszczelowej nogi. Nie ma tutaj żadnej ustalonej długości,
ponieważ jest ona w tym przypadku zależna od wzrostu
użytkownika metody. Co innego grubość świdra i jego
kształt, ponieważ w tym przypadku musi on być
zastrugany z obu stron oraz mieć ok. 1-1,5 cm średnicy.
Końcówka, która będzie dociskana do podkładki,
powinna być zastrugana na kształt spłaszczonego stożka,
natomiast druga - ta, która będzie umieszczona
w otworze znajdującym się w elemencie dociskowym powinna być zastrugana na ostro. Podkładka uległa
niewielkiej zmianie w stosunku do tej z poprzednio
opisanej metody, również musi to być zastrugany
na płasko z obu stron kawałek suchego drewna,
szerokości min. 2,5 cm - jednak w tym przypadku,
jej grubość powinna wynosić ok. 2 cm. Element
dociskowy, w którym osadzony będzie spiczasty koniec
świdra, może być wykonany zarówno z drewna jak
i z kamienia czy kości - ważne jest, aby wygodnie się
go trzymało. W przypadku zastosowania drewna jako
materiału na element dociskowy, powinno to być drewno
twarde. W elemencie tym wykonujemy dość głęboki
otwór, tak aby świder był w nim dobrze osadzony i nie
wyskoczył z niego podczas świdrowania. Dodatkowo
możemy umieścić w tym otworze świeży liść,
aby nawilżyć umieszczoną w nim końcówkę świdra,
ponieważ w tym miejscu tarcie powinno być jak
najmniejsze. Ostatnim potrzebnym elementem jest coś,
co podczas świdrowania umieścimy pod miejscem
wycięcia w kształcie litery V na podkładce i co posłuży
39
nam jako tacka na żar. Może to być bardzo cienki kawałek
drewna, kora brzozy, klinga noża - cokolwiek, co będzie
na tyle płaskie, aby za bardzo nie unosić podkładki,
a zarazem na tyle sztywne, by dało się na tym
przetransportować żar do hubki.
Gdy wszystkie potrzebne elementy są już przygotowane,
możemy zacząć wstępne świdrowanie, którego celem
będzie "dotarcie" świdra i podkładki poprzez wykonanie
w podkładce okrągłego otworu, w którym potem
wykonamy nacięcie służące do zbierania żaru. Tak więc
najpierw kładziemy podkładkę na jakiejkolwiek równej
powierzchni i przydeptujemny przednią lub środkową
częścią lewej stopy (albo prawej, jeśli jesteśmy leworęczni) tuż przy wycięciu na świder, uginając jednocześnie nogę w kolanie tak, aby pomiędzy łydką
i udem mieć kąt prosty. Teraz musimy umieścić świder
w cięciwie łuku w taki sposób, aby znajdował się po jej
zewnętrznej stronie i postawić świder w przeznaczonym
dla niego wycięciu w podkładce. Następnie pochylamy
się tak, aby lewą stronę korpusu położyć na lewej nodze,
upewniając się, że możemy swobodnie oddychać - jest to
bardzo ważne! Nadgarstek ręki trzymającej element
dociskowy, powinien być mocno przyciśnięty do kości
piszczelowej lewej nogi, aby jak najbardziej ustabilizować
świder podczas obracania go.
Świdrowanie zaczynamy powoli, lekko choć zdecydowanie dociskając świder do podkładki i stopniowo
zwiększamy prędkość świdrowania oraz nacisk
wywierany na świder. Gdy pojawi się dym przyspieszamy
jeszcze bardziej, lekko zwiększamy nacisk i utrzymujemy
to tempo przez ok. 5-7 sekund po czym przestajemy
świdrować. Teraz konieczne jest wykonanie nacięcia
w kształcie literki V, sięgającego ostrym końcem mniej-
40
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
więcej do środka wyświdrowanego otworu i od tej pory
możemy już rozpocząć właściwą próbę uzyskania żaru,
powtarzając sekwencję świdrowania. Następnie zaś, tak
jak w przypadku ręcznego świdra ogniowego - upewniamy się, czy udało nam się uzyskać żar, jeśli tak to
umieszczamy go w hubce i rozdmuchujemy w płomień.
Jeśli nie, to próbujemy do skutku, pamiętając o tym,
iż jednego otworu możemy użyć łącznie tylko dwa razy potem należy wykonać kolejny.
Krzesiwo tradycyjne.
Narzędzie to jest z technicznego punktu widzenia po
prostu kawałkiem wysoko zahartowanej stali o dużej
zawartości węgla, w związku z czym tak naprawdę jego
rolę może spełniać nawet kawałek ułamanego pilnika
do metalu, noża lub innego elementu pod warunkiem
że będzie wykonany ze stali węglowej i odpowiednio
zahar towany. Historyczne krzesiwa występowały
w najróżniejszych kształtach i odmianach, jednak to
nie kształt krzesiwa jest ważny a jego efektywność
oraz dwa inne elementy, jakich będziemy potrzebować.
Tzw. skałka, czyli najczęściej krzemienny odłupek
o bardzo ostrych krawędziach oraz hubka, której
zadaniem jest przejęcie wykrzesanej za pomocą krzesiwa
i skałki iskry zamieniając ją w żar. Taką żarzącą się hubkę
musimy umieścić w podpałce np. z suchych traw, kłębka
rozdrobnionych włókien jutowego lub konopnego
sznurka (lub innych łatwopalnych materiałów po odpowiednim ich przygotowaniu) i rozdmuchać w płomień.
Jeśli chodzi o skałkę, jest to element stosunkowo
łatwy do znalezienia - krzemień występuje niemalże
na obszarze całej Polski, ale najlepiej jest szukać go
na polach, gdzie maszyny rolnicze orające je, wygrzebują
z ziemi stosunkowo dużo krzemieni. Zanim jednak
zaczniemy używać takiej skałki, musimy ją obłupać
w taki sposób, aby uzyskać ostre jak brzytwa krawędzie.
Nie jest to trudne, ponieważ krzemień jest materiałem
bardzo łatwym w obróbce, jednak należy to robić
z zachowaniem daleko posuniętej ostrożności. Odłupki
które odpryskują od łupanego krzemienia są ostre jak
skalpel chirurgiczny i można się nimi dotkliwie
pokaleczyć, dlatego zawsze należy to robić w grubych,
najlepiej skórzanych rękawicach i z ochroną oczu
w postaci gogli lub specjalnych okularów. Więcej
zachodu przysporzy wykonanie hubki, które może być
bardziej lub mniej czasochłonne w zależności od
materiału jaki preparujemy. Najłatwiej i najszybciej jest
uzyskać hubkę poprzez zwęglenie płótna bawełnianego
lub lnianego - można to zrobić w ognisku, jednak będzie
do tego potrzebny szczelnie zamykany metalowy
pojemnik, w wieczku którego musimy za pomocą
gwoździa wykonać niewielki otwór.
Zapałki i zapalniczki.
Pojawienie się w XIX w. zapałek było ogromnym krokiem
naprzód w dziedzinie rozpalania ognia, ponieważ znacznie skróciły one czas potrzebny do uzyskania płomienia
w stosunku do metod wcześniejszych. Wystarczy bowiem potrzeć główką zapałki o draskę, aby natychmiast
otrzymać otwarty płomień.
Celem tego otworu jest odprowadzenie ciśnienia
powstałego w wyniku beztlenowego spalania bawełnianego płótna, którym ów metalowy pojemnik powinien
być szczelnie wypełniony. Pojemnik po wypełnieniu
płótnem wrzucamy do płonącego ogniska tak, by otwór
znajdował się na górze i zostawiamy je w ogniu na jakiś
czas, cały czas obserwując. Po jakimś czasie z otworu
zacznie wydobywać się dym, oznacza to iż rozpoczął się
proces beztlenowego spalania płótna.
Gdy dym przestanie ulatywać z otworu, musimy zatkać
go np. wtykając weń drewnianą zatyczkę, wyjąć pojemnik
z ogniska i odstawić do ostygnięcia. Taka hubka
fantastycznie łapie iskrę i żarzy się wydzielając bardzo
wysoką temperaturę, dlatego używając jej należy uważać
aby się nie poparzyć.W jaki sposób używa się tego
zestawu? Hubkę układamy na skałce tak, aby jej krawędź
nie pokrywała się z krawędzią krzemienia i była nad nią
lekko uniesiona. Następnie, trzymając skałkę z hubką pod
kątem 45 stopni, uderzamy krzesiwem w krawędź
krzemienia ruchem prostym z góry na dół - jeżeli dobrze
ułożymy hubkę to już po jednym uderzeniu iskra powinna
wylądować na jej powierzchni i zmienić się w żar. Swoistą
ciekawostką jest fakt, że iskry które krzesamy nie pochodzą z krzemienia. Są to drobne opiłki stali, odkrawane
z krzesiwa przez ostrą jak brzytwa krawędź krzemienia,
które pod wpływem tarcia ulegają zapłonowi.
Posiadają one jednak pewną wadę - są bardzo podatne
na wilgoć, jeżeli więc w jakiś sposób zamokną, stają
się bezużyteczne dopóki się ich nie wysuszy. Dlatego
właśnie, szczególnie jeśli wybieramy się w teren,
warto jest przechowywać zapałki w jakimś wodoszczelnym pojemniku - dedykowanym lub improwizowanym.
Mogą to być różnego rodzaju pojemniki wojskowe
lub turystyczne posiadające gwint zabezpieczony
gumową uszczelką, albo zwyczajne woreczki z zapięciem
strunowym - tak zabezpieczonym zapałkom nie zaszkodzi
żadna wilgoć. Wiele osób ma jednak problem z używaniem zapałek, które podczas tarcia o draskę potrafią
się im złamać. Problem ten występuje również zimą,
gdy próbujemy używać zapałek zmarzniętymi rękoma.
Aby uniknąć tego problemu, zapałkę należy przytrzymać
palcem wskazującym oraz kciukiem, następnie palec
środkowy dłoni położyć na główce zapałki lub tuż
przy niej i dopiero wówczas potrzeć zapałką o draskę,
pamiętając o tym, by odrazu po potarciu odsunąć palec
od główki zapałki. Odpalając w ten sposób nigdy nie
będziemy mieć problemu z łamiącymi się zapałkami.
Wiek XX przyniósł kolejne bardzo użyteczne narzędzie,
dzięki któremu rozpalanie ognia stało się bardzo szybkie
i efektywne. Były to zapalniczki benzynowe, działające
na zasadzie spalania oparów benzyny ekstrakcyjnej,
41
którą nasączony był bawełniany knot oraz materiał
absorbujący, będący najczęściej watą bawełnianą
umieszczoną we wkładzie zapalniczki. Mechanizmem
generującym iskrę jest mały walcowaty „kamień” będący
stopem kilku różnych metali, przyciskany przez sprężynę
do ząbkowanego stalowego kółka, którego obrót
powoduje skrzesanie iskry - z tego też względu,
mechanizm taki zwany jest mechanizmem krzesiwowym.
Tego rodzaju zapalniczki są zresztą produkowane do
dzisiaj pod marką Zippo oraz innymi oznaczeniami.
To niezwykle uniwersalne narzędzie ma jednak pewną
wadę - benzyna wyparowuje z zapalniczki dość szybko
nawet gdy nie jest ona używana. Problemu tego nie
posiadają używane obecnie zapalniczki gazowe,
które zasilane są skroplonym butanem zamkniętym
w szczelnej komorze - rozwiązanie to sprawiło, że zapalniczka gazowa może leżeć nieużywana nawet długimi
latami, a i tak nie ubędzie z niej choć odrobinę gazu.
Jednak nawet zapalniczka gazowa nie jest pozbawiona
wad. Gaz bowiem zmniejsza swoją objętość w niskich
temperaturach, przez co używanie zapalniczek gazowych
jest bardzo utrudnione zimą... a więc wtedy, gdy ogień
jest potrzebny najbardziej. Problem ten można obejść
poprzez umieszczenie zapalniczki pod pachą na ok.
1-1,5 min. aby temperatura ciała ogrzała gaz, który
na powrót rozszerzy się umożliwiając nam uzyskanie
płomienia i rozpalenie ognia. Inną odmianą zapalniczek
gazowych są zapalniczki piezoelektryczne, w których
zapłon gazu inicjowany jest za pomocą iskry elektrycznej,
jednak tego rodzaju zapalniczki są najmniej uniwersalne
i najbardziej zawodne. Wystarczy, że ze zbiornika takiej
zapalniczki wycieknie gaz, czy to na skutek uszkodzenia
samego zbiornika czy awarii zaworu, i staje się ona
bezużyteczna. Zapalniczki krzesiwowe mają nad
zapalniczkami piezoelektrycznymi tę przewagę, że nawet
w przypadku wyparowania lub wycieku substancji
zasilającej, nadal posiadają one funkcjonalne krzesiwo,
które można wykorzystać w podobny sposób, jak
krzesiwo tradycyjne. Pod tym względem największą
funkcjonalność posiadają zapalniczki benzynowe, które
oprócz krzesiwa mają także awaryjną, gotową do użycia
hubkę - watę bawełnianą umieszczoną we wkładzie.
Zapalniczka benzynowa jest więc nie tylko zapalniczką,
ale też świetnym awaryjnym zestawem do rozpalania
ognia.
Krzesiwa syntetyczne.
Tego rodzaju krzesiwa, zwane czasami krzesiwami
współczesnymi, pojawiły się stosunkowo niedawno.
Ideą, jaka kryła się za ich powstaniem, było zapotrzebowanie na narzędzie, które umożliwi rozpalenie ognia
niezależnie od warunków pogodowych i w każdym
miejscu na świecie. Było to wymaganie postawione przez
instytucję na potrzeby której narzędzie to zostało
stworzone - wojsko. Dość szybko jednak krzesiwa
syntetyczne trafiły także na rynek cywilny, zdobywając
popularność wśród turystów i osób zajmujących się
survivalem, ze względu na swoją niezawodność
42
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
i wszechstronność. Od krzesiw tradycyjnych różnią się
nie tylko wyglądem i materiałami z jakich są wykonane krzesają one znacznie więcej iskier i o znacznie wyższej
temperaturze (ok. 3000 stopni Celsjusza), dzięki czemu
można za ich pomocą zainicjować zapłon większej ilości
materiałów.
Krzesiwa syntetyczne występują w wielu różnych
wariantach, najbardziej rozpowszechnione są jednak
krzesiwa typu amerykańskiego, zwane też krzesiwami
bloczkowymi oraz krzesiwa typu szwedzkiego, zwane od kształtu - kluczykowymi. Niezależnie jednak od tego,
jaki typ krzesiwa syntetycznego wybierzemy, zawsze jego
głównym elementem jest pręt będący stopem kilku
różnych metali m.in. żelaza, ceru i magnezu. Krzesanie
iskier odbywa się poprzez potarcie metalowego pręta
ostrą krawędzią przedmiotu twardszego niż ów pręt.
Oznacza to, że do krzesania iskier możemy użyć zarówno
noża jak i ostrej krawędzi kamiennego odłupka. Czym
jednak różnią się od siebie poszczególne typy krzesiw
syntetycznych? Krzesiwa bloczkowe składają się z pręta
będącego tym właściwym krzesiwem oraz dodatkowego
bloczku magnezu. Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje
się świetny, ponieważ magnez jest metalem, który spala
się w bardzo wysokiej temperaturze, czyniąc z niego
bardzo dobrą podpałkę. W praktyce jednak wadą tego
rozwiązania jest fakt, iż naskrobanie z bloczku
odpowiednio dużej ilości magnezu, zajmuje sporo czasu
i jest bardzo uciążliwe przy wietrznej pogodzie. Tego typu
krzesiwo zostało opracowane przez amerykańską firmę
Doan's Machinery & Equipment, która zaopatruje w nie
armię Stanów Zjednoczonych.
Krzesiwa typu szwedzkiego, jak sama nazwa wskazuje,
zostały opracowane w Szwecji. Zaprojektowała je,
a następnie wyprodukowała firma Renajs AB Scandinavia
na zlecenie Szwedzkiego Departamentu Obrony. Nie mają
one wprawdzie dodatkowego bloczku magnezu, jednak
mają pewną przewagę nad krzesiwami bloczkowymi
- a mianowicie znacznie grubszy pręt krzesający iskry.
O ile więc krzesiwo typu amerykańskiego wystarczy na
ok. 3000 skrzesań, krzesiwo szwedzkie nawet na 12 000
- ma więc znacznie dłuższą żywotność. Czy brak
dodatkowej podpałki w postaci kostki magnezu jest
minusem? Absolutnie nie, po pierwsze dlatego, że nawet
całkiem spora kupka magnezu spala się dość szybko,
a po drugie temperatura iskier generowanych przez
krzesiwa syntetyczne jest sama w sobie na tyle wysoka,
że bez problemu podpali w zasadzie wszystko to,
co magnez. Samo krzesiwo jednak jest tylko narzędziem,
kluczem do sukcesu jest wiedza dotycząca materiałów,
jakie za pomocą tego krzesiwa można podpalić. Jedną
z najbardziej uniwersalnych, występujących pospolicie
na terenie całej Polski i zarazem najłatwiejszych w użyciu
naturalnych podpałek jest kora brzozy. Jej wyjątkowość
przejawia się w tym, iż pali się ona nawet wtedy, gdy jest
wilgotna. Pamiętać jednak należy, aby pozyskiwać ją
tylko i wyłącznie z martwych drzew.
Przygotowanie kory brzozowej do podpalenia przy
pomocy krzesiwa syntetycznego polega na poskrobaniu
jej powierzchni za pomocą czegoś, co posiada ostrą,
twardą krawędź - może to być nóż, może to być odłupek
kamienny. Następnie strużyny te układamy na niewielką
kupkę pośrodku kawałka kory który skrobaliśmy,
kładziemy pręt krzesiwa tak, aby jego końcówka
umieszczona była tuż przy strużynach i przy pomocy
noża krzesamy iskry prosto na strużyny - może to zająć
kilka prób, jednak tak przygotowana kora brzozy napewno
za którymś razem zajmie się ogniem. Gdy jednak strużyny
staną w płomieniach, musimy umieścić w nich ostrożnie
kilka kawałków rozdrobnionej kory brzozy, ponieważ
strużyny same w sobie nie będa palić się dostatecznie
długo. Dopiero gdy ogniem zajmą się owe kawałki kory
brzozowej, należy umieścić na nich rozpałkę. Inną bardzo
przydatną podpałką którą warto znać, jest tzw. drewno
smolne - czyli bardzo mocno nasączone żywicą drewno
iglaste. Najłatwiej jest znaleźć je w miejscach, gdzie wiele
lat wcześniej były wycinki na obszarze porośniętym
drzewami iglastymi, po których pozostały tylko gnijące
pnie - w takich właśnie pniach powinniśmy szukać
drewna smolnego. Łatwo jest je rozpoznać, ponieważ ma
ono głęboki pomarańczowo-bursztynowy kolor. Sposób
jego przygotowania do podpalenia jest bardzo podobny,
jak w przypadku kory brzozowej - należy przy pomocy
czegoś ostrego nastrugać choćby niewielką ilość
strużyn, na które następnie skrzesamy iskry. Drewno
smolne spala się bardzo gorącym płomieniem, co czyni je
podpałką jeszcze lepszą niż kora brzozy, jednak ze
względu na fakt, iż jest trochę bardziej problematyczna
w pozyskaniu, zalecam - przynajmniej początkującym
adeptom sztuki niecenia ognia - sięgnąć na początek
po korę brzozy.
Jak rozpalić ognisko?
Samo skrzesanie, bądź w przypadku zapałek lub zapalniczki - podłożenie - ognia powinno być ostatnim etapem
rozpalania ogniska. Gdy wiemy już jaki typ ogniska
chcemy rozpalić, jakim narzędziem to zrobimy
i znaleźliśmy odpowiednie do tego miejsce, powinniśmy
zacząć od przyniesienia w wybrane miejsce odpowiedniej
do naszych potrzeb ilości opału. Ważne jest, by zrobić
to zanim rozpalimy ogień, aby później gorączkowo nie
szukać drewna gdy ogień zacznie przygasać. Następnie
43
przygotowujemy palenisko, a więc odgarniamy liście
bądź zdejmujemy ściółkę tak aby dostać się do gołej
ziemi. Jeżeli w pobliżu walają się jakieś kamienie,
warto jest obłożyć nimi dookoła nasze palenisko.
Teraz możemy przystąpić do ułożenia na środku
paleniska niewielkiej platformy z prostych, suchych
gałęzi - ich średnica powinna wynosić ok 2-3 cm.
Ułożenie tej platformy nie jest wprawdzie konieczne,
ale dobrze jest wyrobić sobie nawyk jej używania,
ponieważ jakkolwiek przy dobrych warunkach,
kiedy wszystko jest suche brak tej platformy nie robi
różnicy, to w trudnych warunkach np. zimą zastosowanie jej może być różnicą między sukcesem a porażką
w rozpalaniu ognia. Spełnia ona bowiem dwa bardzo
ważne zadania. Po pierwsze izoluje naszą podpałkę
od ewentualnej wilgoci znajdującej się w glebie. Po drugie
zaś zmniejsza prawdopodobieństwo zduszenia ognia,
gdyż dzięki szczelinom między patykami naszej
platformy, od spodu do płonącej podpałki cały czas
dostaje się tlen, co nie ma miejsca gdy podpałka leży
bezpośrednio na gołej ziemi.
Kwestia podpałki jakiej użyjemy sama w sobie jest bardzo
rozległa ze względu na fakt, iż materiałów stanowiących dobrą podpałkę jest w samej tylko przyrodzie
bardzo dużo, a przecież istnieje nie mniej równie
skutecznych podpałek sztucznych. Zacznijmy może
od zdefiniowania tego, czym jest podpałka. Jak sama
nazwa sugeruje, podpałką jest każdy materiał, który
bardzo łatwo ulega zapłonowi i pali się na tyle długo,
aby podpalić rozpałkę. Podpałki dzielimy zaś na dwa
rodzaje: podpałki naturalne i podpałki sztuczne.
To, jakiej podpałki użyjemy zależy od dwóch czynników:
po pierwsze od metody niecenia ognia jaką się
posłużymy, po drugie zaś od dostępności danego
materiału w okolicy, w której akurat przebywamy,
tj. nierozsądnie byłoby rozglądać się za korą brzozy
w okolicy w której brzozy występują rzadko lub
w ogóle nie występują. Dlatego właśnie tak ważnym
jest, aby znać przynajmniej kilka różnego rodzaju
materiałów naturalnych oraz sztucznych, dzięki
którym w razie potrzeby będziemy w stanie rozpalić
ogień. Jeszcze rozsądniej jest zaś - co było zresztą
normą od najdawniejszych czasów - zabierać ze sobą
w teren wszystko to, co potrzebne jest do rozniecenia
ognia, a podpałki szukać jedynie w przypadku, gdyby
z jakiegoś względu posiadana przez nas podpałka
nie nadawała się do użytku (bo np. zamoknie lub ją
zgubimy). Podpałki naturalne, rozumiane są jako
materiały pozyskiwane bezpośrednio ze środowiska
przyrodniczego, które posiadają wysoką łatwopalność.
Jednymi z najlepszych i najczęściej spotykanych
podpałek naturalnych są m.in. kora brzozy, drewno
smolne, uschła trawa, puch pałki szerokolistnej,
wiechcie trzciny pospolitej itd. Podpałki sztuczne zaś,
są to rzeczy lub substancje stworzone przez człowieka,
niekoniecznie będąc nawet przeznaczone do niecenia
ognia, choć ze wzgledu na swoją łatwopalność mogące
być wykorzystane w tym celu. Przykładami takich
44
Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia
podpałek są np. waciki kosmetyczne (100% wata
bawełniana!), zwęglone tkaniny wykonane z włókien
naturalnych, chusteczki higieniczne, wazelina itd.
Gdy zdecydowaliśmy już jaką podpałkę wykorzystamy,
układamy ją na przygotowanej wcześniej platformie.
Powinnismy upewnić się, że mamy pod ręką
naszykowaną rozpałkę w postaci drobniutkich gałązek,
które po zapaleniu podpałki będziemy stopniowo
dokładać do ognia. Jeśli chcemy mieć absolutną
pewność, że uda nam się rozpalić ogień już za
pierwszym razem, nigdy nie wrzucamy na płonącą
podpałkę dużej ilości rozpałki, ponieważ możemy
zdusić płomień - a wtedy konieczne będzie powtórzenie
procesu przygotowania podpałki, co poza straconym
czasem może także odbić się na naszym samopoczuciu.
Ogień rozpalamy stopniowo, zaczynając od najdrobniejszych gałązek, przechodząc z czasem do coraz
większych w miarę jak płomień przybiera na sile.
Dopiero gdy w naszym ognisku wytworzy się na tyle
wysoka temperatura, że będziemy mieć pewność,
iż dorzucenie większych kawałków drewna nie zdusi
płomieni, możemy przejść do używania tzw. paliwa
- czyli bardzo grubych kawałków drewna, gałęzi itd.,
które będą palić się przez dłuższy czas, w odróżnieniu od podpałki i rozpałki, które to spalają się bardzo
szybko.
Jak poprawnie zagasić ognisko ?
Prędzej czy później konieczne będzie zagaszenie naszego
ogniska i zamaskowanie miejsca po nim. Idziemy do lasu
po to, aby cieszyć się pięknem przyrody oraz korzystać
z jej dobrodziejstw, więc wypadałoby także okazać
przyrodzie trochę szacunku i nie pozostawiać po sobie
bałaganu. Każdy "leśny człowiek" wie, że opuszczając
miejsce w którym obozował, powinien zostawić je
w takim samym stanie, w jakim je zastał. Aby poprawnie
zagasić ognisko i mieć pewność, że nie pozostawimy
jakichś żarzących się drew, musimy obficie polać
palenisko wodą, do czasu gdy możliwe będzie dotknięcie
ręką miejsca w którym płonął ogień. Jeśli możemy
to zrobić i nie wyczuwamy żadnego ciepła, oznacza to
iż ogień został poprawnie zagaszony. Możemy teraz
przystąpić do maskowania miejsca po palenisku.
Pozostałości ogniska po polaniu ich wodą powinny
przypominać z wyglądu czarne błoto, musimy teraz
rozrzucić to błotko po okolicy tak, aby w miejscu
paleniska pozostała tylko sucha ziemia. Gdy już
to zrobimy, należy zasypać miejsce po palenisku
liśćmi oraz innymi elementami ściółki w taki sposób,
aby wyglądało ono identycznie jak obszar dookoła.
Dzięki temu zabiegowi nie tylko zyskamy pewność,
że po opuszczeniu przez nas miejsca obozowania
nie wybuchnie tam żaden pożar, ale także pozostawimy naturalny krajobraz w takim stanie, jakby nigdy
nas w danym miejscu nie było. Fakt ten napewno docenią
ludzie, którzy do lasu wybierają się po to, aby podziwiać piękno przyrody w którą nie ingerował człowiek.
Rysunek ołówkiem.
Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek
Tekst: Andrzej Ceranowski
Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
Czasami planując wycieczkę do lasu, czy to na grzyby czy tylko pospacerować po lesie
spotykamy na drodze informację o zakazie wstępu do lasu. Denerwujemy się, że jacyś oni nam
zabraniają tam wejść. A przecież my tylko chcemy podziwiać naturę. Taka najczęściej nasza
pierwsza myśl. A jednak ludzie wydający zakaz wstępu do lasu kierują się dobrem przyrody
przed czasami niszczącym czy niewłaściwym wpływem człowieka na przyrodę. To, kiedy
spotykamy się z zakazem wstępu do lasu szczegółowo reguluje ustawa z dnia 28 września
1991 r. o lasach. Spróbuję przybliżyć ustawę w sposób praktyczny.
Czy każdy może wejść do lasu?
Tak. Obecnie lasy, prócz funkcji produkcyjnych spełniają
także funkcje społeczne. Las jest miejscem wypoczynku,
doznań duchowych czy też miejscem, w którym można
zbierać grzyby jagody i inne płody runa leśnego. W
związku z tym wszystkie lasy stanowiące własność
Skarbu Państwa są udostępnione dla ludności z pewnymi
niewielkimi ograniczeniami.
Podział lasów według własności:
1) lasy publiczne stanowiące własność:
a) Skarbu Państwa - zarządzane oraz użytkowane
czasowo lub wieczyście przez:
- Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe
(w skrócie „Lasy Państwowe”), nadzorowane przez
Ministra Środowiska; do 1991 r. organizacja gospodarcza
46
Leśne paragrafy I Zakaz wjazdu do lasu
Lasy Państwowe,
- jednostki ochrony przyrody (parki narodowe),
- jednostki organizacyjne innych ministrów i wojewodów
(na mocy art. 40 ustawy z dnia 28 września 1991 r.
o lasach - tekst jednolity Dz. U. 2005 Nr 45, poz. 435),
gmin lub związków komunalnych oraz Agencji
Nieruchomości Rolnych (na mocy art. 1 ustawy z dnia
29 grudnia 1993 r. o zmianie ustawy o gospodarowaniu
nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa oraz zmianie
niektórych ustaw – Dz. U. 1994 Nr 1, poz. 3
z późniejszymi zmianami oraz ustawy o lasach),
b) gmin (w tym gmin mających od 1999 r. status miasta
na prawach powiatu);
2) lasy prywatne stanowiące własność:
a) osób fizycznych,
b) wspólnot gruntowych będących własnością
wszystkich lub części mieszkańców wsi,
c) spółdzielni produkcyjnych i kółek rolniczych oraz
oddane im w zarząd i bezpłatne użytkowanie,
d) innych osób prawnych, np. kościołów i związków
wyznaniowych, organizacji społecznych i par tii
politycznych, związków zawodowych oraz spółek
prywatnych.
Jakie są ograniczenia dotyczące wstępu do lasu?
Ze względu na ochronę pewnych obszarów leśnych,
lub na wykonywane czynności gospodarcze swobodny
dostęp do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa
podlega ograniczeniom w formie stałych lub okresowych
zakazów wstępu do lasu lub do pewnych jego
fragmentów.
Stałym zakazem wstępu objęte są lasy stanowiące:
1) uprawy leśne do 4 m wysokości,
2) powierzchnie doświadczalne i drzewostany nasienne,
3) ostoje zwierząt,
4) źródliska rzek i potoków,
5) obszary zagrożone erozją.
Okresowy zakaz wstępu do lasu stanowiącego własność
Skarbu Państwa wprowadza nadleśniczy w sytuacji, gdy:
1) wystąpiło zniszczenie albo znaczne uszkodzenie
drzewostanów lub degradacja runa leśnego, (np. w lesie,
w którym przeszedł huragan, nadłamane drzewa
stanowią dla ludzi duże zagrożenie);
2) występuje duże zagrożenie pożarowe;
3) wykonywane są zabiegi gospodarcze związane
z ochroną lasu lub pozyskiwaniem drewna. (np. opryski
preparatami chemicznymi).
Za nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu grozi mandat
w wysokości 500 zł.
Jak rozpoznać, czy las objęty jest zakazem wstępu?
Lasy lub fragmenty lasów objęte stałym lub okresowym
zakazem wstępu powinny być oznakowane. Znakowanie
nie dotyczy jedynie upraw do 4 m wysokości, ponieważ
zakłada się, że są one widoczne i łatwo rozpoznawalne
w terenie. Uprawa leśna - jedna z pierwszych faz rozwoju
drzewostanu obejmująca młode pokolenie drzew
gatunków lasotwórczych pochodzące z nasadzenia
sztucznego (z sadzonek). Uprawa powstaje w toku
odnowień sztucznych na zrębach, lub na gruncie
nieleśnym przy zalesianiu. Faza obejmuje pierwsze lata
życia drzewostanu od zasadzenia do 20 lat. Drzewka
tworzące uprawę są jeszcze małe, rosną powoli i pomimo
znacznej liczebności nie tworzą na ogół zwartego
zgrupowania.
Wzór znaku składa się z dwóch tablic, z których na górnej
znajduje się przekreślona sylwetka człowieka idącego
w kierunku drzewa świerkowego, a na dolnej
umieszczona jest informacja o przyczynie zakazu wstępu
do lasu. W przypadku zakazów okresowych podaje się
także okres obowiązywania zakazu.
Czy można wchodzić do lasu niestanowiącego
własności Skarbu Państwa ?
Właściciel lasu prywatnego ma prawo do korzystania
z własności z wyłączeniem innych osób. W związku z tym
właściciel może zakazać wstępu do swojego lasu
oznaczając go tablicą z odpowiednim napisem.
Droga Górska jest objęta zakazem wjazdu jednak jest on
nagminnie łamany.
Czy można jeździć samochodem po lesie?
Samochód jest pojazdem silnikowym, a ruch pojazdów
silnikowych po lesie jest ograniczony. Praktycznie
po obszarach leśnych wolno poruszać się samochodem
tylko po drogach publicznych. Natomiast po drogach
leśnych wolno poruszać się samochodem jedynie wtedy,
gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi po nich ruch. Należy podkreślić, że zasada ta
dotyczy nie tylko samochodów, ale także wszelkich
pojazdów silnikowych, motocykli, quadów, motorowerów, oraz pojazdów zaprzęgowych.
Czy można po lesie jeździć quadem?
Quad zaliczany jest do pojazdów silnikowych (pojazd
silnikowy to pojazd wyposażony w silnik z wyjątkiem
pojazdu szynowego i motoroweru). W związku z tym,
podobnie jak w przypadku każdego pojazdu silnikowego,
ruch quadem po lesie dopuszczalny jest tylko drogami
publicznymi lub drogami leśnymi, które są oznakowane
drogowskazami dopuszczającymi po nich ruch.
Czy zakaz poruszania się pojazdem silnikowym po lesie
obowiązuje tylko w okresie zagrożenia pożarowego?
Nie. Zakaz poruszania się pojazdem silnikowym po
obszarach leśnych obowiązuje cały rok.
Gdzie na obszarach leśnych można pozostawić
samochód?
Samochód, a także inny pojazd silnikowy, jak również
motorower czy pojazd zaprzęgowy można pozostawić
tylko w miejscu do tego przeznaczonym. Miejscem takim
zazwyczaj jest parking leśny lub inny teren oznakowany
w sposób zezwalający na postój wymienionych grup
pojazdów. Należy także zaznaczyć, że postój pojazdów,
o których mowa dozwolony jest także na poboczach
wzdłuż dróg publicznych biegnących przez obszary
leśne, chyba że jest on ograniczony zakazem postoju.
47
Skąd wiadomo, że nie można wjeżdżać na drogę leśną?
Czy nie powinna ona być oznakowana znakiem
zakazującym po niej ruch?
W przypadku dróg leśnych nie jest istotne, czy na drodze
ustawiono znak zakazu ruchu. Istotne jest, że na drodze
takiej nie ma znaku, czy drogowskazu dopuszczającego
ruch. Gdyby był wymóg znakowania zakazem ruchu
każdej leśnej drogi, to wówczas 90% dróg w lesie
musiałoby być oznakowane. Prostszym i praktyczniejszym rozwiązaniem jest ograniczenie ruchu aktami
prawnymi (art. 29 ust. 1 ustawy o lasach, art. 161
kodeksu wykroczeń).
Czy inwalida może poruszać się pojazdem silnikowym
po drogach leśnych?
Tak, ale musi spełniać pewne wymagania. Przede
wszystkim pojazd osoby niepełnosprawnej musi być
przystosowany do jej potrzeb. Praktycznie chodzi tu
głównie o takie sytuacje, w których gaz i sprzęgło
obsługiwane są przy pomocy ręki. Ponadto pojazd
powinien być oznakowany, jako pojazd, którym kieruje
osoba niepełnosprawna. Osoba niepełnosprawna musi
posiadać przy sobie ważną legitymację inwalidzką.
Zgodnie z interpretacją prawną, oprócz osoby
niepełnosprawnej po drogach leśnych pojazdem
silnikowym może poruszać się także osoba przewożąca
inwalidę.
Czy można poruszać się po drogach leśnych rowerem
wyposażonym w silnik?
Nie ma ograniczeń, co do poruszania się rowerami
i wózkami inwalidzkimi po lesie, co wynika z faktu,
iż pojazdy te pozostają poza regulacjami art. 29 ustawy
o lasach. Jeżeli chodzi o rowery wyposażone w silnik to
pojazd taki traktuje się jak zwykły rower pod warunkiem,
że zachowuje on wszystkie charakterystyczne cechy
budowy umożliwiające jego poruszanie siłą mięśni osoby
na nim jadącej.
Czy są jakieś wyjątki od zakazu wstępu do lasu i ruchu
pojazdów po lesie?
Tak. Ustawa o lasach wymienia pewne grupy osób,
których zakaz wstępu do lasu oraz zakaz ruchu pojazdami
po lesie nie obowiązuje z racji wykonywania czynności
służbowych lub gospodarczych. Są to:
1) pracownicy nadleśnictw,
2) osoby nadzorujące gospodarkę leśną oraz kontrolujące jednostki organizacyjne Lasów Państwowych,
3) osoby zwalczające pożary oraz ratujące życie lub
zdrowie ludzkie,
4) funkcjonariusze Straży Granicznej chroniący granicę
państwową oraz funkcjonariusze innych organów
odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i porządek
publiczny,
5) osoby wykonujące czynności z zakresu gospodarki
łowieckiej oraz właściciele pasiek zlokalizowanych na
obszarach leśnych,
6) właściciele lasów we własnych lasach,
7) osoby użytkujące grunty rolne położone wśród lasów
48
Leśne paragrafy I Zakaz wjazdu do lasu
8) pracownicy leśnych jednostek naukowych, badawczo
- rozwojowych i doświadczalnych z zakresu leśnictwa
i ochrony przyrody,
9) wojewódzcy konserwatorzy przyrody oraz pracownicy
Służb Parków Krajobrazowych,
10) osoby sporządzające plany urządzania lasu,
uproszczone plany urządzenia lasu lub inwentaryzację
stanu lasu.
Czy konno można swobodnie poruszać się po
obszarach leśnych?
Nie. Jazda konno po lesie dopuszczalna jest tylko po
drogach wyznaczonych przez nadleśniczego. Drogi takie
zwykle są oznakowane tablicą z napisem „trasa do jazdy
konnej”, lub inną o podobnej treści. Podkreślić należy,
że nie muszą to być drogi publiczne.
Czy można w lesie organizować imprezy o charakterze
masowym typu festyny rajdy, itp.?
Tak, ale w lasach stanowiących własność Skarbu Państwa należy uzyskać zgodę nadleśniczego na organizowanie imprez o charakterze masowym.
Ogniska można rozpalać tylko w miejscach do tego
wyznaczonych.
Czy w lesie można grillować?
Rozpalony grill należy traktować jak ogień otwarty.
Oznacza to, że maja tu odniesienie przepisy zawarte
w art. 30 ust 3 Ustawy o lasach z dnia 28 września 1991 r.
(patrz „Czy można w lesie zorganizować ognisko dla
małej grupy osób?”).
Czy można do lasu zabrać psa na spacer?
Tak, ale należy spełnić pewne wymagania. Przede
wszystkim pies powinien być na smyczy, gdyż czynem
zabronionym jest puszczanie psów luzem. Czynem
zabronionym jest także puszczanie psów luzem we
własnym lesie. Przepis ten ma na uwadze przede
wszystkim ochronę życia zwierząt leśnych, a właściciel
lasu nie jest właścicielem tych zwierząt. W związku z
tym, zakaz puszczania psów luzem nawet we własnym
lesie jest uzasadniony.
Czy można wszędzie na terenie leśnym rozbić namiot?
Nie, ponieważ biwakowanie w lesie jest dozwolone tylko
w miejscach wyznaczonych do tego celu przez nadleśniczego lub właściciela lasu. Rozbijanie namiotów poza
miejscami wyznaczonymi jest zabronione.
Czy leśniczy może legitymować osoby przebywające
w lesie i nakładać grzywny w drodze mandatu
karnego?
Tak. Nadleśniczy, zastępca nadleśniczego, inżynier
nadzoru, leśniczy, podleśniczy oraz strażnik leśny mają
prawo do legitymowania osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia jak również świadków
przestępstwa lub wykroczenia w celu ustalenia ich
tożsamości. Ponadto osoby te mogą nakładać grzywny
w drodze mandatu karnego w sprawach o wykroczenia
z zakresu szkodnictwa leśnego. Mogą one także dokonywać zatrzymywania i kontroli środków transportowych
na obszarach leśnych oraz w bezpośrednim ich sąsiedztwie, w celu sprawdzania ładunku oraz przeglądania
zawartości bagaży, w razie zaistnienia uzasadnionego
podejrzenia popełnienia czynu zabronionego pod groźbą
kary.
Czy strażnik leśny może wezwać do opuszczenia lasu?
Tak. Nadleśniczy, strażnik leśny lub inny pracownik
Służby Leśnej, jak również właściciel lasu może
zarządzać od osoby opuszczenia lasu. Niepodporządkowanie się do takiego wezwania jest karalne, a ściganie
następuje na wniosek pokrzywdzonego.
Jakie zachowania są w lesie zabronione?
W lasach zabrania się:
1) zanieczyszczania gleby i wód,
2) zaśmiecania,
3) rozkopywania gruntu,
4) niszczenia grzybów oraz grzybni,
5) niszczenia lub uszkadzania drzew, krzewów lub innych
roślin,
6) niszczenia urządzeń i obiektów gospodarczych,
turystycznych i technicznych oraz znaków i tablic
7) zbierania płodów runa leśnego w oznakowanych
miejscach zabronionych,
8) rozgarniania i zbierania ściółki,
9) wypasu zwierząt gospodarskich,
10) biwakowania poza miejscami wyznaczonymi przez
właściciela lasu lub nadleśniczego,
11) wybierania jaj i piskląt, niszczenia lęgowisk i gniazd
ptasich, a także niszczenia legowisk, nor i mrowisk,
12) płoszenia, ścigania, chwytania i zabijania dziko
żyjących zwierząt,
13) puszczania psów luzem,
14) hałasowania oraz używania sygnałów dźwiękowych,
z wyjątkiem wypadków wymagających wszczęcia
alarmu.
W lasach oraz na terenach leśnych, jak również
w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się
działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności:
1) rozniecania ognia poza miejscami wyznaczonymi do
tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego,
2) korzystania z ognia otwartego,
3) wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości
roślinnych.
Jak sytuacja wygląda w Puszczy Bukowej?
Jeśli chodzi o praktyczną stronę zakazu wstępu do lasu
to oczywiście problemem jest pogodzenie interesu
turystów i ekonomii. Puszcza Bukowa, jak każdy las, jest
podstawą działalności ekonomicznej Lasów Państwowych. Podstawą każdej działalności jest maksymalizacja
zysku. A połączenie sprzecznych interesów nie jest łatwe.
Co roku w Puszczy Bukowej jest montowanych 30
szlabanów. W chwili obecnej jest ich już/dopiero 60 i co
roku przybywają nowe. Ich rolą jest zabezpieczenie
drewna przed kradzieżą oraz lasu przed urządzaniem tam
wysypisk śmieci. Zdarza się, że szlabany zostają
skradzione czy niszczone. W tym celu również jest
instalowany monitoring. Kamery umieszczone w różnych
miejscach są pomocne w ochronie drewna i przeciwdziałaniu zaśmiecania Puszczy. Oczywiście tych kamer jest
za mało jak na taką powierzchnię lasu. Kamery również
są wykorzystywane do monitorowania ruchu samochodów, motocykli czy qadów, ale.. motocykle często mają
zasłonięte numery rejestracyjne, quady ich w ogóle nie
posiadają.
Po Puszczy jeździ za dużo samochodów. Po części
wynika to z dużej liczby podmiotów uprawnionych do
jeżdżenia po lasach zgodnie z ustawą. Ale już problem
Drogi Górskiej jest bardziej złożony. Okazuje się, że część
nawigacji samochodowych wskazuje ją jako drogę
publiczną (sprawdziłem na swoim TomTomie faktycznie) a po części wynika z faktu, że kierowcy wolą
jechać tą drogą żużlową niż brukowaną drogą publiczną
na Żelisławiec, która jest w stanie opłakanym.
Jednocześnie jest to droga komunikacyjna dla służb
leśnych, więc wjazd na nią nie może być zamknięty.
Wydaje się, że jedyną możliwością byłoby postawienie
tam posterunków policyjnych czy służb leśnych, ale te
czasy już, na szczęście, minęły. Innym wyjściem jest
wzrost świadomości kierowców. W podniesieniu
świadomości możemy pomóc i my, spacerujący po
Puszczy. Straż Leśna jest obecnie podłączona do
centralnej bazy danych o wszystkich zarejestrowanych
samochodach, motorach itp. pojazdach. Jeżeli
zauważymy jeżdżących szaleńców możemy zanotować
numer rejestracyjny pojazdu (a jeśli uda nam się zrobić
zdjęcie to już super) i zgłosimy to do służb leśnych, lub
numer na 112, to służby te mogą wdrożyć postępowanie
mandatowe. Dane właściciela pojazdu mają w każdej
chwili. A wtedy kierowca może spodziewać się mandatu.
Za wjazd pojazdem silnikowym do lasu (czy wstęp w
czasie suszy lub wejścia do rezerwatu) Straż Leśna
nadaje rocznie ok. 100 mandatów, z tego około 60% jest
za wjazd na Drogę Górską. Co roku około 30 spraw jest
kierowanych do sądów. Patrząc na wielkość ruchu w
Puszczy jest to zdecydowanie za mało. Ale jak wyjaśniają
leśnicy ich rola nie polega na nakłanianiu mandatów,
między innymi dlatego, że oni z tego nic nie mają,
w odróżnieniu od straży miejskiej. Często więc stosują
pouczenie.
49
Za cel podróży wybrałam Kołbacz - budynki opatów
cysterskich oraz grodzisko pierścieniowane - elementy
świadczące o dużym znaczeniu gospodarczym tego
miejsca począwszy od VIII do XVII wieku. Po drodze
zapoznałam rajdowiczów z górzystym ukształtowaniem
terenu oraz z elementami przyrodniczo-krajoznawczymi
Puszczy. Godzina 10:05 - wyruszamy spod Dębów
Krzywoustego Drogą Górską. Pogoda dopisała, ponieważ
lekka poranna mżawka ustała wraz z godziną startu.
Pierwsze 3 km mniejszych i większych podjazdów
są jakby testem możliwości uczestników, sprawdzam
tempo jakie mogę narzucić, aby każdemu wycieczka się
podobała. Dziwne było to, że większość uczestników
przybyła z lewego brzegu Odry, nawet był ktoś Polic rozgrzewkę mają za sobą.
Zwiedzanie czas zacząć. Piękne
widoki to nie wszystko, bo
Puszcza kryje wiele tajemnic
i ciekawych miejsc. Tuż po
wejściu do lasu napotkać można
słup w kształcie prostopadłościanu z wyrytym krzyżem - to słup
graniczny. Tu kiedyś przechodziła
granica między Miastem Szczecin
(niem. Stettin), do którego włączono wieś Klęskowo (niem.
Hökendorf) 15 października 1939
r. a Powiatem Gryfińskim (niem.
Greifenhagen). Jednym z ciekawych miejsc jest największy
głaz puszczy, Osmykaniec. Leży
on po wschodniej stronie Drogi
Górskiej, ok. 100 m w głąb Doliny
Słupienicy.
Wycieczka
do Kołbacza
Tekst: Anna Bielecka, Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
3 maja to państwowe święto a także data
pierwszego rowerowego rajdu z Klubem
Kniejołaza. Ponieważ rajdy piesze z racji
ograniczeń czasowych i kondycji fizycznej
nie zawsze pozwalają na poznanie odległych
zakątków puszczy, postanowiliśmy umożliwić
chętnym zwiedzenie odległych miejsc na
rowerach. Bicyklem można zwiedzić dalsze
zakątki lasu i obrzeża puszczy zdążając na
kolację. Przyjemne z pożytecznym.
50
Pojechaliśmy dalej w kierunku Drogi Kołowskiej.
Zatrzymaliśmy się na chwilę pod Lipą Pokoju, zasadzoną
dla upamiętnienia podpisania 10 maja 1871 r. we
Frankfurcie nad Menem pokoju z Francją po wygranej
przez Prusy wojnie (1870-71). Pierwsza przerwa
w Kołówku, w miejscu gdzie kiedyś znajdowała się
restauracja Kolower Spitze („Kołowski Zakątek”). Grupa
była w dobrym nastroju, więc ruszyliśmy dalej skręcając
w Drogę Kołowską. Nagle ktoś krzyknął stop! Ktoś
zostawił plecak - wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że jest
to dopiero początek fali pozostawianych fantów.
W drodze podziwialiśmy będące z lewej strony drogi
Lisie Stawki z Lisią Górą na szczycie której stoi wieża
RTV - charakterystyczna i widoczna z daleka białoczerwona stalowa konstrukcją.
Kolejnym miejscem na odpoczynek i zwiedzanie był
kościół w Kołowie i polana widokowa z której rozpościera
się piękny widok na polany Kołowską i Binowską - bardzo
ważne z punktu widzenia przyrody: znajdują się na
nich jeziora, torfowiska, stanowią ostoję ptactwa i roślin
łąkowych a te są między innymi pokarmem zwierząt.
Rowerem przez las I Wycieczka do Kołbacza
Przy Leśniczówce Kołowo zatrzymaliśmy się przy mapie.
Na niej pokazałam uczestnikom główne jeziora, góry
i rezerwaty. Z tą ogólną wiedzą pojechaliśmy w kierunku
Dobropola Gryfińskiego. Tuż przed nim dogonił
nas pan na rowerze, który głośno krzyczał na niedouczonych rowerzystów, co jeżdżą środkiem drogi i na
pewno zginą. Przecięliśmy Dobropole i wjechaliśmy
w Kołowską, która już nie jest asfaltowa a piaszczysta,
prosto do drogi krajowej nr 3. Na tej właśnie drodze
dwóch rowerzystów mogło się z bliska przyjrzeć właśnie
temu piachowi, bo niestety stracili równowagę wkopując
się kołami w grząskie podłoże.
Ze „starej S3” skierowaliśmy się do celu, do Kołbacza
i kościoła. To była ostatnia chwila, kiedy nowa wieża stała
jeszcze obok, na ziemi. Kołbacz był jednym z najważniejszych ośrodków politycznych księstwa pomorskiego.
Sprowadzeni z Danii cystersi rozwinęli wieś i podległe
sobie tereny wprowadzając nowe technologie produkcji
żywności (zboże, mięso, miody, piwo, owoce).
Do transportu wykorzystywali najtańszy środek - wodę.
Cystersi zmienili koryto rzeki Płoni, zbliżając ją do
swoich zabudowań. Zwiedzanie kościoła i okolicznych
budynków to nie jedyna atrakcja - rowerami dojechaliśmy
do pobliskiego, bardzo charakterystycznie zarysowanego grodziska pierścieniowatego. Jego powstanie datuje
się na VIII-IX wiek.
Powrót do Dobropola Gryfińskiego tą samą drogą
wybrałam specjalnie, aby pokazać wyjątkowy rezerwat
przyrody Osetno. Utworzony w 2008 roku, głównie celem
ochrony grzybów. Na jego przykładzie każdy mógł
się przekonać, jak odnawia się zadrzewienie i jak
wyglądać powinna Puszcza bez ingerencji człowieka.
W Dobropolu zjedliśmy specjalne lody - śmietankowe
z kawałkami czekolady. Co niektórzy nie mogli znaleźć
jedynego we wsi sklepiku - tłumaczę to nadmiarem
informacji a jeden to nawet chciał kupić nie ten rodzaj
lodów. Na szczęście czujna sprzedawczyni zwróciła mu
uwagę wskazując poprawny rodzaj lodów jakie
wycieczka kupowała. We wsi, która jest książkowym
przykładem wsi owalnicy (czy też placowej) mieliśmy
możliwość zwiedzenia kościoła, gdzie nawet wpadliśmy
na pomysł wejścia na wieżę, ale cały zapał ochotników
zgasł po wzrokowym przeliczeniu wytrzymałości
spróchniałego materiału z jakiego zrobiona była drabina.
Zadowoliliśmy się widokiem wieży i po skonsumowaniu
lodów wyruszyliśmy dalej do Glinnej, szlakiem zielonym.
W drodze do Ogrodu Dendrologicznego i miejsca
piknikowego w Glinnej zatrzymaliśmy się przy wojennym
Cmentarzu Wojennym Niemieckich (i nie tylko) Żołnierzy.
Jazda drogą brukowaną również miała swoją przygodę kolejną wywrotkę. Szerokość szpar między kamieniami
umożliwiła wjechanie w nie kołem roweru, a wysokość
kamieni utrudniła uwolnienie się z tychże. Upadek na
trawiaste pobocze zakończył się szczęśliwie - bez
urazu. Tzw. „popas” z kiełbaską i wegetariańskimi
szaszłykami przy ognisku zakończony był konkursem
z nagrodami. Każdy miał szansę wygrania Leksykonu
Puszczy Bukowej. Odjeżdżając znów zatrzymało nas
głośne stop! Ktoś zostawił kask, okulary - podobno
nawet ktoś wracał po rower, ale mogą to być tylko
opowieści. Droga Słoneczna, którą wracaliśmy
pięknie się wije, ale jest pod górę i dla niektórych
był to wyczerpujący odcinek. Piękne widoki Wielkiego
Moczaru w promieniach słońca zrekompensowały
wysiłek.
Dobre humory trzymały nas do samego końca
- rozstaliśmy się z lewobrzeżnymi mieszkańcami miasta
w Kołówku. My pojechaliśmy Drogą Górską a oni dalej
Kołowską przez górę Bukowiec i Podjuchy. Był to
pierwszy Rowerowy Rajd Klubu Kniejołaza, jak zawsze
udany i dający dużo pozytywnej energii. W najbliższym
czasie będą organizowane następne.
51
Rowerem w terenie
Proste zasady dzięki którym pokonasz na dwóch kółkach każdy szlak Puszczy Bukowej.
Tekst: Paweł Steinke, UKK CKS Trygław, Zdjęcia: Krzysztof Matysiak
Jazda rowerem w Puszczy Bukowej to doskonała
zabawa, a większość leśnych szlaków można przejechać
na dowolnym (byle nie szosowym) rowerze. Na najpopularniejszych szlakach nie spotkamy zbyt wielu
trudności technicznych, jednak warto być przygotowanym na części trasy wymagające pewnego przygotowania. Pokonanie np. stromego zjazdu z Bukowca
lub podjazdów w okolicy Głazu Grońskiego każdemu
sprawi ogromną satysfakcję a tak naprawdę aby stawić
czoła tym wyzwaniom wystarczy zastosować się
do kilku prostych zasad. Wyjaśnimy je na przykładzie
zawodników klubu UKK CKS Trygław, na co dzień
trenujących na szlakach Puszczy Bukowej.
Jazda w płaskim terenie.
Nic trudnego i nie różniącego się zbytnio od jazdy po
drodze rowerowej lub ulicy. Należy jedynie pamiętać,
aby obserwować drogę w odległości 2-3 (lub dalej,
w zależności od prędkości) przed przednim kołem,
pozwoli to przygotować się np. na pojawiający się
znienacka korzeń. Druga ważna sprawa to unikanie
zbytniego prostowania ramion w łokciach, ugięte ręce
działają jak naturalne amortyzatory. Jeśli najedziemy
na przeszkodę z wyprostowanymi ramionami możemy
nawet odnieść kontuzje któregoś ze stawów. Ostatnia
zasada - na nierównościach unosimy pośladki nad
siodełko. Dzięki temu nie tylko wstrząsy będą mniej
nieprzyjemne, duża nierówność może nas nawet zrzucić
z roweru, stojąc możemy zamortyzować ją nogami.
52
Rowerem przez las I Rower górski
Jazda w płaskim terenie.
Zjazd
Pierwsza zasada to kontrola prędkości
- nie atakujmy nieznanych odcinków
zbyt szybko, zawsze używajmy obu
hamulców (przedniego i tylnego,
tak naprawdę ten pierwszy z nich
odpowiada za większość „siły
spowalniającej” rower. Unikajmy
blokowania kół, może to prowadzić
do niebezpiecznego poślizgu. Bardzo
ważnym elementem jest odpowiednia
pozycja na rowerze, musimy mocno
dociążyć tylne koło przesuwając
pośladki jak najdalej w tył. Dzięki
temu unikniemy „przelecenia przez
kierownicę” na bardzo stromych
odcinkach i odciążymy ramiona
(ciężar ciała przeniesie się na nogi)
co pozwoli nam łatwiej kontrolować
rower.
Podjazdy, zwłaszcza
strome
Element wymagający oczywiście
dobrej kondycji, ale najważniejsza
(podobnie jak na zjazdach) jest
odpowiednia technika. Jadąc pod
górę staramy się jak najmocniej
dociążyć przednie koło przesuwając
pośladki na sam przód siodełka
- tym bardziej im bardziej stromy
jest podjazd. Dzięki temu zachowamy
kontrolę nad rowerem. Jazda na
stojąco na dużych stromiznach nie
jest dobrym pomysłem, w większości
przypadków zakończy się utratą
przyczepności tylnego koła. Co
innego na długich, niezbyt stromych
podjazdach, na nich stanięcie od
czasu do czasu na pedały pozwoli
nieco odpocząć nogom.
Zapraszamy na strony klubu:
www.tryglaw.org.pl oraz facebook.com/tryglaw
Na zdjęciach ilustrujących ten tekst widzimy zawodników
klubu UKK CKS Trygław, jednak porady w nim zawarte nie
odnoszą się tylko do fanów i fanek technicznej jazdy.
Zasady są takie same dla wszystkich, nawet zupełnie
początkujący lub niedzielni rowerzyści będą dzięki nim
jeździć bezpieczniej. Zarówno na prostych jak i bardziej
technicznych trasach. Do zobaczenia na szlaku!
53
Zasypana Chojnówka
Tekst: Anna Bielecka, Zdjęcia: Anna Bielecka, Paweł Herbut, Krzysztof Matysiak
Strumień wypływając poza teren obszaru chronionego
jakim jest Szczeciński Park Krajobrazowy i obszar Natura
2000 nie pozostaje bez ochrony. Według studium
uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Szczecin (nr jednostki planistycznej
D.B.04) cała dolina Chojnówki jest zdefiniowana jako
cenny przyrodniczo obszar, który ma pozostać bez
ingerencji człowieka. Dopuszczone jest np. „urzad̨ zenie
terenów zieleni parkowej w otoczeniu siedlisk przyrodniczych wzdłuż strumienia Chojnówka”, ale funkcją
dominującą ma być zieleń naturalna wraz z zachowaniem
naturalnego cieku Chojnówki. W tym samym dokumencie
można znaleźć informację o występowaniu wartościowych obszarów przyrodniczych wraz z występowaniem
dwóch siedlisk przyrodniczych: grądu subatlanyckiego
(kod 9160) oraz łeg̨ i wierzbowe, topolowe, olszowe
i jesionowe (kod 91E0).
Chojnówka - strumień, który ma swoje źródło w Puszczy
Bukowej a ujście w Cegielince (odnoga Regalicy). Pierwsze
kilometry Chojnówki przepływają przez wąwóz moreny
czołowej. Dookoła znajduje się podmokły teren na którym
wyrósł zespół lasu - łęg olszowy. Ten typ lasu lubi nanoszony
przez rzeki żyzny muł. Wokół rosną takie gatunki flory jak:
jesion wyniosły z udziałem olszy czarnej, sporadyczna
domieszka wiązu szypułkowego i buka; gęsty podszyt tworzą
krzewy trzmieliny zwyczajnej, głogu jednoszyjkowego,
derenia świdwy jak i nalot jesionu, wiązu, olszy, dębu, jawora
i grabu; warstwę ziół tworzy turzyca zgrzebłowata, stokłosa
gałęzista i przytulia leśna.
54
Interwencja I Dolina Chojnówki
A teraz wyobraźmy sobie, że idziemy wzdłuż ulicy
Mącznej, kierując się do lasu. Mijamy ostatnie zabudowania, ulica przekształca się w szeroką ścieżkę, dookoła
nas rosną drzewa a po lewej płynie strumień. Po przejściu
kilkunastu metrów ciąg zadrzewienia nagle się urywa
a rozlewisko strumienia znika, Chojnówka wąskim
korytem płynie pod czymś w rodzaju mostu (czyli rury
zasypanej ziemią). Przez most można wejść na coś
w rodzaju polany - usypanej, ubitej ziemi z gruzem
i gdzieniegdzie wystającymi śmieciami - worki foliowe,
papiery.
Ten widok wzbudził zainteresowanie członków Klubu
Kniejołaza - kto i dlaczego mógł wydać zgodę na taką
ingerencję człowieka? Wysypanie takiej ilości ziemi
z gruzem budowlanym a następnie jej utwardzenie
spowodowało oddzielenie obszaru i w związku z tym za
„tamą” uschły podmokłe tereny a przed nią (bliżej
Puszczy) nastąpił wzrost poziomu wody. Dla rosnącej
tam roślinności w obydwu przypadkach było to
destrukcyjne.
Pierwsze pismo zgłaszające problem do Regionalnej
Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie wysłaliśmy
18 stycznia 2012 r. Na to pismo nie otrzymaliśmy żadnej
odpowiedzi. Nikt z urzędników nie poinformował nas,
że już w 2010 roku sprawa zasypania została zgłoszona
w RDOŚ i przez dwa lata nikt z tematem nic nie zrobił.
Tylko dzięki osobnemu zgłoszeniu problemu do Straży
Miejskiej i pamięci jednego ze strażników dowiedzieliśmy
się, że oni już tam raz byli po zgłoszeniu im nawozu ziemi
i gruzu.
W marcu, po ponad 30-to dniowym oczekiwaniu,
od RDOŚ otrzymaliśmy skany dokumentacji w sprawie
(każdy może się o dokumenty zwrócić powołując się na:
udzielenie informacji o środowisku na podstawie ustawy
z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji
o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa
w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania
na środowisko). Wzięliśmy się do analizowania korespondencji, ponieważ sprawa przewijała się przez takie
urzędy jak: Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony
Środowiska Urzędu Miejskiego w Szczecinie, Staż
Miejska, Powiatowy i Wojewódzki Inspektorat Nadzoru
Budowlanego.
Dowiedzieliśmy się, iż PINB nie dopatrzył się w działaniu
nawiezienia gruzu i jego ubiciu działań z zakresu prawa
budowlanego, nawet jeśli prace te są przygotowywaniem
terenu pod zabudowę (osuszenie działki poprzez
podwyższenie i zrównanie z drogą oraz ubicie nawiezionej
ziemi) i sprawę oddalił uznając organ jako niewłaściwy.
Napisane przez RDOŚ zażalenie do Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego
w Szczecinie również zostało podtrzymane w mocy,
ale informacje zawarte w zażaleniu: roboty budowlane
związane z budową utwardzonej drogi, budowa przepustu
zostały uwzględnione przez ZWINB, który zobowiązał
PINB do zbadania zasadności i wszczęcia stosownego
postępowania administracyjnego. Postanowienie to posiada datę 27 kwietnia 2010 r.
Dwa lata później, 13 kwietnia 2012, na pisemne zapytanie
do PINB o wywiązanie się z zobowiązania narzuconego
przez organ nadrzędny, Powiatowy Inspektorat dokonał
oględzin wskazanego terenu. Urząd nie dopatrzył
się wykonania robót budowlanych i tym samym
poinformował, że nie jest organem właściwym w tej
sprawie. W międzyczasie korespondowaliśmy z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Szczecinie,
aby zwrócić ich uwagę na zniszczenie przyrody. W odpowiedzi, 26 marca, otrzymaliśmy pismo podpisane przez
Dyrektora dr Przemysława Łagodzkiego:
„W ustawie z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody
ochrona siedlisk przyrodniczych została ograniczona
do siedlisk wymagających ochrony w formie obszarów
Natura 2000, a więc nie ma podstaw prawnych do
szczególnego traktowania siedlisk przyrodniczych poza
obszarami Natura 2000, gdyż to pojęcie jako kategoria
prawna ma zastosowanie tylko do obszarów Natura
2000. Niemożliwym było więc nakazanie zaprzestania
realizacji szkodliwych prac oraz wykonania działań
naprawczych na siedlisku przyrodniczym zlokalizowanym poza granicami specjalnego obszaru ochrony
siedlisk sieci Natura 2000.”
Sprawa wróciła do Urzędu Miasta, Wydziału Gospodarki
Komunalnej i Ochrony Środowiska - niestety urzędnicy
zajęli się wszystkimi innymi działaniami tylko nie
zniszczeniem siedliska przyrodniczego a o to najbardziej
nam chodziło. Konieczność szybkiego działania i naprawienia szkody, która powstała 2 lata temu, mogło
zmniejszyć powstałe straty środowiska naturalnego.
Pomocą w całym tym błędnym kole okazało się
stanowisko Komisji Europejskiej (CHAP(2012)01352
z dnia 07 lipca 2012), pismo w którym jasno została
opisana sytuacja ochrony siedlisk przyrodniczych takich
jak dolina Chojnówki. W dokumencie zawarto takie
informacje jak:
siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura
2000, objęte są ogólnym celem dyrektywy siedliskowej,
tj. wymogiem utrzymania lub odtworzenia właściwego
stanu ochrony ich zasobów w kraju i regionie
biogeograficznym, obowiązek nadzoru (art. 11
dyrektywy) i raportowania (art. 17 dyrektywy) odnosi się
do całych zasobów siedlisk przyrodniczych, także poza
obszarami Natura 2000,
siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura
2000, muszą być uwzględniane w ocenach
oddziaływania na środowisko i strategicznych ocenach
oddziaływania na środowisko,
siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura
2000, są przedmiotem przepisów o zapobieganiu
i naprawie szkód w środowisku.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska odpisała nam,
iż to Prezydent Miasta opierając się na stanowisku
Naczelnego Sądu Administracyjnego może w drodze
decyzji nakazać właścicielowi gruntu przywrócenie stanu
poprzedniego. Tu należy dodać krótki komentarz.
Wielokrotnie próbowano nas zmylić, zniechęcić pismami
o treści jak powyższa: o niczym, bez związku z pismem
na które odpowiadano, z dużą ilością aktów prawnych
i „wyjątków od wyjątków”. Powyższa odpowiedź jest
przykładem na brak chęci współpracy i podjęcia tematu
przez właściwy organ a udowodniliśmy to pismem ze
stanowiskiem Komisji Europejskiej.
W dniu 11 września 2012 r. Klub Kniejołaza, według
Ustawy z dnia 13 kwietnia 2007 r. o zapobieganiu
szkodom w środowisku i ich naprawie (Dz. U. z 2007 r.,
Nr 75, poz. 493, z późn. zm.), zwanej dalej ustawą
szkodową, postanowił zgłosić szkodę w środowisku.
Definicja mówi, że jest to negatywna mierzalna zmiana
stanu lub funkcji elementów przyrodniczych (gatunków
55
chronionych, chronionych siedlisk przyrodniczych,
wody, ziemi), oceniona w stosunku do stanu
początkowego, spowodowana bezpośrednio lub
pośrednio przez działalność prowadzoną przez podmiot
korzystający ze środowiska. RDOŚ z urzędu jest
zobowiązany do zbadania zgłoszenia i najpóźniej
w ciągu dwóch miesięcy wydać decyzję o wszczęciu
lub odmowie wszczęcia postępowania.
Klub w dniu 19 września 2012 otrzymał pismo
skierowane do Urzędu Miasta Szczecin, w którym RDOŚ
w Szczecinie prosi o przedłożenie bieżących informacji
dotyczących zasypanej doliny Chojnówki celem
rozpatrzenia zgłoszenia i podjęcia stosownych
rozstrzygnięć administracyjnych. W piśmie zawarto
również informację o siedliskach przyrodniczych i
podejrzeniu zniszczenia siedliska chronionego prawem.
To pierwsza taka wzmianka, która zmienia przyjęte przez
RDOŚ stanowisko zawarte w piśmie z dnia 26 marca cytowane kilka akapitów wyżej.
Przez kilka miesięcy, od kiedy Klub Kniejołaza prowadzi
sprawę, kilka urzędów odsyłało nas, byleby z dala od
56
Interwencja I Dolina Chojnówki
siebie. Każdy z nich: Regionalna Dyrekcja Ochrony
Środowiska w Szczecinie (a także Generalna Dyrekcja
Ochrony Środowiska w Warszawie, bo do nich wysyłana
była skarga na bezczynność im podlegającego urzędu także bez odzewu), Urząd Miasta Szczecin ze swoim
wydziałem Ochrony Środowiska (!) - WGKiOŚ,
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Nikt z
urzędników tam pracujących nie przyczynił się do
pomocy społeczeństwu, środowiska naturalnego w
którym żyjemy, choć to ich obowiązek.
Najmniej profesjonalnie do tematu podszedł urząd
wymieniony jako pierwszy. Ten, który ma za zadanie
regionalnie chronić nasze środowisko, ten który zatrudnia
grono wykształconych w tym kierunku pracowników,
ten który już w 2010 roku wiedział o zasypaniu
doliny i o następstwach tym wywołanych - o szkodach
w środowisku.
Czekamy na rozwiązanie sprawy, naprawienie szkody
i przywrócenie terenowi poprzedniego stanu, gdzie
będzie mogła rosnąć olcha, jawor, turzyca zgrzebłowata, czy też przytulia leśna.
Rysunek tuszem podmalowany wywarami z ziół
Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek
Fragment powierzchni zaoranej (12 hektarów) w oddziale 341.
Gospodarka lesna zagrozeniem
dla przyrody Puszczy
Tekst: Paweł Herbut, Zdjęcia: Paweł Herbut
Puszcza Bukowa to wyjątkowo cenny przyrodniczo obszar z perspektywy całej Wspólnoty Europejskiej.
Jest to jeden z najlepiej tak dobrze zachowanych, zwartych drzewostanów bukowych, w skali kontynentu.
Prawie w całości pokryta jest prawnie chronionymi siedliskami przyrodniczymi. W dużej mierze to efekt
„łaski” pokoleń leśników, którzy zdecydowali się zachować tutejsze buczyny, nie zastępując ich wielkopowierzchniowymi, zdegradowanymi przyrodniczo plantacjami sosnowymi. W ostatnich stuleciach,
w wyniku działalności człowieka, na obszarze całej Europy, buczyny zostały zepchnięte do niewielkich
enklaw, na których z wielkim trudem prowadzi się batalię o utrzymanie ich dobrego stanu zachowania.
Puszcza jest jedną z najcenniejszych takich enklaw a jednocześnie jedną z najbardziej zagrożonych.
Istotnym problemem jest tu intensywna eksploatacja zasobów naturalnych przez Lasy Państwowe.
Drzewostany Wzgórz Bukowych należą do najbardziej dochodowych w Polsce i stanowią „żyłę złota”
dla tego przedsiębiorstwa.
Klub Kniejołaza był inicjatorem kilku spotkań z udziałem
leśników oraz urzędników Regionalnej Dyrekcji Ochrony
Środowiska, których tematem były właśnie problemy
przyrodnicze tego obszaru. Zwracaliśmy uwagę na
brutalne traktowanie powierzchni siedlisk przyrodniczych
oraz kwestie prawne. Niestety, efekty były dla nas
niezadowalające. W styczniu br. zaobserwowaliśmy
znaczną degradację walorów przyrodniczych, w wyniku
przeprowadzonych zabiegów gospodarki leśnej, na
obszarze proponowanego rezerwatu "Węglino".
Zrobiliśmy dokładniejsze rozliczenie powierzchni proponowanego rezerwatu - wyniki były przygnębiające:
Powierzchnia całkowita - 67,9 ha
Powierzchnia leśna - 60,72 ha
Powierzchnia wycięta (zrąb + 7 gniazd) - 5,9 ha
Powierzchnia zaorana pod okapem (oddziały 341, 342) 12,5 ha
Powierzchnia zdegradowana w stopniu znacznym - 18,4
ha (ok. 30% powierzchni leśnej)
Pozostała powierzchnia drzewostanów bukowych
(w tym zaorana) jest już po intensywnych zabiegach rębni
częściowej.
58
Interwencja I List otwarty i wizja lokalna
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie
nie wyraziła chęci przeprowadzenia wizji terenowej,
argumentując, iż za ochronę przyrody leśnego obszaru
Natura 2000 odpowiada nadleśnictwo. Podjęliśmy
decyzję o przeprowadzeniu zdecydowanej akcji celem
wymuszenie interwencji urzędników odpowiedzialnych
za ochronę siedlisk przyrodniczych (ustawowo jest
to obowiązkiem RDOŚ) oraz zwrócenie uwagi
społeczeństwa na problemy Puszczy i bezczynność
organów państwowych. Na początku czerwca 2012 r.
opublikowaliśmy list otwarty skierowany do Regionalnej
Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie,
wystosowany w związku z fiaskiem naszych
wielomiesięcznych starań, mających na celu zwrócenie
uwagi ww urzędu na nieprawidłowości w prowadzeniu
gospodarki leśnej na obszarze Natura 2000 „Wzgórza
Bukowe”. Decyzja o podęciu tej formy nacisku była
podyktowana w szczególności ostatnimi wydarzeniami:
- zaoraniem obszaru 12 ha siedlisk przyrodniczych
z całkowitym zniszczeniem dolnej partii lasu oraz
wycięciem kilku gniazd (rębnia gniazdowa)
i przeprowadzeniem zrębu zupełnego (stwierdzone
w okolicach Jeziora Węglino - proponowany rezerwat
przyrody),
- rezygnacją RDOŚ z przeprowadzenia wizji lokalnej
i odesłanie nas do sprawcy zagrożeń,
- nie odpowiadaniem na pisma obywateli przez
Nadleśnictwo Gryfino i Generalną Dyrekcję Ochrony
Środowiska,
- brakiem rzetelnej inwentaryzacji siedlisk przyrodniczych i zaniechaniem działań mających na celu szybką
naprawę tej skandalicznej sytuacji,
- brakiem jakichkolwiek znaczących zmian w podejściu
do gospodarowania na siedliskach przyrodniczych
w odniesieniu do zgłaszanych zagrożeń a w
szczególności: nie pozostawianiem wymaganej ilości
martwego drewna i starych, grubych drzew do
naturalnego rozkładu, dalszym stosowaniem taktyki rębni
gniazdowych i zrębów zupełnych na siedliskach
przyrodniczych.
List poruszał też kwestię postępującej zabudowy niezgodnej z zapisami Planu Ochrony Parku, co było z
kolei wynikiem decyzji RDOŚ akceptującej zmiany
planistyczne gminy w tym zakresie.
W międzyczasie Regionalny Konserwator Przyrody
Dorota Janicka straciła stanowisko! Następnie, w drugiej
połowie września, RDOŚ zmieniła swoje zdanie w
sprawie i zadecydowała o przeprowadzeniu lustracji
terenowej w Puszczy Bukowej z udziałem zainteresowanych stron. Wcześniej jednak nie obyło się bez
nieprzyjemności i złośliwych uwag ze strony urzędników
- na antenie Radia Szczecin rzeczniczka RDOŚ
bagatelizowała problem i wyraziła niechęć do ponoszenia
kosztów wyjazdu w teren (siedziba dyrekcji jest w
odległości 15 km od Puszczy Bukowej).
Regulacja strumienia przyczyną odwodnienia siedliska
turzycy zgrzebłowatej.
Wywózka spróchniałych drzew o wątpliwej wartości
rynkowej w obliczu deficytu martwego drewna w lesie.
Klub zwrócił się z prośbą o zbieranie podpisów na listach
poparcia wśród wszystkich ludzi, którym „dobro Naszej
Puszczy leży na sercu”. Zebraliśmy 879 podpisów.
W zdecydowanej większości zostały one zebrane przy
różnych okazjach przez członków Klubu Kniejołaza oraz
podczas pikniku „Pod Platanami” organizacji pozarządowych na Jasnych Błoniach. W akcję zaangażowane
były również osoby spoza klubu, które ofiarnie zebrały
około 200 podpisów. Trzeba przy tym zaznaczyć,
że pozyskanie poparcia było często poprzedzone dłuższą,
rzeczową dyskusją na tematy przyrodnicze, prawne
i ogólnospołeczne, co ma również swój niebagatelny
wymiar edukacyjny.
26 września 2012 r. odbyło się spotkanie w Glinnej oraz
wizja terenowa z udziałem Klubu Kniejołaza, Regionalnej
Dyrekcji Ochrony Środowiska i Regionalnej Dyrekcji
Lasów Państwowych oraz niezależnych specjalistów.
Na tę chwilę nie został sporządzony jeszcze protokół
i żadna ze stron nie zajęła oficjalnego stanowiska
w sprawie efektów spotkania oraz obserwacji
poczynionych w terenie. Oto lista podnoszonych przez
nasz klub kwestii (w trakcie spotkania i podczas lustracji
terenowej):
1) lekceważenie przez RDOŚ obowiązku nadzoru na
obszarze Natura 2000 i niewłaściwy stosunek do uwag
organizacji społecznej jaką jest KK;
2) żenująco niska jakość sporządzonej prognozy
oddziaływania na środowisko planu urządzenia lasu;
3) pobieżne opiniowanie dokumentów planistycznych
Lasów Państwowych przez RDOŚ;
4) mało rzetelne podejście nadleśnictwa Gryfino do
korespondencji z klubem oraz niska jakość analiz
prawnych zawartych w pismach RDOŚ;
5) stosowanie wielkopowierzchniowej rębni częściowej
w sposób prowadzący do powstawania rozległych
młodników i monokultur o uproszczonej strukturze
wiekowej;
Powierzchnia zrębu zupełnego na buczynowym siedlisku przyrodniczym,
w obszarze proponowanego rezerwatu "Węglino".
59
Uczestnicy lustracji terenowej.
6) nie pozostawianie minimalnej ilości martwego drewna
i wywózka drzew obumierających;
7) wycinka drzew dziuplastych;
Drzewo dziuplaste z pomarańczowymi kropkami (symbol
przeznaczenia pod wycinkę) namalowanymi bezpośrednio
w dziuplach.
8) regulacja strumieni z osuszaniem terenów
podmokłych;
9) przeprowadzenie wielkopowierzchniowych (12
hektarów) zabiegów zwartej, głębokiej orki z całkowitą
eliminacją runa (przysypanie na wyoranych bruzdach)
na obszarze buczynowych siedlisk przyrodniczych
i jednocześnie w obszarze proponowanego rezerwatu
60
Interwencja I List otwarty i wizja lokalna
przyrody „Węglino”;
10) brak pozostawienia na zaoranym obszarze
powierzchni referencyjnych, martwych drzew i obecnych
przed zabiegiem naturalnych odnowień;
11) wycięcie na stosunkowo małym, zwartym obszarze
proponowanego rezer watu kilku powier zchni
gniazdowych (ścięcie wszystkich drzew i naturalnych
odnowień na danej powierzchni);
12) obsadzenie ww. powierzchni wycinki dębem (nie
dopuszczalne na siedlisku przyrodniczym żyznej
buczyny);
13) przeprowadzenie zrębu zupełnego na buczynowym
siedlisku przyrodniczym o powierzchni ponad
3 hektarów;
14) w wyniku przeprowadzenia tak wielu drastycznych
zabiegów znaczne pogorszenie stanu przyrodniczych
siedlisk buczynowych na omawianym terenie oraz
dramatyczne obniżenie wartości przyrodniczej obszaru
jako proponowanego rezerwatu przyrody.
Jakie będą wyniki podjętych działań - czas pokaże.
Urzędnicy RDOŚ zachowywali się podczas lustracji
terenowej dość biernie nie zadając leśnikom żadnych
pytań. Uprzedzając prawdopodobną, dalszą bierność
urzędu, Klub Kniejołaza zgłosił formalnie szkodę
w środowisku oraz czyni przygotowania do interwencji
w Komisji Europejskiej.
Tekst: Mirosław Wacewicz
Ilustracje: Marcin Przydatek
W zachodniej części Puszczy, na skraju lasu, znajduje się
wzniesienie, które w tradycji ludowej zyskało nazwę
Święta Góra, Świątek.
Według przekazów, w dawnych wiekach na jej szczycie
mieszkał świątobliwy pustelnik i właśnie dlatego miejsce
zyskało nimb świętości. Stanowi to wszakże tylko część
historii! Wiele wieków wcześniej, nim osiadł tutaj ów
eremita, na szczycie wzniesienia znajdowało się
słowiańskie miejsce kultu.
Tam, gdzie dzisiaj widnieją zdewastowane resztki
pomnika Meyera1, za naszych praojców rósł potężny dąb.
Sam Perun naznaczył to drzewo, rozbijając piorunem
jego pień na dwie części. Drzewo ugodzone gromem
jednak nie obumarło. Po wielu latach, powyżej wypalonej
rany, zrosło się ponownie. Dąb był tak dorodny, że i pięciu
chłopa nie dawało rady go objąć. Rozrastał się i
rozwijał… Z opadłych żołędzi z czasem wyrósł piękny
zagajnik. Młode dębczaki skupiły się przy olbrzymie jak
ród przy swym patriarsze!
Od początku miejsce to okoliczni mieszkańcy obdarzali
szczególną czcią. By ochronić gaj przed profanacją
otoczono go płotem. Drewniane ogrodzenie sporządzono
starannie, z jedną tylko bramą. Jej zwieńczenie ozdobiono
czaszką wielkiego odyńca. Duch tego zwierzęcia miał
strzec przed skalaniem świętości przybytku. Wstęp do
gaju był wzbroniony wszystkim prócz kapłana i
przychodzących z ofiarami. Wejść również mogli ci,
którym groziła śmierć. Im nie odmawiano schronienia,
bowiem Słowianie taką czcią obdarzali swe święte
miejsca, iż nie mogła tam być przelana nawet krew
wroga.
W pobliże świętego dębu dostęp miał tylko kapłan. Z wody
zbierającej się w zagłębieniu przy jego korzeniach czytał i
głosił różnorodne wróżby lub przepowiednie. Woda miała
też i tę właściwość, że ktokolwiek jej się napił, wszelkie
schorzenia go odstępowały.
Mijały lata. Ludzie przybywali tu po rady, przepowiednie, a
także by znaleźć lek na trapiące ich bolączki. Stało się też
zwyczajem, że każdy polujący w Puszczy myśliwy
przynosił tutaj część zdobyczy. Włościanie zaś składali w
ofierze płody ziemi.
Było to niewielkie, lokalne miejsce kultu. Okoliczne rody
62
Legendy I Święta góra
obchodziły tutaj swoje święta, sprawowały wiece i sądy,
chociaż na większe uroczystości wyruszano jednak do
sławnej świątyni Trzygława, znajdującej się w wielkim
grodzie za rzeką (na Górze Zamkowej w Szczecinie).
Wszyscy żyli dostatnio, otoczeni łaską bogów.
Nastał jednak czas, gdy wszystkie wróżby i znaki zaczęły
wskazywać, iż nadchodzący właśnie rok będzie
niezwyczajny – ważny i trudny zarazem!
I rzeczywiście: na ziemię pomorską przybył biskup Otto z
Bambergu, aby - w eskorcie polskich rycerzy,
przydanych mu przez Bolka Krzywoustego - nawracać
Słowian. Wszędzie tam, gdzie nie chciano dobrowolnie
przyjąć chrztu, łamał siłą opór kapłanów i rządzącej
starszyzny. Działo się to w Roku Pańskim 1124.
W Szczecinie popalono stare świątynie - kąciny2. Obalono
posąg Trzygława, a świętego czarnego konia służącego
do praktyk wróżebnych uprowadzono. Trzy głowy bóstwa
przesłano papieżowi jako dowód nawrócenia Pomorza.
Leżący na uboczu święty gaj uniknął losu innych miejsc
dawnego kultu. Na Świętą Górę zaczęli przybywać
wszyscy, którzy nie chcieli wyrzec się wiary ojców.
Niestety nie potrwało to już długo - ich dni bowiem
zostały niejako policzone.
Chrześcijańscy duchowni, dowiedziawszy się o świętym
dębie, szykowali krucjatę. Oczekiwali jeszcze tylko
przybycia wojów obiecanych przez pomorskiego księcia
Warcisława. W dniu, w którym mieli wyruszyć z grodu
(Szczecina), rozszalała się wielka nawałnica. Porywisty
wiatr, wiejący owego dnia, zmusił ich do zaniechania
misji. Wszyscy, skupieni na modlitwie, czekali na zmianę
pogody. Nazajutrz, po jutrzni, istotnie wszystko ucichło.
Nawet drobny zefirek nie mącił panującej wkoło ciszy.
Ruszyli tedy w procesji, eskortowani przez rycerzy.
Widok, jaki ujrzeli na wzgórzu, na zawsze pozostał w ich
pamięci: wyrwany płot leżał daleko odrzucony, brama z
czaszką dzika zwisała smętnie, doszczętnie zdruzgotana.
Obrazu zniszczenia dopełniały sterczące kikuty
połamanych dębczaków. Jednak największe wrażenie
wywarł na zgromadzonych potężny pień powalonego
starego dębu. Po dokładniejszych oględzinach ujrzeli
wystającą spod drzewa rękę. Był to kapłan (żerca3),
pełniący tutaj swoje posługi. Wolał umrzeć, niż
sprzeniewierzyć się bogom.
Ksiądz z orszaku zaintonował psalm: dziękował Panu
Bogu, że zniszczył to siedlisko szatana. Potem klecha
poświęcił wzgórze i odprawiwszy mszę ruszył wraz z
orszakiem w drogę powrotną.
Mieszkający w okolicy ludzie urządzili symboliczny
pogrzeb kapłana-żercy. Złożyli ofiary i zasiedli do
wspólnej wieczerzy. Długo jeszcze w tych stronach
opowiadano, że owej nocy gdy szalała wichura, sam
Strzybóg4 przybył tutaj na koniu - zabrawszy duchy
świętego dębu i wiernego kapłana, wszystko inne
postarał się zniszczyć. Uchronił w ten sposób święty gaj
przed profanacją.
Minęły lata i wieki całe. Dąb i spoczywające pod nim ciało
kapłana rozpadło się w proch. Ich szczątki wchłonęła
ziemia, rodząc nowe życie. I tak zamknęło się koło
dziejów. Wieść gminna niesie, że nad tym miejscem
czuwa jednak duch żercy. Biada temu, kto zakłóci spokój
tego wzgórza!
Wyjaśnienia:
1. Pomnik Meyera - pomnik wzniesiony w 1905r przez
Buchheide Verein (Towarzystwo Miłośników Puszczy
Bukowej), poświęcony pamięci Carla Friedricha Meyera.
C.F.Meyer, współzałożyciel i wieloletni prezes
Towarzystwa, nauczyciel, autor m. in.: przewodnika oraz
mapy Puszczy Bukowej.
2. Kącina - inaczej kontyna, gontyna. Nazwa świątyń
słowiańskich - pogańskich na Pomorzu Zachodnim;
pojawiła się prawdopodobnie już pod wpływem
chrześcijaństwa, gdyż etymologia wskazuje na
wczesnośredniowieczną łacinę.
3. Żerca - pogański kapłan sprawujący opiekę i
zarządzający „świętym gajem”; określenie - wraz z
wersjami żyrzec, żyrzko - ma skomplikowaną
etymologię: od bałtycko-pralitewskiego po korzenie
sięgające wstecz do praindoeuropejskiego słowa
oznaczającego śpiew pochwalny.
4. Strzybóg - bóg wiatru; jego imię ma etymologiczne
konotacje wschodnio-ruskie, w dalszej przeszłości
praindoeuropejskie.
63
Wyprawy Prim8
Pamiętaj, że obiecałeś coś napisać o puszczy.
Koniec roku blisko - napisała mi Swaq na
fejsbukowym komunikatorze. Łatwo Ci mówić,
pomyślałem. Po ostatnich perturbacjach ze
złamanym łokciem (uważajcie szaleni rowerzyści
na Drodze Górskiej) moje relacje z puszczą nieco
się ochłodziły, a i co ciekawego może być
w opisywaniu codziennych od lat, pieszych
i rowerowych wypadów? OK, jutro wybieram się
na dłuższą wyprawę, to może coś się urodzi odpisałem bez przekonania. Ruszyłem spod
szkoły na Bukowym i od Głazu Grońskiego moją
ulubioną Królewską Ścieżką.
Śnieżna pierzyna, która tylko zakrywała korzenie buków
sięgała mi do pół łydki. Dobrze, że ktoś wcześniej przetarł
szlak i mogłem celować w jego tropy, co znacznie
ułatwialo wędrówkę. Tak dotarłem do Głazu Serce. Ten
kamień ma dla mnie znaczenie sentymentalne. Parę lat
temu, po kardiologicznych przygodach postanowiłem
znacznie „usportowić” swój dotychczasowy tryb życia
(między kanapą, lodówką i popielniczką), a ponieważ
kondycja była słaba, to wędrując po okolicy często na
nim przysiadałem i odpoczywałem. Wtedy jeszcze nie
wiedziałem, że tak się nazywa. Parę miesięcy później,
kiedy już zgubiłem 60 zbędnych kilogramów (słownie:
64
Wyprawy Prima8
sześćdziesiąt), zawsze go pozdrawiałem przebiegając,
czy przejeżdżając rowerem. Do Zielawy szedłem już po
dziewiczym, białym dywanie, przecierając traperski
szlak. Podejście pod Bukowiec sprawiło, że musiałem
zdjąć czapkę w celu wyrównania temperatur. Stąd, przez
Jelonek ruszyłem do Szwedzkiego Głazu. Trochę
topograficznych kłopotów, bo ścieżki kompletnie
zasypane i dotarłem do Szwedzkiego Bruku. Endomondo
wskazywało 5 km a puls robił się niebezpieczny, więc
z radością stwierdzilem, że drogę do domu przetarł jakiś
leśny sprzęt. No tak, droga drogą, ale nic nie mogło mnie
powstrzymać przed zejściem na Ganek. Kto szedł
serpentynkami do Psiego Pola wie jakie to magiczne
miejsce. Po drodze, na skarpie dostrzegłem watahę
dzików (spokojnie... miały do mnie ze sto metrów), które
się mocno zdziwiły, że jakiś zwierz zamiast szukać
buczynowych orzeszków próbuje pstryknąć fotkę. Drogą
Graniczną, pod wiaduktem, przez Skórczą Górę
zmęczony dotarłem do domu w Zdrojach. Wyszło ponad
9 km w trzy godziny. Tempo słabe, ale śniegu po pachy.
Polecam wszystkim „kardiologicznym” takie wycieczki.
Co tam zawał i rozrusznik. Ja to robię prawie codziennie
od paru lat. Zapraszam. Gwarantuję dobrą kondycję,
pozbycie się zbędnych kilogramów i znaczną poprawę
zdrowia. Pozdrawiam serdecznie - samozwańczy
ordynator Oddziału Rehabilitacji Kardiologicznej "Puszcza
Bukowa".
Malowane akrylami na płótnie.
Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek

Podobne dokumenty

Wędrówki z mapą Schronienie w leśnej głuszy

Wędrówki z mapą Schronienie w leśnej głuszy wyjaśnienia znaczenia napisu Drews Weg widniejącego na słupku, odnaleźliśmy całkiem interesującą historię rozwoju infrastruktury drogowej w Puszczy. Niepozorna wieś - Chlebowo, również posiada pasj...

Bardziej szczegółowo