Mapy i odbiorniki GPS Rozpalanie ognia Rośliny
Transkrypt
Mapy i odbiorniki GPS Rozpalanie ognia Rośliny
Numer 1/Grudzień 2012 Kniejołaz Rocznik o Puszczy Bukowej Turystyka - Przyroda - Historia Artykuły: Z czym do lasu? Mapy i odbiorniki GPS Przeżyć w lesie Rozpalanie ognia Las to nie tylko drzewa Rośliny terenów podmokłych Opisy wycieczek: Ze wschodu na zachód Rowerem przez las Wycieczka do Kołbacza Wyprawy Prim8 Zimowa wyprawa Osobowości Antoni Adamczak str. 6 Wokoło Puszczy Słowiańska str. 16 wiara Rowerem przez las Rower górski technika jazdy str. 52 LAS TO NIE TYLKO DRZEWA Wstęp Spis treści Witam Was gorąco, pomimo mało letniej temperatury za oknem. Nastała jesień, przyroda zapada powoli w zimowy sen, a ja zachęcam do lektury Kniejołaza, na łamach którego podsumowujemy kończący się rok i wydarzenia w Puszczy Bukowej. W numerze znajdziecie teksty związane z Knieją np. opisy wycieczek i ciekawych miejsc, których historię warto poznać. Poza tym piszemy o sprawach luźno związanych z podszczecińskim lasem, ale ciekawych, a czasem przydatnych dla każdego turysty jak rozpalanie ognia czy nawigowanie przy pomocy GPS. Dużą gratką jest wywiad z Antonim Adamczakiem z cyklu Osobowości Puszczy. Poza wspomnieniami sprzed 50 lat pokazujemy archiwalne zdjęcia Pana Antoniego. Wiele z pokazanych na nich obiektów niestety już nie istnieje lub zostały zmienione nie do poznania. W 2012 roku miało miejsce kilka ciekawych wydarzeń z punktu widzenia przyrodników i historyków. Jednym była wizja lokalna przedstawicieli Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych i Klubu Kniejołaza w Puszczy Bukowej. Drugim ważnym wydarzeniem była decyzja Rady Ochrony Zabytków o wpisaniu obiektów małej architektury na listę zabytków. Chodzi tu głównie o kamienne mostki, drogi oraz mniejsze obiekty, jak kamienie graniczne i pomniki. Decyzja ta była ważna, gdyż te elementy krajobrazu Puszczy Bukowej szybko znikają i jeśli nie zostaną poddane ochronie i opiece mogą zniknąć bezpowrotnie. Z miejsca ruszyła także sprawa zniszczenia siedliska przyrodniczego w dolinie Chojnówki. Po kilku latach od zgłoszenia sprawy - czas najwyższy. Życzę wszystkim ciekawej lektury i do zobaczenia na szlaku w Bukowej Kniei. 4 Kronika Co wydarzyło się w 2012 roku? 6 Osobowości Puszczy Antoni Adamczak 12 Wycieczki po Puszczy Ze wschodu na zachód 14 Puszczańskie wsie Binowo 16 Wokoło Puszczy Rodzima słowiańska wiara 22 Puszcza w obiektywie Jezioro Glinna 24 Las to nie tylko drzewa Rośliny terenów podmokłych 26 Z czym do lasu? Odbiorniki GPS 34 Przeżyć w lesie Rozpalanie ognia 46 Leśne paragrafy Zakaz wjazdu do lasu Redakcja Redaktor naczelny, grafika i skład: Krzysztof Matysiak [email protected] Rowerem przez las 50 Wycieczka do Kołbacza 52 Rower górski - technika jazdy Redakcja: Robert Biegas Anna Bielecka Andrzej Ceranowski Paweł Herbut Dorota Markiewicz Mirosław Wacewicz Edward Zadorski Interwencja 54 Dolina Chojnówki 58 List otwarty i wizja lokalna Ilustracje: Roman Kurzawa Marcin Przydatek Okładka: Rezerwat przyrody „Źródliskowa Buczyna”. Fot. Krzysztof Matysiak 62 Legendy Święta góra 64 Wyprawy Prim8 Zimowa wyprawa www.bukowa.szczecin.pl 3 Kronika STYCZEŃ 15.01 - Wycieczka KK - Inwentaryzacja kamieni granicznych (morowców). Podczas wycieczki zmierzyliśmy, sfotografowaliśmy i nanieśliśmy na mapy wszystkie znane nam kamienie graniczne. Materiał ten pomocny był później przy zgłoszeniu kradzieży jednego z nich oraz przy prośbie o wpis na listę zabytków. 29.01 - Wycieczka KK - Sułtańska Woda. Zimowa wyprawa miała na celu weryfikację informacji z Leksykonu Lipniackiego w terenie. Trasa wiodła przez drogą Dobropolską, Spaloną Górę, Dolinę Sułtańskiej Wody w okolice Zamecznej Góry. LUTY 4.02 - Wycieczka KK - okolice Wzgórza Akademickiego. Wyprawa przy 20 stopniowym mrozie w poszukiwaniu tajemniczych sztolni pod Akademickim oraz wspinaczka pod szczecińską „Orlą Perć”, czyli 50 metrową skarpę wyrobiska dawnej kopalni kredy. 11.02 - VIII Zimowy Rajd Kniejołaza. Tematem przewodnim rajdu były duchy i demony. Liczne legendy powtarzane od wieków przez okoliczną ludność były inspiracją do wywołania ducha, który poprowadził uczestników przez ciemy las. Na szczęście przygotowane były pochodnie rozświetlające mrok. 26.02 - Kradzież kamienia granicznego (morowca). Kamień zabrano z okolic strzelnicy wojskowej. Sprawa została zgłoszona do prokuratury oraz odbyła się wizja lokalna z przedstawicielami Straży Leśnej i Nadleśnictwa Gryfino. 4 Kronika I Co wydarzyło się w 2012 roku? MARZEC 4.03 - Wycieczka KK - Królewskie Źródła. Trasa wiodła z Płoni, gdzie udało się nam zwiedzić zabytkowy kościółek, Doliną Leszczyńca, Szczucin do Zbójnego Traktu. Powrót doliną strumienia Bukowa Woda, przez uroczysko Królewskie Źródła w pobliżu którego odkryliśmy znaczne skupisko głazów. Największy z nich otrzymał nazwę Królewski Głaz, a skupisko mniejszych nazwane zostało Książęcymi. 11.03 - Wycieczka KK - Ukryty Głaz. Wycieczka w dolinę Utraty w poszukiwaniu Ukrytego Głazu, zatopionego częściowo w wodach strumienia. Po drodze natknęliśmy się na duży głaz nazwany Jelenim z powodu stada jeleni przechodzących obok. 24.03 - Wycieczka KK - Dąb Dziadek. Wyprawa na teren Wilekiego Moczaru gdzie stoi piękny, pomnikowy dąb Dziadek, duma Nadleśnictwa Gryfino. 30.03 - ujawnienie i zgłoszenie sprawy zaorania siedlisk przyrodniczych na terenie proponowanego rezerwatu "Węglino”. Brak reakcji RDOŚ na zgłoszenie było tematem listu otwartego do powyższego urzędu. KWIECIEŃ 14.04 - Wycieczka KK - Lwia Paszcza . Przyjęcie sprawozdania finansowego za 2011 rok. 28.04 - Pierwsza rocznica spotkania Miłośników Puszczy Bukowej, czyli powstania Klubu Kniejołaza. 29.04 - IX Wiosenny Rajd Kniejołaza. Tematem przewodnim Rajdu była woda. Trasa wiodła dolinami Rudzianki, Małej i Dużej Niedźwiedzianki, Słupiennicy, Leniwki i Chojnówki. Uczestnicy przeszli 16 km i poznali największe strumienie Puszczy Bukowej. Kronika 30.04 - Odnalezienie w Kołowie pomnika poległych podczas I WŚ sportowców. Sprawa zgłoszona na policję. 30.04 - Noc Walpurgii. Nocne wyjście do lasu podczas którego sprawdziliśmy czy na Górze Słup odbywa się spotkanie czarownic. MAJ 1.05 - Leksykon Puszczy Bukowej wydany drukiem oraz zaktualizowany w wersji internetowej. 3.05 - Wycieczka rowerowa do Kołbacza. W majowy weekend KK przygotował coś dla rowerzystów. Trasa wiodła z os. Bukowego, przez Kołowo, Dobropole do Kołbacza, gdzie zwiedziliśmy kościół i grodzisko. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w ogrodzie dendrologicznym w Glinnej na odpoczynek przy ognisku. LIPIEC 1.07 - Spacerowa Niedziela - Stara Kopalnia. 2.07 - Na Bukowcu stanął pomnik ku pamięci ofiar katastrofy lotniczej z 1935 roku. 8.07 - Spacerowa Niedziela - Za Autostradą. 15.07 - Spacerowa Niedziela - Polany widokowe. 22.07 - X Letni Rajd Kniejołaza. Tematem Rajdu był „Człowiek i natura”, a uczestnicy mogli dowiedzieć się jak na przestrzeni wieków zmieniało sie podejście ludzi do zasobów naturalnych oraz jakie zagrożenia czekają las w przyszłości. 26.07 - Wykonanie fotografii lotniczej Puszczy. 29.07 - Spacerowa Niedziela - Dawne granice. 30.07 - Przekazanie do RDOŚ listu otwartego wraz z 879 podpisami. Dzięki akcji urzędnicy wyznaczyli termin wizji lokalnej. 5.05 - Zgłoszenie obiektów zabytkowych w Puszczy do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z prośbą o wpis do rejestru 6.05 - Spacerowa Niedziela - Wokół Równi. 9.05 - W wyniku nacisków Klubu Kniejołaza sprawa zasypania doliny strumienia Chojnówka rusza z miejsca. Urząd Miasta wreszcie podejmuje konkretne działania. 13.05 - Spacerowa Niedziela - Przez Zielawę. 19.05 - Wycieczka KK - Lwia Paszcza. Przyjęcie nowego członka - Nortusa. 20.05 - Spacerowa Niedziela - Przeskok. 25.05 - Audycja „Migawka” na antenie Radio Szczecin w całości poświęcona fotografowaniu Puszczy Bukowej. 27.05 - Spacerowa Niedziela - Gęsia Szyja. CZERWIEC 3.06 - Stoisko Klubu Kniejołaza na Pikniku pod Platanami, rozpoczęcie zbierania podpisów pod listem otwartym do RDOŚ. 3.06 - Spacerowa Niedziela - Góry i Doliny. 10.06 - Spacerowa Niedziela - Królewska Ścieżka. 17.06 - Spacerowa Niedziela - Wokół Lisiej Góry. 19.06 - Audycja „Szczecin we Wtorek” na antenie Radia Szczecin w całości poświęcona Puszczy Bukowej. 23.06 - Bieg na Orientację w ramach Rajdu Promocji Zdrowia. 24.06 - Spacerowa Niedziela - Dzieje Klęskowa. SIERPIEŃ 5.08 - Spacerowa Niedziela - Psie Pole. 12.08 - Spacerowa Niedziela - Morowce. 18.08 - Wycieczka KK - Płonia, Jez. Glinna, Podjuchy. Trasa wiodła z Płoni do Podjuch przez Puszczę Bukową. Łącznie przeszliśmy 34,5 km, a największą atrakcją i próbą sił okazał się nocleg nad brzegiem jeziora Glinna. 19.08 - Spacerowa Niedziela - Uroczysko Mosty. 26.08 - Spacerowa Niedziela - Do Szwedzkiego Głazu. WRZESIEŃ 2.09 - Spacerowa Niedziela - Góry i Doliny. 8.09 - Wycieczka KK - Bukowe, Piaseczna Góra, Czarne Wyprawa przez środkową partię Wzgórz Bukowych i nad brzegami jezior Piasecznik Mały, Wężówka, Czarne, z noclegiem pod gwiazdami. 9.09 - Spacerowa Niedziela - Legendy Puszczy. 16.09 - Spacerowa Niedziela - Katastrofa JU-52. 23.09 - Spacerowa Niedziela. 30.09 - Spacerowa Niedziela. PAŹDZIERNIK 28.10 - XI Jesienny Rajd Kniejołaza. 29.10 - spotkanie KK z Nadleśnictwem Gryfino w sprawie zagospodarowania turystycznego Puszczy, kamieni z drogowskazami, wiat i miejsc do odpoczynku oraz porządków w lesie. 5 Duchem nadal jestem młody. Rozmawiali: Anna Bielecka i Krzysztof Matysiak Antoni Adamczak Umówić się z Panem Antonim nie było łatwo, bo pomimo że jest na emeryturze, ciągle jest czymś zajęty. Niejedna młoda osoba mogłaby pozazdrościć tej energii i entuzjazmu. W końcu jednak spotkaliśmy się na Uroczysku Mosty by w cieniu drzewa usiąść i porozmawiać o czasach, w których Knieja Bukowa była odkrywana przez pionierów turystyki zachodniopomorskiej. To między innymi dzięki Panu Antoniemu możemy przemierzać las wzdłuż wyznaczonych szlaków. Jemu także zawdzięczamy nazwy terenowe, według których łatwiej orientować się w terenie. Przeczytajmy zatem o czasach, kiedy do Puszczy zapuszczali się tylko najodważniejsi. 6 Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak Urodził się Pan pod Poznaniem, spędził tam młodość. A jak to się stało, że znalazł się Pan w Szczecinie? Urodziłem się w Skórzewie koło Poznania (obecnie część miasta), a w Napachaniu, podpoznańskiej wsi przeżyłem dzieciństwo wojenne i lata szkoły podstawowej. Mając 18 lat ukończyłem Państwowe Liceum Pedagogiczne nr 1 w Poznaniu. Absolwenci naszego liceum otrzymywali nakazy pracy na okres trzech lat; kierowano nas do woj. szczecińskiego i zielonogórskiego. Dostałem nakaz pracy, „walizeczkę” (błogosławieństwo od rodziców) i nocnym pociągiem z Rokietnicy do Szczecina przyjechałem w dniu 15 sierpnia 1954 r. Nie był to mój wybór, a przeznaczenie. W dzisiejszych czasach niektórzy chcieliby mieć takie przeznaczenie, żeby była praca. Jeśli chodzi o młodość, to pomimo sędziwego już wieku, duchem nadal jestem młody. Antoni Adamczak - Urodzony w Skórzewie koło Poznania w 1936 roku. Emerytowany nauczyciel, działacz PTTK, przewodnik, instruktor krajoznawstwa. Przodownik Turystyki Pieszej (znakarz szlaków turystycznych), Pr zodownik Tur ystyki Kolarskiej, Instr uktor Przewodnictwa i Krajoznawstwa Polski, Społeczny Opiekun Zabytków, Strażnik Ochrony Przyrody. Inicjator umieszczenia na terenie miasta 12 tablic pamiątkowych, m.in. Prawd Polaków i Głazu Rodła, współfundator tablicy upamiętniającej gen. Chłapowskiego, fundator tablicy pamiątkowej ku czci rektora UJ – Antoniego z Napachania (1494–61), inwentaryzacja 350. tablic pamiątkowych Szczecina i opracowanie ich katalogu, twórca wielu nazw miejscowych, pomysłodawca powrotu do Szczecina z Warszawy pomnika Colleoniego i Mojżesza. Autor przewodnika „Znakowane szlaki turystyczne woj. szczecińskiego”, „Puszcza Wkrzańska i Wzniesienia Szczecińskie”, „Przewodnik po woj. zachodniopomorskim”. Autor map turystycznych: Okolice Szczecina, Puszcza Bukowa. Współautor „Przewodnik po Szczecinie”, „Szczecin i okolice”, „ Leksykon Puszczy Wkrzańskiej”, Encyklopedia Szczecina - Suplement 1 - 3., Pomniki akcenty rzeźbiarskie, tablice pamiątkowe Szczecina, mapa Puszcza Wkrzańska. Hobby: fotografika, bibliofilstwo, prelekcje, turystyka zagraniczna i krajowa (piesza i rowerowa). Antoni Adamczak (wychowawca) ze swoją klasą, z którą wędrował po Kniei Bukowej - rok 1955. Przyjechał Pan do Szczecina i od razu zaczął pracę w szkole? Nakaz pracy dostałem do szkoły TPD nr 7 przy ul. Królowej Jadwigi. W liceum, przed maturą, przedstawiciel szczecińskiego Kuratorium Oświaty obiecywał przyszłym nauczycielom czekające na nas wille, a okazało się, że zamieszkałem na poddaszu S.P. nr 1 na rogu al. Piastów i ul. Jagiellońskiej. W dawnej sali lekcyjnej podczas wakacji, było szkolne schronisko wycieczkowe. Umieszczono tam kilku młodych nauczycieli po maturze. Warunki mieszkaniowe były gorsze niż w poznańskim licealnym internacie, a mi to nie za bardzo odpowiadało. Mnie, młodego 18-latka skierowali do prowadzenia drużyny harcerzy, a była wtenczas organizacja harcerska na wzór pionierstwa radzieckiego. Nie było możliwości organizacji wycieczek, do tego liczne rocznice np. rewolucji październikowej. Nie podobało mi się to i pracowałem tam tylko przez 3 miesiące. Z powodów zdrowotnych jak i warunków w szkole (lekcje WF na korytarzu lub na podwórzu, brak boiska, o sali gimnastycznej nawet nie można było marzyć), pozwoliłem sobie opuścić pracę w TPD nr 7 (złamałem socjalistyczną dyscyplinę pracy i przez tydzień leczyłem się u rodziców w Napachaniu). Po powrocie do Szczecina kierowniczka szkoły stwierdziła „Pan u mnie nie pracuje” i odesłała mnie do inspektora oświaty który stwierdził ,że musi mnie ukarać. „Zesłano mnie” na peryferie Szczecina, do SP nr 24 w Kluczu na ul. Rymarską 48. Bardzo mnie to ucieszyło. Zostałem dokwaterowany do kolegi - kierownika szkoły. Mieszkaliśmy w wilii obok szkoły, dostałem pokój z używalnością kuchni. Praca była na miejscu, a przy okazji było blisko do pięknej Puszczy Bukowej. W Kluczu prowadziłem WF, nauczałem też geografii i historii. Również musiałem zostać przodownikiem OH (dostałem pod opiekę drużynę harcerską), ale nastawiłem się na działalność turystyczno-krajoznawczą. Z drużyną zaczęliśmy chodzić po szlakach, które wtedy wyznaczył Stanisław Groński. Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne przyjęło imię Stanisława Grońskiego. Na Głazie Grońskiego przy marmurowej tablicy - rok 1965. 7 Kiedy pierwszy raz wyruszył Pan w Knieję Bukową? Pionier na ul. Wojska Polskiego), wtenczas wstąpiłem do tego Towarzystwa. Miałem możność poznania Stanisława Grońskiego, To był rok 1955, bo w połowie „Mojżesza” w 1955 roku. Mam takie grudnia 1954 r. zamieszkałem wspomnienie z wycieczki, kiedy na w Kluczu. Od 1955 roku z przerwą Drodze Dolinnej nad Rudzianką na „kamasze” czyli służbę autobus „ogórek” zakopał się w błocie, w marynarce wojennej, w której koła obsunęły się na wąskim bruku. szczęśliwie byłem niecałe 2 lata, Młodzi nauczyciele razem a nie 3 jak to zwykle bywało. Trafiłem z Mojżeszem wypchnęli autobus do Ośrodka Szkolenia Specjalistów z gliniastego podłoża i tak Morskich w Ustce gdzie byłem dojechaliśmy przez Binowo do radiotelegrafistą czyli tzw. „druciŻelisławca. Tam, pod pomnikowym kiem”. Potem wysłano mnie do Dębem pod Gryfem, zostało zrobione Gąsek koło Kołobrzegu. Tam byłem grupowe zdjęcie, które jest w książce niecały rok. W roku 1958 z powodu pt. Szczecin - miasto parków i zieleni, braku nauczycieli w kraju, osoby ze autorstwa Czesława Piskorskiego świadectwem maturalnym ukońi Stefana Kownasa (PWN 1958 r.). czenia liceum pedagogicznego, Organizatorem tej wycieczki był zwalniano ze służby i trafiłem Czesław Piskorski - mój nauczyciel z powrotem do Klucza. przewodnictwa i krajoznawstwa, z którym odbyłem wiele wypraw Czy Puszczę Bukową poznawał Pan Z uczniami SP-24 (SKKT) na wieży turystycznych (w 1970 r. przez dwa na własną rękę czy dzięki komuś? triangulacyjnej na Bukowcu - rok 1959. tygodnie wędrowaliśmy rowerami po Ziemi Lubuskiej, był to obóz wakacyjny moich uczniów Z zasadzie sam poznawałem Puszczę, bo była blisko. z SP nr 56). Dr Czesław Piskorski, geograf o zainteresoLudzie w Kluczu opowiadali o wojennym obozie pracy, waniach historycznych, napisał kilkadziesiąt przewodnibarakach w lesie w pobliżu strzelnicy wojskowej i to ków o Szczecinie i Pomorzu Zachodnim. Bolesław Czwójwzbudzało ciekawość. Na Czajczej Przełęczy stał dziński, pierwszy szczeciński przewodnik i prezes PTK drogowskaz metalowy na Żydowce, więc można było w Szczecinie, miłośnik historii (wprowadził mnie do P.T. trafić „na azymut”. Węzeł znakowanych szlaków Historycznego), kreślił mapy historyczne i turystyczne turystycznych zaczynał się wtedy przy stacyjce PKP m.in. Kniei Bukowej. Współpracowałem z Wincentym Zdroje (ul. Letniskowa), przy jeziorze Szmaragdowym Zającem, który razem ze Stanisławem Grońskim założył i w Klęskowie. Początek niektórych szlaków był również w Szczecinie Klub Wysokogórski. Niestety Groński zginął na wiadukcie podszczecińskiej autostrady, po której się w Alpach w 1957 roku, kiedy ja byłem w wojsku. wówczas spacerowało. Stanisław Groński w swojej Z inicjatywy Wincentego Zająca, Bolkowy Kamień książeczce „Knieja Bukowa” z 1953 roku zamieścił opisy nazwano Głazem Grońskiego i umieszczono na nim i schematy szlaków, które już były przez niego marmurową tablicę pamiątkową (obecnie jest odlew wyznakowane i to też pomagało w wędrówkach żeliwny). Od Witka otrzymałem niemiecką mapę Kniei z harcerzami i uczniami mojej klasy. Z innych publikacji, Bukowej z 1936 roku, która była bardzo przydatna które pozwalały zdobywać wiedzę krajoznawczą to: w poznawaniu Puszczy i wytyczaniu w niej szlaków Czesława Piskorskiego „Wycieczki i wczasy jednoznakowanych oraz w późniejszych pracach nad nazwami dniowe Szczecina” (1951 r.) i Wiesława Romanowskiego topograficznymi. „Szczecin informator i plan miasta” (1956 r.). Młodemu nauczycielowi w szkole dawano tzw. „michałki” czyli przedmioty typu W-F, plastyka, ZPT. A jak W-F to była okazja na szkolenie. Tak się złożyło, że ferie zimowe w roku 1955/56 spędziłem w Wiśle-Głębce, na obozie narciarskim zorganizowanym przez M.O. i W., gdzie zrobiłem uprawnienia instruktora. Podczas zimy stulecia (styczeń 1956) Puszczę poznawałem na poniemieckich, jesionowych nartach, które dostałem od znajomego kolegi za ćwiartkę „czystej”. Poznał Pan szczecińskich pionierów turystyki? Tak, gdyż ze szczecińskim PTTK „nawiązałem romans” od wypożyczenia nart na obóz zimowy do Wisły (wypożyczalnia sprzętu turystycznego była koło kina 8 Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak Lisi Potok, węzeł szlaków znakowanych - rok 2001. Kiedy zajął się Pan na poważnie turystyką? W 1955 roku wstąpiłem do PTTK, a w 1959-60 odbył się kurs dla nauczycieli na przewodnika PTTK i tak zaczęła się przygoda z krajoznawstwem. Od 1960 roku jestem pr zewodnikiem tur ystycznym po Szczecinie i województwie oraz pilotem wycieczek. W 1968 r. zostałem wiceprzewodniczącym Okręgowej Komisji Pieszej Turystyki i szefem podkomisji znakowania szlaków. W 1978 r. z Wojciechem Lipniackim opracowaliśmy Kanon znakowanych szlaków w Puszczy Bukowej. Miał on wpłynąć na stabilność sieci szlaków. Mojego autorstwa „Szlaki turystyczne województwa szczecińskiego” (wyd. Centralny Ośrodek Informacji Turystycznej, 1994) podaje, że na terenie Puszczy Bukowej i Równinny Wełtyńskiej mamy 21 szlaków o łącznej długości 314 km. Szlaki prowadzą z Prawobrzeża Szczecina przez Knieję do Morzyczyna, Wełtynia, Chwastnicy i Gryfina. Zamieszczony w przewodniku schemat szlaków, jest do tej pory przez niektórych powielany bez żadnej aktualizacji. Pierwszy szlak, który wyznakowałem, to był rok 1968, to szlak Ar tyleryjski. Prowadził przez Uroczysko Mosty, które w latach 70 i 80-tych zostało ogrodzone przez jednostkę saperów, powiększając tereny strzelnicy i poligonu. Do początku lat 90-tych nie było większych trudności z odnawianiem szlaków (prace renowacyjne wykonywali znakarze, a merytoryczny nadzór sprawowała Komisja Piesza ZG PTTK). Puszcza była oznakowana, otablicowana i nawet podczas stanu wojennego, udało nam się umieścić drogowskazy w lesie, pomimo wojska patrolującego teren. Po roku 1992, kiedy rozwiązano zarząd wojewódzki PTTK, a Komisja Piesza miała mniejszy wpływ na pracę nowych znakarzy, zaczęła się radosna twórczość na życzenie gospodarzy gmin. Niektóre szlaki zostały pozostawione same sobie bez nadzoru, a niektóre „szlag trafił”. Puszcza BUKOWA - sieć szlaków znakowanych w 1969 r. Jakie różnice dostrzega Pan między Puszczą z lat 50 tych a obecną? Gospodarka leśna w latach 50-tych nie była aż tak intensywna, a dla przeciętnego turysty prawie nieznana, trudno dostępna (zła komunikacja, niebezpieczne pamiątki wojenne). Czesław Piskorski proponował, aby Knieja otrzymała status parku narodowego. W latach 70tych pracownicy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (Jerzy Jackowski i Stanisław Kmiecik) oraz leśnicy: Jagła, Kaczmarek i Mazurkiewicz, konsultując z działaczami OKTP-PTTK realizowali zagospodarowanie turystyczne Kniei. Wyznaczono wówczas miejsca postojowe z paleniskami, wybudowano wiaty, zagospodarowano uroczysko Lwia Paszcza. Współpracowano również przy wytyczaniu i oznakowaniu szlaków pieszych. Nie było wtenczas, dzisiaj tak modnych szlaków rowerowych, dla kolarzyturystów wystarczały szlaki wytyczone przez PTTK. Po zakończeniu prac przy wywozie drewna, tam gdzie biegł szlak, od razu równiarką droga była naprawiana. Teraz się to trochę zmieniło. Polana Patelnia koło Jeziora Szmaragdowego - turyści SKKT - SP 56, na mecie „Rajdu Jesień '64” - rok 1964. Jak wyglądał ruch turystyczny od lat 60-tych? W rejonie Jeziora Szmaragdowego, gdzie jest Wzgórze Armatnie, na którym jeszcze w 1956 roku były resztki lawety armatniej, na wiadukcie autostrady A6 zaczynały się niektóre szlaki prowadzące w głąb Puszczy. Autostrada była otwarta dla ruchu dopiero od 1971 roku, kiedy otwarte zostało przejście graniczne w Kołbaskowie i dopiero wtedy szlaki zostawały z niej wycofywane. Jeszcze w 1968 roku wyznakowaliśmy szlak wolnościowy (im. gen. Pawła Batowa), który prowadził z Puszczy Bukowej przez Klucz do Siadła Dolnego i do Ustowa, a spacerowało się i jeździło rowerem nieczynną autostradą. Od 15 września 1965 roku rozpoczęły się „Leśne Niedziele” organizowane przez Szkolny Ośrodek Sportu i Turystyki (ul. Tkacka - WKKFiT). Były to imprezy organizowane dla uczniów wędrujących pod opieką nauczycieli. Dwa razy w miesiącu odbywały się wyprawy do trzech podszczecińskich puszcz (Wkrzańska, Goleniowska, Bukowa), ale najczęściej wyruszaliśmy do Puszczy Bukowej. A że map nie było, nauczyciele nie znali Puszczy, to ja i kolega Oleg Wacławik, jako przewodnicy, prowadziliśmy tymi szlakami, które istniały. Podczas jednej z listopadowych „Leśnych Niedziel”, podczas mgły szliśmy na azymut kiedy zauważyłem wiadukty. Myślałem, że już jesteśmy przy autostradzie a okazało się, że do niej był jeszcze kawałek drogi, a my byliśmy 9 na Uroczysku Mosty. Od 1981 roku wędrówki odbywają się w soboty pod nazwą „Leśna Sobota”. Na początku 2012 r. odbyła się 850-ta, organizowana obecnie przez szczeciński Pałac Młodzieży. Jak Pan porównuje kondycję turystyki pieszej w latach 70-tych i 80-tych do obecnej? Wtedy turystyka była organizowana w większości przez szkoły i PTTK, na trasę prowadzili przodownicy T.P.; propagowali zdobywanie odznak turystyki kwalifikowanej – OTP. Teraz jest większy dostęp do map, przewodników, GPS. W latach 50-tych i 60-tych, kiedy wytyczaliśmy szlaki, dysponowaliśmy mapami w skali 1 cm - 5 km. Obecnie preferowana jest turystyka indywidualna, w małych grupach towarzyskich, rodzinna, czy też przez powstałe nowe kluby turystyczne, jak Klub Kniejołaza. Głaz Kołyska - Leśna Niedziela- turyści z Pałacu Młodzieży wraz z opiekunem A.A. - rok 1979. Skąd wzięły się polskie nazwy miejsc w Kniei? W 1952 roku Czesław Piskorski na dwóch posiedzeniach szczecińskiego oddziału PTG zaproponował ok. 90 nazw fizjograficznych w referacie pt. „Nazewnictwo Kniei Bukowej i okolicy”. Największe zasługi w kompleksowym opracowaniu nazw terenowych Puszczy Bukowej ma Wojciech Lipniacki, którego poznałem w 1972 roku. W następnym roku Pan Wojciech opuścił Warszawę i zamieszkał w Szczecinie na ul. Wyspiańskiego. Jako instruktorzy krajoznawstwa PTTK zaczęliśmy współpracę. Wędrowaliśmy po Kniei (dla pana Wojciecha stałem się „Kniejobukowym Sabałą”), poznając nowe obiekty. Spotykaliśmy się w naszych mieszkaniach, pracując z mapą autorstwa Meyera z 1936 roku, uzgadnialiśmy nazwy terenowe i wprowadzaliśmy nowe. Jednak nie wszystkie nazwy można było przełożyć z języka niemieckiego na polski. Większość wywodziła się z nazw słowiańskich i część z nich odniemczyliśmy. Natomiast nazwy, które były związane np. z hitlerowcami, wymyślaliśmy nowe, żeby nie gloryfikować narodowego socjalizmu, a te które były neutralne historycznie przyjmowaliśmy. Nazwy były przydatne dla lepszej orientacji, żeby łatwiej było się poruszać. Szukaliśmy z kolegami w literaturze przewodnickiej nazw istniejących, żeby nie tworzyć nowych, a i tak niektóre 10 Osobowości Puszczy I Antoni Adamczak obiekty mają teraz po dwie nazwy (np. Polana Słoneczna w 1964 r. została nazwana Patelnią). Przy węzłach szlaków bezimienne głazy i drzewa pomnikowe otrzymały nazwy, np.: Głaz Błażej, Antoni, Dąb Frater, Dęby Wartownicy, Lipa Walpurga, Cis Warcisława. Chcieliśmy też upamiętnić niektórych ludzi, nazwać to co nienazwane i oswoić ziemię po polsku. Wojciech Lipniacki, w roczniku PTTK Ziemia (1977, s.133-150), opublikował pionierski artykuł pod tytułem „Nazwy terenowe Kniei Bukowej”. Po opublikowaniu tego artykułu opracował „Leksykon Puszczy Bukowej”. W podzięce za współpracę przekazał mi kopię maszynopisu. A nazwy szlaków turystycznych? Szlaki turystyczne otrzymały nazwy dlatego, aby upamiętnić ludzi i najnowszą historię tej ziemi. Mapa Kniei Bukowej kreślona przez Bolesława Czwójdzińskiego i propagowanie okolicznych zabytków m.in. ruin kościółka w Klęskowie, upoważniało mnie, aby zaproponować imię tego szlaku zielonego zaczynający się przy dębach Krzywoustego. Szlak Stanisława Pawelskiego, przewodnika, zasłużonego dla turystyki pieszej, twórcy KTP „Wiercipięty”. Pawelski - mgr farmacji zamieszkał w Szczecinie w 1953 roku. W czasie wojny działał również w konspiracji, pomagając partyzantom Armii Krajowej. W 1945 r. został wywieziony do Związku Radzieckiego, udało mu się tam objąć funkcję zastępcy kierownika apteki. Z tego tytułu miał możliwość odbycia wielu długich podróży służbowych (zwiedził Moskwę, Kazań, był na Uralu), ale o tej działalności w tamtych latach głośno się nie mówiło. Szlak Nadodrzański, to szlak tzw. wolnościowy. Tworzone były w latach 60 i 70-tych i wyróżniały się znakami, gdzie zasadniczy kolor nie był w środku, ale na zewnątrz. Szlak im. II Dywizji Artylerii W.P. - jednostka ta wspierała piechotę radziecką podczas walk na terenie Kniei Bukowej, likwidując przyczółek Altdamm’ski (Dąbie Gryfino) 20 marca 1945 r. Uroczysko Lwia Paszcza - miejsce biwakowe - rok 1971. Szlak im. gen. Pawła Batowa biegnie przez tereny Kniei, na których jego wojska stały od 20 marca do połowy kwietnia, szykując się do ofensywy forsowania Odry wzdłuż autostrady. Szlak Woja Żelisława, nazwany jeszcze przez Czesława Piskorskiego, ze względu na legendę związaną ze wsią Żelisławiec. Szlak Grońskiego, niebieski, najdłuższy szlak prowadzący przez Puszczę, nazwany po śmierci alpinisty, który w latach 50-tych znakował w Kniei pierwsze szlaki. Szlak czarny Dąbie - Brama Czwójdzińskiego „Vadam”- to pierwsza nazwa Dąbia (1124 rok). Czym poza turystyką się Pan zajmował? Będąc młodym człowiekiem zafascynował mnie profesor Józef Kostrzewski, archeolog, który prowadził wykopaliska w Biskupinie. W liceum mój profesor historii (Jan Szczepański), opiekun kółka historycznego, organizował wycieczki historyczno-archeologiczne. Jako licealiści pomagaliśmy przy pracach wykopaliskowych na stanowiskach w Biskupinie, Kopaninie koło Poznania i w Nacławiu. Z liceum byłem na wycieczce w Warszawie i w Tatrach. Pamiętam dobrze pierwszą szkolną wycieczkę rowerową do Kórnika. Na rowerze „Bałtyk” (ojciec kupił go na talon), z Napachania przez Poznań i powrót do rodziców (80 km.). Lubiłem też pracę z młodzieżą (oprócz liceum, studiowałem geografię w szczecińskim Studium Nauczycielskim i w Poznaniu na UAM - mgr geografii). Geografii uczyłem m.in. w SP-24 i 56 oraz w LO III i IV. Pracowałem w Urzędzie Celnym, Liceum Morskim i Pałacu Młodzieży. Dzięki pracy w Liceum Morskim na s/s K. Maciejewicz, statkami PŻM podczas wakacyjnych rejsów z jungami, docierałem do portów afrykańskich. Wcześniej, ucząc się o wojnach punickich, nie marzyłem że będę w Kartaginie. Wycieczka podczas Europejskich Dni Dziedzidctwa przy głazie Serce Puszczy rok -2006. W 1982 roku zainicjowałem - odbywający się do chwili obecnej - Rajd Szlakiem Artylerzystów Polskich, który odbywa się w połowie marca przebiega szlakami Puszczy Bukowej. W Chlebowie, z mojej inicjatywy, w 1981 roku postawiono obelisk z tablicą pamiątkową. W 1989 r. w „Informacjach krajoznawczych” wydanych przez RPK-PTTK, opisałem kilkadziesiąt głazów narzutowych zalegających w Puszczy Bukowej. W 1996 r. zinwentaryzowałem głazy pomnikowe woj. szczecińskiego, w tym Kniei Bukowej. Prelekcje, szkolenia krajoznawcze, pogadanki, czy wydawnictwa ilustruję własnoręcznie wykonanymi zdjęciami czy przezroczami krajoznawczymi, mającymi w znacznej mierze charakter dokumentacyjny. Zgromadziłem kilkadziesiąt tysięcy zdjęć (pierwsze zdjęcia aparatem 6x6 - Altisa wykonałem w 1955 r.). W 2000 r. wyróżniony zostałem w konkursowym albumie dziennika „Kurier Szczeciński” - „Szczecin w rodzinnych albumach”.W 2009 r. zostałem wyróżniony godnością Członka Honorowego PTTK. Czym się Pan zajmuje obecnie? Głaz Antoni nad Sarnią Drogą (obwód 8,3 m, wysokość 1,2 m) - rok 1996. Wyjeżdżałem na wakacyjne obozy wędrowne, rowerowe. W 1968 roku, kiedy była inwazja na Czechosłowację, jechaliśmy do Legnicy i minęła nas kolumna pojazdów wojskowych. Myśleliśmy, że to jakieś ćwiczenia. Dopiero po powrocie do Szczecina zobaczyłem w telewizji te samochody i okazało się, że jechały do Czechosłowacji. Rower, który mam w piwnicy był ze mną na placu Pigalle w 1987 roku, gdzie przez RFN, kraje Beneluxu dotarliśmy do Francji. Miesięczną wyprawę zorganizował Klub Kolarski „88”, założony przez Stefana Kaczmarka. Klub, którego byłem członkiem organizował wyprawy na Węgry, do Włoch, Czech i Austrii. Pedałowałem dolinami Alp. Od ćwierć wieku jestem na zasłużonej nauczycielskiej emeryturze, a osiemnaście lat temu zakończyłem nauczanie geografii. Na emeryturze poświęciłem się przewodnictwu turystycznemu, oprowadzam wycieczki zawodowo i społecznie. Również jestem członkiem komisji egzaminacyjnej przy Urzędzie Marszałkowskim. Społecznie pracuje jako radny w Osiedlu Centrum (kilka kadencji), w PTTK i PTG. Obecnie zakończyłem korektę przygotowanego do druku katalogu „350. tablic pamiątkowych w Szczecinie”. Mam opracowane mapy szlaków turystycznych Puszczy Wkrzańskiej i Bukowej. W 2007 r. komputerową wersję tych map zakupił Urząd Miasta Szczecin i mam nadzieję na wydanie drukiem zaktualizowanej wersji map (brak w terenie korekty niektórych szlaków np. w Kluczu węzeł S-3). 11 Ze wschodu na zachód Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matysiak Wiosną, podczas jednego ze spotkań Klubu Kniejołaza, ktoś rzucił pomysł żeby iść na noc do lasu. Przyszło lato, noce stały się krótkie i ciepłe, zatem pomysł można było wcielić w życie. Jako, że samo spanie w lesie nie jest arcyciekawe, dodaliśmy do tego 34 km marszu. Kiedy człowiek się zmęczy, lepiej śpi... podobno. Odcinek z Płoni do Jezierzyc Na miejsce zbiórki, na przystanek „Unikon” w Płoni wszyscy dojechali autobusem. Jako, że trasa była typu „z punktu A do punktu B”, nikt nie miał zamiaru zostawiać auta na starcie, żeby po zakończonym marszu jeszcze po nie wracać. Dochodziła godzina 11:00 i żeby nie stać na słońcu, które mocno już grzało, szybko pomaszerowaliśmy do lasu. Plan był prosty - iść niebieskim szlakiem z Płoni do Jezierzyc. I było by prosto gdyby nie fakt, że brzeg Płoni okazał się tak malowniczy, że postanowiliśmy trzymać się rzeki, a nie szlaku. Początkowo teren był łatwy, szło sie szybko, a jedyne przerwy były w celu zrobienia zdjęć. Jednak z każdym kilometrem ilość gęstych zarośli i błota zwiększała się skutecznie spowalniając marsz. Bagna omijaliśmy na dwa sposoby. Idąc naokoło albo prosto przez środek po powalonych drzewach. Czasowo wyszło podobnie ale więcej emocji wzbudzało chodzenie po pniach drzew. Bardzo przydatne Długość trasy: 34,5 km Czas przejścia: 24 h (z noclegiem) Teren: leśne ścieżki, drogi utwardzone, bagna 12 w takiej sytuacji były kijki, pomagające utrzymać równowagę na śliskiej powierzchni. Gdyby nie głośno zachowujący się kajakarze płynący Płonią, można by się poczuć jak w odległej dżungli. Wrażenie to jednak bardzo szybko minęło kiedy tylko zbliżyliśmy się do Jezierzyc. Domy, ogródki działkowe, wędkarze nad brzegiem rzeki przypominały nam, że to jednak polski las. Odcienk od Jezierzyc do Dobropola Tak dotarliśmy do Jezierzyc, na ulicę Relaksową. Tu też wróciliśmy na niebieski szlak i z nim dotarliśmy pod Lipę Walpurgia, gdzie urządziliśmy chwilę przerwy. Dalej ruszyliśmy szlakiem czarnym, kierując się na Wielecki Staw. Po drodze nie mogliśmy odmówić sobie wizyty w sklepie, celem zakupu lodów na patyku. Trzeba było korzystać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie następna okazja. Idąc czarnym szlakiem minęliśmy zabudowania leśniczówki i niecały kilometr dalej przecięliśmy szosę nr 3. Stąd było już blisko do Wieleckiego Stawu, zbiornika wykorzystywanego do hodowli ryb. Szliśmy brzegiem jeziora po usypanej grobli aż na południowy kraniec gdzie należało zejść ze szlaku w kierunku południowym. Z mapą w ręku dotarliśmy do drogi Trawiastej tuż przy granicy rezerwatu Osetno. Jest to najnowszy rezerwat przyrody utworzony w Puszczy Bukowej w 2008 roku. Na tablicy Dobropole Gryfońskie - wieś sołecka we wschodniej części Polany Dobropolskiej, na skrzyżowaniu Drogi Kołowskiej (z Podjuch do Kołbacza) oraz Dobropolskiej (ze Śmierdnicy do Starego Czarnowa). Założenie przestrzenne wsi: owalnica. We wsi stoi kościół granitowy, neogotycki (1863 r.) oraz kilkanaście budynków ryglowych i szachulcowych. Na północnym skrzyżowaniu dróg słupek kamienny z wyrytym monogramem i datą: FD 1892 (Försterei Dobberphul). Wycieczki po Puszczy I Ze wschodu na zachód informacyjnej można poczytać o war tościach przyrodniczych rezerwatu i obejrzeć zdjęcia. Idąc wzdłuż granicy rezerwatu (zielone kreski na drzewach) doszliśmy do skrzyżowania z Drogą Kołowską (zielony szlak). Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy nią na zachód w kierunku Dobropola. Po drodze atrakcją były przydrożne, owocowe drzewa. Wielbiciele śliwek i jabłek byli w raju. Ognisko pozawala ogrzać się po chłodnej nocy. Jezioro Dereń Odcinek z Dobropoloa nad jez. Glinna W Dobropolu skorzystaliśmy ponownie z oferty sklepu i zakupiliśmy lody na patyku i wodę na resztę marszu. Jak się okazało był to ostatni otwarty sklep aż do zakończenia wycieczki. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy zielonym szlakiem do ogrodu dendrologicznego w Glinnej. Pod wiatą można było rozpalić ognisko i zrobić dłuższą przerwę, zjeść obiad i zebrać siły na najtrudniejszy odcinek tego dnia. Po godzinie wszyscy ochoczo ruszyli czarnym szlakiem, wzdłuż granicy rezerwatu przyrody „Źródliskowa Buczyna”. Od razu dały się we znaki powalone na ścieżkę drzewa, które trzeba było albo obejść albo przeskoczyć. Z wyładowanym plecakiem ani jedno ani drugie nie jest proste. Doszliśmy jednak do Drogi Siennej, gdzie przeskoczyliśmy ze szlaku czarnego na niebieski (ten sam, który zostawiliśmy w Jezierzycach) i nim doszliśmy nad Jezioro Dereń. Ścieżka prowadzi wzdłuż brzegu, więc można było podziwiać ciche, urokliwe jezioro. Po chwili doszliśmy nad Jezioro Leniwe, chyba jeszcze ładniejsze. Choć jeziora nazwa nie motywowała do wysiłku musieliśmy przyśpieszyć, bo zbliżał się wieczór, a rozbijanie namiotów po ciemku nie jest proste. Również przejście niebieskiego szlaku w okolicy jeziora Glinna nie nalezy do prostych. Wiosną Ogród dendrologiczny w Glinnej - w roku 1823 ówczesny właściciel folwarku Glinna założył szkółkę drzew i krzewów rodzimych z myślą o obsadzaniu nimi okolicznych dróg. Wkrótce jednak zaczęto w szkółce hodować okazy gatunków egzotycznych. 1862 zainteresował się szkółką Carl Ludwig Gené, nadleśniczy ze Śmierdnicy. Z jego inicjatywy zaczęto stopniowo powiększać obszar szkółki. W 1878 roku szkółka została uznana jako Królewski Ogród Dendrologiczny. Podjęto intensywne nasadzenia i większość najstarszych i najwartościowszych okazów pochodzi właśnie z tego okresu. W 1986 roku powiększono teren ogrodu, założono staw z wysepką i malowniczym, drewnianym mostkiem. Przy ogrodzie stoi wiata z miejscem na ognisko oraz punkt informacji przyrodniczo-leśnej. ścieżka ginie w bagnie, a latem, kiedy woda opada, da się jako tako przejść. Kto nie miał wprawy w przemierzaniu bagien wyniósł nieco błota na butach. Dodatkowo pojawiły się komary. Gonieni przez roje krwiopijców doszliśmy do czarnego szlaku i dalej w kierunku ośrodka wypoczynkowego na zachodnim brzegu Jeziora Glinna. Udało się dotrzeć na miejsce, rozbić namioty i nazbierać drewna na ognisko przed zachodem słońca. Kto miał siły ten wskoczył do jeziora, kto był głodny skorzystał z ogniska a, śmiertelnie zmęczeni poszli spać. Pierwszy odcinek trasy miał 21 km długości i przejście go z ciężkim plecakiem zapewne zmęczyłoby niejednego. Plan na następny dzień był już mniej ambitny. Pobudka na wschód słońca i 13 km do przejścia. Uroczysko Mosty Odcinek znad Jeziora Glinna do Podjuch Po śniadaniu i zwinięciu obozu obraliśmy kierunek na Binowo, do którego prowadzi brukowana droga. Szliśmy z nadzieją, że zastaniemy otwarty sklep, jednak dotarliśmy o conajmniej 2 godziny za wcześnie bo w niedziele otwierany jest o 11. Tak więc nic nie wyszło z uzupełnienia zapasów wody i porcji lodów na patyku. W centrum wsi weszliśmy na szlak zielony w kierunku północnym i zajadając się jabłkami z przydrożnych drzew doszliśmy do Drogi Chlebowskiej. Kierując się na północ doszliśmy do Uroczyska Mosty. Są to pozostałości przedwojennego ośrodka szkolenia saperówniemieckich. Uczyli się wysadzać różne konstrukcje - mosty, drogi, tory kolejowe. Do dziś pozostały betonowe konstrukcje 3 mostów. Stąd już było blisko do Podjuch gdzie kończyła się nasza wyprawa. Trasa nie była łatwa ale widoki w trakcie marszu zrekompensowały trudy. Niektórzy dowiedzieli się także, że warto zabrać śpiwór i namiot, aby spać we względnie komfortowych warunkach. 13 Historia Binowa Wykopaliska z epoki brązu wskazują, że Binowo to bardzo stara wieś słowiańska. Należała w przeszłości do cystersów z Kołbacza. Nazwa dzierżawcza pochodzi od Bień (1234 Bienowo), skrótu imienia Benedykt. W średniowieczu zasłynęło ze względu na znajdujące się tu cudowne źródełko. Lecznicze właściwości tego źródła znane były nie tylko na Pomorzu. Wprowadzenie reformacji oraz sekularyzacja klasztoru w Kołbaczu nie zmniejszyła liczby przybywających tutaj ludzi. W XVIII wieku, wykorzystując popularność tego miejsca, planowano utworzenie w wiosce uzdrowiska. Realizację tych planów porzucono, gdyż przeprowadzone badania wody nie potwierdziły jej leczniczych właściwości. Do Binowa prowadzą szlaki turystyczne: - z Klucza przez Bukowiec z Gryfina przez Stare Brynki i Chlebowo - z Podjuch (PKP) przez Żydowce, Klucz, Chlebowo - ze Zdrojów (Szmaragdowe) z Gryfina, przez Wełtyń, Zelisławiec - ze Zdrojów (krzyżówka) przez Kijewko, Kołowo z Wielgowa, przez Płonię, Jezierzyce, Śmierdnicę, jez. Glinna PKS do Binowa kursuje z Gryfina lub Kołbacza. Dojazd samochodem od Podjuch, (ul. Smocza) dalej Drogą Kołowską i w prawo Mazowiecką. Binowo Park Golf Club Pole golfowe powstało w 2000 roku na skraju Puszczy Bukowej. Znajdują się tu 9-dołkowe pole treningowe, 18-dołkowe pole mistrzowskie, tereny do ćwiczeń oraz budynek klubowy z restauracją i salą konferencyjną. Pomysłodawcą budowy pola był szwedzki przedsiębiorca Sven-Olov Brax. W roku 1990 zainwestował on w gospodarstwo rolne zajmujące obszar ok. 1.500 ha. Od 1997 roku grunt przekształcano na potrzeby pola golfowego. Latem 1999 roku zakończono pierwszą część projektu golfowego. Jesienią, główne 18-dołkowe pole zostało obsiane, a w lipcu 2000 oddane do użytkowania. Projekt pola oparto na pięknej rzeźbie terenu Binowa z jego naturalnymi oczkami wodnymi i stawami. Oficjalne otwarcie 18-dołkowego pola w Binowie nastąpiło 3 września 2000 r. Wśród honorowych gości byli m.in. Księżniczka Szwedzka Birgitta oraz szwedzka legenda golfa - Sven Tumba. 14 Puszczańskie wsie I Binowo Binowo Jezioro Binowskie polodowcowe jezioro, leżące w środkowej części Polany Binowskiej, bezodpływowe, zasilane spływami wód opadowych. Powierzchnia 52,4 ha. Głębokość średnia 5,5 m, największa 9,4 m. Brzegi od zachodu suche, zalesione, od wschodu i północy częściowo podmokłe, zarastające trzciną i szuwarami. Niegdyś miało idealnie czystą wodę, słynęło z wyjątkowej obfitości ryb i raków. Akwen nadal jest atrakcyjny dla wędkarzy, jednak postępujące zanieczyszczenie wody powoduje nieodwracalne szkody, np. wyginęła sieja i sielawa. Wypoczynek nad jeziorem możliwy jest na plaży niestrzeżonej „Jarząbki”, po zachodniej stronie jeziora (w okresie letnim funkcjonuje tu pole namiotowe) jak również w prywatnych ośrodkach wypoczynkowych, np. www.zielonazatokabinowo.pl. Działa też wypożyczalnia sprzętów wodnych. Kościół Na uwagę zasługuje gotycki kościół filialny p.w. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Usytuowany jest na naturalnym wzniesieniu terenu w centralnej części wsi. Wzniesiony był w XIV wieku z kamieni narzutowych na planie prostokąta. Wieża została dobudowana później. Kościół popadł w ruinę po 1945 roku, odbudowany w latach 1979-82 i poświęcony 7 listopada 1982 roku. Przed wojną jezioro Binowskie było celem licznych wycieczek. Aby zapewnić turystom obsługę gastronomiczną powstały zajazdy i gospody. W centrum wsi stał Gasthof von Albert Schulz. Budynek już nie istnieje. Stał 150 m od budynku szkoły, przy drodze prowadzącej do plaży Jarząbki. Seeblick restauracja i kawiarnia prowadzone przez Waltera Zehm’a stała nad jeziorem Binowskim w miejscu dzisiejszej plaży Jarząbki. Po budynkach zachowała się piwnica i część fundamentów. Binower Spitze - przysiółek wsi Binowo nazywany przez turystów „Karczma”. Budynek zachował się jednak nie jest prowadzona tu żadna działalność turystyczna. Restauration Fliederbruch - restauracja stała na północnym krańcu Polany Binowskiej, nazywanym obecnie Stępnówka. Budynki już nie istnieją. Cudowne źródło i wizerunek Madonny Od wczesnego średniowiecza Binowo było słynnym miejscem pielgrzymkowym. Czczony był tu wizerunek (obraz? figurka?) Madonny z Dzieciątkiem, którego sława rozprzestrzeniała się dzięki zakonnikom po całym terenie Pomorza. Istniało tu również cudowne źródełko, w pobliżu którego powstała początkowo kamienna kaplica, a następnie kościół. Jedna z dwóch gotyckich r zeźb Madonny tronującej, jakie znaleziono w pobliskim Gardnie, może być repliką cudownego wizer unku Marii z Dzieciątkiem z Binowa. Prawdopodobna replika Madonny z Binowa (XIII w.) 15 Rodzima wiara Tekst: Robert Biegas Zdjęcia: Krzysztof Matysiak Czym jest rodzima wiara? Najprościej i bardzo skrótowo rzecz ujmując, jest to system wierzeń przedchrześcijańskich Słowian (a więc także Polaków), upatrujący w działających w naszym świecie siłach natury przejawu działalności istot wyższych, zwanych bogami. Czy jednak da się w dzisiejszych czasach wierzyć tak, jak nasi przodkowie przed wiekami? Czy nie koliduje to z naszą - znacznie bardziej rozwiniętą - wiedzą o tym, czym są siły działające w naturze? I wreszcie, po co w ogóle wracać do tego, co zostało zapomniane, wymazane z naszej historii? Lecz czy aby napewno wymazane? 16 W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara Badanie wierzeń naszych przodków to trudne zadanie. Chrystianizacja prowadzona przez misjonarzy kościoła katolickiego miała na celu wymazanie wszelkiego śladu po "pogańskich wierzeniach" i w dość dużym stopniu im się to udało. Mimo, iż najprawdopodobniej bezpowrotnie zniszczyli sporą część naszych wierzeń, to zostawili też wiele tekstów i kronik, które dzisiaj pomagają nam je rekonstruować. Poza tym istnieją jeszcze równie pomocne w poznawaniu przeszłości Słowiańszczyzny teksty ze źródeł niechrześcijanskich, jak np. opisy podróżnika i kupca Ibrahima Ibn-Jakuba. Kroniki oraz przekazy, zarówno te rodzime jak i zagraniczne są, bardzo ważnym źródłem wiedzy, dzięki któremu wiemy m.in. jakie imiona nosili bogowie, którym przodkowie oddawali cześć, jakie funkcje im przypisywano (choć w przypadku niektórych bogów, wśród badaczy nadal trwają spory co do tego), jakie składano im ofiary itd. Bardzo ważnym źródłem jest także... folklor. To właśnie folklor, zwany też kulturą ludową, jest tym, co przechowało najwięcej zwyczajów, praktyk, klechd oraz mitów. Można nawet posunąć się do stwierdzenia, że folklor to nic innego jak do pewnego stopnia schrystianizowane pogaństwo, z którego po zdjęciu płaszczyka chrześcijańskich interpretacji i symboliki wyłoni się to, co staramy się zrekonstruować. Obserwowany współcześnie swoisty renesans rodzimej słowiańskiej wiary zawdzięczamy ciężkiej pracy wielu badaczy. Prekursorem badań nad przedchrześcijańskimi wierzeniami Słowian jest bez wątpienia Zorian DołęgaChodakowski (właściwie Adam Czarnocki) - etnograf, archeolog i historyk - którego dzieło „O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem” zapoczątkowało badania w dziedzinie wierzeń i obyczajów słowiańskich, prowadzone później przez takich badaczy jak Aleksander Gieysztor, Henryk Łowmiański, Jerzy Strzelczyk, Kazimierz Moszyński, Artur Kowalik i wielu innych. Dzięki nim możliwe stało się odtworzenie nie tylko schematu pewnych kluczowych świąt i obrzędów, ale w dużym stopniu także symboliki tak ważnej dla rytuałów i odczytania ich pierwotnego znaczenia. Tak więc połączenie wiedzy zawartej w tekstach i kronikach, z analizą kultury ludowej, pozwoliło już teraz w dość sporym stopniu odtworzyć to, co przed wiekami starano się całkowicie wytępić. Badania cały czas są prowadzone - nie tylko w Polsce, ale też w innych krajachsłowiańskich, nie tylko przez profesjonalnych badaczy, ale i przez samych rodzimowierców. Jako iż temat dawnych wierzeń jest tak rozległy, że można by napisać na ten temat książkę - i w istocie nie jedna już powstała - postaram się przedstawić to zagadnienie na tyle zwięźle na ile jest to możliwe, a przy tym na tyle dokładnie, aby przybliżyć je w formie zrozumiałej i spójnej dla niezorientowanej w temacie osoby. Tyle bowiem uczymy się w szkołach o mitologii Greków i Rzymian, zaś o rodzimej - nic lub prawie nic, poza ogólnikowymi (i przeważnie od dawna już zdezaktualizowanymi ze względu na postęp w badaniach) stwierdzeniami, że była. A przecież - jak pisał Mikołaj Rej „Niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.” Ba! Nie tylko język, ale i kulturę, wierzenia oraz mitologię! W co wierzyli dawni Słowianie? Wierzenia naszych przodków można scharakteryzować jako politeizm (wielobóstwo) lub henoteizm (wielobóstwo, z jednym bogiem nadrzędnym), gdzie poszczególni bogowie sprawują pewne określone funkcje i przez to są gwarantem utrzymania porządku we wszechświecie. Bogów zaś przodkowie upatrywali w siłach natury, wierząc, że są one widocznym w naszym świecie przejawem Ich istnienia i działalności. Zrekonstruowany na podstawie informacji zawartych w kronikach i analizie folkloru oraz innych źródeł panteon bogów Słowian, uznawany przez dzisiejszych rodzimowierców prezentuje się mniej więcej tak: Trygław (Trzygłów) - ojciec bogów. To on dał początek wszystkim pozostałym bogom. Trzy głowy znajdujące się na posągu przedstawiającym go, symbolizują jego władzę zwierzchnią nad trzema światami, co czyni go także strażnikiem równowagi panującej we wszechświecie. Jego głównym ośrodkiem kultowym na Słowiańszczyźnie był Szczecin, gdzie znajdowała się jego świątynia, przy której hodowany był czarny koń poświęcony Trygławowi i którego wykorzystywano do wróżb, decydujących m.in. o podejmowaniu wypraw wojennych. Perun - gromowładny bóg wojny, walki i oręża, patron wojowników. Opiekun świata ludzi. Czczony przez wszystkich Słowian, a także Bałtów, czego dowiodły badania językoznawcze. Za dom boży Peruna, jak wynika z opisów Hieronima z Pragi (XV w.) szerzącego chrześcijaństwo na Litwie, uważano najstarszy dąb w lesie. Bronią Peruna w tradycji słowiańskiej są pioruny, którymi w czasie burzy ciska on w czarty i inne złe istoty demoniczne, oraz w złych ludzi. Wg mitologii jest jednym z dwóch bogów (drugim jest Weles), którzy stworzyli świat (ten w którym żyjemy) a potem ludzi. Perperuna - bogini urodzaju i wegetacji (utożsamiana z deszczem), towarzyszka Peruna. Weles - bóg magii, wiedzy i przysiąg, opiekun zmarłych i władca Nawii - podziemnego (jest to metafora położenia Nawii, która wg wierzeń dawnych Słowian znajduje się w korzeniach Drzewa Wszechświata) świata umarłych. Patron kupców, poetów, muzyków i uczonych. Razem z Perunem stworzyli świat oraz (później) ludzi. Według mitologii Perun stworzył ciało człowieka, zaś Weles tchnął w nie duszę, dlatego za życia należymy do Peruna, zaś po śmierci nasze dusze wracają do krainy Welesa. Nyja - bogini śmierci i odrodzenia (reinkarnacji), towarzyszka Welesa. Swaróg - boski kowal, bóg słońca i ognia wszelakiego. Opiekun świata niebiańskiego (świata bogów). Patron kowali i czynności agrarnych. Ojciec Dadźboga i Swarożyca. Dadźbóg - syn Swaroga, bóg słońca (utożsamiany ze 17 słońcem jako ciałem niebieskim), dawca bogactw i pomyślności. Najprawdopodobniej Dadźbóg oraz Swarożyc są braćmi bliźniaczymi. Swarożyc - syn Swaroga, bóg ognia wszelakiego (utożsamiany z ogniem jako żywiołem), w szczególności ognia ofiarnego i domowego. Mokosz - bogini matka (matka ziemia), patronka kobiet i kobiecej sfery działalności (dom, kobiece prace oraz seksualność). Strzybóg - bóg niekorzystnych zjawisk atmosferycznych oraz wiatru. Pogoda - bogini korzystnych zjawisk atmosferycznych, towarzyszka Strzyboga. Rod - bóg narodzin i płodności, dawca życia. Opiekun rodu i rodziny. Rodzanice - trzy córki Roda, boginki losu i ludzkiej doli. W pierwszą noc po narodzeniu dziecka przędą nić jego losu i pieczętują go niewidzialnym dla ludzi znakiem na czole dziecka. Perepłut - bóg wody, opiekun stworzeń żyjących w jeziorach, rzekach, morzach i oceanach. Patron piwowarów i miodosytników. Łada - bogini wegetacji i płodności. Jarowit (Jaryło) - bóg wiosny, płodności i sił witalnych, patron mężczyzn. Marzanna (Morena) - zła bogini zimy i śmierci. Chors - chtoniczny bóg księżyca (utożsamiany z księżycem jako ciałem niebieskim), opiekun nocnych stworzeń i istot demonicznych. Świętowit - bóg wojny, urodzaju, losu i przepowiedni. 18 Błędnie określany czasami jako Światowid. Czczony głównie w Arkonie na Rugii, gdzie znajdowała się największa na Słowiańszczyźnie jego świątynia, przy której hodowany był poświęcony Świętowitowi biały koń służący do wróżb. W dłoniach przedstawiającego go posągu umieszczony był róg obfitości, który co roku napełniany był nowym winem lub miodem w trakcie święta zwanego Libacją. Świątynia prawdopodobnie pełniła także rolę skarbca publicznego Rugian, zaś do jej ochrony służyła tzw. „Drużyna Boga” licząca 300 konnych wojów. Aby jednak lepiej zrozumieć jak nasi przodkowie postrzegali otaczający Ich świat, należy także zapoznać się z występującą w ich wierzeniach koncepcją trójpodziału wszechświata, wyrażoną na posągu zwanym Światowidem ze Zbrucza, który został wydobyty z rzeki Zbrucz na Ukrainie w 1848 roku, a obecnie znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Koncepcja ta mówi, że wszechświat składa się z trzech światów (w rozumieniu dzisiejszej nauki, określilibyśmy je jako inne wymiary) ułożonych wertykalnie (pionowo) na tzw. Drzewie Wszechświata. Są to kolejno: świat bogów (umiejscawiany w jego koronie), świat ludzi oraz świat zmarłych (umiejscawiany w jego korzeniach). Światy te do pewnego stopnia przenikają się (w czasie przesileń i równonocy nawet mocniej, dlatego okresy te są tak ważne), dzięki czemu możemy zauważyć w naszym świecie zarówno przejawy działania bogów (siły natury) jak i wpływ świata zmarłych (pojawiające się W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara od czasu do czasu dusze, przypadki nawiedzeń miejsc oraz nawiązywania kontaktów z duchami - choć wśród tych przypadków są i fałszerstwa, to jednak istnieją przypadki uznane przez naukę za autentyczne). Jest pewne, że dawni Słowianie wierzyli także w reinkarnację, a raczej wędrówkę dusz odbywającą się pomiędzy naszym światem a światem umarłych (zwanym Nawią), czego echa można doszukać się także w naszym folklorze. Nie przebiegała ona jednak tak jak w wierzeniach hinduistycznych, gdzie wierzy się, że człowiek może odrodzić się jako dowolna istota w zależności od jego Karmy - dobrej lub złej. Nasi przodkowie wierzyli, że dusza ludzka może odrodzić się jedynie w obrębie własnego rodu lub plemienia (a więc tylko jako człowiek i w którymś ze swoich potomków), czego pozostałością jest m.in. zanikający już dzisiaj zwyczaj nadawania dzieciom imion po przodkach (np. nieżyjącym już dziadku) w nadziei, że zyska ono dzięki temu jakieś pozytywne cechy owego przodka. Słowianie wierzyli więc w powtarzający się cykl narodzin życia i śmierci. Zaświaty tedy pełniły rolę odmienną niż w religiach monoteistycznych, takich jak judaizm, chrześcijaństwo czy islam - gdzie dusze udawać się mają w zaświaty na stałe. Wg wierzeń dawnych Słowian zaświaty są tylko "przystankiem", gdzie dusza udawać się miała w celu oczyszczenia i przygotowania do kolejnego wcielenia. Do Nawii jednak nie każdy mógł trafić - tam udać się mogła jedynie dusza człeka prawego, dobrego. Niegodziwców czekał inny los. Za popełnione niegodziwości dusza miała błąkać się po naszym świecie jako upiór tak długo, aż odpokutuje za swe przewiny. Skoro więc istniały złe dusze, to należało się przed nimi chronić. Wierzono tedy, że pewne rośliny (oprócz właściwości leczniczych) oraz przedmioty posiadają magiczne właściwości apotropeiczne, czyli odstraszające złe duchy oraz wszelkie nieprzyjazne człowiekowi byty demoniczne. Mogły to być wszelkiej maści ostre przedmioty, jak np. noże, miecze, topory, czy nawet zawieszane na ścianach domostwa poroże zwierząt, a w przypadku roślin określone zioła, których zapachu złe istoty demoniczne miały nie znosić i przez to trzymać się z dala od obejścia. Powszechna była też wiara w moc amuletów (zwanych kaptorgami) oraz określonych symboli magicznych. Jednak oprócz istot złych, wierzono też w istnienie szeregu istot demonicznych bytujacych czy to w lasach, czy na polach i łąkach, nastawionych pozytywnie lub neutralnie w stosunku do człowieka (w zależności od sytuacji lub intencji człowieka, mogły mu pomóc lub zaszkodzić), oraz w różnego rodzaju dobre duszki domowe (np. Ubożę lub Domowik), mające opiekować się obejściem, a nawet wykonywać pewne domowe prace oraz chronić domowników i hodowane zwierzęta przed nieszczęściami. Ponadto bardzo bogata demonologia (opisy demonów występujących w wierzeniach Słowian) jest jednym z tych elementów w naszym folklorze, które zachowały się najlepiej. 19 Święta i zwyczaje. Dawni Słowianie byli przede wszystkim ludem rolniczym, żyjącym z uprawy ziemi i hodowli zwierząt (choć jak wynika z kronik, byli także ludem wojowniczym i skorym do zaczepki), tedy bardzo ważny był dla nich cykl pór roku, wedle którego organizowali swój harmonogram zajęć na cały rok. Był więc czas na pracę, był i na świętowanie oraz zabawy. Harmonogram ten wyglądał po krótce rzecz przedstawiając - w następujący sposób : Roczny cykl zarówno wegetacyjny jak i obrzędowy zaczynał się dla dawnych Słowian z chwilą zimowego przesilenia 21-22 grudnia, czyli świętem Szczodrych Godów, kiedy to - do tej pory krótkiego - dnia, zaczynało przybywać zaś nocy ubywać. Był to czas, w którym słońce (Dadźbóg) odradzało się i od tego momentu stopniowo odzyskiwało panowanie nad światem, pokonując ciemność. Pierwotnie święto Szczodrych Godów było rozciągnięte w czasie i trwało najprawdopodobniej przez kilkanaście dni, w czasie których zaprzestawano wszelkiej pracy fizycznej i spędzano czas na wzajemnych odwiedzinach, ucztach, zabawach i radowaniu się, że zima (czas chłodu i śmierci) zaczyna odchodzić. Oryginalnie Szczodre Gody były czasem przejściowym, czasem "styku" starego i nowego roku (stąd zresztą nazwa miesiąca - „styczeń”). Był to także czas poświęcony duszom zmarłych przodków, więc na cmentarzach urządzano uczty, zostawiano jedzenie i palono ogniska, aby dusze (które przebywały w naszym świecie od czasu święta Dziadów i pozostające między nami aż do czasu Jarych Godów) mogły się posilić i ogrzać. Potem, po bardzo trudnym dla ludzi okresie zimy, następował powrót wiosny rozpoczynający się świętem Jarych Godów 21 marca - a więc w dniu wiosennej równonocy. Towarzyszące temu okresowi obrzędy miały wnieść do domostw radość życia oraz zapewnić urodzaj na cały rozpoczynający się rok. Bardzo ważnym rytuałem było palenie lub topienie kukły przedstawiającej złą boginię zimy i śmierci - Marzannę (Morenę). Czynność ta miała przegnać zimę precz - jej czas już minął, a nastał czas odradzania się życia. Bóg wiosny, sił witalnych i patron mężczyzn - Jaryło (Jarowit) powrócił, więc po rytuale przepędzenia zimy przychodziła kolej na powitanie wiosny. W tym celu na wzgórzach i wniesieniach mężczyźni rozpalali ogniska mające dodatkowo przyspieszyć nadejście oczekiwanych ciepłych dni. W czasie tym sprzątano obejścia, prano i szykowano nowe odzienie, pieczono ciasta (tzw. kołacze) a także malowano jajka - symbol życia oraz płodności, zaś młodzi zajmowali się poszukiwaniem witek (gałązek) wierzbowych i leszczynowych pokrytych pąkami bazi, z których następnie robili wiechy (coś w rodzaju dzisiejszych palm wielkanocnych). W czasie święta urządzano barwne pochody i muzykowano, robiąc przy tym bardzo dużo hałasu aby wywołać burzę i deszcz. Powodem tego było przekonanie, że dopiero po pierwszej 20 wiosennej burzy matka ziemia (bogini Mokosz) staje się płodna i dopiero wtedy można rozpocząć prace związane z uprawą roli. Kolejnym ważnym świętem było dla przodków Święto Kresu zwane też Nocą Kupały, która miała miejsce w czasie letniego przesilenia, najczęściej (nie uwzględniając roku przestępnego) w noc z 21 na 22 czerwca. Było to święto wody i ognia (żywiołów mających wtedy nabierać mocy oczyszczającej - woda oczyszcić miała ciało z chorób i dolegliwości, zaś ogień - duszę), ale przede wszystkim życia, miłości i płodności w trakcie którego młodzi ludzie mieli jedyną wówczas możliwość skojarzenia się w pary wedle własnego uznania (wówczas małżeństwa były aranżowane przez rodziców młodych lub starszyznę rodu). Obchody Nocy Kupały rozpoczynały się tuż po zachodzie słońca. Rozpalano wtedy ogniska (zwane sobótkami), w których palono zioła mające odegnać od świętujących złe moce, zażywano w rzekach lub jeziorach rytualnej kąpieli dla oczyszczenia ciała, zaś wsród radosnych zabaw częste były tańce, wróżby i skoki przez ogniska. Dziewczęta plotły wianki z ziół i kwiatów, w które wplatały płonące łuczywa a następnie puszczały nurtem rzeki - dalej zaś czekali już chłopcy, aby wyłowić wianek i móc znaleźć jego właścicielkę - najprawdopodobniej jednak dziewczęta potajemnie informowały swoich wybranków o tym, który wianek mają wyłowić. Po dobraniu się w pary, młodzi udawali się na poszukiwania kwiatu paproci, mającego przynieść znalazcy szczęście i bogactwo oraz pomyślny los. Najprawdopodobniej jednak "swieżo upieczona" para inaczej pożytkowała ten czas, zwłaszcza że w tą noc młodzież mogła sobie pozwolić - bez żadnego sprzeciwu ze strony rodziców i straszyzny rodu - na miłosne figle jeszcze przed swadźbą (ślubem). W okresie równonocy jesiennej 23 września, przodkowie świętowali Dożynki zwane też Świętem Plonów. Dożynkom towarzyszyły różne praktyki i (nawet do niedawna zachowane) zwyczaje związane np. z ostatnią kępą niezżętego zboża, które po żniwach przez jakiś czas pozostawiano na pustym już polu dla ciągłości urodzaju. Właściwe święto rozpoczynało się wiciem przez kobiety wieńca (z tych wcześniej pozostawionych na polu zbóż) i udekorowania go ziołami oraz kolorowymi wstążkami. Ponadto w okresie tym dziękowano bogom za plony i proszono o jeszcze lepsze w przyszłym roku, a także czyniono wróżby. Z części zebranych plonów pieczono ogromny kołacz, kapłan w trakcie uroczystości stawał za nim i pytał świętujących czy go widzą, jeśli odpowiadali że go widać, to życzył świętującym, aby w przyszlym roku plony były tak obfite, aby nie było go zza kołacza widać. Następnie przychodził czas na święto przodków - Dziady, obchodzone w okolicach końca października początku listopada. Święto to jako jedyne nie miało stałej daty, ponieważ było ściśle zależne od faz księżyca. W około Puszczy I Rodzima słowiańska wiara Obrzęd "Dziadów" należało odprawić, gdy księżyc znajduje się w fazie nowiu, a więc gdy jest go najmniej, ponieważ wierzono, że jego światło szkodzi duszom zmarłych. W okresie tym otwierały się wrota Nawii i dusze zmarłych mogły powrócić do naszego świata, aby odwiedzić swych żyjących krewnych. Należało je tedy ugościć (np. miodem [pitnym], kaszą lub jajkami) coby zapewnić sobie ich przychylność, a może zanim odejdą z powrotem do Nawii wspomogą nas w czymś; wskażą w czasie snu rozwiązanie jakiegoś trapiącego nas problemu? W dzień święta przodków ludzie udawali się na cmentarze oraz rozstaje dróg (wierzono, że są to miejsca magiczne, będące miejscami przejścia pomiędzy światami żywych i umarłych) i rozpalali ogniska (pozostałością tego zwyczaju są dzisiaj zapalane na grobach znicze), aby wskazać przybywającym duszom drogę do domostw ich bliskich oraz aby mogły się one ogrzać. I tak, stary rok kończył się ponownie 2122 grudnia świętem Szczodrych Godów, które jednocześnie rozpoczynały nowy rok i nowy cykl wegetacyjny. szczególnie wyczuwalne, ale też nasila się działalność sił chtonicznych, dlatego w trakcie obrzędów żercy (czyli kapłani) wykonują czynności mające odegnać od świętujących złe moce. Czynią to poprzez usypanie (wokół miejsca, w którym odbywa się obrzęd) kręgu za pomocą soli, wyznaczając w ten sposób granicę pomiędzy sferą sacrum i profanum oraz spalając w ogniu konkretne zioła. Dopiero wtedy może zacząć się właściwa część obrzędu, podczas której zostaną złożone dla bogów obiaty (ofiary), na które składają się - tak jak za dawnych czasów - płody rolne, kasza, piwo, miód pitny, kołacze a czasami także mięsiwo. Po części obrzędowej zawsze odbywa się wesoła część biesiadna, która czasami np. przy okazji Nocy Kupały, trwa przeważnie do białego rana i kończy się powitaniem wschodzącego słońca. Strony traktujące o wierzeniach Słowian: www.rbi.webd.pl, www.gniazdo.rodzimowiercy.pl, www.slowianie.republika.pl, www.slowianskawiara.pl, www.fronsac.republika.pl, www.rodzimawiara.org.pl Rodzima wiara dzisiaj. Po około kilkuset latach zapomnienia, nasza rodzima słowiańska wiara przeżywa swój renesans. Nie jest to jednak tendencja wyłącznie Polska, gdyż wzrost zainteresowania religiami pogańskimi (etnicznymi) i neopogańskimi odnotowywany jest w wielu krajach europejskich. Na chwilę obecną działają w Polsce przynajmniej trzy różne związki wyznaniowe deklarujące się jako rodzimowiercze, są to: Rodzima Wiara (dawniej Zrzeszenie Rodzimej Wiary), Rodzimy Kościół Polski oraz Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy "Słowiańska Wiara". Wszystkie działają oficjalnie i są wpisane do rejestru wyznań i kościołów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ponadto istnieje wiele stowarzyszeń, organizacji i inicjatyw kulturalnych o takim profilu. Są to m.in. Stowarzyszenie na Rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”, Wspólnota Śląskich Rodzimowierców „Watra” czy Grupa Obrzędowa „WiD”. Pomimo sporej ilości faktycznych wyznawców (a także sporego grona sympatyków) rodzimej wiary w całej Polsce, niemożliwe jest oszacowanie dokładnej ich liczby, gdyż nigdy nie prowadzono w tym kierunku żadnych badań ani statystyk. Zadanie jest o tyle trudne, że oprócz zarejestrowanych grup rodzimowierczych istnieją także rodzimowiercy nigdzie nie zrzeszeni. Niezależnie jednak od tego, czy dana grupa działa oficjalnie, jako zarejestrowany związek wyznaniowy czy pozostaje wspólnotą nieformalną, łączy je wszystkie to, że tak jak przodkowie, upatrują one boskości w naturze oraz siłach w niej działających, choć ich postrzeganie może być różne u poszczególnych grup, a nawet pojedynczych osób. Daty głównych świąt obchodzonych przez wyznawców rodzimej wiary wyznaczają daty przesileń i równonocy. Są to szczególne dni, w których moc oraz obecność bogów w naszym świecie stają się Mimo, iż na ogół rodzima wiara wzbudza u ludzi raczej życzliwą ciekawość, będąc dla przeciętnego Polaka czymś niemal "egzotycznym", nie brakuje też ludzi krytykujących powrót do dawnych wierzeń uznając, że skoro współczesna nauka wyjaśniła już czym są zjawiska takie jak np. pioruny, to nie ma już sensu wierzyć w ich boskość, bo jest to dzisiaj czymś - mówiąc delikatnie - naiwnym. Podejście takie nie jest jednak słuszne, gdyż wychodzi z założenia, że rodzimowiercy uważają owe zjawiska za bogów samych w sobie i to im oddają cześć. Rodzimowiercy jednak postrzegają je jedynie jako przejawy działalności bogów widoczne w naszym świecie i pomimo faktu, że jest to nadal kwestia wiary, to jednak takie podejście - przynajmniej moim zdaniem - nie kłóci się z posiadaną przez nas wiedzą o tych zjawiskach, a po prostu patrzy na nie z innego (duchowego, mistycznego) punktu widzenia. Po co jednak do tego wracać? Cóż, nie jest żadną tajemnicą, że ludzie mają swoje potrzeby duchowe, a nie zawsze potrzeby te są zaspokajane przez nauki głoszone w religiach monoteistycznych, takich jak chrześcijaństwo, judaizm czy islam lub ich odłamy. Zresztą już samo istnienie tych odłamów świadczy o tym, że różni ludzie inaczej pojmują kwestię boskości i inaczej postrzegają otaczający ich świat oraz swoje miejsce w nim. Jeżeli więc w poszukiwaniu religii pasującej do swoich przekonań i swojej wizji świata, rodzima wiara może być dla kogoś alternatywą, to czemu nie? Zwłaszcza, jeśli dostarczy ona człowiekowi satysfakcjonujących go odpowiedzi na stawiane przez niego pytania o sens życia, jego (ewentualny) los po śmierci, miejsce w świecie itp. Na dzień dzisiejszy, obchody świąt rodzimowierczych organizowane są w całej Polsce, także w szczecińskiej Puszczy Bukowej, gdzie w okolicach 2122 grudnia celebrowane jest przez Szczecińskich rodzimowierców święto Szczodrych Godów. 21 Jezioro Glinna Największe z jezior Puszczy Bukowej. Na skutek wypłycania się południowo wschodnia zatoka wyodrębniła się od reszty jeziora, w związku z czym należy mówić o dwóch jeziorach: Glinnie Wielkiej i Glinnie Wąskiej. Glinna Wielka: lustro wody na wysokości 25,2 m n.p.m., powierzchnia 65,6 ha, długość ok. 1350 m, szerokość 150-650 m. Linia brzegowa dobrze rozwinięta, długości 5,3 km. Przez południowo-zachodnią część przepływa jeden ze źródłowych potoków Krzekny. Od północy przyjmuje kilka strumieni, m.in. Wężówkę i cieki wypływające z Mokrego. Można wyróżnić pięć zatok: północno-zachodnią Zatokę Wężówki, albo Pieprzową. W północnym krańcu znajduje się ujście Wężówki, na północnym-wschodzie Zatoka Leniwa, albo Gniła - tu 22 Puszcza w obiektywie I Jezioro Glinna uchodzi krótki ciek z Jeziora Leniwego, na południowymzachodzie Zatoka Krzekny do której wpływa jeden z potoków źródłowych Krzekny i obok, najsłabiej zarysowana Zatoka Ujście, gdzie znajduje się jego wypływ. Na południowym-wschodzie część dawnej Zatoki Promna, która wąską i płytką cieśniną o długości ok. 300 m łączy się z jez. Glinna Wąska. Jezioro jest bardzo malownicze. Brzegi są płaskie, częściowo podmokłe, zarośnięte gęsto drzewami i krzewami. Zarybione. U nasady półwyspu rozdzielającego zatokę Leniwą i Promna jest grodzisko wczesnośredniowieczne, z którym wiążą się legendy miejscowe. Wzdłuż zachodniego brzegu jest ciąg widokowy. Liczne rzadkie elementy flory: elisma wodna, grążel drobny a na brzegu kilka gatunków chronionych storczyków. 23 Rośliny terenów podmokłych Tekst: Dorota Markiewicz Zdjęcie: Krzysztof Matysiak Kiedy myślimy „las”, przed oczami pojawia nam się obszar pokryty bardziej lub mniej regularnie rozmieszczonymi drzewami. Widzimy dęby, buki, klony… Dopiero po dłuższym zastanowieniu między drzewami umiejscawiamy krzewy, krzewinki, zioła, grzyby. Do naszego perfekcyjnego obrazu lasu dodamy jakąś sarnę, może dzika, pokrytą rosą pajęczynę rozpiętą między źdźbłami trawy i oczywiście - komary… Z każdą minutą zastanawiania się, jak naprawdę wygląda las - przybywa w nim szczegółów. Pojawiają się zwalone pnie, pokryte mchami i porostami, rozświetlone słonecznymi promieniami i porośnięte soczystozieloną trawą polany, krzewinki jagód i różnokolorowe, zwykle drobne leśne kwiatki. Umieszczamy w nim także strumienie, mniejsze i większe jeziorka, oraz mroczne, tworzące nastrój grozy mokradła. Robimy to dość przypadkowo, przypominając sobie, co widzieliśmy podczas naszych wizyt w lesie, bo nie każdy zdaje sobie sprawę, że rozmieszczenie roślin, występowanie tych, a nie innych gatunków w danym miejscu nie jest przypadkowe. Botanicy, obserwując szatę roślinną porastającą dany obszar, są w stanie dokładnie określić rodzaj podłoża i stopień jego uwodnienia. Szczególnie atrakcyjne wizualnie są ekosystemy terenów podmokłych. Różnorodna szata roślinna, często zwarta, tworząca mroczne, niemal pierwotne skupiska, z prześwitującymi gdzieniegdzie lustrami wody daje człowiekowi złudzenie kontaktu z przyrodą sprzed stuleci. Próby pokonania takich przestrzeni często kończą się porażką, gdy wędrowiec zapada się po kolana w miejscu, które uznał za zwykłą łąkę. Wzdłuż strumieni rosną lasy łęgowe. Tworzą je olchy, wiązy, jesiony, topole, wierzby i dęby. W Puszczy Bukowej dominują łęgi jesionowo-olszowe, a ze względu na intensywny sposób gospodarowania na tym terenie króluje w nich olsza czarna. Tam, gdzie człowiek nie wtrąca się w działania przyrody, pojawia się także jesion wyniosły. W strefie podszytu odnajdziemy tu czarny bez, czeremchę i głóg jednoszyjkowy. Runo jest zróżnicowane w zależności od stopnia zabagnienia terenu. Na obszarach bardziej podmokłych dominuje turzyca błotna, na suchszych - wśród runa spotkamy między innymi pokrzywę zwyczajną, niecierpka pospolitego i szczyr trwały. W strefie łęgów jesionowych odnajdziemy rośliny, które dość popularne w Puszczy Bukowej, poza nią są gatunkami zagrożonymi. Do tej grupy należy między innymi turzyca zgrzebłowata i czartawa pośrednia. Ze względu na fakt, iż gleba obszarów łęgowych jest bardzo atrakcyjna dla rolnictwa, powierzchnie tych 24 siedlisk skurczyły się w Polsce znacząco. W chwili obecnej można je spotkać głównie w dolinach strumieni większych kompleksów leśnych, tak jak to ma miejsce w Puszczy Bukowej. Łęgi, ze względu na skład gatunkowy, a często i ukształtowanie terenu, są siedliskami bardzo atrakcyjnymi wizualnie. W małych, nisko położonych dolinkach, gdzie odpływ wody jest utrudniony, spotkamy lasy bagienne, które mają zwykle strukturę kępową. Siedliska zasobne porasta ols porzeczkowy (olszyna żyzna), w którym charakterystyczną rośliną podszytu jest porzeczka czarna, a w runie dominuje flora szuwarowa i błotna turzyce, trzcina zwyczajna, skrzyp bagienny, sitowie leśne, knieć błotna i inne. Obszary uboższe zagospodarowała olszyna kwaśna, zwana także olsem torfowcowym, którą poza olchą tworzy brzoza omszona. Wśród runa znajdziemy na przykład czermień błotną, Las to nie tylko drzewa I Rośliny terenów podmokłych siedmiopalecznik błotny, a w warstwie mszarnej torfowiec nastroszony. Najuboższe tereny porasta brzezina bagienna, z dominującym gatunkiem brzozy, a na słabo rozłożonych torfach pojawia się bór bagienny, z bardzo ubogim runem, w którym występuje wełnianka pochwowata, sit rozpierzchły i trzęślica modra. Olsy są kompleksami pierwotnymi - ciemnymi, gęstymi, bagnistymi, trudnymi do przebycia, często dzięki temu stanowiąc ostoję rzadkich gatunków roślin i zwierząt. W Puszczy Bukowej lasy bagienne występują na niewielkich obszarach, mocno rozproszonych. Ciekawe rośliny można spotkać w strefie jezior i oczek wodnych. Skład gatunkowy zależy od stopnia żyzności wód. Wody eutroficzne, czyli żyzne, mają dobrze wykształcone, rozległe obszary szuwarowe (na przykład szuwar trzcinowy, szuwar turzycy brzegowej, szuwar mozgowy), występuje w nich obfitość roślinności zanurzonej - rdestnica połyskująca, wywłócznik kłosowaty, a także objęty częściową ochroną grążel żółty i szczególnie efektowny, będący pod ochroną, grzybień biały. Jeziorka eutroficzne są dominującym typem zbiorników wodnych Puszczy Bukowej. Wody skąpożywne, inaczej zwane oligo- lub mezotroficznymi, charakteryzują się niską zawartością substancji odżywczych i wysoką zawartością tlenu. Są bardzo przejrzyste, a te o wysokiej zawartości wapnia mają piękną, niebieską barwę. Fantastyczne podwodne łąki tworzą w nich zespoły glonów - ramienic. W Kniei Bukowej przez długi czas flora skąpożywnych zbiorników wodnych utrzymywała się w Jeziorze Binowskim. Obecnie większość roślinności charakterystycznej dla tego typu jezior zanikła, pozostały tylko łąki ramienic i zbiorowiska ponikła igłowatego. Bogate w związki humusowe, ale ubogie w składniki mineralne wody nazywane są wodami dystroficznymi. Są to jeziora wśród torfowisk, zwykle żółtej lub brązowej barwy o kwaśnym odczynie wody. Niewielkie ilości składników mineralnych uniemożliwiają rozwijanie się roślinności podwodnej, a jedynym miejscem, gdzie flora znajduje miejsce do życia jest tafla wody. Na niej rozwijają się często bardzo rzadkie gatunki, jak grążel drobny, grzybienie północne, pływacz drobny i inne. Z czasem warstwa roślin staje się coraz grubsza, korzenie i mchy torfowce splatają się, nie pozwalając odpłynąć czy utonąć materii organicznej, tworząc tak zwaną spleję. Na niej pojawiają się stopniowo rośliny zielne (na przykład wełnianka, rosiczka, bobrek trójlistkowy), potem krzewinki, jak żurawina, krzaczki brzozy, a na końcu drzewa - sosny i brzozy. Tak zarośnięty zbiornik staje się bardzo niebezpiecznym miejscem. Obecność drzew daje złudzenie stabilności podłoża, ale wystarczy postawić na nim stopę, by się przekonać, że cała powierzchnia ugina się i faluje. Jeziorka te są często głębokie, a zapadnięcie się w wodę może skończyć się tragicznie - przerwana na moment spleja zasklepia się błyskawicznie i odnalezienie otworu w splątanej masie korzeni, w ciemności, jest bardzo trudne. W Puszczy Bukowej możemy podziwiać sporo zbiorników dystroficznych, głównie niewielkich, porośniętych mietlicą psią, tor fowcami, sitem rozpierzchłym i czermienią błotną. Roślinność cieków wodnych dostosowana jest do szybkości nurtu. W strumieniach o szybkim prądzie znajdziemy gatunki poddające się nurtowi, zwykle o kształcie wydłużonym, biczowatym. Często poza prądem rośliny te przybierają zupełnie inne kształty - przykładem może być strzałka wodna, której pokrój zależy od miejsca, w którym występuje, a jedna roślina może wytwarzać wszystkie rodzaje liści - zarówno wystające ponad wodę, jak i pływające na jej powierzchni, czy unoszące się z nurtem. Taką roślinność możemy obserwować spacerując brzegiem Płoni. Cieki o spokojnym, leniwym prądzie, jak na przykład Regalica, porasta flora zbliżona do występującej w jeziorach żyznych - grążele, grzybienie, płaty rdestnic, obfite pasy szuwarów. Omawiając roślinność terenów podmokłych nie można pominąć torfowisk. W bagiennym, beztlenowym środowisku procesy rozkładu obumarłej tkanki organicznej są niemal całkowicie zahamowane. Martwa roślinność przechodzi proces torfienia, tworząc zwykle niejednorodne warstwy. W Puszczy Bukowej duże obszary torfowisk niskich do niedawna były użytkowane rolniczo - po odwodnieniu urządzano na nich łąki i pastwiska. Obecnie porastają je turzycowiska i łąki ziołoroślowe. Zajmujące niewielkie powierzchnie torfowiska przejściowe powstają w procesie zarastania jezior. Zakwaszenie siedliska powoduje wypadanie roślin charakterystycznych dla torfowisk niskich, pojawiają się w to miejsce elementy mszarów, w tym torfowce. Tworząc pło stanowią warstwę pionierską, zarastającą lustro wody. Na nich rozwijają się inne gatunki, na przykład sit rozpierzchły, turzyca nitkowata, wełnianka pochwowata. Torfowiska wysokie charakteryzuje występowanie między innymi brzeziny bagiennej, żurawiny błotnej, rosiczki okrągłolistnej czy bagna zwyczajnego. Flora terenów podmokłych tworzy siedliska szczególnie atrakcyjne wizualnie. Przyciągają człowieka swym pierwotnym, dzikim pięknem. Różnorodność gatunków sprawia, że nie sposób opisać wszystkich roślin na kilku stronach rocznika. Niniejszy artykuł zachęcić ma do samodzielnego zagłębienia się w świat siedlisk przyrodniczych strumieni, rzek, jezior i moczarów, zwłaszcza Puszczy Bukowej. Pokazując zaledwie fragmenty, liczymy na Państwa zainteresowanie poznaniem zarówno poszczególnych roślin, odkryciem gatunków nie wymienionych przez nas, jak i procesów zachodzących nieustannie na tych obszarach. Tworzenie się torfowisk, rozwój i adaptacja roślin wodnych, nieustanna walka o światło, wodę, składniki odżywcze, która trwa w przyrodzie jest ciekawsza niż niejeden film sensacyjny. 25 Mapy i GPS Tekst: Edward Zadorski Zdjęcia: Krzysztof Matysiak 26 Z czym do las? I Mapy i GPS Kompas a busola. Dwa pojęcia kompas i busola są najczęściej mylonymi lub stosowanymi zamiennie zwrotami w topografii. Pamiętajmy, że mimo swych podobieństw, są to dwa różne urządzenia. Zarówno kompas jak i busola pozwalają nam określić strony świata. Tak naprawdę to wyznaczają kierunek północ-południe, a na tej podstawie poznajemy resztę. Kompas to urządzenie składające się z pudełka, wewnątrz którego znajduje się zawieszona na ostrzu igła magnetyczna (często wyposażona w blokadę) oraz tarcza, na której znajdują się oznaczenia kierunków i podziałka stopniowa. Busola natomiast jest bardziej rozbudowana niż kompas. Również posiada podstawę, na której znajduje się obrotowy pierścień z podziałką w stopniach (tzw. limbus, wewnątrz którego znajduje się igła magnetyczna). Busola często posiada blokadę tej igły. To, co dodatkowo ułatwia pracę, a stanowi o różnicach, to przyrządy celownicze: muszka i szczerbinka a także zwierciadło i linijka. Kierunek północy. Już w szkole podstawowej uczono nas, że kierunek północy jest "na górze" mapy. Jednak zagłębiając się w temat pojawia się pytanie o której północy mówimy. Istnieją trzy rodzaje kierunku północnego. Północ geograficzna jest kierunkiem do geograficznego bieguna północnego i często nazywana jest kierunkiem północy rzeczywistej. W tym kierunku przebiegają stopnie długości (południki). Ponieważ Ziemia jest kulą (dokładniej: elipsoidą obrotową), południki nie są równoległe, lecz zbiegają się na biegunach i maksymalnie odsuwają od siebie na równiku. Na mapach topograficznych zazwyczaj tylko lewa i prawa krawędź mapy przebiega w kierunku północy geograficznej, nie są one całkiem równoległe. Im bliżej bieguna, tym większe odchylenie. Północ magnetyczna w uproszczeniu jest kierunkiem do magnetycznego bieguna północnego, czyli kierunkiem jaki wskazuje igła kompasu. Bieguny magnetyczne Ziemi znajdują się w pewnej odległości od biegunów geograficznych, a odległość ta ulega ciągłym zmianom. Dodatkowo występują lokalne zniekształcenia pola magnetycznego. Północ topograficzna jest to kierunek jaki wskazują linie siatki układu współrzędnych prostokątnych na mapie. W odróżnieniu od południków biegną one równolegle i w najlepszym wypadku jedna linia siatki może pokrywać się z geograficznym kierunkiem północnym. Na dobrych mapach, na dole arkusza pojawiają się informacje o odchyleniach pomiędzy poszczególnymi kierunkami północnymi. 6000 tysięcznych. Czasami obie podziałki występują jednocześnie. Na tarczy oznaczone są też cztery podstawowe kierunki: północ (North, 0 stopni), wschód (East, 90 stopni), południe (South, 180 stopni), zachód (West, 270 stopni). Azymuty w terenie. Wyznaczając azymut podnosimy busolę na wysokość oczu tak, aby utrzymywać urządzenie poziomo, jednocześnie spoglądając przez muszkę i szczerbinkę na kierunek dla jakiego chcemy wyznaczyć ten azymut. Ustawiamy lusterko pod kątem umożliwiającym kontrolę wskazań tarczy. Następnie kręcimy tarczą busoli tak, aby północ na podziałce tarczy pokrywała się z kierunkiem północy wskazywanym przez igłę magnetyczną. Azymut odczytujemy z podziałki na tarczy w pobliżu muszki. Czasami będziemy w sytuacji odwrotnej. Będziemy chcieli dostać się z obecnego miejsca do nieznanego nam punktu, mając podany azymut do niego. Wtedy ustawiamy na busoli podaną wartość azymutu naprzeciwko muszki, bierzemy busolę tak jak wcześniej i patrząc na lusterko obracamy się w miejscu tak, aby igła magnetyczna wskazywała na tarczy północ (nie kręcimy tarczą). Gdy spojrzymy przez przyrządy celownicze wybieramy sobie jakiś charakterystyczny punkt w terenie, do którego rozpoczynamy wędrówkę. Azymuty na mapie. Aby wyznaczyć azymut z jednego punktu do następnego na mapie, należy najpierw zorientować mapę. Teraz z pomocą przyjdzie nam linijka znajdująca się na busoli. Na zorientowanej poprawnie mapie ustawiamy busolę tak, aby linijką połączyć interesujące nas punkty na mapie (dla których wyznaczamy azymut). Następnie poruszamy tarczą busoli (nie ruszając już samej busoli) tak, aby kierunek północy pokrył się ze wskazaniami igły magnetycznej. Liczba wskazana przy muszce jest wyznaczonym azymutem. Znając punkt na mapie w jakim się znajdujemy i azymut do następnego jesteśmy w stanie odnaleźć go na mapie. Najpierw orientujemy mapę. Następnie na tarczy busoli na przeciwko muszki ustawiamy wartość azymutu. Przykładamy jeden z końców linijki do punktu na mapie z którego znamy azymut (w którym się znajdujemy), a następnie obracamy tak busolą (ale już nie tarczą), aby igła magnetyczna wskazała kierunek północy na tarczy. Tutaj należy pamiętać o takim ruchu busolą, aby koniec linijki zawsze znajdował się w punkcie, z którego rozpoczynamy. 0 1' o. 3 -3 n. top pł Przy pomocy busoli możemy wyznaczyć azymut, czyli kąt zawarty między północą, a interesującym nas kierunkiem, mierzony zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Tarcza busoli podzielona jest na 360 stopni lub płn +5 50 . m 5' agn . płn. geogr. Azymuty. 190 Zbieżność południków: -3031' Uchylenie magnetyczne: +5055' Zboczenie magnetyczne na 2001r.: +2025' Roczna zmiana zboczenia magnet.: +0005,5' 27 Kąt zawarty pomiędzy północą geograficzną a magnetyczną nazywany jest deklinacją magnetyczną (zboczeniem magnetycznym). Deklinacja może przyjmować wartości dodatnie (igła wychyla się bardziej na wschód) lub ujemne (igła wychyla się bardziej na zachód). Dla Polski kąt ten jest niewielki i podawany jest jako lokalna wartość deklinacji. W tym samym miejscu na arkuszu pojawia się również informacja o tym, jak biegun magnetyczny zmienia swoje położenie względem geograficznego w ciągu roku - jest to roczna zmiana deklinacji. Znajdziemy również informację o uchyleniu magnetycznym (odchyleniu igły magnetycznej), czyli kącie pomiędzy północą topograficzną a magnetyczną. Zbieżność południków jest kątem pomiędzy północą topograficzną a geograficzną. mapach drukuje się podziałkę liniową. Podziałka liniowa jest graficznym obrazem skali i dzięki niej możemy dokonywać szybkiego pomiaru na mapie. Jest to linia prosta podzielona na odpowiednio opisane odcinki, przedstawiające stosunek odległości na mapie i w terenie. Poza wymienionymi już rodzajami skal (liczbową i liniową), możemy spotkać się jeszcze ze skalą mianowaną 1cm - 5 km. Na mapie Puszczy Bukowej (wydanej przez DTP System) umieszczone są wszystkie rodzaje podziałek i skal. Dodatkowo widzimy współrzędne narożników mapy w układzie geograficznym i UTM, pomocne przy kalibracji mapy dla urządzeń GPS. O urządzeniach GPS i wykorzystaniu ich do współpracy z papierową mapą przeczytamy w dalszej części. Mapy i ich rodzaje. Mapa jest uproszczonym obrazem całej powierzchni lub części Ziemi, przedstawionym na płaszczyźnie przy użyciu umownych znaków, w określonym odwzorowaniu i określonej skali. Mapy są tworzone według różnych sposobów oraz prezentują różne informacje wynikające z celu dla jakiego zostają wykonane. Podział map geograficznych chyba najlepiej ilustruje poniższa lista: 1. Ogólnogeograficzne: - topograficzne wielkoskalowe - 1:5 000 i 1:10 000 - topograficzne średnioskalowe - 1:25 000 i 1:50 000 - topograficzne małoskalowe - 1:200 000 i 1:500 000 - poglądowe - 1:1 000 000 i mniejsze 2. Tematyczne: - społeczno-gospodarcze - gospodarcze (mapa zasadnicza, zagospodarowania terenu, uzbrojenia terenu, komunikacji, gospodarki mieszkaniowej, przemysłu, rolnictwa, usług) - społeczne (demograficzne, wybranych elementów) - socjalno-bytowe - przyrodnicze - fizjograficzne (geologiczne, rzeźby terenu, hydrograficzne, klimatu, glebowe, szaty roślinnej, świata zwierzęcego) - sozologiczne (zagrożenia środowiska, ochrony środowiska) 3. Turystyczno-krajoznawcze. Mapa i jej skala. Skala to stosunek odległości w terenie do odległości na mapie. Jeśli patrzymy na mapę w skali 1:50 000 oznacza to, że jeden centymetr na mapie odpowiada 50 000 centymetrów w rzeczywistości, a więc 500 m. Należy wiedzieć, jaką skalę wybrać. Od skali zależy między innymi dokładność i szczegółowość mapy. Dokładniejsze są mapy wykonane w większej skali (1:10 000, 1:25 000), te w mniejszej skali (1:100 000, 1:500 000) posiadają większe uproszczenie. Przy dokonywaniu częstych pomiarów odległości na mapie, posługiwanie się skalą liczbową jest czasochłonne i wymaga każdorazowo dokonywania obliczeń, dlatego obok niej na 28 Z czym do las? I Mapy i GPS Mapy i ich treść. Na treść mapy składają się różne symbole topograficzne (znaki umowne), których znaczenie na każdym arkuszu wyjaśnia legenda. Znaki umowne nie zawsze są takie same na różnych mapach. Dlatego ważne jest zapoznanie się z legendą zanim zaczniemy „czytać mapę”, mimo, iż wydaje nam się, że wszystkie znaki już znamy. Znaki można natomiast pogrupować; i tak mamy znaki: konturowe (powierzchniowe) - opisujące przedmioty terenowe, których kształt na mapie odpowiada dokładnie kształtowi w terenie. Znaki konturowe składają się z konturu - granicy obiektu, wewnątrz którego umieszcza się znaki wypełniające, czyli symbole, a czasami kolory, opisujące teren ograniczony konturem - lasy, łąki, bagna, jeziora itp. punktowe - opisujące przedmioty, których rozmiary w naturze są tak niewielkie, że nie da się ich przedstawić w skali mapy, gdyż byłyby na niej niewidoczne - pomnik, kapliczka, stacja benzynowa, wiatrak, samotne drzewo, stodoła itp. liniowe - ponieważ w skali mapy nie można wiernie oddać szerokości obiektu przyjęto, że oś znaku odpowiada rzeczywistemu umiejscowieniu obiektu w terenie - drogi, rzeki, linie telefoniczne, linie energetyczne itp. objaśniające - nie występujące samodzielnie lecz jako uzupełnienie do znaków umownych opisanych wyżej. Na przykład strzałka na rzece wskazuje kierunek prądu, a znak drzewa iglastego czy liściastego wewnątrz konturu wskazuje na dominujący gatunek drzew w tym lesie. Mapy i odwzorowanie powierzchni. Ziemia nie jest idealną kulą, jej powierzchnia nie jest płaska, w związku z tym wierne przedstawienie powierzchni Ziemi oraz wyznaczenie pozycji na mapie zawsze stwarzało problem. Od wieków starano się określić wielkość Ziemi oraz przyjąć jakiś kształt, łatwy do opisania matematycznie, jako powierzchnię figury odniesienia. W geodezji przyjmuje się, że Ziemia ma kształt geoidy, czyli bryły geometrycznej, ograniczonej powierzchnią ekwipotencjalną, pokrywającą się z powierzchnią oceanów przy pełnej równowadze znajdujących się w nich mas wodnych. Powierzchnia ta jednak ulega ciągłym zmianom, dlatego nie można określić jej w sposób matematyczny. Najprostszą bryłą matematyczną, najbardziej zbliżoną do kształtu geoidy jest elipsoida obrotowa o niewielkim spłaszczeniu. Ustalenie rozmiarów elipsoidy odniesienia, której kształt byłby najbardziej zbliżony do rzeczywistego kształtu Ziemi, ma kluczowe znaczenie przy opracowaniach dokładnych map topograficznych, wymagających rzutowania powierzchni Ziemi na powierzchnię elipsoidy. Przez lata udoskonalano parametry elipsoidy, a kolejne ich nazwy pochodziły od nazwisk naukowców je definiujących. Wykorzystanie sztucznych satelitów Ziemi pozwoliło na zebranie odpowiednio dużej liczby danych, aby zdefiniować elipsoidę odniesienia najlepiej (w tym momencie) opisującą naszą planetę. Tak powstał Światowy System Geodezyjny (World Geodetic System WGS) w kilku już wersjach, z WGS-84 jako najnowszym. Poza ustaleniem powierzchni odniesienia (elipsoidy odniesienia), pozostaje nadal problem rozwinięcia tej figury na płaszczyznę. Problemem tym zajmują się różne odwzorowania kartograficzne. Dla map w skalach 1:1 000 000 i większych (1:100000, 1:50000) przyjmuje się powierzchnię Ziemi jako elipsoidę, dla map w skalach mniejszych niż 1:1 000 000 Ziemię traktuje się jako kulę. Na terenie Polski najczęściej spotykanymi są: odwzorowanie quasi-stereograficzne - przedwojenne mapy WIG (Wojskowy Instytut Geograficzny) oraz mapy w układzie 1965 - odwzorowanie walcowe poprzeczne GaussaKrügera - pozostałe mapy. Bardzo istotną informacją na arkuszach map topograficznych jest układ odniesienia. Na świecie istnieje kilkaset różnych układów odniesienia. Ten sam punkt w każdym z nich będzie miał inne współrzędne. Dla przykładu: Szwedzki Kamień w układzie odniesienia WGS84, czyli na najnowszych mapach ma współrzędne: 53° 21' 4,13” N 14° 37' 58,28 E Natomiast ten sam kamień na mapach w układzie odniesienia Pułkowo 1942 będzie miał współrzędne: 53° 21' 5,43” N 14° 38' 5,08” E Układy odniesienia dla map topograficznych Polski to: - Borowa Góra (BG 1925) - przedwojenne mapy WIG - Pułkowo 1942 (S-42 Poland) - wojskowe mapy Układu Warszawskiego i geodezyjne mapy „poprzedniego systemu” - WGS84 (GRS80) - współczesne mapy wojskowe i geodezyjne. Współrzędne. Współrzędnymi nazywamy wielkości kątowe lub liniowe, wyznaczające położenie punktu na dowolnej powierzchni lub w przestrzeni, w sposób względny w stosunku do przyjętych za początek układu płaszczyzn lub linii. Istnieje wiele układów współrzędnych. W geodezji stosuje się zazwyczaj współrzędne geograficzne na powierzchni kuli lub elipsoidy, współrzędne prostokątne płaskie. Współrzędne geograficzne. Współrzędnymi geograficznymi nazywamy wielkości kątowe (szerokość B i długość L geograficzną), określające położenie punktu na powierzchni Ziemi. Pojedyncze arkusze mapy topograficznej obejmują zwykle tak małe obszary, że południki i równoleżniki można traktować jako linie proste. Każdy arkusz mapy ma więc kształt zbliżony do trapezu, którego podstawę dolną i górną tworzą równoleżniki, a boki południki geograficzne. Korzystanie ze współrzędnych geograficznych jest jednak bardzo utrudnione, ponieważ współrzędne te dotyczą powierzchni kuli albo elipsoidy, a nie powierzchni płaskiej. Współrzędne prostokątne płaskie. Ponieważ posługiwanie się współrzędnymi geograficznymi byłoby zbyt uciążliwe, zaistniała potrzeba dokładnego wyznaczania punktów na mapie za pomocą współrzędnych prostokątnych płaskich. Współrzędne prostokątne płaskie określone są w miarach liniowych. W tym wypadku znając współrzędne prostokątne płaskie dwóch punktów, można łatwo obliczyć odległość między nimi oraz azymut wyznaczonego przez te punkty kierunku z pomocą wzorów z geometrii analitycznej płaskiej. W celu naniesienia siatki współrzędnych prostokątnych w przyjętym odwzorowaniu przyjmuje się zazwyczaj prostoliniowy obraz południka osiowego (środkowego) za oś x układu współrzędnych, zaś prostą prostopadłą do tego południka w określonym punkcie za oś y. Orientację układu współrzędnych prostokątnych przyjmujemy zgodną z ruchem wskazówki zegara. Na tych dwóch osiach układa się odcinki, jedno- lub wielokilometrowe, przez które przeprowadza się proste równoległe do osi. W ten sposób powstaje siatka współrzędnych prostokątnych, którą nazywamy zwykle siatką kilometrową, ponieważ tworzące ją linie są od siebie wzajemnie oddalone o pełną liczbę kilometrów w skali mapy. Na podstawie siatki kilometrowej można bardzo łatwo wyznaczyć współrzędne prostokątne (x, y) dowolnego punktu. W celu uniknięcia liczb względnych przy oznaczaniu punktów za pomocą współrzędnych przyjmuje się zazwyczaj dla punktu początkowego układu zamiast x=0 pewne dostatecznie duże liczby dodatnie tak, aby dla określonego obszaru nie było współrzędnych ujemnych. 29 Układy współrzędnych prostokątnych płaskich stosowane dla map w Polsce: układ odniesienia Pułkowo 1942 (S-42 Poland) - układ współrzędnych 1942 - układ współrzędnych 1965 układ odniesienia WGS84 - PUWG 1992 (Państwowy Układ Współrzędnych Geodezyjnych 1992) - UTM (Universal Transverse Mercator) - układ współrzędnych 2000 Jak działa GPS? Skrót GPS pochodzi od angielskich słów Global Positioning System, czyli światowy system określania położenia. Satelitarny odbiornik sygnałów GPS informuje użytkownika o jego dokładnej aktualnej pozycji na Ziemi. System GPS został pierwotnie opracowany na potrzeby armii USA, która używa go od połowy lat osiemdziesiątych do określania pozycji i naprowadzania pocisków na cel. Później system został udostępniony również użytkownikom cywilnym. Początkowo sygnały zawierały sztucznie wygenerowane błędy - z tego powodu pozycja dawała się określić tylko z dokładnością do 100 m. 1 maja 2000 roku Ministerstwo Obrony USA wyłączyło generowanie zakłóceń i dokładność urządzeń GPS wzrosła do 5-25 m (w zależności od warunków odbioru sygnałów satelitarnych), co wystarcza do prywatnego użytku. z czterech satelitów. Aby więc dokładnie wyznaczyć pozycję odbiornika GPS (szerokość i długość geograficzną oraz wysokość nad poziomem morza), niezbędne jest obliczenie odległości od co najmniej czterech satelitów. Oczywiście im więcej satelitów, tym precyzyjniej można określić pozycję odbiornika. Podczas normalnej eksploatacji po każdej z sześciu różnych orbit poruszają się cztery satelity GPS. W sumie daje to zawsze przynajmniej 24 działające satelity. Wszystkich satelitów jest 31 (stan na 5 wrzesień 2009). W obecnie działającej wersji systemu GPS do pozycjonowania używanych jest 28 satelitów, pozostałe to satelity rezerwowe, po które można sięgnąć w przypadku awarii jednego lub kilku satelitów bazowych. Jak GPS oblicza pozycję? Satelita wysyła informację o własnej pozycji. Odbiornik GPS oblicza odległość od satelity. Na tej podstawie wie, że znajduje się w dowolnym miejscu niebieskiego okręgu (z każdego miejsca tego okręgu odległość do satelity jest taka sama). Jeśli nawigacja odbiera sygnały z dwóch satelitów, liczba miejsc, w których znajduje się aktualnie odbiornik, zawęża się do dwóch, które leżą w miejscu przecięcia okręgów wyznaczonych dla każdego satelity. Satelity GPS okrążają Ziemię. Każdy z nich wysyła swój sygnał rozpoznawczy, aktualną pozycję na orbicie i dokładny czas. Zasada wyznaczania pozycji opiera się na pomiarze czasu dotarcia sygnału z satelity do odbiornika, co jest niezbędne do obliczenia odległości pomiędzy odbiornikiem i satelitą. W jaki sposób można zmierzyć ten czas? Po pierwsze wiadomo, w jakim momencie sygnał został wysłany z satelity. Znana jest również chwila dotarcia sygnału do odbiornika. Jednak zegar znajdujący się w odbiorniku nie jest tak dokładny, jak ten umieszczony w satelicie. Różnicę tę można skorygować w oparciu o rezultat pomiaru czasu sygnału 30 Z czym do las? I Mapy i GPS Odbierając trzy sygnały satelitarne, odbiornik GPS może obliczyć dokładną pozycję, ponieważ wszystkie okręgi przecinają się tylko w jednym miejscu. Niestety, w takiej sytuacji nie ma możliwości określenia wysokości, na której znajduje się odbiornik GPS. Aby określić również wysokość potrzebny jest odbiór sygnałów co najmniej z czterech satelitów. Wszystkie urządzenia nawigacyjne działają na bazie tej samej zasady. Wbudowany odbiornik GPS oblicza pozycję i wyświetla ją na ekranie. Może także zaznaczyć ją na elektronicznej mapie. Nawigacja GPS potrafi nie tylko wyświetlać aktualną pozycję, ale również prędkość i kierunek ruchu. W podobny sposób można ustalić kierunek, w którym porusza się odbiornik GPS. Nawigacja wyświetla kierunek jako elektroniczny kompas na ekranie albo strzałkę na cyfrowej mapie. Sygnał GPS jest bardzo słaby i nie wszędzie można go odbierać. Na przykład wewnątrz budynków czy tuneli GPS zwykle nie działa prawidłowo, ponieważ beton i inne materiały budowlane silnie tłumią sygnał z satelity. Trochę starszy „eTrex”... Odbiorniki GPS Jest wiele rodzajów odbiorników do nawigacji GPS. Informacje na ich temat można bez trudu znaleźć w Internecie. My zajmiemy się tutaj dedykowanymi odbiornikami do szeroko pojętej turystyki. W Polsce najbardziej popularne są urządzenia firmy „Garmin”. Spowodowane jest to zarówno dużą ofertą elektronicznych map wektorowych do tych odbiorników, jak również możliwość tworzenia własnych map przy pomocy programu GpsMapEdit. ...I najnowszy „Oregon” Najnowsze urządzenia tej firmy oferują bardzo zaawansowane funkcje. Dla przykładu, możliwości odbiornika „Oregon 450T”: - automatyczne wyznaczanie trasy (dokładna nawigacja po drogach) - jeżeli zainstalowane są odpowiednie mapy, - elektroniczny kompas (z kompensacją nachylenia, 3osiowy), - dotykowy ekran, - wysokościomierz barometryczny, - obsługa funkcji geocache, - obsługa własnych map rastrowych, - nawigacja do zdjęć (nawigacja na podstawie zdjęć oznaczonych znacznikami geograficznymi), - kalendarz myśliwski/wędkarski, - informacje o położeniu słońca i księżyca, - tabele pływów, - pomiar powierzchni, - własne punkty POI, - przesyłanie między urządzeniami (bezprzewodowe udostępnianie danych podobnym urządzeniom), 31 - wodoszczelność (IPX7) Opis funkcji odbiornika pochodzi ze strony www.garmin.com/pl Oprócz tych zaawansowanych, każdy odbiornik Garmina oferuje funkcje podstawowe: - wyświetlanie pozycji, - zapis śladu, waypointów (ulubione pozycje), tras, - nawigacja do wyznaczonego celu, - nawigacja po trasie, - prędkość i kierunek poruszania się. Dla starszych (powojennych) map Polski prawidłowym układem jest Pułkowo1942 Poland (S-42). Takiego układu nie ma menu odbiornika. Musimy więc ustawić własny układ. Wybranie własnego układu odniesienia i elipsoidy: Mapy papierowe a odbiornik GPS. Na polskim rynku spotykamy mapy wykonane w kilku różnych układach odniesienia, z różnymi siatkami współrzędnych prostokątnych płaskich (siatkami kilometrowymi). Istnieje możliwość takiej konfiguracji odbiornika GPS, aby posługiwać się identycznymi współrzędnymi jakie znajdziemy na ramce mapy z odpowiednią siatką kilometrową. W terenie (posiadając mapę z siatką kilometrową i linijkę w kompasie) o wiele łatwiej jest używać systemu dziesiętnego, niż przeliczać w pamięci minuty i sekundy. Dodatkowo odbiornik GPS będzie wyświetlał współrzędne na swoim ekranie w formie identycznej z siatką mapy papierowej. Ustawienia odbiornika GPS definiujące układ odniesienia i format pozycji (układ współrzędnych), podamy na przykładzie odbiornika Garmin OREGON 450. Dla innych odbiorników ekrany „menu” mogą się różnić. Zasada wprowadzania parametrów jest jednak bardzo podobna. Takie parametry należy wpisać dla elipsoidy układu Pułkowo 1942 dla Polski. Pozostaje nam jeszcze wybrać format pozycji dla mapy z siatką kilometrową. Dla współczesnych map wojskowych będzie to UTM. Dla map geodezyjnych np. układ PUWG1992, a dla wojskowych map Układu Warszawskiego 1942. I tego układu również nie znajdziemy w odbiornikach Garmina. Musimy także wpisać go w formacie pozycji usera (własna siatka). Przede wszystkim należy ustawić układ odniesienia i format pozycji. Dla map z siatką współrzędnych geograficznych będą to takie ustawienia: Takie parametry wpisujemy dla układu współrzędnych 1942 i południka środkowego 15° (np. dla obszaru Puszczy Bukowej). Można również ustawić inny format wyświetlania współrzędnych geograficznych. Może to być stopnie minuty lub stopnie - minuty - sekundy. Układ WGS84 jest prawidłowy dla nowych map, wydawanych od lat 90-tych ubiegłego wieku. 32 Z czym do las? I Mapy i GPS Więcej o układach znajdziemy na stronach: http://www.syryjczyk.krakow.pl/turystyka_i_gps.htm http://gps.put.mielec.pl Poniżej podajemy parametry niektórych układów. Układ współrzędnych 1942. 1942/15 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 3500000 Odchylenie na północ (FN): 0 Skala: 1.0 Południk odniesienia (południk środkowy): 15 E Równoleżnik odniesienia: 0 1942/21 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 4500000 Odchylenie na północ (FN): 0 Skala: 1.0 Południk odniesienia (południk środkowy): 21 E Równoleżnik odniesienia: 0 1942/27 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 5500000 Odchylenie na północ (FN): 0 Skala: 1.0 Południk odniesienia (południk środkowy): 21 E Równoleżnik odniesienia: 0 Układ współrzędnych 1965. Strefa 1 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 4637000 Odchylenie na północ (FN): -142347 Skala: 0.9998 Południk odniesienia (południk środkowy): 21° 05.000' E Równoleżnik odniesienia: 0 Strefa 2 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 4603000 Odchylenie na północ (FN): -67766 Skala: 0.9998 Południk odniesienia (południk środkowy): 21° 30.167' E Równoleżnik odniesienia: 0 Strefa 3 (w tej strefie leży Puszcza Bukowa) Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 3501000 Odchylenie na północ (FN): 60545 Skala: 0.9998 Południk odniesienia (południk środkowy): 17° 00.500' E Równoleżnik odniesienia: 0 Strefa 4 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 3703000 Odchylenie na północ (FN): -98647 Skala: 0.9998 Południk odniesienia (południk środkowy): 16° 40.333' E Równoleżnik odniesienia: 0 Strefa 5 Układ odniesienia (datum): Pułkowo 1942 Poland (S-42 Poland) Odchylenie na wschód (FE): 237000 Odchylenie na północ (FN): -4700000 Skala: 0.999983 Południk odniesienia (południk środkowy): 18° 57.500' E Równoleżnik odniesienia: 0 Układ współrzędnych PUWG 1992. Układ odniesienia (datum): WGS84 Odchylenie na wschód (FE): 500000 Odchylenie na północ (FN): -5300000 Skala: 0.9993 Południk odniesienia (południk środkowy): 19° E Równoleżnik odniesienia: 0 33 , Ogien dar od bogów Tekst: Robert Biegas Zdjęcia: Krzysztof Matysiak Opanowanie umiejętności niecenia ognia było prawdopodobnie największym przełomem w dziejach ludzkości - przełomem, od którego tak naprawdę rozpoczęła się cała nasza cywilizacja. Dzięki umiejętności wzniecania ognia, nasi przodkowie mogli zapewnić sobie bezpieczeństwo od drapieżników, z którymi wówczas rywalizowali o pożywienie i przestrzeń życiową, ogrzać się w chłodne noce i zimowe dni, zagotować wodę, przygotować jedzenie czyniąc je smaczniejszym oraz - choć z przyczyn oczywistych, nasi przodkowie nie mogli o tym wiedzieć - także bezpieczniejszym do spożycia, ponieważ obróbka cieplna eliminuje większość mikroorganizmów mogących wywoływać groźne choroby. Dzięki ogniowi możliwe stało się m.in. oświetlenie drogi w ciemności, a także wykonywanie coraz lepszych oraz bardziej wyspecjalizowanych narzędzi i broni - słowem, ogień dał naszym przodkom przewagę nad wszystkimi innymi drapieżnikami i istotami w ogóle. 34 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia Dzisiaj umiejętność krzesania ognia postrzegana jest przez większość ludzi jako relikt przeszłości - mamy przecież zapałki i zapalniczki, dzięki którym za sprawą jednego ruchu nadgarstka bądź kciuka otrzymujemy otwarty płomień, który zagwarantuje nam rozpalenie ognia. Nic bardziej mylnego. Ludzie tak bardzo nauczyli się ufać tym narzędziom, że zapomnieli, iż zarówno zapałki jak i zapalniczki bywają zawodne - wystarczy że zamokną lub zmarzną i stają się bezużyteczne. W takiej sytuacji, wiedza którą uważa się za "relikt przeszłości" może nawet uratować życie. Należy zdać sobie sprawę z tego, że umiejętność niecenia ognia nie ogranicza się tylko do uzyskania płomienia i nie tylko gdy w lesie jest sucho, ale także - a może przede wszystkim do zamienienia tego płomienia w ognisko niezależnie od warunków pogodowych. Do tego zaś potrzebna jest wiedza dotycząca: wyboru i przygotowania miejsca pod palenisko tak abyśmy zawsze mieli kontrolę na ogniskiem które rozpalamy; właściwości drewna i wreszcie różnych typów ognisk stosowanych w zależności od tego po co rozpalamy ogień. Te wszystkie czynności składają się na umiejętność niecenia ognia, swego rodzaju rytuał który wykonany poprawnie, może być różnicą między życiem a śmiercią lub przynajmniej zaoszczędzi zmartwień straży pożarnej oraz leśnikom. A więc po kolei... Jak wybrać i przygotować miejsce na ognisko? Przede wszystkim należy pamiętać, że w polskich lasach obowiązuje zakaz wzniecania ognia poza miejscami specjalnie do tego wyznaczonymi. Załóżmy jednak, że znajdujemy się w sytuacji, w której z jakichś bliżej nieokreślonych względów nie możemy pozwolić sobie na poszukiwanie takiego specjalnie wyznaczonego miejsca... Wybierając samemu miejsce na ognisko należy zwrócić uwagę na szereg elementów. Po pierwsze należy zadbać o to, by miejsce było dobrze osłonięte od wiatru, a następnie upewnić się, że tuż pod ziemią, w miejscu gdzie zapłonąć ma nasze ognisko nie znajdują się korzenie drzew. Niektóre drzewa, takie jak świerki, mają bardzo specyficzny system ukorzenienia, który nie wrasta w głąb ziemi, tylko rozrasta się horyzontalnie na wszystkie strony tuż pod jej powierzchnią. Mało kto wie, że korzenie drzew mogą się żarzyć a nawet palić także pod ziemią, co w efekcie może po jakimś czasie doprowadzić do pożaru lasu. Dokładnie to samo tyczy się właściwości torfu, w związku z czym na torfowiskach obowiązuje bezwzględny zakaz rozpalania ognia. Kolejnym elementem na który trzeba zwrócić uwagę jest rodzaj lasu, w którym rozpalamy ogień. Zadecyduje to o minimalnej odległości naszego ogniska od najbliższych drzew. W lasach iglastych (sosnowych lub sosnowoświerkowych) należy zadbać o większą niż w przypadku innych lasów odległość ogniska od drzew, ponieważ każdy element drzew iglastych jest łatwopalny - zielone, żywe igliwie także - ze względu na wysoką zawartość żywic. Każdy, kto wie jak łatwo żywica zajmuje się ogniem, może bez problemu sobie wyobrazić, czym mogłoby się skończyć wymknięcie się ognia spod kontroli w lesie iglastym. Zanim przystąpimy do kolejnego etapu, czyli przygotowania samego paleniska trzeba jeszcze zwrócić uwagę na przestrzeń znajdującą się nad naszym planowanym ogniskiem. Nigdy nie rozpalamy ogniska w miejscu, w którym na względnie niedużej wysokości nad planowanym paleniskiem znajdują się gałęzie drzew - zwłaszcza gałęzie uschnięte - które mogłyby zająć się od buchającego w górę płomienia i spowodować pożar lasu. Najlepszymi miejscami na rozpalenie ogniska są zaś takie miejsca, w których gleba ze względów naturalnych jest wilgotna np. niedaleko strumyków, potoków, rzek lub stawów - wówczas prawdopodobieństwo zaprószenia ognia znacznie maleje. Niezależnie jednak od tego gdzie przyjdzie nam rozpalić ogień, powinniśmy zawsze mieć przy sobie butelkę lub inny pojemnik z wodą przeznaczoną tylko i wyłącznie do zagaszenia ognia w razie gdyby wymknął się spod kontroli lub gdy będziemy musieli zagasić go, aby wyruszyć w dalszą drogę. Gdy już wybierzemy miejsce, w którym zapłonąć ma nasze ognisko, musimy je do tego odpowiednio przygotować. Należy pamiętać, aby nigdy nie palić ognia bezpośrednio na ściółce leśnej, czyli trawie lub - jeszcze gorzej - suchych liściach. Należy oczyścić do gołej ziemi obszar o średnicy ok. 1 metra (lub więcej, jeżeli ognisko ma być większe), czyli po prostu odgarnąć warstwę liści. Jeśli akurat w wybranym przez nas miejscu rośnie trawa lub mech, należy ostrożnie zdjąć odpowiednio duży kawałek ściółki a po zagaszeniu ognia nałożyć go z powrotem w to samo miejsce. Czynimy tak z dwóch powodów: po pierwsze, dzięki temu zabiegowi znacznie zmniejszamy prawdopodobieństwo wymknięcia się ognia spod naszej kontroli, a po drugie gdy przyjdzie nam zagasić ogień i ruszyć w dalszą drogę, znacznie łatwiej będzie nam zamaskować miejsce po palenisku pamiętajmy, że nie jesteśmy jedynymi gośćmi w lesie i pozostawiając po sobie wypaloną w ściółce dziurę, postępujemy nieelegancko względem innych miłośników lasu oraz nieprofesjonalnie. Jakiego drewna użyć? Pierwsza myśl, jaka przyjdzie nam do głowy brzmi oczywiście: suchego, co oznacza że w grę wchodzi wykorzystanie tylko martwego, wysezonowanego już drewna. Ścinanie żywych drzewek jest pozbawione sensu - ze względu na dużą zawartość wody w świeżym drewnie, bardzo kiepsko się ono pali. Warto także wiedzieć, że poszczególne gatunki drzew różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale - co za tym idzie - także właściwościami które można wykorzystać, aby zwiększyć efektywność naszego ogniska w zależności od tego, w jakim celu chcemy je rozpalić. Jedne gatunki drzew dają bowiem płomień o większej temperaturze niż inne, co można wykorzystać gdy ognisko rozpalamy po to, aby coś nad nim ugotować; inne bardzo łatwo zajmują się ogniem, w związku z czym świetnie 35 Gatunek drzewa Dąb Buk Brzoza Grab Topola Olcha Sosna Modrzew Jesion Wiąz Świerk Wierzba Jodła Klon Lipa Twardość Bardzo twarde Twarde Miękkie Twarde Miękkie Miękkie Miękkie, żywiczne Twarde, żywiczne Twarde Twadre Miękkie, żywiczne Miękkie Miękkie, żywiczne Miękkie Miękkie Ilość ciepła Duża Duża Średnia Średnia Mała Mała Średnia Mała Średnia Średnia Średnia Mała Średnia Średnia Mała spiszą się jako rozpałka, zaś jeszcze inne wolno się spalają dając jednocześnie dużo ciepła, dzięki czemu będą najlepszym wyborem, gdy ognisko ma nas ogrzać w zimną noc np. na biwaku. Powyższa tabelka zawiera wykaz drzew najpospoliciej występujących na obszarze Polski pod kątem ilości ciepła jakie generują w procesie spalania, ilości żaru jaki pozostaje po ich spaleniu, średniego czasu spalania oraz sugerowanego zastosowania dla drewna poszczególnych gatunków drzew. Z tabeli wynika więc, że w przypadku gdy potrzebujemy ognia mającego ogrzać nas przez całą noc, powinniśmy użyć drewna dębowego lub bukowego - ze względu na ilość generowanego przez nie ciepła w stosunku do wolnego czasu spalania. Jeżeli zaś potrzebujemy rozpalić ogień, aby coś sobie ugotować, wówczas najlepiej będzie wykorzystać sosnę, grab, jesion lub klon. Z kolei szukając najlepszego drewna na rozpałkę, powinniśmy wykorzystać drzewa iglaste - a więc sosnę, świerk, jodłę lub modrzew - choć niektóre drzewa liściaste takie jak brzoza, buk czy wierzba również dobrze się w tym celu sprawdzą. Rzeczywistość jednak bywa bardziej skomplikowana i często nie będziemy mieli aż tak dużego wyboru drewna, np. przebywając na obszarze porośniętym monokulturą sosnową jakich w Polsce mnóstwo, będziemy mogli wykorzystać tylko drewno sosnowe - co biorąc pod uwagę właściwości sosny, wcale nie jest najgorszą okolicznością. Jakiego rodzaju ogniska użyć? Istnieje kilka różnych rodzajów ogniska, jakie możemy zastosować w zależności do naszych potrzeb. Jedne lepiej sprawdzą się do gotowania, inne do ogrzewania a jeszcze inne do sygnalizacji (warto wiedzieć, iż słup gęstych kłębów białego dymu jest jednym z międzynarodowych sygnałów wzywania pomocy). Najbardziej powszechnym i zarazem najczęściej stosowanym rodzajem ogniska jest po prostu stosik bezładnie ułożonych płonących gałęzi. Jest to wprawdzie ognisko najbardziej uniwersalne, jednak ta uniwersalność staje się 36 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia Ilość żaru Duża Średnia Średnia Średnia Mała Średnia Mała Mała Duża Średnia Mała Mała Mała Średnia Mała Czas spalania Wolny Wolny Szybki Średni Średni Średni Szybki Szybki Średni Średni Szybki Szybki Szybki Wolny Średni Zastosowanie Gotowanie, ogrzewanie, światło Gotowanie, ogrzewanie, światło Rozpałka, światło Gotowanie, ogrzewanie Rozpałka, światło Rozpałka, światło Rozpałka, gotowanie Rozpałka, światło Gotowanie, ogrzewanie, światło Gotowanie, ogrzewanie Rozpałka, światło Rozpałka, światło Rozpałka, światło Gotowanie, ogrzewanie Rozpałka, światło wadą, gdy ogień jest nam potrzebny do konkretnego celu, lub gdy rodzaj ogniska musimy dostosować do panujących warunków pogodowych (np. wietrzna pogoda). Przyjrzyjmy się zatem kilku innym rodzajom ogniska, jakie warto znać i stosować, gdy zajdzie potrzeba... Ognisko stożkowe. Przeznaczone jest do gotowania gdy nie mamy do dyspozycji zbyt dużo miejsca na większe palenisko lub ogrzewania. Jednakże ze względu na fakt iż zużywa ono bardzo dużo paliwa, nie jest zalecane gdy dysponujemy ograniczoną ilością drewna opałowego. Układa się je w sposób następujący: na środku przygotowanego paleniska wbijamy w ziemię jakikolwiek prosty patyk, u spodu którego układamy podpałkę. Następnie, dookoła owego patyka układamy rozpałkę w taki sposób, aby opierała się ona u góry o wbity w ziemię patyk - tak samo postępujemy również z grubszymi patykami będącymi paliwem. Należy także pamiętać, aby od strony nawietrznej zostawić niewielką otwartą przestrzeń dla zapewnienia dostępu tlenu, w innym wypadku będzie konieczne podsycanie ogniska aby nie zgasło, przy pomocy częstego dmuchania w nie - co jest nie tylko męczące ale także absorbuje czas, jaki można by poświęcić na wykonanie innych ważnych prac obozowych. Ognisko piramidka. Ten rodzaj ogniska doskonale sprawdzi się, gdy potrzebujemy ognia, który ma płonąć długo bez konieczności ciągłego dorzucania do niego. Przy odpowiednim doborze rodzaju oraz grubości drewna, ognisko takie potrafi płonąć przez kilka godzin - z tego też względu zwane jest czasami ogniskiem całonocnym. Jego przeznaczeniem jest więc głównie ogrzewanie nas podczas snu. Układa się je w sposób następujący: na samym dole układamy obok siebie (jednak z niewielkimi odstępami dla dopływu tlenu) najgrubsze gałęzie lub szczapki drewna tak aby wyglądały jak drewniana platforma, wyżej układamy w poprzek trochę cieńsze i tak na przemian układamy kilka poziomów, pilnując aby na każdym kolejnym poziomie drewno było coraz cieńsze. Na samej górze zaś układamy niewielki stosik z podpałką i rozpałką, którego zadaniem ma być zainicjowanie procesu spalania. Ognisko to powinno spalać się jak świeczka - od góry w dół. Ognisko studnia. ogień jest nam potrzebny do gotowania, kiedy planujemy obozować w danym miejscu przez dłuższy czas i często będziemy zawieszać kociołek nad ogniem. Jest to chyba najprostszy i najbezpieczniejszy rodzaj ogniska, ze względu na bardzo duży poziom kontroli nad nim ze strony użytkownika i możliwość regulacji wielkości płomienia. Regulacja ta polega na delikatnym odsunięciu od siebie poszczególnych polan drewna, gdy ogień staje się zbyt duży, zaś gdy za bardzo przygasa - przysuwamy je do siebie. Ułożenie tego rodzaju ogniska jest proste i bardzo szybkie: grubsze gałęzie układamy tak, aby stykały się w centrum, tworząc kształt gwiazdy któremu właśnie zawdzięcza swą nazwę. W środku, na lub pod gałęziami układamy podpałkę i trochę rozpałki, co jest konieczne aby zainicjować proces spalania grubszych gałęzi. Ognisko syberyjskie. Tak skonstruowane ognisko daje dużo ciepła oraz światła, ze względu na bardzo dobry dostęp tlenu do płonących polan. Przy zastosowaniu odpowiednio grubych gałęzi można wykorzystać to ułożenie także do sygnalizacji wystarczy ułożyć na górze studni zielone drewno i kilka warstw gałęzi ze świeżymi liśćmi, a ku górze wzniosą się gęste kłęby białego dymu, co jest jednym z międzynarodowych sposobów wzywania pomocy. Sposób wykonania tego ogniska jest następujący: najpierw układamy rdzeń ogniska, najlepiej będzie zastosować opisane wcześniej ognisko stożkowe jako formę wyjściową. Dookoła rdzenia zaś układamy naprzemiennie gałęzie lub polana tworząc ażurową konstrukcję w formie kratownicy, delikatnie zwężającej się ku górze. Oczywiście po jakimś czasie konstrukcja ta zawali się, co jest zupełnie normalne, jednak do tego czasu napewno spełni swoje zadanie. Ognisko gwiazda. Ze względu na fakt, iż ten rodzaj ogniska jest bardzo oszczędny w zużyciu opału, najlepiej sprawdzi się gdy Ponieważ ognisko to pali się bardzo powoli, nazywane jest czasami ogniskiem długotrwałym. Przygotowuje się je w sposób następujący: najpierw wykopujemy prosty, podłużny dołek głęboki na ok.10-15 cm, potem z obu stron układamy po jednej kłodzie o minimalnej średnicy 15 cm. Dobrze jest umieścić je na jakichś grubszych gałęziach, tak aby obie kłody były lekko uniesione nad ziemią - zapewni to lepszy dopływ tlenu do ognia płonącego w rowku pomiędzy nimi. Ten typ ogniska przeznaczony jest zarówno do gotowania jak i ogrzewania szczególnie jesienią lub zimą, gdy nocujemy w terenie. Dzięki temu iż ognisko to jest dość długie a obie kłody ułożone są w stosunkowo niewielkiej odległości od siebie, można postawić nad płonącym pomiędzy nimi ogniem naczynia do gotowania nawet dla większej grupy osób. Po zastosowaniu twardego drewna z drzew liściastych, ognisko takie świetnie sprawdzi się do ogrzewania schronień ustawionych po obu jego stronach czołem do niego, zapewniając komfortowy sen, ponieważ ogrzewa człowieka jednocześnie na całej jego długości - od stóp po głowę. 37 Ognisko zwiadowcy. Jeżeli z jakichś względów zależy nam na rozpaleniu ogniska które byłoby dyskretne lub w przypadku, gdy zwyczajnie pogoda jest bardzo wietrzna a trudno o jakąkolwiek naturalną osłonę od wiatru, warto zastosować tzw. ognisko zwiadowcy. Jest to niewielkie ognisko rozpalone w dole głębokim zwykle na 25-30 cm, z wąskim tunelem wykopanym od strony nawietrznej w odległości ok. 25 cm od niego i łączącym się z nim. Tunel ten zapewnia ognisku ciągłe dostawy tlenu, nawet w przypadku gdyby główny otwór został zakryty np. płaskim kamieniem, który po nagrzaniu się działałby jak prymitywna patelnia. Tego rodzaju ognisko przeznaczone jest głównie do gotowania lub pieczenia, gdyż ze względu na efekt komina całe ciepło skierowane jest bardziej ku górze niż na boki - jak to ma miejsce w ogniskach rozpalanych na powierzchni gleby. Znacznie łatwiej jest też zabezpieczyć je przed deszczem niż pozostałe typy ognisk, ponieważ ze względu na jego raczej niewielkie rozmiary, wystarczy już na wysokości ok 1,5 m nad miejscem w którym jest ono zlokalizowane rozpiąć np. płachtę biwakową, która przy okazji zapewni ochronę od deszczu także nam. Jak skrzesać ogień? W dzisiejszych czasach dysponujemy bardzo szeroką gamą specjalistycznych narzędzi służących do rozpalania ognia - zapałki, różnego rodzaju zapalniczki, krzesiwa syntetyczne, środki chemiczne itd. Nasi przodkowie jednak nie mieli takiego komfortu, zapałki wymyślono dopiero w XIX w. zapalniczkę zaś w XX, a więc - patrząc z perspektywy czasu - stosunkowo niedawno. Jak więc dawniej ludzie radzili sobie z nieceniem ognia? Zaczynając od czasów najdawniejszych: w okresie paleolitu czyli tzw. epoki kamienia łupanego używano do tego pirytu i krzemienia; następnie mniej więcej w okresie neolitu, pojawiły się różnego rodzaju metody polegające na tarciu o siebie specjalnie obrobionych drewnianych elementów; gdy człowiek posiadł umiejętność pozyskiwania i obróbki żelaza, zaczęto stosować stalowe krzesiwa i krzemienne skałki. Krzesiwo było narzędziem przez długi okres czasu funkcjonującym obok metod polegających na tarciu drew, ponieważ stal z której je wykonywano była materiałem drogim i na wyroby z niej stać było jedynie co bogatszych ludzi, pozostali musieli więc radzić sobie za pomocą metod przekazywanych z pokolenia na 38 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia pokolenie. Jako narzędzie do niecenia ognia stało się powszechne dopiero wiele wieków od czasu jego wynalezienia, bo w ok. XVI-XVII w. i było używane aż do wieku XIX, kiedy to zostało ostatecznie wyparte przez zapałki.W wieku XX pojawiły się kolejno zapalniczki benzynowe i gazowe. Następnie - na potrzeby wojska opracowane zostały krzesiwa syntetyczne. Ideą kryjącą się za ich powstaniem było zapotrzebowanie na narzędzie do rozpalania ognia, które nie zawiedzie w żadnych warunkach atmosferycznych. Każda z metod niecenia ognia, czy to historycznych czy współczesnych, ma oczywiście zarówno zalety jak i wady np. zapałki może i znacznie szybciej pozwalają uzyskać płomień, ale gdy zamokną stają się bezużyteczne, na krzesiwie syntetycznym zaś wilgoć nie zrobi wrażenia, ale by za jego pomocą uzyskać płomień potrzeba trochę więcej czasu i wprawy niż w przypadku zapałek. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej poszczególnym narzędziom służącym do niecenia ognia, których przy odrobinie wprawy możemy z powodzeniem używać. Prymitywne techniki ogniowe. Ręczny świder ogniowy. Jest to jedna z najwcześniejszych metod niecenia ognia poprzez tarcie drew. Niezaprzeczalnym plusem tej metody jest jej prostota, gdyż do uzyskania za jej pomocą żaru potrzebne są tylko dwa elementy: świder oraz podkładka. Minusem jest zaś to, iż opanowanie jej nie jest łatwe. Wymaga bowiem odrobiny kondycji, cierpliwości, regularnego treningu i wiedzy odnośnie materiałów jakie można zastosować, a te choć bywają różne, mają jedną wspólną cechę - muszą być suche jak pieprz, ponieważ jakakolwiek wilgoć obecna w nich znacznie utrudnia uzyskanie żaru.Technika ta polega na obracaniu świdra umieszczonego pomiędzy dłońmi tak, aby obracał się w jednym miejscu przy jednoczesnym dociskaniu go do podkładki. Zasada działania jest ta sama, co we wszystkich metodach opierających się o tarcie drew. Szybkość obracania świdra i nacisk wywierany na podkładkę powodują tarcie, zaś tarcie generuje energię cieplną. Jeżeli odpowiednio dobierzemy szybkość i siłę nacisku, świder oraz podkładka zaczną się ścierać na bardzo drobny proszek, który po uzyskaniu odpowiedniej temperatury zacznie się najpierw zwęglać a potem żarzyć. Jak wykonać poszczególne elementy potrzebne do niecenia ognia tą metodą? Zacznijmy od świdra: powinien on być wykonany z możliwie jak najbardziej prostego, okrągłego kawałka drewna miękkiego o średnicy maksymalnie 8 mm i długości ok. 35-40 cm, choć bardziej doświadczeni użytkownicy tej metody potrafią z powodzeniem używać świdrów znacznie krótszych. Jako świder sprawdzą się np. bez czarny, pałka szerokolistna, konyza kanadyjska (pospolity chwast na obszarze całej Polski), wierzba, leszczyna itd. Podkładka zaś powinna być wykonana z prostego kawałka drewna miękkiego grubości ok. 1 cm i szerokości min. 2,5 cm. Przygotowanie jej nie jest trudne - wystarczy znaleźć suchą, okrągłą gałąź i zastrugać ją z dwu stron na płasko, aby pewnie leżała na ziemi. Drewno, które nada się na podkładkę to np. wierzba, topola, olcha, lipa itd. Jednym z najbardziej uniwersalnych drzew na podkładkę jest świerk, ponieważ można go z powodzeniem stosować w połączeniu ze świdrami wykonanymi z szerokiej gamy materiałów. Zanim zaczniemy niecić ogień, musimy odpowiednio przygotować obydwa elementy. Końcówkę świdra strugamy tak, aby przypominała spłaszczony stożek, następnie w podkładce, ok. 1 cm od jej krawędzi wykonujemy za pomocą noża wgłębienie pasujące kształtem do zastruganej końcówki świdra. Zadaniem tego wgłębienia jest utrzymanie świdra w jednym miejscu podczas obracania go za pomocą dłoni. Aby zacząć niecenie, musimy docisnąć kolanami lub stopą podkładkę do podłoża, by ją unieruchomić. Następnie, należy umieścić świder we wgłębieniu tak, aby znajdował się pod kątem 90 stopni względem podkładki i ułożyć dłonie w jego górnej części tak, aby znajdował się on pomiędzy dłońmi. Teraz już można przystąpić do świdrowania. Zaczynamy powoli obracać świder poruszając jedną dłonią w przód a drugą w przeciwnym kierunku w tym samym momencie i stopniowo przyspieszamy kręcenie, starając się coraz bardziej dociskać świder do podkładki poprzez przesuwanie dłoni w dół świdra. Gdy tylko dłonie znajdą się przy podkładce, szybko unosimy je z powrotem na koniec świdra i powtarzamy operację. Gdy zauważymy, że z miejsca w którym świdrujemy unosi się dym, przyspieszamy świdrowanie, zwiększamy nacisk i kręcimy jeszcze przez kilka sekund, po czym przerywamy. Teraz musimy wykonać nacięcie w kształcie literki V, odchodzące od mniej-więcej środkowej części dołka powstałego po świdrowaniu. Celem tego nacięcia jest zebranie w jednym miejscu zwęglonego proszku drzewnego, w którym będzie się tlił żar. Po wykonaniu nacięcia, umieszczamy pod nim coś, co posłuży do przetransportowania zgromadzonego żaru do przygotowanej wcześniej hubki i powtarzamy operację świdrowania dopóki całe nacięcie w podkładce nie wypełni się zwęglonym, żarzącym się proszkiem drzewnym. Aby upewnić się, czy udało się nam uzyskać żar, możemy chwilkę poczekać i sprawdzić czy z proszku drzewnego unosi się dym - jeżeli tak, to pozostaje nam już tylko ostrożne umieścić żar w hubce i rozdmuchać go w płomień. Jeśli nie, to próbujemy ponownie - ważne jest aby się nie zniechęcać - niezwykle rzadko sztuka ta udaje się komuś za pierwszym razem. Łuk ogniowy Technika ta pojawiła się jako udoskonalenie ręcznego świdra ogniowego, w związku z czym jest skuteczniejszą metodą niecenia ognia, a napewno znacznie łatwiejszą do opanowania. Zasada działania jest identyczna, jak w przypadku poprzedniej metody - dążymy do uzyskania żaru w postaci zwęglonych wiórów drzewnych, które po umieszczeniu w hubce rozdmuchamy w płomień. Bardzo dużą zaletą łuku ogniowego jest fakt, iż do wykonania poszczególnych elementów koniecznych do rozniecenia ognia za jego pomocą, nie musimy już ograniczać się tylko do drewna miękkiego. Pamiętać jednak należy, że im twardszego drewna użyjemy tym bardziej wymagające będzie niecenie, dlatego warto zacząć ćwiczyć na drewnie miękkim, a dopiero z czasem próbować swoich sił z drewnem twardym. Jak sama nazwa wskazuje, w metodzie tej świder nie jest obracany ręcznie lecz za pomocą tzw. łuku - może to być zwyczajna gałąź, ważne jednak jest, aby posiadała ona choć niewielką krzywiznę (nie może być prosta) oraz by była choć w małym stopniu giętka. Ułatwi nam to umieszczanie świdra w cięciwie łuku i zapewni odpowiednie napięcie samej cięciwy podczas świdrowania. W przypadku łuku ogniowego, świder wygląda inaczej niż ten używany do metody ręcznego świdra - powinien być wysoki na tyle, aby po postawieniu go na podkładce sięgał nam mniej więcej do połowy kości piszczelowej nogi. Nie ma tutaj żadnej ustalonej długości, ponieważ jest ona w tym przypadku zależna od wzrostu użytkownika metody. Co innego grubość świdra i jego kształt, ponieważ w tym przypadku musi on być zastrugany z obu stron oraz mieć ok. 1-1,5 cm średnicy. Końcówka, która będzie dociskana do podkładki, powinna być zastrugana na kształt spłaszczonego stożka, natomiast druga - ta, która będzie umieszczona w otworze znajdującym się w elemencie dociskowym powinna być zastrugana na ostro. Podkładka uległa niewielkiej zmianie w stosunku do tej z poprzednio opisanej metody, również musi to być zastrugany na płasko z obu stron kawałek suchego drewna, szerokości min. 2,5 cm - jednak w tym przypadku, jej grubość powinna wynosić ok. 2 cm. Element dociskowy, w którym osadzony będzie spiczasty koniec świdra, może być wykonany zarówno z drewna jak i z kamienia czy kości - ważne jest, aby wygodnie się go trzymało. W przypadku zastosowania drewna jako materiału na element dociskowy, powinno to być drewno twarde. W elemencie tym wykonujemy dość głęboki otwór, tak aby świder był w nim dobrze osadzony i nie wyskoczył z niego podczas świdrowania. Dodatkowo możemy umieścić w tym otworze świeży liść, aby nawilżyć umieszczoną w nim końcówkę świdra, ponieważ w tym miejscu tarcie powinno być jak najmniejsze. Ostatnim potrzebnym elementem jest coś, co podczas świdrowania umieścimy pod miejscem wycięcia w kształcie litery V na podkładce i co posłuży 39 nam jako tacka na żar. Może to być bardzo cienki kawałek drewna, kora brzozy, klinga noża - cokolwiek, co będzie na tyle płaskie, aby za bardzo nie unosić podkładki, a zarazem na tyle sztywne, by dało się na tym przetransportować żar do hubki. Gdy wszystkie potrzebne elementy są już przygotowane, możemy zacząć wstępne świdrowanie, którego celem będzie "dotarcie" świdra i podkładki poprzez wykonanie w podkładce okrągłego otworu, w którym potem wykonamy nacięcie służące do zbierania żaru. Tak więc najpierw kładziemy podkładkę na jakiejkolwiek równej powierzchni i przydeptujemny przednią lub środkową częścią lewej stopy (albo prawej, jeśli jesteśmy leworęczni) tuż przy wycięciu na świder, uginając jednocześnie nogę w kolanie tak, aby pomiędzy łydką i udem mieć kąt prosty. Teraz musimy umieścić świder w cięciwie łuku w taki sposób, aby znajdował się po jej zewnętrznej stronie i postawić świder w przeznaczonym dla niego wycięciu w podkładce. Następnie pochylamy się tak, aby lewą stronę korpusu położyć na lewej nodze, upewniając się, że możemy swobodnie oddychać - jest to bardzo ważne! Nadgarstek ręki trzymającej element dociskowy, powinien być mocno przyciśnięty do kości piszczelowej lewej nogi, aby jak najbardziej ustabilizować świder podczas obracania go. Świdrowanie zaczynamy powoli, lekko choć zdecydowanie dociskając świder do podkładki i stopniowo zwiększamy prędkość świdrowania oraz nacisk wywierany na świder. Gdy pojawi się dym przyspieszamy jeszcze bardziej, lekko zwiększamy nacisk i utrzymujemy to tempo przez ok. 5-7 sekund po czym przestajemy świdrować. Teraz konieczne jest wykonanie nacięcia w kształcie literki V, sięgającego ostrym końcem mniej- 40 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia więcej do środka wyświdrowanego otworu i od tej pory możemy już rozpocząć właściwą próbę uzyskania żaru, powtarzając sekwencję świdrowania. Następnie zaś, tak jak w przypadku ręcznego świdra ogniowego - upewniamy się, czy udało nam się uzyskać żar, jeśli tak to umieszczamy go w hubce i rozdmuchujemy w płomień. Jeśli nie, to próbujemy do skutku, pamiętając o tym, iż jednego otworu możemy użyć łącznie tylko dwa razy potem należy wykonać kolejny. Krzesiwo tradycyjne. Narzędzie to jest z technicznego punktu widzenia po prostu kawałkiem wysoko zahartowanej stali o dużej zawartości węgla, w związku z czym tak naprawdę jego rolę może spełniać nawet kawałek ułamanego pilnika do metalu, noża lub innego elementu pod warunkiem że będzie wykonany ze stali węglowej i odpowiednio zahar towany. Historyczne krzesiwa występowały w najróżniejszych kształtach i odmianach, jednak to nie kształt krzesiwa jest ważny a jego efektywność oraz dwa inne elementy, jakich będziemy potrzebować. Tzw. skałka, czyli najczęściej krzemienny odłupek o bardzo ostrych krawędziach oraz hubka, której zadaniem jest przejęcie wykrzesanej za pomocą krzesiwa i skałki iskry zamieniając ją w żar. Taką żarzącą się hubkę musimy umieścić w podpałce np. z suchych traw, kłębka rozdrobnionych włókien jutowego lub konopnego sznurka (lub innych łatwopalnych materiałów po odpowiednim ich przygotowaniu) i rozdmuchać w płomień. Jeśli chodzi o skałkę, jest to element stosunkowo łatwy do znalezienia - krzemień występuje niemalże na obszarze całej Polski, ale najlepiej jest szukać go na polach, gdzie maszyny rolnicze orające je, wygrzebują z ziemi stosunkowo dużo krzemieni. Zanim jednak zaczniemy używać takiej skałki, musimy ją obłupać w taki sposób, aby uzyskać ostre jak brzytwa krawędzie. Nie jest to trudne, ponieważ krzemień jest materiałem bardzo łatwym w obróbce, jednak należy to robić z zachowaniem daleko posuniętej ostrożności. Odłupki które odpryskują od łupanego krzemienia są ostre jak skalpel chirurgiczny i można się nimi dotkliwie pokaleczyć, dlatego zawsze należy to robić w grubych, najlepiej skórzanych rękawicach i z ochroną oczu w postaci gogli lub specjalnych okularów. Więcej zachodu przysporzy wykonanie hubki, które może być bardziej lub mniej czasochłonne w zależności od materiału jaki preparujemy. Najłatwiej i najszybciej jest uzyskać hubkę poprzez zwęglenie płótna bawełnianego lub lnianego - można to zrobić w ognisku, jednak będzie do tego potrzebny szczelnie zamykany metalowy pojemnik, w wieczku którego musimy za pomocą gwoździa wykonać niewielki otwór. Zapałki i zapalniczki. Pojawienie się w XIX w. zapałek było ogromnym krokiem naprzód w dziedzinie rozpalania ognia, ponieważ znacznie skróciły one czas potrzebny do uzyskania płomienia w stosunku do metod wcześniejszych. Wystarczy bowiem potrzeć główką zapałki o draskę, aby natychmiast otrzymać otwarty płomień. Celem tego otworu jest odprowadzenie ciśnienia powstałego w wyniku beztlenowego spalania bawełnianego płótna, którym ów metalowy pojemnik powinien być szczelnie wypełniony. Pojemnik po wypełnieniu płótnem wrzucamy do płonącego ogniska tak, by otwór znajdował się na górze i zostawiamy je w ogniu na jakiś czas, cały czas obserwując. Po jakimś czasie z otworu zacznie wydobywać się dym, oznacza to iż rozpoczął się proces beztlenowego spalania płótna. Gdy dym przestanie ulatywać z otworu, musimy zatkać go np. wtykając weń drewnianą zatyczkę, wyjąć pojemnik z ogniska i odstawić do ostygnięcia. Taka hubka fantastycznie łapie iskrę i żarzy się wydzielając bardzo wysoką temperaturę, dlatego używając jej należy uważać aby się nie poparzyć.W jaki sposób używa się tego zestawu? Hubkę układamy na skałce tak, aby jej krawędź nie pokrywała się z krawędzią krzemienia i była nad nią lekko uniesiona. Następnie, trzymając skałkę z hubką pod kątem 45 stopni, uderzamy krzesiwem w krawędź krzemienia ruchem prostym z góry na dół - jeżeli dobrze ułożymy hubkę to już po jednym uderzeniu iskra powinna wylądować na jej powierzchni i zmienić się w żar. Swoistą ciekawostką jest fakt, że iskry które krzesamy nie pochodzą z krzemienia. Są to drobne opiłki stali, odkrawane z krzesiwa przez ostrą jak brzytwa krawędź krzemienia, które pod wpływem tarcia ulegają zapłonowi. Posiadają one jednak pewną wadę - są bardzo podatne na wilgoć, jeżeli więc w jakiś sposób zamokną, stają się bezużyteczne dopóki się ich nie wysuszy. Dlatego właśnie, szczególnie jeśli wybieramy się w teren, warto jest przechowywać zapałki w jakimś wodoszczelnym pojemniku - dedykowanym lub improwizowanym. Mogą to być różnego rodzaju pojemniki wojskowe lub turystyczne posiadające gwint zabezpieczony gumową uszczelką, albo zwyczajne woreczki z zapięciem strunowym - tak zabezpieczonym zapałkom nie zaszkodzi żadna wilgoć. Wiele osób ma jednak problem z używaniem zapałek, które podczas tarcia o draskę potrafią się im złamać. Problem ten występuje również zimą, gdy próbujemy używać zapałek zmarzniętymi rękoma. Aby uniknąć tego problemu, zapałkę należy przytrzymać palcem wskazującym oraz kciukiem, następnie palec środkowy dłoni położyć na główce zapałki lub tuż przy niej i dopiero wówczas potrzeć zapałką o draskę, pamiętając o tym, by odrazu po potarciu odsunąć palec od główki zapałki. Odpalając w ten sposób nigdy nie będziemy mieć problemu z łamiącymi się zapałkami. Wiek XX przyniósł kolejne bardzo użyteczne narzędzie, dzięki któremu rozpalanie ognia stało się bardzo szybkie i efektywne. Były to zapalniczki benzynowe, działające na zasadzie spalania oparów benzyny ekstrakcyjnej, 41 którą nasączony był bawełniany knot oraz materiał absorbujący, będący najczęściej watą bawełnianą umieszczoną we wkładzie zapalniczki. Mechanizmem generującym iskrę jest mały walcowaty „kamień” będący stopem kilku różnych metali, przyciskany przez sprężynę do ząbkowanego stalowego kółka, którego obrót powoduje skrzesanie iskry - z tego też względu, mechanizm taki zwany jest mechanizmem krzesiwowym. Tego rodzaju zapalniczki są zresztą produkowane do dzisiaj pod marką Zippo oraz innymi oznaczeniami. To niezwykle uniwersalne narzędzie ma jednak pewną wadę - benzyna wyparowuje z zapalniczki dość szybko nawet gdy nie jest ona używana. Problemu tego nie posiadają używane obecnie zapalniczki gazowe, które zasilane są skroplonym butanem zamkniętym w szczelnej komorze - rozwiązanie to sprawiło, że zapalniczka gazowa może leżeć nieużywana nawet długimi latami, a i tak nie ubędzie z niej choć odrobinę gazu. Jednak nawet zapalniczka gazowa nie jest pozbawiona wad. Gaz bowiem zmniejsza swoją objętość w niskich temperaturach, przez co używanie zapalniczek gazowych jest bardzo utrudnione zimą... a więc wtedy, gdy ogień jest potrzebny najbardziej. Problem ten można obejść poprzez umieszczenie zapalniczki pod pachą na ok. 1-1,5 min. aby temperatura ciała ogrzała gaz, który na powrót rozszerzy się umożliwiając nam uzyskanie płomienia i rozpalenie ognia. Inną odmianą zapalniczek gazowych są zapalniczki piezoelektryczne, w których zapłon gazu inicjowany jest za pomocą iskry elektrycznej, jednak tego rodzaju zapalniczki są najmniej uniwersalne i najbardziej zawodne. Wystarczy, że ze zbiornika takiej zapalniczki wycieknie gaz, czy to na skutek uszkodzenia samego zbiornika czy awarii zaworu, i staje się ona bezużyteczna. Zapalniczki krzesiwowe mają nad zapalniczkami piezoelektrycznymi tę przewagę, że nawet w przypadku wyparowania lub wycieku substancji zasilającej, nadal posiadają one funkcjonalne krzesiwo, które można wykorzystać w podobny sposób, jak krzesiwo tradycyjne. Pod tym względem największą funkcjonalność posiadają zapalniczki benzynowe, które oprócz krzesiwa mają także awaryjną, gotową do użycia hubkę - watę bawełnianą umieszczoną we wkładzie. Zapalniczka benzynowa jest więc nie tylko zapalniczką, ale też świetnym awaryjnym zestawem do rozpalania ognia. Krzesiwa syntetyczne. Tego rodzaju krzesiwa, zwane czasami krzesiwami współczesnymi, pojawiły się stosunkowo niedawno. Ideą, jaka kryła się za ich powstaniem, było zapotrzebowanie na narzędzie, które umożliwi rozpalenie ognia niezależnie od warunków pogodowych i w każdym miejscu na świecie. Było to wymaganie postawione przez instytucję na potrzeby której narzędzie to zostało stworzone - wojsko. Dość szybko jednak krzesiwa syntetyczne trafiły także na rynek cywilny, zdobywając popularność wśród turystów i osób zajmujących się survivalem, ze względu na swoją niezawodność 42 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia i wszechstronność. Od krzesiw tradycyjnych różnią się nie tylko wyglądem i materiałami z jakich są wykonane krzesają one znacznie więcej iskier i o znacznie wyższej temperaturze (ok. 3000 stopni Celsjusza), dzięki czemu można za ich pomocą zainicjować zapłon większej ilości materiałów. Krzesiwa syntetyczne występują w wielu różnych wariantach, najbardziej rozpowszechnione są jednak krzesiwa typu amerykańskiego, zwane też krzesiwami bloczkowymi oraz krzesiwa typu szwedzkiego, zwane od kształtu - kluczykowymi. Niezależnie jednak od tego, jaki typ krzesiwa syntetycznego wybierzemy, zawsze jego głównym elementem jest pręt będący stopem kilku różnych metali m.in. żelaza, ceru i magnezu. Krzesanie iskier odbywa się poprzez potarcie metalowego pręta ostrą krawędzią przedmiotu twardszego niż ów pręt. Oznacza to, że do krzesania iskier możemy użyć zarówno noża jak i ostrej krawędzi kamiennego odłupka. Czym jednak różnią się od siebie poszczególne typy krzesiw syntetycznych? Krzesiwa bloczkowe składają się z pręta będącego tym właściwym krzesiwem oraz dodatkowego bloczku magnezu. Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się świetny, ponieważ magnez jest metalem, który spala się w bardzo wysokiej temperaturze, czyniąc z niego bardzo dobrą podpałkę. W praktyce jednak wadą tego rozwiązania jest fakt, iż naskrobanie z bloczku odpowiednio dużej ilości magnezu, zajmuje sporo czasu i jest bardzo uciążliwe przy wietrznej pogodzie. Tego typu krzesiwo zostało opracowane przez amerykańską firmę Doan's Machinery & Equipment, która zaopatruje w nie armię Stanów Zjednoczonych. Krzesiwa typu szwedzkiego, jak sama nazwa wskazuje, zostały opracowane w Szwecji. Zaprojektowała je, a następnie wyprodukowała firma Renajs AB Scandinavia na zlecenie Szwedzkiego Departamentu Obrony. Nie mają one wprawdzie dodatkowego bloczku magnezu, jednak mają pewną przewagę nad krzesiwami bloczkowymi - a mianowicie znacznie grubszy pręt krzesający iskry. O ile więc krzesiwo typu amerykańskiego wystarczy na ok. 3000 skrzesań, krzesiwo szwedzkie nawet na 12 000 - ma więc znacznie dłuższą żywotność. Czy brak dodatkowej podpałki w postaci kostki magnezu jest minusem? Absolutnie nie, po pierwsze dlatego, że nawet całkiem spora kupka magnezu spala się dość szybko, a po drugie temperatura iskier generowanych przez krzesiwa syntetyczne jest sama w sobie na tyle wysoka, że bez problemu podpali w zasadzie wszystko to, co magnez. Samo krzesiwo jednak jest tylko narzędziem, kluczem do sukcesu jest wiedza dotycząca materiałów, jakie za pomocą tego krzesiwa można podpalić. Jedną z najbardziej uniwersalnych, występujących pospolicie na terenie całej Polski i zarazem najłatwiejszych w użyciu naturalnych podpałek jest kora brzozy. Jej wyjątkowość przejawia się w tym, iż pali się ona nawet wtedy, gdy jest wilgotna. Pamiętać jednak należy, aby pozyskiwać ją tylko i wyłącznie z martwych drzew. Przygotowanie kory brzozowej do podpalenia przy pomocy krzesiwa syntetycznego polega na poskrobaniu jej powierzchni za pomocą czegoś, co posiada ostrą, twardą krawędź - może to być nóż, może to być odłupek kamienny. Następnie strużyny te układamy na niewielką kupkę pośrodku kawałka kory który skrobaliśmy, kładziemy pręt krzesiwa tak, aby jego końcówka umieszczona była tuż przy strużynach i przy pomocy noża krzesamy iskry prosto na strużyny - może to zająć kilka prób, jednak tak przygotowana kora brzozy napewno za którymś razem zajmie się ogniem. Gdy jednak strużyny staną w płomieniach, musimy umieścić w nich ostrożnie kilka kawałków rozdrobnionej kory brzozy, ponieważ strużyny same w sobie nie będa palić się dostatecznie długo. Dopiero gdy ogniem zajmą się owe kawałki kory brzozowej, należy umieścić na nich rozpałkę. Inną bardzo przydatną podpałką którą warto znać, jest tzw. drewno smolne - czyli bardzo mocno nasączone żywicą drewno iglaste. Najłatwiej jest znaleźć je w miejscach, gdzie wiele lat wcześniej były wycinki na obszarze porośniętym drzewami iglastymi, po których pozostały tylko gnijące pnie - w takich właśnie pniach powinniśmy szukać drewna smolnego. Łatwo jest je rozpoznać, ponieważ ma ono głęboki pomarańczowo-bursztynowy kolor. Sposób jego przygotowania do podpalenia jest bardzo podobny, jak w przypadku kory brzozowej - należy przy pomocy czegoś ostrego nastrugać choćby niewielką ilość strużyn, na które następnie skrzesamy iskry. Drewno smolne spala się bardzo gorącym płomieniem, co czyni je podpałką jeszcze lepszą niż kora brzozy, jednak ze względu na fakt, iż jest trochę bardziej problematyczna w pozyskaniu, zalecam - przynajmniej początkującym adeptom sztuki niecenia ognia - sięgnąć na początek po korę brzozy. Jak rozpalić ognisko? Samo skrzesanie, bądź w przypadku zapałek lub zapalniczki - podłożenie - ognia powinno być ostatnim etapem rozpalania ogniska. Gdy wiemy już jaki typ ogniska chcemy rozpalić, jakim narzędziem to zrobimy i znaleźliśmy odpowiednie do tego miejsce, powinniśmy zacząć od przyniesienia w wybrane miejsce odpowiedniej do naszych potrzeb ilości opału. Ważne jest, by zrobić to zanim rozpalimy ogień, aby później gorączkowo nie szukać drewna gdy ogień zacznie przygasać. Następnie 43 przygotowujemy palenisko, a więc odgarniamy liście bądź zdejmujemy ściółkę tak aby dostać się do gołej ziemi. Jeżeli w pobliżu walają się jakieś kamienie, warto jest obłożyć nimi dookoła nasze palenisko. Teraz możemy przystąpić do ułożenia na środku paleniska niewielkiej platformy z prostych, suchych gałęzi - ich średnica powinna wynosić ok 2-3 cm. Ułożenie tej platformy nie jest wprawdzie konieczne, ale dobrze jest wyrobić sobie nawyk jej używania, ponieważ jakkolwiek przy dobrych warunkach, kiedy wszystko jest suche brak tej platformy nie robi różnicy, to w trudnych warunkach np. zimą zastosowanie jej może być różnicą między sukcesem a porażką w rozpalaniu ognia. Spełnia ona bowiem dwa bardzo ważne zadania. Po pierwsze izoluje naszą podpałkę od ewentualnej wilgoci znajdującej się w glebie. Po drugie zaś zmniejsza prawdopodobieństwo zduszenia ognia, gdyż dzięki szczelinom między patykami naszej platformy, od spodu do płonącej podpałki cały czas dostaje się tlen, co nie ma miejsca gdy podpałka leży bezpośrednio na gołej ziemi. Kwestia podpałki jakiej użyjemy sama w sobie jest bardzo rozległa ze względu na fakt, iż materiałów stanowiących dobrą podpałkę jest w samej tylko przyrodzie bardzo dużo, a przecież istnieje nie mniej równie skutecznych podpałek sztucznych. Zacznijmy może od zdefiniowania tego, czym jest podpałka. Jak sama nazwa sugeruje, podpałką jest każdy materiał, który bardzo łatwo ulega zapłonowi i pali się na tyle długo, aby podpalić rozpałkę. Podpałki dzielimy zaś na dwa rodzaje: podpałki naturalne i podpałki sztuczne. To, jakiej podpałki użyjemy zależy od dwóch czynników: po pierwsze od metody niecenia ognia jaką się posłużymy, po drugie zaś od dostępności danego materiału w okolicy, w której akurat przebywamy, tj. nierozsądnie byłoby rozglądać się za korą brzozy w okolicy w której brzozy występują rzadko lub w ogóle nie występują. Dlatego właśnie tak ważnym jest, aby znać przynajmniej kilka różnego rodzaju materiałów naturalnych oraz sztucznych, dzięki którym w razie potrzeby będziemy w stanie rozpalić ogień. Jeszcze rozsądniej jest zaś - co było zresztą normą od najdawniejszych czasów - zabierać ze sobą w teren wszystko to, co potrzebne jest do rozniecenia ognia, a podpałki szukać jedynie w przypadku, gdyby z jakiegoś względu posiadana przez nas podpałka nie nadawała się do użytku (bo np. zamoknie lub ją zgubimy). Podpałki naturalne, rozumiane są jako materiały pozyskiwane bezpośrednio ze środowiska przyrodniczego, które posiadają wysoką łatwopalność. Jednymi z najlepszych i najczęściej spotykanych podpałek naturalnych są m.in. kora brzozy, drewno smolne, uschła trawa, puch pałki szerokolistnej, wiechcie trzciny pospolitej itd. Podpałki sztuczne zaś, są to rzeczy lub substancje stworzone przez człowieka, niekoniecznie będąc nawet przeznaczone do niecenia ognia, choć ze wzgledu na swoją łatwopalność mogące być wykorzystane w tym celu. Przykładami takich 44 Przeżyć w lesie I Rozpalanie ognia podpałek są np. waciki kosmetyczne (100% wata bawełniana!), zwęglone tkaniny wykonane z włókien naturalnych, chusteczki higieniczne, wazelina itd. Gdy zdecydowaliśmy już jaką podpałkę wykorzystamy, układamy ją na przygotowanej wcześniej platformie. Powinnismy upewnić się, że mamy pod ręką naszykowaną rozpałkę w postaci drobniutkich gałązek, które po zapaleniu podpałki będziemy stopniowo dokładać do ognia. Jeśli chcemy mieć absolutną pewność, że uda nam się rozpalić ogień już za pierwszym razem, nigdy nie wrzucamy na płonącą podpałkę dużej ilości rozpałki, ponieważ możemy zdusić płomień - a wtedy konieczne będzie powtórzenie procesu przygotowania podpałki, co poza straconym czasem może także odbić się na naszym samopoczuciu. Ogień rozpalamy stopniowo, zaczynając od najdrobniejszych gałązek, przechodząc z czasem do coraz większych w miarę jak płomień przybiera na sile. Dopiero gdy w naszym ognisku wytworzy się na tyle wysoka temperatura, że będziemy mieć pewność, iż dorzucenie większych kawałków drewna nie zdusi płomieni, możemy przejść do używania tzw. paliwa - czyli bardzo grubych kawałków drewna, gałęzi itd., które będą palić się przez dłuższy czas, w odróżnieniu od podpałki i rozpałki, które to spalają się bardzo szybko. Jak poprawnie zagasić ognisko ? Prędzej czy później konieczne będzie zagaszenie naszego ogniska i zamaskowanie miejsca po nim. Idziemy do lasu po to, aby cieszyć się pięknem przyrody oraz korzystać z jej dobrodziejstw, więc wypadałoby także okazać przyrodzie trochę szacunku i nie pozostawiać po sobie bałaganu. Każdy "leśny człowiek" wie, że opuszczając miejsce w którym obozował, powinien zostawić je w takim samym stanie, w jakim je zastał. Aby poprawnie zagasić ognisko i mieć pewność, że nie pozostawimy jakichś żarzących się drew, musimy obficie polać palenisko wodą, do czasu gdy możliwe będzie dotknięcie ręką miejsca w którym płonął ogień. Jeśli możemy to zrobić i nie wyczuwamy żadnego ciepła, oznacza to iż ogień został poprawnie zagaszony. Możemy teraz przystąpić do maskowania miejsca po palenisku. Pozostałości ogniska po polaniu ich wodą powinny przypominać z wyglądu czarne błoto, musimy teraz rozrzucić to błotko po okolicy tak, aby w miejscu paleniska pozostała tylko sucha ziemia. Gdy już to zrobimy, należy zasypać miejsce po palenisku liśćmi oraz innymi elementami ściółki w taki sposób, aby wyglądało ono identycznie jak obszar dookoła. Dzięki temu zabiegowi nie tylko zyskamy pewność, że po opuszczeniu przez nas miejsca obozowania nie wybuchnie tam żaden pożar, ale także pozostawimy naturalny krajobraz w takim stanie, jakby nigdy nas w danym miejscu nie było. Fakt ten napewno docenią ludzie, którzy do lasu wybierają się po to, aby podziwiać piękno przyrody w którą nie ingerował człowiek. Rysunek ołówkiem. Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek Tekst: Andrzej Ceranowski Zdjęcia: Krzysztof Matysiak Czasami planując wycieczkę do lasu, czy to na grzyby czy tylko pospacerować po lesie spotykamy na drodze informację o zakazie wstępu do lasu. Denerwujemy się, że jacyś oni nam zabraniają tam wejść. A przecież my tylko chcemy podziwiać naturę. Taka najczęściej nasza pierwsza myśl. A jednak ludzie wydający zakaz wstępu do lasu kierują się dobrem przyrody przed czasami niszczącym czy niewłaściwym wpływem człowieka na przyrodę. To, kiedy spotykamy się z zakazem wstępu do lasu szczegółowo reguluje ustawa z dnia 28 września 1991 r. o lasach. Spróbuję przybliżyć ustawę w sposób praktyczny. Czy każdy może wejść do lasu? Tak. Obecnie lasy, prócz funkcji produkcyjnych spełniają także funkcje społeczne. Las jest miejscem wypoczynku, doznań duchowych czy też miejscem, w którym można zbierać grzyby jagody i inne płody runa leśnego. W związku z tym wszystkie lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są udostępnione dla ludności z pewnymi niewielkimi ograniczeniami. Podział lasów według własności: 1) lasy publiczne stanowiące własność: a) Skarbu Państwa - zarządzane oraz użytkowane czasowo lub wieczyście przez: - Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe (w skrócie „Lasy Państwowe”), nadzorowane przez Ministra Środowiska; do 1991 r. organizacja gospodarcza 46 Leśne paragrafy I Zakaz wjazdu do lasu Lasy Państwowe, - jednostki ochrony przyrody (parki narodowe), - jednostki organizacyjne innych ministrów i wojewodów (na mocy art. 40 ustawy z dnia 28 września 1991 r. o lasach - tekst jednolity Dz. U. 2005 Nr 45, poz. 435), gmin lub związków komunalnych oraz Agencji Nieruchomości Rolnych (na mocy art. 1 ustawy z dnia 29 grudnia 1993 r. o zmianie ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa oraz zmianie niektórych ustaw – Dz. U. 1994 Nr 1, poz. 3 z późniejszymi zmianami oraz ustawy o lasach), b) gmin (w tym gmin mających od 1999 r. status miasta na prawach powiatu); 2) lasy prywatne stanowiące własność: a) osób fizycznych, b) wspólnot gruntowych będących własnością wszystkich lub części mieszkańców wsi, c) spółdzielni produkcyjnych i kółek rolniczych oraz oddane im w zarząd i bezpłatne użytkowanie, d) innych osób prawnych, np. kościołów i związków wyznaniowych, organizacji społecznych i par tii politycznych, związków zawodowych oraz spółek prywatnych. Jakie są ograniczenia dotyczące wstępu do lasu? Ze względu na ochronę pewnych obszarów leśnych, lub na wykonywane czynności gospodarcze swobodny dostęp do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa podlega ograniczeniom w formie stałych lub okresowych zakazów wstępu do lasu lub do pewnych jego fragmentów. Stałym zakazem wstępu objęte są lasy stanowiące: 1) uprawy leśne do 4 m wysokości, 2) powierzchnie doświadczalne i drzewostany nasienne, 3) ostoje zwierząt, 4) źródliska rzek i potoków, 5) obszary zagrożone erozją. Okresowy zakaz wstępu do lasu stanowiącego własność Skarbu Państwa wprowadza nadleśniczy w sytuacji, gdy: 1) wystąpiło zniszczenie albo znaczne uszkodzenie drzewostanów lub degradacja runa leśnego, (np. w lesie, w którym przeszedł huragan, nadłamane drzewa stanowią dla ludzi duże zagrożenie); 2) występuje duże zagrożenie pożarowe; 3) wykonywane są zabiegi gospodarcze związane z ochroną lasu lub pozyskiwaniem drewna. (np. opryski preparatami chemicznymi). Za nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu grozi mandat w wysokości 500 zł. Jak rozpoznać, czy las objęty jest zakazem wstępu? Lasy lub fragmenty lasów objęte stałym lub okresowym zakazem wstępu powinny być oznakowane. Znakowanie nie dotyczy jedynie upraw do 4 m wysokości, ponieważ zakłada się, że są one widoczne i łatwo rozpoznawalne w terenie. Uprawa leśna - jedna z pierwszych faz rozwoju drzewostanu obejmująca młode pokolenie drzew gatunków lasotwórczych pochodzące z nasadzenia sztucznego (z sadzonek). Uprawa powstaje w toku odnowień sztucznych na zrębach, lub na gruncie nieleśnym przy zalesianiu. Faza obejmuje pierwsze lata życia drzewostanu od zasadzenia do 20 lat. Drzewka tworzące uprawę są jeszcze małe, rosną powoli i pomimo znacznej liczebności nie tworzą na ogół zwartego zgrupowania. Wzór znaku składa się z dwóch tablic, z których na górnej znajduje się przekreślona sylwetka człowieka idącego w kierunku drzewa świerkowego, a na dolnej umieszczona jest informacja o przyczynie zakazu wstępu do lasu. W przypadku zakazów okresowych podaje się także okres obowiązywania zakazu. Czy można wchodzić do lasu niestanowiącego własności Skarbu Państwa ? Właściciel lasu prywatnego ma prawo do korzystania z własności z wyłączeniem innych osób. W związku z tym właściciel może zakazać wstępu do swojego lasu oznaczając go tablicą z odpowiednim napisem. Droga Górska jest objęta zakazem wjazdu jednak jest on nagminnie łamany. Czy można jeździć samochodem po lesie? Samochód jest pojazdem silnikowym, a ruch pojazdów silnikowych po lesie jest ograniczony. Praktycznie po obszarach leśnych wolno poruszać się samochodem tylko po drogach publicznych. Natomiast po drogach leśnych wolno poruszać się samochodem jedynie wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi po nich ruch. Należy podkreślić, że zasada ta dotyczy nie tylko samochodów, ale także wszelkich pojazdów silnikowych, motocykli, quadów, motorowerów, oraz pojazdów zaprzęgowych. Czy można po lesie jeździć quadem? Quad zaliczany jest do pojazdów silnikowych (pojazd silnikowy to pojazd wyposażony w silnik z wyjątkiem pojazdu szynowego i motoroweru). W związku z tym, podobnie jak w przypadku każdego pojazdu silnikowego, ruch quadem po lesie dopuszczalny jest tylko drogami publicznymi lub drogami leśnymi, które są oznakowane drogowskazami dopuszczającymi po nich ruch. Czy zakaz poruszania się pojazdem silnikowym po lesie obowiązuje tylko w okresie zagrożenia pożarowego? Nie. Zakaz poruszania się pojazdem silnikowym po obszarach leśnych obowiązuje cały rok. Gdzie na obszarach leśnych można pozostawić samochód? Samochód, a także inny pojazd silnikowy, jak również motorower czy pojazd zaprzęgowy można pozostawić tylko w miejscu do tego przeznaczonym. Miejscem takim zazwyczaj jest parking leśny lub inny teren oznakowany w sposób zezwalający na postój wymienionych grup pojazdów. Należy także zaznaczyć, że postój pojazdów, o których mowa dozwolony jest także na poboczach wzdłuż dróg publicznych biegnących przez obszary leśne, chyba że jest on ograniczony zakazem postoju. 47 Skąd wiadomo, że nie można wjeżdżać na drogę leśną? Czy nie powinna ona być oznakowana znakiem zakazującym po niej ruch? W przypadku dróg leśnych nie jest istotne, czy na drodze ustawiono znak zakazu ruchu. Istotne jest, że na drodze takiej nie ma znaku, czy drogowskazu dopuszczającego ruch. Gdyby był wymóg znakowania zakazem ruchu każdej leśnej drogi, to wówczas 90% dróg w lesie musiałoby być oznakowane. Prostszym i praktyczniejszym rozwiązaniem jest ograniczenie ruchu aktami prawnymi (art. 29 ust. 1 ustawy o lasach, art. 161 kodeksu wykroczeń). Czy inwalida może poruszać się pojazdem silnikowym po drogach leśnych? Tak, ale musi spełniać pewne wymagania. Przede wszystkim pojazd osoby niepełnosprawnej musi być przystosowany do jej potrzeb. Praktycznie chodzi tu głównie o takie sytuacje, w których gaz i sprzęgło obsługiwane są przy pomocy ręki. Ponadto pojazd powinien być oznakowany, jako pojazd, którym kieruje osoba niepełnosprawna. Osoba niepełnosprawna musi posiadać przy sobie ważną legitymację inwalidzką. Zgodnie z interpretacją prawną, oprócz osoby niepełnosprawnej po drogach leśnych pojazdem silnikowym może poruszać się także osoba przewożąca inwalidę. Czy można poruszać się po drogach leśnych rowerem wyposażonym w silnik? Nie ma ograniczeń, co do poruszania się rowerami i wózkami inwalidzkimi po lesie, co wynika z faktu, iż pojazdy te pozostają poza regulacjami art. 29 ustawy o lasach. Jeżeli chodzi o rowery wyposażone w silnik to pojazd taki traktuje się jak zwykły rower pod warunkiem, że zachowuje on wszystkie charakterystyczne cechy budowy umożliwiające jego poruszanie siłą mięśni osoby na nim jadącej. Czy są jakieś wyjątki od zakazu wstępu do lasu i ruchu pojazdów po lesie? Tak. Ustawa o lasach wymienia pewne grupy osób, których zakaz wstępu do lasu oraz zakaz ruchu pojazdami po lesie nie obowiązuje z racji wykonywania czynności służbowych lub gospodarczych. Są to: 1) pracownicy nadleśnictw, 2) osoby nadzorujące gospodarkę leśną oraz kontrolujące jednostki organizacyjne Lasów Państwowych, 3) osoby zwalczające pożary oraz ratujące życie lub zdrowie ludzkie, 4) funkcjonariusze Straży Granicznej chroniący granicę państwową oraz funkcjonariusze innych organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i porządek publiczny, 5) osoby wykonujące czynności z zakresu gospodarki łowieckiej oraz właściciele pasiek zlokalizowanych na obszarach leśnych, 6) właściciele lasów we własnych lasach, 7) osoby użytkujące grunty rolne położone wśród lasów 48 Leśne paragrafy I Zakaz wjazdu do lasu 8) pracownicy leśnych jednostek naukowych, badawczo - rozwojowych i doświadczalnych z zakresu leśnictwa i ochrony przyrody, 9) wojewódzcy konserwatorzy przyrody oraz pracownicy Służb Parków Krajobrazowych, 10) osoby sporządzające plany urządzania lasu, uproszczone plany urządzenia lasu lub inwentaryzację stanu lasu. Czy konno można swobodnie poruszać się po obszarach leśnych? Nie. Jazda konno po lesie dopuszczalna jest tylko po drogach wyznaczonych przez nadleśniczego. Drogi takie zwykle są oznakowane tablicą z napisem „trasa do jazdy konnej”, lub inną o podobnej treści. Podkreślić należy, że nie muszą to być drogi publiczne. Czy można w lesie organizować imprezy o charakterze masowym typu festyny rajdy, itp.? Tak, ale w lasach stanowiących własność Skarbu Państwa należy uzyskać zgodę nadleśniczego na organizowanie imprez o charakterze masowym. Ogniska można rozpalać tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Czy w lesie można grillować? Rozpalony grill należy traktować jak ogień otwarty. Oznacza to, że maja tu odniesienie przepisy zawarte w art. 30 ust 3 Ustawy o lasach z dnia 28 września 1991 r. (patrz „Czy można w lesie zorganizować ognisko dla małej grupy osób?”). Czy można do lasu zabrać psa na spacer? Tak, ale należy spełnić pewne wymagania. Przede wszystkim pies powinien być na smyczy, gdyż czynem zabronionym jest puszczanie psów luzem. Czynem zabronionym jest także puszczanie psów luzem we własnym lesie. Przepis ten ma na uwadze przede wszystkim ochronę życia zwierząt leśnych, a właściciel lasu nie jest właścicielem tych zwierząt. W związku z tym, zakaz puszczania psów luzem nawet we własnym lesie jest uzasadniony. Czy można wszędzie na terenie leśnym rozbić namiot? Nie, ponieważ biwakowanie w lesie jest dozwolone tylko w miejscach wyznaczonych do tego celu przez nadleśniczego lub właściciela lasu. Rozbijanie namiotów poza miejscami wyznaczonymi jest zabronione. Czy leśniczy może legitymować osoby przebywające w lesie i nakładać grzywny w drodze mandatu karnego? Tak. Nadleśniczy, zastępca nadleśniczego, inżynier nadzoru, leśniczy, podleśniczy oraz strażnik leśny mają prawo do legitymowania osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub wykroczenia jak również świadków przestępstwa lub wykroczenia w celu ustalenia ich tożsamości. Ponadto osoby te mogą nakładać grzywny w drodze mandatu karnego w sprawach o wykroczenia z zakresu szkodnictwa leśnego. Mogą one także dokonywać zatrzymywania i kontroli środków transportowych na obszarach leśnych oraz w bezpośrednim ich sąsiedztwie, w celu sprawdzania ładunku oraz przeglądania zawartości bagaży, w razie zaistnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia czynu zabronionego pod groźbą kary. Czy strażnik leśny może wezwać do opuszczenia lasu? Tak. Nadleśniczy, strażnik leśny lub inny pracownik Służby Leśnej, jak również właściciel lasu może zarządzać od osoby opuszczenia lasu. Niepodporządkowanie się do takiego wezwania jest karalne, a ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Jakie zachowania są w lesie zabronione? W lasach zabrania się: 1) zanieczyszczania gleby i wód, 2) zaśmiecania, 3) rozkopywania gruntu, 4) niszczenia grzybów oraz grzybni, 5) niszczenia lub uszkadzania drzew, krzewów lub innych roślin, 6) niszczenia urządzeń i obiektów gospodarczych, turystycznych i technicznych oraz znaków i tablic 7) zbierania płodów runa leśnego w oznakowanych miejscach zabronionych, 8) rozgarniania i zbierania ściółki, 9) wypasu zwierząt gospodarskich, 10) biwakowania poza miejscami wyznaczonymi przez właściciela lasu lub nadleśniczego, 11) wybierania jaj i piskląt, niszczenia lęgowisk i gniazd ptasich, a także niszczenia legowisk, nor i mrowisk, 12) płoszenia, ścigania, chwytania i zabijania dziko żyjących zwierząt, 13) puszczania psów luzem, 14) hałasowania oraz używania sygnałów dźwiękowych, z wyjątkiem wypadków wymagających wszczęcia alarmu. W lasach oraz na terenach leśnych, jak również w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności: 1) rozniecania ognia poza miejscami wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego, 2) korzystania z ognia otwartego, 3) wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych. Jak sytuacja wygląda w Puszczy Bukowej? Jeśli chodzi o praktyczną stronę zakazu wstępu do lasu to oczywiście problemem jest pogodzenie interesu turystów i ekonomii. Puszcza Bukowa, jak każdy las, jest podstawą działalności ekonomicznej Lasów Państwowych. Podstawą każdej działalności jest maksymalizacja zysku. A połączenie sprzecznych interesów nie jest łatwe. Co roku w Puszczy Bukowej jest montowanych 30 szlabanów. W chwili obecnej jest ich już/dopiero 60 i co roku przybywają nowe. Ich rolą jest zabezpieczenie drewna przed kradzieżą oraz lasu przed urządzaniem tam wysypisk śmieci. Zdarza się, że szlabany zostają skradzione czy niszczone. W tym celu również jest instalowany monitoring. Kamery umieszczone w różnych miejscach są pomocne w ochronie drewna i przeciwdziałaniu zaśmiecania Puszczy. Oczywiście tych kamer jest za mało jak na taką powierzchnię lasu. Kamery również są wykorzystywane do monitorowania ruchu samochodów, motocykli czy qadów, ale.. motocykle często mają zasłonięte numery rejestracyjne, quady ich w ogóle nie posiadają. Po Puszczy jeździ za dużo samochodów. Po części wynika to z dużej liczby podmiotów uprawnionych do jeżdżenia po lasach zgodnie z ustawą. Ale już problem Drogi Górskiej jest bardziej złożony. Okazuje się, że część nawigacji samochodowych wskazuje ją jako drogę publiczną (sprawdziłem na swoim TomTomie faktycznie) a po części wynika z faktu, że kierowcy wolą jechać tą drogą żużlową niż brukowaną drogą publiczną na Żelisławiec, która jest w stanie opłakanym. Jednocześnie jest to droga komunikacyjna dla służb leśnych, więc wjazd na nią nie może być zamknięty. Wydaje się, że jedyną możliwością byłoby postawienie tam posterunków policyjnych czy służb leśnych, ale te czasy już, na szczęście, minęły. Innym wyjściem jest wzrost świadomości kierowców. W podniesieniu świadomości możemy pomóc i my, spacerujący po Puszczy. Straż Leśna jest obecnie podłączona do centralnej bazy danych o wszystkich zarejestrowanych samochodach, motorach itp. pojazdach. Jeżeli zauważymy jeżdżących szaleńców możemy zanotować numer rejestracyjny pojazdu (a jeśli uda nam się zrobić zdjęcie to już super) i zgłosimy to do służb leśnych, lub numer na 112, to służby te mogą wdrożyć postępowanie mandatowe. Dane właściciela pojazdu mają w każdej chwili. A wtedy kierowca może spodziewać się mandatu. Za wjazd pojazdem silnikowym do lasu (czy wstęp w czasie suszy lub wejścia do rezerwatu) Straż Leśna nadaje rocznie ok. 100 mandatów, z tego około 60% jest za wjazd na Drogę Górską. Co roku około 30 spraw jest kierowanych do sądów. Patrząc na wielkość ruchu w Puszczy jest to zdecydowanie za mało. Ale jak wyjaśniają leśnicy ich rola nie polega na nakłanianiu mandatów, między innymi dlatego, że oni z tego nic nie mają, w odróżnieniu od straży miejskiej. Często więc stosują pouczenie. 49 Za cel podróży wybrałam Kołbacz - budynki opatów cysterskich oraz grodzisko pierścieniowane - elementy świadczące o dużym znaczeniu gospodarczym tego miejsca począwszy od VIII do XVII wieku. Po drodze zapoznałam rajdowiczów z górzystym ukształtowaniem terenu oraz z elementami przyrodniczo-krajoznawczymi Puszczy. Godzina 10:05 - wyruszamy spod Dębów Krzywoustego Drogą Górską. Pogoda dopisała, ponieważ lekka poranna mżawka ustała wraz z godziną startu. Pierwsze 3 km mniejszych i większych podjazdów są jakby testem możliwości uczestników, sprawdzam tempo jakie mogę narzucić, aby każdemu wycieczka się podobała. Dziwne było to, że większość uczestników przybyła z lewego brzegu Odry, nawet był ktoś Polic rozgrzewkę mają za sobą. Zwiedzanie czas zacząć. Piękne widoki to nie wszystko, bo Puszcza kryje wiele tajemnic i ciekawych miejsc. Tuż po wejściu do lasu napotkać można słup w kształcie prostopadłościanu z wyrytym krzyżem - to słup graniczny. Tu kiedyś przechodziła granica między Miastem Szczecin (niem. Stettin), do którego włączono wieś Klęskowo (niem. Hökendorf) 15 października 1939 r. a Powiatem Gryfińskim (niem. Greifenhagen). Jednym z ciekawych miejsc jest największy głaz puszczy, Osmykaniec. Leży on po wschodniej stronie Drogi Górskiej, ok. 100 m w głąb Doliny Słupienicy. Wycieczka do Kołbacza Tekst: Anna Bielecka, Zdjęcia: Krzysztof Matysiak 3 maja to państwowe święto a także data pierwszego rowerowego rajdu z Klubem Kniejołaza. Ponieważ rajdy piesze z racji ograniczeń czasowych i kondycji fizycznej nie zawsze pozwalają na poznanie odległych zakątków puszczy, postanowiliśmy umożliwić chętnym zwiedzenie odległych miejsc na rowerach. Bicyklem można zwiedzić dalsze zakątki lasu i obrzeża puszczy zdążając na kolację. Przyjemne z pożytecznym. 50 Pojechaliśmy dalej w kierunku Drogi Kołowskiej. Zatrzymaliśmy się na chwilę pod Lipą Pokoju, zasadzoną dla upamiętnienia podpisania 10 maja 1871 r. we Frankfurcie nad Menem pokoju z Francją po wygranej przez Prusy wojnie (1870-71). Pierwsza przerwa w Kołówku, w miejscu gdzie kiedyś znajdowała się restauracja Kolower Spitze („Kołowski Zakątek”). Grupa była w dobrym nastroju, więc ruszyliśmy dalej skręcając w Drogę Kołowską. Nagle ktoś krzyknął stop! Ktoś zostawił plecak - wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że jest to dopiero początek fali pozostawianych fantów. W drodze podziwialiśmy będące z lewej strony drogi Lisie Stawki z Lisią Górą na szczycie której stoi wieża RTV - charakterystyczna i widoczna z daleka białoczerwona stalowa konstrukcją. Kolejnym miejscem na odpoczynek i zwiedzanie był kościół w Kołowie i polana widokowa z której rozpościera się piękny widok na polany Kołowską i Binowską - bardzo ważne z punktu widzenia przyrody: znajdują się na nich jeziora, torfowiska, stanowią ostoję ptactwa i roślin łąkowych a te są między innymi pokarmem zwierząt. Rowerem przez las I Wycieczka do Kołbacza Przy Leśniczówce Kołowo zatrzymaliśmy się przy mapie. Na niej pokazałam uczestnikom główne jeziora, góry i rezerwaty. Z tą ogólną wiedzą pojechaliśmy w kierunku Dobropola Gryfińskiego. Tuż przed nim dogonił nas pan na rowerze, który głośno krzyczał na niedouczonych rowerzystów, co jeżdżą środkiem drogi i na pewno zginą. Przecięliśmy Dobropole i wjechaliśmy w Kołowską, która już nie jest asfaltowa a piaszczysta, prosto do drogi krajowej nr 3. Na tej właśnie drodze dwóch rowerzystów mogło się z bliska przyjrzeć właśnie temu piachowi, bo niestety stracili równowagę wkopując się kołami w grząskie podłoże. Ze „starej S3” skierowaliśmy się do celu, do Kołbacza i kościoła. To była ostatnia chwila, kiedy nowa wieża stała jeszcze obok, na ziemi. Kołbacz był jednym z najważniejszych ośrodków politycznych księstwa pomorskiego. Sprowadzeni z Danii cystersi rozwinęli wieś i podległe sobie tereny wprowadzając nowe technologie produkcji żywności (zboże, mięso, miody, piwo, owoce). Do transportu wykorzystywali najtańszy środek - wodę. Cystersi zmienili koryto rzeki Płoni, zbliżając ją do swoich zabudowań. Zwiedzanie kościoła i okolicznych budynków to nie jedyna atrakcja - rowerami dojechaliśmy do pobliskiego, bardzo charakterystycznie zarysowanego grodziska pierścieniowatego. Jego powstanie datuje się na VIII-IX wiek. Powrót do Dobropola Gryfińskiego tą samą drogą wybrałam specjalnie, aby pokazać wyjątkowy rezerwat przyrody Osetno. Utworzony w 2008 roku, głównie celem ochrony grzybów. Na jego przykładzie każdy mógł się przekonać, jak odnawia się zadrzewienie i jak wyglądać powinna Puszcza bez ingerencji człowieka. W Dobropolu zjedliśmy specjalne lody - śmietankowe z kawałkami czekolady. Co niektórzy nie mogli znaleźć jedynego we wsi sklepiku - tłumaczę to nadmiarem informacji a jeden to nawet chciał kupić nie ten rodzaj lodów. Na szczęście czujna sprzedawczyni zwróciła mu uwagę wskazując poprawny rodzaj lodów jakie wycieczka kupowała. We wsi, która jest książkowym przykładem wsi owalnicy (czy też placowej) mieliśmy możliwość zwiedzenia kościoła, gdzie nawet wpadliśmy na pomysł wejścia na wieżę, ale cały zapał ochotników zgasł po wzrokowym przeliczeniu wytrzymałości spróchniałego materiału z jakiego zrobiona była drabina. Zadowoliliśmy się widokiem wieży i po skonsumowaniu lodów wyruszyliśmy dalej do Glinnej, szlakiem zielonym. W drodze do Ogrodu Dendrologicznego i miejsca piknikowego w Glinnej zatrzymaliśmy się przy wojennym Cmentarzu Wojennym Niemieckich (i nie tylko) Żołnierzy. Jazda drogą brukowaną również miała swoją przygodę kolejną wywrotkę. Szerokość szpar między kamieniami umożliwiła wjechanie w nie kołem roweru, a wysokość kamieni utrudniła uwolnienie się z tychże. Upadek na trawiaste pobocze zakończył się szczęśliwie - bez urazu. Tzw. „popas” z kiełbaską i wegetariańskimi szaszłykami przy ognisku zakończony był konkursem z nagrodami. Każdy miał szansę wygrania Leksykonu Puszczy Bukowej. Odjeżdżając znów zatrzymało nas głośne stop! Ktoś zostawił kask, okulary - podobno nawet ktoś wracał po rower, ale mogą to być tylko opowieści. Droga Słoneczna, którą wracaliśmy pięknie się wije, ale jest pod górę i dla niektórych był to wyczerpujący odcinek. Piękne widoki Wielkiego Moczaru w promieniach słońca zrekompensowały wysiłek. Dobre humory trzymały nas do samego końca - rozstaliśmy się z lewobrzeżnymi mieszkańcami miasta w Kołówku. My pojechaliśmy Drogą Górską a oni dalej Kołowską przez górę Bukowiec i Podjuchy. Był to pierwszy Rowerowy Rajd Klubu Kniejołaza, jak zawsze udany i dający dużo pozytywnej energii. W najbliższym czasie będą organizowane następne. 51 Rowerem w terenie Proste zasady dzięki którym pokonasz na dwóch kółkach każdy szlak Puszczy Bukowej. Tekst: Paweł Steinke, UKK CKS Trygław, Zdjęcia: Krzysztof Matysiak Jazda rowerem w Puszczy Bukowej to doskonała zabawa, a większość leśnych szlaków można przejechać na dowolnym (byle nie szosowym) rowerze. Na najpopularniejszych szlakach nie spotkamy zbyt wielu trudności technicznych, jednak warto być przygotowanym na części trasy wymagające pewnego przygotowania. Pokonanie np. stromego zjazdu z Bukowca lub podjazdów w okolicy Głazu Grońskiego każdemu sprawi ogromną satysfakcję a tak naprawdę aby stawić czoła tym wyzwaniom wystarczy zastosować się do kilku prostych zasad. Wyjaśnimy je na przykładzie zawodników klubu UKK CKS Trygław, na co dzień trenujących na szlakach Puszczy Bukowej. Jazda w płaskim terenie. Nic trudnego i nie różniącego się zbytnio od jazdy po drodze rowerowej lub ulicy. Należy jedynie pamiętać, aby obserwować drogę w odległości 2-3 (lub dalej, w zależności od prędkości) przed przednim kołem, pozwoli to przygotować się np. na pojawiający się znienacka korzeń. Druga ważna sprawa to unikanie zbytniego prostowania ramion w łokciach, ugięte ręce działają jak naturalne amortyzatory. Jeśli najedziemy na przeszkodę z wyprostowanymi ramionami możemy nawet odnieść kontuzje któregoś ze stawów. Ostatnia zasada - na nierównościach unosimy pośladki nad siodełko. Dzięki temu nie tylko wstrząsy będą mniej nieprzyjemne, duża nierówność może nas nawet zrzucić z roweru, stojąc możemy zamortyzować ją nogami. 52 Rowerem przez las I Rower górski Jazda w płaskim terenie. Zjazd Pierwsza zasada to kontrola prędkości - nie atakujmy nieznanych odcinków zbyt szybko, zawsze używajmy obu hamulców (przedniego i tylnego, tak naprawdę ten pierwszy z nich odpowiada za większość „siły spowalniającej” rower. Unikajmy blokowania kół, może to prowadzić do niebezpiecznego poślizgu. Bardzo ważnym elementem jest odpowiednia pozycja na rowerze, musimy mocno dociążyć tylne koło przesuwając pośladki jak najdalej w tył. Dzięki temu unikniemy „przelecenia przez kierownicę” na bardzo stromych odcinkach i odciążymy ramiona (ciężar ciała przeniesie się na nogi) co pozwoli nam łatwiej kontrolować rower. Podjazdy, zwłaszcza strome Element wymagający oczywiście dobrej kondycji, ale najważniejsza (podobnie jak na zjazdach) jest odpowiednia technika. Jadąc pod górę staramy się jak najmocniej dociążyć przednie koło przesuwając pośladki na sam przód siodełka - tym bardziej im bardziej stromy jest podjazd. Dzięki temu zachowamy kontrolę nad rowerem. Jazda na stojąco na dużych stromiznach nie jest dobrym pomysłem, w większości przypadków zakończy się utratą przyczepności tylnego koła. Co innego na długich, niezbyt stromych podjazdach, na nich stanięcie od czasu do czasu na pedały pozwoli nieco odpocząć nogom. Zapraszamy na strony klubu: www.tryglaw.org.pl oraz facebook.com/tryglaw Na zdjęciach ilustrujących ten tekst widzimy zawodników klubu UKK CKS Trygław, jednak porady w nim zawarte nie odnoszą się tylko do fanów i fanek technicznej jazdy. Zasady są takie same dla wszystkich, nawet zupełnie początkujący lub niedzielni rowerzyści będą dzięki nim jeździć bezpieczniej. Zarówno na prostych jak i bardziej technicznych trasach. Do zobaczenia na szlaku! 53 Zasypana Chojnówka Tekst: Anna Bielecka, Zdjęcia: Anna Bielecka, Paweł Herbut, Krzysztof Matysiak Strumień wypływając poza teren obszaru chronionego jakim jest Szczeciński Park Krajobrazowy i obszar Natura 2000 nie pozostaje bez ochrony. Według studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Szczecin (nr jednostki planistycznej D.B.04) cała dolina Chojnówki jest zdefiniowana jako cenny przyrodniczo obszar, który ma pozostać bez ingerencji człowieka. Dopuszczone jest np. „urzad̨ zenie terenów zieleni parkowej w otoczeniu siedlisk przyrodniczych wzdłuż strumienia Chojnówka”, ale funkcją dominującą ma być zieleń naturalna wraz z zachowaniem naturalnego cieku Chojnówki. W tym samym dokumencie można znaleźć informację o występowaniu wartościowych obszarów przyrodniczych wraz z występowaniem dwóch siedlisk przyrodniczych: grądu subatlanyckiego (kod 9160) oraz łeg̨ i wierzbowe, topolowe, olszowe i jesionowe (kod 91E0). Chojnówka - strumień, który ma swoje źródło w Puszczy Bukowej a ujście w Cegielince (odnoga Regalicy). Pierwsze kilometry Chojnówki przepływają przez wąwóz moreny czołowej. Dookoła znajduje się podmokły teren na którym wyrósł zespół lasu - łęg olszowy. Ten typ lasu lubi nanoszony przez rzeki żyzny muł. Wokół rosną takie gatunki flory jak: jesion wyniosły z udziałem olszy czarnej, sporadyczna domieszka wiązu szypułkowego i buka; gęsty podszyt tworzą krzewy trzmieliny zwyczajnej, głogu jednoszyjkowego, derenia świdwy jak i nalot jesionu, wiązu, olszy, dębu, jawora i grabu; warstwę ziół tworzy turzyca zgrzebłowata, stokłosa gałęzista i przytulia leśna. 54 Interwencja I Dolina Chojnówki A teraz wyobraźmy sobie, że idziemy wzdłuż ulicy Mącznej, kierując się do lasu. Mijamy ostatnie zabudowania, ulica przekształca się w szeroką ścieżkę, dookoła nas rosną drzewa a po lewej płynie strumień. Po przejściu kilkunastu metrów ciąg zadrzewienia nagle się urywa a rozlewisko strumienia znika, Chojnówka wąskim korytem płynie pod czymś w rodzaju mostu (czyli rury zasypanej ziemią). Przez most można wejść na coś w rodzaju polany - usypanej, ubitej ziemi z gruzem i gdzieniegdzie wystającymi śmieciami - worki foliowe, papiery. Ten widok wzbudził zainteresowanie członków Klubu Kniejołaza - kto i dlaczego mógł wydać zgodę na taką ingerencję człowieka? Wysypanie takiej ilości ziemi z gruzem budowlanym a następnie jej utwardzenie spowodowało oddzielenie obszaru i w związku z tym za „tamą” uschły podmokłe tereny a przed nią (bliżej Puszczy) nastąpił wzrost poziomu wody. Dla rosnącej tam roślinności w obydwu przypadkach było to destrukcyjne. Pierwsze pismo zgłaszające problem do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie wysłaliśmy 18 stycznia 2012 r. Na to pismo nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Nikt z urzędników nie poinformował nas, że już w 2010 roku sprawa zasypania została zgłoszona w RDOŚ i przez dwa lata nikt z tematem nic nie zrobił. Tylko dzięki osobnemu zgłoszeniu problemu do Straży Miejskiej i pamięci jednego ze strażników dowiedzieliśmy się, że oni już tam raz byli po zgłoszeniu im nawozu ziemi i gruzu. W marcu, po ponad 30-to dniowym oczekiwaniu, od RDOŚ otrzymaliśmy skany dokumentacji w sprawie (każdy może się o dokumenty zwrócić powołując się na: udzielenie informacji o środowisku na podstawie ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko). Wzięliśmy się do analizowania korespondencji, ponieważ sprawa przewijała się przez takie urzędy jak: Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Szczecinie, Staż Miejska, Powiatowy i Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Dowiedzieliśmy się, iż PINB nie dopatrzył się w działaniu nawiezienia gruzu i jego ubiciu działań z zakresu prawa budowlanego, nawet jeśli prace te są przygotowywaniem terenu pod zabudowę (osuszenie działki poprzez podwyższenie i zrównanie z drogą oraz ubicie nawiezionej ziemi) i sprawę oddalił uznając organ jako niewłaściwy. Napisane przez RDOŚ zażalenie do Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Szczecinie również zostało podtrzymane w mocy, ale informacje zawarte w zażaleniu: roboty budowlane związane z budową utwardzonej drogi, budowa przepustu zostały uwzględnione przez ZWINB, który zobowiązał PINB do zbadania zasadności i wszczęcia stosownego postępowania administracyjnego. Postanowienie to posiada datę 27 kwietnia 2010 r. Dwa lata później, 13 kwietnia 2012, na pisemne zapytanie do PINB o wywiązanie się z zobowiązania narzuconego przez organ nadrzędny, Powiatowy Inspektorat dokonał oględzin wskazanego terenu. Urząd nie dopatrzył się wykonania robót budowlanych i tym samym poinformował, że nie jest organem właściwym w tej sprawie. W międzyczasie korespondowaliśmy z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Szczecinie, aby zwrócić ich uwagę na zniszczenie przyrody. W odpowiedzi, 26 marca, otrzymaliśmy pismo podpisane przez Dyrektora dr Przemysława Łagodzkiego: „W ustawie z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody ochrona siedlisk przyrodniczych została ograniczona do siedlisk wymagających ochrony w formie obszarów Natura 2000, a więc nie ma podstaw prawnych do szczególnego traktowania siedlisk przyrodniczych poza obszarami Natura 2000, gdyż to pojęcie jako kategoria prawna ma zastosowanie tylko do obszarów Natura 2000. Niemożliwym było więc nakazanie zaprzestania realizacji szkodliwych prac oraz wykonania działań naprawczych na siedlisku przyrodniczym zlokalizowanym poza granicami specjalnego obszaru ochrony siedlisk sieci Natura 2000.” Sprawa wróciła do Urzędu Miasta, Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska - niestety urzędnicy zajęli się wszystkimi innymi działaniami tylko nie zniszczeniem siedliska przyrodniczego a o to najbardziej nam chodziło. Konieczność szybkiego działania i naprawienia szkody, która powstała 2 lata temu, mogło zmniejszyć powstałe straty środowiska naturalnego. Pomocą w całym tym błędnym kole okazało się stanowisko Komisji Europejskiej (CHAP(2012)01352 z dnia 07 lipca 2012), pismo w którym jasno została opisana sytuacja ochrony siedlisk przyrodniczych takich jak dolina Chojnówki. W dokumencie zawarto takie informacje jak: siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura 2000, objęte są ogólnym celem dyrektywy siedliskowej, tj. wymogiem utrzymania lub odtworzenia właściwego stanu ochrony ich zasobów w kraju i regionie biogeograficznym, obowiązek nadzoru (art. 11 dyrektywy) i raportowania (art. 17 dyrektywy) odnosi się do całych zasobów siedlisk przyrodniczych, także poza obszarami Natura 2000, siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura 2000, muszą być uwzględniane w ocenach oddziaływania na środowisko i strategicznych ocenach oddziaływania na środowisko, siedliska przyrodnicze, także poza obszarami Natura 2000, są przedmiotem przepisów o zapobieganiu i naprawie szkód w środowisku. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska odpisała nam, iż to Prezydent Miasta opierając się na stanowisku Naczelnego Sądu Administracyjnego może w drodze decyzji nakazać właścicielowi gruntu przywrócenie stanu poprzedniego. Tu należy dodać krótki komentarz. Wielokrotnie próbowano nas zmylić, zniechęcić pismami o treści jak powyższa: o niczym, bez związku z pismem na które odpowiadano, z dużą ilością aktów prawnych i „wyjątków od wyjątków”. Powyższa odpowiedź jest przykładem na brak chęci współpracy i podjęcia tematu przez właściwy organ a udowodniliśmy to pismem ze stanowiskiem Komisji Europejskiej. W dniu 11 września 2012 r. Klub Kniejołaza, według Ustawy z dnia 13 kwietnia 2007 r. o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie (Dz. U. z 2007 r., Nr 75, poz. 493, z późn. zm.), zwanej dalej ustawą szkodową, postanowił zgłosić szkodę w środowisku. Definicja mówi, że jest to negatywna mierzalna zmiana stanu lub funkcji elementów przyrodniczych (gatunków 55 chronionych, chronionych siedlisk przyrodniczych, wody, ziemi), oceniona w stosunku do stanu początkowego, spowodowana bezpośrednio lub pośrednio przez działalność prowadzoną przez podmiot korzystający ze środowiska. RDOŚ z urzędu jest zobowiązany do zbadania zgłoszenia i najpóźniej w ciągu dwóch miesięcy wydać decyzję o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania. Klub w dniu 19 września 2012 otrzymał pismo skierowane do Urzędu Miasta Szczecin, w którym RDOŚ w Szczecinie prosi o przedłożenie bieżących informacji dotyczących zasypanej doliny Chojnówki celem rozpatrzenia zgłoszenia i podjęcia stosownych rozstrzygnięć administracyjnych. W piśmie zawarto również informację o siedliskach przyrodniczych i podejrzeniu zniszczenia siedliska chronionego prawem. To pierwsza taka wzmianka, która zmienia przyjęte przez RDOŚ stanowisko zawarte w piśmie z dnia 26 marca cytowane kilka akapitów wyżej. Przez kilka miesięcy, od kiedy Klub Kniejołaza prowadzi sprawę, kilka urzędów odsyłało nas, byleby z dala od 56 Interwencja I Dolina Chojnówki siebie. Każdy z nich: Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie (a także Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie, bo do nich wysyłana była skarga na bezczynność im podlegającego urzędu także bez odzewu), Urząd Miasta Szczecin ze swoim wydziałem Ochrony Środowiska (!) - WGKiOŚ, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Nikt z urzędników tam pracujących nie przyczynił się do pomocy społeczeństwu, środowiska naturalnego w którym żyjemy, choć to ich obowiązek. Najmniej profesjonalnie do tematu podszedł urząd wymieniony jako pierwszy. Ten, który ma za zadanie regionalnie chronić nasze środowisko, ten który zatrudnia grono wykształconych w tym kierunku pracowników, ten który już w 2010 roku wiedział o zasypaniu doliny i o następstwach tym wywołanych - o szkodach w środowisku. Czekamy na rozwiązanie sprawy, naprawienie szkody i przywrócenie terenowi poprzedniego stanu, gdzie będzie mogła rosnąć olcha, jawor, turzyca zgrzebłowata, czy też przytulia leśna. Rysunek tuszem podmalowany wywarami z ziół Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek Fragment powierzchni zaoranej (12 hektarów) w oddziale 341. Gospodarka lesna zagrozeniem dla przyrody Puszczy Tekst: Paweł Herbut, Zdjęcia: Paweł Herbut Puszcza Bukowa to wyjątkowo cenny przyrodniczo obszar z perspektywy całej Wspólnoty Europejskiej. Jest to jeden z najlepiej tak dobrze zachowanych, zwartych drzewostanów bukowych, w skali kontynentu. Prawie w całości pokryta jest prawnie chronionymi siedliskami przyrodniczymi. W dużej mierze to efekt „łaski” pokoleń leśników, którzy zdecydowali się zachować tutejsze buczyny, nie zastępując ich wielkopowierzchniowymi, zdegradowanymi przyrodniczo plantacjami sosnowymi. W ostatnich stuleciach, w wyniku działalności człowieka, na obszarze całej Europy, buczyny zostały zepchnięte do niewielkich enklaw, na których z wielkim trudem prowadzi się batalię o utrzymanie ich dobrego stanu zachowania. Puszcza jest jedną z najcenniejszych takich enklaw a jednocześnie jedną z najbardziej zagrożonych. Istotnym problemem jest tu intensywna eksploatacja zasobów naturalnych przez Lasy Państwowe. Drzewostany Wzgórz Bukowych należą do najbardziej dochodowych w Polsce i stanowią „żyłę złota” dla tego przedsiębiorstwa. Klub Kniejołaza był inicjatorem kilku spotkań z udziałem leśników oraz urzędników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, których tematem były właśnie problemy przyrodnicze tego obszaru. Zwracaliśmy uwagę na brutalne traktowanie powierzchni siedlisk przyrodniczych oraz kwestie prawne. Niestety, efekty były dla nas niezadowalające. W styczniu br. zaobserwowaliśmy znaczną degradację walorów przyrodniczych, w wyniku przeprowadzonych zabiegów gospodarki leśnej, na obszarze proponowanego rezerwatu "Węglino". Zrobiliśmy dokładniejsze rozliczenie powierzchni proponowanego rezerwatu - wyniki były przygnębiające: Powierzchnia całkowita - 67,9 ha Powierzchnia leśna - 60,72 ha Powierzchnia wycięta (zrąb + 7 gniazd) - 5,9 ha Powierzchnia zaorana pod okapem (oddziały 341, 342) 12,5 ha Powierzchnia zdegradowana w stopniu znacznym - 18,4 ha (ok. 30% powierzchni leśnej) Pozostała powierzchnia drzewostanów bukowych (w tym zaorana) jest już po intensywnych zabiegach rębni częściowej. 58 Interwencja I List otwarty i wizja lokalna Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie nie wyraziła chęci przeprowadzenia wizji terenowej, argumentując, iż za ochronę przyrody leśnego obszaru Natura 2000 odpowiada nadleśnictwo. Podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu zdecydowanej akcji celem wymuszenie interwencji urzędników odpowiedzialnych za ochronę siedlisk przyrodniczych (ustawowo jest to obowiązkiem RDOŚ) oraz zwrócenie uwagi społeczeństwa na problemy Puszczy i bezczynność organów państwowych. Na początku czerwca 2012 r. opublikowaliśmy list otwarty skierowany do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie, wystosowany w związku z fiaskiem naszych wielomiesięcznych starań, mających na celu zwrócenie uwagi ww urzędu na nieprawidłowości w prowadzeniu gospodarki leśnej na obszarze Natura 2000 „Wzgórza Bukowe”. Decyzja o podęciu tej formy nacisku była podyktowana w szczególności ostatnimi wydarzeniami: - zaoraniem obszaru 12 ha siedlisk przyrodniczych z całkowitym zniszczeniem dolnej partii lasu oraz wycięciem kilku gniazd (rębnia gniazdowa) i przeprowadzeniem zrębu zupełnego (stwierdzone w okolicach Jeziora Węglino - proponowany rezerwat przyrody), - rezygnacją RDOŚ z przeprowadzenia wizji lokalnej i odesłanie nas do sprawcy zagrożeń, - nie odpowiadaniem na pisma obywateli przez Nadleśnictwo Gryfino i Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, - brakiem rzetelnej inwentaryzacji siedlisk przyrodniczych i zaniechaniem działań mających na celu szybką naprawę tej skandalicznej sytuacji, - brakiem jakichkolwiek znaczących zmian w podejściu do gospodarowania na siedliskach przyrodniczych w odniesieniu do zgłaszanych zagrożeń a w szczególności: nie pozostawianiem wymaganej ilości martwego drewna i starych, grubych drzew do naturalnego rozkładu, dalszym stosowaniem taktyki rębni gniazdowych i zrębów zupełnych na siedliskach przyrodniczych. List poruszał też kwestię postępującej zabudowy niezgodnej z zapisami Planu Ochrony Parku, co było z kolei wynikiem decyzji RDOŚ akceptującej zmiany planistyczne gminy w tym zakresie. W międzyczasie Regionalny Konserwator Przyrody Dorota Janicka straciła stanowisko! Następnie, w drugiej połowie września, RDOŚ zmieniła swoje zdanie w sprawie i zadecydowała o przeprowadzeniu lustracji terenowej w Puszczy Bukowej z udziałem zainteresowanych stron. Wcześniej jednak nie obyło się bez nieprzyjemności i złośliwych uwag ze strony urzędników - na antenie Radia Szczecin rzeczniczka RDOŚ bagatelizowała problem i wyraziła niechęć do ponoszenia kosztów wyjazdu w teren (siedziba dyrekcji jest w odległości 15 km od Puszczy Bukowej). Regulacja strumienia przyczyną odwodnienia siedliska turzycy zgrzebłowatej. Wywózka spróchniałych drzew o wątpliwej wartości rynkowej w obliczu deficytu martwego drewna w lesie. Klub zwrócił się z prośbą o zbieranie podpisów na listach poparcia wśród wszystkich ludzi, którym „dobro Naszej Puszczy leży na sercu”. Zebraliśmy 879 podpisów. W zdecydowanej większości zostały one zebrane przy różnych okazjach przez członków Klubu Kniejołaza oraz podczas pikniku „Pod Platanami” organizacji pozarządowych na Jasnych Błoniach. W akcję zaangażowane były również osoby spoza klubu, które ofiarnie zebrały około 200 podpisów. Trzeba przy tym zaznaczyć, że pozyskanie poparcia było często poprzedzone dłuższą, rzeczową dyskusją na tematy przyrodnicze, prawne i ogólnospołeczne, co ma również swój niebagatelny wymiar edukacyjny. 26 września 2012 r. odbyło się spotkanie w Glinnej oraz wizja terenowa z udziałem Klubu Kniejołaza, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych oraz niezależnych specjalistów. Na tę chwilę nie został sporządzony jeszcze protokół i żadna ze stron nie zajęła oficjalnego stanowiska w sprawie efektów spotkania oraz obserwacji poczynionych w terenie. Oto lista podnoszonych przez nasz klub kwestii (w trakcie spotkania i podczas lustracji terenowej): 1) lekceważenie przez RDOŚ obowiązku nadzoru na obszarze Natura 2000 i niewłaściwy stosunek do uwag organizacji społecznej jaką jest KK; 2) żenująco niska jakość sporządzonej prognozy oddziaływania na środowisko planu urządzenia lasu; 3) pobieżne opiniowanie dokumentów planistycznych Lasów Państwowych przez RDOŚ; 4) mało rzetelne podejście nadleśnictwa Gryfino do korespondencji z klubem oraz niska jakość analiz prawnych zawartych w pismach RDOŚ; 5) stosowanie wielkopowierzchniowej rębni częściowej w sposób prowadzący do powstawania rozległych młodników i monokultur o uproszczonej strukturze wiekowej; Powierzchnia zrębu zupełnego na buczynowym siedlisku przyrodniczym, w obszarze proponowanego rezerwatu "Węglino". 59 Uczestnicy lustracji terenowej. 6) nie pozostawianie minimalnej ilości martwego drewna i wywózka drzew obumierających; 7) wycinka drzew dziuplastych; Drzewo dziuplaste z pomarańczowymi kropkami (symbol przeznaczenia pod wycinkę) namalowanymi bezpośrednio w dziuplach. 8) regulacja strumieni z osuszaniem terenów podmokłych; 9) przeprowadzenie wielkopowierzchniowych (12 hektarów) zabiegów zwartej, głębokiej orki z całkowitą eliminacją runa (przysypanie na wyoranych bruzdach) na obszarze buczynowych siedlisk przyrodniczych i jednocześnie w obszarze proponowanego rezerwatu 60 Interwencja I List otwarty i wizja lokalna przyrody „Węglino”; 10) brak pozostawienia na zaoranym obszarze powierzchni referencyjnych, martwych drzew i obecnych przed zabiegiem naturalnych odnowień; 11) wycięcie na stosunkowo małym, zwartym obszarze proponowanego rezer watu kilku powier zchni gniazdowych (ścięcie wszystkich drzew i naturalnych odnowień na danej powierzchni); 12) obsadzenie ww. powierzchni wycinki dębem (nie dopuszczalne na siedlisku przyrodniczym żyznej buczyny); 13) przeprowadzenie zrębu zupełnego na buczynowym siedlisku przyrodniczym o powierzchni ponad 3 hektarów; 14) w wyniku przeprowadzenia tak wielu drastycznych zabiegów znaczne pogorszenie stanu przyrodniczych siedlisk buczynowych na omawianym terenie oraz dramatyczne obniżenie wartości przyrodniczej obszaru jako proponowanego rezerwatu przyrody. Jakie będą wyniki podjętych działań - czas pokaże. Urzędnicy RDOŚ zachowywali się podczas lustracji terenowej dość biernie nie zadając leśnikom żadnych pytań. Uprzedzając prawdopodobną, dalszą bierność urzędu, Klub Kniejołaza zgłosił formalnie szkodę w środowisku oraz czyni przygotowania do interwencji w Komisji Europejskiej. Tekst: Mirosław Wacewicz Ilustracje: Marcin Przydatek W zachodniej części Puszczy, na skraju lasu, znajduje się wzniesienie, które w tradycji ludowej zyskało nazwę Święta Góra, Świątek. Według przekazów, w dawnych wiekach na jej szczycie mieszkał świątobliwy pustelnik i właśnie dlatego miejsce zyskało nimb świętości. Stanowi to wszakże tylko część historii! Wiele wieków wcześniej, nim osiadł tutaj ów eremita, na szczycie wzniesienia znajdowało się słowiańskie miejsce kultu. Tam, gdzie dzisiaj widnieją zdewastowane resztki pomnika Meyera1, za naszych praojców rósł potężny dąb. Sam Perun naznaczył to drzewo, rozbijając piorunem jego pień na dwie części. Drzewo ugodzone gromem jednak nie obumarło. Po wielu latach, powyżej wypalonej rany, zrosło się ponownie. Dąb był tak dorodny, że i pięciu chłopa nie dawało rady go objąć. Rozrastał się i rozwijał… Z opadłych żołędzi z czasem wyrósł piękny zagajnik. Młode dębczaki skupiły się przy olbrzymie jak ród przy swym patriarsze! Od początku miejsce to okoliczni mieszkańcy obdarzali szczególną czcią. By ochronić gaj przed profanacją otoczono go płotem. Drewniane ogrodzenie sporządzono starannie, z jedną tylko bramą. Jej zwieńczenie ozdobiono czaszką wielkiego odyńca. Duch tego zwierzęcia miał strzec przed skalaniem świętości przybytku. Wstęp do gaju był wzbroniony wszystkim prócz kapłana i przychodzących z ofiarami. Wejść również mogli ci, którym groziła śmierć. Im nie odmawiano schronienia, bowiem Słowianie taką czcią obdarzali swe święte miejsca, iż nie mogła tam być przelana nawet krew wroga. W pobliże świętego dębu dostęp miał tylko kapłan. Z wody zbierającej się w zagłębieniu przy jego korzeniach czytał i głosił różnorodne wróżby lub przepowiednie. Woda miała też i tę właściwość, że ktokolwiek jej się napił, wszelkie schorzenia go odstępowały. Mijały lata. Ludzie przybywali tu po rady, przepowiednie, a także by znaleźć lek na trapiące ich bolączki. Stało się też zwyczajem, że każdy polujący w Puszczy myśliwy przynosił tutaj część zdobyczy. Włościanie zaś składali w ofierze płody ziemi. Było to niewielkie, lokalne miejsce kultu. Okoliczne rody 62 Legendy I Święta góra obchodziły tutaj swoje święta, sprawowały wiece i sądy, chociaż na większe uroczystości wyruszano jednak do sławnej świątyni Trzygława, znajdującej się w wielkim grodzie za rzeką (na Górze Zamkowej w Szczecinie). Wszyscy żyli dostatnio, otoczeni łaską bogów. Nastał jednak czas, gdy wszystkie wróżby i znaki zaczęły wskazywać, iż nadchodzący właśnie rok będzie niezwyczajny – ważny i trudny zarazem! I rzeczywiście: na ziemię pomorską przybył biskup Otto z Bambergu, aby - w eskorcie polskich rycerzy, przydanych mu przez Bolka Krzywoustego - nawracać Słowian. Wszędzie tam, gdzie nie chciano dobrowolnie przyjąć chrztu, łamał siłą opór kapłanów i rządzącej starszyzny. Działo się to w Roku Pańskim 1124. W Szczecinie popalono stare świątynie - kąciny2. Obalono posąg Trzygława, a świętego czarnego konia służącego do praktyk wróżebnych uprowadzono. Trzy głowy bóstwa przesłano papieżowi jako dowód nawrócenia Pomorza. Leżący na uboczu święty gaj uniknął losu innych miejsc dawnego kultu. Na Świętą Górę zaczęli przybywać wszyscy, którzy nie chcieli wyrzec się wiary ojców. Niestety nie potrwało to już długo - ich dni bowiem zostały niejako policzone. Chrześcijańscy duchowni, dowiedziawszy się o świętym dębie, szykowali krucjatę. Oczekiwali jeszcze tylko przybycia wojów obiecanych przez pomorskiego księcia Warcisława. W dniu, w którym mieli wyruszyć z grodu (Szczecina), rozszalała się wielka nawałnica. Porywisty wiatr, wiejący owego dnia, zmusił ich do zaniechania misji. Wszyscy, skupieni na modlitwie, czekali na zmianę pogody. Nazajutrz, po jutrzni, istotnie wszystko ucichło. Nawet drobny zefirek nie mącił panującej wkoło ciszy. Ruszyli tedy w procesji, eskortowani przez rycerzy. Widok, jaki ujrzeli na wzgórzu, na zawsze pozostał w ich pamięci: wyrwany płot leżał daleko odrzucony, brama z czaszką dzika zwisała smętnie, doszczętnie zdruzgotana. Obrazu zniszczenia dopełniały sterczące kikuty połamanych dębczaków. Jednak największe wrażenie wywarł na zgromadzonych potężny pień powalonego starego dębu. Po dokładniejszych oględzinach ujrzeli wystającą spod drzewa rękę. Był to kapłan (żerca3), pełniący tutaj swoje posługi. Wolał umrzeć, niż sprzeniewierzyć się bogom. Ksiądz z orszaku zaintonował psalm: dziękował Panu Bogu, że zniszczył to siedlisko szatana. Potem klecha poświęcił wzgórze i odprawiwszy mszę ruszył wraz z orszakiem w drogę powrotną. Mieszkający w okolicy ludzie urządzili symboliczny pogrzeb kapłana-żercy. Złożyli ofiary i zasiedli do wspólnej wieczerzy. Długo jeszcze w tych stronach opowiadano, że owej nocy gdy szalała wichura, sam Strzybóg4 przybył tutaj na koniu - zabrawszy duchy świętego dębu i wiernego kapłana, wszystko inne postarał się zniszczyć. Uchronił w ten sposób święty gaj przed profanacją. Minęły lata i wieki całe. Dąb i spoczywające pod nim ciało kapłana rozpadło się w proch. Ich szczątki wchłonęła ziemia, rodząc nowe życie. I tak zamknęło się koło dziejów. Wieść gminna niesie, że nad tym miejscem czuwa jednak duch żercy. Biada temu, kto zakłóci spokój tego wzgórza! Wyjaśnienia: 1. Pomnik Meyera - pomnik wzniesiony w 1905r przez Buchheide Verein (Towarzystwo Miłośników Puszczy Bukowej), poświęcony pamięci Carla Friedricha Meyera. C.F.Meyer, współzałożyciel i wieloletni prezes Towarzystwa, nauczyciel, autor m. in.: przewodnika oraz mapy Puszczy Bukowej. 2. Kącina - inaczej kontyna, gontyna. Nazwa świątyń słowiańskich - pogańskich na Pomorzu Zachodnim; pojawiła się prawdopodobnie już pod wpływem chrześcijaństwa, gdyż etymologia wskazuje na wczesnośredniowieczną łacinę. 3. Żerca - pogański kapłan sprawujący opiekę i zarządzający „świętym gajem”; określenie - wraz z wersjami żyrzec, żyrzko - ma skomplikowaną etymologię: od bałtycko-pralitewskiego po korzenie sięgające wstecz do praindoeuropejskiego słowa oznaczającego śpiew pochwalny. 4. Strzybóg - bóg wiatru; jego imię ma etymologiczne konotacje wschodnio-ruskie, w dalszej przeszłości praindoeuropejskie. 63 Wyprawy Prim8 Pamiętaj, że obiecałeś coś napisać o puszczy. Koniec roku blisko - napisała mi Swaq na fejsbukowym komunikatorze. Łatwo Ci mówić, pomyślałem. Po ostatnich perturbacjach ze złamanym łokciem (uważajcie szaleni rowerzyści na Drodze Górskiej) moje relacje z puszczą nieco się ochłodziły, a i co ciekawego może być w opisywaniu codziennych od lat, pieszych i rowerowych wypadów? OK, jutro wybieram się na dłuższą wyprawę, to może coś się urodzi odpisałem bez przekonania. Ruszyłem spod szkoły na Bukowym i od Głazu Grońskiego moją ulubioną Królewską Ścieżką. Śnieżna pierzyna, która tylko zakrywała korzenie buków sięgała mi do pół łydki. Dobrze, że ktoś wcześniej przetarł szlak i mogłem celować w jego tropy, co znacznie ułatwialo wędrówkę. Tak dotarłem do Głazu Serce. Ten kamień ma dla mnie znaczenie sentymentalne. Parę lat temu, po kardiologicznych przygodach postanowiłem znacznie „usportowić” swój dotychczasowy tryb życia (między kanapą, lodówką i popielniczką), a ponieważ kondycja była słaba, to wędrując po okolicy często na nim przysiadałem i odpoczywałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się nazywa. Parę miesięcy później, kiedy już zgubiłem 60 zbędnych kilogramów (słownie: 64 Wyprawy Prima8 sześćdziesiąt), zawsze go pozdrawiałem przebiegając, czy przejeżdżając rowerem. Do Zielawy szedłem już po dziewiczym, białym dywanie, przecierając traperski szlak. Podejście pod Bukowiec sprawiło, że musiałem zdjąć czapkę w celu wyrównania temperatur. Stąd, przez Jelonek ruszyłem do Szwedzkiego Głazu. Trochę topograficznych kłopotów, bo ścieżki kompletnie zasypane i dotarłem do Szwedzkiego Bruku. Endomondo wskazywało 5 km a puls robił się niebezpieczny, więc z radością stwierdzilem, że drogę do domu przetarł jakiś leśny sprzęt. No tak, droga drogą, ale nic nie mogło mnie powstrzymać przed zejściem na Ganek. Kto szedł serpentynkami do Psiego Pola wie jakie to magiczne miejsce. Po drodze, na skarpie dostrzegłem watahę dzików (spokojnie... miały do mnie ze sto metrów), które się mocno zdziwiły, że jakiś zwierz zamiast szukać buczynowych orzeszków próbuje pstryknąć fotkę. Drogą Graniczną, pod wiaduktem, przez Skórczą Górę zmęczony dotarłem do domu w Zdrojach. Wyszło ponad 9 km w trzy godziny. Tempo słabe, ale śniegu po pachy. Polecam wszystkim „kardiologicznym” takie wycieczki. Co tam zawał i rozrusznik. Ja to robię prawie codziennie od paru lat. Zapraszam. Gwarantuję dobrą kondycję, pozbycie się zbędnych kilogramów i znaczną poprawę zdrowia. Pozdrawiam serdecznie - samozwańczy ordynator Oddziału Rehabilitacji Kardiologicznej "Puszcza Bukowa". Malowane akrylami na płótnie. Rys. Marcin „Yperyt” Przydatek
Podobne dokumenty
Wędrówki z mapą Schronienie w leśnej głuszy
wyjaśnienia znaczenia napisu Drews Weg widniejącego na słupku, odnaleźliśmy całkiem interesującą historię rozwoju infrastruktury drogowej w Puszczy. Niepozorna wieś - Chlebowo, również posiada pasj...
Bardziej szczegółowo