polonia wloska - Związek Polaków we Włoszech
Transkrypt
polonia wloska - Związek Polaków we Włoszech
POLONIA WLOSKA BIULETYN INFORMACYJNY Rok 10 numer 4 (37) - 2005 IV Trimestre (novembre-dicembre-gennaio) Redakcja Biuletynu już po raz dziesiąty składa swoim Czytelnikom życzenia świąteczne, bo w tym roku obchodzimy nasze dziesiąte wspólne Boże Narodzenie! Pierwszy numer naszego pisma ukazał się w październiku 1995 r. był czarnobiały, bez zdjęć i okładki, ale od tamtej chwili niezmiennie towarzyszył Polonii Włoskiej. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli w jego ukazywaniu się i dziękujemy wszystkim, którzy z zainteresowaniem go czytali! A życzenia na Boże Narodzenie najlepiej wyrazi za nas ks. Marian Burniak (czytaj na str. 3). Redakcja Spis treści Świąteczna kartka z Brazylii ks. Mariusz Berko 3 Tarnów – Udine 33100 Rozmowa z Andrzejem Litwornią Beata I. Brózda 5 Stawiam na młodzież Rozmowa z Grzegorzem Kaczyńskim Andrzej Wątróbski 8 Podniszczony paszport Rozmowa z Corso Salanim Anna Jurasz 11 Odeszli: Kazimierz Zborowski 14 Słowa uznania o polskim wywiadzie 14 Nowe szanse, kruche fundamenty Basil Kerski 15 Amici del Cenobio di San Vittore Wojciech Przeklasa 19 Korespondencje i wydarzenia 20 Książka pod lupą Polacy we Włoszech: Kto jest kim? 24 Z nowości wydawniczych 25 Zagadka posągu z Prato della Valle w Padwie Mirosław Lenart 26 STORIA 1981 – 1983: nella morsa del potere 30 Polonia da scoprire Szczecin (Stettino) IV Redakcja-Redazione Anna Jurasz, Beata Brózda Roccasecca, Anna Januszkiewicz Gennusa, Ania Malczewska, Andrzej Morawski, Danuta Wojtaszczyk Gnutti. Korespondenci: Barbara Głuska Trezzani (Mediolan); JolantaTałaj-Raggioli (Toskania); Wanda Orda Barazza (Turyn). Daniela Pigliapoco. Polonia Włoska - Biuletyn Informacyjny c/o Associazione Generale dei Polacchi in Italia Via Piemonte, 117 - 00187 Roma, Tel -Fax (+39 ) 064814 263 Direttore responsabile: Andrea Morawski. Registrazione presso il Tribunale di Roma n. 561/96 del 15.11.96 Tipografia: Abilgraph, Via Pietro Ottoboni 11 - 00159 Roma Finito di stampare nel dicembre 2005. Nasz BIULETYN znajdziecie także na stronie internetowej: www.polonia-wloska.org Zawiadamiamy naszych Czytelników, że maile do redakcji można kierować na adres: [email protected] W sprawach związkowych prosimy pisać na adres: [email protected] Ewentualne dobrowolne datki pieniężne na zwrot kosztów druku, papieru i wysyłki prosimy kierować na konto pocztowe: c/c n.91443002 Associazione Generale dei Polacchi in Italia (z dopiskiem Polonia Włoska) Via Piemonte 117 00187 ROMA Pismo dofinansowane przez Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" w Warszawie ze środków Kancelarii Senatu RP oraz Fundację Rzymską im. J.S. Umiastowskiej Uwaga Czytelnicy-abonenci! Biuletyn wychodzi regularnie cztery razy do roku (pod koniec marca, czerwca, listopada i grudnia) i jest wysyłany do wszystkich. Monitujcie na poczcie i informujcie redakcję, jeśli zauważycie, że pismo do was nie dochodzi! Na okładce: Stanisław Wyspiański Widok z okna pracowni artysty na Kopiec Kościuszki w zimowy pogodny dzień, 1905. Pastel. Muzeum Narodowe, Kraków. str. 3: “Pokłon trzech króli”, kwatera kwadryptyku z Gdańska. Mistrz gdański, 1450 “G dy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” /Ga 4,4/. “Maryja Panna, która jako pierwsza przygotowała obiecanemu Mesjaszowi godne mieszkanie i także dzisiaj ukazuje Go światu, niech uczy nas otwierać na oścież drzwi naszych serc na Bożonarodzeniowe orędzie światłości i pokoju” /Jan Paweł II/. Najmilsi, Radość wciąż na nowo przeżywanej tajemnicy betlejemskiej nocy uwesela miliony ludzi ziemi. Bo Bóg daje siebie ludziom w darze. Stąd “Boże Narodzenie jest matką wszystkich świąt. Nie mielibyśmy innych świąt – powie św. Jan Chryzostom – gdyby się Chrystus nie narodził”. Jest to święto, które nie ma sobie równego w roku. “Noc, ze wszystkich nocy najważniejsza, Noc, ze wszystkich nocy najbogatsza, Cały świat w stajence się zmieścił, Wieczność mniejsza jest niż strzała światła. Umilknęli aniołowie święci, Usnął Mały, już chłód Go nie zbudzi, Od tej chwili, proszę zapamiętaj – Bóg najbardziej potrzebuje ludzi”. Józef Szczawiński Tak, Bóg obdarzył nas zbawczą miłością, bo na nas liczy i nas potrzebuje. Nieodżałowanej pamięci Sługa Boży Jan Paweł II w inaugurującej jego pontyfikat encyklice pisał: Chrystus Odkupiciel świata jest Tym, który dotknął w sposób jedyny i niepowtarzalny tajemnicę człowieka, który wszedł w jego serce. Ta właśnie miłość Boga do człowieka sprawiła, że człowiek staje się wzniosłą i świętą rzeczywistością – “res sacra homo”. Kto z nas nie pamięta tych słów “nie lękajcie się” wypowiedzianych 22 października 1978 roku. I w noc Bożego Narodzenia również słyszymy “nie lękajcie się” z ust Aniołów. W dzisiejszym świecie jest wielkie zapotrzebowanie na ewangelię nadziei i miłości, bo przecież lęków i obaw w życiu codziennym wcale nie ubywa. Dlatego z tak wielką radością i nadzieją każdego roku obchodzimy święto narodzin Miłości, Prawdy i Pokoju w Betlejem naszych serc. Niech Boża Dziecina wypełnia serce każdego z nas. Niech swoją dobrocią i miłością wspomaga Związek Polaków we Włoszech i wszystkie jego Organizacje w służbie Bogu, Ojczyźnie i Rodakom zamieszkałym w “Słonecznej Italii”. Równocześnie życzę na święta Bożego Narodzenia wybranych darów Bożej Dzieciny oraz szczęśliwego i błogosławionego Nowego Roku pod opieką “Tej co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie”. Z opłatkiem pokoju i miłości w ręku dzielę się z Wami braterskimi uczuciami serdeczności oddany w Nowonarodzonym Panu Ks. Marian Burniak TChr Prezes Honorowy Związku Polaków we Włoszech Świąteczna kartka z Brazylii “Grysik na mleku” Serdecznie pozdrawiam z zalanego ulewnymi deszczami Salvadoru w Brazylii. Gdy w Polsce jest pełnia lata, u nas panuje pora deszczowa i czas wytężonej pracy. Coraz bardziej wrastam w rzeczywistość favel, wśród których mieszkam i wypełniam swoją posługę. Coraz mniej czasu na listy, na wspomnienia; albo może inaczej: coraz więcej miłości dla tych, do których Pan mnie posłał. Jednak, wracając późnym wieczorem do swego domu, przechodząc gęsto zabudowanymi ścieżkami favel, widząc setki prymitywnych domów, barów, baraków, setki rodzin, półnagie, biegające dzieci, wracam myślami do ogródków z piękną, wystrzyżoną trawą lub kwiatami, do osiedli, bloków z trzepakiem i placem zabaw, do rynków z kostką brukową, dywanów w każdym pokoju... biegnę do mojej drogiej ojczyzny. Dwa światy i dwa smutki. Często, kiedy pokazuję moim parafianom zdjęcia lub czasopisma z Polski, słyszę: “Jak tam jest pięknie, tak elegancko, bogato. Polacy są tacy szczęśliwi”. Myślę sobie wtedy: “Mój Boże! Kto na tej ziemi jest naprawdę szczęśliwy… ” Wczoraj wraz z siostrami zakonnymi zawieźliśmy do jednej ze wspólnot zupę, coś jak nasz grysik na mleku. Raz w tygodniu, jeśli uda się nam zdobyć, (czyli ubłagać w jakimś sklepie) darmowy grysik, zawozimy go do najbiedniejszych rejonów naszej parafii. Ponieważ do wielu miejsc nie da się dojechać samochodem (zresztą ani parafia, ani siostry, ani ja nie mamy samochodu) dwa kilometry wertepami favel ciągniemy na taczkach pełen dwudziestolitrowy gar. Tak naprawdę, jako jedyny mężczyzna ja ciągnę, a siostry podtrzymują. 4 Gdy przybyliśmy na miejsce, w starym baraku była ustawiona już dość długa kolejka. Chciałem odpocząć po wymagającej wysiłku i uwagi drodze, jednak wielu krzyczało, żeby zupę rozdzielał padre. Podobno lepiej smakuje. Oczywiście była to kokieteria, ale wziąłem chochlę i rozdzielałem białą papkę. Najpierw dawałem po pełnym talerzu, później trochę mniej. Zupy ubywało szybko, lecz kolejka jakby rosła. Wreszcie zarządziłem, trochę ze wstydem, że mogą brać tylko dzieci. Ludzie odchodzili z kolejki z miską w ręku, ale stali z boku i patrzyli ze spuszczoną głową, jak rozdaję resztę zupy, a mnie chciało się płakać... Kiedy przyszła jeszcze jedna kobieta, z małym chłopcem trzymającym miseczkę w ręku, siedząc na trawie odpowiedziałem tylko: “Przepraszam”. Kobieta, widząc moje rozterki, objęła mnie ramieniem i powiedziała: “Padre, nie martw się. Nie zmienisz świata, ważne że jesteś wśród nas”. Wracając do domu, zastanawialiśmy się wraz z siostrami, co jeszcze możemy zrobić dla tych ludzi. Marzy się nam bar dla ubogich, gdzie biedni mogliby zjeść tanio, a dzieci za darmo. Marzy się nam apteka z podstawowymi lekarstwami i środkami opatrunkowymi (wiele dzieci umiera z braku pierwszej pomocy medycznej np. przez zakażenie). Marzy się nam długopis i zeszyt dla dzieci szkolnych... Okazuje się, że to są marzenia z innego świata. Ofiarność naszych parafian ledwie starcza na prąd i paramenty potrzebne do mszy św. Wszelkie organizacje charytatywne z Europy bardziej są skore, (co też nie jest takie proste) pomóc w przedsięwzięciach ważnych: w budowie szpitala czy szkoły, w zakupieniu sprzętu technicznego, ale dać na zupę? Tego się nie da wymierzyć i pokazać Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Dzieci z faveli Saramandaia światu. Pozostaje nam żebranie. Nikt nie uczył mnie żebrania, a tutaj nawet żeby dostać minimum socjalne, dla mnie samego za moją pracę (100 reałów czyli 200 zł na miesiąc, na kupno prostego posiłku dziennie), muszę prosić kilka razy w tygodniu, najczęściej słysząc: “Nie ma. Może jutro”. Dla mnie to wielka szkoła pokory... Prawie wszyscy są nieczuli na prośby, bo na każdym kroku ktoś prosi o pomoc. Nawet milioner mógłby rozdać to, co ma i zabrakłoby dla wszystkich. Wielu zaczepia mnie na ulicy i nie bardzo chce wierzyć, że Europejczyk i nie ma jednego reała... Najbardziej bolesna jest odmowa proszącemu dziecku. Kilka dni temu zaczepił mnie siedmioletni chłopiec, siedzący na chodniku: “Proszę mi pomóc, jestem bardzo głodny”. Popatrzyłem na niego. Zadbany, dobrze ubrany, nie natrętny, mały chłopiec. Kupiłem mu akaraże, typową potrawę na Bahia, którą sprzedają kobiety na ulicy. Zapytałem go, dlaczego nie idzie do domu. Odpowiedział mi: “Przyjechałem do miasta z odległej miejscowości z moim tatą. Tata leży tam... pijany. Już trzy dni on pije i śpi, a ja siedzę przy nim”. Widziałem, że chłopiec chciał się rozpłakać, ale się szybko opanował i podając mi rękę, powiedział: “ D z i ę k u ję . N i e c h c i ę B ó g błogosławi przez całe twe życie...” Odszedłem. To było najpiękniejsze błogosławieństwo, jakie usłyszałem w życiu. Udzielił mi go siedmioletni chłopiec na ulicy wielkiego miasta. Obejrzałem się. Chłopiec usiadł przy pijanym ojcu i poprawił mu głowę. I jeszcze jeden obrazek, który Pan dał mi do rozmyślań. Przed chwilą na mojej ulicy mijałem grupę półnagich, czekoladowych dzieciaków, które grały w piłkę, zrobioną ze s t a r y c h s z ma t . B y ł y t a k i e roześmiane, o ciemnych radosnych oczach... Zatrzymały piłkę, żebym mógł spokojnie przejść. Zatrzymałem się i ja na chwilę, aby na nie popatrzeć. Wszyscy chłopcy boso, w stary ch, brudny ch spodenkach. Dziewczynki nieuczesane, w podartych bluzeczkach. Wszystkie rozkrzyczane, ale radosne i przyjazne dla siebie. Starsze dzieci pomagały i bawiły młodsze, dzieliły cukierek na cztery części... Czy mam prawo zmieniać ich świat? Tak wędruję codziennie po brazylijskich favelach i rozmawiając z Panem, rozmyślam: “za czym tak tęsknimy, za czym tak gonimy... o co się martwimy... co jest tak ważne, że nie śpimy po nocach... Wszystko przemija, tylko jedno pozostaje - Padre, nie zmienisz świata. Ważne, że jesteś z nami”. Z tą refleksją pozostawiam was, moi drodzy. Na chwilę przenieśliście się do mojego brazylijskiego świata. Bóg zapłać wszystkim za pamięć i proszę o modlitwę – “Niech na Plataformie, wśród favel Salvadoru nie zabraknie grysiku na mleku dla każdego głodnego dziecka”... ks. Mariusz Berko Zapraszam do galerii zdjęć: www.favela.republika.pl 5 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 POLACY WE WŁOSZECH W dniach 11 i 12 października br. w stacji naukowej PAN w Rzymie odbyło się sympozjum związane z 40. rocznicą pracy akademickiej Andrzeja Litworni (na zdjęciu obok). Wzięli w nim udział studenci, byli studenci, współpracownicy naukowi i przyjaciele profesora. Dzień wcześniej, w Instytucie Polskim odbyła się konferencja, na której Andrzej Litwornia mówił o podróżnikach i pielgrzymach polskich (według antologii dzienników “La porta d’Italia”, której był kuratorem). W czasie tych “rzymskich dni” profesora, Beata Brózda poprosiła go o rozmowę. TARNÓW – UDINE 33100 Panie profesorze, czy zechciałby Pan opowiedzieć naszym czytelnikom, jak zrodziło się pana zainteresowanie się Włochami i jak to się stało, że osiadł Pan we Włoszech w Udine? Zainteresowanie to sięga pierwszych dziecięcych lektur. Pamiętam, że jako dziecko przeczytałem Serce Amicisa w przekładzie Marii Konopnickiej w wydaniu powojennym, nie okrojonym. Byłem zachwycony opisanymi tam Włochami i podobały mi się te opowiadania dziadka o honorze... W tym okresie byłem wychowankiem Salezjanów, którzy cały czas opowiadali nam o Turynie i o świętych Marii Goretti i Dominiku Savio, bardzo ich idealizując - do tego stopnia, że zaraz potem, w okresie liceum zrodziła się we mnie myśl, że ci święci to trochę frajerzy i wynikła stąd moja polemika z księżmi i katechetami. Myślałem, że to niemożliwe, aby Włosi byli tylko tacy, jak mówił Savio: raczej umrzeć niż zgrzeszyć! Po okresie młodzieńczego buntu nastał czas lektur poważniejszych i coraz częstszy kontakt z kulturą włoską. Uważniej słuchałem opowieści mojej babki galicyjskiej, która mówiła o tym jak dziadek wrócił z wojny włoskiej w roku ’17 w mundurze austriackim, twierdząc stanowczo: “Włochy to piękny kraj, tylko trzeba by tam tych ludzi wymienić...”. Tak zbierałem te wszystkie wiadomości. Na studiach zainteresowałem się poetą – Sebastianem Grabowieckim, który wprowadził mnie w całą szesnastowieczną strofikę włoską, a więc m.in. poznałem tradycyjnie prawdziwy sonet. Potem nastąpiła praca magisterska, do której, jak się okazało, wystarczyło materiałów, które znalazłem w polskich archiwach, obrona doktoratu i wyjazd do Włoch. Gdy wylądowałem w Rzymie, wiedziałem, że bakcyl włoski jest już połknięty... A więc miłość od pierwszego wejrzenia? Mam do Włoch taki stosunek miłości: ja ten kraj kocham, a zarazem nienawidzę go. Jestem wielkim obrońcą Włoch, gdy mówią o nich źle i jednocześnie zgadzam się z Włochami gdy wyrażają się o swoim kraju krytycznie. Gdy zdarzy się natomiast, że ktoś zaczyna mi przesadnie opowiadać o walorach Włoch, zaczynam trochę protestować, że może nie jest aż tak wspaniale, jak ten ktoś to sobie wyobraża. Ta identyfikacja z Włochami jest taka sama jak z Polską. Włochy są dla mnie drugą ojczyzną, drugą – nie pierwszą. To jest taka dobra macocha. Nowa rodzicielka, nie alma mater, matka, która wykarmiła. Skąd decyzja zamieszkania w Udine? Otóż w ’92 odbył się konkurs [na stanowisko profesora wydziału polonistyki], ogłoszony rok wcześniej. Miałem do wyboru Lecce, coś jeszcze na południu i Udine. I oczywiście wybrałem Udine, bo blisko do Krakowa i pomny słów mojej babki galicyjskiej, która mówiła, że Udine to jest “nasza” twierdza (austriacka) i leży niedaleko “naszego” Triestu i “naszego” morza. Aby pojechać nad Bałtyk konieczne były wtedy wizy, a tu do Abacji, do Poli do Fiume jeździło się nad “nasze” morze. Powiedziałem sobie, że nigdzie indziej bliżej Polski być we Włoszech i uczyć na uniwersytecie nie można. Wybrałem więc Udine i wybrałem znakomicie. A jak dodam, że urodziłem się w Tarnowie podczas wojny w ’43, i że Udine ma ten sam kod pocztowy co Tarnów 33-100, to tak jakbym miał “potwierdzenie urzędowe”, że jest to dla mnie najlepsze miejsce i najlepszy wybór. Pierwsze zawodowe kontakty Pana ze środowiskiem uniwersyteckim sięgają roku ’75, kto był dla pana Cyceronem w świecie akademickim? Tak się złożyło, że na rzymskiej slawistyce funkcję zastępcy dyrektora pełnił profesor Sante Graciotti, który mnie przyjął i przygarnął jak ojciec. Miałem wtedy kłopoty z kartą pobytu i Sante od samego początku zajął się mną bardzo serdecznie - do tego stopnia, że gdy zmarł mój rodzony ojciec, Sante niejako zastąpił go. W ostatnich dniach przed śmiercią mój 6 ojciec wyraził swoją wolę, abym jak najszybciej ożenił się z moją obecną żoną, a ówczesną narzeczoną. Był to okres, kiedy stosowaliśmy “strategię Miłosza”: zawsze któreś z nas zostawało za granicą. Po moim powrocie do Rzymu postanowiliśmy z Krystyną spełnić wolę ojca. Z jej strony na ślub przyjechała mama, moja mama nie dostała pozwolenia i wtedy Sante Graciotti zastąpił mi rodzica, był właściwie jedynym moim krewnym. Dodam, że był on już wtedy znanym uczonym, wielkim znawcą literatury polskowłoskiej... i tak zaczęła się nasza współpraca. Początkowo krzyczał na mnie przez cały czas, żebym wreszcie coś napisał, a ja chciałem najpierw wszystko zobaczyć, przeczytać; przez pierwsze więc lata nie pisałem prawie nic, gromadziłem materiały, informacje - jak pszczółka Maja i jak się okazało, dobrze zrobiłem. Zacząłem pisać pod koniec lat osiemdziesiątych... Drugim, który mnie gonił do pisania był profesor Biliński, który nieustannie krzyczał: “ależ kolego, tak nie można...”. A ja wiedziałem, że mam ciągle za mało materiałów, miałem informacje, ale brakowało mi faktów. To była szkoła profesora Hernasa, który nauczył mnie, że aby pisać trzeba znać fakty, mieć erudycję i że dopiero wtedy rodzą się pomysły... Jak z biegiem lat zmieniało się Pana zdaniem wyobrażenie przeciętnych Włochów o Polsce? W połowie lat 70. praktycznie nie wiedziano o Polsce nic, no może poza jednym wyjątkiem. Pamiętam jak w ’76 Polska doprowadziła Włochów do szału ponieważ wyeliminowała ich z mistrzostw świata w piłce nożnej. Otóż nigdy przedtem nie było takich rozruchów pod polską Ambasadą. Był to jedyny raz, gdy w budynku tym poleciały szyby, konieczna była nawet interwencja policji. No cóż, podejrzewano nas o jakieś machinacje. Nigdy później, nawet za czasów Solidarności, nie zdarzyły się podobne napięcia. Od 1978 roku zaczęto zdawać sobie sprawę, że taki kraj—Polska istnieje, a potem Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 przyszły lata ’80 i ’81 i Polacy zaczęli częściej się pojawiać: Polacy - uciekinierzy. Różnie to wtedy bywało z tym wyobrażeniem o naszym kraju. Ale fakt, że we Włoszech był “nasz” Papież powodował, że Włosi jak gdyby nie śmieli zachowywać się tak brutalnie w stosunku do Polaków, jak do innych mniejszości imigracyjnych, mimo, że czasami może były ku temu powody. Same anioły się tu nie znalazły. Taka ciekawostka. W ’75 moja przyjaciółka, Sycylijka, zrobiła w swojej szkole plebiscyt: trzeba było wymienić znanych Polaków. Na pierwszym miejscu znalazł się Boniek, potem Deyna i Lato. W pierwszej dziesiątce nie było nikogo poza sportowcami i to był obraz Polski w ’75. Kopernik w ogóle nie był wymieniony, bo młodzież była przekonana, że Kopernik to Włoch. Nikt nie wiedział na przykład, że Sienkiewicz od Quo vadis, to Polak. Nikt, kto we Włoszech czyta tę powieść, a jest to lektura dla uczniów w wieku pierwszej komunii, nie zastanawia się kim jest autor. Literatura polska praktycznie była nieznana, dopiero około roku osiemdziesiątego zaczęto się nią interesować — najpierw przez Konwickiego, potem przez Miłosza (po nagrodzie Nobla). A jak wyglądało to wśród studentów? Co sprawiało, że decydowali się na studiowanie języka polskiego? W ‘75 było ich co kot napłakał, ale w ’78 jesienią Sante Graciotti zadzwonił do mnie i powiedział: “Andrea ratuj” - po wyborze papieża na polonistykę zapisało się 120 osób. Wtedy motywacją podjęcia nauki języka polskiego był właśnie papież z Polski, z dalekiego, kuriozalnego kraju. Studenci zafascynowani byli postacią Jana Pawła II. Taki przykład: mój student Angelo, wybrał polonistykę włoską między innymi dlatego, by wieczorami móc uczestniczyć w spotkaniach z Papieżem na placu św. Piotra. W ’78 Papież, niepomny zasad bezpieczeństwa, wychodził bezpośrednio do zbierającej się na placu młodzeży, siadał z nią i śpiewał. Trwało to, dopóki gwardie nie zabroniły mu tych “eskapad”. Potem utworzyła się pewna stała grupa dziesięciu osób rocznie, która była rzeczywiście zainteresowana studiowaniem polszczyzny, Polski i kultury polskiej. Dzisiaj na uniwersytet w Udine trafiają zaintersowani językiem, dlatego że podstawowym kierunkiem jest w tej chwili mediacja językowa, kulturalna. Nasz Instytut stał się Departamentem Języków i Kultur Europy ŚrodkowoWschodniej (szczegóły w Biuletynie nr 34). Najmłodsze pokolenie wybiera kierunek studiów w celu zdobycia zawodu, więc naukę języka i poznanie kultury polskiej widzi w tej perspektywie. Studenci starają się poszerzyć wachlarz języków. Oprócz angielskiego, który jest obowiązkowy, szukają ciekawych kombinacji językowych. Nasi studenci to w dużej mierze dzieci lokalnych przedsiębiorców, którzy mają już jakieś kontakty, jakąś fabrykę czy interesy w Czechach, Słowacji czy w Polsce. Ja mam zajęcia z cywilizacji. Na pierwszym roku zajmujemy się Polską przedrozbiorową, na drugim – dziewiętnastowieczną, a na trzecim wiekiem XX. Wykłady są jednak czasowo bardzo ograniczone, można omówić na nich jedynie kwintesencję polskiej historii i literatury w danym okresie. Moi studenci muszą obowiązkowo przeczytać Pana Tadeusza, Lalkę i Wesele, to są trzy źródła wyobraźni polskiej, polskie symbole. Gdy więc widzą, co się dzieje w naszym parlamencie i słyszą “sami swoi”, “polska szopa” to już wiedzą o co chodzi. Na pierwszym roku tłumaczę im, kto to był Kościuszko, Mieszko Stary, przedstawiam im poczet królów polskich. Po pierwszym semestrze zaczynają mieć pierwsze pełniejsze wiadomości. Na szczęście ukazała się niedawno Storia della letteratura polacca pod redakcją Marinellego. Nie jest pomyślana jako podręcznik akademicki, daje jednak przynajmniej ogólne pojęcie o procesie powstawania i rozwoju literatury polskiej. Brakuje nato- 7 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 miast na włoskim rynku wydawniczym dobrze napisanej historii Polski w formie popularnonaukoego opracowania. Długoletnia praca naukowa, to niezliczone kontakty z kolegami. Czy jest Pan “zazdrosny” o posiadaną, zdobytą wiedzę? Na uniwersytecie wrocławskim profesor Hernas wpoił mi zasadę, że posiadanymi wiadomościami należy się dzielić z innymi. On sam na przykład, jeżeli tylko mógł komuś coś powiedzieć, czego tamten nie wiedział, podać mu ostrogi, to mówił. Bo inaczej po co te wiadomości? Wiadomości, które siedzą w głowie i niczemu nie służą to są wiadomości martwe. To samo jest, gdy ktoś przyjeżdża, tak jak ja, do innej uczelni i pełni funkcję swego rodzaju banku danych. Po to tu jestem: “banca dati”. Poza tym dysponuję moją własną ogromną biblioteką, którą udało mi się przywieźć z Polski. Jest to zbiór, prawie 20 tys. tomów, o którym Raffo słusznie napisał, iż jest to największa polonistyczna biblioteka prywatna poza Polską, zwłaszcza w zakresie literatury staropolskiej do rozbiorów, i w mniejszym stopniu literatury mickiewiczowskiej. Dzielenie się wiedzą, ta generosità to jest minimum tego, co można zrobić. Myślę, że jest głupotą być skąpcem: takim psem ogrodnika co to sam nie zeżre, a drugiemu nie da. Przyznał Pan, że pisze niechętnie, a jednocześnie, że posiadaną wiedzą należy się dzielić. Jak udaje się Panu pogodzić te dwie sprzeczności? Mam taką bibliofilską chorobę, że jak tylko mam się czymś zająć, co mnie interesuje, to natychmiast jadę nakupić książek, wypełniam nimi bagażnik auta, a potem w domu czytam i czytam, aby po jakimś czasie spokojnie usiąść i zabrać się do pisania. W praktyce cały rok czytam, a potem jak przychodzą wakacje to siadam i zaczynam dyktować teksty pani Annie, która specjalnie na tę okazję przyjeżdza do Udine. Można powiedzieć, że przez cały rok zbieram fiszki, a potem wypluwam z siebie “przetrawiony” materiał. A pani Anna jest koniecznie potrzebna, bo aż wstyd się przyznać, że pomimo iż pełniłem różne funkcje i zajmowałem różne także “techniczne” stanowiska, to do tej pory pozostaję analfabetą w zakresie posługiwania się nowoczesnym sprzętem i technologią. Czy ma Pan swoje preferencje w lekturach? Czytam wszystko. Wszystko mnie interesuje. Jestem taką sroką naukową. Cokolwiek nowego się ukazuje, przykuwa moją uwagę. Zwłaszcza jak czegoś nie wiem, bo gdy człowiek jest czegoś ciekawy, to ma po co żyć. Jest to rodzaj uczciwości wobec siebie: dlaczego inni wiedzą, a ja nie wiem? Wynika to także z pewnego luksusu w jakim żyjemy z moją żoną; z ogromnej ilości czasu, który mogę poświęcić czytaniu. Oprócz tego, że w naszym domu jest mnóstwo książek, to także bywa u nas wielu ciekawych ludzi. Proszę pamiętać, że Udine położone jest gdzieś w połowie drogi między Krakowem czy Wrocławiem i Cieszynem a Rzymem. Mamy przyjaciół, którzy mówią, że nasz dom jest jak zajazd. I zdarza się, że zajeżdżają do nas osoby znaczące dla kultury polskiej, których nigdy nie miałbym okazji gościć, których nigdy prawdopodobnie bym nie poznał, gdybym był w Polsce i pracował na uczelni we Wrocławiu. Nie zaprzyjaźniłbym się z Herlingiem, ani z państwem Wajdami, ani z całą masą osób, które są właściwie symbolem polskiej kultury. Przebywanie tu faworyzowało mnie w pewien sposób. Ja zajmowałem się nimi, tłumaczyłem i w ten sposób byli oni niejako “skazani” na kontakt ze mną, co sprawiało, że z czasem rodził się głębszy, niż zwykła znajomość, związek. Dziękuje za rozmowę. rozmawiała Beata I. Brózda Andrzej Litwornia, historyk literatury polskiej, nauczyciel akademicki; ur. 5 października 1943 w Tarnowie, syn Kazimierza i Zofii z Murawów; żonaty: Krystyna Schwarzer-Litwornia (artysta plastyk). Studia: Uniwersytet Wrocławski, filologia polska (1961–1966), doktorat (promotor: Cz. Hernas, 1974). Asystent (1966–1967), starszy asystent (1967– 1974), adiunkt (1974–1992), wicedyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego(1975-1978); stypendysta rządu włoskiego (Rzym. styczeńczerwiec 1974); lektor (1979-1984) i profesor kontraktowy (1984-1985) na Università degli Studi di Roma “La Sapienza”; lektor (19901992) na Università degli Studi di Firenze; od 1992 profesor języka i literatury polskiej na Università degli Studi di Udine oraz czasowo (1993-1996) na Università degli Studi di Pisa. Prowadzi badania naukowe w dziedzinie literatury staropolskiej (zwłaszcza baroku) oraz związków kulturalnych i literackich polsko–włoskich od XVI do XX wieku (np. Polacy we Włoszech, recepcja Dantego i Petrarki w Polsce). Autor monografii Sebastian Grabowiecki (Wrocław 1976), kilkudziesięciu artykułów i esejów w “Pamiętniku Literackim”, “Pracach Literackich”, “Odrodzeniu i Reformacji w Polsce”, “Arkuszu”, oraz tomach zbiorowych; tomu studiów W Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony, poświęconego obrazowi Wiecznego Miasta w polskiej kulturze przełomu XVI–XVII wieku (Warszawa 2003); licznych recenzji i omówień naukowych również w “Ricerche Slavistiche”, “Slavia Orientalis”, “Biuletynie Historii Sztuki” i in.; współautor antologii La porta d’Italia. Diari e viaggiatori polacchi in FriuliVenezia Giulia dal XVI al XIX secolo (Udine 2000). Odznaczenia: Nagroda Ministra Szkolnictwa Wyższego (1976), odznaka “Zasłużony dla kultury polskiej” (1989). Należał do: Związku Harcerstwa Polskiego (1957–1980), Związku Nauczycielstwa Polskiego Uniwersytetu Wrocławskiego (1967–1980), “Solidarności” Uniwersytetu Wrocławskiego (1980–1981). We Włoszech na stałe od roku 1992; miejsce zamieszkania: Udine; Bibl.: Arch. ZPwW (kwestionariusz); K. Dopierała, H. Fokciński Polonia włoska. Słownik Polaków i instytucji polskich we Włoszech, Bydgoszcz 2002; 8 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Kontynuujemy rozpoczęty w poprzednim numerze Biuletynu wywiad z Grzegorzem Kaczyńskim, wiceprezesem Związku Polaków we Włoszech Stawiam na młodzież G. Kaczyński J est Pan z zawodu socjologiem... Socjologiem, ale także i afrykanistą i religioznawcą. Socjologia jest jednak moim kierunkiem podstawowym. Z socjologii, jeszcze w Warszawie, robiłem zarówno doktorat jak i habilitację. Jeśli spojrzeć natomiast na moją produkcję naukową, to jest ona pewnego rodzaju syntezą moich wcześniejszych zainteresowań i badań. W przeszłości zajmowałem się ruchami i zjawiskami religijnymi w czarnej Afryce na pograniczu kultury europejskiej z afrykańską, które odegrały ważną rolę polityczną. Była to więc socjologia religii, plus afrykanistyka. Potem prowadziłem badania dla strony włoskiej o kościele w Polsce oraz o idei wolności religijnej. W ostatnim okresie zajmuję się też socjologią Floriana Znanieckiego, szczególnie jego socjologią wiedzy. Dziś wiele uwagi poświęcam polskiej tradycji myśli socjologicznej oraz socjologii migracji. Zajmuję się wreszcie myślą socjologiczną Luigiego Sturza – założyciela włoskiej partii ludowej, która w okresie faszyzmu, jako jedyna, była największym stronnictwem opozycyjnym w parlamencie włoskim. Ostatnim pomysłem, który mi chodzi po głowie od wielu już lat, jest napisanie dużej pracy dotyczącej emigracji i imigracji jako procesu społecznego z uwzględnienim przede wszystkim doświadczeń polskich. Ma Pan na ten temat swoje bezpośrednie obserwacje. We Włoszech zamieszkał Pan prawie 20 lat temu, dlaczego właśnie tam? Życie w Polsce na początku lat osiemdziesiątych nie było ani łatwe, ani przyjemne. Moja żona jest Włoszką; mamy dwoje dzieci, które wówczas były malutkie; po sześciu latach trudnego życia w Warszawie w okresie ideologii sukcesu wybraliśmy Włochy. Dodatkowym argumentem były puste półki w sklepach spożywczych i stypendium rządu włoskiego, jakie wówczas uzyskałem. Potem zaproponowano mi pracę na uniwersytecie na Sycylii. I tak zostałem we Włoszech, odkładając powrót do kraju na lata późniejsze. Do roku 1987 byłem nadal zatrudniony w Warszawie, w Polskiej Akademii Nauk, jako adiunkt. Ponieważ jednak ideologicznie podpadłem, “zaproponowano” mi odejście z pracy. Zaraz potem zabrano mi moje warszawskie mieszkanie. Tak wyglądały moje ostatnie związki z ojczyzną. Pańska historia jest podobna do wielu innych. Pan nie był ani pierwszym, ani ostatnim, którego tak potraktowano... Rozmiar liczbowy podłości nie pomniejsza tragedii indywidualnej; nieszczęście innych nie pomniejsza nieszczęścia osobistego i nie może być otuchą osobistą. Faktem jest, że znalazłem się na stałe we Włoszech, które stały się moją drugą ojczyzną. Wprawdzie w wyniku ograniczonego wyboru, ale w końcu z wyboru. Czy już wówczas myślał Pan o działalności polonijnej? Uważałem, że się do tego zupełnie nie nadaję. Gdy wcześniej w swojej pracy uczelnianej zetknąłem się z problemami Polaków zamieszkałych poza ojczyzną, przekonałem się, że wielu działaczy i wiele organizacji polonijnych jest ze sobą, delikatnie mówiąc, skłóconych. Taka sytuacja nie zachęcała do pracy w środowisku polonijnym. Ale przyszedł taki moment, kiedy mój stary włoski znajomy – pan Stanisław Morawski i inni rodacy z głową na karku, postanowili stworzyć w Italii federację organizacji polonijnych, która miałaby na celu zintegrowanie polskiego środowiska Rzymu, Turynu i Mediolanu oraz licznych niewielkich stowarzyszeń lokalnych. W roku 1995 odbyło się pierwsze, niezapomniane spotkanie przedstawicieli polskich stowarzyszeń w Tortoreto Lido. W podjętej tam uchwale określono pilną konieczność zintensyfikowania działalności istniejących we Włoszech organizacji polskich oraz wspierania pomocą stowarzyszeń nowo powstających. Uznano również za istotne utworzenie bazy 9 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 danych o Polakach we Włoszech, potrzebę wzrostu przepływu informacji oraz w y mia nę dośw i a d c z e ń pomiędzy wszystkimi stowarzyszeniami. Postanowiono wreszcie podjąć działania do utworzenia organizacji federacyjnej reprezentującej sprawy Polaków we Włoszech. Zadania te zaczęto stopniowo realizow ać, doprowadzają c d o I I Spotkania Polonii Włoskiej w marcu 1996 roku w Rzymie i do oficjalnego powstania Związku Polaków we Włoszech. Polonia włoska nie należy do najliczniejszych w Europie? W porównaniu z sąsiednimi środowiskami polonijnymi we Francji czy Niemczech jesteśmy zdecydowanie mniej liczni. Nie w ilości jednak siła. Jaka jest dziś Polonia włoska? Nasz Związek jest federacją kilkunastu organizacji członkowskich, które łącznie liczą blisko dwa tysiące rodaków i działalnością obejmują bardzo rozproszone środowisko polonijne. To właśnie rozproszenie jest cechą charakterystyczną emigracji włoskiej. We Włoszech są trzy większe skupiska Polonii – w Rzymie, Mediolanie i Turynie, gdzie zaraz po II wojnie światowej powstało, działajace nadal świetnie, Ognisko Polskie. Wspólnota mediolańskie skupia starą i nową emigrację. Największe i najbardziej zróżnicowane jest natomiast środowisko rzymskie, gdzie znajduje się wiele instytucji polskich - takich jak placówki dyplomatyczne, stacja naukowa PAN-u, akademie teologiczne, Instytut Polski czy wreszcie domy zakonne polskich księży i sióstr. Jak wygląda współpraca organizacji polonijnych z innymi instytucjami? współpraca z polskimi placówkami dyplomatycznymi. Nasze inicjatywy są nawet często wspomagane przez nie finansowo. Dzięki tej pomocy możemy organizować wspólnie koncerty, spotkania czy wystawy. Wiele małych organizacji urządza swoje zebrania w pomieszczeniach konsulatów RP. Jako ciekawostkę podam, że w niedalekiej przeszłości na wszystkie ważniejsze spotkania polonijne zapraszany był zawsze ks. abp Dziwisz, najbliższy współpracownik Jan a Pawła II, który nigdy nie uhonorował nas jednak swoją obecnością. Grzegorz Kaczyński na schodach kościoła w Tyńcu Jesteśmy otwarci na każdą formę wspólnego działania ze wszystkimi, którzy interesują się kulturą polską i problemami emigrantów polskich. Przez pewien czas sam współpracowałem bardzo blisko z polskim duszpasterzem, który jest proboszczem jednej z parafii w Katanii. Bardzo mnie cieszyło, że zarówno wspólnota wiernych, jak i założone przeze mnie w 1997 r. Stowarzyszenie rozwijały się bardzo szybko. Na nabożeństwa przychodziło coraz więcej Polaków. Szczególnie dużym powodzeniem cieszyły się spotkania środowiskowe organizowane po niedzielnych nabożeństwach. Potem ksiądz zajął się niemal wyłącznie ludźmi, którzy przyjeżdżali do Włoch do pracy sezonowej. Nasze Stowarzyszenie też przez jakiś czas włączyło się do tej akcji pomocy charytatywnej. Ale rychło okazało się niestety, że parafia poczęła się przekształcać w coś w rodzaju pośrednictwa pracy. Akcja charytatywna zmieniła się w interes ekonomiczny, nie bardzo jasny tak w sensie prawnym, jak i społecznym i moralnym. Wtedy nasze wspólne działanie się urwało. Dobrze natomiast układa się dziś A z kim współpraca się nie układa? Powiedziałbym raczej, że są czasem pewne nieporozumienia. A wynikają one z nieznajomości specyfiki emigracyjnej. Wiele organizacji krajowych uważa np., że skoro jesteśmy na zachodzie, to musimy mieć dużo funduszy na naszą działalność. Tak jednak wcale nie jest. Może Polonia amerykańska dysponuje dużymi możliwościami finansowymi... Nasze organizacje wpłacają do Związku tylko 3 Euro rocznie od każdego swojego członka. Kwota, którą dysponujemy jest więc naprawdę niewielka. Z tych wspólnych pieniędzy pokrywamy koszty wydawania i wysyłki własnego biuletynu informacyjnego. Dzięki własnym skromnym funduszom i – jak już wspomniałem – przy pomocy niektórych polskich organizacji i instytucji obecnych we Włoszech przygotowujemy co roku walny zjazd naszego Związku. Na wszystkie jednak spotkania, w tym spotkania Zarządu, przyjeżdżamy za własne pieniądze, płacąc za przejazdy i noclegi. Nawiasem mówiąc, te spotkania są zawsze organizowane w coraz to innym regionie Włoch. Okazuje się, że jest to bardzo trafna forma integracji środowiskowej. 10 Mimo, iż żyje Pan na stałe w Katanii, od roku jest Pan też związany z Uniwersytetem Szczecińskim... Cała prawie nauka opiera się na kontaktach międzyosobowych. Ludzie, którzy się znają współpracują ze sobą lepiej i łatwiej jest im tworzyć wspólne projekty. O Uniwersytecie Szczecińskim opowiadał mi mój przyjaciel prof. Szajkowski. To on podsunął mi myśl współpracy z tą uczelnią. Potem nastąpiło spotkanie z prof. Głowackim, kierownikiem Zakładu Integracji Europejskiej im. Jeana Monneta, który potrafił mnie przekonać i zainteresować licznymi możliwościami tej młodej placówki. I tak objąłem katedrę socjologii. Jak dziś postrzega Pan Polskę po wielu latach nieobecności w kraju? Dostrzegam w kraju oczywiście duże zmiany, tak pozytywne, jak i negatywne. Te ostatnie może nie są jeszcze czytelne w szczegółach. Prawdopodobnie trochę zbyt wiele wzięto z demokracji zachodnich, i to w dodatku z tego, co wcale nie jest najlepsze. Polska w okresie minionych czternastu lat bardziej się zamerykanizowała niż np. Włochy w ciągu ostatniego pół wieku. To widać w napisach na sklepach, sposobie myślenia, czy metodach odwoływania się do pewnych wartości oraz w nieustannej gonitwie za dobrami materialnymi. Życie codzienne zatraca cechy polskości, staje się uniwersalne ale i nijakie. Dzieje się tak może dlatego, że społeczeństwo polskie nie jest jeszcze nasycone dobrami i musi się nimi najpierw nasycić. Trzeba by jednak zrozumieć, że są to tylko dobra materialne, a więc cele instrumentalne a nie cele same w sobie, które mogłyby nadać życiu podstawowy i trwały sens. Zbyt często interes ekonomiczny przesuwa na dalszy plan wartości moralne i społeczne. W Polsce dostrzegam nadal niską kulturę polityczną, zarówno na samej górze, jak i na dole. Nie Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 wszyscy rozumieją jeszcze, że nie wystarczy zostać politykiem, aby się znać na wszystkim. A przecież żadna promocja polityczna nie ma sensu bez promocji fachowej, bez kompetencji zawodowej itp. Lojalność partyjna lub środowiskowa poparta przemijającym sukcesem wyborczym usuwa często w cień dobro ogólnospołeczne, lojalność obywatelską. Nie bierze się pod uwagę, że w wielu kwestiach społecznych właśnie mniejszość ma rację, a nie większość. Przecież, jak świadczy historia demokracji zachodnich, a także już i naszej polskiej, większość jest mniej rozumna niż mniejszość. Rozwaga, polityczny rozsądek i poświęcenie społeczne jest cechą mniejszości. Demokracja nie powinna przekształcić się w dyktaturę większości. W Polsce poza częstym brakiem kompetencji, brakuje też tolerancji wobec ludzi inaczej myślących. Wiele decyzji, zarówno lewicy jak prawicy, jest dziś nieprzemyślanych, wiele z nich wykazuje znamiona korupcji. Jest to marnowanie pieniędzy publicznych i kapitału społecznego. Wielu krajowych polityków, szczególnie tych związanych r ó ż ny mi w i ę z a mi z e s t a r ą nomenklaturą, nigdy nie splamiło się w swojej karierze uczciwą pracą, wielu z nich ukończyło w swej karierze jedynie akademie pierwszomajowe, a o ekonomii kapitalistycznej wiedzą oni tyle ile nauczyli się z Kapitału Marksa. Ich wizja rozwoju świata już dawno się skompromitowała. Proponowane programy nie są budowaniem nowego porządku społecznego, lecz nowego nieporządku społecznego. Pokładam mimo wszystko wielką nadzieję w młodzieży polskiej takiej, jaką mam okazję poznać na uniwersytecie. Podziwiam jej zapał do nauki, jej autentyczną ideowość i chęć włączenia się w proces zmiany na lepsze. Myślę, że będzie ona w stanie nawiązać do najlepszej tradycji polskiej inteligencji, która traktowała pracę jako powołanie społeczne i patriotyczne. Co do przyszłości Polski jestem więc optymistą. Potwierdzeniem tego optymizmu może być rezultat referendum, który zadecydował o wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wreszcie powróciliśmy do Europy i szans, które z tego wynikają nie powinniśmy zaprzepaścić. Nastąpi tak jeśli wykażemy, że potrafimy nasze uczestnictwo w Unii traktować w sposób godny i twórczy, a nie tylko konsumpcyjny. Jest więc nadzieja, że zapoczątkowane kilkanaście lat temu zmiany doprowadzą nas kiedyś do pełnej normalności. Dziękuje za rozmowę. rozmawiał Andrzej Wątróbski Powy ższy wy wiad został przeprowadzony we wrześniu b.r. roku podczas IV Międzynarodowej Konferencji Polonijnej “Europa polskich ojczyzn” zorganizowanej przez Uniwersytet Szczeciński. Grzegorz Jerzy Kaczyński, prof. dr hab., socjolog, religioznawca i afrykanista. Nauczyciel akademicki ostatnio związany z Università degli studi di Catania. Autor wielu publikacji naukowych. Członek instytucji naukowych w Polsce i w Europie. Za pomoc w ukazaniu się niniejszego Biuletynu Redakcja składa podziękowania : Stowarzyszeniu “Wspólnota Polska”, Fundacji Rzymskiej im. J. S. Umiastowskiej, firmom: COGEFIM S.r.l. i INDESIT COMPANY. Ponadto dziękujemy: Ognisku Polskiemu w Turynie i pani Barbarze Nowina Jankowskiej z Rzymu. 11 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 WŁOSI W POLSCE W zimie ubrany bywa w czarną kurtkę z dużą naszywką przedstawiającą białego orzełka. W polskim sklepie przy Tiburtinie spotyka się z entuzjazjastyczną reakcją, gdy prosi o kabanosy w naszym języku. Jest filmmakerem: aktorem, operatorem i montażystą. Reżyserem filmów autorskich – fabularnych i dokumentalnych, z których niektóre nakręcił w Polsce. Podniszczony paszport A więc dlaczego Polska? Odkąd zacząłem podróżować i kręcić filmy, często bywałem na wschodzie Europy. W którymś momencie (a było to w roku 1993) do skompletowania pełnej listy krajów tej części świata, zabrakło mi Polski. Jechałem wtedy samochodem w kierunku Rumunii z moim przyjacielem, operatorem, niby na dokumentację. Zupełnie przypadkowo, gdzieś za Mestre, zadecydowaliśmy, że nie skręcimy na wschód, lecz pojedziemy na północ, do Polski. I tak się to zaczęło. Jakie były pierwsze wrażenia? Żadnej niespodzianki, żadnego zdziwienia. Polska była krajem, który jakoś już wcześniej znałem, coś o nim czytałem. Miejcem w świecie, które sobie wyobraziłem. Spodziewałem się, że zrobi na mnie dobre wrażenie i tak się stało. Wcześniej już wiedziałem, jakie będą polskie lasy, jaki kolor piasku nad morzem. Wtedy oglądaliśmy różne miejsca: pojechaliśmy nad morze i z powrotem. W Łebie i w Warszawie działa się część filmu, który potem nakręciłem. Od roku 1993 do 1999 bywałem w Polsce wiele razy. Nakręciłem różne filmy (dokumentalne i fabulane). A w roku 1999 zatrzymałem się w Warszawie na 7 miesięcy. W celu... Najpierw montowałem mój dokument nakręcony zresztą, żeby było śmieszniej w Argentynie. To dlaczego montowałeś go w Polsce? Corso Salani w filmie „Corrispondenze private” Bo już byłem zaręczony z moją przyszłą żoną, Małgorzatą. A poza tym pociągała mnie możliwość pomieszkania przez jakiś czas w Polsce. Więc dla próby zacząłem montaż i od razu okazało się, że była to słuszna decyzja: ceny postprodukcji bardzo niskie i bardzo wysoka fachowość. Jak porozumiewałeś się z montażystą, Polakiem? Przede wszyskim przy pomocy uśmiechów. Poza tym wymienialiśmy z rzadka jakieś słowo po angielsku. No i przygotowałem drobiazgową listę montażową. Mogłem wybrać godziny w ciągu całą dobę trwającego dnia pracy. Wybrałem godziny wieczorne i nocne i to zwiększyło naszą zażyłość. Więc nawet bez słów dobrze się nam pracowało. Kiedy montowanie się skończyło, znalazłem pracę w szkole języków obcych, na Nowym Świecie. Była to szkoła prywatna języka włoskiego i hiszpańskiego, prowadzona przez dwóch Kolumbijczyków. Nawiasem mówiąc, na początku spytali się mnie oni, co robię w Polsce. Co ja, Włoch robię w Polsce! Co wy tu robicie, raczej! Pracy w szkole języków nie uważałem za ostateczną, potrzebna mi była, by móc dłużej zatrzymać się w Warszawie. Szukałem też zatrudnienia w różnych firmach włoskich, ale tam wymagana była znajomość języka polskiego, więc nie miałem szans. Jakie były motywacje twoich uczniów, by uczyć się włoskiego? Dużo było dziewczyn, zaręczonych z Włochami, ale była też grupa prawdziwych miłośników mojego kraju. Świetnie orientowali się w kulturze Włoch (wiedzieli nawet o istnieniu drużyny piłkarskiej “La 12 Fiorentina” z mojego miasta). Praca z nimi była więc bardzo interesująca. Lekcje odbywały się po południu lub w sobotę rano, ale wszyscy byli na nich zawsze bardzo uważni. Część uczyła się włoskiego tylko po to, by odbyć podróż do Italii i móc się tutaj porozumieć. Ja natomiast, nie będąc zawodowym nauczycielem, musiałem sobie radzić i często improwizować. W domu przerabiałem gramatykę i uczyłem się więcej niż oni, bo nie pamiętałem całej masy rzeczy. Ale lekcje polegały głównie na dialogu, konwersacji. Zauważyłeś pewnie przy tej okazji, jakim szczególnym kultem darzą Polacy twój kraj. Tak, mają moim zdaniem m n i e ma n i e o I t a l i i t r o c h ę przesadne... W tym okresie w Polsce zachodziły dynamiczne zmiany, miałeś okazję to zauważyć? Gdy przyjeżdżałem do Warszawy, za każdym razem uderzała mnie szybkość z jaką to miasto się modernizowało. Nowe gmachy pojawiały się jedne po drugich. Z każdą moją wizytą widziałem coś nowego i coraz bardziej nowoczesnego. Między wakacjami letnimi a Bożym Narodzeniem już zmieniała się panorama. Tym samym zacierały się stopniowo ślady stolicy powojennej lat 50. - 90. Teraz chyba ten proces jakoś się zahamował. Czy widzisz pod tym względem duże różnice między stolicą a prowincją? Widzę duże różnice, zwłaszcza ogólnie między miastem a prowincją. Zakopane i Ustka, które znam, żyją tylko w sezonie turystycznym. Natomiast Łeba jest kurortem, jak włoskie Rimini – cały rok nastawione na turystykę, wypoczynek i rozrywkę. Jak wyglądało twoje życie w Warszawie? Czułem się bardzo dobrze. Nie wiem, czy tak samo żyje i czuje się przeciętny Polak, ale przynajmniej starałem się nie zachowywać się jak Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 typowy turysta–cudzoziemiec. Utrzymywałem się z pensji zarobionej w Polsce, nie miałem żadnych rezerw. Nie, zdecydownanie nie miałem trudności. Wprost przeciwnie, często o wiele gorzej czuję się w Rzymie (jestem Florentyńczykiem). Nie zasmucała cię ta przysłowiowa masa szarych chmur, która przed wiekami wprawiała w przygnębienie królową Bonę? Absolutnie nie. Może dlatego, że ten aspekt zupełnie mnie nie obchodzi. Przeżyłem polską zimę, temperatury były niskie i duży śnieg. Chodzenie po takim śniegu, to prawda, jest bardzo niewygodne. Ale ile niespodzianek! Kiedyś była ogromna śnieżyca, a w mieście wszystko działało, życie szło normalnie do przodu (ludzie docierali do pracy, funkcjonowały autobusy, tramwaje). Gdyby zdarzyło się to w Rzymie, wszystko byłoby sparaliżowane przez tydzień! Zresztą tego dnia poszedłem specjalnie wieczorem na spacer na Stare Miasto. Wieczorne latarnie, wielkie płaty śniegu spadały na Starówkę. Była to jedna z najpiękniejszych rzeczy, które przeżyłem w czasie moich licznych podróży. Warszawa to piękne miasto, jeżeli nie oczekujesz oczywiście rzeczy, które są tylko tu, we Włoszech – jak przemożna obecność dzieł sztuki na każdym kroku. W Polsce życie jest niewątpliwie inne, jakoś bardziej poważne... Jak to... Zdecydowanie tak. Wydaje mi się nawet, że i ludzie są jacyś bardziej na serio. Może to moja słaba znajomość języka, ale wydaje mi się, że w stosunku do Włoch mniej jest w relacjach ludzkich nieścisłości, niesprecyzowania, lawirowania. Może na codzień współżycie jest trudniejsze (typu, banalnie: w sklepach jest mniej “kurtuazji”). Ale za to stosunki między ludźmi zyskują. Nie ma tej niepotrzebnej i nachalnej “przyjacielskości”, pełnej nieprawdziwej zażyłości. A z drugiej strony Polacy dalecy są od zimnej i sztywnej formalności. W kontaktach z nimi znajdowałem zawsze właściwy, nigdy nie przesadny dystans. A jeśli chodzi o takie zdziwienia czy niespodzianki, to było nim niewątpliwie (i jest ciągle) przejrzyste światło nad morzem, na przykład we wrześniu. Kolor Bałtyku i ten typ oświetlenia, zwłaszcza o zachodzie, jest zupełnie szczególny. Miałeś okazję to sfilmować? Jeszcze nie. Nad morzem kręciłem w listopadzie, więc niebo zasnute było chmurami. A potem w Zakopanem – też zupełnie inna sceneria, śnieg iskrzący się w słońcu. Nie, to nie to samo. Jakieś negatywne refleksje? Nnnie. Może tylko, ale to głównie wśród osób starszych, zaskakująca postawa jakiejś obawy czy lęku wobec państwa, instytucji państwowych, służb porządkowych itd. Widzę to nawet u Małgorzaty. Na przejściach granicznych (teraz mniej, Polska jest przecież w Europie) był prawie zawsze dramat: nerwowe uczucie lęku przed policją przygraniczną. A przecież, kiedy jedziemy autokarem, to już raczej na mnie bardziej podejrzliwie patrzą panowie w mundurach. Mam paszport porządnie wyświechtany. Tak, ten ciężar przeszłości, tę obawę przed “państwem”, to jeszcze ciagle się czuje. Jakim cudem w twoim prywatnym zbiorze dyskograficznym znajdują się płyty Ireny Santor, Violetty Villas, Kaliny Jędrusik? ...Ale też i “Kabaretu Starszych Panów”... Tak, jest to muzyka przestarzała, a zwłaszcza jeśli chodzi o Irenę Santor, dla “szerokiej publiczności”. (Małgorzatę już same okładki napełniają grozą) a ja uwielbiam te piosenki! W ’95, szukałem, zwłaszcza na straganach, muzyki romantycznej z lat 60-70 do mojego filmu i przez przypadek usły szałem Santor, kupiłem “Najpiękniejsze przeboje...” użyłem 13 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 potem tej muzyki w moim dokumencie o Zakopanem. Polski rock nie podoba mi się, ale właściwie żaden rock mi się nie podoba. Jak przebiega twoja praca z polskimi artystami? Mam właśnie rozpocząć produkcję filmu, w ktorym dwie główne role są obsadzone przez Polki. W scenariuszu użyłem specjalnie tych dwóch postaci, bo chciałem pracować z aktorkami polskimi. Zetknąłem się już uprzednio z wieloma z nich i muszę przyznać, że poziom, przygotowanie i profesjonalność artystów polskich zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Film z taką interpretacją zyskuje klasę i nieporównanie wyższy poziom. Sposób gry Polaków jest mało “łaciński” tzn. bardzo oszczędny, minimalny, ale równocześnie intensywny. Moje polskie aktorki ogromnie dużo wnoszą do filmu, nie przygniatając go swoją osobowością. Nakręciłem wiele zdjęć próbnych do filmu “Zmęczone oczy” i miałem trudności z wyborem jednej osoby. Na 50 aktorek 45 było świetnych, a 5 bardzo dobrych! Czy chodziłeś w Polsce do teatru? Tak, i brawurę aktorów daje się odczuć nawet jeśli nie rozumie się tekstu. Na przykład ja do teatru włoskiego w ogóle nie chodzę, wydaje mi się, że słyszę ze sceny nieustanny wrzask. Paradoksalnie więc chętniej chodziłem na spektakl, którego nie rozumiałem, ale z którego coś mi zostawało. Ostatnio niestety zauważyłem pewne zmiany na gorsze w pracy zespołów produkcyjnych: gubią teksty, które się im proponuje, nie odpowiadają na listy, telefony – tak, jakby przejęły negatywne zachowania niektórych włoskich zespołów. A ponieważ mój przyszły film ma być koprodukcją polsko-włoską, odczuwam to na własnej skórze, kontakty stały się bardziej męczące. A jak z nauką polskiego? Nie, nie mogę powiedzieć, że uczę się tego języka. Kiedy jestem w Polsce sam daję sobie jakoś radę, jestem do tego zmuszony. Zabawne jest, że zaledwie uda mi się powiedzieć trzy słowa, reakcja jest zawsze entuzjastyczna. Polacy natychmiast z zapałem biorą udział w “konwersacji”. Ale uczyć się polskiego? Nie, to za trudne. Co to jest?! Mówisz 2, 3, 4 jabłka, a 5? Wszystko się zmienia! Robicie mało, by zachęcić cudzoziemca do waszej mowy! Corso Salani, urodził się we Florencji w 1961 r. W 1984 r. zdobył dyplom florenckiego Istituto di Scienze Cinematografiche. Od r. 1985 mieszka w Rzymie. W 1995 r. prowadził kursy na temat “kina minimalnego” (niskobudżetowego) w Buenos Aires w instytucie la Universidad del Cine. W 1999 r. był nauczycielem języka włoskiego w szkole języków obcych Accademia Italiana w Warszawie. Filmografia: Voci d’Europa (1989) - Film Gli ultimi giorni (1991) - Film Gli occhi stanchi (1995) - Film Cono Sur (1998) - Dok. Occidente (2000) - Film Corrispondenze private (2002) Film • Palabras (2003) - Film • Tre donne in Europa (2004)-Dok. • • • • • • 1 i 2 grudnia w programie telewizyjnym La7 wyświetlone zostały dwa filmy Corso Salaniego Occidente z Agnieszką Czekańską w roli głównej i Palabras. Wieczór poprzedzony został rozmową z reżyserem. rozmawiała Anna Jurasz KONKURSY Do najmłodszych, w 2002 r. redakcja Biuletynu Informacyjnego ogłosiła konkurs plastyczny dla dzieci Polskie Boże Narodzenie. Inicjatywa ta cieszyła się dużym powodzeniem. Nadeszło wiele prac, które ozdobiły zimowy numer kwartalnika (5(25)/2002). Tym razem chcielibyśmy zachęcić najmłodszych przedstawicieli Polonii włoskiej do udziału w konkursie plastycznym o tematyce wielkanocnej. KONKURS PLASTYCZNY PT. “POLSKA WIELKANOC” Konkurs przeznaczony jest dla dzieci w wieku 513 lat. Pracę należy zakomponować pionowo na kartce o rozmiarach 210 x 297 mm (format A4). Termin nadsyłania upływa z dniem 10 lutego 2006. Prace w usztywnionej kopercie z dopiskiem Polska Wielkanoc prosimy przesyłać na adres redakcji Biuletynu Informacyjnego: via Piemonte 117, 00187 Roma. Rysunek (w dowolnej technice) zdobywcy pierwszego miejsca ozdobi okładkę świątecznego wydania Biuletynu Informacyjnego. Wysyłka powinna być opatrzona kartą zawierającą następujące dane: imię, nazwisko, wiek autora, adres, telefon, ewentualnie e-mail. Zwracamy się z uprzejmą prośbą o rozpropagowanie informacji o konkursie w szkołach polskich w Rzymie i Mediolanie oraz we wszystkich stowarzyszeniach włosko-polskich, wśród przyjaciół i znajomych. Zapraszamy do udziału! 14 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 ODESZLI 28 listopada b.r. zmarł nagle w Turynie U rodził się 13 sierpnia 1918 r. w Kołomyi, gdzie ukończył studia licealne. Studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego przerwał wybuch wojny w 1939 r. W 1940 roku zostaje wywieziony do Związku Radzieckiego na przymusowe roboty. W styczniu 1942 r. wstępuje do wojska gen. Andersa. Na Środkowym Wschodzie zostaje przydzielony do artylerii przeciwlotniczej 3-ciej Dywizji Strzelców Karpackich. Uczęszcza do szkoły Podchorążych Artylerii i kończy ją już w randze oficera bierze udział we wszystkich akcjach Drugiego Korpusu Polskiego we Włoszech, od Castel di Sangro, poprzez Monte Cassino, Ankonę, aż do uwolnienia Bolonii. Otrzymuje szereg odznaczeń wojskowych polskich i brytyjskich. W 1946 r. osiada w Turynie, gdzie KAZIMIERZ ZBOROWSKI studiuje ekonomię na Uniwersytecie Turyńskim. W 1947 r. poślubia włoszkę, Elianę Fantato. Z małżeństwa rodzą się dzieci Stefan i Laura. Przez długie lata współpracuje z Rafinerią Rol z grupy Montedison. Od samego początku Zborowski należy do grupy polskich oficerów, którzy osiedlili się w Turynie i w 1949 r. jest jednym z założycieli Ogniska Polskiego. Powierzoną mu funkcję skarbnika piastuje aż do swojej śmierci. Obdarzony wielu zaletami, zdobywa sobie ogromny szacunek i uznanie. Patriota, wyróżnia się niezłomną postawą w działalności niepodległościowej Ogniska i za to zostaje odznaczony przez rząd w Londynie Złotym Krzyżem Zasługi. Otrzymuje nominację na kapitana PSZ (Polskich Sił Zbrojnych), a za zasługi za pracę społeczną w Italii zostaje odznaczony Krzyżem Kawalerskim Republiki Włoskiej. Ognisko Polskie i środowisko turyńskie straciło wspaniałego człowieka i drogiego przyjaciela, który pozostawia po sobie wielką pustkę. Mieczysław Rasiej CURIOSA Słowa uznania o polskim wywiadzie 4 lipca 2005 w brytyjskim ministerstwie spraw zagranicznych odbyła się prezntacja książki zatytułowanej "Raport Angielsko-Polskiej Komisji Historycznej". Z dokumentu wynika, że około 44 proc. informacji angielskiego wywiadu podczas II Wojny Światowej pochodziło od polskiego ruchu oporu. Raport jest owocem współpracy polsko-angielskiej komisji, którą powołano w 2000 roku, na mocy porozumienia ówczesnego premiera Polski Jerzego Buzka i premiera Wielkiej Brytanii Tony Blaira. Polscy i angielscy historycy badali wszelkie dostępne archiwa, w których mogły się znajdować dokumenty dotyczące działalności polskich służb wywiadowczych w czasie wojny. Po raz pierwszy badaczom udostępniono także informacje pochodzące z archiwów brytyjskiego wywiadu. Z prac komisji wynika, że wkład polskiego wywiadu w działalność angielskiej służby śledczej był bardzo duży - polscy agenci działali nie tylko w Europie, ale także w obu Amerykach i na Bliskim Wschodzie. Od Polaków pochodziły m.in. informacje o produkcji zakładów niemieckich, o sytuacji polskich Żydów i o produkcji rakiet V1 i V2. Jednym z największych sukcesów polskiego wywiadu było rozpracowanie niemieckiego systemu szyfrującego “Enigma”. Oficjalna prezentacja publikacji odbyła się w Londynie z udziałem szefów dyplomacji Polski A d a ma R o t f e l d a i Wielkiej Brytanii, Jacka Straw. Brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw przedstawiając raport powiedział, że ukazuje on pełną skalę współdziałania służb wywiadowczych obydwu krajów. Minister Rotfeld dodał, że to pierwszy tak kompleksowy dokument okazujący wkład polskiego wywiadu w zwycięstwo aliantów. Wyraził jednocześnie wdzięczność rządowi brytyjskiemu za udostępnienie tajnych dokumentów, który mogli przeanalizować historycy pracujący w komisji. Według Rotfelda, dokument ma olbrzymie historyczne i polityczne znaczenie, pokazuje bowiem, że Wielka Brytania i Polska są “starymi sojusznikami w nowej Europie”. 15 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 OBSERWATORIUM W 34-nrze Biuletynu Jacek Moskwa podzielił się z Czytelnikami refleksjami po tegorocznych moskiewskich uroczystościach związanych z rocznicą zakończenia II Wojny Światowej. Artykuł rzucał m. in. światło na obecne relacje między Polską a Rosją. Ostatnie wybory tak w Niemczech, jak i w Polsce są okazją do zastanowienia się nad współżyciem naszego kraju ze swym drugim potężnym sąsiadem. Pisze o tym, mieszkajacy na stałe w Berlinie, Basil Kerski - redaktor naczelny dwujęzycznego “Magazynu Polsko-Niemieckiego DIALOG”. Nowe szanse, kruche fundamenty J eszcze pięć lat temu rozwój stosunków polskoniemieckich opisywany był w jasnych kolorach, idealizowano nowe relacje między Polską a Niemcami jako modelowe przezwyciężenie historycznych antagonizmów. Dzisiaj jednak polityczni komentatorzy popadają często w inną skrajność, podkreślając porażki polsko-niemieckiego partnerstwa. Wyniki jesiennych wyborów oraz trudności przy budowaniu reformatorskich rządów w obydwu państwach pogłębiły obawy przed ochłodzeniem relacji między Warszawą a Berlinem. W Polsce większość publicystów nie ukrywa rozczarowania z faktu, iż w Berlinie socjaldemokraci pozostaną przy władzy i że najbliższy współpracownik Gerharda Schrödera w następnych latach będzie odpowiadał za niemiecką politykę zagraniczną. W Niemczech zaś z niepokojem przyjęto zwycięstwo braci Kaczyńskich, których krytyczne wobec Niemców wypowiedzi interpretowano jako zapowiedź nowego kryzysu w relacjach bilateralnych. Wielu Niemców obawia się, że Polska pod władzą Kaczyńskich oddali się nie tylko od Berlina, ale także od głównego nurtu integracji Unii Europejskiej. Polski bilans tandemu Schröder-Fischer W Polsce z ulgą przyjęto koniec kariery politycznej Gerharda Schrödera. Przyjaźń kanclerza z Putinem, wykluczająca środkowych europejczyków polityczny sojusz z prezydentem Chirac’iem oraz negatywna postawa kanclerza wobec polityki zagranicznej USA, wywołały u większości polskich dziennikarzy i polityków chłodną ocenę siedmiu lat czerwonozielonego rządu. W ostatniej kampanii wyborczej kanclerz eksponował swoją przyjaźń z Putinem oraz atakował populistycznymi hasłami prezydenta Rzeczpospolitej za krytyczną ocenę gazociągiu bałtyckiego. Niemniej jednak, ostrzegałbym przed skrajnie negatywną oceną polityki rządu Schrödera i idealizacją epoki Helmuta Kohla oraz niemieckiej chadecji. Bilans ostatnich siedmu lat jest bardziej złożony. Przez pierwsze cztery lata można było wręcz odnieść wrażenie, iż relacje polsko-niemieckie były dla tandemu Schröder-Fischer bardzo ważnym obszarem nowej polityki zagranicznej. Celem jednej z pierwszych podróży zagranicznych ówczesnego nowego kanclerza była Warszawa. Do Polski Schröder pojechał z pełna świadomością, iż u wielu Polaków SPD kojarzy się negatywnie z polityką wschodnią lat 80-tych, która stawiała na intensywny dialog z władzami państw bloku sowieckiego, zaniedbując antykomunistyczne siły podziemia. Ważnym programowym sygnałem było przemówienie Joschki Fischera (w tym okresie ministra spraw zagranicznych), który zadeklarował na początku swojej kariery dyplomatycznej, iż nie ma polityki sąsiedztwa z Francją bez pojednania i partnerstwa z Polską. Niestety, po zaangażowaniu Polski w Iraku, sojusz z Francją znów wyprowadził niemiecką politykę zagraniczną z równowagi. Odgrywając aktywną rolę adwokata polskich interesów w Brukseli, angażując się na rzecz przystąpienia Polski do NATO i Unii Europejskiej tandem SchröderFischer w pierwszych czterech latach spełniał propolskie obietnice. Podczas szczytu europejskiego w Nicei np., Niemcy pomogły Polsce osiągnąć korzystne dla niej rozstrzygnięcie w sprawie procedury głosowania w UE. Także w ramach polityki historycznej, SPD wraz z partią zielonych ujawniały większe zrozumienie dla polskiego punktu widzenia, niż ówczesna opozycyjna chadecja. To między innymi dzięki zaangażowaniu kanclerza dokonano 16 pod koniec lat 90. przełomu w międzynarodowym sporze o odszkodowania dla byłych robotników przymusowych. Jako były premier Dolnej Saksonii Schröder w latach 90. pełnił także funkcje członka rady nadzorczej koncernu Volkswagen. Schröder mógł się wówczas zapoznać z problematyką pracy przymusowej i pierwszymi próbami krytycznego rozliczenia z historią przemysłu niemieckiego podczas wojny. Przejmując urząd kanclerza, mimo braku dyplomatycznych doświadczeń, Gerhard Schröder był dobrze zaznajomiony z problematyką roszczeń i podobnie jak wielu polityków SPD i zielonych gotowy był do pomocy ofiarom pracy przymusowej w Trzeciej Rzeszy. Nie zapomnijmy także o tym, iż kanclerz i jego koalicja stanowczo przeciwstawiali się od początku projektowi budowy centrum przeciwko wypędzeniom Eriki Steinbach w Berlinie a także działalności pruskiego powiernictwa. [W czasie obchodów 60. rocznicy Powstania Warszawskiego w 2004, Schröder złożył uroczystą obietnicę rządowi polskiemu, że Niemcy nie będą się ubiegać o odszkodowania dla powojennych wysiedleńców niemieckich z Ziem Odzyskanych]. To dzięki inicjatywie rządu Schrödera powstał pomysł zbudowania w Polsce europejskiej sieci muzeów oraz projekty inicjatyw historycznych w celu upamiętnienia zbrodni systemów totalitarnych w XX. wieku. Przed rozszerzeniem Unii Europejskiej podziwiano Schrödera za kunszt łączenia interesów niemieckich z ponadnarodowymi. Z jednej strony rząd Schröder-Fischer starał się być adwokatem interesów Polski, a z drugiej zaś jawnie dbał o ochronę niemieckiego rynku pracy przed polskimi pracownikami. Krytyczna ocena inwazji irackiej USA Percepcja polityki europejskiej Schrödera zaczeła ulegać zmianie Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 po wyborach do Bundestagu w 2002 roku, kiedy wykorzystując antyamerykańskie stereotypy kanclerz zdystansował się od polityki zagranicznej administracji Busha (przede wszystkim od inwazji USA na Irak). Schröder zadeklarował wolę wykorzystania nowej suwerenności zjednoczonych Niemiec aby wejść w rolę “mocarstwa pokojowego średniej wielkości” na arenie światowej. Priorytetem stały się Plakaty wyborcze w Niemczech. dla Schrödera relaWrzesień 2005 cje z mocarstwami, które są jednocześnie potencjalnymi pozaeuropejskimi niemieckimi partnerami, podkreśrynkami zbytu, jak Rosja czy Chiny. lając za każdym razem, jak bardzo oddalili się od swych autorytarnych korzeni, bedąc w pełni demokraPolityka zagraniczna tyczną siłą polityczną. Kontakty z postkomunistów bez socjaldemokracją Schrödera były pomysłów atrakcyjne dla polskiego rządu, ponieważ otwierały drzwi do Ta zmiana perspektywy przyczy- europejskich salonów. Po zwycięstniła się do utraty wysokiego wie ugrupowania Leszka Millera w znaczenia Europy Środkowej dla 2001 roku intensywność kontaktów polityki niemieckiej. Niemieckie SLD z SPD zmalała, polscy oddalenie było także wynikiem postkomuniści okazali się być dyletanckiej dyplomacji gabinetu ugrupowaniem politycznie krótkowLeszka Millera, czego przykładem zrocznym, bardziej zaintersowanym było podpisanie przez polskiego szybkim wykorzystaniem pozytypremiera proamerykańskiego listu wnych aspektów politycznej ośmiu państw europejskich za koniunktury i przywilejów władzy plecami niemieckiego partnera. niż rzetelnym budowaniem nowych Miller nie potrafił wykorzystać polsko-niemieckich fundamentów. okazji, danej przez Schrödera i Ceniono co prawda ministra spraw niemieckich socjaldemokratów, do zagranicznych Włodzimierza pogłębienia dialogu na temat Cimoszewicza, jednakże jego kształtu polsko-niemieckiego part- (legendarny już) brak otwartości i nerstwa i jego wspólnych oraz aktywnego nawiązywania kontaktu rozbieżnych interesów. Za kulisami z partnerem, okazały się być niemieccy socjaldemokraci byli poważnym obciążeniem dla polskiej przerażeni oportunizmem polskich dyplomacji. Porażki na polu polityki polityków SLD. Za czasów rządu socjalnej, afery korupcyjne, rozłam Jerzego Buzka przywódcy postko- SLD przyczyniły się do zaniedbania munistycznej socjaldemokracji in- polityki zagranicznej przez rząd tensywnie korzystali ze spotkań z Leszka Millera. Partie opozycyjne, 17 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 zamiast wpłynąć pozytywnie na dialog polsko-niemiecki w obydwu krajach, również przyczyniły się raczej do pomnożenia problemów. Najbardziej wyraźnym elementem polityki polskiej CDU Angeli Merkel podczas ostatniej kampanii wyborczej było poparcie dla centrum przeciwko wypędzeniom Eriki Steinbach. Projekt ten został nawet wpisany do programu wyborczego chadecji. Także w dziedzinie polityki wschodniej, CDU zagrażało polsko-niemieckiej współpracy. Zamiast zastanowić się wspólnie z rządem federalnym nad konkretną perspektywą integracji demokratycznej Ukrainy z Unią Europejską, chadecja rozpętała populistyczną kampanię na temat “zbyt liberalnej” polityki wizowej Joschki Fischera na Ukrainie, siejąc strach przed wschodnimi sąsiadami. Po stronie polskiej tymczasem, ugrupowania postsolidarnościowe i narodowe ostrzegały przed rzekomą rewizją postrzegania II wojny światowej przez Niemców. Mało wyraźne były w tych ugrupowaniach pomysły pragmatyczne, szukające dialogu z Niemcami. Nie tylko jednak polityka rządowa oraz postawy opozycji stały się w ciągu ostatniego czasu poważnym obciążeniem dla politycznych relacji między Polską a Niemcami. Sam proces integracji europejskiej przeżywa obecnie poważny kryzys. Po francuskim i holenderskim referendum, w Niemczech szybko zapomniano o krytycznych głosach Jana Rokity czy braci Kaczyńskich na temat projektu konstytucji europejskiej. Elity polityczne Niemiec i Polski były zaszokowane egoizmem zamożnych zachodnich Europejczyków, którzy ujawnili swoją niechęć do polityki solidarnej z Polakami i innymi środkowo-europejskimi sąsiadami. Fiasko rozmów na temat przyszłego unijnego budżetu potwierdziło ten negatywny obraz, ujawniło na jakich to kruchych fundamentach budowany jest nowy, pojałtański ład Europy. Szanse mimo zagrożeń Polityczna sytuacja Unii sprzyja pesymistycznym prognozom. Jednak ostatnie miesiące były przecież nie tylko pełne porażek i sporów polsko-niemieckich – jak na przykład debata na temat bałtyckiego gazociągu – lecz także przełomowych wręcz sukcesów. W pierwszej kolejności wymieniłbym rolę polskiej i niemieckiej dyplomacji podczas pomarańczowej rewolucji. Od lat już eksperci zastanawiali się nad wspólnymi polsko-niemieckimi inicjatywami polityki wschodniej w celu ożywienia relacji między Warszawą a Berlinem. Konkretną szansą stała się antykuczmowska rewolucja. W Kijowie państwa Unii Europejskiej pokazały, iż są w stanie realizować wspólną politykę zagraniczną. Polska dyplomacja nie odniosłaby sukcesu w Kijowie bez wsparcia rządu holenderskiego. Przewodnicząc UE poparł on polskolitewską misję, która wymusiła na Janukowyczu i Kuczmie dopuszczenie do jawnych wyborów prezydenckich. Kluczową rolę odegrali przy tym Niemcy, szczególnie kanclerz Schröder, który solidaryzując się z polsko-unijną inicjatywą przekonał Putina do (przynajmniej tymczasowego) wycofania sie z walki o władzę w Kijowie. Pomarańczowa rewolucja poszerzyła horyzonty niemieckich elit politycznych. Przed końcem 2004 roku Ukraina była prawie całkowicie nieobecna w świadomości polityków i dziennikarzy niemieckich. Od czasów rewolucji widać wyraźne zmiany w kierunku intensywnej percepcji Ukrainy, co więcej, nad Szprewą docenia się coraz bardziej polskich ekspertów i korzysta się z ich kompetencji. Po ukraińskich doświadczeniach i jawnym wsparciu Putina dla Janukowycza, niemieckia opinia publiczna coraz krytycznej ocenia politykę Kremla. Z wielkim zażenowaniem niemieckie media komentowały ostatnio “męską” przyjaźń między kanclerzem a prezydentem Rosji. Nawet nie idealizując zmiany niemieckiej percepcji Ukrainy i Rosji, trzeba przyznać, iż niemieckie elity polityczne w tej dziedzinie przechodzą zbliżjący ich do Polaków proces edukacji. Tej krytycznej wobec Rosji postawie sprzyja fakt, że coraz mocniejszy jest głos generacji polityków, którzy część swojej biografii przeżyli w NRD, a co za tym idzie, w przeciwieństwie do zdecydowanej większości zachodnich polityków znają atmosferę państwa autorytarnego, mają świadomość głębokiego podziału Europy przez Jałtę i są wyraźnie zainteresowani transformacją Polski. Mam na myśli oczywiście nową kanclerz Angelę Merkel i nowego szefa SPD, premiera Brandeburgii Matthiasa 18 Platzka. Przekonamy się niedługo, czy ich wschodnia biografia wpłynie zasadniczo na relacje z Polską. Ważny proces ewolucji percepcji można zaobserwować także wokół sporu na temat centrum przeciwko wypędzeniom. Kościół ewangelicki np. wyraźnie skrytykował inicjatywę Eriki Steinbach i pruskiego powiernictwa, popierając wszelkie formy dialogu polsko-niemieckiego na temat wojny i jej skutków. W niemieckich mediach długo lekceważono polsko-niemiecki spór wokół centrum. Z upływem czasu jednak, wyraźnie można było zaobserwować, iż media niemieckie z coraz większym szacunkiem zaczęły odnosić się do sprawy polskiej z obawy przed inicjatywą pani Steinbach. Duży udział w tym mieli niemieccy korespondenci w Polsce oraz ci niemieccy i polscy politycy, którzy od lat systematycznie dbają o polepszenie relacji polsko-niemieckich, jak na przykład Markus Meckel (SPD). Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Nowe polskie i niemieckie rządy mają szanse wykorzystania tej koniunktury do wzmocnienia bilateralnych inicjatyw polityki pamięci. Po stronie niemieckiej jest to szansa dla Angeli Merkel i innych gotowych do dialogu z Polską polityków, aby pod pretekstem presji socjaldemokratycznego koalicjanta pozbyć się balastu projektu berlińskiego centrum przeciwko wypędzeniom. Natomiast polska strona musi przedstawić swoją politykę pamięci tak, by wpłynąć nią mocno na wyobraźnię sąsiadów. Musi być to polityka historyczna, uwzględniająca doświadczenia i punkt widzenia strony przeciwnej, musi być czymś więcej niż świadectwem polskich cierpień i mitów. Przełomowym pomysłem może okazać się zainicjowana przez ambasador Irenę Lipowicz, pełnomocnika do spraw polskoniemieckich, budowa polskiego instytutu historycznego w Berlinie. Z espół przewodników turystycznych uprawnionych przez władze włoskie do wykonywania zawodu na terenie Rzymu i prowincji (dekret Prezydenta Republiki Włoskiej z 27 lipca 1977, nr. 616, ramowa ustawa z 17 maja 1983, nr. 217 oraz ustawa Regionu Lacjum z 19 kwietnia 1985, nr. 50) oferuje swe usługi w zakresie oprowadzania polskich grup turystycznych, pielgrzymek i turystów indywidualnych, uwzględniając najważniejsze zabytki, muzea i zakątki Rzymu. Niezależnie od ogólnych programów zwiedzania, obejmujących wybrane obiekty Rzymu starożytnego, wczesnochrześcijańskiego, renesansowego i barokowego, zespół oferuje wizyty specjalne: w Rzymie (przykładowo): Ogrody i muzea watykańskie; ● Muzea: kapitolińskie; archeologiczne i etruskie; ● Galerie: Borghese i sztuki współczesnej; ● Zamek św. Anioła ● i poza Rzymem (również przykładowo): ● Tivoli (Villa Hadriana i Villa d’Este); ● Castelli Romani; ● wykopaliska w Ostia Antica; ● nekropolia etruska w Cerveteri; ● Subiaco (opactwo benedyktynów). W skład zespołu wchodzą następujący przewodnicy: Jak pokazują doświadczenia podobnych niemieckich placówek za granicą, taki instytut może nie tylko pomóc rozbudować sieć kontaktów naukowych ale również wykształcić generacje badaczy wychowanych w duchu wielokulturowej wrażliwości dla historii. Dobrze się więc stało, że już kilka dni po wyborach Lech Kaczyński jednego z pierwszych zagranicznych wywiadów udzielił dziennikom niemieckim. Prezydent-elekt zapowiedział tam gotowość do ścisłej i konstruktywnej współpracy z Niemcami. Prawdziwym sprawdzianem tych obietnic będzie jednak przyszły kierunek rozwoju rządu Prawa i Sprawiedliwości. Chociaż, mówiąc językiem dyplomatów: nie łatwo jest wyobrazić sobie konstruktywną politykę europejską i polskoniemiecką PiS-u w sojuszu z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. Basil Kerski Teresa DEMBIŃSKA MORAWSKA (polski, francuski), tel./faks 06.529.44.37 kom. 368.393.77.92 Anna DEMIDOWICZ SANDRETTI (polski, rosyjski), tel./faks 06.65.74.33.85 kom. 339.183.07.89 Diana LOKCEWICZ CESETTI (polski, angielski, rosyjski), tel./faks 06.494.12.65 kom. 347.333.71.79 Barbara LUDWIKIEWICZ GRASSI (polski, angielski), tel./faks 06.37.51.95.55 kom. 338.775.38.02 Aleksandra MARZYŃSKA CROCI (polski, angielski), tel./faks 06.560.10.28 kom. 338.940.88.69 Zgodnie z ustawą Regionu Lacjum z 19 kwietnia 1985, nr. 50 jedynie osoby upoważnione przez kompetentne władze miejscowe mogą oprowadzać po zabytkach, muzeach, galeriach, wykopaliskach archeologicznych i miejscach o szczególnym znaczeniu historycznym i artystycznym. Art. 27. tejże ustawy ustala ponadto, iż nielegalne wykonywanie zawodu przewodnika turystycznego podlega sankcji administracyjnej w wysokości do 500 euro, podwojonej w przypadku recydywy; agencja natomiast, która takie osoby zatrudnia, podlega sankcji do 1.000 euro a w przypadku recydywy - do 2.500 euro. W myśl art. 23 cytowanej powyżej ustawy wynagrodzenie przewodników turystycznych ustalane jest corocznie przez odpowiedni organ administracyjny. Najlepiej kontaktować się z przewodnikami między godz.7 a 8 rano i między godz. 20 a 22 wieczorem. 19 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 NOWE ORGANIZACJE POLONIJNE Wojciech Przeklasa jest nie tylko prezesem Stowarzyszenia kulturalnego Amici del Cenobio di San Vittore działającego w Bolonii, ale ma też własne, niebanalne curriculum. Sztuka, filozofia, potem (z konieczności) architektura, ale przede wszystkim muzyka! “ Przyjechałem do Włoch na początku 1989, z intencją nauki języka włoskiego na Uniwersytecie dla Obcokrajowców w Perugii. Po regularnie odbytym 4–miesięcznym kursie językowym a później wykładach z historii sztuki, myślałem o dalszej edukacji. Tak więc następnym miastem włoskim, które oferowało możliwość nauki była Bolonia. I tutaj właśnie – filozofia (Studio Accademico Filosofico Domenicano). W tym czasie, tak jak wielu naszych rodaków, borykałem się z problemami dnia codziennego - trzeba było się z czegoś utrzymać. Do nauki doszła praca z osobami niepełnosprawnymi fizycznie (AIAS), praca w sklepie, w radio i telewizji, a przy tym pielęgnowałem przez ten cały okres największą chyba moją pasję, jaką jest muzyka (śpiew i koncerty). Dzisiaj jestem związany z jednym z najstarszych i najpiękniejszych miejsc historycznych Bolonii Cenobio di S. Vittore. Na monumentalny kompleks składają się: kościół romański z V w., krużganki z XIV w. i połączony z nimi 300-letni budynek (obecnie siedziba organizacji kulturalnej, której mam przyjemność przewodniczyć). Stowarzyszenie Amici del Cenobio di S. Vittore skupia 250 czlonków a jej trzonem operatywnym są w większości Polacy. Gdy w 1995 r. powierzono mi zniszczone Cenobio, najważniejszą rzeczą była jego odbudowa i przywrócenie mu starych tradycji historycznych, kulturalnych i duchowych. Sprawa nie była prosta: zafascynowało mnie to piękne miejsce, miałem wiele dobrych chęci, ale brakowało mi przygotowania technicznego - w tamtych czasach bardziej zajmowałem się filozofią i historią sztuki niż inżynierią i architekturą. Filosofia chyba też tu jednak w jakiś sposób pomogła… od czegoś trzeba było zacząć! Tak więc w dosyć krótkim czasie zorganizowałem grupę ludzi, którzy w materii odbudowy mieli do powiedzenia o wiele więcej niż ja (a chodzi mi tutaj o grupę inżynierów, architektów, polityków). Zaczęliśmy pracę nad planem odbudowy, przekonując równocześnie - poprzez komunikaty prasowe, konferencje i spotkania - władze miasta, ludzi Dziedziniec odrestaurowanego kompleksu Cenobio S. Vittore kompetentnych i różne instytucje, o konieczności podjęcia prac restauratorskich. Po trzech latach wytężonej, codziennej pracy, po zebraniu tysięcy dokumentów i szczegółowym opracowaniu projektu architektonicznego – fundusz Wielkiego Jubileuszu 2000 przyznał nam dotację, która po przetargu wynosiła 3,6 mld. starych liròw (ok 1.800.000 Euro) Tak doszło do zakończonej sukcesem odbudowy Cenobio S. Vittore, ale był to dopiero pierwszy etap. Trzeba było myśleć o następnych konkretnych projektach i o rozwinięciu działalności kulturalnej tak, aby to zabytkowe miejsce stało się znów prawdziwym punktem odniesienia dla mieszkańców Bolonii, a przy tej okazji również i dla Polaków. Od momentu powstania stowarzyszenia Amici del Cenobio di S. Vittore, udało się nam przy współpracy najważniejszych instytucji bolońskich i (od niedawna) organizacji polonijnej Arco (patrz Biuletyn nr. 36) urządzić ponad 70 koncertów, wiele wystaw i konferencji. Nie były to imprezy o charakterze typowo polskim, ale wiele z nich ostatnimi laty promowało kulturę i muzykę polską - wspomnę chociażby tegoroczne koncerty towarzyszące 60. rocznicy wyzwolenia Bolonii przez Polaków: - koncert poświęcony Janowi Pawłowi II: Tryptyk Rzymski w wykonaniu Stanisława Soyki i zespołu Affabbre Concinui, - koncert trzech znanych w świecie akordeonistów z Krakowa - Motion Trio, zatytuowany: Sacrum & Profanum, - dwa koncerty poświęcone Chopinowi: pierwszy był recitalem wybitnego pianisty Gino Brandiego; drugi w wykonaniu sekstetu Massimiliana Genota z Turynu. Nasze stowarzyszenie współpracowało przy organizacji wystawy historycznej “Terre e libertà”, przewiezionej niedawno z Biblioteki Uniwersytetu Bolońskiego do Pałacu Sztuki w Krakowie a następnie do Włoskiego Instytutu Kultury w Warszawie. Chciałbym jeszcze podkreślić, że nasza organizacja sprawuje pieczę nad cmentarzem żołnierzy II Korpusu gen. Andersa w S. Lazzaro. 20 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Na rok 2006, planujemy: - wystawę poświęconą Ryszardowi Kapuścińskiemu, na którą złożą się jego zdjęcia z podróży po Afryce. Wystawie towarzyszyć będzie wiele imprez (od 4 do 18 maja 2006). - trzy koncerty wybitnych artystów z Polski: - powrót S. Soyki z repertuarem sonetów Shakespear’a, - mam przyjemność uczestniczyć w opracowaniu ich wersji włoskiej, - koncert współczesnej muzyki polskiej w wykonaniu dwóch krakowskich artystów, Sebastiana Oronia i Michała Dziada, laureatów Konkursu Krzysztofa Pendereckiego, - koncert wybitnego gitarzysty polskiego Janusza Yaniny Iwańskiego. Od 2000 roku jestem ideatorem i dyrektorem artystycznym Festiwalu “Note nel chiostro”, ktòry odbywa się oczywiście w murach Cenobio di S. Vittore. Fesiwal ten poświęcony jest co roku innemu zagadnieniu, jak np. pokój, tolerancja, duchowość. Program jego jest najczęściej mieszanką różnych gatunków muzycznych (klasyki, jazzu, muzyki etnicznej i soul), a biorą w nim udział zapraszani przez nas artyści z całego świata. W przyszłym roku koncerty festiwalowe będą w dużej mierze poświęcone Mozartowi (2006 jest bowiem rokiem mozartowskim). O wszystkich wydarzeniach kulturalnych będę w dalszym ciągu informował Czytelników Biuletynu. ” Wojciech Przeklasa Muzyka była jego pasją od dzieciństwa może dlatego, że dużo jej było w jego rodzinnym domu. Zanim zajął się na dobre organizacją koncertów, do r. 2001, sam wiele śpiewał, grał na gitarze i koncertował, będąc też gościem programów radiowych i telewizyjnych. Wojciech Przeklasa jeszcze w Polsce był przez 5 lat członkiem profesjonalnego chóru katedralnego, “Pueri Cantores Tarnovienses”. Jako licealista śpiewał w duecie z pianistą Pawłem Sydorem - dzisiaj jednym z wybitniejszych polskich kompozytorów. Wykonywali najczęściej własną muzykę do wierszy Miłosza, Norwida, Tuwima, Szymborskiej i Stachury. W tym okresie Wojciech Przeklasa zdobył I. Nagrodę w konkursie “Tydzień Młodych Talentów”. Śpiewał w Piwnicy pod Baranami w Krakowie oraz brał udział w koncertach organizowanych przez 1. program TV polskiej (tzw. Raj-koncerty). Po przyjeździe do Włoch kontynuował muzykowanie, śpiewając wspólnie z Mietkiem Szcześniakiem i Grażyną Łobaszewską. Dzisiaj, choć jak wspomniano zajmuje się przede wszystkim organizacją koncertów, jego osobista droga muzyczna stoi przed nim wciąż jeszcze otworem. KORESPONDENCJE I WYDARZENIA KALABRIA ZWIĄZEK POLAKÓW W KALABRII W dniach 7 - 17 listopada 2005 odbyła się w Akademii Sztuk Pięknych w Reggio Calabria wystawa fotograficzna zatytułowana “Pagine della Storia”, zorganizowana przez nasz Związek. Inauguracja rozpoczęła się konferencją, na której omówiono: 1. rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, 214. rocznicę Konstytucji 3-go Maja oraz 60. rocznicę zakończenia Drugiej Wojny Światowej. Relatorami byli: prof. Pasquale Amato (historyk, prof. uniwersytetów w Messynie i Reggio Calabria, dyrektor Centro Studi “Giovanni Bosio” w Reggio Calabria) oraz Anna Marzec i Anna Gierycz, członkinie Związku Polaków w Kalabrii. Na zakończenie wystąpili przedstawiciele władz Akademii Sztuk Pięknych: dyr. adm. Cosimo Caridi, prof. Giuseppe De Gregorio (scenograf wystawy) oraz radca prawny Wydziału Konsularnego przy Ambasadzie RP w Rzymie - Paweł Krupka. Wśród publiczności obecni byli przewodniczący wielu związków kulturalnych z Reggio Calabria i okolic. W następnych dniach wystawę odwiedzili uczniowie kilku szkół, przedstawiciele instytucji miejskich i stowarzyszeń kulturalnych oraz wiele osób prywatnych. W ciągu 10-ciu dni trwania ekspozycji, członkowie Związku pełnili dyżury, by zapewnić zwiedzającym wszystkie możliwe informacje (również te dotyczące naszej organizacji). Cieszyło duże zainteresowanie tematyką wojenną i historią Polski ze strony młodzieży. Reporterzy telewizji GS Channel przeprowadzili wywiady z uczniami oraz gronem pedagogicznym. Związek Polaków w Kalabrii miał okazję nawiązać wiele kontaktów z organizacjami lokalnymi i międzynarodowymi z nadzieją na współpracę. Następnym przedsięwzięciem naszego stowarzyszenia będzie zorganizowanie wystawy “Światli Polacy”. Katarzyna Gralińska 21 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 LAZIO RZYM ASSOCIAZIONE ITALO-POLACCA DI ROMA AIPRO Dnia 8 grudnia z okazji święta Immacolata członkowie rzymskiego stowarzyszenia spotkali się na wspólnym obiedzie. Spotkanie, na którym był też obecny ks. Burniak, stało się okazją do złożenia sobie świątecznych życzeń. Restauracja “Melo”, w pobliżu Forum Trajana, jest miejscem wielu biesiad Polaków przebywajacych w Rzymie. Prowadzona jest przez Polkę i jej męża, Sycylijczyka. STOWARZYSZENIE KULTURALNE COMUNITÀ POLACCA “To, co możesz uczynić, jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale właśnie jest tym, co nadaje znaczenie Twojemu życiu”. Albert Schweitzer 8 grudnia br. w siedzibie szkoły polskiej przy Vicolo Doria w Rzymie Stowarzyszenie Kulturalne Comunità Polacca oraz Zespół Szkół im. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego przy Ambasadzie RP w Rzymie zorganizowało drugi etap akcji “Uśmiech dzieciom” (pierwszym etapem było przekazanie odzieży dzieciom z ubogich rodzin z Podkarpacia i Bieszczad w roku 2004). Tym razem dzieci wraz z rodzicami malowały bombki, które następnie zostały wystawione na aukcji, a dochód z ich sprzedaży pozwolił na ufundowanie gwiazdkowych upominków dla podopiecznych Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Zarząd Comunità Polacca składa serdeczne podziękowanie firmie BluSfera S.R.L. za ufundowanie bombek i farbek do malowania. W dniach 23 września – 3 października 2005 Maria Pałasińska reprezentowała Polskę na międzynarodowym przeglądzie sztuki współczesnej Migra-Art. 2005 w Rzymie – “Sbarco a Levante”. Artystka wystawiła przestrzenną instalację, na którą złożyły się ekoreliefy z cyklu “Second Hand Collection” powstałe w latach 2002-2005. Prace Pałasińskiej zainspirowane są ideą zachowywania i ponownego wykorzystywania niektórych przedmiotów, poprzez przekształcenie ich w “dzieła sztuki” (koncepcja artystycznego recyklingu). Wystawa była kolejną inicjatywą kulturalną działającej na terenie Włoch organizacji “Lipa”, której członkowie pochodzą z byłej Jugosławii. Stowarzyszenie propaguje kulturę i sztukę “bez granic i w poszanowaniu różnic”. Na terenie parku Villa Pamphilj, w malowniczo położonej Cascinie Farsetti pokazano prace dwunastu artystów pochodzących z Albanii, Bośni Hercegowiny, Bułgarii, Chorwacji, Grecji, Iranu, Polski, Rumunii i Serbii. Wystawę prezentował włoski pisarz i poeta Erri De Luca. LIGURIA GENUA Dnia 25 września w Sali Reprezentacynej Banku Cassa di Risparmio di Genova odbyła się uroczysta ceremonia przekazania kardynałowi Tarcisio Bertone portretu wykonanego przez naszą rodaczkę i utalentowaną portrecistkę Elżbietę KwiatkowskąCyran. Malarka wykonała już szereg portretów zasłużonych mieszkanców Genui. M.in. kardynała Dionigiego Tettamanzi, aktora Vittorio Gassmana, komika Gilberta Govi oraz (o czym pisaliśmy poprzednio) Nicolò Paganiniego. Alessandra Kos LOMBARDIA MEDIOLAN 21 listopada w Galerii Pryzmat w Krakowie otwarto wystawę Aliny Kalczyńskiej-Scheiwiller, laureatki tegorocznej nagrody im. Witolda Wojtkiewicza. Malowanie bombek w Comunità Polacca 1 grudnia w Palazzo Serbelloni, siedzibie Circolo della Stampa, odbył się pokaz mody włoskich mistrzów krawiectwa. Podczas gali zorganizowanej przez Unione Artigiani della Provincia di Milano we współpracy z Izbą Handlu, Przemysłu, Rzemiosła i Rolnictwa swoje kolekcje przedstawiło 24 projektantów mody. Pokaz podkreślał wysoką klasę wyrobów odzieżowych made in Italy, uznanych i 22 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 cenionych na całym świecie. Są to prawdziwe rękodzieła, które stanowią jedyną obecnie skuteczną broń w walce z rosnącą konkurencją produktów przemysłowych. Gościem honorowym pokazu (dzięki staraniom konsula Ewy Dolińskiej) była wybitna polska projektantka mody Teresa Rosati, która zaprezentowała modele ze swojej kolekcji “Wszystke kolory Europy”, co znakomicie uświetniło rocznicowe obchody naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Od 6 grudnia do 5 lutego 2006 roku w Triennale di Milano czynna będzie wystawa pt. “La classe morta” poświęcona Tadeuszowi Kantorowi. Przygotowali ją Anna Halczak i Franco Laera. Na ekspozycję składają się 24 rysunki i 2 instalacje krakowskiego artysty jak również projekcje wideo z fragmentami jego najciekawszych przedstawień teatralnych. B.G.T. POLSKO-WŁOSKIE KOŁO KULTURALNE Uroczyście obchodzono w Mediolanie 25-tą rocznicę powstania “Solidarności”. 24 października w pięknej sali Palazzo Clerici, ozdobionej freskami Giambattisty Tiepola (1740) odbyła się konferencja zorganizowana wspólnie przez Polsko-Włoskie Koło Kulturalne w Lombardii i Konsulat Generalny RP, przy współpracy z Regione Lombardia oraz ISPI (Istituto per gli Studi di Politica Internazionale). Pierwszy przemawiał prezydent miasta Gabriele Albertini, a po nim Boris Biancheri, prezes ISPI, który przeczytał list Lecha Wałęsy adresowany do uczestników i organizatorów konferencji. Były prezydent dziękował “za wkład Narodu Włoskiego i wielu włoskich instytucji w sukces tej wspólnej pokojowej rewolucji i pomoc płynącą z Waszego kraju dla zmagającej się z komunistyczną dyktaturą Polski.” W tekście swego przesłania Wałęsa podkreślił także rolę “ojca duchowego polskiej Solidarności, Jana Pawła II” a kończąc list wyraził nadzieję, że “w 1980 roku otworzyliśmy nową epokę, a przyszłe pokolenia Konferencja z okazji 25. rocznicy “Solidarności” Włochów, Polaków i innych narodów nazwą ją epoką Solidarności.” Głos zabrali następnie: Antonella Maiolo, przedstawicielka Regionu Lombardii, Michał Radlicki, Ambasador RP przy Kwirynale i Barbara GłuskaTrezzani, prezes Koła. W części merytorycznej referaty wygłosili Mario Cervi, wicedyrektor dziennika Il Giornale, Hanna Suchocka Ambasador RP przy Watykanie i Giorgio Basaglia (w zastępstwie ministra Rocco Buttiglione). Seminarium poprowadził Cesare Cavalleri, dyrektor wydawnictwa Ares. Zainteresowanie konferencją zapowiedzianą przez prasę włoską spowodowało, że dla publiczności zabrakło miejsc siedzących na sali. Miło nam było wśród obecnych powitać Prezesa Związku Polaków we Włoszech, Mieczysława Rasieja i delegację Ogniska Polskiego z Turynu, konsula honorowego z Padwy Ugo Zovatto oraz przedstawicieli placówek dyplomatycznych akredytowynych w Mediolanie. Wieczór zakończono koktailem zorganizowanym przez Konsula do Spraw Handlowych Ewę Dolińską. Tradycyjnie już po raz trzeci Konsulat Generalny RP wspólnie z Polsko-Włoskim Kołem Kulturalnym uczcił święto narodowe 11 listopada koncertem w sali Circolo Filologico Milanese. Program wieczoru obejmował utwory kompozytorów polskich: Chopina, Moniuszki i Karłowicza w wykonaniu Roberta Skiery (fortepian) i Magdaleny Aparty (sopran). Artyści poświęcili koncert pamięci Ojca świętego Jana Pawła II. Barbara Głuska Trezzani ZWIĄZEK POLAKÓW W MEDIOLANIE Z okazji 25. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych od 19 do 28 października w siedzibie Instytutu Studiów Polityki Międzynarodowej ISPI w Mediolanie otwarta została wystawa fotograficzna zatytułowana “Drogi do wolności”. Związek Polaków w Mediolanie był współorganizatorem ekspozycji wraz z Konsulatem Generalnym RP w Mediolanie, Instytutem Polskim w Rzymie oraz Fundacją Centrum Solidarności. Wystawa złożona z serii fotografii prezentowała najważniejsze etapy polskiej historii od 1945 do 1989 roku - od podpisania porozumień jałtańskich, poprzez wydarzenia związane z ruchami wolnościowymi kolejno lat pięćdziesiątych po lata osiemdziesiąte, aż po negocjacje Okrągłego Stołu. Natomiast 25 października Związek Polaków w Mediolanie we współpracy z Konsulatem Generalnym w Mediolanie oraz Prowincją Mediolanu zorganizował pokaz filmu “Solidarność, Solidarność” oraz spotkanie z dziennikarzem Jackiem Pałasińskim. Prezentacja filmu była okazją do spotkania mediolańskiej Polonii, członków związku, dziennikarzy i przedstawicieli polskiej dyplomacji. 23 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 wieczorów filmowych. Początkowo projekcje będą miały miejsce w siedzibie Ogniska przy via Giusti. W przyszłości natomiast pokazy będą odbywać się prawdopodobnie w Biblioteca Civiche, której dyrekcja chce dołączyć do naszej inicjatywy i upowszechnić polską filmografię wśród Włochów. Pierwszym filmem był obraz, który łączy polską i włoską duszę – komedia “Giuseppe w Warszawie”. Spotkanie z Jackiem Pałasińskim Konsul RP ds. handlowych w Mediolanie Ewa Dolińska, odczytała list przesłany z tej okazji przez Lecha Wałęsę. “Solidarność, Solidarność” to trzynaście nowel filmowych opowiadających o historii, działalności i dziedzictwie najsłynniejszego polskiego związku zawodowego. Pomysłodawcą całości był Andrzej Wajda, a poszczególne filmy nakręcili reżyserzy starszego i młodego pokolenia, wśród nich Juliusz Machulski, Andrzej Bromski, Krzysztof Zanussi oraz Andrzej Jakimowski i Piotr Trzaskalski. Te, tak rożne osobowości tworcze stworzyły, każda w swoim stylu, wspólny obraz rzeczywistości ostatnich lat PRL-u i początku III Rzeczypospolitej. Przed projekcją Jacek Pałasiński, korespondent telewizji TVN i tygodnika “Wprost” w Rzymie, opowiadał o tym, jak okres Solidarności i to, co było z nią związane wpłynęły na polską kulturę. Pałasiński związał się z opozycją w latach 70-tych. Wyemigrował z Polski do Włoch w r. 1981. Tu założył i prowadził przez lata włoski Komitet Solidarności z Solidarnością. W 1990 roku powrócił do zawodu dziennikarza; jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Prasy Zagranicznej we Włoszech. Magdalena Szymkow PIEMONT OGNISKO POLSKIE 18 listopada genueńscy studenci gościli studentów z Turynu w swoich pięknie urządzonych salach Uniwersytetu w Genui. Powodem tego, już piątego z kolei spotkania, była rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Studenci z Genui, pod kierunkiem mgr Agaty Bogdańskiej przygotowali opowieść o Marszałku Piłsudskim, studenci z Turynu zaś wyjaśnili sytuację polityczną owych czasów oraz zainscenizowali historię powstania hymnu polskiego, (który zresztą został potem odśpiewany przez wszystkich razem). Studenci, a także pracownicy, poczęstowali gości daniami i przysmakami z kuchni polskiej. Turyńscy studenci śpiewają hymn polski 6 grudnia, w dniu świętego Mikołaja, jako wspaniały prezent dla studentów turyńskiego uniwersytetu, prof. Anna Tylusińska z Uniwersytetu Warszawskiego wygłosiła interesujący wykład na temat “Wielcy apostołowie wolności – Mickiewicz, Towiański, Mazzini, Tommaseo”. Wykład wzbudził duże zainteresowanie. W listopadzie powstała w Ognisku Polskim w Turynie nowa inicjatywa – pomysł cyklicznego wyświetlania polskich filmów w siedzibie Ogniska. Ulriko de Leiss, który podjął się przygotowania programu, zaproponował, aby na projekcje zaprosić również studentów polonistyki Uniwersytetu w Turynie. Został opracowany wstepny program tych “konfrontacji filmowych” i przygotowane krótkie wprowadzenie. I tak... 17 grudnia o 17.30 spotkaliśmy się, jak co roku, w siedzibie Ogniska Polskiego, by wspólnie świętować: dzielić się opłatkiem i śpiewać kolędy; atmosfera tych wieczorów jest zawsze niepowtarzalna! 12 grudnia o 19.00, została zainaugurowana seria Agnieszka Szol Natomiast w styczniu (niedziela, 15.01.2006, godz. 10.30) odbędzie się msza bożonarodzeniowa, którą odprawi ks. Marian Burniak, nasz duszpasterz i przyjaciel. Po mszy spotkamy się już tradycyjnie przy lampce wina. 24 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Książka pod lupą Polacy we Włoszech: Kto jest kim? J ednym z podstawowych założeń działalności powstałego w 1996 roku Związku Polaków we Włoszech było zorientowanie się w geografii środowisk polonijnych, zarówno w odniesieniu do istniejących struktur organizacyjnych jak i przekroju zawodowego i osiągnięć ich członków. Zadanie to powierzono powołanym w ramach Związku komisjom Kultury i Nauki oraz Historycznej i Tradycji Polskich we Włoszech. Zaistniałe w ciągu ostatnich piętnastu lat zmiany w sytuacji politycznej Polski sprawiły, że zmienił się stosunek władz do Polonii w świecie, a co za tym idzie zajmowanie się emigracją, czy mówienie i pisanie o niej przestało być niewygodnym tabu. Nic więc dziwnego, że powstało w tym okresie wiele publikacji, tak krajowych jak i polonijnych, na temat diaspory. Wśród nich ważne miejsce zajmują słowniki biograficzne dotyczące polskich naukowców, artystów, lekarzy, duchownych czy wojskowych. Nawiązano więc kontakty z szeregiem działających w kraju i za granicą ośrodków biografistycznych. Szczególnie cenną okazała się współpraca z prof. Kazimierzem Dopierałą, z Akademii Bydgoskiej im. Kazimierza Wielkiego (autorem m.in. wielotomowej Encyklopedii Polskiej Emigracji i Polonii). Konkretnym owocem tej współpracy była wydana w 2002 roku pozycja: Polonia włoska : Słownik Polaków i instytucji polskich we Włoszech, autorstwa Kazimierza Dopierały i ks. Hieronima Fokcińskiego SI, zawierająca 37 haseł dot. różnorakich inicjatyw polonijnych (organizacji, instytucji, wydawnictw, czasopism) i 103 hasła osobowe (dot. zarówno postaci historycznych jak i osób żyjących). W międzyczasie opracowano szczegółowy kwestionariusz i rozesłano go, na uzyskane z różnych źródeł i przy różnych okazjach adresy, kilkuset osobom polskiego pochodzenia, zamieszkałym i czynnym zawodowo we Włoszech. Nadesłane biogramy, po weryfikacji, wprowadzeniu uzupełnień (wymagających często wielokrotnych konsultacji pisemnych lub telefonicznych) i opracowaniu redakcyjnym, zostały przesł an e do autoryzacji, a ewentualne poprawki uwzględnione. Wszystkie powyższe prace, począwszy od wysyłki kwestionariuszy, a skończywszy na ostatecznej redakcji biogramów zostały wykonane przez współpracowników (w szczególności panie Małgorzatę Sierotnik Mastrangelo i Beatę Brózda Roccasecca) Fundacji Rzymskiej im. J. S. Umiastowskiej, która zapewniła jednocześnie zaplecze organizacyjne i techniczne. Korzystano również z pomocy merytorycznej ks. Hieronima Fokcińskiego, który służył radą w kwestiach metodologicznych i przeglądnął kilkakrotnie zebrane materiały, zgłaszając cenne uwagi. W wyniku tych prac, w marcu bieżącego roku ukazał się I Zeszyt Słownika Biograficznego Polacy we Włoszech : Kto jest kim (jako III tom serii Polonica włoskie - Polonica in Italia, wydawanej przez Fundację Rzymską im. J. S. Umiastowskiej) Zawiera on 88 biogramów osób żyjących w chwili opracowywania materiału. Są to wyłącznie osoby świeckie: nie uwzględniono w nim osób duchownych, gdyż w 2002 roku ukazał się, wydany przez Zakład Biografistyki Polonijnej w Paryżu, słownik biograficzny W służbie Bogu i światu obejmujący ponad setkę biogramów księży i zakonnic przebywających obecnie we Włoszech. Nazwiska figurujące w tomie stanowią zbiór siłą rzeczy przy- padkowy i nie są reprezentacyjne dla Polonii włoskiej jako całości. Umieszczono w nim po prostu biogramy tych osób, które wypełniły przesłany im kwestionariusz. Wielu adresatów, z takich czy innych względów, nie odpowiedziało. Wszelkie statystyki oparte na posiadanym materiale byłyby więc zawodne. Można tylko jako ciekawostkę podać, że na ogólną liczbę 88 osób 62% stanowią kobiety, a 38% mężczyźni. Najwięcej odpowiedzi wpłynęło z Lacjum (33%), Toskanii (17%) i Lombardii (11%), czyli łącznie z tych trzech regionów – 61%. Wśród odpowiadających najwięcej jest filologów różnych specjalizacji (19%), muzyków (16%), artystów (malarzy, rzeźbiarzy, plastyków, grafików) (16%) i lekarzy (9%). Najliczniejsza grupa ankietowanych przyjechała do Włoch w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia (38%). Fundacja Rzymska im. J. S. Umiastowskiej zamierza kontynuować zapoczątkowaną przez Związek Polaków we Włoszech akcję, w nadziei że ukazanie się niniejszej publikacji ułatwi zbieranie materiałów do dalszych zeszytów słownika biograficznego “Polacy we Włoszech”. Przy okazji informujemy, że tomy I, II i IV serii Polonica włoskie – Polonica in Italia, pod wspólnym tytułem Świadectwa–Testimonianze: rozmowy Ewy Prządki z Polakami we Włoszech, obejmują wywiady z kombatantami czy wspomnienia o nich (T. I: W walce o niepodległość i T. III: W służbie Ojczyzny) i artystami (T. II: W kręgu kultury i sztuki). T. V serii (T. IV Świadectw jest w przygotowaniu. Można je zamówić, podobnie jak I Zeszyt Słownika, w Fundacji (adres: Fondazione Romana J. S. Umiastowska, Via Piemonte 117, 00187 Roma, lub e.mail: [email protected]). Dane o książce znajdują się w “Nowościach wydawniczych” Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Z NOWOŚCI WYDAWNICZYCH A Firenze con i viaggiatori e i residenti polacchi = Florencja polskich podroznikow i mieszkancow = Polish travellers and resident in Florence / testi a cura = redakcja i tekst = written and edited by Luca Bernardini - Firenze : Nardini Editore, 2005. - 207 s. : fot. ; 27 cm. - (Travellers). Titolo sulla copertina: Polacchi a Firenze : Viaggiatori e residenti = Polacy we Florencji : Podróżnicy i mieszkancy = Poles in Florence : Travellers and residents. ISBN 88-404-9100-7. DZWONKOWSKI, Roman Leksykon duchowieństwa polskiego represjonowanego w ZSRS 1939-1988. - Lublin : Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 2003. - 851 s. : fot. ; 24 cm. - (Źródła i monografie / Towarzystwo Naukowe KUL ; 251) ISBN 83-7306-153-3. GŁOWIŃSKI, Michał Tempi bui : Un'infanzia braccata / traduzione di Claudio Madonia ; postfazione di Valerio Marchetti-Rozen. - Firenze : La Giuntina, 2004. - 213 p. ; 20 cm. - (Collana : "Schulim Vogelmann" ; 121) Titolo originale: Czarne sezony. ISBN 88-8057-205-9. HASSEL, Sven Monte Cassino / tłumaczył Juliusz Wilczur-Garztecki. Warszawa : Polski Instytut Wydawniczy, 2004. - 347 s. ; 18 cm. KUNERT, Andrzej Krzysztof Kronika Powstania Warszawskiego / Andrzej Krzysztof Kunert; współpraca Zygmunt Walkowski. - Warszawa : Wydawnictwo Edipresse Polska ; Wydawnictwo Zysk i Ska, 2004. - 207 s. : fot. ; 31 cm. ISBN 83-7298-667-3. LANCKOROŃSKA, Karolina Those who Trespass against Us : One Woman's War Against the Nazis / translated by Noel Clark ; Preface by Norman Davies. - London : Pimlico, 2005. - 341 p. : fot. ; , 24 cm. First published by Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, Poland, as Wspomnienia wojenne. LITWORNIA, Andrzej "Dantego któż się odważy tłumaczyć?" : Studia o recepcji Dantego w Polsce. - Warszawa : Instytut Badań Literackich PAN, 2005. - 293 p. : ill. ; 24 cm. - (Studia Staropolskie. Serie Nova ; XI (LXVII)). Tom prezentuje dwa studia Andrzeja Litworni na temat obecności Dantego w polskiej kulturze literackiej od końca XV do końca XX wieku. Pierwsze rejestruje wzmianki na temat autora Boskiej Komedii i jego dzieł od początku recepcji aż po pierwszy przekład fragmentu poematu pióra Ignacego Krasickiego, drugie zaś stanowi swoisty przegląd polskich tłumaczeń Piekła XIII 1-12. Dokładna, paralerna analiza znanego epigrafu umieszczonego nad wejściem do piekieł potraktowana została jako kamień probierczy, Sępowy "strzechsten", który pozwala autorowi dokonać oceny jakości pokoleń translatorów. Od niemal półwiecza w polskim literaturoznawstwie nie pojawiła się ani bibliografia, ani żadna większa praca na ten temat, tym bardziej oparta na 25 nowatorskim pomyśle, odchodzącym od tradycyjnej metody bibliograficznej. ISBN 83-89348-46-2. Polacy we Włoszech : Kto jest kim? Zeszyt 1. - Rzym ; Toruń : Związek Polaków we Włoszech = Associazione Generale dei Polacchi in Italia ; Fundacja Rzymska im. Margr. J. S. Umiastowskiej = Fondazione Romana Marchesa J. S. Umiastowska, 2005. - 104 s. : fot. ; 21 cm. - (Polonica wloskie = Polonica in Italia ; 3) ISBN 83-89376-22-9. The Road to Independence : Solidarność 1980-2005 / translated by Robert Strybel. - Warszawa : Oficyna Wydawnicza Volumen ; Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność", 2005. - 199 s. : fot. ; 31 cm. The Story of 10-Million-Strong Solidarity (1980-81); p. 15-82; Solidarity under martial law, p. 83-164; Solidarity in the Third Republic of Poland (1989-2005), p. 165-199. ISBN 83-7233-171-5. ROSTWOROWSKI, Tomasz TJ O Bogu i ludziach : Listy, biogramy, artykuły, notatki rekolecyjne 1940-1973 / wybór, wstęp i opracowanie Stanislaw Jan Rostworowski. - Warszawa : Oficyna Wydawnicza RYTM, 2005. - 587 s. ; 25 cm. Wojna, Powstanie Warszawskie, duszpasterstwo w Łodzi – lata 1940-1949, s. 15-79; Listy z więzienia – lata 1950-1956, s. 81-128; Duszpasterstwo w Lublinie i Łodzi – lata 1957-1963, s. 129-250; Okres rzymski – lata 1963-1973, s. 251-526; Z powrotem do Polski – lata 1973-1974, s. 527-546. ISBN 83-7399-080-1. ROSTWOROWSKI, Tomasz TJ Szerzyć królestwo : Wspomnienia i dzienniki 1939-1972 / wybór i opracowanie O. Tadeusz Pronobis TJ i Stanisław Rostworowski. - Warszawa : Oficyna Wydawnicza RYTM, 2004. - 571 s. ; 25 cm. Lwów 1939 roku, s. 15-54; Okupacja w Warszawie, s. 55-84; Powstanie sierpniowe. Służba i przygoda - dwa miesiące w płonącej Warszawie, s. 85-148; Pięć lat pracy w Łodzi (19451950), s. 149-246; Śledztwo, s. 247-358; Więzienie we Wronkach, s. 359-464; Notatki rzymskie (1963-1972), s. 465540; Mój życiorys w skrócie, s. 541-548. ISBN 83-7399-043-7. TANCON, Ilario Lo scienziato Tito Livio Burattini (1617-1681) al servizio dei re di Polonia / con un saggio introduttivo di Jan Władysław Woś. - Trento : Dipartimento di Scienze Filologiche e Storiche, 2005. - 193 p. ; 22 cm. - (Labirinti ; 81) Jan Władysław Woś, Tito Livio Burattini e la Polonia del suo tempo, p. 7-14. ISBN 88-8443-091-7. WATT, Richard M. Gorzka chwała : Polska i jej los 1918-1939 / przełozył Piotr Amsterdamski ; przedmowa Norman Davies. - Warszawa : A.M.F. Plus Group, 2005. - 448 s. : il. ; 25 cm. Tytuł oryginału: Bitter Glory. Poland and its Fate 1918-1939. Vers la liberté : l'Etat polonais clandestin 1939-1945. L'Insurrection de Varsovie août - octobre 1944. Catalogue de l'Exposition / Scénario et choix des documents d'archives Andrzej Krzysztof Kunert ; Narration Andrzej Seweryn. - [Warszawa]: Stoleczna Estrada, [br]. - 212s. : fot. ; 33 cm. 26 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 ŚLADY POLSKIE WE WŁOSZECH Mirosław Lenart Zagadka posągu z Prato della Valle w Padwie P adwa z pewnością należy do tych miast we Włoszech, które posiadają najwięcej polskich pamiątek (patrz Biuletyn nr 30). Wiąże się to przede wszystkim z popularnością tutejszego uniwersytetu, który przyciągał z Polski postacie, takie jak: Mikołaj Kopernik, Jan Kochanowski, Klemens Janicjusz czy Jan Zamoyski, którego 400-setną rocznicę śmierci obchodzimy w tym roku. Pamięć o nich, jak również o całej nacji polskiej, która była niegdyś tak silna, że uzyskała nawet osobną kaplicę w Bazylice św. Antoniego, do dziś jest żywa w padewskim ateneum. Wśród licznych pamiątek z pewnością najbardziej materiał po raz pierwszy poddaje w wątpliwość czy reprezentatywne są dwa posągi królów polskich, Stefana jedna z rzeźb rzeczywiście przedstawia Stefana Batorego oraz Jana III Sobieskiego, ufundowane przez Batorego. W zapiskach czynionych przez Moszyńskiego ostatniego ich następcę Stanisława Augusta Poniatow- w Padwie czytamy: skiego, wyciosane w kamieniu przez Giovanniego Ferrariego a umieszczone w kręgu innych posągów “To miasto dość duże, ale mało zaludnione od chwili, zdobiących jeden z największych placów Europy – Prato gdy jej uniwersytet i sława św. Antoniego straciły na blasku. Obecnie prokurator della Valle. Położony na szlaku Meno, bardzo wykształcony łączącym dwie znane świątynie kawaler (znałem go w Rzymie, Padwy, stanowi naturalne gdzie jest ambasadorem), zadaje miejsce, przy którym niegdyś sobie wiele trudu, aby zatrzymywali się również przywrócić znaczenie tego podróżnicy z Polski. miasta, w którym był podestą, Rozwój masowej turystyki wprowadzając pożyteczne i oraz ruchu, który możemy przyjemne urządzenia. Między określić jako pielgrzymkowoinnymi urządzono jego kosztem przygodowy, a także znaczne plac publiczny w miejscu, gdzie obniżenie poziomu wiedzy i były bagna. Kazał je zasypać i przygotowania przewodników przeprowadził wielki kanał z powodują, że oba pomniki zdają bieżącą wodą (...). Na brzegach się popadać w zapomnienie, kanału ustawiono posągi gdyż tłumy Polaków przechodzą sławnych ludzi, mających jakiś obok nich obojętnie, lub związek z Padwą. Przyjaciele i biegiem. Sam stan posągów, protektorzy kazali je wznieść pomimo przeprowadzonej w swoim kosztem. Pan Meno końcu lat osiemdziesiątych repokazał mi figury Jana nowacji, przedstawia się zresztą bardzo źle. Postać określona w Sobieskiego i Jana Zamoyskiego, prawie nieczytelnym dziś obu ongiś uczniów Uniwersytetu napisie na postumencie jako Padewskiego. Figury zostały Posąg Jana Sobieskiego Stefan Batory pozbawiona jest tam ustawione na koszt i berła i korony, które niegdyś staraniem Waszej Królewskiej spoczywały u jej stóp po lewej stronie. Prawa jej dłoń Mości. Sobieski bardzo podobny i nieźle wykonany, nie trzyma jak dawniej miecza, a i twarz straciła na Zamoyski jeszcze nie ukończony.” wyrazistości po odłamaniu nosa oraz części wąsów. Nieco lepiej przedstawia się pomnik Sobieskiego, który [Wzmianka o Zamoyskim sporządzona przez mimo ubytków jest w pełni rozpoznawalny. Ta właśnie Moszczyńskiego jest niejako punktem wyjścia do naszej figura została umieszczona na Prato della Valle jako analizy.] Obecność tej figury na placu wydawałaby się pierwsza w 1785 r. i tego samego roku oglądał ją stolnik bardzo logiczna. Jan Zamoyski bowiem nie tylko był koronny August Moszyński (1731–1786), kolekcjoner, studentem uniwersytetu, ale pełnił w nim najpierw architekt oraz doradca artystyczny ostatniego króla obowiązki konsyliarza nacji polskiej, a następnie, w polskiego, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ślad latach 1563–1564, rektora uniwersytetu legistów. Jego tego wydarzenia pozostawił w relacji pisanej dla studiom padewskim zawdzięczamy traktat De Senatu polskiego monarchy, zawartej w zbiorze dzienników i Romano libri duo (1563), czy też pomysł wybudowania listów z podróży do Francji i Włoch. Właśnie ów w Polsce idealnego miasta, zrodzony z renesansowych Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 27 idei, jakimi przesiąknął we Włoszech. Zamość, o którym Moszyński się nie pomylił i to zarówno w swoich tu mowa, przez stulecia będzie nazywany Padwą notatkach jak i obserwacjach. północy. Powiązanie tej postaci z wyrzeźbionym przez Wśród zachowanych w Bibliotece Miejskiej Giovanniego Ferrariego pomnikiem mogłoby być zatem dokumentów znajduje się luźna kartka z rachunkiem za naturalne. Czy jednak Moszyński mógł się pomylić? To wykonanie figury króla polskiego (bez podania jego pytanie narzuca się jako pierwsze, tym bardziej, że nie imienia) z 10 grudnia 1788 r. na łączną kwotę 3099,68 udało się dotychczas dotrzeć do dokumentów, które florenów. Chodziłoby zatem o figurę Stefana Batorego, a jednoznacznie rozwiązałyby ów problem. Posiadamy tempo dokonania wpłat wskazuje na duży pośpiech, z zaledwie kilka pośrednich wskazówek, które rzucają jakim czyniono zabiegi, aby została umieszczona w nieco światła na zagadkę drugiego z pomników na obecnym miejscu. Zważywszy, że był to rok 1788, wydaje się, że można wytłumaczyć decyzję króla o padewskim placu. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że Moszyński umieszczeniu Stefana Batorego obok figury Sobieskiego. był osobą, która pomylić się nie powinna, zważwszy na Otóż od roku 1787 Stanisław August Poniatowski pozycję, jaką miał przy królu oraz funkcje, jakie zabiegał w kontaktach z Katarzyną II o przystąpienie piastował na dworze. Na całej jego karierze zaważyło razem z Rosją do antytureckiego sojuszu. Pomysł ten, zamiłowanie do kolekcjonerstwa, które połączyło go ze jak wiele innych, miał nikłe szanse na powodzenie, choć Stanisławem Augustem Poniatowskim w czasach, zanim wojna rosyjsko-turecka faktycznie wybuchła 16 sierpnia ten ostatni został królem Polski. W roku 1765 był 1787 r. Projekt wysłano do Petersburga 7 października, a dyrektorem budowli królewskich i opiekunem teatru król poświęcił się swoistej akcji propagandowej, w warszawskiego, a od roku 1764 tworzył królewskie ramach której jawne natrząsanie się z Turcji i kult Jana kolekcje oraz zawiadywał nimi. Wobec pogarszającego III Sobieskiego miały wzniecić ducha bojowego się stanu zdrowia poprosił króla Polaków. W niedzielę 14 o pozwolenie na podróż do września 1788 r. odsłonięto w Włoch, na którą Stanisław warszawskich Łazienkach August zgodził się wyłożyć pomnik Jana III Sobieskiego, pieniądze. Moszyński podróczemu towarzyszyły okazałe uroczystości. To właśnie z tym żował pod przybranym nazwipomnikiem związane są skiem hrabiego Leszczkowa. powszechnie znane satyryczne Jako arystokrata i wysoki epigramy jak np.: eksponent masonerii (w 1769 r. Sto tysięcy kosztował, ja bym wybrany został na wielkiego dwakroć łożył, mistrza loży warszawskiej św. By Stanisław skamieniał, a Jan Jana), po przyjeździe do Padwy III ożył. miał możliwość oglądania Oczywiście za łazienkowskim miasta w towarzystwie Andrea pomnikiem Sobieskiego kryły Memmo (1729–1793), autora się ambicje Stanisława pomysłu przebudowy Prato Augusta, którego niezawodny della Valle, patrycjusza i Trembecki wychwalał za cnoty senatora, a wcześniej ambasarycerskie równe, jeśli nie dora Republiki Weneckiej. większe, od tych, które posiadał Posąg Sobieskiego ustawiozwycięzca spod Wiednia. no na placu 27 sierpnia 1785 r. Stawiającemu jednak pomnik na cokole oznaczonym numewiadomo już było, że Rosja na rem 75. W roku 1789 stanął propozycję sojuszy z Polską nie pomnik Batorego. Moszyński, przystanie, i przez to plan biegły w ikonografii bohatera Pasąg Stefana Batorego, czy...? wzmocnienia obrazu Rzeczyodsieczy wiedeńskiej, znalazł Sobieskiego “bardzo podobnego i nieźle wykonanego”. pospolitej legł w gruzach. Być może właśnie w tej Stanisław August miał w swojej kolekcji aż 15 atmosferze zrodził się pomysł postawienia pomnika portretów Sobieskiego nie licząc rycin, które jak już właśnie Stefanowi Batoremu, który w Padwie studiował, wspomniano, zbierał dla niego właśnie Moszyński. no i przecież przeprowadził trzy zwycięskie kampanie Wśród tych rycin znajdowały się również podobizny przeciwko Moskwie (lata 1579, 1580, 1581), zdobyZamoyskiego oraz portrety i ryciny przedstawiające wając Połock, Wielkie Łuki i oblegając Psków. I choć króla Stefana Batorego. W końcu zapisek Moszyńskiego niespodziewana śmierć króla Stefana przeszkodziła skierowany jest bezpośrednio do króla i raczej trudno realizacji planów związanych z ligą antyturecką, eo ipso sobie wyobrazić ażeby człowiek, który być może brał wyzwoleniem całych Węgier po klęsce Turcji, to udział nawet w samym pomyśle ufundowania obu ostatnia wojna z Moskwą, zakończona w styczniu 1582 pomników dokonał tak kompromitującej pomyłki. rozejmem w Jamie Zapolskim, pokrzyżowała plany [Trzeba by] więc przyjąć za wielce prawdopodobne, że Iwana IV uzyskania przez Rosję dostępu do Bałtyku, co 28 Polonia Włoska Nr 3(36)/2005 pozwoliły mu oddać wygląd rzeźbionych postaci. Niestety nie zachowały się dobre zdjęcia przedstawiające statuę [Batorego] z kompletnym nosem oraz wąsami. Ten niedobór uzupełnia w jakiś sposób rysunek wykonany w 1832 r., przechowywany w szkicowniku w Bibliotece Miejskiej. Autorem pomysłu wykonania tych szkiców piórkiem był padewczyk Giovanni Visentin, który odnotował jako powód licznych zniszczeń, gwałtowne gradobicie 26 sierpnia 1834 r.! Dzięki jego inicjatywie zostało zachowane wyobrażenie o szczegółach rzeźby, takich jak kształt miecza w dłoni oraz berło i korona, które niegdyś najwyraźniej spoczywały na postumencie przy lewej Ryciny włoskie przestawiające króla Stefana Batorego i Jana Zamoyskiego nodze. Już wówczas brakowało opóźniło proces europeizacji państwa rosyjskiego o jednak buławy, która najprawdopodobniej włożona była ponad sto lat. Może zatem posąg Batorego w Padwie do lewej ręki, na co wskazuje zarówno układ dłoni jak i miał być małą zemstą na Katarzynie II, uczynioną w gest. Zbroja wzorowana na podobnych egzemplarzach stylu Stanisława Augusta, to jest za pomocą aluzji do tego typu z końca XVI w. niewiele może pomóc w postaci symbolicznej, a do tego odpowiednio daleko od identyfikacji postaci, jako że Zamoyski i Batory żyli w kraju, aby zbytnio nie drażnić ambasadora Semiramidy tym samym czasie. Fizjonomia oblicza jednak raczej Północy. bliższa jest Zamoyskiemu niż Batoremu. Przede Należy podkreślić, że obydwie figury polskich wszystkim trudno sobie wyobrazić, aby Ferrari w królów zdobiące padewski plac mają raczej mały przypadku Batorego zrezygnował z wyrzeźbienia związek z tym miastem a już na pewno z ich tu studiami. zarostu, tym bardziej, że trudno znaleźć przedstawienie, O ile jeszcze Batory w Padwie bawił, to Sobieski nigdy na którym Batory brody nie nosi. Poza tym kręcone do niej nie zawitał, a tym samym nie był studentem włosy cechowały raczej Zamoyskiego niż Batorego, tutejszego ateneum. Tym niemniej obydwaj doczekali który zresztą zazwyczaj przedstawiany był w charakterysię miana “uczniów” uniwersytetu, co do dzisiaj budzi stycznym nakryciu głowy. Pominąć już właściwie nie tyle kontrowersje, co ciągłe sprostowania. Opinii można drobniejsze szczegóły, takie jak kształt nosa czy takiej wydatnie przyczyniły się tak umieszczone na wąsy. W każdym razie głowa rzeźby z Prato della Valle cokołach napisy, jak i opracowanie Antonio Neumayra, przypominała przed zniszczeniem raczej zaginione Illustrazione del Prato della Valle ossia della Piazza popiersie hetmana, dzieło André Le Bruna, przechowydelle statue di Padova wydane w roku 1807. Podjął się wane do ostatniej wojny w bibliotece na Zamku on opisu całego Prato della Valle, przedstawiając Królewskim. Konfrontując zachowane materiały o charakterze życiorys i zasługi każdej wyciosanej z kamienia postaci. Praca, którą wykonał Neumayr była jedynie późnym portretowym z rzeźbą Ferrariego łatwo byłoby więc dziełem, wpisującym się w całą akcję propagandową, dojść do podobnej konstatacji, jaką uczynił niegdyś towarzyszącą przebudowie Prato della Valle. Moszyński. I choć sprawa musi na razie pozostać Przykładem najważniejszym jest wydana jeszcze w otwarta, wydaje się, że Jan Zamoyski, jeśli rzeczywiście okresie konstrukcji całego założenia książka Vincenzo ukrywa się od ponad dwustu lat pod fałszywym Radicchio Descrizione della general idea concepita, ed nazwiskiem, winien poczuć się w 400-setną rocznicę in gran parte effettuata dall’eccellentissimo signore śmierci tak jak czuł się za życia – królom równy. Andrea Memmo…(Rzym 1786), gdzie zresztą wspomina Mirosław Lenart (fragm.) się panującego króla polskiego (s. 4), który jako jeden z pierwszych wsparł konkretnym zamówieniem koncepcję Memma. Z powodu braku miejsca redakcja była zmuszona Oczywiście ani Neumayr ani Radicchio nie wykonać w artykule poważne skróty, wśród których znalazła zajmowali się kwestiami podobieństwa figur do postaci się też duża część przypisów. Za zmiany te przepraszamy historycznych, tym bardziej, że chodziło o królów z zarówno autora artykułu, jak i Czytelników. Wszyscy dalekiej Polski. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby zainteresowani całością tekstu mogą się do nas zwrócić twórca posągów, Ferrari nie skorzystał z jakichś listownie, lub skonsultować naszą stronę internetową. materiałów, najprawdopodobniej głównie rycin, które INDESIT COMPANY Konkurs Filmowy Camerimage – Indesit 2005 Marka Indesit kolejny raz sponsorem Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Operatorskiej Camerimage Ł ódź, 23 listopada 2005 r. – W najbliższą sobotę, 26 listopada, rozpocznie się w Łodzi ceniony na świecie XIII Międzynarodowy Festiwal Sztuki Operatorskiej. Już po raz trzeci sponsorem Festiwalu będzie Indesit, marka europejskiego lidera na rynku AGD– Indesit Company. Marka Indesit przeprowadzi w trakcie festiwalu konkurs “CAMERIMAGE–INDESIT 2005”, którego celem jest wytypowanie najlepszego, zdaniem widzów, filmu dnia. Wśród osób, które wezmą udział w głosowaniu, codziennie będą rozlosowywane nagrody w postaci produktów AGD marki Indesit. “Jako duży inwestor w regionie łódzkim, zależy nam na wspieraniu działalności, których celem jest promowanie Łodzi na arenie międzynarodowej zarówno pod względem kulturalnym jak i ekomonicznym” – powiedział Krzysztof Kudlek, dyrektor marketingu Indesit Company Polska. “Jesteśmy bardzo zadowoleni z takiej formy współpracy, gdyż dla nas to także kolejny krok, aby być bliżej naszych konsumentów i prezentawać nasze produkty w w zaskakującym dla nich otoczeniu. Umowa sponsorska zapewnia także wyświetlanie krótkich spotów reklamowych Indesit przed projekcjami filmów, prezentacje produktów w holu Teatru Wielkiego, gdzie odbędzie się Festiwal, oraz obecność logo na wszystkich materiałach reklamowych festiwalu i banerach w Teatrze Wielkim. Indesit Company Polska będzie jedynym sponsorem festiwalu z branży AGD. Marka Indesit, skierowana do ludzi młodych, aktywnych, lubiących spędzać czas wolny poza domem w towarzystwie rodziny i przyjaciół, często angażuje się w różne przedsięwzięcia filmowe. Przykładami takiej działalności w Polsce może być sponsoring sal kinowych (w Warszawie i Krakowie, a wkrótce także w Łodzi), a we Włoszech organizowany w zeszłym roku CineIndesity Tour, objazdowy festiwal filmowy, który odbył się na wolnym powietrzu w 21 miastach. Wolność korzystania z czasu Łódź, 17 listopada 2005 r. – Indesit Company wprowadza właśnie na rynek nową linię pralek i zmywarek OnTime. Ich wyróżnikiem jest unikalna na rynku cecha – programator pozwalający ustawić czas ZAKOŃCZENIA cyklu prania/zmywania. Dzięki temu czyste naczynia lub pranie będą gotowe dokładnie wtedy, kiedy najbardziej nam to pasuje. Rzecznikiem, a właściwie maskotką nowej linii sprzętu został sympatyczny Jacek Kukułka – postać idealnie kojarząca się z byciem zawsze OnTime. Stał się on także głównym bohaterem kampanii promocyjnej przygotowanej przez poznańską agencję Albedo Marketing, mającej zwrócić uwagę młodych ludzi (głównej grupy docelowej) na produkty Indesit OnTime. Jako teren działań promocyjnych, rozpoczynających się 18 listopada, wybrane zostały miejsca chętnie odwiedzane przez potencjalnych konsumentów marki Indesit – kina Cinema City. Wybór ten nie jest przypadkowy – Indesit posiada już w obiektach tej sieci “własne”, sponsorowane sale kinowe. W 16 kinach w całej Polsce miłośnicy filmów będą mogli obejrzeć... pralki i zmywarki OnTime, a później wygrać je w internetowym konkursie. Wystarczy, że “kukną” na stronę www.indesit.pl. Mechanizm jest niezwykle atrakcyjny – wystarczy odpowiedzieć na 2 proste pytania, aby mieć szansę na nagrodę! Na internautów czekają także dodatkowe nagrody gwarantowane – bilety na dowolny film w Cinema City. Aby je wygrać należy przesłać znajomym “kukacza” zaproszenie na konkursową witrynę. Jeżeli korzystając z otrzymanego linku wezmą oni udział w konkursie (dowiadując się przy okazji o Indesit OnTime), wysyłający “kukacze” otrzyma nagrodę. (strona opracowana przez redakcję we wspólpracy z Indesit Company) Wprowadzanie produktów Indesit OnTime wsparte kampanią promocyjną z wykorzystaniem marketingu wirusowego 30 Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 Nel numero precedente, in occasione del 25° anniversario degli accordi di Danzica, abbiamo pubblicato la storia della nascita di Solidarność (1980-81). In questo numero proseguiamo il racconto ricordando l’inizio dello stato di guerra. La Storia Danzica: primi giorni dopo la proclamazione dello stato di guerra 1981–1983: nella morsa del potere V entiquattro anni fa, nella notte tra il 12 e il 13 dicembre 1981 venne introdotto in Polonia - con un decreto (incostituzionale) del Consiglio di Stato - lo stato di guerra, proclamato a seguito della richiesta di un “Consiglio Militare di Salvezza Nazionale” appositamente costituito, composto da alcuni militari e membri del partito comunista e presieduto dal Generale Jaruzelski. Si era cercato di invocare come plausibile giustificazione all’introduzione dello stato di guerra il crollo economico del Paese e la presunta minaccia di un colpo di stato da parte di Solidarność. Negli anni ’90 il generale Jaruzelski ha sostenuto che vi era stato costretto in seguito alle pressioni da parte dei vertici dell’Unione Sovietica e l’incombente intervento delle truppe del Patto di Varsavia. I preparativi per la sua introduzione iniziarono comunque già nell’agosto del 1980. Basandosi sui decreti del Consiglio di Stato, vennero limitati i basilari diritti civici, arrestate o internate oltre 10 mila persone, sciolta Solidarność e tutte le organizzazioni sindacali, dichiarate illegali numerose organizzazioni (tra cui l’Unione Autonoma degli Studenti, l’Associazione dei Giornalisti Polacchi, le unioni degli Artisti e degli Scrittori Polacchi). Furono vietati gli scioperi, militarizzati i settori-chiave dell’economia, sospesi temporaneamente i corsi nelle scuole e nelle università. Tra gli internati vi erano i princi- pali militanti di Solidarność, esponenti dell’opposizione, studiosi, artisti, insegnanti. Fu vietato cambiare domicilio senza il benestare delle autorità, le comunicazioni telefoniche vennero interrotte e in seguito controllate, la corrispondenza censurata, introdotto il coprifuoco, applicato il rito sommario nelle procedure giudiziarie, mentre molte categorie professionali (giornalisti, insegnanti, impiegati della pubblica amministrazione, giudici) vennero sottoposte ad una verifica politico-ideologica. Sarà curioso ricordare che Lech Walesa, insignito nel 1983 del Premio Nobel per la Pace, all’epoca nemmeno poté recarsi a Stoccolma per ritirarlo: pur essendo stato liberato dall’internamento era tuttavia ancora in libertà vigilata. A rappresentarlo durante la cerimonia di premiazione fu la moglie, Danuta e il figlio allora quattordicenne. Notevole è stata la resistenza delle popolazione che sfociò in numerosi scioperi organizzati dai militanti di Solidarność sfuggiti all’internamento, ma anche in varie altre forme di resistenza passiva (boicottaggio dei mass-media governativi, editoria, stampa e radio clandestina, cortei di protesta, scritte sulle mura). La repressione è stata violenta; ad opera di reparti speciali coadiuvanti la polizia perirono durante le azioni di protesta alcune decine di persone, numerose furono imprigionate o licenziate. Lo stato di guerra è stato sospeso il 31 dicembre 1982 e definitivamente revocato il 22 luglio 1983, ma una parte delle norme repressive rimasero in vigore negli anni successivi, fino alle trattative della “tavola rotonda” tra il governo e Solidarność nel 1989. Il generale dagli occhiali scuri continua a far discutere importanti incontri Q uattro hanno celebrato di recente in Italia i venticinque anni della nascita di Solidarność (31 agosto 1980). A Milano, promossa dal Consolato generale di Polonia, dalla Regione Lombardia, dal Circolo culturale italo-polacco e dall’Ispi-Istituto per gli studi di politica internazionale, si è svolta il 24 ottobre scorso una vivace tavola rotonda. Mentre l’Associazio- ne dei Polacchi a Milano ha organizzato nella stessa sede una mostra fotografica dal titolo: Le strade verso la libertà. A Roma (22-23 novembre), l’ambasciata di Polonia e l’Istituto polacco hanno commemorato la ricorrenza proiettando due film (il film collettaneo Solidarność Solidarność, e Bez końca di Krzysztof Kieślowski), organizzando, inoltre, un convegno su: Solidarność 25 anni Polonia Włoska Nr 4(37)/2005 dopo. A Trento, infine, il 9-10 dicembre scorso si è tenuto un interessante seminario su: Dissenso e opposizione in Polonia: Solidarność, presieduto dal Csseo-Centro Studi Storia Europa Orientale, col patrocinio della Regione autonoma Trentino Alto Adige, della Provincia e del Comune di Trento. In tutte queste occasioni ci si è interrogati a più riprese sul colpo di Stato attuato dal generale Wojciech Jaruzelski nella notte tra il 12 e il 13 dicembre 1981. Ventiquattro anni dopo, la proclamazione della legge marziale in Polonia non cessa, infatti, di far discutere. Soprattutto, suscita ancora molti punti di domanda la intricata personalità del generale Jaruzelski. Un tempo ci si scervellava a stabilire se Jaruzelski fosse un «patriota» obbligato ad «autoinvadere» la Polonia come «male minore» per evitare che il paese fosse invaso dall’esterno, dalle truppe sovietiche e da quelle del Patto di Varsavia; o se egli avesse al contrario agito per ordine e procura della Russia. Oggi si tende a credere che egli abbia giocato un ruolo molto complesso tra Mosca e Varsavia, tra Chiesa e Partito, tra marxismo e cattolicesimo, tra opposti poteri forti e servizi di intelligence, tra i diversi paesi del Patto di Varsavia, tra i due blocchi. In proposito il vaticanista Gian Franco Svidercovschi ha ricordato: dopo il suo incontro con Jaruzelski, alla fine del suo secondo viaggio in Polonia, nel 1983, e la lunga conversazione a quattro occhi che ebbe con lui, Giovanni Paolo II in qualche modo si «ammorbidì» nei confronti del generale, dimostrandosi da allora meno duro, più comprensivo nei suoi confronti. Perché capiva meglio la difficilissima situazione in cui Jaruzelski si era trovato? Tatyana Zonova, dell’Istituto statale di relazioni internazionali di Mosca, ha tracciato a Trento un sorprendente ritratto del Politburo sovietico, basandosi sull’analisi delle sue riunioni a porte chiuse relative al periodo 1980-1984. Ne è risultata l’immagine di un gruppo di potere decisamente senile: potenti in maggioranza malati, isolati dalla realtà, incapaci di capire cosa stesse accadendo in Polonia, prigionieri di una visione ideolo- 31 gica e condizionati persino nel linguaggio. (Parlavano di Solidarność come del “nemico del popolo”, come di un movimento “controrivoluzionario”). L’informazione più interessante ha riguardato proprio Jaruzelski, messo continuamente sotto accusa dai capi del Cremlino che gli imputavano di non volere “un vero socialismo, perché consente l’agricoltura privata”... “perché non lotta contro la Chiesa”… “perché consente Un carro armato per le strade di Danzica, ai polacchi di strisciare davandicembre 1981 ti al papa”. Il Politburo che criticava Jaruzelski per essere un debole, per mancare di durezza, legge marziale, ma poi non si decide ovviamente non era unanime nelle mai e continuamente rimanda”. Bisosue prese di posizione. Aveva di con- gna convincerlo, bisogna fare prestro chiare paure: che gli accadimenti sione su di lui. Teniamolo in tensione polacchi e Solidarność potessero con- con vistose manovre delle truppe del tagiare l’Urss, in particolare la Bielo- Patto di Varsavia. Pressato, alla fine russia, la Georgia; che gli slogan po- cederà. E se a sua volta vuol fare lacchi fossero capaci di rinvigorire i paura ai polacchi, che usi come nazionalismi sovietici; che la Polonia spauracchio gli umori revanscisti dei uscisse dal Patto di Varsavia e venis- tedeschi. E se ha bisogno del consense meno il collegamento strategico, so dei polacchi, che lanci la costrudiretto e agevole, con la Repubblica zione di una nuova metropolitana a democratica tedesca. Varsavia: dei grandi lavori avranno I membri del Politburo inoltre un grande effetto positivo di propaerano particolarmente furiosi con i ganda. Il cinismo, come si vede, era comunisti polacchi che “chiedono unico. sempre più aiuti, viveri, carne, petroNella prima metà degli anni lio, e vogliono da noi milioni di dol- Ottanta l’America rialzava la testa lari… impossibile”. Impossibile per dopo la sconfitta subita in Vietnam, Mosca rispondere a tali e tante richie- mentre l’Urss si trovava in una pessiste. Che i polacchi si arrangiassero da ma situazione. L’economia in fase di soli. Erano gli stessi polacchi, inoltre, stallo. Dall’Afganistan arrivavano le a “insistere per l’intervento sovieti- bare con sempre più numerosi soldati co”. Impossibile per il Cremlino in- sovietici. Il Politburo era riluttante a tervenire direttamente in Polonia, per intervenire militarmente in Polonia. di più col rischio di avere contro un Preferiva di gran lunga una soluzione intero popolo. “interna”. Per giungere alla quale si La pubblica opinione mondiale, dovettero mettere in atto enormi già scaldata dall’invasione dell’Afga- pressioni psicologiche sul generale nistan da parte dell’Armata rossa nel Jaruzelski e sui comunisti polacchi. dicembre 1979, non lo avrebbe capi- Ma una volta proclamato lo Stato di to. E gli Usa, che già avevano boicot- emergenza - hanno chiesto alcuni tato le Olimpiadi di Mosca, minac- intervenuti - perché i polacchi non si ciavano altre pesanti ritorsioni. Anco- sono rivoltati? Perché i 10 milioni di ra una volta: i polacchi hanno da ca- aderenti a Solidarność non hanno varsela da soli. Che Jaruzelski procla- scatenato una immediata e agguerrita mi, dunque, la legge marziale. Di resistenza contro il despota Jaruzelski fronte a una soluzione “interna” an- e la sua legge marziale? Perché una che l’Occidente avrebbe tratto un reazione tutto sommato così lieve sospiro di sollievo. Ma, ecco il punto, contro il nuovo tiranno? Incapacità? ecco il problema: Jaruzelski promette Impreparazione? O, appunto, una continuamente “che proclamerà la «via polacca»? POLONIA DA SCOPRIRE Szczecin un importante nodo di traffico fluviale e terrestre S tettino (in polacco: Szczecin), capoluogo della Pomerania occidentale, situato a 65 chilometri dal mar Baltico, in bella posizione fra il fiume Odra e il lago Dabie, è un importante nodo di traffico fluviale e terrestre, ma anche, con i suoi cinque istituti universitari, un centro di sapere e di cultura. Il suo porto è uno dei più importanti del Baltico, insieme al vicino porto marittimo di Świnoujscie. La storia di Stettino inizia nell'XI secolo, quando era un accampamento slavo. Nel 1237 ricevette lo statuto di città. Nel periodo fra il XIII e il XVIII secolo, il porto si è gradualmente sviluppato, fino a diventare un importantissimo scalo per il trasporto del pesce e del grano. Nel 1720 la città cadde sotto il dominio prussiano. Merita particolare interesse la parte più antica della città, che ha conservato le testimonianze di una storia ricca di avvenimenti, edifici vecchi di alcuni secoli, preziosi ricordi delle epoche precedenti, opere d’arte di grande valore. Fra queste si distinguono il castello dei principi di Pomerania, le cui origini risalgono al Trecento. Altri monumenti storici degni di attenzione sono il palazzo del municipio in stile gotico con, all’interno, il museo di storia della città. A pochi passi di distanza si trova la casa tardogotica della famiglia Loitz. Esempi particolarmente interessanti di architettura religiosa sono la chiesa di S. Giovanni Evangelista, e la cattedrale gotica di S. Giacomo. Il palazzo rinascimentale dei principi di Pomerania, eretto nei secoli XVI e XVII, è stato ricostruito dopo la guerra; esso ospita un museo, le cripte della famiglia principesca e un teatro. Un altro museo, con importanti collezioni di sculture, dipinti e oggetti d'artigianato si trova nel palazzo Da sinistra: la fontana dell’Aquila Bianca, la Cattedrale di S. Giacomo; sotto: gli attracchi di Chrobry dell’Assemblea. Due antiche porte cittadine situate nelle vicinanze rappresentano ciò che resta delle mura settecentesche che circondavano la città. Sulle ripide rive dell'Odra si trova un imponente complesso di edifici risalente agli inizi del Novecento. Procedendo verso nord, si arriva in breve al porto. Qui ci si può imbarcare per un giro del porto o per una gita a Swinoujscie. I quartieri settentrionali di Stettino, con strade a stella che convergono tutte verso piazza di Grunwald, sono stati costruiti fra la fine dell'Ottocento e l'inizio del Novecento e sono molto interessanti sotto il profilo urbanistico e architetto- nico. Nelle vicinanze si trova il monumento eretto a ricordo dei drammatici eventi politici del 1970. A cura di Ania Malczewska Per maggiori informazioni visitate il sito www.polonia.it