Peter Brook w e W rocław iu Pie rw sz e w rażenie to niezwyk ła

Transkrypt

Peter Brook w e W rocław iu Pie rw sz e w rażenie to niezwyk ła
Pe te r Brook w e W rocław iu
A NNA R.BURZ YŃSK A
TRZ Y PRAW DY
Pie rw sz e w raże nie to nie z w yk ła jasność na sce nie obl
ane j cie płym afryk ańsk im
św iatłe m , k tóra prom ie niuje na w idow nię, łącz ąc św iat opow iadających i słuch acz y,
prorok ów i ucz niów .
Słońce i k siężyc, k u k tórym ufnie spogl
ądają boh ate row ie , stanow ią k om pas
w sk om pl
ik ow anym , cz ęsto grote sk ow ym l
ub ok rutnym św ie cie . Łagodne św iatło
niw e l
uje k ontrasty, z m ięk cz a k raw ędz ie , uspok aja.Spe k tak lPe te ra Brook a, ch oć dotyk a
k w e stii najtrudnie jsz ych , z ask ak uje optym iz m e m , w yroz um iałością dl
al
udz k ich w ad,
głębok ą w iarą w posłannictw o sz tuk i te atru.
Poz ycja angie l
sk ie go re żyse ra od l
at pracujące go w parysk im te atrz e Bouffe s du
Nord je st nie z ach w iana (prz e d w iz ytą w e W rocław iu ode brał dok torat h onorow y
Uniw e rsyte tu Adam a M ick ie w icz a), co ocz yw iście k ryje w sobie l
icz ne nie be z pie cz e ństw a. Now ocz e sne , ok rutne i sz ok ujące spe k tak l
e Sz e k spirow sk ie (k tórych pol
sk ie pre z e ntacje były w ie l
k im i w ydarz e niam i w Pol
sce po „odw il
ży” ),
be z k om prom isow e e tycz nie i pol
itycz nie insce niz acje Ge ne ta, Artauda, Düre nm atta,
Sartre ’a, W e issa i „m łodych gnie w nych ” , aw angardow e re inte rpre tacje k l
asyk i ope ry –
w sz ystk o to buduje w św iadom ości pol
sk ie go w idz a obraz re żyse ra- ik ony w spółcz e sności.Po Tie rno Bok ar trudno z gadnąć, że to w łaśnie Brook inspirow ałnie tyl
k o posz uk iw ania Drugie j Re form y te atru l
at 60., al
e te ż tak ich tw órców w spółcz e snych jak K rz ysz tof
W arl
ik ow sk i.
Tie rno Bok ar stanow i ogniw o w łańcuch u posz uk iw ań te atral
nych z ainicjow anych prz e z Brook a w l
atach 70., a inspirow anych ide ałam i Ge orgija Gurdżije w a. Nie w ie l
e m a je dnak w spól
ne go z k osm icz nym roz m ach e m M ah abh araty cz y w ystaw ione go
w ruinach Pe rse pol
is „transk ul
turow e go m itu” o w al
ce św iatła z cie nie m – Orgh astu.
W program ie do Tie rno Bok ar Brook pisz e , że „najl
e psz e sposoby atak ow ania tabu
i prz e łam yw ania barie r” , jak im i dysponuje te atr – cz yl
i sk andal
, drw ina, prz e m oc – straciły już m oc, gdyż sz ok ujące e fe k ty spow sz e dniały w idz om , z bl
iżyły się do codz ie nne go
życia.„Dz iś nasz a pil
na potrz e ba pol
e ga na cz ym ś innym – na tym , by uch w ycić ul
otny
obraz te go, co utracil
iśm y w nasz ym w łasnym życiu.Te atr m oże nam dostarcz yć ul
otne go sm ak u daw no z apom nianych jak ości.”
Em bl
e m atycz na i m e taforycz na „pusta sce na” w najnow sz ym prz e dstaw ie niu
Brook a to ogrom na, płask a pow ie rz ch nia w yłożona m atam i, na k tórych pojaw iają się je dynie pie ń such e go drz e w a i k il
k a najprostsz ych sprz ętów codz ie nne go użytk u.Ta prz e strz e ń e w ok uje m al
ijsk ie m iaste cz k o Bandiagara i sz e rok ie prz e strz e nie Afryk i.
Opow iada się w nie j h istorię praw dz iw ą, l
e cz z araz e m jak prz ypow ie ść uniw e rsal
ną: l
osy m istrz a sufick ie go Tie rno Bok ara spisane prz e z je go ucz nia Am adou H am paté Bâ,
a w raz z nim i – dz ie je burz l
iw ych prz e m ian, jak ie prz e tocz yły się prz e z Afryk ę w w ie k u
XX. W łaśnie opow iada, nie odgryw a cz y insce niz uje . Losy Bok ara i je go narodu, ch oć
pe łne nie łatw ych w yborów i burz l
iw ych k onfl
ik tów , nie są w gruncie rz e cz y dram atycz ne – to racz e j po trosz e e l
e gijna opow ie ść o k ońcu pe w ne go św iata, po trosz e – h agiografia. Los tradycyjne j k ul
tury narodu w ydaje się być prz e sądz ony już na pocz ątk u,
Bok ar z aś – dz ięk i sw oje j stoick ie j m ądrości i nie z ach w iane j w ie rz e – nie m a w ątpl
iw ości, k tórym i ście żk am i się porusz ać.
Form a spe k tak l
u je st w ięc w z asadz ie nie dram atycz na – to rodz aj w ciąż żyw e j
na k ontyne ncie afryk ańsk im sz tuk i opow iadania h istorii prz e z gaw ędz iarz y- opow iadacz y, k tórz y prz y ak om paniam e ncie m uz yk ów - śpie w ak ów m al
ują słow e m , osz cz ędnym
ge ste m i m im ik ą sz e rok ie e pick ie panoram y i fantastycz ne baśnie na pl
acach i podw órk ach . Be z ch ow ania się w ok opach ironii, broniące j e urope jsk ich artystów prz e d barbarz yństw e m w spółcz e sności. Ak torz y z w racają się w prost do publ
icz ności, to z nów –
z atopie ni w m e dytacji, m odl
itw ie , dyspucie m iędz y sobą – w ydają się nie re agow ać na
słow a narratora, k tóre ich dotycz ą.
Z nacz na cz ęść obsady to Afryk ańcz ycy, e m igranci w pie rw sz ym l
ub drugim pok ol
e niu, ch oć ak torz y z innych k ręgów k ul
turow ych (w tym z nani pol
sk ie jpubl
icz ności
starz y w spółpracow nicy Brook a: Japończ yk Yosh i Oida i Angl
ik Bruce M ye rs), ubrani
w te sam e e tnicz ne stroje , m ów iący po francusk u z obcym ak ce nte m , o tw arz ach sk upionych jak m ask i – nie stanow ią k ontrastu. Z w łasz cz a że – poz a dw om a głów nym i
boh ate ram i – rol
e nie są raz na z aw sz e ustal
one , l
e cz ak torz y pode jm ują je w z al
e żności
od potrz e by.
„Są trz y praw dy: m oja praw da, tw oja praw da i praw da” , praw dy cz ąstk ow e jak
półk siężyce tw orz ą pe łnię z łożone raz e m – naucz a Tie rno Bok ar, a to z różnicow anie
z najduje sw ój w yraz w prz e dstaw ie niu. H istorię m ędrca (H abib De m bél
é) poz naje m y
poprz e z l
osy i w spom nie nia je go ucz nia Am k oul
l
el
a (Tony M poudja). Droga m istyk a
Bok ara to vita conte m plativa: prz e z w ięk sz ą cz ęść spe k tak l
u w idz im y go spocz yw ające go
na m acie , prz e suw ające go paciork i m odl
ite w ne , naucz ające go i służące go radą m ie sz k ańcom m iaste cz k a.M łody Am k oul
l
e lod pocz ątk u w al
cz y o poz ycję w dz iw nym , absurdal
nym św ie cie Afryk i k ol
onial
ne j, rz ądz one j be z w z gl
ędnie prz e z Francuz ów . Losy
ch łopak a obse rw uje m y pocz ąw sz y od grote sk ow e j – nicz ym z Fe rdydurk e – sz k oły dl
a
białych , do k tóre j udaje m u się dostać, poprz e z l
ata nauk i i próby pracy w z dom inow anych prz e z k ol
oniz atorów struk turach , prz e ryw ane prz e z ciągłe pow roty do m iaste cz k a, roz m ow y z Bok are m i m atk ą, obaw iającą się, że syn, osz ołom iony bl
ich tre m
e urope jsk ie go życia, porz uci isl
am . Dojrz e w anie ch łopak a pok az ane je st prz e k onująco,
z h um ore m (cz ęsto dosadnym ) i z roz um ie nie m dl
a je go w ątpl
iw ości i pragnie ń, k tórych
re al
iz ow anie cz ęsto prow adz i go na m anow ce ; z aw sz e je dnak w rócić m oże do w yroz um iałe go Bok ara, do oparcia, jak ie dają re l
igia i tradycja.
Tie rno Bok ara poz naje m y jak o cz łow ie k a cz ynu dopie ro w drugie j cz ęści prz e dstaw ie nia, k ie dy w yrusz a w dal
e k ą podróż (z abaw nie k ontrapunk tow aną sce nam i spotk ania po dz ie cięce m u cie k aw e go m istyk a z cyw il
iz acją, na prz yk ład k ine m ), by
odnal
e źć te go, k tóry m a z re form ow ać isl
am i w ybaw i naród od francusk ie go ucisk u –
m łode go k sięcia H am al
l
ah a (Pitch o W om ba K onga). To spraw i, iż uw ik ła się w k onfl
ik t
re l
igijny pom iędz y w yz naw cam i dw óch odm ie nnych re guł isl
am u i z w róci na sie bie
uw agę francusk ie j pol
icji. Fanatyz m narasta, nie prz e je dnana postaw a H am al
l
ah a
i Bok ara sk ończ y się dl
a pie rw sz e go are sz tow anie m prz e z rz ąd Vich y i śm ie rcią
w oboz ie , dl
a drugie go z aś – całk ow itym odrz uce nie m prz e z rodz inę i społe cz ność, z am k nięcie m sz k oły, w k ońcu na poły dobrow ol
ną śm ie rcią głodow ą.
Św iadk ow ie
ostatnich ch w ilm istrz a poniosą je dnak je go prz e słanie dal
e j, a m arz e nie o nie podl
e głości spe łni się już z a k il
k al
at.
W opow ie dz iane jprz e z Brook a h istorii m ędrca, prorok a i m ęcz e nnik a z ask ak uje
podobie ństw o do św iętych h istorii różnych re l
igii. Łagodny, sk rom ny i dobry Bok ar
(sce ny- prz ypow ie ści o prz ygarnięciu do dom u pijak a cz y te ż ratow aniu pisk l
ęcia, k tóre
w ypadło z gniaz da) z ostaje uz nany z a w roga, gdyż sposób, w jak i m ów i o re l
igii, nie
z gadz a się z utartym i w yobraże niam i.Bok ar m ów iąc o Bogu, tak napraw dę m ów i głów nie o tym , jak żyć, by uz ysk ać w e w nętrz ny spok ój, m ądrość i sz cz ęście . Sprz e ciw ia się
w sz e l
k im sporom re l
igijnym – z K oranu w ydobyw a te fragm e nty, k tóre k ażą sz anow ać
inne w ie rz e nia, gdyż bosk ie z nak i objaw iają się w różnych jęz yk ach i k sz tałtach . Gdy
nie słuch am y drugie go, półk siężyce nasz ych praw d odw racają się od sie bie pl
e cam i,
a w te dy nigdy nie ujrz ym y pe łni. Głos poje dnania m iędz y re l
igiam i i k ul
turam i isl
am u
i ch rz e ścijaństw a (Bok ar radz i ucz niom oburz onym z ach ow anie m białych brać od nich
to, co dobre , a z łe – ignorow ać) brz m i tu sz cz e gól
nie doniośl
e , ch oć Brook unik a tanie j
publ
icystyk i. Spe k tak l
, pok az ujący te ż z acie trz e w ie nie , głupotę i ok rucie ństw o obu
stron je st racz e jw yz nanie m w in niż osk arże nie m .
Nie gdyś Brook ok re śl
ałsz tuk ę te atru jak o „z apis na w odz ie ” . W now ym spe k takl
u z nal
az ła się pięk na i taje m nicz a sce na, odgryw ana w jęz yk ach afryk ańsk ich i nie tłum acz ona na francusk i, w k tóre j Bok ar pre z e ntuje ucz niow i m ne m ote ch nik ę służącą
prz e k az yw aniu praw d w iary anal
fabe tom . K il
k a nie poz ornych l
inii k re śl
onych pe w nie
na gładk ie jpow ie rz ch ni piask u - ich tre ść i prz e słanie z apada głębok o w św iadom ość obse rw atorów .To z nak om ita m e tafora tak że dl
a sz cz e gól
ne jm isji, jak ą obarcz a sw ójte atr
Brook .
TIERNO BOK AR , te k st : M arie - H él
ène Estie nne w e dług k siążk i Am adou H am paté Bâ Życie
i nauczanie Tie rno Bok ara M ędrca z Bandiagara, posz uk iw anie te atral
ne PETERA BROOK A ,
m uz yk a: Tosh i Tsuch itori, Antonin Stah l
y, św iatła: Ph il
ippe Vial
atte , pre m ie ra: 6 l
ipca
2004, w ystępy Th éâtre de s Bouffe s du Nord z Paryża w Te atrz e Pol
sk im w e W rocław iu
na z aprosz e nie Ośrodk a Grotow sk ie go: 8- 13 m arca 2005.
„Tygodnik Pow sz e ch ny” nr 13, 27.03.05

Podobne dokumenty