W maryjnej szkole komunii z Bogiem
Transkrypt
W maryjnej szkole komunii z Bogiem
IX. DZIEŃ - „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem (… ) z Maryją, Matką Jezusa (Dz 1,14) W maryjnej szkole komunii z Bogiem KONFERENCJA Już niedługo staniemy przed obliczem naszej Matki Maryi, do której pielgrzymowaliśmy pieszo tyle kilometrów. Ta bliskość Jasnej Góry sprawia, że trochę inaczej bije nasze serce, cieszymy się, bo udało nam się dojść aż do tego miejsca i tego dnia. Mamy za sobą różne doświadczenia, z pewnością przechodziliśmy przez tajemnice radosne, ale i bolesne, tajemnice światła, upałów, tajemnice zniechęcenia, przez deszcze, sprzeczki, pojednania. Uczyliśmy się, co to znaczy trwać w komunii z Bogiem i braćmi i siostrami, którzy pielgrzymują obok mnie. Zatem w tej bezpośredniej bliskości Maryi zechciejmy przyjrzeć się Jej jeszcze raz, aby nasza obecność na Jasnej Górze była jak najbardziej owocna i pełna. Można powiedzieć, że w zasadzie całe nasze życie to ciągłe pielgrzymowanie do Maryi. To ciągłe przybliżanie się do Jej postawy, aby tak jak Ona wejść w jedność z Bogiem. To nieustanne napełnianie się Jej duchem, aby tak jak Ona odpowiadać Bogu całym swym życiem. O co jednak chodzi w tej odpowiedzi? Pamiętajmy, że komunia, czyli jedność z Bogiem i innymi to coś, co nam obiecał Bóg. To jest Jego dar, my sobie tego sami nie wypracujemy, nie zorganizujemy. Nie jesteśmy do tego zdolni sami z siebie. Możemy się na ten dar otwierać bądź zamykać. Są w nas liczne przeszkody, a zarazem wielkie pragnienie, by żyć z innymi, by być we wspólnocie, tworzyć jedność. W całej tej naszej skomplikowanej sytuacji wielkich tęsknot i marzeń, a z drugiej strony doświadczenia bezradności i porażek, Pan Bóg nie zostawił nas samych. Dopiero właśnie doświadczając tego wszystkiego możemy stopniowo coraz bardziej otwierać się na Boże działanie, które ostatecznie zmierza do tego, by nas wyprowadzić z naszego zagubienia i uzdolnić na nowo do prawdziwego i bezinteresownego życia z innymi. Dla wielu z nas całe to mówienie o komunii może wydawać się jakąś jedną wielką abstrakcją. Pan Bóg zaś działa bardzo konkretnie, jak to jest zapisane na każdej stronie Biblii. Życie Maryi także było niezwykle konkretne, choć ewangelie przytaczają tylko nieliczne wzmianki z jej życia. Maryja to po prostu człowiek w pełnej komunii, czyli jedności z Bogiem. Maryja żyje całkowicie Słowem Bożym. Z racji niepokalanego poczęcia nie ma w niej żadnej blokady, żadnego oporu wobec Boga. To nie znaczy, że wszystko przychodziło jej łatwo. Maryja ukazuje nam, co Pan Bóg może zdziałać w człowieku, który zaczyna pozwalać Mu na to działanie. „Fiat, niech mi się stanie Panie Boże to, co Ty zamierzasz, bo Ty wiesz najlepiej, nie ja. Prowadź mnie, otwieraj moje serce, ucz mnie, potrzebuję Ciebie. Bez Ciebie nic nie mogę. Powiedz mi, co mam czynić, jak myśleć, jak wybierać. Powiedz, co jest dla mnie dobre a co złe”. To jest właśnie komunia z Bogiem. Taka jest Maryja. Taka jest postawa dziecka Bożego, ucznia w szkole Maryi. I teraz istotne pytanie: Czy mnie w ogóle coś takiego interesuje? Czy chcę być do końca życia uczniem, słuchaczem? Maryja jest nie tylko po to, byśmy mogli Ją podziwiać. Bo łatwo jest nam wtedy usprawiedliwiać się: no tak, to była Matka Boża, nie miała żadnego grzechu, a ja jestem zwyczajny człowiek, nie jestem niepokalany. Maryja jest po to, byśmy razem z Nią uczyli się mówić Bogu „TAK”. Oto najlepsza uczelnia na świecie: przyjmują bez egzaminów, za darmo, nawet bez matury! Zawsze otwarta i dostępna: dla prostaczków, mędrców, ubogich i bogaczy, dla pokrzywdzonych i dla zbrodniarzy, dla życiowych cwaniaków i krętaczy, dla pogubionych, dla pobożnych i mniej pobożnych. „Maryjna szkoła komunii z Bogiem”. Obok szkoły znajduje się wielki kontener na śmieci, ponieważ pierwsze lekcje, które trzeba czasami bardzo długo przerabiać i niejednokrotnie do nich wracać, odkrywają całe pokłady życiowych śmieci, które zalegają najgłębsze pokłady naszych serc. Aby bowiem wejść w komunię z Bogiem, wpierw trzeba zerwać wszelkie toksyczne więzi. Słowo Boże, które jest najlepszym filtrem, powoli oczyszcza i wypłukuje cały organizm. Nie ma mowy o komunii z Bogiem bez stanięcia w prawdzie. Maryja nam delikatnie towarzyszy, byśmy nie zwiewali z lekcji. Świat będzie nas odrywał na wszystkie sposoby: „grunt to praca, dobre wykształcenie, znajomości, zabawa, Pan Bóg też się przyda, chociażby na święta, przed egzaminem, żeby chronił moje życie, żeby wszystko mi wyszło tak, jak ja chcę, żeby mi było dobrze i nie spotkało mnie żadne nieszczęście.” Oto typowe tematy lekcji udzielanych przez ten świat. My już rodzimy się z tą tendencją, aby uciekać Bogu i żyć po swojemu, ewentualnie wykorzystywać Boga do swych celów. Nazywamy to grzechem pierworodnym. A Bóg nas stworzył, byśmy żyli z Nim, byśmy czerpali życie z Niego i służyli temu życiu. Związał się z każdym z nas. Zesłał swego Syna, by nam ukazać, że jest Bogiem wiernym pomimo naszej niewierności, że nie opuszcza, choćbyśmy my Go opuszczali, że przebacza nam, którzy zdradzamy, zrywamy więzi, że daje Ducha Świętego, który odbudowuje na nowo całe nasze wnętrze, oczyszcza, uzdrawia, stwarza na nowo. Że bezinteresownie jest cały dla nas, abyśmy Go właśnie takim poznali, przyjęli i pozwalali, by On panował w naszych sercach. My wszyscy przez chrzest święty zapisaliśmy się do tej Maryjnej szkoły. Pan Bóg robi wszystko, by nas przyciągnąć do siebie, nas - różnych uciekinierów i buntowników. I dużym dramatem jest to, że wielu zapisanych już od lat jest na wagarach. Bo szkoła wiary wymaga systematyczności. My się usprawiedliwiamy i bronimy: ja mam co tydzień chodzić do Kościoła? Ja nie mam czasu na Pismo święte. Ja muszę korzystać z życia, mnie Kościół nie będzie pouczał. To wyłącznie my sami będziemy decydować o tym, czy mieć czy nie mieć dzieci. To my jesteśmy władcami i panami naszej prywatności. Wystarczy pasterka, rezurekcja, może i jakaś pielgrzymka. Ale ostatecznie życie układamy sobie po swojemu, według własnych planów, koncepcji i projektów. Dlatego staje przed nami Maryja, byśmy się nie zagubili i nie udusili tymi własnymi projektami na życie. Kontener przed szkołą czeka na moje śmieci. Nie tyle na śmieci męża, żony, szefa czy sąsiada, lecz moje. Czy jestem gotowy wrzucić tam swoje wizje szczęścia? Swoje wizje małżeństwa? Swoje roszczenia i pretensje, przekonanie, że mi się wszystko należy? Przekonanie, że ja wiem, jak powinno wyglądać moje życie, jacy powinni być inni, jak mnie powinni traktować, jaki powinien być Kościół, itd. Bez takiej gotowości, jak spojrzę w oczy Maryi Matki? Tej, która nie przekładała na siłę własnych projektów, gdyż żyła w całkowitej dyspozycyjności wobec Boga? Jak spojrzę w jej czyste, piękne i ubogie oczy, ja „nafaszerowany” i nadęty samym sobą? Czy jestem gotowy trwać w tej szkole, nawet gdy inni będą uciekać? Czy jestem gotowy żyć życiem mojej parafii, wspólnoty, gdy wrócę z tej pielgrzymki? Pielgrzymka wprawdzie powoli się kończy, ale tak naprawdę wszystko może się we mnie na nowo zacząć. Bycie chrześcijaninem to nie jakaś letnia szkółka. Zajęcia trwają tu codziennie. Bóg jest zaskakujący, zawsze nowy, wytyczający zupełnie nieprzewidywalne kierunki. Jego słowo jest ostre jak miecz. Jego droga może się wydawać obca i niebezpieczna nam, ludziom szukającym świętego spokoju i wygody. Stosunkowo łatwo jest dojść na Jasną Górę, znacznie trudniej jest pozwalać Bogu, by uczył mnie na co dzień od nowa, jak żyć. Maryjo, Matko jedności. Ucz mnie życia z Bogiem. Weź moje serce, by zaczęło słuchać Boga, by liczyło się z Jego wolą, Jego zamiarami wobec mnie. Naucz milczenia i świętej bojaźni, by Bóg kształtował mnie przez swe sakramenty święte. Ucz posłuszeństwa i uległości, bym opierał swe życie na Jego wierności, a nie na własnych pomysłach. Ucz, jak żyć z tymi, z którymi po ludzku trudno jest żyć. Naucz życia w prawdzie, chroń przed obłudą. Chcę być człowiekiem komunii, człowiekiem umiejącym żyć w każdej sytuacji, nawet pośród wrogów i nieprzyjaciół. Wiem, że sam tego nie potrafię, dlatego idę do Ciebie. Już niedługo upadnę na świętej ziemi Jasnogórskiej. Przyjmij moje łzy, przyjmij moje ucieczki i oporne serce. Chcę być na nowo Twym uczniem. Oto mój plecak, moje nogi i ręce. Przytul mnie, bo nie umiem być sam. Potrzebuję Boga, potrzebuję innych. Pociesza mnie to, że w Twej szkole znajdę takich samych uciekinierów jak ja. To jest Kościół. Jakże dobry jest Bóg, jak cierpliwy. Żadna to moja zasługa, że jestem tu, gdzie jestem. Ty, która nam przewodzisz w naszej pielgrzymce wiary, okaż, żeś jest Matką. Niech zwycięża w nas Boża Łaska. Niech Duch Święty ukształtuje z nas świadków jedności i pokoju w świecie pełnym indywidualistów. Obyśmy byli solą ziemi dla zbawienia całego świata. Matko Boża Częstochowska, wstawiaj się za nami. o. Piotr Czyżewski OSPPE