Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój

Transkrypt

Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
czwartek, 15 listopada 2012 21:02
- Dlatego człowiek, który chce uważać się za katolika kompletnego, całościowego, jest
zobowiązany do działania, tym bardziej w sytuacji, kiedy władza dokonuje zamachu na
swobodę wyznania, gdy wyśmiewany i opluwany jest Kościół, zaś bluźnierstwa nazywa się
sztuką. Nie możemy być bierni. A im bardziej antychrześcijańska rewolucja, której jesteśmy świadkami, pokazuje swe
szatańskie oblicze tym radykalniejsze powinno być nasze przeciwstawienie się jej - mówi w
rozmowie z PCh24.pl koordynator Krucjaty Młodych Grzegorz Pabjan. Rozmawia Łukasz
Karpiel.
Jak jest postrzegany młody katolik, który wyciąga praktyczne konsekwencje ze swej wiary w
życiu publicznym?
- W centrum uwagi stawia się dwa modele funkcjonowania i działalności katolika w przestrzeni
publicznej. Pierwszy to katolik nieaktywny i bierny, który choć ma poukładaną swoją pobożność,
funkcjonuje tylko w swoim zamkniętym środowisku. Można powiedzieć, że realizuje hasło „módl
się w domu po kryjomu”. Notabene slogan ten pojawił się w trakcie jednej z parad
homoseksualistów w Krakowie. W jego myśl jedyną przestrzenią, w której może funkcjonować
katolik jest kruchta kościelna, nie ma on prawa działać po za nią. Taki katolik działający w
swoim „prywatnym” kościele mimo, że jest narażony na lekceważenia i wyśmianie, nie jest
(jeszcze) przedmiotem brutalnych ataków. Tworzy się i utrwala karykaturalny obraz takich osób,
ale nie są one traktowane jako wrogowie publiczni. Raczej jako śmieszne i niegroźne dziwadła.
Drugim modelem, który funkcjonuje jest obraz „katolika skrajnego”, takiego szaleńca, który
działa z jakiś bliżej nieokreślonych pobudek, często za ta główny motyw działania uważa się
politykę, stąd dodatkowe epitety – radykał prawicowy, faszysta itp.
Natomiast wyzwaniem dla zdominowanego przez lewicę świata mediów są nade wszystko
katolicy działający aktywnie z pobudek moralnych i religijnych, dla nich przygotowano szufladę z
napisem – ultrakatolicy. Tacy katolicy, którzy każdą sferę życia chcą - co naturalnie wypływa z
nakazów naszej religii - podporządkować panowaniu Jezusa Chrystusa są określani mianem
„katolickiego Talibanu”. Z premedytacją odmawia się im możliwości podejmowania aktywności z
pobudek moralnych, a doszukuje się innych motywów działania lub po prostu się je wymyśla.
To oni są przedmiotem szczególnego ataku?
1/5
Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
czwartek, 15 listopada 2012 21:02
- Właśnie. Aktywność katolików napawa strachem i przerażeniem wszystkich wrogów Kościoła,
w tym lewicowe media. Te ostatnie, choć ich kompetencja jest w tej materii żadna, próbują
pouczać, co powinien robić, a czego nie „prawdziwy katolik”.
Dlatego człowiek, który chce uważać się za katolika kompletnego, całościowego, jest
zobowiązany do działania, tym bardziej w sytuacji, kiedy władza dokonuje zamachu na
swobodę wyznania, gdy wyśmiewany i opluwany jest Kościół, zaś bluźnierstwa nazywa się
sztuką. Nie możemy być bierni. A im bardziej antychrześcijańska rewolucja, której jesteśmy
świadkami, pokazuje swe szatańskie oblicze tym radykalniejsze powinno być nasze
przeciwstawienie się jej.
Na czym skupić swoje działania, gdzie je zogniskować?
- Zgodnie z doktryną katolicką nie ma sfery, która nie powinna być objęta naszym
zainteresowaniem, jako ludzi wierzących. Od polityki przez edukację, sztukę, media, życie
rodzinne. Tego wymaga od nas nasza wiara. Zatem nasze działania muszą być
wielopłaszczyznowe. Nie można pozwolić by w jakiejkolwiek dziedzinie Bóg był obrażany.
Powinni o tym pamiętać zwłaszcza stanowiący prawo, którzy zawsze, powtarzam zawsze, winni
widzieć prymat prawa Boskiego i Tradycji nad wskazówkami partyjnych decydentów.
Katolik musi działać na wszystkich frontach, ta konieczność zapisana jest w Katechizmie
Kościoła Katolickiego. Nie dopuszczalna jest sytuacja, kiedy reakcja na bluźnierstwa jest
zerowa. Wymaga to odwagi, także ze strony ludzi Kościoła.
Zawodowi poprawiacze Kościoła, reglamentujący aktywność katolików na polu społecznym
często posługują się cytatami z Biblii tak dobranymi, by uzasadnić swoje zdanie. Przywołują
fragment o konieczności nadstawiania drugiego policzka, o niedostrzeganiu belki w oku... Jako
żywo przypomina się sytuacja, w której Pan Nasz Jezus Chrystus był kuszony przez Szatana.
Diabeł również posługiwał się cytatami z Pisma.
- Otóż to, a my często nie wiemy, co odpowiedzieć w takich sytuacjach. W głowie mamy co
najwyżej fragmenty o miłosierdziu, pokorze, przebaczeniu. Nie pamiętamy, a co gorsze nie
chcemy pamiętać, że Pan Nasz Jezus Chrystus powiedział : „Nie sądźcie, że przyszedłem
pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem
poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka
jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha
syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10, 34-37).
Na pierwszym miejscu Pan Nasz Jezus Chrystus stawia siebie. Nikt nie może przesłonić Jego
osoby. Nawet najbliżsi, nawet ojciec i matka, syn czy córka. Bo to On jest najważniejszy.
Obecnie spotykamy się i to dość często z sytuacją, kiedy ktoś ze spokojem przyjmuje
2/5
Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
czwartek, 15 listopada 2012 21:02
nieuporządkowane moralnie życie swoich bliskich, a nawet jest z niego dumny. A przecież
Pismo Św. stanowi inaczej, nie wzywa do bierności i uległości, ale do działania i
przezwyciężania zła!
W kontekście masowo dokonywanej aborcji, która polega - co trzeba przypominać i podkreślać
- na zabijaniu nienarodzonych, bezbronnych dzieci, stajemy wobec bardzo poważnego
wyzwania. Nasze działanie nie może być miękkie i ledwo dostrzegalne, wszak ma ono na celu
obronę życia. Gdy ktoś nas lub naszych bliskich napada, bronimy się. Jest to dla każdego
oczywiste. Dlaczego więc ten sam mechanizm jest kwestionowany, także przez niektóre osoby
uważające się za katolików? To jest jakościowo identyczna sytuacja i wymaga podjęcia
wszelkich środków, by jej zapobiec. Ceną naszej bierności jest życie ludzkie! Codziennie
zagrożone jest życie olbrzymiej masy ludzkich istnień!
Jak określimy żołnierza, który ucieka z pola bitwy, pozostawia rannych na pastwę
nieprzyjaciela, opuszcza tych, których miał bronić? Tchórz – to najlżejsze określenie. Tak samo
można powiedzieć o każdym, kto przyzwala na barbarzyństwo aborcji.
Z przestrzeni publicznej powoli znikają symbole religijne. Pojawiają się za to pełne bluźnierstw,
obsceniczności i kpiny z Kościoła obrazy i hasła. Katolicy wstydzą się swojej wiary, dając
posłuch lewicowemu paradygmatowi, że religia jest sprawą prywatną. Przykładem jest zanik
zwyczaju wykonywania znaku krzyża przed posiłkiem czy podróżą. Boimy się katolickiego
pozdrowienia: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, czujemy się skrępowani, kiedy ktoś
go używa.
- Jedną z prób odpowiedzi na to zjawisko, była nasza akcja „Nie wstydzę się Jezusa”.
Rozdawaliśmy breloki z tym hasłem i cieszyły się one ogromną popularnością. Widać, że ludzie
potrzebują tego typu działań, które ich wyrywają z marazmu. Pokazują, że można i trzeba jasno
i stanowczo manifestować swoje przywiązanie do Pana Naszego Jezusa Chrystusa, zwłaszcza
po za murami kościoła, w sferze publicznej.
Wiem, że to drażni wielu i bardzo dobrze. Wszak nasz Mistrz zapewniał, że tak właśnie
będzie. Krzyż to znak, „któremu sprzeciwiać się będą”. Nie można ulegać lansowanej wizji
„cukierkowatego” katolicyzmu, takiego, który nikomu nie przeszkadza i nie wadzi. To
doprowadza tylko do dalszej eskalacji antychrześcijańskiego szału. Trzeba odpowiedzieć sobie
na pytanie, jakim katolikiem chcę być – takim, jakiego chcą media, czy takim, jakiego chce
Bóg? Oczywiście wymaga to odwagi i gotowości na poświęcenie, bowiem jest jeszcze bardzo
dużo do zrobienia. Jeśli „nie wstydzisz się Jezusa” to nie ma innej drogi niż potwierdzić to
działaniem. We współczesnym świecie, gdzie życie tylu ludzi jest zagrożone, gdzie promuje się
dewiacje, uderza w rodzinę nie może zabraknąć aktywnych i gotowych do działania katolików.
Katolik musi, jak to tylko jest możliwe zbrojny w bezkompromisowość, odwagę i skrajną
konsekwencję, jeśli chce wytrzymać w tym, co się wokół niego dzieje. Nie można hodować w
sobie postawy permanentnej uległości. Jeśli coś ma się zmienić katolik nie może być
pogodzony ze światem. Naszą rolą nie jest godzenie wszystkich ze wszystkimi.
3/5
Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
czwartek, 15 listopada 2012 21:02
A może, choć zdaje sobie sprawę z prowokacyjnego charakteru tej propozycji, pokazać światu
drzemiące w katolikach pokłady niezadowolenia i słusznego gniewu wywołane ich
permanentnym obrażaniem?
- W prawdziwym muzułmańskim Talibie jest coś, czego powinniśmy się nauczyć. Wobec ich
odwagi i determinacji nie można przejść obojętnie, uwzględniając oczywiście, że prowadzą oni
walkę w imię fałszywej religii. Wśród katolików brakuje oddanych wojowników, którzy będą
gotowi poświęcić swoje życie za sprawę. Ta gotowość jest obiektywnym walorem, jaki zgodnie
z doktryną katolicką powinien posiadać każdy katolik. Wola katolika powinna być
ukierunkowana w taki sposób, żeby w razie konieczności podjąć walkę, a gdy trzeba będzie –
oddać życie za wiarę.
Antykatolickie środowiska, bardzo wpływowe i zasobne, zdają sobie sprawę z tej słabości
współczesnych katolików. Wiedzą, że reakcja na obrażanie Boga i Kościoła będzie słaba i
niewspółmierna. Łatwo dostrzec prawidłowość, która wskazuje, iż świat liczy się tylko z silnymi:
drży przed islamem, wiedząc jaka będzie reakcja muzułmanów, natomiast widząc bezwolność i
słabość wielu katolików pozwala sobie na ich bezkarne i coraz bardziej bezczelne atakowanie.
Katolicy często zadają sobie pytanie: „czy wolno nam zareagować?”. A przecież katolicy byli
do tego wielokrotnie wzywani! W obecnym czasie jakoś się o tym zapomina. Istnieje wszak
doktryna wojny sprawiedliwej, która nigdy nie została odwołana. Jakże ją odrzucać, kiedy stoi
za nim autorytet świętych Augustyna i Tomasza? Do walki za wiarę wzywał także św. Bernard!
To nie jest propozycja czy sugestia, to nakaz! Swoje słowa kierował do średniowiecznych
krzyżowców, ale ich aktualność pozostała do dziś.
Dlatego np. my jako „Krucjata Młodych” znaleźliśmy się na celowniku, bo ośmieliliśmy się użyć
słowa krucjata. A jest to jedno z najbardziej zakłamanych pojęć często wykorzystywane przez
antykatolickie środowiska. My uważamy jednak, że samo wyciągnięcie miecza nie jest złe samo
w sobie. Walka w niektórych sytuacjach staje się po prostu konieczna.
Widać wyraźnie, że niektórzy katolicy ulegli pokusie pacyfizmu.
- Broń pacyfizmu była wielokrotnie wykorzystywana przez Związek Radziecki w walce o prymat
nad światem. Pacyfizm jest więc zgniłym owocem i trudnym dziedzictwem komunizmu. System
ten poczynił o wiele większe szkody, niż nam się wydaje. Słabość naszych działań wynika też i
z tego. Wmówiono nam, że nie należy reagować, być potulnym. Przedstawiono zafałszowany
obraz wiary i wielu z katolików w niego uwierzyło, głosząc teraz poglądy przesiąknięte duchem
pacyfizmu, które są dalekie od doktryny katolickiej.
Jeśli uważamy, że miłym uśmiechem i przymilaniem podbijemy człowieka, który otwarcie
opowiada się po stronie zła, to się łudzimy. W świecie jest dobro, ale jest też zło, jest cnota, ale
i grzech. Tak wygląda świat po grzechu pierworodnym. Bóg powiedział: „Wprowadzam
nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej”. Katolik,
który jest „potomkiem niewiasty”, powinien być świadom istnienia „potomstwa węża”, z którym
4/5
Rodzina katolicka - Miecz, nie pokój
czwartek, 15 listopada 2012 21:02
nie ma możliwości dialogu czy prób jego obłaskawiania.
Źródło: PoloniaChristiana.pl
5/5