Felieton PE_6_po_red
Transkrypt
Felieton PE_6_po_red
Klimat do dojenia Autor: Wojciech Kwinta („Polska Energia” – nr 6/2011) W książce Erica Linklatera pt. „Wiatr z księżyca” sędzia działał w myśl dewizy (cytat z pamięci): „wśród burz, piorunów i ziemi trzęsienia, siedzę tu, by wtrącić cię do więzienia”. Zasada, w myśl której coś się zrobi, albo wręcz przeciwnie, bez względu na okoliczności, przez lud wyrażana jest stwierdzeniem „choćby skały...”.,. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że tak właśnie postępuje Komisja Europejska. Choć coraz częściej słychać głosy o konieczności poluzowania rygorów polityki klimatycznej i zmiany strategii z przeciwdziałania zmianom klimatu na dostosowanie się i łagodzenie skutków, luminarze z KE idą w zaparte i mocniej dokręcają śrubę. Wyczuli klimat do dojenia podatników i oskubania przemysłu, więc drążą. Bogate społeczeństwa Zachodu chętnie podchwytują szczytne hasła i nie wnikają w istotę rzeczy. Stać ich, mają więcej pieniędzy, mniej energochłonnego przemysłu i mniej węgla w energetyce niż Polska, to i przejmują się mniej. Sytuacja nad Wisłą jest jednak trudniejsza. I kiedy komisarz Connie Hedegaard przedstawia mapę drogową redukcji emisji CO2 do 2050 r. o 80 proc. w stosunku do poziomu emisji z 1990 r., ręce opadają a ciśnienie rośnie. Pani komisarz beztrosko wyjaśnia, że to nic takiego, wystarczy w ciągu najbliższych 10 lat szybciej redukować nieszczęsną emisję i szybciej ograniczać zużycie energii. Argumenty? Całkiem sprytne: w przeciwnym razie UE będzie coraz bardziej zależna od importu paliw. To dodatkowa formułka obok zmian klimatycznych. Brzmi nieźle, ale coś jest nie tak, skoro w ramach owego „uniezależniania się od importu” Francuzi wprowadzili… zakaz wydobywania gazu ziemnego z łupków. Tak na wszelki wypadek. Do tego KE prycha na węgiel, a akurat tego paliwa jest sporo i to nawet w samej Unii. By umilić życie podatnikom, pichci się już zmiany w opodatkowaniu paliw: zostaną wprowadzone minima wyliczone po uwzględnieniu wartości energetycznej danego paliwa i emisyjności. Skutek będzie taki, że w ciągu kilku lat ostro podrożeje olej napędowy i gaz LPG. Spadnie popyt na auta z silnikiem diesla. Dobra nowina dla Niemców i dużej części polskich kierowców, prawda? KE wymusza zmiany w stylu: kup pan cegłówkę, ocalisz pan główkę i lekce sobie waży wszelkie przewidywania dotyczące skutków. A te będą opłakane. Jakieś 270 mld euro rocznie pójdzie na podniesienie efektywności energetycznej (to optymistyczne oszacowania komisyjnego raportu), być może ograniczy się liczbę uprawnień do emisji dla przemysłu i energetyki. Jeśli przemysł tego nie zniesie, to zmieni lokalizację fabryk i emisji CO2 (ale jej nie zmniejszy). A w Europie wzrośnie bezrobocie. Prof. Krzysztof Żmijewski wyliczył, że polityka klimatyczna spowoduje w Polsce utratę 2,2 proc. PKB i likwidację nawet 330 tys. miejsc pracy w przemyśle energochłonnym. A im wyższe cele redukcyjne, tym głębsza będzie recesja. Z kolei prof. Maciej Sadowski, klimatolog, od 1988 r. zaangażowany w działania dotyczące zmian klimatu i negocjacji protokołu z Kioto, z optymisty stał się sceptykiem. Dziś nawołuje do porzucenia wydumanych map drogowych, nierealnych celów redukcji emisji i zajęcie się łagodzeniem skutków zmian klimatu. Takich ekspertów jest coraz więcej, protokół z Kioto gnije w ciemnym kącie, ale unijni komisarze w natchnieniu narzucają swoje pomysły. Ostatnio pojawiły się głosy, że to działania lobby atomowego i Gazpromu – dla nich obostrzenia są korzystne. Jakoś nikt w tym kontekście nie wymienił lobby energetyki wiatrowej – może ktoś wreszcie zauważył, że to ślepa uliczka. Nikłym pocieszeniem jest wysokie prawdopodobieństwo całkowitej kompromitacji polityki klimatycznej. Zanim to nastąpi, poniesiemy poważne koszty i będziemy rozwiązywać stado problemów samodzielnie wygenerowanych. Z drugiej strony, ten stres i wysiłek się przyda – upartość i ciągła walka z rozmaitymi bolączkami przedłużają życie. Nie luz, zdrowe odżywianie i lekka praca. Wręcz przeciwnie, jeśli wierzyć doniesieniom naukowym popularnej prasy. Sprawdzili to naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego Riverside. Optymiści mają przegwizdane – żyją krócej od ludzi poważnych. Zatem pesymizm, wytrwałość i rozwaga. Oj, napisali, że rozwaga też. I to może być problem.