Tatrzańskie drogi Tadeusza Orłowskiego*
Transkrypt
Tatrzańskie drogi Tadeusza Orłowskiego*
ARTYKUŁ WSPOMNIENIowY Tatrzańskie drogi Tadeusza Orłowskiego* Józef Nyka Polski Związek Alpinizmu, Warszawa Józef Nyka, Polski Związek Alpinizmu, Warszawa Received: 18.02.2009. Accepted: 18.02.2009. Pol Arch Med Wewn. 2009: 119 (5): 296-298 Copyright by Medycyna Praktyczna, Kraków 2009 * Artykuł pt: „Tadeusz Orłowski” ukazał się w całości w piśmie Głos Seniora, lipiec 2008. Skróty i adiustacja – Redakcja PAMW 296 Kiedy zaczynała się nasza przygoda z Tatrami, Pro‑ fesor Orłowski już dobrze je znał. Mimo upływa‑ jącego czasu szlaki, które przemierzał były wciąż popularne i przyciągały kolejne pokolenia ludzi pełnych entuzjazmu i podziwu. Dla nas, obecnie 70–80‑latków, Orłowski był duchową podporą: skoro w wieku 90 lat cieszył się taką formą inte‑ lektualną (z fizyczną było nieco słabiej), to może i nam uda się dosięgnąć tak pogodnej starości bez Alzheimera. Niestety, Profesora nie ma już mię‑ dzy nami, a upływ czasu przesuwa nas ku pozy‑ cji nestora. W nekrologu Prezydium Polskiej Akademii Nauk napisano: Jeden z najwybitniejszych polskich lekarzy i uczonych, pionier polskiej transplantologii i dializoterapii. (…) Kierowany przez Niego zespół wprowadził do terapii w Polsce dializy i przeszczepianie nerek, które uratowały życie wielu chorym. Zasłu‑ gi Profesora uhonorowano licznymi tytułami i naj‑ wyższymi odznaczeniami w kraju i za granicą. Jednak wcześniej niż jego kariera naukowa zaczęła się równie błyskotliwa kariera wysoko‑ górska. Już rocznik 1936/1937 Taternika odno‑ towuje Jego pierwsze zimowe wejście na Prze‑ łęcz nad Wrotami i drugie na Zadniego Mnicha. W późniejszych latach zimowe wyprawy nie były Jego żywiołem. Słonecznego dnia 30 lipca 1937 roku po raz pierwszy wszedł zachodnią grzędą Niżnich Ry‑ sów, 1 sierpnia na nowe warianty w Grani Aposto‑ łów. „Górską maturę” zdał jako towarzysz ostat‑ niej wspinaczki Dawida Milechmana, zakończonej śmiercią tego ostatniego w dniu 11 lipca 1937 roku na progu Dolinki za Mnichem. Dnia 27 września 1938 roku przeszedł osławiony Komin Drege’a – asekurowany przez Wandę Henisz‑Kamińską i Zo‑ fię Radwańską‑Kuleszynę (Paryską). W powietrzu wisiała już wojna, kiedy 30 lipca i 3 sierpnia 1939 wspiął się wraz z Włodzimierzem Gosławskim środkiem Galerii Gankowej. Do Klubu Wysoko górskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (KW PTT) został przyjęty w styczniu 1937 roku, w poczet członków zwyczajnych przeniesiono Go na początku 1939 roku. Z dniem 12 marca 1939 wszedł w skład Zarządu KW. Wśród przyjaciół zwany był „Stolikiem”. Lata wojny utrudniły kontakt z Tatrami, ale go nie zerwały – w górach nadal bywał po kilka razy w roku. Taternik wylicza nowe drogi i warian‑ ty z tego okresu, Wanda Henisz‑Kamińska wspo‑ mina wojenny miesiąc spędzony ze Stolikiem i in‑ nymi kolegami na Hali Gąsienicowej w „Muro‑ wańcu”, w którym zajmowali na piętrze najwięk‑ szą z sal. Chodzili wtedy w szerokim promieniu, głównie drogami Wiesława Stanisławskiego. Or‑ łowski równolegle znajdował czas na podziemne studia medyczne i na działalność w konspiracyj‑ nym Klubie Wysokogórskim, w którym z Justy‑ nem Wojsznisem dzielił obowiązki prezesa. Z lat wojny pamiętamy Orłowskiego nie tyle jako wspinacza, lecz jako twórcę podziemnego Taternika. W Wierchach z 1948 roku misję tę Sta‑ nisław Siedlecki ocenił: Sądzę, że trudno przecenić wartość tego wyczynu jakim było dla życia taternictwa polskiego poprowadzenie redakcji „Taternika” w czasach okupacji. (…) Jego apolityczny charakter, jego styl redakcyjny (…), jego zakres zainteresowań (…) są chyba jednym z najlepszym świadectw tego, że w tych ciężkich czasach życie w Polsce nie zostało zdeptane. W konspiracji Tadeusz Orłowski używał ta‑ trzańskiego pseudonimu „Spąga”, występo‑ wał też jako „Justyn” i „Dr Justyn”. Wymienia Go V tom „Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego”: Orłowski Tadeusz „Dr Justyn”, s. Witolda, ur. 1917, lekarz, Ochota Kolonia Staszica, bat. „Odwet”, Śródmieście, 3 bat. pancerny „Golski”, Izba Chorych (Gmach Architektury, następnie Noakowskiego 20). Ratowanie rannych było traumatycznym doświadczeniem zarówno ludzkim, jak i zawodowym. Z płonącej Warszawy wyszedł wraz z Wawrzyńcem Żuławskim, wyno‑ sząc na noszach rannego. Uniknęli obozów i uda‑ li się do Krakowa, a stamtąd w Tatry do Mor‑ skiego Oka, gdzie wraz z innymi przetrwali aż do wkroczenia Rosjan. 6 lutego 1945 roku, kiedy na dobre huczał jeszcze działami front orawski, Tadeusz Orłowski wspinał się samotnie w rejo‑ nie Ciemnosmreczyńskiej Turni. POLSKIE ARCHIWUM MEDYCYNY WEWNĘTRZNEJ 2009; (119) 5 Niejako przedłużeniem przeżyć wojennych była Jego wspinaczka latem 1945 roku z Danutą Schie‑ le na Zadni Gerlach z Doliny Batyżowieckiej. Na‑ tknęli się wówczas na wrak samolotu wojskowe‑ go z ciałami 27 ofiar – maszyna rozbiła się w jed‑ ną z październikowych nocy 1944 roku. Kolejne sezony przynosiły nowe, wspaniałe przejścia. W dniach 29 i 31 sierpnia 1946 eksplo‑ rował grań Żabiej Lalki. W roku 1945 ze Stanisła‑ wem Siedleckim przeszedł nową drogę na zachod‑ niej ścianie Łomnicy, pomiędzy Hokejką a Stani‑ sławskim. Do ważniejszych osiągnięć należała „właściwa ściana północna” ulubionego szczytu Or‑ łowskiego, Żabiego Wyżniego. Z Wandą Henisz ‑Kamińską 6 września 1946 roku poprowadził drogę środkiem urwisk i opisał ją w Taterniku jako „bardzo piękną, należącą do najwspanial‑ szych dróg tatrzańskich”. W otoczeniu Morskie‑ go Oka dużą popularnością cieszą się do dziś „dro‑ gi Orłowskiego” na Żabim Niżnim (23 lipca 1943), uskoku Zadniego Mnicha (4 września 1946), Mni‑ chu (10 sierpnia 1948), Pośrednim Mięguszo‑ wieckim (27 sierpnia 1948), filarze Kopy Spado‑ wej (9 lipca 1949). W 1945 roku Orłowski został przyjęty do Ta‑ trzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunko‑ wego – przyrzeczenie złożył 3 września, ale już w styczniu 1946 roku wystąpił z tej organizacji wraz z Zofią i Witoldem Paryskimi. Jego udział odnotowano w pięciu akcjach. W końcu grudnia 1945 roku przeszedł na krótko do zakopiańskie‑ go Polskiego Klubu Alpinistycznego, z którego 4 sierpnia 1946 wrócił do Klubu Wysokogórskie‑ go PTT. Wciąż żywo udzielał się w pracach organi‑ zacyjnych. Uczestniczył w walnych zjazdach, pra‑ cował w Komisji Rewizyjnej, szkolił adeptów ta‑ ternictwa. Jako członek Komitetu Redakcyjnego i przyjaciel Paryskich pozostawał blisko redakcji Taternika. Interesowały go sprawy programowe. Już 30 marca 1939 roku w Kole Warszawskim prowadził dyskusję na temat: „Jak winien wyglą‑ dać przewodnik po Tatrach”. W Taterniku nr 2–3 z 1947 roku ogłosił żywo komentowany „Program działalności wyprawowej Klubu Wysokogórskie‑ go”, rozwinięty przez Jana K. Dorawskiego i uzna‑ ny za wystąpienie „bardzo na czasie”. W 1947 roku Orłowski wszedł w skład ekipy pierwszego po wojnie klubowego wyjazdu w Alpy, a pobyt w grupie Mont Blanc krótko zrelacjono‑ wał w powielaczowym Biuletynie Oddziału War‑ szawskiego PTT. Wraz z Wawrzyńcem (Wawą) Żu‑ ławskim przeszedł wtedy wschodnią ścianę Aigu‑ ille du Grépon (1 sierpnia) oraz filar Boccalattego na Mont Blanc du Tacul (16 sierpnia). We wspo‑ mnianym biuletynie pisał: „Wyprawa przyniosła nadspodziewanie dobre wyniki, pozwalające alpi‑ nizmowi polskiemu patrzeć śmiało w przyszłość i sięgać po sukcesy na najtrudniejszych drogach alpejskich i w najwyższych górach świata”. Dzie‑ sięć lat później, latem 1956 roku, ponownie wyje‑ chał w Alpy. Dwójka Tadeusz Orłowski i Wawrzy‑ niec Żuławski wytyczyła nową drogę 700‑metrową zachodnią ścianą Aiguille du Moine (13 sierpnia) oraz przeszła wschodnią ścianę Dent du Requin (16 sierpnia). W 1948 roku Orłowski był instruktorem na obozie zimowym KW, w 1949 działał w Kole Warszawskim – wygłaszał pogadanki, prowadził referaty, szkolenia, został włączony do Zarzą‑ du Głównego KW. Tymczasem zaangażowanie naukowe i zawo‑ dowe wyjazdy zagraniczne oddaliły Orłowskiego od spraw górskich. Po kolejnym powrocie do kraju odnowił kontakty z KW, a po śmierci Żuławskiego w Alpach 18 sierpnia 1957, zajął nawet na kilka miesięcy (do 20 grudnia 1957) fotel p.o. prezesa Klubu. Wawa był jednym z najbliższych i najlep‑ szych partnerów Orłowskiego. Tadeusz Orłow‑ ski pożegnał go artykułem pt. „Śp. Jerzy Waw‑ rzyniec Żuławski” w specjalnym numerze Taternika. Dnia 1 lipca 1960 roku wyjechał na wyprawę w Hindukusz, której był współinicjatorem. Nie‑ stety już po 18 dniach obowiązki zawodowe za‑ wróciły go z Kabulu do kraju. Mówi się, że przestrzegał reguł klasycznego wspinania, co decydowało o wysokim standardzie Jego dróg. Wzorem Wincentego Birkenmeyera często biwakował przy ognisku lub wśród skał. Dobrze pamiętają go skalne schrony w dolinach Kaczej, Ciężkiej, Batyżowieckiej, Kieżmarskiej, Czarnej Jaworowej. W kolebie na progu Bań‑ dziocha spędził noc przed tragiczną wspinaczką z Milechmanem. Zaangażowany w działalność zawodową i naukową, w Tatrach szukał już tyl‑ ko orzeźwiającego relaksu, choć udzielał się jesz‑ cze organizacyjnie, a dla młodych wciąż pozo‑ stawał inspiracją i wzorem. I tak, kiedy w marcu 1960 roku Zarząd Główny KW powołał do życia Komisję Bezpieczeństwa Górskiego, jej przewod‑ nictwo powierzono docentowi Tadeuszowi Orłow‑ skiemu. Komisja wysunęła kilka radykalnych pro‑ pozycji, które niestety nie doczekały się realizacji. ARTYKUŁ WSPOMNIENIOWY Tatrzańskie drogi Tadeusza Orłowskiego* 297 Orłowski był zdania, że: Jedną z głównych przyczyn wypadków taternickich ostatniego okresu jest (…) dysproporcja pomiędzy sprawnością techniczną u młodzieży a doświadczeniem górskim. Nadmierna ambicja obudzona perspektywą wyjazdów zagranicznych, chęć dostania się na listę wyjazdową, pogoń za rekordem (…) to wszystko dzieje się ze szkodą dla gruntowniejszej znajomości terenu, asekuracji i niebezpieczeństw obiektywnych. Na Słowacji przyjaź‑ nił się z Arnem i Tonią Puškášami i często korzy‑ stał z ich gościny – w Kieżmarskiej Chacie w Ta‑ trach i później w Smokowcu. Z Arnem przeszedł swoje ostatnie nowe drogi. Arno komunikował nam w liście z 12 listopada 1980 roku: W sierpniu był u mnie dwa tygodnie prof. Tadeusz Orłowski. Chodziliśmy i wspinaliśmy się w Slovenskim Raju i w Tatrach. Zrobiliśmy nawet dwie nowe drogi – jedną w masywie Soliska z Młynicy, drugą zaś w Kopie Popradzkiej. Opisy i schematy posłałem Witoldowi H. Paryskiemu do jego przewodnika. Starsi panowie dwaj – on 63, ja 55, razem 118 lat. W wywiadach z późniejszego okresu Profe‑ sor Orłowski odżegnywał się od ducha sportowe‑ go w swoim taternictwie. Było w tym jednak dużo kokieterii, ponieważ trudne szlaki, które wybierał i śmiałe próby przekraczania granic ludzkich moż‑ liwości świadczą o czymś zgoła przeciwnym. W la‑ tach 60. ubiegłego wieku było w obiegu powiedze‑ nie: „ja na drogi Orłowskiego wolę chodzić na dru‑ giego”.Członkostwo honorowe Klubu Wysoko‑ górskiego nadał mu Walny Zjazd w 1960 roku. Książki „Moje góry” nie napisał, a szkoda, arty‑ kułów o treści górskiej zostawił niewiele, udzielił kilku wywiadów, m.in. Marii Skroczyńskiej (Turysta) i Wojciechowi Kurtyce (Góry). Barbarze Morawskiej‑Nowak udało się wydobyć od niego większy artykuł wspomnieniowy, opublikowany w Pamiętniku Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z 2003 roku. Mimo podeszłego wieku i nawa‑ łu spraw wciąż interesował się górami, regularnie czytał nawet skromny Głos Seniora. Jesienią 1994 roku uczestniczył w asyście Wandy Henisz‑Ka‑ mińskiej w zlocie seniorów nad Morskim Okiem i swymi wspomnieniami oczarował słuchaczy. Zmarł 30 lipca 2008 w Warszawie, spoczął na Starych Powązkach, żegnany w pełnych hoł‑ dów słowach przez wybitnych przedstawicieli nauk medycznych, rektorów, dziekanów, bliższych i dalszych współpracowników oraz... górali. W kwietniu 1961 roku wypoczywał nad Mor‑ skim Okiem razem z poetą Juliuszem Żuław‑ skim, bratem Wawy. Z podziwem i niedowierza‑ niem obserwowali drugie zimowe przejście „le‑ wej” Kazalnicy przez nieznanych im z nazwisk „dwóch młodych taterników”. Tadeusz porówny‑ wał ich styl ze swoimi drogami. Ileż się zmieniło! – podsumował Żuławski. Autorami tego „nadludz‑ kiego przedsięwzięcia” byli Maciej Popko i Zbi‑ gniew Jurkowski. Przekorny los sprawił, że sę‑ dziwy Profesor w swoją ostatnią wędrówkę wy‑ ruszył z jednym z nich – Zbyszkiem Jurkowskim, młodszym o 20 lat, lecz w tych samych dniach od‑ wołanym z tego świata. 298 Spoczęli na Powązkach w dwóch różnych kwaterach, ale wspólnie zmierzają do górskiej części Nieba. Z pewnością taka część istnieje, bo w przeciwnym razie trudno byłoby taterni‑ kom zapewnić wieczne szczęście. Żegnaj Profesorze – i w nauce, i w górach zo‑ stawiasz po sobie ślady nie do zatarcia. POLSKIE ARCHIWUM MEDYCYNY WEWNĘTRZNEJ 2009; (119) 5