Koniec świata plantatorów tytoniu?
Transkrypt
Koniec świata plantatorów tytoniu?
Koniec świata plantatorów tytoniu? Ewa Łosińska 21-06-2011 Jeśli UE wprowadzi dyrektywę, tylko w Małopolsce pracę mogą stracić tysiące osób – alarmują rolnicy źródło: EAST NEWS Na plantacjach tytoniu (na zdjęciu we wsi Zbereże na Lubelszczyźnie) pracuje w Polsce ok. 60 tys. osób źródło: PAP W wielu regionach, np. Małopolsce, z tej uprawy od pokoleń żyją całe rodziny. Na zdjęciu sprzedaż liści tytoniu na targu w 1948 r. W okolicach Proszowic, w małopolskim zagłębiu tytoniowym, z jego uprawy od pokoleń żyją całe rodziny. – Mamy tu około tysiąca takich gospodarstw, a pracuje w nich ok. 4 tys. osób, bo to pracochłonna uprawa – mówi Przemysław Noworyta, dyrektor Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu. – Jeśli w 2012 r. wejdzie w życie proponowana przez Komisję Europejską dyrektywa, dotknie 40 proc. z ok. 60 tys. plantatorów tytoniu i robotników sezonowych w naszym kraju, a także nawet pół miliona detalistów, którzy sprzedają wyroby tytoniowe. A budżet państwa ma z tego tytułu 20 mld zł rocznych wpływów. Bez cukru – plajta Nowe przepisy przewidują zakaz stosowania dodatków podczas produkcji wyrobów tytoniowych. A w Małopolsce, gdzie uprawia się odmianę Burley, do tytoniu trzeba dodawać cukier. Powód? – Liście podczas suszenia ten cukier tracą i bez jego uzupełnienia nie nadają się do produkcji papierosów – tłumaczą plantatorzy. – Burley wymaga dodatków. A uprawianie innej odmiany, Virginii, na naszych żyznych glebach jest niemożliwe – mówi Edyta Pabian z podkrakowskiego Bobina, której rodzina uprawia tytoń na 4 ha. – W normalnym roku powinniśmy z tego zebrać ok. 15 ton. To pewne pieniądze, stałe umowy z Philipem Morrisem, a przy wahaniach cen innych produktów rolnych czasem ostatnia deska ratunku dla wielu gospodarstw. U nas wszyscy z dziada pradziada żyją z tytoniu. Kredyty trzeba przecież z czegoś spłacać. Plantatorzy żalą się, że już i tak stracili dotacje unijne do upraw tytoniu, bo Wspólnota coraz intensywniej walczy z nałogiem palenia. – Zagrożenie utraty zajęcia przez naszych plantatorów jest realne. Wprawdzie dyrektywa zakazująca m.in. stosowania dodatków będzie gotowa dopiero w 2012 r., ale już trzeba myśleć o przekwalifikowaniu gospodarstw – twierdzi Bogusław Sonik, europoseł PO z Małopolski. – W przypadku małych, rodzinnych gospodarstw spod Proszowic to niełatwe. Można się jednak na takie przekwalifikowanie starać o pieniądze z Unii. Czy skorzystają Chiny Według Sonika polscy politycy powinni się upominać o tytoniowe interesy. – Okolice Proszowic to „bastion" PSL. Minister rolnictwa ma tu pole do popisu – podpowiada. Sejmowa Komisja Rolnictwa już w maju wyraziła dezaprobatę dla zmian proponowanych w obecnie obowiązującej dyrektywie tytoniowej. Jej zdaniem nie doprowadzi ona do spadku liczby palaczy poprzez wyeliminowanie dodatków do tytoniu czy zakaz ekspozycji papierosów w punktach sprzedaży. Przemysław Noworyta uważa, że nowe regulacje będą raczej oznaczać otwarcie europejskiego rynku dla tytoniu z Chin i krajów Trzeciego Świata oraz poszukiwanie przez palaczy papierosów z przemytu. – Chcemy jednoznacznego stanowiska premiera, że będzie bronił naszych interesów na forum europejskim – mówi szef Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu. Jest o co walczyć, bo Polska to drugi po Włoszech producent tytoniu w Europie. W 2010 r. wartość eksportu polskich wyrobów tytoniowych wyniosła ponad miliard euro. Uprawą tytoniu zajmuje się u nas ok. 14 tys. gospodarstw. Są zwykle małe – średnia powierzchnia to ok. 1,2 ha. Uprawa daje zajęcie całym rodzinom. Małopolscy politycy też domagają się od rządu jasnego stanowiska. Sprawą ma się zająć 30 czerwca w trakcie posiedzenia komisji budżetu Sejmik Województwa Małopolskiego. Rozważa przyjęcie rezolucji wzywającej polskie władze do sprzeciwu wobec zmian dyrektywy tytoniowej.