na tropie pabianickich dziejów

Transkrypt

na tropie pabianickich dziejów
TOMASZ PIETRAS
NA TROPIE PABIANICKICH DZIEJÓW
DLACZEGO PABIANICE ?
Jakże często można usłyszeć, nie tylko w Pabianicach, obiegową opinię: „Przecież tu
nie ma nic ciekawego!”. Opinia to z gruntu fałszywa. Czy aby nie wynika ona z naszego,
polskiego kompleksu niższości wobec wszystkiego co zachodnie? Aby zobaczyć i poczuć
ducha Europy, dotkąć wielkiej historii i liznąć tradycji wcale nie trzeba jechać do Paryża.
Wystarczy przejść się po uliczkach Krakowa, albo… dobrze rozejrzeć się dokoła. Pabianice i
cały Region Łódzki, kojarzą się, i słusznie, przede wszystkim z przemysłem włókienniczym.
Jest to jednak także miejsce niezwykłe pod względem turystycznym. O jego krajoznawczym
uroku decydują wcale nie tylko zachowane tu i ówdzie średniowieczne, renesansowe i
barokowe zamki oraz kościoły. Moim zdaniem równie ważne, a może i ważniejsze dla
historycznego klimatu tego miasta są skromne drewniane domki tkaczy sprzed półtora wieku
i nieco późniejsze imponujące kompleksy ceglanych zabudowań fabrycznych. To one właśnie
pozwalają miłośnikom historii wyobrazić sobie, jak żyli nasi pradziadowie. Dużo mówimy
dziś o europejskiej tradycji i dziedzictwie, a gdzież lepiej uzmysłowić sobie swe europejskie
korzenie niż w tym mieście, które stworzyli wspólnie niemieccy fabrykanci, żydowscy kupcy
oraz polscy robotnicy pod władzą rosyjskiego cara? Pabianice są jednak znacznie starsze niż
maszyna parowa czy mechaniczny warsztat tkacki – wielkie wynalazki okresu rewolucji
przemysłowej. Ich dzieje sięgają głębokiego średniowiecza i samych początków polskiej
państwowości. Proponuję więc przejść się jeszcze raz dobrze znanymi ulicami rodzinnego
miasta, zatrzymując się tu i ówdzie w poszukiwaniu śladów przeszłości.
CZ. 1: W DOBRACH CHROPSKICH
We wczesnym średniowieczu tereny środkowej Polski, gdzie dziś rozciąga się
województwo łódzkie, porastała gęsta puszcza, a osadnictwo rolnicze powoli i nieśmiało
wdzierało się od strony dolin rzecznych Warty, Neru, Bzury, Pilicy oraz ich dopływów,
skupiając się wokół kilku ośrodków grodowych. W lasach, najczęściej liściastych i
podmokłych, występowały licznie niedźwiedzie, tury, żubry, sarny, dziki, wilki. Mnóstwo
było tu nieprzebytych bagien, torfowisk, mokradeł... W takiej właśnie okolicy gdzieś u
schyłku X, czy raczej w XI w., nad niewielką rzeczką Dobrzynką, dopływem Neru, powstała
śródleśna
wioska
nazwana
Pabianicami.
Wykopaliska
archeologiczne
z
okresu
międzywojennego ujawniły nieco na południe od późniejszego centrum miasta, przy ulicy
Bugaj 3, ślady dwóch ziemianek datowanych na X-XI w. Bugaj to inaczej święty gaj, gdzie
1
składano ofiary słowiańskim bogom. Od tego miejsca proponuję rozpocząć zwiedzanie
Pabianic. Założycielem dawnej wsi Pabianice, sądząc po nazwie, był zapewne kmieć noszący,
dosyć rzadkie u nas, a popularne np. w sąsiednich Czechach, chrześcijańskie imię Fabian
czyli Pabian. Późniejsza tradycja zapomniała jednak o nim, próbując inaczej wytłumaczyć
pochodzenie nazwy tego miasta. Piszący przed 100 laty pabianicki historyk - Maksymilian
Baruch przytoczył kilka podań ludowych objaśniających nazwę Pabianice. Pierwotnie miała
ona brzmieć Pobawianice od bawienia się tu książąt na łowach albo Pobijanice od bijania tu
dzikiej zwierzyny, czy wreszcie Fabianice od legendarnej księżnej Fabianki, pierwszej
lokatorki tutejszego zamku, która była tak szpetna, że musiała tajemnym podziemnym
korytarzem przemykać się z zamku do kościoła, aby ukryć swą twarz przed ludźmi. Wieś
Fabiana przez pierwsze stulecie swojego istnienia była własnością książęcą. Na przełomie XI
i XII stulecia, jak zanotowały źródła, drogą darowizny jednej z dwóch żon księcia
Władysława Hermana o imieniu Judyta trafiła ona wraz z całą okolicą zwaną Chropy do
majątku kościoła krakowskiego. Tradycja powiązała to nadanie z osobą pierwszej z żon
księcia Władysława - księżniczką czeską, oraz, barwnie opisanymi przez Galla Anonima,
żarliwymi modlitwami podstarzałej już pary książęcej o męskiego potomka. Modlitwy
okazały się owocne i 25 sierpnia 1085 lub 1086 r. przyszedł na świat późniejszy książę Polski
- Bolesław III Krzywousty, główny bohater kroniki Galla Anonima. Nazwa Chropy oznaczała
podobno pierwotnie: „miejsca niskie wśród lasu (...) większą część roku wodą zalane”.
Odpowiada to dokładnie topografii okolic Pabianic znanej z późniejszych map, a i dziś
dostrzegalnej - rzeczka Dobrzynka, będąca obecnie smutnym skutkiem uprzemysłowienia brudnym kanałem, nadal często wylewa, a w południowej i zachodniej części miasta
zachowały się spore pozostałości dawnych lasów. Dobra chropskie, położone około 200 km
od Krakowa, któryś z biskupów krakowskich oddał w ciągu XII w. swym kanonikom.
Duchowni spod Wawelu nie interesowali się nimi zbytnio, więc przed 1189 r. książę
Kazimierz Sprawiedliwy na krótko objął zarząd nad tym majątkiem w celu poprawienia jego
stanu gospodarczego. Oddając następnie dobra kapitule, zastrzegł dla siebie dożywotnie
prawo do polowań na grubego zwierza na tym obszarze, co doskonale obrazuje ówczesny
charakter tych okolic. Jan Długosz pisał, że tereny te dawniej: „częściej zwierz dziki za
legowisko obierał, aniżeli dotykał pług rolnika”.
W ciągu następnych stuleci karczunek tutejszych lasów i rolnictwo poczyniły
ogromne postępy. Kompleks dóbr kapituły krakowskiej w ziemi sieradzkiej, których ośrodek
zarządu znajdował się od przełomu XIII i XIV w. w Pabianicach, obejmował w końcu XVI w.
2
już 2 miasta (Pabianice i Rzgów) oraz 51 wsi. Kapituła krakowska oddawała je w dzierżawę,
w zamian za stały czynsz, rozmaitym dzierżawcom - tenutariuszom, zwanym też regensami,
rekrutującym się z grona kanoników tej kapituły. W praktyce zastępowali ich często świeccy
zastępcy zwani starostami. Stan ten trwał aż do sekularyzacji dóbr kościelnych przez
zaborcze władze pruskie po 1793 r. Odtąd dawne dobra kapituły krakowskiej stały się
obszerną ekonomią rządową.
CZ. 2: SKROMNE POCZĄTKI PABIANIC
W końcu XIII stulecia biskup krakowski i kapituła zaczęli czynić starania o uzyskanie
prawa lokowania na terenie dóbr chropskich miasta - ośrodka rozwijających się włości. Po
pewnych wahaniach wybrano na ten cel starą wieś Pabianice. Zgodę na założenie miasta w
wybranym ośrodku majętności wydał książę Władysław Łokietek w 1297 r. na ręce
cieszącego się potem bardzo złą sławą, biskupa krakowskiego Jana Muskaty. Szczegółów
lokacji nie znamy, bo dokumenty te spłonęły jeszcze w XVI w. Historycy przyjmują
najczęściej, że miasto Pabianice powstało w latach 1342-1354, równocześnie z założeniem i
uposażeniem tutejszej parafii. Pierwsze wzmianki źródłowe mówiące wprost o mieście
Pabianicach pochodzą jednak dopiero z samego końca tego stulecia. Herb miasta - Trzy
Korony, narzucony przez właściciela, czyli kapitułę krakowską, wzięto z jednej z pieczęci
wspomnianego biskupa Muskaty. Mógł on pierwotnie oznaczać 3 króli z Ewangelii, których
kult był popularny w nadreńskiej Kolonii, skąd dotarł do Krakowa, albo 3 królestwa - Polskę,
Czechy i Węgry, które próbowali zjednoczyć w swym ręku Wacławowie czescy, protektorzy
biskupa Muskaty.
Trasą naszej wirtualnej wycieczki po Pabianicach docieramy właśnie od strony
południowej do centrum średniowiecznego miasteczka - Starego Rynku. Stoi tu do dziś
okazały pomnik - obelisk poświęcony „bojownikom o wyzwolenie społeczne i narodowe” pamiątka po niedawno minionej epoce PRL-u. Niedaleko stąd, w sąsiedztwie kościoła św.
Mateusza, znajduje się jeszcze jeden pomnik - Niepodległości, odbudowany w 1989 r. na
wzór pomnika z okresu międzywojennego zniszczonego przez Niemców w okresie okupacji.
W XIV-XVIII w. zabudowania miejskie Pabianic, wtedy jeszcze wyłącznie drewniane, kryte
słomą, skupiały się przy rynku oraz kilku ulicach przylegających doń od strony wschodniej,
północnej i południowej. Jedną z nich była ulica Piotrkowska, obecna Warszawska,
stanowiąca fragment jednej z odnóg szlaku handlowego łęczycko-krakowskiego, a po
regulacji w początkach XIX w. - bitego traktu warszawsko-kaliskiego. Aż po XIX w.
Pabianice były miasteczkiem niewielkim, choć na tle okolicy - znaczącym, znacznie
3
większym np. od niedalekiej Łodzi. Ich ludność w najlepszym okresie, na przełomie XVI i
XVII w., osiągnęła liczbę około 1100 mieszkańców. Duża jej część już wtedy zajmowała się
rolnictwem, ale żyli i pracowali tu także dosyć liczni rzemieślnicy zrzeszeni w cechach, np.
piekarze, rzeźnicy, szewcy, kołodzieje, kowale, sukiennicy i inni. Pabianice nigdy nie były
jednak ośrodkiem na tyle bogatym i znaczącym, aby uzyskać własne bramy i mury miejskie
czy murowany ratusz. Ten drewniany, znany ze źródeł z 1533 r., w którym obradowała rada
miejska i przechowywano wzór miary zbożowej (korca), spłonął w którymś z licznych
pożarów i dziś nie odnajdziemy nawet jego śladu. Miasteczko, z trudem odbudowujące się po
pożarach w XVI w., znacznie podupadło w okresie wojen XVII i początku XVIII w. - było
kilkakrotnie niszczone przez epidemie i rabunki wojska, wcale nie obcego jednak, lecz przez
niepłatne zaciężne chorągwie polskie. Dno upadku osiągnęły dawne Pabianice w 1 połowie
XVIII stulecia, gdy żyło tu już tylko około 300 mieszczan, i to mieszczan tylko z nazwy, bo
parających się głównie rolnictwem i hodowlą na skromnych poletkach i w przydomowych
ogrodach.
CZ. 3: PABIANICKIE PEREŁKI RENESANSU
Niezbyt daleko od zachodniej pierzei Starego Rynku, przy ulicy Grobelnej 2, znajduje
się nieduży, lecz bardzo interesujący kościół noszący wezwanie św. Mateusza Ewangelisty i
Wawrzyńca Męczennika. Drewniana budowla sakralna musiała stanąć w tym miejscu już w
połowie XIV stulecia, z chwilą erygowania parafii. Kościół ten był dosyć ciasny i skromny,
jak zauważył 100 lat później Jan Długosz. Gościł jednak kilkakrotnie przejeżdżających przez
Pabianice królów Polski - Władysława Jagiełłę i Kazimierza Jagiellończyka, np. w 1432 r.
Jagiełło zawarł tu przymierze z przedstawicielami czeskich husytów. Przy kościele już w
końcu XIV w. funkcjonowała szkoła oraz najstarszy pabianicki cmentarz. Dopiero w 1583 r.
kapituła krakowska postanowiła zafundować dla swego miasteczka - centrum kwitnących
dóbr, murowany kościół z prawdziwego zdarzenia. Wzniesiono go w ciągu 5 lat z cegieł z
dodatkiem kamienia w stylu późnorenesansowym. Architektem był Ambroży Włoch, rodem
z Płocka, a wzorem - tamtejsza katedra. Kościół św. Mateusza jest bazylikowy, trójnawowy z
transeptem, zorientowany w kierunku wschodnim. Prostokątne prezbiterium zakończone jest
półkolistą apsydą. Kościół ten posiada od zachodu charakterystyczną wyniosłą wieżę,
ośmioboczną na podstawie czworobocznej. Do 1865 r. była ona zakończona baniastym
barokowym hełmem, zastąpionym później piramidalnym nakryciem neogotyckim z krzyżem
na szczycie. Ozdobą kościoła jest 6 portali. Renesansowy portal przy głównym wejściu do
kościoła, znajdującym się w wieży, zdobi herb kapituły krakowskiej i miasta Pabianic - Trzy
4
Korony. Przy innym wejściu, na północnej ścianie kościoła, odnajdziemy obok łacińskiej
sentencji religijnej podpis: „Jakub Fusski, muliarz krakowski rękami własnemi wykonał (...)
1585”. Jakże to dalekie od średniowiecznej skromności budowniczych gotyckich katedr!
Niestety wskutek częstych pożarów kościół ten był kilkakrotnie przebudowywany w XVIII i
XIX w. Po jednym z tych pożarów na placu przykościelnym ustawiono figurę św. Floriana patrona strażaków. Interesujące jest wnętrze kościoła św. Mateusza. Możemy tu zobaczyć np.
barokowy ołtarz główny z końca XVII w. z rzeźbami świętych Bartłomieja, Wawrzyńca i
Mateusza oraz obrazami Ukrzyżowania i Wniebowzięcia Marii, równie stare organy, gotycką
jeszcze chrzcielnicę, barokowe krucyfiksy, obrazy, relikwiarz, feretron. Interesujące są dwie
tablice pamiątkowe z kamienia ku czci kanoników - fundatorów kościoła (z 1588 r.) oraz
księżnej Judyty (z XVII w.). Spośród płyt nagrobnych w tym kościele najciekawszy jest
nagrobek wykonany z czerwonego marmuru poświęcony zmarłej w 1613 r. córeczce
dzierżawcy dóbr pabianickich - Annie Sułowskiej. Polski napis wzorowany jest na trenach
Jana Kochanowskiego.
Opuszczając uroczy kościół św. Mateusza, po drugiej stronie ulicy Zamkowej
zauważymy najpiękniejszy i najcenniejszy z pabianickich zabytków - dawny zamek kapituły
krakowskiej, gdzie rezydowali tenutariusze i starostowie pabianiccy. W chwili obecnej trwa
remont tego budynku. Swą siedzibę ma
tu od lat pabianickie Muzeum Regionalne z
interesującymi zbiorami historycznymi i archeologicznymi, jedna z najprężniej działających
instytucji kulturalnych w mieście. Na zapleczu zamku, nad rzeczką Dobrzynką, rozciąga się
obecnie niewielki park im. Juliusza Słowackiego, założony na początku XX w. To nieduże
prywatne miasteczko funkcjonowało długo w cieniu rezydencji właścicieli. Drewniany dwór
kapituły musiał stać gdzieś w pobliżu dzisiejszego zamku już przynajmniej w 1 połowie XIV
w., gdy ustanowiono tu ośrodek zarządu dóbr. Na przełomie XIV i XV w. znajdował się tu
dom - rezydencja, zwany potem starym, w którym znajdowało się 7 komór, świetlica dla
czeladzi i komnata z kominem. Może to tu kanonicy gościli króla Jagiełłę a potem jego syna?
Budynek ten spłonął w wielkim pożarze z 1532 r. Stary dom szybko przestał wystarczać
kanonikom, bo już w latach 1510-1513 zbudowano nowy, zwany wielkim. Budulcem i tu
było drewno. Dwór posiadał 4 wieżyczki obronne, obszerną salę z 2 alkierzami po bokach,
dużą i małą izbę, dużą i małą komnatę, obszerną piwnicę, a nawet... szyby w oknach i
wygódki z bieżącą wodą. Budynek ten także nie przetrwał próby czasu, gdyż strop wielkiej
sali trzeba było podeprzeć filarem a dom, zbudowany na grząskim gruncie, zaczął się
pochylać. Żaden z tych budynków nie doczekał naszych czasów. Zachowała się na szczęście
5
wspaniała renesansowa rezydencja wzniesiona z cegieł w latach 1565-1571 przez znanego
architekta Wawrzyńca Lorka. Pabianicki zamek to prawdziwa perełka renesansu w wydaniu
prowincjonalnym. Stanął on na wyższym i suchym miejscu. Nadano mu formę zbliżoną do
najlepszych krajowych wzorów - krakowskich Sukiennic, ratusza w Sandomierzu i
Szydłowcu. Zamek jest jednopiętrowy i podpiwniczony, frontem zwrócony na południe.
Wzniesiony na planie kwadratu, posiada na narożu północno-wschodnim i południowozachodnim baszty z okienkami. Od strony zachodniej znajduje się XIX-wieczna przybudówka
z okrągłą wieżyczką. Dach, składający się z 4 płaszczyzn, ukryty jest za wysoką, ozdobną,
renesansową attyką. Od północy i południa posiada ona wnęki arkadowe, zaś z pozostałych
stron - falisty wykrój. Budynek jest częściowo oszkarpowany, jak dawniejsze budowle
średniowieczne o charakterze obronnym. Otwory w attyce to jednak wcale nie okienka
strzelnicze, lecz pozostałość po drewnianych rynnach odprowadzających wodę z dachu,
zwanych rzygaczami. Nad jednym z okien na piętrze widzimy inskrypcję głoszącą po łacinie:
„Tak przemija chwała świata”. Z dawnego wyposażenia zachował się w jednej z sal
rokokowy kominek z XVIII w. Przed głównym wejściem do zamku znajdowały się niegdyś 2
fontanny w formie łabędzi. Wraz z sąsiednimi zabudowaniami był on otoczony obronną
palisadą dębową z ceglaną wieżą od strony rzeczki. Na wieży zamontowano zegar, który
pokazywał czas także mieszkańcom sąsiedniego miasta. Dodatkowo obronność zamku
wzmacniały 2 baszty - jedna ulokowana od strony Dobrzynki i połączona z wieżą mostem
zwodzonym oraz druga, przy bramie od strony miasta. Zamek otaczała ponadto fosa
wypełniona wodą z rzeczki. Dla obrony zamku utrzymywano tu zaciężną załogę i armatki. Do
chwili obecnej nie pozostało już nic z tych umocnień, a zachowany zamek sprawia wrażenie
obszernej miejskiej kamienicy, podobnie jak np. zamek królewski w Piotrkowie
Trybunalskim. W obrębie palisady funkcjonowały jeszcze, oprócz rezydencji, m.in. osobna
kuchnia, stajnie dla koni i powozów, browar, tzw. „pszczelnik” z ulami, więzienie oraz łaźnia.
W latach 20-tych XIX w., za czasów Królestwa Kongresowego, władze oddały
bezpłatnie pomieszczenia w zamku na warsztaty napływającym tu niemieckim tkaczom.
Nieco później, w 1833 r., zamek stał się ratuszem - siedzibą władz miasta. Furkot warsztatów
tkackich w dawnych komnatach zamkowych symbolizował już początek nowej epoki - epoki
uprzemysłowienia!
CZ. 4: ŚLADAMI „ZIEMI OBIECANEJ”
Po zwiedzeniu pabianickiego zamku kierujemy się ulicą Zamkową w kierunku
zachodnim. Wkraczamy teraz w zupełnie inny świat - świat bohaterów Reymontowskiej
6
„Ziemi Obiecanej”. Andrzej Wajda, przystępując do ekranizacji tej powieści, znalazł co
prawda mnóstwo odpowiednich plenerów w pobliskiej Łodzi, niektóre sceny jednak kręcono
właśnie tu - w Pabianicach. W mieście tym także zachowało się sporo nie zmienionych od
100 lat zakątków fabrycznych i pełne przesadnego zbytku pałace fabrykanckie. Niestety,
mimo upływu lat, nadal traktuje się te XIX-wieczne przemysłowe zabytki jako obiekty bez
wartości historycznej, nadające się najwyżej na różne składy i hurtownie, budynki, które
można bezkarnie przebudowywać, a nawet zburzyć, by zrobić miejsce dla kolejnego
hipermarketu. Trudno dopatrzyć się w całych Pabianicach choćby jednej tabliczki
informacyjnej mówiącej o czasie powstania, dawnym przeznaczeniu i wartości zabytkowej
imponujących ceglanych tkalni czy pałaców. Zupełnie inaczej przedstawia się ta sprawa już
np. w centrum pobliskiej Łodzi, gdzie odpowiednie tablice informują o dawnych funkcjach
nawet tych mniej znaczących willi i kamienic, czy o historycznych nazwach ulic. W dobie
integracji Polski z Europą i rozwoju turystyki warto wreszcie zająć się tą sprawą!
Początki przemysłowych Pabianic były mniej niż skromne. Według opisu z 1794 r. w
skromnych domostwach na Starym Mieście wegetowało niespełna 500 mieszkańców, w tym
zaledwie 3 sukienników. Głośno mówiono wtedy o odebraniu Pabianicom praw miejskich.
Sytuacja uległa zmianie na korzyść dopiero w latach 20-tych XIX w., gdy popierające
modernizację władze zjednoczonego z Rosją Królestwa Polskiego postanowiły zaliczyć
Pabianice, podobnie jak np. Łódź i Zgierz, do „osad rękodzielniczych i sukienniczych”.
Decydującymi argumentami były: obfitość tu drewna, czystej wody oraz gruntów rządowych
pod zabudowę. Napływający osadnicy, zwłaszcza wykwalifikowani sukiennicy i tkacze
bawełny, mieli dostawać od państwa darmowe działki pod domostwa i ogrody na zasadach
wieczystej dzierżawy, pożyczki pieniężne oraz zwolnienia z czynszu i różnych powinności
na kilka lat. Miasto miało wyznaczyć osadnikom nowe tereny pod zabudowę. W latach 18231824 wprowadzono w życie plan regulacji Pabianic. Obok średniowiecznego Starego Miasta,
którego zabudowę także uporządkowano, założono nowoczesne Nowe Miasto. Grunty
wzięto ze zlikwidowanego właśnie dawnego folwarku dworskiego. Urbanistycznym centrum
nowej osady stał się Nowy Rynek. Obecnie plac ten, zlokalizowany na skrzyżowaniu ulic
Zamkowej i Jana Kilińskiego, jest w dużym stopniu zabudowany - jego część zajmuje dom
handlowy S.D.H. „Trzy Korony”. Główną osią osadniczą Nowego Miasta stała się ulica
nazwana Szosową, która po wyburzeniu pewnych oficyn zamkowych uzyskała połączenie ze
staromiejskimi ulicami Zamkową oraz Warszawską. Później rozciągnięto na całą zachodnią
część tej arterii nazwę Zamkowa.
7
Pierwsza fala nowych osadników napłynęła do Pabianic z okolicznych miasteczek i
wsi. Od 1825 r. zaczęli tu przybywać w większej liczbie tkacze spoza obszaru Królestwa
Polskiego. Pabianice gospodarczo wyraźnie odżyły, choć na razie pozostawały pod względem
produkcji sukienniczej znacznie w tyle za takimi prężnymi ośrodkami tkackimi jak chociażby
niedalekie miasteczka Aleksandrów, Zgierz i Ozorków. Nieco zbaczając z trasy naszej
wycieczki, przy ulicy św. Jana 20, możemy zobaczyć, niedawno odnowiony, okazały,
drewniany dom wzniesiony w stylu łużyckim w początkach XIX w. Dziś stanowi własność
prywatną. Jest to budynek piętrowy z wysokim, dwuspadowym dachem, o konstrukcji
przysłupowej, z arkadowymi wnękami wokół ścian, w środku których umieszczono okna.
Dom ten określa się „domem tkacza”, choć bardzo różni się od, tak samo nazywanych,
skromnych, parterowych domków znanych z wielu okolicznych miasteczek. To ślad innych
nieco tradycji budowlanych przyniesionych tu z zachodu przez dawnych, XIX-wiecznych
kolonistów. Tkacze pabianiccy z 1 połowy XIX w. żyli i pracowali jednak najczęściej w
standardowych, niskich, długich , parterowych domach z wejściem i obszerną sienią po
środku i trzema oknami po każdej stronie od ulicy, a czterema od podwórza. Mieściły się w
nich cztery lub dwie izby - warsztaty tkackie od strony ulicy i mieszkanie rodziny z tyłu.
Dachy kryte były gontem, a ściany szczytowe często budowano w tzw. pruski mur.
Większość z nich była drewniana, choć obowiązywały tu od początku przepisy
przeciwpożarowe nakazujące stawiać w centrum Nowego Miasta i przy ulicy Zamkowej
wyłącznie domy murowane. Kilka takich XIX-wiecznych parterowych domków możemy
spotkać np. przy ulicy św. Rocha. W Pabianicach powstawały wtedy także nieco inne ciągi
jednopiętrowych murowanych domków z mieszkalnym poddaszem. Wznosili je właściciele
największych manufaktur dla swych robotników. Domy takie można zobaczyć np. przy ul.
Zamkowej 21 i 23.
Szansą dla Pabianic, podobnie jak dla Łodzi, okazał się kryzys w sukiennictwie
wywołany wprowadzeniem w 1832 r. ceł w handlu Królestwa z Rosją. Zniszczyło to lokalną
konkurencję i otworzyło perspektywy dla rozwoju, drugorzędnej dotąd produkcji
bawełnianej, która od początku funkcjonowała w obu tych miastach. Po ponownym
zniesieniu w 1851 r. bariery celnej, dla wyrobów bawełnianych z Łodzi, Pabianic, i całego
regionu otwarły się na wschodzie ogromne i chłonne rynki zbytu, uwłaszczenie chłopów w
Królestwie Polskim 13 lat później uwolniło ze wsi tanią siłę roboczą, zaś postęp techniczny i
mechanizacja uczyniły produkcję bardziej opłacalną... Oto cała tajemnica niezwykłej
prosperity przemysłu włókienniczego w okręgu łódzkim, z której bardzo skorzystały i
8
Pabianice. Wracając na trasę naszej wycieczki - po lewej stronie ulicy Zamkowej, tuż za
kościołem św. Mateusza, natkniemy się na największe w mieście zabudowania fabryczne, z
surowej cegły, pozostałość po włościach „królów bawełny pabianickiej”- Kruschego i
Endera. Znajduje się tu monumentalna przędzalnia cienkoprzędna wybudowana w 1891 r., a
w głębi - tkalnia, farbiarnia, bielnik, drukarnia, apretura. Warto skręcić w uliczkę Lipową i
dojść do Grobelnej, aby w surowej scenerii fabrycznej odetchnąć na chwilę atmosferą „Ziemi
Obiecanej”. Zakłady te w 1913 r. były czwartą firmą branży bawełnianej w Królestwie
Polskim. Założycielem firmy był tkacz Gottlieb (czyli Bogumił) Krusche, urodzony w 1769 r.
w Reichenau w Saksonii, który osiadł w Pabianicach we wrześniu 1825 r. i rok później
założył tu ręczną manufakturę tkacką liczącą początkowo zaledwie 9 warsztatów do wyrobów
bawełnianych. Jego dzieło kontynuował następnie syn - Beniamin i ich spadkobiercy. Dzięki
talentom tych przedsiębiorców, zyskom z produkcji i sprzedaży własnych produktów,
pożyczkom rządowym i kredytom bankowym oraz niezwykle korzystnej koniunkturze, ich
niewielka manufaktura stała się w szybkim czasie wielkim i nowoczesnym zakładem
przemysłowym. Sprowadzono mechaniczne warsztaty tkackie i inne maszyny, a do ich
napędu zastosowano już od 1850 r. maszyny parowe, zaś od 1896 r. - silniki elektryczne.
Firma Kruschego przejęła też pabianicką przędzalnię bawełny i z czasem opanowała cały
cykl produkcyjny tkanin bawełnianych. W 1872 r. współwłaścicielem firmy został,
pochodzący także z Saksonii, zięć Beniamina, mąż jego najstarszej córki Marii Augusty, były
majster tkacki - Karol Ender. Dwa lata później firma zmieniła nazwę na „Krusche i Ender”, a
w 1899 r. przekształciła się w spółkę akcyjną o charakterze rodzinnym. Jej wyroby słynęły z
bardzo dobrej jakości, wielokrotnie nagradzanej na różnych wystawach od Petersburga po
Wiedeń i Paryż. Po II wojnie światowej zakłady „Krusche i Ender” zostały upaństwowione i
otrzymały nazwę: Pabianickie Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Rewolucji 1905 r.
Niedawno usłyszeliśmy o ostatecznym bankructwie firmy „Pamotex S.A.”, ostatniego
spadkobiercy słynnej „pabianickiej bawełny”.
Na tej samej wysokości, co dawne budynki fabryczne Kruschego i Endera, lecz po
przeciwnej stronie ulicy Zamkowej, możemy podziwiać dawne biuro główne oraz kantor tych
zakładów. Jest to okazały dwupiętrowy budynek wzniesiony w 1865 r. w stylu
neorenesansowym. Szczyt fasady środkowej części gmachu zdobi oryginalna rzeźba trzech
prządek, jeden z symboli nowoczesnych Pabianic. Budynek ten, nieco zaniedbany, jest
obecnie własnością prywatną. Tuż obok „prządek”, po przeciwnej stronie skrzyżowania z
ulicą Józefa Piłsudskiego, naszym oczom ukaże się świeżo odnowiona fasada najwspanialszej
9
rezydencji fabrykanckiej w Pabianicach - dawny pałac rodziny Enderów wzniesiony w stylu
eklektycznym w 1883 r. Właściciele zgromadzili tu bogatą kolekcję dzieł sztuki - zabytkowe
meble, obrazy, drzeworyty, miedzioryty, przedmioty sztuki orientalnej. Przebogate wnętrza,
które posłużyły Wajdzie dla ukazania bogactwa i pychy XIX-wiecznych łódzkich
fabrykantów - dorobkiewiczów, stanowią dziś siedzibę władzy samorządowej - pabianickiego
starostwa powiatowego. Nad pałacem powiewa chorągiew ze świeżo zaprojektowanym
herbem powiatu pabianickiego. Obok trzech koron z herbu miejskiego widzimy tu połówki
orła i lwa z dawnego godła ziemi sieradzkiej. Pałac Kruschego, nieco wcześniejszy,
zachowany w stylu klasycystycznym, znajduje się przy ulicy św. Jana 4. W chwili obecnej
mieści się w nim Urząd Stanu Cywilnego. Dzięki funkcjom urzędowym wnętrza obu pałaców
są zachowane w dobrym stanie i częściowo dostępne dla zwiedzających.
Po prawej stronie ulicy Zamkowej, tuż za skrzyżowaniem z ulicą Romualda Traugutta,
natkniemy się na, częściowo już zrujnowane, pozostałości po drugim co do wielkości w
Pabianicach XIX-wiecznym kompleksie fabrycznym - dawnej fabryce włókienniczej Rudolfa
Kindlera. Ich założyciel, choć Niemiec, urodził się w 1819 r. już na ziemiach polskich - w
Stawiszynie koło Kalisza. Był synem majstra piekarskiego, z zawodu tkaczem, mechanikiem i
farbiarzem, długoletnim pracownikiem różnych fabryk w Kaliszu, Zgierzu, wreszcie od 1848
r. - pabianickich zakładów Kruschego. Własną fabrykę uruchomił w 1854 r., szybko ją
zmechanizował i rozbudował. W 1889 r. stała się ona spółką akcyjną „R. Kindler”. Zakłady
te, w przeciwieństwie do bawełnianych fabryk „Krusche i Ender”, specjalizowały się w
produkcji wyrobów wełnianych i półwełnianych, będąc w 1913 r. pierwszą firmą tej branży
w całym
Królestwie Polskim. W 1925 r. jednak zbankrutowały. Rezydencja rodziny
Kindlerów znajdowała się po przeciwnej stronie ulicy Zamkowej. Dziś pałac ten zajmuje
Urząd Skarbowy.
W końcu XIX i na początku XX w. powstały też w Pabianicach, głównie wzdłuż biegu
rzeczki Dobrzynki, liczne inne, większe i mniejsze obiekty przemysłowe. Oprócz potężnych
zakładów tekstylnych, rozwinęły się tu także inne gałęzie przemysłu, np. przemysł chemiczny
i farmaceutyczny. Mało kto pamięta, że nazwa najpopularniejszego niegdyś leku
przeciwbólowego - pabialginy została urobiona właśnie od nazwy Pabianic. Funkcjonował w
Pabianicach ponadto przemysł papierniczy, produkowano części do maszyn, żarówki,
meble... Dzięki uprzemysłowieniu, od lat 60-tych XIX w. do I wojny światowej liczba
ludności Pabianic wzrosła ponad ośmiokrotnie, osiągając w 1914 r. 48 tysięcy. Stały się one
10
pod względem liczby zatrudnionych robotników szóstym ośrodkiem przemysłowym
Królestwa Polskiego.
Tę trasę wycieczki po Pabianicach proponuję zakończyć zwiedzeniem kościoła pod
wezwaniem Najświętszej Marii Panny Różańcowej, który stoi na sztucznie usypanym
wyniesieniu, nieco w głębi ulicy Zamkowej, pod numerem 39. Wyglądem przypomina on
świątynię pod tym samym wezwaniem wybudowaną w Łodzi przy Placu Kościelnym.
Kościół N.M.P. w Pabianicach powstał nieco później. Był budowany stopniowo od 1898 r. do
lat 20-tych XX w. Wyświęcono go w 1903 r. Budowla ta reprezentuje, lansowany w tych
latach, sztuczny, historyzujący styl zwany „gotykiem nadwiślańskim”. Mimo, że to tylko
neogotyk, kościół robi jednak wrażenie swą wyniosłością i strzelistością. W środku można
obejrzeć utrzymane w tym samym stylu ołtarze poświęcone Matce Boskiej Różańcowej,
Sercu Jezusowemu i św. Józefowi, piękne witraże oraz malowidła autorstwa S.
Dyzmańskiego. Najstarszym elementem wyposażenia jest XVIII-wieczny krucyfiks. Kościół
ten wzniesiono na potrzeby polskich robotników pabianickich fabryk w okresie apogeum
uprzemysłowienia. Dużą część kosztów jego budowy pokryły firmy „Krusche i Ender” oraz
„R. Kindler”, kierowane przez stuprocentowych protestantów.
Po przeciwnej stronie ulicy Zamkowej, na zachód od obecnej ulicy kardynała Stefana
Wyszyńskiego, znajdowało się osiedle domów robotniczych dla robotników zakładów
„Krusche i Ender”, wybudowane z inicjatywy Augusty z Kruschów Enderowej w latach 80tych XIX w. Domki te, zwane famułami, były murowane, parterowe, do każdego z nich
przylegał nieduży ogródek. Fabrykanci pabianiccy zbudowali dla swych robotników także
szpitale, szkoły, biblioteki, ochronkę dla dzieci, stadion sportowy oraz zakład kąpielowy.
Większość tych budynków stoi po dziś dzień, często pełniąc nadal swe pierwotne funkcje.
Spacer ulicą Zamkową, a następnie jej przedłużeniem - Łaską, można by kontynuować aż do
dworca PKP, ja jednak proponuję udać się tam inną drogą, aby poznać przy okazji kolejne
epizody z nowszych dziejów Pabianic.
CZ. 5: MIASTO TRZECH NACJI
Spacerując ulicą Zamkową w Pabianicach w poszukiwaniu śladów XIX-wiecznego
przemysłu nie można nie zauważyć jeszcze jednego kościoła o bardzo charakterystycznym
kształcie. Stoi on w dzisiejszym centrum miasta, przy skrzyżowaniu ulic Zamkowej i
Kilińskiego, naprzeciw S.D.H. „Trzy Korony”. To, niedawno odnowiony, kościół św. Piotra i
Pawła, przeznaczony od samego początku swego istnienia dla pabianickich ewangelików,
wyznawców poglądów Marcina Lutra. Średniowieczne miasteczko Pabianice zamieszkałe
11
było wyłącznie przez mieszczan, czy raczej mieszczan - rolników pochodzenia polskiego.
Funkcje duszpasterskie spełniał więc z powodzeniem kościół św. Mateusza. Jeśli pojawiali
się tu w XVI-XVIII w. jacyś „heretycy”, np. kupcy gdańscy, były to przypadki sporadyczne.
U schyłku XVIII w. dotarli w okolice Pabianic pierwsi koloniści niemieccy - rolnicy
wyznania luterańskiego. W większej liczbie protestanci zaczęli napływać tu dopiero z chwilą
założenia Nowego Miasta. W przeciwieństwie do innych rozwijających się wtedy miasteczek
tkackich, gdzie dominowali przybysze z Prus i zaboru pruskiego a wyznanie ewangelickie
było niemal równoznaczne z narodowością niemiecką, do Pabianic docierali także osadnicy z
katolickich regionów Niemiec i monarchii habsburskiej, np. z północnych Czech i Śląska,
Bawarii, Austrii, a nawet z Francji. Od początku było tu więc wielu Niemców i Czechów katolików, szybciej i łatwiej się polonizujących. Większość luteran przybyła do Pabianic z
Saksonii, Prus oraz Poznańskiego. Spory odsetek ludności tego miasteczka stanowili także
członkowie innych kościołów reformowanych, zwłaszcza tzw. bracia morawscy zwani
herrnhutami oraz ewangelicy reformowani, czyli kalwini. Prężnym ośrodkiem religijnym dla
wyznawców tego kościoła do dziś jest niedaleki Zelów. Założyciele największych
pabianickich fabryk - Beniamin Krusche oraz Rudolf Kindler należeli do zboru braci
morawskich. W 1 połowie XIX w. odsetek protestantów wśród ludności Pabianic bardzo
wzrósł, osiągając w 1848 r. 34%, nigdy jednak nie zdobyli tu tak dominującej pozycji, jak np.
w niedalekim Aleksandrowie Łódzkim, gdzie aż do 1945 roku stanowili najliczniejszą grupę
wyznaniową. W okresie uprzemysłowienia napływ polskich robotników do pracy w
pabianickich fabrykach zmienił te proporcje. Przed wybuchem II wojny światowej Niemcy
byli trzecią po Polakach i Żydach grupą narodowościową w Pabianicach i stanowili niespełna
10% ludności. Początkowo nabożeństwa luterańskie odprawiano w jednej z sal pabianickiego
zamku. Z chwilą wytyczenia Nowego Miasta oddano gminie ewangelickiej obszerny plac
sąsiadujący z Nowym Rynkiem. Murowany kościół zbudowano tu w latach 1827-1831.
Został on następnie znacznie powiększony i przebudowany w latach 1875-1876. Dodano
wtedy neorenesansową wieżę. Poszczególni fabrykanci fundowali to witraż, to balustradę.
Pabianicki kościół ewangelicki ma klasycystyczną fasadę i nietypowy kształt - rotundowy na
planie krzyża. Wieńczy go stożkowy dach z tzw. latarnią na szczycie.
W dalszą drogę proponuję udać się ulicą Jana Kilińskiego na pabianicki cmentarz. W
dalszą drogę proponuję udać się ulicą Jana Kilińskiego na pabianicki cmentarz. Po
drodze,
po prawo, za skrzyżowaniem z ul. Moniuszki, warto zwrócić uwagę na interesującą
secesyjną
willę z początku XX w. To dom znanego pabianickiego przedsiębiorcy
12
budowlanego - Hansa, budowniczego kościoła NMP. W 1810 r. mieszczanie wykupili grunty
pod nowy cmentarz grzebalny na wschód od miasta. Dziś w tym miejscu, przy ulicy
Warszawskiej 34, znajduje się neogotycki kościółek św. Floriana. W latach 20-tych XIX w.
postanowiono przenieść ten cmentarz w inne miejsce i połączyć go z nowo utworzonym
cmentarzem ewangelickim. Na ten cel wybrano grunty kościelne położone przy lokalnej
drodze do Jutrzkowic, na południe od Nowego Miasta. W chwili obecnej zespół pabianickich
cmentarzy przy ulicy Kilińskiego obejmuje już bardzo znaczny obszar. Szczególnie warto,
moim zdaniem, zwiedzić ewangelicką część cmentarza. Przed wejściem do niej można
podziwiać mauzoleum w stylu mauretańskim zbudowane przez Zofię Kindler i oddane w
1911 r. do dyspozycji zboru. Do dziś pełni ono rolę kaplicy cmentarnej tego wyznania. Na
samym cmentarzu warto zwrócić uwagę na monumentalne grobowce rodzinne pabianickich
przemysłowców wyznania luterańskiego, np. rodzin Krusche, Enderów, Kindlerów. Napis na
nagrobku tej ostatniej rodziny głosił: „Błogosławione życie w pracy i trudzie”. Także
niektóre skromniejsze nagrobki z okresu przełomu wieków XIX i XX są bardzo oryginalne i
pełne wyrazu. W części katolickiej cmentarza, znacznie dziś powiększonej w stosunku do
pierwotnych założeń, można, czytając nazwiska pochowanych tu pabianiczan, zaobserwować
różne stadia przemieszania nacji i polonizacji potomków niemieckich osadników w tym
przemysłowym mieście. To dobre miejsce dla rozważań nad trójnarodowymi tradycjami tego
miasta i regionu.
Aby dostać się z cmentarza chrześcijańskiego w Pabianicach na równie interesujący
kirkut żydowski musimy przemierzyć nowszą część miasta, gdzie przedwojenne drewniane
domy i kamienice czynszowe sąsiadują z powojennymi blokowiskami oraz nowoczesnymi
willami. Jeśli udamy się ulicą Orlą, na rogu Targowej natkniemy się na jeszcze jeden zabytek
sakralny - dawny kościół mariawitów. Przed 1939 r. funkcjonowały poza tym w Pabianicach:
zbór baptystów przy ulicy Fabrycznej oraz braci morawskich przy św. Jana 6. Był to główny
zbór tego wyznania w Polsce. W początkach XX w. planowano wzniesienie w zachodniej
części miasta przy ulicy Cerkiewnej (obecnie skrzyżowanie Zamkowej i Marii Konopnickiej),
cerkwi prawosławnej dla mieszkających w tym mieście urzędników carskich i ich rodzin.
Plany te nie zostały jednak zrealizowane.
Przy ulicy Jana Pawła II wzniosi się, górujący nad południowo-zachodnią częścią
Pabianic, gigantyczny nowy kościół pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego. Do
jego obejrzenia zachęcam wszystkich zainteresowanych nowoczesną architekturą sakralną.
Kamień węgielny pod tę świątynię poświęcił papież Jan Paweł II na placu św. Piotra w
13
Rzymie w dniu zamachu na swe życie - 13 maja 1981 r. Konsekrowano ją stosunkowo
niedawno - 25 września 1994 r. przy udziale najwyższych władz kościelnych i państwowych
z księdzem prymasem Józefem Glempem i ówczesnym prezydentem RP Lechem Wałęsą na
czele. Kościół ten wzniesiono staraniem proboszcza - ks. prałata Ryszarda Olszewskiego,
będącego także duszpasterzem „Solidarności”. Przed kościołem od roku możemy ponadto
podziwiać pomnik Jana Pawła II. Z dziejami Pabianic nierozerwalnie łączy się postać patrona
- św. Maksymiliana Kolbe, którego relikwie jako pierwszy w Polsce przyjął właśnie ten
pabianicki kościół. Późniejszy twórca i gwardian Niepokalanowa, męczennik oświęcimski,
wyniesiony w 1982 r. na ołtarze, przyszedł na świat w niedalekiej Zduńskiej Woli w 1894 r.
jako Rajmund Kolbe, syn tkacza Juliusza i Marianny z Dąbrowskich. W latach 1897-1906
późniejszy św. Maksymilian mieszkał wraz z rodziną w Pabianicach, gdzie jego ojciec miał
sklepik spożywczy i cztery warsztaty tkackie. W pabianickim kościele św. Mateusza w 1906
r. przyszły święty przystąpił do pierwszej komunii św., co upamiętnia specjalna tablica oraz
poświęcony mu niewielki pomnik przed kościołem. Rodzina ta jest doskonałym przykładem
polonizacji obcych przybyszów w robotniczym środowisku przemysłowym regionu
łódzkiego. Pradziad Maksymiliana - Paweł Kolbe pochodził z tkackiej rodziny czeskoaustriackiej osiadłej około 1840 r. w Zduńskiej Woli. Jego ojciec - Juliusz, w 1905 r. został
aresztowany przez Kozaków podczas pochodu patriotycznego zorganizowanego przez
Narodową Demokrację, a w 1914 r. jako oficer Legionów Piłsudskiego zginął pod Olkuszem
powieszony przez Rosjan za zdradę i bunt przeciw carowi.
Niemal naprzeciwko kościoła św. Maksymiliana, na rogu ulic Jana Pawła II i J.
Śniadeckiego, za wysokim betonowym parkanem, znajduje się pabianicki cmentarz żydowski.
Jest on dosyć obszerny i dobrze zachowany. Spoczywa tu wielu zasłużonych pabianiczan
wyznania mojżeszowego, np. rodzina wspomnianego już Maksymiliana Barucha.
Średniowieczne miasteczko Pabianice, jako własność instytucji kościelnej, miało przywilej
zakazujący Żydom osiedlania się w ich granicach. Pojawili się tu więc dopiero w końcu
XVIII w., za czasów pruskich. Starozakonni zaczęli napływać liczniej od początku
uprzemysłowienia. W 1836 r. powstała w Pabianicach gmina żydowska. Formalnie jednak aż
do 1862 r. obowiązywał zakaz osiedlania się Żydów przy Starym Rynku, ulicach
sąsiadujących z kościołem oraz na Nowym Mieście. W praktyce był on omijany. W 1849 r.
Żydzi stanowili już 15% ludności miasteczka, a potem liczba ta jeszcze wzrosła. Zajmowali
się drobnym i wielkim handlem, niektórymi rzemiosłami oraz finansami, nakładem i
14
przemysłem. Kilka kupieckich i rzemieślniczych rodzin żydowskich, np. Baruchowie,
Poznańscy, Lewiccy, dołączyło w XIX w. do elity przemysłowców pabianickich.
Podobnie jak wyznania chrześcijańskie, także starozakonni posiadali w Pabianicach
swój dom modlitwy. Synagoga ta, wzniesiona w 1847 r. i przebudowana 33 lata później, od
początku była murowana, gdyż władze nie wyraziły zgody na wzniesienie drewnianej.
Znajdowała się ona przy uliczce do dziś zwanej Bóźniczną, na Starym Mieście, budynek więc
dokładnie po przeciwnej stronie miasta. Był to budynek w stylu klasycystycznym, ściany
zewnętrzne miał podzielone pilastrami z wnękami, a szczyt ściany frontowej - trójkątny. O jej
istnieniu przypomina dziś tylko specjalna tablica pamiątkowa. Po wkroczeniu do Pabianic we
wrześniu 1939 r. hitlerowcy pozbawili ludność żydowską wszelkich praw i ograbili z
majątku. Od stycznia 1940 r. zorganizowali dla Żydów z Pabianic oraz kilku okolicznych
miasteczek getto. Znajdowało się ono na Starym Mieście, w rejonie największego
zagęszczenia ludności żydowskiej, między ulicami: Garncarską, Konopną, Kapliczną,
Bóźniczną, Tuszyńską (obecna Piotra Skargi) i Poprzeczną. Ci z mieszkańców getta, którzy
przeżyli tu w koszmarnych warunkach głodu, epidemii i terroru do maja 1942 r., przeszli
następnie przez piekło towarzyszące likwidacji getta i zostali wymordowani w obozie zagłady
w Chełmnie nad Nerem. Nieliczni żydowscy rzemieślnicy zdolni do pracy trafili do ciężkiego
obozu zlokalizowanego przy ulicy Warszawskiej 127, inni - do getta łódzkiego. Z tej grupy
także nie ocalał prawie nikt. Macewy na cmentarzu żydowskim na zachodnich peryferiach
Pabianic to dziś niemal jedyny ślad po tej społeczności, stanowiącej przed wojną blisko 18%
ludności miasteczka.
Chcąc dostać się z okolic cmentarza żydowskiego na dworzec kolejowy musimy
przejść ulicami J. Śniadeckiego i Szarych Szeregów. To nieco senne dziś i bardzo zaniedbane
osiedle „Piaski”. Blokom z cegły z lat 50-tych towarzyszą tu wyraźnie starsze, choć podobne,
budynki zwane do dziś przez mieszkańców hajmatami. W okresie II wojny światowej
Pabianice znalazły się, wraz z Łodzią, na obszarze tzw. Kraju Warty, wcielonego
bezpośrednio do Rzeszy. Teren ten miał zostać zgermanizowany w pierwszej kolejności.
Przemianowano ulice i place Pabianic, zamknięto wszystkie polskie szkoły i instytucje,
planując w dalszej kolejności wysiedlenie całej polskiej ludności na wschód. Na razie władze
okupacyjne wysiedliły Polaków z lepszych domów w centrum miasta i narzuciły
dyskryminujące ich przepisy. Śródmieście Pabianic miało zostać gruntownie przebudowane.
Planowano urządzenie tu szeregu parków, stadionów i hal sportowych, gdzie „rasa panów”
mogłaby dbać o swe zdrowie i tężyznę fizyczną. W okresie największych sukcesów
15
niemieckich na frontach - w 1941 r. okupacyjne władze Pabianic przystąpiły do budowy w tej
peryferyjnej części miasta nowego osiedla mieszkaniowego. Było ono
przeznaczone
wyłącznie dla Reichdeutschów, czyli przesiedleńców z Niemiec. Nadano mu nazwę „Neue
Heimat” (czyli „Nowa Ojczyzna”). Do czasu załamania frontu wschodniego w 1944 r.
wybudowano tu kilkanaście nowych bloków mieszkalnych wzorowanych na zabudowie
berlińskich przedmieść. Nieliczni Niemcy, którzy tu zamieszkali, musieli kilka lat później
przymusowo opuścić swe domy i wrócić do starej ojczyzny, razem z potomkami tkaczy
sprzed 100 lat. W zbudowanych dla nich blokach mieszkają do dziś Polacy.
Nieopodal dworca kolejowego, przy ulicy Łaskiej, znajduje się krańcówka
podmiejskiej linii tramwajowej nr 41, która łączy Pabianice z centrum Łodzi. Była to jedna z
najstarszych i najdłuższych linii tramwajowych w Polsce. Pierwsze tramwaje elektryczne
ruszyły z Łodzi do Pabianic 17 stycznia 1901 r., a więc sześć lat wcześniej niż w Warszawie.
Inicjatywa wyszła od grupy łódzkich przemysłowców kierowanej przez Juliusza Kunitzera.
Ten niezwykle obrotny, ale i bezwględny fabrykant łódzki przeszedł do historii jako
negatywny wzór „lodzermenscha”. Zginął z rąk robotnika w czasie rewolucji 1905-1907 r.
Przedsiębiorcy skupieni wokół Kunitzera zawiązali konsorcjum pod nazwą: ŁódzkoZgierskie i Łódzko-Pabianickie Elektryczne Wąskotorowe Koleje Podjazdowe i wystarali się
o zyskowną koncesję u samego cara Mikołaja II. Tramwaje dojeżdżały początkowo tylko do
granic Pabianic, w 1905 r. przedłużono tę linię do pabianickiego zamku, pełniącego wtedy
funkcje miejskiego ratusza, zaś w 1923 r. - aż do dworca PKP.
Ten ostatni, który właśnie ukazuje się naszym oczom, to budowla z nieotynkowanej
cegły, wzniesiona na początku XX w. i typowa dla mniejszych stacji kolejowych ówczesnego
zaboru rosyjskiego. Niektóre detale wyposażenia dworca (np. piec kaflowy, okienka kas)
pamiętają początki kolei warszawsko-kaliskiej - 1903 rok. Niestety z zupełnie
niezrozumiałych dla mnie przyczyn budynek dworca kolejowego i cała jego okolica, np.
chodniki, które powinny być wizytówką miasta, należą dziś do najbardziej zaniedbanych
zakątków Pabianic. Ani kolej, ani gmina, powiat czy inne władze nie kwapią się do zmiany
tego stanu rzeczy. A przecież – „jak nas widzą, tak nas piszą”!. Komu zależy więc na
odstraszeniu gości, turystów, potencjalnych inwestorów?
Kto zmęczył się długim spacerem po Pabianicach, może odpocząć w pobliskim Parku
Wolności. Nazwę tą otrzymał on w momencie wytyczenia - w 1919 r., na pamiątkę
odzyskania niepodległości przez Polskę po okresie zaborów. Potocznie do dziś bywa
nazywany Strzelnicą. Mało kto pamięta, że nazwa ta pochodzi od niemieckiego Towarzystwa
16
Strzeleckiego, które po włączeniu w połowie XIX w. tego fragmentu lasu do Pabianic,
urządzało tu swe ćwiczenia i zawody. W latach 60-70-tych XX w. park ten tętnił życiem,
odbywało się tu wiele imprez kulturalnych i innych uroczystości. Obecnie, kiedy punkt
ciężkości życia miasta przeniósł się na Bugaj, park Wolności niszczeje i pustoszeje. A
przecież w jego niektórych zakątkach możemy dopatrywać się pozostałości pradawnej,
podmokłej puszczy, z której przed dziewięcioma wiekami wyłoniły się Chropy i Pabianice.
17