W tym numerze przeczytacie

Transkrypt

W tym numerze przeczytacie
ISSN 1425-7610
Nr 11 (166)
listopad 2009
cena 1, 6 z 7% VAT
W tym numerze
przeczytacie:
Otwarcie nowej linii
produkcyjnej
Huta szkła „Orzesze” stała się
po modernizacji najnowocześniejszą w Polsce i Europie Środkowej
hutą szkła opakowaniowego.
Czytaj str. 2
Logo gminy
Radni wybrali logo Orzesza,
które w swojej symbolice nawiązuje do herbu miasta.
Czytaj str. 3
Szkoła Podstawowa nr 10 w Woszczycach ma 70 lat. Str. 3
Artystyczne jubileusze
IGT „Pomost”, chór „Dzwon”
i RZŚ „Jaśkowiczanie” – świętowały jubileusze działalności. Wszystkie zespoły działają przy Miejskim
Ośrodku Kultury.
Czytaj str. 4-5
Zmiana numerów
posesji i nazw ulic
W celach porządkowych
i z myślą o poprawie bezpieczeństwa mieszkańców, gmina chce
uporządkować chaotyczną numerację nieruchomości oraz zmienić
nazwy niektórych ulic.
Czytaj str. 6
Piotr Zienc, wiceprzewodniczący Sejmiku Śląskiego otworzył nową linię produkcyjną w hucie
szkła „Orzesze”.
Między niebem
a ziemią
Przeżył trzy ciężkie schorzenia, a teraz opowiada o swoich
doświadczeniach w podróżowaniu
w innym niż ziemski wymiarze.
Czytaj str. 8
Nasz człowiek na
Eurobaskecie
Robert Kaczanowski z Zazdrości pracował w Centrum Prasowym
ME w koszykówce mężczyzn.
Czytaj str. 10
Śląski kurator oświaty Stanisław Faber, dyrektor Adriana Pustelny, wojewoda Śląski Zygmunt Łukaszczyk,
burmistrz Andrzej Szafraniec oraz uczniowie, odsłonili tablicę z nową nazwą szkoły w Zawiści. Str. 12
Ruszyła nowa linia produkcyjna,
najnowocześniejsza w Polsce
29 października uroczyście otwarto nową linię do produkcji opakowań szklanych w Hucie
Szkła „Orzesze”. Dzięki zastosowanej nowatorskiej technologii uszlachetniania opakowań
oraz najwyższych standardów jakości produktu, wyroby orzeskiego zakładu odbierane są
dziś przez tak wymagających kontrahentów jak Coca-Cola, Pepsi, Heineken czy Carlsberg.
Huta Szkła „Orzesze” jest oddziałem spółki Pol-Am-Pack S.A należącej
do Grupy Can Pack S.A. – jednego
z największych producentów opa-
szklanych dla najbardziej wymagających odbiorców – wspominał na
uroczystości Jerzy Sarna, wiceprezes
Zarządu Can Pack. W pierwszym
Dzięki tak wysokim nakładom
huta produkująca 70 mln sztuk butelek w 2005 roku, mogła zwiększyć
potencjał i obecnie jest w stanie wyprodukować 500 mln sztuk w ciągu roku.
W efekcie poczynionych inwestycji
mamy w Orzeszu najnowocześniejszą w Polsce i Europie Środkowej
hutę szkła opakowaniowego, a drugą
w kraju pod względem zdolności
produkcyjnych.
Uroczystość oficjalnego otwarcia
linii technologicznej odbyła się w nowo
wybudowanej hali, a przecięcia wstęgi
otwierającej dokonał Piotr Zienc, wice-
mistrzem Andrzejem Bujokiem przekazali list gratulacyjny od władz miasta
na ręce prezesa Zygmunta. Burmistrz
Szafraniec gratulując sukcesu jakim
jest stworzenie bardzo nowoczesnego
przedsiębiorstwa, mówił, że dzięki
temu nie tylko uratowano zakład, ale
także miejsca pracy, a gros załogi
huty stanowią mieszkańcy Orzesza.
Podkreślił, że współpraca władz miasta
tej i poprzedniej kadencji z nowym
właścicielem huty układała się bardzo
dobrze. W podobnym tonie ocenił
tę współpracę prezes Michał Zygmunt mówiąc, że gdyby w naszym
kraju było więcej tak kompetentnych
i rzeczowych przedstawicieli władz
lokalnych, podobnych inwestycji jak
ta orzeska, którą określił mianem „odpowiedzialnego biznesu”, mogłoby być
znacznie więcej.
Dodajmy jeszcze, że bardzo
miłym akcentem tego spotkania było
komplementowanie załogi huty i to
wszystkich bez wyjątku szczebli, przez
przedstawicieli koncernu Can Pack.
Władze miasta na uroczystości otwarcia linii produkcyjnej.
kowań szklanych i metalowych dla
przemysłu spożywczego i chemicznego w Europie.
Historia zakładu nawiązuje do
trzystuletniej tradycji hutnictwa szkła
w Orzeszu, którego początki datowane
są na 1719 rok, w którym powstała
pierwsza huta szkła na wschodnim
brzegu rzeki Bierawki. Do naszych
czasów przetrwała tylko ona. Po wojnie
była przedsiębiorstwem państwowym.
W 2005 roku następuje zmiana właściciela którym zostaje Grupa Can Pack
S.A. – W momencie nabycia huta
była postawiona w stan upadłości, eksploatując jeden piec szklarski w złym
stanie technologicznym. Zakład utrzymywał się przy życiu dzięki ciężkiej
pracy wysoko wykwalifikowanej załogi. Grupa Can Pack zdecydowała się
na ryzykowny eksperyment inwestując
w zakład, okazując zaufanie załodze
i gminie. Naszym celem było stworzenie nowoczesnej produkcji opakowań
etapie nowy właściciel zainwestował
w remont zastanego pieca szklarskiego
i stworzenie warunków do zarządzania
jakością. Celem drugiego etapu było
wyposażenie huty w innowacyjną,
kompletną instalację do produkcji butelek cienkościennych, wysokowydajną,
zapewniającą najlepsze standardy
w zakresie kontroli jakości wyrobu.
Udało się go zrealizować w ciągu zaledwie 10 miesięcy – od czerwca 2008 do
marca 2009 r. W ramach tej inwestycji
wybudowano nową halę produkcyjno
– magazynową, uruchomiono drugi
piec szklarski do produkcji opakowań
szklanych oraz wdrożono nowoczesną
technologię uszlachetniania opakowań.
– Przeznaczyliśmy na to ponad 150 mln
zł, a dotychczasowe nakłady w Orzeszu przekroczyły już kwotę 200 mln
zł – mówił wiceprezes Sarna. Dzięki
zastosowaniu innowacyjnej technologii
huta pozyskała także fundusze z Unii
Europejskiej.
Huta „Orzesze” produkuje 500 mln sztuk butelek w ciągu roku.
przewodniczący Sejmiku Śląskiego.
Spotkanie otworzył Michał Zygmunt,
prezes Pol-Am-Pack. Uroczystość
zgromadziła przedstawicieli koncernu
Can Pack, a także przedstawicieli samorządu wojewódzkiego- obecny był
wicewojewoda Adam Matusiewicz,
powiatowego – starosta Henryk Jaroszek i wicestarosta Tadeusz Marszolik,
gminnego, a listy gratulacyjne nadesłali
parlamentarzyści z okręgu rybnickiego.
Burmistrz Orzesza Andrzej Szafraniec
razem z przewodniczącym Rady
Miejskiej Janem Machem i wicebur-
Udana akcja krwiodawstwa po raz trzeci
W sobotę 7 listopada br. przed
Urzędem Miejskim w Orzeszu
odbyła się kolejna akcja honorowego oddawania krwi przeprowadzona przez Regionalne Centrum
Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa
w Katowicach - Odział Terenowy
w Pszczynie, wspólnie z Klubem
Honorowych Dawców Krwi przy
KWK Budryk w Ornontowicach.
Mieszkańcy Orzesza znów nie
2
zawiedli i frekwencja była większa
!!! Do oddania krwi zgłosiły się 53
osoby, zakwalifikowanych zostało
50 osób, które łącznie oddały 22,5
litra krwi. Po trzech akcjach krwiodawstwa, które odbyły się w tym
roku w Orzeszu łącznie oddano 60,3
litrów krwi.
W związku z tak fantastyczną
postawą mieszkańców Orzesza
Odział Regionalnego Centrum
Krwiodawstwa w Pszczynie zaplanował na przyszły rok 4 akcje
krwiodawstwa, o których będziemy
na bieżąco informowali. Najbliższa
akcja odbędzie się 20.marca 2010r.
Burmistrz Miasta Orzesze
serdecznie dziękuje honorowym
dawcom krwi
za tak liczny udział w akcji.
Kilkakrotnie podkreślano, że cała załoga to ludzie kompetentni, o wysokich
kwalifikacjach, ambitni, pracowici,
zaangażowani w działalność huty i po
ludzku jej oddani. Takich słów uznania
szeregowi pracownicy nie słyszą często, dlatego warte są wyróżnienia.
ISSN 1425-7610
Wydawca:
Urz¹d Miasta Orzesze,
ul. œw. Wawrzyñca 21
Realizacja:
Wydawnictwo „Leliwa”, OrzeszeZawiœæ ul. £¹kowa 98
tel./fax 22-10-846
lub 0602-45-11-79
e-mail: [email protected]
Redaktor odpowiedzialny:
Izabela Wiêc³awska
Druk:
AA PRINT
Mikołów, ul. Poprzeczna 44
Redakcja zastrzego sobie prawo
do skracania i opatrywania tekstów
w³asnymi tytu³ami.
Materia³ów niezamówionych
nie zwracamy.
Za treœæ reklam i og³oszeñ nie
odpowiadamy.
Miejskie święto nauczycieli
G
ospodarzem tegorocznego
do niej tak chętnie jak teraz moje
miejskiego Dnia Edukacji Nawnuczki.
rodowej była Szkoła Podstawowa
Potem przyszedł czas na uhonr 10 w Woszczycach, świętująca
norowanie nauczycieli z okazji ich
także jubileusz 70-lecia istnienia.
święta. W imieniu ZNP życzenia
W pięknie przystrojonej sali gimzłożyła przewodnicząca orzeskienastycznej zasiedli nauczyciele
go koła ZNP Barbara Jabłońska
orzeskich szkół i przedszkoli oraz
– Reis. Wręczano także nominapracownicy obsługi.
Jako pierwsi zaprezentowali się uczniowie szkoły, których w chórku
wsparli absolwenci „dziesiątki”. Uczniowie
zagrali w scenkach opowiedzianych gwa- Upominki dla byłych dyrektorów szkoły: R. Kaczmarrą, były popisy czyka, K. Ryguły, L. Szymy i D. Myszor.
członkiń kółka
tanecznego, piosenki w wykonaniu
cje m.in. na stopień nauczyciela
szkolnego zespołu muzycznego,
dyplomowanego i mianowanego,
a bogatą, 70-letnią historię szkoły,
były nagrody przyznane przez
poznaliśmy dzięki prezentacji mulzwiązki zawodowe. Coroczne
timedialnej. Na uroczystość zostali
nagrody pieniężne wręczał także
zaproszeni m.in. dawni dyrektorzy
burmistrz Andrzej Szafraniec.
placówki: Dorota Myszor, Lidia
Razem z przewodniczącym Rady
Szyma, Robert Kaczmarczyk, i KaMiejskiej Janem Machem i wicerol Ryguła. Kwiatami i upominkaburmistrzem Andrzejem Bujokiem
mi zostali powitani przez obecną
złożyli życzenia wszystkim pradyrektorkę Wiolettę Owczorz.
cownikom oświaty, a symboliczne
Woszczyckiej placówce złokwiaty przekazali na ręce Wioletty
żono wiele życzeń i prezentów
Owczorz. Podziękowania burmiz okazji jubileuszu, a Lidia Szyma
strzowi w imieniu uhonorowanych
tak podsumowała: Życzę tej szkonauczycieli złożyła Alina Niechoj
le aby wszystkie dzieci chodziły
z woszczyckiej szkoły.
Orzesze ma swoje logo
22 października Rada Miejska w Orzeszu przyjęła uchwałę
w sprawie przyjęcia logo Gminy Orzesze oraz zasad jego używania.
W praktyce logotyp znajdzie zastosowanie przede wszystkim w tych
przedsięwzięciach, które przyczyniają się do szeroko rozumianej
promocji Orzesza.
Logotyp staje się identyfikacją
wizualną Orzesza oraz uzupełnieniem podstawowego
symbolu miasta, jakim pozostaje herb, którego ostateczny kształt wprowadzono 24 stycznia 1992
r. Logotyp w bezpośredni
sposób nawiązuje do herbu
Orzesza, który przedstawia
złoty krzew orzecha laskowego. Leszczyna w herbie
ma znaczenie symboliczne
podkreślające specyfikę dziejów
miasta, które powstało z wielu
miejscowości. Gałązka w logotypie
symbolizuje odradzanie się. Wejście w nowy etap życia. Jest uwieńczona koroną liści, które także są
symbolem życia i dynamizmu.
Korona jest nawiązaniem do długiej
historii miasta, zawartej w herbie
oraz przybiera kształt kwiatu:
symbolu młodości i lekkości.
Składa się z 10 listków,
nawiązujących do ilości sołectw i dzielnic. Logotyp swoim
kształtem zaznacza
dynamizm nieustannych
zmian zachodzących w Orzeszu.
Konstrukcja logo, jego kolorystyka, rozmiar, pole ochronne,
kolorystyka tła zostały zawarte
w księdze – Identyfikacja wizualna.
/Sonia Janecka,
Promocja Miasta/
Nagroda dla sportowej gminy
30 października w Urzędzie
Marszałkowskim Województwa
Śląskiego odbyło się spotkanie
podsumowujące XV edycję „Sportowego Turnieju Miast i Gmin”
Województwa Śląskiego. Burmistrz
Andrzej Szafraniec odebrał z rąk
Członka Zarządu Województwa
Mariusza Kleszczewskiego nagrodę za zajęcie II miejsca w II Grupie
(od 10 001 do 30 000 mieszkań-
ców) startujących miast i gmin na
terenie województwa śląskiego.
Przypomnijmy, że STMiG
w ramach Europejskiego Tygodnia
Sportu dla Wszystkich odbył się
w dniach od 26.05.-01.06.2009 r.
W 108 zorganizowanych imprezach sportowych na terenie Gminy Orzesze wzięło udział 5 383
uczestników.
/J. Szubert, UM/
Gratulacje z okazji DEN oraz 70. lecia szkoły na ręce
W. Owczorz składają J. Mach, A. Bujok i A. Szafraniec.
Konkurs na nazwę rond w Orzeszu rozstrzygnięty
12 października 2009 r. został
rozstrzygnięty konkurs na nazwę
rond w Orzeszu. Celem konkursu
było wyłonienie spośród nadesłanych przez mieszkańców propozycji nazw dwóch rond na terenie
Gminy Orzesze:
– rondo nr 1 – skrzyżowanie
dróg wojewódzkich nr 925 i 926 tj.
ul. Rybnickiej i ul. Mikołowskiej,
– rondo nr 2 – skrzyżowanie
drogi wojewódzkiej nr 925 z drogą
powiatową nr 001 – 14 tj. ul. Gliwickiej z ul. Św. Wawrzyńca.
Do Urzędu Miejskiego
w Orzeszu wpłynęło 7 propozycji
z nazwami rond.
Komisja konkursowa w skła-
dzie 9 osobowym po zapoznaniu
się i omówieniu przedstawionych
propozycji postanowiła wybrać
następujące nazwy rond: rondo nr
1 – Rondo Górnośląskie; rondo nr 2
– Rondo Powstańców Śląskich.
Zwycięzcami konkursu – autorami wybranych nazw rond zostali:
rondo nr 1 – Pani Urszula Szczepan;
rondo nr 2 – Pan Tadeusz Starosta;
Pan Henryk Starosta.
Zwycięzcy konkursu otrzymają nagrody rzeczowe w postaci
kompletu materiałów promocyjnych Gminy Orzesze, które zostaną
autorom wręczone na listopadowej
Sesji Rady Miejskiej w Orzeszu.
/inf.wł.UM/
3
Duet Katarzyna Dudek i Adam Sobierajski
Dyrygent Jerzy Pogocki prowadził zespół przez 15 lat.
Jubileusz chóru „Dzwon”
Tytuł Prezesa Honorowego dla Irmy Szczyrby
Burmistrz wręcza prezes Marii Sobczak pamiątkowy kamerton.
Jaśkowickie Jubileusze
RZŚ „Jaśkowiczanie” oraz Maria Gawlik, Justyna Gawlik i Kornelia
Maroszek
10 lat Pomościaków
USŁUGI
ZWYŻKĄ
wycinanie drzew
i gałęzi
naprawa,
czyszczenie
rynien
tel: 724 343 044
Grupa warsztatowa
4
Grupa starsza
Jubileusz chóru „Dzwon”
K
oncert jubilata, świętującego
w tym roku 90. rocznicę istnienia oraz 15. rocznicę współpracy z dyrygentem Jerzym Pogockim, odbył się
11 października w jaśkowickiej sali
widowiskowej. „Dzwon” działa przy
Miejskim Ośrodku Kultury w Orzeszu. Dodajmy od razu, że koncert był
wyjątkowo udany, a dostojny jubilat
zaprezentował się z jak najlepszej
strony. Wreszcie mogliśmy usłyszeć
nasz chór w repertuarze innym niż
tylko religijny, do czego przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach, głównie
za sprawą występów chóru w kościołach. Repertuar wybrany na ten
dzień przez kierownika artystycznego
koncertu Jerzego Pogockiego był
bardzo urozmaicony, pokazując jaki
potencjał jest w tym zespole. Zespół
pięknie wykonał „Cztery pory roku”
w adaptacji chóralnej J. Pogockiego,
ale też świetnie sobie poradził z repertuarem ludowym Moniuszki czy Jana
Gawlasa, a nawet śląskim, wykonując
„Przyjdź na ławka pod familok”.
Wielką atrakcją tego popołudnia
były popisy solistów: Adama Sobierajskiego – tenora opery krakowskiej
oraz Katarzyny Dudek z Orzesza.
Zaprezentowali się także w duecie
brawurowo wyśpiewując „To night”
z musicalu „West side story”. Adam
Sobierajski, uczeń J. Pogockiego,
zrezygnował z honorarium za występ,
okazując w ten sposób wdzięczność
i szacunek swojemu dawnemu nauczycielowi.
– Dzisiejszy koncert był super.
Jak tylko mam okazję przychodzę na
występy chóru, mam zresztą do niego
wielki sentyment, bo w „Dzwonie”
poznali się moi rodzice. Dzisiaj zespół
oczarował mnie swoimi możliwościami i gratuluję mu wspaniałego
jubileuszu – mówił po koncercie Piotr
Szarek. W podobnym tonie wypowiadał się także burmistrz Andrzej Szafraniec. – Z powodu pilnego wyjazdu
mieliśmy z żoną wyjść w połowie
występu, ale tak nam się podobało, że
zostaliśmy do końca. I nie żałujemy.
Wcześniej, podczas części oficjalnej,
gdy wręczano medale i dyplomy zasłużonym chórzystom, burmistrz Szafraniec ofiarował jubilatowi piękny
kamerton i razem z Janem Machem,
przewodniczącym Rady Miejskiej
oraz wiceburmistrzem Andrzejem
Bujokiem złożyli chórowi gratulacje
z okazji jubileuszu przekazując je na
cd. na str. 6
10 lat Pomościaków
12 września Integracyjna Grupa
Teatralna „Pomost” świętowała jubileusz 10. lecia działalności. Założona
przez reżyserkę Iwonę Woźniak,
z połączenia dwóch, powstałych
niezależnie od siebie formacji – grupy
terapeutycznej z Domu Pomocy Społecznej w Orzeszu oraz grupy teatralnej
działającej przy Miejskim Ośrodku
Kultury. Obie prowadziła Iwona
Woźniak. A nazwa „Pomost” miała
symbolizować połączenie dwóch,
z pozoru odmiennych światów – osób
niepełnoprawnych z pełnosprawnymi. – Choć powstanie „Pomostu”
było trochę przypadkowe, a na pewno wcześniej nie planowane, to od
początku sobie założyliśmy, że nie
będziemy działać tylko w sferze ludzi
niepełnosprawnych, a spróbujemy
naszych partnerów z DPS wprowadzić
do normalnego świata, wtedy dla nich
nie zawsze dostępnego. Chcieliśmy
udowodnić, że osoby z dysfunkcjami
mają prawo funkcjonować jak reszta
społeczeństwa i wewnątrz społeczeństwa, a nie gdzieś na jego marginesie.
I myślę, że ten zamiar nam się powiódł.
Mało tego, to my, pełnosprawni, dzięki
obcowaniu z mieszkańcami DPS-u
mogliśmy doświadczyć wiele dobrego
i wiele się od nich nauczyć. I za to im
bardzo dziękujemy – mówiła Iwona
Woźniak.
Grupa „Pomost” od chwili narodzin przebojem wdarła się do orzeskiej,
i nie tylko, kultury. Ich przedstawienia
zawsze stały na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Szykując kolejne
nigdy sobie nie odpuszczali, nie próbowali pójść na skróty czy na łatwiznę.
Dawali z siebie wszystko, próbując
jakby uciec od stereotypu aktora – amatora. Dopieszczali je choreograficznie
i szukali właściwej oprawy scenograficznej. W wystawianych sztukach
szukali odpowiedzi na nurtujące ich
pytania – o sens życia, ból istnienia,
samotność jednostki. Ale potrafili też
mówić o szczęściu. Na warsztat wzięli
takich klasyków jak Stanisław Mrożek, Samuel Beckett, Jerzy Kosiński
czy Stanisław Wyspiański. Toczona
przez nich narracja artystyczna bywała bardzo niekonwencjonalna. Do
dziś pamiętamy jak wielkie emocje
wzbudziło przedstawienie „Uczta
kozła” wystawione w starym magazynie obok dworca kolejowego. Tego
jeszcze Orzesze nie widziało. Podobnie
jak wtedy, gdy na spektakl „Wianki”
zaprosili nas w plener, nad brzeg stawu w Zawiści. W niezwykłej scenerii
i przy zapadającym zmierzchu pokazali
dawno zapomniane obrzędy kupałowej
nocy. Praca zespołu, może nie zawsze
doceniana na miejscu, w rodzinnym
cd. na str. 7
„Gdzie o obyczajach przodków zapomniano tam narodowość bezpowrotnie zaginęła”, te słowa Kazimierza
Brodzińskiego, są motywem przewodnim działalności
artystycznej zespołu „Jaśkowiczanie”, który w tym roku
obchodzi 25-lecie istnienia. Od początku działalności
kierownikiem artystycznym zespołu jest Maria Gawlik,
która obchodzi jubileusz 30-lecia pracy artystycznej.
Jaśkowickie Jubileusze
Głównym celem i zadaniem
zespołu jest kultywowanie tradycji i zwyczajów śląskiej pieśni
ludowej. W swoim repertuarze
zespół „Jaśkowiczanie” posiada
pieśni w gwarze śląskiej, pieśni
religijne związane z rokiem liturgicznym, które są wykonywane
na różnych uroczystościach kościelnych. Zespół oprócz piosenek
tworzy również fabułę i scenariusze
przedstawień scenicznych, stara się,
aby były one odzwierciedleniem
zwyczaju i tradycji regionalnej oraz
czystości gwary i autentyczności
stroju ludowego. 18 października
na sali widowiskowej w Jaśkowicach odbyły się uroczystości
jubileuszowe, które prowadził duet
znany z programu „Śląski Koncert
Życzeń” w Telewizji Silesia, Justyna Gawlik oraz Kornelia Maroszek.
Justyna przez wiele lat była solistką
chóru. –Zespół Jaśkowiczanie
jest mi bardzo bliski ponieważ to
w nim stawiałam swoje pierwsze
artystyczne kroki. Pierwszy raz wystąpiłam z zespołem podczas festynu, gdy miałam trzy latka. I z tego
miejsca chciałam bardzo serdecznie
podziękować mojej mamusi (mamą
Justyny jest Maria Gawlik – przyp.
red.) za to, że zaszczepiła we mnie
miłość do muzyki, a przede wszystkim do folkloru – wspominała ze
wzruszeniem na scenie Justyna.
Kornelia i Justyna nie tylko
powadziły imprezę, ale również
zaśpiewały piosenki ze swojej nowej płyty, którą już niedługo będzie
można kupić w sklepach. Justyna
to nie jedyna „gwiazdeczka” w zespole, kolejnymi są niewątpliwie
Marcin Biel, który wspiera zespół
partiami solowymi, natomiast Marta Twardzik, członkini zespołu od
18 lat, może poszczycić się tytułem
„Ślązaczki Roku” Jak sama mówi„W zespole jesteśmy jak jedna
wielka rodzina, wszyscy przynoszymy jakieś pieśniczki, potem
nasza kierowniczka Pani Marysia
napisze nuty, żeby to piykne było”
– wspomina pani Maria
Perłowy jubileusz artystyczny obchodzi w tym roku Maria
Gawlik, kierownik artystyczny
zespołu „Jaśkowiczanie”. Pani
Maria jest laureatką wielu prestiżowych nagród, sama opracowuje
scenariusze do scenek prezentowanych w teatrze ludowym. Ponadto
zbiera i zapisuje nigdzie dotąd nie
opublikowane pieśni regionalne.
A muzyką zajmuje się z ogromną
pasja, w którą wciąga dzieci i rodzinę.
– Muzyka jest to moja życiowa
pasja, bez której nie potrafię żyć.
Zakorzeniłam tę pasję wśród moich dzieci i rodziny. Chciałabym
dalej rozwijać zespół, szczególnie
zależy mi na tym aby go troszkę
odmłodzić, i przyciągnąć młodzież
– mówi Maria Gawlik.
Na tak dużym jubileuszu nie
mogło zabraknąć przedstawicieli
władz miasta. Burmistrz Andrzej
Szafraniec gratulował zespołowi
jubileuszu.
– Gratuluję jubileuszu, wprawdzie okres 25 lat to krótki okres, ale
w życiu artystycznym, gdzie każdy
dzień jest próbą, 25 lat wytężonej
pracy jest sukcesem. Gratuluję
wszystkim sukcesów. Dziękuję
za to, że promujecie nasze miasto,
w różnych regionach Polski. Życzę
aplauzu na stojąco i sukcesów.
Dziękujemy Ci Marysiu za to, że
stworzyłaś ten zespół i że dzięki
temu kultura w Orzeszu idzie na
wyżyny – dodał burmistrz miasta.
Gratulujemy jubileuszy i życzymy kolejnych.
/Magda Foltys/
Podziękowania
RZŚ „Jaśkowiczanie” składa gorące podziękowanie sponsorom,
którymi są:
Stanisław Gałeczka – firma
GAMA
Orzesko – Knurowski Bank Spółdzielczy w Orzeszu
Alojzy Pozor – Firma Usługowo-Przewozowa z Jaśkowic
Joachim Ogerman – Firma Usługowo-Przewozowa z Gostyni
Ogrodnictwo KNAPCZYK z Zawady
PHU Zofia Haśnik
OPTYK – Krystian Biel
5
Zmiana numerów posesji i nazw ulic
Na wniosek mieszkańców miasto przystąpi do porządkowania numeracji nieruchomości przy niektórych ulicach i nadania nowych nazw ulicom bocznym
nazywającym się tak samo jak droga główna od której odchodzą. Niewykluczone, że z naszych ulic znikną też patroni kojarzący się z PRL-em.
– Wniosków mieszkańców
o uporządkowanie chaotycznej numeracji budynków jest coraz więcej.
Padają w nich dwa podstawowe
argumenty: że obecny stan stwarza
realne zagrożenie bezpieczeństwa
dla mieszkańców takich ulic, a drugi
jest czysto porządkowy – łatwiej
będzie trafić pod wskazany adres,
zwłaszcza osobom spoza naszego
miasta – mówi burmistrz Andrzej
Szafraniec. Przykładem może być ul.
Partyzantów na Górce św. Wawrzyńca, gdzie numery kolejnych posesji są
wymieszane – niskie z wysokimi, bez
żadnej logiki. Pisał o tej ulicy radny
Adam Kurpas w swojej interpelacji.
A takich miejsc jest w Orzeszu więcej, od dawna ten problem jest znany
także Komisji Ładu i Porządku przy
Radzie Miejskiej. Dlaczego ten stan
stwarza zagrożenie dla mieszkańców?
Choćby dlatego, że pogotowie ratunkowe wezwane do nagłego przypadku
będzie błądziło, tracąc cenne minuty,
w poszukiwaniu domu powiedzmy
z numerem „5”, który nie wiedzieć
czemu stoi pomiędzy budynkami
o numerach powyżej „30”. Jest też
inny przykład – ul. Centralna biegnąca
przez trzy dzielnice: Zawiść, Gardawice i Woszczyce. Przy niej z kolei jest
kilka nieruchomości którym nadano
taki sam numer porządkowy. W takich przypadkach służby ratownicze
jak pogotowie czy straż pożarna albo
policja mogą mieć nie lada problem
z szybkim trafieniem pod właściwy
adres. Ten sam kłopot spotka kuriera
dostarczającego przesyłkę. Dlatego
nie dziwią wnioski mieszkańców by
wreszcie uporządkować chaos z numeracją nieruchomości. Tak samo
nie dziwią i te, by nadać nowe nazwy
ulicom bocznym nazywającym się tak
samo jak droga główna od której odchodzą. Przykładem są ulice Dębowa,
Kawika i Wyzwolenia w Zawadzie.
Wydaje się więc, że pomysł
z korygowaniem zaszłości wydaje się
jak najbardziej słuszny, tym bardziej,
że ma poparcie części mieszkańców. Ale można się spodziewać,
że nie wszystkim przypadnie do
gustu. Wiadomo, zmiany w adresie
zamieszkania wiążą się z koniecznością wymiany przez mieszkańców
dowodu osobistego, dowodu rejestracyjnego samochodu, paszportu,
pieczątek i wielu innych dokumentów oraz o zmianie trzeba jeszcze
powiadomić urząd skarbowy, ZUS
i wszystkie te instytucje, gdzie do
rejestracji potrzebny był adres. Stracą
więc czas no i pieniądze na wymianę
dokumentów. Przekonanie tych
nieprzekonanych o słuszności takich
kroków będzie zadaniem radnych
i władz miasta. Dlatego burmistrz
Szafraniec nie zamierza przeprowadzić tej operacji z dnia na dzień,
nawet w najbliższych miesiącach.
– Skonsultujemy to z wszystkimi
zainteresowanymi mieszkańcami
chcąc uzyskać ich zrozumienie i akceptację, bowiem naprawdę leży to
w ich interesie, choć wiem, że narazi
to ich na niedogodności i koszty
związane z wymianą dokumentów.
Poza tym operacja zmiany numerów
czy wprowadzenia nowych nazw
ulic wymaga od urzędu przygotowania logistycznego, a to też zajmie
czas. Niemniej wydaje mi się, że to
słuszna decyzja – przekonuje A.
Szafraniec.
Jubileusz chóru „Dzwon”
cd. ze str. 5
ręce prezes Marii Sobczak. Jednym
z ważnych gości uroczystości był
Roman Warzecha, niegdyś członek
zespołu, a obecnie prezes Oddziału
Śląskiego Polskiego Związku Chórów
i Orkiestr. Druh Warzecha wspominał
swój udział w działalności grupy,
a jako prezes Oddz. Śl. PZCHiO
wyróżnił najbardziej zasłużonych
członków Certyfikatem Herolda
Śpiewactwa Śląskiego. Otrzymali
je: Dorota Ciećka, Alfons Gawlik
i Wincenty Gorzawski. Podczas
uroczystości wręczono także akty
nadania tytułu Honorowego Prezesa
Chóru „Dzwon”, a tym zaszczytnym
6
tytułem obdarzono druhów: Irmę
Szczyrba i Bernarda Halskiego. Kilkunastu chórzystów uhonorowano
odznakami PZCHiO. Złote Odznaki
otrzymali: Ewa Helbig, Jan Kandora,
Wanda Krasoń, Kazimierz Mrowiec,
Gabriela Sładek, Maria Sobczak,
Marta Woryna. Srebrne Odznaki
dostali: Małgorzata Kucznierz, Kazimierz Kucznierz, Eugeniusz Krasoń,
Stefania Kurek, Ginter Lubczyk,
Edyta Niewolik, Halina Tyka, Anna
Ziebura. Brązowe Odznaki otrzymali:
Katarzyna Dudek, Elżbieta Lech,
Zyta Rakoczy, Małgorzata Witańska, Witold Żurek. Oddział Śląski
PZCHiO uhonorował ponadto Złoty-
Patroni na cenzurowanym
Osobnym problem są ulice
których patronami są osoby bądź
wydarzenia gloryfikujące miniony,
komunistyczny system. Przykładem
w naszym mieście są chociażby
takie ulice jak: Janka Krasickiego
w Zawadzie (działacz młodzieżowy
i agitator stalinowski, funkcjonariusz
Komsomołu we Lwowie, członek
PPR i GL – tak charakteryzuje go Instytut Pamięci Narodowej), czy ulica
Hanki Sawickiej w Zawadzie (dążyła
do utworzenia polskiej republiki
sowieckiej w ramach ZSRR, a nie
niepodległości – też opinia IPN).
Mamy jeszcze ul. Armii Ludowej
czy 22 Lipca (na cześć Manifestu
PKWN), obie w Jaśkowicach. Są
pewne środowiska w Orzeszu domagające się od władz miasta usunięcia
tych patronów.
Władza lokalna ma trzy możliwości. Pierwsza – radni mogą podjąć
uchwałę o nadaniu nowych, „słusznych”, patronów bez oglądania się na
opinię obywateli. Druga – przeprowadzić społeczną konsultację pytając
mieszkańców konkretnych ulic czy
chcą zmiany patrona. I w zależności
co odpowiedzą zmienić patronów lub
od tego odstąpić. I trzecia możliwość
– nic nie robić, bo nie ma żadnych
prawnych nakazów zmuszających
władze lokalne do zajęcia się tą
sprawą. Są tylko nakazy natury raczej
moralnej, żeby zaprzestać gloryfikowania symboli minionego systemu.
Z dyskusji toczącej się wśród
radnych Orzesza wynika, że nie
będą robić niczego na siłę, wbrew
woli obywateli, opowiadają się raczej za przeprowadzeniem ankiety,
mi Dyplomami członków „Dzwonu”
w uznaniu „wielkich zasług i znaczących osiągnięć w upowszechnianiu
idei śpiewaczej i piękna polskiej
pieśni przez wieloletnie uczestnictwo
w chóralnej wspólnocie”, a otrzymali
je: Irma Szczyrba, Franciszek Domin,
Bernard Halski i Benedykt Oberda.
Na zakończenie koncertu chórzyści wręczyli dyrygentowi Pogockiemu bukiet kwiatów dziękując za 15
lat współpracy. Wyraźnie wzruszony
dziękując zespołowi, zwrócił się też
w stronę publiczności: - Dziękuję
wszystkim że tak licznie tu przybyliście. Zachęcam do wstąpienia
w szeregi chóru, wtedy ten zespół,
który dzisiaj tak gorąco oklaskiwaliście, odżyje i będzie śpiewał jeszcze
donioślej.
tym samym decyzję pozostawiając
mieszkańcom wskazanych ulic.
Dodajmy, że na razie Rada Miejska
oficjalnie żadnego stanowiska jeszcze nie przegłosowała, są to dopiero
przymiarki do tematu.
Jak dobitnie pokazują przykłady z innych miast, wyniki takich
ankiet były niemal identyczne – zdecydowana większość mieszkańców
ulic z „niesłusznymi” patronami nie
chciała zmian. Powód podstawowy
– zmiana nazwy ulicy to konieczność
wymiany dokumentów, a to zabiera
czas i jest kosztowne.
Są też przykłady jak w sprawie
patronów ulic można połączyć wodę
z ogniem, postępując zgodnie z prawem. W jednym z miast jest ulica 22
Lipca, nazwana tak lata temu, wiadomo, na cześć Manifestu PKWN.
Tak jak w naszych Jaśkowicach.
W końcu nadszedł czas na zmiany,
ale tamtejsi radni zastosowali pewien
fortel, iście kazuistyczny. Otóż pozostawili nazwę ulicy w jej pierwotnym
brzmieniu, czyli „22 Lipca”, ale
podjęli uchwałę o zmianie znaczenia
lipcowej daty. Bo 22 lipca, tyle że
w 1807 roku, Napoleon Bonaparte
nadał Księstwu Warszawskiemu
konstytucję, rewolucyjną jak na tamte
czasy – nadawała ona wolność osobistą wszystkim mieszkańcom, znosząc
m.in. poddaństwo chłopów. I tak oto
nazwa ulicy pozostała, ale upamiętnia już inne wydarzenie historyczne.
A portfele mieszkańców na tym nie
ucierpiały. A radni z Miejskiej Górki
zmienili ulicę Krasickiego Janka na
Krasickiego Ignacego. Widać, że
pomysłów by wilk był syty i owca
cała nie brakuje.
Rodzinie, Najbliższym oraz
Druhom Jednostki OSP
Jaśkowice
głębokie wyrazy
współczucia i ubolewania
z powodu śmierci
Prezesa OSP Jaśkowice
Dh Gerarda Sonntaga
składają
Burmistrz Miasta Orzesze
– Andrzej Szafraniec
oraz
Zarząd Miejski ZOSP RP
w Orzeszu
Radni pytają
Na ostatniej sesji przedstawiono odpowiedzi na interpelacje zadane przez radnych Tadeusza Starostę i Adama
Kurpasa. Oto niektóre z poruszonych spraw:
Orlik bezpieczny
Radny Starosta zapytał, czy
syntetyczna trawa na kompleksie
boisk Orlik jest bezpieczna dla zdrowia. Wiceburmistrz Andrzej Bujok
odpowiadając wyjaśnił, że do budowy
nawierzchni użyto trawy syntetycznej
produkcji włoskiej (certyfikat FIFA
STAR 1), a wykonawca przedstawił
dokumenty z których wynika, że
materiał jest w pełni bezpieczny dla
użytkowników i otoczenia.
Obwodnice nie tak prędko
Radny Starosta pytał również
o przyszłość obwodnic drogowych,
które miałyby odciążyć centrum
miasta od nadmiernego ruchu samochodowego i tym samym poprawić
bezpieczeństwo mieszkańców. W odpowiedzi wiceburmistrz Bujok pisze
m.in.: „Problematyka obwodnic była
tematem wielokrotnych posiedzeń
Rady Miejskiej. Należy stwierdzić,
że problem obwodnic jest problemem
bardzo trudnym do rozwiązania
w skali wyłącznie naszego miasta.
Budowa takich obwodnic byłaby
inwestycją wojewódzką, której termin
realizacji ściśle warunkowany byłby
możliwościami finansowymi inwestora”. Wiceburmistrz przypominając
całą historię starań gminy o wybudowanie obwodnic przypomniał,
że w ostatnim piśmie z marca 2007
roku wicemarszałek województwa
poinformował, że na okres programowania 2007-2013 oraz w dalszej
perspektywie nie planuje się żadnych
działań dla realizacji obwodnicy na
kierunku Katowice – Rybnik. Mimo
takiej odpowiedzi gmina nie odłożyła
tematu obwodnic do szuflady. Zlecono opracowanie nowego studium
kierunków uwarunkowań i kierunków
zagospodarowania przestrzennego
oraz nowego studium komunikacyjnego. Oba te dokumenty pozwolą
na perspektywiczne zaplanowanie
przestrzeni miejskiej oraz lokalizację
głównych kierunków obwodnic. Już
jednak wiadomo, że wytyczenie terenów pod obwodnice będzie zadaniem
niezwykle trudnym, bowiem wszędzie
tam, gdzie obwodnice miałyby przebiegać w pobliżu zabudowań natrafia
to na silny sprzeciw mieszkańców.
Generalnie jest tak, że obwodnic
wszyscy chcą, ale pod warunkiem, że
nie w pobliżu własnego domu.
Rondo będzie poprawiane
Radny Starosta pytał też, kiedy
nastąpi poprawa stanu technicznego
pierścienia na rondzie obok ośrodka
kultury. W odpowiedzi wiceburmistrz
Bujok wyjaśnił, że wszystkie pojawiające się usterki były na bieżąco
zgłaszane inwestorowi, czyli Zarządowi Dróg Wojewódzkich. ZDW
nie planuje jednak przebudowy pierścienia, a jedynie remonty cząstkowe
w ramach gwarancji, której termin
upływa w sierpniu 2011 r.
Pasy może w przyszłym roku
Na pytanie o możliwość wyznaczenia przejścia dla pieszych w ciągu
ul. Św. Wawrzyńca – od parkingu do
kościoła Nawiedzenia NMP w centrum miasta, wiceburmistrz wyjaśnił,
że gmina wystąpiła o to do zarządcy
drogi, czyli do Powiatowego Zarządu
Dróg w Łaziskach. W odpowiedzi
PZD zadeklarował opracowanie projektu i jeśli zyska on akceptację policji
oraz będą środki na jego realizację, to
przejście dla pieszych zostanie wykonane w przyszłym roku.
Mają dość hałasu
Z kolei radny Kurpas występując w imieniu mieszkańców sąsiadujących z hutą szkła, w swojej
interpelacji pisał o uciążliwościach
jakie wynikają z nadmiernego hałasu emitowanego przez ten zakład.
Jan Mach, przewodniczący Rady
Miejskiej odpowiadając radnemu na
sesji przyznał, że zarówno Radzie jak
i urzędowi miejskiemu znany jest ten
problem. W październiku odbyło się
w urzędzie spotkanie z udziałem kilku
mieszkańców, radnych, przedstawicieli urzędu i huty szkła. – Huta tego
nie ukrywa i przyznaje, że przekracza
ustalone normy hałasu, które wynoszą
55 decybeli w porze dziennej i 45
w porze nocnej. Przedstawiciele
kierownictwa huty deklarują jednocześnie, że chcą zejść poniżej tych
norm, co zostało zapisane w protokole
po spotkaniu. – mówił J. Mach. Dodał,
że w hucie kończy się rozruch technologiczny związany z uruchomieniem
nowej linii produkcyjnej dlatego jej
przedstawiciele zaproponowali termin
30 listopada kiedy mają zostać zakończone działania związane z redukcją
hałasu emitowanego do środowiska.
– Wszyscy obecni na tym spotkaniu,
także mieszkańcy zgodzili się, aby dać
szansę zakładowi i poczekać do końca
listopada. Proponuję, żebyśmy do
tego tematu wrócili zaraz na początku
przyszłego roku – apelował Mach.
Deszczowy 11 Listopada
Msza św. w intencji Ojczyzny odprawiona w kościele
Nawiedzenia NMP w Orzeszu
zamówiona przez władze miasta
oraz złożenie wiązanek kwiatów pod pomnikiem na cmentarzu parafialnym na Górce św.
Wawrzyńca – tak wyglądały
obchody Święta Niepodległości
w naszym mieście. Burmistrz
Andrzej Szafraniec podziękował
mieszkańcom, przedstawicielom
oświaty, stowarzyszeń i partii
politycznych za udział w uroczystościach, a szczególnie ciepło
harcerzom z drużyny działającej
w Szkole Podstawowej nr 2
w Orzeszu.
Radny Kurpas przedstawił radnym skutki zdrowotne wywoływane
przez nadmierny hałas: to permanentne uczucie zmęczenia, rozdrażnienie,
bóle głowy, wzrost ciśnienia tętniczego, a u dzieci niepokój, niepewność,
płacz. Zapewnił, że mieszkańcy
którzy zwrócili się do niego o pomoc właśnie na takie dolegliwości
się uskarżają. Jednocześnie radny
wręczył burmistrzowi słoik z kawałkami stopionego szkła. – To właśnie
ta „urodzajna gleba” do której huta
nasadziła 250 drzewek. Wcale się nie
dziwię, że ponad sto uschło. – mówił
radny. Przypomnijmy, że dwa lata
temu na obrzeżach zakładu posadzono
drzewka, by chroniły okolicę przed
hałasem i zanieczyszczeniami. Jednak
ponad połowa z nich się nie przyjęła.
Zdaniem radnego stało się tak dlatego,
że posadzono je w miejscu, gdzie
zakopano odpady z wanny szklanej.
Radny Kurpas przekonuje, że widział
jak przez dwa tygodnie dołowano
odpady na obrzeżach zakładu. Jednak
te oskarżenia odrzuca kierownictwo
huty zapewniając, że takie działania
nie miały miejsca.
10 lat...
cd. ze str. 5
mieście, to poza Orzeszem zyskiwała
ogromny szacunek i poklask, czego
dowodem liczne nagrody i wyróżnienia zdobyte na wielu festiwalach
i przeglądach twórczych. To w końcu
nasi „Pomościacy” byli bohaterami
programów przygotowanych przez PR
II TVP, MTV Polska czy Program II
Polskiego Radia „Bis”.
Działalność „Pomostu” to nie
tylko przedstawienia. Grupa organizuje także warsztaty teatralne oraz
tworzy oprawę do imprez okolicznościowych.
Jubileusz uczcili na orzeskim
rynku. Najmłodsza grupa wystąpiła
w pokazach powarsztatowch, Mikołaj Karczewski, jeden z założycieli
„Pomostu” a obecnie student PWST
w Krakowie wystąpił z etiudami
tanecznymi „Rimini-wspominać”,
a w finale „Pomost” zaprezentował „Historie św. Jacka Odrowąża”.
Wystąpili też artyści zaprzyjaźnieni
z orzeską grupą. Podczas oficjalnego
podsumowania działalności, burmistrz
Andrzej Szafraniec i przewodniczący
Rady Miejskiej Jan Mach gratulowali
wysokiego poziomu artystycznego
i podziękowali za ubogacanie orzeskiej
kultury. Specjalne podziękowania od
władz, a przede wszystkim licznej
publiczności dostała Iwona Woźniak
– założycielka i szef artystyczny zespołu. Gorącym brawom nie było końca.
„Pomost” nagrodził specjalnymi
statuetkami wszystkie instytucje i przyjaciół współpracujących z zespołem.
7
Między niebem a ziemią
W
ciągu niecałych 40 dni
przeszedł trzy ciężkie
schorzenia, tak poważne,
że każde z nich mogło zakończyć
się śmiercią. Wielu ludzi przez całe
swoje życie nie doświadcza tego,
z czym jemu przyszło się zmierzyć
w tak krótkim okresie czasu. Najpierw
pęka mu tętniak aorty brzusznej, potem przychodzi rozległy zawał serca,
a jakby tego było mało dochodzi do
obustronnego, ciężkiego zapalenia
płuc, w efekcie którego płyn niemal
zalewa mu płuca. Przeżył wszystko,
a w czasie gdy lekarze w szpitalu
w Ochojcu bezustannie walczyli o jego życie, a funkcje życiowe organizmu
utrzymywała skomplikowana aparatura, on odbywał podróż w innym niż
ziemski wymiarze świadomości. Tak
sugestywną i niezwykłą, że postanowił
o tym niecodziennym doświadczeniu
opowiedzieć. – Pamiętam z tej podróży wszystko, każdy szczegół. Swojego
życia tak dokładnie nie pamiętam. Po
tym co mnie spotkało wierzę że istnieje
życie po życiu – mówi nasz rozmówca,
mieszkaniec Orzesza. Prosi, żeby nie
ujawniać jego nazwiska. Jak mówi, nie
szuka rozgłosu, ale chce podzielić się
z innymi swoimi przeżyciami.
Historia którą opowiada wydarzyła się w ubiegłym roku, a zaczęła
w sobotę, 23 lutego. – Rano obudziłem się z silnym bólem w okolicach
nerki. Na nerki od dawna się uskarżałem, więc mnie to nie zdziwiło. Ale
ból był na tyle silny, że żona od razu
chciała wzywać pogotowie. W końcu
machnąłem ręką i żeby ją uspokoić
wezwaliśmy pogotowie. Myślałem,
że zrobią zastrzyk i po kłopocie. Ale
lekarz się uparł, żeby jechać do szpitala. Wzięli mnie do karetki, kazali
się położyć, ale czułem, że idzie atak
więc usiadłem na krzesełku, zdążyłem
się jeszcze porozglądać w środku bo
takiej nowoczesnej i dobrze wyposażonej to jeszcze nie widziałem i po
chwili, jak kierowca ruszył, straciłem
przytomność. Odzyskałem ją dopiero
na początku kwietnia, w szpitalu
w Ochojcu. W tę sobotę już w południe byłem na stole operacyjnym,
z diagnozą pęknięcie aorty brzusznej.
Ledwo mnie odratowali i minęło
trochę czasu, to podczas obchodu
lekarskiego przyszedł zawał. Miałem
szczęście że przy mnie był lekarz, który od razu przystąpił do reanimacji, bo
inaczej już bym nie żył. A na koniec
przeszedłem ciężkie zapalenie płuc.
Jak żona z córką odwiedzały mnie
w szpitalu to za każdym razem słyszały, że stan jest bardzo ciężki i mają być
przygotowane na najgorsze.
Ja z tych czterdziestu dni pobytu
8
w szpitalu nic nie pamiętam. Podobno
były dni, że był ze mną kontakt, że
ze mną rozmawiano, a ja nawet odpowiadałem, ale kompletnie tego nie
pamiętam. Jakby mówiono o obcym
człowieku. Natomiast zachowałem
dokładną pamięć o moim podróżowaniu w tym innym wymiarze. I tylko to
pamiętam. Te wspomnienia są bardzo
szczegółowe, dokładne, jakby to
wszystko zdarzyło się przed chwilą.
Jest ich bardzo dużo, warto podzielić
się tylko najważniejszymi.
Podróż w nowym wymiarze
świadomości rozpoczyna się na niestniejącym już dworcu kolejowym
w Łaziskach Górnych. – Coś mnie
tam zawiozło, wysiadam i widzę, że
ląduje po mnie samolot. Wsiadłem
i czuję, że unosimy się do góry, jakby
do nieba. Gdy dotarliśmy do celu
ujrzałem wokół intensywne światło,
piękne góry, a w jednej z nich wnękę.
Nagle usłyszałem głos choć nikogo
nie widziałem: – „Zbadamy twoje
wnętrze” i moje wnętrze jakby weszło
to tej wnęki. Głos mówi: „Tu było pięć
zawałów, a teraz zrobimy operację
i jutro idziesz do domu’. Ja się skarżę,
że strasznie mnie boli, ale głos mówi
że jeszcze jeden dzień muszę pocierpieć. Potem znalazłem się w dużym
pomieszczeniu, tam schody ogromne
pnące się do góry, a na nich tłum ludzi,
straszna ciżba. Jakby kolejka do jakiegoś przyjęcia. Ja tych ludzi nie widzę,
tylko cienie jakieś, bardziej się domyślam że to ludzie. Nagle wypadł mi
portfel ale nie mogę się schylić bo taki
tłok. I głos powiedział – „Nie martw
się tu nic nie ginie, dostaniesz go
z powrotem”. Po chwili znalazłem się
na początku czegoś, co przypominało
długi tunel. Jego początek był ciemny
i bardzo zimny, a gdzieś na końcu
panowała niezwykła jasność. Jak
potem to analizowałem to wydaje mi
się, że wtedy trafiłem do nieba. Głos
mi powiedział, że mam złożyć ręce
i wejść do tunelu. Stał tam człowiek
cały ubrany na czarno. Spojrzałem na
niego i poczułem, ze on mnie chyba
nie przepuści. Nagle zrobiło się bardzo
jasno, próbowałem go ominąć i wtedy
głos powiedział: „Ty już tu zostaniesz”. Błagam z całych sił żeby mnie
puścili, że się poprawię, że żona nie da
sobie rady. Proszę i mam świadomość
że jednak nie wrócę do domu. Ale
udało mi się tę postać ominąć i przejść
tunel do końca. Teraz jak o tym myślę,
to mógł być ten moment choroby, gdy
bardzo mi się pogorszyło, że nawet na
chwilę odłączyli mnie od respiratora,
bo lekarze pomyśleli że to już koniec.
Ale zaraz potem na nowo podłączyli.
To się działo w Wielkim Tygodniu.
W każdym razie jak przeszedłem
przez tunel to poczułem się jak w raju.
Znalazłem się na dużej wysokości,
wokół piękne widoki, wspaniale
góry, cudowne obłoki. Dojrzałem też
jakichś nieszczęśliwych ludzi. Chyba
są głodni – pomyślałem. Naraz przyleciał samolot, odruchowo do niego
wsiadłem i latałem nad jakimś sadem
samolotem strącając owoce spadające
wprost do rąk tych ludzi. Jakieś złe duchy próbowały mnie dogonić, ale tak
zgrabnie manewrowałem maszyną,
że nie dały rady. I dalej podziwiałem
te piękne widoki. I zapytałem głosu
czy to prawda, że w niebie jest tak
pięknie jak na ziemi. Odpowiedział że
tak – „jak w niebie tak i na ziemi”. I że
mogę to podziwiać z lotu ptaka. Gdy
ujrzałem w dole długi ciąg budynków
chciałem wejść do środka, ale głos
zabronił tłumacząc, że nikt nie może
mnie zobaczyć.
Potem przyszedł na mnie czas
wykonywania różnych, przeciwnych
zadań. Musiałem robić to wszystko,
czego wcześniej, w realnym życiu,
unikałem. I tak przyszło mi nawiedzić
ludzi umierających albo tych co już
zmarli, zamykano mnie w kostnicy,
uczestniczyłem w pogrzebach zupełnie nieznanych mi ludzi, były też
epizody z moim pobytem na cmentarzu gdy położyli mnie na jakimś
grobowcu. A ja bardzo nie lubiłem
chodzić na pogrzeby, unikałem ich,
szedłem gdy już nie było wyboru,
gdy umarła jakaś bliska mi osoba. Ale
zawsze trzymałem się gdzieś z tyłu,
a na nieboszczyka to już wcale nie
potrafiłem spojrzeć. Nigdy też sam
nie poszedłem na cmentarz, zawsze
z kimś. Nie żebym się tego wszystkiego bał, tylko w tych sytuacjach ogarniała mnie straszna żałość, czułem
wielkie cierpienie, tak to intensywnie
przeżywałem. Dlatego świadomie
unikałem takich sytuacji. Teraz musiałem przez to przejść. Pamiętam
jak siedzę w jakimś pomieszczeniu,
bo nie umiałem chodzić i przychodzi
po mnie jakiś facet. Pytam, skąd
wiedziałeś gdzie jestem, a on mówi,
że mam taką gwiazdę, że z góry
widać gdzie jestem. Potem znowu
gdzieś leżałem i znowu ktoś po mnie
przyszedł i zaniósł do jakiegoś domu.
Była w nim stara kobieta z dzieckiem
i jej zadaniem było mnie obmyć i dać
mi zastrzyk. Gdy to robiła bardzo
mocno mnie przytrzymywała żebym
nie wyszedł. W następnym epizodzie
znalazłem się w jakimś rowie. Leżę,
bo nie umiem chodzić, rozglądam
się, poznaję okolicę. Nagle ktoś
przychodzi i zabiera mnie. Trafiam do
jakiegoś domu, pokój cały w półmro-
ku, a w nim jakby dwie trumny stoją.
W pierwszej ktoś kona, w drugiej leży
nieboszczyk. Jakiś głos mi mówi, że to
bardzo zasłużony człowiek i dlatego
w tym pokoju gra taka piękna muzyka. A pomiędzy nimi krząta się jakaś
kobieta, jakby obsługująca ich. Mówię
jej że bardzo chcę wrócić do domu.
Ona na to, że nie mogę, a jej zadaniem
jest mną się zająć. I się zaczyna – myje
mnie, pielęgnuje, i nagle trach, niespodziewany zastrzyk. Pytam czemu
tak mocno, a ona – żebym nie uciekł.
Nagle otwierają się drzwi i wchodzi
dwóch facetów, w takich strojach
jakby z zakładu pogrzebowego. I ta
kobieta pyta, po którego żeście przyjechali. Pokazują na mnie.
Innym razem przyszli po mnie
jakaś kobieta z mężczyzną. Zabrali,
a po chwili położyli do rowu. Rósł
tam wielki krzew dzikiej róży. Co
się ruszyłem ciernie wbijały mi się
w skórę. I przychodzi kobieta i mówi
że musi mnie połączyć zastrzykiem
z tym krzewem. Ja ją błagam żeby
nie, bo boli i kłuje. Jęczę, proszę, a po
minie widzę, że jej się zrobiło mnie
żal. – Ale ja to muszę zrobić – mówi.
Ale zamiast we mnie wbiła zastrzyk
w ten krzew. W tym podróżowaniu
trafiłem też na mszę pogrzebową.
Dużo ludzi, ksiądz, toczy się msza, a ja
siedzę obok trumny i wszystkiemu
się przyglądam. Mnie nikt nie widzi.
Jakbym był przezroczysty. Kilka
razy byłem też w kostnicy. Podczas
jednej z takich wizyt widziałem jak
nieznajoma mi kobieta wypędzała
ze zmarłego męża złego ducha. Nie
był to miły widok, raczej przerażający. Innym razem też znalazłem się
w kostnicy i głos mi powiedział, że
o północy przyjdą tu młodzi ludzie
i będą mnie straszyć, ale mam się nie
bać. Leżałem między nieboszczykami
i czekałem na nich. Jak przyszli, ryki
i wycie były straszne, ale nic a nic się
nie bałem.
Ostatnie zadanie jakie mi powierzono do wykonania polegało na
posprzątaniu czegoś jakby magazynu.
Ja oczywiście cały czas jęczę że chcę
do domu, a głos mi mówi, że jak posprzątam to wrócę. Na podłodze tego
pomieszczenia rozsypane były takie
maleńkie, ostre drobinki. Było ich całe
mnóstwo. Schyliłem się i zacząłem
je zbierać. Palce mnie bolały, bardzo
cierpiałem ale cierpliwie je wybierałem, bo ponad wszystko chciałem
wrócić do domu. Zajęło mi to cały
dzień, noc, skończyłem następnego
dnia w południe. Gdy skończyłem
głos mi powiedział: – „No to wracasz
do domu”. I naraz znalazłem się na
cd. na str. 9
cd. ze str. 8
takiej pięknej polanie, a pośrodku stał
niebieski podest. Wchodzę na niego,
spojrzałem w górę, i widzę, że nad
głową rozchyla się niebo. I ponownie
odzywa się głos: „Pójdziesz do domu,
ale jeszcze”…. Wtedy odwracam się
i widzę, że jakiś młody człowiek idzie
z ręką wyciągniętą w moją stronę,
i znów odzywa się głos: „Ale jeszcze
ten”…. i film mi się urywa. I nie
wiem co to miało znaczyć, czy mam
się tym nieznajomym zaopiekować,
czy raczej przydzielono mi go jako
opiekuna. Wtedy do mnie dotarło, że
wracam do ziemskiego bytu, ale czeka
mnie jeszcze wypełnienie tu, na ziemi,
jakichś zadań. Jakich dokładnie, nie
wiem, i to jest największą zagadką.
W każdym razie po tym wszystkim
uwierzyłem, że jest jakieś życie po
śmierci. Ta cała historia trochę mnie
zmieniła. Sam już ze dwa razy wybrałem się na cmentarz, co kiedyś było
nie do pomyślenia. Dostałem takiego
natchnienia, że obszedłem wszystkie
groby, a gdzie nie było lampki to ją
zapaliłem. Nawet odnalazłem groby
o których nie wiedziałem gdzie są.
Częściej chodzę do kościoła. Wróciłem do dawnych zajęć i żyję jak przed
chorobą. Prowadzę zajęcia z młodzieżą, choć żona i córka twierdzą,
że po takich przejściach powinienem
dać sobie spokój i wieść stateczne
życie emeryta. Ale dobrze się czuję,
potrzebuję kontaktu z młodzieżą.
Gdy rok temu wróciłem do domu ze
szpitala, myślałem, że się już nie podniosę. Byłem strasznie słaby, ledwo co
kontaktowałem, trudno mi było zebrać
się w sobie by walczyć o powrót do
normalnego życia. Rodzina bardzo
mnie wspierała, przerobili mi pokój
dostosowując go do mojego stanu
zdrowia, ale tak, bym jednocześnie
próbował pokonywać własną słabość.
Ze szpitala wróciłem na początku
kwietnia, a już w maju pojechałem do
Częstochowy na komunię wnuczki.
A w sierpniu wróciłem do prowadzenia zajęć z młodzieżą. Gdy 10 dni
po wyjściu ze szpitala pojechałem na
kontrolę, to lekarz jak mnie ujrzał,
że o własnych siłach, wspierając się
na balkoniku, wchodzę do gabinetu,
powiedział do córki: „Jak panią ktoś
zapyta czy w medycynie zdarzają się
cuda, niech pani spojrzy na swojego
ojca i powie: „To jest cud”. Ja tak
o tym nie myślę, cieszę się, że dane
mi jest jeszcze pożyć i cały czas się
zastanawiam, jakie to ważne zadania
mam do wykonania. Na razie odkryłem w sobie nowe możliwości, które
uwidoczniły się po pobycie w szpitalu.
Potrafię swoją bio – energię przekazać
innym, wspomagając leczenie różnych schorzeń, np. bóli kręgosłupa,
głowy czy niedomagania tarczycy.
Podchodzę do tego poważnie, kończę
właśnie specjalistyczne kursy żeby
mądrze wykorzystywać tę energię.
Pierwszymi osobami którym pomagałem była rodzina. Reklamacji po
tych zabiegach nie miałem.
Wyróżnienia dla orzeskich uczennic
9 października został rozstrzygnięty Powiatowy Konkurs Fotografii
Proekologicznej. Organizatorem konkursu był Zespół Szkół nr 1 Specjalnych
w Mikołowie – Borowej Wsi (laureat
nagrody WFOŚiGW Eko – Aktywni
2008), fundatorem nagród Starostwo
Powiatowe w Mikołowie.
Nadesłane z 6 szkół ponadpodstawowych zdjęcia zostały ocenione
przez komisję konkursową w składzie: przewodniczący DARIUSZ ZAKRZEWSKI – fotograf, członek Mikołowskiego Klubu Fotograficznego
Fokus, wieloletni współpracownik
„Dziennika Zachodniego” i „Gazety
Mikołowskiej”, wiceprzewodnicząca
ANITA KUŚMIERSKA – dyrektor Zespołu Szkół nr 1 Specjalnych w Mikołowie – Borowej Wsi, członek komisji
GRZEGORZ BORÓWKA – terapeuta,
pracownik kulturalno – oświatowy
Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych
„Caritas” w Mikołowie – Borowej Wsi,
sekretarz komisji – URSZULA ZIENCkoordynator konkursu, nauczyciel
gimnazjum specjalnego.
Przyznano następujące nagrody i wyróżnienia: I miejsce Klaudia
PISAREK z Gimnazjum im. Noblistów Polskich w Ornontowicach za
zdjęcie „Mroczny komin”, II miejsce
Rafał MORCZINEK z Zespołu Szkół
Technicznych w Mikołowie za zdjęcie
„Samotny łabędź”, III miejsce Małgorzata Tytko z Zespołu Szkól nr 1
Specjalnych w Mikołowie – Borowej
Wsi za zdjęcie „Pod świerkiem”, wyróżnienia: Dominika PŁACHETKA
z Gimnazjum nr 1 w Zespole Szkół im.
Poległych na Pasternioku w Orzeszu
za zdjęcie „Ranić można na wiele sposobów” oraz Zuzanna CHOWANIEC
z Gimnazjum nr 2 im. Stanisława Ligonia w Orzeszu – Zawadzie za zdjęcie
„Błękitna lekkość”.
/U. Zienc/
Himalaista znów w Czwórce
Dnia 10 września 2009 roku do jaśkowickiej podstawówki
ponownie zawitał himalaista, Marian Hudek.
Tym razem relacjonował
– możliwa jest tylko raz w ronajmłodszym uczniom swoją
ku, w okresie arktycznego lata.
wyprawę na kolejny ze szczytów
Wtedy warunki pogodowe dają
Korony Ziemii – Mont Vinson na
jakąkolwiek szansę na powodzenie
Antarktydzie. Himalaista zdobył
wyprawy. W styczniu na Antarkszczyt 17 stycznia 2009 roku, po
tydzie jest pełnia lata, cały czas
kilkunastu dniach ciągłej wspinaczświeci słońce i jest ciągle dzień.
ki. Prócz sprzętu i odzieży potrzebPo jakimś czasie nie wiadomo czy
nych w tak
bajecznej
i mroźnej zarazem krainie,
które dzieci
mogły dotknąć, a nawet
przymierzyć,
pan Hudek
zaprezentował mnóstwo
wspaniałych
zdjęć.
By osią- M. Hudek w jaśkowickiej szkole.
gnąć w górach
sukces, nie tyle ważna jest kondyjest północ, czy południe, mówił
cja fizyczna, ale przede wszystkim
pan Hudek.
liczy się psychika. Podczas takiej
W drodze powrotnej z Anwyprawy człowiek najczęściej
tarktydy jastrzębianin dopłynął
spędza czas sam ze sobą, z własnyrównież do Wyspy Magdaleny,
mi myślami, a to bardzo trudne, bo
którą zamieszkują setki pingwiile razy można analizować swoje
nów. Ten aspekt wyprawy himalażycie – mówi Marian Hudek. To
isty wywołał u uczniów najwięcej
właśnie w tych trudnych, nieprzeemocji. Wystawa zdjęć z wyspy
widywalnych i niebezpiecznych
jest prezentowana od września do
górach człowiek mierzy się sam ze
listopada w Szkole Podstawowej
sobą, dowiaduje się, ile jest wart,
nr 4.
to one sprowadzają człowieka na
Marian Hudek jest w trakcie
właściwą drogę i pozwalają nabrać
zdobywania pozostałych szczytów
dystansu do wielu spraw, dodaje
Korony Ziemii. Pięć z nich ma już
himalaista.
za sobą, są to: Mont Blanc, Mount
Antarktyda to najbardziej
Everest, Kilimandżaro, Aconcagua
wietrzny i mroźny kontynent na
i Mont Vinson pozostały tylko
kuli ziemskiej, zanotowano tu
cztery. Najbliższą podróż odbędzie
najniższą temperaturę dochodzącą
w listopadzie, planując zdobyć
do – 90 stopni Celsjusza. Próba
Piramidę Carstensz oraz Górę Kozdobycia najwyższego szczytu
ściuszki. Trzymamy kciuki!
Antarktydy– Masywu Vinsona
Izabela Szafraniec
„Ranić można na wiele sposobów”.
9
Nasz człowiek na Eurobaskecie
Robert Kaczanowski z Zazdrości opowiada o swojej pracy w Centrum Prasowym ME w koszykówce
mężczyzn.
Największą imprezą sportową
w Europie bez wątpienia są Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Tuż za
nią plasują się jednak Mistrzostwa
Europy w Koszykówce Mężczyzn.
Od 17 do 20 września najlepsi koszykarze Europy walczyli o najwyższe laury na parkiecie katowickiego
Spodka. Każdego dnia nad organizacją tej imprezy pracowało niemal
350 osób. Wśród nich orzeszanin
– Robert Kaczanowski.
Przez 4 dni Eurobasketu, bo
taką nazwę noszą Mistrzostwa
Europy w Koszykówce, miałem
przyjemność pracować w Centrum
Prasowym. Praca ciekawa, bo i zasady dotyczące prasy wprowadzone
przez Międzynarodową Federacje
Koszykówki są ciekawe. Myli się
ten, który uważa, że najlepszą okazją do bezpośredniego spotkania
z gwiazdami sportu jest status VIP-a.
Tak naprawdę taką możliwość daje
praca właśnie w Centrum Prasowym. Centrum Prasowe to bowiem
kilka logicznie powiązanych stref
w których zawodnicy przeplatają
się z dziennikarzami.
Pierwszą strefą na drodze zawodnika jest tzw Mixed Zona,
czyli strefa mieszana. Jest to chyba
najbardziej rozpoznawalna część
obiektów sportowych podczas
relacji telewizyjnych. Widz ogląda
wywiad ze sportowcem na tle kolorowej planszy z naniesionymi logo
sponsorów. Te właśnie wywiady
prowadzone są w mixed zonie.
Federacja koszykówki – FIBA, jako
jedna z nielicznych sformalizowała
jak ta strefa ma wyglądać, jakie ma
mieć wymiary, szerokości, odległości itp Od wielu lat ze strony FIBA
za wszystkimi imprezami rangi
mistrzowskiej podąża Grek, który
z pieczołowitością mierzy czy np.
odległość pomiędzy kolorowymi
planszami a barierkami ograniczającymi dziennikarzy od zawodników
jest odpowiednia – oczywiście ściśle
przez FIBA określona. Mixed zona
to tak naprawdę strefa walki. Walki
dziennikarzy o dobry wywiad. Jest
to po prostu długi korytarz oddzielający parkiet od szatni zawodników.
Walka w mixed zonie wynika po
prostu z ludzkiej słabości. Podczas
katowickiego Eurobasketu strefa ta
miała 20 m długości. Wzdłuż całej
długości kotłują się dziennikarze.
Zmęczeni zawodnicy schodząc
10
z parkietu przeprowadzają pierwszy,
drugi piąty wywiad. W okolicach
dziesiątego już po prostu nie mają
ochoty na dalszą rozmowę i maszerują przez resztę strefy nie reagując
na nagabywania dziennikarzy.
Kto stał bliżej początku zony miał
szanse na wywiad. Stąd taka walka
dziennikarzy o miejsce jak najbliżej
początku strefy. Mixed Zona pełniła
podczas Eurobasketu jeszcze jedną
ważna rolę. Jeżeli ktoś czytał relacje z tej imprezy podpartą jakimś
cytatem, to jedyną drogą uzyskania
cytatu była właśnie mixed zona.
Żeby jednak nie było za prosto
działało to w ten sposób, że kilku
pracowników Centrum Prasowego
przed prelegentem znajduje się las
mikrofonów, czasem również rąk,
zza których ledwie widać osobę
opowiadającą na pytania. Podczas
imprez rangi mistrzowskiej w koszykówce jest to nie do pomyślenia. Zalecenia federacji FIBA są
jednoznaczne. Organizator musi
zapewnić takie nagłośnienie w sali
konferencyjnej, aby pozwalało
ono na bezproblemową rejestracje
wypowiedzi. Dlatego też podczas
konferencji na stole znajdował się
tylko jeden mikrofon – tylko ten
dostarczony przez organizatorów.
Tutaj jeszcze jedna ciekawostka.
FIBA stanowczo nakazuje, aby konferencja była prowadzona w języku
Robert Kaczanowski w Spodku.
dyżurowało w strefie mieszanej
podczas prowadzonych tam wywiadów. Ciekawsze, wypowiadane
na gorąco komentarze zawodników
były wyłapywane, wpisywane na
specjalny formularz, wysyłane drogą elektroniczną do centrali FIBA
i stamtąd – oczywiście po zatwierdzeniu – przekazywano dany cytat
do wykorzystania przez dziennikarzy. Wszystko to trwało kilka minut.
Niby cenzury nie ma, ale dziwnym
trafem z centrali FIBA nie wracały
żadne cytaty, w których zawodnicy
komentowali np pracę sędziów.
FIBA czuwa nad dobrą atmosferą
wokół światowej koszykówki…
Kolejną strefą Centrum Prasowego to sala konferencji prasowych.
Tu także MFK ściśle określiła zasady, w jakich mogą być prowadzone
konferencje. Proszę zwrócić uwagę
na dziennik telewizyjny i przekazywane tam relacje z różnych
konferencji prasowych. Zazwyczaj
angielskim. Jeżeli dany prelegent
nie zna angielskiego musi przyjść
z tłumaczem. Jeżeli złamie tą zasadę
płaci bardzo surowe kary. Podczas
katowickiego Eurobasketu nie zdarzyło się, aby któryś z bohaterów
licznych konferencji prasowych
musiał uiścić jakąś opłatę.
Każdy komu było dane oglądanie na żywo katowickich finałów Mistrzostw Europy zapewne
zwrócił uwagę na fakt, że w zasadzie jedna czwarta Spodka została
zajęta przez trybunę prasową. Ta
trybuna to kolejny obszar będący
pod opieką Centrum Prasowego.
Organizatorzy finału Eurobasketu
wpadli w osłupienie, gdy otrzymali
informacje ile miejsc i o jakich
standardach muszą przygotować
dla dziennikarzy. Okazało się, że
Spodek musi przygotować miejsca
dla 350 dziennikarzy. Każdy dziennikarz musi mieć określony metraż
powierzchni do pracy oraz określoną
odległość pomiędzy następnym
pracującym dziennikarzem. Pomiędzy każdym rzędem miejsc
dziennikarskich musi być jeden rząd
przerwy. Spełnienie tych wymogów
było powodem, że trybuna prasowa
zajęła niemal czwartą część trybun
Spodka. Wbrew pozorom trybuna to
bardzo zaogniony teren. FIBA ściśle
wydzieliła miejsce dla dziennikarzy
bezpośrednio relacjonujących dla
telewizji, osobno dla radiowców
i osobno dla dziennikarzy piszących.
Jak można się domyśleć, każde
z miejsc miało swoją cenę. Dlatego
co bardziej zaradni dziennikarze
próbowali połączyć dwa w jednym
– wykupując tańsze miejsce dla
piszących i relacjonując mecze za
pośrednictwem łącza internetowego
sprzężonego z malutką kamerą i mikrofonem. FIBA w takich sytuacjach
nie pozostawia jednak cienia wątpliwości. Każdej osobie złapanej przez
pracowników Centrum Prasowego
na takim procederze groziła utrata
akredytacji. Podczas czterech dni
katowickich finałów zanotowano
jeden taki przypadek.
Najbardziej niewdzięcznym
miejscem pracy w strukturach
Centrum Prasowego jest tzw. help
desk, czyli mówiąc ogólnie pomoc
wszelaka dla dziennikarzy. Praca
niewdzięczna z jednego ważnego
powodu. Help desk zlokalizowany
jest zazwyczaj poza główną areną
zmagań sportowców. W Katowicach help desk zorganizowany został na lodowisku przy hali Spodka.
Przygotowano tam 300 stanowisk
dziennikarskich, potężna przestrzeń
ze wszystkimi danymi statystycznymi ze wszystkich rozegranych
meczów, a wokół szalejąca sieć
Internetu bezprzewodowego. Na
pocieszenie tych, którzy nie mogli
bezpośrednio oglądać zmagań
w hali Spodka zamontowano potężny ekran przekazujący aktualnie
prowadzoną relacje telewizyjną.
Problemy dziennikarzy, które rozwiązywano w help desku dotyczyły
praktycznie wszystkich sfer życia.
Począwszy od próśb o informacje
o danym zawodniku poprzez prośby
o zmianę hotelu, aż po informacje
dotyczące lokalizacji najbliższych
sklepów monopolowych. Pewnie
niewielu z Państwa wie, że Międzynarodowa Federacja Koszykówki
bardzo szczegółowo określiła zasady uczestnictwa mediów podczas
treningów drużyn. Zabezpieczenie
treningów przed dostępem mediów
również należało do kompetencji
Centrum Prasowego. Ogólna zasacd. na str. 11
cd. ze str. 10
da mówi, że maksymalnie ostatnie
5 minut godzinnego treningu dostępna jest dla mediów. W praktyce
jednak tylko reprezentacja Hiszpanii
pozwalała na skorzystanie z tego
przywileju. Wszystkie pozostałe
zespoły – bez wyjątku – całkowicie
zamykały swoje treningi dla prasy.
Jednak powiedzenie „Polak potrafi” nie zrodziło się bez powodu.
Podczas treningu reprezentacji
Serbii – późniejszych wicemistrzów
Europy, kierownik tej ekipy zgłosił
mi fakt, że dwie kamery znajdujące się w Spodku pracują. Gdy
zwróciłem się z tym problemem do
przedstawicieli Telewizji Polskiej,
wyjaśniono mi, że trwa próba wozu
transmisyjnego stąd paląca się
lampka kamery, wskazująca na nagrywanie obrazu. W rzeczywistości
jednak obraz nie jest nagrywany.
Taką też informację przekazałem
kierownikowi reprezentacji Serbii,
co ten przyjął ze zrozumieniem.
Miałem jednak mieszane uczucia,
gdy wieczorem podczas wiadomości
sportowych usłyszałem komentarz,
że ekipie Telewizji Polskiej jako
jedynej udało się podglądnąć trening
drużyny Serbii ….
I na koniec słów kilka o gwiazdach katowickiego finału. Niewątpliwie największą osobowością był
Hiszpan Pau Gazol, na co dzień występujący w najlepszej koszykarskiej lidze świata NBA. Mówiąc,
że stałem twarzą w twarz z tym
zawodnikiem chyba jednak lekko
bym przesadził. Stojąc przed tym
mierzącym 2, 15 m zawodnikiem
Los Angeles Lakers miałem wrażenie jakbym stanął przed niedźwiedziem Grizzli. Pau Gazol to jednak
prawdziwy profesjonalista pozbawiony jakichkolwiek zachowań
gwiazdorskich. Konkretny, przed
meczem skupiony, ale poddający
się wszelkim zaleceniom organizatorów, a poza halą uśmiechnięty,
przyjaźnie nastawiony do kibiców.
Inną osobowością jaka pojawiła się
w Spodku był reprezentant Francji, znakomity zawodnik innego
klubu NBA – San Antonio Spurs
– Tony Parker. Człowiek, który
wręcz nie pasował do standardów
koszykarskich bo 1, 86 m wzrostu
to w koszykówce żadna wysokość.
Tony to bardzo skromny człowiek,
w niczym nie przypominający
gwiazdy amerykańskich parkietów.
Podczas treningów jak i meczów
wyróżniał się jednak niesamowitą
dynamiką. Schodząc z parkietu
znów zamieniał się w skromnego
faceta i w zasadzie tylko znajomość
twarzy z przekazów telewizyjnych
zza oceanu podpowiadała, że ten
w niebieskiej koszulce, który właśnie przemknął obok to ten słynny
Tony Parker. Podczas Eurobasketu
w Katowicach pojawiła się inna legenda ligi NBA zawodnik Memphis
Grizzlies – Allen Iverson. Centrum Prasowe miało informacje,
że Iverson pojawi się na którymś
z rozgrywanych w Spodku spotkań,
nie było jednak wiadomo, który
mecz zechce zaszczycić. Podczas
rozgrywanej drugiej kwarty meczu
półfinałowego Hiszpania – Grecja,
na trybunę zarezerwowaną dla
gości FIBA wszedł czarnoskóry
człowiek w czerwonej czapeczce
i modnych ciemnych okularach.
Gość, jakich wielu przebywało
w tej strefie Spodka. Tak naprawdę
uwagę przykuli ochroniarze otaczający gościa. Do tego momentu
bowiem w hali nie pojawiali się
w tak ostentacyjny sposób prywatni
pracownicy ochrony. Po chwili
wszystko było już jasne – to był Allen Iverson. Wystarczyło jednak, że
spiker przekazał widzom że Iverson
jest na hali i to był ostatni moment,
kiedy Allan mógł spokojnie oglądać spotkanie. Otoczony potężnym
tłumem widzów głodnych autografów z niemałymi trudnościami
wyszedł z hali Spodka i już więcej
go nie widziano.
Podsumowując, cztery dni pracy w Centrum Prasowym finałów
Mistrzostw Europy w Koszykówce
to przede wszystkim nabyte ogromne doświadczenie. Miałem okazje
pracować w służbach prasowych
podczas zimowej Uniwersjady,
Akademickich Mistrzostwach
Świata, Meczu Superligi Tenisa
Stołowego i kilkudziesięciu imprezach rangi Mistrzostw Polski
w wielu dyscyplinach sportu, jednak takiej organizacji jak podczas
katowickiego Eurobasketu nie
spotkałem nigdzie. Wprawdzie
nie były to łatwe dni, gdyż praca
Centrum Prasowego rozpoczynała
się dwie godziny przed rozpoczęciem pierwszego a kończyła dwie
godziny po zakończeniu ostatniego
spotkania, co oznaczało godzinę
2.00 w nocy, ale wrażenia – nawet
z punktu widzenia kibica – są niezapomniane. Podczas katowickich finałów głośno mówiono o zgłoszeniu
Katowic do organizacji Mistrzostw
Świata w Koszykówce Mężczyzn.
Jest więc szansa, że już za kilka lat
na Śląsku będziemy mogli znowu
zobaczyć na żywo najlepszych koszykarzy i to nie tylko z Europy ale
i całego świata.
Barbara Kosmowska
z wizytą w Orzeszu
Popularna autorka książek dla młodzieży gościła na
spotkaniu z gimnazjalistami w Zespole Szkół, zaproszona
przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Orzeszu.
Kosmowska, na co dzień jest
adiunktem na Akademii Pedagogicznej w Słupsku, przyznała, że
„zawodowym” pisaniem zajęła
się stosunkowo późno – pierwszą
książkę wydała mając 40 lat. Na
rynku wydawniczym funkcjonuje
już 11 lat, może się pochwalić 12
wydanymi książkami – dla dorosłych, młodzieży i dzieci. – Pisanie
dla takich odbiorców jak wy, jest
dużo trudniejsze. Muszę niejako
wejść w wasz wiek, być do bólu
autentyczna, bo młody człowiek
jest bardzo wyczulony na wszelki
fałsz czy udawanie. Wszystko co
piszę muszę najpierw dokładnie
sprawdzić, właśnie z powodu szacunku dla czytelnika. A pisząc poświęcam się temu cała. Bo książka
jest dla mnie przygodą i pasją, a nie
produktem na którym się zarabia.
Zresztą, może was rozczaruję, ale
na pisaniu biznesu się nie zrobi
– mówiła Kosmowska. I tak jak
w jej pisaniu, tak podczas całego
spotkania czuło się, że jest szczera
w tym co mówi, i szanuje młodych
rozmówców. Ci odwdzięczyli się
ciekawymi pytaniami i długimi brawami na zakończenie spotkania.
Autorka podpisuje swoje książki.
„Poszukiwania w drodze”
W październiku trwała wystawa prac malarskich i nie tylko trzech
orzeskich artystek: Jolanty Miguły
z Zawiści, Małgorzaty Baron z Królówki i Marii Kurzycy-Chrząszcz
z Woszczyc.
Rozpoczął ją wernisaż, który do
Miejskiego Ośrodka Kultury przywiódł wyjątkowo dużo gości. Wśród
nich m.in. burmistrza Andrzeja
Szafrańca, zastępcę przewodniczącego Rady Miejskiej Eugeniusza
Szala, radnych z Komisji Kultury,
a wernisaż otwarła dyrektorka MOK
Małgorzata Lorens.
– Nazwałyśmy naszą wystawę
„Poszukiwania w drodze”, bo choć
mamy już na swoim koncie jakiś dorobek artystyczny to ciągle poszukujemy nowych technik, nowych form
wyrazu. Stąd na wystawie znalazły
tak różnorodne prace jak: akwarele,
oleje, obrazy akrylowe, rysunki
a nawet fotografie. Na podstawie
tych prac można było prześledzić
jak daleką drogę w poszukiwaniu
wyrazu artystycznego przeszłyśmy,
a jej końca ciągle nie widać – usłyszeliśmy od Jolanty Miguły.
Jedną z atrakcji wernisażu
były mini recitale: Anny Kurzycy
z Woszczyc na skrzypcach oraz Piotra Aichszteda z Łazisk na gitarze.
Miejski Ośrodek Kultury zaprasza:
• 2 grudnia – Wernisaż wystawy prac malarskich ZYGMUNTA
STUCHLIKA z Orzesza. Wystawa będzie prezentowana w Dolnej Galerii
MOK do końca grudnia.
• 6 grudnia – Zabawy z MIKOŁAJEM. Początek spotkania godz. 16.00,
w sali widowiskowej w Jaśkowicach
11
Dzień seniora w Gardawicach
W październiku na swoim corocznym święcie spotkali się najstarsi
mieszkańcy Gardawic, a organizatorem spotkania była jak zawsze rada
sołecka. – Wolimy taki termin dla
dnia seniora niż zimowy, kiedy śnieg
albo gołoledź nie pozwalają starszym
ludziom wyjść z domu. A tak, proszę,
ilu ich się dzisiaj zebrało. Cała sala
pełna, i my się z tego bardzo cieszymy – mówił sołtys Jan Kiel. Nim
wzniesiono toast lampką szampana
życzenia seniorom złożyli burmistrz
Andrzej Szafraniec i przewodniczący Rady Miejskiej Jan Mach.
W spotkaniu uczestniczyli także
radny Mirosław Blaski i proboszcz,
ks. Marek Wachowiak. Atrakcją
wieczoru były popisy taneczne
uczennic miejscowego gimnazjum,
które przygotowała Justyna Kret.
A organizatorzy zadbali nie tylko
o miłe dla oka akcenty, ale zapewnili też suty poczęstunek. Podano
kotlety z surówkami, nie zapomniano
o tradycyjnym kołoczu. – Muszę
nas pochwalić, ale wydaje mi się, że
jesteśmy jedyną radą sołecką która
cały poczęstunek przygotowuje własnymi rękami i sami roznosimy go do
stołów – nie krył zadowolenia sołtys
Kiel, dodając: – Jesteśmy bardzo
zgranym zespołem, każdy wie co
ma robić, i nikt się nie wykręca od
pracy. Z kolei burmistrz Szafraniec
publicznie pochwalił pracę radnego
Mirosława Blaskiego, mówiąc, że
to bardzo kompetentny radny, który
bardzo angażuje się w pracę nie tylko
swojej dzielnicy ale całego miasta.
Ciepłe słowa skierował też pod adresem wszystkich mieszkańców Gardawic. – Współpracuję z wami już trzy
lata, muszę stwierdzić, że jesteście
jedną z najbardziej zintegrowanych
społeczności. Jak wasi zawodnicy
grają na boisku to dopinguje ich wielu kibiców, jak jest zebranie wiejskie,
to frekwencja jest bardzo wysoka, tak
samo jak na wywiadówkach w szkole. To bardzo dobrze o was świadczy
– podsumował A. Szafraniec.
Z historii wojewódzkich olimpiad szachowych. Odcinek 15
V miejsce
W roku szkolnym 1968/69 XVI
Powiatowa Olimpiada Szachowa
przygotowała następującą reprezentację na imprezę wojewódzką,
w której aż cztery miejsca zajęła
młodzież z woszczyckiej szkoły.
Mistrzem powiatu został Wojciech
Smołka z Tychów wśród chłopców,
a Gabriela Kaczmarczyk z Woszczyc
wśród dziewcząt.
W olimpiadzie wojewódzkiej
nasza drużyna uzyskała następujące
wyniki: 1. Wojciech Smołka kl.VIII
Tychy nr 5 – 6 pkt.; 2. Remigiusz
Szafarczyk kl.V Woszczyce – 5 pkt.;
3. Marian Trzcionka kl.VIII Podlesie
– 4 pkt.; 4. Marek Kaczmarczyk
kl.V Woszczyce – 4 pkt.; 5. Gabriela
Kaczmarczyk kl.VIII Woszczyce
– 8 pkt.; 6. Genowefa Filipek kl.VIII
Woszczyce (Królówka) – 7, 5 pkt.
A oto końcowa klasyfikacja: 1.
Częstochowa 39, 5 pkt., 2. Katowice
38, 5 pkt., 3. Cieszyn 38 pkt., 4. Rybnik 35, 5 pkt., 5. Tychy 34, 5 pkt., 6.
Tarnowskie Góry 33 pkt.
W klasyfikacji indywidualnej
Gabriela Kaczmarczyk w 10 partiach
uzyskała 8 pkt. i zajęła III miejsce,
a jej siostra Irena w grupie liceów
ogólnokształcących (8 partii – 6, 5
pkt.) zajęła również III miejsce.
Jednak swoistą rekordzistką
wojewódzkich olimpiad szachowych
stała się Gabriela Kaczmarczyk, która
pięciokrotnie broniła barw Inspektoratu Oświaty, zdobywając w 50 rozgrywanych partiach aż 41 punktów!
/R. Kaczmarczyk/
Od lewej: Marek Kaczmarczyk, Gabriela Kaczmarczyk, Marian Trzcionka, Robert Kaczmarczyk, Wojciech Smolka, Genowefa Filipek i Remigiusz Szafarczyk.
12
Szklarski patronem
szkoły w Zawiści
22 października w Szkole Podstawowej nr 6 w Zawiści odbyła
się uroczystość nadania placówce
imienia Alfreda Szklarskiego. Wybór
znanego autora książek przygodowych na patrona szkoły, to wspólna
decyzja uczniów, rady pedagogicznej
i rodziców. Potwierdziła ją Rada
Miejska stosowną uchwałą o nadaniu
imienia szkole w Zawiści. Wcześniej
szkoła nosiła imię Aleksandra Zawadzkiego.
Uroczystość rozpoczęła msza
św. odprawiona w kościele parafialnym przez proboszcza, ks. Edwarda
Kopkę, z udziałem uczniów, pracowników szkoły, zaproszonych gości
i mieszkańców Zawiści. Po mszy
udano się do szkoły, która już od
drzwi wejściowych przywitała gości
dekoracją z klimatami afrykańskiego
buszu, jakby żywcem przeniesionymi
z książek Szklarskiego o Tomku
Wilmowskim, a w myśl tematu przewodniego spotkania: „Z Tomkiem
przez świat”. Akademię prowadziła
dyrektorka szkoły Adriana Pustelny,
która tak charakteryzowała patrona:
– Liczy się to, gdy dajemy coś innym,
a Szklarski w swoich książkach
przekazywał wiedzę, pobudzał do
marzeń, otwierał czytelnika na świat
i nowe horyzonty. A że w młodości popełnił błąd? Nie jest sztuką
nie potknąć się, ale podnieść po
upadku. Przypomniała, że autor za
swoją twórczość i działalność został
uhonorowany dziecięcym „Orderem
Uśmiechu”.
W trakcie akademii Wojewoda Śląski Zygmunt Łukaszczyk odsłonił portret Alfreda Szklarskiego
namalowany przez absolwentkę
szkoły Magdalenę Kieckę, a wspólnie z burmistrzem Andrzejem Szafrańcem odsłonili tablicę z nową
nazwą szkoły usytuowaną przy
wejściu do budynku.
Gdy zaproszeni goście składali
gratulacje na ręce dyrektorki, dużo
dobrego mówili o Szklarskim, bo
okazało się, że każdy z nich wychowywał się na jego książkach, a słowa
te kierowali do zebranych uczniów.
– Macie patrona z którego
można czerpać wzorce. Oddał je
w książkach o Tomku, który marzył
o wielkiej przygodzie i był bardzo
przywiązany do swojej ojczyzny.
Życzę, żebyście taką przygodę
przeżyli, ale zawsze potem wracali do rodzinnego domu – mówił
wojewoda Łukaszczyk. – Autor
marzył o podróżowaniu po całym
świecie. Chciał, żeby narody żyły
w przyjaźni, a nie wrogości. I wy
też powinniście mieć takie marzenia.
Życzę, żeby wszystkie się spełniły
– mówił burmistrz Szafraniec. Podobne życzenia wypowiedział Śląski
Kurator Oświaty Stanisław Faber,
a wicestarosta Tadeusz Marszolik
przypomniał, że patron był „orędownikiem pojednania między ludźmi,
między społeczeństwami”, przez co
może być dla nas wzorem. Z kolei Jadwiga Wruszkowiak, emerytowana
polonistka z tej szkoły przypomniała, że Alfred Szklarski odwiedził
szkołę w Zawiści. – Jego spotkanie
z uczniami to był koncert słowa, na
wszystkich to spotkanie wywarło
ogromne wrażenie. Zaowocowało
niespotykanym wzrostem czytelnictwa, a od tamtej pory biblioteka
stała się najważniejszą pracownią
w szkole – wspominała J. Wruszkowiak. Dodajmy, że Szklarskiemu
towarzyszył w tym spotkaniu Józef
Marek, ilustrator pierwszych wydań
jego książek, a prywatnie mieszkaniec Zawiści. Dzisiaj do tej szkoły
chodzi jego wnuczka, a na uroczystość nadania patrona zaproszona
została Krystyna Marek, wdowa po
artyście plastyku.
Po części oficjalnej w programie artystycznym połączonym
z prezentacją multimedialną wystąpili uczniowie szkoły. Tańcząc
i śpiewając przemierzali z Tomkiem Wilmowskim (w tę rolę
wcieliła się Ewa Kopiec) kilka kontynentów. Było to przedstawienie
stojące na bardzo wysokim poziomie artystycznym, zachwycające
choreografią, wspaniałymi strojami
i oprawą muzyczną. Goście nie
szczędzili pochwał nauczycielom
i występującym uczniom.
Pochwaleni nauczyciele to:
Elżbieta Pławecka wraz z całym
gronem pedagogicznym za przygotowanie efektownej dekoracji,
Agnieszka Strzoda za prezentację
multimedialną, Ilona Palkij i Ewa
Wesoły – Skura za słowo mówione,
Agata Wolnik i Ewelina Cyroń za
muzykę i taniec oraz Józef Mrowiec za nagłośnienie.
W spotkaniu wzięli też udział:
przewodniczący Rady Miejskiej
Jan Mach, burmistrz Łazisk Górnych Mirosław Duży – absolwent
podstawówki w Zawiści, emerytowani nauczyciele i pracownicy
szkoły oraz dyrektorzy orzeskich
szkół i przedszkoli.
Szklarski patronem szkoły w Zawiści
Portret Szklarskiego namalowany przez Magdę Kiecka.
Jadwiga Wruszkowiak
Ewa Kopiec jako Tomek Wilmowski.
Dzień seniora w Gardawicach
13
Wizyta orzeskich nauczycieli w Norwegii
We wrześniu b.r. nauczyciele
z Gimnazjum nr 3 w Gardawicach
Katarzyna Bober i Krzysztof Dziuba oraz Teresa Wolnik ze Szkoły
Podstawowej nr 10 w Woszczycach
uczestniczyli w wizycie studyjnej
w norweskiej szkole „Seiersten Ungdomsskole” w miejscowości Drøbak,
położonej niedaleko Oslo. Celem
wizyty było poznanie funkcjonowania
norweskiego systemu szkolnictwa
oraz nawiązanie współpracy. Zaś
bezpośrednim bodźcem zaplanowania
wyjazdu – kolejna reforma oświaty
w naszym kraju.
Reforma programowa, która
weszła do szkół we wrześniu b.r.
wprowadza zmiany w podejściu do
nauczania przedmiotów przyrodniczych. Eksperymenty oraz zajęcia
praktyczne mają stanowić fundament
kształcenia uczniów. Nowe programy
nauczania zawierają zestawy ćwiczeń,
które uczniowie powinni wykonać
samodzielnie lub w grupach. Dotychczas przeprowadzanie w szkole
ćwiczeń laboratoryjnych nie było obligatoryjne. Ich ilość i rodzaj zależały
od warunków, jakimi dysponował
nauczyciel. Do tej pory w wielu
szkołach gimnazjalnych nie stosuje
się żadnych elementów metod badawczych w nauczaniu, gdyż nie ma do
tego odpowiednich warunków (brak
pracowni i wyposażenia). Nowością
jest powszechny obowiązek stosowania empirycznych metod zdobywania
umiejętności i wiedzy.
Metoda dochodzenia do wiedzy
poprzez samodzielne działanie nie jest
niczym nowym w pedagogice. W wielu krajach Europy od lat prowadzi się
edukację przyrodniczą w taki sposób.
Bywa również stosowana w polskich
szkołach, ale niestety, są to wyjątki.
Dlatego aby lepiej przygotować
się do prowadzenia zajęć laboratoryjnych, poznać metody pracy oraz
środki dydaktyczne wykorzystywane
w nowoczesnych szkołach, w marcu
2009 r. przygotowaliśmy projekty,
które zostały zweryfikowane i zatwierdzone przez Fundusz Stypendialny i Szkoleniowy w Warszawie.
Efektem była wizyta w norweskim
gimnazjum w Drøbak.
„Seiersten Ungdomsskole”
w Drøbak, to szkoła 14 oddziałowa,
do której uczęszcza 380 uczniów
w wieku 12-15 lat. Szkoła zatrudnia
51 pracowników – pedagogów, asystentów, pracowników biurowych
i obsługi. Gimnazjum jest usytuowane w sąsiedztwie szkoły podstawowej, przedszkola oraz stadionu
sportowego, w spokojnym miejscu
otoczonym zielenią i oddalonym od
14
głównej drogi. Budynek Szkoły składa się z 6 części: część dydaktyczna
– z klasami lekcyjnymi i biblioteką;
część administracyjno – biurowa,
w której mieszczą się gabinety dyrekcji, sekretariat, sala konferencyjna,
pokój nauczycielski, biura nauczycieli
i pomieszczenia socjalne; kuchnia,
jadalnia i świetlica; aula pełniąca na
co dzień funkcję sali gimnastycznej;
i chemii realizowane jako blok tematyczny zawierający treści bardzo zbliżone do polskiego programu nauczania trzech osobnych przedmiotów.
Przedmiot ten w szkole norweskiej
traktuje zagadnienia przyrodnicze
jako całość, a jednocześnie zawiera
szeroki zakres wiedzy z naciskiem
na zajęcia praktyczne i eksperymenty.
Uczestniczyliśmy również w lekcji
Pożegnalny lunch z dyrektorkami Seiersten ungdomskole, od lewej:
Teresa Wolnik (nauczyciel SP10), Kjersti Haraldseid (wicedyrektor),
Else Merete Neumann (wicedyrektor), Mette Hessen (dyrektor szkoły),
Krzysztof Dziuba (nauczyciel G3), Katarzyna Bober (nauczyciel G3).
pracownie do zajęć praktycznych,
plastyki, muzyki, przyrody, gospodarstwa domowego oraz informatyczne;
niewielki kryty basen.
Dzięki uprzejmości dyrekcji oraz
nauczycieli z norweskiej szkoły obserwowaliśmy lekcje przyrody, która
łączy zagadnienia z fizyki, biologii
matematyki prowadzonej w pracowni
informatycznej. Uczniowie pracowali
samodzielnie i korzystali w czasie zajęć ze zbiorów zadań przeznaczonych
specjalnie do tego typu lekcji.
Bardzo ciekawy przedmiot to
”Żywienie i zdrowie”, w ramach
którego młodzież uczy się zasad
zdrowego odżywiania i samodzielnie przyrządza potrawy. W czasie
zajęć uczniowie nie tylko gotują, lecz
także uczą się jak być świadomym
i krytycznym konsumentem, który
wybiera żywność zgodnie z zasadami
zdrowego żywienia oraz poszanowania środowiska. Rzecz jasne zajęcia
te odbywają się w wybudowanych
specjalnie w tym celu pracowniach.
Sami również prowadziliśmy
zajęcia z młodzieżą, przybliżając
im zagadnienia związane z rokiem
astronomii oraz prezentacją szkoły
w Gardawicach.
Wizyta studyjna w norweskiej
szkole pozwoliła nam zapoznać się
z praktycznymi metodami nauczania przedmiotów przyrodniczych,
propagowania zdrowego stylu życia
oraz prowadzenia edukacji poprzez
zajęcia praktyczne. Ze swoimi doświadczeniami podzieliliśmy się
z nauczycielami orzeskich szkół na
spotkaniu, które zorganizowaliśmy 8
października w Gimnazjum nr 3.
Projekt został zrealizowany przy
wsparciu udzielonym przez Islandię,
Lichtenstein i Norwegię, poprzez
dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego
Obszaru gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego
w ramach Funduszu Stypendialnego
i Szkoleniowego.
Katarzyna Bober
Krzysztof Dziuba
Medycyna estetyczna
– recepta na młodość bez skalpela
lek. med. Marta Szulik
Medycyna estetyczna (kosmetologia lekarska) to dział
medycyny zajmujący się odmładzaniem i poprawianiem wyglądu pacjenta. Lekarz kosmetolog
dysponuje niezwykle szerokim
zakresem usług, wśród których należy wymienić zabiegi
z wykorzystaniem peelingów
chemicznych.
Peeling chemiczny (ang.
peel – złuszczać, złuszczanie) polega na nakładaniu
na skórę silnych substancji
złuszczających celem usunięcia
i regeneracji naskórka i/lub
skóry właściwej. W ten sposób
likwidowane są zmiany chorobowe i defekty kosmetyczne
skóry. Dobroczynne działanie
substancji złuszczających znane już było ludzkości w starożytności. Egipcjanki celem
poprawienia wyglądu skóry
kąpały się w kwaśnym mleku
wykorzystując efekt działania
zawartego w nim kwasu mlekowego. Zabiegi z zastosowaniem peelingów chemicznych
znacząco poprawiają wygląd
skóry, opierając się na naturalnej zdolności organizmu
do regeneracji tkanek. W zależności od zaawansowania
zmian i typu skóry wykorzystuje się substancje złuszczające
o różnym mechanizmie i sile
działania. Peelingi chemiczne
mają zastosowanie w leczeniu
takich defektów jak zmarszczki, zmęczona, matowa skóra,
plamy starcze, suchość skóry,
skóra łojotokowa, rogowacenie
słoneczne, przebarwienia, piegi, choroby skóry przebiegające
z hiperkeratozą (rybia łuska,
rogowacenie mieszkowe), brodawki zwykłe i łojotokowe,
powierzchowne blizny, trądzik
i jego następstwa.
Wszelkie formuły łączące
w sobie peelingi chemiczne
o zróżnicowanym mechanizmie działania, niejednokrotnie na różnej głębokości,
a także skojarzenie peelingów
chemicznych z innymi zabiegami (mezoterapia, wypeł-
Gabinet medycyny
estetycznej i kosmetologii
lekarskiej
43-170 Łaziska Górne
ul. Wyzwolenia 30
tel.: 669-023-964
godziny otwarcia:
piątek 18.00-20.00
niacze tkanek miękkich, toksyna botulinowa) pozwalają
na uzyskanie wyśmienitych
efektów leczniczych przy zachowaniu największego profilu bezpieczeństwa, precyzji
i dostosowania planu terapii
do indywidualnych potrzeb
każdego pacjenta.
Serdeczności
Z okazji jubileuszu:
80 rocznicy urodzin Agnieszki Knopik
50 rocznicy urodzin Andrzeja Woźniaka
49 rocznicy urodzin ks. Edwarda Kopki
50 rocznicy ślubu Hildegardy i Józefa Ignacy
życzenia szczęścia, zdrowia, wszelkiej pomyślności i Bożej
opieki na dalsze lata życia składają Rada Sołecka z Zawiści,
sołtys Andrzej Kasperek i radny Marian Spendel
PRO Biuro Obrotu Nieruchomościami
AUTO ZŁOM
Gronowscy LICENCJA nr 1137
Mikołów ul. Św. Wojciecha 25 Tel. fax.738-43-99, 738-44-63,
e-mail: [email protected]
Filia Łaziska Górne, ul. Dworcowa 10
Tel.: 032/736 72 90
Oferuje:
Złomowanie wszystkich typów pojazdów
Za każdy kompletny pojazd płacimy
Wystawiamy zaświadczenia o złomowaniu pojazdów
Odbieramy pojazdy od klienta
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Terenowa Służba Ratownicza S.C.
43-170 Łaziska Górne
ul. Starowiejska 1
tel.: 032/22 44 828, kom.: 602 109 810
9.
10.
11.
12.
Łaziska Średnie mieszkanie 74,5 m2 4 pokoje
Mikołów Paniowy 28 m2, parter, 1 pokój
Łaziska Górne mieszkanie, 61 m2, 3 pok.
Łaziska Górne mieszkanie 3 pok. z garażem 60 m2,
Łaziska Śr., M3, 32 m2, parter, balkon
Ornontowice, M5, 60 m2, 1 piętro OKAZJA!
Orzesze mieszkanie 2 pokojowe 52 m2 z garażem
Okazja! Orzesze mieszkanie 3 pokojowe 46,40 m2
z garażem
Zgoń bliźniak stan surowy zamknięty 155 m2
Wyry parter domu 110 m2, dz.1650 m2
Dom pod lasem, Orzesze Zawiść, 150 m2, działka 458 m2,
Łaziska Górne dom 120 m2, działka 1153 m2
198.000zł
105.000zł
178.000zł
200.000zł
85.000zł
130.000zł
140.000zł
130.000zł
420.000zł
399.000zł
270.000zł
480.000zł
Polecamy duży wybór działek i mieszkań
15
16

Podobne dokumenty

W tym numerze przeczytacie

W tym numerze przeczytacie i nauczycieli, bez których nigdy nic nie mogłoby się zdarzyć; to przychylność Państwa – mieszkańców Orzesza, wszystkich jego

Bardziej szczegółowo