W tym numerze przeczytacie
Transkrypt
W tym numerze przeczytacie
ISSN 1425-7610 Nr 11 (166) listopad 2009 cena 1, 6 z 7% VAT W tym numerze przeczytacie: Otwarcie nowej linii produkcyjnej Huta szkła „Orzesze” stała się po modernizacji najnowocześniejszą w Polsce i Europie Środkowej hutą szkła opakowaniowego. Czytaj str. 2 Logo gminy Radni wybrali logo Orzesza, które w swojej symbolice nawiązuje do herbu miasta. Czytaj str. 3 Szkoła Podstawowa nr 10 w Woszczycach ma 70 lat. Str. 3 Artystyczne jubileusze IGT „Pomost”, chór „Dzwon” i RZŚ „Jaśkowiczanie” – świętowały jubileusze działalności. Wszystkie zespoły działają przy Miejskim Ośrodku Kultury. Czytaj str. 4-5 Zmiana numerów posesji i nazw ulic W celach porządkowych i z myślą o poprawie bezpieczeństwa mieszkańców, gmina chce uporządkować chaotyczną numerację nieruchomości oraz zmienić nazwy niektórych ulic. Czytaj str. 6 Piotr Zienc, wiceprzewodniczący Sejmiku Śląskiego otworzył nową linię produkcyjną w hucie szkła „Orzesze”. Między niebem a ziemią Przeżył trzy ciężkie schorzenia, a teraz opowiada o swoich doświadczeniach w podróżowaniu w innym niż ziemski wymiarze. Czytaj str. 8 Nasz człowiek na Eurobaskecie Robert Kaczanowski z Zazdrości pracował w Centrum Prasowym ME w koszykówce mężczyzn. Czytaj str. 10 Śląski kurator oświaty Stanisław Faber, dyrektor Adriana Pustelny, wojewoda Śląski Zygmunt Łukaszczyk, burmistrz Andrzej Szafraniec oraz uczniowie, odsłonili tablicę z nową nazwą szkoły w Zawiści. Str. 12 Ruszyła nowa linia produkcyjna, najnowocześniejsza w Polsce 29 października uroczyście otwarto nową linię do produkcji opakowań szklanych w Hucie Szkła „Orzesze”. Dzięki zastosowanej nowatorskiej technologii uszlachetniania opakowań oraz najwyższych standardów jakości produktu, wyroby orzeskiego zakładu odbierane są dziś przez tak wymagających kontrahentów jak Coca-Cola, Pepsi, Heineken czy Carlsberg. Huta Szkła „Orzesze” jest oddziałem spółki Pol-Am-Pack S.A należącej do Grupy Can Pack S.A. – jednego z największych producentów opa- szklanych dla najbardziej wymagających odbiorców – wspominał na uroczystości Jerzy Sarna, wiceprezes Zarządu Can Pack. W pierwszym Dzięki tak wysokim nakładom huta produkująca 70 mln sztuk butelek w 2005 roku, mogła zwiększyć potencjał i obecnie jest w stanie wyprodukować 500 mln sztuk w ciągu roku. W efekcie poczynionych inwestycji mamy w Orzeszu najnowocześniejszą w Polsce i Europie Środkowej hutę szkła opakowaniowego, a drugą w kraju pod względem zdolności produkcyjnych. Uroczystość oficjalnego otwarcia linii technologicznej odbyła się w nowo wybudowanej hali, a przecięcia wstęgi otwierającej dokonał Piotr Zienc, wice- mistrzem Andrzejem Bujokiem przekazali list gratulacyjny od władz miasta na ręce prezesa Zygmunta. Burmistrz Szafraniec gratulując sukcesu jakim jest stworzenie bardzo nowoczesnego przedsiębiorstwa, mówił, że dzięki temu nie tylko uratowano zakład, ale także miejsca pracy, a gros załogi huty stanowią mieszkańcy Orzesza. Podkreślił, że współpraca władz miasta tej i poprzedniej kadencji z nowym właścicielem huty układała się bardzo dobrze. W podobnym tonie ocenił tę współpracę prezes Michał Zygmunt mówiąc, że gdyby w naszym kraju było więcej tak kompetentnych i rzeczowych przedstawicieli władz lokalnych, podobnych inwestycji jak ta orzeska, którą określił mianem „odpowiedzialnego biznesu”, mogłoby być znacznie więcej. Dodajmy jeszcze, że bardzo miłym akcentem tego spotkania było komplementowanie załogi huty i to wszystkich bez wyjątku szczebli, przez przedstawicieli koncernu Can Pack. Władze miasta na uroczystości otwarcia linii produkcyjnej. kowań szklanych i metalowych dla przemysłu spożywczego i chemicznego w Europie. Historia zakładu nawiązuje do trzystuletniej tradycji hutnictwa szkła w Orzeszu, którego początki datowane są na 1719 rok, w którym powstała pierwsza huta szkła na wschodnim brzegu rzeki Bierawki. Do naszych czasów przetrwała tylko ona. Po wojnie była przedsiębiorstwem państwowym. W 2005 roku następuje zmiana właściciela którym zostaje Grupa Can Pack S.A. – W momencie nabycia huta była postawiona w stan upadłości, eksploatując jeden piec szklarski w złym stanie technologicznym. Zakład utrzymywał się przy życiu dzięki ciężkiej pracy wysoko wykwalifikowanej załogi. Grupa Can Pack zdecydowała się na ryzykowny eksperyment inwestując w zakład, okazując zaufanie załodze i gminie. Naszym celem było stworzenie nowoczesnej produkcji opakowań etapie nowy właściciel zainwestował w remont zastanego pieca szklarskiego i stworzenie warunków do zarządzania jakością. Celem drugiego etapu było wyposażenie huty w innowacyjną, kompletną instalację do produkcji butelek cienkościennych, wysokowydajną, zapewniającą najlepsze standardy w zakresie kontroli jakości wyrobu. Udało się go zrealizować w ciągu zaledwie 10 miesięcy – od czerwca 2008 do marca 2009 r. W ramach tej inwestycji wybudowano nową halę produkcyjno – magazynową, uruchomiono drugi piec szklarski do produkcji opakowań szklanych oraz wdrożono nowoczesną technologię uszlachetniania opakowań. – Przeznaczyliśmy na to ponad 150 mln zł, a dotychczasowe nakłady w Orzeszu przekroczyły już kwotę 200 mln zł – mówił wiceprezes Sarna. Dzięki zastosowaniu innowacyjnej technologii huta pozyskała także fundusze z Unii Europejskiej. Huta „Orzesze” produkuje 500 mln sztuk butelek w ciągu roku. przewodniczący Sejmiku Śląskiego. Spotkanie otworzył Michał Zygmunt, prezes Pol-Am-Pack. Uroczystość zgromadziła przedstawicieli koncernu Can Pack, a także przedstawicieli samorządu wojewódzkiego- obecny był wicewojewoda Adam Matusiewicz, powiatowego – starosta Henryk Jaroszek i wicestarosta Tadeusz Marszolik, gminnego, a listy gratulacyjne nadesłali parlamentarzyści z okręgu rybnickiego. Burmistrz Orzesza Andrzej Szafraniec razem z przewodniczącym Rady Miejskiej Janem Machem i wicebur- Udana akcja krwiodawstwa po raz trzeci W sobotę 7 listopada br. przed Urzędem Miejskim w Orzeszu odbyła się kolejna akcja honorowego oddawania krwi przeprowadzona przez Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach - Odział Terenowy w Pszczynie, wspólnie z Klubem Honorowych Dawców Krwi przy KWK Budryk w Ornontowicach. Mieszkańcy Orzesza znów nie 2 zawiedli i frekwencja była większa !!! Do oddania krwi zgłosiły się 53 osoby, zakwalifikowanych zostało 50 osób, które łącznie oddały 22,5 litra krwi. Po trzech akcjach krwiodawstwa, które odbyły się w tym roku w Orzeszu łącznie oddano 60,3 litrów krwi. W związku z tak fantastyczną postawą mieszkańców Orzesza Odział Regionalnego Centrum Krwiodawstwa w Pszczynie zaplanował na przyszły rok 4 akcje krwiodawstwa, o których będziemy na bieżąco informowali. Najbliższa akcja odbędzie się 20.marca 2010r. Burmistrz Miasta Orzesze serdecznie dziękuje honorowym dawcom krwi za tak liczny udział w akcji. Kilkakrotnie podkreślano, że cała załoga to ludzie kompetentni, o wysokich kwalifikacjach, ambitni, pracowici, zaangażowani w działalność huty i po ludzku jej oddani. Takich słów uznania szeregowi pracownicy nie słyszą często, dlatego warte są wyróżnienia. ISSN 1425-7610 Wydawca: Urz¹d Miasta Orzesze, ul. œw. Wawrzyñca 21 Realizacja: Wydawnictwo „Leliwa”, OrzeszeZawiœæ ul. £¹kowa 98 tel./fax 22-10-846 lub 0602-45-11-79 e-mail: [email protected] Redaktor odpowiedzialny: Izabela Wiêc³awska Druk: AA PRINT Mikołów, ul. Poprzeczna 44 Redakcja zastrzego sobie prawo do skracania i opatrywania tekstów w³asnymi tytu³ami. Materia³ów niezamówionych nie zwracamy. Za treœæ reklam i og³oszeñ nie odpowiadamy. Miejskie święto nauczycieli G ospodarzem tegorocznego do niej tak chętnie jak teraz moje miejskiego Dnia Edukacji Nawnuczki. rodowej była Szkoła Podstawowa Potem przyszedł czas na uhonr 10 w Woszczycach, świętująca norowanie nauczycieli z okazji ich także jubileusz 70-lecia istnienia. święta. W imieniu ZNP życzenia W pięknie przystrojonej sali gimzłożyła przewodnicząca orzeskienastycznej zasiedli nauczyciele go koła ZNP Barbara Jabłońska orzeskich szkół i przedszkoli oraz – Reis. Wręczano także nominapracownicy obsługi. Jako pierwsi zaprezentowali się uczniowie szkoły, których w chórku wsparli absolwenci „dziesiątki”. Uczniowie zagrali w scenkach opowiedzianych gwa- Upominki dla byłych dyrektorów szkoły: R. Kaczmarrą, były popisy czyka, K. Ryguły, L. Szymy i D. Myszor. członkiń kółka tanecznego, piosenki w wykonaniu cje m.in. na stopień nauczyciela szkolnego zespołu muzycznego, dyplomowanego i mianowanego, a bogatą, 70-letnią historię szkoły, były nagrody przyznane przez poznaliśmy dzięki prezentacji mulzwiązki zawodowe. Coroczne timedialnej. Na uroczystość zostali nagrody pieniężne wręczał także zaproszeni m.in. dawni dyrektorzy burmistrz Andrzej Szafraniec. placówki: Dorota Myszor, Lidia Razem z przewodniczącym Rady Szyma, Robert Kaczmarczyk, i KaMiejskiej Janem Machem i wicerol Ryguła. Kwiatami i upominkaburmistrzem Andrzejem Bujokiem mi zostali powitani przez obecną złożyli życzenia wszystkim pradyrektorkę Wiolettę Owczorz. cownikom oświaty, a symboliczne Woszczyckiej placówce złokwiaty przekazali na ręce Wioletty żono wiele życzeń i prezentów Owczorz. Podziękowania burmiz okazji jubileuszu, a Lidia Szyma strzowi w imieniu uhonorowanych tak podsumowała: Życzę tej szkonauczycieli złożyła Alina Niechoj le aby wszystkie dzieci chodziły z woszczyckiej szkoły. Orzesze ma swoje logo 22 października Rada Miejska w Orzeszu przyjęła uchwałę w sprawie przyjęcia logo Gminy Orzesze oraz zasad jego używania. W praktyce logotyp znajdzie zastosowanie przede wszystkim w tych przedsięwzięciach, które przyczyniają się do szeroko rozumianej promocji Orzesza. Logotyp staje się identyfikacją wizualną Orzesza oraz uzupełnieniem podstawowego symbolu miasta, jakim pozostaje herb, którego ostateczny kształt wprowadzono 24 stycznia 1992 r. Logotyp w bezpośredni sposób nawiązuje do herbu Orzesza, który przedstawia złoty krzew orzecha laskowego. Leszczyna w herbie ma znaczenie symboliczne podkreślające specyfikę dziejów miasta, które powstało z wielu miejscowości. Gałązka w logotypie symbolizuje odradzanie się. Wejście w nowy etap życia. Jest uwieńczona koroną liści, które także są symbolem życia i dynamizmu. Korona jest nawiązaniem do długiej historii miasta, zawartej w herbie oraz przybiera kształt kwiatu: symbolu młodości i lekkości. Składa się z 10 listków, nawiązujących do ilości sołectw i dzielnic. Logotyp swoim kształtem zaznacza dynamizm nieustannych zmian zachodzących w Orzeszu. Konstrukcja logo, jego kolorystyka, rozmiar, pole ochronne, kolorystyka tła zostały zawarte w księdze – Identyfikacja wizualna. /Sonia Janecka, Promocja Miasta/ Nagroda dla sportowej gminy 30 października w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego odbyło się spotkanie podsumowujące XV edycję „Sportowego Turnieju Miast i Gmin” Województwa Śląskiego. Burmistrz Andrzej Szafraniec odebrał z rąk Członka Zarządu Województwa Mariusza Kleszczewskiego nagrodę za zajęcie II miejsca w II Grupie (od 10 001 do 30 000 mieszkań- ców) startujących miast i gmin na terenie województwa śląskiego. Przypomnijmy, że STMiG w ramach Europejskiego Tygodnia Sportu dla Wszystkich odbył się w dniach od 26.05.-01.06.2009 r. W 108 zorganizowanych imprezach sportowych na terenie Gminy Orzesze wzięło udział 5 383 uczestników. /J. Szubert, UM/ Gratulacje z okazji DEN oraz 70. lecia szkoły na ręce W. Owczorz składają J. Mach, A. Bujok i A. Szafraniec. Konkurs na nazwę rond w Orzeszu rozstrzygnięty 12 października 2009 r. został rozstrzygnięty konkurs na nazwę rond w Orzeszu. Celem konkursu było wyłonienie spośród nadesłanych przez mieszkańców propozycji nazw dwóch rond na terenie Gminy Orzesze: – rondo nr 1 – skrzyżowanie dróg wojewódzkich nr 925 i 926 tj. ul. Rybnickiej i ul. Mikołowskiej, – rondo nr 2 – skrzyżowanie drogi wojewódzkiej nr 925 z drogą powiatową nr 001 – 14 tj. ul. Gliwickiej z ul. Św. Wawrzyńca. Do Urzędu Miejskiego w Orzeszu wpłynęło 7 propozycji z nazwami rond. Komisja konkursowa w skła- dzie 9 osobowym po zapoznaniu się i omówieniu przedstawionych propozycji postanowiła wybrać następujące nazwy rond: rondo nr 1 – Rondo Górnośląskie; rondo nr 2 – Rondo Powstańców Śląskich. Zwycięzcami konkursu – autorami wybranych nazw rond zostali: rondo nr 1 – Pani Urszula Szczepan; rondo nr 2 – Pan Tadeusz Starosta; Pan Henryk Starosta. Zwycięzcy konkursu otrzymają nagrody rzeczowe w postaci kompletu materiałów promocyjnych Gminy Orzesze, które zostaną autorom wręczone na listopadowej Sesji Rady Miejskiej w Orzeszu. /inf.wł.UM/ 3 Duet Katarzyna Dudek i Adam Sobierajski Dyrygent Jerzy Pogocki prowadził zespół przez 15 lat. Jubileusz chóru „Dzwon” Tytuł Prezesa Honorowego dla Irmy Szczyrby Burmistrz wręcza prezes Marii Sobczak pamiątkowy kamerton. Jaśkowickie Jubileusze RZŚ „Jaśkowiczanie” oraz Maria Gawlik, Justyna Gawlik i Kornelia Maroszek 10 lat Pomościaków USŁUGI ZWYŻKĄ wycinanie drzew i gałęzi naprawa, czyszczenie rynien tel: 724 343 044 Grupa warsztatowa 4 Grupa starsza Jubileusz chóru „Dzwon” K oncert jubilata, świętującego w tym roku 90. rocznicę istnienia oraz 15. rocznicę współpracy z dyrygentem Jerzym Pogockim, odbył się 11 października w jaśkowickiej sali widowiskowej. „Dzwon” działa przy Miejskim Ośrodku Kultury w Orzeszu. Dodajmy od razu, że koncert był wyjątkowo udany, a dostojny jubilat zaprezentował się z jak najlepszej strony. Wreszcie mogliśmy usłyszeć nasz chór w repertuarze innym niż tylko religijny, do czego przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach, głównie za sprawą występów chóru w kościołach. Repertuar wybrany na ten dzień przez kierownika artystycznego koncertu Jerzego Pogockiego był bardzo urozmaicony, pokazując jaki potencjał jest w tym zespole. Zespół pięknie wykonał „Cztery pory roku” w adaptacji chóralnej J. Pogockiego, ale też świetnie sobie poradził z repertuarem ludowym Moniuszki czy Jana Gawlasa, a nawet śląskim, wykonując „Przyjdź na ławka pod familok”. Wielką atrakcją tego popołudnia były popisy solistów: Adama Sobierajskiego – tenora opery krakowskiej oraz Katarzyny Dudek z Orzesza. Zaprezentowali się także w duecie brawurowo wyśpiewując „To night” z musicalu „West side story”. Adam Sobierajski, uczeń J. Pogockiego, zrezygnował z honorarium za występ, okazując w ten sposób wdzięczność i szacunek swojemu dawnemu nauczycielowi. – Dzisiejszy koncert był super. Jak tylko mam okazję przychodzę na występy chóru, mam zresztą do niego wielki sentyment, bo w „Dzwonie” poznali się moi rodzice. Dzisiaj zespół oczarował mnie swoimi możliwościami i gratuluję mu wspaniałego jubileuszu – mówił po koncercie Piotr Szarek. W podobnym tonie wypowiadał się także burmistrz Andrzej Szafraniec. – Z powodu pilnego wyjazdu mieliśmy z żoną wyjść w połowie występu, ale tak nam się podobało, że zostaliśmy do końca. I nie żałujemy. Wcześniej, podczas części oficjalnej, gdy wręczano medale i dyplomy zasłużonym chórzystom, burmistrz Szafraniec ofiarował jubilatowi piękny kamerton i razem z Janem Machem, przewodniczącym Rady Miejskiej oraz wiceburmistrzem Andrzejem Bujokiem złożyli chórowi gratulacje z okazji jubileuszu przekazując je na cd. na str. 6 10 lat Pomościaków 12 września Integracyjna Grupa Teatralna „Pomost” świętowała jubileusz 10. lecia działalności. Założona przez reżyserkę Iwonę Woźniak, z połączenia dwóch, powstałych niezależnie od siebie formacji – grupy terapeutycznej z Domu Pomocy Społecznej w Orzeszu oraz grupy teatralnej działającej przy Miejskim Ośrodku Kultury. Obie prowadziła Iwona Woźniak. A nazwa „Pomost” miała symbolizować połączenie dwóch, z pozoru odmiennych światów – osób niepełnoprawnych z pełnosprawnymi. – Choć powstanie „Pomostu” było trochę przypadkowe, a na pewno wcześniej nie planowane, to od początku sobie założyliśmy, że nie będziemy działać tylko w sferze ludzi niepełnosprawnych, a spróbujemy naszych partnerów z DPS wprowadzić do normalnego świata, wtedy dla nich nie zawsze dostępnego. Chcieliśmy udowodnić, że osoby z dysfunkcjami mają prawo funkcjonować jak reszta społeczeństwa i wewnątrz społeczeństwa, a nie gdzieś na jego marginesie. I myślę, że ten zamiar nam się powiódł. Mało tego, to my, pełnosprawni, dzięki obcowaniu z mieszkańcami DPS-u mogliśmy doświadczyć wiele dobrego i wiele się od nich nauczyć. I za to im bardzo dziękujemy – mówiła Iwona Woźniak. Grupa „Pomost” od chwili narodzin przebojem wdarła się do orzeskiej, i nie tylko, kultury. Ich przedstawienia zawsze stały na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Szykując kolejne nigdy sobie nie odpuszczali, nie próbowali pójść na skróty czy na łatwiznę. Dawali z siebie wszystko, próbując jakby uciec od stereotypu aktora – amatora. Dopieszczali je choreograficznie i szukali właściwej oprawy scenograficznej. W wystawianych sztukach szukali odpowiedzi na nurtujące ich pytania – o sens życia, ból istnienia, samotność jednostki. Ale potrafili też mówić o szczęściu. Na warsztat wzięli takich klasyków jak Stanisław Mrożek, Samuel Beckett, Jerzy Kosiński czy Stanisław Wyspiański. Toczona przez nich narracja artystyczna bywała bardzo niekonwencjonalna. Do dziś pamiętamy jak wielkie emocje wzbudziło przedstawienie „Uczta kozła” wystawione w starym magazynie obok dworca kolejowego. Tego jeszcze Orzesze nie widziało. Podobnie jak wtedy, gdy na spektakl „Wianki” zaprosili nas w plener, nad brzeg stawu w Zawiści. W niezwykłej scenerii i przy zapadającym zmierzchu pokazali dawno zapomniane obrzędy kupałowej nocy. Praca zespołu, może nie zawsze doceniana na miejscu, w rodzinnym cd. na str. 7 „Gdzie o obyczajach przodków zapomniano tam narodowość bezpowrotnie zaginęła”, te słowa Kazimierza Brodzińskiego, są motywem przewodnim działalności artystycznej zespołu „Jaśkowiczanie”, który w tym roku obchodzi 25-lecie istnienia. Od początku działalności kierownikiem artystycznym zespołu jest Maria Gawlik, która obchodzi jubileusz 30-lecia pracy artystycznej. Jaśkowickie Jubileusze Głównym celem i zadaniem zespołu jest kultywowanie tradycji i zwyczajów śląskiej pieśni ludowej. W swoim repertuarze zespół „Jaśkowiczanie” posiada pieśni w gwarze śląskiej, pieśni religijne związane z rokiem liturgicznym, które są wykonywane na różnych uroczystościach kościelnych. Zespół oprócz piosenek tworzy również fabułę i scenariusze przedstawień scenicznych, stara się, aby były one odzwierciedleniem zwyczaju i tradycji regionalnej oraz czystości gwary i autentyczności stroju ludowego. 18 października na sali widowiskowej w Jaśkowicach odbyły się uroczystości jubileuszowe, które prowadził duet znany z programu „Śląski Koncert Życzeń” w Telewizji Silesia, Justyna Gawlik oraz Kornelia Maroszek. Justyna przez wiele lat była solistką chóru. –Zespół Jaśkowiczanie jest mi bardzo bliski ponieważ to w nim stawiałam swoje pierwsze artystyczne kroki. Pierwszy raz wystąpiłam z zespołem podczas festynu, gdy miałam trzy latka. I z tego miejsca chciałam bardzo serdecznie podziękować mojej mamusi (mamą Justyny jest Maria Gawlik – przyp. red.) za to, że zaszczepiła we mnie miłość do muzyki, a przede wszystkim do folkloru – wspominała ze wzruszeniem na scenie Justyna. Kornelia i Justyna nie tylko powadziły imprezę, ale również zaśpiewały piosenki ze swojej nowej płyty, którą już niedługo będzie można kupić w sklepach. Justyna to nie jedyna „gwiazdeczka” w zespole, kolejnymi są niewątpliwie Marcin Biel, który wspiera zespół partiami solowymi, natomiast Marta Twardzik, członkini zespołu od 18 lat, może poszczycić się tytułem „Ślązaczki Roku” Jak sama mówi„W zespole jesteśmy jak jedna wielka rodzina, wszyscy przynoszymy jakieś pieśniczki, potem nasza kierowniczka Pani Marysia napisze nuty, żeby to piykne było” – wspomina pani Maria Perłowy jubileusz artystyczny obchodzi w tym roku Maria Gawlik, kierownik artystyczny zespołu „Jaśkowiczanie”. Pani Maria jest laureatką wielu prestiżowych nagród, sama opracowuje scenariusze do scenek prezentowanych w teatrze ludowym. Ponadto zbiera i zapisuje nigdzie dotąd nie opublikowane pieśni regionalne. A muzyką zajmuje się z ogromną pasja, w którą wciąga dzieci i rodzinę. – Muzyka jest to moja życiowa pasja, bez której nie potrafię żyć. Zakorzeniłam tę pasję wśród moich dzieci i rodziny. Chciałabym dalej rozwijać zespół, szczególnie zależy mi na tym aby go troszkę odmłodzić, i przyciągnąć młodzież – mówi Maria Gawlik. Na tak dużym jubileuszu nie mogło zabraknąć przedstawicieli władz miasta. Burmistrz Andrzej Szafraniec gratulował zespołowi jubileuszu. – Gratuluję jubileuszu, wprawdzie okres 25 lat to krótki okres, ale w życiu artystycznym, gdzie każdy dzień jest próbą, 25 lat wytężonej pracy jest sukcesem. Gratuluję wszystkim sukcesów. Dziękuję za to, że promujecie nasze miasto, w różnych regionach Polski. Życzę aplauzu na stojąco i sukcesów. Dziękujemy Ci Marysiu za to, że stworzyłaś ten zespół i że dzięki temu kultura w Orzeszu idzie na wyżyny – dodał burmistrz miasta. Gratulujemy jubileuszy i życzymy kolejnych. /Magda Foltys/ Podziękowania RZŚ „Jaśkowiczanie” składa gorące podziękowanie sponsorom, którymi są: Stanisław Gałeczka – firma GAMA Orzesko – Knurowski Bank Spółdzielczy w Orzeszu Alojzy Pozor – Firma Usługowo-Przewozowa z Jaśkowic Joachim Ogerman – Firma Usługowo-Przewozowa z Gostyni Ogrodnictwo KNAPCZYK z Zawady PHU Zofia Haśnik OPTYK – Krystian Biel 5 Zmiana numerów posesji i nazw ulic Na wniosek mieszkańców miasto przystąpi do porządkowania numeracji nieruchomości przy niektórych ulicach i nadania nowych nazw ulicom bocznym nazywającym się tak samo jak droga główna od której odchodzą. Niewykluczone, że z naszych ulic znikną też patroni kojarzący się z PRL-em. – Wniosków mieszkańców o uporządkowanie chaotycznej numeracji budynków jest coraz więcej. Padają w nich dwa podstawowe argumenty: że obecny stan stwarza realne zagrożenie bezpieczeństwa dla mieszkańców takich ulic, a drugi jest czysto porządkowy – łatwiej będzie trafić pod wskazany adres, zwłaszcza osobom spoza naszego miasta – mówi burmistrz Andrzej Szafraniec. Przykładem może być ul. Partyzantów na Górce św. Wawrzyńca, gdzie numery kolejnych posesji są wymieszane – niskie z wysokimi, bez żadnej logiki. Pisał o tej ulicy radny Adam Kurpas w swojej interpelacji. A takich miejsc jest w Orzeszu więcej, od dawna ten problem jest znany także Komisji Ładu i Porządku przy Radzie Miejskiej. Dlaczego ten stan stwarza zagrożenie dla mieszkańców? Choćby dlatego, że pogotowie ratunkowe wezwane do nagłego przypadku będzie błądziło, tracąc cenne minuty, w poszukiwaniu domu powiedzmy z numerem „5”, który nie wiedzieć czemu stoi pomiędzy budynkami o numerach powyżej „30”. Jest też inny przykład – ul. Centralna biegnąca przez trzy dzielnice: Zawiść, Gardawice i Woszczyce. Przy niej z kolei jest kilka nieruchomości którym nadano taki sam numer porządkowy. W takich przypadkach służby ratownicze jak pogotowie czy straż pożarna albo policja mogą mieć nie lada problem z szybkim trafieniem pod właściwy adres. Ten sam kłopot spotka kuriera dostarczającego przesyłkę. Dlatego nie dziwią wnioski mieszkańców by wreszcie uporządkować chaos z numeracją nieruchomości. Tak samo nie dziwią i te, by nadać nowe nazwy ulicom bocznym nazywającym się tak samo jak droga główna od której odchodzą. Przykładem są ulice Dębowa, Kawika i Wyzwolenia w Zawadzie. Wydaje się więc, że pomysł z korygowaniem zaszłości wydaje się jak najbardziej słuszny, tym bardziej, że ma poparcie części mieszkańców. Ale można się spodziewać, że nie wszystkim przypadnie do gustu. Wiadomo, zmiany w adresie zamieszkania wiążą się z koniecznością wymiany przez mieszkańców dowodu osobistego, dowodu rejestracyjnego samochodu, paszportu, pieczątek i wielu innych dokumentów oraz o zmianie trzeba jeszcze powiadomić urząd skarbowy, ZUS i wszystkie te instytucje, gdzie do rejestracji potrzebny był adres. Stracą więc czas no i pieniądze na wymianę dokumentów. Przekonanie tych nieprzekonanych o słuszności takich kroków będzie zadaniem radnych i władz miasta. Dlatego burmistrz Szafraniec nie zamierza przeprowadzić tej operacji z dnia na dzień, nawet w najbliższych miesiącach. – Skonsultujemy to z wszystkimi zainteresowanymi mieszkańcami chcąc uzyskać ich zrozumienie i akceptację, bowiem naprawdę leży to w ich interesie, choć wiem, że narazi to ich na niedogodności i koszty związane z wymianą dokumentów. Poza tym operacja zmiany numerów czy wprowadzenia nowych nazw ulic wymaga od urzędu przygotowania logistycznego, a to też zajmie czas. Niemniej wydaje mi się, że to słuszna decyzja – przekonuje A. Szafraniec. Jubileusz chóru „Dzwon” cd. ze str. 5 ręce prezes Marii Sobczak. Jednym z ważnych gości uroczystości był Roman Warzecha, niegdyś członek zespołu, a obecnie prezes Oddziału Śląskiego Polskiego Związku Chórów i Orkiestr. Druh Warzecha wspominał swój udział w działalności grupy, a jako prezes Oddz. Śl. PZCHiO wyróżnił najbardziej zasłużonych członków Certyfikatem Herolda Śpiewactwa Śląskiego. Otrzymali je: Dorota Ciećka, Alfons Gawlik i Wincenty Gorzawski. Podczas uroczystości wręczono także akty nadania tytułu Honorowego Prezesa Chóru „Dzwon”, a tym zaszczytnym 6 tytułem obdarzono druhów: Irmę Szczyrba i Bernarda Halskiego. Kilkunastu chórzystów uhonorowano odznakami PZCHiO. Złote Odznaki otrzymali: Ewa Helbig, Jan Kandora, Wanda Krasoń, Kazimierz Mrowiec, Gabriela Sładek, Maria Sobczak, Marta Woryna. Srebrne Odznaki dostali: Małgorzata Kucznierz, Kazimierz Kucznierz, Eugeniusz Krasoń, Stefania Kurek, Ginter Lubczyk, Edyta Niewolik, Halina Tyka, Anna Ziebura. Brązowe Odznaki otrzymali: Katarzyna Dudek, Elżbieta Lech, Zyta Rakoczy, Małgorzata Witańska, Witold Żurek. Oddział Śląski PZCHiO uhonorował ponadto Złoty- Patroni na cenzurowanym Osobnym problem są ulice których patronami są osoby bądź wydarzenia gloryfikujące miniony, komunistyczny system. Przykładem w naszym mieście są chociażby takie ulice jak: Janka Krasickiego w Zawadzie (działacz młodzieżowy i agitator stalinowski, funkcjonariusz Komsomołu we Lwowie, członek PPR i GL – tak charakteryzuje go Instytut Pamięci Narodowej), czy ulica Hanki Sawickiej w Zawadzie (dążyła do utworzenia polskiej republiki sowieckiej w ramach ZSRR, a nie niepodległości – też opinia IPN). Mamy jeszcze ul. Armii Ludowej czy 22 Lipca (na cześć Manifestu PKWN), obie w Jaśkowicach. Są pewne środowiska w Orzeszu domagające się od władz miasta usunięcia tych patronów. Władza lokalna ma trzy możliwości. Pierwsza – radni mogą podjąć uchwałę o nadaniu nowych, „słusznych”, patronów bez oglądania się na opinię obywateli. Druga – przeprowadzić społeczną konsultację pytając mieszkańców konkretnych ulic czy chcą zmiany patrona. I w zależności co odpowiedzą zmienić patronów lub od tego odstąpić. I trzecia możliwość – nic nie robić, bo nie ma żadnych prawnych nakazów zmuszających władze lokalne do zajęcia się tą sprawą. Są tylko nakazy natury raczej moralnej, żeby zaprzestać gloryfikowania symboli minionego systemu. Z dyskusji toczącej się wśród radnych Orzesza wynika, że nie będą robić niczego na siłę, wbrew woli obywateli, opowiadają się raczej za przeprowadzeniem ankiety, mi Dyplomami członków „Dzwonu” w uznaniu „wielkich zasług i znaczących osiągnięć w upowszechnianiu idei śpiewaczej i piękna polskiej pieśni przez wieloletnie uczestnictwo w chóralnej wspólnocie”, a otrzymali je: Irma Szczyrba, Franciszek Domin, Bernard Halski i Benedykt Oberda. Na zakończenie koncertu chórzyści wręczyli dyrygentowi Pogockiemu bukiet kwiatów dziękując za 15 lat współpracy. Wyraźnie wzruszony dziękując zespołowi, zwrócił się też w stronę publiczności: - Dziękuję wszystkim że tak licznie tu przybyliście. Zachęcam do wstąpienia w szeregi chóru, wtedy ten zespół, który dzisiaj tak gorąco oklaskiwaliście, odżyje i będzie śpiewał jeszcze donioślej. tym samym decyzję pozostawiając mieszkańcom wskazanych ulic. Dodajmy, że na razie Rada Miejska oficjalnie żadnego stanowiska jeszcze nie przegłosowała, są to dopiero przymiarki do tematu. Jak dobitnie pokazują przykłady z innych miast, wyniki takich ankiet były niemal identyczne – zdecydowana większość mieszkańców ulic z „niesłusznymi” patronami nie chciała zmian. Powód podstawowy – zmiana nazwy ulicy to konieczność wymiany dokumentów, a to zabiera czas i jest kosztowne. Są też przykłady jak w sprawie patronów ulic można połączyć wodę z ogniem, postępując zgodnie z prawem. W jednym z miast jest ulica 22 Lipca, nazwana tak lata temu, wiadomo, na cześć Manifestu PKWN. Tak jak w naszych Jaśkowicach. W końcu nadszedł czas na zmiany, ale tamtejsi radni zastosowali pewien fortel, iście kazuistyczny. Otóż pozostawili nazwę ulicy w jej pierwotnym brzmieniu, czyli „22 Lipca”, ale podjęli uchwałę o zmianie znaczenia lipcowej daty. Bo 22 lipca, tyle że w 1807 roku, Napoleon Bonaparte nadał Księstwu Warszawskiemu konstytucję, rewolucyjną jak na tamte czasy – nadawała ona wolność osobistą wszystkim mieszkańcom, znosząc m.in. poddaństwo chłopów. I tak oto nazwa ulicy pozostała, ale upamiętnia już inne wydarzenie historyczne. A portfele mieszkańców na tym nie ucierpiały. A radni z Miejskiej Górki zmienili ulicę Krasickiego Janka na Krasickiego Ignacego. Widać, że pomysłów by wilk był syty i owca cała nie brakuje. Rodzinie, Najbliższym oraz Druhom Jednostki OSP Jaśkowice głębokie wyrazy współczucia i ubolewania z powodu śmierci Prezesa OSP Jaśkowice Dh Gerarda Sonntaga składają Burmistrz Miasta Orzesze – Andrzej Szafraniec oraz Zarząd Miejski ZOSP RP w Orzeszu Radni pytają Na ostatniej sesji przedstawiono odpowiedzi na interpelacje zadane przez radnych Tadeusza Starostę i Adama Kurpasa. Oto niektóre z poruszonych spraw: Orlik bezpieczny Radny Starosta zapytał, czy syntetyczna trawa na kompleksie boisk Orlik jest bezpieczna dla zdrowia. Wiceburmistrz Andrzej Bujok odpowiadając wyjaśnił, że do budowy nawierzchni użyto trawy syntetycznej produkcji włoskiej (certyfikat FIFA STAR 1), a wykonawca przedstawił dokumenty z których wynika, że materiał jest w pełni bezpieczny dla użytkowników i otoczenia. Obwodnice nie tak prędko Radny Starosta pytał również o przyszłość obwodnic drogowych, które miałyby odciążyć centrum miasta od nadmiernego ruchu samochodowego i tym samym poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. W odpowiedzi wiceburmistrz Bujok pisze m.in.: „Problematyka obwodnic była tematem wielokrotnych posiedzeń Rady Miejskiej. Należy stwierdzić, że problem obwodnic jest problemem bardzo trudnym do rozwiązania w skali wyłącznie naszego miasta. Budowa takich obwodnic byłaby inwestycją wojewódzką, której termin realizacji ściśle warunkowany byłby możliwościami finansowymi inwestora”. Wiceburmistrz przypominając całą historię starań gminy o wybudowanie obwodnic przypomniał, że w ostatnim piśmie z marca 2007 roku wicemarszałek województwa poinformował, że na okres programowania 2007-2013 oraz w dalszej perspektywie nie planuje się żadnych działań dla realizacji obwodnicy na kierunku Katowice – Rybnik. Mimo takiej odpowiedzi gmina nie odłożyła tematu obwodnic do szuflady. Zlecono opracowanie nowego studium kierunków uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz nowego studium komunikacyjnego. Oba te dokumenty pozwolą na perspektywiczne zaplanowanie przestrzeni miejskiej oraz lokalizację głównych kierunków obwodnic. Już jednak wiadomo, że wytyczenie terenów pod obwodnice będzie zadaniem niezwykle trudnym, bowiem wszędzie tam, gdzie obwodnice miałyby przebiegać w pobliżu zabudowań natrafia to na silny sprzeciw mieszkańców. Generalnie jest tak, że obwodnic wszyscy chcą, ale pod warunkiem, że nie w pobliżu własnego domu. Rondo będzie poprawiane Radny Starosta pytał też, kiedy nastąpi poprawa stanu technicznego pierścienia na rondzie obok ośrodka kultury. W odpowiedzi wiceburmistrz Bujok wyjaśnił, że wszystkie pojawiające się usterki były na bieżąco zgłaszane inwestorowi, czyli Zarządowi Dróg Wojewódzkich. ZDW nie planuje jednak przebudowy pierścienia, a jedynie remonty cząstkowe w ramach gwarancji, której termin upływa w sierpniu 2011 r. Pasy może w przyszłym roku Na pytanie o możliwość wyznaczenia przejścia dla pieszych w ciągu ul. Św. Wawrzyńca – od parkingu do kościoła Nawiedzenia NMP w centrum miasta, wiceburmistrz wyjaśnił, że gmina wystąpiła o to do zarządcy drogi, czyli do Powiatowego Zarządu Dróg w Łaziskach. W odpowiedzi PZD zadeklarował opracowanie projektu i jeśli zyska on akceptację policji oraz będą środki na jego realizację, to przejście dla pieszych zostanie wykonane w przyszłym roku. Mają dość hałasu Z kolei radny Kurpas występując w imieniu mieszkańców sąsiadujących z hutą szkła, w swojej interpelacji pisał o uciążliwościach jakie wynikają z nadmiernego hałasu emitowanego przez ten zakład. Jan Mach, przewodniczący Rady Miejskiej odpowiadając radnemu na sesji przyznał, że zarówno Radzie jak i urzędowi miejskiemu znany jest ten problem. W październiku odbyło się w urzędzie spotkanie z udziałem kilku mieszkańców, radnych, przedstawicieli urzędu i huty szkła. – Huta tego nie ukrywa i przyznaje, że przekracza ustalone normy hałasu, które wynoszą 55 decybeli w porze dziennej i 45 w porze nocnej. Przedstawiciele kierownictwa huty deklarują jednocześnie, że chcą zejść poniżej tych norm, co zostało zapisane w protokole po spotkaniu. – mówił J. Mach. Dodał, że w hucie kończy się rozruch technologiczny związany z uruchomieniem nowej linii produkcyjnej dlatego jej przedstawiciele zaproponowali termin 30 listopada kiedy mają zostać zakończone działania związane z redukcją hałasu emitowanego do środowiska. – Wszyscy obecni na tym spotkaniu, także mieszkańcy zgodzili się, aby dać szansę zakładowi i poczekać do końca listopada. Proponuję, żebyśmy do tego tematu wrócili zaraz na początku przyszłego roku – apelował Mach. Deszczowy 11 Listopada Msza św. w intencji Ojczyzny odprawiona w kościele Nawiedzenia NMP w Orzeszu zamówiona przez władze miasta oraz złożenie wiązanek kwiatów pod pomnikiem na cmentarzu parafialnym na Górce św. Wawrzyńca – tak wyglądały obchody Święta Niepodległości w naszym mieście. Burmistrz Andrzej Szafraniec podziękował mieszkańcom, przedstawicielom oświaty, stowarzyszeń i partii politycznych za udział w uroczystościach, a szczególnie ciepło harcerzom z drużyny działającej w Szkole Podstawowej nr 2 w Orzeszu. Radny Kurpas przedstawił radnym skutki zdrowotne wywoływane przez nadmierny hałas: to permanentne uczucie zmęczenia, rozdrażnienie, bóle głowy, wzrost ciśnienia tętniczego, a u dzieci niepokój, niepewność, płacz. Zapewnił, że mieszkańcy którzy zwrócili się do niego o pomoc właśnie na takie dolegliwości się uskarżają. Jednocześnie radny wręczył burmistrzowi słoik z kawałkami stopionego szkła. – To właśnie ta „urodzajna gleba” do której huta nasadziła 250 drzewek. Wcale się nie dziwię, że ponad sto uschło. – mówił radny. Przypomnijmy, że dwa lata temu na obrzeżach zakładu posadzono drzewka, by chroniły okolicę przed hałasem i zanieczyszczeniami. Jednak ponad połowa z nich się nie przyjęła. Zdaniem radnego stało się tak dlatego, że posadzono je w miejscu, gdzie zakopano odpady z wanny szklanej. Radny Kurpas przekonuje, że widział jak przez dwa tygodnie dołowano odpady na obrzeżach zakładu. Jednak te oskarżenia odrzuca kierownictwo huty zapewniając, że takie działania nie miały miejsca. 10 lat... cd. ze str. 5 mieście, to poza Orzeszem zyskiwała ogromny szacunek i poklask, czego dowodem liczne nagrody i wyróżnienia zdobyte na wielu festiwalach i przeglądach twórczych. To w końcu nasi „Pomościacy” byli bohaterami programów przygotowanych przez PR II TVP, MTV Polska czy Program II Polskiego Radia „Bis”. Działalność „Pomostu” to nie tylko przedstawienia. Grupa organizuje także warsztaty teatralne oraz tworzy oprawę do imprez okolicznościowych. Jubileusz uczcili na orzeskim rynku. Najmłodsza grupa wystąpiła w pokazach powarsztatowch, Mikołaj Karczewski, jeden z założycieli „Pomostu” a obecnie student PWST w Krakowie wystąpił z etiudami tanecznymi „Rimini-wspominać”, a w finale „Pomost” zaprezentował „Historie św. Jacka Odrowąża”. Wystąpili też artyści zaprzyjaźnieni z orzeską grupą. Podczas oficjalnego podsumowania działalności, burmistrz Andrzej Szafraniec i przewodniczący Rady Miejskiej Jan Mach gratulowali wysokiego poziomu artystycznego i podziękowali za ubogacanie orzeskiej kultury. Specjalne podziękowania od władz, a przede wszystkim licznej publiczności dostała Iwona Woźniak – założycielka i szef artystyczny zespołu. Gorącym brawom nie było końca. „Pomost” nagrodził specjalnymi statuetkami wszystkie instytucje i przyjaciół współpracujących z zespołem. 7 Między niebem a ziemią W ciągu niecałych 40 dni przeszedł trzy ciężkie schorzenia, tak poważne, że każde z nich mogło zakończyć się śmiercią. Wielu ludzi przez całe swoje życie nie doświadcza tego, z czym jemu przyszło się zmierzyć w tak krótkim okresie czasu. Najpierw pęka mu tętniak aorty brzusznej, potem przychodzi rozległy zawał serca, a jakby tego było mało dochodzi do obustronnego, ciężkiego zapalenia płuc, w efekcie którego płyn niemal zalewa mu płuca. Przeżył wszystko, a w czasie gdy lekarze w szpitalu w Ochojcu bezustannie walczyli o jego życie, a funkcje życiowe organizmu utrzymywała skomplikowana aparatura, on odbywał podróż w innym niż ziemski wymiarze świadomości. Tak sugestywną i niezwykłą, że postanowił o tym niecodziennym doświadczeniu opowiedzieć. – Pamiętam z tej podróży wszystko, każdy szczegół. Swojego życia tak dokładnie nie pamiętam. Po tym co mnie spotkało wierzę że istnieje życie po życiu – mówi nasz rozmówca, mieszkaniec Orzesza. Prosi, żeby nie ujawniać jego nazwiska. Jak mówi, nie szuka rozgłosu, ale chce podzielić się z innymi swoimi przeżyciami. Historia którą opowiada wydarzyła się w ubiegłym roku, a zaczęła w sobotę, 23 lutego. – Rano obudziłem się z silnym bólem w okolicach nerki. Na nerki od dawna się uskarżałem, więc mnie to nie zdziwiło. Ale ból był na tyle silny, że żona od razu chciała wzywać pogotowie. W końcu machnąłem ręką i żeby ją uspokoić wezwaliśmy pogotowie. Myślałem, że zrobią zastrzyk i po kłopocie. Ale lekarz się uparł, żeby jechać do szpitala. Wzięli mnie do karetki, kazali się położyć, ale czułem, że idzie atak więc usiadłem na krzesełku, zdążyłem się jeszcze porozglądać w środku bo takiej nowoczesnej i dobrze wyposażonej to jeszcze nie widziałem i po chwili, jak kierowca ruszył, straciłem przytomność. Odzyskałem ją dopiero na początku kwietnia, w szpitalu w Ochojcu. W tę sobotę już w południe byłem na stole operacyjnym, z diagnozą pęknięcie aorty brzusznej. Ledwo mnie odratowali i minęło trochę czasu, to podczas obchodu lekarskiego przyszedł zawał. Miałem szczęście że przy mnie był lekarz, który od razu przystąpił do reanimacji, bo inaczej już bym nie żył. A na koniec przeszedłem ciężkie zapalenie płuc. Jak żona z córką odwiedzały mnie w szpitalu to za każdym razem słyszały, że stan jest bardzo ciężki i mają być przygotowane na najgorsze. Ja z tych czterdziestu dni pobytu 8 w szpitalu nic nie pamiętam. Podobno były dni, że był ze mną kontakt, że ze mną rozmawiano, a ja nawet odpowiadałem, ale kompletnie tego nie pamiętam. Jakby mówiono o obcym człowieku. Natomiast zachowałem dokładną pamięć o moim podróżowaniu w tym innym wymiarze. I tylko to pamiętam. Te wspomnienia są bardzo szczegółowe, dokładne, jakby to wszystko zdarzyło się przed chwilą. Jest ich bardzo dużo, warto podzielić się tylko najważniejszymi. Podróż w nowym wymiarze świadomości rozpoczyna się na niestniejącym już dworcu kolejowym w Łaziskach Górnych. – Coś mnie tam zawiozło, wysiadam i widzę, że ląduje po mnie samolot. Wsiadłem i czuję, że unosimy się do góry, jakby do nieba. Gdy dotarliśmy do celu ujrzałem wokół intensywne światło, piękne góry, a w jednej z nich wnękę. Nagle usłyszałem głos choć nikogo nie widziałem: – „Zbadamy twoje wnętrze” i moje wnętrze jakby weszło to tej wnęki. Głos mówi: „Tu było pięć zawałów, a teraz zrobimy operację i jutro idziesz do domu’. Ja się skarżę, że strasznie mnie boli, ale głos mówi że jeszcze jeden dzień muszę pocierpieć. Potem znalazłem się w dużym pomieszczeniu, tam schody ogromne pnące się do góry, a na nich tłum ludzi, straszna ciżba. Jakby kolejka do jakiegoś przyjęcia. Ja tych ludzi nie widzę, tylko cienie jakieś, bardziej się domyślam że to ludzie. Nagle wypadł mi portfel ale nie mogę się schylić bo taki tłok. I głos powiedział – „Nie martw się tu nic nie ginie, dostaniesz go z powrotem”. Po chwili znalazłem się na początku czegoś, co przypominało długi tunel. Jego początek był ciemny i bardzo zimny, a gdzieś na końcu panowała niezwykła jasność. Jak potem to analizowałem to wydaje mi się, że wtedy trafiłem do nieba. Głos mi powiedział, że mam złożyć ręce i wejść do tunelu. Stał tam człowiek cały ubrany na czarno. Spojrzałem na niego i poczułem, ze on mnie chyba nie przepuści. Nagle zrobiło się bardzo jasno, próbowałem go ominąć i wtedy głos powiedział: „Ty już tu zostaniesz”. Błagam z całych sił żeby mnie puścili, że się poprawię, że żona nie da sobie rady. Proszę i mam świadomość że jednak nie wrócę do domu. Ale udało mi się tę postać ominąć i przejść tunel do końca. Teraz jak o tym myślę, to mógł być ten moment choroby, gdy bardzo mi się pogorszyło, że nawet na chwilę odłączyli mnie od respiratora, bo lekarze pomyśleli że to już koniec. Ale zaraz potem na nowo podłączyli. To się działo w Wielkim Tygodniu. W każdym razie jak przeszedłem przez tunel to poczułem się jak w raju. Znalazłem się na dużej wysokości, wokół piękne widoki, wspaniale góry, cudowne obłoki. Dojrzałem też jakichś nieszczęśliwych ludzi. Chyba są głodni – pomyślałem. Naraz przyleciał samolot, odruchowo do niego wsiadłem i latałem nad jakimś sadem samolotem strącając owoce spadające wprost do rąk tych ludzi. Jakieś złe duchy próbowały mnie dogonić, ale tak zgrabnie manewrowałem maszyną, że nie dały rady. I dalej podziwiałem te piękne widoki. I zapytałem głosu czy to prawda, że w niebie jest tak pięknie jak na ziemi. Odpowiedział że tak – „jak w niebie tak i na ziemi”. I że mogę to podziwiać z lotu ptaka. Gdy ujrzałem w dole długi ciąg budynków chciałem wejść do środka, ale głos zabronił tłumacząc, że nikt nie może mnie zobaczyć. Potem przyszedł na mnie czas wykonywania różnych, przeciwnych zadań. Musiałem robić to wszystko, czego wcześniej, w realnym życiu, unikałem. I tak przyszło mi nawiedzić ludzi umierających albo tych co już zmarli, zamykano mnie w kostnicy, uczestniczyłem w pogrzebach zupełnie nieznanych mi ludzi, były też epizody z moim pobytem na cmentarzu gdy położyli mnie na jakimś grobowcu. A ja bardzo nie lubiłem chodzić na pogrzeby, unikałem ich, szedłem gdy już nie było wyboru, gdy umarła jakaś bliska mi osoba. Ale zawsze trzymałem się gdzieś z tyłu, a na nieboszczyka to już wcale nie potrafiłem spojrzeć. Nigdy też sam nie poszedłem na cmentarz, zawsze z kimś. Nie żebym się tego wszystkiego bał, tylko w tych sytuacjach ogarniała mnie straszna żałość, czułem wielkie cierpienie, tak to intensywnie przeżywałem. Dlatego świadomie unikałem takich sytuacji. Teraz musiałem przez to przejść. Pamiętam jak siedzę w jakimś pomieszczeniu, bo nie umiałem chodzić i przychodzi po mnie jakiś facet. Pytam, skąd wiedziałeś gdzie jestem, a on mówi, że mam taką gwiazdę, że z góry widać gdzie jestem. Potem znowu gdzieś leżałem i znowu ktoś po mnie przyszedł i zaniósł do jakiegoś domu. Była w nim stara kobieta z dzieckiem i jej zadaniem było mnie obmyć i dać mi zastrzyk. Gdy to robiła bardzo mocno mnie przytrzymywała żebym nie wyszedł. W następnym epizodzie znalazłem się w jakimś rowie. Leżę, bo nie umiem chodzić, rozglądam się, poznaję okolicę. Nagle ktoś przychodzi i zabiera mnie. Trafiam do jakiegoś domu, pokój cały w półmro- ku, a w nim jakby dwie trumny stoją. W pierwszej ktoś kona, w drugiej leży nieboszczyk. Jakiś głos mi mówi, że to bardzo zasłużony człowiek i dlatego w tym pokoju gra taka piękna muzyka. A pomiędzy nimi krząta się jakaś kobieta, jakby obsługująca ich. Mówię jej że bardzo chcę wrócić do domu. Ona na to, że nie mogę, a jej zadaniem jest mną się zająć. I się zaczyna – myje mnie, pielęgnuje, i nagle trach, niespodziewany zastrzyk. Pytam czemu tak mocno, a ona – żebym nie uciekł. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi dwóch facetów, w takich strojach jakby z zakładu pogrzebowego. I ta kobieta pyta, po którego żeście przyjechali. Pokazują na mnie. Innym razem przyszli po mnie jakaś kobieta z mężczyzną. Zabrali, a po chwili położyli do rowu. Rósł tam wielki krzew dzikiej róży. Co się ruszyłem ciernie wbijały mi się w skórę. I przychodzi kobieta i mówi że musi mnie połączyć zastrzykiem z tym krzewem. Ja ją błagam żeby nie, bo boli i kłuje. Jęczę, proszę, a po minie widzę, że jej się zrobiło mnie żal. – Ale ja to muszę zrobić – mówi. Ale zamiast we mnie wbiła zastrzyk w ten krzew. W tym podróżowaniu trafiłem też na mszę pogrzebową. Dużo ludzi, ksiądz, toczy się msza, a ja siedzę obok trumny i wszystkiemu się przyglądam. Mnie nikt nie widzi. Jakbym był przezroczysty. Kilka razy byłem też w kostnicy. Podczas jednej z takich wizyt widziałem jak nieznajoma mi kobieta wypędzała ze zmarłego męża złego ducha. Nie był to miły widok, raczej przerażający. Innym razem też znalazłem się w kostnicy i głos mi powiedział, że o północy przyjdą tu młodzi ludzie i będą mnie straszyć, ale mam się nie bać. Leżałem między nieboszczykami i czekałem na nich. Jak przyszli, ryki i wycie były straszne, ale nic a nic się nie bałem. Ostatnie zadanie jakie mi powierzono do wykonania polegało na posprzątaniu czegoś jakby magazynu. Ja oczywiście cały czas jęczę że chcę do domu, a głos mi mówi, że jak posprzątam to wrócę. Na podłodze tego pomieszczenia rozsypane były takie maleńkie, ostre drobinki. Było ich całe mnóstwo. Schyliłem się i zacząłem je zbierać. Palce mnie bolały, bardzo cierpiałem ale cierpliwie je wybierałem, bo ponad wszystko chciałem wrócić do domu. Zajęło mi to cały dzień, noc, skończyłem następnego dnia w południe. Gdy skończyłem głos mi powiedział: – „No to wracasz do domu”. I naraz znalazłem się na cd. na str. 9 cd. ze str. 8 takiej pięknej polanie, a pośrodku stał niebieski podest. Wchodzę na niego, spojrzałem w górę, i widzę, że nad głową rozchyla się niebo. I ponownie odzywa się głos: „Pójdziesz do domu, ale jeszcze”…. Wtedy odwracam się i widzę, że jakiś młody człowiek idzie z ręką wyciągniętą w moją stronę, i znów odzywa się głos: „Ale jeszcze ten”…. i film mi się urywa. I nie wiem co to miało znaczyć, czy mam się tym nieznajomym zaopiekować, czy raczej przydzielono mi go jako opiekuna. Wtedy do mnie dotarło, że wracam do ziemskiego bytu, ale czeka mnie jeszcze wypełnienie tu, na ziemi, jakichś zadań. Jakich dokładnie, nie wiem, i to jest największą zagadką. W każdym razie po tym wszystkim uwierzyłem, że jest jakieś życie po śmierci. Ta cała historia trochę mnie zmieniła. Sam już ze dwa razy wybrałem się na cmentarz, co kiedyś było nie do pomyślenia. Dostałem takiego natchnienia, że obszedłem wszystkie groby, a gdzie nie było lampki to ją zapaliłem. Nawet odnalazłem groby o których nie wiedziałem gdzie są. Częściej chodzę do kościoła. Wróciłem do dawnych zajęć i żyję jak przed chorobą. Prowadzę zajęcia z młodzieżą, choć żona i córka twierdzą, że po takich przejściach powinienem dać sobie spokój i wieść stateczne życie emeryta. Ale dobrze się czuję, potrzebuję kontaktu z młodzieżą. Gdy rok temu wróciłem do domu ze szpitala, myślałem, że się już nie podniosę. Byłem strasznie słaby, ledwo co kontaktowałem, trudno mi było zebrać się w sobie by walczyć o powrót do normalnego życia. Rodzina bardzo mnie wspierała, przerobili mi pokój dostosowując go do mojego stanu zdrowia, ale tak, bym jednocześnie próbował pokonywać własną słabość. Ze szpitala wróciłem na początku kwietnia, a już w maju pojechałem do Częstochowy na komunię wnuczki. A w sierpniu wróciłem do prowadzenia zajęć z młodzieżą. Gdy 10 dni po wyjściu ze szpitala pojechałem na kontrolę, to lekarz jak mnie ujrzał, że o własnych siłach, wspierając się na balkoniku, wchodzę do gabinetu, powiedział do córki: „Jak panią ktoś zapyta czy w medycynie zdarzają się cuda, niech pani spojrzy na swojego ojca i powie: „To jest cud”. Ja tak o tym nie myślę, cieszę się, że dane mi jest jeszcze pożyć i cały czas się zastanawiam, jakie to ważne zadania mam do wykonania. Na razie odkryłem w sobie nowe możliwości, które uwidoczniły się po pobycie w szpitalu. Potrafię swoją bio – energię przekazać innym, wspomagając leczenie różnych schorzeń, np. bóli kręgosłupa, głowy czy niedomagania tarczycy. Podchodzę do tego poważnie, kończę właśnie specjalistyczne kursy żeby mądrze wykorzystywać tę energię. Pierwszymi osobami którym pomagałem była rodzina. Reklamacji po tych zabiegach nie miałem. Wyróżnienia dla orzeskich uczennic 9 października został rozstrzygnięty Powiatowy Konkurs Fotografii Proekologicznej. Organizatorem konkursu był Zespół Szkół nr 1 Specjalnych w Mikołowie – Borowej Wsi (laureat nagrody WFOŚiGW Eko – Aktywni 2008), fundatorem nagród Starostwo Powiatowe w Mikołowie. Nadesłane z 6 szkół ponadpodstawowych zdjęcia zostały ocenione przez komisję konkursową w składzie: przewodniczący DARIUSZ ZAKRZEWSKI – fotograf, członek Mikołowskiego Klubu Fotograficznego Fokus, wieloletni współpracownik „Dziennika Zachodniego” i „Gazety Mikołowskiej”, wiceprzewodnicząca ANITA KUŚMIERSKA – dyrektor Zespołu Szkół nr 1 Specjalnych w Mikołowie – Borowej Wsi, członek komisji GRZEGORZ BORÓWKA – terapeuta, pracownik kulturalno – oświatowy Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych „Caritas” w Mikołowie – Borowej Wsi, sekretarz komisji – URSZULA ZIENCkoordynator konkursu, nauczyciel gimnazjum specjalnego. Przyznano następujące nagrody i wyróżnienia: I miejsce Klaudia PISAREK z Gimnazjum im. Noblistów Polskich w Ornontowicach za zdjęcie „Mroczny komin”, II miejsce Rafał MORCZINEK z Zespołu Szkół Technicznych w Mikołowie za zdjęcie „Samotny łabędź”, III miejsce Małgorzata Tytko z Zespołu Szkól nr 1 Specjalnych w Mikołowie – Borowej Wsi za zdjęcie „Pod świerkiem”, wyróżnienia: Dominika PŁACHETKA z Gimnazjum nr 1 w Zespole Szkół im. Poległych na Pasternioku w Orzeszu za zdjęcie „Ranić można na wiele sposobów” oraz Zuzanna CHOWANIEC z Gimnazjum nr 2 im. Stanisława Ligonia w Orzeszu – Zawadzie za zdjęcie „Błękitna lekkość”. /U. Zienc/ Himalaista znów w Czwórce Dnia 10 września 2009 roku do jaśkowickiej podstawówki ponownie zawitał himalaista, Marian Hudek. Tym razem relacjonował – możliwa jest tylko raz w ronajmłodszym uczniom swoją ku, w okresie arktycznego lata. wyprawę na kolejny ze szczytów Wtedy warunki pogodowe dają Korony Ziemii – Mont Vinson na jakąkolwiek szansę na powodzenie Antarktydzie. Himalaista zdobył wyprawy. W styczniu na Antarkszczyt 17 stycznia 2009 roku, po tydzie jest pełnia lata, cały czas kilkunastu dniach ciągłej wspinaczświeci słońce i jest ciągle dzień. ki. Prócz sprzętu i odzieży potrzebPo jakimś czasie nie wiadomo czy nych w tak bajecznej i mroźnej zarazem krainie, które dzieci mogły dotknąć, a nawet przymierzyć, pan Hudek zaprezentował mnóstwo wspaniałych zdjęć. By osią- M. Hudek w jaśkowickiej szkole. gnąć w górach sukces, nie tyle ważna jest kondyjest północ, czy południe, mówił cja fizyczna, ale przede wszystkim pan Hudek. liczy się psychika. Podczas takiej W drodze powrotnej z Anwyprawy człowiek najczęściej tarktydy jastrzębianin dopłynął spędza czas sam ze sobą, z własnyrównież do Wyspy Magdaleny, mi myślami, a to bardzo trudne, bo którą zamieszkują setki pingwiile razy można analizować swoje nów. Ten aspekt wyprawy himalażycie – mówi Marian Hudek. To isty wywołał u uczniów najwięcej właśnie w tych trudnych, nieprzeemocji. Wystawa zdjęć z wyspy widywalnych i niebezpiecznych jest prezentowana od września do górach człowiek mierzy się sam ze listopada w Szkole Podstawowej sobą, dowiaduje się, ile jest wart, nr 4. to one sprowadzają człowieka na Marian Hudek jest w trakcie właściwą drogę i pozwalają nabrać zdobywania pozostałych szczytów dystansu do wielu spraw, dodaje Korony Ziemii. Pięć z nich ma już himalaista. za sobą, są to: Mont Blanc, Mount Antarktyda to najbardziej Everest, Kilimandżaro, Aconcagua wietrzny i mroźny kontynent na i Mont Vinson pozostały tylko kuli ziemskiej, zanotowano tu cztery. Najbliższą podróż odbędzie najniższą temperaturę dochodzącą w listopadzie, planując zdobyć do – 90 stopni Celsjusza. Próba Piramidę Carstensz oraz Górę Kozdobycia najwyższego szczytu ściuszki. Trzymamy kciuki! Antarktydy– Masywu Vinsona Izabela Szafraniec „Ranić można na wiele sposobów”. 9 Nasz człowiek na Eurobaskecie Robert Kaczanowski z Zazdrości opowiada o swojej pracy w Centrum Prasowym ME w koszykówce mężczyzn. Największą imprezą sportową w Europie bez wątpienia są Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Tuż za nią plasują się jednak Mistrzostwa Europy w Koszykówce Mężczyzn. Od 17 do 20 września najlepsi koszykarze Europy walczyli o najwyższe laury na parkiecie katowickiego Spodka. Każdego dnia nad organizacją tej imprezy pracowało niemal 350 osób. Wśród nich orzeszanin – Robert Kaczanowski. Przez 4 dni Eurobasketu, bo taką nazwę noszą Mistrzostwa Europy w Koszykówce, miałem przyjemność pracować w Centrum Prasowym. Praca ciekawa, bo i zasady dotyczące prasy wprowadzone przez Międzynarodową Federacje Koszykówki są ciekawe. Myli się ten, który uważa, że najlepszą okazją do bezpośredniego spotkania z gwiazdami sportu jest status VIP-a. Tak naprawdę taką możliwość daje praca właśnie w Centrum Prasowym. Centrum Prasowe to bowiem kilka logicznie powiązanych stref w których zawodnicy przeplatają się z dziennikarzami. Pierwszą strefą na drodze zawodnika jest tzw Mixed Zona, czyli strefa mieszana. Jest to chyba najbardziej rozpoznawalna część obiektów sportowych podczas relacji telewizyjnych. Widz ogląda wywiad ze sportowcem na tle kolorowej planszy z naniesionymi logo sponsorów. Te właśnie wywiady prowadzone są w mixed zonie. Federacja koszykówki – FIBA, jako jedna z nielicznych sformalizowała jak ta strefa ma wyglądać, jakie ma mieć wymiary, szerokości, odległości itp Od wielu lat ze strony FIBA za wszystkimi imprezami rangi mistrzowskiej podąża Grek, który z pieczołowitością mierzy czy np. odległość pomiędzy kolorowymi planszami a barierkami ograniczającymi dziennikarzy od zawodników jest odpowiednia – oczywiście ściśle przez FIBA określona. Mixed zona to tak naprawdę strefa walki. Walki dziennikarzy o dobry wywiad. Jest to po prostu długi korytarz oddzielający parkiet od szatni zawodników. Walka w mixed zonie wynika po prostu z ludzkiej słabości. Podczas katowickiego Eurobasketu strefa ta miała 20 m długości. Wzdłuż całej długości kotłują się dziennikarze. Zmęczeni zawodnicy schodząc 10 z parkietu przeprowadzają pierwszy, drugi piąty wywiad. W okolicach dziesiątego już po prostu nie mają ochoty na dalszą rozmowę i maszerują przez resztę strefy nie reagując na nagabywania dziennikarzy. Kto stał bliżej początku zony miał szanse na wywiad. Stąd taka walka dziennikarzy o miejsce jak najbliżej początku strefy. Mixed Zona pełniła podczas Eurobasketu jeszcze jedną ważna rolę. Jeżeli ktoś czytał relacje z tej imprezy podpartą jakimś cytatem, to jedyną drogą uzyskania cytatu była właśnie mixed zona. Żeby jednak nie było za prosto działało to w ten sposób, że kilku pracowników Centrum Prasowego przed prelegentem znajduje się las mikrofonów, czasem również rąk, zza których ledwie widać osobę opowiadającą na pytania. Podczas imprez rangi mistrzowskiej w koszykówce jest to nie do pomyślenia. Zalecenia federacji FIBA są jednoznaczne. Organizator musi zapewnić takie nagłośnienie w sali konferencyjnej, aby pozwalało ono na bezproblemową rejestracje wypowiedzi. Dlatego też podczas konferencji na stole znajdował się tylko jeden mikrofon – tylko ten dostarczony przez organizatorów. Tutaj jeszcze jedna ciekawostka. FIBA stanowczo nakazuje, aby konferencja była prowadzona w języku Robert Kaczanowski w Spodku. dyżurowało w strefie mieszanej podczas prowadzonych tam wywiadów. Ciekawsze, wypowiadane na gorąco komentarze zawodników były wyłapywane, wpisywane na specjalny formularz, wysyłane drogą elektroniczną do centrali FIBA i stamtąd – oczywiście po zatwierdzeniu – przekazywano dany cytat do wykorzystania przez dziennikarzy. Wszystko to trwało kilka minut. Niby cenzury nie ma, ale dziwnym trafem z centrali FIBA nie wracały żadne cytaty, w których zawodnicy komentowali np pracę sędziów. FIBA czuwa nad dobrą atmosferą wokół światowej koszykówki… Kolejną strefą Centrum Prasowego to sala konferencji prasowych. Tu także MFK ściśle określiła zasady, w jakich mogą być prowadzone konferencje. Proszę zwrócić uwagę na dziennik telewizyjny i przekazywane tam relacje z różnych konferencji prasowych. Zazwyczaj angielskim. Jeżeli dany prelegent nie zna angielskiego musi przyjść z tłumaczem. Jeżeli złamie tą zasadę płaci bardzo surowe kary. Podczas katowickiego Eurobasketu nie zdarzyło się, aby któryś z bohaterów licznych konferencji prasowych musiał uiścić jakąś opłatę. Każdy komu było dane oglądanie na żywo katowickich finałów Mistrzostw Europy zapewne zwrócił uwagę na fakt, że w zasadzie jedna czwarta Spodka została zajęta przez trybunę prasową. Ta trybuna to kolejny obszar będący pod opieką Centrum Prasowego. Organizatorzy finału Eurobasketu wpadli w osłupienie, gdy otrzymali informacje ile miejsc i o jakich standardach muszą przygotować dla dziennikarzy. Okazało się, że Spodek musi przygotować miejsca dla 350 dziennikarzy. Każdy dziennikarz musi mieć określony metraż powierzchni do pracy oraz określoną odległość pomiędzy następnym pracującym dziennikarzem. Pomiędzy każdym rzędem miejsc dziennikarskich musi być jeden rząd przerwy. Spełnienie tych wymogów było powodem, że trybuna prasowa zajęła niemal czwartą część trybun Spodka. Wbrew pozorom trybuna to bardzo zaogniony teren. FIBA ściśle wydzieliła miejsce dla dziennikarzy bezpośrednio relacjonujących dla telewizji, osobno dla radiowców i osobno dla dziennikarzy piszących. Jak można się domyśleć, każde z miejsc miało swoją cenę. Dlatego co bardziej zaradni dziennikarze próbowali połączyć dwa w jednym – wykupując tańsze miejsce dla piszących i relacjonując mecze za pośrednictwem łącza internetowego sprzężonego z malutką kamerą i mikrofonem. FIBA w takich sytuacjach nie pozostawia jednak cienia wątpliwości. Każdej osobie złapanej przez pracowników Centrum Prasowego na takim procederze groziła utrata akredytacji. Podczas czterech dni katowickich finałów zanotowano jeden taki przypadek. Najbardziej niewdzięcznym miejscem pracy w strukturach Centrum Prasowego jest tzw. help desk, czyli mówiąc ogólnie pomoc wszelaka dla dziennikarzy. Praca niewdzięczna z jednego ważnego powodu. Help desk zlokalizowany jest zazwyczaj poza główną areną zmagań sportowców. W Katowicach help desk zorganizowany został na lodowisku przy hali Spodka. Przygotowano tam 300 stanowisk dziennikarskich, potężna przestrzeń ze wszystkimi danymi statystycznymi ze wszystkich rozegranych meczów, a wokół szalejąca sieć Internetu bezprzewodowego. Na pocieszenie tych, którzy nie mogli bezpośrednio oglądać zmagań w hali Spodka zamontowano potężny ekran przekazujący aktualnie prowadzoną relacje telewizyjną. Problemy dziennikarzy, które rozwiązywano w help desku dotyczyły praktycznie wszystkich sfer życia. Począwszy od próśb o informacje o danym zawodniku poprzez prośby o zmianę hotelu, aż po informacje dotyczące lokalizacji najbliższych sklepów monopolowych. Pewnie niewielu z Państwa wie, że Międzynarodowa Federacja Koszykówki bardzo szczegółowo określiła zasady uczestnictwa mediów podczas treningów drużyn. Zabezpieczenie treningów przed dostępem mediów również należało do kompetencji Centrum Prasowego. Ogólna zasacd. na str. 11 cd. ze str. 10 da mówi, że maksymalnie ostatnie 5 minut godzinnego treningu dostępna jest dla mediów. W praktyce jednak tylko reprezentacja Hiszpanii pozwalała na skorzystanie z tego przywileju. Wszystkie pozostałe zespoły – bez wyjątku – całkowicie zamykały swoje treningi dla prasy. Jednak powiedzenie „Polak potrafi” nie zrodziło się bez powodu. Podczas treningu reprezentacji Serbii – późniejszych wicemistrzów Europy, kierownik tej ekipy zgłosił mi fakt, że dwie kamery znajdujące się w Spodku pracują. Gdy zwróciłem się z tym problemem do przedstawicieli Telewizji Polskiej, wyjaśniono mi, że trwa próba wozu transmisyjnego stąd paląca się lampka kamery, wskazująca na nagrywanie obrazu. W rzeczywistości jednak obraz nie jest nagrywany. Taką też informację przekazałem kierownikowi reprezentacji Serbii, co ten przyjął ze zrozumieniem. Miałem jednak mieszane uczucia, gdy wieczorem podczas wiadomości sportowych usłyszałem komentarz, że ekipie Telewizji Polskiej jako jedynej udało się podglądnąć trening drużyny Serbii …. I na koniec słów kilka o gwiazdach katowickiego finału. Niewątpliwie największą osobowością był Hiszpan Pau Gazol, na co dzień występujący w najlepszej koszykarskiej lidze świata NBA. Mówiąc, że stałem twarzą w twarz z tym zawodnikiem chyba jednak lekko bym przesadził. Stojąc przed tym mierzącym 2, 15 m zawodnikiem Los Angeles Lakers miałem wrażenie jakbym stanął przed niedźwiedziem Grizzli. Pau Gazol to jednak prawdziwy profesjonalista pozbawiony jakichkolwiek zachowań gwiazdorskich. Konkretny, przed meczem skupiony, ale poddający się wszelkim zaleceniom organizatorów, a poza halą uśmiechnięty, przyjaźnie nastawiony do kibiców. Inną osobowością jaka pojawiła się w Spodku był reprezentant Francji, znakomity zawodnik innego klubu NBA – San Antonio Spurs – Tony Parker. Człowiek, który wręcz nie pasował do standardów koszykarskich bo 1, 86 m wzrostu to w koszykówce żadna wysokość. Tony to bardzo skromny człowiek, w niczym nie przypominający gwiazdy amerykańskich parkietów. Podczas treningów jak i meczów wyróżniał się jednak niesamowitą dynamiką. Schodząc z parkietu znów zamieniał się w skromnego faceta i w zasadzie tylko znajomość twarzy z przekazów telewizyjnych zza oceanu podpowiadała, że ten w niebieskiej koszulce, który właśnie przemknął obok to ten słynny Tony Parker. Podczas Eurobasketu w Katowicach pojawiła się inna legenda ligi NBA zawodnik Memphis Grizzlies – Allen Iverson. Centrum Prasowe miało informacje, że Iverson pojawi się na którymś z rozgrywanych w Spodku spotkań, nie było jednak wiadomo, który mecz zechce zaszczycić. Podczas rozgrywanej drugiej kwarty meczu półfinałowego Hiszpania – Grecja, na trybunę zarezerwowaną dla gości FIBA wszedł czarnoskóry człowiek w czerwonej czapeczce i modnych ciemnych okularach. Gość, jakich wielu przebywało w tej strefie Spodka. Tak naprawdę uwagę przykuli ochroniarze otaczający gościa. Do tego momentu bowiem w hali nie pojawiali się w tak ostentacyjny sposób prywatni pracownicy ochrony. Po chwili wszystko było już jasne – to był Allen Iverson. Wystarczyło jednak, że spiker przekazał widzom że Iverson jest na hali i to był ostatni moment, kiedy Allan mógł spokojnie oglądać spotkanie. Otoczony potężnym tłumem widzów głodnych autografów z niemałymi trudnościami wyszedł z hali Spodka i już więcej go nie widziano. Podsumowując, cztery dni pracy w Centrum Prasowym finałów Mistrzostw Europy w Koszykówce to przede wszystkim nabyte ogromne doświadczenie. Miałem okazje pracować w służbach prasowych podczas zimowej Uniwersjady, Akademickich Mistrzostwach Świata, Meczu Superligi Tenisa Stołowego i kilkudziesięciu imprezach rangi Mistrzostw Polski w wielu dyscyplinach sportu, jednak takiej organizacji jak podczas katowickiego Eurobasketu nie spotkałem nigdzie. Wprawdzie nie były to łatwe dni, gdyż praca Centrum Prasowego rozpoczynała się dwie godziny przed rozpoczęciem pierwszego a kończyła dwie godziny po zakończeniu ostatniego spotkania, co oznaczało godzinę 2.00 w nocy, ale wrażenia – nawet z punktu widzenia kibica – są niezapomniane. Podczas katowickich finałów głośno mówiono o zgłoszeniu Katowic do organizacji Mistrzostw Świata w Koszykówce Mężczyzn. Jest więc szansa, że już za kilka lat na Śląsku będziemy mogli znowu zobaczyć na żywo najlepszych koszykarzy i to nie tylko z Europy ale i całego świata. Barbara Kosmowska z wizytą w Orzeszu Popularna autorka książek dla młodzieży gościła na spotkaniu z gimnazjalistami w Zespole Szkół, zaproszona przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Orzeszu. Kosmowska, na co dzień jest adiunktem na Akademii Pedagogicznej w Słupsku, przyznała, że „zawodowym” pisaniem zajęła się stosunkowo późno – pierwszą książkę wydała mając 40 lat. Na rynku wydawniczym funkcjonuje już 11 lat, może się pochwalić 12 wydanymi książkami – dla dorosłych, młodzieży i dzieci. – Pisanie dla takich odbiorców jak wy, jest dużo trudniejsze. Muszę niejako wejść w wasz wiek, być do bólu autentyczna, bo młody człowiek jest bardzo wyczulony na wszelki fałsz czy udawanie. Wszystko co piszę muszę najpierw dokładnie sprawdzić, właśnie z powodu szacunku dla czytelnika. A pisząc poświęcam się temu cała. Bo książka jest dla mnie przygodą i pasją, a nie produktem na którym się zarabia. Zresztą, może was rozczaruję, ale na pisaniu biznesu się nie zrobi – mówiła Kosmowska. I tak jak w jej pisaniu, tak podczas całego spotkania czuło się, że jest szczera w tym co mówi, i szanuje młodych rozmówców. Ci odwdzięczyli się ciekawymi pytaniami i długimi brawami na zakończenie spotkania. Autorka podpisuje swoje książki. „Poszukiwania w drodze” W październiku trwała wystawa prac malarskich i nie tylko trzech orzeskich artystek: Jolanty Miguły z Zawiści, Małgorzaty Baron z Królówki i Marii Kurzycy-Chrząszcz z Woszczyc. Rozpoczął ją wernisaż, który do Miejskiego Ośrodka Kultury przywiódł wyjątkowo dużo gości. Wśród nich m.in. burmistrza Andrzeja Szafrańca, zastępcę przewodniczącego Rady Miejskiej Eugeniusza Szala, radnych z Komisji Kultury, a wernisaż otwarła dyrektorka MOK Małgorzata Lorens. – Nazwałyśmy naszą wystawę „Poszukiwania w drodze”, bo choć mamy już na swoim koncie jakiś dorobek artystyczny to ciągle poszukujemy nowych technik, nowych form wyrazu. Stąd na wystawie znalazły tak różnorodne prace jak: akwarele, oleje, obrazy akrylowe, rysunki a nawet fotografie. Na podstawie tych prac można było prześledzić jak daleką drogę w poszukiwaniu wyrazu artystycznego przeszłyśmy, a jej końca ciągle nie widać – usłyszeliśmy od Jolanty Miguły. Jedną z atrakcji wernisażu były mini recitale: Anny Kurzycy z Woszczyc na skrzypcach oraz Piotra Aichszteda z Łazisk na gitarze. Miejski Ośrodek Kultury zaprasza: • 2 grudnia – Wernisaż wystawy prac malarskich ZYGMUNTA STUCHLIKA z Orzesza. Wystawa będzie prezentowana w Dolnej Galerii MOK do końca grudnia. • 6 grudnia – Zabawy z MIKOŁAJEM. Początek spotkania godz. 16.00, w sali widowiskowej w Jaśkowicach 11 Dzień seniora w Gardawicach W październiku na swoim corocznym święcie spotkali się najstarsi mieszkańcy Gardawic, a organizatorem spotkania była jak zawsze rada sołecka. – Wolimy taki termin dla dnia seniora niż zimowy, kiedy śnieg albo gołoledź nie pozwalają starszym ludziom wyjść z domu. A tak, proszę, ilu ich się dzisiaj zebrało. Cała sala pełna, i my się z tego bardzo cieszymy – mówił sołtys Jan Kiel. Nim wzniesiono toast lampką szampana życzenia seniorom złożyli burmistrz Andrzej Szafraniec i przewodniczący Rady Miejskiej Jan Mach. W spotkaniu uczestniczyli także radny Mirosław Blaski i proboszcz, ks. Marek Wachowiak. Atrakcją wieczoru były popisy taneczne uczennic miejscowego gimnazjum, które przygotowała Justyna Kret. A organizatorzy zadbali nie tylko o miłe dla oka akcenty, ale zapewnili też suty poczęstunek. Podano kotlety z surówkami, nie zapomniano o tradycyjnym kołoczu. – Muszę nas pochwalić, ale wydaje mi się, że jesteśmy jedyną radą sołecką która cały poczęstunek przygotowuje własnymi rękami i sami roznosimy go do stołów – nie krył zadowolenia sołtys Kiel, dodając: – Jesteśmy bardzo zgranym zespołem, każdy wie co ma robić, i nikt się nie wykręca od pracy. Z kolei burmistrz Szafraniec publicznie pochwalił pracę radnego Mirosława Blaskiego, mówiąc, że to bardzo kompetentny radny, który bardzo angażuje się w pracę nie tylko swojej dzielnicy ale całego miasta. Ciepłe słowa skierował też pod adresem wszystkich mieszkańców Gardawic. – Współpracuję z wami już trzy lata, muszę stwierdzić, że jesteście jedną z najbardziej zintegrowanych społeczności. Jak wasi zawodnicy grają na boisku to dopinguje ich wielu kibiców, jak jest zebranie wiejskie, to frekwencja jest bardzo wysoka, tak samo jak na wywiadówkach w szkole. To bardzo dobrze o was świadczy – podsumował A. Szafraniec. Z historii wojewódzkich olimpiad szachowych. Odcinek 15 V miejsce W roku szkolnym 1968/69 XVI Powiatowa Olimpiada Szachowa przygotowała następującą reprezentację na imprezę wojewódzką, w której aż cztery miejsca zajęła młodzież z woszczyckiej szkoły. Mistrzem powiatu został Wojciech Smołka z Tychów wśród chłopców, a Gabriela Kaczmarczyk z Woszczyc wśród dziewcząt. W olimpiadzie wojewódzkiej nasza drużyna uzyskała następujące wyniki: 1. Wojciech Smołka kl.VIII Tychy nr 5 – 6 pkt.; 2. Remigiusz Szafarczyk kl.V Woszczyce – 5 pkt.; 3. Marian Trzcionka kl.VIII Podlesie – 4 pkt.; 4. Marek Kaczmarczyk kl.V Woszczyce – 4 pkt.; 5. Gabriela Kaczmarczyk kl.VIII Woszczyce – 8 pkt.; 6. Genowefa Filipek kl.VIII Woszczyce (Królówka) – 7, 5 pkt. A oto końcowa klasyfikacja: 1. Częstochowa 39, 5 pkt., 2. Katowice 38, 5 pkt., 3. Cieszyn 38 pkt., 4. Rybnik 35, 5 pkt., 5. Tychy 34, 5 pkt., 6. Tarnowskie Góry 33 pkt. W klasyfikacji indywidualnej Gabriela Kaczmarczyk w 10 partiach uzyskała 8 pkt. i zajęła III miejsce, a jej siostra Irena w grupie liceów ogólnokształcących (8 partii – 6, 5 pkt.) zajęła również III miejsce. Jednak swoistą rekordzistką wojewódzkich olimpiad szachowych stała się Gabriela Kaczmarczyk, która pięciokrotnie broniła barw Inspektoratu Oświaty, zdobywając w 50 rozgrywanych partiach aż 41 punktów! /R. Kaczmarczyk/ Od lewej: Marek Kaczmarczyk, Gabriela Kaczmarczyk, Marian Trzcionka, Robert Kaczmarczyk, Wojciech Smolka, Genowefa Filipek i Remigiusz Szafarczyk. 12 Szklarski patronem szkoły w Zawiści 22 października w Szkole Podstawowej nr 6 w Zawiści odbyła się uroczystość nadania placówce imienia Alfreda Szklarskiego. Wybór znanego autora książek przygodowych na patrona szkoły, to wspólna decyzja uczniów, rady pedagogicznej i rodziców. Potwierdziła ją Rada Miejska stosowną uchwałą o nadaniu imienia szkole w Zawiści. Wcześniej szkoła nosiła imię Aleksandra Zawadzkiego. Uroczystość rozpoczęła msza św. odprawiona w kościele parafialnym przez proboszcza, ks. Edwarda Kopkę, z udziałem uczniów, pracowników szkoły, zaproszonych gości i mieszkańców Zawiści. Po mszy udano się do szkoły, która już od drzwi wejściowych przywitała gości dekoracją z klimatami afrykańskiego buszu, jakby żywcem przeniesionymi z książek Szklarskiego o Tomku Wilmowskim, a w myśl tematu przewodniego spotkania: „Z Tomkiem przez świat”. Akademię prowadziła dyrektorka szkoły Adriana Pustelny, która tak charakteryzowała patrona: – Liczy się to, gdy dajemy coś innym, a Szklarski w swoich książkach przekazywał wiedzę, pobudzał do marzeń, otwierał czytelnika na świat i nowe horyzonty. A że w młodości popełnił błąd? Nie jest sztuką nie potknąć się, ale podnieść po upadku. Przypomniała, że autor za swoją twórczość i działalność został uhonorowany dziecięcym „Orderem Uśmiechu”. W trakcie akademii Wojewoda Śląski Zygmunt Łukaszczyk odsłonił portret Alfreda Szklarskiego namalowany przez absolwentkę szkoły Magdalenę Kieckę, a wspólnie z burmistrzem Andrzejem Szafrańcem odsłonili tablicę z nową nazwą szkoły usytuowaną przy wejściu do budynku. Gdy zaproszeni goście składali gratulacje na ręce dyrektorki, dużo dobrego mówili o Szklarskim, bo okazało się, że każdy z nich wychowywał się na jego książkach, a słowa te kierowali do zebranych uczniów. – Macie patrona z którego można czerpać wzorce. Oddał je w książkach o Tomku, który marzył o wielkiej przygodzie i był bardzo przywiązany do swojej ojczyzny. Życzę, żebyście taką przygodę przeżyli, ale zawsze potem wracali do rodzinnego domu – mówił wojewoda Łukaszczyk. – Autor marzył o podróżowaniu po całym świecie. Chciał, żeby narody żyły w przyjaźni, a nie wrogości. I wy też powinniście mieć takie marzenia. Życzę, żeby wszystkie się spełniły – mówił burmistrz Szafraniec. Podobne życzenia wypowiedział Śląski Kurator Oświaty Stanisław Faber, a wicestarosta Tadeusz Marszolik przypomniał, że patron był „orędownikiem pojednania między ludźmi, między społeczeństwami”, przez co może być dla nas wzorem. Z kolei Jadwiga Wruszkowiak, emerytowana polonistka z tej szkoły przypomniała, że Alfred Szklarski odwiedził szkołę w Zawiści. – Jego spotkanie z uczniami to był koncert słowa, na wszystkich to spotkanie wywarło ogromne wrażenie. Zaowocowało niespotykanym wzrostem czytelnictwa, a od tamtej pory biblioteka stała się najważniejszą pracownią w szkole – wspominała J. Wruszkowiak. Dodajmy, że Szklarskiemu towarzyszył w tym spotkaniu Józef Marek, ilustrator pierwszych wydań jego książek, a prywatnie mieszkaniec Zawiści. Dzisiaj do tej szkoły chodzi jego wnuczka, a na uroczystość nadania patrona zaproszona została Krystyna Marek, wdowa po artyście plastyku. Po części oficjalnej w programie artystycznym połączonym z prezentacją multimedialną wystąpili uczniowie szkoły. Tańcząc i śpiewając przemierzali z Tomkiem Wilmowskim (w tę rolę wcieliła się Ewa Kopiec) kilka kontynentów. Było to przedstawienie stojące na bardzo wysokim poziomie artystycznym, zachwycające choreografią, wspaniałymi strojami i oprawą muzyczną. Goście nie szczędzili pochwał nauczycielom i występującym uczniom. Pochwaleni nauczyciele to: Elżbieta Pławecka wraz z całym gronem pedagogicznym za przygotowanie efektownej dekoracji, Agnieszka Strzoda za prezentację multimedialną, Ilona Palkij i Ewa Wesoły – Skura za słowo mówione, Agata Wolnik i Ewelina Cyroń za muzykę i taniec oraz Józef Mrowiec za nagłośnienie. W spotkaniu wzięli też udział: przewodniczący Rady Miejskiej Jan Mach, burmistrz Łazisk Górnych Mirosław Duży – absolwent podstawówki w Zawiści, emerytowani nauczyciele i pracownicy szkoły oraz dyrektorzy orzeskich szkół i przedszkoli. Szklarski patronem szkoły w Zawiści Portret Szklarskiego namalowany przez Magdę Kiecka. Jadwiga Wruszkowiak Ewa Kopiec jako Tomek Wilmowski. Dzień seniora w Gardawicach 13 Wizyta orzeskich nauczycieli w Norwegii We wrześniu b.r. nauczyciele z Gimnazjum nr 3 w Gardawicach Katarzyna Bober i Krzysztof Dziuba oraz Teresa Wolnik ze Szkoły Podstawowej nr 10 w Woszczycach uczestniczyli w wizycie studyjnej w norweskiej szkole „Seiersten Ungdomsskole” w miejscowości Drøbak, położonej niedaleko Oslo. Celem wizyty było poznanie funkcjonowania norweskiego systemu szkolnictwa oraz nawiązanie współpracy. Zaś bezpośrednim bodźcem zaplanowania wyjazdu – kolejna reforma oświaty w naszym kraju. Reforma programowa, która weszła do szkół we wrześniu b.r. wprowadza zmiany w podejściu do nauczania przedmiotów przyrodniczych. Eksperymenty oraz zajęcia praktyczne mają stanowić fundament kształcenia uczniów. Nowe programy nauczania zawierają zestawy ćwiczeń, które uczniowie powinni wykonać samodzielnie lub w grupach. Dotychczas przeprowadzanie w szkole ćwiczeń laboratoryjnych nie było obligatoryjne. Ich ilość i rodzaj zależały od warunków, jakimi dysponował nauczyciel. Do tej pory w wielu szkołach gimnazjalnych nie stosuje się żadnych elementów metod badawczych w nauczaniu, gdyż nie ma do tego odpowiednich warunków (brak pracowni i wyposażenia). Nowością jest powszechny obowiązek stosowania empirycznych metod zdobywania umiejętności i wiedzy. Metoda dochodzenia do wiedzy poprzez samodzielne działanie nie jest niczym nowym w pedagogice. W wielu krajach Europy od lat prowadzi się edukację przyrodniczą w taki sposób. Bywa również stosowana w polskich szkołach, ale niestety, są to wyjątki. Dlatego aby lepiej przygotować się do prowadzenia zajęć laboratoryjnych, poznać metody pracy oraz środki dydaktyczne wykorzystywane w nowoczesnych szkołach, w marcu 2009 r. przygotowaliśmy projekty, które zostały zweryfikowane i zatwierdzone przez Fundusz Stypendialny i Szkoleniowy w Warszawie. Efektem była wizyta w norweskim gimnazjum w Drøbak. „Seiersten Ungdomsskole” w Drøbak, to szkoła 14 oddziałowa, do której uczęszcza 380 uczniów w wieku 12-15 lat. Szkoła zatrudnia 51 pracowników – pedagogów, asystentów, pracowników biurowych i obsługi. Gimnazjum jest usytuowane w sąsiedztwie szkoły podstawowej, przedszkola oraz stadionu sportowego, w spokojnym miejscu otoczonym zielenią i oddalonym od 14 głównej drogi. Budynek Szkoły składa się z 6 części: część dydaktyczna – z klasami lekcyjnymi i biblioteką; część administracyjno – biurowa, w której mieszczą się gabinety dyrekcji, sekretariat, sala konferencyjna, pokój nauczycielski, biura nauczycieli i pomieszczenia socjalne; kuchnia, jadalnia i świetlica; aula pełniąca na co dzień funkcję sali gimnastycznej; i chemii realizowane jako blok tematyczny zawierający treści bardzo zbliżone do polskiego programu nauczania trzech osobnych przedmiotów. Przedmiot ten w szkole norweskiej traktuje zagadnienia przyrodnicze jako całość, a jednocześnie zawiera szeroki zakres wiedzy z naciskiem na zajęcia praktyczne i eksperymenty. Uczestniczyliśmy również w lekcji Pożegnalny lunch z dyrektorkami Seiersten ungdomskole, od lewej: Teresa Wolnik (nauczyciel SP10), Kjersti Haraldseid (wicedyrektor), Else Merete Neumann (wicedyrektor), Mette Hessen (dyrektor szkoły), Krzysztof Dziuba (nauczyciel G3), Katarzyna Bober (nauczyciel G3). pracownie do zajęć praktycznych, plastyki, muzyki, przyrody, gospodarstwa domowego oraz informatyczne; niewielki kryty basen. Dzięki uprzejmości dyrekcji oraz nauczycieli z norweskiej szkoły obserwowaliśmy lekcje przyrody, która łączy zagadnienia z fizyki, biologii matematyki prowadzonej w pracowni informatycznej. Uczniowie pracowali samodzielnie i korzystali w czasie zajęć ze zbiorów zadań przeznaczonych specjalnie do tego typu lekcji. Bardzo ciekawy przedmiot to ”Żywienie i zdrowie”, w ramach którego młodzież uczy się zasad zdrowego odżywiania i samodzielnie przyrządza potrawy. W czasie zajęć uczniowie nie tylko gotują, lecz także uczą się jak być świadomym i krytycznym konsumentem, który wybiera żywność zgodnie z zasadami zdrowego żywienia oraz poszanowania środowiska. Rzecz jasne zajęcia te odbywają się w wybudowanych specjalnie w tym celu pracowniach. Sami również prowadziliśmy zajęcia z młodzieżą, przybliżając im zagadnienia związane z rokiem astronomii oraz prezentacją szkoły w Gardawicach. Wizyta studyjna w norweskiej szkole pozwoliła nam zapoznać się z praktycznymi metodami nauczania przedmiotów przyrodniczych, propagowania zdrowego stylu życia oraz prowadzenia edukacji poprzez zajęcia praktyczne. Ze swoimi doświadczeniami podzieliliśmy się z nauczycielami orzeskich szkół na spotkaniu, które zorganizowaliśmy 8 października w Gimnazjum nr 3. Projekt został zrealizowany przy wsparciu udzielonym przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię, poprzez dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego w ramach Funduszu Stypendialnego i Szkoleniowego. Katarzyna Bober Krzysztof Dziuba Medycyna estetyczna – recepta na młodość bez skalpela lek. med. Marta Szulik Medycyna estetyczna (kosmetologia lekarska) to dział medycyny zajmujący się odmładzaniem i poprawianiem wyglądu pacjenta. Lekarz kosmetolog dysponuje niezwykle szerokim zakresem usług, wśród których należy wymienić zabiegi z wykorzystaniem peelingów chemicznych. Peeling chemiczny (ang. peel – złuszczać, złuszczanie) polega na nakładaniu na skórę silnych substancji złuszczających celem usunięcia i regeneracji naskórka i/lub skóry właściwej. W ten sposób likwidowane są zmiany chorobowe i defekty kosmetyczne skóry. Dobroczynne działanie substancji złuszczających znane już było ludzkości w starożytności. Egipcjanki celem poprawienia wyglądu skóry kąpały się w kwaśnym mleku wykorzystując efekt działania zawartego w nim kwasu mlekowego. Zabiegi z zastosowaniem peelingów chemicznych znacząco poprawiają wygląd skóry, opierając się na naturalnej zdolności organizmu do regeneracji tkanek. W zależności od zaawansowania zmian i typu skóry wykorzystuje się substancje złuszczające o różnym mechanizmie i sile działania. Peelingi chemiczne mają zastosowanie w leczeniu takich defektów jak zmarszczki, zmęczona, matowa skóra, plamy starcze, suchość skóry, skóra łojotokowa, rogowacenie słoneczne, przebarwienia, piegi, choroby skóry przebiegające z hiperkeratozą (rybia łuska, rogowacenie mieszkowe), brodawki zwykłe i łojotokowe, powierzchowne blizny, trądzik i jego następstwa. Wszelkie formuły łączące w sobie peelingi chemiczne o zróżnicowanym mechanizmie działania, niejednokrotnie na różnej głębokości, a także skojarzenie peelingów chemicznych z innymi zabiegami (mezoterapia, wypeł- Gabinet medycyny estetycznej i kosmetologii lekarskiej 43-170 Łaziska Górne ul. Wyzwolenia 30 tel.: 669-023-964 godziny otwarcia: piątek 18.00-20.00 niacze tkanek miękkich, toksyna botulinowa) pozwalają na uzyskanie wyśmienitych efektów leczniczych przy zachowaniu największego profilu bezpieczeństwa, precyzji i dostosowania planu terapii do indywidualnych potrzeb każdego pacjenta. Serdeczności Z okazji jubileuszu: 80 rocznicy urodzin Agnieszki Knopik 50 rocznicy urodzin Andrzeja Woźniaka 49 rocznicy urodzin ks. Edwarda Kopki 50 rocznicy ślubu Hildegardy i Józefa Ignacy życzenia szczęścia, zdrowia, wszelkiej pomyślności i Bożej opieki na dalsze lata życia składają Rada Sołecka z Zawiści, sołtys Andrzej Kasperek i radny Marian Spendel PRO Biuro Obrotu Nieruchomościami AUTO ZŁOM Gronowscy LICENCJA nr 1137 Mikołów ul. Św. Wojciecha 25 Tel. fax.738-43-99, 738-44-63, e-mail: [email protected] Filia Łaziska Górne, ul. Dworcowa 10 Tel.: 032/736 72 90 Oferuje: Złomowanie wszystkich typów pojazdów Za każdy kompletny pojazd płacimy Wystawiamy zaświadczenia o złomowaniu pojazdów Odbieramy pojazdy od klienta 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. Terenowa Służba Ratownicza S.C. 43-170 Łaziska Górne ul. Starowiejska 1 tel.: 032/22 44 828, kom.: 602 109 810 9. 10. 11. 12. Łaziska Średnie mieszkanie 74,5 m2 4 pokoje Mikołów Paniowy 28 m2, parter, 1 pokój Łaziska Górne mieszkanie, 61 m2, 3 pok. Łaziska Górne mieszkanie 3 pok. z garażem 60 m2, Łaziska Śr., M3, 32 m2, parter, balkon Ornontowice, M5, 60 m2, 1 piętro OKAZJA! Orzesze mieszkanie 2 pokojowe 52 m2 z garażem Okazja! Orzesze mieszkanie 3 pokojowe 46,40 m2 z garażem Zgoń bliźniak stan surowy zamknięty 155 m2 Wyry parter domu 110 m2, dz.1650 m2 Dom pod lasem, Orzesze Zawiść, 150 m2, działka 458 m2, Łaziska Górne dom 120 m2, działka 1153 m2 198.000zł 105.000zł 178.000zł 200.000zł 85.000zł 130.000zł 140.000zł 130.000zł 420.000zł 399.000zł 270.000zł 480.000zł Polecamy duży wybór działek i mieszkań 15 16
Podobne dokumenty
W tym numerze przeczytacie
i nauczycieli, bez których nigdy nic nie mogłoby się zdarzyć; to przychylność Państwa – mieszkańców Orzesza, wszystkich jego
Bardziej szczegółowo