Kościół przenika nasze życie O żyrardowskiej mszy świętej w rycie

Transkrypt

Kościół przenika nasze życie O żyrardowskiej mszy świętej w rycie
Kościół przenika nasze życie
O żyrardowskiej mszy świętej w rycie trydenckim, katolickiej szkole i przedszkolu, sakramencie
pożegnania z Kościołem i Kościele normalnym w coraz mniej normalnym świecie – rozmowa z JE
ks. bp. Andrzejem Franciszkiem Dziubą, Ordynariuszem Diecezji Łowickiej, który w dniach 14 i
16 września wizytował parafię św. Karola Boromeusza w Żyrardowie.
Od sześciu lat prosimy o mszę w rycie trydenckim w Żyrardowie, udawaliśmy się do księdza
Dziekana, byliśmy u proboszczów wszystkich parafii, nieustannie też kierujemy prośby do ks.
proboszcza tej parafii, wysłaliśmy również list do Księdza Biskupa – kiedy wierni w
Żyrardowie będą mogli się cieszyć mszą świętą wszech czasów?
Cieszymy się mszą świętą w rycie trydenckim w kościele sióstr bernardynek Łowiczu, tam wierni
diecezji mogą uczestniczyć w liturgii sprawowanej według mszału Jana XXIII, papieża, który dziś
jest zaliczony w poczet świętych. Wiem, że w szeregu diecezji polskich mszy w tym rycie nie ma w
ogóle. W Łowiczu jest obsługa liturgiczna, która nie musi dojeżdżać z innych miejsc, jest również
kapłan, ojciec bernardyn, który ten ryt jeszcze pamięta, w tym rycie kiedyś odprawiał msze święte i
który zresztą bardzo starannie te msze celebruje, głosząc nawet kazania z ambony, choć nie jest to
wymagane, a ze względu na jego wiek, ma 77 lat, stanowi nawet dla niego wyzwanie.
Żyrardów to jednak poważny ośrodek miejski w diecezji, dla szeregu mieszkańców Łowicz
jest miejscem odległym, z którym nie ma dobrych połączeń. Żyrardowianie kierują się raczej
w stronę Warszawy – w nieodległym Brwinowie msza trydencka sprawowana jest co niedzielę.
Odnieść można wrażenie, że ten ryt jest nieco zepchnięty na ubocze – msze odbywają się w
maleńkim łowickim kościółku...
Ale wszyscy wierni się w nim mieszczą, życzyłbym wielu mieć taki kościół. Łowicz jest w centrum
diecezji, więc wszyscy, którzy chcą w tej celebracji uczestniczyć, mogą tam dojechać. Sam również
odprawiałem mszę świętą w tym rycie przed paru laty właśnie w kościele ss. Bernardynek w
Łowiczu. Wierni mogą oczywiście wybrać miejsce, gdzie udają się na mszę świętą, dobrze by
jednak było, by nie tracili niedzielnego kontaktu z parafią.
Co zatem musiałoby się wydarzyć, by msza trydencka pojawiła się w Żyrardowie?
Pragnę podkreślić, że na dziś w stopniu wystarczającym spełnione są wymagania postawione przez
Stolicę Apostolską, by umożliwić wiernym spragnionym tej mszy udział w niej. Nie wystarczy
bowiem, by zaledwie kilka osób czy rodzina stanowiła grono, dla którego należy przygotować tę
celebrację w parafii, niezbędna jest również odpowiednia postawa, by nie wynikała z pragnienia
udziału w spektaklu ale zrozumiałej ceremonii wiary.
Inną kwestią, o którą starała się grupa wiernych z Żyrardowa, jest szkoła katolicka – czy
istnieje szansa na jej powstanie w mieście i czy Ksiądz Biskup udzieli tej inicjatywie swego
poparcia?
Szkołę katolicką w Żyrardowie chciałbym założyć choćby dziś. W większości dużych ośrodków
miejskich diecezji mamy szkoły katolickie, katolickie przedszkola. W Skierniewicach właśnie
powstało katolickie przedszkole przy nowej parafii. W Łowiczu przedszkole katolickie liczy 120
dzieci, podobnie w Sochaczewie, takie ośrodki istnieją i w Kutnie, i w Łęczycy. Myślę, że w
Żyrardowie także powinniśmy zacząć od przedszkola. Inicjatywa powstania katolickiej szkoły w
Żyrardowie zawsze miała moje poparcie – podpisywałem się pod kilkoma pismami w tej sprawie,
pragnąłem, by szkoła powstała przy udziale obecnych w tym mieście Salezjanów, którzy mają
bogate doświadczenia w pracy z młodzieżą. Dziś – dzięki tej wizytacji – zaczynam rozumieć,
dlaczego dotychczas się to nie udało.
Co zatem sprzyjałoby powstaniu szkoły?
Istotna jest niewątpliwie kwestia budynku, bo diecezji nie stać jest na postawienie nowego.
Gdybyśmy zatem otrzymali ofertę dzierżawy na godziwych warunkach, bardzo ułatwiłoby to
powstanie szkoły. Najlepiej jednak rozpocząć od przedszkola, bo sądzę, że wzbudziłoby ono głód
kontynuacji nauki w szkole. Tym bardziej że Żyrardów, tak związany ze stolicą, gdzie mieszkańcy
studiują i potem pracują, na pewno ceni dobrą edukację i uważa ją za ważną inwestycję.
Wizytował dziś Ekscelencja szkoły naszej parafii – jakie na Księdzu Biskupie wywarły
wrażenie?
Współpraca z dyrekcją szkół wydaje się bardzo dobra. Jestem również pod wrażeniem tego, że w
ośrodku szkolno-wychowawczym wydzielona jest osobna sala do katechezy, to okazanie szacunku
tej nauce, a także katechetom. Mówiłem o tym nawet w rozmowie ze starostą. Widać zatem, że
poprzez dobrą współpracę z parafią, wiele udaje się zrobić. Młodzież była przez wychowawców
przygotowana do spotkania. Z kolei w przedszkolu dzieci poprosiły mnie, bym im przeczytał bajkę,
to przeczytałem i potem opowiedziałem jeszcze jedną.
Żyrardów to również miejsce pełne wyzwań – młodzież jest rzadkim gościem w kościele,
nastawienie młodych osób do wiary wydaje się zresztą co najmniej obojętne.
Gdy pozdrowiłem pewnego młodego człowieka na korytarzu w szkole „Niech będzie pochwalony
Jezus Chrystus”, nic mi nie odpowiedział, po prostu sobie poszedł. Może miał jednak zły dzień.
Wiem jednak, że z 6300 parafian, do kościoła chodzi ok. 1030. Rzecz jasna część osób nie może
być obecna – to starsi i chorzy czy nawet osoby sprawujące tzw. zawody służebne, prace ciągłe.
Niemniej pragnąłbym, by wiernych na niedzielnej mszy świętej było więcej. I widzimy w Kościele
w całej Polsce, że istnieje luka pokoleniowa na niedzielnej liturgii – brakuje osób młodszych, w
wieku średnim – tych, które kończyły katechizacje, gdy kończył się PRL. I nie ma też ich dzieci.
A przecież Kościół prowadzi katechizację!
Zmagamy się, przyznaję, z trudnym problemem, co robić, by dzieci i młodzież nie tylko
uczestniczyły w katechezie, ale również w niedzielnej mszy świętej. Zadowoliliśmy się tylko
katechezą w szkole, mamy sobie to do zarzucenia. Istnieje jednak element łaski. Statystyka
obecności w kościele to tylko wyliczenia. Istnieje taka anegdota, że gdy powstawały wielkie osiedla
dla nowych mieszkańców Puław, ściąganych tam do pracy przy powstających zakładach
azotowych, pewien ksiądz wyliczał statystyki udziału w mszach świętych i na ich podstawie
obliczył, że już w latach 60. w Puławach w ogóle nie będzie wiary. Gdy jednak pokazał swe
wyliczenia prymasowi Wyszyńskiemu, ten go ostro skrytykował za brak ufności w Bożą Łaskę. I
przecież nawet dziś jeszcze w Puławach kościoły są pełne.
Jednak spotykamy się dzisiaj także z okazji tzw. „sakramentu pożegnania”, jak coraz częściej
określa się bierzmowanie, do którego, jakby siłą rozpędu młodzież jeszcze przystępuje, aby
potem całe lata być w Kościele nieobecna...
Trzeba ciągle wracać do sakramentu małżeństwa i chrztu dzieci... Znam to określenie „sakrament
pożegnania”, jednak wolę bierzmowanie, nie zapominajmy bowiem, że w Kościele działa Duch
Święty – nic bez Niego nie możemy. A „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, jak mówi
św. Paweł. Nigdy nie wiemy, jak Pan pokieruje losem człowieka i jakie dary wynikną dla niego z
łaski tego sakramentu czy innych sakramentów, choć może przez lata wydawał się być gdzieś
daleko.
Coraz mniej osób zdaje się tutaj uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej – choć tak wiele
starań włożonych jest zarówno w przygotowanie liturgii, kazań, jak nawet w przygotowanie
miejsca – kościoła do przyjęcia wiernych. Czy dominujące dziś w Kościele podkreślanie
oblicza Boga wybaczającego – jak zdaje się czynić papież Franciszek, nie powoduje u
wiernych zapomnienia o prawdzie wiary, że za grzech czeka kara...
Sądzę, pani redaktor, nie pragnąc tu czynić wyrzutów, że to media serwują nam taki obraz papieża
Franciszka. Prasa pisze, że papież jeździ metrem – ja często jeżdżę autobusem, nierzadko zdarza
się, że student mówi do mnie, że widział kogoś podobnego do mnie w autobusie i muszę go
przekonywać, że to ja byłem, bo w Polsce panuje przekonanie, że to niemożliwe. Niedawno w
autobusie spotkałem grupę Włochów, którym nikt nie umiał odpowiedzieć na pytanie o drogę, bo
nie znał włoskiego, ja trochę znam, więc odpowiedziałem i wtedy mały chłopiec zauważył moją
koloratkę i mówi do babci, że to ksiądz, a ja mu na ucho, że nie tylko, bo i biskup, czym
zaszokowałem babcię: „Biskup? I autobusem jeździ?”. Nie dajmy się zwariować, w Polsce też
biskupi jeżdżą metrem i autobusem. Poza tym papież nigdy nie wypowiada się niezgodnie z
prawdami wiary. Ma jednak ten charakterystyczny dla Ameryki Łacińskiej sposób odwoływania się
do doświadczeń z życia, co sprawia, że wydaje się mówić rzeczy nowe. Przy czym media skupiają
uwagę na jednej wybranej kwestii, wyolbrzymiając ją – jak na przykład czynią przy okazji
zbliżającego się synodu o rodzinie, gdy wspominają jedynie o komunii dla osób żyjących po
rozwodzie w kolejnym związku. Życie jednak jest bogatsze i piękniejsze.
Nie jest winą mediów, Ekscelencjo, że podnoszą tę kwestię, jest ona lub może być nawet
szokująca, a informacje wyjątkowe zawsze wzbudzają większe zainteresowanie czytelników.
Tym bardziej w czasie, gdy zaczynają funkcjonować nowe pomysły na małżeństwo, a to
katolickie przedstawiane jest jako dziwne...
Ale co to znaczy małżeństwo katolickie?! To jest po prostu małżeństwo – normalne małżeństwo, to
wszystkie inne związki i pomysły na życie są dziwne. Związek, gdzie ludzie są wierni, kierują się
miłością wobec siebie, jest po prostu normalny, a to te inne związki są ... Widać, że istnieje obecnie
tendencja do wypychania Kościoła z życia – spychania go na margines, podczas gdy On przenika
nasze życie, jest normalnym elementem życia normalnych wiernych.
Wydaje się jednak, że obecnie katolik normalny, to wierzący niepraktykujący, bo
praktykujący to już fanatyk. W tym sensie Kościół może jeszcze – co najwyżej – zajmować się
dziełami miłosierdzia – tak potrzebnymi wobec niewydolności instytucji publicznych, ale i to
nie zawsze, jak pokazuje przykład Afryki, gdzie przy okazji walki z epidemią eboli już
pojawiają się głosy, że za duża pomoc finansowa kierowana jest do organizacji religijnych...
I tylko w „Gościu Niedzielnym” opisany jest przypadek szpitala chyba w Liberii prowadzonego
przez misjonarzy, gdzie cały personel oddał życie, by nieść pomoc chorym. Wszyscy zmarli i
szpital zamknięto. W Żyrardowie także świadczona jest pomoc Kościoła dla biednych – to bardzo
potrzebne i bardzo piękne. Jednak nie chciałbym, by Kościół był sprowadzany jedynie do instytucji
pomocy. Widać, jak to się kończy w przypadku Kościoła Anglikańskiego, który na swych synodach
może obecnie dyskutować jedynie np. o ekologii, różnych jej odmianach, ale już nie o kwestiach
moralnych, bo natychmiast wywołują one ostre spory i podziały. Podobne zagrożenie stać może i
przed Kościołem w Polsce, który ma – jak chcą niektórzy – zająć się jedynie pomocą biednym,
szkolnictwem – choć też z rosnącym oporem, bo jednak szkoły formują – ale któremu odbiera się
prawo nawet do wypowiadania się na temat dobra i zła, tego, co jest grzechem, a co jest cnotą, tego
co jest nadzieją i buduje dobrą przyszłość.