Wejdź na: www.gs.uni.opole.pl - Gazeta Studencka
Transkrypt
Wejdź na: www.gs.uni.opole.pl - Gazeta Studencka
www.gs.uni.opole.pl Wejdź na: www.gs.uni.opole.pl www.facebook.com/GazetaStudenckaUO Studencka 13(18) luty 2012 Wybrany po raz czwarty Judyta Staniczek Michał Chudzik [email protected] [email protected] Społeczeność studencka Wywiad Polska Student Uniwersytetu Opolskiego na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie? Tak, to prawda. Nazywa się Tomasz Kowalski i uprawia judo. Poznajcie jego refleksje na temat tej dyscypliny sportu. Większość nas prawie codziennie idąc np. na zajęcia przechodzi obok słynnego w Opolu Wzgórza Uniwersyteckiego. Widzimy wiele ciekawych figur i rzeźb, ale czy zastanawialiście się kiedyś jaką one mają historię? STR. 5 STR 6 - Ocyganiona STR. 4 Historia - Mam duże szanse - Wzgórze kultury na medal i sztuki Fot. Nikodem T. Jacuk W wyborach na stanowisko Rektora UO stosunkiem głosów 57-42 profesor Stanisław Sławomir Nicieja wygrał z obecną Rektor, profesor Krystyną Czają. W ten sposób od 1 września 2012 roku po raz czwarty profesor Nicieja sprawował będzie najwyższą funkcję na Uniwersytecie Opolskim. W kierowaniu Uniwersytetem Opolskim pomagało będzie Rektorowi Nicieji czterech nowych prorektorów, których nazwiska poznamy 30 marca. Specjalnie dla Gazety Studenckiej nowy Rektor – elekt opowiedział m.in. o swoich obawach związanych z kadencją, planach podniesienia prestiżu naszej Alma Mater oraz najważniejszych kwestiach związanych z funkcjonowaniem Uniwersytetu. Zapraszamy do lektury. Wywiad str.3 Społeczność studencka - Kwestionariusz osobowy Kultura - Bolków: zrób - To już jest koniec STR. 9 STR. 12 sobie zdjęcie w trumnie Wszystko co chcielibyście wiedzieć o wykładowcy (prowadzącym), a baliście się zapytać. Na pytania o ulubione zajęcia, miejsca i zainteresowania odpowiada mgr Grzegorz Haber. STR. 7 Sport Reprezentacji futsalowców Uniwersetetu Opolskiego rywalizowała w tym sezonie na dwóch frontach. Pierwszym były Akademickie Mistrzostwa Polski, drugim Kom prachcicka IV Liga Futsalu. Przekonajcie się, jak im poszło na obu polach. 02 www.gs.uni.opole.pl Najdziwniejsze rekordy Guinnessa Jedne zadziwiają, inne śmieszą. Część szokuje lub przeraża. Są oryginalne, zaskakujące, choć często bardzo banalne. Czasem z przymrużeniem oka, a czasem całkiem serio. Nieważne, czy dotyczą świata natury, czy ludzkich osiągnięć. Łączy je jedno – są wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa. Angelika Papierkowska [email protected] K ażdy zapewne słyszał o księdze, ale niewiele osób wie, jaka jest właściwie jej historia. Musimy więc cofnąć się do XVIII wieku. Młody Irlandczyk, Arthur Guinness, pracował dla arcybiskupa miasta Cashel, a jego zadanie polegało na warzeniu piwa dla pracowników folwarku. Po kilku latach stał się dzierżawcą dublińskiego browaru, a jego piwo zachwyciło całą Irlandię. Przez dwa stulecia browar nieustannie się rozwijał, zyskując coraz większą popularność. Ówczesny dyrektor firmy Guinness podczas polowania wdał się w spór dotyczący najszybszych ptaków łownych w Europie. Gdy zdał sobie sprawę, że odpowiedzi na wiele nurtujących pytań nie można znaleźć w żadnych książkach, zainicjował powstanie pierwszej w historii Księgi Rekordów. Dzięki braciom McWhiter i ich agencji wyszukującej informacje w sierpniu 1955 roku ukazała się The Guinness Book of Records, czyli Księga Rekordów Guinnessa. Twórcy nigdy nawet nie przypuszczali, że efekt ich pracy stanie się wkrótce światowym bestsellerem! Obecnie księga ukazuje się każdego roku w ponad 100 krajach w 37 wersjach językowych. Pierwszą polską edycję wydano w roku 1991. Warto zauważyć, że baza zawiera wiele tysięcy rekordów, jednak publikowane są tylko te najciekawsze. Dzięki księdze każdy może zostać mistrzem. Nie musi mieć szczególnych zdolności, wystarczy dobry pomysł (lub całkowicie bezsensowny) i odrobina zaangażowania. Dzisiaj wśród rekordów mamy więc największą rolkę papieru toaletowego, największe migdałki czy największy zlepek gum do żucia. Pobito również rekord w niespaniu (amerykański fotograf Tyler Shields nie zasnął przez dokładnie 968 godzin, co daje ponad 40 dni) oraz w głoszeniu kazania w kościele (najmłodszym kaznodzieją w Kościele Zielonoświątkowym jest… czteroletni chłopiec!). Ciekawy rekord ustanowiła Christine Walton z Las Vegas, która jest właścicielką najdłuższych paznokci świata. U prawej dłoni mierzą one 292,1 cm, a u lewej aż 309,8 cm! Kobieta twierdzi, że jej celem nie było pobicie rekordu. Początkowo w natłoku obowiązków nie miała czasu na obcinanie paznokci. Najważniejsze jednak, że w ogóle nie utrudniają jej życia. Bez problemu plecie nawet warkocze! Ian Stewart z Kanady pobił natomiast rekord w najdłuższym żonglowaniu trzema włączonymipiłami łańcuchowymi. Jak sam twierdzi, jest to doskonała rozrywka, a poza tym uwielbia dźwięk pił i dreszczyk emocji. Niespełna miesiąc temu Janine Keblish z Seattle pobiła rekord na najwięcej par majtek założonych jednocześnie. W sumie miała ich na sobie aż 252. Warto podkreślić, że rekord nie jest tak absurdalny, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Stanowił jedną z inicjatyw, mających na celu wspieranie fundacji charytatywnej, która dostarcza afrykańskim kobietom produkty do higieny intymnej. Ciekawe rozwiązanie (również dla studentów) proponują naukowcy z Królewskiego Towarzystwa Chemicznego (Wielka Brytania), którzy stworzyli przepis na najtańszą kanapkę na świecie. Jej koszt wynosi tylko 7,5 pensa, czyli 38 groszy! Kanapka jest sycąca, jedna porcja zawiera 330 kcal. A przepis? Proszę bardzo: między dwa kawałki chleba należy włożyć trzeci – opiekany w tosterze. Można dodać masło i przyprawy, ale i bez tego kanapka jest podobno bardzo smaczna. Niesamowitego wyczynu dokonał Chińczyk Dong Changsheng. Przeciągnął on samochód ważący 1,5 tony dzięki linom przyczepionych do dolnych powiek. Dużą popularnością cieszy się grupowe pobijanie rekordów, kiedy powodzenie zależy od liczby osób biorących udział w przedsięwzięciu. Mamy więc rekord w największej bitwie na pomarańcze (35 000 osób), recytowaniu wiersza Tuwima pt. „Lokomotywa” (3 000 dzieci), prasowaniu pod wodą (130 nurków), karmieniu piersią (3 541 kobiet), przytulaniu się do drzewa (702 osoby). Ostatnio rekord pobili również mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla, którzy w ciągu godziny ulepili 419 bałwanów. Sonda Gazety Studenckiej Jak opolscy studenci radzą sobie z obiadami? Paulina Ziętalak [email protected] Wiktor Gumiński [email protected] Debata: zniesławienie w kontekście prawa karnego Karać czy nie karać? Jaka odpowiedzialność grozi za naruszenie art. 212 kodeksu karnego? Kogo dotyczy ten problem? Anita Pilżys [email protected] N a te i wiele innych pytań odpowiedzą goście, zaproszeni na debatę organizowaną przez Gazetę Studencką i Koło Naukowe Prawa Karnego „Wokanda”. Znajdą się wśród nich m.in. dr Marek Chyliński, Marek Frąckowiak (Izba Wydawców Prasy), Dominika Bychawska (Helsińska Fundacja Praw Człowieka). Wśród zaproszonych gości pojawią się także dziennikarze mediów lokalnych. Inspiracją do podjęcia debaty jest tocząca się dyskusja na temat ograniczeń i konsekwencji prawnych wynikających z naruszenia art. 212 kodeksu karnego. Debata odbędzie się 25 kwietnia, o godzinie 14:00. Miejscem spotkania będzie sala nr 20, Collegium Civitas UO. Organizatorzy serdecznie zapraszają wszystkich zainteresowanych Okiem Kamili 1DZHWSU]\ VWRMQ\6]NRGD W\ONRĪHWURFKĊ JáXSL Partnerzy: Redaktor naczelny: Patrycja Migoń Zastępca red. naczelnego: Anita Pilżys Dział marketingu: Ewelina Olszewska Korekta: Katarzyna Chałupnik, Dominika Kałuzińska Redaktor wydania: Anita Pilżys Skład DTP i grafika: Patrycja Migoń, Paulina Ziętalak 7DN <K\P :VXPLH PDV]UDFMĊ 1DZHWáDGQD &KRüELXVW PRJáDE\PLHü ZLĊNV]\ Masz pomysł, problem, pytanie? Pisz do nas - Kontakt: [email protected] lub przyjdź - Spotkania redakcyjne: Wtorek, godz. 19:00 - 20:00, Sala 329 Collegium Civitas Redakcja: Wiktor Gumiński, Bartosz Janczak, Ewelina Olszewska, Magdalena Szewczyk, Agnieszka Rybałtowska, Ewelina Machacka, Martyna Sołtysik, Marta Zając, Dominika Jastrzębska, Sylwia Kuźnik, Joanna Jakóbowska, Kamila Widera, Karolina Marciniak, Paulina Ziętalak, Marek Piszczałka, Katarzyna Mędrala, Natalia Pojasek, Monika Lorek, Nikodem T. Jacuk, Judyta Staniczek, Kamila Lupa, Damian Sklorz, Małgorzata Budny, Michał Chudzik, Justyna Krzyżanowska www.gs.uni.opole.pl SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA 03 Profesor Nicieja: Nie mam lęków! - Jak czuje się nowy Rektor po wygranych wyborach? Czy będzie to kadencja podobna do poprzednich, czy też może będzie całkiem inna? - Ponieważ po raz czwarty obejmę obowiązki Rektora, to jestem oswojony z tą funkcją i myślę, że teraz czuję się najspokojniej. Nie mam lęków. Przy poprzednich kadencjach czułem obawę. To się wiązało z tym, że to były kadencje, w których trzeba było budować. Jako humanista miałem z tym problemy, bo to były ogromne inwestycje, największe w dziejach uczelni, które dały jej nowy, wielce oryginalny kształt architektoniczny. Właściwie co rok trzeba było coś wybudować. Kiedy po raz pierwszy zostałem rektorem w 1996 r., to był czas początków inwestycji. Uczelnia była zamknięta w trójkącie ulic: Oleska, Grunwaldzka, Katowicka, tworząc tzw. stary kampus. Nie było m.in. Niechcica, Collegium Pedagogicum, Collegium Civitas. Uczelnia musiała wybrać, gdzie będzie jej główna siedziba. Były nawet plany, żeby budować główny budynek na miejscu obecnego centrum handlowego „Karolinka”. Decyzja, jedna z moich pierwszych o tym, żeby odbudować Collegium Minus i Collegium Maius na miejscu ruin szpitala była wtedy decyzją, niemal samobójczą, ale chciałem, by Uniwersytet był w centrum miasta. - Czy pokusi się Pan profesor o podsumowanie kadencji obecnej Rektor UO? - Uważam że każdy rektor wnosi coś do tego wspólnego wiana. Kadencja obecnej rektor prof. Krystyny Czai, była kadencją kontynuacji budowy i osiągnięć. Oddano do użytku budynki Collegium Chemicum i Collegium Biotechnologicum. Przebudowano część akademika „Mrowisko” i wzniesiono Studenckie Centrum Kultury. Nie wiem jak przedstawiają się finanse uczelni, ale generalnie uważam, że to była dobra kadencja. Przyszedł jednak czas, kiedy się wybiera nowe władze, a demokracja rządzi się własnymi prawami. Demokracja nie zna pojęcia wdzięczności czy pamięci. Czasem rektor powtarza kadencję, czasem nie. Tak już jest w życiu. - Podczas prezentacji programu wyborczego, podkreślał Pan profesor szczególną rolę promocji uczelni. Jak ważną rolę w promocji Alma Mater Opolensis będą odgrywały media akademickie, w tym Gazeta Studencka? - Media uniwersyteckie: RadioSygnały, SETA, Gazeta Studencka i Indeks będą pełniły bardzo ważną rolę w promocji naszego Uniwersytetu. Wy musicie nam pomóc, żeby trafić do młodzieży. Wiecie jak dotrzeć do młodszych kolegów i liczę że wam się to uda. „Gazeta Studencka” i inne media będą jednym z instrumentów pozyskiwania dla nas studentów. Bardzo liczę też na Radio-Sygnały nadające przez internet z ogromną siłą. Ja jestem „dzieckiem” tego radia, ja z wyrosłem z Radio-Sygnałów i byłem ich szefem. Wiem, jaką rolę spełnia ta rozgłośnia. Natomiast telewizja UO – SETA musi nawiązać współpracę z TVP Opole. To bardzo ważne. Poza tym chcemy uruchomić busa, którym osoby z UO będą jeździły po całym województwie, by pokazywać walory naszej uczelni oraz przybliżać sylwetki wykładowców UO. Bus będzie odwiedzał licea w miasteczkach w naszym województwie i województwach ościennych. Osoby promujące naszą Alma Mater muszą jechać tam z materiałami będącymi elementami promocji: płytami z filmami, książkami itp. „Gazeta Studencka” będzie jednym z tych elementów promocji. Chcę, by młodzież licealna poznała poziom waszej gazety, jej nowoczesny język i myślę, że to ją zaciekawi. - Dobrym sposobem na promocję naszej uczelni mogą być również koła naukowe. Na naszej uczelni jest 28 kół naukowych, ale ich działania nie docierają do szerokiej grupy odbiorców. Czy Pan profesor już jako Rektor UO spróbuje zmienić coś w tej kwestii? - Mówiłem o tym w swoim programie wyborczym. Atrakcyjność kół naukowych była bardzo wyrazista w moich czasach. To była ścieżka awansu zawodowego. W kołach naukowych pisało się referaty i jeździło z nimi na sesje naukowe. Najlepsi byli wybierani przez profesorów na asystentów. Chciałbym, żeby teraz było podobnie. Niestety, ta ścieżka awansu w ostatnim dziesięcioleciu zanikła. Prestiż kół naukowych sporo na tym stracił. Ci, którzy będą bardzo aktywni w kołach naukowych, powinni być równoprawnymi w przyjmowaniu na UO jak ci, którzy przechodzili przez system boloński, czyli poprzez studia doktoranckie. Ja dzięki działalności kiedyś w kole naukowym zostałem asystentem, bo tam zauważył mnie prof. Ignacy Pawłowski – promotor mojej pracy doktorskiej. Gdybym nie został wówczas zauważony, najpewniej poszedłbym do pracy do swego rodzinnego Strzegomia na Dolnym Śląsku i uczyłbym w szkole podstawowej. Sądzę, że nie mielibyście dzisiaj pretekstu, żeby ze mną rozmawiać. Tak więc awans przez koła naukowe jest więc do ponownego wykorzystania. - Podczas debaty wyborczej mocno zaakcentował Pan profesor konieczność zdynamizowania „Złotej Serii Otwartych Wykładów Uniwersyteckich ” - Powinniśmy sięgnąć po nowe, wielkie nazwiska, które w międzyczasie wypłynęły na arenie ogólnopolskiej i europejskiej. Gdy zaczynałem prowadzić „Złotą Serię, wtedy powszechnie znanymi byli jej uczestnicy: Ryszard Kapuściński, Andrzej Szczypiorski, Adam Hanuszkiewicz, Stanisław Lem, prezydent Ryszard Kaczorowski, Jan Nowak Jeziorański. Niestety, oni odeszli, ale historia nie zna próżni. Są nowi twórcy: Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Adam Zagajewski, Dorota Masłowska, Agnieszka Holland, Małgorzata Szumowska, Mariusz Treliński, Janusz Gajos itp. Oni powinni być na UO! Powinniście ich zobaczyć, wysłuchać! Trzeba sięgać po nazwiska z wyższej półki, po ludzi znanych i cenionych jak np. w świecie dziennikarskim Kamil Durczok, Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. z niej korzystać cały tydzień, czy tylko trzy dni w tygodniu, jak to było poprzednio, kiedy stołówki właśnie z tego powodu upadły, bo ajenci splajtowali. - Ważną kwestią jest również dla Pana Profesora nawiązanie współpracy z uczelniami wyższymi z zagranicy. „Gazeta Studencka” dotarła do informacji, że jest już przygotowany projekt współpracy z Ukraińskimi uczelniami. Prosimy o więcej informacji na ten temat. - Bardzo mocno zaangażowana w projekt współpracy z zagranicznymi uczelniami jest prof. Wiesława Piątkowska - Stepaniak. Nawiążemy bardzo mocną współpracę ze Stanisławowem i Kijowem. Oczekujemy, że to będzie duża wymiana. Ukraińcy są otwarci na takie inicjatywy. Dla nich to jest ciekawe, a my chcemy, żeby do nas przyjeżdżali. To jest tylko jeden kierunek. Drugi kierunek równie ważny to są Niemcy. Trzeba wznowić relacje z Uniwersytetami w Poczdamie, Ratyzbonie, Bambergu, Moguncji, nawiązać kontakty z Heidelbergiem itp. Trzeba rozbudować program Socrates-Erasmus. - Kolejną kwestią interesującą społeczność studencką jest sprawa cyfryzacji. Czy studenci będą musieli korzystać w jeszcze większym stopniu z wadliwego systemu USOS i czy korzystanie z Internetu na terenie uczelni będzie łatwiejsze? - Grupa skupiona wokół Marka Ganczarskiego – dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Informatycznego - zajmie się tą kwestią. To będzie bardzo ważna rzecz. Zrobimy wszystko, aby ułatwić dostęp do internetu i zwiększyć jego zasięg, by obejmował wszystkie miejsca na UO. To trzeba unowocześnić, ponieważ bez tego bylibyśmy skansenem. Unia Europejska odstępuje od finansowania budowy nowych budynków, ale przyznaje pieniądze na projekty m.in. związane z cyfryzacją. I to musimy wykorzystać. - Studentów interesuje informacja o powstaniu stołówki na UO. Czy jest to sprawa przesądzona i gdzie miałaby swoją lokalizację? - Jeżeli stołówka miałaby powstać, to jest kilka pomysłów na lokalizację. Trzeba jednak zorientować się najpierw, czy znajdzie się ajent, któremu to w ogóle będzie się opłacało. To jest kwestia dyskusyjna, nad którą musielibyśmy się poważnie zastanowić. Istnienie stołówki zależy od studentów: czy będą chcieli - O ile powstanie stołówki jest kwestią dyskusyjną, to z całą pewnością budowa hali sportowej już nią nie jest. Hala sportowa jest potrzebna nie tylko uczelni, ale także miastu. Kiedy i gdzie ma powstać nowy obiekt sportowy. - Oczywiście, że hala jest potrzebna. Od lat mamy plac dawnego OZNS-u (ONZS - Opolskie Zakłady Napraw Samochodowych – przyp. red.) przy ul. Oleskiej. To jest blisko kampusu. Tam jest duży teren. Wiem, że to bardzo drogi teren w mieście. Kiedyś hipermarket Real chciał ten teren kupić za ciężkie miliony. Teraz tylko trzeba przygotować dobry projekt i ruszymy z budową. - Zdarza się czasami tak, że do Opola przyjedzie osoba zasłużona dla nauki, a studenci nie mogą iść na spotkanie z tą osobą, bo wykładowcy nie chcą zwalniać studentów z zajęć. Czy Pan profesor jest zwolennikiem takiego stanu rzeczy? - Dziękuję, że poruszyliście bardzo istotną kwestię. Jest dla mnie niezrozumiałym, dlaczego - gdy przyjeżdża do Opola wybitny pisarz – to np. poloniści nie idą ze studentami na takie spotkanie. Wykładowcy powinni uczestniczyć w nim razem ze swymi studentami i w ten spo- sób przybliżać sylwetki współczesnych ludzi kultury i nauki. Nie ma właściwie tygodnia, abym nie był na jakimś spotkaniu autorskim w bibliotece, muzeum czy klubie towarzyskim – niestety, rzadko tam spotykam pracowników Uniwersytetu. Jako rektor będę się o to upominał. Edukację prowadzi się nie tylko w salach uczelnianych. Można ją z równie dobrym, a czasem lepszym skutkiem prowadzić w salach muzealnych i czytelniach świetnych opolskich bibliotek: Wojewódzkiej, Pedagogicznej i Miejskiej. Będę tę sprawę poruszał na kolegiach rektorskich. Będę na to zwracał uwagę i uczulał dziekanów i dyrektorów instytutów. W naszych bibliotekach i muzeach cały czas coś się dzieje, tylko niewiele tam przychodzi pracowników Uniwersytetu i nie powinno być tłumaczenia, że nie mają na to czasu. Uczulę dyrektorów na ten problem. Poproszę ich, żeby śledzili zapowiedzi w mediach i wydawali dyspozycje podległej im kadrze pracowników naukowych, że jeśli w mieście przebywa wybitny pisarz, krytyk, aktor, polityk, muzyk, to trzeba ze studentami brać udział w takich spotkaniach. Natomiast dziennikarze studenccy powinni być zwalniani z zajęć, by robić relacje z takich wydarzeń. To też jest dla nich swojego rodzaju nauka. Będę zabiegał, aby wprowadzić taki obyczaj. - Czy w związku z objęciem przez Pana profesora od 1 września funkcji Rektora UO zaprzestanie Pan profesor pracy nad nowymi książkami? - Do końca sierpnia skończę dwie książki o miasteczkach kresowych dla Wydawnictwa MS oraz jedną o kurortach huculskich dla Wydawnictwa „Znak” w Krakowie. Na pewno nie zaniecham twórczości. Gdy byłem Rektorem w poprzednich kadencjach, też wydawałem książki. Praca administracyjna utrudnia, ale nie może eliminować pracy badawczej. Tej zasady zawsze się trzymałem. Nie zaniecham pisania i uczestnictwa w spotkaniach autorskich w całym kraju. Mam nadzieję, że w tym czasie nakręcę na kresach kilka filmów z Telewizją Polską. W ten sposób łączę pasję z obowiązkami rektorskimi i profesorskimi . Rozmawiali Judyta Staniczek i Michał Chudzik Fot. Nikodem T. Jacuk - Jakie szanse wobec tego ma Uniwersytet Opolski na wygranie rywalizacji z innymi uczelniami? - Trzeba zebrać dobrą ekipę, która w sposób umiejętny, pijarowsko pokaże, że warto studiować w Opolu. Tu są ładne budynki, kompetentna i życzliwa kadra, urokliwe miasto usytuowane na głównych szlakach komunikacynych, które jest nie za duże, ale też nie za małe. To są walory, które nas wyróżniają. Myślę, że mamy największe szanse na przyciągnięcie studentów, bo jesteśmy uczelnią państwową, gdzie nie płaci się czesnego, są stypendia i mamy dużo budynków, które utrzymujemy. To daje nam spokój i przewagę nad uczelniami prywatnymi. Myślę, że mamy większe szanse niż inne uczelnie, które mają jeden, dwa budynki i ok. 5 tys. studentów. Fot. Nikodem T. Jacuk - Powiedział Pan po ogłoszeniu wyników, że to będą trudne lata. Czego się Pan Profesor obawia? - Właśnie tego, żeby nas nie zalało demograficzne tsunami, żeby nas nie zmiażdżyło. Mamy 18 tys. studentów, a jak przyjdzie do nas 9 tysięcy, to co się stanie? Jakie będą tego następstwa? Trzeba będzie zwalniać ludzi, a zwalnianie ludzi powoduje napięcia. Cała siła musi iść w to, aby ludzie mieli poczucie bezpieczeństwa w pracy. Wcześniej upadały stocznie i wielkie zakłady. Kiedyś to niszczyło polski przemysł i wielu ludzi musiało się pogodzić z utratą miejsca pracy. Teraz nadchodzą czasy, w których będą padały uczelnie. Teraz to się rozegra w miastach uniwersyteckich. Na ok. 400 uczelni połowa polegnie. 04 SPOŁECZNOŚĆ STUDENCKA Jak byłem dzieckiem to chciałem zostać piłkarzem Maiwina Cichosz [email protected] 1. Jak byłem dzieckiem to chciałem zostać… zdecydowanie piłkarzem. Jako pięcioletni chłopiec byłem na wycieczce w Amsterdamie i to właśnie tam zafascynowałem się piłką nożną. Było to takie marzenie małego chłopca. Do dzisiaj z tego zostało mi kibicowanie drużynie Ajax Amsterdam. 2. Z muzyki wybieram… najczęściej polskie zespoły z lat osiemdziesiątych: Sztywny Pal Azji, Chłopcy z Placu Broni, Kobranocka. Teksty utworów tych zespołów mają duży przekaz w odróżnieniu od piosenek muzyki współczesnej. Ubolewam nad tym, że niezbyt często można je usłyszeć w radiu. 7. Opolska kawiarnia, do której chce się wracać… tak z sentymentu to „Pod Arkadami” – jedna z lepszych kawiarni. Jak jestem na uczelni, to wybieram „Book a Coffee”. 8. Ulubione miejsce w Opolu… ZWM. Mieszkam tam od 5 roku życia, mamy świetną atmosferę, dobrze działającą spółdzielnię mieszkaniową, wszystko jest na miejscu. 9. Opole lubię za… to jest moje miasto. Kocham je za, to że jest. Ma specyficzną i bardzo przyjemną atmosferę. Poza tym pokazaliśmy, że potrafimy się zjednoczyć i pomóc sobie w ciężkich chwilach: w czasie powodzi czy podczas protestów, 3. Film, który mogę polecić… to poruszający „Tropa de Elite” (po polsku: Elitarni). Z polskich polecam dramat społeczny „Samowolka”, możemy zobaczyć jak kiedyś wyglądali polscy aktorzy, świetna rola Roberta Gonery. które ocaliły istnienie województwa opolskiego. 4. Ostatnio w kinie byłem na… „Sali samobójców” i przez ten film nieco zraziłem się do spędzania wolnego czasu w kinie. Najbardziej wybijające się role to nie główny bohater, a jego rodzice, reszta w tym filmie była tłem. Poza tym uważam, że brakuje paru kin w Opolu, kiedyś było m.in. Kino Odra. Przydałoby się kino z filmami niszowymi. 11.Wykładowca z moich studiów, o którym nie sposób zapomnieć… to profesor Michał Lis – świetnie się z nim współpracowało, był bardzo otwarty i potrafił zmobilizować studentów. 5. Ulubiona książka… jednej nie mam, lecz bardzo lubię czytać kryminały. Cenię sobie norweskiego kryminologa Jo Nesbo, a zwłaszcza jego serię o komisarzu – bardzo inteligentny kryminał. 6. Z kiosku wybieram… z dzienników praktycznie wszystko, od „Gazety Wyborczej” po „Nasz Dziennik”, tygodniki wszystkie. 10. W studentach cenię najbardziej… ich kreatywność, pozytywną energię, żywiołowość i chęć współpracy. 12.Ulubione wakacyjne miejsce… zdecydowanie Polska. Najczęściej jeżdżę z żoną pod namiot na Mazury w okolicach Augustowa, polskie morze lubię jak najbardziej, a z terenów górskich wybieram Czorsztyn. W wakacje odcinam się od wszystkiego, wyłączam telefon i tak prawdziwie wypoczywam. Nie mam dużych wymagań co do miejsca czy pogody, lubię ciche i spokojne miejsca. Ocyganiona Polska Rasizm, dyskryminacja, ksenofobia. Problemy, z którymi niektórzy ludzie z naszego bliskiego otoczenia zmagają się na co dzień. Z pozoru nam znane, ale czy na pewno? Agnieszka Rybałtowska [email protected] W łaściwie, co one tak naprawdę oznaczają? Czy zastanawialiśmy się, co myślą na ten temat osoby pokrzywdzone? Romowiena ulicach nie mogą wtopić się w tłum. Często wytykani są palcem. Traktowani z góry.-Wystarczy trochę inaczej wyglądać, a ludzie przestają ci ufać. Najlepiej być szarą osobą niewyróżniającą się z tłumuto słowa pani Katarzyny S., kasjerki w jednym ze śląskich sklepów.Pewnego dnia, kiedy pani Katarzyna była na swoim stanowisku, zadzwonił telefon służbowy. Ostrzeżono ją, że w sklepie są Cyganie. Zobowiązano żeby zachowała szczególną ostrożność, kiedy do jej kasy podejdą Romowie, aby zapłacić. Zrobiła tak jak jej kazano. Zaczęła przeglądać wszystkie opakowania i torebki, które ze sobą przynieśli. Oczywiście nic nie znalazła, ani śladu kradzieży. Dzisiaj mówi: -Nigdy nie zapomnę wzroku tamtej kobiety, tej Cyganki, która miała oczy przepełnione żalem. Do tej pory jeszcze nikt, nigdy tak na mnie ni patrzył. Polska jest państwem uważanym za jednorodne narodowo. Jednakże z roku na rok liczba cudzoziemców zwiększa się. Wśród polskiej ludności znajdują się różne mniejszości etniczne i narodowościowe. Większość z nich przyjmowana jest z powszechną aprobatą. Zostali zaakceptowani przez otoczenie. Ale nie wszyscy, są i tacy, którzy każdego dnia zmagają się z przejawami dyskryminacji. Tego właśnie doświadczają Romowie. Są ludem zamieszkującym znaczną część świata. Obecnie w Polsce mieszka ich ok. 12 731 (najwięcej w woj. małopolskim), a na świecie ok. 2mln. Nie mają własnego Fot. Nikodem T. Jacuk Przepytywany: mgr Grzegorz Haber Tańczący Romowie państwa. Posługują się językiem romskim. Warto wspomnieć, że Romowie dzielą ludzi na dwie grupy: Romów i obcych, czyli Gadziów. Przez taki podział sami nakreślają różnice między nimi i resztą społeczeństwa. W ich kulturze wysoce sobie cenią tzw. czystość., czyli postrzeganie reguł i praw zwyczajowych. Kto złamie zasady (romanipen- zasady odnoszenia się do siebie w społeczności romskiej) popada w stan nieczy- Fot. Nikodem T. Jacuk KWESTIONARIUSZ OSOBOWY www.gs.uni.opole.pl Mała Cyganeczka stości, a w skrajnym wypadku może zostać wydalony ze swej grupy. Ważną rolę odgrywa także hierarchiczność. Im straszy wiekiem tym większe ma poważanie wśród bliskich. Mimo upływu czasu, wśród Polaków nie cieszą się zbyt pochlebną opinią. Skąd to się bierze? Na pierwszy rzut oka widać, że Romowie się wyróżniają. Odmienny strój, uroda, zdolności i obyczaje. Polacy często nie są w stanie zauważyć i zaakceptować ich wspaniałej kultury. W dalszym ciągu szerzą się stereotypy na ich temat. Jednym z nich jest oskarżenie o dopuszczania się kradzieży. Może i jest w tym nutka prawdy, nic nie bierze się znikąd. W ten sposób pogłębia się wśród nich bezrobocie. Najczęściej starają się prowadzić własną działalność gospodarczą, co staje się niejednokrotnie jedynym źródłem dochodów. Trudnią się kowalstwem, rzemieślnictwem, hodowlą i handlem końmi, rękodziełem, lutnictwem oraz są muzykantami. Jakby tego było mało, kolejną trudność napotykają w szko- le. Próbują się integrować z innymi dziećmi. Jednakże nie zawsze ich nauka przebiega bez żadnych komplikacji. Najczęściej trafiają do oddzielnych klas, które są próbą ochrony przed wyszydzaniem ich przez rówieśników. Jedynie Ci, którzy mają z nimi bliższy kontakt mogą potwierdzić ich towarzyskość i pozytywne nastawienie do Polaków. Niechęć do ludzi romskiego pochodzenia jest okazywana w wielu sytuacjach. Romowie nie są mile widzianymi gośćmi w pubach, restauracjach, barach, nie są wpuszczani do hoteli, kawiarni czy też sklepów. Stereotyp Polaka złodzieja każdego z nas boli, nazywając tak Cyganów, nie zdajemy sobie sprawy z wagi wypowiadanych słów. Szkoda myć Cygana skoro i tak czarny pozostanie- czy na pewno chcemy, aby nasze społeczeństwo było kojarzone z utożsamianiem się z tą maksymą? Co zrobić, aby zmienić sposób postrzegania odmienności? Rom czy Cygan? Odpowiadam: człowiek. Wspomóż, zaadoptuj, zostań wolontariuszem Bobi To trzyletni, średniej wielkości kundelek. Do schroniska został oddany przez córkę jego starszej właścicielki, kiedy przestała radzić sobie z opieką nad psami. Na nowy dom czeka także jego potomek Dubel. Oba są nieco płochliwe i nieufne. Czarna Czarna Siedmioletnia, średniej wielkości suczka. Została znaleziona pod płotem schroniska. Już od prawie dwóch lat czeka na nowy dom. Bardzo przyjacielska, kocha ludzi, mogłaby trafić do domu z dziećmi, ale gdzie nie ma kotów. Więcej informacji o bezdomnych zwierzętach dostępnych jest na stronie internetowej opolskiego schroniska www.schroniskowopolu.pl WYWIAD 05 www.gs.uni.opole.pl Mam duże szanse na medal Student V roku filologii angielskiej na Uniwersytecie Opolskim oraz judoka AZS-u Opole, Tomasz Kowalski już za parę miesięcy wystąpi na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. W wywiadzie dla Gazety Studenckiej zdecydował się opowiedzieć o własnych doświadczeniach związanych z judo oraz ocenić swoje medalowe szanse. talne, w których może startować po dwóch zawodników z wagi. Przykładowo na Mistrzostwach Azji startuje tylko jeden Japończyk, u nas jest dwóch Francuzów czy dwóch Rosjan, którzy również są bardzo mocni. Na pewno najłatwiejszym turniejem będą Igrzyska Olimpijskie, gdyż startuje tam tylko 32 zawodników, po jednym z każdego kraju. Na Mistrzostwach Świata zdarzały się kategorie wagowe, w których rywalizowało około 90 uczestników, co oznaczało dwie dodatkowe rundy. W tym wypadku Igrzyska będą jakby nieco łatwiejsze, chociaż jest to jednak turniej olimpijski i rządzi się on trochę innymi prawami. Myślę, że trzeba się po prostu przygotować do niego jak najlepiej i potraktować go jak normalny turniej, tak jak robiliśmy do tej pory. Wiktor Gumiński [email protected] P rzywieziesz z Londynu medal? - Biorąc pod uwagę tylko statystykę moich dotychczasowych pojedynków z rywalami, którzy przyjadą na Igrzyska, to mogę go przywieźć. Z pierwszej „10” w zasadzie z większością udawało mi się wygrać. Wiadomo, że również przegrywałem. Judo jest takim sportem, że liczy się ten jeden konkretny dzień. To nie jest liga, gdzie się zbiera punkty i nawet jedno potknięcie nadrobione następnymi startami może być wybaczone. Szykuję się, więc do walki o medal, a co z tego wyniknie, to oczywiście zweryfikują już same zawody. - Jak sobie radzisz ze studiami na Uniwersytecie Opolskim? Czy wykładowcy są wyrozumiali, puszczają na treningi, zawody? - Na początku było dosyć ciężko. Za moich czasów na I roku nie było można mieć indywidualnej organizacji studiów. Musiałem potwierdzić, że mimo bycia sportowcem, jednak zależy mi na nauce. Musiałem często chodzić za wykładowcami i umawiać się na jakieś inne, dodatkowe terminy, żeby zdobyć zaliczenie. Przez te wszystkie lata jakoś zbudowałem sobie taką pozycję, że wykładowcy patrzą na mnie troszeczkę przychylniej i pozwalają mi zaliczać różne rzeczy w innych terminach, kiedy po prostu jestem w kraju. Inaczej nie zaszedłbym na tych studiach tak daleko, jak jestem teraz. Student Uniwersytetu Opolskiego Tomasz Kowalski wystąpi na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. - Jakie są Twoim zdaniem niezbędne cechy, które musi posiadać osoba myśląca o zrobieniu poważnej kariery w judo? - Na pewno trzeba mieć w sobie dużo dyscypliny i cierpliwości. Wiadomo, że jeden jest utalentowany bardziej, ktoś inny mniej. „Judo jest takim sportem, że liczy się ten jeden konkretny dzień. To nie jest liga, gdzie się zbiera punkty i nawet jedno potknięcie nadrobione następnymi startami może być wybaczone.” - Kiedy i w jaki sposób zaczęła się twoja przygoda z judo? - Zaczęło się od tego, że mój tato kiedyś uprawiał ten sport. Ze względów zdrowotnych musiał zrezygnować, ale radził sobie całkiem nieźle. W II klasie podstawówki przyprowadził mnie na salę i tak już zostało. - Mógłbyś w skrócie objaśnić najważniejsze zasady tego sportu? - Najczęściej porównuje się go do zapasów. Jest nieco bardziej skomplikowany ze względu na niektóre zasady np. dozwolone sposoby trzymania kimona, w którym się bijemy. Judo to forma walki dwóch zawodników, w której chodzi o obalenie przeciwnika. Najprostsza filozofia tego sportu polega na rzuceniu przeciwnika na plecy bądź doprowadzeniu za pomocą obezwładnień, głównie technik parterowych tj. dźwignie na staw łokciowy czy duszenie, do tego, by rywal sam się poddał. Bardzo często, czego byłem świadkiem, kończyło się tak, że zawodnicy, którzy zapowiadali się bardzo dobrze pokończyli szybko. Natomiast ci, co wytrwają, osiągają wyniki, które należy darzyć szacunkiem, a czasami nawet dochodzą do mistrzostwa. Wiadomo, judo jest również sportem bardzo wszechstronnym. Nie jest wymagana tylko szybkość, tylko wytrzymałość czy tylko siła. - Jak ważny w judo jest wzrost? - To zależy, bo cała dyscyplina jest podzielona na kategorie wagowe. W ramach tej, w której ja walczę, czyli do 66 kg, tych odchyleń wzrostowych nie ma aż tak dużo. Rzadko zdarza się, żebym walczył z zawodnikiem mierzącym 180 czy 190 cm. Kwestia jest jednak taka, że styl walki trzeba dostosowywać do swoich możliwości fizycznych, lecz czasami także pod przeciwnika. Wiadomo, że z niższym rywalem bije się troszeczkę inaczej niż z wyższym. Jest to wliczone i wkalkulowane w walkę sportową, ale również w trening. - Kiedy miała miejsce twoja pierwsza styczność z reprezentacją Polski i w jakich okolicznościach to nastąpiło? - Pierwszy z moich wyjazdów w ramach reprezentacji Polski miał miejsce w czasach kadetów, czyli w wieku 14-15 lat. Była to seria międzynarodowych turniejów, które obecnie nazywają się Pucharami Europy. Pierwszą moją imprezą mistrzowską był Europejski Festiwal Olimpijski dla Młodzieży. Zdobyłeś tam złoto indywidualnie i brąz drużynowo. Jaki był poziom judoków startujących na tej imprezie? - Ja jestem profesjonalistą, jeśli chodzi o sport i dodatkowo wojskowym. Można powiedzieć, że w innych krajach sprawa wygląda podobnie. W większości przypadków startowali tam zawodnicy, z którymi spotykam się też na Pucharach Świata czy Mistrzostwa Świata, więc ten poziom był zaskakująco wysoki. Dla przykładu, w mojej wadze 2-krotny wicemistrz świata zajął 3. miejsce. - Podróżując przez ładnych parę lat z reprezentacją Polski odwiedziłeś wiele miejsc na świecie. Czy któreś z nich szczególnie zapadło ci w pamięć? - Byłem w wielu miejscach, ale niekoniecznie je podziwiałem. Niestety, czasem wszystko ogranicza się to do lotniska, hotelu i sali, w której odbywają się zawody. Nie zawsze jest dużo czasu na zwiedzanie. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Japonia, gdzie wyjeżdżamy na treningi. Jest to fantastyczny kraj. Co prawda z reguły po 2 tygodniach już się tam wszystkiego odechciewa i chce się wracać do domu, jednak bardzo lubię tam jeździć i jest to zupełnie inne miejsce, dość bliskie mojemu sercu. - Ile czasu potrzebowałeś na zdobycie wystarczającej ilości punktów do uzyskania kwalifikacji olimpijskiej? - Kwalifikacje olimpijskie to okres dwuletni. Zaczęły się 1 maja 2010 r. Turnieje od tego czasu do 30 kwietnia 2011 były liczone za połowę punktów. Suma z nich została dodana do zdobyczy w analogicznym okresie następnego roku, tylko że wówczas punkty liczone były już za 100. Z każdego z nich wybranych zostało 5 najlepszych turniejów, więc tak naprawdę liczyło się 10 najlepszych startów. Ja, ze względu na operację, którą przeszedłem w 2009 roku zaraz po Mistrzostwach Europy (rekonstrukcja barku), troszeczkę dłużej dochodziłem do siebie i parę startów mi przez to wypadło. Dlatego suma tych punktów liczących się za 50 procent wartości jest u mnie bardzo niewielka w porównaniu do innych zawodników. Pięcioma dobrymi startami z ostatniego okresu zagwarantowałem sobie jednak wysoką pozycję. Aktualnie zajmuję 9. miejsce na liście olimpijskiej. Przy dobrym starcie na Mistrzostwach Europy, które odbędą się za nieco ponad miesiąc w Rosji, mogę jeszcze przeskoczyć o jedną pozycję. To by oznaczało 8. lokatę, czyli rozstawienie na Igrzyskach. - Jak wygląda twój rozkład jazdy przez Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie? - W zasadzie do samych Igrzysk w Opolu będę raptem parę dni. Właśnie w niedzielę, w ramach przygotowań do Mistrzostw Europy (rozmowa przeprowadzana 16 marca – przyp. red.), wylatujemy na trzy tygodnie do Japonii. Jeśli zobaczymy, że ten trening w tym kraju, gdzie są w zasadzie najlepsi zawodnicy w judo, przyniesie taki skutek jak np. w zeszłym roku, i na ME dobrze się zaprezentuję, to powtórzymy ten sam schemat przed Igrzyskami. Do ME w zasadzie cały czas jestem na obozach. Potem będzie chwila przerwy, około tygodnia, na mały wypoczynek i zaczną się kolejne wyjazdy i tak już do samej Olimpiady. Wszystkie obowiązki związane z uczelnią w zasadzie przełożyłem już wstępnie na wrzesień. „Aktualnie zajmuję 9. miejsce na liście olimpijskiej. Przy dobrym starcie na Mistrzostwach Europy, które odbędą się za nieco ponad miesiąc w Rosji, mogę jeszcze przeskoczyć o jedną pozycję. To by oznaczało 8. lokatę, czyli rozstawienie na Igrzyskach.” Zająłem tam 3. miejsce, zdobywając swój pierwszy medal na imprezie mistrzowskiej w narodowych barwach. - W 2009 r. wstąpiłeś również do wojska. - To nie była do końca moja decyzja. Po prostu armia posiada swój zespół sportowy i w ramach tego zespołu ja startuję w zawodach wojskowych, np. w Mistrzostwach Świata Wojska czy chociażby zeszłorocznych Igrzyskach Wojskowych. Moim zadaniem w siłach zbrojnych jest wypełnianie obowiązków w sposób ćwiczeniowy, czyli treningami i służbowymi startami na turniejach. - W ostatnim roku odbyły się Światowe Wojskowe Igrzyska Sportowe w Rio de Janeiro. Do tego kolejny medalista tej imprezy zajął 5. miejsce. Jej poziom można porównać do niektórych turniejów o Grand Prix jakiegoś kontynentu, które są dość mocne. - W wielu dyscyplinach sportowych panuje przekonanie, że Mistrzostwa Europy są trudniejszym turniejem niż Mistrzostwa Świata czy Igrzyska Olimpijskie. A jak ta sytuacja wygląda w judo? - Na pewno w pewnym stopniu Mistrzostwa Europy są trudnym turniejem, ale nie powiedziałbym, że trudniejszy niż Mistrzostwa Świata. Czołówka to jednak w dużej mierze to zawodnicy azjatyccy i chociażby Brazylijczycy. Z drugiej strony ME to jedyne zawody kontynen- „Pierwszy z moich wyjazdów w ramach reprezentacji Polski miał miejsce w czasach kadetów, czyli w wieku 14-15 lat. „ 06 HISTORIA www.gs.uni.opole.pl Wzgórze kultury i sztuki W dzisiejszych czasach naszą historię najlepiej poznajemy m.in. poprzez multimedialne środki przekazu, zwiedzanie konkretnych miejsc, słuchanie świadków odległych wydarzeń. W ten sposób najlepiej ona do nas trafia. Do książek zagląda niewiele osób, ponieważ czytając o danym wydarzeniu czy osobie, poznajemy ją tylko teoretycznie. Aby poznać naszą przeszłość, dobrze by było mieć ją na wyciągnięcie ręki. Takim miejscem, gdzie możemy obcować z historią, jest teren wokół głównego budynku naszej uczelni, Collegium Maius. Miejsce to bardziej znane jest jako Wzgórze Uniwersyteckie. Bartosz Janczak [email protected] *** Widok na Kaplicę Św. Wojciecha. W lewym górnym rogu studnia św. Wojciecha, w prwym górnym Kolumna Maryjna, poniżej rzeźba Joanny Gryzik. czością i również zapraszają, aby usiąść na chwilę. W głębi możemy zobaczyć figury Czesława Niemena oraz Jerzego Grotowskiego. Będąc już przy rzeźbach Grotowskiego i Niemena widzimy wysoką figurę. Jest to rzeźba św. Krzysztofa z Dzieciątkiem Jezus na ramieniu otoczonego smukłym neogotyckim baldachimem wykonana przez kluczborskiego artystę, Carla Kerna. Trafiła ona do Opola z Kopic w bardzo złym stanie. Obok tej rzeźby stoi wysoki, zbudowany z czerwonej cegły budynek, który dziś nosi nazwę Collegium Minus. Wcześniej w tym miejscu znajdował się sierociniec dla dzieci. Idąc dalej, wokół wzgórza, po lewej stronie mamy wejście do kościoła św. Wojciecha, potocznie nazywanego na Górce. Został on wybudowany przez dominikanów, jednak często był odbudowywany i przebudowywany. Obecny jest budowlą gotycką z barokową wieżą i wnętrzem. We wnętrzu znajduję się m.in. XVIII-wieczny obraz Niepokalanego Poczęcia NMP przywieziony przez repatriantów ze Stanisławowa w 1946 r. Po wyjściu z kościoła, kierując się Fot. Bartosz Janczak Jego starania oraz pomoc ze strony władz miast i społeczeństwa pozwoliła doprowadzić wzgórze do dzisiejszego wyglądu. Jak ono dzisiaj wygląda wiemy wszyscy, ponieważ możemy tam codziennie spacerować, ale czy wiemy co oglądamy? Postarajmy się poznać po części zabytki, które znajdują się na wzgórzu. Wchodząc na wzgórze od strony głównego wejścia do Collegium Maius, pierwsze co rzuca się w oczy to rzeźby sławnych i cenionych gwiazd polskiej sceny artystycznej. Na krześle siedzi Agnieszka Osiecka, na ławce Marek Grechuta, a panowie z Kabarety Starszych Panów połączeni są swoją twór- Fot. Bartosz Janczak Z acznijmy od przedstawienia historii tego miejsca, zanim stało się ono jednym z najpiękniejszych miejsc Opola. Wzgórze Uniwersyteckie początkowo nazywano Górą Wapienną, gdyż istniało na niej wyrobisko kamienia wapiennego oraz piece, w których go wypalano. Potem wzniesienie nazywano Wojciechowym, Dominikanów, Kolegiackim, Klasztornym, a nawet Akropolem. Obecna nazwa funkcjonuje od 1996 roku. Początków historii wzgórza szuka się w wizycie św. Wojciecha, który, jak podaje legenda, miał w 984 roku przybyć do Opola. Pewnego dnia zabrakło mu wody do chrztu, uderzył pastorałem w ziemię, a z tego miejsca wytrysnęło źródełko. Dziś w tym miejscu znajduje się studnia św. Wojciecha. Około roku 1254 r. na wzgórzu osiedlili się dominikanie. Kres zakonu położył w XIX wieku cesarz Prus Fryderyk Wilhelm III, który specjalnym edyktem zlikwidował klasztory na Śląsku. W 1843 r. proboszcz parafii św. Krzyża w Opolu, ksiądz Alois Gaerth, zaczął starania o pozyskania klasztoru i zamieanienie go w szpital. Dzięki potężnym inwestycjom, 23 kwietnia 1851 r. szpital im. św. Alberta przyjął pierwszych pacjentów. Po zakończeniu II wojny światowej nadano mu imię Karola Miarki. W 1996 r. szpital wraz przyległymi terenami przejął Uniwersytet Opolski za przysłowiową złotówkę. W tym czasie szpital oraz całe wzgórze było w opłakanym stanie. Jedną z osób, która starała się o to, aby to miejsce było wizytówką Uniwersytetu Opolskiego, a także Opola, był ówczesny rektor uczelni, prof. Stanisław S. Nicieja. Cztery pory roku dalej w lewą stronę znajduję się studia św. Wojciecha a dalej chyba najbardziej znane rzeźby wzgórza. Są to Cztery Pory Roku, które powstały w warsztacie Hartmanów w Bardzie Śląskim w XVIII w., na polecenie rodziny Frakenbergów z Biestrzykowic koło Namysłowa. W parku rodziny Frakenbergów rzeźby stały do 1945 r. Od tego czasu były niszczone przez wandalów i aby tego uniknąć przewieziono je w 1971 r. do Rogowa Opolskiego, do siedziby Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Tam przeleżały trzydzieści lat na wilgotnej murawie parku i dalej niszczały. W 2003 r. zostały odrestaurowane i dziś cieszą oko zwiedzających wzgórze. Na dziedzińcu Collegium Maius możemy również podziwiać wiele wspaniałych zabytków. Wchodząc po schodach po obejrzeniu rzeźb Czterech Pór Roku, po lewej stronie znajduje się rzeźba Chrystusa Salvadora, pochodząca z 1897 r., a odlano ją w niemieckim mieście Geislingenstadt według wzoru Thorwaldsena. Prawdopodobnie wcześniej stała na starej części cmentarza przy ul Wrocławskiej. Znaleziono ją w składowisku kamieni. Po renowacji dziś stoi na fragmencie ceglanego muru średniowiecznego, który niegdyś chronił zakon dominikanów. Rzeźba stoi na tle kaplicy Świętego Wojciecha. Została zbudowana prawdopodobnie w XIV w. Wiele razy była trawiona przez pożary. Po tym, jak z byłego klasztoru dominikanów powstał szpital, kaplica służyła jako miejsce modlitwy dla chorych. W 1945 r. została spalona, a cenne zabytki kaplicy zniknęły bez wieści. Została przeznaczona na magazyn szpitala. W 2001 r. kaplica została odbudowana, ale niestety uboga o cenne zabytki, które niegdyś się w niej znajdowały. Obok kaplicy św. Wojciecha stoi Dama z harfą. Rzeźba przedstawia autentyczną postać Joanny Gryzik von Schomberg-GodullaSchaffgotsch, żyjącej w latach 1842–1910 i wiąże się z jed- ną z najbardziej zadziwiających biografii śląskich z przełomu XIX i XX wieku. Joanna Gryzik była jedną z najbogatszych kobiet XIX-wiecznej Europy, jedyną spadkobierczynią legendarnej fortuny śląskiego przemysłowca Karola Goduli. Hrabina Joanna była wielką filantropką. Budowała kościoły, sierocińce i kaplice. Zmarła w Kopicach w wieku 72 lat i tam też została pochowana. Została opisana w dwóch słynnych powieściach: „Pokład Joanny” pióra Gustawa Morcinka oraz w powieści „Cynk stał się złotem” Niemca Hansa Nowaka. W 1945 roku jej zabalsamowane zwłoki sprofanowano, a z czasem piękny zamek kopicki obrócono w ruinę. Na terenie tego zamku stała figura hrabiny Joanny, która w fatalnym stanie trafiła do konserwacji. Od kilku lat zdobi dziedziniec głównego budynku naszej uczelni. *** Na koniec warto wspomnieć o jeszcze trzech ważnych rzeźbach jakie zdobią dziedziniec Collegium Maius. Pierwsza z nich to barokowa Kolumna Maryjna z 1682 r., która trafiła do Opola ze wsi Regulice pod Nysą w fatalnym stanie. Druga z figur przedstawia postać Peregryna z Opola. Właściwie, kiedy rzeźba trafiła do zakładu konserwatorskiego nie miała głowy, jednej ręki ani nóg i nie znano jej pochodzenia ani kogo przedstawiała. Renowacja rzeźby zbiegła się z wydaniem książki z kazaniami Peregryna z Opola. Postanowiono pochodzącej prawdopodobnie z XIV w. rzeźbie nadać imię wybitnego kaznodziei i współtwórcy opolskiego klasztoru dominikanów. Trzecia rzeźba, której historię warto w tym miejscu przytoczyć to Kolumna Dominikańska. Znalazła się na dziedzińcu w 2006 r. Pomnik składa się z dwóch wielkich elementów różnego pochodzenia. Licząca 4,2 m potężna piaskowcowa kolumna była niegdyś jedną z czterech kolumn tworzących portyk w pałacu niemieckiego arystokraty w okolicach Jawora na Dolnym Śląsku. Pałac ten został spalony podczas II wojny światowej. Podczas porządkowania pałacowego terenu, mieszkaniec pobliskiej miejscowości zaciągnął przy pomocy konnego zaprzęgu do swego ogrodu jedną z kolumn, która przeleżała tam 50 lat. Kolumna została zakupiona przez Uniwersyteckie Stowarzyszenie na Rzecz Ratowania Zabytków Śląska i po przewiezieniu do Opola została poddana gruntownej renowacji. Stowarzyszenie posiadało rzeźbę świętego, trzymającego w dłoni księgę. Postanowiono połączyć ze sobą oba zabytki, ponieważ harmonizowały ze sobą kolorystycznie i rozmiarami. Powstał pomnik nazwany Kolumną Dominikańską dla uczczenia pamięci istniejącego w tym miejscu w latach 1295–1811 klasztoru Ojców Dominikanów. Opisując Wzgórze Uniwersyteckie można przytoczyć jeszcze wiele zabytków, które zdobią to miejsce. Poznaliśmy losy tych zabytków, które posiadały długą, często tragiczną historię. Właściwie wszystkie dostały drugie życie. Przez lata były zapomniane i udało się je uratować w ostatniej chwili. Większość rzeźb trafiły do miasta z pobliskich miejscowości, co świadczy o tym, że historia wzgórza wybiega poza Opole. Przez lata emanowały swoim pięknem, ale II wojna światowa i chęć zlikwidowania niemieckich śladów na Opolszczyźnie, spowodowało zniszczenie cennych dzieł sztuki. Do dziś trwa burzliwa dyskusja, czy sprowadzenie tych wszystkich zabytków do Opola było dobrym posunięciem, czy nie lepiej by było, aby pozostały w swoich dotychczasowych miejscach. Ale, jak pokazują ich losy przez lata były zapomniane i gdyby ktoś się nimi nie zainteresował wszelki ślad by po nich zaginął. Może kiedyś wrócą tam, skąd przybyły, a może dołączą do nich w przyszłości kolejne, śląskie dzieła sztuki, które dziś niszczeją w jakiś zakamarkach naszego regionu. FOTOREPORTAŻ 07 www.gs.uni.opole.pl Ogniste show Mantikory przed budynkiem Collegium Civitas Gorący występ Teatru Tańca i Ruchu Ogniem Wielkie grillowanie na kampusie Nikodem T. Jacuk [email protected] Epatujący wiosenną radością studenci, postanowili ostatecznie rozprawić się z zimą Wielkie grillowanie z Samorządem Studenckim UO, AZS’em oraz Radiem Sygnały przyciągnęło nie tylko studentów z uniwersytetu, ale także ich znajomych z politechniki Pomimo chłodu na dworze studenci znaleźli sposób na rozgrzanie Rozgrzani i najedzeni ruszyli do zabawy Na imprezę przybyły tysiące opolskich studentów – i choć kampus UO do największych nie należy, to każdy znalazł miejsce dla siebie Jechać czy nie jechać? Kto nie mieszka w akademiku, ten wie, ile czasu zajmuje dotarcie z samego rana na uczelnię. Czy tego chce czy nie, musi wyjść wcześniej, żeby zdążyć na autobus, dojść pieszo lub dojechać rowerem. A jak przemieszczają się studenci po Opolu? Karolina Marciniak [email protected] Rower Rowery to niewątpliwie najtańsze środki lokomocji. Kolejną zaletą jest fakt, że wszędzie można się dostać i nie trzeba stać w korkach. Ponadto można dotlenić mózg przed zajęciami. Fanem rowerów jest Damian z Politechniki Opolskiej: „Zimą jeżdżę autobusami, ale teraz, gdy mamy wiosnę i słoneczną pogodę przywiozłem sobie z domu rower. W Opolu nie ma górek, więc jazda jest przyjemna, a nie męcząca. Na Prószkowską mam kawał drogi, więc pieszo nie chcia- łoby mi się chodzić, a rower jest dobrym rozwiązaniem, kiedy człowiek chce oszczędzić trochę pieniędzy.” Osoby, które nie mają jednośladu nie się na straconej pozycji. Władze Opola postawią jedenaście terminali rowerowych w różnych punktach miasta. Rower będzie można pożyczyć, dojechać do innej wypożyczalni i tam go oddać. W planach jest pomysł, aby pierwsze 20 minut jazdy było darmowe, a za dłuższe wypożyczenie pobierana będzie opłata. Terminale staną między innymi na kampusie Politechniki Opolskiej, obok Uniwersytetu Opolskiego na ulicy Oleskiej, na placu Wolności, przy głównym dworcu PKP, na osiedlach Armii Krajowej, Chabry, Dambonia i Malinka. Samochód Auto w mieście? Kuba od razu odrzuca taką opcję: „Przyjeżdżam samochodem z domu, ale przez cały tydzień stoi on na parkingu. Po Opolu poruszam się pieszo, a jak chcę dostać się gdzieś dalej to zazwyczaj autobusem. Samochodem sporadycznie. Wiadomo, że zamiast wydać na paliwo, wolę iść na imprezę. Poza tym nie wyobrażam sobie stać w korkach w godzinach szczytu, a później szukać wolnego miejsca na parkingu, za które będę musiał zapłacić.” Korki, płatne parkingi i wysokie ceny paliwa- to czynniki, które wykluczają ten środek transportu w realiach miejskich. Komunikacja miejska W wypadku Opola mowa tutaj o autobusach. Kilkanaście linii dziennych i trzy nocne z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. Tym środkiem transportu dojedziemy prawie wszędzie, ale trzeba przyjść na przystanek, a później z przystanku. Studenci mają 50% ulgi, więc jednorazowy przejazd w granicach Opola wynosi nas 1, 30 zł, a za bilet miesięczny musimy zapłacić 44 złote. Komunikacja miejska jest niedroga, zwłaszcza dla nas- studentów. Ola z Uniwersytetu Opolskiego wybrała właśnie ten środek lokomocji: „Na uczelnię mam jakieś 20 minut drogi, ale biorąc pod uwagę dwu-, trzygodzinne przerwy między zajęciami to musiałabym tak dreptać kilka razy dziennie. Rowerem też mi się nie chce jeździć, bo musiałabym go później wnosić na trzecie piętro. Oprócz tego na rower trzeba mieć wygodny strój. Czasem przejdę się pieszo, ale zazwyczaj podjeżdżam sobie autobusem.” Niewątpliwą wadą tego typu transportu jest to, że trzeba czekać w ziąb, deszcz lub upał na przystankach oraz to, że kierowcy odjeżdżają niezgodnie z czasem. 08 PUBLICYSTYKA Koncerty 30. 03 Pajujo / Bethel , NCPP, start 20:00, sala kameralna. Bilety: 15 PLN (przedsprzedaż), 20 PLN (w dniu koncertu) 31. 03 Koncert symfoniczny - Filharmonicy Opolscy, Kościół p.w. św. Apostołów Piotra i Pawła, godz. 19: 30, wstęp bezpłatny 31. 03 Radio Revolta Festiwal vol. 4 – koncert charytatywny, “Fabryka”- ul. Oleska 31, start godz. 18: 00, wstęp: 12 złotych- cały dochód ze sprzedaży biletów zostanie przeznaczony dla Łukasza Zadylaka 31. 03 Tomasz Mucha Trio, NCPP, start 20:00, bilety: 20 PLN (przedsprzedaż), 30 PLN (w dniu koncertu) 1.04 Izabela Trojanowska z zespołem, NCPP, start 20:00, bilety: 15 PLN (przedsprzedaż), 20 PLN (w dniu koncertu) Po prostu bądź Kącik otwartej głowy Justyna Krzyżanowska [email protected] W padasz w kolejny potok zadań, niczym pstrąg do strumienia, po cichu licząc na lepsze jutro, choć tak naprawdę wiesz, że nic się nie zmieni. Pochłonięty natłokiem pracy nie zauważasz, ile piękna ucieka przez palce. Choć na dworze świeci słońce, twoją duszę rozdziera ból wymieszany na pół z szarością dnia codziennego. Poranek przypomina żołnierza występującego z szeregu na komendę. Polecenie zostaje wykonane. Twój przemęczony i znów niewyspany cień udaje się do pracy, której nie znosisz, choć kiedyś była marzeniem. Na złamanie karku gnasz do ludzi, Lawina zadań, wszystko na wczoraj. A ty sam jeden. Przestraszony i zagubiony, choć pozornie pewny siebie człowiek sukcesu. którzy od progu zaczną obdarzać cię promiennym uśmiechem, a w głębi duszy darzą cię nienawiścią przeszywającą do szpiku kości. Ochota rzucenia wszystkiego, trzaśnięcia drzwiami i ucieczki na drugi kraniec świata jest coraz bliższa, jednak po raz kolejny do realizacji nie dojdzie. Zatrzymujesz się. Bierzesz kilka głębokich oddechów, by dalej grać słabą rolę w naprawdę nędznie wyreżyserowanej szopce. Jeszcze dobrze nie zaczniesz odtwarzać przypisanej ci kwestii, a już każą kręcić dubla. Rzucony w wir szyderstw, czekasz na wieczór, kiedy to zatopiony w otchłani własnej łazienki przy ulubionych nutach, będziesz mógł dać upust swoim emocjom. A może w drodze do domu spadnie deszcz. I wtedy płacz okaże się niespełnionym marzeniem. Bo przecież w deszczu nie widać łez. Zaczynasz się dusić. To widać. Nie masz czasu na przy- Fot. Nikodem T. Jacuk Co? Gdzie? Kiedy? www.gs.uni.opole.pl jemności. Wróć! Ty już nie masz na nie ochoty. Przyzwyczajony do zakłamanego świata pełnego szczebioczących na prawo i lewo istotek, zapominasz, że życie jest piękne. A może ciebie już nie ma? Tak. Ty już nie istniejesz. Ty egzystujesz. Zatrzymaj się! Rozejrzyj się dookoła. Widzisz to piękno? Jeśli nie, to idź na terapię. Choć pewnie i tak już ci nie pomoże. Jeśli tak, to nie jesteś jeszcze stracony, a jedynie zagubiony. Wyjdź do ludzi. Olej aktorów z marnego teatru. Kto w ogóle dał im prawo grać z tobą na jednej scenie?! Przecież ty jesteś lepszy. Nie pasujesz tam. W tej zamkniętej enklawie niczego nie osiągniesz. Odejdź. Podejmij wyzwanie i wystąp we własnej sztuce. Przestań odgrywać scenariusz, do którego nie pasujesz. Wyjdź na łąkę i z całych sił wykrzycz swój ból. Pomogło? Tak naprawdę, teraz dopiero zaczynasz żyć. Miło, że w końcu jesteś. Cztery ściany (nie)bezpieczeństwa Dom. Trzyliterowe słowo, które niesie ze sobą błogi spokój i bezpieczeństwo oraz nieodłączny aromat matczynej kuchni. To miejsce, z którym czujemy emocjonalny związek. Co jeśli studia wiążą się wykorzenieniem z ziemi przodków? Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu 03. 04 „Bullerbyn. O tym jak dzieci domowym sposobem zrobiły sobie las i co z niego wyrosło”, godz. 11:00 i 18:00 09. 04 „Jak się kochają”, godz. 19:00 11. 04 wg Trenów Jana Kochanowskiego, „A ja, Hanna” godz. 19:00 12. 04 Joanna Jakóbowska [email protected] J ak w przypadku większości studentów moja sytuacja mieszkalna jest skomplikowana. Otóż posiadam dom. A nawet dwa. W dodatku oddalone od siebie o 168 km. Prócz podwójnych obowiązków natury porządkowej powoduje to wzrost zagrożenia zdrowia i życia. Przecież według statystyk najwięcej wypadków zdarza się w domu. Praktycznie kilka razy w tygodniu przekonuję się o tym na własnej skórze. Mój ostatni pobyt na prowincji zaliczam jednak do tych nudniejszych. Oczywiście z wypadkowego punktu widzenia. Żadnych niespodziewanych lawin ubrań, ataków ze strony wiecznie niezamkniętych szafek, czy spotkań pierwszego stopnia z ostrym orędziem kuchennym. Nawet mokra podłoga okazała miłosierdzie. Ale żeby nie było zbyt nudno, próbowało zgładzić mnie własne łóżko. Powrót do Opola przyniósł mi jednak więcej niebezpieczeństw. Gołębie wesoło skaczące po praniu na stałe wpisały się w moje rozterki. Czy zdąży ono wyschnąć przed zanieczyszczeniem? - oto jest pytanie. Nie wspominając o kubkach poległych w starciach z kaflami, kapryśnej kuchence gazowej działającej na chybił trafił, czy jogurtowych eksplo- zjach. Prawdziwe problemy zaczynają się jednak w łazience. Moja kąpiel zakończyła się obfitą w skutki powodzią. A wszystko przez wadliwy odpływ. Akcja osuszania podłogi przy użyciu mopa , wiaderka i wszystkiego, co suche przed północą z pewnością nie była moim marzeniem. Przemoczone skarpetki jeszcze się suszą. Ciekawe, co jeszcze na mnie czyha w opolskich pieleszach? Wiosno, naprawdę cieszę się, że jesteś. Czas wyjść z tych niebezpiecznych czterech ścian. Wiosennie mi No i się zaczęło! Co roku przychodzi i za każdym razem wprawia w zachwyt. Wiosno, jak Ty to robisz? Klasyka Polska w filmie, Projekcje plenerowe w mieście godz. 20:30 13. 04 Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz czyli Ostatni Zajazd na Litwie, godz18:00 Kamila Widera [email protected] B iorę głęboki oddech i zamiast mroźnego powietrza w płucach, czuję przyjemne ciepło, a delikatny wiatr rozwiewa mi włosy. Przymrużając oczy, z rozkoszą wystawiam twarz do słońca. Wypatruję na drzewach pierwszych, zielonych pączków. Ptaki na są widocznie równie szczęśliwe jak ja, bo od rana do wieczora z zapałem wyśpiewują swoje arie. Ludzi na ulicach przybyło i wydają się bardziej radośni. A może po prostu nie widziałam ich uśmiechów, kiedy opatuleni szalami przemykali obok mnie? W każdym razie dzieci jest o wiele więcej, a na pewno „głośniej”. Śmieją się i cieszą całymi sobą, jakby nic innego się nie liczyło. Szkoda, że my, dorośli, zatracamy tę umiejętność. Zamykamy się pod płaszczykiem stateczności, obojętności i powagi. Dbamy o to, by nikt nie doszukał się w nas dziecka, wstydzimy się okazać spontaniczność, szaleństwo. Wiosna to dobra okazja, aby odkopać zapomniane uczucia. Jeśli masz ochotę zrobić coś, co niekoniecznie pasuje do Twojego wieku lub pozycji, zrób to właśnie teraz! (najwyżej wezmą Cię za wariata, któremu trochę zaszkodziła dodatnia temperatura). Wiosną warto również pomyśleć o zadbaniu o swój wygląd i kondycję, które często w okresie zimowym spychamy na dalszy plan. Wyłącz komputer i telewizor. Wyciągnij rower z piwnicy, załóż rolki albo po prostu idź pobiegać. Sport i wiosenna aura sprzyjają wydzielaniu przez nasz organizm endorfin, czyli tak zwanych „hormonów szczęścia”. Chętniej podejmujemy nowe wyzwania i zawieramy znajomości. Budząca się do życia przyroda sprawia, że intensywniej poszukujemy swojej drugiej połówki. A jeśli jesteśmy już w związku, to dobry czas, aby rozpalić na nowo drzemiące w nas uczucia. Zadbajmy więc o swoje piękno, zarówno to zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Wiosna to czas zmian, usuń więc ze swojej garderoby grube swetry, czapki i ciepłe buty - niech czekają do następnej zimy. Czas porzucić zmartwienia i zacząć cieszyć się każdą chwilą! Rozejrzyj się wokół siebie, doceń bogactwo tego świata. Pomyśl, czy znasz kogoś, komu warto pomóc. Może to dobry moment, aby zapisać się do wolontariatu, lub pójść do schroniska? Zbyt często zapominamy, że rozwój ducha jest tak samo ważny, a może nawet ważniejszy, niż wygląd zewnętrzny. Uroda szybko przeminie, ale wartości, które w sobie pielęgnujesz, pozostaną w Tobie na zawsze. Kiedy poczujesz się piękny wewnętrznie, wiosna będzie trwała w Twoim życiu przez cały rok! KULTURA 09 www.gs.uni.opole.pl Bolków: zrób sobie zdjęcie w trumnie FestiwaLove Paulina Ziętalak [email protected] C astle Party, bo taką nazwę nosi, to największy w Europie festiwal muzyki w klimacie rocka gotyckiego, odbywający się na przełomie lipca i sierpnia na zamku w Bolkowie. Bolków, małe miasteczko w woj. dolnośląskim. Spokój i cisza. Nic ciekawego tam się nie dzieje. Od czasu do czasu możemy spotkać tam turystów odwiedzających zamek lub stary kościół. Jednak są takie cztery dni w roku, gdzie owe miasteczko zamienia się w bajkę. Nie, nie w kolorową kreskówkę z króliczkami i kucykami lecz ze zjawiskowymi Dark Queen w pięknych gotyckich sukniach. Oczywiście między nimi przechadzają się inne panie oraz panowie, którzy maja niezwykłe pomysły na swoje ubiory. Każdy jest tam wyjątkowy i wyróżnia się na swój sposób jak tylko może. W Polsce odbywa się wiele festiwali muzycznych, o których wielu ludzi nie ma bladego pojęcia. Jednym z takich nieznanych widowisk jest Dark Independent Festival, który zyskuje miano „czarnej perełki”. Na festiwal corocznie przyjeżdża kilka tysięcy fanów. W dużej mierze są to Polacy, ale znajdziemy też wśród nich Francuzów, Szwedów, Niemców, Czechów, Rosjan, Holendrów, Węgrów, a nawet gości z U.S.A, albo Japonii. Wszystkich łączy jedno zamiłowanie do muzyki gotyckiej, rocka gotyckiego, industrialu, elektro i innych rytmów pokrewnych. Choć bilety nie są tanie (karnet czterodniowy – 250zł, bilet jednodniowy – 150zł), to warto zobaczyć to oszołamiające widowisko. Sama muzyka wywołuje dreszcze emocji, a warto wspomnieć, że rozbrzmiewa ona niemal na cały Bolków. Ten festiwal gotycki zachwyci również fanów piercingu, tatuaży oraz skaryfikacji czyli odmiennej sztuki zdobienia swojego ciała poprzez nacinanie, zdrapywanie lub wypalanie skóry tak, że na ich miejscu powstaje blizna, która zazwyczaj tworzy jakiś wzór. W murach zamku można wykonać sobie niektóre takie zabiegi, albo po prostu kupić akcesoria, które podkreślą przynależność do tej subkultury. W określonych dniach również możemy zobaczyć show, które odbywa się najczęściej na małym dziedzińcu. Ludzie oglądając takie widowiska muszą mieć silne nerwy i nie bać się widoku krwi. A co z tymi, których nie stać na bilet na zamek? Dla nich również znajdzie się coś ciekawego. Różnoracy didżeje grają dla nich w klubach. Poza tym artyści również śpiewają w klimatycznym kościele. Wstęp ok. 20 zł. Takie występy są cenione nie tylko przez uczestników Castle Party, ale również mieszkańców Bolkowa. Do atrakcji wpisuje się jeszcze robienie zdjęć w trumnie, albo oglądanie pochodów „Umarłych Aniołów”. W trakcie festiwalu organizowane są też śluby w stylu gotyckim. Pastele & wzory Powoli następuje lawina nowych trendów. Sezon wiosnalato 2012 oznacza porządną porcję dylematów modowych. Jak wpisać się w najnowsze tendencje? Czym kierować się podczas tekstylnych polowań? Z pomocą nadchodzi poniższe krótkie zestawianie. Joanna Jakóbowska [email protected] Dział fashion w pigułce: >pastele ( w tym sezonie modne będą jasne, niekrzykliwe barwy np. beż, ecru, łososiowy ) > opozycję do pasteli i propozycję nie tylko dla odważnych stanowią neony (m.in. żółty, zielony, pomarańczowy) > sprany jeans (zarówno na standardowych modelach jak i na szortach) > kwieciste nadruki mogą pojawić się nawet w całym zestawie > dziewczęce sukienki o prostym kroju ( z lookbooków wynika trend na te lekko rozkloszowane lub podkreślające figurę, co nie skreśla tych do samej ziemi ) > geometryczne oraz etniczne wzory (króluje abstrakcyjna geometria lub afrykańskie, indyjskie wzorki takie jak kwadraciki, trójkąciki i inne nieskomplikowane wytwory sztuki ludowej) > proste fasony (styl casual podchodzący pod dziewczęcą lub sportową elegancję) > złoto jest nadal w modzie (nie ogranicza się wyłącznie do dodatków) > wśród biżuterii królują cienkie bransoletki kółka noszone wręcz w kilogramach, duże pierścienie i rzucające się w oczy głównie etniczne wisiory (kość słoniowa, intensywny kolor wyróżniający z tłumu ) > kwiaty/etno/geometria obowiązują również bikini (tylko tutaj w nieco jaskrawszej wersji i nasyconych kolorach) Przy wyborze ubrań nie kierujmy się ślepo obowiązującą modą. Wybierajmy przede wszystkim to, co podkreśla atuty naszej sylwetki oraz zadowala nas pod względem wizualnym. Według znanej maksymy lepiej być ubraną niż przebraną, prawda? Dominika Jastrzębska [email protected] N adeszła długo wyczekiwana wiosna, a wraz z nią czas na zmiany w naszym ubiorze, pora więc zrzucić zimowe kurtki i kozaki, to czas aby zrobić porządki w szafach. Jakie propozycje będą dominować w tym sezonie? Niewątpliwym hitem będą ubrania w pastelowych kolorach ,które już robią furorę na światowych wybiegach. Do najmodniejszych odcieni zaliczamy: pudrowy róż, delikatną limonkę, błękit oraz kolor pistacjowy. Pastele to barwy neutralne – możemy zatem łączyć je z kolorami takimi jak biel i czerń w minimalistycznych zestawach, lub neonami i mocniejszymi odcieniami, gdy chcemy się wyróżniać. Drugim nadchodzącym trendem są wzory - zarówno kontrastowe, jak i energetyczne ,ale przede wszystkim wyraziste, ważne, aby było kolorowo. Niezależnie, który z pośród dwóch trendów bardziej przypadnie nam do gustu, warto w tym sezonie wypróbować coś nowego. Wiosna to najlepsza okazja, aby nabrać do mody większego optymizmu. W trakcie festiwalu organizowane są też śluby w stylu gotyckim. Jak reagują bolkowianie na to, co dzieje się w ich mieście? Z początku były wielkie bunty, nikt nie chciał tak zwanych „czarnuchów” u siebie. Z biegiem czasu to się zmieniło i coraz więcej mieszkańców jest rozmiłowanych tą muzyką, i z niecierpliwością odlicza dni do następnego festiwalu. Warto pamiętać, że Castle Party to nie tylko impreza muzyczna, ale również rewia mody. Jest to raj dla osób, które uwiel- biają nietuzinkowo się ubierać. Lateksy, skóry, koronki, buty na wielkich obcasach... Dlatego zachęcam do odwiedzenia Bolkowa w terminie 27-29 lipca 2012r. Nie możecie tego przegapić. MODA 10 RECENZJE www.gs.uni.opole.pl Kochanowski gości mistrzów Krakowa W ramach wystąpień gościnnych, na deskach Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu zobaczyć będzie można sztukę w wykonaniu Starego Teatru Narodowego z Krakowa -„Pan Tadeusz, czyli ostatni zjazd na Litwie” Anita Pilżys [email protected] Fot.: Michał Grabowski A Odtwórcy ról Zosi i Tadeusza daptację polskiej epopei narodowej zobaczymy już na początku kwietnia. Na deskach Teatru, dla opolskiej publiczności wystąpią m.in. Krzysztof Wieszczek, Krzysztof Golbisz, Katarzyna Krzanowska oraz Tadeusz Huk. Wspaniała obsada oraz wysoki profesjonalizm, jakim charakteryzuje się przyjezdny Teatr, są gwarancją zadowolenia wybierających się na przedstawienie Reżyser Mikołaj Grabowski Sponsoring czyli co? Małgorzata Szumowska, zwana też Małgośką, szerszej publiczności dała poznać się jako reżyserka „33 scen z życia”. I chociaż nazwiska twórców obu filmów nie zmieniły się, Sponsoring jest inny. Mniej osobisty, za to bardziej kontrowersyjny. Monika Lorek [email protected] D Wielkim atutem filmu jest bardzo dobra gra aktorska, żeńskich postaci. Gra Juliett Binoche, Anaïs ziennikarka znanego kobiecego magazynu pisze artykuł o zjawisku sponsoringu wśród młodych paryskich studentek. Chcąc sumiennie przygotować materiał spotka się z dwoma dziewczynami, którym proceder ten nie jest obcy. Im bardziej reporterka wchodzi w świat oszustw, płatnego seksu i, co za tym idzie, względnego dobrobytu , tym wyraźniej dostrzega, że jej wzorowe życie dobrej żony i matki, przeplata się z życiem bohaterek jej reportażu. Ot, krótki zarys fabuły utworu. Demoustier i Joanny Kulig, została doceniona przez grono francuskich krytyków i recenzentów. Wydaje się, że najtrudniejszymi do przeniesienia na ekran, były sceny intymnych spotkań studentek ze swoimi klientami, które śmiało można zaliczyć do erotycznych. Fragmentami tymi władają emocje, dynamika, a i niejednokrotnie agresja oraz przemoc. W Sponsoringu do czynienia mamy z zaburzoną chronologią zdarzeń. Historie opowiadane przez Lolę i Alicję, przeplatają się ze sobą nieustannie, a wszystko to ukazane jest na przemian z zabiegiem retrospekcji (pierwsi klienci dziewczyn, itd.) i scenami toczącymi się w prywatnym życiu Annie. Te zabiegi, niewątpliwie utrudniają uszeregowanie losów bohaterek, i wprowadzają zamierzony chaos. Film przeładowany jest dialogami, które budują akcję. Szczególnie ważną rolę odgrywa postać wspomnianej już Alicji. Samotnej, młodej, polskiej studentki, która prostytuuje się, bo musi za coś wyżyć w odległym kraju. Nie potrafi odciąć się od zarabiania w taki sposób, gdyż przyzwyczaiła się do życia w dobrobycie. Pozornie jest szczęśliwa, nie szczędzi alkoholu, lubi sobie przekląć. Początkowo sceptycznie nastawiona do dziennikarki, zaprzyjaźnia się z nią, i sprawia, że Anna zaczyna inaczej postrzegać świat. opolan. Dodatkowo, aktorom towarzyszyć będzie zespół w składzie: Tomasz Góra, Mieczysław Mejza – skrzypce, Jacek Kociuban – wiolonczela, Wacław Mulak – trąbka, Marek Pawlik – puzon, Jacek Wać – perkusja. Zadba on o oprawę muzyczną widowiska. - Myślenie o wystawieniu Panu Tadeusza było naturalną konsekwencją takich moich spektakli jak Pamiątki Soplicy według Rzewuskiego czy Opisy obyczajów według księdza Kitowicza. Z tym zamiarem nosiłem się dosyć długo i w końcu zdecydowałem się go zrealizować” – mówi Mikołaj Grabowski. Tłumaczy także, że punktem wyjścia do stworzenia inscenizacji było nieustanne pielgrzymowanie Polaków do ich wymarzonej, wyśnionej, ale nieosiągalnej Polski. Spektakl w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, opolska publiczność będzie miała okazję ocenic już 13 kwietnia, na dużej scenie Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Bilety na trzygodzinne widowisko, w cenie 100 zł, 90 zł, wejściówka: 50 zł, są do nabycia w kasie teatru. Nowy lżejszy MECH Długo oczekiwana płyta legendarnej grupy MECH, w końcu trafiła w ręce fanów. Szokująca i kontrowersyjna – to dwa słowa, które w pełni oddają jej charakter. Mamusiu! Tatuś to potwór! Ojciec dyspozytor, matka urzędniczka, trójka dzieci. Normalna katolicka rodzina. Obowiązkowa obecność na niedzielnej mszy świętej. Co może być w tym nadzwyczajnego? Agnieszka Rybałtowska [email protected] L ata 70., Dolny Śląsk. Ona – najmłodsza, opisuje swoje dzieciństwo. Z zewnątrz normalne. „Kato – tata” – to opowieść o życiu rodziny, w której zasady postępowania, kodeks etyczny i codzienne relacje między ludźmi okazują się być zakłamane i agresywne. Ta książka to pamiętnik kobiety ukrywającej się pod pseudonimem Halszka Opfer. Nieprzypadkowo w języku niemieckim słowo ‘opfer’ oznacza ofiarę. Tak też czuje się, już dzisiaj dorosła, autorka historii. Obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii. Przeszła wiele terapii. Najtrudniejszą z nich było spisanie tych wspomnień. Zajęło jej to szesnaście długich lat. Te wspomnienia to niewysłany list do jej rodziców. Ojciec zmarł, wcześniej przepraszając za swoje postępowanie. Matka do niczego się nie przyznaje. Brat groził, że wydając tą książkę, Halszka zrujnuje życie sobie i rodzinie. Autorka opisuje, jak ojciec regularnie gwałcił swoje dziecko i jaką chorą satysfakcję mu to sprawiało. Gehenna trwała przez całe dzieciństwo i okres dojrzewania. Weszło to na stopień takiej rutyny, że dziewczynka uważała, że robią tak wszyscy tatusiowie. Co z matką? Mama wiedziała o wszystkim. Milczała. Chociaż bita i maltretowana, w dalszym ciągu broniła męża. Dom Halszki Opfer to nie tylko molestowanie. Wódka zmieniła ojca w jeszcze większego potwora. Częste, niekontrolowane wybuchy agresji, poniżanie żony, ciotki, dzieci i koleżanek Halszki... Pisarka stopniowo podejmuje próbę analizy motywów postępowania jej rodziców. Dochodzi do wniosku, że oboje są okrutnymi ludźmi. Dzieci są dla nich trudnym brzemieniem, muszą wydawać na nie ciężko zarobione pieniądze, zajmować się, nawet podczas gorszego samopoczucia. Szokujące było wy- znanie Halszki, która mówiła, że dni spędzone w szpitalu podczas choroby są dla niej zbawienne. Można się spodziewać, że tylko wtedy nie dosięga jej ohydna ojcowska łapa. O nim mówiła następująco: „Od początku mojego życia tatuś skrzętnie urabiał mnie na swoją ofiarę. Zaprogramował mnie, abym spełniała jego wolę (...). Istniałam po to, aby je spełniać”. Książka – pamiętnik, od której nie sposób się oderwać. W dwóch słowach: mocna rzecz. Biorąc ją do ręki, czytelnik nie spodziewa się takiej gry na emocjach. Dosadny, przejmujący język to łkanie, obok którego wszyscy przez wiele lat przechodzili obojętnie. To także zwycięska walka kobiety – dziewczynki stoczona z samą sobą i tato – katem, któremu ostatecznie na łożu śmierci wybaczyła wszystkie złe czyny. Tutaj nie chodzi tylko o traumatyczne dzieciństwo autorki. To, co było, wciąż dzieje się w jej myślach. Czytając tę historię, człowiek ma nadzieję na jakiś happy end, ale to tylko złudne wrażenie. Przecież czasu się nie cofnie, a pamięci się nie wymaże. Nie widać żadnej pozytywnej strony powieści, ponieważ ona najzwyczajniej nie istnieje. Dzieciństwo ludzi, którzy wzrastali w prawdziwym cieple domowego ogniska ma smak słodki i przepyszny, jak lody czekoladowe, jednak może też smakować, jak garść gwoździ, nawet po latach ciężko przechodzących przez gardło. Justyna Krzyżanowska [email protected] K apela oscylująca od lat 70. w klimatach hard rocka, rocka progresywnego czy heavy metalu, na krążku ZWO serwuje odbiorcy także inne brzmienia. Poza tradycyjnymi riffami, na płycie miejsce znalazły także liryczne kawałki, które zamiast napełniać energią do działania, skłaniają raczej do refleksji nad beznadziejnością życia codziennego. To jednak jeszcze nic. Utwór „Kocie Kocham Cię”, pełny kpiny i kiczu jednocześnie, kompletnie nie wpisuje się w tradycyjny kanon twórczości zespołu. Paradoksalnie, właśnie tą groteskowością jest w stanie się obronić. Choć z pozoru wydaje się być żartem samym w sobie, w rzeczywistości można go odczytywać, jako przestrogę przed tym, co nas czeka, jeśli społeczeństwo nie zrozumie, jak wielką krzywdę wyrządza prawdziwej muzyce, kiedy słucha zwyczajnej, lecz wpadającej w ucho tandety. Na dłuższą refleksję zasługuje także odświeżony kawałek „Popłoch” – klasyk, który przez lata był kojarzony z zespołem. Pytanie: dlaczego muzycy zdecydowali się na nową aranżację akurat tego utworu? Bo jest energiczny i zapada w pamięć? Możliwe. A może, dlatego że chcieli pokazać, że choć świat się zmienia, to natura ludzka i chęć posiadania władzy pozostają takie same. ZWO to płyta, którą niewątpliwie warto znać, choćby ze względu na rangę artystów, którzy dołożyli swoją cegiełkę do stworzenia tego krążka – grupa MECH współpracowała z członkami takich kapel, jak Dżem, TSA, Turbo czy Voo Voo. Przed przesłuchaniem płyty, trzeba jednak do niej dorosnąć. Zresztą jak do każdej z gatunku rocka czy pokrewnych. KUCHNIA 11 www.gs.uni.opole.pl Zapiekane ziemniaczki Paulina Ziętalak [email protected] Przygotowanie: Ziemniaki obieramy i kroimy na plasterki grubości ok. 0,5cm i wrzucamy je na patelnie, uprzednio rozgrzewając na niej niewielką ilość oleju (tak, aby cała patelnia była nim lekko pokryta). Smażymy na małym ogniu, co chwilę mieszając. Gdy ziemniaczki zaczną się lekko zarumieniać, to dodajemy do nich pokrojoną w kosteczkę cebulę i posiekany czosnek, przykrywamy. Sprawdzamy po kilkunastu minutach czy nasze danie zaczyna się robić miękkie, gdy tak zaczyna się dziać, to dodajemy do niego nasze przyprawy: sól, pieprz, oregano, bazylię (pamiętajmy, że solą i pieprzem możemy sobie doprawić już na talerzu, więc z nimi starajmy się nie przesadzać). Jeszcze raz wszystko to mieszamy i zostawiamy do momentu, aż nasze ziemniaki będą całkowicie miękkie i nadające się do zjedzenia. Możemy jeść z kefirem lub maślanką, ale to już zależy od nas samych. Najlepsza pizza w Opolu? HARISSA! Dużo przebywasz w terenie? Nie masz czasu na gotowanie? HARISSA to miejsce dla Ciebie. Zjesz szybko, tanio i wygodnie. Damian Sklorz [email protected] R estauracja HARISSA to ciekawe miejsce o ciepłej i przytulnej atmosferze, serwujące gorące dania w zaledwie parę minut! Specjalnością zakładu stała się starannie przygotowywana pizza, której 17 rodzajów dostępnych jest w bardzo przystępnych cenach. Dodatkowo, aby zaspokoić pragnienie każdego studenta, HARISSA wprowadziła możliwość skomponowania własnej pizzy. Pozwala to najeść się do syta nawet największym łasuchom oraz głodnym (nie tylko wiedzy) studentom, jednocześnie dając gwarancję, że każdy zje pizzę taką, na jaką ma ochotę. Wszystkich niedowiarków serdecznie zapraszamy na ul. Kołłątaja 10. HARISSA to również idealne miejsce na wieczorne wyjścia ze znajomymi na miasto. Restauracja otwarta w piątek i sobotę aż do godziny 1.00 za- spokoi nawet najbardziej wymagającego klienta, pozwalając mu na niezliczoną ilość rozmów przeprowadzonych w przyjaznej atmosferze. Jeżeli jednak nie masz ochoty wychodzić z mieszkania, a dodatkowo nie masz pomysłu na obiad, HARISSA i tak zaspokoi Twoje potrzeby! Zadzwoń i zamów, a kierowca HARISSY dowiezie upragnione jedzenie pod same drzwi! Nr tel.: 796-25-88-25. Uwaga konkurs Gazeta Studencka i Harissa organizuje konkurs. Do wygrania 6 darmowych kuponów na jedzenie. Pytanie konkursowe brzmi: W którym z opolskich centrów handlowych znajduje się restauracja harissa? Na odpowiedzi czekamy do 5 kwietnia pod adresem: [email protected] Wśród wszytskich odpowiedzi wylosujemy 6 szczęśliwców m oż ko esz nt z ak am t: ie st śc ud ić en sw ck oj au ą r o@ ek w l am p. pl ę Składniki: >8 średniej wielkości ziemniaków >1 cebula >3 ząbki czosnku >pieprz >sól >oregano >bazylia >olej >kefir lub maślanka Tu Fot. Paulina Ziętalak Wielkim krokiem nadchodzi wiosna i coraz częściej nie mamy ochoty sięgania po dania, które zawierają w sobie duży, tłusty kawał mięsa. Dlatego specjalnie dla was postanowiliśmy zrezygnować w tym numerze z dań mięsnych, ale przy tym równie dobrze i smacznie się najeść. Taka propozycja idealnie może się nadawać na ciepłe dni, w których nie potrzebujemy tak dużo kalorii do spalenia. 12 SPORT www.gs.uni.opole.pl To już jest koniec... Sezonu futsalowego Występ naszych futsalowców w półfinale AMP strefy D nie był udany. Reprezentacja Uniwersytetu Opolskiego mężczyzn zrehabilitowała się awansem do III ligi w rozgrywkach Komprachcickiej Ligi Halowej. Michał Chudzik [email protected] L egnicka klęska Już przed wyjazdem na AMP w Legnicy, reprezentacja UO musiała zmierzyć się z problemami. Okazało się, że zamiast 12 zawodników, na turniej pojedzie tylko 10 reprezentantów naszej uczelni plus trener i kierowca busa, ponieważ jak powiedział Gazecie Studenckiej prezes AZS -u UO, nie było więcej pieniędzy na zakwaterowanie. Jeden z zawodników pojechał do Legnicy na koszt własny. Turniej rozpoczął się obiecująco, bo nasz zespół zremisował z faworyzowaną drużyną Politechniki Wrocławskiej 1-1. W drugim meczu piłkarze trenera Jacka Cieślińskiego musieli uznać wyższość Uniwersytetu Zielnogórskiego, przegrywając 1-5. Azetesiacy zajęli 3. miejsce w grupie i byli skazani na walkę o miejsca 9-12. Na początku musieli pokonać team Uniwersytetu Śląskiego Katowice, z którym w poprzednich dwóch latach przegrywali. Futsalowcy z UO na minutę przed końcem prowadzili 2-1, ale stracili gola i przegrali w rzutach karnych. W ostatnim meczu, o 11. miejsce, już bez mającego egzamin bramkarza Mateusza Jurczyka i kontuzjowanego Tomasza Czajki, Po słabym występie w półfinale AMP naszym piłkarzom halowym pozostała walka w Komprachcickiej IV Lidze Futsalu. nasi zawodnicy zmierzyli się z Uniwersytetem Wrocławskim. Rezerwowego bramkarza nie było, więc o zwycięstwo było ciężko. Turniej zakończony został porażką 2-4. Nasz męski zespół futsalu wrócił z turnieju na tarczy. Mimo słabego występu, zawodnicy byli za- Trzy szybkie pytania do: dowoleni z wyjazdu. - Wyjazd na AMP-y był całkiem sympatyczny. Wyjazd na turniej piłkarski w trakcie sesji pozwolił nam na zrelaksowanie się przed kolejnymi egzaminami – wyznał Marek Miłaszewski, jeden z zawodników AZS-u UO. Awans na pocieszenie Po słabym występie w półfinale AMP naszym piłkarzom halowym pozostała walka w Komprachcickiej IV Lidze Futsalu. Po fatalnym starcie (5 porażek z rzędu) nasz zespół zaczął wygrywać. Reprezentacja futsalu UO w 13 meczach zdobyła 17 punktów (5 zwycięstw, 2 remisy, 7 porażek). Efektem było czwarte miejsce na koniec sezonu. To gwarantowało miejsce barażowe i dodatkowy bój o III ligę. Rywalem naszych chłopaków był zespół o groźnie brzmiącej nazwie – Brutal Team Opole. Spotkanie, będące dla naszego zespołu walką o to by sezon nie był do końca stracony, miało wielką dramaturgię. Tak wielką, że ciśnienia nie wytrzymał...trener AZS-u UO Jacek Cieśliński, który podważał kompetencje i inteligencję arbitra tego spotkania. W rezultacie sędzia wysłał go na trybuny i przerwał akcję, po której padła nieuznana bramka dla naszego zespołu. Końcówka była bardzo nerwowa, ale na szczęście udało się naszym reprezentantom utrzymać korzystny wynik dający awans do III ligi. Awans nie powinien być gloryfikowany, ponieważ celem numer jeden w tym sezonie był dobry występ w półfinale AMP w Legnicy. Celu nie udało się zrealizować. Ostatni raz zespół mężczyzn UO w futsalu, w półfinale AMP zwyciężył dwa lata temu. Nasza reprezentacja wygrała wtedy z Uniwersytetem Wrocławskim oraz z Wyższą Szkołą Bankową. Dodatkowo w środowiskowej lidze w Komprachcicach nie zawsze wszystko grało zgodnie z przepisami. Przykładem mecz z drużyną Maniex Team Opole, w którym w barwach naszego zespołu trener wystawił nieuprawnionego gracza. Skutkiem tego było anulowanie meczu wygranego przez naszą reprezentację UO. Pozostaje mieć nadzieję, że podobne sytuacje w kolejnych sezonach nie będą się powtarzać. Osiągnął szczyt w 43 sekundy We wtorek, 20 marca, odbyły się Akademickie Mistrzostwa Opola w bieganiu po schodach. Zwycięzcą zawodów okazał się student II roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej Szymon Brózda. Wojtka Adamowicza Prezes, student, siatkarz. A by zostać prezesem AZS-u trzeba się udzielać w klubie i znać środowisko akademickie. Te kryteria spełniał Wojtek Adamowicz i w 2010 roku ( po rozpadzie ówczesnego zarządu) został prezesem Akademickiego Związku Sportowego na Uniwersytecie Opolskim. To on organizuje imprezy sportowe, rozgrywki oraz czuwa nad klubowymi drużynami. Wobec swoich podwładnych jest wymagający. Studiuje psychologię na wydziale historyczno-pedagogicznym UO. Jak sam przyznaje, to czego się uczy, pomaga mu w kontaktach i ze współpracownikami oraz uniwersyteckimi drużynami. O sobie mówi: przyjazny, kreatywny i współpracujący. Gra w siatkówkę. W piłce nożnej nigdy nie będzie kibicował Bayernowi Monachium. Trzy szybkie pytania do Wojtka: 1. Gdyby była taka możliwość w jakim klubie byś zagrał? - W AZS-ie na Uniwersytecie Opolskim 2. Największą przyjemność sprawia mi? - Siatkówka. 3. Chciałbym być jak? - Daniel Kaczmarczyk. Łączył karierę sportowca z nauką i muzyką. Szymon Brózda - rzutem na taśmę. Wiktor Gumiński [email protected] C Wojtek za sterami swojego statku - w nowym biurze. ała impreza, pod nazwą Tower Running, odbyła się po raz drugi. Jej organizacją ponownie zajęło się Radio-Sygnały. Polem rywalizacji był najwyższy z opolskich akademików – Niechcic. Celem każdego z uczestników było jak najszybsze dostanie się na jego szczyt. Wszyscy startujący mieli do pokonania 11 pięter. Zasady zabraniały dotykania poręczy, ścian oraz ludzi. Popełnie- nie każdego z tych wykroczeń wiązało się z dyskwalifikacją. Chęć udziału w rywalizacji zgłosiło 21 uczestników, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Wśród nich była również Mistrzyni Polski w bieganiu po schodach z 2011 r. Daria Gwiazdowska. Najszybciej na mecie, z czasem 43,14 s., zameldował się jednak startujący jako pierwszy Szymon Brózda. Drugie miejsce, ze stratą zaledwie 0,04 s. do zwycięzcy, zajął kolejny student II roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej Tomasz Bojnicki. Na najniższym stopniu podium uplasował się ubiegłoroczny triumfator zawodów Sebastian Knesz – 44, 31 s. Szczyt Niechcica udało się zdobyć 16 startującym. Po zakończeniu rywalizacji każdy z nich dostał pamiątkowy dyplom. Najlepsza „trójka” zdobyła dodatkowe nagrody rzeczowe. W ręce triumfatora powędrował puchar, natomiast pozostali otrzymali piłkę do piłki nożnej (2. miejsce) oraz do koszyZwycięski Szymon Brózda kówki (3. miejsce). Fot. Nikodem T.Jacuk [email protected] Fot. Marta Zając Marta Zając
Podobne dokumenty
Między bajki można włożyć mit o alkoholowych
Redaktor naczelny: Patrycja Migoń Zastępca red. naczelnego: Anita Pilżys Dział marketingu: Ewelina Olszewska Korekta: Katarzyna Chałupnik, Dominika Kałuzińska Redaktor wydania: Anita Pilżys Skład D...
Bardziej szczegółowo