Gazeta nr 41,09.2013 - Stowarzyszenie Jestem
Transkrypt
Gazeta nr 41,09.2013 - Stowarzyszenie Jestem
Wrzesień 2013 Numer 41 STOWARZYSZENIE POMOCY DZIECIOM NIEPEŁNOSPRAWNYM I OSOBOM POTRZEBUJĄCYM WSPARCIA NASZE DZIENNIKARSKIE SPOJRZENIE NA ŚWIAT Fot. 1 AKTORSTWO POWINNO BYĆ SŁUŻEBNE WOBEC WIDZA NIEZWYKŁE SPOTKANIE Z ZOFIĄ MELECHÓWNĄ WALKA O GRUPĘ ŚWIATOWĄ MIĘDZYPOKOLENIOWE I MIĘDZYNARODOWE PUCHARU DAVISA MUZYCZNE SPOTKANIE W SZAFARNI HENRYK HUZARSKI ANNA CZAPLIŃSKA SZCZĘŚLIWA 13 CZEGO PRAGNIE DZIEWCZYNA? IZA GRZEŚKO JUSTYNA AMKIEWICZ 2 Stopka redakcyjna ZESPÓŁ REDAKCYJNY AMKIEWICZ Justyna ADAMOWSKA Joanna CZAPLIŃSKA Anna DYBOWSKA Beata GRZEŚKO Izabela GREGROWICZ Jakub GRUSZCZYŃSKA Urszula HUZARSKI Henryk JACHIMOWICZ Paweł KRZYŻANOWSKA Agata MILARSKA Maria MASZYŃSKI Szymon NATKANIEC Monika NOSKOWICZ Paulina PLITTA Przemysław RUCZYŃSKI Dariusz ROMANOWSKA Izabela Paulina SZAFARZ Filip ADRES REDAKCJI „Jestem” Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym i Osobom Potrzebującym Wsparcia ul. Żółkiewskiego 37/41, 87-100 Toruń, tel. (0-56) 659 85 25 w. 170 www.stowarzyszeniejestem.pl [email protected] ŹRÓDŁA wykorzystane w numerze ARCHIWUM STOWARZYSZENIA „JESTEM”: Fot.1,4,5,6,7—Spotkanie z p. Zofią Melechówną Fot.2,3—Spotkanie muzyczne w Szafarnii Fot.8 —fotografia Anny Czerepskiej Fot.9 —fotografia Izy Grześko ELEMENTY GRAFICZNE NA LICENCJI DO UŻYTKU NIEKOMERCYJNEGO: Fot. 10—What’s that?? /Stock.Xchng Abstract shapes/Stock.Xchng Spotkanie muzyczne w Szafarnii W dniu 07.07.2013 wybraliśmy się już po raz kolejny na koncert do Szafarni. Kiedy zajmowaliśmy miejsca w autobusie, zwanym bardzo ciekawie ”Chopin Bus” jedna z koleżanek ze Stowarzyszenia zauważyła, że do naszej grupy należą ludzie z różnych pokoleń, ponieważ rozpiętość wieku była mniej więcej od dwudziestu paru do osiemdziesięciu paru lat. Nasuwał się wniosek, że muzyka łączy różne pokolenia, zawody, stany. W czasie drogi do Szafarni lubię bardzo obserwować krajobraz. Kiedy jechaliśmy tam ostatnim razem krajobraz był późnojesienny, osnuty nawet dość gęstą mgłą, tak, że trudno było poza tą mgłą cokolwiek dojrzeć. W tę lipcową niedzielę było już inaczej: za oknem Chopin-busa przesuwały się różne odcienie zieleni, brązu, beżu, i wiele barw różnych kwiatów w przydomowych ogródkach, niebo pokryte było niewielkimi chmurami: prawdziwe lato w pełni. Niedaleko celu podróży przejeżdżamy obok gmachu zamku golubskiego, wznoszącego się na wysokim wzgórzu. Majestatyczność tej budowli zawsze robi na mnie duże wrażenie. Szafarnia przywitała nas także słoneczną pogodą i dużą ilością pięknych begonii, rosnących w olbrzymich donicach zaraz przy wejściu do małego pałacyku, do które- TREŚĆ AUTOGRAFU-TŁUMACZENIE: „Na pamiątkę koncertu w Szafarni lipiec 2013. Eva Dishon” go Chopin przyjeżdżał na wakacje i w którym także powstawały niektóre jego utwory. Po zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć zajmujemy miejsca w niewielkiej, ale bardzo przytulnej salce koncertowej. Zaczyna się Koncert Uczestników Międzynarodowego Kursu Mistrzowskiego, prowadzonego przez Profesorów Konserwatorium Muzycznego w Genewie: pianistkę Joannę Brzezińską-Maurer oraz skrzypka i dyrygenta Klausa Maurer. Na początku pani Profesor Brzezińska-Maurer, która prowadzi konferansjerkę tego koncertu, podaje nam kilka informacji o wykonawcach muzyki. Są nimi ludzie w wieku od jedenastu do sześćdziesięciu kilku lat. „To tak jak nasza grupa– stwierdzam w myślach – nie tylko publiczność reprezentuje różne generacje, ale także muzycy. Więc ten koncert jest w całości koncertem międzypokoleniowym.” Dalej pani Brzezińska tłumaczy, dlaczego właśnie taka duża rozpiętość wieku wśród artystów. Opowiada nam o różnicach, dotyczących metod kształcenia muzyków w Polsce i w Szwajcarii. Otóż w Polsce młody człowiek, który chce nauczyć się grać na instrumencie przechodzi cały szereg wielu egzaminów, odbywa się bardzo rygorystyczna selekcja i wybierani są tylko najlepsi i prawie wszyscy stają się zawodowymi muzykami. Natomiast w Szwajcarii do konserwatorium muzycznego przyjmowany jest w zasadzie każdy, kto chce nauczyć się grać na instrumencie, a nie konieczne chce zostać aktualności z życia Stowarzyszenia Międzypokoleniowe i międzynarodowe... 3 Spotkanie muzyczne w Szafarnii muzykiem zawodowym. Nauki pobierają więc ci, którzy myślą o zawodzie muzyka jak również ci, którzy chcą się nauczyć grać na instrumentach jedynie amatorsko, dla swojej przyjemności. Do konserwatorium uczęszczają więc ludzie w różnym wieku i o różnych profesjach. Tak też było w grupie artystów, którzy zademonstrowali nam swoje umiejętności zdobyte na kursie w Szafarni i może trochę już wcześniej w Fot. 2 konserwatorium. Pierwszy utwór Wariacje La Folia Antonio Vivaldiego wykonuje czterech artystów: Julien Sanchez (lat 11), pochodzenia brazylijskiego, mieszkający obecnie w Szwajcarii, Rayan Fuleihan (lat 11), pochodzi z Bejrutu, obecnie mieszka w Szwajcarii, Corine Pingeon (z zawodu psycholog, amatorsko gra na wiolonczeli) oraz Dorota Ornoch (dwudziesto-paroletnia pianistka z Polski). Również pozostałe utwory, m.in. Melodia na cztery ręce Anton Diabelli, czy Divertimento Manuet Finał Józefa Haydna wykonywane są przez artystów w bardzo różnym wieku. Charakterystyczne jest także to, że w koncercie biorą udział członkowie rodzin, np. matka, córka i syn. Muzyka więc łączy nie tylko pokolenia, ale także rodziny i nawet różne narodowości. Na mnie duże wrażenie wywiera artystka Eva Dishon, grająca na skrzypcach. Pani Dishon była z zawodu farmaceutką. Kiedy przeszła na emeryturę postanowiła zacząć realizować swoje marzenia, na których spełnienie nigdy nie miała dotychczas wystarczająco czasu. Zaczęła więc uczęszczać do konserwatorium genewskiego, grać na skrzypcach i poświęcać się temu, co ją pasjonuje. Można więc stwierdzić, że nigdy nie jest za późno na realizację swoich marzeń czy pasji. Pani Brzezińska poinformowała nas również, że wszyscy artyści jako mieszkańcy Szwajcarii mówią w zasadzie od najmłodszych lat trzema językami, ponie- waż w poszczególnych kantonach Szwajcarzy posługują się językiem francuskim, niemieckim, włoskim lub retoromańskim. Prawie wszyscy z młodszego pokolenia znają także język angielski. Pani konferansjer zachęcała więc publiczność do nawiązania rozmowy z artystami po koncercie. Skorzystałam z tej okazji i podeszłam do pani Evy Dishon, aby poprosić o autograf (szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie prosiłam żadnego artysty o autograf). Pani Dishon była trochę zaskoczona, ale chętnie napisała mi parę słów na zwykłej karteczce, jaką jej podałam (nie przypuszczałam, że poproszę jakiegoś artystę o autograf i nie byłam przygotowana). W rozmowie wyjaśniłam, że jej postawa bardzo mi się podoba, że doceniam to, iż na emeryturze spełnia swoje marzenia i wykorzystuje bardzo efektywnie wolny czas. Podkreśliłam także mój podziw, że w krótkim czasie opanowała grę na tak trudnym instrumencie, jakim są skrzypce. Pożegnałyśmy się, życząc sobie nawzajem, abyśmy mogły spełniać swoje marzenia i zajmować się tym, co nas interesuje. I jeszcze moja jedna krótka, bardzo osobista refleksja. Zawsze marzyłam, aby nauczyć się grać na jakimś instrumencie, oczywiście wybrałam najprostszy instrument, jakim jest flet, ale tak się życie potoczyło, że do tej pory niezbyt umiem coś zagrać na moim starym fleciku. Po koncercie wyjęłam go z szafy i spróbowałam coś sobie przypomnieć. Jednak palce już zesztywniały, ręce z powodu choroby bardzo osłabły i niezbyt mogę grać. No cóż, są jednak inne dziedziny, którymi mogę się zajmować i w których mogę się rozwijać, więc instrument mogę zamienić na aparat fotograficzny lub nawet na pędzel albo mogę tworzyć też coś, posługując się takim tworzywem jak słowa. Najważniejsze, aby znaleźć to „coś”, co nas interesuje, w czym możemy się rozwijać i tworzyć, sprawiając radość nie tylko sobie, ale dzieląc się tą radością także z innymi ludźmi. ANNA CZAPLIŃSKA Fot. 3 aktualności z życia Stowarzyszenia 4 Rozmowa z Zofią Melechówną - aktorką, pedagogiem, nauczycielem życia Aktorstwo powinno być służebne wobec widza Chciałabym zaskoczyć Panią pierwszym pytaniem, ale przy tak wybitnej postaci Teatru będzie to naprawdę trudne. Może więc zapytam najprościej - od czego chciałaby Pani zacząć? Myślę, że od tego czym jest dla mnie aktorstwo. Ja dzielę aktorów na dwie grupy. Na tych, którzy idą do szkoły aktorskiej po to, aby pozbyć się kompleksów oraz na tych, którzy idą po to, aby służyć ludziom. To są aktorzy, którzy chętnie się przemieniają, nie eksponują siebie, tylko role. Dzisiaj jest mi trudno mówić o kolegach, którzy występują w reklamach. To nie jest aktorstwo, tylko wykorzystywanie swoich predyspozycji do zarabiania pieniędzy. Ja zostałam aktorką, aby coś poprzez swoje role ludziom powiedzieć dobrego. Teatr ma służyć ludziom ku podniesieniu ducha. A jaki był początek Pani drogi aktorskiej i dlaczego wybrała Pani aktorstwo? Są takie szablonowe pytania, które pojawiają się w każdym wywiadzie. To jest zawsze ciekawe gdyż różne są drogi i różne są przyczyny pójścia w tym kierunku. Ja od dziecka lubiłam recytować. To był czas wojny. Zaraz po wojnie zdałam maturę w Łodzi, ukończyłam liceum przyrodnicze z wynikiem bardzo dobrym z chemii. Myślałam, że pójdę na chemię, ale koleżanki wskazały mi szkołę teatralną Leona Schillera w Łodzi. Pomyślałam, że tam mogę nauczyć się dobrze recytować i wtedy wrócę na chemię. Egzamin był w 1947 roku, w Łodzi. Komisja złożona z kilkunastu wybitnych artystów przedwojennego teatru. Był tam Aleksander Zelwerowicz, Józef Węgrzyn, Leon Schiller, Ewa Kunina, Jan Świderski, Maria Wiercińska, Henryk Szletyński i inni. Sala była pełna ludzi – egzamin publiczny. Nikt mnie do egzaminu nie przygotowywał. Wybrałam utwory, które znałam ze szkoły: Klarę z „Zemsty”, Klarę ze „Ślubów panieńskich”, Fot. 4 Fot. 5 „Stepy akermańskie” Mickiewicza, „Lalkę” Syrokomli. Zaczęłam mówić pierwszy utwór. Po paru zdaniach usłyszałam: „Dziękujemy”. Mówię kolejny utwór i znowu to samo: „Dziękujemy”. I tak nie pozwolili mi w całości powiedzieć żadnego z tekstów, które przygotowałam. Stałam i patrzyłam na egzaminatorów, a oni na mnie i nagle zza stołu wyskoczył prowadzący egzamin – reżyser, Henryk Szletyński, i trzymając w ręku futerał od okularów, krzyknął: „Pod ścianę! W tej chwili pod ścianę, jak wyciągnę rękę na wysokość oczu, padnie strzał!”. I w tym momencie stało się coś niezwykłego, bo instynktownie wyobraziłam sobie, że to jest Niemiec, który chce mnie zabić, jestem w piwnicy, nie mogę uciekać i mam na piersiach schowane ważne papiery. Zaczęłam się cofać, myśląc – „strzelaj draniu” i kiedy Szletyński powiedział: „wystrzał!” wprost poczułam ból w ciele i upadłam. Uderzyłam się biodrem o podłogę i oprzytomniałam, pomyślałam „no, teraz się będą śmiać ze mnie”, a tu cisza, i usłyszałam tylko głos Schillera, który powiedział: „dziękujemy” i kazano mi wyjść. Jakiś młody człowiek za drzwiami klepnął mnie w ramię i powiedział „no, mała, zdałaś”. Jak się później okazało, to był ktoś ze starszego roku wydziału aktorskiego. Na egzaminie uratowało mnie mimiczne ćwiczenie. Zadziała wyobraźnia i tak zdałam do szkoły aktorskiej. Jaka rola była szczególnie dla Pani bliska? Do dzisiaj przechowuję w domowym archiwum zdjęcia swoich ról aktorskich. Dla mnie każda rola była ważna. Dla mnie zawsze ważny był Widz i Teatr przez duże „T” – taki teatr, który nie niszczy aktora, ale który poprzez aktora i sztukę coś wielkiego przekazuje 5 aktorstwo powinno być służebne wobec widza. Zawsze reżyserom mówiłam, że jestem w stanie czołgać się po scenie albo wisieć na żyrandolu, ale muszę wiedzieć „po co”. Jak ja się przebierałam w kostium, to już na korytarzu szłam chodem tej postaci, poruszałam się jak ta postać. Na przykład gdy grałam zakonnicę w pożyCzy jest taka rola, której Pani nie zagrała, a chciałaby Pani czonym habicie to już w garderobie odmawiałam różaniec i wczuwałam się w rolę. Raz nawet, na korytarzu zagrać? Może jest taka rola, którą chciałabym zagrać, ale tak na- w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, zdarzyło mi się nie prawdę najważniejszy był dla mnie wybór dobrej sztuki. poznać siebie w lustrze. Liczy się dla mnie jakość teatru. Na 40-lecie swojej pracy artystycznej miałam grać Bernardę w spektaklu „Dom Ber- Największa miłość i pasja poza Teatrem ? nardy Alba” F.G . Lorca. Z powodu braku porozumienia z Ja poza aktorstwem jestem pedagogiem. Przez 20 lat reżyserem w rezultacie wolałam zagrać epizod – głuchą uczyłam kultury żywego słowa w Zespole Szkół Chegarderobianą w przedstawieniu „Żołnierz królowej Mada- micznych i w II LO w Toruniu. Poza tym, pomagałam w gaskaru” J. Tuwima, w reżyserii Piotra Cieplaka, czego nie reżyserowaniu zespołom amatorskim w okolicach Tożałuję, bo wszyscyśmy się świetnie bawili. Za tę rolę otrzy- runia i w Chełmnie. W Aleksandrowie Kujawskim przez małam nagrodę w Opolu. Pamiętam też śmieszną sytuację, pięć lat prowadziłam teatr poezji. Uczę siostry Pasterki kiedy w tramwaju po kolejnym już spektaklu pewna pani interpretacji i czytania Słowa Bożego. W zeszłym roku zapytała mnie czy ja jeszcze w domu jem kolację bo w trak- dostałam nagrodę Marszałka Województwa Kujawsko – Pomorskiego w kategorii: „Budowa społeczeństwa cie spektaklu często się „posiłkowałam”. obywatelskiego” za pracę społeczną i to dla mnie była największa radość, że mogłam robić coś obok teatru z Do jakiej roli najtrudniej Pani było się przygotować? To była sztuka Gombrowicza. Grałam królową, bardzo trud- dobrymi wynikami dla obu stron. Niektórzy z moich na rola i długie monologi. Brałam rower jechałam na lotni- podopiecznych do dziś przysyłają mi kartki z pozdrosko, tam się pasły krowy i głośno monologi mówiłam. Czy- wieniami. tałam w bibliotece dzienniki Gombrowicza żeby poznać autora i potem czytałam głośno rolę. Za tę królową, którą Co myśli Pani o amatorskim teatrze? Amatorska Grućwiczyłam na pastwisku otrzymałam nagrodę dziennikarzy, pa Teatralna przy Stowarzyszeniu Jestem ma za sobą kilka premierowych przedstawień, obecnie pracują z oraz dostałam główną nagrodę na festiwalu. Pawłem Jaworskim twórcą teatru rysynkowego nad Mistrz i przewodnik, który był bądź jest dla Pani wzorem? groteską pt.: „Mamy za swoje”. Po raz pierwszy skryDla mnie jednym z najlepszych aktorów jest Janusz Gajos, a ją się za „rysynkami”, kuzynami pacynek i przedstatakże Tadeusz Łomnicki. Jan Świderski był znakomitym ak- wią widzowi treść - przesłanie za pomocą obrazu i torem i moim profesorem. Dobry aktor to taki, któ- emocji. ry poświęca cały swój talent, inwencję, do przekazania wi- Mając doświadczenie w pracy z amatorskimi grupami dzowi czegoś więcej poza rolą, poza treścią sztuki. Dla mnie teatralnymi – wiem, ze najważniejsze jest, aby myśleć ludziom. Bardzo dobrze wspominam tytułową rolę w „Ciotuni” Fredry, a wymarzoną rolą była dla mnie Smugoniowa w „Uciekła mi przepióreczka”. Dziś po latach, gdy na rynku kupuję czosnek i ktoś skojarzy mnie z postacią z jakieś sztuki to dla mnie największa nagroda. Fot. 6 6 prawidłowo tekstem i pobudzić wyobraźnię. Teatr amatorski to jest estetyczna i mądra zabawa i powinniście o tym pamiętać. Czy uprawiała Pani za młodu jakiś sport, bo wspomniała już mimochodem o jeździe na rowerze? Ja bardzo lubię wodę, pływanie, kajakarstwo. Pływałam między innymi Czarną Hańczą. Dawno temu zdobyłam brązowy medal dla AZS w pływaniu żabką. POZNAJMY SIĘ BARDZIEJ Czerepska Anna Czy zetknęła się Pani w pracy teatralnej z osobami niepełnosprawnymi? Pracowałam z głuchoniemymi. Wpadłam na pomysł, aby w tej pracy wykorzystać ćwiczenia mimiczne i efekty były rewelacyjne. Nie mieli oni sobie równych. Od nich się wiele nauczyłam – chociaż to było bardzo dawno , jeszcze w Bielsko- Białej. O czym Pani obecnie marzy? Chciałabym dożyć przyjazdu papieża Franciszka do Krakowa. Od papieża Jana Pawła II w 1980 roku otrzymałam błogosławieństwo na placu Świętego Piotra. I dlatego mam radość życia i wiary. Chętnie też wrócę tu do was i bliżej przyjrzę się pracy w waszym amatorskim teatrze i może jeszcze się na coś przydam. Chciałabym jak najdłużej być użyteczna ludziom i nieść radość. Co zabrałaby Pani na „bezludną wyspę” i dlaczego? To jest zagadka. Chyba parę ciekawych dobrych książek. Muszę się Wam przyznać, że odkryłam na nowo Rodziewiczówną. Czytam po raz któryś jej książki i za każdym razem wyczytuję coś innego. Nie chodzi nawet o fabułę, ale o budowanie postaci. Polecam wszystkim. Za spotkanie i rozmowę dziękuje GRUPA DZIENNIKARSKA Fot. 7 Fot. 8 Ania jest po wypadku komunikacyjnym. Ma 27 lat. W Stowarzyszeniu "Jestem" uczestniczy w integracyjnych zajęciach wtorkowych Klubu Integracji Społecznej. Najbardziej lubi te właśnie zajęcia. Jak sama mówi: uczą one otwartości na ludzi, tolerancji wobec siebie. Gry i zabawy sprzyjają integracji , nawiązywaniu przyjaźni. Tutaj znalazła możliwość rozwoju i aktywnego spędzenia czasu w połączeniu z możliwością rehabilitacji. Na co dzień najbardziej lubi rozmawiać z ludźmi, komunikuje się za pomocą GG. Z sentymentem i wielką radością wspomina obozy w Sarnówku. Najbardziej zapadły jej w pamięci ogniska w "C-MOLU". Rozmowy, żarty, wspólne biesiadowanie. Jak sama mówi: „garnę się do młodych" i od nich czerpie radość życia. Lubi oglądać filmy sensacyjne, mecze piłki ręcznej i nożnej. Ma swoich ulubieńców: Jurkiewicz, Lewandowski. Dla Ani ważną rolę w życiu ma wiara. Jak co roku w lipcu wybiera się do Gdyni na rekolekcje z grupą z Włocławskiej Diecezji. Wiara jest dla Ani siłą motywacji i pomaga jej w trudnych chwilach. Ania uważa, że w Stowarzyszeniu każdy znajdzie miejsce dla siebie. Najważniejsze to zdobyć się na odwagę i wyjść do ludzi. AGATA KRZYŻANOWSKA aktualności z życia Stowarzyszenia 7 Walka o grupę światową Pucharu Davisa Nadszedł wreszcie czas by po raz pierwszy w historii bić się i być może wywalczyć awans Polski do Grupy Światowej Pucharu Davisa. O ten wyczyn pograją Polacy z Australijczykami. Przeciwnicy to bardzo dobra drużyna z byłym liderem rankingu ATP Lleitonem Hewitem, który w 1999 i w 2003 roku był zdobywcą dla Australijczyków Pucharu Davisa. Po kilku latach zawodnicy z Australii zaczęli grać słabiej i w 2008 roku wypadli z Ligi Światowej i do dziś walczą, by do niej wrócić. Niestety w naszej reprezentacji nie ma najlepszego singlisty, który obecnie jest czternasty na naszym globie—Jerzego Janowicza. Ten wspaniały młody zawodnik na ostatnim US Open nabawił się poważnej kontuzji kręgosłupa. Podczas tej rozgrywki będzie go bardzo brakowało. W zastępstwie pojawi się Michał Przysiężny, który obecnie jest trochę słabszy od Janowicza. Na szczęście teraz mamy dość wyrównany skład i można po cichu liczyć na pokonanie rywali, co może być trudne. Gdy kilkanaście lat temu bardzo dobrze grał nasz wspaniały tenisista Wojciech Fibak nie było szansy wskoczyć tak wysoko, gdyż on wtedy był jedynym dobrze grającym reprezentantem. Teraz mamy Janowicza i dobrych deblistów Fyrstenberga i Matkowskiego. Do tego jest też Przysiężny i Kubot. Oni może nie w tym roku ale w przyszłym, gdy do zdrowia wróci Janowicz zdołają awansować do Ligi Światowej Pucharu Davisa. Jak na razie po pierwszym dniu rozgrywek przegrywamy z rywalami 2:0 po przegranych meczach Łukasza Kubota z Lleytonem Hewittem 1:6 ,3:6,2:6 i Michała Przysiężnego z Bernardem Tomicem 5:7,6:7,4:6. Obecnie jest ciężko więc trzeba walczyć do końca. Następnego dnia został rozegrany trzeci pojedynek deblowy między Nickiem Kyrgiosem—Chrisem Guccionem i Marcinem Matkowskim Mariuszem Fyrstenbergiem. Mecz ten po bardzo zaciętej walce 7:5 , 4:6 , 2:6 , 7:6 , 4:6 2:3 wygrali Polacy i pozostawili nam cień nadziei na ostatni dzień rozgrywek. W tej sytuacji musimy wygrać ostatnie dwa mecze pojedyncze, by awansować wreszcie do najlepszej szesnastki na świecie. Pierwszy , bardzo ważny mecz rozegrał Łukasz Kubot z Chrisem Guccionem. Niestety to spotkanie i całe zawody przegrał nasz zawodnik 4:6 , 6:7 , 3:6 , co jednocześnie dało awans do elity ekpie z Australii. My jak już wspomniałem musimy poczekać aż wyzdrowieje nasz Jerzy Janowicz. Ostatni mecz już o tak zwaną pietruszkę zagrał Michał Przysiężny z Nickiem Kyrgiosem. Polak przegrywając 1:4, cały pojedynek skreczował. Upragniony awans do elity może nam się udać w przyszłym roku. HENRYK HUZARSKI Piątek, w dodatku trzynastego. Czy ta data jest pechowa? Hm dla znaczącej liczby osób kojarzy się z pechem i dla przesądnych lepiej jest, aby nic w tym czasie nie planować, żeby nie kusić losu. Ale dla mnie ta data była szczególna, dlaczego? Ponieważ zorganizowany był w Toruniu koncert zespołu Weekend. Tak, to muzyka disco polo, przy której każdy się bawi! Byliśmy tam ekipą ze Stowarzyszenia, 14 osób. Szczęśliwa 13 wieczoru. Mieliśmy doskonale miejsce, bo tuż przy samej scenie, a więc wszystko pięknie widzieliśmy i super się bawiliśmy. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy jak tylko się dało. Po odśpiewaniu kilku piosenek m.in. „Ona tańczy dla mnie” przez lidera zespołu przyszedł czas, aby zakończyć już ten miły i sympatyczny dla nas koncert. Na koniec przyszedł do nas wokalista i mogliśmy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Szybko ta godzina minęła i na pewno dla nas ona utkwi na dłużej w pamięci. Koncert planowany był na godz. 21 ale jak to bywa zazwyczaj na takich imprezach, musieliśmy czekać aż dwa kwadranse dłużej na pojawienie się gwiazdy Fot. 9 felietony, zamyślenia, rozważania IZA GRZEŚKO Fot. 5 8 Czego pragnie dziewczyna Anna była spokojną, atrakcyjną nastolatką. Jednak mimo swojej urody i charakteru nie spotkała chłopaka, który zwróciłby na nią uwagę. Dopiero mając osiemnaście lat spotkała mężczyznę, który wywołał w dziewczynie emocje wcześniej dla niej obce. Po raz pierwszy się zakochała. Jednak nieszczęśliwie. Ponieważ Tomasz miał już wybrankę swojego serca, był żonaty i nie zwracał uwagi na inne dziewczyny. Mimo, że Anna cierpiała to wiedziała, że nie ma żadnej możliwości by Tomek zwrócił na nią uwagę. Nie ujawniła swojej miłości. Najważniejszą wartością w jej życiu była rodzina i nie potrafiłaby budować szczęścia swojego na czyjejś krzywdzie. Matka Anny dowiedziawszy się o tym, bez rozmowy z córką, postanowiła przerwać kontakt dwojga nastolatków. Przez postępowanie matki zarówno Anna jak i Tomasz mieli nieprzyjemności. Po roku czasu od zerwania relacji z mężczyzną, Anna dowiedziała się, że matka brała udział w zerwaniu kontaktu z chłopakiem. Nie potrafiła wybaczyć, zapomnieć jej tego uczynku. Te wydarzenia doprowadziły, że Tomasz dowiedział się o uczuciu jakie żywiła do niego dziewczyna i kontakt został zerwany. Jak myślisz czy dziewczyna zapomni o pierwszej swojej miłości i wejdzie w relacje z innym mężczyzną? Nastolatka po upływie pięciu lat od pierwszej miłości, weszła we relacje z Pawłem. Starał się on przez dłuższy czas o jej uwagę. Na początku ich znajomość była obojętna, potem stawała się bliższa, aż doszło do zbliżenia. Jednak Paweł okazał się draniem, chłopakiem dla, którego relacja z Anną nie miała dla żadnego znaczenia, bo oprócz niej miał inne dziewczyny i nie miał planu z żadną być na stałe. Dziewczyna dowiedziawszy się o tym zdecydowała przerwać tą znajomość. Przy ostatniej rozmowie z Pawłem powiedziała czego się dowiedziała. Rozmowa przybrała formę dyplomatyczną. Paweł posuną się za daleko i uderzył Annę, po czym wyszedł. Po tych wszystkich wydarzeniach dziewczyna zdała sobie sprawę, że w jej sercu jest miejsce tylko dla jednego mężczyzny i właścicielem czujnego organu jest Tomasz. Te wydarzenia są przykładem, że największa rana fizyczna zabliźni się z czasem, a rana psychiczna zostaje nie raz w pamięci na zawsze. Czy Anna ma szansę spotkać mężczyznę dla którego będzie najważniejsza i jedyna? JUSTYNA AMKIEWICZ felietony zamyślenia rozważania Fot. 10