ZEGRZYNEK (Jerzy Szaniawski)
Transkrypt
ZEGRZYNEK (Jerzy Szaniawski)
ZEGRZYNEK (Jerzy Szaniawski) Kolejnym miejscem znajdującym się w najbliższej okolicy Legionowa związanym z literaturą jest Zegrzynek. Urodził się tam Jerzy Szaniawski – dramaturg o wymiarze europejskim, wymieniany obok takim twórców jak Ibsen czy Shaw. Szaniawski urodził się w zamożnej szlachecko-ziemiańskiej rodzinie o wielkich tradycjach patriotycznych i zainteresowaniach literacko-kulturalnych. W domu Szaniawskiego gościły wędrowne trupy teatralne, w dworku wystawiano amatorskie przedstawienia, a obok dworku rodzina Szaniawskiego prowadziła elegancki pensjonat słynący z wykwintnej kuchni, do którego zjeżdżała przedwojenna śmietanka artystyczna m.in. Smosarska, Osterwa i Jaracz. Jerzy więc od dzieciństwa wychowywał się otoczony artystyczną atmosferą. Studiował w Szwajcarii, po powrocie z zagranicy został dziedzicem Zegrzynka, zarządzanego przez liczną służbę i pracowników. Wiódł życie, którego zazdrościli mu koledzy. Stabilizacja majątkowa sprawiła, że mógł całkowicie poświęcić się swojej działalności literackiej. Osiągnął przed wojną wielką popularność. Zaproponowano mu nawet członkostwo w prestiżowej Polskiej Akademii Literatury. Był skromny, nieśmiały, nie zabiegał o żadne urzędy i nie udzielał się publicznie. Nie wiązał się także z żadnymi grupami, odmówił współpracy nawet prestiżowym „Wiadomościom Literackim”. Nie lubił literackiego światka, dziennikarzy, krytyków. Bardzo rzadko wyjeżdżał ze swojego ukochanego Zegrzynka. Zamiast wycieczek do Warszawy wolał 1 wycieczki po okolicy bądź relaks w założonym przez siebie ogrodzie francuskim czy cieplarni, gdzie hodował róże i egzotyczne palmy. To sielankowe życie zburzyła wojna. Zegrzynek został włączony do Rzeszy, majątek zarekwirowano, Szaniawski został wyrzucony z dworku. Niemcy palili w piecach książkami z rodowej biblioteki. Szaniawski wyjechał do przyjaciół Wandy i Józefa Natolskich, którzy mieszkali w Warszawie. W stolicy został aresztowany, był więziony na Pawiaku, skąd wydostał go Niemiec, teatroman. Brał udział w Powstaniu Warszawskim. W tym czasie dworek w Zegrzynku był systematycznie zniszczony i ograbiany. Szaniawski postanowił zatem wyjechać do Krakowa, gdzie przyznano mu pokój w „literackim kołchozie”, jak mówiono o kamienicy na Krupniczej. W Krakowie opublikował i wystawił swoją najlepszą sztukę „Dwa teatry”. Dramat został szybko przetłumaczony na wiele języków i wystawiany we wszystkich stolicach Europy. Sztuka ta przyniosła mu ogromny rozgłos, ale stała się też przyczyną kłopotów pisarza. W „Dwóch teatrach” dopatrzono się apoteozy Powstania Warszawskiego, a w krajowej literaturze nie było miejsca na tego rodzaju tematykę. Zaczynał się bowiem socrealizm. Rozpoczęto ataki na Szaniawskiego. Zarzucano mu wrogi stosunek do realizmu socjalistycznego. Szaniawski został odsunięty od sceny, nie wystawiano jego sztuk. I to odsuniecie od teatru najbardziej go bolało. W 1950 r. pisarz postanawia wrócić do Zegrzynka. Zastał tam ruinę i zapuszczoną ziemię. Budynki gospodarskie były zniszczone, a dwór wymagał kompletnego remontu. Niemalże głodował, ale czuł się tu dobrze „zespolony z zielonością’, jak pisał w jednym z listów. Po reformie rolnej przyznano mu dworek, 15 ha ziemi ornej, 10 ha lasu, 5 ha sadów i inwentarz żywy. Reszta, wielkiego przed wojną, majątku przeszła na własność powstałego w Jadwisinie PGR-u, zwanego później Zakładem Doświadczalnym Instytutu Ziemniaka. Władze lokalne nie były przychylne Szaniawskiemu. Nałożyły na niego ogromne podatki i obowiązkowe kontyngenty m.in. masła, które kupował w okolicznych sklepach, lepił kule i „odstawiał” jako swoje. Zapożyczał się albo sprzedawał ziemię, której ubywało z roku na rok. Zamieszkał w Zegrzynku z Wandą Natolską, wdową po przyjacielu. Zajmowała się ona domem i niezaradnym życiowo Szaniawskim. Żył przede wszystkim ze sprzedaży jabłek, ziemniaków i jajek, które sam woził na targ w Serocku. Od czasu do czasu drukował w krakowskim „Przekroju”. Zarabiał opowiadaniami o profesorze Tutce. Cenzura przyglądała się im wyjątkowo wnikliwie. W 1950 r. postawiono obok dworku pisarza dom wczasowy dla zamieszkałych na Jelonkach radzieckich budowniczych PKiN . Teren Zegrzynka zamknięto i ściśle 2 nadzorowano. Szaniawski został całkowicie pozbawiony kontaktu ze światem. Przez 5 lat żył w izolacji, nie przyjmując prawie wcale przyjaciół. Sytuacja materialna pisarza była coraz gorsza. W końcu jego losem zainteresowali się koledzy ze Związku Literatów. W 1955 urządzono mu huczny jubileusz, przydzielając także jubileuszową nagrodę pieniężną. Na początku lat 60-tych umiera Wanda Natolska. Zegrzynek staje się modnym miejscem rekreacyjnym, nad zalewem powstaje port i przystań, obok schronisko PTTK, Szaniawski czuje się coraz bardziej osaczany i zagrożony, przestaje nawet chodzić na swoje ulubione spacery. W 1961 r. 77-letni Szaniawski ożenił się z Wandą Anitą Szatkowską , nazywana przez niego „Van Anitą”. Różnie pisano o ich związku, zarzucano Van Anicie, że go omotała, z listów pisarza wynika, że znali się już wcześniej i że szaleńczo się w niej zakochał. Van Anita odcięła całkowicie męża od świata. Nie bywał na premierach swoich sztuk, pozrywał także wszystkie znajomości. Po okolicy krążyły plotki, że był bity przez żonę i zamykany w chlewiku. Van Anita była osobą ekscentryczną i uznawaną za psychicznie niezrównoważoną. Dopiero wylew zmusił Szaniawskiego do opuszczenia Zegrzynka. Odwieziono go do szpitala na Grenadierów. Stamtąd wykradła go Van Anita, przekupiła pielęgniarki i przeniosła go do wynajętego mieszkania w Warszawie, gdzie zmarł pozbawiony opieki lekarskiej. Chciał być pochowany obok rodziców na cmentarzu w Woli Kiełbińskiej, niestety nie uszanowano jego ostatniej woli i pochowano na warszawskich Powązkach. 3 W testamencie zapisał wszystko żonie, jednak sąd w Nowym Dworze uznał, że jest ona niezdolna do poprowadzenia gospodarstwa ze względu na swój wiek (miała wtedy 63 lata) i wszystko jej odebrano. Majątek przekazano skarbowi państwa, a jego użytkowanie powierzono Instytutowi Ziemniaka. Pozwolono mieszkać wdowie nadal we dworku ale tylko jako lokatorce. Dworek nie był już jej własnością. Mimo odwołań decyzji nie zmieniono. Wdowa mieszkała zatem w niszczejącym dworku. Spłonął on w niejasnych okolicznościach w 1977 r. wraz z dwoma przypadkowymi gośćmi. Wdowie udało się uciec. Wraz z dworkiem spłonęły też rodzinne pamiątki, meble, biblioteka i przede wszystkim to, co najcenniejsze dokumenty, korespondencja i niepublikowane dramaty pisarza. Szaniawski wspominał, że napisał ich 77, a wydanych zostało około 30. Tak jak wspomniałam okoliczności pożaru były tajemnicze , nie ustalono, skąd wzięli się tam dwaj nieznani mężczyźni. Śledztwo szybko umorzono z braku dowodów. Prasa okrzyknęła Van Anitę podpalaczką i morderczynią. Niewykluczono inspiracji miejscowych władz „Ziemniaka” czy okolicznych mieszkańców, którzy chcieli się pozbyć problemu. Van Anita trafiła do szpitala psychiatrycznego w Tworkach, skąd uciekła. Odebrała w ZAiKS-ie tantiemy Szaniawskiego i uciekła w Polskę. Była ścigana przez milicję, ale udało jej się ukrywać przez kilka lat. Została jednak schwytana i umieszczona w domu pomocy społecznej w Krakowie, gdzie zmarła w wieku 85 lat w 1991 r. Dziś z dworku Szaniawskiego pozostały tylko resztki zarośniętych fundamentów piwnic i schodów. Bibliografia: 1. Joanna Siedlecka, Obława. Losy pisarzy represjonowanych, Warszawa 2005. 4 5 6