Odważni Kuklarowie na tropie szalbierstw Gryziogona i jagiellońska
Transkrypt
Odważni Kuklarowie na tropie szalbierstw Gryziogona i jagiellońska
Odważni Kuklarowie na tropie szalbierstw Gryziogona i jagiellońska kariera rodu Łodzia Opalińskich „Nie jest to nic nowego załatwiać sprawy o wielkim znaczeniu poprzez ludzi pośledniejszego stanu” królowa Bona w liście do Jana Dantyszka Jesteśmy na bieżąco ze sprawami Orlenu, FOZZ-u, PZU, Art.-B, czyli obecnego wypływania naszych pieniędzy za granicę. Ciekawe jest poznać, jak robiono to onegdaj. Minęło osiem trudnych lat od śmierci króla małżonka – Zygmunta I. Królowa przeżywała dramat zupełnego osamotnienia i niezrozumienia. Dlatego kilkanaście miesięcy temu udała się do Włoch na dobrowolne wygnanie. Ale teraz... coraz częściej myślała o powrocie nad Wisłę. Był pochmurny, listopadowy wieczór. Zapewne w okiennice zamku Bari uderzał deszcz, kiedy Bonie podano truciznę po raz pierwszy. Uczynił to nadworny lekarz Gio Antoni di Matera. Wkrótce sześćdziesięciotrzyletnia kobieta poczuła się źle. Dotąd była pełna sił witalnych. Obdarzona zadziwiającą sprawnością umysłu i nigdy poważniej nie chorująca teraz mdlała, miała mdłości, zawroty głowy, nie mogła spać. Po paru dniach owe cierpienia okazały się tylko wstępem do uporczywej duszności i krytycznie wysokiej gorączki. Bona traciła świadomość. Na tę chwilę czekał Gian Lorenzo Pappacoda, wieloletni, zaufany dworzanin, syn kasztelana Bari. Podał swojej pani do podpisu testament. Przygotował go w najdrobniejszych szczegółach. Zgromadził świadków i sprowadził notariusza. Bona podpisała. Gryziogon[1] osiągnął wiele. Jego zleceniodawca, młody król Hiszpanii, Filip II mógł być zadowolony. Bona potwierdziła swym podpisem w obecności notariusza i świadków, że zrzeka się zwrotu 430 tysięcy dukatów pożyczonych Filipowi, że nie chce procentów od tej sumy, a także daruje jemu własności ziemskie i miasta, które posiada w południowych Włoszech. Zatem prócz niemałej gotówki swemu krewniakowi i... mordercy darowała miasta: Bari, Rossano, własności: Ostuni, Grottaglie, Modugno, Palo, Noia, Triggiano, zamek Monteserico. Należy dodać, że wszystkie te miasta i posiadłości przynosiły wysokie dochody. Były w doskonałym stanie. Od około 30 lat, od czasu gdy przypadły jej w spadku po matce Izabeli Aragońskiej, gospodarowała w nich równie zręcznie, jak w królewszczyznach Podola i Wołynia. Ponadto cztery lata wcześniej Bona pożyczyła 150 tysięcy dukatów ojcu Filipa, Karolowi V Habsburgowi. Zwrotu nie otrzymała. Dług hiszpański wynosił zatem 580 tysięcy dukatów i teraz nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek zostanie zwrócony. Izabella Aragońska, matka Bony Sforza na południu Włoch, należących do królowej Bony Z Romanii wywodził się ród Sforza. 580 tysięcy dukatów czy to wielka suma? Raczej tak. Dukat, silna moneta, zawierał 3,5 grama złota. To oznacza, że Filip II dzięki arszenikowi i zdolnościom Pappacody otrzymał ponad 2 tony czystego kruszcu. Kiedy w 1586 roku przygotowywał najazd na zbuntowaną Anglię, El Armada Invecible, czyli Niezwyciężona Armada kosztowała go cztery miliony dukatów. Mógł za tę sumę zbudować 130 okrętów z trzema tysiącami dział oraz wyposażyć je w załogę 27 tysięcy żołnierzy i marynarzy wraz całą aprowizacją! Owe 580 tysięcy dukatów ukradzionych Bonie stanowiło więc ponad 1/7 kosztów tego gigantycznego przedsięwzięcia. Choć trudno porównać tamte czasy z naszymi wg. realnej wartości złota, to proste przeliczenie na obecną cenę uncji daje niebagatelną sumę blisko 26 milionów dolarów. Otrucie królowej Bony wg Jana Matejki Dzień następny, gdy minęła gorączka, zatrwożył zbrodniarzy. Bona odzyskała przytomność. Ku zaskoczeniu autorów spisku, podyktowała ostatnią wolę wykluczającą Filipa II ze spadku i utrzymującą w mocy jego dług. Spadek miał pozostać przy rodzinie Jagiellonów. Trzeba było działać szybko. Ulubiony kuchmistrz królowej, Paolo Matrillo zaaplikował jej dodatkową dawkę trucizny tym razem z oczekiwanym rezultatem. Poprawiony, drugi testament ukryto. Rozpoczął się ciąg nagłych zgonów ludzi związanych z aferą. W ekspresowym tempie zmarli bezpośredni truciciele: doktor i kucharz, potem przedwcześnie życie zakończył notariusz, a i sam Pappacoda nie żył długo. Jeszcze przez dwa stulecia (do utraty przez Rzeczpospolitą niepodległości) polscy królowie, od Zygmunta Augusta począwszy, wysyłali do Neapolu zastępy polityków, prawników i dyplomatów. Próbowali odebrać ukradzioną przez Hiszpanów i Włochów własność Bony Jagiellonki. Nieszczęsny król Filip II walczył z całym światem niczym Don Kichot z wiatrakami, by umrzeć nie osiągnąwszy celu. Wiedziony chorobliwą ambicją i poczuciem misji chrześcijańskiej doprowadził Hiszpanię do upadku. Ale cóż wzniecona przez Habsburgów światowa burza dziejowa ma wspólnego z naszym zaściankiem nad Wartą, ze Śremem? Okazuje się, że istnieje zaskakująco dużo łączących nitek. A to za sprawą dwóch rodzin: Opalińskich i Kuklarów-Barskich. Jednej - familii potężnych magnatów o rodowodzie sięgającym co najmniej czasów Bolesława Krzywoustego, rodzinie której potomkami byli ostatni królowie francuscy z dynastii Bourbon a wywodzącej się z Bnina, niedaleko Śremu. Drugiej - mieszczańskiej, rzemieślniczej, która pojawiła się nagle w Śremie ok.1500 roku, by zajaśnieć blaskiem chwały w ciągu jednego stulecia i niebawem zupełnie zniknąć z areny historii. Królewska karawana karet i jeźdźców powoli zbliżała się do granic Polski. Była słoneczna wiosna 1518 roku. Urocza, dwudziestoczteroletnia Włoszka, Bona Sforza została w zeszłym roku poślubiona „per procura” pięćdziesięciolatkowi, Zygmuntowi I Jagiellończykowi w Neapolu. Teraz w paradnym orszaku przybywała do swego małżonka. W Ołomuńcu po raz pierwszy Bona ujrzała Piotra Opalińskiego. Ten przystojny dworzanin, z polecenia Zygmunta I miał zadbać, by niczego nie brakło strudzonym wędrowcom. Był młody, szarmancki, błyskotliwy, a na dodatek z łatwością rozmawiał po włosku i niemiecku. Dyplomata od razu zaskarbił sobie jej względy. Zwłaszcza gdy w szczerym odruchu słowiańskiej gościnności zapewnił Włochów, że koszty ich podróży zapłaci polski król. Orszak Bony liczył 287 osób, w tym 92 konnych, a orszak Prospera Colonny, towarzyszącego królowej 58 konnych. Był to więc wydatek spory. Przecież intercyza spisana z księżną Izabellą Aragońską, teściową Zygmunta I, wyraźnie stwierdzała, że to są jej koszty. Ale król postąpił również po słowiańsku. Pieniądze wypłacił, a Piotra nie tylko nie ukarano, ale nawet od 1519 roku został mianowany generalnym poborcą ceł w Wielkopolsce. Tak zaczęła się wielka przyjaźń Jagiellonów z rodziną Opalińskich. Piotr był człowiekiem dobrze wykształconym. Ukończył uniwersytet w Bolonii. Odznaczał się kulturą bycia, zdolnościami, ale przede wszystkim absolutną lojalnością. Bona, kobieta o silnym charakterze, nieodrodna córka Sforzów, była zdecydowana narzucić szlacheckiej Polsce własną wizję zcentralizowanego państwa. Dlatego szybko spotkała się zewsząd z niechęcią, a nawet jawną wrogością. Wkrótce tylko niewielu z polskich dworzan otwarcie popierało ją w sejmie i podzielało jej poglądy. Piotr Opaliński był jednym z tych nielicznych. Królowa mu ufała. Został nawet ochmistrzem dworu jej ukochanego jedynaka, Zygmunta Augusta. Czuwał nad rozwojem fizycznym chłopca, uczył języka niemieckiego. Wśród wielu ważnych, zakończonych powodzeniem misji dyplomatycznych Piotra Opalińskiego, była misja włoska. W roku 1536 udał się tam w celu pozyskania dla Bony, od cesarza Karola V, wyłącznego prawa własności w jej włoskich dobrach oraz pełnych praw do dziedziczenia przez jej spadkobierców. Izabela Aragońska, po której Bona posiadała spadek, zmarła dwanaście lat wcześniej. Misja powiodła się (za wyjątkiem uznania pretensji Bony do Mediolanu). Potwierdzenie przywileju uzyskano na piśmie. Sukcesem więc rozpoczął się związek Opalińskich ze sprawą barską. C.D.N. Ryszard ZAWADZKI Literatura: Lidia Owczarczak, „Życie, działalność polityczna i kulturalna braci Barskich ze Śremu” praca magisterska UAM Poznań 1992 Maria Bogucka, „Bona Sforza”, PIW, Warszawa 1989 Maria Bogucka, „Anna Jagiellonka”, Ossolineum, Wrocław 1994 „Dzieje Śremu” pod red. Stefana Chmielewskiego, Poznań 1972 Krzysztof Kęciek, „Detektywi przeszłości”, Focus nr 12(111) 2004 [1] Gryziogon – tak Gian Lorenzo Pappacodę nazywa sekretarz królewski Jerzy z Tyczyna w liście do Marcina Kromera. Nawiązuje do nazwiska Pappacoda - pappare wł. żreć, coda wł. ogon