TKANINA GOŁUCHOWSKA / Viola Kuś / katalog
Transkrypt
TKANINA GOŁUCHOWSKA / Viola Kuś / katalog
TKANINA GOŁUCHOWSKA / Viola Kuś / katalog - Józefa Wnukowa 1911-2000, Sopot, 2008 Tkanina dekoracyjna – geneza powstania. Ścisłe związki Zdzisława Kępińskiego ze środowiskiem sopockim zaowocowały podpisaniem umowy na projekty i realizację wnętrz gołuchowskich. Nastąpiło to w okresie, kiedy Profesor wykładał historię sztuki na PWSSP w Gdańsku, w roku akademickim 1959/60. Kępiński niezwykle cenił sobie umiejętności artystów tejże uczelni. Z inicjatywy grupy artystów, już w 1945 roku, szkoła w Sopocie rozpoczęła swoją działalność. Jedną z jej kreatorek była Józefa Wnukowa. Tematy, podejmowane zgodnie z programem o zabarwieniu ideologicznym i ustrojowym, charakteryzowały się dużą swobodą malarską. Poza malarstwem sztalugowym, specjalnością sopocką stała się tkanina. Były to: omawiana przez nas tkanina dekoracyjna, nazywana kołtryną, tkaniny plenerowe, projekty tkanin zasłonowych, a także makaty. Powstanie Zakładu ArtystycznoBadawczego Tkaniny Dekoracyjnej przy ulicy Obrońców Westerplatte w Sopocie miało związek z działalnością pedagogiczną Juliusza Studnickiego i Józefy Wnukowej. Prof. Wnukowa, przebywając po II wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych, zapoznała się z techniką serigraficzną, nazywaną wtedy częstofilmodrukiem. Już w 1948 roku powstały tkaniny drukowane w uczelnianej pracowni tkaniny artystycznej na Wydziale Malarstwa i w w/w Zakładzie. Współtworzyli go, wraz z kadrą profesorską, studenci i pierwsi absolwenci uczelni, zdobywając wspólnie doświadczenia w zakresie tkaniny dekoracyjnej. Wyposażenie pracowni finansowane było często przy współudziale członków Zakładu. Pani Zula Strzelecka wspomina: Zakupiony został przez cały zespół parnik(wielki kocioł służący do utrwalania koloru na tkaninie poprzez parowanie), bo uczelnia nie miała na to funduszy. I tak, dzięki wspólnym wysiłkom, w 1950 roku powstała pracownia kołtryny, której pomysłodawcą był Juliusz Studnicki. Ten specyficzny rodzaj tkaniny, wzbogacony o warstwę malarską, znalazł swych entuzjastów wśród ówczesnych absolwentów PWSSP. Byli nimi kolejno m. in.: Bernarda Świderska, Arika Madejska, Zofia Polasińska, Zula i Marian Strzeleccy, Anna Wójcik i Krystyna Jacobson. W uwspółcześnionej wersji renesansowej kołtryny klocek drzeworytniczy został zastąpiony techniką sitodruku. Nawiązywały one do tradycji staropolskich dworów i kościołów wiejskich, a w nowej, sopockiej odmianie zyskały ponowne prawo obywatelstwa w reprezentatywnych pomieszczeniach. Były to miejsca użyteczności publicznej i zabytkowe wnętrza, m.in. Zamek w Gołuchowie. Projekt aranżacji Gołuchowa był najznamienitszym spośród tych realizowanych przez Kępińskiego. Rok przed śmiercią pisał do Pani Eufemii Słowińskiej:Cieszy mnie, że za jeden z tematów maturalnych wybrała Pani sprawy plastyczne, a konkretniej Zamek w Gołuchowie. Otrzymał on po dewastacjach wojennych nowy wystrój, przy tym częściowo ultra-nowoczesny; jak na możliwości sztuki polskiej w latach 50-tych, ale dostosowany jak najstaranniej do klimatu i tradycji budowli. Zamek, ongiś renesansowy o formach polskiej architektury XVI wieku, został w wieku XIX odbudowany wedle pojęć wówczas nowych, nowoczesnych, ale to znaczyło neorenesansowych. Chciano nawiązać do epok dawniejszych. Jednak z uwzględnieniem nowoczesnych potrzeb w zakresie użytkowym, a zwłaszcza wystawienniczym jako, że budowla została przeznaczona na muzeum, skarbnicę zbiorów Czartoryskich uzupełniającą Muzeum ich imienia w Krakowie. Po tej linii, utrzymanie wątku tradycji, jednak z wniesieniem akcentu odzwierciedlającego pojęcie artystyczne i specyfiki sztuki naszego czasu, poszła moja koncepcja renowacji. Problemem szczególnie trudnym a istotnym była sprawa tkanin obiciowych na ścianach, które poprzednio we wszystkich pomieszczeniach pokryto czerwonym, fabrycznym pluszem, stosowanym w całej Europie dla sal muzealnych i wystawowych. Tkaninę tę, to jest plusze naścienne, ludność powycinała doszczętnie i wyniosła. Można było z tego poszyć płaszczyki dla dzieci i dziewcząt z całego powiatu. Było to zrozumiałe w warunkach nędzy lat okupacyjnych i tradycyjnej biedoty miejscowego ludu rolniczego. Myślę, że szybko się z tego ocknięto, gdyż nie widziałem ani jednego płaszczyka na niczyich plecach. Problem tkanin stał jednak przed nami poważnie. Tak się złożyło, że w czasie planowania odbudowy zyskała duży rozgłos, nawet międzynarodowy, "tkanina polska" wykonana przez artystów, głównie malarzy, i to o bardzo znanych nazwiskach ze środowiska Szkoły Sztuk Plastycznych w Sopotach. Tą materią zdecydowałem się, jako ówczesny dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu, któremu podlegał Zamek jako filia, obić wnętrza gołuchowskie według specjalnych projektów opracowanych przez artystów indywidualnie dla każdej sali zamkowej i w osobistym własnoręcznym wykonaniu przez autorów. Realizację moich zamiarów podjęła grupa artystów wybitnych, działając na gruncie wspólnie przedyskutowanego planu. 1 Profesor przeciwstawił wizji Działyńskiej własną kreację, nie mniej sugestywną, chociaż w charakterze zupełnie odmienną. Ścisłe kontakty Kępińskiego ze środowiskiem sopockim zaowocowały współpracą, której celem były projekty i realizacja tkaniny artystycznej we wnętrzach gołuchowskich. Dzięki obiciom ściennym w postaci nowoczesnej kołtryny, Dyrektor MNP konstruował rytm i gradację napięcia kolorystycznego poszczególnych sal. Kępiński aranżował przestrzeń z dużą dbałością o zestawienia tonacji barwnej, nie próbował rekonstruować, lecz tworzył indywidualną kreację. Paradoksalnie można by stwierdzić, że intencje, jakimi kierował się powojenny państwowy właściciel Zamku Gołuchowskiego, miały takie same idee, co niegdyś 1 . List Z. Kępińskiego do Eufemii Słowińskiej, Poznań 25.01.1977, list ten znajduje się w zbiorach Muzeum Gołuchowskiego. dziedziczka na Gołuchowie, Izabela. Dotyczyły one stworzenia pozornej jednolitości z dbałością o pierwiastki estetyczne. Kierowali się oni także panującą ówcześnie modą, która budowała, przy ich wspólnych priorytetach, zupełnie odmienne koncepcje, w sensie formalnym, ekspozycji gołuchowskiej. Eksponowane we wnętrzach gołuchowskich dzieła sztuki były grupowane tematycznie lub antagonizowane przez obicia ścian, nadawały całości ekspozycji dość ekscentryczny klimat, daleki od poprawności muzealnej. PROJEKTY GOŁUCHOWSKIE. Ostatecznie dla Oddziału MNP w Gołuchowie powstało 6 tkanin drukowanych i 13 malowanych – kołtryn. Z dokumentacji wynika, że umowa została zawarta w październiku 1959 roku i zawierała: • opracowanie wstępnych projektów kolorystycznych parteru i I piętra, • zaprojektowanie kołtryn dla poszczególnych sal ekspozycyjnych i klatki schodowej, • wykonanie prac przygotowawczych w poszczególnych salach (wygładzenie ścian) oraz olistwowanie wszystkich płaszczyzn ściennych przeznaczonych pod tkaninę obiciową. 2 Później umowę tę poszerzono o wykonanie tkanin dekoracyjnych do sal przejściowych parteru i I piętra, a także pokojów gościnnych, mieszczących się na drugiej kondygnacji Zamku Gołuchowskiego. Wiemy również, z kolejnej dokumentacji z roku 1961 3, że osobą odpowiedzialną za kontakt, realizację i koordynację działań projektowych grupy Sopockiej przy pracach w Gołuchowie była prof. Józefa Wnukowa. Pomimo pewnych animozji na tle finansowym, doszło do porozumienia i pełnej realizacji kołtryn gołuchowskich, zgodnie z wcześniej podpisaną umową. W przedsięwzięciu tym brało udział 11 artystów, przy czym, ze względu na wielkość projektu gołuchowskiego, do współpracy zaproszono także te autorki, które odeszły już wcześniej z Zakładu, były nimi: Gizela Bachtin, Zula Strzelecka i Anna Wójcik. Projekty wstępne do założenia zamkowego wykonali profesorowie: Józefa Wnukowa i Juliusz Studnicki. W trakcie realizacji owe projekty stały się jedynie źródłem informacji o wnętrzach poszczególnych komnat, które wtedy posiadały tylko stropy, kominki i podłogi. Dokładne opisy tych wystawienniczych przestrzeni, wraz z uwzględnieniem pewnych elementów kolorystycznych, a także pozostałych tam fragmentów tkanin XVI- i XVII-wiecznych4, jak i kurdybanu, stały się inspiracją do indywidualnych projektów artystów, biorących udział w nowej kreacji Zamku Gołuchowskiego. Projekty wyjściowe okazały 2 Umowa z dnia 13.10.1959 [w:] Akta Oddziału w Gołuchowie z lat 1959-61, A I /638, Archiwum MNP. Pismo kierowane do Zakładu Doświadczalnego w Sopocie, z dnia 4.05.1961 [w:] Akta Oddziału w Gołuchowie z lat 1959-61, A I / 638, Archiwum MNP. 4 Informację tę uzyskałam od Pani Wandy Kłobskiej, za co serdecznie dziękuję. 3 się niekompletne, nie wiadomo, czy zaginęły, czy też nigdy nie powstały. Mając je na uwadze, możemy stwierdzić, że dla Gołuchowa wydrukowano i namalowano około 900 m 2. tkaniny, chociaż rachunki w Archiwum MNP, mówią jedynie o 450 m 2. Prawdopodobnie ma to związek z kosztem, poniesionym przez Muzeum Narodowe w Poznaniu, a który nie miał przekraczać 300.000 złotych. Rozliczano się wtedy według ściśle określanego cennika – za metr kwadratowy tkaniny płacono 250 złotych.5 Zrealizowanych zostało wówczas 19 tkanin, przy czym 6 z nich było dublem raportowym o tym samym rysunku a różnych rozwiązaniach kolorystycznych. A zatem możemy założyć, że autor danego raportu był jednocześnie twórcą tkaniny o tym samym module. Ustaliłam, drogą relacji bezpośrednich, autorów poszczególnych kołtryn. Stało się tak w przypadku Pań: Gizeli Bachtin, Krystyny Jacobson, Zuli Strzeleckiej, Bernardy Świderskiej i Anny Wójcik. Korespondencja listowna pomogła mi w odnalezieniu tożsamości tkanin Mieczysława Baryłki i Wandy Kłobskiej. U kresu moich poszukiwań niewiadomą, pod względem autorstwa tkanin, stanowiła grupa już nieżyjących profesorów – Juliusza Studnickiego, Józefy Wnukowej, a także Hanny i Jacka Żuławskich. Rachunki okazały się tutaj pomocne. Tytuły tkanin obiciowych wskazywały na konkretną formę ornamentu kołtryny, tym samym definiowały autora. W innym przypadku, drogą eliminacji, wykonawcę sugerowała sala ekspozycyjna, której przynależność można było ustalić, porównując ilość powierzchni powstałej tkaniny. Współrealizatorzy założenia gołuchowskiego nie mieli ograniczeń projektowych ze strony zleceniodawcy. Poza inspiracją wnętrzem, wykorzystywali świat własnej wyobraźni, co dawało im możliwość fantastycznej zabawy, tworząc tkaninę nie jako formę odtwórczą, ale w pełni artystyczną. Zaistniała, na początku lat 60. XX w., nowoczesna kołtryna, stała się dla wnętrz gołuchowskich „kameleonem”, przyjmującym jednolitą formę z architekturą pomieszczeń. Czas zatoczył kolejny krąg, przywołując do życia pierwotne wzorce doby renesansu, których – przefiltrowaną przez XIX-wieczny historyzm – obecność zawdzięczamy Izabeli Działyńskiej. Kołtryna gołuchowska prof. Józefy Wnukowej. Autorką kołtryny dla baszty parteru zamku w Gołuchowie była Józefa Wnukowa (il.1), która, zgodnie ze swym pierwotnym założeniem projektowym, stworzyła tkaninę o realizowanej powierzchni ponad 20 m2. Ponadto projekt wstępny (il.2) zawierał rysunkowy opis kominka, okien i zdobnych elementów stropu. Z rachunków dowiadujemy się, że tkanina została określona mianem romańskiej. Jednakże można w niej zobaczyć więcej pierwiastków, zaczerpniętych z gobelinów z warsztatów znad Loary, których to artystka była wielką admiratorką, jak niegdyś Izabela Działyńska. Elementem ponownie dominującym w jej kompozycji jest ptak w dworskim, 5 Rachunki nr 162/T/60 z dnia 7.09.1960 i 178/T/60 z dnia 20.09.1960 [w:] Akta Oddziału w Gołuchowie z lat 1959-61, A I /638, Archiwum MNP. eleganckim geście. Staje się on cyklicznym wzorcem o zmiennej tonacji barwnej i ręcznie kładzionej warstwie malarskiej. Tło stanowiły ukośnie budowane kwadraty, niczym „szybki” witrażowego okna. Całość założenia zaprojektowana została w iście królewskich błękitach. Entuzjazm społeczny – WYOBRAŹNIA A INSPIRACJA. Realizacja gołuchowska (1960-61), na tle jej podobnych, wykonywanych przez Zakład Naukowo-Badawczy Tkaniny Dekoracyjnej w Sopocie, była największą. Jednocześnie pierwotne założenie stworzenia tam tkanin wyłącznie drukowanych wpłynęło na jej kompozycję o silnie rytmizujących układach i w większości czytelnym porządku ornamentu, zawartym w raporcie. Aranżacja wnętrz gołuchowskich była drugim tego typu przedsięwzięciem pracowni, mieszczącej się przy ulicy Obrońców Westerplatte w Sopocie. Z kolei szczyt rozwoju warstwy malarskiej w tkaninie przyniosła ostatnia im podobna realizacja w Książu w latach 1974-75. Wykonano wtedy kołtryny, obecnie lekko pociemniałe w tonach, dla 4 komnat, projektu prof. Józefy Wnukowej i Bernardy Świderskiej. Profesor posłużyła się tutaj techniką szablonową, która poszerzyła powierzchnię ręcznie kładzionej warstwy malarskiej. Tego typu założenie technologiczne autorka wykorzystała m.in. w salonie chińskim, malując na tkaninie z wdrukowanym tłem, inspirowane istniejącym tam kominkiem rokokowym, pełne gracji pawie. Były one tak przekonywujące, że nikt nie wątpi po dziś dzień, iż w Książu miała miejsce hodowla tych iście królewskich ptaków.6 Biorąc pod uwagę, zrealizowane przez Zakład ArtystycznoBadawczy Tkaniny Dekoracyjnej, aranżacje wnętrz zamkowych, nasuwa nam się wniosek, że byli oni twórcami sprzedającymi własną fantazję. Fikcja, jaką kreowali, stawała się dla odbiorcy faktem historycznym, źródłem poznawczym bez jakichkolwiek wątpliwości. Bezpowrotnie minęła popularność malowanych i ręcznie drukowanych tkanin. Dyscyplina ta wzrastała w środowisku sopockim z inicjatywy prof. Juliusza Studnickiego, a wspierana była charyzmą prof. Józefy Wnukowej. Rozwijała się ona, szukając własnego podłoża w rodzimej stylizacji, kształtując formę plastyczną nieobojętną na zjawiska, występujące w całej sztuce współczesnej. Silnymi ośrodkami tkaniny dekoracyjnej, poza Sopotem, były Łódź i Warszawa.7Dzięki powstałym na początku lat 50. XX w. ośrodkom doświadczalnym, skupiającym swą uwagę na tkaninie, osiągnęła ona błyskawiczny rozwój i bardzo wysoki światowy poziom. Środowisko sopockie wyróżniało się tutaj największym zaangażowaniem w zakresie odrodzonej kołtryny, wykorzystując nową ówcześnie technikę serigraficzną. W tym czasie dużą ilość stanowiły tkaniny malowane, niepodporządkowane żadnym rygorom, stanowiące kompozycje zamknięte, przypominające obrazy, lub zasłony i kurtyny z powtarzającym się raportem. Był to czas 6 7 Informację tę uzyskałam od prof. Józefy Wnukowej. Muzeum Historii Włókiennictwa w latach 1952-62. pod red. K. Kondratiuka , MHW, Łódź 1968, str. 27. poszukiwań twórców i torowania własnych dróg wypowiedzi, bądź to w dziedzinie abstrakcji, bądź w nawiązaniu do ornamentyki ludowej lub historycznej. Tkaniny zrealizowane dla Gołuchowa wydają się tworzyć symbiozę trendów modernistycznych, które niosła współczesność. Jednak nie odbierała ona artystom zaangażowania w hołdowanie motywom roślinnym, które znaleźć mogli w ludowej chacie i przydomowym ogródku. Powojenna egzaltacja folklorystyczną prostotą miała ścisły związek z pewnymi założeniami socrealizmu. Zleceniodawca dyktował warunki, dotyczące treści przekazu idei. Tkanina dekoracyjna stała się niczym pieczęć czasów zaistniałych. Teraźniejszość, w jakiej tkanina powstawała, tworzyła symbole i synonimy historycznych wydarzeń, począwszy od 1. Majowych motywów gołębi i wstążek, aż po orła w koronie. Zdobne lniane płótno można spotkać było wszędzie jako gigantycznych rozmiarów kurtyny i nieco mniejsze, eksponowane w budowlach zabytkowych i użyteczności publicznej. A zatem kołtryna w Zamku Gołuchowskim nie znalazła się tam za przyczyną przypadku, ale mody, której uległ prof. Zdzisław Kępiński, nadając w ten sposób wnętrzu ultranowoczesny charakter. Mury i wnętrza tego Zamku, położonego w pięknym parku krajobrazowym w stylu angielskim, stały się jak gąbka, wchłaniająca trendy i style swych właścicieli i nadzorców. Kołtryna w swej tradycyjnej formie nie miała szans powrotu, powstała więc nowa tkanina, tworząca tym samym zupełnie odmienną definicję tej niebywale dekoracyjnej dyscypliny. Dała możliwość spełnienia się twórcy w dużym formacie, budując jednocześnie problemy kompozycyjne, które były nie lada wyzwaniem dla myśli plastycznej. Stała się kolejnym sposobem na malarstwo. Na pytanie czym jest kołtryna?, prof. Wnukowa odpowiedziała: To powtarzalność, wynikająca z ornamentu, zawartego w kompozycji raportu, którego szerokość określała częstotliwość układu rytmicznego w pionie, a wysokość powtarzalność w poziomie. Można zadać sobie pytanie, co w tej spirali zdarzeń, która zatoczyła swój koniec w miejscu swego początku przy ul. Ob. Westerplatte, jest najistotniejsze? Co stało się najważniejszym elementem mojej podróży, którą odbyłam dziewięć lat temu? Myślę, że będzie nim siła podróży w czasie jaką odbyłam podczas godzinnej rozmowy z prof. Józefą Wnukową i zależność owego czasu odnosząca się do zmiany ról w pokoleniu kobiet – jej następczyń.