Piłkarze na poziomie

Transkrypt

Piłkarze na poziomie
Piłkarze na poziomie...
Utworzono: czwartek, 15 października 1998
"SZCZYGŁOWICE": Wizyta Jerzego Dudka i przyjaciół pod patronatem "TG"
Piłkarze na poziomie...
To była jedna z najtrudniejszych wypraw, jakie zorganizowaliśmy w ostatnich dwóch latach w ramach redakcyjnej akcji zapoznawania
rozmaitych grup społecznych i zawodowych z pracą górnika. Tym razem zabraliśmy do podziemi KWK "Szczygłowice" piłkarzy,
przyjaciół naszego czołowego bramkarza Jerzego Dudka. Okazja ku temu była nie lada, bowiem w Knurowie tego dnia zaplanowano
wielki mecz drużyny Jurka z okazji 700-lecia miasta. W składzie znaleźli się tacy zawodnicy jak: Vladimir Szmicer, Milan Baros, Jacek
Krzynówek, Mirosław Szymkowiak, Sebastian Mila i Tomasz Rząsa.
Naszej inicjatywie towarzyszyło od początku ogromne zamieszanie i to nawet w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nikt bowiem do
końca nie miał pojęcia, kto zjedzie i o której godzinie. Plotki donosiły, że zawodnicy pojawią się przed kopalnią o dziewiątej rano wraz
z całymi rodzinami, a kopalnia została postawiona w stan najwyższego pogotowia. Rzekomo najwyższe władze postanowiły
specjalnie dla piłkarzy uruchomić w sobotę, 18 czerwca wydobycie, bo przecież polskie górnictwo pracuje się od poniedziałku do
piątku. A jak było naprawdę?
Naprawdę, to na piłkarzy nie mogliśmy się doczekać, za to żurnalistów przyjechał cały tłum. Pierwsze "super pojazdy" pojawiły się
przed budynkiem dyrekcji około 10.20. Wysiedli z nich kolejno: Piotr i Darek Dudkowie oraz Jacek Krzynówek. Na Jurka Dudka i
kolejnych jego gości musieliśmy czekać jeszcze kwadrans. Owszem, przywieźli z sobą odważnych członków swych rodzin, lecz żony
na wszelki wypadek zostały w domu. A potem było już tylko nerwowe składanie autografów na oświadczeniach o dobrym stanie
zdrowia, bez których o żadnym zjeździe na dół mowy być nie może, no i marsz do szatni i zjazd na dół. Klatki otworzyły się w
poziomie 400 m. Na poziom 650, pod ścianę, trzeba było zejść pochylnią. I choć w podziemnych wyrobiskach nasza grupa nie
spotkała żywej duszy, to w korytarzu prowadzącym bezpośrednio do ściany aż roiło się od górników. Robota szła pełną parą.
- Czy to piłkarze uruchomili fedrunek w sobotnie przedpołudnie? Zapytałem Henryka Pysznego, inspektora BHP.
- Skąd! O tym wszystkim dowiedziałem się w czwartek z "Trybuny Górniczej". Normalnie miałem dzisiaj zmianę. Nikt po mnie
dzwonić nie musiał. To fajnie, że mnie się trafiła ta przyjemność towarzyszenia graczom. Miło, że chcą popatrzeć jak jest na dole.
Mam nadzieję, że nie narzuciłem zbytnio szybkiego tempa marszu - wyjawia Henryk Pyszny.
Sztygar gnał jednak przed siebie niczym wojskowy piechur. Co prawda grupa na trasie trzymała się całkiem dobrze, ale były
momenty, że niektórzy zostawali w tyle. Na szczęście futboliści dotrzymywali kroku. Za to dla kamerzystów telewizyjnych był to
prawdziwie sądny dzień.
W ścianie spotkaliśmy brygadę sztygara Henryka Konska. I jemu zadałem podchwytliwe pytanie.
- Specjalnie fedrujecie dla Jurka i przyjaciół?
- Kaj tam. Węgla potrzeba. Fedrunek idzie normalnie, żadne udawanie. Jak będzie sześćset wozów pełnych, wyjeżdżamy na
powierzchnię. I nie ważne, o której to się stanie - zapewnił ślusarz Marek Karcz.
Lecz taka zwykła szychta to chyba nie jest, skoro sztygar Konsek zjechał na dół z piłką do futbolu - pytam dalej.
Chłopaki z brygady parskają śmiechem.
Za moment sztygar pojawia się uradowany z kompletem autografów.
- Zwykle to kibic przychodzi na stadion po podpisy. Dziś piłkarze przyjechali do nas. Teraz muszę tylko futbolówkę wyszorować pod
prysznicem, bo się nieco zakurzyła i będzie pamiątka jak znalazł, na całe życie - zachwala.
Ilu jeszcze miłośników piłki nożnej czekało na piłkarskich gwiazdorów po wyjeździe na powierzchnię, przed zakładowym klubem,
gdzie podano gościom obiad i później, już na murawie knurowskiego stadionu, tego nie sposób było zliczyć. Zawodnikom
nieprzerwanie towarzyszyły tłumy wielbicieli - tak, że cudem udało się nam spisać wrażenia, które wywieźli z podziemi.
Tekst: Kajetan Berezowski
Zdjęcia: Jacek Srokowski
PS. Redakcja "Trybuny Górniczej" składa serdeczne podziękowania dyrekcji KWK "Szczygłowice" za sprawne zorganizowanie
zjazdu piłkarzy na dół.
Dariusz Dudek:
- Wrażenia niesamowite. Mogliśmy zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje na dole. Teraz mam jeszcze większy szacunek dla
swojego ojca, który tu pracował w charakterze kombajnisty. Chyba mam trochę szczęścia, że w moim życiu pojawiła się piłka i mogę
teraz w nią grać już nie tylko dla zabawy. W każdym razie nie żałuję, że zamiast piłkarzem nie zostałem górnikiem, choć wysiłek jest
podobny. Człowiek tu i tam traci kalorie. Do tego jesteśmy przyzwyczajeni.
Tomasz Rząsa:
- Duży szacunek dla górniczej pracy. Jako Krakus, to owszem, po kopalni soli chodziłem regularnie, ale po kopalni węgla jeszcze nie
miałem okazji. Czy wybrałby zawód górnika? Ja myślę, że zostanę już piłkarzem do końca. Dostrzegam jednak analogie pomiędzy
tymi profesjami. I górnik i piłkarz napocić się muszą solidnie. Na murawie, tak jak w kopalni człowiek zostawia wiele swego zdrowia.
Chyba po wyjeździe z dołu nie zdecydowałbym się na rozegranie meczu. Wyjątek zrobię tylko dla Jurka Dudka.
Sebastian Mila:
- Fajnie było to wszystko zobaczyć. Oni mają tam naprawdę trudną robotę i dlatego wszystkim górnikom należy się wielki szacunek.
Z naszej strony obiecujemy, że zagramy w reprezentacji dobre mecze, żeby byli z nas zadowoleni. Tym podziękujemy górnikom za
wspaniałe przyjęcie na dole i to na dodatek w sobotę. Bo chyba tego dnia nie powinni pracować. Z dołu wyjechałem dziś spocony i
brudny. Taki zwykle wracam po meczu do szatni, lecz za nic nie zamieniłbym zawodu piłkarza na górnika. I jedna i druga praca jest
ciężka. To tylko tak się mówi, że piłkarzom łatwo przychodzą pieniądze. Prawda jest inna. Trzeba harować od świtu do nocy. Cóż,
trzymam za górników kciuki i oni niech trzymają za mnie. No i zapraszam na wypoczynek w moje rodzinne strony, do Koszalina. Jak
kiedyś raz jeszcze zawitam do kopalni, to nie omieszkam odwiedzić też restauracji. Kluski macie wyborne. Takich się u nas nie
gotuje.
Jacek Krzynówek:
- Nie zamieniłbym się z żadnym górnikiem na zawody, wolę być piłkarzem. Wrażenia wywożę z dołu niesamowite. Choć większe
poty wylewam mimo wszystko na boisku. W każdym razie, to, co słyszałem do tej pory o pracy górników teraz się potwierdziło.
Harówka olbrzymia, no i zagrożenie nieporównywalne z zawodem piłkarza. Tym ludziom należy się ogromny szacunek. Państwo
powinno im w jakiś sposób pomóc, w każdym razie na pewno nie odbierać świadczeń, które posiadają, wydłużać wieku
emerytalnego i tak dalej.
Radosław Gilewicz:
- Szesnaście lat temu byłem prowadzony w ewidencji jako pracownik dołowy w kopalni "Ziemowit", ale dołu nie miałem okazji
zobaczyć. Jak tylko dowiedziałem się o tym zjeździe, to zaraz pomyślałem sobie - jadę. Zawsze miałem olbrzymi szacunek do
górniczej pracy. Jeśli teraz dowiem się, że górnicy strajkują, to poprę ich działanie. To jest ogromnie trudny fach. Ja wybrałem
zawód piłkarza. I dziękuję Bogu, że mogę pracować na świeżym powietrzu. Dziś wyjechałem z dołu wykończony. Może nie
straciłem czterech kilogramów, jak dzieje się to po wyczerpującym meczu, ale doświadczenie wywiozłem solidne. Piłkarz też się
nieźle namęczy. Proszę o tym pamiętać. Musimy wszyscy mieć dla siebie szacunek.
Paweł Kryszałowicz:
- Cóż za doświadczenia! Niesamowite, szczególnie w ścianie. Cieszę się, bo nie miałem dotychczas okazji zjechać do kopalni i
przekonać się, w jak trudnych warunkach pracuje się na dole. Jak się przyglądałem chłopakom po tych kilku kilometrach, które
przeszli, to rzeczywiście wyglądali na wyczerpanych, choć przecież mają świetną kondycję. Dobrze, że nie musieliśmy fedrować.
Przyznaję, że górnictwo to niesłychanie twarda profesja. 25 lat i na emeryturę - takie jest moje zdanie. Trzeba jednak pamiętać, że
żaden zawód łatwy nie jest. Dlatego rażą mnie wypowiedzi w stylu: "ci sportowcy to mają łatwe życie". Nikomu nie życzę, żeby się
tyle naharował co my na treningach i meczach. Górnicy i my kopiemy. Oni węgiel, my piłkę. To są dwie prace fizyczne, których tak
do końca porównać się nie da. Miejmy więc do siebie szacunek. No i cieszę, że kopalnia jest rentowna, a górnicy mają
zatrudnienie. Ja pochodzę z północy Polski. U nas ludziom żyje się ciężko. Szaleje bezrobocie. Rybacy mają biedę. Ale miejmy
nadzieję, że powoli zmierzamy ku lepszemu.

Podobne dokumenty