Dziecko w lesie zostawione
Transkrypt
Dziecko w lesie zostawione
Michelle Wojciechowska DZIECKO W LESIE ZOSTAWIONE Dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami stała drewniana chatka. W tej chatce mieszkała babcia ze swoją wnuczką, Różą. Ale ta babcia nie była zwykłą babcią, była to dobra wróżka, która zaopiekowała się znalezionym w lesie maleństwem. Mijały lata, Róża, tak nazwała dziewczynkę babcia, wyrosła na piękną panienkę, aczkolwiek nieszczęśliwą. Nie miała przyjaciół, odległą krainę znała tylko z opowieści swojej babci. Była bardzo ciekawa świata, chciała poznać ludzi, lecz babcia nie chciała puścić ją w świat. Pewnego dnia Róża zbierając zioła w lesie, usłyszała cichy płacz, poszła dalej w głąb lasu nasłuchując skąd dochodzi głos. Po przejściu pewnej odległości zauważyła niewielki tobołek wśród krzaków, podeszła bliżej, aby się przyjrzeć i to, co zobaczyła, przeraziło ją. Ten tobołek to było dziecko owinięte w becik. Róża, nie zastanawiając się, co ma robić, po prostu wzięła je na ręce, przytuliła i ruszyła w drogę powrotną do chatki. W drodze powrotnej zaczęła rozmyślać, co razem z babcią poczną z tym maleństwem. Po powrocie do chatki zawołała babcię i rzekła: – Spójrz, babciu, co znalazłam w lesie, to dziecko. Babcia podeszła, obejrzała maleństwo i powiedziała: – Historia lubi się powtarzać. Wiesz, Różo, ciebie też znalazłam w lesie, byłaś taka zziębnięta i głodna. Babcia zamyśliła się, ale po chwili zaczęła rozbierać dziecko z becika i okazało się, że to chłopczyk. – Trzeba dać mu imię. Jak go nazwiemy, może Gabriel? – No dobrze, a więc Gabrielu witamy cię w naszej skromnej chatce – powiedziała Róża. Następnie babcia z Różą nakarmiły, wykąpały i przebrały małego Gabrysia, a potem ułożyły do snu. Siadły do stołu i zaczęły rozmyślać, co dalej, czyje to dziecko i skąd wzięło się w lesie. Po długiej rozmowie doszły do wniosku, że może przechodzili tamtędy wędrowcy, zatrzymali się na odpoczynek i w pośpiechu zapomnieli o dziecku. – Babciu, a może oni już szukają Gabrysia i martwią się o niego, że stało mu się coś złego – zaniepokoiła się Róża. – Uspokój się, Różo, teraz idziemy spać, a jutro pomyślimy, co dalej robić. – No dobrze, idę spać. Dobranoc, babciu. Nazajutrz, z samego rana Róża nakarmiła małego Gabrysia, ubrała i wyszła z nim na spacer. Po jakimś czasie, gdy mały zgłodniał i zaczął płakać, Róża postanowiła wracać do chatki. Usłyszała głośne nawoływania ludzi i ujadanie psów. Przerażona przyspieszyła kroku, po chwili zaczęła biec, aby jak najszybciej dotrzeć do chaty. – Babciu, babciu, jacyś ludzie są w lesie, szukają czegoś, a może kogoś. Zabiorą nam Gabrysia – panikowała Róża. – Uspokój się, dziecko, nie bój się, może to rodzice Gabrysia szukają go. Trzeba iść do nich i powiedzieć, że on jest cały i zdrowy. Pewnie martwią się o niego strasznie – uspokajała babcia. – Nie, nie, babciu, oni go zabiorą. – Zrozum, dziecko, tak trzeba. On ma na pewno ma mamę i tatę, którzy go bardzo kochają, a teraz cierpią, bo go nie ma. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Babcia podeszła i otworzyła. Zapytała, o co chodzi i w czym może pomóc. W drzwiach stał rosły mężczyzna, a za nim skulona z płaczu kobieta. – Witaj, babuniu, szukamy małego chłopczyka, zgubił się nam wczoraj, nie widziałaś lub nie słyszałaś nic dziwnego? – zapytali przybysze. – Proszę, wejdźcie i spocznijcie, pewnie jesteście zmęczeni. Moja wnuczka znalazła wczoraj małe dziecko, chłopca – odpowiedziała babcia. Kobieta, gdy to usłyszała, zaczęła niecierpliwie rozglądać się po izbie. W tej chwili weszła do izby Róża z małym na ręku. Kobieta zerwała się i podbiegła do dziewczyny, wzięła małego i spojrzała Róży w oczy. Zamarła w bezruchu z przerażenia. Wróciły wspomnienia sprzed lat, gdy kilkanaście lat temu, w tej okolicy stracili dziecko, dziewczynkę. Długo trwały poszukiwania, ale nie przyniosły żadnego rezultatu. Rodzice pomyśleli, że to wilki rozszarpały małe, bezbronne dziecko. – Ile masz lat, dziecko – odezwała się po chwili kobieta. – 15 – odpowiedziała Róża. – Janie, to nasza Julia, nasze dziecko. Ona żyje – wykrzyczała. – Mario, co ty mówisz, Julia nie żyje, to nie możliwe! – oburzył się mężczyzna. – Nie, Janie, Julia żyje i stoi przed nami. To ona, ja to wiem, ja to czuję. Nigdy nie zapomniałam tych oczu. – Babciu, o co tu chodzi, co mówi ta kobieta... Czy to prawda? – zaniepokoiła się Róża. – Różo, dziecko kochane, nie denerwuj się, wszystko ci opowiem. Czternaście lat temu znalazłam cię w lesie, tak jak ty Gabrysia. Zajęłam się tobą i wychowywałam jak swoją wnuczkę. Ale teraz znaleźli się twoi rodzice. To przeznaczenie, że zgubił się Gabryś, szukając jego, znaleźli i ciebie. Bóg tak chciał. Radości i łzom szczęścia nie było końca. Następnego dnia z samego rana, Jan zapakował rzeczy Róży i jej babci na wóz i ruszyli do rodzinnego domu Róży. Od tego dnia Róża była bardzo szczęśliwa, miała mnóstwo przyjaciół, poznała młodzieńca i wzięli ślub, a wkrótce została matką bliźniaków i żyli długo i szczęśliwie.