czerwiec 2016 - Szkoła Podstawowa nr 17 w Zabrzu
Transkrypt
czerwiec 2016 - Szkoła Podstawowa nr 17 w Zabrzu
IE K C ERA T I L CI TEK Ś A O D DO DOM A I W W tym numerze: Recenzja książki CZARNY MŁYN 2 Wywiady z bohaterami powieści 2 Opowiadanie inspirowane powieścią 5-7 Galeria 7 Krzyżówka 8 Czy „Czarny Młyn” to książka naszych marzeń? Nasza szkoła wzięła udział w rządowym programie „ Książki naszych marzeń”. Niniejsze wydanie gazetki chcieliśmy poświęcić powieści Marcina Szczygielskiego pod tytułem „Czarny Młyn”, zakupionej na naszą prośbę do biblioteki w ramach programu „Książki naszych marzeń”. Tę książkę przeczytali wszyscy szóstoklasiści w naszej szkole i stała się ona inspiracją do dyskusji, napisania tekstów oraz wykonania prac plastycznych. W obecnym wydaniu „Wiadomości literackich” możecie przeczytać nasze artykuły na temat książki. Ciekawi jesteśmy czy skłonimy was do przeczytania powieści. Grand Prix II edycji Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren organizowanego przez Fundację ABCXXI – Cała Polska Czyta Dzieciom „Czarny Młyn, czyli horror z pozytywnym przesłaniem” Marcin Szczygielski W czasie naszej zabawy z powieścią „Czarny Młyn” powstało wiele tekstów opowiadań, wywiadów z bohaterami, recenzje. Każdy uczestnik projektu, a było nas ponad czterdzieścioro, opracował jakiś tekst. Gdybyśmy je wszystkie opublikowali, nasz dodatek do gazetki liczyłby ponad 25 stron. Wybraliśmy więc najciekawsze naszym zdaniem prace i zamieściliśmy na łamach gazetki. Str. 2 Współczesna walka z wiatrakamiczy warto przeczytać powieść Marcina Szczygielskiego Czarny Młyn? – recenzja Ostatnio przeczytałem bardzo ciekawą lekturę szkolną jaką jest powieść Marcina Szczygielskiego pod tytułem „Czarny Młyn”. Zdziwiło mnie trochę, że tak stosunkowo nowa (rok pierwszego wydania 2011 rok ) książka znalazła się w repertuarze szkolnych lektur. Wcześniej słyszałem o tej powieści, bo wszyscy ją zachwalali, jednak nie miałem czasu po nią sięgnąć, aż do teraz kiedy została ona moją lekturą szkolną. No, więc o czym ona jest- już piszę: Książka ta opowiada historię dzieci z małej wsi leżącej pomiędzy Poznaniem, a Warszawą, która zwie się Młyn, a jest to bardzo dziwna miejscowość. Dlaczego? Otóż mieści się ona w tak zwany przez jej mieszkańców „Trójkątem Bermudzkim”. Ramiona owego trójkąta to trakcje elektryczne, toksyczne bagna oraz autostrada, a wierzchołkiem Młynów jest tytułowy czarny młyn wraz z popegeerowskim kombinatem. Pewnego letniego dnia młyn, który od wielu lat stał nieruchomo, bezczynnie, nagle zaczyna żyć swoim życiem, za czym idzie szereg niesamowitych i paranormalnych zjawisk, w które wchodzą śnieg w lecie, zniknięcie dorosłych z miejscowości czy ożywienie przedmiotów elektrycznych codziennego użytku. Dzieci z tej małej wsi wyruszają do Czarnego Młyna, by uratować swoich rodziców. Główną postacią i narratorem jest jedenastoletni Iwo, który mieszka w domu z mamą, (jego ojciec wyjechał do Norwegii za pieniędzmi, jednak potem opuścił rodzinę) Babką (ciotką ojca) oraz swoją niepełnosprawną siostrą Melą, która jest karłem, także jest upośledzona umysłowo od urodzenia i rzadko mówi. Jednak pojedyncze słowa, które wypowiada mają wielkie znaczenie w walce z Młynem. Jednym z wątków, który został poruszony w tej powieści to różnice pomiędzy dziećmi zdrowymi, a chorymi, które często są odrzucane przez grupę. Pan Szczygielski w swoim dziele chciał przekazać, iż tak nie powinno być, i że niepełnosprawnych należy szanować i akceptować. Przykładem tego jest Mela, która mimo swej niepozorności ratuje wszystkich i pokonuje Czarny Młyn dzięki swoim nadprzyrodzonym umiejętnościom. Moim zdaniem książka „Czarny Młyn” jest świetną powieścią, przez którą możemy się sporo nauczyć i inaczej spojrzeć na niektóre problemy. Marcin Szczygielski połączył ją ze świetną mrożącą krew w żyłach do ostatnich stron historia ocierającą się o horror dla dzieci, co stanowi doskonałe połączenie. Myślę, że ta książka zasługuje na te nagrody, którymi została oznaczona i warto ją przeczytać. Oskar Wąż Ilustracja Julia Mroczka Str. 3 „ Co się naprawdę wydarzyło w Młynach?” – bohaterami powieści Bohaterami powieści są dzieci: Iwo, Mela, Karol, Natalka, Piotrek, Justa i Paweł. Mieszkają na wsi i przeżywają niesamowite przygody. Postanowiliśmy zabawić się w dziennikarzy i przeprowadzić wywiady z bohaterami książki, mimo że są oni wymyśleni przez autora. Melka Natalia Kachel: Witaj Melu, czy mogę zapytać Cię o l i p c ow e w yd a rz en i a w wa s z ej ws i? Mela: Oczywiście, ze możesz N.K.: Jak się czułaś nie potrafiąc wyjaśnić innym co się dzieje w Czarnym Młynie? M: Było mi przykro, ale robiłam wszystko aby im pomóc i przekazać moje wiadomości o Młynie. D: W jaki sposób dowiedziałaś się o swoich zdolnościach? M: Zaczęło się to w lipcu kiedy z Czarnym Młynem stało się coś dziwnego i kiedy usłyszałam jego skrzypienie. D: Co czułaś wiedząc, że Babka Cię nie lubi? M: Przykrość, ale wiedziałam, że ona i tak kochała tylko mojego tatę, a mamę i Iwa tolerowała. D: Skąd wiedziałaś jakie sprzęty domowe będą potrzebne do walki z Czarnym Młynem? M: Nie wiem. Odpowiedzi same przychodziły mi do głowy. D: Dlaczego Czarny Młyn zahipnotyzował i porwał wszystkich dorosłych poza Babką? M: Moim zdaniem bili mu potrzebni do tworzenia robotów które miały za zadanie go chronić. Nie wziął Babki, bo ona nie słyszała jego wołania. D: Czy mogłaś od początku porozumiewać się z Iwem telepatycznie i w jaki sposób? M: Na początku nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie są moje zdolności i dopiero kiedy weszliśmy do Młyna, aby ratować rodziny i innych dorosłych zrozumiałam, że mogę tego dokonać oraz przez to pomóc Iwo. D: Jaką rolę Twoim zdaniem odegrałaś w walce z Czarnym Młynem? wywiady z M: Sądzę, że dość ważną, być może gdybym nie pomogła reszcie to nie odkryliby co się dzieje z Młynem. D: Kiedy nauczyłaś się panować nad mocą? M: Myślę, że od lipca zaczęłam sobie z nią radzić i każdego dnia było coraz lepiej. D: Po co powiedziałaś informację o królikach? M: Musiałam w jakiś sposób zakomunikować o moich umiejętnościach i miałam nadzieję, że zwrócą na to uwagę. Dzięki temu chciałam, żeby zobaczyli, że to co mówię staje się prawdą to zrozumieją co się dzieje z Młynem. D: Z jakiego powodu odleciałaś z Czarnym Młynem? M: Musiałam go uspokoić i pokonać, nie chciałam nikomu nic zrobić. D: Dziękuję za miłą rozmowę i odpowiedzi. Do widzenia. M: Nie ma za co. Cześć Ilustracja Natalia Kachel Str. 4 Piotrek nak potem zrobiliśmy z nich linę, którą się związaliśmy, więc uważam, że się bardzo przydały . -Witaj, chcielibyśmy zadać Ci kilka pytań w związku z -Czy twoim zdaniem Mela ma jakieś nadprzyrodzone zdolności? lipcowymi wydarzeniami w Młynach. -Tak, przewidywała przyszłość, to jest pewne, a w ostatnich momentach książki prawie sama pokonała Czarny Młyn. Więc uważam, że tak. -Dzień dobry, jasne nie ma problemu -Słyszeliśmy o dziwnych dźwiękach, które rozlegają się w okolicy. Czy Ciebie przestraszył jakiś dziwny dźwięk ? -Nie, nie przestraszyło mnie to, ponieważ na co dzień jestem mało strachliwy. -Jak możesz wytłumaczyć nieprawdopodobne zachowanie królików tamtej pamiętnej nocy? -Uważam, że króliki uciekały od Młyna, może słyszały coś czego my nie słyszeliśmy i zaczęły od tego uciekać, tak to sobie tłumaczę. -Czy u ciebie w domu też nie było wody? -Tak. W końcu pompa „uciekła” z przepompowni do Młyna, dlatego zabrakło jej we wszystkich domach w Młynach. -Jaki sprzęt elektryczny uciekł ci z domu? -Między innymi młynek do kawy oraz jeszcze kilka przedmiotów, ale wyleciało mi to z głowy. -Czy przeraziłeś się gdy zniknęli twoi rodzic? -Tak, zmartwiłem się bardzo. Począłem ich szukać po całym domu, ale to się na nic nie zdało, więc poszedłem do Iwa, myślałem, że on coś na to poradzi. -Wracając jeszcze do poprzedniego pytania, czy czułeś złość, gdy dowiedziałeś się, że to właśnie przez Czarny Młyn zabrakło twoich rodzicieli? -Tak zezłościłem się na Młyn i chciałem go pokonać i uratować rodziców, wtedy się dla mnie nic oprócz tego nie liczyło. -Czy zdziwiłeś się, gdy zobaczyłeś Babkę Iwa jadącą na twoim rowerze? -Tak, to było zaskakujące, ale dobrze, że przyszła nam z pomocą. -Co wymyśliłeś, żeby zabrać na wyprawę? -Wymyśliłem, by wziąć ciepłe koce, bo uznałem, że skoro na dworze jest tak zimno to się przydadzą. Jed- -To już ostatnie pytanie. Czy uważasz, że siostra Iwa powróci lub czy Czarny Młyn tego dokona? -Mam nadzieję, że Iwo spotka jeszcze kiedyś swoją siostrę, życzę mu tego, bo to mój najlepszy przyjaciel, a Młyn już nie powróci, bo Mela zrobiła z nim porządek . Str. 5 Może zostanę autorem horroru- opowiadania inspirowane powieścią Czarny Młyn Kornel Kiełkowski Cześć, jestem Kamil i mam 14 lat, chodzę do 2 klasy gimnazjum. Bardzo lubię science-fiction. Mam rok młodszego brata - Wojtka. Czasami mój brat zachowuje się jak małe dziecko. Chodzę do klasy z Arkiem i Magdą. Mieszkam w niewielkim miasteczku Kamieńce Górne. Niedaleko znajduje się mała opuszczona wioska Kopaniec. Jest tam też nieczynna stacja kolejowa. Nasza miejscowość leży między Częstochową, a Katowicami. W środku miasta jest dawno zamknięty zakład przemysłowy oraz magazyn. Jest dwudziesty czerwca, wracamy ze szkoły. Jest gorąco, tylko niekiedy czuć lekki powiew wiatru. Myślę już tylko o wakacjach, które nastąpią za tydzień. -Która godzina? - pytam, jakbym nie wiedział, że kończymy o trzynastej. -Dwadzieścia po - odpowiada Magda. -Nieprawda! Jest osiemnaście po! - kłóci się dziecinnie Wojtek. -Jak zwykle czepiasz się szczegółów! - krzyczy Magda. -Cisza! - wrzasnął Arek - Mam już dość tych waszych kłótni! Nie mam już do nich siły, kłócą się przy każdej okazji o byle co. Jednak nie zwracam na nich uwagi, patrzę na już dawno znudzonego kłótnią Arka. Wpatruje się w niebo z brwiami podniesionymi prawie do czoła. Kręci nosem. Ma świetny węch. -Co jest? - spytałem. -Po... - zawiesił się na chwilę - popatrz w górę - odpowiedział. Popatrzyłem... Nagle przeszły mnie lekkie, podświadome ciarki. Nad kominem starego zakładu unosi się dym. -Przecież ten zakład jest już nieczynny... - powiedziałem nagle. -Co mówisz? - spytał Wojtek. -Popatrz w górę geniuszu, poza tym nie czujesz zapachu dymu? - odpowiedziała Magda. -Ale jakim cudem unosi się tam dym? - spytałem. -Nie wiem, to bardzo dziwne... Chodźcie to zbadać... powiedział Wojtek. Idziemy chodnikiem, po chwili skręcamy w żwirową dróżkę, przedzieramy się przez wysokie krzaki. Przed nami rysuje się kształt ogrodzenia, zaraz będziemy na miejscu... Stoimy pod ogrodzeniem. Byliśmy nie raz. Bawiliśmy się tam w saperów albo wojsko... Ale to było 4 lata temu... -Przejdziesz przez ogrodzenie? - spytał Wojtek. Jasne - odpowiedziałem. Czepiam się ręką dziury w płocie, podstawiam jedną stopę, drugą stawiam na samej górze, rękami też chwy- tam góry, skaczę i... jestem już po drugiej stronie. Arek nie jest gorszy, robi to co ja i po chwili jest obok mnie. Potem jest mój brat. Robi to ,,bardziej profesjonalnie". Bierze duży rozbieg, podbiega do siatki, na samym końcu skacze, czepia się góry siatki, przeskakuje i jest obok nas. Ostatnia jest Magda... Powoli przechodzi na drugą stronę, co chwilę plątając nogę w starą, zardzewiałą siatkę. -Po co tu przychodzimy? - spytała - Przecież... to chyba nie nasza sprawa. -Coś słyszałem, coś dziwnego... - odpowiedział jej Arek. Faktycznie było słychać coś głośnego... Kiedyś już ten dźwięk słyszałem... To... to... to jest praca maszyn! Słyszałem ją, gdy przejeżdżaliśmy obok fabryki w Katowicach! Ale jakim cudem słychać ją tu? -To praca maszyn... - powiedziałem jakby do siebie. - Co? A tak... Masz rację... - odpowiedział Arek. -Ale jakim cudem? -spytała Magda. -Zbadajmy to - odpowiedział Arek. -My musimy już iść - odpowiedział Wojtek. -No, musimy wracać na obiad, bo znowu rodzice będą źli, że się spóźniamy... - odpowiedziałem. -A więc sprawdzimy to później - odpowiedział Arek. Po drodze do domu rozmawialiśmy o tym dziwnym wydarzeniu. Wchodzimy do domu. -Znowu się spóźniliście... - powiedziała mama. - Tak, przepraszamy... Straciliśmy rachubę czasu... - odpowiedziałem. -No już nie ważne... Nie szkodzi... Idźcie umyć ręce i chodźcie na obiad. Potem możecie iść na dwór - powiedziała po chwili. Jest po obiedzie. Idziemy pod ogrodzenie. Czeka już tam Arek, po dwóch minutach przyszła też Magda. -Spytałam się taty co się stało w tym magazynie... On powiedział, że nie wie, że nie obchodzi go to i lepiej żeby mnie też nie obchodziło... - powiedziała zadyszana Magda. -Dziwne... - szepnął cicho do siebie Arek. Idziemy w stronę magazynu, dźwięk narasta. Po chwili docieramy do hali produkcyjnej. Wchodzimy tylnymi drzwiami w obawie przed ewentualnymi ludźmi. -Nikogo nie ma - powiedział Arek. -Ale maszyny pracują... - stwierdziłem. -Co oni... lub ono... tutaj produkuje? - spytała Magda. -Jakieś metalowe części. Jakieś części do robotów... - odpowiedziałem. Idziemy dalej, niedługo jesteśmy już w magazynie. Jest ciemno, po omacku szukam ręką włącznika Str. 6 włączam je i nagle w hali robi się jaśniej. Odwracamy się, by zobaczyć czy za nami kogoś nie ma. Jest pusto... Idziemy dalej, ja na przodzie, Arek zaraz za mną. Odwracamy się znowu... Nagle dostrzegam dziwną osobę... po chwili zorientowałem się, że to nie osoba... To animatronik... Taki jak w niektórych pizzeriach i salach zabaw dla dzieci w USA. Nic nie robią, tylko śpiewają i tańczą... Ale ten jest inny... Biegnie w naszą stronę, doskonale widzę jego ostre zęby i dziwną głowę przypominającą trochę łeb lisa, ale tylko trochę... -Jasny gwint! Uciekać! - krzyczę. Wszyscy biegniemy, nagle potykam się... -Ej! Nogawka mi utknęła! Pomocy! - krzyknąłem. Zorientowałem się, że moich towarzyszy już tu nie ma. Są w hali produkcyjnej, a może nawet poza zakładem, poza ogrodzeniem... Dziwna postać jest już tuż tuż, nagle robi wielki skok i jest obok mnie. Mechaniczna szczęka tego czegoś co chwile automatycznie zamyka się i otwiera. Próbuje mnie ugryźć... - pomyślałem. Jego metalowe, ostre jak brzytwa zęby są już przy moim czole, jeden z nich lekko mnie rani. Nagle animatronik przewraca się na bok. Po chwili podnosi się... Ale nie biegnie w moją stronę, lecz w stronę hali produkcyjnej. Patrzę w tamtym kierunku i widzę Arka... A obok niego Wojtka i Magdę. Arek wymachuje rurką, Wojtek rzuca w niego kamieniami, a Magda stoi obok. Nie wiem co się dzieje, jestem częściowo oszołomiony, strasznie boli mnie głowa. Po chwili odzyskuję świadomość. Wyciągam z kieszeni szwajcarski scyzoryk, który dostałem już jakiś czas temu od kuzyna, przecinam nogawkę... Widzę, że teraz Arek siłuje się z animatronem. Myślę jak mu pomóc, rozglądam się dookoła, obok mnie widzę małą karteczkę i rurkę podobną do tej, którą ma Arek. Podnoszę kartkę, wsadzam ją do kieszeni, a rurkę biorę do ręki. Podbiegam do robota i zaczynam uderzać rurką w jego głowę. Wypada mu kilka części, leci kilka iskier. Arek również zaczyna uderzać go swoją rurką. Po chwili dołącza się Wojtek. Uderza go leżącą obok deską. -Wynośmy się stąd! - krzyknął Wojtek. Po chwili mijamy halę produkcyjną i jesteśmy już pod ogrodzeniem. Po kolei przechodzimy. Na koniec została Magda i Wojtek. Pomógł on Magdzie wejść na ogrodzenie, po czym sam przeskoczył na drugą stronę, łapiąc mnie za rękę. -Aaaaa! Złapało mnie! - krzyknęła Magda. Arek szybko podbiega do siatki, kopie ją z całej siły. Magda upada zaraz obok nas. -Szlag! Dzięki za pomoc! - podziękowała po chwili. -Nie ma za co - odpowiedział Arek. -Co teraz robimy? - zapytał Wojtek. -Nie wiem, idziemy do domu... Opatrzę sobie głowę i trochę odpoczniemy... Aha, no tak... Znalazłem taką kartkę, pisze tu ,,(zamazane) dostawa nr. 43 do laboratorium X2 Kopaniec - 23.06.1981" -Dwudziestego trzeciego czerwca zamknięto ten zakład wyjaśnił Arek. -I co dalej? - zapytała Magda. -Idziemy do Kopańca... - odpowiedział Arek. -Rodzice nam pozwolą? - pyta Wojtek. - Powiemy, że idziemy do lasu, albo do Kacpra, to nam pozwolą - odpowiedziałem. -Mnie też - odpowiedziała Magda. -A więc jutro pod sklepem około ósmej, okej? - spytał Arek. -Może być - odpowiedzieliśmy razem. W domu przemyłem sobie ranę wodą utlenioną i nakleiłem plaster. Poprosiłem też mamę, żeby zszyła mi nogawkę w spodniach. Zgodziła się, powiedziała, że i tak na razie nie ma nic do roboty. -Co wyście w ogóle robili, że stało się coś takiego? - spytała mama. -Przechodziliśmy przez płot i... - Nie dokończył Wojtek. -I po prostu podrapałem się, a nogawka zaplątała mi się w siatkę, więc musiałem ją przeciąć - dodałem szybko. -Aha, no... tak się czasami zdarza - odpowiedziała mama. Jest już dziesiąta, idziemy spać. Nie umiem zasnąć, choć po chwili usypiam. Śni mi się coś dziwnego. Ogromny robot - sztuczna inteligencja... Taka sama jak z gry ,,Portal". Mówi żeńskim głosem, że tylko ona zostanie na ziemi, ludzi nic nie znaczą i zostaną usunięci. Po chwili mnie dostrzega, świeci mi po oczach czerwonym laserem. -Nie! Nieee! Nieeeeee! - krzyczy nagle. -Co?! - pytam krzycząć. Jakieś mechaniczne ramię zaczyna przyciskać mnie do ściany. Nie umiem oddychać, nagle mnie puszcza. Próbuję złapać powietrze... Jednak nie udaje mi się to, bo pokój zapełniają toksyny... I w tym momencie się budzę. -O matko... - szepczę. -Darłeś się jak opętany - mówi z lekkim uśmiechem Wojtek. Nie odpowiedziałem, myślałem o śnie. Po śniadaniu idziemy pod sklep, w międzyczasie opowiadam Wojtkowi o tym co mi się śniło. Jest sobota, więc nie idziemy do szkoły. Jesteśmy pod sklepem. -Cześć - mówi Arek. -Cześć, gdzie Magda? - spytałem -Poszła kupić jakąś wodę czy coś - odpowiedział. Idziemy na południe. Do Kopańca na szczęście nie jest Str. 7 jedynie dziesięć kilometrów. Po 30 minutach jesteśmy już na miejscu. Patrzy na nas kamera. Biorę do ręki kamień i w nią rzucam. Leci kilka iskier, a po chwili urządzenie spada na dół. -Wchodzimy do tego bunkra - powiedział Arek. -Ta ściana to bunkier?! - pytam. -Tak, tu są obluzowane cegły, wyważę je... - odpowiedział Arek. Arek bierze do ręki rurkę, po kolei wyważa parę cegieł, po czym wchodzimy do środka przez niewielki otwór. -Test 6... zakończony. Test 7... rozpocząć - słyszę nagle ten głos tego samego robota, jak ten z mojego snu. -Taki głos słyszałem w moim śnie, była tam... to znaczy było tam coś co mówiło żeńskim głosem. Była to sztuczna inteligencja zwisająca z sufitu. -To ma sens. Kiedyś pracowali tu nad sztuczną inteligencją... Myślę, że zabiła ona naukowców i przejęła kontrolę... - odpowiedział Arek. Jesteśmy już pod wielką salą, z której słychać dziwny głos. Po drodze spotkaliśmy jeszcze kilka animatronów. Sprawnie je ominęliśmy, a jednego wrzuciliśmy do składziku i zamknęliśmy. Naszym oczom ukazuje się sztuczna inteligencja z mojego snu. Jest podwieszona do sufitu. Na jej obudowie jest napis EVIE. Nagle stało się to co w moim śnie. -Nie! Nieee! Nie ty! - ,,krzyknęła" -E... V... I... E...? - powiedział powoli Arek -Zahipnotyzowała go! - krzyknąłem Nagle mechaniczne ramię przyciska mnie do ściany. Duszę się. -Argh...! Znaj-jdźcie jej słaby pu-pu-punkt! - wykrzyknąłem resztkami powietrza. Mimo, że Magda i Wojtek zawsze się kłócą, tym razem współpracują. Magda pomaga mu wejść przez okienko do pokoju kontrolnego. Potem podaje mu moją rurkę. Ten najpierw uderza nią po przewodach, rurach, guzikach i panelu kontrolnym. Szybko jednak orientuje się, że to nic nie daje. Magda podaje mu śrubokręt i klucz leżące na ziemi. Zaczyna on odkręcać śrubki i nakrętki. -Pozbawiacie świata cudu techniki - mówi mocno zniekształconym, robotycznym głosem EVIE. Arek zdążył już otrząsnąć się z transu. Ramię mnie puszcza. Zaczynam łapczywie nabierać powietrza. -To... Co teraz? - pyta Wojtek. -Wracamy do domu - odpowiedziałem. -Uwierzą nam? - spytała Magda. -Nie sądzę... Ale wrócić i tak musimy... - odpowiedział Arek. Galeria W Czarnym Młynie Max Kozioł Czarny Młyn żyje Ola Kościukiewicz W Młynach Julia Mroczka Str. 8