czytaj - Tylko Gorzów

Transkrypt

czytaj - Tylko Gorzów
Index 3753 49– ISSN 1644-9835
www.tylkogorzow.com, tel.: 95 736 6222
Bezpłatny miesięcznik • Nr 1 • piątek 27 stycznia 2012r.
Również dla Słubic i Kostrzyna
raport „tg”:
Najważniejsze gorzowskie
fakty
2011 roku!
Kiedy telepało nas
ze złości, a co
dawało nadzieję?
Co „kręciło”
gorzowian przez
ostatnie dwanaście
miesięcy? Lokalna
polityka? Miejskie
inwestycje?
Jasne! Szkoda
tylko, że
najważniejsze
rozgrywało się
w sądach,
prokuraturach lub
siedzibach central
partii.
R
E
K
L
A
M
A
NR 1/2012
czego tu nie ma?
tylko na pierwszy ogień
tylko gorzów - nr 1, 27 stycznia 2012
4
5-8
9
tylko opinie
tylko na dwa fronty, felietony:
Jacek Bachalski, Jan Kochanowski
tylko raport
Najważniejsze gorzowskie
fakty 2011 roku!
tylko reportaż
Skandal w Krzyżu! Intercity
do gorzowian: wyskakujcie na tory
10-11 tylko reportaż
Dwadzieścia lat bez idola
13
tylko polityka
Quo vadis, lewico?
15-17 tylko piękny Gorzów
Kulawi i ślepi? Nie! Studenci,
jakich setki
20-21 tylko z happy endem
Patent na wózek? Czy coś takiego
w ogóle jest?
22-25 tylko kostrzyn, tylko słubice
wydawca „tylko gorzów” :
W stronę silnego nadodrzańskiego
powiatu – Kostrzyn i Słubice
u progu 2012 roku
Bachalski Port24 Spółka Komandytowa
redakcja: Adam Oziewicz (redaktor naczelny), Marcin Cichoń, Przemysław Mazurek,
Filip Górecki
redakcja kostrzyńsko-słubicka: Krzysztof Ryłko, Jerzy Mieczysław Jabłoński,
korekta: Michał Słupczyński
specjalista ds. rozliczeń: Beata Kurlus
skład DTP: Robert Nowicki, www.nowik.net.pl
dział reklamy: Marcin Mazur (95 736 62 22 w. 103)
druk: Presspublica sp. z o.o., drukarnia w Koninku, Gądki k/Poznania
adres redakcji gorzowskiej:
ul. Łokietka 32/40 (kaskada III p.), 66-400 Gorzów Wielkopolski,
tel./fax. 95 736 62 22 e-mail: [email protected]
[email protected]
reklama: 95 736 62 22 [email protected]
Redakcja zastrzega sobie prawa autorskie projektów reklam.
Za treść ogłoszeń miesięcznik nie ponosi odpowiedzialności.
26
27
30
tylko medialni
Publicystyka, właśnie
to go kręci – Dariusz Barański
tylko dwa profile, tylko
Województwo na naszych oczach
31-32 tylko zdrowie
Medi–Raj coraz ważniejszy
dla pacjentów!
34
-3-
tylko na sportowo
Sportowe podsumowanie
– ubiegły rok pod znakiem brązu
tylko odjechana historia
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
No, nareszcie. Jak w domu – tak się właśnie czuję. Bez dwóch zdań, po pierwszym, zmienionym, zarazem wariackim numerze „tg” znowu po staremu.
Wszystko można było zrobić tak, jak się chciało, czyli możliwie jak najlepiej.
Zatem w ostatni piątek stycznia, zgodnie z zapowiedzią, mamy dla gorzowian
drugi numer miesięcznika. Czego tutaj nie ma? Ani słowa o medykamentach.
Milczymy jak grób o, nie tak dawno przecież złożonym, uzasadnieniu wyroku
w aferze budowlanej. Zostawiamy w tyle sprawę pobicia w szpitalu. Nie relacjonujemy noworocznego podsumowania roku w Filharmonii. „Olewamy”
wszystkie policyjne newsy. Nie ma nic o tym, że kierowcy łamią zawieszenia
na miejskich drogach Dlaczego? Bo wszystko to drobiazg, w obliczu tego, co
znajdziecie właśnie tu, w środku. A co szczególnie polecam? Stronę z opiniami, czyli „tylko opinie” – w nowej dla siebie roli debiutuje tam Jan Kochanowski, polityk, były parlamentarzysta, socjaldemokrata z krwi i kości. Koniecznie przeczytajcie „tylko z happy endem”, a tam historia Macieja Stefaniaka
– zapewniam, to nie spamerskie „oj tam, oj tam”, tylko ciężkie życie…. A co
w Gorzowie? Zima, której nie ma – pewnie na złość w piątek spadnie śnieg,
tak jest prawie zawsze, gdy pisze się z małym wyprzedzeniem. Ponadto szykujemy się do kolejnej debaty. Po wspólnocie gorzowskiej i miejskiej architekturze bierzemy się za lokalną przedsiębiorczość. Niebawem poznacie szczegóły
tego wydarzenia – wszystko znajdziecie
na portalu gorzow24.pl. No i najważniejsze, kolejny numer 24 lutego. Już bierzeAdam Oziewicz
my się do roboty.
Political reality
Political fiction?
Biznes w Gorzowie to ... Krew, pot i łzy. Ale co jeszcze?
10. lutego w bibliotece organizujemy dla Gorzowian debatę
o meandrach prowadzenia
działalności
gospodarczej
w naszym ukochanym mieście.
Debata jest potrzebna, bo głos
ludzi dźwigających na sobie
długofalowo, główne ryzyko
utrzymania rozwoju miasta
na satysfakcjonującym poziomie potrzebny jest władzom
i mieszkańcom jak tlen.
Inteligentny obserwator życia
społecznego wie, że nie doczeka stałego rozwoju gospo-
www.tylkogorzow.com
tylko opinie
darczo-społecznego bez powodzenia
lokalnego biznesu. To lokalny biznes
związuje się na całe życie z miastem i
traktuje je jak swój dom. Duży biznes
zaś, podąża zawsze za preferencyjnymi dla siebie warunkami funkcjonowania, tworzonymi koniunkturalnie
na swoim terenie przez władze rożnych szczebli – próbując szybko nadrobić zaległości wynikające z zapóźnienia cywilizacyjnego. Przychodzi
i odchodzi na nowe, lepsze miejsce.
Bardziej rentowne i zwykle tańsze w
utrzymaniu. Trudno się temu dziwić.
Ale na pewno warto to wiedzieć. Warto rozumieć motywację dużego, obcego kapitalisty, gdy hucznie ogłasza
swoje plany inwestycyjne w biednej
miejscowości wśród wielkiego bezrobocia. Ale jeszcze ważniejsze jest,
aby uświadomić sobie, dlaczego lokalny przedsiębiorca inwestuje swoje uciułane
z trudem grosze w to samo
biedne i „opuszczone” przez
Boga miasto. Inwestuje, choć
często wie, że te same grosze przynioslyby mu większy
zwrot w innym bardziej rozwiniętym społecznie mieście.
Debatując o problemach gorzowskich przedsiębiorców
muszę wyznać swój wielki
podziw dla talentów i pracowitości lokalnych biznesmenów. Robię to, choć wiem, że społeczny odbiór
naszej grupy społecznej jest daleki od dobrego
i sprawiedliwego... W warunkach, w których funkcjonujemy w Gorzowie, wyniki i wysiłki GORZOWIAN zasługują na podziw. Przedsiębiorcy mają
przeciwko sobie koniunkturę gospodarczą, mentalność wielu urzędników, przepisy traktujące ludzi
z wielką nieufnością, otaczającą ich coraz większą
biedę i tak dalej. Można by tak długo. Pomimo
tego, nie poddają się i trwają. Trwają, bo wierzą,
że prowadzenie własnej firmy to najlepszy sposób
na życie. To prawdziwa wolność. To szansa na kreowanie rzeczywistości, to pasja, to w końcu godność i duma.
Ludzie władzy muszą to w końcu zrozumieć. Muszą dostrzec w nas ludzi budujących w mieście
przyszłość i uwierzyć, że wielu z nas prowadzi
swoje małe i malutkie firemki w Gorzowie, bo kocha to miejsce na ziemi, jak własny dom i własną
rodzinę. Bo rozwijając swoje firmy udowadniają,
że chcą tym działaniem wziąć odpowiedzialność za
przyszłość Gorzowa. Po to organizujemy tę debatę. Debatę o pięknym gorzowskim biznesie. Nawet
jeśli jest mały, tuzinkowy i trochę zaściankowy. Ale
ciągle najważniejszy dla przyszłości naszego miasta. Zapraszamy do biblioteki na gorąca debatę.
Tylko na dwa fronty
Jacek Bachalski
Tak, konsultujmy,
ale z mieszkańcami
Aktualnie odbywają się konsultacje w sprawie aktualizacji „Strategii Rozwoju Województwa Lubuskiego”. Myślą
przewodnią tych konsultacji
powinien być zrównoważony rozwój południa i północy naszego województwa. Wywołujący wiele kontrowersji podział instytucji, jak i rozdział
środków unijnych wyraźnie wskazują, jakie zapisy w nowelizowanej strategii powinien uwzględnić Sejmik. W powszechnej opinii takie zapisy, jak budowa zespołu energetycznego
na południu czy też powołanie Akademii Gorzowskiej, nie
budzą większych zastrzeżeń. Również powinniśmy przyjąć
do wiadomości takie oczywiste fakty, jak te, że filharmonia
zielonogórska utrzymywana jest ze środków wojewódzkich,
a gorzowska tylko z kasy miasta, stąd też należałoby przyjąć
rozwiązania wyrównujące te różnice. Kolejne anomalia to
takie, że na południu województwa przy dużych nakładach
finansowych funkcjonuje Ośrodek Sportowy w Drzonkowie – aż prosi się by w aktualizowanej strategii powstał zapis
uwzględniający możliwość powstania podobnego ośrodka dla
północy województwa. Należałoby zapytać, jak to się stało, że
władze wojewódzkie zapomniały o powołaniu centrum onkologii w swoim szpitalu w Gorzowie, sugerując, że pacjenci
z Gorzowa mogą jeździć do Zielonej Góry, co w konsekwencji
spowodowało odpływ środków finansowych do innych województw. Mam nadzieję, że zapisy dotyczące poprawy infrastruktury drogowej i kolejowej nie będą polegały na ciągłej
walce o to, co powinno być oczywiste, a mianowicie, że drogę S-3 należy w całości zrealizować, a połączenia obu stolic
ze światem nie będą ciągle przedmiotem walki i przetargów.
Wskazując na pewne uwarunkowania, mam nadzieję, że do
nowelizacji „Strategii Województwa Lubuskiego” włączą się
mieszkańcy całego województwa. Liczę na wpisy internautów,
którzy mają nieograniczone możliwości zmuszające władze
wojewódzkie do uwzględnienia ich propozycji. Niestety, zapisy to jedno, a życie toczy się swoim trybem. Wszyscy wiemy, że
bez środków finansowych nawet najbardziej kolorowa strategia niczego nie zmieni. Organizatorów konsultacji namawiam
do zmiany formy. Konsultujmy z mieszkańcami, a nie tylko
z urzędnikami i osobami funkcyjnymi. Życzę powodzenia
w realizacji wszystkich nowych zapisów.
Jan Kochanowski
W mieście nie ma kryzysu. Prawda to, czy fałsz?
PRAWDA Adam Oziewicz:
Pozwólcie, nie skorzystam z niczyjej pomocy. Zatem bez telefonu do przyjaciela, bez koła ratunkowego odpowiadam tak, jak mi każe serce i rozum. Tu nie ma
kryzysu, bo nie jest ani lepiej, ani gorzej niż przed kryzysem, tym „światowym”. To wydaje się oczywiste jak słońce, bo tam, gdzie były dziury przed dziesięciu
czy dwudziestu laty, są one nadal. Już sto razy pisałem, że miasto jest w permanentnym kryzysie we wszelkich dziedzinach poza żużlem i „festiwalem przy X
Muz”. Zatem nic dziwnego, że jakiejś specjalnej, „nowej” zapaści władza nie widzi. Ale żeby nie być gołosłownym – nie opierać się na tym, czego w zasadzie
nie ma, czyli dziurach – wskażę dwa sugestywne przykłady. Oto argumenty przeciw stwierdzeniu, że mamy jakiś szczególny, unikalny kryzys: wymiar sprawiedliwości od 8 lat, a wyborcy jeszcze dłużej – gdyby chcieli mogliby sprawę załatwić błyskawicznie – nie chcą, może nie potrafią się uporać z miejską aferą
budowlaną. Rada Miasta od lat nie potrafi znaleźć sposobu na to, aby „namówić” prezydenta, aby w końcu skierował środki tam, gdzie są one rzeczywiście
potrzebne – ciągle czekają na budowę drogi gruntowe na przedmieściach, a na rewitalizację Nowe Miasto.
FAŁSZ Marcin Cichoń:
Wbrew zaklęciom prezydenta nasze miasto dotknął kryzys. Dowodem są ukończone wielkie inwestycje, które prezydent przedstawia jako argument o braku
gospodarczej zapaści. Przyjrzyjmy się, jakiego rodzaju są to inwestycje. Filharmonia, rozbudowa stadionu żużlowego czy amfiteatr. Nie trzeba być wyrafinowanym ekonomistą, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie czy ich funkcjonowanie przyniesie korzyści finansowe mieszkańcom, zmniejszy bezrobocie, poprawi
poziom konkurencyjności młodych gorzowian na rynku pracy. Sukcesem byłoby, gdyby wychodziły na zero, a wszyscy wiemy, że trzeba do nich dopłacać
grube miliony. Tego typu budowle to wisienka na inwestycyjnym torcie, na którą może sobie pozwolić bogate miasto, a nie miasteczko, które boryka się z
dziurawymi ulicami w centrum, bagnem na osiedlowych drogach, cherlawymi tramwajami, brakiem żłobków i przedszkoli, jak i odpływem młodych ludzi za
pracą. Prezydent – wespół z radnymi – uczynił to miasto swoim prywatnym folwarkiem i ma w głębokim poważaniu komfort życia mieszkańców, którzy,
jak widać, chyba lubią spijać szampana ustami swoich elit, wierząc, że żyją w dobrobycie tylko dlatego, że władze miasta wyrzuciły ze słownika słowo kryzys.
NR 1/2012
-4-
Najważniejsze gorzowskie
fakty 2011 roku!
Kiedy telepało nas ze złości, a co dawało nadzieję? Co „kręciło” gorzowian przez ostatnie dwanaście
miesięcy? Lokalna polityka? Miejskie inwestycje? Jasne! Szkoda tylko, że to, co najważniejsze, rozgrywało się w sądach, prokuraturach lub siedzibach centrali partii. Ostatecznie, zwykli gorzowianie musieli sami zadbać o swoje sprawy.
Styczeń:
Chcemy do Międzyrzecza
po nowej S–3!
W pierwszych dniach stycznia wybuchła wojna o drogę S-3, a właściwie
o jej 38-kilometrowy odcinek z Gorzowa do Międzyrzecza. Kilka dni
po grudniowej debacie budżetowej
w sejmie wyszło, że trasa może nie
być zrealizowana. Posłanka Elżbieta
Rafalska zarzuciła wtedy gorzowskim politykom PO, że działają na
smyczy i nie mają żadnej samodzielności. Według niej, posłanka Bożenna Bukiewicz dobrze pilnuje spraw
swojej partii, ma natomiast problemy
z dbaniem o interes województwa
lubuskiego, szczególnie północnej
części. Poseł Witold Pahl zareagował natychmiast, zwołał konferencję
prasową, deklarował determinację
w walce o S–3. Obiecywał, że przekona rząd do racji mieszkańców
województwa lubuskiego. Do boju
o S–3 przyłączył się też Leszek Rybka, wtedy wiceburmistrz Międzyrzecza, podkreślił, że kto głośniej
wyartykułuje potrzebę inwestycji
drogowej, ma większe szanse na jej
realizację. W sprawie zagrożonego
odcinka wysłał petycję do rządu.
Zwały śniegu zablokowały miasto.
Jeszcze trudniej było z parkowaniem. W „tg” wrócił temat wysokich
opłat za postój w centrum. Sytuację
mogłyby poprawić wielopoziomowe parkingi w sercu miasta. – Mam
nadzieję, że w tej kadencji prezydent
więcej wysiłku włoży w to, aby powstały nowe miejsca parkingowe
– zauważył radny Robert Surowiec.
Co na to przedstawiciele magistratu?
– Nie stać nas w tej chwili nawet na
remonty dróg, dlatego parkingi muszą być zrealizowane przez inwestora
zewnętrznego – tłumaczyła Urszula
Stolarska, wiceprezydent miasta.
– Jeżeli chcemy utrzymać tramwaje, to trzeba wydać znaczące środki
na remont infrastruktury i na zakup
tramwajów. Nie ma co udawać, że
przy obecnej kondycji taboru i torowisk uda się nam spełnić oczekiwania podróżnych w zakresie komunikacji tramwajowej – informował pod
koniec stycznia na naszych łamach
Roman Maksymiak, dyrektor MZK.
Kilka dni później na nowo wybuchła
afera z tramwajami – magistrat sugerował, że trzeba je zlikwidować.
Tymczasem Zakanale pływało. Zdzisław Szuleta alarmował, że to efekt
sabotażu władz miasta, a magistrat
uspokajał, że to tylko wieloletnie
zaniedbania. Mieszkaniec zatopionej dzielnicy uważał, że wystarczą
odpowiednie prace przy Kanale Siedlickim, aby woda spłynęła do koryta
rzeki. Jego zdaniem, koszt takiej operacji to 3 tys. zł. Według magistratu
niezbędna jest przepompownia za
ponad 20 mln zł.
Luty:
Odcinek S–3 Gorzów–Międzyrzecz
Wybucha wojna,
zostanie jednak zrealizowany w plabo tramwaje mają odejść
nowanym wcześniej terminie – to
była ostateczna decyzja rządu, po- Raport MZK o stanie komunikacji
twierdził ją premier Donald Tusk tramwajowej stawia przed miastem
alternatywę: albo wydajemy setki miw ostatnich dniach stycznia.
lionów na odbudowę infrastruktury,
W „tg” opublikowaliśmy raport – albo likwidujemy sieć tramwajową.
analizie poddaliśmy wspólnotę go- Niezależni eksperci od komunikacji
tylko raport
rzowską. To był pierwszy z cyklu
trzynastu obszernych artykułów,
których przedmiotem były najważniejsze aspekty życia społecznego
w mieście.
Zmotoryzowani gorzowianie narzekali na brak miejsc parkingowych
pod szpitalem. Samochodów było
tak dużo, że kierowcy zostawiali auta
przy drodze, w miejscach, gdzie obowiązuje zakaz postoju. Przepełnione
były nawet płatne parkingi. W całą
sytuację wmieszali się strażnicy miejscy, którzy nie wykazali się wyrozumiałością i karali kierowców mandatami. Sprawa z podwójną siłą wróciła
późną jesienią, gdy magistrat postawił betonowe donice na poboczach
przy Dekerta.
12 stycznia tragedia w fabryce TPV.
30-letni elektryk wykonywał czynności
diagnostyczno-naprawcze
w hali magazynowej – śmiertelny
uraz głowy spowodowała sprężyna
z silnika elektrycznego sterującego
podnoszeniem i opuszczaniem bramy doku transportowego.
-5-
Opublikowany w lutym raport MZK stawia przed miastem alternatywę:
albo wydajemy setki milionów na odbudowę infrastruktury,
albo likwidujemy sieć tramwajową (fot. Marcin Cichoń)
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
– Trzeba poświęcić się zwykłym miejskim sprawom – podpowiadał magistratowi na naszych łamach regionalista Robert Piotrowski na początku
2011 roku. Tymczasem gorzowianie
bezlitośnie oceniali poprzednie dwanaście miesięcy. – Były do kitu – Jędrzejczak wygrał – znowu w ulicach
po zimie zostaną dziury – narzekał
jeden z naszych czytelników. Kto
inny zwrócił uwagę, że odrestaurowano parę kamienic, odremontowano kilka ulic, ale to nic wielkiego.
Gorzowianie z nadzieją oczekiwali
na wydarzenia właśnie zaczynającego
się roku.
sugerują miastu: zamiast straszyć milionowymi wydatkami na tramwaje,
lepiej mieć dobry plan rozwoju i starać się o pieniądze z funduszy unijnych. Warto też kupić tańsze wozy
– można je mieć już za 3,5 mln zł.
W „tg” pokazaliśmy model 205 Wr-As, to propozycja wrocławskiej
fabryki na wymianę wysłużonych
tramwajów w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej w Polsce.
W gorzowskiej lecznicy modernizowane są kolejne oddziały, wymieniana
jest szpitalna infrastruktura, dokupowany specjalistyczny sprzęt. Placówka ten rok zamknie inwestycjami
o łącznej wartości ok. 30 mln zł. Za
kilka miesięcy zarząd województwa
jednak zarzuci dyrektorowi Szmito-
rektora wydziału inwestycji na temat
betonu architektonicznego. Wynikało z nich, że prezydent poświadczył
nieprawdę i wprowadził w błąd radę
miasta. Z kolei według prezydenta,
miasto nie wyraziło zgody na zamianę betonu architektonicznego na
technologiczny. Jego zdaniem, winny
jest wykonawca robót.
Rozstrzygnięto przetarg na realizację
S–3, Gorzów–Międzyrzecz. Poseł
Jan Kochanowski zapowiedział, że
zamierza sprawdzać, kiedy rozpoczną się prace przy budowie odcinka.
– Jeżeli wjadą tam koparki, to osobiście zaniosę wojewodzie Helenie
Hatce kwiaty i prawdziwego szampana – obiecywał.
ponad 2 lata. Całkowity koszt renowacji zabytkowego holownika wyniesie ok. 300 tys. zł. Całość przedsięwzięcia pokryją sami wodniacy.
Na początku maja mieszkańcy miasta
spacerujący po Bulwarze Zachodnim
dostrzegli plażę. Pojawiły się także
leżaki. – Pomysł przyniosło samo życie. Podpatrzyliśmy to w innych miastach europejskich i postanowiliśmy
zaadaptować u nas – mówił Włodzimierz Rój, dyrektor gorzowskiego
OSiR-u.
Zaczęła działać Filharmonia Gorzowska. Podczas uroczystego otwarcia były gratulacje i podziękowania
dla wszystkich, którzy przyczynili się
do powstania instytucji. Sam koncert
komunikacji publicznej miasta” – zamontowano 75 nowych wiat przystankowych. W autobusach i tramwajach zainstalowano biletomaty,
czyli automaty do nabywania biletów.
Czerwiec:
Kajakarze znowu nie zawiedli
Od początku czerwca na Bulwarze
Wschodnim można było podziwiać
różnokolorowe ptaki. W specjalnie
przygotowanej wolierze zamieszkały
papugi, gołębie i bażanty. Ptakom
w zaadaptowaniu się w nowych warunkach pomagały przedszkolaki.
– To prawdziwy magnes przyciągający najmłodsze pokolenie z rodzicami
i dziadkami – mówi Andrzej Wieczorek, koordynator ds. estetyki budowy
bulwaru.
Kwiecień:
Odtąd w nieruchomościach
miało być tylko lepiej
W pierwszych dniach kwietnia oficjalnie otwarto zmodernizowany stadion im. Edwarda Jancarza. Obiekt
wi, że przeinwestował. Wezmą go może pomieścić ponad 15 tys. kibiw obronę pracownicy szpitala i część ców czarnego sportu.
miejscowych polityków.
Wszczęto śledztwo w sprawie zaW połowie lutego prezydent odwołał miany betonu architektonicznego
ze stanowisk trzech podwładnych. na technologiczny przy budowie
Swoją funkcję przestała pełnić wice- podziemnego parkingu przy CEA.
prezydent Urszula Stolarska, Tadeusz Dariusz Domarecki, rzecznik prokuMitka, dyrektor wydział inwestycji ratury, potwierdził, że podstawą było
i Ewa Hornik, szefowa MCK, która zawiadomienie złożone 25 lutego
zwolniona została za przekroczenie przez radnego PiS Marka Surmacza.
uprawnień przy podpisywaniu anek- Według wstępnych szacunków, miasto straciło na zamianie 1,5 mln zł.
su z wykonawcą amfiteatru.
www.tylkogorzow.com
tylko raport
W Gorzowie wizytowała marszałek
województwa Elżbieta Polak. – Nie
muszę osobiście w gumowcach tego
oglądać! – tak zareagowała zdenerwowana na sugestię dziennikarza, że
powinna zobaczyć, w jakim stanie
jest Zakanale. Marszałek tymczasem
skupiła się na priorytetach i podziale
środków unijnych.
Marzec:
Beton pogrążył prezydenta
Opublikowaliśmy kolejny raport –
tym razem o miejskiej architekturze.
We wrześniu będzie przyczynkiem
do zorganizowania debaty – swoje
opinie wyrażą architekci, urbaniści
i urzędnicy miejscy.
To miał być przełom – miasto zarobiło na nieruchomościach 2,4 mln zł.
Sprzedano 11 nieruchomości. Prezydent podjął też decyzję o przygotowaniu do sprzedaży nieruchomości
po byłej Komendzie Miejskiej Policji przy Obotryckiej. Pięć lat temu
obiekt został wpisany do rejestru
zabytków. Trwają procedury związane z wyceną nieruchomości. Przewidywany termin przetargu to czwarty
kwartał 2011 roku.
Po raz pierwszy w historii PWSZ
rektorem została kobieta, w dodatku
od początku związana z Gorzowem.
Prof. Elżbieta Skorupska-Raczyńska przekonała Elektorów, że będzie
właściwą osobą do kierowania uczelnią. Pani profesor jest językoznawcą, a przez ostatnie cztery lata była
Maj:
w PWSZ prorektorem ds. organizacji
i rozwoju. W poprzedniej kadencji Orkiestra zagrała pierwszy takt
rektorem PWSZ był prof. Andrzej Wodniacy ze stowarzyszenia PrzyBałaban specjalizujący się w prawie stań Gorzów przetransportowali
niszczejące eksponaty z okolic mostu
konstytucyjnym i samorządowym.
kolejowego na Zawarciu do portu
– To pierwszy dzień końca Jędrzej- przy Wale Okrężnym. Zrujnowany
czaka – tak radny Surowiec z PO statek od trzydziestu lat stojący przy
skomentował informacje przekazane Fabrycznej, będzie pływał po rzece.
przez Tadeusza Mitkę, byłego dy- Wodowanie planowane jest za nieco
NR 1/2012
Od początku czerwca na Bulwarze zamieszkały ptaki – w zaadaptowaniu
się w nowych warunkach pomagały im przedszkolaki (fot. Bartłomiej Pluta)
inauguracyjny wzbudził zachwyt publiczności. Gośćmi honorowymi oficjalnego otwarcia Filharmonii Gorzowskiej byli m.in. Hanna Banaszak,
Elżbieta Penderecka, Krystyna Prońko i Tomasz Gollob. Imprezę poprowadził Adam Kozłowski, dyrektor
wydziału edukacji w UM.
Dwuletnie spory dotyczące renowacji
fontanny Pauckscha dobiegły końca.
Na szczycie odnowionego wodotrysku zainstalowano Bamberkę. Inwestycja była realizowana od listopada
2010 roku. Koszt prac ostatecznie
osiągnął 1 mln złotych.
Koniec oligarchii wielkich partii
przepowiadał na spotkaniu z gorzowianami Janusz Palikot. Wtedy nisko oceniano jego szansę na sukces
w wyborach. W październiku okaże
się, że Polacy chcą jego partii w parlamencie, będzie miał trzeci wynik,
tuż za PO i PiS-em.
Kajakarze nie wahali się nawet przez
sekundę – młodzi gorzowianie Łukasz Piątkowski i Robert Klimkiewicz odważnie i z opanowaniem uraMiejski Zakład Komunikacji zreali- towali 38-letnią kobietę. Próbowała
zował projekt „Zintegrowany system popełnić samobójstwo – skoczyła
Matej Ferjan, były zawodnik Stali Gorzów nie żyje. Ciało żużlowca
znaleziono w jego własnym samochodzie w boksie garażowym na osiedlu Manhattan w Gorzowie. Po sekcji
prokuratura wykluczyła udział osób
trzecich. Ferjan jeździł przez dwa
lata w Stali Gorzów. W 2007 roku był
jednym z głównych autorów awansu
Stalowców do Ekstraligi.
-6-
Lipiec:
Miesiąc dramatu i wstydu
Prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak został skazany na sześć lat
więzienia. Sąd uznał, że jest winny
nieprawidłowości, które dotyczyły
miejskich inwestycji w latach 19982002. W tym czasie dochodziło do
korupcji, zawyżania faktur i płacenia
za niewykonane prace. Wyrok nie
jest prawomocny. Prezydent po wyjściu z sali sądowej stwierdził, że jest
zaskoczony wyrokiem, który w jego
mniemaniu jest niesprawiedliwy. Jędrzejczak zapowiedział apelację.
z ustawą zasadniczą zapisy dotyczące
dwudniowych wyborów oraz zakaz
prowadzenia kampanii bilboardowych. Istotną będzie jednak zmiana
ordynacji do senatu – w tym roku
kandydaci powalczą o głosy w okręgach jednomandatowych. Prezydent
Bronisław Komorowski zarządził
przeprowadzenie wyborów na 9 października.
Zarząd Krajowy PO podjął decyzję
– z Gorzowa wystartuje trzech kandydatów do sejmu. Warszawa zdecydowała też, kto wystartuje do senatu.
W Lubuskiem będzie to Helena Hatka, wojewoda lubuski. Na lubuskiej
liście PO do sejmu będą figurować
nazwiska trzech kandydatów: Krystyna Sibińska, przewodnicząca gorzowskiej rady miasta, obecny poseł
Witold Pahl i senator Henryk Maciej
Woźniak.
i opieki społecznej, kultury fizycznej będzie monitorowany i strzeżony.
oraz spraw obywatelskich.
Na ścianie budynku przy ul. SpiPrezydent Gorzowa Tadeusz Ję- chrzowej 3 pojawia się dawno niewidrzejczak spotkał się z marszałek dziany obraz – zakończyła się realizawojewództwa lubuskiego – Elżbietą cja muralu przedstawiającego kasetę
Polak. Rozmawiali o przejęciu przez stilonowską. Malowidło stylizowamiasto budynków poszpitalnych ne jest na prace Andy’ego Warhola.
przy Warszawskiej. Władze woje- Konkurs „Mural – Kaseta Stilonowwództwa lubuskiego, które są właści- ska” zorganizowało Stowarzyszenie
cielem obiektów, chcą od czterech lat Sztuka Miasta przy wsparciu plastyka
sprzedać budynki poszpitalne. Pomi- miejskiego Igi Januszewskiej. W głomo kilku przetargów, dotychczas nie sowaniu zwyciężył projekt Leszka
udało się zbyć nieruchomości. Te- Michty. Mural sfinansowano z budżemat wróci pod koniec roku, gdy po- tu miasta (14 tys. zł).
jawi się pomysł powołania oddziału
onkologicznego.
Wrzesień:
Ostro wirowało wokół szpitala
Nowa inwestycja Rajbud Develop- Zadań w oświacie mnóstwo, a pienięment przy Warszawskiej. Zaprojek- dzy mało. 1077 pierwszaków – wśród
towany zespół mieszkaniowy – Osiedle Rodzinne – składa się z dwóch
czterokondygnacyjnych budynków
wielorodzinnych. W podziemiach
budynków znajdą się stanowiska
tylko raport
postojowe dla samochodów i komórki lokatorskie. W centralnym
punkcie osiedla będą dwa w pełni
bezpieczne place zabaw, pełniące
funkcję rekreacyjną dla dzieci
i rodziców. Jak zapewnia
inwestor Jacek Bachalski,
nazwa nowego osiedla
nie jest przypadkowa. – Rodzinne,
bo absolutnie
bezpieczne –
podkreśla.
Obiekt
W lipcu prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak
został skazany na sześć lat więzienia (fot. Marcin Cichoń)
Władze krajowe PO zdecydowały, że
rozwiążą gorzowskie struktury partii. Powodem stały się wypływające
informacje o osobach, które zostały zapisane do partii wbrew wiedzy
i woli. Przewodniczącego gorzowskiej PO zastąpi komisarz, Leszek
Turczyniak z Krosna Odrzańskiego.
Andrzej Wyrobiec, sekretarz generalny Platformy ocenił, że gorzowska
sprawa z podpisami wygląda poważnie. W krótkiej rozmowie przekazał
nam, że nadal nie ma pewności, czy
było podrabianie podpisów pod deklaracjami członkowskimi. – Sprawa
jest w prokuraturze, dlatego należało
zareagować.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ustanowiło jasne reguły,
którymi będzie rządziła się kampania. Trybunał uznał za niezgodne
Sierpień:
Przymiarki do parlamentu
Ruszają przymiarki do kampani wyborczej. Poseł Jan Kochanowski
z SLD wystartuje z pierwszego miejsca na liście wyborczej. Parlamentarzysta sprawuje swój mandat nieprzerwanie od 1997 roku. Polityk będzie
jedynym gorzowianinem na czele list
głównych ugrupowań politycznych
w województwie.
– Witamy na pokładzie nową wiceprezydent miasta – tymi słowami
prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak przywitał na nowym stanowisku
Alinę Nowak. Była dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego jako wiceprezydent będzie nadzorować prace
urzędników z zakresu edukacji, kultury, podstawowej opieki zdrowotnej
W sierpniu na ścianie budynku przy ul. Spichrzowej pojawia się dawno
niewidziany obraz – zakończyła się realizacja muralu przedstawiającego
kasetę stilonowską (fot. materiały organizatora)
-7-
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
do Warty z Mostu Staromiejskiego. –
Trenowaliśmy na wodzie. Płynęliśmy
w górę rzeki. Nagle ludzie zaczęli
krzyczeć – usłyszałem, że ktoś wpadł
do wody. Zobaczyliśmy, że ktoś rzeczywiście unosi się na rzece – relacjonował wtedy Robert Klimkiewicz.
nich 150 sześciolatków, ponadto
1204 nowych gimnazjalistów i 1674
świeżo upieczonych uczniów szkól
ponadgimnazjalnych – w Gorzowie
w nowych dla siebie warunkach rozpoczęło naukę 3955 uczniów. – Nie
będzie to łatwy rok dla gorzowskiej
oświaty – zapowiadał na naszych
łamach Adam Kozłowski, dyrektor
wydziału edukacji.
Prokuratura umorzyła śledztwo
w sprawie styczniowego wypadku na
terenie firmy TPV. Powód? Pokrzywdzony podjął prace naprawcze wbrew
woli bezpośredniego przełożonego.
Wcześniej wewnętrzne dochodzenie w TPV wykazało, że był to nieszczęśliwy wypadek. Innego zdania
byli wówczas inspektorzy Państwowej
www.tylkogorzow.com
tylko reportaż
Inspekcji Pracy, którzy wskazywali na
pewne nieprawidłowości w fabryce.
W protokole pokontrolnym inspektorzy PIP wskazali na nieprawidłowości organizacyjne, związane z bezpieczeństwem funkcjonowania działu
utrzymania budynku, lecz zdaniem
prokuratora, uchybienia te nie miały
bezpośredniego wpływu na zaistniały
wypadek.
Józef Matuszczak, dyrektor oddziału
Polskich Linii Kolejowych w Szczecinie dał jasny sygnał, że gorzowianie mogą liczyć jedynie na remonty.
A takie inwestycje, jak elektryfikacja czy Kolej Dużych Prędkości, to
mrzonki.
W ciągu pół roku dług gorzowskiego szpitala zwiększył się z 243 mln zł
do 258 mln zł.
Na początku września parlamentarzyści z południa zarzucili dyrektorowi
Szmitowi, że nadmiernie inwestuje
i jeszcze bardziej zadłuża szpital. Posłanka Elżbieta Rafalska broniła szefa
gorzowskiego szpitala. Odniosła się
do słów wypowiadanych na spotkaniu tzw. całego Lubuskiego Zespołu
Parlamentarnego. – Atmosfera wokół
szpitala zrobiła się z niewiadomych
przyczyn bardzo gorąca. Oliwy do
ognia dolała konferencja prasowa zarządu województwa i zielonogórskich
posłów, którzy krytycznie wypowiadali się o sytuacji gorzowskiego szpitala.
Nie jest tajemnicą, że dług powstał
przed laty. W ostatnim czasie szpital
nie generuje kolejnego zadłużenia. Po
tylu latach posuchy szpital musi też
inwestować – zaznaczyła E. Rafalska.
Szmita w konflikcie z zarządem województwa poparli nie tyko politycy,
NR 1/2012
załoga szpitala, także gorzowianin
Mariusz Wójcik, który prowadził głodówkę przed gorzowskim szpitalem.
– Czasami trzeba poświęcić własne
zdrowie, by inni mogli się leczyć – argumentował.
województwa twierdziły, że decyzja
została podjęta bez ich wiedzy. Według Szmita, problem szpitala wziął
się z niezapłaconych nadwykonań.
A samo zaciągnięcie dziesięciomilionowej pożyczki było konieczne.
Po kilku dniach związkowcy ze szpitala przy Dekerta zakończyli akcję protestacyjną. Strajk głodowy przerwał
też Mariusz Wójcik. Było to możliwe
dzięki rozmowom z Elżbietą Polak,
marszałek województwa. – Jesteśmy
blisko porozumienia. Żądania związkowców nie są trudne do spełnienia.
Jednym z postulatów jest prośba
o niezwalnianie obecnego dyrektora
szpitala. Mogę zapewnić, że nie mam
zamiaru zwalniać ze stanowiska Andrzeja Szmita – poinformowała marszałek województwa podczas wizyty
w Gorzowie. Do końca roku dyrektor
Szmit jednak opuści szpital – wróci
na stanowisko szefa pogotowia.
Listopad:
Donice ważniejsze
od pacjentów?!
30 września w bibliotece wojewódzkiej rozmawialiśmy o architekturze.
Wydawca „Tylko Gorzów” oraz gorzow24.pl zaprosił na debatę: „Plusy
i minusy gorzowskiej architektury
– walczymy o ładny Gorzów!”. Przez
kolejnych dziesięć wydań tygodnika
drukowaliśmy obszerne fragmenty
dyskusji.
Październik: Nie głosujcie
na faworytów!
Nie głosujcie tylko na faworytów! –
namawialiśmy tuż przed wyborami
do parlamentu.
Właśnie dlatego przygotowaliśmy
debatę z Katarzyną Raginią z Ruchu
Palikota, Włodzimierzem Opanowiczem z Polskiej Partii Pracyy Sierpień
80’ oraz Robertem Kuraszkiewiczem
kiewiczem
z ugrupowania Polska Jestt Najważniejsza. Co chcą zmienić i,, ważniejsze, jak chcą to zrobić? Czy
zy rzeczywiście mają sposób na przywrócenie
ywrócenie
zaufania dla klasy rządzącej?? Rozmowę poprowadził działacz
acz
gospodarczy i były parlamenentarzysta Jacek Bachalski.
Jerzy Sobolewski z Platformy Obywatelskiej został nowym szefem
Rady Miasta. Jego kandydaturę poparło 14 radnych, 9 zagłosowało
przeciw, a jeden głos był nieważny.
Marek Surmacz, radny PiS, mocno
sprzeciwiał się kandydaturze Sobolewskiego. Według niego, nie można wybierać przewodniczącego, nad
którym ciąży afera „martwych dusz”
– w lipcu skandal z podpisami wywrócił gorzowską PO.
była wrocławska firma, która postawiła betonowe bloczki. To do niej
należy płatny parking naprzeciw wejścia do Szpitala Wojewódzkiego. Firmie przybyło nowych klientów.
Grudzień:
Koniec roku dla nas oznaczał
wielką zmianę
W Mikołajki nasze miasto znowu
rozbłysło! W centrum zamontowano
lampki – będą wprowadzać gorzowian w świąteczny nastrój aż do 20
stycznia. Całkowity koszt przedsięwzięcia to 98 tysięcy złotych.
Ambitny projekt zrealizowany! Na
Górczynie działa Medi-Raj! Jacek
Bachalski, prezes Gorzowskiego
Centrum Medycznego zdradził, że
w fazie przygotowania koncepcji brane były pod uwagę przeróżne funkcje
dla uruchomionego obiektu. – MyNie sprzedawać miasta za psie pie- śleliśmy o handlu, mieszkaniówce,
niądze! – apelował klub radnych w końcu wygrał najbardziej ambitny
PO, był przeciwny proponowanej pomysł – centrum medyczne.
przez prezydenta miasta sprzedaży
budynku przy Obotryckiej. Dochód Uwaga na nowe „tylko gorzów”! Odz takiej sprzedaży, zdaniem radnych, tąd „tg” nie w czwartek, a w każdy
nie niwelowałby niekorzystnych kon- ostatni piątek miesiąca! W październiku tygodnik zaczął dziesiąty rok
sekwencji.
działalności. „tylko gorzów” jest
Gorzowski magistrat wydał zgodę pierwszą gorzowską cotygodniową
na postawienie donic wzdłuż De- gazetą, za którą nikt nie musi płacić.
kerta. – Mamy nadzieję, że ruch na Dzień przed Wigilią w ręce czytelnitej ulicy zostanie udrożniony. Dzię- ków trafiło wydawnictwo zupełnie
ki temu poprawi się bezpieczeń- odmienione. Unikalna szata grastwo – przedstawił powody decyzji ficzna, „inne” podejście do opisu
montażu betonowych donic, Cezary miejskiej rzeczywistości, reportaże,
Mieszkowski, miejski inżynier ruchu. raporty, a do tego niepowtarzalne
Swojego niezadowolenia z decyzji rubryki tematyczne, a nade wszystko
– niczym nieskrępowana przestrzeń
magistratu nie kryły osoby, które
dla opinii.
nie chcą płacić za parking
w sąsiedztwie szpitala.
Adam Oziewicz
Jedynym wygranym w
„doniczkowym
zamieszaniu”
Opublikowano wyniki konntroli gorzowskiego szpitala
la
– prowadzili ją urzędnicyy
marszałka. Ich efekt był
ył
piorunujący: Tomasz Gier-czak, odpowiedzialny zaa
podległe marszałkowi placówki zdrowia, przekazał
wniosek do CBA. Szmit
ocenił, że takie działanie
kwalifikuje się do dania w
pysk. Kilka miesięcy temu
dyrekcja gorzowskiego
szpitala pożyczyła 10 mln
zł od prywatnej firmy, zobowiązując się tym samym
spłacić prawie 14 mln zł. Władze
-8-
Ambitny projekt zrealizowany! Na Górczynie w grudniu
zaczął działać Medi-Raj!
Intercity do gorzowian: wyskakujcie na tory
Ciemno, zimno, wszędzie torowisko – nie wiadomo co robić, a skład rusza
na Szczecin. Wyobrażacie sobie? Dwoje gorzowian nie musi się wczuwać,
bo sami to przeżyli. Ich pociąg zatrzymał się w Krzyżu, kilkadziesiąt metrów od peronu!
Wyjazd z Gorzowa do Warszawy zaplanowali na środę, jeszcze tego samego dnia wracali. Gorzowianka, już po
sześćdziesiątce, miała w stolicy wizytę
lekarską i kilka spraw urzędowych.
Nie czuje się najlepszej – przeszła zawał, ma chore nogi – dlatego w kilkunastogodzinnej podróży towarzyszył
jej syn Stanisław Czerczak.
Gdzie mamy wysiadać?
Po całym dniu biegania po Warszawie
jeszcze przed czasem trafili na Centralny. Pociąg miał być o 17, w końcu ruszył, ale z półgodzinnym opóźnieniem. Był kompletnie zawalony,
dwójka gorzowian na szczęście miała
miejscówki – przewidzieli, że na trasie Warszawa Wschodnia – Szczecin
może być „ciężko”. Miejsc nie wybierali. – Trafiliśmy do ostatniego wagonu, chyba z numerem 11 – przedstawia sytuację Stanisław Czerczak. Kilka
kilometrów przed Krzyżem przezornie, wiedząc, że ma pod opieką osobę,
która ma kłopot z poruszaniem się,
przygotował wszystko do wysiadki. Razem oczekiwali przy drzwiach
wagonu. Było dość późno, około
w pół do dziesiątej wieczorem – Chrobry miał ponad 30 minut opóźnienia.
– Pociąg zatrzymał się – ciemno, nie
widać ani stacji, ani peronu – opowiada gorzowianin. Wszystko jednak
wskazywało, że to już Krzyż – nacisnął zielony przycisk, otworzyły się
drzwi. Mógł się wychylić. Okazało się,
że nie ma peronu, tylko tory kolejowe
– z jednej strony dwa, a z drugiej sześć
lub siedem. Byli w samym środku torowiska, żadnego przejścia. Ocenił, że
starsza osoba nie poradzi sobie z wysiadką, do tego doszedł strach przed
innym pociągiem – przecież w każdej
chwili mógł nadjechać. – Z naszej
części składu do miejsca, gdzie można było postawić nogę, było dobre 80
metrów – mówi. Sam dałby radę, ale
z mamą po torach, absolutnie. Ponadto z najniższego schodka do gruntu
było przynajmniej 80 centymetrów.
Nie chciał ryzykować. Liczył, że pociąg podjedzie bliżej. Pomyślał, że to
przecież przynajmniej połowa składu
– cztery lub pięć wagonów – chciał
dokładnie policzyć, ale nie zdążył. Po
minucie pociąg ruszył, a gorzowianie
zostali w środku.
zapłacił. Chce zwrotu pieniędzy za
dwa wykupione bilety i przeprosin dla
mamy, bo strasznie zniosła zdarzenie
w pociągu. – Znam ją dobrze, wiem,
kiedy jest zdenerwowana. Tym razem
Kierownik podpowiada: trzeba było bardzo źle. Narażono ją na pobyło skakać
tężny stres, na pewno odbije się na jej
Migiem znalazł obsługę, trafił na pa- zdrowiu – mówi ze smutkiem.
nią konduktor – błyskawicznie przekazał, co się stało. – Widać, że zdaIntercity bada sprawę
… od miesiąca
wała sobie sprawę, że sytuacja jest dla
nas fatalna – przeprosiła i zapropono- Jeszcze przed świętami w sprawie
wała wysiadkę w Stargardzie – opo- skontaktowaliśmy się z centralą Interwiada S. Czerczak. Nie przystał na ta- city. Małgorzata Sitkowska, rzecznik
kie rozwiązanie, bo skoro zapłacił za spółki, poprosiła o informację drobilety do Krzyża, to właśnie tam chce gą elektroniczną. Zatem napisaliśmy:
skończyć podróż. Ponadto o tej porze Adam Oziewicz, „tylko gorzów” do
zawsze jest problem z połączeniem pani Małgorzaty Sitkowskiej: Chodo Gorzowa, dlatego na stacji, gdzie dzi o intercity „Chrobry”, Warszawa
zamierzali wysiąść, czekał znajomy Wschodnia – Szczecin Główny. Wyz samochodem. Podróżny zareagował jazd 21 grudnia, środa, 17.00. Planonerwowo, zażądał ściągnięcia składu wy przyjazd do Krzyża - 20.55, pociąg
z powrotem do Krzyża. – Wymagam, miał około pół godziny opóźnienia.
aby chora mama wysiadła normalnie, Gorzowianin podróżował z Warszaw bezpiecznych warunkach – stanow- wy Centralnej do Krzyża, w ostatnim
czo przekazał konduktorce. Zadzwo- wagonie składu. Miał pod opieką matniła po kierownika pociągu. Pojawił kę – zwrócił uwagę, że kobieta ma
się dość szybko. Poinformował, że problemy z poruszaniem się. Z relacji
remontują kładkę, dlatego wszyscy pasażera wynika, że po zatrzymaniu
muszą sobie jakoś radzić. Cynicznie pociągu w Krzyżu tył składu (4–5 wapodpowiedział, że trzeba było wysko- gonów) był poza peronem. Podróżni
czyć. Gorzowianin zwrócił mu uwagę, z ostatniego wagonu, po wyjściu z poże nie są workiem kartofli czy choinką ciągu byliby zmuszeni pokonać około
bożonarodzeniową, żeby ich przerzu- 80-metrowy odcinek do peronu po
cać z miejsca na miejsce. Zaznaczył, torach kolejowych. Gorzowianin ostaże skoro ktoś popełnił błąd, to trzeba tecznie nie zdecydował się na wysiadkę
go naprawić i cofnąć skład. Kierow- – argumentował: sądził, że pociąg zanik wyciągnął komórkę, dogadał się trzyma się jeszcze tam, gdzie powinien,
z maszynistą, że wysadzi pasażerów ponadto w zaistniałej sytuacji wysiadaw Dobiegniewie, czyli na najbliższej nie z wagonu na tory ze starszą osobą,
stacji po Krzyżu. – Wszystko odbyło w jego ocenie, było bardzo niebezsię z wielką łaską, bez do widzenia, ani pieczne. Podróżny po starcie pociągu
przepraszam – relacjonuje oburzony interweniował u kierownika pociągu
S. Czerczak. Wysiedli w Dobiegnie- – prosił o cofnięcie składu na peron
wie. Zanim znajomy z samochodem w Krzyżu. Nie było zgody – kierowich odszukał, czekali na mrozie, bo nik pociągu zatrzymał pociąg dopiero
stacja była zamknięta. Do Gorzowa w Dobiegniewie. Pasażer zgłosił sprawrócili o północy – byli przemarznię- wę do nas, bo sytuacja w Krzyżu koszci i zestresowani sytuacją.
towała go wiele nerwów. Podkreślał, że
nie z jego winy podróż zamieniła się
Co teraz? Podróżni nie chcą żadnych wielogodzinny, stresujący „koszmar”.
odszkodowań. S. Czerczak podkreśla Proszę sprawdzić: Czy przedstawiona
jednak, że PKP Intercity nie wywiąza- sytuacja miała faktycznie miejsce? Jeło się z tego, za co niemało przecież żeli część wagonów nie zatrzymała się
-9-
tylko reportaż
www.tylkogorzow.com
Skandal w Krzyżu!
przy peronie w Krzyżu, to dlaczego tak
się stało? Dlaczego kierownik pociągu
nie cofnął składu na peron?
W odpowiedzi Beata Czemerajda
z biura komunikacji i promocji PKP
Intercity S.A. niebawem odpisała:
W opisanej sprawie zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające mające
odpowiedzieć nam na pytanie o działania pracowników drużyny konduktorskiej oraz maszynisty, obsługujących tego dnia połączenie Chrobry.
W związku z tym, że taka procedura
jest czasochłonna, będziemy wdzięczni za cierpliwość. Wnioski i ustalenia
procedury przekażemy Panu niezwłocznie.
Do wtorku, czyli do zamknięcia tego
numeru, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi z Intercity.
Nie ma peronu, tylko tory kolejowe
– z jednej strony dwa, a z drugiej
sześć lub siedem – właśnie tam
powinni wyskoczyć pasażerowie,
zgodnie z zaleceniem kierownika
składu intercity
Adam Oziewicz
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
20 lat bez idola
Minęło dwadzieścia lat od tragicznej śmierci legendy gorzowskiego żużla. – Cichy, skromny i zamknięty
w sobie, ale na torze wielki mistrz i dżentelmen – tak wspominają Edwarda Jancarza przyjaciele.
U
pokonał faworyta gospodarzy – Marka Cieślaka oraz… szóstkę kolegów
ze Stali. Drugi raz najlepszym żużlowcem Polski został w 1983 roku,
kiedy zwyciężył w Gdańsku, na torze
największego przyjaciela i rywala Zenona Plecha.
rodził się 20 sierpnia 1946
roku. Pochodził z biednej
i prostej rodziny. Miał sześć
lat, gdy zetknął się z czarnym sportem
– ojciec zabrał go na mecz rozgrywany w Gorzowie. Od tego momentu
Nieszczęsny Furlanetto!
Jancarz przez wiele lat był podporą
gorzowskiego i polskiego żużla. Przez
przyjaciół zwany był dżentelmenem
torów. Nikogo nie faulował, jeździł
ostro, ale zawsze fair. Od 1977 roku
przez sześć kolejnych lat bronił barwy dwóch klubów: Stali Gorzów
i Wimbledonu Londyn. 9 sierpnia
1984 roku, na kilka dni przed finałem Drużynowych Mistrzostw Świata
w Lesznie, polska reprezentacja rozgrywała sparing z Włochami. Podczas
jednego z wyścigów, przy wyjściu
z drugiego łuku, młody i niedoświadczony Włoch – Furlanetto stracił
panowanie nad motocyklem i wypuścił maszynę prosto na Jancarza.
Dwie splecione maszyny przygniotły
wówczas Eddy’ego. Silny wstrząs mózgu, pęknięta podstawa czaszki, duży
krwiak w głowie i złamana łopatka
- został natychmiast przewieziony do
kliniki w Poznaniu. Jednak szybko
doszedł do siebie, bo po trzech tygodniach był z powrotem w domu.
www.tylkogorzow.com
tylko reportaż
stał się wiernym kibicem gorzowskich
żużlowców. Na podwórku organizował „żużlowe zawody” na rowerach.
Kilka lat później ujeżdżał pobliskie
łąki na zakupionym przez siebie motorze WFM. Jednak marzeniami ciągle był na stadionie Stali. Ukończył
szkołę zawodową i, zanim pojawił się
w klubie, pracował jako ślusarz w fabryce ciągników.
Młody Jancarz migiem
„dogonił” nasze sławy
Pierwszy raz na tor wyjechał, gdy miał
dziewiętnaście lat – dosyć późno, jak
na start w speedwayu. Ówczesny trener młodzieży Kazimierz Wiśniewski
powiedział do niego wtedy z przekąsem: Szczawik jesteś, musisz nabrać
ciała, ale pokaż, co potrafisz. I młody
chłopak pokazał. Zawodnicy i kibice
Stali przecierali oczy ze zdumienia.
W ciągu kilku miesięcy pod bacznym
okiem trenera Edmunda Migosia młody Jancarz poczynił olbrzymie postępy. Już w sierpniu 1965 roku, zaledwie
kilka miesięcy od pierwszego zetknięcia z torem, zdał egzamin, uzyskując
licencję żużlowca. Tydzień później na
torze w Gdańsku, debiutując w meczu
ligowym z Wybrzeżem, w dwóch startach zdobył jeden punkt. Tak właśnie
rozpoczęła się wielka kariera jednego
z największych polskich żużlowców.
W pierwszym roku startów wspólnie
z drużyną wywalczył srebrny medal
Drużynowych Mistrzostw Polski.
A wystartować w meczu ligowym w
barwach gorzowskiej drużyny było
niezwykle ciężko, bo barw żółto-niebieskich broniły takie asy jak: Edmund Migoś, Andrzej Pogorzelski,
Jerzy Padewski, Bronisław Rogal, Ry-
NR 1/2012
Zakończenie kariery, lipiec 1986 roku (fot. Mirosław Wieczorkiewicz)
szard Dziatkowiak i Wojciech Jurasz.
Kadra i sukcesy indywidualne
Rok później Jancarz zdobył swoje
pierwsze indywidualne trofeum. Wygrał Srebrny Kask i zwrócił tym samym na siebie uwagę żużlowej centrali. Dosłownie w ostatniej chwili
w miejsce słabiej dysponowanego
Zbigniewa Podleskiego wszedł przebojem do składu kadry narodowej.
W 1968 roku przeszedł wszystkie
szczeble eliminacji światowych i jako
22-letni młodzieniec awansował
do finału światowego, który odbył
się we wrześniu na znanym stadionie
Ullevi w Goeteborgu. Już w trzecim
roku startów na żużlu został trzecim
żużlowcem świata. Na torze w Go-
Mistrz powiedział: dość
Po wielomiesięcznej rehabilitacji
wrócił na tor. Jednak nie był to już
ten sam Eddy. Coraz częściej myślał
o zakończeniu kariery. W pewnym
momencie poczuł, że przyszła pora,
aby pożegnać się z ukochanym sportem. Teraz punkty dla Stali zdobywali
inni i to im wypadało ustąpić miejsca.
Gdy żegnał się ze speedwayem, miał
prawie czterdzieści lat. W 1986 roku
usiadł na motocyklu po raz ostatni.
Na wypełnionym po brzegi stadionie
żegnali go uroczyście kibice, działacze
i przyjaciele. Nie zerwał jednak kontaktu z żużlem. Jako szkoleniowiec
służył radą zawodnikom gorzowskiej
Stali i KKŻ Krosno. Prowadził też
młodzieżową reprezentację Polski.
eteborgu lepszymi od niego okazali się tylko dwaj wielcy mistrzowie:
Barry Briggs i Ivan Mauger. Była to
jedna z większych sensacji tamtych lat
w światowym speedwayu. Dwa tygodnie później Jancarz, wspólnie
z Edmundem Migosiem, Andrzejem
Wyględą, Henrykiem Glucklichem
i Pawłem Walaszkiem, na legendarnym stadionie Wembley w Londynie
wywalczyli brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata. Te sukcesy
były początkiem wielkiej kariery żużlowca z Gorzowa. Edward Jancarz
jeździł jak prawdziwy mistrz, chociaż
tylko dwukrotnie zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. „Eddy”
wygrał IMP po raz pierwszy w 1975
Tragiczny cios
roku na torze w Częstochowie, gdzie W sobotę, 11 stycznia 1992 roku, w jed-
- 10 -
Zakończenie kariery
(fot. Mirosław Wieczorkiewicz)
nym z gorzowskich hoteli odbywał się
Bal Sportowca. Jancarza tam nie było –
w jego willi rozegrała się tragedia. Jego
druga żona, Katarzyna, ugodziła go
nożem. Jancarz nie przeżył tego ciosu.
Na pogrzebie były tysiące osób, wśród
nich działacze klubowi, zawodnicy
Stali i innych klubów, kibice. Zabrakło
jedynie władz miasta. Sześć miesięcy
po jego śmierci, 12 lipca 1992 roku
zorganizowano pierwszy memoriał im.
Edwarda Jancarza.
Piotr Paluch (trener i były żużlowiec
Stali): – Gdy zaczynałem przygodę
z żużlem, Jancarz był pierwszym trenerem, a pomagał mu Stanisław Chomski. Jancarz jako szkoleniowiec zazwyczaj mało mówił, głównie doradzał
mi pod kątem ułożenia motocyklu czy
momentu odkręcenia gazu. Pamiętam
też, jak na obozie we Władysławowie
w 1987 roku, jeszcze przed zdaniem
licencji, mieliśmy oficjalny chrzest.
Jako młodzi zawodnicy musieliśmy
zatańczyć i coś zaprezentować. Byłem stremowany, bo wśród tych starszych siedział też sam mistrz Jancarz.
Opowiedziałem kawał i zatańczyłem,
chrzest został zaliczony. Jancarz był
perfekcjonistą i jest ikoną nie tylko
gorzowskiego, ale i polskiego żużla.
Nawet gdy startowałem za granicą –
w Szwecjii, Danii czy Anglii – ludzie kojarzyli gorzowski żużel właśnie z nim.
startu 11 razy, zdobywając jeden medal
brązowy, w mistrzostwach świata par
brał udział w 7 finałach, zdobywając
dwa medale srebrne i dwa brązowe,
w drużynowych finałach Mistrzostw
Świata wystąpił dziewięć razy, zdobywając jeden medal złoty, dwa srebrne
i cztery brązowe. W rozgrywkach ligowych wywalczył 16 medali: 7 złotych,
8 srebrnych i 1 brązowy. Dziewięciokrotnie startował w finale Indywidualnych Mistrzostww Polski, zdobywając
dwa medale złote, jeden srebrny i trzy
brązowe. Trzykrotnie zdobył złoty
kask, raz srebrny. Wielokrotnie był wyróżniany za dżentelmeńską postawę na
torze – m.in. Dyplomem Honorowym
Fair Play PKOL oraz Pucharem Fair
Play Przewodniczącego FIM.
11 stycznia 2012 roku na gorzowskim
cmentarzu delegacja Stali Gorzów
w składzie: trener Piotr Paluch i kierownik drużyny Krzysztof Orzeł,
złożyła wieniec na grobie Edwarda
Jancarza. O godzinie 18.30 w parafii
Edward Jancarz to także ważna postać
i symbol dla młodego pokolenia, które
Jerzy Rembas (przyjaciel Jancarza nie pamięta „Eddyego” z toru.
z toru): – Edek był moim wielkim
przyjacielem. Jego śmierć była dla mnie Mateusz Jach (kibic Stali i felietonista
wielkim szokiem. To przecież jemu za- portalu sportowefakty.pl): – Dzisiaj,
wdzięczałem to, że byłem takim żuż- szczególnie poza Gorzowem, Edward
lowcem, jakim byłem – zrobił ze mnie Jancarz jest postrzegany jak romantyczzawodnika niezłej klasy. Przez kilka lat ny sportowiec, który w wieku zaledwie
jeździłem z nim w parze. Spędzaliśmy dwudziestu dwóch lat, u progu kariery,
wiele czasu na obozach, turniejach czy na legendarnym torze w Goeteborgu
w warsztacie. Potrafił przekazać swoim i startując przeciwko wielkim – Maupodopiecznym wszystko, co umiał. Był gerowi, Briggsowi czy Plechanowowi
znakomitym psychologiem – potra- – zdobył tytuł drugiego indywidualnefił mówić zawodnikowi, że jest dobry go wicemistrza świata. Został trzecim
i może zwyciężać. Trzymał dyscyplinę, żużlowcem świata, choć w szwedzale zarazem jego podejście do szkole- kim parku maszyn nikt nie dawał mu
nia było niemal ojcowskie. Swój naj- szans. Kolejne sukcesy, szczególnie
większy sportowy sukces, czyli zajęcie drużynowe – z reprezentacją Polski
piątej pozycji w IMŚ w 1978 roku, za- i seryjne tytuły Drużynowego Mistrza
wdzięczam przede wszystkim Edkowi, Polski ze Stalą oraz okoliczności śmierci, a przede wszystkim uznanie, jakim
a dopiero potem sobie.
do dzisiaj się cieszy wśród kibiców,
Zenon Plech (klubowy kolega Jan- wzmacniają jego legendę. W rzeczycarza, a później rywal jako żużlowiec wistości to smutna historia wybitnego
Wybrzeża Gdańsk oraz w lidze angiel- sportowca, silnego charakteru na torze
skiej): – Przeżyliśmy razem z Edwar- czy w parku maszyn, ale zarazem osodem piękne czasy. Trzy razy z rzędu by niezwykle zagubionej, niemającej
byliśmy na podium Mistrzostw Świata oparcia wśród rodziny i przekuwającej
Par. Miło wspominam, gdy głównie wielkie sportowe zwycięstwa w osobidzięki nam cała Polska reprezentacja ste dramatyczne porażki.
została dwukrotnie zaproszona na Antypody. Kiedy startowaliśmy w Anglii Edward Jancarz 26 razy startował
– ja w Hackney, a on w Wimbledonie w finałach Mistrzostw Świata. Zdobył
– nie było między nami jakiejś rywa- w nich 12 medali: 1 złoty, 4 srebrne
lizacji, bywało, że jeździłem na jego i 7 brązowych. W indywidualnych mizawody, on na moje. Eddy miał także strzostwach świata wywalczył prawo
św. Wojciecha przy ulicy Gwiaździstej
odbyła się uroczysta msza w intencji
zmarłego żużlowca. Odprawił ją ks.
prałat Andrzej Szkudlarek, kapelan gorzowskich żużlowców.
Przemysław
Mazurek,
Filip
Górecki
tylko reportaż
www.tylkogorzow.com
pseudonim Dżinks, bo był sprytny,
zwinny i przebiegły jak kot. Byliśmy
dobrymi kolegami, nawet przyjaciółmi.
Śmierć to wszystko przerwała…. Pamiętam, jak tamtego dnia 20 lat temu
otrzymałem wiadomość z tą tragiczną
informacją, to wielki szok. Nawet dziś
trudno cokolwiek powiedzieć. Szkoda
człowieka….
Jancarza wspominają
dawni żużlowcy Stali:
- 11 -
Edward Jancarz przez 21 lat startował w barwach Stali Gorzów
(fot. Mirosław Wieczorkiewicz)
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
Robią wszystko tak, aby władze wiedziały…
Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych działa od niespełna dwóch lat. Powołali go
trzej socjologowie – dwóch gorzowian, wśród nich Marek Rusakiewicz, oraz poznaniak Jarosław Urbański z UAM, specjalista w dziedzinie konfliktów społecznych, badający ich podłoże i mechanizmy.
Ośrodek powstał, aby realizować badania społeczne głównie na terenie
województwa lubuskiego. Zespół
badawczy jest partnerem podmiotów
samorządowych – różnego szczebla
władz regionalnych czy gminnych.
Marek Rusakiewicz, szef ośrodka
podkreśla, że są takie decyzje władz
samorządowych, które powinny mieć
charakter uspołeczniony – zatem
trzeba je poprzedzać konsultacjami
www.tylkogorzow.com
tylko
polityka ani słowa
tylko
nikomu
albo badaniami społecznymi. – Oto
nasza główna idea: prowadzący gminy, miasta nie powinni zarządzać
jedynie zza biurka – podchodzić do
sprawy tak, że to oni wiedzą wszystko najlepiej – zaznacza. Uważa też, że
w wielu kwestiach obywatel powinien
Badali kwestię kopalni odkrywkowej
w Gubinie. M. Rusakiewicz zauważa,
że to konkretny przykład narastającego konfliktu społecznego – analizowali go jeszcze przed referendum
przeprowadzonym wśród mieszkańców gminy. Do badań zastosowali
wywiady pogłębione. Dzięki nim
uzyskali nie tylko proste dane statystyczne, ale poznali również głębsze
tło sporu, jego źródła. Rozmawiali
z liderami stron konfliktu, z osobami
zaangażowanymi w sprawę – zwolennikami budowy, ale głównie z przeciwnikami, bo chcieli pozyskać informacje na temat motywów powstania
sporu. – Przygotowaliśmy raport na
zlecenie kopalni węgla brunatnego w
Koninie, ale wynikami był też zainteresowany lubuski urząd marszałkowski – wyjaśnia szef Ośrodka.
– Rzeczywiście, może tak być, że
władze miasta nie znają opinii
gorzowian na temat miejskich priorytetów inwestycyjnych. Dlatego
sądzę, że najważniejsze projekty
powinny być poddawane konsultacjom społecznym, a czasami nawet
badaniom – uważa Marek Rusakiewicz, szef Zachodniego Ośrodka
Badań Społecznych
i Ekonomicznych
mieć szansę na wyrażenie swojej opinii. Zatem warto „zejść” do człowie- Zdaniem M. Rusakiewicza, na terenie
ka, dla którego władze zostały powo- naszego województwa realizowanych
łane.
jest za mało badań społecznych. Ma
W ostatnich dwóch latach m.in. przeprowadzili konsultacje społeczne
z mieszkańcami Witnicy na temat
strategii rozwoju gminy. Ponadto badali preferencje polityczne tuż przed
wyborami samorządowymi, a później przed parlamentarnymi. Obecnie
opracowują raport dla Zakładu Utylizacji Odpadów – rzecz dotyczy nowego systemu gospodarki odpadami,
zgodnego z ustawą, która obowiązuje
od tego roku. – Przebadaliśmy ponad
800 osób. Niebawem będą gotowe
wyniki – zapowiada M. Rusakiewicz.
Adam Oziewicz
66-400 Gorzów Wlkp - ul.Staszica 1F
tel.: 95 735 63 29 : www.tech-dom.pl
NOWA SIEDZIBA!!!
handel
– MASZYNY CIŚNIENIOWE ERHLE
– URZĄDZENIA SPRZĄTAJĄCE NUMATIC
– ŚRODKI CZYSTOŚCI
wrażenie, że opinia mieszkańców
w dziedzinie np. polityki inwestycyjnej nie dociera do magistratu. – Czuję pewien niedosyt – stąd pomysł na
powołanie Ośrodka, bo dobrze, gdy
na miejscu jest tego rodzaju zespół
badawczy – zauważa.
usługi
– SPRZĄTANIE OBIEKTÓW I OSIEDLI
MIESZKANIOWYCH
– PIELĘGNACJA ZIELENI
– MYCIE CIŚNIENIOWE
serwis
– SERWIS URZĄDZEŃ CZYSZCZĄCYCH
– WYNAJEM PODNOŚNIKÓW KOSZOWYCH
– NISZCZENIE DOKUMENTÓW
KOMPLEKSOWE UTRZYMANIE CZYSTOŚCI
NR 1/2012
- 12 -
Quo vadis,
lewico?
www.tylkogorzow.com
tylko polityka
Quo vadis, socjaldemokracjo? – zdaję się pytać elektorat lewicowy
Polityka to gra zespołowa, w której sukces drużyny zależny jest od wartości, jaką prezentuje każdy zawodnik. Liczy się także strategia i taktyka. A jaki pomysł na grę ma SLD? To pytanie jest szczególnie
ważne w obliczy sytuacji związanej z prezydentem miasta. Niedawno sędzia spisał w końcu uzasadnienie wyroku wobec Jędrzejczaka. Być może, jesienią dowiemy się, czy sąd apelacyjny podtrzyma wyrok.
Czy gorzowska lewica jest przygotowana na taki rozwój sytuacji i ćwiczy różne warianty rozegrania, czy
czeka w bezruchu na to, co się wydarzy.
Zdaniem Jana Kochanowskiego, prezydent Jędrzejczak, choć wywodzi się
z SLD, to już od dawna jest niezależny politycznie i podejmuje decyzje
według własnego uznania. – Stąd też
trudności w realizacji lewicowych postulatów – mówi Kochanowski.
Prezydent prowadzi rozgrywki, wykorzystując ambicje polityków, którzy nominalnie ustawieni są w opozycji do włodarza miasta. Najlepszy
przykład stanowi zgoda z przewodniczącym Rady Miasta. Jędrzejczak
wspólnie z Sobolewskim ustalili, że
w Gorzowie słowo kryzys nie istnieje – tyle inwestycji oddanych do
użytku musi świadczyć o dobrobycie
w mieście. A to, że wszystko to jest
na olbrzymim kredycie, wybudowane
w oparach niejasności co do celowości wydatków, to już nie ma znacze-
nia. W końcu lepiej wspólnie grzać
się przy wirtualnym prosperity, niż
spojrzeć w realną dziurę budżetową.
A jak jest dobrze, to i ceny biletów
MZK można podnieść. I znowu
jesteśmy świadkami ciekawej sytuacji: PO za propozycją Jędrzejczaka,
a lewica przeciw. Taka reakcja polityków SLD to albo instynkt samozachowawczy, albo pierwsza jaskółka
tego, że w końcu w partii dojdzie do
intelektualnego fermentu i zamiast
Realpolitik lewica zastanowi się, czyje
racje reprezentuje.
Wyniki wyborów samorządowych, jak
i parlamentarnych pokazały, że proste podziały polityczne – na lewicę
i prawicę – są coraz bardziej nieostre.
Dla SLD brak wyrazistych poglądów
może okazać się zabójczy. Realna
polityka, która odrzuca ideowość na
rzecz pragmatyzmu, rozmywa jeszcze
bardziej granice, sprawiając, że partie stają się bardziej otwarte dla osób
o różnych poglądach. Drugą stroną
medalu jest to, że pojęcie twardego elektoratu zaczyna odchodzić do
lamusa. To, co przynosi polityczne
owoce partii będącej u władzy, niekoniecznie jest dobre dla opozycji. W
przypadku tej drugiej dużo lepszym
sposobem na zdobywanie poparcia
są czytelne wartości, niż ideowy miszmasz.
SLD ma jeszcze czas na to, żeby dokonać zmian, zarówno na poziomie
centralnym, jak i lokalnym. Potrzebny
jest nie tylko solidny przegląd wojska, ale i debata, która wykroczy poza
partyjną salę. Lewica musi się zastanowić, dokąd zmierza i jakimi środkami chce realizować swój program.
- 13 -
Inaczej zostanie zepchnięta ze sceny
nie przez Platformę Obywatelską
ale przez Ruch Palikota. Liberałowie
pod wodzą lubelskiego polityka krystalizują swoje poglądy i nie boją się
ich głośno artykułować, nawet jeżeli
w obecnym kształcie parlamentarnym nie mają szans na ich realizację.
Janusz Palikot, w przeciwieństwie do
władz centralnych SLD, doskonale
wie, że każda polityczna działalność
zaczyna się nie od analizy mocnych
i słabych stron przedsięwzięcia, ale
od idei, a zdaje się, że SLD dawno o
tym zapomniało.
Marcin Cichoń
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
Na nieszczelny taras
tylko Green One
Folia EPDM Firestone na oczka wodne, tarasy, dachy, systemy nawadniania ogrodów Toro, trawniki
w rolce – oto flagowe produkty firmy Green One. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w dystrybucji i montażu nowoczesnych rozwiązań dla ogrodu oraz technologii hydroizolacyjnej.
www.tylkogorzow.com
tylko
polityka
tylko
biznes
Folia EPDM Firestone stosowana
jest do uszczelniania zbiorników
wodnych – dekoracyjnych, ale też
przemysłowych. Świetnie sprawdza
się również na tarasach. – Właśnie
w tej technologii wykonaliśmy górne
i dolne tarasy w budynkach mieszkalnych przy 9 Maja w Gorzowie. Zastosowaliśmy jedną warstwę EPDM
jako hydroizolację, która pomyślnie
przeszła próby wodne – mówi Bartosz Sosnowski z firmy Green One,
od czterech lat działającej na terenie
województw lubuskiego i zachodniopomorskiego.
Wykonują zabezpieczenia folią zarówno w wersji balastowej, jak
i z montażem mechanicznym. W jakich warunkach stosowane są obie
technologie? Wszystko zależy od
tego, co chcemy osiągnąć. Jeżeli na
tarasie mają być płytki ceramiczne,
to zastosujemy połączenie mechaniczne, czyli na początek instalujemy
warstwę gumy za pomocą specjal-
Identyczna technologia stosowana
jest przy realizacji zielonych dachów.
Wtedy, zamiast żwiru, układa się substrat ziemi i sadzi rozchodniki – to
rośliny o małoinwazyjnym ukorzenieniu. – To oznacza, że dolna ich
część podczas rozwoju nawet nie
próbuje przebijać gumy. Choć izolacja jest odporna na większość systemów korzennych roślin – zaznacza
B. Sosnowski.
Kolejną dziedziną działalności Green
One są izolacje dachowe. Specjaliści
z firmy montują dwa rodzaje gumy:
TPO, czyli tworzywo termozgrzewalne oraz gumę dachową o grubości 1,14 mm. W przypadku dachów
również są dwie wersje łączenia
z podłożem: mechaniczne i balastowe. To technologie stosowane jako
alternatywa dla blachy bądź dachówki. Są zamiennikiem papy, jednak
nowa technologia zabezpieczenia
dachu warstwą gumy jest zdecydowanie bardziej niezawodna. Ponadto
wytrzymałość papy jest ograniczona
do kilku lat. Z kolei dachy z gumy,
sprawdzane nawet po 50 latach, okazują się niemal nienaruszone – nie
trzeba nic przy nich poprawiać. Zatem ryzyko nieszczelności na takim
dachu jest ograniczone do minimum.
Green One zajmuje się również dystrybucją i montażem systemów nawadniania Toro oraz kompletnym
przygotowaniem ogrodów – trawnikami z rolki, nasadzeniami roślin.
–Przygotowujemy wszystko co niezbędne do urządzenia ogrodu – podsumowuje B. Sosnowski.
Adam Oziewicz
– Jeżeli coś jest nie tak z tarasem, to najlepiej zastosować EPDM Firestone – zapewniają specjaliści z firmy Green One
NR 1/2012
- 14 -
(wszystkie fotografie: Mirosław Wieczorkiewicz)
nych kotw lub kleju, potem cienką
warstwę betonu, a na koniec ceramikę. Z kolei gdy na tarasie ma być żwir
lub inny składnik dociążający, gumę
wystarczy wyłożyć, bez dodatkowej
stabilizacji, bo do podłoża jest dociskana położonym na niej ciężarem.
Kulawi i ślepi? Nie!
Studenci, jakich setki
(wszystkie fotografie: Mirosław Wieczorkiewicz)
www.tylkogorzow.com
tylko piękny Gorzów
Nie rozpamiętują nieszczęść. Zachęcają do wyjścia z domu
i przyłączenia się do studenckiej ekipy. Niebawem zorganizują grupę – nauczą się nurkować. – Oj, żeby tylko mieć czas na
wszystko… – rozmarzył się Mirek Wieczorkiewicz. Nie tak dawno razem ze Sławkiem Solochem wymyślili sobie loty szybowcami.
Udało się! Mimo że obaj nie widzą.
Sławek Soloch nic nie widzi, ale sam
korzysta z supermarketu – bywa
w nim codziennie i bez problemu odnajduje podstawowe produkty. Przemyka przez sklep obok akademika,
bierze, co trzeba, i biegnie do kasy.
Bez niczyjej pomocy płaci i wraca do
siebie. Zdarza się, że nie wie, gdzie
jest jakiś produkt albo nie jest w stanie go rozpoznać, bo nie ma charakterystycznego opakowania – wtedy
bez pomocy się nie obejdzie. Ocenia,
że świat jest coraz lepiej zorganizowany, dzięki temu żyje się im coraz
łatwiej. – Chociażby wybory – prosty
i tani pomysł z nakładkami brajlowskimi, aż dziwi, że nie można było go
wprowadzić wcześniej – zauważa.
uczelnia nie miała podobnej grupy.
Są postrzegani jako najbardziej aktywne koło – tam, gdzie się pojawią,
zawsze dzieje się coś ciekawego. Podobno czego nie tkną, zamienia się
w złoto. Z pieniędzmi jest ciężko,
a oni dali radę – na inauguracji roku
akademickiego wręczyli. „Złote Serca” – osiem statuetek trafiło do osób,
które nie zawahały się wesprzeć grupy – to rektor uczelni, prof. Elżbieta
Skorupska–Raczyńska, dr Beata Orłowska, Sławomir Jach, Anna Mierzejewska z Instytutu Administracji,
Małgorzata Madej, Anna Dobrychłop, Jan Tomaszewicz – dyrektor
teatru oraz para przedsiębiorców, Irena i Janusz Woźni (PUH Impuls).
o dziewczynę na wózku. Studentka na
początku się bała, nie była pewna, czy
da sobie radę na uczelni, bo przecież
budynki w kompleksie uczelnianym
przy Chopina są bez wind. Podobno
konserwator zabytków nie zezwolił
na taką zmianę. W końcu było tak:
hop i do góry – studenci wnosili po
schodach wózek razem z dziewczyną,
wędrował na pierwsze, drugie, trzecie piętro – tam gdzie trzeba. Nikt
nikogo nie musiał błagać o pomoc.
– Z kolei przy Teatralnej i Myśliborskiej są windy – zatem tam nie istnieje problem z przemieszczaniem się
osób niepełnosprawnych – wyjaśnia
szef koła.
Cała trzydziestka z rady studentów
Zaczynają drugi rok działalności. Szef niepełnosprawnych zgodnie podRada studentów niepełnosprawnych koła, Mirek Wieczorkiewicz, wspomi- kreśla, że nikt nikogo nie zmusza do
PWSZ? Przez 14 lat działalności na sytuację sprzed kilku lat – chodziło działania. Są wśród nich osoby zdro-
Ekipa ze złota
- 15 -
we, bez orzeczeń,
bo rada to sposób
na integrację środowiska. – Nie możemy zamykać się wśród kulawych, ślepych
i nie radzących sobie – zaznacza zdecydowanie Mirek Wieczorkiewicz.
W grupie działają studenci z filologii
angielskiej, pedagogiki wczesnoszkolnej. Są też osoby z filologii polskiej,
z wydziału technicznego, także innych kierunków. W radzie są osoby
na wózkach, z porażeniem mózgowym, z chorobami wewnętrznymi.
Są też studenci z dysfunkcją wzroku
– noszą szkła kontaktowe i nic nie
wskazuje na ich niepełnosprawność.
Jednak gdy tylko zdejmą soczewki,
prawie nic nie widzą. – Bywa, że po
niektórych studentach w ogóle nie widać uszczerbku na zdrowiu – zauważa Karolina Frątczak z pedagogiki
wczesnoszkolnej, jako czternastolatka zachorowała na świnkę, choroba
zaatakowała uszy, nie słyszy na jedno. O kole dowiedziała się od kolegi
i w kwietniu migiem przyłączyła się
do grupy. Podobnie było z Filipem
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
i podkreślają swoją niezależność. Ale
Rada
studentów
niepełnowcale nie odrzucają pomocy koleżasprawnych współorganizowała
nek i kolegów. M. Wieczorkiewicz,
dwie konferencje. Przed ronaświetlając sytuację studentów niekiem, w kwietniu analizowano
pełnosprawnym w PWSZ, uczciwie
zjawisko
„Niepełnosprawni
zauważa, że jest nieźle. – Pozostaje
na uczelni” (organizator: wywyciągnąć rękę do tych studentów,
dział humanistyczny – dr Bektórzy z różnych powodów krępują
ata Orłowska, dr Paweł Prufer).
się być razem z nami – podkreśla.
Z kolei w maju uczelnia gościła
I właśnie dlatego w ubiegłym roku
profesora Alberto Lo Prestieczłonkowie koła przygotowali akcję
go z Papieskiego Uniwersytetu
„Wiosna”. Dzięki uprzejmości dyrekŚwiętego Tomasza z Akwinu
tora teatru zdobyli stroje, robili zdjęAngelicum w Rzymie – mówił
cia ze studentami, rozdawali ulotki.
o rzymskiej i włoskiej rzeczyWszystko po to, aby zainteresować
wistości uczelnianej i wyzwaswoja działalnością. Część przechoniach edukacyjnych dla studendziła obojętnie, ale kilka osób przytów niepełnosprawnych.
stąpiło do grupy. – Możliwe, że nie
wszyscy chcą się afiszować z niepeł– przedstawia sytuację jednego z nienosprawnością – zauważa Karolina
pełnosprawnych kolegów S. Soloch.
Frątczak.
www.tylkogorzow.com
tylko piękny Gorzów
U Mirka Wieczorkiewicza w 1968
roku zdiagnozowano cukrzycę.
Po dwóch latach miał pierwsze
objawy pogorszenia widzenia
w jednym oku. Był dziennikarzem
i fotoreporterem, m.in. „Ziemi
Gorzowskiej”. Od 2000 roku praktycznie nic nie widzi
Dudzikiem z filologii angielskiej. Niektórzy nawet nie wierzą, że coś mu
jest, bo niepełnosprawnych kojarzy
się z wózkiem. Ma WZW typu „B”.
– Dla mojego stanu zdrowia najważniejsza jest dieta – podkreśla. Jako nosiciel może zarażać przez płyny ustrojowe, ale nie ma zamiaru ukrywać cjatywę. Po zmianie władz nadal jest
przychylność dla koła.
swojej choroby, nie wstydzi się jej.
Fakt powstania koła nie był narzucony przez uczelnię, za to otwarcie
zaakceptowany. Były rektor, prof.
Andrzej Bałaban i, wtedy jeszcze
prorektor ds. studenckich, dr Beata
Orłowska – oboje wspierali tę ini-
Ambitni, zdolni
i mają jeszcze to coś…
Ludzie niepełnosprawni z doświadczeniem zwykle nie oczekują pomocy. O co chodzi? Po prostu świetnie
sobie radzą, a przy tym są ambitni
W czym problem? – pytamy. Sławek
Soloch, wiceprzewodniczący rady,
odpowiada, że to znacznie szerszy
problem i nie dotyczy tylko samej
uczelni. Podkreśla, że PWSZ jest
tylko soczewką – w niewielkiej społeczności wyraźniej widać to, co można zaobserwować w szerszej skali.
Z tą różnicą, że na uczelni są ludzie
wybrani. I właśnie dlatego poziom
wrażliwości społecznej na niepełnosprawność jest tam większy. – Jednak studenci działający w kole mają
różne sytuacje, przejścia i wspomnienia. Jeden z kolegów opowiadał, że
w podstawówce, w gimnazjum, nawet
w szkole podnadgimnazjalnej rówieśnicy mu dokuczali. Niby niewinne
żarty – ale on przez lata odbierał docinki jak atak. Dotąd jest mu trudno
się przełamać w kontaktach z ludźmi
Sławek Soloch studiuje na administracji, jest na specjalności administrowanie programami Unii Europejskiej.
– To jeden z najbardziej dociekliwych
studentów na uczelni. No, powiedz,
jakie zdobyłeś certyfikaty – Mirek
zachęca kolegę. – A, zapomniałem,
że jest niezwykle skromny – dodaje
z uśmiechem. Sławek ma europejskie
prawo jazdy komputerowe – ECDL.
Gdy przyszedł na kurs, profesorowie
zastanawiali się, czy da sobie radę.
Szybko rozwiał ich wątpliwości. Jak
to możliwe? – pytamy z niedowierzaniem. – No właśnie, ludzie nie
zdają sobie sprawy… – zauważa M.
Wieczorkiewicz. – Już tłumaczę –
Sławek wyciąga z kieszeni iPhone.
– Rozpoznaję odpowiednie klawisze
po dźwiękach. Ponadto w aparacie
wybieram opcję obsługi przygotowaną specjalnie dla osób niewidomych
– właśnie włączyłem program, który
nie wymaga widzenia. Tak to właśnie
działa – wyjaśnia.
Trochę śmiesznie,
trochę strasznie
Sławek Soloch od 28 roku życia ma poważne problemy z widzeniem – wcześniej był krótkowidzem.
Od dziesięciu lat z roku na rok widział coraz gorzej – musiał zrezygnować z pracy, zredukować plany.
– Uczyłem się życia od nowa – zauważa
NR 1/2012
- 16 -
Sławek trafia do urzędu ze zwykłą papierkową sprawą. Urzędnik nie zwraca się do niego, a do osoby, która przypadkiem mu towarzyszy. – Wygląda
na to, że urzędnik jest przekonany, że
skoro nie widzę, to jestem ubezwłasnowolniony i ciemny – tymczasem
to już od dawna nieaktualny stereotyp
– podkreśla S. Soloch. Innym razem
płaci kartą w markecie. Kasjerka czuje, że jest z nim coś nie tak, bo oddaje
kartę nie jemu, a osobie, z którą przyszedł do sklepu. Wbił pin i zapłacił –
do tego momentu wszystko zagrało.
Tymczasem jego karta trafia do kogo
innego. Pyta kasjerkę: dlaczego pani
nie oddała karty mi, tylko temu panu?
Przecież może to być zupełnie obca
osoba. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć swojego zachowania.
niepełnosprawnych. Nie miała wątpliwości. – Tamte doświadczenia warto przenieść na nasz grunt – podkreśla. Z panią pełnomocnik najczęściej
kontaktują się studenci pierwszego
roku. Gdy mają problem z odnalezieniem się w uczelnianej codzienności. – Są naprawdę różni. Jedni przychodzą, aby pogadać, inni pojawiają
się raz, aby załatwić jakąś niezbędną
formalność i znikają na zawsze – to
też trzeba uszanować, widocznie nie
mają potrzeby kontaktu – podkreśla
A. Dobrychłop.
Adam Oziewicz
Zarząd Rady Niepełnosprawnych Studentów PWSZ.
Od lewej: Sławomir Soloch, Ewelina Jagiełło, Mirosław Wieczorkiewicz i Paweł Ankutowicz.
Trójka studentów z Gorzowa –
Filip, Sławek i Mirek – uczestniczyła w ogólnopolskich spotkaniach
niepełnosprawnych
studentów w Krakowie. O co
chodziło? Od ośmiu lat cztery uczelnie, wśród nich AGH
i Uniwersytet Ekonomiczny,
przygotowują konferencję. Tym
razem do Krakowa przyjechało
25 stowarzyszeń z całej Polski – trzy dni rozmów, integracji, wymiany doświadczeń, ale
również warsztatów i szkoleń.
– To był nasz debiut. Nie znaliśmy zasad, przedstawiliśmy
jedynie siebie i to, co już udało nam się zrobić – opowiada
M. Wieczorkiewicz. Słuchacze
przecierali oczy ze zdumienia.
Dziwili się, że jako najmłodsza
grupa – działają od listopada
– bez budżetu i doświadczenia
zrobili aż tak wiele. Bez przerwy
pytali ich, jak to możliwe. Po
spotkaniu w Krakowie wpadli
na pomysł, aby podobną konferencję przygotować w Gorzowie, bo przecież mają czym się
pochwalić. – Idea jest, tematyka
też, pozostaje tylko zorganizować pieniądze. Spróbujemy
zainteresować sprawą władze
uczelni – zdradza M. Wieczorkiewicz.
że to, co robią, już przynosi pierwsze
pozytywne efekty. Oprócz ważnych
zadań, takich jak zbiórka na rzecz hospicjum, koło ma też przyziemne cele.
Ma gromadzić ludzi pełnosprawnych
i niepełnosprawnych. – Właśnie tak,
jesteśmy razem, uczymy się i bawimy,
poznajemy siebie. Sprawdzamy siebie w przeróżnych dziedzinach życia.
W prozaicznych sytuacjach dajemy
dowód, że niczym się nie różnimy.
Pokazujemy normalność osób niepełnosprawnych. Przekonujemy innych,
że nie jęczymy nad swoim losem, za
to chętnie bierzemy plecak na grzbiet
i wędrujemy albo jedziemy pograć
w golfa – mówi S. Soloch.
modzielny. Student nie ma już kłopotów z pokonywaniem drogi, ale gdyby
potrzebował kogoś do pomocy, na
przykład w środkach komunikacji
miejskiej, to też nie byłoby z tym problemu.
Powołanie specjalnej osoby dbającej
tylko o interesy ludzi z orzeczeniem
o niepełnosprawności to sygnał od
władz uczelni, że chcą ułatwić naukę
takim studentom.
Anna Dobrychłop znała sytuację na
Uniwersytecie Zielonogórskim – tam
od lat funkcjonuje rada studentów
tylko piękny Gorzów
Uczelnia sfinansowała trzy turnusy rehabilitacyjne – członkowie koła jeszcze w 2010 roku
byli w Karpaczu. W ubiegłoroczny majowy weekend pojechali
do Dźwirzyna nad Bałtykiem.
Z kolei ostatnie dwa tygodnie
września spędzili we Władysławowie. Mieli też turnus szkoleniowy pod Międzychodem
w Mierzynie, a w listopadzie byli
w Dusznikach Zdroju.
Na uczelni jest 200 osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Anna
Dobrychłop, pełnomocnik ds. studentów niepełnosprawnych PWSZ
ocenia, że to znacząca liczba studentów. Podkreśla, że największym
utrudnieniem dla studentów niepełnosprawnych nadal są bariery architektoniczne. Właśnie dlatego nie
wszyscy mogą studiować to, co chcą
– choćby przez to, że nie wszystkie
zajęcia mogą być realizowane w jednym uczelnianym kompleksie i w tym
samym budynku. Jednak wiele da się
przeorganizować. Pani pełnomocnik
wspomina sytuację dziewczyny na
wózku. – Zależało jej na konkretnym
kierunku. Uczelnia poszła jej na rękę
– tak ułożyła plan, aby wszystkie zajęcia jej grupy były w jednym budynku.
Innym razem niewidzący student –
nie znał Gorzowa, potrzebował trenera orientacji, chodziło o przyswojenie drogi z akademika na uczelnię.
PWSZ pomógł mu w organizacji
takiego szkolenia, po to aby był sa-
- 17 -
Filip Dudzik i Karolina Frątczak
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
Sławek jest na administracji. Jak widzi
swoje zadanie i innych aktywnych studentów? – Jeżeli dzięki naszej działalności osoby od nas z roku – późniejsi
pracownicy administracji, urzędnicy –
dostrzegą w osobie niepełnosprawnej
człowieka, któremu należy się szacunek i pomoc, to znaczy, że odnieśliśmy sukces – odpowiada. Uważa też,
NR 1/2012
- 18 -
www.tylkogorzow.com
www.tylkogorzow.com
- 19 -
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
Patent na wózek?
Czy coś takiego w ogóle jest?
Wypadek, i co dalej? Jak to jest, że jedni radzą sobie z niepełnosprawnością, a inni słabną? Co takiego
się stało, że Maciej Stefaniak się nie dał? Gorzowianin, mimo paraliżu czterokończynowego, prowadzi
własną firmę, gra w rugby na wózkach, po prostu żyje…
Maciej Stefaniak podkreśla, że firmę założył nie tylko z myślą o sobie i swojej przyszłości, a przede wszystkim z myślą
o przyszłości swoich dzieci. Właśnie one były motorem,
wielką motywacją i sprawiły, że nie mógł się poddać
www.tylkogorzow.com
tylko z happy endem
Jechał i nagle trach. – Stało się, tak
naprawdę nie wiedziałem, o co chodzi
– mówi o zdarzeniu Maciej Stefaniak.
Jechał quadem w okolicach opuszczonej żwirowni w Przysiece niedaleko
Zwierzyna. Nawet dobrze nie wiedział, że to czyjeś. Bezwiednie trafił
na stalową linkę, rozciągniętą przy
wjeździe. – Kompletnie niewidoczna,
inaczej pewnie zdążyłbym zareagować – wspomina. Czy ktoś świadomie
zawiesił linę, bo nie chciał quadów
na swoim terenie? – pytamy. – Nie
sądzę. Ogrodził i pewnie nie za bardzo wiedział, że może komuś zrobić
krzywdę. Fakt, zrobił to źle. Ale czy
specjalnie? Tak naprawdę nie wiadomo. Plotek wokół sprawy było setki
– przypomina sobie sytuację sprzed
ponad trzech lat. Chciał się procesować z właścicielem źle zabezpieczonego terenu, ale ostatecznie doszedł
do wniosku, że nie ma sensu. – Tak
do końca nie mogłem obarczać go
NR 1/2012
odpowiedzialnością, bo po części to
także była moja wina – przyznaje.
Z perspektywy czasu nadal uważa,
że nie ma sensu wracać do sprawy.
Bardziej zależy mu na powrocie do
normalności, niż rozpamiętywaniu
w sądzie, co mogłoby być gdyby….
Diagnoza dla C6 i C7
Złamał kręgosłup na odcinku szyjnym – na wysokości C6 i C7. Co to
oznacza? Paraliż czterokończynowy.
O czuciu od klatki piersiowej w dół
czy ruchu nóg w ogóle nie ma mowy.
Na początku miał nawet problem
z poruszaniem rękoma. Dotąd nie
ma ich sprawnych w pełnym zakresie.
W dłoniach porusza w sposób ograniczony tylko jednym palcem. Wierzy,
że medycyna ciągle idzie do przodu.
– Wszystko się zmienia. Jeszcze nie
tak dawno rezonans magnetyczny
był cudem techniki, teraz takie badanie to codzienność – zauważa. Ro-
kowania? Nie ma złudzeń. Musiałby
stać się cud. Jedyna szansa to rozwój
technologii. Kręgi szyjne zerwał trzy
i pół roku temu. Ocenia, że różnica
w stanie zdrowia tuż po wypadku
i teraz jest znacząca. Uważa, że codzienne ćwiczenia przyniosły efekty.
Choć przyznaje, że w pewnym momencie przestał już wierzyć w rehabilitację. – Nic tak nie wykańczało
jak czekanie na efekty pracy – mówi.
Tracił cierpliwość – na własnej skórze
przekonał się, że w końcu może się
wyczerpać. Już nie chciał być w każdej sprawie uzależniony od innych.
Co przywróciło siły do dalszej walki?
– pytamy Maćka. – Być wśród ludzi
– rodziny, przyjaciół – to najlepsza
rehabilitacja. Chciałbym im wszystkim podziękować, że byli ze mną w
trudnych chwilach, nie odwrócili się,
mimo swoich problemów – podkreśla. Dodaje, że równie ważne jest samodzielne poruszanie się na wózku,
- 20 -
zwykłe życie, posiłki, ubieranie się.
Codzienność i stopniowa, coraz większa niezależność daje największą nadzieję i napęd do życia.
– Tuż po wypadku nie było najgorzej
– przyznaje. Choć miał chwile zawahania. Do pewnego momentu zastanawiał się, co właściwie będzie robił –
na początku był bardzo ograniczony,
nawet jazda wózkiem była dla niego
dużym problemem. Mówi, że na takie
„coś” nie ma mocnych – każda psychika siada. Podkreśla, że firmę założył nie tylko z myślą o sobie, lecz
głównie z myślą o przyszłości swoich
dzieci. Właśnie one były motorem,
wielką motywacją i sprawiły, że nie
mógł się poddać. Zauważa, że ludzie,
którzy ulegli podobnemu wypadkowi,
zwykle są jeszcze młodzi – łamią kręgi po skokach do wody czy w wypadkach komunikacyjnych – większość
z nich nie ma założonych rodzin, nie
118 dni „leżakowania”
W szpitalach spędził siedem miesięcy.
Gdy leżał na jednej z sal, ktoś obok
podpowiedział mu sposób na ciągnący się czas. Usłyszał: liczyć dni.
I zaczął liczyć…. Pierwszy najgorszy
okres wlókł się przez 118 dni. – Tyle
leżałem do momentu, gdy pierwszy
raz usiadłem na wózku – wspomina.
Potem z kolei „czekał” na samodzielność na wózku, aby móc samemu
gdzieś podjechać. Zapewnia, że nie
jest łatwo, bo taka jazda to trud nawet
dla osób w pełni sprawnych. – Koledzy wsiadają, próbują się przejechać,
narzekają, że ciężko – opowiada.
– Nie, nie, pierwsze tygodnie leczenia i rehabilitacja nie wiązały się z
bólem fizycznym – wyjaśnia. Za to
duży problem był z samą operacją, bo
sytuacja zdrowotna nie był do końca
określona. Lekarze przeprowadzili aż
trzy operacje, bo dwukrotnie pękała
stabilizacja. Maciej tłumaczy, że nie
ma całych dwóch kręgów, zamiast
nich wstawione są dwie blachy – jedna
z przodu, druga z tyłu. Jednak najgorzej wspomina czekanie na powrót
do domu i rodziny. – Czas mijał….
Dzieci, żona – ciągle słyszałem: kiedy będziesz znowu z nami? – zapewnia, że to trudne do wytrzymania.
Terapeuta był potrzebny? – pytamy.
– W szpitalu przychodziła pani
psycholog. Gdy wypytywała mnie
o różne rzeczy, to stawały jej łzy
w oczach…. W pewnym momencie
powiedziałem sobie, że chyba lepiej
sam sobie z tym poradzę – mówi.
Przyznaje, że miał trudne chwile
i sądził, że potrzebuje tego rodzaju
wsparcia. Ale tak naprawdę ratunkiem
okazała się praca, codzienna aktywność i sport. Nic by nie było także
bez pomocy najbliższych przyjaciół,
rodziny. To oni sprawili, że jego psychika działała normalnie. Co ważne,
ciągle miał możliwość powrotu do
pracy, w firmie cały czas na niego czekali. Przez rok leżenia plackiem nikt
mu nie powiedział: słuchaj, Maciek,
nie ma dla ciebie powrotu. Szef firmy,
w której wcześniej pracował i z którym
przez lata współpracy się zaprzyjaźnił,
po wypadku okazał się wielkim przyjacielem i dalej mógł na niego liczyć.
W pracy czekali na niego, choć dobrze wiedzieli, że jego możliwości fizyczne będą niezwykle ograniczone.
Zdecydował się na powrót, ale szybko
zauważył, że może więcej, niż przewidywał. – Powiedziałem sam sobie:
Świat poukładał
chłopie, stać cię na więcej, bo to, co
na nowo
robisz, robisz całkiem nieźle. ZdecyTuż
po
wypadku
skończył 28 lat.
dował, że już czas działać na własny
Wcześniej
był
wyjątkowo
aktywny,
rachunek.
prowadził sportowy tryb życia. Wydaje się, że teraz sport może oglądać
W firmie najważniejsza jest
jedynie w telewizji. – Nic podobnego
głowa
Mówi, że kontrahenci, którzy widzą – zapewnia. Gdy był przykuty do łóżgo pierwszy raz, są w szoku – dziwią ka, też tak myślał i tego najbardziej się
się, że osoba na wózku, z ograniczoną obawiał. Poznał jednak ludzi na wózmożliwością ruchu, prowadzi firmę i kach. Zauważył, że nadal wszystko
zatrudnia osiem osób. Trochę z prze- jest dla niego możliwe. Znalazł nowy
kąsem stwierdza, że do prowadzenia ukochany sport – rugby na wózkach,
własnej działalności gospodarczej nie to połączenie piłki ręcznej, koszytrzeba siły fizycznej – najważniejsza kówki i jazdy na wózku. Z grupą trejest sprawność umysłowa. – Wiedzieć nuje od dwóch lat, z kolei od roku gra
co robić, jak obsłużyć klienta, jak mu w lidze ogólnopolskiej i zachodniej.
doradzić oraz umiejętność kierowania – Kolega, który wcześniej grał
ludźmi to klucz do sukcesu – podkre- w Szczecinie przeprowadził się do
śla. Podejrzewa, że gdyby był w pełni Gorzowa, zaproponował mi grę z
sprawny, jego firma wcale nie funkcjo- myślą o utworzeniu drużyny – mówi
nowałaby lepiej. Nie czuje się szcze- o początkach. Zdradza, że sport to
gólnie ograniczony. Czasami wydaje kolejny napęd. Jego zespół co środę
mu się nawet, że jest traktowany jak spotyka się na hali – od kwietnia do
ktoś uprzywilejowany. – Jeżeli faktycz- października jeżdżą na turnieje.
nie tak jest, to może teraz mam łatwiej
Czy pogodził się z sytuacją? Szczerze
– mówi z rozbrajającą szczerością.
mówi, że już na dobre zapomniał,
jak
to było przed wypadkiem – żyje
A co gdy trzeba podpisać umowę, wyw
świecie
poukładanym na nowo.
konywać biurowe zadania, przepro–
Nie
ma
wyjścia,
trzeba się odnaleźć
wadzić negocjacje? – pytamy. Zwraca
w
każdej
sytuacji,
niezależnie jak byuwagę, że wszystkie papiery podpisuje
łaby
kiepska.
Siedzieć
latami w oknie
sam. Zdradza, że na początku i z tym
był ogromny kłopot, ale z czasem
i to wyćwiczył. – No właśnie, wszystkiego trzeba się uczyć od nowa. Jeszcze nie tak dawno problemem nie do
przejścia było zjedzenie zupy z talerza
– przyznaje. Z kolei sprawa z dojazdem do pracy rozwiązała się jakby
sama – wspomina. Gdy otwierał firmę, jego ojciec był akurat bez zajęcia.
Zatrudnił go. Teraz każdego dnia razem przyjeżdżają do pracy i wracają
do domu.
czy przed telewizorem? To nie ma
sensu – podkreśla. Ma plany biznesowe związane z firmą oraz chciałby
utworzyć stowarzyszenie osób niepełnosprawnych, dzięki któremu mógłby pomóc tym, którzy mieli mniej
szczęścia. Nie chce jeszcze zdradzić
wszystkich szczegółów, bo to jeszcze
nie jest przesądzone. Wszystko zależy
od tego, czy gospodarka poradzi sobie z kryzysem. – Wiadomo, w mojej
branży jest wyjątkowo ciężko – zauważa. Handluje asortymentem ogólnobudowlanym. Prowadzi też doradztwo, zajmuje się organizacją inwestycji
od fundamentu aż po dach. Od lat
współpracuje z grupą wykonawców,
firmami budowlanymi i obsługuje
klientów indywidualnych. – Myślę, że
są zadowoleni – ocenia.
tylko z happy endem
Adam Oziewicz
Uważa, że w Gorzowie, w ogóle
Polsce, ciągle wiele instytucji jest zamkniętych przed niepełnosprawnymi. W mieście jest dużo barier architektonicznych, których sam nie jest
w stanie pokonać. – Zupełnie niedostosowany jest dla nas urząd skarbowy
– wskazuje.
Właśnie dlatego spółkę ma z bratem,
to on prowadzi księgowość firmy.
Podzielili się obowiązkami: Maciej
działa na miejscu, w firmie, z kolei
brat załatwia sprawy pozabiurowe –
wyjazdy do urzędów i wszędzie tam,
gdzie trzeba być osobiście. Maciek
podejrzewa, że gdyby nie jego obecna
sytuacja, to pewnie nigdy nie zdecydowałby się na założenie własnej firmy.
– To, że siedziałem na wózku i w głębi
duszy bałem się ciągłego uzależnienia
od innych, zdopingowało mnie do samodzielnego kierowania przyszłością
i firmą – ocenia.
- 21 -
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
ma dla kogo walczyć. – To paradoks,
ale byłem w lepszej sytuacji – miałem
dla kogo walczyć, dla kogo żyć i działać. Chodziło przecież o przyszłość
moich dzieci.
W stronę silnego nadodrzańskiego
powiatu – Kostrzyn i Słubice
u progu 2012 roku
Nasze miasta mają plany rozwoju i perspektywy coraz lepszej przyszłości. Głośniej mówi się o inicjatywie wspólnego, kostrzyńsko-słubickiego powiatu. W 2012 rok Kostrzyn wkracza z 60-milionowym
budżetem. Największą inwestycją będzie modernizacja ulicy Gorzowskiej i Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nieco mniejszy jest budżet Słubic. Tu priorytetem jest budowa Polsko-Niemieckiego Przedszkola Równych Szans. Najwięcej magistraty przeznaczą na oświatę i pomoc społeczną. Spytaliśmy
burmistrzów, jaki to będzie rok.
www.tylkogorzow.com
tylko kostrzyn, tylko słubice
Szef kostrzyńskiego Urzędu, Andrzej Kunt, mówi o swoim mieście
w samych superlatywach. – Kostrzyn
2012 roku to miasto dynamicznego
rozwoju gospodarczego z dobrymi perspektywami na przyszłość.
To miasto wyróżniające się wśród
podobnych naszej wielkości, doceniane na zewnątrz i budzące ciekawość wśród naszych gości. Kostrzyn
to miasto ludzi zaangażowanych
i przedsiębiorczych, otwartych na
sąsiadów i życzliwych. Miasto przez
lata wciąż się zmienia i będzie się
zmieniało na lepsze.
Kostrzyn co chwila realizuje swoje
priorytetowe cele. Znacząco poprawiła się sytuacja finansowa zadłużonego jeszcze kilka lat temu miasta. Zmodernizowano drogi, kilka
firm zainwestowało tu swoje środki,
powstała szkoła wyższa, a niedawno nowa szkoła ponadgimnacjalna.
– W tym roku nadal będę zabiegał
o ulepszenie rozwiązań komunikacyjnych w mieście. Kosztem ponad
4 mln złotych zmodernizujemy ulicę Gorzowską i Kardynała Stefana
Wyszyńskiego. To zadanie chcemy
zakończyć w lipcu i powinien to być
atut w naszych staraniach o budowę północnej obwodnicy Kostrzyna
z nowym mostem na Odrze, który
ułatwi głównie transport produkcji
z zakładów w strefie i uspokoi ruch
tirów na ulicach miasta. We wrześniu
zakończymy całość prac w Parku
Miejskim. Przygotujemy dokumentację na nowe inwestycje z unijnych
środków i zakończymy kolejny etap
rewitalizacji Starego Miasta, które,
mam nadzieję, będzie bodźcem do
turystycznego rozwoju Kostrzyna.
NR 1/2012
Obecnie przygotowujemy dokumentację na miejskie targowisko przy
ul. Mickiewicza, które wymaga już
gruntownych zmian – wylicza szef
kostrzyńskiego magistratu.
Budżet miasta na bieżący rok wynosi ponad 60 mln złotych, z czego
11,5 mln zł przeznaczono na zadania inwestycyjne. Podobnie jak w latach poprzednich najwyższy udział,
bo 41% wydatków, czyli ponad 20
mln zł, stanowią zadania oświatowe.
– Niestety, z roku na rok Państwo
przeznacza na oświatę coraz mniejszą subwencję. Na 2012 rok otrzymaliśmy 10 mln 123 tys. zł. Podobnie
jest z zadaniami z zakresu pomocy
społecznej, na które zaplanowaliśmy
wydatki ponad 4 mln zł. Gospodarka komunalna i mieszkaniowa to
wydatek ponad 5,5 mln zł, a kultura
fizyczna i sport – ok. 1.200.000 zł –
dodaje Andrzej Kunt.
Na początku 2012 roku Słubice są
stabilne finansowo i spokojne. – Kiedy obejmowałem stanowisko burmistrza, było dokładnie odwrotnie –
podkreśla burmistrz miasta, Tomasz
Ciszewicz. Miasto powolutku staje na
nogi. Powolutku na prostą wychodzą
też Słubice. – Z mojej strony same
dobre wiadomości, bezpieczeństwo
i porządek oraz kolejne inwestycje
zapewniające mieszkańcom gminy możliwość spędzania wolnego
czasu oraz rozwijania swoich pasji
sportowych poprzez, na przykład,
kompleks sportowo-rekreacyjny w
Kunowicach. W mieście to przede
wszystkim rozpoczęcie budowy
Polsko-Niemieckiego Przedszkola
Równych Szans, której zakończenie
planujemy w roku 201. Jeśli chodzi
o wydarzenia kulturalne to w bieżącym roku planujemy zmiany w porównaniu z ofertą dotychczasową.
Mam nadzieję, że z korzyścią dla
– Kostrzyn 2012 roku, to miasto dynamicznego rozwoju gospodarczego
z dobrymi perspektywami na przyszłość – mówi burmistrz Andrzej Kunt
(fot: arch. MOSiR)
mieszkańców – wylicza szef słubickiego magistratu.
-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej czy też współfinansowanie
projektu statku spacerowego. Budżet
Słubic na bieżący rok wynosi 59 mln
zł po stronie dochodów i 55 mln zł
po stronie wydatków. Nie ma planów zaciągania nowych zobowiązań
kredytowych. Miasto chce spłacać te
z lat ubiegłych.
O inwestycjach powiedział nam
też skarbnik gminy, Rafał Dydak.
– Wydatki budżetowe w 2012 roku
to ogółem 54,8 mln zł – podaje.
Oprócz wspomnianego przedszkola
obejmują one między innymi budowę ogólnodostępnego terenu rekreacyjnego w Kunowicach, terenów
rekreacyjnych w pięciu sołectwach Fenomenem w skali całego kraju są
gminy Słubice, instalacji zasilającej w Słubicach stowarzyszenia. Na pow wodę podstrefę II Kostrzyńsko- nad 20 tys. mieszkańców jest ich pra-
- 22 -
Kompleks rekreacyjny z basenem,
kręgielnią, lodowiskiem, może też
z krytym kortem tenisowym. Duże
kino wyświetlające trójwymiarowe
filmy. Hala sportowo-widowiskowa
z prawdziwego zdarzenia. Duża galeria handlowa na miarę Askany lub Focusa. To są niektóre marzenia mieszkańców. Czy także włodarzy naszych
miast? – Tak, mam podobne marzenia. Jednak Kostrzyn jest miastem
niespełna 20-tysięcznym, w którym
nie może być tego wszystkiego, co
znajduje się w wielkich metropoliach.
Jeżeli prywatni inwestorzy będą
chcieli u nas wybudować wszystko,
o czym marzymy, z pewnością nie
będę przeszkadzał. Jednak w dzisiejszych czasach wszystko musi być
opłacalne, ekonomicznie uzasadnione. Jako burmistrz muszę myśleć
podobnymi kategoriami i nie zrobię
nic, co mogłoby przynieść miastu
kłopoty w przyszłości. Dlatego jeżeli przystąpimy do budowy np. basenu, to z pełną świadomością, że
nie zadłużymy Kostrzyna na wiele
lat, czym zamkniemy możliwość realizacji innych ważnych potrzeb ludzi – wyjaśnia burmistrz Kostrzyna.
Bardziej ostrożny jest Tomasz Ciszewicz. – Podobne inwestycje w innych
gminach pokazują, iż po ich zrealizowaniu nie ma kto z nich korzystać
i nie ma środków na ich utrzymanie.
Jednak podjąłem temat rewitalizacji słubickich obiektów sportowych
poprzez nową, gminną spółkę Słubicki Ośrodek Sportu i Rekreacji.
Wszystko musi być na miarę naszych
potrzeb i możliwości. Na pewno nie
będę wydawał pieniędzy na basen
z lodowiskiem w centrum miasta.
Ani nie ma w tym sensu, ani logiki.
Hala sportowo-widowiskowa powstała całkiem niedawno, bo pod
koniec kadencji byłego burmistrza,
tylko… ktoś zapomniał o funkcji
widowiskowej, bo nie ma trybun dla
gości. Takich nieprzemyślanych inwestycji więcej w Słubicach nie będzie! – wyjaśnia.
Tak kostrzynianie, jak i słubiczanie,
krzywią miny na słowo dług. Zadłużona jest większość gmin i powiatów w Polsce. – Miasto się zadłuża,
a w sumie ostatnio mało się tutaj robi
– mówi nam 49-letnia słubiczanka,
która nie chce nazwiska w gazecie. –
Czy dług musiał powstać? – pyta z kolei handlowiec z Kostrzyna. Faktem
jest, że jeszcze niedawno nad Słubicami wisiało widmo komornika. – Po
ubiegłym roku długu jest znacznie
mniej. Dziś mogę stwierdzić, że plan
naprawy finansów gminy sprawdził
się. Wskaźnik zadłużenia został obniżony w ciągu roku o 21 %. Z 79%
do 58%. Oczywiście nie było to łatwe
i wymagało podejmowania wielu
trudnych decyzji, których efekty były
dla wszystkich widoczne. Nie odbyło
się to tylko poprzez cięcie kosztów, ale
także poprzez zwiększenie dochodów
majątkowych. Dlatego chcę podziękować mieszkańcom za zrozumienie
i wsparcie, a moim współpracownikom za realizację planu naprawy finansów – oznajmia T.Ciszewicz.
Spokojniej jest za miedzą, w Kostrzynie. – Nasz dług powstał w sposób
zaplanowany. Wiedzieliśmy, że tzw.
duże pieniądze z Unii Europejskiej
przyjdą tylko raz – stanie się to
w latach 2007-2018 i aby z nich móc
skorzystać, trzeba mieć zdolność
kredytową na pokrycie udziału własnego do projektów współfinansowanych przez fundusze unijne. Dlatego po wyjściu z zadłużenia sprzed
2002 roku, długo utrzymywaliśmy
zadłużenie na poziomie ok. 10%
dochodów, co było czasami trudne,
ale dzięki czemu mogliśmy zrealizować w mieście inwestycje o wartości przekraczającej 100 mln złotych.
Oczywiście wymagało to wzięcia
kredytów o łącznej wartości 27 milionów zł, ale są to pieniądze wydane
właściwie, bo na nasz rozwój lokalny.
Teraz mamy kilka lat „oddechu” na
spłatę części długu, przygotowanie
nowych projektów, a wszystko po to,
aby w roku 2015 być przygotowanym
na przyjęcie kolejnej transzy pieniędzy unijnych. Dlatego uważam, że
zaciągnęliśmy dług we właściwym
czasie, w bezpiecznej wysokości i na
właściwe cele – oznajmia A. Kunt.
W ostatnich tygodniach żywy stał się
tylko kostrzyn, tylko słubice
– Z mojej strony same dobre wiadomości, bezpieczeństwo i porządek
oraz kolejne inwestycje zapewniające mieszkańcom gminy możliwość
spędzania wolnego czasu oraz rozwijania swoich pasji sportowych –
podkreśla burmistrz Słubic
pomysł połączenia interesów Kostrzyna nad Odrą i Słubic. Rozwiązaniem miałby był wspólny powiat.
– Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem, ale, być może, to lepsze
rozwiązanie niż tkwienie w powiecie
gorzowskim – zauważa taksówkarz z
Kostrzyna. Nad odpowiedzią dłużej
zastanawia się Tomasz Kowalczyk,
student. – Pomysł w zasadzie chyba
niezły, ale jak znam polską biurokrację, pociągnie to za sobą nie tylko
tony papierków, bo jeszcze trzeba
będzie chyba powymieniać niektóre
dokumenty. To będą koszty raczej dla
nas, niż dla urzędów. Andrzej Kunt
jest zdania, żeby głęboko zastanowić się nad funkcją powiatów, których, jego zdaniem, jest zbyt wiele,
bo średnio co 40 km mijamy granice
kolejnego. – Dyskusja na temat sensu istnienia powiatów wraca co jakiś
czas. W roku 2013 mija 15 lat od ich
utworzenia. To chyba odpowiedni
przedział czasu, aby coś w sprawie
powiatów postanowić, to znaczy,
czy mają być, czy nie, a jeżeli tak, to
w jakiej liczbie, kształcie i z jakimi
zadaniami. Moim zdaniem, powiatów tak licznych, my ekonomicznie
nie wytrzymamy. Z pewnością nie
sprawdziły się powiaty tzw. obwarzankowe, jak np. gorzowski, bo nie
tworzy samorządu jako wspólnoty.
Jeśli już powiaty będą musiały być,
to niech będą silne, niech mają zadania i pieniądze na ich wykonywanie.
W silnym powiecie i gminy są silniejsze. Takim silnym, łączącym, a
- 23 -
nie dzielącym samorządem, mógłby być powiat roboczo nazwany
nadodrzańskim z Kostrzynem nad
Odrą, Słubicami, Gubinem i jestem
o tym przekonany, innymi gminami granicznymi, które dobrze się
zastanowią nad swoim udziałem
w tak skonstruowanym powiecie,
w czasie gdy utworzenie tego powiatu stanie się faktem. O inicjatywę
powiatu nadodrzańskiego spytaliśmy
też burmistrza Słubic. – Nie jest to
nowa idea, ale uważam, że dzisiaj, po
12 latach od wprowadzenia reformy
administracyjnej, możemy ocenić
jej skuteczność i tu nie jest najlepiej. Uważam, że duży i silny powiat
z liderami regionu, jakimi są miasta
Kostrzyn i Słubice, jest słuszną ideą.
Inicjatywa spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem okolicznych
samorządów. Obecnie pracuję nad
organizacją pierwszego spotkania w
większym gronie w celu omówienia
strategii działania i wstępnego ustalenia granic nowego Powiatu Nadodrzańskiego. Ponieważ szanuję moich kolegów wójtów i burmistrzów
z gmin, które mogą znaleźć się w
nowym powiecie, chcę najpierw od
nich dowiedzieć się, jak bardzo będą
skłonni zaangażować się we współpracę w tym temacie.
Burmistrz Kostrzyna nad Odrą chwali sobie współpracę z Radą, a swoich
politycznych wrogów nie wskazuje.
Mówi, że najbardziej pomagają mu
życzliwi mieszkańcy i zespół pracow-
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
wie 70. Gmina stara się im pomagać
najlepiej, jak tylko może. – Słubiczanie to bardzo aktywna społeczność.
Wynika to z faktu, że żyją w mieście
i gminie, gdzie trzeba się samemu
zająć swoim życiem. Mam tu na myśli życie zawodowe. Nie mamy przemysłu. Żyjemy z handlu i usług, a tu
liczy się prywatna inicjatywa. Dlatego
też słubiczanie chętnie angażują się
w aktywne formy zagospodarowania
swojego wolnego czasu, np. poprzez
działalność w różnego rodzaju stowarzyszeniach. Tych, które zaznaczyły
swoją obecność, jest około 70, ale takich, których pracę i jej efekty widzimy
na co dzień, jest około 30. W ubiegłym
roku dla tych najaktywniejszych stworzyliśmy centrum inicjatyw obywatelskich gdzie kilkanaście stowarzyszeń
ma swoje biura z zapleczem socjalnym,
salkę konferencyjną, piwnice jako magazyn na ich sprzęt. Pomieszczenia
wygospodarowaliśmy po jednej z jednostek podległych naszemu urzędowi,
którą umieściliśmy w zwolnionych pomieszczeniach w Urzędzie Miejskim –
dodaje T. Ciszewicz.
www.tylkogorzow.com
ników Urzędu Miasta. Dobrze układa się też współpraca z większością
organizacji pozarządowych. Coraz
większe grono „wiernych” ma również szef słubickiej gminy. – Na początku mogłem liczyć tylko na grupę
najbliższych, którzy byli ze mną jeszcze przed wyborami. Dzisiaj do naszej grupy dołącza coraz więcej osób,
które deklarują i oferują bezinteresowną współpracę. Bezinteresowną,
a nawet wiążącą się z wydatkami,
gdyż np. w ubiegłym roku na różne
przedsięwzięcia pozyskałem ponad
100 tys. zł w formie darowizn na realizację różnych, konkretnych inicjatyw, w tym na takie, jak przestawienie
pomnika na Pl. Bohaterów, oświetle-
nie sal w żłobku, wykonanie elewacji
w części basenowej przedszkola nr 4,
dofinansowanie wydania płyt z kolędami, które śpiewają słubiccy artyści
itp. Ci, którzy próbowali deptać mi
po piętach, dzisiaj tracą dystans i już
nie dają rady nadepnąć. Nie warto się
nad tym zastanawiać.
Jakie będą nasze miasta po 2012
roku? W Słubicach priorytetem jest
konsekwentne odciążanie gminy
z długu. – Nie jestem wróżką, wolę
mówić o tym, co zrobiłem, niż
o tym, co zrobię. Mam plan i wprowadzam go w życie. Niestety, poprzez problemy finansowe po poprzedniej kadencji muszę najpierw
wypracować sobie możliwość wpro-
wadzenia w życie mojego planu. Ale
jestem dobrej myśli. Proszę o ponowienie tego pytania za rok – podkreśla T. Ciszewicz. Kostrzyn stawia
na turystykę. – Chcemy zaprzeczyć
obiegowej opinii, że tam, gdzie jest
rozwijający się przemysł, nie może
być dobrze rozwiniętej turystyki.
Oczywiście nie będzie u nas Wenecji,
chociaż możliwe, że będziemy razem
realizować duży projekt europejski,
w którym Kostrzyn nad Odrą będzie
partnerem wiodącym, ale turystyka to nic innego, jak potężna gałąź
gospodarki, a gospodarka jest jedna.
Mając takie atuty, jak Twierdza i Stare
Miasto, wielkie rzeki, park narodowy,
położenie blisko wielkiej aglomeracji
z wielkim lotniskiem itd., mamy obowiązek pracować nad tak pojętym
rozwojem turystyki. Natomiast podnosząc atrakcyjność miasta, chcemy przekonać wielu dojeżdżających
tu do pracy, że Kostrzyn nad Odrą
tak wyglądający, z takimi szkołami
i przedszkolami, z tak szeroką ofertą
spędzania wolnego czasu, jest dobry
miejscem, aby w nim zamieszkać
i w nim zaplanować swoje życie –
kończy burmistrz Kunt.
tylko kostrzyn, tylko słubice
Czyści buty Eminema
Krzysztof Ryłko
– Nie czuję się bezpiecznie w moim mieście – mówi legendarny policjant i tropiciel nietrzeźwych kierowców. Dzisiaj jest pucybutem, który lubi słuchać Eminema.
Któż go nie zna? W Kostrzynie nad
Odrą słyszeli o nim i mali, i duzi. Na
pytanie, kto to jest Dariusz Gruźliński, wielu ze zmieszaniem przekręca
głową. Ale kiedy pytamy o Pana Miami, to już każdy się uśmiecha. On
sam lubi swój pseudonim. Po śladach
piór z kurtki ścigał pieszo dealerów
narkotykowych, a skuteczne pościgi
za zmotoryzowanymi ułatwiały mu
na przykład zamykane szlabany kolejowe. Był zmorą nietrzeźwych kierowców. W pojedynkę wyłapywał ich
więcej, niż służba drogowa. Zaczynał
w ZOMO, potem był policjantem,
podobnym do Dona Johnsona. Teraz
słucha amerykańskiego rapu, a jego
pomysłom nie brakuje końca. Jest,
jak sam o sobie mówi, pierwszym kostrzyńskim i lubuskim powojennym
Panem Pucybutem.
Urodził się w Mieszkowicach. Ma
44 lata. – W tym roku skończę 45 lat
i mimo swojego wieku czuję się
młodym człowiekiem – mówi nasz
dzisiejszy bohater. Słucha muzyki
na topie. Szczególnie młodzieżowej.
Bardzo lubi Eminema. Pierwsze miesiące życia spędził w Dębnie, które uważa za swoje rodzinne miasto.
Mieszkał tam z rodzicami. Jego ojciec
stacjonował w tamtejszej jednostce
wojskowej. Najwidoczniej zaszczepił
w swoim synu miłość do mundurów,
bo ten wiele lat później sam przyodział swój. Z początku pełnił służbę
w źle kojarzonym ZOMO w Szczeci-
NR 1/2012
nie. Po czasie uznał, że służba ta była
pozytywna. Wtedy Szczecin odwiedzał na przykład Michaił Gorbaczow,
a potem Papież Jan Paweł II. – Zabezpieczałem też przyjazd do Gdańska
Margaret Thatcher. Mam czyste ręce,
jeżeli chodzi o tę służbę. Nie miałem
zamiaru zostać w Milicji Obywatelskiej. Z wykształcenia jestem kucharzem. W głowie rodziły się inne
marzenia i plany. Podczas zastępczej
służby w ZOMO opiekowałem się
z ramienia PCK emerytowaną panią
kapitan MO, która była inwalidką na
wózku. Sprzątałem jej mieszkanie,
wychodziłem na spacery, odwiedzaliśmy grób jej męża, zasłużonego milicjanta. To ona miała wpływ na moją
decyzję pozostania w służbie. W 1989
roku przeniosłem się do Komisariatu
Kolejowego MO w Kostrzynie nad
Odrą. A ponieważ ten rodzaj służby
mi nie odpowiadał, napisałem raport
i prośbę o przeniesienie do miejscowego Komisariatu Policji – wspomina Dariusz Gruźliński.
W Kostrzynie zaczynał od służby patrolowej. Później był awans na dzielnicowego. – I to było to, w czym się
spełniałem i mogłem częściowo decydować o swojej pracy – dodaje.
Szybko przylgnął do niego przydomek „Miami”. Kto to zrobił i dlaczego? – Z tego, co ustaliłem, wymyślił
tak kolega Wojtek Szulczewski, który
jest do dzisiaj policjantem. W tamtym czasie w telewizji emitowano
popularny serial „Policjanci z Miami”
i niby byłem podobny do głównego
bohatera, Dona Johnsona. Tak ja,
jak i moje zachowanie. Potem nawet
sami komendanci tak mnie nazywali, a wkrótce sam świat przestępczy
i przyjaciele – podkreśla.
Lata służby w policji Pan Miami
wspomina dobrze. Ma poczucie, że
zrobił prawie wszystko i dał z siebie
wszystko. Miał dużo pomysłów na
swoją pracę. W swoich działaniach
był kontrowersyjnym policjantem.
Już słyszał, że nazywa się go żyjącą legendą kostrzyńskiej policji. Jako stróż
prawa bardzo się wyróżniał i miał podobno jedne z najlepszych wyników
w pracy w województwie lubuskim.
Może też dlatego w roku 2000 otrzymał brązową odznakę „Zasłużony
policjant”. Był też nominowany do
tytułu „Kostrzynianina roku”. Zabrakło mu dosłownie sześciu punktów
do starosty, Mariana Firszta. Drugie
miejsce w tym plebiscycie przyjął
z wielkim zaszczytem. Wielokrotnie
wyróżniano go nagrodami pieniężnymi za wzorową pracę. – Moje pomysły były wykorzystywane w innych
jednostkach policji. Oprócz typowo
służbowej pracy represyjnej, prowadziłem wiele pogadanek w szkołach,
przedszkolach. Pouczałem i kiwałem
paluszkiem. Poza służbą byłem też
członkiem organizacji społecznych,
takich jak Towarzystwo Opieki nad
Zwierzętami, Komisja Przeciwalkoholowa, Straż Rybacka i wędkarska.
Działania moje skupiały się także
- 24 -
w Samorządzie Osiedla Leśnego,
w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Policji, sekcji Polska IPA. Pisałem też do lokalnych gazet „Porady
dzielnicowego”, aby zapobiegać przestępstwom i wykroczeniom – mówi
z dumą.
Podczas służby dokonał kilku spektakularnych interwencji i aresztowań.
Młodzież malowała ławki w parku,
gdy siedziała w butach na ławce, zamiatała klatki schodowe po dłubanym słoneczniku, myła też klatkę,
gdy w niej napluła. Była też nauka
przechodzenia przez ulicę zamiast
mandatu – po dwa i trzy razy w lewo
oraz w prawo. Miami pracował w policji dwadzieścia lat i podkreśla, że
ma na koncie wiele udanych akcji.
Miał nosa do nietrzeźwych kierowców. Zarzucano mu, że karał zwykle
rowerzystów, ale jak sam zapewnia,
nie tylko ich. – Kiedyś na odprawie
komendant zapytał się mnie „proszę
powiedzieć kolegom, jak ty to robisz,
że w nocy zatrzymałeś trzech nietrzeźwych, a sekcja ruchu drogowego
nikogo?” Moja odpowiedź była prosta i banalna: zimą zaparowane szyby
samochodu, guma do żucia, papieros,
a na samym końcu wyczuwalny alkohol. Inne przestępstwa? Na przykład
lewe prawa jazdy z włamań do urzędów gmin. Było też trochę zatrzymań
drobnych dilerów narkotyków. Jeden
uciekał mi około dwóch kilometrów.
Już nie miałem sił, ale gdy przeskoczył przez ogrodzenie, podarł sobie
kurtkę i po piórach spacerkiem doszedłem, gdzie jest. Miał przy sobie
trochę narkotyków. Były też pościgi,
które mimo złego sprzętu kontynuowałem i miałem szczęście, bo to
jednemu otworzyła się klapa silnika,
a to drugiemu zabrakło paliwa, innemu zaś zamknął się przejazd kolejowy
– mówi z uśmiechem Miami. Teraz
z zazdrością obserwuje pracę policji, która dysponuje lepszym sprzętem. Za jego czasów nie było komputerów, a raporty trzeba było pisać
na starych maszynach. Są też lepsze
i szybsze radiowozy. Czasami jest mu
przykro, że nie doczekał tych czasów.
Może wtedy dostałby złotą odznakę
zasłużonego policjanta.
Mimo to nie zazdrości obecnej pracy kolegom po fachu. Wie, że policja boryka się z brakami kadrowymi
i nie może pojąć, dlaczego tak jest.
W ubiegłym roku napisał do Komendy Głównej Policji oraz do Wojewody Lubuskiego i Burmistrza wniosek
o zwiększenie liczby policjantów.
– Dzielnicowi większą część służby
pełnią w patrolu interwencyjnym,
za dużo jest biurokracji – wyjaśnia.
– Nadal będę pisał w tej sprawie,
ponieważ nie czuję się bezpiecznie
w moim mieście.
W maju 2004 roku zdiagnozowano
u niego chorobę, która do dzisiaj jest
dla słynnego kostrzyńskiego policjanta zagadką. Aż dziesięć razy udawał się do szpitala psychiatrycznego
w Poznaniu i w Gorzowie Wlkp. Stara
się jak najlepiej poznać swojego wroga, czyli chorobę. Teraz ma najdłuższą przerwę, ponieważ ostatni raz był
w szpitalu 20 maja 2010 roku. Nie pije
alkoholu i systematycznie odwiedza
lekarza prowadzącego. Pełna nazwa
jego choroby to afektywna dwubiegunowa, nazywana inaczej zespołem
maniakalno-depresyjnym. – Czyli raz
mam depresję, a raz wyż. Leki mają
za zadanie wypoziomowanie moich
zachowań. Teraz obojętnie, czego
bym nie rozbił, to i tak już zostałem
naznaczony piętnem „wariata”, nawet
gdybym miał rację w wielu sprawach
– ubolewa. – Mimo to twierdzę, że jestem wolnym człowiekiem i chcę, aby
takich ludzi, jak ja, traktować na takim
samym poziomie, jak to jest w innych
krajach. Na taką samą chorobę cierpi wielu znanych ludzi, na przykład
Wojciech Młynarski, zmagała się
z nią również nieżyjąca Księżna Diana
oraz Marylin Monroe. W zasadzie być
w takim gronie ludzi, to dla mnie zaszczyt. Jest mi jednak przykro, że polscy pracodawcy boją się mnie zatrudniać i nie wiem, skąd takowa fobia.
O Dariuszu Gruźlińskim vel Miami
krążą po mieście legendy. Które on
sam lubi najbardziej? – Tę, że udałem swoją chorobę, aby zyskać na
rencie. Są ludzie, którzy nie wierzą,
że zachorowałem. Tak szczerze, to
nigdy bym tego nie zrobił. Za bardzo kochałem swoją pracę – wyjaśnia
niedowiarkom. Krążą też plotki, że
ukarał swojego ojca mandatem. – To
też jest kłamstwo! – oznajmia ze złością. – Nieprawdą jest też, że przykułem swoją byłą żonę kajdankami
do kaloryfera, że wywieziono mnie
do lasu i zostawiono. Podejrzewa się
mnie również o homoseksualizm.
A to tylko dlatego, że szanuję ludzi
i że czasami ubieram się kolorowo.
Jestem heteroseksualny. Mam syna
i kocham kobiety, ale szanuję odmienność ludzką. Ja nie mam zwyczaju
kłamać.
Nasz bohater znany jest z tego, że
mocno udziela się na forach internetowych. Na stronach miejskich
i regionalnych wiele jest jego komentarzy. I to nie tylko. Często polemizuje z innymi internautami. Zatrzymywali go mieszkańcy, którzy
popierali jego zdania. Odbierał wiele
telefonów. Sam jednak czasami lekko
przeginał, ale jak mówi: przecież to
też zabawa. Jednak jego postanowieniem noworocznym jest odcięcie się
- 25 -
zeum Twierdzy Kostrzyn. Myślę że
rok 2012 będzie przełomem w mojej
pracy pucybuta. Tydzień temu wystosowałem pisma do kostrzyńskich
szkół z ofertą spotkań i pogadanek,
ponieważ mamy najbrudniejsze buty
w Europie, a dzieci to najważniejszy
punkt wychowawczy – zdradza swoje
plany Pan Pucybut.
Swoją tegoroczną aktywność Dariusz
Gruźliński zaznaczył podczas XX
Finału WOŚP. Wyczyścił siedem par
butów, sprzedał 35 ciastek z mussli,
które sam upiekł dzień wcześniej,
a także około 30 zdjęć z osobistym
autografem i życzeniami. Tak na oko
zarobił dla WOŚP około 200 zł. Darował też fanty na licytacje. Pomaga
od lat, nie tylko kwestując. – Ludzie
do mnie dzwonią, piszą e-maile oraz
tylko kostrzyn, tylko słubice
listy pocztą tradycyjną. Z różnymi
problemami oraz informacjami, jak
do starego dzielnicowego, a ja potem interweniuję. Są to różne sprawy: drobne i bardzo poważne. Nie
ukrywam, że mam satysfakcję, jak się
uda coś załatwić pozytywnie. Z tego
powodu przybywa mi zwolenników,
ale też i wrogów. W 2010 roku wybito mi szyby w oknie, ale na szczęście
były i są ubezpieczone. Czasami za
załatwioną sprawę usłyszę dobre słowo, uścisk dłoni, uśmiech na twarzy,
a nawet ktoś zaprosi mnie na dobry
obiad.
Jako wierny obserwator lokalnego podwórka Pan Miami cieszy się z miejskich inwestycji. Z podziwem mówi
o nowym amfiteatrze, odnowieniu
Placu Wojska Polskiego, zamontowaniu fontanny, nowym-starym Parku
Miejskim. Wiele sobie też obiecuje po
remoncie zabytkowego dworca PKP.
Nurtuje go natomiast problem parkowania samochodami.
Czego najlepiej życzyć tak aktywnej osobie? – Zdrowia! – mówi bez
wahania. – Ja też chciałbym życzyć
wszystkim mieszkańcom szczególnie zdrowia, bo to jest ważniejsze
od pieniędzy. Mimo że żyje się nam
coraz ciężej, bo takie mamy czasy, to
życzę więcej pozytywnego myślenia
oraz uśmiechu na twarzy. Więcej serdeczności we wzajemnych relacjach
międzyludzkich i tolerancji dla jakichkolwiek odmienności ludzkich. Nie
wstydźcie się czyścić swoich butów
u Pana Pucybuta!
Krzysztof Ryłko
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
Na wiosnę chciałby ruszyć w Polskę, promując przy okazji swój Kostrzyn
od internetowego pisania. Pan Miami zdał sobie sprawę, że stało się to
jego uzależnieniem. Czynność ta zajmowała mu wiele czasu, aż w końcu
stwierdził, że jest to mało efektywne,
gdyż siła Internetu jest zbyt duża.
Teraz postanowił, że będę działał w
realnym świecie i ma nadzieję, że jego
praca będzie zauważalna. Za swoje
wpisy był też atakowany, co zmusiło
go do wytoczenia procesu jednemu z
internautów. Sprawa jest w toku.
Odejście z policji było dla niego życiową tragedią i przez dłuższy czas nie
mógł się pozbierać. Pracował około
pół roku w agencji ochroniarskiej
w Kostrzynie i Dębnie. Mimo to trudno jest mu znaleźć pracę, ponieważ
szefowie firm boją się zatrudniać ludzi z problemami natury psychicznej.
A faktem jest, że Dariusz Gruźliński
ma II grupę inwalidzką i lekarz medycyny pracy wyraził zgodę na podjęcie
przez niego czynności zarobkowych.
Dlatego też postanowił, że weźmie
sprawy w swoje ręce. Tak narodził
się pomysł pucybuta. Na początku
miał to być swoisty manifest, ale jak
się okazało, były policjant zaczyna się
w tym spełniać. Zarejestrował firmę o nazwie „MIAMI” i się zaczęło. Dziś chwali sobie bezpośredni
kontakt z ludźmi, których coraz więcej poznaje. Nie ma co ukrywać, że
w Kostrzynie nad Odrą nie da się
zarobić na czyszczeniu butów. To za
małe miasto. – Gdyby Przystanek
Woodstock był codziennie, zostałbym milionerem w ciągu kilku lat.
Podczas festiwalu tylko w dwanaście
godzin zarobiłem tyle, co przez cały
miesiąc. Mam też koszty. Muszę opłacić podatek zdrowotny, księgową, podatek od gruntu dla Urzędu Miasta.
Aktualnie mam wyrejestrowaną firmę
z uwagi na zimę. Czekam na telefon
z Łodzi, gdzie pani zatrudniająca
pucybutów z Łodzi i Warszawy robi
szkolenie, po którym będę mógł zdobyć certyfikat –zaznacza.
Jak sam przyznaje, uczy się metodą
prób i błędów. Często przeczesuje
Internet, aby doszkolić swój warsztat
pucybuta. Liczy, że dzięki certyfikatowi znajdzie zatrudnienie w jakichś
galeriach, na przykład w Gorzowie
Wlkp. lub Zielonej Górze. Duże
miasto to więcej klientów. Kiedy jest
ciepło, kostrzynianie mogą go najczęściej spotkać przy dworcu PKP. – Nie
wiem jeszcze, co przyniesie wiosna.
Nie wykluczam, że wsiądę na swój
rower z wózkiem, by z całym majdanem ruszyć w Polskę aż do późnej
jesieni. Coś w rodzaju Forrest Gump,
czyszcząc ludziom buty od miasta
do wsi. Chciałbym się przy tym zająć pozytywną promocją swojego
miasta, zapraszając do odwiedzenia
wielu atrakcji, między innymi Narodowego Parku Ujście Warty albo Mu-
Sportowe podsumowanie:
Ubiegły rok
pod znakiem brązu
Brązowe medale Mistrzostw Polski wywalczone przez koszykarki AZS-u
PWSZ oraz przez żużlowców Stali, otwarty protest kibiców gorzowskiego
sportu przeciwko polityce miasta, a także wielkie problemy organizacyjno-finansowe większości klubów. Tak w skrócie można zobrazować to, co najważniejszego działo się w gorzowskim sporcie w ubiegłym roku.
www.tylkogorzow.com
tylko na sportowo
Medal,
który wszystkich ucieszył
W ubiegłym roku na największe słowa uznania zasłużyły gorzowskie koszykarki. Zespół prowadzony przez
Dariusza Maciejewskiego pomimo
problemów finansowych i kadrowych
sięgnął po brązowy medal mistrzostw
Polski. Gorzowianki miały pierwotnie walczyć o upragniony złoty medal, jednak cele zespołu, z powodów
organizacyjnych, zostały zweryfikowane w połowie sezonu. AZS PWSZ
dzięki ambitnej grze był nawet bliski
wejścia do wielkiego finału PLKK.
Zabrakło jednego „oczka” w decydującym piątym meczu w Polkowicach.
Ostatecznie skończyło się brązowym
medalem, który, biorąc pod uwagę
okoliczności, w jakich został wywalczony – potraktowaliśmy jak złoto.
Do sezonu 2011/2012 po raz pierwszy od czterech lat przystępowaliśmy
bez medalowych aspiracji. Po kolejnych zawirowaniach finansowych
i kadrowych z przełomu roku nasze
koszykarki walczyć będą „tylko” o
pierwszą ósemkę. Z kolei działacze
klubu z Chopina powalczą w najbliższych miesiącach o… przetrwanie
klubu. Smutne, lecz prawdziwe.
Jedenaście lat czekania
Po serii szóstych miejsc zdobywanych
za coraz to większe pieniądze, fani
Stali Gorzów dostali w końcu to, na
co czekali jedenaście lat, czyli medal
Drużynowych Mistrzostw Polski.
Zespół zbudowany za wielkie miliony z Tomaszem Gollobem i Nicki
Pedersenem na czele wygrał wszystkie mecze w rundzie zasadniczej na
własnym torze oraz zgarnął komplet
NR 1/2012
bonusów. Żółto-niebiescy później
w play-offach roznieśli Unię Leszno
i w walce o finał zmierzyli się z Falubazem Zielona Góra. Gorzowianie
w pierwszym meczu półfinałowym
prowadzili pewnie 27:19 i wydawać
się mogło, że przewaga z każdym kolejnym biegiem będzie rosnąć. W tym
momencie nad gorzowskim stadionem rozszalała się burza i mecz został przerwany. W rewanżu zielonogórzanie odrobili z nawiązką zaliczkę
i to oni znaleźli się w upragnionym
finale. Gorzowianie w meczu o brąz
pokonali Unibax Toruń i zdobyli tym
samym pierwszy medal Drużynowych Mistrzostw Polski od jedenastu
lat! Przed sezonem 2012 kadra gorzowskiego zespołu uległa zmianie.
Z powodów regulaminowych drużynę opuścili Nicki Pedersen i Hans
Andersen. W ich miejsce przyszli
Krzysztof Kasprzak i Michael Jepsen
Jensen. Stal w rozpoczynającym się
na początku kwietnia sezonie będzie
jednym z głównych faworytów do
złota. Warto odnotować, że klub żużlowy, jako jedyny w mieście jest stabilny finansowo i posiada najwyższy
budżet – ok. 9 mln zł.
Upadek, a później wielkie
odrodzenie
Początek 2011 roku dla fanów futbolów nie zaczął się najlepiej. Ze sponsorowania GKP Gorzów wycofał
Sylwester Komisarek. Gorzowianie
z początkiem rundy wiosennej zbierali pieniądze na organizację meczów
na własnym boisku, a także na wyjazdy. Pomimo tych problemów zespół
grał na tyle dobrze, że znajdował się
nad strefą spadkową. Niestety, tuż
przed długim weekendem majowym
GKP wycofał się rozgrywek. Jednak nie oznaczało to końca piłki w
Gorzowie. Grupa młodych ludzi ze
stowarzyszenia niebiesko-biali postanowiła reaktywować futbol w naszym
mieście. Zespół powrócił do histo-
Dariusz Maciejewski, trener gorzowskich koszykarek w ubiegłym
sezonie posmakował brązu. Teraz
gorzowskim koszykarkom przez
problemy organizacyjne medal
raczej nie grozi
(fot. Bartłomiej Pluta)
rycznej nazwy Stilon i rozpoczął rozgrywki w czwartej lidze. Na czwartym
froncie przeplataliśmy udane mecze
z tymi słabszymi. Stilonowcy ostatecznie na półmetku rozgrywek zajmują jedenastą lokatę z dorobkiem 20
punktów. W trakcie przerwy zimowej
władze gorzowskie klubu postanowiły zwolnić trenera Pawła Wójcika,
a w jego miejsce przyszedł Tomasz
Jeż. Stilon wzmocniony na wiosnę
m.in. Arturem Andruszczakiem
ma powalczyć o czołowe miejsca
w czwartej lidze.
roku jest skrajnie odmienny. Wiadomo było, że zespół utworzony od
podstaw przed sezonem 2011/2012
musiał mieć więcej czasu na zgranie.
Nikt jednak nie spodziewał się, że
GTPS po rozegraniu czternastu kolejek ligowych znajduje się na ostatnim
miejscu w I lidze. Działacze GTPS-u tuż przed końcem 2011 r. chcieli
wycofać zespół z rozgrywek, jednak
dzięki uporowi wiceprezesa Krzysztofa Śmigla gorzowianie dokończą
sezon w I lidze. Prezes GTPS-u
– Grzegorz Drwięga już zapowiedział, że wycofa się ze sponsoringu
po sezonie. Dlatego przyszłość siatkówki w naszym mieście nadal jest
wielką zagadką. Podobnie jak GTPS
o przetrwanie walczą piłkarze ręczni
GSPR-u. Gorzowscy szczypiorniści jeszcze kilka miesięcy temu grali
w Ekstraklasie. Po spadku z najwyższej klasy zatrzymali większość swoich wychowanków. Pierwszą rundę
ukończyli na spokojnej siódmej pozycji z trzynastoma punktami na koncie.
W przerwie między rundami z zespołu odeszła piątka kluczowych graczy:
Mateusz Krzyżanowki, Bartosz Starzyński, Jarosław Suski, Daniel Janik
i Mateusz Stupiński. Wszystko przez
problemy finansowe. GSPR dokończy rozgrywki z kilkoma juniorami w
składzie. Celem zespołu będzie utrzymanie się w I lidze. Po 19 latach do
Gorzowa znów zawitała drugoligowa koszykówka w męskim wydaniu.
Sukcesem dla GKK jest na pewno
strona organizacyjna. Wpisanie się
w krajobraz gorzowskiego sportu,
narzekającego na braki środków i
deficyt sponsorów, jest dużym wyczynem. Oczywiście, żeby się na tej
powierzchni utrzymać, potrzebne jest
pozostanie w II lidze. A nasi koszykarze spróbują dokonać tej trudnej
sztuki wiosną.
Ubiegły rok minął pod znakiem sukcesów koszykarek i żużlowców. Od
2011 roku miasto zakręciło też kurek
z pieniędzmi na sport drużynowy.
Z tego powodu na początku roku
aż trzy kluby mają ogromne problemy finansowe – GSPR, GTPS i AZS
PWSZ. Tylko Stal Gorzów nie musi
zaciskać pasa. Jeżeli miasto będzie
kontynuować politykę odwracania się
od gorzowskiego sportu, to za kilka
miesięcy mogą upaść trzy kluby, a na
powierzchni zostaną tylko dwa kluby
– Stal i Stilon. Oby tak się jednak nie
Siatkarze i piłkarze ręczni
stało. Obecny rok może być ostatwalczą o życie. Koszykarze
nim, w którym tyle zespołów repreawansowali
zentowało nasze miasto w rozgrywNastroje siatkarskich fanów na po- kach centralnych.
czątku 2011 roku były szampańskie.
GTPS dzielnie walczył o awans do
PlusLigi i szykował się do ćwierćfiPrzemysław
nału Pucharu Polski, w którym mieMazurek,
rzył się ze Skrą Bełchatów. Koniec
- 26 -
Publicystyka,
właśnie to
go „kręci”
Kiedy wie, że tekst jest gotowy? – Z tym jest różnie – odpowiada Dariusz Barański z Gazety Wyborczej. Jeżeli ma czas – tak jest z reportażem czy
pogłębioną analizą, to poprawia go aż do skutku.
Podkreśla jednak, że pracuje w dzienniku. – Tu
trzeba działać szybko. Nie zawsze jest szansa zawrzeć wszystko to, co by się chciało – zauważa.
W Gorzowie mieszka od 1991 roku.
Gazeta Wyborcza to jego pierwsza
tylko medialni
Córka Darka Barańskiego urodziła
się z chwilą powstania Gazety –
teraz
jest już pełnoletnia. – Ja też, nie wymiana uprzejmości kształtuje
redakcja prasowa – jest w niej od
w pewnym sensie, wkraczam
samego początku powołania oddziaczłowieka, a znajomość rzeczy i dow dziennikarską dorosłość, chociaż
łu dziennika. Zdradza, że zaczynaświadczenie.
może nie wszyscy się zgodzą...
jąc pracę miał już niemałe pojęcie
(fot. Daniel Adamski)
o mieście. Znał dobrze jego topografię.
A spektakularna wpadka? Darek Ba– To ważne, bo jak się nie wie, gdzie ną dyskusję. – Gdy ktoś się ze mną rański przypomina ją sobie bez zastaco jest, to, szczególnie na początku, nie zgadza i ma rzeczowe argumenty, nowienia. – Siedzi we mnie do dziś –
każde zadanie sprawia kłopot – za- to warto pogadać – mówi z przeko- wynikała z roztargnienia. Pomyliłem
uważa. Przed pracą w Wyborczej naniem. Dodaje jednak, że irytują coś w krótkiej zapowiedzi – chodziło
mieszkał w Gorzowie dwa lata, miał go niektóre komentarze, zwłaszcza o dzień pamięci i pojednania. Pomiezatem okazję poznać mechanizmy w Internecie, bo tam najczęściej tra- szałem miesiąc wejścia armii radziecnim rządzące. Bezpośrednio do miej- fiają się nieprzemyślane i chamskie kiej do Gorzowa – wyszło, że w marskich tematów wszedł nieco od innej opinie. Bywa na forum Gazety, odbie- cu. Patrzyłem w wydrukowany tekst
strony niż większość dziennikarzy ra sygnały od czytelników. Przyznaje, i kompletnie nie wiedziałem, dlacze– zaczął od historii, a nie od spraw interesują go, ale nie wszystkie warte go tak napisałem – to okropne uczubieżących. Pod koniec lat 90’ przy- są uwagi. Jeżeli pierwsze słowa wątku cie. Na szczęście dziennikarze lubią
gotowywał Kronikę Wieku – coty- to inwektywy, to można sobie daro- zwalać wszelkie wpadki na kogo ingodniowy dodatek do Gazety, który wać... Zdarza się jednak, że czerpie nego – podsumowuje z uśmiechem.
miał też swoje wydanie albumowe.
z forów. – Prezentujemy takie dyskusje na łamach, niejednokrotnie były
Jak reaguje na krytykę? Jeżeli popełni pretekstem do zajęcia się jakąś sprabłąd, jest na siebie wściekły. Z kolei wą – opowiada.
za każdą wpadką idzie krytyka – uważa, że to normalne. Ceni merytorycz- Uważa, że dziennikarze zwykle mają
- 27 -
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
Przy newsie wykonuje kilka telefonów, szuka ciekawych opinii – cytuje
tych, którzy dobrze znają zagadnienie. Jednak pełną satysfakcję ma gdy
pracuje nad publicystyką, bo rzeczy
można przemyśleć, na spokojnie ułożyć tekst. – Takie zadania dają zadowolenie. Gdy wszystko już napiszę,
nie znoszę, gdy ktoś mi coś zmienia, no, chyba że na lepsze – mówi
z uśmiechem. Podkreśla, że wypracować własny styl nie jest łatwo.
Z kolei, szczególnie wśród stażystów
zauważa ciągoty do niemal literackich
opisów. – Płyną z głębi serca, tymczasem news to news – ważne jest co,
gdzie, kiedy, kto i jak – należy unikać
głębszych przemyśleń, bo aby były
rzeczywiście trafne, trzeba co najmniej kilkuletniego doświadczenia –
zaznacza.
podobne zdanie na określony temat.
Pewnie dlatego podczas spotkań, na
przykład podczas konferencji prasowych, częściej zwraca się uwagę, że
ktoś fajnie coś napisał – otwarta krytyka to rzadkość. Zaznacza jednak, że
bel Kekilli, Nizam Schiller, Derya
Alabora; Niemcy 2010, 119 min.,
dramat
3, 5, 7 lutego, g. 18.00
4, 6, 8 lutego, g. 20.00
styczeń/luty
wydarzenia kulturalne
Teatr, repertuar:
„Kochać”
27 stycznia (piątek), g. 19.00
28 stycznia (sobota), g. 18.00
29 stycznia (niedziela), 18.00
„Krzyk”
31 stycznia (wtorek), g. 12.00
31 stycznia (wtorek), g. 19.00
www.tylkogorzow.com
tylko w gajerach
„Rzeka pełna mleka”
1 lutego (środa), g 10.00
2 lutego (czwartek), g 10.00
Stanisław Tym, „Kobieta z widokiem
na taras”; 15-lecie Gorzowskiego
Klubu Rotariańskiego
3 lutego (piątek), g 19.00
„Rzeka pełna mleka”
5 lutego (niedziela), g 12.00
„I love you”, komedia muzyczna Teatru Buffo
6 lutego (poniedziałek), g. 17.00 i
20.00
„Złota kaczka”
8 lutego (środa), g. 10.00
9 lutego (czwartek), g. 10.00
10 lutego (piątek), g. 10.00
„Kochać”
11 lutego (sobota), g. 18.00
12 lutego (niedziela), g 18.00
14 lutego (wtorek), g. 17.30
„Rzeka pełna mleka”
16 lutego (czwartek), g. 10.00
17 lutego (piątek), g. 10.00
„Tango”
29 lutego (środa), g. 10.00
Miejski Ośrodek Sztuki
Galeria BWA
Grafika, instalacje – Andrzej Bobrowski, Arkadiusz Marcinkowski
prezentacja do 12 lutego (niedziela)
*****
Cytaty – obrazy, obiekty – Magdalena Gryska (otwarcie wystawy)
18 lutego (sobota), g. 17.00
(wystawa czynna do 11 marca)
*****
Galeria Sztuki Najnowszej
Black Light – Tomasz Wendland
prezentacja do 5 lutego (niedziela)
*****
Stan zagrożenia – Sławomir Sobczak (otwarcie wystawy)
11 lutego (sobota), g. 17.00
(wystawa czynna do 11 marca)
Kino 60 Krzeseł
„Latająca maszyna”, reż. Martin
Clapp, Geoff Lindsey, Marek Skrobecki;
Norwegia/Indie/Polska/
Wielka Brytania 2011, 76 min, animacja/przygodowy
27, 29, 31 stycznia, g. 20.15
28, 30 stycznia, g. 18.00
1 lutego, g. 18.00
2 lutego, g. 20.15
*****
„Szczęście ty moje”, reż. Siergiej
Łoźnica; wyst.: Viktor Nemets, Vlad
Ivanov, Maria Varsami, Niemcy/
Holandia/Ukraina 2010, 127 min,
dramat
27, 29, 31 stycznia, g. 18.00
28, 30 stycznia, g. 19.30
1 lutego, g. 19.30
„Kochać”
24 lutego (piątek), g. 19.00
25 lutego (sobota), g. 18.00
*****
„Człowiek z Havru”, reż. Aki Kaurismaki; wyst.: Andre Wilms, Kati
Outinen, Jean-Pierre Darroussin;
Finlandia/Francja/Niemcy 2011, 93
min, komediodramat
3, 5, 7 lutego, g. 20.10
4, 6, 8 lutego, g. 18.00
9 lutego, g. 20.30
„Krzyk” (scena kameralna)
28 lutego (wtorek), g. 12.00
*****
„Obca”, reż. Feo Aladag; wyst.: Si-
„Złota kaczka”
19 lutego (niedziela), g. 12.00
21 lutego (wtorek), g. 10.00
22 lutego (środa), g. 10.00
23 lutego (czwartek), g. 10.00
NR 1/2012
*****
„Musimy porozmawiać o Kevinie”,
reż. Lynne Ramsay; wyst.: John C.
Reilly, Tilda Swinton, Ezra Miller;
USA/Wielka Brytania 2011, 112
min, dramat/thriller
10, 12 lutego, g. 20.00
11, 13, 15 lutego, g. 18.00
14 lutego, g. 16.30
16 lutego, g. 20.15
*****
„Hello! How are you?”, reż. Alexandru Maftei; wyst.: Dana Voicu, Ionel
Mihailescu, Paul Diaconescu; Hiszpania/Włochy/Rumunia 2010, 105
min, komedia romantyczna
10, 12 lutego, g. 18.00
11, 13, 15 lutego, g. 20.00
14 lutego, g. 21.00
*****
Walentynki spod lady! „Rozwodów
nie będzie”, reż. Jerzy Stefan Stawiński; wyst.: Zbigniew Cybulski, Marta
Lipińska, Władysław Kowalski; Polska
1963, 95 min, komedia obyczajowa
cena biletu: 13 zł
14 lutego, g. 19.00
*****
„Almanya”, reż. Yasemin Samdereli;
wyst.: Fahri Yardim, Demet Gul, Vedat Erincin; Niemcy 2010, 97 min,
komedia obyczajowa
17, 19, 21, 23 lutego, g. 20.10
18, 20, 22 lutego, g. 18.00
*****
„Moneyball”, reż. Bennett Miller;
wyst.: Brad Pitt, Jonah Hill, Philip
Seymour Hoffman; USA 2011, 133
min, dramat
17, 19, 21 lutego, g. 17.50
18, 20, 22 lutego, g. 19.45
*****
„Zupełnie inny weekend”, reż. Andrew Haigh; wyst.: Tom Cullen,
Chris New, Wielka Brytania 2011, 96
min., obyczajowy
24, 26, 28 lutego, 1 marca, g. 20.15
25, 27, 29 lutego, g. 18.00
*****
„Faust”, reż. Aleksandr Sokurov;
wyst.: Hanna Schygulla, Antoine
Monot Jr., Isolda Dychauk; Rosja
2011, 134 min, dramat
24, 26, 28 lutego, g. 17.50
25, 27, 29 lutego, g. 19.45
Dyskusyjny Klub Filmowy Megaron
Klasyczny koktajl, cz. IV
„Blaszany bębenek”, reż. Volker
- 28 -
Schlondorff; wyst.: David Bennent,
Mario Adorf,
Daniel Olbrychski; Jugosławia/
Francja/Polska/RFN 1979, 140
min., dramat
2 lutego, g. 18.00
*****
„Ostatnie tango w Paryżu”, reż.
Bernardo Bertolucci; wyst.: Marlon
Brando, Maria Schneider, Maria Michi, Francja/Włochy 1972, 136 min.,
dramat/erotyczny
9 lutego, g. 18.00
*****
„Człowiek słoń”, reż. David Lynch;
wyst.: John Hurt, Anthony Hopkins,
John Gielgud, USA/Wielka Brytania
1980, 119 min., dramat obyczajowy
16 lutego, g. 18.00
Seans niespodzianka!!!
23 lutego, g. 18.00
Niezależne Kino
Pokaz filmów animowanych zrealizowanych przez uczniów Liceum
Plastycznego w Gorzowie
7 lutego, g. 18.00
Ferie w Miejskim Ośrodku Sztuki
Replika Festiwalu Filmów Dziecięcych GALICJA – pokazy filmów
(wstęp wolny)
13 – 17 lutego, g. 10.30
Filharmonia Gorzowska
Astor Piazzola – El Tango
Soliści: Anna Maria Staśkiewicz –
skrzypce; Krzysztof Meisinger – gitara; Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej, Bernard Chmielarz – dyrygent
27 stycznia (piątek), g 19.00
*****
Wielcy Romantycy
W programie: C. M. Weber – Uwertura „Oberon”, F. Liszt – Koncert
fortepianowy Es-dur, R. Schumann
– III Symfonia Es-dur „Reńska”
Wystąpią: Fabio Bidini – fortepiano,
Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej,
Tomasz Bugaj – dyrygent
3 lutego (piątek), g. 19.00
*****
Koncert Karnawałowy
W programie :J. Strauss, W. A. Mozart, G. Verdi, S. Moniuszko, F. Lehar
Wystąpią: Katarzyna Hołysz – sopran, Musa Duka Nkuna – tenor,
Marek M. Gasztecki – bas, Orkiestra
Filharmonii Gorzowskiej, Maciej
Niesiołowski – dyrygent
17 lutego (piątek), g. 19.00
Wieczór poetycko-muzyczny „Pieśń
cygańska z Papuszy głowy ułożona” w 25. rocznicę śmierci poetki
– spotkanie w siedzibie filii przy ul.
Śląskiej 78. Prelekcję na temat życia
i twórczości poetki wygłosi Leszek
Bończuk, członek Zarządu Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół Kultury
*****
Paweł Wszołek Trio, zespół Jazzpo- Cygańskiej im. Papuszy. Gościem
specjalnym wieczoru będzie Elżbieta
calypse
Kuczyńska, która zaprezentuje wy10 lutego (piątek)
brane pieśni Papuszy.
*****
Jazz Klub „Pod Filarami”
9 lutego (czwartek), g. 17.00
Koncert familijny: Bajkowe granie
*****
W programie: S. Prokofiew – „Pio- Grażyna Łobaszewska & Ajagore w Sean Noonan – perkusja, Norbert
truś i wilk”
repertuarze Czesława Niemena
Burger – gitara, Robert Klinger – bass
Wystąpią: Orkiestra Filharmonii Go- Bilety: 50 zł z rezerwacją miejsca przy 17 lutego (piątek)
rzowskiej, Maciej Niesiołowski – dy- stoliku, 35 zł bez rezerwacji. Uwaga:
rygent
bilety z rezerwacją miejsca przy sto- WiMBP im. Zbigniewa Herberta
Adam Oziewicz
19 lutego (niedziela), g. 11.00
liku na sobotę, 28 stycznia, wyprzeKoncert z cyklu Beethoven – cz. IV
W programie: Uwertura „Prometeusz”, III Koncert fortepianowy
c-moll, III Symfonia E-dur „Eroica”
Wystąpią: Marek Szlezer – fortepian,
Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej,
Marcin Nałęcz Niesiołowski – dyrygent
24 lutego (piątek), g. 19.00
dane, bez rezerwacji jeszcze są. Drugi
koncert odbędzie się w niedzielę, 29
stycznia. Rezerwacja biletów na: [email protected] lub telefonicznie:
693 126 915
28 i 29 stycznia, g. 19.30
Dyrektor Piotr Borkowski
poleca romantyków
tylko w gajerach
– Szczerze? Nie wiem, co wybrać – mówi przeglądając lutowy program Filharmonii. Żałuje, że może
wskazać tylko jeden punkt. Piotr Borkowski po dłuższym zastanowieniu: – Dobrze, niech to będą wielcy romantycy. Tak, właśnie ten koncert polecam.
– Koncert „Wielcy Romantcy” to
odkrywanie muzyki XIX wieku, to
prezentacja trzech zupełnie różnych
podejść do kompozycji – zauważa
Piotr Borkowski, szef artystyczny
Filharmonii Gorzowskiej (
fot. Daniel Adamski)
Przyznaje, że lubi kompozytorów
okresu romantyzmu, zauważa, że
są oni bliscy wielu dyrygentom. Zatem 3 lutego gorzowianie usłyszą
trzech wielkich tego okresu – Carla
Marię Webera, Roberta Schumanna
i Franciszka Liszta. – Melomanom
tych panów przedstawiać nie trzeba
– zauważa. W Filharmonii zabrzmi
koncert fortepianowy Es–dur Liszta,
jeden z dwóch – grany na świecie najczęściej. – Wspaniały, wirtuozowski,
pięcioczęściowy, z pięknymi melodiami i błyskotliwymi pasażami solisty
oraz ze świetną instrumentacją – zachwyca się dyrektor. Będzie też Robert Schumann i jego III Symfonia
nazywana Reńską. Piotr Borkowski
zwraca uwagę, że Schumann często
gości w programach światowych sal
koncertowych, ale w Polsce słychać
go jakby rzadziej. – Zazwyczaj koncentrujemy swoją uwagę na innych
kompozytorach tego okresu. Zatem
to nazwisko i jego kompozycje warto popularyzować – zaznacza. Na
koncert „romantyków” zaprasza ze
względów edukacyjnych i poznawczych. Szczególnie, że żaden z autorów nie był jeszcze prezentowany na
estradzie Filharmonii Gorzowskiej.
Szefowi placówki zależy na rozpoczęciu cyklu koncertów pod wspólnym
tytułem „Wielcy Romantycy” i pokazaniu muzyki XIX–wiecznej. –Jakże
ona bardziej różnorodna i rozbudowana pod względem formalnym niż
barokowa czy klasyczna, które sztywno posługują się swoimi kanonami.
Romantyzm to eksplozja wyobraźni
kompozytorów – mówi obrazowo.
Ponadto otwiera nowe możliwości
palety instrumentacyjnej – właśnie
wtedy pojawia się duża orkiestra.
– Dlatego specjalnie na ten koncert
nasz rodzimy zespół będzie uzupełniony o innych muzyków – zaznacza.
Choć przyznaje, że podobny zabieg
był i jest stosowany bez przerwy
w przypadku gal operowych – tak
było z Carmen, a niedawno z Traviatą
czy też koncertem słynnego skrzypka
Maxima Vengerova. Wtedy muzyka
romantyczna też się pojawiła, ale nie
była kluczowym elementem.
Tymczasem program „Wielkich Romantyków” został przygotowany
zgodnie ze strategią repertuarową
Filharmonii, skierowaną specjalnie
do gorzowskiej publiczności. – Melomanom ukształtowanym, ale też
początkującym, którzy zamierzają
spotykać się z nami częściej, chceAle nie chodzi tylko o same nazwiska. my zaproponować jeszcze coś inne-
- 29 -
go poza Beethovenem, Mozartem,
Haydnem, utworami barokowymi
czy też programem incydentalnie
zawierającym utwory romantyczne.
Ten koncert to skierowanie uwagi na
XIX w., na pokazanie trzech różnych
podejść do muzyki romantycznej –
wyjaśnia P. Borkowski.
3 lutego jako solista wystąpi Fabio
Bidini, włoski pianista niezwykle popularny w Europie. Na stałe mieszka
w Berlinie. Już jako bardzo młody
człowiek zrobił błyskotliwą, międzynarodową karierę. – Obecnie raptem
trzydziestokilkulatek, a ma już wielkie osiągnięcia: za sobą występy ze
świetnymi zespołami, w znakomitych
salach na całym świecie – zauważa dyrektor FG. A kto poprowadzi
orkiestrę? – Tomasz Bugaj, profesor na Uniwersytecie im. Fryderyka
Chopina w Warszawie, zresztą kierownik katedry dyrygentury, artysta
o niesamowitym doświadczeniu. Jest
jednym z najbardziej cenionych dyrygentów na polskiej scenie muzycznej
– przypomina nasz rozmówca.
Adam Oziewicz
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
*****
Jazz w Filharmonii
Sylwester Ostrowski & Piotr Wojtasik
Quintet
Skład: Piotr Wojtasik – trąbka, Sylwester Ostrowski – saksofon, Reggie
Moore – fortepian, Wayne Dockery
– kontrabas, Newman Taylor Baker
– perkusja
18 lutego (sobota), g. 19.00
www.tylkogorzow.com
Marcin Jabłoński, wojewoda lubuski
Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego
Był marszałkiem, jest wojewodą – zatem dobrze zna specyfikę obu funkcji.
Na początek wskazuje na różnicę kompetencji
i zadań, także kwestie ustrojowe państwa. Rola
wojewody i marszałka nakazuje inaczej rozłożyć akcenty. – Moim obecnym zadaniem, mocno podkreślonym podczas
tylko dwa profile, tylko wręczania nominacji, jest dobra współpraca, silne powiązanie z rządem, premierem i jego priorytetami – podkreśla M. Jabłoński. Marszałek w większym
stopniu koncentruje się na kreowaniu pomysłów, propozycji, projektów, wizji
rozwojowych swojego regionu. Z kolei wojewoda jest od tego, aby wspierać
te działania – zgodnie z zasadą pomocniczości. – Ale muszę też dbać o to,
aby te wizje korespondowały z priorytetami krajowymi – zaznacza. Przykład?
Wojewoda wskazuje na zabezpieczenie bogactw naturalnych – w dokumentach
rządowych są zapisy o miejscowych złożach węgla brunatnego, niezwykle ważnych także dla rozwoju regionu lubuskiego.
Czego pani marszałek zazdrości gospodarzom innych regionów? Elżbieta
Polak zdradza, że w każdym z województw ma zupełnie inne skojarzenia.
W drugiej połowie ub. roku konwent marszałków odbywał się w województwie warmińsko–mazurskim. Szczerze podziwiała tamtejszą, spójną kampanię
promocyjną. – Po prostu wyjątkowa. Niosła ze sobą oczywiste przesłanie:
„Mazury – cud natury”, ale idea została świetnie zaprezentowana, ciągle jestem pod jej wrażeniem – przyznaje. Właśnie dlatego zabiega o to, aby nasz
region też miał zewnętrzną kampanię. Zwraca uwagę, że wewnętrzna prowadzona jest od początku powołania województwa lubuskiego. Dobrze wie,
że są problemy z integracją, tożsamością i marką lubuską. Ale za negatywne
zjawisko uważa fakt, że Lubuskie mylone bywa z Lubelskim. Z zazdrością
wskazuje też na Podkarpackie, miejsce kojarzone z Polską Wschodnią, mniej
rozwiniętą niż Zachód. Tymczasem zaskakuje ilością realizowanych projektów badawczo-rozwojowych, mieszkańcy województwa podkarpackiego mają
park naukowo-technologiczny. – Trzeba im tego zazdrościć, bo my na razie
nie mamy takich instytucji, a przecież kojarzeni jesteśmy z wyższą cywilizacją
– zauważa marszałek.
Na czym polegają codzienne relacje wojewody z rządem? M. Jabłoński wyjaśnia,
że systematycznie bierze udział w spotkaniach w Warszawie. Przewodniczy im
minister administracji i cyfryzacji, są też inni ministrowie, niekiedy premier rządu.
Tam przekazywane są najistotniejsze informacje, ustala się priorytety, zadania
związane z planowaniem i uchwalaniem budżetu państwa, z wielkimi imprezami,
takimi jak Euro 2012. Są też ustalane priorytety dotyczące zadań urzędu wojewody i służb z nim powiązanych – policji, straży pożarnej i innych. Wojewoda
Jabłoński na co dzień kontaktuje się z premierem Tuskiem? – dopytujemy. – Nie
przesadzajmy. Wtedy premier spędzałby całe dnie przy telefonie – liczba ministrów, wojewodów i inne urzędy centralne, w sumie to przecież kilkaset osób
– zaznacza. Zwraca jednak uwagę, że szef rządu nie wyklucza bezpośrednich
kontaktów. Na pierwszym spotkaniu z wojewodami podkreślał, że jeżeli jest rzeczywista potrzeba omówienia pewnych kwestii z premierem, to oczywiście jest
taka możliwość. Ale nie oznacza to nieustannego kontaktu.
Zatem czym mamy się chwalić na zewnątrz? – pytamy. – Nie mamy gór, ani
morza. Są jeziora, ale małe zbiorniki ze słabą infrastrukturą turystyczną, zatem to nie może być nasz podstawowy atut – podkreśla E. Polak i zdecydowanie wskazuje na rozwój gospodarczy oparty na wiedzy. Zauważa, że region
lubuski jest na drugim miejscu w Polsce pod względem ilości spółek z udziałem kapitału zagranicznego, a to świadczy o naszej otwartości, także o tym,
że jesteśmy bramą do Europy Zachodniej. – Mamy łatwość w podejmowaniu
międzynarodowych inicjatyw. Należy to wykorzystać, oto co najważniejsze dla
Lubuszan – mówi zdecydowanie marszałek. Z kolei dla samorządu i zarządu
województwa bardzo ważne jest przyjęcie zmodernizowanej strategii rozwoju
regionu. Bo dopiero na podstawie tego dokumentu można przygotowywać
programy operacyjne i dalej realizować inwestycje współfinansowane ze środków unijnych. – Kluczowe znaczenie ma także, tworzona obecnie, strategia
Polski Zachodniej, czyli program makroregionalny – dodaje E. Polak.
Premier podczas wręczania tek ministrom podkreślał, że żarty się skończyły, są
nowe zadania i podejście do ich realizacji musi być inne niż dotąd. Z wojewodami było podobnie? – pytamy M. Jabłońskiego. – Rzeczywiście, był bardzo
zdecydowany. Mówił, że oczekuje od wojewodów dużej mobilizacji i determinacji w działaniu, w podejmowaniu decyzji. Przestrzegał przed uchylaniem się
od nich, nawet jeżeli są trudne i niepopularne – odpowiada.
Dodaje, że Donald Tusk twardo wyraził swoje oczekiwania, ale zarazem dał
swoim przedstawicielom większe pole do popisu. – Sądzę, że premier chce,
aby rola wojewodów była mocniejsza niż dotąd. Rozumiał to w dwojaki sposób: będziemy mogli liczyć na wsparcie ze strony premiera, rządu, ministrów,
kancelarii premiera, ale też tak, że nie możemy być zakładnikami lokalnych
uwarunkowań – zauważa M. Jabłoński.
Strategia rozwoju regionu lubuskiego jest gotowa. Projekt dokumentu zarząd
już przyjął. Właśnie prowadzone są konsultacje – w Gorzowie konferencja
w tej sprawie odbyła się dwa dni temu, 25 stycznia, a w Zielonej Górze wczoraj, 26 stycznia. Dokument jest też do wglądu w Biuletynie Informacji Publicznej, można nanosić swoje uwagi. – Za niespełna miesiąc będzie debata
na temat wniosków. Myślę, że w najbliższym czasie, jeszcze w pierwszym półroczu, dokument powinien zostać przyjęty – przewiduje marszałek Elżbieta
Polak. Przypomina też, że nowa strategia musi być spójna z dokumentami
ogólnokrajowymi. Zwraca uwagę, że jest już Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju, zatem nie ma przeszkód, aby przyjąć zaktualizowaną
strategię dla Lubuskiego. Będzie ona kluczowym dokumentem dla realizowanych programów operacyjnych. – Powołałam już specjalny zespół do prograMówiąc o pierwszych zadaniach, nasz rozmówca wskazuje na bezpieczeństwo mowania strategicznego na perspektywę 2014–2020 – zaznacza marszałek.
w okresie zimowym – służby wojewody zabezpieczają systemy komunikacji,
łączności, telefony, choćby infolinie dla bezdomnych. Wyposażają gminy w
agregaty prądotwórcze, zatem we wszystko, co potrzebne w sytuacjach kryzysowych, awaryjnych. – Ponadto trwają przygotowania do Euro 2012. Mamy
przejścia graniczne – wymagają specjalnych działań, bo miliony ludzi na różne
Adam Oziewicz
sposoby będą się przetaczać przez nasz region – podsumowuje wojewoda.
NR 1/2012
- 30 -
fot. Marcin Cichoń
fot. Filip Górecki
Województwo
na naszych
oczach
coraz ważniejszy dla pacjentów!
Kierujący Gorzowskim Centrum Medycznym przy Górczyńskiej odnotowują coraz większe zainteresowanie placówką Z tygodnia na tydzień jest coraz więcej wizyt – to oznacza, że rośnie liczba odwiedzin u
specjalistów, ilość usług diagnostycznych, czyli wykonanych zdjęć RTG, także badań laboratoryjnych.
Kierownictwo Medi–Raju przyznaje,
że odbiera sygnały o zainteresowaniu
pewnymi specjalnościami lekarskimi.
Szczególnie poszukiwani są kardiolodzy. Dlatego Centrum zabiega o za-
tylko zdrowie
www.tylkogorzow.com
wiązują trzy sposoby rejestracji.
Zgłoszenia osobiste – pacjent przychodzi do centrum i na parterze
w rejestracji zgłasza potrzebę badania lub konsultacji. Działa również
rejestracja telefoniczna. Do dyspozycji pacjentów jest też wygodna droga
elektroniczna – wtedy wystarczy, że
pacjent za pośrednictwem Internetu
wejdzie na stronę Medi–Raju i wyśle mail z zapytaniem o zarejestrowanie do określonego specjalisty
we wskazanym terminie. Rejestracja
niezwłocznie zapisuje, potwierdza
i oddzwania, gdy termin wizyty wymaga doprecyzowania. Agata Moroch, odpowiadająca za marketing
placówki, zapowiada, że w centrum
będzie również funkcjonowała e–rejestracja. Rozwiązanie to pozwalać
będzie na automatyczne zapisywanie
pacjentów do specjalisty. – Tę opcję
uruchomimy już wkrótce – podkreśla. Przyznaje też, że właśnie rejestracja jest sercem centrum, bo to
tam ma miejsce pierwszy kontakt
Co i jak działa w Centrum?
z pacjentem Placówka działa od 7.30
Medi–Raj to różnego rodzaju po- do 21.00, w tym samym czasie do
radnie – chirurgia ogólna, chirurgia dyspozycji są pracownicy rejestracji.
ogólna dla dzieci, chirurgia onkologiczna, ginekologia i położnictwo,
Najważniejsi są pacjenci
laryngologia, pulmonologia, stoma- Prowadzący placówkę podkreślają,
tologia, urologia oraz poradnictwo że kompleks medyczny na Górczynie
dietetyczne. Pacjenci mogą też sko- działa zaledwie od dwóch miesięcy,
rzystać z usług logopedy. W ofercie dlatego jeszcze za wcześnie na planojest neurologia, okulistyka, optome- wane badanie satysfakcji pacjentów.
tria, czyli dobór szkieł korekcyjnych Zatem trudno wyrokować, czy z cendo okularów. Ponadto jest poradnia trum częściej korzystają gorzowianie,
ortopedyczna, psycholog, psychiatra czy osoby spoza miasta. Na czym
dziecięcy – jak podkreślają prowa- będzie polegać badanie satysfakcji?
dzący placówkę, to rzadka specjaliza- – pytamy A. Moroch. – Na początek
cja na gorzowskim rynku. Są też inne musimy zgromadzić materiał do analiporadnie: reumatologiczna, derma- zy – odpowiednio dużą grupę naszych
tologiczna i nefrologiczna. Pacjenci pacjentów. Następnie wybierzemy
mogą też wykonać pełen zakres ba- próbę badawczą. Kolejnym krokiem
dań laboratoryjnych. – Jest też całe będzie skierowanie pytań w formie
piętro poświęcone rehabilitacji me- ankiety – respondenci odpowiedzą
dycznej. Mamy trzech fizjoterapeu- na przykład, czy są zadowoleni z potów – to bardzo istotny pion naszych ziomu usług medycznych, z poziomu
usług – zauważa J. Bachalski.
obsługi, choćby z tego, czy rejestracja
Przypomnijmy, w Medi–Raju obo- odbywa się sprawnie – wyjaśnia.
Rejestracja odbiera coraz więcej telefonów z pytaniami o konkretnych
specjalistów, gorzowianie chcą też
wiedzieć, jaką usługę czy badanie
można zrealizować w Medi–Raju.
Dlaczego wybierają nowe centrum
medyczne na Górczynie? Bez wątpienia przyciąga ich standard placówki. Jest zdecydowanie wyższy od
oferowanego dotąd na miejscowym
rynku usług medycznych. Widać to
już od wejścia – w oczy rzuca się
eleganckie wnętrze, nowoczesność,
wręcz wzorowa czystość. Niektórzy
pacjenci szczególnie doceniają dostępność różnego rodzaju specjalistów. Inni przychodzą ze względu na
renomę medyka. Z kolei wszystkim
zależy na kompleksowej obsłudze.
– Po wizycie u lekarza można wykonać badanie laboratoryjne. Jeżeli
zachodzi potrzeba, to prześwietlenie.
W centrum prowadzona jest również
rehabilitacja medyczna – wyjaśnia Jacek Bachalski, prezes Medi–Raju.
Jacek Bachalski, prezes placówki zwraca uwagę, że specjalny system
komputerowy działający w Medi–Raju umożliwia tworzenie raportów
i sprawdzenie, które usługi medyczne cieszą się większym, a które mniejszym zainteresowaniem pacjentów. – Dzięki niemu po trzech miesiącach
funkcjonowania Centrum będziemy mieć pewność, które poradnie są
najbardziej oblegane – wyjaśnia (fot. Marcin Cichoń)
trudnienie takiego specjalisty – chce
wychodzić naprzeciw oczekiwaniom
swoich pacjentów i dostosować ofertę do ich potrzeb. Tymczasem dużym
- 31 -
zainteresowaniem cieszą się inne specjalizacje już dostępne w Centrum.
– Tak jest z ginekologią, podobnie
z chirurgią i urologią. Stomatologia
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
www.tylkogorzow.com
to również dział medycyny szczeLekarze rodzinni
gólnie oblegany przez pacjentów –
i Medi–Shop
wskazuje prezes Bachalski.
Prezes Jacek Bachalski wśród priorytetów Centrum wymienia uruchoZatem co robić, gdy zaboli ząb, mienie poradni lekarzy rodzinnych.
brzuch lub ktoś skaleczy się w pa- – Staramy się, aby jak najszybciej
lec? Od Agaty Moroch dowiaduje- ofertę poszerzyć właśnie o lekarza
my się, że wystarczy zadzwonić lub rodzinnego. O terminie pojawienia
przyjść do placówki i zgłosić się do się w Medi–Raju medycyny rodzinrejestracji. Tam upewnić się, czy dany nej będziemy na pewno informować,
specjalista przyjmuje i zapisać się na aby każdy zainteresowany pacjent
wizytę – podpowiada A. Moroch. miał możliwość złożenia deklaracji
Zespół medyczny Medi–Raju stara wyboru lekarza POZ właśnie u nas
się, aby pacjenci byli przyjmowani – informuje. Na razie planowane jest
jak najszybciej. Obecnie dostępność zatrudnienie jednego lekarza rodzinusług nie jest jeszcze taka, jak doce- nego. Ale jak się dowiedzieliśmy od
lowo sobie założyli. Jednak lista spe- J. Bachalskiego, placówka przygotocjalistów dynamicznie się poszerza, wała trzy gabinety dla specjalistów
tak jest w przypadku chirurgów. Jest POZ. Zatem niewykluczone, że niebawem pojawią się kolejni. Wszystko
zależy od zainteresowania pacjentów.
– Gdy będzie potrzeba, poszerzymy
naszą ofertę o kolejne nazwiska. Ale
najważniejszy jest pierwszy krok,
czyli pierwszy lekarz rodzinny – podtylko zdrowie
kreśla.
trzech ogólnych, po jednym onkologicznym i dziecięcym – zatem nie
jest problemem, aby pacjent został
przyjęty w tym samym dniu, najdalej nazajutrz. Jednak pomijając nagłe
przypadki, w Gorzowskim Centrum
Medycznym jest wiele specjalizacji –
takich jak psychiatria, psychologia,
dietetyka, laryngologia, okulistyka –
gdzie konsultacje można zaplanować
z kilkudniowym wyprzedzeniem,
wtedy jest gwarancja wizyty w komy warunkach i bez
fortowych
czekania.
Ważnym punktem centrum Medi–
Raj jest sklep ortopedyczno–rehabilitacyjny. Ściśle wiąże się z, podkreślaną przez kierownictwo placówki,
kompleksową obsługą pacjentów,
szczególnie tych z problemami ruchowymi. W nowo otwartym obiekcie przyjmuje ortopeda, jest tam też
całe piętro poświęcone rehabilitacji.
Zatem kluczową sprawą jest dostęp
do przepisywanego przez specjalistę ortopedę wszelkiego sprzętu
ortopedycznego i rehabilitacyjne
rehabilitacyjnego. – Właśnie dlatego na miejscu
przygotowaliśmy Medi–Shop – są
tam do nabycia różnego rodzaju
ortezy
(usztywnienie
dla uszkodzonych kończyn) i inny
wysokiej klasy sprzęt rehabilitacyjny
stosowany w razie zwichnięć, urazów
stawów i kości – informuje A. Moroch. Sklep ortopedyczno-rehabilitacyjny funkcjonować będzie w Medi-Raju od marca.
Pakiety medyczne
Jak się dowiedzieliśmy od prezesa
Bachalskiego, wśród propozycji Gorzowskiego Centrum Medycznego
wkrótce pojawią się też pakiety medyczne. – Jesteśmy na etapie precyzowania ogólnych warunków umów.
Ważnym punktem Medi–Raju jest sklep ortopedyczno–rehabilitacyjny. – Ściśle wiąże się z, podkreślaną przez nas, kompleksową obsługą
pacjentów, szczególnie z problemami ruchowymi – zaznacza Agata
Moroch odpowiadająca za marketing nowego Centrum przy Górczyńskiej
(fot. Marcin Cichoń)
Już wiadomo, że w ofercie będą pakiety indywidualne i firmowe – tłumaczy. Zatem albo osoba prywatna
dla siebie albo firma dla swoich pracowników będzie mogła nabyć usługi medyczne. W praktyce oznacza to,
że będą trzy rodzaje pakietów – cena
każdego z nich będzie uzależniona od ilości usług
i konsultacji medycznych.
– Szczególnie firmy są
zainteresowane
taką
ofertą, bo chcą zapewnić
swoim pracownikom dostęp do jak najlepszych
usług medycznych – dodaje A. Moroch.
Co istotne, pacjent
Medi–Raju – posiadacz
pakietu indywidualnego
– ma pewność, że lekarz specjalista w razie
potrzeby przyjmie go
bez zbędnego oczekiwania i na odpowiednim poziomie. Wystarczy nabyć pakiet. Jego
właściciel – gdy ma
problem zdrowotny –
zgłasza się do lekarza
pierwszego kontaktu, który kieruje go
NR 1/201
1/2012
12
- 322 -
na specjalistyczne badania czy konsultacje. Te z kolei ma już dostępne
w ramach wcześniej wykupionego
zestawu w Centrum Medycznym
Medi–Raj. Na czym polega zysk pacjenta? – dopytujemy. – Ma szeroko
rozumiany komfort obsługi – od
dogodnego terminu, przez jakość
usługi medycznej, po wysoki standard warunków przyjęcia i sprzętu
medycznego – wyjaśnia J. Bachalaski.
Pakiet indywidualny skierowany jest
do tych osób, które chcą mieć pewność, że w razie potrzeby lekarz specjalista zajmie się nimi bez oczekiwania w kilkumiesięcznych kolejkach.
–To jeden z najistotniejszych warunków, dających poczucie bezpieczeństwa – zwraca uwagę A. Moroch.
Zatem cokolwiek by się nie działo,
pacjent wie, że po przyjściu do Medi-Raju zostanie przyjęty przez lekarza
pierwszego kontaktu, a potem przez
specjalistę, następnie wykonane zostanie też niezbędne badanie.
Adam Oziewicz
Reklama
Gorzów Wlkp.
DAM PRACĘ
Firma Kurierska „Siódemka” O/Gorzów,
ul. Kostrzyńska 89 - ZATRUDNI osoby do
rozwozu przesyłek posiadające samochód
dostawczy, działalność gospodarczą +VAT
oraz niekaralność – Tel. 507 003 200
NAUKA
GITARA – nauka – T: 514 805 568
LEKCJE rysunku odręcznego- www.rysunekgorzow.pl – T: 608697989
J.POLSKI – korepetycje – T: 692256986
REPERTUAR KINA HELIOS 27.01-02.02.2012
PREMIERY
CZŁOWIEK NA KRAWĘDZI (od 15 lat) – 11.00,
15.15, 19.30, 21.45
NAJCZARNIEJSZA GODZINA 3D (od 15 lat) –
12.15, 17.00, 19.00, 21.00
POZOSTAŁE TYTUŁY
RZEŹ (od 15 lat) – 13.00, 14.45, 16.30,
18.15, 21.15
SZTOS 2 (od 15 lat) – 9.00, 11.15, 13.30,
15.45, 18.00, 20.15, 22.30
KUPIĘ złoto, srebro, monety. Złom i wyro- DZIEWCZYNA Z TATUAŻEM (od 15 lat) – 9.15,
by –T: 600686050
12.15, 15.15, 18.15
SPRZEDAŻ drewna kominkowego, opało- W CIEMNOŚCI (od 15 lat) – 10.15, 14.15,
wego – T: 887769859
20.00
SPRZEDAM stare pianino (w dobrym sta- MONEYBALL (od 15 lat) – 20.00*
nie) TANIO – T: 507121728
*tylko w kinie konesera 01.02.2012
KUPIĘ/ SPRZEDAM
FILMY DLA DZIECI
ALVIN
I
WIEWIÓRKI
3 (b/o, dubbing) – 9.00,
PRZEPROWADZKI - TANIO 3 samocho13.15, 17.30
dy. Tel. 500 139 895.
KOT W BUTACH 3D (b/o, dubbing) – 10.15
USŁUGI
Kino Helios jest sponsorem konkursu dla naszych czytelników.
Proszę zadzwonić w piątek 27.02.2012 r., między godziną 11 a 11:10
do naszej redakcji – numer telefonu 95 7366 222 i odpowiedzieć na pytanie:
Jaka wytwórnia wypuściła na ekrany film MONEYBALL
i kto jest jego reżyserem?
Pierwszych sześć odpowiedzi zostanie nagrodzonych wejściówkami
na wybrany film do kina Helios.
Odpowiedź na zeszłotygodniowe pytanie:
Aktorką polskiego pochodzenia w filmie Jane EYRE jest Mia Wasikowska,
film trafił do kin - 14 października 2011r.
Kino Helios – Al. Konstytucji 3-go maja 102,
66-400 Gorzów Wlkp.
tel. 95 737 27 38,
rezerwacja tel. 95 737 27 37,
fax. 95 737 27 40, [email protected]
www.tylkogorzow.com
DEZYNFEKCJA pomieszczeń, czyszczenie dywanów, tapicerek, glazury, elewacji,
także aut - U KLIENTA – T: 887 769 859
PRZEPROWADZKI – 607 915 180
Regulacja okien i naprawa rolet zewnętrznych – tel. 665885758
SOLIDNIE i terminowo wykonam: hydraulika, płytki i inne budowlane –
T: 885 226 527
WWW.przeprowadzki.gorzow.pl 607 915
180
PRZEPROWADZKI TANIO – T: 661 259
966
PRZEPROWADZKI, transport, 2,5 tony
kontener – tel. 887769859
SZAFY wnękowe, meble kuchenne – Tel.
603 935 174
KOMPLEKSOWE remonty mieszkań i lokali – T: 721750394
TRANSPORT – BUS – Tel. 603 935 174
LOGOPEDA – pedagog terapeuta – dla
dzieci i dorosłych – T: 661 802 510, www.
logopeda-gorzow.sterfa.pl
PIASEK, kamyki, humus – wywrotka 6 ton
– T: 508056551
KOSTRZYN/SŁUBICE
KUPIĘ złoto, srebro, monety. Złom i wyroby –T: 600686050
Brykiet opałowy, drewniany, kostka oferuje producent. Promocyjna cena. Tel. 602
445221.
SPRZEDAM prosperujący salon fryzjerski
z solarium w Kostrzynie – Tel. 602 776 648
DO WYNAJĘCIA lokale handlowe i mieszkalne w Kostrzynie n/Odrą – T: 501 040 364
- 33 -
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW
Skąd się tu, chłopie, wziąłeś?
www.tylkogorzow.com
W Gorzowie dorastał Arkadiusz Jawień, obecnie profesor w Katedrze i Klinice Chirurgii Naczyniowej
i Angiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Z kolei ksiądz Karol Wojtyła publikował wiersze pod pseudonimami. Najczęściej używał jednego – Andrzej Jawień.
W połowie lat 70. ojciec profesora Arkadiusza Jawienia otrzymał list
od Józef Jawienia – nadawca pytał
o powiązania rodzinne. Okazało się,
że rodzina Jawieniów ma wspaniale
rozgałęzione drzewo genealogiczne,
którego korzenie sięgają 1745 roku.
Wszystko wskazywało na to, że osoby
o tym nazwisku pochodzą z tego samego pnia. – Właśnie wtedy pierwszy
Piotra, usłyszał informację, że Jan
Paweł II, tuż po powrocie z Brazylii,
pragnie spotkać się z wiernymi w Bazylice Św. Piotra. Spotkanie miało być
dosłownie za chwilę. Wpadł do środka – widzi, że pierwsze rzędy są zajęte.
Starał się dostać jak najbliżej. Znalazł
się w trzecim rzędzie. Wchodzi Ojciec
Święty. – Rok 1980, Papież to człowiek stosunkowo młody i dziarski.
Sposób Jego poruszania się, mówienia
był po prostu doskonały – przedstawia sytuację A. Jawień.
tylko odjechana historia
Jan Paweł II przekazał kilka słów
pielgrzymom, odmówił krótką modlitwę, podszedł do pierwszych rzędów
– zaczął się witać z wiernymi. Przede
wszystkim z osobami w pierwszym
rzędzie, czasami z tymi w drugim,
a na tych w trzecim nie miał już po
prostu czasu. – Kiedy już był bardzo
blisko, coś mnie tknęło – wiedziałem,
że powinienem głośno krzyczeć swoje
nazwisko – opowiada nasz rozmówca.
I jakby samo się wyrwało: „Nazywam
się Jawień!”. Papież popatrzył w jego
kierunku. Krzyknął jeszcze raz: „Na-
raz pomyślałem, że w naszym nazwisku jest coś niezwykłego. Niebawem
dowiedziałem się też, że Jan Paweł
II, nie będąc jeszcze papieżem, używał naszego nazwiska jako pseudonimu literackiego – wspomina prof.
Arkadiusz Jawień. Kilka lat później
pojechał z grupą przyjaciół w Alpy.
Znał trochę włoski i lubił Włochów,
dlatego postanowił, że odwiedzi również Rzym. Gdy już stał na Placu Św.
zywam się Jawień!” Nagle słyszy Jego
słowa: „Skąd się tu, chłopie, wziąłeś?” Odpowiada: z Polski. „Dobrze,
ale skąd z Polski?” Z Bydgoszczy.
„A gdzie się urodziłeś?” W Gorzowie.
W maju 1950 roku ukazuje się w „Tygodniku Powszechnym” wiersz „Pieśń
o blasku wody”, podpisany użytym tu
po raz pierwszy jednym z trzech pseudonimów poetyckich ks. Karola Wojtyły, Andrzej Jawień. Nazwisko Jawień,
częste w parafii niegowickiej, pierwszej placówce duszpasterskiej autora,
zostało przez niego stamtąd zapożyczone (Kalendarium Życia Karola
Wojtyły, opracował ks. Adam Boniecki
– Wydawnictwo Znak, Kraków 1983)
NR 1/2012
Gdy spotkał Ojca Świętego po raz
drugi, kilka dni później, tym razem
w Castel Gandolfo w lipcu 1980 roku,
miał więcej czasu na rozmowę. Pamięta jak dziś, gdy stał przed Nim,
patrzył Mu prosto w oczy, a On powiedział: „W 1949 roku i przez kilka
pierwszych miesięcy 1950 byłem wikarym w Niegowici, tam poznałem
wielu Jawieniów”. – Czy miał jakiegoś
bliższego przyjaciela, czy może kogoś, kto by szczególnie odznaczył się
w jego życiu i jednocześnie pochodził
z naszego rodu, trudno mi rozstrzygnąć. Papież wtedy jednoznacznie
tego nie powiedział – zaznacza profesor Jawień.
„A rodzice skąd?” Z Wielkopolski.
„A, to ja tej części rodu Jawieniów nie Profesor Arkadiusz Jawień urodził się
znam”. – I wyciągnął swoją rękę przez w Gorzowie w 1952 roku. Jego rodzidwa rzędy i uścisnął dłoń Arkadiusza ce mieszkają tu do dziś.
Jawienia. To było coś niesamowitego, nadprzyrodzonego, a ciepło Jego
dłoni czuję po dziś dzień. To było dla
mnie wielkie przeżycie i ta cudowna
Adam Oziewicz
reakcja Papieża Polaka na moje na-
bajoportaż
Kangurzyca i Zając
Niewielemniejszy
– Stolica Angoli? – zagaduje ni stąd,
ni zowąd kangurzyca. – Nie mam
pewności – odpowiada zając. – No
dobra, wybieraj: – A – Kraków, B –
Kijów, może C – Gdańsk? – pomaga
jak w audiotele, grzebiąc nieporadnie
w torbie ze szpargałkami Australijka.
– Nigdzie nie jadę! – krzyczy sfrustrowany uszol, wietrząc podstęp. Kangurzyca, zwariowana fanka futbolu,
szczególnie na szczeblu narodowym,
zwisko – wspomina profesor Jawień.
Info Glob po poprawce.
Czy tak, nie byłoby ładniej?
pokornie wycofuje pytanie, ale po
chwili drąży z innej strony. – Pomogę ci jutro w warsztacie – proponuje.
– Nie ściemniaj, lepiej powiedz, dlaczego A ma oznaczać Kraków? – pyta
Zając, szczerze zainteresowany. – Bo
Warszawa bardziej kojarzy się z… –
zawiesiła głos na moment – z karnawałem w Rio.
smyk
- 34 -
zdjęcie za zdjęcie
bezpłatny miesięcznik TYLKO
GORZÓW

Podobne dokumenty