czytaj - Tylko Gorzów
Transkrypt
czytaj - Tylko Gorzów
Index 3753 49– ISSN 1644-9835 www.tylkogorzow.com, tel.: 95 736 6222 Bezpłatny miesięcznik • Nr 1 • piątek 27 stycznia 2012r. Również dla Słubic i Kostrzyna raport „tg”: Najważniejsze gorzowskie fakty 2011 roku! Kiedy telepało nas ze złości, a co dawało nadzieję? Co „kręciło” gorzowian przez ostatnie dwanaście miesięcy? Lokalna polityka? Miejskie inwestycje? Jasne! Szkoda tylko, że najważniejsze rozgrywało się w sądach, prokuraturach lub siedzibach central partii. R E K L A M A NR 1/2012 czego tu nie ma? tylko na pierwszy ogień tylko gorzów - nr 1, 27 stycznia 2012 4 5-8 9 tylko opinie tylko na dwa fronty, felietony: Jacek Bachalski, Jan Kochanowski tylko raport Najważniejsze gorzowskie fakty 2011 roku! tylko reportaż Skandal w Krzyżu! Intercity do gorzowian: wyskakujcie na tory 10-11 tylko reportaż Dwadzieścia lat bez idola 13 tylko polityka Quo vadis, lewico? 15-17 tylko piękny Gorzów Kulawi i ślepi? Nie! Studenci, jakich setki 20-21 tylko z happy endem Patent na wózek? Czy coś takiego w ogóle jest? 22-25 tylko kostrzyn, tylko słubice wydawca „tylko gorzów” : W stronę silnego nadodrzańskiego powiatu – Kostrzyn i Słubice u progu 2012 roku Bachalski Port24 Spółka Komandytowa redakcja: Adam Oziewicz (redaktor naczelny), Marcin Cichoń, Przemysław Mazurek, Filip Górecki redakcja kostrzyńsko-słubicka: Krzysztof Ryłko, Jerzy Mieczysław Jabłoński, korekta: Michał Słupczyński specjalista ds. rozliczeń: Beata Kurlus skład DTP: Robert Nowicki, www.nowik.net.pl dział reklamy: Marcin Mazur (95 736 62 22 w. 103) druk: Presspublica sp. z o.o., drukarnia w Koninku, Gądki k/Poznania adres redakcji gorzowskiej: ul. Łokietka 32/40 (kaskada III p.), 66-400 Gorzów Wielkopolski, tel./fax. 95 736 62 22 e-mail: [email protected] [email protected] reklama: 95 736 62 22 [email protected] Redakcja zastrzega sobie prawa autorskie projektów reklam. Za treść ogłoszeń miesięcznik nie ponosi odpowiedzialności. 26 27 30 tylko medialni Publicystyka, właśnie to go kręci – Dariusz Barański tylko dwa profile, tylko Województwo na naszych oczach 31-32 tylko zdrowie Medi–Raj coraz ważniejszy dla pacjentów! 34 -3- tylko na sportowo Sportowe podsumowanie – ubiegły rok pod znakiem brązu tylko odjechana historia bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com No, nareszcie. Jak w domu – tak się właśnie czuję. Bez dwóch zdań, po pierwszym, zmienionym, zarazem wariackim numerze „tg” znowu po staremu. Wszystko można było zrobić tak, jak się chciało, czyli możliwie jak najlepiej. Zatem w ostatni piątek stycznia, zgodnie z zapowiedzią, mamy dla gorzowian drugi numer miesięcznika. Czego tutaj nie ma? Ani słowa o medykamentach. Milczymy jak grób o, nie tak dawno przecież złożonym, uzasadnieniu wyroku w aferze budowlanej. Zostawiamy w tyle sprawę pobicia w szpitalu. Nie relacjonujemy noworocznego podsumowania roku w Filharmonii. „Olewamy” wszystkie policyjne newsy. Nie ma nic o tym, że kierowcy łamią zawieszenia na miejskich drogach Dlaczego? Bo wszystko to drobiazg, w obliczu tego, co znajdziecie właśnie tu, w środku. A co szczególnie polecam? Stronę z opiniami, czyli „tylko opinie” – w nowej dla siebie roli debiutuje tam Jan Kochanowski, polityk, były parlamentarzysta, socjaldemokrata z krwi i kości. Koniecznie przeczytajcie „tylko z happy endem”, a tam historia Macieja Stefaniaka – zapewniam, to nie spamerskie „oj tam, oj tam”, tylko ciężkie życie…. A co w Gorzowie? Zima, której nie ma – pewnie na złość w piątek spadnie śnieg, tak jest prawie zawsze, gdy pisze się z małym wyprzedzeniem. Ponadto szykujemy się do kolejnej debaty. Po wspólnocie gorzowskiej i miejskiej architekturze bierzemy się za lokalną przedsiębiorczość. Niebawem poznacie szczegóły tego wydarzenia – wszystko znajdziecie na portalu gorzow24.pl. No i najważniejsze, kolejny numer 24 lutego. Już bierzeAdam Oziewicz my się do roboty. Political reality Political fiction? Biznes w Gorzowie to ... Krew, pot i łzy. Ale co jeszcze? 10. lutego w bibliotece organizujemy dla Gorzowian debatę o meandrach prowadzenia działalności gospodarczej w naszym ukochanym mieście. Debata jest potrzebna, bo głos ludzi dźwigających na sobie długofalowo, główne ryzyko utrzymania rozwoju miasta na satysfakcjonującym poziomie potrzebny jest władzom i mieszkańcom jak tlen. Inteligentny obserwator życia społecznego wie, że nie doczeka stałego rozwoju gospo- www.tylkogorzow.com tylko opinie darczo-społecznego bez powodzenia lokalnego biznesu. To lokalny biznes związuje się na całe życie z miastem i traktuje je jak swój dom. Duży biznes zaś, podąża zawsze za preferencyjnymi dla siebie warunkami funkcjonowania, tworzonymi koniunkturalnie na swoim terenie przez władze rożnych szczebli – próbując szybko nadrobić zaległości wynikające z zapóźnienia cywilizacyjnego. Przychodzi i odchodzi na nowe, lepsze miejsce. Bardziej rentowne i zwykle tańsze w utrzymaniu. Trudno się temu dziwić. Ale na pewno warto to wiedzieć. Warto rozumieć motywację dużego, obcego kapitalisty, gdy hucznie ogłasza swoje plany inwestycyjne w biednej miejscowości wśród wielkiego bezrobocia. Ale jeszcze ważniejsze jest, aby uświadomić sobie, dlaczego lokalny przedsiębiorca inwestuje swoje uciułane z trudem grosze w to samo biedne i „opuszczone” przez Boga miasto. Inwestuje, choć często wie, że te same grosze przynioslyby mu większy zwrot w innym bardziej rozwiniętym społecznie mieście. Debatując o problemach gorzowskich przedsiębiorców muszę wyznać swój wielki podziw dla talentów i pracowitości lokalnych biznesmenów. Robię to, choć wiem, że społeczny odbiór naszej grupy społecznej jest daleki od dobrego i sprawiedliwego... W warunkach, w których funkcjonujemy w Gorzowie, wyniki i wysiłki GORZOWIAN zasługują na podziw. Przedsiębiorcy mają przeciwko sobie koniunkturę gospodarczą, mentalność wielu urzędników, przepisy traktujące ludzi z wielką nieufnością, otaczającą ich coraz większą biedę i tak dalej. Można by tak długo. Pomimo tego, nie poddają się i trwają. Trwają, bo wierzą, że prowadzenie własnej firmy to najlepszy sposób na życie. To prawdziwa wolność. To szansa na kreowanie rzeczywistości, to pasja, to w końcu godność i duma. Ludzie władzy muszą to w końcu zrozumieć. Muszą dostrzec w nas ludzi budujących w mieście przyszłość i uwierzyć, że wielu z nas prowadzi swoje małe i malutkie firemki w Gorzowie, bo kocha to miejsce na ziemi, jak własny dom i własną rodzinę. Bo rozwijając swoje firmy udowadniają, że chcą tym działaniem wziąć odpowiedzialność za przyszłość Gorzowa. Po to organizujemy tę debatę. Debatę o pięknym gorzowskim biznesie. Nawet jeśli jest mały, tuzinkowy i trochę zaściankowy. Ale ciągle najważniejszy dla przyszłości naszego miasta. Zapraszamy do biblioteki na gorąca debatę. Tylko na dwa fronty Jacek Bachalski Tak, konsultujmy, ale z mieszkańcami Aktualnie odbywają się konsultacje w sprawie aktualizacji „Strategii Rozwoju Województwa Lubuskiego”. Myślą przewodnią tych konsultacji powinien być zrównoważony rozwój południa i północy naszego województwa. Wywołujący wiele kontrowersji podział instytucji, jak i rozdział środków unijnych wyraźnie wskazują, jakie zapisy w nowelizowanej strategii powinien uwzględnić Sejmik. W powszechnej opinii takie zapisy, jak budowa zespołu energetycznego na południu czy też powołanie Akademii Gorzowskiej, nie budzą większych zastrzeżeń. Również powinniśmy przyjąć do wiadomości takie oczywiste fakty, jak te, że filharmonia zielonogórska utrzymywana jest ze środków wojewódzkich, a gorzowska tylko z kasy miasta, stąd też należałoby przyjąć rozwiązania wyrównujące te różnice. Kolejne anomalia to takie, że na południu województwa przy dużych nakładach finansowych funkcjonuje Ośrodek Sportowy w Drzonkowie – aż prosi się by w aktualizowanej strategii powstał zapis uwzględniający możliwość powstania podobnego ośrodka dla północy województwa. Należałoby zapytać, jak to się stało, że władze wojewódzkie zapomniały o powołaniu centrum onkologii w swoim szpitalu w Gorzowie, sugerując, że pacjenci z Gorzowa mogą jeździć do Zielonej Góry, co w konsekwencji spowodowało odpływ środków finansowych do innych województw. Mam nadzieję, że zapisy dotyczące poprawy infrastruktury drogowej i kolejowej nie będą polegały na ciągłej walce o to, co powinno być oczywiste, a mianowicie, że drogę S-3 należy w całości zrealizować, a połączenia obu stolic ze światem nie będą ciągle przedmiotem walki i przetargów. Wskazując na pewne uwarunkowania, mam nadzieję, że do nowelizacji „Strategii Województwa Lubuskiego” włączą się mieszkańcy całego województwa. Liczę na wpisy internautów, którzy mają nieograniczone możliwości zmuszające władze wojewódzkie do uwzględnienia ich propozycji. Niestety, zapisy to jedno, a życie toczy się swoim trybem. Wszyscy wiemy, że bez środków finansowych nawet najbardziej kolorowa strategia niczego nie zmieni. Organizatorów konsultacji namawiam do zmiany formy. Konsultujmy z mieszkańcami, a nie tylko z urzędnikami i osobami funkcyjnymi. Życzę powodzenia w realizacji wszystkich nowych zapisów. Jan Kochanowski W mieście nie ma kryzysu. Prawda to, czy fałsz? PRAWDA Adam Oziewicz: Pozwólcie, nie skorzystam z niczyjej pomocy. Zatem bez telefonu do przyjaciela, bez koła ratunkowego odpowiadam tak, jak mi każe serce i rozum. Tu nie ma kryzysu, bo nie jest ani lepiej, ani gorzej niż przed kryzysem, tym „światowym”. To wydaje się oczywiste jak słońce, bo tam, gdzie były dziury przed dziesięciu czy dwudziestu laty, są one nadal. Już sto razy pisałem, że miasto jest w permanentnym kryzysie we wszelkich dziedzinach poza żużlem i „festiwalem przy X Muz”. Zatem nic dziwnego, że jakiejś specjalnej, „nowej” zapaści władza nie widzi. Ale żeby nie być gołosłownym – nie opierać się na tym, czego w zasadzie nie ma, czyli dziurach – wskażę dwa sugestywne przykłady. Oto argumenty przeciw stwierdzeniu, że mamy jakiś szczególny, unikalny kryzys: wymiar sprawiedliwości od 8 lat, a wyborcy jeszcze dłużej – gdyby chcieli mogliby sprawę załatwić błyskawicznie – nie chcą, może nie potrafią się uporać z miejską aferą budowlaną. Rada Miasta od lat nie potrafi znaleźć sposobu na to, aby „namówić” prezydenta, aby w końcu skierował środki tam, gdzie są one rzeczywiście potrzebne – ciągle czekają na budowę drogi gruntowe na przedmieściach, a na rewitalizację Nowe Miasto. FAŁSZ Marcin Cichoń: Wbrew zaklęciom prezydenta nasze miasto dotknął kryzys. Dowodem są ukończone wielkie inwestycje, które prezydent przedstawia jako argument o braku gospodarczej zapaści. Przyjrzyjmy się, jakiego rodzaju są to inwestycje. Filharmonia, rozbudowa stadionu żużlowego czy amfiteatr. Nie trzeba być wyrafinowanym ekonomistą, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie czy ich funkcjonowanie przyniesie korzyści finansowe mieszkańcom, zmniejszy bezrobocie, poprawi poziom konkurencyjności młodych gorzowian na rynku pracy. Sukcesem byłoby, gdyby wychodziły na zero, a wszyscy wiemy, że trzeba do nich dopłacać grube miliony. Tego typu budowle to wisienka na inwestycyjnym torcie, na którą może sobie pozwolić bogate miasto, a nie miasteczko, które boryka się z dziurawymi ulicami w centrum, bagnem na osiedlowych drogach, cherlawymi tramwajami, brakiem żłobków i przedszkoli, jak i odpływem młodych ludzi za pracą. Prezydent – wespół z radnymi – uczynił to miasto swoim prywatnym folwarkiem i ma w głębokim poważaniu komfort życia mieszkańców, którzy, jak widać, chyba lubią spijać szampana ustami swoich elit, wierząc, że żyją w dobrobycie tylko dlatego, że władze miasta wyrzuciły ze słownika słowo kryzys. NR 1/2012 -4- Najważniejsze gorzowskie fakty 2011 roku! Kiedy telepało nas ze złości, a co dawało nadzieję? Co „kręciło” gorzowian przez ostatnie dwanaście miesięcy? Lokalna polityka? Miejskie inwestycje? Jasne! Szkoda tylko, że to, co najważniejsze, rozgrywało się w sądach, prokuraturach lub siedzibach centrali partii. Ostatecznie, zwykli gorzowianie musieli sami zadbać o swoje sprawy. Styczeń: Chcemy do Międzyrzecza po nowej S–3! W pierwszych dniach stycznia wybuchła wojna o drogę S-3, a właściwie o jej 38-kilometrowy odcinek z Gorzowa do Międzyrzecza. Kilka dni po grudniowej debacie budżetowej w sejmie wyszło, że trasa może nie być zrealizowana. Posłanka Elżbieta Rafalska zarzuciła wtedy gorzowskim politykom PO, że działają na smyczy i nie mają żadnej samodzielności. Według niej, posłanka Bożenna Bukiewicz dobrze pilnuje spraw swojej partii, ma natomiast problemy z dbaniem o interes województwa lubuskiego, szczególnie północnej części. Poseł Witold Pahl zareagował natychmiast, zwołał konferencję prasową, deklarował determinację w walce o S–3. Obiecywał, że przekona rząd do racji mieszkańców województwa lubuskiego. Do boju o S–3 przyłączył się też Leszek Rybka, wtedy wiceburmistrz Międzyrzecza, podkreślił, że kto głośniej wyartykułuje potrzebę inwestycji drogowej, ma większe szanse na jej realizację. W sprawie zagrożonego odcinka wysłał petycję do rządu. Zwały śniegu zablokowały miasto. Jeszcze trudniej było z parkowaniem. W „tg” wrócił temat wysokich opłat za postój w centrum. Sytuację mogłyby poprawić wielopoziomowe parkingi w sercu miasta. – Mam nadzieję, że w tej kadencji prezydent więcej wysiłku włoży w to, aby powstały nowe miejsca parkingowe – zauważył radny Robert Surowiec. Co na to przedstawiciele magistratu? – Nie stać nas w tej chwili nawet na remonty dróg, dlatego parkingi muszą być zrealizowane przez inwestora zewnętrznego – tłumaczyła Urszula Stolarska, wiceprezydent miasta. – Jeżeli chcemy utrzymać tramwaje, to trzeba wydać znaczące środki na remont infrastruktury i na zakup tramwajów. Nie ma co udawać, że przy obecnej kondycji taboru i torowisk uda się nam spełnić oczekiwania podróżnych w zakresie komunikacji tramwajowej – informował pod koniec stycznia na naszych łamach Roman Maksymiak, dyrektor MZK. Kilka dni później na nowo wybuchła afera z tramwajami – magistrat sugerował, że trzeba je zlikwidować. Tymczasem Zakanale pływało. Zdzisław Szuleta alarmował, że to efekt sabotażu władz miasta, a magistrat uspokajał, że to tylko wieloletnie zaniedbania. Mieszkaniec zatopionej dzielnicy uważał, że wystarczą odpowiednie prace przy Kanale Siedlickim, aby woda spłynęła do koryta rzeki. Jego zdaniem, koszt takiej operacji to 3 tys. zł. Według magistratu niezbędna jest przepompownia za ponad 20 mln zł. Luty: Odcinek S–3 Gorzów–Międzyrzecz Wybucha wojna, zostanie jednak zrealizowany w plabo tramwaje mają odejść nowanym wcześniej terminie – to była ostateczna decyzja rządu, po- Raport MZK o stanie komunikacji twierdził ją premier Donald Tusk tramwajowej stawia przed miastem alternatywę: albo wydajemy setki miw ostatnich dniach stycznia. lionów na odbudowę infrastruktury, W „tg” opublikowaliśmy raport – albo likwidujemy sieć tramwajową. analizie poddaliśmy wspólnotę go- Niezależni eksperci od komunikacji tylko raport rzowską. To był pierwszy z cyklu trzynastu obszernych artykułów, których przedmiotem były najważniejsze aspekty życia społecznego w mieście. Zmotoryzowani gorzowianie narzekali na brak miejsc parkingowych pod szpitalem. Samochodów było tak dużo, że kierowcy zostawiali auta przy drodze, w miejscach, gdzie obowiązuje zakaz postoju. Przepełnione były nawet płatne parkingi. W całą sytuację wmieszali się strażnicy miejscy, którzy nie wykazali się wyrozumiałością i karali kierowców mandatami. Sprawa z podwójną siłą wróciła późną jesienią, gdy magistrat postawił betonowe donice na poboczach przy Dekerta. 12 stycznia tragedia w fabryce TPV. 30-letni elektryk wykonywał czynności diagnostyczno-naprawcze w hali magazynowej – śmiertelny uraz głowy spowodowała sprężyna z silnika elektrycznego sterującego podnoszeniem i opuszczaniem bramy doku transportowego. -5- Opublikowany w lutym raport MZK stawia przed miastem alternatywę: albo wydajemy setki milionów na odbudowę infrastruktury, albo likwidujemy sieć tramwajową (fot. Marcin Cichoń) bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com – Trzeba poświęcić się zwykłym miejskim sprawom – podpowiadał magistratowi na naszych łamach regionalista Robert Piotrowski na początku 2011 roku. Tymczasem gorzowianie bezlitośnie oceniali poprzednie dwanaście miesięcy. – Były do kitu – Jędrzejczak wygrał – znowu w ulicach po zimie zostaną dziury – narzekał jeden z naszych czytelników. Kto inny zwrócił uwagę, że odrestaurowano parę kamienic, odremontowano kilka ulic, ale to nic wielkiego. Gorzowianie z nadzieją oczekiwali na wydarzenia właśnie zaczynającego się roku. sugerują miastu: zamiast straszyć milionowymi wydatkami na tramwaje, lepiej mieć dobry plan rozwoju i starać się o pieniądze z funduszy unijnych. Warto też kupić tańsze wozy – można je mieć już za 3,5 mln zł. W „tg” pokazaliśmy model 205 Wr-As, to propozycja wrocławskiej fabryki na wymianę wysłużonych tramwajów w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej w Polsce. W gorzowskiej lecznicy modernizowane są kolejne oddziały, wymieniana jest szpitalna infrastruktura, dokupowany specjalistyczny sprzęt. Placówka ten rok zamknie inwestycjami o łącznej wartości ok. 30 mln zł. Za kilka miesięcy zarząd województwa jednak zarzuci dyrektorowi Szmito- rektora wydziału inwestycji na temat betonu architektonicznego. Wynikało z nich, że prezydent poświadczył nieprawdę i wprowadził w błąd radę miasta. Z kolei według prezydenta, miasto nie wyraziło zgody na zamianę betonu architektonicznego na technologiczny. Jego zdaniem, winny jest wykonawca robót. Rozstrzygnięto przetarg na realizację S–3, Gorzów–Międzyrzecz. Poseł Jan Kochanowski zapowiedział, że zamierza sprawdzać, kiedy rozpoczną się prace przy budowie odcinka. – Jeżeli wjadą tam koparki, to osobiście zaniosę wojewodzie Helenie Hatce kwiaty i prawdziwego szampana – obiecywał. ponad 2 lata. Całkowity koszt renowacji zabytkowego holownika wyniesie ok. 300 tys. zł. Całość przedsięwzięcia pokryją sami wodniacy. Na początku maja mieszkańcy miasta spacerujący po Bulwarze Zachodnim dostrzegli plażę. Pojawiły się także leżaki. – Pomysł przyniosło samo życie. Podpatrzyliśmy to w innych miastach europejskich i postanowiliśmy zaadaptować u nas – mówił Włodzimierz Rój, dyrektor gorzowskiego OSiR-u. Zaczęła działać Filharmonia Gorzowska. Podczas uroczystego otwarcia były gratulacje i podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do powstania instytucji. Sam koncert komunikacji publicznej miasta” – zamontowano 75 nowych wiat przystankowych. W autobusach i tramwajach zainstalowano biletomaty, czyli automaty do nabywania biletów. Czerwiec: Kajakarze znowu nie zawiedli Od początku czerwca na Bulwarze Wschodnim można było podziwiać różnokolorowe ptaki. W specjalnie przygotowanej wolierze zamieszkały papugi, gołębie i bażanty. Ptakom w zaadaptowaniu się w nowych warunkach pomagały przedszkolaki. – To prawdziwy magnes przyciągający najmłodsze pokolenie z rodzicami i dziadkami – mówi Andrzej Wieczorek, koordynator ds. estetyki budowy bulwaru. Kwiecień: Odtąd w nieruchomościach miało być tylko lepiej W pierwszych dniach kwietnia oficjalnie otwarto zmodernizowany stadion im. Edwarda Jancarza. Obiekt wi, że przeinwestował. Wezmą go może pomieścić ponad 15 tys. kibiw obronę pracownicy szpitala i część ców czarnego sportu. miejscowych polityków. Wszczęto śledztwo w sprawie zaW połowie lutego prezydent odwołał miany betonu architektonicznego ze stanowisk trzech podwładnych. na technologiczny przy budowie Swoją funkcję przestała pełnić wice- podziemnego parkingu przy CEA. prezydent Urszula Stolarska, Tadeusz Dariusz Domarecki, rzecznik prokuMitka, dyrektor wydział inwestycji ratury, potwierdził, że podstawą było i Ewa Hornik, szefowa MCK, która zawiadomienie złożone 25 lutego zwolniona została za przekroczenie przez radnego PiS Marka Surmacza. uprawnień przy podpisywaniu anek- Według wstępnych szacunków, miasto straciło na zamianie 1,5 mln zł. su z wykonawcą amfiteatru. www.tylkogorzow.com tylko raport W Gorzowie wizytowała marszałek województwa Elżbieta Polak. – Nie muszę osobiście w gumowcach tego oglądać! – tak zareagowała zdenerwowana na sugestię dziennikarza, że powinna zobaczyć, w jakim stanie jest Zakanale. Marszałek tymczasem skupiła się na priorytetach i podziale środków unijnych. Marzec: Beton pogrążył prezydenta Opublikowaliśmy kolejny raport – tym razem o miejskiej architekturze. We wrześniu będzie przyczynkiem do zorganizowania debaty – swoje opinie wyrażą architekci, urbaniści i urzędnicy miejscy. To miał być przełom – miasto zarobiło na nieruchomościach 2,4 mln zł. Sprzedano 11 nieruchomości. Prezydent podjął też decyzję o przygotowaniu do sprzedaży nieruchomości po byłej Komendzie Miejskiej Policji przy Obotryckiej. Pięć lat temu obiekt został wpisany do rejestru zabytków. Trwają procedury związane z wyceną nieruchomości. Przewidywany termin przetargu to czwarty kwartał 2011 roku. Po raz pierwszy w historii PWSZ rektorem została kobieta, w dodatku od początku związana z Gorzowem. Prof. Elżbieta Skorupska-Raczyńska przekonała Elektorów, że będzie właściwą osobą do kierowania uczelnią. Pani profesor jest językoznawcą, a przez ostatnie cztery lata była Maj: w PWSZ prorektorem ds. organizacji i rozwoju. W poprzedniej kadencji Orkiestra zagrała pierwszy takt rektorem PWSZ był prof. Andrzej Wodniacy ze stowarzyszenia PrzyBałaban specjalizujący się w prawie stań Gorzów przetransportowali niszczejące eksponaty z okolic mostu konstytucyjnym i samorządowym. kolejowego na Zawarciu do portu – To pierwszy dzień końca Jędrzej- przy Wale Okrężnym. Zrujnowany czaka – tak radny Surowiec z PO statek od trzydziestu lat stojący przy skomentował informacje przekazane Fabrycznej, będzie pływał po rzece. przez Tadeusza Mitkę, byłego dy- Wodowanie planowane jest za nieco NR 1/2012 Od początku czerwca na Bulwarze zamieszkały ptaki – w zaadaptowaniu się w nowych warunkach pomagały im przedszkolaki (fot. Bartłomiej Pluta) inauguracyjny wzbudził zachwyt publiczności. Gośćmi honorowymi oficjalnego otwarcia Filharmonii Gorzowskiej byli m.in. Hanna Banaszak, Elżbieta Penderecka, Krystyna Prońko i Tomasz Gollob. Imprezę poprowadził Adam Kozłowski, dyrektor wydziału edukacji w UM. Dwuletnie spory dotyczące renowacji fontanny Pauckscha dobiegły końca. Na szczycie odnowionego wodotrysku zainstalowano Bamberkę. Inwestycja była realizowana od listopada 2010 roku. Koszt prac ostatecznie osiągnął 1 mln złotych. Koniec oligarchii wielkich partii przepowiadał na spotkaniu z gorzowianami Janusz Palikot. Wtedy nisko oceniano jego szansę na sukces w wyborach. W październiku okaże się, że Polacy chcą jego partii w parlamencie, będzie miał trzeci wynik, tuż za PO i PiS-em. Kajakarze nie wahali się nawet przez sekundę – młodzi gorzowianie Łukasz Piątkowski i Robert Klimkiewicz odważnie i z opanowaniem uraMiejski Zakład Komunikacji zreali- towali 38-letnią kobietę. Próbowała zował projekt „Zintegrowany system popełnić samobójstwo – skoczyła Matej Ferjan, były zawodnik Stali Gorzów nie żyje. Ciało żużlowca znaleziono w jego własnym samochodzie w boksie garażowym na osiedlu Manhattan w Gorzowie. Po sekcji prokuratura wykluczyła udział osób trzecich. Ferjan jeździł przez dwa lata w Stali Gorzów. W 2007 roku był jednym z głównych autorów awansu Stalowców do Ekstraligi. -6- Lipiec: Miesiąc dramatu i wstydu Prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak został skazany na sześć lat więzienia. Sąd uznał, że jest winny nieprawidłowości, które dotyczyły miejskich inwestycji w latach 19982002. W tym czasie dochodziło do korupcji, zawyżania faktur i płacenia za niewykonane prace. Wyrok nie jest prawomocny. Prezydent po wyjściu z sali sądowej stwierdził, że jest zaskoczony wyrokiem, który w jego mniemaniu jest niesprawiedliwy. Jędrzejczak zapowiedział apelację. z ustawą zasadniczą zapisy dotyczące dwudniowych wyborów oraz zakaz prowadzenia kampanii bilboardowych. Istotną będzie jednak zmiana ordynacji do senatu – w tym roku kandydaci powalczą o głosy w okręgach jednomandatowych. Prezydent Bronisław Komorowski zarządził przeprowadzenie wyborów na 9 października. Zarząd Krajowy PO podjął decyzję – z Gorzowa wystartuje trzech kandydatów do sejmu. Warszawa zdecydowała też, kto wystartuje do senatu. W Lubuskiem będzie to Helena Hatka, wojewoda lubuski. Na lubuskiej liście PO do sejmu będą figurować nazwiska trzech kandydatów: Krystyna Sibińska, przewodnicząca gorzowskiej rady miasta, obecny poseł Witold Pahl i senator Henryk Maciej Woźniak. i opieki społecznej, kultury fizycznej będzie monitorowany i strzeżony. oraz spraw obywatelskich. Na ścianie budynku przy ul. SpiPrezydent Gorzowa Tadeusz Ję- chrzowej 3 pojawia się dawno niewidrzejczak spotkał się z marszałek dziany obraz – zakończyła się realizawojewództwa lubuskiego – Elżbietą cja muralu przedstawiającego kasetę Polak. Rozmawiali o przejęciu przez stilonowską. Malowidło stylizowamiasto budynków poszpitalnych ne jest na prace Andy’ego Warhola. przy Warszawskiej. Władze woje- Konkurs „Mural – Kaseta Stilonowwództwa lubuskiego, które są właści- ska” zorganizowało Stowarzyszenie cielem obiektów, chcą od czterech lat Sztuka Miasta przy wsparciu plastyka sprzedać budynki poszpitalne. Pomi- miejskiego Igi Januszewskiej. W głomo kilku przetargów, dotychczas nie sowaniu zwyciężył projekt Leszka udało się zbyć nieruchomości. Te- Michty. Mural sfinansowano z budżemat wróci pod koniec roku, gdy po- tu miasta (14 tys. zł). jawi się pomysł powołania oddziału onkologicznego. Wrzesień: Ostro wirowało wokół szpitala Nowa inwestycja Rajbud Develop- Zadań w oświacie mnóstwo, a pienięment przy Warszawskiej. Zaprojek- dzy mało. 1077 pierwszaków – wśród towany zespół mieszkaniowy – Osiedle Rodzinne – składa się z dwóch czterokondygnacyjnych budynków wielorodzinnych. W podziemiach budynków znajdą się stanowiska tylko raport postojowe dla samochodów i komórki lokatorskie. W centralnym punkcie osiedla będą dwa w pełni bezpieczne place zabaw, pełniące funkcję rekreacyjną dla dzieci i rodziców. Jak zapewnia inwestor Jacek Bachalski, nazwa nowego osiedla nie jest przypadkowa. – Rodzinne, bo absolutnie bezpieczne – podkreśla. Obiekt W lipcu prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak został skazany na sześć lat więzienia (fot. Marcin Cichoń) Władze krajowe PO zdecydowały, że rozwiążą gorzowskie struktury partii. Powodem stały się wypływające informacje o osobach, które zostały zapisane do partii wbrew wiedzy i woli. Przewodniczącego gorzowskiej PO zastąpi komisarz, Leszek Turczyniak z Krosna Odrzańskiego. Andrzej Wyrobiec, sekretarz generalny Platformy ocenił, że gorzowska sprawa z podpisami wygląda poważnie. W krótkiej rozmowie przekazał nam, że nadal nie ma pewności, czy było podrabianie podpisów pod deklaracjami członkowskimi. – Sprawa jest w prokuraturze, dlatego należało zareagować. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ustanowiło jasne reguły, którymi będzie rządziła się kampania. Trybunał uznał za niezgodne Sierpień: Przymiarki do parlamentu Ruszają przymiarki do kampani wyborczej. Poseł Jan Kochanowski z SLD wystartuje z pierwszego miejsca na liście wyborczej. Parlamentarzysta sprawuje swój mandat nieprzerwanie od 1997 roku. Polityk będzie jedynym gorzowianinem na czele list głównych ugrupowań politycznych w województwie. – Witamy na pokładzie nową wiceprezydent miasta – tymi słowami prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak przywitał na nowym stanowisku Alinę Nowak. Była dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego jako wiceprezydent będzie nadzorować prace urzędników z zakresu edukacji, kultury, podstawowej opieki zdrowotnej W sierpniu na ścianie budynku przy ul. Spichrzowej pojawia się dawno niewidziany obraz – zakończyła się realizacja muralu przedstawiającego kasetę stilonowską (fot. materiały organizatora) -7- bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com do Warty z Mostu Staromiejskiego. – Trenowaliśmy na wodzie. Płynęliśmy w górę rzeki. Nagle ludzie zaczęli krzyczeć – usłyszałem, że ktoś wpadł do wody. Zobaczyliśmy, że ktoś rzeczywiście unosi się na rzece – relacjonował wtedy Robert Klimkiewicz. nich 150 sześciolatków, ponadto 1204 nowych gimnazjalistów i 1674 świeżo upieczonych uczniów szkól ponadgimnazjalnych – w Gorzowie w nowych dla siebie warunkach rozpoczęło naukę 3955 uczniów. – Nie będzie to łatwy rok dla gorzowskiej oświaty – zapowiadał na naszych łamach Adam Kozłowski, dyrektor wydziału edukacji. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie styczniowego wypadku na terenie firmy TPV. Powód? Pokrzywdzony podjął prace naprawcze wbrew woli bezpośredniego przełożonego. Wcześniej wewnętrzne dochodzenie w TPV wykazało, że był to nieszczęśliwy wypadek. Innego zdania byli wówczas inspektorzy Państwowej www.tylkogorzow.com tylko reportaż Inspekcji Pracy, którzy wskazywali na pewne nieprawidłowości w fabryce. W protokole pokontrolnym inspektorzy PIP wskazali na nieprawidłowości organizacyjne, związane z bezpieczeństwem funkcjonowania działu utrzymania budynku, lecz zdaniem prokuratora, uchybienia te nie miały bezpośredniego wpływu na zaistniały wypadek. Józef Matuszczak, dyrektor oddziału Polskich Linii Kolejowych w Szczecinie dał jasny sygnał, że gorzowianie mogą liczyć jedynie na remonty. A takie inwestycje, jak elektryfikacja czy Kolej Dużych Prędkości, to mrzonki. W ciągu pół roku dług gorzowskiego szpitala zwiększył się z 243 mln zł do 258 mln zł. Na początku września parlamentarzyści z południa zarzucili dyrektorowi Szmitowi, że nadmiernie inwestuje i jeszcze bardziej zadłuża szpital. Posłanka Elżbieta Rafalska broniła szefa gorzowskiego szpitala. Odniosła się do słów wypowiadanych na spotkaniu tzw. całego Lubuskiego Zespołu Parlamentarnego. – Atmosfera wokół szpitala zrobiła się z niewiadomych przyczyn bardzo gorąca. Oliwy do ognia dolała konferencja prasowa zarządu województwa i zielonogórskich posłów, którzy krytycznie wypowiadali się o sytuacji gorzowskiego szpitala. Nie jest tajemnicą, że dług powstał przed laty. W ostatnim czasie szpital nie generuje kolejnego zadłużenia. Po tylu latach posuchy szpital musi też inwestować – zaznaczyła E. Rafalska. Szmita w konflikcie z zarządem województwa poparli nie tyko politycy, NR 1/2012 załoga szpitala, także gorzowianin Mariusz Wójcik, który prowadził głodówkę przed gorzowskim szpitalem. – Czasami trzeba poświęcić własne zdrowie, by inni mogli się leczyć – argumentował. województwa twierdziły, że decyzja została podjęta bez ich wiedzy. Według Szmita, problem szpitala wziął się z niezapłaconych nadwykonań. A samo zaciągnięcie dziesięciomilionowej pożyczki było konieczne. Po kilku dniach związkowcy ze szpitala przy Dekerta zakończyli akcję protestacyjną. Strajk głodowy przerwał też Mariusz Wójcik. Było to możliwe dzięki rozmowom z Elżbietą Polak, marszałek województwa. – Jesteśmy blisko porozumienia. Żądania związkowców nie są trudne do spełnienia. Jednym z postulatów jest prośba o niezwalnianie obecnego dyrektora szpitala. Mogę zapewnić, że nie mam zamiaru zwalniać ze stanowiska Andrzeja Szmita – poinformowała marszałek województwa podczas wizyty w Gorzowie. Do końca roku dyrektor Szmit jednak opuści szpital – wróci na stanowisko szefa pogotowia. Listopad: Donice ważniejsze od pacjentów?! 30 września w bibliotece wojewódzkiej rozmawialiśmy o architekturze. Wydawca „Tylko Gorzów” oraz gorzow24.pl zaprosił na debatę: „Plusy i minusy gorzowskiej architektury – walczymy o ładny Gorzów!”. Przez kolejnych dziesięć wydań tygodnika drukowaliśmy obszerne fragmenty dyskusji. Październik: Nie głosujcie na faworytów! Nie głosujcie tylko na faworytów! – namawialiśmy tuż przed wyborami do parlamentu. Właśnie dlatego przygotowaliśmy debatę z Katarzyną Raginią z Ruchu Palikota, Włodzimierzem Opanowiczem z Polskiej Partii Pracyy Sierpień 80’ oraz Robertem Kuraszkiewiczem kiewiczem z ugrupowania Polska Jestt Najważniejsza. Co chcą zmienić i,, ważniejsze, jak chcą to zrobić? Czy zy rzeczywiście mają sposób na przywrócenie ywrócenie zaufania dla klasy rządzącej?? Rozmowę poprowadził działacz acz gospodarczy i były parlamenentarzysta Jacek Bachalski. Jerzy Sobolewski z Platformy Obywatelskiej został nowym szefem Rady Miasta. Jego kandydaturę poparło 14 radnych, 9 zagłosowało przeciw, a jeden głos był nieważny. Marek Surmacz, radny PiS, mocno sprzeciwiał się kandydaturze Sobolewskiego. Według niego, nie można wybierać przewodniczącego, nad którym ciąży afera „martwych dusz” – w lipcu skandal z podpisami wywrócił gorzowską PO. była wrocławska firma, która postawiła betonowe bloczki. To do niej należy płatny parking naprzeciw wejścia do Szpitala Wojewódzkiego. Firmie przybyło nowych klientów. Grudzień: Koniec roku dla nas oznaczał wielką zmianę W Mikołajki nasze miasto znowu rozbłysło! W centrum zamontowano lampki – będą wprowadzać gorzowian w świąteczny nastrój aż do 20 stycznia. Całkowity koszt przedsięwzięcia to 98 tysięcy złotych. Ambitny projekt zrealizowany! Na Górczynie działa Medi-Raj! Jacek Bachalski, prezes Gorzowskiego Centrum Medycznego zdradził, że w fazie przygotowania koncepcji brane były pod uwagę przeróżne funkcje dla uruchomionego obiektu. – MyNie sprzedawać miasta za psie pie- śleliśmy o handlu, mieszkaniówce, niądze! – apelował klub radnych w końcu wygrał najbardziej ambitny PO, był przeciwny proponowanej pomysł – centrum medyczne. przez prezydenta miasta sprzedaży budynku przy Obotryckiej. Dochód Uwaga na nowe „tylko gorzów”! Odz takiej sprzedaży, zdaniem radnych, tąd „tg” nie w czwartek, a w każdy nie niwelowałby niekorzystnych kon- ostatni piątek miesiąca! W październiku tygodnik zaczął dziesiąty rok sekwencji. działalności. „tylko gorzów” jest Gorzowski magistrat wydał zgodę pierwszą gorzowską cotygodniową na postawienie donic wzdłuż De- gazetą, za którą nikt nie musi płacić. kerta. – Mamy nadzieję, że ruch na Dzień przed Wigilią w ręce czytelnitej ulicy zostanie udrożniony. Dzię- ków trafiło wydawnictwo zupełnie ki temu poprawi się bezpieczeń- odmienione. Unikalna szata grastwo – przedstawił powody decyzji ficzna, „inne” podejście do opisu montażu betonowych donic, Cezary miejskiej rzeczywistości, reportaże, Mieszkowski, miejski inżynier ruchu. raporty, a do tego niepowtarzalne Swojego niezadowolenia z decyzji rubryki tematyczne, a nade wszystko – niczym nieskrępowana przestrzeń magistratu nie kryły osoby, które dla opinii. nie chcą płacić za parking w sąsiedztwie szpitala. Adam Oziewicz Jedynym wygranym w „doniczkowym zamieszaniu” Opublikowano wyniki konntroli gorzowskiego szpitala la – prowadzili ją urzędnicyy marszałka. Ich efekt był ył piorunujący: Tomasz Gier-czak, odpowiedzialny zaa podległe marszałkowi placówki zdrowia, przekazał wniosek do CBA. Szmit ocenił, że takie działanie kwalifikuje się do dania w pysk. Kilka miesięcy temu dyrekcja gorzowskiego szpitala pożyczyła 10 mln zł od prywatnej firmy, zobowiązując się tym samym spłacić prawie 14 mln zł. Władze -8- Ambitny projekt zrealizowany! Na Górczynie w grudniu zaczął działać Medi-Raj! Intercity do gorzowian: wyskakujcie na tory Ciemno, zimno, wszędzie torowisko – nie wiadomo co robić, a skład rusza na Szczecin. Wyobrażacie sobie? Dwoje gorzowian nie musi się wczuwać, bo sami to przeżyli. Ich pociąg zatrzymał się w Krzyżu, kilkadziesiąt metrów od peronu! Wyjazd z Gorzowa do Warszawy zaplanowali na środę, jeszcze tego samego dnia wracali. Gorzowianka, już po sześćdziesiątce, miała w stolicy wizytę lekarską i kilka spraw urzędowych. Nie czuje się najlepszej – przeszła zawał, ma chore nogi – dlatego w kilkunastogodzinnej podróży towarzyszył jej syn Stanisław Czerczak. Gdzie mamy wysiadać? Po całym dniu biegania po Warszawie jeszcze przed czasem trafili na Centralny. Pociąg miał być o 17, w końcu ruszył, ale z półgodzinnym opóźnieniem. Był kompletnie zawalony, dwójka gorzowian na szczęście miała miejscówki – przewidzieli, że na trasie Warszawa Wschodnia – Szczecin może być „ciężko”. Miejsc nie wybierali. – Trafiliśmy do ostatniego wagonu, chyba z numerem 11 – przedstawia sytuację Stanisław Czerczak. Kilka kilometrów przed Krzyżem przezornie, wiedząc, że ma pod opieką osobę, która ma kłopot z poruszaniem się, przygotował wszystko do wysiadki. Razem oczekiwali przy drzwiach wagonu. Było dość późno, około w pół do dziesiątej wieczorem – Chrobry miał ponad 30 minut opóźnienia. – Pociąg zatrzymał się – ciemno, nie widać ani stacji, ani peronu – opowiada gorzowianin. Wszystko jednak wskazywało, że to już Krzyż – nacisnął zielony przycisk, otworzyły się drzwi. Mógł się wychylić. Okazało się, że nie ma peronu, tylko tory kolejowe – z jednej strony dwa, a z drugiej sześć lub siedem. Byli w samym środku torowiska, żadnego przejścia. Ocenił, że starsza osoba nie poradzi sobie z wysiadką, do tego doszedł strach przed innym pociągiem – przecież w każdej chwili mógł nadjechać. – Z naszej części składu do miejsca, gdzie można było postawić nogę, było dobre 80 metrów – mówi. Sam dałby radę, ale z mamą po torach, absolutnie. Ponadto z najniższego schodka do gruntu było przynajmniej 80 centymetrów. Nie chciał ryzykować. Liczył, że pociąg podjedzie bliżej. Pomyślał, że to przecież przynajmniej połowa składu – cztery lub pięć wagonów – chciał dokładnie policzyć, ale nie zdążył. Po minucie pociąg ruszył, a gorzowianie zostali w środku. zapłacił. Chce zwrotu pieniędzy za dwa wykupione bilety i przeprosin dla mamy, bo strasznie zniosła zdarzenie w pociągu. – Znam ją dobrze, wiem, kiedy jest zdenerwowana. Tym razem Kierownik podpowiada: trzeba było bardzo źle. Narażono ją na pobyło skakać tężny stres, na pewno odbije się na jej Migiem znalazł obsługę, trafił na pa- zdrowiu – mówi ze smutkiem. nią konduktor – błyskawicznie przekazał, co się stało. – Widać, że zdaIntercity bada sprawę … od miesiąca wała sobie sprawę, że sytuacja jest dla nas fatalna – przeprosiła i zapropono- Jeszcze przed świętami w sprawie wała wysiadkę w Stargardzie – opo- skontaktowaliśmy się z centralą Interwiada S. Czerczak. Nie przystał na ta- city. Małgorzata Sitkowska, rzecznik kie rozwiązanie, bo skoro zapłacił za spółki, poprosiła o informację drobilety do Krzyża, to właśnie tam chce gą elektroniczną. Zatem napisaliśmy: skończyć podróż. Ponadto o tej porze Adam Oziewicz, „tylko gorzów” do zawsze jest problem z połączeniem pani Małgorzaty Sitkowskiej: Chodo Gorzowa, dlatego na stacji, gdzie dzi o intercity „Chrobry”, Warszawa zamierzali wysiąść, czekał znajomy Wschodnia – Szczecin Główny. Wyz samochodem. Podróżny zareagował jazd 21 grudnia, środa, 17.00. Planonerwowo, zażądał ściągnięcia składu wy przyjazd do Krzyża - 20.55, pociąg z powrotem do Krzyża. – Wymagam, miał około pół godziny opóźnienia. aby chora mama wysiadła normalnie, Gorzowianin podróżował z Warszaw bezpiecznych warunkach – stanow- wy Centralnej do Krzyża, w ostatnim czo przekazał konduktorce. Zadzwo- wagonie składu. Miał pod opieką matniła po kierownika pociągu. Pojawił kę – zwrócił uwagę, że kobieta ma się dość szybko. Poinformował, że problemy z poruszaniem się. Z relacji remontują kładkę, dlatego wszyscy pasażera wynika, że po zatrzymaniu muszą sobie jakoś radzić. Cynicznie pociągu w Krzyżu tył składu (4–5 wapodpowiedział, że trzeba było wysko- gonów) był poza peronem. Podróżni czyć. Gorzowianin zwrócił mu uwagę, z ostatniego wagonu, po wyjściu z poże nie są workiem kartofli czy choinką ciągu byliby zmuszeni pokonać około bożonarodzeniową, żeby ich przerzu- 80-metrowy odcinek do peronu po cać z miejsca na miejsce. Zaznaczył, torach kolejowych. Gorzowianin ostaże skoro ktoś popełnił błąd, to trzeba tecznie nie zdecydował się na wysiadkę go naprawić i cofnąć skład. Kierow- – argumentował: sądził, że pociąg zanik wyciągnął komórkę, dogadał się trzyma się jeszcze tam, gdzie powinien, z maszynistą, że wysadzi pasażerów ponadto w zaistniałej sytuacji wysiadaw Dobiegniewie, czyli na najbliższej nie z wagonu na tory ze starszą osobą, stacji po Krzyżu. – Wszystko odbyło w jego ocenie, było bardzo niebezsię z wielką łaską, bez do widzenia, ani pieczne. Podróżny po starcie pociągu przepraszam – relacjonuje oburzony interweniował u kierownika pociągu S. Czerczak. Wysiedli w Dobiegnie- – prosił o cofnięcie składu na peron wie. Zanim znajomy z samochodem w Krzyżu. Nie było zgody – kierowich odszukał, czekali na mrozie, bo nik pociągu zatrzymał pociąg dopiero stacja była zamknięta. Do Gorzowa w Dobiegniewie. Pasażer zgłosił sprawrócili o północy – byli przemarznię- wę do nas, bo sytuacja w Krzyżu koszci i zestresowani sytuacją. towała go wiele nerwów. Podkreślał, że nie z jego winy podróż zamieniła się Co teraz? Podróżni nie chcą żadnych wielogodzinny, stresujący „koszmar”. odszkodowań. S. Czerczak podkreśla Proszę sprawdzić: Czy przedstawiona jednak, że PKP Intercity nie wywiąza- sytuacja miała faktycznie miejsce? Jeło się z tego, za co niemało przecież żeli część wagonów nie zatrzymała się -9- tylko reportaż www.tylkogorzow.com Skandal w Krzyżu! przy peronie w Krzyżu, to dlaczego tak się stało? Dlaczego kierownik pociągu nie cofnął składu na peron? W odpowiedzi Beata Czemerajda z biura komunikacji i promocji PKP Intercity S.A. niebawem odpisała: W opisanej sprawie zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające mające odpowiedzieć nam na pytanie o działania pracowników drużyny konduktorskiej oraz maszynisty, obsługujących tego dnia połączenie Chrobry. W związku z tym, że taka procedura jest czasochłonna, będziemy wdzięczni za cierpliwość. Wnioski i ustalenia procedury przekażemy Panu niezwłocznie. Do wtorku, czyli do zamknięcia tego numeru, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi z Intercity. Nie ma peronu, tylko tory kolejowe – z jednej strony dwa, a z drugiej sześć lub siedem – właśnie tam powinni wyskoczyć pasażerowie, zgodnie z zaleceniem kierownika składu intercity Adam Oziewicz bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW 20 lat bez idola Minęło dwadzieścia lat od tragicznej śmierci legendy gorzowskiego żużla. – Cichy, skromny i zamknięty w sobie, ale na torze wielki mistrz i dżentelmen – tak wspominają Edwarda Jancarza przyjaciele. U pokonał faworyta gospodarzy – Marka Cieślaka oraz… szóstkę kolegów ze Stali. Drugi raz najlepszym żużlowcem Polski został w 1983 roku, kiedy zwyciężył w Gdańsku, na torze największego przyjaciela i rywala Zenona Plecha. rodził się 20 sierpnia 1946 roku. Pochodził z biednej i prostej rodziny. Miał sześć lat, gdy zetknął się z czarnym sportem – ojciec zabrał go na mecz rozgrywany w Gorzowie. Od tego momentu Nieszczęsny Furlanetto! Jancarz przez wiele lat był podporą gorzowskiego i polskiego żużla. Przez przyjaciół zwany był dżentelmenem torów. Nikogo nie faulował, jeździł ostro, ale zawsze fair. Od 1977 roku przez sześć kolejnych lat bronił barwy dwóch klubów: Stali Gorzów i Wimbledonu Londyn. 9 sierpnia 1984 roku, na kilka dni przed finałem Drużynowych Mistrzostw Świata w Lesznie, polska reprezentacja rozgrywała sparing z Włochami. Podczas jednego z wyścigów, przy wyjściu z drugiego łuku, młody i niedoświadczony Włoch – Furlanetto stracił panowanie nad motocyklem i wypuścił maszynę prosto na Jancarza. Dwie splecione maszyny przygniotły wówczas Eddy’ego. Silny wstrząs mózgu, pęknięta podstawa czaszki, duży krwiak w głowie i złamana łopatka - został natychmiast przewieziony do kliniki w Poznaniu. Jednak szybko doszedł do siebie, bo po trzech tygodniach był z powrotem w domu. www.tylkogorzow.com tylko reportaż stał się wiernym kibicem gorzowskich żużlowców. Na podwórku organizował „żużlowe zawody” na rowerach. Kilka lat później ujeżdżał pobliskie łąki na zakupionym przez siebie motorze WFM. Jednak marzeniami ciągle był na stadionie Stali. Ukończył szkołę zawodową i, zanim pojawił się w klubie, pracował jako ślusarz w fabryce ciągników. Młody Jancarz migiem „dogonił” nasze sławy Pierwszy raz na tor wyjechał, gdy miał dziewiętnaście lat – dosyć późno, jak na start w speedwayu. Ówczesny trener młodzieży Kazimierz Wiśniewski powiedział do niego wtedy z przekąsem: Szczawik jesteś, musisz nabrać ciała, ale pokaż, co potrafisz. I młody chłopak pokazał. Zawodnicy i kibice Stali przecierali oczy ze zdumienia. W ciągu kilku miesięcy pod bacznym okiem trenera Edmunda Migosia młody Jancarz poczynił olbrzymie postępy. Już w sierpniu 1965 roku, zaledwie kilka miesięcy od pierwszego zetknięcia z torem, zdał egzamin, uzyskując licencję żużlowca. Tydzień później na torze w Gdańsku, debiutując w meczu ligowym z Wybrzeżem, w dwóch startach zdobył jeden punkt. Tak właśnie rozpoczęła się wielka kariera jednego z największych polskich żużlowców. W pierwszym roku startów wspólnie z drużyną wywalczył srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. A wystartować w meczu ligowym w barwach gorzowskiej drużyny było niezwykle ciężko, bo barw żółto-niebieskich broniły takie asy jak: Edmund Migoś, Andrzej Pogorzelski, Jerzy Padewski, Bronisław Rogal, Ry- NR 1/2012 Zakończenie kariery, lipiec 1986 roku (fot. Mirosław Wieczorkiewicz) szard Dziatkowiak i Wojciech Jurasz. Kadra i sukcesy indywidualne Rok później Jancarz zdobył swoje pierwsze indywidualne trofeum. Wygrał Srebrny Kask i zwrócił tym samym na siebie uwagę żużlowej centrali. Dosłownie w ostatniej chwili w miejsce słabiej dysponowanego Zbigniewa Podleskiego wszedł przebojem do składu kadry narodowej. W 1968 roku przeszedł wszystkie szczeble eliminacji światowych i jako 22-letni młodzieniec awansował do finału światowego, który odbył się we wrześniu na znanym stadionie Ullevi w Goeteborgu. Już w trzecim roku startów na żużlu został trzecim żużlowcem świata. Na torze w Go- Mistrz powiedział: dość Po wielomiesięcznej rehabilitacji wrócił na tor. Jednak nie był to już ten sam Eddy. Coraz częściej myślał o zakończeniu kariery. W pewnym momencie poczuł, że przyszła pora, aby pożegnać się z ukochanym sportem. Teraz punkty dla Stali zdobywali inni i to im wypadało ustąpić miejsca. Gdy żegnał się ze speedwayem, miał prawie czterdzieści lat. W 1986 roku usiadł na motocyklu po raz ostatni. Na wypełnionym po brzegi stadionie żegnali go uroczyście kibice, działacze i przyjaciele. Nie zerwał jednak kontaktu z żużlem. Jako szkoleniowiec służył radą zawodnikom gorzowskiej Stali i KKŻ Krosno. Prowadził też młodzieżową reprezentację Polski. eteborgu lepszymi od niego okazali się tylko dwaj wielcy mistrzowie: Barry Briggs i Ivan Mauger. Była to jedna z większych sensacji tamtych lat w światowym speedwayu. Dwa tygodnie później Jancarz, wspólnie z Edmundem Migosiem, Andrzejem Wyględą, Henrykiem Glucklichem i Pawłem Walaszkiem, na legendarnym stadionie Wembley w Londynie wywalczyli brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata. Te sukcesy były początkiem wielkiej kariery żużlowca z Gorzowa. Edward Jancarz jeździł jak prawdziwy mistrz, chociaż tylko dwukrotnie zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. „Eddy” wygrał IMP po raz pierwszy w 1975 Tragiczny cios roku na torze w Częstochowie, gdzie W sobotę, 11 stycznia 1992 roku, w jed- - 10 - Zakończenie kariery (fot. Mirosław Wieczorkiewicz) nym z gorzowskich hoteli odbywał się Bal Sportowca. Jancarza tam nie było – w jego willi rozegrała się tragedia. Jego druga żona, Katarzyna, ugodziła go nożem. Jancarz nie przeżył tego ciosu. Na pogrzebie były tysiące osób, wśród nich działacze klubowi, zawodnicy Stali i innych klubów, kibice. Zabrakło jedynie władz miasta. Sześć miesięcy po jego śmierci, 12 lipca 1992 roku zorganizowano pierwszy memoriał im. Edwarda Jancarza. Piotr Paluch (trener i były żużlowiec Stali): – Gdy zaczynałem przygodę z żużlem, Jancarz był pierwszym trenerem, a pomagał mu Stanisław Chomski. Jancarz jako szkoleniowiec zazwyczaj mało mówił, głównie doradzał mi pod kątem ułożenia motocyklu czy momentu odkręcenia gazu. Pamiętam też, jak na obozie we Władysławowie w 1987 roku, jeszcze przed zdaniem licencji, mieliśmy oficjalny chrzest. Jako młodzi zawodnicy musieliśmy zatańczyć i coś zaprezentować. Byłem stremowany, bo wśród tych starszych siedział też sam mistrz Jancarz. Opowiedziałem kawał i zatańczyłem, chrzest został zaliczony. Jancarz był perfekcjonistą i jest ikoną nie tylko gorzowskiego, ale i polskiego żużla. Nawet gdy startowałem za granicą – w Szwecjii, Danii czy Anglii – ludzie kojarzyli gorzowski żużel właśnie z nim. startu 11 razy, zdobywając jeden medal brązowy, w mistrzostwach świata par brał udział w 7 finałach, zdobywając dwa medale srebrne i dwa brązowe, w drużynowych finałach Mistrzostw Świata wystąpił dziewięć razy, zdobywając jeden medal złoty, dwa srebrne i cztery brązowe. W rozgrywkach ligowych wywalczył 16 medali: 7 złotych, 8 srebrnych i 1 brązowy. Dziewięciokrotnie startował w finale Indywidualnych Mistrzostww Polski, zdobywając dwa medale złote, jeden srebrny i trzy brązowe. Trzykrotnie zdobył złoty kask, raz srebrny. Wielokrotnie był wyróżniany za dżentelmeńską postawę na torze – m.in. Dyplomem Honorowym Fair Play PKOL oraz Pucharem Fair Play Przewodniczącego FIM. 11 stycznia 2012 roku na gorzowskim cmentarzu delegacja Stali Gorzów w składzie: trener Piotr Paluch i kierownik drużyny Krzysztof Orzeł, złożyła wieniec na grobie Edwarda Jancarza. O godzinie 18.30 w parafii Edward Jancarz to także ważna postać i symbol dla młodego pokolenia, które Jerzy Rembas (przyjaciel Jancarza nie pamięta „Eddyego” z toru. z toru): – Edek był moim wielkim przyjacielem. Jego śmierć była dla mnie Mateusz Jach (kibic Stali i felietonista wielkim szokiem. To przecież jemu za- portalu sportowefakty.pl): – Dzisiaj, wdzięczałem to, że byłem takim żuż- szczególnie poza Gorzowem, Edward lowcem, jakim byłem – zrobił ze mnie Jancarz jest postrzegany jak romantyczzawodnika niezłej klasy. Przez kilka lat ny sportowiec, który w wieku zaledwie jeździłem z nim w parze. Spędzaliśmy dwudziestu dwóch lat, u progu kariery, wiele czasu na obozach, turniejach czy na legendarnym torze w Goeteborgu w warsztacie. Potrafił przekazać swoim i startując przeciwko wielkim – Maupodopiecznym wszystko, co umiał. Był gerowi, Briggsowi czy Plechanowowi znakomitym psychologiem – potra- – zdobył tytuł drugiego indywidualnefił mówić zawodnikowi, że jest dobry go wicemistrza świata. Został trzecim i może zwyciężać. Trzymał dyscyplinę, żużlowcem świata, choć w szwedzale zarazem jego podejście do szkole- kim parku maszyn nikt nie dawał mu nia było niemal ojcowskie. Swój naj- szans. Kolejne sukcesy, szczególnie większy sportowy sukces, czyli zajęcie drużynowe – z reprezentacją Polski piątej pozycji w IMŚ w 1978 roku, za- i seryjne tytuły Drużynowego Mistrza wdzięczam przede wszystkim Edkowi, Polski ze Stalą oraz okoliczności śmierci, a przede wszystkim uznanie, jakim a dopiero potem sobie. do dzisiaj się cieszy wśród kibiców, Zenon Plech (klubowy kolega Jan- wzmacniają jego legendę. W rzeczycarza, a później rywal jako żużlowiec wistości to smutna historia wybitnego Wybrzeża Gdańsk oraz w lidze angiel- sportowca, silnego charakteru na torze skiej): – Przeżyliśmy razem z Edwar- czy w parku maszyn, ale zarazem osodem piękne czasy. Trzy razy z rzędu by niezwykle zagubionej, niemającej byliśmy na podium Mistrzostw Świata oparcia wśród rodziny i przekuwającej Par. Miło wspominam, gdy głównie wielkie sportowe zwycięstwa w osobidzięki nam cała Polska reprezentacja ste dramatyczne porażki. została dwukrotnie zaproszona na Antypody. Kiedy startowaliśmy w Anglii Edward Jancarz 26 razy startował – ja w Hackney, a on w Wimbledonie w finałach Mistrzostw Świata. Zdobył – nie było między nami jakiejś rywa- w nich 12 medali: 1 złoty, 4 srebrne lizacji, bywało, że jeździłem na jego i 7 brązowych. W indywidualnych mizawody, on na moje. Eddy miał także strzostwach świata wywalczył prawo św. Wojciecha przy ulicy Gwiaździstej odbyła się uroczysta msza w intencji zmarłego żużlowca. Odprawił ją ks. prałat Andrzej Szkudlarek, kapelan gorzowskich żużlowców. Przemysław Mazurek, Filip Górecki tylko reportaż www.tylkogorzow.com pseudonim Dżinks, bo był sprytny, zwinny i przebiegły jak kot. Byliśmy dobrymi kolegami, nawet przyjaciółmi. Śmierć to wszystko przerwała…. Pamiętam, jak tamtego dnia 20 lat temu otrzymałem wiadomość z tą tragiczną informacją, to wielki szok. Nawet dziś trudno cokolwiek powiedzieć. Szkoda człowieka…. Jancarza wspominają dawni żużlowcy Stali: - 11 - Edward Jancarz przez 21 lat startował w barwach Stali Gorzów (fot. Mirosław Wieczorkiewicz) bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW Robią wszystko tak, aby władze wiedziały… Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych działa od niespełna dwóch lat. Powołali go trzej socjologowie – dwóch gorzowian, wśród nich Marek Rusakiewicz, oraz poznaniak Jarosław Urbański z UAM, specjalista w dziedzinie konfliktów społecznych, badający ich podłoże i mechanizmy. Ośrodek powstał, aby realizować badania społeczne głównie na terenie województwa lubuskiego. Zespół badawczy jest partnerem podmiotów samorządowych – różnego szczebla władz regionalnych czy gminnych. Marek Rusakiewicz, szef ośrodka podkreśla, że są takie decyzje władz samorządowych, które powinny mieć charakter uspołeczniony – zatem trzeba je poprzedzać konsultacjami www.tylkogorzow.com tylko polityka ani słowa tylko nikomu albo badaniami społecznymi. – Oto nasza główna idea: prowadzący gminy, miasta nie powinni zarządzać jedynie zza biurka – podchodzić do sprawy tak, że to oni wiedzą wszystko najlepiej – zaznacza. Uważa też, że w wielu kwestiach obywatel powinien Badali kwestię kopalni odkrywkowej w Gubinie. M. Rusakiewicz zauważa, że to konkretny przykład narastającego konfliktu społecznego – analizowali go jeszcze przed referendum przeprowadzonym wśród mieszkańców gminy. Do badań zastosowali wywiady pogłębione. Dzięki nim uzyskali nie tylko proste dane statystyczne, ale poznali również głębsze tło sporu, jego źródła. Rozmawiali z liderami stron konfliktu, z osobami zaangażowanymi w sprawę – zwolennikami budowy, ale głównie z przeciwnikami, bo chcieli pozyskać informacje na temat motywów powstania sporu. – Przygotowaliśmy raport na zlecenie kopalni węgla brunatnego w Koninie, ale wynikami był też zainteresowany lubuski urząd marszałkowski – wyjaśnia szef Ośrodka. – Rzeczywiście, może tak być, że władze miasta nie znają opinii gorzowian na temat miejskich priorytetów inwestycyjnych. Dlatego sądzę, że najważniejsze projekty powinny być poddawane konsultacjom społecznym, a czasami nawet badaniom – uważa Marek Rusakiewicz, szef Zachodniego Ośrodka Badań Społecznych i Ekonomicznych mieć szansę na wyrażenie swojej opinii. Zatem warto „zejść” do człowie- Zdaniem M. Rusakiewicza, na terenie ka, dla którego władze zostały powo- naszego województwa realizowanych łane. jest za mało badań społecznych. Ma W ostatnich dwóch latach m.in. przeprowadzili konsultacje społeczne z mieszkańcami Witnicy na temat strategii rozwoju gminy. Ponadto badali preferencje polityczne tuż przed wyborami samorządowymi, a później przed parlamentarnymi. Obecnie opracowują raport dla Zakładu Utylizacji Odpadów – rzecz dotyczy nowego systemu gospodarki odpadami, zgodnego z ustawą, która obowiązuje od tego roku. – Przebadaliśmy ponad 800 osób. Niebawem będą gotowe wyniki – zapowiada M. Rusakiewicz. Adam Oziewicz 66-400 Gorzów Wlkp - ul.Staszica 1F tel.: 95 735 63 29 : www.tech-dom.pl NOWA SIEDZIBA!!! handel – MASZYNY CIŚNIENIOWE ERHLE – URZĄDZENIA SPRZĄTAJĄCE NUMATIC – ŚRODKI CZYSTOŚCI wrażenie, że opinia mieszkańców w dziedzinie np. polityki inwestycyjnej nie dociera do magistratu. – Czuję pewien niedosyt – stąd pomysł na powołanie Ośrodka, bo dobrze, gdy na miejscu jest tego rodzaju zespół badawczy – zauważa. usługi – SPRZĄTANIE OBIEKTÓW I OSIEDLI MIESZKANIOWYCH – PIELĘGNACJA ZIELENI – MYCIE CIŚNIENIOWE serwis – SERWIS URZĄDZEŃ CZYSZCZĄCYCH – WYNAJEM PODNOŚNIKÓW KOSZOWYCH – NISZCZENIE DOKUMENTÓW KOMPLEKSOWE UTRZYMANIE CZYSTOŚCI NR 1/2012 - 12 - Quo vadis, lewico? www.tylkogorzow.com tylko polityka Quo vadis, socjaldemokracjo? – zdaję się pytać elektorat lewicowy Polityka to gra zespołowa, w której sukces drużyny zależny jest od wartości, jaką prezentuje każdy zawodnik. Liczy się także strategia i taktyka. A jaki pomysł na grę ma SLD? To pytanie jest szczególnie ważne w obliczy sytuacji związanej z prezydentem miasta. Niedawno sędzia spisał w końcu uzasadnienie wyroku wobec Jędrzejczaka. Być może, jesienią dowiemy się, czy sąd apelacyjny podtrzyma wyrok. Czy gorzowska lewica jest przygotowana na taki rozwój sytuacji i ćwiczy różne warianty rozegrania, czy czeka w bezruchu na to, co się wydarzy. Zdaniem Jana Kochanowskiego, prezydent Jędrzejczak, choć wywodzi się z SLD, to już od dawna jest niezależny politycznie i podejmuje decyzje według własnego uznania. – Stąd też trudności w realizacji lewicowych postulatów – mówi Kochanowski. Prezydent prowadzi rozgrywki, wykorzystując ambicje polityków, którzy nominalnie ustawieni są w opozycji do włodarza miasta. Najlepszy przykład stanowi zgoda z przewodniczącym Rady Miasta. Jędrzejczak wspólnie z Sobolewskim ustalili, że w Gorzowie słowo kryzys nie istnieje – tyle inwestycji oddanych do użytku musi świadczyć o dobrobycie w mieście. A to, że wszystko to jest na olbrzymim kredycie, wybudowane w oparach niejasności co do celowości wydatków, to już nie ma znacze- nia. W końcu lepiej wspólnie grzać się przy wirtualnym prosperity, niż spojrzeć w realną dziurę budżetową. A jak jest dobrze, to i ceny biletów MZK można podnieść. I znowu jesteśmy świadkami ciekawej sytuacji: PO za propozycją Jędrzejczaka, a lewica przeciw. Taka reakcja polityków SLD to albo instynkt samozachowawczy, albo pierwsza jaskółka tego, że w końcu w partii dojdzie do intelektualnego fermentu i zamiast Realpolitik lewica zastanowi się, czyje racje reprezentuje. Wyniki wyborów samorządowych, jak i parlamentarnych pokazały, że proste podziały polityczne – na lewicę i prawicę – są coraz bardziej nieostre. Dla SLD brak wyrazistych poglądów może okazać się zabójczy. Realna polityka, która odrzuca ideowość na rzecz pragmatyzmu, rozmywa jeszcze bardziej granice, sprawiając, że partie stają się bardziej otwarte dla osób o różnych poglądach. Drugą stroną medalu jest to, że pojęcie twardego elektoratu zaczyna odchodzić do lamusa. To, co przynosi polityczne owoce partii będącej u władzy, niekoniecznie jest dobre dla opozycji. W przypadku tej drugiej dużo lepszym sposobem na zdobywanie poparcia są czytelne wartości, niż ideowy miszmasz. SLD ma jeszcze czas na to, żeby dokonać zmian, zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym. Potrzebny jest nie tylko solidny przegląd wojska, ale i debata, która wykroczy poza partyjną salę. Lewica musi się zastanowić, dokąd zmierza i jakimi środkami chce realizować swój program. - 13 - Inaczej zostanie zepchnięta ze sceny nie przez Platformę Obywatelską ale przez Ruch Palikota. Liberałowie pod wodzą lubelskiego polityka krystalizują swoje poglądy i nie boją się ich głośno artykułować, nawet jeżeli w obecnym kształcie parlamentarnym nie mają szans na ich realizację. Janusz Palikot, w przeciwieństwie do władz centralnych SLD, doskonale wie, że każda polityczna działalność zaczyna się nie od analizy mocnych i słabych stron przedsięwzięcia, ale od idei, a zdaje się, że SLD dawno o tym zapomniało. Marcin Cichoń bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW Na nieszczelny taras tylko Green One Folia EPDM Firestone na oczka wodne, tarasy, dachy, systemy nawadniania ogrodów Toro, trawniki w rolce – oto flagowe produkty firmy Green One. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w dystrybucji i montażu nowoczesnych rozwiązań dla ogrodu oraz technologii hydroizolacyjnej. www.tylkogorzow.com tylko polityka tylko biznes Folia EPDM Firestone stosowana jest do uszczelniania zbiorników wodnych – dekoracyjnych, ale też przemysłowych. Świetnie sprawdza się również na tarasach. – Właśnie w tej technologii wykonaliśmy górne i dolne tarasy w budynkach mieszkalnych przy 9 Maja w Gorzowie. Zastosowaliśmy jedną warstwę EPDM jako hydroizolację, która pomyślnie przeszła próby wodne – mówi Bartosz Sosnowski z firmy Green One, od czterech lat działającej na terenie województw lubuskiego i zachodniopomorskiego. Wykonują zabezpieczenia folią zarówno w wersji balastowej, jak i z montażem mechanicznym. W jakich warunkach stosowane są obie technologie? Wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Jeżeli na tarasie mają być płytki ceramiczne, to zastosujemy połączenie mechaniczne, czyli na początek instalujemy warstwę gumy za pomocą specjal- Identyczna technologia stosowana jest przy realizacji zielonych dachów. Wtedy, zamiast żwiru, układa się substrat ziemi i sadzi rozchodniki – to rośliny o małoinwazyjnym ukorzenieniu. – To oznacza, że dolna ich część podczas rozwoju nawet nie próbuje przebijać gumy. Choć izolacja jest odporna na większość systemów korzennych roślin – zaznacza B. Sosnowski. Kolejną dziedziną działalności Green One są izolacje dachowe. Specjaliści z firmy montują dwa rodzaje gumy: TPO, czyli tworzywo termozgrzewalne oraz gumę dachową o grubości 1,14 mm. W przypadku dachów również są dwie wersje łączenia z podłożem: mechaniczne i balastowe. To technologie stosowane jako alternatywa dla blachy bądź dachówki. Są zamiennikiem papy, jednak nowa technologia zabezpieczenia dachu warstwą gumy jest zdecydowanie bardziej niezawodna. Ponadto wytrzymałość papy jest ograniczona do kilku lat. Z kolei dachy z gumy, sprawdzane nawet po 50 latach, okazują się niemal nienaruszone – nie trzeba nic przy nich poprawiać. Zatem ryzyko nieszczelności na takim dachu jest ograniczone do minimum. Green One zajmuje się również dystrybucją i montażem systemów nawadniania Toro oraz kompletnym przygotowaniem ogrodów – trawnikami z rolki, nasadzeniami roślin. –Przygotowujemy wszystko co niezbędne do urządzenia ogrodu – podsumowuje B. Sosnowski. Adam Oziewicz – Jeżeli coś jest nie tak z tarasem, to najlepiej zastosować EPDM Firestone – zapewniają specjaliści z firmy Green One NR 1/2012 - 14 - (wszystkie fotografie: Mirosław Wieczorkiewicz) nych kotw lub kleju, potem cienką warstwę betonu, a na koniec ceramikę. Z kolei gdy na tarasie ma być żwir lub inny składnik dociążający, gumę wystarczy wyłożyć, bez dodatkowej stabilizacji, bo do podłoża jest dociskana położonym na niej ciężarem. Kulawi i ślepi? Nie! Studenci, jakich setki (wszystkie fotografie: Mirosław Wieczorkiewicz) www.tylkogorzow.com tylko piękny Gorzów Nie rozpamiętują nieszczęść. Zachęcają do wyjścia z domu i przyłączenia się do studenckiej ekipy. Niebawem zorganizują grupę – nauczą się nurkować. – Oj, żeby tylko mieć czas na wszystko… – rozmarzył się Mirek Wieczorkiewicz. Nie tak dawno razem ze Sławkiem Solochem wymyślili sobie loty szybowcami. Udało się! Mimo że obaj nie widzą. Sławek Soloch nic nie widzi, ale sam korzysta z supermarketu – bywa w nim codziennie i bez problemu odnajduje podstawowe produkty. Przemyka przez sklep obok akademika, bierze, co trzeba, i biegnie do kasy. Bez niczyjej pomocy płaci i wraca do siebie. Zdarza się, że nie wie, gdzie jest jakiś produkt albo nie jest w stanie go rozpoznać, bo nie ma charakterystycznego opakowania – wtedy bez pomocy się nie obejdzie. Ocenia, że świat jest coraz lepiej zorganizowany, dzięki temu żyje się im coraz łatwiej. – Chociażby wybory – prosty i tani pomysł z nakładkami brajlowskimi, aż dziwi, że nie można było go wprowadzić wcześniej – zauważa. uczelnia nie miała podobnej grupy. Są postrzegani jako najbardziej aktywne koło – tam, gdzie się pojawią, zawsze dzieje się coś ciekawego. Podobno czego nie tkną, zamienia się w złoto. Z pieniędzmi jest ciężko, a oni dali radę – na inauguracji roku akademickiego wręczyli. „Złote Serca” – osiem statuetek trafiło do osób, które nie zawahały się wesprzeć grupy – to rektor uczelni, prof. Elżbieta Skorupska–Raczyńska, dr Beata Orłowska, Sławomir Jach, Anna Mierzejewska z Instytutu Administracji, Małgorzata Madej, Anna Dobrychłop, Jan Tomaszewicz – dyrektor teatru oraz para przedsiębiorców, Irena i Janusz Woźni (PUH Impuls). o dziewczynę na wózku. Studentka na początku się bała, nie była pewna, czy da sobie radę na uczelni, bo przecież budynki w kompleksie uczelnianym przy Chopina są bez wind. Podobno konserwator zabytków nie zezwolił na taką zmianę. W końcu było tak: hop i do góry – studenci wnosili po schodach wózek razem z dziewczyną, wędrował na pierwsze, drugie, trzecie piętro – tam gdzie trzeba. Nikt nikogo nie musiał błagać o pomoc. – Z kolei przy Teatralnej i Myśliborskiej są windy – zatem tam nie istnieje problem z przemieszczaniem się osób niepełnosprawnych – wyjaśnia szef koła. Cała trzydziestka z rady studentów Zaczynają drugi rok działalności. Szef niepełnosprawnych zgodnie podRada studentów niepełnosprawnych koła, Mirek Wieczorkiewicz, wspomi- kreśla, że nikt nikogo nie zmusza do PWSZ? Przez 14 lat działalności na sytuację sprzed kilku lat – chodziło działania. Są wśród nich osoby zdro- Ekipa ze złota - 15 - we, bez orzeczeń, bo rada to sposób na integrację środowiska. – Nie możemy zamykać się wśród kulawych, ślepych i nie radzących sobie – zaznacza zdecydowanie Mirek Wieczorkiewicz. W grupie działają studenci z filologii angielskiej, pedagogiki wczesnoszkolnej. Są też osoby z filologii polskiej, z wydziału technicznego, także innych kierunków. W radzie są osoby na wózkach, z porażeniem mózgowym, z chorobami wewnętrznymi. Są też studenci z dysfunkcją wzroku – noszą szkła kontaktowe i nic nie wskazuje na ich niepełnosprawność. Jednak gdy tylko zdejmą soczewki, prawie nic nie widzą. – Bywa, że po niektórych studentach w ogóle nie widać uszczerbku na zdrowiu – zauważa Karolina Frątczak z pedagogiki wczesnoszkolnej, jako czternastolatka zachorowała na świnkę, choroba zaatakowała uszy, nie słyszy na jedno. O kole dowiedziała się od kolegi i w kwietniu migiem przyłączyła się do grupy. Podobnie było z Filipem bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW i podkreślają swoją niezależność. Ale Rada studentów niepełnowcale nie odrzucają pomocy koleżasprawnych współorganizowała nek i kolegów. M. Wieczorkiewicz, dwie konferencje. Przed ronaświetlając sytuację studentów niekiem, w kwietniu analizowano pełnosprawnym w PWSZ, uczciwie zjawisko „Niepełnosprawni zauważa, że jest nieźle. – Pozostaje na uczelni” (organizator: wywyciągnąć rękę do tych studentów, dział humanistyczny – dr Bektórzy z różnych powodów krępują ata Orłowska, dr Paweł Prufer). się być razem z nami – podkreśla. Z kolei w maju uczelnia gościła I właśnie dlatego w ubiegłym roku profesora Alberto Lo Prestieczłonkowie koła przygotowali akcję go z Papieskiego Uniwersytetu „Wiosna”. Dzięki uprzejmości dyrekŚwiętego Tomasza z Akwinu tora teatru zdobyli stroje, robili zdjęAngelicum w Rzymie – mówił cia ze studentami, rozdawali ulotki. o rzymskiej i włoskiej rzeczyWszystko po to, aby zainteresować wistości uczelnianej i wyzwaswoja działalnością. Część przechoniach edukacyjnych dla studendziła obojętnie, ale kilka osób przytów niepełnosprawnych. stąpiło do grupy. – Możliwe, że nie wszyscy chcą się afiszować z niepeł– przedstawia sytuację jednego z nienosprawnością – zauważa Karolina pełnosprawnych kolegów S. Soloch. Frątczak. www.tylkogorzow.com tylko piękny Gorzów U Mirka Wieczorkiewicza w 1968 roku zdiagnozowano cukrzycę. Po dwóch latach miał pierwsze objawy pogorszenia widzenia w jednym oku. Był dziennikarzem i fotoreporterem, m.in. „Ziemi Gorzowskiej”. Od 2000 roku praktycznie nic nie widzi Dudzikiem z filologii angielskiej. Niektórzy nawet nie wierzą, że coś mu jest, bo niepełnosprawnych kojarzy się z wózkiem. Ma WZW typu „B”. – Dla mojego stanu zdrowia najważniejsza jest dieta – podkreśla. Jako nosiciel może zarażać przez płyny ustrojowe, ale nie ma zamiaru ukrywać cjatywę. Po zmianie władz nadal jest przychylność dla koła. swojej choroby, nie wstydzi się jej. Fakt powstania koła nie był narzucony przez uczelnię, za to otwarcie zaakceptowany. Były rektor, prof. Andrzej Bałaban i, wtedy jeszcze prorektor ds. studenckich, dr Beata Orłowska – oboje wspierali tę ini- Ambitni, zdolni i mają jeszcze to coś… Ludzie niepełnosprawni z doświadczeniem zwykle nie oczekują pomocy. O co chodzi? Po prostu świetnie sobie radzą, a przy tym są ambitni W czym problem? – pytamy. Sławek Soloch, wiceprzewodniczący rady, odpowiada, że to znacznie szerszy problem i nie dotyczy tylko samej uczelni. Podkreśla, że PWSZ jest tylko soczewką – w niewielkiej społeczności wyraźniej widać to, co można zaobserwować w szerszej skali. Z tą różnicą, że na uczelni są ludzie wybrani. I właśnie dlatego poziom wrażliwości społecznej na niepełnosprawność jest tam większy. – Jednak studenci działający w kole mają różne sytuacje, przejścia i wspomnienia. Jeden z kolegów opowiadał, że w podstawówce, w gimnazjum, nawet w szkole podnadgimnazjalnej rówieśnicy mu dokuczali. Niby niewinne żarty – ale on przez lata odbierał docinki jak atak. Dotąd jest mu trudno się przełamać w kontaktach z ludźmi Sławek Soloch studiuje na administracji, jest na specjalności administrowanie programami Unii Europejskiej. – To jeden z najbardziej dociekliwych studentów na uczelni. No, powiedz, jakie zdobyłeś certyfikaty – Mirek zachęca kolegę. – A, zapomniałem, że jest niezwykle skromny – dodaje z uśmiechem. Sławek ma europejskie prawo jazdy komputerowe – ECDL. Gdy przyszedł na kurs, profesorowie zastanawiali się, czy da sobie radę. Szybko rozwiał ich wątpliwości. Jak to możliwe? – pytamy z niedowierzaniem. – No właśnie, ludzie nie zdają sobie sprawy… – zauważa M. Wieczorkiewicz. – Już tłumaczę – Sławek wyciąga z kieszeni iPhone. – Rozpoznaję odpowiednie klawisze po dźwiękach. Ponadto w aparacie wybieram opcję obsługi przygotowaną specjalnie dla osób niewidomych – właśnie włączyłem program, który nie wymaga widzenia. Tak to właśnie działa – wyjaśnia. Trochę śmiesznie, trochę strasznie Sławek Soloch od 28 roku życia ma poważne problemy z widzeniem – wcześniej był krótkowidzem. Od dziesięciu lat z roku na rok widział coraz gorzej – musiał zrezygnować z pracy, zredukować plany. – Uczyłem się życia od nowa – zauważa NR 1/2012 - 16 - Sławek trafia do urzędu ze zwykłą papierkową sprawą. Urzędnik nie zwraca się do niego, a do osoby, która przypadkiem mu towarzyszy. – Wygląda na to, że urzędnik jest przekonany, że skoro nie widzę, to jestem ubezwłasnowolniony i ciemny – tymczasem to już od dawna nieaktualny stereotyp – podkreśla S. Soloch. Innym razem płaci kartą w markecie. Kasjerka czuje, że jest z nim coś nie tak, bo oddaje kartę nie jemu, a osobie, z którą przyszedł do sklepu. Wbił pin i zapłacił – do tego momentu wszystko zagrało. Tymczasem jego karta trafia do kogo innego. Pyta kasjerkę: dlaczego pani nie oddała karty mi, tylko temu panu? Przecież może to być zupełnie obca osoba. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć swojego zachowania. niepełnosprawnych. Nie miała wątpliwości. – Tamte doświadczenia warto przenieść na nasz grunt – podkreśla. Z panią pełnomocnik najczęściej kontaktują się studenci pierwszego roku. Gdy mają problem z odnalezieniem się w uczelnianej codzienności. – Są naprawdę różni. Jedni przychodzą, aby pogadać, inni pojawiają się raz, aby załatwić jakąś niezbędną formalność i znikają na zawsze – to też trzeba uszanować, widocznie nie mają potrzeby kontaktu – podkreśla A. Dobrychłop. Adam Oziewicz Zarząd Rady Niepełnosprawnych Studentów PWSZ. Od lewej: Sławomir Soloch, Ewelina Jagiełło, Mirosław Wieczorkiewicz i Paweł Ankutowicz. Trójka studentów z Gorzowa – Filip, Sławek i Mirek – uczestniczyła w ogólnopolskich spotkaniach niepełnosprawnych studentów w Krakowie. O co chodziło? Od ośmiu lat cztery uczelnie, wśród nich AGH i Uniwersytet Ekonomiczny, przygotowują konferencję. Tym razem do Krakowa przyjechało 25 stowarzyszeń z całej Polski – trzy dni rozmów, integracji, wymiany doświadczeń, ale również warsztatów i szkoleń. – To był nasz debiut. Nie znaliśmy zasad, przedstawiliśmy jedynie siebie i to, co już udało nam się zrobić – opowiada M. Wieczorkiewicz. Słuchacze przecierali oczy ze zdumienia. Dziwili się, że jako najmłodsza grupa – działają od listopada – bez budżetu i doświadczenia zrobili aż tak wiele. Bez przerwy pytali ich, jak to możliwe. Po spotkaniu w Krakowie wpadli na pomysł, aby podobną konferencję przygotować w Gorzowie, bo przecież mają czym się pochwalić. – Idea jest, tematyka też, pozostaje tylko zorganizować pieniądze. Spróbujemy zainteresować sprawą władze uczelni – zdradza M. Wieczorkiewicz. że to, co robią, już przynosi pierwsze pozytywne efekty. Oprócz ważnych zadań, takich jak zbiórka na rzecz hospicjum, koło ma też przyziemne cele. Ma gromadzić ludzi pełnosprawnych i niepełnosprawnych. – Właśnie tak, jesteśmy razem, uczymy się i bawimy, poznajemy siebie. Sprawdzamy siebie w przeróżnych dziedzinach życia. W prozaicznych sytuacjach dajemy dowód, że niczym się nie różnimy. Pokazujemy normalność osób niepełnosprawnych. Przekonujemy innych, że nie jęczymy nad swoim losem, za to chętnie bierzemy plecak na grzbiet i wędrujemy albo jedziemy pograć w golfa – mówi S. Soloch. modzielny. Student nie ma już kłopotów z pokonywaniem drogi, ale gdyby potrzebował kogoś do pomocy, na przykład w środkach komunikacji miejskiej, to też nie byłoby z tym problemu. Powołanie specjalnej osoby dbającej tylko o interesy ludzi z orzeczeniem o niepełnosprawności to sygnał od władz uczelni, że chcą ułatwić naukę takim studentom. Anna Dobrychłop znała sytuację na Uniwersytecie Zielonogórskim – tam od lat funkcjonuje rada studentów tylko piękny Gorzów Uczelnia sfinansowała trzy turnusy rehabilitacyjne – członkowie koła jeszcze w 2010 roku byli w Karpaczu. W ubiegłoroczny majowy weekend pojechali do Dźwirzyna nad Bałtykiem. Z kolei ostatnie dwa tygodnie września spędzili we Władysławowie. Mieli też turnus szkoleniowy pod Międzychodem w Mierzynie, a w listopadzie byli w Dusznikach Zdroju. Na uczelni jest 200 osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Anna Dobrychłop, pełnomocnik ds. studentów niepełnosprawnych PWSZ ocenia, że to znacząca liczba studentów. Podkreśla, że największym utrudnieniem dla studentów niepełnosprawnych nadal są bariery architektoniczne. Właśnie dlatego nie wszyscy mogą studiować to, co chcą – choćby przez to, że nie wszystkie zajęcia mogą być realizowane w jednym uczelnianym kompleksie i w tym samym budynku. Jednak wiele da się przeorganizować. Pani pełnomocnik wspomina sytuację dziewczyny na wózku. – Zależało jej na konkretnym kierunku. Uczelnia poszła jej na rękę – tak ułożyła plan, aby wszystkie zajęcia jej grupy były w jednym budynku. Innym razem niewidzący student – nie znał Gorzowa, potrzebował trenera orientacji, chodziło o przyswojenie drogi z akademika na uczelnię. PWSZ pomógł mu w organizacji takiego szkolenia, po to aby był sa- - 17 - Filip Dudzik i Karolina Frątczak bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com Sławek jest na administracji. Jak widzi swoje zadanie i innych aktywnych studentów? – Jeżeli dzięki naszej działalności osoby od nas z roku – późniejsi pracownicy administracji, urzędnicy – dostrzegą w osobie niepełnosprawnej człowieka, któremu należy się szacunek i pomoc, to znaczy, że odnieśliśmy sukces – odpowiada. Uważa też, NR 1/2012 - 18 - www.tylkogorzow.com www.tylkogorzow.com - 19 - bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW Patent na wózek? Czy coś takiego w ogóle jest? Wypadek, i co dalej? Jak to jest, że jedni radzą sobie z niepełnosprawnością, a inni słabną? Co takiego się stało, że Maciej Stefaniak się nie dał? Gorzowianin, mimo paraliżu czterokończynowego, prowadzi własną firmę, gra w rugby na wózkach, po prostu żyje… Maciej Stefaniak podkreśla, że firmę założył nie tylko z myślą o sobie i swojej przyszłości, a przede wszystkim z myślą o przyszłości swoich dzieci. Właśnie one były motorem, wielką motywacją i sprawiły, że nie mógł się poddać www.tylkogorzow.com tylko z happy endem Jechał i nagle trach. – Stało się, tak naprawdę nie wiedziałem, o co chodzi – mówi o zdarzeniu Maciej Stefaniak. Jechał quadem w okolicach opuszczonej żwirowni w Przysiece niedaleko Zwierzyna. Nawet dobrze nie wiedział, że to czyjeś. Bezwiednie trafił na stalową linkę, rozciągniętą przy wjeździe. – Kompletnie niewidoczna, inaczej pewnie zdążyłbym zareagować – wspomina. Czy ktoś świadomie zawiesił linę, bo nie chciał quadów na swoim terenie? – pytamy. – Nie sądzę. Ogrodził i pewnie nie za bardzo wiedział, że może komuś zrobić krzywdę. Fakt, zrobił to źle. Ale czy specjalnie? Tak naprawdę nie wiadomo. Plotek wokół sprawy było setki – przypomina sobie sytuację sprzed ponad trzech lat. Chciał się procesować z właścicielem źle zabezpieczonego terenu, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nie ma sensu. – Tak do końca nie mogłem obarczać go NR 1/2012 odpowiedzialnością, bo po części to także była moja wina – przyznaje. Z perspektywy czasu nadal uważa, że nie ma sensu wracać do sprawy. Bardziej zależy mu na powrocie do normalności, niż rozpamiętywaniu w sądzie, co mogłoby być gdyby…. Diagnoza dla C6 i C7 Złamał kręgosłup na odcinku szyjnym – na wysokości C6 i C7. Co to oznacza? Paraliż czterokończynowy. O czuciu od klatki piersiowej w dół czy ruchu nóg w ogóle nie ma mowy. Na początku miał nawet problem z poruszaniem rękoma. Dotąd nie ma ich sprawnych w pełnym zakresie. W dłoniach porusza w sposób ograniczony tylko jednym palcem. Wierzy, że medycyna ciągle idzie do przodu. – Wszystko się zmienia. Jeszcze nie tak dawno rezonans magnetyczny był cudem techniki, teraz takie badanie to codzienność – zauważa. Ro- kowania? Nie ma złudzeń. Musiałby stać się cud. Jedyna szansa to rozwój technologii. Kręgi szyjne zerwał trzy i pół roku temu. Ocenia, że różnica w stanie zdrowia tuż po wypadku i teraz jest znacząca. Uważa, że codzienne ćwiczenia przyniosły efekty. Choć przyznaje, że w pewnym momencie przestał już wierzyć w rehabilitację. – Nic tak nie wykańczało jak czekanie na efekty pracy – mówi. Tracił cierpliwość – na własnej skórze przekonał się, że w końcu może się wyczerpać. Już nie chciał być w każdej sprawie uzależniony od innych. Co przywróciło siły do dalszej walki? – pytamy Maćka. – Być wśród ludzi – rodziny, przyjaciół – to najlepsza rehabilitacja. Chciałbym im wszystkim podziękować, że byli ze mną w trudnych chwilach, nie odwrócili się, mimo swoich problemów – podkreśla. Dodaje, że równie ważne jest samodzielne poruszanie się na wózku, - 20 - zwykłe życie, posiłki, ubieranie się. Codzienność i stopniowa, coraz większa niezależność daje największą nadzieję i napęd do życia. – Tuż po wypadku nie było najgorzej – przyznaje. Choć miał chwile zawahania. Do pewnego momentu zastanawiał się, co właściwie będzie robił – na początku był bardzo ograniczony, nawet jazda wózkiem była dla niego dużym problemem. Mówi, że na takie „coś” nie ma mocnych – każda psychika siada. Podkreśla, że firmę założył nie tylko z myślą o sobie, lecz głównie z myślą o przyszłości swoich dzieci. Właśnie one były motorem, wielką motywacją i sprawiły, że nie mógł się poddać. Zauważa, że ludzie, którzy ulegli podobnemu wypadkowi, zwykle są jeszcze młodzi – łamią kręgi po skokach do wody czy w wypadkach komunikacyjnych – większość z nich nie ma założonych rodzin, nie 118 dni „leżakowania” W szpitalach spędził siedem miesięcy. Gdy leżał na jednej z sal, ktoś obok podpowiedział mu sposób na ciągnący się czas. Usłyszał: liczyć dni. I zaczął liczyć…. Pierwszy najgorszy okres wlókł się przez 118 dni. – Tyle leżałem do momentu, gdy pierwszy raz usiadłem na wózku – wspomina. Potem z kolei „czekał” na samodzielność na wózku, aby móc samemu gdzieś podjechać. Zapewnia, że nie jest łatwo, bo taka jazda to trud nawet dla osób w pełni sprawnych. – Koledzy wsiadają, próbują się przejechać, narzekają, że ciężko – opowiada. – Nie, nie, pierwsze tygodnie leczenia i rehabilitacja nie wiązały się z bólem fizycznym – wyjaśnia. Za to duży problem był z samą operacją, bo sytuacja zdrowotna nie był do końca określona. Lekarze przeprowadzili aż trzy operacje, bo dwukrotnie pękała stabilizacja. Maciej tłumaczy, że nie ma całych dwóch kręgów, zamiast nich wstawione są dwie blachy – jedna z przodu, druga z tyłu. Jednak najgorzej wspomina czekanie na powrót do domu i rodziny. – Czas mijał…. Dzieci, żona – ciągle słyszałem: kiedy będziesz znowu z nami? – zapewnia, że to trudne do wytrzymania. Terapeuta był potrzebny? – pytamy. – W szpitalu przychodziła pani psycholog. Gdy wypytywała mnie o różne rzeczy, to stawały jej łzy w oczach…. W pewnym momencie powiedziałem sobie, że chyba lepiej sam sobie z tym poradzę – mówi. Przyznaje, że miał trudne chwile i sądził, że potrzebuje tego rodzaju wsparcia. Ale tak naprawdę ratunkiem okazała się praca, codzienna aktywność i sport. Nic by nie było także bez pomocy najbliższych przyjaciół, rodziny. To oni sprawili, że jego psychika działała normalnie. Co ważne, ciągle miał możliwość powrotu do pracy, w firmie cały czas na niego czekali. Przez rok leżenia plackiem nikt mu nie powiedział: słuchaj, Maciek, nie ma dla ciebie powrotu. Szef firmy, w której wcześniej pracował i z którym przez lata współpracy się zaprzyjaźnił, po wypadku okazał się wielkim przyjacielem i dalej mógł na niego liczyć. W pracy czekali na niego, choć dobrze wiedzieli, że jego możliwości fizyczne będą niezwykle ograniczone. Zdecydował się na powrót, ale szybko zauważył, że może więcej, niż przewidywał. – Powiedziałem sam sobie: Świat poukładał chłopie, stać cię na więcej, bo to, co na nowo robisz, robisz całkiem nieźle. ZdecyTuż po wypadku skończył 28 lat. dował, że już czas działać na własny Wcześniej był wyjątkowo aktywny, rachunek. prowadził sportowy tryb życia. Wydaje się, że teraz sport może oglądać W firmie najważniejsza jest jedynie w telewizji. – Nic podobnego głowa Mówi, że kontrahenci, którzy widzą – zapewnia. Gdy był przykuty do łóżgo pierwszy raz, są w szoku – dziwią ka, też tak myślał i tego najbardziej się się, że osoba na wózku, z ograniczoną obawiał. Poznał jednak ludzi na wózmożliwością ruchu, prowadzi firmę i kach. Zauważył, że nadal wszystko zatrudnia osiem osób. Trochę z prze- jest dla niego możliwe. Znalazł nowy kąsem stwierdza, że do prowadzenia ukochany sport – rugby na wózkach, własnej działalności gospodarczej nie to połączenie piłki ręcznej, koszytrzeba siły fizycznej – najważniejsza kówki i jazdy na wózku. Z grupą trejest sprawność umysłowa. – Wiedzieć nuje od dwóch lat, z kolei od roku gra co robić, jak obsłużyć klienta, jak mu w lidze ogólnopolskiej i zachodniej. doradzić oraz umiejętność kierowania – Kolega, który wcześniej grał ludźmi to klucz do sukcesu – podkre- w Szczecinie przeprowadził się do śla. Podejrzewa, że gdyby był w pełni Gorzowa, zaproponował mi grę z sprawny, jego firma wcale nie funkcjo- myślą o utworzeniu drużyny – mówi nowałaby lepiej. Nie czuje się szcze- o początkach. Zdradza, że sport to gólnie ograniczony. Czasami wydaje kolejny napęd. Jego zespół co środę mu się nawet, że jest traktowany jak spotyka się na hali – od kwietnia do ktoś uprzywilejowany. – Jeżeli faktycz- października jeżdżą na turnieje. nie tak jest, to może teraz mam łatwiej Czy pogodził się z sytuacją? Szczerze – mówi z rozbrajającą szczerością. mówi, że już na dobre zapomniał, jak to było przed wypadkiem – żyje A co gdy trzeba podpisać umowę, wyw świecie poukładanym na nowo. konywać biurowe zadania, przepro– Nie ma wyjścia, trzeba się odnaleźć wadzić negocjacje? – pytamy. Zwraca w każdej sytuacji, niezależnie jak byuwagę, że wszystkie papiery podpisuje łaby kiepska. Siedzieć latami w oknie sam. Zdradza, że na początku i z tym był ogromny kłopot, ale z czasem i to wyćwiczył. – No właśnie, wszystkiego trzeba się uczyć od nowa. Jeszcze nie tak dawno problemem nie do przejścia było zjedzenie zupy z talerza – przyznaje. Z kolei sprawa z dojazdem do pracy rozwiązała się jakby sama – wspomina. Gdy otwierał firmę, jego ojciec był akurat bez zajęcia. Zatrudnił go. Teraz każdego dnia razem przyjeżdżają do pracy i wracają do domu. czy przed telewizorem? To nie ma sensu – podkreśla. Ma plany biznesowe związane z firmą oraz chciałby utworzyć stowarzyszenie osób niepełnosprawnych, dzięki któremu mógłby pomóc tym, którzy mieli mniej szczęścia. Nie chce jeszcze zdradzić wszystkich szczegółów, bo to jeszcze nie jest przesądzone. Wszystko zależy od tego, czy gospodarka poradzi sobie z kryzysem. – Wiadomo, w mojej branży jest wyjątkowo ciężko – zauważa. Handluje asortymentem ogólnobudowlanym. Prowadzi też doradztwo, zajmuje się organizacją inwestycji od fundamentu aż po dach. Od lat współpracuje z grupą wykonawców, firmami budowlanymi i obsługuje klientów indywidualnych. – Myślę, że są zadowoleni – ocenia. tylko z happy endem Adam Oziewicz Uważa, że w Gorzowie, w ogóle Polsce, ciągle wiele instytucji jest zamkniętych przed niepełnosprawnymi. W mieście jest dużo barier architektonicznych, których sam nie jest w stanie pokonać. – Zupełnie niedostosowany jest dla nas urząd skarbowy – wskazuje. Właśnie dlatego spółkę ma z bratem, to on prowadzi księgowość firmy. Podzielili się obowiązkami: Maciej działa na miejscu, w firmie, z kolei brat załatwia sprawy pozabiurowe – wyjazdy do urzędów i wszędzie tam, gdzie trzeba być osobiście. Maciek podejrzewa, że gdyby nie jego obecna sytuacja, to pewnie nigdy nie zdecydowałby się na założenie własnej firmy. – To, że siedziałem na wózku i w głębi duszy bałem się ciągłego uzależnienia od innych, zdopingowało mnie do samodzielnego kierowania przyszłością i firmą – ocenia. - 21 - bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com ma dla kogo walczyć. – To paradoks, ale byłem w lepszej sytuacji – miałem dla kogo walczyć, dla kogo żyć i działać. Chodziło przecież o przyszłość moich dzieci. W stronę silnego nadodrzańskiego powiatu – Kostrzyn i Słubice u progu 2012 roku Nasze miasta mają plany rozwoju i perspektywy coraz lepszej przyszłości. Głośniej mówi się o inicjatywie wspólnego, kostrzyńsko-słubickiego powiatu. W 2012 rok Kostrzyn wkracza z 60-milionowym budżetem. Największą inwestycją będzie modernizacja ulicy Gorzowskiej i Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nieco mniejszy jest budżet Słubic. Tu priorytetem jest budowa Polsko-Niemieckiego Przedszkola Równych Szans. Najwięcej magistraty przeznaczą na oświatę i pomoc społeczną. Spytaliśmy burmistrzów, jaki to będzie rok. www.tylkogorzow.com tylko kostrzyn, tylko słubice Szef kostrzyńskiego Urzędu, Andrzej Kunt, mówi o swoim mieście w samych superlatywach. – Kostrzyn 2012 roku to miasto dynamicznego rozwoju gospodarczego z dobrymi perspektywami na przyszłość. To miasto wyróżniające się wśród podobnych naszej wielkości, doceniane na zewnątrz i budzące ciekawość wśród naszych gości. Kostrzyn to miasto ludzi zaangażowanych i przedsiębiorczych, otwartych na sąsiadów i życzliwych. Miasto przez lata wciąż się zmienia i będzie się zmieniało na lepsze. Kostrzyn co chwila realizuje swoje priorytetowe cele. Znacząco poprawiła się sytuacja finansowa zadłużonego jeszcze kilka lat temu miasta. Zmodernizowano drogi, kilka firm zainwestowało tu swoje środki, powstała szkoła wyższa, a niedawno nowa szkoła ponadgimnacjalna. – W tym roku nadal będę zabiegał o ulepszenie rozwiązań komunikacyjnych w mieście. Kosztem ponad 4 mln złotych zmodernizujemy ulicę Gorzowską i Kardynała Stefana Wyszyńskiego. To zadanie chcemy zakończyć w lipcu i powinien to być atut w naszych staraniach o budowę północnej obwodnicy Kostrzyna z nowym mostem na Odrze, który ułatwi głównie transport produkcji z zakładów w strefie i uspokoi ruch tirów na ulicach miasta. We wrześniu zakończymy całość prac w Parku Miejskim. Przygotujemy dokumentację na nowe inwestycje z unijnych środków i zakończymy kolejny etap rewitalizacji Starego Miasta, które, mam nadzieję, będzie bodźcem do turystycznego rozwoju Kostrzyna. NR 1/2012 Obecnie przygotowujemy dokumentację na miejskie targowisko przy ul. Mickiewicza, które wymaga już gruntownych zmian – wylicza szef kostrzyńskiego magistratu. Budżet miasta na bieżący rok wynosi ponad 60 mln złotych, z czego 11,5 mln zł przeznaczono na zadania inwestycyjne. Podobnie jak w latach poprzednich najwyższy udział, bo 41% wydatków, czyli ponad 20 mln zł, stanowią zadania oświatowe. – Niestety, z roku na rok Państwo przeznacza na oświatę coraz mniejszą subwencję. Na 2012 rok otrzymaliśmy 10 mln 123 tys. zł. Podobnie jest z zadaniami z zakresu pomocy społecznej, na które zaplanowaliśmy wydatki ponad 4 mln zł. Gospodarka komunalna i mieszkaniowa to wydatek ponad 5,5 mln zł, a kultura fizyczna i sport – ok. 1.200.000 zł – dodaje Andrzej Kunt. Na początku 2012 roku Słubice są stabilne finansowo i spokojne. – Kiedy obejmowałem stanowisko burmistrza, było dokładnie odwrotnie – podkreśla burmistrz miasta, Tomasz Ciszewicz. Miasto powolutku staje na nogi. Powolutku na prostą wychodzą też Słubice. – Z mojej strony same dobre wiadomości, bezpieczeństwo i porządek oraz kolejne inwestycje zapewniające mieszkańcom gminy możliwość spędzania wolnego czasu oraz rozwijania swoich pasji sportowych poprzez, na przykład, kompleks sportowo-rekreacyjny w Kunowicach. W mieście to przede wszystkim rozpoczęcie budowy Polsko-Niemieckiego Przedszkola Równych Szans, której zakończenie planujemy w roku 201. Jeśli chodzi o wydarzenia kulturalne to w bieżącym roku planujemy zmiany w porównaniu z ofertą dotychczasową. Mam nadzieję, że z korzyścią dla – Kostrzyn 2012 roku, to miasto dynamicznego rozwoju gospodarczego z dobrymi perspektywami na przyszłość – mówi burmistrz Andrzej Kunt (fot: arch. MOSiR) mieszkańców – wylicza szef słubickiego magistratu. -Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej czy też współfinansowanie projektu statku spacerowego. Budżet Słubic na bieżący rok wynosi 59 mln zł po stronie dochodów i 55 mln zł po stronie wydatków. Nie ma planów zaciągania nowych zobowiązań kredytowych. Miasto chce spłacać te z lat ubiegłych. O inwestycjach powiedział nam też skarbnik gminy, Rafał Dydak. – Wydatki budżetowe w 2012 roku to ogółem 54,8 mln zł – podaje. Oprócz wspomnianego przedszkola obejmują one między innymi budowę ogólnodostępnego terenu rekreacyjnego w Kunowicach, terenów rekreacyjnych w pięciu sołectwach Fenomenem w skali całego kraju są gminy Słubice, instalacji zasilającej w Słubicach stowarzyszenia. Na pow wodę podstrefę II Kostrzyńsko- nad 20 tys. mieszkańców jest ich pra- - 22 - Kompleks rekreacyjny z basenem, kręgielnią, lodowiskiem, może też z krytym kortem tenisowym. Duże kino wyświetlające trójwymiarowe filmy. Hala sportowo-widowiskowa z prawdziwego zdarzenia. Duża galeria handlowa na miarę Askany lub Focusa. To są niektóre marzenia mieszkańców. Czy także włodarzy naszych miast? – Tak, mam podobne marzenia. Jednak Kostrzyn jest miastem niespełna 20-tysięcznym, w którym nie może być tego wszystkiego, co znajduje się w wielkich metropoliach. Jeżeli prywatni inwestorzy będą chcieli u nas wybudować wszystko, o czym marzymy, z pewnością nie będę przeszkadzał. Jednak w dzisiejszych czasach wszystko musi być opłacalne, ekonomicznie uzasadnione. Jako burmistrz muszę myśleć podobnymi kategoriami i nie zrobię nic, co mogłoby przynieść miastu kłopoty w przyszłości. Dlatego jeżeli przystąpimy do budowy np. basenu, to z pełną świadomością, że nie zadłużymy Kostrzyna na wiele lat, czym zamkniemy możliwość realizacji innych ważnych potrzeb ludzi – wyjaśnia burmistrz Kostrzyna. Bardziej ostrożny jest Tomasz Ciszewicz. – Podobne inwestycje w innych gminach pokazują, iż po ich zrealizowaniu nie ma kto z nich korzystać i nie ma środków na ich utrzymanie. Jednak podjąłem temat rewitalizacji słubickich obiektów sportowych poprzez nową, gminną spółkę Słubicki Ośrodek Sportu i Rekreacji. Wszystko musi być na miarę naszych potrzeb i możliwości. Na pewno nie będę wydawał pieniędzy na basen z lodowiskiem w centrum miasta. Ani nie ma w tym sensu, ani logiki. Hala sportowo-widowiskowa powstała całkiem niedawno, bo pod koniec kadencji byłego burmistrza, tylko… ktoś zapomniał o funkcji widowiskowej, bo nie ma trybun dla gości. Takich nieprzemyślanych inwestycji więcej w Słubicach nie będzie! – wyjaśnia. Tak kostrzynianie, jak i słubiczanie, krzywią miny na słowo dług. Zadłużona jest większość gmin i powiatów w Polsce. – Miasto się zadłuża, a w sumie ostatnio mało się tutaj robi – mówi nam 49-letnia słubiczanka, która nie chce nazwiska w gazecie. – Czy dług musiał powstać? – pyta z kolei handlowiec z Kostrzyna. Faktem jest, że jeszcze niedawno nad Słubicami wisiało widmo komornika. – Po ubiegłym roku długu jest znacznie mniej. Dziś mogę stwierdzić, że plan naprawy finansów gminy sprawdził się. Wskaźnik zadłużenia został obniżony w ciągu roku o 21 %. Z 79% do 58%. Oczywiście nie było to łatwe i wymagało podejmowania wielu trudnych decyzji, których efekty były dla wszystkich widoczne. Nie odbyło się to tylko poprzez cięcie kosztów, ale także poprzez zwiększenie dochodów majątkowych. Dlatego chcę podziękować mieszkańcom za zrozumienie i wsparcie, a moim współpracownikom za realizację planu naprawy finansów – oznajmia T.Ciszewicz. Spokojniej jest za miedzą, w Kostrzynie. – Nasz dług powstał w sposób zaplanowany. Wiedzieliśmy, że tzw. duże pieniądze z Unii Europejskiej przyjdą tylko raz – stanie się to w latach 2007-2018 i aby z nich móc skorzystać, trzeba mieć zdolność kredytową na pokrycie udziału własnego do projektów współfinansowanych przez fundusze unijne. Dlatego po wyjściu z zadłużenia sprzed 2002 roku, długo utrzymywaliśmy zadłużenie na poziomie ok. 10% dochodów, co było czasami trudne, ale dzięki czemu mogliśmy zrealizować w mieście inwestycje o wartości przekraczającej 100 mln złotych. Oczywiście wymagało to wzięcia kredytów o łącznej wartości 27 milionów zł, ale są to pieniądze wydane właściwie, bo na nasz rozwój lokalny. Teraz mamy kilka lat „oddechu” na spłatę części długu, przygotowanie nowych projektów, a wszystko po to, aby w roku 2015 być przygotowanym na przyjęcie kolejnej transzy pieniędzy unijnych. Dlatego uważam, że zaciągnęliśmy dług we właściwym czasie, w bezpiecznej wysokości i na właściwe cele – oznajmia A. Kunt. W ostatnich tygodniach żywy stał się tylko kostrzyn, tylko słubice – Z mojej strony same dobre wiadomości, bezpieczeństwo i porządek oraz kolejne inwestycje zapewniające mieszkańcom gminy możliwość spędzania wolnego czasu oraz rozwijania swoich pasji sportowych – podkreśla burmistrz Słubic pomysł połączenia interesów Kostrzyna nad Odrą i Słubic. Rozwiązaniem miałby był wspólny powiat. – Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem, ale, być może, to lepsze rozwiązanie niż tkwienie w powiecie gorzowskim – zauważa taksówkarz z Kostrzyna. Nad odpowiedzią dłużej zastanawia się Tomasz Kowalczyk, student. – Pomysł w zasadzie chyba niezły, ale jak znam polską biurokrację, pociągnie to za sobą nie tylko tony papierków, bo jeszcze trzeba będzie chyba powymieniać niektóre dokumenty. To będą koszty raczej dla nas, niż dla urzędów. Andrzej Kunt jest zdania, żeby głęboko zastanowić się nad funkcją powiatów, których, jego zdaniem, jest zbyt wiele, bo średnio co 40 km mijamy granice kolejnego. – Dyskusja na temat sensu istnienia powiatów wraca co jakiś czas. W roku 2013 mija 15 lat od ich utworzenia. To chyba odpowiedni przedział czasu, aby coś w sprawie powiatów postanowić, to znaczy, czy mają być, czy nie, a jeżeli tak, to w jakiej liczbie, kształcie i z jakimi zadaniami. Moim zdaniem, powiatów tak licznych, my ekonomicznie nie wytrzymamy. Z pewnością nie sprawdziły się powiaty tzw. obwarzankowe, jak np. gorzowski, bo nie tworzy samorządu jako wspólnoty. Jeśli już powiaty będą musiały być, to niech będą silne, niech mają zadania i pieniądze na ich wykonywanie. W silnym powiecie i gminy są silniejsze. Takim silnym, łączącym, a - 23 - nie dzielącym samorządem, mógłby być powiat roboczo nazwany nadodrzańskim z Kostrzynem nad Odrą, Słubicami, Gubinem i jestem o tym przekonany, innymi gminami granicznymi, które dobrze się zastanowią nad swoim udziałem w tak skonstruowanym powiecie, w czasie gdy utworzenie tego powiatu stanie się faktem. O inicjatywę powiatu nadodrzańskiego spytaliśmy też burmistrza Słubic. – Nie jest to nowa idea, ale uważam, że dzisiaj, po 12 latach od wprowadzenia reformy administracyjnej, możemy ocenić jej skuteczność i tu nie jest najlepiej. Uważam, że duży i silny powiat z liderami regionu, jakimi są miasta Kostrzyn i Słubice, jest słuszną ideą. Inicjatywa spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem okolicznych samorządów. Obecnie pracuję nad organizacją pierwszego spotkania w większym gronie w celu omówienia strategii działania i wstępnego ustalenia granic nowego Powiatu Nadodrzańskiego. Ponieważ szanuję moich kolegów wójtów i burmistrzów z gmin, które mogą znaleźć się w nowym powiecie, chcę najpierw od nich dowiedzieć się, jak bardzo będą skłonni zaangażować się we współpracę w tym temacie. Burmistrz Kostrzyna nad Odrą chwali sobie współpracę z Radą, a swoich politycznych wrogów nie wskazuje. Mówi, że najbardziej pomagają mu życzliwi mieszkańcy i zespół pracow- bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com wie 70. Gmina stara się im pomagać najlepiej, jak tylko może. – Słubiczanie to bardzo aktywna społeczność. Wynika to z faktu, że żyją w mieście i gminie, gdzie trzeba się samemu zająć swoim życiem. Mam tu na myśli życie zawodowe. Nie mamy przemysłu. Żyjemy z handlu i usług, a tu liczy się prywatna inicjatywa. Dlatego też słubiczanie chętnie angażują się w aktywne formy zagospodarowania swojego wolnego czasu, np. poprzez działalność w różnego rodzaju stowarzyszeniach. Tych, które zaznaczyły swoją obecność, jest około 70, ale takich, których pracę i jej efekty widzimy na co dzień, jest około 30. W ubiegłym roku dla tych najaktywniejszych stworzyliśmy centrum inicjatyw obywatelskich gdzie kilkanaście stowarzyszeń ma swoje biura z zapleczem socjalnym, salkę konferencyjną, piwnice jako magazyn na ich sprzęt. Pomieszczenia wygospodarowaliśmy po jednej z jednostek podległych naszemu urzędowi, którą umieściliśmy w zwolnionych pomieszczeniach w Urzędzie Miejskim – dodaje T. Ciszewicz. www.tylkogorzow.com ników Urzędu Miasta. Dobrze układa się też współpraca z większością organizacji pozarządowych. Coraz większe grono „wiernych” ma również szef słubickiej gminy. – Na początku mogłem liczyć tylko na grupę najbliższych, którzy byli ze mną jeszcze przed wyborami. Dzisiaj do naszej grupy dołącza coraz więcej osób, które deklarują i oferują bezinteresowną współpracę. Bezinteresowną, a nawet wiążącą się z wydatkami, gdyż np. w ubiegłym roku na różne przedsięwzięcia pozyskałem ponad 100 tys. zł w formie darowizn na realizację różnych, konkretnych inicjatyw, w tym na takie, jak przestawienie pomnika na Pl. Bohaterów, oświetle- nie sal w żłobku, wykonanie elewacji w części basenowej przedszkola nr 4, dofinansowanie wydania płyt z kolędami, które śpiewają słubiccy artyści itp. Ci, którzy próbowali deptać mi po piętach, dzisiaj tracą dystans i już nie dają rady nadepnąć. Nie warto się nad tym zastanawiać. Jakie będą nasze miasta po 2012 roku? W Słubicach priorytetem jest konsekwentne odciążanie gminy z długu. – Nie jestem wróżką, wolę mówić o tym, co zrobiłem, niż o tym, co zrobię. Mam plan i wprowadzam go w życie. Niestety, poprzez problemy finansowe po poprzedniej kadencji muszę najpierw wypracować sobie możliwość wpro- wadzenia w życie mojego planu. Ale jestem dobrej myśli. Proszę o ponowienie tego pytania za rok – podkreśla T. Ciszewicz. Kostrzyn stawia na turystykę. – Chcemy zaprzeczyć obiegowej opinii, że tam, gdzie jest rozwijający się przemysł, nie może być dobrze rozwiniętej turystyki. Oczywiście nie będzie u nas Wenecji, chociaż możliwe, że będziemy razem realizować duży projekt europejski, w którym Kostrzyn nad Odrą będzie partnerem wiodącym, ale turystyka to nic innego, jak potężna gałąź gospodarki, a gospodarka jest jedna. Mając takie atuty, jak Twierdza i Stare Miasto, wielkie rzeki, park narodowy, położenie blisko wielkiej aglomeracji z wielkim lotniskiem itd., mamy obowiązek pracować nad tak pojętym rozwojem turystyki. Natomiast podnosząc atrakcyjność miasta, chcemy przekonać wielu dojeżdżających tu do pracy, że Kostrzyn nad Odrą tak wyglądający, z takimi szkołami i przedszkolami, z tak szeroką ofertą spędzania wolnego czasu, jest dobry miejscem, aby w nim zamieszkać i w nim zaplanować swoje życie – kończy burmistrz Kunt. tylko kostrzyn, tylko słubice Czyści buty Eminema Krzysztof Ryłko – Nie czuję się bezpiecznie w moim mieście – mówi legendarny policjant i tropiciel nietrzeźwych kierowców. Dzisiaj jest pucybutem, który lubi słuchać Eminema. Któż go nie zna? W Kostrzynie nad Odrą słyszeli o nim i mali, i duzi. Na pytanie, kto to jest Dariusz Gruźliński, wielu ze zmieszaniem przekręca głową. Ale kiedy pytamy o Pana Miami, to już każdy się uśmiecha. On sam lubi swój pseudonim. Po śladach piór z kurtki ścigał pieszo dealerów narkotykowych, a skuteczne pościgi za zmotoryzowanymi ułatwiały mu na przykład zamykane szlabany kolejowe. Był zmorą nietrzeźwych kierowców. W pojedynkę wyłapywał ich więcej, niż służba drogowa. Zaczynał w ZOMO, potem był policjantem, podobnym do Dona Johnsona. Teraz słucha amerykańskiego rapu, a jego pomysłom nie brakuje końca. Jest, jak sam o sobie mówi, pierwszym kostrzyńskim i lubuskim powojennym Panem Pucybutem. Urodził się w Mieszkowicach. Ma 44 lata. – W tym roku skończę 45 lat i mimo swojego wieku czuję się młodym człowiekiem – mówi nasz dzisiejszy bohater. Słucha muzyki na topie. Szczególnie młodzieżowej. Bardzo lubi Eminema. Pierwsze miesiące życia spędził w Dębnie, które uważa za swoje rodzinne miasto. Mieszkał tam z rodzicami. Jego ojciec stacjonował w tamtejszej jednostce wojskowej. Najwidoczniej zaszczepił w swoim synu miłość do mundurów, bo ten wiele lat później sam przyodział swój. Z początku pełnił służbę w źle kojarzonym ZOMO w Szczeci- NR 1/2012 nie. Po czasie uznał, że służba ta była pozytywna. Wtedy Szczecin odwiedzał na przykład Michaił Gorbaczow, a potem Papież Jan Paweł II. – Zabezpieczałem też przyjazd do Gdańska Margaret Thatcher. Mam czyste ręce, jeżeli chodzi o tę służbę. Nie miałem zamiaru zostać w Milicji Obywatelskiej. Z wykształcenia jestem kucharzem. W głowie rodziły się inne marzenia i plany. Podczas zastępczej służby w ZOMO opiekowałem się z ramienia PCK emerytowaną panią kapitan MO, która była inwalidką na wózku. Sprzątałem jej mieszkanie, wychodziłem na spacery, odwiedzaliśmy grób jej męża, zasłużonego milicjanta. To ona miała wpływ na moją decyzję pozostania w służbie. W 1989 roku przeniosłem się do Komisariatu Kolejowego MO w Kostrzynie nad Odrą. A ponieważ ten rodzaj służby mi nie odpowiadał, napisałem raport i prośbę o przeniesienie do miejscowego Komisariatu Policji – wspomina Dariusz Gruźliński. W Kostrzynie zaczynał od służby patrolowej. Później był awans na dzielnicowego. – I to było to, w czym się spełniałem i mogłem częściowo decydować o swojej pracy – dodaje. Szybko przylgnął do niego przydomek „Miami”. Kto to zrobił i dlaczego? – Z tego, co ustaliłem, wymyślił tak kolega Wojtek Szulczewski, który jest do dzisiaj policjantem. W tamtym czasie w telewizji emitowano popularny serial „Policjanci z Miami” i niby byłem podobny do głównego bohatera, Dona Johnsona. Tak ja, jak i moje zachowanie. Potem nawet sami komendanci tak mnie nazywali, a wkrótce sam świat przestępczy i przyjaciele – podkreśla. Lata służby w policji Pan Miami wspomina dobrze. Ma poczucie, że zrobił prawie wszystko i dał z siebie wszystko. Miał dużo pomysłów na swoją pracę. W swoich działaniach był kontrowersyjnym policjantem. Już słyszał, że nazywa się go żyjącą legendą kostrzyńskiej policji. Jako stróż prawa bardzo się wyróżniał i miał podobno jedne z najlepszych wyników w pracy w województwie lubuskim. Może też dlatego w roku 2000 otrzymał brązową odznakę „Zasłużony policjant”. Był też nominowany do tytułu „Kostrzynianina roku”. Zabrakło mu dosłownie sześciu punktów do starosty, Mariana Firszta. Drugie miejsce w tym plebiscycie przyjął z wielkim zaszczytem. Wielokrotnie wyróżniano go nagrodami pieniężnymi za wzorową pracę. – Moje pomysły były wykorzystywane w innych jednostkach policji. Oprócz typowo służbowej pracy represyjnej, prowadziłem wiele pogadanek w szkołach, przedszkolach. Pouczałem i kiwałem paluszkiem. Poza służbą byłem też członkiem organizacji społecznych, takich jak Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, Komisja Przeciwalkoholowa, Straż Rybacka i wędkarska. Działania moje skupiały się także - 24 - w Samorządzie Osiedla Leśnego, w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Policji, sekcji Polska IPA. Pisałem też do lokalnych gazet „Porady dzielnicowego”, aby zapobiegać przestępstwom i wykroczeniom – mówi z dumą. Podczas służby dokonał kilku spektakularnych interwencji i aresztowań. Młodzież malowała ławki w parku, gdy siedziała w butach na ławce, zamiatała klatki schodowe po dłubanym słoneczniku, myła też klatkę, gdy w niej napluła. Była też nauka przechodzenia przez ulicę zamiast mandatu – po dwa i trzy razy w lewo oraz w prawo. Miami pracował w policji dwadzieścia lat i podkreśla, że ma na koncie wiele udanych akcji. Miał nosa do nietrzeźwych kierowców. Zarzucano mu, że karał zwykle rowerzystów, ale jak sam zapewnia, nie tylko ich. – Kiedyś na odprawie komendant zapytał się mnie „proszę powiedzieć kolegom, jak ty to robisz, że w nocy zatrzymałeś trzech nietrzeźwych, a sekcja ruchu drogowego nikogo?” Moja odpowiedź była prosta i banalna: zimą zaparowane szyby samochodu, guma do żucia, papieros, a na samym końcu wyczuwalny alkohol. Inne przestępstwa? Na przykład lewe prawa jazdy z włamań do urzędów gmin. Było też trochę zatrzymań drobnych dilerów narkotyków. Jeden uciekał mi około dwóch kilometrów. Już nie miałem sił, ale gdy przeskoczył przez ogrodzenie, podarł sobie kurtkę i po piórach spacerkiem doszedłem, gdzie jest. Miał przy sobie trochę narkotyków. Były też pościgi, które mimo złego sprzętu kontynuowałem i miałem szczęście, bo to jednemu otworzyła się klapa silnika, a to drugiemu zabrakło paliwa, innemu zaś zamknął się przejazd kolejowy – mówi z uśmiechem Miami. Teraz z zazdrością obserwuje pracę policji, która dysponuje lepszym sprzętem. Za jego czasów nie było komputerów, a raporty trzeba było pisać na starych maszynach. Są też lepsze i szybsze radiowozy. Czasami jest mu przykro, że nie doczekał tych czasów. Może wtedy dostałby złotą odznakę zasłużonego policjanta. Mimo to nie zazdrości obecnej pracy kolegom po fachu. Wie, że policja boryka się z brakami kadrowymi i nie może pojąć, dlaczego tak jest. W ubiegłym roku napisał do Komendy Głównej Policji oraz do Wojewody Lubuskiego i Burmistrza wniosek o zwiększenie liczby policjantów. – Dzielnicowi większą część służby pełnią w patrolu interwencyjnym, za dużo jest biurokracji – wyjaśnia. – Nadal będę pisał w tej sprawie, ponieważ nie czuję się bezpiecznie w moim mieście. W maju 2004 roku zdiagnozowano u niego chorobę, która do dzisiaj jest dla słynnego kostrzyńskiego policjanta zagadką. Aż dziesięć razy udawał się do szpitala psychiatrycznego w Poznaniu i w Gorzowie Wlkp. Stara się jak najlepiej poznać swojego wroga, czyli chorobę. Teraz ma najdłuższą przerwę, ponieważ ostatni raz był w szpitalu 20 maja 2010 roku. Nie pije alkoholu i systematycznie odwiedza lekarza prowadzącego. Pełna nazwa jego choroby to afektywna dwubiegunowa, nazywana inaczej zespołem maniakalno-depresyjnym. – Czyli raz mam depresję, a raz wyż. Leki mają za zadanie wypoziomowanie moich zachowań. Teraz obojętnie, czego bym nie rozbił, to i tak już zostałem naznaczony piętnem „wariata”, nawet gdybym miał rację w wielu sprawach – ubolewa. – Mimo to twierdzę, że jestem wolnym człowiekiem i chcę, aby takich ludzi, jak ja, traktować na takim samym poziomie, jak to jest w innych krajach. Na taką samą chorobę cierpi wielu znanych ludzi, na przykład Wojciech Młynarski, zmagała się z nią również nieżyjąca Księżna Diana oraz Marylin Monroe. W zasadzie być w takim gronie ludzi, to dla mnie zaszczyt. Jest mi jednak przykro, że polscy pracodawcy boją się mnie zatrudniać i nie wiem, skąd takowa fobia. O Dariuszu Gruźlińskim vel Miami krążą po mieście legendy. Które on sam lubi najbardziej? – Tę, że udałem swoją chorobę, aby zyskać na rencie. Są ludzie, którzy nie wierzą, że zachorowałem. Tak szczerze, to nigdy bym tego nie zrobił. Za bardzo kochałem swoją pracę – wyjaśnia niedowiarkom. Krążą też plotki, że ukarał swojego ojca mandatem. – To też jest kłamstwo! – oznajmia ze złością. – Nieprawdą jest też, że przykułem swoją byłą żonę kajdankami do kaloryfera, że wywieziono mnie do lasu i zostawiono. Podejrzewa się mnie również o homoseksualizm. A to tylko dlatego, że szanuję ludzi i że czasami ubieram się kolorowo. Jestem heteroseksualny. Mam syna i kocham kobiety, ale szanuję odmienność ludzką. Ja nie mam zwyczaju kłamać. Nasz bohater znany jest z tego, że mocno udziela się na forach internetowych. Na stronach miejskich i regionalnych wiele jest jego komentarzy. I to nie tylko. Często polemizuje z innymi internautami. Zatrzymywali go mieszkańcy, którzy popierali jego zdania. Odbierał wiele telefonów. Sam jednak czasami lekko przeginał, ale jak mówi: przecież to też zabawa. Jednak jego postanowieniem noworocznym jest odcięcie się - 25 - zeum Twierdzy Kostrzyn. Myślę że rok 2012 będzie przełomem w mojej pracy pucybuta. Tydzień temu wystosowałem pisma do kostrzyńskich szkół z ofertą spotkań i pogadanek, ponieważ mamy najbrudniejsze buty w Europie, a dzieci to najważniejszy punkt wychowawczy – zdradza swoje plany Pan Pucybut. Swoją tegoroczną aktywność Dariusz Gruźliński zaznaczył podczas XX Finału WOŚP. Wyczyścił siedem par butów, sprzedał 35 ciastek z mussli, które sam upiekł dzień wcześniej, a także około 30 zdjęć z osobistym autografem i życzeniami. Tak na oko zarobił dla WOŚP około 200 zł. Darował też fanty na licytacje. Pomaga od lat, nie tylko kwestując. – Ludzie do mnie dzwonią, piszą e-maile oraz tylko kostrzyn, tylko słubice listy pocztą tradycyjną. Z różnymi problemami oraz informacjami, jak do starego dzielnicowego, a ja potem interweniuję. Są to różne sprawy: drobne i bardzo poważne. Nie ukrywam, że mam satysfakcję, jak się uda coś załatwić pozytywnie. Z tego powodu przybywa mi zwolenników, ale też i wrogów. W 2010 roku wybito mi szyby w oknie, ale na szczęście były i są ubezpieczone. Czasami za załatwioną sprawę usłyszę dobre słowo, uścisk dłoni, uśmiech na twarzy, a nawet ktoś zaprosi mnie na dobry obiad. Jako wierny obserwator lokalnego podwórka Pan Miami cieszy się z miejskich inwestycji. Z podziwem mówi o nowym amfiteatrze, odnowieniu Placu Wojska Polskiego, zamontowaniu fontanny, nowym-starym Parku Miejskim. Wiele sobie też obiecuje po remoncie zabytkowego dworca PKP. Nurtuje go natomiast problem parkowania samochodami. Czego najlepiej życzyć tak aktywnej osobie? – Zdrowia! – mówi bez wahania. – Ja też chciałbym życzyć wszystkim mieszkańcom szczególnie zdrowia, bo to jest ważniejsze od pieniędzy. Mimo że żyje się nam coraz ciężej, bo takie mamy czasy, to życzę więcej pozytywnego myślenia oraz uśmiechu na twarzy. Więcej serdeczności we wzajemnych relacjach międzyludzkich i tolerancji dla jakichkolwiek odmienności ludzkich. Nie wstydźcie się czyścić swoich butów u Pana Pucybuta! Krzysztof Ryłko bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com Na wiosnę chciałby ruszyć w Polskę, promując przy okazji swój Kostrzyn od internetowego pisania. Pan Miami zdał sobie sprawę, że stało się to jego uzależnieniem. Czynność ta zajmowała mu wiele czasu, aż w końcu stwierdził, że jest to mało efektywne, gdyż siła Internetu jest zbyt duża. Teraz postanowił, że będę działał w realnym świecie i ma nadzieję, że jego praca będzie zauważalna. Za swoje wpisy był też atakowany, co zmusiło go do wytoczenia procesu jednemu z internautów. Sprawa jest w toku. Odejście z policji było dla niego życiową tragedią i przez dłuższy czas nie mógł się pozbierać. Pracował około pół roku w agencji ochroniarskiej w Kostrzynie i Dębnie. Mimo to trudno jest mu znaleźć pracę, ponieważ szefowie firm boją się zatrudniać ludzi z problemami natury psychicznej. A faktem jest, że Dariusz Gruźliński ma II grupę inwalidzką i lekarz medycyny pracy wyraził zgodę na podjęcie przez niego czynności zarobkowych. Dlatego też postanowił, że weźmie sprawy w swoje ręce. Tak narodził się pomysł pucybuta. Na początku miał to być swoisty manifest, ale jak się okazało, były policjant zaczyna się w tym spełniać. Zarejestrował firmę o nazwie „MIAMI” i się zaczęło. Dziś chwali sobie bezpośredni kontakt z ludźmi, których coraz więcej poznaje. Nie ma co ukrywać, że w Kostrzynie nad Odrą nie da się zarobić na czyszczeniu butów. To za małe miasto. – Gdyby Przystanek Woodstock był codziennie, zostałbym milionerem w ciągu kilku lat. Podczas festiwalu tylko w dwanaście godzin zarobiłem tyle, co przez cały miesiąc. Mam też koszty. Muszę opłacić podatek zdrowotny, księgową, podatek od gruntu dla Urzędu Miasta. Aktualnie mam wyrejestrowaną firmę z uwagi na zimę. Czekam na telefon z Łodzi, gdzie pani zatrudniająca pucybutów z Łodzi i Warszawy robi szkolenie, po którym będę mógł zdobyć certyfikat –zaznacza. Jak sam przyznaje, uczy się metodą prób i błędów. Często przeczesuje Internet, aby doszkolić swój warsztat pucybuta. Liczy, że dzięki certyfikatowi znajdzie zatrudnienie w jakichś galeriach, na przykład w Gorzowie Wlkp. lub Zielonej Górze. Duże miasto to więcej klientów. Kiedy jest ciepło, kostrzynianie mogą go najczęściej spotkać przy dworcu PKP. – Nie wiem jeszcze, co przyniesie wiosna. Nie wykluczam, że wsiądę na swój rower z wózkiem, by z całym majdanem ruszyć w Polskę aż do późnej jesieni. Coś w rodzaju Forrest Gump, czyszcząc ludziom buty od miasta do wsi. Chciałbym się przy tym zająć pozytywną promocją swojego miasta, zapraszając do odwiedzenia wielu atrakcji, między innymi Narodowego Parku Ujście Warty albo Mu- Sportowe podsumowanie: Ubiegły rok pod znakiem brązu Brązowe medale Mistrzostw Polski wywalczone przez koszykarki AZS-u PWSZ oraz przez żużlowców Stali, otwarty protest kibiców gorzowskiego sportu przeciwko polityce miasta, a także wielkie problemy organizacyjno-finansowe większości klubów. Tak w skrócie można zobrazować to, co najważniejszego działo się w gorzowskim sporcie w ubiegłym roku. www.tylkogorzow.com tylko na sportowo Medal, który wszystkich ucieszył W ubiegłym roku na największe słowa uznania zasłużyły gorzowskie koszykarki. Zespół prowadzony przez Dariusza Maciejewskiego pomimo problemów finansowych i kadrowych sięgnął po brązowy medal mistrzostw Polski. Gorzowianki miały pierwotnie walczyć o upragniony złoty medal, jednak cele zespołu, z powodów organizacyjnych, zostały zweryfikowane w połowie sezonu. AZS PWSZ dzięki ambitnej grze był nawet bliski wejścia do wielkiego finału PLKK. Zabrakło jednego „oczka” w decydującym piątym meczu w Polkowicach. Ostatecznie skończyło się brązowym medalem, który, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich został wywalczony – potraktowaliśmy jak złoto. Do sezonu 2011/2012 po raz pierwszy od czterech lat przystępowaliśmy bez medalowych aspiracji. Po kolejnych zawirowaniach finansowych i kadrowych z przełomu roku nasze koszykarki walczyć będą „tylko” o pierwszą ósemkę. Z kolei działacze klubu z Chopina powalczą w najbliższych miesiącach o… przetrwanie klubu. Smutne, lecz prawdziwe. Jedenaście lat czekania Po serii szóstych miejsc zdobywanych za coraz to większe pieniądze, fani Stali Gorzów dostali w końcu to, na co czekali jedenaście lat, czyli medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Zespół zbudowany za wielkie miliony z Tomaszem Gollobem i Nicki Pedersenem na czele wygrał wszystkie mecze w rundzie zasadniczej na własnym torze oraz zgarnął komplet NR 1/2012 bonusów. Żółto-niebiescy później w play-offach roznieśli Unię Leszno i w walce o finał zmierzyli się z Falubazem Zielona Góra. Gorzowianie w pierwszym meczu półfinałowym prowadzili pewnie 27:19 i wydawać się mogło, że przewaga z każdym kolejnym biegiem będzie rosnąć. W tym momencie nad gorzowskim stadionem rozszalała się burza i mecz został przerwany. W rewanżu zielonogórzanie odrobili z nawiązką zaliczkę i to oni znaleźli się w upragnionym finale. Gorzowianie w meczu o brąz pokonali Unibax Toruń i zdobyli tym samym pierwszy medal Drużynowych Mistrzostw Polski od jedenastu lat! Przed sezonem 2012 kadra gorzowskiego zespołu uległa zmianie. Z powodów regulaminowych drużynę opuścili Nicki Pedersen i Hans Andersen. W ich miejsce przyszli Krzysztof Kasprzak i Michael Jepsen Jensen. Stal w rozpoczynającym się na początku kwietnia sezonie będzie jednym z głównych faworytów do złota. Warto odnotować, że klub żużlowy, jako jedyny w mieście jest stabilny finansowo i posiada najwyższy budżet – ok. 9 mln zł. Upadek, a później wielkie odrodzenie Początek 2011 roku dla fanów futbolów nie zaczął się najlepiej. Ze sponsorowania GKP Gorzów wycofał Sylwester Komisarek. Gorzowianie z początkiem rundy wiosennej zbierali pieniądze na organizację meczów na własnym boisku, a także na wyjazdy. Pomimo tych problemów zespół grał na tyle dobrze, że znajdował się nad strefą spadkową. Niestety, tuż przed długim weekendem majowym GKP wycofał się rozgrywek. Jednak nie oznaczało to końca piłki w Gorzowie. Grupa młodych ludzi ze stowarzyszenia niebiesko-biali postanowiła reaktywować futbol w naszym mieście. Zespół powrócił do histo- Dariusz Maciejewski, trener gorzowskich koszykarek w ubiegłym sezonie posmakował brązu. Teraz gorzowskim koszykarkom przez problemy organizacyjne medal raczej nie grozi (fot. Bartłomiej Pluta) rycznej nazwy Stilon i rozpoczął rozgrywki w czwartej lidze. Na czwartym froncie przeplataliśmy udane mecze z tymi słabszymi. Stilonowcy ostatecznie na półmetku rozgrywek zajmują jedenastą lokatę z dorobkiem 20 punktów. W trakcie przerwy zimowej władze gorzowskie klubu postanowiły zwolnić trenera Pawła Wójcika, a w jego miejsce przyszedł Tomasz Jeż. Stilon wzmocniony na wiosnę m.in. Arturem Andruszczakiem ma powalczyć o czołowe miejsca w czwartej lidze. roku jest skrajnie odmienny. Wiadomo było, że zespół utworzony od podstaw przed sezonem 2011/2012 musiał mieć więcej czasu na zgranie. Nikt jednak nie spodziewał się, że GTPS po rozegraniu czternastu kolejek ligowych znajduje się na ostatnim miejscu w I lidze. Działacze GTPS-u tuż przed końcem 2011 r. chcieli wycofać zespół z rozgrywek, jednak dzięki uporowi wiceprezesa Krzysztofa Śmigla gorzowianie dokończą sezon w I lidze. Prezes GTPS-u – Grzegorz Drwięga już zapowiedział, że wycofa się ze sponsoringu po sezonie. Dlatego przyszłość siatkówki w naszym mieście nadal jest wielką zagadką. Podobnie jak GTPS o przetrwanie walczą piłkarze ręczni GSPR-u. Gorzowscy szczypiorniści jeszcze kilka miesięcy temu grali w Ekstraklasie. Po spadku z najwyższej klasy zatrzymali większość swoich wychowanków. Pierwszą rundę ukończyli na spokojnej siódmej pozycji z trzynastoma punktami na koncie. W przerwie między rundami z zespołu odeszła piątka kluczowych graczy: Mateusz Krzyżanowki, Bartosz Starzyński, Jarosław Suski, Daniel Janik i Mateusz Stupiński. Wszystko przez problemy finansowe. GSPR dokończy rozgrywki z kilkoma juniorami w składzie. Celem zespołu będzie utrzymanie się w I lidze. Po 19 latach do Gorzowa znów zawitała drugoligowa koszykówka w męskim wydaniu. Sukcesem dla GKK jest na pewno strona organizacyjna. Wpisanie się w krajobraz gorzowskiego sportu, narzekającego na braki środków i deficyt sponsorów, jest dużym wyczynem. Oczywiście, żeby się na tej powierzchni utrzymać, potrzebne jest pozostanie w II lidze. A nasi koszykarze spróbują dokonać tej trudnej sztuki wiosną. Ubiegły rok minął pod znakiem sukcesów koszykarek i żużlowców. Od 2011 roku miasto zakręciło też kurek z pieniędzmi na sport drużynowy. Z tego powodu na początku roku aż trzy kluby mają ogromne problemy finansowe – GSPR, GTPS i AZS PWSZ. Tylko Stal Gorzów nie musi zaciskać pasa. Jeżeli miasto będzie kontynuować politykę odwracania się od gorzowskiego sportu, to za kilka miesięcy mogą upaść trzy kluby, a na powierzchni zostaną tylko dwa kluby – Stal i Stilon. Oby tak się jednak nie Siatkarze i piłkarze ręczni stało. Obecny rok może być ostatwalczą o życie. Koszykarze nim, w którym tyle zespołów repreawansowali zentowało nasze miasto w rozgrywNastroje siatkarskich fanów na po- kach centralnych. czątku 2011 roku były szampańskie. GTPS dzielnie walczył o awans do PlusLigi i szykował się do ćwierćfiPrzemysław nału Pucharu Polski, w którym mieMazurek, rzył się ze Skrą Bełchatów. Koniec - 26 - Publicystyka, właśnie to go „kręci” Kiedy wie, że tekst jest gotowy? – Z tym jest różnie – odpowiada Dariusz Barański z Gazety Wyborczej. Jeżeli ma czas – tak jest z reportażem czy pogłębioną analizą, to poprawia go aż do skutku. Podkreśla jednak, że pracuje w dzienniku. – Tu trzeba działać szybko. Nie zawsze jest szansa zawrzeć wszystko to, co by się chciało – zauważa. W Gorzowie mieszka od 1991 roku. Gazeta Wyborcza to jego pierwsza tylko medialni Córka Darka Barańskiego urodziła się z chwilą powstania Gazety – teraz jest już pełnoletnia. – Ja też, nie wymiana uprzejmości kształtuje redakcja prasowa – jest w niej od w pewnym sensie, wkraczam samego początku powołania oddziaczłowieka, a znajomość rzeczy i dow dziennikarską dorosłość, chociaż łu dziennika. Zdradza, że zaczynaświadczenie. może nie wszyscy się zgodzą... jąc pracę miał już niemałe pojęcie (fot. Daniel Adamski) o mieście. Znał dobrze jego topografię. A spektakularna wpadka? Darek Ba– To ważne, bo jak się nie wie, gdzie ną dyskusję. – Gdy ktoś się ze mną rański przypomina ją sobie bez zastaco jest, to, szczególnie na początku, nie zgadza i ma rzeczowe argumenty, nowienia. – Siedzi we mnie do dziś – każde zadanie sprawia kłopot – za- to warto pogadać – mówi z przeko- wynikała z roztargnienia. Pomyliłem uważa. Przed pracą w Wyborczej naniem. Dodaje jednak, że irytują coś w krótkiej zapowiedzi – chodziło mieszkał w Gorzowie dwa lata, miał go niektóre komentarze, zwłaszcza o dzień pamięci i pojednania. Pomiezatem okazję poznać mechanizmy w Internecie, bo tam najczęściej tra- szałem miesiąc wejścia armii radziecnim rządzące. Bezpośrednio do miej- fiają się nieprzemyślane i chamskie kiej do Gorzowa – wyszło, że w marskich tematów wszedł nieco od innej opinie. Bywa na forum Gazety, odbie- cu. Patrzyłem w wydrukowany tekst strony niż większość dziennikarzy ra sygnały od czytelników. Przyznaje, i kompletnie nie wiedziałem, dlacze– zaczął od historii, a nie od spraw interesują go, ale nie wszystkie warte go tak napisałem – to okropne uczubieżących. Pod koniec lat 90’ przy- są uwagi. Jeżeli pierwsze słowa wątku cie. Na szczęście dziennikarze lubią gotowywał Kronikę Wieku – coty- to inwektywy, to można sobie daro- zwalać wszelkie wpadki na kogo ingodniowy dodatek do Gazety, który wać... Zdarza się jednak, że czerpie nego – podsumowuje z uśmiechem. miał też swoje wydanie albumowe. z forów. – Prezentujemy takie dyskusje na łamach, niejednokrotnie były Jak reaguje na krytykę? Jeżeli popełni pretekstem do zajęcia się jakąś sprabłąd, jest na siebie wściekły. Z kolei wą – opowiada. za każdą wpadką idzie krytyka – uważa, że to normalne. Ceni merytorycz- Uważa, że dziennikarze zwykle mają - 27 - bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com Przy newsie wykonuje kilka telefonów, szuka ciekawych opinii – cytuje tych, którzy dobrze znają zagadnienie. Jednak pełną satysfakcję ma gdy pracuje nad publicystyką, bo rzeczy można przemyśleć, na spokojnie ułożyć tekst. – Takie zadania dają zadowolenie. Gdy wszystko już napiszę, nie znoszę, gdy ktoś mi coś zmienia, no, chyba że na lepsze – mówi z uśmiechem. Podkreśla, że wypracować własny styl nie jest łatwo. Z kolei, szczególnie wśród stażystów zauważa ciągoty do niemal literackich opisów. – Płyną z głębi serca, tymczasem news to news – ważne jest co, gdzie, kiedy, kto i jak – należy unikać głębszych przemyśleń, bo aby były rzeczywiście trafne, trzeba co najmniej kilkuletniego doświadczenia – zaznacza. podobne zdanie na określony temat. Pewnie dlatego podczas spotkań, na przykład podczas konferencji prasowych, częściej zwraca się uwagę, że ktoś fajnie coś napisał – otwarta krytyka to rzadkość. Zaznacza jednak, że bel Kekilli, Nizam Schiller, Derya Alabora; Niemcy 2010, 119 min., dramat 3, 5, 7 lutego, g. 18.00 4, 6, 8 lutego, g. 20.00 styczeń/luty wydarzenia kulturalne Teatr, repertuar: „Kochać” 27 stycznia (piątek), g. 19.00 28 stycznia (sobota), g. 18.00 29 stycznia (niedziela), 18.00 „Krzyk” 31 stycznia (wtorek), g. 12.00 31 stycznia (wtorek), g. 19.00 www.tylkogorzow.com tylko w gajerach „Rzeka pełna mleka” 1 lutego (środa), g 10.00 2 lutego (czwartek), g 10.00 Stanisław Tym, „Kobieta z widokiem na taras”; 15-lecie Gorzowskiego Klubu Rotariańskiego 3 lutego (piątek), g 19.00 „Rzeka pełna mleka” 5 lutego (niedziela), g 12.00 „I love you”, komedia muzyczna Teatru Buffo 6 lutego (poniedziałek), g. 17.00 i 20.00 „Złota kaczka” 8 lutego (środa), g. 10.00 9 lutego (czwartek), g. 10.00 10 lutego (piątek), g. 10.00 „Kochać” 11 lutego (sobota), g. 18.00 12 lutego (niedziela), g 18.00 14 lutego (wtorek), g. 17.30 „Rzeka pełna mleka” 16 lutego (czwartek), g. 10.00 17 lutego (piątek), g. 10.00 „Tango” 29 lutego (środa), g. 10.00 Miejski Ośrodek Sztuki Galeria BWA Grafika, instalacje – Andrzej Bobrowski, Arkadiusz Marcinkowski prezentacja do 12 lutego (niedziela) ***** Cytaty – obrazy, obiekty – Magdalena Gryska (otwarcie wystawy) 18 lutego (sobota), g. 17.00 (wystawa czynna do 11 marca) ***** Galeria Sztuki Najnowszej Black Light – Tomasz Wendland prezentacja do 5 lutego (niedziela) ***** Stan zagrożenia – Sławomir Sobczak (otwarcie wystawy) 11 lutego (sobota), g. 17.00 (wystawa czynna do 11 marca) Kino 60 Krzeseł „Latająca maszyna”, reż. Martin Clapp, Geoff Lindsey, Marek Skrobecki; Norwegia/Indie/Polska/ Wielka Brytania 2011, 76 min, animacja/przygodowy 27, 29, 31 stycznia, g. 20.15 28, 30 stycznia, g. 18.00 1 lutego, g. 18.00 2 lutego, g. 20.15 ***** „Szczęście ty moje”, reż. Siergiej Łoźnica; wyst.: Viktor Nemets, Vlad Ivanov, Maria Varsami, Niemcy/ Holandia/Ukraina 2010, 127 min, dramat 27, 29, 31 stycznia, g. 18.00 28, 30 stycznia, g. 19.30 1 lutego, g. 19.30 „Kochać” 24 lutego (piątek), g. 19.00 25 lutego (sobota), g. 18.00 ***** „Człowiek z Havru”, reż. Aki Kaurismaki; wyst.: Andre Wilms, Kati Outinen, Jean-Pierre Darroussin; Finlandia/Francja/Niemcy 2011, 93 min, komediodramat 3, 5, 7 lutego, g. 20.10 4, 6, 8 lutego, g. 18.00 9 lutego, g. 20.30 „Krzyk” (scena kameralna) 28 lutego (wtorek), g. 12.00 ***** „Obca”, reż. Feo Aladag; wyst.: Si- „Złota kaczka” 19 lutego (niedziela), g. 12.00 21 lutego (wtorek), g. 10.00 22 lutego (środa), g. 10.00 23 lutego (czwartek), g. 10.00 NR 1/2012 ***** „Musimy porozmawiać o Kevinie”, reż. Lynne Ramsay; wyst.: John C. Reilly, Tilda Swinton, Ezra Miller; USA/Wielka Brytania 2011, 112 min, dramat/thriller 10, 12 lutego, g. 20.00 11, 13, 15 lutego, g. 18.00 14 lutego, g. 16.30 16 lutego, g. 20.15 ***** „Hello! How are you?”, reż. Alexandru Maftei; wyst.: Dana Voicu, Ionel Mihailescu, Paul Diaconescu; Hiszpania/Włochy/Rumunia 2010, 105 min, komedia romantyczna 10, 12 lutego, g. 18.00 11, 13, 15 lutego, g. 20.00 14 lutego, g. 21.00 ***** Walentynki spod lady! „Rozwodów nie będzie”, reż. Jerzy Stefan Stawiński; wyst.: Zbigniew Cybulski, Marta Lipińska, Władysław Kowalski; Polska 1963, 95 min, komedia obyczajowa cena biletu: 13 zł 14 lutego, g. 19.00 ***** „Almanya”, reż. Yasemin Samdereli; wyst.: Fahri Yardim, Demet Gul, Vedat Erincin; Niemcy 2010, 97 min, komedia obyczajowa 17, 19, 21, 23 lutego, g. 20.10 18, 20, 22 lutego, g. 18.00 ***** „Moneyball”, reż. Bennett Miller; wyst.: Brad Pitt, Jonah Hill, Philip Seymour Hoffman; USA 2011, 133 min, dramat 17, 19, 21 lutego, g. 17.50 18, 20, 22 lutego, g. 19.45 ***** „Zupełnie inny weekend”, reż. Andrew Haigh; wyst.: Tom Cullen, Chris New, Wielka Brytania 2011, 96 min., obyczajowy 24, 26, 28 lutego, 1 marca, g. 20.15 25, 27, 29 lutego, g. 18.00 ***** „Faust”, reż. Aleksandr Sokurov; wyst.: Hanna Schygulla, Antoine Monot Jr., Isolda Dychauk; Rosja 2011, 134 min, dramat 24, 26, 28 lutego, g. 17.50 25, 27, 29 lutego, g. 19.45 Dyskusyjny Klub Filmowy Megaron Klasyczny koktajl, cz. IV „Blaszany bębenek”, reż. Volker - 28 - Schlondorff; wyst.: David Bennent, Mario Adorf, Daniel Olbrychski; Jugosławia/ Francja/Polska/RFN 1979, 140 min., dramat 2 lutego, g. 18.00 ***** „Ostatnie tango w Paryżu”, reż. Bernardo Bertolucci; wyst.: Marlon Brando, Maria Schneider, Maria Michi, Francja/Włochy 1972, 136 min., dramat/erotyczny 9 lutego, g. 18.00 ***** „Człowiek słoń”, reż. David Lynch; wyst.: John Hurt, Anthony Hopkins, John Gielgud, USA/Wielka Brytania 1980, 119 min., dramat obyczajowy 16 lutego, g. 18.00 Seans niespodzianka!!! 23 lutego, g. 18.00 Niezależne Kino Pokaz filmów animowanych zrealizowanych przez uczniów Liceum Plastycznego w Gorzowie 7 lutego, g. 18.00 Ferie w Miejskim Ośrodku Sztuki Replika Festiwalu Filmów Dziecięcych GALICJA – pokazy filmów (wstęp wolny) 13 – 17 lutego, g. 10.30 Filharmonia Gorzowska Astor Piazzola – El Tango Soliści: Anna Maria Staśkiewicz – skrzypce; Krzysztof Meisinger – gitara; Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej, Bernard Chmielarz – dyrygent 27 stycznia (piątek), g 19.00 ***** Wielcy Romantycy W programie: C. M. Weber – Uwertura „Oberon”, F. Liszt – Koncert fortepianowy Es-dur, R. Schumann – III Symfonia Es-dur „Reńska” Wystąpią: Fabio Bidini – fortepiano, Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej, Tomasz Bugaj – dyrygent 3 lutego (piątek), g. 19.00 ***** Koncert Karnawałowy W programie :J. Strauss, W. A. Mozart, G. Verdi, S. Moniuszko, F. Lehar Wystąpią: Katarzyna Hołysz – sopran, Musa Duka Nkuna – tenor, Marek M. Gasztecki – bas, Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej, Maciej Niesiołowski – dyrygent 17 lutego (piątek), g. 19.00 Wieczór poetycko-muzyczny „Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona” w 25. rocznicę śmierci poetki – spotkanie w siedzibie filii przy ul. Śląskiej 78. Prelekcję na temat życia i twórczości poetki wygłosi Leszek Bończuk, członek Zarządu Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół Kultury ***** Paweł Wszołek Trio, zespół Jazzpo- Cygańskiej im. Papuszy. Gościem specjalnym wieczoru będzie Elżbieta calypse Kuczyńska, która zaprezentuje wy10 lutego (piątek) brane pieśni Papuszy. ***** Jazz Klub „Pod Filarami” 9 lutego (czwartek), g. 17.00 Koncert familijny: Bajkowe granie ***** W programie: S. Prokofiew – „Pio- Grażyna Łobaszewska & Ajagore w Sean Noonan – perkusja, Norbert truś i wilk” repertuarze Czesława Niemena Burger – gitara, Robert Klinger – bass Wystąpią: Orkiestra Filharmonii Go- Bilety: 50 zł z rezerwacją miejsca przy 17 lutego (piątek) rzowskiej, Maciej Niesiołowski – dy- stoliku, 35 zł bez rezerwacji. Uwaga: rygent bilety z rezerwacją miejsca przy sto- WiMBP im. Zbigniewa Herberta Adam Oziewicz 19 lutego (niedziela), g. 11.00 liku na sobotę, 28 stycznia, wyprzeKoncert z cyklu Beethoven – cz. IV W programie: Uwertura „Prometeusz”, III Koncert fortepianowy c-moll, III Symfonia E-dur „Eroica” Wystąpią: Marek Szlezer – fortepian, Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej, Marcin Nałęcz Niesiołowski – dyrygent 24 lutego (piątek), g. 19.00 dane, bez rezerwacji jeszcze są. Drugi koncert odbędzie się w niedzielę, 29 stycznia. Rezerwacja biletów na: [email protected] lub telefonicznie: 693 126 915 28 i 29 stycznia, g. 19.30 Dyrektor Piotr Borkowski poleca romantyków tylko w gajerach – Szczerze? Nie wiem, co wybrać – mówi przeglądając lutowy program Filharmonii. Żałuje, że może wskazać tylko jeden punkt. Piotr Borkowski po dłuższym zastanowieniu: – Dobrze, niech to będą wielcy romantycy. Tak, właśnie ten koncert polecam. – Koncert „Wielcy Romantcy” to odkrywanie muzyki XIX wieku, to prezentacja trzech zupełnie różnych podejść do kompozycji – zauważa Piotr Borkowski, szef artystyczny Filharmonii Gorzowskiej ( fot. Daniel Adamski) Przyznaje, że lubi kompozytorów okresu romantyzmu, zauważa, że są oni bliscy wielu dyrygentom. Zatem 3 lutego gorzowianie usłyszą trzech wielkich tego okresu – Carla Marię Webera, Roberta Schumanna i Franciszka Liszta. – Melomanom tych panów przedstawiać nie trzeba – zauważa. W Filharmonii zabrzmi koncert fortepianowy Es–dur Liszta, jeden z dwóch – grany na świecie najczęściej. – Wspaniały, wirtuozowski, pięcioczęściowy, z pięknymi melodiami i błyskotliwymi pasażami solisty oraz ze świetną instrumentacją – zachwyca się dyrektor. Będzie też Robert Schumann i jego III Symfonia nazywana Reńską. Piotr Borkowski zwraca uwagę, że Schumann często gości w programach światowych sal koncertowych, ale w Polsce słychać go jakby rzadziej. – Zazwyczaj koncentrujemy swoją uwagę na innych kompozytorach tego okresu. Zatem to nazwisko i jego kompozycje warto popularyzować – zaznacza. Na koncert „romantyków” zaprasza ze względów edukacyjnych i poznawczych. Szczególnie, że żaden z autorów nie był jeszcze prezentowany na estradzie Filharmonii Gorzowskiej. Szefowi placówki zależy na rozpoczęciu cyklu koncertów pod wspólnym tytułem „Wielcy Romantycy” i pokazaniu muzyki XIX–wiecznej. –Jakże ona bardziej różnorodna i rozbudowana pod względem formalnym niż barokowa czy klasyczna, które sztywno posługują się swoimi kanonami. Romantyzm to eksplozja wyobraźni kompozytorów – mówi obrazowo. Ponadto otwiera nowe możliwości palety instrumentacyjnej – właśnie wtedy pojawia się duża orkiestra. – Dlatego specjalnie na ten koncert nasz rodzimy zespół będzie uzupełniony o innych muzyków – zaznacza. Choć przyznaje, że podobny zabieg był i jest stosowany bez przerwy w przypadku gal operowych – tak było z Carmen, a niedawno z Traviatą czy też koncertem słynnego skrzypka Maxima Vengerova. Wtedy muzyka romantyczna też się pojawiła, ale nie była kluczowym elementem. Tymczasem program „Wielkich Romantyków” został przygotowany zgodnie ze strategią repertuarową Filharmonii, skierowaną specjalnie do gorzowskiej publiczności. – Melomanom ukształtowanym, ale też początkującym, którzy zamierzają spotykać się z nami częściej, chceAle nie chodzi tylko o same nazwiska. my zaproponować jeszcze coś inne- - 29 - go poza Beethovenem, Mozartem, Haydnem, utworami barokowymi czy też programem incydentalnie zawierającym utwory romantyczne. Ten koncert to skierowanie uwagi na XIX w., na pokazanie trzech różnych podejść do muzyki romantycznej – wyjaśnia P. Borkowski. 3 lutego jako solista wystąpi Fabio Bidini, włoski pianista niezwykle popularny w Europie. Na stałe mieszka w Berlinie. Już jako bardzo młody człowiek zrobił błyskotliwą, międzynarodową karierę. – Obecnie raptem trzydziestokilkulatek, a ma już wielkie osiągnięcia: za sobą występy ze świetnymi zespołami, w znakomitych salach na całym świecie – zauważa dyrektor FG. A kto poprowadzi orkiestrę? – Tomasz Bugaj, profesor na Uniwersytecie im. Fryderyka Chopina w Warszawie, zresztą kierownik katedry dyrygentury, artysta o niesamowitym doświadczeniu. Jest jednym z najbardziej cenionych dyrygentów na polskiej scenie muzycznej – przypomina nasz rozmówca. Adam Oziewicz bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com ***** Jazz w Filharmonii Sylwester Ostrowski & Piotr Wojtasik Quintet Skład: Piotr Wojtasik – trąbka, Sylwester Ostrowski – saksofon, Reggie Moore – fortepian, Wayne Dockery – kontrabas, Newman Taylor Baker – perkusja 18 lutego (sobota), g. 19.00 www.tylkogorzow.com Marcin Jabłoński, wojewoda lubuski Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego Był marszałkiem, jest wojewodą – zatem dobrze zna specyfikę obu funkcji. Na początek wskazuje na różnicę kompetencji i zadań, także kwestie ustrojowe państwa. Rola wojewody i marszałka nakazuje inaczej rozłożyć akcenty. – Moim obecnym zadaniem, mocno podkreślonym podczas tylko dwa profile, tylko wręczania nominacji, jest dobra współpraca, silne powiązanie z rządem, premierem i jego priorytetami – podkreśla M. Jabłoński. Marszałek w większym stopniu koncentruje się na kreowaniu pomysłów, propozycji, projektów, wizji rozwojowych swojego regionu. Z kolei wojewoda jest od tego, aby wspierać te działania – zgodnie z zasadą pomocniczości. – Ale muszę też dbać o to, aby te wizje korespondowały z priorytetami krajowymi – zaznacza. Przykład? Wojewoda wskazuje na zabezpieczenie bogactw naturalnych – w dokumentach rządowych są zapisy o miejscowych złożach węgla brunatnego, niezwykle ważnych także dla rozwoju regionu lubuskiego. Czego pani marszałek zazdrości gospodarzom innych regionów? Elżbieta Polak zdradza, że w każdym z województw ma zupełnie inne skojarzenia. W drugiej połowie ub. roku konwent marszałków odbywał się w województwie warmińsko–mazurskim. Szczerze podziwiała tamtejszą, spójną kampanię promocyjną. – Po prostu wyjątkowa. Niosła ze sobą oczywiste przesłanie: „Mazury – cud natury”, ale idea została świetnie zaprezentowana, ciągle jestem pod jej wrażeniem – przyznaje. Właśnie dlatego zabiega o to, aby nasz region też miał zewnętrzną kampanię. Zwraca uwagę, że wewnętrzna prowadzona jest od początku powołania województwa lubuskiego. Dobrze wie, że są problemy z integracją, tożsamością i marką lubuską. Ale za negatywne zjawisko uważa fakt, że Lubuskie mylone bywa z Lubelskim. Z zazdrością wskazuje też na Podkarpackie, miejsce kojarzone z Polską Wschodnią, mniej rozwiniętą niż Zachód. Tymczasem zaskakuje ilością realizowanych projektów badawczo-rozwojowych, mieszkańcy województwa podkarpackiego mają park naukowo-technologiczny. – Trzeba im tego zazdrościć, bo my na razie nie mamy takich instytucji, a przecież kojarzeni jesteśmy z wyższą cywilizacją – zauważa marszałek. Na czym polegają codzienne relacje wojewody z rządem? M. Jabłoński wyjaśnia, że systematycznie bierze udział w spotkaniach w Warszawie. Przewodniczy im minister administracji i cyfryzacji, są też inni ministrowie, niekiedy premier rządu. Tam przekazywane są najistotniejsze informacje, ustala się priorytety, zadania związane z planowaniem i uchwalaniem budżetu państwa, z wielkimi imprezami, takimi jak Euro 2012. Są też ustalane priorytety dotyczące zadań urzędu wojewody i służb z nim powiązanych – policji, straży pożarnej i innych. Wojewoda Jabłoński na co dzień kontaktuje się z premierem Tuskiem? – dopytujemy. – Nie przesadzajmy. Wtedy premier spędzałby całe dnie przy telefonie – liczba ministrów, wojewodów i inne urzędy centralne, w sumie to przecież kilkaset osób – zaznacza. Zwraca jednak uwagę, że szef rządu nie wyklucza bezpośrednich kontaktów. Na pierwszym spotkaniu z wojewodami podkreślał, że jeżeli jest rzeczywista potrzeba omówienia pewnych kwestii z premierem, to oczywiście jest taka możliwość. Ale nie oznacza to nieustannego kontaktu. Zatem czym mamy się chwalić na zewnątrz? – pytamy. – Nie mamy gór, ani morza. Są jeziora, ale małe zbiorniki ze słabą infrastrukturą turystyczną, zatem to nie może być nasz podstawowy atut – podkreśla E. Polak i zdecydowanie wskazuje na rozwój gospodarczy oparty na wiedzy. Zauważa, że region lubuski jest na drugim miejscu w Polsce pod względem ilości spółek z udziałem kapitału zagranicznego, a to świadczy o naszej otwartości, także o tym, że jesteśmy bramą do Europy Zachodniej. – Mamy łatwość w podejmowaniu międzynarodowych inicjatyw. Należy to wykorzystać, oto co najważniejsze dla Lubuszan – mówi zdecydowanie marszałek. Z kolei dla samorządu i zarządu województwa bardzo ważne jest przyjęcie zmodernizowanej strategii rozwoju regionu. Bo dopiero na podstawie tego dokumentu można przygotowywać programy operacyjne i dalej realizować inwestycje współfinansowane ze środków unijnych. – Kluczowe znaczenie ma także, tworzona obecnie, strategia Polski Zachodniej, czyli program makroregionalny – dodaje E. Polak. Premier podczas wręczania tek ministrom podkreślał, że żarty się skończyły, są nowe zadania i podejście do ich realizacji musi być inne niż dotąd. Z wojewodami było podobnie? – pytamy M. Jabłońskiego. – Rzeczywiście, był bardzo zdecydowany. Mówił, że oczekuje od wojewodów dużej mobilizacji i determinacji w działaniu, w podejmowaniu decyzji. Przestrzegał przed uchylaniem się od nich, nawet jeżeli są trudne i niepopularne – odpowiada. Dodaje, że Donald Tusk twardo wyraził swoje oczekiwania, ale zarazem dał swoim przedstawicielom większe pole do popisu. – Sądzę, że premier chce, aby rola wojewodów była mocniejsza niż dotąd. Rozumiał to w dwojaki sposób: będziemy mogli liczyć na wsparcie ze strony premiera, rządu, ministrów, kancelarii premiera, ale też tak, że nie możemy być zakładnikami lokalnych uwarunkowań – zauważa M. Jabłoński. Strategia rozwoju regionu lubuskiego jest gotowa. Projekt dokumentu zarząd już przyjął. Właśnie prowadzone są konsultacje – w Gorzowie konferencja w tej sprawie odbyła się dwa dni temu, 25 stycznia, a w Zielonej Górze wczoraj, 26 stycznia. Dokument jest też do wglądu w Biuletynie Informacji Publicznej, można nanosić swoje uwagi. – Za niespełna miesiąc będzie debata na temat wniosków. Myślę, że w najbliższym czasie, jeszcze w pierwszym półroczu, dokument powinien zostać przyjęty – przewiduje marszałek Elżbieta Polak. Przypomina też, że nowa strategia musi być spójna z dokumentami ogólnokrajowymi. Zwraca uwagę, że jest już Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju, zatem nie ma przeszkód, aby przyjąć zaktualizowaną strategię dla Lubuskiego. Będzie ona kluczowym dokumentem dla realizowanych programów operacyjnych. – Powołałam już specjalny zespół do prograMówiąc o pierwszych zadaniach, nasz rozmówca wskazuje na bezpieczeństwo mowania strategicznego na perspektywę 2014–2020 – zaznacza marszałek. w okresie zimowym – służby wojewody zabezpieczają systemy komunikacji, łączności, telefony, choćby infolinie dla bezdomnych. Wyposażają gminy w agregaty prądotwórcze, zatem we wszystko, co potrzebne w sytuacjach kryzysowych, awaryjnych. – Ponadto trwają przygotowania do Euro 2012. Mamy przejścia graniczne – wymagają specjalnych działań, bo miliony ludzi na różne Adam Oziewicz sposoby będą się przetaczać przez nasz region – podsumowuje wojewoda. NR 1/2012 - 30 - fot. Marcin Cichoń fot. Filip Górecki Województwo na naszych oczach coraz ważniejszy dla pacjentów! Kierujący Gorzowskim Centrum Medycznym przy Górczyńskiej odnotowują coraz większe zainteresowanie placówką Z tygodnia na tydzień jest coraz więcej wizyt – to oznacza, że rośnie liczba odwiedzin u specjalistów, ilość usług diagnostycznych, czyli wykonanych zdjęć RTG, także badań laboratoryjnych. Kierownictwo Medi–Raju przyznaje, że odbiera sygnały o zainteresowaniu pewnymi specjalnościami lekarskimi. Szczególnie poszukiwani są kardiolodzy. Dlatego Centrum zabiega o za- tylko zdrowie www.tylkogorzow.com wiązują trzy sposoby rejestracji. Zgłoszenia osobiste – pacjent przychodzi do centrum i na parterze w rejestracji zgłasza potrzebę badania lub konsultacji. Działa również rejestracja telefoniczna. Do dyspozycji pacjentów jest też wygodna droga elektroniczna – wtedy wystarczy, że pacjent za pośrednictwem Internetu wejdzie na stronę Medi–Raju i wyśle mail z zapytaniem o zarejestrowanie do określonego specjalisty we wskazanym terminie. Rejestracja niezwłocznie zapisuje, potwierdza i oddzwania, gdy termin wizyty wymaga doprecyzowania. Agata Moroch, odpowiadająca za marketing placówki, zapowiada, że w centrum będzie również funkcjonowała e–rejestracja. Rozwiązanie to pozwalać będzie na automatyczne zapisywanie pacjentów do specjalisty. – Tę opcję uruchomimy już wkrótce – podkreśla. Przyznaje też, że właśnie rejestracja jest sercem centrum, bo to tam ma miejsce pierwszy kontakt Co i jak działa w Centrum? z pacjentem Placówka działa od 7.30 Medi–Raj to różnego rodzaju po- do 21.00, w tym samym czasie do radnie – chirurgia ogólna, chirurgia dyspozycji są pracownicy rejestracji. ogólna dla dzieci, chirurgia onkologiczna, ginekologia i położnictwo, Najważniejsi są pacjenci laryngologia, pulmonologia, stoma- Prowadzący placówkę podkreślają, tologia, urologia oraz poradnictwo że kompleks medyczny na Górczynie dietetyczne. Pacjenci mogą też sko- działa zaledwie od dwóch miesięcy, rzystać z usług logopedy. W ofercie dlatego jeszcze za wcześnie na planojest neurologia, okulistyka, optome- wane badanie satysfakcji pacjentów. tria, czyli dobór szkieł korekcyjnych Zatem trudno wyrokować, czy z cendo okularów. Ponadto jest poradnia trum częściej korzystają gorzowianie, ortopedyczna, psycholog, psychiatra czy osoby spoza miasta. Na czym dziecięcy – jak podkreślają prowa- będzie polegać badanie satysfakcji? dzący placówkę, to rzadka specjaliza- – pytamy A. Moroch. – Na początek cja na gorzowskim rynku. Są też inne musimy zgromadzić materiał do analiporadnie: reumatologiczna, derma- zy – odpowiednio dużą grupę naszych tologiczna i nefrologiczna. Pacjenci pacjentów. Następnie wybierzemy mogą też wykonać pełen zakres ba- próbę badawczą. Kolejnym krokiem dań laboratoryjnych. – Jest też całe będzie skierowanie pytań w formie piętro poświęcone rehabilitacji me- ankiety – respondenci odpowiedzą dycznej. Mamy trzech fizjoterapeu- na przykład, czy są zadowoleni z potów – to bardzo istotny pion naszych ziomu usług medycznych, z poziomu usług – zauważa J. Bachalski. obsługi, choćby z tego, czy rejestracja Przypomnijmy, w Medi–Raju obo- odbywa się sprawnie – wyjaśnia. Rejestracja odbiera coraz więcej telefonów z pytaniami o konkretnych specjalistów, gorzowianie chcą też wiedzieć, jaką usługę czy badanie można zrealizować w Medi–Raju. Dlaczego wybierają nowe centrum medyczne na Górczynie? Bez wątpienia przyciąga ich standard placówki. Jest zdecydowanie wyższy od oferowanego dotąd na miejscowym rynku usług medycznych. Widać to już od wejścia – w oczy rzuca się eleganckie wnętrze, nowoczesność, wręcz wzorowa czystość. Niektórzy pacjenci szczególnie doceniają dostępność różnego rodzaju specjalistów. Inni przychodzą ze względu na renomę medyka. Z kolei wszystkim zależy na kompleksowej obsłudze. – Po wizycie u lekarza można wykonać badanie laboratoryjne. Jeżeli zachodzi potrzeba, to prześwietlenie. W centrum prowadzona jest również rehabilitacja medyczna – wyjaśnia Jacek Bachalski, prezes Medi–Raju. Jacek Bachalski, prezes placówki zwraca uwagę, że specjalny system komputerowy działający w Medi–Raju umożliwia tworzenie raportów i sprawdzenie, które usługi medyczne cieszą się większym, a które mniejszym zainteresowaniem pacjentów. – Dzięki niemu po trzech miesiącach funkcjonowania Centrum będziemy mieć pewność, które poradnie są najbardziej oblegane – wyjaśnia (fot. Marcin Cichoń) trudnienie takiego specjalisty – chce wychodzić naprzeciw oczekiwaniom swoich pacjentów i dostosować ofertę do ich potrzeb. Tymczasem dużym - 31 - zainteresowaniem cieszą się inne specjalizacje już dostępne w Centrum. – Tak jest z ginekologią, podobnie z chirurgią i urologią. Stomatologia bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW www.tylkogorzow.com to również dział medycyny szczeLekarze rodzinni gólnie oblegany przez pacjentów – i Medi–Shop wskazuje prezes Bachalski. Prezes Jacek Bachalski wśród priorytetów Centrum wymienia uruchoZatem co robić, gdy zaboli ząb, mienie poradni lekarzy rodzinnych. brzuch lub ktoś skaleczy się w pa- – Staramy się, aby jak najszybciej lec? Od Agaty Moroch dowiaduje- ofertę poszerzyć właśnie o lekarza my się, że wystarczy zadzwonić lub rodzinnego. O terminie pojawienia przyjść do placówki i zgłosić się do się w Medi–Raju medycyny rodzinrejestracji. Tam upewnić się, czy dany nej będziemy na pewno informować, specjalista przyjmuje i zapisać się na aby każdy zainteresowany pacjent wizytę – podpowiada A. Moroch. miał możliwość złożenia deklaracji Zespół medyczny Medi–Raju stara wyboru lekarza POZ właśnie u nas się, aby pacjenci byli przyjmowani – informuje. Na razie planowane jest jak najszybciej. Obecnie dostępność zatrudnienie jednego lekarza rodzinusług nie jest jeszcze taka, jak doce- nego. Ale jak się dowiedzieliśmy od lowo sobie założyli. Jednak lista spe- J. Bachalskiego, placówka przygotocjalistów dynamicznie się poszerza, wała trzy gabinety dla specjalistów tak jest w przypadku chirurgów. Jest POZ. Zatem niewykluczone, że niebawem pojawią się kolejni. Wszystko zależy od zainteresowania pacjentów. – Gdy będzie potrzeba, poszerzymy naszą ofertę o kolejne nazwiska. Ale najważniejszy jest pierwszy krok, czyli pierwszy lekarz rodzinny – podtylko zdrowie kreśla. trzech ogólnych, po jednym onkologicznym i dziecięcym – zatem nie jest problemem, aby pacjent został przyjęty w tym samym dniu, najdalej nazajutrz. Jednak pomijając nagłe przypadki, w Gorzowskim Centrum Medycznym jest wiele specjalizacji – takich jak psychiatria, psychologia, dietetyka, laryngologia, okulistyka – gdzie konsultacje można zaplanować z kilkudniowym wyprzedzeniem, wtedy jest gwarancja wizyty w komy warunkach i bez fortowych czekania. Ważnym punktem centrum Medi– Raj jest sklep ortopedyczno–rehabilitacyjny. Ściśle wiąże się z, podkreślaną przez kierownictwo placówki, kompleksową obsługą pacjentów, szczególnie tych z problemami ruchowymi. W nowo otwartym obiekcie przyjmuje ortopeda, jest tam też całe piętro poświęcone rehabilitacji. Zatem kluczową sprawą jest dostęp do przepisywanego przez specjalistę ortopedę wszelkiego sprzętu ortopedycznego i rehabilitacyjne rehabilitacyjnego. – Właśnie dlatego na miejscu przygotowaliśmy Medi–Shop – są tam do nabycia różnego rodzaju ortezy (usztywnienie dla uszkodzonych kończyn) i inny wysokiej klasy sprzęt rehabilitacyjny stosowany w razie zwichnięć, urazów stawów i kości – informuje A. Moroch. Sklep ortopedyczno-rehabilitacyjny funkcjonować będzie w Medi-Raju od marca. Pakiety medyczne Jak się dowiedzieliśmy od prezesa Bachalskiego, wśród propozycji Gorzowskiego Centrum Medycznego wkrótce pojawią się też pakiety medyczne. – Jesteśmy na etapie precyzowania ogólnych warunków umów. Ważnym punktem Medi–Raju jest sklep ortopedyczno–rehabilitacyjny. – Ściśle wiąże się z, podkreślaną przez nas, kompleksową obsługą pacjentów, szczególnie z problemami ruchowymi – zaznacza Agata Moroch odpowiadająca za marketing nowego Centrum przy Górczyńskiej (fot. Marcin Cichoń) Już wiadomo, że w ofercie będą pakiety indywidualne i firmowe – tłumaczy. Zatem albo osoba prywatna dla siebie albo firma dla swoich pracowników będzie mogła nabyć usługi medyczne. W praktyce oznacza to, że będą trzy rodzaje pakietów – cena każdego z nich będzie uzależniona od ilości usług i konsultacji medycznych. – Szczególnie firmy są zainteresowane taką ofertą, bo chcą zapewnić swoim pracownikom dostęp do jak najlepszych usług medycznych – dodaje A. Moroch. Co istotne, pacjent Medi–Raju – posiadacz pakietu indywidualnego – ma pewność, że lekarz specjalista w razie potrzeby przyjmie go bez zbędnego oczekiwania i na odpowiednim poziomie. Wystarczy nabyć pakiet. Jego właściciel – gdy ma problem zdrowotny – zgłasza się do lekarza pierwszego kontaktu, który kieruje go NR 1/201 1/2012 12 - 322 - na specjalistyczne badania czy konsultacje. Te z kolei ma już dostępne w ramach wcześniej wykupionego zestawu w Centrum Medycznym Medi–Raj. Na czym polega zysk pacjenta? – dopytujemy. – Ma szeroko rozumiany komfort obsługi – od dogodnego terminu, przez jakość usługi medycznej, po wysoki standard warunków przyjęcia i sprzętu medycznego – wyjaśnia J. Bachalaski. Pakiet indywidualny skierowany jest do tych osób, które chcą mieć pewność, że w razie potrzeby lekarz specjalista zajmie się nimi bez oczekiwania w kilkumiesięcznych kolejkach. –To jeden z najistotniejszych warunków, dających poczucie bezpieczeństwa – zwraca uwagę A. Moroch. Zatem cokolwiek by się nie działo, pacjent wie, że po przyjściu do Medi-Raju zostanie przyjęty przez lekarza pierwszego kontaktu, a potem przez specjalistę, następnie wykonane zostanie też niezbędne badanie. Adam Oziewicz Reklama Gorzów Wlkp. DAM PRACĘ Firma Kurierska „Siódemka” O/Gorzów, ul. Kostrzyńska 89 - ZATRUDNI osoby do rozwozu przesyłek posiadające samochód dostawczy, działalność gospodarczą +VAT oraz niekaralność – Tel. 507 003 200 NAUKA GITARA – nauka – T: 514 805 568 LEKCJE rysunku odręcznego- www.rysunekgorzow.pl – T: 608697989 J.POLSKI – korepetycje – T: 692256986 REPERTUAR KINA HELIOS 27.01-02.02.2012 PREMIERY CZŁOWIEK NA KRAWĘDZI (od 15 lat) – 11.00, 15.15, 19.30, 21.45 NAJCZARNIEJSZA GODZINA 3D (od 15 lat) – 12.15, 17.00, 19.00, 21.00 POZOSTAŁE TYTUŁY RZEŹ (od 15 lat) – 13.00, 14.45, 16.30, 18.15, 21.15 SZTOS 2 (od 15 lat) – 9.00, 11.15, 13.30, 15.45, 18.00, 20.15, 22.30 KUPIĘ złoto, srebro, monety. Złom i wyro- DZIEWCZYNA Z TATUAŻEM (od 15 lat) – 9.15, by –T: 600686050 12.15, 15.15, 18.15 SPRZEDAŻ drewna kominkowego, opało- W CIEMNOŚCI (od 15 lat) – 10.15, 14.15, wego – T: 887769859 20.00 SPRZEDAM stare pianino (w dobrym sta- MONEYBALL (od 15 lat) – 20.00* nie) TANIO – T: 507121728 *tylko w kinie konesera 01.02.2012 KUPIĘ/ SPRZEDAM FILMY DLA DZIECI ALVIN I WIEWIÓRKI 3 (b/o, dubbing) – 9.00, PRZEPROWADZKI - TANIO 3 samocho13.15, 17.30 dy. Tel. 500 139 895. KOT W BUTACH 3D (b/o, dubbing) – 10.15 USŁUGI Kino Helios jest sponsorem konkursu dla naszych czytelników. Proszę zadzwonić w piątek 27.02.2012 r., między godziną 11 a 11:10 do naszej redakcji – numer telefonu 95 7366 222 i odpowiedzieć na pytanie: Jaka wytwórnia wypuściła na ekrany film MONEYBALL i kto jest jego reżyserem? Pierwszych sześć odpowiedzi zostanie nagrodzonych wejściówkami na wybrany film do kina Helios. Odpowiedź na zeszłotygodniowe pytanie: Aktorką polskiego pochodzenia w filmie Jane EYRE jest Mia Wasikowska, film trafił do kin - 14 października 2011r. Kino Helios – Al. Konstytucji 3-go maja 102, 66-400 Gorzów Wlkp. tel. 95 737 27 38, rezerwacja tel. 95 737 27 37, fax. 95 737 27 40, [email protected] www.tylkogorzow.com DEZYNFEKCJA pomieszczeń, czyszczenie dywanów, tapicerek, glazury, elewacji, także aut - U KLIENTA – T: 887 769 859 PRZEPROWADZKI – 607 915 180 Regulacja okien i naprawa rolet zewnętrznych – tel. 665885758 SOLIDNIE i terminowo wykonam: hydraulika, płytki i inne budowlane – T: 885 226 527 WWW.przeprowadzki.gorzow.pl 607 915 180 PRZEPROWADZKI TANIO – T: 661 259 966 PRZEPROWADZKI, transport, 2,5 tony kontener – tel. 887769859 SZAFY wnękowe, meble kuchenne – Tel. 603 935 174 KOMPLEKSOWE remonty mieszkań i lokali – T: 721750394 TRANSPORT – BUS – Tel. 603 935 174 LOGOPEDA – pedagog terapeuta – dla dzieci i dorosłych – T: 661 802 510, www. logopeda-gorzow.sterfa.pl PIASEK, kamyki, humus – wywrotka 6 ton – T: 508056551 KOSTRZYN/SŁUBICE KUPIĘ złoto, srebro, monety. Złom i wyroby –T: 600686050 Brykiet opałowy, drewniany, kostka oferuje producent. Promocyjna cena. Tel. 602 445221. SPRZEDAM prosperujący salon fryzjerski z solarium w Kostrzynie – Tel. 602 776 648 DO WYNAJĘCIA lokale handlowe i mieszkalne w Kostrzynie n/Odrą – T: 501 040 364 - 33 - bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW Skąd się tu, chłopie, wziąłeś? www.tylkogorzow.com W Gorzowie dorastał Arkadiusz Jawień, obecnie profesor w Katedrze i Klinice Chirurgii Naczyniowej i Angiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Z kolei ksiądz Karol Wojtyła publikował wiersze pod pseudonimami. Najczęściej używał jednego – Andrzej Jawień. W połowie lat 70. ojciec profesora Arkadiusza Jawienia otrzymał list od Józef Jawienia – nadawca pytał o powiązania rodzinne. Okazało się, że rodzina Jawieniów ma wspaniale rozgałęzione drzewo genealogiczne, którego korzenie sięgają 1745 roku. Wszystko wskazywało na to, że osoby o tym nazwisku pochodzą z tego samego pnia. – Właśnie wtedy pierwszy Piotra, usłyszał informację, że Jan Paweł II, tuż po powrocie z Brazylii, pragnie spotkać się z wiernymi w Bazylice Św. Piotra. Spotkanie miało być dosłownie za chwilę. Wpadł do środka – widzi, że pierwsze rzędy są zajęte. Starał się dostać jak najbliżej. Znalazł się w trzecim rzędzie. Wchodzi Ojciec Święty. – Rok 1980, Papież to człowiek stosunkowo młody i dziarski. Sposób Jego poruszania się, mówienia był po prostu doskonały – przedstawia sytuację A. Jawień. tylko odjechana historia Jan Paweł II przekazał kilka słów pielgrzymom, odmówił krótką modlitwę, podszedł do pierwszych rzędów – zaczął się witać z wiernymi. Przede wszystkim z osobami w pierwszym rzędzie, czasami z tymi w drugim, a na tych w trzecim nie miał już po prostu czasu. – Kiedy już był bardzo blisko, coś mnie tknęło – wiedziałem, że powinienem głośno krzyczeć swoje nazwisko – opowiada nasz rozmówca. I jakby samo się wyrwało: „Nazywam się Jawień!”. Papież popatrzył w jego kierunku. Krzyknął jeszcze raz: „Na- raz pomyślałem, że w naszym nazwisku jest coś niezwykłego. Niebawem dowiedziałem się też, że Jan Paweł II, nie będąc jeszcze papieżem, używał naszego nazwiska jako pseudonimu literackiego – wspomina prof. Arkadiusz Jawień. Kilka lat później pojechał z grupą przyjaciół w Alpy. Znał trochę włoski i lubił Włochów, dlatego postanowił, że odwiedzi również Rzym. Gdy już stał na Placu Św. zywam się Jawień!” Nagle słyszy Jego słowa: „Skąd się tu, chłopie, wziąłeś?” Odpowiada: z Polski. „Dobrze, ale skąd z Polski?” Z Bydgoszczy. „A gdzie się urodziłeś?” W Gorzowie. W maju 1950 roku ukazuje się w „Tygodniku Powszechnym” wiersz „Pieśń o blasku wody”, podpisany użytym tu po raz pierwszy jednym z trzech pseudonimów poetyckich ks. Karola Wojtyły, Andrzej Jawień. Nazwisko Jawień, częste w parafii niegowickiej, pierwszej placówce duszpasterskiej autora, zostało przez niego stamtąd zapożyczone (Kalendarium Życia Karola Wojtyły, opracował ks. Adam Boniecki – Wydawnictwo Znak, Kraków 1983) NR 1/2012 Gdy spotkał Ojca Świętego po raz drugi, kilka dni później, tym razem w Castel Gandolfo w lipcu 1980 roku, miał więcej czasu na rozmowę. Pamięta jak dziś, gdy stał przed Nim, patrzył Mu prosto w oczy, a On powiedział: „W 1949 roku i przez kilka pierwszych miesięcy 1950 byłem wikarym w Niegowici, tam poznałem wielu Jawieniów”. – Czy miał jakiegoś bliższego przyjaciela, czy może kogoś, kto by szczególnie odznaczył się w jego życiu i jednocześnie pochodził z naszego rodu, trudno mi rozstrzygnąć. Papież wtedy jednoznacznie tego nie powiedział – zaznacza profesor Jawień. „A rodzice skąd?” Z Wielkopolski. „A, to ja tej części rodu Jawieniów nie Profesor Arkadiusz Jawień urodził się znam”. – I wyciągnął swoją rękę przez w Gorzowie w 1952 roku. Jego rodzidwa rzędy i uścisnął dłoń Arkadiusza ce mieszkają tu do dziś. Jawienia. To było coś niesamowitego, nadprzyrodzonego, a ciepło Jego dłoni czuję po dziś dzień. To było dla mnie wielkie przeżycie i ta cudowna Adam Oziewicz reakcja Papieża Polaka na moje na- bajoportaż Kangurzyca i Zając Niewielemniejszy – Stolica Angoli? – zagaduje ni stąd, ni zowąd kangurzyca. – Nie mam pewności – odpowiada zając. – No dobra, wybieraj: – A – Kraków, B – Kijów, może C – Gdańsk? – pomaga jak w audiotele, grzebiąc nieporadnie w torbie ze szpargałkami Australijka. – Nigdzie nie jadę! – krzyczy sfrustrowany uszol, wietrząc podstęp. Kangurzyca, zwariowana fanka futbolu, szczególnie na szczeblu narodowym, zwisko – wspomina profesor Jawień. Info Glob po poprawce. Czy tak, nie byłoby ładniej? pokornie wycofuje pytanie, ale po chwili drąży z innej strony. – Pomogę ci jutro w warsztacie – proponuje. – Nie ściemniaj, lepiej powiedz, dlaczego A ma oznaczać Kraków? – pyta Zając, szczerze zainteresowany. – Bo Warszawa bardziej kojarzy się z… – zawiesiła głos na moment – z karnawałem w Rio. smyk - 34 - zdjęcie za zdjęcie bezpłatny miesięcznik TYLKO GORZÓW