M I E S I Ę C Z N I K S P O £ E C Z N O
Transkrypt
M I E S I Ę C Z N I K S P O £ E C Z N O
Nad Odr¹ M I E S I Ê C Z N I K S P O £ E C Z N O - K U L T U R A L N Y ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. W numerze: Prymas Tysi¹clecia w s³u¿bie Koœcio³owi i Narodowi Polskiemu str. 4 S³uchaæ Boga, by ¿yæ Z nauczania Ks. Arcybiskupa Kazimierza Majdañskiego str. 8 W krêgu rozwa¿añ Ks. Arcybiskupa Stanis³awa Wielgusa str. 14 Polska strapiona str. 37 Rokitno stolic¹ NMP Królowej Polski Wniebowziêtej str. 49 Obok: Figura króla Dawida na Placu Hiszpañskim w Rzymie Tryptyk rzymski, Bia³y Kruk Sp. z o.o. 7-8 www.nad-odra.pl CENA 4,50Z£ ISSN 0867- 8588 Miesiêcznik nasz wydajemy dziêki wsparciu osób najbli¿szych. Szczególnie dziêkujemy Autorom za Ich bezinteresowne wspó³redagowanie pisma. Redakcja zapewnia Autorom artyku³ów przyjêtych do druku niedokonywania skrótów. Prosimy Autorów o nadsy³anie artyku³ów na dyskietkach (.rtf) b¹dŸ poczt¹ elektroniczn¹ e-mail: [email protected], zaœ teksty maszynowe jednostronne i czytelne nadaj¹ce siê do skanowania. Redakcja publikuje materia³y nie zawsze podzielaj¹c w ca³oœci pogl¹dów ich Autorów. Nad Odr¹ miesiêcznik spo³eczno-kulturalny Wydawca: TOWARZYSTWO KULTURY NARODOWORELIGIJNEJ im. JANA PAW£A II "POLSKA BOGIEM SILNA" 65-238 Zielona Góra, ul. Wileñska 2, tel./fax (068) 320 05 02. Redaguje Zespó³ Miêdzyregionalny: Redaktor naczelny i odpowiedzialny: Jan Nowik – kontakt: tel. (095) 7513 310, 7513 084, fax (095) 7218 345, tel. kom. 0602 449255; e-mail: [email protected]; Redaktor techniczny – Wies³aw Fryziak. Adres Redakcji: jak wy¿ej. Prosimy o kierowanie korespondencji na adres: Jan Nowik, 66-400 Gorzów Wielkopolski, ul. Ma³orolnych-Cicha 1 skr. poczt. 1215 Wydaje Oficyna Wydawnicza OWEL: OR-NOVIA Sp. z o.o., 66-400 Gorzów Wielkopolski, ul. Ma³orolnych-Cicha 1 skr. poczt. 1215), e-mail: [email protected] Miesiêcznik Nad Odr¹ w prenumeracie indywidualnej rocznej z dop³at¹ czêœci kosztów wysy³ek wynosi 57,- z³. Wp³aty na rachunek bankowy: OR-NOVIA sp.z o.o. PKO BP SA O/2 Gorzów Wielkopolski – 65 1020 1967 0000 8102 0065 4285. OD REDAKCJI Po up³ywie pó³ roku uda³o siê nam zorganizowaæ wydanie obu czasopism, tj. Nad Odr¹ i Nowy Przegl¹d Wszechpolski w terminie pozwalaj¹cym naszym PT Czytelnikom mieæ nadziejê, ¿e bêd¹ one zgodnie z nasz¹ wczeœniejsz¹ zapowiedzi¹ ukazywaæ siê w rozs¹dnym terminie. A tu mamy „za pasem” ju¿ wrzesieñ, w którym powinien ukazaæ siê kolejny dziewi¹ty numer Nad Odr¹ i numer 9-10 NPW, i to na pocz¹tku miesi¹ca, a przynajmniej w jego po³owie. Mamy satysfakcjê z mocno zakorzenionego w naszym dzia³aniu faktu, ¿e zarówno miesiêcznik Nad Odr¹, jak i dwumiesiêcznik Nowy Przegl¹d Wszechpolski s¹ redagowane wspólnie z Autorami, którzy w ten sposób tworz¹ Miêdzyregionalny Zespó³, pisz¹cy bez honorariów, czyni¹cy ze swojego pisania Dar dla PT Czytelników, którzy zaœ odwzajemniaj¹ siê w tym wspólnym dziele przez uczestniczenie w kosztach wydawania tych czasopism. Obie Redakcje korzystaj¹c z umiarem z wolnoœci s³owa, staraj¹ siê zamieszczaæ nawet i te artyku³y tzw. ostrego pióra, nawet na kontrowersyjne tematy. Nadal oczekujemy na listy i wspomnienia oraz na próbê pokuszenia siê „napisania czegoœ od serca” na tematy, które nios³o i nadal Im niesie ¿ycie. W niniejszym numerze nie uda³o siê nam, z uwagi na koniecznoœæ utrzymania objêtoœci czasopisma, opublikowaæ sta³e rubryki, jak fragmenty Starego i Nowego Testamentu, czy to G³os Gminy Starozakonnych, i dzia³ poœwiêcony Muzu³mañskiemu Zwi¹zkowi Religijnemu w RP, jak i artyku³ów ze „sta³ego ci¹gu” jak „Polska strapiona” autorstwa p. Czes³awa Miazgi, a wszystko po to, by zaistnia³y na naszych szpaltach przepiêkne wiersze wspó³czesnego naszego Wieszcza Kazimierza Józefa Wêgrzyna. Nie mogliœmy nie odnotowaæ wspomnieñ o Ojcu Profesorze Albercie Kr¹pcu, zmar³ym w maju tego¿ roku, wielkim filozofie, by³ym wieloletnim Rektorze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zd¹¿yliœmy skorzystaæ z uprzejmoœci Ksiêdza Arcybiskupa Prof. Stanis³awa Wielgusa, który przekaza³ nam do wykorzystania tekst swojego wyk³adu w Toruniu w czerwce br. pod tytu³em: „Sytuacja ideowa wspó³czesnej zachodniej cywilizacji”. Wyk³ad ten zamieœciliœmy w sta³ym Jego dziale „W krêgu rozwa¿añ...”. Ponadto dziêki uprzejmoœci Wydawnictwa WERS przybli¿yliœmy postaæ Prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego z ksi¹¿ki pt. „Hegemonia” zawieraj¹cej cykl komentarzy do polityki zagranicznej USA. Prof. Iwo Cyprian Pogonowski od lat podejmuje rozmaite inicjatywy, których celem jest przybli¿enie – Polakom, Polonii i Amerykanom (ale nie tylko im) – historii i kultury polskiej oraz prowokowanie dyskusji dotycz¹cych kluczowych posuniêæ Stanów Zjednoczonych na arenie miêdzynarodowej. Jan Nowik ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 3 PRYMAS TYSI¥CLECIA W S£U¯BIE KOŒCIO£OWI I NARODOWI POLSKIEMU O PRAWO DO DZIEJÓW, KULTURY I DZIEDZICTWA RODZIMEGO LIST DO KIEROWNIKA URZÊDU DO SPRAW WYZNAÑ Warszawa, 10. VI. 1978. N. 1414/78/P Wielmo¿ny Pan Minister Profesor Kazimierz K¥KOL Kierownik Urzêdu do Spraw Wyznañ Warszawa List podpisany przez Pana Ministra z dnia 29 kwietnia 1978 (Nr RK-540/8/78) – móg³by pozostaæ bez odpowiedzi, z uwagi na sposób formu³owania zarzutów i ich meritum. Jednak nie chcê podtrzymywaæ takiej metody korespondencji miêdzy nami. Wyst¹pienie z „protestem i zdecydowanym – zastrze¿eniem wobec utrzymuj¹cej siê praktyki nadu¿ywania obiektów sakralnych itd." jest typowym uproszczeniem i bezzasadnym uogólnieniem i wymaga ono postawienia kilku pytañ oraz wyjaœnieñ dotycz¹cych: 1) zakresu misji Koœcio³a; 2) okreœlenia dzia³alnoœci politycznej; 3) wrogoœci w stosunku do socjalistycznego pañstwa. Uœciœlenie tej terminologii da³oby odpowiedŸ, czy zarzuty stawiane Duszpasterstwu Akademickiemu s¹ s³uszne. Poniewa¿ Pan Minister z kilku pojedynczych wypadków stworzy³ problem i wyci¹gn¹³ wnioski niewspó³mierne, zmuszony jestem odpowiedzieæ na zarzuty czynione Koœcio³owi problemowo. I Wspó³czesnemu ¿yciu politycznemu nadano szeroki zakres; obejmuje ono wszystkie dziedziny ¿ycia, tak, ¿e dla obywatela nie ma terenu dla jego zainteresowañ indywidualnych. Obywatel zosta³ niemal ca³kowicie wyparty z terenu swoich praw. Przy ograniczeniu jego praw, zosta³y mu narzucone obowi¹zki, które pañstwo uwa¿a za konieczne do wykonania. Zakres tych obowi¹zków, g³ównie 4 w dziedzinie gospodarczej i zawodowej, jest tak wielki, ¿e obywatel niemal nie ma czasu i miejsca na swoje ¿ycie osobiste. Ta sytuacja doprowadzi³a do przerostu pojêcia „dzia³alnoœæ polityczna". St¹d wszystko, co nie wi¹¿e siê z obowi¹zkami, narzuconymi obywatelowi przez pañstwo, jest podejrzane. Przy rozbudowanym ponad wszelk¹ miarê systemie policyjnej infiltracji w prywatne ¿ycie obywatela, staje siê to trudne do wytrzymania. Nic dziwnego, ¿e rodz¹ siê opory wœród obywateli, ograniczonych w swoich prawach osobistych i spo³ecznych. Cz³owiek ma „prawo do obrony swych praw" (encyklika Pacem in terris). Tu i ówdzie wystêpuj¹ takie w³aœnie próby „obrony minimum tych praw". Ale obrona praw nie jest dzia³alnoœci¹ par excellence polityczn¹, tylko powinnoœci¹ obywatela. A ju¿ nie mo¿na nazwaæ tego „wrogoœci¹ w stosunku do socjalistycznego pañstwa". Je¿eli wiêc wystêpuj¹ tu i ówdzie pewne inicjatywy w tej dziedzinie – rodzi siê pytanie, czy w³adze pañstwowe nie wchodz¹ zbyt daleko w obywatelskie potrzeby cz³owieka. ¯e tak jest, œwiadczy o tym programowanie wychowania obywatelskiego, zw³aszcza w szkolnictwie. Je¿eli w programach tych jest tak czêsto zniekszta³cony obraz dziejów Polski, kultury narodowej – granicz¹cy z niewiedz¹, có¿ dziwnego, ¿e ludzie we w³asnym zakresie usi³uj¹ naprawiæ to krzywe widzenie przesz³oœci Narodu – i przez odpowiednie wyk³ady i rzeczowe informacje zaczerpniête ze Ÿróde³ naukowych dope³niaj¹ swoj¹ niewiedzê, w dziedzinie ostatnich dwóch wieków dziejów Polski, a zw³aszcza po odrodzeniu Ojczyzny. Szkodliwoœæ metody dialektyki materialistycznej jest tak widoczna, w narzucaniu jej historii i kulturze narodowej, ¿e na tym poznaj¹ siê nawet m³odzi studenci. Widz¹ oni luki w tej interpretacji i chc¹ je dope³niæ. Przecie¿ nie jest rzecz¹ mo¿liw¹ t³umaczenie faktów politycznych, gospodarczych i spo³ecznomoralnych, maj¹cych miejsce przed wiekami, metod¹ diamatu, przez szk³a wspó³czesnoœci. Nad Odr¹ Wnioski s¹ b³êdne w sposób oczywisty. W imprezach „lataj¹cego uniwersytetu" s¹ tylko skromne próby dope³nienia braków wykszta³cenia publicznego, ods³onienie pokrytych milczeniem faktów z okresu minionego, sprostowanie oczywistych faktów, czêsto b³êdnie podawanych w nauczaniu szkolnym czy uniwersyteckim. Z tego powodu nie mo¿na tu zarzucaæ wrogiej postawy wobec pañstwa, ka¿dy cz³owiek inteligentny ma prawo to czyniæ. Czy te wyk³ady maj¹ charakter polityczny, czy humanistyczny? Czy maj¹ charakter dzia³alnoœci nielegalnej? Czy s¹ „wrogie w stosunku do socjalistycznego pañstwa"? – Nie mog³em tego ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. dostrzec w dostarczanych mi referatach wyk³adowców. – Czemu wiêc rozszerzaæ winê i mno¿yæ poczet wrogów, których pañstwo i tak ma wielu i w kraju, i zagranic¹, na skutek pope³nianych stale b³êdów. U¿ycie tyle energii policynej przeciwko prelegentom i s³uchaczom jest dalszym mno¿eniem tych b³êdów. Podobne jest do wyprawy Goliata na Dawida. Przechodzê do innego zagadnienia, które jest tak donios³e dla obecnej sytuacji Polski, która musi zachowaæ pokój wewnêtrzny, by przezwyciê¿yæ mno¿¹ce siê kryzysy spo³eczno-gospodarcze. Do nich do³¹cza siê dziœ zagro¿enie pokoju Polski na p³aszczyŸnie miêdzynarodowej, o czym powszechnie 5 wiadomo. Je¿eli system rz¹dzenia bêdzie dalej kopa³ przepaœæ miêdzy parti¹ a Narodem, mo¿e to doprowadziæ do niebezpiecznego podzia³u spo³ecznego „wy i my". Panie Ministrze! To jest tragiczna sytuacja. Jakaœ kategoria obywateli dziœ odpowiedzialnych za pañstwo musi to widzieæ! Musi zabraæ g³os, choæby za cenê dla siebie dotkliw¹. Nie ma dziœ w Polsce ludzi, którzy byliby wolni od obowi¹zku mówienia prawdy! Kto przemilcza sytuacjê, jest potencjalnym szkodnikiem pañstwa i ustroju. Trzeba tu – wœród tych tchórzliwych milczków – szukaæ „wrogów socjalistycznego pañstwa", a nie wœród tych, którzy chc¹ poznaæ prawdê o Polsce, zniekszta³con¹ przez oficjalne nauczanie. Nie mogê, Panie Ministrze, dopatrzeæ siê w pracy „lataj¹cego uniwersytetu" – zarzucanych mu przestêpstw. Jest to rozpaczliwa obrona swego prawa do prawdy i prawa do obrony. W historii narodów mamy wiele podobnych faktów. Szkodnikiem walcz¹cym z ustrojem demokratycznym jest potêguj¹cy siê system przerostu ingerencji policyjnej, UB, ORMO i wszelkiego rodzaju tajnych wywiadowców, którzy wêsz¹ wszêdzie zagro¿enie ustroju i tym systemem umacniaj¹ nie tyle interesy klasy rz¹dz¹cej, co swoj¹ w³asn¹ pozycjê. Panie Ministrze, mam obowi¹zek to powiedzieæ, gdy¿ jestem przekonany, ¿e Pan Minister pe³ni obowi¹zki na kluczowym punkcie spotkania wartoœci moralno-spo³ecznych i religijnych z jednej strony, a systemem rz¹dzenia z drugiej. – Niejako obowi¹zkiem ex officio Pana Ministra jest to rozumieæ, niezale¿nie od sugestii aparatu policyjnego, i o tym mówiæ w³adzom kierowniczym pañstwa. A to dla pokoju spo³ecznego w kraju i równowagi praw i obowi¹zków obywateli. II To, co powiedzia³em w czêœci pierwszej mojego listu, mo¿e s³u¿yæ za podk³ad do oceny sprawy Caritas. Pan Minister wie, ¿e konfiskata kilku tysiêcy instytucji spo³eczno-wychowawczych i opiekuñczych Koœcio³a by³a posuniêciem dla w³adzy pañstwowej wysoce niepopularnym. Pamiêtamy to do dziœ, gdy¿ to obci¹¿a hipotekê nowej w³adzy i pozostawia trwa³y uraz œrodowiska katolickiego do tej w³adzy. Zw³aszcza, ¿e ³¹czy siê z tym krzywda zas³u¿onych dla Polski licznych zgromadzeñ zakonnych, które w nastêpstwie swej s³u¿by spo³ecznej by³y pozbawione mienia i opieki dla wypracowanych cz³onków zgromadzeñ. Aneks do porozumienia w sprawie Caritas, nie móg³ przyczyniæ siê do z³agodzenia krzywdy, wyrz¹dzonej spo³eczeñstwu katolickiemu. Dot¹d patrzymy na tê sprawê poprzez wymiar wyrz¹dzonej 6 nam krzywdy. Ilu ludzi zmarnowano wtedy, przy likwidowaniu koœcielnego Caritas! Wystarczy, ¿e wspomnê mojego kolegê, który by³ diecezjalnym dyrektorem Caritas, przetrwa³ Dachau i zosta³ zniszczony w wiêzieniu polskim, za rzekome wykroczenia w urzêdowaniu koœcielnej Caritas, których mu nigdzie i nigdy nie dowiedziono. To, ¿e Episkopat zaj¹³ pozytywne stanowisko w stosunku do ewentualnej pracy niektórych ksiê¿y w „Zrzeszeniu katolików dla niesienia pomocy biednym i potrzebuj¹cym", za zgod¹ ordynariuszów – zgodnie z zasadami i praktyk¹ Koœcio³a katolickiego – nie oznacza³o zakoñczenia problemu. Pomijaj¹c to, ¿e ksiê¿a dziœ pracuj¹cy w Caritas nigdy nie zwracali siê do swoich biskupów o zezwolenie na pracê w „Zrzeszeniu" – dali siê oni wci¹gaæ coraz bardziej do pracy dywersyjnej przeciwko Episkopatowi. W swoich wydawnictwach (Kap³an Obywatel lub Myœl spo³eczna) prowadzili stale kampanie przeciwko Episkopatowi. Dali siê u¿ywaæ do ró¿nych inicjatyw, dziel¹cych duchowieñstwo i biskupów. Prowadzili szkodliw¹ propagandê przeciwko Koœcio³owi polskiemu – za granic¹. A ju¿ ¿adn¹ miar¹ nie mieli prawa do organizowania ksiê¿y i wci¹gania ich do „Zrzeszenia katolików", które nie mog³o zmieniæ swojego charakteru i staæ siê organizacj¹ ksiê¿y, zamiast pozostaæ zespo³em œwieckich katolickich instytucji opiekuñczych. Ostatnie uzale¿nienie od siebie ksiê¿y przez ubezpieczenie – jest te¿ tego dowodem. Nie mo¿na wiêc al pari stawiaæ tego zagadnienia z akcj¹ polityczn¹ „godz¹c¹ bezpoœrednio w ca³okszta³t stosunków miêdzy pañstwem i Koœcio³em". Wprost przeciwnie, sprawa przynale¿enia ksiê¿y do „Zrzeszenia" powinna byæ jednym ze wstêpnych elementów normalizacji stosunków Koœció³ i pañstwo. Do tych wstêpnych elementów normalizacji zaliczam naprawienie krzywd wyrz¹dzonych Koœcio³owi w Polsce w okresie wypaczeñ stalinizmu – bior¹c przyk³adowo – jak zwrot Episkopatowi koœcielnej Caritas; zwrot drukarni i wydawnictw katolickich, zwrócenie zakonom, ich instytucji opiekuñczych i siedzib tych instytucji; zwrot ni¿szych seminariów duchownych i szkó³ katolickich; zwrot ró¿nych pomieszczeñ bêd¹cych w³asnoœci¹ Koœcio³a, a zabranych przez w³adze pañstwowe bez podstawy prawnej, a nieraz skutkiem b³êdnej czy tendencyjnej interpretacji tych przepisów. Ograniczam siê do tych przyk³adów. Zabieganie o naprawienie tych krzywd wcale nie jest walk¹ polityczn¹ z ustrojem. Owszem, sprawiedliwoœæ przyznana spo³eczeñstwu katolickiemu, mo¿e staæ siê korzystnym elementem do umocnienia pokoju spo³ecznego w Polsce i „niezbêdnym warunkiem poprawnych stosunków miêdzy pañstwem Nad Odr¹ a Koœcio³em". Ufam, ¿e Pan Minister odczyta w tym tak jasnym sposobie stawiania sprawy – znak mojego zaufania do linii postêpowania, jakiej Pan Minister siê trzyma w prowadzeniu ca³okszta³tu spraw podlegaj¹cych powierzonemu Panu resortowi administracji publicznej. Wymianê korespondencji na obiektywnym poziomie, woln¹ od krzywdz¹cych sugestii, uwa¿am za pozytywn¹ i jedynie wskazan¹. Wyrazy nale¿nego szacunku ³¹czê, + STEFAN KARDYNA£ WYSZYÑSKI WALKA O PRAWDÊ DOWODEM MÊSTWA CHRZEŒCIJAÑSKIEGO [...] Prawda – ¿yæ w prawdzie, stan¹æ w ca³ej prawdzie, prowadziæ ¿ycie w prawdzie, aby nic nie by³o w nim zafa³szowanego – to wielki trud ca³ego ¿ycia! Wy, rolnicy szczepanowscy, patrz¹c na zieleniej¹ce pola, wiecie, ¿e jest to nagroda za wasz trud, za to, ¿e wrzucaliœcie ziarno w dobrze uprawion¹ glebê. Ziemi nie oszukasz, posiejesz plewê, zbierzesz chwast. To samo jest z ¿yciem ludzkim. Je¿eli ¿ycie cz³owieka bêdzie przepe³nione k³amstwem, nieprawdziwoœci¹, udawaniem – Jakoœ tam bêdzie, aby siê tylko przemkn¹æ przez ¿ycie" – zbierzecie plewy. Macie pod tym wzglêdem lepsze doœwiadczenie ani¿eli ja, bo ja jestem zaledwie wnukiem rolnika, a Wy najmilsi, jesteœcie synami ziemi i wiecie, ¿e aby doczekaæ siê owocu stokrotnego, trzeba rzetelne ziarno wrzuciæ w ziemiê. To samo dotyczy ¿ycia w prawdzie. Dlaczego Ewangelia Chrystusowa jest tak owocna? – Bo jest prawd¹. A dlaczego tyle programów g³oszonych na wszystkie strony, przez ró¿ne pisma i gazety, upada i niszczeje? Bo bardzo czêsto s¹ zwyk³¹, k³amliw¹ propagand¹. Tylko tam, gdzie jest ¿ywa prawda, ludzie uwierz¹, choæby przysz³o oddaæ za ni¹ ¿ycie. Za k³amstwo, ¿ycia dawaæ nie warto, bo wszyscy siê na tym poznaj¹. Chocia¿by ludzie niekiedy umierali za k³amstwo, ich œmieræ nie bêdzie owocowa³a. Na waszych oczach przecie¿ zginê³o mocarstwo, które rz¹dzi³o siê k³amstwem i umar³o w nies³awie, a jego owocem – po¿ary i zgliszcza, cmentarze, tysi¹ce kalek i sierot... Porównajmy to z ¿yciem Stanis³awa. Umar³ za prawdê i dlatego ¿ycie jego jest owocne. Owoce zbieramy do dziœ dnia. Z prawd¹ ³¹czy siê mêstwo. Cz³owiek dopiero wtedy jest mê¿ny w ¿yciu, gdy wie, ¿e walczy o prawdê. Dziwimy siê ludziom, którzy k³ami¹. Gdy ich przyciœniemy do muru pytaniem: Czy pan wierzy w to, co mówi? – odpowiadaj¹: Proszê ksiêdza, tak siê mówi, bo trzeba ¿yæ. ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Strasznym nieszczêœciem Narodu jest ¿ycie w k³amstwie. Odmienia ono oblicze naszej ojczyzny, doprowadza do wynaturzenia, zniekszta³cenia cz³owieka i jego osobowoœci. Polska coraz bardziej nape³nia siê spryciarzami, zamiast ludŸmi rzetelnymi, którzy wiedz¹, za co warto ¿yæ i umieraæ. Przyk³ad ¿ycia w prawdzie ma ogromne znaczenie dla m³odzie¿y id¹cej w przysz³oœæ Polski – jak wierzymy – zawsze lepszej. Oby m³odzie¿ nie da³a siê wykoœlawiæ! Oby wszyscy zachowali oblicze ludzi, którym siê ufa, bo s¹ w prawdzie. Wzór Stanis³awa umieraj¹cego na Ska³ce jest niezwykle trwa³y. Umar³ za prawdê, któr¹ trzeba powiedzieæ nawet w³adcy. Cz³owiek, który wie, za co umiera, jest mê¿ny. Mêstwo chrzeœcijañskie zawsze ³¹czy siê z mi³oœci¹ i prawd¹. Stanis³aw odda³ ¿ycie, poniós³ œmieræ, bo czyni³ wymówki królowi, który zasia³ polsk¹ ziemiê wieloma nieprawoœciami. Ktoœ musia³ upomnieæ siê o ¿o³nierzy, o ich ¿ony i córki, o dzieci. Ktoœ musia³ upomnieæ siê o ludzkie ³zy – jak czyni³a to póŸniej Jadwiga Wawelska. Biskup Stanis³aw by³ wra¿liwy na ludzi. Ta wra¿liwoœæ stawia go w szeregu twórców kultury narodowej, rodzimej, ojczystej. Polacy s¹ narodem wra¿liwym. Pomimo wszystkich zniekszta³ceñ, którym podlegaj¹ dziœ w OjczyŸnie naszej, ludzie karmieni k³amstwem, nie zatracamy g³êbokiego odczucia skutecznoœci ¿ycia z prawdy. A jednym z jego przejawów jest wra¿liwoœæ. Polacy s¹ wra¿liwi nie tylko na siebie, ale tak¿e na swoje rodziny, na dziatwê i m³odzie¿, na ³ad i porz¹dek w OjczyŸnie, na sprawiedliwoœæ – pomimo wielu przyk³adów nieprawoœci. Wra¿liwoœæ kszta³tuje nasz¹ kulturê rodzim¹ i nadaje szczególne oblicze Narodowi chrzeœcijañskiemu. Przyk³ad wra¿liwoœci na cz³owieka zostawi³ Biskup ze Szczepanowa w siedmioletnich rz¹dach w diecezji krakowskiej. [...] Z przemówienia w uroczystoœæ 900-lecia œmierci œw. Stanis³awa biskupa i mêczennika, Szczepanów, 19 czerwca 1978. q ______________ “Prymas Tysi¹clecia”, Editions du Dialogue, Pary¿ 1982. Wybór i opracowanie redakcyjne: Florian Kniotek SAC, Zenon Modzelewski SAC, Danuta Szumska 7 S£UCHAÆ BOGA, BY ¯YÆ Z NAUCZANIA KSIÊDZA ARCYBISKUPA PROF. DR HAB. KAZIMIERZA MAJDAÑSKIEGO Ojczyzna jest Matk¹ „Jako namilejszej matki swej mi³owaæ i onej czciæ nie macie, która was urodzi³a i wychowa³a, nada³a, wynios³a? Bóg matkê czciæ rozkaza³. (...) A która jest pierwsza i zas³u¿eñsza matka jako ojczyzna?" Ks. Piotr Skarga Wprowadzenie Instytut Studiów nad Rodzin¹ UKSW ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki tel.: +48 (22) 751 38 99 e-mail: [email protected] internet: www.isr.org.pl Fundacja “Pomoc Rodzinie” ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki tel.: +48 (22) 751 50 55 e-mail: [email protected] internet: www.fpr.pl 1. Osobiste, ka¿dego z nas, i wspólne, nas wszystkich, przymierze z Ojczyzn¹ ma fundamentalne znaczenie dla odczytania myœli Boga o tym, ¿e jesteœmy z Jego woli cz³onkami tej Wspólnoty, która jest Rodzin¹ rodzin. Zarazem chodzi te¿ o wierne odczytanie Czwartego Przykazania Bo¿ego: „Czcij ojca swego i matkê swoj¹" (Wj 20, 12). 2. O tym, ¿e Ojczyzna jest Matk¹, tak oto mówi pierwszy Polak na tronie Piotrowym: „Uca³owa³em ziemiê polsk¹, z której wyros³em. Ziemiê, z której wezwa³ mnie Bóg – niezbadanym wyrokiem swojej Opatrznoœci – na Stolicê Piotrow¹ w Rzymie. Ziemiê, do której przybywam dzisiaj jako pielgrzym. (...) Jakie¿ uczucia budzi w moim sercu melodia i tekst polskiego hymnu narodowego, którego przed chwil¹ wys³uchaliœmy z nale¿n¹ czci¹. (...) Pragnê, a¿eby mój pobyt w Polsce przys³u¿y³ siê równie¿ tej niestrudzonej woli ¿ycia moich rodaków na ziemi, która jest nasz¹ wspóln¹ Matk¹ i Ojczyzn¹" (Papie¿ Jan Pawet II, Pozdrawiam Was w imieniu Chrystusa. Powitanie na lotnisku Okêcie, Warszawa, 2 VI 1979 r., n. 2, w: Nauczanie Papieskie 1979, t. II, l, Poznañ 1990, s. 592.). 3. Papie¿ z Polski wo³a te¿ o kszta³towanie ducha patriotyzmu: „Wielokrotnie w ostatnim czasie mówi³em do przedstawicieli polskich uczelni wy¿szych o pal¹cej potrzebie nie tylko formacji intelektualnej m³odego pokolenia, ale równie¿ kszta³towania w nim ducha zdrowego patriotyzmu (...). Œwiadomoœæ tego, kim jestem, i umiejêtnoœæ brania odpowiedzialnoœci za to, kim jestem, pozwoli kolejnym pokoleniom m³odych Polaków z pe³nym otwarciem, ale bez poczucia zagubienia, czerpaæ z bogatego dziedzictwa kultury europejskiej i œwiatowej. Pozwoli im oddzieliæ prawdziwe, ponadczasowe wartoœci ludzkiego ducha od przemijaj¹cych namiastek dobra, przybieraj¹cych kszta³t kulturowego imperatywu wspó³czesnoœci" (Papie¿ Jan Pawe³ II, Kszta³tujcie duchowe oblicze Polski i Europy, 15 XII 2001 r. – Przemówienie do delegacji Uniwersytetu Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego w Warszawie, „L'Osservatore Romano" wyd. pol. 2002, nr 3, s. 56.). To s³owa skierowane do naszego Uniwersytetu. A jednoczeœnie do ka¿dego uniwersytetu, do ka¿dej szko³y, zw³aszcza zaœ – do ka¿dej rodziny. 4. Czy cechuje nas, Polaków i Polki, patriotyzm? Historia nasza jest histori¹ bohaterstwa, a nawet heroizmu, sk³adanych w darze naszej OjczyŸnie. Jest jednak ta historia równie¿, choæ na szczêœcie wyj¹tkowo, histori¹ egoizmu, a nawet zdrady. Tote¿ niedaleka przestrzeñ czasu dzieli³a triumfalnie uchwalon¹ Konstytucjê 3 Maja 1791 od zawi¹zania Targowicy. 8 Nad Odr¹ 5. A dziœ? Jesteœmy Narodem, który w czasie II wojny œwiatowej dozna³ nies³ychanych przeœladowañ i cierpieñ. Po wojnie jednak by³ zmuszony spojrzeæ z pob³a¿aniem w stronê przeœladowcy Narodu. Spojrzenie zrazu wymuszone, powoli przesta³o takim byæ. Niekiedy opowiadaliœmy siê nie za Ojczyzn¹-Matk¹, ale za jej niszczycielem. Podpowiada³ to nam albo osobisty, egoistyczny program, albo objawia³a siê w tym nasza wrodzona lekkomyœlnoœæ. Nadchodz¹ nowe próby. Niech wœród nich odpowiedŸ bêdzie wreszcie tylko jedna: Mi³owaæ Ojczyznê tak, jak Matkê. Mi³owaæ ofiarnie i wiernie, bo takie przymierze jest przymierzem z Bogiem. Ojczyzna bowiem jest Jego darem. Po drugiej zaœ stronie jest przepaœæ niewoli: rozbiory Ojczyzny w ka¿dym ich kszta³cie. 6. Przedstawiany zbiór zawiera zarówno rozwa¿ania, jak i œwiadectwa. Maj¹ s³u¿yæ, niech wiêc oka¿¹ siê po¿yteczne. Chodzi wszak o Ojczyznê, która jest nasz¹ wspóln¹ Matk¹. Pracowa³a ofiarnie nad redakcj¹ zbioru mgr Danuta Bazyluk. Zachêcali do wydania ksi¹¿ki, s³u¿¹c pomoc¹ i rad¹: dr Teresa Bloch, dr Marek Czachorowski, ks. dr Henryk Nowik oraz dr Monika Wójcik. Wszystkich ogarniam g³êbok¹ wdziêcznoœci¹. Warszawa-£omianki, 24 marca 2005 r. + Kazimierz Majdañski, abp I. KORZENIE „Ten stary d¹b tek urós³, a wiatr go ¿aden nie obali³. Bo korzeñ jego jest Chrystus...” Ks. Piotr Skarga 1. Polonia semper fidelis Honor i Ojczyzna bez Boga? Spotkanie ze Sztabem Generalnym WP w dniu 24 VIII 1993 r. (obszerne fragmenty). Proszê o glos! Panowie Genera³owie i Panowie Oficerowie wszystkich stopni! W Sztabie Generalnym zabieram dziœ g³os – jako kto? Móg³bym mo¿e mówiæ jako profesor, czy te¿ promotor nauk o rodzinie, lub ktoœ, kto by³ odpowiedzialny za Watykañski Komitet Rodziny, albo jako autor wspomnieñ wojennych. Wybieram inn¹ mo¿liwoœæ: mówiê jako biskup, œwiadomy prawdy, ¿e Koœció³ pozostaje w s³u¿bie Narodu. To wynios³em z domu – ubogiego, patriotycznego, g³êboko religijnego. To wynios³em tak¿e z póŸniejszych etapów ¿ycia, zw³aszcza z przyk³adu Prymasa Tysi¹clecia, Ksiêdza Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego, który by³ moim nauczycielem i wychowawc¹, i w którego w³oc³awskim mieszkaniu, oddanym pod moj¹ opiekê, gdy by³ zmuszony wyjechaæ, zosta³em aresztowany 7 listopada 1939 roku. I tu nasuwa siê taka refleksja. Je¿eli mówiê jako biskup, to nie przyznajê racji twierdzeniu: „Biskup, to znaczy ktoœ, kto nie ma pe³nych praw i zobowi¹zañ obywatelskich". Wydaje mi siê, ¿e jest raczej odwrotnie. Mówiê jako biskup œwiadomy prawdy, ¿e Koœció³ zawsze pozostawa³ i pozostaje w s³u¿bie Narodu. O czym chcia³bym mówiæ? O tym, czy istnieje honor i Ojczyzna bez Boga? ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Powo³ujê siê przy tym na takie wydarzenie szczeciñskie: By³a podnios³a uroczystoœæ poœwiêcenia sztandaru, na którym wed³ug ustaleñ mia³ byæ umieszczony napis: „Bóg — Honor — Ojczyzna". Na sztandarze zabrak³o jednak s³owa: „Bóg"... Stale tendencje l. Najpierw s³owo o sta³ej tendencji skreœlania Pana Boga z ¿ycia prywatnego, z ¿ycia spo³ecznego, z ¿ycia politycznego, parlamentarnego, ze szko³y, z instytucji. To nie jest, proszê Panów, nic nowego! Ten, kto skreœli³ na sztandarze s³owo „Bóg", nie by³ geniuszem! Cz³owiek zosta³ od pocz¹tku obdarzony wielk¹ godnoœci¹, stworzony na obraz i podobieñstwo Bo¿e, o czym mówi Biblia w pierwszych zdaniach (por. Rdz 1, 27). By³ te¿ w³adc¹, upowa¿nionym przez Stwórcê, by w³ada³ ca³¹ ziemi¹: „Niech panuje" (Rdz 1, 26). Co wiêcej, cz³owiek by³ przyjacielem Pana Boga. A jednak zbuntowa³ siê. Jaka by³a motywacja tego buntu przeciwko Panu Bogu? – Motywacja przysz³a z zewn¹trz – zjawi³ siê ktoœ, kto inspirowa³ i przekonywa³. Ale trafi³ do tego, co jest w cz³owieku. Powiedzia³ kusiciel: „Bêdziecie jako bogowie" (por. Rdz 3, 5). Klêska cz³owieka przychodzi wiêc przez zarozumia³oœæ i pychê. Zawsze byli i s¹ „führerzy", nie w jednym tylko kraju, choæ s¹ powody teraz, by w³aœnie o tym kraju, który 9 wy³oni³ Führera, z przyjaŸni¹, ale i z niepokojem myœleæ. S¹ jednak powody, by nade wszystko myœleæ o nas samych. Kusiciel mówi³: „Bêdziecie jako bogowie" – Bez Boga! I zapewnia³: „Na pewno nie pomrzecie". Cz³owiek uleg³. I to by³o t³o klêski pierwszego cz³owieka i pierwszych rodziców. Chcieli byæ wielcy na drodze niezale¿noœci od Boga, zerwawszy z Nim wiêzy przyjaŸni – choæ im siê objawi³ jako najlepszy Ojciec. W naszych rozwa¿aniach wybieramy raczej aspekty spo³eczne tego zjawiska, choæ przecie¿ decyzje zapadaj¹ w sercu cz³owieka. Ale to serce ulega propagandzie t³umu. Okrzyki s³yszane przez nas najpierw w Sachsenhausen (robi³y najwiêksze wra¿enie, bo to by³ dopiero pocz¹tek), a potem w Dachau, okrzyki szalonego entuzjazmu ludzi, którzy s³uchali Führera, pewnie siê tym dziœ t³umacz¹: cz³owiek ulega wp³ywom œrodowiska. Jak¿e obecnie ulega wp³ywom mediów. Autorka popularnych dawniej rozwa¿añ pedagogicznych pt. Osio³ek £ukaszka (Por. H. Œwiêcicka, Osio³ek £ukaszka. Z zagadnieñ pedagogiki rodzinnej, Warszawa 1966.) powiedzia³a mi: „Stworzyliœmy piêkn¹ rodzinê. Tak d³ugo bêdziemy piêkn¹ rodzin¹, dopóki do naszego domu nie wejdzie telewizja i w nim nie zapanuje". 2. Cz³owiek ³atwo przestaje byæ sob¹. Gdybyœmy przeœledzili wielkie etapy dziejów cz³owieka jako spo³ecznoœci, wspomnieæ by trzeba by³o o dziejach Narodu Wybranego, obdarzonego niezwyk³¹ przyjaŸni¹ przez Pana Boga, a przecie¿ ci¹gle niezdecydowanego: czy wybraæ przyjaŸñ z Bogiem i wiernoœæ, czy te¿ nie. 3. I na progu Nowego Testamentu: pokusa, w jakiejœ mierze podobna do pierwszej – na progu dziejów ludzkoœci. Oto Chrystus znajduje siê na pustyni, jest g³odny, zjawia siê wiêc pokusa chleba. Ale jest jeszcze wiêksza pokusa: „Pokaza³ Mu szatan wszystkie królestwa œwiata oraz ich przepych i rzek³ do Niego: «Dam Ci to wszystko, je¿eli upadniesz i oddasz mi pok³on»". Kto komu ma oddaæ pok³on? Chrystus rozstrzyga sprawê w sposób podstawowy: „Na to odrzek³ mu Jezus: «IdŸ precz szatanie. Jest bowiem napisane: Panu Bogu swemu bêdziesz oddawa³ pok³on i Jemu samemu s³u¿yæ bêdziesz»" (Mt 4, 8-10). 4. PrzejdŸmy do dziejów naszego Narodu. Na samym wstêpie naszych dziejów jest Chrzest przyjêty przez pierwszego historycznego w³adcê, Mieszka I. Niedawno minê³o 1000 lat od jego zgonu. Mo¿e za ma³o o nim myœlimy i za ma³o mówimy. Genialny w³adca! Jak stworzy³ pañstwo! I jak wspar³ je na Chrzcie! Ale szybko nast¹pi³a reakcja pogañska. Trzy najstarsze biskupstwa polskie to Wroc³aw, 10 Kraków, Ko³obrzeg, z metropoli¹ w GnieŸnie. I Ko³obrzeg odpad³ nieomal zaraz. Nikt nie wie, jak d³ugo biskup Reibern by³ biskupem w Ko³obrzegu. Wiadomo, ¿e trwa³o to krótko. Reakcja pogañska zaœ zawrza³a póŸniej w ca³ej Polsce. Tu nie ma automatyzmów, tu s¹ ci¹g³e zmagania. A zmagania o ³ad moralny? Cokolwiek byœmy odczytali w jakiejkolwiek ksi¹¿ce (a napisano ró¿ne) o Biskupie Stanis³awie Szczepanowskim, to jest dziœ pewne, ¿e zgin¹³ jako obroñca ³adu moralnego. Stan¹³ naprzeciw króla (nieprzeciêtnego króla!) Boles³awa Œmia³ego, walcz¹c o wy¿sze wartoœci, którymi Naród mia³ ¿yæ. Najwiêkszy zaœ polski kaznodzieja, Ks. Piotr Skarga, jasno mówi o wadach narodowych i zdecydowanie broni tych w Polsce, którzy s¹ uciemiê¿eni! Jan Kazimierz w Katedrze Lwowskiej og³aszaj¹c Matkê Bo¿¹ Królow¹ Polski, zdawa³ sobie sprawê z tego, ¿e trzeba Jej powiedzieæ, i¿ w Polsce dzieje siê krzywda – jak wtedy mówiono – kmiotkom. £ad moralny! A wolnoœæ, „z³ota wolnoœæ". „Z³ota" – dla kogo? Czy ci, którzy jej bronili, pytali o to, czy ich „wolnoœæ" nikogo nie krzywdzi? Tak jak zreszt¹ i dziœ: Czy cz³owiek wo³aj¹cy: „wolnoœæ!", jest tego pewien, ¿e to nikogo nie krzywdzi? Nikogo w Polsce i samej Polski? Liberum veto mia³o za skutek to, co mia³o: zgubê Ojczyzny. Dzieje naszego Narodu. Pewnie trzeba przyznaæ racjê znanemu politykowi, który ju¿ doœæ dawno odszed³ do wiecznoœci, a który mówi³: „Bierzemy od Europy to, co najgorsze, bo jesteœmy s³abi moralnie"! Wieszcz Adam powiedzia³ te¿: „...co Francuz pomyœli, to Polak polubi". Staæ nas na zrywy, nie staæ na ka¿dy powszedni, uczciwie prze¿yty dzieñ: „Trudniej dzieñ dobrze prze¿yæ, ni¿ napisaæ ksiêgê". I mo¿e tu s¹ z³o¿a – tak¿e dziœ bezpoœrednio odczuwalne – niechêci do Pana Boga. Nie tylko bowiem trzeba wierzyæ, ale trzeba z wiary ¿yæ. A my jesteœmy œwiadkami takiego dziwnego zwrotu: „Jestem katolik, ale...". Tymczasem kultura polska ma korzenie chrzeœcijañskie. Ka¿dy uczciwy i ka¿dy jakoœ wykszta³cony cz³owiek o tym wie. Ale oto ktoœ radzi: „Trzeba zapomnieæ...". Postulat zapomnienia o prawdzie, podobnie jak nieznajomoœæ prawdy, ma konsekwencje bardzo daleko id¹ce. Mog¹ to byæ konsekwencje katastrofalne. A co to jest „fundamentalizm Koœcio³a"? Czy „fundamentalizm Koœcio³a" – to prawda? Polska by³a zawsze krajem katolickim – od Mieszka I. By³a jednoczeœnie zawsze krajem najbardziej znanym z tolerancji. Kto tak wychowywa³, kto tego pilnowa³, je¿eli nie Koœció³? Nad Odr¹ Sformu³ujê to trochê ostro, proszê mi wybaczyæ. To ostre sformu³owanie idzie za mn¹ od ch³opiêcych lat. Przed koœcio³em w Strza³kowie, blisko Liskowa, odbywa³y siê wiece. Ch³opi wychodzili z koœcio³a i stawali ko³o pos³a (nie kandydata na pos³a, ale pos³a). A jego naczelne has³o brzmia³o (dzisiaj siê tak nie mówi, dzisiaj propaganda bywa doœæ oglêdna, choæ nie zawsze): „Nie bêdzie w Polsce dobrze, dopóki nie bêdziemy r¿n¹æ szlachty i ksiê¿y". Antyklerykalizm tak by³ wtedy wypowiadany, dzisiaj inaczej – znacznie bardziej elegancko. Mówiono: „Najgorszy wróg – szlachta". Ktoœ wyci¹gn¹³ z tego wnioski, takie w³aœnie jak radzi³ pose³. I „najgorszy wróg – ksiê¿a". Ktoœ potem wyci¹gn¹³ wnioski i wci¹¿ je wyci¹ga. Za co? Dlaczego? Pochodzê z diecezji, w której ponad po³owa duchownych zginê³a w czasie wojny. To by³a polityka Hitlera. W obozach koncentracyjnych warstw¹ spo³eczn¹ najliczniej reprezentowan¹ byli polscy ksiê¿a. Kto o tym w ogóle wie? Czy pamiêtamy o œmierci Ksiêdza Skorupki? I o tylu innych! Zdaje siê, ¿e dziœ jest bardzo ³atwo w Polsce powiedzieæ: „Rz¹dzi³a Miêdzynarodówka czerwona, a teraz chce rz¹dziæ czarna". I takie jest credo antyklerykalizmu. Czy to nie jest przypadkiem najgorszy populizm? I czy to nie jest bardzo nam jakoœ droga spuœcizna wojuj¹cego ateizmu? Czy przyniós³ Polsce zbawienie, odnowê moraln¹? Czy ocali³ godnoœæ cz³owieka, nauczy³ go uczciwoœci i pracowitoœci, i s³ownoœci („na s³owie Polaka – jak na s³owie harcerza – polegaj jak na Zawiszy"), i kultury? I czy nam przyniós³ obiecany dobrobyt nareszcie tak wielki, jakiego nigdy w Polsce nie by³o, bo wreszcie Polska, Naród katolicki, sta³a siê oficjalnie pañstwem wojuj¹cego ateizmu? „Po co Papie¿ przyje¿d¿a do Polski, co nam ma do powiedzenia – teraz? Teraz my mamy coœ do powiedzenia, nie Papie¿!" Mia³ bardzo wiele do powiedzenia. Mówi³ do Narodu – w³aœnie o ³adzie moralnym. Przecie¿ by³ Nastêpc¹ Stanis³awa Szczepanowskiego – jako biskup krakowski. Ale zapytajmy: Kto s³ucha³, kto us³ysza³ i kto wzi¹³ do serca, gdy ju¿ Papie¿ sobie pojecha³? Mo¿e pozosta³a spora obojêtnoœæ, choæ sama postawa obywatelska kaza³aby myœleæ: kto z Polaków przyniós³ tak¹ s³awê Polsce po ca³ym œwiecie?! Choæby tyle. Jakoœ Mu to Pan Bóg wynagrodzi³. Na krakowskim Rynku móg³ wreszcie odprawiaæ papiesk¹ Mszê Œwiêt¹. I móg³ tam wynieœæ na o³tarze s³u¿¹c¹ krakowsk¹ – Anielê Salawê. To jest demokracja! A druga radoœæ – to spotkanie z wojskiem polskim, pod Koszalinem. Kiedyœ spytaliœmy: „Ojcze Œwiêty, biskupi polscy zachodz¹ w g³owê, dlaczego to z wszystkich wspania³ych spotkañ w czasie IV Pielgrzymki do Ojczyzny spotkanie z wojskiem Ojcu Œwiêtemu jednak najbardziej siê podoba³o?" Papie¿ siê zastanowi³. I tak swoim milczeniem i swoim zastanowieniem - potwierdzi³. To by³a dla jego serca ogromna pociecha. Choæ Ksi¹dz Biskup Polowy nam mówi³ te¿ przed chwil¹, ¿e tak¿e ostatnia pielgrzymka wojskowa by³a dla Niego niema³¹ pociech¹. Krzy¿, nauka religii w szkole, a wiêc formacja m³odych. Minimalizm moralny, luz – jako za³o¿enie! Dlaczego? Dok¹d to prowadzi? Demokracja – jako równouprawnienie dla prawdy i nieprawdy. Jako równouprawnienie dla z³a i dobra. Jako odebranie cz³owiekowi – w imiê demokracji! – podstawowego prawa do ¿ycia. To ju¿, jak wiadomo, nie chodzi tylko o najmniejszych i o najbardziej niewinnych Polaków. Chodzi tak¿e o starców, o kaleki, o ludzi „niepotrzebnych". O tym Ojciec Œwiêty zreszt¹ mówi³ w Denver – bo tak jest po ca³ym œwiecie. Jak siê Boga ¿ycia zbezczeœci w jednym miejscu, idzie siê dalej, depcz¹c po drodze wszystko – w imiê potwornego egoizmu cywilizacji konsumpcyjnej. Proszê Panów, to nie jest moja myœl, ale poddajê j¹ pod Panów ocenê: Czy demokracja nie zawiera takiego niebezpieczeñstwa, ¿e mniejszoœæ mo¿e byæ poddana totalnej w³adzy wiêkszoœci? Wielki uczony, Michel Schooyans, napisa³ ksi¹¿kê: „Demokracja liberalna sk³ania siê do totalitaryzmu" (La derive totalitaire du liberalisme, Paris 1991). Mo¿e przecie¿ uchwaliæ wszelkie prawo! A tak¿e – obdarzyæ jakiegoœ führera – wszelk¹ w³adz¹! Przecie¿ to nie s¹ bajki. Przecie¿ my to na w³asnej skórze prze¿ywaliœmy. Ci¹g dalszy przemówienia w nastêpnym numerze ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 11 Œwiadectwo rodzin (ci¹g dalszy z numeru 2/2008) LEO I TOOS VANDENBROEK (EUROPA — HOLANDIA) (OTWARCIE NA ¯YCIE) Toos: Mamy piêcioro dzieci, a to jest wiele w naszym Kraju. Jesteœmy z tego powodu uwa¿ani trochê za aspo³ecznych. Poznaliœmy siê bêd¹c jeszcze studentami i zakochaliœmy siê natychmiast. Leo: Tak jak powiedzia³a Toos, prawd¹ jest, ¿e natychmiast zakochaliœmy siê. Jasno jednak odczuwaliœmy jedn¹ rzecz, a mianowicie, ¿e stworzenie nie by³oby nigdy zdolne wype³niæ ca³ego naszego ¿ycia, ca³ej naszej duszy. Rozumieliœmy, ¿e dla ka¿dego z nas pierwsze miejsce powinien zaj¹æ Bóg. Powiedzieliœmy to sobie wiele razy. Chcieliœmy staæ siê rodzin¹ naprawdê chrzeœcijañsk¹ i to wymaga³o od nas zachowania czystej relacji, bez kompromisów. W czasie naszego narzeczeñstwa poznaliœmy pewn¹ osobê, znajduj¹c¹ siê w powa¿nych trudnoœciach ekonomicznych i wydaliœmy wszystkie oszczêdnoœci, gdy¿ wierzyliœmy, ¿e Bóg tego od nas ¿¹da³ oraz mówiliœmy, ¿e On pomyœli o nas. W³aœnie w tym momencie zaczêliœmy doœwiadczaæ, co mo¿e sprawiæ mi³oœæ Bo¿a. W ci¹gu niewielu tygodni, poprzez nieoczekiwane okolicznoœci, mieliœmy pieni¹dze, pracê, dom i zrozumieliœmy, ¿e Bóg chcia³, byœmy siê pobrali i ¿e taka by³a Jego wola w stosunku do nas. Od d³u¿szego ju¿ czasu rozmawialiœmy miêdzy sob¹ i zrozumieliœmy, ¿e w ¿yciu ma³¿eñskim jest równie¿ niekiedy okres powstrzymania siê od stosunków seksualnych; dla nas nie by³o to faktem negatywnym, raczej faktem jak najbardziej pozytywnym, da³o wzrost mi³oœci do Boga i mi³oœci do drugiego. A kiedy ukaza³a siê Encyklika Humanae vitae wkrótce po naszym pobraniu siê, by³a to dla nas olbrzymia radoœæ, poniewa¿ czuliœmy, ¿e Koœció³ potwierdza³ w niej to, co my odczuwaliœmy wewn¹trz. I chcieliœmy nawet napisaæ do Papie¿a, by mu podziêkowaæ, ale przez nieœmia³oœæ nie uczyniliœmy tego. W tych latach naszego ma³¿eñstwa poznaliœmy wiele innych par ma³¿eñskich, które podzielaj¹ nasze idee i s¹ bardzo zadowolone oraz pocieszane, widz¹c, ¿e nie s¹ sarni w swym zaanga¿owaniu. ROSE I HOWARD BELCHER (USA) (RODZINA OTWARTA NA ¯YCIE) Rose: Pobraliœmy siê przed 20 laty i mamy piêcioro dzieci w³asnych oraz syna adoptowanego. Troje z naszych dzieci urodzi³o siê w pierwszych czterech latach ma³¿eñstwa. By³y momenty trudne w naszej rodzinie. Na przyk³ad, pamiêtam jak wiele cierpienia przysporzy³ nam trzeci syn. P³aka³am dzieñ i noc przez dwa lata. Powoli jednak zrozumieliœmy, ¿e by³ to rzeczywiœcie dar Bo¿y dla nas i ¿e poprzez tyle poœwiêcenia, na które musieliœmy siê zdobyæ, wzrastaliœmy w cz³owieczeñstwie i duchowoœci. 12 Nasz syn adoptowany mia³ 13 lat, gdy wszed³ do naszej rodziny. By³ jedynakiem i trudno by³o mu staæ siê jednym z naszych szeœciorga dzieci. Staraliœmy siê jednak, by czu³ siê jednym z nas. Po urodzeniu trzeciego dziecka mia³am k³opoty ze zdrowiem do tego stopnia, ¿e lekarz powiedzia³, i¿ by³oby dobrze nie mieæ wiêcej dzieci. Ale my chcieliœmy pozostaæ wierni nauczaniu Koœcio³a. Czu³am, ¿e pe³ni¹c w ten sposób wolê Bo¿¹, mo¿emy liczyæ na to, ¿e On zatroszczy siê o wszystko swoj¹ mi³oœci¹. Mia³am pewnoœæ, ¿e da mi ³askê, bym mog³a ¿yæ w ka¿dej chwili zgodnie z Jego wol¹. W tych trudnych latach nauczy³am siê bardziej prawdziwej mi³oœci dla mego mê¿a tak¿e w ma³ych rzeczach. Na przyk³ad, przedtem zrzuca³am na niego niepokoje i problemy dnia zaraz, gdy tylko przychodzi³ po pracy do domu. PóŸniej, staraj¹c siê kochaæ bardziej, zaczê³am najpierw s³uchaæ tego, jak przeszed³ jego dzieñ. Widzia³am, ¿e by³ zawsze czas póŸniej, wieczorem, by mu wszystko powiedzieæ. Ale wtedy nie mówi³am ju¿ po to, by zrzuciæ ciê¿ar na niego, ale z mi³oœci. Bóg nie pozwala pokonaæ siê we wspania³omyœlnoœci. Od chwili, gdy staraliœmy siê stawiaæ Go na pierwszym miejscu w naszym ¿yciu, odczuwaliœmy Jego obecnoœæ w naszej rodzinie i to mia³o olbrzymi wp³yw na nasze dzieci. Howard: Jestem stolarzem i szeœcioro dzieci, o których mówi³a Rosê, s¹ wszystkie bardzo ¿ywymi ch³opcami. W tej chwili czterech z nich s¹ m³odzieñcami. Z powodu zdrowia Rosê, zdecydowaliœmy po trzecim dziecku, by by³y d³u¿sze okresy miêdzy narodzinami, zawsze id¹c za nauczaniem Koœcio³a. Czêœciowa powœci¹gliwoœæ wymaga³a ode mnie du¿ej dyscypliny. Nie zdawa³em sobie nigdy sprawy z tego, jak bardzo by³em przywi¹zany do wspó³¿ycia. Z zaskoczeniem jednak zacz¹³em doœwiadczaæ nowej wolnoœci i swobody. Czu³em siê wolny od zaprz¹tania sobie tym umys³u. Z t¹ now¹ wolnoœci¹ znajdowa³em wiêcej czasu dla dzieci i mojej ¿ony. Zrozumia³em, ¿e nie praktykowa³em tego typu kontroli wczeœniej w moim ¿yciu i ¿e to nie by³a prawdziwa mi³oœæ z mej strony, poniewa¿ z³o¿y³em ciê¿ar mych oczekiwañ na ¿onê. Zrozumia³em, ¿e jeœli j¹ kocham naprawdê, powinienem zwolniæ j¹ od jakiegokolwiek mego oczekiwania. Powoli zauwa¿y³em, ¿e staje siê bardziej swobodna i skutki tego okaza³y siê niewiarygodnie piêkne. Odczuwaj¹c moj¹ mi³oœæ, odpowiada³a, czyni¹c wszystko co mo¿liwe, by siê odwzajemniæ. Z biegiem lat czuliœmy siê wci¹¿ bardziej bliscy i mieliœmy jeszcze dwoje dzieci. Nad Odr¹ Doœwiadczenie, które dotknê³o mnie g³êboko, prze¿y³em podczas rozmowy z m³od¹ par¹ ma³¿eñsk¹: byli zak³opotani, poniewa¿ poprzedniego wieczoru, razem z innymi parami ma³¿eñskimi us³yszeli, ¿e mo¿na u¿ywaæ ka¿dej metody dla regulacji urodzin, z komentarzem: „Dlaczego kobieta musi cierpieæ tyle bezu¿ytecznie?" S³ysz¹c te s³owa poczu³em, ¿e krew burzy siê w moich ¿y³ach. Pomyœla³em: nie znaj¹ wartoœci bólu, bólu matki, która wydaje na œwiat dziecko, nie znaj¹ wartoœci ofiar rodziców, okresów wstrzemiêŸliwoœci, prze¿ywanych z mi³oœci. Takie s¹ œrodki w rêkach ma³¿onków, by iœæ do œwiêtoœci, a œwiat stara siê wyrwaæ je, a z nimi owoce, które z sob¹ nios¹: pokój, œwiat³o, wolnoœæ i ludzk¹ równowagê. Myœl¹c o tym, zrozumia³em rolê Koœcio³a, który usi³uje zachowaæ te wartoœci, poniewa¿ jest zainteresowany rozwojem cz³owieka i œwiêtoœci¹ ludzi zwi¹zanych ma³¿eñstwem. MARTA I FILIP MANZI (EUROPA — W£OCHY) (RODZINA WIELODZIETNA) Matka: – Ojcze Œwiêty! Oczekujemy naszego szóstego dziecka i wiele osób dziwi siê tej liczbie. Niektórzy s¹dz¹, ¿e pewnie lubimy bardzo bawiæ siê z dzieæmi albo te¿, ¿e myœl o rodzinie wielodzietnej towarzyszy nam ju¿ od urodzenia. Tymczasem przeciwnie, kiedy siê pobraliœmy, nie wiedzieliœmy, ile bêdziemy mieæ dzieci. Chcieliœmy tylko mieæ du¿o dzieci bez obawy i bez wyrachowania. Fakt posiadania dzieci lub ich nieposiadania z³o¿yliœmy w rêce Bo¿e. Równie¿ i teraz s¹dzê, ¿e nie mo¿na czyniæ przewidywañ, Ile wydaæ dzieci na œwiat. Mieæ dziecko – to jest coœ tak wielkiego, ¿e nie starcza ¿ycia, by to zrozumieæ. Jasne, ¿e i dzisiaj stajê wobec tego aspektu ¿ycia ma³¿eñskiego, z dojrza³oœci¹ i odpowiedzialnoœci¹, któr¹ w³aœnie moje dzieci pomog³y mi uœwiadomiæ. Wydaje mi .siê, ¿e istnieje jakaœ tajemnicza wiêŸ, w jakiœ sposób uchwytna miêdzy tymi dzieæmi, które widzê, o które siê troszczê, które pieszczê ka¿dego dnia, a tymi, których jeszcze nie ma, a które mog¹ byæ. Jest to wielka odpowiedzialnoœæ i Bóg j¹ wk³ada w rêce ojca i matki; nie mo¿na ¿yæ, nie myœl¹c o tym. Z drugiej zaœ strony, macierzyñstwo ¿yje w kontekœcie, który chcia³ Bóg: to mi³oœæ ma³¿eñska, daj¹ca wiele odwagi, znajduj¹ca racjê bytu i budz¹ca entuzjazm. Na pewno rodzina wielodzietna niesie z sob¹ wiele pracy i wiele ofiary. Nie lubiê zatrzymywaæ siê nad tymi aspektami ¿ycia, bo mo¿e mówi siê o tym trochê za du¿o. Wola³abym mówiæ raczej o wszystkich innych pozytywnych aspektach, których jest wiêcej i które s¹ o wiele wa¿niejsze. Wspomnê tylko o jednym z nich: podstawowe otwarcie dzieci w rodzinie wielodzietnej na œwiat i na drugich, dziêki czemu k³adzie siê kres ma³odusznoœci, budzi prawdziwie spo³eczne nastawienie i czyni dzieci nosicielami przyjaŸni i radoœci, doskonale zintegroROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. wanymi w ich kontekœcie spo³ecznym. A to zaznacza siê równie¿ w ich ma³ym œwiecie pracy: w szkole. Ich nauczyciele mówi¹ im czêsto, ¿e s¹ one przyjació³mi wszystkich i potrafi¹ czyniæ dobrze. Ojciec: – Ojcze Œwiêty! Mam pracê zawodow¹, która mnie zatrzymuje doœæ daleko od domu, ale mimo to mam ju¿ szeœcioro dzieci. Rano wychodzê doœæ wczeœnie z domu, a wracam niestety doœæ póŸno wieczorem. Kiedy jednak wracam do domu, bardzo cieszê siê i ogromnie radujê. Zanurzam siê w klimacie mojej rodziny: mojej ¿ony i moich dzieci. W tych dniach (ju¿ prawie miesi¹c), gdy przyje¿d¿am o szóstej godzinie, rozmawiamy oczywiœcie o dziecku, które ma siê narodziæ. I wierzê, ¿e to dziecko, które ma siê narodziæ, jest niespodziank¹, najpiêkniejszym darem roku. Jest równie¿ wielkie oczekiwanie u reszty rodzeñstwa; wydaje siê, ¿e oni bardziej go pragn¹, ni¿ my. Z synem £ukaszem kupiliœmy ju¿ prezent, by dorêczyæ go mamie, gdy urodzi dziecko; oczywiœcie mama nie wie, o co chodzi: to sekret. Natomiast moja córka Klara, ta najstarsza, zaprawia siê w ubieraniu m³odszego rodzeñstwa i dlatego nie bêdzie problemu. Wszyscy modlimy siê wspólnie czêsto za to najm³odsze dziecko. W tych dniach zaœ odpowiadaj¹c na zaproszenie Ojca Œwiêtego modlimy siê za Synod. Modlimy siê tak¿e za Ciebie, Ojcze Œwiêty, i za wszystkich biskupów, zw³aszcza rano przed pójœciem do szko³y. Ta funkcja radoœci w duszy dzieci jest bardzo donios³¹ pomoc¹, bo równie¿ my, rodzice, stajemy siê dziêki niej bardziej ofiarni, bardziej otwarci równie¿ na problem prokreacji, bez wyrachowania, kiedy powinno przyjœæ na œwiat nowe dziecko. Zdajemy sobie sprawê, ¿e dzieci z ich ludzkimi cnotami wychowuj¹ równie¿ rodziców, odwdziêczaj¹c siê im w pewnym sensie za wychowanie, które od nas otrzymuj¹. Niekiedy rodzice ró¿ni¹ siê miêdzy sob¹ (musimy byæ trochê realistami), zrozumia³em to jednak – mo¿na niekiedy nie byæ w zgodzie, ale koniecznie trzeba d¹¿yæ do zgody Niew¹tpliwie jednak spór wobec dzieci jest czymœ negatywnym; uœwiadomi³em sobie dziêki memu doœwiadczeniu, ¿e kiedy siê to czyni zmniejsza siê autorytet rodziców, wprowadzaj¹c podzia³ wœród dzieci, by stawa³y po jednej lub drugiej stronie; je¿eli ma to niekiedy miejsce – spór wobec dzieci – to rozumiemy, ¿e powinniœmy pogodziæ siê równie¿ wobec dzieci — a to jest ju¿ naszym sekretem. Dzieci wiedz¹, ¿e nie jesteœmy doskonali, ¿e mo¿emy siê pomyliæ i ¿e mamy obowi¹zek na przyk³ad pójœæ do spowiedzi, dobrej spowiedzi sakramentalnej. Nasze dzieci nauczy³y siê spowiadaæ ju¿ od maleñkoœci i chc¹ iœæ do ksiêdza w towarzystwie taty i mamy. Pomagamy im za ka¿dym razem robiæ rachunek sumienia, czyni¹c to, przynajmniej czêœciowo, wspólnie: my i oni. Ci¹g dalszy œwiadectw w nastêpnym numerze 13 W KRÊGU ROZWA¯AÑ Ks. Arcybiskupa prof. zw. dr hab. Stanis³awa Wielgusa SYTUACJA IDEOWA WSPÓ£CZESNEJ ZACHODNIEJ CYWILIZACJI Dominuj¹cym nurtem spo³eczno-ideologicznym naszych czasów, w krajach cywilizacji euroatlantyckiej, jest bez w¹tpienia liberalizm. Nie jest to pojêcie ostre i jednoznaczne. Tym bardziej, ¿e pod pojêciem liberalizmu ujmowane bywaj¹ najrozmaitsze, czêsto zdegenerowane nurty umys³owe, takie jak neomarksizm, neolewica, postmodernizm, idee masoñskie, nihilizm, sekularyzm, neokapitalizm oraz rozmaite, powstaj¹ce w ostatnich latach, sekty. Istot¹ liberalizmu jest idea wolnoœci cz³owieka, interpretowana maksymalistycznie i odnoszona do wszystkich dziedzin ludzkiego ¿ycia: ekonomiczno-gospodarczego, spo³eczno-politycznego i kulturowo-etycznego. W zwi¹zku z powy¿szym jedni widz¹ w liberalizmie ubóstwienie ludzkiego rozumu, gloryfikacjê demokracji oraz nieskrêpowanej niczym swobody dzia³ania, a inni rozumiej¹ liberalizm jako system ekonomiczny pozwalaj¹cy na nieograniczone bogacenie siê, rozumiej¹ go jako model ¿ycia gospodarczego oparty na w³asnoœci prywatnej œrodków produkcji oraz na idei wolnego rynku. W zwi¹zku z niejednoznacznym rozumieniem liberalizmu rozró¿nia siê, jak wyczerpuj¹co pisze o tym Ks. Prof. Stanis³aw Kowalczyk, trzy jego g³ówne odmiany: ekonomiczny, politycznospo³eczny i aksjologiczno-kulturowy. Liberalizm ekonomiczny, zwi¹zany z kapitalizmem, posiada szereg cech pozytywnych, do których nale¿y zaliczyæ obronê w³asnoœci prywatnej, ustanawianie wolnego rynku oraz wspieranie przedsiêbiorczoœci i inicjatyw podejmowanych przez poszczególnych ludzi. Tak pojêty liberalizm mo¿na zaakceptowaæ, czego przyk³adem jest stanowisko papie¿a Jana Paw³a II, jakie zaj¹³ w encyklice Centesimus annus (nr 42). Jego aprobata dla kapitalizmu i liberalizmu ekonomicznego nie by³a jednak bezwarunkowa, dlatego od razu Papie¿ 14 przestrzega³ przed tzw. radykaln¹ ideologi¹ kapitalizmu (tam¿e nr 42), czyli przed tzw. „spo³ecznym darwinizmem”, który nastawiony jest na bezwzglêdny wyzysk prowadz¹cy do tego, ¿e nieliczni bogaci bogac¹ siê coraz bardziej, a liczni biedacy coraz bardziej biedniej¹. W s³owach Papie¿a nie ma wiêc poparcia dla absolutnie wolnego rynku, dla negowania potrzeby interwencjonizmu ekonomicznego pañstwa czy te¿ dla absolutyzacji w³asnoœci prywatnej wyzwolonej z jej funkcji spo³ecznych. Papie¿ akceptuje gospodarkê wolnorynkow¹, ale pod warunkiem, ¿e bêdzie to spo³eczna gospodarka wolnorynkowa uwzglêdniaj¹ca potrzeby ca³ego spo³eczeñstwa. Drugi typ liberalizmu, tzw. liberalizm politycznospo³eczny, ma swoje odbicie w demokracjach parlamentarnych, istniej¹cych w wielu krajach europejskich oraz w Ameryce Pó³nocnej. W oparciu o ten kszta³t liberalizmu wypracowano model polityczno-pañstwowy oparty na trójpodziale w³adzy: ustawodawczej, s¹downiczej i wykonawczej. Conditio sine qua non tego ustrojowego modelu stanowi¹: wolne wybory, ustrój parlamentarny, autonomia w³adzy s¹downiczej, istnienie legalnej opozycji parlamentarnej, pokojowe zmiany ekip rz¹dz¹cych w pañstwie oraz obrona osobowych praw cz³owieka: do ¿ycia, wolnoœci, bezpieczeñstwa, nauki itd. Ten typ liberalizmu posiada niew¹tpliwe wartoœci, które le¿¹ u podstaw ustroju prawdziwie demokratycznego. Ma jednak tak¿e swoje cechy negatywne, a zw³aszcza: zbytnie oddzielanie praw osoby ludzkiej od praw ekonomiczno-spo³ecznych, minimalizowanie regulacyjnej funkcji pañstwa, eliminowanie idei dobra wspólnego z ¿ycia spo³ecznego, maksymalne ograniczanie troski pañstwa o ludzi ¿yj¹cych w skrajnej nêdzy, a przez to niebêd¹cych w stanie korzystaæ z wolnoœci osobistej, która uwarunkowana jest minimalnym przynajmniej standardem ¿ycia. Nad Odr¹ Trzeci¹ form¹ liberalizmu jest tzw. liberalizm aksjologiczno-kulturowy, zwany tak¿e liberalizmem ideologicznym i œwiatopogl¹dowym. Jest on ze swej natury wrogi w stosunku do religii. Absolutyzuje jednostkê i jej wolnoœæ. Rozrywa tkankê ¿ycia spo³ecznego i neguje w imiê absolutnej wolnoœci, jakiekolwiek pozaprawne nakazy i zakazy, jakiekolwiek religijne przykazania i regu³y moralne, jakiekolwiek religijne wartoœci i autorytety. Ten typ liberalizmu nie odró¿nia w zasadzie prawa od moralnoœci. G³osi, ¿e wszystko, co nie podpada pod ustanowione przez okreœlone pañstwo prawo, jest dozwolone. Nie liczy siê z Dekalogiem, Ewangeli¹ i z prawem naturalnym. Koœció³ katolicki odrzuca³ zawsze w swoim nauczaniu i w praktyce liberalizm aksjologiczno-kulturowy. I tak papie¿ Leon XIII w encyklice z 1888 roku, zatytu³owanej Libertas, przeciwstawia go wprost chrzeœcijañskiemu personalizmowi. Stwierdza, ¿e liberalizm ideologiczny za jedyne Ÿród³o i kryterium prawdy uwa¿a cz³owieka. To nie Bóg, lecz cz³owiek, jest zdaniem wyznawców ideologicznego liberalizmu, twórc¹ moralnoœci. To nie Bóg, lecz cz³owiek decyduje o tym, co jest dobre a co z³e, co jest prawdziwe a co fa³szywe. Liberalizm ideologiczny, id¹c œladami Nietzschego, Freuda, Sartre`a i innych tzw. „mistrzów podejrzenia”, og³osi³ œmieræ Boga i chrzeœcijañskiej moralnoœci, a na opuszczonym przez wygnanego ze spo³ecznoœci ludzkiej Boga tronie usadowi³ swoich ideologów, swoje bezbo¿ne, stosownie do potrzeby ateistycznej ideologii, medialnie wykreowane autorytety. Zanegowanie Boga i Jego woli sprawia, ¿e liberalizm ideologiczny odrywa wolnoœæ od podstawowych wartoœci cz³owieka, odrywa go od prawdy, dobra i sprawiedliwoœci i skazuje go na chimeryczne, czêsto zbrodnicze prawa, które – odrzucaj¹c Dekalog – nie maj¹ ¿adnego uzasadnienia poza wol¹ przypadkowo wybranych do w³adz ustawodawczych ludzi. Krytycznie na temat liberalizmu ideologicznego wypowiadali siê tak¿e nastêpni papie¿e. Pius XI w swojej encyklice Quadragesimo anno (nr 14) mówi o opanowuj¹cym œwiadomoœæ milionów ludzi bo¿yszczu liberalizmu, który – pozbawiony idei mi³oœci cz³owieka jako cz³owieka – niszczy ludzkie spo³ecznoœci przez skrajne oddzielanie ekonomii od etyki, instrumentalne traktowanie pracobiorców, imperializm gospodarczy i absolutyzowanie wolnego rynku. Ojcem socjalizmu etyczno-kulturowego by³ liberalizm, a spadkobierc¹ bêdzie bolszewizm, stwierdzi³ w innym miejscu swojej encykliki Pius XI (Quadragesimo anno, nr 122). Krytycznie o liberalizmie wypowiada³ siê tak¿e Jan XXIII, który w encyklice Mater et Magistra (nr 176-178) ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. aprobuj¹c trójpodzia³ w³adzy w ¿yciu pañstwa, równoczeœnie odrzuca³ konsumpcjonizm liberalizmu ideologicznego, w którym bo¿kiem sta³ siê pieni¹dz, i nawo³ywa³ do respektowania sprawiedliwoœci spo³ecznej. W drugiej po³owie XX wieku, w okresie spowodowanej na Zachodzie przez tzw. „Now¹ Lewicê” rewolty studenckiej z 1968 roku, odrzucaj¹cej ca³¹ dotychczasow¹ strukturê spo³eczn¹ i kwestionuj¹cej wszystkie wartoœci wyros³e z chrzeœcijañstwa, wyst¹pi³ przeciw ideologii liberalizmu z ostr¹ krytyk¹ papie¿ Pawe³ VI. W liœcie Octogesima adveniens (nr 35) bardzo mocno zakwestionowa³ g³oszon¹ przez ideologiczny liberalizm absolutyzacjê wolnoœci, a w swojej encyklice Populorum progressio (nr 26) zdecydowanie odrzuci³ te pogl¹dy wed³ug których – jak pisze – g³ównym bodŸcem postêpu ekonomicznego jest zysk, naczeln¹ norm¹ dzia³alnoœci gospodarczej – wolna konkurencja, prywatna zaœ w³asnoœæ produkcji to prawo absolutne, nieznaj¹ce ograniczeñ i niewi¹¿¹ce siê z ¿adnymi zobowi¹zaniami spo³ecznymi. Ta forma nieskrêpowanego liberalizmu torowa³a zawsze drogê pewnemu rodzajowi tyranii (…) gdy¿ st¹d wywodzi swój pocz¹tek „internacjonalizm pieni¹dza czyli imperializm miêdzynarodowy. Mimo ogólnej aprobaty dla liberalizmu ekonomicznego, bardzo krytycznie oceni³ liberalizm ideologiczny tak¿e papie¿ Jan Pawe³ II. Radykalnemu liberalizmowi kapitalizmu zarzuci³, ¿e uznaje pierwszeñstwo kapita³u przed prac¹ i rzeczy nad cz³owiekiem, ¿e toleruje wysokie bezrobocie i ¿e kultywuje konsumpcjonizm, w którym posiadanie rzeczy jest najwy¿szym celem, w którym cz³owiek zostaje potraktowany jako narzêdzie produkcji (Veritatis splendor, nr 7). W swojej encyklice Veritatis splendor (nr 32, 41, 42, 48, 54) Jan Pawe³ II zarzuca ideologicznemu liberalizmowi absolutyzacjê idei wolnoœci, oderwanie wolnoœci od prawdy i mi³oœci, subiektywizm, relatywizm poznawczy i etyczny oraz negatywistyczne rozumienie ludzkiej wolnoœci jako wolnoœci od praw etycznych, spo³ecznych i religijnych oraz od Dekalogu i Ewangelii. Jan Pawe³ II pozytywnie ocenia demokracjê parlamentarn¹, ale tak¹, która nie wi¹¿e siê z relatywizmem etycznym, która nie odrzuca Dekalogu i prawa naturalnego, poniewa¿ – jak stwierdza Papie¿ – Historia uczy, ¿e demokracja bez wartoœci ³atwo przemienia siê w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm (Veritatis splendor, nr 101). We wspó³czesnym œwiecie niezmiernie wa¿ne jest uœwiadomienie sobie stosunku liberalizmu ideologicznego do prawdy, etyki i religii. Generalnie bior¹c jego zwolennicy odrzucaj¹ obiektywn¹, absolutn¹ prawdê. Prawdê interpretuj¹ w sposób 15 utylitarno-pragmatyczny. Ich zdaniem kryterium odró¿nienia prawdy od fa³szu stanowi u¿ytecznoœæ. W takiej interpretacji nie istnieje prawda obiektywna. Tak pojêta prawda jest – zdaniem zwolenników ideologicznego liberalizmu, jakim by³ np. jeden z twórców tzw. „poprawnoœci politycznej” Izaak Berlin – urojeniem i reliktem dziecinnych marzeñ. Jego zdaniem, a tak¿e zdaniem innych przedstawicieli ideologicznego liberalizmu, przyjêcie prawdy obiektywnej, uniwersalnej i absolutnej, by³oby jednoznaczne z przyjêciem „dyktatury prawdy”, na co nie mo¿e siê zgodziæ, ¿aden postêpowy, œwiat³y cz³owiek. Trzeba stwierdziæ, ¿e g³oszenie pogl¹du o „dyktaturze prawdy” jest jawnym nadu¿yciem, poniewa¿ prawda, która jest œwiat³em dla ludzkiego umys³u, nigdy nie przymusza cz³owieka do zgodnego z ni¹ postêpowania. Tak naprawdê to w³aœnie ideologiczny, ateistyczny liberalizm g³osi dyktaturê umys³u ludzkiego wobec prawdy, widz¹c w niej wy³¹cznie skutek arbitralnej decyzji konkretnych ludzi, którzy nie szukaj¹ obiektywnej prawdy, lecz ni¹ manipuluj¹ dla pragmatycznych celów – politycznych, spo³ecznych i ekonomicznych. To w³aœnie w ten sposób powstaje dyktatura relatywizmu, który odrzucaj¹c transcendencjê i deifikuj¹c, a jednoczeœnie instrumentalizuj¹c cz³owieka, niszczy jego chrzeœcijañski obraz jako dziecka Bo¿ego i prowadzi spo³eczeñstwa do totalitaryzmu. Wystarczaj¹co œwiadcz¹ o tym efekty relatywistycznego, ateistycznego liberalizmu, który ukszta³towa³ bezbo¿ne, zbrodnicze ideologie XX wieku. Godne uwagi s¹ w tym miejscu prorocze s³owa, z którymi zwróci³ siê sam – wrogi religii Nietzsche do libertyñskiej inteligencji z koñca XIX wieku: Có¿ to, zamordowaliœcie Boga w ludzkiej œwiadomoœci – wo³a³ Nietzsche – i myœlicie, ¿e ujdzie to wam bezkarnie? Wiemy dobrze z historii, ¿e wyrzucenie Boga z ¿ycia spo³ecznego, politycznego i indywidualnego nie usz³o bezkarnie narodom europejskim, które w imiê fa³szywych ideologii z³o¿y³y w XX wieku w ofierze dziesi¹tki milionów ludzkich istnieñ. Szeroko pojêta kultura oprócz nauki i sztuki obejmuje tak¿e sferê religii i sferê moralnoœci. Twórcy liberalizmu ekonomicznego uznawali potrzebê etyki, ale widzieli w niej jedynie wyraz decyzji cz³owieka, który w okreœlonych, zmiennych historycznie warunkach czasowych sam rozstrzyga³ i rozstrzyga o tym, co jest w danej epoce dobre a co z³e. Wprawdzie liberalizm ekonomiczny dowartoœciowuje takie cnoty jak: pracowitoœæ, oszczêdnoœæ, s³ownoœæ i umiejêtnoœæ wspó³pracy, to jednak uznaj¹c za najwa¿niejszy cel ¿ycia spo³ecznego maksymalny rozwój ekonomiczny, etyki nie opiera na 16 trwa³ych, niezale¿nych od ludzkiej woli wartoœciach i normach etycznych, lecz tylko na umowie miêdzy ludŸmi i na przekonaniu, ¿e funkcjonuj¹ce w ¿yciu spo³ecznym zasady moralne s¹ tylko indywidualnym i subiektywnym odczuciem i wyborem konkretnych ludzi, a nie aktem intelektualnego rozpoznania norm absolutnych i uniwersalnych istniej¹cych poza wol¹ cz³owieka. W konsekwencji etyka liberalizmu, odrzucaj¹ca Dekalog i prawo naturalne, jest sytuacyjna, a zasady przez ni¹ g³oszone s¹ zmienne i nietrwa³e. Jest ona czymœ wtórnym wobec ekonomii i polityki. Ma pe³niæ wobec nich funkcjê s³u¿ebn¹, co w oczywisty sposób pozostaje w sprzecznoœci z chrzeœcijañsk¹ wizj¹ moralnoœci. Nie bior¹c pod uwagê Ewangelii liberalizm g³osi, ¿e ¿ycie spo³eczne opiera siê na nastêpuj¹cych zasadach: nieograniczonej ¿adnymi przykazaniami wolnoœci jednostki, wolnego rynku i wolnej konkurencji. Nie ma tam miejsca na ideê sprawiedliwoœci spo³ecznej oraz na zasadê mi³oœci bliŸniego i solidarnoœci spo³ecznej. O ile chrzeœcijañski etos budowany jest na altruizmie, to etyka liberalna odwo³uje siê przede wszystkim do egocentryzmu cz³owieka, do jego interesów i potrzeb ekonomicznych. Ideologia wszystkich odmian liberalizmu przesycona jest has³ami o tolerancji. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o tolerancjê rozumian¹ – jak przez wieki by³a pojmowana – w sensie cierpliwego znoszenia kogoœ, kto posiada odmienne od naszych pogl¹dy. Nurty liberalne tolerancjê traktuj¹ jako nakaz identycznego traktowania pogl¹dów w³asnych i cudzych, czasami ca³kowicie sprzecznych z naszymi. Na tej zasadzie nastêpuje ca³kowite zrównanie prawdy i fa³szu, dobra i z³a, ofiarnoœci i egoizmu. Tak skrajnie rozumiana tolerancja stanowi rezygnacjê z obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra na rzecz ca³kowitego relatywizmu moralnego i poznawczego, który nie odró¿nia prawdy od fa³szu oraz dobra od z³a. Tego rodzaju rozumienie tolerancji, które prost¹ drog¹ prowadzi do dyktatury bezideowoœci i relatywizmu, liberalizm ideologiczny przenosi z p³aszczyzny moralnoœci na religiê, która jest nastêpn¹, integraln¹ dziedzin¹ kultury. Osobisty stosunek historycznych i wspó³czesnych libera³ów do religii by³ i jest zró¿nicowany. Byli wœród nich deiœci (Hobbes, Rousseau), ateiœci, wyznawcy mozaizmu, agnostycy i inni. Charakterystyczne dla nich wszystkich jest naturalistyczne pojmowanie religii, w tym tak¿e chrzeœcijañstwa. Kwestionuj¹ Objawienie, Koœció³, sakramenty i grzech pierworodny. Cz³owieka traktuj¹ jako niewinnego dzikusa, którego nie nale¿y wychowywaæ, któremu nie wolno Nad Odr¹ stawiaæ ¿adnych wymagañ i hamulców, poniewa¿ powinien sam iœæ wy³¹cznie za wrodzonymi mu zwierzêcymi instynktami. Postuluj¹ ca³kowite podporz¹dkowanie religii w³adzy pañstwowej i ca³kowite jej zepchniêcie do p³aszczyzny prywatnej. Has³a rewolucjonistów francuskich: Precz z Koœcio³em, precz z religi¹, precz z rodzin¹, precz z duchownymi, precz z praktykami religijnymi i tym podobne – powtarzali wszyscy inni rewolucjoniœci w XIX i w XX wieku. Powtarzali je uczestnicy rewolty studenckiej z 1968 roku, którzy d¹¿yli do zniszczenia wszystkich dotychczasowych norm moralnych i spo³ecznych, a zaczynali od zakwestionowania rodziny bêd¹cej przecie¿ fundamentem spo³eczeñstwa, gospodarki i ca³ej kultury. W imiê tych, pe³nych nienawiœci, hase³ rewolucji francuskiej zamordowano miliony chrzeœcijan we Francji, Hiszpanii, Portugalii, Meksyku, Niemczech, w Zwi¹zku Sowieckim oraz gdzie indziej. Wspó³czesny ideologiczny liberalizm nie postuluje – przynajmniej na razie – bezpoœrednich przeœladowañ chrzeœcijan, lecz w dalszym ci¹gu coraz ostrzej domaga siê – w imiê tak zwanej neutralnoœci pañstwa – wyrzucenia religii, zw³aszcza katolickiej, z ¿ycia publicznego. Idea neutralnoœci œwiatopogl¹dowej pañstwa mo¿e byæ interpretowana dwojako. Pierwsza interpretacja, uwzglêdniaj¹ca obowi¹zki pañstwa wobec wszystkich obywateli, oznacza zagwarantowanie ca³kowitej wolnoœci obywateli w wyborze œwiatopogl¹du i w praktykowaniu wyznawanej religii, przy równoczesnym poszanowaniu wartoœci religijnych w ¿yciu publicznym. Druga interpretacja identyfikuje neutralnoœæ œwiatopogl¹dow¹ pañstwa z prowadzon¹ przez nie akcj¹ ca³kowitej sekularyzacji ¿ycia publicznego. W imiê tak pojêtej neutralnoœci w ró¿nych krajach, wyros³ych z kultury chrzeœcijañskiej, usuwa siê religiê ze szkó³, krzy¿e i inne symbole religijne z gmachów i instytucji publicznych, niszczy wiêzy religijne w rodzinach i ma³¿eñstwach, eliminuje katolickie media, ustanawia prawa godz¹ce wprost w prawo Bo¿e i prawo naturalne – takie jak: aborcja, eutanazja, zbrodnicze doœwiadczenia na embrionach, czy tzw. ma³¿eñstwa homoseksualne. Liberalny fundamentalizm sekularyzmu spycha ludzi wierz¹cych na margines ¿ycia spo³ecznopolitycznego, co nie jest do pogodzenia z wymogami demokracji, prawdziwej neutralnoœci i autentycznej tolerancji. Ta forma liberalizmu wprowadza tak¿e w ¿ycie publiczne i w ludzk¹ œwiadomoœæ neopogañstwo. Pogañstwo staro¿ytne charakteryzowa³o siê tym, ¿e nie roœci³o sobie prawa do prawdy. Pos³ugiwa³o siê pojêciami: dobre – z³e, œwiête – nieœwiête, ale brak w nim rozró¿nienia: prawdziwe – ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. nieprawdziwe. To rozró¿nienie wprowadzi³ dopiero monoteizm: judaizm i chrzeœcijañstwo. Dlatego w naszych czasach coraz czêœciej atakowany jest wprost monoteizm jako ta religia, która nie uznaje innych religii za prawdziwe, jak to czyniono w staro¿ytnoœci, kiedy w panteonie by³o miejsce dla wszystkich mo¿liwych bóstw. Monoteizm oskar¿any jest o budzenie niepokojów i walk religijnych, o nietolerancjê i przeœladowania inaczej myœl¹cych. Z uwagi na to, ¿e wiele chrzeœcijañskich wyznañ uleg³o w imiê poprawnoœci politycznej relatywizmowi doktrynalnemu i moralnemu, a Koœció³ katolicki ci¹gle siê przed tym skutecznie broni, st¹d on w³aœnie – traktowany jako przeszkoda do stworzenia spo³eczeñstwa bez prawd wiary i zasad moralnych - jest przedmiotem ustawicznego, coraz bardziej intensywnego ataku ze strony ateistycznego liberalizmu, reprezentowanego tak¿e przez ró¿ne ryty masonerii, która zawsze bazowa³a na przekonaniu, ¿e g³oszenie czegoœ za obiektywnie prawdziwe grozi zamachem na wolnoœæ i ró¿norodnoœæ. W tym zwalczaniu Koœcio³a i jego autorytetu dozwolone s¹ wszystkie œrodki: oszczerstwa, przeœladowania prowadzone przez terrorystów medialnych, najrozmaitsze stare i nowo wymyœlone zarzuty, a tak¿e pos³ugiwanie siê rzekomymi ludŸmi Koœcio³a, fa³szywie zatroskanymi o jego kondycjê – werbowanymi zw³aszcza wœród dziennikarzy – których ¿ycie moralne pozostawia najczêœciej wiele do ¿yczenia, a nawet niektórymi duchownymi katolickimi, którzy pragn¹c chodziæ w aureoli „oœwiecenia i postêpu”, i marz¹c o tym – jak pisze œw. Jan – ¿eby pokocha³ ich œwiat, s¹ na jego us³ugi. Tymczasem œwiat ateistycznego, ob³udnego i okrutnego liberalizmu ateistycznego, robi wszystko, by wykorzystaæ ich jak przys³owiowych „u¿ytecznych idiotów” s³u¿¹cych do tego, by ³atwiej opanowaæ te instytucje, które kszta³tuj¹ œwiadomoœæ narodów, a wiêc uniwersytety, szko³y, media, parlamenty i prawodawstwo. Jak pisze Profesor Piotr Jaroszyñski: Czasem zastanawiamy siê, kto koordynuje w naszym kraju te media, które s¹ tak bardzo antykatolickie i antypolskie? Przecie¿ musi byæ jakaœ koordynacja, jeœli w tej samej niemal sekundzie podchwytuj¹ jakiœ temat i rozpoczynaj¹ swoj¹ kanonadê? Raz bêdzie to atak na jakieœ przedsiêwziêcie, innym razem na jakieœ œrodowisko, innym jeszcze razem przeciwko jakiejœ osobie. Strzelaj¹ dzieñ i noc, wreszcie cichn¹, zmieniaj¹ temat, a potem znowu. Po g³êbszej analizie odnosi siê wra¿enie, jakby scenariusze pisane by³y na wiele dni, tygodni miesiêcy lub lat naprzód. W pewnym momencie naciskaj¹ klawisz w komputerze i lec¹ zajad³e teksty, t³uste od agresji, podszyte zawiœci¹, nabrzmia³e wœciek³oœci¹. 17 Czasem a¿ nie chce siê wierzyæ, ¿e tak mocno mo¿na nienawidziæ Koœcio³a i Polski. A jednak mo¿na. Taka jest prawda o wiêkszoœci istniej¹cych w Polsce, niepolskiego pochodzenia mediów, pos³uguj¹cych siê ca³ymi watahami janczarów, którzy za pieni¹dze i za uznanie ze strony rz¹dz¹cych nimi si³ politycznych i ideologicznych, zrobi¹ wszystko. Jak powiedzia³ w swoim kazaniu na Bo¿e Cia³o (2008 r.) Ks. Arcybiskup Michalik rzekomo polskie media czekaj¹ tylko na telefon z Londynu b¹dŸ Pary¿a, by podj¹æ niemi³osierny atak na Koœció³ i jego ludzi, którzy mog¹ siê staæ niebezpieczni dla ateistycznego liberalizmu i jego planów ca³kowitego zaw³aszczenia œwiadomoœci¹ narodu. Liberalizm ateistyczny tworzy zamkniêty system, który nie toleruje ró¿nicy zdañ. Dlatego z tak¹ wœciek³oœci¹ atakowane jest Radio Maryja, Telewizja „Trwam” oraz „Nasz Dziennik”, jako niepoddaj¹ce siê narzucanej w bezwzglêdny sposób ideologii „poprawnoœci politycznej”, do przeciwstawienia siê której wzywa³ i wzywa Benedykt XVI, uwa¿aj¹c j¹ za wielkie wspó³czesne zagro¿enie dla chrzeœcijañstwa i dla wolnoœci wspó³czesnych ludzi. Relatywizm w stosunku do prawdy prowadzi nieuchronnie do nietolerancji w stosunku do Boga. Centralne prawdy o Bogu, o Jezusie Chrystusie jako jedynym Zbawicielu œwiata oraz o Koœciele i o sakramentach œwiêtych, traktowane s¹ przez relatywistyczny liberalizm jako rodzaj umotywowanej religijnie subkultury, któr¹ nale¿y przesun¹æ wy³¹cznie do prywatnej sfery pewnych ludzi. Prowadzi to do usuniêcia chrzeœcijañskiej wizji œwiata i Koœcio³a z politycznego i ze spo³ecznego dyskursu. Ludziom przyznaj¹cym siê do katolicyzmu nie zezwala siê – mimo ich œwietnych kompetencji zawodowych – na zajmowanie wa¿nych stanowisk politycznych we w³adzach Wspólnoty Europejskiej, czego jaskrawym przyk³adem by³ casus Rocco Buttiglionego. Ideologiczny liberalizm nie jest w stanie przyznaæ, ¿e Bóg jest Stworzycielem i Zbawicielem cz³owieka, poniewa¿ musia³by zrezygnowaæ z kardynalnego k³amstwa jakie stale i od lat g³osi, ¿e to cz³owiek jest miar¹ wszechrzeczy, miar¹ dobra i z³a, prawdy i fa³szu. Koœció³ katolicki w ci¹gu ostatnich kilkudziesiêciu lat stan¹³ œwiadomie wobec istniej¹cej rzeczywistoœci, wobec pluralizmu i nowoczesnej demokracji. Doceni³ tak¿e proces rozwoju spo³eczeñstw w kierunku wolnego od totalitaryzmu, demokratycznego i pluralistycznego pañstwa. W g³oszonej przez siebie nauce, od lat mocno akcentuje godnoœæ ludzkiej osoby i jej niezbywalne prawa, do których nale¿y wolnoœæ sumienia i wolnoœæ religijna. Co wiêcej, Koœció³ jednoznacznie 18 zaakceptowa³ model pañstwa charakteryzuj¹cy siê pluralizmem i neutralnoœci¹ œwiatopogl¹dow¹ nowoczesnej demokracji. Zgodnie z duchem Soboru Watykañskiego II, Koœció³ poleca katolikom przyjazn¹ wspó³pracê z ró¿nymi grupami spo³ecznymi, skupiaj¹cymi ludzi o chrzeœcijañskim i niechrzeœcijañskim œwiatopogl¹dzie w budowaniu sprawiedliwego, solidarnego w dobru i pokojowego spo³eczeñstwa. Demokratyczny system ustrojowy, Koœció³ okreœla jako moralne zadanie dla ka¿dego cz³owieka i ka¿dego spo³eczeñstwa. Mimo tak bardzo otwartej na wspó³czesny œwiat postawy, Koœció³ katolicki natrafia w swojej gotowoœci do wspó³pracy z inaczej wierz¹cymi lub z niewierz¹cymi, na coraz wiêksze, wzmagaj¹ce siê z ka¿dym rokiem, przeszkody i narastaj¹c¹ agresjê. W czasach Soboru Watykañskiego II, by³o w œwiecie – chrzeœcijañskim i niechrzeœcijañskim – jeszcze coœ takiego, co mo¿na by okreœliæ powszechn¹ zgod¹ na najwa¿niejsze zasady moralne. W czterdzieœci kilka lat po Soborze nie mo¿na ju¿ liczyæ na ten wspólny moralny mianownik, na ogóln¹ zgodê w uznaniu fundamentalnych zasad moralnych. Etos chrzeœcijañski i postawy moralne wielu spo³eczeñstw ca³kowicie siê ju¿ ze sob¹ rozesz³y. Wystarczy wspomnieæ w tym miejscu usankcjonowanie prawne przez te spo³eczeñstwa aborcji, eutanazji, tzw. ma³¿eñstw homoseksualnych, czy te¿ zbrodniczych doœwiadczeniach genetycznych – by nie mieæ co do tego wiêkszych w¹tpliwoœci. Koœció³ katolicki wychodz¹c z wielk¹ otwartoœci¹ do wspó³czesnego œwiata, liczy³ na uczciwy, partnerski dialog z ludŸmi inaczej myœl¹cymi i z pluralistycznym pañstwem. Liczy³ na to, ¿e w pluralistycznym spo³eczeñstwie bêd¹ ¿yæ pokojowo obok siebie i wspó³pracowaæ ze sob¹, traktuj¹c siê z szacunkiem i po partnersku, rozmaite wiary i spo³eczne ideologie. Tymczasem tak siê nie sta³o. Ideologiczny liberalizm, widz¹c w Koœciele katolickim swojego najwiêkszego wroga i konkurenta, nie zamierza³ tworzyæ przyjaznych z nim relacji. Bynajmniej nie zamierza³ traktowaæ przekonañ chrzeœcijan na równi z przekonaniami marksistów, postmodernistów, lewaków, masonów i tym podobnych. Dlatego bezwzglêdnie zwalcza³ i zwalcza chrzeœcijañsk¹ doktrynê i moralnoœæ. Opanowawszy najwa¿niejsze media, parlamenty, uniwersytety i szko³y, stworzy³ z nich zabójcze narzêdzie do perfidnej walki z Koœcio³em i z kultur¹ wyros³¹ z chrzeœcijañskich korzeni. Wiara katolicka jest ustawicznie krytykowana, oœmieszana i bezkarnie degradowana przez ró¿ne media, kabarety i si³y polityczne. Znaki œwiête dla chrzeœcijan s¹ bluŸnierczo Nad Odr¹ zniewa¿ane przez ró¿nego rodzaju pozbawionych talentu pseudoartystów. Pod p³aszczykiem wielokulturowego spo³eczeñstwa niszczone s¹ podstawowe chrzeœcijañskie normy moralne, wzorce i idea³y. Chrzeœcijañskie przekonania spycha siê na margines ¿ycia, jako czysto prywatne, nieobowi¹zuj¹ce spo³ecznie i bez ¿adnego znaczenia dla ustanawianego prawa, wspó³kszta³tuj¹cego ¿ycie spo³eczne, rodzinne i ma³¿eñskie. W zamian za to wt³acza siê w œwiadomoœæ ludzi ideê absolutnej wolnoœci od wszystkiego i do wszystkiego, ideê tzw. spo³eczeñstwa zabawy, w którym liczy siê tylko pieni¹dz, zakupy, rozrywki i ca³kowite folgowanie wszystkim instynktom, z popêdem seksualnym na czele, jako ¿e seks, ideologiczny liberalizm wy³¹czy³ ju¿ ze sfery moralnoœci. Czy to wszystko oznacza, ¿e nastêpuje koniec ery chrzeœcijañskiej we wspó³czesnym œwiecie? Mimo chaosu moralnego i ideowego, w jaki popada nasz œwiat, nie wolno nam traciæ nadziei na odrodzenie religijnoœci. Cz³owiek ze swej natury jest istot¹ religijn¹. Religiê mo¿na zniszczyæ jedynie wtedy, gdy zniszczy siê cz³owieka. Dopóki cz³owiek bêdzie istnia³, dopóty bêdzie pragn¹³ Boga i bêdzie Go szuka³. W naszym skomplikowanym œwiecie Koœció³ wierny Bogu, wierny nauce Chrystusa, jest bardziej potrzebny ni¿ kiedyœ. Stanowi bowiem jedyn¹ gwarancjê sta³oœci duchowej wspó³czesnego œwiata, ukazuj¹c mu sens ¿ycia i rozwijaj¹c, ci¹gle na nowo, fundamentalne dla jego spo³ecznego, rodzinnego i indywidualnego ¿ycia, wartoœci. Tak jak przed wiekami, tak samo dziœ ludzie drêczeni s¹ przez podstawowe, egzystencjalne pytania, na które nie potrafi odpowiedzieæ ani nauka, ani nawet filozofia, ani tym bardziej p³ytki, konsumpcyjny liberalny œwiatopogl¹d. Pytania te dotycz¹ sensu ¿ycia ludzkiego, szczêœcia, choroby, cierpienia, œmierci. Poza tym ka¿de spo³eczeñstwo potrzebuje okreœlonej spo³ecznej moralnoœci, okreœlonego moralnego ³adu ugruntowanego na obiektywnych i sta³ych normach etycznych. Bez Koœcio³a nie ma mo¿liwoœci zaspokojenia tych potrzeb. Mimo agresji ideologicznego liberalizmu w wielu ludziach rodzi siê g³êbokie przekonanie, ¿e nasz trudny, wspó³czesny œwiat uczyni to, co uczyni³y narody przed dwoma tysi¹cami lat, ¿e odpowie mianowicie pozytywnie na ci¹gle zadawane przez Chrystusa pytanie: Czy chcecie ¿yæ inaczej? Czy chcecie uszanowaæ Bo¿¹ Wolê w waszym postêpowaniu? Czy chcecie ¿yæ w mi³oœci wzajemnej, w pokoju, w poczuciu sensu istnienia i w nadziei na wieczne szczêœcie z Bogiem? ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Wydaje siê, ¿e wspó³czeœni ludzie, zw³aszcza m³odzie¿, chc¹ siê wyrwaæ z sieci totalitaryzmu bezideowoœci i hedonizmu. Ateistyczny liberalizm nie ma im nic do zaproponowania, co uczyni³oby ich ¿ycie sensownym. Same hedonistyczne wartoœci nie wystarczaj¹ bowiem myœl¹cemu cz³owiekowi. On czuje siê zwi¹zany z nieskoñczonoœci¹. Bo¿y obraz, który jest w nim, nie pozwala mu zaton¹æ w materii i spo³eczeñstwie zabawy. Serce ludzkie pragnie nieskoñczonego szczêœcia, po prostu pragnie Boga. To dlatego na spotkania z papie¿em przychodz¹ miliony m³odych ludzi, mimo, ¿e wzywa ich do pójœcia przez ¿ycie w¹sk¹, niewygodn¹, pe³n¹ ofiar œcie¿k¹; œcie¿k¹ intensywnej pracy nad sob¹; œcie¿k¹ opanowania i wychowywania naturalnych instynktów; œcie¿k¹ ¿ycia wed³ug zasad wiary i moralnoœci chrzeœcijañskiej. To dlatego odradzaj¹ siê w Europie i w Ameryce silne ruchy wzywaj¹ce do ¿ycia wed³ug ponadczasowych ewangelicznych wskazañ. Nie lêkajmy siê wiêc wspó³czesnych zagro¿eñ. Mimo agresji neopogañstwa, Koœció³ Chrystusowy nie przeminie. Choæ nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e musi zmieniaæ swoje sposoby oddzia³ywania, swój jêzyk i swoje metody duszpasterzowania, pozostaj¹c jednoczeœnie bezwzglêdnie wiernym nauce i moralnoœci ewangelicznej. Od wieków g³oszone jest has³o: Ecclesia semper reformanda – „Koœció³ musi siê stale reformowaæ”. Nie chodzi tu jednak o tak¹ reformê, która - jak podpowiadaj¹ nam dzisiaj samozwañczy, agnostyczni lub ateistyczni, a zawsze pozbawieni pokory pseudoreformatorzy – powinna polegaæ na usuniêciu prymatu papie¿a, na odebraniu biskupom i proboszczom posiadanej przez nich kanonicznej w³adzy, na rezygnacji z celibatu, na wprowadzeniu kap³añstwa kobiet, na zgodzie na rozwody, aborcjê i antykoncepcjê. Wtedy rzekomo Koœció³ katolicki móg³by zas³u¿yæ na miano nowoczesnego i otwartego. Wtedy ominê³yby go wszelkie kryzysy. Jest to jedno wielkie z³udzenie. Ka¿da instytucja, odchodz¹c od zasad, na jakich j¹ zbudowano, bezpowrotnie ginie. Liczne wyznania posz³y ju¿ za wskazaniami liberalizmu ideologicznego i nic im to nie pomog³o. Pozostaj¹ na krawêdzi niebytu. Nie przezwyciê¿y³y kryzysu wiary. Przeciwnie. Znacznie go pog³êbi³y. Nieustanna reforma Koœcio³a, która z pewnoœci¹ mo¿e nawróciæ pogañski œwiat, to reforma serc jego dzieci. Je¿eli my katolicy, duchowni i œwieccy, bêdziemy ¿yæ po chrzeœcijañsku. Je¿eli ka¿dego dnia i w ka¿dej chwili swojego ¿ycia œwiadczyæ bêdziemy przed ca³ym œwiatem o Chrystusie i Jego Ewangelii. Jeœli swoj¹ prac¹, spe³nianiem swoich obowi¹zków ¿yciowych, okazywa- 19 niem bliŸnim chrzeœcijañskiej mi³oœci, œwiadczyæ bêdziemy, ¿e Bóg, który jest Prawd¹ i Mi³oœci¹, prowadzi nas przez ¿ycie – to nawrócimy do Niego nasz œwiat, chocia¿ spogania³ i znikczemnia³. Œwiat jest g³odny Boga i potrzebuje znaku Jego istnienia, Jego dzia³ania, Jego mi³oœci, któr¹ my katolicy mamy pokazaæ swoim ¿yciem. Skoñczy³ siê ju¿ czas chrzeœcijan letnich, niezdecydowanych, id¹cych na zgni³e kompromisy, przebieraj¹cych w prawdach wiary i zasadach moralnych, ¿yj¹cych schizofrenicznie, tj. oddaj¹cych czeœæ Bogu i ¿yj¹cych jednoczeœnie niezgodnie z Jego wol¹. Skoñczy³ siê czas chrzeœcijan zastraszonych i boj¹cych siê przyznaæ publicznie do swojej wiary. To z powodu takich chrzeœcijan, chrzeœcijan tchórzliwych, chrzeœcijan z metryki tylko, chrzeœcijan ulegaj¹cych chêtnie fa³szywym, bezbo¿nym ideologiom – chrzeœcijañstwo prze¿ywa dziœ kryzys. Dziœ przyszed³ czas na ludzi o gor¹cych sercach, na „gwa³towników porywaj¹cych Królestwo Bo¿e”, na ludzi bezwzglêdnie prawych, uczciwych, wiernych Bogu, nie paktuj¹cych ze z³em, ludzi ofiarnych i okazuj¹cych na co dzieñ mi³oœæ bliŸniego. To nie ateistyczni libera³owie, nie masoni, nie lewacy i postmoderniœci, lecz my chrzeœcijanie winniœmy zacz¹æ konsekwentnie realizowaæ „d³ugi marsz” przez wszystkie dziedziny ¿ycia naszego spo³eczeñstwa. Chrystusow¹ Ewangeliê winniœmy nieœæ do rodzin, do miejsc pracy, do mediów, do uniwersytetów, do parlamentów i do szkó³. W duchu Chrystusowym powinni sprawowaæ w³adzê chrzeœcijanie wybrani do parlamentu i do wszelkich innych instytucji. Chrystusa powinniœmy nieœæ w œwiat sztuki, rozrywki, spêdzania wolnego czasu i pracy. Najpiêkniejsza idea umrze, jeœli nie ponios¹ jej w œwiat ludzie bez reszty jej oddani. Sami ludzie jednak sobie nie poradz¹ z tym zadaniem, jeœli nie bêd¹ mieli oparcia w instytucjach ¿ycia spo³ecznego, politycznego, szkolnego, uniwersyteckiego i ekonomicznego. Dlatego, by przeciwstawiæ siê kryzysowi wiary i bezbo¿nym ideologiom, winniœmy mobilizowaæ wszystkie si³y, winniœmy na miarê naszych mo¿liwoœci zmieniaæ ku dobremu otaczaj¹cy nas œwiat, winniœmy tworzyæ w nim chrzeœcijañskie instytucje, rozwijaæ grupy i ruchy religijne, wszelkimi szlachetnymi sposobami wp³ywaæ na ¿ycie narodu. Kryzys chrzeœcijañstwa nie polega na kryzysie struktur koœcielnych, w³adzy koœcielnej i tym podobnych sprawach. Kryzys ten polega na nieobecnoœci Boga w ¿yciu chrzeœcijan, którzy czasami ¿yj¹ tak jakby Go nie by³o, jakby nie zostawi³ im swoich przykazañ. Aby ten kryzys prze³amaæ, my chrze- 20 œcijanie musimy osobiœcie mieæ ostr¹ œwiadomoœæ transcendencji i gor¹c¹ wiarê w istnienie Boga, od którego zale¿y wszystko. Boga, który jest Stwórc¹, Uœwiêcicielem, Zbawicielem, Sêdzi¹, Ojcem i Panem. Boga, z którym mo¿na i trzeba rozmawiaæ. To dlatego w nowej ewangelizacji œwiata tak wa¿na jest modlitwa: osobista, wspólna i liturgiczna. To dlatego tak wa¿ne jest wyznawanie wiary wobec innych i g³oszenie prawdy o czekaj¹cym ka¿dego cz³owieka s¹dzie i odpowiedzialnoœci przed Bogiem za prze¿yte ¿ycie. Œmieræ, s¹d, ¿ycie wieczne nie konkuruj¹ z naszym ziemskim ¿yciem i szczêœciem. Przeciwnie, czyni¹ je nieskoñczenie wa¿nym, poniewa¿ to, jak je prze¿yjemy, zadecyduje o naszej wiecznoœci. Musimy mieæ stale œwiadomoœæ, ¿e Bóg nie jest konkurentem dla naszego ziemskiego ¿ycia, ale gwarantem jego wielkoœci. q Do opracowania wykorzystano nastêpuj¹ce pozycje bibliograficzne: Ks. Stanis³aw Kowalczyk, Dylematy liberalizmu, „Kronika Sandomierska” nr 4 (1996), s. 14-17; Bp Stanis³aw Wielgus, Koœció³ katolicki dziœ: zagro¿enia, ich przyczyny oraz drogi wyjœcia, P³ock 2002; Michael Widmann, Die liberale Gesellschaft beschraenkt die Herrschaft Gottes auf den Himmel, „Die Tagespost”, nr 4 (2005), s. 10; Bp Gerhard Ludwig Mueller, Die Rationalitaet des Glaubens, „Die Tagespost”, nr 58 (2008), s. 6-7; Ks. Czes³aw Bartnik, Sekciarski charakter liberalizmu, „Nasz Dziennik” 28-29 stycznia 2006 r., s. 1214; Ks. Czes³aw Bartnik, Liberalizm prowokuje rozlew krwi?, „Nasz Dziennik”, 11-12 lutego 2007 r., s. 16-17; Ks. Czes³aw Bartnik, Zagro¿enia liberalistyczne, „Nasz Dziennik” 26-27 maja 2007 r., s. 12-13. _________ Wyt³uszczenia pochodz¹ od Redakcji "Nad Odr¹" Nad Odr¹ Ukamienowano Kap³ana Lnsia Ogiñska „Media go ukamienowa³y". To jedno z trafnych zdañ wyg³oszone przez jednego z wiernych pod katedr¹ w Warszawie w dniu 7 stycznia 2007 r. To zdanie ujawnia jakaœ prawdê. Sygnalizuje jednak tylko czêœæ problemu, wobec którego nas postawiono. Sta³a siê rzecz przera¿aj¹ca. Koœció³ zosta³ boleœnie zraniony. Triumfuj¹ jego przeciwnicy, wszyscy ci, którzy marz¹ o tym, aby by³ s³aby, aby przesta³ byæ sob¹, aby poddawa³ siê wp³ywom tego œwiata i wprost go s³ucha³. Co siê sta³o i dlaczego? OdpowiedŸ na to pytanie jest wielow¹tkowa i trudna i s¹dzê, ¿e do koñca niemo¿liwa. Jest tu wiele niejasnych, wrêcz nieczytelnych w¹tków i aspektów. Kilka kwestii jednak nie budzi, moim zdaniem, w¹tpliwoœci. Koœció³ zawsze broni³ swojej autonomii. Nale¿y ona do jego istoty. To Chrystus go ustanowi³ i to Chrystus ustanowi³ tryb oceniania, powo³ywania i odwo³ywania jego pasterzy. O procesie tym decyduje Zastêpca Chrystusa na ziemi – Papie¿. Podejmuje on swoje decyzje po wys³uchaniu propozycji lokalnego koœcio³a hierarchicznego i odbyciu z nim konsultacji. Wszelkie oceny i decyzje nale¿¹ jednak, podkreœlmy to, tylko do niego. Wszystkie osoby próbuj¹ce to zmieniæ, próbuj¹ce wywrzeæ wp³yw na charakter tych decyzji, a przede wszystkim ci, którzy próbuj¹ je wymusiæ postêpuj¹ wbrew woli Chrystusa i godz¹ w Koœció³ zmierzaj¹c chc¹c nic chc¹c do jego os³abienia i wspó³pracuj¹c aktywnie chc¹c nie chc¹c z tymi, którzy s¹ jawnymi wrogami Chrystusa, chc¹ zniszczenia Koœcio³a. Na prze³omie 2006 i 2007 r. naruszona zosta³a autonomia Koœcio³a. Ostatecznie podjêto w nim bowiem decyzje, których charakter, termin podjêcia i tryb zosta³y wyznaczone przez czynniki zewnêtrzne w stosunku do Koœcio³a, przez ludzi nie maj¹cych z nim nic wspólnego. Stanis³aw Krajski Szanowny Panie Redaktorze! Na naszych oczach odby³o siê kamienowanie polskiego kap³ana! Cz³owicka, o którego winie nie stanowi¹ ¿adne dowody! Czym¿e zawini³? Kogo skrzywdzi³, kogo zadenuncjowa³??!! Proszê podaæ choæ jeden, jeden niepodwa¿alny dowód, ¿e Arcybiskup Stanis³aw Wielgus wspó³pracowa³ ze s³u¿bami bezpieki, ¿e dzia³a³ na korzyœæ wrogów Polski i Koœcio³a! Z ca³¹ pewnoœci¹ takim dowodem nie s¹ mikrofilmy, na które „katoliccy dziennikarze" gorliwie siê powo³ywali. W przypadku lustracyjnego s¹du – mikrofilmów nie powinno siê braæ pod uwagê, bowiem z mikrofilmów „dokumenty", naj³atwiej spreparowaæ! S¹d lustracyjny Oleksego, Cimoszewicza, Niezabitowskiej odrzuci³ mikrofilmy! W tym zaœ przypadku coœ trzeba by³o otumanionemu narodowi przedstawiæ, choæby niewa¿ne, spreparowane dowody. Zreszt¹ ja osobiœcie ju¿ nie potrzebujê ¿adnych dowodów... powiem wiêcej, dziœ gdyby mi pokazano oœwiadczenie Arcybiskupa Stanis³awa Wielgusa podpisane jego w³asn¹ krwi¹ – nie uwierzy³abym w przewinienie! Dla mnie to jedynie kolejny dowód jak sprawn¹, bestialsk¹ maszyn¹ jest system niszcz¹cy nasz polski Koœció³! Biskup Wielgus stan¹³ im na drodze, wiêc rozgnieciono cz³owieka, starto jego dobre imiê a przede wszystkim - oprócz prymasa Glempa - zdradzi³a go hierarchia koœcio³a! Arcybiskup Wielgus jcsl niewinn¹ ofiar¹ i mêczennikiem! Tak! Mêczennikiem na równi ze œw. Stanis³awem Szczepanowskim, Popie³uszk¹, Bobol¹... Z t¹ ró¿nic¹, ¿e tamtym odebrano ¿ycie a Arcybiskupowi Wielgusowi odebrano godnoœæ i dobre imiê! Czasem œmieræ jest ³agodniejsza od takiej niesprawiedliwoœci i hañby! Wróci³am z niedosz³ego Ingresu w Katedrze Œw. Jana w Warszawie... Staliœmy tam bezradni! Na naszych oczach kamienowano polskiego kap³ana! £zy same cisnê³y siê do oczu – to tak wygl¹da wolna Polska? To jest nasza Ojczyzna?!? Ojczyzna, w której ten kto mówi i myœli po polsku – nie mo¿e czuæ siê bezpieczny!?! Ksiê¿e Arcybiskupie Stanis³awie Wielgusie, proszê przyj¹æ moje zapewnienie mi³oœci i wiernoœci! Sta³am w t³umie przed katedr¹ – i proszê mi wierzyæ – w odczuciu krzywdy uczynionej Ojcu Arcybiskupowi – nie by³am osamotniona! Telewizja i media mówi¹ nieprawdê, ¿e ludzie zgromadzeni przed katedr¹ byli agresywni... By³am œwiadkiem, jak to jeden z dziennikarzy z kamer¹ prowokowa³ t³um wykrzykuj¹c w stronê ludzi, ¿e s¹ gestapowcami... Czeka³ pewnie, ¿e reakcja bêdzie na tyle „atrakcyjna", by j¹ sfilmowaæ a potem pokazaæ jako kolejny dowód w tym burdelu dusz -jakim dziœ jest telewizja polska! Czy wy „dziennikarze katoliccy" macie jeszcze sumienie? Rozlicz¹ was z tego, byæ mo¿e dopiero w piekle, ale rozlicz¹! Ka¿dy, komu na sercu le¿y dobro naszej Ojczyzny, niech wyci¹gnie wnioski z ostatnich wydarzeñ! Nie dajmy siê! Nie pozwólmy sob¹ manipulowaæ, chocia¿by upodlano ka¿dego z nas, ka¿dego kto mi³uje Boga i Polskê! Pamiêtajmy! Chrystusa Pana te¿ s¹dzono i - tak jak w przypadku arcybiskupa Wielgusa - w œwietle panuj¹cego prawa... skazano! (str. 40-41 ksi¹¿ki) _________ Biblioteczka Myœli Polskiej, Wydawnictwo "Ksi¹¿ka Polska", Warszawa 2007, 02-001 Warszawa, Al. Jerozolimskie 83 / 9 Sprzeda¿: Ksiêgarnia Wysy³kowa Tygodnika "Myœl Polska", adres j.w., tel. (022) 621-05-72, e-mail: [email protected] ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 21 n Ks. Henryk Nowik O. PROF. MIECZYS£AW A. KR¥PIEC DUCHOWYM OJCEM LUBELSKIEJ SZKO£Y FILOZOFICZNEJ W dziewi¹tym dniu maja b.r. Ojciec Mieczys³aw Albert Maria Kr¹piec OP ostatni raz zasiad³ do pracy przy swoim biurku w pi¹tkowy poranek, by pracowaæ nad rozdzia³em: „Nadejœcie Mesjasza" do kolejnego has³a „Chrzeœcijañstwo" w Powszechnej Encyklopedii Filozofii. Niespodziewana œmieræ wywo³a³a Go od pracy. By³ jednym z najwybitniejszych intelektualistów wspó³czesnej doby. Osi¹gn¹³ œwiatow¹ s³awê w myœli filozoficznej. Okaza³ siê niestrudzonym s³ug¹ Prawdy i obroñc¹ chrzeœcijañskiej cywilizacji Starego i Nowego Kontynentu. Zas³yn¹³ w œwiecie jako g³ówny wspó³twórca Lubelskiej Szko³y Filozoficznej. Ojciec Kr¹piec urodzi³ siê w 25 dniu maja 1921 r. w Berezowicy Ma³ej na Podolu. Tu¿ przed wojn¹ 22 w 1939 r. ukoñczy³ w Tarnopolu Gimnazjum i wst¹pi³ do zakonu OO. Dominikanów w Krakowie, a po zakoñczeniu wojny (17 czerwca) przyj¹³ œwiêcenia kap³añskie. W roku zaœ 1946 obroni³ pracê doktorsk¹ z filozofii. W 1957 r. otrzyma³ stopieñ docenta na podstawie przed³o¿onej pracy habilitacyjnej, a w 1963r. uzyska³ tytu³ profesora nadzwyczajnego i za piêæ lat cieszy³ siê ju¿ tytu³em profesora zwyczajnego. W 1989 r. Uniwersytet w Toronto w ramach Papieskiego Instytutu Studiów Mediewistycznych przyzna³ o. Kr¹pcowi tytu³ doktora honoris causa. W rok póŸniej tym samym tytu³em odznaczy³ Go Katolicki Uniwersytet w Louvain (w Belgii). Polski filozof by³ cz³onkiem Polskiej Akademii Nauk (Warszawa), Papieskiej Akademii Umiejêtnoœci (Kraków), Papieskiej Akademii œw. Tomasza (Rzym) i Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk (Salzburg). Otrzyma³ te¿ od Rz¹du belgijskiego w 1977 r. Wielki Oficerski Order Leopolda II. W 1976 r. w listopadzie otrzyma³ Krzy¿ Komandorski Orderu Odrodzenia Polski z gwiazd¹. Rz¹d zaœ francuski uhonorowa³ go w 1984 r. Komandori¹ Orderu Palm Akademickich. W 2000 r. o. Kr¹piec otrzyma³ medal „Polonia mater nostra est" (Spo³ecznej Fundacji Pamiêci Narodu Polskiego). Rok póŸniej otrzyma³ Diamentowe Laury Umiejêtnoœci i Kompetencji oraz „Medal za Zas³ugi dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego". W roku zaœ 2002, z racji Targów Wydawców Katolickich odznaczono go w Warszawie nagrod¹ Feniks 2002 za „ca³okszta³t twórczoœci piœmienniczej oraz za dzia³alnoœæ edytorsk¹". Odznaczono go równie¿ medalem zas³ugi z tytu³u dzia³alnoœci na rzecz Polonii i pos³annictwa zakonnego: „Magister in Sacra Theologia". W reszcie w 2006 r. otrzyma³ nagrodê Polskiego Stowarzyszenia Morsko-Gospodaczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego „Animus et temper fidelis". Ojciec Kr¹piec by³ œwietnym dydaktykiem i wspania³ym wychowawc¹. Pos³ugê dydaktyczn¹ na KUL rozpocz¹³ w 1951 roku w ramach metafizyki. Kierowa³ pracami dyplomowymi: 150 magisteriów i ponad 50 dysertacji doktorskich – w wielu przypadkach ukoronowanych habilitacjami. Napisa³ ponad 30 ksi¹¿ek naukowych (wiele z nich przet³umaczono na jêzyk rosyjski, francuski Nad Odr¹ i angielski). Napisa³ oko³o 400 studiów i artyku³ów. Zainicjowa³ powstanie Powszechnej Encyklopedii Filozofii. Przez wiele lat pe³ni³ funkcjê dziekana Wydzia³u Filozofii KUL, a funkcjê rektora pe³ni³ przez 13 lat. W czasie tej kadencji powo³ano do ¿ycia Miêdzywydzia³owy Zak³ad Leksykograficzny Redakcji Encyklopedii Katolickiej (1970). Powo³ano Zak³ad Duszpasterstwa i Migracji Polonijnej. Powsta³ w ten sposób Instytut Badañ nad Poloni¹ i Duszpasterstwem Polonijnym (1972). Reaktywowano Sekcjê Filologii Romañskiej, Sekcjê Filologii Angielskiej. Reaktywowano Wydzia³ Nauk Spo³ecznych (l983) oraz sekcjê Prawa na Wydziale Prawa Kanonicznego i Nauk Prawnych. Anga¿owa³ siê w ¿ycie narodowo-religijne kraju. Bra³ udzia³ w audycjach Radia Maryja i by³ jego honorowym przewodnicz¹cym. W swoich wyst¹pieniach radiowotelewizyjnych o. Kr¹piec nawi¹zywa³ do wielorakich dziedzin swych badañ interdyscyplinarnych: teologiczno-filozoficznych, filozoficzno-spo³ecznych, spo³eczno-politologicznych. Przez ca³e bowiem swe ¿ycie podejmowa³ analizy z obrêbu ró¿nych dziedzin filozofii, takich jak: metafizyka ogólna (unitarna teoria bytu), metodologia metafizyki, antropologia filozoficzna, filozofia prawa, filozofia polityki, filozofia kultury, filozofia jêzyka, filozofia narodu i pañstwa, filozofia historii filozofii, z podkreœleniem teorii prawdy, dobra i piêkna. Kierunki tych badañ z³o¿y³y siê na ogólny zarys koncepcji Lubelskiej Szko³y Filozoficznej. Ojciec Kr¹piec potrafi³ nadaæ wprost genialny pomys³ syntezy filozoficznej w stosunku do wspó³twórczych badañ wielu uczonych w KUL , poczynaj¹c od lat piêædziesi¹tych XX wieku. Byli to profesorowie i to takiej miary jak: J. Kalinowski (w pierwszych latach poszukiwañ stworzy³ w swym domu „salon debat filozoficznych"), ks. S. Kamiñski (logik ze szko³y S³upeckiego, ale o orientacji metodologicznej), ks. M. Kurdzia³ek (historyk filozofii i nauki), S. Swie¿awski (historyk filozofii i filozof historii filozofii) i ks. K. Wojty³a (etyk – tomista o orientacji fenomenologicznej aksjologii, ale w sensie opisowym. Grupa uczonych pracowa³a w p³aszczyŸnie filozofii klasycznej. W aspekcie formalnym tej filozofii: 1) przyjmuje siê autonomicznoœæ, czyli metodologiczn¹ niezale¿noœæ od innych typów wiedzy np. od nauk szczegó³owych lub od nauk teologicznych. Punktem wyjœcia filozofowania jest tu doœwiadczenie potoczne i myœlenie zdroworozs¹dkowe; 2) podkreœla siê g³ównie teoretyczny aspekt refleksji filozoficznej; 3) wychodzi siê z realizmu poznawczego odnosz¹cego siê do rzeczywistoœci istniej¹cej niezale¿nie od podmiotu poznaj¹cego; ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 4) bazuje siê na aposteriorycznoœci, tj. na empiryzmie genetycznym (doœwiadczenie przed refleksj¹ teoretyczn¹); 5) zak³ada siê intelektualizm poznawczy, odwo³uj¹cy siê wszechstronnie do intuicji intelektualnej; 6) przyjmuje siê racjonalizm metodologiczny, akceptuj¹cy tezy oparte wy³¹cznie na intersubiektywnie kontrolowanym doœwiadczeniu lub oparte na intelektualnej oczywistoœci; 7) uznaje siê ostatecznoœciowy sposób t³umaczenia œwiata i cz³owieka; 8) zak³ada siê koniecznoœciowoœæ podstawowych tez systemu, czyli ich nieobalalnoœæ; 9) utrzymuje siê swoisty historyzm, albowiem dzieje filozofii ujawniaj¹ klasyczne prawdy filozoficzne oraz 10) oraz uznaje siê wieloaspektowy fundamentalizm, a to dlatego, ¿e zak³ada siê u podstaw systemu wiedzy filozoficznej, zasady prawdziwe, oczywiste i konieczne, utrzymuj¹c, ¿e zadaniem filozofii jest k³adzenie metafizycznych, epistemologicznyh i etycznych podwalin pod naukê i kulturê. Natomiast w aspekcie treœciowym, filozofiê klasyczn¹ charakteryzuje stanowisko: 1) ontologicznego pluralizmu, z racji z³o¿enia bytów przygodnych z materii i formy, 2) substancjalizmu dynamicznego z tytu³u z³o¿enia bytu z mo¿noœci i aktu oraz 3) teistyczny punkt widzenia, oparty na metafizycznej zasadzie przyczynowoœci. Wyró¿nikiem Lubelskiej Szko³y Filozoficznej jest: 1) uhistoryczniony sposób myœlenia badawczego, 2) unitarnoœæ metafizykalna w stosunku do szczegó³owych dyscyplin filozoficznych i 3) metodologiczna orientacja w refleksji poznawczej. Dobór wskaŸników formalnych i treœciowych Lubelskiej Szko³y Filozoficznej, jest jednak otwarty na inne mo¿liwe wyznaczniki pojêcia klasycznoœci. Klasycznoœæ tomizmu, a zw³aszcza Szko³y Lubelskiej by³a spraw¹ wielkiej wagi, jak na owe czasy. Wówczas to bowiem wprowadzano, œrodkami administracyjnymi, marksizm na wszystkie uniwersytety pañstwowe, szko³y wy¿sze, studia podyplomowe, szko³y szczebla œredniego i podstawowego. Ideologizowanie oœwiaty, a wtem edukacjê i pedagogiê, zagrozi³o wolnoœci myœli i postêpowania w nauczycielstwie oraz w ¿yciu kulturowym narodu i w misyjnym pos³annictwie Koœcio³a. Z ca³¹ precyzj¹ zorganizowana akcja ideologizacji antynarodowei i antykoœcielnej, w globalistycznym pochodzie komunizmu, sk³oni³a profesorskie grono filozofów KUL do intelektualnej obrony „umys³u filozoficznego" i suwerennoœci polskiej kultury na drodze przemyœlanej pracy naukowej, dydaktycznej i pedagogicznej w obszarze filozofii klasycznej, w zakresie kosmologii, antropologii 23 i teodycei. Pe³na bowiem prawda, w tych dziedzinach aktywnoœci filozoficznej, w nale¿ny sposób organizuje zawsze ¿ycie spo³eczne, polityczne, religijne i kulturowe. Metodyczne odnoszenie siê do obiektywnie istniej¹cej rzeczywistoœci, jej poznanie i wyjaœnienie stanowi³o antidotum w stosunku do ideologii marksistowskiej, narzucanej œrodkami administracyjnymi i wymuszanej metodami dyscyplinarnymi. Strategia ta odnosi³a siê równie¿ do nurtu pozytywistycznego i fenomenologicznego. Marksistowski monolit ideologiczny rujnowa³ kulturê intelektualn¹, burzy³ oœwiatê i deprawowa³ moralny status spo³eczeñstwa. Wszechw³adny napór upartyjnionej ideologii marksistowskiej na pocz¹tku lat 50, da³ o sobie znaæ g³ównie w obszarze oœwiaty. Da³ temu wyraz prof. Schab w nastêpuj¹cych s³owach: „warunkiem ca³kowitego ideologicznego zwyciêstwa œwiatopogl¹du marksistowsko-leninowskiego w Polsce jest, miêdzy innymi, przezwyciê¿enie wp³ywów ideologicznych obcych klasowo kierunków filozoficznych. Idzie tutaj w pierwszym rzêdzie o filozofiê tomistyczn¹, wiêc o filozofiê o wyraŸnym obliczu fideistycznym, która jest oficjaln¹ filozofi¹ szkó³ katolickich. Powa¿ny wp³yw posiada filozofia neopozytywistyczna. Wreszcie, niejaki wp³yw wywiera równie¿ pewna odmiana filozofii E. Husserla. Walka z tymi obcymi wp³ywami ideologicznymi w filozofii nie jest ³atwa. Chocia¿by ze wzglêdu na to, i¿ marksistowskie kadry naukowe dopiero rosn¹ i zwolennicy filozofii marksistowskiej dopiero zaczynaj¹ siê przedostawaæ na katedry uniwersyteckie. Teoria marksistowska oddzia³ywa jednak rozmaitymi drogami. Szeroka sieæ szkolnictwa partyjnego oraz masowa akcja upowszechniania ideologii marksistowskiej s¹ potê¿n¹ broni¹ w walce z obcymi kierunkami ideologicznymi. Najwiêkszy wp³yw wywiera s³owo pisane. T³umaczenia klasyków marksizmu oraz naukowej literatury marksistowskiej osi¹gaj¹ fantastyczne jak na stosunki przedwojennej Polski nak³ady. Doœæ powiedzieæ, ¿e Dzie³a wybrane Marksa i Engelsa wydano w nak³adzie 200 000 egz., Lenina Materializm i empiriokrytycyzm 273 000 egz., Stalina O materializmie dialektycznym i historycznym ponad 300 000 egz. Krótki kurs historii WKP (b) zosta³ wydany w nak³adzie l 300 000 egzemplarzy. Walka przeciw bur¿uazyjnej ideologii w Polsce Ludowej jest jednym z aspektów tocz¹cej siê w kraju i na ca³ym œwiecie walki obozu demokracji i socjalizmu przeciwko obozowi imperializmu gro¿¹cego ludzkoœci rozpêtaniem nowej wojny 24 œwiatowej. W œwiecie ostatnich wielkich historycznych zwyciêstw socjalizmu, w œwiecie nieprzerwanego postêpu budownictwa socjalistycznego w ZSRR i krajach demokracji ludowej, perspektywy tej walki zarysowuj¹ siê zupe³nie wyraŸnie – wynik mo¿e byæ tylko jeden: zwyciêstwo socjalizmu w ca³ym œwiecie. Bêdzie to ostateczny tryumf ideologii marksizmu-leninizmu". (Narodziny i rozwój Warszawa 1950, 403). filozofii marksistowskiej, Za s³owami programów i deklaracji sz³y czyny. Tytu³em przyk³adu niech pos³u¿¹ partyjne naciski na w³adze uczelniane przez m³ode pokolenie marksistowskie. Usi³owa³o ono torowaæ sobie drogê do katedr uniwersyteckich. Usuniêto najwybitniejszych profesorów filozofii, m. in. W. Tatarkiewicza, R. Ingardena, T. Cze¿owskiego, I. D¹mbsk¹. Warto odnotowaæ te¿ fakt, i¿ uczestnicy seminarium UW: B. Baczko, H. Jarosz, A.S³ucki, H. Holand i L. Ko³akowski doprowadzili do usuniêcia prof. Tatarkiewicza. Usuniêci profesorowie prowadzili odczyty i wyk³ady na KUL. Lubelska Szko³a Filozoficzna realizowa³a realistyczny program badawczy, jako odpowiedŸ na: neopozytywizm (nieautonomiczny poznawczo i minimalistyczny teoretycznie), filozofiê podmiotu (brak realizmu poznawczego) i na filozofiê jêzyka (sprowadzon¹ do analizy sensu zdañ). Szko³a ta opar³a siê na metafizyce – w sensie unitarnym (podporz¹dkowuj¹c¹ sobie metafizyki szczegó³owe), w relacji do Historii Filozofii, Metodologii Nauk, Filozofii Przyrody i Etyki. W tym ostatnim przypadku K. Wojty³a d¹¿y³ do œcis³ego powi¹zania problemów etycznych z antropologi¹ i metafizyk¹, wykorzystuj¹c metodê fenomenologiczn¹ do opisów aktów moralnych. Natomiast idea posi³kowania siê myœl¹ M. Schellera w etyce katolickiej, okaza³a siê spraw¹ nie mo¿liw¹, gdy¿ aksjologia tego fenomenologa jest teori¹ bez odniesienia do osoby ludzkiej o wrodzonej godnoœci, jako ontycznym fundamencie nauki o postêpowaniu cz³owieka. W obecnych zaœ czasach, Lubelska Szko³a Filozoficzna dobrze wpisuje siê swym ideowym programem badawczo-dydaktycznym równie¿ w kolejny nurt walki, skierowanej tym razem przeciw globalizmowi postkomunistycznemu, który przyj¹³ formê liberalistyczn¹ i podobnie jak komunizm marksistowski, z ca³¹ ostroœci¹ zagra¿a cz³owiekowi oraz narodom Europy i œwiata. q Nad Odr¹ n Jadwiga Maria Tomkiewicz-Gielecka MILCZA£Y MEDIA GDY... Czy s³yszeliœcie ten jêk? Czy odczuwacie grozy zgrzyt? Ziemia ojczysta moja i twoja pêka W marazmie pogr¹¿ona tonie Godnoœæ i wiernoœæ nie maj¹ znaczenia! A ty? Co mi powiesz przyjacielu? Rozp³yn¹³ siê rozum, znik³ intelekt Polski! Wyt³umacz! Dlaczego przemilczano œmieræ Wybitnego intelektualisty o s³awie œwiatowej Gorliwego ksiêdza Patrioty, Arystokraty ducha! 8 maja opuœci³ rozszarpane gniazdo Orze³ Samotne zosta³y Jego pisklêta, lecz mocne Uzbrojone w idea³y moralne O. Profesora filozofii 13 letniego rektora - Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, przyjaciela papie¿a - Jana Paw³a II Twórcy Powszechnej Encyklopedii Filozofii Tarcz¹ obronn¹ s¹ dla kraju, rodziny, Polski! O. Mieczys³aw — Albert- Maria Kr¹piec odszed³ ¯a³oba okry³a katolicki wierny naród! ¯al przepe³nia³ serca przyby³ych na pogrzeb z ca³ej Polski! Ból obwieszcza³y dzwony Dominikañskiej bazyliki P³akali duchowni, profesorowie, studenci, wierni Ocieranych ³ez ¿alu nikt siê nie wstydzi³! 15 maja dr¿a³a ziemia na cmentarzu Lipowym Grobowa cisza panowa³a w polskich mediach Informacji o zgonie œwiatowej s³awy uczonego nie by³o! Wyk³adowca prawdy ducha nie by³ ich autorytetem! W³adze najwy¿sze na pogrzeb te¿ nie przyby³y! Wychowawcy wielu pokoleñ KULu bêdzie brakowaæ Profesor z wielk¹ ¿arliwoœci¹ i trosk¹ ku³ lemiesze Zaoraæ chcia³ ziemiê spustoszon¹- pastwisko obcych Naucza³ by oraæ, siaæ i zbieraæ z³ote k³osy Rêkami w³asnego ludu, zaœ plony zwozili do domu Obroñca Radia Maryja z mi³oœci¹ walczy³ o jednoœæ Polaków Ksiêcia jasnoœci nauki, wielkiego rozumu, wiosna ¿egna³a Maj w zieleni ton¹³, ziemiê kwieciem ustroi³ Pok³oni³y siê przed trumn¹ drzewa na Lipowym Ptaki œpiewa³y dziêkczynienie do wiecznego snu Dziecku spod s³omianej, polskiej, kresowej chaty! Który do szko³y 20 kilometrów dziennie przymierza³! q ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 25 26 Nad Odr¹ n Lusia Ogiñska WSPOMNIENIE Ojciec Profesor by³ w pe³ni tego s³owa cz³owiekiem – On nie tylko teoretyzowa³ na temat cz³owieczeñstwa, On czyni³ dobro, praktyk¹ potwierdza³ swoje nauki. W Lublinie na pogrzebie spotyka³am ludzi ubogich, z którymi Ojciec dzieli³ siê swoimi zakonnymi posi³kami. Dla niego mi³oœæ nie by³a tylko piêknym s³owem, dla niego kochaæ to znaczy³o czyniæ dobro! ¯ycie jego by³o przepe³nione prac¹, nauk¹ i mi³oœci¹! Wiêkszoœæ ludzi, którzy spotkali choæ raz Ojca Kr¹pca wspomina to spotkanie jak coœ szczególnego, jak coœ uzupe³Ojciec Profesor Mieczys³aw A. Krapiec z dzieæmi Lusi Ogiñskiej niaj¹cego ich byt i myœlenie. (Ma³ym Rysiem Filipskim i Bogumi³¹ Filipsk¹) Ojciec pomaga³ nie tylko 8 maja 2008 r. odszed³ do Pana Boga Ojciec w ucelowieniu myœlenia, ale pomaga³ równie¿ cz³oProfesor Mieczys³aw A. Kr¹piec. Dla narodu polskie- wiekowi w porz¹dkowaniu w³asnego ¿ycia. By³ przy go, a szczególnie dla nauki, kultury i koœcio³a to tym niezwykle taktowny i skromny, nie narzuca³ swojego punktu widzenia, ale poprzez wyra¿anie jasno ogromna strata, dla mnie – osobista tragedia... Mówi siê, ¿e „nie ma ludzi niezast¹pionych”? i precyzyjnie swoich pogl¹dów sk³ania³ rozmówcê do Œmieræ Ojca Profesora przeczy temu porzekad³u. zweryfikowania w³asnych mniemañ, czêsto pochopOn by³ niezast¹piony! Ostatnie cztery lata to by³ mój nych, lub pobie¿nych. Ojciec zbyt ceni³ wolnoœæ cz³osta³y kontakt z ojcem Kr¹pcem. Spotkania, listy, wieka, wolnoœæ nadan¹ przez Boga, by swoj¹ wolê prawie codzienne telefony. Zaszczyci³ mnie i moj¹ narzucaæ innym, On nadawa³ kierunek myœleniu, ale rodzinê swoj¹ przyjaŸni¹. Skromny, dobry, ¿yczliwy tak, by cz³owiek sam dokona³ optymalnego wyboru. dla ludzi i niezwykle m¹dry, jednoczeœnie wyrozu- Mówi³: — „Dziœ wolnoœæ równa siê nieodpowiedzialmia³y dla wszystkich – mniej uczonych. Wydawa³o noœci, a wolnoœæ jest ogromem odpowiedzialnoœci za mi siê, ¿e tak bêdzie zawsze, ¿e zawsze bêdê mog³a to co siê czyni, za drugiego cz³owieka, za swoje wolpodnieœæ s³uchawkê i us³yszeæ g³os Ojca w telefonie… ne decyzje, dziœ niestety wolnoœæ to rozpasanie i w efekPyta³am go o wszystko, poruszaliœmy najró¿niejsze cie niewola z³a!”. Nie znosi³ k³amstwa, brzydzi³ siê sprawy, mówi³am mu o sobie, o k³opotach, radoœciach ludŸmi, którzy go ok³amywali. Jednak zawsze, nawet i smutkach, on wspiera³ rad¹, sam zreszt¹ te¿ opowia- dla tych, którzy go skrzywdzili pozostawa³ wyrozuda³ o swoim ¿yciu zakonnym, naukowym, o swoim mia³y… W jednej z ostatnich naszych rozmów telefozdrowiu, o troskach. Sta³¹ trosk¹ Ojca by³a nasza nicznych opowiedzia³ mi o tym jak zszed³ na ma³y Ojczyzna. Kocha³ Polskê, by³ do koñca zaanga¿owa- wirydarz i napotka³ jednego ze swoich m³odszych ny w to co dzieje siê w polityce i kulturze naszego wspó³braci dominikanów, a ten na jego widok wykraju. Martwi³ siê bardzo tym co siê w Polsce sta³o… krzykn¹³ z kpin¹: — „O! Brat Albert? To brat jeszcze Powtarza³ czêsto: — „Ja ju¿ jestem stary, odchodzê, ¿yje?!?” Wyrazi³am oburzenie, a on mi odpowiedzia³: ale wy zostajecie i bêdziecie musieli ¿yæ w tej rzeczy- — „Proszê Pani, tacy dzisiaj s¹ dominikanie… wistoœci, która nadejdzie… a przysz³oœæ jawi siê wam Zamiast siê uczyæ otwieraj¹ kawiarnie przed zakonem! Po co im taki stary… M³odzi s¹, wiêc wiedz¹ lepiej”. straszna”. ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 27 Ostatnie po¿egnanie – na zdj. Lusia Ogiñska sk³ada kwiaty na grobie Ojca Profesora M.A Kr¹pca nych listów gratulacyjnych do Kr¹pca z okazji wydania kolejnego tomu Encyklopedii Filozofii – pozna³ Ojca bli¿ej. Kiedyœ, jeszcze przed decyzj¹ o rozpoczêciu zdjêæ do filmu o Ojcu Profesorze powiedzia³am do Niego: – „Proszê Ojca, Ojciec musi siê zgodziæ na ten film, Ojciec nie mo¿e byæ w³asnoœci¹ tylko dominikanów, KUL-u, czy Redakcji Encyklopedii, bo Ojciec jest w³asnoœci¹ ca³ego narodu” On mi odpowiedzia³: — „nie jestem w³asnoœci¹ KUL-u, bo mojego KUL-u ju¿ nie ma, nie jestem w³asnoœci¹ dominikanów, bo moich… tamtych dominikanów ju¿ nie ma…” i Ojciec po zastanowieniu siê zgodzi³ siê na film. I teraz 15 maja w bazylice dominikanów w Lublinie, s³ysza³am dominikanina o. Górê jak w po¿egnalnej homilii mówi³ o Ojcu Profesorze: „Te Twoje naleweczki… Ta Twoja filozofia… To wzruszenie z jakim mnie wita³eœ…”. Ta homilia sporo mi wyjaœni³a, wyjaœni³a ogrom niezrozumienia wielkoœci Kr¹pca! Tak siê nieszczêœliwie dla o. Góry sk³ada, ¿e Ojciec mi opowiada³ o spotkaniu z dominikaninem Gór¹… Dominikanin Góra opowiada³ o spotkaniu z Kr¹pcem – by³y to dwie zupe³nie ró¿ne opoMieszkanie Ojca Profesora w trakcie realizacji filmu „U Ÿród³a prawdy”. wieœci, o dwóch zupe³nie ró¿nych spotkaniach… Ale Ojciec nie tylko z innych poW naszych rozmowach czêsto wraca³ do tematu trafi³ siê œmiaæ, œmia³ siê równie¿ z siebie… Kwestia œmierci. Jego odejœcia nie bra³am powa¿nie, dla mnie dystansu? Poczucia swojej wartoœci? Pewnie i dumy On jakoœ nie pasowa³ do œmierci, On by³ ponadczaprzyrodzonej wielkim. sowy i wieczny. I pewnie tak bêdzie! Jego dzie³a, Jego ¯egnaliœmy Ojca Profesora w koœciele akademic- dzia³alnoœæ, Jego nauki pozostan¹ ¿ywe. Ojciec opokim na KUL-u. Abp ¯yciñski zabroni³ ludziom okla- wiada³, ¿e ju¿ dawno napisa³ do encyklopedii has³o: sków, pewnie Abp ¯yciñski nie wiedzia³, bo i sk¹d, „Œmieræ” – wyjaœnia³ przy tym, ¿e pisze o tym tak ¿e Ojciec nie potrzebowa³ oklasków, ani nie zabiega³ wczeœnie, jeszcze przed opracowaniem kolejnego o niczyj¹ akceptacjê, ale nigdy, nigdy nie zabrania³ tomu Encyklopedii, bo „trzeba byæ realist¹” i wywi¹ludziom wyra¿ania swoich uczuæ, szczególnie zaæ siê ze swoich obowi¹zków. Ceni³ swoich wspó³wtedy, gdy by³y one szczere i p³ynê³y z g³êbi serca, pracowników. O Ksiêdzu Profesorze Andrzeju Marynie s¹dzê, ¿e Abp ¯yciñski poprzez wysy³anie corocz- niarczyku mawia³, ¿e to dobry i rzetelny naukowiec, 28 Nad Odr¹ ¿e widzi w Nim swojego nastêpcê i Jemu w³aœnie chce przekazaæ ca³¹ swoj¹ bibliotekê, by s³u¿y³a Katedrze i nauce! 12 paŸdziernika 2005 roku w rozmowie telefonicznej powiedzia³ mi, ¿e wszystko co do Niego nale¿a³o zapisa³ Towarzystwu œw. Tomasza z Akwinu! Pyta³am o dominikanów, czemu biblioteki im nie zostawi, a on tylko siê uœmiechn¹³ i rzek³: — „Oni? Oni to wrzuc¹ do piwnicy, bo im to ju¿ nie potrzebne, maj¹ swój internet i telewizjê, któr¹ po nocach ogl¹daj¹, czasem siê w nocy budzê, wstajê i widzê jak w oknach cel œwiec¹ siê ekrany!” Smutne to, smutne… Tym bardziej, ¿e ju¿ po uroczystoœciach pogrzebowych, na internetowej stronie dominikanów w Lublinie przeczyta³am, ¿e na Ojca pogrzebie by³o „oko³o tysi¹ca osób” – i zrozumia³am, ¿e pogarda i lekcewa¿enie Ojca Kr¹pca jeszcze siê nie skoñczy³y… Przecie¿ na pogrzebie by³o kilka tysiêcy osób!!! Szliœmy w kondukcie ¿a³obnym przez ca³e Krakowskie Przedmieœcie i nie widaæ by³o koñca pochodu… A dominikanie pisz¹ „oko³o tysi¹ca osób”! Dominikanie lubelscy! Có¿ chcecie umniejszyæ?! Wielkoœæ wspó³brata Alberta, czy w³asn¹ winê?! Ojciec jednak by³ ponad to, patrzy³ na rzeczy doczesne jak na zabawki, œwiecide³ka z odpustu, którym nie nale¿y tak wiele poœwiêcaæ uwagi. On nie przejmowa³ siê ludzkimi ma³oœciami, dla niego wa¿na by³a prawda i to co zostaje wieczne, a z pewnoœci¹ nie s¹ to zaszczyty, tytu³y, medale… Po pogrzebie wróciliœmy do domu. Spojrza³am na portret Ojca Kr¹pca, który wisi w pokoju, czas siê zatrzyma³, nie biegnie, troski i k³opoty ¿ycia codziennego jakoœ zblad³y, zmala³y… Trudno przyzwyczaiæ siê do myœli, ¿e ju¿ nigdy w tej wêdrówce ¿ycia doczesnego nie bêdziesz ze mn¹ Ojcze Profesorze, ¿e nie us³yszê Ciê, nie zobaczê. Osieroci³eœ wielu ludzi! Ci, którzy znali Ciê nawet przelotnie, znali z Twoich wyk³adów, wyst¹pieñ w radio, z ksi¹¿ek – dotkliwie odczuli Twoj¹ stratê… Wielkie indywidualnoœci zawsze skupia³y wokó³ siebie grupy ludzi, którzy chcieli siê uczyæ, którzy dziêki ich inspiracji tworzy³y istotne i wa¿ne dzie³a ludzkoœci. Twoje odejœcie jest tym bardziej dotkliwe im bardziej œwiat siê stacza i ubo¿eje w autorytety! Ty by³eœ jednym z takich ludzi, którzy nie boj¹ siê mówiæ prawdy, ¿yæ prawd¹ i kochaæ j¹! Ktoœ porówna³ Ciê do wielkiego dêbu, ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Lusia Ogiñska w domu, z rodzin¹ na tle portretu Ojca Profesora M. A Kr¹pca ale w jednej z rozmów powiedzia³eœ mi, ¿e w³aœnie wielkie dêby ³ami¹ siê przy silnej wichurze, a niepozorne i cierpliwe trawy pozostaj¹ ca³e… Zaleca³eœ mi nie ogl¹daæ siê na innych, „robiæ swoje” i nie przejmowaæ siê zbytnio tym, co ludzie gadaj¹! G³upców unikaæ, m¹drych s³uchaæ... Có¿ jeszcze dodaæ, chcia³oby siê wiele napisaæ, ale nie wszystko powinnam, nie wszystko mogê… Pozostaniesz w mojej pamiêci Ojcze Profesorze jako dar od Boga, dar m¹droœci i przyjaŸni, o któr¹ tak trudno we wspó³czesnym œwiecie. Niegdyœ w Lublinie spyta³am: — „Czy Ojciec trochê nas kocha?” a Ty Ojcze odrzek³eœ: — „Jaka mo¿e byæ odpowiedŸ na oczywistoœæ?!” Kocham Ciê Ojcze Profesorze i bêdê za Tob¹ têskniæ. q 29 30 Nad Odr¹ n Zbigniew Dmochowski ANALIZA SYTUACJI POLSKI W LATACH 1945-2003 Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru W tzw. miêdzyczasie tzn. po 1993 r. by³o szereg mo¿liwoœci decydowania przez spo³eczeñstwo, naród i rodziny polskie o wyborze elit politycznych. Niestety w ramach wyborów prezydenckich, parlamentarnych i samorz¹dowych nie wybrano „Polaków czynu”. Na Prezydenta RP wybrano w 1995 i 2000 r. Aleksandra Kwaœniewskiego, zwi¹zanego przez wiele lat z Polsk¹ Zjednoczon¹ Parti¹ Robotnicz¹ i Sojuszem Lewicy Demokratycznej. W wyborach parlamentarnych w 1997 r. pos³ami i senatorami zostali kandydaci Akcji Wyborczej Solidarnoœæ (AWS), Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), Unii Wolnoœci (UW) i Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) oraz kilku pomniejszych partii. Rz¹d stworzy³a egzotyczna koalicja AWS i UW, przy czym po pewnym czasie UW wysz³a z rz¹du. W ca³ym tym okresie 1997-2001 realizowany by³ w zasadzie program UW. W wyborach parlamentarnych w 2001r. pos³ami i senatorami zostali kandydaci koalicji SLD i Unii Pracy (UP), Platformy Obywatelskiej (PO) i Prawa i Sprawiedliwoœci (PiS) (przepoczwarzona UW i AWS), Samoobrony, PSL i Ligi Polskich Rodzin (LPR) oraz kilku pomniejszych partii. Rz¹d utworzy³a koalicja SLD, UP i PSL, przy czym po pewnym czasie koalicja uleg³a degradacji do koalicji SLD i UP. Trzeba równie¿ nadmieniæ, ¿e u³omna Konstytucja RP zosta³a uchwalona w 1997 r. w wyniku referendum, przy czym poparli j¹ Prezydent, SLD, UW i PSL, przy przychylnym klimacie dla niej Koœcio³a. W 1991 r. zosta³a podpisana umowa o stowarzyszeniu Polski ze Wspólnotami Europejskimi oraz ich pañstwami cz³onkowskimi (tzw. Uk³ad Europejski). W 2003 r. w wyniku agresywnej propagandy, prowadzonej tak¿e w szko³ach przez Prezydenta i Premiera RP oraz SLD i UP, PO, PiS i PSL — Polacy opowiedzieli siê w referendum za integracj¹ Polski z Uni¹ Europejsk¹. W okresie przedreferendalnym niemraw¹ informacjê o zagro¿eniach dla Polski ze strony Unii Europejskiej prowadzi³y LPR i Samoobrona oraz niektóre media (Radio MARYJA, Nasz Dziennik, Nasza Polska, G³os, Placówka, Radio JUTRZENKA), a tak¿e wyselekcjonowane pewne krêgi intelektualistów. Da³o siê zauwa¿yæ nadmierne eksponowanie prelegentów zagranicznych, w szczególnoœci Niemca Beddermanna. Koœció³ Katolicki w sposób niejednoznaczny popar³ pro- ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. pagandystów prounijnych, [...]. Niewielka liczba proboszczów katolickich umo¿liwi³a parafianom zapoznanie siê z zagro¿eniami, jakie nios³a i niesie ze sob¹ Unia Europejska (wed³ug doœwiadczeñ austriackich i niemieckich), dla Koœcio³a Katolickiego, suwerennoœci pañstwa i narodu, a przede wszystkim polskich rodzin. Najlepszym tego potwierdzeniem jest brak w aktualnym projekcie Konstytucji Unii Europejskiej nawi¹zanie do Pana Boga i korzeni chrzeœcijañskich Europy. Na podkreœlenie zas³uguje fakt wiod¹cej w tym roli przewodnicz¹cego Konwentu Konstytucyjnego Francuza Valerego Giscard d’Estainga oraz znikomy wp³yw Przewodnicz¹cego Komisji Konferencji Biskupów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) Niemca Biskupa Josefa Homeyera. A teraz przeanalizujmy stan strategicznych sektorów Polski w latach 1990-2003 podobnie, jak dokonano tego dla okresu 1945-1989. Istotny jest oczywiœcie ostateczny ich stan w roku 2003. [...] W latach 1990-2003 sektor „rolnictwa, leœnictwa i gospodarki rolno-leœnej” podlega³ coraz ostrzejszej transformacji, która sprowadza³a siê do próby przekwalifikowania wiêkszoœci rolników polskich wed³ug dyrektyw Unii Europejskiej (Bia³a Ksiêga, Agenda 2000). Komisja Europejska zabiega³a o to, aby nie tylko zwiêkszyæ obszary uprawiane w Polsce przez jednego w³aœciciela, ale przede wszystkim, aby rolnicy polscy odeszli od zawodu i s³u¿by, któr¹ od lat pe³nili ich rodzice, dziadowie i pradziadowie. Ju¿ w okresie przed integracj¹ z Uni¹ Europejsk¹ zaleca³o siê stosowaæ ró¿ne metody, aby uzyskaæ znacz¹ce zmniejszenie elektoratu rolniczego w Polsce. By³y to: – szerokie otwarcie polskich granic dla importowanej ¿ywnoœci, – stawianie barier standaryzacyjnych dla polskich produktów rolniczych np. mleka, miêsa, warzyw, owoców itp., – nak³anianie rolników do od³ogowania i zalesiania swoich gruntów, – nak³anianie rolników do przejœcia na status skansenów agroturystycznych, z minimalnym udzia³em uprawy roli. Ze wzglêdu na s³aboœæ organizacyjn¹ izb rolniczych i spó³dzielni rolno-spo¿ywczych w Polsce stanê³y one ostatnio przed problemem zatrudnienia zagranicznych doradców specjalistów od przekwalifikowania rolników. Mo¿na siê spodziewaæ, ¿e w tej sytuacji akcja przekwalifikowywa- 31 nia lub przekwalifikowania siê rolników polskich w du¿ej mierze spowoduje przekwalifikowanie ich na specjalistów bezrobotnych i bezdomnych, którzy obci¹¿¹ i tak ju¿ ledwo dysz¹cy bud¿et Polski. Porównuj¹c zatem stan sektora „rolnictwa, leœnictwa i gospodarki rolno-leœnej” mo¿na stwierdziæ znacz¹ce, a nawet dramatyczne obni¿enie potencja³u tego sektora. Doœwiadczenia austriackie i hiszpañskie potwierdzaj¹ tendencjê degradacyjn¹ modelu rolnictwa i leœnictwa ch³opskiego oraz wymuszanie zmiany tego modelu na model rolnictwa i leœnictwa przemys³owego (w Austrii nazwano to zjawisko „Bauernkatastrophe”, zaœ w Hiszpanii efektem tego by³o powstanie wokó³ milionowego Madrytu otoczki dwumilionowej, zwi¹zanej z ucieczk¹ ch³opów hiszpañskich do aglomeracji stolicy, ale jako elementu ludnoœciowej nêdzy). Analizuj¹c kolejny polski sektor „energetyki i górnictwa”, trzeba stwierdziæ, ¿e realizuj¹c dyrektywy Unii Europejskiej, aby polska energetyka bardziej nastawia³a siê na energetykê gazow¹, przeprowadzono silny atak na górnictwo wêgla kamiennego i brunatnego poprzez likwidacjê jakoby „nierentownych” polskich kopalñ, przede wszystkim wêgla kamiennego z ogromnymi wyp³atami dla górników zwalnianych z pracy i preferowaniem energetyki gazowej (t¹ form¹ energetyki zainteresowane by³y i s¹ Niemcy, których firmy produkuj¹ i specjalizuj¹ siê w urz¹dzeniach dla energetyki gazowej, a jednoczeœnie zainwestowa³y olbrzymie pieni¹dze w inwestycje wspólnie z rosyjskim Gazpromem). O skali problemu mówi¹ nastêpuj¹ce liczby: 1) Wydobycie wêgla kamiennego zmala³o w latach od 1990 do 2001 z oko³o 147 milionów ton/rok do 103 milionów ton/rok 2) Eksport wêgla kamiennego zmala³ w latach od 1990 do 2001 z oko³o 28 milionów ton/rok do 23 milionów ton/rok 3) Liczba czynnych kopalñ wêgla kamiennego zmala³a w latach od 1990 do 2001 z 70 do 42 4) Liczba czynnych œcian wydobywczych zmala³a w latach od 1990 do 2001 z 766 do 161 5) Zatrudnienie w górnictwie zmala³o w latach od 1990 do 2001 z oko³o 388 tysiêcy osób do 146 tysiêcy osób 6) Liczba bezrobotnych w województwie œl¹skim wzros³a w latach od 1990 do 2001 od 63 tysiêcy osób do 313 tysiêcy osób 7) Produkcja energii elektrycznej wzros³a w latach od 1990 do 2001 od 136TWh do 145TWh Tymczasem wed³ug badañ niemieckich i niemiecko-indonezyjskich, energetyka wêglowa mo¿e byæ energetyk¹ proekologiczn¹ i proekonomiczn¹ tzn. ¿e nak³ady na wêglow¹ technologiê energetyczn¹ i ekologiczny komfort bêd¹ minimalne. Porównuj¹c zatem stan sektora „energetyki i górnictwa” mo¿na stwierdziæ znacz¹ce obni¿enie potencja³u tego sektora, szczególnie w czêœci górniczej, co zaowocowa³o zmniejszeniem wydobycia, w szczególnoœci wêgla kamiennego i prawie piêciokrotnym wzrostem liczby bezrobotnych w województwie œl¹skim. Coraz szersze stosowanie unijnego prawa energetycznego doprowadzi³o tak¿e do 32 wprowadzenia do sektora wielu obci¹¿aj¹cych go poœredników. Analizê trzeciego sektora „budownictwa, hutnictwa i przemys³u materia³ów budowlanych” rozpocznê od tego, ¿e rozwój budownictwa i przemys³u materia³ów budowlanych jest uwarunkowany rozwojem hutnictwa. Dlatego te¿ skierowanie przez Rz¹d Polski w latach 90-tych zamówienia na ekspertyzê odnoœnie restrukturyzacji hutnictwa grupie ekspertów kanadyjskich by³o pierwszym krokiem uderzaj¹cym w podsektor budownictwa. Wiadomo, ¿e wiele ekspertyz tzw. zamawianych dotyczy potwierdzenia wniosków sformu³owanych przez zamawiaj¹cego (tu wniosek by³ ewidentny – ograniczyæ produkcjê hutnicz¹ w Polsce). Natomiast ten sektor zapewnia z regu³y najwiêksz¹ liczbê miejsc pracy. Mo¿na zatem stwierdziæ, ¿e dotychczasowa transformacja w sektorze „budownictwa, hutnictwa i przemys³u materia³ów budowlanych” powodowa³a druzgoc¹cy spadek jego potencja³u, szczególnie w dziedzinie budownictwa nios¹c jednoczeœnie warunki do braku poprawy wskaŸników bezrobocia. Analiza czwartego sektora „gospodarki morskiej i œródl¹dowej” jest bardzo prosta. W latach od 1990 do 2003 dotychczasowa transformacja w tym sektorze doprowadzi³a nie tylko do obni¿enia jego potencja³u, ale mo¿na powiedzieæ do jego prawie ca³kowitej degradacji (likwidacja prawie pe³na polskiej floty morskiej oraz sprzeda¿ lub likwidacja polskich stoczni morskich i rzecznych). Analizuj¹c pi¹ty sektor „przemys³u elektromaszynowego” trzeba powiedzieæ, ¿e dotychczasowa transformacja doprowadzi³a do pe³nej monopolizacji tego sektora przez miêdzynarodowy koncern ABB, który wykupi³ takie zak³ady, jak: Zamech, Elta, Dolmel, Zwar itp. W ten sposób dotychczasowa transformacja w sektorze doprowadzi³a nie tylko do obni¿enia potencja³u tego sektora, ale przekaza³a politykê rozwojow¹ tego sektora w rêce prezesów koncernu ABB. W analizie szóstego sektora „transportu i ekologii” trzeba wyraŸnie powiedzieæ, ¿e transformacja zmierza³a w latach 1990-2003 jednoznacznie do tego, aby Polska sfinansowa³a inwestycje potrzebne tak¿e do poprawy wskaŸników ekologicznych, pogarszanych przez zanieczyszczenia liniowe od ci¹gów transportowych TIR-ów unijnych. St¹d w okresie tym nie nast¹pi³a powa¿na poprawa wskaŸników ekonomiczno-ekologicznych, gdy¿ brakowa³o dostatecznych œrodków finansowych (potrzeba by³o na to oko³o 10 miliardów euro, czyli oko³o 45 miliardów z³otych). Dodaæ tu trzeba, ¿e po 1990 r. wed³ug Agendy 2000 nast¹pi³a znaczna intensyfikacja ruchu, g³ównie z wykorzystaniem infrastruktury drogowej, która nie by³a przygotowana do takiego nasilenia przewozów, zaœ Polska niewiele œrodków przeznaczy³a do 2003 r. na poprawê stanu dróg oraz rozbudowê infrastruktury przejœæ granicznych. Bior¹c dodatkowo pod uwagê tendencjê do likwidowania po 1990 r. czêœci transportu kolejowego w Polsce, który charakteryzuje siê w szczególnoœci dla trakcji elektrycznej znacznie mniejsz¹ uci¹¿liwoœci¹ dla œrodowiska naturalnego, mo¿na jedno- Nad Odr¹ znacznie wnioskowaæ, ¿e transformacja w sektorze „transportu i ekologii” spowodowa³a powa¿ne obni¿enie potencja³u tego sektora. Du¿y wp³yw mia³ tu tak¿e znaczny przyrost liczby aut osobowych, które dodatkowo poza transportem towarowym obci¹¿y³y œrodowisko naturalne przede wszystkim w miastach. Bardzo istotny jest wniosek dotycz¹cy wp³ywu dotychczasowej transformacji na siódmy polski sektor „kultury, edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej”. W wyniku lekcewa¿¹cego stosunku prawodawstwa unijnego do problemów rozwoju kultury narodowej w okresie po 1990r. w Polsce nast¹pi³ wyraŸny regres w tym zakresie. Pañstwo polskie w okresie tym coraz bardziej pozbywa³o siê odpowiedzialnoœci za stan polskiej kultury narodowej proponuj¹c przygodnym sponsorom gospodarczym i medialnym na jej podtrzymywanie. Mo¿na ¿artobliwie powiedzieæ, ¿e od dobrej lub z³ej woli Browarów Piwnych (czêsto z przewa¿aj¹cym kapita³em zagranicznym) tworzy³y siê dobry lub niekorzystny klimat dla dzia³ania teatrów, oper, muzeów w tym okresie. Niektórzy sponsorzy woleli zreszt¹ zasilaæ finansowo imprezy subkulturalne ni¿ zwi¹zane z autentyczn¹ kultur¹ narodow¹. Poprzez zlekcewa¿enie roli kultury, edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej, spowodowano znaczn¹ degradacjê roli kultury i jej wp³ywu na edukacjê i naukê, a poprzez œwiadome niszczenie ró¿nych ga³êzi polskiego przemys³u doprowadzono do likwidacji podstawowego elementu rozwoju Polski, jakim by³a innowacyjnoœæ narodowa. Liczba patentów uzyskiwanych rocznie w Polsce spad³a do œmiesznej liczby kilku tysiêcy na rok w latach 2000-2003. W tym czasie inne kraje zarówno unijne, jak i na innych kontynentach rejestrowa³y liczby uzyskiwanych patentów w setkach tysiêcy. Sta³o siê to w wyniku zmiany struktury szkó³ wy¿szych, w których powstaj¹ce nowe szko³y prywatne w liczbie kilkuset podjê³y edukacjê zwi¹zan¹ z bankowoœci¹, zarz¹dzaniem, marketingiem, pedagogik¹. W ten sposób innowacyjnoœæ narodowa, w szczególnoœci dotycz¹ca technologii i ekologii, zosta³a zast¹piona przez w¹sko rozumian¹ innowacyjnoœæ ekonomiczn¹, prowadz¹c¹ do antyinnowacyjnoœci biurokratycznej. Natomiast w szko³ach technicznych i technologicznych, g³ównie pañstwowych, ze wzglêdu na oszczêdnoœci, badania eksperymentalne niezbêdne dla postêpu, g³ównie technologicznego, zast¹piono badaniami symulacyjnymi. Natomiast struktura coraz s³abszych pañstwowych zak³adów przemys³owych, coraz bardziej utrudnia³a rozwój powa¿nych badañ stosowanych. Polskie firmy prywatne ma³e i œrednie nie by³y w stanie uczestniczyæ w powa¿nej konkurencji innowacyjnoœci. St¹d te¿ dotychczasowa transformacja w sektorze „kultury, edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej”, doprowadzi³a do znacznego obni¿enia, a nawet degradacji potencja³u tego sektora. W analizie na temat ósmego sektora „s³u¿by zdrowia i opieki spo³ecznej” trzeba zwróciæ uwagê, ¿e w ramach transformacji po 1990 r. tego sektora w postaci tzw. reformy s³u¿by zdrowia na pierwszy plan wysuniêto tzw. ekonomizm. Efektem tego ekonomizmu, otoczonego biurokra- ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. tyzmem, nastêpowa³a z jednej strony czêœciowa kompromitacja lekarzy i pielêgniarek polskich poprzez zmuszanie ich do kierowania siê w³asnym egoistycznym interesem (np. lekarzy rodzinnych i specjalistów) przy obs³udze rodzin polskich i poœrednio zmuszanie do ograniczania kontaktów ze s³u¿b¹ zdrowia publiczn¹ i kierowanie ich jako konsumentów do p³atnych placówek szpitalnych, p³atnych oœrodków zdrowia, firm us³ugowych w zakresie badañ sprzêtowych itp. Mniej zamo¿ne rodziny polskie spotyka³y siê po 1990 r. ze znacznie gorszymi ni¿ przed reform¹ warunkami podtrzymania swego stanu zdrowia. Szczególnie tragiczna sta³a siê sytuacja ludzi schorowanych, cierpi¹cych na wiele chorób, starszych, emerytów, rencistów, bezrobotnych i bezdomnych. Reforma s³u¿by zdrowia i ograniczenie opieki spo³ecznej spowodowa³y, ¿e po 1990 r. nast¹pi³o znaczne obni¿enie potencja³u tego sektora. Mo¿na powiedzieæ, ¿e w roku 2003 warunki do realizacji w Polsce poœredniej formy eutanazji wyraŸnie siê poprawi³y. Chocia¿ mówi siê jeszcze nie doœæ wyraŸnie w Polsce o potrzebie legalizacji eutanazji bezpoœredniej, czego dokona³y ju¿ niektóre kraje unijne, jak Holandia i Belgia, a inne zmierzaj¹ w tym kierunku, to jednak nieludzki ekonomizm mo¿e bardziej natarczywie upomnieæ siê o tê metodê tak¿e w chrzeœcijañskiej Polsce. Analizuj¹c dziewi¹ty sektor „prognozowania i systemów informatycznych", to ze wzglêdu na jednostronn¹ transformacjê w tym sektorze w kierunku dyrektyw Unii Europejskiej, a nie wielowariantow¹, to praktycznie w okresie od 1990 do 2003 r. nie rozwiniêto problematyki prognozowania, które dotyczy okresów rzêdu 25 lat. Unia Europejska, w tym Komisja Europejska, z regu³y nie prowadzi³a autentycznych prognoz, gdy¿ prowadz¹c dzia³ania konkurencyjne w stosunku do USA i Japonii oraz modyfikuj¹c na bie¿¹co niedopracowany model gospodarczo-spo³eczny, nie mia³a do tego warunków. W takim uk³adzie równie¿ w okresie przedakcesyjnym nie by³o warunków do rozwijania prognozowania, ani nawet planowania 5-cioletniego, jakie mia³o miejsce w okresie PRL. W latach 1990-2003 nast¹pi³ pewien rozwój systemów informatycznych w Polsce, ale rozwój ten by³ niedostateczny w stosunku do rozwoju tych systemów w pañstwach unijnych, nie mówi¹c ju¿ o takich krajach, jak USA, Japonia, czy Po³udniowa Korea. Œwiadczy o tym zbyt ma³y rozmach rozwoju sieci internetowych i umiejêtnoœci korzystania z internetu w Polsce, a tak¿e brak wizji w³adz polskich wykorzystywania systemów informatycznych do ograniczania katastrofalnego poziomu bezrobocia w Polsce. W analizie dziesi¹tego sektora „bankowego i systemów finansowych”, trzeba stwierdziæ, ¿e transformacja w tym sektorze po 1990r. doprowadzi³a do wyobcowania siê tego sektora jako instytucji antynarodowej, nie uczestnicz¹cej w rozwi¹zywaniu zasadniczych problemów pañstwa i narodu, w szczególnoœci w zakresie rozwoju Polski i minimalizacji bezrobocia w Polsce. W ten sposób do roku 2003 sektor „bankowoœci i systemów finansowych” wyrós³ jako olbrzymia naroœl z³oœliwa na systemie pañstwa 33 i narodu, z nadmiern¹ w³adz¹ i bez wiêkszej odpowiedzialnoœci za rozwój Polski. Analizuj¹c jedenasty sektor „stosunków miêdzynarodowych i kontaktów zagranicznych” trzeba uznaæ, ¿e dotychczasowa transformacja (po 1990 r.) tego sektora doprowadzi³a do wyraŸnej sk³onnoœci pe³nej uleg³oœci polskich w³adz pañstwowych wobec takich pañstw, jak: USA, Izrael i g³ówne pañstwa Unii Europejskiej, a zaostrzenie stosunków z takimi pañstwami, jak: Rosja, Bia³oruœ, kraje islamskie, Austria prohaiderowska itp. Z tego tytu³u rozwój Polski poprzez miêdzy innymi kontakty gospodarcze np. z Rosj¹, dozna³ wyraŸnego szoku. W ten sposób mo¿na powiedzieæ, ¿e okres od 1990 r. do 2003 r. doprowadzi³ w wyniku dotychczasowej transformacji w sektorze „stosunków miêdzynarodowych i kontaktów zagranicznych” do wyraŸnego os³abienia potencja³u tego sektora. I wreszcie analiza dwunastego polskiego sektora „bezpieczeñstwa narodowego”, który (od 1990 r.) wyraŸnie uleg³ os³abieniu, w sensie mo¿liwoœci zapewnienia bezpieczeñstwa militarnego w oparciu o w³asne zaplecze przemys³u zbrojeniowego oraz polskie formacje i systemy wojskowe. Prowadzi to do wniosku: potencja³ tego sektora wyraŸnie uleg³ degradacji mimo formalnej gwarancji ze strony NATO jako instytucji militarnej, do której weszliœmy jako organizacji obronnej, ale która zaserwowa³a dla Polski z miejsca aferê jugos³owiañsko-kosowsk¹, maj¹c¹ powa¿ne reperkusje rosyjsko-czeczeñskie, afgañskie i irackie. Wniosek generalny: poniewa¿ kontynuacja dotychczasowych g³ównych kierunków transformacji w latach 19902003 doprowadzi³a do wyraŸnego os³abienia potencja³u wiêkszoœci sektorów strategicznych pañstwa polskiego z wyj¹tkiem sektora „bankowoœci i systemów i systemów finansowania” (w 1999 r. kontrola zagraniczna banków wynosi³a 65%, a w roku 2001 r. a¿ 75%), oznacza to, ¿e w³aœnie transformacja wynikaj¹ca z dyrektyw Komisji Europejskiej doprowadzi³a do tak dramatycznej sytuacji, zagra¿aj¹cej szeroko rozumianemu rozwojowi suwerennej Polski. W tym czasie dosz³o do powa¿nego pogorszenia sytuacji gospodarczej w najwiêkszym pañstwie unijnym tzn. w Niemczech, gdzie liczba bezrobotnych osi¹gnê³a w 2002r. prawie 5 milionów, a pracuj¹cych w niepe³nym wymiarze godzin prawie 9 milionów, co razem stanowi oko³o 35% wszystkich potencjalnych pracowników. W zwi¹zku z tym zaczêto mówiæ, ¿e Niemcy zmierzaj¹ w kierunku Argentyny, która prze¿y³a i prze¿ywa katastrofê gospodarcz¹. W nawi¹zaniu do sytuacji niemieckiej sytuacja Polski w 2003 r. sta³a siê jeszcze bli¿sza sytuacji Argentyny. Mo¿e to w³aœnie te¿ przyczyni³o siê do nieodpowiedzialnego g³osowania niektórych Polaków w referendum unijnym. Trzeba zatem odpowiedzieæ po analizach sytuacji Polski w latach 1945-2003 i fakcie decyzji spo³eczeñstwa polskiego o integracji Polski z Uni¹ Europejsk¹, jaka powinna byæ istota programu gospodarczego Polski w najbli¿szych latach, aby nie sta³a siê unijn¹ Argentyn¹. 34 Za³o¿enia programu gospodarczego dla Polski po integracji jej z Uni¹ Europejsk¹ Trzeba na wstêpie powiedzieæ, ¿e to nie integracja Polski z Uni¹ Europejsk¹ uratuje nas przed utoniêciem gospodarczym typu Argentyny. Skoro jesteœmy potencjalnym topielcem, to nie mo¿na polegaæ na pseudoratowniku niemieckim, który sam ju¿ siê topi. Trzeba realizowaæ program ratowniczy, który zosta³ sprawdzony w œwiatowych warunkach aktualnej sytuacji gospodarczej œwiata, nawet je¿eli bêdzie on znacz¹co kolidowa³ z niedopracowanym i u³omnym programem Unii Europejskiej opracowanym w postaci dorobku prawnego Komisji Europejskiej. Istota programu gospodarczego dla Polski, który nale¿y zrealizowaæ w najbli¿szych latach jest zawarta w fundamentalnej pracy prof. Linsu KIMA, najwybitniejszego œwiatowego ekonomisty, wydanej w 1997r. przez Harvard College w USA IMITATION to INNOVATION (Imitacja do innowacji). Prof. Linsu Kim wyjaœnia w niej podstawy sukcesu rozwojowego Korei Po³udniowej (2 miejsce na œwiecie pod wzglêdem poprawy wskaŸnika warunków ¿ycia cz³owieka – 0,283, 17 miejsce Portugalii – 0,143, 20 miejsce Izraela – 0,132, 22 miejsce Japonii – 0,130, 24 miejsce USA – 0,128, 28 miejsce Francji – 0,127, 30 miejsce Finlandii - 0,116, 31 miejsce Szwajcarii – 0,115, 32 miejsce Austrii i 33 miejsce Anglii, 36 miejsce Grecji – 0,109, 37 miejsce Norwegii – 0,108, 38 miejsce Belgii – 0,106, 39 miejsce Szwecji i 40 miejsce Holandii – 0,104, 42 miejsce Luksemburga – 0,103, 43 miejsce Hiszpanii – 0,102, 47 miejsce W³och – 0,094, 52 miejsce Danii – 0,091, 55 miejsce Irlandii – 0,085, 93 miejsce Polski – 0,002). Do tego trzeba dodaæ, ¿e Korea Po³udniowa opanowa³a kryzys finansowy, który dotkn¹³ wiele krajów azjatyckich w koñcu lat 90-tych, czego efektem by³o uzyskanie przez ni¹ rezerw kapita³owych w wymiarze 100 miliardów dolarów USA (przed kryzysem mia³a tylko 4 miliardy dolarów USA). Te ostatnie osi¹gniêcia Korei Po³udniowej wyjaœniaj¹ powody zaproszenia Prezydenta Korei Po³udniowej Kim Dae-junga na spotkania w Europie w 2001 r. (Wielka Brytania, Norwegia, Wêgry i Parlament Europejski w Strasburgu). Program ten sprowadza siê do dzia³añ, które Autor przedstawi³ w wielu referatach i publikacjach (miêdzy innymi w Teheranie w 1990 r., w której równie¿ uczestniczy³em), a które kierowane by³y do krajów rozwijaj¹cych siê podlegaj¹cych transformacji w kierunku krajów rozwiniêtych. Dla warunków polskich dzia³ania te powinny przyj¹æ nastêpuj¹c¹ formê: — Nale¿y d¹¿yæ do zmian technologicznych w gospodarce polskiej, które poprawi¹ wytwórczoœæ i doprowadz¹ do nowych wyrobów, procesów i przemys³ów. — Nale¿y wykorzystaæ polsk¹ naukê i polskie technologie, a nie tylko zagraniczne, dla rozwoju gospodarczego i spo³ecznego Polski. — Nale¿y poza zdolnoœciami produkcyjnymi i inwestycyjnymi Polaków popieraæ maksymalnie narodowe zdolnoœci innowacyjne Polaków, które bêd¹ decyduj¹ce dla osi¹- Nad Odr¹ gniêcia du¿ej dynamiki rozwoju Polski. — Nale¿y zacz¹æ traktowaæ priorytetowo edukacjê i naukê polsk¹ i to g³ównie w okresach kryzysowych, gdy¿ takie dzia³ania warunkuj¹ osi¹gniêcie w³aœciwego poziomu sektora strategicznego „kultura-edukacja-nauka-innowacyjnoœæ narodowa”. — Du¿o uwagi nale¿y poœwiêciæ dziedzinie badañ i rozwoju, która musi byæ popierana przez poszczególne firmy polskie, pañstwo polskie i polskie samorz¹dy. — Nale¿y doprowadziæ do realnej wspó³pracy Pañstwa Polskiego, polskich firm i zak³adów oraz zmieniæ politykê pañstwa na przychyln¹ w dziedzinie podatkowej i proinnowacyjn¹ nie tylko dla podmiotów zagranicznych, ale równie¿ dla podmiotów polskich. — Nale¿y wykorzystaæ okresy kryzysowe jako okazjê do przyœpieszenia uczenia siê nowych technologii, pod warunkiem, ¿e Pañstwo Polskie i Polskie Samorz¹dy zaczn¹ w³aœciwie dbaæ generalnie o interes rodzin polskich, tworz¹cych naród polski oraz interes polskich firm. — Nale¿y zreformowaæ zasady transferu technologii do Polski z krajów rozwiniêtych, g³ównie z Unii Europejskiej, USA, Japonii i Po³udniowej Korei w kierunku modelu korzystnego zarówno dla odbiorców polskich, jak i dla dostarczaj¹cych technologie oraz zredukowaæ import gotowych zagranicznych wyrobów, nie zawsze najwy¿szej jakoœci. — Nale¿y zreformowaæ politykê finansow¹, podatkow¹ i informacyjna w Polsce, aby s³u¿y³y one podtrzymywaniu i rozwijaniu polskiego potencja³u technologicznego i ograniczaniu preferowania Polski jako rynku zbytu, g³ównie dla towarów z Unii Europejskiej. — Trzeba zdecydowanie zrealizowaæ przys³owie koreañskie, ¿e „w dziesiêæ lat mo¿na poruszyæ nawet góry”, odsuwaj¹c od w³adzy wszelkimi metodami tych, którzy w latach 1990-2003, maj¹c z³¹ wolê i bêd¹c „tchórzliwymi kolaborantami” zniszczyli w znacznej mierze potencja³ technologiczny, edukacyjny, naukowy i kulturowy Polski, wypracowany w trudzie i biedzie przez powojenne pokolenia Polaków. — W przypadku Polski po³udniowo-koreañski model rozwoju musi byæ uzupe³niony stworzeniem przez Pañstwo Polskie i Polskie Samorz¹dy sprzyjaj¹cych warunków nie tylko do utrzymania stanu elastycznego polskiego rolnictwa o charakterze ekologiczno-przemys³owym, ale w³¹czenia go do wielkiego programu, jaki powinien powstaæ w ramach ONZ do walki z g³odem na œwiecie (na przeszkodzie staje tu s³awetna Wspólna Polityka Rolna Unii Europejskiej, która musi ulec znacznej modyfikacji). Powy¿sze kompleksowe dzia³ania powinny doprowadziæ do odbudowy potencja³u strategicznych sektorów Pañstwa Polskiego, bez czego nie mo¿e byæ ani w³aœciwego rozwoju, ani poprawy warunków ¿ycia polskich rodzin. q ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Literatura 1. Z. Dmochowski „Straty Polski w II wojnie œwiatowej”. Rodzina Polska nr. 8/2000, 9/2001, 10/2001, 11/2002 2. Z. Dmochowski „Jaka przysz³oœæ czeka Polskê”. Materia³ nieopublikowany 3. T. Gomu³ka „Polskie transformacje 1963-2000”. Ditto, Warszawa 1997 4. P. Z. Poznañski „Ob³êd reform. Wyprzeda¿ Polski”. Ludowa Spó³dzielnia Wydawnicza, Warszawa 2001 5. Z. Dmochowski „Apel Wawelski zdrajców”. Westerplatte nr. 3-4 (32-33) 2002 6. Z. Dmochowski „Sumienie wyborców i polityków”. Ojczyzna nr. 21 (150) 1 listopada 1997 r. 7. M. Masny „Akcja na ugorze”. Goœæ Niedzielny nr. 23, 7 czerwca 1998 8. Lista cz³onków Narodowej Rady Integracji Europejskiej. Warszawa 2001r. 9. „Kombatant” kwiecieñ 2003, maj 2003 10. Senat RP Statystyczne informacje o procesach restrukturyzacyjnych w sektorze wêgla kamiennego w latach 19902001. 11. Z. Dmochowski „Informacje i dezinformacje o Euroazji, Unii Europejskiej i Polsce”. Polska Oficyna Wydawnicza 12. Z. Dmochowski „UE — technokratyczna dyktatura”. Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2003 r. 13. F. Adwent „Dlaczego Unia Europejska jest zgub¹ dla Polski?” Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, Warszawa 14. C. Beddermann „Broñcie Polski!” Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2003 r. 15. Kulisy UE. Fundacja „Nasza Przysz³oœæ”, Warszawa 2003 16. W. Bojarski „Dok¹d Polsko? Wobec globalizacji i integracji europejskiej”. Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2002 17. L. Czuma „Zmiany gospodarcze w Polsce XX wieku”. Skrypt Politechniki Bia³ostockiej, Wydawnictwa Politechniki Bia³ostockiej, Bia³ystok 1991 18. M. Bortner „W drodze do upadku ekonomii œwiatowej”. Nicea - Francja 1995 19. R. Jaworek „Jak zasobny kraj doprowadziæ do upadku?” Nortom, Wroc³aw 1998 35 n Joanna M. Grabiñska KONSEKWENCJE JEDNOSTRONNEGO PODEJŒCIA DO WIELOKULTUROWOŒCI W PROCESIE WYCHOWANIA SPO£ECZEÑSTWA POLSKIEGO PO DRUGIEJ WOJNIE ŒWIATOWEJ Wstêp Kultura jest fundamentem i podstawowym noœnikiem wszystkich aspektów rozwoju narodu. Od przekazu kulturowego zale¿y wiedza, œwiadomoœæ i etyka ludzi a zatem i rozwój pañstwa jak i jego suwerennoœæ. Fa³szywie, jednostronnie rozumiana wielokulturowoœæ, szczególnie w aspekcie transcendencji i zatarcie granicy miêdzy dobrem i z³em, do dzisiaj wywiera znacz¹cy wp³yw na postawy ludzi, ich dzia³anie, jak te¿ przyczynia siê do pog³êbiania chaosu w obecnej rzeczywistoœci. Brak odniesienia wszelkich dzia³añ ludzkich do wartoœci trwa³ych w wyniku „walki cywilizacyjnej” spowodowa³ dominacjê tzw. kultury materialnej nad kultur¹ etyczn¹. W g³ównej czêœci artyku³u przedstawiê podstawowe, zaprogramowane dzia³ania „decydentów”, maj¹ce na celu demoralizacjê i rozk³ad naszego spo³eczeñstwa. W podsumowaniu szczególn¹ uwagê zwrócê na ukazanie b³êdu „filozoficznego”, który to powielany od czasów Kartezjusza powoduje wielki chaos w kulturze. Jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci i przypisanie „myœli” ludzkiej roli nadrzêdnej kszta³tuje etyczne podstawy wszelkich dzia³añ. Pojêcie wielokulturowoœæ ma trzy wymiary. Jeden dotyczy wielokulturowoœci w obrêbie danego narodu, gdzie mówimy o kulturze spo³ecznej, kulturze osobistej, kulturze polityki, kulturze sztuki, kulturze medialnej, kulturze techniki itd. Drugi aspekt wielokulturowoœci skupia uwagê na przenikaniu siê ró¿nych kultur zwi¹zanych z tradycjami ró¿nych narodów nale¿¹cych czêsto do ró¿nych cywilizacji a mieszkaj¹cych od pokoleñ w tym samym pañstwie ju¿ w wiêkszoœci zasymilowanych, ale chc¹cych utrzymaæ w ramach swoich grup etnicznych tradycje narodowe w tym swoj¹ wiarê. Trzeci aspekt wielokulturowoœci dotyczy przenikania siê ró¿nych kultur w skali œwiatowej, miêdzy pañstwami, grupami pañstw, kontynentami, gdzie s¹ ró¿ne religie, gdzie obserwujemy ro¿ne interesy, gdzie s¹ ró¿ne priorytety, gdzie ró¿ny jest stosunek do osoby ludzkiej. Niezale¿nie od tego w jakim kontekœcie badamy i analizujemy problem wielokulturowoœci, dochodzimy do jednego wniosku, ¿e podstawow¹ si³¹ umo¿liwiaj¹c¹ konstruktywne postêpowe rozwi¹zania jest dialog, w któ- 36 rym mo¿emy zrozumieæ siê jedynie w wypadku przyjêcia uniwersalnego, niepodwa¿alnego wspólnego mianownika w aspekcie wartoœci, a wiêc postêpowania ludzi wzglêdem siebie i w stosunku do korzystania z dóbr s³u¿¹cych rozwojowi ka¿dego cz³owieka. ¯ywotnoœæ stalinowskiej idei wychowania polskiego spo³eczeñstwa Mówi¹c o jednostronnym podejœciu do wielokulturowoœci w Polsce po Drugiej Wojnie Œwiatowej mam na uwadze bezkompromisow¹ ateizacjê i odciêcie spo³eczeñstwa polskiego od korzeni cywilizacji ³aciñskiej a w konsekwencji wprowadzenie chaosu we wszystkich dziedzinach ¿ycia spo³ecznego i gospodarczego, czego skutki wyraŸnie widoczne s¹ jeszcze dzisiaj. Po 1939 r. wszelkie dzia³ania odnoœnie Narodu Polskiego nie by³y jawne i mia³y doprowadziæ do wychowania bezwolnego spo³eczeñstwa g³ównie poprzez oderwanie od w³asnej kultury i tradycji. Efekty wychowania polskiego spo³eczeñstwa, które dzisiaj analizujemy i oceniamy w prostej linii warunkowane s¹ spuœcizn¹ przesz³oœci i wytycznymi przekazanymi do realizacji przez w³adzê komunistyczn¹. Wytyczne te poprzez wyeliminowanie wszelkich norm etycznych ze wszystkich sfer ¿ycia spo³ecznego, z kultury, z ekonomii i gospodarki mia³y wp³yn¹æ na wychowanie pos³usznego, bezwolnego spo³eczeñstwa polskiego i wcielenie go jako kolejnej republiki do Zwi¹zku Sowieckiego. Plany nie zosta³y w pe³ni zrealizowane, ale spustoszenia i efekty tej nieludzkiej polityki dzisiaj s¹ jaskrawo widoczne. D³ugi proces zniewalania Polaków spowodowa³ to, ¿e jeszcze dzisiaj nie wszyscy zdaj¹ sobie sprawê z tego co wp³ynê³o na obecn¹ sytuacjê Polski? Dlaczego wiêkszoœæ Polaków po roku dziewiêædziesi¹tym g³osowa³o wbrew w³asnym interesom?. Dlaczego Polsk¹ rz¹dzi³y kolejno grupy maj¹ce na wzglêdzie w³asny interes a nie dobro wspólne? Dlaczego ca³y czas ze wszystkich dziedzin ¿ycia eliminowano Dekalog i walczono z nauk¹ spo³eczn¹ Koœcio³a?, Dlaczego obowi¹zuj¹ce prawo tak bardzo abstrahuje od prawa naturalnego i nie ma punktu odniesienia do wartoœci transcendentnych? Na te pytania znajd¹ Pañstwo odpowiedzi w niniejszej rozprawie, w której za najwa¿niejszy punkt odnie- Nad Odr¹ sienia uznano dokument: - "45 zasad zniewalania narodu" – œciœle tajn¹ instrukcjê Stalina wydan¹ w Moskwie w 1947 r. /za³. 1/ , której konsekwentna realizacja w okresie ustroju socjalistycznego, wyrz¹dzi³a niewyobra¿alne spustoszenie we wszystkich dziedzinach ¿ycia naszego narodu i pañstwa. G³ównym celem tej instrukcji by³o wyeliminowanie z ¿ycia spo³eczeñstwa, poprzez wyrafinowan¹ manipulacjê, trwa³ych, niepodwa¿alnych zasad moralnych a zatem rozszerzanie sumieñ i zatracenie granicy miêdzy dobrem i z³em. Wychowanie, w tym sposób kszta³cenia m³odego pokolenia odpowiedzialnego za przysz³¹ filozofiê pañstwa, to najpowa¿niejszy problem naszych czasów. Dotyczy to wszystkich narodów. Procesy kulturowe i gospodarcze, które dzisiaj obserwujemy w Polsce s¹ efektem wieloletnich praktyk wychowawczych wobec naszego spo³eczeñstwa. Rozwój ka¿dej dziedziny ¿ycia spo³ecznego, ka¿dej dyscypliny naukowej jest procesem naturalnym, który z za³o¿enia ma s³u¿yæ cz³owiekowi, wp³ywaæ na jego rozwój zawodowy i duchowy, czyniæ jego ¿ycie l¿ejszym, nowoczeœniejszym. Takie za³o¿enia z gruntu jak najbardziej w³aœciwe czêsto w przesz³oœci jak i dzisiaj by³y i s¹ lekcewa¿one. Ka¿dy postêp wraz z elementami pozytywnymi niesie dla cz³owieka zagro¿enia. Uruchamianie zgubnej dla cz³owieka linii osi¹gniêæ postêpu zale¿y od kultury spo³eczeñstwa a wiêc od œwiadomoœci i etyki ludzi wprowadzaj¹cych w ¿ycie zdobycze postêpu jak równie¿ od polityki edukacyjnej pañstwa, której podstawowym celem powinno byæ przygotowanie spo³eczeñstwa do rozpoznania, w³aœciwej oceny oraz skutecznych dzia³añ w celu natychmiastowej eliminacji zjawisk negatywnie wp³ywaj¹cych na rozwój spo³eczeñstwa. Z regu³y pomys³odawcy rozwoju form ¿ycia spo³ecznego mówi¹ o korzyœciach ekonomicznych, kulturotwórczych, nieraz o rozwoju duchowym i o wartoœciach, ale pomijaj¹ wszystkie te aspekty, które mog¹ wywo³aæ efekty niepo¿¹dane – zgubne dla ca³ego spo³eczeñstwa, spo³ecznoœci lokalnych czy okreœlonych osób. Œwiadomoœæ spo³eczna to wypadkowa wielu czynników, które w kolejnych okresach dziejowych narodu kszta³towane s¹ przez grupy zarz¹dzaj¹ce pañstwem. Braki w edukacji, to efekt polityki edukacyjnej pañstwa, która z kolei silnie skorelowana jest z polityk¹ ekonomiczn¹ i ze zmianami restrukturyzacyjnymi gospodarki. Rozwój poszczególnych dzia³ów gospodarki, w tym rolnictwa warunkowany jest wytycznymi ponadnarodowymi zwi¹zanymi z globalizacj¹. Wszystkie drogi prowadz¹ dzisiaj do jednego celu, choæ na ró¿nych odcinkach dzia³alnoœci spo³eczno-gospodarczej mo¿na jeszcze realizowaæ cele maj¹ce na wzglêdzie prawdziw¹ wolnoœæ i dobro osoby ludzkiej. Przypuszczalnie dzisiaj niewielu z tych, którzy demokracjê wykorzystuj¹ jako instrument do globaliROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. zacji gospodarki i ¿ycia spo³ecznego zdaje sobie sprawê z tego, ¿e ich wp³ywy z roku na rok s¹ mniejsze a przysz³oœæ nieuchronnie zwi¹zana bêdzie z rz¹dami dyktatury ekonomicznej. Proces rozwoju cz³owieka jest w zasadzie prosty. Zale¿y od wp³ywu rodziny (rodziców, rodzeñstwa, ludzi z najbli¿szego œrodowiska), instytucji wychowawczych (nauczycieli w przedszkolu, szkole), zak³adu pracy (dyrekcji, wspó³pracowników). Przyjêcie i stosowanie w praktyce wzorców moralnych zale¿y w najwiêkszym stopniu od tego jak postrzegamy Dekalog i jak wcielamy prawo naturalne w ¿ycie codzienne. Gdy g³êbiej zaczynamy zastanawiaæ siê i obserwowaæ ludzi i siebie mo¿emy zauwa¿yæ, ¿e na dziecko, jak te¿ na m³odzie¿ i na doros³ych najwiêkszy wp³yw ma telewizja, œrodki audiowizualne i inne noœniki informacji, w tym internet. Niektórzy dzisiaj zauwa¿aj¹ i zastanawiaj¹ siê nad problemem narkomanii i alkoholizmu wœród nastolatków i nurtuj¹ ich pytania: dlaczego w ogóle zbrodniczy przemys³ dzia³a?; kto na to przyzwala? itd. Oficjalnie dzia³a ponad trzysta sekt, które maj¹ zagwarantowane swoje prawa i w ró¿ny nieludzki sposób werbuj¹ m³odzie¿. W³aœciwy rozwój spo³eczeñstwa zale¿y w prostej linii od œwiadomoœci rodziców, nauczycieli, pracodawców, a przede wszystkim od etyki elit rz¹dz¹cych i przywódców organizacji spo³ecznych i politycznych. Przyk³ady niew³aœciwego wykorzystania osi¹gniêæ spo³ecznych i naukowych. Dzisiaj mo¿emy podawaæ setki przyk³adów zarówno w ustroju demokratycznym, jak i nieporównanie gorszych dotycz¹cych re¿imu komunistycznego, ukazuj¹cych niszczenie ca³ych spo³eczeñstw czy najbardziej wartoœciowych jednostek lub te¿ niew³aœciwego wykorzystania osi¹gniêæ naukowych tylko dlatego, ¿e decydenci postêpowali nieetycznie. Grecy w staro¿ytnoœci wprowadzili ustrój demokratyczny w celu obalenia tyrañskich rz¹dów arystokracji. Wspania³a grecka teoria demokracji w „wydaniu” rz¹dów republikañskich nie pokrywa³a siê z praktyk¹. Dzisiaj z ca³¹ odpowiedzialnoœci¹ mo¿emy powiedzieæ, ¿e wszêdzie rz¹dy demokratyczne doprowadzi³y do ³amania prawa, zbrodni, tryumfu niesprawiedliwoœci itd. Wszystkich najwiêkszych zbrodniarzy „tego œwiata” wybrano demokratycznie, m.in. Hitlera, Mussoliniego. Nigdy nie mo¿emy zapominaæ o tym, ¿e Jezus Chrystus zosta³ skazany na œmieræ mêczeñsk¹ poprzez wykorzystanie demokracji – zag³osowa³ podjudzony lud. Mo¿na przytaczaæ niezliczon¹ liczbê przyk³adów na to, ¿e ludzie g³osuj¹ wbrew w³asnemu dobru. Trafnie jeden z za³o¿ycieli Stanów Zjednoczonych J.Adams napisa³: „Twierdzenie, ¿e lud jest najlepszym stra¿nikiem swych praw, to bzdura niczym nie usprawiedliwiona. Jest on najgorszym, wrêcz ¿adnym ich stra¿nikiem”. W tym samym duchu wypowiada³o siê wielu znanych ludzi m.in. Kraszewski, Knigge, Napoleon Wielki, Schoutan, 37 Seneka, Szekspir, Koryolan, Richelieu, Wolter, Goncourt, Berta Suttner. Dzisiaj niektórzy odwa¿nie ju¿ pisz¹, ze demokracja jest ustrojem, w którym najwiêksze pole do dzia³ania maj¹ ci, którzy s¹ bardziej zepsuci, lepiej k³ami¹, lepiej umiej¹ nieœwiadomym przysz³oœæ przedstawiæ w ró¿owych barwach. Ci, którzy s¹ po prostu gorsi od przeciwników wygrywaj¹ wybory, bo z wiêksz¹ premedytacj¹, nie przebieraj¹c w œrodkach og³upiaj¹ swój elektorat wyborczy czyli lud. Nale¿y podkreœliæ, ¿e by³oby inaczej gdyby ludzie przestrzegali w swoim postêpowaniu te zasady, które wynikaj¹ z niepodwa¿alnych, uniwersalnych wartoœci. Znan¹ od wieków przez pedagogów /od ok.100 lat przez socjologów i psychologów – bo pedagogikê w zakresie wiedzy o reakcjach t³umu i w zakresie motywacji dzia³ania cz³owieka wydzielono z pedagogiki – nauki o wychowaniu /cech¹ t³umu jest ³atwowiernoœæ, zmiennoœæ nastrojów i s¹dów, brak rozeznania co w³aœciwe a co niew³aœciwe, a wiêc sterowana samozag³ada/. Wiek dwudziesty, wiek w którym najwiêksza liczba pañstw zadeklarowa³a przyjêcie demokracji, to okres najbardziej haniebny w dziejach œwiata. Z jednej strony wielki postêp techniczny a z drugiej bezprawie, niesprawiedliwoœæ okupiona krwi¹ niewinnych. Demokratycznie wybrani cz³onkowie parlamentu UE tak zatracili twarz, ¿e w tygodniku „Der Spiegel” opublikowano artyku³ „Marnotrawienie Europy” czyli rutynowe okradanie ludzi przez tych, którzy tak siê zaprezentowali, tak nak³amali by byæ wybranymi. W tym miejscu tak na marginesie przytoczê s³owa laureata nagrody Nobla, pisarza ¿ydowskiego J. B. Singera – „¯yd wspó³czesny nie mo¿e ¿yæ bez antysemityzmu. Jeœli antysemityzm gdzieœ nie istnieje – on go stworzy, ......dzisiejsi ¯ydzi s¹ jak kobiety – pragn¹ w³adzy, nie jawnej, lecz zakamuflowanej”. O co chodzi, po prostu o ukryte przeforsowanie w sferach zarz¹dzaj¹cych etyki sprzecznej z Dekalogiem, etyki, której podstawowym wyznacznikiem jest osi¹gniêcie celu – zgromadzenie w sposób bezkompromisowy jak najwiêkszej iloœci œrodków finansowych i to dla siebie. Demokracja, bez wartoœci transcendentnych, to najlepszy instrument do takich dzia³añ. Nastêpny przyk³ad, ukazuj¹cy drugie oblicze demokracji to wybór w Austrii J. Haidera. By³o to olbrzymie zaskoczenie dla najbardziej wp³ywowych „œwiatowych demokracji”, bo sprawy „rz¹du” wymknê³y siê spod kontroli. Bez ¿adnych skrupu³ów i ¿enady na ca³ym œwiecie zosta³ zainspirowany „szum medialny”. Te „œwiatowe demokracje” wrêcz grozi³y tym „niepoprawnym politycznie” Austriakom. O co chodzi³o? Dzisiaj mo¿na s¹dziæ, ¿e przeszkadza³o „narodowe oblicze” wybranego demokratycznie przywódcy. Ten przyk³ad obrazuje, pozytywn¹ stronê demokracji – nieprzewidywalnoœæ. Najbardziej jaskrawym przyk³adem niew³aœciwego, bezkrytycznego korzystania z osi¹gniêæ naukowych 38 jest korzystanie z internetu i w ogóle z mediów. Bezwzglêdnie jest to wspania³e osi¹gniêcie techniki u³atwiaj¹ce ¿ycie codzienne, naukê i pracê. Obecnie bez komputera nie mo¿e funkcjonowaæ wiele dziedzin gospodarki itd. Wy³¹czenie dop³ywu energii czy w³amania hakerów do ró¿nych sieci komputerowych mog¹ zupe³nie sparali¿owaæ najwiêkszych potentatów gospodarczych œwiata. Ju¿ dzisiaj niektórzy humaniœci, myœl¹cy analitycznie i przysz³oœciowo zwracaj¹ uwagê na zagro¿enia wynikaj¹ce z bezkrytycznego korzystania z komputera i internetu i z innych mediów. Dzieci i m³odzie¿ maj¹ dostêp do pornografii, mog¹ zawieraæ ró¿ne przypadkowe, czêsto niebezpieczne znajomoœci. Dyskietki, p³yty audio i video coraz czêœciej zastêpuj¹ ksi¹¿ki, w tym równie¿ lektury szkolne. Nieœwiadomi rodzice zamiast przeczytaæ dziecku bajkê wol¹ kupiæ lub wypo¿yczyæ kasetê lub p³ytê, nie weryfikuj¹c jej treœci, a nastêpnie w³¹czyæ komputer lub video itd.. Niekontrolowany dostêp do mediów prowadzi w prostej linii do analfabetyzmu spo³eczeñstwa. Dzieci i m³odzie¿ coraz mniej czytaj¹, coraz gorzej pisz¹, jak najdalej odsuwaj¹ wysi³ek intelektualny i fascynuj¹ siê sprawnoœci¹ manualn¹. Nale¿y dodaæ, ¿e ka¿de odkrycie naukowe niesie ze sob¹ pozytywne i negatywne dzia³anie na rzecz ludzkoœci. Na przyk³ad rad z jednej strony ratuje ¿ycie milionom chorych, ale gdy jest w posiadaniu ludzi, którzy nie maj¹ na wzglêdzie dobra innych, tylko okreœlony interes, to mo¿e przyczyniæ siê do zag³ady ludzkoœci. Wynalezienie robotów i wprowadzanie ich na masow¹ skalê przez w³aœcicieli zak³adów pracy mo¿e spowodowaæ bezrobocie a zatem degeneracjê setek tysiêcy ludzi. Wszystko zale¿y od tego czy jednostronne podejœcie, a wiêc czy kultura materialna bez respektowania wartoœci „weŸmie górê”. Przyk³ady nieludzkich dzia³añ charakteryzuj¹ce re¿im komunistyczny i bezwzglêdne jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci w ka¿dej dziedzinie podane bêdê ni¿ej. Walka o cz³owieka Ca³y czas w Polsce jak i na œwiecie toczy siê walka o cz³owieka, o to, jaki ten cz³owiek bêdzie, a zatem jakie bêdzie spo³eczeñstwo: – czy bezwzglêdne, nieœwiadome, daj¹ce sob¹ sterowaæ, maj¹ce tylko na wzglêdzie efekty ekonomiczne i to w³asne, – czy te¿ bêdzie to spo³eczeñstwo umiej¹ce zdefiniowaæ dobro i z³o. Wychowanie spo³eczeñstwa to proces d³ugofalowy, przebiegaj¹cy drog¹ ewolucyjn¹. Warunkowane jest czynnikami bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹cymi na rozwój cz³owieka, spo³eczeñstwa. Podstawowe determinanty wychowania s¹ odgórnie zaplanowane. Nie wymaga ju¿ dzisiaj szerszego udowadniania fakt, ¿e rozwój kulturowy, spo³eczny, polityczny, ekonomiczny i gospodarczy ka¿dego pañstwa zale¿y od etyki, œwiadomoœci i przygotowania odpowiedniej liczby wysoko Nad Odr¹ kwalifikowanych kadr do pracy w gospodarce narodowej. Z kolei to, w jaki sposób przygotowujemy ludzi do ¿ycia w spo³eczeñstwie zale¿y w decyduj¹cym stopniu od w³adz ustawodawczych a wiêc od tego kogo wybieramy do sprawowania rz¹dów. Stworzenie programu edukacji, a wiêc usprawnienie tego co jest, poprzez wprowadzanie nowelizacji poszczególnych paragrafów ustawy o systemie oœwiaty wymaga czasu, konsekwencji dzia³ania i pe³nego, ustawicznego rozeznawania czynników warunkuj¹cych wychowanie. Nasuwa siê tu ³aciñskie przys³owie „tempora mutantur et nos mutamur in illis” a wiêc czasy siê zmieniaj¹ i my zmieniamy siê wraz z nimi. Dokoñczenie tej myœli powinno brzmieæ – ale nigdy nie mo¿na zapomnieæ o tym, ¿e s¹ wartoœci trwa³e, transcendentne zawarte w Dekalogu. Nikt na œwiecie nie zdo³a³ przez ponad 2007 lat podwa¿yæ ich. Dzisiaj ludzie wierz¹cy jak te¿ niewierz¹cy, coraz czêœciej zauwa¿aj¹, ¿e podstaw¹ zdrowego, dobrze funkcjonuj¹cego spo³eczeñstwa jest zaszczepienie dzieciom a potem ci¹g³e ugruntowywanie w³aœciwych norm etycznych. Nastêpnie zgodnie z prawd¹, w zakresie co najmniej niezbêdnym dla danej grupy wiekowej, zawodowej a wiêc w zakresie dostosowanym do poziomu i kierunku kszta³cenia nale¿y przekazywaæ rzeteln¹ wiedzê naukow¹, popularno naukow¹ jak te¿ umiejêtnoœci praktyczne. Wy¿ej przedstawiony wywód wydaje siê banalnie prosty. By³by równie¿ prosty w realizacji w wypadku, gdyby ci, którzy s¹ na stanowiskach i decyduj¹ o losach narodu – tworz¹ ustawodawstwo, maj¹ w rêkach media i instytucje wychowawcze, myœleli o rozwoju i godnych warunkach ¿ycia swojego narodu na niepodwa¿alnych zasadach etycznych. Spuœcizna przesz³oœci – wytyczne Stalina w sferze wychowania polskiego spo³eczeñstwa Kultura naszego narodu, a zatem i jego œwiadomoœæ uwidaczniaj¹ca siê w postawach i przekonaniach ludzi, w ocenie sytuacji, a¿ wreszcie w efektach kolejnych wyborów do w³adz ustawodawczych i zarz¹dzaj¹cych wszystkich szczebli, wp³ywa na sytuacjê ekonomiczno – gospodarcz¹ kraju. Tak jak ju¿ wspomina³am, obecna sytuacja jest wynikiem wieloletnich praktyk wychowawczych na Narodzie Polskim. By nie byæ go³os³own¹ przytoczê treœæ wybranych punktów z instrukcji Stalina NK/003/47 wydanej jako œciœle tajnej w Moskwie 2.06.1947 r. K.AA/OC 113 obejmuj¹cej 45 zasad zniewalania narodu. Podam tylko zasady bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹ce na wychowanie spo³eczeñstwa. pkt. 2. Nale¿y szczególnie zadbaæ o to, aby nie by³o ¿adnych kontaktów pomiêdzy naszym wojskiem a ludnoœci¹ cywiln¹ kraju. Niedopuszczalne jest sk³adanie wizyt w domach krajowców przez nasz¹ kadrê oficersk¹………….. pkt 3. Przyspieszyæ likwidacjê krajowców zwi¹zanych z KPP, PPS, Walterowców, KZMPAK i BCH i innych ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. ugrupowañ, które powsta³y bez naszej inspiracji. W tym celu wykorzystano fakt istnienia zbrojnej opozycji. pkt 4. Dopilnowaæ, aby do wszystkich akcji bojowych w pierwszej kolejnoœci kierowaæ ¿o³nierzy, którzy przed wst¹pieniem do Armii Koœciuszkowskiej przebywali na naszym terytorium. Doprowadziæ do ich ca³kowitej likwidacji. pkt 5. Przyspieszyæ zjednoczenie wszystkich partii w jedn¹ organizacjê i dopilnowaæ, aby wszystkie kluczowe stanowiska obsadzane by³y przez ludzi zatwierdzonych przez nasze s³u¿by specjalne. pkt 8. Nale¿y zwróciæ baczn¹ uwagê na ludzi wyró¿niaj¹cych siê zmys³em organizacyjnym, umiej¹cych sobie jednaæ popularnoœæ. Ludzi takich nale¿y pozyskaæ, a w razie odmowy nie dopuszczaæ do wy¿szych stanowisk. pkt 9. Doprowadziæ do tego, aby pracownicy na stanowiskach pañstwowych /z wyj¹tkiem s³u¿b œcigania i pracowników przemys³u wydobywczego/, otrzymywali niskie pobory. Dotyczy to w szczególnoœci s³u¿by zdrowia, wymiaru sprawiedliwoœci, oœwiaty i kierowników ró¿nych szczebli. pkt. 10. Do wszystkich organów w³adzy i wiêkszoœci zak³adów pracy wprowadziæ ludzi wspó³pracuj¹cych z naszymi s³u¿bami specjalnymi /bez wiedzy w³adz krajowych/. pkt. 12. Wp³yn¹æ na w³adze krajowców, aby nabywcy ziemi, parceli i gruntów nie otrzymywali aktów w³asnoœci, a jedynie akty nadania. pkt. 14. Spowodowaæ, aby wszystkie zarz¹dzenia i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyj¹tkiem wojskowych) nie by³y precyzyjne. pkt. 22. Obj¹æ szczególnym nadzorem wszelkie laboratoria i instytucje naukowo – badawcze. pkt 23. Nale¿y zwróciæ szczególn¹ uwagê na ruch racjonalizatorski i wynalazczy.......... W wypadku g³oœnych odkryæ spowodowaæ ich sprzedanie za granicê. Nie dopuszczaæ do publikacji zawieraj¹cych wartoœci i opisy wynalazków. pkt 34. Szczególnej obserwacji poddaæ Koœció³ i tak ukierunkowaæ dzia³alnoœæ oœwiatowo-wychowawcz¹, aby wzbudziæ powszechny wstrêt do tej instytucji. Obj¹æ baczn¹ uwag¹ i kontrol¹ koœcielne drukarnie, archiwa, kazania, kolêdowania, treœci nauk religijnych oraz obrzêdy pogrzebowe. pkt 35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególnoœci w szko³ach œrednich i wy¿szych doprowadziæ do usuniêcia nauczycieli ciesz¹cych siê powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce wprowadziæ ludzi mianowanych. Doprowadziæ do zerwania korelacji miêdzy przedmiotami, do ograniczenia wydawania materia³ów Ÿród³owych, do usuniêcia ze szkó³ œrednich ³aciny, greki, filozofii ogólnej, logiki i genetyki. W historii nie mo¿na podawaæ, co który w³adca chcia³ zrobiæ lub zrobi³ dla kraju, trzeba natomiast ukazywaæ tyraniê królów oraz walki uciemiê¿onego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadziæ do w¹skich specjalizacji. 39 pkt 36. Inspirowaæ organizowanie imprez pañstwowych zwi¹zanych z walk¹ krajowców z zaborcami /z wyj¹tkiem zaboru rosyjskiego/, szczególnie z Niemcami i walki o socjalizm. pkt 37. W publikacjach krajowych nie dopuszczaæ opracowañ traktuj¹cych o krajowcach przebywaj¹cych w naszym pañstwie do rewolucji i w czasie II Wojny Œwiatowej. pkt 40. Pilnowaæ aby aresztowano przeciwników politycznych. Rozpracowaæ przeciwników politycznych z autorytetem wœród krajowców. Likwidowaæ w drodze tzw. zajœæ sytuacyjnych przypadkowych, zanim stan¹ siê g³oœnymi lub aresztowaæ ich wczeœniej za wykroczenia kryminalne. pkt 43. Og³aszaæ publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych /wojsko, ministerstwa, g³ówne zarz¹dy, szkolnictwo/ oskar¿onych o dzia³alnoœæ przeciwko ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Bêdzie to mobilizowaæ czujnoœæ mas pracuj¹cych. pkt 44. Dbaæ o wymianê ludzi na stanowiskach roboczych przez dopuszczenie do tych funkcji ludzi z awansów, maj¹cych najni¿sze kwalifikacje. pkt 45. Powodowaæ nap³yw do szkó³ wy¿szych ludzi pochodz¹cych z najni¿szych grup spo³ecznych, którzy nie wykazuj¹ zainteresowañ zawodowych, a tylko chêæ zdobycia dyplomu. ___________ Powszechnie dzisiaj znane jest, ¿e z miejsca po wojnie Stalin zgromadzi³ wokó³ siebie przedstawicieli wszystkich dziedzin kultury i da³ jak¿e jednostronne, jak¿e okrutne wytyczne dotycz¹ce ideologizacji. Aktorzy, piosenkarze, pisarze a nawet muzycy jak¿e czêsto podporz¹dkowywali siê tym dyrektywom, by mieæ lepsze ¿ycie lub by po prostu prze¿yæ. Odgrywali wtedy olbrzymi¹ rolê wychowawcz¹ – co najmniej tak¹ jak dzisiejsza telewizja, internet, czy te¿ inne media. Powy¿sze antynarodowe, nieludzkie dyrektywy Stalina pad³y na wyja³owiony podatny grunt. Zaplanowana i z wielk¹ konsekwencj¹ przeprowadzona przez hitlerowców i bolszewików eksterminacja inteligencji polskiej zostawi³a naród bez przywództwa intelektualnego. Mimo zmian ustrojowych wyraŸnie widaæ, ¿e ca³y czas olbrzymi wp³yw na kolejne ekipy rz¹dz¹ce maj¹ grupy interesu. Te grupy tylko siê zmieniaj¹. Niewygodnych, zak³ócaj¹cych bieg sterowanych odgórnie wydarzeñ, eliminuje siê z dzia³alnoœci na rzecz dobra wspólnego. Czêsto odnosi siê wra¿enie, ¿e dalej obowi¹zuj¹ zasady zniewalania narodu polskiego choæ realizowane s¹ w inny sposób i pod innym sztandarem. Naród zosta³ odpowiednio wychowany, poddany „praniu mózgu”. Dzisiaj czêsto, nawet nie ze z³ej woli, tylko w wyniku oddzia³ywania socjotechniki medialnej, treœci humanistycznych przekazywanych w instytucjach oœwiatowych czy te¿ stosowanych metod wychowawczych, sam dzia³a na swoj¹ zgubê, mimo, ¿e ma zapewnione prawem „mechanizmy obronne”. 40 W tym miejscu przypomnê znaczenie s³owa etyka. Etyka jest nauk¹, która od wieków zajmuje siê definiowaniem dobra i z³a w ró¿nych p³aszczyznach odnosz¹cych siê do osoby ludzkiej. Wyznacza ona normy postêpowania moralnego. Ka¿dy cz³owiek w kolejnych okresach swojego rozwoju oddzia³uje na innych ludzi jak te¿ jest odbiorc¹, ulega wp³ywom innych. Niezale¿nie od tego, w którym pañstwie, w jakim miejscu cz³owiek siê znajduje, ogólny schemat ¿ycia jest taki sam. Ka¿dy od najm³odszych lat s³yszy takie pojêcia jak etyka, moralnoœæ, wychowanie, motywy dzia³ania. Zachowanie, postêpowanie, dzia³alnoœæ cz³owieka – czyli jego kultura, to efekt ca³ego procesu wychowawczego i stanowi najwa¿niejszy obszar zainteresowania wszystkich grup zawodowych z naszego kraju, (pedagogów, politologów, dziennikarzy, pracodawców, rz¹dz¹cych krajem) oraz osób spoza naszego kraju, pragn¹cych inwestowaæ i zarabiaæ w Polsce czy bogaciæ siê przez przejêcie naszego maj¹tku narodowego i przejêcie w³adzy. Wszelkie dzia³ania maj¹ce na celu przejêcie w³adzy s¹ systematyczne, prowadz¹ do uœpienia czujnoœci Polaków poprzez odpowiednie przekazywanie informacji w mediach, wprowadzanie metod wychowawczych do przedszkoli i szkó³. Chodzi o odciêcie ludzi od korzeni cywilizacji ³aciñskiej a przy okazji wychowanie elity dla siebie. Nawi¹zuj¹c do cytowanych zasad wychowania polskiego spo³eczeñstwa przygotowanych przez Stalina, funkcjonuj¹cych w praktyce ponad 60 lat, mo¿na z ca³¹ odpowiedzialnoœci¹ stwierdziæ, ¿e ich konsekwencje s¹ wyraŸnie widoczne dzisiaj, m. in. – jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci tak restrykcyjnie przestrzegane w kwestii „czystoœci idei” doprowadzi³o do degradacji podstawowych uniwersalnych wartoœci w ¿yciu naszego narodu. Dzisiaj s³owa patriotyzm, ojczyzna, dobro wspólne, Dekalog dla wiêkszej czêœci spo³eczeñstwa niestety kojarz¹ siê z „ciemnogrodem”. Nauka Spo³eczna Koœcio³a, która w interpretacji Ksiêdza Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego, Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II jak te¿ w homiliach niektórych biskupów, powinna byæ uznawana za politologiê, dla chrzeœcijan jest wrêcz ignorowana. Dzieje siê tak, gdy¿ po wojnie wychowano ca³e zastêpy nowej inteligencji, czêœciowo nieœwiadomej a czêœciowo œwiadomie, wprowadzaj¹cej w ¿ycie idee miêdzynarodowego kosmopolityzmu. Nowa inteligencja niewspó³miernie do posiadanej wiedzy charakteryzowa³a siê pewnoœci¹ siebie, ma³¹ elastycznoœci¹ intelektualn¹ i si³¹ przebicia s³u¿¹c¹ do zajmowania coraz wy¿szych stanowisk. Poprzez media, za pomoc¹ wybiórczej i manipulowanej informacji do dzisiaj ich potomkowie kszta³tuj¹ opiniê spo³eczn¹. Podsumowuj¹c niniejszy artyku³ zasygnalizujê bardzo wa¿ny z punktu widzenia filozoficznego problem b³êdu myœlowego, na który zwraca³ ostatnio uwagê Nad Odr¹ filozof, ks. dr Henryk Nowik, cytuj¹c m.in. wypowiedzi na ten temat Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II. Jan Pawe³ II w ksi¹¿ce „Pamiêæ i to¿samoœæ” w rozdziale „Ideologia z³a” stawia pytania: „– jak dosz³o do powstania nazizmu i komunizmu?; – jak to siê sta³o, ¿e te dwa globalizmy siê rozsypa³y, skoñczy³y? „Przyczyn¹ olbrzymiego chaosu w myœli filozoficznej by³y rewolucyjne wywody Kartezjusza. Wed³ug Kartezjusza wszystko zaczyna siê od myœli i myœl ludzka daje pocz¹tek bytowi, rzeczywistoœci, realnoœci – cogito ergo sum – myœlê wiêc jestem. Inaczej mówi¹c wnioskuje siê z naszego myœlenia o tym, ¿e istnieje obiektywna rzeczywistoœæ. W okresie przedkartezjañskim cogito – myœlê by³o przyporz¹dkowane do esse – byæ, które by³o pierwotnym. Dla Kartezjusza nie byt jest pocz¹tkiem filozofii a w³asne myœlenie. Przy takim za³o¿eniu, przy tak odwróconym porz¹dku filozofowania nie mo¿na wyjœæ z ciasnego pierœcienia w³asnej jaŸni, w³asnego myœlenia, w³asnej œwiadomoœci do autentycznej rzeczywistoœci. „Od Kartezjusza zarówno œwiat stworzony jak i Stwórca pozostaje w polu cogito czyli myœlê, jako treœæ ludzkiej œwiadomoœci” Etyka ustanowiona przez samego cz³owieka bez odniesienia do prawa naturalnego i wartoœci transcendentnych zale¿y od narzuconych warunków przez ludzi silniejszych i bogatszych oraz od chwilowych, zmieniaj¹cych siê potrzeb. Tê etykê, pod pozorem autentycznego dobra cz³owieka, wyznaczaj¹ li tylko korzyœci materialne, doczesne. W samorz¹dach szczebla lokalnego, powiatowego, wojewódzkiego jak i w Sejmie wyraŸnie zauwa¿ane s¹ dwie grupy radnych czy pos³ów: – jedni (w mniejszoœci) „respektuj¹cy” Dekalog i wartoœci narodowe, – drudzy, wyznaj¹cy idee kosmopolityczne i ustanawiaj¹cy nowe wartoœci. Dzisiaj we wszystkich krajach, na ka¿dym poziomie dzia³alnoœci spo³ecznej jak te¿ niemal w ka¿dej organizacji powstaj¹ tzw. „nowe wartoœci” a nawet ca³e „systemy nowych wartoœci”, zwane humanistycznymi. Wartoœci te nie maj¹ etycznie licz¹cego siê odniesienia do norm moralnych podporz¹dkowanych dobru bezwzglêdnemu. Zauwa¿ane s¹ powszechnie efekty takich dzia³añ w Sejmie i na wszystkich szczeblach w³adzy samorz¹dowej. Efektem dzia³ania takich grup s¹ decyzje, które nie maj¹ na wzglêdzie przysz³oœci m³odego pokolenia a tym samym suwerennoœci pañstwa. Podsumowuj¹c mo¿na ogólnie stwierdziæ, ¿e sprecyzowanie pojêcia wartoœci humanistyczne poprzez ustawowe przyjêcie niepodwa¿alnych norm etycznych zawartych w Dekalogu automatycznie wska¿e w³aœciw¹ interpretacjê kolejnych paragrafów, np. „Ustawy o systemie oœwiaty” i umo¿liwi zrozumienie wprowadzania zmian. Rodzice i nauczyciele uzyskaj¹ bezcenne narzêdzie – umiejêtnoœæ interROK XVIII, NR 7-8wychowania (124-125) 2008. pretacji i t³umaczenia zgodnie z prawd¹ i logik¹ godnego ¿ycia wiedzy naukowej i popularno naukowej. Przypomnê w tym miejscu s³owa Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II skierowane do rektorów wy¿szych uczelni „Nasze poszukiwania i nasza praca potrzebuj¹ idei wiod¹cej, fundamentalnej wartoœci, która by nada³a sens i po³¹czy³a w jeden nurt badania uczonych, refleksje historyków, twórczoœæ artystów i rozwijaj¹ce siê w zawrotnym tempie odkrycia techników. Konstruktywny dialog w tak rozleg³ej wielokulturowoœci ¿ycia spo³ecznego mo¿liwy jest tylko i wy³¹cznie wówczas gdy myœl filozoficzna /czyni¹ca cz³owieka „Bogiem”/ zapocz¹tkowana przez Kartezjusza zostanie odrzucona a Dekalog stanie siê podstaw¹ etyczn¹ wszelkich dzia³añ ka¿dego cz³owieka””. q Przypisy: 1. Ks S. Wyszyñski: Mi³oœæ i sprawiedliwoœæ spo³eczna – rozwa¿ania spo³eczne. Pallottinum, Poznañ 1993 ss. 211 -215 2. Ibidem, ss. 131 - 134 3. Encyklopedia Powszechna. Wyd. Gutenberga. Kraków, t. III, s.297 4. Ewangelia wed³ug Œw. Marka, Œw. Jana, Œw. £ukasza. Biblia Tysi¹clecia, rozdz.15 s.1176, rozdz. 19 s.1211, rozdz. 23 s.1238 Wyd. Pallottinum, Poznañ – Warszawa 1980 5. Komitet ds. Edukacji Narodowej:. Edukacja Narodowym Priorytetem – raport o stanie i kierunkach rozwoju edukacji narodowej w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. PWN, Warszawa 1989 ss. 189 - 195 6. http://www.brainyquote.com/quotes/authors/j/john adams. html 7. KS. S. J.: Ksiêga z³otych myœli. Wyd. Gutrnberga, Warszawa 1996, t. I s.311 8. Ibidem: s. 312 9. Ibidem: s. 313 10. G. Therborn: Drogi do nowoczesnej Europy. PWN, Warszawa – Kraków, 1998 ss. 539 - 546 11. „Der Spiegel”, listopad 1999 r. 12. http://www.braingquote.com/quotes/quotes/i/isaacbashe.html 13. Przypisywane przez Mathiasa Borboniusa /1612 r./ LotarowiI:wczeœniej przytoczone u Williama Harrisona /1577 r./. Z. Landowski, K. Woœ: S³ownik Cytatów Laciñskich. Wyd. Literackie. Kraków 2002 r., s.545 14. Por. R. Buttiglione, J. Merecki SDS: Europa jako pojêcie filozoficzne. Towarzystwo Naukowe KUL Biblioteka „Ethosu” 4, Lublin 1996: R. Kozlowski, J. Soko³owski, J. Zimny, J. Œledziewska: Odrodzenie Polski przez powrót do narodowej mentalnoœci. Wyd. Sióstr Loretanek, Warszawa 2004, s. 7 – 13; W. Bojarski: Wiêcej Polski....póki my ¿yjemy. Wyd. Antyk, Warszawa 1997, ss. 28 - 36 15. Por. L. Liasz: Nowa wizja Polski. Ksi¹zka i Wiedza, Warszawa 2002 ss. 7 -13 16. Por. J. Homplewicz: Etyka Pedagogiczna. Wyd. Salezjañskie, Warszawa 1996 ss. 63 – 66; W. Bojarski; op. cit. s. 28; J. Grabiñska: Odpowiedzialnoœæ samorz¹dów za wychowanie i przysz³oœæ m³odego pokolenia. „Nowy Przegl¹d Wszechpolski”, 2003 nr 3 - 4 17. H. Nowik: Wyk³ady w RM. Kwiecieñ 2008; Podstawy filozofii „Nad Odr¹ – Eidos”, 2007 18. Jan Pawe³ II: Pamiêæ i to¿samoœæ. Wyd. Znak, 2005 s.16 19. H. Nowik: Audycja w RM. „Rozmowy Niedokoñczone”, Toruñ, kwiecieñ 2008 20. Ibidem, Jan Pawe³ II s.17 21. por. J. Homplewicz. Op. cit. ss. 67, 68 22. Pascal Bernardin: Machiavel Nauczycielem – manipulacje w szkolnictwie, reformy czy plan zniszczenia? Wyd. Antyk, Komorów 1997 ss. 160 - 162 23. Jan Pawe³ II: “Odpowiedzialnoœæ ludzi nauki i kultury za prawdê”. L'OSSERVATORE ROMANO, 1999 nr 8, s.28 41 n Barbara Wodziñska Oczarowanie i duma Kto mia³ szczêœcie spotkaæ siê z twórczoœci¹ Kazimierza Józefa Wêgrzyna, a myœli i czuje po polsku – zostaje oczarowany i dumny – mamy wspó³czesnego Wieszcza, który nasz¹ wspania³¹ historiê, a obecnie nasz¹ troskê, ból i rozpacz, wynikaj¹ce ze œwiadomoœci w jak tragicznej sytuacji znalaz³a siê Polska – oprawia s³owami poezji. Poeta wo³a: NIE MA WOLNOŒCI BEZ KRZY¯A KTO S£U¯Y£ MOSKWIE A DZIŒ BRUKSELI Matko moja wracaj do domu spod czerwonej latarni nierz¹du niech nie ³udzi Ciê wolna mi³oœæ bez pogardy kary i s¹du... kto s³u¿y³ Moskwie a dziœ Brukseli to ten siê zaprze czerwieni i bieli Matko moja wracaj do domu nie dla Ciebie swoboda Pary¿a przecie¿ Ty nas uczy³aœ kiedyœ ¿e wolnoœci nie ma bez Krzy¿a ten siê w niebieskie lub z³ote wystroi bo tchórz siê matce w oczy spojrzeæ boi Matko moja wracaj do domu niech nie ³udzi Ciê k³amstwo Brukseli sama przecie¿ nas wiod³aœ co tydzieñ w polski spokój i œwiêtoœæ niedzieli ten bêdzie mówi³ fa³szywe pacierze mówi¹c o Polsce i k³ami¹c o wierze (podkr. B.W.) Matko moja wracaj do domu Bóg strapiony czeka na progu a¿ zapalisz znów ogieñ wiary i z pogard¹ spojrzysz na wrogów i swoj¹ gwiazdê na niebieskim niebie na garœæ dotacji zamieni w potrzebie S£U¯ALCZOŒÆ jak g³upiec co siê cieszy marnym œwiecide³kiem idziemy nieœwiadomi oszustwa i zdrady w t³umie który zapomnia³ ¿e kostium i maska s³u¿¹ jedynie k³amcom do g³upiej porady sk¹d ta s³u¿alczoœæ?! ta mi³oœæ do dworu ! ta miêkkoœæ karku przed obcym i cudzym ta gra pozorów na krawêdzi k³amstwa któr¹ tocz¹ zawziêcie i jedni...i drudzy... (...) KTO NIE SZANUJE SWOJEGO NARODU kto nie szanuje swojego Narodu i nie potrafi dzieliæ Jego losu niech siê nie bawi Jego symbolami i znajdzie inny na karierê sposób (podkr. B.W.) i na daremno imienia nie wzywa bo jest zbyt drogie dla tych co kochaj¹ 42 gdy nosz¹ w sercu a nie na plakatach imiê któremu bez reszty ufaj¹ (...) kto nie szanuje swojego Narodu i za plecami z Jego losu drwi ten niech pamiêta, ¿e kiedyœ zatrzaœnie ten Naród przed nim g³oœno swoje drzwi... kto zmieni³ gwiazdê czerwon¹ na z³ot¹ ten nie zostanie nigdy patriot¹ ten bêdzie szuka³ z tej czy tamtej strony fa³szywych racji dla swojej obrony... PSIARNIA bo kundle obszczekaj¹ ka¿dy krok Twój Polsko! najpierw swoi... potem cudzy... ha³aœliwym stadem i zag³usz¹ g³os sumienia co w milczeniu stoi i nakryj¹ bezsilnoœci¹ Twoje czo³o blade (...) i po bruku bêd¹ w³óczyæ Twoje œwiête imiê g³oœnym œladem rozszczekanym kundlim ujadaniem póki kija nie podniesiesz nad g³owami psiarni by wypisaæ na ich grzbietach swoje twarde zdanie Nad Odr¹ RÓ¯OWY POLONEZ na ró¿owych salonach nieustanny bal ¿ycie toczy siê wokó³ banków gie³d i sal towarzyska elita w cichym gwarze donosów pisze nasz¹ historiê w imiê wspólnych losów tolerancji orkiestra r¿nie od ucha do ucha wolny kraj wolna mi³oœæ dla ka¿dego komucha (...) na ró¿owych salonach diabe³ krêci ogonem zatoczy³o siê chwiejnie towarzystwo czerwone zatoczy³o siê w lewo zatoczy³o siê w prawo (podkr.B.W.) od Pary¿a po Moskwê demokrat¹ zosta³o t³um tañcz¹cych siê k³êbi rytm dostojny kuleje w okno piêœci¹ ³omoce ten co straci³ nadziejê (...) nie ma Boga Honoru i Ojczyzny i Wiary bo ju¿ czerwieni nie mamy lecz niebieskie sztandary (...) trwa z³odziejski polonez na salonach zabawa raz siê Kraków poka¿e to znów b³yœnie Warszawa (...) ci co pluli na Polskê id¹ pierwsi mój Bo¿e (podkr.B.W.) nios¹ sztandar wolnoœci lecz w ró¿owym kolorze podeptali nam pamiêæ œwiête miejsca i groby coraz wiêcej dotkniêtych od ró¿owej choroby (podkr. B.W.) na najwy¿szych urzêdach k³amstwo dzwoni srebrnikiem zdrajca uczy godnoœci (podkr. B.W.) choæ jest zwyk³ym cynikiem (...) nad padlin¹ k³amstwa archiwalny smród bo afera i skandal polityczny bród ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. (...) od czerwonej trybuny d³ugi cieñ Stalina lecz kto dzisiaj pamiêta gdzie jest chwa³a ?gdzie wina (...) na ró¿owych salonach demokracji sza³ tolerancji festiwal œmietnik, brud i ka³... (...) Londyn œwieci przyk³adem chorobliwej mi³oœci Europa jest rada z wywalczonej wolnoœci (...) Europa jak ko³choz to dotuje to gani w ³awach siedzi elita neofitów i drani (...) œwieci w oczy ekranem zak³amana TV zniewolone umys³y tolerancji sza³ (podkr.B.W.) (...) a gdy g³owê podniosê ponad nami wysoko œwieci w trójk¹t wpisane czujne wci¹¿ Boga oko (...) i ostrzega nas co dzieñ ¿e to nie jest zabawa ale taniec œmiertelny a historia to krwawa POGODA DLA DRANI nauczyli siê szybko w³adzy i pogardy dla prawdy co rani zak³amanej wolnoœci bez kary upragnionej Polski dla drani (...) wielkopañskich gestów nabrali nauczyli siê szybko cudzego im granicy Ojczyzny nie trzeba ich uk³ady chroni¹ od z³ego (podkr.B.W.) Tylko w jednej strofie d³ugiego wiersza dedykowanego Arcybiskupowi Stanis³awowi Wielgusowi, Autor po mistrzowsku zamkn¹³ nasze polskie dziœ (!): (...) Twój brat ukrzy¿owany przez publikatory Boga swoim cierpieniem nieustannie s³awi otoczony ciasn¹ pêtl¹ morderczej nagonki zaszczuty psami k³amstwa œmiertelnie siê krwawi... (...) 43 Kazimierz Józef Wêgrzyn jest autorem dwóch poematów "Pi³sudski" i "Czyœciec" oraz 56 zbiorów wierszy. W ka¿dym tomie przewija siê myœl o Bogu i Polsce. Ksi¹dz Prof. Jerzy Bajda w "Naszym Dzienniku" (nr. 145, 21 czerwca 2006r. ) pisa³ : "Ca³a poezja Kazimierza Józefa Wêgrzyna jest pe³na ducha i zdolna jest budziæ sumienia uœpione, sparali¿owane lub pogodzone z klêsk¹ i zdrad¹." Poeta w tomie "Larum polskie"1, które zadedykowa³ "Siostrom i Braciom od wieków pielgrzymuj¹cym do Wolnej Polski" pisze: Pragnê podzieliæ siê z Tob¹ refleksj¹ o Polsce. Wierzê, ¿e mozó³ zapisywania "choroby na Polskê" bêdzie czêœci¹ historii naszego wspólnego losu (...) Bohdan Urbankowski – pisarz i filozof, w recenzji "Chory na Polskê" ("Nasza Polska", nr 51/52, 17-31 XII 2002 r.) widzi problem "choroby" Kazimierza J. Wêgrzyna szerzej, pisze : O wierszach Wêgrzyna mo¿na dyskutowaæ jak dyskutuje siê o Polsce. D³ugo z pasj¹, ca³ymi godzinami. Poeta nie jest tylko chory na Polskê, Poeta widzi ludzi chorych na brak Polski, na niedobór wartoœci, na atrofiê to¿samoœci. W tym roku ukaza³ siê nowy zbiór wierszy Kazimierza J. Wêgrzyna pt. "Nowa Konfederacja Barska"2 Stanis³aw Krajski, we wstêpie do zbioru, tak charakteryzuje postaæ Autora : Kazimierz Józef Wêgrzyn poeta myœl¹cy po polsku, kochaj¹cy Polskê, zatroskany Jej losem, kreœl¹cy w swej twórczoœci Jej moralny i duchowy wspó³czesny obraz, ukazuj¹cy drogi, na które powinniœmy wst¹piæ. Jego poezja jest pe³na smutku i goryczy, bo dziœ tak ma³o polskoœci i tak ma³o, co za tym idzie, Polski, bo dziœ Wiara staje siê martwa, o OjczyŸnie siê zapomina, Tradycjê siê lekcewa¿y, Szlachetnoœæ wyœmiewa i przekreœla w praktyce, a Wolnoœæ tak naprawdê odrzuca, rozmienia na drobne i sprzedaje. Stanis³aw Krajski wstêp koñczy s³owami nadziei : ...poezja Kazimierza Józefa Wêgrzyna bêdzie jednym z czynników, które spowoduj¹, ¿e doczekamy siê wolnej, suwerennej, niepodleg³ej Polski, bêd¹cej w pe³ni Królestwem Matki Bo¿ej, Polski, któr¹ tak kochamy, za któr¹ tak têsknimy. Jako motto, do tomu "Nowa Konfederacja Barska" Poeta zacytowa³ s³owa Ksiêdza Marka z "Wieszczby dla Polski": (...) A ty jak Feniks z popio³ów powstaniesz Cnej Europy ozdob¹ siê staniesz. Oby Bóg da³, ale przedtem konieczne jest przebudzenie Polski, o tym mówi wiersz "ObudŸ siê Polsko". (...) obudŸ siê Polsko podnieœ g³owê ws³uchaj siê w s³owa 44 Norwidowe byœ nie musia³a znów ze wstydem patrzeæ w Historiê w Dom Tu³aczy gdy Twoich synów los sobaczy bêdzie im dzieli³ kromkê chleba (...) obudŸ siê Polsko! Bóg jest z nami wiêc nie jesteœmy przecie¿ sami byœ zatrwo¿ona wilczym tropem skomla³a prosz¹c Europê o och³ap co nas wstydem pali (...) obudŸ siê Polsko! podnieœ g³owê nie daj siê raniæ obraŸliwym s³owem (...) obudŸ siê Polsko! z³odziej w domu snuje siê ci¹gle po kryjomu wy³ama³ okno rozbi³ drzwi i z Twego snu jak b³azen drwi (podkr. B.W.) (...) obudŸ siê Polsko ! gdzie Twa duma z Chrobrych Chopinów Wieszczów Cudów Œwiêtych Marsza³ków Naczelników Przywódców Przodków Mêczenników... obudŸ siê Polsko ! moc¹ wiary która podnosi Nad Odr¹ swe sztandary ponad redutê Dekalogu (...) gdzie Bóg otacza nas cudami by nam pokazaæ ¿e jest z nami (...) obudŸ siê Polsko ! silna Bogiem to On zabliŸni ka¿d¹ ranê obudŸ siê Polsko ! aby wolnoœæ nasza nie by³a jak targowa hala co runie nagle nam na g³owê i bêdzie tylko p³omieñ œwiecy dr¿a³ chybotliwie w naszych ¿alach... Poeta wo³anie "obudŸ siê Polsko!" poprzedza s³owami Juliusza S³owackiego: A jednak ja nie w¹tpiê – bo siê pora zbli¿a ¿e siê to wielkie œwiat³o – na niebie zapali, I Polski Ty o Bo¿e, nie odepniesz z Krzy¿a a¿ bêdziesz wiedzia³, ¿e siê jak trup nie zwali! i zwraca siê Wieszcz do Wieszcza: wybacz Juliuszu! ¿e na nowo próbujê zwi¹zaæ Twoje s³owo z nasz¹ Ojczyzn¹ coœ J¹ wo³a³ bo Ona by³a jak anio³a postaæ (...) Nam te¿ nie wolno w¹tpiæ! Przyjdzie czas i odepnie Bóg Polskê z Krzy¿a! Tylko obok wiary, ¿e tak bêdzie, trudno uwolniæ siê od lêku, a jak Polska siê nie obudzi? To wtedy pytanie postawione w tytule wiersza, stanie siê rzeczywistoœci¹! ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. CZY PÓJDZIEMY ZA TWOJ¥ TRUMN¥ DO BRUKSELI? ilu nas pójdzie w ¿a³obnym marszu? za Twoj¹ trumn¹ do Brukseli ilu nas bêdzie ból i smutek nad Twoj¹ trumn¹ Matko dzieliæ? a z wie¿y Babel nic nie widaæ na dole ziemia odleg³a stopom nad szczytem czarna czeluœæ pychy gdzie Twoja wielkoœæ Europo! w katedrach tylko dawne echo stanie pod Krzy¿em w czas zw¹tpienia dziesiêciokrotnie mu odpowie poœród kamieni krzyk milczenia (podkr.B.W.) a tu wci¹¿ jeszcze w wierzb alejach Chopin siê w³óczy – Norwid trudzi S³owacki chocia¿ dziwnie blady pe³en ufnoœci jest do ludzi Adam z pielgrzymi¹ lask¹ idzie przez polska mowê wœród harmonii chocia¿ czasami sygnaturka na trwogê polskie larum dzwoni jeszcze Kardyna³ Tysi¹clecia uczy nas si³y trwania w krzy¿ach gdy zza wiêziennych krat spogl¹da na nasz¹ przysz³oœæ co siê zbli¿a gdzie nasza wolnoœæ zaprzedana pytaj¹ tamci z mro¿nej doli i gdzie wci¹¿ p³acz¹ zapomniani w smutnej modlitwie gorzkich ¿ali gdzie siê spl¹ta³y Fa³sz i Honor na naszych pogmatwanych drogach i gdzie ju¿ nie ma na sztandarach ani Ojczyzny ... ani... Boga ... O Bo¿e ! Tak nie mo¿e siê staæ, nie ! Podczas spotkania w Radiu Maryja Kazimierz J. Wêgrzyn uzasadni³ tytu³ najnowszego zbioru – "Nowa Konfederacja Barska." Przypomnia³, ¿e w³aœnie minê³a 240 rocznica Konfederacji, rocznica wybuchu pierwszego wielkiego polskiego, Powstania Narodowego. Przypomnia³, ze podczas jego trwania zginê³o 60.000 Polaków, a na Sybir wywieziono 14.000 tys. osób, ¿e czasy w których ¿yjemy przypominaj¹ czasy Konfederacji Barskiej. Dziœ wystêpuj¹ te same zagro¿enia dla to¿samoœci narodowej, polskiej kultury, niepodleg³oœci Pañstwa Polskiego. Tak, Konfederacja Barska by³a pierwszym polskim powstaniem narodowym w obronie wiary, wolnoœci, dlatego zosta³a wyrugowana ze zbiorowej pamiêci Polaków przez komunistyczn¹ historiografiê jako ruch "wsteczny". Komunistów, a dziœ libera³ów, razi na sztan- 45 darach konfederackich has³o "Jezus-Maryja" i przeciwstawianie siê Konfederatów Stanis³awowi Augustowi Poniatowskiemu, który by³ "postêpowy". Nasz wielki historyk, autor monumentalnych historycznych dzie³ (te¿ wyrugowany ze œwiadomoœci Polaków!) Prof. W³adys³aw Konopczyñski, tak koñczy 2tomowe dzie³o "Konfederacja Barska"3 Z opowieœci o Barze, poeci romantycy wyczarowali legendarne postacie Ksiêdza Marka, Pu³askiego, Sawy, Beniowskiego i najprawdziwsz¹ pod zmyœlonym nazwiskiem postaæ bezimiennego bohatera tych bojów, mêczennika Horsztyñskiego i ta legenda Baru sta³a siê dla narodu moralnym skarbem. (...) Konfederacja Barska konaj¹c¹ ocali³a Ojczyznê. Ona J¹ uratowa³a w sercach Polaków. "Horsztyñski" rusza³ w pole, nie wiedz¹c dobrze, o co ma walczyæ, aby w oczyszczaj¹cym chrzcie krwi dowiedzieæ siê w obliczu œmierci, ¿e cierpi i ginie nie za liberum veto, ani za prawo uciskania ch³opów czy ró¿nowierców, lecz za ca³oœæ i niepodleg³oœæ Ojczyzny. Przez taki ogieñ wtajemniczenia przesz³y wszystkie stany, a przetrawi³y siê w nim tym mocniej, ¿e zbrojny opór trwa³ wtedy nie parê miesiêcy, jak w roku 1792, ale piêædziesi¹t parê miesiêcy. Stan¹³ i stê¿a³ w duszach Polaków mur nieprzebyty od strony najgroŸniejszego rosyjskiego zalewu i odgrodzona nim Polska, mimo klêski wielokrotnego rozbioru, przebudzona, odm³odzona, zahartowana- zosta³a Polsk¹. Dziœ do przebudzenia Polaków konieczna jest intelektualna odnowa, wróg zastosowa³ najgroŸniejsz¹ z najskuteczniejszych broni- polskojêzyczne publikatory! Przez poezjê Kazimierza Józefa Wêgrzyna przewija siê nadzieja, ale nie bezwarunkowo. Warunkiem jest podjêcie przez Polaków, nieska¿onych propagand¹, heroicznego intelektualnego wysi³ku. Tylko wtedy bêdziemy mogli powtórzyæ za Ksiêdzem Markiem Jando³owiczem ("Ksiêdzem Markiem" – S³owackiego): "Nigdy z królami nie bêdziem w aliansach nigdy przed moc¹ nie ugniemy szyi, bo u Chrystusa my na ordynansach, s³udzy Maryi (...) Wszystkie cytowane wiersze i fragmenty wierszy K.J. Wêgrzyna ze zbiorów "Larum polskie" i "Nowa Konfederacja Barska" Najnowszy zbiór mo¿na nabyæ w Fundacji "Nasza przysz³oœæ" w Szczecinku i ksiêgarniach "Naszego Dziennika" w Warszawie, Krakowie i Lublinie. q Kazimierz Józef Wêgrzyn. Poeta. (Pieœñ Konfederatów) _________ 1. Kazimierz Józef Wêgrzyn, Larum polskie, wybór wierszy z lat 1976-2006, Wydawnictwo OFSET Druk i MEDIA, Kubalonka 2006. 2. Kazimierz Józef Wêgrzyn, Nowa Konfederacja Barska, Wydawnictwo œw. Tomasza z Akwinu, Warszawa 2008. 3. W³adys³aw Konopczyñski, Konfederacja Barska, seria Wolnoœæ i Niepodleg³oœæ, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 1991. Wydanie drugie, pierwsze po wojnie. 46 Nad Odr¹ n Adrianna Adamek-Œwiechowska „MIEJSCA NA SMUTEK £ASKAWE”. W SZWAJCARII HENRYKA SIENKIEWICZA Motto: „Gdzie wybraæ miejsce na smutek ³askawe, Miejsce, gdzie ¿aden duch nie tr¹ci lotem O moje serce rozdarte i krwawe; Miejsce, gdzie ksiê¿yc przyjdzie a¿ pod ³awê Id¹c po fali... zaszeleœci z³otem, I za³oskocze tak duszê tajemnie, ¯e stêskni – ocknie siê i wyjdzie ze mnie”. Juliusz S³owacki, „W Szwajcarii”, 434-4401. Z Zakopanego Henryk Sienkiewicz pisa³ 3 sierpnia 1892 roku do Kazimierza Morawskiego: „A deszcz pada i pada!... Ja ostatecznie zdecydowa³em siê, ¿e nigdzie nie wyjadê, albowiem nie widzê przed sob¹ miejsc „na smutek ³askawych”. Przy tym „to lube powietrze, ten b³êkitny namiot tak cudnie rozpiêty nad naszymi g³owami wydaje mi siê tylko stekiem cuchn¹cych wyziewów” (Hamlet). Wskutek tego: „wszêdzie mi Ÿle jest i wszêdzie Ÿle bêdzie” (S³owacki). A przypominam sobie tak¿e, ¿e „jeœli s³oñce p³odzi robaki w zdech³ym psie, tedy nale¿y pamiêtaæ, ¿e wszyscy jesteœmy tylko przysz³ym pad³em” (Hamlet). Tu przynajmniej deszcz pada” [D LV, 489]2. Znamienny jest fakt, ¿e wyznanie to, w którym dochodzi do g³osu pesymistyczny nastrój pisarza, zwi¹zany z egzystencjalnymi refleksjami, wypowiedzianymi poprzez przywo³anie cytatów z ulubionych autorów, rodzi siê w wyró¿nianym przez niego miejscu. „Ze wzglêdu na krótkoœæ ¿ycia, najlepiej je spêdziæ w Zakopanem” – powiedzia³ wszak innym razem. Atmosfera tatrzañskiego kurortu niew¹tpliwie mu s³u¿y³a, chêtnie do niej powraca³ z woja¿y, które – wbrew ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. ¿yczeniowemu zapewnieniu z listu – wype³nia³y jednak niezmiennie jego ¿ycie, czyni¹c zeñ niestrudzonego podró¿nika, przemierzaj¹cego stale zw³aszcza europejskie szlaki, ale niecofaj¹cego siê te¿ przed wyzwaniami bardziej egzotycznymi. Cytowana wypowiedŸ ujawnia przy tym wspó³zale¿noœæ jego odczuæ wzglêdem klimatu przestrzeni i jej natury. Ta w³aœciwoœæ osobowoœci, nieobca te¿ pokrewnemu Sienkiewiczowi – jak mo¿na uznaæ nie tylko na podstawie wspomnianego wy¿ej fragmentu Autorka nad jeziorem Leman listu – Juliuszowi S³owackiemu, decydowa³a o reakcjach twórcy na kolejne przystanki na drodze poszukiwania miejsc, jak je okreœli³ fraz¹ z poematu „W Szwajcarii”, „na smutek ³askawych”. Mo¿na s¹dziæ, ¿e decyzje o wyborach poszczególnych miejscowoœci, w jakich zatrzymywa³ siê na krótszy lub d³u¿szy pobyt, motywuje potrzeba uzyskania w nich odpowiednich warunków do pracy twórczej i zachowania wzglêdnego zdrowia, od którego zale¿a³o jej powodzenie. Ten tryb ¿ycia, polegaj¹cy na ci¹g³ej wêdrówce po rozmaitych kurortach, zosta³ zapocz¹tko- 47 wany odbywan¹ z pierwsz¹ (zmar³¹ przedwczeœnie) ¿on¹, Maryni¹ z Szetkiewiczów, tu³aczk¹ w poszukiwaniu „coraz cieplejszego kraju”3, maj¹cego oddaliæ od niej widmo œmierci. Od czasu tego doœwiadczenia wobec powracaj¹cych niedomagañ oraz ci¹g³ej troski o zdrowie i ¿ycie dzieci, w obawie, ¿e mog³y odziedziczyæ gruŸlicê po matce, Sienkiewicz korzysta³ z goœcinnoœci polecanych mu przez lekarzy okolic. Przekonanie o leczniczych walorach klimatu i uzdrowiskowych wód, powszechne w dziewiêtnastowiecznej rzeczywistoœci, a przez to zapewniaj¹ce ówczeœnie rozkwit miejscowoœciom, oferuj¹cym te czynniki zdrowotne, sprawi³o, ¿e kilkakrotnie pojawi³ siê w Szwajcarii. Kraj ten niespodziewanie sta³ siê te¿ podczas I wojny œwiatowej jego schronieniem, w którym przebieg³ ostatni etap ¿ycia. Na ten czas Hotel w Caux przypad³a wa¿na, rozwiniêta na skalê miêdzynarodow¹ dzia³alnoœæ spo³eczno-filantropijna pisarza jako prezesa Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce z g³ówn¹ siedzib¹ w Vevey. U progu twórczoœci Sienkiewicza istnieje inspirowana poematem „W Szwajcarii” – „Sielanka m³odoœci”. Fascynacja tekstem S³owackiego ujawnia³a siê nastêpnie wielokrotnie. Ten w³aœnie utwór wspomnia³ te¿ pisarz w swej mowie, przygotowanej na uroczystoœæ ods³oniêcia pierwszego na ziemiach polskich pomnika romantycznego twórcy w Mi³os³awiu: „Czytaj¹c „W Szwajcarii” otrzymujemy wra¿enia marzeñ, smutków i nastrojów tak nieuchwytnych, a nawet nik³ych, ¿e prawie nie ma dla nich dŸwiêków i wyrazów w mowie ludzkiej” [D XLV, 170]. 48 Autor „Trylogii” patrzy na rzeczywistoœæ przez pryzmat wizji romantycznego poety. Reminiscencje lekturowe s³u¿¹ do opisu w³asnych doœwiadczeñ. Na przyk³ad z podró¿y na Wschód w liœcie do Jadwigi Janczewskiej z 9 paŸdziernika 1886 r. cytuje z pamiêci frazê z poematu (XXI, w. 427-428), by zasugerowaæ w³asn¹ analogiczn¹ dolê wiecznego tu³acza, zgnêbionego stanem depresyjnym: „Moi towarzysze kto wie, czy nie wróc¹, ale ja ju¿ nie. Spojrzê w lec¹ce po niebie ³abêdzie i tam polecê, gdzie one polec¹! (S³owacki) – A mo¿e trudnoœci i potrzeba zwalczania ich wyjd¹ mi na dobre. Przypomn¹ siê jakieœ dawne czasy, inne zupe³nie od obecnych – nie nadzwyczajnie tak¿e szczêœliwe, ale m³odsze” [D LV, 284-285]. Wybór krainy, gdzie „ziemia smutniejsza, b³êkitniejsze wody” (w. 362) nastêpuje póŸno w jego biografii, bo dopiero w 1894 r. Bram¹, przez któr¹ wkracza w œwiat znany do tej pory g³ównie w literackim odbiciu, jest – podobnie jak w przypadku S³owackiego – Genewa. Nad brzeg Lemanu sprowadza pisarza chêæ konsultacji z pracuj¹cym tu wówczas na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Genewskiego prof. Zygmuntem Laskowskim, po groŸnym wypadku, jakiemu uleg³ na bicyklu, zje¿d¿aj¹c z pochy³oœci bez hamulców i uderzaj¹c g³ow¹ w mur podczas pobytu u Abakanowicza w Parc St. Maur. Decyzjê przyjazdu uzasadnia jednak dodatkowo potrzeb¹, któr¹ wyra¿a w liœcie do adresatki poprzednich korespondencyjnych reporta¿y z podró¿y: „Do Genewy przyjecha³em trochê dlatego, by nareszcie zobaczyæ coœ z Szwajcarii”4. Trudno przypuszczaæ, ¿e ten tygodniowy pobyt w listopadzie 1894 r. u wrót szwajcarskich pozwoli³ na bli¿sze poznanie okolic, czy nawet miasta, gdy¿ stan zdrowia podczas drogi z Pary¿a znacznie siê pogorszy³, zw³aszcza ¿e organizm by³ nadwerê¿ony poprzednimi influencami. Mo¿na jednak s¹dziæ, ¿e mimo os³abienia pisarz opuszcza³ genewski Hôtel du Lac, by zobaczyæ nie tylko wybrze¿e jeziora, przy którym zamieszka³, ale pobliskie zabudowania po obu brzegach Rodanu, tym bardziej, ¿e mieszkanie w nim okreœli³ jako „mizern¹ dziurê”5. Móg³ trafiæ, spaceruj¹c Grand Rue, przy której urodzi³ siê Jan Jakub Ro- Nad Odr¹ usseau, na najstarszy Place du Bourg-de-Four. W zwi¹zku z planowan¹ w tym czasie powieœci¹ z czasów staro¿ytnych, móg³ go zainteresowaæ fakt, ¿e ów plac by³ pierwotnie rzymskim forum. O swoich wra¿eniach z miasta nie pisa³ w listach – ich tematyka oprócz zdrowotnej koncentruje siê na osobistych udrêkach, do których nale¿y sprawa ma³¿eñstwa i rozstania z Marynuszk¹ z Wo³odkowiczów oraz zwi¹zane z t¹ kwesti¹ zarzuty, i¿ ca³a historia zosta³a niesprawiedliwie sportretowana przez pisarza w „Rodzinie Po³anieckich”. Wynika z tych rozwa¿añ, ¿e ¿yciowa pora¿ka znacznie gorzej na Sienkiewicza wp³ynê³a ni¿ wszystkie dolegliwoœci fizyczne: „Ostatecznie – wyznawa³ – st³uk³em sobie nie tylko bok i g³owê, ale i ducha – i to jeszcze przed owym kozio³kiem z bicykla”6. Widok z Hotelu du Lac Dlatego, zgodnie ze wskazówk¹ doktora, niedomagania g³ównie natury nerwowej, wyruszy³ z ha³aœliwej zapewne Genewy, niezw³ocznie leczyæ w Lugano. Pisarz, pierwotnie umówiony z Abakanowiczem, i¿ ten go odprowadzi na po³udnie szwajcarskie, nie czeka³ na przyjaciela, który zwleka³ z przyjazdem z Lyonu do Genewy. W drogê na po³udniowy stok Alp nad jezioro Lugano, gdzie mia³ spêdziæ trzy tygodnie, wyruszy³ 25 listopada samotnie. Przejazd pozostawi³ pierwsze pozytywne wra¿enia ze szwajcarskiego szlaku, a docelowa miejscowoœæ od razu wzbudzi³a zachwyt, mimo, ¿e powita³a go 26 listopada deszczem: „Miejsce bardzo ³adne. Sto razy wygodniej jak w Como – boæ to Szwajcaria i wszystko porz¹dniejsze. Nie jecha³em na Brig i dyli¿ansem na Simplon – bo by³o zimno, mglisto i d¿yd¿ysto – tylko przez Lucernê i Gotard. W ten sposób ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. droga jest doœæ d³uga, bo w kó³ko. Lucerna, któr¹ widzia³em tylko wieczór, przy œwietle elektrycznym, jest bajeczna. Czeka³em tam 3 godziny na poci¹g, wiêc chodzi³em po mieœcie. Coœ bajecznego!”7. Entuzjastyczny nastrój jako sygna³ pewnego urzeczenia wybranymi miejscami zdaje siê wzmacniaæ si³y twórcze. Ju¿ w Genewie zrodzi³o siê pewne niespodziewane u pisarza-realisty marzenie: „Gdybym by³ bogaty i pisa³ bez uprzednich kontraktów, pisa³bym teraz ró¿ne rzeczy fantastyczne”8. W Lugano pojawia siê te¿ gotowoœæ do podjêcia skontraktowanego zamierzenia. W listach deklaruje Sienkiewicz rozpoczêcie pisania prologu do „Quo vadis?”. „Od jutra siadam do prologu – potem jeszcze odpocznê, a potem zacznie siê znów katorga a¿ do zakoñczenia „Quo vadis”9. Bior¹c pod uwagê niedyspozycje, jakie go nie opuœci³y i zapewne t³umi³y czêœciowo doznania turystyczne, trzeba przyznaæ, ¿e miejsce musia³o wywrzeæ korzystne wra¿enie. Mo¿na wnosiæ z tonu pierwszych doniesieñ, ¿e pisarz uleg³ pewnej pocz¹tkowej fascynacji, wynikaj¹cej zapewne z nadziei, ¿e ³agodny po³udniowy klimat – mimo póŸnego listopada – przyczyni siê do wzrostu si³ witalnych: „Bêdê tu trochê wios³owa³ i – [...] jeŸdzi³ na bicyklu, ale z hamulcem i nie po górach”10. Pozytywne oczekiwania wspó³brzmi¹ z wizj¹, jak¹ snu³ w swym poemacie S³owacki: „Odt¹d szczêœliwi byliœmy i sami, P³yn¹c szwajcarskich jezior b³êkitami” [w. 69-70]. Obietnice korzystnego oddzia³ywania œródziemnomorskiego mikroklimatu sk³ada³y oœrodki wypoczynkowe, do których nale¿a³a wybrana przez Sienkiewicza „Villa Beau Séjour”, nazywana te¿ Hôtel du Parc. Obecnie nadal pe³ni¹cy dawn¹ funkcjê Park Hotel przypomina XVIII i XIX-wieczn¹ tradycjê swych us³ug, w szczególnoœci zapewniaj¹c, i¿ miejsce s³u¿y nie tylko wspania³ej wegetacji roœlinnoœci, ale i regeneracji biologicznej goœci. Po³o¿enie na stoku Monte Generoso zapewnia oddalenie od zgie³ku miasta, a przede wszystkim staje siê punktem widokowym na jezioro Lugano, co w po³¹czeniu z ofert¹ hydromasa¿y ma oddzia³ywaæ leczniczo na system nerwowy. Byæ mo¿e Sienkiewicz uwzglêdniaj¹c usytuowanie 49 tego miejsca, a planuj¹c powrót do kraju, pisa³ do szwagierki: „W ogóle wiesz, jakie mam wra¿enie? ¯e tego wszystkiego by³o za wiele, ¿em sobie pozwoli³ na luksus, na jaki nie mog³em sobie pozwoliæ – i ¿e trzeba teraz myœleæ o pakowaniu siê nie z ¿adnych poszczególnych powodów lub chorób, ale ze wzglêdu na stan ogólny. Nie jest to wyrozumowane – jest to raczej ogromnie mocne i jasne poczucie. Nie bêdzie to mo¿e nag³e, mo¿e jeszcze napiszê „Quo vadis”, ale ju¿ zje¿d¿aj¹c z góry na dolinê bez dna”11. Autorka na Rigi Kulm W³aœciwej pracy nad now¹ powieœci¹ pisarz nie zacz¹³ – jedynie „d³uba³ urywkami” – jak siê wyrazi³ w liœcie do Wandy Szetkiewicz12. Do pocz¹tku grudnia mia³ jeszcze nadziejê, ¿e siê „sam¹ robot¹ o¿ywi”, ale na przeszkodzie stanê³y kolejne niedyspozycje: angina i wrzód w gardle. W tej sytuacji pocieszaj¹c¹ okolicznoœci¹ okaza³ siê fakt, ¿e zapalenie trwa³o tym razem krócej ni¿ w Egipcie, a rekonwalescencja postêpowa³a szybko, co sk³ania³o do ¿artów: „Ja jestem zdrów i myœlê o œmierci z si³¹ wyobraŸni poetycznej – to czujê przed ni¹ niepokój, jak jestem bli¿ej i rzeczywiœciej – tak ani dbam”13. Samo miejsce wydawa³o siê wrêcz idealne na to, by przebiega³a w nim praca nad rzymsk¹ powieœci¹. Miasto we w³oskojêzycznym, najbardziej wysuniêtym na po³udnie kantonie Ticino, granicz¹cym z W³ochami, zachowuje ich klimat, a jednoczeœnie ma – jak zauwa¿a pisarz – znacznie lepsze warunki: „Tu jest lepiej jak w Como. Znacznie cieplej i mniej wilgotno ni¿ na mediolañskiej równinie” 14 . Pusty raczej hotel sprzyja³ skupieniu, lecz najwyraŸ- 50 niej nie zapobieg³ rozstrojowi wewnêtrznemu. Przychodzi³y chwile rozdra¿nienia. Z niechêci¹ myœla³ wówczas o jakimkolwiek wyjeŸdzie, nawet do Rzymu, a tak¿e o swojej pracy: „strach mnie bierze, ¿e to znów trzeba bêdzie pisaæ i pisaæ – bez koñca i bez ¿adnej ¿yciowej kompensaty”15. Samopoczucie to – okreœlane przez niego „noc¹ duchow¹” – wywo³uje samotnoœæ, na któr¹ siê skar¿y. Stan ten przypomina nastrój wyra¿ony w zakoñczeniu poematu S³owackiego ”W Szwajcarii”, a jednoczeœnie wydaje siê pokrewny myœli poety z okresu genewskiego: „Nie pojmiecie tego, jak nam Ÿle, jak nigdzie przytu³ku nie ma”16. Aby przygnêbieniu zapobiec Sienkiewicz planowa³ ostatecznie wbrew radom miejscowego lekarza powrót do zimniejszego klimatu na œwiêta. Przekonawszy go do swego projektu wyruszy³ do Warszawy z pewnym opóŸnieniem, potrzebnym na wydobrzenie, w przeddzieñ wigilii Bo¿ego Narodzenia, przez Mediolan i Wiedeñ. Odbiciem prze¿yæ z okresu bezpoœrednio poprzedzaj¹cego pisanie „Quo vadis?” jest niew¹tpliwie pierwszy rozdzia³ tej powieœci. Pojawia siê w nim poddawany zabiegom leczniczo-kosmetycznym Petroniusz, o którego doznaniach czytamy jakby by³y echem listownych doniesieñ autora: „Zdrowie!... Nie. On nie czu³ siê zdrów. Nie doszed³ jeszcze wprawdzie do tego, do czego doszed³ m³ody Sisenna, który straci³ do tego stopnia czucie, ¿e go przenoszono rano do ³aŸni, pyta³: „Czy ja siedzê?” – Ale nie by³ zdrów”.17 Lucerna i Lugano pozostawi³y dobre wspomnienie, którym zapragn¹³ siê podzieliæ z dzieæmi, dlatego do miejsc tych mia³ powróciæ. Po ukoñczeniu powieœci „Quo vadis?” planowa³ w marcu 1896 r. wycieczkê kwietniow¹ do Lugano, a w rezultacie wybra³ siê do Lucerny, co sta³o siê te¿ okazj¹ do wyprawy na szczyt Rigi Kulm, znajduj¹cy siê pomiêdzy jeziorami Zug i Czterech Kantonów. Siedzib¹ na czerwiec 1896 r. sta³o siê Schinznach Bad, uzdrowisko nad rzek¹ Aare, znane ze swych zdrowotnych skutków w przypadkach problemów z uk³adem oddechowym: „Jest to – wyjaœnia³ pisarz szwagierce – miejscowoœæ, do której z ró¿nych stron œwiata pod¹¿aj¹ Nad Odr¹ w³aœnie w takich wypadkach”18. Po tygodniowym – doœæ kosztownym – pobycie z dzieæmi w cichym zak¹tku szwajcarskiego k¹pieliska termalnego. Sienkiewicz postanowi³ w tym miejscu zostaæ d³u¿ej – trzy kolejne tygodnie, by pracowaæ, korzystaj¹c z zabiegów siarczanych i zwyczajnych. Przed odjazdem bliskich zorganizowa³ zwiedzanie pobliskiego Zurichu, aglomeracji naówczas nie tak potê¿nej i rozleg³ej jak obecnie, co najlepiej mo¿na oceniæ z wie¿y katedralnej. Miasto to z pewnoœci¹ nie spe³nia³o podstawowego kryterium, jakie stosowa³ pisarz przy wyborze osiedlenia, a mianowicie nie dysponowa³o spokojem. Wprawdzie oddalenie od okolic gwarnego dworca ku brzegom Limmatu i wybrze¿a Jeziora Zuryskiego, jak i przebiegaj¹cej w tym rejonie sieci uliczek Starego Miasta, mog³o wzbudzaæ jego zachwyt, to jednak nie mog³o siê równaæ z dobroczynnym wp³ywem sielskiego krajobrazu. Z pewnoœci¹ dostarcza³o wra¿eñ turystycznych. W¹skie przejœcia, kolorowe elewacje, fontanny, zegary wybijaj¹ce kwadranse tworzy³y podobnie jak obecnie, osobliwy klimat, tym bardziej, ¿e i ¿ycie przebiega³o w tej czêœci miasta jakby wolniej – bo stawa³o siê miejscem kontemplowania starej zabudowy. Ascetycznoœæ œwi¹tyñ reformatorskich – niepozbawionych w³aœciwoœci dawnych stylów architektonicznych – przedstawia³a siê zapewne tak jak dziœ, tj. tajemniczo i mroczno – szczególniej w czêœci podziemnej, gdzie w jednym z koœcio³ów znajduje siê du¿a rzeŸba Karola Wielkiego. Na rzece i na jeziorze uwagê mog³o przyci¹gaæ zaprzyjaŸnione z ludŸmi ptactwo, który to aspekt, jak wynika z póŸniejszych listów pisarza, móg³ go szczególnie zainteresowaæ. Natomiast wyprawa alpejska na Rigi, pozwalaj¹ca spojrzeæ z bliska na oœnie¿one szczyty górskie, otaczaj¹ce rozlewiska Jeziora Czterech Kantonów przyczyniæ siê mia³a do powstania refleksji egzystencjalnych, wyra¿onych wkrótce w tekœcie literackim. Czerwcowy pobyt w Schinznach Bad okaza³ siê wype³niony prac¹. Wiejski do chwili obecnej charakter miejscowoœci z zadrzewion¹ alej¹ wzd³u¿ Aary sprzyja³ snuciu obrazów podczas przechadzek. W tym miejscu rodzi³a siê nowela „Na jasnym brzegu” – pocz¹tkowo planowana jako dzie³o o doœæ ostrej wymowie, a nastêpnie – byæ mo¿e pod wp³ywem ukojenia w lesistej okolicy – z³agodzonej. Istnienie wówczas jednego tylko zak³adu kuracyjnego decydowa³o o pewnym odosobnieniu. Pisarz móg³ siadaæ w fotelu w zadaszonej, wychodz¹cej na ogród z fontann¹ werandzie, któr¹ zdobi¹ nawi¹zuj¹ce do tematyki staro¿ytnej freski, a s³uchaj¹c wieczornych koncertów fortepianowych (jakie siê tam urz¹dza obecnie – byæ mo¿e zgodnie z tradycj¹) czytaæ artyku³y w przesy³anych przez Mœcis³awa Godlewskiego pismach „S³owo”, „Tygodnik Ilustrowany”, „Kraj”. Z listów wynika, ¿e wœród lektur Autora „Quo vadis?” znalaz³y siê wówczas tak¿e: czytany jednym ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. tchem Konstantego Górskiego „Biblioman”, Bourgeta „Une idylle tragique”, a tak¿e powieœæ Zoli „Rome”. W Schinznach Bad pisarz ulega estetycznej potrzebie odczytania w³asnego utworu w edycji ksi¹¿kowej: „Przemog³a chêæ zobaczyæ, jak „Quo vadis” wygl¹da w ksi¹¿ce, nie umia³em siê pokusie oprzeæ i czyta³em, a czytaj¹c porozcina³em wiêkszoœæ kartek”.19 Pod wp³ywem samotnych rozmyœlañ w Schinznach rodzi siê w pisarzu myœl hamletyczna o aforystycznym charakterze: „Mo¿e istotnie tamten drugi œwiat jest realniejszy od tego, ale i na tym, gdy coœ boli i gdy bieda dokucza, to i ból i bieda wydaj¹ siê okrutnie rzeczywiste – daleko rzeczywistsze od szczêœcia”20. Czêœæ tych przemyœleñ, tak¿e pod wp³ywem obrazów potê¿nej przyrody górskiej, przenika do noweli „Na jasnym brzegu”, w której w szczup³ym gronie bohaterów znajdzie siê guwerner – samobójca, student z Zurychu, Kresowicz. Pod warstw¹ fabularn¹ opowiadania, przynosz¹c¹ pewn¹ nadziejê na lepszy los u boku ukochanej osoby, kryje siê szereg refleksji egzystencjalnych, dotycz¹cych zapewne nie tylko protagonisty, ulegaj¹cego nastrojom zgorzknienia i próbuj¹cego je przezwyciê¿aæ, jak i samego twórcy, który korzysta³ nie raz z przedstawionego w noweli lekarstwa. Jego bohater jest przekonany, i¿ „skoro nie mo¿e siê wzi¹æ do roboty, to lepiej jest wyjœæ na brzeg, gdzie widok wody i s³oñca mo¿e rozjaœni mu myœli i duszê” [D VI, 188]. Punktem wyjœcia do kluczowego tematu egzystencjalnego, zarazem artystycznego, z jakim zmaga siê bohater tej noweli, czyli kwestii pokrewieñstwa miêdzy œmierci¹ a snem, staje siê scena, w której reaguje on na widok alpejskich szczytów, widzianych z perspektywy zatoki nicejskiej. Dwug³os Œwirskiego i Pani Elzen poprzedzony narracyjn¹ uwertur¹ wprowadza ambiwalencjê odbioru górskich przestrzeni – w aspekcie realnym i transcendentalnym: „¯ycie wrz¹ce na dole, stanowi³o te¿ dziwne przeciwieñstwo z g³uch¹ martwot¹ gór pustych i bezp³odnych, nad którymi rozci¹ga³o siê niebo bez chmur, tak przezrocze, ¿e a¿ szkliste i obojêtne. Tu nik³o i mala³o wszystko wœród spokojnych ogromów i ten powóz z gromadk¹ ludzi zdawa³ siê byæ jakimœ ¿ukiem przylepionym do ska³, który wpe³zn¹³ zuchwale a¿ na te wy¿yny. — Tu koñczy siê ca³kiem ¿ycie – rzek³ Œwirski, spogl¹daj¹c na nagoœæ ska³. [...] — A mnie siê zdaje, ¿e tu siê zaczyna. Œwirski zaœ odrzek³ po chwili z pewnym wzruszeniem: — Mo¿e Pani ma s³usznoœæ [D VI, 160]”. Krajobraz górski wprowadza w stan wyciszenia wewnêtrznego, decyduj¹cego o pe³nym odczuciu istnienia. O nim S³owacki pisa³ w „Beniowskim”: „Na tych wy¿ynach ducha... jest ponura Dla serc strzaskanych cisza...[...]”21. Bohater „Na jasnym brzegu” ma podobne wra¿e- 51 nie, gdy pod wp³ywem obrazu „niezmierzonoœci” [D VI, 205] zapomina o sprawach ma³ych i lichych, o samym bycie ludzkim, które wyda³o mu siê po samobójstwie Kresowicza „wobec koniecznoœci œmierci [...] jedn¹ ogromn¹, tragiczn¹ niedorzecznoœci¹” [D VI, 223]. Pod wp³ywem tych doznañ powstaje obraz „Sen i œmieræ”, który poznajemy w literackim opisie: „geniusz snu oddawa³ cicho i ³agodnie cia³o dziewczyny geniuszowi œmierci, który pochylaj¹c siê nad ni¹, gasi³ zarazem lekko p³omyk pal¹cej siê oko³o jej g³owy” [D VI, 186]. Sceneria górska jako Ÿród³o inspiracji do tego obrazu ³¹czy³a siê zatem w refleksji Sienkiewiczowskiej ze œmierci¹. W kolejnym roku – to znaczy w czerwcu 1897 r. – kuracjê odbywa³ pisarz w przypominaj¹cym Zakopane Bad Ragaz. Od pierwszego wra¿enia by³ nim zachwycony, a podziw dla „po³o¿enia, powietrza i urz¹dzeñ” dzieli³ z odprowadzaj¹cym go w drodze do Schinznach Bad doktorem Tymowskim. Do ¿artobliwych porównañ sk³aniaj¹ pisarza k¹piele: „Dziœ wzi¹³em drug¹ k¹piel. S¹ one rozkoszne z powodu nadzwyczaj kryszta³owej wody. Wygl¹da siê srebrno i ró¿owo – s³owem: jak Eunice”.22 Miejsce k¹pielowe, urz¹dzone przy wykwintnym Grand Hôtelu Quellenhof i dziœ jest imponuj¹ce, po³o¿one u stóp gór, na uboczu miasteczka, od którego odgradzaj¹ go bystry nurt Taminy, wpadaj¹cej nieopodal do Renu oraz okaza³y park. Sienkiewicz zachêca³ siostrê Helenê i kuzynkê Maryniê Babsk¹, do których zwyk³ wówczas pisywaæ zbiorczo, do skorzystania z dobrodziejstw jakiegokolwiek k¹pieliska, ale zaznacza: „Z Ragaz rad jestem ogromnie. K¹piele wskazywane s¹ zw³aszcza na nerwy, newralgie, artretyzmy, reumatyzmy etc., etc. Zw³aszcza zaœ uspokajaj¹. [...] Wstajê rano. Piszê, chodzê, gapiê siê na boskie widoki i tak czas schodzi”.23 Wœród tych innych kurortów, doœæ tanich, bo ma na wzglêdzie szczup³e fundusze Maryni Babskiej, wymienia Baden pod Zurychem. W tym czasie, który dzieli z przebywaj¹cymi w Ragaz Godlewskimi i Abakanowiczem, tworzy „Krzy¿aków”. Praca musia³a przebiegaæ sprawnie, skoro pisarz by³ w doskona³ym humorze, a poprzednio skar¿y³ siê, ¿e w Parc St. Maur sz³a Ÿle. W Ragaz zacz¹³ czêœæ drug¹ powieœci, w której wspomina o strasznych szwajcarskich piechurach walcz¹cych dwurêcznymi mieczami. Kulturê rycersk¹ œredniowiecznej Szwajcarii móg³ pisarz poznaæ w zachowanym nieopodal Ragaz wzniesionym na skale zamku w Sargans. Z murów trzynastowiecznej twierdzy móg³ spogl¹daæ na wszystkie, okalaj¹ce równie¿ Ragaz szczyty. W samym kurorcie pozosta³y jedynie ruiny zamkowe na niewielkim wzgórzu, tote¿ turyœci kierowani s¹ w nim do pobliskiej miejscowoœci. Sytuacja twórcza przypomina tê, o jakiej pisa³ w obliczu alpejskich ska³ S³owacki: 52 „ [...] tu ja czerpiê Ogieñ i maczam w ogniu orle pióra... Tu na ksiê¿yca rumianego sierpie Piêknoœci dawnych nieœmiertelna córa Rozwidnia oczy me... a kiedy cierpiê, Przesz³oœci dawnej cieñ... na szczycie skalnym Stawia... i czyni przede mn¹ – widzialnym...”24 Przypisy: 1. J. S³owacki, W Szwajcarii, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie, pod red. J. Kleinera, t. III, Wroc³aw 1952, s. 160. Dalsze cytaty oznaczam w tekœcie, podaj¹c numer wersu poematu. 2. Skrótem D odsy³am do wyd.: H. Sienkiewicz, Dzie³a, pod red. J. Krzy¿anowskiego, t. I-LX, Warszawa 1948 – 1955. Liczby rzymskie oznaczaj¹ tomy, arabskie wskazuj¹ stronice. 3. H. Sienkiewicz, Listy, oprac. M. Bokszczanin, t. V, Maszynopis przygotowany do druku w IBL, k. 54. (List do W. i K. Szetkiewiczów z 17 III 1884 r.) 4. H. Sienkiewicz, Listy, oprac. M. Bokszczanin, t. II, cz. III, Warszawa 1996, s. 102. (List z 20 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 5. Tam¿e, Listy, t. V, k. 239. (List z 20 XI 1894 r. do W. Szetkiewicz). 6. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 107. (List z 24 XI 1894 r. do Janczewskiej). 7. Tam¿e, s. 109. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 8. Tam¿e, s. 108. (List z 24 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 9. Tam¿e, s. 109. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 10. Tam¿e. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 11. Tam¿e, s. 115. (List z 15 XII 1894 r. do J. Janczewskiej). 12. Tam¿e, Listy, t. V, k. 240. (List z 30 XI 1894 r. do W. Szetkiewicz). 13. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 116. (List z 15 XII 1894 r. do J. Janczewskiej). 14. Tam¿e, s. 112. (List z 28 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 15. Tam¿e. (List z 28 XI 1894 r. do J. Janczewskiej). 16 . Kalendarz ¿ycia i twórczoœci Juliusza S³owackiego, oprac. E. Sawrymowicz, przy wspó³pracy S. Makowskiego i Z. Sudolskiego, Wroc³aw 1960, s. 212. 17. H. Sienkiewicz, Quo vadis, oprac. T. ¯abski, Wroc³aw 2002, s. 9. BN I, 298. 18. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 189. (List z 4 VI 1896 r. do J. Janczewskiej). 19 . H. Sienkiewicz, Listy, pod red. J. Krzy¿anowskiego, oprac. M. Bokszczanin, t. I, cz. II, Warszawa 1977, s. 296. (List z 11 VI 1896 r. do K. M. Górskiego). 20. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 192. (List z 20 VI 1896 r. do J. Janczewskiej). 21. J. S³owacki, Beniowski, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie, pod red. J. Kleinera, t. XI, Wroc³aw 1957, s. 70. [Pieœñ VII, w. 137-138]. 22. E Kiernicki, Listy Henryka Sienkiewicza do siostry Heleny z lat 1886-1907, „Ze skarbca kultury” 1971, z. 22, s. 31. (List z 5 VI 1897 r. do H. Sienkiewiczówny). 23. Tam¿e, s. 32. (List z 5 VI 1897 r. do H. Sienkiewiczówny). 24. J. S³owacki, Beniowski, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie, s. 70. [Pieœñ VII, w. 138-144]. Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze Nad Odr¹ Na Zachód od Odry Z przesz³oœci – "Kto kontroluje przesz³oœæ kontroluje przysz³oœæ kto kontroluje teraŸniejszoœæ kontroluje przesz³oœæ." George Orwell n Zbigniew Dmochowski OPINIE HISTORYKÓW I TECHNIKÓW NA TEMAT KATASTROFY GIBRALTARSKIEJ WSTÊP Wielu historyków analizuj¹cych fakty historyczne z zasady nie traktuje powa¿nie lub wrêcz odrzuca opinie techników na ten temat. Dotyczy to w szczególnoœci przypadków, przy których opinie techników burz¹ misternie przygotowan¹ konstrukcjê historyczn¹, wprawdzie niezgodna z prawd¹, ale przychylnie przyjmowan¹ przez polityków polskich i zagranicznych. Niewielu historyków uznaje, ¿e odpowiedŸ na pewne fakty historyczne mieœci siê w znacznej czêœci w ich technicznym aspekcie i st¹d te¿ opinie techników maj¹ znacz¹c¹ wartoœæ, a niekiedy bez tych opinii konstrukcja historyczna musi byæ zafa³szowana. Wiêkszoœæ odpowiedzialnych techników analizuj¹cych aspekty techniczne faktów historycznych traktuje je bardzo powa¿nie. Obserwuj¹c wnioski historyków nie uwzglêdniaj¹cych tych aspektów zmuszona jest wyci¹gaæ w³asne wnioski, dotycz¹ce tych faktów historycznych, które niekiedy mog¹ kompromitowaæ nieodpowiedzialnych historyków. Poniewa¿ przedstawione powy¿ej stwierdzenia dotycz¹ tak¿e katastrofy lotniczej w Gibraltarze w dniu 4 lipca 1943r., w której zgin¹³ Genera³ Broni W³adys³aw Sikorski, Naczelny Wódz i Prezes Rady Ministrów oraz twórca w 1939r. w Pary¿u Rz¹du Polskiego na ObczyŸnie, przedstawione zostan¹ dalej bez komentarzy opinii historyków polskich i zagranicznych na ten temat, a tak¿e opinie zespo³u specjalistów polskich od katastrof technicznych, w tym lotniczych. OPINIE HISTORYKÓW Mgr Tadeusz Bednarczyk, kustosz Muzeum Gen. W. Sikorskiego w Warszawie Genera³ Sikorski swoj¹ prostoliniowoœci¹, katolicyzmem i uczciwoœci¹ narazi³ siê wszystkim mo¿nym ówczesnej sceny politycznej. Robiono na Niego dwa zamachy (lotnicze) w czasie podró¿y do USA ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. i Kanady. Usi³owano najechaæ na Niego ciê¿arówk¹ 3 lipca 1943 r. w Kairze na p³ycie lotniska. Znamienne, ¿e na po¿egnanie Genera³a nie przyby³ wrogi mu gen. Anders. Gdy to siê nie uda³o, to wys³ano telegram do Gibraltaru do por. Ludwika Lubieñskiego, o wiele mówi¹cej treœci: „Ludwiku, w Tobie ostatnia nadzieja”! Lubieñski by³ w Gibraltarze ³¹cznikiem Rz¹du, a jako sanator nie lubi³ Genera³a (kocha³ p³k. Becka). Ten telegram by³ wiele mówi¹cy, zapowiada³ usi³owanie zamachu. Nie by³a to myœl obca Anglikom, skoro gubernator Gibraltaru Gen. Mac Farlaine namawia³ córkê Genera³a Zofiê Sikorsk¹-Leœniowsk¹, by nie lecia³a z Ojcem – to wskazuje, ¿e on wiedzia³ o szykuj¹cym siê zamachu; ona odmówi³a nie chc¹c pozostawiæ Ÿle czuj¹cego siê Ojca, któremu wmontowano ³ó¿ko. Na to nak³ada siê czeski pilot Prchal. On nigdy nie zak³ada³ kamizelki kapokowej. Tym razem na³o¿y³ i po katapultowaniu siê p³ywa³. Podp³ynê³a po niego zaraz ³ódka, która go wy³owi³a i podobno zabra³a te¿ angielskiego komandora – co-pilota. Niczym i nikim innym ta ³ódŸ siê nie interesowa³a! Dopiero po prawie 10 minutach podp³ynê³a inna ³ódŸ i zaczê³a wy³awiaæ ofiary. Ale to tylko skrócony opis zdarzeñ przy katastrofie. Takie katastrofy podlegaj¹ analitycznemu zapytaniu: „qui prodest” – „komu dawa³o to korzyœci”!!! Otó¿ korzyœci z tego ci¹gnêli: Anglicy, Niemcy, Rosjanie, no i Polacy – sanatorzy i andersowcy. Anglikom Sikorski by³ ciê¿arem i wyrzutem sumienia (jeœli takie maj¹ politycy). Anglicy wykorzystali pomoc Polaków w 1940 r. Póki byli potrzebni robili im obietnice odbudowy Polski w przedwojennych granicach i zyski na Niemcach. Minê³y te czasy, gdy genera³owie angielscy witali zbli¿aj¹cego siê Gen. Sikorskiego zdjêciem i podniesieniem czapek pionowo w górê. Zdrada w Ja³cie rozwia³a póŸniej wszelkie nasze iluzje i nadzieje. W 1943 r. Sikorski przeszkadza³ Anglikom i Churchillowi w przypodobaniu siê Stalinowi. By³o to w okresie bitwy w £uku Kurskim, która przypieczêtowa³a dominacjê sowieck¹ w Europie, 53 a zarazem odbiera³a Polakom wszelkie nadzieje dotycz¹ce granicy wschodniej, a Sikorski by³ na tym punkcie nieustêpliwy. Zatem szkodzi³ Churchillowi w jego polityce ze Stalinem. Dlatego Churchill w swoich pamiêtnikach potraktowa³ sprawy polskie bardzo zdawkowo, wprost lekcewa¿¹co. Tote¿ usuniêcie Gen. Sikorskiego by³o na rêkê Anglikom i w tym duchu zadzia³ali, szukaj¹c r¹k do wykonania zamachu, jak Prchala i Polaków – sanatorów. Niemcom oczywiœcie œmieræ Genera³a by³aby na rêkê, os³abia³aby dzia³ania wojskowe polskie przeciw Niemcom, tak¿e w kraju. Trzecim zainteresowanym œmierci¹ Gen. Sikorskiego by³a Rosja i Stalin. Tu powo³am siê na wspomnienia z-cy Tity-D¿ilasa. Na prze³omie 1943/1944r. Tito by³ zaproszony do Moskwy. Nie wierz¹c Stalinowi wys³a³ do Moskwy swego zastêpcê D¿ilasa. Ten w rozmowie postawi³ pytanie Stalinowi, czy to on uœmierci³ Gen. Sikorskiego. Stalin temu zaprzeczy³ argumentuj¹c, ¿e Sikorski by³ mu niepotrzebny, by³ przegranym politykiem wobec potêgi zwyciêskiej Rosji – zabili go Anglicy. Genera³ ju¿ siê nie liczy³, po co on mia³by Nim brudziæ sobie rêce. To brzmi logicznie wobec ówczesnej potêgi Rosji i Stalina, wobec uni¿onych starañ o jego pomoc ze strony Churchilla. Ale ta uni¿onoœæ Churchilla podsuwa³a myœl usuniêcia Gen. Sikorskiego. No i na koniec wstydliwa sprawa pod³ego w tym udzia³u Polaków. Wspomniany Gen. Anders kilka razy wystêpowa³ przeciw Gen. Sikorskiemu, okazywa³ niesubordynacjê, wnioskowa³ Jego usuniêcie. Ale sam na taki krok nie powa¿y³by siê. Anders i jego Korpus by³ Anglikom ¿ywotnie potrzebny, wiêc go obskakiwali, robili mu ró¿ne nadzieje. St¹d i ta depesza z 3 lipca 1943r. do Lubieñskiego. Do tej depeszy pasuje niewykrycie przez pewnego podpu³kownika, który przyby³ do W³och z Polski, gdzie w Okrêgu Bia³ostockim AK by³ Szefem O. II w stopniu majora, wykradzenia z polskiego magazynu wojskowego kilku kilogramów materia³u wybuchowego. Podnosi³ tê sprawê w kilku miejscach wi¹¿¹c to z Sikorskim (czym j¹ czêœciowo nag³oœni³), ale bez odzewu. W tej sytuacji postanowi³ wróciæ do Polski. Ostatnio by³ w obs³udze samolotów w Brindisi we W³oszech. Po kilku miesi¹cach wyruszy³ do Polski, wyposa¿ony zarazem w 3 miliony dolarów dla AK. W Szwajcarii w hotelu zosta³ zamordowany, a pieni¹dze zaginê³y. Zgin¹³ œwiadek poœredni. Ale rozumuj¹c logicznie, to Polacy, wrogowie Gen. Sikorskiego, mogli dokonaæ tego zamachu. Anglicy s¹ za to odpowiedzialni, bo sta³o siê to na ich terenie. I to odsuwanie terminu ujawnienia kulisów zbrodni, wskazuje na nich jako na winnych ukrywania prawdy dotycz¹cej Gen. Sikorskiego. O tym, ze w ko³ach polskich myœlano te¿ o usuniêciu Gen. Sikorskiego, œwiadczy casus Retingera. By³ on krakowskim ¯ydem, podwójnym agentem, który w tajemniczy sposób przylgn¹³ do osoby Genera³a. Retinger nigdy nie odstê- 54 powa³ Genera³a. Po raz pierwszy nie towarzyszy³ Genera³owi w podró¿y w 1943r. na Bliski Wschód. On po prostu wiedzia³ od Anglików, ¿e to bêdzie ostatnia podró¿ Genera³a Sikorskiego, wiêc zosta³. Chcia³bym wzmiankowaæ relacjê dla mnie rtm. St. StrumphWojtkiewicza, redaktora, dociekaj¹cego œmierci Genera³a w Anglii. Wykry³ on poza Londynem miejsce ukrywania Prchala z rodzin¹. Dotar³ do jego domku. Prchal mu otworzy³ drzwi, lecz nie dosz³o do rozmowy, bo nagle zjawili siê dwaj agenci policji i uniemo¿liwili kontakt. Zatem Anglicy ukrywali Prchala, co œwiadczy przeciw nim. Prof. dr hab. Jaroslav Valenty z Instytutu Historii Czeskiej Akademii Nauk w Pradze W polskiej literaturze tematu na ogó³ nie bierze siê pod uwagê ewentualnoœci zupe³nie zwyk³ej kraksy, spowodowanej przyczyn¹ techniczn¹ czy b³êdem pilota¿u. S¹dzê, ¿e mia³em w rêkach poza miêdzynarodow¹ literatur¹ i pras¹ tak¿e wszystkie znane i dostêpne Ÿród³a zarówno polskie, jak i brytyjskie. Choæ pewne kwestie nie zosta³y ca³kowicie wyjaœnione z powodu braku Ÿróde³ (co jest dla historyka sytuacj¹ normaln¹), jestem zdania, ¿e nie ma podstaw, dopóki nie zostan¹ przedstawione dowody przemawiaj¹ce za odmienn¹ interpretacj¹, nie przyjmowaæ realnej hipotezy roboczej, ¿e 4 lipca 1943 r. mia³a miejsce w Gibraltarze jedna z setek zwyk³ych katastrof lotniczych lat drugiej wojny. Dr Zbigniew Wawer z Instytutu Historycznego Polskiej Akademii Nauk w Warszawie Nie ma ¿adnych dowodów by katastrofa gibraltarska by³a czymœ innym ni¿ tylko tragicznym wypadkiem. Dariusz Baliszewski dziennikarz telewizyjny, prowadz¹cy program telewizyjny „Rewizja nadzwyczajna” Kiedy przed rokiem podj¹³em badania nad tym, co siê sta³o w Gibraltarze 4 lipca 1943 r., wiedzia³em, ¿e odpowiedŸ mieœci siê w znacznej czêœci w technicznym aspekcie lotu Liberatora. Naukowcy s¹dz¹, ¿e nie by³o ¿adnej katastrofy. Dosz³o natomiast do przerwania lotu absolutnie sprawnego samolotu, który ³agodnie wodowa³. Po kilku minutach Liberator kapotuj¹c, czyli przewracaj¹c siê przez nos, zaton¹³. Zespó³ naukowców stwierdza, ¿e nastêpnie – ale jest to ju¿ hipoteza – nast¹pi³y dwa wybuchy podwodne. Jeœli pasa¿erowie nie opuœcili samolotu po miêkkim wodowaniu, mimo, ¿e by³o wystarczaj¹co du¿o czasu, oznaczaæ to mo¿e, i¿ zamach na Genera³a Sikorskiego i towarzysz¹ce mu osoby nast¹pi³ na p³ycie lotniska w Gibraltarze. Wykonawstwo zamachu jest niew¹tpliwie brytyjskie. Wielu historyków uwa¿a, ¿e za zamachem sta³ Kim Philby, s³ynny agent sowiecki, który mia³ byæ wówczas obecny w Gibraltarze. Czêsto zdarza siê, ¿e po- Nad Odr¹ dobne akcje s¹ wynikiem wspó³dzia³ania kilku s³u¿b specjalnych. Tak mog³o byæ i w tym przypadku. Nie znamy raportu z pracy dwóch polskich komisji. Pu³kownik Marian Utnik, podczas wojny szef VI Oddzia³u, uchyla siê od odpowiedzi na pytanie, radz¹c ¿ebyœmy nie zajmowali siê t¹ spraw¹, je¿eli dbamy o w³asne bezpieczeñstwo. Polacy i Anglicy, którzy mogliby wiele powiedzieæ, milczeli i nadal milcz¹. Tragedia w Gibraltarze to fakt historyczny implikuj¹cy bardzo wiele dla polskiego losu. Dlatego te¿ mamy prawo znaæ prawdê w dniu 4 lipca 1943r. w Gibraltarze niezale¿nie od tego, jak ona brzmi. Byæ mo¿e, wyniki badañ naukowców z Politechniki Warszawskiej sk³oni¹ nasze w³adze do zainteresowania siê spraw¹ œmierci Sikorskiego, a Parlament Brytyjski do skrócenia karencji dla akt dotycz¹cych tej tragedii. Mamy nadziejê, ¿e nasze wysi³ki przyczyni¹ siê do poznania ca³ej prawdy. Andrzej Garlicki „Rewizja nadzwyczajna”, w której p. Dariusz Baliszewski przekonywa³, ¿e by³a to zbrodnia doskona³a, wykonana przez Anglików na polecenie Moskwy, rêkami Czecha Prchala wprowadzi³a mnie w os³upienie. Czu³em siê jak w maglu, gdzie argumentem ostatecznym jest, ¿e jedna pani powiedzia³a. W tej poetyce mo¿na ³¹czyæ fakty bez zwi¹zku, nadawaæ im dramatyczn¹ wymowê i oczywiœcie skrzêtnie pomijaæ wszystko, co przeczy z góry za³o¿onej tezie. Szkodliwoœæ spo³eczna takich telewizyjnych igraszek jest znaczna. Ludzie lubi¹ bowiem tajemnice, spiski i gotowi s¹ uwierzyæ w tak¹ wizjê wydarzeñ. Zamiast uczyæ myœlenia historycznego programy takie ucz¹ myœlenia tandetnego. Zdzis³aw Jagodziñski, dyrektor Biblioteki Polskiej w Londynie Prawda mo¿e byæ przykra, smutna, niemi³a, ale ukrywanie jej rodzi jedynie podejrzenia i zarzuty. OPINIE TECHNIKÓW Prof. dr hab. in¿. Jerzy Maryniak z Politechniki Warszawskiej i Instytutu Lotnictwa w Warszawie, specjalista od katastrof technicznych, w tym lotniczych Prace nad analiz¹ techniczn¹ startu samolotu B-24 Liberator II nr. AL 523 w dniu 4 lipca 1943r. w Gibraltarze, zakoñczonego tragicznie œmierci¹ Genera³a W³adys³awa Sikorskiego i wiêkszoœci pasa¿erów oraz czêœci za³ogi samolotu podjêto z aspiracji redaktora Dariusza Baliszewskiego w ramach „Rewizji nadzwyczajnej” Redakcji Telewizji Edukacyjnej. Angielska „komisja œledcza” powo³ana rozkazem marsza³ka lotnictwa J.C. Slessera w sprawie œledztwa w odniesieniu do wypadku lotniczego, który mia³ miejsce w dniu 4 lipca 1943r. w Gibraltarze, stwierdzi³a: ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Krótki opis wypadku na okolicznoœci, jakie mu towarzyszy³y Liberator AL 523 o ca³kowitej wadze 54 tysiêcy funtów, wystartowa³ z Gibraltaru o godz. 23 07 w dniu 4 lipca 1943r. Miejscem docelowym lotu mia³a byæ Anglia. Pogoda by³a dobra, wiatr s³aby, niebo bezchmurne, widocznoœæ 10 mil. Samolot oderwa³ siê od ziemi w najbardziej prawid³owy sposób po przebiegu oko³o 1100 jardów, wzniós³ siê na wysokoœæ oko³o 150 stóp i stopniowo j¹ trac¹c uderzy³, tak jak lecia³, o powierzchniê morza w odleg³oœci 1200 jardów oderwania siê od pasa startowego. Dane uzyskane w wyniku przeprowadzonego dochodzenia pozwalaj¹ przypuszczaæ, ¿e pilot przerwa³ pracê silników poprzez zamkniêcie przepustnic na moment przed zderzeniem samolotu z powierzchni¹ morza. Do tego czasu praca silników przebiega³a normalnie. Spoœród osób obecnych na pok³adzie samolotu nie utraci³ ¿ycia jedynie pierwszy pilot. Zosta³ on uratowany przez za³ogê wios³owej ³odzi ratunkowej, która na miejsce wypadku przyby³a w ci¹gu szeœciu minut. Rozpoznanie przyczyny wypadku przy uwzglêdnieniu wszystkich mo¿liwych okolicznoœci Zdaniem komisji œledczej przyczyn¹ wypadku by³o to, ¿e samolot sta³ siê niesterowny. Co jednak by³o tego przyczyn¹, komisja œledcza nie by³a w stanie ustaliæ. Po wystartowaniu, pilot odepchn¹³ od siebie kolumnê sterownicy, aby nabraæ szybkoœci. Kiedy po chwili chcia³ œci¹gn¹æ kolumnê sterownicy na siebie, stwierdzi³, ¿e nie jest w stanie tego uczyniæ. Uk³ad sterowania wysokoœci¹, teoretycznie bior¹c móg³ siê gdzieœ zaci¹æ. Z uzyskanych zeznañ oraz przeprowadzonych badañ rozbitego samolotu absolutnie nie mo¿na ustaliæ jakiejkolwiek konkretnej przyczyny, która mog³a spowodowaæ zaciêcie siê uk³adu sterowania wysokoœci¹. Komisja angielska stwierdzenie przyczyny „katastrofy” samolotu opar³a wy³¹cznie na zeznaniu uratowanego I pilota, kapitana lotnictwa E.M. Prchala. Natomiast przed t¹ sam¹ komisj¹ z³o¿y³o zeznanie 31 œwiadków katastrofy, miêdzy innymi: – kpt. lot. P.B. Capes z Dowództwa Lotnictwa RAF na Gibraltarze – oficer wie¿y kontroli lotu (7 tys. godzin nalotów) Samolot oderwa³ siê od ziemi gdzieœ przy dwunastej lampie oœwietleniowej tj. w odleg³oœci mniej wiêcej 1150 jardów, wznosi³ siê normalnie i na wysokoœci oko³o 30 stóp w odleg³oœci oko³o 10 jardów min¹³ wie¿ê kontroli lotów. Po przejœciu w lot poziomy przelecia³ krótki dystans, przy czym równomiernie zacz¹³ traciæ wysokoœæ, a¿ uderzy³ o morze. W moim przekonaniu wszystkie cztery silniki pracowa³y na pe³nych obrotach a¿ do chwili zetkniêcia siê samolotu z powierzchni¹ morza i nie mo¿e byæ mowy o ustaniu pracy silników i utracie wysokoœci. – gen.lot. S.P. Simpson, Dowódca Lotnictwa na Gibraltarze 55 Samolot wzniós³ siê w powietrze w bardzo prawid³owy sposób po przebyciu 100 jardów od miejsca, w którym sta³em. Wszystkie cztery silniki pracowa³y bez zarzutu. Kiedy samolot traci³ wysokoœæ, w tonie pracy silników nie wyst¹pi³a ¿adna zmiana. Z rur wydechowych wszystkich czterech silników widaæ by³o sta³y niebieski p³omieñ, taki sam jak w chwili wznoszenia siê w powietrze. – kpr. E.R. Howes ze stacji lotniczej RAF w North Front na Gibraltarze P³ynêliœmy przy pomocy wiose³ na miejsce wypadku. Przez ten ca³y czas obserwowa³em zanurzanie siê samolotu. Oceniam, ¿e minê³o oko³o szeœæ-osiem minut od chwili trzasku, który us³ysza³em, do momentu jak samolot zaton¹³. Po przestudiowaniu zeznañ œwiadków i analizie uzyskanych zdjêæ fotograficznych elementów samolotu zespó³ prof. Jerzego Maryniaka z Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej opracowa³ model matematyczny i przeprowadzi³ symulacjê numeryczn¹. W celu przeprowadzenia symulacji numerycznej startu samolotu zespó³ dokona³ identyfikacji parametrycznej opieraj¹c siê na danych samolotu z protokó³u komisji oraz literaturze. Przebieg katastrofy wg. kpt. E. M. Prchala przyjêty przez komisjê Samolot po prawid³owym oderwaniu siê od ziemi wznosi siê na wysokoœæ 100 m. Po przejœciu do lotu poziomego nastêpuje blokada steru wysokoœci. Silniki pracuj¹ na mocy startowej. Przebieg katastrofy wg. zespo³u prof. Jerzego Maryniaka Wyniki obliczeñ trajektorii lotu wykazuj¹, ¿e blokada steru na wysokoœci 10m, 50m i 100m nadal powoduje wznoszenie samolotu. St¹d wynika, ¿e zeznania kpt. E.M. Prchala nie opisywa³y w³aœciwego stanu lotu. Samolot by³ sterowany œwiadomie przez pilota od momentu startu do wodowania na morzu. Nastêpuje prawid³owy rozbieg i wznoszenie samolotu. Nastêpnie pilot przechodzi do lotu poziomego osi¹gaj¹c prêdkoœæ 10m/s, ale w tym czasie nastêpuje zmniejszenie prêdkoœci i samolot zni¿a lot. Pilot wyrównuje œwiadomie lot samolotu nad powierzchni¹ morza kontynuuj¹c lot na ma³ej wysokoœci. Nastêpnie wy³¹cza silniki i prawid³owo woduje na powierzchni morza. Samolot utrzymuje siê na powierzchni morza 8 minut, a nastêpnie tonie nosem w dó³ obracaj¹c siê na plecy i w tej pozycji z otwartym podwoziem zosta³ sfotografowany na dnie morza. Wniosek prof. Jerzego Maryniaka Z przeprowadzonej analizy wynika, ¿e samolot by³ sprawny przez ca³y okres lotu, sterowany œwiadomie przez pilota do momentu wodowania. Przekonany jestem w oparciu o wykonan¹ analizê, ¿e by³ to zaplanowany sabota¿ – morderstwo Gen. W³adys³awa Sikorskiego, a nie przypadkowa niezamierzona katastrofa B-24 Liberatora w Gibraltarze w 1943r. q Gibraltar: pas startowy lotniska; w poprzek pasa biegnie szosa. Podczas startów i l¹dowañ samolotów w Gibraltarze ruch samochodowy wstrzymywany jest przez czerwone œwiat³a. Ok. 200 m za lotniskiem, równolegle do pasa, biegnie linia graniczna miêdzy Gibraltarem a Hiszpani¹. (Fotografia wspó³czesna – Ÿród³o: www.wikipedia.pl) 56 Nad Odr¹ Istota i organizacja Masonerii Ci¹g dalszy reprintu w odcinkach, ksi¹¿ki autorstwa Boles³awa Che³miñskiego, Wydawnictwo “Prawda Zwyciê¿y” – Warszawa 1936 (odcinek 1 w Nad Odr¹ nr 7-8/2007) Odcinek nr 9 * * * LO¯E OKULTYSTYCZNE Trzy grupy - poprzednio opisane - masoñskich ló¿ w Polsce s¹ przez niektórych nazywane masoneri¹ polityczn¹. Celem ich jest praktyczna dzia³alnoœæ, przede wszystkim zaœ dzia³alnoœæ polityczna. Jednak¿e obok tej masonerii spotykamy jeszcze specjalny jej od³am, t. zw. masoneriê okultystyczn¹. Masoneria okultystyczna uwa¿a siê za prawdziwych i jedynych spadkobierców dawnych "Ró¿okrzy¿owców" i ich nauk. Uprawia ona i pielêgnuje w swych lo¿ach "Sztukê Królewsk¹", poœwiêcaj¹c siê studiom nad naukami hermetycznymi i okultystycznymi, przechowuj¹c i przekazuj¹c innym "œwietlane nauki Hierofantów Staro¿ytnoœci i ich nastêpców, Kabalistów i Doktorów Hermetycznych Œredniowiecza"1). Uwa¿a ona, ¿e obecna masoneria polityczna jest stowarzyszeniem, które nic nie wie o swojej istocie i pierwotnym swoim celu i nie rozumie nawet znaczenia u¿ywanych przez siebie symboli i znaków. Uwa¿a siê ona sama niejako za mózg masonerii powszechnej. G³ównym - jak siê wydaje - reprezentantem tego od³amu jest obecnie "Ordre Martyniste" ("Zakon Martynistów"). Wywodzi on powstanie swoje od Martineza de Pasgually, ¿yda portugalskiego (1750 rok) i jego ucznia Louis-Claude de Saint-Martina. Jako ryt nowoczesny w obecnej swojej formie rozpowszechni³ Zakon dopiero od roku 1887. Do du¿ego jego rozwoju w latach poprzedzaj¹cych bezpoœrednio Wielk¹ Wojnê, przyczyni³ siê w znacznym stopniu dr Gerard Encausse, znany pod pseudonimem Papus'a. Na czele Zakonu stoi "Najwy¿sza Rada" z siedzib¹ w Pary¿u, której w³adza jest nieograniczona i bezwzglêdna. Za granic¹ sprawuje w³adzê w œciœle okreœlonym zakresie nad powierzonym sobie okrêgiem t. zw. "Wielka Rada". Martyniœci w pracach swoich zajmuj¹ siê miêdzy innymi takimi zagadnieniami, jak na przyk³ad: << Kaba³a >>, << Magia i zastosowanie (hypnotyzm, magnetyzm, modlitwy) >>, << Hermetyzm; alchemia, astrologia, archeometria >>, << Masoneria praktyczna: uk³ad rytu; ró¿ne zastosowania spo³eczne. >>2) Tematy jak widzimy obszerne: od Kaba³y ¿ydowskiej do praktyki uk³adania rytów masoñskich i ich zastosowania spo³ecznego. Poœwiêcaj¹c siê studiom nad Kaba³¹ ¿ydowsk¹, zmuszeni s¹ Martyniœci poznaæ jej jêzyk, a << Jêzykiem œwiêtym Kabalistów, na filozofii których opieraj¹ siê nauki masonerii w ogólnoœci, a Martynizmu w szczególnoœci, by³ jêzyk Hebrajczyków. >>3) Martyniœci uwa¿aj¹ organizacjê swoj¹ za wy¿sz¹ od masonerii politycznej. Masonów zwyk³ych, cz³onków masonerii powszechnej, dopuszczaj¹ oni do udzia³u w swoich pracach, ale tylko za specjalnym pozwoleniem, w charakterze goœci i dopiero po uzyskaniu przez nich co najmniej 18-tego stopnia wtajemniczenia ("Ró¿okrzy¿owca") masonerii powszechnej. Lo¿e Martynistów w Polsce zosta³y zdekonspirowane w jesieni 1930 roku z powodu uprawiania przez czêœæ cz³onków satanizmu. Ujawnione wówczas zosta³y dwa oœrodki martynizmu w Polsce: w Warszawie z dr Czyñskim, wybitniejszym cz³onkiem Zakonu na czele, i w Katowicach. Innych wiadomoœci o organizacji i liczebnoœci Zakonu tego w Polsce nie posiadamy. Drugim zakonem masoñskim, dzia³aj¹cym w Polsce i podobnym do "Zakonu Martynistów", jest odnowiony "Zakon Ró¿okrzy¿owców". Doœæ obszerne informacje o jego najni¿szej komórce, o "Miêdzynarodowym Stowarzyszeniu Ró¿okrzy¿owców" zosta³y og³oszone w "czasopiœmie wiedzy duchowej" - "Œwiat Ducha" (zeszyt 1, maj 1935 rok) przez Bronis³awa Kurka z Bydgoszczy (Plac Koœcieleckich 2), nazwanego przedstawicielem "Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców": << Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców jest miêdzynarodowym zjednoczeniem uczniów i reprezentantów chrzeœcijañskiego okultyzmu i chrzeœcijañskiej mistyki z siedzib¹ g³ówn¹ w po³udniowej Kalifornii, w Oceanside, San Diego i Los Angeles. Cel i pochodzenie. Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców jest nowoczesnym reprezentantem s³awnego mistycznego Zakonu, za³o¿onego w Europie w roku 1313 przez wielkiego duchowego nauczyciela o symbolicznym imieniu Chtistian Rosenkreuz4), którego zadaniem by³o przygotowaæ now¹ fazê nauki Chrystusowej, maj¹cej staæ siê powszechnym udzia³em ludzkoœci w nadchodz¹cej Epoce Wodnika5): w miarê bowiem rozwoju œwiata i cz³owieka, musz¹ siê zmieniæ równie¿ religie, by mog³y odpowiedzieæ potrzebom zmienionych warunków duchowych. Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców za³o¿one zosta³o w obecnej siedzibie w roku 1911 przez znanego mistyka i okultystê Maxa Heindla, którego starsi Bracia Zakonu R. K. obrali pe³nomocnym pos³annikiem, który mia³ podaæ Zachodowi prawdê ¿ycia i bytu, zachowan¹ przez Ró¿okrzy¿owców od wieków. Przekonano siê, ¿e œwiat dojrza³ do przyjêcia tej doskona³ej wiedzy duchowej, jaka jest religijna filozofia nadchodz¹cej epoki... 1 ) "Rituel de Martiniste. Dresse par T e d e r, Memb. Du Sup Cons, de l`Ordre, sous la Direction du Supreme Conseil de l`Ordere" (= "Tytua³ Zakonu Martynistów, Zestawi³ T e d e r, Cz³onek Najwy¿szej Rady Zakonu pod kierownictwem Najwy¿szej Rady Zakonu"), Pary¿, 1913, na str. 9. 2) Tam¿e, na str. 163. 3) Tam¿e, na str. 44. 4) "Mityczna ze wszech miar postaæ" - "historia z nieprawdziwego zdarzenia" - oto opinia dr. K. M. M o r a w s k i e g o, o takim wywodzeniu pocz¹tków "Zakonu Ró¿okrzy¿owców", "Prosto z Mostu", nr 8 z dnia 23 lutego 1936 roku). Przypisek nasz. 5) Wed³ug wierzeñ ezoterycznych wraz z nastaniem chrzeœcijañstwa ziemia wesz³a w znak zodiakalny Ryb, niebawem zaœ wejdzie w znak Wodnika i wtedy nast¹pi¹ na œwiecie zmiany równie donios³e, jak na pocz¹tku naszej ery. Przypisek nasz. ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. 57 Filozofia Ró¿okrzy¿owców. Filozofia Ró¿okrzy¿owców, bêd¹ca Nauk¹ Zachodniej M¹droœci dla ludzi Zachodu, obejmuje okultystyczn¹ wiedzê duchow¹ i chrzeœcijañsk¹ mistykê oraz wskazuje drogê do rozumnej reformy ¿ycia. Zbudowana na zasadach chrzeœcijañskich opiera siê na rzeczywistoœci Chrystusa i dzie³a, dla którego przyby³ On na ziemiê. Idzie ona w tym wzglêdzie po linii nauki Koœcio³a Chrzeœcijañskiego6) i podaje spory szereg wiadomoœci ezoterycznych7)... Has³em ich [t.j. "Ró¿okrzy¿owców"] jest "S³u¿yæ"8). Filozofia ta idzie po œcie¿ce "Poznania" w rozró¿nieniu od Koœcio³a, id¹cego drog¹ wiary. Specjalnym jej zadaniem jest rozumne wyjaœnienie zagadki istoty i celu ¿ycia. Filozofia ta – to rozum i serce. Daje ona mo¿liwoœæ przyjêcia nauk chrzeœcijañskich przy pomocy wiedzy ezoterycznej. Dalek¹ te¿ jest od niszczenia dzie³a Koœcio³ów9), stara siê jedynie je uzupe³niaæ. Dlatego te¿ wyznawcy Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców10) mog¹ byæ równie¿ cz³onkami jakiegokolwiek Koœcio³a lub Zwi¹zku Chrzeœcijañskiego... Literatura i czasopisma. Rozleg³¹ literaturê Stowarzyszenia stworzy³ g³ównie Max Heindel. Pierwsz¹ wydan¹ ksi¹¿k¹ by³ "Œwiatopogl¹d Ró¿okrzy¿owców", która jest te¿ podstawowym dzie³em, wprowadzaj¹cym w filozofiê... Drug¹ wydan¹ ksi¹¿k¹ by³a "Filozofia Ró¿okrzy¿owców w pytaniach i odpowiedziach", zawieraj¹ca odpowiedzi Maxa Heindla na setki pytañ, zadanych mu w czasie jego wyk³adów. "Misteria Ró¿okrzy¿owców" s¹ pod pewnym wzglêdem skrótem "Œwiatopogl¹du Ró¿okrzy¿owców", zawieraj¹ jednak równie¿ pewne nowe wiadomoœci. Nastêpnymi ksi¹¿kami napisanymi i wydanymi przez Maxa Heindla s¹ "Nauki Wtajemniczonego", "Rozsnowa Przeznaczenia", "Pok³osie Mistycyzmu", "Materia³ Wielkich Oper", "Listy do Studentów", "Ró¿okrzy¿owa Interpretacja Chrzeœcijañstwa", "Wolnomularstwo i Katolicyzm"11), "Po czym poznamy Chrystusa, gdy do nas powróci?", "Wieœci z gwiazd", "PopularnoNaukowa astrologia" i "Astro-Diagnoza, Przewodnik Zdrowia". Wszystkie w jêzyku angielskim. Dzie³a te podaj¹ najwy¿szej wartoœci okultystyczne pouczenia, które jeszcze nigdy w takiej formie nie publikowano... [Zakon posiada "Œwi¹tyniê Lecznicz¹"]. Œwi¹tynia Lecznicza Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców wybudowana na polecenie Zakonu R. K. stanê³a w roku 1920. Znajduje siê w Kalifornii i poœwiêcona jest s³u¿bie niesienia pomocy bliŸnim. Tutaj odbywaj¹ siê wed³ug regu³y uroczyste nabo¿eñstwa, w których udzia³ bior¹ jedynie zaawansowani uczniowie, prowadz¹cy czysty tryb ¿ycia. Do czego zmierza Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców. Do duchowego i materialnego podniesienia ludzkoœci. Stara siê uczyniæ z chrystianizmu ¿ywotny czynnik w ¿yciu. Zmierza do pokojowego porozumienia narodów i wyznañ religijnych, poniewa¿ ono jedynie godne jest cz³owieka... Jest przeciwnikiem kary œmierci i popiera wszelkie postêpowe warunki etyczne, bez ró¿nicy z jakiej strony pochodz¹. Zmierza do naturalnej reformy ¿ycia w najszerszym pojêciu. Jego podstawow¹ zasad¹ jest najwy¿sza tolerancja dla myœl¹cych inaczej. Cz³onkostwo. Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców nie zna cz³onkostwa w rozumieniu stowarzyszeniowym, poniewa¿ nie posiada wi¹¿¹cych statutów, ani te¿ nie pobiera sk³adek. W Stowarzyszeniu istnieje najzupe³niej wolny stosunek, by najskuteczniej zapobiec przedwczesnemu skostnieniu... Stowarzyszenie R. K. jest jedyn¹ autorytatywn¹ szko³¹ przygotowawcz¹ ezoterycznego12) Zakonu Ró¿okrzy¿owców, o charakterze jawnym, wobec czego cz³onkostwo zwi¹zane jest z osobist¹ sta³¹ prac¹ w duchu postêpu. Pasywne cz³onkostwo jest wykluczone. Przyjêcie na cz³onka poprzedza kurs przygotowawczy w 12 lekcjach o œwiatopogl¹dzie R. K. Kurs ten jest bez zobowi¹zañ dostêpny wszystkim zainteresowanym... Samo cz³onkostwo obejmuje trzy stopnie: 1. Studenci, którzy ukoñczyli kurs przygotowawczy i bior¹ udzia³ w zwyczajnym kursie studentów. Studium trwa 2 lata i daje sposobnoœæ do wypróbowania nauk w praktyce. 2. Nowicjusze, którzy co najmniej dwa lata byli studentami i regularnie brali udzia³ w kursach. Nowicjusze bior¹ na siebie pewne zobowi¹zania, dotrzymanie których musz¹ przed sob¹ uroczyœcie zaprzysi¹c. Nowicjat trwa 5 lat. W tym czasie odbywa siê poranne i wieczorne æwiczenia, s³u¿¹ce wy¿szemu rozwojowi duszy. 3. Uczniowie, ci którzy po piêcioletnim nowicjacie zdali odpowiedni egzamin i uznani zostali za dojrza³ych do odbywania indywidualnych æwiczeñ, dopuszczeni s¹ do specjalnego ezoterycznego nauczania. Nowicjusze i uczniowie otrzymuj¹ specjaln¹ pomoc miesiêcznie w formie jednego listu, poœwiêconego zagadnieniom duchowym i jednego z dziedziny astrologii oraz leczenia chorych. Wy¿sze stopnie wtajemniczenia s¹ dostêpne dla uzdolnionych. Jak daleko jednostka zajdzie na drodze duchowej, zale¿y od prawoœci jej charakteru, bez wzglêdu na to, kim jest. >> Z tych d³ugich wywodów "Ró¿okrzy¿owca" wynika, ¿e "Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców" jest szko³¹ przygotowawcz¹ do "Zakonu Ró¿okrzy¿owców" i posiada trzy najni¿sze stopnie wtajemniczenia, podobnie jak wszystkie ryty masoñskie. Wy¿sze stopnie wtajemniczenia "s¹ dostêpne dla uzdolnionych". Mêtna i mglisto sformu³owana "filozofia" "Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców" - okreœlaj¹cego swych cz³onków mianem "wyznawców" – ta filozofia, która "idzie po linii nauki Koœcio³a Chrzeœcijañskiego drog¹ "Poznania", w odró¿nieniu od Koœcio³a, id¹cego drog¹ wiary", filozofia – która nie "niszczy dzie³a Koœcio³ów, ale stara siê je tylko uzupe³niæ", ma na celu – wyraŸniej mówi¹c - "poprawienie nauki Koœcio³a Katolickiego", czyli spe³nia tak¹ sam¹ rolê dzisiaj, jak nauki ró¿nych dawnych sekt chrzeœcijañskich, wyros³e na pod³o¿u Kaba³y ¿ydowskiej, a póŸniej wczesno - masoñskie formacje - dawniej. W tej formie, w jakiej zosta³a ona tutaj podana, jest zapewne przeznaczona tylko dla "wyznawców Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców", czyli dla trzech najni¿szych stopni wtajemniczenia. Dla wy¿ej wtajemniczonych, których umys³y zosta³y ju¿ odpowiednio urobione w "autorytatywnej szkole przygotowawczej", jest ona zapewne inaczej sformu³owana, bardziej wyraŸnie i zdecydowanie, "nowicjusze bowiem wziêli ju¿ na siebie pewne zobowi¹zania, których dotrzymanie musieli przed sob¹ uroczyœcie zaprzysi¹c". Nawi¹zuje ona zapewne ju¿ bardziej œciœle do dawnych "Ró¿okrzy¿owców", wczesno-masoñskiej organizacji i podobnie, jak "Zakonowi Martynistów", który przecie¿ tak¿e uwa¿a siê za spadkobiercê "Ró¿okrzy¿owców", nie obca jej jest... Kaba³a ¿ydowska. Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze 6) WyraŸnie "Chrzeœcijañskiego", nie "Katolickiego". Przypisek nasz. 7) Ezoteryczny = tajemny, przeznaczony wy³¹cznie dla wtajemniczonych, nieprzystêpny dla ogó³u. Przypisek nasz. 8) Porównaj tutaj naczelne has³o - równie¿ "S³u¿yæ" - "Rotary Club`ów". Przypisek nasz. 9) Liczba mnoga. Przypisek nasz. 10) Podkreœlenie nasze. 11) Podkreœlenie nasze. 12) W oryginale wydrukowano "e g z o t e r y c z n e g o", co - jak wynika z ca³oœci - jest omy³k¹. Przypisek nasz. 58 Nad Odr¹ Rola neofitów w dziejach Polski (Czêœæ wiêkszej ca³oœci z reprintu opracowania autorstwa Stanis³awa Didera. Nak³adem “Myœli Narodowej” – Warszawa 1934) (pocz¹tek w Nad Odr¹ nr 12/2007) Odcinek nr 7 POWSTANIE LISTOPADOWE Wybuch Rewolucji Lipcowej w Pary¿u i naœladuj¹ce j¹ powstanie w Belgii odezwa³y siê ¿ywym echem w Królestwie Kongresowym. Wœród radykalnych ¿ywio³ów kraju rozbudzi³y siê nadzieje. Wbrew d¹¿eniom ludzi umiarkowanych, pragn¹cych odroczenia burzy rewolucyjnej, któr¹ uwa¿ali za zgubn¹ dla kraju, skrajni parli do czynu. Rozpoczêli oni energiczn¹ kampaniê miêdzy m³odzie¿¹, wci¹gniêt¹ do spisku, za natychmiastowym rozpoczêciem akcji zbrojnej. Na czo³o agitatorów wysunêli siê: Józef Zaliwski podporucznik I-go pu³ku piechoty, "cz³owiek ordynaryjny, têpego i ma³ego pojêcia, pok¹tny intrygant i k³amca" (Mochnacki: "Powstanie narodu polskiego" t. II. 82, 111) i Józefat Boles³aw Ostrowski, tak zwany Ibuœ, ¿yd z pochodzenia. Znana gadatliwoœæ polska doprowadzi³a do odkrycia zwi¹zku m³odzie¿y akademickiej. Doniesiono o tym w. ks. Konstantemu. Zosta³a ustanowiona komisja œledcza dla badania konspiratorów. W ko³ach spiskowych wywo³a³o to zaniepokojenie. Obawiano siê, i ca³kiem s³usznie, ¿e komisja œledcza wyciœnie z uwiêzionych akademików pewne zeznania i odkryje konspiracjê i jej zamiary. Postanowiono przeto przyœpieszyæ wybuch powstania. Wypadki nocy listopadowej pobudzi³y do dzia³ania wrogie Polsce ¿ywio³y. Energiczn¹ akcjê rozwin¹³ znany ju¿ nam konsul pruski Szmidt. Jego z³owrog¹ zas³ug¹ by³o, ¿e nie dopuœci³ do zlikwidowania rozwijaj¹cych siê wydarzeñ i sprowokowa³, ¿e sta³y siê one podstaw¹ do póŸniejszej walki zbrojnej. Poœredniczy³ on bowiem w poufnej rozmowie miêdzy W³adys³awem Zamoyskim i Wielkim Ksiêciem w ofiarowaniu, w imieniu masonerii, Korony Polskiej "bratu w zakonie" Konstantemu. Uk³ady te zosta³y udaremnione wprawdzie na posiedzeniu Rady Administracyjnej przez mêskie wyst¹pienie Lubeckiego, który przeszkodzi³ w swoim czasie rosyjskiemu ministrowi skarbu Kankrinowi (z pochodzenia niemieckiemu ¿ydowi) w zrujnowaniu ekonomicznym Królestwa. Pertraktacje w Wierzbnie uniemo¿liwi³y jednak w pierwszych dniach po nocy listopadowej jasnoœæ i decyzjê zarz¹dzeñ w³adz, co sprawi³o, ¿e rozwój wypadków potoczy³ siê znan¹, a tak smutn¹ losów kolej¹. Pewne ko³a d¹¿y³y te¿ do wywo³ania jak naj¿ywszych nieporozumieñ wewn¹trz tajnych organizacji, a¿eby pozbawiæ w nich decyduj¹cego g³osu rdzenny ¿ywio³ polski. U¿yto do tego Lelewela, który o swej roli w dzieROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. jach spisku Wysockiego zostawi³ cenne wyznanie. Znajduje siê ono w dziele Œliwiñskiego pt. "Joachim Lelewel" str. 201, gdzie czytamy: "Wszak¿e pochlebiam sobie, ¿em móg³ nieco wp³yn¹æ na przyjêcie zasad przez spiskow¹ m³odzie¿, z których g³ówniejsze przytoczyæ wypada. Przysiêgali sobie poœwiêciæ siê bezinteresownie, powo³uj¹c tylko naród i wszelkie jego klasy do powstania". Dziêki Lelewelowi w ³onie tajnych organizacji, ofiaruj¹cych Konstantemu koronê, zorganizowano spisek, który miast w³adzy mia³ przynieœæ œmieræ ksiêciu. Ju¿ w pierwszych dniach po wybuchu powstania cz³onkowie Klubu Patriotycznego rozpoczêli zgubn¹ dla kraju dzia³alnoœæ. Celem klubistów, w których szeregach znajdowa³o siê wielu neofitów, jak np. Jan Czyñski, Tadeusz Krêpowicki (póŸniejszy zwierzchnik wêglarstwa polskiego), Jan Majewski, Krzy¿anowski, kapitan Majzner i wielu innych, by³a rewolucja spo³eczna. Nienawidzili oni szlachty, wpatrzeni w rewolucjê francusk¹, której krwawe praktyki chcieli zastosowaæ w Polsce. Gmina rewolucyjna, a nawet rewolucyjna komuna, jako w³adza najwy¿sza, by³a celem, ku któremu zmierzali klubiœci. Na pocz¹tku grudnia zaczê³y kr¹¿yæ po mieœcie najdziwaczniejsze wieœci, ¿e w Petersburgu wybuch³a rewolucja, ¿e Miko³aj zgin¹³, ¿e Francja wypowiedzia³a wojnê Prusom, ¿e powsta³o W. Ks. Poznañskie, Litwa, Wo³yñ, Podole i Ukraina, ¿e korpus litewski przypi¹³ bia³e kokardy i idzie do wojew. krakowskiego, a¿eby je os³aniaæ przed zamierzonym jakoby wkroczeniem Austriaków. Szemrano na cz³onków Rz¹du, zarzucaj¹c im brak aktywnoœci. Skrajne ¿ywio³y d¹¿y³y do zerwania wszelkich rokowañ Rz¹du z carewiczem Konstantym. Po wiecu, który odby³ siê 3 grudnia w Sali Redutowej, wys³ano deputacjê do Rady Administracyjnej z ¿¹daniem rozpoczêcia bezzw³ocznej walki z wrogiem. G³ównym celem ukrytych ataków by³a osoba Ch³opickiego, którego rozpocz¹³ zwalczaæ Klub Patriotyczny. Mechesi nie mogli widocznie przebaczyæ dyktatorowi jego d¹¿eñ do unikniêcia zbrojnej rozprawy z Rosj¹. Nie wierzy³ on w powodzenie powstania, a krwi polskiej rozlewaæ daremnie nie chcia³. W rozmowie z Czartoryskim oœwiadczy³ Ch³opicki: "Nie mam innych widoków, nadziei i zamiarów, jak tylko Kongresowe Królestwo w ca³oœci utrzymaæ, ale utrzymaæ z ca³¹ niepodleg³oœci¹, jak¹ mu traktaty i konstytucje zawarowa³y. Bêdê ¿¹da³, aby odt¹d konstytucja nie by³a martw¹ liter¹, ale w ca³ej œwiêtoœci zachowana zosta³a. Bêdê siê doma- 59 gaæ, aby wojska rosyjskie w Królestwie nie konsystowa³y, bo to da wiêksze znamiê i gwarancjê naszej niepodleg³oœci. Tego wszystkiego za¿¹dam i otrzymaæ muszê". (B. Limanowski: "Historia Demokracji Polskiej w epoce porozbiorowej" t. I. 213). Klub Patriotyczny, w którego sk³ad wchodzili wojskowi, co nigdy pu³ków nie widzieli i prochu nie w¹chali, literaci bez wydawców, adwokaci bez klientów, eks-ksiê¿a i eks-szpiedzy przedpowstaniowego rz¹du, rozpocz¹³ zaciêt¹ walkê przeciw dyktaturze Ch³opickiego. Najwiêksz¹ czynnoœæ rozwinêli najradykalniejsi z klubistów: Czyñski, Krêpowicki, Wojciech Kazimierski, J. B. Ostrowski, przy cichym poparciu wp³ywowych cz³onków innych stronnictw, jak to pos³a Jasiñskiego oraz Krysiñskich i Wo³owskich, potomków najgorliwszych szermierzy i krzewicieli frankizmu... W "Nowej Polsce" (organie secesji radykalnej czêœci Kaliszan, którego redaktorami byli Kazimierski i J. B. Ostrowski), Dominik Krysiñski, prof. uniw. i pose³ na sejm pisa³ o dyktaturze Ch³opickiego, ¿e "Europa zrozumie j¹, jako przygotowanie do pogromu ¯ydów". ¯¹da³ on w drukowanej przez siebie broszurze, a¿eby ministrowie byli mianowani przez sejm, a nie przez rz¹d. Prof. Krysiñskiego, za krytykowanie dzia³alnoœci, który zosta³ napadniêty na dziedziñcu zamku królewskiego, rektor Linde, wspomagali w walce: deputowany Wo³owski, cz³owiek pró¿ny i ¿¹dny popularnoœci, oraz Aleksander Krysiñski, sekretarz Ch³opickiego, zgiêty pokornie, zrêczny, nieod³¹czny totumfacki dobrodusznego dyktatora. Wyst¹pienia Krysiñskich i Wo³owskich by³y zgubnym przyk³adem dla innych. Niektórzy z publicystów "Kuriera Polskiego", organu Kaliszan (którego redaktorem by³ Wincenty Majewski, a najwybitniejszym ze wspó³pracowników Adrian Krzy¿anowski), pracuj¹cego nad utr¹ceniem dyktatury, oœwiadczali wprost, ¿e s¹ gotowi Ch³opickiego zastrzeliæ. Wprost przeciwne stanowisko zajê³a polska m³odzie¿ akademicka, grupuj¹ca siê oko³o prof. Szyrmy. Oœwiadczy³a ona, ¿e gotowa jest u¿yæ gwa³tu przeciwko sejmowi, gdyby z jego przyczyny dyktator mia³ utraciæ swoj¹ w³adzê. Studentów popiera³o spo³eczeñstwo polskie stolicy, które nazywa³o Ch³opickiego zbawc¹ ojczyzny i porównywa³o go z Koœciuszk¹. Pe³n¹ entuzjazmu dla dyktatora by³a równie¿ armia, która chcia³a go widzieæ na czele rz¹du zamiast Czartoryskiego. W przekonaniu wojskowych Ch³opicki by³ najdzielniejszym genera³em. Tak wielka popularnoœæ Ch³opickiego zaskoczy³a krypto-¯ydów. Postanowili oni zaszachowaæ dyktatora. Po odpowiednim przygotowaniu gremium pos³ów, Franciszek Wo³owski, na jednym z posiedzeñ sejmu przemówienie swoje zakoñczy³ okrzykiem: "Dziœ jeszcze w obliczu Europy wyrzeczmy, ¿e Miko³aj I przesta³ nad nami panowaæ". Nastêpnie sejm przyst¹pi³ na wniosek tego¿ frankistowskiego mówcy (cz³onka komisji prawodawczej), popartego energicznie przez Krasiñskiego, Czyñskiego, Krêpowickiego i innych, do uchylenia wszystkich artyku³ów konstytucji Królestwa, które po 60 og³oszeniu detronizacji cara i usuniêciu ca³ego jego rodu od tronu, by³y w sprzecznoœci z nowym stanem rzeczy. Doprowadzi³o to do szeregu zatargów miêdzy Sejmem a Ch³opickim, który uwa¿a³, ¿e taka uchwa³a sejmu utrudnia mu prowadzenie uk³adów z Rosj¹, gdzie wp³ywy neofitów ¿ydowskich by³y te¿ doœæ silne na dworze carskim, nie przypadkowo bowiem Miko³aj I, mianuj¹c w marcu 1831 r. nowych cz³onków Rady Administracyjnej, postawi³ na jej czele neofitê Engla, a wydzia³ skarbu powierzy³ ziêciowi jego, neoficie Fuhrmanowi. W styczniu 1831 r. zniechêcony Ch³opicki zrzek³ siê dyktatury. Na pró¿no pewne ko³a poselskie, poparte przez armiê, czyni³y starania o odwo³anie tego. Wojsko, którego przedstawiciel, pp³k. artylerii Dobrzañski, wyst¹pi³ z formalnym oskar¿eniem, ¿e klubiœci namawiali saperów i 4-ty pu³k liniowy do obalenia dyktatury zbrojn¹ rêk¹, przyjê³o wiadomoœæ o ust¹pieniu Ch³opickiego z przygnêbieniem. Od kilku pu³ków wys³ano deputacjê, ¿¹daj¹c¹ wyjaœnienia, czy Ch³opicki zosta³ oddalony, czy te¿ sam z³o¿y³ dyktaturê. W¹tpliwoœci przyjació³ popularnego wodza usun¹³ neofita dr Wolff, który jako dawny lekarz i przyjaciel Ch³opickiego, prosi³ ich, ¿eby by³emu dyktatorowi nie poruczyli ¿adnej wa¿nej czynnoœci, gdy¿ dostaje on pomieszania zmys³ów. Upadek dyktatury Ch³opickiego klubiœci uwa¿ali jako skompromitowanie siê próby szukania ratunku przez jedynow³adztwo ¿o³nierza. Zdaniem ich, nic innego nie pozosta³o, jak rewolucja spo³eczna. Mia³ jej dokonaæ lud stolicy. Po Warszawie zaczê³y kr¹¿yæ listy osób, których skrajni dla wielu wzglêdów znienawidzili. Mia³y to byæ pierwsze ofiary "gniewu ludowego". Wkrótce jednak frankistowscy cz³onkowie Klubu Patriotycznego doszli do ¿a³osnego dla siebie wniosku, i¿ te rogate czapki Warszawy mia³y tylko jedn¹ myœl polityczn¹, jedno uczucie narodowe: "nienawidziæ Moskali" i znali tylko jedno has³o: „wyr¿n¹æ Moskali". Rzemieœlnikom polskim nie brak³o bohaterstwa i poœwiêcenia siê. Szli oni w œlady Kiliñskich i Morawskich. Z samej czeladzi krawieckiej utworzono artyleriê wa³ow¹. Podczas szturmu stolicy licho uzbrojony lud œpieszy³ zewsz¹d ku obronie. Wszystko inne by³o dla niego obce. Lud staromiejski, drobni rzemieœlnicy, wyrobnicy, czeladnicy, terminatorzy i rybacy Powiœla, gorliwie ci¹gn¹c na wiece i chciwie s³uchaj¹c mów ognistych, nie chcieli jednak popieraæ agitatorów, gdy ci siêgali po w³adzê. Niepowodzenie nie powstrzyma³o skrajnych elementów od dalszej dzia³alnoœci. Uwa¿ali oni bowiem, ¿e samo powstanie bez rewolucji socjalnej nie uda siê. Agitacja klubistów zaczê³a przedostawaæ siê do armii. Szczególnie siln¹ sta³a siê po bitwie pod Ostro³êk¹. Cz³onkowie Klubu starali siê wszelkimi si³ami wzbudziæ w armii niezadowolenie i podejrzliwoœæ ku zwierzchnikom, zarzucaj¹c im zdradê. Na rêkê demagogom sz³o zachowanie siê poszczególnych wy¿szych oficerów pochodzenia frankistowskiego. Zbyt dobrze wiadome by³o nie pod- Nad Odr¹ porz¹dkowanie siê Szymanowskiego rozkazom dowództwa w bitwie pod Szaw³ami, która zakoñczy³a siê klêsk¹ Polaków. Sarkano g³oœno na Lewiñskiego za dezorganizacjê sztabu i czerpanie bez wiedzy wy¿szych w³adz z kasy komisji kwaterunkowej. Mówiono w stolicy o nadu¿yciach w pracuj¹cych dla armii zak³adach, nad którymi mia³ nadzór genera³ Paw³owski. Puszczono w armii pog³oskê o istnieniu tajnej organizacji "rycerzy sztyletu", która postawi³a sobie za zadanie wymordowanie wy¿szych oficerów. W prasie warszawskiej, kierowanej przewa¿nie przez neofitów, a specjalnie w organie Klubu, "Nowej Gazecie", subsydiowanej przez zdrajcê Dombrowskiego Ksawerego, rozpoczê³o siê jawne szczucie przeciwko osobie Skrzyneckiego. Najenergiczniej wystêpowa³ przeciwko naczelnemu wodzowi póŸniejszy redaktor "Echa miast polskich", Jan Czyñski, co do którego istniej¹ powa¿ne poszlaki, ¿e by³ on szpiegiem rosyjskim. Antysemita Skrzynecki, który nie chcia³ genera³owi Lewiñskiemu powierzyæ dowództwa na Litwie, okrzyczany zosta³ przez neofitów za zdrajcê, którego trzeba powiesiæ. Na pocz¹tku sierpnia 1831 r. Czyñski posun¹³ bezczelnoœæ tak daleko, i¿ ¿¹da³ wprost od rz¹du, a¿eby przedsiêwziêto energiczne œrodki przeciwko Skrzyneckiemu, który, staje siê coraz niebezpieczniejszym. Klubiœci, marz¹cy o konwercie i terrorze, postanowili dokonaæ przewrotu [...] i obaliæ Skrzyneckiego i Czartoryskiego z pomoc¹ genera³a Krukowieckiego, zakamienia³ego wroga naczelnego wodza. Mochnacki uwa¿a³, ¿e Krukowieckiego, gdy spe³ni przeznaczon¹ mu rolê, ³atwo bêdzie usun¹æ. W domu redaktorowej Ch³êdowskiej, Czyñski, Krêpowicki i inni zawi¹zali tajne sprzysiê¿enie, maj¹ce na celu drog¹ gwa³townych, rewolucyjnych wyst¹pieñ i krwawego zamachu na rz¹d (przede wszystkim zaœ na Czartoryskiego) obaliæ go i utworzyæ rz¹d rewolucyjny. Klubiœci, zapomniawszy o wojnie i o wrogu, który znajdowa³ siê w pobli¿u stolicy, zarzucili miasto proklamacjami, wzywaj¹cymi ludnoœæ do rewolucji. W smutny dzieñ 15 sierpnia 1831 r. t³um zape³ni³ Sale Redutowe. Zebraniu przewodniczy³ Czyñski, który mówi³, ¿e rz¹d i wodzowie, zamiast przygotowywaæ wszystko do walki, myœl¹ jedynie o uk³adach. St¹d podniecone masy, z okrzykiem "zdrada", poci¹gnê³y pod Zamek i dokona³y krwawego samos¹du. Mot³och, powiesiwszy wszystkich wiêŸniów, nie rozchodzi³ siê g³oœno krzycz¹c: "Œmieræ arystokratom". Chciano zniszczyæ drukarniê dziennika "Zjednoczenie". Energiczna interwencja Krukowieckiego zapobieg³a czêœciowo rozszerzeniu siê ekscesów. Czêœæ t³umu jednak poci¹gnê³a za wolsk¹ rogatkê, gdzie dokona³a dalszych egzekucji. Najg³ówniejszych jednak, zdrajców nie dosiêgnê³a rêka sprawiedliwoœci. Dziêki Aleksandrowi Krysiñskiemu poginê³y akta tajnej policji w Belwederze, zawieraj¹ce dok³adne spisy szpiegów, wœród których nie brak by³o zapewne przedstawicieli najwybitniejszych rodzin frankistowskich i ¿ydowskich. W Warszawie g³oœno mówiono o tym, konsekwencji jednak nie wyci¹gniêto. Frankistowscy przywódcy klubistów chcieli te smutne wypadki sierpniowe przeistoczyæ ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. w prawdziw¹ rewolucjê. Na szereg dni przed zaburzeniami mówili oni o maj¹cej wkrótce wybuchn¹æ rewolucji socjalnej. Zrewolucjonizowana ludnoœæ mia³a zmusiæ sejm do zamianowania Rady Najwy¿szej, która by siê sk³ada³a z 9 lub 15 cz³onków, ³¹cz¹cych w sobie w³adzê prawodawcz¹ i wykonawcz¹. Rada ta, zdaniem Czyñskiego, który zamyœla³ o stworzeniu rz¹du z bliskich mu pochodzeniem i zapatrywaniami osób — mia³a staæ siê dla Polski tym, czym by³a w 1793 r. konwencja dla Francji. Sejm po zamianowaniu Rady Najwy¿szej powinien by³ siê rozwi¹zaæ. Ponad Rad¹ mia³a stan¹æ dobrana grupa ludzi. Jak wyobra¿ali sobie frankiœci rewolucjê spo³eczn¹, o tym pisa³ póŸniej Czyñski w swojej francuskiej broszurze pt. "La Nuit du 15 aout 1831 a Varsovie", w której, co najciekawsze, nic nie wspomina o rozwi¹zaniu kwestii w³oœciañskiej. A by³a to przecie¿ sprawa, któr¹ klubiœci wszêdzie podnosili jako najwa¿niejsz¹ do za³atwienia. Pilniejsz¹ bowiem spraw¹ dla Czyñskiego i towarzyszy by³o rozprawienie siê na wzór francuski z t. zw. arystokratami. Mia³o to przyœpieszyæ upadek spo³ecznego porz¹dku feudalnej Europy. Zdaniem wielu z nich, rewolucja socjalna w Królestwie objê³aby te¿ Rosjê, przygotowuj¹c grunt dla nowych Stjeñków Razinów i Pugaczewów. Nawet po upadku stolicy nie zaprzestali klubiœci swojej agitacji. Dziêki nim nie ustawa³y niesnaski wœród, stronnictw, które wp³ywa³y demoralizuj¹co na armiê. Nie darmo pisze Szmit, ("Historia..." t. III, 605), ¿e "cz³onkowie klubu i dziennikarze przygotowali nowy spisek". Co siê tyczy prawowiernych ¿ydów, to zachowywali siê oni podczas powstania listopadowego w stosunku do Polaków na ogó³ nieprzyjaŸnie. Lêkali siê oni bowiem, aby, po zaprowadzeniu w Królestwie nowego porz¹dku, nie utraciæ tysiêcznych korzyœci, których, przy ogólnej, do najwy¿szego stopnia doprowadzonej demoralizacji urzêdników, za moskiewskiego rz¹du u¿ywali. Faktorstwem, pochlebstwem, p³aszczeniem siê i z³otem umieli ¿ydzi pozyskaæ sobie najeŸdŸców. To te¿ po wziêciu Warszawy, jak pisze Otton Spazier ("Hisiorja powstania narodu polskiego w 1830 i 1831 r. t. I. 305) "car Miko³aj hojnie ³ask¹ swoj¹ wszystkich ¿ydów obsypywa³, szczególnie ¿ydów w Królestwie, którzy mu siê niema³o na szkodê powstañców przys³u¿yli". Nie zachwyci³ siê ¿ydami polskimi, których wspó³bracia paryscy wiedzieli wczeœniej od rdzennych Polaków o wybuchu powstania (Sapieha: "Wspomnienia" str. 110) i ich zachowaniem siê podczas wypadków 1831 r. s³ynny rewolucjonista rosyjski Bakunin. Jego zdaniem: "...¿ydzi polscy... w czasie ostatniego powstania chcieli s³u¿yæ jednoczeœnie obydwom stronom walcz¹cym, Polakom i Rosjanom, wobec czego jedni i drudzy ich wieszali" (J. Kucharzewski: "Od Bia³ego Caratu do Czerwonego" t. II. 157). Uwieczni³ te¿ zachowanie siê ¿ydów, podczas wypadków 1831 r., mistrz Juliusz Kossak w akwareli pt. "Zaaresztowanie szpiega". q Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze 61 Od Nadodrza po Kresy Wschodnie n Stanis³aw Stojanowski – Han Laicyzacja zagro¿eniem dla Koœcio³a Na zebraniu Parafialnej Rady Duszpasterskiej jednej z zielonogórskich parafii poddano pod dyskusjê nastêpuj¹cy temat: „Jak przeciwstawiæ siê laicyzacji czynnoœci religijnych (pierwsza komunia œw., bierzmowanie).” Temat jest obszerny i nie da siê go zg³êbiæ, ani dog³êbnie odpowiedzieæ na zawarte w nim pytanie bez poruszenia problemu przyczyn laicyzacji w Polsce i w Europie. Pocz¹tków laicyzacji, jak zreszt¹ wielu patologii, nale¿y szukaæ w nierealistycznej filozofii panosz¹cej siê we wspó³czesnym œwiecie. Filozofia ta sama w sobie b³êdna, bo nierealistyczna by³a i jest przyczyn¹ powstawania b³êdnych ideologii kierowanych w gruncie rzeczy przeciwko cz³owiekowi. Jak wynika z historii wszystkie ideologie, zw³aszcza socjalistyczne zawsze walczy³y z podmiotowoœci¹ cz³owieka i z tym, co stanowi dla niego oparcie – z rodzin¹ i religi¹. Tak by³o i jest w przypadku socjalizmu komunistycznego gdziekolwiek na œwiecie siê on pojawi³, tak by³o w przypadku socjalizmu nacjonalistycznego (nazizmu), tak te¿ by³o w przypadku faszyzmu i tak jest w przypadku socjalizmu neoliberalnego obecnie panuj¹cego w Europie Zachodniej i poprzez powi¹zania Polski z Uni¹ Europejsk¹ przenikaj¹cego do naszego kraju. Ten neoliberalny socjalizm wyp³ywaj¹cy z postmodernizmu nie uznaje Boga Osobowego i nie uznaje ostatecznego celu cz³owieka, jakim jest zbawienie. Boga ma zast¹piæ cz³owiek, jego rozum i postêp naukowy. Przy takim za³o¿eniu wiara, religia i Koœció³ spychane s¹ na margines ¿ycia spo³ecznego. Wmawia siê ludziom, ¿e s¹ niepotrzebne i stoj¹ na drodze do osi¹gniêcia nieograniczonego szczêœcia cz³owieka na Ziemi. Za to konsumpcjonizm, hedonizm i wolnoœæ rozumiana jako nieokie³znana swoboda s¹ propagowane ponad wszelk¹ miarê. W Polsce zajmuj¹ siê tym polskojêzyczne ateistyczne media w wiêkszoœci przypadków bêd¹ce w³asnoœci¹ zagranicznych koncernów, które siej¹ destrukcjê w umys³ach Polaków, zw³aszcza wœród m³odzie¿y. Wp³yw tych mediów jest tak wielki, ¿e os³abiona rodzina i Koœció³ nie s¹ w stanie w dostateczny sposób temu przeciwdzia³aæ i cofaj¹ siê pod ich naporem w sposób widoczny. Jeszcze koœcio³y w niedziele i œwiêta s¹ pe³ne, jeszcze udzielane Komunie Œw. s¹ liczne, ale wiara u wielu osób jest s³aba, a laicyzacja postêpuje i ogarnia swoim zasiêgiem coraz wiêksz¹ rzeszê ludzi. Có¿ z tego, ¿e olbrzymia wiêkszoœæ wiernych zna Dekalog na pamiêæ, gdy nie uœwiadamia sobie jego zwi¹zku z codziennym ¿yciem i postêpowaniem i nie kojarzy sobie tego prze³o¿enia. Có¿ z tego, ¿e ktoœ uczêszcza na Msze œw., gdy jednoczeœnie jest klientem astrologów, uzdrawiaczy, wró¿ek, parapsychologów, numerologów kabalistycznych, tarociarzy i innych przedstawicieli wiedzy ezoterycznej. Có¿ z tego, ¿e ktoœ pochodzi z katolickiej rodziny, gdy zamiast medalika nosi ró¿nego rodzaju amulety rzekomo chroni¹ce przed z³¹ ener- 62 gi¹ i talizmany „na mi³oœæ”, „na szczêœcie”, „na zdrowie” i na wiele innych rzeczy. Po co odmawiaæ modlitwê i prosiæ Boga o zdrowie, gdy proœciej jest kupiæ odpowiedni talizman. Takie jest niestety rozumowanie wielu ludzi i to nie tylko ateistów. Jak donosi prasa, przedstawicieli wiedzy ezoterycznej w Polsce jest, co najmniej 70 tys. Gdy do ka¿dego z nich zg³osi siê tylko 100 osób rocznie, co nie jest iloœci¹ wygórowan¹, to liczbê klientów ezoterystów mo¿na szacowaæ na 7 milionów. A przecie¿ ka¿da z tych osób ma kontakty z innymi osobami ze swojego otoczenia, z rodzin¹, ze znajomymi, tak, ¿e faktyczne oddzia³ywanie ezoterystów jest znacznie wiêksze ni¿ to wynika z powy¿szego szacunku. Tego szacunkowego wyliczenia dokona³em po to, aby pokazaæ problem, który rzeczywiœcie istnieje i który jest wiêkszy ni¿ siê powszechnie s¹dzi. Jaki to ma wp³yw na laicyzacjê w Polsce? Znaczny. Powiem wprost: istnieje groŸba ogarniêcia naszego katolickiego kraju i milionów ludzi deklaruj¹cych siê jako katolicy pogañstwem wtórnym. Oto skutek odchodzenia od realnej filozofii, której zwolennikiem by³ ojciec prof. Mieczys³aw A. Kr¹piec na rzecz filozofii iluzorycznej, tworz¹cej b³êdne, zniewalaj¹ce cz³owieka ideologie i pogañskie mitologie z wró¿kami i amuletami w tle. Gdy do tego dodamy Internet, gdzie m³odzi ludzie na ka¿dym niemal kroku natykaj¹ siê na nieprzychylne Koœcio³owi katolickiemu i ksiê¿om czêsto wulgarne i podwa¿aj¹ce ich autorytet wpisy, to bêdziemy mieli prawie pe³ny obraz przyczyn laicyzacji w Polsce. Zatem zmartwienie ksiê¿y zielonogórskiej parafii o kondycjê wiary jest uzasadnione. Bo to oni obserwuj¹ coraz wiêkszy z roku na rok wp³yw laicyzacji na uroczystoœci zwi¹zane z pierwsz¹ komuni¹ œw. i bierzmowaniem. To oni zwracaj¹ uwagê na liczne odchodzenie bierzmowanej m³odzie¿y od Koœcio³a. I to oni wszczynaj¹ alarm i szukaj¹ dróg wyjœcia z tego problemu. A wyjœcie jest jedno – wzmo¿enie ewangelizacji nie tylko wœród m³odzie¿y, ale tak¿e wœród doros³ych, zw³aszcza rodziców. Zlaicyzowani rodzice bowiem wychowuj¹ zlaicyzowane dzieci. Z up³ywem lat problem siê pog³êbia. Gdy przekroczy pewn¹ krytyczn¹ granicê, narasta lawinowo i jest nie do opanowania. Bardzo wa¿ne jest wdra¿anie praktycznego przestrzegania Dekalogu i czêstych spowiedzi. To pozwala na trzymanie siê zasad wymaganych przez Koœció³ i tym samym os³abianie wp³ywów przyczyn prowadz¹cych do laicyzacji. Niepoœledni¹ rolê ma do odegrania charyzmat ksiê¿y i katechetów. To oni s¹ na pierwszej linii formacyjnego frontu walki z laicyzacj¹. Ale ksiê¿om trzeba pomóc. I to jest zadanie dla katolików œwieckich. Wysi³ek musi byæ wspólny, bo wspólna jest odpowiedzialnoœæ za Koœció³ katolicki w Polsce i za Polskê. q Nad Odr¹ 65. ROCZNICA RZEZI WO£YÑSKIEJ RzeŸ Wo³yñska – okreœlenie szeregu ludobójczych akcji dokonanych przez nacjonalistów ukraiñskich, skierowanych przeciwko ludnoœci polskiej i czeskiej zamieszkuj¹cej na Wo³yniu, oraz odwetowych akcji partyzantki polskiej. Podczas ci¹gn¹cych siê od 1942 do 1944 roku napadów, nasilonych w lecie 1943 roku, wymordowano oko³o 60 tysiêcy Polaków, [1] oraz kilkanaœcie tysiêcy Ukraiñców, przy czym czêœæ ofiar po stronie ukraiñskiej ponios³a œmieræ z r¹k nacjonalistów ukraiñskich za pomoc udzielan¹ Polakom lub odmowê przy³¹czenia siê do oprawców[2]. Historia rzezi Akcja zainicjowana by³a przez dzia³aczy OUN-B (banderowcy) i wykonywana przede wszystkim przez ch³opów, zwanych czerni¹, wspomagana przez formacje UPA. Najwiêcej mordów, dokonanych w lecie 1943 roku, odbywa³o siê w niedziele. Ukraiñcy wykorzystywali fakt, ¿e ludnoœæ polska gromadzi³a siê podczas Mszy w koœcio³ach, wiêc czêsto koœcio³y by³y otaczane, a wierni przed œmierci¹ czêstokroæ byli torturowani w okrutny sposób (np. przecinanie ludzi na pó³ pi³¹ do drewna, wy³upywanie oczu, palenie ¿ywcem)[3]. 11 lipca 1943 nast¹pi³ skoordynowany atak na dziesi¹tki polskich miejscowoœci, w ca³ym zaœ lipcu na co najmniej 530 polskich wsi i osad. Pod has³em Œmieræ Lachom wymordowano wówczas kilkanaœcie tysiêcy Polaków. Bardzo trudno dziœ okreœliæ dok³adnie liczbê pomordowanych Polaków. Jednym z powodów jest fakt, ¿e niektóre miejscowoœci zosta³y zrównane z ziemi¹, a wszyscy ich mieszkañcy wymordowani. Ostro¿ne szacunki poparte materia³em dowodowym w postaci relacji tych, którzy prze¿yli, pozwalaj¹ okreœliæ straty polskie na Wo³yniu na ok. 60 tys. pomordowanych. W 1944 oddzia³y UPA przenios³y ciê¿ar swych dzia³añ na ziemiê lwowsk¹ i Podole, liczniej ni¿ Wo³yñ zamieszkane przez Polaków[4]. Do obrony stanê³y oddzia³y Armii Krajowej oraz innych organizacji podziemnych, ale najwiêksz¹ rolê odegra³y polskie oddzia³y samoobrony. Do historii przesz³a samoobrona w Przebra¿u, w którym schroni³o siê ok. 25 tysiêcy Polaków. Obron¹ t¹ dowodzi³ Henryk Cybulski. W 1944 roku walki z nacjonalistami ukraiñskimi prowadzi³a tak¿e 27. Wo³yñska Dywizja Armii Krajowej. Przeprowadzi³a ona akcje odwetowe, w wyniku których - jak podaj¹ Ÿród³a ukraiñskie - mog³o zgin¹æ nawet 20 tys. Ukraiñców[5]. Po zajêciu tych terenów przez zwyciêskie wojska radzieckie Polacy zaczêli wstêpowaæ, za zgod¹ miejscowych komend AK, do tworzonych przez w³adze radzieckie Istriebitielnych Batalionów, które w du¿ym stopniu przyczyni³y siê do uratowania ¿ycia i mienia tysiêcy ocala³ych z pogromu Polaków. Nacjonaliœci ukraiñscy mordowali tak¿e ¯ydów, Ukraiñców i Czechów nieprzychylnych UPA, pomagaj¹cym Polakom b¹dŸ wspó³pracuj¹cych z ZSRR w roku 1941. S¹ oni obecnie czêsto traktowani przez propagandê jako ofiary polskiej akcji odwetowej. Du¿o ofiar by³o te¿ wœród osób z ma³ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. ¿eñstw mieszanych. Œledztwa w sprawie zbrodni pope³nionych przez ukraiñskich nacjonalistów na ludnoœci polskiej Wo³ynia i Podola prowadz¹ obecnie terenowe oddzia³y Instytutu Pamiêci Narodowej[6]. Chronologia * Do grudnia 1942 nast¹pi³y mordy na pojedynczych osobach i rodzinach polskich. Ofiarami byli g³ównie Polacy zatrudnieni w niemieckiej administracji rolnej i leœnej, a nastêpnie ludnoœæ wiejska, g³ównie we wschodnich powiatach Wo³ynia. * 13 listopada 1942 – pierwszy masowy mord w Obórkach, pow. ³ucki. Ofiar¹ nacjonalistów ukraiñskich pad³o oko³o 50 Polaków. * 24 grudnia 1942 – masowy mord w Po³¹ce, pow. ³ucki. Ofiar¹ nacjonalistów ukraiñskich pad³o oko³o 60 Polaków. * 9 lutego 1943 – w polskiej kolonii Paroœla Pierwsza (gm. Antonówka, powiat sarneñski), nacjonaliœci ukraiñscy zamordowali 173 Polaków. * 23 kwietnia 1943 oddzia³y UPA zabi³y oko³o 600 osób w Janowej Dolinie (gm. BereŸne, pow. kostopolski). * Od maja 1943 UPA organizowa³a masowe ataki na wsie polskie i oœrodki samoobrony na terenie ca³ego Wo³ynia. Eksterminacja ludnoœci polskiej rozpoczêta w powiatach sarneñskim, kostopolskim, rówieñskim i zdo³bunowskim w czerwcu 1943 rozszerzy³a siê na powiaty dubieñski i ³ucki, w lipcu objê³a powiaty horochowski, kowelski i w³odzimierski, a w sierpniu tak¿e powiat lubomelski. Liczba zamordowanych Polaków na Wo³yniu do lipca 1943 oceniana jest na oko³o 15 tysiêcy osób, a ³¹czne straty ludnoœci polskiej obejmuj¹ce zabitych, rannych, wywiezionych na roboty do Niemiec i uciekinierów wynios³y oko³o 150 tysiêcy osób. Do lipca 1943 w powiecie horochowskim dokonano napadów na 23 wsie polskie w powiecie dubieñskim – na 15, w powiecie w³odzimierskim – na 28. — 12 maja 1943 – w powiecie sarneñskim spalono wsie: Mg³y, Konstantynówkê, Osty, Ubere¿. — 24 maja 1943 we wsi Niemodlin w pow. kostopolskim zamordowano 170 osób. — W nocy z 24 na 25 maja 1943 spalono wszystkie dwory i folwarki w powiecie w³odzimierskim. — 28 maja 1943 – 600 osobowy oddzia³ UPA spali³ wieœ Staryki i wymordowa³ wszystkich jej mieszkañców. * 11 lipca 1943 o œwicie oddzia³y OUN-UPA otoczy³y i zaatakowa³y uœpione wsie i osady polskie jednoczeœnie w trzech powiatach: kowelskim, horochowskim i w³odzimierskim. Dosz³o do nieludzkich rzezi i zniszczenia. Ludnoœæ polska ginê³a od kul, siekier, wide³, kos, pi³, no¿y, m³otków i innych narzêdzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu ludnoœci by³y palone. By³a to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana w najdrobniejszych szczegó³ach. Na przyk³ad, akcjê w pow. w³odzimierskim poprzedzi³a koncentracja oddzia³ów UPA w lasach zawidowskich (na zachód 63 od Porycka), w rejonie Marysin Dolinka, Lachów oraz w rejonie Zd¿ary, Litowie¿, Grzybowica. Na cztery dni przed rozpoczêciem akcji we wsiach ukraiñskich odby³y siê spotkania, na których uœwiadamiano miejscow¹ ludnoœæ o koniecznoœci wymordowania wszystkich Polaków. RzeŸ rozpoczê³a siê oko³o godz. 3 rano 11 lipca 1943 od polskiej wsi Gurów, obejmuj¹c swoim zasiêgiem: Gurów Wielki, Gurów Ma³y, Wygrankê, Zd¿ary, Zab³oæce-S¹dow¹, Nowiny, Zagajê, Poryck, Oleñ, Orzeszyn, Romanówkê, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsi Gurów na 480 Polaków ocala³o tylko 70 osób; w kolonii Orzeszyn na ogóln¹ liczbê 340 mieszkañców zginê³o 270 Polaków; we wsi S¹dowa spoœród 600 Polaków tylko 20 uda³o siê ujœæ z ¿yciem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowa³o siê tylko kilkunastu. Zabójstwa dokonywano z wielkim okrucieñstwem. Wsie i osady polskie ograbiono i spalono. * 11 lipca 1943 rano 20-osobowa grupa nacjonalistów ukraiñskich ludzi wesz³a w czasie mszy œw. do koœcio³a w Porycku, gdzie w ci¹gu trzydziestu minut zabito ok. 100 ludzi, wœród których by³y dzieci, kobiety i starcy. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich (ok. 200) Polaków mieszkaj¹cych w Porycku. * 29 sierpnia 1943 przeprowadzono akcjê we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki g³owniañskiego rejonu. Zabito wszystkich Polaków, spalono wszystkie budynki, zrabowano mienie i zwierzêta gospodarskie. W wyniku tej akcji we wsi Wola Ostrowiecka zginê³o 529 osób, w tym 220 dzieci w wieku do 14 lat, a we wsi Ostrówki zamordowano 438 osób, w tym 246 dzieci do lat 14. W sierpniu 1992 dokonano ekshumacji szcz¹tków wymordowanej ludnoœci polskiej, która potwierdzi³a masowe mordy dokonane przez UPA w sierpniu 1943 r. w tych miejscowoœciach. * W okresie œwi¹t Bo¿ego Narodzenia 1943 na terenach ca³ego Wo³ynia nast¹pi³a nowa fala zbrojnych antypolskich akcji nacjonalistów ukraiñskich. Silne bandy UPA, wspomagane przez miejscow¹ ludnoœæ ukraiñsk¹, uderzy³y niespodziewanie na skupiska ludnoœci polskiej i bazy samo- obrony w powiatach: rówieñskim, ³uckim, kowelskim i w³odzimierskim. Po dokonanych masakrach do wsi na furmankach wje¿d¿a³y grupy rabunkowe, z³o¿one g³ównie z kobiet, i zabiera³y wszystko, co pozosta³o po zamordowanych Polakach, od odzie¿y do elementów budowlanych. q 1. "Na Wo³yniu relacja jest wprost pora¿aj¹ca - po polskiej stronie by³o mo¿e nawet 50-60 tys. ofiar, po ukraiñskiej - raczej nie wiêcej ni¿ 2-3 tys." Grzegorz Motyka. Zapomnijcie o Giedroyciu: Polacy, Ukraiñcy, IPN. GW. 26 maja 2008. 2. Józef Turowski i W³adys³aw Siemaszko Zbrodnie nacjonalistów ukraiñskich dokonane na polskiej ludnoœci na Wo³yniu. Warszawa 1990 s. 158-159., Ryszard Torzecki Polacy i Ukraiñcy. Sprawa ukraiñska w czasie II wojny œwiatowej na terenie II Rzeczypospolitej. Warszawa 1993, s. 267, s. 288. ISBN 8301-11126-7 (tu te¿ Ÿród³a archiwalne Delegatury Rz¹du na Kraj). 3. Aleksander Korman, Ludobójstwo UPA na ludnoœci polskiej. Wyd. Nortom, Wroc³aw 2003, ss. 95. ISBN 83-85829-84-9 4. "W lipcu 1944 r. na zjeŸdzie Ukraiñskiej G³ównej Rady Wyzwoleñczej - cia³a pomyœlanego jako ponadpartyjna platforma polityczna UPA - dowódca UPA Roman Szuchewycz "Taras Czuprynka" przyzna³, i¿ na Wo³yniu mia³a miejsce "likwidacja ludnoœci polskiej (...), która zakoñczy³a siê latem 1943 r.", a w Galicji "dowództwo UPA wyda³o rozkaz wysiedlenia Polaków, jeœli sami siê nie przesiedl¹. Ataki s¹ kontynuowane". I doda³: "Tworzymy dla siebie wygodne pozycje, których nie mo¿na osi¹gn¹æ przy zielonych sto³ach [rozmów]. Nie damy siebie ok³amaæ. Ukraiñskie masy w naszych rêkach". Grzegorz Motyka. Zapomnijcie o Giedroyciu: Polacy, Ukraiñcy, IPN. GW. 26 maja 2008. 5. Radio Wolna Europa - Analysis: Ukraine, Poland Seek Reconciliation Over Grisly History. 6. Œledztwa Oddzia³owej Komisji Œcigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w sprawie zbrodni nacjonalistów ukraiñskich na Podolu: dotychczasowe ustalenia, wnioski i zamierzenia na przysz³oœæ’’ – prokurator Tomasz Rojek (OKŒZpNP we Wroc³awiu); Warszawa, 1 lipca 2003, "Ustalenia œledztwa w sprawie zbrodni pope³nionych przez nacjonalistów ukraiñskich na Wo³yniu na ludnoœci narodowoœci polskiej w latach 1939 – 1945’" – prokurator Piotr Zaj¹c (OKŒZpNP w Lublinie). Warszawa, 1 lipca 2003. (Ÿród³o: www.wikipedia.pl) Dlaczego? (Z Listu Pasterskiego Ordynariusza Diecezji £uckiej Koœcio³a Rzymskokatolickiego Ks. Bpa Markijana Trofimiaka) [...] I rodzi siê pytanie, które wyrywa siê z serca i wo³a: Dlaczego?! Dlaczego, w imiê czego brat odbiera ¿ycie bratu?! To pytanie unosi siê nad ca³ymi dziejami ludzkoœci. To pytanie uporczywie powraca i dzisiaj. Dlaczego w niedzielny poranek 11 lipca 1943 roku brat podniós³ rêkê na brata?! Dlaczego znów przela³a siê krew niewinnych ofiar?! Dlaczego?! Odpowiedzi nie ma, bo to jest mysterium iniquitatis – tajemnica z³a, z³a, które nie poddaje siê ¿adnemu racjonalnemu wyt³umaczeniu, z³a, które wykracza poza wszelkie ludzkie pojêcia. Z t¹ tajemnic¹ zmierzyæ siê mo¿e jedynie tajemnica przeogromnej Bo¿ej mi³oœci, która zaprowadzi³a Je- go jedynego Syna na szczyt Golgoty. Niech wiêc w tym dniu unosz¹ siê ku niebu modlitwy za wszystkie ofiary tej straszliwej tragedii, za wszystkich, którzy op³akuj¹ swoich bliskich. Modlimy siê tak¿e za 64 tych, którzy w swoim zaœlepieniu, podeptawszy przykazania Bo¿e i Chrystusow¹ naukê o mi³oœci, podnieœli rêkê na brata. Bo¿e, przebacz im. A dla nas pociech¹ niech bêd¹ s³owa z Ksiêgi M¹droœci: “Dusze sprawiedliwych s¹ w rêku Boga i nie dosiêgnie ich mêka […] Choæ nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaŸni, nadzieja ich pe³na jest nieœmiertelnoœci. […] Bóg ich bowiem doœwiadczy³ i znalaz³ ich godnymi siebie. Doœwiadczy³ ich jak z³oto w tyglu i przyj¹³ ich jak ca³opaln¹ ofiarê” (Mdr 3, 1. 4. 5b-6) Wieczny odpoczynek racz im daæ, Panie, a œwiat³oœæ wiekuista niechaj im œwieci! Niech odpoczywaj¹ w pokoju. Amen. X Biskup Markijan Trofimiak £uck, dn. 9 lipca 2008 roku Nad Odr¹ Apele – listy – wspomnienia – polemiki – recenzje n Danuta Hauben KONSPIRACJA W LATACH 1941-1945 Feliks Micha³owski „Leœny” (Obwód Augustowski) Czêœæ I Ju¿ wiosn¹ 1941 roku by³o wiadomym, ¿e Niemcy przygotowuj¹ siê do uderzenia na Zwi¹zek Radziecki. W tym czasie mieszka³em w Netcie, w budynku szkolnym, gdzie by³em kierownikiem szko³y. Od wczesnej wiosny pojawia³y siê na du¿ej wysokoœci nad granic¹ powiatu augustowskiego i by³ych Prus Wschodnich, niemieckie samoloty rozpoznawcze i pozostawia³y za sob¹ charakterystyczne smugi spalin. Nierzadko samoloty lec¹ce na ma³ej wysokoœci, zag³êbia³y siê daleko na tereny zajête przez Zwi¹zek Radziecki. Pomimo wiadomych oznak przygotowywanej przez Niemców agresji, w³adze radzieckie ostro reagowa³y przeciwko tym, którzy zwracali uwagê na podstêpne przygotowania niemieckie. W dniu uderzenia, to jest 22 czerwca 1941 roku niemiecki patrol rozpoznawczy po po³udniu by³ we wsi Netta. W kilka dni póŸniej przez wioskê przejecha³a du¿a niemiecka kolumna zmotoryzowana. Po pewnym czasie pojawi³y siê administracyjne w³adze niemieckie, zosta³o wydane pierwsze zarz¹dzenie, które zobowi¹zywa³o wszystkich mieszkañców do zaopatrzenia siê w legitymacje („Auswersy”) niemieckie. Wieœ wybra³a so³tysa, który przywióz³ z Augustowa potrzebne blankiety. Na miejsce wydawania legitymacji, wyznaczono szko³ê, a mnie obarczono funkcj¹ wype³niania blankietów. Wobec tego, ¿e nie zarz¹dzono sporz¹dzenia ewidencji wydanych legitymacji, skorzysta³em z okazji i przechowywa³em pewn¹ iloœæ blankietów, które w krótkim czasie przyda³y siê dla osób spalonych i wracaj¹cych z innych terenów. W pocz¹tkach lipca, odwiedza³ mnie nauczyciel z Augustowa, kolega Rykowski, z którym omówiliœmy powsta³¹ sytuacjê. Rykowski zaproponowa³ mi przyst¹pienie do tajnej organizacji niepodleg³oœciowej – ZWZ. Zgodzi³em siê. W zwi¹zku z tym mia³em zg³osiæ siê w Augustowie do starszego kolegi, nauczyciela, Antoniego Karpa, co te¿ w krótkim czasie uczyni³em. Antoni Karp – „Jarz¹bek”, by³ dobrze mi znanym od wielu lat nauczycielem. Jako oficer rezerwy bra³ udzia³ w kampanii wrzeœniowej i po doœæ zaROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. wi³ych perypetiach uda³o mu siê wróciæ do domu. Niestety zapad³ na zdrowiu i pozostawa³ ju¿ ca³y czas w ³ó¿ku. By³a to gruŸlica. „Jarz¹bek” by³ pierwszym organizatorem i komendantem obwodu augustowskiego z polecenia w³adz ZWZ. W czasie tego spotkania zosta³em zaprzysiê¿ony, przyj¹³em pseudonim „Leœny” i otrzyma³em polecenie zorganizowania placówki na terenie wsi Netta. W tym celu mia³em wprowadziæ do organizacji kilka osób – przysz³ych dowódców plutonów. Dowódcy plutonów z kolei mieli zaanga¿owaæ przysz³ych dowódców dru¿yn, a ci do swoich dru¿yn – szeregowych ¿o³nierzy. Polecenie wykona³em. Do placówki na terenie wsi Netta wci¹gn¹³em Franciszka Wysockiego, Jana D¹browskiego, Stanis³awa Kasjanowicza. Wymienionych zaprzysi¹g³em i przekaza³em im dalszy tok postêpowania organizacyjnego. Ponadto zwerbowa³em do organizacji Antoniego Obiedziñskiego – „Górny”, którego osobiœcie skontaktowa³em z komendantem obwodu. W mojej obecnoœci ”Górny” zosta³ zaprzysiê¿ony i otrzyma³ zadania organizacyjne. W ten sposób zosta³a zorganizowana wieœ Netta. W pocz¹tkowej fazie do organizacji przyst¹pi³o oko³o 50 osób. Poza mê¿czyznami by³y i kobiety, które sprawowa³y funkcje ³¹czniczek i sanitariuszek. Z dowódcami plutonów rozpoczêliœmy poszukiwanie broni i amunicji. Sprawa by³a doœæ trudna, bo na terenie wsi nie rozegra³y siê ¿adne akcje bojowe we wrzeœniu 1939 rok, ani te¿ w czerwcu 1941 r. Poza kilkoma pistoletami i przerobionymi karabinami, znalaz³ siê odbiornik radiowy, który uruchomiliœmy i zaczêliœmy odbieraæ audycje radiowe nadawane z Londynu. Punkt nas³uchu zorganizowany zosta³ w budynku szkolnym w kryjówce pod pod³og¹. Teraz orientowaliœmy siê w panuj¹cej sytuacji na frontach i widomoœci te przekazywaliœmy ustnie zaufanym mieszkañcom wioski, dobrym znajomym. Zbli¿a³a siê jesieñ. Rodzice zaczêli myœleæ o nauce swoich dzieci i w tej sprawie zwracali siê do mnie. O oficjalnej nauce w szkole mowy byæ nie mog³o. Okupacyjne w³adze niemieckie nie zezwala³y nauczania polskich dzieci. Wobec powy¿szego zorganizowa³em komplet kilku uczniów, którym udziela³em lekcji w ich domach lub te¿ we w³asnym mieszkaniu w szkole. Zajêcia prowadzi³em z ka¿dym z uczniów 65 indywidualnie i nieregularnie w ró¿nych dniach tygodnia, aby nie wzbudzaæ podejrzeñ. Zajêcia prowadzi³em od jesieni 1941 roku do wiosny 1942 roku. Wiosn¹ 1942 roku zosta³em wezwany przez komisarza gminy Netta do biura w Augustowie, gdzie zosta³em zaanga¿owany do pracy. Komisarzem by³ niemiecki kapitan piechoty w stanie spoczynku, pochodzi³ ze Lwówka Œl¹skiego, nazywa³ siê Otto Bart. Komisarz nie zna³ zupe³nie jêzyka polskiego, co w przysz³ym czasie u³atwi³o mi przeprowadzenie pewnych zadañ pracy konspiracyjnej. Komisarz mia³ wprawdzie t³umacza – starego autochtona z Prostek, ale ten nie zna³ ani jêzyka polskiego jak równie¿ niezbyt poprawnie w³ada³ niemieckim. Moja znajomoœæ jêzyka niemieckiego zdobyta w Seminarium Nauczycielskim w Augustowie przyda³a siê. Bardzo szybko przej¹³em rolê t³umacza i wszystkie kontakty komisarza z so³tysami odbywa³y siê za moim poœrednictwem. W tym czasie do gminy Netta wchodzi³y nastêpuj¹ce wioski: ¯arnowo I, II, III, Netto, Komorniki, Bia³obrzegi, Czarnucha, Ponizie, Gliniski, Osowy Gr¹d, Promiski, Budziski, Sosnowo, Komaszówka, Kolnica, Lisów, D³ugie Gabowe Gr¹dy. W ka¿dej wsi by³ so³tys. Muszê z satysfakcj¹ stwierdziæ, ¿e wszyscy so³tysi byli do g³êbi duszy dobrymi Polakami – patriotami, dlatego te¿ w pierwszej fazie gminê Netta ominê³o wiele tragedii. Wiosn¹ 1942 roku Niemcy zorganizowali na terenie Augustowszczyzny akcjê eutanazji. Og³oszono, ¿e wszystkie osoby upoœledzone psychicznie, b¹dŸ fizycznie zostan¹ poddane leczeniu. Oficjalnie poda³em to zarz¹dzenie w³adz niemieckich na zebraniu do wiadomoœci so³tysom, ale przeczuwaj¹c, ¿e za tym „humanitarnym” gestem kryje siê podstêp, podszepn¹³em so³tysom, by uprzedzili mieszkañców swoich wiosek i nie zg³aszali ¿adnych kalek. Tak siê te¿ sta³o. Z osiemnastu wiosek nie zg³oszono ani jednej upoœledzonej osoby. I gdy w kilka tygodni póŸniej w bólu i przygnêbieniu prze¿ywaliœmy wiadomoœæ o rozstrzelaniu w Szczebrze wszystkich upoœledzonych zg³oszonych w innych gminach, w samym Augustowie, to tragedia ta ominê³a gminê Netta. Z Suwa³k nadesz³o od lekarza Steffana zarz¹dzenie, ¿e wszystkie polskie dzieci maj¹ byæ poddane szczepieniu przeciw ospie. Zarz¹dzenie by³o wydane w jêzyku niemieckim i zadziwi³o mnie to, ¿e szczepione maj¹ byæ „tylko dzieci polskie”. \przekazuj¹c zarz¹dzenie so³tysom, te¿ ostrzeg³em, ¿e tu mo¿e kryæ siê podstêp i do akcji szczepienia nale¿y podejœæ ostro¿nie. Dlatego te¿ niewielka liczba dzieci zosta³a poddana szczepieniu. Nie wiem ile w tym prawdy, ale w póŸniejszych latach, po okupacji, dochodzi³y mnie g³osy, ¿e niektóre dzieci poddane szczepieniu, zapada³y na gruŸlicê. 66 Kilkakrotnie niemiecki urz¹d pracy („Arbeitsamt), nak³ada³ limit osób na wywóz na przymusowe roboty do Niemiec. Wraz z so³tysami zorganizowaliœmy akcjê. Fikcyjnie dokonywa³em przemeldowañ osób z wielodzietnych rodzin o ma³ym areale gruntów do ma³oosobowych rodzin o du¿ej powierzchni pola uprawnego. Tak spreparowane listy przedstawi³em komisarzowi. I gdy do biura przychodzi³ kierownik urzêdu pracy – Tabel – rozpoczyna³o siê wyszukiwanie osób, które mo¿na by³o wys³aæ na roboty do Niemiec bez uszczerbku dla akcji przymusowych kontyngentów p³odów rolnych na terenie poszczególnych wiosek. Komisarz mia³ argumenty na wykazach. Kierownik biura pracy nie chcia³ siê z tym faktem zgodziæ i czêsto dochodzi³o miêdzy nimi do k³ótni. Limit wywozu nie zosta³ zrealizowany nawet w 25%. Kiedy dochodzi³o do wypadku, ¿e pewna iloœæ osób musia³a wyjechaæ, wówczas w porozumieniu z so³tysami, kierowani na roboty byli ludzie, którzy potrafili szybko uciec z przymusowej pracy. Za zbieg³ymi przychodzi³y czêsto listy goñcze z posterunków ¿andarmerii. Komisarz listy te przekazywa³ mnie, abym u so³tysa dowiadywa³ siê, czy dana osoba wróci³a do domu. W rzeczywistoœci porozumiewa³em siê z so³tysami w tym celu, aby uciekiniera ostrzec, ¿e ¿andarmeria poszukuje zbiega przez urz¹d gminy. Komisarz otrzymywa³ zawsze odpowiedzi negatywne. W jednym wypadku wraz z listem goñczym, ¿andarmeria przys³a³a równie¿ fotografiê zbieg³ej dziewczyny z pracy. Nie pamiêtam ju¿ nazwiska, wiem tylko, ¿e na imiê mia³a Marianna i pochodzi³a ze wsi D³ugie, gdzie so³tysem by³ Piekarski. Po pewnym czasie so³tys poinformowa³ mnie, ¿e zbieg³a wróci³a ju¿ do domu. Komisarzowi wci¹¿ meldowa³em, ¿e dziewczyny jeszcze nie ma; i gdy sprawa ca³kiem ucich³a, przez so³tysa odda³em dzielnej dziewczynie jej zdjêcie z listu goñczego. Coraz wiêcej przybywa³o ludzi spalonych, którym potrzebne by³y fa³szywe dokumenty. By³y wypadki, ¿e ludzie ci przychodzili wprost do mnie do domu z proœb¹ o pomoc. Dla potrzebuj¹cych zawsze wyrobi³em potrzebn¹ legitymacjê. We wsi Gliniski przebywa³a wiêksza grupa spalonych osób. Otrzyma³em wiadomoœæ, ¿e potrzebna jest wieksza iloœæ dokumentów. Potrzebne blankiety przekaza³em potrzebuj¹cym. Wszystko by³o tak zakonspirowane, ¿e nawet nie wiedzia³em komu blankiety by³y dostarczone. Dopiero w czerwcu 1977 roku spotka³em siê z panem Roszkowskim z Glinisk i ten podziêkowa³ mi za blankiety przekazane mu w tamtych trudnych czasach. Czêsto na adres komisarza przychodzi³y w listach donosy, w których anonimowo podawano takie fakty jak ubój, sprzeda¿ zbo¿a do miasta, ukrywanie osób œciganych przez w³adze niemieckie, kontakty z partyzantami itp. Listy te trafia³y do mnie do przet³umaczenia. T³umaczy³em komisarzowi zawsze tendencyjnie i mówi³em o faktach nieistotnych i b³ahych. Listy po Nad Odr¹ takim t³umaczeniu trafia³y do kosza. We wsi Komaszówka by³ jakiœ pod³y cz³owiek, który dwukrotnie donosi³, ¿e u so³tysa Maksimowicza i jego brata przebywaj¹ partyzanci. Nie omieszka³em ostrzec zainteresowanych, by zachowali wiêksz¹ oglêdnoœæ i ostro¿noœæ. Faktem by³o, ¿e wymieniona rodzina dawa³a schronienie ludziom spalonym. Podobnie jak u Maksimowiczów, tak i u innych so³tysów, ukrywali siê ludzie œcigani przez w³adze niemieckie. Tak by³o w Sosnowie u so³tysa Koz³owskiego, w Promiskach u Sujaty, w Rudziskach u Miezi, w Osowym Gr¹dzie u Herta, Czarnusze u Krudrackiego, w ¯arnowie trzej so³tysi – Siedlecki Jan, Chodorski, Uklejewski Boles³aw organizowali kwatery dla osób œciganych. Jesieni¹ rolnicy z wiosek musieli dostarczaæ do punktu przyjêæ obowi¹zkowe kontyngenty zbo¿a, ziemniaków, miêsa. Wysokoœæ kontyngentów zale¿a³a od wielkoœci posiadanego pola uprawnego. I tu znowu wspólnie z so³tysami fa³szowaliœmy dokumenty zmniejszaj¹ce iloœæ hektarów ziemi uprawnej, b¹dŸ te¿ fa³szuj¹c kwity za dostawy do punktu przyjêæ. W ten sposób ludnoœæ poszczególnych wiosek nie realizowa³a w pe³ni przypadaj¹cych zobowi¹zañ. W okresie od listopada 1942 roku do marca 1943 roku, by³a wydawana gazetka, która zawiera³a wiadomoœci z frontów walki. Gazetka nosi³a tytu³ „Polska ¿yje”. Gazetkê wydawaliœmy we trzech – Piotr Choroszewski, Boles³aw Micha³owski i ja. Piotr Choroszewski „Polny”, mia³ radioodbiornik i dostarcza³ Boles³awowi Micha³owskiemu wiadomoœci o sytuacji na frontach. Boles³aw Micha³owski „Rzeczny”, redagowa³ treœæ numeru gazetki i przekazywa³ mnie. Ja natomiast zainstalowa³em w szafie na ubrania oœwietlenie i maszynê do pisania. Maszynê wypo¿yczy³a pani Eugenia Porowska. Potrzebn¹ kalkê i papier przebitkowy „organizowa³em” w urzêdzie gminy. Maszynkê do pisania zainstalowa³em w szefie z tego powodu, ¿e mieszka³em w domu o du¿ej aku- ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. styce. Dom by³ po³o¿ony przy ulicy Zygmuntowskiej (w czasach okupacji Schusterstrasse). Normaln¹ pracê na maszynie s³ychaæ by³o na ulicy. Iloœæ odbitych egzemplarzy waha³a siê od 16 do 30. W wymienionym okresie wydaliœmy oko³o 10 nak³adów. W marcu 1943 roku usta³o wydawanie gazetki z powodu aresztowañ. „Rzeczny” ukry³ siê przed aresztowaniem w Warszawie. Ja znalaz³em schronienie w ¯arnowie. „Polny” pozosta³ w domu, bo nie by³ podejrzany o udzia³ w ZWZ. W czasie pracy w gminie wystara³em siê kilkakrotnie o oficjaln¹ przepustkê ³¹cznikom z naszej organizacji na wyjazd do Grodna w bardzo pilnych sprawach konspiracyjnych. Jesieni¹ 1942 roku w³adze okupacyjne zlikwidowa³y w Augustowie ¿ydowskie getto. Mieszkañcy getta zostali przesiedleni do Bogusz nad Prostkami w powiecie e³ckim. Jeden ¯yd, z zawodu malarz, poprosi³ kieruj¹cego likwidacj¹ getta o rozstrzelanie, gdy¿ by³ kulawy i nie mia³ si³ na odbycie drogi z Augustowa do Bogusz. Proœbê za³atwiono zgodnie z ¿yczeniem desperata. Likwidacja getta sta³a siê powodem przeniesienia komisarza Barta z Augustowa do Radzi³owa. Miêdzy komisarzem a burmistrzem miasta wynik³a awantura i dosz³o do rêkoczynów o pozostawione mienie ¿ydowskie. Na miejsce komisarza Barta przyby³ komisarz Dorfer. Ten by³ jednak krótko. Karnie zwolniono go za sprzyjanie ludnoœci polskiej. Nastêpnym by³ Emil Krasko. Pochodzi³ z okolic Borzyn pod E³kiem. Zna³ jêzyk polski. By³ zapamiêta³ym polako¿erc¹. W postêpowaniu swoim podstêpny, chytry i przebieg³y. W tym czasie moje poczynania na korzyœæ organizacji musia³em przeprowadziæ ostro¿nie. W marcu 1943 roku wprost z biura komisarza uciek³em przed aresztowaniem. q Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze 67 Ze strony internetowej: www.pogonowski.com n Iwo Cyprian Pogonowski Przycichaj¹ groŸby osi USA-Izrael przeciwko Iranowi i ceny ropy spadaj¹ Niedawno na gie³dach spekulanci mówili, ¿e standartowa bary³ka ropy naftowej wkrótce bêdzie wynosiæ 150 dolarów. Sta³o siê inaczej. Odk¹d przycich³y groŸby osi USA-Izrael przeciwko Iranowi, cena paliwa spada z dnia na dzieñ, tak, ¿e 29 lipca 2008 cena ta wynosi³a ju¿ tylko 122 dolary. Jest nadzieja, ¿e œwiat uniknie katastrofy zwi¹zanej z napadem si³ osi USA-Izrael na Iran, oraz zablokowaniu eksportu paliwa z Zatoki Perskiej na rynek œwiatowy (oko³o 25% dostaw globalnych). Jak wiadomo za pomoc¹ zbrodni, Izrael zbudowa³ potajemnie arsena³ kilkuset bomb nuklearnych i od lat stara siê zdominowaæ Bliski Wschód swoim monopolem nuklearnym. Prezydent Kennedy i jego brat Robert przyp³acili ¿yciem ich sprzeciw w tej sprawie (zob. google „JFKMontreal”). Faktem jest natomiast, ¿e Iran w niczym nie narusza warunków traktatu podpisanego kiedyœ przez Teheran i ma wszelkie prawo wzbogacaæ uran w celach produkcji elektrycznoœci. Natomiast neo-konserwatywny rz¹d Bush’a nie tylko narzuca zmiany tekstu podstawowego traktatu o nie rozpowszechnianiu broni nuklearnych, ale jednoczeœnie traktat ten gwa³ci, otwarcie szanta¿uj¹c Iran - pañstwo, nie posiadaj¹ce broni nuklearnych, amerykañskim i izraelskim atakiem nuklearnym na Iran. Nic dziwnego ludzie nastawieni pokojowo w USA przekrêcaj¹ s³owo „neocon” czyli neo-konserwatysta na s³owo „neocrazy” czyli „neo–wariat,” który gotów jest rozpêtaæ nuklearn¹ katastrofê. Wœród syjonistów neowariatów w Waszyngtonie przoduje senator Joe Liberman, który manipuluje starym senatorem McCain’em. McCain z kolei czêsto cierpi na tak zwane „starcze momenty utraty pamiêci” (tzw. „senior moments”). Przyk³ad „starczych momentów utraty pamiêci” McCain’a znalaz³ siê w dzienniku telewizyjnym. Kilka tygodni temu McCain by³ pod opiek¹ Lieberman’a w Iraku i przed kamerami telewizyjnym i upiera³ siê, ¿e Iran zbroi Al-Qaidê, gdy tymczasem ona jest œmiertelnym wrogiem rz¹du w Teheranie. Lieberman publicznie musia³ McCain’a wyprowadzaæ z b³êdu i ze „swojego starczego momentu” McCain musia³ publicznie wycofaæ siê. Lieberman, kiedyœ niby demokrata, a zawsze krañcowy syjonista, dziœ kontroluje McCain’a i nawet jest 68 wymieniany wœród kandydatów na republikañskiego wiceprezydenta. Lieberman i ekstremiœci z lobby Izraela wywindowali McCaina na kandydata partii republikañskiej na prezydenta USA, w wyborach na jesieñ 2008. Ekstremiœci ¿ydowscy, skutecznie manipuluj¹ McCain’em. Naturalnie, gdyby ten leciwy cz³owiek umar³ po zwyciêstwie w wyborach, to ¯yd-Lieberman by³by pierwszym ¿ydowskim prezydentem USA. Zobaczymy czy Lieberman bêdzie faktycznie republikañskiem kandydatem na wiceprezydenta w wyborach w 2008 roku, tak jak wczeœniej pe³en chucpy by³ on kandydatem na wiceprezydenta partii demokratycznej, w wyborach w roku 2000. Mimo tego, ¿e dwie trzecie ¯ydów w Izraelu chce pokoju z Arabami, rz¹dz¹ tam ekstremiœci, spadkobiercy Bejtaru, organizacji faszystów ¿ydowskich w przedwojennej Polsce. Obecnie oni nazywani s¹ Likudnikami. Podobnie jak w Izraelu, sytuacja uk³ada siê w USA, gdzie „partia wojny” pod Bush’em nie jest popularna, a on sam cieszy siê tylko 28%wym poparciem wyborców. Tak, wiêc USA i Izrael s¹ demokracjami fasadowymi, w których wola pokoju wiêkszoœci wyborców jest poprostu marginalizowana. Sentor John McCain ma poparcie „partii wojny” w USA i w Izraelu, poniewa¿ obiecuje on stuletni¹ okupacjê Iraku przez wojska amerykañskie i kontrolê zasobów paliwa Iraku. Obecnie Irak produkuje dziennie dwa miliony standartowych bary³ek ropy naftowej, g³ównie z pól na po³udniu Iraku. Rz¹d w Bagdadzie zarobi³ na eksporcie paliwa w 2007 roku 40 miliardów dolarów, a w roku 2008 zarobi prawdopodobnie oko³o 75 miliardów dolarów, mimo planów narzucenia Irakowi wyzysku przez korporacje USA, w ramach lak zwanego „dzielenia siê zyskami” („profit sharing agreements”). Za czasów w³adzy, naprzód popieranego przez USA w wojnie przeciwko Iranowi, a póŸniej wydanego na œmieræ przez USA, dyktatora Saddam’a Hussein’a, ministerstwo nafty w Bagdadzie kontrolowa³o ca³¹ produkcjê pól ropy naftowej w Iraku. Napad USA na Irak uk³ad ten zniszczy³ i ostatnio ministerstwo w Bagdadzie, nie mia³o w³adzy nad produkcj¹ ropy z po³udniowych pó³ w regionie Basra. Nad Odr¹ Poniewa¿ podbój Iraku przez USA odbywa siê w ramach systemu neo-kolonializmu, wiêc napad na Irak, mia³ nazwê „Wolnoœæ Iraku.” Budowa „demokracji fasadowej” w Bagdadzie zaczê³a siê od powszechnych wyborów. Wówczas okaza³o siê, ¿e dot¹d rz¹dz¹ca partia, niby narodowo socjalistyczna Saddam’a Hussein’a, sk³ada³a siê z mniejszoœci ludnoœci Iraku, ludzi z sekty sunnitów. Faktycznie Szyici stanowi¹ znaczn¹ wiêkszoœæ ludnoœci Iraku i tym samym stanowi¹ oni wiêkszoœæ wyborców w tej nowej „demokracji fasadowej.” Ze znaczenia tego stanu rzeczy „neo-wariaci” – syjoniœci w lobby izraelskim w Waszyngtonie w rz¹dzie Bush’a, albo sobie nie zdawali sprawy, albo po prostu uwa¿ali, ¿e powik³ania polityczne i brak jednoœci w Iraku dobry jest dla dominacji Izraela na Bliskim Wschodzie „od Nilu do Eufratu.” Przy okazji nale¿y wspomnieæ, ¿e Izrael jest zmuszony do importu wody statkami z Turcji i syjoniœci zawsze mieli nadziejê na dostawy wody z Eufratu za pomoc¹ ruroci¹gu. Drugi ruroci¹g mia³ jakoby s³u¿yæ do darmowego importu paliwa z Iraku do Izraela. Kariera John’a McCain’a dziœ zale¿y od skrajnych syjonistów, takich jak senator Joe Lieberman oraz maszyny politycznej lobby Izraela w Waszyngtonie, która przygotowuje zapominalskiemu staruszkowi slogany, którymi ma on atakowaæ konkurenta, m³odego i bystrego mulata, Baraka Husseina Obamê. McCain ma jednak problem w tym, ¿e Obama równie¿ szuka poparcia lobby Izraela, której przyrzek³ w jej kwaterze g³ównej w Waszyngtonie, ¿e wyrzuci Palestyñczyków z Jerozolimy, tak, ¿eby miasto to by³o wy³¹czn¹ stolic¹ Izraela. Tymczasem farsa wyborcza w USA posuwa siê naprzód, a w miarê jak przycichaj¹ groŸby osi USA-Izrael wojny przeciwko Iranowi, cena paliwa spada na œwiecie. q Warto przeczytaæ Wydawnictwo WERS skr. poczt. 59, Oddz. 4 60-962 Poznañ 10 e-mail: [email protected] ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008. Nota o Autorze – fragmenty z tej ksi¹¿ki (str. 111-113) Zdarza siê, ¿e obowi¹zek zachowania pamiêci narodowej motywuje Polaków, ciê¿ko doœwiadczonych przez wojnê, a po wojnie ¿yj¹cych za granic¹, do pisania w obronie prawdy i sprawiedliwej oceny historii Polski w szerszej perspektywie. Przyk³adem cz³owieka postrzegaj¹cego losy naszego Narodu 69 w powi¹zaniu z losem Ameryki, w której ¿yje ju¿ ponad pól wieku, jest Autor niniejszej ksi¹¿ki, laureat licznych wyró¿nieñ i nagród przyznanych przez organizacje polonijne. *** „Pogonowski jest jednym z tych, którzy uosabiaj¹ «jasne punkty œwiat³a», które ka¿da spo³ecznoœæ musi podtrzymywaæ, jeœli pragnie byæ ¿ywotna i udowodniæ swoj¹ obecnoœæ w szerokim spektrum amerykañskiego spo³eczeñstwa" – odnotowa³ przed kilkoma laty publicysta „The Sarmatian Reviev". Iwo Cyprian Pogonowski urodzi³ siê 3 wrzeœnia 1921 r. we Lwowie. Odebra³ staranne wychowanie w rodzinie o g³êbokich tradycjach patriotycznych. Ojciec jego Jerzy Pogonowski, doktor filozofii i doktor praw, przetrzyma³ okrutne tortury w wiêzieniu gestapo przy al. Szucha w Warszawie. Matka Wanda z ¯ygulskich Pogonowska, artystka malarka i rzeŸbiarka, by³a wiêziona na Pawiaku i ciê¿ko ranna w Powstaniu Warszawskim. Brat ojca doktor Adam Pogonowski, oficer Legii Akademickiej, spoczywa na Cmentarzu Orl¹t Lwowskich, zaœ kuzyn ojca, Stefan Pogonowski, zgin¹³ pod Radzyminem w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. Genera³ ¯eligowski napisa³, ¿e atak batalionu Pogonowskiego zmieni³ losy tej bitwy. Z kolei w 1940 r. w Katyniu zosta³ rozstrzelany pu³kownik Zbigniew Czarnek - ojciec Magdaleny Pogonowskiej, ¿ony Autora, oraz oficerowie Stanis³aw i Marian Pogonowscy. W 1945 r. Stanis³aw Czamek, brat Magdaleny, zgin¹³ w niemieckim obozie koncentracyjnym. *** Bycie cz³owiekiem sukcesu nie polega na tym, by dobrze siê w ¿yciu ustawiæ. Obdarzony nieprzeciêtn¹ wra¿liwoœci¹ spo³eczn¹, talentem krytycznej obserwacji i silnym charakterem, a ponadto zatroskany o kraj ojczysty i ¿ywo zainteresowany przemianami w œwiecie, jakie dokonuj¹ siê równie¿ pod wp³ywem polityki amerykañskiej, Profesor Pogonowski od lat podejmuje rozmaite inicjatywy, któiych celem jest przybli¿enie – Polakom, Polonii i Amerykanom (ale nie tylko im) – historii i kultury polskiej oraz sprowokowanie dyskusji dotycz¹cej kluczowych posuniêæ Stanów Zjednoczonych na arenie miêdzynarodowej. *** [Notê o Autorze Wydawnictwo WERS zaczerpnê³o z publikacji „Œwiat po amerykañsku. Komentarze do polityki zagranicznej USA", wyd. Fundacja „Nasza Przysz³oœæ", Szczecinek 2004] Walka o hegemoniê Izraela na Bliskim Wschodzie (artyku³ z ww. ksi¹¿ki – str 100) Admira³ William Fallon, dowódca si³ USA na Bliskim Wschodzie zosta³ zdymisjonowany, prawdopodobnie, z powodu jego oporu przeciwko planowanemu atakowi osi USA-Izrael na Iran. Jednoczeœnie minister spraw zagranicznych Izraela, Pani Tzipi Livini zatelefonowa³a do kandydata na prezydenta partii demokratycznej Barack’a Obamy z zapewnieniami, ¿e Iran wspó³dzia³a z grupami terrorystów. Admira³ William Fallon jest ju¿ drugim z kolei dowódc¹ si³ USA na Bliskim Wschodzie, który zosta³ zdymisjonowany z powodu jego oporu przeciwko atakowi na Iran, który to atak jest popierany przez lobby Izraela i radyka³ów, takich jak talmudyczny ¯yd, senator Joseph Lieberman. Rokowania pokojowe w Annapolis, w celu stworzenia pañstwa Palestyñczyków, ze stolic¹ we wschodniej Jerozolimie by³y, jak wczeœniejsze podobne rokowania, „zas³on¹ dymn¹,” obecnie zast¹pion¹ „zagro¿eniem przez Iran,” które to zagro¿enie jest podobne do wczeœniejszego „zagro¿enia przez Irak broni¹ masowego ra¿enia.” „Zagro¿enie przez Irak” mia³o te¿ jakoby polegaæ na wspó³pracy Saddam’a Hussein’a z al-Qaid¹ i jakoby bezpoœrednie powi¹zanie Saddam’a Hussein’a ze zbrodni¹ 11 wrzeœnia 2001 w Nowym Jorku. Po dok³adnym zbadaniu sprawy w³adze USA ustali³y, ¿e ¿adnych powi¹zañ nie by³o miêdzy Irakiem i Al-Qaid¹ i ¿e dopiero po inwazji USA na Irak, pojawili siê terroryœci Al-Qaidy w Iraku. (podkr. Red. Nad Odr¹) Izrael jest zdominowany przez ekstremistów syjonistycznych dzia³aj¹cych w tradycji Talmudu i odrzucaj¹cych pokój z Palestyñczykami. Dzieje siê tak, mimo tego, ¿e 65% ¯ydów w Izraelu wyraŸnie opowiada siê za zawarciem pokoju z Arabami palestyñskimi. W tej sytuacji Izrael nie jest w stanie zawrzeæ uk³ad z Arabami, do którego to uk³adu nadal nawo³uje Sekretarz Stanu, Pani Condoleezza Rice opowiada, ¿e 70 „Izrael powinien honorowaæ swe zobowi¹zania pokojowe.” Izraelski Autor, Martin van Crevled, napisa³ w czerwcu 2007, ¿e „nie ma zagro¿enia Izraela bombami nuklearnymi Iranu. Nie mo¿na o tym mówiæ zbyt otwarcie, poniewa¿ Izrael ma d³ug¹ historiê u¿ywania zagro¿eñ w celu otrzymywania uzbrojenia... Dziêki zagro¿eniu przez Iran otrzymujemy broñ z USA i Niemiec.” Tymczasem Izrael wys³a³ Tzipi Lipni do przygotowania nowej katastrofalnej wojny tym razem przeciwko Iranowi, ¿eby pod p³aszczykiem trudnoœci porozumienia z Palestyñczykami prowadziæ dalej ekspansjê Izraela na ziemie arabskie. Jednoczeœnie rz¹d Izraela obwieœci³, ¿e nowe nielegalne osiedla bêd¹ budowane na zachodnim brzegu Jordanu na konfiskowanej przez Izrael ziemi Palestyñczyków. Okupacja i pacyfikacja Iraku s¹ bardzo niepopularne wœród Amerykanów, którzy nie chc¹ nastêpnej wojny dla dobra Izraela, tym razem na jeszcze wiêksz¹ skalê, przeciwko Iranowi, rz¹dzonemu jakoby przez „fanatycznych fundamentalistów islamskich,” przezywanych „islamo-faszystami.” Pewn¹ trudnoœæ dla propagandy talmudystów i radykalnych syjonistów stanowi fakt, ¿e re¿imy zainstalowane przez USA w Bagdadzie i w Kabulu, maj¹ dobre stosunki z Teheranem, który jest przeciwny odzyskaniu w³adzy w Afganistanie przez Talibanów i jest przeciwny ruchowi oporu Sunnitów w Iraku, podobnie jak to czyni Waszyngton. Podstawowe interesy USA i Iranu na Bliskim Wschodzie s¹ podobne, pomijaj¹c sprawê ekspansji Izraela. Naturalnie propagandziœci izraelscy twierdz¹, ¿e Teheran popiera Al-Qaidê i Talibanów i ka¿d¹ grupê terrorystyczn¹ przeciwn¹ Ameryce. Chc¹ oni napaœci USA na Iran w ostatnich miesi¹cach kadencji Bush’a, w imiê ich walki o hegemoniê Izraela na Bliskim Wschodzie. q Nad Odr¹