M I E S I Ę C Z N I K S P O £ E C Z N O

Transkrypt

M I E S I Ę C Z N I K S P O £ E C Z N O
Nad Odr¹
M I E S I Ê C Z N I K
S P O £ E C Z N O - K U L T U R A L N Y
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
W numerze:
Prymas Tysi¹clecia
w s³u¿bie Koœcio³owi
i Narodowi Polskiemu
str. 4
S³uchaæ Boga, by ¿yæ
Z nauczania Ks. Arcybiskupa
Kazimierza Majdañskiego
str. 8
W krêgu rozwa¿añ
Ks. Arcybiskupa
Stanis³awa Wielgusa
str. 14
Polska strapiona
str. 37
Rokitno stolic¹
NMP Królowej Polski
Wniebowziêtej
str. 49
Obok:
Figura króla Dawida
na Placu Hiszpañskim
w Rzymie
Tryptyk rzymski, Bia³y Kruk Sp. z o.o.
7-8
www.nad-odra.pl
CENA 4,50Z£
ISSN 0867- 8588
Miesiêcznik nasz wydajemy dziêki wsparciu osób najbli¿szych. Szczególnie dziêkujemy Autorom za Ich bezinteresowne
wspó³redagowanie pisma. Redakcja zapewnia Autorom artyku³ów przyjêtych do druku niedokonywania skrótów. Prosimy Autorów
o nadsy³anie artyku³ów na dyskietkach (.rtf) b¹dŸ poczt¹ elektroniczn¹ e-mail: [email protected], zaœ teksty maszynowe jednostronne
i czytelne nadaj¹ce siê do skanowania. Redakcja publikuje materia³y nie zawsze podzielaj¹c w ca³oœci pogl¹dów ich Autorów.
Nad Odr¹
miesiêcznik spo³eczno-kulturalny
Wydawca: TOWARZYSTWO KULTURY NARODOWORELIGIJNEJ
im. JANA PAW£A II "POLSKA BOGIEM SILNA"
65-238 Zielona Góra, ul. Wileñska 2, tel./fax (068) 320 05 02.
Redaguje Zespó³ Miêdzyregionalny: Redaktor naczelny i odpowiedzialny:
Jan Nowik – kontakt: tel. (095) 7513 310, 7513 084, fax (095) 7218 345, tel. kom.
0602 449255; e-mail: [email protected]; Redaktor techniczny – Wies³aw Fryziak.
Adres Redakcji: jak wy¿ej. Prosimy o kierowanie korespondencji na adres:
Jan Nowik, 66-400 Gorzów Wielkopolski, ul. Ma³orolnych-Cicha 1 skr. poczt. 1215
Wydaje Oficyna Wydawnicza OWEL: OR-NOVIA Sp. z o.o.,
66-400 Gorzów Wielkopolski, ul. Ma³orolnych-Cicha 1 skr. poczt. 1215),
e-mail: [email protected]
Miesiêcznik Nad Odr¹ w prenumeracie indywidualnej rocznej z dop³at¹ czêœci kosztów wysy³ek wynosi 57,- z³.
Wp³aty na rachunek bankowy: OR-NOVIA sp.z o.o. PKO BP SA O/2 Gorzów Wielkopolski – 65 1020 1967 0000 8102 0065 4285.
OD REDAKCJI
Po up³ywie pó³ roku uda³o siê nam zorganizowaæ wydanie obu czasopism, tj. Nad Odr¹
i Nowy Przegl¹d Wszechpolski w terminie pozwalaj¹cym naszym PT Czytelnikom mieæ nadziejê,
¿e bêd¹ one zgodnie z nasz¹ wczeœniejsz¹ zapowiedzi¹ ukazywaæ siê w rozs¹dnym terminie.
A tu mamy „za pasem” ju¿ wrzesieñ, w którym powinien ukazaæ siê kolejny dziewi¹ty numer Nad Odr¹
i numer 9-10 NPW, i to na pocz¹tku miesi¹ca, a przynajmniej w jego po³owie.
Mamy satysfakcjê z mocno zakorzenionego w naszym dzia³aniu faktu, ¿e zarówno miesiêcznik
Nad Odr¹, jak i dwumiesiêcznik Nowy Przegl¹d Wszechpolski s¹ redagowane wspólnie z Autorami,
którzy w ten sposób tworz¹ Miêdzyregionalny Zespó³, pisz¹cy bez honorariów, czyni¹cy ze swojego
pisania Dar dla PT Czytelników, którzy zaœ odwzajemniaj¹ siê w tym wspólnym dziele przez
uczestniczenie w kosztach wydawania tych czasopism.
Obie Redakcje korzystaj¹c z umiarem z wolnoœci s³owa, staraj¹ siê zamieszczaæ nawet i te artyku³y
tzw. ostrego pióra, nawet na kontrowersyjne tematy.
Nadal oczekujemy na listy i wspomnienia oraz na próbê pokuszenia siê „napisania czegoœ od serca”
na tematy, które nios³o i nadal Im niesie ¿ycie.
W niniejszym numerze nie uda³o siê nam, z uwagi na koniecznoœæ utrzymania objêtoœci czasopisma,
opublikowaæ sta³e rubryki, jak fragmenty Starego i Nowego Testamentu, czy to G³os Gminy
Starozakonnych, i dzia³ poœwiêcony Muzu³mañskiemu Zwi¹zkowi Religijnemu w RP, jak i artyku³ów
ze „sta³ego ci¹gu” jak „Polska strapiona” autorstwa p. Czes³awa Miazgi, a wszystko po to, by zaistnia³y
na naszych szpaltach przepiêkne wiersze wspó³czesnego naszego Wieszcza Kazimierza Józefa Wêgrzyna.
Nie mogliœmy nie odnotowaæ wspomnieñ o Ojcu Profesorze Albercie Kr¹pcu, zmar³ym w maju tego¿
roku, wielkim filozofie, by³ym wieloletnim Rektorze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Zd¹¿yliœmy skorzystaæ z uprzejmoœci Ksiêdza Arcybiskupa Prof. Stanis³awa Wielgusa, który przekaza³
nam do wykorzystania tekst swojego wyk³adu w Toruniu w czerwce br. pod tytu³em:
„Sytuacja ideowa wspó³czesnej zachodniej cywilizacji”.
Wyk³ad ten zamieœciliœmy w sta³ym Jego dziale „W krêgu rozwa¿añ...”. Ponadto dziêki uprzejmoœci
Wydawnictwa WERS przybli¿yliœmy postaæ Prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego z ksi¹¿ki pt.
„Hegemonia” zawieraj¹cej cykl komentarzy do polityki zagranicznej USA.
Prof. Iwo Cyprian Pogonowski od lat podejmuje rozmaite inicjatywy, których celem jest przybli¿enie
– Polakom, Polonii i Amerykanom (ale nie tylko im) – historii i kultury polskiej oraz prowokowanie
dyskusji dotycz¹cych kluczowych posuniêæ Stanów Zjednoczonych na arenie miêdzynarodowej.
Jan Nowik
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
3
PRYMAS
TYSI¥CLECIA
W S£U¯BIE KOŒCIO£OWI I NARODOWI POLSKIEMU
O PRAWO DO DZIEJÓW, KULTURY I DZIEDZICTWA RODZIMEGO
LIST DO KIEROWNIKA URZÊDU
DO SPRAW WYZNAÑ
Warszawa, 10. VI. 1978.
N. 1414/78/P
Wielmo¿ny Pan Minister
Profesor Kazimierz K¥KOL
Kierownik Urzêdu do Spraw Wyznañ
Warszawa
List podpisany przez Pana Ministra z dnia
29 kwietnia 1978 (Nr RK-540/8/78) – móg³by
pozostaæ bez odpowiedzi, z uwagi na sposób
formu³owania zarzutów i ich meritum. Jednak nie chcê
podtrzymywaæ takiej metody korespondencji miêdzy
nami. Wyst¹pienie z „protestem i zdecydowanym –
zastrze¿eniem wobec utrzymuj¹cej siê praktyki
nadu¿ywania obiektów sakralnych itd." jest typowym
uproszczeniem i bezzasadnym uogólnieniem
i wymaga ono postawienia kilku pytañ oraz wyjaœnieñ
dotycz¹cych:
1) zakresu misji Koœcio³a;
2) okreœlenia dzia³alnoœci politycznej;
3) wrogoœci w stosunku do socjalistycznego
pañstwa.
Uœciœlenie tej terminologii da³oby odpowiedŸ,
czy zarzuty stawiane Duszpasterstwu Akademickiemu
s¹ s³uszne. Poniewa¿ Pan Minister z kilku
pojedynczych wypadków stworzy³ problem
i wyci¹gn¹³ wnioski niewspó³mierne, zmuszony jestem
odpowiedzieæ na zarzuty czynione Koœcio³owi
problemowo.
I
Wspó³czesnemu ¿yciu politycznemu nadano
szeroki zakres; obejmuje ono wszystkie dziedziny
¿ycia, tak, ¿e dla obywatela nie ma terenu dla jego
zainteresowañ indywidualnych. Obywatel zosta³
niemal ca³kowicie wyparty z terenu swoich praw. Przy
ograniczeniu jego praw, zosta³y mu narzucone
obowi¹zki, które pañstwo uwa¿a za konieczne do
wykonania. Zakres tych obowi¹zków, g³ównie
4
w dziedzinie gospodarczej i zawodowej, jest tak
wielki, ¿e obywatel niemal nie ma czasu i miejsca na
swoje ¿ycie osobiste.
Ta sytuacja doprowadzi³a do przerostu pojêcia
„dzia³alnoœæ polityczna". St¹d wszystko, co nie wi¹¿e
siê z obowi¹zkami, narzuconymi obywatelowi przez
pañstwo, jest podejrzane. Przy rozbudowanym ponad
wszelk¹ miarê systemie policyjnej infiltracji
w prywatne ¿ycie obywatela, staje siê to trudne do
wytrzymania.
Nic dziwnego, ¿e rodz¹ siê opory wœród
obywateli, ograniczonych w swoich prawach
osobistych i spo³ecznych. Cz³owiek ma „prawo do
obrony swych praw" (encyklika Pacem in terris).
Tu i ówdzie wystêpuj¹ takie w³aœnie próby
„obrony minimum tych praw". Ale obrona praw nie
jest dzia³alnoœci¹ par excellence polityczn¹, tylko
powinnoœci¹ obywatela. A ju¿ nie mo¿na nazwaæ tego
„wrogoœci¹ w stosunku do socjalistycznego pañstwa".
Je¿eli wiêc wystêpuj¹ tu i ówdzie pewne
inicjatywy w tej dziedzinie – rodzi siê pytanie, czy
w³adze pañstwowe nie wchodz¹ zbyt daleko
w obywatelskie potrzeby cz³owieka.
¯e tak jest, œwiadczy o tym programowanie
wychowania
obywatelskiego,
zw³aszcza
w szkolnictwie.
Je¿eli w programach tych jest tak czêsto
zniekszta³cony obraz dziejów Polski, kultury
narodowej – granicz¹cy z niewiedz¹, có¿ dziwnego,
¿e ludzie we w³asnym zakresie usi³uj¹ naprawiæ to
krzywe widzenie przesz³oœci Narodu – i przez
odpowiednie wyk³ady i rzeczowe informacje
zaczerpniête ze Ÿróde³ naukowych dope³niaj¹ swoj¹
niewiedzê, w dziedzinie ostatnich dwóch wieków
dziejów Polski, a zw³aszcza po odrodzeniu Ojczyzny.
SzkodliwoϾ metody dialektyki materialistycznej
jest tak widoczna, w narzucaniu jej historii i kulturze
narodowej, ¿e na tym poznaj¹ siê nawet m³odzi
studenci. Widz¹ oni luki w tej interpretacji i chc¹ je
dope³niæ. Przecie¿ nie jest rzecz¹ mo¿liw¹ t³umaczenie
faktów politycznych, gospodarczych i spo³ecznomoralnych, maj¹cych miejsce przed wiekami, metod¹
diamatu, przez szk³a wspó³czesnoœci.
Nad Odr¹
Wnioski s¹ b³êdne w sposób oczywisty.
W imprezach „lataj¹cego uniwersytetu" s¹ tylko
skromne próby dope³nienia braków wykszta³cenia
publicznego, ods³onienie pokrytych milczeniem
faktów z okresu minionego, sprostowanie oczywistych
faktów, czêsto b³êdnie podawanych w nauczaniu
szkolnym czy uniwersyteckim. Z tego powodu nie
mo¿na tu zarzucaæ wrogiej postawy wobec pañstwa,
ka¿dy cz³owiek inteligentny ma prawo to czyniæ.
Czy te wyk³ady maj¹ charakter polityczny, czy
humanistyczny? Czy maj¹ charakter dzia³alnoœci
nielegalnej? Czy s¹ „wrogie w stosunku do
socjalistycznego pañstwa"? – Nie mog³em tego
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
dostrzec w dostarczanych mi referatach wyk³adowców.
– Czemu wiêc rozszerzaæ winê i mno¿yæ poczet
wrogów, których pañstwo i tak ma wielu i w kraju,
i zagranic¹, na skutek pope³nianych stale b³êdów.
U¿ycie tyle energii policynej przeciwko prelegentom
i s³uchaczom jest dalszym mno¿eniem tych b³êdów.
Podobne jest do wyprawy Goliata na Dawida.
Przechodzê do innego zagadnienia, które jest tak
donios³e dla obecnej sytuacji Polski, która musi
zachowaæ pokój wewnêtrzny, by przezwyciê¿yæ
mno¿¹ce siê kryzysy spo³eczno-gospodarcze. Do nich
do³¹cza siê dziœ zagro¿enie pokoju Polski na
p³aszczyŸnie miêdzynarodowej, o czym powszechnie
5
wiadomo. Je¿eli system rz¹dzenia bêdzie dalej kopa³
przepaœæ miêdzy parti¹ a Narodem, mo¿e to
doprowadziæ do niebezpiecznego podzia³u
spo³ecznego „wy i my".
Panie Ministrze! To jest tragiczna sytuacja. Jakaœ
kategoria obywateli dziœ odpowiedzialnych za pañstwo
musi to widzieæ! Musi zabraæ g³os, choæby za cenê
dla siebie dotkliw¹. Nie ma dziœ w Polsce ludzi, którzy
byliby wolni od obowi¹zku mówienia prawdy!
Kto przemilcza sytuacjê, jest potencjalnym
szkodnikiem pañstwa i ustroju. Trzeba tu – wœród tych
tchórzliwych milczków – szukaæ „wrogów
socjalistycznego pañstwa", a nie wœród tych, którzy
chc¹ poznaæ prawdê o Polsce, zniekszta³con¹ przez
oficjalne nauczanie.
Nie mogê, Panie Ministrze, dopatrzeæ siê w pracy
„lataj¹cego uniwersytetu" – zarzucanych mu
przestêpstw. Jest to rozpaczliwa obrona swego prawa
do prawdy i prawa do obrony. W historii narodów
mamy wiele podobnych faktów. Szkodnikiem
walcz¹cym z ustrojem demokratycznym jest
potêguj¹cy siê system przerostu ingerencji policyjnej,
UB, ORMO i wszelkiego rodzaju tajnych
wywiadowców, którzy wêsz¹ wszêdzie zagro¿enie
ustroju i tym systemem umacniaj¹ nie tyle interesy
klasy rz¹dz¹cej, co swoj¹ w³asn¹ pozycjê.
Panie Ministrze, mam obowi¹zek to powiedzieæ,
gdy¿ jestem przekonany, ¿e Pan Minister pe³ni
obowi¹zki na kluczowym punkcie spotkania
wartoœci moralno-spo³ecznych i religijnych
z jednej strony, a systemem rz¹dzenia z drugiej.
– Niejako obowi¹zkiem ex officio Pana Ministra jest
to rozumieæ, niezale¿nie od sugestii aparatu
policyjnego, i o tym mówiæ w³adzom kierowniczym
pañstwa. A to dla pokoju spo³ecznego w kraju
i równowagi praw i obowi¹zków obywateli.
II
To, co powiedzia³em w czêœci pierwszej mojego
listu, mo¿e s³u¿yæ za podk³ad do oceny sprawy Caritas.
Pan Minister wie, ¿e konfiskata kilku tysiêcy instytucji
spo³eczno-wychowawczych i opiekuñczych Koœcio³a
by³a posuniêciem dla w³adzy pañstwowej wysoce
niepopularnym. Pamiêtamy to do dziœ, gdy¿ to obci¹¿a
hipotekê nowej w³adzy i pozostawia trwa³y uraz
œrodowiska katolickiego do tej w³adzy. Zw³aszcza, ¿e
³¹czy siê z tym krzywda zas³u¿onych dla Polski
licznych zgromadzeñ zakonnych, które w nastêpstwie
swej s³u¿by spo³ecznej by³y pozbawione mienia
i opieki dla wypracowanych cz³onków zgromadzeñ.
Aneks do porozumienia w sprawie Caritas, nie
móg³ przyczyniæ siê do z³agodzenia krzywdy,
wyrz¹dzonej spo³eczeñstwu katolickiemu. Dot¹d
patrzymy na tê sprawê poprzez wymiar wyrz¹dzonej
6
nam krzywdy. Ilu ludzi zmarnowano wtedy, przy
likwidowaniu koœcielnego Caritas! Wystarczy, ¿e
wspomnê mojego kolegê, który by³ diecezjalnym
dyrektorem Caritas, przetrwa³ Dachau i zosta³
zniszczony w wiêzieniu polskim, za rzekome
wykroczenia w urzêdowaniu koœcielnej Caritas,
których mu nigdzie i nigdy nie dowiedziono.
To, ¿e Episkopat zaj¹³ pozytywne stanowisko
w stosunku do ewentualnej pracy niektórych ksiê¿y
w „Zrzeszeniu katolików dla niesienia pomocy
biednym i potrzebuj¹cym", za zgod¹ ordynariuszów
– zgodnie z zasadami i praktyk¹ Koœcio³a katolickiego
– nie oznacza³o zakoñczenia problemu. Pomijaj¹c to,
¿e ksiê¿a dziœ pracuj¹cy w Caritas nigdy nie zwracali
siê do swoich biskupów o zezwolenie na pracê
w „Zrzeszeniu" – dali siê oni wci¹gaæ coraz bardziej
do pracy dywersyjnej przeciwko Episkopatowi.
W swoich wydawnictwach (Kap³an Obywatel lub Myœl
spo³eczna) prowadzili stale kampanie przeciwko
Episkopatowi. Dali siê u¿ywaæ do ró¿nych inicjatyw,
dziel¹cych duchowieñstwo i biskupów. Prowadzili
szkodliw¹ propagandê przeciwko Koœcio³owi
polskiemu – za granic¹.
A ju¿ ¿adn¹ miar¹ nie mieli prawa do
organizowania ksiê¿y i wci¹gania ich do „Zrzeszenia
katolików", które nie mog³o zmieniæ swojego
charakteru i staæ siê organizacj¹ ksiê¿y, zamiast
pozostaæ zespo³em œwieckich katolickich instytucji
opiekuñczych. Ostatnie uzale¿nienie od siebie ksiê¿y
przez ubezpieczenie – jest te¿ tego dowodem.
Nie mo¿na wiêc al pari stawiaæ tego zagadnienia
z akcj¹
polityczn¹
„godz¹c¹
bezpoœrednio
w ca³okszta³t stosunków miêdzy pañstwem
i Koœcio³em".
Wprost
przeciwnie,
sprawa
przynale¿enia ksiê¿y do „Zrzeszenia" powinna byæ
jednym ze wstêpnych elementów normalizacji
stosunków Koœció³ i pañstwo. Do tych wstêpnych
elementów normalizacji zaliczam naprawienie krzywd
wyrz¹dzonych Koœcio³owi w Polsce w okresie
wypaczeñ stalinizmu – bior¹c przyk³adowo – jak zwrot
Episkopatowi koœcielnej Caritas; zwrot drukarni
i wydawnictw katolickich, zwrócenie zakonom, ich
instytucji opiekuñczych i siedzib tych instytucji; zwrot
ni¿szych seminariów duchownych i szkó³ katolickich;
zwrot ró¿nych pomieszczeñ bêd¹cych w³asnoœci¹
Koœcio³a, a zabranych przez w³adze pañstwowe bez
podstawy prawnej, a nieraz skutkiem b³êdnej czy
tendencyjnej interpretacji tych przepisów. Ograniczam
siê do tych przyk³adów.
Zabieganie o naprawienie tych krzywd wcale nie
jest walk¹ polityczn¹ z ustrojem. Owszem,
sprawiedliwoœæ przyznana spo³eczeñstwu katolickiemu,
mo¿e staæ siê korzystnym elementem do umocnienia
pokoju spo³ecznego w Polsce i „niezbêdnym
warunkiem poprawnych stosunków miêdzy pañstwem
Nad Odr¹
a Koœcio³em". Ufam, ¿e Pan Minister odczyta
w tym tak jasnym sposobie stawiania sprawy – znak
mojego zaufania do linii postêpowania, jakiej Pan
Minister siê trzyma w prowadzeniu ca³okszta³tu spraw
podlegaj¹cych powierzonemu Panu resortowi
administracji publicznej. Wymianê korespondencji na
obiektywnym poziomie, woln¹ od krzywdz¹cych
sugestii, uwa¿am za pozytywn¹ i jedynie wskazan¹.
Wyrazy nale¿nego szacunku ³¹czê,
+ STEFAN KARDYNA£ WYSZYÑSKI
WALKA O PRAWDÊ
DOWODEM MÊSTWA CHRZEŒCIJAÑSKIEGO
[...] Prawda – ¿yæ w prawdzie, stan¹æ w ca³ej
prawdzie, prowadziæ ¿ycie w prawdzie, aby nic nie
by³o w nim zafa³szowanego – to wielki trud ca³ego
¿ycia! Wy, rolnicy szczepanowscy, patrz¹c na
zieleniej¹ce pola, wiecie, ¿e jest to nagroda za wasz
trud, za to, ¿e wrzucaliœcie ziarno w dobrze uprawion¹
glebê. Ziemi nie oszukasz, posiejesz plewê, zbierzesz
chwast. To samo jest z ¿yciem ludzkim.
Je¿eli ¿ycie cz³owieka bêdzie przepe³nione
k³amstwem,
nieprawdziwoœci¹,
udawaniem
– Jakoœ tam bêdzie, aby siê tylko przemkn¹æ przez
¿ycie" – zbierzecie plewy. Macie pod tym wzglêdem
lepsze doœwiadczenie ani¿eli ja, bo ja jestem zaledwie
wnukiem rolnika, a Wy najmilsi, jesteœcie synami ziemi
i wiecie, ¿e aby doczekaæ siê owocu stokrotnego,
trzeba rzetelne ziarno wrzuciæ w ziemiê.
To samo dotyczy ¿ycia w prawdzie. Dlaczego
Ewangelia Chrystusowa jest tak owocna? – Bo jest
prawd¹. A dlaczego tyle programów g³oszonych na
wszystkie strony, przez ró¿ne pisma i gazety, upada
i niszczeje? Bo bardzo czêsto s¹ zwyk³¹, k³amliw¹
propagand¹. Tylko tam, gdzie jest ¿ywa prawda, ludzie
uwierz¹, choæby przysz³o oddaæ za ni¹ ¿ycie.
Za k³amstwo, ¿ycia dawaæ nie warto, bo wszyscy siê
na tym poznaj¹. Chocia¿by ludzie niekiedy umierali
za k³amstwo, ich œmieræ nie bêdzie owocowa³a.
Na waszych oczach przecie¿ zginê³o mocarstwo, które
rz¹dzi³o siê k³amstwem i umar³o w nies³awie, a jego
owocem – po¿ary i zgliszcza, cmentarze, tysi¹ce kalek
i sierot... Porównajmy to z ¿yciem Stanis³awa. Umar³
za prawdê i dlatego ¿ycie jego jest owocne. Owoce
zbieramy do dziœ dnia.
Z prawd¹ ³¹czy siê mêstwo. Cz³owiek dopiero
wtedy jest mê¿ny w ¿yciu, gdy wie, ¿e walczy
o prawdê. Dziwimy siê ludziom, którzy k³ami¹.
Gdy ich przyciœniemy do muru pytaniem: Czy pan
wierzy w to, co mówi? – odpowiadaj¹: Proszê ksiêdza,
tak siê mówi, bo trzeba ¿yæ.
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Strasznym nieszczêœciem Narodu jest ¿ycie
w k³amstwie. Odmienia ono oblicze naszej ojczyzny,
doprowadza do wynaturzenia, zniekszta³cenia
cz³owieka i jego osobowoœci. Polska coraz bardziej
nape³nia siê spryciarzami, zamiast ludŸmi rzetelnymi,
którzy wiedz¹, za co warto ¿yæ i umieraæ.
Przyk³ad ¿ycia w prawdzie ma ogromne
znaczenie dla m³odzie¿y id¹cej w przysz³oœæ Polski –
jak wierzymy – zawsze lepszej. Oby m³odzie¿ nie da³a
siê wykoœlawiæ! Oby wszyscy zachowali oblicze ludzi,
którym siê ufa, bo s¹ w prawdzie. Wzór Stanis³awa
umieraj¹cego na Ska³ce jest niezwykle trwa³y.
Umar³ za prawdê, któr¹ trzeba powiedzieæ nawet
w³adcy. Cz³owiek, który wie, za co umiera, jest mê¿ny.
Mêstwo chrzeœcijañskie zawsze ³¹czy siê z mi³oœci¹
i prawd¹. Stanis³aw odda³ ¿ycie, poniós³ œmieræ,
bo czyni³ wymówki królowi, który zasia³ polsk¹
ziemiê wieloma nieprawoœciami. Ktoœ musia³
upomnieæ siê o ¿o³nierzy, o ich ¿ony i córki, o dzieci.
Ktoœ musia³ upomnieæ siê o ludzkie ³zy – jak czyni³a
to póŸniej Jadwiga Wawelska. Biskup Stanis³aw by³
wra¿liwy na ludzi. Ta wra¿liwoœæ stawia go w szeregu
twórców kultury narodowej, rodzimej, ojczystej.
Polacy s¹ narodem wra¿liwym. Pomimo wszystkich
zniekszta³ceñ, którym podlegaj¹ dziœ w OjczyŸnie
naszej, ludzie karmieni k³amstwem, nie zatracamy
g³êbokiego odczucia skutecznoœci ¿ycia z prawdy.
A jednym z jego przejawów jest wra¿liwoœæ.
Polacy s¹ wra¿liwi nie tylko na siebie, ale tak¿e na
swoje rodziny, na dziatwê i m³odzie¿, na ³ad i porz¹dek
w OjczyŸnie, na sprawiedliwoœæ – pomimo wielu
przyk³adów nieprawoœci. Wra¿liwoœæ kszta³tuje nasz¹
kulturê rodzim¹ i nadaje szczególne oblicze Narodowi
chrzeœcijañskiemu. Przyk³ad wra¿liwoœci na cz³owieka
zostawi³ Biskup ze Szczepanowa w siedmioletnich
rz¹dach w diecezji krakowskiej. [...]
Z przemówienia w uroczystoœæ 900-lecia œmierci œw. Stanis³awa
biskupa i mêczennika, Szczepanów, 19 czerwca 1978.
q
______________
“Prymas Tysi¹clecia”, Editions du Dialogue, Pary¿ 1982.
Wybór i opracowanie redakcyjne: Florian Kniotek SAC,
Zenon Modzelewski SAC, Danuta Szumska
7
S£UCHAÆ BOGA, BY ¯YÆ
Z NAUCZANIA KSIÊDZA ARCYBISKUPA
PROF. DR HAB. KAZIMIERZA MAJDAÑSKIEGO
Ojczyzna jest Matk¹
„Jako namilejszej matki swej mi³owaæ i onej czciæ nie macie, która was
urodzi³a i wychowa³a, nada³a, wynios³a? Bóg matkê czciæ rozkaza³. (...)
A która jest pierwsza i zas³u¿eñsza matka jako ojczyzna?"
Ks. Piotr Skarga
Wprowadzenie
Instytut Studiów nad Rodzin¹ UKSW
ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki
tel.: +48 (22) 751 38 99
e-mail: [email protected]
internet: www.isr.org.pl
Fundacja “Pomoc Rodzinie”
ul. Baczyñskiego 9, 05-092 £omianki
tel.: +48 (22) 751 50 55
e-mail: [email protected]
internet: www.fpr.pl
1. Osobiste, ka¿dego z nas, i wspólne, nas wszystkich, przymierze
z Ojczyzn¹ ma fundamentalne znaczenie dla odczytania myœli Boga o tym,
¿e jesteœmy z Jego woli cz³onkami tej Wspólnoty, która jest Rodzin¹ rodzin.
Zarazem chodzi te¿ o wierne odczytanie Czwartego Przykazania Bo¿ego:
„Czcij ojca swego i matkê swoj¹" (Wj 20, 12).
2. O tym, ¿e Ojczyzna jest Matk¹, tak oto mówi pierwszy Polak
na tronie Piotrowym:
„Uca³owa³em ziemiê polsk¹, z której wyros³em. Ziemiê, z której wezwa³
mnie Bóg – niezbadanym wyrokiem swojej Opatrznoœci – na Stolicê Piotrow¹
w Rzymie. Ziemiê, do której przybywam dzisiaj jako pielgrzym. (...)
Jakie¿ uczucia budzi w moim sercu melodia i tekst polskiego hymnu
narodowego, którego przed chwil¹ wys³uchaliœmy z nale¿n¹ czci¹. (...)
Pragnê, a¿eby mój pobyt w Polsce przys³u¿y³ siê równie¿ tej niestrudzonej
woli ¿ycia moich rodaków na ziemi, która jest nasz¹ wspóln¹ Matk¹
i Ojczyzn¹" (Papie¿ Jan Pawet II, Pozdrawiam Was w imieniu Chrystusa. Powitanie
na lotnisku Okêcie, Warszawa, 2 VI 1979 r., n. 2, w: Nauczanie Papieskie 1979, t. II, l,
Poznañ 1990, s. 592.).
3. Papie¿ z Polski wo³a te¿ o kszta³towanie ducha patriotyzmu:
„Wielokrotnie w ostatnim czasie mówi³em do przedstawicieli polskich uczelni
wy¿szych o pal¹cej potrzebie nie tylko formacji intelektualnej m³odego
pokolenia, ale równie¿ kszta³towania w nim ducha zdrowego patriotyzmu
(...). Œwiadomoœæ tego, kim jestem, i umiejêtnoœæ brania odpowiedzialnoœci
za to, kim jestem, pozwoli kolejnym pokoleniom m³odych Polaków z pe³nym otwarciem, ale bez poczucia
zagubienia, czerpaæ z bogatego dziedzictwa kultury europejskiej i œwiatowej. Pozwoli im oddzieliæ prawdziwe,
ponadczasowe wartoœci ludzkiego ducha od przemijaj¹cych namiastek dobra, przybieraj¹cych kszta³t
kulturowego imperatywu wspó³czesnoœci" (Papie¿ Jan Pawe³ II, Kszta³tujcie duchowe oblicze Polski i Europy, 15 XII 2001 r. –
Przemówienie do delegacji Uniwersytetu Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego w Warszawie, „L'Osservatore Romano" wyd. pol. 2002, nr 3, s. 56.).
To s³owa skierowane do naszego Uniwersytetu.
A jednoczeœnie do ka¿dego uniwersytetu, do ka¿dej szko³y, zw³aszcza zaœ – do ka¿dej rodziny.
4. Czy cechuje nas, Polaków i Polki, patriotyzm?
Historia nasza jest histori¹ bohaterstwa, a nawet heroizmu, sk³adanych w darze naszej OjczyŸnie. Jest jednak
ta historia równie¿, choæ na szczêœcie wyj¹tkowo, histori¹ egoizmu, a nawet zdrady. Tote¿ niedaleka przestrzeñ
czasu dzieli³a triumfalnie uchwalon¹ Konstytucjê 3 Maja 1791 od zawi¹zania Targowicy.
8
Nad Odr¹
5. A dziœ?
Jesteœmy Narodem, który w czasie II wojny œwiatowej dozna³ nies³ychanych przeœladowañ i cierpieñ.
Po wojnie jednak by³ zmuszony spojrzeæ z pob³a¿aniem w stronê przeœladowcy Narodu. Spojrzenie zrazu
wymuszone, powoli przesta³o takim byæ. Niekiedy opowiadaliœmy siê nie za Ojczyzn¹-Matk¹, ale za jej
niszczycielem. Podpowiada³ to nam albo osobisty, egoistyczny program, albo objawia³a siê w tym nasza
wrodzona lekkomyœlnoœæ.
Nadchodz¹ nowe próby.
Niech wœród nich odpowiedŸ bêdzie wreszcie tylko jedna:
Mi³owaæ Ojczyznê tak, jak Matkê. Mi³owaæ ofiarnie i wiernie, bo takie przymierze jest przymierzem
z Bogiem. Ojczyzna bowiem jest Jego darem.
Po drugiej zaœ stronie jest przepaœæ niewoli: rozbiory Ojczyzny w ka¿dym ich kszta³cie.
6. Przedstawiany zbiór zawiera zarówno rozwa¿ania, jak i œwiadectwa. Maj¹ s³u¿yæ, niech wiêc oka¿¹ siê
po¿yteczne. Chodzi wszak o Ojczyznê, która jest nasz¹ wspóln¹ Matk¹.
Pracowa³a ofiarnie nad redakcj¹ zbioru mgr Danuta Bazyluk. Zachêcali do wydania ksi¹¿ki, s³u¿¹c pomoc¹
i rad¹: dr Teresa Bloch, dr Marek Czachorowski, ks. dr Henryk Nowik oraz dr Monika Wójcik.
Wszystkich ogarniam g³êbok¹ wdziêcznoœci¹.
Warszawa-£omianki, 24 marca 2005 r.
+ Kazimierz Majdañski, abp
I. KORZENIE
„Ten stary d¹b tek urós³, a wiatr go ¿aden nie obali³. Bo korzeñ jego jest Chrystus...”
Ks. Piotr Skarga
1. Polonia semper fidelis
Honor i Ojczyzna bez Boga?
Spotkanie ze Sztabem Generalnym WP w dniu 24 VIII 1993 r. (obszerne fragmenty).
Proszê o glos!
Panowie Genera³owie i Panowie Oficerowie
wszystkich stopni!
W Sztabie Generalnym zabieram dziœ g³os – jako
kto? Móg³bym mo¿e mówiæ jako profesor, czy te¿
promotor nauk o rodzinie, lub ktoœ, kto by³ odpowiedzialny za Watykañski Komitet Rodziny, albo jako
autor wspomnieñ wojennych.
Wybieram inn¹ mo¿liwoœæ: mówiê jako biskup,
œwiadomy prawdy, ¿e Koœció³ pozostaje w s³u¿bie
Narodu. To wynios³em z domu – ubogiego,
patriotycznego, g³êboko religijnego. To wynios³em tak¿e
z póŸniejszych etapów ¿ycia, zw³aszcza z przyk³adu
Prymasa Tysi¹clecia, Ksiêdza Kardyna³a Stefana
Wyszyñskiego, który by³ moim nauczycielem
i wychowawc¹, i w którego w³oc³awskim mieszkaniu,
oddanym pod moj¹ opiekê, gdy by³ zmuszony wyjechaæ,
zosta³em aresztowany 7 listopada 1939 roku.
I tu nasuwa siê taka refleksja. Je¿eli mówiê jako
biskup, to nie przyznajê racji twierdzeniu:
„Biskup, to znaczy ktoœ, kto nie ma pe³nych praw
i zobowi¹zañ obywatelskich".
Wydaje mi siê, ¿e jest raczej odwrotnie.
Mówiê jako biskup œwiadomy prawdy, ¿e Koœció³
zawsze pozostawa³ i pozostaje w s³u¿bie Narodu.
O czym chcia³bym mówiæ? O tym, czy istnieje
honor i Ojczyzna bez Boga?
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Powo³ujê siê przy tym na takie wydarzenie
szczeciñskie: By³a podnios³a uroczystoœæ poœwiêcenia
sztandaru, na którym wed³ug ustaleñ mia³ byæ
umieszczony napis: „Bóg — Honor — Ojczyzna".
Na sztandarze zabrak³o jednak s³owa: „Bóg"...
Stale tendencje
l. Najpierw s³owo o sta³ej tendencji skreœlania Pana
Boga z ¿ycia prywatnego, z ¿ycia spo³ecznego,
z ¿ycia politycznego, parlamentarnego, ze szko³y,
z instytucji.
To nie jest, proszê Panów, nic nowego! Ten, kto
skreœli³ na sztandarze s³owo „Bóg", nie by³ geniuszem!
Cz³owiek zosta³ od pocz¹tku obdarzony wielk¹
godnoœci¹, stworzony na obraz i podobieñstwo Bo¿e,
o czym mówi Biblia w pierwszych zdaniach (por.
Rdz 1, 27). By³ te¿ w³adc¹, upowa¿nionym przez
Stwórcê, by w³ada³ ca³¹ ziemi¹: „Niech panuje" (Rdz 1,
26). Co wiêcej, cz³owiek by³ przyjacielem Pana Boga.
A jednak zbuntowa³ siê.
Jaka by³a motywacja tego buntu przeciwko Panu
Bogu? – Motywacja przysz³a z zewn¹trz – zjawi³ siê
ktoœ, kto inspirowa³ i przekonywa³. Ale trafi³ do tego,
co jest w cz³owieku. Powiedzia³ kusiciel: „Bêdziecie
jako bogowie" (por. Rdz 3, 5). Klêska cz³owieka
przychodzi wiêc przez zarozumia³oœæ i pychê.
Zawsze byli i s¹ „führerzy", nie w jednym tylko kraju,
choæ s¹ powody teraz, by w³aœnie o tym kraju, który
9
wy³oni³ Führera, z przyjaŸni¹, ale i z niepokojem
myœleæ.
S¹ jednak powody, by nade wszystko myœleæ o nas
samych. Kusiciel mówi³: „Bêdziecie jako bogowie" –
Bez Boga! I zapewnia³: „Na pewno nie pomrzecie".
Cz³owiek uleg³. I to by³o t³o klêski pierwszego
cz³owieka i pierwszych rodziców. Chcieli byæ wielcy
na drodze niezale¿noœci od Boga, zerwawszy
z Nim wiêzy przyjaŸni – choæ im siê objawi³ jako
najlepszy Ojciec.
W naszych rozwa¿aniach wybieramy raczej
aspekty spo³eczne tego zjawiska, choæ przecie¿
decyzje zapadaj¹ w sercu cz³owieka. Ale to serce ulega
propagandzie t³umu. Okrzyki s³yszane przez nas
najpierw w Sachsenhausen (robi³y najwiêksze
wra¿enie, bo to by³ dopiero pocz¹tek), a potem
w Dachau, okrzyki szalonego entuzjazmu ludzi,
którzy s³uchali Führera, pewnie siê tym dziœ t³umacz¹:
cz³owiek ulega wp³ywom œrodowiska.
Jak¿e obecnie ulega wp³ywom mediów.
Autorka popularnych dawniej rozwa¿añ
pedagogicznych pt. Osio³ek £ukaszka (Por.
H. Œwiêcicka, Osio³ek £ukaszka. Z zagadnieñ pedagogiki
rodzinnej, Warszawa 1966.) powiedzia³a mi:
„Stworzyliœmy piêkn¹ rodzinê. Tak d³ugo bêdziemy
piêkn¹ rodzin¹, dopóki do naszego domu nie wejdzie
telewizja i w nim nie zapanuje".
2. Cz³owiek ³atwo przestaje byæ sob¹. Gdybyœmy
przeœledzili wielkie etapy dziejów cz³owieka jako
spo³ecznoœci, wspomnieæ by trzeba by³o o dziejach
Narodu Wybranego, obdarzonego niezwyk³¹
przyjaŸni¹ przez Pana Boga, a przecie¿ ci¹gle
niezdecydowanego: czy wybraæ przyjaŸñ z Bogiem
i wiernoœæ, czy te¿ nie.
3. I na progu Nowego Testamentu: pokusa, w jakiejœ
mierze podobna do pierwszej – na progu dziejów
ludzkoœci. Oto Chrystus znajduje siê na pustyni, jest
g³odny, zjawia siê wiêc pokusa chleba. Ale jest jeszcze
wiêksza pokusa: „Pokaza³ Mu szatan wszystkie
królestwa œwiata oraz ich przepych i rzek³ do Niego:
«Dam Ci to wszystko, je¿eli upadniesz
i oddasz mi pok³on»". Kto komu ma oddaæ pok³on?
Chrystus rozstrzyga sprawê w sposób podstawowy:
„Na to odrzek³ mu Jezus: «IdŸ precz szatanie.
Jest bowiem napisane: Panu Bogu swemu bêdziesz
oddawa³ pok³on i Jemu samemu s³u¿yæ bêdziesz»"
(Mt 4, 8-10).
4. PrzejdŸmy do dziejów naszego Narodu.
Na samym wstêpie naszych dziejów jest Chrzest
przyjêty przez pierwszego historycznego w³adcê,
Mieszka I. Niedawno minê³o 1000 lat od jego zgonu.
Mo¿e za ma³o o nim myœlimy i za ma³o mówimy.
Genialny w³adca! Jak stworzy³ pañstwo! I jak wspar³
je na Chrzcie!
Ale szybko nast¹pi³a reakcja pogañska.
Trzy najstarsze biskupstwa polskie to Wroc³aw,
10
Kraków, Ko³obrzeg, z metropoli¹ w GnieŸnie. I
Ko³obrzeg odpad³ nieomal zaraz. Nikt nie wie, jak
d³ugo biskup Reibern by³ biskupem w Ko³obrzegu.
Wiadomo, ¿e trwa³o to krótko. Reakcja pogañska zaœ
zawrza³a póŸniej w ca³ej Polsce. Tu nie ma
automatyzmów, tu s¹ ci¹g³e zmagania.
A zmagania o ³ad moralny? Cokolwiek byœmy
odczytali w jakiejkolwiek ksi¹¿ce (a napisano ró¿ne)
o Biskupie Stanis³awie Szczepanowskim, to jest dziœ
pewne, ¿e zgin¹³ jako obroñca ³adu moralnego.
Stan¹³ naprzeciw króla (nieprzeciêtnego króla!)
Boles³awa Œmia³ego, walcz¹c o wy¿sze wartoœci,
którymi Naród mia³ ¿yæ.
Najwiêkszy zaœ polski kaznodzieja, Ks. Piotr Skarga,
jasno mówi o wadach narodowych i zdecydowanie
broni tych w Polsce, którzy s¹ uciemiê¿eni!
Jan Kazimierz w Katedrze Lwowskiej og³aszaj¹c
Matkê Bo¿¹ Królow¹ Polski, zdawa³ sobie sprawê
z tego, ¿e trzeba Jej powiedzieæ, i¿ w Polsce dzieje
siê krzywda – jak wtedy mówiono – kmiotkom.
£ad moralny! A wolnoœæ, „z³ota wolnoœæ". „Z³ota"
– dla kogo? Czy ci, którzy jej bronili, pytali o to, czy
ich „wolnoœæ" nikogo nie krzywdzi?
Tak jak zreszt¹ i dziœ: Czy cz³owiek wo³aj¹cy:
„wolnoœæ!", jest tego pewien, ¿e to nikogo nie
krzywdzi? Nikogo w Polsce i samej Polski?
Liberum veto mia³o za skutek to, co mia³o:
zgubê Ojczyzny.
Dzieje naszego Narodu. Pewnie trzeba przyznaæ
racjê znanemu politykowi, który ju¿ doœæ
dawno odszed³ do wiecznoœci, a który mówi³:
„Bierzemy od Europy to, co najgorsze, bo jesteœmy
s³abi moralnie"! Wieszcz Adam powiedzia³ te¿:
„...co Francuz pomyœli, to Polak polubi".
Staæ nas na zrywy, nie staæ na ka¿dy powszedni,
uczciwie prze¿yty dzieñ:
„Trudniej dzieñ dobrze prze¿yæ, ni¿ napisaæ ksiêgê".
I mo¿e tu s¹ z³o¿a – tak¿e dziœ bezpoœrednio
odczuwalne – niechêci do Pana Boga. Nie tylko
bowiem trzeba wierzyæ, ale trzeba z wiary ¿yæ.
A my jesteœmy œwiadkami takiego dziwnego zwrotu:
„Jestem katolik, ale...".
Tymczasem kultura polska ma korzenie
chrzeœcijañskie. Ka¿dy uczciwy i ka¿dy jakoœ
wykszta³cony cz³owiek o tym wie. Ale oto ktoœ radzi:
„Trzeba zapomnieæ...". Postulat zapomnienia
o prawdzie, podobnie jak nieznajomoϾ prawdy, ma
konsekwencje bardzo daleko id¹ce. Mog¹ to byæ
konsekwencje katastrofalne.
A co to jest „fundamentalizm Koœcio³a"?
Czy „fundamentalizm Koœcio³a" – to prawda?
Polska by³a zawsze krajem katolickim – od Mieszka I.
By³a jednoczeœnie zawsze krajem najbardziej znanym
z tolerancji. Kto tak wychowywa³, kto tego pilnowa³,
je¿eli nie Koœció³?
Nad Odr¹
Sformu³ujê to trochê ostro, proszê mi wybaczyæ.
To ostre sformu³owanie idzie za mn¹ od ch³opiêcych
lat. Przed koœcio³em w Strza³kowie, blisko Liskowa,
odbywa³y siê wiece. Ch³opi wychodzili z koœcio³a
i stawali ko³o pos³a (nie kandydata na pos³a, ale pos³a).
A jego naczelne has³o brzmia³o (dzisiaj siê tak nie
mówi, dzisiaj propaganda bywa doœæ oglêdna, choæ
nie zawsze): „Nie bêdzie w Polsce dobrze, dopóki nie
bêdziemy r¿n¹æ szlachty i ksiê¿y". Antyklerykalizm
tak by³ wtedy wypowiadany, dzisiaj inaczej – znacznie
bardziej elegancko. Mówiono: „Najgorszy wróg –
szlachta". Ktoœ wyci¹gn¹³ z tego wnioski, takie
w³aœnie jak radzi³ pose³. I „najgorszy wróg – ksiê¿a".
Ktoœ potem wyci¹gn¹³ wnioski i wci¹¿ je wyci¹ga.
Za co? Dlaczego? Pochodzê z diecezji, w której ponad
po³owa duchownych zginê³a w czasie wojny. To by³a
polityka Hitlera. W obozach koncentracyjnych
warstw¹ spo³eczn¹ najliczniej reprezentowan¹ byli
polscy ksiê¿a. Kto o tym w ogóle wie? Czy pamiêtamy
o œmierci Ksiêdza Skorupki? I o tylu innych!
Zdaje siê, ¿e dziœ jest bardzo ³atwo w Polsce
powiedzieæ: „Rz¹dzi³a Miêdzynarodówka czerwona,
a teraz chce rz¹dziæ czarna". I takie jest credo
antyklerykalizmu. Czy to nie jest przypadkiem
najgorszy populizm? I czy to nie jest bardzo nam jakoœ
droga spuœcizna wojuj¹cego ateizmu? Czy przyniós³
Polsce zbawienie, odnowê moraln¹? Czy ocali³
godnoœæ cz³owieka, nauczy³ go uczciwoœci
i pracowitoœci, i s³ownoœci („na s³owie Polaka – jak
na s³owie harcerza – polegaj jak na Zawiszy"),
i kultury? I czy nam przyniós³ obiecany dobrobyt nareszcie tak wielki, jakiego nigdy w Polsce nie by³o,
bo wreszcie Polska, Naród katolicki, sta³a siê oficjalnie
pañstwem wojuj¹cego ateizmu?
„Po co Papie¿ przyje¿d¿a do Polski, co nam ma do
powiedzenia – teraz? Teraz my mamy coœ do
powiedzenia, nie Papie¿!"
Mia³ bardzo wiele do powiedzenia. Mówi³ do
Narodu – w³aœnie o ³adzie moralnym. Przecie¿ by³
Nastêpc¹ Stanis³awa Szczepanowskiego – jako biskup
krakowski. Ale zapytajmy: Kto s³ucha³, kto us³ysza³
i kto wzi¹³ do serca, gdy ju¿ Papie¿ sobie pojecha³?
Mo¿e pozosta³a spora obojêtnoœæ, choæ sama postawa
obywatelska kaza³aby myœleæ: kto z Polaków
przyniós³ tak¹ s³awê Polsce po ca³ym œwiecie?!
Choæby tyle.
Jakoœ Mu to Pan Bóg wynagrodzi³. Na krakowskim
Rynku móg³ wreszcie odprawiaæ papiesk¹ Mszê
Œwiêt¹. I móg³ tam wynieœæ na o³tarze s³u¿¹c¹
krakowsk¹ – Anielê Salawê. To jest demokracja!
A druga radoϾ Рto spotkanie z wojskiem polskim,
pod Koszalinem. Kiedyœ spytaliœmy: „Ojcze Œwiêty,
biskupi polscy zachodz¹ w g³owê, dlaczego to
z wszystkich wspania³ych spotkañ w czasie
IV Pielgrzymki do Ojczyzny spotkanie z wojskiem
Ojcu Œwiêtemu jednak najbardziej siê podoba³o?"
Papie¿ siê zastanowi³. I tak swoim milczeniem i swoim
zastanowieniem - potwierdzi³. To by³a dla jego serca
ogromna pociecha. Choæ Ksi¹dz Biskup Polowy nam
mówi³ te¿ przed chwil¹, ¿e tak¿e ostatnia pielgrzymka
wojskowa by³a dla Niego niema³¹ pociech¹.
Krzy¿, nauka religii w szkole, a wiêc formacja
m³odych.
Minimalizm moralny, luz – jako za³o¿enie!
Dlaczego? Dok¹d to prowadzi? Demokracja – jako
równouprawnienie dla prawdy i nieprawdy. Jako
równouprawnienie dla z³a i dobra. Jako odebranie
cz³owiekowi – w imiê demokracji! – podstawowego
prawa do ¿ycia. To ju¿, jak wiadomo, nie chodzi tylko
o najmniejszych i o najbardziej niewinnych Polaków.
Chodzi tak¿e o starców, o kaleki, o ludzi
„niepotrzebnych". O tym Ojciec Œwiêty zreszt¹ mówi³
w Denver – bo tak jest po ca³ym œwiecie. Jak siê Boga
¿ycia zbezczeœci w jednym miejscu, idzie siê dalej,
depcz¹c po drodze wszystko – w imiê potwornego
egoizmu cywilizacji konsumpcyjnej.
Proszê Panów, to nie jest moja myœl, ale poddajê j¹
pod Panów ocenê: Czy demokracja nie zawiera takiego
niebezpieczeñstwa, ¿e mniejszoœæ mo¿e byæ poddana
totalnej w³adzy wiêkszoœci? Wielki uczony, Michel
Schooyans, napisa³ ksi¹¿kê: „Demokracja liberalna
sk³ania siê do totalitaryzmu" (La derive totalitaire du
liberalisme, Paris 1991). Mo¿e przecie¿ uchwaliæ
wszelkie prawo! A tak¿e – obdarzyæ jakiegoœ führera
– wszelk¹ w³adz¹! Przecie¿ to nie s¹ bajki. Przecie¿
my to na w³asnej skórze prze¿ywaliœmy.
Ci¹g dalszy przemówienia w nastêpnym numerze
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
11
Œwiadectwo rodzin
(ci¹g dalszy z numeru 2/2008)
LEO I TOOS VANDENBROEK (EUROPA — HOLANDIA)
(OTWARCIE NA ¯YCIE)
Toos: Mamy piêcioro dzieci, a to jest wiele
w naszym Kraju. Jesteœmy z tego powodu uwa¿ani
trochê za aspo³ecznych. Poznaliœmy siê bêd¹c jeszcze studentami i zakochaliœmy siê natychmiast.
Leo: Tak jak powiedzia³a Toos, prawd¹ jest, ¿e natychmiast zakochaliœmy siê. Jasno jednak odczuwaliœmy
jedn¹ rzecz, a mianowicie, ¿e stworzenie nie by³oby
nigdy zdolne wype³niæ ca³ego naszego ¿ycia, ca³ej naszej duszy. Rozumieliœmy, ¿e dla ka¿dego z nas pierwsze miejsce powinien zaj¹æ Bóg. Powiedzieliœmy to sobie wiele razy. Chcieliœmy staæ siê rodzin¹ naprawdê
chrzeœcijañsk¹ i to wymaga³o od nas zachowania czystej relacji, bez kompromisów. W czasie naszego narzeczeñstwa poznaliœmy pewn¹ osobê, znajduj¹c¹ siê w powa¿nych trudnoœciach ekonomicznych i wydaliœmy
wszystkie oszczêdnoœci, gdy¿ wierzyliœmy, ¿e Bóg tego
od nas ¿¹da³ oraz mówiliœmy, ¿e On pomyœli o nas.
W³aœnie w tym momencie zaczêliœmy doœwiadczaæ, co
mo¿e sprawiæ mi³oœæ Bo¿a. W ci¹gu niewielu tygodni,
poprzez nieoczekiwane okolicznoœci, mieliœmy pieni¹dze, pracê, dom i zrozumieliœmy, ¿e Bóg chcia³, byœmy
siê pobrali i ¿e taka by³a Jego wola w stosunku do nas.
Od d³u¿szego ju¿ czasu rozmawialiœmy miêdzy sob¹
i zrozumieliœmy, ¿e w ¿yciu ma³¿eñskim jest równie¿
niekiedy okres powstrzymania siê od stosunków seksualnych; dla nas nie by³o to faktem negatywnym, raczej
faktem jak najbardziej pozytywnym, da³o wzrost mi³oœci do Boga i mi³oœci do drugiego. A kiedy ukaza³a siê
Encyklika Humanae vitae wkrótce po naszym pobraniu
siê, by³a to dla nas olbrzymia radoœæ, poniewa¿ czuliœmy, ¿e Koœció³ potwierdza³ w niej to, co my odczuwaliœmy wewn¹trz. I chcieliœmy nawet napisaæ do Papie¿a,
by mu podziêkowaæ, ale przez nieœmia³oœæ nie uczyniliœmy tego.
W tych latach naszego ma³¿eñstwa poznaliœmy
wiele innych par ma³¿eñskich, które podzielaj¹ nasze
idee i s¹ bardzo zadowolone oraz pocieszane, widz¹c,
¿e nie s¹ sarni w swym zaanga¿owaniu.
ROSE I HOWARD BELCHER (USA)
(RODZINA OTWARTA NA ¯YCIE)
Rose: Pobraliœmy siê przed 20 laty i mamy piêcioro dzieci w³asnych oraz syna adoptowanego. Troje
z naszych dzieci urodzi³o siê w pierwszych czterech
latach ma³¿eñstwa.
By³y momenty trudne w naszej rodzinie. Na przyk³ad, pamiêtam jak wiele cierpienia przysporzy³ nam
trzeci syn. P³aka³am dzieñ i noc przez dwa lata.
Powoli jednak zrozumieliœmy, ¿e by³ to rzeczywiœcie
dar Bo¿y dla nas i ¿e poprzez tyle poœwiêcenia, na
które musieliœmy siê zdobyæ, wzrastaliœmy w cz³owieczeñstwie i duchowoœci.
12
Nasz syn adoptowany mia³ 13 lat, gdy wszed³ do
naszej rodziny. By³ jedynakiem i trudno by³o mu staæ
siê jednym z naszych szeœciorga dzieci. Staraliœmy
siê jednak, by czu³ siê jednym z nas.
Po urodzeniu trzeciego dziecka mia³am k³opoty ze
zdrowiem do tego stopnia, ¿e lekarz powiedzia³, i¿
by³oby dobrze nie mieæ wiêcej dzieci. Ale my chcieliœmy pozostaæ wierni nauczaniu Koœcio³a. Czu³am,
¿e pe³ni¹c w ten sposób wolê Bo¿¹, mo¿emy liczyæ
na to, ¿e On zatroszczy siê o wszystko swoj¹ mi³oœci¹. Mia³am pewnoœæ, ¿e da mi ³askê, bym mog³a
¿yæ w ka¿dej chwili zgodnie z Jego wol¹.
W tych trudnych latach nauczy³am siê bardziej
prawdziwej mi³oœci dla mego mê¿a tak¿e w ma³ych
rzeczach. Na przyk³ad, przedtem zrzuca³am na niego
niepokoje i problemy dnia zaraz, gdy tylko przychodzi³ po pracy do domu. PóŸniej, staraj¹c siê kochaæ
bardziej, zaczê³am najpierw s³uchaæ tego, jak przeszed³ jego dzieñ. Widzia³am, ¿e by³ zawsze czas póŸniej, wieczorem, by mu wszystko powiedzieæ.
Ale wtedy nie mówi³am ju¿ po to, by zrzuciæ ciê¿ar
na niego, ale z mi³oœci.
Bóg nie pozwala pokonaæ siê we wspania³omyœlnoœci. Od chwili, gdy staraliœmy siê stawiaæ Go na
pierwszym miejscu w naszym ¿yciu, odczuwaliœmy
Jego obecnoœæ w naszej rodzinie i to mia³o olbrzymi
wp³yw na nasze dzieci.
Howard: Jestem stolarzem i szeœcioro dzieci, o których mówi³a Rosê, s¹ wszystkie bardzo ¿ywymi ch³opcami. W tej chwili czterech z nich s¹ m³odzieñcami.
Z powodu zdrowia Rosê, zdecydowaliœmy po trzecim dziecku, by by³y d³u¿sze okresy miêdzy narodzinami, zawsze id¹c za nauczaniem Koœcio³a. Czêœciowa powœci¹gliwoœæ wymaga³a ode mnie du¿ej dyscypliny. Nie zdawa³em sobie nigdy sprawy z tego,
jak bardzo by³em przywi¹zany do wspó³¿ycia.
Z zaskoczeniem jednak zacz¹³em doœwiadczaæ nowej
wolnoœci i swobody. Czu³em siê wolny od zaprz¹tania sobie tym umys³u.
Z t¹ now¹ wolnoœci¹ znajdowa³em wiêcej czasu
dla dzieci i mojej ¿ony. Zrozumia³em, ¿e nie praktykowa³em tego typu kontroli wczeœniej w moim ¿yciu
i ¿e to nie by³a prawdziwa mi³oœæ z mej strony, poniewa¿ z³o¿y³em ciê¿ar mych oczekiwañ na ¿onê.
Zrozumia³em, ¿e jeœli j¹ kocham naprawdê, powinienem zwolniæ j¹ od jakiegokolwiek mego oczekiwania. Powoli zauwa¿y³em, ¿e staje siê bardziej swobodna
i skutki tego okaza³y siê niewiarygodnie piêkne.
Odczuwaj¹c moj¹ mi³oœæ, odpowiada³a, czyni¹c
wszystko co mo¿liwe, by siê odwzajemniæ. Z biegiem
lat czuliœmy siê wci¹¿ bardziej bliscy i mieliœmy jeszcze dwoje dzieci.
Nad Odr¹
Doœwiadczenie, które dotknê³o mnie g³êboko, prze¿y³em podczas rozmowy z m³od¹ par¹ ma³¿eñsk¹: byli
zak³opotani, poniewa¿ poprzedniego wieczoru, razem
z innymi parami ma³¿eñskimi us³yszeli, ¿e mo¿na
u¿ywaæ ka¿dej metody dla regulacji urodzin, z komentarzem: „Dlaczego kobieta musi cierpieæ tyle bezu¿ytecznie?" S³ysz¹c te s³owa poczu³em, ¿e krew burzy siê w moich ¿y³ach. Pomyœla³em: nie znaj¹ wartoœci bólu, bólu matki, która wydaje na œwiat dziecko,
nie znaj¹ wartoœci ofiar rodziców, okresów wstrzemiêŸliwoœci, prze¿ywanych z mi³oœci.
Takie s¹ œrodki w rêkach ma³¿onków, by iœæ do
œwiêtoœci, a œwiat stara siê wyrwaæ je, a z nimi owoce,
które z sob¹ nios¹: pokój, œwiat³o, wolnoœæ i ludzk¹
równowagê.
Myœl¹c o tym, zrozumia³em rolê Koœcio³a, który
usi³uje zachowaæ te wartoœci, poniewa¿ jest zainteresowany rozwojem cz³owieka i œwiêtoœci¹ ludzi zwi¹zanych ma³¿eñstwem.
MARTA I FILIP MANZI (EUROPA — W£OCHY)
(RODZINA WIELODZIETNA)
Matka: – Ojcze Œwiêty!
Oczekujemy naszego szóstego dziecka i wiele osób
dziwi siê tej liczbie. Niektórzy s¹dz¹, ¿e pewnie lubimy bardzo bawiæ siê z dzieæmi albo te¿, ¿e myœl o rodzinie wielodzietnej towarzyszy nam ju¿ od urodzenia. Tymczasem przeciwnie, kiedy siê pobraliœmy, nie
wiedzieliœmy, ile bêdziemy mieæ dzieci. Chcieliœmy
tylko mieæ du¿o dzieci bez obawy i bez wyrachowania. Fakt posiadania dzieci lub ich nieposiadania z³o¿yliœmy w rêce Bo¿e. Równie¿ i teraz s¹dzê, ¿e nie
mo¿na czyniæ przewidywañ,
Ile wydaæ dzieci na œwiat. Mieæ dziecko – to jest coœ
tak wielkiego, ¿e nie starcza ¿ycia, by to zrozumieæ.
Jasne, ¿e i dzisiaj stajê wobec tego aspektu ¿ycia
ma³¿eñskiego, z dojrza³oœci¹ i odpowiedzialnoœci¹,
któr¹ w³aœnie moje dzieci pomog³y mi uœwiadomiæ.
Wydaje mi .siê, ¿e istnieje jakaœ tajemnicza wiêŸ,
w jakiœ sposób uchwytna miêdzy tymi dzieæmi, które
widzê, o które siê troszczê, które pieszczê ka¿dego
dnia, a tymi, których jeszcze nie ma, a które mog¹
byæ. Jest to wielka odpowiedzialnoœæ i Bóg j¹ wk³ada
w rêce ojca i matki; nie mo¿na ¿yæ, nie myœl¹c o tym.
Z drugiej zaœ strony, macierzyñstwo ¿yje w kontekœcie, który chcia³ Bóg: to mi³oœæ ma³¿eñska, daj¹ca wiele odwagi, znajduj¹ca racjê bytu i budz¹ca entuzjazm.
Na pewno rodzina wielodzietna niesie z sob¹ wiele
pracy i wiele ofiary. Nie lubiê zatrzymywaæ siê nad tymi
aspektami ¿ycia, bo mo¿e mówi siê o tym trochê za du¿o.
Wola³abym mówiæ raczej o wszystkich innych pozytywnych aspektach, których jest wiêcej i które s¹ o wiele
wa¿niejsze. Wspomnê tylko o jednym z nich: podstawowe otwarcie dzieci w rodzinie wielodzietnej na œwiat
i na drugich, dziêki czemu k³adzie siê kres ma³odusznoœci, budzi prawdziwie spo³eczne nastawienie i czyni dzieci nosicielami przyjaŸni i radoœci, doskonale zintegroROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
wanymi w ich kontekœcie spo³ecznym. A to zaznacza
siê równie¿ w ich ma³ym œwiecie pracy: w szkole. Ich
nauczyciele mówi¹ im czêsto, ¿e s¹ one przyjació³mi
wszystkich i potrafi¹ czyniæ dobrze.
Ojciec: – Ojcze Œwiêty!
Mam pracê zawodow¹, która mnie zatrzymuje doœæ
daleko od domu, ale mimo to mam ju¿ szeœcioro dzieci.
Rano wychodzê doœæ wczeœnie z domu, a wracam niestety doœæ póŸno wieczorem. Kiedy jednak wracam do
domu, bardzo cieszê siê i ogromnie radujê. Zanurzam
siê w klimacie mojej rodziny: mojej ¿ony i moich dzieci.
W tych dniach (ju¿ prawie miesi¹c), gdy przyje¿d¿am o szóstej godzinie, rozmawiamy oczywiœcie
o dziecku, które ma siê narodziæ. I wierzê, ¿e to dziecko, które ma siê narodziæ, jest niespodziank¹, najpiêkniejszym darem roku. Jest równie¿ wielkie oczekiwanie
u reszty rodzeñstwa; wydaje siê, ¿e oni bardziej go
pragn¹, ni¿ my. Z synem £ukaszem kupiliœmy ju¿ prezent, by dorêczyæ go mamie, gdy urodzi dziecko; oczywiœcie mama nie wie, o co chodzi: to sekret. Natomiast
moja córka Klara, ta najstarsza, zaprawia siê w ubieraniu m³odszego rodzeñstwa i dlatego nie bêdzie problemu. Wszyscy modlimy siê wspólnie czêsto za to najm³odsze dziecko. W tych dniach zaœ odpowiadaj¹c na
zaproszenie Ojca Œwiêtego modlimy siê za Synod. Modlimy siê tak¿e za Ciebie, Ojcze Œwiêty, i za wszystkich
biskupów, zw³aszcza rano przed pójœciem do szko³y.
Ta funkcja radoœci w duszy dzieci jest bardzo donios³¹ pomoc¹, bo równie¿ my, rodzice, stajemy siê
dziêki niej bardziej ofiarni, bardziej otwarci równie¿
na problem prokreacji, bez wyrachowania, kiedy powinno przyjœæ na œwiat nowe dziecko.
Zdajemy sobie sprawê, ¿e dzieci z ich ludzkimi
cnotami wychowuj¹ równie¿ rodziców, odwdziêczaj¹c siê im w pewnym sensie za wychowanie, które od
nas otrzymuj¹. Niekiedy rodzice ró¿ni¹ siê miêdzy
sob¹ (musimy byæ trochê realistami), zrozumia³em to
jednak – mo¿na niekiedy nie byæ w zgodzie, ale koniecznie trzeba d¹¿yæ do zgody Niew¹tpliwie jednak
spór wobec dzieci jest czymœ negatywnym; uœwiadomi³em sobie dziêki memu doœwiadczeniu, ¿e kiedy
siê to czyni zmniejsza siê autorytet rodziców, wprowadzaj¹c podzia³ wœród dzieci, by stawa³y po jednej
lub drugiej stronie; je¿eli ma to niekiedy miejsce –
spór wobec dzieci – to rozumiemy, ¿e powinniœmy
pogodziæ siê równie¿ wobec dzieci — a to jest ju¿
naszym sekretem.
Dzieci wiedz¹, ¿e nie jesteœmy doskonali, ¿e
mo¿emy siê pomyliæ i ¿e mamy obowi¹zek na przyk³ad
pójœæ do spowiedzi, dobrej spowiedzi sakramentalnej.
Nasze dzieci nauczy³y siê spowiadaæ ju¿ od
maleñkoœci i chc¹ iœæ do ksiêdza w towarzystwie taty
i mamy. Pomagamy im za ka¿dym razem robiæ
rachunek sumienia, czyni¹c to, przynajmniej czêœciowo, wspólnie: my i oni.
Ci¹g dalszy œwiadectw w nastêpnym numerze
13
W KRÊGU ROZWA¯AÑ
Ks. Arcybiskupa prof. zw. dr hab. Stanis³awa Wielgusa
SYTUACJA IDEOWA
WSPÓ£CZESNEJ ZACHODNIEJ CYWILIZACJI
Dominuj¹cym nurtem spo³eczno-ideologicznym
naszych czasów, w krajach cywilizacji euroatlantyckiej, jest bez w¹tpienia liberalizm. Nie jest to
pojêcie ostre i jednoznaczne. Tym bardziej, ¿e pod
pojêciem liberalizmu ujmowane bywaj¹ najrozmaitsze, czêsto zdegenerowane nurty umys³owe,
takie jak neomarksizm, neolewica, postmodernizm,
idee masoñskie, nihilizm, sekularyzm, neokapitalizm oraz rozmaite, powstaj¹ce w ostatnich latach,
sekty.
Istot¹ liberalizmu jest idea wolnoœci cz³owieka, interpretowana maksymalistycznie i odnoszona do wszystkich dziedzin ludzkiego ¿ycia:
ekonomiczno-gospodarczego, spo³eczno-politycznego
i kulturowo-etycznego. W zwi¹zku z powy¿szym
jedni widz¹ w liberalizmie ubóstwienie ludzkiego
rozumu, gloryfikacjê demokracji oraz nieskrêpowanej niczym swobody dzia³ania, a inni rozumiej¹
liberalizm jako system ekonomiczny pozwalaj¹cy
na nieograniczone bogacenie siê, rozumiej¹ go
jako model ¿ycia gospodarczego oparty na w³asnoœci prywatnej œrodków produkcji oraz na idei
wolnego rynku.
W zwi¹zku z niejednoznacznym rozumieniem
liberalizmu rozró¿nia siê, jak wyczerpuj¹co pisze
o tym Ks. Prof. Stanis³aw Kowalczyk, trzy jego
g³ówne odmiany: ekonomiczny, politycznospo³eczny i aksjologiczno-kulturowy.
Liberalizm ekonomiczny, zwi¹zany z kapitalizmem, posiada szereg cech pozytywnych, do których nale¿y zaliczyæ obronê w³asnoœci prywatnej,
ustanawianie wolnego rynku oraz wspieranie przedsiêbiorczoœci i inicjatyw podejmowanych przez poszczególnych ludzi. Tak pojêty liberalizm mo¿na
zaakceptowaæ, czego przyk³adem jest stanowisko
papie¿a Jana Paw³a II, jakie zaj¹³ w encyklice
Centesimus annus (nr 42). Jego aprobata dla
kapitalizmu i liberalizmu ekonomicznego nie by³a
jednak bezwarunkowa, dlatego od razu Papie¿
14
przestrzega³ przed tzw. radykaln¹ ideologi¹ kapitalizmu (tam¿e nr 42), czyli przed tzw. „spo³ecznym darwinizmem”, który nastawiony jest na
bezwzglêdny wyzysk prowadz¹cy do tego, ¿e
nieliczni bogaci bogac¹ siê coraz bardziej, a liczni
biedacy coraz bardziej biedniej¹. W s³owach
Papie¿a nie ma wiêc poparcia dla absolutnie
wolnego rynku, dla negowania potrzeby interwencjonizmu ekonomicznego pañstwa czy te¿ dla
absolutyzacji w³asnoœci prywatnej wyzwolonej
z jej funkcji spo³ecznych. Papie¿ akceptuje gospodarkê
wolnorynkow¹, ale pod warunkiem, ¿e bêdzie to
spo³eczna gospodarka wolnorynkowa uwzglêdniaj¹ca potrzeby ca³ego spo³eczeñstwa.
Drugi typ liberalizmu, tzw. liberalizm politycznospo³eczny, ma swoje odbicie w demokracjach
parlamentarnych, istniej¹cych w wielu krajach
europejskich oraz w Ameryce Pó³nocnej.
W oparciu o ten kszta³t liberalizmu wypracowano
model polityczno-pañstwowy oparty na trójpodziale
w³adzy: ustawodawczej, s¹downiczej i wykonawczej.
Conditio sine qua non tego ustrojowego modelu stanowi¹: wolne wybory, ustrój parlamentarny, autonomia w³adzy s¹downiczej, istnienie legalnej opozycji parlamentarnej, pokojowe zmiany ekip rz¹dz¹cych w pañstwie oraz obrona osobowych praw
cz³owieka: do ¿ycia, wolnoœci, bezpieczeñstwa,
nauki itd. Ten typ liberalizmu posiada niew¹tpliwe
wartoœci, które le¿¹ u podstaw ustroju prawdziwie
demokratycznego. Ma jednak tak¿e swoje cechy
negatywne, a zw³aszcza: zbytnie oddzielanie praw
osoby ludzkiej od praw ekonomiczno-spo³ecznych,
minimalizowanie regulacyjnej funkcji pañstwa,
eliminowanie idei dobra wspólnego z ¿ycia spo³ecznego, maksymalne ograniczanie troski pañstwa
o ludzi ¿yj¹cych w skrajnej nêdzy, a przez to niebêd¹cych w stanie korzystaæ z wolnoœci osobistej,
która uwarunkowana jest minimalnym przynajmniej
standardem ¿ycia.
Nad Odr¹
Trzeci¹ form¹ liberalizmu jest tzw. liberalizm
aksjologiczno-kulturowy, zwany tak¿e liberalizmem ideologicznym i œwiatopogl¹dowym. Jest on
ze swej natury wrogi w stosunku do religii. Absolutyzuje jednostkê i jej wolnoœæ. Rozrywa tkankê
¿ycia spo³ecznego i neguje w imiê absolutnej wolnoœci, jakiekolwiek pozaprawne nakazy i zakazy,
jakiekolwiek religijne przykazania i regu³y moralne, jakiekolwiek religijne wartoœci i autorytety. Ten
typ liberalizmu nie odró¿nia w zasadzie prawa od
moralnoœci. G³osi, ¿e wszystko, co nie podpada pod
ustanowione przez okreœlone pañstwo prawo, jest
dozwolone. Nie liczy siê z Dekalogiem, Ewangeli¹
i z prawem naturalnym. Koœció³ katolicki odrzuca³
zawsze w swoim nauczaniu i w praktyce liberalizm
aksjologiczno-kulturowy. I tak papie¿ Leon XIII
w encyklice z 1888 roku, zatytu³owanej Libertas,
przeciwstawia go wprost chrzeœcijañskiemu personalizmowi. Stwierdza, ¿e liberalizm ideologiczny
za jedyne Ÿród³o i kryterium prawdy uwa¿a cz³owieka. To nie Bóg, lecz cz³owiek, jest zdaniem
wyznawców ideologicznego liberalizmu, twórc¹
moralnoœci. To nie Bóg, lecz cz³owiek decyduje
o tym, co jest dobre a co z³e, co jest prawdziwe a co
fa³szywe. Liberalizm ideologiczny, id¹c œladami
Nietzschego, Freuda, Sartre`a i innych tzw.
„mistrzów podejrzenia”, og³osi³ œmieræ Boga i chrzeœcijañskiej moralnoœci, a na opuszczonym przez
wygnanego ze spo³ecznoœci ludzkiej Boga tronie
usadowi³ swoich ideologów, swoje bezbo¿ne, stosownie do potrzeby ateistycznej ideologii, medialnie
wykreowane autorytety. Zanegowanie Boga i Jego
woli sprawia, ¿e liberalizm ideologiczny odrywa
wolnoœæ od podstawowych wartoœci cz³owieka,
odrywa go od prawdy, dobra i sprawiedliwoœci
i skazuje go na chimeryczne, czêsto zbrodnicze prawa, które – odrzucaj¹c Dekalog – nie maj¹ ¿adnego uzasadnienia poza wol¹ przypadkowo wybranych do w³adz ustawodawczych ludzi. Krytycznie
na temat liberalizmu ideologicznego wypowiadali
siê tak¿e nastêpni papie¿e. Pius XI w swojej encyklice Quadragesimo anno (nr 14) mówi o opanowuj¹cym œwiadomoœæ milionów ludzi bo¿yszczu
liberalizmu, który – pozbawiony idei mi³oœci cz³owieka jako cz³owieka – niszczy ludzkie spo³ecznoœci przez skrajne oddzielanie ekonomii od etyki,
instrumentalne traktowanie pracobiorców, imperializm gospodarczy i absolutyzowanie wolnego rynku. Ojcem socjalizmu etyczno-kulturowego by³ liberalizm, a spadkobierc¹ bêdzie bolszewizm, stwierdzi³ w innym miejscu swojej encykliki Pius XI
(Quadragesimo anno, nr 122). Krytycznie o liberalizmie wypowiada³ siê tak¿e Jan XXIII, który
w encyklice Mater et Magistra (nr 176-178)
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
aprobuj¹c trójpodzia³ w³adzy w ¿yciu pañstwa, równoczeœnie odrzuca³ konsumpcjonizm liberalizmu
ideologicznego, w którym bo¿kiem sta³ siê pieni¹dz, i nawo³ywa³ do respektowania sprawiedliwoœci spo³ecznej. W drugiej po³owie XX wieku,
w okresie spowodowanej na Zachodzie przez tzw.
„Now¹ Lewicê” rewolty studenckiej z 1968 roku,
odrzucaj¹cej ca³¹ dotychczasow¹ strukturê spo³eczn¹ i kwestionuj¹cej wszystkie wartoœci wyros³e z chrzeœcijañstwa, wyst¹pi³ przeciw ideologii
liberalizmu z ostr¹ krytyk¹ papie¿ Pawe³ VI.
W liœcie Octogesima adveniens (nr 35) bardzo mocno zakwestionowa³ g³oszon¹ przez ideologiczny liberalizm absolutyzacjê wolnoœci, a w swojej encyklice Populorum progressio (nr 26) zdecydowanie
odrzuci³ te pogl¹dy wed³ug których – jak pisze –
g³ównym bodŸcem postêpu ekonomicznego jest
zysk, naczeln¹ norm¹ dzia³alnoœci gospodarczej –
wolna konkurencja, prywatna zaœ w³asnoœæ produkcji to prawo absolutne, nieznaj¹ce ograniczeñ i niewi¹¿¹ce siê z ¿adnymi zobowi¹zaniami spo³ecznymi. Ta forma nieskrêpowanego liberalizmu torowa³a zawsze drogê pewnemu rodzajowi tyranii (…)
gdy¿ st¹d wywodzi swój pocz¹tek „internacjonalizm
pieni¹dza czyli imperializm miêdzynarodowy.
Mimo ogólnej aprobaty dla liberalizmu ekonomicznego, bardzo krytycznie oceni³ liberalizm ideologiczny tak¿e papie¿ Jan Pawe³ II. Radykalnemu liberalizmowi kapitalizmu zarzuci³, ¿e uznaje
pierwszeñstwo kapita³u przed prac¹ i rzeczy nad
cz³owiekiem, ¿e toleruje wysokie bezrobocie i ¿e
kultywuje konsumpcjonizm, w którym posiadanie
rzeczy jest najwy¿szym celem, w którym cz³owiek
zostaje potraktowany jako narzêdzie produkcji
(Veritatis splendor, nr 7). W swojej encyklice Veritatis
splendor (nr 32, 41, 42, 48, 54) Jan Pawe³ II zarzuca ideologicznemu liberalizmowi absolutyzacjê idei
wolnoœci, oderwanie wolnoœci od prawdy i mi³oœci, subiektywizm, relatywizm poznawczy i etyczny oraz negatywistyczne rozumienie ludzkiej wolnoœci jako wolnoœci od praw etycznych, spo³ecznych i religijnych oraz od Dekalogu i Ewangelii.
Jan Pawe³ II pozytywnie ocenia demokracjê parlamentarn¹, ale tak¹, która nie wi¹¿e siê z relatywizmem etycznym, która nie odrzuca Dekalogu i prawa naturalnego, poniewa¿ – jak stwierdza Papie¿ –
Historia uczy, ¿e demokracja bez wartoœci ³atwo
przemienia siê w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm (Veritatis splendor, nr 101).
We wspó³czesnym œwiecie niezmiernie wa¿ne
jest uœwiadomienie sobie stosunku liberalizmu ideologicznego do prawdy, etyki i religii. Generalnie
bior¹c jego zwolennicy odrzucaj¹ obiektywn¹,
absolutn¹ prawdê. Prawdê interpretuj¹ w sposób
15
utylitarno-pragmatyczny. Ich zdaniem kryterium
odró¿nienia prawdy od fa³szu stanowi u¿ytecznoœæ.
W takiej interpretacji nie istnieje prawda obiektywna. Tak pojêta prawda jest – zdaniem zwolenników
ideologicznego liberalizmu, jakim by³ np. jeden
z twórców tzw. „poprawnoœci politycznej” Izaak
Berlin – urojeniem i reliktem dziecinnych marzeñ.
Jego zdaniem, a tak¿e zdaniem innych przedstawicieli ideologicznego liberalizmu, przyjêcie prawdy
obiektywnej, uniwersalnej i absolutnej, by³oby jednoznaczne z przyjêciem „dyktatury prawdy”, na co
nie mo¿e siê zgodziæ, ¿aden postêpowy, œwiat³y
cz³owiek. Trzeba stwierdziæ, ¿e g³oszenie pogl¹du
o „dyktaturze prawdy” jest jawnym nadu¿yciem,
poniewa¿ prawda, która jest œwiat³em dla ludzkiego umys³u, nigdy nie przymusza cz³owieka do
zgodnego z ni¹ postêpowania. Tak naprawdê to
w³aœnie ideologiczny, ateistyczny liberalizm g³osi
dyktaturê umys³u ludzkiego wobec prawdy,
widz¹c w niej wy³¹cznie skutek arbitralnej decyzji konkretnych ludzi, którzy nie szukaj¹ obiektywnej prawdy, lecz ni¹ manipuluj¹ dla pragmatycznych celów – politycznych, spo³ecznych
i ekonomicznych. To w³aœnie w ten sposób powstaje
dyktatura relatywizmu, który odrzucaj¹c transcendencjê i deifikuj¹c, a jednoczeœnie instrumentalizuj¹c cz³owieka, niszczy jego chrzeœcijañski obraz
jako dziecka Bo¿ego i prowadzi spo³eczeñstwa do
totalitaryzmu. Wystarczaj¹co œwiadcz¹ o tym efekty relatywistycznego, ateistycznego liberalizmu,
który ukszta³towa³ bezbo¿ne, zbrodnicze ideologie
XX wieku. Godne uwagi s¹ w tym miejscu prorocze s³owa, z którymi zwróci³ siê sam – wrogi religii
Nietzsche do libertyñskiej inteligencji z koñca XIX
wieku: Có¿ to, zamordowaliœcie Boga w ludzkiej
œwiadomoœci – wo³a³ Nietzsche – i myœlicie,
¿e ujdzie to wam bezkarnie? Wiemy dobrze z historii, ¿e wyrzucenie Boga z ¿ycia spo³ecznego, politycznego i indywidualnego nie usz³o bezkarnie narodom europejskim, które w imiê fa³szywych
ideologii z³o¿y³y w XX wieku w ofierze dziesi¹tki
milionów ludzkich istnieñ.
Szeroko pojêta kultura oprócz nauki i sztuki
obejmuje tak¿e sferê religii i sferê moralnoœci. Twórcy liberalizmu ekonomicznego uznawali potrzebê
etyki, ale widzieli w niej jedynie wyraz decyzji cz³owieka, który w okreœlonych, zmiennych historycznie warunkach czasowych sam rozstrzyga³ i rozstrzyga o tym, co jest w danej epoce dobre a co z³e.
Wprawdzie liberalizm ekonomiczny dowartoœciowuje takie cnoty jak: pracowitoœæ, oszczêdnoœæ,
s³ownoœæ i umiejêtnoœæ wspó³pracy, to jednak uznaj¹c za najwa¿niejszy cel ¿ycia spo³ecznego maksymalny rozwój ekonomiczny, etyki nie opiera na
16
trwa³ych, niezale¿nych od ludzkiej woli wartoœciach
i normach etycznych, lecz tylko na umowie miêdzy ludŸmi i na przekonaniu, ¿e funkcjonuj¹ce
w ¿yciu spo³ecznym zasady moralne s¹ tylko indywidualnym i subiektywnym odczuciem i wyborem
konkretnych ludzi, a nie aktem intelektualnego rozpoznania norm absolutnych i uniwersalnych istniej¹cych poza wol¹ cz³owieka. W konsekwencji etyka liberalizmu, odrzucaj¹ca Dekalog i prawo naturalne, jest sytuacyjna, a zasady przez ni¹ g³oszone
s¹ zmienne i nietrwa³e. Jest ona czymœ wtórnym
wobec ekonomii i polityki. Ma pe³niæ wobec nich
funkcjê s³u¿ebn¹, co w oczywisty sposób pozostaje w sprzecznoœci z chrzeœcijañsk¹ wizj¹ moralnoœci. Nie bior¹c pod uwagê Ewangelii liberalizm
g³osi, ¿e ¿ycie spo³eczne opiera siê na nastêpuj¹cych zasadach: nieograniczonej ¿adnymi przykazaniami wolnoœci jednostki, wolnego rynku i wolnej konkurencji. Nie ma tam miejsca na ideê sprawiedliwoœci spo³ecznej oraz na zasadê mi³oœci
bliŸniego i solidarnoœci spo³ecznej. O ile chrzeœcijañski etos budowany jest na altruizmie, to etyka
liberalna odwo³uje siê przede wszystkim do egocentryzmu cz³owieka, do jego interesów i potrzeb
ekonomicznych.
Ideologia wszystkich odmian liberalizmu przesycona jest has³ami o tolerancji. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o tolerancjê rozumian¹ – jak
przez wieki by³a pojmowana – w sensie cierpliwego znoszenia kogoœ, kto posiada odmienne od
naszych pogl¹dy. Nurty liberalne tolerancjê traktuj¹ jako nakaz identycznego traktowania pogl¹dów
w³asnych i cudzych, czasami ca³kowicie sprzecznych z naszymi. Na tej zasadzie nastêpuje ca³kowite zrównanie prawdy i fa³szu, dobra i z³a, ofiarnoœci i egoizmu. Tak skrajnie rozumiana tolerancja stanowi rezygnacjê z obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra na rzecz ca³kowitego relatywizmu moralnego i poznawczego, który nie odró¿nia prawdy
od fa³szu oraz dobra od z³a.
Tego rodzaju rozumienie tolerancji, które prost¹
drog¹ prowadzi do dyktatury bezideowoœci i relatywizmu, liberalizm ideologiczny przenosi z p³aszczyzny moralnoœci na religiê, która jest nastêpn¹,
integraln¹ dziedzin¹ kultury. Osobisty stosunek
historycznych i wspó³czesnych libera³ów do religii
by³ i jest zró¿nicowany. Byli wœród nich deiœci
(Hobbes, Rousseau), ateiœci, wyznawcy mozaizmu,
agnostycy i inni. Charakterystyczne dla nich
wszystkich jest naturalistyczne pojmowanie religii,
w tym tak¿e chrzeœcijañstwa. Kwestionuj¹ Objawienie, Koœció³, sakramenty i grzech pierworodny.
Cz³owieka traktuj¹ jako niewinnego dzikusa, którego nie nale¿y wychowywaæ, któremu nie wolno
Nad Odr¹
stawiaæ ¿adnych wymagañ i hamulców, poniewa¿
powinien sam iœæ wy³¹cznie za wrodzonymi mu
zwierzêcymi instynktami. Postuluj¹ ca³kowite podporz¹dkowanie religii w³adzy pañstwowej i ca³kowite jej zepchniêcie do p³aszczyzny prywatnej.
Has³a rewolucjonistów francuskich: Precz z Koœcio³em, precz z religi¹, precz z rodzin¹, precz
z duchownymi, precz z praktykami religijnymi
i tym podobne – powtarzali wszyscy inni rewolucjoniœci w XIX i w XX wieku. Powtarzali je uczestnicy rewolty studenckiej z 1968 roku, którzy d¹¿yli do zniszczenia wszystkich dotychczasowych
norm moralnych i spo³ecznych, a zaczynali od zakwestionowania rodziny bêd¹cej przecie¿ fundamentem spo³eczeñstwa, gospodarki i ca³ej kultury.
W imiê tych, pe³nych nienawiœci, hase³ rewolucji
francuskiej zamordowano miliony chrzeœcijan we
Francji, Hiszpanii, Portugalii, Meksyku, Niemczech,
w Zwi¹zku Sowieckim oraz gdzie indziej.
Wspó³czesny ideologiczny liberalizm nie postuluje
– przynajmniej na razie – bezpoœrednich przeœladowañ chrzeœcijan, lecz w dalszym ci¹gu coraz
ostrzej domaga siê – w imiê tak zwanej neutralnoœci pañstwa – wyrzucenia religii, zw³aszcza katolickiej, z ¿ycia publicznego. Idea neutralnoœci œwiatopogl¹dowej pañstwa mo¿e byæ interpretowana dwojako. Pierwsza interpretacja, uwzglêdniaj¹ca obowi¹zki pañstwa wobec wszystkich obywateli, oznacza zagwarantowanie ca³kowitej wolnoœci obywateli w wyborze œwiatopogl¹du i w praktykowaniu
wyznawanej religii, przy równoczesnym poszanowaniu wartoœci religijnych w ¿yciu publicznym.
Druga interpretacja identyfikuje neutralnoœæ œwiatopogl¹dow¹ pañstwa z prowadzon¹ przez nie akcj¹
ca³kowitej sekularyzacji ¿ycia publicznego. W imiê
tak pojêtej neutralnoœci w ró¿nych krajach, wyros³ych z kultury chrzeœcijañskiej, usuwa siê religiê
ze szkó³, krzy¿e i inne symbole religijne z gmachów i instytucji publicznych, niszczy wiêzy religijne w rodzinach i ma³¿eñstwach, eliminuje katolickie media, ustanawia prawa godz¹ce wprost
w prawo Bo¿e i prawo naturalne – takie jak:
aborcja, eutanazja, zbrodnicze doœwiadczenia na
embrionach, czy tzw. ma³¿eñstwa homoseksualne.
Liberalny fundamentalizm sekularyzmu spycha
ludzi wierz¹cych na margines ¿ycia spo³ecznopolitycznego, co nie jest do pogodzenia z wymogami demokracji, prawdziwej neutralnoœci i autentycznej tolerancji. Ta forma liberalizmu wprowadza
tak¿e w ¿ycie publiczne i w ludzk¹ œwiadomoœæ neopogañstwo. Pogañstwo staro¿ytne charakteryzowa³o siê tym, ¿e nie roœci³o sobie prawa do prawdy.
Pos³ugiwa³o siê pojêciami: dobre – z³e, œwiête – nieœwiête, ale brak w nim rozró¿nienia: prawdziwe –
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
nieprawdziwe. To rozró¿nienie wprowadzi³ dopiero monoteizm: judaizm i chrzeœcijañstwo. Dlatego
w naszych czasach coraz czêœciej atakowany jest
wprost monoteizm jako ta religia, która nie uznaje
innych religii za prawdziwe, jak to czyniono w staro¿ytnoœci, kiedy w panteonie by³o miejsce dla
wszystkich mo¿liwych bóstw. Monoteizm oskar¿any jest o budzenie niepokojów i walk religijnych,
o nietolerancjê i przeœladowania inaczej myœl¹cych.
Z uwagi na to, ¿e wiele chrzeœcijañskich wyznañ
uleg³o w imiê poprawnoœci politycznej relatywizmowi doktrynalnemu i moralnemu, a Koœció³ katolicki
ci¹gle siê przed tym skutecznie broni, st¹d on w³aœnie – traktowany jako przeszkoda do stworzenia
spo³eczeñstwa bez prawd wiary i zasad moralnych
- jest przedmiotem ustawicznego, coraz bardziej
intensywnego ataku ze strony ateistycznego liberalizmu, reprezentowanego tak¿e przez ró¿ne ryty
masonerii, która zawsze bazowa³a na przekonaniu,
¿e g³oszenie czegoœ za obiektywnie prawdziwe grozi zamachem na wolnoœæ i ró¿norodnoœæ. W tym
zwalczaniu Koœcio³a i jego autorytetu dozwolone
s¹ wszystkie œrodki: oszczerstwa, przeœladowania
prowadzone przez terrorystów medialnych, najrozmaitsze stare i nowo wymyœlone zarzuty, a tak¿e
pos³ugiwanie siê rzekomymi ludŸmi Koœcio³a,
fa³szywie zatroskanymi o jego kondycjê – werbowanymi zw³aszcza wœród dziennikarzy – których
¿ycie moralne pozostawia najczêœciej wiele do
¿yczenia, a nawet niektórymi duchownymi katolickimi, którzy pragn¹c chodziæ w aureoli „oœwiecenia i postêpu”, i marz¹c o tym – jak pisze œw. Jan –
¿eby pokocha³ ich œwiat, s¹ na jego us³ugi. Tymczasem œwiat ateistycznego, ob³udnego i okrutnego liberalizmu ateistycznego, robi wszystko, by wykorzystaæ ich jak przys³owiowych „u¿ytecznych idiotów” s³u¿¹cych do tego, by ³atwiej opanowaæ te
instytucje, które kszta³tuj¹ œwiadomoœæ narodów,
a wiêc uniwersytety, szko³y, media, parlamenty i prawodawstwo. Jak pisze Profesor Piotr Jaroszyñski:
Czasem zastanawiamy siê, kto koordynuje w naszym
kraju te media, które s¹ tak bardzo antykatolickie
i antypolskie? Przecie¿ musi byæ jakaœ koordynacja, jeœli w tej samej niemal sekundzie podchwytuj¹
jakiœ temat i rozpoczynaj¹ swoj¹ kanonadê? Raz
bêdzie to atak na jakieœ przedsiêwziêcie, innym
razem na jakieœ œrodowisko, innym jeszcze razem
przeciwko jakiejœ osobie. Strzelaj¹ dzieñ i noc,
wreszcie cichn¹, zmieniaj¹ temat, a potem znowu.
Po g³êbszej analizie odnosi siê wra¿enie, jakby scenariusze pisane by³y na wiele dni, tygodni miesiêcy
lub lat naprzód. W pewnym momencie naciskaj¹
klawisz w komputerze i lec¹ zajad³e teksty, t³uste od
agresji, podszyte zawiœci¹, nabrzmia³e wœciek³oœci¹.
17
Czasem a¿ nie chce siê wierzyæ, ¿e tak mocno mo¿na nienawidziæ Koœcio³a i Polski. A jednak mo¿na.
Taka jest prawda o wiêkszoœci istniej¹cych w Polsce, niepolskiego pochodzenia mediów, pos³uguj¹cych siê ca³ymi watahami janczarów, którzy za
pieni¹dze i za uznanie ze strony rz¹dz¹cych nimi
si³ politycznych i ideologicznych, zrobi¹ wszystko. Jak powiedzia³ w swoim kazaniu na Bo¿e Cia³o
(2008 r.) Ks. Arcybiskup Michalik rzekomo polskie media czekaj¹ tylko na telefon z Londynu b¹dŸ
Pary¿a, by podj¹æ niemi³osierny atak na Koœció³
i jego ludzi, którzy mog¹ siê staæ niebezpieczni dla
ateistycznego liberalizmu i jego planów ca³kowitego zaw³aszczenia œwiadomoœci¹ narodu.
Liberalizm ateistyczny tworzy zamkniêty system, który nie toleruje ró¿nicy zdañ. Dlatego z tak¹
wœciek³oœci¹ atakowane jest Radio Maryja, Telewizja „Trwam” oraz „Nasz Dziennik”, jako niepoddaj¹ce siê narzucanej w bezwzglêdny sposób ideologii „poprawnoœci politycznej”, do przeciwstawienia siê której wzywa³ i wzywa Benedykt XVI, uwa¿aj¹c j¹ za wielkie wspó³czesne zagro¿enie dla chrzeœcijañstwa i dla wolnoœci wspó³czesnych ludzi.
Relatywizm w stosunku do prawdy prowadzi
nieuchronnie do nietolerancji w stosunku do Boga.
Centralne prawdy o Bogu, o Jezusie Chrystusie jako
jedynym Zbawicielu œwiata oraz o Koœciele i o sakramentach œwiêtych, traktowane s¹ przez relatywistyczny liberalizm jako rodzaj umotywowanej
religijnie subkultury, któr¹ nale¿y przesun¹æ wy³¹cznie do prywatnej sfery pewnych ludzi.
Prowadzi to do usuniêcia chrzeœcijañskiej wizji
œwiata i Koœcio³a z politycznego i ze spo³ecznego
dyskursu. Ludziom przyznaj¹cym siê do katolicyzmu nie zezwala siê – mimo ich œwietnych kompetencji zawodowych – na zajmowanie wa¿nych
stanowisk politycznych we w³adzach Wspólnoty
Europejskiej, czego jaskrawym przyk³adem by³
casus Rocco Buttiglionego. Ideologiczny liberalizm
nie jest w stanie przyznaæ, ¿e Bóg jest Stworzycielem
i Zbawicielem cz³owieka, poniewa¿ musia³by zrezygnowaæ z kardynalnego k³amstwa jakie stale i od
lat g³osi, ¿e to cz³owiek jest miar¹ wszechrzeczy,
miar¹ dobra i z³a, prawdy i fa³szu.
Koœció³ katolicki w ci¹gu ostatnich kilkudziesiêciu lat stan¹³ œwiadomie wobec istniej¹cej rzeczywistoœci, wobec pluralizmu i nowoczesnej
demokracji. Doceni³ tak¿e proces rozwoju
spo³eczeñstw w kierunku wolnego od totalitaryzmu,
demokratycznego i pluralistycznego pañstwa.
W g³oszonej przez siebie nauce, od lat mocno akcentuje godnoœæ ludzkiej osoby i jej niezbywalne
prawa, do których nale¿y wolnoœæ sumienia i wolnoœæ religijna. Co wiêcej, Koœció³ jednoznacznie
18
zaakceptowa³ model pañstwa charakteryzuj¹cy siê
pluralizmem i neutralnoœci¹ œwiatopogl¹dow¹
nowoczesnej demokracji. Zgodnie z duchem Soboru
Watykañskiego II, Koœció³ poleca katolikom przyjazn¹ wspó³pracê z ró¿nymi grupami spo³ecznymi,
skupiaj¹cymi ludzi o chrzeœcijañskim i niechrzeœcijañskim œwiatopogl¹dzie w budowaniu sprawiedliwego, solidarnego w dobru i pokojowego spo³eczeñstwa. Demokratyczny system ustrojowy,
Koœció³ okreœla jako moralne zadanie dla ka¿dego
cz³owieka i ka¿dego spo³eczeñstwa.
Mimo tak bardzo otwartej na wspó³czesny
œwiat postawy, Koœció³ katolicki natrafia w swojej gotowoœci do wspó³pracy z inaczej wierz¹cymi lub z niewierz¹cymi, na coraz wiêksze, wzmagaj¹ce siê z ka¿dym rokiem, przeszkody i narastaj¹c¹ agresjê. W czasach Soboru Watykañskiego II, by³o w œwiecie – chrzeœcijañskim i niechrzeœcijañskim – jeszcze coœ takiego, co mo¿na by okreœliæ powszechn¹ zgod¹ na najwa¿niejsze zasady
moralne. W czterdzieœci kilka lat po Soborze nie
mo¿na ju¿ liczyæ na ten wspólny moralny mianownik, na ogóln¹ zgodê w uznaniu fundamentalnych
zasad moralnych. Etos chrzeœcijañski i postawy
moralne wielu spo³eczeñstw ca³kowicie siê ju¿ ze
sob¹ rozesz³y. Wystarczy wspomnieæ w tym miejscu usankcjonowanie prawne przez te spo³eczeñstwa aborcji, eutanazji, tzw. ma³¿eñstw homoseksualnych, czy te¿ zbrodniczych doœwiadczeniach
genetycznych – by nie mieæ co do tego wiêkszych
w¹tpliwoœci.
Koœció³ katolicki wychodz¹c z wielk¹ otwartoœci¹ do wspó³czesnego œwiata, liczy³ na uczciwy, partnerski dialog z ludŸmi inaczej myœl¹cymi
i z pluralistycznym pañstwem. Liczy³ na to, ¿e
w pluralistycznym spo³eczeñstwie bêd¹ ¿yæ pokojowo obok siebie i wspó³pracowaæ ze sob¹, traktuj¹c siê z szacunkiem i po partnersku, rozmaite wiary i spo³eczne ideologie. Tymczasem tak siê nie sta³o. Ideologiczny liberalizm, widz¹c w Koœciele katolickim swojego najwiêkszego wroga i konkurenta, nie zamierza³ tworzyæ przyjaznych z nim relacji. Bynajmniej nie zamierza³ traktowaæ przekonañ
chrzeœcijan na równi z przekonaniami marksistów,
postmodernistów, lewaków, masonów i tym podobnych. Dlatego bezwzglêdnie zwalcza³ i zwalcza
chrzeœcijañsk¹ doktrynê i moralnoœæ. Opanowawszy najwa¿niejsze media, parlamenty, uniwersytety i szko³y, stworzy³ z nich zabójcze narzêdzie do
perfidnej walki z Koœcio³em i z kultur¹ wyros³¹
z chrzeœcijañskich korzeni. Wiara katolicka jest ustawicznie krytykowana, oœmieszana i bezkarnie degradowana przez ró¿ne media, kabarety i si³y polityczne. Znaki œwiête dla chrzeœcijan s¹ bluŸnierczo
Nad Odr¹
zniewa¿ane przez ró¿nego rodzaju pozbawionych
talentu pseudoartystów. Pod p³aszczykiem wielokulturowego spo³eczeñstwa niszczone s¹ podstawowe
chrzeœcijañskie normy moralne, wzorce i idea³y.
Chrzeœcijañskie przekonania spycha siê na margines ¿ycia, jako czysto prywatne, nieobowi¹zuj¹ce
spo³ecznie i bez ¿adnego znaczenia dla ustanawianego prawa, wspó³kszta³tuj¹cego ¿ycie spo³eczne,
rodzinne i ma³¿eñskie. W zamian za to wt³acza siê
w œwiadomoœæ ludzi ideê absolutnej wolnoœci od
wszystkiego i do wszystkiego, ideê tzw. spo³eczeñstwa zabawy, w którym liczy siê tylko pieni¹dz,
zakupy, rozrywki i ca³kowite folgowanie wszystkim
instynktom, z popêdem seksualnym na czele, jako
¿e seks, ideologiczny liberalizm wy³¹czy³ ju¿ ze
sfery moralnoœci.
Czy to wszystko oznacza, ¿e nastêpuje koniec
ery chrzeœcijañskiej we wspó³czesnym œwiecie?
Mimo chaosu moralnego i ideowego, w jaki popada nasz œwiat, nie wolno nam traciæ nadziei na odrodzenie religijnoœci. Cz³owiek ze swej natury jest
istot¹ religijn¹. Religiê mo¿na zniszczyæ jedynie
wtedy, gdy zniszczy siê cz³owieka. Dopóki cz³owiek bêdzie istnia³, dopóty bêdzie pragn¹³ Boga
i bêdzie Go szuka³. W naszym skomplikowanym
œwiecie Koœció³ wierny Bogu, wierny nauce Chrystusa, jest bardziej potrzebny ni¿ kiedyœ. Stanowi
bowiem jedyn¹ gwarancjê sta³oœci duchowej wspó³czesnego œwiata, ukazuj¹c mu sens ¿ycia i rozwijaj¹c, ci¹gle na nowo, fundamentalne dla jego spo³ecznego, rodzinnego i indywidualnego ¿ycia, wartoœci. Tak jak przed wiekami, tak samo dziœ ludzie
drêczeni s¹ przez podstawowe, egzystencjalne pytania, na które nie potrafi odpowiedzieæ ani nauka,
ani nawet filozofia, ani tym bardziej p³ytki, konsumpcyjny liberalny œwiatopogl¹d. Pytania te dotycz¹ sensu ¿ycia ludzkiego, szczêœcia, choroby,
cierpienia, œmierci.
Poza tym ka¿de spo³eczeñstwo potrzebuje okreœlonej spo³ecznej moralnoœci, okreœlonego moralnego ³adu ugruntowanego na obiektywnych i sta³ych normach etycznych. Bez Koœcio³a nie ma mo¿liwoœci zaspokojenia tych potrzeb.
Mimo agresji ideologicznego liberalizmu w wielu ludziach rodzi siê g³êbokie przekonanie, ¿e nasz
trudny, wspó³czesny œwiat uczyni to, co uczyni³y
narody przed dwoma tysi¹cami lat, ¿e odpowie mianowicie pozytywnie na ci¹gle zadawane przez Chrystusa pytanie: Czy chcecie ¿yæ inaczej? Czy chcecie uszanowaæ Bo¿¹ Wolê w waszym postêpowaniu? Czy chcecie ¿yæ w mi³oœci wzajemnej, w pokoju, w poczuciu sensu istnienia i w nadziei na
wieczne szczêœcie z Bogiem?
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Wydaje siê, ¿e wspó³czeœni ludzie, zw³aszcza
m³odzie¿, chc¹ siê wyrwaæ z sieci totalitaryzmu
bezideowoœci i hedonizmu. Ateistyczny liberalizm
nie ma im nic do zaproponowania, co uczyni³oby
ich ¿ycie sensownym. Same hedonistyczne wartoœci nie wystarczaj¹ bowiem myœl¹cemu cz³owiekowi. On czuje siê zwi¹zany z nieskoñczonoœci¹.
Bo¿y obraz, który jest w nim, nie pozwala mu zaton¹æ w materii i spo³eczeñstwie zabawy. Serce
ludzkie pragnie nieskoñczonego szczêœcia, po prostu pragnie Boga. To dlatego na spotkania z papie¿em przychodz¹ miliony m³odych ludzi, mimo, ¿e
wzywa ich do pójœcia przez ¿ycie w¹sk¹, niewygodn¹, pe³n¹ ofiar œcie¿k¹; œcie¿k¹ intensywnej
pracy nad sob¹; œcie¿k¹ opanowania i wychowywania naturalnych instynktów; œcie¿k¹ ¿ycia
wed³ug zasad wiary i moralnoœci chrzeœcijañskiej.
To dlatego odradzaj¹ siê w Europie i w Ameryce silne
ruchy wzywaj¹ce do ¿ycia wed³ug ponadczasowych
ewangelicznych wskazañ.
Nie lêkajmy siê wiêc wspó³czesnych zagro¿eñ.
Mimo agresji neopogañstwa, Koœció³ Chrystusowy
nie przeminie. Choæ nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e musi
zmieniaæ swoje sposoby oddzia³ywania, swój jêzyk i swoje metody duszpasterzowania, pozostaj¹c jednoczeœnie bezwzglêdnie wiernym nauce
i moralnoœci ewangelicznej. Od wieków g³oszone
jest has³o: Ecclesia semper reformanda – „Koœció³
musi siê stale reformowaæ”. Nie chodzi tu jednak
o tak¹ reformê, która - jak podpowiadaj¹ nam dzisiaj samozwañczy, agnostyczni lub ateistyczni,
a zawsze pozbawieni pokory pseudoreformatorzy
– powinna polegaæ na usuniêciu prymatu papie¿a,
na odebraniu biskupom i proboszczom posiadanej
przez nich kanonicznej w³adzy, na rezygnacji z celibatu, na wprowadzeniu kap³añstwa kobiet, na
zgodzie na rozwody, aborcjê i antykoncepcjê.
Wtedy rzekomo Koœció³ katolicki móg³by zas³u¿yæ
na miano nowoczesnego i otwartego. Wtedy ominê³yby go wszelkie kryzysy. Jest to jedno wielkie
z³udzenie. Ka¿da instytucja, odchodz¹c od zasad,
na jakich j¹ zbudowano, bezpowrotnie ginie. Liczne wyznania posz³y ju¿ za wskazaniami liberalizmu ideologicznego i nic im to nie pomog³o.
Pozostaj¹ na krawêdzi niebytu. Nie przezwyciê¿y³y
kryzysu wiary. Przeciwnie. Znacznie go pog³êbi³y.
Nieustanna reforma Koœcio³a, która z pewnoœci¹ mo¿e nawróciæ pogañski œwiat, to reforma
serc jego dzieci. Je¿eli my katolicy, duchowni
i œwieccy, bêdziemy ¿yæ po chrzeœcijañsku. Je¿eli
ka¿dego dnia i w ka¿dej chwili swojego ¿ycia
œwiadczyæ bêdziemy przed ca³ym œwiatem o Chrystusie i Jego Ewangelii. Jeœli swoj¹ prac¹, spe³nianiem swoich obowi¹zków ¿yciowych, okazywa-
19
niem bliŸnim chrzeœcijañskiej mi³oœci, œwiadczyæ
bêdziemy, ¿e Bóg, który jest Prawd¹ i Mi³oœci¹,
prowadzi nas przez ¿ycie – to nawrócimy do Niego
nasz œwiat, chocia¿ spogania³ i znikczemnia³.
Œwiat jest g³odny Boga i potrzebuje znaku Jego
istnienia, Jego dzia³ania, Jego mi³oœci, któr¹ my
katolicy mamy pokazaæ swoim ¿yciem. Skoñczy³
siê ju¿ czas chrzeœcijan letnich, niezdecydowanych, id¹cych na zgni³e kompromisy, przebieraj¹cych w prawdach wiary i zasadach moralnych,
¿yj¹cych schizofrenicznie, tj. oddaj¹cych czeœæ
Bogu i ¿yj¹cych jednoczeœnie niezgodnie z Jego
wol¹. Skoñczy³ siê czas chrzeœcijan zastraszonych
i boj¹cych siê przyznaæ publicznie do swojej wiary.
To z powodu takich chrzeœcijan, chrzeœcijan tchórzliwych, chrzeœcijan z metryki tylko, chrzeœcijan ulegaj¹cych chêtnie fa³szywym, bezbo¿nym ideologiom – chrzeœcijañstwo prze¿ywa dziœ kryzys.
Dziœ przyszed³ czas na ludzi o gor¹cych sercach, na
„gwa³towników porywaj¹cych Królestwo Bo¿e”, na
ludzi bezwzglêdnie prawych, uczciwych, wiernych
Bogu, nie paktuj¹cych ze z³em, ludzi ofiarnych
i okazuj¹cych na co dzieñ mi³oœæ bliŸniego.
To nie ateistyczni libera³owie, nie masoni, nie
lewacy i postmoderniœci, lecz my chrzeœcijanie
winniœmy zacz¹æ konsekwentnie realizowaæ „d³ugi
marsz” przez wszystkie dziedziny ¿ycia naszego
spo³eczeñstwa. Chrystusow¹ Ewangeliê winniœmy
nieœæ do rodzin, do miejsc pracy, do mediów, do uniwersytetów, do parlamentów i do szkó³.
W duchu Chrystusowym powinni sprawowaæ w³adzê chrzeœcijanie wybrani do parlamentu i do wszelkich innych instytucji. Chrystusa powinniœmy nieœæ
w œwiat sztuki, rozrywki, spêdzania wolnego czasu
i pracy.
Najpiêkniejsza idea umrze, jeœli nie ponios¹ jej
w œwiat ludzie bez reszty jej oddani. Sami ludzie
jednak sobie nie poradz¹ z tym zadaniem, jeœli nie
bêd¹ mieli oparcia w instytucjach ¿ycia spo³ecznego, politycznego, szkolnego, uniwersyteckiego
i ekonomicznego. Dlatego, by przeciwstawiæ siê
kryzysowi wiary i bezbo¿nym ideologiom,
winniœmy mobilizowaæ wszystkie si³y, winniœmy
na miarê naszych mo¿liwoœci zmieniaæ ku dobremu otaczaj¹cy nas œwiat, winniœmy tworzyæ w nim
chrzeœcijañskie instytucje, rozwijaæ grupy i ruchy
religijne, wszelkimi szlachetnymi sposobami wp³ywaæ na ¿ycie narodu.
Kryzys chrzeœcijañstwa nie polega na kryzysie
struktur koœcielnych, w³adzy koœcielnej i tym podobnych sprawach. Kryzys ten polega na nieobecnoœci Boga w ¿yciu chrzeœcijan, którzy czasami ¿yj¹
tak jakby Go nie by³o, jakby nie zostawi³ im swoich
przykazañ. Aby ten kryzys prze³amaæ, my chrze-
20
œcijanie musimy osobiœcie mieæ ostr¹ œwiadomoœæ
transcendencji i gor¹c¹ wiarê w istnienie Boga, od
którego zale¿y wszystko. Boga, który jest Stwórc¹,
Uœwiêcicielem, Zbawicielem, Sêdzi¹, Ojcem
i Panem. Boga, z którym mo¿na i trzeba rozmawiaæ.
To dlatego w nowej ewangelizacji œwiata tak wa¿na jest modlitwa: osobista, wspólna i liturgiczna.
To dlatego tak wa¿ne jest wyznawanie wiary
wobec innych i g³oszenie prawdy o czekaj¹cym
ka¿dego cz³owieka s¹dzie i odpowiedzialnoœci
przed Bogiem za prze¿yte ¿ycie. Œmieræ, s¹d, ¿ycie
wieczne nie konkuruj¹ z naszym ziemskim ¿yciem
i szczêœciem. Przeciwnie, czyni¹ je nieskoñczenie
wa¿nym, poniewa¿ to, jak je prze¿yjemy, zadecyduje o naszej wiecznoœci. Musimy mieæ stale œwiadomoœæ, ¿e Bóg nie jest konkurentem dla naszego
ziemskiego ¿ycia, ale gwarantem jego wielkoœci.
q
Do opracowania wykorzystano nastêpuj¹ce pozycje bibliograficzne: Ks. Stanis³aw Kowalczyk, Dylematy liberalizmu,
„Kronika Sandomierska” nr 4 (1996), s. 14-17; Bp Stanis³aw
Wielgus, Koœció³ katolicki dziœ: zagro¿enia, ich przyczyny oraz
drogi wyjœcia, P³ock 2002; Michael Widmann, Die liberale
Gesellschaft beschraenkt die Herrschaft Gottes auf den Himmel, „Die Tagespost”, nr 4 (2005), s. 10; Bp Gerhard Ludwig
Mueller, Die Rationalitaet des Glaubens, „Die Tagespost”, nr
58 (2008), s. 6-7; Ks. Czes³aw Bartnik, Sekciarski charakter
liberalizmu, „Nasz Dziennik” 28-29 stycznia 2006 r., s. 1214; Ks. Czes³aw Bartnik, Liberalizm prowokuje rozlew krwi?,
„Nasz Dziennik”, 11-12 lutego 2007 r., s. 16-17; Ks. Czes³aw
Bartnik, Zagro¿enia liberalistyczne, „Nasz Dziennik” 26-27
maja 2007 r., s. 12-13.
_________
Wyt³uszczenia pochodz¹ od Redakcji "Nad Odr¹"
Nad Odr¹
Ukamienowano Kap³ana
Lnsia Ogiñska
„Media go ukamienowa³y". To jedno z trafnych zdañ wyg³oszone
przez jednego z wiernych pod katedr¹ w Warszawie w dniu 7 stycznia
2007 r. To zdanie ujawnia jakaœ prawdê. Sygnalizuje jednak tylko czêœæ
problemu, wobec którego nas postawiono. Sta³a siê rzecz przera¿aj¹ca.
Koœció³ zosta³ boleœnie zraniony. Triumfuj¹ jego przeciwnicy, wszyscy
ci, którzy marz¹ o tym, aby by³ s³aby, aby przesta³ byæ sob¹, aby poddawa³ siê wp³ywom tego œwiata i wprost go s³ucha³.
Co siê sta³o i dlaczego? OdpowiedŸ na to pytanie jest wielow¹tkowa
i trudna i s¹dzê, ¿e do koñca niemo¿liwa. Jest tu wiele niejasnych, wrêcz
nieczytelnych w¹tków i aspektów. Kilka kwestii jednak nie budzi, moim
zdaniem, w¹tpliwoœci. Koœció³ zawsze broni³ swojej autonomii. Nale¿y
ona do jego istoty. To Chrystus go ustanowi³ i to Chrystus ustanowi³ tryb
oceniania, powo³ywania i odwo³ywania jego pasterzy. O procesie tym
decyduje Zastêpca Chrystusa na ziemi – Papie¿. Podejmuje on swoje
decyzje po wys³uchaniu propozycji lokalnego koœcio³a hierarchicznego i odbyciu z nim konsultacji. Wszelkie oceny i decyzje nale¿¹
jednak, podkreœlmy to, tylko do niego. Wszystkie osoby próbuj¹ce to
zmieniæ, próbuj¹ce wywrzeæ wp³yw na charakter tych decyzji, a przede
wszystkim ci, którzy próbuj¹ je wymusiæ postêpuj¹ wbrew woli Chrystusa i godz¹ w Koœció³ zmierzaj¹c chc¹c nic chc¹c do jego os³abienia
i wspó³pracuj¹c aktywnie chc¹c nie chc¹c z tymi, którzy s¹ jawnymi
wrogami Chrystusa, chc¹ zniszczenia Koœcio³a.
Na prze³omie 2006 i 2007 r. naruszona zosta³a autonomia Koœcio³a. Ostatecznie podjêto w nim bowiem decyzje, których charakter, termin podjêcia i tryb zosta³y wyznaczone przez czynniki
zewnêtrzne w stosunku do Koœcio³a, przez ludzi nie maj¹cych z nim
nic wspólnego.
Stanis³aw Krajski
Szanowny Panie Redaktorze!
Na naszych oczach odby³o siê kamienowanie polskiego kap³ana! Cz³owicka, o którego winie nie stanowi¹ ¿adne dowody!
Czym¿e zawini³? Kogo skrzywdzi³, kogo zadenuncjowa³??!! Proszê podaæ choæ jeden, jeden niepodwa¿alny dowód, ¿e Arcybiskup
Stanis³aw Wielgus wspó³pracowa³ ze s³u¿bami bezpieki, ¿e dzia³a³ na korzyœæ wrogów Polski i Koœcio³a! Z ca³¹ pewnoœci¹ takim
dowodem nie s¹ mikrofilmy, na które „katoliccy dziennikarze" gorliwie siê powo³ywali. W przypadku lustracyjnego s¹du –
mikrofilmów nie powinno siê braæ pod uwagê, bowiem z mikrofilmów „dokumenty", naj³atwiej spreparowaæ! S¹d lustracyjny Oleksego,
Cimoszewicza, Niezabitowskiej odrzuci³ mikrofilmy! W tym zaœ przypadku coœ trzeba by³o otumanionemu narodowi przedstawiæ,
choæby niewa¿ne, spreparowane dowody. Zreszt¹ ja osobiœcie ju¿ nie potrzebujê ¿adnych dowodów... powiem wiêcej, dziœ gdyby mi
pokazano oœwiadczenie Arcybiskupa Stanis³awa Wielgusa podpisane jego w³asn¹ krwi¹ – nie uwierzy³abym w przewinienie!
Dla mnie to jedynie kolejny dowód jak sprawn¹, bestialsk¹ maszyn¹ jest system niszcz¹cy nasz polski Koœció³! Biskup Wielgus
stan¹³ im na drodze, wiêc rozgnieciono cz³owieka, starto jego dobre imiê a przede wszystkim - oprócz prymasa Glempa - zdradzi³a go
hierarchia koœcio³a!
Arcybiskup Wielgus jcsl niewinn¹ ofiar¹ i mêczennikiem! Tak! Mêczennikiem na równi ze œw. Stanis³awem Szczepanowskim,
Popie³uszk¹, Bobol¹... Z t¹ ró¿nic¹, ¿e tamtym odebrano ¿ycie a Arcybiskupowi Wielgusowi odebrano godnoœæ i dobre imiê! Czasem
œmieræ jest ³agodniejsza od takiej niesprawiedliwoœci i hañby! Wróci³am z niedosz³ego Ingresu w Katedrze Œw. Jana w Warszawie...
Staliœmy tam bezradni! Na naszych oczach kamienowano polskiego kap³ana! £zy same cisnê³y siê do oczu – to tak wygl¹da wolna
Polska? To jest nasza Ojczyzna?!? Ojczyzna, w której ten kto mówi i myœli po polsku – nie mo¿e czuæ siê bezpieczny!?!
Ksiê¿e Arcybiskupie Stanis³awie Wielgusie, proszê przyj¹æ moje zapewnienie mi³oœci i wiernoœci! Sta³am w t³umie przed katedr¹
– i proszê mi wierzyæ – w odczuciu krzywdy uczynionej Ojcu Arcybiskupowi – nie by³am osamotniona!
Telewizja i media mówi¹ nieprawdê, ¿e ludzie zgromadzeni przed katedr¹ byli agresywni... By³am œwiadkiem, jak to jeden
z dziennikarzy z kamer¹ prowokowa³ t³um wykrzykuj¹c w stronê ludzi, ¿e s¹ gestapowcami... Czeka³ pewnie, ¿e reakcja bêdzie na
tyle „atrakcyjna", by j¹ sfilmowaæ a potem pokazaæ jako kolejny dowód w tym burdelu dusz -jakim dziœ jest telewizja polska! Czy wy
„dziennikarze katoliccy" macie jeszcze sumienie? Rozlicz¹ was z tego, byæ mo¿e dopiero w piekle, ale rozlicz¹!
Ka¿dy, komu na sercu le¿y dobro naszej Ojczyzny, niech wyci¹gnie wnioski z ostatnich wydarzeñ! Nie dajmy siê! Nie pozwólmy
sob¹ manipulowaæ, chocia¿by upodlano ka¿dego z nas, ka¿dego kto mi³uje Boga i Polskê! Pamiêtajmy! Chrystusa Pana te¿ s¹dzono
i - tak jak w przypadku arcybiskupa Wielgusa - w œwietle panuj¹cego prawa... skazano!
(str. 40-41 ksi¹¿ki)
_________
Biblioteczka Myœli Polskiej, Wydawnictwo "Ksi¹¿ka Polska", Warszawa 2007, 02-001 Warszawa, Al. Jerozolimskie 83 / 9
Sprzeda¿: Ksiêgarnia Wysy³kowa Tygodnika "Myœl Polska", adres j.w., tel. (022) 621-05-72, e-mail: [email protected]
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
21
n Ks. Henryk Nowik
O. PROF. MIECZYS£AW A. KR¥PIEC
DUCHOWYM OJCEM LUBELSKIEJ SZKO£Y FILOZOFICZNEJ
W dziewi¹tym dniu maja b.r. Ojciec Mieczys³aw
Albert Maria Kr¹piec OP ostatni raz zasiad³ do
pracy przy swoim biurku w pi¹tkowy poranek, by
pracowaæ nad rozdzia³em: „Nadejœcie Mesjasza"
do kolejnego has³a „Chrzeœcijañstwo" w Powszechnej Encyklopedii Filozofii. Niespodziewana œmieræ
wywo³a³a Go od pracy.
By³ jednym z najwybitniejszych intelektualistów
wspó³czesnej doby. Osi¹gn¹³ œwiatow¹ s³awê
w myœli filozoficznej. Okaza³ siê niestrudzonym
s³ug¹ Prawdy i obroñc¹ chrzeœcijañskiej cywilizacji Starego i Nowego Kontynentu. Zas³yn¹³
w œwiecie jako g³ówny wspó³twórca Lubelskiej
Szko³y Filozoficznej.
Ojciec Kr¹piec urodzi³ siê w 25 dniu maja 1921 r.
w Berezowicy Ma³ej na Podolu. Tu¿ przed wojn¹
22
w 1939 r. ukoñczy³ w Tarnopolu Gimnazjum i wst¹pi³
do zakonu OO. Dominikanów w Krakowie, a po
zakoñczeniu wojny (17 czerwca) przyj¹³ œwiêcenia
kap³añskie. W roku zaœ 1946 obroni³ pracê doktorsk¹
z filozofii. W 1957 r. otrzyma³ stopieñ docenta na
podstawie przed³o¿onej pracy habilitacyjnej,
a w 1963r. uzyska³ tytu³ profesora nadzwyczajnego
i za piêæ lat cieszy³ siê ju¿ tytu³em profesora
zwyczajnego. W 1989 r. Uniwersytet w Toronto
w ramach
Papieskiego
Instytutu
Studiów
Mediewistycznych przyzna³ o. Kr¹pcowi tytu³ doktora
honoris causa. W rok póŸniej tym samym tytu³em
odznaczy³ Go Katolicki Uniwersytet w Louvain
(w Belgii). Polski filozof by³ cz³onkiem Polskiej
Akademii Nauk (Warszawa), Papieskiej Akademii
Umiejêtnoœci (Kraków), Papieskiej Akademii
œw. Tomasza (Rzym) i Europejskiej Akademii Nauk
i Sztuk (Salzburg). Otrzyma³ te¿ od Rz¹du belgijskiego
w 1977 r. Wielki Oficerski Order Leopolda II.
W 1976 r. w listopadzie otrzyma³ Krzy¿ Komandorski
Orderu Odrodzenia Polski z gwiazd¹. Rz¹d zaœ
francuski uhonorowa³ go w 1984 r. Komandori¹
Orderu Palm Akademickich. W 2000 r. o. Kr¹piec
otrzyma³ medal „Polonia mater nostra est" (Spo³ecznej
Fundacji Pamiêci Narodu Polskiego). Rok póŸniej
otrzyma³ Diamentowe Laury Umiejêtnoœci
i Kompetencji oraz „Medal za Zas³ugi dla Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego". W roku zaœ 2002, z racji
Targów Wydawców Katolickich odznaczono go
w Warszawie nagrod¹ Feniks 2002 za „ca³okszta³t
twórczoœci piœmienniczej oraz za dzia³alnoœæ
edytorsk¹". Odznaczono go równie¿ medalem zas³ugi
z tytu³u dzia³alnoœci na rzecz Polonii i pos³annictwa
zakonnego: „Magister in Sacra Theologia".
W reszcie w 2006 r. otrzyma³ nagrodê Polskiego
Stowarzyszenia
Morsko-Gospodaczego
im.
Eugeniusza Kwiatkowskiego „Animus et temper
fidelis". Ojciec Kr¹piec by³ œwietnym dydaktykiem
i wspania³ym wychowawc¹. Pos³ugê dydaktyczn¹ na
KUL rozpocz¹³ w 1951 roku w ramach metafizyki.
Kierowa³ pracami dyplomowymi: 150 magisteriów
i ponad 50 dysertacji doktorskich – w wielu
przypadkach ukoronowanych habilitacjami. Napisa³
ponad 30 ksi¹¿ek naukowych (wiele z nich
przet³umaczono na jêzyk rosyjski, francuski
Nad Odr¹
i angielski). Napisa³ oko³o 400 studiów i artyku³ów.
Zainicjowa³ powstanie Powszechnej Encyklopedii
Filozofii. Przez wiele lat pe³ni³ funkcjê dziekana
Wydzia³u Filozofii KUL, a funkcjê rektora pe³ni³ przez
13 lat. W czasie tej kadencji powo³ano do ¿ycia
Miêdzywydzia³owy Zak³ad Leksykograficzny
Redakcji Encyklopedii Katolickiej (1970). Powo³ano
Zak³ad Duszpasterstwa i Migracji Polonijnej. Powsta³
w ten sposób Instytut Badañ nad Poloni¹
i Duszpasterstwem Polonijnym (1972).
Reaktywowano Sekcjê Filologii Romañskiej, Sekcjê
Filologii Angielskiej. Reaktywowano Wydzia³ Nauk
Spo³ecznych (l983) oraz sekcjê Prawa na Wydziale
Prawa Kanonicznego i Nauk Prawnych. Anga¿owa³
siê w ¿ycie narodowo-religijne kraju. Bra³ udzia³
w audycjach Radia Maryja i by³ jego honorowym
przewodnicz¹cym. W swoich wyst¹pieniach radiowotelewizyjnych o. Kr¹piec nawi¹zywa³ do wielorakich
dziedzin swych badañ interdyscyplinarnych:
teologiczno-filozoficznych, filozoficzno-spo³ecznych,
spo³eczno-politologicznych. Przez ca³e bowiem swe
¿ycie podejmowa³ analizy z obrêbu ró¿nych dziedzin
filozofii, takich jak: metafizyka ogólna (unitarna teoria
bytu), metodologia metafizyki, antropologia
filozoficzna, filozofia prawa, filozofia polityki,
filozofia kultury, filozofia jêzyka, filozofia narodu
i pañstwa, filozofia historii filozofii, z podkreœleniem
teorii prawdy, dobra i piêkna.
Kierunki tych badañ z³o¿y³y siê na ogólny zarys
koncepcji Lubelskiej Szko³y Filozoficznej. Ojciec
Kr¹piec potrafi³ nadaæ wprost genialny pomys³
syntezy filozoficznej w stosunku do wspó³twórczych
badañ wielu uczonych w KUL , poczynaj¹c od lat
piêædziesi¹tych XX wieku. Byli to profesorowie i to
takiej miary jak: J. Kalinowski (w pierwszych latach
poszukiwañ stworzy³ w swym domu „salon debat
filozoficznych"), ks. S. Kamiñski (logik ze szko³y
S³upeckiego, ale o orientacji metodologicznej),
ks. M. Kurdzia³ek (historyk filozofii i nauki),
S. Swie¿awski (historyk filozofii i filozof historii
filozofii) i ks. K. Wojty³a (etyk – tomista o orientacji
fenomenologicznej aksjologii, ale w sensie opisowym.
Grupa uczonych pracowa³a w p³aszczyŸnie filozofii
klasycznej.
W aspekcie formalnym tej filozofii:
1) przyjmuje siê autonomicznoœæ, czyli metodologiczn¹ niezale¿noœæ od innych typów wiedzy np.
od nauk szczegó³owych lub od nauk teologicznych. Punktem wyjœcia filozofowania jest tu doœwiadczenie potoczne i myœlenie zdroworozs¹dkowe;
2) podkreœla siê g³ównie teoretyczny aspekt refleksji
filozoficznej;
3) wychodzi siê z realizmu poznawczego odnosz¹cego siê do rzeczywistoœci istniej¹cej niezale¿nie od
podmiotu poznaj¹cego;
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
4) bazuje siê na aposteriorycznoœci, tj. na empiryzmie
genetycznym (doœwiadczenie przed refleksj¹ teoretyczn¹);
5) zak³ada siê intelektualizm poznawczy, odwo³uj¹cy
siê wszechstronnie do intuicji intelektualnej;
6) przyjmuje siê racjonalizm metodologiczny, akceptuj¹cy tezy oparte wy³¹cznie na intersubiektywnie
kontrolowanym doœwiadczeniu lub oparte na intelektualnej oczywistoœci;
7) uznaje siê ostatecznoœciowy sposób t³umaczenia
œwiata i cz³owieka;
8) zak³ada siê koniecznoœciowoœæ podstawowych tez
systemu, czyli ich nieobalalnoϾ;
9) utrzymuje siê swoisty historyzm, albowiem dzieje
filozofii ujawniaj¹ klasyczne prawdy filozoficzne
oraz
10) oraz uznaje siê wieloaspektowy fundamentalizm,
a to dlatego, ¿e zak³ada siê u podstaw systemu
wiedzy filozoficznej, zasady prawdziwe, oczywiste i konieczne, utrzymuj¹c, ¿e zadaniem filozofii
jest k³adzenie metafizycznych, epistemologicznyh
i etycznych podwalin pod naukê i kulturê.
Natomiast w aspekcie treœciowym, filozofiê klasyczn¹ charakteryzuje stanowisko:
1) ontologicznego pluralizmu, z racji z³o¿enia bytów
przygodnych z materii i formy,
2) substancjalizmu dynamicznego z tytu³u z³o¿enia
bytu z mo¿noœci i aktu oraz
3) teistyczny punkt widzenia, oparty na metafizycznej zasadzie przyczynowoœci.
Wyró¿nikiem Lubelskiej Szko³y Filozoficznej jest:
1) uhistoryczniony sposób myœlenia badawczego,
2) unitarnoœæ metafizykalna w stosunku do szczegó³owych dyscyplin filozoficznych i
3) metodologiczna orientacja w refleksji poznawczej.
Dobór wskaŸników formalnych i treœciowych
Lubelskiej Szko³y Filozoficznej, jest jednak otwarty
na inne mo¿liwe wyznaczniki pojêcia klasycznoœci.
Klasycznoœæ tomizmu, a zw³aszcza Szko³y Lubelskiej
by³a spraw¹ wielkiej wagi, jak na owe czasy.
Wówczas to bowiem wprowadzano, œrodkami administracyjnymi, marksizm na wszystkie uniwersytety pañstwowe, szko³y wy¿sze, studia podyplomowe,
szko³y szczebla œredniego i podstawowego. Ideologizowanie oœwiaty, a wtem edukacjê i pedagogiê, zagrozi³o wolnoœci myœli i postêpowania w nauczycielstwie oraz w ¿yciu kulturowym narodu i w misyjnym
pos³annictwie Koœcio³a. Z ca³¹ precyzj¹ zorganizowana akcja ideologizacji antynarodowei i antykoœcielnej, w globalistycznym pochodzie komunizmu, sk³oni³a profesorskie grono filozofów KUL do intelektualnej obrony „umys³u filozoficznego" i suwerennoœci
polskiej kultury na drodze przemyœlanej pracy naukowej, dydaktycznej i pedagogicznej w obszarze filozofii klasycznej, w zakresie kosmologii, antropologii
23
i teodycei. Pe³na bowiem prawda, w tych dziedzinach
aktywnoœci filozoficznej, w nale¿ny sposób organizuje zawsze ¿ycie spo³eczne, polityczne, religijne
i kulturowe. Metodyczne odnoszenie siê do obiektywnie istniej¹cej rzeczywistoœci, jej poznanie i wyjaœnienie stanowi³o antidotum w stosunku do ideologii marksistowskiej, narzucanej œrodkami administracyjnymi
i wymuszanej metodami dyscyplinarnymi. Strategia
ta odnosi³a siê równie¿ do nurtu pozytywistycznego
i fenomenologicznego. Marksistowski monolit ideologiczny rujnowa³ kulturê intelektualn¹, burzy³ oœwiatê i deprawowa³ moralny status spo³eczeñstwa.
Wszechw³adny napór upartyjnionej ideologii marksistowskiej na pocz¹tku lat 50, da³ o sobie znaæ g³ównie w obszarze oœwiaty. Da³ temu wyraz prof. Schab
w nastêpuj¹cych s³owach: „warunkiem ca³kowitego
ideologicznego zwyciêstwa œwiatopogl¹du marksistowsko-leninowskiego w Polsce jest, miêdzy innymi,
przezwyciê¿enie wp³ywów ideologicznych obcych klasowo kierunków filozoficznych. Idzie tutaj w pierwszym rzêdzie o filozofiê tomistyczn¹, wiêc o filozofiê
o wyraŸnym obliczu fideistycznym, która jest oficjaln¹
filozofi¹ szkó³ katolickich. Powa¿ny wp³yw posiada
filozofia neopozytywistyczna. Wreszcie, niejaki wp³yw
wywiera równie¿ pewna odmiana filozofii E. Husserla. Walka z tymi obcymi wp³ywami ideologicznymi
w filozofii nie jest ³atwa. Chocia¿by ze wzglêdu na to,
i¿ marksistowskie kadry naukowe dopiero rosn¹ i zwolennicy filozofii marksistowskiej dopiero zaczynaj¹ siê
przedostawaæ na katedry uniwersyteckie. Teoria marksistowska oddzia³ywa jednak rozmaitymi drogami.
Szeroka sieæ szkolnictwa partyjnego oraz masowa
akcja upowszechniania ideologii marksistowskiej s¹
potê¿n¹ broni¹ w walce z obcymi kierunkami ideologicznymi. Najwiêkszy wp³yw wywiera s³owo pisane.
T³umaczenia klasyków marksizmu oraz naukowej literatury marksistowskiej osi¹gaj¹ fantastyczne jak na
stosunki przedwojennej Polski nak³ady. Doœæ powiedzieæ, ¿e Dzie³a wybrane Marksa i Engelsa wydano
w nak³adzie 200 000 egz., Lenina Materializm i empiriokrytycyzm 273 000 egz., Stalina O materializmie
dialektycznym i historycznym ponad 300 000 egz.
Krótki kurs historii WKP (b) zosta³ wydany w nak³adzie l 300 000 egzemplarzy. Walka przeciw bur¿uazyjnej ideologii w Polsce Ludowej jest jednym z aspektów tocz¹cej siê w kraju i na ca³ym œwiecie walki obozu demokracji i socjalizmu przeciwko obozowi imperializmu gro¿¹cego ludzkoœci rozpêtaniem nowej wojny
24
œwiatowej. W œwiecie ostatnich wielkich historycznych
zwyciêstw socjalizmu, w œwiecie nieprzerwanego postêpu budownictwa socjalistycznego w ZSRR i krajach
demokracji ludowej, perspektywy tej walki zarysowuj¹
siê zupe³nie wyraŸnie – wynik mo¿e byæ tylko jeden:
zwyciêstwo socjalizmu w ca³ym œwiecie. Bêdzie to ostateczny tryumf ideologii marksizmu-leninizmu".
(Narodziny i rozwój
Warszawa 1950, 403).
filozofii
marksistowskiej,
Za s³owami programów i deklaracji sz³y czyny.
Tytu³em przyk³adu niech pos³u¿¹ partyjne naciski na
w³adze uczelniane przez m³ode pokolenie marksistowskie. Usi³owa³o ono torowaæ sobie drogê do katedr
uniwersyteckich. Usuniêto najwybitniejszych profesorów filozofii, m. in. W. Tatarkiewicza, R. Ingardena, T. Cze¿owskiego, I. D¹mbsk¹. Warto odnotowaæ
te¿ fakt, i¿ uczestnicy seminarium UW: B. Baczko,
H. Jarosz, A.S³ucki, H. Holand i L. Ko³akowski
doprowadzili do usuniêcia prof. Tatarkiewicza.
Usuniêci profesorowie prowadzili odczyty i wyk³ady
na KUL. Lubelska Szko³a Filozoficzna realizowa³a
realistyczny program badawczy, jako odpowiedŸ na:
neopozytywizm (nieautonomiczny poznawczo
i minimalistyczny teoretycznie), filozofiê podmiotu
(brak realizmu poznawczego) i na filozofiê jêzyka
(sprowadzon¹ do analizy sensu zdañ). Szko³a ta opar³a
siê na metafizyce – w sensie unitarnym (podporz¹dkowuj¹c¹ sobie metafizyki szczegó³owe), w relacji do
Historii Filozofii, Metodologii Nauk, Filozofii
Przyrody i Etyki. W tym ostatnim przypadku
K. Wojty³a d¹¿y³ do œcis³ego powi¹zania problemów
etycznych z antropologi¹ i metafizyk¹, wykorzystuj¹c metodê fenomenologiczn¹ do opisów aktów moralnych. Natomiast idea posi³kowania siê myœl¹
M. Schellera w etyce katolickiej, okaza³a siê spraw¹
nie mo¿liw¹, gdy¿ aksjologia tego fenomenologa jest
teori¹ bez odniesienia do osoby ludzkiej o wrodzonej
godnoœci, jako ontycznym fundamencie nauki
o postêpowaniu cz³owieka.
W obecnych zaœ czasach, Lubelska Szko³a Filozoficzna dobrze wpisuje siê swym ideowym programem
badawczo-dydaktycznym równie¿ w kolejny nurt
walki, skierowanej tym razem przeciw globalizmowi
postkomunistycznemu, który przyj¹³ formê liberalistyczn¹ i podobnie jak komunizm marksistowski,
z ca³¹ ostroœci¹ zagra¿a cz³owiekowi oraz narodom
Europy i œwiata.
q
Nad Odr¹
n Jadwiga Maria Tomkiewicz-Gielecka
MILCZA£Y MEDIA GDY...
Czy s³yszeliœcie ten jêk?
Czy odczuwacie grozy zgrzyt?
Ziemia ojczysta moja i twoja pêka
W marazmie pogr¹¿ona tonie
Godnoœæ i wiernoœæ nie maj¹ znaczenia!
A ty? Co mi powiesz przyjacielu?
Rozp³yn¹³ siê rozum, znik³ intelekt Polski!
Wyt³umacz! Dlaczego przemilczano œmieræ
Wybitnego intelektualisty o s³awie œwiatowej
Gorliwego ksiêdza Patrioty, Arystokraty ducha!
8 maja opuœci³ rozszarpane gniazdo Orze³
Samotne zosta³y Jego pisklêta, lecz mocne
Uzbrojone w idea³y moralne O. Profesora filozofii
13 letniego rektora - Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, przyjaciela papie¿a - Jana Paw³a II
Twórcy Powszechnej Encyklopedii Filozofii
Tarcz¹ obronn¹ s¹ dla kraju, rodziny, Polski!
O. Mieczys³aw — Albert- Maria Kr¹piec odszed³
¯a³oba okry³a katolicki wierny naród!
¯al przepe³nia³ serca przyby³ych na pogrzeb z ca³ej Polski!
Ból obwieszcza³y dzwony Dominikañskiej bazyliki
P³akali duchowni, profesorowie, studenci, wierni
Ocieranych ³ez ¿alu nikt siê nie wstydzi³!
15 maja dr¿a³a ziemia na cmentarzu Lipowym
Grobowa cisza panowa³a w polskich mediach
Informacji o zgonie œwiatowej s³awy uczonego nie by³o!
Wyk³adowca prawdy ducha nie by³ ich autorytetem!
W³adze najwy¿sze na pogrzeb te¿ nie przyby³y!
Wychowawcy wielu pokoleñ KULu bêdzie brakowaæ
Profesor z wielk¹ ¿arliwoœci¹ i trosk¹ ku³ lemiesze
Zaoraæ chcia³ ziemiê spustoszon¹- pastwisko obcych
Naucza³ by oraæ, siaæ i zbieraæ z³ote k³osy
Rêkami w³asnego ludu, zaœ plony zwozili do domu
Obroñca Radia Maryja z mi³oœci¹ walczy³ o jednoœæ Polaków
Ksiêcia jasnoœci nauki, wielkiego rozumu, wiosna ¿egna³a
Maj w zieleni ton¹³, ziemiê kwieciem ustroi³
Pok³oni³y siê przed trumn¹ drzewa na Lipowym
Ptaki œpiewa³y dziêkczynienie do wiecznego snu
Dziecku spod s³omianej, polskiej, kresowej chaty!
Który do szko³y 20 kilometrów dziennie przymierza³!
q
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
25
26
Nad Odr¹
n Lusia Ogiñska
WSPOMNIENIE
Ojciec Profesor by³ w pe³ni
tego s³owa cz³owiekiem –
On nie tylko teoretyzowa³ na
temat
cz³owieczeñstwa,
On czyni³ dobro, praktyk¹ potwierdza³
swoje
nauki.
W Lublinie na pogrzebie spotyka³am ludzi ubogich, z którymi Ojciec dzieli³ siê swoimi
zakonnymi posi³kami.
Dla niego mi³oœæ nie by³a tylko piêknym s³owem, dla niego kochaæ to znaczy³o czyniæ
dobro! ¯ycie jego by³o przepe³nione prac¹, nauk¹ i mi³oœci¹! Wiêkszoœæ ludzi, którzy
spotkali choæ raz Ojca Kr¹pca
wspomina to spotkanie jak coœ
szczególnego, jak coœ uzupe³Ojciec Profesor Mieczys³aw A. Krapiec z dzieæmi Lusi Ogiñskiej
niaj¹cego ich byt i myœlenie.
(Ma³ym Rysiem Filipskim i Bogumi³¹ Filipsk¹)
Ojciec pomaga³ nie tylko
8 maja 2008 r. odszed³ do Pana Boga Ojciec w ucelowieniu myœlenia, ale pomaga³ równie¿ cz³oProfesor Mieczys³aw A. Kr¹piec. Dla narodu polskie- wiekowi w porz¹dkowaniu w³asnego ¿ycia. By³ przy
go, a szczególnie dla nauki, kultury i koœcio³a to tym niezwykle taktowny i skromny, nie narzuca³ swojego punktu widzenia, ale poprzez wyra¿anie jasno
ogromna strata, dla mnie – osobista tragedia...
Mówi siê, ¿e „nie ma ludzi niezast¹pionych”? i precyzyjnie swoich pogl¹dów sk³ania³ rozmówcê do
Œmieræ Ojca Profesora przeczy temu porzekad³u. zweryfikowania w³asnych mniemañ, czêsto pochopOn by³ niezast¹piony! Ostatnie cztery lata to by³ mój nych, lub pobie¿nych. Ojciec zbyt ceni³ wolnoœæ cz³osta³y kontakt z ojcem Kr¹pcem. Spotkania, listy, wieka, wolnoœæ nadan¹ przez Boga, by swoj¹ wolê
prawie codzienne telefony. Zaszczyci³ mnie i moj¹ narzucaæ innym, On nadawa³ kierunek myœleniu, ale
rodzinê swoj¹ przyjaŸni¹. Skromny, dobry, ¿yczliwy tak, by cz³owiek sam dokona³ optymalnego wyboru.
dla ludzi i niezwykle m¹dry, jednoczeœnie wyrozu- Mówi³: — „Dziœ wolnoœæ równa siê nieodpowiedzialmia³y dla wszystkich – mniej uczonych. Wydawa³o noœci, a wolnoœæ jest ogromem odpowiedzialnoœci za
mi siê, ¿e tak bêdzie zawsze, ¿e zawsze bêdê mog³a to co siê czyni, za drugiego cz³owieka, za swoje wolpodnieœæ s³uchawkê i us³yszeæ g³os Ojca w telefonie… ne decyzje, dziœ niestety wolnoœæ to rozpasanie i w efekPyta³am go o wszystko, poruszaliœmy najró¿niejsze cie niewola z³a!”. Nie znosi³ k³amstwa, brzydzi³ siê
sprawy, mówi³am mu o sobie, o k³opotach, radoœciach ludŸmi, którzy go ok³amywali. Jednak zawsze, nawet
i smutkach, on wspiera³ rad¹, sam zreszt¹ te¿ opowia- dla tych, którzy go skrzywdzili pozostawa³ wyrozuda³ o swoim ¿yciu zakonnym, naukowym, o swoim mia³y… W jednej z ostatnich naszych rozmów telefozdrowiu, o troskach. Sta³¹ trosk¹ Ojca by³a nasza nicznych opowiedzia³ mi o tym jak zszed³ na ma³y
Ojczyzna. Kocha³ Polskê, by³ do koñca zaanga¿owa- wirydarz i napotka³ jednego ze swoich m³odszych
ny w to co dzieje siê w polityce i kulturze naszego wspó³braci dominikanów, a ten na jego widok wykraju. Martwi³ siê bardzo tym co siê w Polsce sta³o… krzykn¹³ z kpin¹: — „O! Brat Albert? To brat jeszcze
Powtarza³ czêsto: — „Ja ju¿ jestem stary, odchodzê, ¿yje?!?” Wyrazi³am oburzenie, a on mi odpowiedzia³:
ale wy zostajecie i bêdziecie musieli ¿yæ w tej rzeczy- — „Proszê Pani, tacy dzisiaj s¹ dominikanie…
wistoœci, która nadejdzie… a przysz³oœæ jawi siê wam Zamiast siê uczyæ otwieraj¹ kawiarnie przed zakonem!
Po co im taki stary… M³odzi s¹, wiêc wiedz¹ lepiej”.
straszna”.
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
27
Ostatnie po¿egnanie
– na zdj. Lusia Ogiñska sk³ada kwiaty na grobie Ojca Profesora M.A Kr¹pca
nych listów gratulacyjnych do
Kr¹pca z okazji wydania kolejnego tomu Encyklopedii Filozofii – pozna³ Ojca bli¿ej.
Kiedyœ, jeszcze przed decyzj¹
o rozpoczêciu zdjêæ do filmu
o Ojcu Profesorze powiedzia³am do Niego: – „Proszê Ojca,
Ojciec musi siê zgodziæ na ten
film, Ojciec nie mo¿e byæ
w³asnoœci¹ tylko dominikanów, KUL-u, czy Redakcji
Encyklopedii, bo Ojciec jest
w³asnoœci¹ ca³ego narodu”
On mi odpowiedzia³: — „nie
jestem w³asnoœci¹ KUL-u, bo
mojego KUL-u ju¿ nie ma, nie
jestem w³asnoœci¹ dominikanów, bo moich… tamtych dominikanów ju¿ nie ma…”
i Ojciec po zastanowieniu siê
zgodzi³ siê na film.
I teraz 15 maja w bazylice
dominikanów w Lublinie,
s³ysza³am
dominikanina
o. Górê jak w po¿egnalnej homilii mówi³ o Ojcu Profesorze:
„Te Twoje naleweczki…
Ta
Twoja
filozofia…
To wzruszenie z jakim mnie
wita³eœ…”.
Ta homilia sporo mi wyjaœni³a, wyjaœni³a ogrom niezrozumienia wielkoœci Kr¹pca!
Tak siê nieszczêœliwie dla
o. Góry sk³ada, ¿e Ojciec mi
opowiada³
o
spotkaniu
z dominikaninem Gór¹…
Dominikanin Góra opowiada³
o spotkaniu z Kr¹pcem – by³y
to dwie zupe³nie ró¿ne opoMieszkanie Ojca Profesora w trakcie realizacji filmu „U Ÿród³a prawdy”.
wieœci, o dwóch zupe³nie ró¿nych spotkaniach… Ale Ojciec nie tylko z innych poW naszych rozmowach czêsto wraca³ do tematu
trafi³ siê œmiaæ, œmia³ siê równie¿ z siebie… Kwestia œmierci. Jego odejœcia nie bra³am powa¿nie, dla mnie
dystansu? Poczucia swojej wartoœci? Pewnie i dumy On jakoœ nie pasowa³ do œmierci, On by³ ponadczaprzyrodzonej wielkim.
sowy i wieczny. I pewnie tak bêdzie! Jego dzie³a, Jego
¯egnaliœmy Ojca Profesora w koœciele akademic- dzia³alnoœæ, Jego nauki pozostan¹ ¿ywe. Ojciec opokim na KUL-u. Abp ¯yciñski zabroni³ ludziom okla- wiada³, ¿e ju¿ dawno napisa³ do encyklopedii has³o:
sków, pewnie Abp ¯yciñski nie wiedzia³, bo i sk¹d, „Œmieræ” – wyjaœnia³ przy tym, ¿e pisze o tym tak
¿e Ojciec nie potrzebowa³ oklasków, ani nie zabiega³ wczeœnie, jeszcze przed opracowaniem kolejnego
o niczyj¹ akceptacjê, ale nigdy, nigdy nie zabrania³ tomu Encyklopedii, bo „trzeba byæ realist¹” i wywi¹ludziom wyra¿ania swoich uczuæ, szczególnie zaæ siê ze swoich obowi¹zków. Ceni³ swoich wspó³wtedy, gdy by³y one szczere i p³ynê³y z g³êbi serca, pracowników. O Ksiêdzu Profesorze Andrzeju Marynie s¹dzê, ¿e Abp ¯yciñski poprzez wysy³anie corocz- niarczyku mawia³, ¿e to dobry i rzetelny naukowiec,
28
Nad Odr¹
¿e widzi w Nim swojego nastêpcê i Jemu w³aœnie chce
przekazaæ ca³¹ swoj¹ bibliotekê, by s³u¿y³a Katedrze
i nauce! 12 paŸdziernika 2005 roku w rozmowie telefonicznej powiedzia³ mi, ¿e wszystko co do Niego
nale¿a³o zapisa³ Towarzystwu œw. Tomasza z Akwinu! Pyta³am o dominikanów, czemu biblioteki im nie
zostawi, a on tylko siê uœmiechn¹³ i rzek³:
— „Oni? Oni to wrzuc¹ do piwnicy, bo im to ju¿
nie potrzebne, maj¹ swój internet i telewizjê, któr¹ po
nocach ogl¹daj¹, czasem siê w nocy budzê, wstajê
i widzê jak w oknach cel œwiec¹ siê ekrany!”
Smutne to, smutne… Tym bardziej, ¿e ju¿ po uroczystoœciach pogrzebowych, na internetowej stronie
dominikanów w Lublinie przeczyta³am, ¿e na Ojca
pogrzebie by³o „oko³o tysi¹ca osób” – i zrozumia³am, ¿e pogarda i lekcewa¿enie Ojca Kr¹pca jeszcze
siê nie skoñczy³y… Przecie¿ na pogrzebie by³o kilka
tysiêcy osób!!!
Szliœmy w kondukcie ¿a³obnym przez ca³e Krakowskie Przedmieœcie i nie widaæ by³o koñca pochodu… A dominikanie pisz¹ „oko³o tysi¹ca osób”!
Dominikanie lubelscy! Có¿ chcecie umniejszyæ?!
Wielkoœæ wspó³brata Alberta, czy w³asn¹ winê?!
Ojciec jednak by³ ponad to, patrzy³ na rzeczy doczesne jak na zabawki, œwiecide³ka z odpustu,
którym nie nale¿y tak wiele poœwiêcaæ uwagi.
On nie przejmowa³ siê ludzkimi ma³oœciami, dla niego wa¿na by³a prawda i to co zostaje wieczne,
a z pewnoœci¹ nie s¹ to zaszczyty, tytu³y, medale…
Po pogrzebie wróciliœmy do domu. Spojrza³am na
portret Ojca Kr¹pca, który wisi w pokoju, czas siê
zatrzyma³, nie biegnie, troski i k³opoty ¿ycia codziennego jakoœ zblad³y, zmala³y… Trudno przyzwyczaiæ
siê do myœli, ¿e ju¿ nigdy w tej wêdrówce ¿ycia doczesnego nie bêdziesz ze mn¹ Ojcze Profesorze,
¿e nie us³yszê Ciê, nie zobaczê. Osieroci³eœ wielu
ludzi! Ci, którzy znali Ciê nawet przelotnie, znali
z Twoich wyk³adów, wyst¹pieñ w radio, z ksi¹¿ek –
dotkliwie odczuli Twoj¹ stratê… Wielkie indywidualnoœci zawsze skupia³y wokó³ siebie grupy ludzi, którzy chcieli siê uczyæ, którzy dziêki ich inspiracji tworzy³y istotne i wa¿ne dzie³a ludzkoœci. Twoje odejœcie
jest tym bardziej dotkliwe im bardziej œwiat siê stacza
i ubo¿eje w autorytety! Ty by³eœ jednym z takich
ludzi, którzy nie boj¹ siê mówiæ prawdy, ¿yæ prawd¹
i kochaæ j¹! Ktoœ porówna³ Ciê do wielkiego dêbu,
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Lusia Ogiñska w domu, z rodzin¹ na tle portretu
Ojca Profesora M. A Kr¹pca
ale w jednej z rozmów powiedzia³eœ mi, ¿e w³aœnie
wielkie dêby ³ami¹ siê przy silnej wichurze, a niepozorne i cierpliwe trawy pozostaj¹ ca³e… Zaleca³eœ mi
nie ogl¹daæ siê na innych, „robiæ swoje” i nie przejmowaæ siê zbytnio tym, co ludzie gadaj¹! G³upców
unikaæ, m¹drych s³uchaæ...
Có¿ jeszcze dodaæ, chcia³oby siê wiele napisaæ,
ale nie wszystko powinnam, nie wszystko mogê…
Pozostaniesz w mojej pamiêci Ojcze Profesorze
jako dar od Boga, dar m¹droœci i przyjaŸni, o któr¹
tak trudno we wspó³czesnym œwiecie.
Niegdyœ w Lublinie spyta³am: — „Czy Ojciec
trochê nas kocha?” a Ty Ojcze odrzek³eœ:
— „Jaka mo¿e byæ odpowiedŸ na oczywistoœæ?!”
Kocham Ciê Ojcze Profesorze
i bêdê za Tob¹ têskniæ.
q
29
30
Nad Odr¹
n Zbigniew Dmochowski
ANALIZA SYTUACJI POLSKI W LATACH 1945-2003
Ci¹g dalszy z poprzedniego numeru
W tzw. miêdzyczasie tzn. po 1993 r. by³o szereg mo¿liwoœci decydowania przez spo³eczeñstwo, naród i rodziny
polskie o wyborze elit politycznych. Niestety w ramach
wyborów prezydenckich, parlamentarnych i samorz¹dowych nie wybrano „Polaków czynu”.
Na Prezydenta RP wybrano w 1995 i 2000 r.
Aleksandra Kwaœniewskiego, zwi¹zanego przez wiele lat
z Polsk¹ Zjednoczon¹ Parti¹ Robotnicz¹ i Sojuszem Lewicy Demokratycznej.
W wyborach parlamentarnych w 1997 r. pos³ami
i senatorami zostali kandydaci Akcji Wyborczej SolidarnoϾ (AWS), Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), Unii
Wolnoœci (UW) i Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL)
oraz kilku pomniejszych partii. Rz¹d stworzy³a egzotyczna
koalicja AWS i UW, przy czym po pewnym czasie UW
wysz³a z rz¹du. W ca³ym tym okresie 1997-2001 realizowany by³ w zasadzie program UW.
W wyborach parlamentarnych w 2001r. pos³ami i senatorami zostali kandydaci koalicji SLD i Unii Pracy (UP),
Platformy Obywatelskiej (PO) i Prawa i Sprawiedliwoœci
(PiS) (przepoczwarzona UW i AWS), Samoobrony,
PSL i Ligi Polskich Rodzin (LPR) oraz kilku pomniejszych
partii.
Rz¹d utworzy³a koalicja SLD, UP i PSL, przy czym po
pewnym czasie koalicja uleg³a degradacji do koalicji SLD i
UP.
Trzeba równie¿ nadmieniæ, ¿e u³omna Konstytucja RP
zosta³a uchwalona w 1997 r. w wyniku referendum, przy
czym poparli j¹ Prezydent, SLD, UW i PSL, przy przychylnym klimacie dla niej Koœcio³a.
W 1991 r. zosta³a podpisana umowa o stowarzyszeniu
Polski ze Wspólnotami Europejskimi oraz ich pañstwami
cz³onkowskimi (tzw. Uk³ad Europejski).
W 2003 r. w wyniku agresywnej propagandy, prowadzonej tak¿e w szko³ach przez Prezydenta i Premiera RP
oraz SLD i UP, PO, PiS i PSL — Polacy opowiedzieli siê
w referendum za integracj¹ Polski z Uni¹ Europejsk¹.
W okresie przedreferendalnym niemraw¹ informacjê
o zagro¿eniach dla Polski ze strony Unii Europejskiej prowadzi³y LPR i Samoobrona oraz niektóre media (Radio
MARYJA, Nasz Dziennik, Nasza Polska, G³os, Placówka,
Radio JUTRZENKA), a tak¿e wyselekcjonowane pewne
krêgi intelektualistów. Da³o siê zauwa¿yæ nadmierne eksponowanie prelegentów zagranicznych, w szczególnoœci
Niemca Beddermanna.
Koœció³ Katolicki w sposób niejednoznaczny popar³ pro-
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
pagandystów prounijnych, [...]. Niewielka liczba proboszczów katolickich umo¿liwi³a parafianom zapoznanie siê
z zagro¿eniami, jakie nios³a i niesie ze sob¹ Unia Europejska (wed³ug doœwiadczeñ austriackich i niemieckich), dla
Koœcio³a Katolickiego, suwerennoœci pañstwa i narodu,
a przede wszystkim polskich rodzin. Najlepszym tego potwierdzeniem jest brak w aktualnym projekcie Konstytucji
Unii Europejskiej nawi¹zanie do Pana Boga i korzeni chrzeœcijañskich Europy.
Na podkreœlenie zas³uguje fakt wiod¹cej w tym roli przewodnicz¹cego Konwentu Konstytucyjnego Francuza
Valerego Giscard d’Estainga oraz znikomy wp³yw
Przewodnicz¹cego Komisji Konferencji Biskupów
Wspólnoty Europejskiej (COMECE) Niemca Biskupa
Josefa Homeyera.
A teraz przeanalizujmy stan strategicznych sektorów Polski w latach 1990-2003 podobnie, jak dokonano tego dla
okresu 1945-1989. Istotny jest oczywiœcie ostateczny ich
stan w roku 2003.
[...]
W latach 1990-2003 sektor „rolnictwa, leœnictwa i gospodarki rolno-leœnej” podlega³ coraz ostrzejszej transformacji, która sprowadza³a siê do próby przekwalifikowania
wiêkszoœci rolników polskich wed³ug dyrektyw Unii Europejskiej (Bia³a Ksiêga, Agenda 2000). Komisja Europejska
zabiega³a o to, aby nie tylko zwiêkszyæ obszary uprawiane
w Polsce przez jednego w³aœciciela, ale przede wszystkim,
aby rolnicy polscy odeszli od zawodu i s³u¿by, któr¹ od lat
pe³nili ich rodzice, dziadowie i pradziadowie. Ju¿ w okresie przed integracj¹ z Uni¹ Europejsk¹ zaleca³o siê stosowaæ ró¿ne metody, aby uzyskaæ znacz¹ce zmniejszenie elektoratu rolniczego w Polsce. By³y to:
– szerokie otwarcie polskich granic dla importowanej
¿ywnoœci,
– stawianie barier standaryzacyjnych dla polskich
produktów rolniczych np. mleka, miêsa, warzyw,
owoców itp.,
– nak³anianie rolników do od³ogowania i zalesiania swoich gruntów,
– nak³anianie rolników do przejœcia na status skansenów agroturystycznych, z minimalnym udzia³em uprawy
roli.
Ze wzglêdu na s³aboœæ organizacyjn¹ izb rolniczych
i spó³dzielni rolno-spo¿ywczych w Polsce stanê³y one ostatnio przed problemem zatrudnienia zagranicznych doradców specjalistów od przekwalifikowania rolników. Mo¿na
siê spodziewaæ, ¿e w tej sytuacji akcja przekwalifikowywa-
31
nia lub przekwalifikowania siê rolników polskich w du¿ej
mierze spowoduje przekwalifikowanie ich na specjalistów
bezrobotnych i bezdomnych, którzy obci¹¿¹ i tak ju¿ ledwo dysz¹cy bud¿et Polski.
Porównuj¹c zatem stan sektora „rolnictwa, leœnictwa
i gospodarki rolno-leœnej” mo¿na stwierdziæ znacz¹ce, a nawet dramatyczne obni¿enie potencja³u tego sektora.
Doœwiadczenia austriackie i hiszpañskie potwierdzaj¹
tendencjê degradacyjn¹ modelu rolnictwa i leœnictwa ch³opskiego oraz wymuszanie zmiany tego modelu na model rolnictwa i leœnictwa przemys³owego (w Austrii nazwano to
zjawisko „Bauernkatastrophe”, zaœ w Hiszpanii efektem tego
by³o powstanie wokó³ milionowego Madrytu otoczki dwumilionowej, zwi¹zanej z ucieczk¹ ch³opów hiszpañskich do
aglomeracji stolicy, ale jako elementu ludnoœciowej nêdzy).
Analizuj¹c kolejny polski sektor „energetyki i górnictwa”, trzeba stwierdziæ, ¿e realizuj¹c dyrektywy Unii Europejskiej, aby polska energetyka bardziej nastawia³a siê na
energetykê gazow¹, przeprowadzono silny atak na górnictwo wêgla kamiennego i brunatnego poprzez likwidacjê
jakoby „nierentownych” polskich kopalñ, przede wszystkim wêgla kamiennego z ogromnymi wyp³atami dla górników zwalnianych z pracy i preferowaniem energetyki gazowej (t¹ form¹ energetyki zainteresowane by³y i s¹ Niemcy, których firmy produkuj¹ i specjalizuj¹ siê w urz¹dzeniach dla energetyki gazowej, a jednoczeœnie zainwestowa³y olbrzymie pieni¹dze w inwestycje wspólnie z rosyjskim
Gazpromem).
O skali problemu mówi¹ nastêpuj¹ce liczby:
1) Wydobycie wêgla kamiennego zmala³o w latach od
1990 do 2001 z oko³o 147 milionów ton/rok do 103 milionów ton/rok
2) Eksport wêgla kamiennego zmala³ w latach od 1990
do 2001 z oko³o 28 milionów ton/rok do 23 milionów ton/rok
3) Liczba czynnych kopalñ wêgla kamiennego zmala³a
w latach od 1990 do 2001 z 70 do 42
4) Liczba czynnych œcian wydobywczych zmala³a w latach od 1990 do 2001 z 766 do 161
5) Zatrudnienie w górnictwie zmala³o w latach od 1990
do 2001 z oko³o 388 tysiêcy osób do 146 tysiêcy osób
6) Liczba bezrobotnych w województwie œl¹skim wzros³a w latach od 1990 do 2001 od 63 tysiêcy osób do 313
tysiêcy osób
7) Produkcja energii elektrycznej wzros³a w latach od
1990 do 2001 od 136TWh do 145TWh
Tymczasem wed³ug badañ niemieckich i niemiecko-indonezyjskich, energetyka wêglowa mo¿e byæ energetyk¹
proekologiczn¹ i proekonomiczn¹ tzn. ¿e nak³ady na wêglow¹ technologiê energetyczn¹ i ekologiczny komfort bêd¹
minimalne.
Porównuj¹c zatem stan sektora „energetyki i górnictwa”
mo¿na stwierdziæ znacz¹ce obni¿enie potencja³u tego sektora, szczególnie w czêœci górniczej, co zaowocowa³o
zmniejszeniem wydobycia, w szczególnoœci wêgla kamiennego i prawie piêciokrotnym wzrostem liczby bezrobotnych w województwie œl¹skim. Coraz szersze stosowanie
unijnego prawa energetycznego doprowadzi³o tak¿e do
32
wprowadzenia do sektora wielu obci¹¿aj¹cych go poœredników.
Analizê trzeciego sektora „budownictwa, hutnictwa
i przemys³u materia³ów budowlanych” rozpocznê od tego,
¿e rozwój budownictwa i przemys³u materia³ów budowlanych jest uwarunkowany rozwojem hutnictwa. Dlatego te¿
skierowanie przez Rz¹d Polski w latach 90-tych zamówienia na ekspertyzê odnoœnie restrukturyzacji hutnictwa grupie ekspertów kanadyjskich by³o pierwszym krokiem uderzaj¹cym w podsektor budownictwa. Wiadomo, ¿e wiele
ekspertyz tzw. zamawianych dotyczy potwierdzenia wniosków sformu³owanych przez zamawiaj¹cego (tu wniosek
by³ ewidentny – ograniczyæ produkcjê hutnicz¹ w Polsce).
Natomiast ten sektor zapewnia z regu³y najwiêksz¹ liczbê
miejsc pracy.
Mo¿na zatem stwierdziæ, ¿e dotychczasowa transformacja w sektorze „budownictwa, hutnictwa i przemys³u materia³ów budowlanych” powodowa³a druzgoc¹cy spadek jego
potencja³u, szczególnie w dziedzinie budownictwa nios¹c
jednoczeœnie warunki do braku poprawy wskaŸników bezrobocia.
Analiza czwartego sektora „gospodarki morskiej i œródl¹dowej” jest bardzo prosta. W latach od 1990 do 2003
dotychczasowa transformacja w tym sektorze doprowadzi³a nie tylko do obni¿enia jego potencja³u, ale mo¿na powiedzieæ do jego prawie ca³kowitej degradacji (likwidacja
prawie pe³na polskiej floty morskiej oraz sprzeda¿ lub likwidacja polskich stoczni morskich i rzecznych).
Analizuj¹c pi¹ty sektor „przemys³u elektromaszynowego” trzeba powiedzieæ, ¿e dotychczasowa transformacja
doprowadzi³a do pe³nej monopolizacji tego sektora przez
miêdzynarodowy koncern ABB, który wykupi³ takie zak³ady, jak: Zamech, Elta, Dolmel, Zwar itp. W ten sposób
dotychczasowa transformacja w sektorze doprowadzi³a nie
tylko do obni¿enia potencja³u tego sektora, ale przekaza³a
politykê rozwojow¹ tego sektora w rêce prezesów koncernu ABB.
W analizie szóstego sektora „transportu i ekologii” trzeba wyraŸnie powiedzieæ, ¿e transformacja zmierza³a w latach 1990-2003 jednoznacznie do tego, aby Polska sfinansowa³a inwestycje potrzebne tak¿e do poprawy wskaŸników ekologicznych, pogarszanych przez zanieczyszczenia
liniowe od ci¹gów transportowych TIR-ów unijnych. St¹d
w okresie tym nie nast¹pi³a powa¿na poprawa wskaŸników
ekonomiczno-ekologicznych, gdy¿ brakowa³o dostatecznych
œrodków finansowych (potrzeba by³o na to oko³o 10 miliardów euro, czyli oko³o 45 miliardów z³otych). Dodaæ tu
trzeba, ¿e po 1990 r. wed³ug Agendy 2000 nast¹pi³a znaczna intensyfikacja ruchu, g³ównie z wykorzystaniem infrastruktury drogowej, która nie by³a przygotowana do takiego nasilenia przewozów, zaœ Polska niewiele œrodków przeznaczy³a do 2003 r. na poprawê stanu dróg oraz rozbudowê
infrastruktury przejœæ granicznych. Bior¹c dodatkowo pod
uwagê tendencjê do likwidowania po 1990 r. czêœci transportu kolejowego w Polsce, który charakteryzuje siê
w szczególnoœci dla trakcji elektrycznej znacznie mniejsz¹
uci¹¿liwoœci¹ dla œrodowiska naturalnego, mo¿na jedno-
Nad Odr¹
znacznie wnioskowaæ, ¿e transformacja w sektorze „transportu i ekologii” spowodowa³a powa¿ne obni¿enie potencja³u tego sektora. Du¿y wp³yw mia³ tu tak¿e znaczny przyrost liczby aut osobowych, które dodatkowo poza transportem towarowym obci¹¿y³y œrodowisko naturalne przede
wszystkim w miastach.
Bardzo istotny jest wniosek dotycz¹cy wp³ywu dotychczasowej transformacji na siódmy polski sektor „kultury,
edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej”. W wyniku
lekcewa¿¹cego stosunku prawodawstwa unijnego do problemów rozwoju kultury narodowej w okresie po 1990r.
w Polsce nast¹pi³ wyraŸny regres w tym zakresie. Pañstwo
polskie w okresie tym coraz bardziej pozbywa³o siê odpowiedzialnoœci za stan polskiej kultury narodowej proponuj¹c przygodnym sponsorom gospodarczym i medialnym na
jej podtrzymywanie. Mo¿na ¿artobliwie powiedzieæ, ¿e od
dobrej lub z³ej woli Browarów Piwnych (czêsto z przewa¿aj¹cym kapita³em zagranicznym) tworzy³y siê dobry lub
niekorzystny klimat dla dzia³ania teatrów, oper, muzeów
w tym okresie. Niektórzy sponsorzy woleli zreszt¹ zasilaæ
finansowo imprezy subkulturalne ni¿ zwi¹zane z autentyczn¹
kultur¹ narodow¹. Poprzez zlekcewa¿enie roli kultury, edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej, spowodowano
znaczn¹ degradacjê roli kultury i jej wp³ywu na edukacjê
i naukê, a poprzez œwiadome niszczenie ró¿nych ga³êzi polskiego przemys³u doprowadzono do likwidacji podstawowego elementu rozwoju Polski, jakim by³a innowacyjnoœæ
narodowa. Liczba patentów uzyskiwanych rocznie w Polsce spad³a do œmiesznej liczby kilku tysiêcy na rok w latach
2000-2003. W tym czasie inne kraje zarówno unijne, jak
i na innych kontynentach rejestrowa³y liczby uzyskiwanych
patentów w setkach tysiêcy. Sta³o siê to w wyniku zmiany
struktury szkó³ wy¿szych, w których powstaj¹ce nowe szko³y prywatne w liczbie kilkuset podjê³y edukacjê zwi¹zan¹
z bankowoœci¹, zarz¹dzaniem, marketingiem, pedagogik¹.
W ten sposób innowacyjnoœæ narodowa, w szczególnoœci
dotycz¹ca technologii i ekologii, zosta³a zast¹piona przez
w¹sko rozumian¹ innowacyjnoœæ ekonomiczn¹, prowadz¹c¹
do antyinnowacyjnoœci biurokratycznej. Natomiast w szko³ach technicznych i technologicznych, g³ównie pañstwowych, ze wzglêdu na oszczêdnoœci, badania eksperymentalne niezbêdne dla postêpu, g³ównie technologicznego,
zast¹piono badaniami symulacyjnymi. Natomiast struktura
coraz s³abszych pañstwowych zak³adów przemys³owych,
coraz bardziej utrudnia³a rozwój powa¿nych badañ stosowanych. Polskie firmy prywatne ma³e i œrednie nie by³y
w stanie uczestniczyæ w powa¿nej konkurencji innowacyjnoœci. St¹d te¿ dotychczasowa transformacja w sektorze
„kultury, edukacji, nauki i innowacyjnoœci narodowej”, doprowadzi³a do znacznego obni¿enia, a nawet degradacji potencja³u tego sektora.
W analizie na temat ósmego sektora „s³u¿by zdrowia
i opieki spo³ecznej” trzeba zwróciæ uwagê, ¿e w ramach
transformacji po 1990 r. tego sektora w postaci tzw. reformy s³u¿by zdrowia na pierwszy plan wysuniêto tzw. ekonomizm. Efektem tego ekonomizmu, otoczonego biurokra-
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
tyzmem, nastêpowa³a z jednej strony czêœciowa kompromitacja lekarzy i pielêgniarek polskich poprzez zmuszanie
ich do kierowania siê w³asnym egoistycznym interesem (np.
lekarzy rodzinnych i specjalistów) przy obs³udze rodzin polskich i poœrednio zmuszanie do ograniczania kontaktów ze
s³u¿b¹ zdrowia publiczn¹ i kierowanie ich jako konsumentów do p³atnych placówek szpitalnych, p³atnych oœrodków
zdrowia, firm us³ugowych w zakresie badañ sprzêtowych
itp. Mniej zamo¿ne rodziny polskie spotyka³y siê po 1990 r.
ze znacznie gorszymi ni¿ przed reform¹ warunkami podtrzymania swego stanu zdrowia. Szczególnie tragiczna sta³a siê sytuacja ludzi schorowanych, cierpi¹cych na wiele
chorób, starszych, emerytów, rencistów, bezrobotnych i bezdomnych. Reforma s³u¿by zdrowia i ograniczenie opieki
spo³ecznej spowodowa³y, ¿e po 1990 r. nast¹pi³o znaczne
obni¿enie potencja³u tego sektora. Mo¿na powiedzieæ, ¿e
w roku 2003 warunki do realizacji w Polsce poœredniej formy eutanazji wyraŸnie siê poprawi³y. Chocia¿ mówi siê jeszcze nie doœæ wyraŸnie w Polsce o potrzebie legalizacji eutanazji bezpoœredniej, czego dokona³y ju¿ niektóre kraje unijne, jak Holandia i Belgia, a inne zmierzaj¹ w tym kierunku, to jednak nieludzki ekonomizm mo¿e bardziej natarczywie upomnieæ siê o tê metodê tak¿e w chrzeœcijañskiej
Polsce.
Analizuj¹c dziewi¹ty sektor „prognozowania i systemów
informatycznych", to ze wzglêdu na jednostronn¹ transformacjê w tym sektorze w kierunku dyrektyw Unii Europejskiej, a nie wielowariantow¹, to praktycznie w okresie od
1990 do 2003 r. nie rozwiniêto problematyki prognozowania, które dotyczy okresów rzêdu 25 lat. Unia Europejska,
w tym Komisja Europejska, z regu³y nie prowadzi³a autentycznych prognoz, gdy¿ prowadz¹c dzia³ania konkurencyjne w stosunku do USA i Japonii oraz modyfikuj¹c na bie¿¹co niedopracowany model gospodarczo-spo³eczny, nie
mia³a do tego warunków. W takim uk³adzie równie¿ w okresie przedakcesyjnym nie by³o warunków do rozwijania prognozowania, ani nawet planowania 5-cioletniego, jakie
mia³o miejsce w okresie PRL.
W latach 1990-2003 nast¹pi³ pewien rozwój systemów
informatycznych w Polsce, ale rozwój ten by³ niedostateczny
w stosunku do rozwoju tych systemów w pañstwach unijnych, nie mówi¹c ju¿ o takich krajach, jak USA, Japonia,
czy Po³udniowa Korea. Œwiadczy o tym zbyt ma³y rozmach rozwoju sieci internetowych i umiejêtnoœci korzystania z internetu w Polsce, a tak¿e brak wizji w³adz polskich
wykorzystywania systemów informatycznych do ograniczania katastrofalnego poziomu bezrobocia w Polsce.
W analizie dziesi¹tego sektora „bankowego i systemów
finansowych”, trzeba stwierdziæ, ¿e transformacja w tym
sektorze po 1990r. doprowadzi³a do wyobcowania siê tego
sektora jako instytucji antynarodowej, nie uczestnicz¹cej
w rozwi¹zywaniu zasadniczych problemów pañstwa i narodu, w szczególnoœci w zakresie rozwoju Polski i minimalizacji bezrobocia w Polsce. W ten sposób do roku 2003
sektor „bankowoœci i systemów finansowych” wyrós³ jako
olbrzymia naroœl z³oœliwa na systemie pañstwa
33
i narodu, z nadmiern¹ w³adz¹ i bez wiêkszej odpowiedzialnoœci za rozwój Polski.
Analizuj¹c jedenasty sektor „stosunków miêdzynarodowych i kontaktów zagranicznych” trzeba uznaæ, ¿e dotychczasowa transformacja (po 1990 r.) tego sektora doprowadzi³a do wyraŸnej sk³onnoœci pe³nej uleg³oœci polskich w³adz
pañstwowych wobec takich pañstw, jak: USA, Izrael i g³ówne pañstwa Unii Europejskiej, a zaostrzenie stosunków z takimi pañstwami, jak: Rosja, Bia³oruœ, kraje islamskie, Austria prohaiderowska itp. Z tego tytu³u rozwój Polski poprzez miêdzy innymi kontakty gospodarcze np. z Rosj¹,
dozna³ wyraŸnego szoku. W ten sposób mo¿na powiedzieæ,
¿e okres od 1990 r. do 2003 r. doprowadzi³ w wyniku dotychczasowej transformacji w sektorze „stosunków miêdzynarodowych i kontaktów zagranicznych” do wyraŸnego
os³abienia potencja³u tego sektora.
I wreszcie analiza dwunastego polskiego sektora „bezpieczeñstwa narodowego”, który (od 1990 r.) wyraŸnie uleg³
os³abieniu, w sensie mo¿liwoœci zapewnienia bezpieczeñstwa militarnego w oparciu o w³asne zaplecze przemys³u
zbrojeniowego oraz polskie formacje i systemy wojskowe.
Prowadzi to do wniosku: potencja³ tego sektora wyraŸnie
uleg³ degradacji mimo formalnej gwarancji ze strony NATO
jako instytucji militarnej, do której weszliœmy jako organizacji obronnej, ale która zaserwowa³a dla Polski z miejsca
aferê jugos³owiañsko-kosowsk¹, maj¹c¹ powa¿ne reperkusje rosyjsko-czeczeñskie, afgañskie i irackie.
Wniosek generalny: poniewa¿ kontynuacja dotychczasowych g³ównych kierunków transformacji w latach 19902003 doprowadzi³a do wyraŸnego os³abienia potencja³u
wiêkszoœci sektorów strategicznych pañstwa polskiego z wyj¹tkiem sektora „bankowoœci i systemów i systemów finansowania” (w 1999 r. kontrola zagraniczna banków wynosi³a 65%, a w roku 2001 r. a¿ 75%), oznacza to, ¿e w³aœnie
transformacja wynikaj¹ca z dyrektyw Komisji Europejskiej
doprowadzi³a do tak dramatycznej sytuacji, zagra¿aj¹cej
szeroko rozumianemu rozwojowi suwerennej Polski.
W tym czasie dosz³o do powa¿nego pogorszenia sytuacji gospodarczej w najwiêkszym pañstwie unijnym tzn.
w Niemczech, gdzie liczba bezrobotnych osi¹gnê³a w 2002r.
prawie 5 milionów, a pracuj¹cych w niepe³nym wymiarze
godzin prawie 9 milionów, co razem stanowi oko³o 35%
wszystkich potencjalnych pracowników. W zwi¹zku z tym
zaczêto mówiæ, ¿e Niemcy zmierzaj¹ w kierunku Argentyny, która prze¿y³a i prze¿ywa katastrofê gospodarcz¹.
W nawi¹zaniu do sytuacji niemieckiej sytuacja Polski
w 2003 r. sta³a siê jeszcze bli¿sza sytuacji Argentyny. Mo¿e
to w³aœnie te¿ przyczyni³o siê do nieodpowiedzialnego g³osowania niektórych Polaków w referendum unijnym.
Trzeba zatem odpowiedzieæ po analizach sytuacji Polski w latach 1945-2003 i fakcie decyzji spo³eczeñstwa polskiego o integracji Polski z Uni¹ Europejsk¹, jaka powinna
byæ istota programu gospodarczego Polski w najbli¿szych
latach, aby nie sta³a siê unijn¹ Argentyn¹.
34
Za³o¿enia programu gospodarczego dla Polski
po integracji jej z Uni¹ Europejsk¹
Trzeba na wstêpie powiedzieæ, ¿e to nie integracja Polski z Uni¹ Europejsk¹ uratuje nas przed utoniêciem gospodarczym typu Argentyny. Skoro jesteœmy potencjalnym
topielcem, to nie mo¿na polegaæ na pseudoratowniku niemieckim, który sam ju¿ siê topi.
Trzeba realizowaæ program ratowniczy, który zosta³
sprawdzony w œwiatowych warunkach aktualnej sytuacji
gospodarczej œwiata, nawet je¿eli bêdzie on znacz¹co kolidowa³ z niedopracowanym i u³omnym programem Unii
Europejskiej opracowanym w postaci dorobku prawnego
Komisji Europejskiej. Istota programu gospodarczego dla
Polski, który nale¿y zrealizowaæ w najbli¿szych latach jest
zawarta w fundamentalnej pracy prof. Linsu KIMA, najwybitniejszego œwiatowego ekonomisty, wydanej w 1997r.
przez Harvard College w USA IMITATION to INNOVATION (Imitacja do innowacji). Prof. Linsu Kim wyjaœnia
w niej podstawy sukcesu rozwojowego Korei Po³udniowej
(2 miejsce na œwiecie pod wzglêdem poprawy wskaŸnika
warunków ¿ycia cz³owieka – 0,283, 17 miejsce Portugalii
– 0,143, 20 miejsce Izraela – 0,132, 22 miejsce Japonii –
0,130, 24 miejsce USA – 0,128, 28 miejsce Francji – 0,127,
30 miejsce Finlandii - 0,116, 31 miejsce Szwajcarii – 0,115,
32 miejsce Austrii i 33 miejsce Anglii, 36 miejsce Grecji –
0,109, 37 miejsce Norwegii – 0,108, 38 miejsce Belgii –
0,106, 39 miejsce Szwecji i 40 miejsce Holandii – 0,104,
42 miejsce Luksemburga – 0,103, 43 miejsce Hiszpanii –
0,102, 47 miejsce W³och – 0,094, 52 miejsce Danii – 0,091,
55 miejsce Irlandii – 0,085, 93 miejsce Polski – 0,002).
Do tego trzeba dodaæ, ¿e Korea Po³udniowa opanowa³a
kryzys finansowy, który dotkn¹³ wiele krajów azjatyckich
w koñcu lat 90-tych, czego efektem by³o uzyskanie przez
ni¹ rezerw kapita³owych w wymiarze 100 miliardów dolarów USA (przed kryzysem mia³a tylko 4 miliardy dolarów
USA). Te ostatnie osi¹gniêcia Korei Po³udniowej wyjaœniaj¹
powody zaproszenia Prezydenta Korei Po³udniowej Kim
Dae-junga na spotkania w Europie w 2001 r. (Wielka Brytania, Norwegia, Wêgry i Parlament Europejski w Strasburgu).
Program ten sprowadza siê do dzia³añ, które
Autor przedstawi³ w wielu referatach i publikacjach (miêdzy innymi w Teheranie w 1990 r., w której równie¿ uczestniczy³em), a które kierowane by³y do krajów rozwijaj¹cych siê podlegaj¹cych transformacji w kierunku krajów
rozwiniêtych. Dla warunków polskich dzia³ania te powinny przyj¹æ nastêpuj¹c¹ formê:
— Nale¿y d¹¿yæ do zmian technologicznych w gospodarce polskiej, które poprawi¹ wytwórczoœæ i doprowadz¹
do nowych wyrobów, procesów i przemys³ów.
— Nale¿y wykorzystaæ polsk¹ naukê i polskie technologie, a nie tylko zagraniczne, dla rozwoju gospodarczego i
spo³ecznego Polski.
— Nale¿y poza zdolnoœciami produkcyjnymi i inwestycyjnymi Polaków popieraæ maksymalnie narodowe zdolnoœci innowacyjne Polaków, które bêd¹ decyduj¹ce dla osi¹-
Nad Odr¹
gniêcia du¿ej dynamiki rozwoju Polski.
— Nale¿y zacz¹æ traktowaæ priorytetowo edukacjê i naukê polsk¹ i to g³ównie w okresach kryzysowych, gdy¿ takie dzia³ania warunkuj¹ osi¹gniêcie w³aœciwego poziomu
sektora strategicznego „kultura-edukacja-nauka-innowacyjnoœæ narodowa”.
— Du¿o uwagi nale¿y poœwiêciæ dziedzinie badañ i rozwoju, która musi byæ popierana przez poszczególne firmy
polskie, pañstwo polskie i polskie samorz¹dy.
— Nale¿y doprowadziæ do realnej wspó³pracy Pañstwa
Polskiego, polskich firm i zak³adów oraz zmieniæ politykê
pañstwa na przychyln¹ w dziedzinie podatkowej i proinnowacyjn¹ nie tylko dla podmiotów zagranicznych, ale równie¿ dla podmiotów polskich.
— Nale¿y wykorzystaæ okresy kryzysowe jako okazjê
do przyœpieszenia uczenia siê nowych technologii, pod warunkiem, ¿e Pañstwo Polskie i Polskie Samorz¹dy zaczn¹
w³aœciwie dbaæ generalnie o interes rodzin polskich, tworz¹cych naród polski oraz interes polskich firm.
— Nale¿y zreformowaæ zasady transferu technologii do
Polski z krajów rozwiniêtych, g³ównie z Unii Europejskiej,
USA, Japonii i Po³udniowej Korei w kierunku modelu korzystnego zarówno dla odbiorców polskich, jak i dla dostarczaj¹cych technologie oraz zredukowaæ import gotowych
zagranicznych wyrobów, nie zawsze najwy¿szej jakoœci.
— Nale¿y zreformowaæ politykê finansow¹, podatkow¹
i informacyjna w Polsce, aby s³u¿y³y one podtrzymywaniu
i rozwijaniu polskiego potencja³u technologicznego i ograniczaniu preferowania Polski jako rynku zbytu, g³ównie
dla towarów z Unii Europejskiej.
— Trzeba zdecydowanie zrealizowaæ przys³owie koreañskie, ¿e „w dziesiêæ lat mo¿na poruszyæ nawet góry”,
odsuwaj¹c od w³adzy wszelkimi metodami tych, którzy
w latach 1990-2003, maj¹c z³¹ wolê i bêd¹c „tchórzliwymi
kolaborantami” zniszczyli w znacznej mierze potencja³ technologiczny, edukacyjny, naukowy i kulturowy Polski, wypracowany w trudzie i biedzie przez powojenne pokolenia
Polaków.
— W przypadku Polski po³udniowo-koreañski model
rozwoju musi byæ uzupe³niony stworzeniem przez Pañstwo
Polskie i Polskie Samorz¹dy sprzyjaj¹cych warunków nie
tylko do utrzymania stanu elastycznego polskiego rolnictwa o charakterze ekologiczno-przemys³owym, ale w³¹czenia go do wielkiego programu, jaki powinien powstaæ w ramach ONZ do walki z g³odem na œwiecie (na przeszkodzie
staje tu s³awetna Wspólna Polityka Rolna Unii Europejskiej, która musi ulec znacznej modyfikacji).
Powy¿sze kompleksowe dzia³ania powinny doprowadziæ
do odbudowy potencja³u strategicznych sektorów Pañstwa
Polskiego, bez czego nie mo¿e byæ ani w³aœciwego rozwoju, ani poprawy warunków ¿ycia polskich rodzin.
q
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Literatura
1. Z. Dmochowski „Straty Polski w II wojnie œwiatowej”.
Rodzina Polska nr. 8/2000, 9/2001, 10/2001, 11/2002
2. Z. Dmochowski „Jaka przysz³oœæ czeka Polskê”. Materia³ nieopublikowany
3. T. Gomu³ka „Polskie transformacje 1963-2000”. Ditto,
Warszawa 1997
4. P. Z. Poznañski „Ob³êd reform. Wyprzeda¿
Polski”.
Ludowa
Spó³dzielnia
Wydawnicza,
Warszawa 2001
5. Z. Dmochowski „Apel Wawelski zdrajców”. Westerplatte nr. 3-4 (32-33) 2002
6. Z. Dmochowski „Sumienie wyborców i polityków”. Ojczyzna nr. 21 (150) 1 listopada 1997 r.
7. M. Masny „Akcja na ugorze”. Goœæ Niedzielny nr. 23, 7
czerwca 1998
8. Lista cz³onków Narodowej Rady Integracji
Europejskiej. Warszawa 2001r.
9. „Kombatant” kwiecieñ 2003, maj 2003
10. Senat RP Statystyczne informacje o procesach restrukturyzacyjnych w sektorze wêgla kamiennego w latach 19902001.
11. Z. Dmochowski „Informacje i dezinformacje o Euroazji, Unii Europejskiej i Polsce”. Polska Oficyna Wydawnicza
12. Z. Dmochowski „UE — technokratyczna dyktatura”.
Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2003 r.
13. F. Adwent „Dlaczego Unia Europejska jest zgub¹ dla
Polski?”
Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, Warszawa
14. C. Beddermann „Broñcie Polski!” Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”, Warszawa 2003 r.
15. Kulisy UE. Fundacja „Nasza Przysz³oœæ”,
Warszawa 2003
16. W. Bojarski „Dok¹d Polsko? Wobec globalizacji i integracji europejskiej”. Inicjatywa Wydawnicza „ad astra”,
Warszawa 2002
17. L. Czuma „Zmiany gospodarcze w Polsce XX wieku”.
Skrypt Politechniki Bia³ostockiej, Wydawnictwa Politechniki Bia³ostockiej, Bia³ystok 1991
18. M. Bortner „W drodze do upadku ekonomii œwiatowej”. Nicea - Francja 1995
19. R. Jaworek „Jak zasobny kraj doprowadziæ do upadku?” Nortom, Wroc³aw 1998
35
n Joanna M. Grabiñska
KONSEKWENCJE JEDNOSTRONNEGO PODEJŒCIA
DO WIELOKULTUROWOŒCI W PROCESIE
WYCHOWANIA SPO£ECZEÑSTWA POLSKIEGO
PO DRUGIEJ WOJNIE ŒWIATOWEJ
Wstêp
Kultura jest fundamentem i podstawowym noœnikiem
wszystkich aspektów rozwoju narodu. Od przekazu kulturowego zale¿y wiedza, œwiadomoœæ i etyka ludzi a zatem i rozwój pañstwa jak i jego suwerennoœæ. Fa³szywie, jednostronnie rozumiana wielokulturowoœæ, szczególnie w aspekcie transcendencji i zatarcie granicy miêdzy dobrem i z³em, do dzisiaj wywiera znacz¹cy wp³yw
na postawy ludzi, ich dzia³anie, jak te¿ przyczynia siê
do pog³êbiania chaosu w obecnej rzeczywistoœci.
Brak odniesienia wszelkich dzia³añ ludzkich do wartoœci trwa³ych w wyniku „walki cywilizacyjnej” spowodowa³ dominacjê tzw. kultury materialnej nad kultur¹
etyczn¹.
W g³ównej czêœci artyku³u przedstawiê podstawowe,
zaprogramowane dzia³ania „decydentów”, maj¹ce na
celu demoralizacjê i rozk³ad naszego spo³eczeñstwa.
W podsumowaniu szczególn¹ uwagê zwrócê na ukazanie b³êdu „filozoficznego”, który to powielany od czasów Kartezjusza powoduje wielki chaos w kulturze. Jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci i przypisanie
„myœli” ludzkiej roli nadrzêdnej kszta³tuje etyczne podstawy wszelkich dzia³añ.
Pojêcie wielokulturowoœæ ma trzy wymiary.
Jeden dotyczy wielokulturowoœci w obrêbie danego
narodu, gdzie mówimy o kulturze spo³ecznej, kulturze
osobistej, kulturze polityki, kulturze sztuki, kulturze medialnej, kulturze techniki itd.
Drugi aspekt wielokulturowoœci skupia uwagê na
przenikaniu siê ró¿nych kultur zwi¹zanych z tradycjami
ró¿nych narodów nale¿¹cych czêsto do ró¿nych cywilizacji a mieszkaj¹cych od pokoleñ w tym samym pañstwie ju¿ w wiêkszoœci zasymilowanych, ale chc¹cych
utrzymaæ w ramach swoich grup etnicznych tradycje
narodowe w tym swoj¹ wiarê.
Trzeci aspekt wielokulturowoœci dotyczy przenikania siê ró¿nych kultur w skali œwiatowej, miêdzy pañstwami, grupami pañstw, kontynentami, gdzie s¹ ró¿ne religie, gdzie obserwujemy ro¿ne interesy, gdzie s¹ ró¿ne
priorytety, gdzie ró¿ny jest stosunek do osoby ludzkiej.
Niezale¿nie od tego w jakim kontekœcie badamy
i analizujemy problem wielokulturowoœci, dochodzimy
do jednego wniosku, ¿e podstawow¹ si³¹ umo¿liwiaj¹c¹
konstruktywne postêpowe rozwi¹zania jest dialog, w któ-
36
rym mo¿emy zrozumieæ siê jedynie w wypadku przyjêcia uniwersalnego, niepodwa¿alnego wspólnego mianownika w aspekcie wartoœci, a wiêc postêpowania ludzi wzglêdem siebie i w stosunku do korzystania z dóbr
s³u¿¹cych rozwojowi ka¿dego cz³owieka.
¯ywotnoœæ stalinowskiej idei
wychowania polskiego spo³eczeñstwa
Mówi¹c o jednostronnym podejœciu do wielokulturowoœci w Polsce po Drugiej Wojnie Œwiatowej mam na
uwadze bezkompromisow¹ ateizacjê i odciêcie spo³eczeñstwa polskiego od korzeni cywilizacji ³aciñskiej
a w konsekwencji wprowadzenie chaosu we wszystkich
dziedzinach ¿ycia spo³ecznego i gospodarczego, czego
skutki wyraŸnie widoczne s¹ jeszcze dzisiaj.
Po 1939 r. wszelkie dzia³ania odnoœnie Narodu Polskiego nie by³y jawne i mia³y doprowadziæ do wychowania bezwolnego spo³eczeñstwa g³ównie poprzez oderwanie od w³asnej kultury i tradycji.
Efekty wychowania polskiego spo³eczeñstwa, które
dzisiaj analizujemy i oceniamy w prostej linii warunkowane s¹ spuœcizn¹ przesz³oœci i wytycznymi przekazanymi do realizacji przez w³adzê komunistyczn¹. Wytyczne te poprzez wyeliminowanie wszelkich norm etycznych ze wszystkich sfer ¿ycia spo³ecznego, z kultury,
z ekonomii i gospodarki mia³y wp³yn¹æ na wychowanie
pos³usznego, bezwolnego spo³eczeñstwa polskiego
i wcielenie go jako kolejnej republiki do Zwi¹zku Sowieckiego. Plany nie zosta³y w pe³ni zrealizowane, ale
spustoszenia i efekty tej nieludzkiej polityki dzisiaj s¹
jaskrawo widoczne.
D³ugi proces zniewalania Polaków spowodowa³ to,
¿e jeszcze dzisiaj nie wszyscy zdaj¹ sobie sprawê z tego
co wp³ynê³o na obecn¹ sytuacjê Polski? Dlaczego wiêkszoœæ Polaków po roku dziewiêædziesi¹tym g³osowa³o
wbrew w³asnym interesom?. Dlaczego Polsk¹ rz¹dzi³y
kolejno grupy maj¹ce na wzglêdzie w³asny interes a nie
dobro wspólne? Dlaczego ca³y czas ze wszystkich dziedzin ¿ycia eliminowano Dekalog i walczono z nauk¹
spo³eczn¹ Koœcio³a?, Dlaczego obowi¹zuj¹ce prawo tak
bardzo abstrahuje od prawa naturalnego i nie ma punktu odniesienia do wartoœci transcendentnych?
Na te pytania znajd¹ Pañstwo odpowiedzi w niniejszej rozprawie, w której za najwa¿niejszy punkt odnie-
Nad Odr¹
sienia uznano dokument:
- "45 zasad zniewalania narodu" – œciœle tajn¹ instrukcjê Stalina wydan¹ w Moskwie w 1947 r. /za³. 1/
, której konsekwentna realizacja w okresie ustroju socjalistycznego, wyrz¹dzi³a niewyobra¿alne spustoszenie we wszystkich dziedzinach ¿ycia naszego narodu i pañstwa.
G³ównym celem tej instrukcji by³o wyeliminowanie
z ¿ycia spo³eczeñstwa, poprzez wyrafinowan¹ manipulacjê, trwa³ych, niepodwa¿alnych zasad moralnych a zatem rozszerzanie sumieñ i zatracenie granicy miêdzy
dobrem i z³em.
Wychowanie, w tym sposób kszta³cenia m³odego
pokolenia odpowiedzialnego za przysz³¹ filozofiê pañstwa, to najpowa¿niejszy problem naszych czasów. Dotyczy to wszystkich narodów.
Procesy kulturowe i gospodarcze, które dzisiaj
obserwujemy w Polsce s¹ efektem wieloletnich praktyk wychowawczych wobec naszego spo³eczeñstwa.
Rozwój ka¿dej dziedziny ¿ycia spo³ecznego, ka¿dej dyscypliny naukowej jest procesem naturalnym,
który z za³o¿enia ma s³u¿yæ cz³owiekowi, wp³ywaæ na
jego rozwój zawodowy i duchowy, czyniæ jego ¿ycie
l¿ejszym, nowoczeœniejszym. Takie za³o¿enia z gruntu
jak najbardziej w³aœciwe czêsto w przesz³oœci jak i dzisiaj by³y i s¹ lekcewa¿one. Ka¿dy postêp wraz z elementami pozytywnymi niesie dla cz³owieka zagro¿enia.
Uruchamianie zgubnej dla cz³owieka linii osi¹gniêæ postêpu zale¿y od kultury spo³eczeñstwa a wiêc od œwiadomoœci i etyki ludzi wprowadzaj¹cych w ¿ycie zdobycze postêpu jak równie¿ od polityki edukacyjnej pañstwa, której podstawowym celem powinno byæ przygotowanie spo³eczeñstwa do rozpoznania, w³aœciwej oceny oraz skutecznych dzia³añ w celu natychmiastowej
eliminacji zjawisk negatywnie wp³ywaj¹cych na rozwój
spo³eczeñstwa.
Z regu³y pomys³odawcy rozwoju form ¿ycia spo³ecznego mówi¹ o korzyœciach ekonomicznych, kulturotwórczych, nieraz o rozwoju duchowym i o wartoœciach, ale pomijaj¹ wszystkie te aspekty, które mog¹
wywo³aæ efekty niepo¿¹dane – zgubne dla ca³ego spo³eczeñstwa, spo³ecznoœci lokalnych czy okreœlonych
osób.
Œwiadomoœæ spo³eczna to wypadkowa wielu czynników, które w kolejnych okresach dziejowych narodu
kszta³towane s¹ przez grupy zarz¹dzaj¹ce pañstwem.
Braki w edukacji, to efekt polityki edukacyjnej pañstwa, która z kolei silnie skorelowana jest z polityk¹ ekonomiczn¹ i ze zmianami restrukturyzacyjnymi gospodarki. Rozwój poszczególnych dzia³ów gospodarki,
w tym rolnictwa warunkowany jest wytycznymi ponadnarodowymi zwi¹zanymi z globalizacj¹.
Wszystkie drogi prowadz¹ dzisiaj do jednego celu,
choæ na ró¿nych odcinkach dzia³alnoœci spo³eczno-gospodarczej mo¿na jeszcze realizowaæ cele maj¹ce na
wzglêdzie prawdziw¹ wolnoœæ i dobro osoby ludzkiej.
Przypuszczalnie dzisiaj niewielu z tych, którzy demokracjê wykorzystuj¹ jako instrument do globaliROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
zacji gospodarki i ¿ycia spo³ecznego zdaje sobie sprawê z tego, ¿e ich wp³ywy z roku na rok s¹ mniejsze
a przysz³oœæ nieuchronnie zwi¹zana bêdzie z rz¹dami
dyktatury ekonomicznej.
Proces rozwoju cz³owieka jest w zasadzie prosty.
Zale¿y od wp³ywu rodziny (rodziców, rodzeñstwa, ludzi z najbli¿szego œrodowiska), instytucji wychowawczych (nauczycieli w przedszkolu, szkole), zak³adu pracy (dyrekcji, wspó³pracowników). Przyjêcie i stosowanie w praktyce wzorców moralnych zale¿y w najwiêkszym stopniu od tego jak postrzegamy Dekalog i jak
wcielamy prawo naturalne w ¿ycie codzienne.
Gdy g³êbiej zaczynamy zastanawiaæ siê i obserwowaæ ludzi i siebie mo¿emy zauwa¿yæ, ¿e na dziecko, jak
te¿ na m³odzie¿ i na doros³ych najwiêkszy wp³yw ma
telewizja, œrodki audiowizualne i inne noœniki informacji, w tym internet. Niektórzy dzisiaj zauwa¿aj¹ i zastanawiaj¹ siê nad problemem narkomanii i alkoholizmu
wœród nastolatków i nurtuj¹ ich pytania: dlaczego w ogóle zbrodniczy przemys³ dzia³a?; kto na to przyzwala?
itd. Oficjalnie dzia³a ponad trzysta sekt, które maj¹ zagwarantowane swoje prawa i w ró¿ny nieludzki sposób
werbuj¹ m³odzie¿.
W³aœciwy rozwój spo³eczeñstwa zale¿y w prostej
linii od œwiadomoœci rodziców, nauczycieli, pracodawców, a przede wszystkim od etyki elit rz¹dz¹cych
i przywódców organizacji spo³ecznych i politycznych.
Przyk³ady niew³aœciwego wykorzystania
osi¹gniêæ spo³ecznych i naukowych.
Dzisiaj mo¿emy podawaæ setki przyk³adów zarówno w ustroju demokratycznym, jak i nieporównanie gorszych dotycz¹cych re¿imu komunistycznego, ukazuj¹cych niszczenie ca³ych spo³eczeñstw czy najbardziej
wartoœciowych jednostek lub te¿ niew³aœciwego wykorzystania osi¹gniêæ naukowych tylko dlatego, ¿e decydenci postêpowali nieetycznie.
Grecy w staro¿ytnoœci wprowadzili ustrój demokratyczny w celu obalenia tyrañskich rz¹dów arystokracji. Wspania³a grecka teoria demokracji w „wydaniu” rz¹dów republikañskich nie pokrywa³a siê z praktyk¹. Dzisiaj z ca³¹ odpowiedzialnoœci¹ mo¿emy powiedzieæ, ¿e wszêdzie rz¹dy demokratyczne doprowadzi³y do ³amania prawa, zbrodni, tryumfu niesprawiedliwoœci itd. Wszystkich najwiêkszych zbrodniarzy
„tego œwiata” wybrano demokratycznie, m.in.
Hitlera, Mussoliniego.
Nigdy nie mo¿emy zapominaæ o tym, ¿e Jezus Chrystus zosta³ skazany na œmieræ mêczeñsk¹ poprzez wykorzystanie demokracji – zag³osowa³ podjudzony lud.
Mo¿na przytaczaæ niezliczon¹ liczbê przyk³adów na
to, ¿e ludzie g³osuj¹ wbrew w³asnemu dobru. Trafnie
jeden z za³o¿ycieli Stanów Zjednoczonych J.Adams napisa³: „Twierdzenie, ¿e lud jest najlepszym stra¿nikiem
swych praw, to bzdura niczym nie usprawiedliwiona. Jest
on najgorszym, wrêcz ¿adnym ich stra¿nikiem”. W tym
samym duchu wypowiada³o siê wielu znanych ludzi
m.in. Kraszewski, Knigge, Napoleon Wielki, Schoutan,
37
Seneka, Szekspir, Koryolan, Richelieu, Wolter, Goncourt, Berta Suttner.
Dzisiaj niektórzy odwa¿nie ju¿ pisz¹, ze demokracja
jest ustrojem, w którym najwiêksze pole do dzia³ania
maj¹ ci, którzy s¹ bardziej zepsuci, lepiej k³ami¹, lepiej
umiej¹ nieœwiadomym przysz³oœæ przedstawiæ w ró¿owych barwach. Ci, którzy s¹ po prostu gorsi od przeciwników wygrywaj¹ wybory, bo z wiêksz¹ premedytacj¹,
nie przebieraj¹c w œrodkach og³upiaj¹ swój elektorat
wyborczy czyli lud. Nale¿y podkreœliæ, ¿e by³oby inaczej gdyby ludzie przestrzegali w swoim postêpowaniu
te zasady, które wynikaj¹ z niepodwa¿alnych, uniwersalnych wartoœci.
Znan¹ od wieków przez pedagogów /od ok.100 lat
przez socjologów i psychologów – bo pedagogikê w zakresie wiedzy o reakcjach t³umu i w zakresie motywacji
dzia³ania cz³owieka wydzielono z pedagogiki – nauki
o wychowaniu /cech¹ t³umu jest ³atwowiernoœæ, zmiennoœæ nastrojów i s¹dów, brak rozeznania co w³aœciwe
a co niew³aœciwe, a wiêc sterowana samozag³ada/.
Wiek dwudziesty, wiek w którym najwiêksza liczba
pañstw zadeklarowa³a przyjêcie demokracji, to okres
najbardziej haniebny w dziejach œwiata. Z jednej strony wielki postêp techniczny a z drugiej bezprawie, niesprawiedliwoœæ okupiona krwi¹ niewinnych.
Demokratycznie wybrani cz³onkowie parlamentu
UE tak zatracili twarz, ¿e w tygodniku „Der Spiegel”
opublikowano artyku³ „Marnotrawienie Europy” czyli
rutynowe okradanie ludzi przez tych, którzy tak siê zaprezentowali, tak nak³amali by byæ wybranymi.
W tym miejscu tak na marginesie przytoczê s³owa
laureata nagrody Nobla, pisarza ¿ydowskiego J. B. Singera – „¯yd wspó³czesny nie mo¿e ¿yæ bez antysemityzmu. Jeœli antysemityzm gdzieœ nie istnieje – on go stworzy, ......dzisiejsi ¯ydzi s¹ jak kobiety – pragn¹ w³adzy,
nie jawnej, lecz zakamuflowanej”. O co chodzi, po prostu o ukryte przeforsowanie w sferach zarz¹dzaj¹cych etyki sprzecznej z Dekalogiem, etyki, której podstawowym wyznacznikiem jest osi¹gniêcie celu – zgromadzenie w sposób bezkompromisowy jak najwiêkszej
iloœci œrodków finansowych i to dla siebie.
Demokracja, bez wartoœci transcendentnych, to najlepszy instrument do takich dzia³añ.
Nastêpny przyk³ad, ukazuj¹cy drugie oblicze demokracji to wybór w Austrii J. Haidera. By³o to olbrzymie zaskoczenie dla najbardziej wp³ywowych „œwiatowych demokracji”, bo sprawy „rz¹du” wymknê³y siê
spod kontroli. Bez ¿adnych skrupu³ów i ¿enady na ca³ym œwiecie zosta³ zainspirowany „szum medialny”.
Te „œwiatowe demokracje” wrêcz grozi³y tym „niepoprawnym politycznie” Austriakom. O co chodzi³o? Dzisiaj mo¿na s¹dziæ, ¿e przeszkadza³o „narodowe oblicze”
wybranego demokratycznie przywódcy. Ten przyk³ad
obrazuje, pozytywn¹ stronê demokracji – nieprzewidywalnoœæ.
Najbardziej jaskrawym przyk³adem niew³aœciwego,
bezkrytycznego korzystania z osi¹gniêæ naukowych
38
jest korzystanie z internetu i w ogóle z mediów.
Bezwzglêdnie jest to wspania³e osi¹gniêcie techniki u³atwiaj¹ce ¿ycie codzienne, naukê i pracê. Obecnie bez
komputera nie mo¿e funkcjonowaæ wiele dziedzin gospodarki itd. Wy³¹czenie dop³ywu energii czy w³amania
hakerów do ró¿nych sieci komputerowych mog¹ zupe³nie sparali¿owaæ najwiêkszych potentatów gospodarczych œwiata.
Ju¿ dzisiaj niektórzy humaniœci, myœl¹cy analitycznie i przysz³oœciowo zwracaj¹ uwagê na zagro¿enia
wynikaj¹ce z bezkrytycznego korzystania z komputera
i internetu i z innych mediów. Dzieci i m³odzie¿ maj¹
dostêp do pornografii, mog¹ zawieraæ ró¿ne przypadkowe, czêsto niebezpieczne znajomoœci. Dyskietki, p³yty audio i video coraz czêœciej zastêpuj¹ ksi¹¿ki, w tym
równie¿ lektury szkolne. Nieœwiadomi rodzice zamiast
przeczytaæ dziecku bajkê wol¹ kupiæ lub wypo¿yczyæ
kasetê lub p³ytê, nie weryfikuj¹c jej treœci, a nastêpnie
w³¹czyæ komputer lub video itd..
Niekontrolowany dostêp do mediów prowadzi w prostej linii do analfabetyzmu spo³eczeñstwa. Dzieci i m³odzie¿ coraz mniej czytaj¹, coraz gorzej pisz¹, jak najdalej odsuwaj¹ wysi³ek intelektualny i fascynuj¹ siê sprawnoœci¹ manualn¹.
Nale¿y dodaæ, ¿e ka¿de odkrycie naukowe niesie ze
sob¹ pozytywne i negatywne dzia³anie na rzecz ludzkoœci. Na przyk³ad rad z jednej strony ratuje ¿ycie milionom chorych, ale gdy jest w posiadaniu ludzi, którzy
nie maj¹ na wzglêdzie dobra innych, tylko okreœlony
interes, to mo¿e przyczyniæ siê do zag³ady ludzkoœci.
Wynalezienie robotów i wprowadzanie ich na masow¹
skalê przez w³aœcicieli zak³adów pracy mo¿e spowodowaæ bezrobocie a zatem degeneracjê setek tysiêcy ludzi.
Wszystko zale¿y od tego czy jednostronne podejœcie,
a wiêc czy kultura materialna bez respektowania wartoœci „weŸmie górê”.
Przyk³ady nieludzkich dzia³añ charakteryzuj¹ce re¿im komunistyczny i bezwzglêdne jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci w ka¿dej dziedzinie podane
bêdê ni¿ej.
Walka o cz³owieka
Ca³y czas w Polsce jak i na œwiecie toczy siê walka
o cz³owieka, o to, jaki ten cz³owiek bêdzie, a zatem jakie bêdzie spo³eczeñstwo: – czy bezwzglêdne, nieœwiadome, daj¹ce sob¹ sterowaæ, maj¹ce tylko na wzglêdzie
efekty ekonomiczne i to w³asne, – czy te¿ bêdzie to spo³eczeñstwo umiej¹ce zdefiniowaæ dobro i z³o.
Wychowanie spo³eczeñstwa to proces d³ugofalowy,
przebiegaj¹cy drog¹ ewolucyjn¹. Warunkowane jest
czynnikami bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹cymi na
rozwój cz³owieka, spo³eczeñstwa. Podstawowe determinanty wychowania s¹ odgórnie zaplanowane.
Nie wymaga ju¿ dzisiaj szerszego udowadniania fakt,
¿e rozwój kulturowy, spo³eczny, polityczny, ekonomiczny i gospodarczy ka¿dego pañstwa zale¿y od etyki, œwiadomoœci i przygotowania odpowiedniej liczby wysoko
Nad Odr¹
kwalifikowanych kadr do pracy w gospodarce narodowej. Z kolei to, w jaki sposób przygotowujemy ludzi do
¿ycia w spo³eczeñstwie zale¿y w decyduj¹cym stopniu
od w³adz ustawodawczych a wiêc od tego kogo wybieramy do sprawowania rz¹dów.
Stworzenie programu edukacji, a wiêc usprawnienie
tego co jest, poprzez wprowadzanie nowelizacji poszczególnych paragrafów ustawy o systemie oœwiaty wymaga czasu, konsekwencji dzia³ania i pe³nego, ustawicznego
rozeznawania czynników warunkuj¹cych wychowanie.
Nasuwa siê tu ³aciñskie przys³owie „tempora mutantur et nos mutamur in illis” a wiêc czasy siê zmieniaj¹
i my zmieniamy siê wraz z nimi. Dokoñczenie tej myœli
powinno brzmieæ – ale nigdy nie mo¿na zapomnieæ
o tym, ¿e s¹ wartoœci trwa³e, transcendentne zawarte
w Dekalogu. Nikt na œwiecie nie zdo³a³ przez ponad
2007 lat podwa¿yæ ich. Dzisiaj ludzie wierz¹cy jak te¿
niewierz¹cy, coraz czêœciej zauwa¿aj¹, ¿e podstaw¹ zdrowego, dobrze funkcjonuj¹cego spo³eczeñstwa jest zaszczepienie dzieciom a potem ci¹g³e ugruntowywanie
w³aœciwych norm etycznych. Nastêpnie zgodnie
z prawd¹, w zakresie co najmniej niezbêdnym dla danej
grupy wiekowej, zawodowej a wiêc w zakresie dostosowanym do poziomu i kierunku kszta³cenia nale¿y przekazywaæ rzeteln¹ wiedzê naukow¹, popularno naukow¹
jak te¿ umiejêtnoœci praktyczne.
Wy¿ej przedstawiony wywód wydaje siê banalnie
prosty. By³by równie¿ prosty w realizacji w wypadku,
gdyby ci, którzy s¹ na stanowiskach i decyduj¹ o losach
narodu – tworz¹ ustawodawstwo, maj¹ w rêkach media
i instytucje wychowawcze, myœleli o rozwoju i godnych
warunkach ¿ycia swojego narodu na niepodwa¿alnych
zasadach etycznych.
Spuœcizna przesz³oœci – wytyczne Stalina
w sferze wychowania polskiego spo³eczeñstwa
Kultura naszego narodu, a zatem i jego œwiadomoœæ
uwidaczniaj¹ca siê w postawach i przekonaniach ludzi,
w ocenie sytuacji, a¿ wreszcie w efektach kolejnych
wyborów do w³adz ustawodawczych i zarz¹dzaj¹cych
wszystkich szczebli, wp³ywa na sytuacjê ekonomiczno
– gospodarcz¹ kraju. Tak jak ju¿ wspomina³am, obecna
sytuacja jest wynikiem wieloletnich praktyk wychowawczych na Narodzie Polskim.
By nie byæ go³os³own¹ przytoczê treœæ wybranych
punktów z instrukcji Stalina NK/003/47 wydanej jako
œciœle tajnej w Moskwie 2.06.1947 r. K.AA/OC 113
obejmuj¹cej 45 zasad zniewalania narodu.
Podam tylko zasady bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹ce na wychowanie spo³eczeñstwa.
pkt. 2. Nale¿y szczególnie zadbaæ o to, aby nie by³o
¿adnych kontaktów pomiêdzy naszym wojskiem a ludnoœci¹ cywiln¹ kraju. Niedopuszczalne jest sk³adanie
wizyt w domach krajowców przez nasz¹ kadrê oficersk¹…………..
pkt 3. Przyspieszyæ likwidacjê krajowców zwi¹zanych
z KPP, PPS, Walterowców, KZMPAK i BCH i innych
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
ugrupowañ, które powsta³y bez naszej inspiracji. W tym
celu wykorzystano fakt istnienia zbrojnej opozycji.
pkt 4. Dopilnowaæ, aby do wszystkich akcji bojowych w pierwszej kolejnoœci kierowaæ ¿o³nierzy, którzy
przed wst¹pieniem do Armii Koœciuszkowskiej przebywali na naszym terytorium. Doprowadziæ do ich ca³kowitej likwidacji.
pkt 5. Przyspieszyæ zjednoczenie wszystkich partii
w jedn¹ organizacjê i dopilnowaæ, aby wszystkie kluczowe stanowiska obsadzane by³y przez ludzi zatwierdzonych przez nasze s³u¿by specjalne.
pkt 8. Nale¿y zwróciæ baczn¹ uwagê na ludzi wyró¿niaj¹cych siê zmys³em organizacyjnym, umiej¹cych sobie jednaæ popularnoœæ. Ludzi takich nale¿y pozyskaæ, a w
razie odmowy nie dopuszczaæ do wy¿szych stanowisk.
pkt 9. Doprowadziæ do tego, aby pracownicy na stanowiskach pañstwowych /z wyj¹tkiem s³u¿b œcigania
i pracowników przemys³u wydobywczego/, otrzymywali
niskie pobory. Dotyczy to w szczególnoœci s³u¿by zdrowia, wymiaru sprawiedliwoœci, oœwiaty i kierowników
ró¿nych szczebli.
pkt. 10. Do wszystkich organów w³adzy i wiêkszoœci zak³adów pracy wprowadziæ ludzi wspó³pracuj¹cych
z naszymi s³u¿bami specjalnymi /bez wiedzy w³adz krajowych/.
pkt. 12. Wp³yn¹æ na w³adze krajowców, aby nabywcy ziemi, parceli i gruntów nie otrzymywali aktów w³asnoœci, a jedynie akty nadania.
pkt. 14. Spowodowaæ, aby wszystkie zarz¹dzenia
i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyj¹tkiem
wojskowych) nie by³y precyzyjne.
pkt. 22. Obj¹æ szczególnym nadzorem wszelkie laboratoria i instytucje naukowo – badawcze.
pkt 23. Nale¿y zwróciæ szczególn¹ uwagê na ruch
racjonalizatorski i wynalazczy..........
W wypadku g³oœnych odkryæ spowodowaæ ich sprzedanie za granicê. Nie dopuszczaæ do publikacji zawieraj¹cych wartoœci i opisy wynalazków.
pkt 34. Szczególnej obserwacji poddaæ Koœció³ i tak
ukierunkowaæ dzia³alnoœæ oœwiatowo-wychowawcz¹,
aby wzbudziæ powszechny wstrêt do tej instytucji.
Obj¹æ baczn¹ uwag¹ i kontrol¹ koœcielne drukarnie, archiwa, kazania, kolêdowania, treœci nauk religijnych oraz
obrzêdy pogrzebowe.
pkt 35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym,
a w szczególnoœci w szko³ach œrednich i wy¿szych doprowadziæ do usuniêcia nauczycieli ciesz¹cych siê powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce
wprowadziæ ludzi mianowanych. Doprowadziæ do
zerwania korelacji miêdzy przedmiotami, do ograniczenia wydawania materia³ów Ÿród³owych, do usuniêcia ze
szkó³ œrednich ³aciny, greki, filozofii ogólnej, logiki
i genetyki.
W historii nie mo¿na podawaæ, co który w³adca chcia³
zrobiæ lub zrobi³ dla kraju, trzeba natomiast ukazywaæ tyraniê królów oraz walki uciemiê¿onego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadziæ do w¹skich specjalizacji.
39
pkt 36. Inspirowaæ organizowanie imprez pañstwowych zwi¹zanych z walk¹ krajowców z zaborcami /z wyj¹tkiem zaboru rosyjskiego/, szczególnie z Niemcami
i walki o socjalizm.
pkt 37. W publikacjach krajowych nie dopuszczaæ
opracowañ traktuj¹cych o krajowcach przebywaj¹cych
w naszym pañstwie do rewolucji i w czasie II Wojny
Œwiatowej.
pkt 40. Pilnowaæ aby aresztowano przeciwników
politycznych. Rozpracowaæ przeciwników politycznych
z autorytetem wœród krajowców. Likwidowaæ w drodze
tzw. zajœæ sytuacyjnych przypadkowych, zanim stan¹
siê g³oœnymi lub aresztowaæ ich wczeœniej za wykroczenia kryminalne.
pkt 43. Og³aszaæ publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych /wojsko, ministerstwa, g³ówne zarz¹dy, szkolnictwo/ oskar¿onych o dzia³alnoœæ przeciwko ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Bêdzie to mobilizowaæ czujnoœæ mas pracuj¹cych.
pkt 44. Dbaæ o wymianê ludzi na stanowiskach roboczych przez dopuszczenie do tych funkcji ludzi
z awansów, maj¹cych najni¿sze kwalifikacje.
pkt 45. Powodowaæ nap³yw do szkó³ wy¿szych
ludzi pochodz¹cych z najni¿szych grup spo³ecznych,
którzy nie wykazuj¹ zainteresowañ zawodowych, a tylko chêæ zdobycia dyplomu.
___________
Powszechnie dzisiaj znane jest, ¿e z miejsca po wojnie Stalin zgromadzi³ wokó³ siebie przedstawicieli wszystkich dziedzin kultury i da³ jak¿e jednostronne, jak¿e
okrutne wytyczne dotycz¹ce ideologizacji. Aktorzy, piosenkarze, pisarze a nawet muzycy jak¿e czêsto podporz¹dkowywali siê tym dyrektywom, by mieæ lepsze ¿ycie
lub by po prostu prze¿yæ. Odgrywali wtedy olbrzymi¹
rolê wychowawcz¹ – co najmniej tak¹ jak dzisiejsza telewizja, internet, czy te¿ inne media.
Powy¿sze antynarodowe, nieludzkie dyrektywy Stalina pad³y na wyja³owiony podatny grunt. Zaplanowana
i z wielk¹ konsekwencj¹ przeprowadzona przez hitlerowców i bolszewików eksterminacja inteligencji polskiej zostawi³a naród bez przywództwa intelektualnego.
Mimo zmian ustrojowych wyraŸnie widaæ, ¿e ca³y
czas olbrzymi wp³yw na kolejne ekipy rz¹dz¹ce maj¹
grupy interesu. Te grupy tylko siê zmieniaj¹. Niewygodnych, zak³ócaj¹cych bieg sterowanych odgórnie
wydarzeñ, eliminuje siê z dzia³alnoœci na rzecz dobra
wspólnego. Czêsto odnosi siê wra¿enie, ¿e dalej obowi¹zuj¹ zasady zniewalania narodu polskiego choæ
realizowane s¹ w inny sposób i pod innym sztandarem.
Naród zosta³ odpowiednio wychowany, poddany „praniu mózgu”. Dzisiaj czêsto, nawet nie ze z³ej woli, tylko w wyniku oddzia³ywania socjotechniki medialnej,
treœci humanistycznych przekazywanych w instytucjach oœwiatowych czy te¿ stosowanych metod wychowawczych, sam dzia³a na swoj¹ zgubê, mimo, ¿e
ma zapewnione prawem „mechanizmy obronne”.
40
W tym miejscu przypomnê znaczenie s³owa etyka.
Etyka jest nauk¹, która od wieków zajmuje siê definiowaniem dobra i z³a w ró¿nych p³aszczyznach odnosz¹cych siê do osoby ludzkiej. Wyznacza ona normy postêpowania moralnego.
Ka¿dy cz³owiek w kolejnych okresach swojego rozwoju oddzia³uje na innych ludzi jak te¿ jest odbiorc¹,
ulega wp³ywom innych. Niezale¿nie od tego, w którym
pañstwie, w jakim miejscu cz³owiek siê znajduje, ogólny schemat ¿ycia jest taki sam. Ka¿dy od najm³odszych
lat s³yszy takie pojêcia jak etyka, moralnoœæ, wychowanie, motywy dzia³ania.
Zachowanie, postêpowanie, dzia³alnoœæ cz³owieka –
czyli jego kultura, to efekt ca³ego procesu wychowawczego i stanowi najwa¿niejszy obszar zainteresowania
wszystkich grup zawodowych z naszego kraju, (pedagogów, politologów, dziennikarzy, pracodawców, rz¹dz¹cych krajem) oraz osób spoza naszego kraju, pragn¹cych inwestowaæ i zarabiaæ w Polsce czy bogaciæ
siê przez przejêcie naszego maj¹tku narodowego i przejêcie w³adzy.
Wszelkie dzia³ania maj¹ce na celu przejêcie
w³adzy s¹ systematyczne, prowadz¹ do uœpienia czujnoœci Polaków poprzez odpowiednie przekazywanie informacji w mediach, wprowadzanie metod wychowawczych do przedszkoli i szkó³. Chodzi o odciêcie ludzi od
korzeni cywilizacji ³aciñskiej a przy okazji wychowanie
elity dla siebie.
Nawi¹zuj¹c do cytowanych zasad wychowania polskiego spo³eczeñstwa przygotowanych przez Stalina,
funkcjonuj¹cych w praktyce ponad 60 lat, mo¿na z ca³¹
odpowiedzialnoœci¹ stwierdziæ, ¿e ich konsekwencje s¹
wyraŸnie widoczne dzisiaj, m. in. – jednostronne podejœcie do wielokulturowoœci tak restrykcyjnie przestrzegane w kwestii „czystoœci idei” doprowadzi³o do
degradacji podstawowych uniwersalnych wartoœci
w ¿yciu naszego narodu. Dzisiaj s³owa patriotyzm, ojczyzna, dobro wspólne, Dekalog dla wiêkszej czêœci spo³eczeñstwa niestety kojarz¹ siê z „ciemnogrodem”.
Nauka Spo³eczna Koœcio³a, która w interpretacji Ksiêdza Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego, Ojca Œwiêtego
Jana Paw³a II jak te¿ w homiliach niektórych biskupów,
powinna byæ uznawana za politologiê, dla chrzeœcijan
jest wrêcz ignorowana.
Dzieje siê tak, gdy¿ po wojnie wychowano ca³e
zastêpy nowej inteligencji, czêœciowo nieœwiadomej
a czêœciowo œwiadomie, wprowadzaj¹cej w ¿ycie idee
miêdzynarodowego kosmopolityzmu. Nowa inteligencja niewspó³miernie do posiadanej wiedzy charakteryzowa³a siê pewnoœci¹ siebie, ma³¹ elastycznoœci¹
intelektualn¹ i si³¹ przebicia s³u¿¹c¹ do zajmowania
coraz wy¿szych stanowisk. Poprzez media, za pomoc¹
wybiórczej i manipulowanej informacji do dzisiaj ich
potomkowie kszta³tuj¹ opiniê spo³eczn¹.
Podsumowuj¹c niniejszy artyku³ zasygnalizujê bardzo wa¿ny z punktu widzenia filozoficznego problem
b³êdu myœlowego, na który zwraca³ ostatnio uwagê
Nad Odr¹
filozof, ks. dr Henryk Nowik, cytuj¹c m.in. wypowiedzi na ten temat Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II.
Jan Pawe³ II w ksi¹¿ce „Pamiêæ i to¿samoœæ”
w rozdziale „Ideologia z³a” stawia pytania: „– jak
dosz³o do powstania nazizmu i komunizmu?; – jak to
siê sta³o, ¿e te dwa globalizmy siê rozsypa³y, skoñczy³y?
„Przyczyn¹ olbrzymiego chaosu w myœli filozoficznej by³y rewolucyjne wywody Kartezjusza. Wed³ug Kartezjusza wszystko zaczyna siê od myœli i myœl ludzka
daje pocz¹tek bytowi, rzeczywistoœci, realnoœci – cogito ergo sum – myœlê wiêc jestem. Inaczej mówi¹c
wnioskuje siê z naszego myœlenia o tym, ¿e istnieje
obiektywna rzeczywistoϾ.
W okresie przedkartezjañskim cogito – myœlê by³o
przyporz¹dkowane do esse – byæ, które by³o pierwotnym.
Dla Kartezjusza nie byt jest pocz¹tkiem filozofii a w³asne myœlenie. Przy takim za³o¿eniu, przy tak odwróconym porz¹dku filozofowania nie mo¿na wyjœæ z ciasnego pierœcienia w³asnej jaŸni, w³asnego myœlenia, w³asnej œwiadomoœci do autentycznej rzeczywistoœci. „Od
Kartezjusza zarówno œwiat stworzony jak i Stwórca pozostaje w polu cogito czyli myœlê, jako treœæ ludzkiej œwiadomoœci”
Etyka ustanowiona przez samego cz³owieka bez
odniesienia do prawa naturalnego i wartoœci transcendentnych zale¿y od narzuconych warunków przez
ludzi silniejszych i bogatszych oraz od chwilowych,
zmieniaj¹cych siê potrzeb. Tê etykê, pod pozorem
autentycznego dobra cz³owieka, wyznaczaj¹ li tylko
korzyœci materialne, doczesne.
W samorz¹dach szczebla lokalnego, powiatowego,
wojewódzkiego jak i w Sejmie wyraŸnie zauwa¿ane s¹
dwie grupy radnych czy pos³ów: – jedni (w mniejszoœci) „respektuj¹cy” Dekalog i wartoœci narodowe,
– drudzy, wyznaj¹cy idee kosmopolityczne i ustanawiaj¹cy nowe wartoœci.
Dzisiaj we wszystkich krajach, na ka¿dym poziomie
dzia³alnoœci spo³ecznej jak te¿ niemal w ka¿dej organizacji powstaj¹ tzw. „nowe wartoœci” a nawet ca³e „systemy nowych wartoœci”, zwane humanistycznymi.
Wartoœci te nie maj¹ etycznie licz¹cego siê odniesienia do norm moralnych podporz¹dkowanych dobru bezwzglêdnemu. Zauwa¿ane s¹ powszechnie efekty takich
dzia³añ w Sejmie i na wszystkich szczeblach w³adzy samorz¹dowej.
Efektem dzia³ania takich grup s¹ decyzje, które nie
maj¹ na wzglêdzie przysz³oœci m³odego pokolenia a tym
samym suwerennoœci pañstwa.
Podsumowuj¹c mo¿na ogólnie stwierdziæ, ¿e sprecyzowanie pojêcia wartoœci humanistyczne poprzez
ustawowe przyjêcie niepodwa¿alnych norm etycznych
zawartych w Dekalogu automatycznie wska¿e w³aœciw¹ interpretacjê kolejnych paragrafów, np.
„Ustawy o systemie oœwiaty” i umo¿liwi zrozumienie
wprowadzania zmian. Rodzice i nauczyciele uzyskaj¹
bezcenne
narzêdzie
– umiejêtnoœæ interROK XVIII,
NR 7-8wychowania
(124-125) 2008.
pretacji i t³umaczenia zgodnie z prawd¹ i logik¹ godnego ¿ycia wiedzy naukowej i popularno naukowej.
Przypomnê w tym miejscu s³owa Ojca Œwiêtego
Jana Paw³a II skierowane do rektorów wy¿szych
uczelni „Nasze poszukiwania i nasza praca potrzebuj¹ idei wiod¹cej, fundamentalnej wartoœci, która
by nada³a sens i po³¹czy³a w jeden nurt badania uczonych, refleksje historyków, twórczoœæ artystów i rozwijaj¹ce siê w zawrotnym tempie odkrycia techników.
Konstruktywny dialog w tak rozleg³ej wielokulturowoœci ¿ycia spo³ecznego mo¿liwy jest tylko i wy³¹cznie wówczas gdy myœl filozoficzna /czyni¹ca cz³owieka „Bogiem”/ zapocz¹tkowana przez Kartezjusza
zostanie odrzucona a Dekalog stanie siê podstaw¹
etyczn¹ wszelkich dzia³añ ka¿dego cz³owieka””.
q
Przypisy:
1. Ks S. Wyszyñski: Mi³oœæ i sprawiedliwoœæ spo³eczna – rozwa¿ania
spo³eczne. Pallottinum, Poznañ 1993 ss. 211 -215
2. Ibidem, ss. 131 - 134
3. Encyklopedia Powszechna. Wyd. Gutenberga. Kraków, t. III, s.297
4. Ewangelia wed³ug Œw. Marka, Œw. Jana, Œw. £ukasza. Biblia Tysi¹clecia, rozdz.15 s.1176, rozdz. 19 s.1211, rozdz. 23 s.1238 Wyd. Pallottinum, Poznañ – Warszawa 1980
5. Komitet ds. Edukacji Narodowej:. Edukacja Narodowym Priorytetem
– raport o stanie i kierunkach rozwoju edukacji narodowej w Polskiej
Rzeczpospolitej Ludowej. PWN, Warszawa 1989 ss. 189 - 195
6. http://www.brainyquote.com/quotes/authors/j/john adams. html
7. KS. S. J.: Ksiêga z³otych myœli. Wyd. Gutrnberga, Warszawa 1996, t.
I s.311
8. Ibidem: s. 312
9. Ibidem: s. 313
10. G. Therborn: Drogi do nowoczesnej Europy. PWN, Warszawa –
Kraków, 1998 ss. 539 - 546
11. „Der Spiegel”, listopad 1999 r.
12. http://www.braingquote.com/quotes/quotes/i/isaacbashe.html
13. Przypisywane przez Mathiasa Borboniusa /1612 r./ LotarowiI:wczeœniej przytoczone u Williama Harrisona /1577 r./. Z. Landowski, K.
Woœ: S³ownik Cytatów Laciñskich. Wyd. Literackie. Kraków 2002 r.,
s.545
14. Por. R. Buttiglione, J. Merecki SDS: Europa jako pojêcie filozoficzne.
Towarzystwo Naukowe KUL Biblioteka „Ethosu” 4, Lublin 1996:
R. Kozlowski, J. Soko³owski, J. Zimny, J. Œledziewska: Odrodzenie
Polski przez powrót do narodowej mentalnoœci. Wyd. Sióstr Loretanek, Warszawa 2004, s. 7 – 13; W. Bojarski: Wiêcej Polski....póki my
¿yjemy. Wyd. Antyk, Warszawa 1997, ss. 28 - 36
15. Por. L. Liasz: Nowa wizja Polski. Ksi¹zka i Wiedza, Warszawa 2002
ss. 7 -13
16. Por. J. Homplewicz: Etyka Pedagogiczna. Wyd. Salezjañskie, Warszawa 1996 ss. 63 – 66; W. Bojarski; op. cit. s. 28; J. Grabiñska: Odpowiedzialnoœæ samorz¹dów za wychowanie i przysz³oœæ m³odego pokolenia. „Nowy Przegl¹d Wszechpolski”, 2003 nr 3 - 4
17. H. Nowik: Wyk³ady w RM. Kwiecieñ 2008; Podstawy filozofii
„Nad Odr¹ – Eidos”, 2007
18. Jan Pawe³ II: Pamiêæ i to¿samoœæ. Wyd. Znak, 2005 s.16
19. H. Nowik: Audycja w RM. „Rozmowy Niedokoñczone”,
Toruñ, kwiecieñ 2008
20. Ibidem, Jan Pawe³ II s.17
21. por. J. Homplewicz. Op. cit. ss. 67, 68
22. Pascal Bernardin: Machiavel Nauczycielem – manipulacje w szkolnictwie, reformy czy plan zniszczenia? Wyd. Antyk, Komorów 1997
ss. 160 - 162
23. Jan Pawe³ II: “Odpowiedzialnoœæ ludzi nauki i kultury za prawdê”.
L'OSSERVATORE ROMANO, 1999 nr 8, s.28
41
n Barbara Wodziñska
Oczarowanie i duma
Kto mia³ szczêœcie spotkaæ siê z twórczoœci¹
Kazimierza Józefa Wêgrzyna, a myœli i czuje po polsku – zostaje oczarowany i dumny – mamy wspó³czesnego Wieszcza, który nasz¹ wspania³¹ historiê,
a obecnie nasz¹ troskê, ból i rozpacz, wynikaj¹ce ze
œwiadomoœci w jak tragicznej sytuacji znalaz³a siê
Polska – oprawia s³owami poezji.
Poeta wo³a:
NIE MA WOLNOŒCI BEZ KRZY¯A
KTO S£U¯Y£ MOSKWIE A DZIŒ BRUKSELI
Matko moja wracaj do domu
spod czerwonej latarni nierz¹du
niech nie ³udzi Ciê wolna mi³oœæ
bez pogardy kary i s¹du...
kto s³u¿y³ Moskwie
a dziœ Brukseli
to ten siê zaprze
czerwieni i bieli
Matko moja wracaj do domu
nie dla Ciebie swoboda Pary¿a
przecie¿ Ty nas uczy³aœ kiedyœ
¿e wolnoœci nie ma bez Krzy¿a
ten siê w niebieskie
lub z³ote wystroi
bo tchórz siê matce
w oczy spojrzeæ boi
Matko moja wracaj do domu
niech nie ³udzi Ciê k³amstwo Brukseli
sama przecie¿ nas wiod³aœ co tydzieñ
w polski spokój i œwiêtoœæ niedzieli
ten bêdzie mówi³
fa³szywe pacierze
mówi¹c o Polsce
i k³ami¹c o wierze (podkr. B.W.)
Matko moja wracaj do domu
Bóg strapiony czeka na progu
a¿ zapalisz znów ogieñ wiary
i z pogard¹ spojrzysz na wrogów
i swoj¹ gwiazdê
na niebieskim niebie
na garϾ dotacji
zamieni w potrzebie
S£U¯ALCZOŒÆ
jak g³upiec co siê cieszy marnym œwiecide³kiem
idziemy nieœwiadomi oszustwa i zdrady
w t³umie który zapomnia³ ¿e kostium i maska
s³u¿¹ jedynie k³amcom do g³upiej porady
sk¹d ta s³u¿alczoœæ?! ta mi³oœæ do dworu !
ta miêkkoœæ karku przed obcym i cudzym
ta gra pozorów na krawêdzi k³amstwa
któr¹ tocz¹ zawziêcie i jedni...i drudzy...
(...)
KTO NIE SZANUJE SWOJEGO NARODU
kto nie szanuje swojego Narodu
i nie potrafi dzieliæ Jego losu
niech siê nie bawi Jego symbolami
i znajdzie inny na karierê sposób (podkr. B.W.)
i na daremno imienia nie wzywa
bo jest zbyt drogie dla tych co kochaj¹
42
gdy nosz¹ w sercu a nie na plakatach
imiê któremu bez reszty ufaj¹
(...)
kto nie szanuje swojego Narodu
i za plecami z Jego losu drwi
ten niech pamiêta, ¿e kiedyœ zatrzaœnie
ten Naród przed nim g³oœno swoje drzwi...
kto zmieni³ gwiazdê
czerwon¹ na z³ot¹
ten nie zostanie
nigdy patriot¹
ten bêdzie szuka³
z tej czy tamtej strony
fa³szywych racji
dla swojej obrony...
PSIARNIA
bo kundle obszczekaj¹ ka¿dy krok Twój Polsko!
najpierw swoi... potem cudzy... ha³aœliwym stadem
i zag³usz¹ g³os sumienia co w milczeniu stoi
i nakryj¹ bezsilnoœci¹ Twoje czo³o blade
(...)
i po bruku bêd¹ w³óczyæ Twoje œwiête imiê
g³oœnym œladem rozszczekanym kundlim ujadaniem
póki kija nie podniesiesz nad g³owami psiarni
by wypisaæ na ich grzbietach swoje twarde zdanie
Nad Odr¹
RÓ¯OWY POLONEZ
na ró¿owych salonach
nieustanny bal
¿ycie toczy siê wokó³
banków gie³d i sal
towarzyska elita
w cichym gwarze donosów
pisze nasz¹ historiê
w imiê wspólnych losów
tolerancji orkiestra
r¿nie od ucha do ucha
wolny kraj wolna mi³oœæ
dla ka¿dego komucha
(...)
na ró¿owych salonach
diabe³ krêci ogonem
zatoczy³o siê chwiejnie
towarzystwo czerwone
zatoczy³o siê w lewo
zatoczy³o siê w prawo (podkr.B.W.)
od Pary¿a po Moskwê
demokrat¹ zosta³o
t³um tañcz¹cych siê k³êbi
rytm dostojny kuleje
w okno piêœci¹ ³omoce
ten co straci³ nadziejê
(...)
nie ma Boga Honoru
i Ojczyzny i Wiary
bo ju¿ czerwieni nie mamy
lecz niebieskie sztandary
(...)
trwa z³odziejski polonez
na salonach zabawa
raz siê Kraków poka¿e
to znów b³yœnie Warszawa
(...)
ci co pluli na Polskê
id¹ pierwsi mój Bo¿e (podkr.B.W.)
nios¹ sztandar wolnoœci
lecz w ró¿owym kolorze
podeptali nam pamiêæ
œwiête miejsca i groby
coraz wiêcej dotkniêtych
od ró¿owej choroby (podkr. B.W.)
na najwy¿szych urzêdach
k³amstwo dzwoni srebrnikiem
zdrajca uczy godnoœci (podkr. B.W.)
choæ jest zwyk³ym cynikiem
(...)
nad padlin¹ k³amstwa
archiwalny smród
bo afera i skandal
polityczny bród
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
(...)
od czerwonej trybuny
d³ugi cieñ Stalina
lecz kto dzisiaj pamiêta
gdzie jest chwa³a ?gdzie wina
(...)
na ró¿owych salonach
demokracji sza³
tolerancji festiwal
œmietnik, brud i ka³...
(...)
Londyn œwieci przyk³adem
chorobliwej mi³oœci
Europa jest rada
z wywalczonej wolnoœci
(...)
Europa jak ko³choz
to dotuje to gani
w ³awach siedzi elita
neofitów i drani
(...)
œwieci w oczy ekranem
zak³amana TV
zniewolone umys³y
tolerancji sza³ (podkr.B.W.)
(...)
a gdy g³owê podniosê
ponad nami wysoko
œwieci w trójk¹t wpisane
czujne wci¹¿ Boga oko
(...)
i ostrzega nas co dzieñ
¿e to nie jest zabawa
ale taniec œmiertelny
a historia to krwawa
POGODA DLA DRANI
nauczyli siê szybko w³adzy
i pogardy dla prawdy co rani
zak³amanej wolnoœci bez kary
upragnionej Polski dla drani
(...)
wielkopañskich gestów nabrali
nauczyli siê szybko cudzego
im granicy Ojczyzny nie trzeba
ich uk³ady chroni¹ od z³ego (podkr.B.W.)
Tylko w jednej strofie d³ugiego wiersza dedykowanego Arcybiskupowi Stanis³awowi Wielgusowi,
Autor po mistrzowsku zamkn¹³ nasze polskie dziœ (!):
(...)
Twój brat ukrzy¿owany przez publikatory
Boga swoim cierpieniem nieustannie s³awi
otoczony ciasn¹ pêtl¹ morderczej nagonki
zaszczuty psami k³amstwa œmiertelnie siê krwawi...
(...)
43
Kazimierz Józef Wêgrzyn jest autorem dwóch
poematów "Pi³sudski" i "Czyœciec" oraz 56 zbiorów
wierszy. W ka¿dym tomie przewija siê myœl o Bogu
i Polsce. Ksi¹dz Prof. Jerzy Bajda w "Naszym Dzienniku" (nr. 145, 21 czerwca 2006r. ) pisa³ :
"Ca³a poezja Kazimierza Józefa Wêgrzyna jest pe³na
ducha i zdolna jest budziæ sumienia uœpione, sparali¿owane lub pogodzone z klêsk¹ i zdrad¹."
Poeta w tomie "Larum polskie"1, które zadedykowa³
"Siostrom i Braciom od wieków pielgrzymuj¹cym do
Wolnej Polski" pisze:
Pragnê podzieliæ siê z Tob¹ refleksj¹ o Polsce. Wierzê, ¿e mozó³ zapisywania "choroby na Polskê" bêdzie
czêœci¹ historii naszego wspólnego losu (...)
Bohdan Urbankowski – pisarz i filozof, w recenzji
"Chory na Polskê" ("Nasza Polska", nr 51/52, 17-31
XII 2002 r.) widzi problem "choroby" Kazimierza
J. Wêgrzyna szerzej, pisze :
O wierszach Wêgrzyna mo¿na dyskutowaæ jak dyskutuje siê o Polsce. D³ugo z pasj¹, ca³ymi godzinami.
Poeta nie jest tylko chory na Polskê, Poeta widzi ludzi chorych na brak Polski, na niedobór wartoœci, na
atrofiê to¿samoœci.
W tym roku ukaza³ siê nowy zbiór wierszy Kazimierza J. Wêgrzyna pt. "Nowa Konfederacja Barska"2
Stanis³aw Krajski, we wstêpie do zbioru, tak charakteryzuje postaæ Autora :
Kazimierz Józef Wêgrzyn poeta myœl¹cy po polsku,
kochaj¹cy Polskê, zatroskany Jej losem, kreœl¹cy w swej
twórczoœci Jej moralny i duchowy wspó³czesny obraz,
ukazuj¹cy drogi, na które powinniœmy wst¹piæ.
Jego poezja jest pe³na smutku i goryczy, bo dziœ tak
ma³o polskoœci i tak ma³o, co za tym idzie, Polski, bo dziœ
Wiara staje siê martwa, o OjczyŸnie siê zapomina, Tradycjê siê lekcewa¿y, Szlachetnoœæ wyœmiewa i przekreœla w praktyce, a Wolnoœæ tak naprawdê odrzuca, rozmienia na drobne i sprzedaje.
Stanis³aw Krajski wstêp koñczy s³owami nadziei :
...poezja Kazimierza Józefa Wêgrzyna bêdzie jednym
z czynników, które spowoduj¹, ¿e doczekamy siê wolnej,
suwerennej, niepodleg³ej Polski, bêd¹cej w pe³ni
Królestwem Matki Bo¿ej, Polski, któr¹ tak kochamy,
za któr¹ tak têsknimy.
Jako motto, do tomu "Nowa Konfederacja
Barska" Poeta zacytowa³ s³owa Ksiêdza Marka
z "Wieszczby dla Polski":
(...)
A ty jak Feniks z popio³ów powstaniesz
Cnej Europy ozdob¹ siê staniesz.
Oby Bóg da³, ale przedtem konieczne jest przebudzenie Polski, o tym mówi wiersz "ObudŸ siê Polsko".
(...)
obudŸ siê Polsko
podnieœ g³owê
ws³uchaj siê w s³owa
44
Norwidowe
byœ nie musia³a
znów ze wstydem
patrzeæ w Historiê
w Dom Tu³aczy
gdy
Twoich synów
los
sobaczy
bêdzie im dzieli³
kromkê chleba
(...)
obudŸ siê Polsko!
Bóg jest z nami
wiêc nie jesteœmy
przecie¿ sami
byœ zatrwo¿ona
wilczym tropem
skomla³a
prosz¹c Europê
o och³ap
co nas wstydem
pali
(...)
obudŸ siê Polsko!
podnieœ g³owê
nie daj siê raniæ
obraŸliwym s³owem
(...)
obudŸ siê Polsko!
z³odziej w domu
snuje siê ci¹gle
po kryjomu
wy³ama³ okno
rozbi³ drzwi
i
z Twego snu
jak b³azen drwi (podkr. B.W.)
(...)
obudŸ siê Polsko !
gdzie Twa duma
z
Chrobrych
Chopinów
Wieszczów
Cudów
Œwiêtych
Marsza³ków
Naczelników
Przywódców
Przodków
Mêczenników...
obudŸ siê Polsko !
moc¹ wiary
która podnosi
Nad Odr¹
swe sztandary
ponad redutê
Dekalogu
(...)
gdzie Bóg otacza
nas cudami
by nam pokazaæ
¿e
jest z nami
(...)
obudŸ siê Polsko !
silna Bogiem
to On zabliŸni
ka¿d¹
ranê
obudŸ siê Polsko !
aby wolnoϾ nasza
nie by³a jak targowa hala
co runie nagle nam na g³owê
i
bêdzie tylko p³omieñ œwiecy
dr¿a³ chybotliwie w naszych
¿alach...
Poeta wo³anie "obudŸ siê Polsko!" poprzedza s³owami Juliusza S³owackiego:
A jednak ja nie w¹tpiê – bo siê pora zbli¿a
¿e siê to wielkie œwiat³o – na niebie zapali,
I Polski Ty o Bo¿e, nie odepniesz z Krzy¿a
a¿ bêdziesz wiedzia³, ¿e siê jak trup nie zwali!
i zwraca siê Wieszcz do Wieszcza:
wybacz Juliuszu!
¿e na nowo
próbujê
zwi¹zaæ
Twoje
s³owo
z nasz¹ Ojczyzn¹
coœ J¹
wo³a³
bo
Ona by³a
jak
anio³a postaæ
(...)
Nam te¿ nie wolno w¹tpiæ! Przyjdzie czas i odepnie Bóg Polskê z Krzy¿a! Tylko obok wiary, ¿e tak
bêdzie, trudno uwolniæ siê od lêku, a jak Polska siê
nie obudzi? To wtedy pytanie postawione w tytule wiersza, stanie siê rzeczywistoœci¹!
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
CZY PÓJDZIEMY ZA TWOJ¥ TRUMN¥
DO BRUKSELI?
ilu nas pójdzie w ¿a³obnym marszu?
za Twoj¹ trumn¹ do Brukseli
ilu nas bêdzie ból i smutek
nad Twoj¹ trumn¹ Matko dzieliæ?
a z wie¿y Babel nic nie widaæ
na dole ziemia odleg³a stopom
nad szczytem czarna czeluϾ pychy
gdzie Twoja wielkoϾ Europo!
w katedrach tylko dawne echo
stanie pod Krzy¿em w czas zw¹tpienia
dziesiêciokrotnie mu odpowie
poœród kamieni krzyk milczenia (podkr.B.W.)
a tu wci¹¿ jeszcze w wierzb alejach
Chopin siê w³óczy – Norwid trudzi
S³owacki chocia¿ dziwnie blady
pe³en ufnoœci jest do ludzi
Adam z pielgrzymi¹ lask¹ idzie
przez polska mowê wœród harmonii
chocia¿ czasami sygnaturka
na trwogê polskie larum dzwoni
jeszcze Kardyna³ Tysi¹clecia
uczy nas si³y trwania w krzy¿ach
gdy zza wiêziennych krat spogl¹da
na nasz¹ przysz³oœæ co siê zbli¿a
gdzie nasza wolnoϾ zaprzedana
pytaj¹ tamci z mro¿nej doli
i gdzie wci¹¿ p³acz¹ zapomniani
w smutnej modlitwie gorzkich ¿ali
gdzie siê spl¹ta³y Fa³sz i Honor
na naszych pogmatwanych drogach
i gdzie ju¿ nie ma na sztandarach
ani Ojczyzny ... ani... Boga ...
O Bo¿e ! Tak nie mo¿e siê staæ, nie !
Podczas spotkania w Radiu Maryja Kazimierz
J. Wêgrzyn uzasadni³ tytu³ najnowszego zbioru –
"Nowa Konfederacja Barska." Przypomnia³, ¿e w³aœnie
minê³a 240 rocznica Konfederacji, rocznica wybuchu
pierwszego wielkiego polskiego, Powstania Narodowego. Przypomnia³, ze podczas jego trwania zginê³o 60.000
Polaków, a na Sybir wywieziono 14.000 tys. osób, ¿e
czasy w których ¿yjemy przypominaj¹ czasy Konfederacji Barskiej. Dziœ wystêpuj¹ te same zagro¿enia dla
to¿samoœci narodowej, polskiej kultury, niepodleg³oœci
Pañstwa Polskiego.
Tak, Konfederacja Barska by³a pierwszym polskim
powstaniem narodowym w obronie wiary, wolnoœci, dlatego zosta³a wyrugowana ze zbiorowej pamiêci Polaków przez komunistyczn¹ historiografiê jako ruch
"wsteczny". Komunistów, a dziœ libera³ów, razi na sztan-
45
darach konfederackich has³o "Jezus-Maryja" i przeciwstawianie siê Konfederatów Stanis³awowi Augustowi Poniatowskiemu, który by³ "postêpowy".
Nasz wielki historyk, autor monumentalnych historycznych dzie³ (te¿ wyrugowany ze œwiadomoœci Polaków!) Prof. W³adys³aw Konopczyñski, tak koñczy 2tomowe dzie³o "Konfederacja Barska"3
Z opowieœci o Barze, poeci romantycy wyczarowali
legendarne postacie Ksiêdza Marka, Pu³askiego, Sawy,
Beniowskiego i najprawdziwsz¹ pod zmyœlonym nazwiskiem postaæ bezimiennego bohatera tych bojów, mêczennika Horsztyñskiego i ta legenda Baru sta³a siê dla
narodu moralnym skarbem.
(...) Konfederacja Barska konaj¹c¹ ocali³a Ojczyznê. Ona J¹ uratowa³a w sercach Polaków. "Horsztyñski" rusza³ w pole, nie wiedz¹c dobrze, o co ma walczyæ,
aby w oczyszczaj¹cym chrzcie krwi dowiedzieæ siê w obliczu œmierci, ¿e cierpi i ginie nie za liberum veto, ani za
prawo uciskania ch³opów czy ró¿nowierców, lecz za ca³oœæ i niepodleg³oœæ Ojczyzny. Przez taki ogieñ wtajemniczenia przesz³y wszystkie stany, a przetrawi³y siê w nim
tym mocniej, ¿e zbrojny opór trwa³ wtedy nie parê miesiêcy, jak w roku 1792, ale piêædziesi¹t parê miesiêcy.
Stan¹³ i stê¿a³ w duszach Polaków mur nieprzebyty od
strony najgroŸniejszego rosyjskiego zalewu i odgrodzona nim Polska, mimo klêski wielokrotnego rozbioru, przebudzona, odm³odzona, zahartowana- zosta³a Polsk¹.
Dziœ do przebudzenia Polaków konieczna jest intelektualna odnowa, wróg zastosowa³ najgroŸniejsz¹ z najskuteczniejszych broni- polskojêzyczne publikatory!
Przez poezjê Kazimierza Józefa Wêgrzyna przewija
siê nadzieja, ale nie bezwarunkowo. Warunkiem jest
podjêcie przez Polaków, nieska¿onych propagand¹,
heroicznego intelektualnego wysi³ku.
Tylko wtedy bêdziemy mogli powtórzyæ za Ksiêdzem
Markiem Jando³owiczem ("Ksiêdzem Markiem" –
S³owackiego):
"Nigdy z królami nie bêdziem w aliansach
nigdy przed moc¹ nie ugniemy szyi,
bo u Chrystusa my na ordynansach,
s³udzy Maryi
(...)
Wszystkie cytowane wiersze i fragmenty wierszy
K.J. Wêgrzyna ze zbiorów "Larum polskie" i "Nowa
Konfederacja Barska"
Najnowszy zbiór mo¿na nabyæ w Fundacji "Nasza
przysz³oœæ" w Szczecinku i ksiêgarniach "Naszego
Dziennika" w Warszawie, Krakowie i Lublinie.
q
Kazimierz Józef Wêgrzyn. Poeta.
(Pieœñ Konfederatów)
_________
1. Kazimierz Józef Wêgrzyn, Larum polskie, wybór wierszy z lat 1976-2006, Wydawnictwo OFSET
Druk i MEDIA, Kubalonka 2006.
2. Kazimierz Józef Wêgrzyn, Nowa Konfederacja
Barska, Wydawnictwo œw. Tomasza z Akwinu,
Warszawa 2008.
3. W³adys³aw Konopczyñski, Konfederacja
Barska, seria Wolnoœæ i Niepodleg³oœæ, Oficyna
Wydawnicza Volumen, Warszawa 1991. Wydanie
drugie, pierwsze po wojnie.
46
Nad Odr¹
n Adrianna Adamek-Œwiechowska
„MIEJSCA NA SMUTEK £ASKAWE”.
W SZWAJCARII HENRYKA SIENKIEWICZA
Motto:
„Gdzie wybraæ miejsce na smutek ³askawe,
Miejsce, gdzie ¿aden duch nie tr¹ci lotem
O moje serce rozdarte i krwawe;
Miejsce, gdzie ksiê¿yc przyjdzie a¿ pod ³awê
Id¹c po fali... zaszeleœci z³otem,
I za³oskocze tak duszê tajemnie,
¯e stêskni – ocknie siê i wyjdzie ze mnie”.
Juliusz S³owacki, „W Szwajcarii”, 434-4401.
Z Zakopanego Henryk Sienkiewicz pisa³ 3 sierpnia 1892 roku do Kazimierza Morawskiego:
„A deszcz pada i pada!...
Ja ostatecznie zdecydowa³em siê, ¿e nigdzie nie
wyjadê, albowiem nie
widzê przed sob¹ miejsc
„na smutek ³askawych”.
Przy tym „to lube powietrze, ten b³êkitny namiot
tak cudnie rozpiêty nad
naszymi g³owami wydaje mi siê tylko stekiem
cuchn¹cych wyziewów”
(Hamlet). Wskutek tego:
„wszêdzie mi Ÿle jest
i wszêdzie Ÿle bêdzie”
(S³owacki). A przypominam sobie tak¿e, ¿e
„jeœli s³oñce p³odzi
robaki w zdech³ym psie,
tedy nale¿y pamiêtaæ,
¿e wszyscy jesteœmy tylko
przysz³ym pad³em” (Hamlet).
Tu przynajmniej deszcz
pada” [D LV, 489]2.
Znamienny jest fakt, ¿e wyznanie to, w którym dochodzi do g³osu pesymistyczny nastrój pisarza, zwi¹zany z egzystencjalnymi refleksjami, wypowiedzianymi poprzez przywo³anie cytatów z ulubionych autorów, rodzi siê w wyró¿nianym przez niego miejscu.
„Ze wzglêdu na krótkoœæ ¿ycia, najlepiej je spêdziæ
w Zakopanem” – powiedzia³ wszak innym razem.
Atmosfera tatrzañskiego kurortu niew¹tpliwie mu s³u¿y³a, chêtnie do niej powraca³ z woja¿y, które – wbrew
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
¿yczeniowemu zapewnieniu z listu – wype³nia³y jednak niezmiennie jego ¿ycie, czyni¹c zeñ niestrudzonego podró¿nika, przemierzaj¹cego stale zw³aszcza
europejskie szlaki, ale niecofaj¹cego siê te¿ przed
wyzwaniami bardziej egzotycznymi.
Cytowana wypowiedŸ ujawnia przy tym wspó³zale¿noœæ jego odczuæ wzglêdem klimatu przestrzeni i jej
natury. Ta w³aœciwoœæ osobowoœci, nieobca te¿ pokrewnemu Sienkiewiczowi – jak mo¿na uznaæ nie
tylko na podstawie wspomnianego wy¿ej fragmentu
Autorka nad jeziorem Leman
listu – Juliuszowi S³owackiemu, decydowa³a o reakcjach twórcy na kolejne przystanki na drodze poszukiwania miejsc, jak je okreœli³ fraz¹ z poematu
„W Szwajcarii”, „na smutek ³askawych”. Mo¿na s¹dziæ, ¿e decyzje o wyborach poszczególnych miejscowoœci, w jakich zatrzymywa³ siê na krótszy lub
d³u¿szy pobyt, motywuje potrzeba uzyskania w nich
odpowiednich warunków do pracy twórczej i zachowania wzglêdnego zdrowia, od którego zale¿a³o jej
powodzenie. Ten tryb ¿ycia, polegaj¹cy na ci¹g³ej wêdrówce po rozmaitych kurortach, zosta³ zapocz¹tko-
47
wany odbywan¹ z pierwsz¹ (zmar³¹ przedwczeœnie)
¿on¹, Maryni¹ z Szetkiewiczów, tu³aczk¹ w poszukiwaniu „coraz cieplejszego kraju”3, maj¹cego oddaliæ
od niej widmo œmierci. Od czasu tego doœwiadczenia
wobec powracaj¹cych niedomagañ oraz ci¹g³ej troski o zdrowie i ¿ycie dzieci, w obawie, ¿e mog³y odziedziczyæ gruŸlicê po matce, Sienkiewicz korzysta³ z goœcinnoœci polecanych mu przez lekarzy okolic.
Przekonanie o leczniczych walorach klimatu
i uzdrowiskowych wód, powszechne w dziewiêtnastowiecznej rzeczywistoœci, a przez to zapewniaj¹ce
ówczeœnie rozkwit miejscowoœciom, oferuj¹cym te
czynniki zdrowotne, sprawi³o, ¿e kilkakrotnie pojawi³ siê w Szwajcarii. Kraj ten niespodziewanie sta³ siê
te¿ podczas I wojny œwiatowej jego schronieniem,
w którym przebieg³ ostatni etap ¿ycia. Na ten czas
Hotel w Caux
przypad³a wa¿na, rozwiniêta na skalê miêdzynarodow¹ dzia³alnoœæ spo³eczno-filantropijna pisarza jako
prezesa Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce z g³ówn¹ siedzib¹ w Vevey.
U progu twórczoœci Sienkiewicza istnieje inspirowana poematem „W Szwajcarii” – „Sielanka m³odoœci”. Fascynacja tekstem S³owackiego ujawnia³a siê
nastêpnie wielokrotnie. Ten w³aœnie utwór wspomnia³
te¿ pisarz w swej mowie, przygotowanej na uroczystoœæ ods³oniêcia pierwszego na ziemiach polskich
pomnika romantycznego twórcy w Mi³os³awiu:
„Czytaj¹c „W Szwajcarii” otrzymujemy wra¿enia
marzeñ, smutków i nastrojów tak nieuchwytnych,
a nawet nik³ych, ¿e prawie nie ma dla nich dŸwiêków
i wyrazów w mowie ludzkiej” [D XLV, 170].
48
Autor „Trylogii” patrzy na rzeczywistoœæ przez
pryzmat wizji romantycznego poety. Reminiscencje
lekturowe s³u¿¹ do opisu w³asnych doœwiadczeñ. Na
przyk³ad z podró¿y na Wschód w liœcie do Jadwigi
Janczewskiej z 9 paŸdziernika 1886 r. cytuje z pamiêci frazê z poematu (XXI, w. 427-428), by zasugerowaæ w³asn¹ analogiczn¹ dolê wiecznego tu³acza,
zgnêbionego stanem depresyjnym: „Moi towarzysze
kto wie, czy nie wróc¹, ale ja ju¿ nie. Spojrzê w lec¹ce
po niebie ³abêdzie i tam polecê, gdzie one polec¹!
(S³owacki) – A mo¿e trudnoœci i potrzeba zwalczania
ich wyjd¹ mi na dobre. Przypomn¹ siê jakieœ dawne
czasy, inne zupe³nie od obecnych – nie nadzwyczajnie tak¿e szczêœliwe, ale m³odsze” [D LV, 284-285].
Wybór krainy, gdzie „ziemia smutniejsza, b³êkitniejsze wody” (w. 362) nastêpuje póŸno w jego biografii, bo dopiero w 1894
r. Bram¹, przez któr¹
wkracza w œwiat znany
do tej pory g³ównie w literackim odbiciu, jest –
podobnie jak w przypadku S³owackiego – Genewa. Nad brzeg Lemanu
sprowadza pisarza chêæ
konsultacji z pracuj¹cym
tu wówczas na Wydziale
Medycznym Uniwersytetu Genewskiego prof.
Zygmuntem Laskowskim, po groŸnym wypadku, jakiemu uleg³ na
bicyklu, zje¿d¿aj¹c z pochy³oœci bez hamulców
i uderzaj¹c g³ow¹ w mur
podczas pobytu u Abakanowicza w Parc St.
Maur. Decyzjê przyjazdu
uzasadnia jednak dodatkowo potrzeb¹, któr¹
wyra¿a w liœcie do adresatki poprzednich korespondencyjnych reporta¿y
z podró¿y: „Do Genewy przyjecha³em trochê dlatego, by nareszcie zobaczyæ coœ z Szwajcarii”4.
Trudno przypuszczaæ, ¿e ten tygodniowy pobyt
w listopadzie 1894 r. u wrót szwajcarskich pozwoli³
na bli¿sze poznanie okolic, czy nawet miasta, gdy¿
stan zdrowia podczas drogi z Pary¿a znacznie siê pogorszy³, zw³aszcza ¿e organizm by³ nadwerê¿ony poprzednimi influencami. Mo¿na jednak s¹dziæ, ¿e mimo
os³abienia pisarz opuszcza³ genewski Hôtel du Lac,
by zobaczyæ nie tylko wybrze¿e jeziora, przy którym
zamieszka³, ale pobliskie zabudowania po obu brzegach Rodanu, tym bardziej, ¿e mieszkanie w nim
okreœli³ jako „mizern¹ dziurê”5. Móg³ trafiæ, spaceruj¹c Grand Rue, przy której urodzi³ siê Jan Jakub Ro-
Nad Odr¹
usseau, na najstarszy Place du Bourg-de-Four.
W zwi¹zku z planowan¹ w tym czasie powieœci¹ z czasów staro¿ytnych, móg³ go zainteresowaæ fakt, ¿e ów
plac by³ pierwotnie rzymskim forum. O swoich wra¿eniach z miasta nie pisa³ w listach – ich tematyka
oprócz zdrowotnej koncentruje siê na osobistych udrêkach, do których nale¿y sprawa ma³¿eñstwa i rozstania z Marynuszk¹ z Wo³odkowiczów oraz zwi¹zane
z t¹ kwesti¹ zarzuty, i¿ ca³a historia zosta³a niesprawiedliwie sportretowana przez pisarza w „Rodzinie
Po³anieckich”. Wynika z tych rozwa¿añ, ¿e ¿yciowa
pora¿ka znacznie gorzej na Sienkiewicza wp³ynê³a ni¿
wszystkie dolegliwoœci fizyczne: „Ostatecznie –
wyznawa³ – st³uk³em sobie nie tylko bok i g³owê, ale i ducha – i to jeszcze przed owym kozio³kiem z bicykla”6.
Widok z Hotelu du Lac
Dlatego, zgodnie ze wskazówk¹ doktora, niedomagania g³ównie natury nerwowej, wyruszy³ z ha³aœliwej zapewne Genewy, niezw³ocznie leczyæ w Lugano.
Pisarz, pierwotnie umówiony z Abakanowiczem, i¿ ten
go odprowadzi na po³udnie szwajcarskie, nie czeka³ na
przyjaciela, który zwleka³ z przyjazdem z Lyonu do
Genewy. W drogê na po³udniowy stok Alp nad jezioro
Lugano, gdzie mia³ spêdziæ trzy tygodnie, wyruszy³ 25 listopada samotnie. Przejazd pozostawi³ pierwsze pozytywne wra¿enia ze szwajcarskiego szlaku, a docelowa
miejscowoœæ od razu wzbudzi³a zachwyt, mimo, ¿e
powita³a go 26 listopada deszczem: „Miejsce bardzo
³adne. Sto razy wygodniej jak w Como – boæ to Szwajcaria i wszystko porz¹dniejsze. Nie jecha³em na Brig
i dyli¿ansem na Simplon – bo by³o zimno, mglisto i d¿yd¿ysto – tylko przez Lucernê i Gotard. W ten sposób
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
droga jest doœæ d³uga, bo w kó³ko. Lucerna, któr¹
widzia³em tylko wieczór, przy œwietle elektrycznym, jest
bajeczna. Czeka³em tam 3 godziny na poci¹g, wiêc
chodzi³em po mieœcie. Coœ bajecznego!”7.
Entuzjastyczny nastrój jako sygna³ pewnego urzeczenia wybranymi miejscami zdaje siê wzmacniaæ si³y
twórcze. Ju¿ w Genewie zrodzi³o siê pewne niespodziewane u pisarza-realisty marzenie: „Gdybym by³
bogaty i pisa³ bez uprzednich kontraktów, pisa³bym
teraz ró¿ne rzeczy fantastyczne”8. W Lugano pojawia
siê te¿ gotowoœæ do podjêcia skontraktowanego zamierzenia. W listach deklaruje Sienkiewicz rozpoczêcie pisania prologu do „Quo vadis?”. „Od jutra siadam do prologu – potem jeszcze odpocznê, a potem
zacznie siê znów katorga a¿ do zakoñczenia „Quo vadis”9. Bior¹c pod uwagê
niedyspozycje, jakie go
nie opuœci³y i zapewne
t³umi³y czêœciowo doznania turystyczne, trzeba przyznaæ, ¿e miejsce
musia³o wywrzeæ korzystne wra¿enie. Mo¿na
wnosiæ z tonu pierwszych
doniesieñ, ¿e pisarz uleg³
pewnej pocz¹tkowej fascynacji, wynikaj¹cej zapewne z nadziei, ¿e
³agodny po³udniowy klimat – mimo póŸnego listopada – przyczyni siê
do wzrostu si³ witalnych:
„Bêdê tu trochê wios³owa³ i – [...] jeŸdzi³ na bicyklu, ale z hamulcem
i nie po górach”10. Pozytywne
oczekiwania
wspó³brzmi¹ z wizj¹,
jak¹ snu³ w swym poemacie S³owacki:
„Odt¹d szczêœliwi byliœmy i sami,
P³yn¹c szwajcarskich jezior b³êkitami” [w. 69-70].
Obietnice korzystnego oddzia³ywania œródziemnomorskiego mikroklimatu sk³ada³y oœrodki wypoczynkowe, do których nale¿a³a wybrana przez Sienkiewicza „Villa Beau Séjour”, nazywana te¿ Hôtel du Parc.
Obecnie nadal pe³ni¹cy dawn¹ funkcjê Park Hotel
przypomina XVIII i XIX-wieczn¹ tradycjê swych
us³ug, w szczególnoœci zapewniaj¹c, i¿ miejsce s³u¿y
nie tylko wspania³ej wegetacji roœlinnoœci, ale i regeneracji biologicznej goœci. Po³o¿enie na stoku Monte
Generoso zapewnia oddalenie od zgie³ku miasta,
a przede wszystkim staje siê punktem widokowym na
jezioro Lugano, co w po³¹czeniu z ofert¹ hydromasa¿y ma oddzia³ywaæ leczniczo na system nerwowy.
Byæ mo¿e Sienkiewicz uwzglêdniaj¹c usytuowanie
49
tego miejsca, a planuj¹c powrót do kraju, pisa³ do
szwagierki: „W ogóle wiesz, jakie mam wra¿enie?
¯e tego wszystkiego by³o za wiele, ¿em sobie pozwoli³
na luksus, na jaki nie mog³em sobie pozwoliæ – i ¿e
trzeba teraz myœleæ o pakowaniu siê nie z ¿adnych
poszczególnych powodów lub chorób, ale ze wzglêdu
na stan ogólny. Nie jest to wyrozumowane – jest to
raczej ogromnie mocne i jasne poczucie. Nie bêdzie
to mo¿e nag³e, mo¿e jeszcze napiszê „Quo vadis”,
ale ju¿ zje¿d¿aj¹c z góry na dolinê bez dna”11.
Autorka na Rigi Kulm
W³aœciwej pracy nad now¹ powieœci¹ pisarz nie
zacz¹³ – jedynie „d³uba³ urywkami” – jak siê wyrazi³
w liœcie do Wandy Szetkiewicz12. Do pocz¹tku grudnia mia³ jeszcze nadziejê, ¿e siê „sam¹ robot¹ o¿ywi”, ale na przeszkodzie stanê³y kolejne niedyspozycje: angina i wrzód w gardle. W tej sytuacji pocieszaj¹c¹ okolicznoœci¹ okaza³ siê fakt, ¿e zapalenie trwa³o tym razem krócej ni¿ w Egipcie, a rekonwalescencja postêpowa³a szybko, co sk³ania³o do ¿artów:
„Ja jestem zdrów i myœlê o œmierci z si³¹ wyobraŸni
poetycznej – to czujê przed ni¹ niepokój, jak jestem
bli¿ej i rzeczywiœciej – tak ani dbam”13.
Samo miejsce wydawa³o siê wrêcz idealne na to,
by przebiega³a w nim praca nad rzymsk¹ powieœci¹.
Miasto we w³oskojêzycznym, najbardziej wysuniêtym
na po³udnie kantonie Ticino, granicz¹cym z W³ochami, zachowuje ich klimat, a jednoczeœnie ma – jak
zauwa¿a pisarz – znacznie lepsze warunki:
„Tu jest lepiej jak w Como. Znacznie cieplej i mniej
wilgotno ni¿ na mediolañskiej równinie” 14 .
Pusty raczej hotel sprzyja³ skupieniu, lecz najwyraŸ-
50
niej nie zapobieg³ rozstrojowi wewnêtrznemu. Przychodzi³y chwile rozdra¿nienia. Z niechêci¹ myœla³
wówczas o jakimkolwiek wyjeŸdzie, nawet do Rzymu, a tak¿e o swojej pracy: „strach mnie bierze, ¿e to
znów trzeba bêdzie pisaæ i pisaæ – bez koñca i bez
¿adnej ¿yciowej kompensaty”15. Samopoczucie to –
okreœlane przez niego „noc¹ duchow¹” – wywo³uje
samotnoœæ, na któr¹ siê skar¿y. Stan ten przypomina
nastrój wyra¿ony w zakoñczeniu poematu S³owackiego ”W Szwajcarii”, a jednoczeœnie wydaje siê pokrewny myœli poety z okresu
genewskiego: „Nie pojmiecie tego, jak nam Ÿle,
jak nigdzie przytu³ku nie
ma”16. Aby przygnêbieniu zapobiec Sienkiewicz
planowa³ ostatecznie
wbrew radom miejscowego lekarza powrót do
zimniejszego klimatu na
œwiêta. Przekonawszy go
do swego projektu wyruszy³ do Warszawy z pewnym opóŸnieniem, potrzebnym na wydobrzenie, w przeddzieñ wigilii
Bo¿ego Narodzenia, przez
Mediolan i Wiedeñ.
Odbiciem prze¿yæ
z okresu bezpoœrednio
poprzedzaj¹cego pisanie
„Quo vadis?” jest niew¹tpliwie pierwszy rozdzia³ tej powieœci. Pojawia siê w nim poddawany zabiegom leczniczo-kosmetycznym Petroniusz,
o którego doznaniach czytamy jakby by³y echem listownych doniesieñ autora:
„Zdrowie!... Nie. On nie czu³ siê zdrów. Nie doszed³
jeszcze wprawdzie do tego, do czego doszed³ m³ody
Sisenna, który straci³ do tego stopnia czucie, ¿e go
przenoszono rano do ³aŸni, pyta³: „Czy ja siedzê?” –
Ale nie by³ zdrów”.17
Lucerna i Lugano pozostawi³y dobre wspomnienie, którym zapragn¹³ siê podzieliæ z dzieæmi, dlatego do miejsc tych mia³ powróciæ. Po ukoñczeniu powieœci „Quo vadis?” planowa³ w marcu 1896 r. wycieczkê kwietniow¹ do Lugano, a w rezultacie wybra³ siê do Lucerny, co sta³o siê te¿ okazj¹ do wyprawy na szczyt Rigi Kulm, znajduj¹cy siê pomiêdzy jeziorami Zug i Czterech Kantonów. Siedzib¹ na czerwiec 1896 r. sta³o siê Schinznach Bad, uzdrowisko
nad rzek¹ Aare, znane ze swych zdrowotnych skutków w przypadkach problemów z uk³adem oddechowym: „Jest to – wyjaœnia³ pisarz szwagierce – miejscowoœæ, do której z ró¿nych stron œwiata pod¹¿aj¹
Nad Odr¹
w³aœnie w takich wypadkach”18. Po tygodniowym –
doœæ kosztownym – pobycie z dzieæmi w cichym zak¹tku szwajcarskiego k¹pieliska termalnego. Sienkiewicz postanowi³ w tym miejscu zostaæ d³u¿ej – trzy
kolejne tygodnie, by pracowaæ, korzystaj¹c z zabiegów siarczanych i zwyczajnych. Przed odjazdem bliskich zorganizowa³ zwiedzanie pobliskiego Zurichu,
aglomeracji naówczas nie tak potê¿nej i rozleg³ej jak
obecnie, co najlepiej mo¿na oceniæ z wie¿y katedralnej. Miasto to z pewnoœci¹ nie spe³nia³o podstawowego kryterium, jakie stosowa³ pisarz przy wyborze
osiedlenia, a mianowicie nie dysponowa³o spokojem.
Wprawdzie oddalenie od okolic gwarnego dworca ku
brzegom Limmatu i wybrze¿a Jeziora Zuryskiego, jak
i przebiegaj¹cej w tym rejonie sieci uliczek Starego
Miasta, mog³o wzbudzaæ jego zachwyt, to jednak nie
mog³o siê równaæ z dobroczynnym wp³ywem sielskiego krajobrazu. Z pewnoœci¹ dostarcza³o wra¿eñ turystycznych. W¹skie przejœcia, kolorowe elewacje, fontanny, zegary wybijaj¹ce kwadranse tworzy³y podobnie jak obecnie, osobliwy klimat, tym bardziej, ¿e i ¿ycie przebiega³o w tej czêœci miasta jakby wolniej – bo
stawa³o siê miejscem kontemplowania starej zabudowy. Ascetycznoœæ œwi¹tyñ reformatorskich – niepozbawionych w³aœciwoœci dawnych stylów architektonicznych – przedstawia³a siê zapewne tak jak dziœ, tj.
tajemniczo i mroczno – szczególniej w czêœci podziemnej, gdzie w jednym z koœcio³ów znajduje siê du¿a
rzeŸba Karola Wielkiego. Na rzece i na jeziorze uwagê mog³o przyci¹gaæ zaprzyjaŸnione z ludŸmi ptactwo, który to aspekt, jak wynika z póŸniejszych listów pisarza, móg³ go szczególnie zainteresowaæ.
Natomiast wyprawa alpejska na Rigi, pozwalaj¹ca
spojrzeæ z bliska na oœnie¿one szczyty górskie, otaczaj¹ce rozlewiska Jeziora Czterech Kantonów przyczyniæ siê mia³a do powstania refleksji egzystencjalnych, wyra¿onych wkrótce w tekœcie literackim.
Czerwcowy pobyt w Schinznach Bad okaza³ siê
wype³niony prac¹. Wiejski do chwili obecnej charakter miejscowoœci z zadrzewion¹ alej¹ wzd³u¿ Aary
sprzyja³ snuciu obrazów podczas przechadzek. W tym
miejscu rodzi³a siê nowela „Na jasnym brzegu” –
pocz¹tkowo planowana jako dzie³o o doœæ ostrej wymowie, a nastêpnie – byæ mo¿e pod wp³ywem ukojenia w lesistej okolicy – z³agodzonej.
Istnienie wówczas jednego tylko zak³adu kuracyjnego decydowa³o o pewnym odosobnieniu. Pisarz
móg³ siadaæ w fotelu w zadaszonej, wychodz¹cej na
ogród z fontann¹ werandzie, któr¹ zdobi¹ nawi¹zuj¹ce do tematyki staro¿ytnej freski, a s³uchaj¹c wieczornych koncertów fortepianowych (jakie siê tam urz¹dza obecnie – byæ mo¿e zgodnie z tradycj¹) czytaæ
artyku³y w przesy³anych przez Mœcis³awa Godlewskiego pismach „S³owo”, „Tygodnik Ilustrowany”,
„Kraj”. Z listów wynika, ¿e wœród lektur Autora „Quo
vadis?” znalaz³y siê wówczas tak¿e: czytany jednym
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
tchem Konstantego Górskiego „Biblioman”, Bourgeta „Une idylle tragique”, a tak¿e powieœæ Zoli „Rome”.
W Schinznach Bad pisarz ulega estetycznej potrzebie
odczytania w³asnego utworu w edycji ksi¹¿kowej:
„Przemog³a chêæ zobaczyæ, jak „Quo vadis” wygl¹da w ksi¹¿ce, nie umia³em siê pokusie oprzeæ i czyta³em, a czytaj¹c porozcina³em wiêkszoœæ kartek”.19
Pod wp³ywem samotnych rozmyœlañ w Schinznach
rodzi siê w pisarzu myœl hamletyczna o aforystycznym charakterze: „Mo¿e istotnie tamten drugi œwiat
jest realniejszy od tego, ale i na tym, gdy coœ boli i gdy
bieda dokucza, to i ból i bieda wydaj¹ siê okrutnie
rzeczywiste – daleko rzeczywistsze od szczêœcia”20.
Czêœæ tych przemyœleñ, tak¿e pod wp³ywem obrazów potê¿nej przyrody górskiej, przenika do noweli
„Na jasnym brzegu”, w której w szczup³ym gronie
bohaterów znajdzie siê guwerner – samobójca, student z Zurychu, Kresowicz. Pod warstw¹ fabularn¹
opowiadania, przynosz¹c¹ pewn¹ nadziejê na lepszy
los u boku ukochanej osoby, kryje siê szereg refleksji
egzystencjalnych, dotycz¹cych zapewne nie tylko
protagonisty, ulegaj¹cego nastrojom zgorzknienia
i próbuj¹cego je przezwyciê¿aæ, jak i samego twórcy,
który korzysta³ nie raz z przedstawionego w noweli
lekarstwa. Jego bohater jest przekonany, i¿ „skoro nie
mo¿e siê wzi¹æ do roboty, to lepiej jest wyjœæ na brzeg,
gdzie widok wody i s³oñca mo¿e rozjaœni mu myœli
i duszê” [D VI, 188].
Punktem wyjœcia do kluczowego tematu egzystencjalnego, zarazem artystycznego, z jakim zmaga siê
bohater tej noweli, czyli kwestii pokrewieñstwa miêdzy œmierci¹ a snem, staje siê scena, w której reaguje
on na widok alpejskich szczytów, widzianych
z perspektywy zatoki nicejskiej. Dwug³os Œwirskiego
i Pani Elzen poprzedzony narracyjn¹ uwertur¹ wprowadza ambiwalencjê odbioru górskich przestrzeni –
w aspekcie realnym i transcendentalnym:
„¯ycie wrz¹ce na dole, stanowi³o te¿ dziwne przeciwieñstwo z g³uch¹ martwot¹ gór pustych i bezp³odnych, nad którymi rozci¹ga³o siê niebo bez chmur, tak
przezrocze, ¿e a¿ szkliste i obojêtne. Tu nik³o i mala³o
wszystko wœród spokojnych ogromów i ten powóz z gromadk¹ ludzi zdawa³ siê byæ jakimœ ¿ukiem przylepionym
do ska³, który wpe³zn¹³ zuchwale a¿ na te wy¿yny.
— Tu koñczy siê ca³kiem ¿ycie – rzek³ Œwirski, spogl¹daj¹c na nagoœæ ska³. [...]
— A mnie siê zdaje, ¿e tu siê zaczyna.
Œwirski zaœ odrzek³ po chwili z pewnym wzruszeniem:
— Mo¿e Pani ma s³usznoœæ [D VI, 160]”.
Krajobraz górski wprowadza w stan wyciszenia
wewnêtrznego, decyduj¹cego o pe³nym odczuciu
istnienia. O nim S³owacki pisa³ w „Beniowskim”:
„Na tych wy¿ynach ducha... jest ponura
Dla serc strzaskanych cisza...[...]”21.
Bohater „Na jasnym brzegu” ma podobne wra¿e-
51
nie, gdy pod wp³ywem obrazu „niezmierzonoœci”
[D VI, 205] zapomina o sprawach ma³ych i lichych,
o samym bycie ludzkim, które wyda³o mu siê po samobójstwie Kresowicza „wobec koniecznoœci œmierci [...] jedn¹ ogromn¹, tragiczn¹ niedorzecznoœci¹”
[D VI, 223]. Pod wp³ywem tych doznañ powstaje
obraz „Sen i œmieræ”, który poznajemy w literackim
opisie: „geniusz snu oddawa³ cicho i ³agodnie cia³o
dziewczyny geniuszowi œmierci, który pochylaj¹c siê
nad ni¹, gasi³ zarazem lekko p³omyk pal¹cej siê oko³o jej g³owy” [D VI, 186]. Sceneria górska jako Ÿród³o inspiracji do tego obrazu ³¹czy³a siê zatem w refleksji Sienkiewiczowskiej ze œmierci¹.
W kolejnym roku – to znaczy w czerwcu 1897 r. –
kuracjê odbywa³ pisarz w przypominaj¹cym Zakopane Bad Ragaz. Od pierwszego wra¿enia by³ nim zachwycony, a podziw dla „po³o¿enia, powietrza i urz¹dzeñ” dzieli³ z odprowadzaj¹cym go w drodze do
Schinznach Bad doktorem Tymowskim. Do ¿artobliwych porównañ sk³aniaj¹ pisarza k¹piele:
„Dziœ wzi¹³em drug¹ k¹piel. S¹ one rozkoszne z powodu nadzwyczaj kryszta³owej wody. Wygl¹da siê
srebrno i ró¿owo – s³owem: jak Eunice”.22
Miejsce k¹pielowe, urz¹dzone przy wykwintnym
Grand Hôtelu Quellenhof i dziœ jest imponuj¹ce, po³o¿one u stóp gór, na uboczu miasteczka, od którego
odgradzaj¹ go bystry nurt Taminy, wpadaj¹cej nieopodal do Renu oraz okaza³y park. Sienkiewicz zachêca³ siostrê Helenê i kuzynkê Maryniê Babsk¹, do
których zwyk³ wówczas pisywaæ zbiorczo, do skorzystania z dobrodziejstw jakiegokolwiek k¹pieliska,
ale zaznacza: „Z Ragaz rad jestem ogromnie. K¹piele
wskazywane s¹ zw³aszcza na nerwy, newralgie, artretyzmy, reumatyzmy etc., etc. Zw³aszcza zaœ uspokajaj¹. [...] Wstajê rano. Piszê, chodzê, gapiê siê na
boskie widoki i tak czas schodzi”.23
Wœród tych innych kurortów, doœæ tanich, bo ma
na wzglêdzie szczup³e fundusze Maryni Babskiej, wymienia Baden pod Zurychem. W tym czasie, który
dzieli z przebywaj¹cymi w Ragaz Godlewskimi i Abakanowiczem, tworzy „Krzy¿aków”. Praca musia³a
przebiegaæ sprawnie, skoro pisarz by³ w doskona³ym
humorze, a poprzednio skar¿y³ siê, ¿e w Parc St. Maur
sz³a Ÿle. W Ragaz zacz¹³ czêœæ drug¹ powieœci, w której wspomina o strasznych szwajcarskich piechurach
walcz¹cych dwurêcznymi mieczami. Kulturê rycersk¹
œredniowiecznej Szwajcarii móg³ pisarz poznaæ w zachowanym nieopodal Ragaz wzniesionym na skale
zamku w Sargans. Z murów trzynastowiecznej twierdzy móg³ spogl¹daæ na wszystkie, okalaj¹ce równie¿
Ragaz szczyty. W samym kurorcie pozosta³y jedynie
ruiny zamkowe na niewielkim wzgórzu, tote¿ turyœci
kierowani s¹ w nim do pobliskiej miejscowoœci.
Sytuacja twórcza przypomina tê, o jakiej pisa³ w obliczu alpejskich ska³ S³owacki:
52
„ [...] tu ja czerpiê
Ogieñ i maczam w ogniu orle pióra...
Tu na ksiê¿yca rumianego sierpie
Piêknoœci dawnych nieœmiertelna córa
Rozwidnia oczy me... a kiedy cierpiê,
Przesz³oœci dawnej cieñ... na szczycie skalnym
Stawia... i czyni przede mn¹ – widzialnym...”24
Przypisy:
1. J. S³owacki, W Szwajcarii, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie,
pod red. J. Kleinera, t. III, Wroc³aw 1952, s. 160. Dalsze cytaty
oznaczam w tekœcie, podaj¹c numer wersu poematu.
2. Skrótem D odsy³am do wyd.: H. Sienkiewicz, Dzie³a, pod
red. J. Krzy¿anowskiego, t. I-LX, Warszawa 1948 – 1955.
Liczby rzymskie oznaczaj¹ tomy, arabskie wskazuj¹ stronice.
3. H. Sienkiewicz, Listy, oprac. M. Bokszczanin, t. V, Maszynopis przygotowany do druku w IBL, k. 54.
(List do W. i K. Szetkiewiczów z 17 III 1884 r.)
4. H. Sienkiewicz, Listy, oprac. M. Bokszczanin, t. II, cz. III,
Warszawa 1996, s. 102. (List z 20 XI 1894 r.
do J. Janczewskiej).
5. Tam¿e, Listy, t. V, k. 239. (List z 20 XI 1894 r. do
W. Szetkiewicz).
6. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 107. (List z 24 XI 1894 r. do
Janczewskiej).
7. Tam¿e, s. 109. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
8. Tam¿e, s. 108. (List z 24 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
9. Tam¿e, s. 109. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
10. Tam¿e. (List z 27 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
11. Tam¿e, s. 115. (List z 15 XII 1894 r. do J. Janczewskiej).
12. Tam¿e, Listy, t. V, k. 240. (List z 30 XI 1894 r.
do W. Szetkiewicz).
13. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 116. (List z 15 XII 1894 r. do J.
Janczewskiej).
14. Tam¿e, s. 112. (List z 28 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
15. Tam¿e. (List z 28 XI 1894 r. do J. Janczewskiej).
16 . Kalendarz ¿ycia i twórczoœci Juliusza S³owackiego, oprac.
E. Sawrymowicz, przy wspó³pracy S. Makowskiego
i Z. Sudolskiego, Wroc³aw 1960, s. 212.
17. H. Sienkiewicz, Quo vadis, oprac. T. ¯abski, Wroc³aw
2002, s. 9. BN I, 298.
18. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 189. (List z 4 VI 1896 r.
do J. Janczewskiej).
19 . H. Sienkiewicz, Listy, pod red. J. Krzy¿anowskiego, oprac.
M. Bokszczanin, t. I, cz. II, Warszawa 1977, s. 296.
(List z 11 VI 1896 r. do K. M. Górskiego).
20. Tam¿e, Listy, t. II, cz. III, s. 192. (List z 20 VI 1896 r.
do J. Janczewskiej).
21. J. S³owacki, Beniowski, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie, pod
red. J. Kleinera, t. XI, Wroc³aw 1957, s. 70. [Pieœñ VII,
w. 137-138].
22. E Kiernicki, Listy Henryka Sienkiewicza do siostry Heleny z lat 1886-1907, „Ze skarbca kultury” 1971, z. 22, s.
31. (List z 5 VI 1897 r. do H. Sienkiewiczówny).
23. Tam¿e, s. 32. (List z 5 VI 1897 r. do H. Sienkiewiczówny).
24. J. S³owacki, Beniowski, [w:] tego¿, Dzie³a wszystkie, s.
70. [Pieϖ VII, w. 138-144].
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
Nad Odr¹
Na Zachód od Odry
Z przesz³oœci –
"Kto kontroluje przesz³oœæ kontroluje przysz³oœæ
kto kontroluje teraŸniejszoœæ kontroluje przesz³oœæ."
George Orwell
n Zbigniew Dmochowski
OPINIE HISTORYKÓW I TECHNIKÓW
NA TEMAT KATASTROFY GIBRALTARSKIEJ
WSTÊP
Wielu historyków analizuj¹cych fakty historyczne
z zasady nie traktuje powa¿nie lub wrêcz odrzuca opinie techników na ten temat. Dotyczy to w szczególnoœci przypadków, przy których opinie techników
burz¹ misternie przygotowan¹ konstrukcjê historyczn¹, wprawdzie niezgodna z prawd¹, ale przychylnie przyjmowan¹ przez polityków polskich i zagranicznych.
Niewielu historyków uznaje, ¿e odpowiedŸ na pewne fakty historyczne mieœci siê w znacznej czêœci w ich
technicznym aspekcie i st¹d te¿ opinie techników maj¹
znacz¹c¹ wartoœæ, a niekiedy bez tych opinii konstrukcja historyczna musi byæ zafa³szowana.
Wiêkszoœæ odpowiedzialnych techników analizuj¹cych aspekty techniczne faktów historycznych traktuje je bardzo powa¿nie. Obserwuj¹c wnioski historyków nie uwzglêdniaj¹cych tych aspektów zmuszona jest wyci¹gaæ w³asne wnioski, dotycz¹ce tych faktów historycznych, które niekiedy mog¹ kompromitowaæ nieodpowiedzialnych historyków.
Poniewa¿ przedstawione powy¿ej stwierdzenia dotycz¹ tak¿e katastrofy lotniczej w Gibraltarze w dniu
4 lipca 1943r., w której zgin¹³ Genera³ Broni W³adys³aw Sikorski, Naczelny Wódz i Prezes Rady Ministrów oraz twórca w 1939r. w Pary¿u Rz¹du Polskiego na ObczyŸnie, przedstawione zostan¹ dalej bez komentarzy opinii historyków polskich i zagranicznych
na ten temat, a tak¿e opinie zespo³u specjalistów polskich od katastrof technicznych, w tym lotniczych.
OPINIE HISTORYKÓW
Mgr Tadeusz Bednarczyk,
kustosz Muzeum Gen. W. Sikorskiego w Warszawie
Genera³ Sikorski swoj¹ prostoliniowoœci¹, katolicyzmem i uczciwoœci¹ narazi³ siê wszystkim mo¿nym
ówczesnej sceny politycznej. Robiono na Niego dwa
zamachy (lotnicze) w czasie podró¿y do USA
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
i Kanady. Usi³owano najechaæ na Niego ciê¿arówk¹
3 lipca 1943 r. w Kairze na p³ycie lotniska. Znamienne, ¿e na po¿egnanie Genera³a nie przyby³ wrogi mu
gen. Anders. Gdy to siê nie uda³o, to wys³ano telegram do Gibraltaru do por. Ludwika Lubieñskiego,
o wiele mówi¹cej treœci: „Ludwiku, w Tobie ostatnia
nadzieja”! Lubieñski by³ w Gibraltarze ³¹cznikiem Rz¹du, a jako sanator nie lubi³ Genera³a (kocha³ p³k. Becka). Ten telegram by³ wiele mówi¹cy, zapowiada³ usi³owanie zamachu. Nie by³a to myœl obca Anglikom,
skoro gubernator Gibraltaru Gen. Mac Farlaine namawia³ córkê Genera³a Zofiê Sikorsk¹-Leœniowsk¹,
by nie lecia³a z Ojcem – to wskazuje, ¿e on wiedzia³
o szykuj¹cym siê zamachu; ona odmówi³a nie chc¹c
pozostawiæ Ÿle czuj¹cego siê Ojca, któremu wmontowano ³ó¿ko. Na to nak³ada siê czeski pilot Prchal.
On nigdy nie zak³ada³ kamizelki kapokowej. Tym razem na³o¿y³ i po katapultowaniu siê p³ywa³. Podp³ynê³a po niego zaraz ³ódka, która go wy³owi³a
i podobno zabra³a te¿ angielskiego komandora –
co-pilota. Niczym i nikim innym ta ³ódŸ siê nie interesowa³a! Dopiero po prawie 10 minutach podp³ynê³a
inna ³ódŸ i zaczê³a wy³awiaæ ofiary. Ale to tylko skrócony opis zdarzeñ przy katastrofie.
Takie katastrofy podlegaj¹ analitycznemu zapytaniu: „qui prodest” – „komu dawa³o to korzyœci”!!!
Otó¿ korzyœci z tego ci¹gnêli: Anglicy, Niemcy, Rosjanie, no i Polacy – sanatorzy i andersowcy.
Anglikom Sikorski by³ ciê¿arem i wyrzutem sumienia (jeœli takie maj¹ politycy). Anglicy wykorzystali
pomoc Polaków w 1940 r. Póki byli potrzebni robili
im obietnice odbudowy Polski w przedwojennych granicach i zyski na Niemcach. Minê³y te czasy, gdy genera³owie angielscy witali zbli¿aj¹cego siê Gen. Sikorskiego zdjêciem i podniesieniem czapek pionowo
w górê. Zdrada w Ja³cie rozwia³a póŸniej wszelkie nasze iluzje i nadzieje. W 1943 r. Sikorski przeszkadza³
Anglikom i Churchillowi w przypodobaniu siê Stalinowi. By³o to w okresie bitwy w £uku Kurskim, która
przypieczêtowa³a dominacjê sowieck¹ w Europie,
53
a zarazem odbiera³a Polakom wszelkie nadzieje dotycz¹ce granicy wschodniej, a Sikorski by³ na tym
punkcie nieustêpliwy. Zatem szkodzi³ Churchillowi
w jego polityce ze Stalinem. Dlatego Churchill w swoich pamiêtnikach potraktowa³ sprawy polskie bardzo
zdawkowo, wprost lekcewa¿¹co. Tote¿ usuniêcie Gen.
Sikorskiego by³o na rêkê Anglikom i w tym duchu zadzia³ali, szukaj¹c r¹k do wykonania zamachu, jak
Prchala i Polaków – sanatorów.
Niemcom oczywiœcie œmieræ Genera³a by³aby na
rêkê, os³abia³aby dzia³ania wojskowe polskie przeciw
Niemcom, tak¿e w kraju.
Trzecim zainteresowanym œmierci¹ Gen. Sikorskiego by³a Rosja i Stalin. Tu powo³am siê na wspomnienia z-cy Tity-D¿ilasa. Na prze³omie 1943/1944r. Tito
by³ zaproszony do Moskwy. Nie wierz¹c Stalinowi
wys³a³ do Moskwy swego zastêpcê D¿ilasa. Ten w rozmowie postawi³ pytanie Stalinowi, czy to on uœmierci³
Gen. Sikorskiego. Stalin temu zaprzeczy³ argumentuj¹c, ¿e Sikorski by³ mu niepotrzebny, by³ przegranym
politykiem wobec potêgi zwyciêskiej Rosji – zabili
go Anglicy. Genera³ ju¿ siê nie liczy³, po co on mia³by
Nim brudziæ sobie rêce. To brzmi logicznie wobec
ówczesnej potêgi Rosji i Stalina, wobec uni¿onych
starañ o jego pomoc ze strony Churchilla.
Ale ta uni¿onoœæ Churchilla podsuwa³a myœl usuniêcia Gen. Sikorskiego.
No i na koniec wstydliwa sprawa pod³ego w tym
udzia³u Polaków. Wspomniany Gen. Anders kilka razy
wystêpowa³ przeciw Gen. Sikorskiemu, okazywa³ niesubordynacjê, wnioskowa³ Jego usuniêcie. Ale sam
na taki krok nie powa¿y³by siê. Anders i jego Korpus
by³ Anglikom ¿ywotnie potrzebny, wiêc go obskakiwali, robili mu ró¿ne nadzieje. St¹d i ta depesza z 3 lipca 1943r. do Lubieñskiego. Do tej depeszy pasuje niewykrycie przez pewnego podpu³kownika, który przyby³ do W³och z Polski, gdzie w Okrêgu Bia³ostockim
AK by³ Szefem O. II w stopniu majora, wykradzenia
z polskiego magazynu wojskowego kilku kilogramów
materia³u wybuchowego. Podnosi³ tê sprawê w kilku
miejscach wi¹¿¹c to z Sikorskim (czym j¹ czêœciowo
nag³oœni³), ale bez odzewu. W tej sytuacji postanowi³
wróciæ do Polski. Ostatnio by³ w obs³udze samolotów
w Brindisi we W³oszech. Po kilku miesi¹cach wyruszy³ do Polski, wyposa¿ony zarazem w 3 miliony dolarów dla AK. W Szwajcarii w hotelu zosta³ zamordowany, a pieni¹dze zaginê³y. Zgin¹³ œwiadek poœredni.
Ale rozumuj¹c logicznie, to Polacy, wrogowie Gen.
Sikorskiego, mogli dokonaæ tego zamachu. Anglicy
s¹ za to odpowiedzialni, bo sta³o siê to na ich terenie.
I to odsuwanie terminu ujawnienia kulisów zbrodni,
wskazuje na nich jako na winnych ukrywania prawdy
dotycz¹cej Gen. Sikorskiego. O tym, ze w ko³ach polskich myœlano te¿ o usuniêciu Gen. Sikorskiego, œwiadczy casus Retingera. By³ on krakowskim ¯ydem, podwójnym agentem, który w tajemniczy sposób przylgn¹³ do osoby Genera³a. Retinger nigdy nie odstê-
54
powa³ Genera³a. Po raz pierwszy nie towarzyszy³
Genera³owi w podró¿y w 1943r. na Bliski Wschód.
On po prostu wiedzia³ od Anglików, ¿e to bêdzie ostatnia podró¿ Genera³a Sikorskiego, wiêc zosta³. Chcia³bym wzmiankowaæ relacjê dla mnie rtm. St. StrumphWojtkiewicza, redaktora, dociekaj¹cego œmierci
Genera³a w Anglii. Wykry³ on poza Londynem miejsce ukrywania Prchala z rodzin¹. Dotar³ do jego domku. Prchal mu otworzy³ drzwi, lecz nie dosz³o do rozmowy, bo nagle zjawili siê dwaj agenci policji i uniemo¿liwili kontakt. Zatem Anglicy ukrywali Prchala, co
œwiadczy przeciw nim.
Prof. dr hab. Jaroslav Valenty
z Instytutu Historii Czeskiej Akademii Nauk w Pradze
W polskiej literaturze tematu na ogó³ nie bierze siê
pod uwagê ewentualnoœci zupe³nie zwyk³ej kraksy,
spowodowanej przyczyn¹ techniczn¹ czy b³êdem pilota¿u. S¹dzê, ¿e mia³em w rêkach poza miêdzynarodow¹ literatur¹ i pras¹ tak¿e wszystkie znane i dostêpne Ÿród³a zarówno polskie, jak i brytyjskie. Choæ
pewne kwestie nie zosta³y ca³kowicie wyjaœnione z powodu braku Ÿróde³ (co jest dla historyka sytuacj¹ normaln¹), jestem zdania, ¿e nie ma podstaw, dopóki nie
zostan¹ przedstawione dowody przemawiaj¹ce za
odmienn¹ interpretacj¹, nie przyjmowaæ realnej hipotezy roboczej, ¿e 4 lipca 1943 r. mia³a miejsce w Gibraltarze jedna z setek zwyk³ych katastrof lotniczych
lat drugiej wojny.
Dr Zbigniew Wawer
z Instytutu Historycznego Polskiej Akademii Nauk
w Warszawie
Nie ma ¿adnych dowodów by katastrofa gibraltarska by³a czymœ innym ni¿ tylko tragicznym wypadkiem.
Dariusz Baliszewski
dziennikarz telewizyjny, prowadz¹cy program
telewizyjny „Rewizja nadzwyczajna”
Kiedy przed rokiem podj¹³em badania nad tym, co
siê sta³o w Gibraltarze 4 lipca 1943 r., wiedzia³em, ¿e
odpowiedŸ mieœci siê w znacznej czêœci w technicznym aspekcie lotu Liberatora.
Naukowcy s¹dz¹, ¿e nie by³o ¿adnej katastrofy.
Dosz³o natomiast do przerwania lotu absolutnie
sprawnego samolotu, który ³agodnie wodowa³.
Po kilku minutach Liberator kapotuj¹c, czyli przewracaj¹c siê przez nos, zaton¹³. Zespó³ naukowców stwierdza, ¿e nastêpnie – ale jest to ju¿ hipoteza – nast¹pi³y
dwa wybuchy podwodne. Jeœli pasa¿erowie nie opuœcili samolotu po miêkkim wodowaniu, mimo, ¿e by³o
wystarczaj¹co du¿o czasu, oznaczaæ to mo¿e, i¿
zamach na Genera³a Sikorskiego i towarzysz¹ce mu
osoby nast¹pi³ na p³ycie lotniska w Gibraltarze.
Wykonawstwo zamachu jest niew¹tpliwie brytyjskie.
Wielu historyków uwa¿a, ¿e za zamachem sta³ Kim
Philby, s³ynny agent sowiecki, który mia³ byæ wówczas obecny w Gibraltarze. Czêsto zdarza siê, ¿e po-
Nad Odr¹
dobne akcje s¹ wynikiem wspó³dzia³ania kilku s³u¿b
specjalnych.
Tak mog³o byæ i w tym przypadku.
Nie znamy raportu z pracy dwóch polskich komisji. Pu³kownik Marian Utnik, podczas wojny szef VI
Oddzia³u, uchyla siê od odpowiedzi na pytanie,
radz¹c ¿ebyœmy nie zajmowali siê t¹ spraw¹, je¿eli
dbamy o w³asne bezpieczeñstwo. Polacy i Anglicy, którzy mogliby wiele powiedzieæ, milczeli i nadal milcz¹.
Tragedia w Gibraltarze to fakt historyczny implikuj¹cy bardzo wiele dla polskiego losu. Dlatego te¿
mamy prawo znaæ prawdê w dniu 4 lipca 1943r. w Gibraltarze niezale¿nie od tego, jak ona brzmi. Byæ mo¿e,
wyniki badañ naukowców z Politechniki Warszawskiej
sk³oni¹ nasze w³adze do zainteresowania siê spraw¹
œmierci Sikorskiego, a Parlament Brytyjski do skrócenia karencji dla akt dotycz¹cych tej tragedii.
Mamy nadziejê, ¿e nasze wysi³ki przyczyni¹ siê do
poznania ca³ej prawdy.
Andrzej Garlicki
„Rewizja nadzwyczajna”, w której p. Dariusz
Baliszewski przekonywa³, ¿e by³a to zbrodnia doskona³a, wykonana przez Anglików na polecenie Moskwy,
rêkami Czecha Prchala wprowadzi³a mnie w os³upienie. Czu³em siê jak w maglu, gdzie argumentem
ostatecznym jest, ¿e jedna pani powiedzia³a. W tej
poetyce mo¿na ³¹czyæ fakty bez zwi¹zku, nadawaæ
im dramatyczn¹ wymowê i oczywiœcie skrzêtnie pomijaæ wszystko, co przeczy z góry za³o¿onej tezie.
Szkodliwoœæ spo³eczna takich telewizyjnych igraszek
jest znaczna. Ludzie lubi¹ bowiem tajemnice, spiski
i gotowi s¹ uwierzyæ w tak¹ wizjê wydarzeñ. Zamiast
uczyæ myœlenia historycznego programy takie ucz¹ myœlenia tandetnego.
Zdzis³aw Jagodziñski,
dyrektor Biblioteki Polskiej w Londynie
Prawda mo¿e byæ przykra, smutna, niemi³a,
ale ukrywanie jej rodzi jedynie podejrzenia i zarzuty.
OPINIE TECHNIKÓW
Prof. dr hab. in¿. Jerzy Maryniak
z Politechniki Warszawskiej i Instytutu Lotnictwa
w Warszawie, specjalista od katastrof technicznych,
w tym lotniczych
Prace nad analiz¹ techniczn¹ startu samolotu
B-24 Liberator II nr. AL 523 w dniu 4 lipca 1943r.
w Gibraltarze, zakoñczonego tragicznie œmierci¹
Genera³a W³adys³awa Sikorskiego i wiêkszoœci pasa¿erów oraz czêœci za³ogi samolotu podjêto z aspiracji
redaktora Dariusza Baliszewskiego w ramach „Rewizji nadzwyczajnej” Redakcji Telewizji Edukacyjnej.
Angielska „komisja œledcza” powo³ana rozkazem
marsza³ka lotnictwa J.C. Slessera w sprawie œledztwa
w odniesieniu do wypadku lotniczego, który mia³ miejsce w dniu 4 lipca 1943r. w Gibraltarze, stwierdzi³a:
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Krótki opis wypadku na okolicznoœci,
jakie mu towarzyszy³y
Liberator AL 523 o ca³kowitej wadze 54 tysiêcy
funtów, wystartowa³ z Gibraltaru o godz. 23 07 w dniu
4 lipca 1943r. Miejscem docelowym lotu mia³a byæ
Anglia. Pogoda by³a dobra, wiatr s³aby, niebo bezchmurne, widocznoœæ 10 mil. Samolot oderwa³ siê od
ziemi w najbardziej prawid³owy sposób po przebiegu
oko³o 1100 jardów, wzniós³ siê na wysokoœæ oko³o 150
stóp i stopniowo j¹ trac¹c uderzy³, tak jak lecia³, o powierzchniê morza w odleg³oœci 1200 jardów oderwania siê od pasa startowego. Dane uzyskane w wyniku
przeprowadzonego dochodzenia pozwalaj¹ przypuszczaæ, ¿e pilot przerwa³ pracê silników poprzez zamkniêcie przepustnic na moment przed zderzeniem samolotu z powierzchni¹ morza. Do tego czasu praca silników przebiega³a normalnie. Spoœród osób obecnych
na pok³adzie samolotu nie utraci³ ¿ycia jedynie pierwszy pilot. Zosta³ on uratowany przez za³ogê wios³owej
³odzi ratunkowej, która na miejsce wypadku przyby³a
w ci¹gu szeœciu minut.
Rozpoznanie przyczyny wypadku przy uwzglêdnieniu wszystkich mo¿liwych okolicznoœci
Zdaniem komisji œledczej przyczyn¹ wypadku by³o
to, ¿e samolot sta³ siê niesterowny. Co jednak by³o
tego przyczyn¹, komisja œledcza nie by³a w stanie ustaliæ. Po wystartowaniu, pilot odepchn¹³ od siebie kolumnê sterownicy, aby nabraæ szybkoœci. Kiedy po
chwili chcia³ œci¹gn¹æ kolumnê sterownicy na siebie,
stwierdzi³, ¿e nie jest w stanie tego uczyniæ. Uk³ad sterowania wysokoœci¹, teoretycznie bior¹c móg³ siê
gdzieœ zaci¹æ. Z uzyskanych zeznañ oraz przeprowadzonych badañ rozbitego samolotu absolutnie nie
mo¿na ustaliæ jakiejkolwiek konkretnej przyczyny, która mog³a spowodowaæ zaciêcie siê uk³adu sterowania wysokoœci¹.
Komisja angielska stwierdzenie przyczyny „katastrofy” samolotu opar³a wy³¹cznie na zeznaniu uratowanego I pilota, kapitana lotnictwa E.M. Prchala.
Natomiast przed t¹ sam¹ komisj¹ z³o¿y³o zeznanie
31 œwiadków katastrofy, miêdzy innymi:
– kpt. lot. P.B. Capes z Dowództwa Lotnictwa RAF
na Gibraltarze – oficer wie¿y kontroli lotu (7 tys.
godzin nalotów)
Samolot oderwa³ siê od ziemi gdzieœ przy dwunastej lampie oœwietleniowej tj. w odleg³oœci mniej wiêcej 1150 jardów, wznosi³ siê normalnie i na wysokoœci oko³o 30 stóp w odleg³oœci oko³o 10 jardów min¹³
wie¿ê kontroli lotów. Po przejœciu w lot poziomy przelecia³ krótki dystans, przy czym równomiernie zacz¹³
traciæ wysokoœæ, a¿ uderzy³ o morze. W moim przekonaniu wszystkie cztery silniki pracowa³y na pe³nych
obrotach a¿ do chwili zetkniêcia siê samolotu z powierzchni¹ morza i nie mo¿e byæ mowy o ustaniu pracy silników i utracie wysokoœci.
– gen.lot. S.P. Simpson, Dowódca Lotnictwa na
Gibraltarze
55
Samolot wzniós³ siê w powietrze w bardzo prawid³owy sposób po przebyciu 100 jardów od miejsca,
w którym sta³em. Wszystkie cztery silniki pracowa³y
bez zarzutu. Kiedy samolot traci³ wysokoœæ, w tonie
pracy silników nie wyst¹pi³a ¿adna zmiana. Z rur wydechowych wszystkich czterech silników widaæ by³o
sta³y niebieski p³omieñ, taki sam jak w chwili wznoszenia siê w powietrze.
– kpr. E.R. Howes ze stacji lotniczej RAF w North
Front na Gibraltarze
P³ynêliœmy przy pomocy wiose³ na miejsce wypadku. Przez ten ca³y czas obserwowa³em zanurzanie siê
samolotu. Oceniam, ¿e minê³o oko³o szeœæ-osiem minut od chwili trzasku, który us³ysza³em, do momentu
jak samolot zaton¹³.
Po przestudiowaniu zeznañ œwiadków i analizie
uzyskanych zdjêæ fotograficznych elementów samolotu zespó³ prof. Jerzego Maryniaka z Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki
Warszawskiej opracowa³ model matematyczny i przeprowadzi³ symulacjê numeryczn¹. W celu przeprowadzenia symulacji numerycznej startu samolotu zespó³ dokona³ identyfikacji parametrycznej opieraj¹c
siê na danych samolotu z protokó³u komisji oraz
literaturze.
Przebieg katastrofy wg. kpt. E. M. Prchala
przyjêty przez komisjê
Samolot po prawid³owym oderwaniu siê od ziemi
wznosi siê na wysokoœæ 100 m. Po przejœciu do lotu
poziomego nastêpuje blokada steru wysokoœci.
Silniki pracuj¹ na mocy startowej.
Przebieg katastrofy wg. zespo³u prof. Jerzego
Maryniaka
Wyniki obliczeñ trajektorii lotu wykazuj¹, ¿e blokada steru na wysokoœci 10m, 50m i 100m nadal powoduje wznoszenie samolotu. St¹d wynika, ¿e zeznania kpt. E.M. Prchala nie opisywa³y w³aœciwego stanu lotu.
Samolot by³ sterowany œwiadomie przez pilota od
momentu startu do wodowania na morzu.
Nastêpuje prawid³owy rozbieg i wznoszenie samolotu. Nastêpnie pilot przechodzi do lotu poziomego
osi¹gaj¹c prêdkoœæ 10m/s, ale w tym czasie nastêpuje
zmniejszenie prêdkoœci i samolot zni¿a lot. Pilot wyrównuje œwiadomie lot samolotu nad powierzchni¹
morza kontynuuj¹c lot na ma³ej wysokoœci. Nastêpnie wy³¹cza silniki i prawid³owo woduje na powierzchni morza. Samolot utrzymuje siê na powierzchni morza 8 minut, a nastêpnie tonie nosem w dó³ obracaj¹c
siê na plecy i w tej pozycji z otwartym podwoziem zosta³ sfotografowany na dnie morza.
Wniosek prof. Jerzego Maryniaka
Z przeprowadzonej analizy wynika, ¿e samolot by³
sprawny przez ca³y okres lotu, sterowany œwiadomie
przez pilota do momentu wodowania. Przekonany jestem w oparciu o wykonan¹ analizê, ¿e by³ to zaplanowany sabota¿ – morderstwo Gen. W³adys³awa
Sikorskiego, a nie przypadkowa niezamierzona katastrofa B-24 Liberatora w Gibraltarze w 1943r.
q
Gibraltar: pas startowy lotniska; w poprzek pasa biegnie szosa. Podczas startów i l¹dowañ samolotów w Gibraltarze
ruch samochodowy wstrzymywany jest przez czerwone œwiat³a.
Ok. 200 m za lotniskiem, równolegle do pasa, biegnie linia graniczna miêdzy Gibraltarem a Hiszpani¹.
(Fotografia wspó³czesna – Ÿród³o: www.wikipedia.pl)
56
Nad Odr¹
Istota i organizacja Masonerii
Ci¹g dalszy reprintu w odcinkach, ksi¹¿ki autorstwa Boles³awa Che³miñskiego, Wydawnictwo “Prawda Zwyciê¿y” – Warszawa 1936
(odcinek 1 w Nad Odr¹ nr 7-8/2007)
Odcinek nr 9
* * *
LO¯E OKULTYSTYCZNE
Trzy grupy - poprzednio opisane - masoñskich ló¿ w Polsce s¹ przez niektórych nazywane masoneri¹ polityczn¹. Celem ich
jest praktyczna dzia³alnoœæ, przede wszystkim zaœ dzia³alnoœæ polityczna. Jednak¿e obok tej masonerii spotykamy jeszcze
specjalny jej od³am, t. zw. masoneriê okultystyczn¹.
Masoneria okultystyczna uwa¿a siê za prawdziwych i jedynych spadkobierców dawnych "Ró¿okrzy¿owców" i ich nauk.
Uprawia ona i pielêgnuje w swych lo¿ach "Sztukê Królewsk¹", poœwiêcaj¹c siê studiom nad naukami hermetycznymi i okultystycznymi, przechowuj¹c i przekazuj¹c innym "œwietlane nauki Hierofantów Staro¿ytnoœci i ich nastêpców, Kabalistów
i Doktorów Hermetycznych Œredniowiecza"1). Uwa¿a ona, ¿e obecna masoneria polityczna jest stowarzyszeniem, które nic nie
wie o swojej istocie i pierwotnym swoim celu i nie rozumie nawet znaczenia u¿ywanych przez siebie symboli i znaków.
Uwa¿a siê ona sama niejako za mózg masonerii powszechnej.
G³ównym - jak siê wydaje - reprezentantem tego od³amu jest obecnie "Ordre Martyniste" ("Zakon Martynistów"). Wywodzi on
powstanie swoje od Martineza de Pasgually, ¿yda portugalskiego (1750 rok) i jego ucznia Louis-Claude de Saint-Martina.
Jako ryt nowoczesny w obecnej swojej formie rozpowszechni³ Zakon dopiero od roku 1887. Do du¿ego jego rozwoju w latach
poprzedzaj¹cych bezpoœrednio Wielk¹ Wojnê, przyczyni³ siê w znacznym stopniu dr Gerard Encausse, znany pod pseudonimem Papus'a.
Na czele Zakonu stoi "Najwy¿sza Rada" z siedzib¹ w Pary¿u, której w³adza jest nieograniczona i bezwzglêdna. Za granic¹
sprawuje w³adzê w œciœle okreœlonym zakresie nad powierzonym sobie okrêgiem t. zw. "Wielka Rada".
Martyniœci w pracach swoich zajmuj¹ siê miêdzy innymi takimi zagadnieniami, jak na przyk³ad:
<< Kaba³a >>,
<< Magia i zastosowanie (hypnotyzm, magnetyzm, modlitwy) >>,
<< Hermetyzm; alchemia, astrologia, archeometria >>,
<< Masoneria praktyczna: uk³ad rytu; ró¿ne zastosowania spo³eczne. >>2)
Tematy jak widzimy obszerne: od Kaba³y ¿ydowskiej do praktyki uk³adania rytów masoñskich i ich zastosowania spo³ecznego.
Poœwiêcaj¹c siê studiom nad Kaba³¹ ¿ydowsk¹, zmuszeni s¹ Martyniœci poznaæ jej jêzyk, a << Jêzykiem œwiêtym Kabalistów, na filozofii których opieraj¹ siê nauki masonerii w ogólnoœci, a Martynizmu w szczególnoœci, by³ jêzyk Hebrajczyków. >>3)
Martyniœci uwa¿aj¹ organizacjê swoj¹ za wy¿sz¹ od masonerii politycznej. Masonów zwyk³ych, cz³onków masonerii powszechnej, dopuszczaj¹ oni do udzia³u w swoich pracach, ale tylko za specjalnym pozwoleniem, w charakterze goœci i dopiero
po uzyskaniu przez nich co najmniej 18-tego stopnia wtajemniczenia ("Ró¿okrzy¿owca") masonerii powszechnej.
Lo¿e Martynistów w Polsce zosta³y zdekonspirowane w jesieni 1930 roku z powodu uprawiania przez czêœæ cz³onków
satanizmu. Ujawnione wówczas zosta³y dwa oœrodki martynizmu w Polsce: w Warszawie z dr Czyñskim, wybitniejszym cz³onkiem Zakonu na czele, i w Katowicach.
Innych wiadomoœci o organizacji i liczebnoœci Zakonu tego w Polsce nie posiadamy.
Drugim zakonem masoñskim, dzia³aj¹cym w Polsce i podobnym do "Zakonu Martynistów", jest odnowiony "Zakon Ró¿okrzy¿owców". Doœæ obszerne informacje o jego najni¿szej komórce, o "Miêdzynarodowym Stowarzyszeniu Ró¿okrzy¿owców"
zosta³y og³oszone w "czasopiœmie wiedzy duchowej" - "Œwiat Ducha" (zeszyt 1, maj 1935 rok) przez Bronis³awa Kurka
z Bydgoszczy (Plac Koœcieleckich 2), nazwanego przedstawicielem "Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców":
<< Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców jest miêdzynarodowym zjednoczeniem uczniów i reprezentantów chrzeœcijañskiego
okultyzmu i chrzeœcijañskiej mistyki z siedzib¹ g³ówn¹ w po³udniowej Kalifornii, w Oceanside, San Diego i Los Angeles.
Cel i pochodzenie. Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców jest nowoczesnym reprezentantem s³awnego mistycznego Zakonu,
za³o¿onego w Europie w roku 1313 przez wielkiego duchowego nauczyciela o symbolicznym imieniu Chtistian Rosenkreuz4),
którego zadaniem by³o przygotowaæ now¹ fazê nauki Chrystusowej, maj¹cej staæ siê powszechnym udzia³em ludzkoœci w nadchodz¹cej Epoce Wodnika5): w miarê bowiem rozwoju œwiata i cz³owieka, musz¹ siê zmieniæ równie¿ religie, by mog³y odpowiedzieæ potrzebom zmienionych warunków duchowych.
Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców za³o¿one zosta³o w obecnej siedzibie w roku 1911 przez znanego mistyka i okultystê
Maxa Heindla, którego starsi Bracia Zakonu R. K. obrali pe³nomocnym pos³annikiem, który mia³ podaæ Zachodowi prawdê
¿ycia i bytu, zachowan¹ przez Ró¿okrzy¿owców od wieków. Przekonano siê, ¿e œwiat dojrza³ do przyjêcia tej doskona³ej
wiedzy duchowej, jaka jest religijna filozofia nadchodz¹cej epoki...
1 ) "Rituel de Martiniste. Dresse par T e d e r, Memb. Du Sup Cons, de l`Ordre, sous la Direction du Supreme Conseil de l`Ordere" (= "Tytua³ Zakonu
Martynistów, Zestawi³ T e d e r, Cz³onek Najwy¿szej Rady Zakonu pod kierownictwem Najwy¿szej Rady Zakonu"), Pary¿, 1913, na str. 9.
2) Tam¿e, na str. 163.
3) Tam¿e, na str. 44.
4) "Mityczna ze wszech miar postaæ" - "historia z nieprawdziwego zdarzenia" - oto opinia dr. K. M. M o r a w s k i e g o, o takim wywodzeniu
pocz¹tków "Zakonu Ró¿okrzy¿owców", "Prosto z Mostu", nr 8 z dnia 23 lutego 1936 roku). Przypisek nasz.
5) Wed³ug wierzeñ ezoterycznych wraz z nastaniem chrzeœcijañstwa ziemia wesz³a w znak zodiakalny Ryb, niebawem zaœ wejdzie w znak Wodnika
i wtedy nast¹pi¹ na œwiecie zmiany równie donios³e, jak na pocz¹tku naszej ery. Przypisek nasz.
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
57
Filozofia Ró¿okrzy¿owców. Filozofia Ró¿okrzy¿owców, bêd¹ca Nauk¹ Zachodniej M¹droœci dla ludzi Zachodu, obejmuje
okultystyczn¹ wiedzê duchow¹ i chrzeœcijañsk¹ mistykê oraz wskazuje drogê do rozumnej reformy ¿ycia. Zbudowana na zasadach chrzeœcijañskich opiera siê na rzeczywistoœci Chrystusa i dzie³a, dla którego przyby³ On na ziemiê. Idzie ona w tym
wzglêdzie po linii nauki Koœcio³a Chrzeœcijañskiego6) i podaje spory szereg wiadomoœci ezoterycznych7)...
Has³em ich [t.j. "Ró¿okrzy¿owców"] jest "S³u¿yæ"8). Filozofia ta idzie po œcie¿ce "Poznania" w rozró¿nieniu od Koœcio³a,
id¹cego drog¹ wiary. Specjalnym jej zadaniem jest rozumne wyjaœnienie zagadki istoty i celu ¿ycia. Filozofia ta – to rozum
i serce. Daje ona mo¿liwoœæ przyjêcia nauk chrzeœcijañskich przy pomocy wiedzy ezoterycznej. Dalek¹ te¿ jest od niszczenia
dzie³a Koœcio³ów9), stara siê jedynie je uzupe³niaæ. Dlatego te¿ wyznawcy Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców10) mog¹ byæ
równie¿ cz³onkami jakiegokolwiek Koœcio³a lub Zwi¹zku Chrzeœcijañskiego...
Literatura i czasopisma. Rozleg³¹ literaturê Stowarzyszenia stworzy³ g³ównie Max Heindel. Pierwsz¹ wydan¹ ksi¹¿k¹ by³
"Œwiatopogl¹d Ró¿okrzy¿owców", która jest te¿ podstawowym dzie³em, wprowadzaj¹cym w filozofiê... Drug¹ wydan¹ ksi¹¿k¹
by³a "Filozofia Ró¿okrzy¿owców w pytaniach i odpowiedziach", zawieraj¹ca odpowiedzi Maxa Heindla na setki pytañ, zadanych mu w czasie jego wyk³adów. "Misteria Ró¿okrzy¿owców" s¹ pod pewnym wzglêdem skrótem "Œwiatopogl¹du Ró¿okrzy¿owców", zawieraj¹ jednak równie¿ pewne nowe wiadomoœci.
Nastêpnymi ksi¹¿kami napisanymi i wydanymi przez Maxa Heindla s¹ "Nauki Wtajemniczonego", "Rozsnowa Przeznaczenia", "Pok³osie Mistycyzmu", "Materia³ Wielkich Oper", "Listy do Studentów", "Ró¿okrzy¿owa Interpretacja Chrzeœcijañstwa",
"Wolnomularstwo i Katolicyzm"11), "Po czym poznamy Chrystusa, gdy do nas powróci?", "Wieœci z gwiazd", "PopularnoNaukowa astrologia" i "Astro-Diagnoza, Przewodnik Zdrowia". Wszystkie w jêzyku angielskim. Dzie³a te podaj¹ najwy¿szej
wartoœci okultystyczne pouczenia, które jeszcze nigdy w takiej formie nie publikowano...
[Zakon posiada "Œwi¹tyniê Lecznicz¹"]. Œwi¹tynia Lecznicza Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców wybudowana na polecenie
Zakonu R. K. stanê³a w roku 1920. Znajduje siê w Kalifornii i poœwiêcona jest s³u¿bie niesienia pomocy bliŸnim. Tutaj odbywaj¹ siê
wed³ug regu³y uroczyste nabo¿eñstwa, w których udzia³ bior¹ jedynie zaawansowani uczniowie, prowadz¹cy czysty tryb ¿ycia.
Do czego zmierza Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców. Do duchowego i materialnego podniesienia ludzkoœci. Stara siê
uczyniæ z chrystianizmu ¿ywotny czynnik w ¿yciu. Zmierza do pokojowego porozumienia narodów i wyznañ religijnych,
poniewa¿ ono jedynie godne jest cz³owieka... Jest przeciwnikiem kary œmierci i popiera wszelkie postêpowe warunki etyczne,
bez ró¿nicy z jakiej strony pochodz¹. Zmierza do naturalnej reformy ¿ycia w najszerszym pojêciu. Jego podstawow¹ zasad¹ jest
najwy¿sza tolerancja dla myœl¹cych inaczej.
Cz³onkostwo. Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców nie zna cz³onkostwa w rozumieniu stowarzyszeniowym, poniewa¿ nie
posiada wi¹¿¹cych statutów, ani te¿ nie pobiera sk³adek. W Stowarzyszeniu istnieje najzupe³niej wolny stosunek, by najskuteczniej zapobiec przedwczesnemu skostnieniu...
Stowarzyszenie R. K. jest jedyn¹ autorytatywn¹ szko³¹ przygotowawcz¹ ezoterycznego12) Zakonu Ró¿okrzy¿owców, o charakterze jawnym, wobec czego cz³onkostwo zwi¹zane jest z osobist¹ sta³¹ prac¹ w duchu postêpu. Pasywne cz³onkostwo jest
wykluczone. Przyjêcie na cz³onka poprzedza kurs przygotowawczy w 12 lekcjach o œwiatopogl¹dzie R. K. Kurs ten jest bez
zobowi¹zañ dostêpny wszystkim zainteresowanym...
Samo cz³onkostwo obejmuje trzy stopnie:
1. Studenci, którzy ukoñczyli kurs przygotowawczy i bior¹ udzia³ w zwyczajnym kursie studentów. Studium trwa 2 lata i daje
sposobnoœæ do wypróbowania nauk w praktyce.
2. Nowicjusze, którzy co najmniej dwa lata byli studentami i regularnie brali udzia³ w kursach. Nowicjusze bior¹ na siebie
pewne zobowi¹zania, dotrzymanie których musz¹ przed sob¹ uroczyœcie zaprzysi¹c.
Nowicjat trwa 5 lat. W tym czasie odbywa siê poranne i wieczorne æwiczenia, s³u¿¹ce wy¿szemu rozwojowi duszy.
3. Uczniowie, ci którzy po piêcioletnim nowicjacie zdali odpowiedni egzamin i uznani zostali za dojrza³ych do
odbywania indywidualnych æwiczeñ, dopuszczeni s¹ do specjalnego ezoterycznego nauczania. Nowicjusze i uczniowie
otrzymuj¹ specjaln¹ pomoc miesiêcznie w formie jednego listu, poœwiêconego zagadnieniom duchowym i jednego z dziedziny astrologii oraz leczenia chorych.
Wy¿sze stopnie wtajemniczenia s¹ dostêpne dla uzdolnionych. Jak daleko jednostka zajdzie na drodze duchowej, zale¿y od
prawoœci jej charakteru, bez wzglêdu na to, kim jest. >>
Z tych d³ugich wywodów "Ró¿okrzy¿owca" wynika, ¿e "Stowarzyszenie Ró¿okrzy¿owców" jest szko³¹ przygotowawcz¹ do
"Zakonu Ró¿okrzy¿owców" i posiada trzy najni¿sze stopnie wtajemniczenia, podobnie jak wszystkie ryty masoñskie. Wy¿sze
stopnie wtajemniczenia "s¹ dostêpne dla uzdolnionych".
Mêtna i mglisto sformu³owana "filozofia" "Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców" - okreœlaj¹cego swych cz³onków mianem
"wyznawców" – ta filozofia, która "idzie po linii nauki Koœcio³a Chrzeœcijañskiego drog¹ "Poznania", w odró¿nieniu od Koœcio³a,
id¹cego drog¹ wiary", filozofia – która nie "niszczy dzie³a Koœcio³ów, ale stara siê je tylko uzupe³niæ", ma na celu – wyraŸniej mówi¹c
- "poprawienie nauki Koœcio³a Katolickiego", czyli spe³nia tak¹ sam¹ rolê dzisiaj, jak nauki ró¿nych dawnych sekt chrzeœcijañskich,
wyros³e na pod³o¿u Kaba³y ¿ydowskiej, a póŸniej wczesno - masoñskie formacje - dawniej. W tej formie, w jakiej zosta³a ona tutaj
podana, jest zapewne przeznaczona tylko dla "wyznawców Stowarzyszenia Ró¿okrzy¿owców", czyli dla trzech najni¿szych stopni
wtajemniczenia. Dla wy¿ej wtajemniczonych, których umys³y zosta³y ju¿ odpowiednio urobione w "autorytatywnej szkole przygotowawczej", jest ona zapewne inaczej sformu³owana, bardziej wyraŸnie i zdecydowanie, "nowicjusze bowiem wziêli ju¿ na siebie
pewne zobowi¹zania, których dotrzymanie musieli przed sob¹ uroczyœcie zaprzysi¹c". Nawi¹zuje ona zapewne ju¿ bardziej œciœle do
dawnych "Ró¿okrzy¿owców", wczesno-masoñskiej organizacji i podobnie, jak "Zakonowi Martynistów", który przecie¿ tak¿e uwa¿a siê za spadkobiercê "Ró¿okrzy¿owców", nie obca jej jest... Kaba³a ¿ydowska.
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
6) WyraŸnie "Chrzeœcijañskiego", nie "Katolickiego". Przypisek nasz.
7) Ezoteryczny = tajemny, przeznaczony wy³¹cznie dla wtajemniczonych, nieprzystêpny dla ogó³u. Przypisek nasz.
8) Porównaj tutaj naczelne has³o - równie¿ "S³u¿yæ" - "Rotary Club`ów". Przypisek nasz.
9) Liczba mnoga. Przypisek nasz.
10) Podkreœlenie nasze.
11) Podkreœlenie nasze.
12) W oryginale wydrukowano "e g z o t e r y c z n e g o", co - jak wynika z ca³oœci - jest omy³k¹. Przypisek nasz.
58
Nad Odr¹
Rola neofitów w dziejach Polski
(Czêœæ wiêkszej ca³oœci z reprintu opracowania autorstwa Stanis³awa Didera.
Nak³adem “Myœli Narodowej” – Warszawa 1934)
(pocz¹tek w Nad Odr¹ nr 12/2007)
Odcinek nr 7
POWSTANIE LISTOPADOWE
Wybuch Rewolucji Lipcowej w Pary¿u i naœladuj¹ce
j¹ powstanie w Belgii odezwa³y siê ¿ywym echem
w Królestwie Kongresowym. Wœród radykalnych ¿ywio³ów kraju rozbudzi³y siê nadzieje. Wbrew d¹¿eniom ludzi umiarkowanych, pragn¹cych odroczenia burzy
rewolucyjnej, któr¹ uwa¿ali za zgubn¹ dla kraju, skrajni
parli do czynu. Rozpoczêli oni energiczn¹ kampaniê
miêdzy m³odzie¿¹, wci¹gniêt¹ do spisku, za natychmiastowym rozpoczêciem akcji zbrojnej. Na czo³o agitatorów wysunêli siê: Józef Zaliwski podporucznik I-go pu³ku piechoty, "cz³owiek ordynaryjny, têpego i ma³ego
pojêcia, pok¹tny intrygant i k³amca" (Mochnacki:
"Powstanie narodu polskiego" t. II. 82, 111) i Józefat
Boles³aw Ostrowski, tak zwany Ibuœ, ¿yd z pochodzenia. Znana gadatliwoœæ polska doprowadzi³a do odkrycia zwi¹zku m³odzie¿y akademickiej. Doniesiono o tym
w. ks. Konstantemu. Zosta³a ustanowiona komisja œledcza dla badania konspiratorów. W ko³ach spiskowych
wywo³a³o to zaniepokojenie. Obawiano siê, i ca³kiem
s³usznie, ¿e komisja œledcza wyciœnie z uwiêzionych akademików pewne zeznania i odkryje konspiracjê i jej
zamiary. Postanowiono przeto przyœpieszyæ wybuch
powstania.
Wypadki nocy listopadowej pobudzi³y do dzia³ania
wrogie Polsce ¿ywio³y. Energiczn¹ akcjê rozwin¹³ znany ju¿ nam konsul pruski Szmidt. Jego z³owrog¹ zas³ug¹
by³o, ¿e nie dopuœci³ do zlikwidowania rozwijaj¹cych
siê wydarzeñ i sprowokowa³, ¿e sta³y siê one podstaw¹
do póŸniejszej walki zbrojnej. Poœredniczy³ on bowiem
w poufnej rozmowie miêdzy W³adys³awem Zamoyskim
i Wielkim Ksiêciem w ofiarowaniu, w imieniu masonerii, Korony Polskiej "bratu w zakonie" Konstantemu.
Uk³ady te zosta³y udaremnione wprawdzie na posiedzeniu Rady Administracyjnej przez mêskie wyst¹pienie
Lubeckiego, który przeszkodzi³ w swoim czasie rosyjskiemu ministrowi skarbu Kankrinowi (z pochodzenia
niemieckiemu ¿ydowi) w zrujnowaniu ekonomicznym
Królestwa. Pertraktacje w Wierzbnie uniemo¿liwi³y jednak w pierwszych dniach po nocy listopadowej jasnoœæ
i decyzjê zarz¹dzeñ w³adz, co sprawi³o, ¿e rozwój wypadków potoczy³ siê znan¹, a tak smutn¹ losów kolej¹.
Pewne ko³a d¹¿y³y te¿ do wywo³ania jak naj¿ywszych
nieporozumieñ wewn¹trz tajnych organizacji, a¿eby
pozbawiæ w nich decyduj¹cego g³osu rdzenny ¿ywio³
polski. U¿yto do tego Lelewela, który o swej roli w dzieROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
jach spisku Wysockiego zostawi³ cenne wyznanie.
Znajduje siê ono w dziele Œliwiñskiego pt. "Joachim
Lelewel" str. 201, gdzie czytamy: "Wszak¿e pochlebiam
sobie, ¿em móg³ nieco wp³yn¹æ na przyjêcie zasad przez
spiskow¹ m³odzie¿, z których g³ówniejsze przytoczyæ
wypada. Przysiêgali sobie poœwiêciæ siê bezinteresownie, powo³uj¹c tylko naród i wszelkie jego klasy do
powstania". Dziêki Lelewelowi w ³onie tajnych organizacji, ofiaruj¹cych Konstantemu koronê, zorganizowano spisek, który miast w³adzy mia³ przynieœæ œmieræ
ksiêciu.
Ju¿ w pierwszych dniach po wybuchu powstania
cz³onkowie Klubu Patriotycznego rozpoczêli zgubn¹ dla
kraju dzia³alnoœæ. Celem klubistów, w których szeregach
znajdowa³o siê wielu neofitów, jak np. Jan Czyñski,
Tadeusz Krêpowicki (póŸniejszy zwierzchnik wêglarstwa
polskiego), Jan Majewski, Krzy¿anowski, kapitan Majzner
i wielu innych, by³a rewolucja spo³eczna. Nienawidzili
oni szlachty, wpatrzeni w rewolucjê francusk¹, której
krwawe praktyki chcieli zastosowaæ w Polsce. Gmina
rewolucyjna, a nawet rewolucyjna komuna, jako w³adza
najwy¿sza, by³a celem, ku któremu zmierzali klubiœci.
Na pocz¹tku grudnia zaczê³y kr¹¿yæ po mieœcie najdziwaczniejsze wieœci, ¿e w Petersburgu wybuch³a rewolucja, ¿e Miko³aj zgin¹³, ¿e Francja wypowiedzia³a
wojnê Prusom, ¿e powsta³o W. Ks. Poznañskie, Litwa,
Wo³yñ, Podole i Ukraina, ¿e korpus litewski przypi¹³ bia³e
kokardy i idzie do wojew. krakowskiego, a¿eby je os³aniaæ przed zamierzonym jakoby wkroczeniem Austriaków. Szemrano na cz³onków Rz¹du, zarzucaj¹c im brak
aktywnoœci. Skrajne ¿ywio³y d¹¿y³y do zerwania wszelkich rokowañ Rz¹du z carewiczem Konstantym. Po wiecu, który odby³ siê 3 grudnia w Sali Redutowej, wys³ano
deputacjê do Rady Administracyjnej z ¿¹daniem rozpoczêcia bezzw³ocznej walki z wrogiem.
G³ównym celem ukrytych ataków by³a osoba
Ch³opickiego, którego rozpocz¹³ zwalczaæ Klub Patriotyczny. Mechesi nie mogli widocznie przebaczyæ dyktatorowi jego d¹¿eñ do unikniêcia zbrojnej rozprawy
z Rosj¹. Nie wierzy³ on w powodzenie powstania, a krwi
polskiej rozlewaæ daremnie nie chcia³. W rozmowie
z Czartoryskim oœwiadczy³ Ch³opicki: "Nie mam innych
widoków, nadziei i zamiarów, jak tylko Kongresowe Królestwo w ca³oœci utrzymaæ, ale utrzymaæ z ca³¹ niepodleg³oœci¹, jak¹ mu traktaty i konstytucje zawarowa³y. Bêdê
¿¹da³, aby odt¹d konstytucja nie by³a martw¹ liter¹, ale
w ca³ej œwiêtoœci zachowana zosta³a. Bêdê siê doma-
59
gaæ, aby wojska rosyjskie w Królestwie nie konsystowa³y, bo to da wiêksze znamiê i gwarancjê naszej niepodleg³oœci. Tego wszystkiego za¿¹dam i otrzymaæ muszê".
(B. Limanowski: "Historia Demokracji Polskiej w epoce porozbiorowej" t. I. 213).
Klub Patriotyczny, w którego sk³ad wchodzili wojskowi, co nigdy pu³ków nie widzieli i prochu nie w¹chali, literaci bez wydawców, adwokaci bez klientów,
eks-ksiê¿a i eks-szpiedzy przedpowstaniowego rz¹du,
rozpocz¹³ zaciêt¹ walkê przeciw dyktaturze Ch³opickiego. Najwiêksz¹ czynnoœæ rozwinêli najradykalniejsi z klubistów: Czyñski, Krêpowicki, Wojciech Kazimierski,
J. B. Ostrowski, przy cichym poparciu wp³ywowych
cz³onków innych stronnictw, jak to pos³a Jasiñskiego
oraz Krysiñskich i Wo³owskich, potomków najgorliwszych szermierzy i krzewicieli frankizmu... W "Nowej
Polsce" (organie secesji radykalnej czêœci Kaliszan, którego redaktorami byli Kazimierski i J. B. Ostrowski),
Dominik Krysiñski, prof. uniw. i pose³ na sejm pisa³ o
dyktaturze Ch³opickiego, ¿e "Europa zrozumie j¹, jako
przygotowanie do pogromu ¯ydów". ¯¹da³ on w drukowanej przez siebie broszurze, a¿eby ministrowie byli
mianowani przez sejm, a nie przez rz¹d. Prof. Krysiñskiego, za krytykowanie dzia³alnoœci, który zosta³
napadniêty na dziedziñcu zamku królewskiego, rektor
Linde, wspomagali w walce: deputowany Wo³owski,
cz³owiek pró¿ny i ¿¹dny popularnoœci, oraz Aleksander
Krysiñski, sekretarz Ch³opickiego, zgiêty pokornie,
zrêczny, nieod³¹czny totumfacki dobrodusznego dyktatora. Wyst¹pienia Krysiñskich i Wo³owskich by³y zgubnym przyk³adem dla innych. Niektórzy z publicystów
"Kuriera Polskiego", organu Kaliszan (którego redaktorem by³ Wincenty Majewski, a najwybitniejszym ze
wspó³pracowników Adrian Krzy¿anowski), pracuj¹cego nad utr¹ceniem dyktatury, oœwiadczali wprost, ¿e s¹
gotowi Ch³opickiego zastrzeliæ.
Wprost przeciwne stanowisko zajê³a polska m³odzie¿
akademicka, grupuj¹ca siê oko³o prof. Szyrmy. Oœwiadczy³a ona, ¿e gotowa jest u¿yæ gwa³tu przeciwko sejmowi, gdyby z jego przyczyny dyktator mia³ utraciæ swoj¹
w³adzê. Studentów popiera³o spo³eczeñstwo polskie stolicy, które nazywa³o Ch³opickiego zbawc¹ ojczyzny
i porównywa³o go z Koœciuszk¹. Pe³n¹ entuzjazmu dla
dyktatora by³a równie¿ armia, która chcia³a go widzieæ
na czele rz¹du zamiast Czartoryskiego. W przekonaniu
wojskowych Ch³opicki by³ najdzielniejszym genera³em.
Tak wielka popularnoœæ Ch³opickiego zaskoczy³a
krypto-¯ydów. Postanowili oni zaszachowaæ dyktatora.
Po odpowiednim przygotowaniu gremium pos³ów, Franciszek Wo³owski, na jednym z posiedzeñ sejmu przemówienie swoje zakoñczy³ okrzykiem: "Dziœ jeszcze
w obliczu Europy wyrzeczmy, ¿e Miko³aj I przesta³ nad
nami panowaæ". Nastêpnie sejm przyst¹pi³ na wniosek
tego¿ frankistowskiego mówcy (cz³onka komisji prawodawczej), popartego energicznie przez Krasiñskiego,
Czyñskiego, Krêpowickiego i innych, do uchylenia
wszystkich artyku³ów konstytucji Królestwa, które po
60
og³oszeniu detronizacji cara i usuniêciu ca³ego jego rodu
od tronu, by³y w sprzecznoœci z nowym stanem rzeczy.
Doprowadzi³o to do szeregu zatargów miêdzy Sejmem
a Ch³opickim, który uwa¿a³, ¿e taka uchwa³a sejmu utrudnia mu prowadzenie uk³adów z Rosj¹, gdzie wp³ywy
neofitów ¿ydowskich by³y te¿ doœæ silne na dworze carskim, nie przypadkowo bowiem Miko³aj I, mianuj¹c w
marcu 1831 r. nowych cz³onków Rady Administracyjnej, postawi³ na jej czele neofitê Engla, a wydzia³ skarbu
powierzy³ ziêciowi jego, neoficie Fuhrmanowi.
W styczniu 1831 r. zniechêcony Ch³opicki zrzek³ siê
dyktatury. Na pró¿no pewne ko³a poselskie, poparte
przez armiê, czyni³y starania o odwo³anie tego. Wojsko,
którego przedstawiciel, pp³k. artylerii Dobrzañski, wyst¹pi³ z formalnym oskar¿eniem, ¿e klubiœci namawiali
saperów i 4-ty pu³k liniowy do obalenia dyktatury
zbrojn¹ rêk¹, przyjê³o wiadomoœæ o ust¹pieniu Ch³opickiego z przygnêbieniem. Od kilku pu³ków wys³ano deputacjê, ¿¹daj¹c¹ wyjaœnienia, czy Ch³opicki zosta³ oddalony, czy te¿ sam z³o¿y³ dyktaturê. W¹tpliwoœci przyjació³ popularnego wodza usun¹³ neofita dr Wolff,
który jako dawny lekarz i przyjaciel Ch³opickiego, prosi³ ich, ¿eby by³emu dyktatorowi nie poruczyli ¿adnej
wa¿nej czynnoœci, gdy¿ dostaje on pomieszania zmys³ów.
Upadek dyktatury Ch³opickiego klubiœci uwa¿ali jako
skompromitowanie siê próby szukania ratunku przez
jedynow³adztwo ¿o³nierza. Zdaniem ich, nic innego nie
pozosta³o, jak rewolucja spo³eczna. Mia³ jej dokonaæ lud
stolicy. Po Warszawie zaczê³y kr¹¿yæ listy osób, których
skrajni dla wielu wzglêdów znienawidzili. Mia³y to byæ
pierwsze ofiary "gniewu ludowego". Wkrótce jednak
frankistowscy cz³onkowie Klubu Patriotycznego doszli
do ¿a³osnego dla siebie wniosku, i¿ te rogate czapki
Warszawy mia³y tylko jedn¹ myœl polityczn¹, jedno uczucie narodowe: "nienawidziæ Moskali" i znali tylko jedno
has³o: „wyr¿n¹æ Moskali".
Rzemieœlnikom polskim nie brak³o bohaterstwa
i poœwiêcenia siê. Szli oni w œlady Kiliñskich i Morawskich. Z samej czeladzi krawieckiej utworzono artyleriê
wa³ow¹. Podczas szturmu stolicy licho uzbrojony lud
œpieszy³ zewsz¹d ku obronie. Wszystko inne by³o dla
niego obce. Lud staromiejski, drobni rzemieœlnicy, wyrobnicy, czeladnicy, terminatorzy i rybacy Powiœla, gorliwie ci¹gn¹c na wiece i chciwie s³uchaj¹c mów ognistych, nie chcieli jednak popieraæ agitatorów, gdy ci siêgali po w³adzê.
Niepowodzenie nie powstrzyma³o skrajnych elementów od dalszej dzia³alnoœci. Uwa¿ali oni bowiem, ¿e samo
powstanie bez rewolucji socjalnej nie uda siê. Agitacja
klubistów zaczê³a przedostawaæ siê do armii. Szczególnie siln¹ sta³a siê po bitwie pod Ostro³êk¹. Cz³onkowie
Klubu starali siê wszelkimi si³ami wzbudziæ w armii niezadowolenie i podejrzliwoœæ ku zwierzchnikom, zarzucaj¹c im zdradê. Na rêkê demagogom sz³o zachowanie
siê poszczególnych wy¿szych oficerów pochodzenia
frankistowskiego. Zbyt dobrze wiadome by³o nie pod-
Nad Odr¹
porz¹dkowanie siê Szymanowskiego rozkazom dowództwa w bitwie pod Szaw³ami, która zakoñczy³a siê
klêsk¹ Polaków. Sarkano g³oœno na Lewiñskiego za dezorganizacjê sztabu i czerpanie bez wiedzy wy¿szych
w³adz z kasy komisji kwaterunkowej. Mówiono w stolicy o nadu¿yciach w pracuj¹cych dla armii zak³adach,
nad którymi mia³ nadzór genera³ Paw³owski. Puszczono
w armii pog³oskê o istnieniu tajnej organizacji "rycerzy
sztyletu", która postawi³a sobie za zadanie wymordowanie wy¿szych oficerów. W prasie warszawskiej, kierowanej przewa¿nie przez neofitów, a specjalnie w organie Klubu, "Nowej Gazecie", subsydiowanej przez
zdrajcê Dombrowskiego Ksawerego, rozpoczê³o siê jawne szczucie przeciwko osobie Skrzyneckiego. Najenergiczniej wystêpowa³ przeciwko naczelnemu wodzowi
póŸniejszy redaktor "Echa miast polskich", Jan Czyñski, co do którego istniej¹ powa¿ne poszlaki, ¿e by³ on
szpiegiem rosyjskim. Antysemita Skrzynecki, który nie
chcia³ genera³owi Lewiñskiemu powierzyæ dowództwa
na Litwie, okrzyczany zosta³ przez neofitów za zdrajcê,
którego trzeba powiesiæ. Na pocz¹tku sierpnia 1831 r.
Czyñski posun¹³ bezczelnoœæ tak daleko, i¿ ¿¹da³ wprost
od rz¹du, a¿eby przedsiêwziêto energiczne œrodki przeciwko Skrzyneckiemu, który, staje siê coraz niebezpieczniejszym. Klubiœci, marz¹cy o konwercie i terrorze, postanowili dokonaæ przewrotu [...] i obaliæ Skrzyneckiego i Czartoryskiego z pomoc¹ genera³a Krukowieckiego, zakamienia³ego wroga naczelnego wodza. Mochnacki uwa¿a³, ¿e Krukowieckiego, gdy spe³ni przeznaczon¹ mu rolê, ³atwo bêdzie usun¹æ. W domu redaktorowej Ch³êdowskiej, Czyñski, Krêpowicki i inni zawi¹zali tajne sprzysiê¿enie, maj¹ce na celu drog¹ gwa³townych, rewolucyjnych wyst¹pieñ i krwawego zamachu
na rz¹d (przede wszystkim zaœ na Czartoryskiego) obaliæ go i utworzyæ rz¹d rewolucyjny. Klubiœci, zapomniawszy o wojnie i o wrogu, który znajdowa³ siê w pobli¿u
stolicy, zarzucili miasto proklamacjami, wzywaj¹cymi
ludnoœæ do rewolucji. W smutny dzieñ 15 sierpnia 1831 r.
t³um zape³ni³ Sale Redutowe. Zebraniu przewodniczy³
Czyñski, który mówi³, ¿e rz¹d i wodzowie, zamiast przygotowywaæ wszystko do walki, myœl¹ jedynie o uk³adach. St¹d podniecone masy, z okrzykiem "zdrada", poci¹gnê³y pod Zamek i dokona³y krwawego samos¹du.
Mot³och, powiesiwszy wszystkich wiêŸniów, nie rozchodzi³ siê g³oœno krzycz¹c: "Œmieræ arystokratom". Chciano zniszczyæ drukarniê dziennika "Zjednoczenie". Energiczna interwencja Krukowieckiego zapobieg³a czêœciowo rozszerzeniu siê ekscesów. Czêœæ t³umu jednak poci¹gnê³a za wolsk¹ rogatkê, gdzie dokona³a dalszych
egzekucji. Najg³ówniejszych jednak, zdrajców nie dosiêgnê³a rêka sprawiedliwoœci. Dziêki Aleksandrowi
Krysiñskiemu poginê³y akta tajnej policji w Belwederze, zawieraj¹ce dok³adne spisy szpiegów, wœród których nie brak by³o zapewne przedstawicieli najwybitniejszych rodzin frankistowskich i ¿ydowskich.
W Warszawie g³oœno mówiono o tym, konsekwencji jednak nie wyci¹gniêto. Frankistowscy przywódcy klubistów chcieli te smutne wypadki sierpniowe przeistoczyæ
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
w prawdziw¹ rewolucjê. Na szereg dni przed zaburzeniami mówili oni o maj¹cej wkrótce wybuchn¹æ rewolucji socjalnej. Zrewolucjonizowana ludnoœæ mia³a zmusiæ sejm do zamianowania Rady Najwy¿szej, która by
siê sk³ada³a z 9 lub 15 cz³onków, ³¹cz¹cych w sobie w³adzê prawodawcz¹ i wykonawcz¹. Rada ta, zdaniem
Czyñskiego, który zamyœla³ o stworzeniu rz¹du z bliskich mu pochodzeniem i zapatrywaniami osób — mia³a staæ siê dla Polski tym, czym by³a w 1793 r. konwencja dla Francji. Sejm po zamianowaniu Rady Najwy¿szej powinien by³ siê rozwi¹zaæ. Ponad Rad¹ mia³a stan¹æ dobrana grupa ludzi. Jak wyobra¿ali sobie frankiœci
rewolucjê spo³eczn¹, o tym pisa³ póŸniej Czyñski w swojej francuskiej broszurze pt. "La Nuit du 15 aout 1831
a Varsovie", w której, co najciekawsze, nic nie wspomina o rozwi¹zaniu kwestii w³oœciañskiej. A by³a to przecie¿ sprawa, któr¹ klubiœci wszêdzie podnosili jako najwa¿niejsz¹ do za³atwienia. Pilniejsz¹ bowiem spraw¹ dla
Czyñskiego i towarzyszy by³o rozprawienie siê na wzór
francuski z t. zw. arystokratami. Mia³o to przyœpieszyæ
upadek spo³ecznego porz¹dku feudalnej Europy. Zdaniem wielu z nich, rewolucja socjalna w Królestwie objê³aby te¿ Rosjê, przygotowuj¹c grunt dla nowych
Stjeñków Razinów i Pugaczewów.
Nawet po upadku stolicy nie zaprzestali klubiœci swojej agitacji. Dziêki nim nie ustawa³y niesnaski wœród,
stronnictw, które wp³ywa³y demoralizuj¹co na armiê. Nie
darmo pisze Szmit, ("Historia..." t. III, 605), ¿e "cz³onkowie klubu i dziennikarze przygotowali nowy spisek".
Co siê tyczy prawowiernych ¿ydów, to zachowywali
siê oni podczas powstania listopadowego w stosunku
do Polaków na ogó³ nieprzyjaŸnie. Lêkali siê oni bowiem, aby, po zaprowadzeniu w Królestwie nowego
porz¹dku, nie utraciæ tysiêcznych korzyœci, których, przy
ogólnej, do najwy¿szego stopnia doprowadzonej demoralizacji urzêdników, za moskiewskiego rz¹du u¿ywali.
Faktorstwem, pochlebstwem, p³aszczeniem siê i z³otem
umieli ¿ydzi pozyskaæ sobie najeŸdŸców. To te¿ po wziêciu Warszawy, jak pisze Otton Spazier ("Hisiorja powstania narodu polskiego w 1830 i 1831 r. t. I. 305) "car
Miko³aj hojnie ³ask¹ swoj¹ wszystkich ¿ydów obsypywa³, szczególnie ¿ydów w Królestwie, którzy mu siê niema³o na szkodê powstañców przys³u¿yli". Nie zachwyci³ siê ¿ydami polskimi, których wspó³bracia paryscy wiedzieli wczeœniej od rdzennych Polaków o wybuchu powstania (Sapieha: "Wspomnienia" str. 110) i ich zachowaniem siê podczas wypadków 1831 r. s³ynny rewolucjonista rosyjski Bakunin. Jego zdaniem: "...¿ydzi polscy... w czasie ostatniego powstania chcieli s³u¿yæ jednoczeœnie obydwom stronom walcz¹cym, Polakom
i Rosjanom, wobec czego jedni i drudzy ich wieszali"
(J. Kucharzewski: "Od Bia³ego Caratu do Czerwonego"
t. II. 157). Uwieczni³ te¿ zachowanie siê ¿ydów, podczas wypadków 1831 r., mistrz Juliusz Kossak w akwareli pt. "Zaaresztowanie szpiega".
q
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
61
Od Nadodrza po Kresy Wschodnie
n Stanis³aw Stojanowski – Han
Laicyzacja zagro¿eniem dla Koœcio³a
Na zebraniu Parafialnej Rady Duszpasterskiej jednej
z zielonogórskich parafii poddano pod dyskusjê nastêpuj¹cy temat: „Jak przeciwstawiæ siê laicyzacji czynnoœci religijnych (pierwsza komunia œw., bierzmowanie).” Temat jest
obszerny i nie da siê go zg³êbiæ, ani dog³êbnie odpowiedzieæ na zawarte w nim pytanie bez poruszenia problemu
przyczyn laicyzacji w Polsce i w Europie. Pocz¹tków laicyzacji, jak zreszt¹ wielu patologii, nale¿y szukaæ w nierealistycznej filozofii panosz¹cej siê we wspó³czesnym œwiecie. Filozofia ta sama w sobie b³êdna, bo nierealistyczna
by³a i jest przyczyn¹ powstawania b³êdnych ideologii kierowanych w gruncie rzeczy przeciwko cz³owiekowi. Jak
wynika z historii wszystkie ideologie, zw³aszcza socjalistyczne zawsze walczy³y z podmiotowoœci¹ cz³owieka
i z tym, co stanowi dla niego oparcie – z rodzin¹ i religi¹.
Tak by³o i jest w przypadku socjalizmu komunistycznego
gdziekolwiek na œwiecie siê on pojawi³, tak by³o w przypadku socjalizmu nacjonalistycznego (nazizmu), tak te¿ by³o
w przypadku faszyzmu i tak jest w przypadku socjalizmu
neoliberalnego obecnie panuj¹cego w Europie Zachodniej
i poprzez powi¹zania Polski z Uni¹ Europejsk¹ przenikaj¹cego do naszego kraju. Ten neoliberalny socjalizm wyp³ywaj¹cy z postmodernizmu nie uznaje Boga Osobowego i nie
uznaje ostatecznego celu cz³owieka, jakim jest zbawienie.
Boga ma zast¹piæ cz³owiek, jego rozum i postêp naukowy.
Przy takim za³o¿eniu wiara, religia i Koœció³ spychane s¹
na margines ¿ycia spo³ecznego. Wmawia siê ludziom, ¿e s¹
niepotrzebne i stoj¹ na drodze do osi¹gniêcia nieograniczonego szczêœcia cz³owieka na Ziemi. Za to konsumpcjonizm,
hedonizm i wolnoœæ rozumiana jako nieokie³znana swoboda s¹ propagowane ponad wszelk¹ miarê. W Polsce zajmuj¹ siê tym polskojêzyczne ateistyczne media w wiêkszoœci przypadków bêd¹ce w³asnoœci¹ zagranicznych koncernów, które siej¹ destrukcjê w umys³ach Polaków, zw³aszcza wœród m³odzie¿y. Wp³yw tych mediów jest tak wielki,
¿e os³abiona rodzina i Koœció³ nie s¹ w stanie w dostateczny sposób temu przeciwdzia³aæ i cofaj¹ siê pod ich naporem w sposób widoczny. Jeszcze koœcio³y w niedziele i œwiêta
s¹ pe³ne, jeszcze udzielane Komunie Œw. s¹ liczne, ale wiara u wielu osób jest s³aba, a laicyzacja postêpuje i ogarnia
swoim zasiêgiem coraz wiêksz¹ rzeszê ludzi. Có¿ z tego, ¿e
olbrzymia wiêkszoœæ wiernych zna Dekalog na pamiêæ, gdy
nie uœwiadamia sobie jego zwi¹zku z codziennym ¿yciem
i postêpowaniem i nie kojarzy sobie tego prze³o¿enia. Có¿
z tego, ¿e ktoœ uczêszcza na Msze œw., gdy jednoczeœnie jest
klientem astrologów, uzdrawiaczy, wró¿ek, parapsychologów, numerologów kabalistycznych, tarociarzy i innych
przedstawicieli wiedzy ezoterycznej. Có¿ z tego, ¿e ktoœ
pochodzi z katolickiej rodziny, gdy zamiast medalika nosi
ró¿nego rodzaju amulety rzekomo chroni¹ce przed z³¹ ener-
62
gi¹ i talizmany „na mi³oœæ”, „na szczêœcie”, „na zdrowie”
i na wiele innych rzeczy. Po co odmawiaæ modlitwê i prosiæ Boga o zdrowie, gdy proœciej jest kupiæ odpowiedni
talizman. Takie jest niestety rozumowanie wielu ludzi i to
nie tylko ateistów.
Jak donosi prasa, przedstawicieli wiedzy ezoterycznej
w Polsce jest, co najmniej 70 tys. Gdy do ka¿dego z nich
zg³osi siê tylko 100 osób rocznie, co nie jest iloœci¹ wygórowan¹, to liczbê klientów ezoterystów mo¿na szacowaæ na
7 milionów. A przecie¿ ka¿da z tych osób ma kontakty z innymi osobami ze swojego otoczenia, z rodzin¹, ze znajomymi, tak, ¿e faktyczne oddzia³ywanie ezoterystów jest
znacznie wiêksze ni¿ to wynika z powy¿szego szacunku.
Tego szacunkowego wyliczenia dokona³em po to, aby pokazaæ problem, który rzeczywiœcie istnieje i który jest wiêkszy ni¿ siê powszechnie s¹dzi. Jaki to ma wp³yw na laicyzacjê w Polsce? Znaczny. Powiem wprost: istnieje groŸba
ogarniêcia naszego katolickiego kraju i milionów ludzi deklaruj¹cych siê jako katolicy pogañstwem wtórnym. Oto
skutek odchodzenia od realnej filozofii, której zwolennikiem by³ ojciec prof. Mieczys³aw A. Kr¹piec na rzecz filozofii iluzorycznej, tworz¹cej b³êdne, zniewalaj¹ce cz³owieka ideologie i pogañskie mitologie z wró¿kami i amuletami
w tle. Gdy do tego dodamy Internet, gdzie m³odzi ludzie
na ka¿dym niemal kroku natykaj¹ siê na nieprzychylne
Koœcio³owi katolickiemu i ksiê¿om czêsto wulgarne i podwa¿aj¹ce ich autorytet wpisy, to bêdziemy mieli prawie pe³ny obraz przyczyn laicyzacji w Polsce. Zatem zmartwienie
ksiê¿y zielonogórskiej parafii o kondycjê wiary jest uzasadnione. Bo to oni obserwuj¹ coraz wiêkszy z roku na rok
wp³yw laicyzacji na uroczystoœci zwi¹zane z pierwsz¹ komuni¹ œw. i bierzmowaniem. To oni zwracaj¹ uwagê na
liczne odchodzenie bierzmowanej m³odzie¿y od Koœcio³a.
I to oni wszczynaj¹ alarm i szukaj¹ dróg wyjœcia z tego
problemu. A wyjœcie jest jedno – wzmo¿enie ewangelizacji
nie tylko wœród m³odzie¿y, ale tak¿e wœród doros³ych,
zw³aszcza rodziców. Zlaicyzowani rodzice bowiem wychowuj¹ zlaicyzowane dzieci. Z up³ywem lat problem siê pog³êbia. Gdy przekroczy pewn¹ krytyczn¹ granicê, narasta
lawinowo i jest nie do opanowania. Bardzo wa¿ne jest wdra¿anie praktycznego przestrzegania Dekalogu i czêstych spowiedzi. To pozwala na trzymanie siê zasad wymaganych
przez Koœció³ i tym samym os³abianie wp³ywów przyczyn
prowadz¹cych do laicyzacji. Niepoœledni¹ rolê ma do odegrania charyzmat ksiê¿y i katechetów. To oni s¹ na pierwszej linii formacyjnego frontu walki z laicyzacj¹. Ale ksiê¿om trzeba pomóc. I to jest zadanie dla katolików œwieckich. Wysi³ek musi byæ wspólny, bo wspólna jest odpowiedzialnoœæ za Koœció³ katolicki w Polsce i za Polskê.
q
Nad Odr¹
65. ROCZNICA RZEZI WO£YÑSKIEJ
RzeŸ Wo³yñska – okreœlenie szeregu ludobójczych akcji
dokonanych przez nacjonalistów ukraiñskich, skierowanych
przeciwko ludnoœci polskiej i czeskiej zamieszkuj¹cej na
Wo³yniu, oraz odwetowych akcji partyzantki polskiej.
Podczas ci¹gn¹cych siê od 1942 do 1944 roku napadów,
nasilonych w lecie 1943 roku, wymordowano oko³o 60 tysiêcy Polaków, [1] oraz kilkanaœcie tysiêcy Ukraiñców, przy
czym czêœæ ofiar po stronie ukraiñskiej ponios³a œmieræ z r¹k
nacjonalistów ukraiñskich za pomoc udzielan¹ Polakom lub
odmowê przy³¹czenia siê do oprawców[2].
Historia rzezi
Akcja zainicjowana by³a przez dzia³aczy OUN-B (banderowcy) i wykonywana przede wszystkim przez ch³opów, zwanych czerni¹, wspomagana przez formacje UPA.
Najwiêcej mordów, dokonanych w lecie 1943 roku, odbywa³o siê w niedziele. Ukraiñcy wykorzystywali fakt, ¿e ludnoœæ polska gromadzi³a siê podczas Mszy w koœcio³ach, wiêc
czêsto koœcio³y by³y otaczane, a wierni przed œmierci¹ czêstokroæ byli torturowani w okrutny sposób (np. przecinanie ludzi
na pó³ pi³¹ do drewna, wy³upywanie oczu, palenie ¿ywcem)[3].
11 lipca 1943 nast¹pi³ skoordynowany atak na dziesi¹tki polskich miejscowoœci, w ca³ym zaœ lipcu na co najmniej 530
polskich wsi i osad. Pod has³em Œmieræ Lachom wymordowano wówczas kilkanaœcie tysiêcy Polaków. Bardzo trudno dziœ
okreœliæ dok³adnie liczbê pomordowanych Polaków. Jednym
z powodów jest fakt, ¿e niektóre miejscowoœci zosta³y zrównane z ziemi¹, a wszyscy ich mieszkañcy wymordowani.
Ostro¿ne szacunki poparte materia³em dowodowym w postaci
relacji tych, którzy prze¿yli, pozwalaj¹ okreœliæ straty polskie
na Wo³yniu na ok. 60 tys. pomordowanych.
W 1944 oddzia³y UPA przenios³y ciê¿ar swych dzia³añ na
ziemiê lwowsk¹ i Podole, liczniej ni¿ Wo³yñ zamieszkane przez
Polaków[4].
Do obrony stanê³y oddzia³y Armii Krajowej oraz innych
organizacji podziemnych, ale najwiêksz¹ rolê odegra³y polskie oddzia³y samoobrony. Do historii przesz³a samoobrona
w Przebra¿u, w którym schroni³o siê ok. 25 tysiêcy Polaków.
Obron¹ t¹ dowodzi³ Henryk Cybulski.
W 1944 roku walki z nacjonalistami ukraiñskimi prowadzi³a tak¿e 27. Wo³yñska Dywizja Armii Krajowej. Przeprowadzi³a ona akcje odwetowe, w wyniku których - jak podaj¹
Ÿród³a ukraiñskie - mog³o zgin¹æ nawet 20 tys. Ukraiñców[5].
Po zajêciu tych terenów przez zwyciêskie wojska radzieckie
Polacy zaczêli wstêpowaæ, za zgod¹ miejscowych komend AK,
do tworzonych przez w³adze radzieckie Istriebitielnych Batalionów, które w du¿ym stopniu przyczyni³y siê do uratowania
¿ycia i mienia tysiêcy ocala³ych z pogromu Polaków.
Nacjonaliœci ukraiñscy mordowali tak¿e ¯ydów, Ukraiñców i Czechów nieprzychylnych UPA, pomagaj¹cym Polakom b¹dŸ wspó³pracuj¹cych z ZSRR w roku 1941. S¹ oni
obecnie czêsto traktowani przez propagandê jako ofiary polskiej akcji odwetowej. Du¿o ofiar by³o te¿ wœród osób z ma³ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
¿eñstw mieszanych. Œledztwa w sprawie zbrodni pope³nionych
przez ukraiñskich nacjonalistów na ludnoœci polskiej Wo³ynia
i Podola prowadz¹ obecnie terenowe oddzia³y Instytutu Pamiêci Narodowej[6].
Chronologia
* Do grudnia 1942 nast¹pi³y mordy na pojedynczych osobach
i rodzinach polskich. Ofiarami byli g³ównie Polacy zatrudnieni w niemieckiej administracji rolnej i leœnej, a nastêpnie ludnoœæ wiejska, g³ównie we wschodnich powiatach Wo³ynia.
* 13 listopada 1942 – pierwszy masowy mord w Obórkach,
pow. ³ucki. Ofiar¹ nacjonalistów ukraiñskich pad³o oko³o
50 Polaków.
* 24 grudnia 1942 – masowy mord w Po³¹ce, pow. ³ucki.
Ofiar¹ nacjonalistów ukraiñskich pad³o oko³o 60 Polaków.
* 9 lutego 1943 – w polskiej kolonii Paroœla Pierwsza (gm.
Antonówka, powiat sarneñski), nacjonaliœci ukraiñscy zamordowali 173 Polaków.
* 23 kwietnia 1943 oddzia³y UPA zabi³y oko³o 600 osób
w Janowej Dolinie (gm. BereŸne, pow. kostopolski).
* Od maja 1943 UPA organizowa³a masowe ataki na wsie
polskie i oœrodki samoobrony na terenie ca³ego Wo³ynia.
Eksterminacja ludnoœci polskiej rozpoczêta w powiatach
sarneñskim, kostopolskim, rówieñskim i zdo³bunowskim
w czerwcu 1943 rozszerzy³a siê na powiaty dubieñski i ³ucki,
w lipcu objê³a powiaty horochowski, kowelski i w³odzimierski, a w sierpniu tak¿e powiat lubomelski. Liczba zamordowanych Polaków na Wo³yniu do lipca 1943 oceniana jest na oko³o 15 tysiêcy osób, a ³¹czne straty ludnoœci
polskiej obejmuj¹ce zabitych, rannych, wywiezionych na
roboty do Niemiec i uciekinierów wynios³y oko³o 150 tysiêcy osób. Do lipca 1943 w powiecie horochowskim dokonano napadów na 23 wsie polskie w powiecie dubieñskim – na 15, w powiecie w³odzimierskim – na 28.
— 12 maja 1943 – w powiecie sarneñskim spalono wsie:
Mg³y, Konstantynówkê, Osty, Ubere¿.
— 24 maja 1943 we wsi Niemodlin w pow. kostopolskim
zamordowano 170 osób.
— W nocy z 24 na 25 maja 1943 spalono wszystkie dwory
i folwarki w powiecie w³odzimierskim.
— 28 maja 1943 – 600 osobowy oddzia³ UPA spali³ wieœ
Staryki i wymordowa³ wszystkich jej mieszkañców.
* 11 lipca 1943 o œwicie oddzia³y OUN-UPA otoczy³y i zaatakowa³y uœpione wsie i osady polskie jednoczeœnie w trzech
powiatach: kowelskim, horochowskim i w³odzimierskim.
Dosz³o do nieludzkich rzezi i zniszczenia. Ludnoœæ polska
ginê³a od kul, siekier, wide³, kos, pi³, no¿y, m³otków i innych narzêdzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu
ludnoœci by³y palone. By³a to akcja dobrze przygotowana
i zaplanowana w najdrobniejszych szczegó³ach. Na przyk³ad, akcjê w pow. w³odzimierskim poprzedzi³a koncentracja oddzia³ów UPA w lasach zawidowskich (na zachód
63
od Porycka), w rejonie Marysin Dolinka, Lachów oraz
w rejonie Zd¿ary, Litowie¿, Grzybowica. Na cztery dni
przed rozpoczêciem akcji we wsiach ukraiñskich odby³y
siê spotkania, na których uœwiadamiano miejscow¹ ludnoœæ o koniecznoœci wymordowania wszystkich Polaków.
RzeŸ rozpoczê³a siê oko³o godz. 3 rano 11 lipca 1943 od
polskiej wsi Gurów, obejmuj¹c swoim zasiêgiem: Gurów
Wielki, Gurów Ma³y, Wygrankê, Zd¿ary, Zab³oæce-S¹dow¹, Nowiny, Zagajê, Poryck, Oleñ, Orzeszyn, Romanówkê, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsi Gurów
na 480 Polaków ocala³o tylko 70 osób; w kolonii Orzeszyn na ogóln¹ liczbê 340 mieszkañców zginê³o 270 Polaków; we wsi S¹dowa spoœród 600 Polaków tylko 20 uda³o
siê ujœæ z ¿yciem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowa³o siê tylko kilkunastu. Zabójstwa dokonywano z wielkim okrucieñstwem. Wsie i osady polskie ograbiono i spalono.
* 11 lipca 1943 rano 20-osobowa grupa nacjonalistów ukraiñskich ludzi wesz³a w czasie mszy œw. do koœcio³a w Porycku, gdzie w ci¹gu trzydziestu minut zabito ok. 100 ludzi,
wœród których by³y dzieci, kobiety i starcy. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich (ok. 200) Polaków mieszkaj¹cych w Porycku.
* 29 sierpnia 1943 przeprowadzono akcjê we wsiach Wola
Ostrowiecka i Ostrówki g³owniañskiego rejonu. Zabito
wszystkich Polaków, spalono wszystkie budynki, zrabowano mienie i zwierzêta gospodarskie. W wyniku tej akcji
we wsi Wola Ostrowiecka zginê³o 529 osób, w tym 220
dzieci w wieku do 14 lat, a we wsi Ostrówki zamordowano 438 osób, w tym 246 dzieci do lat 14. W sierpniu 1992
dokonano ekshumacji szcz¹tków wymordowanej ludnoœci
polskiej, która potwierdzi³a masowe mordy dokonane przez
UPA w sierpniu 1943 r. w tych miejscowoœciach.
* W okresie œwi¹t Bo¿ego Narodzenia 1943 na terenach ca³ego Wo³ynia nast¹pi³a nowa fala zbrojnych antypolskich
akcji nacjonalistów ukraiñskich. Silne bandy UPA, wspomagane przez miejscow¹ ludnoœæ ukraiñsk¹, uderzy³y niespodziewanie na skupiska ludnoœci polskiej i bazy samo-
obrony w powiatach: rówieñskim, ³uckim, kowelskim
i w³odzimierskim. Po dokonanych masakrach do wsi na
furmankach wje¿d¿a³y grupy rabunkowe, z³o¿one g³ównie z kobiet, i zabiera³y wszystko, co pozosta³o po zamordowanych Polakach, od odzie¿y do elementów budowlanych.
q
1. "Na Wo³yniu relacja jest wprost pora¿aj¹ca - po polskiej stronie by³o mo¿e nawet 50-60 tys. ofiar, po ukraiñskiej - raczej nie
wiêcej ni¿ 2-3 tys." Grzegorz Motyka. Zapomnijcie o Giedroyciu: Polacy, Ukraiñcy, IPN. GW. 26 maja 2008.
2. Józef Turowski i W³adys³aw Siemaszko Zbrodnie nacjonalistów ukraiñskich dokonane na polskiej ludnoœci na Wo³yniu.
Warszawa 1990 s. 158-159., Ryszard Torzecki Polacy i Ukraiñcy. Sprawa ukraiñska w czasie II wojny œwiatowej na terenie
II Rzeczypospolitej. Warszawa 1993, s. 267, s. 288. ISBN 8301-11126-7 (tu te¿ Ÿród³a archiwalne Delegatury Rz¹du na
Kraj).
3. Aleksander Korman, Ludobójstwo UPA na ludnoœci polskiej.
Wyd. Nortom, Wroc³aw 2003, ss. 95. ISBN 83-85829-84-9
4. "W lipcu 1944 r. na zjeŸdzie Ukraiñskiej G³ównej Rady Wyzwoleñczej - cia³a pomyœlanego jako ponadpartyjna platforma polityczna UPA - dowódca UPA Roman Szuchewycz "Taras
Czuprynka" przyzna³, i¿ na Wo³yniu mia³a miejsce "likwidacja ludnoœci polskiej (...), która zakoñczy³a siê latem 1943 r.",
a w Galicji "dowództwo UPA wyda³o rozkaz wysiedlenia Polaków, jeœli sami siê nie przesiedl¹. Ataki s¹ kontynuowane".
I doda³: "Tworzymy dla siebie wygodne pozycje, których nie
mo¿na osi¹gn¹æ przy zielonych sto³ach [rozmów]. Nie damy
siebie ok³amaæ. Ukraiñskie masy w naszych rêkach". Grzegorz
Motyka. Zapomnijcie o Giedroyciu: Polacy, Ukraiñcy, IPN.
GW. 26 maja 2008.
5. Radio Wolna Europa - Analysis: Ukraine, Poland Seek Reconciliation Over Grisly History.
6. Œledztwa Oddzia³owej Komisji Œcigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu w sprawie zbrodni nacjonalistów ukraiñskich na Podolu: dotychczasowe ustalenia, wnioski i zamierzenia na przysz³oœæ’’ – prokurator Tomasz Rojek (OKŒZpNP
we Wroc³awiu); Warszawa, 1 lipca 2003, "Ustalenia œledztwa w
sprawie zbrodni pope³nionych przez nacjonalistów ukraiñskich
na Wo³yniu na ludnoœci narodowoœci polskiej w latach 1939 –
1945’" – prokurator Piotr Zaj¹c (OKŒZpNP w Lublinie).
Warszawa, 1 lipca 2003.
(Ÿród³o: www.wikipedia.pl)
Dlaczego?
(Z Listu Pasterskiego Ordynariusza Diecezji £uckiej Koœcio³a Rzymskokatolickiego Ks. Bpa Markijana Trofimiaka)
[...] I rodzi siê pytanie, które wyrywa siê z serca i wo³a:
Dlaczego?! Dlaczego, w imiê czego brat odbiera ¿ycie bratu?!
To pytanie unosi siê nad ca³ymi dziejami ludzkoœci. To pytanie uporczywie powraca i dzisiaj. Dlaczego w niedzielny poranek 11 lipca 1943 roku brat podniós³ rêkê na brata?! Dlaczego znów przela³a siê krew niewinnych ofiar?! Dlaczego?! Odpowiedzi nie ma, bo to jest mysterium iniquitatis – tajemnica
z³a, z³a, które nie poddaje siê ¿adnemu racjonalnemu wyt³umaczeniu, z³a, które wykracza poza wszelkie ludzkie pojêcia.
Z t¹ tajemnic¹ zmierzyæ siê mo¿e jedynie tajemnica przeogromnej Bo¿ej mi³oœci, która zaprowadzi³a Je- go jedynego Syna
na szczyt Golgoty. Niech wiêc w tym dniu unosz¹ siê ku niebu
modlitwy za wszystkie ofiary tej straszliwej tragedii, za wszystkich, którzy op³akuj¹ swoich bliskich. Modlimy siê tak¿e za
64
tych, którzy w swoim zaœlepieniu, podeptawszy przykazania
Bo¿e i Chrystusow¹ naukê o mi³oœci, podnieœli rêkê na brata.
Bo¿e, przebacz im.
A dla nas pociech¹ niech bêd¹ s³owa z Ksiêgi M¹droœci:
“Dusze sprawiedliwych s¹ w rêku Boga i nie dosiêgnie ich
mêka […] Choæ nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaŸni,
nadzieja ich pe³na jest nieœmiertelnoœci. […] Bóg ich bowiem doœwiadczy³ i znalaz³ ich godnymi siebie. Doœwiadczy³ ich jak z³oto w tyglu i przyj¹³ ich jak ca³opaln¹ ofiarê” (Mdr 3, 1. 4. 5b-6) Wieczny odpoczynek racz im daæ,
Panie, a œwiat³oœæ wiekuista niechaj im œwieci! Niech odpoczywaj¹ w pokoju. Amen.
X Biskup Markijan Trofimiak
£uck, dn. 9 lipca 2008 roku
Nad Odr¹
Apele – listy – wspomnienia – polemiki – recenzje
n Danuta Hauben
KONSPIRACJA W LATACH 1941-1945
Feliks Micha³owski „Leœny” (Obwód Augustowski)
Czêœæ I
Ju¿ wiosn¹ 1941 roku by³o wiadomym, ¿e Niemcy przygotowuj¹ siê do uderzenia na Zwi¹zek Radziecki. W tym czasie mieszka³em w Netcie, w budynku szkolnym, gdzie by³em kierownikiem szko³y.
Od wczesnej wiosny pojawia³y siê na du¿ej wysokoœci nad granic¹ powiatu augustowskiego i by³ych Prus
Wschodnich, niemieckie samoloty rozpoznawcze
i pozostawia³y za sob¹ charakterystyczne smugi spalin. Nierzadko samoloty lec¹ce na ma³ej wysokoœci,
zag³êbia³y siê daleko na tereny zajête przez Zwi¹zek
Radziecki. Pomimo wiadomych oznak przygotowywanej przez Niemców agresji, w³adze radzieckie ostro
reagowa³y przeciwko tym, którzy zwracali uwagê na
podstêpne przygotowania niemieckie.
W dniu uderzenia, to jest 22 czerwca 1941 roku
niemiecki patrol rozpoznawczy po po³udniu by³ we
wsi Netta. W kilka dni póŸniej przez wioskê przejecha³a du¿a niemiecka kolumna zmotoryzowana. Po
pewnym czasie pojawi³y siê administracyjne w³adze
niemieckie, zosta³o wydane pierwsze zarz¹dzenie,
które zobowi¹zywa³o wszystkich mieszkañców do
zaopatrzenia siê w legitymacje („Auswersy”)
niemieckie.
Wieœ wybra³a so³tysa, który przywióz³ z Augustowa potrzebne blankiety. Na miejsce wydawania legitymacji, wyznaczono szko³ê, a mnie obarczono
funkcj¹ wype³niania blankietów. Wobec tego, ¿e nie
zarz¹dzono sporz¹dzenia ewidencji wydanych legitymacji, skorzysta³em z okazji i przechowywa³em
pewn¹ iloœæ blankietów, które w krótkim czasie przyda³y siê dla osób spalonych i wracaj¹cych z innych
terenów.
W pocz¹tkach lipca, odwiedza³ mnie nauczyciel
z Augustowa, kolega Rykowski, z którym omówiliœmy powsta³¹ sytuacjê. Rykowski zaproponowa³ mi
przyst¹pienie do tajnej organizacji niepodleg³oœciowej – ZWZ. Zgodzi³em siê. W zwi¹zku z tym mia³em
zg³osiæ siê w Augustowie do starszego kolegi, nauczyciela, Antoniego Karpa, co te¿ w krótkim czasie
uczyni³em. Antoni Karp – „Jarz¹bek”, by³ dobrze mi
znanym od wielu lat nauczycielem. Jako oficer rezerwy bra³ udzia³ w kampanii wrzeœniowej i po doœæ zaROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
wi³ych perypetiach uda³o mu siê wróciæ do domu.
Niestety zapad³ na zdrowiu i pozostawa³ ju¿ ca³y czas
w ³ó¿ku. By³a to gruŸlica. „Jarz¹bek” by³ pierwszym
organizatorem i komendantem obwodu augustowskiego z polecenia w³adz ZWZ. W czasie tego spotkania
zosta³em zaprzysiê¿ony, przyj¹³em pseudonim
„Leœny” i otrzyma³em polecenie zorganizowania
placówki na terenie wsi Netta. W tym celu mia³em
wprowadziæ do organizacji kilka osób – przysz³ych
dowódców plutonów. Dowódcy plutonów z kolei mieli
zaanga¿owaæ przysz³ych dowódców dru¿yn, a ci do
swoich dru¿yn – szeregowych ¿o³nierzy. Polecenie
wykona³em. Do placówki na terenie wsi Netta wci¹gn¹³em Franciszka Wysockiego, Jana D¹browskiego,
Stanis³awa Kasjanowicza. Wymienionych zaprzysi¹g³em i przekaza³em im dalszy tok postêpowania
organizacyjnego. Ponadto zwerbowa³em do organizacji Antoniego Obiedziñskiego – „Górny”, którego
osobiœcie skontaktowa³em z komendantem obwodu.
W mojej obecnoœci ”Górny” zosta³ zaprzysiê¿ony
i otrzyma³ zadania organizacyjne. W ten sposób zosta³a zorganizowana wieœ Netta. W pocz¹tkowej fazie do organizacji przyst¹pi³o oko³o 50 osób. Poza
mê¿czyznami by³y i kobiety, które sprawowa³y funkcje ³¹czniczek i sanitariuszek. Z dowódcami plutonów
rozpoczêliœmy poszukiwanie broni i amunicji. Sprawa by³a doœæ trudna, bo na terenie wsi nie rozegra³y
siê ¿adne akcje bojowe we wrzeœniu 1939 rok, ani te¿
w czerwcu 1941 r. Poza kilkoma pistoletami i przerobionymi karabinami, znalaz³ siê odbiornik radiowy,
który uruchomiliœmy i zaczêliœmy odbieraæ audycje
radiowe nadawane z Londynu. Punkt nas³uchu zorganizowany zosta³ w budynku szkolnym w kryjówce
pod pod³og¹. Teraz orientowaliœmy siê w panuj¹cej
sytuacji na frontach i widomoœci te przekazywaliœmy
ustnie zaufanym mieszkañcom wioski, dobrym znajomym.
Zbli¿a³a siê jesieñ. Rodzice zaczêli myœleæ o nauce swoich dzieci i w tej sprawie zwracali siê do mnie.
O oficjalnej nauce w szkole mowy byæ nie mog³o.
Okupacyjne w³adze niemieckie nie zezwala³y nauczania polskich dzieci. Wobec powy¿szego zorganizowa³em komplet kilku uczniów, którym udziela³em lekcji w ich domach lub te¿ we w³asnym mieszkaniu
w szkole. Zajêcia prowadzi³em z ka¿dym z uczniów
65
indywidualnie i nieregularnie w ró¿nych dniach tygodnia, aby nie wzbudzaæ podejrzeñ. Zajêcia prowadzi³em od jesieni 1941 roku do wiosny 1942 roku.
Wiosn¹ 1942 roku zosta³em wezwany przez komisarza gminy Netta do biura w Augustowie, gdzie
zosta³em zaanga¿owany do pracy. Komisarzem by³
niemiecki kapitan piechoty w stanie spoczynku, pochodzi³ ze Lwówka Œl¹skiego, nazywa³ siê Otto Bart.
Komisarz nie zna³ zupe³nie jêzyka polskiego, co
w przysz³ym czasie u³atwi³o mi przeprowadzenie
pewnych zadañ pracy konspiracyjnej. Komisarz mia³
wprawdzie t³umacza – starego autochtona z Prostek,
ale ten nie zna³ ani jêzyka polskiego jak równie¿ niezbyt poprawnie w³ada³ niemieckim. Moja znajomoœæ
jêzyka niemieckiego zdobyta w Seminarium Nauczycielskim w Augustowie przyda³a siê. Bardzo szybko
przej¹³em rolê t³umacza i wszystkie kontakty komisarza z so³tysami odbywa³y siê za moim poœrednictwem. W tym czasie do gminy Netta wchodzi³y nastêpuj¹ce wioski: ¯arnowo I, II, III, Netto, Komorniki, Bia³obrzegi, Czarnucha, Ponizie, Gliniski, Osowy Gr¹d, Promiski, Budziski, Sosnowo, Komaszówka, Kolnica, Lisów, D³ugie Gabowe Gr¹dy. W ka¿dej wsi by³ so³tys. Muszê z satysfakcj¹ stwierdziæ, ¿e
wszyscy so³tysi byli do g³êbi duszy dobrymi Polakami – patriotami, dlatego te¿ w pierwszej fazie gminê
Netta ominê³o wiele tragedii.
Wiosn¹ 1942 roku Niemcy zorganizowali na terenie Augustowszczyzny akcjê eutanazji. Og³oszono, ¿e wszystkie osoby upoœledzone psychicznie,
b¹dŸ fizycznie zostan¹ poddane leczeniu. Oficjalnie
poda³em to zarz¹dzenie w³adz niemieckich na zebraniu do wiadomoœci so³tysom, ale przeczuwaj¹c,
¿e za tym „humanitarnym” gestem kryje siê podstêp,
podszepn¹³em so³tysom, by uprzedzili mieszkañców
swoich wiosek i nie zg³aszali ¿adnych kalek. Tak siê
te¿ sta³o. Z osiemnastu wiosek nie zg³oszono ani
jednej upoœledzonej osoby. I gdy w kilka tygodni
póŸniej w bólu i przygnêbieniu prze¿ywaliœmy
wiadomoϾ o rozstrzelaniu w Szczebrze wszystkich
upoœledzonych zg³oszonych w innych gminach,
w samym Augustowie, to tragedia ta ominê³a gminê
Netta.
Z Suwa³k nadesz³o od lekarza Steffana zarz¹dzenie, ¿e wszystkie polskie dzieci maj¹ byæ poddane
szczepieniu przeciw ospie. Zarz¹dzenie by³o wydane w jêzyku niemieckim i zadziwi³o mnie to, ¿e szczepione maj¹ byæ „tylko dzieci polskie”. \przekazuj¹c
zarz¹dzenie so³tysom, te¿ ostrzeg³em, ¿e tu mo¿e kryæ
siê podstêp i do akcji szczepienia nale¿y podejœæ
ostro¿nie. Dlatego te¿ niewielka liczba dzieci zosta³a
poddana szczepieniu. Nie wiem ile w tym prawdy,
ale w póŸniejszych latach, po okupacji, dochodzi³y
mnie g³osy, ¿e niektóre dzieci poddane szczepieniu,
zapada³y na gruŸlicê.
66
Kilkakrotnie niemiecki urz¹d pracy („Arbeitsamt),
nak³ada³ limit osób na wywóz na przymusowe roboty
do Niemiec. Wraz z so³tysami zorganizowaliœmy
akcjê. Fikcyjnie dokonywa³em przemeldowañ osób
z wielodzietnych rodzin o ma³ym areale gruntów do
ma³oosobowych rodzin o du¿ej powierzchni pola
uprawnego. Tak spreparowane listy przedstawi³em komisarzowi. I gdy do biura przychodzi³ kierownik urzêdu pracy – Tabel – rozpoczyna³o siê wyszukiwanie
osób, które mo¿na by³o wys³aæ na roboty do Niemiec
bez uszczerbku dla akcji przymusowych kontyngentów p³odów rolnych na terenie poszczególnych wiosek. Komisarz mia³ argumenty na wykazach. Kierownik biura pracy nie chcia³ siê z tym faktem zgodziæ
i czêsto dochodzi³o miêdzy nimi do k³ótni. Limit wywozu nie zosta³ zrealizowany nawet w 25%. Kiedy dochodzi³o do wypadku, ¿e pewna iloœæ osób musia³a
wyjechaæ, wówczas w porozumieniu z so³tysami, kierowani na roboty byli ludzie, którzy potrafili szybko
uciec z przymusowej pracy. Za zbieg³ymi przychodzi³y czêsto listy goñcze z posterunków ¿andarmerii.
Komisarz listy te przekazywa³ mnie, abym u so³tysa
dowiadywa³ siê, czy dana osoba wróci³a do domu.
W rzeczywistoœci porozumiewa³em siê z so³tysami
w tym celu, aby uciekiniera ostrzec, ¿e ¿andarmeria
poszukuje zbiega przez urz¹d gminy. Komisarz otrzymywa³ zawsze odpowiedzi negatywne. W jednym wypadku wraz z listem goñczym, ¿andarmeria przys³a³a
równie¿ fotografiê zbieg³ej dziewczyny z pracy. Nie
pamiêtam ju¿ nazwiska, wiem tylko, ¿e na imiê mia³a
Marianna i pochodzi³a ze wsi D³ugie, gdzie so³tysem
by³ Piekarski. Po pewnym czasie so³tys poinformowa³
mnie, ¿e zbieg³a wróci³a ju¿ do domu. Komisarzowi
wci¹¿ meldowa³em, ¿e dziewczyny jeszcze nie ma;
i gdy sprawa ca³kiem ucich³a, przez so³tysa odda³em
dzielnej dziewczynie jej zdjêcie z listu goñczego.
Coraz wiêcej przybywa³o ludzi spalonych, którym
potrzebne by³y fa³szywe dokumenty. By³y wypadki,
¿e ludzie ci przychodzili wprost do mnie do domu
z proœb¹ o pomoc. Dla potrzebuj¹cych zawsze wyrobi³em potrzebn¹ legitymacjê. We wsi Gliniski przebywa³a wiêksza grupa spalonych osób. Otrzyma³em wiadomoœæ, ¿e potrzebna jest wieksza iloœæ dokumentów.
Potrzebne blankiety przekaza³em potrzebuj¹cym.
Wszystko by³o tak zakonspirowane, ¿e nawet nie wiedzia³em komu blankiety by³y dostarczone. Dopiero
w czerwcu 1977 roku spotka³em siê z panem Roszkowskim z Glinisk i ten podziêkowa³ mi za blankiety
przekazane mu w tamtych trudnych czasach.
Czêsto na adres komisarza przychodzi³y w listach
donosy, w których anonimowo podawano takie fakty
jak ubój, sprzeda¿ zbo¿a do miasta, ukrywanie osób
œciganych przez w³adze niemieckie, kontakty z partyzantami itp. Listy te trafia³y do mnie do przet³umaczenia. T³umaczy³em komisarzowi zawsze tendencyjnie
i mówi³em o faktach nieistotnych i b³ahych. Listy po
Nad Odr¹
takim t³umaczeniu trafia³y do kosza. We wsi Komaszówka by³ jakiœ pod³y cz³owiek, który dwukrotnie
donosi³, ¿e u so³tysa Maksimowicza i jego brata przebywaj¹ partyzanci. Nie omieszka³em ostrzec zainteresowanych, by zachowali wiêksz¹ oglêdnoœæ i ostro¿noœæ. Faktem by³o, ¿e wymieniona rodzina dawa³a
schronienie ludziom spalonym. Podobnie jak u Maksimowiczów, tak i u innych so³tysów, ukrywali
siê ludzie œcigani przez w³adze niemieckie. Tak by³o
w Sosnowie u so³tysa Koz³owskiego, w Promiskach
u Sujaty, w Rudziskach u Miezi, w Osowym Gr¹dzie
u Herta, Czarnusze u Krudrackiego, w ¯arnowie trzej
so³tysi – Siedlecki Jan, Chodorski, Uklejewski Boles³aw organizowali kwatery dla osób œciganych.
Jesieni¹ rolnicy z wiosek musieli dostarczaæ do
punktu przyjêæ obowi¹zkowe kontyngenty zbo¿a,
ziemniaków, miêsa. Wysokoœæ kontyngentów zale¿a³a
od wielkoœci posiadanego pola uprawnego. I tu znowu wspólnie z so³tysami fa³szowaliœmy dokumenty
zmniejszaj¹ce iloœæ hektarów ziemi uprawnej, b¹dŸ
te¿ fa³szuj¹c kwity za dostawy do punktu przyjêæ.
W ten sposób ludnoœæ poszczególnych wiosek nie realizowa³a w pe³ni przypadaj¹cych zobowi¹zañ.
W okresie od listopada 1942 roku do marca
1943 roku, by³a wydawana gazetka, która zawiera³a
wiadomoœci z frontów walki. Gazetka nosi³a tytu³
„Polska ¿yje”. Gazetkê wydawaliœmy we trzech –
Piotr Choroszewski, Boles³aw Micha³owski i ja. Piotr
Choroszewski „Polny”, mia³ radioodbiornik i dostarcza³ Boles³awowi Micha³owskiemu wiadomoœci
o sytuacji na frontach. Boles³aw Micha³owski
„Rzeczny”, redagowa³ treœæ numeru gazetki i przekazywa³ mnie. Ja natomiast zainstalowa³em w szafie na
ubrania oœwietlenie i maszynê do pisania. Maszynê
wypo¿yczy³a pani Eugenia Porowska. Potrzebn¹ kalkê i papier przebitkowy „organizowa³em” w urzêdzie
gminy. Maszynkê do pisania zainstalowa³em w szefie
z tego powodu, ¿e mieszka³em w domu o du¿ej aku-
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
styce. Dom by³ po³o¿ony przy ulicy Zygmuntowskiej
(w czasach okupacji Schusterstrasse). Normaln¹
pracê na maszynie s³ychaæ by³o na ulicy. Iloœæ
odbitych egzemplarzy waha³a siê od 16 do 30.
W wymienionym okresie wydaliœmy oko³o 10 nak³adów. W marcu 1943 roku usta³o wydawanie gazetki
z powodu aresztowañ. „Rzeczny” ukry³ siê przed
aresztowaniem w Warszawie. Ja znalaz³em schronienie w ¯arnowie. „Polny” pozosta³ w domu, bo nie by³
podejrzany o udzia³ w ZWZ.
W czasie pracy w gminie wystara³em siê kilkakrotnie o oficjaln¹ przepustkê ³¹cznikom z naszej organizacji na wyjazd do Grodna w bardzo pilnych sprawach konspiracyjnych.
Jesieni¹ 1942 roku w³adze okupacyjne zlikwidowa³y w Augustowie ¿ydowskie getto. Mieszkañcy
getta zostali przesiedleni do Bogusz nad Prostkami
w powiecie e³ckim. Jeden ¯yd, z zawodu malarz, poprosi³ kieruj¹cego likwidacj¹ getta o rozstrzelanie,
gdy¿ by³ kulawy i nie mia³ si³ na odbycie drogi
z Augustowa do Bogusz. Proœbê za³atwiono zgodnie
z ¿yczeniem desperata. Likwidacja getta sta³a siê powodem przeniesienia komisarza Barta z Augustowa
do Radzi³owa. Miêdzy komisarzem a burmistrzem
miasta wynik³a awantura i dosz³o do rêkoczynów
o pozostawione mienie ¿ydowskie. Na miejsce
komisarza Barta przyby³ komisarz Dorfer. Ten by³
jednak krótko. Karnie zwolniono go za sprzyjanie
ludnoœci polskiej. Nastêpnym by³ Emil Krasko.
Pochodzi³ z okolic Borzyn pod E³kiem. Zna³ jêzyk
polski. By³ zapamiêta³ym polako¿erc¹. W postêpowaniu swoim podstêpny, chytry i przebieg³y.
W tym czasie moje poczynania na korzyœæ organizacji musia³em przeprowadziæ ostro¿nie. W marcu
1943 roku wprost z biura komisarza uciek³em przed
aresztowaniem.
q
Ci¹g dalszy w nastêpnym numerze
67
Ze strony internetowej: www.pogonowski.com
n Iwo Cyprian Pogonowski
Przycichaj¹ groŸby osi USA-Izrael przeciwko Iranowi
i ceny ropy spadaj¹
Niedawno na gie³dach spekulanci mówili, ¿e standartowa bary³ka ropy naftowej wkrótce bêdzie wynosiæ
150 dolarów. Sta³o siê inaczej. Odk¹d przycich³y groŸby osi USA-Izrael przeciwko Iranowi, cena paliwa spada z dnia na dzieñ, tak, ¿e 29 lipca 2008 cena ta wynosi³a ju¿ tylko 122 dolary. Jest nadzieja, ¿e œwiat uniknie
katastrofy zwi¹zanej z napadem si³ osi USA-Izrael na
Iran, oraz zablokowaniu eksportu paliwa z Zatoki Perskiej na rynek œwiatowy (oko³o 25% dostaw globalnych).
Jak wiadomo za pomoc¹ zbrodni, Izrael zbudowa³
potajemnie arsena³ kilkuset bomb nuklearnych i od lat
stara siê zdominowaæ Bliski Wschód swoim monopolem nuklearnym. Prezydent Kennedy i jego brat Robert
przyp³acili ¿yciem ich sprzeciw w tej sprawie (zob.
google „JFKMontreal”). Faktem jest natomiast, ¿e Iran
w niczym nie narusza warunków traktatu podpisanego
kiedyœ przez Teheran i ma wszelkie prawo wzbogacaæ
uran w celach produkcji elektrycznoœci.
Natomiast neo-konserwatywny rz¹d Bush’a nie tylko narzuca zmiany tekstu podstawowego traktatu o nie
rozpowszechnianiu broni nuklearnych, ale jednoczeœnie
traktat ten gwa³ci, otwarcie szanta¿uj¹c Iran - pañstwo,
nie posiadaj¹ce broni nuklearnych, amerykañskim i izraelskim atakiem nuklearnym na Iran.
Nic dziwnego ludzie nastawieni pokojowo w USA
przekrêcaj¹ s³owo „neocon” czyli neo-konserwatysta na
s³owo „neocrazy” czyli „neo–wariat,” który gotów jest
rozpêtaæ nuklearn¹ katastrofê. Wœród syjonistów neowariatów w Waszyngtonie przoduje senator Joe Liberman, który manipuluje starym senatorem McCain’em.
McCain z kolei czêsto cierpi na tak zwane „starcze momenty utraty pamiêci” (tzw. „senior moments”).
Przyk³ad „starczych momentów utraty pamiêci”
McCain’a znalaz³ siê w dzienniku telewizyjnym. Kilka
tygodni temu McCain by³ pod opiek¹ Lieberman’a
w Iraku i przed kamerami telewizyjnym i upiera³ siê, ¿e
Iran zbroi Al-Qaidê, gdy tymczasem ona jest œmiertelnym wrogiem rz¹du w Teheranie. Lieberman publicznie musia³ McCain’a wyprowadzaæ z b³êdu i ze „swojego starczego momentu” McCain musia³ publicznie
wycofaæ siê.
Lieberman, kiedyœ niby demokrata, a zawsze krañcowy syjonista, dziœ kontroluje McCain’a i nawet jest
68
wymieniany wœród kandydatów na republikañskiego
wiceprezydenta. Lieberman i ekstremiœci z lobby Izraela wywindowali McCaina na kandydata partii republikañskiej na prezydenta USA, w wyborach na jesieñ 2008.
Ekstremiœci ¿ydowscy, skutecznie manipuluj¹
McCain’em. Naturalnie, gdyby ten leciwy cz³owiek
umar³ po zwyciêstwie w wyborach, to ¯yd-Lieberman
by³by pierwszym ¿ydowskim prezydentem USA. Zobaczymy czy Lieberman bêdzie faktycznie republikañskiem kandydatem na wiceprezydenta w wyborach
w 2008 roku, tak jak wczeœniej pe³en chucpy by³ on
kandydatem na wiceprezydenta partii demokratycznej,
w wyborach w roku 2000.
Mimo tego, ¿e dwie trzecie ¯ydów w Izraelu chce
pokoju z Arabami, rz¹dz¹ tam ekstremiœci, spadkobiercy Bejtaru, organizacji faszystów ¿ydowskich w przedwojennej Polsce. Obecnie oni nazywani s¹ Likudnikami. Podobnie jak w Izraelu, sytuacja uk³ada siê w USA,
gdzie „partia wojny” pod Bush’em nie jest popularna,
a on sam cieszy siê tylko 28%wym poparciem wyborców. Tak, wiêc USA i Izrael s¹ demokracjami fasadowymi, w których wola pokoju wiêkszoœci wyborców jest
poprostu marginalizowana.
Sentor John McCain ma poparcie „partii wojny”
w USA i w Izraelu, poniewa¿ obiecuje on stuletni¹ okupacjê Iraku przez wojska amerykañskie i kontrolê zasobów paliwa Iraku. Obecnie Irak produkuje dziennie dwa
miliony standartowych bary³ek ropy naftowej, g³ównie
z pól na po³udniu Iraku.
Rz¹d w Bagdadzie zarobi³ na eksporcie paliwa
w 2007 roku 40 miliardów dolarów, a w roku 2008
zarobi prawdopodobnie oko³o 75 miliardów dolarów,
mimo planów narzucenia Irakowi wyzysku przez korporacje USA, w ramach lak zwanego „dzielenia siê zyskami” („profit sharing agreements”).
Za czasów w³adzy, naprzód popieranego przez USA
w wojnie przeciwko Iranowi, a póŸniej wydanego na
œmieræ przez USA, dyktatora Saddam’a Hussein’a,
ministerstwo nafty w Bagdadzie kontrolowa³o ca³¹ produkcjê pól ropy naftowej w Iraku. Napad USA na Irak
uk³ad ten zniszczy³ i ostatnio ministerstwo w Bagdadzie,
nie mia³o w³adzy nad produkcj¹ ropy z po³udniowych
pó³ w regionie Basra.
Nad Odr¹
Poniewa¿ podbój Iraku przez USA odbywa siê w ramach systemu neo-kolonializmu, wiêc napad na Irak,
mia³ nazwê „Wolnoœæ Iraku.” Budowa „demokracji fasadowej” w Bagdadzie zaczê³a siê od powszechnych
wyborów. Wówczas okaza³o siê, ¿e dot¹d rz¹dz¹ca partia, niby narodowo socjalistyczna Saddam’a Hussein’a,
sk³ada³a siê z mniejszoœci ludnoœci Iraku, ludzi z sekty
sunnitów. Faktycznie Szyici stanowi¹ znaczn¹ wiêkszoœæ
ludnoœci Iraku i tym samym stanowi¹ oni wiêkszoœæ
wyborców w tej nowej „demokracji fasadowej.”
Ze znaczenia tego stanu rzeczy „neo-wariaci” –
syjoniœci w lobby izraelskim w Waszyngtonie w rz¹dzie
Bush’a, albo sobie nie zdawali sprawy, albo po prostu
uwa¿ali, ¿e powik³ania polityczne i brak jednoœci
w Iraku dobry jest dla dominacji Izraela na Bliskim
Wschodzie „od Nilu do Eufratu.” Przy okazji nale¿y
wspomnieæ, ¿e Izrael jest zmuszony do importu wody
statkami z Turcji i syjoniœci zawsze mieli nadziejê na
dostawy wody z Eufratu za pomoc¹ ruroci¹gu.
Drugi ruroci¹g mia³ jakoby s³u¿yæ do darmowego
importu paliwa z Iraku do Izraela.
Kariera John’a McCain’a dziœ zale¿y od skrajnych
syjonistów, takich jak senator Joe Lieberman oraz
maszyny politycznej lobby Izraela w Waszyngtonie, która
przygotowuje zapominalskiemu staruszkowi slogany,
którymi ma on atakowaæ konkurenta, m³odego i bystrego mulata, Baraka Husseina Obamê.
McCain ma jednak problem w tym, ¿e Obama równie¿ szuka poparcia lobby Izraela, której przyrzek³ w jej
kwaterze g³ównej w Waszyngtonie, ¿e wyrzuci Palestyñczyków z Jerozolimy, tak, ¿eby miasto to by³o wy³¹czn¹
stolic¹ Izraela. Tymczasem farsa wyborcza w USA posuwa siê naprzód, a w miarê jak przycichaj¹ groŸby osi
USA-Izrael wojny przeciwko Iranowi, cena paliwa spada na œwiecie.
q
Warto przeczytaæ
Wydawnictwo WERS
skr. poczt. 59, Oddz. 4
60-962 Poznañ 10
e-mail: [email protected]
ROK XVIII, NR 7-8 (124-125) 2008.
Nota o Autorze – fragmenty z tej ksi¹¿ki (str. 111-113)
Zdarza siê, ¿e obowi¹zek zachowania pamiêci narodowej
motywuje Polaków, ciê¿ko doœwiadczonych przez wojnê, a po
wojnie ¿yj¹cych za granic¹, do pisania w obronie prawdy i sprawiedliwej oceny historii Polski w szerszej perspektywie. Przyk³adem cz³owieka postrzegaj¹cego losy naszego Narodu
69
w powi¹zaniu z losem Ameryki, w której ¿yje ju¿ ponad pól
wieku, jest Autor niniejszej ksi¹¿ki, laureat licznych wyró¿nieñ i nagród przyznanych przez organizacje polonijne.
***
„Pogonowski jest jednym z tych, którzy uosabiaj¹ «jasne punkty
œwiat³a», które ka¿da spo³ecznoœæ musi podtrzymywaæ, jeœli pragnie byæ ¿ywotna i udowodniæ swoj¹ obecnoœæ w szerokim spektrum amerykañskiego spo³eczeñstwa" – odnotowa³ przed
kilkoma laty publicysta „The Sarmatian Reviev".
Iwo Cyprian Pogonowski urodzi³ siê 3 wrzeœnia 1921 r.
we Lwowie. Odebra³ staranne wychowanie w rodzinie o g³êbokich tradycjach patriotycznych. Ojciec jego Jerzy Pogonowski, doktor filozofii i doktor praw, przetrzyma³ okrutne tortury w wiêzieniu gestapo przy al. Szucha w Warszawie. Matka
Wanda z ¯ygulskich Pogonowska, artystka malarka i rzeŸbiarka, by³a wiêziona na Pawiaku i ciê¿ko ranna w Powstaniu
Warszawskim. Brat ojca doktor Adam Pogonowski, oficer
Legii Akademickiej, spoczywa na Cmentarzu Orl¹t Lwowskich, zaœ kuzyn ojca, Stefan Pogonowski, zgin¹³ pod Radzyminem w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r.
Genera³ ¯eligowski napisa³, ¿e atak batalionu Pogonowskiego
zmieni³ losy tej bitwy. Z kolei w 1940 r. w Katyniu zosta³
rozstrzelany pu³kownik Zbigniew Czarnek - ojciec Magdaleny Pogonowskiej, ¿ony Autora, oraz oficerowie Stanis³aw
i Marian Pogonowscy. W 1945 r. Stanis³aw Czamek, brat
Magdaleny, zgin¹³ w niemieckim obozie koncentracyjnym.
***
Bycie cz³owiekiem sukcesu nie polega na tym, by dobrze
siê w ¿yciu ustawiæ. Obdarzony nieprzeciêtn¹ wra¿liwoœci¹
spo³eczn¹, talentem krytycznej obserwacji i silnym charakterem, a ponadto zatroskany o kraj ojczysty i ¿ywo zainteresowany przemianami w œwiecie, jakie dokonuj¹ siê równie¿ pod
wp³ywem polityki amerykañskiej, Profesor Pogonowski od
lat podejmuje rozmaite inicjatywy, któiych celem jest przybli¿enie – Polakom, Polonii i Amerykanom (ale nie tylko im) –
historii i kultury polskiej oraz sprowokowanie dyskusji
dotycz¹cej kluczowych posuniêæ Stanów Zjednoczonych
na arenie miêdzynarodowej.
***
[Notê o Autorze Wydawnictwo WERS zaczerpnê³o z publikacji „Œwiat po amerykañsku. Komentarze do polityki zagranicznej
USA", wyd. Fundacja „Nasza Przysz³oœæ", Szczecinek 2004]
Walka o hegemoniê Izraela na Bliskim Wschodzie
(artyku³ z ww. ksi¹¿ki – str 100)
Admira³ William Fallon, dowódca si³ USA na Bliskim
Wschodzie zosta³ zdymisjonowany, prawdopodobnie,
z powodu jego oporu przeciwko planowanemu atakowi osi
USA-Izrael na Iran. Jednoczeœnie minister spraw zagranicznych Izraela, Pani Tzipi Livini zatelefonowa³a do kandydata
na prezydenta partii demokratycznej Barack’a Obamy z zapewnieniami, ¿e Iran wspó³dzia³a z grupami terrorystów.
Admira³ William Fallon jest ju¿ drugim z kolei dowódc¹
si³ USA na Bliskim Wschodzie, który zosta³ zdymisjonowany
z powodu jego oporu przeciwko atakowi na Iran, który to atak
jest popierany przez lobby Izraela i radyka³ów, takich jak talmudyczny ¯yd, senator Joseph Lieberman. Rokowania pokojowe w Annapolis, w celu stworzenia pañstwa Palestyñczyków, ze stolic¹ we wschodniej Jerozolimie by³y, jak wczeœniejsze podobne rokowania, „zas³on¹ dymn¹,” obecnie zast¹pion¹ „zagro¿eniem przez Iran,” które to zagro¿enie jest
podobne do wczeœniejszego „zagro¿enia przez Irak broni¹
masowego ra¿enia.”
„Zagro¿enie przez Irak” mia³o te¿ jakoby polegaæ na wspó³pracy Saddam’a Hussein’a z al-Qaid¹ i jakoby bezpoœrednie
powi¹zanie Saddam’a Hussein’a ze zbrodni¹ 11 wrzeœnia 2001
w Nowym Jorku. Po dok³adnym zbadaniu sprawy w³adze
USA ustali³y, ¿e ¿adnych powi¹zañ nie by³o miêdzy Irakiem
i Al-Qaid¹ i ¿e dopiero po inwazji USA na Irak, pojawili
siê terroryœci Al-Qaidy w Iraku. (podkr. Red. Nad Odr¹)
Izrael jest zdominowany przez ekstremistów syjonistycznych dzia³aj¹cych w tradycji Talmudu i odrzucaj¹cych pokój
z Palestyñczykami. Dzieje siê tak, mimo tego, ¿e 65% ¯ydów
w Izraelu wyraŸnie opowiada siê za zawarciem pokoju
z Arabami palestyñskimi. W tej sytuacji Izrael nie jest w stanie zawrzeæ uk³ad z Arabami, do którego to uk³adu nadal nawo³uje Sekretarz Stanu, Pani Condoleezza Rice opowiada, ¿e
70
„Izrael powinien honorowaæ swe zobowi¹zania pokojowe.”
Izraelski Autor, Martin van Crevled, napisa³ w czerwcu
2007, ¿e „nie ma zagro¿enia Izraela bombami nuklearnymi
Iranu. Nie mo¿na o tym mówiæ zbyt otwarcie, poniewa¿ Izrael ma d³ug¹ historiê u¿ywania zagro¿eñ w celu otrzymywania
uzbrojenia... Dziêki zagro¿eniu przez Iran otrzymujemy broñ
z USA i Niemiec.”
Tymczasem Izrael wys³a³ Tzipi Lipni do przygotowania
nowej katastrofalnej wojny tym razem przeciwko Iranowi, ¿eby
pod p³aszczykiem trudnoœci porozumienia z Palestyñczykami
prowadziæ dalej ekspansjê Izraela na ziemie arabskie.
Jednoczeœnie rz¹d Izraela obwieœci³, ¿e nowe nielegalne osiedla bêd¹ budowane na zachodnim brzegu Jordanu na konfiskowanej przez Izrael ziemi Palestyñczyków.
Okupacja i pacyfikacja Iraku s¹ bardzo niepopularne
wœród Amerykanów, którzy nie chc¹ nastêpnej wojny dla
dobra Izraela, tym razem na jeszcze wiêksz¹ skalê, przeciwko
Iranowi, rz¹dzonemu jakoby przez „fanatycznych fundamentalistów islamskich,” przezywanych „islamo-faszystami.”
Pewn¹ trudnoœæ dla propagandy talmudystów i radykalnych syjonistów stanowi fakt, ¿e re¿imy zainstalowane przez
USA w Bagdadzie i w Kabulu, maj¹ dobre stosunki z Teheranem, który jest przeciwny odzyskaniu w³adzy w Afganistanie
przez Talibanów i jest przeciwny ruchowi oporu Sunnitów
w Iraku, podobnie jak to czyni Waszyngton.
Podstawowe interesy USA i Iranu na Bliskim Wschodzie
s¹ podobne, pomijaj¹c sprawê ekspansji Izraela. Naturalnie
propagandziœci izraelscy twierdz¹, ¿e Teheran popiera
Al-Qaidê i Talibanów i ka¿d¹ grupê terrorystyczn¹ przeciwn¹
Ameryce. Chc¹ oni napaœci USA na Iran w ostatnich miesi¹cach kadencji Bush’a, w imiê ich walki o hegemoniê Izraela
na Bliskim Wschodzie.
q
Nad Odr¹

Podobne dokumenty