Promujmy kuźnie talentów Potrzeba ludzi renesansu

Transkrypt

Promujmy kuźnie talentów Potrzeba ludzi renesansu
09/13
KWARTALNIK
UNIWERSYTETU
EKONOMICZNEGO
w
Poznaniu
Promujmy
kuźnie
talentów
Paweł Sudoł,
były prezes Kompanii
Piwowarskiej,
absolwent UEP
Potrzeba
ludzi
renesansu
Prof. Marian Gorynia,
Rektor UEP
WSTĘP | 3
tów w samej branży piwowarskiej był głównym
motywem wyboru tematu numeru. Jak twierdzi w wywiadzie numeru były prezes Kompanii
Piwowarskiej Paweł Sudoł, to właśnie nasi absolwenci mają znaczący wpływ na sukces największego w kraju browaru. Praca w Poznaniu dla
wielu z nich była trampoliną do międzynarodowej kariery, a niektórzy nie poprzestali nawet
na tym i po zebraniu doświadczeń pokusili się,
jak bohater innego materiału, na produkcję własnego, zresztą całkiem dobrego, piwa.
Amatorów i znawców trunku z pianką nie
brakuje wśród naszych pracowników, choć jak
uczy doświadczenie amerykańskich uniwersytetów, którym dzieli się jeszcze jeden z naszych
autorów, dla studentów spotkanie z piwem
powinno być raczej lekcją odpowiedzialności
i dbałości o przyszłość, niż swawolnej zabawy.
Oczywiście w numerze nie brakuje tematów
poważniejszych oraz doniesień o naszych sukcesach. Zwłaszcza te ostatnie są dla nas bardzo
ważne. Chwalmy się, bo naprawdę mamy czym.
Mam nadzieję, że Forum towarzyszyć będzie Państwu podczas wakacyjnego wypoczynku. Bez względu na to gdzie go spędzicie w górach, nad wodą, w egzotycznych krainach
czy pod gruszą.
Szanowne Czytelniczki,
Szanowni Czytelnicy!
Bohater najnowszego wydania towarzyszył
nam od zarania cywilizacji. Łagodził Sumerom
trud budowy systemów irygacyjnych a starożytnych Egipcjan wspierał przy budowie piramid. Pili je Germanie i Słowianie. Nad doskonaleniem trudzili się zakonnicy i alchemicy, jednak
dopiero Czechom udało się uzyskać produkt
w formie znanej współcześnie. Sprowadzone
w czasach realnego socjalizmu do roli napoju
dla plebsu, wraca triumfalnie na salony.
Nie historia i skojarzenia, ale znaczenie tego
sektora dla ekonomii i udział naszych absolwen-
Spis
treści
postaci
04
Promujmy kuźnie
talentów
strategia
08
Potrzeba
ludzi renesansu
piwo
11 W cieniu prohibicji
12 Duże z pianką w Polsce
14
Nie czekam
na stabilizację
16
Piwny świat
18
Piwo jako produkt
tradycyjny
20
Produkcja piwa
z Wielkopolski
hobby
dr Jacek Trębecki
Redaktor naczelny
[email protected]
21
Podążać drogą miecza
sukcesy
22
Wygrali podejściem
biznesowym
24
Najzdolniejsze
25
S.O.S. – Szybki Obiad
Studencki
26
Nauka i biznes
organizacje
WYDAWCA:
OPRACOWANIE:
wydarzenia
REDAKCJA:
Redaktor naczelny: dr Jacek Trębecki
Sekretarz redakcji: Karolina Zagata
Rada programowa: prof. dr hab. Henryk Mruk, prof.
zw. UEP, prof. dr hab. Maciej Żukowski, prof. zw.
UEP, prof. dr hab. Szymon Cyfert, prof. nadzw. UEP,
prof. dr hab. Małgorzata Doman, prof. nadzw. UEP,
dr hab. Ewa Sikorska, prof. nadzw. UEP, mgr inż.
Przemysław Grzeszczak, mgr Joanna Juśkiewicz.
Zdjęcia na okładkę: Archiwum prywatne rektorów.
Zdjęcia: Archiwum UEP, Fotolia.pl
28
W doborowym
towarzystwie
Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu
ul. Niepodległości 10, 61-260 Poznań
www.ue.poznan.pl
SKIVAK Custom Publishing
ul. Głuchowska 1
60-101 Poznań
www.skivak.pl
Dyrektor wydawniczy: Damian Nowak
Project manager: Michał Cieślak
Layout i skład: Paweł Chlebowski
Korekta: Julia Czerniuk
29
„Ekonomiczna Piątka”
z życia uczelni
30
Myśli, które stają się
działaniem
31
Wydawnictwo UEP
FORUM | NR 9 | 2013
4 | POSTACI
POSTACI | 5
W Kompanii Piwowarskiej zdecydowaną większość zatrudnionych obecnie ludzi na stanowiskach menedżerskich stanowią absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Promujmy
kuźnie talentów
Można powiedzieć, że tworzył Pan historię
współczesnego rynku browarniczego w Polsce.
Na pewno droga, którą przeszedł polski
przemysł piwowarski przez ostatnie dwadzieścia lat jest ogromna i imponująca. Korzyści,
które z tego płyną są wielorakie – zarówno finansowe i społecznie, jak i związane ze zmianą stylu życia i sposobu konsumpcji alkoholu.
Wszystkie te czynniki w wyniku naszych działań
uległy maksymalizacji, a my potrafiliśmy przekłuć je w rzeczywistość. Na początku lat 90.,
kiedy w Polsce zachodziły spore zmiany, wśród
używek najpopularniejszy był mocny alkohol.
Naszą rolą było pokazanie konsumentom innej
możliwości. Nie można było jednak robić tego
w sposób nachalny, musieliśmy więc przede
wszystkim udowodnić, że reprezentujemy firmę wytwarzającą coraz lepsze piwo, którego
nie trzeba się wstydzić. Wysoka jakość wyborów to podstawowa zasada, którą się kierujemy.
Nasz produkt musi się sam bronić, inaczej nie
będziemy go promować. Przez dwadzieścia lat,
licząc od czasu zmian ustrojowych w Polsce,
krajowa konsumpcja piwa wzrosła trzykrotnie.
Udało nam się nawiązać długoletnią współpracę z partnerami biznesowymi, którzy zgodzili
się dostarczać nam surowce produkcyjne. Dzięki temu dysponowaliśmy coraz większą ilością
gotowych produktów, które musieliśmy zagospodarować. To wszystko wpłynęło na dzisiejsze statystyki, które mówią bardzo wyraźnie, że
jeden pracownik Kompanii Piwowarskiej daje
pracę kilkunastu osobom z zewnątrz. Liczymy,
że jest to ok. 65 tysięcy ludzi, którzy w związku z naszym przedsięwzięciem otrzymali etat.
Ogólnie cała branża w Polsce generuje ok. 157
tysięcy miejsc pracy. Dodając do tego rodziny
zatrudnionych, powstaje spora grupa blisko
600 tysięcy osób, które utrzymują się z wpływów branży piwowarskiej. Warto dodać, że
podatki płacone przez ten sektor stanowią 2%
rocznego budżetu kraju. Widać więc wyraźnie,
że społeczeństwo zaakceptowało promowany
przez nas styl pracy, nasz wizerunek oraz oferowane przez nas produkty. Istotne jest to, że
wypracowaliśmy kodeks dobrych praktyk marketingowych, których przestrzegamy oraz, że
nigdy nie walczyliśmy w kimś, a zawsze o coś.
Wśród przedsiębiorców inwestujących w ten
pion gospodarki dyskutujemy o tym, jak meFORUM | NR 9 | 2013
todycznie i w zgodzie z prawem kształtować
interesujący nas rynek. Oczywiście kwestia rywalizacji wewnętrznej też nie jest nam obca.
To chyba naturalne. Tak jak w branży np.
mięsnej, zawsze może wystąpić efekt domina. Gdy ludzie stracą zaufanie do jednej firmy, nie przejdą do konkurencji, ale w ogóle
zrezygnują z zakupu danych produktów.
Mamy świadomość faktu, że nigdy nie zadowolimy wszystkich. Ale zdajemy sobie również
sprawę z postępu, do którego się przyczyniliśmy.
W 1993 roku, kiedy Kompania Piwowarska została sprywatyzowana, wielkość jej produkcji wynosiła nieco ponad milion hektolitrów piwa rocznie
przy zatrudnieniu 1600 osób. W Tychach, wtedy
jeszcze odrębnym przedsiębiorstwie, te liczby
były podobne. Łącznie więc, zatrudniając 3000
pracowników, produkowaliśmy dwa miliony
hektolitrów piwa. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, zaś produkcja wzrosła siedmiokrotnie.
Dzisiaj wynosi już 15 milionów hektolitrów.
Na wzroście zainteresowania piwem korzystają drobne browary. Dodatkowo zaczynają powstawać marki niezależne, ma też miejsce reaktywacja lokalnych przedsiębiorstw
o wieloletnich tradycjach.
Dla nich zawsze jest i powinno być miejsce na
rynku. W różnych prognozach, które sporządzaliśmy kilka lat temu, mówiliśmy, że w najtrudniejszej sytuacji znajdą się browary średnie. Przedsiębiorstwa reprezentujące regionalną markę miały
wówczas dosyć mały potencjał wzrostu, nie potrafiły i nie miały możliwości na unowocześnienie.
Nadzieja pojawiała się wraz z nowym właścicielem, który przekształcał regionalną markę w krajową, wzmacniając tym samym jej jakość i zwiększając produkcję. Tak pojawiły się w Polsce trzy
duże browary, mające obecnie blisko 80% udziałów w rynku, w tym Kompania Piwowarska z 38%
udziałem. Natomiast małe browary, kultywujące
lokalne tradycje i podchodzące z wielką miłością do piwa, mają swoją szansę właśnie w braku
masowej produkcji. Swego czasu, w browarze
w Poznaniu, Tychach i Białymstoku w ciągu pół
godziny produkowano i sprzedawano tyle piwa,
ile przez cały rok wytwarzano w Grodzisku. Wiem
oczywiście, że małe browary mają inną wizję oraz
strategię wzrostu i rozwoju. Tam stawia się na
wyeksponowanie szczególnych walorów piwa,
Rozmowa z Pawłem Sudołem,
byłym prezesem Kompanii
Piwowarskiej, absolwentem
Uniwersytetu Ekonomicznego.
ROZMAWIAŁ | dr Jacek Trębecki
co też jest dobrym podejściem. Widać przecież
w społeczeństwie tęsknotę za sytuacją, w której
przyjeżdża się do miasteczka, idzie do knajpki
i oprócz światowych marek kosztuje się także czegoś lokalnego.
Co Kompania Piwowarska, część światowego koncernu, może zaproponować uczelni
i studentom?
Ogromną wartością Kompanii Piwowarskiej,
niedocenianą przez Uniwersytet, jest doświadczenie ludzi, którzy pracują w Polsce na kontraktach z ramienia głównego akcjonariusza. SABMiller to drugi co do wielkości browar świata, mający
swoje korzenie w RPA, którego pozycja na rynku
gospodarczym rośnie z roku na rok. Kiedy śledzę
karierę ludzi i widzę dokąd trafiają oni po trzech
latach kontraktowej pracy w Polsce, to myślę, że
czasami nie mamy świadomości tego, iż obok
nas żyją znawcy którzy zaczynają odgrywać
czołową rolę w gospodarce światowej. To osoby
dysponujące ogromną wiedzą i doświadczeniem,
które później – w innych koncernach – zasiadają
w zarządach, a tym samym są twórcami sukcesu
marki, dla której pracują. SABMiller nieustanne
umacnia swoje wpływy w branży piwowarskiej.
Z pewnością świadczy o tym fakt, że w ciągu pięciu lat cena akcji koncernu wzrosła sześciokrotnie.
Strategia SABMillera nie pozostawia żadnych wątpliwości – celem firmy jest objęcie pozycji lidera
światowego rynku piwowarskiego. Realizuje go
przez działania budujące u konsumentów pozytywną świadomość marki oraz wyznaczające wysokie standardy jakości wyrobów. Rynek w Polsce
dojrzał już do podobnych inicjatyw. Znaleźliśmy
się na poziomie, na którym konieczne jest prezentowanie produktu przewyższającego swoją
konkurencję. Wartość polskich marek i rynek
piwowarski w Polsce to ewenement na skalę
europejską. Przez dwadzieścia lat w kraju zbudowano przemysł, który pod żadnym względem
nie ustępuje produkcji realizowanej w innych krajach. Dysponujemy najnowocześniejszymi urządzeniami i technologiami, nie powinniśmy mieć
żadnych kompleksów. Dla studentów oznacza to
możliwość kontaktu ze światem, wyjazdów i likwidowania barier. To droga do światowej kariery,
a Polacy przecież coraz częściej udowadniają, że
chcą pracować, umieją to robić dobrze i nie boją
się nowych wyzwań.
A co uczelnia mogłaby zaproponować zagranicznym menedżerom na kontraktach?
Myślę, że nasi zagraniczni goście z wielką radością podzieliliby się ze środowiskiem akademickim swoimi doświadczeniami i wrażeniami
z pobytu w Polsce. Mogliby też odpowiedzieć
na najbardziej dociekliwe pytania studentów.
Na początku lat 90., kiedy zachodziły spore zmiany
w Polsce, wśród używek prym wiódł mocny alkohol.
Naszą rolą było pokazać, że może być inaczej. Nie
można było robić tego w sposób nachalny, tylko
udowodnić, że to dobra firma, produkująca coraz lepsze
piwo, którego nie trzeba się wstydzić.
Warto zaprosić ich na wykłady, podczas których
uzupełniliby wiedzę zdobywaną przez studentów na zajęciach.
Z tym, że wspomniani menedżerowie oraz
nasi absolwenci później rozjeżdżają się
w różne strony. Naszym celem byłoby wytworzenie w głowach przyjezdnych pozytywnego obrazu Uniwersytetu.
Zaręczam, że oni mają świadomość wartości
tego Uniwersytetu. W Kompanii Piwowarskiej
zdecydowaną większość pracujących obecnie
na stanowiskach menedżerskich ludzi stanowią
absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego. Także
w innych miastach często zatrudniani są poznaniacy. Nasza firma wykorzystuje doświadczenia
Polaków, naukowców, pracowników w różnych
FORUM | NR 9 | 2013
6 | POSTACI
wydarzenia | 7
Przede wszystkim Uczelnia nie wykorzystuje tego, co się nazywa działalnością gospodarczą, nie zrobiła rankingu top 150-200
studentów, których mogłaby „sprzedawać”
firmom zgłaszającym się do niej. Jeżeli do
przedsiębiorców dotrze informacja, że są
uczelnie, które dysponują rankingiem znakomitych studentów, to będą ustawiać się po
nich w kolejkach. Co ważne, w tworzeniu takiego rankingu nie tyle chodzi o podliczenie
ocen z egzaminów, co o wyłonienie ciekawych osobowości.
Co pan rozumie pod pojęciem osobowość?
Jaki zestaw cech?
Najbardziej poszukiwana osoba to ktoś
zaangażowany w różne projekty społeczne,
posiadający swoje pasje, kto nie ma ochoty
spędzać całego czasu w ciągu dnia w pracy,
ale chce iść też przykładowo na piwo z kolegami. Trzeba wykazać, że student jest żądny
wiedzy i potrafi ją wykorzystać, ale również że
jest osobą, którą warto mieć w swoim zespole.
Firmy mogłyby wspierać uczelnie za to, że te
dostarczają im odpowiednich ludzi do pracy.
Nie mówiąc już o tym, że chwalenie się posiadaniem 150 czy 200 orłów robiących świetną
karierę mobilizuje pozostałych studentów.
Naszym założeniem, ludzi zrzeszonych w Klubie
Partnera, jest pokazanie możliwości i siły płynącej
z Uniwersytetu. Wskazujmy, ilu świetnych absolwentów
znajduje pracę w renomowanych firmach i jaką ścieżką
kariery podażają.
miejscach na świecie. Studenci mają więc szansę spotkać u nas osoby, które już osiągnęły spory
zawodowy sukces, a są ich starszymi o kilka lub
kilkanaście lat kolegami z uczelni. Przez Polskę
w ciągu niecałych dwudziestu lat przewinęło się
około 60 pracowników z RPA i Anglii – to była
wyłącznie ekstraklasa menedżerów.
A przykłady Polaków, którzy później awansowali?
Najlepszym przykładem jest obecny wiceprezes ds. marketingu Piotr Jurjewicz. To człowiek, który
pracę z nami rozpoczął w latach 90., potem wyjechał
na Węgry i do Rumunii. Ostatnio odpowiadał za marketing SABMillera w Ameryce Południowej, a teraz
wrócił do Polski. Pozostali to: Krzysztof Andrzejewski,
wiceszef firmy w Rumunii oraz jeden nasz przedstawiciel w Panamie i dwóch w Stanach Zjednoczonych.
Nasi ludzie najlepiej sprawdzają się głównie w dziedzinach związanych z promocją i sprzedażą.
Klub Partnera i Stowarzyszenie Absolwentów mogłyby budować coraz większy prestiż
Uniwersytetu Ekonomicznego. Naszym celem
– ludzi, którzy nie są dydaktykami – jest to,
żeby pokazywać, jakie możliwości i siły drzemią
w Uczelni. Jednak nie na zasadzie powtarzania
suchych informacji o firmie wewnątrz, lecz poprzez prezentowanie sylwetek absolwentów
pracujących w renomowanych firmach oraz
śledzenie ich ścieżki kariery. W podobny sposób może działać Uniwersytet Ekonomiczny
– promować swoich absolwentów chociażby
w firmach z pierwszej pięćsetki najlepszych
polskich przedsiębiorstw. Z drugiej strony, kadra naukowa Uniwersytetu Ekonomicznego
powinna częściej występować w roli autorytetów w sprawach dotyczących legislacji, merytorycznych badań, pokazujących istotne zmiany w rzeczywistości. Myślę, że jedni i drudzy
mogliby się nawzajem sobą chwalić.
Jak powinna wyglądać współpraca Uczelni
ze środowiskiem praktyków? Trochę o taką
trudno.
Ma pan do czynienia z naszymi absolwentami. Co możemy zrobić jako wykładowcy,
żeby byli oni jeszcze lepsi?
FORUM | NR 9 | 2013
Prezydent RP
Bronisław
Komorowski
na UEP
5 czerwca 2013 roku Prezydent
Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisław
Komorowski odwiedził Uniwersytet
Ekonomiczny w Poznaniu.
Podczas wizyty spotkał się z władzami
Rektorskimi oraz członkami
Klubu Partnera Uniwersytetu
Ekonomicznego. Spotkanie było
inauguracją obchodów Jubileuszu
X-lecia Klubu.
Nawet jeżeli firma chciałaby pracownika
o konkretnych cechach, to my chyba nie jesteśmy w stanie takiego „wyprodukować”.
Mamy minima programowe i trudno w tych
ramach zaproponować kształcenie ukierunkowane. To jest odwieczny dylemat – czy
będziemy uniwersytetem, czy wyższą szkołą
zawodową.
Warto trochę bardziej zdecydowanie budować autorytet uczelni. Konieczna jest burza mózgów nad tym, co można by było zrobić. Na pewno dzisiaj, w nowych warunkach
funkcjonuje w Polsce grupa pracowników,
która dotknęła w gospodarce czegoś, o czym
młodzi nie mają pojęcia, a to oni przecież po
studiach będą musieli zderzyć się z rzeczywistością.
Czy na Uczelni jesteśmy w stanie zrobić coś,
co byłoby takim systemem opieki? Wykładowcy nie mają czasu na indywidualną pracę ze studentami. Czy takiej roli nie mogliby
pełnić praktycy?
Nie mam żadnych wątpliwości, że osoby będące już na końcu kariery zawodowej,
a pracujące w firmach, z których odchodzi
się z wewnętrznym optymizmem mogą zostać mentorami dla młodych. Tym ludziom
nie chodzi o pieniądze, chodzi im o kontakt,
relacje z młodym, przychodzącym po nich pokoleniem. Oni zwyczajnie ucieszą się z tego,
że będą mogli podzielić się z kimś swoim doświadczeniem. 
FORUM | NR 9 | 2013
8 | STRATEGIA
STRATEGIA | 9
Zależy mi na ludziach, którzy przy dobrych kompetencjach w każdym z obszarów, w niektórych czują się wręcz doskonale.
Potrzeba
ludzi renesansu
O zmianach na uczelni,
idealnym wzorcu zatrudnienia,
przyczynach luki pokoleniowej,
selekcji i przezwyciężaniu
partykularyzmów rozmawiamy
z prof. Marianem Gorynią,
Rektorem UEP.
Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki
Pracownicy naukowi, zwłaszcza ci młodsi,
obserwują zmiany w polityce zatrudnienia
naszej uczelni. Niejeden z nich formułuje
w głowie pytanie „dlaczego”?
Domyślam się sugestii ukrytej w pytaniu,
a dotyczącej niezadowolenia części młodych pracowników z kierunku zmian, rosnących wymagań,
a jednocześnie poczucia, że ich praca wynagradzana jest niesatysfakcjonująco. Każda jednak decyzja
dotycząca tej sfery wynika ze znacznie szerszych
uwarunkowań. Po pierwsze, sytuacja demograficzna powodująca znaczący spadek liczby studentów
oraz presja na obniżanie wymagań od tych, którzy zostali przyjęci. Po drugie, silnie z tym związane
rosnące natężenie konkurencji nie tylko ze strony
innych uczelni publicznych, ale i niektórych prywatnych. To również zmiana w polityce finansowania
szkolnictwa wyższego i nauki ze strony ministerstwa. Ministerstwo wyraźnie wskazuje na konieczność poszukiwania innych źródeł finansowania niż
regularna dotacja stacjonarna, takich jak projekty
badawcze, granty unijne, a zwłaszcza współpraca
z praktyką gospodarczą. Do tego należy dodać fakt,
że kierunki ekonomiczne niestety znalazły się trochę na uboczu. Główny nacisk kładzie się obecnie
na studia techniczne, inżynieryjne. Przychodzi nam
więc udowadniać, że i ekonomia jest ważna. Dodatkowo w polityce ministerstwa zmienia się pakiet
oczekiwań i sposób uzyskania awansu zawodowego. Rozważna polityka zatrudnienia musi uwzględniać wszystkie wymienione czynniki i być jednocześnie zwrócona w kierunku przyszłości. Polityka
zatrudnienia jest poszukiwaniem równowagi i stabilności pomiędzy wyzwaniami krótkookresowymi
i długookresowymi. Służyć temu mają jasne zasady
polityki kadrowej, zaproponowane przez władze
rektorskie, poddane publicznej ogólnouczelnianej
dyskusji i przyjęte przez Senat.
Jeśli zaś chodzi o wynagrodzenia młodszych
pracowników naukowych, to myślę, że pewną
„jaskółkę” mogą stanowić przyjęte właśnie zasady
podziału podwyżki wynagrodzeń, przewidujące dla
nich znacznie wyższe procentowo wzrosty, aniżeli
dla pozostałych grup oraz zapowiedź podwyżek
przez dwa kolejne lata.
Czy istnieje jakiś plan, wzorzec idealnego
stanu zatrudnienia na naszej uczelni?
Żeby taki wzorzec opracować musielibyśmy
dokładnie znać przyszłość i stosownie do tej wiedzy
dostosować zasoby uczelni, których elastyczność
jest przecież ograniczona. Niektóre z elementów
układanki są jasne: prognozy demograficzne pozwalają oszacować liczbę kandydatów i ich poziom.
Z mniejszą dokładnością można szacować kierunek
zmian w ustawodawstwie, które będzie preferowało samodzielność uczelni w zdobywaniu środków
finansowych. Wielką zagadką są jednak chociażby
zmiany w preferencjach samych kandydatów na
studia kierujących się często irracjonalnymi moda-
FORUM | NR 9 | 2013
mi. Nie wiemy do końca, jak nowoczesne techniki
kształcenia wpłyną na jego formy, jak będzie wyglądała sytuacja na rynku pracy i w ogóle w gospodarce. Ale to nie znaczy, że nie mamy w głowie
pewnych założeń wzorca takich jak: wysokie kompetencje indywidualne wszystkich bez wyjątku
pracowników i jednocześnie potrzeba znacznej elastyczności w kształtowaniu tych kompetencji wyni-
Zawsze jakość
naukowca oceniano
według wielu
kryteriów, a sukcesy
tych największych
to nie tylko potencjał
intelektualny, ale
również sprawność
w promowaniu
własnych poglądów,
umiejętność
zdobycia środków na
realizację badań, sieć
powiązań z patronami
finansowymi.
kająca z zasygnalizowanej wcześniej niepewności,
wzajemne dopasowanie pod względem wielkości
i struktury stanu zatrudnienia do potrzeb rynku edukacyjnego i naukowego, umiejętność organizacji
wysiłku wszystkich pracowników dla pomnażania
dobra wspólnego, jakim jest nasza Alma Mater. Krótko mówiąc mamy świadomość, że nasze kadry to
podstawowy zasób, dzięki któremu możemy uzyskiwać przewagę konkurencyjną nad naszymi rywalami. Ponadto jest oczywiste, że wzorzec zatrudnienia
winien także uwzględniać regulacje ministerialne
dotyczące uprawnień do prowadzenia kierunków
studiów, dostępności kadry dla studentów, a także
uprawnień do nadawania stopni naukowych.
Wyłaniający się z oczekiwań, idealny model pracownika naukowego, to jakiś człowiek renesansu umiejętnie łączący rozwój
naukowy, którego poszczególne etapy są
warunkiem zatrudnienia, z pozyskiwaniem
środków, które stanowią coraz ważniejszy
element finansowania rozwoju naukowego,
z sukcesami w dydaktyce. Dobrze przy tym
by angażował się na uczelni, rozwijał kontakty międzynarodowe. Czy taka idealna
hybryda w ogóle jest możliwa?
Wzorzec zawsze jest stanem idealnym. Doskonale zdaję sobie sprawę, że taki ideał jest dla
niektórych trudny do osiągnięcia, ale nie twierdzę,
że niemożliwy. Dla kogoś, kto wybrał karierę naukową ze względu na swe pasje, połączenie tych elementów jest osiągalne. Nie ma oczywiście na UEP
samych ideałów, bo to nie jest nigdzie możliwe.
Ale najlepszą odpowiedzią na Pańskie pytanie są
przykłady osób, naszych koleżanek i kolegów, które w zarysowany model wpisują się doskonale. Oni
są żywym przykładem tego, że łączne spełnienie
tych kryteriów jest wykonalne. Więcej, do tego zestawu dorzucają również zainteresowania i czynne
uprawianie sportu. Na szczęście mam przyjemność
kierować uczelnią, na której lista takich przykładów
byłaby bardzo długa. Moja osobista lista„faworytów”
znacznie się wydłużyła dzięki współpracy z Zespołem ds. Strategii Uczelni, gdzie osoby takie dominują. To bardzo budujące i napawające optymizmem.
Musimy pamiętać, że ważną cechą w naszym zawodzie jest po prostu względna wszechstronność
– pracownik prowadzi badania, aby mógł uczyć
studentów rzeczy ważnych, zaawansowanych
i aktualnych; jednocześnie dzięki kompetencjom
uzyskanym w trakcie badań ma podstawy do prowadzenia dobrej dydaktyki (oczywiście musi także
zdobyć kompetencje metodyczne, komunikacyjne); za merytoryczną stronę pozyskiwania środków
na badania mogą być odpowiedzialni wyłącznie
naukowcy; współpraca z zagranicą w tej sytuacji
staje się oczywistością, a pewne zaangażowanie
w sprawy uczelni i współpracę z otoczeniem staje
się naturalnym dopełnieniem aktywności naukowej
i dydaktycznej.
Czy zamiast oczekiwać od ludzi, że będą
dobrzy w każdym obszarze oczekiwań nie
można pomyśleć o elastycznym podziale
na trzy grupy obejmujące: lokomotywy naukowe piszących artykuły na listę filadelfijską i inne wysokopunktowane pozycje,
świetnych dydaktyków będących naszym
produktem pokazowym i sprawnych organizatorów, pozyskujących np. środki unijne?
Idea ciekawa, nierzadko podnoszona przez
niektórych pracowników, ale nie chciałbym klasyfikacji typu: Pan do badań, Pani do dydaktyki, a Pana
zapraszamy do organizacji konferencji. Zależy mi
raczej na ludziach, którzy przy dobrych kompetencjach w każdym z obszarów, w niektórych czują
się wręcz doskonale. Proszę przy tym zauważyć, że
takie wszechstronne oczekiwania nie są wymysłem
naszych czasów. Zawsze jakość naukowca oceniano
według wielu kryteriów, a sukcesy tych największych
to nie tylko potencjał intelektualny, ale również
sprawność w promowaniu własnych poglądów,
umiejętność zdobycia środków na realizację badań,
sieć powiązań z patronami finansowymi. W naszych
warunkach wspomnianej wszechstronności musi
towarzyszyć umiejętna współpraca z pracownikami
pomocniczymi, którzy powinni zapewnić jak najdalej idące wsparcie osobom szczególnie utalentowaFORUM | NR 9 | 2013
10 | STRATEGIA
| 11
Pewną „jaskółkę” mogą stanowić przyjęte właśnie zasady podziału podwyżki wynagrodzeń, przewidujące dla młodszych pracowników znacznie wyższe procentowo wzrosty, aniżeli dla pozostałych grup.
musimy wprowadzić elementy rywalizacji i selekcji.
Nie każdy magister zostanie doktorem, tak jak nie
każdemu doktorowi pisana jest profesura. System
bodźców finansowych ma, wzorem uczelni zachodnich pobudzać do ciągłego rozwoju, w którym
dopiero osiągnięcie pewnego poziomu gwarantuje
stabilność zatrudnienia i relatywnie wysoki standard
zarobków. To chyba naturalne, że wysokość zarobków ściśle związana jest z osiągniętym poziomem
rozwoju naukowego.
Musimy pożegnać się z modelem, w którym decyzja
o pozostaniu na uczelni powodowała automatycznie
gwarancje dożywotniego zatrudnienia. Jeśli chcemy
się rozwijać, musimy wprowadzić elementy rywalizacji
i selekcji. Nie każdy magister zostanie doktorem, tak jak
nie każdemu doktorowi pisana jest profesura.
nym w sferze naukowej, dydaktycznej, pozyskiwaniu środków. Należy wreszcie zauważyć, iż formalne
wymogi związane z rozwijaniem ścieżki kariery
uczelnianej są tak zbudowane, że zawierają explicite
zapisaną ideę wszechstronności. I już ostatnia uwaga – wnioskując o przyjęcie młodej osoby do pracy na uczelni wszyscy (kierownik katedry, dziekan,
a także rektor) powinni pamiętać o tych wymogach
i o predyspozycjach kandydata do ich wypełnienia.
Niektórzy z młodszych pracowników traktują zmiany jako kolejny krok w stronę zwiększania rygoryzmu. Głównym uzasadnieniem
jest nadrzędny interes uczelni. Jednak, w ich
ocenie, prowadzi to do sytuacji, w której
kij jest coraz większy, a marchewka coraz
mniejsza. Czy na pewno takie działania
przełożą się na poprawę pozycji Uczelni?
Czy nie rozpocznie exodusu pracowników?
Być może brzmi to przewrotnie, ale mój sposób rozumowania jest następujący – Uczelnia to
wartość nadrzędna, a decydując się na pracę na
UEP wartość tę akceptujemy. Oczywiście jednym
FORUM | NR 9 | 2013
z podstawowych celów wyznawanych na naszej
Almae Matris (takie zresztą jest podejście każdego
racjonalnego pracodawcy) jest powodzenie jej
pracowników rozumianych indywidualnie. Nigdy
UEP nie odniesie sukcesu, jeśli nie będzie liczył się
z interesami pracowników. Ale nie może być tak, że
we wszystkich pojedynczych przypadkach zwyciężać będą partykularyzmy niezgodne z interesem
Uczelni. Stąd powtarzam wielokrotnie, że pracując
więcej i lepiej na UEP dodajemy blasku naszemu
Uniwersytetowi. Dzięki temu możemy oczekiwać,
że nasz Uniwersytet każdemu się za to odwdzięczy,
nie tylko w postaci wynagrodzeń, nagród. Pracując
w bardziej prestiżowej Uczelni sami indywidualnie
zyskujemy na prestiżu i uznaniu społecznym.
Powtarzam raz jeszcze, uczelnia raczej nie jest
czy nie powinna być miejscem dla tych, dla których
jedyną miarą sukcesu jest suma zarobionych pieniędzy. Owszem powinna zapewnić bezpieczeństwo
socjalne i bytowe, ale niestety musimy pożegnać
się z modelem, w którym decyzja o pozostaniu na
uczelni powodowała automatycznie gwarancje dożywotniego zatrudnienia. Jeśli chcemy się rozwijać
Przypomina się sytuację z lat 90-tych, kiedy
doszło do znacznego uszczuplenia kadry
dydaktyczno-naukowej AE. Odchodzili wtedy głównie pracownicy w wieku 30-40 lat,
przede wszystkim do "praktyki". Efektem
jest, widoczna do dzisiaj, luka pokoleniowa.
Zdaję sobie sprawę z zagrożeń, z drugiej jednak strony traktuję tę okoliczność również w kategoriach selekcji. Dla kogoś, komu perspektywa
kariery zawodowej w korporacji jest bliższa, lepiej
żeby odszedł z uczelni niż tkwił w niej coraz bardziej sfrustrowany. Zarobki prezesów największych
spółek zawsze będą wielokroć wyższe od zarobków
profesora. Innej skali odpowiedzialności towarzyszy
różnica w wynagrodzeniu. Kariery naszych absolwentów pokazują, że zmiana ścieżki naukowej na
biznesową może być słusznym kierunkiem, jeśli
komuś zależy np. na pieniądzach. Dzisiaj przypadki
rezygnacji z pracy na uczelni też mają miejsce i nie
powinniśmy się z tego powodu nadmiernie martwić. Element pewnej fluktuacji kadr jest wskazany
i ma znaczenie odświeżające. Ale chciałbym także
zwrócić uwagę na to, że mają miejsce także powroty na Uczelnię – dotyczy to osób, które z niej odeszły,
wiele lat pracowały w biznesie, a teraz decydują się
na kontynuację przerwanej kariery akademickiej.
Czy zatem Uczelnia ma szansę stać się pracodawcą mogącym rywalizować nie tyle z innymi szkołami wyższymi, co z korporacjami,
międzynarodowymi firmami czy instytucjami rządowymi?
Oczywiście dla niektórych tak, ale pod warunkiem jasnego zdefiniowania możliwości, jakie
uczelnia daje i skonfrontowania ich z preferencjami
pracobiorców. Proszę mi wierzyć, dla wielu z nas
kontakt z młodzieżą, możliwość realizacji pasji badawczej, specyfika życia akademickiego z niemal
trzymiesięcznymi wakacjami to codzienność, do
której tak bardzo przywykliśmy, że chyba nie potrafimy jej docenić. Dodatkowo warto spojrzeć
na badania. Wykładowca akademicki sytuuje się
bardzo wysoko pod względem prestiżu i zaufania
społecznego. Nikt nie oczekuje przy tym od niego,
że będzie tuzem finansowym. Naszym kapitałem
jest wiedza, kultura. Dopóki będą ludzie, dla których
obie rzeczy są wartościowe, dopóty jestem spokojny o nowe kadry. Nasza Uczelnia ma pod tym
względem ciągle wiele do zaoferowania. 
W cieniu
prohibicji
Kiedy Europejczycy mówią „kampus amerykańskiego uniwersytetu”
wyobraźnia podsuwa im ugruntowane przez takie filmy jak American Pie
obrazy beztroskiej, niekończącej się zabawy, wszechobecnego piwa,
pubów, w których wśród roześmianej młodzieży z rzadka pojawia się
zagubiony nerd ze stosem książek pod pachą.
TEKST | Prof. Alan Freitag
Taki obraz ma niestety tyle wspólnego
z rzeczywistością, co Brudny Harry z rzeczywistą pracą amerykańskiego policjanta, a artykuł
jest świetną okazją, by obalić kilka pokutujących mitów.
Mit wolności
Pierwszy dotyczy wolności. Przede wszystkim Ameryka to kraj bardzo pruderyjny
i w gruncie rzeczy konserwatywny. Przy całym
umiłowaniu wolności, przeciętnego amerykańskiego studenta obowiązuje o wiele więcej ograniczeń niż jego rówieśnika w Europie.
O ile można sobie wyobrazić brytyjskiego czy
niemieckiego studenta, którego zachowanie
po wypiciu alkoholu wzbudziło zastrzeżenia
policji, to w przypadku amerykańskiego nastolatka notatka o problemach z policją może
poważnie zagrozić całej karierze zawodowej,
a karierę polityczną uniemożliwić w ogóle. Na
straży porządku czuwa w kampusie specjalna
uniwersytecka policja o dość szerokich uprawnieniach – łącznie z prawem zatrzymania.
Notatka sporządzona przez oficera tej policji
trafia na biurko dziekana uniwersytetu i do akt
delikwenta.
Mit dostępności piwa
Drugim mitem jest wszechobecność piwa.
USA zresztą trudno nazwać rajem dla piwosza.
Nawet Milwaukee, które ze względów na liczną emigrację z Europy Środkowej chlubi się
piwnymi tradycjami (stąd wywodzi się koncern Miller czy najpopularniejsze w USA piwo
Bud) ma niewiele do zaoferowania. Ktoś, kto
jak ja miał okazję spróbować wyśmienitych
piw chociażby warzonych w Browarii, w USA
swój apetyt będzie mógł zaspokoić tylko im-
portowanymi, bardzo drogimi produktami.
Dorosły Amerykanin, jeśli już kupuje alkohol
to raczej bourbona czy tequillę. Jeśli aspiruje
wysoko albo chce podkreślić rangę okazji, to
będzie delektował się winem.
Mit alkoholu na ulicach
Nieprawdziwe są sceny pokazujące młodych ludzi z piwem w ręku na ulicy czy z piwnymi pojemnikami na głowie. Wprawdzie
prohibicja w USA została zniesiona, ale wciąż
jednym z pilniej strzeżonych praw jest zakaz
spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Wprawdzie z tego zakazu czasami wyłączone są duże imprezy masowe, mecze futbolu amerykańskiego, rozgrywki MBA, ale tam
z kolei można kupić jedynie bardzo słabe piwo
o niskiej zawartości alkoholu. Młody człowiek
w piwem w ręce na ulicy natychmiast wzbudziłby zainteresowania policji.
Czy zatem amerykańscy studenci w ogóle
nie mają okazji do wypicia piwa? Na pewno
taką okazją są prywatne imprezy. Podczas urodzin czy świętowania zdanych egzaminów na
pewno pojawia się napój nieodłącznie kojarzony ze studiami. Jednak pija się go w umiarkowanych ilościach i na pewno nie w miejscach publicznych. Ktoś, kto pod wpływem
alkoholu pozwoliłby sobie na jakieś ekscesy,
w znaczący sposob przekreśliłby swoje szanse
na udaną karierę i sukces, a przecież to one są
głownym motorem podjęcia i realizacji niełatwych studiow. 
Dr Alan R. Freitag
Profesor University of North Carolina,
członek Public Relations Society of America.
Były dyrektor ds. kontaktu z mediami przy
Głównodowodzącym Siłami NATO, specjalizuje się w zarządzaniu kryzysem informacyjnym, międzynarodowym PR, CSR, komunikacji pracowniczej, zarządzaniu komunikacją.
Wiosną 2012 roku był stypendystą Fullbrighta
na UEP, gdzie prowadził projekt badawczy.
FORUM | NR 9 | 2013
12 | PIWO
PIWO | 13
W ostatnich 10 latach produkcja piwa wzrosła ponad 40%, osiągając poziom niespełna 38 mln hektolitrow w 2012 roku.
Branża browarnicza odgrywa
istotną rolę w polskiej
gospodarce. Tworzy roczne
przychody ze sprzedaży rzędu
20 mld zł, daje zatrudnienie
15 tysiącom osób, a w sposób
pośredni tworzy miejsca pracy
dla kolejnych ponad 200 tysięcy.
Tekst | dr Sebastian Stępień
Budżet państwa, z tytułu akcyzy, jest bogatszy każdego roku o 3,5 mld zł, przy stosunkowo wysokim poziomie tego podatku – 22 eurocenty za litr piwa wobec 15 eurocentów
w Czechach i 9,5 eurocentów w Niemczech.
Dynamiczny wzrost produkcji piwa nastąpił
po 1990 roku i towarzyszyły mu zachodzące
w sektorze procesy prywatyzacji. Miały one
najczęściej formę emisji akcji pracowniczych
(tak było m.in. w Lublinie, Bydgoszczy, Łomży
i Łodzi) lub sprzedaży majątku właścicielowi
zagranicznemu (Poznań, Warszawa). Jednocześnie nastąpiła konsolidacja browarów i dzisiaj
o rynku decydują trzej czołowi gracze. Największy udział w sprzedaży przypada Kompanii Piwowarskiej (produkcja 14 mln hektolitrów
rocznie, 38% udziału), należącej do koncernu
SAB Miller. Jej kluczowe marki to dobrze znane piwa takie, jak: Lech, Tyskie, Żubr, Dębowe
Mocne czy Redd’s. Drugie miejsce zajmuje
Grupa Żywiec (11 mln hektolitrów, 30% udziału), będąca własnością Heinekena i sprzedająca, obok Heinekena i Żywca, marki Warka i Tatra. Na trzecim miejscu znajduje się Carlsberg
Polska (4 mln hektolitrów, 14% udziału), producent Carlsberga, Harnasia, Okocimia czy Piasta.
Pozostała część rynku należy do mniejszych
browarów. Wśród nich są lokalne wytwórnie,
oferujące coraz bardziej poszukiwane przez
klientów piwa, wytwarzane według tradycyjnej receptury. Łącznie w Polsce funkcjonuje
ok. 70 browarów, a wytwarzana przez nich produkcja czyni nasz kraj znaczącym graczem na
arenie międzynarodowej.
FORUM | NR 9 | 2013
Miejsce
Kraj
Produkcja (mln hl)
1
Chiny
489,3
2
USA
225,3
3
Brazylia
133,0
4
Rosja
98,1
5
Niemcy
95,5
6
Meksyk
81,5
7
Japonia
56,0
8
W. Brytania
45,7
9
Polska
36,1
10
Hiszpania
33,6
dr Sebastian Stępień,
Adiunkt w Katedrze Makroekonomii
i Gospodarki Żywnościowej
Zainteresowania badawcze: funkcjonowanie rynków rolnych, wahania koniunkturalne w sektorze rolnym, zarządzanie ryzykiem w rolnictwie, wspólna polityka rolna.
Źródło: The International Beverage Market.
Sprzedaż piwa wg kategorii w 2010 i 2012 roku.
2010 r.
w Polsce
Tabela 1. Czołowi producenci piwa na
świecie (w 2011r.)
29,9%
2012 r.
Duże z pianką
W ostatnich 10 latach produkcja piwa
wzrosła ponad 40%, osiągając poziom niespełna 38 mln hektolitrów w 2012 roku. Widoczny spadek podaży miał miejsce w roku 2009
i związany był ze spowolnieniem gospodarczym, podwyżką akcyzy na alkohol i wzrostem
cen surowca, jednak od 2010 roku zanotowano ponowne ożywienie w sektorze. Dwa
lata później impulsem do dalszego wzrostu
podaży miały być mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Jak się jednak okazało, zwiększone
zamówienia towaru w pierwszej połowie roku
spowodowane były przede wszystkim wczesnym i ciepłym latem, a efekt Euro miał mniejsze znaczenie. W rezultacie, zgromadzone na
Euro zapasy były na wysokim poziomie i wyprzedawano je w drugiej połowie roku. Dodatkowo, od połowy 2012 r. spada optymizm
konsumentów, co przy relatywnie wysokich
cenach piwa (wyższych o 10% w porównaniu
z rekordowo niskimi w 2006 r.) zapowiedziało
stagnację w roku 2013. Oczywiście wiele zależeć będzie od pogody, póki co, długa zima
i chłodna wiosna nie zapowiadają wyraźnej
poprawy koniunktury.
W zakresie konsumpcji, piwo w Polsce jest
produktem o największym udziale w rynku napojów alkoholowych. Jego spożycie wzrosło
o 50% w porównaniu z 2000 rokiem, kosztem
niższej konsumpcji napojów wysokoprocentowych. Rocznie per capita spożywamy ponad
90 litrów tego napoju, przy średniej dla Europy wynoszącej 70 litrów, a w UE - 75 litrów.
Choć to nadal dużo mniej niż u naszych sąsiadów Czechów i Niemców, to nie ma się czego wstydzić. Duża w tym zasługa wszystkich
browarów, zarówno tych dużych, jak i małych,
które włożyły sporo wysiłku w promowanie
rzeczywistej i odpowiedzialnej kultury picia
piwa w Polsce. Jednocześnie, produkcja piwa
jest silnie uzależniona od popytu wewnętrznego. Ponad 95% podaży trafia do krajowych
konsumentów, a tylko 4,3% stanowi eksport
(głównie na Węgry, do Czech, Wielkiej Brytanii
i Włoch). Import stanowi marginalne znaczenie i wynosi zaledwie 0,9% podaży. W handlu
zagranicznym notujemy zatem dodatni bilans,
w 2012 roku rzędu 1,3 mln hektolitrów, choć
jeszcze w 2003 roku wielkość eksportu i importu były sobie równe.
Spośród typów piwa, największą popularnością cieszy się lager, czyli piwo dolnej
fermentacji. Przykładem tego gatunku jest
Lech Premium, Żywiec, Tyskie, Carlsberg, Heineken. Jeśli chodzi o opakowanie, konsumenci częściej wybierają butelkę aniżeli puszkę.
W ramach kategorii ekonomicznej, najwyższy
udział mają piwa „mainstream”, chociaż powoli
wypierane są one przez piwa „economy”, co
jest wynikiem rosnącego udziału dyskontów
w dystrybucji napojów alkoholowych. 
33,6%
48,3%
47,5%
20,4%
1,4%
17,0%
1,9%
 economy  mainstream  premium  superpremium
Źródło: dane Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego (luty 2013).
Spośród typów piwa, największą popularnością cieszy
się lager, czyli piwo dolnej fermentacji. Przykładem tego
gatunku jest Lech Premium, Żywiec, Tyskie, Carlsberg,
Heineken
Tabela 2. Sprzedaż piwa wg gatunku i opakowania w 2012 roku.
Specyfikacja
Gatunek
Opakowanie
Wyszczególnienie
Udział w sprzedaży
lager
74%
mocne
17%
niepasteryzowane
3%
inne
6%
puszka
44%
butelka
51%
KEG
5%
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego.
FORUM | NR 9 | 2013
14 | PIWO
| 15
Dziś młoda elita intelektualna ma wybór, jakiego nie miała 30 czy 50 lat temu: praca w firmie doradczej czy praca na uczelni?
Nie czekam
na stabilizację
O potencjale browarów regionalnych, filozofii prowadzenia biznesu i ryzyku, które się opłaca rozmawiamy
z Krzysztofem Pankiem, prezesem Browaru Miłosław, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego.
ROZMAWIAŁ | dr Jacek Trębecki
W browarach jest chyba jak w koncernach
samochodowych, trzeba mieć całą paletę
asortymentu dla każdego?
Nie trzeba, to jest kwestia strategii i do tej
strategii się dopasowuje produkcję, sposób
działania. Trzeba tylko wiedzieć kim się chce
być. Jeżeli browar określi, że chce być browarem piw jasnych pełnych, to tak się go organizuje, i tak ustala sposób działania, żeby ten cel
realizować. Jeszcze do niedawna większość
browarów w Polsce tak działała. Fortuna od
samego początku nie jest browarem piw jasnych pełnych, tylko browarem niedużych ilości piw o ciekawych smakach, z różnych stron
piwnego świata. I nasz sposób działania jest do
tego dopasowany. Owszem, mamy piwa jasne
w ofercie, ale one stanowią tylko równorzędny
element wśród wszystkich innych, a poza tym,
też mają cechy bardzo silnie wyróżniające. Nasz
pilzner bardzo się wyróżnia. Taki mamy pomysł
na ten browar.
Jak u Pana zaczęła się i przebiegała piwna
kariera?
To co u mnie jest ważne, to na pewno dużo
szczęścia, które polegało na tym, że trafiłem do
browaru w połowie lat 90. To był czas, kiedy
w browarach bardzo dużo się działo. Bardzo się
rozwijały, było dużo inwestycji. Odtwarzał się
przemysł piwny po okresie komunistycznym
FORUM | NR 9 | 2013
i mocno się przekształcał. Wtedy było duże zapotrzebowanie na młodych ludzi, trafiłem na ten
czas szybkich karier. Miałem 28-29 lat kiedy zostałem dyrektorem produkcji w browarze w Kielcach. Razem z kilkoma kolegami w podobnym
wieku stanowiliśmy grono 4-5 chłopaków, którym ktoś dał do ręki olbrzymie możliwości i duży
kredyt zaufania. Wybudowaliśmy wielki browar.
Trzeba było zrobić wszystko od zera – receptury, zatrudnić ludzi, zbudować infrastrukturę,
stworzyć i wdrożyć systemy pracy. To szczęście,
że w odpowiednim momencie wchodziłem na
rynek pracy na pewno pomogło. Mam taką naturę, że jak coś zaczyna się stabilizować, to zaczynam się nudzić i szukam nowych wyzwań. Kiedy
Browar Belgia był zbudowany, już się rozwinął,
to był dla mnie moment, w którym zacząłem
szukać czegoś nowego. W ten sposób zbierałem doświadczenia w branży piwowarskiej na
różnych stanowiskach. Zaczynałem w obszarze
produkcji, potem skierowałem się w kierunku
ogólnego zarządzania, później zająłem się sprzedażą i dystrybucją. Mam wiedzę i doświadczenie
w każdym z tych obszarów. Uczestniczyłem też
w budowie browarów w Indiach i Afryce. W Fortunie jest czterech udziałowców, poznaliśmy się
podczas pracy nad browarem w Kielcach i naszym celem było to, żeby nie pracować w korporacjach, tylko stworzyć coś własnego. Naszym
pierwszym wspólnym przedsięwzięciem był
browar w Afryce Północnej. Potem chcieliśmy
stworzyć coś na bardziej stabilnym obszarze.
Wiedzieliśmy, że w Polsce pojawi się boom na
piwa regionalne, znaliśmy ten rynek, szukaliśmy
więc miejsca do zainwestowania w Polsce i udało się z Fortuną. To jest nasza kolejna inwestycja.
Ale nie ostatnia, w tej chwili przygotowujemy się
do przywrócenia do życia browaru w Grodzisku
Wielkopolskim. W ubiegłym roku kupiliśmy ruiny
browaru w Grodzisku Wielkopolskim, ten rok poświęcamy na prace formalno-prawne. W przyszłym roku chcemy zacząć odbudowę.
Chcecie odtworzyć receptury, czy to będzie
coś nowego?
Mamy receptury. Mamy kontakt ze starymi piwowarami, z osobami, które wiedzą jak
należy to piwo zrobić. Trochę się boimy reakcji
tych, którzy pamiętają dawne piwo z Grodziska,
bo to piwo jest specyficzne i trudne w smaku,
drożdżowe, gęste piwo, z niską zawartością
alkoholu, robione z dolnego słodu, trochę wędzonego.
Czy jest jakaś recepta na sukces? Żeby robić
coś, co jest sukcesem i z czego jest się zadowolonym.
Tak jak mówiłem wcześniej, trzeba mieć
trochę szczęścia. W moim przypadku jest też to,
że zawsze chciałem czegoś więcej niż miałem.
Chciałem robić rzeczy, których do tej pory nie robiłem. Była we mnie zawsze duża potrzeba uczenia się nowych rzeczy, sięgania po nowe doświadczenia. To spowodowało, że robię rzeczy
ciekawe i że można powiedzieć, że mi się udało.
Moja praca jest moją pasją. Ale trudno nazwać
to świadomymi działaniami. Myślę, że w moim
przypadku ważna była też kwestia odważnych
decyzji. Miałem stabilną pracę na kierowniczym
stanowisku w Lechu, w latach 90., i nagle ktoś
powiedział mi, że buduje browar w Kielcach, firma której nie znałem, pełna partyzantka. Wielu
by się nie zdecydowało, bo to zbyt ryzykowne,
a ja to ryzyko podjąłem. Ta otwartość na zmianę,
która zawsze wiąże się z ryzykiem, to jest cecha,
która bardzo pomogła. Jestem człowiekiem czynu, lubię działać, jestem dobrym organizatorem,
takie rzeczy w sobie mam, a uczyłem się tego
w drużynie harcerskiej. Tam uczyłem się, jak się
komunikować z ludźmi, jak organizować, rozliczać się z wyjazdów, później spowodowało to,
że gdy zacząłem pracować po studiach, to dla
mnie pewne rzeczy były oczywiste i nie musiałem się tego uczyć.
Do pana obowiązków należy też ocenianie
ludzi, przyjmowanie ich do pracy, jakie cechy są kluczowe?
Otwarty umysł, odwaga, ale też pokora. Myślę, że cecha, której mi ostatnio strasznie brakuje w młodych ludziach to jest pokora i docenianie autorytetów i chęć uczenia się od innych,
starszych, bardziej doświadczonych.
Młodzi ludzie są często sfrustrowani, że urodzili się 5-8 lat za późno, nie załapali się na
windy, które wiozły ich w karierę.
Tak. Nie ma też w młodych ludziach cierpliwości. Chciałoby się mieć wiele od razu,
a to tak się nie dzieje. Nie wszystko w życiu
jest natychmiast. Trzeba na niektóre rzeczy
zapracować czy zasłużyć.
Z rozmowy wyłania się obraz osoby,
która podejmuje wyzwania, czy to również przenosi się na jakieś zainteresowania osobiste? Sporty ekstremalne,
wyczyny?
Tak jak mówiłem, lubię próbować nowych rzeczy. Takim sportem, któremu
jestem najwierniejszy od wielu lat jest rower. Staram się dużo jeździć i realizować
wyzwania np. maratony, również ekstremalne w górach. Kiedyś wspinałem się
na skałkach, lubię chodzić po jaskiniach,
bunkrach, grotach. Mam też zainteresowania muzyczne, śpiewałem u prof. Stuligrosza, muzyka w moim życiu jest od
zawsze. Mocno siedzę w jazzie, nigdy nie
grałem na instrumentach, ale śpiewam.
Z przyjacielem dziennikarzem muzycznym w Radiu Zachód w Zielonej Górze
współprowadzę raz w miesiącu audycję.
To są moje odskocznie, które staram się
pielęgnować. 
FORUM | NR 9 | 2013
16 | PIWO
| 17
Piwny świat
Piwa dzielą się na te górnej i dolnej fermentacji. Piwa górnej fermentacji (ogolnie klasyfikowane jako ales) fermentują
(nomen omen) w wyższej temperaturze.
kategorii. Klasyczne ales – np. English Pale Ale
(alk. 3,8-6%) czy India Pale Ale (4,0-6,5%). Łagodne piwa o bursztynowym kolorze, kwietno-owocowym aromacie i zapachu oraz wyrazistej
goryczce.
Stouty (4,0-7,0%) – zwykle od ciemno-brązowego koloru do nieprzeniknionej czerni,
w aromacie wytrawne, z elementami gorzkiej
czekolady. Najbardziej znany przykład stoutu to
Guiness, warto również spróbować March of the
Penguins (Williams Brothers Brewing Company)
czy Bellhaven Scottish Stout (Bellhaven Brewery). Odmianami stoutu są milk stout czy oatmeal
stout.
Piwa to dla profana smak puszkowanego, przemysłowego wytworu, ale dla każdego, kto jak ja wciągnął się w piwny
świat to bogactwo aromatów, smaków i barw. To cały wyrafinowany kosmos, w którym nurzam się z lubością
od dobrych kilkunastu lat i który wciąż zaskakuje nowymi odkryciami. Zapraszam na błyskawiczną wycieczkę,
koneserom dla przypomnienia, a profanom na zachętę.
dr Ireneusz Barczak
Katedra Publicystyki Ekonomicznej
i Public Relations
Tekst | Ireneusz Barczak
Piwo wielu osobom kojarzy się z wręcz przysłowiowym określeniem: "złocisty napój", co już
samo w sobie jest dużym uproszczeniem, ponieważ kolorystyka piw waha się od jasno-słomkowego, poprzez bursztynowe, czerwone, brązowe, aż do całkowicie czarnego. Być może ma na
to wpływ masowa obecność na rynku nijakich,
pozbawionych smaku lagerów produkowanych
przez trzy główne koncerny piwne w Polsce .
Warto jednak wiedzieć, że świat piwa obej-
FORUM | NR 9 | 2013
muje wiele stylów i odmian tego trunku. W tym
tekście postaram się (oczywiście w wielkim skrócie) przybliżyć kilkanaście ciekawszych stylów
piwnych.
Pierwsza, podstawowa rzecz, którą należy
wiedzieć to to, że piwa dzielą się na te górnej
i dolnej fermentacji. Piwa górnej fermentacji
(ogólnie klasyfikowane jako ales) fermentują
(nomen omen) w wyższej temperaturze. Przy
ich warzeniu jako produkt uboczny pojawiają
się estry, które nadają piwom różnego rodzaju
aromaty – kwietne, owocowe (gruszka, śliwka,
grejpfrut, morela), sosnowe, żywiczne, itp. Przy
dolnej fermentacji (lagery) drożdże fermentują
w niższej temperaturze co powoduje uwalnianie
się innych aromatów i zapachów niż w ale'ach.
Piwa górnej fermentacji
Spośród ale'ów warto przedstawić kilka
ważniejszych stylów mieszczących się w tej
Problematyka naukowa: international public
relations, relacje inwestorskie, kraje skandynawskie w stosunkach międzynarodowych,
pomoc rozwojowa
Do górnej fermentacji zalicza się też znane
wielu osobom piwa pszeniczne, głównie znane
z Bawarii – Weizen/Hefe-Weizen, lekkie, o bananowo-goździkowych estrach, mętne, znakomite na upały. Istnieje też mocniejsza wersja Weizen – Weizenbock (pszeniczny koźlak) od 6,5%
do nawet 13%.
Dolna fermentacja
Z dolnej fermentacji oprócz lagerów
i pilsów (polecam Jevera) warte poznania są
koźlaki (bock) czy podwójne koźlaki (doppelbock). W smaku słodowe, pełne, z posmakami karmelowymi. Polecane: Andechser
Piwa górnej fermentacji fermentują w wyższej
temperaturze. Przy ich warzeniu jako produkt uboczny
pojawiają się estry, które nadają piwom różnego rodzaju
aromaty – kwietne, owocowe (gruszka, śliwka, grejpfrut,
morela) czy żywiczne.
Barleywine (7,0-15%) – bardzo mocne, pełne w smaku, tresciwe, o owocowych posmaczkach, czasami gorzko-słodkie, w kolorze bursztynowe do ciemno-brązowego. Przykładem może
być Bommen & Granaten (Brouwerij de Molen),
Wild Dog Barrel Aged (Flying Dog Brewery) i La
Prima Luna (Birrificio Del Ducato).
Imperial Stout (8-15%) – prawdziwy król
wśród piw, stout znacznie mocniejszy, bogaty
w palone, czekoladowe czy kawowe posmaki
z lekkim aromatem ciemnych owoców, czasami mocno nachmielone. Kolor zwykle głęboko
czarny. Godne polecenia: Stormaktsporter z Närke Kulturbryggeri, Hel & Verdoemenis (de Molen), Rip Tide (Brew Dog) czy Espresso Imperial
Russian Stout (Stone Brewing Co).
Bogaty i godny polecenia jest świat belgijskich piw. Belgia od lat słynie ze swych znakomitych piw – ale'ów, lambików czy geuze.
Szczególnie znane są piwa trapistów (Chimay,
Rochefort, Westmalle, Westmalle, Orval i Achel)
– autentycznie warzone przez zakonników
w klasztorach. Zwykle są to Strong Pale lub Dark
Ales o złożonym bukiecie zapachowym i smakowym, o zawartości alkoholu od 6% do 15%.
Warte polecenia belgijskie ales to Chimay
Blue, Rochefort 8, Duvel (znakomity, klasyczny
reprezentant belgijskich Strong Pale Ale) czy
Gulden Draak.
Belgia słynie też z lambików, wyjątkowych
piw – oryginalne powstają jedynie w dolinie Senne w Belgii, gdzie w procesie fermentacji bierze
udział wyjątkowy szczep drożdży unoszących
się w powietrzu. Lekkie, wytrawne w smaku, występuje albo w formie czystej, albo z dodatkiem
prawdziwych owoców (zwykle wiśni lub malin).
Dunkel Doppelbock, Ayinger Celebrator czy
Bonator.
Kolejny przedstawiciel dolnej fermentacji
to porter bałtycki. Są to piwa mocne (7-10%),
w kolorze od ciemnego brązu do czerni, z posmakami palonych słodów, gorzkiej czekolady,
często wytrawne. Tu Polska może pochwalić się
kilkoma, bardzo dobrymi przedstawicielami tego
stylu: Porterem Warmińskim, Komesem z Fortuny
i Żywcem Porterem. Innymi godnymi spróbowanie piwami w tym stylu są Gonzo Imperial Porter
(Flying Dog) czy Alaskan Smoked Porter (Alaskan
Brewing Co.).
W ostatnich dekadach wiele dzieje się na
światowej scenie piwnej. Do tradycyjnych "piwnych" krajów, takich jak Niemcy, Czechy, Anglia
czy Belgia, dołączają kolejne: USA (tysiące mikrobrowarów docenianych przez smakoszy na
całym swiecie), Skandynawia (browary Nøgne
z Norwegii, Mikkeler z Danii, Närke czy Dugges
ze Szwecji) oraz Włochy (tak, tak, piwa z włoskich
mikrobrowarów – Bifficio del Ducato, Birra del
Borgo, Birra Toccalmatto – są pyszne, a przy tym
mają przepiękne etykiety!).
Moja rada dla zaczynających przygodę z piwem – po pierwsze można darować sobie piwa
masowo reklamowane w TV, po drugie warto
eksperymentować, poszukiwać – każdy znajdzie w końcu swoje ulubione style. Oczywiście
są style niezalecane dla początkujących (piwa
wędzone, flamandzkie czerwone ale czy Berliner
Weisse), ale takie próbowanie może być początkiem wspaniałej przygody ze smakami i aromatami (dodam również, że piwa mogą leżakować
w piwnicy – dotyczy to głównie ciemnych piw
z zawartością alkoholu powyżej 6%). 
FORUM | NR 9 | 2013
18 | PIWO
| 19
Wpis na Listę nie gwarantuje ochrony nazwy ani weryfikacji zgodności metody wytwarzania z tą, która została zadeklarowana.
Na świecie można zauważyć trend coraz chętniejszego spożywania
żywności tradycyjnej. Konsumenci wymagają produktów spożywczych
wysokiej jakości, wyróżniających się charakterystycznymi cechami.
Żywność produkowana za pomocą tradycyjnych metod spełnia te
wymagania i traktowana jest jako doskonała alternatywa dla masowych
produktów spożywczych wytwarzanych przemysłowymi metodami.
Piwo
TEKST | Beata Gruch, studentka UEP
Państwa Unii Europejskiej przywiązują coraz większą wagę do wytwarzania, chronienia oraz rozpowszechniania i promowania produktów spożywczych o jak najwyższej jakości. Wyróżnienie znakiem
zaświadczającym o wysokiej jakości danego produktu spożywczego, którego metodę produkcji
można zaklasyfikować jako tradycyjną jest jednym
ze środków, za pomocą których realizowana jest we
Wspólnocie polityka jakości.
W Polsce instytucją, która w pojęciu przepisów
unijnych odpowiada za kierowanie systemem dokumentacji produktów spożywczych o m.in. tradycyjnej jakości jest Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju
Wsi. Wszelkie regulacje związane z tymi produktami
zawarte są w Ustawie o rejestracji i ochronie nazw
i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych (Dz. U. 2005
Nr 10, poz. 68). W ustawie tej, obok przepisów odno-
jako produkt tradycyjny
FORUM | NR 9 | 2013
szących się do rejestrowania nazw na poziomie UE,
sporządza się także Listę Produktów Tradycyjnych.
Dzięki tej Liście rozpowszechniane są wiadomości
na temat produktów, które są wytwarzane tradycyjnymi, utrwalonymi historycznie metodami. Produkty, które mogą zostać wpisane na tę Listę, muszą
posiadać jakość, właściwości i unikatowe cechy
będące rezultatem wykorzystywania tradycyjnych
sposobów produkcji. Należy zaznaczyć, że za tradycyjne metody produkcji, uważa się takie metody,
które wykorzystuje się od co najmniej 25. lat. Kolejnym wymogiem, który musi zostać spełniony, aby
dany produkt trafił na Listę Produktów Tradycyjnych
jest jego istnienie jako elementu dziedzictwa kulturowego określonego regionu, w którym jest produkowany, a także jako część tożsamości lokalnej
społeczności. Lista prowadzona jest przez ministra
właściwego do spraw rynków rolnych i umieszczana jest na stronach internetowych urzędu obsługującego go [Ustawa z 17 grudnia 2004]. Głównym
zadaniem Listy Produktów Tradycyjnych jest gromadzenie i rozpowszechnianie wiadomości na temat
wytwarzania tradycyjnych produktów, celem jej
jest identyfikacja tradycyjnych produktów, nie natomiast wytwórców produkujących tradycyjną żywność. Wpis na Listę nie gwarantuje ochrony nazwy
ani weryfikacji zgodności metody wytwarzania z tą,
która została zadeklarowana. Jeżeli w metodzie produkcji wynikającej z tradycyjnej receptury konieczne jest odstępstwo od wymagań sanitarnych i weterynaryjnych, wytwórca produktu wpisanego na
Listę może ubiegać się o uzyskanie takiego wpisu.
Produkty wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych
są podzielone według poniższych kategorii:
• sery i inne produkty mleczne,
• mięso świeże oraz produkty mięsne,
• przetwory rybołówstwa, w tym ryby,
• orzechy, nasiona, zboża, warzywa i owoce (przetworzone i nie),
• wyroby piekarnicze i cukiernicze,
• oleje i tłuszcze (masło, margaryna, olej itp.),
• miody,
• gotowe dania i potrawy,
• napoje (alkoholowe i bezalkoholowe),
• inne produkty (m.in. makarony, jaja, grzyby).
Na Listę Produktów Tradycyjnych do tej pory wpisane zostało 11 różnych piw z całego kraju: z województwa dolnośląskiego piwo książęce z Lwówka,
z województwa kujawsko-pomorskiego piwo nakielskie ciemne oraz nakielskie jasne, z województwa lubuskiego piwo wschowskie, a także piwo
zielonogórskie, z województwa łódzkiego piwo
łaskie, z województwa mazowieckiego piwo z Ciechanowa, z województwa opolskiego piwo miodowe, z województwa pomorskiego piwo pomorskie.
Z województwa wielkopolskiego znaleźć można na
Liście dwa piwa: piwo czarne oraz piwo „Noteckie”.
Piwo „Noteckie” na Listę Produktów Tradycyjnych
zostało wpisane 20 marca 2006 roku. Jest to piwo
jasne, pełne, niepasteryzowane, o zawartości
alkoholu 4,5 - 5,5%. Produkowane jest w browarze w Czarnkowie, gdzie tradycja produkcji piwa
sięga XVI wieku. Wtedy to działały dwa browary,
które produkowały piwo zarówno dla zamku, jak
i dla mieszczan. Przez wieki browar ulegał licznym
zmianom, aż w roku 1893 na ruinach niegdysiejszego zamku, rodzina Koeppe, której browar pozostawał własnością aż do roku 1945, wzniosła
browar, którego kształt oraz charakter trwają do
dnia dzisiejszego. Zaraz po zakończeniu wojny
browar ponownie uruchomił produkcję i już po
kilku latach zaczęto wytwarzać piwo jasne pełne,
które warzone jest do dnia dzisiejszego. Piwo to
produkowano pod różnymi nazwami („Specjalne”,
„Pełne”, „Poznańskie”), a od lat 70. poprzedniego
wieku przyjęto nazwę „Noteckie”, jako że browar
położony jest w bliskiej odległości od brzegów rzeki Noteć. Mimo że większości dokumentów, które
mogłyby potwierdzić tradycyjne metody produkcji piwa brakuje, to istnieją jednak przekazy ustne
pozwalające na kontynuowanie warzenia piwa
zgodnie ze starymi recepturami [Browar Czarnków
2013; Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 2013].
Piwo czarne, produkowane obecnie w Miłosławiu,
na Listę Produktów Tradycyjnych trafiło 10 listopada
2006 roku. Jest to piwo o ciemnej, czarno- karmelowej barwie i bardzo gęstej pianie. Jego smak charakteryzuje się delikatną goryczką, słodyczą, a także
dobrze wyczuwalnymi aromatami palonego słodu
oraz ziół. Piwo pod nazwą „czarne” warzone jest
w Miłosławiu od 1997 roku, jednak jego początki
sięgają wieku XIX, kiedy to wytwarzane było w nieistniejącym już browarze Hipolita Lackowskiego we
wsi Jeżyce (teraz dzielnica Poznania). Piwo ciemne
z dodatkiem cukru było tam warzone aż do lat pięćdziesiątych XX wieku. W okresie międzywojennym
w browarze Kobylepole w Poznaniu, a także w latach 1945-1950 w browarze i słodowni we Wolsztynie kontynuowano produkcję piwa ciemnego
leczniczo-słodowego z dodatkiem czystego cukru.
W roku 1974 po raz kolejny rozpoczęto wytwarzanie
piwa ciemnego pod nazwą „gnieźnieńskie” w Niechanowie. Produkcja trwała do roku 1997, kiedy to
browar został zamknięty. Aby wieloletnie tradycje
i piwowarskie zasady nie poszły w zapomnienie,
jeszcze w tym samym roku produkcja została wznowiona. Piwo ciemne o nazwie „Czarne” warzone jest
w miłosławskim browarze do dnia dzisiejszego [Browar fortuna 2013, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju
Wsi 2013]. 
Bibliografia:
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Piwo „Noteckie”, Piwo czarne http://www.minrol.gov.pl/pol/
Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/
Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-wielkopolskie/
Piwo-Noteckie; http://www.minrol.gov.pl/pol/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/
Lista-produktow-tradycyjwnych/woj.-wielkopolskie/Piwo-czarne [dostęp 7.05.2013]
Browar Czarnków, O Browarze, Poznaj nasze Piwa,
http://www.browarczarnkow.pl [dostęp 7.05.2013]
Browar Fortuna, Browar, Nasze Piwa, http://www.
browarfortuna.pl [dostęp 7.05.2013]
Ustawa z dnia 17 grudnia 2004 r. o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków
spożywczych oraz o produktach tradycyjnych, Dz.
U. 2005 Nr 10, poz. 68)
FORUM | NR 9 | 2013
20 | PIWO
hobby | 21
Produkcja piwa
z Wielkopolski
TEKST | dr Magdalena Florek
Dodatkowym aspektem podążania drogą miecza jest konieczność wyobrażenia sobie sytuacji, w której "uczestniczy" ćwiczący dane
kata (układ).
Podążać
drogą miecza
O drodze do doskonałości,
nauce samodyscypliny, lojalności
i zdobywaniu pewności siebie
dzięki japońskim sztukom walki
rozmawiamy z drem Tomaszem
Gabrusewiczem.
ROZMAWIAŁ | Michał Cieślak
Browar odkrywa przed konsumentami tajniki produkcji piwa.
Od 2003 roku w Poznaniu działa Centrum Wycieczkowe Lech.
Prowadzę starania, by na naszym Uniwersytecie rozpoczął działalność Studencki Klub Kendo,
taki, jak kluby Oxfordu czy innych słynnych uczelni.
Niezależnie od tego czy należy się do grona
smakoszy i degustatorów piwa, czy też raczej do
osób, które lubią częstować się nim sporadycznie
zagadka produkcji tego trunku zwykle ciekawi
każdego. Pytanie o sposób jego przygotowywania często pojawia się na ustach tych, którym
zdarzy się w miłej atmosferze skosztować złotego
napoju. Poznańskie Centrum Wycieczkowe LECH
postanowiło zaspokoić ciekawość wszystkich zainteresowanych tą kwestią, dając im możliwość
uczestnictwa w procesie warzenia piwa, które
jest dumą wielkopolskiej Kompanii Piwowarskiej.
Od 2003 roku turyści odwiedzający Poznań oraz
mieszkańcy miasta mogą zwiedzać mieszczący się
przy ulicy Szwajcarskiej 11 i prężnie działający browar
LECH. To pierwsze w Wielkopolsce miejsce, w którym
wykorzystano potencjał lokalnego produktu, pozwalając poznać kupującym go klientom tajniki jego
powstawania. Pod okiem wieloletnich pracowników
browaru przemierzają oni wielkie hale produkcyjne,
zgłębiając nie tylko metodę warzenia piwa, ale także
historię miejsca jego wytwarzania.
oraz przetestowania specjalnie przygotowanej
maszyny do samodzielnego warzenia piwa.
Punkt trzeci: SKOSZTOWAĆ
I DOCENIĆ MARKĘ
Etapem kończącym podróż po wielkopolskiej wytwórni piwa jest degustacja przygotowywanego w niej trunku. W tym celu grupa
zwiedzających udaje się do klimatycznego
i urokliwego pubu, w którym w ramach odpoczynku i ostatecznego podsumowania wyprawy delektuje się zimnym lokalnym piwem.
Osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie Centrum Wycieczkowego LECH postanowiły uczynić z organizowanych przez
siebie wycieczek sposób na promocję Poznania oraz jedną z jego głównych atrakcji
turystycznych. Inicjatywą potwierdzającą
przyjęcie takiego kierunku działań marketingowych jest utrzymane w konwencji gry
miejskiej Nocne Zwiedzanie Browaru, organizowane cyklicznie w okresie letnio-wakacyjnym.
Sztuka piwowarska nie ogranicza się tylko
do znajomości prostych zasad przygotowywania złotego napoju, nie mogą zatem uprawiać
jej zwykli rzemieślnicy. Sukces marki buduje się
latami i ma on wielu ojców, których działania
okupione są seriami testów i ciągłym udoskonaleniem produktu. Poznańska Kompania
Piwowarska zatrudnia w tym celu nie tylko
wykwalifikowanych znawców profesji warzenia
piwa, ale także młode osoby z pasją i talentem,
które związały swoją przyszłość z tym zawodem. 
Punkt pierwszy:
ZOBACZYĆ JAK
Pierwszym przystankiem na trasie zwiedzających jest warzelnia, wypełniona korytarzami
wielkich, miedzianych kadzi. Przechadzka nimi
przemawia do wyobraźni oglądającego i uświadamia mu ogrom realizowanego tu przedsięwzięcia.
Zdziwienie turystów wywołuje fakt wykorzystywania zaawansowanej technologii w całym procesie
produkcyjnym. Uwagę przykuwa szczególnie to,
że praktycznie każdy jego etap jest sterowany
komputerowo. Niemałe emocje budzi też wizyta
w rozlewni i obserwacja działających jak w szwajcarskim zegarku taśm, po których mkną setki puszek i butelek, czekających na napełnienie piwem
bądź już gotowych do wysyłki.
Punkt drugi:
DOWIEDZIEĆ SIĘ DLACZEGO
Kolejną częścią wizyty na Szwajcarskiej 11
jest szlak edukacyjny, na którym wycieczkowicze
FORUM | NR 9 | 2013
– wyposażeni w urządzenia multimedialne – uzyskują informacje na temat powstania i funkcjonowania browaru. Konkretna wiedza wzbogacona
została lekką formą przekazu – wirtualnymi quizami i zagadkami, z którymi gość musi się zmierzyć.
Zwiedzający szczególnie doceniają możliwość
uzyskania pamiątki w postaci zdjęcia wewnątrz
ogromnej puszki LECH, na tle fruwających kapsli
Dr Magdalena Florek
Katedra Handlu i Marketingu
Problematyka naukowa: marketing terytorialny, branding narodowy, etnocentryzm konsumencki
Podczas wygranego pojedynku na 7 Mistrzostwach Polski Iaido
fot. A. Gabrusewicz
Skąd się wzięło Pana zainteresowanie iaido
i kendo?
Po przyjeździe na studia, które rozpocząłem
w 1998 roku w Akademii Ekonomicznej zakończyła się moja przygoda z wyczynowym sportem, jakim było kolarstwo szosowe i torowe.
Poszukiwałem aktywności fizycznej, która nie
absorbowałaby tak wiele czasu jak kolarstwo.
Po kilku miesiącach „nic-nie-robienia” rozpocząłem treningi aikido. Tam pierwszy raz zetknąłem się z mieczem japońskim i iaido. Na czwartym roku studiów przygoda z aikido zakończyła
się. W kolejności: obrona pracy magisterskiej,
założona rodzina, praca na Uczelni, jak i pisanie
rozprawy doktorskiej wypełniały mi szczelnie
24h. Dopiero, gdy synek w wieku niespełna 3
lat rozpoczął treningi karate w przedszkolu pomyślałem, by wrócić do sportu. I tak oto znalazłem się wśród osób zgłębiających iaido, kendo
i od niedawna jodo w Poznańskim Stowarzyszeniu Kendo, Iaido i Jodo – MEISHINKAN, pod
okiem sensei Adama Kitkowskiego.
Czym charakteryzują się i różnią te sztuki
walki?
Iaido jest japońską sztuką walki polegającą
na szybkiej odpowiedzi na niespodziewany
atak. Liczy się tu błyskawiczne dobycie miecza,
a następnie atak na jednego lub wielu opo-
nentów w jednym płynnym i nieprzerwanym
ruchu. Ponieważ konieczna jest tu natychmiastowa odpowiedź, w iaido nie ma miejsca
na zbędne posunięcia. Wszystkie techniki są
proste, bezpośrednie i wysoce wyrafinowane,
a każdy niepotrzebny ruch musi zostać wyeliminowany. Jednak o skuteczności kontrataku
nie decyduje tu tylko szybkość, ale również wyczucie kierunku ataku przeciwnika, umiejętne
operowanie dystansem, doskonałe poznanie
własnej broni oraz perfekcja techniczna przy
jednoczesnym zachowaniu idealnej postawy,
równowagi ciała i umysłu. Co ważne, w odróżnieniu od kendo, w którym trenujący stają
naprzeciw siebie, a następnie walczą uzbrojeni
w bambusowe miecze - shinai, iaido jest sztuką
walki, w której nie widzimy swoich oponentów - dodatkowym aspektem podążania drogą
miecza jest konieczność wyobrażenia sobie
sytuacji, w której "uczestniczy" ćwiczący dane
kata (układ).
Kendo, czyli droga miecza jest dyscypliną
sportu, a zarazem sztuką walki wywodzącą
się z szermierki japońskich samurajów, która
poprzez ciężki trening daje nam możliwość
doskonalenia ciała i umysłu. Kendo kształtuje
także osobowość i pozwala rozwijać się w myśl
tradycyjnej kultury japońskiej, kładącej nacisk
na rozwój psychiki.
Czego, poza techniką, uczą wspomniane
przez Pana sztuki walki?
Myślę, że wszystkie dyscypliny sportu uczą
samodyscypliny, dążenia do samodoskonalenia, rywalizacji w duchu fair play, opanowania
i co najważniejsze - pokonywania kolejnych
barier dzięki wytrwałemu treningowi. Te cechy
są jednymi z najważniejszych w sportach walki.
Dodają pewności siebie, ucząc jasnej i szybkiej
oceny sytuacji. Dzięki wewnętrznemu spokojowi pozwalają na chłodno oceniać swoje szanse
w najbardziej stresujących momentach. Przydają się nie tylko na polu walki, ale i w życiu
codziennym – zarówno w domu, jak i w pracy.
Sztuki walki uczą też uczciwości i lojalności. 
dr Tomasz Gabrusewicz
Katedra Teorii Pieniądza i Polityki Pieniężnej
Członek grupy eksperckiej ds. edukacji i szkoleń European Federation of Accountants and
Auditors of SMEs. Problematyka badawcza:
Teoria rachunkowości, etyka i odpowiedzialność w rachunkowości, nadzorze korporacyjnym, rola rachunkowości w zrównoważonym
rozwoju.
FORUM | NR 9 | 2013
22 | SUKCESY
SUKCESY | 23
Wygrali
podejściem biznesowym
Wygraliśmy finały ogólnokrajowe, do konkursu zgłosiło się 100 drużyn z 50 uczelni, do finałów weszło 15. Walka była – poza respektem i chwałą
– o to, by pojechać na finały światowe.
W tegorocznym Imagine Cup,
konkursie organizowanym
przez Microsoft, uczestniczy
300 studentów ze 150 krajów.
Polską edycję wygrał zespół
TapBoarders z Uniwersytetu
Ekonomicznego w Poznaniu.
TEKST | Marcin Piechocki
Konkurs kierowany jest głównie do Politechnik.
Wyróżnialiśmy się jako Uniwersytet Ekonomiczny,
w prezentacji położyliśmy nacisk na modele biznesowe,
określenie grup docelowych. Sprecyzowaliśmy, że zaletą
naszego produktu jest innowacyjność produktowa oraz
procesowa.
Powinna to wspierać. Na niektórych uczelniach
są Centra Wdrażania Technologii, u nas tego
nie ma. Jeżeli studenci albo pracownicy naukowi chcą coś skomercjalizować, muszą iść do
zewnętrznych instytucji i pytać, jak to zrobić.
Gdyby na uczelni było takie miejsce, to student
dowiedziałby się, że na tym etapie trzeba opatentować pomysł, bo mówiono już o nim w mediach i istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś z Indii
zacznie to programować.
Studenci wygrywający konkursy muszą motywować wykładowców, którzy chcą nadążać za ich pomysłami.
Na pewno motywują i inspirują. Zespół pracuje w technologii DotNet, często ich pytałem,
co wykorzystują, bo nie byłem na bieżąco. Ich
sukces to motywacja, bo zawsze jest miło, kiedy
się prowadzi zajęcia i student się angażuje, wychodzi naprzeciw, ma swoje pomysły i można
z nim popracować. Indywidualne traktowanie
studenta wymaga odpowiedniego podejścia
prowadzącego, ale też studenta, który chce być
traktowany indywidualnie. Zespół tworzą osoby
z Koła naukowego, które działa przy Katedrze
Technologii Informacyjnych, ale są z różnych
specjalności. To świetna promocja dla Wydziału
Informatyki i Gospodarki Elektronicznej.
Wysłanie studentów na konkurs oznacza
koszty. Jak zespół sobie z tym radzi?
Jeśli chodzi o finały krajowe, to pomogli nam rektorzy, którzy sfinansowali wyjazd. Finały światowe
w znacznej części opłaca Microsoft, uczelnia zapewnia również wsparcie marketingowe.
TapBoarders to zespół, w którego skład wchodzą:
Tadeusz Makuch (I rok studiów mgr, specjalność
Informatyka w Gospodarce i Administracji), Aleksandra Olejniczak (I rok studiów mgr, specjalność
Informatyka w Gospodarce i Administracji), Stefania Tempłowicz (I rok studiów mgr, specjalność
Analityka Gospodarcza) oraz Bartosz Matuszewski (I rok studiów mgr, specjalność Elektroniczny
Biznes). O szczegółach rywalizacji i projektu poznańskich studentów rozmawiamy z opiekunem
zespołu, mgr. inż. Zbigniewem Paszkiewiczem.
Na czym polega idea Imagine Cup?
Jest to największy na świecie konkurs technologiczny dla studentów. W tym roku zmieniono
jego formułę, wprowadzono trzy kategorie: gry,
projekty społeczne oraz innowacyjność. My braliśmy udział w ostatniej kategorii. Konkurs kierowany jest głównie do Politechnik i podczas finałów
krajowych było to widać. Trochę się wyróżnialiśmy jako Uniwersytet Ekonomiczny. Chcieliśmy
zagrać tą kartą i w prezentacji położyliśmy nacisk
na modele biznesowe, określenie grup docelowych, zdefiniowaliśmy, na czym polega nasza
innowacyjność. Nie mówiliśmy, że nasz system
jest super, tylko sprecyzowaliśmy, że nasz produkt
FORUM | NR 9 | 2013
to jest innowacyjność produktowa oraz procesowa. To nas wyróżniało spośród innych uczelni.
Pojechaliśmy tam pierwszy raz i od razu udało się
wygrać.
Finał już 11 lipca w Sankt Petersburgu. Co
jest nagrodą?
Wygraliśmy finały ogólnokrajowe, do konkursu
zgłosiło się 100 drużyn z 50 uczelni, do finałów
Gdybyśmy zrobili
zestawienie
światowe kierunków
informatycznych, to
nasza informatyka
wypadłaby w nich
dużo lepiej niż nasze
uniwersytety.
weszło 15. Walka była – poza respektem i chwałą – o to, by pojechać na finały światowe. Tam
są nagrody finansowe, wydaje mi się, że 300
tysięcy dolarów dla zespołu. Przede wszystkim
jednak jest to konkurs bardzo prestiżowy, co
widać w mediach. Kiedy wygraliśmy finały krajowe, 90 dzienników o tym napisało. Microsoft
dba o odpowiedni PR. Z punktu widzenia firmy
to głównie promocja jej technologii. Bierze studentów, daje im technologię i oni udowadniają,
że dzięki niej można zrobić coś sensownego. Być
może znajdą jakieś nowe zastosowania. Wszystkie projekty rozwiązują konkretne problemy, są
to problemy milenijne wskazane przez ONZ,
zatem technologia, którą tworzy Microsoft służy
poprawianiu świata.
Co konkurs daje studentom?
Kiedyś uczestniczyłem w tym samym konkursie
jeszcze na Politecznice i stąd też wiem, że studenci biorący w nim udział są od razu rozchwytywani na rynku pracy. Oni się bardzo dużo uczą, nie
tylko technologii, ale również sztuki prezentacji
swoich pomysłów, wystąpień na dużym forum
(na finałach krajowych słuchało ich 150 osób).
Na czym polega projekt zespołu?
Trendy wskazują, że popularność na nowo zyskują gry planszowe. Idea jest taka, żeby ułatwić
granie w każdym miejscu, o każdej porze, na
urządzeniach przenośnych. W związku z tym to,
co stworzył zespół, to miejsce, gdzie różne gry
planszowe są udostępnione i w każdym momencie można je pobrać. Można położyć obok
siebie kilka tabletów i gra nam się wyświetli na
wszystkich, bo one są spięte. Jeżeli mamy już taką
platformę, jest pytanie, jak taką grę stworzyć. Dlatego oni stworzyli też narzędzie i standard opisu
gier planszowych, które pozwalają na wyklikanie
gier planszowych. Mamy taką wizję, że użytkownicy tworzą gry planszowe, które nawzajem sobie rozwijają, spotykają się w klubie, wyciągają
tablety i telefony, łączą się z Internetem i mogą
grać. Wyobrażamy to sobie w ten sposób, że są
producenci gier planszowych, którzy tworzą grę
i mówią: możecie tylko w to grać, ale nie możecie zmieniać. Jednak również, jak w przypadku
programów open source, możemy udostępnić
oprogramowanie i ktoś może to rozszerzyć na
warunkach licencji. Tu można wrzucić grę, wskazać na jakiej jest licencji i to daje użytkownikom
możliwość rozbudowania. Gry mogą być edukacyjne, mamy taki scenariusz, że nauczycielka
tworzy grę na potrzeby lekcji i uczniowie grają,
i jednocześnie się uczą.
Jest pomysł jego komercjalizacji?
Tak, jest taki pomysł i etapy krajowe są postrzegane jako krok w kierunku komercjalizacji. Studenci mają prawa do projektu i zespół podjął już
kroki związane z ochroną pomysłu, nawiązaliśmy
pierwsze kontakty z inwestorami.
Polscy informatycy są cenieni, nasze zespoły
wygrywają zawody w programowaniu zespołowym. Z czego to wynika?
Na pewno kierunki informatyczne, które mamy,
są bardzo dobre. Zwykle w rankingach porównuje się uczelnie, co ma umiarkowany sens. To,
co można porównać, to wydziały, a najlepiej kierunki. Założę się, że gdybyśmy zrobili zestawienie
światowe kierunków informatycznych, to nasza
informatyka wypadłaby dużo wyżej niż nasze
uniwersytety. Problem jest taki, że ci studenci idą
potem do korporacji pracować jako informatycy.
Fajnie by było, gdyby, mając takie pomysły, byli
w stanie pociągnąć to dalej i założyć coś swojego.
To, czego im brakuje, to posiadanie wsparcia oraz
otrzymywanie wiedzy.
Kto powinien to robić? Uczelnia tworząc inkubatory i wspierając startupy?
Jak będzie wyglądał finał?
Pierwszego dnia mamy prezentację przed jurorami. Drugiego są targi, mamy tam boks, na którym
prezentujemy nasze rozwiązanie i jurorzy podchodzą, żeby używać oprogramowania i ocenić
je pod kątem interfejsu i łatwości obsługi. Żeby
przekonać jednego sędziego zespół będzie miał
45 minut – 15 minut prezentacji i 15 pytań. Potem sędzia będzie miał 30 minut na rozmowę ze
studentami. Stosunkowo krótko, jeśli wziąć pod
uwagę, że zespół pracuje nad tym pół roku.
Jak oceniacie swoje szanse?
Jedziemy tam, żeby wygrać. Po co mielibyśmy jechać? Był dobry odbiór od sędziów, ważne żeby
o tym pomyśle mówić, skoro studenci chcą go
komercjalizować. Tak robimy, poszukujemy informacji zwrotnych i odbiór jest bardzo dobry – od
jurorów, przedstawicieli parków technologicznych
i funduszy inwestycyjnych. Nasz zespół został wybrany jednomyślnie jako ten, który powinien reprezentować Polskę. To powoduje, że z optymizmem
patrzymy na finały.
Dziękuję za rozmowę. 
FORUM | NR 9 | 2013
24 | SUKCESY
SUKCESY | 25
Najzdolniejsze
– Szybki Obiad
Studencki
Na początku roku cztery studentki UE otrzymały stypendia Ministra
Nauki i Szkolnictwa Wyższego. O tak prestiżowe stypendium ubiegać
się może jedynie 5% najlepszych studentów w Polsce - wyróżniających
się wybitnymi osiągnięciami w nauce, dodatkową pracą naukową,
aktywnością sportową czy zaangażowaniem w zagranicznych projektach.
ZEBRAŁA | Natalia Wrońska
Aleksandra Jarosz
Stypendium
otrzymałam za
1, 3 i 5 miejsca
na
Mistrzostwach Europy
w brydżu sportowym. W 2011
roku zdobyłam
tytuł Drużynowej Mistrzyni
Europy Juniorek
wraz z innymi
dziewczynami
z Polski. W 2012
roku zajęłam 3
miejsce na Mistrzostwach Europy w konkurencji par dziewcząt
oraz 5 miejsce w konkurencji par mikstowych.
Na razie nie mam jasno sprecyzowanych celów
zawodowych. Studia i gra w brydża zajmują bardzo
dużo czasu i nie starczyłoby go już na pracę. Grając w brydża i chcąc ciągle się rozwijać, nie można
sobie pozwolić na przerwę w grze nawet w czasie
sesji. Oczywiście część stypendium wydam na brydża, jak się uda to pojadę na Otwarte Mistrzostwa
Europy do Ostendy. Spełnię też swoje inne małe
marzenia, np. planuję zapisać się na taniec na rurze.
Alicja Kuras
W moim wniosku zgłoszeniowym
uwzględniłam m.in. udział w badaniach naukowych Katedry Handlu Międzynarodowego
(obecnie Katedry Zarządzania Międzynarodowego), udział w konkursach i międzynarodowym projekcie współpracy studentów nad
projektem biznesowym X-Culture oraz organizację międzynarodowej konferencji Unii
Kredytowych w Gdańsku, w ramach jednego
z projektów Spółdzielczego Instytutu Naukowego.
Rozważam możliwość dalszego rozwoju na
studiach doktoranckich, myślę też o programach
menadżerskich. Priorytetem jest znalezienie inteFORUM | NR 9 | 2013
resującej pracy.
Mam również
marzenie o własnej firmie, jednak większość
pomysłów wiąże się z dosyć
dużym
kapitałem.
Mogę
powiedzieć, że
stypendium
wykorzystałam
na
realizację
planów naukowych jeszcze
zanim je dostałam. Wyjazd do Anglii na Nottingham Trent University był dosyć kosztowny, więc
po otrzymaniu stypendium znaczna część tych
kosztów się zwróciła.
Ewelina Kościelniak
Stypendium otrzymałam, poza dobrymi wynikami w nauce, przede wszystkim za udział i wystąpienia na różnych konferencjach naukowych, w tym
I miejsce na konferencji naukowej - XLI Międzynarodowe Seminarium Kół Naukowych w Olsztynie.
Mam także publikacje naukowe oraz aktywnie działam w kole naukowym Qualitas, organizując różne
szkolenia, konferencje czy otwarte seminaria.
Moje plany
związane z karierą zawodową
wiążę z pracą,
w której mogłabym wykorzystać jak najwięcej wiedzy
zdobytej podczas nauki.
Co do moich marzeń osobistych, to na
razie skupiam
się na niedale-
S.O.S.
kiej przyszłości, ponieważ chciałabym ukończyć
studia i znaleźć pracę, która da mi satysfakcję,
a w czasie wolnym zwiedzać i poznawać świat.
TEKST | Marcin Piechocki
Od 2 stycznia udało się Wam zgromadzić ponad 33 tysiące fanów, to duża społeczność.
Nie spodziewałyśmy się aż takiego zainteresowania, ale jesteśmy nim miło zaskoczone. Początkowo kierowałyśmy nasz profil głównie do
znajomych, jednak bardzo szybko, bez żadnej
akcji marketingowej z naszej strony, na SOS zaczęło zaglądać wiele osób spoza Poznania, a co
najciekawsze - nie tylko studentów.
Monika Dąbrowska
Na stypendium zapracowałam sobie średnią
ocen oraz aktywnością w organizacjach studenckich, przede wszystkim działalnością w dwóch
kołach naukowych, z których jednego byłam
sekretarzem, koordynowaniem różnego rodzaju
przedsięwzięć, realizacją projektu z zakresu CSR
i prezentowaniem jego wyników na ogólnokrajowym konkursie oraz wystąpieniami na konferencjach naukowych i publikacjami.
Jeżeli mogę, korzystam z okazji i wszystkiego
się uczę, myślę więc, że stypendium ministra to
z pewnością doskonała szansa na dalszy rozwój
i na to mam zamiar je wykorzystać. Przede mną
jeszcze dwa lata studiów magisterskich, podczas
których staram się już zdobywać doświadczenie,
które po ich zakończeniu pozwoli mi ukształtować swą karierę
zawodową.
Moje marzenia to w tej
chwili przede
wszystkim dobra, wymarzona praca. Ona
z pewnością
pozwoli zrealizować resztę,
czyli
dalekie
i długie podróże.
Stypendium Ministerstwa Nauki
i Szkolnictwa Wyższego otrzymała również
Danuta Kazmucha.
Studia to dla wielu lata kulinarnej
posuchy. Z rzadka przerywają
ją uczty organizowane,
kiedy z domu przywozi się
przyrządzone przez mamę
potrawy. Klaudia Walkowiak
i Maria Szepel przekonują, że
studenckie jedzenie może być
smaczne, zdrowe i niedrogie. Na
Facebooku publikują propozycje
studenckich posiłków, które cieszą
się uznaniem kilkudziesięciu
tysięcy, zapewne wygłodniałych,
czytelników.
Skąd pomysł na Kulinarne Pogotowie Studenckie?
Początkowo był to projekt zaliczeniowy na
przedmiot Komunikowanie w Internecie, prowadzony przez profesora Waldemara Rydzaka. Jednak już na starcie prowadzenie strony sprawiało
nam wiele przyjemności, więc zdecydowałyśmy,
że nawet po zaliczeniu przedmiotu, będziemy
ten projekt kontynuować. A dlaczego kuchnia
studencka? Obserwowałyśmy naszych znajomych i innych studentów, którzy często wybierali jedzenie na mieście albo zupki chińskie, zamiast przygotować coś samemu. Pomyślałyśmy,
że może brakuje im pomysłu. Zauważyłyśmy, że
w Internecie nie ma podobnej inicjatywy, a taka
strona może być dla nich przydatna.
Czy to tylko projekt zaliczeniowy, czy kulinarna pasja?
Wiadomo, że najlepsze obiadki to te u mamy,
ale w czasie studiów większość z nas jest zdana
na siebie. Student ma wybór - jedzenie na mieście albo samodzielne przygotowywanie posiłku. My wybrałyśmy to drugie i z tego obowiązku uczyniłyśmy przyjemność. Takie podejście
chciałybyśmy zaszczepić w innych.
Jakie przepisy są najbardziej popularne?
Czy studenckie jedzenie musi być jednostajne, czy można gotować tanio i dobrze?
Wśród studentów najbardziej popularne są
dania z makaronem, jednak nie musi się to wiązać
z monotonią. Staramy się, by nasze propozycje były
różnorodne, poza tym traktujemy przepis jako pewnego rodzaju inspirację - każdy może go dowolnie
zmieniać i dopasowywać do swoich upodobań.
Jako studentki znamy realia studenckie - wiemy,
że często nie ma zbyt dużo czasu na przygotowanie wymyślnych dań, same łączymy studia i pracę.
Nasze propozycje są więc szybkie i proste, tak aby
każdy sobie poradził z przygotowaniem wybranej
potrawy. Poza tym samodzielne przygotowanie posiłków wiąże się ze znaczną oszczędnością pieniędzy, a my dodatkowo staramy się dobierać przepisy
dopasowane do możliwości finansowych studenta.
Mówi się, ze lepszymi kucharzami są mężczyźni. Czy wśród fanów to oni dominują?
Fakt, wielu znanych, świetnych kucharzy to
mężczyźni. Jednak jesteśmy chyba najlepszym
dowodem na to, że kobiety też całkiem nieźle radzą sobie z gotowaniem. Wśród fanów naszego
profilu dominują kobiety, ale mężczyźni nie pozostają bierni i też aktywnie uczestniczą w tym,
co dzieje się na stronie – komentują przepisy,
podrzucają ciekawe pomysły i porady.
MAKARON ZE SZPINAKIEM I MASCARPONE
Przepis na 2 porcje
Składniki:
• ½ opakowania makaronu świderki, cena:
1,5zł
• ½ opakowania serka mascarpone, cena: 2,5zł
• ½ opakowania szpinaku, cena: 1,5zł
• pierś z kurczaka (ok. 250g), cena: ok. 4zł
• przyprawy: 2 ząbki czosnku lub czosnek granulowany, pieprz, sól, chilli
• odrobina oleju do smażenia
Cena za całość: ok. 9,5zł (uwzględnia podane ilości wymienionych produktów)
Pierś z kurczaka myjemy i kroimy w kostkę,
podsmażamy przez kilka minut na odrobinie
oleju. Makaron gotujemy w osolonej wodzie
według przepisu z opakowania. Szpinak wkładamy na patelnię i rozgrzewamy na małym
ogniu do momentu całkowitego rozmrożenia. Doprawiamy czosnkiem i gotujemy 2-3
minuty. Następnie dodajemy serek mascarpone i mieszamy tak długo, aż powstanie gładka
masa. Doprawiamy obficie solą i pieprzem
oraz odrobiną chilli. Wrzucamy ugotowany
makaron i dokładnie mieszamy. Podgrzewamy całość przez ok. 3 minuty.
Dziękuję za rozmowę. 
FORUM | NR 9 | 2013
26 | SUKCESY
SUKCESY | 27
U nas często praca w grupach polega na tym, że każdy robi swoje. Jesteśmy uczeni pracy indywidualnej, tam stawia się na zespół.
Nauka
efekty podczas burzy mózgów. Zajęcia prowadzone przez liderów przedsiębiorczości pokazały nam,
na czym polega fenomen Doliny Krzemowej jako
swoistego ekosystemu nauki i biznesu. To miejsce,
gdzie na niewielkim obszarze znajdują się najlepsze uczelnie na świecie, działają największe korporacje oraz setki firm na różnym etapie rozwoju,
wszystkie wspierane przez przedstawicieli venture
capital dysponujących wielkim kapitałem. Atmosfera sprzyja ludziom kreatywnym i pomysłowym.
Odbywa się wiele spotkań służących wymianie
informacji, prezentacji nowych technologii, nawiązywaniu kontaktów między naukowcami a ludźmi
biznesu, np. w Plug&Play. Nowe technologie próbują tam przebić się na rynek, a jeżeli się nie udaje,
to w Kalifornii obowiązuje zasada „It’s OK. to fail”, a
„jeżeli nigdy nie splajtowałeś, to znaczy, że za słabo
się starałeś” (Steve Jobs).
Dariusz Walczak: Dzięki Top500 otrzymałem
ogromną dawkę wiedzy z zakresu przedsiębiorczości, budowania i kierowania zespołem, komercjalizacji oraz ochrony własności intelektualnej.
Poznałem zasady działania i punkt widzenia Doliny
Krzemowej. Ponieważ pracuję na styku ekonomii
i informatyki, to było dla mnie idealne miejsce
do obserwacji i nauki. Bardzo ważnym aspektem
i korzyścią z udziału w tym programie jest społeczność Top500. Poznałem niesamowitych ludzi,
prawdziwych pasjonatów, młodych naukowców,
z ogromnym zapałem i energią. Mam nadzieję, że
I biznes
Top 500 Innovators, Science
Management Commercialization
jest programem Ministerstwa
Nauki i Szkolnictwa Wyższego
finansowanym ze środków
Programu Operacyjnego Kapitał
Ludzki. 500 uczestników
weźmie udział w 9-tygodniowym
programie stażowoszkoleniowym na czołowych
światowych uczelniach.
TEKST | Marcin Piechocki
W stażu na Uniwersytecie Stanforda uczestniczyli: prof. Zenon Foltynowicz z Katedry Towaroznawstwa i Ekologii Produktów Przemysłowych
Wydziału Towaroznawstwa oraz Dariusz Walczak
z Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego, doktorant na Wydziale Informatyki
i Gospodarki Elektronicznej. Zapytaliśmy ich o wrażenia z pobytu w USA.
Jakie możecie Panowie wskazać korzyści
z udziału w programie?
Prof. Zenon Foltynowicz: Od dawna interesował mnie praktyczny wymiar tego, co robię
jako naukowiec. Stąd nie tylko liczne publikacje
w indeksowanych czasopismach, lecz również
ponad 30 patentów. Patenty nie powinny być
„półkownikami”, a niestety nie jest łatwo przebić
się z pomysłem do przemysłu. 20 lat temu grupa
poznańskich naukowców pod wodzą Prof. Bogdana Marcińca założyła pierwszy w Polsce start-up
– Przedsiębiorstwo Innowacyjno-Wdrożeniowe
„UniSil” przy ZA Tarnów-Mościce, aby wdrażać
opracowane technologie silanowych promotorów
adhezji. Działa ono do dziś, jednakże powszechnie
wiadomo, że mamy kłopot ze współpracą naukowców z przedsiębiorcami – naukowcy mówią, że
przedsiębiorcy ich nie rozumieją, przedsiębiorcy, że
nauka nie odpowiada na ich potrzeby. Aplikowałem do programu, aby zobaczyć, co i jak robi jedna
z najlepszych uczelni na świecie, gdy przychodzi
do niej naukowiec z pomysłem, który potem ląduje w biznesie i zarabia pieniądze. Podczas stażu w
Stanford Center for Professional Development zobaczyłem, jak wygląda naturalne połączenie nauki
i biznesu. Praktycznie wszyscy wykładowcy mieli
FORUM | NR 9 | 2013
lub mają doświadczenie biznesowe, są partnerami inwestycyjnymi w funduszach venture capital.
To pozwala prezentować na zajęciach problemy,
o których nie pisze się w podręcznikach. Warsztaty,
seminaria i wykłady, prowadzone przez praktyków
z doświadczeniem w sektorach nauki i biznesu, były
poświęcone m.in. sposobom komercjalizacji wyników badań, zakładaniu firm start up, myśleniu projektowemu, kulturze prototypowania, pozyskiwaniu finansowania zewnętrznego i wprowadzaniu
innowacji w organizacji. Wśród wykładowców znaleźli się: Mark Lyons, Mark Schar, John Warren czy
doradca prezydenta Obamy, prof. Benham Tabrizi.
Program uzupełniły wizyty studyjne w firmach:
Exponent, Plug&Play, Cutera, Institute for the Future, NASA i SLAC. Na zakończenie prezentowaliśmy
zgromadzonym przedstawicielom venture capital
biznesplany w formie product pitch. Projekt mojej
grupy oparty był na wynikach prowadzonych przez
nas badań nad „Środkiem na kaca z odpadów szparagowych”. Z wygłoszeniem product pitch trzeba
się zmieścić w 3 minutach (na elevator pitch jest
60 sekund). Jurorzy oceniają jakość pomysłu, prawdopodobieństwo, że odniesie sukces oraz jak prze-
konująco prezentujący go przedstawił. Naukowiec
może być inwentorem lub innowatorem, ale nie
zawsze potrafi dobrze sprzedać swój „produkt”, dlatego zwracano szczególną uwagę na sposób prezentacji. Projekt zaliczeniowy z przedmiotu Design
thinking przedstawialiśmy jako Pecha Kucha (rodzaj
prezentacji multimedialnej składającej się z 20 slajdów, pokazywanych po 20 sekund każdy. Ma to
zapewnić dynamikę oraz skupienie i uwagę słuchaczy). Nad projektami pracuje się w niejednolitych
zespołach, organizacja dobrej i zgranej grupy jest
elementem kluczowym dla powodzenia jakiegokolwiek przedsięwzięcia. Środki materialne i wiedza
są niezbędne do realizacji pomysłu, ale to ludzie
decydują o tym, czy zakończy się on wdrożeniem
i sukcesem. Kluczowa jest dojrzałość emocjonalna
członków zespołu oraz umiejętność poświęcenia
swojego interesu dla całości projektu. U nas często praca w grupach polega na tym, że każdy robi
swoje. Jesteśmy uczeni pracy indywidualnej, tam
stawia się na zespół. Dobierano do niego członków,
wykonując uprzednio test HBDI, co skutkowało
tym, że oprócz typowych „ścisłowców”, znaleźli się
tam „humaniści” i „artyści”. Dawało to niesamowite
Uczestnicy edycji 40.3 TOP 500 z poznańskich uczelni, od lewej: prof. Zenon Foltynowicz/UEP, dr Małgorzata
Kujawska /Uniwersytet Medyczny, prof. Robert Wrembel/PP na kampusie Stanford.
ZF: Swoje obserwacje przedstawiliśmy w projekcie „Polish universities – what needs to be added, abandoned, and changed?”, który opracowałem z siedmioma uczestnikami programu. Został
on zaprezentowany na sesji podsumowującej
i złożony w Ministerstwie, miejmy nadzieję, że chociaż niektórymi z zawartych tam spostrzeżeń ktoś
się zainteresuje.
Ciekawym było spotkanie z Kirsten Leute
z OTL – biura licencjonowania technologii, dzięki
której dowiedzieliśmy się, jak na Stanfordzie realizowana jest nie tylko komercjalizacja wyników
W Stanford Center for Professional Development
praktycznie wszyscy wykładowcy mieli lub mają
doświadczenie biznesowe, są partnerami inwestycyjnymi
w funduszach venture capital.
w niedalekiej przyszłości zaowocuje to współpracą
między nami i nowymi interdyscyplinarnymi projektami naukowymi.
Czy tego typu działania faktycznie wspierają
współpracę świata nauki z biznesem?
DW: Czas pokaże. Stanford to miejsce, gdzie
naturalnie biznes współpracuje z nauką na prostych i zdrowych dla obu stron zasadach. Wiele krajów wysyła swoich przedstawicieli na tygodniowe
kursy, wracają i sytuacja w ich kraju się nie zmienia.
Nasz program trwa aż dwa miesiące, to otwiera
oczy i inspiruje. Uświadamia, jak dużo trzeba zrobić, żeby w Polsce transfer technologii również
był czymś naturalnym. Moim zdaniem Top500 Innovators zadziała, a współpraca nauki z biznesem
będzie z czasem się rozwijać.
Jakie doświadczenia z obserwacji poczynionych na innych uczelniach można implementować w pracy na UEP?
badań, ale również, jak wspierane są pomysły
studentów na pierwszy biznes. Przynosi to uczelni olbrzymie zyski – absolwenci stworzyli firmy:
Hewlett-Packard, Electronic Arts, Sun Microsystems, NVidia, Yahoo!, Cisco Systems, Silicon Graphics, Google, Nike czy GAP.
Na Stanfordzie działa ciesząca się olbrzymią
popularnością D-School (Szkoła Projektowania),
czyli szkoła kreatywności. Zajęcia prowadzone
przez jej wykładowców cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i przybliżyły nam filozofię design
thinking. Cieszę się, że na Wydziale Towaroznawstwa zrodziła się inicjatywa uruchomienia nowej
specjalności „Design i komercjalizacja produktów”.
Ze swej strony propaguję kształcenie specjalistów
typu T („T-shaped Professional”) i wcale nie chodzi
tylko o T-owaroznawców. Specjalista tego typu ma
dogłębną wiedzę ze swojej dziedziny oraz nadbudowę ekonomiczną. Na Stanfordzie i innych topowych uczelniach stało się to „modne” niespełna 10
lat temu, tymczasem my kształcimy tak od dawna.
DW: Chciałbym stawiać sobie ambitne cele
i eksperymentować. Nie wolno bać się porażki ona jest ważnym elementem procesu uczenia się.
Motto Doliny Krzemowej to: ”It's OK to fail” i nie
ogranicza się ono do dosłownego tłumaczenia.
Na pewno będę stosował metody poznane podczas wyjazdu, np. Design Thinking czy Customer
Development. Myślę, że mam też nowe spojrzenie
na pracę w grupie oraz przedsiębiorczość. Żeby
mówić o komercjalizacji, trzeba stworzyć coś wartościowego, na tym w tej chwili będę się koncentrował.
Jak skuteczniej komercjalizować wyniki badań w oparciu o udział w programie?
ZF: Wraz z Janem Chełkowskim, pracownikiem
PPNT/Centrum Transferu Technologii, uczestnikiem programu, który odbywał się na University
of California/Berkeley, opracowaliśmy projekt
komercjalizacji naszego (WT UEP) wynalazku
„pochłaniacze do tlenu do opakowań”, który systematycznie realizujemy. W celu skuteczniejszego
komercjalizowania wyników badań, zrodziła się
inicjatywa powołania na UEP spółki celowej, której przedmiotem działalności ma być zarządzanie
własnością intelektualną powstającą na Uczelni
oraz komercjalizacja wyników badań naukowych
i prac rozwojowych. Dzięki zaangażowaniu Biura
Pozyskiwania Funduszy UEP, złożyliśmy do NCBR
wniosek o dofinansowanie projektu pt. „Spółka
celowa UEP”, który uzyskał dotację. Będę mógł wykorzystać swoje doświadczenie zdobyte w programie TOP500 Innovators, kierując tym projektem.
„Leaders make the future” to tytuł najnowszej książki Boba Johansena, byłego prezydenta Institute for
the Future (Palo Alto), obecnie pracującego w The
Center for Creative Leadership. Zdefiniował w niej
10 najważniejszych cech przywódców przyszłości.
Jestem przekonany, że wielu spośród uczestników
programu TOP500 będzie takimi liderami! Cieszę
się, że kolejne osoby z UEP zakwalifikowały się do
programu, życzę im udanego pobytu. 
FORUM | NR 9 | 2013
28 | ORGANIZACJE
WYDARZENIA | 29
W doborowym
towarzystwie
TEKST | Karol Przybyszewski, prezes MBA Club
FORUM | NR 9 | 2013
Piątka”
21 kwietnia 2013 roku o godz.
12.00 na terenach toru
regatowego Malta w Poznaniu
rozegrano kolejną, III już
edycję biegu „Ekonomiczna
Piątka” o Puchar JM Rektora
Uniwersytetu Ekonomicznego
w Poznaniu prof. dr. hab.
Mariana Goryni.
Idea powstania MBA Clubu zrodziła się 20 lat po tym, jak pierwsi
absolwenci Wielkopolskiej Szkoły Biznesu i Nottingham Business
School opuścili mury tej uczelni. W ciągu 20 lat od utworzenia szkoły
udało się wykształcić ponad 1000 managerów, którzy zasilili szeregi
kadry zarządzającej w całym kraju.
Celem nadrzędnym, który towarzyszył powstaniu klubu była chęć podtrzymania relacji, nie tylko
towarzyskich, ale przede wszystkim biznesowych.
Dziś MBA Club ułatwia wymianę doświadczeń zawodowych, pomaga w nawiązywaniu kontaktów,
a także umożliwia udział w konferencjach, warsztatach i szkoleniach, które sprzyjają podwyższaniu
kwalifikacji zawodowych.
Wielkopolska Szkoła Biznesu powstała w marcu
1991 r. w ramach Fundacji "Kadry dla Wielkopolski",
założonej przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, Wielkopolską Izbę Przemysłowo-Handlową,
Wojewodę Poznańskiego oraz Fundację Gospodarczą NSZZ "Solidarność". Pomysł jej utworzenia zrodził się już pod koniec lat 80-tych, a jego realizacja
okazała się możliwa dzięki pomocy rządu Wielkiej
Brytanii. W tym samym okresie powstał bowiem
brytyjski fundusz Know-How, którego celem było
m.in. wsparcie inicjatyw edukacyjnych sprzyjających rozwojowi gospodarki rynkowej w Polsce.
Program Executive MBA to jeden z najstarszych
i najbardziej prestiżowych programów managerskich w Polsce. Kontakty pomiędzy studentami i wymiana doświadczeń od zawsze były istotną częścią
programu MBA. Z początkowych, nieformalnych
spotkań zrodził się pomysł zrzeszenia absolwentów
w klubie, który zapewniłby im nie tylko utrzymywanie relacji zawartych w czasie studiów, ale także wymianę informacji gospodarczych oraz biznesowe
współdziałanie. Tak powstało pierwsze stowarzyszenie na rzecz absolwentów MBA w Polsce, założone
przez byłych studentów dla absolwentów i słuchaczy MBA Executive. Prezesem Zarządu wybrano
Pawła Sochańskiego, który za swoje wybitne zasługi
dla MBA Clubu został wyróżniony tytułem Członka
Honorowego na Walnym Zgromadzeniu Stowarzyszenia Absolwentów WSB.
Dziś MBA Club to stowarzyszenie posiadające
osobowość prawną, z własnym statutem, wpisem
do KRS-u oraz kontem bankowym. Przynależność
do klubu wiąże się nie tylko z zawodowym presti-
„Ekonomiczna
TEKST | Rafał Wieruszewski, dyrektor biegu
żem, ale jest nieodłącznym elementem studiów.
Program MBA Executive otwiera absolwentom
nowe możliwości związane z karierą zawodową, a
MBA Club promuje swoich managerów na rynku
pracy i umożliwia im ciągłe podnoszenie kwalifikacji. Wymiana doświadczeń, nabywanie nowych
umiejętności oraz nawiązywanie wartościowych
relacji to elementy, które sprzyjają nieustannemu
rozwojowi zawodowemu i osobistemu. Dobry
manager potrafi stawiać cele swoim pracownikom
i motywować ich do działania, ale powinien także
zadbać o własny rozwój. Dzięki MBA Club wszyscy
absolwenci mają dostęp do wiedzy, która pozwala
na osiągnięcie sukcesu zawodowego i satysfakcję
z wykonywanej pracy.
Członkiem MBA CLUB może zostać absolwent
lub student programu MBA prowadzonego przez
Wielkopolską Szkołę Biznesu oraz innych programów MBA. Dlatego też MBA CLUB stanowi uniwersalną platformę dla integracji absolwentów
wszystkich programów MBA. A przede wszystkim
działających na rzecz absolwentów MBA. 
Co udało się zrobić
przez rok?
• zbudowanie internetowej platformy
przepływu informacji pomiędzy
członkami MBA Club,
• działania społecznościowe,
• aktualizacja bazy kontaktowej
absolwentów MBA Club,
• wzrost liczby aktywnych członków
do kilkudziesięciu osób oraz kilkuset
w bazie mailowej,
• uruchomienie sekcji squash,
• przygotowanie do uruchomienia
sekcji golfowej,
• organizacja eventów dla członków,
integracja grupy,
• reaktywacja spotkań czwartkowych,
• nawiązanie współpracy z parkami
technologicznymi oraz Centrum
Rozwoju Biznesu.
Do zawodów na dystansie 5 km zgłosiło się ponad 500 zawodnikow (ponad 100 osob więcej niż
w roku 2012), reprezentujących ponad 20 uczelni
z całego terenu Wielkopolski oraz z zagranicy.
Tegoroczna edycja „Ekonomicznej Piątki”
miała rangę Akademickich Międzynarodowych
Mistrzostw Wielkopolski na 5 km. W tym roku
po raz pierwszy organizatorzy zaprosili studentów, absolwentów oraz pracowników nie tylko
Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, lecz
wszystkich uczelni wielkopolskich oraz studentów reprezentujących szkoły wyższe spoza naszego kraju. Bieg o Puchar JM Rektora Uniwersytetu
Ekonomicznego w Poznaniu odbył się pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Poznania
Ryszarda Grobelnego oraz Marszałka Województwa Wielkopolskiego Marka Woźniaka.
Uczestnikami jednego z największych wydarzeń sportowych w bieżącym roku akademickim
byli: JM Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego
w Poznaniu prof. Marian Gorynia, prof. Cezary
Kochalski, prof. Waldemar Budner - Prezes Klubu Biegacza UE, prof. Zygmunt Waśkowski oraz
wielu znakomitych pracowników naukowych naszej uczelni. Ponadto, wśród zaproszonych gości
JM Rektora, którzy pojawili się na mecie, byli:
wiceprezydent Miasta Poznania Mirosław Kruszyński, Senator RP Piotr Gruszczyński, Prorektor
Politechniki Poznańskiej prof. Stefan Trzcieliński,
Tomasz Szymczak - uczestnik maratonu bostońskiego, który w ten sposób symbolicznie
ukończył przerwane na skutek zamachów terrorystycznych zawody oraz Przemysław Walewski organizator oraz propagator zdrowego stylu życia
w Poznaniu.
Prowadzącym zawody i czynnie uczestniczącym w przygotowaniu całej imprezy był mgr
Janusz Grzeszczuk - długoletni kierownik SWFiS
UEP, utytułowany zawodnik i działacz środowiska
lekkoatletycznego.
W kategorii „najbardziej rozbiegana uczelnia”
zwyciężył Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu
- prawdopodobnie najbardziej rozbiegana uczelnia w Polsce, a najbardziej rozbieganym Wydziałem naszej uczelni został Wydział Informatyki
i Gospodarki Elektronicznej.
„Ekonomiczna Piątka” nie mogłaby się odbyć
bez zaangażowania wielu pracowników uczelni
oraz wolontariuszy, którym organizatorzy składają
serdeczne podziękowania. Ponadto w organizacji
biegu wspomagali nas również sponsorzy oraz
patroni, którymi byli: Browar Fortuna, Wydawnictwo Rebis, firma Grundfos, Urząd Marszałkowski
w Poznaniu, Urząd Miasta Poznania, absolwenci
Witold i Zbigniew Nowaccy, firma Runnersworld,
a także patroni medialni: TVP Poznań, Radio Merkury, Radio Afera, portal poznanbiega.pl oraz Głos
Wielkopolski. Dyrektorem biegu był Rafał Wieruszewski - dwukrotny olimpijczyk w sztafecie
4x400m (Ateny 2004, Pekin 2008), pracownik
Studium WFiS UEP.
Szczegółowe dane oraz wyniki na stronie
www.ue.poznan.pl/ekonomiczna-piatka 
Wyniki
Kategoria OPEN
Mężczyźni:
1. Rafał Rajczak 15:57 min, AWF
2. Szymon Bytniewski 16:06 min, UE
3. Mateusz Garczarek 16:31 min, UE
Kobiety:
1. Małgorzata Kołacka 19:18 min, UP
2. Magdalena Frąckowiak 20:10 min, UAM
3. Karolina Chabros 20:21, UP
Kategoria Pracownicy uczelni
Kobiety:
1. Anna Budner 21:33 min., UEP
2. Maria Tadyszak 24:52 min. Pracownik UP
3. Monika Szymczak 25:41 min. Pracownik
UAM
Mężczyźni:
1. Tomasz Pędziński 19:06 min., UAM
2. Jakub Flotyński 19:16 min., UEP
3. Marcin Bartkowiak 19:30 min., UEP
FORUM | NR 9 | 2013
30 | PROJEKTY
WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO | 31
Myśli,
które stają się
działaniem
TEKST | Karolina Zagata
Pasjonat ochrony środowiska, nauki i technologii morskiej, praktyk,
który swoje idee zwykł przeradzać w czyny – 27- letni Sycylijczyk Carlo
Di Natale właśnie kończy swój pięciomiesięczny projekt o wpływie
komunikacji i public relations na postawy proekologiczne poznańskiej
społeczności.
Pochodzi z sycylijskiej Katanii, tam kończył
studia pierwszego stopnia z nauk o środowisku. Robiąc licencjat, poznał studentów z Polski, których pierwszy raz odwiedził w 2010
roku. Od tamtego czasu gościł w naszym
kraju siedmiokrotnie. Dzięki opiece naukowej
uczelni i doświadczeniu pracowników Katedry
Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations
z powodzeniem realizuje pomysł, którym pokonał innych rodaków aplikujących o grant
polskiej ambasady.
Komunikacja a społeczności
Będąc na wymianie studenckiej w Atenach, dowiedział się o możliwościach, jakie
Unia Europejska oferuje młodym, mobilnym
i kreatywnym ludziom z pasją i energią do
działania. Zafascynowała go publikacja naukowa jednego z naszych wykładowców o znaczącym wpływie polityki komunikacyjnej na
postawy lokalnej społeczności. Swoje badania
chciał propagować odpowiednią komunikacją, chciał szerzyć ideę, która poprzez zrozumiały komunikat nabierze rozpędu i większej
wartości. Nawiązał kontakt z Uniwersytetem
Ekonomicznym i tutejszymi ekspertami z interesującej go dziedziny – z łatwością przetarł
ścieżkę, która pozwoliła mu wyróżnić się na
tle aplikacji spływających do polskiej ambasady z różnych stron świata, wygrać atrakcyjny
grant i zrealizować kilkumiesięczny projekt
w Poznaniu.
Badania mikroflory
i zwiedzanie
Skończył prestiżowy Uniwersytet Sapienza w Rzymie i nie interesowała go codzienna
FORUM | NR 9 | 2013
rutyna pracownika etatowego. Postanowił
więc osiągnąć swoje cele w Polsce, a bogata
infrastruktura naszej uczelni mu w tym pomaga. Uczy się polskiego z zagranicznymi
studentami goszczącymi na UEP, tutaj też
bada i analizuje mikroflorę wodną na Wydziale
Towaroznawstwa. – Uniwersytet Ekonomiczny wybrałem nie bez powodu, wiedziałem,
że pod względem wsparcia i doświadczenia
wykładających tutaj marketingowców trudno
w Polsce o lepszą uczelnię – argumentuje. Erasmus Student Network łączy go z obcokrajowcami, którzy, jak twierdzi, szybciej niż Polacy
się socjalizują. Mieszka obecnie z pięcioma
Polakami i Słowakiem, jego współlokatorzy
stali się jego największymi przyjaciółmi. Pomiędzy badaniami chodzi na zajęcia sportowe i zwiedza. Odwiedził już prawie wszystkie
większe miasta w Polsce. Zostało mu jedynie
Trójmiasto i Bałtyk – wycieczkę na Pomorze
zaplanował na koniec czerwca, jest pewien, że
będzie to doskonałe zwieńczenie jego naukowej przygody w Polsce. 
Nowości wydawnicze
Jarosław Kubiak
Zjawisko asymetrii informacji a struktura kapitału przedsiębiorstw w Polsce
Kazimierz Krzakiewicz, Szymon Cyfert
Teoretyczne problemy zarządzania organizacjami
Red. Ryszard Ławniczak
Komunikowanie strategiczne w międzynarodowych fuzjach i przejęciach
O tym, że w gospodarce nie ma równości, przekonał się każdy kto jadąc swym fiatem odprowadzał
wzrokiem niknąca na horyzoncie sylwetkę Ferrari.
Jednym z kluczowych elementów będących źródłem tej nierówności jest informacja. To jej posiadanie albo brak decyduje o sukcesie handlowym
i inwestycyjnym. Rozważania o wpływie informacji
na ryzyko i wygraną stały się fundamentem podstawowych zasad ekonomicznych. Im mniej informacji
tym większe ryzyko. Im większe ryzyko tym powinna być większa wygrana. Autor w swej pracy bada
czy asymetria w zakresie posiadanej przez inwestorów zewnętrznych i wewnętrznych informacji wpływa na strukturę kapitału przedsiębiorstwa.
Zakłada przy tym, że przedsiębiorstwa o wyższym poziomie asymetrii informacji preferują finansowanie ze źródeł wewnętrznych. Jeśli jednak
te przedsiębiorstwa pozyskują kapitał z zewnątrz
to ma on charakter pożyczek skutkujących długiem. W dodatku w takim przypadku częściej będzie to dług krótkoterminowy. Innym słowy, autor
wychodzi z założenia, że inwestorzy nieposiadający pełnej wiedzy na temat przedsiębiorstwa skłoni
będą minimalizować swe ryzyko i inwestować
w relatywnie bezpiecznej formie jaką jest pożyczka, a nie na przykład zakup udziałów czy akcji.
Niewątpliwym walorem pracy jest jej wsparcie o badania empiryczne co pozwoliło zweryfikować postawione hipotezy.
Szerszą konkluzją wynikającą z książki jest
przekonanie, że przyszłość należy do informacji.
Inwestorzy i przedsiębiorstwa dążyć będą do
zdobycia lub ukrycia informacji, usunięcia albo
powiększenia asymetrii informacji. Walka o informacje już się rozpoczęła.
dr Jacek Trębecki
Swoboda przepływu kapitału i ludzi, gospodarka oparta na wiedzy, szybki obieg informacji za
sprawą nowych technologii – organizacje muszą
się zmieniać jeśli chcą przetrwać w turbulentnym,
dynamicznym i globalnym środowisku. Kluczem
do sukcesu organizacji i poprawy efektywności jej
działania staje się ciągłe doskonalenie kadry kierowniczej w zakresie zarządzania. Brak spójnej wizji
rozwoju, realizowanie zmian w sposób fragmentaryczny a nie kompleksowy oraz mechaniczne, bezrefleksyjne wykorzystywanie informacji prowadzi,
zdaniem autorów, do obniżenia efektywności źle zarządzanych organizacji. Trudno się z takimi wnioskami nie zgodzić. Dochodzi do paradoksu - pojawia
się niepewność wynikająca z nadmiaru informacji.
Układ recenzowanej książki przypomina mi swoją
narracją nić mitycznej Ariadny. Wywód prowadzony
przez autorów jest jak lina ratunkowa rzucona każdemu kto czuje, że potrzebuje pomocy w zrozumieniu zawiłości współczesnego zarządzania. Z jednej
strony przypomniane zostają podstawowe metody
i narzędzia zarządzania, z drugiej autorzy wskazują,
w którym kierunku podąża ich ewolucja i jak z niej
bezpiecznie korzystać. Praktyka przeplata się z teorią, perspektywa makroekonomiczna z mikroekonomiczną. Po lekturze książki staje się oczywiste, że
problemy własne organizacji z zakresu zarządzania
powinny być rozpatrywane z bardzo szerokiej perspektywy społeczno-gospodarczej.
Aby skutecznie działać i realizować cele organizacji komunikowanie warto przekształcać i
prowadzić jako proces dwukierunkowej wymiany
informacji, polegający na wzajemnym uwzględnianiu głosów wszystkich zainteresowanych
stron. Dialog staje się istotnym ogniwem zarządzania organizacją, gdyż w sytuacji konkurencji
rynkowej, zawirowań na rynku, gorszych i lepszych momentów, często wsparciem i ratunkiem
jest więź zbudowana poprzez odpowiednio prowadzoną komunikację. Tak pojmowane komunikowanie w ujęciu naukowym określane jest jako
komunikowanie strategiczne.
Monografia pod red. R. Ławniczaka dotyczy
szczególnego obszaru funkcjonowania gospodarki, a mianowicie komunikowania strategicznego w międzynarodowych fuzjach i przejęciach,
tak silnie obecnych w przestrzeni gospodarczej
początków XXI wieku. Duże kapitały, środowisko
międzynarodowe, różne kultury, bariery i szanse
to tylko kilka haseł określających wyzwania, gdzie
z pomocą przychodzi właściwie prowadzone
komunikowanie strategiczne. Jeżeli do tego dodamy komunikowanie strategiczne jako element
wpływający na szansę pomyślnego zakończenia
negocjacji wstępnych, ale także funkcjonowania
organizacji po procesie integracji fuzji lub przejęć,
to omawiana pozycja staje się lekturą obowiązkową. Wartości dodaje także fakt, iż jest to pierwsza
na polskim rynku monografia podejmująca tę
tematykę.
dr hab. Waldemar Rydzak
dr Monika Kaczmarek-Śliwińska
FORUM | NR 9 | 2013

Podobne dokumenty