1 Barbara Szczekała Gdy kino ukrywa kamerę Istotą
Transkrypt
1 Barbara Szczekała Gdy kino ukrywa kamerę Istotą
Barbara Szczekała Gdy kino ukrywa kamerę Istotą ukrytej kamery nie jest ani jej tajne umiejscowienie – w doniczce, framudze drzwi lub szafie, ani jej miniaturyzacja jako długopisu, szminki czy oprawy okularów. Ukryta kamera, niezależnie od rozmiaru i ulokowania, wiąże się przede wszystkim z niewspółmiernością wiedzy i widzenia. Mamy z nią do czynienia zawsze wtedy, gdy celowo filmowana postać nie zdaje sobie sprawy z faktu, że jest nagrywana. Proszę odetchnąć, w tym tekście nie padnie słowo „panoptykon”. Ukryta kamera nie powinna być bowiem jednoznacznie utożsamiana ani ze wszechinwigilacją monitoringu, ani ze świadomością bycia kontrolowanym – o tym mówił poprzedni tekst. W odróżnieniu od dużo bardziej neutralnego monitoringu za ukrytą kamerą idzie potencjalna sprawczość. O ile za inwigilację CCTV odpowiada odczłowieczony „system”, o tyle ukryta kamera zawsze wiąże się z czyjąś intencjonalnością i sprecyzowanym celem. Nawet jeśli monitorująca sieć telewizyjna nie jest jawna, to w specyficznych miejscach możemy przynajmniej domniemywać jej obecności. Tymczasem ukryta kamera maskuje zdolność wideorejestracji i żeruje na niewiedzy filmowanych obiektów. Najkrócej mówiąc: monitoring bywa ślepy, ukryta kamera widzi to, co chce. Co z oczu, to z serca Zastosowanie chwytu ukrytej kamery w kinie i serialu ma trzy główne funkcje: narracyjną, poznawczą i etyczną. Bywa katalizatorem akcji oraz fabularną atrakcją. Przede wszystkim wydaje się dostarczać obraz w pełni wiarygodny, prawdziwy i niezmanipulowany. Jeśli fakty nie zgadzają się z obrazem z ukrytej kamery, tym gorzej dla faktów. Ukryta kamera pozwala nam też dostrzec elementy filmowego świata, które nie są dostępne dla wzroku bohaterów i widzów. Staje się więc peryskopem filmowej narracji i przepustką do niedostępnej widzialności. Z tych właśnie powodów ukryta kamera umożliwia rekonstrukcję fabularnej prawdy – o wydarzeniach, bohaterze, jego działaniach czy intencjach – jak w serialu Żona idealna (2009–), gdzie jeden z bohaterów ukrywa minikamerę w doniczce, dzięki czemu namierza szantażystę rodziny. Zarejestrowany przez ukrytą kamerę obraz z reguły okazuje się ostatecznym i 1 niepodważalnym dowodem intencji i zachowań filmowych postaci – jak w serialu Homeland (2011–), gdzie agentka CIA zakłada system ukrytych kamer w domu podejrzewanego o zdradę żołnierza marines. Gdy „oczy i uszy” amerykańskiego wywiadu nie rejestrują niczego podejrzanego, mężczyzna przestaje budzić wątpliwości u jej przełożonych. Częściej jednak chwyt ukrytej kamery w filmie fabularnym wyzwala przekonanie o niecnej naturze człowieka. Niewystawieni na cudze widzenie przestajemy grać role w teatrze życia codziennego, tak jakby horyzont naszej moralności wyznaczany był przez kontrolne spojrzenie innych. Ziarno prawdy Wiarygodność nagrań z ukrytej kamery jest legitymizowana przez specyficzne rozumienie kinowego realizmu. Dodajmy – realizmu związanego z procesami twórczymi i produkcyjnymi. Zarejestrowany ukrytą kamerą obraz nie nosi bowiem znamion estetycznej manipulacji. Jest surowy, monochromatyczny, o niewyraźnej i ziarnistej fakturze, do znudzenia statyczny. Jedynym ruchem jest tu dynamika obiektów lub postaci wewnątrz kadru. Ukryta kamera, niczym wzorowy reprezentant współczesnego art-house’u, kręci wyłącznie długie ujęcia. Pozbawiona zabiegów montażowych zyskuje status niewinności – odpiera ewentualne zarzuty o wypaczenie lub kreowanie obrazu świata. Wydaje się transparentna, wyzuta z ideologicznych naleciałości. Stąd właśnie biorą się bardzo częste w kinie sceny analizowania niekończących się nagrań w celu odkrycia prawdy. Jest też samowystarczalna – nie wymaga operatora, a tym bardziej reżysera. Wiara w jej nieomylność, neutralność wolną od fabularyzacji i estetyzacji, sięga zapewne poglądów Dzigi Wiertowa. Radziecki eksperymentator proklamował wyższość człowieka z kamerą (1929) nad człowiekiem bez niej właśnie z powodu domniemanego obiektywizmu wizualnego osprzętu. Kino-oko widziało dalej i głębiej, a przede wszystkim można było mu wierzyć. Ukryta kamera jawi się zatem jako zmechanizowany obiektywizm widzenia, uwolniona z subiektywizmu i niepewności czających się za aparatem percepcyjnym poszczególnych ludzi. Nigdy się nie myli; pokazuje, jak jest. Poprzednikiem ukrytej kamery był podsłuch. Oba urządzenia weryfikujące są niedopełnione. O ile pierwszym twórcom podsłuchu nie marzyło się nawet, by rejestrować też obraz, o tyle ukryty aparat zwykle nie jest wyposażony w mikrofon – znakomicie ilustruje to komplementarność filmów Blow-Up (Powiększenie, 1966, M. Antonioni) oraz Blow Out (Wybuch, 1981, B. De Palma). Pominięte kanały komunikacyjne pozostają więc w otrzymanym materiale białymi plamami na mapie dowodów. Czasem jednak wystarczą. W Rozmowie (1974, F.F. Coppola) potencjalna wszechobecność podsłuchu będzie zarzewiem paranoidalnych skłonności bohatera. 2 Detektyw i specjalista od inwigilacji (Gene Hackman) staje się ofiarą swojej profesji – demoluje własne mieszkanie w celu znalezienia zamontowanych mu pluskiew. Zminiaturyzowane urządzenie urasta do rangi totalności i w mniemaniu bohatera przenika całą rzeczywistość. Taśmy, których celem jest zaświadczanie przeciwko potencjalnym oskarżonym, są specyficznym soundtrackiem także Życia na podsłuchu (2006, F.H. von Donnersmarck). Wydaje się, że w tym wypadku brak obrazu paradoksalnie zwiększył zainteresowanie oficera Stasi, który z dnia na dzień coraz bardziej fascynował się życiem inwigilowanego pisarza. Jeśli więc podsłuchiwanie może być wciągające, skryte filmowanie tym bardziej. Mała rzecz, a peszy Zaprzęgnięcie technologii rejestrujących do szeroko pojętego szpiegostwa stało się możliwe dzięki ich pomniejszeniu, a później cyfryzacji. Choć kino szczególnie umiłowało sobie hiperbolę, epickość i wszelakie grandeur, wydaje się, że – zwłaszcza w podgatunku sensacyjno-szpiegowskim – fetyszyzuje także ich przeciwieństwo: kreatywne i zdumiewające miniatury. Ukryta kamera powinna być i funkcjonalna, i gadżeciarska. Może być umiejscowiona, jak w Układzie zamkniętym (2013, R. Bugajski), w długopisie niewinnie noszonym w damskiej butonierce. Skoro nie zna granic przestrzennych, tym bardziej poradzi sobie z podziałami genderowymi, jak w B-klasowym filmie Lipstick Camera (1994, M. Bonifer). Jego bohaterka jest ambitną dziennikarką, skrywającą narzędzie pracy w kosmetyczce. W najbardziej spektakularnym ujęciu filmu używa szminki z właściwym jej przeznaczeniem, dzięki czemu ukryta kamera rejestruje tyleż mobilność i użyteczność gadżetu, co głębokie gardło jego posiadaczki. Narzędzie do skrytej wideorejestracji dumnie kroczy w niekończącej się procesji filmowych atrakcjonów. Mimo niepozornych gabarytów może zdumiewać widzów tak samo jak efekty specjalne czy sztuczki inscenizacyjne. Ukryta kamera kojarzy się raczej z żabią perspektywą i planami co najwyżej pełnymi. Tymczasem jak każda technologia powstająca ku chwale armii i na jej użytek musi wspomagać wszelkie cele taktyczne. Z tego powodu (utrzymując założenie, że istotą ukrytej kamery jest asymetria widzenia) jej nowoczesną wariacją będą drony, przedstawiane coraz częściej w filmie wojennym – gatunku, którego poetyka jak żadna inna inspirowana jest technologicznym progresem. O ile nawet najskrupulatniej zakamuflowany aparat może być przez filmowaną ofiarę „fizycznie” zdemontowany, o tyle wyposażony w kamerę dron pozostaje poza zasięgiem – również ludzkiego, niezapośredniczonego spojrzenia. Tak jak we Wrogu numer jeden (2012, K. Bigelow) i wspomnianym Homeland, gdzie najwyższy stopień ukrycia kamery związany jest z jej całkowitą nieosiągalnością. Spojrzenie drona jest spojrzeniem absolutnym, a kamera w nim umieszczona jest 3 niczym flaubertowski Bóg – obecna, ale niewidoczna. Asymetria widzenia dopełnia w tym wypadku symbiozę wiedzy i władzy. To, co widoczne, może być unicestwione. Ukryta kamera, nie tylko w powyższym przypadku, zawsze będzie zawieszona między reprezentacją a symulacją, pokazywaniem a prowokowaniem, rejestracją a kreacją. Uwidocznienie niedostępnego, które dzięki niej się dokonuje, nigdy nie jest procesem transparentnym. Filmem, który najdoskonalej przedstawia istotę ukrytej kamery, jest być może Bardzo poszukiwany człowiek (2014, A. Corbijn). Annabel, idealistka walcząca o prawa człowieka, musi skłonić do współpracy Issę – Czeczena podejrzewanego o działalność terrorystyczną. Pracownicy wywiadu instalują w mieszkaniu mężczyzny kamerę. Annabel jest jej świadoma, Issa – nie. Inaczej mówiąc: dla kobiety system wideorejestracji jest rodzajem monitoringu, dla mężczyzny – typową ukrytą kamerą. Gdy między bohaterami rodzi się uczucie, jedno z nich obawia się ekspozycji intymności, drugie pozwala sobie na nieskrępowane zachowanie. Niedoszłych kochanków dzieli stopień (nie)wiedzy, a ukryta kamera w Bardzo poszukiwanym człowieku prezentuje pełne spektrum funkcji. Jest przedłużeniem widzenia, narzędziem kontroli, weryfikatorem domniemań, w końcu potencjalnym instrumentem szantażu i zagrożeniem erotycznej kompromitacji. Szkoda, że państwo tego nie widzą Pisząc o ukrytej kamerze, nie wolno jednak popadać w ton zbyt posępny. Jej rodowód jest bowiem komiczny, a źródłem popularności samego chwytu bynajmniej nie jest strach przed Wielkim Bratem, lecz seria programów telewizyjnych plasujących się raczej w niższych rejestrach. Archeprogramem, który stał się później nieśmiertelnym i chętnie wykorzystywanym formatem, była Candid Camera. Pojawiła w amerykańskiej telewizji ABC już pod koniec lat 40. i od tego momentu nie zeszła z ekranów telewizorów na całym świecie. Jej poprzednikiem był zresztą wspomniany wcześniej podsłuch, który wykorzystany był w radiowym programie Candid Microphone (ABC Radio, 1947–1948). Recepta na wywołanie salwy śmiechu u widowni wydaje się tu prosta. Śmiejemy się z delikwenta dlatego, że jesteśmy od niego „mądrzejsi” – dysponujemy wiedzą zarówno o ukrytej kamerze, jak i o zainscenizowaniu absurdalnych sytuacji, o których ofiara nie ma pojęcia. I w tym wypadku sednem ukrytej kamery jest niewspółmierność wiedzy i widzenia. Komizm zaś, jak prawił Henri Bergson, rodzi się z kontrastu, w tym wypadku świadomego obserwującego i nieświadomego obserwowanego. Popularność Ukrytej kamery spowodowała, że ten wielofunkcyjny filmowy chwyt stał się dominantą kompozycyjną. Powstało kilkanaście filmów pełnometrażowych, w których ukryta kamera nie była jedynie epizodem, lecz środkiem organizującym narrację; filmów zarówno 4 wpisujących się w format reality TV, jak i kina fabularnego. Najciekawszym z nich jest dokument Allena Funta, twórcy programu Candid Camera, zatytułowany What Do You Say to a Naked Lady? (1970). Film zestawia reakcje osób na nagłe pojawienie się nagiej kobiety lub pozbawionego ubrań mężczyzny. Interesującym przykładem jest również komedia Świat nonsensów u Stevensów (2003, S. McNamara). Jej bohaterowie spędzają sielskie wakacje zupełnie nieświadomi faktu, że są nagrywani i oglądani przez telewidzów reality show. Wymienione dzieła dotykają jednego z najważniejszych zagrożeń skrytego filmowania – wystawienia na próbę zachowań, które objęte są tabu intymności. Na przeciwległym biegunie kinowej rozrywki, która zaprzęga ukrytą kamerę do dostarczania wrażeń, sytuuje się horror. Tutaj, na prawach rozpoznawalnej konwencji, wideokamuflaż zostaje sprzężony z perspektywą monstrum lub oprawcy. Takie POV sugeruje „nadwidzenie” filmowej postaci, która dzięki percepcyjnemu przedłużeniu ma przewagę nad tropionymi bohaterami. Może się wydawać, że tego typu postaci w horrorach są animizacją ukrytej kamery – z obiektywnego i statycznego narzędzie poznawczego czyni się z niej chodzącą aparaturę, której unicestwiająca moc tkwi w rozwiniętej zdolności widzenia. Nie można przy tym ignorować moralnego wydźwięku kina gatunków. Jeśli zgodzimy się z założeniem, że ideologiczny podtekst horrorów zawsze będzie związany z pouczeniem, wracamy do etycznej funkcji ukrytej kamery. Jej spojrzenie tyleż nadzoruje, co karze. Uwaga! Widoczność ograniczona Częściej jednak z góry zakładamy obiektywną naturę ukrytej kamery i rzadko zastanawiamy się nad tym, kto za nią stoi i w jaki sposób rejestruje i odbiera jej przekaz. Procesy cyfryzacji sprawiły, że nagrania z ukrytej kamery dostępne są nie tylko przez zgranie i odtworzenie, lecz także na żywo – za pomocą live streamingu. Realną technologię wyprzedziło wizjonerstwo science fiction. W filmie Śmierć na żywo (1980, B. Tavernier) śmiertelnie chora bohaterka jest nieświadomą gwiazdą spektaklu umierania, który na żywo obserwuje widownia telewizyjna. Dzieje się to za pośrednictwem jej znajomego, którego wzrok został zintegrowany z kamerą rejestrującą agonię kobiety. Bohater grany przez Harveya Keitela wydaje się wcieleniem technofilskiego snu, w którym aparatura udoskonala ludzką percepcję. Mężczyzna łączy niezawodność i obiektywność bezosobowej technologii z typowo ludzkimi przymiotami: budzeniem zaufania i empatią; jest doskonale pragmatyczny i skrajnie nieetyczny. Ukryta kamera łącząca zdolności rejestracyjne i transmisyjne, w dodatku zminiaturyzowana lub będąca elementem bionicznego ciała, zdaje się szczytowym osiągnięciem wideokamuflażu. 5 Stopień skomplikowania chwytu ukrytej kamery nie zależy jednak od złożoności jej ekranowego wizerunku, lecz od wpływu na narrację. W kinie bardzo często dochodzi do sprzężenia zwrotnego między „widzieć” a „wiedzieć”. Filmy, które chwyt ukrytej kamery wykorzystują w sposób najbardziej interesujący, dążą do manipulowania wiedzą poszczególnych instancji narracyjnych. Bywa, że w poznawczą grę wciągają także widzów. Asymetria widzenia dotyczy relacji na linii bohater–narrator oraz film–odbiorca. W Red Road (2006, A. Arnold) bohaterka śledzi fascynującego ją mężczyznę, wykorzystując miejski monitoring. Z kolei film Coming Apart (1969, M.M. Ginsberg) w całości nakręcony jest z perspektywy ukrytej kamery. Główny bohater jest psychiatrą, który umieszcza w swoim domu sprzęt rejestrujący w celu nagrywania i analizowania erotycznych zachowań kobiet. Jak nietrudno się domyślić – niecny game-master wkrótce sam stanie są ofiarą własnego eksperymentu. Ginsberga zainspirowały założenia nurtu cinéma vérité. Jeśli „zwykła” kamera była narzędziem dojścia do prawdy, to ukryta winna być jej gwarantem. Coming Apart i Red Road są zatem przykładami najpopularniejszej strategii kamuflowania kamery. Choć nadświadomy bohater rejestruje bohatera nieświadomego, oboje przynależą do tej samej warstwy filmowego opowiadania. Bardziej wyszukanym zabiegiem jest niewspółmierność wiedzy o ukrytej kamerze między filmową narracją a zanurzonymi w diegezie bohaterami. Ta dysproporcja, stematyzowana np. w filmie Truman Show (1998, P. Weir), pojawia się choćby w wyszukanej postaci w Zagubionej autostradzie (1997, D. Lynch). Ontologia świata przedstawionego jest tu niejasna i skomplikowana, toteż trudno jednoznacznie ustalić źródło kaset wideo, które otrzymuje bohater grany przez Billa Pullmana. Ponad sprawczą indolencją protagonisty funkcjonuje cyniczny spiritus movens filmowej opowieści, Mystery Man, który pogrywa z bohaterem za pomocą przekraczania klasycznych relacji „opowiadacza” i „opowiadanego”. Aparatem tej nierównej gry jest ukryta kamera. Kolejny wariant ukrycia kamery dotyczy przepływu informacji między filmem a jego widzami. Oczywistym i szeroko opisanym przykładem jest Ukryte (2005, M. Haneke). Początkowe i końcowe ujęcie filmu nie zdradza jednoznacznie swojego źródła. Co więcej, sam proces widzenia – dodajmy: widzenia nieuosobionego, oderwanego od konkretnego człowieka i transferowanego na bezduszną, ukrytą maszynę rejestrującą – wydaje się w filmie bardziej niepokojący niż jego wątek kryminalny. Świadomość wideokamuflażu, a co za tym idzie wizualnego zapośredniczenia poszczególnych instancji nadawczo-odbiorczych, warunkuje poszczególne funkcje chwytu ukrytej kamery – od uatrakcyjnienia filmowego spektaklu przez autotematyczne eksplorowanie poznawczych możliwości kina po pytanie o etykę nowych technologii. Metafora ukrytej kamery może być także wytrychem do zrozumienia niektórych teorii filmu. Wydaje się, że rozwijana na przełomie lat 60. i 70. psychoanalityczna myśl filmowa, 6 posługująca się pojęciami nieświadomego, pożądanego i nieobecnego, traktowała widza jako kogoś, kto nie był do końca świadomy wpływu kinowego obrazu. Nieobecny dysponent wzroku w teorii suture Jean-Pierre’a Oudarta, złowieszczo zideologizowany aparat Jeana-Louisa Baudry’ego, w końcu katalizator męskiej skopofilii według Laury Mulvey – wszystkie te figury przedstawiały kino i jego mechanizmy jako asymetrię widzenia oraz wiedzy. Szczęśliwie dziś wiemy już, że kamera nie jest ukryta aż tak głęboko. 7