mity negocjacji
Transkrypt
mity negocjacji
MITY NEGOCJACJI - Pizza Rodzinna Każdy , kto kiedykolwiek negocjował, zdaje sobie z pewnością sprawę, że negocjujące ze sobą strony wzajemnie się potrzebują lub są od siebie zależne. Nie ulega wątpliwości, że niezależnie od sytuacji, czy jest to współzależność krótkotrwała (pomiędzy sprzedawcą samochodów a kupującym), długoterminowa (np. rodzina) czy też jej trwanie ciężko przewidzieć (praca, małżeństwo), obie strony wzajemnie na siebie oddziaływają. Ich cele się sprzęgają, ale nie oznacza to, że każda ze stron potrzebuje tego samego. Oczywiście za najlepsze negocjacje uważa się takie, w których rezultat końcowy zadowala obie strony. Jednakże sytuacja taka zdarza się stosunkowo rzadko. Dlaczego? Jak mówi Bezerman dzieje się tak dlatego, iż większość negocjatorów kieruje się zasadą „mitycznego tortu”, wedle której jeśli jeden z nich weźmie większy kawałek, to temu drugiemu pozostaje mniejszy. Są to negocjacje typu „wygrana przegrana”, w których co jest dobre dla jednej ze stron musi być be dla drugiej. Już w swoich badaniach Thompson i Hastie pokazali nam, że przytłaczająca większość negocjatorów bo aż 68% kieruje się zasadą tortu. Jest to jedno z systematycznych uprzedzeń w początkowym postrzeganiu charakteru współzależności. Negocjacje powinny być czymś więcej, jak tylko walką o to, kto dostanie większy kawałek. Współzależność może prowadzić bowiem do synergii, gdzie całość, czy też wynik jest większy niż suma poszczególnych składników. Dobrym przykładem mogą być organizacje pozarządowe, które kierując się zasadą w jedności siła, współpracują lub łączą się aby osiągnąć wspólny, większy cel czy join ventures jak i jednostki. Wyobraźmy sobie teraz, że po długim dniu na Uniwersytecie dwóch kolegów, nazwijmy ich Wiktor i Bartek wybiera się aby zjeść swoją ulubioną pizzę. Wydając przez cały dzień spore sumy na utrzymującą ich przy życiu kawę w przerwach pomiędzy mniej, lub bardziej ciekawymi wykładami, okazuje się, że obaj mają przy sobie tylko po 15 złotych. Mają ochotę na coś ekstra, w końcu zasłużyli sobie na godny posiłek, więc mała lub średnia Margarita odpada. Tak się akurat składa, że obaj mają inne gusty, i na to, co smakuje Wiktorowi Bartek nie może patrzeć, i odwrotnie. Pieczarki i oliwki kontra pomidory z ananasem. Niestety żadnego z nich nie stać na „Dużą” (dajmy na to po 18 każda) dla siebie więc trzeba podjąć jakąś decyzję. Łatwo pomyśleć, że takiego typu sytuacja będzie podłożem do rywalizacji więc negocjacje będą czysto dystrybutywne a to, jaką pizzę zjedzą będzie zależało od siły przekonywania. Jeśli spojrzą oni jednak na sytuację nie jako na mityczny tort, dojdą do wniosku, że razem dysponują kwotą 30 złotych i jeśli znajdują się w dobrej pizzerii stać ich będzie na Pizzę Rodzinną za 24 złote, na którą składniki można wybrać samemu. Nie pozostanie już nic innego jak tylko połączyć siły i przekonać kelnera czy pizzermana aby na jednej połowie ułożył pieczarki i oliwki a na drugiej pomidory i ananasy a wszystko pokrył podwójnym serem na zgodę. Jak widać różnice opinii da się pogodzić jeśli tylko wyjdzie się poza ramy kadrowania problemu czyli swojego punktu widzenia. Wiktor i Bartek dołożyli starań aby obaj dostali tego czego chcą, zastosowali taktykę „wygrana-wygrana” i wyszli na swoim, każdy z nich z pełnym brzuchem i 3 zetami w kieszeni, które można przeznaczyć jeszcze na colę czy małe piwo. Niezależnie od tego jak bardzo lubimy słodycze, mityczny tort pozostanie mityczny a Pizza Rodzinna nie. Dreaming Tree Łukasz Chmielecki © 2009