GAZPROM IDZIE NA WOJNĘ Autor: Marina Łużykowa

Transkrypt

GAZPROM IDZIE NA WOJNĘ Autor: Marina Łużykowa
GAZPROM IDZIE NA WOJNĘ
Autor: Marina Łużykowa*
(„Nowy Przemysł” – maj 2005)
Podstawowym problemem Gazpromu jest dzisiaj dywersyfikacja dróg eksportu gazu.
Przede wszystkim jednak Gazprom zaczyna wymykać się spod kontroli swoich
właścicieli.
Rosyjski rząd posiada większościowy pakiet akcji Gazpromu (38,37 proc.) i większość
w radzie dyrektorów. Rząd i administrację prezydenta reprezentuje w radzie sześć osób,
w tym ministrowie rozwoju ekonomicznego i handlu German Gref, a także przemysłu i
energetyki Wiktor Christienko, szef administracji prezydenta Dmitrij Miedwiediew i
sam prezes Gazpromu Aleksiej Miller.
Zarząd Gazpromu, kontrolujący od 16 do 17 proc. akcji, ma w radzie dyrektorów trzy
miejsca, z czego dwa zajmują wiceprezesi koncernu. W fotelach niezależnych
dyrektorów zasiadają: lojalny zarządowi współwłaściciel grupy Objedinionnaja
Finansowaja Gruppa Boris Fiodorow i prezes E.ON Ruhrgas Burckhard Bergman. Do
niedawna uważano, że rosyjski rząd – mając w radzie gazowego monopolisty większość
- może dyktować mu decyzje. Ostatnio, przy okazji sporu pomiędzy zarządem
Gazpromu i Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego o indeksację cen gazu w latach
2006-07, okazało się, że wcale nie musi tak być. W sporze, o którym mowa, ostatnie
słowo będzie miał prezydent Władimir Putin, do którego apelują obie strony.
Tymczasem jednak każde, najbardziej błahe wydarzenie w kuluarach gazowego
koncernu odbija się na europejskim rynku gazu.
W 2004 roku zużycie gazu ziemnego w 25 krajach Europy (włączając Turcję
i Szwajcarię) sięgnęło 458,3 mld m sześc. Eurogas prognozuje, że w latach 2005-2010
europejskie zapotrzebowanie na gaz ziemny będzie rosło o 2 proc. rocznie. Z takiej
sytuacji chce oczywiście korzystać Gazprom. Aleksandr Miedwiediew, prezes
Gazeksportu (eksportowej spółki-córki rosyjskiego koncernu) potwierdza: „Gazprom
chce umocnić swoją pozycję na europejskim rynku gazowym i wejść do trójki
największych naftowo-gazowych koncernów świata. W związku z przyłączeniem do
Gazpromu Rosnefti, spółka Gazeksport nasili nie tylko działania związane z eksportem
gazu, ale także ropy.”
Trudno powiedzieć, czy plany Gazpromu uda się zrealizować. Międzynarodowa
Agencji Energetyki już wyraziła obawy, czy Gazpromowi uda się w przyszłości
zapewnić dodatkowe dostawy gazu do Europy, wynikające nie z długoterminowych
kontraktów, ale z krótkoterminowych transakcji, jakie będzie chciała zawierać Unia
Europejska w związku z liberalizacją rynku gazu. Dodajmy, że Europa Zachodnia
odbiera 2/3 gazpromowskiego eksportu.
Zarząd koncernu przekonuje, że ekspansja Gazpromu na liberalizującym się unijnym
gazowym rynku jest możliwa co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, łączna
wielkość sprzedaży na podstawie już zawartych długoterminowych kontraktów „bierz
lub płać” wyniesie 2 tryliony m sześc. gazu (co stanowi zaledwie 7 proc.
udokumentowanych zasobów koncernu). Po drugie, minimalny roczny eksport
gazpromowskiego gazu do Europy (nie wliczając możliwego przedłużenia
obowiązujących kontraktów) wyniesie do 2008 roku 147 mld m sześc. – maksymalny
eksport może dojść w tym okresie do 180 mld m sześc. na rok. Po trzecie, jednym z
głównych projektów inwestycyjnych Gazpromu w 2005 roku jest tzw. gazociąg
północny, biegnący do Europy Zachodniej pod dnem Bałtyku. Przeciwnikami „projektu
północnego” są jednak sami członkowie rady dyrektorów Gazpromu, ministrowie
German Gref i Wiktor Christienko, a wątpliwości dotyczące projektu mogą spotęgować
trudności, związane z samodzielnym finansowaniem dużych inwestycji w warunkach
„krótkoterminowego” rynku.
Do tego nowy gaz dla Europy, wydobywany w trudniejszych warunkach klimatycznych
i geologicznych, musi być droższy. Za granicą najbardziej zainteresowały się
gazociągiem północnym E.On Ruhrgas, Wintershall, holenderska Gasunie, a także
spółka Centrica. Niedawno do tej grupy dołączyło BP, które chce kupować gaz
przeznaczony na brytyjski rynek, ale także - uczestniczyć w gazociągowym
konsorcjum.
Gazociąg północny odróżnia od dotychczasowych projektów (w tym od gazociągu
jamalskiego) przede wszystkim to, że nie przechodzi on przez kraje tranzytowe. Jednak
zarząd Gazpromu chce również dokończyć budowę gazociągu jamalskiego.
Rosyjski rząd ostro krytykuje uczynienie priorytetu z drogiego podmorskiego projektu,
szczególnie na tle niedoskonałej sytuacji finansowej Gazpromu. Minister Gref jest
zdania, że wstępna ocena gazociągu północnego, na budowę którego w 2005 roku
przeznaczono 700 mln dol., pokazała brak ekonomicznego uzasadnienia dla tego
projektu. Zresztą nawet w najkorzystniejszej sytuacji finansowej koncernu projekt ten według ministra - pozostanie kontrowersyjny. Przede wszystkim nawet pod dnem
Bałtyku nie da się ominąć liberalizacji gazowego rynku UE, która pogarsza sytuację
rosyjskiego dostawcy. Ponadto nie ma sensu tworzenie kolejnej drogi uzależnienia od
odbiorców, jaką stał się już prowadzący do Turcji gazociąg „Błękitny Potok”.
W ciągu najbliższych pięciu do siedmiu lat nie należy spodziewać się na europejskim
rynku deficytu gazu, a zapotrzebowanie na dodatkowe 40-45 mln m sześc. rocznie
może pojawić się tylko w Wielkiej Brytanii. Wpływowy w otoczeniu prezydenta
Putina, rektor Instytutu Górniczego w Sankt Petersburgu Władimir Litwinienko uważa,
że dopóki nie ma gwarancji na zakup dodatkowych ilości gazu w Europie, nie ma
podstaw do budowy podmorskiego gazociągu. Ponadto gazociąg północny mógłby na
zawsze pozbawić Norwegię możliwości zwiększenia eksportu na kontynent (gazociągi
podmorskie nie mogą się przecinać), gdy tymczasem o zaopatrzeniu Europy w gaz
zdecydują złoża pod dnem Morza Barentsa, eksploatowane głównie przez Norwegię i
Rosję.
Główne kierunki zagrożeń
Rosja jest największym, ale nie jedynym dostawcą gazu do Europy. Na razie gaz
norweski (i zachodnioeuropejski) jest o ponad 25 proc. droższy niż gaz rosyjski. Jednak
budowa nowych gazociągów i nowe relacje gospodarcze - dla przykładu wprowadzenie
do Europy gazu libijskiego - mogą osłabić rosyjską pozycję. Katar i Kuwejt już wkrótce
powinny otrzymać zgodę Arabii Saudyjskiej na budowę przez jej terytorium gazociągu,
którym będzie można dostarczać do Europy gaz z regionu Zatoki Perskiej. Już dzisiaj
Katar, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie eksportują LNG (gaz skroplony).
Algieria rozpoczyna prace przy budowie dwóch gazociągów pod dnem Morza
Śródziemnego do Hiszpanii i Włoch. Trwa opracowanie projektu dostarczania gazu z
Nigerii do Unii Europejskiej poprzez gazociąg transafrykański, także poprowadzony
pod dnem Morze Śródziemnego. Włochy będą głównym odbiorcą gazu,
transportowanego rurociągiem, w sprawie budowy którego niedawno porozumiały sie
Turcja i Grecja. Niespełna trzystukilometrowy gazociąg za 300 mln dol. będzie
prawdopodobnie dostarczał do Europy, omijając Rosję, gaz kaspijski (Grecja odbierze
tylko 3,4 mld m sześc. gazu na rok). Turecko-greckie porozumienie zostało zresztą
zawarte wyłącznie pod wpływem zainteresowanej dywersyfikacją dostaw gazu Unii
Europejskiej.
Ostatni z wymienionych projektów nie bierze jednak pod uwagę zmian, jakie nastąpiły
po kolejnych „rewolucjach” na obszarze postradzieckim.
„Postrewolucyjne” warunki przede wszystkim skłoniły kraje regionu Morza
Kaspijskiego do ściślejszego wiązania swoich wzajemnych interesów i ciasnego
splatania ich z interesami strony rosyjskiej. W interesie krajów kaspijskich leży nie
tylko orientacja prorosyjska, ale również proirańska (współpracą gazową z Iranem –
także wspólnie Armenią – jest też zainteresowany Gazprom). Tylko utworzenie węzła
zależności pomiędzy krajami kaspijskimi a Rosją pozwoli im dyktować warunki na
europejskim rynku gazu, a przy tym – uniknąć zagranicznej ingerencji w ich
wewnętrzne sprawy polityczne.
Prosta zależność
Rząd Turkmenii ogłosił niedawno zamiar podniesienia cen dostarczanego Ukrainie (i
Rosji – red.) gazu z 44 do 60 dol. za tysiąc m sześc. Jednak Gazprom ma z
TurkmenNeftieGazem umowę, która reguluje cenę gazu do 2006 roku. Nowy prezydent
Ukrainy nie wynegocjował obniżenia narzuconych wyższych cen. Gazprom tymczasem
zachowuje swoją pozycję - tym bardziej, że w istocie pozostaje jedynym podmiotem,
transportującym turkmeński gaz – Turkmenistan posiada tylko jeden alternatywny w
stosunku do gazociągu do Rosji rurociąg o przepustowości 5 mld m sześc. prowadzący
do Iranu. Turkmenii odpowiada sprzedaż gazu rosyjskiemu koncernowi na warunkach:
wydobycie - dostawa.
Gazpromowskie zakupy turkmeńskiego gazu istotnie wzrosną już od 2007 roku, a w
2009 powinny osiągnąć 70-80 mld m sześc. Niewykluczone, że w związku z tym
Turkmenia nie przedłuży porozumienia z Ukrainą o dostawie 36 mld m sześc. gazu
rocznie. Jest wątpliwe, czy Ukraina podpisze długoterminowy kontrakt na dostawy
turkmeńskiego gazu, taki jaki zawarł Gazprom. Dla Gazpromu region Morza
Kaspijskiego jest dzisiaj strategicznym obszarem, a kluczowym problemem pozostaje
obniżenie kosztów transportu gazu, który można wprowadzić na rynek znacznie łatwiej
niż gaz z nowych złóż rosyjskich.
Od 2002 roku Gazprom ma porozumienie o współpracy w sektorze gazowym z
Uzbekistanem, mówiące o imporcie gazu z tej republiki w latach 2003-2012. W
Kazachstanie rosyjskie zakupy gazu (5 mld m sześc. na rok) realizuje spółka
KazRosGaz, j.v. Gazpromu i KazMunaiGazu. Gazociąg długości 9 tys. km, łączący
Azję Środkową z rosyjskim systemem gazowym jest jedyną poważną drogą transportu
gazu z Azji Środkowej i dopóki się to nie zmieni, rosyjski koncern będzie kontrolował
eksport z całego regionu. Jednak także ta ponaddwudziestoletnia droga transportu gazu
wymaga modernizacji, która może kosztować nawet 2 mld dol. Gazociąg Azja
Środkowa – Centrum przenosi obecnie około 47 mld m sześc. gazu na rok, czyli mniej
niż Gazprom chce kupować w samym Turkmenistanie. W Uzbekistanie filia
Zarubieżneftiegazu (spółki-córki Gazpromu) już modernizuje tę trasę tak, aby
zwiększyć jej przepustowość do 130-150 mld m sześc. gazu w 2007 roku.
Również w strategii samego Gazpromu, w tym w relacjach z regionem Morza
Kaspijskiego, szczególną rolę gra współpraca z Iranem - także przy współudziale
Armenii. Gazprom chce uczestniczyć w Iranie w rozbudowie infrastruktury, a także
magazynów gazu. Strategiczny związek z Iranem wzmacnia notabene rosyjską pozycję
na całym światowym rynku gazu.
Kierunek Europa
W Europie głównym partnerem Gazpromu są Niemcy. Dlatego w zeszłym roku tak
istotne dla gazowego koncernu stało się odbudowanie poziomu dostaw gazu na rynek
niemiecki (dotyczyło to także rynku francuskiego, w sumie chodzi o dostawy na
poziomie 30 mld m sześc. gazu rocznie). Gazprom zaczął tracić europejski rynek wraz
z rozpoczęciem jego liberalizacji. Teraz koncern chce jednak wyjść także poza Europę
z dostawami gazu ze wschodniej Syberii w region Azji i Pacyfiku, a LNG – do Stanów
Zjednoczonych. Zarazem Gazprom chce się stać jednym z kluczowych dostawców gazu
do Wielkiej Brytanii i do 2010 roku zająć 10 proc. gazowego rynku tego państwa.
Walerij Wasiljew, prezes spółki-córki Gazpromu Gazprom marketing and trading
mówi, że rosyjski koncern może wybudować w Wielkiej Brytanii magazyny na gaz
ziemny. Już teraz Gazprom ma tam dziewiętnastu dużych odbiorców gazu, w tym
spółki Centrica, Total, BP i Scottish Power. Wielka Brytania stanie się importerem
gazu już w latach 2005-2006. Perspektywy spółki Wasiljewa są jednak związane nie
tylko z brytyjskim rynkiem, ale także z gazowymi rynkami Belgii, Niemiec i Polski.
Mowa tutaj o dostawach gazu do odbiorców końcowych, dla energetyki i przemysłu.
Także „europejskie” plany Gazpromu wymagają jednak istotnego rozwoju systemu
transportowego w samej Rosji i w krajach tranzytowych: na Białorusi, w Polsce i na
Ukrainie. Trzeba powiedzieć, że po „pomarańczowych” wydarzeniach, tranzyt przez
Ukrainę jest stawiany pod znakiem zapytania. Alternatywą ma być tłoczenie gazu pod
dnem Bałtyku.
Latem 2004 roku w obecności Władimira Putina i Gerharda Shroedera szefowie
Gazpromu i niemieckiego koncernu E.ON podpisali memorandum o dwustronnej
współpracy, które przewidywało wspólną realizacje projektu, rozpoczynającego się od
wydobycia gazu w autonomicznym obwodzie jamalsko-nienieckim. Strony jednak nie
porozumiały się w sprawie szczegółów. Mało tego. Gazprom demonstracyjnie zaczął
składać propozycje współpracy w ramach wspomnianego projektu niemieckim
konkurentom koncernu E.ON – koncernom BASF i RWE. Pomimo to w czasie ostatniej
wizyty Aleksieja Millera w Niemczech partnerzy poinformowali Gerharda Schroedera,
że gazociąg północny będzie uruchomiony w 2010 roku. Ponowną dyskusję na temat tej
inwestycji rozpoczęło nieoczekiwane stwierdzeniie ministra handlu i rozwoju
gospodarczego
Grefa,
że
projekt
ma
„polityczny
charakter”.
Trzecim (obok gazociągu jamalskiego i gazociągu północnego) wariantem rozbudowy
systemu transportu gazu z Rosji do Europy jest wątpliwa właśnie z politycznego punktu
widzenia budowa gazociągu przez Ukrainę, równolegle do istniejącego systemu
„Sojuz” – gazociąg rozpoczynałby się w Kazachstanie i kończył w Użgorodzie.
Pierwotnie planowano, że byłby on wykorzystany do transportu przez Gazprom gazu
środkowoazjatyckiego. Dzisiaj jednak azjatyccy uczestnicy konsorcjum woleliby mieć
gazociąg przez Białoruś.
Nie ulega wątpliwości, że wybór kierunków rozwijania tras eksportowych gazu jest
obecnie
podstawowym
problemem
Gazpromu
w
relacjach
z
Europą.
Błękitny potok
Najbardziej kontrowersyjnym zagranicznym projektem Gazpromu jest słynny „Błękitny
Potok”. Gazprom stale podkreśla, że turecki rynek ma dla niego strategiczne znaczenie,
chociaż doświadczenia z „Błękitnym Potokiem” nie należą do najszczęśliwszych.
Rosyjski monopolista zobowiązał się do zbadania możliwości dostaw gazu
bezpośrednio do tureckich odbiorców końcowych. Gazprom bierze też pod uwagę
inwestycje w turecką dystrybucję, magazynowanie gazu i energetykę – wszystko po to
żeby stworzyć sobie na lokalnym rynku odbiorców gazu. W 2004 roku przez „Błękitny
Potok” Gazprom dostarczył jednak do Turcji tylko około 4 mld m sześc. gazu. Na
transport takiej ilości gazu (z planowanych 16 mld m sześc.) pozwala zbudowana na
razie
pierwsza
nitka
gazociągu,
na
którą
wydano
1,7
mld
dol.
* Marina Łużykowa jest prezesem moskiewskiej Fundacji Regionalnych Badań
Strategicznych. Fundacja współpracuje z rosyjskimi koncernami, strukturami
rządowymi i prezydenckimi. Ma przedstawicielstwa w piętnastu krajach.

Podobne dokumenty