Czas konwentu, czas opowieści
Transkrypt
Czas konwentu, czas opowieści
Creatio Fantastica PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53) Filip Madej Czas konwentu, czas opowieści Niezależnie od tego, czy mówimy o baśniach, bajkach, scenariuszach czy legendach, pewni możemy być jednego: historie – czasem nawet te interesujące – otaczają nas zewsząd. Bez przerwy mijamy je na ulicy. Historie wykorzystują ludzi jako nośniki i czasem lubią się ujawniać w najmniej spodziewanych momentach. Czasem jednak ktoś może zdecydować, że daną historią chce się podzielić na własnych warunkach. Jedzie wtedy na konwent tworzyć program. Powyższa metafora, choć może nieco naciągana, dość dobrze oddaje powód, dla którego ludzie decydują się na współtworzenie imprez fandomowych: posiadają pewną określoną wiedzę lub umiejętności, które mają ochotę przekazać innym zainteresowanym. Obejmują oni wtedy rolę opowiadacza – bajarza, który wtajemnicza nieobeznanych w arkana swoich sztuk. Albo opowiada historie, często zabawne, czasem mądre, a gdy słuchacze mają szczęście – naprawdę interesujące albo przydatne. Czas konwentu to dla wielu bardzo przyjemny okres, kiedy mogą spotkać się z osobami o podobnych zainteresowaniach, zbadać nowinki w dziedzinie swoich zainteresowań albo uczestniczyć w różnorodnym w swych przejawach cudownym procesie tworzenia fandomu. Nie ma znaczenia, czy mówimy o kucykach pony czy uniwersum twardego i brudnego postapo: funkcja socjalizacyjna to aspekt, który łączy wszystkie współczesne konwenty z tradycyjnymi, odwiecznymi opowieściami przy ognisku, kiedy jedna osoba staje się bramą do innego, odległego świata, w którym być może żyje się lepiej – a przynajmniej bardziej interesująco. Ileż to razy w konwentowy weekend wyłączaliśmy się z nurtu spraw bieżących, pozwalając, by opływały nas szerokim łukiem tylko po to, aby w przysłowiowy poniedziałek nadrabiać zaległości w newsach z całego świata? Wiem, że ja tak robiłem. Wielokrotnie spotkałem się z opiniami, że konwenty i festiwale służą za szczególnego rodzaju regulator, pozwalający rozładować napięcie i naładować baterie – do kolejnej imprezy. Rola socjalizacyjna oraz rola informacyjno-edukacyjna ściśle się 1 przenikają, tworząc wyjątkowy amalgamat: nie sądzę, aby na konferencjach czy spotkaniach integracyjnych serwowano taki miks różnorodnych dziedzin wiedzy w sposób tak swobodny. Zwyczaj zakładający automatyczne przechodzenie na „Ty” burzy formalne mury pomiędzy mówiącym a słuchającym, jednocześnie pozwalając na zachowanie autorytetu Bajarza stanowiącego medium każdej opowieści. Jeżeli w takim razie twórca programu jest Bajarzem, a uczestnicy konwentu – zgromadzonymi wokół ogniska, spragnionymi historii słuchaczami, to jaką rolę pełni organizator? Każdej bajce towarzyszy ktoś, kto ugości Bajarza, przygotuje drwa i będzie doglądał ognia, wreszcie – ktoś, kto całą hałastrę darmozjadów przegoni spać, bo następnego dnia czeka robota. Jako organizator i koordynator czterech edycji festiwalu GRART, mogę stwierdzić, że baśń to nie tylko zręczna przenośnia: to często także inspiracja do działania. Magiczny czas festiwalu to dla organizatora szalony okres. Kiedy długotrwałe przygotowania w końcu dają owoce, tama pęka i przez drzwi wchodzą pierwsi odwiedzający, może zrobić tylko jedno: sunąć na fali, w oczekiwaniu że „tym razem wszystko będzie dobrze”. Nigdy nie jest. Największym niepokojem napawa impreza, na której wszystko idzie dobrze – jedyne czego można się wtedy spodziewać, to awaria. Twoim zadaniem jako koordynatora obsługi lub organizatora całej imprezy jest reagować jak najszybciej i minimalizować straty: to Ty jesteś Atlasem utrzymującym całe wydarzenie, i tylko refleks i dobry podział obowiązków są w stanie uchronić ten ciężar przed strzaskaniem się o ziemię. Odarte z romantyzmu uczestnictwa spojrzenie osoby odpowiedzialnej za sprawne przeprowadzenie całości festiwalu nie powinno jednak przesłonić powodów, dla których poświęca się swój czas na jego przygotowanie. Oprócz skrajnych i rzadkich przypadków, kiedy na organizowaniu konwentów ktoś zarabia, najczęstszą motywacją są prywatne zainteresowania i chęć podzielenia się nimi z jak największą ilością ludzi. Gdy w organizacyjnym labiryncie za nić Ariadny i ptasie okruszki mamy czystą i szczerą chęć niesienia ludziom kaganka swojej pasji, jednym co może stanąć nam na drodze, jest brak ich zainteresowania. Po dziesięciu latach uczestniczenia w różnorodnych formach konwentowych, i po czterech latach organizowania festiwalu własnego pomysłu, mogę powiedzieć jeszcze jedno – najpopularniejszym, a być może i najsilniejszym spoiwem dla społeczności fanowskiej jest fantasy. W zdecydowanej większości przypadków jest podstawą komunikacji, 2 meta-językiem, który każdy w towarzystwie zna na przynajmniej elementarnym poziomie. Niezależnie od tego, czy mówimy o lokalnych imprezach organizowanych przez grupy znajomych w szkole, buntowniczych zgrupowaniach miłośników apokalipsy i militariów czy komercyjnych imprezach liczących frekwencję w dziesiątkach tysięcy, w programie zawsze znajdziemy punkty odwołujące się do jakiejś formy fantastyki. Nawet w tak odległych od klasycznego pojmowania literatury imprezach jak GRART można odnaleźć tego ślady: baśnie pojawiają się tam jako estetyka larpowa, temat scenariusza opracowywanego do gry wideo lub formalny wymóg tematyczny na planszówkowym jamie. Ostatni przykład jest szczególnie warty wspomnienia – gdy grupa konkursowa jako tematy, na których ma oprzeć projekt swojej planszówki, wylosowała hasła „baśń” i „kawa”, nikt nie spodziewał się, że stworzą grę polegającą na zarządzaniu uprawami energonośnych roślin przeznaczonych na ofiary dla smoka, który w grze działał jak siła natury. Na skali, na której z jednej strony mamy potrzebę eskapizmu, a z drugiej chęć uzyskania przydatnej wiedzy i umiejętności, fantasy i baśń znajdują się zdecydowanie bliżej tej pierwszej kategorii. Nie znaczy to jednak, że służą one jedynie za kolorowe tło albo miałką pożywkę dla mózgu w oczekiwaniu konkretniejszej strawy. Niezliczone godziny prelekcji i paneli dyskusyjnych, powstawanie projektów takich jak Legendy Polskie czy wzrastająca pozycja rodzimych motywów fantastyczno-mitologicznych występujących w produkcjach tak poważnych jak seria Wiedźmin udowadniają, że tematyka ta wciąż jest istotna; mało tego – można pokusić się o stwierdzenie, że nigdy nie przestała być fundamentem, na którym opiera się cały fandom. Możemy tylko mieć nadzieję, że ten fundament nie skruszeje, ale będzie wzmacniany kolejnymi inicjatywami i dziełami, które z ciekawością odkrywać będą stare, i z zapałem spisywać nowe opowieści. Czego i sobie, i czytelnikom, życzę. 3